Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 846 do 910 z 8,269 ]

846

Odp: Być drugą i macochą

Hej...trochę nieśmiało ponieważ dopiero się zalogowalam....
Czytam to co zostało napisane i w kazdej wypowiedzi odnajduję albo cząstkę siebie,swoich uczuć, opis swojego życia, tego co teraz dał mi los, moje obawy, moje myśli...
Jestem hmmmm nigdy tak o sobie nie mówiłam....ale faktycznie jestem macochą.Czy dobrą? nie wiem.Wiem jedno jest to bardzo trudna rola.Można pisać powieści na ten temat a i tak nigdy nie znajdziemy złotego środka...Mam więc swoja metodę nad którą bardzo długo się zastanawiałam...i o ile dziecko - córka mojego partnera nie była nastawiana przeciwko mnie o tyle bałam się wprowadzać ją w życie, jednak od kiedy stałam się dla byłej żony "tą najgorszą" moja metodę wprowadzam ze zdwojoną siłą.Dlaczego? To proste - mój dom to moje zasady.Na początku bardzo się bałam właśnie opini ludzi co powiedzą gdy np. mała zrobi mi scene w sklepie ( tak to mnie właśnie spotkało) sklep do którego przychodziła z mamą, w którym znały ją panie sprzedawczynie - stanęła na środku i dała koncert bo nie chciałam jej kupić serka.Miałam łzy w oczach - co zrobić, co zrobić, CO MAM KURDE ZROBIĆ sama miałam łzy w oczach i strach , ze zaraz mamusi "uprzejmie doniosą" i będę miała awanture bo dziecku Bóg wie co zrobiłam.Mam z małą świetny kontakt do tego stopnia , że kiedy odprowadzamy ją do mamy ta trzyma mnie za szyje i wyje " ciociu nie zostawiaj mnie u mamy".Mimo to bałam się od niej wymagać, egzekwować itp. Bałam się żeby "mamusia" się mnie potem nie czepiała , ze uczę tego czy tamtego i ze ona sobie nie życzy...Napomkne tylko, że mama sama odeszła od taty do innego Pana a kiedy pojawiłam sie ja najpierw wpadła w szał , potem chciała być moja przyjaciółką a na końcu.....no właśnie a na końcu i do dziś tak jest jestem mega złą i tą co odebrała mamusi tatusia....Nie mam jeszcze swojego dziecka ale małą ( kiedy jest u nas) wychowuję tak jakby była moja, uczę jej tego czego będę uczyła moje dziecko, wymagam tego czego będę wymagała od mojego dziecka i tulę do snu tak jakby była moja, serce mi pęka gdy płacze nawet jeśli jest to bez powodu i jest to forma wymuszenia ale wyprowadzam ją do drugiego pokoju, zamykam drzwi i wyje po cichu razem z nią.Kilka takich sytuacji i wie, ze u cioci nie ma już płaczu na srodku sklepu bo chce a nie moge dostać, nie ma płaczu bo wypijam szklanke picia do obiadu i nie zjadam obiadu - jest tylko tekst " ciociu u Ciebie i tatusia do obiadu nie pijemy , tylko po obiadku, żeby brzuszek zmieścił kotlecika ale u mamy mogę pić i nie zjeśc". Na całe szczęście jestem w tej komfortowej sytuacji, ze mój partner popiera moje metody wychowawcze i nie zwraca mi uwagi, ze to jego dziecko i mam się nie wcinac...mimo, ze mieszkam u niego...Dlatego Zyfika póki nie robisz krzywdy jego dziecku to nie wyobrażam sobie jak on może nie reagować na zachowanie swojego dziecka....Ja z moim partnerem też nie zgadzamy sie w 100% jednak jeśli coś mu się nie podoba w moim podejściu do małej, rozmawiamy o tym gdy ta idzie spać...Facet to facet i powinien mieć hierarchie.W domu nie rządzi dziecko...nawet jeśli mamy je dwa razy w miesiacu - dziś jest to 5 latek dwa razy w mc za kilka lat będzie to 15 latek który juz nie powie nie dotykaj mojej szafki tylko - spier...to nie Twój dom....
Przepraszam, ze aż tyle...
Pozdrawiam wszystkie macochy :-)

Zobacz podobne tematy :

847

Odp: Być drugą i macochą

Jakkolwiek bys nie napisała .I tak wychodzi ,ze to ty jestes jako ciocia lepsza od mamy .Mieszacie dziecku w głowie .Inne ,lepsze zdrowsze zasady u taty i cioci ,inne gorsze u mamy .Nie trzeba mówic zle o matce dziecka .Wystarczy taka manipulacja .A potem sie dziwicie .ze byle zony Was nie lubią .

848

Odp: Być drugą i macochą
obwarzanek napisał/a:

Jakkolwiek bys nie napisała .I tak wychodzi ,ze to ty jestes jako ciocia lepsza od mamy .Mieszacie dziecku w głowie .Inne ,lepsze zdrowsze zasady u taty i cioci ,inne gorsze u mamy .Nie trzeba mówic zle o matce dziecka .Wystarczy taka manipulacja .A potem sie dziwicie .ze byle zony Was nie lubią .

Niestety nie zgodzę się z Tobą.Nie jestem lepsza od mamy, nie myślę o tym w takich kategoriach.Jesteśmy zupełnie inne.Staramy się z partnerem nie mówić o mamie , chyba , że mała coś o niej opowiada, ewentualnie gdy w trakcie pobytu u nas nie zdążymy czegoś z nią zrobić co mieliśmy zaplanowane, wtedy mówimy jej, że jeśli mama się zgodzi zrobisz to u mamusi.I nie mówię nic złego na jej mamę.Mam swoje zasady które w naszym domu będą stosowane i już.Nie wyobrażam sobie sytuacji , że dziecko będzie terroryzowało nasz dom lub żeby robiło sobie co chciało bo w domu u mamy jest " wolne wychowanie".Każdy dom ma swoje zasady i tyle. P.S była żona mojego mężczyzny nie musi mnie kochać...mało tego nie musi mnie nawet lubić, musi tylko wiedzieć, że jej dziecko jest bezpieczne kiedy jest u nas.

849

Odp: Być drugą i macochą

Alez własnie o tym mowie .Wprowadzajac własne zasady w swoim domu ,trzeba byc bardzo ostroznym.Dlatego ,ze cos co jest dla Ciebie zrozumiale niekoniecznie jest zrozumiale dla innych .Drastyczny przyklad .
Jestes weganka i wprowadzasz wlasne zasady w własnym domu .Byla zona jest miesozerna .I powiedz mi jak wtedy sie zachowujesz ? Mowisz dziecku ,ze Twoj styl zycia jest lepszy ,czy poprostu robisz schabowe ?

850

Odp: Być drugą i macochą

nie drastycznu tylko skrajny smile

851

Odp: Być drugą i macochą
obwarzanek napisał/a:

Alez własnie o tym mowie .Wprowadzajac własne zasady w swoim domu ,trzeba byc bardzo ostroznym.Dlatego ,ze cos co jest dla Ciebie zrozumiale niekoniecznie jest zrozumiale dla innych .Drastyczny przyklad .
Jestes weganka i wprowadzasz wlasne zasady w własnym domu .Byla zona jest miesozerna .I powiedz mi jak wtedy sie zachowujesz ? Mowisz dziecku ,ze Twoj styl zycia jest lepszy ,czy poprostu robisz schabowe ?

Jeśli dziecko lubi kotleta robię kotleta. Nie jestem wynaturzeniem które jak już się uczepi, ze jest wegetarianinem to każdy ma nim być lub, że nie dotknę bo to palec dołożony do mordu na biednym zwierzaczku.
Poza tym mówię o zasadach nie wchodzenia na głowę lub rozpasania.Oczywiście jeśli dziecko również było by wegetarianinem to jak najbardziej starałabym się gotować dla niego to co je ale gdyby powiedziało ciociu jestem weganem ale mam ochotę na kotlet to nie widzę żadnego problemu.Nie każe zmieniać dziecku wiary,szkoły czy koloru włosów.Mówię o wychowaniu czyli zasadach dobrego zachowania itp. :-)Zresztą zawsze jeśli robię coś czego nie ma w domu u małej to nie krzyczę "Twoja matka to wynaturzenie i u nas będzie inaczej" . Prosty przykład słowo kibel lub cipa takich słów używa mama małej u nas w domu ma tłumaczone , że są słowa które można zastąpić innymi słowami ładniejszymi jak np ubikacja czy sioszka. Uważam, że są to troszkę lepsze słowa niż cipa .... przynajmniej dla malucha.

852 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-20 14:29:46)

Odp: Być drugą i macochą
obwarzanek napisał/a:

Jakkolwiek bys nie napisała .I tak wychodzi ,ze to ty jestes jako ciocia lepsza od mamy .Mieszacie dziecku w głowie .Inne ,lepsze zdrowsze zasady u taty i cioci ,inne gorsze u mamy .Nie trzeba mówic zle o matce dziecka .Wystarczy taka manipulacja .A potem sie dziwicie .ze byle zony Was nie lubią .

Obwarzanku, a jeśli nawet tak "wychodzi" w Twojej opinii, że jest "lepsza od mamy" - to super!...ale ona jest po prostu sobą i jeśli ktoś ma z tym problem i jej za to nie lubi ;-), to on ma problem, a nie macocha.

"Lepsze" zasady u cioci - źle, jakby by były gorsze - też by bylo źle. Oczekujesz, że ma być identyczna jak mama? To jest i tak niemożliwe, ale pewnie wtedy też by było źle ;-) Dlatego takie opinie z założenie się olewa.

Rozpatrywanie czekogolwiek w kategoriach lepsze, gorsze jest z założenia błędne. Dla jednych jest coś lepsze, dla innych gorsze, więc niech każdy robi tak, żeby czuł się dobrze sam ze sobą.

Zawsze się tak porównujesz do innych ludzi - lepsza, gorsza? Nie mierz innych własną miarką. ;-)

853

Odp: Być drugą i macochą

Wiecie co dziewczyny? Prześledziłam cały ten wątek i wypowiedzi "macoch" oraz osób, które atakują. Zauważyłam jedna prawidłowość i w związku z tym stawiam nastepujące hipotezy:


1. Macochy to kobiety, które charakteryzują się wyjątkowo wysoką tolerancją. Macochy to kobiety, które potrafią tolerować obecność  w swoim życiu  byłej żony partnera. Sam fakt akceptacji, że partner ma dziecko z inną kobietą jest już dowodem na to, że te kobiety potrafią więcej tolerować, niż przeciętny człowiek. Czytając wypowiedzi wszystkich macoch z tego forum stwierdzam także, że macochy tolerują bardzo wiele na co dzień, są wyrozumiałe, a więc to także potwierdza, że są osobami wyjatkowo toleranycjnymi.

2. Macochy są atakowane przez osoby o bardzo niskiej tolerancji, które mierzą je własna miarką, gdyż same nie potrafią sobie wyobrazić tego, że można byc tak tolerancyjną osobą. W związku z tym wysnuwają tutaj co chwila coraz to bardziej oderwane od rzeczywistości wnioski, gdyż w ich głowach nie może się pomieścić fakt, że można tyle tolerować,. W związku z powyższym mierzą nas własna miarką i osadzaja według siebie i według tego, jak one by sie zachowywały w podobnych sytuacjach.

Tyle.

854

Odp: Być drugą i macochą

Obozy zawsze będą podzielone na dwie części...Nie rozumiem tylko ataku...ale to jest właśnie to co mówisz...najczęściej atakują osoby które mają problemy ze sobą...być może te które atakują to nie macochy a matki podszywające się pod...może nie potrafią cieszyć się, że mimo tego, iż jej i jej mężowi nie wyszło to dziecko może teraz mieć naprawdę fajny dom z mamą i fajny dom z tatą i nową ciocią...

