dzien dobry
takie to wszystko pokrecone ,ze trudno mi ogarnac
ja jestem 40lat zona i nic nie wiem o zyciu
faceci maja najlepiej ,obiad praca i seks noi czym starszy to fotel hi hi
a my sie zamartwiamy ,piszemy scenariusze na nastepne sceny
kazdy jest dorosly faceci tez ,widocznie chca miec kontakty z bylymi zonami ,sami podejmuja decyzje ,po co ich tlumaczyc i zganiac ,ze to eks zona winna
czytajac tak to widze ,ze kobiety tlumacza tym facetom ,i mowia co maja robic hi hi
powodzenia
Hej Kobietki,
dawno mnie nie było, ale teraz nie mam tyle czasu. Nie wiem w co ręce włożyć.
Przeczytałam wszystkie posty i będę odpowiadać tak ogólnie.
Mam nadzieję, że u Was już wszystko w porządku i wszystko się poukładało.
Powiem tak jeśli ktoś nie był w tej sytuacji to nie powinien się wypowiadać. Ja również byłam taka mądra i potrafiłam innych oceniać kiedy jeszcze nie byłam w tej sytuacji, ale teraz kiedy w niej jestem wszystko wygląda zupełnie inaczej.. można być zazdrosnym o dzieci i byłą żonę.
A wszystkie osoby, które piszą jakie to jesteśmy złe, okropne itp, bo zabrałyśmy innej kobiecie męża, a dzieciom ojca. Otóż moje drogie wcale nie! Nie myślcie tak stereotypowo. Każda sytuacja jest inna i nie każda kobieta jest tą biedną porzuconą (już nie róbcie z wszystkich kobiet takich bidulek).
Poza tym ktoś napisał czy już nie ma samotnych facetów? A facet, który miał kiedyś żoną albo ma nadal, ale z nią nie żyje nie jest samotny? Samotności nie można rozpatrywać tylko na tle fizycznym. Poza tym każdy ma prawo do szczęścia, ma prawo ułożyć sobie życie na nowo.
A co u nas? W miarę dobrze. Mieliśmy wziąć małego na tydzień, ale się rozchorował, więc trzeba to przesunąć.
Pozdrawiam
Dziękuję Pupa za te słowa, bo przez moment myślałam, że naprawdę jestem ostatnią jędzą. Tak sobie poczytałam wcześniejsze posty i zastanawiam się, skąd się biorą stereotypy. Jak coś powiem, to zaraz albo że komuś męża zabrałam, albo że jestem wredna, bo mi dziecko przeszkadza. Ani jedno, ani drugie przecież, co zatem? Normalnie ręce mi opadły. Doceniam wolność wypowiedzi, każdy ma prawo do własnego zdania i wypowiedzenia go, choćby nie wiem, jak bardzo by mi się nie podobało, ale mam wrażenie, że jak ktoś tu przychodzi i nie jest w naszej sytuacji, to zaraz "atakuje". Z drugiej strony, każdy wyraża swoje zdanie na podstawie tego, co tu zostało napisane, więc jeżeli jest coś uproszczone, to tak zostanie zapewne zinterpretowane.
A z tą samotnością to rzeczywiście bywa różnie...Też kiedyś myślałam, że będę mieć księcia z bajki, bez historii, bez zobowiązań i w ogóle takiego naj...I co? życie mi pogląd zweryfikowało szybciutko...Mój książę odjechał w siną dal, był rozwód i tak się potem zaczęłam rozglądać...Miałam 25 lat, a jak spojrzałam po swoim roczniku chociażby z klasy, to nikogo wolnego już nie znalazłam. Reszta znajomych zaobrączkowana, mniej lub bardziej szczęśliwie. No i gdzie szukać kogoś bez historii, jak się samemu ma już jakąś? Sorki, ale w ideały to ja już nie wierzę. A piszę to a propos zdania, które tu padło o tym ,że tylu jest wolnych itp...A zresztą, czy ja wzięłam zajętego?
Dzisiaj exi znowu wywinęła numer, ale to już tyle razy było, że mnie chyba przestało wzruszać. Co ja się będę denerwować....
Dobrej nocy:)
394 2011-10-23 21:52:25 Ostatnio edytowany przez shedir (2011-10-23 21:56:40)
Dziewczyny ja myśle, że tu nie ma co tłumaczyc. Wydaje mi się że kobiety które tak piszą to w większości te pierwsze żony zostawione dla innej lub te, które nie widziały swoich błedów w małżeństwie i nie potrafią się ppogodzic że facet juz siły nie miał i odszedł więc lepiej i łatwiej dorobic im ideologię, że napewo była kochanka, która zaszantażowała i kazała zostawi misiowi tą złą pierwszą żonę albo jeszcze złapała go na dziecko i takiej kobiecie nic nie przetłumaczysz. ona nie zrozumie tego że facet może miec drugą żone, która nie rozbiła jego pierwszego małżeństwa. Są skrzywdzone i takie myślenie jest naturalnym systemem obronnym bo w takim schemacie, że to zawsze inna zabrała kochanego misia łatwiej im życ.
DLatego druga ma przerąbane ; )
za to...
Trzeba byc wyrozumiałym dla pierwszej żony jak z każdym problemem i problemikiem leci do ex, który ma już rodzinę, ale ona chce się zwierzy i otrzymac ramię do wypłakania...na innym forum nazwało by to się wchodzenie z butami do obcego małżeństwa i próba rozwalenia go i spadły by gromy jak można zawracac tak głowe nie swojemu mężowi i facetowi (bo to już nie wasz mąz czy facet i czas to zrozumiec ) i niszczyc jego związek... ale tutaj to brak wyrozumiałości i ludzkiego odruchu .
Droga morwo, uwierz, że nawet jak się nie chce, a ma się małe dziecko i się je bardzo kocha to czasami mimo to trzeba miec kontakt z jego drugim jego rodzicem. A jeżeli drugi rodzic robi z dziecka kartę przetargową i prubuje zawsze szantażowac dobrem dziecka to mimo marzeń o tym by nigdy więcej nie zobaczyc już tej osoby na oczy trzeba się męczyc. Jak na żone z 40letnim stażem małe masz pojecie o tym wszytkim albo nie masz dzieci.
395 2011-10-23 22:30:49 Ostatnio edytowany przez dayzi (2011-10-23 22:39:03)
Pierwsze też miewają przerąbane.
6lat temu pozbyłam się wrzodu na...
Od tego czasu nie widziałam go na oczy. Ale nęka mnie i dzieci od lat telefonami, sms. Nie odbieramy, nie odpisujemy. Nagle telefon i wrzaski gdy Pani się wyciszyła to WYTŁUMACZYŁA MI-dużymi literami, że nie życzy sobie żebym zawracała głowę jej mężowi (he he) a dzieci to mam sama sobie wychowywać. Dodam, że dzieci mam dorosłe, ojca nie widziały od 6lat na oczy, alimentów też. A poszło o to, że znalazła mój numer w jego tel. w ilości ogromnej a na dodatek on znika jej z domu tłumacząc, że do dzieci jedzie. No czysty Meksyk.
Głowę daję, że ją w jajko robi. Za dobrze go znam.
och losie... tylko przez weekend nie zaglądała a tu jakaś burza z piorunami przechodzi ))
właśnie skończyłam czytać to wszystko i ...
1. każdy ma swoją historię, swoje doświadczenia, swoje odczucia i przemyslenia.
są faceci bez sensu i żyją jak idioci, ale są też i zwariowane kobiety.
2. są wolni - no są... ale albo zapatrzeni w siebie, albo wolą meżczyzn, albo są mamisynkami, albo nie wiedzą co to miłość, jak się poświęcać, albo po prostu to nie to
kobiety, młode, piękne, niezależne i wykształcone mają szansę pół na pół by zakochać się w wolnym bez zobowiązań jak i w wolnym ze zobowiązaniami.
każde z nas ma jakąś przeszłość. wiele z nas jest po trudnych zwiąkach z wolnymi i ja mimo problemów z tym z przeszłością nie zamieniłabym się na wiecznego chłopca, chcącego się ciągle bawić i zajmującego się tylko sobą.
ja przed moim M w życiu nie sądziłam, że będę w związku z facetem z przeszłością. w dodatku nie spodziewałam się, że jego żona jest taka porąbana, żyje przeszłością, którą sama popsuła i efektem jest to, że on odszedł od niej, nie od dzieci. a ona wiedząc od dawna, że się sypie, że nie kochaja się, że nic ich nie łączy, próbuje wykorzystywać jego miłość do dzieci na swoją korzyść i dla własnej wygody!
3. nie ma co się tłumaczyć osobom, które uważają że pozjadały wszystkie rozumy - to o nich świadczy. moze kiedyś te super nie rozwlające innych związków kobiety w końcu wejdą w coś, co do tej pory krytykowałym, skoro my takie zołzy jesteśmy i budujemy swoje szczęscie na innych nieszczęściu!
szacunek do drugiego człowieka powinien powodować brak wypowiedzi o sytuacjach o jakich nie ma się pojęcia i się ich nie doświadczyło!!!
I na zakończenie apropo dzieci - dorośli są głupi, ślepi, zacietrzewiają się, stawiają mur, pozwalają by ich wewnętrzne złości poprzez ich idiotyczne zachowanie, krzywdziły własne dzieci! Tego w życiu nie zrozumiem! Ex jest najważniejsza, wszystko co złe to on, całe jej sprzeprzone życie to jego wina, to przez niego dzieci są biedne, itp!!!! NIE PRAWDA i JUZ!
On jest wspaniałym facetem, wspaniałym ojcem - ma z nimi świetny kontakt, umie im wszystko wtłumaczyć, odpowiednio wiele od nich wymaga, uczy ich mnóstwa rzeczy i ukierunkowuje!
Walczy z nią by uchronić przed jej głupotą te dzieci!!!! W momencie kiedy ojciec jest super i dzieci tylko jego słuchają, tylko na nim się wzorują, na niego czekają i z nim chcą być... a mama jest - też ją kochają, ale zdecydowanie bardziej są za ojcem, po czym w pewnym momencie słyszą, że ten od zawsze super tata jest takim draniem, tak ich nie kocha, zostawił ich, jest podły, kłamie, oszukuje, zdradza, przez niego zrobią sobie krzywdę, itp. to co robić?
Ja wsadzić do zakładu zamkniętego, bo niszczy sobie życie, dzieciom robi znamię już na zawsze, jedmu robi same problemy i w dodatku innym w około, a dzieci wziąć do siebie i pokazać im, że kobieta z mężczyzną mogą się dogadać, porozumieć, kochać, spędzać razem czas i życ jako partnerzy!
Kiedy facet odchodzi i zostawia kobietę, z którą ma dzieci, tzn. że nie dało się z nią żyć, albo on jest nienormalny. Coś nie zagrało, popsuło się, codzienność okazała się zbyt szara! Trzeba to zaakceptować i żyć dalej.
Często macochy są dużo lepsze dla tych dzieci jak własne matki!
Nasza EX myśli tylko o sobie i o tym jak się wyładować. Dzieci nie są dla niej ważne i nie robi nic by uchronić je przed doświadczeniami rozwodu, sama im tych fatalnych, idotycznych i nie prawdziwych doświadczeń dostarcza!!!
Kobiety, które nie radząc sobie ze sobą, krzywdzą swoje własne dzieci, powinno się unicestwiać - POZOSTAJE TYLKO KOSMOS
Przepraszam aż muszę się wtrącić:)
Muszka28 możesz sobie pisać, że zazdrość o byłą żonę wydaje ci się nie na miejscu, tym bardziej o dziecko. Tylko co z tego, skoro często bywa faktem! To jest zwyczajnie ludzkie! Możesz mówić, że jest złe i nie na miejscu, ale to nie zmieni rzeczywistości.
