Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 456 do 520 z 8,269 ]

456 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2011-11-22 15:20:17)

Odp: Być drugą i macochą

Ominęłam jedno wydarzenie ? kilka lat temu, gdy nie byliśmy parę tygodni ślubie,  którejś pięknej, słonecznej niedzieli, gdy po ciężko przepracowanym tygodniu i sobotnim relaksie zabrałam się za pranie, sprzątanie, gotowanie obiadu  (dzieci męża miały przyjść jak zwykle) do mieszkania wparowała (nie da się inaczej tego nazwać) ex żona. Po chwili okazało się, że postanowiła mnie poznać, bo ja do tej pory nie zwróciłam się do niej. Zatkało mnie. Chciała zaprzyjaźnić się ze mną bo ona lepiej zna swojego byłego męża i może mi wiele o nim powiedzieć. Poza tym powinnyśmy się wspierać bo obie zostałyśmy same a teraz ja mam jej męża i będę miała jej dzieci. Przez piętnaście minut opowiadała o sobie (a chciała poznać mnie). O tym jak jej ciężko, w czym realizuje się (my już wiedzieliśmy, że ma przyjaciela i tylko czeka aby rzucić pracę). Dwa razy postawiłam jej kontrę. Powiedziałam, że nie interesuje mnie jej wersja ich rozwodu, to jest obecnie mój mąż a nie jej i oboje nie planujemy popełniać ponownie tych samych błędów. Dzieci były je, są i pozostaną. Mam swoje i nie potrzebuję odbierać jej. Nagle wściekła się, wstała, nazwała mnie wiedźmą i wyszła. Oboje z mężem byliśmy w szoku. Wyszło, że wywaliłam ją za drzwi. No i poryczałam się. Bałam się, że jeszcze więcej zbuntuje dzieci przeciwko mnie. Nic takiego nie nastąpiło. Jednakże mąż porozmawiał z nimi i wyjaśnił całe zajście.

A z drugiej strony - nie ma osoby, która mogłaby odebrać mi moje dzieci, czy aby mogły jakąś kobietę pokochać miłością taką jaką czują do mnie. Miłość do rodziców jest inna niż do pozostałych ludzi.

każdy popełnia błędy. Ważne aby ich nie powtarzać.


Co do toksycznych rodziców - ja miałam. W wieku 40 lat uwolniłam się od ich nadopiekuńczości a raczej od prób rządzenia moim życiem. Jestem osobą upartą, zawsze wiem czego chcę a już w 100% wiem czego nie chcę. Awantur było co niemiara. Po rozwodzie nie mogłam się pozbyć ich z mojego domu. Zaczęłam okłamywac ich, ukrywać co robię. Kiedy dowiedzieli się o moim obecnym mężu (kilka lat ukrywałam przed nimi, że kogoś mam) wyzwana została od dziwek, k..., Wparowali kiedyś do mojego domu i próbowali wyrzucić go. Przez pół roku nie mieliśmy kontaktu. Dopiero chroba mojego ojca zmieniła sytuację. Kiedy potrzebowali pomocy to przekonali się, że źle postępowali. Ojca już nie ma, a mamę trzymam na dystans gdyż wciąż nie podoba się jej, że zamiast wziąć do siebie ją to mam "jego" dzieci.


Cieszę się, że nabrałyście pewności siebie po moim poście. To ważne, bardzo ważne. Trzymajcie się. Życzę wytrwałości i dużo miłości. Jeśli mogłabym w czymś pomóc, to służę.

Zobacz podobne tematy :

457

Odp: Być drugą i macochą

A ja trawię tego posta i trawię..I tyle rzeczy mi się nasuwa...Jak mi się zbierze, to usiądę i popiszę dokładnie:)

458

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg, ta ex żona to ale dała czadu...Ja bym się chyba przewróciła... U nas to było tak: wcale się nie garnęłam do tego, aby ją poznać, broń Boże, raczej wielkim tańczącym kołem omijałam (czas pokazuje, że raczej słusznie). I któregoś razu chciałam mojego m. odwiedzić w pracy, a że wszystko na świeżym powietrzu, przykulała się i ex z dzieckiem. Mój generalnie mnie uprzedził, że jest, na co strzeliłam wpierw focha, a potem mi wlazło na ambicję, myślę sobie, choinka, mam okopami chodzić bo ta się wszędzie kręci gdzie tylko można? O nie, głowa do góry i pojechałam, raczej pewna, że jej nie spotkam. No i co...wlazłam prosto na małą, która latała wszędzie jak dzikus,mamusia zaś śledziła ją czułym uśmiechem. No i mała co..? Przyciągnęła ją do mnie i mówi: "poznaj moją ciocię". Dziewczyny, jakbym miała wtedy taką wajchę obok siebie, wiecie, żeby pociągnąć i żeby się jakaś zapadnia otworzyła, to chętnie bym skorzystała, jak Boga kocham! Ale że mnie mamusia dobrze wychowała, to powiedziałam, że miło mi jest poznać. I język mi kołkiem nie stanął:D
Ewarg, chyba musiałyśmy mieć podobne miny w podobnej sytuacji..Na moje szczęście jej nie przyszło do głowy opowiadać mi o sobie. Uff.
Wiecie co...znowu dzisiaj była jazda....Jak są takie sytuacje, to mnie telepie strasznie i właściwie po co...Nic to nie zmieni, że się będę wściekać, jeszcze mojemu dokładam zamiast go wspierać. No exi dzisiaj ni z gruchy ni z pietruchy wywaliła wrzaskiem swoje żale, bo ona przez dwa tygodnie się dzieckiem non stop musiała zajmować, jest na skraju załamania itp itd. Ja pier...kto się miał dzieckiem zajmować, jak mój non stop w pracy? W domu w ogóle nie był w ostatnim czasie...A zarzut głupi i z palca wyssany, bo nawet jakby razem byli, to nie zmieniłoby to faktu, że chłopak ma nienormowany czas pracy i tak by go w domu nie było i tak. Jasny gwint, a zdenerwowała się, bo znowu dziecku rzeczy nie dała i na nieśmiałą uwagę mojego, żeby przyniosła, zaczęła się drzeć, że ona nie ma czasu, ona musi pracować, utrzymać się, sama została i w ogóle i w szczególe...Wiecie co? Żal mi jej. Żal mi jej, bo rzeczywiście sama została. Ale z czyjej winy tak się stało? Mojej? I dlaczego ja mam ponosić konsekwencje tego, że ona ma wszędzie bałagan i nawet nie pamięta, czy opłaty dziecku do szkoły zrobiła czy nie? Nie wspomnę o porządku...!
Jak ma problem, dlaczego tego nie powie normalnie, tylko od razu z twarzą? Kto ma jej słuchać, skoro wiecznie ma pretensje zamiast normalnie usiąść i pogadać?
I czy naprawdę można stać z boku, patrzeć na to wszystko i się nie denerwować...?

459

Odp: Być drugą i macochą
shedir napisał/a:

Niestety u nas w społeczeństwie od zawsze jest jeden stereotyp biednej żony, którą zostawił mąż dla kochanki, która próbuje odebrac dzieciom ojca i już zabrała matce męza. Z góry jetsesmy skazane na takie myślenie. a dzieci z lojalności i poczucia wyrządzonej krzywdzie matce staja po jej stronie. jest tak jak piszesz, ciężko z tym walczyć szczególnie jek dzieci sa małe. My doszliśmy do wniosku, że robimy swoje niezaleznie i juz. Razem się dogadujemy i razem podejmujemy decyzje smile

Pozdrawiam was dziewczyny.

Dziewczyny wierzcie mi, nie zawsze jest jak w stereotypie.
Nie chcę rozpisywać się o tym, że ja przyjaźnie się z synem mojego mężczyzny, a on z moimi córkami, a moja wnusia właśnie do niego mówi ?dziadzia?. Jesteśmy razem 1,5 roku, spędzamy razem tyle czasu ile chcemy i możemy i żadnych zgrzytów ?rodzinnych? nie ma.
Chcę Wam opisać inne nieco perypetie pomałżeńskim - moją sytuację, pewnie rzadszą niż Wasze, ale takie też są.
Ex był najgorszym draniem w domu dla młodszej córki. Starsza studiowała daleko, a ja ?nic nie znaczyłam.
Rozstanie nie było 4 lata temu ani miłe, ani z klasą. Czekała na niego z pocieszeniem kobieta (raz rozmawiałam z nią wtedy telefonicznie i też nie było to miłe, potem temat przestał mnie interesować). Chyba ważne w tym jest to, że ex wyprowadził się razem z moim spadkiem po rodzicach (miały być za to dwie małe kawalerki dla córek) i majątkiem wspólnym. Zostałam w wielkim domu bez pracy, pieniędzy, za to z córkami, młodsza miała załamanie nerwowe, potem miesiące leczenia, terapii. Pamiętam to uczucie wielkiej ulgi jak się wyniósł. Nie rozpaczałam że małżeństwo się skończyło, ale że tak nas oszukał, że nie obchodziło go czy mam na leki dla córki i siebie. Trudno było duże dziewczyny całkowicie odizolować od informacji, ale oprócz kilku wypowiedzi pod nosem najpierw zasznurowałam sobie usta i nie mówiłam o nim nic, a potem już nigdy nie mówiłam źle ani o nim ani o kobiecie, z którą się związał. Mówię o niej ?Twoja Marysia, ukochana, przyjaciółka?, a do dziewczyn zawsze ?tata?
Ze starszą córką, która od początku mówiła co myśli, zerwał kontakty. Nawet nie przyszedł na jej ślub. Naszą dwuletnią wnusię widział 5 razy, za każdym razem po 5-10 minut. Wiem, bo przy tym byłam.
Dla młodszej z ojca potwora szybko zmienił się w kochanego tatusia, a ona w to wsiąkła. 3 razy były miłe spotkania w trójkę, czyli córka, on i pani. Po trzecim spotkaniu córka zadzwoniła do ojca wieczorem i w tle usłyszała wrzaski w stylu: niech ona więcej nie dzwoni. Kontakty córka-ojciec zeszły do podziemia, spotykają się w tajemnicy, tylko we dwójkę. Do tej pory głównym tematem, jaki ex porusza jest mówienie wszystkiego co najgorsze o mnie. Pierwsze dwa lata były koszmarne, bo córka zastosowała takie wyparcie, że tatuś był naj, a mieszkała z najgorszą matką, jaką można sobie wyobrazić. Ja mogłam tylko cierpliwie czekać aż przejrzy na oczy, próbować budować prawidłowe relacje z nią, ale wierzcie mi, lekko nie było. Teraz już jest super, ale tamtego okresu nigdy nie zapomnę.
Poza krótkimi okresami, zawsze gdy wyprowadzał się od ukochanej przestawał gadać na mój temat. Córka już na szczęście nie jest pod jego wpływem, choć czasami jeszcze mnie sprawdza, czy to co powiedział ojciec jest prawdą.
Półtora roku temu podobno zaczęłam wysyłać do tej kobiety i do niego smsy w stylu ?on nigdy nie zapomni o 25 latach małżeństwa?, czy ?ty jesteś tylko tą trzecią i zawsze nią zostaniesz?. Jak zapytałam go jaki to przyniosło skutek, odpowiedział, że przez to nie chciał mieć ze mną żadnego kontaktu, córki też podejrzewał.