855

Odp: Być drugą i macochą

I tu macie zagwozdke .Po pierwsze nie atakuje .Po drugie nie jestem w Waszej sytuacji .Owszem jestem pierwsza zona byla .Ale dziecko mam duze i samo ustawia sobie relacje z Ojcem .w zwiazku z tym nie mam zadnych kompleksow smile
I radze sobie w nowym zwiazku doskonale .Na ten temat weszlam tylko dlatego ,zeby dowiedziec sie czy moj dorosly syn poprostu nie sciemnia ,zapewniajac mnie ,ze moj partner nie przeszkadza mu smile

856

Odp: Być drugą i macochą
obwarzanek napisał/a:

I tu macie zagwozdke .Po pierwsze nie atakuje .Po drugie nie jestem w Waszej sytuacji .Owszem jestem pierwsza zona byla .Ale dziecko mam duze i samo ustawia sobie relacje z Ojcem .w zwiazku z tym nie mam zadnych kompleksow smile
I radze sobie w nowym zwiazku doskonale .Na ten temat weszlam tylko dlatego ,zeby dowiedziec sie czy moj dorosly syn poprostu nie sciemnia ,zapewniajac mnie ,ze moj partner nie przeszkadza mu smile

Każdy ma swój słownik pojęć dla jednych atak to słowo które oznacza drapanie pazurami dla innych atak to szczekaczka słowna.Jak zwał tak zwał.Zagwozdki żadnej nie mamy - zupełnie nie wiem czemu tak personalnie odbierasz słowa moje i Zyfika.To tylko kolejne potwierdzenie dla mnie oczywiście bo pewnie dla Ciebie nie , że jesteś bardzo ale to bardzo problematyczną osobą albo zwyczajnie lubisz aferki ze sobą w roli głównej.
Nie wiem jak duże masz dziecko ale troszkę gubisz się w nazwijmy to "zeznaniach".Mam duże dziecko które SAMO sobie ustala.... a nagle sprawdzasz DOROSŁEGO syna czy nie ściemnia??Nie ufasz własnemu dziecku??Jeśli jest na tyle duży , ze sam się zajmuje relacją z tatą( - nie lubie słowa ojciec i to nie dla tego , że pierwsza żona mojego mężczyzny tak o nim mówi do małej, zwyczajnie nie lubie tego określenia sama nie chce aby ktoś na mnie mówił matka...) to po co sprawdzasz czy lubi Twojego kolejnego faceta?? Przecież jest dorosły a Ty szczęśliwa więc nie rozumiem tej - inwigilacji...
Przyznam , że nie przeczytałam dokładnie calego forum za co przeraszam ale zdaje mi się, ze z tego co umiem czytać ze zrozumieniem to raczej jest to forum MACOCH a  nie dzieci z rozbitej rodziny w którym mają szanse opisać swoje relacje z kolejnymi partneami....

Drogi obwarzanku masz wiele kompleksów wiesz po czym wnoszę po sposobie pisania który jest nie miły (oczywiście nie po to tu jestesmy aby sobie słodzić) oraz po tym , że ociekasz jadem.Były mąż okazał się łajdakiem???a może nowa Pani byłego męża okazała się być całkiem fajną nowa babką taty...tak czy siak zazdrosć zarówno macochy o byłą żonę jak i byłej żony o macochę to nie kończąca sie rzeka...

Reasumując - rola rodzica jest trudna , rola macochy jest trudnna razy dwa. Tak czy siak zawsze dostaje za to dziecko.Pamiętajcie o tym drogie mamusia i macoszki.

857

Odp: Być drugą i macochą
obwarzanek napisał/a:

Jakkolwiek bys nie napisała .I tak wychodzi ,ze to ty jestes jako ciocia lepsza od mamy .Mieszacie dziecku w głowie .Inne ,lepsze zdrowsze zasady u taty i cioci ,inne gorsze u mamy .Nie trzeba mówic zle o matce dziecka .Wystarczy taka manipulacja .A potem sie dziwicie .ze byle zony Was nie lubią .

A może była żona zmieni zasady w swoim domu tak aby dopasować je do zasad w domu taty i cioci? Zawsze oczekujecie, że pod każdym względem będziemy się do was dopasowywac i skakac jak nam zagracie. z tego co piszesz tak wychodzi.
Ojciec nie jest gorszym rodzicem niz matka i nie ma nigdzie napisane, że ma się dopasowywac do tego co matka powie. W naszym domu równiez panuja zupełnie inne zasady niz w domu byłej. Każdy ma swoje obowiązki, jemy zdrowo, staramy się aby dzieci były aktywne, a nie siedziały tylko przed tv. Jest to zupełnie odwrotnie niż u byłej i co...mam się dostosowac do jej zasad bo u niej tak jest i aby przypadkiem nie wyszło że u taty i cioci jest lepiej? A przepraszam nie może byc lepiej? Macie monopol na wszytko co lepsze i dobre? Mam paśc dziecko chipsami, chrupkami, słodyczami, frytkami, pozwalac cały dzień oglądać tv? Nie sądze, a jak młoda pyta dlaczego u nas jest tak a u mamy tak to co? Mam udawać że nie słyszałam? Skoro u mnie w domu panuja inne zasady to znaczy że uważam je za lepsze, to chyba normalne. tym samym sie kierujesz ty.  Dlaczego mam nie powiedziec że jemy zdrowo, nie obżeramy się chipsami, frytkami czy slodyczami, uprawiamy sporty, uczymy sie bo to jest dobre dla zdrowia i umysłu? Bo wyjdzie że matka jest pod tym względem totalnie nieodpowiedzialna i beznadziejna i walczy z ojcem dziecka za pomoca słodyczy, frytek i chipsów aby dziecko wolało tam chodzic. Tego oczywiście nie mówimy ale młoda sama potrafi wywnioskowac wiele rzeczy. Nie krytykujemy matki przy dziecku ale młoda sama wyciąga wnioski. Widzi jak żyjemy my i jak żyje mamusia, mało tego w szkole sie teraz ucza o zdrowtm trybie zycia i porównuje i głośno mówi jak jest. Oczywiście, że była uważa, że wszytkiemu winni jestesmy my, ja bo na kogos trzeba przeciez zrzucic wine aby siebie usprawiedliwic i bronic swojego poczucia wartości. Za kilka lat to my będziemy winni temu że dziecko będzie płakało bo ma krzywe nogi, masakrycznie krzywy kregosłup nie mówiąc juz że w ciagu tygodnia przytyła 1,5 kg bo u matki je tylko chipsy i chrupki. Wtedy tez my winni będziemy ale jak mamusie prosimy abu zmieniła dziecku diete to leca wyzwiska, jak prosimy aby z dzieckiem ćwiczyła na noogi i kręgosłup jest to samo. Ręce opadaja. Małym dzieckiem najlepiej manipulowac tym co lubi, czyli np słodyczami. A potem sie drogie byłe zony dziwicie, że wasz ex i ciocia was nie znosza i uważaja że problemom dzieci winne jesteście wy. a może czas się sobie przyjżeć i cos zmienic? ...hmmm

858 Ostatnio edytowany przez Alutka131 (2012-03-21 21:33:09)

Odp: Być drugą i macochą

Nigdzie nie jest powiedziane, że ciocia jest lepsza od mamy, a mama lepsza od cioci. To są dwie różne osoby i dwa różne podejścia. Dzieci same wyciągają wnioski i prędzej czy później wychodzi, gdzie się dziecko czuje lepiej. Nie wiem, czy pokazywanie dziecku innych możliwości, wymaganie czegokolwiek to mieszanie w głowie. Przecież jeżeli rodzice są razem i razem wychowują dziecko, też jest tak z reguły, że jedno jest dominujące: więcej wymaga, bardziej pilnuje, a drugie jest troszkę, powiedzmy, pobłażliwe. I jest w tym coś złego? Nie. Problem jest od zawsze w tym, że dziecko ma dwa domy, bo rodzice się rozwiedli. Ale tak jest, tak bywa. Lepiej, żeby dziecko miało dwa domy niż żadnego. Dlaczego nie uczyć dziecka przestrzegania zasad i trzymania porządku? Nikt przecież nie każe szorować podłóg ani pracować do upadłego! A że np. mama nie uczy porządku, to jej sprawa. My uczymy, bo uważamy, że dziecko to umieć powinno.

859

Odp: Być drugą i macochą

Witam, Bardzo długo mnie tu nie było le podczytywałam Was. Dlaczego mnie nie było? Rozwiązałam ten problem (chyba). Ale ..
Cieszę się, że u niektórych emocje się wyciszyły, że powolutku wasze życie zmierza do normalności. Moje tak wyglądało przez kilka miesięcy ale od pewnego czasu powietrze zagęszcza się coraz bardziej. Przejdę do konkretów. Kiedy ślubował mój syn najstarszy pasierb nie pojechał na wesele. Proszenie, tłumaczenie nic nie pomogło. Taką podjął decyzję. W jednej z rozmów zwierzył się ojcu, że on chciał jechac i to bardzo tylko matka wywarła na nim taką presję. (Mąż powiedział mu wóczas, że jeżeli doprowadzi do sytuacji, że mojego syna nie będzie na jego weselu to nie będzie mnie. A jak mnie nie będzie to i jego no i nie dostanie pieniędzy na wesele No ale nie tylko nie pojechał na wesele to nawet karty z życzeniami nie wysłał i nie złożył kiedy spotkali sie w naszym domu kilka tygodni później. Za półtora miesiąca sam ślubuje i ... wszystkim rozwieźli i zozesłali zaproszenia tylko nie  mojemu synowi. Wczoraj mąż go ściągnął do nas aby się wytłumaczyl i usłyszeliśmy, że chcieli jechac do nich w marcu, alek jakoś tak zabrakło czasu ale narzeczona jest w ciągłym kontakcie z moją synową. Co jest nieprawdą, bo wczoraj rozmawiałam z synowa i powedziała, że tamta jakies dwa miesiące temu odezwała isę do niej, że planuja przyjechac do nich z zaproszeniem i na tym koniec. Mam cholerny niesmak. Mąż nakazał młodemu załatwić sprawę szybko, ale ja mam wrażenie, że to ta sama zagrywka co poprzednio. Mąż do tej pory nie dopuszczał so siebie takiego zachowania. Ja po wyjściu pasierba powiedziałam co myślę i oznajmiłam mężowi, że nie pojadę na to wesele. W końcu jego dzieci mieszkaja z nami. To ja im gotuję i piorę. To moje dzieci oddały swoje pokoje dla nich i jak przyjeżdżają do swojego domu rodzinnego to nocują u dziadków lub cioci. No i zrobiło się nieciekawie. Nie wiem co mysleć, co robić.

860

Odp: Być drugą i macochą

Hej:)
Ewarg, myślę, że na siłę nic nie zdziałasz. Jeżeli ktoś nie wie, co wypada, a co nie, to robienie czegokolwiek na siłę nie załatwi sprawy. Ja bym to załatwiła w taki sposób, że powiedziałabym prosto w oczy pasierbowi co myślę o jego zachowaniu, a potem oddzielnie podjęłabym decyzję czy idę na jego ślub czy nie. Przerażenie (w sumie to śmiech chwilami nawet) mnie ogarnia, jak czytam, jak matka na dorosłym dziecku wywiera presję, żeby nie szedł na wesele swojego, można rzec, "przyrodniego" rodzeństwa. Przecież to jest człowiek dorosły, jakich argumentów ta kobieta musiała użyć, żeby zadziałać tak jak zadziałała? Czy dorosły człowiek nie ma swojego rozumu? Rozumiem Twój niesmak i rozgoryczenie, ale dorosły człowiek sam powinien znać granice. Jak widać na załączonym obrazku nie zna. Co z tym zrobisz, nie wiem, natomiast widzę, że raczej kwestia jest nie do pogodzenia. A może to o to chodzi, żeby wywołać w Tobie złość, która skończy się kolejną awanturą? Może należy, brzydko mówiąc, olać temat? I rzeczywiście nie pójść na to wesele, skoro pasierb postąpił podobnie...? Dobrze, że Twój mąż podziela Twoje zdanie w tej kwestii i macie jedno stanowisko...
Poza tym pomyśl, co chcesz osiągnąć, a co możesz zdziałać. I jaki będzie efekt. Ludzkiej głupoty nie wykorzenisz. A do tego jeszcze jak ktoś ma ochotę robić Ci na złość, to już w ogóle.
Pozdrawiam:)

861 Ostatnio edytowany przez macocha (2012-03-30 19:56:32)

Odp: Być drugą i macochą

Hej macoszki.

