Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 15 16 17 18 19 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,041 do 1,105 z 8,269 ]

1,041

Odp: Być drugą i macochą
warszawianka_1981 napisał/a:
macocha napisał/a:

Przeczytaj ze zrozumieniem to co napisalas.Facet po alkoholu przelecial laske a ze byl ODPOWIEDZIALNY....Jaki byl?poszukaj w slowniku co oznacza odpowiedzialny oraz czym jest milosc.".

To ze przeleciał laskę, to nie jest nic nadzwyczajnego. Co drugi facet ma na to ochotę, a co trzeci to robi. Tylko nie każdy się żeni potem z taką laską. Mam kilka koleżanek, które zostały same z dziećmi, bo faceci mieli je w dupie....
Nie masz prawa, krytykować naszego uczucia do siebie. To że on miał w życiu taki wyskok, nie skreśla go w moich oczach.

A kim Ty jestę by mi tej krytyki zabronić??

To, że przeleciał laskę , to nic nadzwyczjenego??Ciekawe czy tak samo powiesz jak będziesz miała córkę i przeleci ją koleś tak bo mu się chciało....Boże kobieto poczytaj na chłodno co piszesz....


W moich oczach też ten wyskok go nie skreśla.Miał złamane serce, uchlał się jak świnia,ona też była łatwa.Ok prosta historia, historia jakich dziś wiele...Tyle, że jeśli się już stało, jeśli poczęło sie z tego dziecko to trzeba zacisnąć pięści uznać dziecko i brać czynny udział finansowy ale również i fizyczny w jego wychowaniu.Do tego nas obliguje nasza moralność a nie do stwarzania mu skwaszonego domu.Bo taki ten dom był skoro on nie kochał jej ona jego oboje byli nieszczęśliwi i związani czymś co powstało nie w wyniku wielkiej miłości a przypadkowego numerka w klubowej ubikacji.Wysoki sądzie on jej nie kochał miał z nia tylko dom i wakacje co roku na wyspach i samochód i 5 dzieci ale jej nie kochał nigdy to Ona wszystkiemu winna , i tak był dobroduszny bo jak miał ochote to nie chodził na dziwki taki był lojalny tylko sypiał z tą której nie kochał...Boże ratuj.

Zobacz podobne tematy :

1,042

Odp: Być drugą i macochą

Macoszka, nie wiem, czemu tak sie unosisz wink To tylko forum, mozemy sobie chyba na spokojnie pogadac. Co wiecej, kazdy ma prawo do wlasnej opinii, ale moze tak nie jedzmy po sobie, bo po co?

macocha: "To, że przeleciał laskę , to nic nadzwyczjenego??Ciekawe czy tak samo powiesz jak będziesz miała córkę i przeleci ją koleś tak bo mu się chciało....Boże kobieto poczytaj na chłodno co piszesz.... " - A co, jesli to corka na to przelecenie wyda przyzwolenie i wrecz ochore? Takie rzeczy sie zdarzaja, no nie gadaj, ze nie slyszalas o seksie bez zobowiazan.

Zreszta nie ma co strzepic jezyka, co sie stalo, to sie nie odstanie.

Adele, fajnie, ze tu napisalas - pokazujesz, ze sa normalne eksie i neksie. Ja akurat o moja eksie nie jestem zazdrosna zupelnie i nie wiem akurat skad to sie niektorym dziewczynom bierze.

pupa, jak wiedzialas, ze zostaniesz zle zrozumiana, to po cos tak napisala wink Nie byloby tematu wink
Nie rozumiem uzerania z ex - u mnie akurat byloby odwrotnie, podejrzewam, ze niechetnie puscilaby dzieci do ojca na wakacje.

1,043

Odp: Być drugą i macochą

Jego syn złamał nogę. Nie chcę wnikać jak to się stało, ale generalnie zachowanie jego matki było skandaliczne. Wczoraj Mój pojechał do szpitala z Młodym, dzis pojechał do niej i siedział z chłopakami. Popłakałam się. Nie z zazdrości. Tylko, ze smutku, że ich małżeństwo sie rozpadło. Potem zapytałam, czy nie wolałby wrócić do niej dla dobra chłopaków, bo jej uczucie napewno nie wygasło. Odpisał mu, że nie jest to możliwe, bo mnie kocha....
No i pojawiło się poczucie winy.... niby nic wspólnego z ich rozwodem nie miałam, ale może gdyby mnie nie kochał, może byliby szczęśliwą rodziną....

1,044

Odp: Być drugą i macochą

Metaksa - nie unoszę się.Wypowiadam właśnie swoje zdanie a że nie robie tego głaszcząc kogoś po głowie...cóż taka jestem , jak czegoś nie popieram a w tym wypadku nie popieram głupoty , głupiego tłumaczenia i zwalania winy na jeszcze żonę to robię to w sposób dosadny.Życie to nie jest bajka pisana różowym tuszem tylko ciężka walka.Jeśli coś jest czarne to nie dodaję do tego bieli żeby wyglądało troszkę weselej.

Co do przelatywania córek - jeśli wyrazi na to zgodę to będzie jej problem tylko po co pisać że on kogoś przeleciał i to jest ok ale to ze ona się dała to już jest łatwa.
Wiesz to tak jak z tą historyjką - facet jak się prześpi z 100 to maczo , ale kobieta jak się prześpi z 100 to już .... Takie rozumowanie rozwija Warszawianka.

W ogóle to chyba nie temat na to miejsce no ale skoro już...

Jego syn złamał nogę. Nie chcę wnikać jak to się stało, ale generalnie zachowanie jego matki było skandaliczne.

Co to znaczy było skandaliczne??? Zastanawia mnie Twoja postawa względem żony.I moje kolejne wątpliwości co do Twojej opowieści.Albo jesteś ślepo zakochana i usprawiedliwiasz gościa na każdym kroku albo chcesz zagłuszyć swoje sumienie zwalając cała winę na tą niedobrą co zaciągnęła Twojego biedaczka do łóżka a potem nabrała go na 2 dzieci.

Wczoraj Mój pojechał do szpitala z Młodym, dzis pojechał do niej i siedział z chłopakami. Popłakałam się. Nie z zazdrości. Tylko, ze smutku, że ich małżeństwo sie rozpadło.

Obłuda jakiej dawno nie słyszałam.Jakiego smutku??Jak Ci tak strasznie smutno to zostaw faceta w spokoju i każ mu wracać do rodziny albo trzeba było tego nie zaczynać wcale a nie teraz wyrzuty sumienia zjadają Cię od środka i zamiast powiedzieć o tym otwarcie ubierasz to w smutek.

Potem zapytałam, czy nie wolałby wrócić do niej dla dobra chłopaków, bo jej uczucie napewno nie wygasło. Odpisał mu, że nie jest to możliwe, bo mnie kocha....
No i pojawiło się poczucie winy.... niby nic wspólnego z ich rozwodem nie miałam, ale może gdyby mnie nie kochał, może byliby szczęśliwą rodziną....

Nie spójne i nie logiczne sama pisałaś, że byli nie szczęśliwi, że ona się męczyła i on się męczył, ze bylo udawane itp...o jakim szczęściu mówisz??Albo historia przedstawiona przez Ciebie tylko w części jest prawdziwa albo jest jakaś druga strona medalu.I tu potwierdzają się moje wcześniejsze słowa.Nie sądzę aby facet nic zupełnie nic nie czuł do kobiety skoro spędził z nią tyle lat pozwolił sobie na seks i dwójkę dzieci a teraz piszesz, że była szansa na szczęśliwą rodzinę.

Wybacz, ze nie jestem miła ale nie na tym polega życie żeby za błędy głaskać.
Każda z nas na tym forum jest tą 2, każda z nas ma nad głową byłą żonę.Wiele z nas było w sytuacji tej które to odbiły mężów lub zaczynali swój związek zaraz po zakończeniu związku z żoną.Ale każda z nas jest dorosła i takie podejście mój jest aniołem a ta była to diabeł jest żałosne nawet w naszych sytuacjach.

1,045

Odp: Być drugą i macochą
metaksa napisał/a:

pupa, jak wiedzialas, ze zostaniesz zle zrozumiana, to po cos tak napisala wink Nie byloby tematu wink
Nie rozumiem uzerania z ex - u mnie akurat byloby odwrotnie, podejrzewam, ze niechetnie puscilaby dzieci do ojca na wakacje.

Odwrotnie w stosunku do kogo?
Ja też nie rozumiem użerania.. chcemy wszystko załatwiać w oparciu o porozumienie, ale chcieć sobie możemy.

1,046

Odp: Być drugą i macochą
macocha napisał/a:

Każda z nas na tym forum jest tą 2, każda z nas ma nad głową byłą żonę.

Może mój problem polega na tym, że ja się nie czułam nigdy tą drugą... a ona nie czuła się tą pierwszą...
Może bym miała inny stosunek do niej, gdybym nie znała jej.

1,047

Odp: Być drugą i macochą

jeśli płaczesz bo on pojechał do niej do domu to nie mów mi, ze nie czujesz się tą 2.My mamy już uregulowane sprawy, mamy już naszych facetów /mężów obok.Ty nadal jesteś kochanką - czyli tą drugą.A tłumaczenie nam na forum , ze Ty się nie czułaś nigdy tą 2 pokazuje jak nie szanujesz jeszcze żony i jak bardzo nie zdajesz sobie sprawy, że kiedyś możesz podzielić jej los.

1,048

Odp: Być drugą i macochą
macocha napisał/a:

jeśli płaczesz bo on pojechał do niej do domu to nie mów mi, ze nie czujesz się tą 2.My mamy już uregulowane sprawy, mamy już naszych facetów /mężów obok.Ty nadal jesteś kochanką - czyli tą drugą.A tłumaczenie nam na forum , ze Ty się nie czułaś nigdy tą 2 pokazuje jak nie szanujesz jeszcze żony i jak bardzo nie zdajesz sobie sprawy, że kiedyś możesz podzielić jej los.

Przepraszam, ale nie jestem kochanką. On rozwiódł się w październiku, ja w kwietniu. Jesteśmy razem, ale chyba jeszcze za wcześnie na kolejne małżeństwo, na mieszkanie razem.

1,049

Odp: Być drugą i macochą

Warszawianka,chyba się pogubiłam. O ile jestem w stanie zrozumieć,że boisz się związku z rozwiedzionym ojcem, to nie pojmuję, dlaczego wpędzasz się w wyrzuty sumienia (a tak to mi wygląda). Nikt nikogo do niczego nie zmusza, jesteście dorosłymi ludźmi podejmującymi rozmaite decyzje. Jeżeli naprawdę w żaden sposób nie przyczyniłaś się do rozpadu małżeństwa Twojego obecnego partnera, nie masz sobie nic do zarzucenia, odpuść wyrzuty sumienia, bo do niczego nie prowadzą. Czy myślisz, że w odwrotnej sytuacji ktoś by Ciebie żałował? Na pewno nie. Pewnie, żal jest porzuconych, rozwiedzionych, samotnych, ale czy z tego powodu mamy być cierpiętnicami? Zwłaszcza że nie jesteśmy temu winne? Naprawdę uważasz, że gdyby nie Ty, oni byliby nadal rodziną? Rozstańcie się zatem i zobaczcie co będzie. Innego wyjścia nie masz, wpędzisz się tylko w nerwicę.
Dla wyjaśnienia od razu dodam, że nie jestem wredną małpą, która się cieszy z cudzego nieszczęścia. Też byłam porzucona - a potem życie nauczyło mnie egoizmu. W tej chwili wiem, że jeżeli sama o siebie nie zadbam, nikt tego za mnie nie zrobi. I nie zamierzam rozwodzić się nad rzeczami niezależnymi ode mnie. Moje życie i mam je tylko jedno. I wcale nie trzeba iść po trupach.:)

1,050

Odp: Być drugą i macochą

Alutka131
Naprawdę uważasz, że gdyby nie Ty, oni byliby nadal rodziną? quote] Może gdyby nie poznał mnie 7 lat temu, gdybyśmy się nie zakochali się w sobie (to było jeszcze przed ich ślubem), może udałoby mu się pokochać ją.
Wyrzuty sumienia..... nie potrafię się pogodzić z tym, że ludzie się rozwodzą. Sama jestem po rozwodzie. Gdybym widziała jakąkolwiek szansę, choćby cień, że udałoby się mnie i mojemu mężowi nigdy bym nie pomyślała o rozwodzie. Gdybym jednak miała dziecko, nigdy bym się na to nie zdecydowała, pewnie bym tkwiła w nieszczęśliwym związku tak długo jak by to było możliwe.
Dlatego nie jestem w stanie zrozumieć, że mimo, że była żona mojego faceta zdecydowała się na rozwód, mimo, że miała z nim 2 dzieci, cudownego męża, który sprzątał za nią, gotował, prał, prasował, zajmował się dziećmi i sam zarabiał na dom (ona nigdy nie pracowała). Nie jestem w stanie zrozumieć tego, że fakt, że jej nie kochał zaważył na tym że zdecydowała sie na rozwód. On by jej nie zostawił samej z dziećmi.  Zdecydował się przecież na małżeństwo ze względu na dziecko i ona wiedziała o tym, że na więcej nie może liczyć.

