Witam.
Wczoraj bylismy u kumpla mojego m na jego 40 urodzinach (choc facet nie wygląda) i powiem wam, że jjak widze jego i jego żone to jest to miód na moje serce. Jeszcze nigdy nie widziałam tak świetnego małżenstwa. Za dwa lata mają 15 rocznicę ślubu . Tak sobie potem pomyśłałam, patrząc na żonę tego kumpla ile ja też popełniam błedów w naszym małżeństwie i z m.Zazdroszcze im tego jaki mają stosunek do siebie, kontakt, jak sobie ufaja i się wspierają. Zastanawiam się czy u nas w małżeństwie jest możliwe coś takiego. Postanowiłam sobie, wczoraj, że nie będe się z m kłóciła już. Postanowiłam, że będziemy zgodnym małżeństwem i żadna pizda nam w tym nie przeszkodzi. Też chce miec za jakiś czas takie 15lecie naszego małżeństwa
Co do exi to nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Czekamy na spotkanie z prawnikiem i idziemy dalej do ataku. Powtanowilismy także zając się ieszkaniem w którym mieszka choc będzie to cięzkie bo ma tam stały meldunek i już powiedziała m że się nie wymelduje. Chcemy jej dac umowe o wynajem, w razie jak nie będzie chciała podpisa to wezwanie do ugody albo wezwanie do opuszczenia lokalu, a jak będzie się opierała to eksmisje sądową. Wiem, że m jest między młotem a kowadłem bo tam mieszka młoda ale zdaje sobie sprawę, że inaczej nie da rady. Exi się wydaje, że my jesteśmy jej coś winni, mamy ją utrzymywac i zajmowac się. Rości sobie prawa do tego mieszkania i uważa je za swoje i córki m. Jest tak wygodnicka, że ja bym tak chyba nawet nie potrafiła. Do tego gra dzieckiem by ten swój wygodny i pasożytniczy tryb życia utrzymac, a my mamy już doś.
nie jest lekko... ja naprawdę nie jestem w stanie pojąć jak można być tak ślepą, tak pustą i tak głupią kobietą!!!
quwa mac - czyba znają te baby swoich chłopów, więc po co takie idiotyzmy czynić?
za każdym razem kiedy ona dzwoni mój M się denerwuje i ja też. kiedy tam ma jechać to samo... nerwica nas już bierze. z tych emocji i my na siebie warczymy, bo nie da sie wszystkiego kontrolować, w końcu człowiek wybucha! co z tego że wiem, że ona miałaby satysfakcję, że cieszyłaby się, gdyby wiedziała że nam nerwy psuje, kiedy mam ochotę pojechać do niej, pieprznąć w pyskatą mordę i jeszcze na nią napluć.
rzuca mną niesamowicie! moim już też.
od kiedy dotarło do niej, że jestem, że on układa sobie życie, że nie wróci, że rozwód to nie kiepski żart... zaczęła wariować.
dzieci nie chce mu dawać, życzy sobie wszystko z nią uzgodnić, tylko jak, skoro każda rozmowa kończy się jej warunkami, krzykiem i wyzwiskami. boi mu się dać dzieci, bo wie, że mogą widzieć się ze mną, a gorsza ode mnie być nie chce.
wymyśliła sobie, że to ja nie pozwalam mu z nią rozmawiać i przyjeżdżać do dzieci. że nie będzie się do mnie dostosowywać i że to on ma się do niej dostosować.
jaja jakieś... on ma takie samo prawo do dzieci jak i ona. i nie może jej ulec, bo popłynie. to on musi wyznaczyć granicę.
nie ma innego wyjścia. najchętniej w ogóle by z nią nie gadał, nie jeździł tam i nie widział tej jędzy.
bardzo się boję, że zbyt szybko te debilizmy jej nie miną. ale kiedy juz bedziemy do nas chłopców zabierać a im się będzie podobać, to bedę miała ogromną satysfakcję, że własne dzieci jej dokopują. a najfajniej będzie jak powiedzą jej, że chcą mieszkać z nami. to sie wtedy zdziwi babsztyl jeden.
kurde, przecież wiedziała co robi i jak wygląda ich związek, wiedziała że tak czy siak się rozwiodą bo inaczej się nie da... był z nią źle, odszedł, źle, ma inną i układa sobie życie też źle...
ten kosmodrom to świetny pomysł!
chyba się zapędzam z tym pisaniem... a to forum nie jest zastrzeżone. jeszcze tamta wredna zacznie po necie szperać i coś o sobie wyczyta - to by było dopiero co prawda ciężko się domyśleć, bo jak widać wiele z was ma te same akcje, docinki, problemy i szarpaninę...
no nic, każdy musi sobie radzić jak może najlepiej - oby nie oszaleć
Saphira o to chodzi między innymi żebyśmy mogły się tutaj wygadać, wyżalić.
Ja się zastanawiam ostatnio co ze sobą zrobić. Wiem że cała sytuacja odbija się przede wszystkim na moim i na młodej, ale ja też serdecznie mam dość, duszę wszystko w sobie i w efekcie potem drobne rzeczy zaczynają mnie doprowadzać do szewskiej paski.
Zawsze twierdzę że to jest tak samo jak np ze szklanką - dolewasz do niej wody, do pewnego momentu jest wszystko ok, aż w końcu ta jedna ostatnia, czasami wydaje się że mało znacząca kropla przeważa i zaczyna się ze szklanki wylewać. Ja już jestem chyba na granicy. Nie dość że eks, jeszcze na dodatek szukam pracy, świruję siedząc w domu, jeszcze dochodzą problemy z młodszą siostrą którą traktuję troszkę jak swoje własne dziecko. Czekam na telefon z jednej firmy, mam nadzieję że problem z pracą rozwiążę więc ze szklanki troszkę ubędzie... Szukam sobie też może jakiegoś aerobiku w okolicy, żeby po prostu cały ten stres rozładować, bo powoli zaczyna mi to przeszkadzać, a skoro mi przeszkadza, to moim bliskim na pewno też.
mapiet, ja polecam ci siłownie i właśnie wysiłek fizyczny. Ja bym oszalała gdybym nie trenowała. Tam się troche odstresuje psychicznie prznajmniej.
Saphira --- za każdym razem kiedy ona dzwoni mój M się denerwuje i ja też. kiedy tam ma jechać to samo... nerwica nas już bierze. z tych emocji i my na siebie warczymy, bo nie da sie wszystkiego kontrolować, w końcu człowiek wybucha! --- my mieliśmy tak samo, telefon, spotkanie wiązały się z takimi nerwami, że na sobie wzajemnie się wyżywaliśmy. Jedno wyeliminowaliśmy- telefony.
Zresztą porozmawialiśmy i doszliśmy do tego, że ona nie może psuć naszej relacji, trzeba olać z góry na dół i powiem Wam, że ostatnio piękna wywinęła numer smsami i budzę mojego faceta żeby odpisał, a on coś tam do siebie pogadał i poszedł spać.
shedir- też mi się marzy takie małżeństwo kiedyś (bo my małżeństwem nie jesteśmy i jeszcze długo, długo nie będziemy). Trzeba dbać o miłość i szanować się przede wszystkim.
Polecam jogę;-)
jak można wyeliminować tel? a coś by się działo?
powiem wam szczerze, że ja już głupieję! czemu te kobiety są tak okrutne dla dzieci i dla innych? co one mają z takiego zachowania? po co to wszystko?
facetów czy swoich czy byłych czy już innych traktują jak swoją własność całkowitą i uważają że zawsze do wszystkiego mają pierszeństwo... to jest chore.
wszystko co robisz źle... i jak znaleźć rozwiązanie? jak się przed taką babą uchronić? jak walczyć o swój związek?
tu jakiś codzienne czary by się przydały
czuję bezsilność - jak budować idealne małżeństwo z idealnym facetem i takimi akcjami codzień? jak zrobić by te dzieci nie cierpiały, by zrozumiały, by się w tym odnalazły? jak wstawać rano z uśmiechem, kiedy nerwy wychodzą uszami?
pozostaje mieć nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy, ochłonie z tych idiotyzmów i jakoś znormalnieje to wszystko.
a joga to nie za nudna jest? tu musi być coś energicznego, żeby wyrzucić z siebie nadmiar negatywnych emocji i się wyżyć.
jak można wyeliminować tel? a coś by się działo?
powiem wam szczerze, że ja już głupieję! czemu te kobiety są tak okrutne dla dzieci i dla innych? co one mają z takiego zachowania? po co to wszystko?
facetów czy swoich czy byłych czy już innych traktują jak swoją własność całkowitą i uważają że zawsze do wszystkiego mają pierszeństwo... to jest chore.
wszystko co robisz źle... i jak znaleźć rozwiązanie? jak się przed taką babą uchronić? jak walczyć o swój związek?
tu jakiś codzienne czary by się przydały
czuję bezsilność - jak budować idealne małżeństwo z idealnym facetem i takimi akcjami codzień? jak zrobić by te dzieci nie cierpiały, by zrozumiały, by się w tym odnalazły? jak wstawać rano z uśmiechem, kiedy nerwy wychodzą uszami?
pozostaje mieć nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy, ochłonie z tych idiotyzmów i jakoś znormalnieje to wszystko.
a joga to nie za nudna jest? tu musi być coś energicznego, żeby wyrzucić z siebie nadmiar negatywnych emocji i się wyżyć.
Saphira możena wyeliminować. Tak jak pisałam wcześniej jeśli coś się dzieje to wtedy sms żeby oddzwonić i mój facet dzwoni. Innych rozmów nie ma. A dlaczego? Dlatego, że dzwoniła o każdą pierdołę. Kiedy jechaliśmy po małego 30 km dzwoniła 5 razy i raz wyzywała i mówiła, że mamy nie przyjeżdżać, raz ok to ona z dzieckiem czekają.. i po co nam to? Po co takie nerwy? Więc mój facet jej powiedział, że ma nie dzwonić o pierdoły, bo nie odbierze. Niestety nie dotarło i dzwoni dalej, ale nie odbieramy i za chwilę wysyła sms. Można się było nauczyć? Jak mały nauczyć się mówić to wtedy będzie dzwonił do niego, a na razie nie chce rozmawiać przez tel.