Jesteśmy po rozwodzie, nie mam alimentów, pracuję, daję sobie radę i odzyskałam to co ukradł (musiał przepisać na mnie połowę domu). On przez 4 lata stracił wiele na życie, wyjazdy, w kryzysie giełdowym, na adwokatów, opłaty sądowe i chyba już niewiele ma na koncie, komornik za jego długi go ściga, ma sprawę karną, bo świadomie wprowadził policję w błąd, a mnie wciąż obwinia za całe zło tego świata. Ostatnie rozliczenia są między nami i bardzo chcę szybko to skończyć. Dziś np. usłyszałam, że jestem utrzymanką mężczyzny - bogatego sponsora.
Córki w pełni akceptują mojego partnera i chciałabym dla nich, żeby relacje z drugą stroną były też dobre, tylko że już chyba jest za późno na ich odbudowanie a może to jest niemożliwe. Wiem, że to częściowo jego wina, częściowo tej kobiety, może nawet częściowo córek. Nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją.
Kilkakrotnie rozmawiałam z nim o poprawieniu naszych relacji, bo jesteśmy rodzicami. Niestety nieskutecznie, a teraz już nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu.
Wierzcie mi, nie każda ex nastawia dzieci przeciw ojcu i jego nowej partnerce, czasami to działa w drugą stronę.

460

Odp: Być drugą i macochą

AnnaJo - ja też jestem ex żoną. Mój pierwszy mąż, ojciec moich dzieci ożenił się przede mną i nie musiałam nastawiać dzieci przeciwko niemu. Sam zatroszczył się o swoją złą opinię u dzieci mówiąc im, że rola ojca przerosła go i nie stac go na nich. Teraz jak rozstał się z trzecią z rzędu żoną (ja bylam pierwszą) a nasze dzieci są dorosłe próbuje odbudować stosunki ale oni nie mają do niego szacunku. Nigdy nie miałam alimentów i nigdy nikt mnie nie utrzymywał. Ja byłam głónym żywicielem rodziny zawsze. Mój ex podał mnie do sądu, o alimenty na siebie (śedzina wyła ze śmiechu).

Masz rację, nie każda ex żona napuszcza dzieci na ich kolejne partnerki ale ja w przypadku małych dzieci nie spotkałam się z taką.
Ja też czasami nie byłam święta.

461

Odp: Być drugą i macochą

Widzicie Drogie Panie - wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma! Każda z nas ma problemy - jedna mniejsze, druga większę, albo na odwrót smile takie życie i trzeba sobie radzić najlepiej jak się potrafi!

Nie zazdroszczę Wam sytuacji w jakich byłyście i doświadczeń. Każda z nas uczy się na własnych błędach.
Najważniejsze, że już drugi raz dupka żadnego nie weźmiecie smile

Szczerze Wam powiem, że dla mnie było "nie do wiary", że matka może w tak ohydny sposób próbować manipulować dziećmi, że nie liczy sie z ich uczuciami, z ich samopoczuciem.
Dziś spotyka się coraz więcej kobiet, które myślą tylko o sobie i dzieci oddają, a to ojcom, a to rodzicom, a to do domów dziecka. Ostatnio słyszałam historię, że kobieta długo zajść w ciążę nie mogła, starali sie i starali... Tak bardzo pragnęli dziecka, że miała in vitro. Super - urodziła bliźniaczki. Po 4 latach stwierdzili z mężem, że rodzicielstwo to nie to czego oczekują i pomylili się - dzieci wylądowały w domu dziecka! No makabryczna historia. Gdzie tu odpowiedzialność, uczucie, macierzyństwo, instynkty... ? Koszmar!

U nas zacznie się gehenna. Najpier  ex myślała, że mój wróci. Później oblewała go błotem i traktowała jak śmiecia na oczach i uszach dzieci. Teraz drwi z niego mówiąc, że to ona jest górą i jak powie to czy siamto w sądzie to on nie dostanie rozwodu - naiwna! Uważam, że nie będzie miała skrupułów by badać dzieci i mieszać je w to wszystko! Obawiam się, że w końcu sama mu (nam) je odda, bo sobie nie poradzi i bedzie chciała spokoju. Albo uciekną od niej, bo nie wytrzymają z taką wariatką.
Durna baba jest, bo co ona tym zyska? Rozwód i tak zostanie orzeczony, wina - poprzepychają się, ona rozwlecze w czasie coraz większą nienawiść, zawzietość i tylko skrzywdzi tym dzieci, on nie bedzie miał do niej żadnego szacunku ani litości i staną się wrogami nr 1. Pytam - po co to wszystko?
Naprawdę nie jestem w stanie tego pojąć.

No nic zobaczymy co się wydarzy!

462

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg mój maż ma na maksa toksycznmych rofdziców. Zachowują się podobjie jak twoi. Matka rozbijała mu każdy związek bo każda kobieta była nie właściwa i nie taka. Za plecamu kombinowała, knuła, robiła mu wodę z mózgu. Juz w liceum znajomi móili mu, kuurde coś jest nie tak z twoją mamą, takich rzeczy się nie robi. A on...wiedział że tak jest ale załatwiała go tekstem "w dobrej wierze" i "to dla twojego dobra", a jemu głupio było ja oskarżac i wydawało mu się krzywdzące to że tak myśli. Żył w tym od zawsze więc przechodził z tym do porządku dziennego. Potem pierwsza żona i to samo się powtórzyło do tego na początku mieszkali z jego rodzicami więc juz wogóle była jazda. Wiem do czego zdolna jest jego matka i jak raz małymi, raz większymi kroczkami próbuje dopiąc swego. Do tego że się tak z ex znienawidzili tez ona się przyczyniła, a potem bylo juz tylko gorzej. Matka mojego m walczyła z nim o względy i uczuvcia jego córki!!! Krytykowała go i jego poczynania przy małym dzicku, wykorzystując jego poczucie winy. Potem pojawiłam się ja więc w oczach "teściowej" byłam podwójnym zagrożeniem dla niej bo jej syn ma nowa kobiete, którą kocha i ona znieśc tego nie może i dla jego dziecka bo "napewno" będe chciała zabrać jej ojca. I tak się to ciągnie do dziś. Ona zagubiła proporce w traktowaniu mojego męża. Od dziecka traktowała go jak swojego spowiednika, powiernika i partnera w problemach małżeńskich, a nie jak syna. Mój mąż wiedząc jaka jest matka i tak "dopuszczał" nas do siebie, pozwalał jej się wtrącać i ingerowac bo ciągle jak to dzieci toksycznych rodziców miał nadzieję, że tym razem się napewno zmieni ale nic z tego. A on nie potrafił się od tego wogóle uwolnić i ciagle wierzył w cuda. POtrafił do nich chodzić codziennie i wysłuchiwac tyrad matki i prania mózgu. Stawał w mojej obronie i kłócił się z matka o to jak mnie traktuje, co robi ale to jest jak grochem o ściane. Oni nie rozumieja tego bo uważają, że sa tak wspaniali, że nie maja sobie nic do zarzucenia. W końcu kontakt się urwał na 8 miesięcy bo przegieli, to ostatnio ukarali m tym, że odebrali mu mieszkanie (swoja droga ukradli mu akt własności i to przerobili z prawnikiem w odpowiedni sposób) i zmusili do kontaktów. Ojciec mojego m tez jest chory i juz raczej niedużo zycia mu zostało. Do błedów potrafi się przyznac tylko na "loży śmierci" ale jak mu sie poprawi to juz zapomina wszytsko. Matka natomiast jest niereformowalna i nic się z tym nie da zrobic. Boje się, że jak teść umrze to dopiero zacznie się gechenna. Wtedy juz będzie wykorzystywała wszytkie mozliwości żeby mieć synka przy sobie poczucie krzywdy, śmierć ojca, oczucie winy, szantaże itd. A mój m będzie wtedy na to bardziej narażony i jestem tego pewna.
Na szczęście terapeuta mu to uświadomił i pracujemy nad tym. Widze, że też zmienił stosunek i podejście do nich ale sama tez zauważam, że wystarczż dwa, trzy tygodnie i zaczyna wracac wszystko do poprzedniego stanu. Musze ciagle mieć ręke na pulsie co jest bardzo męczące. Mam nadzieje, że terapeuta pomoże nam z tym bo jeszcze kilka sesji przed nami.
Co ciekawe, mój m ma siostre starsza dużo od siebie i ona ma poprawne i normalne relacje z rodzicami. Oni się jej nie wtrącają, pozwalają zyć swoim życiem, akceptują męza i nie robia takich rzeczy jak u nas. Tacy sa tylko w stosunku do mojego m. Skomplikowane to wszytko i strsznie cięzkie dla ludzi, którzy chca sobie zycie ułożyć i być szczęsliwi.
Świetnie, ż etobie się udało z tym skończyć, mam nadzieję, ż emojemu m tez jaj nie zabraknie i mu się uda to przezwyciężyć.

463

Odp: Być drugą i macochą

shedir - toksyczni rodzicę potrafią byc dla jednego dziecka. U mnie też tak jest. Moja siostra nigdy nie miała i nie ma matki "na głowie". Moja Matka po śmieci ojca powiedziała mi, że nie życzy sobie aby kiedy naniemoże zajmowała się nią moja siostra. Moja siostra nie pracuje a ja ciągnę po 12-14 godzin. Zawsze tak było. Matka przychodziła do mnie i gotowała obiad bo ja nie zajmę się tym. Obrywałam, że za dużo pracuję i gonię dzieci do zajęć domowych (my z siostra nigdy nie byłyśmy na podwórku bo jako dzieci musiałyśmy sprzątać, gotować i nie wolno nam było z .... zadawac się) Zresztą, dzieci moje nie raz płakały i prosiły mnie gdy musiałam po południu pracować, aby babcia nie przychodziła, bo będzie kazała im znowu sprżątać mimo iż było czysto i wyłączy im telewizor i komputer i każe uczyć się. Wydawami mi się wtedy, że potzrbuję jej pomocy i prosiłam aby nie denerwowały babci. Kiedy po terapii odizolowałam rodziców od siebie to usłyszałam, że oni mi dzieci wychowali, życie mi oddali, poświęcili się dla mnie a ja im tak się odwdzięczam. Moja matka potrafiła dostać zapaści jak nie chciałam się podporządkować. Wiele beczałam ale psycholog pomagał mi. Wiesz, że drugi ślub brałam w tajemnicy przed rodzicami? (tylko dzieci wiedziały). Wiedziałam, że matka zrobiłaby wszystko aby nie dopóścić lub popsuć mi ślub. Kiedy moja ciocia tłumaczyła mamie, że powinnam miec kogoś, że za młoda jestem aby byc samej to odpowiadała "przecież już męża mała i jak się skończyło?. Ma dzieci i nas i to są jej obowiązki."
Moja matka teraz, kiedy już nie ma ojca nie szaleje, bo powiedziałm jej, że oddam ją do domu opieki bo ma miłość dzieci trzeba sobie zasłużyć. Boi się więc uspokoiła się.

Życzę Wam powodzenia w terapii. Tak musisz trzmac rękę na pulsie. Mąż długo będze czuł sie winny wobec rodziców. Jeśli kochacie się naprawdę to pomagaj mu, walcz o waszą niezależność. W końcu wyleczy się. A wogóle to nie powinien chodzić do rodziców codziennie. Przecież pisałam, że zaczęłąm ich okłamywać aby wykręcić się od ich mieszkania w moim życiu.

