Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 521 do 585 z 8,269 ]

521

Odp: Być drugą i macochą

Nie chciałabym abyście potraktowały moje wcześniejsze słowa jako ocenę Was samych. NIE BRONIĘ BYŁYCH ŻON. Wiem, że każdą z Was spotkało inne, przykre doświadczenie. Pisząc poprzedni post chciałam abyście wyluzowały. Niech każdy robi co do niego należy a nie ogłada się na innych. No i żeby zachować trochę dystansu do sytuacji próbując wejść w położenie tej, która zatruwa wam życie, bo tak przecież jest. Skupmy się na naszym związku, zażądajmy od naszych panów aby dokonali wyboru pomiędzy kobietami, nie ruszmy nawet palcem ich obowiązków. Budujmy związek partnerów. Dzieci są i będą ale my stańmy obok nich. Jeśli nasz partner przekłada swoje dzieci ponad nas to idźmy do psychologa. On wyjaśni mu miejsce każdego człowieka. A jeśli to nie pomoże, to zastanówcie się czy w imię miłości chcecie być kopciuszkami. Była żona pojechała za Waszego męża pieniądze na wczasy na Karaiby, dzieci uczą się w prywatnej szkole a Wy chodzicie w jednym palcie piąty rok.
Powtarzam po raz kolejny :
Tylko, kiedy matka dziecko porzuci lub umrze obca kobieta 9czyli my te drugie) możemy uczestniczyć w ich wychowaniu.
Jeśli była żona musi mieszkać z Wami i wykonywać dziesiątki telefonów do męża , bo inaczej utrudnia kontakty z dziećmi ? do sądu i albo sąd ?nauczy ją rozumu? albo Wasz facet nie dorósł do nowego związku bo nie umie zakończyć poprzedniego.
Dzieci kiedy dorosną będą wiedziały kto tak naprawdę dbał o nich. To one jako dorosłe wystawią nam wszystkim opinie tak jak my wystawiliśmy swoim rodzicom.

Zobacz podobne tematy :

522

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg - racja w wielu punktach...

Z mojego doświadczenia - kompletnie nie wiedziałam w co się pakuję! On nie spodziewał się, że ona jest taką su... A ja nie sądziłam, że ktoś kogo nie znam, zdalnie, z daleka może tak mocno wpłynąć na moje samopoczucie!

Do momentu kiedy nie zaczęła zachowywać sie jak wariatka dotąd ją sobie tłumaczyłam! Miała wygodnie, brała kasę, nic nie oczekiwał, wszystko jej dawał, aż nagle księżniczka spadła ze stołka i przybyło obowiązków, problemów, kłótni z dziećmi, bo już tatusia pod nosem nie ma co go respektują! Wtedy się zaczęło! Na początku sądziła, ze on wróci - bo właśnie albo nic nie mówił, albo gadał bzdury, albo był miły i chciał to załatwić polubownie! W momencie kiedy poznałam dzieci i okazał się że jestem prawdziwa - ona oszalała! Pociag jej faktycznie ucieka i ona nic nie może zrobić! Się zaczęły awantury o pieniądze, o brak zainteresowania dziećmi, o mnie (epitetów pisała nie będę), telefony do znajomych, do rodziny, oblewanie go błotem!

A on co - nie reagował, bo nie chciał awantur, bo prawnik mówił proszę wytrzymać! Do końca sądziła, że on ulegnie i da jej to co ona chce! Nie dał i klops! Wykorzystała jedyne i ostateczne narzędzie przeciwko niemu - dzieci! Jej nie kocha, ale ich kocha, więc może nimi manipulować przeciwko niemu tak by się ugiął!

Co on zrobi - nie wiem! Nie moja żona i nie mój rozówd. Nie moje dzieci. Szkoda mi ich, bo papkę z mózgu ta baba im robi, a oni już próbują wykorzystywać na swą korzyć rozbieżności między rodzicami! On na to nie pozwala i mimo szczerej nienawiści do niej, a słono sobie na nią zasłużyła, nadal każe robić to co matka! Ona - w tej sytuacji za pewne zrobi mu na złość!

Kobiety są podłe i zawistne! Nie popuszczą! A tonący brzytwy się chwyta! Szkoda tylko, że jest na tyle ślepa i zacietrzewiona, że krzywdy jaką dzieciom wyrządza nie widzi!
Nie mam dla niej krzty szacunku! Chcę żeby zniknęła!

I powtórze raz jeszcze to co pisałam wcześniej!!! Gdyby mój mąż powiedział na poważnie - ODCHODZĘ - powiedziałabym - tam są drzwi. Oczywiście nie za pierwszym razem czy przy pierwszej scysji... Ale gdybym wiedziała, że tyle czasu jest źle, że nic z tego nie będzie, że miłość minęła i jesteśmy sobie obcymi ludźmi.
Zawsze byłam i będę niezależna! Mam swoją dumę, honor i ambicję! Facet do życia nie jest mi potrzebny! Poza tym nie jest moją własnością ani zabawką!

Odnośnie dzieci - jedne zrozumieją i przejżą na oczy, inne pozostaną w tym zakrzywieniu życiowym jakie miały wpajane! Po czy będą obwiniać wszystkich innych w koło, bo coś co chcą im nie wychodzi! Czemu - bo mamusia, z którą się chowały ciągle obwiniała za wszystko co złe tatusia!

I raz jeszcze - OK gdyby wchodziło w grę bicie, picie, narkotyki, totalny egozim, brak odpowiedzialności i wiele innych patologii. Ale stanowcze NIE mówię w obronie facetów, którzy ideałami nie są, bo takich na świecie nie ma, ale poświęcają się, kochają, troszczą, pomagają i żyją dla rodziny!!!

W naszym przypadku miało być po ludzku i polubownie bez angażowania dzieci - okazało sie zupełnie co innego! Ja nie wiem jak dalej mam w tym tkwić, jak to rozumieć, jak sobie układać! Wszystkie nasze plany szlag trafił! gdyby nie wmieszała dzieci to kolejna sprawa byłaby za miesiąc, a tu kolejne kilka miesięcy w zawieszeniu! I nie wiem czy mam iść w jedną czy w drugą!

Mój facet pozwolił na to by ta baba była górą. Traktuje go jak "zero" a on jest za dobry. Jak będzie teraz - się okaże. Ale jeżeli nic się nie zmieni to ja się wypisuje z tego interesu! I już nigdy żadnego faceta z takim bagażem!

523

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg napisałaś:
"i w ogóle nie będzie Wam przeszkadzało gdy Waszymi dziećmi będą zajmować się inne kobiety te drugie i kolejne macochy?" - pewnie by mi przeszkadzało, ale niestety rozstając się z facetem pewnie liczyłabym się z tym, że nie będzie do końca życia sam, tak samo nowi mężczyźni tych kobiet zajmują się dziećmi.

My jesteśmy po rozprawie. Nawet nie będę tego komentować.

524

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny, mnie to chyba zaraz trafi wielki,potężny szlag. To się chyba w sądzie skończy, bo ta...nie wiem, jak ją nazwać, wyrażać się nie chcę, nie przyjmuje żadnych racjonalnych argumentów.
Tydzień temu umówiliśmy się,że mała będzie przez tydzień u nas. Pierwsza awantura się zaczęła,bo na nieśmiałą prośbę, żeby przyniosła dziecku rzeczy narobiła wrzasku, że ona biedna musi wszystko, dwa tygodnie się dzieckiem opiekowała non-stop i niech jej tatuś głowy pierdołami nie zawraca. Tyle w skrócie. Cały tydzień nie zadzwoniła do dziecka, wczoraj łaskawie się odezwała i powiedziała małej, że w środę ją odbierze ze szkoły.
A dzisiaj jak się wydarła...! Że ona nie odbierze, ona ma dosyć, tatuś jest od przyjemności ona od wychowywania i ona ma dość! Jest zmęczona, w pracy jej się nie układa, ona dziecka nie odbierze, bo cytuję "tatuś się dzieckiem nie zajmuje, to niech ją chociaż ze szkoły odbierze". Jakim cudem mojego przy tym szlag nie trafił, to nie wiem, ja bym ją chyba zabiła!!! I jeszcze powiedziała, że ona w wakacje siedziała cały miesiąc z dzieckiem (g..prawda, mała pojechała na obóz, potem na biwak, była z nią może przez tydzień, a przez resztę wakacji u nas!!!!) Kurde, ja się pytam, czy ta kobieta jest normalna? Jej zakichanym obowiązkiem, tak samo jak obowiązkiem ojca jest się dzieckiem zająć..! Niech popyta te wszystkie samotne matki po rozwodzie, które nie mają a) alimentów od byłego męża, b) żadnego z nim kontaktu!! Zobaczy co to znaczy być samotną matką!!!! Niech się popyta i przestanie pierdoły opowiadać, bo ja kiedyś nie wyrobię...!!!!
No i tak sprawa znajdzie się w sądzie o ustalenie wizyt, niech jest sztywny plan i wtedy ona zobaczy. Bardzo proszę, chce wojny, będzie miała...Jasny pierun, chyba mnie zaraz trafi szlag.
Wiecie co, ja święta naprawdę nie jestem. Nie mam dzieci, ale jestem kobietą i mam poczucie, że gdybym to dziecko miała, w życiu bym nie pozwoliła na coś takiego, żeby moje dziecko latało z domu do domu. Ma pomoc w opiece nad dzieckiem, ale jej jeszcze źle. Pytam się: czego chce? Naprawdę chce w sądzie wylądować??
Uff
spadło mi trochę ciśnienie teraz.
Potem się ustosunkuję do Waszych postów, na razie to mnie krew zalała....

525

Odp: Być drugą i macochą

Ewarq, wydaje mi sie, że Twoje przesłanie nie zostało zrozumiane.
Ja się z Tobą zgadzam w całości, choć moja sytuacja jest lekko odmienna.
Stosuję zasady, o których piszesz...chyba nawet bardziej radykalnie.
Gdy poznałam swojego obecnego mężczyznę, to nie oczekiwałam jego zaangażowania (nawet finansowego) w wychowanie moich dzieci. Przez co relacje były czytelne i każdy znał "swoje miejsce w szeregu".
Jestem zdania, ze problemy w "takich układach " tkwią nie w byłych tylko w "spinaczach"
Czytam ten ciekawy wątek, bo panie tu piszące prezentują całkiem odmienną postawę od mojej. smile

526

Odp: Być drugą i macochą

No, to teraz może się ciut ustosunkuję...
Ewarg:"To, że była żona codziennie wydzwania do Waszego faceta to tylko i wyłączne jego wina" - fakt, podzielam, jak się granic nie ustali, to tak to potem wygląda niestety. Znam siebie i wiem, że JA bym nie wydzwaniała, no ale to ja. Za innych nie mogę. Nie zgodzę się z hasłem, że nie pozwalam mojemu utrzymywać córki, w życiu słowa jednego nie powiedziałam i nie zaprotestuję w żadnym przypadku. No a że innym wciąż mało, chociaż mają, to ja za to nie mogę... I nie wyręczam mojego w zajmowaniu się jego dzieckiem - sam to robi i świetnie sobie radzi, więc mojej pomocy specjalnie nie potrzebuje. Rozumiem, kochana, co chciałaś powiedzieć i myślę że Cię dobrze zrozumiałam:)
Dayzi,może jestem ciemna jak tabaka w rogu,ale nie załapałam zdania o "spinaczach". Co przez to rozumiesz?
Saphira, popieram, że baby są zawistne i nie popuszczą...Pewnie nie powinnam tak mówić, skoro jestem kobietą, ale czasem naprawdę...niektóre to takie france...Ja też czasem bywam francą, która z nas nie bywa...
Kava, spróbowałaś napisać? Może to się okaże pomocne. Pamiętaj tylko, by trwać przy swoim stanowisku...:)
Pupa, aż tak źle..?

527

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

No, to teraz może się ciut ustosunkuję...
Ewarg:"To, że była żona codziennie wydzwania do Waszego faceta to tylko i wyłączne jego wina" - fakt, podzielam, jak się granic nie ustali, to tak to potem wygląda niestety. Znam siebie i wiem, że JA bym nie wydzwaniała, no ale to ja. Za innych nie mogę. Nie zgodzę się z hasłem, że nie pozwalam mojemu utrzymywać córki, w życiu słowa jednego nie powiedziałam i nie zaprotestuję w żadnym przypadku. No a że innym wciąż mało, chociaż mają, to ja za to nie mogę... I nie wyręczam mojego w zajmowaniu się jego dzieckiem - sam to robi i świetnie sobie radzi, więc mojej pomocy specjalnie nie potrzebuje. Rozumiem, kochana, co chciałaś powiedzieć i myślę że Cię dobrze zrozumiałam:)
Dayzi,może jestem ciemna jak tabaka w rogu,ale nie załapałam zdania o "spinaczach". Co przez to rozumiesz?
Saphira, popieram, że baby są zawistne i nie popuszczą...Pewnie nie powinnam tak mówić, skoro jestem kobietą, ale czasem naprawdę...niektóre to takie france...Ja też czasem bywam francą, która z nas nie bywa...
Kava, spróbowałaś napisać? Może to się okaże pomocne. Pamiętaj tylko, by trwać przy swoim stanowisku...:)
Pupa, aż tak źle..?

Alutka, wydaje mi się, ze Ewarg pisze o tym, ze nie warto  tracić życia na analizowanie zachowań jakiejś kobiety, tym się powinna ! zająć osoba, która zdecydowała się "spinać " dwie rodziny. A widzę, że panowie zamiast wziąć na klatę wkręcają swoją nową kobietę w swoje niepozałatwiane sprawy.

528

Odp: Być drugą i macochą

Hmm...Bardzo nie lubię biadolić na mojego, ale niestety rację Ci muszę Dayzi przyznać...Byłoby zdecydowanie mniej problemów, gdyby facet od początku rąbnął pięścią w stół, ustalił zasady, to tak, to tak a to jeszcze inaczej. To fakt. No a skoro nie ustalił, to efekt widać.
Jak to się mówi, wina leży pośrodku.
Ale gdzie się wygadać, jak nie tutaj?
A poza tym trudno, żeby Cię druga osoba nie wkręcała w swoje problemy, skoro żyje się razem...

529

Odp: Być drugą i macochą
dayzi napisał/a:

Ewarq, wydaje mi sie, że Twoje przesłanie nie zostało zrozumiane.
Ja się z Tobą zgadzam w całości, choć moja sytuacja jest lekko odmienna.
Stosuję zasady, o których piszesz...chyba nawet bardziej radykalnie.
Gdy poznałam swojego obecnego mężczyznę, to nie oczekiwałam jego zaangażowania (nawet finansowego) w wychowanie moich dzieci. Przez co relacje były czytelne i każdy znał "swoje miejsce w szeregu".
Jestem zdania, ze problemy w "takich układach " tkwią nie w byłych tylko w "spinaczach"
Czytam ten ciekawy wątek, bo panie tu piszące prezentują całkiem odmienną postawę od mojej. smile

T A K, T A K - dobrze zrozumiałaś mnie. I fajnie jest wiedzieć, że niektórzy faceci wiedzą co do nich należy. Tak trzymaj. Masz jak nieliczne z nas to szczęście, że drugim razem trafiłaś na dojrzałego mężczyznę.

530 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2011-11-28 21:37:01)

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny,
sieć mi wariuje - sorry

531

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny, pisząc nie odnosiłam się do żadnej z Was. Wziełam Wasze doświadczenia i podumowałam sytuacje w jakich znajdujemy się, my "drugie". A jak to któraś
Przepraszam, jeśli któraś poczuła się urażona.


Alutka131 - własnie o takiej kobiecie pisałam jak Twoja poprzedniczka - ona nawet nie myśłi. Jest tak zdesperowana samotnościa, że dostaje szału. Nakręca się. A poniewaź ojciec dziecka ustępuje je to jesteście "workami treningowymi". Wg mnie najlepiej by było gdyby jej były zwrócił się do sądu i poprosił o pomoc psychologa. Niech złoży wniosek o oddanie mu małej pod stała opiekę. Od razu będzie spokój - albo odda dziecko albo zamknie buzie.

