Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 8,269 ]

131

Odp: Być drugą i macochą

witam. pierwszy raz tu jestem i zastanawiam sie jak przekazac problem.mam dwoje dzieci z poprzedniego malrzenstwa i tu jako tako jest ok. on tez ma corke i tu zaczynaja sie schody... jestem z nim trzeci rok i...nawet na oczy nie widzialam jego dziecka,a i on od dluzszego czasu jej nie widuje,nie dlatego zeby nie chcial tylko dlatego ze mamusia nie pozwala. nie wiem czy ktoras z was cos takiego przechodzila.twierdzi ze skoro tatus zwiazal sie z inna to jest egoista za kare nie moze widywac dziecka.i moze nie to jest w tym najgorsze tylko to ze ona sama robi wszystko zeby dostac sie do naszego zycia... i robi to w kazdy mozliwy sposob. nie wiem co chce tym osiagnac?po co jej to? nie rozumiem jej zachowania. a psychicznie zaczynam wysiadac.i nie chodzi o moja zazdrosc o niego-nie tu chodzi o bezpieczenstwo moich dzieci bo i nawet do nich sie dobrala...

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Być drugą i macochą
tparado napisał/a:

żyjecie???co słychać, czy już nie macie czasu na napisanie , bo Was zajęły ,,roboty"| domowe??? czy może walczycie o spokój???halooo............................

żyjemy:)
Nie wiem jak reszta, ja owszem. Jestem na urlopie generalnie. Trochę właśnie wysiadłam, bo mi sytuacja na nerwy działa,cierpliwość mi się kończy...
Usiądę wieczorem, spróbuję popisać:)
Póki co, pozdrawiam:)

133

Odp: Być drugą i macochą
jaaguska napisał/a:

witam. pierwszy raz tu jestem i zastanawiam sie jak przekazac problem.mam dwoje dzieci z poprzedniego malrzenstwa i tu jako tako jest ok. on tez ma corke i tu zaczynaja sie schody... jestem z nim trzeci rok i...nawet na oczy nie widzialam jego dziecka,a i on od dluzszego czasu jej nie widuje,nie dlatego zeby nie chcial tylko dlatego ze mamusia nie pozwala. nie wiem czy ktoras z was cos takiego przechodzila.twierdzi ze skoro tatus zwiazal sie z inna to jest egoista za kare nie moze widywac dziecka.i moze nie to jest w tym najgorsze tylko to ze ona sama robi wszystko zeby dostac sie do naszego zycia... i robi to w kazdy mozliwy sposob. nie wiem co chce tym osiagnac?po co jej to? nie rozumiem jej zachowania. a psychicznie zaczynam wysiadac.i nie chodzi o moja zazdrosc o niego-nie tu chodzi o bezpieczenstwo moich dzieci bo i nawet do nich sie dobrala...

Hej.
Ja akurat mam sytuację odwrotną,ale wiem,o co Ci chodzi. Co znaczy natomiast, że była robi wszystko,aby dostać się do Waszego życia? i że dobrała się do dzieci?
Jej zachowanie to moim zdaniem trochę jak pies ogrodnika...Poza tym chce siać zamęt w Waszym życiu, czuje się pewnie zdradzona, oszukana itp i zachowuje się na zasadzie: ja spokoju nie mam, to i on nie będzie miał. Więc niby nic nie chce,ale generalnie cały czas stara się być w jego życiu żeby nie zapomniał, jaką krzywdę jej wyrządził. Coś w tym stylu. Przy okazji obrywa się i Tobie, bo przecież to Ty jesteś wszystkiemu w jej mniemaniu winna. Zajęłaś jej miejsce itp. Przesadza kobita i to ostro, ale niestety takie egzemplarze też się zdarzają. Czy mąż próbował z nią rozmawiać a propos widzeń z dzieckiem? A może na drodze sądowej coś by się udało zdziałać?

134

Odp: Być drugą i macochą

Hej. Dzieki za zrozumienie. Na poczatku myslalam ze to normalne, ze potrzebuje czasu na pogodzenie sie z sytuacja. na poczatku grala role ciezko zraninej wrecz zdruzgotanej tym ze sie rozeszli. "probowala"nawet popelnic samobojstwo i nawet prosila zebym dobrze wychowala jej dziecko...(pomijajac fakt ze napisala to do mnie w szpitalu po plukaniu zoladka)(i ze najadla sie APAPU)Myslala pewnie ze mnie to wzruszy-zle trafila(moj byly przez cale malzenstwo szantarzowal mnie w taki sposob-jak odejdziesz to sie zabije( do dzis dnia zyje i ma sie(niestety) swietnie. dlatego takie zagrywki nie robia na mnie wrazenia.pozniej zaczelo sie dzwonienie o kazdej porze dnia i nocy i wykorzystywanie dziecka do zadania ciosu. np. dzwoni o 2 w nocy i nie slychac nic oprucz placzu dziecka i tekst "sluchaj co zrobiles dziecku". pozniej byly prosby zeby wrocil oczywiscie dla dobra dziecka. i takie przklady moglabym mnozyc.nawet czasem bylo mi jej zal-moj blad!nie znalam jej wtedy,a i ona nic o mnie nie wiedziala i chyba to bylo jej sola w oku.w koncu doszlo do naszego spotkania bardzo chciala rzekomo porozmawiac o sytuacji i ustaleniu spraw min.o dziecku. zamienilam z nia doslownie trzy slowa i wiedzialam juz ze nie ma z kim rozmawiac. tak glupiego czlowieka w zyciu nie spotkalam.wogule nie bylo mowy o dziecku jakby temat nie istnial. chciala tylko zobaczyc jak wygladam.kiedy sie zorientowala ze takim sposobem nic nie wskora zaczela utrudniac kontakty z dzieckiem. wielokrotnie probowal zobaczyc sie z mala zazwyczaj do domu wchodzil z policja( i na nic tutaj wyrok sadowy) albo jej akurat nie ma chociaz wczesniej sie umawiali albo mala spi albo jest chora-jak matka nie chce pozwolic na spotkanie to kazdy powod jest dobry. tak ze najczesciej calowal klamke  i kolejne120 km w plecy. a potem smsy z wyrzutami co z ciebie za ojciec do dziecka nie przyjerzdzasz itp. a do mnie pisala takie rzeczy ze az nie chce mi sie o tym pisac...dzielnie to znosilam chociaz dluzna tez jej nie pozostawalam.i bylo ok. Ale w momencie w ktorym (do dzis dnia nie wiem skad) dorwala nr tel do mojej corki i zaczela do niej dzwonic i pisac to juz ostro przesadzila. chociaz bardzo szybko i skutecznie zalatwilam sprawe. ale corka do dzis dnia boi sie obcych numerow i nie odbiera jak nie zna nr chociaz odrazu jej zmienilam nr zreszta my zmienialismy nr dwa razy i naprawde mocno sie zastanawiamy zanim komus damy nr i zastrzezonych tez nie odbieramy(tak nam dala popalic) a teraz ciagle wypytuje o nas znajomych przyjezdrza pod dom jego rodzicow i stoi tam godzinami probuje zastraszac jego matke-chore.Tak to pokrotce wyglada.i gdzie tu dobro dziecka? w rezultacie on sie poddal i przestal probowac sie z nia zobaczyc. pytanie czy jest sens probowac nadal? rozmawiac z nia-nie da rady! jedyne co ma do powiedzenia to tyle ze skoro zostawil dziecko i jest ze mna to nie moze miec wszystkiego a ona musi chronic dziecko przed takim egoista.zadne argumenty nie docieraja.

135

Odp: Być drugą i macochą

Włos mi się na głowie zjeżył. Takie historie to się powinny z filmami kojarzyć - niestety nawet te się kręci " na prawdziwych wydarzeniach". Nie wiem doprawdy co Ci powiedzieć...Dla mnie po prostu ta kobieta powinna się leczyć i to szybko, zanim się stanie jakieś nieszczęście. Naprawdę nie ma nikogo, kto wpłynąłby na nią? Nie wiem rodziców, przyjaciółkę..? Od takich ludzi powinno się uciekać gdzie pieprz rośnie.
Dziecko już raczej ojca pamiętało nie będzie, a jeśli nawet, to tylko jako kogoś, kto krzywdzi. Największa tragedia, nastawić dziecko przeciw drugiemu rodzicowi przez jednego...Nie wiem co Ci doradzić. Jedno co mi na myśl przychodzi to ucieczka...

136

Odp: Być drugą i macochą

jaggusa jest sens. To jest kobieta chora, która pała tylko chęcią zemsty, nie przebolała jeszcze straty i nie interesuje jej dobro dziecka a wasze sprawy. Czy macie jakiś wyrok sądowy? Twój mąz może do sądu złożyc pozew o utrudnianie kontaktów z dzieckie. Uwierz, w sądach patrza pozytywnie na ojców, którzy się starają o kontakty i zalezy im na dzieciach, choć czasami to trwa, a czasmi tez jest trudno. Mąz może się starać o opiekę, to sa często długie walki ale się da. Szkoda dziecka, ile ma lat? a z takimi ludzmi jak jej matka nie da się dojśc do porozumienia. Wszytko trzeba miec sądowo na piśmie bo zwykłe gadanie i rozmowy nic nie daja. Własny zamknięty świat. Zarządajcie badań psychologicznych dla niej i dziecka no i dla was (no bo tak musi być). Przed dobrym psychologiem ciężko będzie jej ukryc emocje bo z tego co piszesz jest niezrównowarzona.
U nas nie jest tak drastycznie ale matka jest tez zdrowo rabnięta, z tym, że ona nie ma ochoty zajmowac sie dzieckiem dłużej niż pół miesiąca i to czasami nawet wtedy dziecko gdzieś oddaje. Roszczenia ma do wszystkiego, jak coś chce to wyręcza się dzieckiem albo robi z niego kartę przetargowa. Więc w końcu m postanowił złożyć pozew o opiekę i we wrześniu mamy termin rozprawy. Pewnie będzie długa walka ale trudno. Damy radę.

137

Odp: Być drugą i macochą

Popieram powyższe. Jeżeli innego sposobu nie ma, należy w ten sposób. I koniecznie należy zrobić moim zdaniem te psychologiczne badania, to zapewne wiele wyjaśni i pomoże. Kobieta jest zdrowo rąbnięta, to widać, i teraz trzeba tak zagrać, aby to wykorzystać. W pozytywnym sensie oczywiście. Będziemy trzymały kciuki:)

138

Odp: Być drugą i macochą

Witam. Odpowiadam na pytania: dziecko w tej chwili ma 5 lat. jesli chodzi o kogos kto moglby wplynac na nia to raczej nie ma takiej osoby-matka jest raczej taka sama madra... jesli dobrze sie orientuje jej przyjaciolka(bratowa mojego meza)na poczatku bardzo ja wspierala a w tej chwili raczej sama proboje jej sie pozbyc ze swojego zycia odkad zorientowala sie ze ona probuje odbic jej meza... reszta tych normalnych znajomych nie chce miec z nia nic wspolnego. Do sadu mowicie- rozwazalismy taka mozliwosc-wiem z czym sie wiaze wniesienie wniosku o opieke i...gdybym nie miala wlasnych dzieci zrobilibysmy to odrazu, jedno co nas powstrzymuje to moje dzieci ktore bardzo ciezko zniosly rozwod i jeszcze nie do konca sie z tym uporaly. Zastanawiam sie czy mam prawo wciagac je w taka sytuacje bo to by byla dluuuga wojna z naprawde ciezka artyleria.kolejny raz musialabym wywrocic im swiat do gory nogami ktory z takim mozolem porzadkowalismy przez tyle czasu. a jestem pewna ze na nich by sie to odbilo.Z drugiej strony jego corka tez w jakis sposob ma poukladany swiat i czy nie jest egoizmem nagle wtargnac do jej zycia??? Znow sie pojawiajac? Jak jej wytlumaczyc fakt ze nie bylo go przez tyle czasu??? powiedziec dziecku ze ma chora mamusie ktora nie pozwalala mu jej zobaczyc? I moze zle mysle-ale wlasnym dzieciom bym tego nie zrobila.nawet nie chce wiedziec co to dziecko ma wbite do glowy! napewno nic dobrego...musimy naprawde mocno przemyslec co zrobic-teraz juz w gre wchodzi trojka dzieci.