Problemem nie są te uczucia, ale to jak sobie z nimi poradzić, jak się odnaleźć w nowej sytuacji.
Żadna z nas nie była przygotowana na takie, trudne jednak życie. Do tego wszystkiego trzeba się przyzwyczaić, odnaleźć się.
Do obcego dziecka trzeba się przyzwyczaić. Do widoku swojego mężczyzny okazującego czułość obcej tobie osobie też.
Byłoby pięknie gdybyśmy to dziecko od razu pokochały, gdyby ono nas pokochało, gdyby było dobrze wychowane a exi nie okazała się wariatką, która nie daje żyć. Ale życie jest życiem i człowiek czuje to co czuje. Nie da się zaprogramować w sobie samych pięknych uczuć!
Ta zazdrość to jest taki etap. I co z tym zrobić według ciebie? Zamieść po dywanik, bo to nieładne jest? Rzeczywiście bardzo dojrzałe i świadome życie by to było!
I naprawdę uwierz mi, że bardzo ale to bardzo nie chce się tego czuć, chce się żyć wreszcie i chce się bardzo żeby wszystko się już ułożyło!
I jest tak, że w końcu się to dzieje, te uczucia odchodzą i widzi się wyraźnie jak wielkim były ciężarem a nawet niekiedy jak wielkim były głupstwem:). Naprawdę tak jest!
To forum jest ogromną pomocą, bo są tu kobiety, które przechodzą przez to samo i potrafią zrozumieć.
Aha i oczywiście, że bardzo dobrze by było gdyby rodzice się po rozwodzie dogadywali. Żadna z nas nie napisała na tym forum inaczej! Ale do tego żeby się dogadywać potrzeba dwóch stron prawda? Czasami takie dogadanie nie jest możliwe. Po prostu się nie da.
A to co piszesz o tym, że była jest sama i jest jej trudno i mamy wykazać zrozumienie dla jej telefonów itd.
Błagam cię! Wszyscy skończyliśmy już 18 lat!
Niech każdy żyje swoim życiem, da żyć tej drugiej stronie i tyle wystarczy! Nie ma potrzeby niańczyć obcej, dorosłej kobiety. Niech sobie ze swoimi problemami radzi sama. Takie jest moje zdanie.
I oczywiste jest to, że mam wsparcie w obecnym partnerze, bo to jest mój partner:)
Nie miałam natomiast wsparcia już po rozstaniu w moim byłym partnerze. A czemu niby miałabym mieć? Rozeszliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Duma by mi nie pozwoliła zwracać się do niego po pomoc.
Aha i ja to rozumiem, że tak jak my przechodzimy różne etapy aklimatyzacji do tej nowej sytuacji tak exi też je przechodzą. I bardzo dobrze. Trzeba się uporać z przeszłością i żyć dalej. Nie bluzgać, nie mścić się, po prostu nie niszczyć życia innym!
Pozdrawiam was dziewczęta!:)
Ufff
o mamo, bo już myślałam, że zostanę jędzą roku, he he.
Zgadzam się z Wami dziewczęta moje co do joty. I nie wiem co bym zrobiła, gdybym się tutaj nie mogła wygadać, a od innych słyszała tylko krytykę. Dziękuję Wam za to, że mogę pogadać i że mnie rozumiecie:)
Naprawdę szanuję wolność wypowiedzi i to, że prawo do wypowiedzi jest święte:) ale ja jakoś nie mam potrzeby wypowiedzenia się w temacie, który mnie bezpośrednio nie dotyczy...
Dayzi, przykro mi, że trafiłaś na taki egzemplarz. Przeginanie w żadną stronę nie jest ok.
Brawo!
Wystarczająco te głupie baby dają nam popalić, byśmy przejmowały się krytyką wyssaną z palca i stereotypów!
Jedno życie sie kończy - drugie zaczyna! Tylko wszyscy muszą to pojąć!
Rozstałam się z moim byłym, on ma dziecko i żonę, mimo, że razem byliśmy mnóstwo lat jakoś nie dzwonie do niego co drugi dzień z awanturami, ubliżaniem i mieszaniem go z błotem! Nie obwiniam go za wszystko co złe mnie w życiu spotykało i spotyka! Nie rozmawiam z jego rodziną i nie nadaję na niego, jaki to on drań i dupek, bo mnie zostawił, a ja taka biedna, taka sama, tak sobie nie radzę! A ta jego żona, co za "pip", "pip" i "pip", rozwaliła mi rodzinę, plany, całe moje życie!
Każdą z nas może spotkać rozstanie, czy to z dziećmi czy bez! I taka sytuacja nie uprawnia nas do zachowania poniżej jakiejkolwiek krytyki, poniżej zasad społecznego współżycia, poniżej naszych wartości.
Te biedne, zostawione same sobie kobiety, co ich jedynym celem jest na siłę nie pozwolenie na zapomnienie o nich - są ograniczone, naładowane bardzo negatywnie i nie da się z nimi normalnie rozmawiać lub dojść do porozumienia.
Same muszą przetrawić to wszystko i pogodzić się z faktem, że facet odszedł, zostawił ją, nie chciał juz więcej udawać że jest dobrze, że jest szczęśliwy. I nie zostawił jej dla innej, odchodząc był sam, odszedł by być sam i robić wszystko co dobre dla dzieci. Odszedł, bo nie mógł dłużej wytrzymać z nią obok i nie widział w około siebie żadnych kolorów życia - skazał się na samotne potępienie!
W chwilach braku nadziei na lepsze jutro pochłania nas czarna dziura - i nie wierzymy, że jeszcze coś dobrego może nas spotkać. Wtedy spotyka - kolejna miłość, zauroczenie, pojawia się ktoś obok komu na nas zależy! Tylko ta miłość ma mnóstwo przeciwności losu by trwać i wytrwać. Ta miłość systematycznie jest zatruwana, poddawana próbom, niszczona. To cholernie trudne doświadczenie!
Ona jest biedna i sama i trzeba ją zrozumieć - żałosne! jej związek się skończył, każda z nas zostaje sama kiedy coś nie wychodzi. każdy po rozstaniu przechodzi traumę, zwłaszcza jak kocha. A co jeśli nie kocha, jeśli nigdy szczerze nie kochał? Jeśli liczy się wygoda, pieniądze, byt i brak problemów? no słucham rad - co wtedy?
Wszystko jest grubymi nićmi szyte, żeby dostrzec te cienkie trzeba tego wszystkiego doświadczyć!
Sfrustrowana kobieta, napełniona złem, negatywnymi emocjami, chęcią zemsty - obwiniania wszystkich innych tylko nie siebie, za swoje błędy - nigdy nie jest obiektywna i sprawiedliwa! Dopóki nie zaakceptuje sytuacji, nie pogodzi się że życie ułożło się inaczej niż chciała i planowała, że ktoś obok nie jest kukłą i nie można go kontorolować, wymuszać na nim swoich oczekiwań i zmieniać go raz tak raz tak - dotąd będzie biedną, porzuconą, skrzywdzoną przez faceta i życie małą dziewczynką, szukającą na siłę zainteresowania!
I właśnie takie kobiety są matkami - porażające! Często są uzależnione od faceta, nie wiele z siebie dają a oczekują noszenia na rękach, chcąc pieniedzy, bezpieczeństwa i miłości! Kocha się bezwarunkowo, ale żeby tak kochać to uczucie musi być odwzajemnione!
Dokładnie, wszystko po prostu trzeba przetrawić. Każdy z nas musi, w tę czy inną stronę:) Jak ktoś trawi wolniej albo wcale, jego problem...!
Głowy do góry,dziewczęta i do przodu!:)
Cześć dziewczyny Z powodu pracy i kilkudniowego wyjazdu do Polski zaniedbałam troszkę forum, a tutaj widzę sporo się działo. Szczerze mówiąc to jestem tak wykończona że nawet nie mam siły pisać jakiegoś dłuższego posta. Wystarczy przeczytać dokładnie moje wcześniejsze i wiadomo jakie mam zdanie.
Alutka, może jednak troszkę większy prom by się przydał?
Dziewczyny trzymam kciuki żeby wszystko powoli się układało.
Mapiet, ja właśnie rozrysowuję plan ogromniastej katapulty na 5 miejsc conajmniej. Jak wsadzę i jak walnę...!
Jestem znowu zła, ale obiecałam sobie, że nie będę się wkręcać. postaram się wieczorem jeszcze napisać,może trochę ze mnie zejdzie...do potem:)
Alutka, tam się musi tez zmieścić nasza ex, a że ona jest foszasta i wiecznie jej źle to tak dwa miejsca jej rezerwuje aby miała więcej przestrzeni i żeby się nie rozmyśliła
Ja też proszę o rezerwację jednego miejsca bardzo chętnie ją tam wsadzę i wreszcie zaczne żyć normalnie, bez konieczności ścierpiania tej wstrętnej baby!
Wszystko mi się sypie i mam poważny dół! Bardzo mocno się zastanawiam czy nie wyautować się od tego i mieć święty spokój, skupić się na sobie i odciąć od tych wszystkich idiotyzmów!
Zobaczę jak to się potoczy, ale jestem na skraju wyczerpania!
Chętnie rozbuduję katapultę...nie ma sprawy:)
Saphira, ja też jakoś wpadam w doła. Mam wrażenie, że wszystko co mówię do mojego, to jakbym grochem o ścianę rzucała. Nie chcę teraz wchodzić w szczegóły, za duże emocje:( Napiszę, jak już opadnie ze mnie złość i będę umiała racjonalnie o tym pomyśleć. Pytanie, czy będę umiała, bo nikt mnie tak nie wnerwia jak exi i zachowanie mojego wobec niej. I w tym momencie to mi nie pomaga nawet myślenie, że to teraz MÓJ partner, a nie jej. Nie uspokaja mnie to.
Tak więc dziewczyny mam doła. I co gorsza, nie wiem, czy do mojego m kiedykolwiek trafi sens moich wypowiedzi. Może po prostu czas się przestać wkur..., zostawić to jak jest i bardziej się zacząć przejmować sobą? Jest tyle rozrywek, basen, siłownia, czy ja jestem w domu uwięziona..? Czemu ja mam tylko w kółko gadać..? Wiem, że on się stara, ale dogodzić nie można wszystkim. Tyle, że niech nie oczekuje ode mnie, że jak robi dobrze dla exi i ze względu na dziecko dla siebie, to ja będę ochoczo przyklaskiwać. Na to się chyba nie zdobędę...
Kurde, już chciałam napisać, co mnie boli. Ale chyba nie dam rady....
Poza tym wiecie co? Teraz to wyć zacznę...zatrzymała mnie kobieta jak wracałam z pracy i prosi o dwa złote na chlebek i coś do chlebka:(
Dałam jej pieniądze, chociaż z zasady tego nie robię, ale mnie tak wzruszyła, że szok. Tyle biedy na świecie, są gorsze rzeczy niż zachowanie exi. No i się poryczałam teraz.
Dlaczego ten świat jest tak kur....urządzony??????
Alutka 3maj się i się nie daj smutkowi! Może zrób tak jak piszesz, znajdź sobie jakąś pasję, coś co będzie poprawiać Ci nastrój. Ja na razie rzuciłam się w pracę, może niekoniecznie poprawia mi nastrój ale za to wkurzam się na pracę a nie na rodzinkę na więcej już nie mam siły. Poza tym już dni coraz krótsze, to też na pewno negatywnie będzie na nas wpływać. Może trzeba o jakimś solarium pomyśleć? Nie żeby opalać się na czekoladę, ale żeby poprawić sobie humor ciepłem i światłem?