Naprawdę dziewczyny to zaoszczędziło wiele nerwów.
no ale te sms przecież są za pewne tak samo durne, jak te jej krzyki przez tel...
nasza Eksia, ma też wzloty i upadki, raz siedzi cicho jakiś czas, a później znów najeżdża jak szalona codziennie.
też to ignorujemy, mój M nie odbiera, nie oddzwania. najgorzej jak dzieciom słuchwakę z rąk wyrywa...
będzie miała za swoje, bo oni też mają oczy i widzą co się dzieje. potrafią ocenić. a że nie są jakoś bardzo zamknięci w sobie to mamie numery zaczynają robić niech się wykaże kobieta i zobaczy jak to fajnie dzieki sobie doprowadzić do takich sytuacji, że nie będzie wiedziała co robić... kto mieczem wojuje ten od miecza ginie!
a dzieci pyskate są i powiedzą albo wykrzyczą co im się nie podoba i na co się nie zgadzają!
sama zaczyna widzieć jakie skutki przynosi jej zachowanie, jej opowiadanie głupot i jej wyzłośliwianie się na ojca do dzieci. niech koleżankom te bzdury opowiada, a nie stawia dzieci jako kartę przetargową między matką a ojcem.
dziecko kocha i jednego i drugiego rodzica. chce spędzać czas z obojgiem i widzieć się z obojgiem. a skoro mieszka u mamy to czeka na tatę i cieszy się kiedy ojciec jest! jeśli matka na to nie pozwala, to przy kolejnym razie dziecko samo dokona decyzji i da mamie popalić.
jej wybór! dorosła jest, oczy ma i widzi co się zaczyna dziać!
Saphira mnie się wydaje że joga troszku dla mnie za spokojna, jeżeli chodzi o wyładowanie emocji, ale to już moja natura (nic mnie bardziej np nie wkurza niż muzyka relaksacyjna ). Natomiast jeśli chodzi o rozciągnięcie mięśni to właśnie joga jest najlepsza, po kilku sesjach dowiedziałam się o mięśniach o których wcześniej nie miałam pojęcia że są
Ale to taka mała dygresja...
A w temacie głównym - trzeba się nauczyć z tym żyć, próbować sobie dawać radę tak jak pisała [b]pupa7[/p] (moje gratulacje), a jak się tak nie da, bo jednostka nam się trafiła np wybitna, to trzeba próbować ciągle tak sytuację układać żeby jak najmniej na nasz związek wpływała. Trzeba będzie pracować nad tym cały czas, ale im dzieci starsze tym mnie się wydaje że będzie lepiej. Z wiekiem będą mniej zależne od matki, potem przyjdzie czas że zaczną same podejmować za siebie decyzje, i wtedy dla nas będzie to oznaczało mniej szarpania się z eks.
Może użyję brzydkiego porównania w tej chwili, z góry przepraszam, ale decydując się na faceta z przeszłością, z eks i z dziećmi, to tak jakbyśmy decydowały się na faceta z przewlekłą nieuleczalną chorobą. Nie chodzi mi w tej chwili absolutnie o porównywanie dzieci do choroby, ale o, nie wiem jak to nazwać, efekt, sytuację - jest coś z czym musimy się codziennie zmagać, czego nie wyeliminujemy, raz będzie troszkę lepiej raz troszkę gorzej, ale to jest nierozerwalna część naszego kochanego faceta.
Mapiet ja się z tobą zgadzam. To taki wrzód na tyłku przez całe życie. Ale ja nie wierze w to że im starsze dziecko tym mniej będzie kontaktów i problemów z ex. U nas już to wida. Exi ubzdurała soie, że ma prawo mieszka w mieszkaniu m bo to będzie oczywiście mieszkanie mlodej , no bo ona zawsze zapomina, ze m ma dwójke dzieci a nie tylko młodą. No ja niby nic do tego nie mam ale po rozmowie z m doszliśmy do wniosku, że aby tak bylo to mamusia młodej musi je spłaci nam w połowie heheh ale mamusi się wydaje, ona tylko będzie wkładała swój wkład "wychowawczy" w młoda a całą resztę będziemy robic my. Więc wiemy, że walka o mieszkanie będzie
dla mnie to jakas paranoja, że ktoś rości sobie prawa i ma czelnośc decydowa o nie swoich rzeczach. Tak że nam zapowiada się całe życie z ex i jej pomysłami.
i co zrobić? trzeba życ
mój na szczęście już zadbał o to by łączyły go z nią tylko dzieci! Oczywiście też mnie to martwi, bo się zaczną problemy, ona w lament popadnie a ten będzie musiał jeździć, tłumaczyc, wojować, spędzać czas... to za chwil kilka okres buntowniczy się zacznie i wtedy z dzieciakami jest bardzo cieżko...
no ale mam nadzieje, że do tej pory jakoś sobie wszystko poukładamy i że będziemy ich do siebie zabierać.
a ona niech sobie będzie sama ze sobą - ciekawe jak długo wytrzyma nikt inny wytrzymać nie może hehe!
trzeba robić swoje, martwić się o siebie i próbować budować swoje szczęście. jest takie powiedzenie "nie tykaj gówna bo śmierdzi - gorzej jak gówno samo się do ciebie przyczepia, a jak ty znaleźć sposób by już się nie czepiało? usunąć się wrzoda nie da... trzeba tylko dać popalić i ignorować do upadłego!
szkoda, że to takie pole walki non stop - cierpią najbardziej dzieci. a człowiek jest taki bezsilny i nie ma żadnej mocy by to unicestwić!
Hej:)
A można zastrzec forum..? Ja założyłam, mogłabym spróbować...Chcecie?
U mnie na razie cisza, exi przycichła...twu twu, odpukać. Ale kosmodrom w budowie, więc niech się ma na baczności:)
Saphira napisałaś "no ale te sms przecież są za pewne tak samo durne, jak te jej krzyki przez tel... " szczerzę wolę jednego sms, na którego nie odpiszemy niż darcie przez pół godziny. Możecie mnie oceniać. Ja zdania co do telefonów nie zmienię. Wiem, że jest dziecko, ale jest też nasze życie, a jeśli telefony są co pięć min, bo ona nie ma tego, bo chce żeby jej załatwił to i to, bo dzisiaj ma zły humor i ma ochotę się drzeć itp, to już niewiele zostaje z tego naszego życia.. bo to tylko nerwy i czekanie na kolejny telefon.. a tak to napiszę sms, głupkowaty, bo głupkowaty, ale to tylko o niej świadczy i nie odpisujemy, bo nie wchodzimy w durne "dyskusje". A jak się coś dzieje to pisze, że dziecko jest chore, żeby zadzwonił i wtedy się dzwoni, jeśli ma jakiś problem (związany z dzieckiem) to tak samo, ale nie odbieramy telefonów żeby słuchać jej niezadowolenia z życia.
pupa ja mam takie samo zdanie jak ty. U nas też były tel co chwilke i gadanie, opowiadanie przez 15 minut. Wkurzało mnie to bo byliśmy gdzieś np ze znajmomymi a mój mąz gadał sobie albo pisal z ex bo ona cos chciała albo nudziło jeje się i wtedy zaczynała wypisywa do m przeróżne rzeczy. Mojemu m wydawalo się że to nic złego dopóki ja mu tego nieuświadomiłam, że sobie nie zycze i jak to wygląda z mojego punktu widzenia. On się bał cokolwiek powiedziec bo jak ja upominał, żeby niewydzwaniała to ta odrazu wyskakiwała, że dziecko go nie interesuje. Efekty był taki, ze m o rzeczach związanych z dzieckim (jakimś wyjeżdzie, że trzeba iśc do lekarza itd) dowiadywał się godzinę przed, a te wszytkie rozmowy i smsy były o pierdołach. Dlatego też mu powiedziałam, że smsy i tel do minimum i długo była o to wojna bo on nie wiedzial jak reagowac albo zapominał się albo nie chciał kolejnych kłótni i awantur bo w chwili kiedy mówił jej żeby tylko pisała lub mówiła co ważne ona już się wściekała i wyzywała go od "tatusiów od 7 boleści".
Ja nie zmienię zdania co do tego, że baby są nienormalne. Sama jestem kobietą i wiem też jaka potrafie byc ale jak widze z kim czesto mam doczynienia powiem wam, że na temat kobiet mam bardzo złe zdanie, nie znam tak rąbniętych i niezrónoważonych facetów jak większośc kobiet. A co najlepsze, przygotowuje m na to że jego córeczka już jest i będzie taka sama jak jej mamusia
i on nie potrafi się z tym pogodzi.
HEEH jaki los jest przewrotny, wystarczy że zrobisz sobie dziecko ze zła osobą i już niszczysz życie kilku innym. Jak czasami gadamy to m ciągle zastanawia się co on w niej widział i jak musiał by głupi, że od początku to znosił i wpakowywał się z nia a takie sytuacje jakie były. Mężczyźni przed 30 nie powinni sie żenic i robic sobie dzieci bo mają siano w głowie. Szkoda ze to do co poniektórych tak póżno dochodzi...za póżno.
shedir ciesze się, że się ze mną zgadasz. Mówienie, że dziecko faceta nie interesuje (chyba, że któregoś faktycznie nie interesuje) jest nieprawdą. Mojego faceta interesuje o ile mówi o nim, a nie opowiada co jej się przydarzyło itp.
Te kobiety mają jeden argument i na tym koniec.
Podzielam Twoje zdanie co do tego, że faceci powinni się wstrzymać z małżeństwem do 30. Ale życie jest życiem i nie zawsze jest tak kolorowo, wszystko po kolei. Często podejmujemy złe decyzje, których potem żałujemy.
Dla mnie dobrą stroną tej całej chorej sytuacji jest to, że mój mężczyzna jest bardziej doświadczony, dostrzega inne rzeczy, potrafi wiele docenić.