139

Odp: Być drugą i macochą

A Tobie Shedir zycze powodzenia,szybkiego i pomyslnego wyroku. trzymam kciuki.

140

Odp: Być drugą i macochą

Dzięki kochaną. Faktycznie macie ciężką sytuację. I tak źle i tak niedobrze. Prawda jest że najbardziej to się odbija na dzieciach. Jej dziecko napewno ma do głowy wbite różne Rzeczy bo takie kobiety są nieobliczalne. A.może poradzicie się dobrego prawnika? Życzę wam dużo siły i aby te sprawy nie nadszarpnely waszego związku.

141

Odp: Być drugą i macochą

Owszem bylismy u prawnika a nawet kilku, z prawnego punktu widzenia nie jest tragicznie. Tylko ze prawnik nie powie co jest lepsze a co gorsze. A my musimy wybrac lepsze zlo-tylko ktore rozwiazanie jest tym lepszym zlem? Co nie zrobimy to ucierpi na tym ktores z dzieci a moze i cala trojka. i badz tu madry! Nie mam pojecia jaka decyzje podjac. W kazdym razie serdeczne dzieki za wasze opinie. Co dwie glowy... (mam nadzieje ze nic nas nie zniszczy juz tyle przetrzymalismy...ale jeszcze wiele przed nami)

142

Odp: Być drugą i macochą

jaaguska-nie rozumiem, jest wyrok???nie ma szans, żeby nie dała dziecka, jeśli jest ,,chore''-jadę z policją i lekarzem, jeśli nie daje dziecka bo jej nie ma -pisze do sądu o utrudnianie kontaktów, zbieram świadków i wnoszę o uregulowanie widzeń w obecności kuratora. Można babę naprawdę ustawić. Jak straszy Twoje dzieci, zabieram tel. idę na Policję i składam sprawę o dręczenie nieletniej, znudzi jej się jak pochodzi po sądach, zaufaj mi. Tylko wszystko prawdą i bez kłamstw , nie da rady psychicznie, tylko jest jeden problem-Twój partner musi się na to zgodzić. A mam pytanie, poznaliście się jak oboje byliście ,,wolnymi" ludźmi????

Jak u mnie leje, pogoda depresyjna, weekend i jak zwykle -pogoda do bani, Pozdrawiam

143

Odp: Być drugą i macochą

Tutaj też leje. Depresja się zaczyna nasilać... Kurczę, jestem na urlopie, gdzie ta pogoda do piernika...?
Głowa mi pęka, jak zaraz nie przestanie padać, to nie ruszę się przez cały dzień...
Jaaguska, trudne decyzje przed Wami. Rzeczy niemożliwych jednakże nie ma. Tyle, że decyzję podjąć ciężko...Kurczę, nie wiem jak pomóc:( Tak sobie tylko myślę, że w tym przypadku wiele zależy od Twojego partnera, jaką taktykę obrać, jak zadziałać itp. Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest to niestety proste. Mąż ma jakiś pomysł...?

144

Odp: Być drugą i macochą

Witam. Pogoda faktycznie okropna. Jesli chodzi o  pytanie czy to ja bylam przyczyna ich rozstania-nie,poznalismy sie w trakcie rozzstania i jego i mojego(dlatego tym bardziej nie rozumiem jej atakow na moja osobe). Oni nie mieli slubu. Jesli chodzi o policje... w tak malej miejscowosci niestety sa sami znajomi... a policja-wielokrotnie czekalismy po kilka godzin zanim laskawie przyjada. Prawda jest taka ze nie wierze w bezstronnosc ani sadu ani policji-w tym przypadku. Swiadkowie-zapomnij! Nikt nic nie widzial ,nic nie slyszal, niewiem dlaczego nikt nie chce sie w to mieszac -jestesmy z tym sami. Jesli chodzi o tel.wiecie co uslyszalam w prokuraturze... "to jest dzialanie na granicy prawa ale nie przestepstwo jesli pani chce prosze isc do wydzalu sledczego i BARDZO SIE UPIERAC ze neka dziecko postepowanie napewno zostanie umorzone jedyne co moga i zrobia to pojada tam i troche ja postrasza..." po takich slowach znika caly optymizm, i trzeba sobie radzic samemu... a wracajac do wyroku-oboje maja pelne prawa rodzicielskie i odwiedziny do uzgodnienia miedzy soba.Wiem ze duzo zalerzy od niego, ale on wie ile przez nia przeszlam i chyba boi sie znow nas narazac na takie lub inne ataki-przypuszczam ze czeka na moja decyzje...a ja po prostu nie wiem czy sie odwazyc i pojsc z nim do sadu.Nadal nie mam pewnosci czy to dobre rozwiazanie-czy temu dziecku nie zrobimy jeszcze wiekszej krzywdy miz ona juz zrobila...

145

Odp: Być drugą i macochą

Kochana, moim zdaniem powinniście spojrzeć na sprawę z jeszcze jednej strony. Jeżeli odpuścicie, to, raz, że babsko wygra i wcale nie znaczy że przestanie Was nękać, a po drugie, możecie to dziecko nieodwołalnie stracić. Pewnie już i tak ma w głowie nie wiadomo co, nie wiemy przecież, co jej matka nagadała,a na załączonym obrazku widać, że zapewne nic mądrego. Musicie być gotowi na to, że jeżeli sprawa zostanie tak, jak jest, Twój mąż nie będzie się z dzieckiem widywał, co moim zdaniem jest równoznaczne z utratą. Dziecko ma pięć lat, ale swoje już rozumie, i im dalej, tym będzie gorzej zapewne.Jak jednakże oczekiwać od kogoś, że zostawi własne dziecko? Ciężki wybór, jeżeli w ogóle jest jakikolwiek. Zaczniecie walczyć, to ucierpią wszyscy, nie zaczniecie, i tak ucierpicie, zwłaszcza ojciec dziecka i samo dziecko. Nie zazdroszczę sytuacji.
Pokusiłabym się jednakże o próbę uregulowania sytuacji prawnie. Prawa rodzicielskie mogą zostać odebrane przecież...Wiem, jest to trudna sprawa, niełatwa do przeprowadzenia a tym bardziej do wygrania, ale spróbować chyba warto. Zaczęłabym od dokumentowania tych jej wyskoków - np. zapisywanie smsów, ewentualnie nagrywanie rozmów, jeżeli mąż chce zobaczyć się z dzieckiem, to przykładowo, jeżeli ona coś wymyśla , niech mąż ma świadka na to, najlepiej bezstronnego. Może warto od tej strony spróbować? Obawiam się bowiem, że jeżeli nic nie zrobicie, ona będzie Wam dalej życie zatruwała. To, co robi w tej chwili, to już jest chorobliwe. Powinna się leczyć i tyle...
A dziecku większej krzywdy niż ona robi to już raczej nie zrobicie...

146

Odp: Być drugą i macochą

Alutka jestes wielka! takich slow potrzebowalam!masz racje wiekszej krzywdy my napewno jej nie zrobimy.pomoglyscie mi podjac decyzje-dzieki. chodz zdaje sobie sprawe ze latwo nie bedzie.sprobujemy-co wiecej mamy do stracenia?

147

Odp: Być drugą i macochą

Jeżeli mogłam pomóc, to się cieszę bardzo:)
I będę kciuki trzymała, żeby wszystko poszło jak trzeba:)

148

Odp: Być drugą i macochą

Jestem w odwrotnej sytuacji od autorki postu

a mianowicie po 8 latach malzenstwa rozstalam sie z ex mezem
mamy dwoj dzieci z tego malzenstwa

ja wyjechalam z dziecmi za granice

po dwoch kolejnych latach zlozylam pozew o rozwod
z bylym mezem paktycznie zero kontaktow i tak bylo przez kilka lat

cieszylam sie kiedy znalazl nowa partnerke urodzilo im sie dziecko ulozyl sobie zycie
dzieci tesknily za tata staralam sie zapewnic im kontakt z ojcem
raz na rok jezdzilismy na wakacje

149

Odp: Być drugą i macochą

W ziazku z tym iz po pewnym czasie po rozwodzie zdecydowalam sie poprosic bylego meza 
o zabranie paru rzeczy kupionych przez ze mnie podczas wspolnych lat
pewnego razu napisalam sms by jakos to wszystko uzgodnic
Jakiez bylo moje dziwienie keidy nowa partnerka meza zaczela do mnie pisac
i oskarzac mnie ze jestem zdrosna itp smile))
ze jestem zla na nia ze ona zabrala mi meza ??!! smile))


probowalam jej wytlumaczyc ze to ja odeszlam od meza i naprawde sie ciesze ze on zalazl sobie kogos i chce ulozyc sobie zycie

dziewczyna mlodsza od bylego meza o 12 lat mloda i moze malo doswiadczona nie wiem byc moze poczula sie zagroona ??