A ja zrobiła bym tak....chyba bym zrobiła bo jeszcze nie jestem w takiej sytuacji i mam nadzieję, ze mnie los oszczędzi...
Powiedziałabym młodemu co mi lezy na sercu, tylko na spokojnie nie w nerwach i nie w złości,bez pretensji bo takie stanowisko może pogorszyc sytuację.Musimy pamietać drogie macochy , że matki biologiczne w jakim kolwiek wieku dzieci nie są mają na nie ogromny wpływ, bez wzgledu na to czy dziecko mieszka z nami czy z nimi, czy jest dorosłe czy malusie, czy mądre czy moze nie do końca...Matka zawsze znajdzie argumencik choćby najmniejszy który zasieje zamęt.

Ja widze sprawę tak - mamusia kontra macocha , mamusia kontra tatuś - przegrany wspólne dziecko.

Było wesele , dostał zaproszenie, nie poszedł bo mama - rozumiem wasze rozgoryczenie - spróbujcie zrozumiec dziecko którym się wiecznie żongluje.

jest drugie wesele wy nie przyjdziecie - co zyskacie ??satysfakcję bo dokopliście człowiekowi w tak ważnym dla niego dniu?? bo udowodniliście matce, że jednak jesteście mściwi,źli i niedobrzy bo na syna ślubie ojca nie było?bo pokażecie rodzicom Panny Młodej, że dorośli ludzie nie umieją się dogadać i walcza dzieckiem DOROSŁYM?bo w godzine jego przysiegi jaką będzie składał na całe życie Ty i Twój mąz będziecie plakac po kątach, że was tam nie ma???NIC NIE ZYSKACIE poza niesmakiem do samych siebie.
Jeśli nadal nie dostaliście tych zaproszeń na wesele to idźcie na sam ślub.
Jeśli dostaliscie zaproszenia na wesele to idźcie na wesele - dobrze życzcie młodym , a jak szanowna mamusia będzie wam dokuczac ( bo to jest prawdopodobne) to podziękujcie za miłą zabawe i idzcie świętowac szczęscie dziecka do domu..

Syn jest marionetką, jest na najgorszej pozycji mimo swojego wieku.

862 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-03-31 10:57:35)

Odp: Być drugą i macochą

Dzięki dziewczyny. niestety nikt tym dzieckiem (dziećmi) nie żongluje. Mój mąż zawsze milczał i milczy. I to mnie wkurza. To matka ma naturę rozczeniową. Od kilku lat ich dzieci mieszkają z nami, są na naszym utrzymaniu (matka nie płaci alimentów bo uważa że ojciec jest od tego) ale non stop dzwoni i awanturuje się o pieniądze dla siebie (mieszka z partnerem). Wszystkie święta, wakacje są przez nas planowane dopiero jak ich matka wypowie się kiedy chce być z nimi a żadko chce bo jest zajęta. Wielokrotnie popłakałam się, bo wszystko jest robione pod nich ale nigdy tego nie widziały. Zawsze na te tematy rozmawiamy z mężem kiedy jesteśmy sami. Poza tym to my w połowie finansujemy wesele (połowę zapracował młody).
macocha ja też jestem matką porzuconą przez pierwszego męża. On dwa lata po rozwodzie założył nową rodzinę. Kiedy moje dziecko ślubowało wiedziałam, że musi być na tej uroczystości ze swoją rodziną, bo to też rodzina mjego syna. Poprosiłąm tylko abyśmy nie siedzieli blisko siebie i żeby nie było podziękowań dla rodziców. Do poduchy nabeczałam sporo ale moje dziecko tego nie widziało.
 
  Ten syn jest jedynym naszym dzieckiem któremu nie odpowiada (od początku) to, że ojciec jest ze mną. Od dawna wiemy, że nie chodzi konkretnie o mnie. On nie pogodził się z rozwodem rodziców. Młodsze dzieci trzeźwo patrzą na świat i szanują ojca i to co dostają(nie mam na myśli pieniędzy i prezentów). Matka odeszła od nich do innego faceta ale wciąż powtarzała dzieciom, że ona jest nieszczęśliwa przez ich ojca. Ale nie chcę o niej pisać.

  Alutka słusznie zauważyła - syn męża jest dorosłym człowiekiem i już awno powinien wiedzieć jak należy się zachować, co wypada a co nie.
 
  Co zrobię - nie wiem. Nadal mi przykro a mąż czeka. Jeśłi nie pojadę na wesele to tylko ja. Nie wyobrażam sobie aby ojca nie było na ślubie i weselu dziecka. A pójść tylko do kościołą nie mogę bo wesele obędzie się 600 km od naszego zamieszkania. Rozmawiałam z mężem aby zaprosić młodych i porozmawiać szczerze o całej sytuacji - weźmie to pod rozwagę choć uważa, że to niepotrzebne.
Wygadałam się i jest mi lepiej. Choć to nie rozwiązało problemu.

863

Odp: Być drugą i macochą

Hmmm to faktycznie zmienia troszkę postać sprawy...Cóż radzić można wiele, nie zawsze są to rady adekwatne do danej sytuacji...Wiem jedno...czeka mnie dokładnie to samo co Ciebie , choć jeszcze nie mamy własnych dzieci ale już czuję zaczątki takich sytuacji...Zawsze uważałam, że rozmowa jest potrzebna, jednak odkąd jestam macochą.....zaczynam wierzyć w inna zasadę - mówić jak najmniej, robić swoje, mieć w nosie co sobie szanowna mamusia życzy.Nigdy jeszcze nie trafiło się abym jej dogodziła ja czy mój M. Nawet jak zrobiliśmy dokładnie to co chciała to była niezadowolona i miała do nas pretensje. Czasem mam wrażenie, ze takie kobiety są nieszczęśliwe z powodu swoich decyzji i wyborów więc mszczą sie tam gdzie mogą.jedyne czego Ci życzę to abyś podjęła dobrą i zgodną decyzję - zgodną ze sobą , nie dla kogoś pod kogoś czy uzaleznioną od sytuacji...3mam za Ciebie kciuki i za Twojego męża abyscie dali rade w tej sytuacji :-)

864

Odp: Być drugą i macochą

Trudno komuś radzić w takich sytuacjach, wiem na swoim przykładzie, że zanim bym się dobrze zastanowiła, już bym się wściekła i zrobiła awanturę, emocje wzięłyby górę. Panowanie nad sobą wymaga ogromnego wysiłku;) Ale może rzeczywiście należy to pasierbowi powiedzieć na spokojnie, kładąc nacisk nawet już nie na jego zachowanie, tylko na to, że zwyczajnie robi komuś przykrość. Może to poskutkuje chociaż licho wie...Będę trzymała kciuki za podjęcie decyzji (jakiejkolwiek) i konsekwencję w działaniu.
A tak a propos imprez...jestem ciekawa, czy zaproszenie na komunię dostanę:D
macocha, rozmowa nadal jest potrzebna, aczkolwiek rację Ci przyznaję w jednym: czasem im się więcej gada, tym bardziej się kogoś nakręca i skutek jest odwrotny od zamierzonego. Rzeczywiście czasem siedzieć cicho i mieć w nosie co szanowna mamusia sobie życzy. A w ogóle to moim zdaniem pracować trzeba nad tym, że się nie przejmować, bo za innych się nie może i nie odpowiada...

865

Odp: Być drugą i macochą

Witam, szukałam w necie informacji na temat relacji drugich żon z dorosłymi dziećmi męża. Dotarłam do Was i musze stwierdzić, że bardzo podoba mi się fakt, że piszecie o wszystkim otwarcie. Człowiek czasami nie ma komu wyżalić się, a każdy chyba tego potrzebuje. Ja sama od kilku lat jestem drugą żoną, dla mojego męża to również drugie małżeństwo. Ja z pierwszego związku nie mam dzieci, on ma dwoje obecnie dorosłych. Nasza sytuacja jest dość specyficzna. Mąż nie chcąc bardziej ich krzywdzić, niż to było konieczne (rozwód) postanowił zostawić swojej eksmałżonce i dzieciom cały (niemały) dorobek ich wspólnego życia. Oprócz kilku swoich ubrań nie zabrał nic. Ja postąpiłam podobnie wobec swojego pierwszego męża, oddałam większość tego co mieliśmy. Obecnie żyjemy dość skromnie, oboje pracujemy, wynajmujemy mieszkanie, mamy wspólne dziecko, ale bardzo się kochamy i to jest dla nas najważniejsze. I byłoby super, gdyby nie dzieci męża, a właściwie ich zachowanie. Nie próbuję idealizować siebie, ale naprawdę starałam się zbudować z nimi poprawne relacje. Niestety, bezskutecznie. Starałam się nie robić niczego na siłę, nie próbowałam sie zaprzyjaźniać... czasami wydawało mi się, że jest to możliwe, takie odbierałam sygnały. Innym razem okazywały mi swoją niechęć czy wrogość. Wiem, że jest im trudno zaakceptować fakt, że ich rodzina rozpadła się. Wiem też, że jestem przyczyną rozwodu ich rodziców, ale nie przyczyną rozpadu małżeństwa. Nawet córka męża stwierdziła, że nie ma do mnie pretensji, że od dawna (od kiedy była dzieckiem) wie, że tata nie kochał mamy. Nie chcę wnikać czemu zdecydowali się na małżeństwo, ale od męża wiem, że taka jest w sumie prawda.  Usłyszałam jednak od córki męża (a właściwie przeczytałam w liście), że wszystko w ich życiu zmieniłam, że nie wiem jak ono teraz wygląda. Czuję, że cały czas, mimo tego co powiedziała, ma do mnie pretensje, nie zaakceptowała faktu, że jestem żoną jej ojca, że mamy dziecko, a ona siostrę. Wydawało mi się, że zaakceptowała nasze dziecko, odwiedzała nas, bawiła się z siostrą, twierdziła, że kocha, tęskni i ciągle o niej myśli. Jednocześnie traktowała ją jakby była tylko dzieckiem ojca, nie moim. A gdy obrażała się na ojca,(co ma miejsce dość często) przestawała interesować sie również siostrą. Mnie bardzo to boli, bo przecież trudno wytłumaczyć małemu dziecku, że raz ktoś je lubi, a raz nie. Wiem, że córka męża jest zazdrosna o małą, sama o tym mówiła. Trudno jej również z myślą, że tata we wszystkim co mówi, robi, pokazuje jak bardzo nas kocha. Ona tego nie czuła, tak twierdzi... Ale czy to moja wina, że mąż nie kochał swojej pierwszej żony, że nie potrafił okazywać jej uczuć, a przez to również swoim dzieciom, nie wiem... dla mnie i dla mojej córki jest wspaniałym mężem i ojcem. Jego dzieci mają też pretesje, że nie poświęca im czasu. Ale jeśli zaprasza ich do domu, czy na jakiś spacer nie sa tym zainteresowani. Ojciec nie jest dla nich atrakcyjny bez otoczki finansowej. Nie wiem czy nie chcą, czy nie potrafią zrozumieć tego, że nas nie stać na atrakcje typu: wyjazdy na wakacje, ciagłe wypady do kina, basen czy kręgle... ale też ja po prostu nie wyobrażam sobie, żeby mąż miał zapewniać im to wszystko... Zostawił im wcześniej wszystko co posiadał... Czuje się zmęczona tym co trwa od kilku lat, wzloty, upadki. Gdy myślimy, że teraz będzie juz tylko dobrze, następuje całkowity zwrot. I tak od nowa. Mój mąż naprawdę stara się być dla nich ojcem, ale nie ułatwiają mu tego. Nie odpowiadają na maile, telefony, a później pretensje, że nie kontaktuje się z nimi. Obecnie od jakiegoś czasu milczą, a mój mąż mimo, że cierpi- czuje się chyba w pewien sposób szczęśliwy, a na pewno spokojniejszy, sam tak powiedział ze łzami w oczach. Nie liczę na wsparcie, ale nie ukrywam, że lżej mi sie zrobiło, że się "wygadałam".