No i właśnie ALUTKA dobrze mówisz "Ja też czasem bywam francą, która z nas nie bywa..." Tylko jedne są mniejsze inne większe albo inaczej - Zależy w jakiej kwestii jesteśmy wredne.

A moja babcia mawiała mi zawsze nie mów nigdy "nigdy". Natomiast z własnego doświadczenia wiem, że nie umiem przewidzieć swoich reakcji i zachowań.

532

Odp: Być drugą i macochą

No i właśnie...masz Ewarg rację.

533

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny, klops.
Właśnie powiedziałam mojemu, żeby się zastanowił z kim chce żyć - ze mną, czy ze swoją  byłą i ze mną. Bo jak to drugie, to się z interesu wypisuję. Mam dość wiecznego ustępowania...
Muszę się dziewczyny wyryczeć. Może jutro będzie lepiej,,,

534

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg, uwielbiam Twoje posty, widzę w nich moje wczoraj i dziś.
Dziewczyny, może te moje dwie strony medalu bedą dopełnieniem mądrości Ewarg.

Moje dziś to na pierwszym planie ja, moje dorosłe już córki, mężczyzna którego kocham i jego syn. Mój J jest w oficjalnej separacji od 15 lat, jego papierowa zona mieszka na drugim końcu Polski, widują się raz w roku. Razem  jesteśmy półtora roku. Kochamy się, przyjaźnimy z naszymi dziećmi. Mój wspaniały J jest autorytetem dla moich córek, moja wnusia do niego powiedziała pierwsze "dziadzia", a ja jestem powierniczką, przyjaciółką dla jego syna, często łącznikiem "męskich" informacji na linii ojciec-syn. To jest moje życie, na które mam wpływ, o którym ja i mój ukochany decydujemy. To życie w którym jestem naprawdę szczęśliwa.

Jest też ta druga strona medalu, trochę mroczna, na którą bezpośredniego wpływu nie mam. Chcecie porozmawiać z moim ex i kobietą z którą spędził ostatnie 4 lata po naszym rozstaniu? W tym życiu jestem suką, dziwką, utrzymanką sponsora, jestem tą ex, która puściła męża w skarpetkach, nastawiła córki przeciwko niemu i jego partnerce, która wciąż miesza i unieszczęśliwia ich związek i wciąż doprowadza do jego totalnej klęski. Przeze mnie oni są nieszczęśliwi, bez grosza, córki nie chcą jej znać, a z nim sporadyczny kontakt ma tylko młodsza córka, bo starsza żadnego kontaktu nie ma. Jestem winna wszystkiemu, gradobiciu tez. Jeśli któraś z Was z nimi porozmawia, to zapewne usłyszy więcej. W tym życiu kontakt przez ostatnie 4 lata miałam z ex tylko na salach sądowych i może 5-7 razy poza nimi, ale zawsze były to kontakty tzw organizacyjne lub namawiałam ex, żeby częściej widywał córki. Nigdy nie mówiłam mu, żeby wrócił do rodziny, nigdy nie mówiłam źle o jego partnerce. Z prostego powodu: jego życie nie interesuje mnie. Owszem, żądałam i dostawałam alimenty, walczyłam o  sprawiedliwość i swoją rację ale nigdy nie skłamałam, nigdy nie nastawiałam córek przeciw ojcu i nigdy nie mieszałam się w jego nowe życie. Mam żal do niego, że tak strasznie bez klasy przyczynił się do naszego "końca", że to właśnie jego postępowanie doprowadziło do problemów zdrowotnych i długotrwałej terapii młodszej córki, że nie przyszedł na ślub starszej, że wnusię widział przez 2,5 roku może przez 2 godziny , że nas okradł. Miałam kiedyś żal, że jego partnerka nie akceptuje jego kontaktów z córkami, z rodzicami zresztą tez, że chce mieć go na wyłączność, bez przeszłości i niestety wydatków z tę przeszłością związanych. Miałam, już nie mam, teraz jestem jej wdzięczna, że zajęła się tak ciężkim przypadkiem, jakim jest mój ex.

Dziewczyny, nasi mężczyźni bywają wspaniali, ale ich ex nie zawsze są takie jakimi oni je przedstawiają. My, ex walczymy o nasze dzieci, finanse, alimenty, bo często poświęciłyśmy karierę dla rodziny, bo chcemy, żeby dzieci wciąż miały dwoje rodziców. Ale zwalanie na nas winy, że odpowiadamy za wszystkie porażki ex...to nie zawsze jest prawda, to taka męska argumentacja

535

Odp: Być drugą i macochą

Alutka trzymaj się sad mam nadzieję że się jakoś poukłada w końcu.

Ewarg piszesz wcześniej "No to naraziłam się ale na spokojnie przemyślcie jak wygląda Wasze życie i ile macie na nie wpływ a ile inni nim sterują bo ? To nie w imię miłości moje panie, nie." - nie wiem komu się narażasz, mnie raczej nie, uważam że każdy ma prawo mieć swoje zdanie smile Moim zdaniem najlepszy jest złoty środek, przesada w jakąkolwiek stronę nie jest wskazana.
Dziecko przede wszystkim to też człowiek, nie może być wg mnie traktowane w ten sposób że nie jest moje własne to sorry, nie mogę mu poświęcić swojego czasu. Młoda przyjdzie do mnie bo chce pogadać - nie ma problemu, Młoda jedzie na wycieczkę szkolną, trzeba ją do szkoły z torbą zawieźć, też nie ma problemu dla mnie bo mój akurat jest w pracy, musiałby brać wolne, ja jestem w domu. Młoda mieszka z nami więc automatycznie ja robię jej pranie, prasowanie. Ja mieszkam z nią więc automatycznie wiąże nas relacja dorosły/dziecko, ja od niej paru rzeczy wymagam, w zamian za to daję coś od siebie. Siedzimy wieczorem razem na filmie, czasami młoda przytula się do mnie zamiast do swojego taty, przychodzą do niej znajomi jak ja jestem w domu to automatycznie pyta się mnie o pozwolenie a nie dzwoni do ojca. Z tatą z kolei zawsze na basen jeździ czy gra w ping-ponga na stole w dużym pokoju (jak mnie w domu nie ma wink ) Będzie trochę starsza to przypuszczam że będzie ze mną rozmawiać na tematy damsko-męskie i będę stawiana między młotem i kowadłem czyli dziewczyną która chce dorosnąć i tatusiem który jak najdłużej chce mieć swoją małą córeczkę pod kontrolą wink
Piszesz też że "Tylko, kiedy matka dziecko porzuci lub umrze obca kobieta 9czyli my te drugie) możemy uczestniczyć w ich wychowaniu." - i to po troszku jest właśnie moja sytuacja. Młoda co prawda co drugi tydzień chodzi do matki i na co drugi weekend, ale czasu więcej dziecku ja poświęcam niż ona, tyle że nie staram się dziecku matkować, a raczej być przyjaciółką. I nie mogę odtrącić dziecka które do mnie samo przychodzi i oferuje jakieś tam swoje uczucie. Nie napisałam na pewno wszystkiego co chciałam, jak zwykle trochę chaotycznie, mam nadzieję że wiecie o co mi chodzi.

536

Odp: Być drugą i macochą

Witam wszystkich,
również jestem tą drugą, chociaż jako druga czułam się tylko chwilę. Mój m. okazuje mi tyle uczuć tych pozytywnych, że w żaden sposób nie czuje się jak ta druga. Na początku się tak czułam... bo staram się nigdy nie oceniać cudzych związków wysłuchując tylko jednej strony. Jego eks dała mi tak popalić, że po prostu momentami brakowało mi sił.
Bardzo się cieszę, że ten temat istnieje na forum i go w dalszym ciągu prowadzicie. Przyznaje się bez bicia: czytałam od pierwszej strony, niestety doszłam do 8, chwila wahania i jestem.
Mam nadzieje, że mnie nie odrzucicie ze swego grona :)

537

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Dziewczyny, klops.
Właśnie powiedziałam mojemu, żeby się zastanowił z kim chce żyć - ze mną, czy ze swoją  byłą i ze mną. Bo jak to drugie, to się z interesu wypisuję. Mam dość wiecznego ustępowania...
Muszę się dziewczyny wyryczeć. Może jutro będzie lepiej,,,

ALutka, mam nadzieję, że to nie ja narozrabiałam. Jeśłi tak to przepraszam. Juz nic nie napisze. Trzymaj sie dziewczyno!

538

Odp: Być drugą i macochą

NIGDY NIE MÓW NIGDY - każdy jest mądry do momentu, kiedy sam nie znajdzie się w danej sytuacji. Nie da rady przewidzieć swoich zachowań i odczuć. Nie umiemy określić czy sobie z nimi poradzimy! Innył łatwo jest radzić - bez urazy - ale z sobą samym to już inna bajka!

Ja dziś stwierdzam, że się przeliczyłam! Na początku było super cudnie! On mnie nosił na rękach i byłam księżniczką. Wiedziałam o dzieciach i co prawda ściemniał z rozwodem, że jest w trakcie, ale ... powiedzmy, że go rozumiem! Takie tłumaczenie na siłę, ale faktycznie gdyby od razu powiedział prawdę, to w tamtym czasie, po przeżyciach jakich doświadczyłam, kazałabym mu spadać! Walczył i walczy nadal smile kocha mnie i chce mojego szczęścia!
Ale... nie cierpię "ale"! Był za dobry dla swojej żony od zawsze - taki typ faceta, wierzył jej, miał nadzieję na polubowne załatwienie sprawy. Tak długo było źle, że ona w jego oczuciu nie mogłaby robić mu problemów! A jednak - zgłupiała i się cyrk zaczął! Czemu - moim skromnym zdaniem z obawy przed samotnością, brakiem kasy (jak się wydawało tysiące na lewo i prawo), opieką nad dziećmi, którzy od zawsze bardziej słuchali tatusia! A dziś chce mu pokazać kto tu rządzi i wymóc na nim ciosami poniżej pasa swoje idiotyczne racje!

AnnoJo - ty patrzyasz na wszystko co tu piszemy z drugiej storny! Jak widać są normalne ex i next jak i te nienromalne! Ja trafiłam na nienormalną, na co pozowlił jej mój facet! Jestem za to na niego wściekła! Pozwalał sobą pomiatać - czemu - żeby wyżywała się na nim nie na dzieciach! A teraz ma za swoje! Narobił tyle durnot dla dobra dzieci, dla dobra sprawy, dla jego zdaniem ludzkiego rozstania... a ona obróciła wszystko na jego niekorzyść, bo jej się należy, bo ona taka biedna. On ją zostawił i wszystko co złe to ON. I brakuje w tym jakiekolwiek racjonalności.

Ewarg - nikogo nie uraziłaś - w wielu aspektach cię popieram smile
Odnośnie tych problemów - jak sie z kimś wiążę, to wchodzę w życie tej osoby. Kiedy on jest smutny, zestresowany, ma dołki to rozmawiam, staram sie pomóc, popatrzeć na to z innej perspektywy, wytłumaczyć. Tak samo działa to w drugą stronę. Nie da się wyeliminować jego życia z mojego, oddciąć grubą kreską przeszłości i udawać, że jest wszystko dobrze!

Dziś nie wiem kim jestem i co ja w tym wszystkim robię! Nie wiem jak mam funkcjonować w tym związku.Co prawda ona prawie zniknęła - nie dzwoni, nie pisze, nie drze japy... W sumie to rozmawiają już tylko w sądzie. Ale on musi widywać się z dziećmi, musi do nich jeżdzić, musi mieć z nimi kontakt, co wiąże się z kontaktem z nią - przymusowym! I tu nie chodzi o moją zazdrość - już nie!
Chodzi o wielkie poczucie krzywdy - bo on jej na to wszystko pozwolił, bo ona jest wredną "pip", bo chce mu utrzeć nosa, bo chce to przedłużyć, bo przez to babsko ja nie mogę normalnie żyć. Nie mogę wziąć ślubu, nie mogę mieć dziecka, nie mogę z nim planować sobie pewnej i trwałej przyszłości. Wszystko jest nie tak jak miało być!
A gdzie tu jeszcze dogadanie sie z jego dziećmi i przekonanie do siebie, do nas! Miało się zacząć od już - a przesunęło się na kolejne kilka miesięcy! W dalszym ciągu tkwię w zawieszeniu - najpierw kłamstwo, póżniej czekanie na sprawę, teraz czekanie na kolejną, później na jeszcze kolejną i cholera wie ile to potrwa i na jak długo uda jej sie to przedłużyć!

Zgubiłam się w tym wszystkim! Nie umiem sobie poradzić ze świadomością czegoś w czym tkwię, nawet nie wiem jak to nazwać!

Alutka - ja swojemu już kilka razy zadałam to pytanie - odpowiedź jednoznaczna... JA! Na kolejne pytania - to czemu jej pozwalasz tak się traktować, itp - bo mec karze, bo musze wytrzymać do sprawy, później będzie inaczej!
No i co - miałam rację! Jego bycie miłym nic nie zmieniło, ona poszła na całość mieszając dzieci i robi swoje bez mrugnięcia. Gdyby nie raz nakrzyczał, pokazał że ma swoje zdanie, że nie popuści, że będzie jak on chce, że ona nie ma racji. Gdyby nie pozwalał się mieszać z błotem, drzeć na siebie, gdyby postawił granicę i mur znacznie wcześniej - to ona też miałaby inne podejści i myślała kilka razy nad wyborem swojego postępowania.
Jest inaczej, bo przestała się rzucać, a w rozwód wciagnęła dzieci i teraz próbuje nawiązać stosunki dyplomatyczne! Ale... on nadal tam jeździ, ja nadal nie za bardzo powinnam widywać się z dziećmi - wszystko się przeciąga i trwa w moim odczuciu wieczność!

Jak mam się nim cieszyć, jak z nim być udając że jest ok skoro nie jest!?! Jak wierzyć, że w końcu się ułoży i będzie normalnie? Kiedyś w końcu będzie, ale czy ja wytrzymam sama ze sobą do tego momentu? Czy w tym momencie jeszcze będę chciała? Ten rozwód dla mnie już nic nie zmieni i nie zmienia - mam gigantycznego doła!

Mapiet - właśnie tak jak jest u ciebie ja wyobrażam sobie kontakt z jego dziećmi!

Chcę żeby wreszcie było normalnie - a tu nie da się przewidzieć czegokolwiek sad

539

Odp: Być drugą i macochą

Saphira przejrzałam cały wątek i nie trafiłam na post w którym piszesz dlaczego nie wokno widywać Ci dzieci partenera.
Masz ciężko dziewczyno, ale... Nie ma ale. Każda cierpliwość się konczy. Jedna prędzej inna później. Zależy też od człowieka. Każdy ma inny stopien cierpliwości. Nie wiem co mogłabym CI poradzić. Już Alutka131 pewnie po mich wypowiedziach wzięła chłopa w obroty i teraz płacze.
Mój mąż często w takich sytuacjach mówi "nikt nie obiecywał nam, że będzie lekko". Ale dlaczego jest aż tak ciężko?

AnnoJo - jak wcześniej zauważyła Saphira - my tu wypowiadamy się o relacjach z naszymi pasierbami i ich matkami a nie jak widzą nas nasi byli mężowie i ich żony/partnerki.
Ty wciąż cierpisz bo "oni" źle o Tobie myślą ale nie obcujesz z nową partnerką swojego ex.
Może wypowiedz się jakie relacje masz z matką syna swojego partnera. Mieszkacie razem - tzn Ty, Twój partner i jego syn? A swoją drogą - seperacja to też duży znak zapytania. No ale to temat innego wątku. 

Przez pierwsze dwa lata też relacje z dziećmi były ok. Dopiero jak zamieszkaliśmy razem wyszło ile złości najstraszy syn mojego faceta ma w stosunku do mnie. A dopiero kiedy wzieliśmy ślub to dowiedzieliśmy się kto za tym stoi.