Kocham go. Przez pierwsze lata jego małżeństwa nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Odeszłam.Wziełam ślub z innym. Myślałam, że uczucie przejdzie. Nie przeszło. Nie potrafię żyć bez niego. Nie boję się związku z nim. Boję się, że jego byla nie zaakceptuje mnie.

1,051

Odp: Być drugą i macochą

Dlaczego w ogóle jego była ma Cię akceptować?Potrzebne Ci to?

1,052

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Dlaczego w ogóle jego była ma Cię akceptować?Potrzebne Ci to?

Tak, przecież mam być żoną ojca jej dzieci. Będę miała kontakt z jej dziećmi. Przecież mam być ich drugą mama

1,053

Odp: Być drugą i macochą
warszawianka_1981 napisał/a:
Alutka131 napisał/a:

Dlaczego w ogóle jego była ma Cię akceptować?Potrzebne Ci to?

Tak, przecież mam być żoną ojca jej dzieci. Będę miała kontakt z jej dziećmi. Przecież mam być ich drugą mama. Ona ma taki sam stosunek do świata i do ludzi jak mój były mąż. Ma wymagania, nie dając nic w zamian. Uważa, że jest pępkiem świata. Że fakt, że urodziła 2 dzieci, zwalnia ją ze wszystkich obowiązków. Nic nie musi, ale wszyscy muszą spełniać jej zachcianki. Z moim byłym mężem nie dało się rozmawiać, z nią tez.

1,054

Odp: Być drugą i macochą
warszawianka_1981 napisał/a:
Alutka131 napisał/a:

Dlaczego w ogóle jego była ma Cię akceptować?Potrzebne Ci to?

Tak, przecież mam być żoną ojca jej dzieci. Będę miała kontakt z jej dziećmi. Przecież mam być ich drugą mama

Jezu dziewczyno nie mogę się nadziwić jak czytam co Ty piszesz.
I co z tego że będziesz miała kontakt z jej dziećmi?? to nie oznacza, że masz się przyjaźnić z byłą swojego obecnego??Co to za układy patologiczne.Oczywiście poprawne relacje tak ale jaka akceptacja??
Poza tym jaką drugą mamą???? Ty będziesz tylko produktem zastępczym podczas nieobecności ich matki a nie żadna drugą mamą.Jesteś ciocia i tyle.

1,055

Odp: Być drugą i macochą
warszawianka_1981 napisał/a:

Nie boję się związku z nim. Boję się, że jego byla nie zaakceptuje mnie.

Czego się boisz? Nie wierzę!
Naprawdę tak bardzo chcesz być przez nią akceptowana?
Ja uważam, że na poprawnych relacjach powinna zakończyć się relacja. Ja nie muszę jej akceptować, ona nie musi mnie. Ale to nie zmienia faktu, że i ja jestem i ona. Nie znikniemy.

Jaka druga mama?
Nawet przez myśl mi to nie przeszło!

1,056

Odp: Być drugą i macochą

pupa7 Jaka druga mama?
Kiedyś rozmawiałam z Moim o moim obowach i on użył właśnie określenia, że chłopcy mnie napewno pokochają, bo będę dla nich "drugą mamą" i to dlatego pomyslałam w ten sposób

1,057

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyno kochana, Tobie jej akceptacja jest najmniej potrzebna. Tym uwarunkowujesz swoją przyszłość,swój związek? A jeżeli ona zaraz zacznie np.obrzucać Cię obelgami.? I nie będzie chciała Cię za Chiny Ludowe zaakceptować..? Powiem szczerze - nam trudno jest nawiązać ledwie poprawne relacje z ex - krótko mówiąc, zawsze jest jakiś problem. Dążymy do relacji poprawnych. Ale przyjaźnić się z nią? Chadzać na kawki? Zabiegać o akceptację..? W ogóle sobie tego nie wyobrażam. Wojować z nią nie chcę,bo po co, ale specjalnie przyjaźnić się nie zamierzam. Staram się ograniczać jej istnienie w moim życiu do minimum. I Tobie też to radzę.
Dla chłopców nie będziesz drugą mamą. Pokochają Cię - super, ale matkę mają jedną. I choćbyś się starała nie wiem jak, tego nie zmienisz, więc odpuść. Będziesz dla nich opiekunką, powierniczką, daj Boże przyjaciółką - super. Ale mamą - nigdy.

1,058 Ostatnio edytowany przez shedir (2012-06-30 09:02:07)

Odp: Być drugą i macochą

Witam.
Dziewczyny chyba za bardzo rzuciłyście się na koleżankę. Jest w trudnej sytuacji co myśle potenguje fakt, że zna obydwoje jakiś czas a teraz została partnerką faceta. Każdy ma różną wrażliwoś i niemożna wymagac od wszytkich takiego samego podejścia.

Macocho jechanie po koleżance i wyżywanie się naprawde nie ma sensu. W mojej ocenie tego jak piszesz to właśnie robisz. Każdy popełnia w swoim życiu błędy i będą w środku sytuacji cięzko ja ocenic tak jak robią to ludzie z zewnątrz nie związani emocjonalnie z nią. Ja potrafie zrozumiec fakt, że ludzie biorą ślub ze względu na ciąże, owszem nie popieram tego ale potrafie zrozumiec pobudki i wciąz tak się dzieje i dziac będzie. Dzieci powinny się wychowywac w pełnej rodzinie czy to się komus podoba czy nie. Osobiscie uważam, że dzieci wychowane w niepełnej rodzinie sa nieszczęsliwe i zawsze im w życiu czegos brakuje. Tak samo jak dzieci wychowane w nieszczęśliwej rodzinie ale normalnym jest fakt, że każdy rodzic chce próbowac dla dziecka taką rodzinę stworzyc. Sama mam dziecko i  chce by miał szczęśliwy dom i wiem, że walcze w stuacjach i często robie rzeczy których nigdy wcześniej w swoich związkach nie robiłam tylko dlatego aby w domu była dobra atmosfera i abyśmy się z m dogadywali. I on robi to samo, posiadanie dziecka bardz zmienia priorytety i podejście do wielu spraw.

Co do "przelatywania" dziewczyny, no cóż...w tych czasach to już normalka i robi to raczej każdy facet jak ma okazję, a ta "córka" nie została przelaciana od tak sobie ale i za swoim własnym przyzwoleniem więc nie zrzucajmy tylko winy na facetów i ich odpowiedzialośc. Raczej uczyc dzieci żeby się zabezpieczały aby takich sytuacji nie było.

Z tego co napisała warszawianka wnioskuje że bardzo by chciała aby i dzieci i mataka ją akceptowały i chyba nie ma w tym nic złego. Dlaczego by nie? Owszem akceptacja matki najważniejsza nie jest bo możan trafic na dużego świra, a z kobietami nigdy nie wiadomo ale akceptacja dzieci jest niezbędna.

Warszawianko uważam że musisz mocno się zastanowic nad priorytetami. Najważniejsza jest tu akceptacja jego dzieci(choc niemozna dac sobie wejsc na głowę) i to abyście się wy rozumieli i trzymali jeden front ale akceptacja ex nie jeste tu niezbędna choc fajnie by było miec poprawne stosunki.
Ja osobiscie nie  wyobrażam sobie takiej wielkiej pięknej rodzinki poskładanej choc Adel dała przykład że można. U nas się nie da przez charakter ex, a i tez to że ja juz jej szans więcej nie dam bo wszytkie dotychczasowe wykorzystała i robi to nadal. To kwestia chcarakteru ludzi.
Mam nadzieję, że wam się uda a i że sami też dorobicie się dzieciaczka smile jeśli się kochacie.
A matką tych dzieci nie będziesz ani pierwsza ani druga i nie próbuj nią by. Jesteś macocha i tyle. Akceptuj, kochaj jak potrafisz bądz ok ale nie próbuj byc matką. Twój partner tez musi to zrozumie, ż ety jesteś ich macochą a nie matką, druga matka itd. Przedewszytkim jesteś partnerką/ żoną ic taty. I oni też w końcu powinni to zaakceptowac, a twój partner musi o to dbac.
Pozdrawiam

1,059

Odp: Być drugą i macochą

Shedir, a czemu uważasz, że "akceptacja dzieci jest niezbędna"?

1,060

Odp: Być drugą i macochą

Od moderowania jest administrator forum droga shedir.Dziękuję za cenne wskazówki za to jak mam wyrażać swoje opinie, pozwolisz jednak , że z nich nie zastosuje.Każda z nas rejestrujac się na forum ma prawo wyrażać własne opinie nawet jeśli będą przykre dla innego rozmówcy.

Postawa Warszawianki jest dla mnie niestety nie do przyjęcia w związku z tym wyrażam to.Nie obrażając i nie ubliżając , niestety nie słodzę i nie przytakuje takiej opstawie jaką ma jedna z nas.

Co do bycia drugą matką.Jeśli chcesz być matką to zróbcie sobie dziecko.Nie próbuj być matką dla dziecka które nadal ją posiada.Oczywiście fajnie jest gdy kontakty są takie jak ja mam z małą ale nie posówam się do nawet myślenia o tym by być jej mamą.

1,061

Odp: Być drugą i macochą

Metaksa osobiście uważam że dla dobra związku i jego przetrwania akceptacja dzieci jest niezbędna. Moze zależy od układu bo jeśli ktoś widzi dzieci patrnera dwa razy w roku to obędzie się bez akceptacji ale jeśli dziecko jest w domu częstym gościem albo jest na stałe to niewyobrażam sobie takiego życia. Ile można wytrzymac pod jednym dachem z kims kogo się nie akceptuje? dzień, dwa, tydzień a co potem? Przechodzi to w niechęc i jest coraz gorzej. Nie wierze by w takiej sytuacji relacje między rodzicem takiego dziecka a partnerem się nie psuły, w końcu nie brało się kota w worku. I kolejna rzeczy ta akceptacja chyba potrzebna jest samemu sobie dla swojego samopoczucia i dobrego humoru, czasu nie cofniemy.

Macocho po co te ironie, złosliwości i agresja? Ani cię nie pouczam ani nie daje wskazówek, wyrażam swoją osobistą opinię na to co czytam. To że ma inną opinię i postawę od twojej nie znaczy, że jest ona zła. Możesz miec inne zdanie i wyrazic to ale atakujesz dziewczynę. Nie musisz słodzic i przytakiwac ale nie pluj jadem tak i nie wyzywaj się bo każdy przychodzi tu tak naprawdę po porade w sytuacji która go przerasta, a nie po to by zostac zaatakowanym. Na tym tem watek miał polegac aby się wspierac i owszem wyrażac opinie ale nie atakowac.