464

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg to may dużo wspólnego, a raczej ty masz z moim męzem ale zaczynamy to zmieniac na lepsze.
Teraz juz mój mąz chodzi tam rzadko (raz na dwa tyg) , w zasadzie jest to podyktowane jego córką. Jak dla mnie to i tak za dużo no ale od czegos trzeba zacząc. myśle, że duża też zmiana nastąpiła w nim samym, przejrzał na oczy i wie juz że oni się nie zmienią.  Ciesze się, że chodzimy to terapeuty bo on nam bardzo pomaga spokrzec na nasza sytucję z jednej i drugiej strony, no i jest obiektywny a tego nam trzeba.
Nie  wyobrażam sobie brac slubu w tajemnicy przed rodzicami ale troche wiem jak to jest bo gdy bralismy ślub to ja już nie chciałam znac jego matki i stosunki były bardzo złe.
Dzieki że piszesz. masz ogromne doswiadczenie i wiele przeszłaś, przetrwaliście no i wiesz jak to jest z jednej i drugiej strony.
Pozdrawiam cię cieplutko smile

465

Odp: Być drugą i macochą
Ewarg napisał/a:

AnnaJo - ja też jestem ex żoną. Mój pierwszy mąż, ojciec moich dzieci ożenił się przede mną i nie musiałam nastawiać dzieci przeciwko niemu. Sam zatroszczył się o swoją złą opinię u dzieci mówiąc im, że rola ojca przerosła go i nie stac go na nich. Teraz jak rozstał się z trzecią z rzędu żoną (ja bylam pierwszą) a nasze dzieci są dorosłe próbuje odbudować stosunki ale oni nie mają do niego szacunku. Nigdy nie miałam alimentów i nigdy nikt mnie nie utrzymywał. Ja byłam głónym żywicielem rodziny zawsze. Mój ex podał mnie do sądu, o alimenty na siebie (śedzina wyła ze śmiechu).

Masz rację, nie każda ex żona napuszcza dzieci na ich kolejne partnerki ale ja w przypadku małych dzieci nie spotkałam się z taką.
Ja też czasami nie byłam święta.

Masz rację chociaż niektóre sytuacje inaczej bym określiła. Małe dzieci będące na stałe z matką czy też ojcem są pod ich wpływem. Dzieci przejmują nasze zachowania, poglądy, uczą się przecież m.in. przez naśladowanie. Drugi rodzic, mający zazwyczaj kontakty co jakiś tam czas, na codzienne wychowanie wpływ ma znikomy. Ja wprawdzie zostałam sama już z dużymi córkami, ale też wyeliminowałyśmy z naszego codziennego życia pewne zachowania czy upodobania jakie wpoił im ojciec. Nie było to przeciw niemu, ale bez niego.

Alimenty - ja się zabezpieczyłam jego winą na rozwodzie. Przez lata nasze wkłady do wspólnego były równe, potem było kilka lat jego przewagi. Teraz ja jakoś tam daję sobie radę, a on zjeżdża po równi pochyłej z turbodoładowaniem. Obserwując to i jego nienawiść do całego świata, a w szczególności do mnie, nie mogłam ryzykować.
Ale jeśli tylko znów kiedyś tam będzie bogaty, czego mu serdecznie życzę, to kto wie, może będę potrzebowała wsparcia?

466

Odp: Być drugą i macochą
shedir napisał/a:

Na szczęście terapeuta mu to uświadomił i pracujemy nad tym. Widze, że też zmienił stosunek i podejście do nich ale sama tez zauważam, że wystarczż dwa, trzy tygodnie i zaczyna wracac wszystko do poprzedniego stanu. Musze ciagle mieć ręke na pulsie co jest bardzo męczące. Mam nadzieje, że terapeuta pomoże nam z tym bo jeszcze kilka sesji przed nami.
Co ciekawe, mój m ma siostre starsza dużo od siebie i ona ma poprawne i normalne relacje z rodzicami. Oni się jej nie wtrącają, pozwalają zyć swoim życiem, akceptują męza i nie robia takich rzeczy jak u nas. Tacy sa tylko w stosunku do mojego m. Skomplikowane to wszytko i strsznie cięzkie dla ludzi, którzy chca sobie zycie ułożyć i być szczęsliwi.
Świetnie, ż etobie się udało z tym skończyć, mam nadzieję, ż emojemu m tez jaj nie zabraknie i mu się uda to przezwyciężyć.

Szedir jak dobrze, że macie terapię.  Jakbym słuchała o byłych teściach. 25 lat plus te 3,5 przed slubem byłam ONA. Nigdy nie usłyszałam pochwały wprost, jedynie typu "powiedzieliśmy znajomym, że wspaniale gotujesz". Ex też z latami zaczął mówić " ludzie mówią, że jesteś inteligenta".
Synulek był ten najmądrzejszy, najpiękniejszy, najprzystojniejszy (164cm). Ale nie dlatego że taki jest, ale że matka taka.... mój syn jest tak wspaniały, bo ja jestem wspaniała. Konsekwencje takiego wychowania obserwuję cały czas, niestety z dużą stratą dla ex. W nim jest już tylko pycha i nienawiść do wszystkich, którzy myślą inaczej niż on. Przykładem niech będą wszystkie sprawy sądowe czy komornicze. Wszystkie przegrał, a spraw, apelacji, skarg, zażaleń, doniesień było już kilkadziesiąt. Wciąż próbuje pokazać, że tylko i wyłącznie on ma rację, a jak dotąd w 100% wszystko przegrywa, a mamusia i tatuś skrzętnie mu w tym pomagają. Dodam tylko że są to bardzo wykształceni ludzie.
To bardzo dobrze, że Twój mąż walczy z toksyną.

467

Odp: Być drugą i macochą

Jejku co się dziejz z tymi ludzmi. Mam nadzieje, ż emy nigdy nie będziemy takimi rodzicami.
annaJo mój maż dla swoich rodziców odwrotnie niz twój, jest zawsze ten najgorszy, ten który jest wszytkiemu winny, ten który nigdy nie ma racji itd. Z jednej strony toksyczna miłośc a z drugiej ciagła krytyka i poniżanie go. Dla mnie zupełnie niezrozumiała. Wiem że mój maż dlatego tez tak długo to wszytko ciagnął bo chciał chociaż usłyszec od nich pod swoim adresem cos pozytywnego ale sie nie doczekał...niestety.

468 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2011-11-23 15:04:27)

Odp: Być drugą i macochą

annaJo
A może pogódźcie się z sytuacją?  Podzieliło Was łóżko, pieniądze. Nie powstrzymały dzieci, wspólne przeżycia kiedy byliście małżeństwem. NIe umieliście rozejść się w zgodzie, z szacunkiem a teraz chcecie przyjaźnić się? Twoje córki zapewne wiedzą, że ich ojciec nie szanował ich matki i zapewne nie potrzebują teraz godzić Was. Mają swoje życie. Widzę, że Ty w niczym nie jesteś winna. Szkoda. Może po kilku latach zauważysz i swoje błędy. Nie ma ludzi nieomylnych. Ja swoje zauważyłam dopiero jak z drugim mężczyzną poczułam się bezpieczna i spełniona. A Ty masz w sobie (jak każda była żona) bardzo dużo żalu do byłego i to jeszcze potrwa.

469

Odp: Być drugą i macochą
Ewarg napisał/a:

annaJo
A może pogódźcie się z sytuacją?  Podzieliło Was łóżko, pieniądze. Nie powstrzymały dzieci, wspólne przeżycia kiedy byliście małżeństwem. NIe umieliście rozejść się w zgodzie, z szacunkiem a teraz chcecie przyjaźnić się? Twoje córki zapewne wiedzą, że ich ojciec nie szanował ich matki i zapewne nie potrzebują teraz godzić Was. Mają swoje życie. Widzę, że Ty w niczym nie jesteś winna. Szkoda. Może po kilku latach zauważysz i swoje błędy. Nie ma ludzi nieomylnych. Ja swoje zauważyłam dopiero jak z drugim mężczyzną poczułam się bezpieczna i spełniona. A Ty masz w sobie (jak każda była żona) bardzo dużo żalu do byłego i to jeszcze potrwa.

Ze mną większego problemu nie ma. Wiem jakie błędy popełniałam, pracowałam ciężko, żeby siebie "naprostować" i uleczyć,
Moją główną winą było to, że żądałam, czy też oczekiwałam od niego tego czego jak się okazało nie mógł dać i wszystko tłumaczyłam, żeby dobrze było i dobrze wyglądało. Np: zmieniał pracę 25 razy, a ja idiotka zawsze uważałam, mówiłam jak on: szef idiota, zarobki za małe, warunki złe. A przecież wcześniej powinnam uczciwe zadać pytanie: czy to aby na pewno wina szefów, czy wszyscy szefowie to idioci i dranie? Mnie rodzina dała bardzo mocne i dobre podstawy, takie sienkiewiczowskie. Jemu się to podobało, ale w jego rodzinie inne wartości się liczą, a człowiek (poza mamusią, tatusiem i nim samym) jest na samym ich końcu. Teraz wrócił do tego co z domu wyniósł.
Łóżko nas nie podzieliło (było do ostatniego jego dnia w domu). Podzieliły nas inne oczekiwania od życia. Ja chciałam spokojnie i stabilnie żyć wśród rodziny, przyjaciół, pracować, mieszkać w naszym domu, na który ciężko pracowaliśmy (prawie 10 lat w Wietnamie) i sama go budowałam, on sam nie wiedział czego chce. Za dobrze znaliśmy się, żeby mógł mnie oszukiwać i udowadniać że jest kimś innym, niż był w rzeczywistości.

Narobił nieodwracalnych błędów a ja traciłam siły i już ich nie wystarczyło na naprawianie co zepsuł. Musiał wyprowadzić się z domu, bo już nikt go tu nie potrafił zaakceptować  na co ciężko zapracował. Niby mówiłam "zostań", ale były to tylko słowa.
Nie żałuję ani małżeństwa, ani jego końca. Natomiast forma tego zakończenia nie spodobała mi się. Nie podobało mi się że wyprowadzając się mówił jak to mnie kocha, a tydzień później złożył pozew rozwodowy, że zażądał natychmiastowej sprzedaży domu, bo chciał wiedzieć ile jest wart, że nas okradł, że musiałam sprzedać ukochaną działkę rekreacyjną żeby mieć na francuską szkołę córki, bo była w klasie maturalnej i na życie, bo na początku nie pracowałam. Na jego żądania, straszenie, nękanie po raz pierwszy wtedy powiedziałam NIE. Cała reszta to już konsekwencje tego NIE, że np nie chciałam zdychać z głodu, żyć pod mostem, za to chciałam być szczęśliwa i żeby moje córki też były.
On do tej pory walczy ze swoją własną niemocą. Nienawidzi, że dałam sobie radę, że jestem szczęśliwa w nowym życiu u boku kogoś innego, że moje kontakty z córkami są takie dobre, no i że musiał oddać co ukradł wprawdzie nie w gotówce, ale w połowie domu. Wg niego wciąż jestem wszystkiemu winna. Nie widzę w nim żalu utraty rodziny, przyjaciół, ale jest wielki żal utraty domu i pieniędzy, które sam wydał tak, że nic nie zostało.

Najlepsze dla mnie jest zerwanie wszelkich kontaktów i zakończenie wszelkich spraw nas łączących. Głownie dlatego, że (nie pisałam o tym) to co robił mi i córkom  to była przemoc psychiczna, zdefiniowana przez psychologów. Nawet teraz, po 4 latach przy każdym kontakcie wciąż dostaję w łeb, chociaż coraz słabiej to odczuwam.

Ten żal jest po ubiegłotygodniowych kontaktach i wczorajszej rozmowie: mam bogatego sponsora, jestem dziwką i utrzymanką no i oczywiście muszę się leczyć.

Podobno każdy musi sięgnąć swojego dna, ja już sięgnęłam, odbiłam się i wciąż pnę się w górę. Może dziwnie to zabrzrmi, ale jemu też takiego dna życzę, bo tylko to jest dla niego szansa, żeby zacżął naprawiać siebie samego, a z tego skorzystają córki.