Miłego dnia ;-)
pupa7 ja nie neguję Waszej decyzji odnośnie tel...
każdy walczy jak może z wariatką nie ? z drugiej strony to nie takie wariatki - wiedzą co robią i świetnie im idzie granie na nerwach, na emocjach, wykorzystywanie i dbanie o własny tyłek na niekorzyść dzieci, czy innych obcych im osób!
macie racje o nich to świadczy i kiedyś to zrozumieją, bądź same poczują jak to fajnie...
mój na sms głupiej treści w ogóle nie odpisuje. jak zaczyna krzyk przez tel to od razu się rozłącza i już więcej nie odbiera, bo wie, że nadal będzie słuchał idiotyzmów w jej wykonaniu. dojrzałej ignorancji trzeba się nauczyć.
mój też jest dojrzały, troskliwy, stanowycz i wie co robi - ma jakąś tam swoją strategię, czasami przynosi ona dobre a czasami mniej dobre efekty, ale stara się być konsekwentny. bardzo go kocham i lepszego faceta dla siebie wymarzyć nie mogłam - a sam się trafił, nawet nie szukałam
po okresie dołków jest górka i oby utrzymała się jak najdłużej.
odnośnie zastrzeżenia forum - byłoby fajnie, ale nie mam pojęcia czy się da. bo wchodzić każdy może nawet nie zalogowany, w googlach dane wątki też można odnależć. trzeba by z administratorem strony się skontaktować. trzeba być zalogowanym by napisać posta, ale reszta jest zupełnie jawna.
na bylezony.pl żeby wejść na forum trzeba się najpier zajerestrować. i to fajne jest. choć dla chącego nic trudnego. jedynie zawsze to jeden krok utrudnienia
dla własnego dobrego samopoczucia będę pisać i owszem, ale ogólnie. przynajmniej do zakończenia spraw formalnych i ułożenia kontaktów z dziećmi.
My na głupie też nie odpisujemy i wiecie co jest najfajniejsze? że nic tak nie wkurza jak brak odpowiedzi.. to się muszą wkurzać.
Saphira bardzo dobrze, że facet jest konsekwentny!
Jeśli dałoby się zastrzec forum to bardzo fajnie!
U nas na razie wszystko dobrze, spokojnie, świat pełen miłości i czułości;-)
Witajcie
ech, ale miałam dzisiaj dzień. masakra w robocie, zostałam sama na placu boju, jedna koleżanka chora, druga na urlopie a do mnie wszystko co pilne do zrobienia (nie moje, dzisiaj nic "swojego" nie zrobiłam). Przyszłam do chaty mega wnerwiona, dzisiaj przyjechała do nas młoda i zanim się obejrzałam, już byłam wkur.. na maksa. Ale trzymam fason, bo obiecałam sobie, że się denerwować nie będę.
Mała dzisiaj: ja jutro jadę na wycieczkę, muszę mieć to, to i to...(oczywiście nic nie ma, nawet rzeczy, bo mamusia nic nie dała, ubrała ją dzisiaj w dres do szkoły i na tym się skończyło, ciekawe, w co ją jutro ubiorę); Pytam się dziecka, czy mama nic nie przygotowała, mały plecak, cokolwiek, a młoda na to, że nie.
No ja pier...od kiedy wiedziała, że dziecko na tę wycieczkę jedzie? Obudziła się jak zwykle z ręką w nocniku, dobrze, że chociaż zapłaciła dziecku za wycieczkę, bo jeszcze jakby mój miał lecieć z kasą, to pewnie by się wściekł. A zresztą e tam, mówię mu swoje, on i tak robi swoje, więc ja się nie będę przejmować. Nie jestem matką małej, więc niech się mamusia martwi, w co dziecko na wycieczkę będzie ubrane (lepiej niech nie pada, bo kurtki przeciwdeszczowej oczywiście nie ma).
No i co ja się przejmuję w ogóle?
Mówię mojemu, że to całe roztrzepanie, że dziecko jest trochę tu, trochę tu, nikomu nie służy,że powinno być ustalone z góry kiedy itp. itd...Nic, jakbym do kamienia gadała. Znaczy oczywiście tak tak, ja mam rację, jasne, tyle tylko, że robi się inaczej. Jakby było ustalone z góry, toby się dziecko miało w co ubrać jutro na wycieczkę, a tak trzeba będzie kombinować.
ech, jestem dzisiaj na NIE.
Po co mi w ogóle to wszystko???
No i oczywiście co, trzeba było zadzwonić i uzgodnić z mamusią, gdzie to dziecko w ogóle jedzie, na jak długo i w ogóle, bo mamusia sama z siebie powiedzieć zapomniała. Dziecko powiedziało. Bez telefonu się oczywiście nie obeszło.
Jestem zła.
Idę, bo się wkręcam.
Alutka głowa do góry! My już jesteśmy przygotowani, że nigdy nic nie daje dziecku, a jak daje to wstyd je ubierać w to. Dlatego jedna szafka należy do dziecka i ma wypełnioną ubraniami na każdą pogodę. Po co się wkurzać? Po prostu ubieramy w to co mamy.
Myślenie to nie jest mocna strona niektórych kobiet.. Jak można wyprawić (a raczej nie wyprawić) dziecko na wycieczkę z niczym? Wszystko jej jedno czy dziecko zmoknie, zmarznie? Dziwne.
Ano widzisz. Tak to jest. Jak sobie uzbieramy trochę ciuszków, żeby małą ubrać chociaż na zmianę, to exi się zaraz denerwuje, żeby jej oddać bo nie ma dziecka w co ubrać (jak to jest prawda, to ja jestem szach perski!). Poza tym po co ją przygotowywać, jak można w każdej chwili do byłego męża zadzwonić i powiedzieć, że się rzeczy przyniesie do szkoły, prawda? A potem się zapomni przynieść albo się nie zdąży. Też dobrze.
Zawracanie głowy normalnie, jakby nie było można dziecka w małą torbę spakować i niech ma. Może się jutro mamusia obudzi i przyniesie chociaż kurtkę, jeżeli oczywiście nie przeszkodzą jej w tym żadne siły wyższe. A ciężkich przypadków to ona ma mnóstwo.
A w ogóle jutro jest zbiórka zuchów, ciekawe, czy mała ma mundurek w szkole. Oj, ale się dzisiaj wyżywam.
Ręce opadają normalnie... A jeszcze teraz powstał problem komunii świętej.. Exi się oburzyła, że musi z dzieckiem chodzić na mszę, bo ksiądz będzie sprawdzał obecność. No kurczę, jeżeli zdecydowała posłać dziecko do komunii, to chyba wie, co się z tym wiąże, prawda?
Nie mam nic do tego, czy ona sama chodzi do kościoła czy nie, u mnie też jest różnie, ostatnio mam etap że nie chodzę, ale moim zdaniem nie może się oburzać na takie czy inne ustalenia ( nie wnikam, bzdurne czy nie).A ona tej najlepiej, żeby dziecko szło do komunii, ale tylko w tą jedną niedzielę i do widzenia. Jeszcze jeden obowiązek jej przy dziecku przybył i to ją chyba denerwuje.
Tak sobie myślę, że jak ona kiedyś wejdzie tu i przeczyta to co piszę, to mnie chyba rozniesie.
Alutka po pierwsze myślę, że gorsze rzeczy mogłabyś przeczytać na swój temat jeśli weszłabyś na forum, na którym ona mogłaby pisać. Myślę, że gorsze psy na nas wieszają hehe.
Nie bójcie się nie ma szans nikt się zorientować, że to akurat ich sytuacja.. są zbyt podobne.
He he he może poszukam takiego forum i się dowiem, co też ona wypisuje:D
Ale skąd, gdzie tam wypisuje, czasu nie ma, taka jest wiecznie zajęta:D
Witam dorgie Panie
muszę się wam pochwalić, że wreszcie jestem spokojna, pełna wiary i pozbywam się wątpliwości. Mój facet jest boski stanął na wysokości zadania i już przestał być za dobry. Miarka się przebrała, powiedział co powinien powiedzieć już dawno temu i nastąpiła cisza. Oczywiście nie na długo, znając ich możliwości, ale chwilowo mamy święty spokój. Jeśli będzie ją gasił w taki sposób za każdym razem, to kobieta musi wreszcie odpuścić.
Dzieci jak się okazało widzą co się dzieje i zachwycone zachowaniem mamy nie są. Więc jeszcze chwil kilka i sami ją usadzą, jak zabroni im kontaktować czy widzieć się z ojcem.
Najbardziej mnie przeraża, że ta kobieta ciągle myśli i mówi o moim facecie. Ciągle żyje przeszłością, rozstrząsuje, analizuje, wyciąga wnioski wyssane z palca, gada totalne głupoty... Chłopaki mają już dość słuchania tych bredni o tacie. A ona dalej swoje. To jak jakaś paranoja. Klapki na oczach i ona zawsze ma racje. Nic się nie przetłumaczy.
Jak wszyscy się od niej odsuną i w końcu zostanie sama jak palec to może się otrząśnie.
Ja jestem zadowolona, bo w końcu mój mężczyzna nie pozwolił sobie wejść na głowę, usadził ją i głęboko wierzę, że będzie robił tak już za każdym razem
Shaphira, super. Ciesze się, że zaczeło być u was pozytywnie. Mam nadzieję, że szybko uporacie się z rozwodem.
Dzieci, jak to dzieci pewnie będą raz po tej stronie raz po tej. Pewnie będzie to tez zależało jak im w danym momęcie pasuje.
U nas ostatnio tez dobrze. Zyjemy w zgodzie i nie kłócimy sie. Uczymy się ze soba rozmawiac a nie drzec koty. Obydwoje się staramy i jest całkiem oki. Ja tez staram się kontrolowac
Czekamy ciągle na nasza prawniczkę az wróci do miasta i odrazu piszemy kolejny pozew.
brawo dziewczynki:))
Moje gratulacje My mieliśmy 3 tygodnie spokoju, ex wyjechała za granicę. Ledwo wróciła to zaczęła młodą buntować. Dobrze że na razie młoda się nie daje. Ale z dziećmi to jest często tak jak shedir pisze, są po tej stronie po której im bardziej pasuje.
Cieszę się dziewczyny, że u Was spokój;-) U mnie też dobrze jeśli chodzi o te sprawy ;-)
Mapiet, to znaczy, że trzeba mamuśkę z powrotem wysłać:D
ja cały czas na ten prom czekam...
Buduję, buduję, teraz większy, dla conajmniej dwóch osób;)
Ale tu ostatnio cisza, ale to chyba dobrze..
Mam taką nadzieję
U mnie w każdym razie spokój, zaczęłam pracę więc cały tydzień w biegu. Siłą rzeczy weekend skupia się raczej na porządkach
U mnie, odpukać, też ok:)
Pożyjemy, zobaczymy:)
Ale czy to warto żyć, właśnie po to by zobaczyć/usłyszeć/przeżyć kolejną awanturę?
U mnie sielanka trwała kilka dni... Potem znów sms, dzwonienie, kłótnie, awantury. Już całą rodzinę i znajomych obdzwania, gada takie rzeczy, że aż się skóra marszczy z nerwów... I co można zrobić? No nic...