Choc zupelnie bez powodu

moje kontakty z bylym mezem byly naprawde znikome a ja naprawde cieszylam sie ze znalazl sobie kogos i ulozyl zycie

150

Odp: Być drugą i macochą

po pewnym czasie im urodzilo sie dziecko
a ja z dziecmi wiedlismy nomarne choc trudne dosc zycie na emigracji

byly maz praktycznie zupelnie zerwal kontakt z dziecmi

cierpialy zwlaszcza kiedy byly swieta ich urodziny itp

doszlo nawet do tego iz sama po cichu dzwonilam do niego i oddawalam sluchawke dzieiom mowiac im ze tata dzwoni




i tak bylo do chwili gdy pewnego feralnego dnia zadzwonilam do bylego meza i poprosilam o pomoc

mialam problemy ze zdrowiem a zwiazku z tym i praca
poprosilam bylego meza czy nie moglby pomoc i zabrac dzieci na wakacje

151

Odp: Być drugą i macochą

kiedy pod koniec wakacji polecialam odebrac syna a byl to 12 letni chlopiec byly maz stwierdzil ze syn zostale w polsce

dziecko byloo po dwoch miesiacach tak potwornie nastawione przeciwko mnie ze plakalam z zalu i bezsilnosci probujac mu tlumaczyc zeby przemysla swa decyzje o powrocie
balam sie iz nie poradzi sobie w szkole
zreszta mialam racje gdyz nwet w chwili obecnej jest dwie klasy nizej


ale niestety syn byl juz tak przekonany o pozostaniu w Polsce ze zadne argumenty do niego nie docieraly

postanowilam wtedy dac mu troche czasu trzy miesiace na zastanowienie sie czy chce wracac czy zostac w Polsce z tata i jego partnerka

152

Odp: Być drugą i macochą

Po powrocie do domu razem z corka przezylysmy koszmar

ona stracila brata a ja synka
zawsze bylismy razem nierozlaczni zwariowani na dobre i zle
to tak jak czastka nas umarla
nie da sie nawet opisac bolu jaki przezywalam razem z moja 14 letnia corka

najgorsze bylo to ze nowa partnerka bylego meza zrobila wtedy wszystko by mnie skrzywdzic jakiekolwiek proby kontaktowania sie z synkiem

ona odbierala telefon i mowila ze syna wlasnie wyszedl albo  kiedy dzwonilam by umowi sie
na telefon kazala dzwonc za godzine a pozniej wylaczala telefon a wrecz czesto z jadowioscia twierdzila ze syn nie chce z nami rozmawiac

moja corka kompletnie sie zalamala
plakalysmy razem zastanawiajac sie za co to wszystko

pod koniec roku dostalam list z sadu Polskiego ze 31 grudnia odbedzie sie sprawa o ustalenie
prawa pobytu syna


i wtedy sie zalamalam wlasnie stracilam prace poprostu nie bylo mnie stac na samolot do Polski by poleciec i walczyc o synka

poprzez konsulat probowalam jeszcze kontaktowac sie z sadem ale nie beac na rozprawie
z gory bylam na przegranej

i tak syn zostal w Polsce z ojcem
gdy podczas wakaci corka poleciala do Polski
poznalam prawde

synkowi powiedziano ze jestem zla itp niepozwalano mu kontaktowac sie ani ze mna ani z corka
nie mial nawet telefonu
gdy corka bedac tam kupila mu telefon telefon cudem sie popsul zaraz po wyjezdzie corki

co przeciez bylo zbyt duzym zbiegiem okolicznosci


po powrocie corka opowiadala jaka intrygantka i przebiegla osobka  jest owa partnerka meza
dyskredytowala moje dzieci w oczach bylego meza na kazdym kroku
szydzila jakie sa glupie i nie zyciowe
na kazdym kroku sprawiala im zlosliwosci


prawde mowiac przerazily mnie opowiadania corki staralam sie ja przekonac ze moze sie myli probowalam zrzucic zachowanie nowej partnerki na brak poczucia bezpieczenstwa
na jej wiek
brak doswiadczenia
zreszta przeciez nielawo jest obcowac z nastolatkami

choc szczerze mowiac bylam w szoku pomiedzy moimi dziecmi a partnerka ex jest tak niewielka roznica wieku ok 15 lat ze ja bedac w takie sytuacji zrobilabym wszystko by zaprzyjaznic sie z dziecmi partnera robiac przy tym wszystko by wiezialy ze mama i ich tata sa dla nich najwazniejsze a ja moge byc tylko przyjacolka


sama jestem teraz w nowym zwiazku urodzil nam sie dzidzius a moj partner wlasnie tak sie zachowuje w stosunku do mojej corki

153

Odp: Być drugą i macochą

corka mloda juz kobieta zreszta znowu pojechala na wakacje i poraz pierwszy od dwoch lat
synek przyjezdza na wakacje tu do nas

potwornie sie boje tego
po dwoch latach prania mozgu syna poprzez "macoche i mojego ex"

i prosze mi tu wybaczyc okreslenie ale przezcaly ten czas pobytusyna z ojcem uslyszalam wiele od synka na swoj temat



dopiero od roku syn zaczal z nami rozmawiac po pobycie corki na wakacjach zaczal dzwonic i rozmawiac z nami

154

Odp: Być drugą i macochą

corka w tej chwili jesT w Polsce na wakacjach

pisze do mnie mamus to w jaki sposob traktuje nas "Ona"
przechodzi wszelkie normy zachowania
nowa partnerka bylego meza przechodzi sama siebie
corka po kilku dniach pobytu chciala wracac do domu


nie wiem co mam zrobic
probowalam rozmawiac z bylym mezem

w koncu zdecydwalam sie napisac bezposrednio do partnerki meza

staralam sie po przyjacielsku porozmawiac z nia iz to tylko wakacje i ze corka ma prawo spedzic ten czas z tata i bratem czujac sie jak u siebie w domu

155

Odp: Być drugą i macochą

staralam sie zaprzyjaznic z ta kobieta

a ona nie wiem potraktowala mnie jak zagrozenie mimo iz ja bylam szczesliwa odchodzac od meza

staralam sie tlumaczyc corce by nietraktowala "macohy " jak wroga
a teraz z przerazeniem stwierdzam ze corka miala racje we wszystkim co o niej mowila





i to mnie szokuje bo przeciez takiego zachowania nie mozna nawet tlumaczyc mlodym wiekiem(ona sama jet mama wiec mysle ze lepiej moze mnie zrozumiec jako mame)

poczuciem zagrozenia ?

Ja mam swoje  zycie tysiace kilometrow od nich
a moje kontakty z bylym mezem ograniczaja sie do minimalnych wiadomosci tekstowych czy sporadycznych polaczen telefonicznych w chwilach gdy nie moge skontaktowac sie z synem

156

Odp: Być drugą i macochą

czytajac wasze wypowiedzi bardzo mi pomoglo popatrzec na uczucia tej drugiej strony
odczucia koiet bedacych ta nowa


ale naprawde nadal nie moge zrozumiec zachowania patnerki bylego meza



bede wdzieczna za porady i wasze opinie co jeszcze moge zrobic by zmienic cala ta sytuacje
jakie bledy popelnilam w stounku do bylego meza i jego partnerki

157

Odp: Być drugą i macochą

Witaj mrsWcho:)
Miło że do Nas zawitałaś. Powiem szczerze, że nigdy nie zastanawiałam się nad problemem "od drugiej strony", nie miałam ku temu powodu, niemniej jednak on istnieje. Wiesz, chyba nawet to już kiedyś tutaj napisałam, że niektóre baby są wredne (przykro to pisać,jak samej jest się kobietą, ale co poradzę,że tak jest i wcale nie chcę się przez to nikomu narażać), po prostu bo są. Może im to sprawia przyjemność, mają jakieś problemy ze sobą, piernik wie...Nie próbując nikogo tłumaczyć, uważam, że takie zachowania jak drugiej żony Twojego męża wynikają z często wyimaginowanego poczucia zagrożenia. Po prostu dziewczyna się boi że wrócisz, narobisz zamieszania, a najlepiej, jakby Cię w ogóle nie było (zazdrość o przeszłość). Ona nie patrzy na Twoje dzieci jak na dzieci, tylko patrzy przez etykietę " dzieci mojego faceta i jego żony". Tak bywa czasami... Ciężko mi tylko pojąć nastawianie dzieci przeciwko Tobie, to jest niewybaczalne w każdym przypadku. A w ogóle to już nie rozumiem kompletnie, dlaczego pozwala na to Twój były mąż. Bo widocznie skoro jej zachowania przeszły już w taką fazę, no to on albo o tym nie wie, albo udaje, że nie słyszy, albo co gorsza się z nią zgadza. Czy próbowałaś rozmawiać z nim o tym? Tak nagle sobie przypomniał, że ma dzieci i teraz w taki sposób nadrabia stracony czas, nastawiając dzieci przeciwko matce? Nie oceniam nikogo, po prostu głośno myślę. Może należało by zacząć od rozmowy z nim, zamiast z nią. W ogóle super z Twojej strony, że postanowiłaś spróbować z nią kontakt, rozmawiać itp ( mnie ex mojego partnera traktuje jak powietrze z reguły, może nawet i chwilami bym próbowała z nią rozmawiać, ale ona patrzy nie na mnie, a przeze mnie). Faktem jest, że się sama nie staram nawiązać kontaktów, bo mnie za bardzo irytuje. W ogóle chwilami mnie dziwi, że ona jako matka nie stara się ze mną w ogóle rozmawiać na temat dziecka, przecież w końcu jest ono pod moją opieką także, żyję z ojcem dziecka. Nikt jej nie każe pytać mnie o zdanie, ale przecież pewnie rzeczy moglibyśmy ustalać wspólnie,no ale się nie da...prr,prr, odbiegam od tematu właściwego, ciągnę na swoją stronę.
W Twojej sytuacji naprawdę najpierw spróbowałabym szczerej rozmowy z ex mężem.

158

Odp: Być drugą i macochą

witaj Alutka

probowalam rozwiazac problem poprzez nia z tak prostej  przyczyny iz naprawde
nie chcialam by ona w jakikolwiek sposob czula sie zagrozona



naprawde zyczylam im wszystkiego dobrago z tak prostej przyczyny iz mnie z bylym mezem poprostu nie ulozylo sie
oczywiscie po drodze bylo sporo animozji
ale coz wina byla chyba obustronna


po mej interwencji z relacji corki odbyla sie rozmowa dzieci z ich tata i on byl nawet zawiedzony ze corka nic mu wczesniej nie powiedziala o problemach z jego nowa partnerka

ale najsmutniejsze jest to iz po tej rozmowie Ona nie odzwala sie do dzieci przez kilka dni
i z relacji corki rozmowa wcale nie polepszyla niczego a wrecz przeciwnie kobieta ta

w obecnosci bylego meza traktowala corke i syna ok ale bedac z nimi sam na sam przechodzily gehenne
psychiczna


sama wsrod swych znajomych mam kilka rodzin gdzie nowa kobieta zajmuje sie dziecmi z poprzedniego malzenstwa
i robia to naprawde wspaniale

byc moze kwestia wieku odgrywa tu wazna role
moje dzieci to nastolatki

przykro tylko patrzec jak cierpia a

159

Odp: Być drugą i macochą

Rozumiem, rozumiem... Wiesz, myślę, że dużo w tej chwili (stety albo i niestety) zależy od postawy byłego męża. Jeżeli poczuł się zawiedziony, że córka nic mu nie powiedziała o problemach z partnerką, to mógł faktycznie się nie orientować w sytuacji, ale nie do końca chce mi się w to wierzyć, z tego względu, że przecież oddał sprawę do sądu o ustalenie pobytu dziecka. Syn był nastawiony przeciwko Tobie (nie sądzę, żeby były mąż nie wiedział o tym!) więc jakby rozumie się samo przez się.... A czy były podjął jakieś kroki po rozmowie z córką..? Tu chyba widzi problem...Próbował z nią jakoś rozmawiać, coś robić w ogóle w kierunku rozwiązania problemu?... Uważam, że tutaj dużo zależy od niego w tym momencie.
Ile lat mają w tej chwili dzieci? Rozumiem, że nastolatki bywają trudne, wiem nieco z autopsji, ale to i tak nie tłumaczy postawy tamtej kobiety. Twój były mąż powinien stanowczo zareagować i moim zdaniem powinnaś się z nim ostatecznie rozmówić. Jeżeli to nie pomoże, istnieją jeszcze rozwiązania prawne...