470

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny...zaskakuje mnie, jak bardzo podobne jesteśmy do siebie pod względem sytuacji życiowych. Założyłam to forum z jednym wątkiem, a widzę, że coraz częściej pojawiają się poboczne. Tyle widzę podobieństw...Np. jeżeli chodzi o rodziców. Nie mogę powiedzieć, że są baardzo toksyczni, ale o własne "ja" i niezależność walczę już któryś rok. Jestem młodszą córką, moja siostra wyprowadziła się do męża i ma wszystko gdzieś. Rodzicami można rzec ja się zajmuję, wożę do lekarzy, na zakupy, na działkę. Dom mamy podzielony na dwa, my mieszkamy na pięterku, które też musiałam sobie wywalczyć. Zanim poznałam mojego obecnego partnera, to ilekroć napominałam o oddzielnym mieszkaniu, to słyszałam :"po co Ci to", "nie masz na to pieniędzy" albo "chcesz nas wyrzucić na śmietnik". Jednym z powodów rozpadu mojego małżeństwa był fakt, że wszyscy mieszkaliśmy na kupie, każdy się wtrącał do każdego i do wszystkich. Jak tylko wzięłam rozwód, przysięgłam sobie, że w życiu tego błędu nie powtórzę. Długo czułam się winna, ale nie pozwalam się wtrącać, staram się mieć własne życie i pomagać im w miarę możliwości i rozsądku. To jest trudny proces, chodzę na terapię i staram się nie popełniać ponownie tych samych błędów. Ale dokładnie rozumiem co mówicie, kiedy pojawia się temat toksycznych rodziców. I wiem, ile pracy  i trudu trzeba włożyć, żeby stanąć na własne nogi o własnych siłach.

471

Odp: Być drugą i macochą

Alutka też to zauważyłam smile zauważyłam, że bardzo często jak jak ludzie się rozstaja nie z powodu zdrad, alkoholu czy przemocy to między innyymi dlatego, że któraś ze stron ma rodziców którzy ciagle się wtrącaja i utrudniaja życie. Albo zamin dojdzie do tych zdrad to przez lata trzeba z tym walczyć i już jest tak popsute i relacje sa tak zniszczone, że odbudowac się tego nie da.
Mam przyjaciólke w innym mieście i ma taki sam problem. Myśli o rozwodzie, w zasadzie już jest na skraju wyczerpania nerwowego sa 1,5 roku poślubie, ona w ciązy, a rodzina jego znęca się nad nia psychiczne a męzuś nie potrfai się sprzeciwić mamusi i powiedzieć jej nic. Do tego wychowany jest w taki sposób, ż enawet nie chce słyszec o terapi malżeńskiej więc nie ma im kto pomóc. Straszne to jest. Mam nadzieje, ż enigdy nie będe taką matka.

472

Odp: Być drugą i macochą

witam serdecznie trafilam tu przez przypadek ... potrzebuje porady i rozmowy ... jestem z zwiazku z facetem z 8 letnim synem, bardzo sie kochamy i myslimy o wspolnej przyszlosci ale ostatnio ciezko nam sie dogadac ....chcialabym z kims o tym pogadac moze ktoras z Was tez miala takie problemy...

473

Odp: Być drugą i macochą
marzelinda napisał/a:

witam serdecznie trafilam tu przez przypadek ... potrzebuje porady i rozmowy ... jestem z zwiazku z facetem z 8 letnim synem, bardzo sie kochamy i myslimy o wspolnej przyszlosci ale ostatnio ciezko nam sie dogadac ....chcialabym z kims o tym pogadac moze ktoras z Was tez miala takie problemy...

A troszkę dokładniej?
Czy problem tkwi w opiece nad dzieckiem?

Rózne mamy doświadczenia i różną teraźniejszośc. Po to jest forum aby pomagać sobie nawzajem.

474

Odp: Być drugą i macochą

hmm moze zaczne od poczatku szukam wsparcia szukam pomocy osob ktore znajduja sie w podobnej stuacji lub sie z nia zetknely .... jestesmy z moim partnerem od niecalego roku , on sam wychowuje syna, matka wyjechala i kontaktuje sie z dzieckiem tylko kiedy sie jej przypomni, ma maly kontakt i jest to raczej kontakt olewczy na zasadzie odchaczenia wizyt czy rozmow, moj partner i ona nie byli malzenstwem i nie utrzymuja zbytniego kontaktu ...problem w tym ze ostatnio moj partner rozmawial ze mna ze ostatnio nie podoba mu sie moje podejscie do niego i do michala chodzi o to ze jest rozgraniczony miedzy nas i miedzy jego relacje  z dzieckiem ze nasze relacje moje i dziecka troche oslably ze on chce zebym uczestniczyla w wychowywaniu syna a nie tylko mowila mu jak ma postapic i stala z boku powiedzial ze poszukuje we mnie wsparcaia i pomocy  i ze nie wie czy akceptuje malego ze ostatnio mam chlodny do niego stosunek

475

Odp: Być drugą i macochą

zaznacze ze nie mieszkamy razem ... ostatnio byly takie momenty ze o tym rozmawialismy i tu pojawilo sie duzo pytan ,, zaznacze ze on z dzieckiem mieszka u rodzicow i nie wiem jak mam np reagowac w sytuacjach kiedy mam sprzecze zdanie z babcia dziecka wiem ze moj parttner oczekuje tez w tej dziedzinie wsparcia a ja nie wiem jak mam postapic zazwyczaj nic nie mowie dopiero pozniej z nim rozmawiam a on nie chce zeby tak wygladalo nasze zycie ze on tylko decyduje a ja mowioe co ma robic wiem ze pozwala mi na wszystkie obowiazki w stosunku do syna i maly mnie bardzo szybko zaakceptowal

476

Odp: Być drugą i macochą

ale ostatnio my z moim facetem spedzalismy malo czasu bo on duzo ostatnio pracuje wiec rownoczesnie mam mniejszy kontakt z dzieckiem , wiem ze boi sie powtorzyc sytuacji z byla partnerka kiedy wychowanie syna bylo tylko na jego glowie wiem ze boi sie ze ja tez bede stac z boku jak bedziemy miec wspolne dziecko, ciesze sie ze mowi mi o swoich obawach ale przykro mi bylo ze powiedzial ze michal- syn jest dodatkiem do nas ze boi sie ze go nie pokocham , nie ukrywam zo ostatnio nasz kontakt z synem bnyl mniejszy ja sama potrzebowalam zainteresowania ze strony partnera kiedy mial mniej czasu i tak to sie zaczely przemyslenia i pytania... nie chce ich stracic bo obdatrzylam ich uczuciem zwiazalam sie z malym i chce budowac te relacje ale jak wejsc w te relacje glebiej jak nie mieszkamy ze soba? jak mu pomoc w wychowaniu syna jak wspierac jak nie stac z boku ?

477

Odp: Być drugą i macochą

dodam jeszcze ze zaakceptowalam syna od poczatki i jest miedzy nami wiez wiem zeon mnie lubi bo to okazuje staram sie z nim spedzac czas, bawic wymyslac rozne zajecia rozmawiiac ale ostatnio to zaniedbalam jak to naprawic?

478

Odp: Być drugą i macochą

jezeli znajdzie sie ktos kto moze ze mna porozmawaic zapraszam chetnie porozmawiam jak to wyglada z boku i poslucham rad smile

479 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2011-11-24 16:50:22)

Odp: Być drugą i macochą

marzelinda - możesz odebrac moje słowa jako pouczanie lub wymądranie, ale ...
Jestem chyba sporo starsza od Ciebie, jestem juz babcią.

Z mojego doświadczenia życiowego : niecały rok, to zbyt krótka znajomość, abyś przejęłą rolę matki dziecka. Masz rację. W tej chwili powinniście budować Wasz związek. Przykre, gdy ktoś zostaje sam z dzieckiem i na pewno bardzo się boi. Twój partner został doświadczony przez matkę chlopca ale na tym etapie, na jakim jest Wasz związek, nie powinien oczekiwać od Ciebie, zaangażowania w wychowywanie jego syna, a już na pewno nie w obecności jego rodziców. Jako babcia, nie byłabym Ci przychylna. Jeszcze nic nie upoważnia Cię abys wtrącała się w sposób wychowywania dziecka przez babcie.
Piszesz, że Twój partner dużo pracuje, że nie mieszkacie razem. A więc dziecko zapewne ma większy kontakt z babcią niż z nim a juz niż z Tobą. Owszem, kiedy spędzacie czas tylko we troje to starajcie się być rodziną. Ale błagam, nie podważaj autorytetu babci!!!!
Kiedy zamieszkacie razem (bez babci) i dziecko będzie tylko z Wami, tak możesz przejąć na siebie obowiązki wychowywania go.
Powstrzymaj się do uwag co do podejścia dziadków do dziecka. Wytłumacz swojemu panu, że źle by o Tobie świadczyło, gdybyś sprzeciwstawiała się jego matce, skoro to ona na co dzień zajmuje sie chłopcem.

A poza tym czy masz jakies doświadczenie w wychowywaniu dzieci? W jakim jesteście z partnerem wieku? Bo do wychowywania też trzeba dojrzeć.

480

Odp: Być drugą i macochą

no wlasnie tez mi sie tak wydaje ze nie powinnam sie wtracac, mimo ze nasze stosunki( z jego rodzicami) ukladaja sie dobrze ale jak na razie nie moge sie wtracac i podwazac pewnych zachowan jego babci mimo ze mi sie pewne rzeczy nie podobaja

481

Odp: Być drugą i macochą

mam 28 lat a moj partner jest o 5 lat starszy, nie mam swoich dzieci ale mam rodzenstwo mlodsze i dzieci male w rodzinie i pracowalam jako wolontariusz w sietlicy dzieciecej lubie dzieci i chce je miec w przyszlosci i syna mojego partnera zaakceptowalam i polubilam i staram sie zeby nasza relacja (z synem) sie rozwijala ... boli mnie tylko to ze moj partner ostatnio mowi mi ze nasze relacje z dzieckim oslably ze malo spedzamy czasu ze on potrzebuje mojego wsparcia wiem ze nie moge sie do pewnych rzeczy sie wtracac tylko on tez nie chce zebym stala na uboczu, ja tego tez nie chce tylko nie wiem jak glebiej wejsc w te relacje ... zdaje sobie sprawe ze wychowywanie dzieci nie jest latwe i wymaga duzo wysilku i zaangazowania tymbardziej nie swojego biolohicznego dziecka

482

Odp: Być drugą i macochą
marzelinda napisał/a:

no wlasnie tez mi sie tak wydaje ze nie powinnam sie wtracac, mimo ze nasze stosunki( z jego rodzicami) ukladaja sie dobrze ale jak na razie nie moge sie wtracac i podwazac pewnych zachowan jego babci mimo ze mi sie pewne rzeczy nie podobaja

No to rozmawiaj z nim. A może poproś jego mamę aby powiedziała mu co myśli o Tobie? Może jak zauważy, że jest Ci przychylna i ufa Ci to nie będzie podejrzewał Cię o niechęć do dziecka.
Obie wiemy, że twojemu patrnerowi jest trudno. Jego postawa to wg mnie nic innego jak "dmuchanie na zimne". Wciąż patrzy przez pryzmat swojego doświadczenia. On też potrzebuje czasu aby zaufać Ci i doszukiwać się wrogości do dziecka lub niechęci. Musisz mu tłumaczyć, że nie może porwównywac Ciebie do ex bo jestes zupełnie inną kobietą i niech przestanie doszukiwac się podobnych cech bo Cię straci. A tak przy okazji to powiedz, że skoro matka jego dziecka wciąż siedzi w jego głowie ta na ten trójką się nie zgadzasz. Niech ją w końcu wygoni.:)

483

Odp: Być drugą i macochą

zabolaly mnie po prostu niektore slowa mojego partnera bo naprawde sie staram rozumiem ze on tez ma obawy i ze boi sie powielic zwiazek w ktorym nie mial wsparcia tylko czasem trudno wszystko to poukladac wiem ze ostatnio malo czasu spedzalam z jego synem jak u nich bylam zdaje sobie z tego doskonale sprawe ale to nie swiadzczy ze on jest tylko na dokladke
chcialabym zeby ktos mi zwrocil uwage poradzil jak w takich sytuacjach sie zachowac jak rozwiazywac pewne problemy na jakie rzeczy w takim zwiazku trzeba zwracac uwage