1,062

Odp: Być drugą i macochą

Macocha traktuje mnie jakbym była z jakiegoś patologicznego środowiska a to nie prawda. Moi rodzice to kochające małżeństwo od ponad 30 lat, a są ze sobą od 14 roku życia. Mój pochodzi z bardzo religijnej rodziny. Skończyliśmy studia, mamy dobre prace, Mój prowadzi własną firmę. Fakt, oboje jestesmy po rozwodzie. To jest naszym grzechem głównym. Mój popełnił w życiu błąd. Może faktycznie, użyłam niefortunnego określenia "przeleciał laskę" i stąd ocena Macochy. Może powinnam była napisać, że w chwil dołku psychicznego znalazł ukojenie w ramionach kobiety, która go pocieszyła. Dla mnie jest to obojętne, jakiego użyję określenia. Stało sie. Został ojcem. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, które wystąpiły w tamtym czasie, opinię bardzo pobożnej rodziny i dobro dziecka, uważam, że postąpił odpowiedzialnie biorąc ślub. Zrezygnował z miłości do kobiety, na rzecz miłości dla dziecka. Ja nie bedę w tym miejscu dyskutować z Wami - uważam, że to bylo jedyne wyjście z tej sytuacji. Sama postąpiłabym tak samo. Gdybym miała syna, doradziłabym mu małżeństwo (ale ślub cywilny). Sama kwetia trwałości takiego związku to już inna sprawa, to już dobra wola partnerów.
Kocham Go i uważam, że powinnam zrobić wszystko, aby rodzina którą zamierzamy założyć w przyszłości, była szczęśliwa. Zależy mi na akceptacji byłej żony Mojego, bo nie lubie sytuacji konfilitowych. Może też chcę uciszyć sumienie, że zamiast namówić Mojego, do ratowania rodziny, do dialogu, byłam milcząca. Sama nie potrafię się pogodzić z tym, że byłam zmuszona do podjecia decyzji o rozwodzie. Dla mnie to są bardzo trudne tematy i dlatego liczyłam na Wasze wsparcie a nie krytykę. Ja byłabym w stanie zrezygnować z wlasnego szczęścia, na rzecz dzieci. Moze dlatego tak ważne jest to, aby nie traktowali mnie jak zlej macochy z bajki o kopciuszku. Dodatkowo, że nie wiem czy będę miała swoje dzieci, chciałabym im jakoś wynagrodzić to, że ich rodzice nie są razem. Przykro mi, że jestem odbierana jako osoba z marginesu czy zakłamana.

1,063

Odp: Być drugą i macochą

Chyba źle odebrałaś to co napisałam.Nie uważam, że jesteś z patologicznego środowiska.Fajnie mieć za wzór rodziców którzy od 30 lat są razem, kochają się i tworzą szczęśliwą rodzinę.Religijność rodziny nie ma tu nic do tego.wręcz jest sprzeczna z tym co zrobił.
Ja cały czas próbuję Ci powiedzieć, że jesteś nieobiektywna.Nie krytykuje Twojego meżczyzny za to, że popełnił błąd idąc do łóżka z kobietą której nie kochał.Takich jak on jest wielu.Dziś ludzie podejście do seksu mają raczej sportowe..niestety.Stało się ok.Popełnił błąd ok .Kto z nas ich nie popełnia, jak nie taki to śmaki.Jednak ślub??uważam że przedobrzył. Chciał być odpowiedzialny to plus.Jednak ślub w takiej sytuacji uważam za mega beznadziejny pomysł.Tego zdania nie zmienię.To, że się kochacie a jesteście po rozwodach absolutnie nie zalicza was ( przynajmniej w moich oczach) do kategorii grzechów głównych.Dobrze, ze po latach znaleźliście siebie oraz siłę aby to uczucie rozwijać.Owszem niefortunnym było stwierdzić " że przeleciał laskę".Musisz pamiętać, że w tym wypadku nie tylko ona jest winna.To, że się oddała...oddała - on wziął.To że nie pracowała, nie pracowała - nie kazał , uwierz mi pracowała w domu.Praca z dzieckiem jest bardzo, bardzo ciężka.Jestem macocha 4 letniej dziewczynki.W naszym domu nie ma spędzania czasu na bajkach.U nas mała ciągle się czegoś uczy, coś robimy, malujemy drewniany teatrzyk, wyklejamy z plasteliny, uczymy się nowych piosenek,wierszyków , malujemy witraże, kolorujemy kolorowanki, robimy sałatki, sprzątamy, lazimy na spacery , na rower, w miedzy czasie zajmuję się domem.To nie jest kochana nic nie robienie.Będziesz miała dzieci albo jak jego dzieci zaczną do Ciebie przychodzić i będziesz miała podobne podejście do wychowania jak ja to sama zobaczysz, ze czasem weekend jest cięższy niż caly tydzień w kamieniołomach.Pamiętaj, że jeszcze musisz mieć oczy koło d...zeby dziecko nie zrobiło sobie krzywdy.To, że była popełnia błędy...kazdy je popełnia - czytaj kilka zdań wyżej.Ona tez ma prawo cierpieć, smucić się, nie dawać rady a co za tym idzie czasem źle się zachować. To człowiek nie mutant.
Przestań myśleć o akceptacji byłej.Na kawę z nią nie pójdziesz, na obiad też prosić się nie będziecie.Oczywiście nie wszczynaj wojen itp.bo nikt nie mówi o skrajnie ekstremalnych zachowaniach.Rozumiem poprawne relacje na zasadzie " dzien dobry", " do zobaczenia" ok.Tyle w temacie.
Musisz tez pamiętać o jednym zapisując się na forum zawsze licz się z tym, że ktoś odbierze Cię inaczej niż chcesz, nie pogłaszcze i nie powie będzie ok.Będą też takie potwory jak ja które może ostro ale mówią co myślą.
Ja też jeszcze wtedy żonie mojego M powiedziałam , że dla dobra małej mimo tego co zrobiła eks jestem w stanie się odsunąć.Żeby ratowali to małżeństwo. Uwierz mi łatwo powiedzieć cięzej wykonać. Zresztą to są (teraz to wiem) górnolotne słowa.I lepiej ich nie wypowiadać. Lepiej uciąć się w język.A co do dzieci - poświęcisz im czas, zajmiesz się nimi, nie tylko rozpieszczając ale również wychowując a na pewno dzieciaki nie będą Cię traktowały jak macochy z kopciucha.
Wiem to po sobie.U mnie jest i nagroda i kara a i tak mała woli mnie niż mame u której ma luz totalny.Mimo, że ciocia wymaga np że ma posprzątać...u mamy tak trudno nie jest mama sama za dziecko sprząta, u nas mała wie, że są zasady i nie ma, że płacze.Popłacze , popłacze przyjdzie przytuli się i sprzątnie.
Dziś rozwód to część życia.Dziecią nie ma co wynagradzać rozwalonej rodziny.Dzieci trzeba kochać i dać im poczucie bezpieczeństwa.Nie dało rady w jednym domu , może dwa będą 1000razy lepsze od jednego skwaszonego...

1,064

Odp: Być drugą i macochą

Warszawianko, absolutnie nie uważam Cię ani za osobę zakłamaną, ani z marginesu, ani z patologii lub coś w tym stylu. Po prostu się nie zgadzam z pewnymi tezami które przedstawiłaś. I jak już wcześniej gdzieś tam napisałam - nie oceniam, nie mnie to robić. Wszyscy popełniamy błędy - z tym się zgadzam. Bierzemy odpowiedzialność za swoje czyny - jak najbardziej popieram, natomiast nigdy nie wiem, jak odnieść się do ludzi, którzy przedkładają swoje szczęście nad inne dobro - w tym przypadku dziecka. Nie potrafię uwierzyć (trochę jest to podyktowane własnym niestety doświadczeniem), że żyje się z osobą, której się nie kocha, bo ma się dziecko. Czy taki człowiek udaje cały czas akceptację dla drugiej osoby? Dziecko wyczuje fałsz na kilometr! Jakie to jest życie - wstajesz, kładziesz się spać, jesz, żyjesz - cały czas obok osoby, której nie kochasz. Ja bym nie potrafiła, unieszczęśliwiłabym siebie - a wtedy dziecko niestety też. I nie jestem w stanie uwierzyć, że niektórzy tak potrafią, zresztą, to pęka po jakimś czasie. I naprawdę nie rozumiem, co podkreślam - ratowania związku kolejnym dzieckiem. Nie potrafię tego pojąć.
Poza tym...jeżeli tak bardzo potrzebna Ci jest akceptacja byłej Twojego partnera, to musisz się liczyć z tym, że nigdy możesz jej nie otrzymać. Może być tak, że ta kobieta Cię po prostu znienawidzi, bo tak będzie jej łatwiej (i nie twierdzę bynajmniej, że na to zasłużyłaś..!)i pytanie, co wtedy zrobisz. Chcę Ci po prostu uświadomić, że lepiej dla Was i dla Waszego związku, żebyście się od niej trzymali z daleka, bo tak jest zdrowiej. I tak, jak powiedziała Shedir - ważniejsza jest dziecka akceptacja. Nie byłej.
Powiem tak...z "naszą" ex rozmawiałam tak naprawdę poraz pierwszy przed komunią młodej. Jeszcze mc wcześniej nie myślałam, że w ogóle będę w stanie to zrobić, za dużo mam żalu wobec niej i goryczy. Poszłam, pogadałam - nie zjadła mnie, ani ja nie rzuciłam się jej do szyi. Do gardła, znaczy się. Ale nie wyobrażam sobie takich spotkań częściej - dwa razy i wystarczy. I niech tak zostanie.

1,065

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

I naprawdę nie rozumiem, co podkreślam - ratowania związku kolejnym dzieckiem. Nie potrafię tego pojąć.
.

Tak na marginesie. ..Byłam kiedyś na naukach przedmałżeńskich w kościele. Ksiądz powiedział, że kryzysy malzenskie mozna leczyc dziecmi, pierwszym, drugim, kolejnym...

1,066

Odp: Być drugą i macochą

kryzys malzenski leczony dzieckiem 1,3,8 konczy sie najczesciej choc nie zawsze DUZYMI alimentami.Powiem tak.Dziewczyno-wez sie w garsc.Nie tlumacz swojego faceta,nie osadzaj ex,nie szukaj jej akceptacji,dzieci traktuj zgodnie z wlasnymi zasadami,nie rob nic na sile.KOCHAJ.Wszystko w temacie.Bez dorabiania sztucznych ideologii!Powodzenia.

1,067

Odp: Być drugą i macochą

chyba się pożegnam w tym temacie

1,068

Odp: Być drugą i macochą

najcięższą sztuką jest przyjąć konstruktywną krytykę....a jeśli jesteś na etapie "mamo tato pogłaszcz mnie po głowie" to faktycznie forum dl macoch to za dużo.