Cześć dziewczyny
Wcześniej już pisałam, że od półtora w nowym związku relacje ja - jego syn i on - moje córki są świetne. Pisałam też o moim ex i jego partnerce od 4 lat i zabranianych przez nią (sama ma córkę, a ex je utrzymuje) kontaktach ex z naszymi córkami. Wiele z Was określiło ex jako słabeusza i dupka. Ostatnio wyszła na jaw historia jak na amerykańskim filmie.
Przypomnę, że nie jesteśmy razem od 4 lat i już po rozwodzie, a nasze kontakty są średnio co pół roku. Jego pani nie poznałam, jedyny kontakt telefoniczny miałam z nią ponad 4 lata temu, a jej numeru nie znam. Otóż zostałam ?oskarżona? przez ex o nękanie jego partnerki. Podobno zaczęło się to półtora roku temu, zaczęła dostawać sms-y, głuche telefony, a jego maile (ktoś znał jego hasła) były przesyłane na jej skrzynkę. Półtora roku temu ex wyjechał za pracą i mówił córkom, mnie zresztą też wspomniał, że chce zmienić swoje obecne życie, bo osoby którymi się otacza go niszczą. Wrócił, bo jej życie było zagrożone. Te sms-y o treści wyraźnie przeciwko jego ukochanej (typu żyjesz z tą trzecią, porównaj ją z żoną, nigdy nie zapomnisz o rodzinie, w której przeżyłeś 25 lat) zawsze nasilały się w okolicy spraw sądowych, czyli gdy mieliśmy kontakt. Zdażało się jakby ktoś ich obserwował, np. kłócili się na ulicy, a za jakiś czas dostawał sms-a z komentarzem: zobacz z kim jesteś i jak wasze życie wygląda. Wysyłane były z tel. na kartę, którego nikt nie odbierał. Jak ex zarzucił mi że to ja, skierowałam go na policję, w końcu jest już ustawa o nękaniu. Nie wiem czy to zrobił, bo ostatni kontakt z nim miała w lipcu, chyba nie. Ostatnio znów coś na ten temat mówił córce. Ja tego nie robiłam, nie robię i robić nie będę, nie powinnam się tym przejmować ale wkurza mnie, że ktoś wciąż wciska mnie do jego życia i do ich związku. Jak myślicie, kto?
AnnaJo...
Już wcześniej pisałam, że niektóre baby są wredne i przy tym zdaniu zostaję. To niestety może być ona, ma jakieś zachwiane poczucie osobowości chyba... Pewnie sama to wymyśliła, żeby do reszty was skłócić (ciekawe tylko po co, skoro kontaktu ze sobą i tak macie). Przyznam się szczerze, że ja pewnych osób i zachowań nie rozumiem i co dalej, nawet nie chcę rozumieć. Uznaj to po prostu za denną ludzką głupotę i nie reaguj,chyba że to przybierze gorsze rozmiary, a mam nadzieję, że nie. Ten świat jest kur..głupio urządzony. A ja dzisiaj w całkiem pokaźnym dole. Tak więc Ci chyba za bardzo nie pomogę:(
W każdym razie mam ciche dni z moim, bo się dzisiaj tak wnerwiłam, że cud boski, że nikomu nigdzie nie zrobiłam krzywdy, bo przez całkiem długą chwilę miałam ochotę przypier...jak nic! I uspokajam się nadal....
Anna Jo, napisałaś, że masz poczucie, że ktoś CIę wciska do jego związku.. Może ja też naszą exi na siłę wciskam...? Jasny gwint, ale mam myśli dzisiaj...
Ja chyba oszaleję....
Dziewczyny, to chyba jakas jesienna depresja. Każdy z kim rozmawiam ma doły, oby szybko przeszło.
Ja już w zasadzie chcyba nie walcze. Z m ostatnio sie nie kłoce ale też nie rozmawiamy na temat tych wszystkich spraw, co nie znaczy ż eja nie analizuje tego wszytkiego w tej swojej głowce, którą czasami chciałabym sobie ukręcić.
Córka m się nie zajmuje i twrado obstawiam przy tym i zaczyna mi byc z tym dobrze. Jak powiedziałam tak robie i chyba m jest zdziwiony bo wczesniej szybciej to sie kończyło. Ale miarka się już u mnie przebrała.
Wczoraj leżeliśmy sobie, troche rozmawialiśmy i na podstawie rozmowy ma zpaytał dlaczego mam takie zdanie na jego temat, przeciez jest moim męzem. Zapytałam go czy naprawde się temu tak dziwi? Powiedział, że w zasadzie po tym wszystkim to nie ale chciał by wiedziec dlaczego. Powiedziałm mu odrazu, że dlatego że mnie nie wspiera i jest prawie zawsze przeciwko mnie. Widziałam, że głupio mu się zrobiło i był zarzenowany. Myśle że takie rzeczy daja mu do myślenia, po ostatniej wielkiej awanturze dużo czytał z psychologi o różnicach miedzy kobietami a mężczyznami . Może normalny facet tego robic nie musi ale mój m kltóry nigdy nie dostał jakiś ciepłych uczuć i empatii od własnych rodziców i musiał się przystosowac do patologii musi sobie pewne rzeczy uświadomic.
Zobaczymy jak bedzie dalej.
Dziewczyny 3mam za was/nas kciuki aby w końcu i u nas zaświeciło słoneczko
Uwielbiam Was, niesamowice mi humor poprawiacie i broń boże tym złym co się u Was dzieje, ale te komentarze są genialne
AnnaJO - z tego co zrozumiałam to jesteś oskarżona przez ex o nękanie, zgadza się?
Ale w sądzie czy tylko słownie? Rozumiem, że masz te sms od niego co pisał, że wszyscy w koło go niszczą, czyli jego nowa partnerka głównie... ? Łatwo powiedzieć, nie przejmuj się, ale co innego możesz? Przejść nad tym do porządku dziennego i olać sprawę!
Ale to ciekawa sytuacja, jak widać i te next portafią być nienormalne w życiu nie próbowałabym robić sobie takich dodatkowych problemów
Chyba że faktycznie Nasza ex nawet po rozwodzie zacznie wydzwaniać, przyłazic do domu i do biura i nie daj boże do mnie, bo chyba jej włosy wyrwe! Wtedy nie miałabym wyjścia, a póki co nie mam ochoty o niej słyszeć, jej słuchać, o niej myśleć i generalnie - niech spada na drzewo!
Oczywiście boję się po zakończeniu sprawy nie wiele się zmieni, ale jeszcze troszkę, gdzieś głęboko w sobie wierze, że usiądzie na tyłku i wrzuci na luz. A jeśli nie, to po sprawie mój M bedzie mógł adekwatnie do sytuacji reagować i spuszczać ją całkowicie!
Tych dzieci mi szkoda, bo ona robi im ogromną krzywdę! Nie rozumie tego, bo to on jest zły i to jego wina, bo odszedł i ich zostawił - w sobie wini nie widzi ni grosz! Też się boję, że jeszcze chwil kilka, a na głowie będę miała dwóch nastolatków, bo z mamuśką nie wytrzymają jeśli się nie zmieni i sami od niej uciekną! Trzeba też pracować nad tym by przykład brali z nas, nie z niej, bo inaczej będą z nimi ogromne problemy podczas dorastania.
Alutka - ja cały tamten tydzień ryczałam, nawet nie na zawołanie, ale non stop, łzy same do oczu się cisnęły. Teraz jestem na etapie całkowicie obojętna! Oczywiście mówie mu co sądzę o jego zachowaniu, postepowaniu, przekonaniach. Oczywiście obwiniam, że doprowadził mnie na skraj wytrzymania i jeszcze chwila a zacznę być waritką taką samą jak jego żona w końcu skoro ona może i na nią wpływu nie ma, to czemu ja nie? Prawda?
Na szczęście trafił lepiej niż poprzednio, wiec po prostu kiedy dojdę do muru, którego nie przeskoczę to zdecyduję o rozstaniu i niech sobie z nią robi co chce!
Już coraz częściej zaczyna mnie to nie interesować. Juz nie płaczę, nie kłócę się. Jedynia przycinam, dogryzam i jestem zrezygnowana i łapię dystans na siłę!
Wytrzymam jeszcze do końca tego rozwodu, chyba że nadal będzie tak samo postępował. Mówi, że też ma dość i swoją dumę, która nie wytrzyma więcej poniżania... ale kto wie - jak zobaczę i usłyszę to uwierzę! Niby dość traktowania jej jak jajka, ale sama muszę się przekonać, bo już nie raz tak mówił.
Może jeszcze znajdę w sobię trochę siły by zobaczyć jak będzie w trakcie rozwodu i po nim, jakieś kilka miesięcy. Jeśli mówi prawdę i faktycznie postawi jej granicę nie do przekroczenia to da się z nim żyć. W innym przypadku - dziękuję to nie dla mnie!
Dziś jest mi obojętny i muszę złapać dystans, bo juz głupieć zaczęła z jej powodu!
Na pracy a i owszem sie skupiam, ale mam zbyt dużą podzielność uwagi by móc przestać myśleć o innych problemach
Z jednej strony powinnam dać sobie spokój i znów zacząć układać życie według siebie i dla siebie. Z drugiej, a może jednak będzie lepiej i uda nam się zbudować fajną rodzinę z jego dziećmi? Wziąć los w swoje ręce czy pożyjemy zobaczymy?
To cholernie trudne decyzje i bardzo ciężko je podjąć. Muszą mi powrócić pozytywne uczucia do niego - jeśli to się nie stanie, to bedzie jednoznaczne z czasem na rozpoczęcie kolejnego, nowego życia!
Hej
Ja też mam etap obojętności i przycinania, bo mi się znudziło awanturować. Wczoraj mieliśmy rozmowę dosyć ciężką nawet...A poszło oczywiście o to, że mała miała być u nas do dzisiaj, tymczasem hrabina zadzwoniła i oczywiście przy współudziale mojego przesunęła termin na sobotę. Wściekłam się jak jasna cholera, liczyłam ,że będę mieć trochę spokoju a tu dupa. No i pojechałam po swoim jak po łysej kobyle, na co on ma oczywiście jeden komentarz, czyli "to jest moja córka" itp itde. Racja. Ale kurde mówię mu, że wkur..mnie to, że exi piśnie, a on nawet nie oponuje...On tego tak nie widzi, mówi mi, itp itd. No więc ja po prostu wkur..się na maksa i powiedziałam, że jeżeli chce takie decyzje podejmować beze mnie (nawet do mnie nie zadzwonił, tylko postawił przed faktem dokonanym) to niech się potem nie obraża, że ja jestem niezadowolona z tego powodu. No i mamy wojenkę. Odpowiadam mu tyle, co muszę, bo muszę sobie poukładać...
Ale powiem Wam dziewczyny jedno: mam to już naprawdę gdzieś. Jak ona tak chce, to niech się tak zachowuje, byle z dala ode mnie. Nie będę się już tym przejmować, koniec, kropka. Będę jak świętości bronić jednej rzeczy ustalonej przez nas: 1 weekend w miesiącu bez małej bezapelacyjnie. I tego będę bronić rękami, nogami i pazurami. Reszta mnie obchodzi, bo nie chcę zdrowia stracić.
Kocham mojego bardzo, jest mi przykro że on się daje tak traktować, ale zdrowia stracić nie zamierzam, tak więc odtąd z mojej strony jeżeli chodzi o nią, to komentarza do niego nie będzie. I wtedy zobaczymy.
a poza tym wiecie co..Mój jest na mnie obrażony podwójnie, bo znalazł sobie to forum i poczytał, no i nie do końca się zgadza. Nie żebym robiła z tego tajemnicę przecież, to znalazł i poczytał. No i się ciut obraził, a to oznacza tylko tyle, że ja mam rację, bo gdybym jej nie miała, to by się nie obrażał tylko miał gdzieś. Teraz żuje i zobaczymy co mu z tego wyjdzie...