160

Odp: Być drugą i macochą

Dzieci sa duze
no ale wszystkiego dowiem sie gdy syn i corka wroca do domu (syn na wakacje)
i wtedy zdecyuje jak mam zareagowac

przyznam tylko ze jestem ogromnie zawiedzona gdyz sadzilam ze takiej sytuacji rozmowa i zrozumienie jest bardzo wazne

161

Odp: Być drugą i macochą

"przyznam tylko ze jestem ogromnie zawiedzona gdyz sadzilam ze takiej sytuacji rozmowa i zrozumienie jest bardzo wazne"
Jak widać nie zawsze....

162

Odp: Być drugą i macochą

witam serdecznie, Stare  :-) i Nowe kobietki. Życie dostarcza nam tyle atrakcji, że czasami same nie wiemy , jak na to zasłużyłyśmy. ???
Ja jestem drugą żoną, mój obecny mąż jest drugim mężem i wszystko jest fajnie dopóty -dopóki nie pojawi się jego córka, która jak pisałam wcześniej swoim zachowaniem doprowadza nie do szału. Ale czy jest wyjście??ona zawsze była i będzie, jego cudowna ex też , więc czy warto się wkurzać, może trzeba zaakceptować to co się i ma i się z tego cieszyć???niestety, jak się rekonstruuje związek ze zobowiązaniami -bez względu w którą stronę, trzeba się z tym liczyć.
Trzeba mieć swoje zdanie i nie pozwalać się traktować źle-bez względu na to , kto próbuje traktować nas źle -bądź nasze dzieci .
   Ja z moim ex mam dobre układy, chociaż związał się z córką przyjaciół moich rodziców-dużo młodsza itd, mamy syna i jak mam problem zwracam się do jego ojca bez względu na to czy to się komuś podoba czy nie. Nie pozwoliłam nigdy na to, aby mój ex zbliżył do mojego syna swoją żonkę-a to tylko dlatego, że się znałyśmy , znała mojego syna, a pomimo wszystkiego pchała się facetowi do łóżka-choć patrząc z perspektywy czasu-cały czas ponosi konsekwencje swojego postępowania. :-)
   Laski nie dajcie się podporządkować głupim rządom byłych, obecnych, itp. Róbcie tak , żeby Wam było dobrze, a ich dzieci-to tak naprawdę nie Wasz problem-to rodzice ponoszą konsekwencje wychowania, postępowania itd. Możecie, musicie, być w tym, ale nie angażujecie się!!!!!

163

Odp: Być drugą i macochą

a faceci.............oni są jak dzieci, jak im się da fajną zabawkę-nie mają podzielności uwagi !!!!!! kobieta może z nimi zrobić wszystko, jak im zależy.
a przede wszystkim nie są tak małostkowi jak my. Dla nas problem rangi państwowej -dla nich -nie ma problemu, więc po co nerwy????
   wiecie co, faceci powinni być jak Orange-po dwóch latach albo się zostaje przy obecnej taryfie, albo zmienia się na lepszy model, albo kupuje się to co jest nam niezbędne :-)Pozdrawiam

164

Odp: Być drugą i macochą

Hello hello
ja mam akurat ciut gorsze dni...ale staram się przede wszystkim dobrze DLA SIEBIE. Niech sobie inni myślą, co chcą...:)

165

Odp: Być drugą i macochą

Hej Dziewczyny:)
Jak się macie? Co tam u Was? Cisza zapadła na forum:(

166

Odp: Być drugą i macochą

Witam drogie Panie,

czas na kolejną historię smile)) czytam te Wasze posty, jedne wydają się bardzo trafne, inne troszkę koloryzowane, inne wręcz niemożliwe, ale wszystkie mają w sobie coś co chyba każda z nas czuje, ale jakoś, przynajmniej ja, nie do końca umie to nazwać. każda mówi, że gdyby mogła cofnąć czas to by drugi raz nie weszła w taki związek... to dziwne... bo skąd wiecie, że związek z wolnym i nie dzieciatym facetem byłby bardziej udany? nigdy nie ma się gwarancji. każdy człowiek jest inny i przy każdym możemy czuć się i przeżywać i doświadczać zupełnie co innego. jedne trafią na egoistycznych dupków, inne na normalnych i poukładanych facetów, a jeszcze inne zawsze na złego, bo same nie wiedzą co chcą. związek to dwoje ludzi, ludzi obcych sobie, którzy ucząc się siebie, uczą się razem żyć, stawiają czoła przeciwnością losu, omijają rzucane kłody, wspierają się i troszczą o siebie na wzajem. każdy i każda z nas ma jakąś przeszłość, jedni bardziej, drudzy mniej skomplikowaną. trzeba ją zaakceptować u siebie jak i u innych i to jest cholernie trudne, bo pojawiają się bezustanne wątpliwości... czy dam radę, czy będę umiała, czy pogodzę się z tym wszystkim, czy przymknę oko, czy zazdrość mnie nie przerośnie, czy podołam w codzienności?!? cóż - dopóki nie spróbuję dotąd nie będę wiedziała, prawda? świat do odważnych należy.

podoba mi się "widziały gały co brały" - można to porównać do innego powiedzenia - "jakby człowiek wiedział że się przerwróci to by się położył"!!!! życie jest nieprzewidywalne, nie da się go zaplanować i iść zgodnie z ułożonym kierunkiem... pewnie każda z nas chciałaby przystojnego księcia z bajki, z wielkim pałacem i czerwonym ferrari smile)) dziś książe musi być poddany tunningowi smile ale serce nie sługa i wielokrtonie rozum w walce z nim nie ma szans.

wszyscy mamy prawo kochać i być kochanymi - czy to przez wolnego i niezależnego singla, czy przez rozwodnika z dziećmi bądź bez, czy przez wdowca, przez starszego bądź młodszego. kwestia granic i zasad jakie każda z nas w swoim życiu wyznaje!


Mój związek zaczął się ponad rok temu. On jest w trakcie rozwodu. Wszyscy wiedzą o nas, ale dzieci jeszcze nie znam.
Na początku to że ma dzieci zupełnie mi nie przeszkadzało, no ma i co? Myślałam sobie, że wszystko się ułoży, będzie dobrze, że sobie poradzimy... Tak też myślę nadal mimo przerażenia, które dopada mnie od czasu do czasu...
Większość emocji o jakich pisałyście już mnie dotknęło - ta druga, ta obca, ta zła, ta inna, niezbyt miłe epitety od rodziny czy od ex, świadomość, że u niego to wszystko już było - ciąże, porody, bobaski, pieluchy, choroby, święta, prezenty, wakacje oraz podejrzenie, że jego dzieci ciagle będą przypominać mi o niej, o tym co ich łączyło, itp.

To wszystko jest huśtawką czasami nie do zniesienia. Myślisz sobie, że przecież każdemu może się nie udać. Mi wcześniej też się nie udało (na szczęście bez ślubu i dzieci), a co zmienia kawałek papieru? Dzieci i owszem - zobowiązanie i odpowiedzialność do końca życia. Kobietę, faceta, żonę, męża - zawsze można zmienić, dzieci NIGDY! To że mu się nie ułożyło nie znaczy, że nam się nie ułoży, nie znaczy, że ma być sam do końca życia i poświęcić je tylko dzieciom, nie znaczy, że już nic dobrego i przyjemnego go nie spotka. Za chwil kilka myślisz sobie, czy wszystko to co przeżywasz, co czujesz, czego doświadczasz, z czego zdajesz sobie sprawę albo i nie - czy to jest warte tego związku i tej miłości. Czy ta miłość wytrzyma wszystkie te problemy, jakie nas czekają, a z jakich tak naprawdę w ogóle nie zdajesz sobie sprawy. Nie dość, że chcesz budować swoją rodzinę, mieć ojca swoich dzieci, mieć swojego męża, mieć dom i harmonię szacunku, lojalności i wsparcia, to jeszcze musisz nauczyć sie akceptować jego przeszłość, jego dzieci, ich i nasze problemy, jego byłą co wisi za uszami i wisieć będzie zawsze...

Totalne szaleństwo, ale nudy brak zapewniony.

Mam wzloty i upadki. Myślę sobie jak uciekać to już. Nawet próbowałam kilka razy, ale więcej widzę plusów niż minusów, więc po co uciekać? Kocham z wzajemnością, jestem szczęśliwa, a co ma być to będzie. Tylko dopóki nie jesteś w środku danego problemu to nie masz zielonego pojęcia co cię czeka, jakie wiążą się z tym emocje, co będziesz myśleć i jak reagować.

To mnie przeraża. Boję się ich poznać, bojej się relacji z nimi, boję się jej nastawiania, mówienia o mnie, boję się ich dorastania, chorób, urodzin, komunii, ślubów... A gdzie do tego wszystkiego nasz ślub i nasze dzieci - jaka będzie ich reakcja, jaka jej, jaka rodziny jego? Nie mam pojęcia co to będzie i jak będzie, kim ja będę w tym wszystkim... Ale widzę i czuję jak bardzo mnie kocha, jak jesteśmy zżyci, jak dba o mnie, jak ważna jestem, jak liczy się ze mną, z moimi uczuciami, jak bardzo się stara. Mimo wątpliwości, mimo sporadycznej chęci ucieczki, mimo złych emocji i negatywnych odczuć - w związku z własną nadinterpretacją pewnych słów, zachować, sytuacji - chcę być z nim, chcę by był ojcem moich dzieci, chcę wierzyć w to, że będziemy potrafili zbudować szczęśliwy związek i rodzinę.

Czasami myślę, że ona musi zrozumieć i pogodzić się, zaakceptować jego odejście i nauczyć się robić tak by dobrze było dzieciom, a ja muszę nauczyć się żyć z jego przeszłym ciężarem i też akceptować całość, do tego pomagać i wspierać.

Trzeba wierzyć, że się ułoży i będzie dobrze. Trzeba walczyć o siebie i swoje szczęście. Trzeba rozmawiać, tłumaczyć, być prawdziwym.

Tylko skąd na to wszystko brać siłę??? Niby chcieć to móc, ale faktycznie tego typu związki są bardzo trudne i obciążone z góry znacznie większą ilością problemów niż te standardowe.

Z drugiej strony będąc z równolatkiem za x lat może się okazać, że zostanę rozwódką z dziećmi, prawda? Wtedy byłabym po tej drugiej stronie niż jestem teraz, więc też staram się rozumieć ją - jej ból, żal, rozpacz... Nie rozumiem tylko manipulacji dziećmi, nienawiści i zazdrości o inną. To naturalne, że skoto tyle lat się nie układa i nie ma porozumienia to koniec jest nieunikniony. Dla dobra dzieci żyć w związku bez miłości i przyjaźni się nie da.

Zresztą nie ja byłam przyczyną rozpadu ich związku i nie rozwaliłam tej rodziny.

Każdy kij ma dwa końce, ja czuję, że jestem na cienkiej linie i nie wiem czy spadnę na prawą czy lewą stronę. Mój bardzo mnie wspiera i robi wszytsko by jakoś to ułożyć tak by było dobrze, ale ja mam momenty, że nie wierzę... Są dołki i górki, walka z samą sobą. Próbuję tłumaczyć sobie to wszystko jak opisałam wyżej, ale bardzo chciałabym aby chwile zwątpienia minęły...