484

Odp: Być drugą i macochą

jwiesz wiem ze jego rodzice mnie akceptuja i lubia wiem ze jegoi mama jest bardzo wymagajaca osoba i rzadzicielka i lubi postawic na swoim nawet jak nie ma racji, wiem ze mnie akceptuje bo to mu powiedziala, mamy cieple relacje spedzamy weekendy rowniez z jego rodzicami i ona sama mi powiedzia ze cieszy sie ze jej syn mnie poznal ja doskonale zdaje sobie sprawe ze ona wychowuje w duzej mierze wnuka i nie wolno mi na razie negowac pewnych zachowan moge z nie tylko spokojnie na ten temat rozmawiac

485

Odp: Być drugą i macochą

powiedzial mi ostatnio dodajac ze tak sie ostatnio czuje i nie chce zebym sie nad tym goraczkowala ze ostatnio jest tak ze jestesmy my razem ja i jego syn i on z dzieckiem ze ostatnio brakuje nas w trojke i wiem ze po czesci ma racje ... to sie chyba wiaze z tego ze tez mialam potrzebe bycia tylko z nim bo ciagle mielsimy malo czasu, wiaze sie to z jego nowym projektem i duza iloscia czasu spedzana w pracy choc ostatnio jest lepiej
wiem ze boi sie ze taka sytuacja sie powtorzy ze jak bedziemy miec dzieci to tez ja bede tylko mowic co on ma robic i go rozumiem wiem ze jemu tez potrzeba duzociepla i uczuc bo wiem ze ma negatywne dosiadczenia, ja tez mam pozostalosci po swoim powaznym zwiazku niestety pewne rzeczy przenosi sie nieswiadomie do nowej relacji
wiem ze mu przeszkadza ze tylko mu mowie jak sie powinien zachowac co powinien powiedziec co mi sie nie podoba i ze strasznie nim dyryguje i ze on nie chce byc popychadlem ... ze tego sie obawia
wiem ze teraz jak sie spootkamy to musimy porozmawiac wiem ze zalezy nam obojgu na tej relacji tylko prosze o rade jak zachowywac sie w zwiazku takim na co zwraca uwage czego nie robic

486

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Marzelinda:)
Wiesz, to jest tak, że przede wszystkim WY musicie zadbać o Waszą relację, a dopiero potem wspólnie wychowywać dziecko. Najpierw Wasza relacja a potem wszystko inne. To może trochę gruboskórne,ale tak wygląda. Z Twojego opisu jakby wynika, że Twój partner szuka matki dla dziecka, a nie partnerki dla siebie. Nie mieszkacie ze sobą, na razie się spotykacie, nie jesteście we trójkę codziennie, tak więc wszystko małymi kroczkami. Na razie on się opiekuje swoim dzieckiem i jego matka, tak więc trudno, abyś Ty się jej przeciwstawiała. Tutaj popieram Ewarg.Rozumiem, że on się boi powielenia błędów,ale przecież Ty nie jesteś tamtą kobietą, jesteś sobą, tak więc nie wolno mu przyrównywać Ciebie do niej. Porozmawiaj z nim szczerze, powiedz, czego Ty się obawiasz, zapytaj wprost, jakie on ma obawy i czego od Ciebie oczekuje. Bo na razie to tak wygląda, jakbyście się spotykali, a on cały czas jest wystraszony, że nie zaakceptujesz jego dziecka i nie zechcesz go wychowywać. Nie Ty masz je wychowywać, tylko macie to robić wspólnie. Poza tym sam fakt, że się z nim spotykasz, oznacza że zaakceptowałaś sytuację (rozmyślnie napisałam sytuację, a nie dziecko, bo to odrębna sprawa). Przede wszystkim powinnaś partnerowi wytłumaczyć, że przy budowaniu Waszej relacji konieczne jest spędzanie czasu razem, tylko we dwoje. Praca pracą, dziecko dzieckiem, ale jako para potrzebujecie czasu tylko dla siebie. I nie ma się tutaj o co gniewać. Spróbuj z nim szczerze porozmawiać. Napisałaś takie zdanie: "wiem ze boi sie ze taka sytuacja sie powtorzy ze jak bedziemy miec dzieci to tez ja bede tylko mowic co on ma robic". Jeżeli Cię pyta o zdanie, to przecież mówisz raczej, a nie dyrygujesz nim. No i sam też potrafi podejmować decyzje, prawda?
Nie wiem czy się dobrze wyraziłam...popraw, jeżeli się mylę albo masz wątpliwości do mojej wypowiedzi.

487

Odp: Być drugą i macochą

Cześć dziewczyny,
ostatnio tylko czytałam forum, nic nie pisałam.

U nas na razie wszystko w porządku, ale trzymajcie kciuki, bo niebawem jest rozprawa (napiszę oczywiście co i jak).
Boje się trochę, ale niestety pewnych spraw nie przeskoczymy. Zobaczymy co zadecyduje sędzia.

Pozdrawiam;-)

488

Odp: Być drugą i macochą

dziekuje za odpowiedz ... wiesz do tej pory wszystko bylo okej ... on mial okres w pracy ze wiecej pracowal wiec mniej czasu spedzalismy razem co wiaze sie ze mniej czasu spedzalismy z jego synem tzn ja i wiem ze bardziej dazylam do spotkan z nim bo za nim tesknilam takich spotkan we dwojke ale nie odtracalam dziecka chcialam tyl;ko wygospodarowac czas dla nas samych i pewnie dlatego jego obawy
on jest madrym facetem i nigdy mnie nie obarczal problemami wiem ze probuje odpwoedziec sobie na pytania i swoje watpliwosci i obawy
wiem ze zastanawia sie nad naszym wspolnym zyciem
po prostu wiem ze troszke zanidbalismy nbasza relacje i i relacje odbijaja sie na relacjach z dzioeckiem i stad te obawy

489

Odp: Być drugą i macochą

Więc tym bardziej powinniście troszkę czasu spędzić we dwoje:)
Marzelinda, takie związki są trudne, każda z nas tutaj Ci o tym powie. Obawy pojawiają się na każdym kroku, bywają chwile załamania gdzie człowiek najchętniej by wszystko pierdyknął i poszedł w długą.Ale człowiek wybiera i ciągnie ten wózek:)
Pupa, trzymamy kciuki:)
A ja się kurczaki pochorowałam. Leżę i ledwie zipię, nos mam jak klown a jak zakaszlę, to mnie słychać 2 km pod wiatr. Także jest świetnie...

490

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Więc tym bardziej powinniście troszkę czasu spędzić we dwoje:)
Marzelinda, takie związki są trudne, każda z nas tutaj Ci o tym powie. Obawy pojawiają się na każdym kroku, bywają chwile załamania gdzie człowiek najchętniej by wszystko pierdyknął i poszedł w długą.Ale człowiek wybiera i ciągnie ten wózek:)
Pupa, trzymamy kciuki:)
A ja się kurczaki pochorowałam. Leżę i ledwie zipię, nos mam jak klown a jak zakaszlę, to mnie słychać 2 km pod wiatr. Także jest świetnie...

Święte słowa słowa, najpierw czas dla Was. Spróbujcie ustalić harmonogram - np kilka godzin Wasze a kilka z dzieckiem. Np. sobotę wieczór spędzacie sami, bez dziecka i bez rodziców, a w niedzielę po obiedzie zabieracie małego do kina, na spacer, do kościoła - gdziekolwiek, bylebyście ponad połowe czasu spędzali tylko we dwoje.

Alutka131 kuruj się. Życzę zdrówka

491

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny witam Was po sporej przerwie smile
Właśnie przeczytałam zaległe posty.
Ewarg muszę Ci powiedzieć że rewelacyjnie piszesz! Może tak trochę odbiegnę od zasadniczego tematu, ale Twoje posty wg mnie bardziej przypominają profesjonalnego pisarza niż np moje, niespójne czasami, "trzy po trzy". Poza tym, tak jak wcześniej dziewczyny przyznały, można się sporo nowych rzeczy dowiedzieć, spojrzałam troszkę z boku na to co dzieje się u mnie w domu.

A poza tym u nas w tej chwili spokojnie. Młoda po ostatnim weekendzie przyszła zadowolona. Załamała mnie stwierdzeniem "Weekend był super, lepszy od poprzednich bo mama miała czas dla mnie". Dwa tygodnie wcześniej też była u matki na weekend, wróciła kilka godzin wcześniej z płaczem, a z matką umówiła się na rozmowę na Skypie w poniedziałek, bo wtedy sobie mogą porozmawiać tylko we dwójkę, matka będzie miała wtedy dla niej czas. Ja to zostawiłam bez komentarza ale aż się we mnie zagotowało. I naprawdę żal mi na młodą czasami patrzeć, bo widzę jak matka psuje jej życie.
Poza tym lepiej mi ostatnio, jeżdżę sobie rowerem do pracy i taki wysiłek bardzo dobrze wpływa na emocje. Po pracy i po rowerku nie mam siły na nic, również na denerwowanie się wink

Alutka zdrowia życzę, polecam herbatę Sagę z witaminą C big_smile i może jakiś alkohol domowe roboty (mam np migdałówkę wink )

492

Odp: Być drugą i macochą

dziękuję za wsparcie wink wiem wiem, że potrzeba rozmowy, a raczej rozmów och czasem jest ciężko i człowiek ma czasem wątpliwości i załamania tym bardziej jak się leży na L4 z nogą w gipsie wink
chyba będę gościć tu częściej
mam jeszcze jedną prośbę przedszkole mojej mamy bierze udział w konkursie o meble do przedszkola jak ktoś może niech zagłosuje liczy się każdy głos Wasz i znajomych smile

http://meblikkonkursy.pl/galeria_prac.php?gal_city_id=15&kod=wpisz+kod+pocztowy&gal_school_id=1022&grupa=wpisz+nazw%C4%99+grupy+przedszkolnej&filtr.x=35&filtr.y=12&filtrate=1 trzeba zaglosowac, pozniej przychodzi link na poczte, ktory trzeba pozniej aktywowac smile liczy sie kazdy glos

493

Odp: Być drugą i macochą

Witam Panie,

Marzelinda - dołki, wątpliwości, chęci, bitwa pozytywnych i negatywnych uczuć w nas - to codzienność!
Zgadzam się odnośnie Twojej sytuacji ze zdaniem koleżanek. Facet musi szanować Twoje uczucia, poglądy i podejście do danej sprawy. To nie jest łatwe. A on jeśli nie jest gotów na założenie poważnego, stałego związku to niech da sobie czas na przekonanie siebie i dalsze poznawanie Ciebie. Tym bardziej, że razem nie mieszkacie, a Ty już wykazałaś sie zaangażowaniem i dobrymi chęciami w tym związku. To dla Ciebie jest trudna sprawa, zwłaszcza że nie masz dzieci. Na szczęście Ex ma Was w nosie! Tylko pozazdrościć. Ale pojawia się problem z przyszłą teściową - a ona na pewno w kasze sobie nie pozowli dmuchać i musisz być bardzo ostrożna w kontaktach, bądż innym zdaniu odnośnie ukochanego wnusia. To też skomplikowana i nie łatwa sytuacja!

Yey - ileż my musimy znosić!?! Czego się nie robi dla miłości!