Ja nigdy nie czułam od mężą że jestem jego drugą kobietą, drugą żoną. Ale w relacjach z jego dziećmi tak. Właśnie tu mam najmniej do powiedzenia. To tu jestem na drugim miejscu, jestem tylko macochą.
Owszem piorę, razem sprzątamy, gotujemy. Ale np co do szkoły - ja postawiłabym poprzeczkę wyżej. Po prostu nie mogę wymagać od tych dzieci tego co wymagałam od swoich i ile bym chchiała bo ich mama uważa inaczej. Ja mogę dopilnować wizyty u lekarza, i żeby mieli w co się ubrać, co jeść. Nie mam prawa ukarać ani zabronić wyjść czy nakazać o której mają wrócić. Od tego są rodzice. Fakt, teraz są prawie dorośli jednakże kiedy poznaliśmy się byli w wieku 10-11 lat. Spędzali z nami sporo czasu i jak mi się coś nie podobało to mówiłam mojemy facetowi i on rozwiązywał problem. Piszę o najmłodszych, bo najstraszy był, jest i będzie niereformowalny. Na zwrócenie mu uwagi, że nie wolno mu czegoś zrobić najpierw odpowiadał pytaniem "ale dlaczego", potem mówił "mama nie widzi w tym nic złego" a potem "kiedyś byłeś inny tato". Żadne argumenty nie dotarły i ja odpóściłam go sobie. Kiedyś życie odpłaci mu się za takie zachowanie.
A poza tym, mam swoje dzieci i nie chciałabym miec lepszych relacji z obcymi niż z własnymi. Nie chciałabym nigdy w życiu usłyszeć, że dla pasierbów byłam przyjaciółką a od nich wymagałam. Bo tak w życiu jest. Własne musi mnie słuchać.
Kończę. To jest temat bez końca.

Alutka - odezwij się. Strasznie martwię się o Ciebie

Saphira - sama musisz sobie odpowiedziec jak wasz związek wygląda i jak będzie później. Twój partner niczego nie może Ci obiecać, bo sam nie wie na co może liczyc ze strony matki swoich dzieci
mapiet - u Was jest wszystko poukładane. SUPER. Matka młodej nie mówi dziecku, że jesteś taka i owaka a ona najlepsza. Twój partner nie każe Ci gościć przez tydzień swojej byłej żony. Masz psychiczny komfort a w takiej sytuacji wywiązujesz się bez obaw z poczucia obowiązku. Chwała Ci za to.
Ja jak chciałam byc dobrą macochą dla najstarszego to wziął mój telefon, powyciągął jeszcze kilka innych moich rzeczy bo były mu potrzebne. A kiedy zażądała zwrotu to rozpętało się piekło - "Tato Ty byś mi pozwolił, prawda, a ono nie chce. Widzisz, jest przeciwko mnie" No i trudno pełnoletniemu wytłumaczyc skoro uważa, że w moim domu ma więcej praw niż dzieci, których jest to dom rodzinny i te przedmioty należą po części do nich. On natomiast uważa, że skoro jesteśmy rodzina to wszystko stało się jego własnościa. Nawet ostatnio usłyszałam, że ma prawo do mojego mieszkania.
W chwili kiedy ich matka postanowiła wyjechać uważał wręcz, że ja mam wobec nich obowiązek. Próbował rozdzielić pomiędzy siebie i braci pokoje w moim domu usuwając z nich rzecz moich synów. Mój mąż do dziś nie może pogodzić się z uwczesnym zachowaniem swojego syna. Wciąż przeprasza mnie. I co z tego jak mówimy, że przyjdzie czas, że przejży na oczy. Oboje już w to nie wierzymy.
Oj, powiem Wam, że trzeba pożyć wiele lat żeby dużo zrozumieć ale nigdy nie będzie się mądrym do końca.

540

Odp: Być drugą i macochą
Ewarg napisał/a:

jak wcześniej zauważyła Saphira - my tu wypowiadamy się o relacjach z naszymi pasierbami i ich matkami a nie jak widzą nas nasi byli mężowie i ich żony/partnerki.
Ty wciąż cierpisz bo "oni" źle o Tobie myślą ale nie obcujesz z nową partnerką swojego ex.
Może wypowiedz się jakie relacje masz z matką syna swojego partnera. Mieszkacie razem - tzn Ty, Twój partner i jego syn? A swoją drogą - seperacja to też duży znak zapytania. No ale to temat innego wątku.

2-4 dni w tygodniu mieszkam z moim partnerem i jego synem i odkąd częściej spędzamy razem czas bardzo zaprzyjaźniliśmy się. Nie konkuruję z jego matką i nie mam zamiaru jej zastąpić, tak samo, jak mój partner nigdy nie będzie ojcem moich córek. Ale już dla mojej wnusi jest dziadkiem i tego zmieniać nie chcę, on też.

Natomiast to, że ex z partnerką "myślą" o mnie nie unieszczęśliwia mnie. Inne uczucie ta kretyńska sytuacja powoduje we mnie: obrzydzenie. Ten przykład jest dla dziewczyn, których partnerzy obwiniają za własne postępowanie byłe żony, rodziców, diabła,  zamiast zacząć do porządkowania samych siebie.

541

Odp: Być drugą i macochą

witam dziewczyny
wiele mi daje czytanie Waszych reflesji, Waszych porad ... ja samo mało jestem jeszcze doswiadczona w tym temacie... u nas jest tak ze nie ma zbytniego kontaktu z matka dziecka, mnie jest trudniej bo sama nie mam dzieci , toczymy z moim partnerem rozmowy roznie sie one koncza i wiem ze jeszcze duzo przed nami tych rozmow bedzie
wiem ze nie jest latwo i nie bedzie
moj partner boi sie ze gdybysmy mieli dzieci ja bede inaczej traktowac jego syna boi sie ze to zmieni nasze relacje... mowi mi o swoich obawach watpliwosciach i o tym ze chce zeby miedzy nasza trojka zbudowala sie wiez jak rodzina i ze nam jeszcze do tego daleko ...ze momentami on nie czuje tego wsparcia ... poradzcie mi na co mam zwraca uwage wiem ze darzymy sie uczuciami i on mnie o tym zapewnia ale wiem ze chce zeby w naszym zwiazku maly tez zaistnial... zle mi strasznie bo sie staram tymbardziej mi zle bo wpadam w jakies zle nastroje siedze w domu na L4 i ciagle mysle .... wiem ze jestescie odemnie bogatsze w doswiadczenia wiem ze mozecie mi zwrocic uwage podpowiedziec jak do tego wszystkiego podchodzic ...:(

542

Odp: Być drugą i macochą
annaJo napisał/a:
Ewarg napisał/a:

jak wcześniej zauważyła Saphira - my tu wypowiadamy się o relacjach z naszymi pasierbami i ich matkami a nie jak widzą nas nasi byli mężowie i ich żony/partnerki.
Ty wciąż cierpisz bo "oni" źle o Tobie myślą ale nie obcujesz z nową partnerką swojego ex.
Może wypowiedz się jakie relacje masz z matką syna swojego partnera. Mieszkacie razem - tzn Ty, Twój partner i jego syn? A swoją drogą - seperacja to też duży znak zapytania. No ale to temat innego wątku.

2-4 dni w tygodniu mieszkam z moim partnerem i jego synem i odkąd częściej spędzamy razem czas bardzo zaprzyjaźniliśmy się. Nie konkuruję z jego matką i nie mam zamiaru jej zastąpić, tak samo, jak mój partner nigdy nie będzie ojcem moich córek. Ale już dla mojej wnusi jest dziadkiem i tego zmieniać nie chcę, on też.

Natomiast to, że ex z partnerką "myślą" o mnie nie unieszczęśliwia mnie. Inne uczucie ta kretyńska sytuacja powoduje we mnie: obrzydzenie. Ten przykład jest dla dziewczyn, których partnerzy obwiniają za własne postępowanie byłe żony, rodziców, diabła,  zamiast zacząć do porządkowania samych siebie.

Masz szczęście, że żona Twojego partnera jest mądra i nie wtrąca się w Wasz związek oraz nie buntuje chłopca. My takiego szczęścia nie miałyśmy.
mój wnuk również mówi do mojego obecnego męża "dziadzia" ale to akurat ma się nijak do moich realcji z jego rodzonym dziadkiem. Owszem jest to miłe.

A co do tego co myśli w mówi Twój były - wymaż dokładnie - myśl tylko i wyłącznie o nowym związku i dzieciach. Będzie Ci lżej. A na marginesie to długo jesteś po rozwodzie?

543

Odp: Być drugą i macochą

heh ja dalej mysle ... chcialbym cudowny lek na moje wszystkie pytania i watpliwosci cudowna recepte ... wiem ze przynajmiej nie mam na razie ex bo nie jest zainteresowana mowie na razie bo moj partner chce ogramiczyc jej prawa i sie pewnie zacznie batalia mam nadzieje ze do tego czasu miedzy Nami sytuacja sie wyklaruje ...

544

Odp: Być drugą i macochą
marzelinda napisał/a:

witam dziewczyny
wiele mi daje czytanie Waszych reflesji, Waszych porad ... ja samo mało jestem jeszcze doswiadczona w tym temacie... u nas jest tak ze nie ma zbytniego kontaktu z matka dziecka, mnie jest trudniej bo sama nie mam dzieci , toczymy z moim partnerem rozmowy roznie sie one koncza i wiem ze jeszcze duzo przed nami tych rozmow bedzie
wiem ze nie jest latwo i nie bedzie
moj partner boi sie ze gdybysmy mieli dzieci ja bede inaczej traktowac jego syna boi sie ze to zmieni nasze relacje... mowi mi o swoich obawach watpliwosciach i o tym ze chce zeby miedzy nasza trojka zbudowala sie wiez jak rodzina i ze nam jeszcze do tego daleko ...ze momentami on nie czuje tego wsparcia ... poradzcie mi na co mam zwraca uwage wiem ze darzymy sie uczuciami i on mnie o tym zapewnia ale wiem ze chce zeby w naszym zwiazku maly tez zaistnial... zle mi strasznie bo sie staram tymbardziej mi zle bo wpadam w jakies zle nastroje siedze w domu na L4 i ciagle mysle .... wiem ze jestescie odemnie bogatsze w doswiadczenia wiem ze mozecie mi zwrocic uwage podpowiedziec jak do tego wszystkiego podchodzic ...:(

Trochę zbyt dużo Twój partner oczekuje od Ciebie. Wg mnie, to On nie jest gotowy do nowego związku. Mogłabys wyjść ze skóry to i tak nie przekonasz go, bo on się boi i już. Przecież to normalne, że swoje własne będziesz kochac głęboką miłością. Macierzyństwo to piękne uczycie a on oczekuje abyś z tego uczucia zrezygnowała? Zapytaj go czy jest pewien, że Wasze dziecko będzie kochac tak samo mocno. Przecież nie będzie jego pierworodne. A może to on boi się, że nie będzie umiał kolejnych dzieci kochac tak samo mocno albo przestanie to, które już ma?Daj mu trochę do myślenia ale o nim a nie o Tobie.
Mój też się bał. Na każdym kroku podkreślał mi,że ma dzieci na utzrymaniu. Dopiero jak wściekła wykrzyczałam, że mam swoje pozabijać to przekonam go, że los jego dzieci nie jest mi obojętny i chcę dla nich jak najlepiej to przestał.
Powodzenia

545

Odp: Być drugą i macochą

mysle ze duzo negatywnych rzeczy bierze sie z jego relacji ze swoja  matka.. mimo ze sie lubimy widze ze ona chce nim kierowac i dyktowac warunki widze ze ostatnio miedzy nimi jest zlei to sie przeklada na nasze relacje a jego mama wie ze bierze czynny udzial w wychowywaniu wnuka i ma do pewnych rzeczy prawo i tak w kolko i widze ze moj parter od jakis 2 miesiecy jest klebkiem nerwow nie wiem jak mam mu pomoc ... wiem ze to zmierza w zla strone ...

546

Odp: Być drugą i macochą
marzelinda napisał/a:

mysle ze duzo negatywnych rzeczy bierze sie z jego relacji ze swoja  matka.. mimo ze sie lubimy widze ze ona chce nim kierowac i dyktowac warunki widze ze ostatnio miedzy nimi jest zlei to sie przeklada na nasze relacje a jego mama wie ze bierze czynny udzial w wychowywaniu wnuka i ma do pewnych rzeczy prawo i tak w kolko i widze ze moj parter od jakis 2 miesiecy jest klebkiem nerwow nie wiem jak mam mu pomoc ... wiem ze to zmierza w zla strone ...

Nakłoń go do zwierzenia. Byc może zbytnio uzależnił się od matki. Może ona nie ufa życiu i widząc jak syn zaangażaował się boi się że kolejny raz się sparzy?
Jesteś uziemiona więc masz dużo czasu na rozstrząsanie swoich myśli i sytuacji. Może niepotrzebnie dopatrujesz się złego?
Bądź dobrej myśli. Zajmij się czyms dla siebie. Przestań myśleć o kłopotach a już tymbardziej ich wyglądać.

547

Odp: Być drugą i macochą

wczoraj rozmawialismy dlugo co prawda przez tel bo nie mamy jak sie spotkac i mam nadzieje ze bedziemy dalej rozmawiac ... wiem ze on sie boi sparzyc i ze ma do tego prawo .... powiedzial mi ze mnie kocha i ze chce ze mna byc i ze mysli ze to co miedzy Nami to jest to i ze chce zeby miedzy Nami bylo lepiej tylko ostatnio czuje sie rozgraniczony pomiedzy mnie a syna ze ostatnio jest tak ze jestem ja i oon ja i syn i on i syn musze przyznac racje ze ostatnio malo czasu spedzalismy w trojke ... mowi ze ciezko mu o tym mowic ale chce zebym wiedziala co on czuje wiec to tez plus ze w koncu sie odkopuje ze swojej skorupy .... chce po prostu czuc ze my to cala nasza trojka ... wiem ze duzo pracy jeszcze przed nami

548

Odp: Być drugą i macochą

To teraz ja coś napiszę.
Ewarg nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałam, ale jedno jest dla mnie pewne. Ja nikomu nie pluję w twarz i nie pozwolę, aby ktoś pluł mi. Uważam, że nawet jeśli mąż porzuci żonę, itp to nie daje jej to prawa, aby wyzywać kolejną partnerkę swojego eks.
Nie rozumiem dlaczego te kobiety mogą sobie robić co chcą bez żadnych konsekwencji, a jak już ktoś zrobi coś co im się nie spodoba to od razu wykorzystują dziecko, żeby ukarać?
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Mój facet pojechał na rozprawę ponad 200km i umówił się, że weźmie dziecko po rozprawie spędzi z nim czas (godziny ponad to co wyznaczył sąd) i w pewnym momencie doszło do jakiejś wymiany zdań, eks obraziła się i nie dała dziecka. Czy tak zachowuje się normalny człowiek? Eks obraziła się na mojego faceta i tylko dlatego nie pozwoliła spotkać się dziecku z ojcem.. Gratulacje\!

A w ogóle to moje panie ? dzieci pozostaną na utrzymaniu tatusiów max do 25roku życia. Potem on cały i wszystkie jego pieniądze będą już tylko Wasze.- .... Mam swoje pieniądze nigdy mi ich nie brakowało. Nigdy nie żałowałam ani złotówki dziecku mojego faceta, płaci alimenty i kupuje zawsze to co dziecko potrzebuje. Mnie nic do tego.

Co do wychowania cudzych dzieci to tutaj zgodzę się z mapiet.
Nie rozumiem dlaczego nie miałabym pomóc dziecku w odrabianiu lekcji, dlaczego nie miałabym mu poświęcić czasu na zabawę, kiedy mój facet jest zajęty, nie porozmawiać z nim kiedy ma taką potrzebę?