Się rozpisałam smile)) no to teraz czekam na komentarze!

P.S. jeszcze kilka słów o niektórych postach -

mrsWho - dla mnie nie możliwym jest, że przez dwa miesiące wakacji 12letnie dziecko można tak negatywnie nastawić do matki, z którą się żyło non stop, a z ojcem nie miało się prawie wcale kontaktu... bardzo dziwna sytuacja.

tparado - wydaje mi się, że w momencie kiedy dzieci męża/faceta odwiedzają ojca w domu, gdzie jest jego partnerka/żona, kiedy wyjeżdżają razem na wakacje, kiedy uczą się razem, bawią, jedzą wspólne obiady i spędzają weekendy - nie ma kobiety, która nie zaangażowałaby się w ich wychowanie, ich problemy. ja chciałabym i mam nadzieję, że z chłopcami się polubimy i oni sami będą umieli ocenic sytuację, w razie gadania głupot przez mamę. boję się jej gadania, zazdrości, boję się pytań typu czemu ją przytulasz a mamy nie, czemu ją kochasz a mamy nie... ale wydaje mi się, że jak sami zaobserwują, że tata jest szczęśliwy, że się uśmiecha, wygłupia, odzywa do mnie czule i wzajemnie (a na pewno będą bacznie na mnie patrzeć) to zaakceptują nową sytuację i przyzwyczają się do niej.

167

Odp: Być drugą i macochą

saphira-nie zgadzam się z Tobą, jeśli chodzi o zaangażowanie w sprawy ,,nie swojego dziecka". Ja nie widzę powodów dla których miałoby mnie obchodzić wychowanie córki męża, owszem jej zachowanie biorę pod uwagę i staram się tak nim kierować, aby nie miało wpływu na moje i moich dzieci samopoczucie. Jadnak nie mam zamiaru ingerować w to jakim dzieckiem jest -bo to ie jest mój problem, rodzice są od tego, żeby kierować sprawami swoich dzieci, a ja nie chciałabym aby ktoś kto żyje z ojcem mojego syna narzucał mu czy tę wymagał coś co nie zgodne z moimi wymaganiami.
Myślę że życie zweryfikuje  Twoje zachowania i sama się przekonasz jak kiedyś -może usłyszysz może nie-co to Panią czy też ,,Ciebie " obchodzi, nie jest Pani moją matką.

168

Odp: Być drugą i macochą

dzieci - cieżki temat dla kogoś kto ich sam nie ma...
nie twierdzę, że mam rację, jednak znając siebie jestem pewna, że będzie mi zależało na chłopcach, że jak będą u nas, a coś nie będzie mi się podobało to zwrócę im uwagę, jak będą mieli problem i zechcą rozmawiać to postaram się pomóc. wychowywanie to chyba nie tylko kazanie i wymaganie lub chwalenie... to spędzanie razem czasu, to rozmowy, to znajomość potrzeb dziecka. zresztą jak mój facete będzie nieobiektywny, albo zrobi coś w stosunku do nich co nie będzie mi się podobało to też mu o tym powiem. tutaj pojawia się kwestia reguł i zasad jakie ma w sobie każdy z nas. ich mama może im pozwalać siedzieć przed komputerem całe dnie, bo chce mieć spokój, a ja będę wolała wyjść z nimi na dwór, albo pojechać razem gdzieś na wycieczkę. dla jednych pozwalanie na wszystko i nie oczekiwanie szacunku jest wychowywaniem, a dla innych wręcz przeciwnie. jeśli mama powie, że nie mogą kąpać się w jeziorze, to ja nie powiem że mogą, oczywiście będę szanować jej zdanie, zakazy i nakazy wobec jej synów. nie zamierzam próbować zmieniać ich jako dzieci.

i spodziewam się usłyszeć, że nie jestem ich matką i nic mi do nich, ale kiedy będą w moim i mojego faceta domu to muszą respektować nasze zasady. kiedy będą ze mną sami, to ja będę za nich odpowiedzialna i muszę oczekiwać szacunku do siebie bez względu na to czy mnie polubią czy nie, czy będziemy się dogadywać czy nie...

Twoją wypowiedź zrozumiałam tak, jakbym miała ich traktować jak obcych. To jego dzieci, mają ojca i matkę, więc niech to oni się nimi zajmują. A jak są u nas to ja mogę się nie odzywać i udawać, że mnie nie ma, a on niech się swoimi synami zajmuje.
Nie pomagać w lekcjach, nie tłumaczyć, nie dać lekarstwa jak któryś jest chory, bo to nie moje dzieci i co one mnie interesują..?? Zachowanie dziecka wynika z jego wychowania - abo wie co mu wolno, a co nie, rozumie co się od niego oczekuje, bierze dla siebie ale i daje od siebie, albo niech idzie samopas.

Swoje dzieci zamierzam traktować na równi z jego. Chyba że mi na to nie pozwolą, albo nie uda mi się wypracować przyjaznej atmosfery.
Taki jest mój pogląd - a życie i codzienność owszem zweryfikuje.

169

Odp: Być drugą i macochą

Nooo, ciężki kaliber. Myślę, że najtrudniej mają te z was, które mogą być posądzone o rozbicie małżeństwa. Trudno się spodziewać, by pierwsza żona była zachwycona, a dzieci szczęśliwe. Uważam, że przyszli małżonkowie nie mogą liczyć, że 'jakoś to będzie' bo jakoś zazwyczaj znaczy byle jak. To jest poważna sprawa i trzeba ją uzgodnić przed ślubem czy oficjalnym wspólnym zamieszkaniem. Trzeba jasno dookreślic  zwyczaje, obyczaje i granice ingerencji w nieswoje dzieci. Wszak nie podejrzewam was, byście stały biernie i patrzyły kiedy nie wasze dziecko będzie wkładało palec do kontaktu? Ale już niekoniecznie  zainterweniujecie, kiedy nie wasz syn zostanie przyłapany na paleniu papierosów...

170

Odp: Być drugą i macochą

Hej hej
Nie wiem czy dzisiaj co mądrego napiszę, właśnie wróciłam z wakacji i zaraz chyba padnę. Poza tym udało mi się dzisiaj znowu pokłócić z moim o jego byłą i jakoś mi myśli się dzisiaj nie kleją. Jutro mi pewnie będzie łatwiej, jak mi furia opadnie...A co do komentarzy...
"i spodziewam się usłyszeć, że nie jestem ich matką i nic mi do nich, ale kiedy będą w moim i mojego faceta domu to muszą respektować nasze zasady. kiedy będą ze mną sami, to ja będę za nich odpowiedzialna i muszę oczekiwać szacunku do siebie bez względu na to czy mnie polubią czy nie, czy będziemy się dogadywać czy nie... " - to jest świetne zdanie, brawo, podzielam. To jest mój, nasz dom i panują w nim takie i takie zasady i niestety, trzeba się pewnych rzeczy nauczyć (i wice wersa zresztą). Nie można powiedzieć, że dziecko jest nie moje, więc mnie nie obchodzi...Aczkolwiek nikt nie podziękuje nam za próbę wychowywania nie swoich dzieci i o tym trzeba wiedzieć...
Chciałam tylko zaznaczyć, że już jestem,więcej napiszę jutro..
Pozdrawiam:)

171

Odp: Być drugą i macochą

Witam kochane macoszki smile
Przykro mi, że u was nastały gorsze dni. Mam nadzieje, że szybko mina i będzie tylko lepiej.
Co do dzieci partnerów to jest to cięzki temat. Ale to jaki maja szacunek, jak się zwracaja i jak traktuja macoche to tylko kwestia tego na ile wasz partner im pozwala. To ojciec ma postawic i wyznaczyć granice. /nie rozumiem sytuacji w któych partner mówi, żeby sie nie odzywac bo nie jesteś matką!!! Jasne, nie jestem ale zajmuje się dzieckiem, przebywa w moim domu,zarabiam na nie więc mam prawo powiedziec swoje zdanie i żądam aby się z nim liczono. Mój mąz akurat z tym nigdy problemu nie miał. Jak na początku sama nie wiedziałam czy mam prawo wyrażać zdanie na temat młodej tak on dał mi do zrozumienia, że zajmuje sie nią, opiekuje, poświęcam czas, zarabiam też na nią, bo mamy wspólna kasę i to on wyznaczył granice jak młoda ma się do mnie zrwacać i szanować. Ja sama w jakimś stopniu też bo bym sobie nie pozwoliła ale bez jego widocznej pomocy i stanowiska bym rady nie dała. Młoda nigdy do mnie się nie zwróciła z pogardą, brakiem szacunku itd. Oczywiście, że miała akcje w stylu "nie jestes moją mamą więc nie musze cię kochac ani słuchać" to i ja i ojciec odrazu jej sprostowaliśmy " mie musisz mnie kochac ale słuchac musisz bo biore za ciebie odpowiedzialnośc i nie chce aby ci się coś stało". Czasami próbuje pyskowac,jak czegos nie chce zrobbic czy cos jej się nie podoba to jej tez mówie " możemy o tym porozmawiać, robiąc to czy to ale nieżycze sobie abys się na mnie wydzierała" i sprawa załatwiona. A mąz zawsze mnie popiera w tym i mówi młodej, że mam mnie słuchać jak jego czy mamę. Pod tym względem nie mam m nic do zarzucenia. Myśle, że to jaki stosunek maja dzieci partnera do was bardzio dużo zalezy od waszych męzów. Wiem, że matki robią często czarna robote, u nas tez tak jest ale wie, że nie może przegiąc, a ostatnio sama zaczeła zauwarzac że matka ciągle najeżdza na m i się mnie skarzy, że mama brzydko na tate mówi. Wogóle ostatnio zrobiła się bardzo oki i mama bardzo pozytywne uczucia w stosunku do niej.
Jeśli chodzi o mrsWho to tez nie rozumiem tej całej sytuacji. Po pierwsze, gdzie jest ojciec dziecka w tej całej sytuacji?!! Dlaczego nie reaguje i nie robi nic, to jego obowiązek. Po drugie wiem, że tak nie można ale nie dziwie się jego żonie/partnerce. kobieta może i wiedziała, że on ma dzieci ale skoro on się z nimi nie wydiwał, nie mówił o nich a nagle jej się te dzieci zwaliły na głowę, nagle odzyły kontakty z byłą żona to nie dziwie się jej bo czuje się zagrożona i zagubiona. Próbuje ja tez zrozumiec i w postawic się w jej sytuacji. Niestety ale wine za to jak jest ponosicie wszyscy. Ona czuje sie pewnie jak pionek w grze. Do dzieci partnera trzeba sie przyzwyczaic a nie nagle byc wepchniętym na głegoką wode, do tego ona ma malutkie dziecko więc pewnie nerwy jej puszczaja. Skoro synowi tak źle było to dlaczego nie chciał wracać? To nie sa proste sprawy, ani dla dizeci ani rodziców, ani partnerek/rów.