Powiem wam szczerze, że chyba mam jakieś załamanie! Może to już czas by znów zmienić swoje życie? Ja nie mogę tak funckjonować. Każdy weekend, każde wyjście, każdy wyjazd, każdy prawie wieczór z moim M i nią...
Jak mam budować swoje szczęście, kiedy ona nie pozwala o sobie zapomnieć? Jak mam budować związek, kiedy jest przyszła była żona?
Czy warto to wszystko przechodzić, czuć się bezsilną, bezradną, musieć siedzieć cicho i nawet nie móc się bronić? Czy miłość to tylko poświęcenie?
Ja już zaczynam nie mieć swojego życia - ciągle tylko ona, jej darcie się, jej problemy z dziećmi, jej telefony, jej sms, jej odwiedziny u "swojego męża" - no porażka jakaś!!!
Nie wie kim jestem i dostaje szału. Nie ma nad nim kontroli, nic o nim nie wie i szuka dziury w całym.
Nie mam siły - nie wiem co robić, co myśleć i jak żyć. Udawać, że wszytsko jest ok? NIe da się! Przeżywać z nim i wtrącać się? ALe po co, po to by się denerwować i wściekać?
Coś czuje, że on sobie z tą furiatką nie poradzi, a mnie to przerasta!
Saphira trzymaj sie.
Niestety ale zycie z rozwodnikiem, z byłą żoną i ich dziećmi tak wygląda.
Tu nie ma się swojego zycia, wszytko toczy się wogól ich dzieci i walki o nie i ich dobro.
Każdy w tym uczestniczy, a my żony i macochy musimy to znosić i sobie radzić lepiej lub gorzej.
Ja powiem szczerze we mnie coś ostatnio pękło i się wypisuje z tego układu. Nie moge paczeć na córkę m, nie trawie jej i nie toleruje tego jak się zachowuje. Widze że m po kolejnym jej tekście "nie chce się z tobą widzieć" zaciska zęby i udaje, że jest oki ale ja nie mam już zamiaru. Już nie działa na mnie gadanie, to jest dziecko itd. Miarka się przebrała, a ja mam swoje dziecko i musze zadbac też o siebie i "nas".
Mam dośc tego, że wszytsto krąży wokół dobra młodej, a gdzie dobro naszego dziecka, nasze? Ciagle każdy myśli o tym jak zrobić, żeby dobrze bylo dla młodej i w doopie ma innych i to że się ich rani albo że sa spychani na boczny tor.
M niech sobie robi co chce. Ja już oświadczyłam że zajmowac się nią nie będe dopóki nie zacznie się myśleć tez o nas.
Po rozmowie z prawnikiem, bardziej doświadczonym i kompetetntnym ja troche się podłamałam. Facet powiedział nam, że przy świetnie napisanym wnioski mamy tylko 30% szans na wygrana. Sam oświadczył prywatnie, że on sam nie ma żony i dzieci bo takich nielogicznych rzeczy naoglądał się w sądach rodzinnych, gdzie siedzą same baby i maja solodarnośc jajników, że ma uraz.
To jest jakaś masakra.
No to nie ciekawie... z tymi sądami. Ja sprawy boję się cholernie!
W sumiem mam co chciałam - pytałam, chciałam wiedzieć, interesowałam się - to weszłam w to jak w śmierdzące "g"...
Dziś sama zaczynam mieć huśtawki emocjonalne - kilka dni kłótni, płaczu, bezsilności i załamania, a teraz jakby powoli przechodzi.
Nie myślałam, że będzie aż tak ciężko i że ona tak sfiksuje - ale właśnie tego doświadczam.
To wszysko jest błędnym kołem - nie mogę dać się zwariować. Nie mogę pozwolić na to by ona była naszym życiem. Nie mogę nie cieszyć się swoim facetem z jej powodu. Nie mogę jej pozwolić by rozwalała nasz związek, naszą bliskość, naszą relację.
Ale jak to zrobić? Oszaleć samej ze sobą? Klócić się i dać jej satysfakcję - może wtedy by się zamknęła? Pokazywać jak bardzo jest dobrze - wtedy będzie szaleć jeszcze bardziej, bo on nie ma prawa być szczęśliwym, bo ona nie jest!
Jakie to wszystko chore! Coś się zaczyna i coś się kończy. Czemu akurat nas to spotyka? A czemu by nie? Takie życie!
Ja też mam już dość. Nie pozwolę sobie na niszczenie siebie i mojej miłości! Jak ona ma problem to niech idzie do psychiatry!!!
Muszę przestać o tym myśleć, bo ogłupieję! Czas znów skupić się na sobie, na nim i na nas. Wyłączać tel i mieć ją gdzieś - zapominać o niej tak często i na tak długo jak się da!
Nie mam wyjścia - kocham go bardzo i muszę nauczyć się z tym żyć i sobie radzić
Wy potraficie to i ja będę umiała A za 10 lat z każdym siwym włosem powiem - gdybym miała wybór to nie weszłabym w taki związek
??? No cóż - raz się żyje!
Saphira Czy miłość to tylko poświęcenie - na pewno nie, ale w dużej mierze na nim polega, jeżeli chcemy długotrwałego związku. Tyle tylko, że poświęcenie powinno wychodzić od Ciebie i od Niego też. Trzeba szukać kompromisów, i trzeba wiedzieć gdzie jest granica. Jeżeli uważasz że tylko Ty się poświęcasz, że dajesz z siebie wszystko nic nie otrzymując w zamian, wtedy może faktycznie czas się zastanowić nad związkiem. Może potrzebna jest jakaś terapia szokowa
shedir 3mam kciuki, walcz o swoje!
Czasami wydaje mi się że faceci za mocno skupiają się na problemach, a mniej troszkę na tym co przynosi im szczęście. Bo jeżeli są z nami to ja rozumiem że dlatego że są z nami szczęśliwi? Mają nas na co dzień, jako chleb powszedni, i jakoś niespecjalnie o tym myślą. Nie wiem czy dobrze ujęłam swoje myśli, ale przy takiej podziałce problemy/szczęście, powinniśmy 30% poświęcać na problemy a 70% na fakcie że jesteśmy szczęśliwi, a nie odwrotnie.
Saphira, dasz radę..Jeżeli tylko zechcesz dać radę. Nie ma lekko w takich związkach, ja też czasem wyję, wściekam się, ale suma sumarum...chcę być z tym facetem, no to jestem. W momencie, kiedy uznam, że się tylko i wyłącznie poświęcam, to będzie znak, że przeginam. Na razie tak nie jest, więc ciągnę ten wózek. Poza tym po co mam dawać babiszonowi satysfakcję, że z jej powodu sobie życie rozwalam? Ona ma problem, ona powinna szukać pomocy, ja za nią tego nie zrobię. Najważniejsze to stać na stanowisku że to ona ma problem..!
A że jest trudno..nikt nie powiedział, że będzie łatwo, myślę sobie, że ludzie w innych związkach też mają problemy, innego kalibru ale mają. My mamy takie. No a żyć trzeba przecież. Myśmy o sobie dziewczyny, przede wszystkim, a reszta się ułoży:) Moja terapeutka mawia tak: jak nie możesz czegoś przeskoczyć, spróbuj zaakceptować, bo oprócz akceptacji jest odcięcie się od problemu. Tak więc..;)
dziękuję Wam tego mi było trzeba!
nie twierdzę, że tylko ja się poświęcam - ona ma dużo gorzej! tam awantura, ze mną awantura, w pracy cieżko, z dziećmi problemy - a on ma związane ręce i musi siedzieć cicho do rozprawy! ona matka Polka cierpiąca i pokrzywdzona, a on dupek... ona może wszędzie wleźć, naużalać się, zrobić chryję, a on ma trzymać ciśnienie! wszystko co złe i całe jej fatalne życie to jego wina - standard!
ja chyba też znów wrócę do terapii, bo zaczynam mieć sama ze sobą problem z tym wszystkim!
to ja nie umiem jej zignorować, nie on. to ja pytam, czytam, doszukuję, nie on. on ma do tego dystans, ja się go uczę!
i nie wiem czy się nauczę! najgorsze jest to kiedy myślę, że już lepiej być nie może tylko gorzej - ale przecież musi i będzie lepiej. dostanie rozwód i już nie pozowli jej na awantury, na krzyki, na ubliżanie. też może jej usrać życie, jeśli będzie chciał. albo rybki albo akwarium. nie można pozwolić babie na maczanie paluchów w nie swoim życiu!
boję się, że ona z dziećmi sobie nie radzi i nie poradzi, a oni rosną i za chwilę będą nastolatkami i co - przyjdą do nas, a co wtedy? dam radę? czy tego chcę?
ona nie ma własnego życia i dzieci nie są dla niej ważne, teraz skupia się na konspiracjach i utrudnianiu życia mężowi. idotyczne!
musi być jakiś sposób na zamknięcie jej. przeraża mnie fakt, że wszystkie kobiety w jej rodzine są porąbane, wszystkie obwiniają kogoś za swoje nieszczęście i wszystkie chcą się wyzłośliwiać. teraz robią to na moim M, a ja w żaden sposób nie mogę zareagować.
Może właśnie o to chodzi, żeby nie reagować, albo reagować tak, żeby babom oczy z orbit wyszły. Znaczy ze spokojem wszystko, a może lepiej spróbować ignorować? jak baba zauważy, że to nic nie daje, to da sobie spokój i skieruje energię gdzie indziej. Ja zaczynam stawić na ignorancję. Efekt: zdziwiona exi, że nikt jej nie opierdziela... i zaraz kopara opada. Ja wiem, że tak się nie da zawsze i w każdym przypadku, ale może warto spróbować?
Coś mie się pisze czasami zamiast ON to ONA nie tylko ja się poświęcam - ON ma gorzej
Widzę jak się męczy, jak jest między młotem a kowadłem, jak zaczyną mieć jej absolutnie dość i przeradza się to w nienawiść.
Ignorować - trzeba mieć ogromny dystans by to ignorować!!!
To je mój facet, moja miłość, z wzajemnością, planujemy życie razem, dzieci, rodzinę... a jakaś pieprznięta baba do niego wydzwania, robi mu awantury, przyłazi, robi sceny w rodzinie i go szantażuje, próbuje manipulacji itp... Wkurza mnie to ponad granice ludzkiej wytrzymałości!!!
Zazdrość nie pozwala mi się zdystansować - dlaczego jakaś pindzia ma mówić o moim facecie do Naszych znajomych "Mój Mąż"? Włosy bym babie z głowy powyrywała!