Ja Wam powiem, że teraz relacje moje z moim mężczyzną są bardzo dobre, dużo rozmawiamy, wiemy czego od siebie oczekujemy, ale na początku bywało różnie. Wiem, że mój facet kochał mnie bardzo od początku, ale był też zagubiony. Bał się, że jeżeli nie będzie tak tańczył jak eks mu zagra to może to negatywnie wpłynąć na jego kontakty z dzieckiem. Wtedy się zastanawiałam gdzie ja w tym wszystkim jestem, czy ktoś się liczy z moimi uczuciami, czy ja muszę we wszystkim ustępować, zamknąć się niech po mnie skaczą? Obudziłam się pewnego dnia i powiedziałam dosyć. Wiele rozmów z facetem i wyszliśmy na prostą.

Eks czasami mówi, że ona chce mieć dobre kontakty tylko dla niej dobre kontakty oznaczają "jak będzie jak ja chcę to będzie dobrze"

Któraś napisała, że to nasi faceci przedstawiają nam byłe jako okropne, wariatki itp. U mnie tak nie było. Ja się o wszystkim przekonałam na własnej skórze.


Widzę ludzi,  którzy mają problemy niezależne od nich (np. choroba) i bardzo im współczuje i zastanawiam się wtedy po co my sami sobie stwarzamy problemy, dlaczego ludzie nie potrafią się dogadać, dlaczego eks mojego męża potrafi się tylko drzeć, dlaczego nie potrafi porozmawiać normalnie. Przecież nie po to się rozstawali, żeby drzeć koty do końca życia (podkreślę, że to była wspólna decyzja, nikt nikogo nie porzucił).

Pełno chaosu w tej wypowiedzi,  trochę przykro mi się zrobiło na wspomnienia, trochę mi przykro, że cokolwiek bym nie zrobiła zawsze będę tą najgorszą, ale cóż życie..

549 Ostatnio edytowany przez Alutka131 (2011-11-29 21:16:49)

Odp: Być drugą i macochą

Hej
Ewarg, kochana, Ty się nie denerwuj, bo to co się stało, nie było z powodu tego co napisałaś. Tak się po prostu nieszczęśliwie złożyło, że pokrywało się z Twoją wypowiedzią.Ale nie miało bezpośredniego wpływu. I nie bój się doradzać, bo to co mówisz, to ważne rzeczy.
Ja się wściekłam wczoraj na mojego, bo oczywiście ustąpił byłej. Mieliśmy plany na środę, trochę je ustalaliśmy - część była niespodzianką. I wszystko szlag trafił, bo ta powiedziała, że się dzieckiem nie zajmie. Nie dlatego,że ma plany, nie dlatego, że praca, tylko dlatego, że jej się nie chce, i niech tatuś trochę się poopiekuje (nadmieniam, że mała jest cały czas u nas). No i mój ustąpił. I ja się wściekłam. Nie wchodzę w szczegóły, efekt jest taki, że się wnerwiłam na maksa, bo dlaczego ja mam zmieniać cokolwiek, bo ta wiecznie jęczy, że ze wszystkim jest sama? to nie jest prawda!! Rozumiałabym ją, gdyby faktycznie nikt jej nie pomagał, ale MA tą pomoc. Ale i tak w tyłku źle.
Powiem Wam dziewczyny jedno: nie pozwolę, żeby ona rządziła moim życiem. I lepiej dla mojego,żeby się wziął w garść.

550

Odp: Być drugą i macochą

Marzelinda, jeżeli szukasz cudownego leku na swoje obawy, to muszę Cię rozczarować, ale nie znajdziesz. Takie związki to sytuacje, które często wywracają się do góry nogami z bardzo błahych powodów. Dlatego też ciężko jest znaleźć jednoznaczne antidotum. Po prostu trzeba to przeżyć...
Ja powolutku wracam do siebie. I bardzo bym chciała, aby sytuacja, która się zdarzyła, miała pozytywne następstwa. Czy tak będzie, zobaczymy...

551

Odp: Być drugą i macochą

dziekuje Wam dziewczyny za dobre słowa i wsparcie .... mimo ze i tak nie wiem co do konca siedzi temu mojemu w glowie .... ale ciesze sie ze mam wsparcie ze moge sie tu wygadac i pozalic to mi duzo daje ... zbieram nowe sily wink pozdrawiam Was cieplo

552

Odp: Być drugą i macochą

Moje Drogie,

nie wiele szczegółów chcę tu pisać, bo nie daj Boże któraż z Was to ONA smile zakładam najgorszy scenariusz!

Ale dziś to już mi wszystko jedno! Pozwoliłam wepchać się w wielkie G. Uwierzyłam facetowi, zakochałam się, tkwiłam w kłamstwach tyle czasu, poznałam prawdę - dałam mu szansę i oczekiwałam warunków do spełnienia. Warunki spełnił, ale... znów to nieszczęsne ale!

Okazało się, że przeliczyłam siły na zamiary - przerosła mnie cała ta syutacja! Nie spodziewałam się, że ta jego żona będzie taką suczą. Nie sądziłam, że się nie ugnie i pójdzie na noże. Inaczej mi to przedstawiał i planowaliśmy, a w realu zupełnie inaczej się okazało!

Dziś dzwoniąc do niego pyta - czy zdecydował się, że dzieci będzie mieszał w rozówd i zdecyduje się na ich badanie, bo to jego wina! Czemu - bo nie zgodził sie na jej warunki, tj. jego winę i wysokie alimenty. Nie miała argumentów na swoja korzyść i wzieła w obroty dzieci. Bezczelna małpa! Tu tylko o kasę chodzi i jej własną wygodę!

Nie mam dzieci, ale mam zasady i chyba instynkt macierzyński - w życiu nie pozwoliłabym na takie przeżycie dla swoich dzieci, by dopiec facetowi. W życiu nie grałabym nimi przeciwko niemu!

Ja doszlam do ściany! Kim jestem - kochanką. Straszne to słowo i jest wiele różnych rodzajów kochanek, zależy jak kto rozumie to słowo. Ale ja prawnie i formalnie właśnie nią jestem. Cholernie cieżko z tym żyć.
Dla mojego, z którym mieszkam juz sporo czasu jestem miłością jego życia i pragnie być ze mną na zawsze i założyć ze mną rodzinę.
Ale... chciał polubownie zakończyć poprzedni związek. Wciagnął mnie w to na początku kłamstwami, a póżniej po poznaniu prawdy dla mnie było już za późno by mu nie wybaczyć i nie dać szansy. Następnie miało być zypełnie inaczej niż faktycznie było i jest. Wszyhstko się przeciąga. A dzieci nie mogę widywać i spędzać z nimi czasu, bo sprawa trwa, a on nie mógł powiedzieć, że jest w poważnym związku, dla dobra siebie i wygranej. Ogólnie jestem w potrzasku. Nie umiem się odnaleźć, nie wiem w czym jestem, jak długo to wytrzymam i co mam robić. Jak żyć?

Od kilku miesięcy są ciągłe scysje i napięcia między nami. On mówi coś, ja mu nie wierzę, wszystko poddaję w wątpliwość i szukam intryg. Zgubiłam się sama ze sobą i nie umiem znaleźć odpowiedniego kierunku.
Dziś się wyprowadził. Chce dać mi spokój i czas na przemyślenia.
Ale ja jestem na skraju i o czym mam myśleć. Nie wierzę, że to się ułoży. Nie wiem nic - nie mogę przewidzieć nic co się wydarzy.
Nie wiem jak długo potrwa rozwód, nie wiem kiedy normalnie będziemy spotykać się z jego dziećmi, nie wiem kiedy on przestanie musieć do nich jeżdzić, nie wiem czy ja to wszystko jestem w stanie przetrwać.

Już nic nie wiem! Kocham go i jest super facetem. Popełnił mnóstwo błędów i ich żałuje. Pokazałam mu że można żyć inaczej, że można ufać, polegać, mieć przyjaciela w osobie, którą się kocha... Ale nie sądziłam, że to wszystko bedzie kosztowało mnie tak wiele mnie sad

Nie wiem jak to będzie i co czas pokaże. Dziś czuję się tak jkaby kamień spadł mi z serca. Co będzie jutro - czas pokaże!

553

Odp: Być drugą i macochą
pupa7 napisał/a:

To teraz ja coś napiszę.
Ewarg nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałam, ale jedno jest dla mnie pewne. Ja nikomu nie pluję w twarz i nie pozwolę, aby ktoś pluł mi. Uważam, że nawet jeśli mąż porzuci żonę, itp to nie daje jej to prawa, aby wyzywać kolejną partnerkę swojego eks.
Nie rozumiem dlaczego te kobiety mogą sobie robić co chcą bez żadnych konsekwencji, a jak już ktoś zrobi coś co im się nie spodoba to od razu wykorzystują dziecko, żeby ukarać?
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Mój facet pojechał na rozprawę ponad 200km i umówił się, że weźmie dziecko po rozprawie spędzi z nim czas (godziny ponad to co wyznaczył sąd) i w pewnym momencie doszło do jakiejś wymiany zdań, eks obraziła się i nie dała dziecka. Czy tak zachowuje się normalny człowiek? Eks obraziła się na mojego faceta i tylko dlatego nie pozwoliła spotkać się dziecku z ojcem.. Gratulacje\!

Doskonale Cię rozumie. Nasza żona (bo tak z m. żartobliwie ochrzciliśmy eks po etapie gdzie z tym samym problemem (np. musiałam zapłacić za opony zimowe żeby "wozić dziecko do szkoły" a m. nie chciał jej za to zapłacić) dzwoniła do m., jego matki, do jego rodzeństwa i większości ich wspólnych znajomych, wyzywając ich i opowiadając jaki on jest nieodpowiedzialny, m. zauważył, że jak ma problem z nim robi problem dla wszystkich dlatego została naszą -nie tylko moją i jego ale wszystkich wyżej wymienionych-żoną) odkąd dowiedziała się że mieszkamy razem co noc przyjeżdżała pod nasz blok i na szybach w samochodach wypisywała wyzwiska w moim kierunku. Zabroniła się m. spotykać z córką, jak dzwonił nikt mu jej nie podawał do telefonu, to samo się działo jeżeli chcieli się z nią skontaktować dziadkowie lub ktokolwiek z jego rodziny. Myślałam początkowo, że jeżeli ona sobie kogoś znajdzie to wszystko będzie dobrze, powoli odreaguje i wszystko się ułoży sama twierdziła, że jej związek i m. to najgorsza rzecz jaka ją spotkała w życiu. Jest mądrą, wykształconą i przede wszystkim twardo stąpającą po ziemi kobietą, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy znalazła sobie faceta, ogłosiła to nam dodała, że jest bardzo szczęśliwa, nawet m. pozwoliła się spotkać z małą. Widział się z nią z dwa razy gdy eks ogłosiła, że jest śmiertelnie chora i on musi się zająć dzieckiem. M. ma bardzo dobre serce i bardzo go to trapiło, siła sugestii zadziałała mówił mi jak źle wygląda eks, że jest biedna coraz chudsza. Przemyślał wszystko pojechał do niej i powiedział, że dziecko jest jego i on nie wyobraża sobie, życia bez swojej córki, ale do eks nie wróci, bardzo jej współczuje i pomoże jej jak tylko będzie mógł. Jej reakcja od ręki wysunęła szpony i przystąpiła do ataku. Wyrzuciła go z domu i powiedział, że już nigdy córki nie zobaczy.
Znowu zaczęły się wizyty pod blokiem, chodziła od mieszkania do mieszkania i się pytała czy my w nim mieszkamy. Dzwoniła do mnie kilkakrotnie i straszyła, że ona ma takie kontakty w tym mieście, że wyrzucą mnie z pracy i z uczelni.
Niszczyła nas psychicznie, ja się bałam wychodzić z mieszkania. M. wymienił się samochodami ze znajomym, żeby go gdzieś na mieście nie wypatrzyła i nie robiła tak zwanej obory. Można byłoby wymieniać co ona robiła nam w nieskończoność.
Najbardziej boli mnie jej stosunek do dziecka. Np. Raz zadzwoniła sama z siebie do m. bo mała chce z nim porozmawiać, pogadali, mała stęskniona za tatusiem poprosiła go żeby przyjechał. M. odpowiedział, że jak tylko mama się zgodzi to przyjedzie, mama od razu się zgodziła. M. cieszył się jak głupi, że spędzi trochę czasu z córką, zaczął planować co będą robić przez cały dzień, zmienił swoje plany etc.
Rano frańca zadzwoniła i powiedziała, że niestety musiała zmienić plany w ostatniej chwili i muszą gdzie wyjechać, bo coś tam do jakiejś rodziny.
Wyobraźcie sobie jak ona wieczorem dzwoni do mnie na mój własny telefon i każe mi słuchać co zrobiłam (chociaż nic nie zrobiłam rozstali się długo za nim mnie poznał), a tam płacz dziecka, opowiedziała mi jak mała siedziała cały dzień w oknie i czekała na tatę i dopiero jak ona wróciła z pracy powiedziała małej, że tata nie przyjedzie. Przełączyła rozmowę na głośnomówiący i powiedziała do małej: słuchaj głosu kobiety, przez którą twój tata cię nie kocha.
Boli mnie to do dziś dnia.
Mała widziałam dwa razy. Pierwszy raz nie chcący na jakiejś imprezie plenerowej, jej mama zrobiła taką awanturę, że nas ludzie palcami wytykali.
M. złożył sprawę o widzenia się z dzieckiem. Widuje się z nią cztery razy w miesiącu, takie nic ale po trzech latach widywania sie kiedy eks pasuje to dla niego dużo. W szczególności, że w sądzie ona walczyła o 2 godziny raz na dwa tygodnie w jej obecności.
Nie chciałam widywać się na razie z małą, nie chciałam bardziej denerwować eks. Ale m. się uparł i nie mówiąc mi nic przywiózł ją do nas, chciał jej pokazać jak mieszka.
Ja byłam tak bardzo speszona, wystraszona i wiele wiele więcej, mała tak samo. Nie wiedziałam co mam robić, ale m. pomógł nam sie dogadać, malowałyśmy razem jajka na Wielkanoc, niby nic nadzwyczajnego ale zawsze coś.
Jej matka dzwoniła do niej co 10 minut i się pytała czy jest ta suka tam, mała na początku odpowiadała, że nie. Później jej powiedziała z telefonów co 10 minut zrobiły się co 3. Krzyczała kazała sobie dawać ojca i jazda się zaczęła. Zrobiłam młodej coś do picia i zabrałam na balkon, nie buntowała się, zabrała jakieś moje stare zdjęcia i kazała sobie opowiadać ich historię. Ja byłam roztrzęsiona co dopiero ona. Eks rzuciła się za nami i zaczęła nas szukać widziałam jej samochód (do tej pory zdążyliśmy się przeprowadzić w inne miejsce a samochody parkowaliśmy na płatnym parkingu kawałek drogi od mieszkania). Gdy m. dawał małej telefon ona powiedziała, że nie chce już z nią rozmawiać.

Po tym wydarzeniu powiedziałam mojemu, że albo będę widywać się z małą, jak eks naprawdę sobie trochę odpuści, bo na razie szkodzimy tylko dziecku. Zgodził się ze mną.
Jej jeszcze nie przeszło. A m. jakiś czas temu złożył pozew o zwiększenie czasu widywania się z córką.
A eks dalej się nie uspokoiła na tygodniu dalej nie podaje córki do telefonu, grozi i wyzywa. Już z mniejszym natężeniem. A jak m. widzi się z małą dalej wydzwania i się pyta co robi.

Jestem w szoku, że kobieta, która nie jest alkoholikiem,  jest wykształcona i taka cała na czasie może tak grać na uczuciach własnego dziecka dla własnej chorej korzyści.
Smutno mi się robi, bo kiedyś sama jako dziecko siedziałam i czekałam na ławce na ojca, bo obiecał mi przyjechać do mnie. Tylko, że mój ojciec jest głupkiem, który ma gdzieś własne dziecko. Sama doskonale wiem, że zostaję to na całe życie i strasznie boli.