172

Odp: Być drugą i macochą

Zgadzam się z Shedir i Alutką - właśnie to miałam na myśli i o to mi chodziło.
Moja połowa jest bardzo obiektywna i sprawiedliwa. Wie czego od dzieci oczekiwać, na co im pozwalać a czego zakazać. Nie pozwoli by mówili do mnie źle czy brzydko, bądź byli nie mili. Tak samo, kiedy jego nie będzie w pobliżu, a oni zrobią mi świństwo czy przykrość, to mam prawo zwrócić im uwagę, wymagać przeprosin, bądź ich ochrzanić jak trzeba.
Chłopaki mają swoją mamę i mają ją szanować oraz jej słuchać, mają ojca, którego sznują i słuchają, ale jestem również i ja - trzecia dorosła w ich życiu i wielokrotnie za nich odpowiedzialna, więc i ja oczekuję szacunku. Jest to kwestia dogadania się między moim facetem a mną - ale tu nie widzę problemów - on nie ma zastrzeżeń co do mojego podejścia do jego synów. Będzie starał się razem ze mną odpowiednio z nimi rozmawiać i tłumaczyć wiele rzeczy, ale też oboje postaramy się nie zmieniać zdania drugiego. Rodzice, tak samo opiekunowie muszą szanować się na wzajem by wymagać szacunku od dzieci.

173

Odp: Być drugą i macochą

Ale dzieci to faktycznie ciężki temat do omówienia...

Zapomniałam zadać Wam pytanie, a bardzo mnie interesują konkretne odpowiedzi:

dlaczego każda z Was mówi, że drugi raz do tego typu związku by nie weszła?

174

Odp: Być drugą i macochą

Bo za dużo mnie to wszystko kosztowało, za dużo wyrzeczeń. Za dużo złego przez to w moim zyciu sie stało, za dużo przykrości. Zmęczyła mnie ciągła walka z kobietą, która mimo upłuwu lat ciągle nie może sie pogodzic z tym, że ex odszedł bo uznał, że dłużej tak żyć nie może, nie kocha,a a potem ułożył sobie życie ze mną. Zbyt dużo nerwów i cześto emocji gniecionych w sobie bardzo negatywnych. Zbyt wiele sytuacji "między młotem, a kowadłem" które przyczyniaja się do powplnego niszczenia związku. Zbyt wiele osób trzecich wtrącajacych się w twoje zycie, jak cos jej nie tak to napewno winna macochy bo przeciez to nie jej dziecko. Wchodzac w związek byłam młoda, a napewno na taki układ za młoda. Zmieniło mnie to bardzo i chyba nie specjalnie na plus. Jest tego mnustwo, niektóre rzeczy, sytuacje czy uczucia cięzko tak poprostu ubrac w słowa.

175

Odp: Być drugą i macochą

Odpowiedź nie bardzo budująca... A sądzisz, że wszystkie związki tego typu są podobne? Może źle pytanie sformułowałam - czy znasz przypadki gdzie ta była pogodziła się i odpuściła, gdzie facet normalnie żył i budował sobie nową rodzinę, z inną kobietą? Czy można jakoś to wszystko tak ułożyć by było dobrze? Doradzać zawsze jest trudno, ale ja cały czas zastanawiam się czy dobrze robię, czy się uda tak jak on mówi, czy poradzimy sobie i on z nią i swoją przeszłością.

Tu tak naprawdę jest jego robota - on musi być na tyle silny by odciąć ją od nas. To jego żona i jego dzieci - nich sobie z nimi radzi, a mnie od nieprzyjemności chroni i broni. Oczywiście chce ich poznać, chce by ojciec ze mną budował dobre z nimi relacje, byśmy mogli się widywać, bawić, wyjeżdżać, by mieli i we mnie oparcie. Dla dziecka rozwód to koniec jego świata, który znał, to załamanie stabilności, zwątpienie w podtawowe wartości, brak bezpieczeństwa, nowi ludzie, nowe sytuacje... Musi na nowo odnaleźć siebie w tym wszystkim i trzeba mu w tym pomóc. Ale też dzieci potrafią być okrutne, a dorosłym brakuje cierpliwości i zrozumienia.

Bardzo podobają mi się twoje wypowiedzi Shadir - masz GG albo może na priv mogłabym zadać Ci kilka pytań.

176 Ostatnio edytowany przez shedir (2011-08-16 17:06:12)

Odp: Być drugą i macochą

SaphirA, jak masz ochotę to napisz na maila shedir@wp.pl

177

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie:)
Odwrócę sytuację...nie mówię, że drugi raz bym do takiego związku nie weszła, bo jakbym była zakochana, to pewnie bym weszła. A macie pewność, że z kimś kto nie ma "bagażu" ułożyłoby się lepiej? Na pewno inaczej, pewne problemy by odeszły, ale pojawiłyby się inne. Tak więc to jest zastanawianie się trochę, co było pierwsze, jajko czy kura:D To raczej jest tak, że dokonujemy w życiu pewnych wyborów, których konsekwencje się za nami ciągną.A jakie to będą konsekwencje, to już się okazuje "w praniu". Prawdą jest, że wiele zależy od mężów, partnerów. To oni generalnie pokazują swoim zachowaniem dzieciakom, jak się mają odnosić czy zachowywać wobec "macoch". Jeżeli ojciec mówi, że kobieta ma się nie wtrącać, bo nie jest matką, no to jest jasne, że dziecko też będzie pokazywać rogi. Ja nie mam problemu pod tym względem, mamy raczej jedno stanowisko, aczkolwiek mój uważa, że sie dziecka za bardzo czepiam. Pewnie się czepiam, ale chcę małą czegoś nauczyć, jest w moim domu, pod moją opieką i pewnych rzeczy mam prawo wymagać. Jeszcze raz powiem, że to są naprawdę trudne sprawy, z którejkolwiek strony na to nie patrzeć. I są gorsze i lepsze dni...Mnie pewnie też czeka, że za jakiś czas coś małej powiem i usłyszę "nie wtrącaj się, nie jesteś moją matką". Pewnie że nie jestem, nigdy nie będę, matka jest jedna,ale kiedy jej nie ma w pobliżu ja jestem osobą dorosłą sprawującą opiekę. I to też trzeba dziecku wytłumaczyć..
Ja mam generalnie problem z obecnością byłej w naszym życiu, uważam, że jest tej obecności za dużo i borykam się z tym praktycznie od samego początku trwania naszego związku. I próbuję to wszystko układać, przy mniejszej lub większej pomocy partnera;)

178

Odp: Być drugą i macochą

Zgadzam się z Alutką w 100% - zasady muszą być i trzeba uczyć dzieci ich przestrzegać. Czy to moje dziecko czy obce, czy mojego faceta - nie może wchodzić mi na głowę, robić co mu się podoba i mieć wszystko w nosie! To wymaga ogromnej dozy cierpliwości... Ale tu czas i nieugiętość robią swoje!

No właśnie i te EX... świadomość potrafi dobić!!! Kobiety aktualne zazdrosne są o byłe dziewczyny, z którymi facet ma koleżeńską relację, a co dopiero mówić o byłych żonach... To jest bardzo ciężkie. Jak nauczyć się żyć z tymi wiadomościami? Jak nie być zazdrosną?
Moim zdaniem trzeba dojrzeć do tego, że przeszłość faceta jest taka a nie inna. Nie zmienimy jej. On nie wyeliminuje żony i dzieci. Jeśli chce mieć kontakt, dba i się interesuje, pomaga i troszczy o dzieci to tylko dobrze o nim dla nas świadczy. Jeśli oleje i idzie swoją drogą, to jest egoistycznym egocentrykiem i nie warto tracić na takiego czasu.

Musimy być ponad nią - spokój i obojętność - to elementy podstawowe, które musimy w sobie wyrobić. Jak wyzywa, jak ubliża, jak gada głupoty, jak manipuluje, jak wymyśla, itp. Ileż można, w końcu jak nie ma zamierzonych efektów to chyba sobie daruje prawda?


Bo najlepsze rozwiązanie jest takie: byłej żonie trzeba znaleźć nowego męża smile)) wtedy jest OK!

179

Odp: Być drugą i macochą

Na pomysł znalezienia byłej nowego męża powiem szczerze, nie wpadłam.( Ale jest to myśl, nie powiem!) Natomiast dzisiaj stwierdziłam, że zacznę budować prom kosmiczny i wyślę ją w kosmos:D Jakieś marzenia mieć trzeba:p
A poważnie...nie wiem, czy tak kompletnie się uda wyeliminować zazdrość...Mnie jest trudno, miewam gorsze i lepsze dni, dzisiaj akurat wszystko biorę na humor, obmyślając trasę kosmiczną dla byłej, powiedzmy, na Krypton VII. Dam znać, jak mi się uda prom zbudować.
Miłego wieczorku życzę. odezwę się jutro:)

180

Odp: Być drugą i macochą

Ja powiem szczerze że zazdrości nie da się wyeliminowac. Z czasem może ona słabnie, a pewne elemety jej bledną. JA np nie mam już takich jazd jak kiedyś, pewne rzeczy mineły i teraz tego nie czuje al ejak czasami widze jak exia próbuje w milutki sposó znowu miec względy u m to mnie szlag trafia i jestem zazdrosna bo wiem, że pewnie gdyby nie ja i moje stanowisko to by jej to przeszło. Przeszło by bo to matka i żeby się nie kłóci. NA tym zawsze jechała i ona i m i jego rodzina. NA szczęscie się to już zmieniło ale mnie wtedy, aż skręca. Co do tego co było kiedyś już mi to zwisa.

U nas niestety nowi mężczyźni ex nic nie są w stanie wskurac. Są i zaraz znikają, ostatnio jest "nowy" dłużej już ALE CO Z TEGO. Ona nie potrafi się wyleczy z m, nie potrafi i żaden inny facte jej go nie jest w stanie zastąpi. Tak że to nie zawsze się sprawdza. Pewnie i by się sprawdziło jak by to exia odeszła od m bo go nie kochamła, znalazła sobie innego itd. Ale tu on odszedł, a ona mimo tego jakie bagno to było chyba nie sądziła, że on to zrobi. Poza tym ona jemu i jego rodzinie wszystko zawdzięcza i cięzko jej się  ztego wyzbierac. Czasami mam ją ochote utopic w rowie ale generalnie w całej tej sytuacji to mi jej żal.