1,069

Odp: Być drugą i macochą

Warszawianko...Czasem Cię nie rozumiem. Nie jestem osobą głęboko religijną,powiedziałabym raczej:poszukującą wiary. Nauka kościoła katolickiego nie jest mi obca, Twoje rozterki też są mi znane. Uważam, że nie da się niczego robić po połowie: albo kieruję się zasadami wynikającymi z religii albo nie. Wzięłaś ślub - rozwiodłaś się (ja zresztą też). Po rozwodzie podjęłam decyzję o nie uczestniczeniu we mszy, mam kogoś, ale z pierwszym mężem łączy mnie sakrament - nie mogę zatem pójść do komunii. Czasem pójdę na mszę, modlę się ale to wszystko. Nie przekreśliłam dalszego życia, chociaż zgodnie z nauką kościoła powinnam być sama. Tak ja tę naukę rozumiem. Wydaje mnie się, że masz wątpliwości natury religijnej - Ty się rozwiodłaś, on się rozwiódł, chcecie być razem ale religia ma swoje zdanie w tym temacie. I stąd Twoje wątpliwości. Jakby to powiedzieć, aby Cię nie urazić..chciałabyś być szczęśliwa zgodnie z wiarą, a tak do końca nie jest i nie będzie. Podejmując decyzję o rozwodzie nakreśliłaś już swój kierunek działania i tego nie zmienisz. Wyrzucasz sobie, że gdyby nie Ty, oni byliby szczęśliwą rodziną, bo mają wspólne dzieci. I jeżeli kwestie religijne mają dla Ciebie tak wielkie znaczenie, możesz nigdy nie być w pełni szczęśliwa.
Nie będę komentować słów odnośnie nauk kościoła w temacie leczenia kryzysu w związku kolejnymi dziećmi. Nie chcę rozpętać dyskusji w kwestiach religijnych - nie to forum.
Życzę Ci szczęścia i pogodzenia z samą sobą:)))

1,070

Odp: Być drugą i macochą

hmm. pozwolę się wtrącić do dyskusji, choć przyznaję, nie przeczytałam wszystkich Waszych dotychczasowych postów. Postaram się o to jednak i trafię na pewno na wiele wartościowych wypowiedzi.
Jeszcze niedawno ten wątek mnie nie dotyczył, ale niestety, nie zawsze jest fajnie być tą "drugą". Związek mojego partnera nie zakończył sie z jego winy..były łzy, płacz, złość i są zobowiązania w/c dwójki dzieci. Trafiłam na superfaceta, bo rozwód nie zmienił jego nastawienia do dzieci i próbuje, i stara się być, gdy tylko może i go potrzebują. Tłumaczę sobie bardzo często, że przecież wolę tak, niż miałby mieć w nosie uczucia dzieciaków...wtedy byłby draniem, a tak jest superfacetem. I wiem jak się czuje ta "druga" w konfrontacji z jego "przeszłością"...

pozdrawiam*)

1,071

Odp: Być drugą i macochą

Hej Agileo:)
Witamy serdecznie w naszym gronie:)
Każdy z nas ma jakąś przeszłość. Znam Twoje rozterki, och, jak bardzo znam. Staram się jednakże powtarzać sobie, że PRZYSZŁOŚĆ zależy ode mnie - na to co było, nie mam żadnego wpływu. Od razu czuję się zdrowsza:)

1,072

Odp: Być drugą i macochą

U nas znowu powtórka z ubiegłego roku. Nie ważne podpisane w obecności pedagoga i psychologa zobowiązania - przecież to nie sąd, którego można zwodzić i przeciągać w nieskończoność. Tym razem jest jak do tej pory miesiąc bez kontaktu jakiegokolwiek ojca z dzieckiem, wbrew ustaleniom.
Po co takie zagrywki? Komu przyniosą cokolwiek dobrego? Czy komunikaty od psychologa i pedagoga, że dziecko potrzebuje więzi z ojcem, wręcz się tego domaga, ale szanownej pani to nie interesuje.
Mój się męczy, bo dla niego dziecko jest bardzo ważne, ale nic nie może zrobić bez postanowień sądu (chyba że ja o czymś nie wiem?).
Naprawdę przykro na to wszystko patrzeć i nie móc w niczym pomóc - istnie frustrująca sytuacja hmm

1,073

Odp: Być drugą i macochą

sad
No i co komu takie zachowanie daje? Nigdy chyba nie pojmę...
Wiem, że to się łatwo mówi, ale może po prostu to przetrzymać...?

1,074

Odp: Być drugą i macochą
Artika napisał/a:

U nas znowu powtórka z ubiegłego roku. Nie ważne podpisane w obecności pedagoga i psychologa zobowiązania - przecież to nie sąd, którego można zwodzić i przeciągać w nieskończoność. Tym razem jest jak do tej pory miesiąc bez kontaktu jakiegokolwiek ojca z dzieckiem, wbrew ustaleniom.
Po co takie zagrywki? Komu przyniosą cokolwiek dobrego? Czy komunikaty od psychologa i pedagoga, że dziecko potrzebuje więzi z ojcem, wręcz się tego domaga, ale szanownej pani to nie interesuje.
Mój się męczy, bo dla niego dziecko jest bardzo ważne, ale nic nie może zrobić bez postanowień sądu (chyba że ja o czymś nie wiem?).
Naprawdę przykro na to wszystko patrzeć i nie móc w niczym pomóc - istnie frustrująca sytuacja hmm

I niewiele zdziała mając postanowienie sądu. Sznowna mamusia będzie wymyślać choroby dziecka i dalej nie będzie widywal córki.
Dla dobra dziecka (aby małej nie starszyć) z policją chodzić nie będzie.

Oj dziewczyny, jeśli tylko możecie to nigdy, ale to przenigdy nie zgadzajcie się aby dzieci waszych partneró, mężów mieszkały z wami. Ja mam tak czasami dość, że szkoda gadać. Jestem jak służąca której nikt nie widzi. A jak zbuntuje się to obchodzą mnie wszyscy kołem. Mąż okazuje, że mu przykro ale dalej dzieje się tak samo bo synek... . Obowiązki to mam jak matka, ale praw do dcyzji  - żadnych.
I powiem wam, że takie mobilizowanie facetów do większych kontaktów z dzieckiem to też obróci się po czasie przeciwko wam - z wieleletniego doświadczenia - ONE SĄ NAJWAŻNIEJSZE A JA JUŻ NIE. Podobno się ze mną liczą tylko dlaczego w niedzielny wieczór siedzę z kompem w sypialni gdy panowie w salonie przy piwku oglądają ulubiony sport? (najpiew mecz siatkówki, teraz relacje z wczorajszego tenisa i żużel. Kolacje zrobiłam, pranie też. Nawet przygotowałam obiad na jutro. Niestety nie załużyłam sobie na miejsce w salonie. Jak zawołałam męża to usłyszałam, że chłopcy zaraz pójdą spać. Tylko, że zaraz spać to ja pójde bo jutro wstaję w 5 a oni mają wakacje.

1,075 Ostatnio edytowany przez agileo (2012-07-08 23:35:12)

Odp: Być drugą i macochą

smile dziękuję Alutko 131 za miłe powitanie...

owszem, każdy ma swój "plecaczek doświadczeń",,,nie wiem jak to osądzicie, czy to łatwiej, czy nie, ale jestem wdową obecnie w związku z rozwodnikiem. Nasze przeżycia są różne, życie nam się posypało z innych powodów, mamy różne obawy i na te same sprawy patrzymy inaczej. Mojego partnera zdradzała żona, wiec zmagam sie z jego ograniczoną ufnością, całkiem naturalną przecież po takich zmaganiach. Nie robi mi wyrzutów, nie sprawdza, nie kontroluje, ale czuję jego czujność...ja zaś pilnuję się, by nie porównywać Go z mężem i wszystko, co sie z tym wiąże. Nie jest to takie proste.

Przykro mi Artiko z powodu Twoich kłopotów. Nic nikomu to nie da, a najważniejsze powinno być właśnie dziecko. Niestety, jakże często zdarzaja się przypadki manipulacji dziećmi w takich rozgrywkach...żałosne i upokarzające. "Mój" i jego syn mają niesamowicie dobry kontakt (znów te rozterki)...fajny chłopak, bardzo uczuciowy i chyba zbyt łatwo go zranić. Tylko, że u nas jest tak, że matka jest zadowolona, gdy mój facet zajmuje sie synem!!! Nie mam nic przeciwko, ale to ona ma prawną opiekę nad dzieckiem, a weekendy fruwa do gacha zostawiając dzieciaka. Wiesz Artiko, domyślam się jak się czuje Twój widząc stroskaną twarz mojego, gdy syn dzwoni, że jest sam.

Droda Ewarg, wyobraź sobie, że wiem jak to jest, ale wolę to, niżby miał Mój wędrować na noc do dziecka, bo mamy w tym czasie brak. Takie fajne "coś" juz przeżyłam, wiem jak gorzki smak. Czasem też myślę, że sie sama wkopuję jakby dla dobra ogółu, choć ja "mam to zrozumieć", ale mnie nie trzeba...wrrr...czasem też mnie trzęsie, ale ...Planowanie rozrywek i wyjść owszem, ale idę też, a poza tym co? Polubiłam żużel, oglądam razem z nimi sport i ja robię obiad, a kolacji nie. Jak chcą to robią, a jak nie to wyjdzie mi na zdrowie.

Tłumaczę sobie, że dam radę pokazać, że chcę dobrze, że wytrzymam, ale czasem dylematy aż zbyt bolą. Wiele jeszcze dni upłynie, zanim się wszystko poukłada, ale mój cel to być z Nim szczęśliwą i mam nadzieję, że go osiągnę.

Dużo jeszcze do opowiedzenia, ale kolejno będą wychodzić różne wątki, bo w jednym poście się nie da.

Pozdrawiam Was bardzo cieplutko *)

1,076

Odp: Być drugą i macochą

Witam w upalny dzień.
Oj kobitki, kobitki....
Tak, każda z nas ma swoje doświadczenia i wciąż ich przybywa.

Widzisz Agileo, ja też już przeżyłam samotność (po nieudanym małżeństwie). Jestem z drugim mężem. Kiedy ślubowaliśmy dzieci mieszkały z mamą. Nasze życie było takie jak wasz - dzieci w weekendy, święta i urlop. Niestety sytuacja się zmieniła gdy młodsi byli w liceum. "Mamusia" wyjechała do przyjaciela i już nie wróciła. Kocha ich - słysza to kilka razy w tygodniu. I na tym się kończy. Ani jej nie widzą. Średni jest na studiach już. Właśnie zakończył sesję i wrócił do domu (mojego). W zimę była mowa, że chłopaki pojadą do niej na wakacje (kiedy nalegałam aby zabrał ich do siebie w ferie). W czerwcu dowiedzieliśmy się że nie pojadą do niej bo ona przyjedzie w lipcu na dłużej. Cholera, jest lipiec a jej nie ma. Nie płaci alimentów. Na wysłanie ich na wakacje męża nie stać a oni w tym roku nie rwą się do pracy. Mama mówi, że mają na to czas. A mój chłop nie gna ich do niczego bo oni tacy "skrzywdzeni".
Tak, Agileo, ja też mam zawsze zrozumiec. Tylko, że ja mam swoje lata i nie mam już siły. Chcę po upalnym dniu odpocząć przed telewizorem i nie mogę. Nawet nie mogę swobodnie porozmawiać przez telefon ze swoimi dziećmi.

A za poświęcenie się dla dobra dzieci to już dostałam od najstarszego pasierba. Była to lekcja którą zapamiętam do końca życia. Od kilku miesięcy nie widujemy go i nie mówi się o nim. Ojciec przeżył ciężko ale wniosków nie wyciągnął. Twierdzi, że młodsi sa inny. A ja tego nie zauważam. Pranie wrzucane do kosza, jedzenie wyjmowane z lodówki bałagan w całym mieszkaniu. Jak jednego dnia kazaliśmy najmłodszemu przygotować obiad to odpowiedział "nie myślcie sobie, że będę wam gotował. Ja mam wakacje". W ciągu roku szkolnego też na wakacje. No i tatuś obiadki gotuje.
A jak mamusia zadzwoni i nakaże iść do babci to pędzą w podskokach bo mama kazała. Ja jestem obca, żona taty i mam tylko obowiązki. Nie mam prawa odezwać się. A mój mąż dzieci usprawiedliwia, robi za nich i jest szczęśliwy, że są z nim, że pozwoliłam aby zamieszkały z nami, że nigdy nie broniłam kontaktu z nimi.

A co do sportu? Agielo - w moim domu leci na okrągło TVN24 na przemian z kanałami sportowymi.
Ja chętnie oglądam żużel, mecze ale po pięciu godzinach mam ochotę na coś innego i nie koniecznie pogodę, tenis czy teledysk. Wracam po pracy do domu około 18-tej. Kładę się spać około 23-ej. I w te kilka godzin chcę choć godzinę na swoje upodobania.
Żeby weekend był tylko nasz, bez dzieci muszę się dobrze nagimnastykować. Bo co z tego że zorganizuję wyjazd skoro mąż powie że pracuje w sobotę a w niedzielę chciałby z synem ... No i wróciłam z weekendu rodzinnego. Urlop?! Wspólny wyjazd?! Miałam obiecane nie raz i ... nie dostał wolnego albo coś wydarzyło się z dziećmi.
Kurcze, ja sama wychowałam dwójkę. Wiem jaki to kawałek chleba.

Rozpisałam się.

Jeszcze raz powtórzę - nie poświęcajcie się dla obcych dzieci bo nie będzie wam to wynagrodzone. Chyba, że w niebie.

1,077

Odp: Być drugą i macochą

Droga Ewarg smile

przyczytałam dopołudnia Twój post i tak wiele myśli ciśnie sie do głowy, że mam zawroty. W razie co wybacz chaotyczność wypowiedzi***a najchętniej to po prosty wyciągnęłabym Cię na pogaduchy, by tyle nie pisać. Szkoda, że się nie da..