Odpoczywam dzisiaj i wszystko mam w nosie:)
Uwielbiam Was, niesamowice mi humor poprawiacie i broń boże tym złym co się u Was dzieje, ale te komentarze są genialne
AnnaJO - z tego co zrozumiałam to jesteś oskarżona przez ex o nękanie, zgadza się?
Ale w sądzie czy tylko słownie? Rozumiem, że masz te sms od niego co pisał, że wszyscy w koło go niszczą, czyli jego nowa partnerka głównie... ? Łatwo powiedzieć, nie przejmuj się, ale co innego możesz? Przejść nad tym do porządku dziennego i olać sprawę!Ale to ciekawa sytuacja, jak widać i te next portafią być nienormalne
w życiu nie próbowałabym robić sobie takich dodatkowych problemów
Chyba że faktycznie Nasza ex nawet po rozwodzie zacznie wydzwaniać, przyłazic do domu i do biura i nie daj boże do mnie, bo chyba jej włosy wyrwe! Wtedy nie miałabym wyjścia, a póki co nie mam ochoty o niej słyszeć, jej słuchać, o niej myśleć i generalnie - niech spada na drzewo!
Na szczęście oskrżył mnie tylko słownie. Czytałam sms-y jakie dostawał. Za pierwszym razem przejęłam się, szkoda mi go było i nawet próbowałam pokierować jego logiką. Przyznał, że nie mogłam być tą nękającą, bo po pierwsze fakty wskazują że to nie ja, a po drugie jak to określił "osoba taką klasą nie mogła tego zrobić". Za drugim razem byłam wściekła, bo znów naj bumerang (jakby był w sekcie) nie myśłał logocznie, ale kilka uwag wyprostowało mu myśli. Za trzecim razem posłałam go na tzw drzewo: nie mój cyrk, nie moje małpy, jego bagno i niech się sam topi, albo wypłynie. Od tej pory zero kontaktu.
Nawet mu nie współczuję, widać na nic i nikogo innego nie zasłużył. Ale sytuacja ciekawa.
Oczywiście boję się po zakończeniu sprawy nie wiele się zmieni, ale jeszcze troszkę, gdzieś głęboko w sobie wierze, że usiądzie na tyłku i wrzuci na luz. A jeśli nie, to po sprawie mój M bedzie mógł adekwatnie do sytuacji reagować i spuszczać ją całkowicie!
Ma nadzieję, że on nie tłumaczy tego tak: kochanie zobaczysz, po rozwodzie wszystko się zmieni na lepsze?
Rozwód stawia oficjalną granicę miedzy tym co było, a tym co jest i będzie, ale charakterów, usposobień, preferencji itd nie zmania.
Nawet jest gorzej, bo już nie ma tego głównego powodu, na który można zwalić winę za siebie samego. Rozwód zmienia naszą sytuację, ale nas nie.
oj widzę że u wszystkich nie za bardzo ciekawie:( u mnie też kryzys za kryzysem. Mam już powoli dość. Łapię obojętność. Czemu to takie popiep..one?
Takie życie pop...itp itd.
Mam nadzieję, że na te kryzysy częściowo wpływa też pogoda i przesilenie jesienne. Coś w tym musi być, bo zaczęłam normalnie spać.
A miałam tygodnie, gdzie się budziłam niewyspana gorzej niż po imprezie, chociaż spałam....
Drogie piękne
może po prostu trzeba nabrać znacznie więcej dystansu, mniej się emocjonować, więcej uśmiechać i próbować na siłę patrzeć pozytywnie o ile życie będzie wtedy przyjemniejsze!
Mamy piękną złotą jesień trzeba wziąć te swoje nieidealne połowy na spracer, dać buziaka, wepchnąć w liście i juz
Mi dół chyba minął, piszę chyba, bo nie wiem kiedy znów pojawi się burza ale mam nadzieję, że nie szybko!
Muszę znów wrócić do bycia z nim, nie z nią do cieszenia się nim i z niego - strasznie mi tego brakuje!
Z każdym będą problemy takie czy inne, a biorąc pod uwagę moje doświadczenia preferuję mieć problem z jego ex niż z nim osobiście, nie akceptując go a on mi prawie w 100% odpowiada - znajdę takiego drugiego
i zakocham się? Po co ryzykować
Za złudzenia płaci się rzeczywistością! Trzeba żyć, skupiać się na drobnostkach i przede wszystkim mniej myśleć!
Droga Pani:)))
Popieram w zupełności. Nikt nie jest idealny, jesteśmy dorośli, odpowiadamy sami za siebie:)
Nie będę mojego wpychać w liście, poczekam aż śnieg spadnie i wkomponuję go w zaspę )) Większa frajda:)
Delektuję się dzisiaj urlopikiem jednodniowym...ale fajnie:)
Cześć Dziewczyny,
piszę tego posta 3 raz: za pierwszym razem wygasła mi strona, za drugim zadzwonił telefon i zapomniałam..
Alutka "nawet do mnie nie zadzwonił, tylko postawił przed faktem dokonanym"- skomentuje to tak: mój facet mógłby nie przeżyć ze mną takiego zachowania..On to wie i dlatego nigdy nie postawiłby mnie przed faktem dokonanym.
Co u nas? Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale bardzo dobrze.
Niestety musieliśmy przesunąć granicę, bo mały zaczął mówić i chętnie rozmawia z tatą przez telefon, ale przestały mnie telefony denerwować (nie chodzi mi oczywiście o rozmowę z dzieckiem tylko później z eks). Wiem nawet dlaczego. Mam satysfakcję związaną z eks i teraz chyba nic mnie nie zabije (podła jestem ehh).
Ostatnio widzę w eks normalną kobietę, która potrafi mówić, a nie tylko drzeć się na okrągło. Naprawdę usiadła na dup*e.
Widzę, że mamy odwrotną sytuację. U Was dzieci są bardzo często i długo, a u nas bardzo rzadko i krótko. Ale ile można prosić żeby spędzić z dzieckiem trochę więcej czasu? Zawsze jest jakieś ale.. albo moje ulubione BO NIE hehe.
Pozdrawiam.
Witam
Jak się macie po długim weekendzie?
U nas chyba jakiś przełom. Niesamowite jest to, ze w m rozmawialiśmy chyba pierwszy raz ze sobą na spokojnie, bez krzyków. Mówiliśmy sobie co nam pasuje a co nie, w zasadzie m sam chciał porozmawiać. Zaczeło się od dwóch artykułów, który czytaliśmy w magazynie psychologicznym o małżeństwie, a ja potem powiedziałam, że nasz związek jest kropka w kropke jak ten o którym czytamy i mamy takie problemy jak tam i on sie tym bardzo zdziwił bo sam nie uważa żeby tak było i chciał sie dowiedziec dlaczego ja tak myśle i czuje. Powiedziałm mu wszystko co czuje i jakie mam odczucia, w jakim położeniu jestem i jak to wygląda z mojej strony. I wydaje mi się, że pierwszy raz chyyba coś zrozumiał i mu to utkwiło.
Nie chce się za bardzo tym podniecać, żeby nie okazało się że jednak nic z tego nie będzie ale tak czuje, że naprawde tym razem było inaczej.
Jest mi naprawdę lżej z tego powodu i czuje, że w końcu może będzie lepiej, a mój m przestaje być takim troglodytą bez uczuć.
Młoda ostatnio przegina do reszty. to jest niewyobrażalne jak 7 latka może manipulowac i tym razem i ex się o tym przekonała. Młoda robiła z siebie bidulke i chciała, żeby się nad nia litowali i mówiła, że ona by chciała bardzo jechac z nami na groby, a pewnie sie spodziewała że nie będzie takiej propozycji i ż emamusia zacznie się nad nia litowac jaka to jest biedna. Nie wpadła jednak na to, że exi napisze smsa m o tym. Więc m dzwoni do młodej i mówi że chcemy ja zabrać, żeby z nami pojechała na groby, a młoda mówi,że NIE CHCE wcale jechac chce zostać z mamą . a ex kopara na dów i drze się do niej, że przecież przed chwilą mówiła że chce jechac. I na tyle.
Wiem, że to tylko dziecko ale ja już nie mam do niej cierpliwości ani żadnej ochoty zmieniać tego. M to już tez zaczął rozumieć. Widze jak się zachowuje i jaką jest manipulantka. Jak kłamie i kręci aby ugrać dla siebie jak najwięcej. I m tez juz zaczyna to widzieć bo w niektórych sytuacjach wie i widzi, że nawet nie ma jak jej tłumaczyć.
Ale mnie się humor po rozmowie z m poprawił
Pupa, ja już przestałam się tym przejmować. Mam dość i szkoda zdrowia. Czasem trzeba odpuścić, bo jak ktoś jest uparty jak osioł to czy ja wiecznie muszę się boksować? Mój zna moje zdanie na ten temat, więc niech się nie dziwi, że jak mi komunikuje takie rzeczy to ja się wściekam. A właściwie to mi wisi już w tej chwili. Ich dziecko, ich sprawa, ja pilnuję swego jednego weekendu w miesiącu i resztę mam gdzieś. Wcale się nie muszę młodą zajmować, więc co mi szkodzi? Ile razy można powtarzać w kółko to samo? Szkoda zdrowia, życia i nerwów. Zaczynam dbać przede wszystkim o siebie:) Nie ja ponoszę odpowiedzialność za to dziecko, mogę jedynie pilnować, żeby ze swojej strony jej nie dokładać. Ale nie ja jestem za nie odpowiedzialna. Jeżeli mamusia matką być nie umie, nie chce lub nie potrafi, to ja na siłę matki dziecku nie zastąpię...
Shedir, siedmiolatki to w kombinowaniu potrafią być naprawdę niezłe. No i w ciągnięciu na swoją stronę. Z jednej strony dobrze, że się stało jak stało, przynajmniej mamuśka wie, że córka potrafi grać na rodzicielskich uczuciach i jak widzę, idzie jej całkiem nieźle. Może teraz na nią spojrzy innym okiem i nie będzie sama tak cudować:)
Aaa ja mam od wczoraj doła bo zgubiłam w pracy swoja obrączke ...buuu
Jasny gwint!
Nienawidzę gubić rzeczy, wściekam się od razu, więc chyba bym się zapłakała:(
To może trochę śmieszne, ale św. Antoni pomaga w takich przypadkach. Mnie prawie zawsze (może dlatego,że mój ukochany dziadek miał na imię Antoni).
Mam nadzieję, że znajdziesz obrączkę:)
Tak tak Alutka tam i tez powiedziała pani w pracy. Więc sobie mówie, no Św Antoni pomóż mi znaleźć obrączke i pod koniec następnego dnia się znalazła
To nzczy znalazła ja ta Pani, która mi to powiedziła hehe. Ale nadziei nie miałam już i nawet umówiłam się z jubilerem na dorobienie nowej hehe.
Znaczy że mój Dziadzio nie tylko nade mną czuwa:)
Super że się znalazła:)))
Pozdrawiam:)
Cześć Kobietki
ale tutaj cicho. Ale to chyba oznacza, że u Was wszystko dobrze?
A co u mnie? Było źle, bardzo źle.. przez dwa dni byłam kłębkiem nerwów, miałam doła i na nic nie miałam siły.. ale pozbierałam się.
Przygniotła mnie ta cała sytuacja, ale nie tylko. Trochę sobie przemyślałam i postanowiłam wrzucić na luz. Tylko czy to takie proste? Będę się starała, bo szkoda mi zdrowia.. strasznie straciłam na wadze.
Musiałam sobie tutaj coś napisać.
Pozdrawiam.