A się rozpisałam.
Tylko dodam, że jak byłam nastolatką i widziałam jakąś miłosną telenowele zastanawiałam się czemu w moim życiu tak nie jest, te wszystkie nieoczekiwane zwroty akcji i miłość, która przezwycięży wszystkie przeciwności.
Na podsumowanie: chciałaś telenoweli więc masz smile

554

Odp: Być drugą i macochą
Ewarg napisał/a:

mapiet - u Was jest wszystko poukładane. SUPER. Matka młodej nie mówi dziecku, że jesteś taka i owaka a ona najlepsza. Twój partner nie każe Ci gościć przez tydzień swojej byłej żony. Masz psychiczny komfort a w takiej sytuacji wywiązujesz się bez obaw z poczucia obowiązku. Chwała Ci za to.

Oj chciałabym żeby było tak różowo... Co matka o mnie mówi, nie mam pojęcia dokładnie, bo młodej NIE WOLNO mówić co ona u matki robi, o czym z matką rozmawia itd. Z tego co udało nam się od młodej wyciągnąć to matka mówi że:
-tata na pewno znał mnie jeszcze przed rozwodem (nieprawda)
-tata na pewno ma jeszcze kilka innych koleżanek (mam nadzieję że nieprawda wink )
-tata na pewno mnie za niedługo zostawi dla innej (mam nadzieję że nieprawda wink )
-dziadkowie robią młodej awantury że kocha mnie bardziej niż swoją matkę (też nieprawda bo gdyby matkę chociaż trochę mniej kochała to dawno by jej powiedziała "pocałuj mnie w d* za takie traktowanie to ja ciebie znać nie chcę")
- to tylko kilka przykładów z całej masy
Ex "dogadała się" z moim że nie będą dzieci mieszać do rozwodu, nie będą im opowiadać co i dlaczego żeby nie psuć im dzieciństwa. Mój się (można powiedzieć głupi) dostosował do tego, natomiast ona jak się okazuje cały czas prowadzi wojnę podjazdową. Młoda na razie jej nie słucha, dobrze widzi jak my ją w domu traktujemy i jak traktuje ją matka. Nie wiem co będzie dalej, jak będzie coraz starsza, może się to odwróci i może my będziemy tymi złymi. Tego nikt nie zagwarantuje. My jedynie staramy się cały czas brać pod uwagę fakt że nie można zgadać się na każdy kaprys dziecka i pozwolić sobą rządzić, bo wtedy nic dobrego z niego nie wyrośnie.
Faktem jest że dzięki temu co eks wyprawiała w trakcie małżeństwa z moim, ani nie muszę jej gościć, ani nie muszę słuchać jej telefonicznych bredni. Widziałam ją raptem chyba ze 4 razy (w ciągu dwóch lat), z tego 1 raz w sklepie, stała za nami w kolejce i udawała że nas nie zna big_smile

Widzę że się dzisiaj rozpisałyście, ja po ciężkim dniu pracy i przed kolejnym niestety nie mam czasu żeby wszystko dokładnie przeczytać, nadrobię w późniejszym terminie big_smile

Jedyne co mogę powiedzieć - Saphira i Alutka - jeżeli tylko będę mogła Wam jakoś pomóc, jestem do dyspozycji. Mam nadzieję że jednak wszystko się jeszcze ułoży.

555

Odp: Być drugą i macochą

tata na pewno znał mnie jeszcze przed rozwodem (nieprawda)
-tata na pewno ma jeszcze kilka innych koleżanek (mam nadzieję że nieprawda wink )
-tata na pewno mnie za niedługo zostawi dla innej (mam nadzieję że nieprawda wink )
-dziadkowie robią młodej awantury że kocha mnie bardziej niż swoją matkę (też nieprawda bo gdyby matkę chociaż trochę mniej kochała to dawno by jej powiedziała "pocałuj mnie w d* za takie traktowanie to ja ciebie znać nie chcę")

  MAPIET tym sie nie przejmuj  ONE wszyskie tak mowia, dodam jeszcze ze
  -tato nigdy mnie nie kochal
  - tato bedzie finansowal tylko ja a nie Ciebie
-tato bedzie finansowal jej dzieci(jeli sa)            ja juz to przerobilam,ale najlepiej nie wdawac sie w dyskusje,dzieci sa bardzo dobrymi obserwatrami ( my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy). Fakt, trzeba z dzieckiem rozmawiac,tlumaczyc ,ale nigdy nic zlego nie mowic na jego matke,nawet wtedy gdy ta cos niedorzecznego opwiada o tobie,o was. pozdrawiam !

556 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2011-11-30 09:04:55)

Odp: Być drugą i macochą
beella napisał/a:

tata na pewno znał mnie jeszcze przed rozwodem (nieprawda)
-tata na pewno ma jeszcze kilka innych koleżanek (mam nadzieję że nieprawda wink )
-tata na pewno mnie za niedługo zostawi dla innej (mam nadzieję że nieprawda wink )
-dziadkowie robią młodej awantury że kocha mnie bardziej niż swoją matkę (też nieprawda bo gdyby matkę chociaż trochę mniej kochała to dawno by jej powiedziała "pocałuj mnie w d* za takie traktowanie to ja ciebie znać nie chcę")

  MAPIET tym sie nie przejmuj  ONE wszyskie tak mowia, dodam jeszcze ze
  -tato nigdy mnie nie kochal
  - tato bedzie finansowal tylko ja a nie Ciebie
-tato bedzie finansowal jej dzieci(jeli sa)            ja juz to przerobilam,ale najlepiej nie wdawac sie w dyskusje,dzieci sa bardzo dobrymi obserwatrami ( my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy). Fakt, trzeba z dzieckiem rozmawiac,tlumaczyc ,ale nigdy nic zlego nie mowic na jego matke,nawet wtedy gdy ta cos niedorzecznego opwiada o tobie,o was. pozdrawiam !

Tak, nie należy słychac i przejmować się tym co eks mówią o nas do dzieci. [b/RÓBMY SWOJE[/b]

[b/Saphira i Alutka[/b] Trzymajcie się dziewczyny. Przykro mi, że tak ciężko doświadcza Was życie. Ale jak to mawiają Co nas nie zabije to nas wzmocni. Mam nadzieję, że ułożycie sobie życie. W razie czego jestem tu.

mszisza no więc uważam, że ta pani jest chora, poważnie chora. Typowa rozgrywka zazdrosnej byłej żony. "Sama nie ma i innym nie da"

557

Odp: Być drugą i macochą

mszisza czytam i nie wierzę, że tak się może zachowywać eks.
Ja na szczęście nie mam takich doświadczeń.

napisałam to "Uważam, że nawet jeśli mąż porzuci żonę, itp to nie daje jej to prawa, aby wyzywać kolejną partnerkę swojego eks.
Nie rozumiem dlaczego te kobiety mogą sobie robić co chcą bez żadnych konsekwencji, a jak już ktoś zrobi coś co im się nie spodoba to od razu wykorzystują dziecko, żeby ukarać" na podstawie tego co pisały dziewczyny. Mnie nikt nie wyzywał. Widuję się z eks jak jeździmy po małego i jest milutka, do rany przyłóż. A potem jak dzwoni to nagle się zmienia i drze. Nie rozumiem..

558

Odp: Być drugą i macochą

Mi to chyba kamień z serca spadł - jak sobie pomyśle że to może tak wyglądać, jak u wielu z Was, to chyba dobrze, że się rozstaliśmy. Nie wiem jak to będzie i jak się ułoży - póki co musimy odpocząć od siebie. Muszę złapać dystans do tego wszystkiego, bo życie mi się do góry nogami wywróciło.

A jak czytam te Wasze wypowiedzi i te idiotyzmy, które robią te baby - aż nie do wiary!
Własnie dlatego, że ex jest nieobliczalna mój trzymał mnie z dala od tego. póki nie ma rozwodu póty nie powinnam zbliżać się z dziećmi. Jak by ta baba przylazła do mnie i zaczęła na mnie wyzywać, albo robić mi aferę to chyba bym ją znokautowała! Ja Was podziwiam, że macie tyle cierpliwości, taki dystans i znosicie to wszystko! Niesamowite!

A może powinnam swojemu powiedzieć, żeby się po rozwodzie odezwał, jak już uprzątnie ten bałagan jaki narobił? Z drugiej strony mam czekać tyle czasu - bez sensu.
Trzeba żyć dalej, skupić się na sobie i szukać innego księcia z bajki - bez bagażu. Nie wiadomo czy będzie lepiej i czy się uda, ale przynajmnie problemy będą dotyczyć tylko jego, a nie będą wymuszane przez jego ex czy z powodu dzieci. Chociaż i ex bez dzieci mogą być porąbane sad

Kocham tego swojego głupola. Narobił mnóstwo błędów, no chciał dobrze. Ale wszystko to odbiło się na mnie i nie radzę sobie. Nie wiem jak to będzie - może odpocznę i jeszcze spróbuję, a może już nie... Pożyjemy - zobaczymy!

559

Odp: Być drugą i macochą

Saphira, strasznie mi przykro że tak się sytuacja rozwiązała. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że wszystko Ci się poukłada.
Ja czekam na rozwój sytuacji u siebie, pożyjemy, zobaczymy:)

560

Odp: Być drugą i macochą

Dam przykład, dlaczego uważam, że macocha nie może wychowywać?
Moje dzieci przed ukończeniem 18 lat nie mogły :
- wracać po godzinie 22-iej do domu,
- pić alkoholu poza domem ( w domu na imprezie mogli dostać pół szklanki piwa lub lampkę wina)
- wracać kilka godzin po skończonych zajęciach nie uprzedzając o takim zamiarze,
- mieć średnią ocen 3,2 i grać całe popołudnia i wieczory w sieci,
Musiały  natomiast :
- jeśli wróciły prędzej ode mnie do domu ogarnąć w kuchni (jeśli zostały naczynia po śniadaniu) i podgrzać obiad, ewentualnie obrać ziemniaki, ugotować makaron,
Och, lista tego co musiały jest długa. Moje dzieci prowadziły dom razem ze mną.
Fakt ? byłam sama. Rozwiodłam się gdy dzieci były w wieku komunijnym a zamieszkałam z obecnym mężem gdy młodszy syn zrobił maturę. Tak więc pracować zawodowo na 1,5 etatu i prowadzić dom było mi trochę ciężko. 
Jak widzicie byłam surową matką. Moje pasierby nie maja takiego rygoru. Nie podoba mi się na co ojciec im pozwala ale ponieważ przez kilka lat mieszkały tylko z matką on nie wiedział jak żyły ? nigdy nie przyznały się. Kiedy zamieszkały z nami mąż nie chciał ich stresować i pozwalał i tak zostało. Nie widzi w tym nic złego. Wraca z zebrania ze szkoły i prosi aby podciągną oceny. Wyraźnie widać, że zdolny ale leń. Ja bym ukarała, a mąż tego nie zrobi. Umawiają się z kolegami w klubie lub na mecz i wracają do domu podpici około 1-ej w nocy - tata pozwolił.
Rozmawialiśmy z mężem o różnicach w metodach wychowawczych i uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli nie będę reagowała niż czuła odpowiedzialna za decyzje wbrew sobie. Dlatego, kiedy mąż był kilka tygodni w delegacji musieli dzwonić do ojca i z nim uzgadniać swoje wyjścia.
A co do pomocy w domu ? może dlatego, że to nie ich dom nie umieją współdziałać?! Wolałabym aby tak było.

561

Odp: Być drugą i macochą

Rozumiem Ewarg dokładnie co masz na myśli. Ale nie trafia Cię czasem szlag, kiedy widzisz, że ewidentnie źle się dzieje? Przebywacie razem, Twoje dzieci np pomagają Tobie, a pozostali nie..? Nie jest Ci z tym trudno..? Bo ja to czasem zęby zagryzam, jak widzę co ten mój wyrabia;) Chociaż właściwie jego córka, w razie czego jemu na głowę wejdzie, a nie mnie...

562

Odp: Być drugą i macochą

Owszem, trafia mnie i to nie raz. Wychodzę wtedy i udaję, że nie widzę co się dzieje. Choć nieraz kiedy jestem sama z mężem to mówię mu co o tym myślę. Zresztą plony już zbiera - zachowanie najstarszego dziecka. Pisałam o nim wcześniej. Moi synowie mają już własne rodziny i mieszkają dość daleko więc przyjeżdżają tylko w gośce i to rzadko. Kiedys, na początku kiedy wyjeżdżaliśmy wszyscy razem na tzw wypady integracyjne, to męża dzieci próbowały naśladować moich synów. Nawet nieźle im to wychodziło.
Mnie się wydaje, że nasi panowie boją się urazić swoje dzieci. A może to strach przed ich matkami? No bo jak będą niedobrzy dla dzieci to te poskarżą się i będą mieli jazdę albo dzieci nie będą chciały z  nimi mieszkać?

563

Odp: Być drugą i macochą

Ja myślę że to zarówno strach przed matkami, obawa przed urażeniem jak i próba,jak ja to nazywam, "wynagrodzenia" rozstania z matką. Tak mnie się czasem wydaje. No i potem wyrastają te niektóre dzieciaki na...no właśnie, na co. Jeżeli chodzi o mnie, wchodzenia na głowę nie ma. Różnimy się z moim bardzo w kwestiach wychowawczych, czasem dobrze, czasem źle. Staram się tylko pamiętać, że to jego córka, nie moja, więc nie będę się zbytnio wysilać. Ale zasady muszą być. Jakieś.

564 Ostatnio edytowany przez mapiet (2011-12-01 22:47:00)

Odp: Być drugą i macochą

Witam dziewczyny ponownie smile
beela i Ewarg staram się nie przejmować ex, liczę na to że Młoda jest rozsądną dziewczyną i dalej taką będzie, mam nadzieję że przez okres dojrzewania nie zeświruje za bardzo wink ja stawiam na konsekwencję w zachowaniu - jak coś mówię to zrobię, jak czegoś nie wolno to też konsekwentnie nie wolno. Czasem jest złość i płacz, ale jak się uspokoimy i porozmawiamy to wydaje mi się że jest ok... w dalszym ciągu Młoda się cieszy że bierzemy ślub, pierścionek zaręczynowy wybierała dla mnie razem ze swoim tatą wink Wierzę że takie zachowanie nie jest z jej strony wykalkulowane, żeby jej się lepiej z nami żyło, tylko wynika faktycznie z tego co czuje. Wierzę lub mam nadzieję wink
A co do mówienia źle o matce - tego nie robię, mówię jedynie prawdę. Często jak Młoda się na matkę skarży to jedyne co mogę jej powiedzieć że matka już taka jest i że się nie zmieni, chyba że będzie mieć z tego korzyści, bo taka jest niestety prawda. Tłumaczę też że ani Młoda nie jest winna temu ani nie ma na to żadnego wpływu, musi sytuację przyjąć taką jaka jest. Jedyne co ja mogę zrobić to ją przytulić i pozwolić żeby się wypłakała i wyżaliła.

Saphira
"A może powinnam swojemu powiedzieć, żeby się po rozwodzie odezwał, jak już uprzątnie ten bałagan jaki narobił? Z drugiej strony mam czekać tyle czasu - bez sensu.
Trzeba żyć dalej, skupić się na sobie i szukać innego księcia z bajki - bez bagażu. Nie wiadomo czy będzie lepiej i czy się uda, ale przynajmnie problemy będą dotyczyć tylko jego, a nie będą wymuszane przez jego ex czy z powodu dzieci. Chociaż i ex bez dzieci mogą być porąbane sad
Kocham tego swojego głupola. Narobił mnóstwo błędów, no chciał dobrze. Ale wszystko to odbiło się na mnie i nie radzę sobie. Nie wiem jak to będzie - może odpocznę i jeszcze spróbuję, a może już nie... Pożyjemy - zobaczymy!"
Niestety sama widzisz że rozwód problemów nie rozwiązuje, jeżeli są dzieci to rozwód najczęściej jest tylko połowiczny, kontakty z eks są, chociażby poprzez dzieci. A facet bez bagażu - chyba się nie trafia, albo bardzo ciężko. Jeżeli nie facet z dziećmi i z eks, to facet np z nadopiekuńczą mamusią z którą będziesz rywalizować, to facet z jakimś nałogiem... różne rzeczy się przytrafiają.
Zawsze będziesz musiała radzić sobie z problemami.