Ogólnie lubię psychologię, lubię obserwować zachowania ludzkie w różnych życiowych momentach..i wiem, że sama sobie biorę na głowę może zbyt wiele. Kurcze, ale ciągnie mnie do tego faceta...uczuciowy i myśli ze mną o tylko naszych normalnych sprawach. Zastanawiam się tylko czy kiedyś pokocha mnie tak bardzo jak swojego syna. Wiesz, to ja myślę o zmianie pracy z zagranicznej na krajową..to ja przeniosłam sie do jego miasta prawie 100 km od domu...to ja zostawiłam swoje urządzone nieźle mieszkanko i to ja zostawiłam tak daleko moje dotychczasowe życie...dorosłe dzieci, rodzinę i znajomych. Gdzie mieszkamy? W jego mieście, żeby nie było dylematów..w mieszkaniu po jego babci, które wymaga od nas troszkę zaangażowania i wkładu..

Syn nie mieszka z nami tylko z matką i to ona powinna mu zapewnić opiekę i dozór, mimo że jest nastolatkiem. spotykamy się w tygodniu, zajmujemy sobie czas razem i osobno też..bez syna. Wiesz, ja wiem, że facet mnie docenia, myśli ze mną i planuje i kombinuje co i jak, ale ...właśnie wciąż jest jakieś ale...Mam dobry kontakt z chłopakiem, zaś z dorosłą córką prawie żaden. Ja jestem ta zła..,choć małżeństwo rozleciało sie długo przede mną.

Jeszcze wiele wyjdzie w trakcie pisania szczegółów i pytań, to na pewno. Chciałabym jednak byś nie myślała o sobie tak najgorzej. Wiem jak się czujesz, bo też w tym siedzę, tyle że bez ślubu i jestem na początku wspólnej drogi. dużo jeszcze przede mną i przed nami wyrzeczeń, problemów i dylematów. Nie miej sobie za złe, że przestrzegasz przed pewnymi zachowaniami, bo to Twoje doświadczenie i Twój sposób myślenia. To forum jest po to, by sie wygadać, być wysłuchanym lub by zaciągnąć porady u innych. I skoro się wygadasz, to może Ci lżej, a inne/i wyciągną kilka wniosków?

I też się rozpisałam smile

p.s.

co do wcześniejszych postów, chodzi mi o kontakty z byłymi, to nie jestem za. Nie znam byłej żony i jakos mi sie nie śpieszy, zwłaszcza, gdy pomyślę o wszystkich świństwach ciągnących się niestety jeszcze...zachowajmy neutralność, chyba najzdrowsza metoda.

pozdrawiam i ślę dużo uśmiechu

1,078

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg, tak czytam to co piszesz i włos mi się jeży, jak sobie wyobrażę, że kiedyś i mnie to może czekać (pasierby w naszym domu, zero prywatności i samowolka). Bo póki co dzieli nas niby tysiące kilometrów, ale przecież to się w każdej chwili może zmienić. Brrr...

Współczuję Ci serdecznie, że nie możesz się poczuć swobodnie we własnym domu i nawet obejrzeć ulubionego programu - może jesteś za mało asertywna? W końcu ani TV, ani salon nie jest na ich wyłączność i dobrze, żeby zauważyli, że nie są sami i najważniejsi? Podejrzewam, że sporą winę ponosi tu Twój mąż - bo jak to, on cały czas musi spędzać z dziećmi? To po co mu żona? Nie rozumiem takich facetów (i kobiet zresztą też) - jeśli dziecko jest dla ciebie wszystkim, to po co zawracasz komuś głowę ślubem? Żyj z dziećmi i basta.

Pozdrówki dziewczyny i do przodu! wink

1,079 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-09 20:58:05)

Odp: Być drugą i macochą

Mój mąż jest nadopiekuńczym ojcem. Dzieciom oddaje całego siebie. Uważa, że żyje dla nich, że one go wciąż potrzebują i musi byc do ich dyspozycji. O tym, że ma "chore" podejście wiem od dawna. Chodziliśmy z tym na terapie. Oj bolała go ta terapia jak pan psycholog uświadamiał mu jak źle robi. Niby dotarło, ale czasami wydaje mi się, że dotarło na niby albo się zapomina. Nie wiem. Wiem, że nie mam prywatności. A co do asertywności wobec jego dzieci? - ha, jak wspomniałam najstarsze dziecię pokazało dość wyraźnie co o mnie myśli za stawianie rządań. Powiedziałam sobie, że skoro tak to młodszym nigdy nie powiem już nic sama. NIech mąż rozmawia ze swoimi dziećmi i wychowuje ich. Nie mój problem. Są na tyle dorośli, że powinni mieć odrobinę taktu. A że ojciec jest nader tolerancyjny a matka koleżanką to nie potrafią okazywać szacunku i liczyc się z drugim człowiekiem. Mąż kiedys im powiedział - nie podcina się gałęzi na której się siedzi a oni - ze  spróchniała to i tak by się spadło.
Inaczej było kiedy mieszkali z matka. Były weekendy z nimi. (pisałam wcześniej). Częściej kontaktowali się telefonicznie.
Mąż jest dobrym człowiekie. Zawsze robi tak aby nie urazić kogoś. Tylko że jego dzieci i ja stoimi po przeciwnych stronach i nie zawsze jest w stanie dogodzić wszystkim.
Teraz czekam na niego. Obiecał, że porozmawiamy. Może ustalimy jakieś zasady, które będą obowiązywały przez jakiś czas (znając życie i ich to przez tydzień, może dwa).

Agileo - mnie też imponowała jego opiekuńczość. Nie widziałam tylko, że nie umie stawiac dzieciom żądań. Nigdy nie ma do nich o nic żalu. Wszystko im wolno. Nigdy nie zostali ukarani. Do mnie przez tyle lat tylko o jedno ma pretensje - że prosiłam go na weselu mojego syna żeby szukał mojego byłego męża.

1,080

Odp: Być drugą i macochą

wiecie co tak czytam co piszecie i zastanawiam się po co i dlaczego ludzie na siłę komplikują sobie zycie???? większość z was to kobiety nie pogodzone z tym że gdzieś jest waszego exa eksowa , że są dzieci mniej czy bardziej rozgarnięte ... większość z was nie ma pojęcia co znaczy byc rodzicem , odpowiedzialnym , że gdzieś bliżej lub dalej jest ich była... jest w was tyle jadu i nienawiśi że mi was szkoda... jesteście bezduszne i wyrachowane ..

1,081

Odp: Być drugą i macochą

do ONA1977 smile

wiesz, gdybym się nie godziła na przeszłość faceta, to chciałabym kawalera...tylko czy którykolwiek facet w tym wieku jest bez przeszłości?
Mój nie oszukiwał co "ma" w domu i badał mnie, czy się nie wystraszę. A obojętnie jak realnie każda z nas by myślała, to jesteśmy przecież kobietami i gdzieś podświadomie szukającymi i oczekującymi wszystkich miłych zachowań i pogłaskania. I rozumiem, że na zaufanie trzeba zapracować i wiem, że jakikolwiek komplement w moją stronę jest prawdziwy. Wierzę, że kłopoty rozwiążemy, bo inaczej brak sensu żyć.
Cierpliwie z niecierpliwością.

1,082

Odp: Być drugą i macochą

uuuu widze,ze na nasze forum zawital wzor moralnosci ,ideal uczuc i zapewne jedna z ex....milo nam i czekamy na dalsza konstruktywna poparta fktami i argumentami krytyke

1,083

Odp: Być drugą i macochą

a tu się zdziwisz....
wcale nie jestem wzorem cnót, nie byl i nie jest moim zamiarem nikogo pouczac.. zwyczajnie wyraziłam swoje zdanie , po to jest to forum... a Wy pisząc na ogolnym forum godzicie się na to ...
sama jestem szczęsliwą męzatka, nie byłam i nie jestem ani eks ani iks...
myślę sobie tylko ze kobiety ktore sa słabe psychicznie/ a większosc tutaj ma zachowania plytkie i nie mające nic wspolnego z miloscia i szacunkiem/nie powinny miec facetow z przeszloscia... nie pogodzicie się z tym nigdy..
a juz totalnie czlowieka krew zalewa jak czyta teksty w stylu- jego dzieci jego problem , nienawidze jego ex, jest podporządkowany dzieciom ,

mowicie tyle o milosci ale gdzie jest tutaj milosc?? ja tylko widzę masę warunkow jakie musi spelnic wasz facet abyscie choć trochę daly mu zlapać oddech..

obyscie wy nie musialy byc nigdy bylymi zonami ...

acha.. i  jesli uważacie siebie za takie wyemancypowane to zabezpieczajcie się bo zrobice ogromną krzywde dzieciom...to one w tym waszym uporze , warunkach i calym jadzie skierowanym do ich matek cierpią najbardziej!!!

1,084

Odp: Być drugą i macochą
ONA1977 napisał/a:

a tu się zdziwisz....
wcale nie jestem wzorem cnót, nie byl i nie jest moim zamiarem nikogo pouczac.. zwyczajnie wyraziłam swoje zdanie , po to jest to forum...

zgadzam się z Tobą w 100% forum jest do wyrażania swojej opinii, opisywania swoich problemów, radości i smutków, do wysłuchania opinii innych, konstruktywnej krytyki oraz chwili zadumy nad samym sobą.

a Wy pisząc na ogolnym forum godzicie się na to ...

WY jak i TY o ile się nie mylę - bo chyba również po to jesteś zalogowana...choć sądząc po Twoich wpisach ( tak ośmieliłam się ja niegodna macocha poczytać ich kilka , wyrywkowo bo szkoda mi było czasu na czytanie takiego jadu)

sama jestem szczęsliwą męzatka, nie byłam i nie jestem ani eks ani iks...

Na pewno w jakiś sposób jesteś iks skoro zamiast imienia nazwałaś się ONA - czyli dla nas jesteś jedna ze zmiennych , niewiadomą czysta matematyka.


myślę sobie tylko ze kobiety ktore sa słabe psychicznie/ a większosc tutaj ma zachowania plytkie i nie mające nic wspolnego z miloscia i szacunkiem/nie powinny miec facetow z przeszloscia... nie pogodzicie się z tym nigdy..

Biłam Ci brawo nie z ironią jednak z zainteresowaniem.Liczyłam, ze wykażesz się większą fantazją od nas słabych i pustych i konkretnie poprzesz swoje słowa naszymi wpisami.
Owszem jesteśmy słabe ale która kobieta nie jest, w końcu zupełnie z kilku powodów różnimy się od facetów, jednym z nich to nasz słabość i kruchość.Aczkolwiek z 2 strony czy można mówić o nas słabe kiedy podejmujemy trudy (tak , tak na własne życzenie i z pełną świadomością widziały gały co brały - bo pewnie to byś zaraz napisała) życia z mężczyznami z przeszłością ( część kobiet jest również po przejściach) życia z ich dziećmi czasami kochanymi tak jak to w moim wypadku a czasami potworami które grają na tym, że mamunia zostawiła tatunia albo odwrotnie.

a juz totalnie czlowieka krew zalewa jak czyta teksty w stylu- jego dzieci jego problem , nienawidze jego ex, jest podporządkowany dzieciom ,

Tutaj również się z Tobą zgodzę, nie popieram postawy jego dzieci jego problem, to tak samo jak byś się do niego wprowadziła i rozwaliła by się pralka - jego pralka jego problem??nie .Problem jest wspólny.Jest jednak wiele rzeczy które nam się nie podobają a wynikają z różnicy w wychowaniu, przyzwyczajeniach itp dlatego nie mnie oceniać dlaczego ktoś ma takie a nie inne podejście do sprawy.Nikt z nas - przeczytałam forum nie pisze, że nienawidzi.Mamy problemy z eks, wieczne zmiany zdań, szarpanie, nerwy itp stąd też wynika pewien stosunek do owych Pań...ale to też nie wszystkie - Alutka była na kawie - było poprawnie i nie próbowała tego przekoloryzować na czarno żeby pokazać nam jak to kolejny raz eks okazała się podła.

mowicie tyle o milosci ale gdzie jest tutaj milosc?? ja tylko widzę masę warunkow jakie musi spelnic wasz facet abyscie choć trochę daly mu zlapać oddech..
obyscie wy nie musialy byc nigdy bylymi zonami ...