866

Odp: Być drugą i macochą
Luśka-1 napisał/a:

Obecnie od jakiegoś czasu milczą, a mój mąż mimo, że cierpi- czuje się chyba w pewien sposób szczęśliwy, a na pewno spokojniejszy, sam tak powiedział ze łzami w oczach.

Ja Go rozumiem.
Popatrzcie dziewczyny jak to jest. Ludzie się rozstają (w Polsce w większości dzieci zostają z matkami) i facet staje na głowie, żeby mieć dobry kontakt z dziećmi, dzwoni, pisze, prosi, a mamusie utrudniają..a jak facet już po prostu nie ma siły. Bo ile można? To wielkie pretensje, że się nie zajmuje dziećmi, "zrobił, ale nie potrafi wychować, itp". Ale czy po co się rozstali, żeby dalej walczyć ze sobą? Dlaczego tak mało osób patrzy na to co dzieje się z facetem. Przecież oni też mają uczucia, też emocjonalnie podchodzą do wielu spraw. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości.
Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, a teraz mnie to po prostu wkurza.
Pozdrawiam

867

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Luśka:)
Osobiście się bardzo cieszę, jak nowe twarze tu zaglądają, bo to znak zainteresowania tematem, jak również tego, że jesteśmy sobie pomocne. I to jest fajne:)
Jeżeli poczytałaś trochę to forum, wiesz, że związki, w których jesteśmy to generalnie same wzloty i upadki. Bywa różnie, kwadratowo i podłużnie, jak to się mówi. Słusznie Pupa zauważyła, że facetom też nie jest łatwo. Niestety, bywa tak, że po rozpadzie rodziny, zwłaszcza jeżeli są dzieci, chociaż się wszyscy zaklinają, że dzieci nie ucierpią, to skupia się sytuacja na nich, ale przecież nie tylko. Jesteśmy my, te, można powiedzieć,następne, i są faceci, którzy chcą zbudować nowe życie z kimś innym. A tu klops, bo przeważnie osoba porzucona robi wszystko, aby dokopać tej, która porzuciła. W taki czy inny sposób. Problem jest nie w nas i nie w tych facetach, tylko w tym, że ludzie nie umieją ułożyć sobie relacji po rozstaniu. I nie ma znaczenia fakt, czy są dzieci czy nie. Jeżeli są dzieci, no to jest to niemożność przedstawienia im sytuacji tak, aby potrafiły zrozumieć,dlaczego tak się dzieje. Nie każdy dorosły potrafi prowadzić z dzieckiem konstruktywną rozmowę. No i potem jest efekt - dzieci mają pretensję, że ojciec (matka) odeszli, czasem jeszcze podsyca się w nich poczucie krzywdy i żalu, a potem już prosta droga do całkowitego zaniku relacji. Ciężko jest wymagać od rodzica, naturalnie jest to niemożliwe, aby całkowicie zerwał kontakt z własnym dzieckiem, strach o tym nawet myśleć w ten sposób...Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Cały czas dawać dzieciom znak, że się jest.
Mówisz Luśka że dzieci są dorosłe...Pewne kwestie to już skutek wychowania. Tak sądzę.
Pozdrawiam:)

868

Odp: Być drugą i macochą

Hej dziewczynki:) co tam u Was?

869

Odp: Być drugą i macochą

Wczoraj dokładnie o tym samym pomyślałam, dawno nikt tu nie pisał...ale i mi jakos zabrakło odwagi żeby zacząć...

U nas jakoś ostatnio spokojnie ale wiem, ze to cisza przed ogromna burzą.Na całe szczęście coraz częściej na dworzu pojawia się słoneczko i dzięki temu łatwiej i optymistyczniej znosze myśl o tej burzy :-)

870

Odp: Być drugą i macochą

Kochana,bo tu czasem tak jest,że długo nikt nie pisze, a potem..:)
Dlaczego cisza przed burzą?

871

Odp: Być drugą i macochą

Witam Drogie Panie,

dawno się nie udzialałam, ale czytam w miarę na bieżąco.
U mnie mnóstwo bardzo złych kwestii się podziało i jakoś tak próbuję w miarę dojść do ładu, co łatwe nie jest.
Straciłam bardzo bliskie mi osoby i przez ostatnie miesiące prawie osiwiałam... Nie dość że do tej pory nie było za różowo, to jeszcze takie tragedie człowieka dotykają - gdzie tu sprawidliwość? Nie ma lekko na tym świecie, a życie jest nieobliczalne i na pewno się nie lituje.
No ale do meritum - kolejna sprawa się odbyła jakiś czas temu już - flądra totalnie wmieszała dzieci i będzie RODK - nie ma zmiłuj się. Kolejna sprawa wyznaczona na za ponad 2 miesiące - liczę w głębi duszy, że to juz ostatnia będzie i wreszcie odetchnę normalnie.
Poza tym - leci. Są momenty grozy i mam ochotę wywalić tego mojego dużego bobasa za drzwi, ale jakoś przechodzi i człowiek próbuje łapać dystans do tego wszystkiego. Także trzymamy się razem i pewnie już tak będzie do końca naszych dni.
Flądra nadal mąci... ale chyba zaczyna zauważać, że nie wiele to daje, że nic nie wskóra. Nadal dorzuca jak może, tu sms, tu próba litości bo dzieci płaczą, tu obwinianie bo zostawił, tu telefon z krzykami, tu dawaj kasę, tu coś tam o mnie - możecie się domyśleć co i tak w kółko próbuje ile może...
A synowie - cóż, zależy którą nogą wstaną... ale wiele widzą i rozumieją. Najważniejsze że za ojcem są nadal i da się to odczuć. Najbardziej podobał mi się tekst - nie ważne co tata robi, gdzie mieszka i czy z kimś jest - byleby nas stąd zabierał, albo - było super, bo cisza i nikt nie krzyczał, albo - pojedziesz ze mną, bo mama ciagle się drze i ja już z nią nie mogę wytrzymać...
Szkoda tylko, że takie słowa od własnych dzieci nie wiele dają jej do zrozumienia. Ona jakaby zaklęta non stop swoje paranoje... Zero obiektywizwu, realności i spojrzenia trzeźwo na całość sprawy. Idzie w zaparte. Mam nadzieję, że za jakiś czas nie odwróci się to wszystko przeciwko niej.
Mój M troszkę zmądrzał po tych wszystkich akcjach - zaczyna być twardy, rzeczowy i ucina wszelkie docinki z jej strony. Po prostu w momentach jej afektu - ją olewa! Co mi się bardzo podoba. Już wystarczająco dała mu popalić. Szkoda tylko tych dzieci. Siedzą non stop w domu i jedzą - porażka! W dodatku komletnie sobie z nimi nie radzi, nie umie nic egzekwować, nie uczy ich obowiązkowości i sumienności, nie wiele od nich wymaga i tylko się lenią całe dnie. W szkole się pogorszyli - bo mamusia nie umie pomóc, albo jej nie wychodzi.
A człowiek patrzy, słucha, rozmyśla - czasami ma ochotę się wyłączyć, czasami się unosi honorem i ma ochotę jej przywalić, czasami macha ręką i przełyka gorzkie kąski...
Głupia baba jest, nie rozumie co w życiu ważne i co się liczy naprawdę. W obliczu nagłej śmierci bliskich osób jest dla mnie jak pryszcz - do usunięcia. Mam nadzieję, że w końcu nie będzie podnosić mi ciśnienia i nauczę się dystansu do tych bzdur, które opowiada. Ciekawe co dzieci będą mówić... ale jakoś czuje głęboko, że się z nimi dogadam i wreszcie słońce się do mnie uśmiechnie.
Poza tym - wiosna smile ciepło i przyjemnie na dworze. Trzeba się dotlenić i spróbować oderwać od codziennych problemów!
Pozdrowienia smile

872

Odp: Być drugą i macochą

Ach... no i przeraża mnie ciąg dalszy tej hostorii, ale próbuję nie martwić się na zapas... Może będą z nich całkiem fajni nastolaktowie i nie dadzą nam za bardzo popalić smile
Będę się martwić jak będzie taka potrzeba - tylko jak wyłączyć tą myślącą pesymistycznie część mózgu? Ciężko jest!

873

Odp: Być drugą i macochą

Saphira, ściskam Cię mocno i współczuję straty. Kiedy odchodzi ktoś bliski, to zawsze przychodzi moment przewartościowania sobie tego, co się wokół nas dzieje. Prawdą jest, że w obliczu śmierci wszystko traci znaczenie. Nie ma nic bardziej nieodwracalnego. A człowiek zdaje sobie znienacka sprawę, jaki jest malutki...
O tym, że ciężko jest wyłączyć pesymistycznie myślącą część mózgu - sama świetnie wiem. Wciąż walczę ze swoimi huśtawkami nastrojów. Ostatnio mi ewidentnie ciężko, mam w pracy sytuację do d..., staram się nie przenosić tego na grunt domowy, ale przychodzi wieczór, wiem, że mam rano wstać, iść do pracy i mnie telepie. Z powodu pracy już przeszłam depresję, teraz powiedziałam, że się nie dam, więc na siłę wywalam niepokoje z głowy. No i pogoda pomaga, wyjdę z domu, trochę słoneczka, rowerek i już jest lepiej. 
U nas exi (odpukać!) jakoś cicho ostatnio, strach się bać, czy czegoś przypadkiem zaraz nie skroi:D. Tak więc od tej strony spokój. Zapewne jak jej się znudzi, to spróbuje ulubionej metody - na razie jednak nic na to nie wskazuje. I oby tak dalej.
Nie martw się Saphira na zapas, to będą na pewno fajni nastolatkowie (w końcu mają pozytywne przykłady od Was:)

874

Odp: Być drugą i macochą

Puk Puk. Chciałabym zapukać i zapytać Was o radę, może jakiś pomysł, bo Wy jesteście doświadczone, a ja w zasadzie od roku robię bardziej za ciocię niż macochę, ale mam coraz więcej uczucia do córki partnera.
Problem tkwi w tym, że jej mama chce się za coś odegrać na całym świecie a przy okazji na własnej córce i byłym mężu.
Sama związała się z innym mężczyzną (powód rozwodu apropos) który z poprzedniego związku ma również córkę. Mama zachowuje się w taki sposób, że np zabiera rzeczy własnej córki i dając je na oczach dziecka tej drugiej dziewczynce, mimo sprzeciwu córki, bo są to rzeczy nowe, które najczęściej dostała od babci (matki ojca dziewczynki a mojego partnera), albo pozwala na obcesowe działanie swojego nowego partnera (a dokładnie kompletny brak reakcji na próby rozmowy, próśb ze strony własnej córki), na krytykowanie córki, przy jednoczesnym pozwalaniu na dosłownie wszystko tej drugiej dziewczynce. Powoduje tyle, że dziewczynka przychodząc do nas całe dwa razy w miesiącu po kilka godzin (decyzja matki) skarży się na sytuację, na złe traktowanie, płacze że chciałaby z nami mieszkać, bo widzi różnicę - ja sama również mam córkę z poprzedniego związku (rozwód trwa już kilka lat i nie wiem kiedy się zakończy, narazie czeka nas RODK), ale obie dziewczynki traktujemy w ten sam sposób i nie rozróżniamy, ale staramy się rozmawiać z nimi dostosowując do ich wieku argumentację. Zdarzają nam się i gorsze dni, ale oboje wychodzimy z założenia, że nie wszystko musi wpływać na nasze dzieci i dlatego staramy się sytuacje newralgiczne rozładowywać bez ich udziału.
Niestety matka córki mojego partnera nie raz miała nam za złe że coś dziewczynce tłumaczymy, że z nią rozmawiamy, mimo, że dziewczynka w jej wieku (9lat) bardzo potrzebuje takiego kontaktu.