Co się Pupa stało..? Bo chyba konkretnie Cię przybiło...W takich sytuacjach jak nasze doły się zdarzały i będą zdarzać. Taki urok:) Ja wrzuciłam bardzo na luz i z tym mi jest lepiej. Zobaczymy hehe na jak długo. Nie powiem Ci żebyś się nie przejmowała, bo nie tędy droga, ale jeżeli chcesz, to możemy porozmawiać bardziej kameralnie. Wrzucę Ci zaraz wiadomość prywatną z nr GG do mnie, jeżeli masz ochotę, zapraszam:)
Alutka a gdzie dostanę ten numer gg? Jak tylko będę na gadu to się odezwę.
Wysłałam Ci na maila, tutaj, z forum. Zobacz w swojej skrzynce odbiorczej w profilu, jaki tu zakładałaś:)
Pupa, odbierz swoją pocztę mailową. Nr powinnaś mieć w odebranych:)
Alutka podałam w profilu nowy adres email, ponieważ za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć hasła do tamtego konta. W sumie to w ogóle nie wiem co to za konto. WYślij proszę numer na ten, który podałam teraz. Pozdrawiam.
zaglądam tutaj od czasu do czasu , czasami wam współczuję ,czasami się dziwię a czasami tak jak dziś jestem zniesmaczona
zakochując się w facecie z przychówkiem , z przeszłoscią , z ex , dziećmi , zobowiązaniami nie wiedziałyście że moze byc ciezko???
czy moze myślałyście tok myslenia kilkulatki ja to chcę / czyt . jego/ i pózniej się już nie liczy...
gdy piszecie o dzieciach waszych facetów to nóż w kieszeni się otwiera
piszecie o tym w tak chamski prostacki sposób , bez jakichkolwiek uczyc..
przecież to są dzieci waszych facetów których Wy podobno kochacie?
przeciez te dzieci nie zawiniły że ich rodzicom się nie udało , te dzieci równiez mogą czuć sie zagubione , czuć sie jak karta przetargowa , jak mebel..
nie życze tego wam ale czy kiedykolwiek zastanowiłyście się jak mogłybyście się czuć , wy , wasze dzieci , gdybyście to wy z jakis powodów zostały ex , a wasze dzieci byłyby tak znienawidzone przez nową macochę???
zastanówcie się , życie lubi płatać figle
przyznaje nie jest łatwo z pewnością być macochą być 2 żona , drugą szwagierką i td , ale jeśli kochacie swoich facetów to zwyczajnie badzcie ludzkie!!!
czy według was wzorowy tatuś to ten który daje minimum alimentów i z okazji urodzin zaprosi dziecko na lody???
wyznaję zasadę .. jesli nie wiesz jak postapic ,zastanów sie jak druga osoba się poczuje..
zastanówcie się zanim pogrązycie siebie i swoje związki...
ONA wiele prawy w tym co piszesz.
"czy według was wzorowy tatuś to ten który daje minimum alimentów i z okazji urodzin zaprosi dziecko na lody???" wg mnie nie. Tutaj dziewczyny piszą jak często są u nich dzieci, a u nas? Prawie w ogóle. Mimo iż ciągle pytamy czy możemy wziąć małego na dłużej, prawie zawsze słyszymy nie(tyle ile przyznane przez sąd i koniec). A ja uważam, że widzenie przez kilka godzin to za mało. Współczuje małemu takiej sytuacji dlatego zawsze staram się żeby w moim towarzystwie czuł się jak najlepiej. Ale żeby dziecku było jak najlepiej muszą chcieć wszyscy. Jego mama musi zrozumieć, że dziecko potrzebuje i ojca i matki.
Wysłałam Ci Pupa maila:)
A w ogóle to znowu czytam,że jesteśmy nieludzkie...A czy ludzkie są te kobiety, co własne dzieci traktują jak kartę przetargową? Nastawiają dziecko przeciwko ojcu? Na złość ojcu pozwalają dziecku na wszystko to, czego tata zabrania, tak dla frajdy, żeby się na NIM odegrać (mnie dziecko nie słucha, to Ciebie też nie będzie słuchało).
Mnie osobiście takie opinie dobijają.
Nie twierdzę Ona, że nie masz racji, bo zapewne w pewnej części masz....
ALUTKA
piszesz ze to działa w dwie strony , tak zgadzam się
są ludzie i ludzie
piszesz ze ona nakręca dziecko przeciwko wam i tego nie pochwalam obsolutnie
piszesz ze on twierdzi PRZECIEŻ TO MOJA CÓRKA i wiesz co??? chwała mu za to!!!! że chce być ojcem że nie umywa rak , ze ma w sobie ciepłe , serdeczne uczucia!!!
piszesz o jego dziecku jak o ohydnym czarnym wyłażacym grzybie na ścianie!!!pomysl , teraz masz w sobie mase emocji ale zadaj sobie pytanie: co takiego zrobiłaś aby stać sie dla tego dziecka przyjaciółką??? kims z kim może porozmawiac , osobą która powoduje że czuje się z nią dobrze , bezpiecznie???
to wymaga wielkiej sztuki ale i klasy taka prawda..
warto czasami sie zastanowić i uderzyć w piersi czy wszystko zrobiłyśmy aby było dobrze???
gdy czytam was , ciebie LUTKA to czasami przypomina mi się wlasna ja..
z ta róznica ze mnie telepało na widok siostry mojego M .. ale mineło , wiele pracy to kosztowało.. ale to inna historia:):)
bardzo mnie cieszy,że Ci się udało:)
rachunek sumienia robię często,czasem wychodzi na plus,czasem na minus. Czy zrobiłam wszystko, aby było dobrze? Niezależnie od tego co tutaj wypisuję, moim zdaniem zrobiłam dużo. Tak wiem, że na to nie wygląda,ale tak jest. I każdego dnia się staram robić tak, aby było dobrze. To, czy tak naprawdę w danym momencie robimy źle, czy dobrze, weryfikuje przyszłość. I u mnie też tak będzie..
I tak przeważnie jestem ta najgorsza, więc czego się spodziewać?;)
ALUTKA
powiem ci jedno , już z doświadczenia
w zyciu nie ma czegos takiego jak GUMKA MYSZKA nie dasz rady odwrócić się i wymazać tych wszystkich mało fajnych chwil , sytuacji , wydarzeń , zwyczajnie nie da się
dlatego warto się zastanowic jesli już tkwimy w jakiejś trudnej sytuacji jak postapić aby był jak najmniej strat
zwróć uwagę też na to ze twojemu facetowi w tej sytuacji też nie jest lekko , jest między młotem a kowadłem ..
ONA powiem Ci jedno.. wiele można tutaj pisać, to jest miejsce gdzie można dać upust emocjom, nie usprawiedliwiam ani siebie ani nikogo, kto tutaj napisał coś krzywdzącego.. ale wiedz, że to nie oznacza, że człowiek się nie stara, nie robi wszystkiego aby było dobrze. Jeśli mam mówić o sobie to ja akurat bardzo się starałam i staram.. tak bardzo, że czasem myślę, że za bardzo. Bo to tylko i wyłącznie odbiło się na mnie i na moich nerwach. Nie mówię tu o relacjach z dzieckiem, bo te są dobre, ale o całej tej sytuacji.
Wiem, że mojemu facetowi jest ciężko dlatego chcę być dla niego oparciem. Dlatego wiele dla niego i całej tej sytuacji poświęciłam. A gdzieś w tym wszystkim zapomniałam o sobie.. i mam tego konsekwencje teraz.
A tak w ogóle to mały był u nas 5 dni. Cudowny czas razem spędzony. Szkoda, że tak rzadko i krótko.. ale nie przeskoczymy tego. Myślałam, że serce mi pęknie jak wczoraj mój ukochany żegnał się z małym. Aż mi łezki poleciały. Tak bardzo chciałby być zawsze przy nim. Ma wyrzuty, że znowu Go zawiódł.
Witam
A u nas postepy i w końcu u mnie zagościł jakiś spokój i wydaje mi się tez, że m zaczyna to odczuwac i zaczyna byc oki.
Po ostatnich akcjach i awanturach zdecydowaliśmy się na terapie małżeńska, a raczej rodzinną. I powiem wam, że to był chyba jeden z najlepszych kroków w naszym malżeństwie. terapeuta wyciagnął od nas wszystkie żale, gniewy, złości, zaszłości. Wypytał o wszytko o dzieciństwo, kontakty z rdzicami, stosunki itd. I powiem wam, że żal mi było m bo widziałam ile go to kosztowało, ile kosztowało go mówienie tego wszytkiego i przyznanie się do tego. Ja wiekszośc wiedziałam ale mówił mi to w jakiś tam chciwlach zwierzeń, rozmów a teraz musiał wszystko wyrzucić z siebie przed obcą osobą, wszytsko na raz.
Terapeuta uświadomił mojego męza tym co już od dawna było widome ale mój mąz bronił się przed tym rękami i nogami co jest akurat normalne w tej sytuacji. Werdykt "toksyczni rodzice, a dokładnie na maksa toksyczna matka". Powiem wam, że ta terapia była dla nas obydwojga terapią wstrząsową. Oczywiście chodzimy dalej i nie przerywamy bo chcemy aby wszytko był normalnie. Mój mąż musi sie nauczyc z tym żyć i nauczyc sie pstępowania z matką.
Powiem wam, że powychodziły takie rzeczy podczast tego, że tak naprawde ja do końca świadomości tego nie miałam, a mój m wsytdząc się za rodziców próbował to gdzieś wypierać ze świadomości.
I wiecie co jest najciekawsze, mój stosunek do exi się zmienił drastycznie, uświadomiłam sobie, że ona tez jest tego ofiarą w dużej mierze tak jak ja i jak każda poprzednia dziewczyna mojego m. Wyszło co i jej robiła matka mojego m, jak ja traktowała itd, a że ona sama była z domu dysfunkcyjnego to tez postepować właściwie nie potrafiła.
Miałam z nią nawet ostatnio kontakt i był poprawny i nie jestem już do niej nastwiona negatywnie, a musze nawet walczyc z m, który po ostatnich akcjach pała żywa nienawiścią do niej. Ale mówie mu i rozmawiam z nim, bo już znam go na tyle i wiem, że to tez wynik terapi i tego co sobie uświadomił. Wiem, że próbuje teraz przenieśc na kogoś swoja złość i rozgoryczenie i robi to w ten sposób. Więc powiem wam, że we mnie nastąpiła tez zmiana o którą nigdy bym siebie nie posądzała...:)
Z młodą problemy dalej sa ale raczej chodzi o jej problemy emocjonalne. Bedziemy dla niej szukac pomocy i już mamy namiary.
Terapeuta uświadomił tez mojemu mężowi, jakie on sam popełnił błędy w stosunkach z nia, co zroiłam źle ja i co nadal jest żle robione i chcemy to zmieniać.
Problem niestety polega na tym, że rodzice mojego męża sa niereformowalni. to sa ksiązkowi "toksyczni rodzice" jak nie działa na m cos to stosuja szantaże emocjonalne, pienięzne, poczucie winy i wszytkiego innego w stosunku do niego.
Generalnie próbują ciągle przejąc nad młoda kontrole i robia to w każdy możliwy sposób.
Dużo o tym myślałam i źal mi młodej. Widze teraz jak to dziecko tez ma przechlapane. Jest dzieckiem, a od początku była robiona na starą-malutka i wszyscy się cieszyli z tego. Zabrano jej dzieciństwo i o tyle, że m to dostrzegł i wie, że to błąd to reszta nie ma sobie nic do zarzucenia. Ona nie potrafi byc dzieckiem i to jest przykre. rodzice m ją próbuja hodowac tak jak robili z m, z tym że im nie wyszło choć pietno tego został. Spełniaja swoje ambicje nią i pod pozorem "dobra" robia jej krzywde. Problem polega, że to u nich jest nieuświadomione. A ona tam chodzi bo od dziecka dużo tam przebywała i teraz uciąc jej tego tak nie można. Wogóle to wszystko było przerąbane od samego początku i efekty tego ciągna się latami i jeszzce ciągnąc beda.