Och, dzkoda gadać! Muszę dać radę z dystansem do rozwodu. Później znów zaczną się kolejne schodzy, bo jak dzieci bedą do nas przyjeżdżać i z nami spędzać czas to pewnie nie raz usłyszę co ona o mnie opowiada za brednie!
Najgorsze jest to - że będzie z nami całe życie! Coś się stanie mamie, będzie tato pomóż. Mama zachoruje, bedzie tato co robić, pomóż! Mama będzie miała problemy finansowe - tato pomóż...
Nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy mój facet jeździ po szpitalach z byłą żoną. On też - dziś, ale cholera wie jak to bedzie.
Dla dzieci robi się wszystko!
Teraz rozumiem czemu mówiłyście, że drugi raz w to nie wejdziecie. Ja naprawdę nie spodziewałam się aż takich akcji. Nie sądziłam, że będę czuć taką zazdrość, złość, bezsilność...
Mój M widzi to tak - będzie dobrze, się ułozy, czekam z niecierpliwością na rozwód, a wtedy dam jej popalic - też potrafię, jeśli się nie odczepi, z chłopakami się dogadamy i ty też, mogą być chwile napięcia, ale damy sobie radę.
Będę cie chronił na tyle na ile będę potrafił. To Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Przepraszam, ale nie przewidziałem takich sytuacji, nie sądziłem, że byłem tyle lat z taką kobietą...
Tak naprawdę dowiadujemy się o prawdziwym obliczu swoich miłości na zakończeniu wspólnej drogi życie jest niesamowite
Ja teraz zaczynam nakręcać się pozytywnie i myśleć pozytywnie, to musi dać mi siłę na dalsze ekscesy! Kocham go, jest cudowny, jest mój (nie jej) i muszę dbać o swoje szczęście!!!!!
Witam wszystkich serdecznie!!!po przeczytaniu wielu wypowiedzi widzę że nie tylko ja borykam się z problemem jak być drugą macochą.Jestem z moim partnerem od 4 lat,poznaliśmy się przez internet.Od samego początku naturalnie wiedziałam że ma dwójkę dzieci i w pełni świadomie zdecydowałam się na ten związek(nie zdająć sobie chyba sprawy z konsekwencji podjęcia tej decyzji).Oboje nie mieszkamy w Polsce,natomiast jego dorastające dzieci(15,17lat)zostały z mamą w Polsce.Jego ex zostawiła Go dla innego.Kiedy się poznaliśmy ja i mój partner mieszkaliśmy w różnych miejscowościach, z tym że ja miałam normalne mieszkanie a On mieszkał praktycznie w pracy.Zaczął do mnie przyjeżdżać na weekendy,opowiadać jakie to ma fantastyczne dzieci i strasznie za Nimi tęskni.Rozumiałam Go,bo to zupełnie normalne że rodzice tęsknią za swoimi dziećmi(ja nie mam),tym bardziej że nie mogą się zobaczyć co weekend.Ale patrząc na to z perspektywy czasu,nie wiem co gorsze...weekendowe odwiedziny,czy planowanie wakacji z dziećmi bo On też musi Im poświęcić czas.Po 3 miesiącach naszej znajomości mój facet przywiózł do mojego mieszkania swoje pociechy na 6 tygodni!!!Zaczęło sie gotowanie,sprzątanie,pranie a na dodatek garaliśmy w karty o to,kto pozmywa.Przeważnie ja przegrywałam i zmywałam,z czego jego dzieci miały nie lada uciechę.W weekendy oczywiście jeździliśmy tam gdzie chcą dzieci.Już wtedy zaczęło mi sie to nie podobać,poczułam że się duszę i jestem zwyczajnie wykorzystywana.Kiedy do niego zadzwoniłam jak był w pracy i chciałam o tym porozmawiać,odpisał mi sms-a że nic na siłę,jeżeli mi się nie podoba nie będzie na siłę ze mna zakładał rodziny i jeżeli jego dzieci mi przeszkadzają to mam sama ich o tym poinformować a On je w weekend odwiezie do swojej mamy(wtedy też mieszkającej w tym samym kraju co my).Nie chcąc Go starcić,postanowiłam przecierpieć resztę tych wakacji,wiedząc iż znowu zacznie mnie zauważać jak dzieci wyjadą.Kiedy dzieci wyjechały,wszystko jakby wróciło do normy,znowu zaczął się mna interesować,prawić czułe słówka itp.Rok szybko minął i tym razem my pojechaliśmy na wakacje do Polski,tzn.1 dzień u mojej mamy,2 dni u jego znajomych,3 dni z jego dziećmi(pojechaliśmy z jego synem odwiedzić córkę,która była nad morzem na obozie).Kiedy obóz się skończył,zabrał dzieci z Nami na 3 tygodnie.Wtedy to moje ciśnienie mi skoczyło.Zapytałam się Go kiedy MY SAMI pojedziemy na jakieś wakacje,to mi powiedział,że On nie mubi wakacji bo Go męczą i nie ma na to czasu.W zeszłym roku moja mama wynajęła kamping nad jeziorem i zaproponowałm mu spędzenie tam wakacji.Powiedział że On chce zabrać dzieci nad morze na pare dni a ja bym mogła dojechać później i też razem byśmy spędzili czas.Po jakimś czasie stwierdził że za kosztowny to wypad,więc przystał na moją propozycję i razem z dziećmi przyjechał na kamping,moja mama też tam była bo stwierdziłam że jeżeli On tak strasznie chce spędzac czas ze swoimi pociechami to ja też mam prawo się nacieszyć moją mamą,którą widze 2 razy do roku.Wakacje okazały się kompletną porazką!!!!Mały kamping,My,ciągle coś pozamiatać,pozmywać,trzeba było jakoś to wszystko ogarnąć żeby było poprostu po ludzku,oczywiście zajmowałam się tym tylko ja z moją mamą.Jego córcia miała problemy z łąkotką w kolanie,więc nie mogła nam pomagać,natomiast nie przeszkadzało jej chodzenie na wieczorne dyskoteki.Tatuś całymi dniami łowił ryby z synem.W grudniu zeszłego roku rozstałam się ze swoim partnerem,miałam dośc(wiele złych rzeczy wydarzyło się po drodze).Nie dawał mi żyć,błagał żebym do Niego wróciła...po 3 miesiącach wróciłam,tzn.zaczęliśmy się znowu spotykać,więc według mojego rozumowania znowu byliśmy razem.W te wakacje pojechał do Polski na 3 tygodnie,bezemnie.Kiedy chciałam pojechać z Nim,stwierdził że chce pobyć sam z dziećmi.KIedyś zawsze mi mówił,że On z Polską skończył i nie lubi do Polski jeździć(jak zaobserwowałam,to nie lubi,ale ze mną i do mojej rodziny).Jak się okazało czas w Polsce spędził nie tylko z dziećmi,ale równierz z jego koleżanką(moją byłą koleżanką)w hotelu.Kiedy dowiedziałam się o zdradzie,stwierdził że przecież nie byliśmy już razem, a pozatym żadna kobieta nie jest mi w stanie zagrozić.hahahahah....jak to piszę to nie wiem,czy się śmiać czy płakać.Mam teraz trochę problemów finansowych,On wszystko ładuje w dzieci..alimnenty oczywiście!!!!!ale do tego dochodzi wiele innych rzeczy np.samochód którym mógł On jeżdzić,dał synowi,telefon najnowszy dla córki,itp,itd.Kiedzđ podjęłam temat iż ja też chcę mieć dziecko,...powiedział że nie stać Nas na dziecko,ja nie mam stałej pracy i nic nie mogę mu zapewnić a On nie będzie drugi raz się zcierał życiowo.Powiedzcie mi......czy ze mną jest coś nie tak??czy to On jest nienormalny?????Twierdzi że mnie kocha i że jestem zazdrosna o jego dzieci,ale w takiej chorej sytuacji trudno nie być!!!Tym bardziej ja nie mam praetensji o to że On ma dzieci,tylko o to że skoro mnie też kocha to niech będzie poprostu w stosunku do mnie sprawiedliwy.Błagam...poradźcie coś!!!!!
Saphira tak trzymaj! Święte słowa
372 2011-10-20 10:41:14 Ostatnio edytowany przez shedir (2011-10-20 10:43:50)
bbryndka, kochana nie marnuj sobie życia!! Niezależnie ile masz lat znajdziesz sobie kogoś kto będzie ciebie wart.
Te związki są całkowicie skopane i do bani, a u was jeszcze twój facet wogóle o ciebei nie dba i zdradza.
Nie kocha cię, a potrzebna mu jesteś tylkod la zabicice nudy. Uciekaj i ratuj się.
Czytałaś nasze posty, wiesz ile mamy problemów. Nie jest to często na nasze siły. Ja już nie mam siły, po dzisiajeszej kolejnej awanturze z mężem. Nie marnuj się kochana i kopnij go w doopę, póki jeszcze nie masz z nim większych zobowiązań, ślubu czy dziecka, wtedy jest dużo trudniej.
A u mnie lipaaa....nie wyrabiam już. Dzisiaj kolejna awantura i za dużo złych słów z jednej i drugiej strony. My obydwoje chyba mamy jakies problemy ze sobą i przydała by się jakaś terapia.
Ja niepotrafie zapomnie o tym wszuystkim co mnie spotkała ze strony rodziny mojego m jak i często jego samego, on nie potrafi poją jak moge nie chciec się zajmowac jego dzieckiem i że babram się w przeszłości.
Może coś w tym jest...napewno. Tylko boli mnie to, że zawsze jestem na straconej pozycji tutaj i ja i moje dziecko.
Nie wiem już co mam robic, ręce mi opadają, brak chęci, nadziei na lepsze. Zaczynam poważnie zastanawia sie nad rozwodem. Kocham go i wiem, że on też mnie kocha ale chyba niepotrafimy się dogadac w wielu kwestiach, które ciągle ważą na naszym życiu.
Normalnie siedze i rycze jak bóbr. Zastanawiam się czy kiedyś będe szczęsliwa i będe miała swoje życie.
Też jestem zdania, że jeżeli facet po rozwodzie, albo z dziećmi, nie jest przygotowany na kolejną rodzinę i dzieci to nie powinien w związki wchodzić. Jeżeli facet nie umie się odciąć od przeszłości i zamknąć jej jako już przeczytany rozdział książki swojego życia, to jakakolwiek relacja z nim będzie związana za ogromem niemiłych momentów.