Czy jest może jakiś sposób żeby pomóc córce partnera?
Czy jedyne rozwiązanie to czekać aż sąd ustali nowe kontakty, tak by matka musiała je respektować i wtedy więcej rozmawiać, pomagać dziewczynce?
Bo widzę, jak bardzo to wpływa źle na partnera, jak jest mu ciężko, bo ma świadomość, że podejmowanie niektórych kroków łączy się z tym, że będą emocje matki wylewane na dziecko.

PS. Mam nadzieję, że nie przeszkadza w zrozumieniu brak imienia i to moje wielokrotne posługiwanie się określeniami typu córka i dziewczynka.

875

Odp: Być drugą i macochą

Co byście powiedziały gdyby ex zaprosiła waszego faceta na wspólny wypad do kina dla dobra dziecka??

876

Odp: Być drugą i macochą
macocha napisał/a:

Co byście powiedziały gdyby ex zaprosiła waszego faceta na wspólny wypad do kina dla dobra dziecka??

Macocha pozwól, że zacznę od Ciebie.. dla dobra dziecka to ja radzę wszystkim eks nie utrudniać kontaktów z ojcem.
W moim przypadku wspólne wypady nie wchodzą w rachubę (nawet dla dobra dziecka)- możecie mnie zlinczować.

A co u mnie?
Ogólnie w porządku, ale jakby się zagłębił w moją duszę to tragedia. Ale chyba nie będę się tutaj tym dzielić..
To co we mnie w środku to jedno, natomiast "na zewnątrz" trochę zmian. Chyba na lepsze. Nie naciskam, nie walczę, nie żyłuje się, NIE to NIE..
Choć nie mogę powiedzieć, że nadal nie drażnią mnie pewne sprawy.

I czasami się zastanawiam co te eks mają z dzwonieniem. Rozumiem, że jak jest u nas mały to owa kobieta chce się dowiedzieć co słychać u jej dziecka, ale są jakieś granice.
Kiedy odwozimy małego i piszemy, że wyjeżdżamy i damjy na to będziemy za 3h to po co dzwonić przez ten czas 3 razy? (Dodam, że zawsze staramy się wysłać sms, że wyjeżdżamy i orientacyjnie dajemy znać godzinę i 15min wcześniej) to po co jeszcze telefony? Oświećcie mnie?

Ale przed nami piękny, długi weekend majowy.. nie wiem jak Wy, ale ja spędzę go aktywnie i bez stresu;-)
Pozdrowienia

877

Odp: Być drugą i macochą

chciałabym wam opisać całą sytuację ale nie chce was zanudzać.dziś sie załamałam...poddałam.

878

Odp: Być drugą i macochą

Macocha ja jestem otwarta.
Nie poddawaj się!

879

Odp: Być drugą i macochą

Jak to mówią widziały gały co brały, widziały jaki bierze ciężar, widziały jaką eks a mimo to brały bo  pokochały.nie widziały, swoich słabości ,  nie widziały siły eks, nie widziały albo nie chciały widzieć.Teraz jak widzą to sobie nie radzą.One nigdy nie odpuszczają prawda??

880

Odp: Być drugą i macochą

"Co byście powiedziały gdyby ex zaprosiła waszego faceta na wspólny wypad do kina dla dobra dziecka??"
Powiedziałabym, kolokwialnie mówiąc, żeby się ktoś w głowę puknął. Podpisuję się pod tym, co napisała Pupa, oburącz i obunóż - dla dobra dziecka to a)nie utrudnia się kontaktów z drugim rodzicem, b)nie nadaje się na ojca (matkę) że jest be, bo coś tam, c) nie pluje jadem na wszystko co z byłą, byłym związane. I przepraszam, ale zawsze robię duże oczy, jak jak słyszę, że ktoś mi opowiada, że jest z byłym/byłą w takiej przyjaźni, że co niedzielę jedzą wspólny obiad albo wychodzą do kina (nadmieniam, że oboje mają już partnerów). Tak sobie myślę, że naprawdę musieli się rozstać w wielkiej przyjaźni, a utrzymać to po rozstaniu trudno, albo to zakrawa na lekką paranoję. Próbuję sobie wyobrazić taką sytuację, że siadam z ex przy jednym stole i co dalej..? Wolę nawet o tym nie myśleć. Nie mówię tutaj, że jak się ludzie rozstają, to od razu mają sobie skakać do gardeł bo tak wypada. Ale wspólne wypady dla dobra dziecka wykluczam.
A co eks mają z dzwonieniem? Chyba odpowiedź już kiedyś dałam;)
Artika, córce partnera to tylko wsparciem możesz pomóc i dobrym przykładem. Albo można się starać o wyłączną opiekę. Przykro mi, że tak mówię, ale na głupie baby rady nie ma.

881

Odp: Być drugą i macochą

Macocha, spokojnie, nie zanudzisz....

882

Odp: Być drugą i macochą

U nas jak tak na to wszystko patrzę to była by całkiem niezła telenowela.W pewnej chwili wpadłam nawet na pomysł aby napisać książkę - spisać wszelkie wydarzenia, maile, smsy itp. ale koleżanki z pracy mi odradziły...dlaczego?? bo powiedziały, że nie mogę wziąć na siebie odpowiedzialności zrujnowania zdrowia psychicznego każdego kto by tą książkę przeczytał.U nas działania są bardzo schematyczne i do przewidzenia i z jednej strony jest to bardzo pocieszające ale z drugiej strony no właśnie jest i ta druga strona.Przeraża mnie to, że dokładnie krok po kroku realizuje schemat ten najgorszy z możliwych, nie opuszcza żadnego punktu.Nie wiem czy już o tym pisałam ale powodem rozwodu była jej zdrada- nie nie jednorazowa , trwała kilka miesięcy.Nie mówię, że mój M nie jest bez winy.Wręcz przeciwnie sporo się dołożył aby to małżeństwo nie przetrwało.W jaki sposób?? Praca 20 godzin na dobę praca, praca połączona z pasja, praca, praca, praca.Nie jest typem człowieka który okazuje uczucia, nie est typem który nosi Cie na rękach, daje kwiaty i pamięta, ze to już wasza 4 rocznica.Nic z tych rzeczy.Jest zamknięty w sobie ale dominujący.Kocham go choć nie wszystko akceptuję.Zdradzała go wiele miesięcy, ale nie umiała się zdecydować z którym z nich jest jej lepiej.Więc grała na dwa fronty.Oczywiście obiecała, że zakończy ten romans , że naprawią wszystko.Nie wyszło jej i po jakimś czasie uznała, że się wyprowadza z dzieckiem o niego.Jak obiecała tak uczyniła.My poznaliśmy się chwilę przed jej wyprowadzką.Zwykłe rozmowy,żale, bóle.Oboje wtedy mieliśmy pokręcone scenariusze.Ja byłam w trakcie odwoływania ślubu.Wyprowadziła się miesiąc przed świętami.I co zrobiła w święta???Zaprosiła do wspólnego stołu i kochanka i jeszcze męża.Tak że takie zapraszanie z jej strony i chęć udawania , że wszystko dla dobra dziecka jest u niej na czasie.
Kolejny odcinek nastąpi.Dzięki, że mogę się wypisać :-)

883

Odp: Być drugą i macochą
macocha napisał/a:

Co byście powiedziały gdyby ex zaprosiła waszego faceta na wspólny wypad do kina dla dobra dziecka??

U nas tez to w gre nie wchodzi i uważam tak nie tylko ja ale i mój mąz, który powiedział jasno, nie po to sie rozwiół żeby potem chodzic z ex do kina czy spacerki. Poza tym obydwoje uważamy, że to raczej "dla dobra dziecka", któremu po takich spotkaniach zaczyna się wydawać, że jest możliwośc zejścia sie rodziców znowu i zyje taka nadzieja. U nas takie rzeczy nie maja miejsc wogóle.

A u mnie spokój....i jeszcze raz spokój. Oj nigdy tak nie było, aż czuje się jak by to nie było moje zycie. Jakos tak wszytko mi nie pasuje smile Nie ma zawirowań, nie ma kłótni, ex jest uprzejma i da się z nia załatwic wiele na spokojnie. Ktos albo cos chyba przemówiło jej do rozsądku albo pogodziła się w końcu z sytuacja. Między nami tez spokój, czasami sie o cos posprzeczamy, a potem wszytko wraca do normy. Młoda oki, nie ma problemów.

Achchhhh tyle na to czekałam...w końcu jest spokój smile

884

Odp: Być drugą i macochą

witam. jestem tu nowa, mam tez podobny problem i nie wiem jak sobie z tym poradzic..
jestem z facetem od 4 lat, mamy dzieci z poprzednich związków..na początku było wszystko ok, ostatnio jego corka dziwnie sie zachowuje(ma 8lat)..jej matka tez wmawia jej duzo głupot i bardzo mozliwe ze to przez to. nastawia ja przeciwko mnie. cały czas pyta swojego taty "kogo najbardziej kocha ja czy mnie" (ja wiem ze to dziecko ale dziwne ze dziecko zadaje takie pytania)..zaczyna ,mi ogólnie działac na nerwy. jak przyjezdza do nas to ja wole robic całkiem cos innego a najlepiej to wcale nie spedzac z nia czasu. ostatnio nawet powiedziała do mojego syna ze nie chce zeby on sie odzywał do "jej tatusia, bo to jest tylko jej tata i nigogo wiecej".
boje sie ze jak bedzie starsza to calkiem bedzie ze mna rywalizowac o jego względy. a najgorsze jest to ze on nic zlego nie widzi. ona jest jego oczkiem w głowie i nic się nie liczy.

885

Odp: Być drugą i macochą

To że dziecko pyta o takie rzeczy nie jest dziwne. Może gdzieś usłyszala, może ktos jej podsunąl taki pomysł tak bywa ale błędem jest to co robi twój patrner. Nie wiem czy z nia rozmawia o tym i jak to tłumaczy. U nas mój maż mówił młodej jasno, kocha nas wszytkich tak samo choć inaczejl. dla niego ja jestem najważniejsza kobieta na świecie i kocha mnie jako swoja żonę, partnerke,  a ją i młodego jako swoje dzieci. Obydwoje tak samo, nikogo mniej czy bardziej. Nie ma nikogo na pierwszym czy drugim miejscu. Młodej to wystarczylo ale za kazdym razem jak pytała odpowiedał tak samo i nie bał sie odpowiedzi. Jeśli twój partner nie odpowie jej i będzie unikał odpowiedzi będzie doprowadzał do takich właśnie sytuacji. To jak często zachowuja się dzieci w stosunku do macoch i przybranego rodzenstwa to wina ich rodziców,a naszych partnerów. To oni maja odpowiednio na takie zachowanie reagowac i wyjaśniać.

886

Odp: Być drugą i macochą

No własnie, moj partner niestety mówi jej ze oczywiscie mnie kocha mniej od niej.
powiem Ci ze jest mi przykro jak to słysze bo ja moim dzieciom mówie tak jak to napisałaś..
najgorsze tez jest to ze jej mamusia mowi np. ze tato teraz nie ma dla niej pieniedzy bo jest z nami i kupuje moim dzieciom. kurcze jakie to przykre ze dziecko musi słuchac takich pierdół i później ma takie nastawienie.