181

Odp: Być drugą i macochą

Kolejny pomysł utopić w rowie...w końcu jakiś sposób znajdę:D
A poważnie...mam wrażenie ostatnio, że to jest tylko i wyłącznie mój problem, że sobie jestem przewrażliwiona i w ogóle...Ale czasem naprawdę mam nieodpartą chęć wysłania jej w kosmos. Niech zniknie, wyparuje, nie wiem co. Najgorsze, że tak się nie stanie, i to ja muszę sobie z tym poradzić. Może czas w końcu zacząć myśleć troszkę bardziej o sobie? Skupić się na swoich potrzebach...? Zdecyduję się wreszcie na dziecko, zacznę opiekować swoim i wywietrzeją mi z głowy inne rzeczy. Nie wiem. Po prostu szukam wyjścia dla siebie. Nie umiem sobie poradzić z tym, że wiecznie mam ją na głowie, za dużo jej w moim życiu, a im więcej bręczę, tym jest gorzej, bo im więcej gadam, tym mój facet mniej widzi problem. chyba się w końcu zamknę, to może jemu się oczy otworzą...? Nie da się naprawdę tej zazdrości wyeliminować, boli mnie, że wszystko co dla mnie będzie nowością, dla mojego faceta będzie drugie...chociażby ciąża i poród, a jak będę w ciąży i usłyszę, że jak tamta była to coś tam, to mnie chyba szlag trafi. Chodzę na psychoterapię, nie tylko z tego powodu, mam wiele innych problemów, przez pewien czas miałam wrażenie, że ruszyłam do przodu a teraz znowu czuję że się cofam. Jak sobie poradzić...?Powtarzam sobie, że przecież on chce być ze mną, a nie z nią, bo gdyby było inaczej toby się nie rozeszli...Czasem pomaga, czasem nie. I generalnie nie wiedzieć czemu wciąż czuję się "tą drugą" . Kretyńskie, ale tak jest.
Dobrej nocy. Do jutra:)

182

Odp: Być drugą i macochą

Alutka, ja też tak miałam. Też się zadręczałam tym że to co dla mnie jest pierwsze, tak ważne i tyle w tym emocji dla mojego męża jest już znane bo przeżył to z ex. Mój mąz mnie zapewniał że jste zupełnie inaczej, że teraz jest wszytkiego tak świadomy, że teraz się angażuje i przeżywa to dużo mocniej i zupełnie inaczej. Ja też się tym katowałam tak jak ty teraz, też mnie to niszczyło. Jak byłam w ciązy to łapałam doły z tego powodu, mój m nigdy mi nie powiedział żebym robiła tak czy tak bo ona tak robiła bo wiedział jak mnie to zaboli i zniszczy. Poza tym, szczerze to odniosłam wrażenie że mój m nic nie wiedział o ciązy i co się dzieje bo nie miał o niczym pojęcia. Nie wiedział co się z dzieckiem dzieje, kiedy się chodzi na usg, no nie wiedział nic poza tym że zbyt mało wód płodowych to źle...wiedział ( choc nie powiedział) bo ex miała małowodzie ale o tym i wielu innych rzeczach dowiedziałam się od "rzyczliwej" teściowej. On naprawdę był tak nieswiadomy tego JAK DZIECKO SIĘ ROZWIJA I JAK TO JEST ŻE BYŁAM W SZOKU. Ja wszytko mu tłumaczyłam o hormonach, rozwoju, usg, o porodzie, skurczach o wszystkim. Pytał bo nie miał pojęcia. Razem chodziliśmy na szkołe rodzenie, ex nie chodziła. W zasadzie odnosze wrażenie że w ciązy ex wogóle nie uczetniczył. Ja teraz wogóle już nie myśle o tych rzeczach. Nie zadręczam się tak jak przedtem, nie mam na to czasu, już mnie to nie pochłania. Teraz to nawet zastanawiam się czasami jak mogłam by taka głupia i tak się wtedy zamęcza myślami i negatywnymi uczuciami. Nie ma już tego wszystkiego u mnie. Nie wiem dlaczego nastąpił taki zwrot, może to kwestia czasu...ale się cieszę.
Mnie natomiast do szału wciąz doprowadza zachowanie ex. Znowu jest milutka dla m i widze, że jest to aż, za bardzo. Podejrzewam że jest to kwestia zbliżającego się roku szkolnego i chce wyłudzic kasy albo termin zbliżającej się rozprawy. Ex próbuje robic wszytko aby m zaczła miec znowu kontakty z rodzicami. Wie, że oni mieli duży wpływ na niego kosztem naszym ale zyskiem jej bo "to matka dziecka", "bo po co się kłóci", "będzie wojna" itd...no i skończyły się jej informacje i wiadomości co u nas, bo teściowa nic nie wie. Widze, że znowu kombinuje i zaczyna się wypisywanie do m co chwile o wszysto. M się już nie daje manipulowac ale z tego co zauważyłam, zaczyna się z nią wdawac w dyskusje i zaczyna się robic jak przedtem.Czekam na odpowiedni moment, żeby go znowu uświadomi. Ochhhhh cięzkie życie mamy dziewczyny ....:)

183

Odp: Być drugą i macochą

U mnie pewnie to też kwestia czasu. W końcu się kiedyś przestanę zadręczać. Na razie to załapałam mega doła z totalnie odmiennego powodu. Chyba się zacznę modlić, żeby dzień był z gumy, bo nie wydolę, he he. Dostałam w prezencie na ostatnie urodziny pianino ( moje marzenie z dzieciństwa spełniło się dzięki mojemu, można rzec, mężowi:D). Problem jest w tym, że pianino jest do renowacji, stoi w garażu i czasu brak żeby się nim zająć. W tygodniu nie ma czasu, weekend też z gumy nie jest i do widzenia, może za jakieś pół roku sobie pogram ( teraz zapewne przesadziłam, ale mam mega dolinę). Najchętniej bym z garażu nie wyszła, siedzę codziennie, mój z doskoku też się przykłada, bo mu czasu brakuje. Jeszcze do tego mała jest u nas do końca wakacji (Daj Boże przeżyć do września:D). Wściekam się, bo jakbym wiedziała, ile z tą renowacją jest zabawy, tobym się w życiu nie zabrała. Mój się wścieka, że zaraz się ożenię z tym pianinem, ale ja zaczynam mieć po prostu wizję, że będzie to stało w garażu do zimy albo dłużej. Im więcej tak myślę, tym mnie większa wściekłość ogarnia i kółko się zamyka. Chyba zaraz wielkie ognisko rozpalę:(
No i siedzę i mam focha. Najbardziej na siebie, ale mój się pewnie też zaraz obrazi....

184

Odp: Być drugą i macochą

Przykro mi kochana ale to już jest postęp. Przynajmniej nie myślisz o exi.

185

Odp: Być drugą i macochą

A

186

Odp: Być drugą i macochą

Alutka a TY chciałaś pianino do renowacji??bo to czasami lepiej kupić takie Calisia czy Legnica do pogrania, chyba ,że masz zamiłowanie do starych instrumentów??Ja niedawno sprzedałam zabytkowe pianino bo tylko miejsce zajmowało, ale muszę kiedyś kupić coś innego. Ja gram na pianinie.
A my mieliśmy 3 tygodnie córkę męża, z tego 10 dni na wczasach, powiem Wam, że dużo krzywdy się dziecku robi jak się  traktuje dziecko jak księżniczkę-i to głównie chodzi o moją teściową, ale ....ex jest teraz najlepszą synową, to mnie już powala, Laska przez całe wakacje sama zajmowała się swoim dzieckiem przez 2 dni- resztę dnie ex z teściową, oraz rodzice ex, ale.......jest super. Masakra. Nowy wujek , nowe zobowiązania :-) pozdrawiam

187

Odp: Być drugą i macochą

E, niekoniecznie chciałam, samo wyszło. Powiem szczerze, kupiliśmy, bo było najtańsze. Gram, bo gram tyle o ile, generalnie uczyłam się grać w dzieciństwie, instrumentu nie było, pozostało zamiłowanie. Spoko, zrobimy to pianino. Najwyżej się przedtem pobijemy. Poza tym zabytkowe ma swój urok....Stare drewno, pianino stuletnie, fajny dźwięk i w ogóle miło popatrzeć.Jak będzie zrobione, to będzie śliczne.
Ale musi być zrobione. A ono nie jest takie super zabytkowe, w sensie proste i bez zdobień, aż tak wiele miejsca znowu zajmować nie będzie.
Więc chwilowo mam zajęcie.
Mamusia małej właśnie oświadczyła łaskawie, że się dzieckiem w przyszłym tygodniu zajmie. aż dziwne... Nie wiem jak kolejny weekend przeżyję. Czy jestem okropna...?....
Tparado, najlepsza synowa to taka, która już de facto synową nie jest (znam to z autopsji).Dwa dni się dzieckiem pozajmowała..? Rekordy pobija normalnie...U nas było tak, exi rzuciła hasło: dzielimy się opieką ja lipiec, ty sierpień.Ciekawe czemu wyszło tak, że ostatni tydzień czerwca mała była u nas, pierwszą połowę lipca pojechała na obóz, wróciła do nas, potem pojechała na biwak, potem znowu była u nas, a potem mamusia ją zabrała nad morze na osiem dni. I znowu mała jest u nas. Więc się pytam, na cholerę uzgodnienia, ja lipiec, Ty sierpień..? Nie wspomnę, że rzuciła kolejną pracę, bo jej się nie do końca podobało. Na szczęście znalazła nową, uff, normalnie strach się bać. A ja na to wszystko patrzę i się wkur...I najgorzej na tym wychodzę, bo im więcej bręczę, tym mój mniej problem widzi, a do tego jeszcze twierdzi, że jestem przewrażliwiona. Jasne. Dzięki Bogu, A. ma taką pracę, że może dziecko na cały dzień do pracy zabrać, u mnie odpada w przedbiegach taka sytuacja, poza tym ja bym chyba na głowę dostała. I tak z nią siedzę popołudniami i wieczorem, bo czasem A. pracuje do późna.No i masz opiekę, ja lipiec, ty sierpień...
Nie, cholera, nie będę się wkręcać. Ale...napisałam już wcześniej że mam chęć się skupić na swoich potrzebach. I powraca coraz częściej myśl o własnym dziecku. Chyba nadchodzi czas...Nie zrozumcie mnie źle, to nie załatwi problemów z exi i mojego stosunku do ich córki i nie ma być zamiast, tylko po prostu ja też mam prawo do pewnych zachowań. Chyba zaczynam chcieć...

188

Odp: Być drugą i macochą

Alutka,jasne ze masz. Kiedys przychodzi pora i ochota na wlasne dziexko i nie rezygnuj z tego bo m ma swoje. Tak poswiecac sie nie mozna. On tez byl swiadomy ze wiarze sie z kobieta bezdzietna,ktora w koncu moze chcciec miec wlasne potomstwo. Ja powiem ze u nas dziecko to byla swietna decyzja i nigdy niezalowalam. Maz zawsze pragnal synka i ja mu go dalam smile i zajmuje sie nim swietnie. Spedza bardzo duzo czasu z nim i sa bardzo zzyci. Ja uwielbiam patrzec jak sie razem wyglupiaja. A mloda tez kocha brata i wie ze musi mu dawac dobry przyklad smile .

189

Odp: Być drugą i macochą

Pomyślę i nad tym:)
Na razie borykam się z pianinem:D Właśnie wróciłam z garażu utytłana od góry do dołu. Klei się to cholerstwo czarne (ktoś dębowe pianino machnął olejnicą czarną dla wygody). Idę do wanny i spać, bo w pracy meksyk.
Pozdrawiam:)

190

Odp: Być drugą i macochą

Drogie kobitki,

widzę, że ja wcale nie mam tak źle smile))

Odnośnie pianina - super - trzeba spełniać marzenia. A jak mąż ci je kupił to teraz nich pomaga i będzie cierpliwy, bo taka robota powinna sprawiać ogromną frajdę. A jaki bedzie rezultat - tylko pozazdrościć smile))
Odnośnie dziecka - moja rada - zrób je wtedy kiedy będziesz czuła, że jesteś absolutnie gotowa i go pragniesz. Nie dla niego, nie dla innych, dla siebie i dla was! Wiele osób sądzi, że dziecko to koło ratunkowe w kryzysowych sytuacjach, kiedy żle się z chłopem dzieje, kiedy mi samej źle, kiedy pozostałe dzieci coraz gorsze... No nie! Dziecko to wielka miłość i szczęście, ale i dodtkowo mnóstwo obowiazków!