U nas po pierwszej sprawie - załamałam się chwilowo... oczywiście wcale się nie pomyliłam i miałam racje! Kwestia tylko pieniędzy i zaspokojenia swojej chorej dumy, a raczej głupoty kosztem dzieci! Wyobrażacie sobie, że nic na niego nie miała, nic nie mogła mu udowodnić i zasłoniła się wielkim pogorszeniem psychiczno-emocjonalnym dzieci?!? Zatem - badanie dzieci przez RODK i kolejna sprawa za kilka miesięcy! Co to za matka... Straciłam jakiekolwiek resztki zrozumienia i szacunku do tej kobiety! Jak można w sprawy dorosłych mieszać dzieci? Jak można się nimi zasłaniać? Jak można robić im wodę z móżgu tylko po to bo chce się być nad?

I ona powie, że jest dobrą mamą i to dla dobra dzieci - niech nie mówi o dobru dzieci skoro bez skrupułów wepchnęła ich w rozwód!
Naprawdę kasa tak zaślepia? Aż nie do wiary! Mój też nie mógł uwierzyć i go zacisnęło! Powiedział co sądzi na ten temat, ale musiał się zgodzić! Wylała na niego kubeł zimnej wody - przejrzał na oczy i ocknął się wreszcie ostatecznie. Okazało się z kim był przez tyle lat i jaką matkę wybrał dla swojego potomstwa!

Na szczęście sędzia okazał się normalny i racjonalny, ale formalności musi dokonać. Takie to juz nasze prawo!

Muszę jakoś to sobie poukładać i skądś wziąć siły na kolejne kilka miesięcy w zawieszeniu! Głęboko liczę na to że całość nie potrwa dłużej niż do pół roku. I jak tu normalnie próbować żyć?

494

Odp: Być drugą i macochą

Saphira,
głowa do góry, tyle dałaś radę dasz i z tym. A głupia baba faktycznie, jak widzę zasłanianie się dziećmi to mnie telepie. Nasza exi ma fazę na wrzaski i pretensje (aktualnie się przyczaiła).Pewnie czeka na okazję.
Ja się chwilowo kuruję i próbuję nie zwracać uwagi:)

495

Odp: Być drugą i macochą

witam Was kobiety
tak czytam i się zastanawiam, czy istnieją "normalne" zwiazki? nie mam na myśli takich bez problemów, każdy ma inny powód do rozterek i załamań.....
ja właśnie stanęłam przed koszmarnym wyborem.... zrezygnować z ponad 6 letniego związku z człowiekiem z którym miałam na wiosnę brać ślub ? czy żyć "pod butem" jego 13 letniego syna ..... i kochać dalej............
dodam że syn (mojego partnera) mieszka z nami, to ojciec był dla niego zawsze i ojcem i matką, syn nie rozumie że ojciec chce dzielić teraz swoj czas na mnie i jego....... układ kiedy mieszkamy razem trwa 2 lata i każdy kolejny dzień jest dla mnie męczarnią...... o wszystkim w domu decyduje dziecko, co oglądamy w TV, co jemy na obiad, nie uczy się bo nie ma czasu - MUSI czas spędzać z nami .......
a matka ? wpada kiedy chce z odwiedzinami, kiedy ma czas i ochotę, nigdy wtedy kiedy jest potrzebna.  Dziecko ma wyprane, ugotowane, w lekcjach pomagam ja, mamusia przychodzi na gotowe.................
ojciec na to nie pozwala - ale nie ma na to wpływu kiedy jest w pracy, na mnie się złości że ciągle mam o to pretensje....
byliśmy u psychologa - była poprawa na 2 mies. aż wszystko wrócilo do "normy".......

496

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Kava:)
W normalne związki to ja raczej nie wierzę, jedni mają takie problemy, drudzy inne a kolejni jeszcze co innego...A w ogóle "normalne" to pojęcie względne, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia itd...Tak całkiem już na serio to się trochę zasmuciłam czytając Twojego posta:( Sytuacja, którą opisujesz naprawdę trwa 6 lat? Boże, to koszmarnie długo, bo o postępach piszesz tak mało...Od razu mi się rzuca w oczy jeden błąd, pisałam o tym w przypadku marzelindy: ewidentnie widzę brak czasu dla Was samych. Nie ustaliliście od razu, jak będzie wyglądało wasze życie, kiedy podjęliście decyzję o wspólnym zamieszkaniu? Przeraziłaś mnie stwierdzeniem, że dziecko decyduje co jecie na obiad, oglądacie w TV itd...Coś takiego nie powinno w ogóle mieć miejsca:( Faktem jest, że dziecko samo się takich zachowań nie nauczyło, musiało mieć przyzwolenie. Podejrzewam, że tutaj niestety Twój partner zawinił, jako ojciec dziecka, od początku nie stawiając synowi granic. A potem poszło już siłą rozpędu, możesz też nie próbowałaś się przeciwstawiać z różnych względów no i stało się.. No taa i oczywiście mamusia, która wpada byle kiedy, no co w końcu do dziecka przychodzi...wrr. Złościsz się, bo to Ty przejęłaś opiekę,a ona wpada pogłaskać synka po główce i ja Cię rozumiem. A w ogóle wchodzi do Waszego życia, do życia syna, z którego zniknęła. Też nie fair.
Przepraszam, że pytam, ale napisałaś, że "miałaś na wiosnę wziąć ślub". Rozumiem, że nie wzięłaś..Właśnie z powodu sytuacji, jaką nam tu przedstawiasz...?
Nie wiem, co może Ci pomóc w podjęciu decyzji...Jedno jest pewne: jeżeli chcesz pozostać w tym związku, musisz konkretnie przedstawić swoje potrzeby,swoje za i przeciw. Trudna droga, ale rzecz jest do uratowania. Przede wszystkim rozmowa, potem ponowna wizyta u psychologa. A jak na to wszystko zapatruje się Twój partner?

497

Odp: Być drugą i macochą

Saphira współczuję, my czekaliśmy na wizytę od połowy lipca, odbyła się kilka dni temu. Nie wiem jak długo czasu będzie trwało teraz wydanie jakiejś decyzji i przesłanie jej do sądu, potem sąd jeszcze musi wyznaczyć termin rozprawy itd. Na pewno jakiś czas to jeszcze potrwa, ponieważ Młoda chodziła do psychologa, i musimy jeszcze dostarczyć jego opinię, na początku grudnia jesteśmy umówieni z psycholożką na końcową rozmowę, więc najwcześniej wtedy też dostaniemy coś od niej na piśmie.
Powiem Ci, że bałam się tego okresu oczekiwania między rozprawą a wizytą, ale po pierwszych 1-2 tygodniach wróciliśmy do "normalnego życia" o ile normalne w ogóle może być, i dopiero informacja o wyznaczonym terminie wizyty przypomniała o tym co nas czeka. A jaki będzie efekt - nie wiadomo. Wiem na pewno, że było więcej czasu niż na rozprawie, wywiad kobieta zrobiła bardzo dokładny i w końcu można było wszystko na spokojnie powiedzieć, wcześniej jeszcze w punktach sobie wszystko wypisaliśmy.

498

Odp: Być drugą i macochą

witam serdecznie.. czy zazdrosc o byla zone kiedys minie?

499

Odp: Być drugą i macochą

Anusia 74, witaj:)
Szczerze..? Nie wiem czy minie. Mnie nie minęła, może trochę osłabła...Nigdy nie przyznawałam się sama przed sobą, że to zazdrość, a w sumie dość upraszczając można by to tak nazwać. Więc stanęło na tym, że jestem zazdrosna. Byłabym mniej, gdyby nie było z ex tak częstego kontaktu. Czasem olewam fakt w ogóle, czasem się wściekam. Walczę z tym, ale głupie uczucie bywa silniejsze ode mnie. Chciałabym móc Ci powiedzieć,że minie, że tego nie będzie, ale niestety nie jestem tego pewna. Mawiają, że człowiek jest w stanie się do wszystkiego przyzwyczaić, więc może po prostu któregoś dnia się przyzwyczaję i nie będę zwracać uwagi...
Moja psycholog, do której chodzę, jest zdania, że moja zazdrość wynika z faktu, że nie mogę znaleźć sobie miejsca w tym związku, nie wiem do końca jaką rolę w nim pełnię. Ma trochę racji. Na razie jest tak, że uświadomiłam sobie problem i zaczynam szukać rozwiązań. No tak się wciąż z czymś zmagam...Właściwie to wiem, że ta zazdrość jest irracjonalna, bo przecież gdyby mój chciał być z ex, to by był, a po drugie nie jestem w stanie przeszłości zmienić. Swojej też nie, więc można powiedzieć, że mamy w rozgrywce 1:1. U mnie też niestety zazdrość o ex wynika z poczucia niepewności co do samej siebie i braku wiary w swoje możliwości.
Nie wiem Anusia czy Cię pocieszyłam, pewnie nie, ale ściemniać nie ma co.

500

Odp: Być drugą i macochą

dzieki Alutka:)moze nie pocieszylas ale cos rozjasnilas..i zastanawiam sie czy chce by tak wygladalo moje zycie ...ale Ty dalas rade gratuluje:)

501

Odp: Być drugą i macochą

prawda jest taka ze faktycznie nie wiem jaka role pelnie e naszym zwiazku ktory trwa ponad 3 lata...masakra

502

Odp: Być drugą i macochą

Alutka napisałaś"Tak całkiem już na serio to się trochę zasmuciłam czytając Twojego posta:(" Mnie też zasmucił ten post Kavy;(

A co do zazdrości o byłą żoną to u mnie jest tak: Na początku nie byłam zazdrosna o żadną kobietę, tylko o eks. Byłam pewna siebie jeśli chodzi o inne kobiety, ale jakoś brakowało mi tej pewności jeżeli chodzi o eks. Minęło 1,5 roku i sytuacja się zupełnie odwróciła. Zaczęłam być zazdrosna o inne kobiety, koleżanki (taka zdrowa zazdrość), a przestałam o eks.. a dlaczego? Bo ją poznałam, bo widzę jak się zachowuje, bo gdybym myślała, że mój facet mógłby wrócić do tej dziewczyny to musiałabym nie mieć do niego szacunku. Wiadomo jakaś tam malutka zazdrość jest, ale to bardziej o przeszłość.. o to, że miał ślub, że jej przysięgał, że ma już dziecko i boje się, że jak ja będę w ciąży to nie będzie się tak cieszył, ale nie jest to zazdrość o tą kobietę dosłownie.

Poza tym to ja jestem najmądrzejsza, najpiękniejsza i wcale nie jestem chuda! he he

Pozdrawiam

503

Odp: Być drugą i macochą

nie jestem pewna jego uczuc co do mnie i tu chyba jest problem:(a moze ja juz nikomu nie ufam,i jak tu zyc?

504

Odp: Być drugą i macochą

Anusia,że tak powiem,próbuję dać radę. nie jesteś pewna jego uczuć do Ciebie? dlaczego?

505

Odp: Być drugą i macochą

alutka moge na maila?

506

Odp: Być drugą i macochą

Jasne, że możesz:)

507

Odp: Być drugą i macochą

"Poza tym to ja jestem najmądrzejsza, najpiękniejsza i wcale nie jestem chuda! he he"
Brawo,Pupa tak trzymaj:)
Ja kiedyś usłyszałam od małej: nie martw się ciocia,Ty nie jesteś gruba,gruba jest moja mama! buheheheheheheheh nie powiem,humor mi się poprawił:d

508

Odp: Być drugą i macochą

Alutka nie dziwie się, że Ci się wtedy poprawił humor.. jakby to słyszała mama małej to chyba jej by się nie poprawił.

A czemu masz taką stopkę?