887

Odp: Być drugą i macochą

Nie dziwie ci sie. I chyba czas porozmawiac z facetem. Niech troszkę zaczerpnie wiedzy i nie stawia cię w takiej sytuacji. Niech nie tłumaczy swoich słabości i tego że nie potrafi rozmawiac ze swoim dzieckiem na poważne tematy rozwodem bo tak często jest. Smai porozmawiajcie na ten temat i ustalcie wersje. Może wtedy będzie lepiej. jak facet broni sie przed takimi rzeczami rekami i nogami albo reaguje agresywnie to bym się zastanowiła nad trwaniem takiego związku. Zawsze będziesz na drugiej pozycji. Po dziecki i jego mamusi.

888

Odp: Być drugą i macochą

Alutka131 masz rację w kwestii wsparcia, pod tym względem myślę, że się wywiązuję i mała wie, że gdy nie jest czegoś pewna to może nas oto zapytać, ale niestety ma na to możliwość tylko dwa razy w miesiącu, bo nawet na kontakty telefoniczne jej matka nie pozwala (zwyczajnie nie odbiera swojego telefonu) mimo, że mój partner z lekką obawą czy córka nie jest za mała kupił jej telefon, żeby mogła do niego zadzwonić w razie potrzeby i porozmawiać.

Kwestię tego, że rodzice się już nie zejdą myślę, że ma wyjaśnioną, a przynajmniej ze strony swojego ojca bo nie raz z nią rozmawiał.
Dlatego Małgoska2013 może spróbuj porozmawiać z partnerem, naszkicować mu w rozmowie jak to wygląda z Twojej strony, że zwyczajnie on robi taką samą szkodę córce jak jej matka?

Zwyczajnie szkoda mi dziecka bo jest manewrowana przez matkę z widoczną dla dziewczynki szkodą.

Sama jestem matką i naprawdę próbowałam zrozumieć jej tor rozumowania, ale nie potrafię. Dlatego w kwestii przejęcia całkowitej opieki wolę nie doradzać partnerowi. Mógłby to zrobić wykorzystując fakt, że matka dziewczynki leczyła się psychiatrycznie, tylko pytanie czy nie zaszkodziłoby to ich córce. Ostatecznie matka robi wszystko by dziecko uzależnić od siebie (mówiąc np, że nie może z nami pojechać na wycieczkę za miasto bo w tym czasie mamusia mogłaby mieć wypadek i zginąć), ale z drugiej strony widzę, też jak dziewczynka się męczy nierównym traktowaniem przez matkę i jej partnera, brakiem zainteresowania ze strony własnej matki i jak bardzo potrzebuje okazywania jej uczuć.

Usłyszałam od kilku osób że bez sensu tak się angażuję w życie i tak nie swojego dziecka, że to nie mój problem, ale powiedzcie co tu dziecko winne? A żyjąc z drugą osobą nie widzę innej możliwości jak pełne zaangażowanie, uwaga, zainteresowanie. To chyba normalne prawda?

889

Odp: Być drugą i macochą

Dzieki shedir, musze wszystko to przemyślec.. łapie sie na tym ze lepiej mi było samej z dziecmi tuz po moim rozwodzie. żyłam tylko dla nich, mieszkałam sama było wtedy naprawde super.nie przejmowałam sie wtedy rzadnym facetem. kurcze boje sie ze teraz zaczynam załowac nowego związku:/ a to niedobrze.

890

Odp: Być drugą i macochą

"Usłyszałam od kilku osób że bez sensu tak się angażuję w życie i tak nie swojego dziecka, że to nie mój problem, ale powiedzcie co tu dziecko winne? A żyjąc z drugą osobą nie widzę innej możliwości jak pełne zaangażowanie, uwaga, zainteresowanie. To chyba normalne prawda?"
Moim zdaniem normalne - jesteś z kimś, to się interesujesz jego życiem i dziwne byłoby, gdybyś się nie interesowała. Natomiast uważam, że złe jest nadmierne wtrącanie, albo zastępowanie matki (ojca) nie swojemu dziecku. Nie da się chyba całkowicie odciąć od emocji, jak człowiek patrzy na to co się dzieje ( mnie osobiście często trafia ciężki szlag, jak pewne rzeczy widzę). Ale tak naprawdę co ja mogę za pewne kwestie? Do exi nie trafiają żadne argumenty, każda próba zwrócenia uwagi kończy się albo wrzaskiem, albo obrazą majestatu. I ciekawe, że ona słowa "dla dobra dziecka" tłumaczy wyłącznie na swoją stronę. Znaczy się wszystko, co robi w jej mniemaniu dla dobra dziecka, jest ok - ale jak my, to już nie, od razu uznaje że to przeciwko niej. No i masz, jak to się mówi, babo placek.
Małgoska, uważam, że naprawdę powinnaś porozmawiać z partnerem. Jego zachowanie nie jest fair dla nikogo, a stwierdzenie, że np. Ciebie kocha mniej niż własną córkę, jest poniekąd głupotą - z jednego prostego względu. Nie ma porównania miłości rodzicielskiej do żadnej innej, miłość rodzica do dziecka i na odwrót to inna miłość niż uczucie pomiędzy dwojgiem ludzi. I moim zdaniem nie ma tu co porównywać, a już na pewno nie stwierdzać, czy się kocha mniej żonę, czy dziecko. Nie w wielkości kwestia, tylko w powstawaniu uczucia.

891

Odp: Być drugą i macochą

Alutka w kwestii wtrącania masz oczywistą rację, w sumie jak się tak zastanowię, to nie raz wolę powiedzieć jej, żeby prośbę o coś skonsultowała z tatą.
Poza tym nie zastąpię jej mamy, skoro ta wciąż żyje a ja sama wolę być ciocią, niż mamą. Córka partnera zresztą sama z tą formą wyszła wink
Ja ewentualnie jeśli gdzieś zabieram głos to na pewno w kwestii jedzenia. Nie zmuszam, ale uważam, że porcję jaką nakładam swojej córce która jest o 4 lata młodsza taka 9 latka spokojnie może skonsumować, co niestety nie zawsze się zdarza. A dziewczynka ma ewidentną niedowagę bo z tego co mówi, mama woli pójść do restauracji niż coś ugotować czy na porządku dziennym jest pozostawianie 9latki samej sobie (czyli wszystkie decyzje w kwestii ubioru, toalety, jedzenia podejmuje 9 latka). I ja tu nie mówię, że 9 latka nie powinna być samodzielna, wręcz przeciwnie - swoją 5latkę nie raz mobilizuję do pewnych samodzielnych czynności. Jednak co innego jest samodzielność, a co innego pozostawienie dziecka samemu sobie. To z definicji wciąż dziecko a nie dorosły.
Być może właśnie ze względu na takie aspekty ciężko jest mi nie przeżywać takich czy innych emocji i dlatego tak się cieszę, że jest to forum i mogę się na nim z nich wygadać.

892

Odp: Być drugą i macochą

Zgadzam się, inną kwestią jest uczenie dziecka samodzielności, a inną pozostawienie samej sobie. Przegiąć można bardzo łatwo w obie strony...Prosty przykład: my uczymy porządku, bo uważamy, że pewne czynności dziewięciolatka może spokojnie wykonywać sama (zebranie zabawek, przygotowanie się do szkoły, sprzątnięcie po zabawie chociażby), poza tym dobrze, żeby miała jakieś obowiązki. A matka albo wszystko robi za nią (bo mała marudzi, że jest zmęczona i jej się nie chce) albo dla odmiany nawet jej plecaka nie sprawdzi,bo przecież co, duża już jest, jak się spakuje tak będzie miała. No i potem zdziwienie: ćwiczeń w szkole nie masz..? piórnika zapomniałaś? Albo, albo...Te dwie rzeczy się wzajemnie wykluczają. Mała ma prawo zapominać pewne rzeczy, ma prawo nie pamiętać, ale od tego jest dorosły, żeby nauczyć pamiętać. Jeżeli dziecko ma dwa domy, to naprawdę kaplica z egzekwowaniem pewnych rzeczy, bo co z tego, że my wymagamy tego i tego, jak potem i tak mama pozwala na wszystko. Nie mnie oceniać, jak kto dzieci wychowuje, ale to jest właśnie jeden z przykładów, jak interpretuje się stwierdzenie "dla dobra dziecka". Dla dobra dziecka to jest jedna polityka, a nie stwierdzenie, że jak tata robi tak, to ja będę robiła inaczej,bo nie może być tak samo. Tak to właśnie odbieram.
Jedzenie to temat rzeka...
Ja dla małej także jestem ciocią i ta forma mi odpowiada. Nie chciałabym chyba aby mówiła do mnie po imieniu, tak jest ok.
Wiesz Artika, czasem sobie myślę, że te nasze emocje to się biorą też z bezsilności. Wiesz, trzaska Cię czasem, jak czytasz w gazecie albo oglądasz w telewizji, co ludzie wyczyniają sobie i dzieciom i telepie Cię, ale w sumie to nie pomożesz, bo nie masz jak, to dla Ciebie obcy ludzie. W swojej sytuacji jesteś na tyle blisko, że mogłabyś pomóc, ale nie dasz rady, bo ktoś inny ma inne podejście. I inną filozofię życiową. No i opuszcza się ręce....Ale nie daje się rady powiedzieć: mnie to nie obchodzi.

893

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Wiesz Artika, czasem sobie myślę, że te nasze emocje to się biorą też z bezsilności. Wiesz, trzaska Cię czasem, jak czytasz w gazecie albo oglądasz w telewizji, co ludzie wyczyniają sobie i dzieciom i telepie Cię, ale w sumie to nie pomożesz, bo nie masz jak, to dla Ciebie obcy ludzie. W swojej sytuacji jesteś na tyle blisko, że mogłabyś pomóc, ale nie dasz rady, bo ktoś inny ma inne podejście. I inną filozofię życiową. No i opuszcza się ręce....Ale nie daje się rady powiedzieć: mnie to nie obchodzi.

Podpisuję się rękami i nogami.
Tylko, że ja też bym chciała poznać powód dla którego te osoby robią takim zachowaniem krzywdę własnym dzieciom, które nie są winne rozpadowi małżeństwa.
Co powoduje taką pomroczność jasną, że nie widzą, że nie zranią tej drugiej osoby która odeszła tylko dziecko, które wszystkiego nie zrozumie, bo i nie musi.

Jeszcze zrozumiałabym działanie matki typu nastawianie przeciw ojcu, gdyby był jakimś zwyrodnialcem albo wisiałoby mu dziecko po całości (że tak slangowo się wypowiem). Nie byłoby to właściwe, ale zrozumiałabym.
Jeśli jednak ojciec był w zasadzie normalny (interes dziecka byłby dla niego istotny, ważny itp.), tylko zwyczajnie nie ułożyło się między nim a matką, to nie wyobrażam sobie bólu czy innego argumentu który powoduje takie jej zachowanie.

Ja najchętniej zabroniłabym kontaktu mojej córki z jej biologicznym ojcem i mówię to z pełną świadomością bo innych odczuć nie mam, ale wiem, że gdyby ona mnie oto poprosiła i miała potrzebę, żeby się z nim spotkać to umożliwiłabym jej to. Bo wiem, że to jej osobista potrzeba nawet mimo wszystkich uraz jakie ja do niego noszę w sobie.
Uważam, że to należy po prostu spróbować w sobie rozdzielić, nawet jeśli boli...

894

Odp: Być drugą i macochą

Kochane a tak z zupełnie innej beczki - kiedy wasi mężczyźni dostali pierwsze podwyższenie alimentów??(pierwsze od zasądzonych na sprawie rozwodowej) lub kiedy wy występowałyście o podwyższenie alimentów - pytam tu te macoszki które też mają dzieciaczki z poprzednich związków.