Wczoraj była u nas moja siostra z dzieciakami i wszytkie dzieciaki się bawiły, a ona robiiła wszystko by być w centrum uwagi, wszytko byłe by sie z nimi nie bawić mimo, że ją tam ciągneło bardzo. Ale chciała robic wszytko by zajmowano się tylko nia i zwracano na to uwagę. strzelała fochy, chodziła po mieszkaniu, siadała w na podłodze, grała smutasa i tak przez jakiś czas. Terapeuta polecił nam by w takich sytuacjach kiedy jest to tak wymuszane, nie zwracac na to uwagi. Nie chodzić za nią, nie pytać, nie litowac się (bo ona tym chce wymusić) i tak wszyscy robili i w końcu jak zrozumiała, że nic tym nie osiągnie to zaczeła się bawic i normalnie zachowywac. Radosna do końca wariowała.
Tak że u nas zmiany i oby na lepsze. Dużo nas to wszystko kosztuje ale oby było warto
Witam
Shedir - super, że wreszcie go przekabaciłaś i odważył się iść na terapię. Bardzo się cieszę, bo to was zbliży i pozwoli na wzajemne zrozumienie. Co prawda, widzę, że bardzo się zachłysnęłaś pozytywnymi emocjami, pewnie to i dobrze... Ale żeby taka terapia przyniosła długotrwałe skutki to ze 3 lata trzeba na nią pochodzić. Zmiany w sobie, praca nad sobą i zaakceptowanie błędów przeszłości swoich jak i innych bliskich to cholernie cieżki proces. Trzeba nauczyć się zatrzymać i iść w innym kierunku - terapeuta nie powie Wam w jakim, on jest nie znany, wystarczy że w innym niż do tej pory, niż zawsze się szło
3mam kciuki i wierzę, że będzie dobrze!!!
Pupa - każda z nas ma takie załamania, ja je przeżywam co jakiś czas... Ale ostatnio też jakoś wyluzowałam i tak mocno się nie spinam. Zrozumiałam jedno: kocham swojego faceta, mam jego dla siebie i to łączy się z jego dziećmi - tylko i wyłącznie. Nie z tą wredną babą! Nie bedę o niej myśleć, nią się przejmować, zastanawiać jak zareaguje, co będzie mówić, co myśleć, jakie awantury robić. Ona mnie nie dotyczy. Niech on sobie z nią walczy. Ja umywam ręcę. Mnie interesuje ON i jego dzieci!!! Ja zamierzam postępować według swoich odczuć, zasad, kierować się tym co uważam za słuszne, a nie notorycznie myśleć czy to ją bardziej rozwścieczy czy mniej... Mam ją w nosie!!! Wreszcie
ONA 1977 - Twoje wypowiedź jest bardzo niesprawiedliwa! Na jakiej podstawie uważasz, że my tak źle wypowiadamy się o dzieciach Naszych facetów? Dlaczego ciągle wisi w powietrzu stereotyp, że wszystko co złe to nasza wina??? To my takie zło nieczyste zbałamuciłyśmy tych biednych facetów i na siłę zabrałyśmy od tych fantastycznych, kochających żon, poświęcających się dla rodziny i dzieci??? No proszę Cię!!!
Jak przeczytasz od początku do końa nasz wątek na forum to zmieni Ci się punkt widzenia!
Owszem czasami psioczymy na dzieci, ale wszystko ma swoje granice! Każda z nas musi oczekiwać szacunku i go dawać! Co jeśli się nie da? To że matka pozwala na wszystko, robi tak by było na przekór ojcu i mi, nadaje same kłamstwa, przekonuje do siebie jak tylko może wstrętną manipulacją, a to biedne dziecko później zachowuje się jak mały szatan to co? Mamy go głaskać? No nie!!!
Nie jesteśmy macochami z "Królewny śnieżki i 7 krasunoludków" rodem Jesteśmy zupełnie normalne! Kochamy Naszych facetów, akceptujemy ich dzieci, ale kiedy tworzymy swoją rodzinę, to oni powinni się dopasować. To są już inne zasady gry niż były do tej pory!
"zakochując się w facecie z przychówkiem , z przeszłoscią , z ex , dziećmi , zobowiązaniami nie wiedziałyście że moze byc ciezko???
czy moze myślałyście tok myslenia kilkulatki ja to chcę / czyt . jego/ i pózniej się już nie liczy..."
a ten komentarz jest dobitnie krzywdzący!!!
Czy myślałyśmy - oczywiście, cały czas o tym myślimy, cały czas bijemy się w sobie czy iść w to dalej czy odejść? co jeszcze może nas spotkać, z czym jeszcze będziemy musiały walczyć...??? Ciągłe poczucie zagrożenia, ciągłe rozmowy ze swoją połową, ciąłę przewidywanie różnych scenariuszy...
A czym to wszystko jest spowodowane? I czemu to takie trudne zwiazki???
Bo te SUPER PIERWSZE są ... aaaa szkoda słów! Na pewno nie są na tyle dorosłe by uszanować drugiego człowieka, jego uczucia, jego decyzje! Myslą li i wyłącznie o sobie. Już nawet dzieci im przeszkadzają! Uzurpują sobie prawo do oceniania wszystkiego i wszystkich w koło! Sądzą, że wszystkiemu winien jest ON (nie ważne, że był zawsze dobry, zarabiał, nie pił, nie bił, opiekował sie dziećmi i tyle lat wytrzymywał próbując robić tak by było dobrze - eee tam, to taki drobiazg) albo JA, ostatnio nawet i dzieci!
Matka nadaje na ojca równo, po czym płacze, bo nie radzi sobie z dziećmi! Syn w awanturze wykrzyczał jak się o ojcu mamusia wypowiada kiedy go nie ma, na co usłyszał to pakuj manatki i "wypier..." do ojca!
Rewelacyjne podejście i odpowiedzialność matki w stosunku do dzieci!
A za chwile się zaczną ucieczki z domu, narkotyki, bujdy, brak nauki, alkohol... I co - znów jego wina będzie, bo odszedł, bo ich zosawił, bo nie ma go na codzień, a ona taka biedna...
Tak, on odszedł - od niej, nie od dzieci. Rozwodzi się z nią, nie z dziećmi. Nie kocha jej - nie dzieci!!!
A ona... rozhisteryzowana, rozemocjonowana wariatka, której grunt pod nogami się zawalił, bo głupi baran już nie daje tyle pieniędzy, bo przybyło jej obowiązków z dziećmi, bo sama musi sprzątać, bo nie ma na kogo codzień wieczorem japy drzeć...
Nasi faceci to nie te typy, co odchodzą, bo mają takie "widzi mi się", nie ci, co dzieci maja gdzieś, znikają bez słowa i czasami przeleją pare setek, niech ma, a co rzucę się...
To porządni ludzie, z sercem, z umiejętnością poświęcania się!!!
Matko, czy to tak trudno zrozumieć?
Nasi faceci to nie te typy, co odchodzą, bo mają takie "widzi mi się", nie ci, co dzieci maja gdzieś, znikają bez słowa i czasami przeleją pare setek, niech ma, a co rzucę się...
czy ja gdzieś tak napisałam???
wręcz odwrotnie , podoba mi się że oni chca kontaktu z dzieckiem , nie odsuwwajac obowiązków od siebie
zwyczajnie zwróciłam uwagę że emocjami , negatywnymi emocjami nie zdziałacie NIC
czytając wiele tych postów wniosek mam taki:
wiele z was zaprzedałoby dusze diabłu aby tylko ex , jej dziecko zniknęli z planety.. wtedy byście odetchnęły ..
SAPHIRA piszesz że stereotyp , to walcz z nim , pokarz że można fajnie funkcjonowac wbrew stereotypom
nie pisałam tez nic że one są super a wy beee
uważam ze wina lezy zawsze po środku i nie wnikam kto pierwszy odszedł , czy odbiłyście faceta kobiecie i td.. bo sądzę nie ma co wracac do tego co było a lepiej skupic sie na terazniejszości i próbować życ tak aby nie ranić innych ..
To o typach ja napisałam, nie ty
Za to Ty napisałaś:
czy według was wzorowy tatuś to ten który daje minimum alimentów i z okazji urodzin zaprosi dziecko na lody???
wyznaję zasadę .. jesli nie wiesz jak postapic ,zastanów sie jak druga osoba się poczuje..
zastanówcie się zanim pogrązycie siebie i swoje związki...
I tu się nie zgadzam! Bo prawdziwe oblicze osób poznaje się na zakończeniu drogi, nie na jej początku. I skoro widzę, jak mój facet kocha dzieci, jakim jest ojcem, to jestem pewna, że jeśli nam by sie nie udało, to dzieci z jego strony na tym nie ucierpią!
Oczywiście zgadzam się z tobą odśnie: nie rónb innym co tobie nie miłe, albo walczcie ze stereotypami!
Właśnie to robimy! To cholernie ciężkie! Niektóre z nas walczą z ex, czasami z dziećmi, co by nie utonęły w zacietrzewianiu się, ze swoimi facetami, bo są zaślepieni idiotycznym widzeniem dobra dziecka, z jego rodzicami, czasami z toksycznymi osobami w koło i jeszcze ze stereotypami!!! Porażka... trzeba bardzo mocno trzymać ciśnienie!
Ale kiedy emocje puszczają i uszami paruje złość, to myślę sobie... czemu ja mam zastanawiać się nad ex dobrem, tłumaczyć ją, próbować rozumieć? Ona tylko mnie kopie, jego kopie i w dodatku swoje dzieci... To czemu ja mam się dawać kopać i ranić i wyzywać? Gdzie tu sprawiedliwość? Ja nie robię jej żadnej krzywdy!
I tak, po tym wszystkim co słyszałyśmy, co przeżyłyśmy, co widziałyśmy - z chęcią wyślemy te durne baby w kosmos! O dzieciach nie było mowy w tym znaczeniu! Czasami niektóre mają ich dość, bo wstrętne bachory są... Ale to chyba naturalne, że dzieci często wywołują w człowieku skrajne emocje! Swojego własnego ma się momentami dość, a co o cudzych mówić? jeszcze takich pyskatych, co tylko przeciwko nam są nastawiane?
Ja do chłopców mam bardzo pozytywne podejście. Chce im pokazać, że związek może być fajny, że kobieta może się angażować, bawić, wygłupiać, nie musi krzyczeć by być szanowaną, nie musi kazać i karać by egzekwować! Zwiąek i rodzina i miłość - to piękne elementy życia i trzeba je codziennie pielęgnować, a nie zaśmiecać idiotyzmami, jak to robi ich matka!
Tylko przede mną i moim facetem jeszcze długa droga, by oni zrozumieli, że to wszystko w okół nich może wyglądać inaczej! Przynajmniej dwa lata zanim sami mnie dobrze poznają, zanim sami się przekonają i zanim sami powiedzą: mamo nie mów tak o niej, bo to nieprawda!
Najbardziej się boję, że za chwil kilka zechcą z nami zamieszkać. A nie wiem czy jestem gotowa na wychowywanie dwóch prawie nastolatków! To dopiero byłoby wyzwanie
Mam nadzieję, że ta baba się ocknie, przejrzy na oczy i zrozumie, że dzieci są najważniejsze, a nie walka z wiatrakami! On odszedł, nie wróci, nie kocha i nic z tego nie będzie... Jak dalej ona tego nie pojmie to doprowadzi do tego, że wszyscy ją znienawidzą, łącznie z dziećmi!
Reasumująć - nie mam nic przeciwko jego dzieciom. Będę je kochać jak swoich, będę o nich dbać i próbować robić wszystko by byli szczęśliwi, ignorując ich mamuśkę!