Ewarg
"Rozmawialiśmy z mężem o różnicach w metodach wychowawczych i uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli nie będę reagowała niż czuła odpowiedzialna za decyzje wbrew sobie. Dlatego, kiedy mąż był kilka tygodni w delegacji musieli dzwonić do ojca i z nim uzgadniać swoje wyjścia.

Mnie się wydaje, że nasi panowie boją się urazić swoje dzieci. A może to strach przed ich matkami? No bo jak będą niedobrzy dla dzieci to te poskarżą się i będą mieli jazdę albo dzieci nie będą chciały z  nimi mieszkać?"

Wydaje mi się że masz dużo racji w tym co piszesz. Albo nie chcą urazić, albo chcą wynagrodzić to przez co dzieci muszą przechodzić. Bo nie ma co ukrywać, rozwód rodziców to dla dziecka ogromne przeżycie. Czasami rozmawiamy z moim na ten temat, i jedyne co ja zawsze mówię to to, że trzeba pamiętać że z dziecka wyrasta kiedyś dorosły człowiek. Jeżeli dziecko się czegoś nie nauczy, to jak dorośnie będzie tylko miało z tego powodu problemy. Dziecko trzeba kochać, ale kochać nie znaczy pozwalać na wszystko na co dziecko ma ochotę, tylko kochać znaczy podejmować czasami trudne decyzje dla dobra dziecka. Niestety jak dziecko ma tylko jeden dom to musi się dostosować do wymogów dorosłych z większą lub mniejszą chęcią. Jeżeli ma prostą drogę ucieczki (do drugiego rodzica), jeżeli w dodatku ten drugi rodzic kusi obietnicami (u mnie będzie ci wszystko wolno), to sprawa się bardzo komplikuje.
I z tego co pisałaś teraz, to ja się nie dziwię że musieli dzwonić do ojca, sama pewnie postąpiłabym tak samo jak Ty. Gdybym miała się zgodzić wbrew sobie na jakąś nocną eskapadę dzieciaków i np coś by się im w tym momencie stało, to chyba ciężko by było sobie to wybaczyć.

Alutka "Staram się tylko pamiętać, że to jego córka, nie moja, więc nie będę się zbytnio wysilać. Ale zasady muszą być. Jakieś."
Zgadzam się w 100% albo może i więcej wink Ale też ile razy jestem zła i sobie mówię że nie będę się już wysilać i angażować, to potem złość przechodzi i znowu się angażuję wink
Jak na razie jestem np na etapie odpuszczania sobie odchudzania Młodej. Uważam że zrobiłam tyle ile mogłam, nie mogę nad nią stać jak jakiś kat i patrzeć między zęby. W domu gotuję chudo, praktycznie bez tłuszczu, w domu nie ma słodyczy za wyjątkiem może jednego weekendu w miesiącu, kupuję pełnoziarniste chleby i piekę w domu chleb z otrąb który Młoda chętnie je i to by było na tyle.

565

Odp: Być drugą i macochą

Cieszę się, że zrozumiałyście dlaczego tak bardzo podkreślam, że to nie moje dzieci i macocha nie może ich wychowywać. Mój mąż pozwala dzieciom na tak wiele dlatego, że icj matka juz dawno odpóściła sobie. Dzieci żyły dla siebie i wg siebie.
Co do dostosowania się przez dzieci do kilku domów. Nie te dzieci. Matka tak je wychowała, że to do nich trzeba się dostosować. (przeczytajcie kiedy pisałam o najstarszym). Młodzi po jakimś czasie ulegli i jest coraz lepiej. A właściwie to z tym najmłodszym jest już prawie poprawnie. Średni  .... a najstarszy...? Jak juz pisałma to jak tupnęłam nogą i nie pozwoliłam wyprowadzić swojego domu i zażądałam uszanowania moich własności to jak się obraził (a przy okazji i jego panna) to od kilku lat bariera wzrasta - nakręcają sie coraz bardziej. To ode mnie oczekuje dostosowania się do nich... tolerancji i podzielenia tym co mam bo skoro jesteśmy rodziną to wszystko co moje należy do nich. Powinnam skakać wkoło nich. Ich matka jest najlepsza na świecie a ja jestem ździrą i wiedźmą. Nie wiedziałam, czy smiac się czy płakac. Uszom nie wierzyłam. Poczekała, nie opamiętał się. Mam to gdzieś. Mnie on już ani nie parzy ani nie ziębi.
mapiet - życzę Wam wiele szczęścia.
Masz rację, dzieci trzeba kochać, ale każdy inaczej ją wyraża i inaczej ją widzi. Co człowiek to inne metody wychowawcze. Nikt nie powiedział, że taka metoda jest najlepsza. Dzieci mają też swój rozum i różne natury. Jedno ulegnie inne zbuntuje się.

Często jak Młoda się na matkę skarży to jedyne co mogę jej powiedzieć że matka już taka jest i że się nie zmieni, chyba że będzie mieć z tego korzyści, bo taka jest niestety prawda. Jeśłi mogę coś zasugierować to lepiej zatrzymaj te słowa dla siebie a Młodej powiedz, że mama na pewno ją kocha, że pewnie źle ją zrozumiała, miała zły dzień albo coś w tym stylu.
matka już taka jest i że się nie zmieni, chyba że będzie mieć z tego korzyści - to jest właśnie buntowanie przeciw rodzicowi. Przytul, pocałuj ale może jednak przemilcz komentarz?!

566

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg napisała:
Często jak Młoda się na matkę skarży to jedyne co mogę jej powiedzieć że matka już taka jest i że się nie zmieni, chyba że będzie mieć z tego korzyści, bo taka jest niestety prawda. Jeśłi mogę coś zasugierować to lepiej zatrzymaj te słowa dla siebie a Młodej powiedz, że mama na pewno ją kocha, że pewnie źle ją zrozumiała, miała zły dzień albo coś w tym stylu.
matka już taka jest i że się nie zmieni, chyba że będzie mieć z tego korzyści - to jest właśnie buntowanie przeciw rodzicowi. Przytul, pocałuj ale może jednak przemilcz komentarz?!\

Zgadzam się z Ewarg. Lepiej zachowywać takie słowa dla siebie. Ja zawsze staram się wypowiadać o matce dziecka dobrze w jego obecności mimo iż wydaje mi się, że jeszcze nie rozumie wielu rzeczy. Ale trzymam język za zębami i jak już coś mam powiedzieć to jak jestem sama z facetem.

Ewarg w Twojej sytuacji też nie chciałabym wychowywać dzieci mojego faceta. Ma to jedynie sens kiedy zgadzamy się co do zasad.

A ja wczoraj miałam dół dołów. Ale jakoś się pozbierałam. Było ciężko, ale dzisiaj jest nowy dzień, świeci słońce i jest pięknie..

567

Odp: Być drugą i macochą

pupa7 Trzymaj się. Jesienna pogoda sprzyja dołom. smile

Oj, człowiek uczy się całe życie. neutral
Obyście nie zmieniły swojej postawy gdy urodzicie własne dzieci.
Moi synowie powiedzieli mi, że jak ich macocha urodziła córkę tak zaczęła na nich warczeć. Była zazdrosna gdy ojciec choć trochę poświęcał im czasu. Liczyła się tylko jej córeczka.

568 Ostatnio edytowany przez pupa7 (2011-12-02 11:47:39)

Odp: Być drugą i macochą

Dzięki Ewarg;-)

Obyście nie zmieniły swojej postawy gdy urodzicie własne dzieci.
Moi synowie powiedzieli mi, że jak ich macocha urodziła córkę tak zaczęła na nich warczeć. Była zazdrosna gdy ojciec choć trochę poświęcał im czasu. Liczyła się tylko jej córeczka.

Póki co jestem za młoda na dzieci, ale myślę o nich w przyszłości. Boje się o to, że będę zazdrosna, itp., ale mam nadzieję, że tak nie będzie. Chciałabym żeby mój facet zawsze miał dobry kontakt z synem i jeśli jest to możliwe to chciałabym, aby mój kontakt też był dobry. Nie wspominając jak mi się marzy, żeby wszystkie dzieci się lubiły.. żeby syn mojego faceta był starszym bratem naszych dzieci (nie w sensie biologicznym (bo tak jest) tylko takim starszym bratem co broni młodsze i pomaga- nie wiem czy wiecie o co mi chodzi). Ale to marzenia ściętej głowy.

Ale namieszałam ;-)

569

Odp: Być drugą i macochą

Witam. Nie wiem czy mogę się włączyć... mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe, ale zobaczyłam temat bycia z partnerem i bycia macochą... Otóż niejako mam podobną sytuację. Wciągu ostatnich lat tak mi się poukładało życie, że wciąż jestem w trakcie rozwodu, który niewiadomo kiedy się zakończy i jednocześnie poznałam wspaniałego mężczyznę, który oczywiście ma wady, że o skarpetkach nie wspomnę wink ale dzięki któremu powoli poznaję co to znaczy normalna rodzina, nawet jeśli w naszym przypadku o normalności nie ma jak mówić bo oboje się rozwodzimy i oboje z tych związków mamy córki.
I teraz chciałabym poznać Wasze zdanie, bo teoria jest taka, że obecnie mieszkamy razem i moja córka uważa mojego partnera za ojca (jej biologiczny jak narazie dał nam telefoniczny spokój bo wcześniej były szarpaniny, nastawianie córki przeciw mnie mimo że była malutka i całkowity brak troski, opieki w jej kierunku). Dziewczynki też świetnie się dogadują, razem bawią choć między nimi różnica jest 4 lat, ale może to też i dlatego, że z mojej jest wielki pieszczoch i każdego z mostu obdarza miłością.
Problem pojawia się niejako w mamie córeczki partnera, ponieważ wymyśla miliony powodów dla których dziecko nie mogłoby się widzieć z ojcem, mimo że oboje bardzo tego pragną i potrzebują. Jak dla mnie główny problem pojawia się w kwestii niezrozumienia potrzeb dziecka, matka nie widzi że te dwa dni w miesiącu (wypada co druga niedziela miesiąca od 9.00 do 19.00) to za mało i że takich ograniczającym zachowaniem uderza nie w ojca dziecka tylko w samą dziewczynkę. Zresztą z tego co nam mówi i jak się zachowuje, to tak naprawdę u nas może być dzieckiem (choć nie ma tak, że np. może rzucić kurtkę gdzie popadnie czy nie posprzątać po zakończonej zabawie) a kiedy wraca do mamy to nie wolno jej oglądać bajek (z tego względu nie mają nawet tv), cały tydzień ma zapełniony zajęciami dodatkowymi pozaszkolnymi itp. Ma obowiązki, a nie ma czasu być po prostu dzieckiem.
Wiecie... ja rozumiem chęć stworzenia jak najlepszego startu w życie swojemu dziecku, bo sama oto się staram, ale uważam, że nie można robić czegoś na siłę, zwłaszcza kiedy dziecko tego nie chce. Uważam, że na wszystko można znaleźć czas, a już zwłaszcza trzeba znaleźć go na rozmowę i na okazanie dziecku jak jest dla nas ważne. Obie córki (bo choć córka partnera nazywa mnie ciocią to i tak oboje traktujemy tak samo bez różnicy, dla obu staram się tak samo) wiedzą, że mogą zapytać mnie o co tylko chcą, mimo że nie raz mój partner wysłuchiwał że ma z dzieckiem nie rozmawiać, a moim zdaniem i z tego co zaobserwowałam to brak rozmowy z dzieckiem powoduje tylko tyle, że dziewczynka obarcza siebie winą za to co dzieje się wokół niej, a tak być nie powinno, bo ona nie jest w żadnym momencie temu winna.
Poza tym powiedzcie mi tylko jeszcze jedno... Po co wychodzi się za kogoś za mąż, jeśli po x latach pisze się pozew, w którym twierdzi się, że od samego początku wszystko było źle i niedobrze?


PS. Przepraszam, za długi elaborat ale usiłuję sobie jakoś ze wszystkim poradzić i liczę, że może i Wy mi w tym pomożecie.
Pozdrawiam

570

Odp: Być drugą i macochą

Witam dziewczyny ...doskonale Was rozumiem ...ja sama czasem stawiam mojego faceta do pionu z kwestią pozwalania na wszystko dla świętego spokoju i wynagradzania krzywdy itp. powiem szczerze, że przeprowadziliśmy mnóstwo rozmów na ten temat i pomału chyba zaczyna rozumieć niestety nie jest tak różowo... na szczęście ex partnera nie mieszka w Polsce i nie ma zbytnich kontaktów z dzieckiem, są to raczej kontakty zachowawcze, kiedy jej się uzna, to się odzywa ... a jak jest w Polsce to przychodzi na 15-20 minut i to tyle ... czasem dzwoni... ale wszystko jest jak dla mnie udawane ... niby ciągle mówi nam , że ona kocha dziecko i tęskni... a tak naprawdę nawet nie wie co u młodego się dzieje i nic o nim nie wie i  jak na razie tej tęsknoty nie okazuje...woli swój rozrywkowy tryb życia (w sumie tak podobno było cały czas, że nie była zainteresowana dzieckeim), tak na marginesie nie wiem jak tak można .. nie mam dzieci ale nie umiałabym tak zostawić i wyjechać.
a wracając do tematu u nas jest tak ze my czegoś nie pozwalamy, a babcia po cichaczu i tak pozwala i podważa autorytet ojca ... próbowaliśmy z nią rozmawiać a ona i tak swoje ... ja wiem ze to babcia i babcie rozpieszczają swoje wnuki, ale młody to od razu wykorzystuje i ma górę i zaczynają się próby z wymuszaniem i płaczem i złościami: 
np. jest taka sytuacja uwielbia słodycze i wszelkie przekąski, ale nie chce jeść obiadu mimo, że lubi daną rzecz to i tak wybrzydza i mówimy mu ze w takim razie jak obiad nie zjedzony to słodyczy też nie ma, ze jak teraz nie jest głodny to dostanie później, ale słodyczy nie ma ... jest placz, szlochy i cała akcja ... po 15- 20 minutach się uspokaja w swoim pokoju, co się okazuje babcia daje ciasteczka, żeby wnusiu nie był głodny i przy dziecku mówi, że to tatuś nie myśli, że chce go zagłodzić albo pozwala mu na ogladanie bajek mimo, że ma zakaz  i tak mogłabym mnożyć te przykłady, bo jest ich mnóstwo.. rozmowy z babcią przynoszą skutek na kilka dni ewentualnie tygodni ... bo ona zawsze wie najlepiej .... i każde niepozwolenie taty... kończy się wizytą u babci i skarżeniem i wymuszaniem ...a młody korzysta, na szczęście partner zaczyna zauważać, że to nie tędy droga i pracujemy nad tym ...
i jeszcze powiem, że zgadzam sie z dziewczynami, na temat wypowiedzi na temat matki mlodego... nie osądzam, bo nie chcę poźniej żeby mnie osądzał.. na razie nasze relacje są dobre ale nigdy nie wiadomo jak będzie później.. ja tylko wsłuchuję od młodego co na jej temat myśli ... mimo, że jest jeszcze mały dużo rzeczy rozumie i widzi i czasem , aż mi przykro, że musi przez to wszystko przechodzić ... ja co najwyżej rozmawiam o tym z partnerem
Dziękuje Ewarg, Alutka za podtrzymanie na duchu ... za poradą nakłoniłam mojego do zwierzeń .. choć z trudem.. ale jest postęp ... rozmowy jeszcze przed nami
Pupa a co do depresyjnego nastroju  trzymaj się zgadzam się jesienne dni sprzyjają dołom ....dziś piękna pogoda u mnie mam nadzieję, że u Was też a to dobrze nastraja wink

571

Odp: Być drugą i macochą

Artika zgadzam , się utrudnianie kontaktu tylko robi krzywdę dziecku ... i dziecko i kontakt z nim jest taka kartą przetargową i taka małą ujmijmy zemstą, która podnosi ex na duchu ale to tylko świadczy o nich samych ... szkoda tych dzieciaków, bo nie myślą o ich emocjach i uczuciach i o tym co te dzieci sobie myślą i jak to wszystko w sobie przeżywają u nas tak jest, że mamusia nie za bardzo chce tego kontaktu i jak tu dziecku wytłumaczyć że za przeproszeniem mamusia  ma go gdzieś... ?