Każda z nas do tego dąży - nie być byłą to chyba logiczne.I każda z nas ma na to swój sposób.Ty widać masz złoty środek skoro tak nigdy nie masz problemów i jesteś taka szczęśliwa...może wynika to z tego, że nie jesteś eks, nie masz nad głową zmory która utrudnia, jesteś bardzo tolerancyjna i odpuszczasz...ale czy to właśnie oznacza szczęście?? sama nie wiem

acha.. i  jesli uważacie siebie za takie wyemancypowane to zabezpieczajcie się bo zrobice ogromną krzywde dzieciom...to one w tym waszym uporze , warunkach i calym jadzie skierowanym do ich matek cierpią najbardziej!!!

To chyba było nie na miejscu albo nie czytasz ze zrozumieniem.Córka mojego M ma 100 razy lepiej u nas niż u własnej mamy więc nie mów mi o krzywdzie i o tym jaką to złą kobietą jestem.A warunki stawiać będę bo w moim domu 4 latek nie będzie mną rządził , pomiatał czy stawiał się .Każdy w życiu ma swoją hierarchię.W pracy jest dyrektor, zastępca, pracownik.W domu jest głowa rodziny, szyja i dzieci . Jeśli Ty swoim dzieciom nie stawiasz warunków , wymagań itp to śmiem twierdzić , że żadna z Ciebie matka.Hodujesz, utrzymujesz , zapłaczesz....

Z drugiej strony ta krowa co dużo muczy mało mleka daje....Wypowiesz się w naszej kwestii jak znajdziesz się w tej sytuacji. Teraz nie pisz o sraczce jak masz zatwardzenie to chyba dwa różne bieguny.

1,085

Odp: Być drugą i macochą

powklejało się nie tam gdzie trzeba więc trzeba czytać od początku do końca. :-)

1,086

Odp: Być drugą i macochą

dzień dobry Kobietki smile

jak Wam się dzień zaczął? Wierzę, że jak zawsze staniemy na wysokosci swoich zadań...

a żeby skomentować ostatnie wypowiedzi, to krótko...nie ma co się sprzeczać, a zwłaszcza ONA1977 oskarżać kogokolwiek, gdy nie wiemy jaki to smak. Jesteś szczęśliwa, to fajnie..ja też jestem i mówię to głośno, a kłopoty są po to, by je rozwiązać i żyć. Jak na tym forum można poczytać, niektóre z nas są szczęśliwe z facetami "z odzysku", a niektóre jakże upokarzane przez pierwszych partnerów, mężów itd.

To, że nie jest wiecznie różowo i słodko to akurat chyba dobrze, bo byłoby za mdło.

pozdrawiam i życzę udanego dnia smile

1,087

Odp: Być drugą i macochą

Mój dzień również zapowiada sie udany - a z utęsknieniem czekam na piątek.Mała po długiej nieobecności do nas przyjeżdża :-)

1,088 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-10 08:22:15)

Odp: Być drugą i macochą

A witam, witam! smile
Widzę, że wczoraj opóściła mnie "pyskówka"z trolem. Ale poradziłyście sobie świetnie. Gratuluję! big_smile

Tak dzień zaczął mi się pięknie. Wczoraj doszło do solidnych uzgodnień. Mąż stanął na wysokości zadania. A jak w życiu się sprawdzi to się okaże. No nie powiem że i ja dostałam zakres obowiązków.
Kawalerka przeprosiła, mąż przeprosił i ja też, i żyjemy w symbiozie.

Fajnie, że można wygadać się na forum. Rodzinie truć nie będę, bo synowie stanęli by do walki.

Miłego dnia życzę i dziękuję za wczorajsze słowa otuchy i zrozumienia. smile

1,089 Ostatnio edytowany przez agileo (2012-07-10 17:06:30)

Odp: Być drugą i macochą

i BRAWO Ewarg smile smile trzymam kciuki !!

p.s.

edycja postu konieczna przez natłok myśli..bo teraz przyszło mi do głowy pytanie...mianowicie jak Wasze własne dzieci zareagowały na nowego Kogoś w Waszym i ich życiu? Ciekawa jestem w jakim są wieku i jak Wam to poszło? Komentarze, złości, niechęć, czy też obiektywizm?

1,090

Odp: Być drugą i macochą

ONA,
nie byłaś nigdy w sytuacji w jakiej my się znajdujemy to niewiele możesz powiedzieć. Na pewno nigdy nie zrozumiesz naszych uczuć. Prosty przykład. Parę lat temu kiedy jeszcze nie byłam z facetem po przejściach moja znajoma zaczęła się z takowym spotykać. I wtedy jej zachowanie, sposób myślenia wydawał mi się dziwny.. nie rozumiałam jej.. do teraz. Teraz rozumiem po części jej zachowanie, obawy, itp.

A tak poza tym to u mnie cisza, spokój i harmonia ;-)

Pozdrawiam

1,091

Odp: Być drugą i macochą

cześć NetBabeczki smile co taka cisza??

Ewarg..jak Twoja Kawalerka i nowe zasady?

Macocha..już zaplanowałaś coś wspaniałego na weekend dla Was?

Pupa, tak tak..masz rację.

Mnie się też nie wydawało to takie ani skomplikowane, ani czasem problematyczne. Dopóki się na takim tronie nie usiądzie, dopóty nie wiesz, czy wygodny. Ja nie żałuję ani chwilkę i jak pisałam wcześniej, kłopotów dnia codziennego i nie tylko jest zawsze dość..pytanie tylko gdzie i kto ich nie ma?


pozdrawiam i fajniusiego popołudnia smile

1,092

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg brawo i oby tak zostało wink

Do konfrontacji się nie dołączę wybaczcie wink

Agileo pytałaś jak zareagowała moja córcia na kogoś nowego.... Najpierw była zdezorientowana, potem był etap akceptacji coś około miesiąca trwał i wtedy nazywała go wujkiem, aż przyszedł czas gdzieś około półtora miesiąca po takim bliższym zapoznawaniu (bo wcześniej były dwa trzy spotkania z doskoku) i sama przyszła i zapytała czy może nazywać go tatą, na co dostała odp że jeśli chce to oczywiście i tak już zostało.

Ja natomiast przez jego córkę przyjęta zostałam najpierw z dystansem, a potem myślę, że po kilku rozmowach z ojcem, gdy niejako pogodziła się z sytuacją (bo oczywiście o tym co się działo, o tym że mama ma nowego partnera, potem że w taty życiu pojawiła się nowa kobieta, matka z dziewczynką nie rozmawiała) stałam się ciocią i taką trochę powierniczką, ale to tylko jak się nie boi reakcji matki, mimo że ja jej przecież nic nie przekażę.
Nigdy jednak nie było negatywnego zachowania, raczej dużo strachu bo dziewczynka jest mocno przez matkę od siebie uzależnioną, a jednocześnie mama traktuje ją jak małą dorosłą i nie tylko poprzez sposób ubierania się, ale też zachowanie.
Przykro jest patrzeć gdy dziecko np. nie widzi, że z pewnych wspólnych zabaw czy nawet obowiązków domowych można czerpać frajdę o ile robi się je wspólnie....

1,093

Odp: Być drugą i macochą

Cisza bo pracy dużo i normalnie nie ma kiedy przed monitor usiąść (może i dobrze, bo w pracy ślepię się się w monitor bite 8 godzin - usłyszała to moja okulistka,po czym zapytała czy robię przerwy i zdębiała na moją odpowiedź że rzadko:D).
U nas spokojnie. Dziecko na obozie, mamusia odpukać twu twu nie dzwoni, dziadkowie na wczasach - high life normalnie:D
A propos poprzednich postów. Poraz kolejny stwierdzam i popieram co powiedziała min. pupa: nie zrozumie nas nikt, kto w tej sytuacji nie jest, dlatego pewnymi stwierdzeniami przejmować się nie będę. Zdaję sobie sprawę, że dla osób postronnych pewne nasze wypowiedzi są kontrowersyjne, ale ataków na nas nie zrozumiem. Ja też nie wchodzę na fora dla osób np z problemem anoreksji, bo niewiele o niej wiem i w moim otoczeniu osób takich nie ma. Więc się w temacie nie wypowiadam, a już na pewno nie wyskakuję z ocenami. Prawda jest taka, że problemy ma każdy, forum jest po to by o nich pogadać i nie ma się co wzajemnie denerwować. A że się komuś nie podoba? Trudno, nie ma przepisu, że się każdemu musi podobać. I pod tym względem życzyłabym sobie i nam więcej zrozumienia:)
Poza tym przecież ludzie są różni i na problemy też reagują różnie. Dlaczego mają o nich nie rozmawiać?

1,094 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-12 09:10:50)

Odp: Być drugą i macochą

HEJ !!!!! Witam w deszczowy dzionek. big_smile Jak komuś przeszkadzały upały to pewnie jest teraz zadowolony. yikes

U mnie HARMONIA !!!
Wygląda i ma wyglądać tak : mąż wieczorem przygotowuje obiad (np. gotuje zupę, maceruje mięso), na drugi dzień kawalerka gotuje ziemniaki, makaron, piecze mięso itp. Jak wracamy z pracy do domu stół nakryty, mieszkanie wysprzątane, kuchnia lśni! Szybka surówka i ... smacznego ! My z męzem zmywamy po obiedzie, robimy zakupy. Ja piorę, lub przygotowuję pralkę a młodzi rano rozwieszają. Pranie ja składam i prasuję.(bo byłoby zwinięte w kłębek). Wieczór młodzi spędzają albo poza domem albo w swoich pokojach. Filmy mogą oglądać na kompach jeśli chcą coś innego niż my.
Tak mogę żyć. smile

A co do reakcji dzieci na nowego partnera mamy?
Jakiś czas moi synowie wiedzieli, że kogoś mam ale dopiero jak podjęliśmy decyzję o wspólnym zamieszkaniu przedstawiłam ich sobie. Jakiś wspólny weekend w plenerze, imprezka.. Złapali kontakt. Ucieszyli się, że matka "spadła im z barków", że nie musza się marwić iż w domu coś się popsuje i nie ma komu naprawić itp. Wieść o naszym ślubie przyjęli z uśmiechem na twarzach. Jest ok. Synowe w pełni akceptują a mój wnuczek ma więcej dziadków.
Natomiast męża synowie - młodsi (ci co mieszkają z nami - byli jeszcze w podstawówce i dla nich było najważniesze żeby nie stracić ojca. Obserwowali mnie i w końcu przyjeli do rodziny. Kiedy matka ich zostawiła mogli zostać u dziadków. Woleli u nas. Najstarszy niestety nie zaakceptował nowego związku taty. Tata miał walczyć o mamę a nie szukać nowej kobiety. Nawet jak deszcz pada to moja wina. Po wielu przykrościach nie spotykamy się wogóle. Nawet nie pamiętał o dniu ojca. Już jesteśmy z tym pogodzeni choć w duchu liczymy, że dorośnie, przejży na oczy, wróci. Ich matkę widziałam tylko raz i niepotrzebnie złożyła mi wizytę. Na tym kontakt zakończył się. Z tego co mi wiadomo to mój mąż ostatni raz rozmawiał z nia we wrześniu ubiegłego roku.

Natomiast kiedy mój były mąż ożenił się ponownie to moi nie umieli odnaleźć sie, bo ich macocha jest o kilka lat od nich starsza. Ich siostra jest o cztery lata starsza od synka od najstraszego czyli swojego bratanka. Kontaktu z macochą nie mieli i nie mają. Ona nie chciała. Tak więc spotykaja się sporadycznie z ojcem i siostrą. 


A co do oceniania nas, macoch przez inne osoby? Powiem krótko, niech im nie przyjdzie wychowywać cudze dzieci.