509

Odp: Być drugą i macochą

A bo to tak jakoś... chora jestem i w ogóle...i czuję,że jestem do d....:(

510

Odp: Być drugą i macochą

Alutka - dzięki za odpowiedz.
6 lat to suma naszego bycia razem, najpierw mój partner mieszkał z byłą żoną z powodów braku innego wyjścia, później wyprowadził się z synem ( matka ustąpiła odrazu) , ja byłam lubiana przez dziecko dopóki były wyjścia do kina, na lody, były prezenty i same przyjemności.... Kiedy się wprodadziłąm do nich przyszedł czas na obowiązki, odrabianie lekcji, sprzątanie i "granice" które chcemy wytyczać - jest masakra. Ja dzieci nie mam, ale potworem nie jestem, zostałam wychowana tak że mam szacunek do ludzi , tym bardziej starszych, to dziecko nie ma - potrafi wyzwać ojca że jest głupi i stary i nic nie wie. Metoda wychowawcza ojca w takich chwilach to - nie zwracać uwagi!!!! Walcze z tym, psycholog przyznaje mi racje, ojciec "mądrzeje na chwilę " po czym traci rozsądek, mięknie i ustepuje dziecku twierdząc że i tak już jest wtystarczająco pokrzywdzony przez sprawy dorosłych. Dzieciak ma w szkole same "1" i "2" - kiedy ja chce pomagac - dzieciak nie ma czasu, ucieka do matki, później w ostatniej chwili prosi o pomoc, zazwyczaj po godz. 22.00 dzień przed klasówką. Wymyśliłam że za każdą dobrą ocenę będzie jakaś nagroda ..... są same jedynki a dziecko z uśmiechem mówi że nagrody i tak dostanie od mamy......
ślub miał byc na wiosne przyszłego roku - teraz juz wiem że nie będzie, nie daje rady, z drugiej strony wiem że jek nie ten człowiek to żaden inny. Jest dla mnie bardzo dobry, wiem że mnie kocha, toleruje moje wady, mogę na niego zawsze liczyć, potrafi rozwiązać każdy problem, nie mam problemu jak wiele kobiet z zazdrościa, ze zdradą , z przemocą , z alkoholozmem, z brakiem zrozumienia..... nasze życie jest "usłane różami" dopóki nie koliduje to z zachciankami syna.
Wyniosłam sie z domu jakiś tydzień temu........ płacze, przeżywam, jak chcialam porozmawiac to usłyszałam że robie zwykłe fochy.......

511

Odp: Być drugą i macochą

Kava, jestem w takim szoku, że nie wiem, co powinnam napisać.:( Przytulę Cię najpierw mocno, może to Ci trochę poprawi samopoczucie. Powiem Ci,że ja też mam podobny problem - matka powala dziecku na wszystko, ojciec próbuje się przeciwstawić, ja próbuję wprowadzić trochę dyscypliny i napotykam na mur. Mała jak jest ze mną sama, to jest ok, takie dziecko to złoto, a jak tylko w polu widzenia pojawia się ojciec, to jest jak grom z jasnego nieba - bardzo wyraźnie mi pokazuje, gdzie jest moje miejsce. Postanowiłam trochę zluzować, bo i tak jest, że jak coś mówię, to że przesadzam (nie zawsze, ale często mój mi mówi, żebym wyluzowała). Dlatego dokładnie Cię rozumiem...Kiedyś tutaj jedna mądra dziewczyna napisała, że nikt nam nie podziękuje za wychowywanie cudzych dzieci - i to jest niestety prawda. Cokolwiek byśmy nie zrobiły, to NIE SĄ NASZE DZIECI i mają ojca i matkę. W Twoim przypadku przybrało to najgorszy obrót, bo rzutuje bardzo mocno na Twoje stosunki z partnerem. Ja postanowiłam naprawdę wyluzować, bo nie będę się bez przerwy wykłócać. Tyle tylko,że u nas w domu dziecko nie rządzi.I to jest chyba najpoważniejszy problem u Was. Rozumiem ojca, który chce dziecku jakby "wynagrodzić" rozstanie z matką, ale nie można tego robić pozwalając dziecku na wszystko. Syn musi mieć wytyczone granice i dopóki Twój partner tego nie zrozumie, to cienko to widzę, powiem szczerze. I nie daj sobie wmówić, że to są fochy, bo to nie są ani fochy,ani głupoty, tylko poważne rzeczy i dziwię się Twojemu partnerowi, że tego nie zauważa! Kochana, Tobie w tej chwili pozostaje moim zdaniem jedna rzecz: jeżeli Twój partner nie chce Cię wysłuchać, napisz do niego maila, list, cokolwiek. Może jak przeczyta, to mu się oczy otworzą, skoro słuchać nie chce...On powinien wiedzieć jedno: ma dziecko, które zawsze jego dzieckiem pozostanie, cokolwiek by się nie stało, ale ma też kobietę, nie będą wprawdzie matką dziecka, ale będącą JEGO PARTNERKĄ. I podstawą jest to, aby przede wszystkim ułożyć dobre relację z kobietą a potem wspólnie wychowywać dziecko. Ta kobieta też ma przecież swoje potrzeby...Wiem, że jest Ci teraz trudno, ja nawet przy ostatniej kłótni poraz pierwszy pomyślałam, żeby się rozstać (aż się wystraszyłam normalnie, nigdy przedtem mi to do głowy nie przyszło),ale tak samo jak Ty mam poczucie, że jak nie ten, to żaden. I co tu zrobić? Jak tu się nie dać zwariować? Wyluzować, odpuścić....Ciężko, ale nie niewykonalne.
Porozmawiaj, Kava, z tym swoim facetem i wstrząśnij nim trochę. Czy to, że wyniosłaś się z domu nic mu nie dało do myślenia?

512

Odp: Być drugą i macochą

A tak w ogóle to żebym ja tak sobie umiała radzić, to już w ogóle byłoby super...
a tak to d... ze mnie wołowa....

513

Odp: Być drugą i macochą

Alutka zawsze łatwiej innym radzić, pewnie na zasadzie "szewc bez butów chodzi" albo po prostu bardziej obiektywnie jesteśmy w stanie spojrzeć na problemy innych niż na swoje, mniej czynników wchodzi w grę!

kava niestety sama miłość nie zawsze wystarczy, nie możesz w imię miłości znosić takiego traktowania. Życie nie musi być wcale "usłane różami", ważne żeby obydwie strony związku miały do siebie nawzajem szacunek - to rozwiązuje naprawdę wiele problemów. Po Twoich postach niestety nie mogę stwierdzić że Twój partner Cię szanuje. Nie wiem z czego to wynika, czy z niechęci do konfrontacji Ty-jego dziecko, czy z obawy przed utratą dziecka, czy też z innych jeszcze powodów.

514

Odp: Być drugą i macochą

Masz mapiet rację. Szewc chodzi bez butów, a dzieci lekarzy częściej chorują:)
Odczuwam polepszenie nastroju..:)

515

Odp: Być drugą i macochą

dziewczyny dzieki - w jakiś sposób mnie wsparłyście, chyba nie jestem sama z takimi problemami, Alutka ja luzuje, na chwile , na dłużej, chłopak jak jest sam ze mną - to złote dziecko. Dokładnie wtedy jak pojawia się ojciec - dziecko zmienia się w potwora, kiedy mu ( dziecku) to uświadamiam - wzrusza ramionami. Skończyly się z mojej strony nagrody i przyjemności - jasno wyraziłam z jakiego powodu - odpowiedz jest zawsze taka sama - " to co, mama mi kupi ( lub da) "
Ojciec tez nie ma juz siły walczyc z matką - co z tego że on zakazuje jak matka pozwoli? Masz racje że to wina przeszłości i niewpojonych wcześniej zasad, teraz trudno to nadrobić, ja staram sie najbardziej - ale w imię CZEGO?

Teraz mam czas dla siebie, nie wiem CO zrobie, codziennie dostaje smsy "kocham Cię, śpij dobrze" , " pamiętaj że Cie kocham", rozmawiac nie umiemy bo ja sie denerwuje, płaczę i niewytrzymuje napięcia.
Kiedy uświadamiam sobie że to koniec to widze pustą przepaść ....

Trzymajcie sie, dobranoc....

516

Odp: Być drugą i macochą

Witam ! przeczytalam wszystkie posty "byc druga i macocha" mam ten sam problem co Alutka i inne kobiety piszace posty ,roznica tylko taka, ze jestem juz bardzo dojrzala kobieta,macierzynstwo za soba(syn ma swoja rodzine,mam 2 letnia wnuczke,mieszka w Polsce)a ja obecnie jestem od 2 lat z mlodszym partnerem( roznicy wieku nie widac) ,ktory ma 10 letniego syna.Moze zaczne od tego, ze ja kiedys zostalam z 7 letnim synem,chociaz mialam przyznane wysokie alimenty nigdy nie wzielam od ex ani grosza(kiedys uslyszalam i to od mezczyzny ze jestem glupia)sama wychowalam i wyksztalcilam syna..NIGDY nie powiedzialam do mojego syna nic zlego na tesciow(chociaz po rozwodzie suchej nitki na mnie nie zostawili )ani jego ojca,przypominalam synowi jeszcze o uroczystosciach: Imieniny..itp i kupowalam drobne prezenty,nigdy nie utrudnialam kontaktow,mimo ze mieszkalismy niedaleko siebie,ja nigdy wiecej nie mialam kontaktow z tesciami(slyszalam tylko od znajomych plotki na moj temat,ale nigdy nie podjelam w tym kierunku rozmowy), z  ex widywalismy sie sporadycznie. Moj ex zalozyl nowa rodzine,syn zaczal odwiedzac ich,nie wiem jakis wewnetrzny glos podpowiadal mi aby porozmawiac z synem, aby za czesto ich nie odwiedzal,no i moje przeczucie sie sprawdzilo, ze kiedys przyszedl z placzem (mial 14 lat,zaznaczam ze nigdy nie mialam klopotow wychowawczych z synem,wpoilam mu kulture i szacunek)nie chcial nic powiedziec ja nie nalegalam i nie dzwonilam co zaszlo.Zaznaczam ze z ex do dzisiaj pozostajemy w przyjaznych stosunkach (mimo ze przypomnial sobie o synu dopiero jak skonczyl studia),nigdy nie wydzwanialam do jego nowej rodziny.Napisalam powyzszy tekst, bo nie rozumiem zachowan niektorych kobiet,zamiast po rozpadzie malzenstwa skupic sie na wychowaniu dzieci,na to aby nie odczuly braku obojga rodzicow "UMILAJA ZYCIE KOBIETA SWOICH EX"a przy okazji w perfidny sposob wykorzystuja wlasne dzieci z zazdrosci ze byly ex ulozyl sobie zycie,no bo jak to wytlumaczyc? Co ja przeszlam w ciagu 2 lat: szok "BYLEJ"(tak bede ja zwala)i jej rodzinki ze ex juz ma nowa(nie bylam powodem rozpadu zwiazku)bo pownien byc sam w imie dziecka,szok ze wypisal ja z kart(wyzwiska a potem telefon od syna co ty tato zrobiles mamie),cokolwiek nie ugotuje to jest niedobre(mieszkamy w Kanadzie,jego mama sniadania kupuje mu w Tim Hortons lub na stacji benzynowej po drodze do szkoly,nie jada zadnych owocow,warzyw,wiem z jego opowiadan ze zupy w domu sa z torebek,ma ciagle zajady albo jest przeziebiony)ciagle pretensje finansowe jej i jej rodzinki(ona zarabia 2razy tyle ,jest pielegniarka)kiedys w zime wypchnela go za drzwi w tenisowkach i powiedziala ze nie ma pieniedzy.Kiedys wrzeszczala teraz zmienila technike,jest spokojna,dzwoni czesto z byle czym,a jak jest maly u nas to wydzwania po kilka razy, jak ona go kocha i jak bedzie mial problem to niech zaraz dzwoni.Tak wiec MALY jest nastawiony do mnie wrogo,jest bardzo zazdrosny o ojca ,samolubny,zuwazylam ze klamie i wykorzystuje kazda sytuacje jesli chodzi o pieniadze i prezenty,jest wniebowziety jak rodzice przescigaja sie  jak mu zapewnic dobry czas, zabawe i prezenty,chlopak ma 10 lat nie umie  7+6(ojciec po studich)powiem Wam ze probowalam wszystkich sposobow,ale stwierdzialam ze taki gowniarz nie bedzie mna rzadzic i ja nie bede sie naginac do jego zachcianek i nie bede podporzadkowywac swojego zycia do jego zachcianek!!!a najgorsze jest to ze moj partner dla swietego spokoju i aby bron Boze nie stracic milosc syna to robi wszystko co on chce,nie wazne ze ja cos chce,moze poczekac,bo w tej chwili wazny jest jego syn i tu jest sek jesli chodzi o nasze relacje partnerskie.Ostatnio mielismy powazna rozmowe,powiedzialam ze jak tak dalej bedzie to powinnismy sie rozejsc.Wiem ze to dobry mezczyzna,spokojny ale nie wszystko w imie syna(tak tez mowia jego znajomi).Moje drogie milosc jest czasami slepa !!ale to my ja wybierami z calym dobrodziejstwem !!!!!pozdrawiam !!!