Ja też na etapie swoich załamań myślę - kocham go i on mnie też, ale jakoś wszystko w około jest przeciwko nam i ciągle wynikają jakieś problemy! Trzeba nauczyć się z tym żyć, a to bardzo trudne, nawet dla dojrzałych i tolerancyjnych kobiet.
bryndka - jestem tego zdania co shedir - kopnij go w tyłek. facet zachowując się tak myśli tylko o sobie. dzieci są dla niego ważne i ma ciebie do pomocy przy nich. kiedy ich nie ma, skupia się na tobie. a jeszcze ta koleżanka - ja bym nie wybaczyła! to trudne, kiedy się kocha i wydaje się człowiekowi, że lepiej być z nim niż samej... ale po najgorszych łzach i żalu, z czasem to mija i znów jesteś gotowa na coś nowego i znów możesz pokochać kogoś innego. zasługujesz na to by żyć dla siebie i cieszyć się tym, a nie być gdzieś na końcu, czy na zawołanie do oprzątania jego dzieci!
shedir - jakoś nas łapie w podobnym czasie. ja jak zamykam oczy to widzę ją - masakra jakaś! muszę się sama ze sobą uporać, bo jak tak dalej pójdzie to zgłupieje!
może weź tego swojego na jakiś spacer, albo kolację. wyjdzie gdzieś razem i na spokojnie porozmawiajcie, nie w krzyku i awanturach. nerwy i emocje po wyładowaniu przechodzą, wtedy trzeba skupić się na rozwiązaniu problemów na spokojnie, a przynajmniej tak próbować!
ja już na siłę staram się nie pytać o nią, nie mówić o niej i póki co odciąć się na tyle na ile potrafię. choć kiedy mój jedzie do dzieci to jak wraca i tak o nich rozmawiamy. ale ja już trzymam emocje na wodzy. nie chcę się z nim kłócić. wierzę w niego i jego miłość i wiem, że już za jakiś czas poradzi sobie z tym wszystkim.
szczęście budujemy sami sobie i tylko od nas zależy czy ono dla nas jest rozejrzyj się w okół siebie i popatrz jak piękne są jesienne liście spadające z drzew, popatrz w lustro i powiedz sobie: ja jestem piękna na zewnątrz i w środku, on jest piękny i razem jest pięknie - poradzę sobie i ułożę swoje życie... przypomnij sobie te chwile jakie były cudowne miedzy Wami - warto dla nich czasami się pomęczyć
no chyba, że dojdziesz do ściany i już nie będziesz mieć siły by wierzyć w lepsze jutro! czego ci nie życzę!
Witam Was Shedir i Saphira!!!Dziękuję bardzo za słowa otuchy no i zrozumienie.Macie rację,powinnam Go kopnąć w tyłsko,iść do przodu i nie oglądać się za siebie.Tylko jak to w takich sytuacjach bywa,nie jest to takie proste,ponieważ bardzo Go kocham!hahahah ...nic nowego.Myślę że My ze sobą też mamy jakieś emocjonalne problemy,ponieważ ja wiem że On mnie też kocha,tylko nie potrafi tego okazać w taki sposób jak ja bym chciała.Chętnie bym poszła z Nim na jakąś terapię do psychologa,żeby uśwaidomił sobie że wyrządza mi krzywdę,ale z drugiej strony jestem na nigo tak wściekła że myślę sobie...po jaką cholerę znowu ja mam o coś się starać i ratować coś co być może już nie jest do uratowania.Zauważyłam dziewczyny że nasi panowie dali Nam już tak popalić,że mimo naszej miłości do Nich,coraz częściej ujawnia się nasz złość,pretensje i poczucie żalu,że to nie tak miało wszystko wyglądać.To całe zło,które się wydarzyło nie pozwala Nam pewnych rzeczy zapomnieć,wybaczyć.Wy się męczycie i ja się męczę!!!Ja mam troszeczke lepsza sytuację ponieważ nie mam z Nim dziecka,ani nawet nie mieszkamy razem.Mój pan ma plan żeby mnie ściągnąć do jego miasta i tam ma już czekać na mnie praca,ale wiecie co sobie pomyślałam???Nie przeprowadze się tak szybko.Postawię mu pewne warunki i jeżeli ich nie spełni,to poprostu może o mnie zapomnieć.Wczoraj mu powiedziałam że nie będę więcej tolerować takich wakacji,jakie zawsze mi fundował.Jest jeszcze wiele rzeczy,które musi zmienić i jeżeli tego nie zrobi to zniknę z jego życia.Wiem że będzie bardzo cierpiał,ale trudno.Musi wybrać!!!!Ja też będę cierpieć,ale co Nas nie zabije to.....Kobitki !!!My z natury jesteśmy twarde!!Mam nadzieję że Wam się poukłada jak najlepiej,tym bardziej że u Was to jest wszystko już w bardziej zaawansowanym stadium.Powiem Wam że czasami najlepszą bronią żeby facet zrozumiał,jest obojętność.Wiem że trudno jest opanować negatywne emocje,ale to naprawdę działa ,jeżeli rozmowy już nie pomagają.Obojętność dosłownie na wszystko co dotyczy naszego faceta,jego byłej i jego dzieci.U mnie to kiedyś zadziałało i wtedy mój pan zaczął się zastanawiać co ze mną nie tak.Bał się że się od Niego oddalam i przez parę miesięcy robił wszystko żeby było dobrze.Cóż...dzisiaj jest jak jest,zobaczę co będzie dalej.Daję mu czas do sierpnia,jeżeli się nie poprawi...zostawiam Go na amen!!!!!Mam nadzieję że u Was zmieni się na lepsze,czego z całego serca Wam życzę!!Pozdrawiam!!!
Witamy "nowicjuszkę" ))))
Bryndka, tak trzymaj. nie wolno dawać się wykorzystywać, wyjaśnij mu, że tak nie może, jeżeli mu zależy to trzeba się dogadać a nie robić wszystko na swoją stronę.Wiesz co..tak sobie pomyślałam (może to nieładnie i przepraszam za to), ale bardzo szybko się pocieszył koleżanką, wystarczyło,żebyś na chwilę zniknęła mu z oczu. A takie bzdurne gadanie, że przecież się nie spotykaliście wtedy, to są najzwyczajniejsze głupoty i powinno się go za to zdrowo rąbnąć. Co on dziecko jest, żeby sobie "robić przerwy" jak się zmęczy..? Myślę, że powinnaś się naprawdę nad tym związkiem zastanowić. Wiem, że to ciężko, jak się kocha, ale naprawdę lepiej teraz niż potem....
Dziewczyny, co do gorszych dni, to ja w zeszłym tygodniu i dwa wstecz to myślałam że się zaryczę normalnie. Denerwowało mnie wszystko, mój się mnie czepiał (nie zawsze słusznie). Nie mogłam przyjść do siebie, a teraz powoli jakoś się do przodu kulam. Także myślę, że miewamy chwile załamań, ale potem jest lepiej. Brzydka pogoda na dworze, zimno, szybko ciemno, też nas to dobija. Nie dajmy się wkręcić:)!!! Uśmiech i jazda:)
!!!
witam tak czytam i wlasnym oczom nie wierze
jak mozna ,szczescie budowac na czyjms nieszczesciu ,w glowe zachodze ,co wy piszecie
a co nie ma juz facetow samotnych
wlazic w czyjes zycie ,to jakas paranoja ,przeciez to dzieci sa i tak pozostana ,partnerow i partnerek mozna miec na wiazki ,a dzieci pozostana dziecmi
dzieki bogu ze ja nie bylam w takiej sytuacji .
tak tak pozniej placze ,stresy ,depresje ,tyle ludzi nieszczesliwych
a przeciez jestescie takie mlode ,piekne dziewczyny ,stac was na facetow ,bez bagazu
tak sobie mysle ,ze kobiety niezalezne ,majace prace ,mieszkanie ,bardziej mysla ,i nie wpadaja w sidla
Cześć macochy
Weszłam w ten wątek z nadzieją, że zrozumiem sytuację w mojej rodzinie. Od 4 lat nie jestem z mężem, jesteśmy już po rozwodzie, mamy dwie córki, 28 i 20 lat. Sama mam szczęście, bo półtora roku jestem w związku i zarówno moje relacje z synem kochanego jak i jego z moimi córkami są bardzo dobre.
Natomiast mój ex?ale po kolei.
Ostatnie 3 miesiące naszego ?razem? czekała na niego pocieszycielka. Samotna matka córki w wieku naszej młodszej, będąca już w kilku związkach, ale jak sama mówiła, żadem z jej partnerów nie rzucił dla niej rodziny. Zamieszkali razem, nasza młodsza córka 2-3 razy spotkała się z nimi w trójkę (nigdy nie poznała tamtej dziewczynki), było miło, ale gdy po kilku dniach zadzwoniła do ojca wieczorem usłyszała w tle wrzaski: niech ona do ciebie nie wydzwania, nie życzę sobie tego. Od tej pory minęły prawie 4 lata. Kontakty ex z córkami od tego czasu wyglądają tak:
Ze starszą córką, która była jego oczkiem w głowie (mieszka z dwuletnią córeczką daleko od domu rodzinnego, ale spędza u mnie 2-3 miesiące w roku) kontakty to 2-3 telefony w roku z życzeniami świątecznymi i urodzinowymi, a w czasie jej pobytu w domu widzi ją raz, za każdym razem 5-15 minut.
Z młodszą córką widuje się w tajemnicy przed partnerką, zawsze w godzinach pracy, zabronił jej telefonów wieczorem czy w week-end, a alimenty też płaci w tajemnicy.
Wiem, że on sam jest winny tej sytuacji, że kochający i tęskniącemu za dziećmi ojcu nikt w kontaktach z dziećmi nie przeszkodzi, ale takie zachowanie jest dla mnie niezrozumiałe.
Poza ty, mimo, że już jesteśmy po rozwodzie i kontakty od kilku lat mieliśmy tylko w sądzie, a poza sądem ograniczały się do oficjalnych telefonów co około pół roku, jeszcze niedawno miałam wrażenie, że wciąż moja skromna osoba w ich związku jest. Np. niedawno zostałam posądzona o nękanie jego partnerki telefonami, smsami. A ja nawet nie znam jej numeru telefonu.