572

Odp: Być drugą i macochą

Oj bardzo biedne te dzieci - ale świata się nie zbawi. Ludzie są ułomni, jedni mniej, drudzy bardziej!
Wiele z was chciałoby z facetem swoim dzieci zabrać, a nie ma takiej możliwości i nigdy mieć nie będzie. Chyba, że dzieci w końcu same zrozumieją co się dzieje, przekonają się gdzie im lepiej, gdzie są szanowane i traktowane na równie, gdzie się o nie dba... mamusiom wyrodnym dadzą popalić i uciekną do tatusiów... kolejne bitwy, awantury i sądy - jeśli nie będą po 18, ale wtedy pójdzie już dużo łatwiej!

Artika - nie piszesz nic o sądzie, o ustaleniach widzenia z córką twojego partnera - na pewno można coś jeszcze zrobić.

Ja sobie na spokojnie wszystko staram przemyśleć... dochodzę do różnych dziwnych wniosków!!! Wiele ciężko mi zrozumieć i wyjaśnić w samej sobie, wiele rozumiem i usprawiedliwiam... Mój M jest dobrym i kochanym facetem - nadal mogę ułożyć sobie z nim życie smile to w końcu od nas zależy.
Tak jak mówi Mapiet - problem były, są i będą, takie czy inne - trzeba sobie z nimi radzić.

Mam wrażenie, że do mojego powoli dociera rzeczywistość - co zrobił, jak zrobił, jakie są efekty, ile popełnił błędów. Też jest mu cholernie ciężko, bardzo przeżywa rozterki dzieci, wścieka się na to że jest bezsilny, nie może ich zabrać, nie może zakończyć jej gadania głupot i darcia się na nich, kłótni i kłamstw... Zaczyna godzić sie z tym, że nie ma jak im pomóc, że muszą sobie radzić w całej tej sytuacji. Będzie ich wspierał na tyle na ile będzie mógł, ale nie może wszystkiego wziąć na swoje barki.
Zaczyna stawiać mocną granicę między sobą a ex, zaczyna całkowicie ją ignorować i olewać. Ta kobieta już prawie wcale sie dla niego nie liczy - ona o tym wie, czuje to i dostaje szału.

On wygra tą batalię - musi. Wierzę, że nie da mi zrobić krzywdy i postawi się jej kategorycznie.
Jak sie chce to znajdzie się sposób smile jak się nie chce to znajdzie się powód! Ja ciągle szukałam powodów, czas spróbować szukać sposobów i uwierzyć w siebie, jego, nas i uczucie jakim się darzymy!

Było mnóstwo złego, ale bylo też mnóstwo dobrego smile tylko od nas zależy jak będzie teraz!

Muszę nauczyć się akcpetować jego sytuację. Muszę nauczyć się rozumieć i wspierać. On musi znów zacząć budować we mnie zaufanie, tak bym była go pewna. To może być coś naprawde fajnego - trzeba w to wierzyć smile

573 Ostatnio edytowany przez Artika (2011-12-02 14:18:24)

Odp: Być drugą i macochą
marzelinda napisał/a:

a wracając do tematu u nas jest tak ze my czegoś nie pozwalamy, a babcia po cichaczu i tak pozwala i podważa autorytet ojca ... próbowaliśmy z nią rozmawiać a ona i tak swoje ... ja wiem ze to babcia i babcie rozpieszczają swoje wnuki, ale młody to od razu wykorzystuje i ma górę i zaczynają się próby z wymuszaniem i płaczem i złościami:

Miałam tak samo z moją mamą, a babcią mojej córci. Masakra ile musiałam się nagadać, ile razy tłumaczyć, że tak nie można, że ja rozumiem, że ona kocha swoją wnuczkę nad życie i chciałaby jej nieba przychylić, ale tak nie można. Niestety dopiero jak "postraszyłam" moją mamę, że przez jej zachowanie, które podważa moje słowa, wnuczka może stać się podobna do biologicznego tatusia (bo dokładnie tak było w jego przypadku, że od dziecka miał wszystko na żądanie) to trochę się zmobilizowała i nie robi już tego w tak rażący sposób, choć i tak zdarzają się wyjątki, np. ja mówię córce, że ma zjeść cały obiad, albo nici z jej ulubionych danonków a babcia jak tylko zniknę z pola widzenia robi swoje, ale jest to i tak dużo mniejsza ilość przypadków niż kiedyś. Mam nadzieję, że odniosę kiedyś sukces i takie podkopywanie moich słów się zmieni, bo zwyczajnie powoli zaczyna brakować sił i argumentów, które przekonają o mojej w tym przypadku racji...

marzelinda napisał/a:

i dziecko i kontakt z nim jest taka kartą przetargową i taka małą ujmijmy zemstą, która podnosi ex na duchu ale to tylko świadczy o nich samych ... szkoda tych dzieciaków, bo nie myślą o ich emocjach i uczuciach i o tym co te dzieci sobie myślą i jak to wszystko w sobie przeżywają

Dokładnie. Powiem, że nie raz starałam się zrozumieć jej postępowanie, ale nie potrafię. Bo gdyby jeszcze mój partner a jej były był jakimś faktycznie nieodpowiedzialnym gnojkiem, z którym strach zostawić dziecko (tak niestety jest w przypadku mojego byłego) to ok, ale tak nie jest. Tylko ja wychodzę z założenia, że jeśli dziecko potrzebuje kontaktu z ojcem, niezaprzeczalnie woła o ten kontakt (moja córeczka nawet nie chciała ze swoim ojcem przez telefon rozmawiać, jak tylko słyszała jego głos to rzucała telefonem. Dopiero po kilkunastu rozmowach trochę się to zmieniło i teraz z nim porozmawia, choć inna sytuacja, że "kochany tatuś" po tym jak na mediacjach zostały mu dana możliwość i kontaktów telefonicznych i spotkań to już kompletnie o nie nie zabiega, nie interesuje go to i od września się nie odzywa) to trzeba zagryźć zęby i pozwolić na to spotkanie, tak często jak dziecko ma możliwość.

Bo to że rodzice z tych czy innych przyczyn nie mogą na siebie patrzeć, nie oznacza, że największe szczęście jakim jest dziecko ma cierpieć. No nie jest to dla mnie kompletnie zrozumiałe.


Saphira już mówię.
Mój partner chciał to nie raz sądownie ustalić, ale była na rozprawie stawiła się może z raz, potem pisała już tylko dziwnej treści wnioski, nieosadzone w prawdziwych realiach. Mój nawet poszedł do pedagog szkolnej, żeby może od tej strony udało się coś uzyskać, to fakt udało się tylko tyle, że są właśnie te dwa widzenia w miesiącu, bo był taki okres czasu że po 3 miesiące nie widział się z córcią.
Ale podziwiam go, że się nie poddaje i dalej szuka sposobu by uzyskać częstsze kontakty, żeby córka mogła z nami np weekend spędzać, a wiem z tego co sama mówiła, że bardzo by chciała żeby tat poczytał jej do snu i że kłóciła się oto z mamą, bo tak bardzo tego chce, a mama jej nie pozwala.
Tymczasowo sprawa w sądzie o ustalenie kontaktów jest w zawieszeniu, po kolejnym wniosku tym razem rozwodowym aż do wyjaśnienia.
Była już wiele zrobiła, żeby wszystko w czasie przesunąć i zastanawia mnie co tym uzyska, bo próbowała namówić mojego partnera by zrezygnował z sądu skoro u pedagoga ustalili aż te dwa dni, to więcej mu nie trzeba, lepiej niech pieniądze wpłaca (a jeszcze się nie zdarzyło żeby alimentów na czas nie było mimo że nie ma klauzuli wykonalności zasądzonej przez sąd) itp.


Ale jak napisałaś co czuje Twój to tak jakbym widziała swojego jak miota się przed tym, żeby oddać byłej za jej postępowanie a tym, że ma świadomość skrzywdzenia uzależnionej w pewien sposób córki. Błędne koło....

574

Odp: Być drugą i macochą

Błędne koło będzie trwało dopóki dzieci nie usamodzielnią się. Jesteście na to gotowe?

Ja nie mogę się doczekac kiedy mój najmłodszy pasierb zrobi maturę i wyjedzie na studia. Nawet nie próbuję myśleć, że na dłużej zostanie z nami.
Potem tylko wizyty na święta, ferie i wakacje. A im starszy tym bardziej niezależny.

Złoszczę się jak więcej mam kontaktu z pasierbami niż z własnymi dziećmi.

Chołduję zasadę CUDZE DZIECI CUDZY KŁOPOT HA, HA

Robię się wredna, ale jestem zmęczona, bardzo zmęczona.

575

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg, bo jest racja w tym, że cudze dzieci, cudzy kłopot. Wiem, że jak się z kimś jest, to trudno nie dzielić z nim wszystkiego, jak się żyje, mieszka razem itp...Ale dzielenie się rozterkami, a wykonywanie czegoś za kogoś to duża różnica.
A propos zachowania innych dorosłych wobec dzieci, to jest to temat rzeka. Najgorzej to rzeczywiście podkopywać autorytet. Podam przykład: mama nauczyła córcię jeść hot dogi, frytki, pizzę i pić colę. Które dziecko tego nie lubi? Jak jest jakaś fajna okazja, imieniny, urodziny czy coś tam, to podam nawet trochę tej coli i nie ma problemu. Dziwię się natomiast, że mała jak jest u niej, to wpiernicza pizzę na okrągło i colę też. I powiedzcie teraz, jak nauczyć to dziecko jedzenia normalnych obiadów, jak ona ze wszystkim wybrzydza? To nie takie, to nie takie, tego nie lubi, to jej nie pasuje. Z trudem bo z trudem, partner nauczył ją jedzenia surówek do obiadu - córcia poszła do mamusi, poskarżyła się, a mamusia na to: nie musisz tego jeść, nawet jak Ci tata każe, skoro nie lubisz. No szlag by mnie trafił od razu na miejscu! Nie ma dziecko zjeść góry surówki, dwie łyżeczki, trzy i ze spokojem, a nie wpadać w histerię, bo do jedzenia jest surówka! I tak to dziecko słuchajcie potrafi cały dzień  przesiedzieć w szkole, nie zje kanapek, bo jej nie smakowały i obiadu też nie zje, bo nie smakował.
Rozumiem, że można pewnych rzeczy nie lubić, ale żeby dziecko wpadało w amok bo nie ma pizzy na kolację..? Poza tym skąd ona ma wiedzieć, czy to lubi czy nie, skoro nawet nie spróbuje bo siedzi i wybrzydza?
Mówi mój partner do córki: dzisiaj sprzątamy Twój pokój - a młoda na to: ja chcę oglądać bajkę. Jak ją zagoni do tego sprzątania, to 3 minuty potrwa, i już by chciała do bajki z powrotem. Bo mama za nią sprząta...Pytam się dziecka, czemu ma bałagan w tornistrze albo nie ma linijki - bo mama nie dała. Czemu nie odrobiłaś lekcji? Bo mi mama nie przypomniała.Nadmieniam, że mała ma prawie 8 lat i pewne rzeczy powinna już sama kumać. Ale nie kuma, bo matka najpierw ją we wszystkim wyręcza,a potem ma pretensje.
I jak mój może nauczyć dziecko czegokolwiek, jak wraca mała do mamy i wszystko robione jest odwrotnie...? I pytam się, komu ta matka robi na złość? Sobie, mojemu, czy dziecku? Trochę pomyślunku!

576 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2011-12-03 02:07:37)

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Ewarg, bo jest racja w tym, że cudze dzieci, cudzy kłopot. Wiem, że jak się z kimś jest, to trudno nie dzielić z nim wszystkiego, jak się żyje, mieszka razem itp...Ale dzielenie się rozterkami, a wykonywanie czegoś za kogoś to duża różnica.
A propos zachowania innych dorosłych wobec dzieci, to jest to temat rzeka. Najgorzej to rzeczywiście podkopywać autorytet. Podam przykład: mama nauczyła córcię jeść hot dogi, frytki, pizzę i pić colę. Które dziecko tego nie lubi? Jak jest jakaś fajna okazja, imieniny, urodziny czy coś tam, to podam nawet trochę tej coli i nie ma problemu. Dziwię się natomiast, że mała jak jest u niej, to wpiernicza pizzę na okrągło i colę też. I powiedzcie teraz, jak nauczyć to dziecko jedzenia normalnych obiadów, jak ona ze wszystkim wybrzydza? To nie takie, to nie takie, tego nie lubi, to jej nie pasuje. Z trudem bo z trudem, partner nauczył ją jedzenia surówek do obiadu - córcia poszła do mamusi, poskarżyła się, a mamusia na to: nie musisz tego jeść, nawet jak Ci tata każe, skoro nie lubisz. No szlag by mnie trafił od razu na miejscu! Nie ma dziecko zjeść góry surówki, dwie łyżeczki, trzy i ze spokojem, a nie wpadać w histerię, bo do jedzenia jest surówka! I tak to dziecko słuchajcie potrafi cały dzień  przesiedzieć w szkole, nie zje kanapek, bo jej nie smakowały i obiadu też nie zje, bo nie smakował.
Rozumiem, że można pewnych rzeczy nie lubić, ale żeby dziecko wpadało w amok bo nie ma pizzy na kolację..? Poza tym skąd ona ma wiedzieć, czy to lubi czy nie, skoro nawet nie spróbuje bo siedzi i wybrzydza?
Mówi mój partner do córki: dzisiaj sprzątamy Twój pokój - a młoda na to: ja chcę oglądać bajkę. Jak ją zagoni do tego sprzątania, to 3 minuty potrwa, i już by chciała do bajki z powrotem. Bo mama za nią sprząta...Pytam się dziecka, czemu ma bałagan w tornistrze albo nie ma linijki - bo mama nie dała. Czemu nie odrobiłaś lekcji? Bo mi mama nie przypomniała.Nadmieniam, że mała ma prawie 8 lat i pewne rzeczy powinna już sama kumać. Ale nie kuma, bo matka najpierw ją we wszystkim wyręcza,a potem ma pretensje.
I jak mój może nauczyć dziecko czegokolwiek, jak wraca mała do mamy i wszystko robione jest odwrotnie...? I pytam się, komu ta matka robi na złość? Sobie, mojemu, czy dziecku? Trochę pomyślunku!

DZIECKU I PANU BOGU!!!!!!
Dziecko kiedyś jej podzekuje w taki a nie inny sposób a Pan Bóg - za piękne wynagradza a za złe karze. I ... Pan bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy

Daj sobie spokój z tym jak pwinno odżywiac się cudze dziecko. Albo jej ojciec załatwi sprawę z z jej matką albo... Trudno.. Całego świata nie uleczysz.
Ta dziewczyka ma rodziców. Ty skup sie na swoich dzieciach. Nie wychowuj cudzych.Nie okazuj różnic wychowawczych, bo dajesz pożywkę partnerowi do nakręcania sie przeciwko byłej. I to wszystko co on zrobi. Bo nie spotka się z była i nie będzie próbował zwrócić jej uwagi, że dziecko jest niewłaściwie odżwanie. To Ty szarpiesz sobie nerwy próbując wprowdzić zdrowe odżywianie.