895

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie. Szkoda, że nie trafiłam tutaj od razu. Powinnam tu zacząć temat który mnie dręczy, bo tu są kobiety o podobnych problemach i mogą zrozumieć. A tak dostałam ostro po głowie, może i słusznie, pewnie trochę tak. Ale jednak wydaje mi się, że nie zrozumie ktoś, kto nie przezył czegoś podobnego. Czy mogę Was kochane zaprosić na chwilę do działu RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE do wątku : niechęć do dziecka. Bardzo Was proszę. Błagam, przeczytajcie to wszystko i powiedzcie jak widzicie tą sytuację. Wy, które też  wychowujecie dzieci swoich partnerów... Czy któraś z was ma albo może miała podobną sytuację? Jak sobie poradzić z tym wszystkim i ze samą sobą???

896

Odp: Być drugą i macochą

Kochane a jak myślicie dlaczego tak robią...zazdrość w wielu przypadkach, próba usprawiedliwienia sobie swoich wad czy słabości. U "nas" mimo iż rozwód był bez winy, na jednej rozprawie to za wszytko co złe obwiniany jest oczywiście m. I za to, że się dogadac nie mogli, i za to że się związek rozpadł i z ato, że było źle od poczatku itd. Za wszystko. A tu nagle ten okropny i zły, przez którego wszytko padło, spokojnie założył nową rodzinę, żona, drugie dziecko, pierwsze jest równiez pełnoprawnym członkiem rodziny, a nie porzucone i olana, nie specjalnie jest co zarzucić, więc co...wtedy trzeba sobie troszke zacząc uświadamiac swoje własne winy, błędy, wady, złe postępowanie- tak robia ludzie świadomi. Ale wtedy może padśc w gruzach poczucie wlasnej wartości (szczególnie u tych z zaniżona) budowane na obwinianu exa i nex i robieniu z nich zawsze tych złych,  za wszytko jest odpowiedzialny.Bo jak inaczej...jakim cudem ten okropny, zły i beznadziejny znalazł i jest szczęsliwy, jego obecne małżenstwo trwa juz dłużej niż ich i ma się naprawde dobrze.Dzieci są szczęsliwe, rodzeństwo przyrodnie kocha sie na maksa i świata poza sobą nie widzi. No... jak to możlwe, skoro on taki zły, a jeszcze do tgeo ona sama nie specjalnie jest w żadnym poważnym związku i mało perspektyw na przyszłośc w tym temacie. wtedy trzeba spojrzec prawdzie w oczy, a że mało kto to potrafi to próbuje piętrzyc kolejne problemy aby dalej podtrzymywać swoje wyobrażenia, a że w tym przypadku najłatwiejszym celem, a raczej narzędziem do wykonania planu jest wspólne dziecko to się działa w taki sposob smile To czysta psychologia, a takie postępowanie to ludzkie machanizmy obronne.

Ale spokojnie kochane, tak nie można działać wiecznie i w końcu się skończy... smile

897

Odp: Być drugą i macochą

Shedir dzięki kochana. Masz rację. Myślę, że zazdrość to dobre wytłumaczenie, ale wiem też za zanim ja się pojawiłam, to w kwestii spotkań z córką robiła podobne problemy (np nie pozwalała ani zobaczyć się ani porozmawiać przez telefon przez ok 3 miesiące).
Być może w tym konkretnym przypadku takie zachowanie to rodzaj rekompensaty za wszystkie własne niedociągnięcia, choć dla mnie obarczanie drugiej osoby za moje niepowodzenia, z którymi tak naprawdę tylko ja jestem w stanie się uporać (oczywiście łatwiej przy wsparciu partnera) jest całkowicie bezsensowne.

Macocha ja jeszcze nie podwyższałam. Poniekąd czekam aż sąd poustala prawne sankcje rozwodowe byłemu, a poniekąd uważam, że jak córka pójdzie do podstawówki to wtedy będę miała więcej druczków dzięki którym łatwiej te alimenty podwyższyć.

898

Odp: Być drugą i macochą

Agniecha, weszłam na to forum które wskazałaś poczytałam i rozumiem świetnie. Nie oceniam i nie komentuję, bo wiem, przez co przechodzisz. Rację ma Shedir, kiedy pisze, że to Ty jesteś odpowiedzialna za relację z męża córką. I nie ma sensu się nakręcać. To niełatwe, wiem, mam podobny problem, ale tylko dobrym nastawieniem jesteśmy w stanie coś zdziałać:)
I poraz kolejny powiem, że za dzieci odpowiedzialni są dorośli. W sprawie "przekupuwania" dam prosty przykład. Teściowa mojej siostry chciała być dobrą babcią dla mojej siostrzenicy, i bez przerwy jej coś przynosiła, bez okazji i z okazji, którą sobie sama stwarzała. Efekt? Mała nie mówi: dzień dobry babciu, tylko "masz dla mnie prezent?";) I babci się lekko włosy zjeżyły na głowie. Chcę podkreślić fakt, że to nie dziecko jest winne sytuacji, tylko babcia, która tego nauczyła. Siostrzenica ma 5 lat i nieco histeryzuje podczas wizyt w sklepie. Babcia spasowała. Przykłady można mnożyć....

899

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Dziewczyny,

dawno się nie odzywałam, ale tez nie miałam żadnych nowych wieści, a poza tym skupiłam się nad tym, żeby zgłębić wiedzę o rozwoju dzieci w wieku ok 11 lat. Skoro dzieci miały w planie mieszkać z nami długo chciałam się trochę doedukować - chociaż teoretycznie. Powiem szczerze, ze dopiero mi się oczy otworzyły, że wszystkie nerwy i złości wynikały z niewiedzy. Poczytałam trochę w internecie, kupiłam książki i skorzystałam z wiedzy i porad bardziej doświadczonych forumowiczek. Ich pomoc jest nie do przecenienia.  Wciąż się uczę.
Cieszyłam się, ze w końcu chociaż trochę rozumiem to dziecko (ze starszym nie ma żadnych problemów), że ono się przede mną otwiera. Wszystko zaczynało się jakoś dobrze układać, powiem nawet, że funkcjonowaliśmy jak lubiąca się rodzina:)

Az wczoraj usłyszałam druzgoczącą informację, od której włos mi się zjeżył: MAMUSIA NAGLE WRACA Z ZAGRANICY!
Już się jej znudziło tam, a poza tym zobaczyła ze jednak ciężko być na emigracji (sama byłam, to wiem). Wyjechała, bo miała ogromne długi. Miała wyjechać, na pol roku, rok, na dłużej, nie wchodziło w grę, że po 3 miesiącach znów się pojawi. Wiecie co, jak jej nie było to był jakiś taki spokój, po prostu nikt nie mącił, mój facet zaczął w końcu zachowywać się normalnie, aż tu nagle informacja ze będzie wielki jej come back.

I znów będzie ciąganie dzieci z mieszkania do mieszkania, co pol roku zmieniała będzie szkoły i wciąż tylko daj i daj. Mój partner chciał ustalić sądownie pobyt dzieci u niego. On zapewni dzieciom stabilizację, spełnia wszystkie warunki żeby dzieciom było dobrze, ma dom, pracuje w jednej firmie od wielu lat, ma dobre stanowisko, zarabia na tyle, żeby nam starczało, dzieci go uwielbiają, jest dla nich autorytetem, jest stabilny emocjonalnie i finansowo, ma tylko jedna wadę: nie jest matką! Matka, to matka i choćby taczała się w błocie z dziećmi, dawała im zły przykład to sąd i tak przyzna pobyt dzieci przy matce. To ze dzieci chcą mieszkać z ojcem - nie ma chyba wielkiego znaczenia.

On chce zawalczyć o to w sądzie, ale znając życie przegra. Bo jest ojcem! To nic, ze najlepszym, kochającym, pomocnym i dobrym, ale to tylko ojciec!
Ona z kolei wie, ze jak straci dzieci to skończy się ciągnięcie kasy od partnera i gra dziećmi, wiec będzie walczyła do końca, a najgorsze, ze ona mąci dzieciom w głowie. Wczoraj nakrzyczała na nich, ze nie dzwonią do niej (rozmawiali przez skypea, było słychać, bo darła się). Nie wiem dlaczego dzieci nie dzwonią do niej. Nikt im nie zabrania kontaktów z matka, a wręcz było by to śmieszne. Ona tak robiła, ze nie pozwalała dzieciom kontaktować się z ojcem, a gdy on dzwonił to wyłączała telefon. Mierzy innych swoja miarką.

No i zrobiło się smutno. Dzieci będą z nami jeszcze tylko przez miesiąc, a potem Bóg wie gdzie je zabierze. I powiem szczerze, ze będzie mi ich bardzo brakować. Nie chcę, żeby odjeżdżały. Chociaż niejednokrotnie miałam ich dosyć, wkurzały mnie na maxa, to ciesze się, ze widzą ich codziennie. Takie weekendowe spotkania to tylko niewielka namiastka, ale rozumiem też ze ich matka bardzo za nimi tęskni. Bardzo byśmy chcieli, żeby kierowała się dobrem dzieci, a nie swoimi egoistycznymi pobudkami i nieustająca chęcią zemsty (chociaż to ona odeszła do innego).

Jak myślicie, czy to że ona leczyła się psychiatrycznie może zwiększyć nasze szanse w sądzie?

Pozdrawiam

900

Odp: Być drugą i macochą

Enya, to powinno szanse zwiększyć moim zdaniem. Ale z drugiej strony to mnie już nic nie zdziwi:(

901

Odp: Być drugą i macochą

Powiem wam , że logicznie myśląc powinno to coś pomóc jednak w Polskim prawie a raczej w Polskiej mentalności zakodowany jest stereotym niewazne jaka, może być najgorsza ale MATKA to zawsze MATKA i nawet taka co leczyła sie psychiatrycznie jest lepsza od ojca który ma normalny dom, zarabia , nie zmienia co chwile pracy,ma stałą partnerkę badź już żonę...to się nie liczy bo to OJCIEC....ale probować trzeba.Jak się zdecydujecie to dajcie znać.

902

Odp: Być drugą i macochą

Film "Tato" pamiętacie? I całą dyskusję wokół niego...?

903

Odp: Być drugą i macochą

idealny potwierdzenie...niestety

904

Odp: Być drugą i macochą
malgoska2013 napisał/a:

witam. jestem tu nowa, mam tez podobny problem i nie wiem jak sobie z tym poradzic..
jestem z facetem od 4 lat, mamy dzieci z poprzednich związków..na początku było wszystko ok, ostatnio jego corka dziwnie sie zachowuje(ma 8lat)..jej matka tez wmawia jej duzo głupot i bardzo mozliwe ze to przez to. nastawia ja przeciwko mnie. cały czas pyta swojego taty "kogo najbardziej kocha ja czy mnie" (ja wiem ze to dziecko ale dziwne ze dziecko zadaje takie pytania)..zaczyna ,mi ogólnie działac na nerwy. jak przyjezdza do nas to ja wole robic całkiem cos innego a najlepiej to wcale nie spedzac z nia czasu. ostatnio nawet powiedziała do mojego syna ze nie chce zeby on sie odzywał do "jej tatusia, bo to jest tylko jej tata i nigogo wiecej".
boje sie ze jak bedzie starsza to calkiem bedzie ze mna rywalizowac o jego względy. a najgorsze jest to ze on nic zlego nie widzi. ona jest jego oczkiem w głowie i nic się nie liczy.

Witam, u mnie też tak się zaczynało. Od pytań a kochasz mnie najbardziej na świecie? Albo stwierdzeń, że jestem zazdrosna. Wtedy nie byłam zazdrosna o 5 -latkę dziś o 9-latkę jestem.