Gdy związali się ze sobą, mój ex był współwłaścicielem dużego domu, miał pokaźne konto. Ona po roku straciła pracę, a ex przez 4 lata właściwie wszystko co miał. Wiem od ex, że jeszcze niedawno ona nie wiedziała o jego sytuacji.
Co o tym sądzicie? Czy jest jakaś szansa, żeby moje mądre córki znów miały dobre relacje z ojcem, bo bardzo tego obie chcą.
annaJo przykro mi, ż etwój mąz okazał się idiota.
Współczuje też twoim córką, myśle że powrót kontaktów jest możliwy jak między ex a jego partnerka zacznie sie źle dziać albo zostanie sam. Wtedy poczuje się saotny i zacznie chcieć przywrócić relacje. Tylko czy twoje córki będa tego chciały by tatuś przypominał sobie o nich kiedy mu źle? to ich wybór.
Witam Was Shedir i Saphira!!!Dziękuję bardzo za słowa otuchy no i zrozumienie.Macie rację,powinnam Go kopnąć w tyłsko,iść do przodu i nie oglądać się za siebie.Tylko jak to w takich sytuacjach bywa,nie jest to takie proste,ponieważ bardzo Go kocham!hahahah ...nic nowego.Myślę że My ze sobą też mamy jakieś emocjonalne problemy,ponieważ ja wiem że On mnie też kocha,tylko nie potrafi tego okazać w taki sposób jak ja bym chciała.Chętnie bym poszła z Nim na jakąś terapię do psychologa,żeby uśwaidomił sobie że wyrządza mi krzywdę,ale z drugiej strony jestem na nigo tak wściekła że myślę sobie...po jaką cholerę znowu ja mam o coś się starać i ratować coś co być może już nie jest do uratowania.Zauważyłam dziewczyny że nasi panowie dali Nam już tak popalić,że mimo naszej miłości do Nich,coraz częściej ujawnia się nasz złość,pretensje i poczucie żalu,że to nie tak miało wszystko wyglądać.To całe zło,które się wydarzyło nie pozwala Nam pewnych rzeczy zapomnieć,wybaczyć.Wy się męczycie i ja się męczę!!!
Posłuchaj kochana, twój męzczyzna cie nie kocha. Sama tworzysz sobie teorię w którą chcesz wierzyc. Poświecisz się raz, drugi i takiemu facetowi pokazujesz, że on ma racje we wszystkkim i ty to przyjmujesz. Przyjmujesz na siebie jego winy, zreszta on juz uwarza że to nie jest jego wina tylko twoja i będzie rtak zawsze.
To ż edogadać z dziecmi jest wam trudno albo macie zawirowania to ja jestem w stanie zrozumiec,...o ale kochana on cię zdradził i wtedy dzieci mu nie przeszkadzały.
Dam ci dobra radę...uciekaj. Te związki sa pokopane i żadna wolna kobieta nie powinna w nie wchodzic bo nie potrafi tego udzwignąc, a u was juz pojawiła się zdrada. ?Ty wybaczyłaś, chcesz naprawić, tłumaczysz go więc on juz uważa, ż eto przez ciebie i będzie tak stale. Nie masz zobowiązań z nim, pokochasz innego, który pokocha ciebie i będzie tak jak powinno byc. Inaczej będziesz się męczyła całe zycie i będziesz na straconej pozycji.
Cześć dziewczyny!!!AnnoJo Twoj mąż okazał się być zwykłym bezjajecznym przedstawicielem gatunku męskiego.Współczuję bardzo i jedyne co mogę powiedzieć to szansa na kontakty z dziećmi będzie malała z dnia na dzień.Mój ojceic kiedy od Nas odszedł nie wykazywał żadnej potrzeby kontaktowania się ze mną,właściwie to mi zależało dużo bardziej na tym.Jako dosrastająca dziewczynka potrzebowałam Go bardzo,lecz On chyba tak naprawdę nie lubił dzieci tzn.nie wtedy kiedy trzeba było nam coś kupić,bądź gdzieś zabrać.Dzisiaj jako już dorosła kobieta mam z Nim kontakt tzn.zaprosiłam go parę razy na Wigilię czy też na obiad,staram się Go odwiedzić za każdym razem kiedy jestem w Polsce.Ale tak naprwadę,to nie potrafie zapomnieć tego że poprostu mnie olał a teraz chciałby to wszystko nadrobić,bo sie poprostu starzeje.Czasu nie da się cofnąć.Czasami wydaję mi się że dlatego że On mnie opuścił i olał,...ja nie potrafię być w normalnych związkach tzn.z facetami,którzy nie mają mnie w dupie.Zawsze wybieram tych,co to naopowiadają mi bajek,jak to mnie kochają i co mają do zaoferowania.Później okazuje się to jedną wielką ułudą.Shedir i Saphira...macie racje,wiem to,ale....dzisiaj mu napisałam sms-a że niestety,ale nic z tego nie będzie.Jak co roku pochorowałam sie dzisiaj,zapalenie zatok...straszny ból głowy,gardła,gorączka.Myśłałam że przyjedzie na weekend i się mną trochę zaopiekuje,ale nic z tego...teraz pracuje w weekendy.Powiedział że raczej w Niedzielę przyjedzie,na to ja go zapytałam po co???żeby się ze mną tylko jedną noc przespać i zadowolić siebie na cały tydzień?w tyłku moim szanownym Go mam!!!trzymajcie sie dziewczęta!!!!pozdrowionka!!!
Cześć dziewczyny!!!AnnoJo Twoj mąż okazał się być zwykłym bezjajecznym przedstawicielem gatunku męskiego.Współczuję bardzo i jedyne co mogę powiedzieć to szansa na kontakty z dziećmi będzie malała z dnia na dzień...........!!!
Masz rację, jeszcze dodałabym, że masakryczny kłamca.
Poprawiają mu sie kontakty z młodszą córką jak wyprowadza się od przyjaciółki, czy też ona go wyrzuca. Niestety, kiedyś stać go było na wynajęcie mieszkania, tarez już nie....więc czarna dziura. Chyba, że całowicie skończy mu się kasa (oceniam, że ma do końca roku) i nie będzie już mógł "nowej rodziny" utrzymać ....... ciekaw jestem co będzie?
Po rozstaniu z ex jestem w trzecimzwiązku. Wciąż było coś nie tak, aż do momentu gdy zdałam sobie sprawę, że mój partner musi być INNY. Ja znałam tylko ten jeden model. Teraz jest super
To przepraszam jak wyobrażacie sobie rolę ojca?????Co ma tylko od święta przychodzić do dziecka i kupować mu prezenty posiedzieć 15 minut i zaraz uciekać byle się nie spotkać z byłą żoną bo obecna partnerka będzie zła???Przecież to chore to bardzo dobrze jeśli rodzice po rozwodzie się dogadują dla dziecka dla jego psychiki, i tak było mu ciężko jak rodzice się rozstawali zrozumieć tą sytuacje, że to nie od dziecka rodzic odchodzi tylko od partnera lub partnerki zależy komu sąd przydziela opiekę.Więc nie rozumiem w czym problem jeśli ten facet dalej opiekuje się swoimi dziećmi nawet jeśli codziennie? Boicie się, że znów zamieni was na eks żonę?Skoro od niej odszedł to raczej nie będzie chciał wrócić więc zazdrość o byłą żonę wydaje mi się nie na miejscu!!!!Tym bardziej o dziecko bo ono zawsze będzie kimś szczególnym w sercu rodzica .Macie za złe, że ona często dzwoni ze swoimi sprawami ,dzwoni bo kiedyś te sprawy dzieliła z nim było jej łatwiej wy macie wsparcie w obecnym partnerze, a ona póki nie znajdzie sobie nikogo jest sama i dlaczego ma jej być trudniej bo was szlag trafia? Zrozumcie wy macie kogoś ,a ona jest sama więc można trochę przychylniej popatrzeć z tej perspektywy nie musicie lubić byłych żon przynajmniej wykażcie odrobinę ludzkiego zrozumienia
Morawa, o jakim budowaniu szczęścia na cudzym nieszczęściu mówisz..? Ja poznałam mojego partnera kiedy już nie był z exi i nie będę się czuła winna, że chcę sobie życie ułożyć. Ty byś nie chciała? Każdy ma jakąś historię, jeden taką, drugi inną...Nie ma ideałów. Ja też jestem po rozwodzie, zostałam zdradzona i wiem, co to budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu, więc proszę, nie porównuj sytuacji tu opisanych, bo są diametralnie inne. A w ogóle, o ile mi wiadomo, żadna z piszących tu dziewczyn żadnego związku nie rozwaliła.
Muszka, nie galopuj tak:) Osobiście to się czuję leciutko urażona tekstem, jakobym nie wykazywała ludzkiego zrozumienia...To bzdura. Nigdy nie powiedziałam, że nie pomogę mojemu facetowi wychowywać jego dziecka, jej też nie odmówiłabym pomocy, gdyby mnie o to poprosiła. Nie cierpię tylko, kiedy ktoś uznaje, że mu się coś należy, bo jest byłą żoną i matką jego dziecka...Ona nie jest sama, też ma kogoś, ma w kimś wsparcie, więc z jakiej paki jest jej trudniej? I nie pojmuję, dlaczego osoby, które w takiej sytuacji nie są, walą po prosto w oczy tekst, że zazdrość o dziecko jest nie na miejscu! A kto jest o dziecko zazdrosny? Czy to źle, że chcę sobie życie układać po swojemu i nie chcę w nim obcych dla mnie bab? Mam prawo nie chcieć. Brałam mojego partnera z dzieckiem, ale nie z dzieckiem i mamusią, bo ta się nie może w życiu ogarnąć! I nikt nie powiedział, że ojciec ma przychodzić do dziecka na 15 minut, tylko niech to się jakoś zaplanuje, niech to ma ręce i nogi, a nie że mamusia dzwoni i ma pretensje, że były mąż nie może się dzieckiem zająć w takim a takim dniu, bo idzie do pracy na popołudniu, o czym ją informował grzecznie 2 tygodnie wcześniej!
AnnaJo...Jeżeli faktycznie jest tak jak mówisz, a trochę znam baby( hehe niestety) to mi się włos na głowie zjeżył. Musi być ten Twój były pod strasznym wpływem partnerki,,,Ale go nakręciła...I pozwolił jej na to wobec własnych dzieci? dziwne. Sorki, ale mięczak z niego straszny..