1,095

Odp: Być drugą i macochą

Poczytałam sobie dziś moje wypowiedzi. Wiecie, że ja nawet nie zauważyłam, że mój mąż wrócił do swojej poprzedniej postawy wobec dzieci.
Być macochą to trudne zadanie, ale mój mąż ma dużo gorzej. Ma pod jednym dachem dzieci z poprzedniego małżeństwa i żonę, dla której jego dzieci są obojętne. Dla niego i one są ważne i ja i wszystkim chce dogodzić. lol

1,096

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie kobitki,
czesc Alutka, ucichlam cos na naszym necie ale mix pracy z lapaniem sie z zyciem macoszki za bary to prawdziwy zlodziej casu. Nijak nie moglam trafic do kompa :-)
Uzbieralo sie "watkow" jak nie wiem co. A desperacja podpowiedziala mi zeby zapytac Was, drogie przyjaciolki w boju :-), o rade, zdanie (bez dolowania pleaaaseeee !!  bo dola i tak mam juz wielkiego) .
Zycie toczy sie jako tako po japonsku - "mali terrorysci" (jak ich kiedys moj M nazwal :-) nie wiedziec czemu heheh) byli i pojechali.
Spedzili raptem 13 dni u Tatya mialo byc 3 tyg. Poszlo o wyzwiska w moja strone przez 16latka. Jest tak przepelniony jadem (czyms z czym urodzila sie exia hmmm....) ze masakra. Ale nie zaczelo sie ot tak po prostu. Najzwyczajniej w swiecie , gdy stanelismy po drodze , a jechalismy z nasza corka (lat prawie 4) i mojego M dwojka (14latka i 16latek) , to mala jak to w tym wieku marudzila, grymasila, Tata wyskoczyl po pieniadze a ja wyszlam na moment by zatelefonowac. Wracam do samochodu a tu najmniejsza skarzy sie ze ktos kopnal w jej fotel (zwykle siedzi z foteliku z przodu). A we mnie jakby piorun walnal. Mysle sobie o nie nienawisc , gupawe wybryki w moja strone zrozumiem (no raczej nie zrozumiem ale zniose jakos)  ale przejawow agresji do malego dziecka (i to jego sisotry przyrodniej) znosic tolerowac NIE MAM ZAMIARU. Wiec zapytalam ja a kto to zrobil a ona nie miala watpliwosci. Z reszta od zawsze on byl najbardziej  agresywny wobec ludzi w ogole, a dzien przed tym zdarzeniem nawet do swojego ojca odpalil pare "slownych ciosow". Ale jak komputerek mial obiecany (za dostanie sie do liceum) lub inny gadzet to potrafil slodzic i grac "pogodzonego z zyciem i wszystkimi wokol". Ale wiadomo co wyprawia jego Mother i dawke dzienna jadu (bo jej samej nikt nie chce na randki zabierac to sie odgrywa na ex i jego zonie ze zyja jak ludzie). 
Koniec koncow od slowa do slowa, a zaprzeczal w zywe oczy (zanim tata wrocil do samochodu to az czerwony sie zrobil bo zaskoczony byl zwyczajnie ze mala to powie mi- przeliczyl sie), obrazal mnie (a to ze co ja tam jeszcze studiuje w TYM wieku, a to ze mieszkalam na wsi i tam takie "drobiazdzki" :-). Ale gdy  walnal ze "z blondyna nie bedzie gadal" a  odparlam ze wiecej kultury sie nalzey starszym bo on badz co badz gowniarz jest to od razu "ty szma....." itp.
Niezle prawda?  A pare dni wczesniej (zanim dowiedzial sie o dostaniu po wielkich trudach - bo same 2 i 3 mial na swiadectwie, do liceum) wiedzial juz ze kompa ma juz w garsci i nie musie sie juz  "starac" byc ok dla ojca i reszty.
No wiec tak w skrocie bo pisac by dlugo trzeba a nie mam  juz sil na wojne jadowitych agresorow. Moj M po tym zapakowal ich i oddwiozl do matki bo uznal ze "dosc tych przyjemnosci".    Juz wyobrazam sobie tryumf exi wraz znimi i dumy z syna ze "taki odwazny" sie okazal i rzucil we mnie "miesem". Katastrofa mowie Wam. Staram sie byc ok, rozumiejaca (nie nadskakujaca bo z tym juz skonczylam - nie te dzieci nie te charaktery - exia to domina wiec nie  glowa muru nie przebije dobrocia, miziu mizu itp). Nawet szybko wyskoczylam do sklpeu po perfumy dla "odwaznego" 16latka zeby najmlodsza dala urodzinowy prezencik dla przyrodniego brata. ALe gdzie tam - i tak jakby mogli to strzeliliby w plecy :-). Wiec same widzicie ze NIC NA SILE ze rozumienie bolu, rozpaczy (choc od ich rozstania minelo 7 lat) i innych sytuacji porzwodowych, tego typu ekscesow nie przewidzisz. I co tu robic?
A jak, odpukac, agresja wobec malej bedzie narastac? Skad mam pewnosc ze gowniarz nie wymysli innych form ataku? Wczesniej tylko slowami cos tam probowal sie wykazac (uwagi typu "wez tato ja uspokoj, co ty na tak sie godzisz gdy ona chce siedziec tu czy tu " itp) a tu pierwszy raz "kopniecie w fotel". Wolam o pomoc dziewczyny. Niegdzie nie widzialam by komus cos podobnego sie zdarzylo wiec..... dacie mi rade doradzic? ...  czy juz moze byc tylko gorzej.  Nie wiem (moj M tez ma zagadke...)  co robic - bo sutyacje trzeba rozwiazac jakos bo nie widze jakos ich przyjazdu do nas po tym zdarzeniu dopoki slowa przeprosin nie padna. Tylko problem w tym ze one sa chowanie przez exie w poczuciu (juz raz tak do swojego ojca powoiedzialy) ze "za nic nie musicie przepraszac, to on niech was przeprosi za wasza krzywde "  itp. Co powiecie?... Potrafilybyscie przejsc nad tym do porzadku dziennego? Trzeba bylo wam wiedxziec te oczy gdy ublizal mi:jakby mogl to by uderzyl, a ojciec z boku stal juz nie pamietam w takim stresie bylam,
Dzieki i odezwijcie sie bo nie mam z kim tego obgadac.

1,097

Odp: Być drugą i macochą

Nie czytałam Twoich wcześniejszych postów...ale ten jeden mi wystarczy...kochana aż mnie zmroziło...i pomyślałam sobie, że mimo, iż ja ( póki co ) mam świetny kontakt  z małą mojego M to mnie też to czeka...też chowana jest przez mamunie z serii - "ja jetsem sama bo mnie nikt nie chce to wam też życie utrudnie"...cieżka sytuacja.Ja chyba tak jak Ty bez słowa przepraszam pozwoliła bym na kolejne odwiedziny.16 latek to nie dziecko, gierki słowne, lekkie zaczepki cielesne...nie chce myśleć co wymyśli następnym razem...Choć mam też świadomość , że owy 16 latek was nie przeprosi..a nawet jeśli to i tak zrobi to bo albo będzie czegos chciał albo mamusia będzie go chciała do was wypchnąć bo będzie chciała odpocząć...Trudne to nasze życie, ale 3maj się.Ważne , ze masz wsparcie od męża.Wielkie brawa dla niego.

1,098

Odp: Być drugą i macochą

Anitka, ja też ostatnio mam kiepsko czas żeby do kompa zdążyć. Wiecznie coś, co do urlopu jeszcze daleko, w pracy wiecznie kogoś brakuje więc zapierniczam za dwoje i po południu do mało czego jestem zdolna. Jak się 8 h ślepi w komputer, to potem ciężko nawet pocztę w domu przejrzeć:(Mam jednak nadzieję, że wkrótce jakoś pogadamy:)
A propos sytuacji...Podzielę zdanie macochy, że brak przeprosin oznacza brak odwiedzin u Was. To na pewno. Można jeszcze ścierpieć przytyki słowne, pewnie, że to niemiłe, ale jakoś da się ogarnąć. Natomiast agresja w stosunku do otoczenia, zwłaszcza do małego dziecka - tego tolerować absolutnie nie wolno. Zastanawiam się jak tylko, jak wybrnąć z całości, bo powiem szczerze, nie sądzę, aby młody przeprosił. Zapewne nie uważa, aby zrobił coś złego, poza tym raczej będzie robił na złość. Wiąże się to z tym, że jeżeli będziecie konsekwentni, dziecko może długo ojca nie zobaczyć. No i mamusia powie: a nie mówiłam. Ja w tej sytuacji próbowałabym jednak jakoś do młodego dotrzeć, po dobroci spróbować wytłumaczyć, że tak się po prostu nie robi. Może jest na niego jakiś sposób? Może trzeba poczytać coś o psychice nastolatków? Bunty młodości to chyba każdy zna.. Jeżeli to nie wypali, postawiłabym na konsekwencję. Znaczy krótko i na temat: dopóki nie dorośnie do odpowiednich zachowań, drzwi ma zamknięte. I nie patrzeć na nic, po prostu konsekwencja. Zaraz mi ktoś odpowie, że się łatwo mówi..A pewnie, że się mówi i szczerze powiem, że współczuję mężowi sytuacji "między młotem a kowadłem". Ale nic innego do głowy mi nie przychodzi. Póki co, odpukać, problemu takiego nie mam, chociaż mała ostatnio weszła w wiek dyskusji ze wszystkimi o wszystko. I już potrafi strunę przeciągnąć. W tym przypadku stosuję zasadę: powiedziałam raz i koniec. Dyskusji nie podejmuję w ogóle, mój tak samo.

1,099

Odp: Być drugą i macochą

Hej Anitka smile Nie miałyśmy jeszcze przyjemności wink

Gdybym była w Twojej sytuacji, to myślę, że starałabym się ochronić swoje nerwy i bezpieczeństwo dziecka - czyli unikałabym spotkań z pasierbem. Ojciec jak chce, to niech się z nim spotyka, ale na neutralnym gruncie, dopóki młodemu rurka nie zmięknie. I to rola ojca właśnie, bo jak widać na matkę nie ma co liczyć, żeby młodemu wytłumaczyć pewne kwestie.

A co Twój mąż na to?

1,100

Odp: Być drugą i macochą

No kobietki, ogromne dzieki za dobre slowo dla strapionej :-). Jestescie wielkie.
Usmiecham sie ale mi nie do smiechu.
Macie racje z tym "sorry"  bo rzecz jasna "tendencje" do tego typu zachowan chlopaczek ma. Zatem jasne jak slonce ze bedzie tylko czyhal na kolejne "sposobnosci".
A co do wsparcia M. Coz trudno przyznac ale z tym az tak rozowo nie jest - zwyczajnie glupio sie przyznac. Ale wiem ze mu ciezko i lapie takiego dola jak ja :-). Straszne w tym to ze bywalo (oj bywalo)  ze to moj M mi tlumaczy, wyjasnia ze to dzieciarnia, ze glupawy wiek, ze kazdy inny i roznie reaguje, ze wiele przeszly (a exia to z piekla rodem i zycia im w tym nie ulatwia i nie oszczedza slow) przez ten rozwod itp itd. A ja sie do cholery (!) pytam :  a kto ma lekko w tej sytuacji?  czyja rola jest wychowyac, bo przeciez z dniem rozwodu/wyprowadzki rodzica itp  obowiazki wychowawcze sie NIE KONCZA tak? I system kar i nagrod dzialac musi. Zgodzicie sie badz nie - tak jakos sobie mysle....
Juz obgadalismy temat z M po tym incyudencie z zeszlego tygodnia i bedzie sie z mlodym w tym tyg. widzial. Zobaczymy jakie "16stka" ma podejscie . Od razu wyczuje sie jakie nastawienie wyrobila Mother i jak kaze sie trzymac postawy "nie przepraszac za nic i nikogo z zwlaszzca xxxxxx".  Mysle ze beda grac nieugietych i zachowaniem "honorowym" postawia na swoim ze "albo ona przeprosi - bo ja nic nie zrobilem - albo nie jezdze tam". Tak to widze w czarnych snach ale pozyjemy zobaczymy. Mam nadzieje ze moj M nie wyskoczy z pomyslem na jakis gadzet-bajer i tym nie bedzie kusil dzieciaka bo juz o tym kiedys rozmawialismy i tylko doprowadzilo do tego do czego doprowadzilo.
Same widzicie ze macie "miodzio" zycie z "maluchami" w porownaniu do mojego przypadku :-)  co oczywiscie strasznie mnie nie pociesza :-).  Ale troche latek sie juz ma i .....resztka optymizmu jeszcze jest.