Dziewczyny kochane...
Czytam czytam i nadążyć z czytaniem nie mogę:D
Gdzie my się mamy wygadać, jak nie tutaj? Gdzie wywalić te negatywne emocje?Gdzieś w końcu trzeba, prawda? Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim się podoba co piszemy, ale tylko z tego powodu negatywne emocje NIE ZNIKNĄ. One nie są ładne, niekiedy krzywdzące dla nas, naszych facetów i ich dzieci no ale są. Co z nimi zrobić? Nie da się pstryknąć palcem, żeby poszły won...Trzeba nauczyć się z nimi radzić, w taki czy inny sposób. Nie jestem idealna w tym co robię, pewnie wiele rzeczy mogłabym inaczej, ale czasem też sytuacja przerasta.Też chodzę na terapię (indywidualną, nie małżeńską, bo zmagam się jeszcze z innymi problemami) i doszłam tam między innymi do wniosku, że nie dam nic dobrego nikomu, dziecku zwłaszcza, nieważne, swojemu czy cudzemu o ile nie będę w zgodzie z samą sobą. Więc staram się przede wszystkim dążyć do tego, bym ja się czuła dobrze, bo jak się czuję dobrze, to mam inne spojrzenie na rozmaite sytuacje. Nie jestem winna tego, że rodzice małej się rozwiedli, że są takimi rodzicami jakimi są, że dziecko ma takie a nie inne dzieciństwo. I nie mogę na siłę naprawiać cudzych błędów. Mogę jedynie, w zgodzie z samą sobą sprawiać, by dziecko zbytnio nie cierpiało, a przynajmniej starać się mu nie dokładać. Ani mojemu facetowi, który stara się być dobrym ojcem i nie mogę poczytywać za wadę tego, że kocha swoje dziecko:) A że mam charakterek, to czasem mi dobrze wychodzi, czasem nie...
Nie zdążyłam wczoraj napisać o kwestii, co myśmy wiedziały, a czego nie, wiążąc się z facetami z przychówkiem. Już kiedyś się wypowiadałam w tym temacie i pewnie nie raz jeszcze będę, że wiedzieć to jedno, a doświadczać drugie. Często jedno z drugim się mija wielkim tańczącym kołem...Tak więc raz jeszcze powiem, że przysłowiowe "widziały gały co brały" jest dla mnie najbardziej mijającym się z rzeczywistością przysłowiem:)
Witam. Również jestem drugą żoną, macochą 3 chłopaków i matka 2. Przedział wiekowy 17-26. Nie powinno byc problemów? A są i to spore.
Jestem nowa na tym forum więc pozwolę sobie trochę poczytać co u Was się dzieje. Pozdrawiam
Witaj Ewarg:)
Witamy serdecznie:)
Witam Ewarg
Witaj Ewarg;-)
Ewarg, biorąc pod uwagę wiek chłopaków jaki podałaś, wygląda na to że jesteś z nas najbardziej doświadczona odnośnie związku z facetem z bagażem i w byciu macocha opiszesz jak to u ciebie wyglądało? Jak było na początku, czego się obawiałaś, co się sprawdziło, a co mile cię zaskoczyło? W jakim wieku byli chłopcy kiedy poznali cię, jak zaakceptowali przyjście na świat Waszych dzieci? No i jakie masz stosunki z Ex?
Mieć 5 synów - szacun
Czekamy na Twoją opowieść!
Witam i dziękuję za przyjęcie.
Wszystko opiszę Wam, ale za kilka dni. Teraz jestem trochę zagoniona.
Owszem, wiekowo jestem pewnie tu w grupie najstarszych, ale doświadczenie?! Do dziś układamy z mężem plan działania .
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Witam,
jak obiecałam opiszę moje doświadczenia bycia macochą.
Krótko można powiedzieć - różne, bardzo różne. A dokładniej ?
Rację mają dziewczyny, które twierdzą, że dzieci buntowane są przez matki przeciwko ojcu i jego nowej żonie. Przeżywam to do dziś. I od tego zacznę.
Kobieta wyrzuca męża z domu a potem gra rolę pokrzywdzonej, osamotnionej kobiety. Zupełnie nieświadoma swojej postawy wylewa swoje żale do dzieci. A one chłoną jak gąbka. Widzą że mama płacze, ma dużo obowiązków i mało pieniędzy, nie ma czasu dla nich, nie słucha ich, jest nieszczęśliwa a tata uśmiechnięty, szczęśliwy, na wszystko go stać, nie narzeka. Mama mówi, że tata sobie poszedł a przecież jest tylko trochę dalej.. Kobieta jest zazdrosna o nową żonę męża dlatego, że zazdrości mężowi ułożenia sobie życia. Pozbywając się go chciała, żeby zgnił na ulicy, żeby żebrał u niej możliwość powrotu, o wybaczenie. Stało się inaczej ? tego scenariusza nie przewidziała. Boli to, oj bardzo boli. No i dokopuje byłemu poprzez dzieci. Nie zna nowej żony, ale wiesza na niej wszystkie psy. Jest ździra, k?ą, dziwką, małpą, wiedźmą (to ja usłyszałam)itp. I jak mają zachowywać się dzieci, skoro mama tak mówi? Żeby być lojalnym wobec mamy źle traktują macochę. Ta kobieta nie zdążyła jeszcze nic złego zrobić a już jest przegrana.
A teraz moja obecna sytuacja. Moje dzieci są dorosłe, mają własne rodziny. Ich ojciec założył nową rodzinę. Nigdy nie miał dla nich zbytnio czasu i nigdy nie miał dla nich pieniędzy. Nie otrzymywaliśmy alimentów. Podałam go kilka razy do sądu ale sprawa zawsze była umarzana, bo był bez dochodów. Wolał być na utrzymaniu nowej żony niż dać dzieciom pieniądze na życie.(Rozszedł się z drugą a trzecia go zostawiła, ale była cwańsza, bo zostawiła mu ich dziecko i wyprowadziła się do przyjaciela). W takiej sytuacji moje dzieci nigdy nie porównywały mojego obecnego męża do swojego ojca i nie były napuszczone przez niego, choc podobno kiedys nazwał go gahem (usmialiśmy się z tego). Z moim mężem mają dobre relację. Choć daleko tu mówić o miłości, ale były już za duże na takie relacje.
A co z moimi pasierbami ? ta już dłuższa historia.
Mój mąż jest bardzo dobrym ojcem. Płacił alimenty, dawał kieszonkowe, ubierał, zabierał na wakacje. Odrabiał lekcje z dziećmi. Były u nas w każdą niedzielę, wszystkie święta. Wyjeżdżały z nami na urlop. Czasami musiałam z mężem kłócić się o czas tylko dla nas. Byliśmy nawet u psychologa. Po tej wizycie uzgodniliśmy, że jeden weekend w miesiącu jest tylko nasz i jedne święta w roku jedziemy do moich dzieci, jeśli one nie przyjadą do nas.
A jakie były moje relacje z dziećmi męża?
Od początku z młodszymi dogadywaliśmy się. Dzieci kochały ojca i lubiły przebywać z nim. Ja w ich obecności nie kłóciłam się o swoje prawa. Zajmował się nimi, więc zrobienie im z mojej strony czasami jakiejś przyjemności nie stanowiło problemu. Są dzieciakami mądrymi, słuchają ojca więc zawsze starały się być grzeczne. Owszem uczyliśmy się siebie i bywały nieporozumienia. Zarówno one jak i ja mieliśmy ?złe dni?. Kiedy byli chorzy zawsze pomieszkiwali u nas. Tylko tata wtedy się liczył. Kiedyś przyznały, że ich matka i najstarszy brat buntowali ich przeciwko ojcu i mnie. Nie udało się im. ?Maluchy? (tak ich wtedy nazywaliśmy) wiedziały kto jest dla nich dobry, kto o nich dba.
Najmłodszy obecnie mieszka z nami. Po kilku latach ?siłowania się? jest ok. Średni ? wyjechał na uczelnie a najstarszy, dorosły, za dwa miesiące się żeni ? wyczytał mi długa listę jaka to jestem wredna i zażądał aby w moim domu miał więcej praw niż ja sama. Chciał przychodzić kiedy chce i mieć prawo do wszystkiego co było moje. Na początku pomyśleliśmy z mężem jak większość z Was ? zagubiony dzieciak, przetrzymamy to, robimy swoje. Ale dni mijały, miesiące i ? nie było poprawy. Zjawiła się narzeczona i w szybkim czasie zaczęła postępować tak samo. Za każdą wizytą była coraz bardziej obrażona na mnie. Powód takiego zachowania ? bo nie próbuję się z nią zaprzyjaźnić więc jej nie lubię. Na pytanie a dlaczegóż to miałabym to robić usłyszałam, że ich mama bardzo ją kocha to i ja powinnam. Ja natomiast nie uznaję zaprzyjaźniania się z wybrankami naszych dzieci..Owszem jestem dla nich miła, na ich przyjazd ugotuję ich ulubione danie, pamiętam o imieninach i urodzinach, odwiedzamy się. Jeśli coś ode mnie potrzebują śmiało mnie proszą Ale nie ganiam z nimi na kawki, nie wydzwaniam do nich i nie plotkuję z nimi. Nie wtrącam się w małżeństwa moich dzieci. Kocham bardzo wnuki. Zawsze kiedy potrzeba zostają u nas. Mój mąż jest ich dziadkiem. (są szczęściarzami bo maja trzech dziadków). Do kogo zwróci się syn/córka jak źle będzie w ich małżeństwie? Do przyjaciółki małżonka? W związku z powyższym zrezygnowałam z zabiegania o poprawne stosunki z tą dwójką. Nie życzę sobie aby przychodziły na niedzielne obiadki. Imieniny taty i święta, tylko wtedy wolno im być w moim domu.
A co z młodszymi? ? dlaczego mieszają u nas? Bo ich matka poznała pana i wyprowadziła się 500km od dzieci, do przyjaciela. Propozycja żeby dzieci pojechały z nią nie było. Po porostu zostawiła ich samych. Najpierw przyjeżdżała raz w tygodniu ?dopilnować?. Kiedy sprawa wyszła na jaw, mój mąż zrobił jej i dzieciom awanturę i zabrał młodszych do nas. Wybór miałam jeden ? zgodzić się albo kolejny rozwód, bo on dzieci nie zostawi. Postąpiłabym tak samo więc nie było tematu. Próbował ?jechać? na swoja ex przy dzieciach ale powstrzymałam go. Zawsze wtedy broniłam jej (kiedy byliśmy sami zgadzam się z jego zdaniem o niej). Często pytam co u ich mamy, kiedy przyjedzie. Powiedziałam im, że ich mama tak jak ja ma prawo do własnego życia a oni mogą mieszkać z ojcem i ja nie zabronię im tego. Ich mama jest i będzie dla nich najlepsza na świecie a ja mam swoje dzieci i im nie muszę matkować. To co robię jest cholernie trudne, bo tak naprawdę nienawidzę tej kobiety. Oceniła mnie, nie znając mnie, a później podrzuciła mi dzieci. Nie interesuje się nimi.