Mam jeszcze do Was pytanie z innej beczki, mój mąż i ja wychowujemy jego córkę, matka nie chciała jej gdyż założyła nową rodzinę, nowy facet i nowe dzieci. Nasza mała niedługo ma Komunię i rodzina mega męża stwierdziła że matkę M. należy zaprosić na Komunię i tak też mój mąż uczynił, pomimo wcześniejszych ustaleń że otrzyma tylko powiadomienie o Komunii. Powiedzcie mi, czy ja już popadam w paranoje i w mega złośliwość że na tej Komunii nie chce się pojawić jeśli ONA tam będzie? Mam ogromny żal do męża i jego rodziny o to, przez ostatni czas kłóciliśmy się o ten fakt niemal codziennie. Ja już wcześniej mówiłam, że jeżeli będzie ONA to mnie nie będzie. Naprawdę nie sądzę, zeby była super mamą że jej obecnośc jest obowiazkowa na tej rodzinnej uroczystosci. Z M. spotyka się 3-4 razy do roku, ale na kazde zawołanie kiedy chce się spotkać z córką my jej to ułatwiamy, nie utrudniamy.

Pozdrawiam i proszę o radę, może któraś z Was była w podobnej sytuacji?

905 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-05-02 11:12:34)

Odp: Być drugą i macochą

Cześć dziewczyny,

też jakis czas się nie odzywałam, bo  jak pisałam, wyprowadziłam się od partnera. W końcu po jego wielu prośbach zdecydowałam sie wrócić - obiecał mi wiele zmian, m. in to, że będę mogła zmienić mieszkanie, przemeblować, że dostanę więcej miejsca...wróciłam do niego tydzień temu....na razie trudno coś powiedzieć, że te jego obietnice zostały spełnione...bo nic się nie zmieniło...niestety znowu mnie drażni fakt, że mieszkanie jest takie dokładnie, jak wcześniej, gdy mieszkała tu jego była....ani troche moje...nie ma w nim ani trochę mojej duszy...mam tu nadal tylko najpotrzebniejsze swoje rzeczy....jedyna zmiana to taka, że zamiast jednej szafki, mam teraz dwie szafki.
Zdecydowałam się napisać dziś tu, bo jestem wściekł i muszę się wyżalić.. Wczoraj była u nas  jego córka , połowę czasu spędzili tylko ze sobą bo tak to wszystko mój partner poustawiał, że pół dnia byłam w końcu całkiem sama, a plan był inny na poczatku. Ponieważ wcześnie wstałam tego dnia (nad ranem właściwie), to gdy oni wrócili do domu wieczorem, byłam tak zmęczona, że już spałam. Dziś wstałam rano, a w mieszkaniu totalny syf, wszędzie walają się rzeczy jego córki, jej zabawki, ubrania, wszystko rozwalone, łóżko, ja wstalam rano razem z nimi żeby pomóc się naszykować do pracy mojemu P. a przy okazji i ją odprowadzał do matki. Ja mam wolne dziś i jestem wściekła, bo nie dość, że wczoraj pół dnia byłam sama to teraz mi jeszcze zostawiła syf po sobie, na który musze patrzeć. No oczywiście moge to jeszcze posprzątać, ale szczerze mówiąc to mam dość obsługiwania jej i ciągłego sprzątania po niejTak wiem, powinnam znowu to wyjasnic z partnerem....ale są momenty, że mnie to przerasta i odechciewa mi sie wszystkiego.

Kwestia jest taka, że ja nie mam swojego dziecka i nie mam ochoty teraz bawić się w mamusię dla jego córki, bo nie jestem na to gotowa nawet dla sowjego dziecka, a co dopiero dla cudzego. A mam wrażenie, że zarówno mój partner i jak ijego córka usiłują mnie wrobić w role mamusi jego córki. I to mnie wkurza, bo to ja chcę decydować o tym, kiedy zostanę mamą. Jeszcze nie zdecydowałam się na własne dziecko, a już się mnie wrabia w rolę matki nie mojego dziecka. No niestety jakoś nie potrafię czerpac przyjemności z ciągłego obsługiwania nie swojego dziecka.  Tym bardziej, że głównym powodem, dlaczego nie decyduję sie na swoje dziecko jest brak pieniędzy. Po prostu nie stać nas na swoje dziecko, i szlag mnie trafia, jak mój P. nie dość, że płaci alimenty, to jeszcze co chwila jej coś kupuje i to takie rzeczy...np. kupił jej złotą biżuterię, tak bez okazji...bo robila fochy i chcial jej poprawic humor wiec kupil pieciolatce zlota bizuterie ...a ja nigdy nie dostalam od niego zadnego prezentu nawet na urodziny..... I to mnie maksymalnie wk.....a.
Mój partner nie dostrzega subtelnej róznicy, że to nie jest moja córka i ja jej nie kocham, jak on i nigdy nie będę dla niej robic tyle, ile on jest gotowy dla niej zrobić. A ja mam wrażenie, że moj partner oczekuje ode mnie, żebym była gotowa się tak bardzo poświęcac dla jego córki, jak on sam...


Z mała tak ogólnie relacje się polepszyły, tzn. ja zmusiłam siebie do pozytywnego nastawienia i olewam jej głupie teksty. Córka nadal wali teksty o mamusi, np. gdy coś dotknę w mieszkaniu, to potrafi powiedzieć, że to było jej mamy...ale olewam to juz i staram się nie przejmowac tym....

Braxton....niestety trochę mnie niepokoi fakt, że o 5-latkę nie byłaś zazdrosna , a teraz o 9-latkę jednak jesteś....ja mimo poprawy mojego nastawienia i olewania podłych tekstów małej, obawiam się, że to może byc tylko coraz gorzej i gorzej...też sie zastanawiam , że czekac mnie może taka sytuacja niedługo z jego córką jak Ciebie...

Braxton, rozumiem Twoje wkurzenie odnośnie komunii...spróbuj jednak spojrzec na to z drugiej strony... to eks będzie bardziej wkurzona niż Ty...Ty masz rodzinę, jeśli będziesz uśmiechnięta i zadowolona to tym najbardziej wkurzysz jego eks, a sobie humoru nie popsujesz....to eks będzie się źle czuła widząc jaka fajną rodzinkę tworzycie, jeśli tak nie czujesz, to przynajmniej spróbuj poudawać,  ze tak jest...jakoś musisz przez to przebrnąć...jeśli zrezygnujesz ze swojej obecności, jego eks będzie miala satysfakcję, że Cię "wykurzyła"...najlepiej jest olewać ludzi, którzy w jakis sposób próbuja Cie krzywdzić - to jest najlepsze metoda, nie pokazac, że coś Cie boli, rusza...ja tak postępuję z córka mojego P. od niedawna i moje samopoczucie jest o wiele lepsze...po prostu zlewam ją totalnie, gdy jest bezczelna i niemiła....

906

Odp: Być drugą i macochą

Też miałam taki problem...tzn nie taki - podobny.Jak się wprowadziłam wszystko co zostało po byłej żonie stało tak jak wyszła i zostawiła, z czasem chciałam coś dodać i dodawałam a to kwiatek a to poduszkę a to doniczkę...chciałam pomalować ścianę i zaczął się problem bo po co , bo nie trzeba no i trochę mnie to wnerwiało ale na spokojnie usiadłam i z nim pogadałam ...okazało się, że zwyczajnie nie chce mu się robić ( sporo pracuje itp.).Ściany pomalowane , meble poprzestawiane, dodane co chciałam - wyszło na moje . Jest bardzo zadowolony :-)


Co do spędzania czasu,zawsze mamy zaplanowany tak zeby być razem - co ja piszę nawet tego nie planujemy bo to dla nas normalne jesteśmy w zwiazku i tworzymy nową rodzinę której mała jest częścią i spędzamy ten czas tak jakby była nasza zawsze a nie tylko w weekendy.Jak mnie coś wypadnie to spędza czas z tatą a jak tata musi wyskoczyć to ze mną i to jest dla nas normalne.



Wiesz z jednej strony biorąc partnera z takim "tobołkiem" niestety my macochy musimy się liczyć z tym, że mały człowiek biega po mieszkaniu, brudzi, zrobi kupę trzeba wytrzeć, jest głodny trzeba nakarmić tip. rozwiązanie na to (przynajmniej w Twojej sytuacji) jest takie , ze jeśli nie odpowiada Ci jej obecność to znikaj z domu na ten czas tylko co to jest za rozwiązanie??
Zdaje mi się, że problem tkwi w Twoim partnerze który niczego nie egzekwuje od swojej małej.U nas nie jest idealnie jednak kiedy przychodzi mała i bałagani to po sobie sprząta ...nie sprząta zabawki lądują w śmieciach ( przynajmniej tak mówię) działa w 1000000% choć już teraz takie sytuacje się nie trafiają ale na początku słyszałam " bo mama mi nie każe". Zawsze miała powtarzane u mamy jeśli nie każe nie musisz tu panują inne zasady, już nie mamy z tym kłopotu.
Kochana głowa do góry zazdrosna jesteś strasznie o dziecko.Pamiętaj to jego córka kocha ją ponad wszystko, pytanie jak kocha Ciebie...Jeśli nie rozumie Twojego bólu.





Nie wiem ile lat ma mała ale nasza 4 latka też czasem mi mówi a wiesz ciociu jak Ciebie nie było to mama coś tam coś tam w istocie mówię jak mnie nie było to mama tak miała ustawione teraz mama ma nowy domek i ma pewnie ustawione inaczej.Pamiętaj to są tylko dzieci najczęściej sterowane przez dorosłe osoby...bierz na to poprawkę i zachowaj dystans.Bądź mądrzejsza.



Teraz coś od siebie bo ja dziś też miałam teatr :-)

Mała jest u nas od piątku, dziś wyjeżdża z mamą w góry i co??? I mamusia dzwoni żebyśmy jej dali prowiant na drogę...pytam jak to?? a mama nie zrobi dziecku nic na drogę?no nie kochane macochy mama ma inne priorytety niż jedzeni dla dziecka. :-)

Miłego dnia

907

Odp: Być drugą i macochą
zyfika napisał/a:

Wiecie co dziewczyny? Prześledziłam cały ten wątek i wypowiedzi "macoch" oraz osób, które atakują. Zauważyłam jedna prawidłowość i w związku z tym stawiam nastepujące hipotezy:


1. Macochy to kobiety, które charakteryzują się wyjątkowo wysoką tolerancją. Macochy to kobiety, które potrafią tolerować obecność  w swoim życiu  byłej żony partnera. Sam fakt akceptacji, że partner ma dziecko z inną kobietą jest już dowodem na to, że te kobiety potrafią więcej tolerować, niż przeciętny człowiek. Czytając wypowiedzi wszystkich macoch z tego forum stwierdzam także, że macochy tolerują bardzo wiele na co dzień, są wyrozumiałe, a więc to także potwierdza, że są osobami wyjatkowo toleranycjnymi.

2. Macochy są atakowane przez osoby o bardzo niskiej tolerancji, które mierzą je własna miarką, gdyż same nie potrafią sobie wyobrazić tego, że można byc tak tolerancyjną osobą. W związku z tym wysnuwają tutaj co chwila coraz to bardziej oderwane od rzeczywistości wnioski, gdyż w ich głowach nie może się pomieścić fakt, że można tyle tolerować,. W związku z powyższym mierzą nas własna miarką i osadzaja według siebie i według tego, jak one by sie zachowywały w podobnych sytuacjach.

Zupełnie sie z tym nie zgadzam!

Ad 1). Co to za tolerancja, skoro rzeczywistość tak bardzo wnerwia, a obecność dziecka partnera wywołuje egoistyczną furię nienawiści i trudno skrywane, złe emocje?

Ad 2). Co to za logika? Są nietolerancyjne, bo są nietolerancyjne, a ja im odmawiam prawa posiadania własnego zdania.

Ja widzę taki podział "macoch":
1. Głupie.
2. Mądre - i Tym serdecznie gratuluję rozwagi i szacunku dla tego, co naprawdę ważne.

908

Odp: Być drugą i macochą

Które to te głupie a które to te mądre?? :-(

909

Odp: Być drugą i macochą
macocha napisał/a:

Które to te głupie a które to te mądre?? :-(

Macocha, przecież to proste:)

910

Odp: Być drugą i macochą

ja do których się zaliczam?

Posty [ 846 do 910 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 12 13 14 15 16 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024