517 Ostatnio edytowany przez shedir (2011-11-28 11:04:18)

Odp: Być drugą i macochą
anusia74 napisał/a:

witam serdecznie.. czy zazdrosc o byla zone kiedys minie?

MInie alebo przestaniesz przywiązywac do tego wagę. Ale też twój partner musi ci pokazać że do niej nic nie czuje.

Saphira, ciesze się że macie normalnego sędziego na rozprawie. Sędzia to podstawa.
Mam nadzieje, że kolejne rozprawy pójda po waszej myśli.
U was zaczyna byc podobnie jak u was. Tez chodzi tylko o kasę.

Mam nadzieję, że spotkanie aktualne smile

KAVA38, niestety ale wina leżała po stronie twojego partnera. To on ma nakreslić dziecku granice i pilnowac jak dziecko cię traktuje. TO on ma stawac po twojej stronie i pokazywac synow, ż ejestes jego rodzina. Jeśli on tego nie potrafił wtedy, to nie będiz epotrafił już nigdy.
Wiem, że ci trudno ale to chyba był dobra decyzja. 3 maj sie.

Bella ja wiem na własnej skórze tego doświadczyłam, tak jak ty zreszta jakie kobiety sa.
U nas wszytko jest dobrze dopóki kręci sie po myśli ex, dopki dostaje kase, zapewniamy jej mieszkanie, młoda mieszka u nas p[ół każdego miesiąca i oczywiście ponosimy tego koszty we własnym zakresie jak za pełnoprawnego domownika. Mąz się młoda zajmuje i chcialby by mieszkała z nami na stałe. Wtedy jest oki. Jak cos przestaje się podobac to zaczyna się wojna i wykorzystaywanie pozycji matki i stereotypów w sądzie biednej porzuconej mamusi. Bronią takich kobiet sa tylko dzieci więc wykorzystuja to bez skrupułów do osiagnięcia każdego celu. Nie zmienisz tego i nie ma co z tym walczyć. Dzieciaki tez uczą się kombinowac, manipulowac i oszukiwac bo chca jak najwięcej ugrac dla siebie.
To jak jest, jest wina postępowania twojego partnera. I to on musi zmienic postępowanie. To z nim musisz rozmawiac i to on musi się zmienić.

Ja już nie godze się na zarzynanie siebie w imie milości. O nie. Mój maż to już wie, dotarło to do niego9 i się zmienił. Pomaga nam w tym wyraxnie terapia.
A u nas koljna wojna. Ex chce byc przez ans utrzymywana i powiedziała, ż ejak będize musiała płacic za mieszkanie to idzie do sadu o podniesienie alimentów. Czekamy na spotkanie z prawnikiem aby nam doradził i powiedział co dalej i jak postępowac. Napewno nie ugniemy się pod ich groźbami. Niestety jak zwykle mieszaja i wtrącają się rodzice m. CHoc on już potraktował ich ostro i pokazał, że nie pozwala na to, to oni i tak za plecami beda się z nia dogadywac i jestem tego pewna. Dlatego ex ma jak ma i wie, że zawsze dopnie swego bo dopóki rodzice mojego m będa sie mieszali to my nic nie wskóramy.

Ale mnie to nie złamie smile !!!
Buziaki

518

Odp: Być drugą i macochą

Witam Panie,

ja troszkę odsapnęła, nerwy schodzą i próbuje sobie to wszystko jakoś na spokojnie poukładać. Łatwo nie jest - najlepsze rozwiazanie to olać faceta i skupić się na sobie - po cholerę mi tyle problemów, nerwów, złych emocji i ciagłęj niepewności? No ale - kocham go bardzo i jeszcze gdzieś tam w środku wierzę, że wszystko się ułoży.
Z wielu spraw kompletnie nie zdawałam sobie sprawy. Co gorsza - mój też nie. A teraz okazało kim jest jego żona, jak kocha dzieci i na czym tak naprawdę jej zależy!

Jak pomyślę co zrobiła i w jaki sposób, to aż mnie telepie! Jak pomyślę ile to jeszcze czas będzie trwało - to też mnie telepie. Ale już się wypłakałam, więc jakoś tak mi lżej wewnętrznie! Jedynym jej celem jest przeciągnięcie tego wszystkiego i wyciągnięcie jak najwięcej kasy od niego! Zawsze traktowała go jako maszynkę do pieniędzy, a mimo dawania i tak było źle!

Na szczęście mój facet w końcu ostatecznie się przekonał i przejrzał na oczy - wcześniej ciężko było mu pojąć, że ona jest taką małpą... Naprawdę szkoda dzieci! Na pewno opowiedziała im wszytsko - co i jak było, jaki ojciec zły, bo pieniędzy nie chce dawać i oni mają gorzej, jak to na mamusię nakłamał, itp. Były jakieś komentarze! Nie wiem gdzie ta baba ma rozum i uczucia matczyne!

Odnośnie Waszych sytuacji - związek buduje kobieta z meżczyzną, w naszych związkach są jeszcze dzieci i ex. Tylko, że ja kocham swojego faceta, daję wiele i wymagam wiele. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mój nie radzi sobie z dziećmi. Albo że dzieci są ważniejsze ode mnie! Nie nie nie - nic z tego! Facet musi się szanować i dawać szacunek. Dzieciom musi wyznaczyć granice nie do przejścia, musi być stanowczy i konsekwentny! Jeżeli chce na nowo ułożyć sobie życie, to musi zacząć żyć tu i teraz - w teraźniejszości. Musi liczyć się z kobietą z którą jest, z jej zdaniem, uczuciami, emocjami i samopoczuciem!
Najpierw ja i on musismy sie dogadać i zbudować drużynę, by móc sporostać wszystkim pozostałym przeciwnością, czy to porąbanej ex czy buntowanemu dziecku!

Facet musi być realistą i widzieć co się w około dzieje! Albo temu przeciwdziała i sprosta albo nie. Jeśli nie to dlaczego mamy sobie pozwalać na takie traktowanie? To jest jego przeszłość i musi ją uporządkować tak by nie zagrażała przyszłości. To są jego dzieci i jego problem - ja je akcpetuję i mu pomagam, ale to on gra pierwsze skrzypce!
My nie musimy godzić się na wszystko - wystarczająco wiele poświecamy i dajemy i akceptujemy! To że zakochałyśmy się w facecie z przeszłością, nie oznacza, że mamy pozwalać wszystkim traktować się jak popychadło!

To mój facet ma dać mi bezpieczeństwo, stabilność i poczucie kochanej, potrzebnej, najważniejszej! Nikt inny tylko ON! Przez wiele razem przejdziemy i wspieram go, ale mur między tym co byl a tym co jest i być może musi zbudować sam!

519

Odp: Być drugą i macochą

No tom się nabazgrała do nieba. Ale napiszę jeszcze raz, za chwilę.

520

Odp: Być drugą i macochą

Witam, zauważyłyście, że bardziej roztrząsamy temat byłych żon niż bucie drugą kobieta i macochą?
KOBIETA Z NATURY JEST ZAZDROŚNICĄ    dlatego tak stoją nam w gardle te ex żony.
A teraz niech każda z Was uderzy się w pierś i powie, że jak obecny mąż/partner zostawi ją z dzieckiem/dziećmi to nie będzie wołać od niego pieniędzy, nie będzie chciała aby zajmował się dziećmi i w ogóle nie będzie Wam przeszkadzało gdy Waszymi dziećmi będą zajmować się inne kobiety te drugie i kolejne macochy?
To, że była żona codziennie wydzwania do Waszego faceta to tylko i wyłączne jego wina. Po cholerę mówią im, że może na nich liczyć,  że zawsze jej pomogą? A po co odchodząc powiedzieli, że żałują, że tak się skończyło ich małżeństwo? A po co kiedy byli małżeństwem to zgadzali się, żeby nie pracowała i spełniali jej zachcianki? Teraz biedna została ?odcięta? od kasy, nikt nie wyręcza jej, nikt nie kupuje prezentów. Oj ciężko takim kobietom. A przy okazji ? to każda z Was zarabia tyle samo co mąż? Nie oczekujecie prezentów? (jak wiele różnicie się w podejściu odpowiedzcie tylko samej sobie).
W naszym społeczeństwie nadal obowiązuje stereotyp, że mąż utrzymuje rodzinę.
Ano i najważniejsze ? dlaczego nie pozwalacie aby Wasi mężowi utrzymywali swoje dzieci? Was i Wasze mają a tamte nie? 
Nie wyobrażam sobie ?zaglądać? w kieszeń męża. Ma dzieci a więc ma wobec nich obowiązek. Jeśli była żona oszukuje go, to niech nauczy dzieci zbierać na jakiś lec, niech sam idzie z nimi na zakupy i bierze na siebie rachunki za to, niech sam idzie do szkoły i wpłaci na wycieczkę. Ale lepiej im zrzucić obowiązki na innych a samemu psioczyć.
A czemuż to Wy wychowujecie czyjeś dzieci? Bo ojciec dziecka pracuje? A wy nie pracujecie? Ja nie pozwoliłabym aby z moimi dziećmi lekcje odrabiała inna kobieta. Ojciec miał się nim zajmować a nie jego konkubina czy żona. Jak zrobił to niech ponosi konsekwencje.
Z doświadczenia życiowego wiem, że w większości faceci są wygodni. Ty zadzwoń, ty kup. ty idź. Uwielbiają cedować obowiązki na kobiety, a my głupie bierzemy je na siebie bo wierzymy w słowa które mówi ? bo tobie łatwiej.
W życiu nie poszłabym z mężem do prawnika ani do sądu na sprawę rozwodową czy o alimenty. Niech sam walczy. Ja zadowoliłabym się tym co pozostanie i patrzyła na swoje możliwości. Wiążąc się z nim wiedziałam, że ma obciążenie.
A w ogóle to moje panie ? dzieci pozostaną na utrzymaniu tatusiów max do 25roku życia. Potem on cały i wszystkie jego pieniądze będą już tylko Wasze. Po co więc szarpać sobie nerwy?
A jeśli ex żona pomieszkuje z Wami to Wasz facet Was nie szanuje. Jeśli ogląda mecz, a Wy odrabiacie z jego dzieckiem lekcje to tak samo Was nie szanuje.
Niech nie zasłaniają się dobrem dziecka ani matki ani ojcowie. Każde z nich chce mieć wygodnie w życiu i tylko to się liczy. Wg mnie jeśli Wasi faceci tak bardzo pragną dzieciom wynagrodzić rozwód to czemu sami wszystkiego przy nich nie robią tylko Wami się wysługują?
No to naraziłam się ale na spokojnie przemyślcie jak wygląda Wasze życie i ile macie na nie wpływ a ile inni nim sterują bo ? To nie w imię miłości moje panie, nie.

Posty [ 456 do 520 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024