Sory.... chyba zbyt dużo przeszłam i już nie dam się zrobić Matka Polk odpowiedzialną za wszystkie dzieci....

Powtarzam "Ja nie chciałam i nie dałam aby ktoś wychowywał moje dzieci i nie będę wychowywać cudzych."!!!!!!!!!

577

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Rozumiem, że można pewnych rzeczy nie lubić, ale żeby dziecko wpadało w amok bo nie ma pizzy na kolację..? Poza tym skąd ona ma wiedzieć, czy to lubi czy nie, skoro nawet nie spróbuje bo siedzi i wybrzydza?
Mówi mój partner do córki: dzisiaj sprzątamy Twój pokój - a młoda na to: ja chcę oglądać bajkę. Jak ją zagoni do tego sprzątania, to 3 minuty potrwa, i już by chciała do bajki z powrotem. Bo mama za nią sprząta...Pytam się dziecka, czemu ma bałagan w tornistrze albo nie ma linijki - bo mama nie dała. Czemu nie odrobiłaś lekcji? Bo mi mama nie przypomniała.Nadmieniam, że mała ma prawie 8 lat i pewne rzeczy powinna już sama kumać. Ale nie kuma, bo matka najpierw ją we wszystkim wyręcza,a potem ma pretensje.
I jak mój może nauczyć dziecko czegokolwiek, jak wraca mała do mamy i wszystko robione jest odwrotnie...? I pytam się, komu ta matka robi na złość? Sobie, mojemu, czy dziecku? Trochę pomyślunku!

Ufff, co za szczęście, że mój eks ma tak trudny charakter, że nikt z nim na dłuższą metę nie wytrzyma. Jak bym miała taką neksię co by żyła moim życiem i non-stop wtrącała się w wychowanie MOJEGO dziecka, to by mnie szlag trafił.
A dziecko 7letnie ma pełne prawo o różnych rzeczach zapominać, nie umieć przyszykować sobie samo i wymaga uwagi rodzica przy odrabianiu lekcji. A już jak czytałam wcześniej w tym wątku jaka to z siedmiolatki(!!!)manipulantka, która tylko o własne dobro dba, to mną wstrząsało.
Kobieto zajmij Ty się własnym dzieckiem zamiast obgadywać cudze i interesować się jak żyje obca kobieta, nic Ci  do tego.

578

Odp: Być drugą i macochą

Nie przepraszaj, Ewarg, nie ma za co. Dużo mądrości jest w tym co mówisz....

579

Odp: Być drugą i macochą
Dakota35 napisał/a:

Jak bym miała taką neksię co by żyła moim życiem i non-stop wtrącała się w wychowanie MOJEGO dziecka, to by mnie szlag trafił.

Jeżeli ta neksia zajmuje się twoim dzieckiem, zostaje ono pod jej opieką, bierze ona za nie wtedy odpowiedzialnośc i jest ono normalnym uczestnikiem w "jej domu " to ma prawo się wtrącac w wychowanie tego dziecka i ustalac ze swoim partnerem, a ojcem dziecka to jak to robią. I jeżeli ojciec dziecka sie z tym zgadza i to popiera to wtedy Ciebie może szlag trafiac. Ojciec dziecka ma takie samo prawa do dziecka jak ty i ma prawo miec inne zdanie na temat wychowania niż ty.
   

Dakota35 napisał/a:

A dziecko 7letnie ma pełne prawo o różnych rzeczach zapominać, nie umieć przyszykować sobie samo i wymaga uwagi rodzica przy odrabianiu lekcji.

Tak z tym się zgadzam.

Dakota35 napisał/a:

A już jak czytałam wcześniej w tym wątku jaka to z siedmiolatki(!!!)manipulantka, która tylko o własne dobro dba, to mną wstrząsało.
Kobieto zajmij Ty się własnym dzieckiem zamiast obgadywać cudze i interesować się jak żyje obca kobieta, nic Ci  do tego.

No to chyba mało w swoim życiu widziałas. Tak się składa że  7 latki a nawet 6 latki potrafią juz świetnie manipulowac, kłamac i wiedziec co robic zeby wyszło na ich.
Nasza 7 latka tez potrafi świetnie nakłamac w żywe oczy i manipulowac tak, żeby tatuś był wściekły na mamusie, a mamusia na tatusia bo wtedy zyskuje ona. Mamusia użala się nad nią jakiego ma okropnego tatusia i chce przez to wywalczyc u niej względy pozwalając jej na wszystko (pomijam fakt, że potem sobie z nią rady nie daje i skarży się ex;) haha ) A pozwalanie na wszytko to nie wychowywnie i efekt jest taki, że jak m coś wymaga albo karze jej cwiczyc bo ma duże wady postawy i powinna cwiczyc codziennie to mówi, że nie chce do taty chodzic bo musi cwiczyc, a u mamy nie. A mamusia się cieszy i ma satysfakcje z tego.
Rozmawialiśmy z psychologami na ten temat manipulowania i każdy był zgodny z tym, że tak jest najczęściej i siedmiolatki radza sobie z tym całkiem dobrze, a co po niektóre naprawdę świetnie. Chyba nie bardzo doceniasz inteligencje 7 latków i nie życze ci abyś sama miała z tym doczynienia.


Witam kochane.
Nie było mnie troche ale już wróciłam i nadrobiłam zaległości. Troche się nazbierało ::) 
U nas oczywiście tez nowe rewelacje, nie mogło byc inaczej.
W zasadzie to mnie juz nic nie zaskoczy chyba hehe. Ja już jakoś tak w miarę spokojnie do tego podchodze i doszłam do wniosku, że nie ma co tak tracic nerwów i wpadac w furie. Naszymi sprawami zajął się teraz prawnik i bedziemy rozmawiac przez sądy. Mamy dosc szantazy i grania dzieckiem.
Składamy papiery o przyznanie całkowitej opieki m.  Będziemy prosi o badanie psychologiczne w RODK dziecka, rodziców i dziadków. Miarka się przebrała z każdej strony.

A między nami oki smile (odpókac) i staramy się wspierac i nie kłócic. Teraz musimy się trzymac razem i byc za sobą i tak robimy.
Ja osobiscie nie wyobrazam sobie nie angazowac się w to wszystko tak jak piszą niektóre dziewczyny. Wszystko co się dzieje ma duży wpływ na moja rodzinę: "mnie, m, młodego i młoda" też, dlatego nie wyobrażam sobie poprostu stac z boku i się nie przejmowac. Dawac się szantażowac i wiecznie pozwalac wtrącac w nasze życie. U nas sytuacja wygląda niestety tak, że matka m ciągle się wtrąca i ingeruje nawet bez jego zgody i za plecami, co niestety potem wpływa na nasza rodzinę i ponosimy tego dotkliwe konsekwencje. Wszystko to bardzo skomplikowane jest i zagmatwane...niestety. DLatego może są przypadki kiedy nieprzejmowanie się i zasada "twoje dzieci, twój problem" jest możliwa ale niestety nie u nas tym bardziej, że młoda mieszka u nas pół każdego miesiąca, każde wojny z jej matka prowadzą do nastawiania dziecka przeciwko m i man i końca tego nie ma.

Buziaki i pozdrawiam.

580

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Shedir:)
Już myślałam, że zniknęłaś na dobre:) Zastanawiałam się, co też u Ciebie...
A propos postu Dakoty, to chciałam jeszcze tylko dodać, że nie miałam zamiaru ani nikogo obgadywać, ani wtrącać się w cudze życie ani tym bardziej cudzym życiem żyć. Chciałam tylko i wyłącznie zwrócić uwagę na pewne absurdy, które się dzieją, że czasem w wychowanie dziecka "wtrącają się" inni, nie wiem, babcie, dziadkowie, ciocie. Chodziło mi o podważanie autorytetu, a nie wychowywanie na siłę i na własną modłę.
To raz...a propos tego, że dziecko ma prawo zapominać. Tak, to prawda. Potrzebuje dziecko uwagi? Też prawda. Natomiast to opiekunowie  są od nauczenia, aby nie zapominało. I o to mi w tym moim poście chodziło...

581

Odp: Być drugą i macochą
shedir napisał/a:
Dakota35 napisał/a:

A już jak czytałam wcześniej w tym wątku jaka to z siedmiolatki(!!!)manipulantka, która tylko o własne dobro dba, to mną wstrząsało.
Kobieto zajmij Ty się własnym dzieckiem zamiast obgadywać cudze i interesować się jak żyje obca kobieta, nic Ci  do tego.

No to chyba mało w swoim życiu widziałas. Tak się składa że  7 latki a nawet 6 latki potrafią juz świetnie manipulowac, kłamac i wiedziec co robic zeby wyszło na ich.
Nasza 7 latka tez potrafi świetnie nakłamac w żywe oczy i manipulowac tak, żeby tatuś był wściekły na mamusie, a mamusia na tatusia bo wtedy zyskuje ona. Mamusia użala się nad nią jakiego ma okropnego tatusia i chce przez to wywalczyc u niej względy pozwalając jej na wszystko (pomijam fakt, że potem sobie z nią rady nie daje i skarży się ex;) haha ) A pozwalanie na wszytko to nie wychowywnie i efekt jest taki, że jak m coś wymaga albo karze jej cwiczyc bo ma duże wady postawy i powinna cwiczyc codziennie to mówi, że nie chce do taty chodzic bo musi cwiczyc, a u mamy nie. A mamusia się cieszy i ma satysfakcje z tego.
Rozmawialiśmy z psychologami na ten temat manipulowania i każdy był zgodny z tym, że tak jest najczęściej i siedmiolatki radza sobie z tym całkiem dobrze, a co po niektóre naprawdę świetnie. Chyba nie bardzo doceniasz inteligencje 7 latków i nie życze ci abyś sama miała z tym doczynienia.

Mam 9letniego syna, inteligentnego(nie tylko moja opinia, jego nauczycielka jest tego samego zdania) i manipulacji jakoś nie zauważyłam, ale może dlatego, że go nie podejrzewam o wszystko co najgorsze? Dzieci ciągle podejrzewane o złe intencje, niechęć czy nieuczciwość zaczynają być niechętne, nieuczciwe czy złośliwe. Możesz podać jakiś konkretny przykład manipulowania przez 7latkę dorosłymi?

582

Odp: Być drugą i macochą

Witam dziewczyny smile
oj zgadzam się 7-8 latki to bardzo często manipulanci, u nas tez jest często wymuszanie i płacz i złości i nerwy ... najgorzej jak wszyscy chcą się wtrącać w wychowanie i wiedza lepiej
wiecie najbardziej mnie wkurzają takie sytuacje... próbujemy podstępem, rozmową, zasadą spróbuj sam sie przekonasz  wprowadzić npp nowe potrawy, nowe rzeczy do jedzenia albo wyperswadować pewne zachowania np ścielenie łózka, sprzątanie, nie jedzenie słodyczy przed obiadem, i rózne podstawowe czynności i uczulamy młodego jak ma sie zachować ... babcia najczęściej go wyręcza... najchętniej 8 latka, by ubrała, nakarmiła i gotowy cyrk na kółkach ... ja mu mowie posprzątaj za sobą pościel łózko ( co potrafi zrobić) a babcia słysząc to robi sama .... i sie dziwi ze młody to później wykorzystuje ... nie wiem czy ona nie zdaje sobie sprawy ze go w ten sposob krzywdzi... ze on ma tyle lat ze powinien pewne rzeczy umieć zrobić sam i umie ale jak babcia go wyręcza to oczywiście mu pasuje ?! tak samo z jedzeniem namawiamy go do skosztowania nowych potraw ... a wraca do domu i babcia mu tego nie daje bo on tego nie lubi mimo ze mówimy ze próbował... ze trzeba nadal próbować go zachęcać .. walka z wiatrakami

a teraz z innej beczki
mam do Was pytanie czy któraś z Was starała sie o ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich ...lub jej partner się o to starał? jestem ciekawa czy ja jako partnerka tez bede wzywana na rozprawy ... na co trzeba sie przygotowac na jakie pytania sadu itp jak to wygląda z przesłuchaniami dziecka czy tylko przez psychologow itp. może któraś się z tym zetknęła bylabym bardzo wdzięczna bo ja nic w tym temacie nie wiem ... a chyba moj partner będzie się szykował o złożenie wniosku o ograniczenie praw
pozdrawiam wink

583

Odp: Być drugą i macochą

Dakota to dziękuj, że do tej pory nie miałaś do czynienia...
inteligencja swoją drogą ...nasz mlody tez jest inteligentny ma niesamowita wiedze mimo pierwszej klasy czyta mnostwo ksiazek , bierze udzial w konkursach jest najlepszy w klasie a jednak czasem swoim zachowaniem chce manipulowac nas probuje na ile moze sobie pozwolic bo wie ze np babcia mu pozwoli i chce wymuszac pewne zachowania i pewne rzeczy dla siebie
manipulacje często biora się z sytuacji, w której dane dziecko się znajduje, mowie tu o sytuacji rodzinnej... bardzo często dzieci takie sytuacje i stosunki między rodzicami, partnerami, dziadkami i bliskimi osobami wykorzystują bo wiedzą, ze swoim zachowaniem mogą nazwe to potocznie ugrać ... niestety bardzo często w grę wchodzą emocje , z ktorymi dziecko sie zmaga
niestety bierze sie to z tego, że często jest tak , że nie wszyscy są konsekwentni.. czasem trudno być konsekwentną z ex, ktora nastawiona jest odgórnie nieprzychylnie.. lub od dziadków którzy dla wnuka chcą jak najlepiej ... a po drugie co najważniejsze dzieci które sa "pokrzywdzone emocjonalnie" które pochodzą z rozbitych rodzin częściej chcą być na pierwszym miejscu i dokladnie wiedza jak "sterować" najbliższymi dorosłymi
powiem Ci więcej mam do czynienia z przedszkolakami i to sa dzieci od 3 do 5 lat i one juz w tym wieku maja pewne zachowania manipulowania
inteligencja nie ma to nic do tego
tym bardziej dziecko inteligentne, które jest obserwatorem szybciej wyłapuje pewne zachowania i sposoby jak "sterować " doroslymi
pozdrawiam wink

584

Odp: Być drugą i macochą

"matka już taka jest i że się nie zmieni, chyba że będzie mieć z tego korzyści - to jest właśnie buntowanie przeciw rodzicowi. Przytul, pocałuj ale może jednak przemilcz komentarz?!"

Ewarg Naprawdę się staram. Czasami jednak nie daję rady. Poza tym jak kłamać dziecku w żywe oczy? Nie do końca potrafię. Co zrobić jak dziewczyna przychodzi i się żali że matka daje swoim pasierbom np kasę na hamburgery a ona nie dostaje nic? Co zrobić jak się żali że matka więcej uwagi poświęca pasierbom a na nią nie ma czasu? Co zrobić jak się żali że tamte dzieciaki jej dokuczają a matka nie reaguje tylko się z niej śmieje? Naprawdę czasami ciężko jest przemilczeć ten komentarz sad

585

Odp: Być drugą i macochą
mapiet napisał/a:

"matka już taka jest i że się nie zmieni, chyba że będzie mieć z tego korzyści - to jest właśnie buntowanie przeciw rodzicowi. Przytul, pocałuj ale może jednak przemilcz komentarz?!"

Ewarg Naprawdę się staram. Czasami jednak nie daję rady. Poza tym jak kłamać dziecku w żywe oczy? Nie do końca potrafię. Co zrobić jak dziewczyna przychodzi i się żali że matka daje swoim pasierbom np kasę na hamburgery a ona nie dostaje nic? Co zrobić jak się żali że matka więcej uwagi poświęca pasierbom a na nią nie ma czasu? Co zrobić jak się żali że tamte dzieciaki jej dokuczają a matka nie reaguje tylko się z niej śmieje? Naprawdę czasami ciężko jest przemilczeć ten komentarz sad

I ojciec dziewczyny wiedząc, że tak się dzieje, nie występuje o opiekę?

Posty [ 521 do 585 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024