Z doświadczenia matki i macochy wiem jedno ? każdy musi wiedzieć gdzie jest jego miejsce w domu. Rodzice są od utrzymywania i wychowywania. Nie wyobrażam sobie aby macocha/ojczym byli tylko do gotowania prania i sprzątania, wożenia ? do roboty. Jeśli przebywa się z pasierbami mają prawo zwrócić im uwagę i żądać pomocy. Dzieci męża żądają swoich praw i wyrozumiałości na ich przyzwyczajenia, dzieci żony robią to samo. Ogłupieć idzie. A gdzie prawo dla ich rodziców? Owszem, można ugotować na obiad potrawy które lubią, ale na zmianę, codziennie coś co każde z nas lubi a nie tylko to co dzieci. Każdy lubi coś innego. Przy piątce i dwoje dorosłych to akurat tydzień. Zawsze prałam wszystkim razem, kupowałam dla każdego jego ulubiony jogurt ale każdy sam musiał posprzątać swój pokój. W kuchni były i są dyżury. Dzieci męża kiedy zamieszkały z nami musiały dostosować się i koniec. Nie wolno rozpieszczać dzieci bo ich rodzice rozeszli się. To nic dobrego. Dziecko, jeśli będzie czuło miłość obojga rodziców dzielnie zniesie ich rozwód. Twierdzenie, że tatuś jest zły bo poszedł sobie do innej pani to najgłupsza głupota. To jest robienie dziecku wody z mózgu. A co z rodzicami które pracują za granicą lub ciągle wyjeżdżają w delegacje? A co z marynarzami? Mój mąż na początku też chciał wynagrodzić dzieciom. Psycholog ?wyprostował? go. To co robił było złe. Właśnie przez to ?siłowali? się ze mną. Tata pozwalał na wszystko, wyręczał. Chcieli abym też tak robiła, ale nie miałam ochoty. Moich dzieci nikt nie rozpieszczał. Miały w domu sporo obowiązków bo sama musiałam zarobić na wszystko. Dlaczego więc mam inaczej traktować cudze dzieci? Tak cudze. Kocham mojego męża. To bardzo dobry człowiek, ale jego dzieci są dla mnie obce. Lubię je, wiele razem robimy i sporo spędzamy czasu. Śmiejemy się razem, ale to obce osoby. Zawsze z problemem idą do taty i tatę proszą o różne rzeczy. To tata dzwoni do studenta aby dowiedzieć się co słychać, chodzi na wywiadówki a nie ja. Zresztą w druga stronę jest tak samo. Mąż troszczy się o moje dzieci i wnuki ale jeszcze nigdy nie zadzwonił do nich zapytać się co słychać u nich. Mnie pyta ?a co u dzieci? Już chyba ze dwa tygodnie nie dzwoniły. Zadzwoń do nich.?
I jeszcze jedno ? wiążąc się z ludźmi po przejściach z ?dorobkiem życiowym? nie mamy obowiązku wiązać się z ich dziećmi. Wychodzimy za mąż za dorosłego faceta a nie za jego dzieci i odwrotnie. W moim domu moje dzieci nigdy nie miały więcej do powiedzenia niż ja i inne też obowiązuje ta zasada. Gdyby moje dziecko było niegrzeczne do mojego męża dostałoby reprymendę. Nigdy nie pozwoliłabym na złe zachowanie. Dla wyjaśnienia ? moje dzieci słaby, ale mają kontakt z ojcem. Sporadycznie, ale jeżdżą do niego. Kochają swoja przyrodnią siostrę, która jest starsza od ich dzieci o trzy lata. A jaki mają stosunek do macochy? ? Jest prawie w ich wieku ale nie jest ich koleżanką. Traktowali ja jak żonę ojca. Jednakże nigdy nie zaprzyjaźnili się z nią. Mówią, że już mają swoich przyjaciół, z którymi łączą ich zainteresowania, praca a nie rodzice. Poprzednia żona sama trzymała sie od moich dzieci z daleka. Nigdy nie byli w ich domu i nie zależało mi na tym.
Jak wcześniej napisałam ? oboje z mężem układamy plan działania. Tak żadne z nas nie robi nic wobec swoich dzieci bez uzgodnienia z drugim. Tak poradziła nam kilka lat temu psycholog i tak postępujemy do dziś. Jeśli jego chciały gdzieś wyjść to najpierw oboje to uzgodniliśmy (czy mogą, o której mają wrócić) a dopiero potem on z nimi rozmawiał. Kiedy wyjeżdżał w delegacje zawsze robiliśmy to przez telefon i do niego po powrocie musiały zameldować się. Ja tylko potwierdzałam. Mój mąż nigdy nie żądał ode mnie abym ponosiła odpowiedzialność za jego dzieci. Kiedy u moich był wybór szkól, uczelni, wesel owszem rozmawiał z nimi, tłumaczył pomagał. Ale nigdy też nie wtrącaliśmy się w to ile które daje swoim dzieciom. Oboje sami finansujemy swoje dzieci (mamy rozdzielczość majątkową właśnie ze względu na dzieci). To moja sprawa ile dałam dziecku na wesele i nie obchodzi mnie ile mojego męża ?kosztują? jego dzieci. Owszem, wiemy ile na nie wydajemy bo rozmawiamy o tym, ale nie wtrącamy się w decyzje.
Macocha przejmuje obowiązki i prawa matki tylko w przypadku jej śmierci.
Moja koleżanka wyprowadziła się od męża bo obowiązek opiekowania się jego dziećmi przerósł ją. Przedyskutowali z mężem temat i stwierdzili, że dzieci dorosną, wyprowadzą się z domu a oni pozostaną więc po co się o nie kłócić? Mieszkają osobno. To ona ich odwiedza w weekendy. Razem szykują święta. Wszyscy są szczęśliwi.
No to rozpisałam się . Chyba co niektóre zaskoczyłam. Kocha się zawsze swoje dzieci. Pasierby się lubi, mniej lub więcej ale tylko się lubi. Maja wyrosnąć na wartościowych ludzie a nie na ?rozwydrzone bachory?
Ewarg, cieszę się,że napisałaś to wszystko tak szczerze. Czytając Twoją wypowiedź, zrozumiałam trochę więcej, niż do tej pory. I jakby mniej dręczę się tym, że córka mojego partnera jest tak naprawdę dla mnie obca. I zawsze będzie. Mogę się z nią zaprzyjaźnić, mogę spędzać czas, ale to NIGDY nie będzie moja córka i jeżeli zakiełkuje jakieś uczucie, to tylko dlatego, że wypłynie z głębi serca, a nie dla tego że tak trzeba. Dlaczego to piszę...ano dlatego, że komukolwiek (poza tym forum, które założyłam) mówię,że mam problem z tą sytuacją, to generalnie słyszę opinię "wszystkie dzieci się kocha" albo " jeżeli kochasz faceta, kochasz jego dzieci". Długo myślałam, że to właśnie tak wygląda, teraz wiem, że tak nie jest. I czuję się przez to troszkę mniej wredna. Jest mi nadal trudno w mojej sytuacji, ale postanowiłam pewne rzeczy odpuścić, bo nie mam ochoty się bez przerwy wykłócać. I jakoś to idzie do przodu:)
A układanie planu działania - super. Chciałabym, że mój się też do tego przekonał, bo mu tak jakoś opornie idzie.:))
Dużo jeszcze rzeczy mi się układa w związku z Twoją wypowiedzią,jak przetrawię, to napiszę:)
Alutka131 Miło mi, że zostałam zrozumiana. Spróbuj przekonać partnera do wspólnych decyzji. Ja od początlu ciągnęłam mojego pana do wspólnego decydowania. Nie będę ukrywała, że było ciężko i trwało kilka lat. Zmienił swoją pstawę tak na dobre dopiero, kiedy jego dzieci zamieszkały z nami. Na początku naszego zwiążku jego dzieci próbowały zdominować nasze życie. Cieszył się, że ma ciągły kontakt z nimi ale mnie to męćzyło, bo ich było więcej w moim domu niż mnie samej. Męczyło mnie to bardzo. Jak pisałam wcześniej, potrzebowałam pomocy psychologa. Wtedy dopiero zaczął mysleć i zaczęło się zmieniać na lepsze. Psycholog uświadomiła mu, że kocha się swoje dzieci i wchodzi się w nowy związek dla siebie nie dla nich. Trochę dyskutował z nią wtedy. Zagoniła go do kąta. Zadała pytanie - czy pan chce decydować z kim mogą wiążąc się pańskie dzieci i przebywać w ich związku, kontrolować? Wciąż chodzić do nich bo ma pan potrzebę widzenia dziecka lub wnuka?
Życzę powodzenia. Ty masz byc szczęśłiwa. Nie możesz patrzeć aby uszczęśliwiać innych. Och, dzieci się kocha, nawet bohaterów filmu. One są urocze, słodkie. Ale to macierzyństwo. Nie daj sobie wmówić, że obce pokochasz jak swoje własne. Póki maja matki to jest niewykonalne.
Ewarg super że napisałaś. Zgadzam się z twoim postem. Ciesze się, że piszesz tu. Jestes dojrzalsza od nas i masz większe doświadczenie. Ja mam podobne podejście do tego wszystkiego jak ty, tylko na poczatku moj mąz miał inne i jego rodzina. Wcześniej pisałam, że mój mąz ma strasznie toksycznych rodziców i nie potrafił się od nich uwolnic. Manipulowali nim (próbuja nadal), wywoływali poczucie winy, szantaże emocjonalne i pieniężne, książkowy przykład toksycznych rodziców. Mnie się to w głowie nie mieści ale tez geneza tego jest ksiązkowa. . To w zzasadzie większość oni popsuli w naszym związku i relacjach (ja tak uważam) . Jeśli chodzi o ex to róznie jest, nie mam do niej jakiejs sympoti ale powychodziły rózne rzeczy i fakty i ja do niej toche stosunek zmieniłam. M sie pogorszył. Też wylądowalismy u psychologa i terapeuty, który zz nami rozmawia i nam to wszytko uświadomił po wysłuchaniu naszych wersji i naszej histroii. Chodzimy tam dalej ale między nami jest znacznie lepiej. Zaczynam widziec sens w tym wszytkim i ogarnął mnie spokój wewnętrzyny. nie targaja mna juz tak emocje, nawet młoda swoim zachowaniem mnie tak nie rusza. Z m rozmawiamy teraz i dyskutujemy, nie wypominamy sobie i wyrzucamy żale.
Bardzo mądre rzeczy piszesz i zgadzam się z nimi. Niestety u nas w społeczeństwie od zawsze jest jeden stereotyp biednej żony, którą zostawił mąż dla kochanki, która próbuje odebrac dzieciom ojca i już zabrała matce męza. Z góry jetsesmy skazane na takie myślenie. a dzieci z lojalności i poczucia wyrządzonej krzywdzie matce staja po jej stronie. jest tak jak piszesz, ciężko z tym walczyć szczególnie jek dzieci sa małe. My doszliśmy do wniosku, że robimy swoje niezaleznie i juz. Razem się dogadujemy i razem podejmujemy decyzje
Pozdrawiam was dziewczyny.
Witam,
też się cieszę, że to wszystko przeczytałam
Człowiekowi się wydaje, że jego problemy to koniec świata i wszystkim innym w około się układa, tylko nie jemu a tak naprawdę, dzięki takim opowieściom nabieramy dystansu do siebie i siły by iść do przodu
Powtórzę się - dopóki nie jesteś w danej sytuacji to nie masz pojęcia jak się będziesz czuć i jak się zachowasz!
Dziś ex potrafi wpływać na moją codzienność zdalnie- manipuluje z daleka i psuje nam relacje... Jak to na mnie działa - fatalnie, nie spodziewałam się, że to aż tak kiepsko może wyglądać.
Teraz uświadomiłam sobie, wcześniej nie zdając sobie z tego sprawy, co będzie kiedy co drugi tydzień i w tygodniu wejdą do mojego domu obce mi dzieci i zaczną na żywo wywracać moje życie do góry nogami?!? Oszaleje chyba
Och losie, ile to jeszcze czasu, ile rozmów, tłumaczenia, akceptowania, ustalania, itp.
Przerażające! Ale czego nie robi się z miłości nie takie problemy to inne i już, trzeba sobie z nimi radzić.
Zobaczę w realu czy mój facet jest dla dzieci taki jak o sobie mówi, że jest
Pozdrawiam was!