Dziwczyny, nie kłoćcie się
Przecież w dorosłym świecie każdy z partnerów ma jakąś przeszłość. Zdarza się niestety, że po złych przejściach występuje w postępowani coś w rodzaju zemsty, ale żadna z Was nie wykazuje takich sympotmów. Od mężczyzn różnimy się bardzo. Nasze pożądkowanie życia obecnego i tego przeszłego inaczej wygląda niż ich.
Alutka .......... masz rację, natomiast Twój partner chyba ma problemy z ustalenie wyraźnych granic między nim a ex. Jego ex wyraźnie nim manipuluje, a Ciebie to wkurza. Przecież on kocha dziecko, dużo czasu z nim spędza, ale ma nowe życie i już jego ex nie może żadać, żeby był na każdy gwizdek. Jego ocena jako dobrego ojca nie będzie zależała od tego, czy po kolejnym telefonie ex rzuci wszystko i np. odbierze dziecko z zajęć dodatkowych, boex ma wizytę u fryzjera.
Dzięki ALutka z komentaż do mojej sytuacji. Rzeczywiście mój ex jest słabeuszem. Życzę mu żeby spotkał a swojej drodze mądrą kobietę. TYlko wtedy on będzie mądrzejszy. Wiem to, bo 25 latto jednak duże doświadczenie. Niestety, trafił na kogoś, kto ma inne morale niż my, powidzmy normalne kobiety.
To przepraszam jak wyobrażacie sobie rolę ojca?????Co ma tylko od święta przychodzić do dziecka i kupować mu prezenty posiedzieć 15 minut i zaraz uciekać byle się nie spotkać z byłą żoną bo obecna partnerka będzie zła???Przecież to chore to bardzo dobrze jeśli rodzice po rozwodzie się dogadują dla dziecka dla jego psychiki, i tak było mu ciężko jak rodzice się rozstawali zrozumieć tą sytuacje, że to nie od dziecka rodzic odchodzi tylko od partnera lub partnerki zależy komu sąd przydziela opiekę.Więc nie rozumiem w czym problem jeśli ten facet dalej opiekuje się swoimi dziećmi nawet jeśli codziennie? Boicie się, że znów zamieni was na eks żonę?Skoro od niej odszedł to raczej nie będzie chciał wrócić więc zazdrość o byłą żonę wydaje mi się nie na miejscu!!!!Tym bardziej o dziecko bo ono zawsze będzie kimś szczególnym w sercu rodzica .Macie za złe, że ona często dzwoni ze swoimi sprawami ,dzwoni bo kiedyś te sprawy dzieliła z nim było jej łatwiej wy macie wsparcie w obecnym partnerze, a ona póki nie znajdzie sobie nikogo jest sama i dlaczego ma jej być trudniej bo was szlag trafia? Zrozumcie wy macie kogoś ,a ona jest sama więc można trochę przychylniej popatrzeć z tej perspektywy nie musicie lubić byłych żon przynajmniej wykażcie odrobinę ludzkiego zrozumienia
Role ojca widze tak, że dzieckiem swoim się zajmuje i może nawet codziennie i nic do tego nie mam.
Ale reszta twojej wypowiedzi to jakaś bzdura.
Co mnie obchodzi to że ex nie ma komu wygadac sie ze swoich problemów. Niech zrobi to matce, siostrze, przyjaciółce czy konkubentowi, a nie MOJEMU już mężowi!! Miała na to czas kiedy byli małżeństwem. Przestali nim byc i były mąż nie ma byc powiernikiem, spowiednikiem i pocieszycielem. Szczególnie wtedy kiedy ma rodzinę i kolejną żonę. To niech była żona włoży troszeczkę zrozumienia w to że były mąż ma nową rodzinę, nie pomija przy tym swoich dzieci z pierwszego związku i chce by w końcu szczęśliwy z nową kobietą, a nie ciągle miec nad głową żalącą się i pałającą zazdrością byłą żonę. Kiedyś dzieliła ale to się skończyło i również zrobi dla siebie dobrze jak zacznie dzielic z kimś innym swoje osobiste problemy, a nie z byłym, który układa sobie życie i patrzec na nią nie może. W końcu rozwiedli się bo było beznadziejnie i się wytrzymac nie dało. To jest jakaś paranoja. Najlepsze jest to, ze to zawsze byłe żony uważają że mają prawo i roszczą sobei wciąż prawo pierszeństwa do byłych mężów i ciągle wydaje im się że to jest normalne. Byli mężowie się tak nie zachowują!!!
Kochane byłę żony, czas po rozwodzie zacząc życ swoim życiem i ukłądac je sobie na nowo, a nie babrac się w nowym życiu ex męża, gdzie jesteście nieproszone i nie poytraficie tego zrozumiec. I dzieci proszę w to nie mieszac i nie robic sobie z nich karty przetargowej zawsze. Jest bardzo dużo męzczyzn, którzy po rozwodzie nie zapominają o dzieciach i chcą miec z nimi kontakt a nawet chcą aby meszkały z nimi. Nie olewają i nie zostawiają. I jest wiele macoch, które również mają dobre zamiary i nie chcą tego blokowac ale wasze wieczne wtrącanie się i uważanie że macie wciąz prawo do byłego męza i mówienia mu co ma robic, powoduje, że psujecie nowe życie swojego ex jak i psujecie kntakty ojca i jego rodziny z dziecmi.
Czas aby w końcu doszło do was że wasze małżeństwo się skonczyło i czas odkreślic to co było grubą linia, a jeżeli wy nie potraficie tego zrobic jak zrobili to wasi ex to przynajmniej nie niszczcie jego nowej rodziny.
I mówie to z perspektywy kobiety, która nie rozbiła rodziny, nie weszła z butami do małżeństwa, mówie to z perspektywy kobiety, która pokochała mi którą pokochał wolny mężczyzna z dzieckiem. Nie będący już w związku z byłą żoną i nie czujący do niej nic. Mężczyzna, który chciał założy prawdziwą kochającą się rodzinę bo ma do tego prawo. A żadna była żona nie ma prawa ingerowa w życie swojego ex nieproszona, a robicie to nagminnie.
Ciekawe czy wasze koleżanki któe znacie od lat, były by takie zadowolona z tego, ze zwierzacie się im mężom co chwile ze swoich problemów i oczekujecie od nich wsparcia!
Spokojnie, nikt się nie kłóci, wymieniamy sobie poglądy:)
AnnaJo, masz rację o tych granicach. Mój ma z tym problem, ale jakoś walczymy...Nie bardzo może postawić sprawę na ostrzu noża, bo to się odbije na dziecku, a exi niestety świetnie o tym wie i wyciąga, ile się da. Jest już i tak lepiej niż było, zaczęli tę opiekę nad dzieckiem w miarę normalnie dzielić i chwilowo mamy "zawieszenie broni". Tak więc idziemy do przodu ( a przynajmniej taką mam nadzieję).
Co będzie, zobaczymy. Nie będę w każdym bądź razie stała spokojnie, jak exi znowu coś odpali.
Też życzę Twojemu, żeby spotkał rozsądną kobietę, bo jak widać, jego obecna chyba do rozsądnych nie należy...
"Ojciec odszedł, ale ma swoje obowiązki i koniec! Nie widzę powodu, aby była żona musiała oszczędzać kochanego tatuśka tylko dlatego, że zostawił ją z małym dzieckiem i odszedł do drugiej kobiety - to zdanie też jest nie fair.Nie odszedł do innej kobiety...Nie było mowy o oszczędzaniu, tylko o nie przeginaniu, tak? Jeżeli kobieta przy rozwodzie chce mieć dziecko przy sobie cały czas, to nie może go wtryniać ojcu, babci, dziadkowi, komukolwiek tylko dla tego bo musi iść do pracy, albo co innego!(Dla sprawiedliwości, upraszczam tutaj, ale sens mam nadzieję zachowałam).Taa, bo tak najłatwiej.Ona biedna,porzucona, trzeba lecieć na pomoc...zaraz pewnie dostanę po głowie za tę wypowiedź, ale cóż, uważam, że generalnie od wychowywania dzieci są matki.
Jestem w szoku ! "dziecko wtryniać"?!!!! - to nie jest jakaś niepotrzebna rzecz - ma ojca i matkę! i to oni są odpowiedzialni za jego byt, bezpieczeństwo, życie. Jeśli już mężczyzna porzucił swoją rodzinę dla Ciebie ( wybacz ale tak uważam) a przede wszystkim takie małe dziecko, to co Cię tak irytuje, że samiec ma jakieś resztki instynktu opieki nad potomstwem. Jesteś jakaś dziwna jako kobieta.
"Ojciec odszedł, ale ma swoje obowiązki i koniec! Nie widzę powodu, aby była żona musiała oszczędzać kochanego tatuśka tylko dlatego, że zostawił ją z małym dzieckiem i odszedł do drugiej kobiety - to zdanie też jest nie fair.Nie odszedł do innej kobiety...Nie było mowy o oszczędzaniu, tylko o nie przeginaniu, tak? Jeżeli kobieta przy rozwodzie chce mieć dziecko przy sobie cały czas, to nie może go wtryniać ojcu, babci, dziadkowi, komukolwiek tylko dla tego bo musi iść do pracy, albo co innego!(Dla sprawiedliwości, upraszczam tutaj, ale sens mam nadzieję zachowałam).Taa, bo tak najłatwiej.Ona biedna,porzucona, trzeba lecieć na pomoc...zaraz pewnie dostanę po głowie za tę wypowiedź, ale cóż, uważam, że generalnie od wychowywania dzieci są matki.
Jestem w szoku ! "dziecko wtryniać"?!!!! - to nie jest jakaś niepotrzebna rzecz - ma ojca i matkę! i to oni są odpowiedzialni za jego byt, bezpieczeństwo, życie. Jeśli już mężczyzna porzucił swoją rodzinę dla Ciebie ( wybacz ale tak uważam) a przede wszystkim takie małe dziecko, to co Cię tak irytuje, że samiec ma jakieś resztki instynktu opieki nad potomstwem. Jesteś jakaś dziwna jako kobieta.
Która z nas jest dziwna? ja?
Powtarzam kolejny raz i więcej nie będę: nikomu rodziny nie rozbiłam, nikt dla mnie nikogo nie porzucił i nadal nie rozumiem, dlaczego w ten sposób jest to upraszczane!
Czy tylko dlatego, że uważam, iż nie każda kobieta nadaje się na matkę, lub nie umie nią być, muszę być zaraz najgorsza..?