No i ta zazdrość... mi się wydaje, że będzie zawsze, raz mniejsza jej ilość, raz większa! No ale... musimy sobie z nią jakoś poradzić. My same, nikt inny i nikt nam nie pomoże! Te Eksie są i nie znikną. Od naszych facetów zależy na ile im pozolą być w naszych życiach. Przekichane mają te z was, co Eksie są nienormalne, uzależnione, natrętne i nie umieją się pogodzić z utratą męża. Dla mnie to kobiety bez honoru i bez ambicji. My musimy być ponad to. Nasi faceci chcą być z nami, żyją z nami, są z nami. Liczy się tu i teraz a nie to co było w przeszłości. Wydaje mi się też, że my jakoś tak ciągle tą przeszłość rozdrapujemy. Faceci widzą to inaczej i nie dzielą włosa na milion.

Dla mojego Eksia owszem jest i istnieje, jest matką jego dzieci i zawsze nią będzie. Ale rozstali się i teraz każde sobie. On nie jest na zawołanie, ona musi sobie radzić sama. Muszą się dogadać odnośnie dzieci i mieć jakiś tam znikomy kontakt w kewstii ustaleń co do dzieci.
Chłopcy są z matką, a ojciec spędza z nimi tyle czasu ile może. Będą u nas na co drugi weekend, bedą w tygodniu, będą jeździć na wczasy. Jak coś się będzie działo to też pomożemy.

Mój na szczęście nie daje się wmanewrować i nie pozwala sobą manipulować. Ma swoje zdanie i w końcu przestał być miły i przestał próbować rozwiązać sprawę polubownie - nie dało się, choć próbował. Teraz i on stawia warunki. Oczywiście mam to wszystko na oku i w razie konieczności ingeruję tłumacząc jak to widzę okiem trzeciej osoby, ale rzadko się to zdarza.

Eksia musi mieć pokazane gdzie jest jej miejsce. Musi pojąć, że koniec to koniec. Będzie próbować, ale gaszona za każdym razem w końcu odpuści. Facet musi być twardy.

A my musimy być dzielne i trzymać emocje na uwięzi. W tych wypadkach zimna krew jest wskazana!

191

Odp: Być drugą i macochą

No i właśnie ja dzisiaj padłam na całej linii.Im więcej gadam, tym jest gorzej, muszę się w końcu zamknąć, skoro gadanie nic nie daje. Poszło oczywiście o opiekę nad małą.Jak pisałam, uzgodnienia były,ja lipiec, ty sierpień,ale z uzgodnień niewiele wyszło. W lipcu prawie się matka nią zajmowała, tu obóz, tu biwak, resztę u nas.W sierpniu pojechała z nią nad morze i znowu do nas. Mam dość, jestem zmęczona, siedzę z małą popołudniami, kiedy A. jest w pracy. Dzisiaj matka zadzwoniła i oczywiście problem, na weekend jej nie weźmie, bo ma nową pracę, terefere, w weekend nie pracuje, dwa, zmieniła robotę na własne życzenie no i jeszcze mówi, że w kolejnym tygodniu to też by chciała żeby A. się małą zajął. Mruknęłam sobie, że chyba troszkę przesadza i mi się oberwało od mojego, że bla bla bla o uzgodnieniach wiedziałam od dawna, on ma dość marudzenia i skoro się umówił na sierpień to się w sierpniu będzie dzieckiem zajmował.Ma rację, przyznaję, ale ja pierdziele, jak widzę matkę, która chyba niespecjalnie za dzieckiem tęskni,to mi się przewraca w żołądku.W ogóle mam dzisiaj kiepski dzień, nie nadążam w robocie, wali mi się wszystko na głowę, przychodzę do domu i jazdy ciąg dalszy.Co ja bym chciała, żeby A. był takim rozwiedzionym ojcem, co się w ogóle dzieckiem nie zajmuje? Absolutnie nie. Ja bym po prostu chciała, żeby przestał tak ulegać byłej, żebyśmy jasno postawili granice, kiedy tak, a kiedy nie. A nie że ona dzwoni i ona ma. Szlag mnie trafił potężny, wróciły wszystkie lęki, wszystkie obawy i znowu się wkręciłam.
Chryste, jak to zrobić, żeby przestać się denerwować i pogodzić z sytuacją..?

192 Ostatnio edytowany przez shedir (2011-08-25 10:23:54)

Odp: Być drugą i macochą

Alutka, my mamy to samo. U nas mamusia tez nie specjalnie się dzieckie zajmuje i czasu spędza. Ale powiem ci jedno bo to co ty tez przechodziłam. Nic nie da ciągła awantura o to, że młoda spędza z wami czas, a tylko może twojego m nastawic przeciwko tobie. Miałam to samo i wiem co przechodzisz bo można się w ten sposób wykończyć. Musisz z nim porozmawiac na spokjnie w sensie bez emocji, krzyków i awantur albo mu to napisz mailem jeśli inaczej nie potrafisz, żeby nie widział twoich emocji i nie wkurzały go one, a on mógł na spokojnie to przeanalizował. ile twój m spędza czasu z młodą jak jest u was? Bo jak wychodzi na to że ty się nią w zasadzie ciagle opiekujesz (tak bylo u mnie) to powiedz mu koniec. Ponieważ nikt nie szanuje twojego czasu, twoich plamów i nikt cię o zdanie nie pyta nie będziesz się nią zajmowała. Jak on spędzi z dzieckiem cały tydzień non stop to zobaczy jaka to cięzka praca. Ja tak zrobiłam ponieważ inne metody proszenia i błagania czy awantur nie działały. Wszystkim wydawało się, że to mój psi obowiązek bo jestem żona m i można mi dziecko wciskać. Jak powiedziałam koniec i musieli zacząc kombinowac bardziej i zrobiło się to kłopotliwe to docenili moja pracę.  Jak m kilka dni spędził razem z nią i jeszcze do tego młodym, a ja wychodziłam to na własnej skórze przekonał się co to znaczy i jak jest męczące. Teraz pyta mnie czy mam jakies plany, czy zajme się młoda jak on idzie do pracy itd. Jak mówie, że nie (choć rzadko i jak mi cos naprawdę waznego wypadnie) to awantur nie robi. Jeśli matka się nie garnie to wnieście pozew do sądu o opieke, pewnie się przestraszy bo to tez będzie strata almentów, to jest przeważnie bodziec dla matki. Wiem, że to cięzka sytuacja i wiem ile cię kosztuje bo miałam to samo.

Co do dziecka, jeśli jestes zdecydowana, jeśli chcesz go z m to nie czekaj. Wtedy i on będzie musiał sie wiecej postarać i pomyślec bardziej o tobie.

193

Odp: Być drugą i macochą

cześć Wam wszystkim. Jestem nowa i nie za bardzo wiem czy zostanę tu mile widziana smile

194

Odp: Być drugą i macochą

Justine, dlaczego miałabyś nie być tu mile widziana? Chętnie nawiązujemy nowe kontakty i wymieniamy spostrzeżenia. Nawet te z odwrotnej strony:)Tak więc zapraszamy:)
Shedir, dzięki za odpowiedź. Wiesz, to jest generalnie tak, że jak mała jest u nas, to zajmuje się nią A. Kiedy on idzie do pracy na popołudniu ( tak jak dzisiaj) no to wtedy mała siedzi ze mną. Generalnie jednak to on spędza z małą czas, kiedy jest u nas, nie mogę powiedzieć, że zwala te obowiązki na mnie. Byłoby to niesprawiedliwe. I tak nie jest. Tyle tylko, że A. pewnych rzeczy nie kuma i może faktycznie powinnam napisać mu maila, bo jak mówię, to nie dociera. A tak jak będzie mógł przeczytać spokojnie, toteż pewnie się inaczej nad tym zastanowi. Młoda mi dzisiaj strzela fochem i nie chce ze mną rozmawiać, bo powiedziałam, że nie zabiorę jej na wieczorny koncert. Ostatecznie ma wakacje i mogłaby pójść,ale jej nie zabiorę, bo jutro idę do pracy na 6 30 i jeszcze będę siedzieć po godzinach. Koncert jest o 21, zanim wrócę, ją położę, to będzie godzina 24 a w robocie trzeba się skupić. Więc odpada i się na mnie obraziła ciut.Przejdzie jej. Ale już mamie zdążyła nadać przez telefon, że miała iść z ciocią na rower (nie wiem skąd to wzięła bo jej nic nie mówiłam), ale ciocia jest zmęczona i ona stale musi w domu siedzieć. O mały włos z siebie nie wyszłam, bo mieszkamy w domu z ogrodem zamkniętym, mogłaby wyjść byle kiedy, ale co ja poradzę że ją wszystko nudzi? Wyjdzie na 5 minut, zacznie 15 tysięcy rzeczy naraz poczym i tak zapragnie telewizora. Pomyślicie, że jędza ze mnie, ale ja mam cierpliwości jej ciągle wymyślać zajęć, które ją natychmiast nudzą. No nie jestem w tym dobra i koniec....
Postanowiłam,że się już o nic nie będę awanturować, bo i tak potem na moje wychodzi, więc wystarczy poczekać. o Ile się do tego czasu nie wykończę...

195

Odp: Być drugą i macochą

hej dziewczyny,
ja również jestem "tą drugą", a jednak "tą pierwszą", bo najważniejszą. Wolę tak o sobie myśleć.
Nie czytałam wszystkich wypowiedzi, ale jedną postanowiłam skomentować. Wypowiedź koma5: A ponieważ nie jestem w tej sytuacji stroną, mogę spojrzeć obiektywnie- pewnie możesz spojrzeć na to obiektywnie, ale uwierz dopóki nie znajdziesz się w tej sytuacji naprawdę niewiele możesz powiedzieć na ten temat.
Dziecko ma swoje prawa. Dziecko - jak czytam - jest malutkie. Szybko je tatuś porzucił- dlaczego z góry stwierdzasz, że tatuś je porzucił? A może nie miał wyboru? Dziwi mnie, że wszyscy uważają, że kobieta, która została sama z dzieckiem jest tą biedną, porzuconą. A co kiedy ona chciała żeby facet odszedł?
Ja jestem z moim facetem 1,5 roku. Jego była dawała nam wiele razy w kość, ale jakoś to zniosłam i nadal będę, bo kocham swojego faceta. Ja chcę żeby spotykał się z dzieckiem, ale jego eks bardzo to utrudnia. Ale cóż to on  jest skurw*synem, który nie chcę się zajmować dzieckiem. Nikt nie patrzy na to co czuje, jak bardzo cierpi, że nie jest z dzieckiem. Każdy potrafi ocenić, nikt nie stara się zrozumieć.

Posty [ 131 do 195 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024