Trzymajcie kciuki i dzieki wielkie ze tu wpadacie :-)

1,101

Odp: Być drugą i macochą

Aha, alutka i macocha, Wam to tylko pozazdroscic stosunkow. Albo nie wiem, moze jeszcze to COS nadejedzie albo......wasi M  maja KULTURALNE i WYCHOWANE EXIE :-)  Jak Wy to robicie ze sie tak poczciwie dzieci zachowuja ?:-)   Moze uspokajacza jakiegos do herbatki dajecie? hehehe

Same widziecie godzine pisania odpowiedzi: kurcze spac nie moge czasem gdy sobie przypomnje albo w ciagu dnia cos o tym porozmawiamy. Nie ukrywam ze zalezy mi by bylo poprawnie (slodzaca macoszka nie bede i nie mam aspiracji ale lubie zyc w zgodnie z ludzmi wiec same wiecie.....)  ale ten "przypadek" jest wyjatkowy a na sile nie bede wchodzic w xxxx   zwlaszcza ze chowane sa w obezwladniajacym uczuciu nienawisci. I tylko tamta exia dzwoni gdy sa u nas i "ustawia", przypomina o "Zasadach" (sami slyszelismy kiedys slowa " bo jak zapomnisz to ci przypomne "  wiec...)
A moj M tez pacyfista i chcialby zeby czas zalagodzil wszystko a tu cudow nie ma mowilam. A jak jeszcze sam byl w szoku po tym to dodal ze moze poszlam za daleko, ze moze trzeba bylo uzyc innego slowa itp.  no kurcze to ja sie pytam czy nie widzial tej "piany" na ustach z zacietrzewienia i wyszukiwal slow ktore najbardziej by zabolaly (no niby o to w klotniach czest chodzi ...rzekomo)  przekraczal granice wszelkiech norm i zasad a ja mialam stac jak slupek i pokornie w spokoju brac na klate obelgi i udawac ze nie rusza. No i troche sie "powymienialismy" zdaniami. Jak widzicie nie stoi murem za mna za kazdym razem ale wiem ze lekko nie bylo aby sie powstrzymac przed wymierzeniem porzadnego klapa w du....
Ok uciekam jusz szykowac sie do pracy i bede czekac na Wasze przemyslenia mojej "katastrofy" :-)  (gdybysmy sie spotkaly to by bylo opowiadanie - trylogia kurcze :-)) 
Alutka a Ty nie haruj tak ok? bo o wypalenie nie trudno :-)

1,102 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-16 15:34:18)

Odp: Być drugą i macochą

Anitko0000, Twój  mąż robi źle. Powinien porządnie potrząsnąć synami.
Mam podobnie, tzn bez okazywania agresji ale pyskówki i wyzwiska. Mój mąż bronił syna, że podpuszczony przez matkę, że zagubiony, że biedny, bo ...  Jak nie pozbył się mnie to zaczął czepiać się ojca, że zmienił się, że jest pod moim wpływem, że nie kocha go itp. Skończyło się tym, że kiedy stał się zupełnie dorosły ojciec zerwał z nim kontakt zupełnie. Teraz młodsze dzieci próbują umoralniać tatę, i podporządkowywać nas sobie. Miarka przebrała się. Zostały "potrząśnięte i ustawione do pionu". Kategorycznie zabronił im tak się zachowywać i zagroził że powielą los brata. A ja powiedzialam, że absolutnie nie życzę sobie porównywania mnie i mojego domu do ich matki i jej domu. Ona ma swoje zasady a ja swoje i mam dość uginania sie w swoim domu obcym dzieciakom. Zrobili wielkie oczy i "chodzą jak zegarki". Dostali cykora.
Twoi pasierbowie są zazdrośni, że mała ma ojca a oni nie. Na Twoim mężu tak samo ciąży obowiązek wychowywania jak i na ich matce. Po takim incydencie ma kolejną pożywkę - wyrzuciliście jej dzieci.
Każ mężowi zabierać córkę na spotkania z braćmi. Oni muszą pogodzić się i zaakceptować jej osobę. Musi im wytłumaczyć dlaczego rozstali się z ich matką. Wiem, też, że nie wolno Wam krytykować tej kobiety w obecności chłopców. Lepiej podkreślać, że nie jesteście jej wrogami.
A Ty - odsuń się od nich. Nie pokochasz ich ani oni ciebie. Ja za dobre serce dostałam mocno. Teraz mąż w oczy wypaliłam im, że sa dla mnie obcy i nie muszę nic dla nich robić a jeśli robię to oczekuję szacunku a jak nie to droga wolna. Alimenty na drogę i radźcie sobie. Nie będzie
prezentów itp.

Zazdroszczę tym, które mają dobre układy z pasierbami. I tylko tu na tym forum spotkała kilka. W życiu żadnej.

1,103

Odp: Być drugą i macochą

No i swiete slowa ewarg...
Postawa godna podziwu i powielania.
Od razu sprostuje ze chodzi tu o corke i syna - nie synow ale co za roznica prawda?  Switnie ze zareagowaly na tak postawiona sprawe.U nas byloby tak zapewne ze tata najpierw by huknal piescia w stol cos tam warknal na nich ale po odwiezieniu do domu...wiaodmo za pare dni emocje opadaja i ckni sie. Malo wychowawczne, troche (!) traci poczuciem winy ale wiem to napewno (po tym incydencie) ze to one wpakowuja go w wieksze poczyucie winy a nie on wytlumaczy im i wyluszczy jak to jest a jak POWINNO byc.
Niby moj M mowi mi ze im "nadaje", ze objasnia, wyjasnia  itp  ale same widzicie ze jak tylko cos nie tak po mysli "mizu miziu maluszkom" to wlosy staja deba co moga zrobic, powiedziec itp. Wiec mala wiare daje zapewnieniom mojego M ze "no co Ty one rozumieja, maja wyklarowane, matka gada swoje ale ja im tlumacze wersje najprawdziwsza"  i takie tam......
Tylko wiem ze nie raz slyszelismy jak  rozmawiaja przez tel (bedac u nas ona wydzwania min 1 raz dziennie - co Wy na to?  no pod pozorem "co tam slychac"? ale jasne jak slonce ze nadaje " wiecie co i jak macie robic tak"? "zadnego siedzeinia wspolnie przy stole z ta XXX, jak pyta by zagaic rozmowe to ignorowac"  itp  macie podobnie ?  :-) ) a ex ckliwym glosem "kocham was....tesknie"  itp  a dzieciaki wiadomo , od razu wlacza im sie system obronny dla mamusi i dawaj atak przy nadajacej sie okazji"   ot i cala slawetna MANIPULACJA exi co to nikt nie chce (no  moze na jedna dwie noce) bo w koncu po paru randkach wychodzi jaki charakterek i intrygantka i zwiewaja niczym antylopa :-) .  Ale "wersja" dla dzieci jest taka ze "zyje dla i tylko dziecmi!!" " i ze taka matka Polka pozostawiona samej sobie". No ktozby nie uronilby lzy. Ale sile to to ma na macenie, krcenie, klamanie dzieci ze pracuje na 2 etaty, wiaze koniec z koncem a chodzi na randki, wraca po nocach i kupuje laszki fatalaszki ukrywajac to przed dziecmi ze niby na "oplaty poszlo" heheeh  dobre co. No i nie wygrasz nie przetlumaczysz ze prawda jest inna a sami uznaja jedna role ojca "dostarczyciela, podaj przywiez, odwiez, zawiez,"  ale jak zyczenia na dzien Taty np. to pisza zdawkowym smsem "wszystkiego na dzien ojca a zyczenia wymysl sobie sam". ot co ostatnio synalek wymalowal. niezle co? :-)   pytam wiec o co w ogole chodzi w kontaktach? o nauke szacunku tacie czy swiadczenia im rozrywek i nowosci rynkowych gdy przyjezdzaja do nas.
A jak poprosil ostatnio M corke (14 lat i wyrosnieta ze hohoh ) o zmycie paru naczyn to odpalila mu obrazona z fochami "no nie wiesz ze ja w domu nie zmywam, nienawidze tego"  i masz ojciec ugotowany....i wiecie co? brat sie nad nia zlitowal i (tez wkurzony ze musi u nas "obslugiwac" bo tak mu sie tlumaczy)  sam pozmywal. A ta z mina urazonej princessy nic. A prosilam M naucz, wyjasnij zasady, ze matka moze za i podmywac i kapac ale tu jest tak i prosze o min.szacunku do prob taty. Ale taka mine robie ze to my mamy ich przepraszac, kajac sie, obskakiwac itp  a ze pare razy moj M ulegl i tlumaczac mi "oj zobaczysz jak nasza najmlodsza bedzie w tym glupim wieku to zobaczysz jak to trudno". I masz takim samotlumaczenie sie konczy a tamci ciesza sie ze sa gora i na ich wyszlo. I wez tu wychowuj.
Zatem widziecie ze M nie taki idealny nie taki konswekwenty.
Ale sie rozpisalam :-)  ale , jak mowilam, rzadko tu ostatnio zagladalam i sie uzbieralo heheeheheh  :-)
Problem nie rozwiazany wiec nie wiem jak do tego podejsc:  ignorowac cala sytuacje i nie okazywac staran o "poprawnosc" ?czy dopytywac naciskac M o wyklady, ostra rozmowe z 16latkiem aby poznal w koncu slowo "przepraszam za brzydkie slowa"?  Daje glowe ze teraz maja w domu prelekcje na temat "nie wazcie sie odzywac pierwsi, niech on zadzwoni i was przeprosi za te sytuacje bo to tej xxx wina" .
Kazde slowo zrozumienia i empatii jest na wage z,lota dziewczyny :-)    pa

1,104

Odp: Być drugą i macochą

W 100% przyznaje racje Ewarg.

To że ex ma pozywke i z każdej takiej sytuacji i wykorzysta przeciwko wam to jasne. Ale to twój maż ma od symów wymagac odpowiedniego zachowania i na to reagowac. Ty zawsze będziesz wrogiem jak nie będzie po ich myśli.

1,105 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-17 09:50:42)

Odp: Być drugą i macochą

Anitko000 U nas dzieciaki skakały nam po głowach wiele lat. Kiedy najstarszy przegiął całkowicie to odciął się od niego i zrobiła się cisza. Syn na odległość jedzie jadem na mnie nadal. A ponieważ młodsi bywają u niego czasami to zaczęły przejmować jego zachowanie. I dopiero kiedy zażądałam aby dzieci wyprowadziły się z mojego domu bo mam serdecznie dość być zmuszana do podporządkowywania się im i bycia opluwaną, mój mąż tupnął noga,
Ich matka długo źle wyrażała się o mnie. Umilkła kiedy wyprowadziła się do partnera i młodsi musieli zamieszkać z nami. Jednakże głowę dumnie unosi za to że najstarszy kontynuuje jej dzieło. (powiedziała, że nie będzie się wtrącać bo to nie jej sprawa). Ma syna po swojej stronie.
W piątek młodsi jadą do niej. Łącznie spędzą z nią około trzech tygodni. Zagroziliśmy im, że jeśli wdadzą się w dyskusje na nasz temat i ulegną presji to pożałują. Ojciec powiedział im, że nie będzie już nigdy tolerował nawet najmniejszych występków. Będą ukarani po trzykroć mocniej i prędzej niż ich brat.
Na razie chodzą jak zegarki a jak długo to się okaże pod koniec sierpnia.

A tak na prawdę to kiedy ja mówiłam i prosiłam męża to nie było reakcji. Potrzebowałam rozpętać awanturę, że ściany się trzęsły aby mąż zadziałał. Widocznie sam dostał stracha.

Posty [ 1,041 do 1,105 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 15 16 17 18 19 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024