Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 11 12 13 14 15 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 781 do 845 z 8,269 ]

781

Odp: Być drugą i macochą
klopsik napisał/a:

...

Klopsik rozumiem, że twoja sytuacja jest cieżka i  facet jesst zwykłym draniem. Bronimy się przed każdym atakiem bo juz nie raz byłe żony tu wpadały i nam wytykały, nie wspominając juz o tym, że każda znas jest obwiniana za rozbicie małżeństwa i bycie kochanka. No cóż...Wyrozumienie jets dla każdej z was ale dla żadnej z nas już nie.

A ja poznałam mojego męża jak już nie był ze swoja byłą żoną od dobrych paru miesięcy, nie mieszkali ze soba i mam się pociąć i codziennie leżec plackiem w kościele i modlic sie o wybaczenie bo teraz ja jestem jego żoną? Bez jaj, każdy ma prawo do ułożenia sobie zycia i bycia szczęsliwym. Nie można żyć do końca życia w samotności bo raz nie wyszło.
A dla dzieci tez jest dobrze jak widza rodziców szczęsliwych i nie musza byc razem.

Każda tu z nas ma męża/partnera który poświęca swojemu dziecku czas. Co po niektórzy tatusiowie nawet więcej niż matki dzieci  albo po połowie ale nie ma problemu by zajeli się dzieckiem ciagle. Dlaczego wściekamy sie o dzwonienie...bo te cczęste a czasami bardzo częste dzwonienia nie sa podyktowane sprawami dziecka, a często przyzwyczajeniem, a najczęsciej chęcia wywołania konfliktu w związku ex. Tak...zwykła zazdrość mimo, że nigdy nikt sie do niej nie przyzna oficjalnie. Zawsze słysze twoje zycie mnie nie interesuje, a jednak wypytywania, wyciagania wiadomości itd więc po co?
Nasi męzowie nie zostawili dziecka i nie olali sprawy. Zajmuja sie nimi i dbaja o dzieci ale stawiaja też swoje warunki i zasady? A dlaczego nie, czy to mataka zawsze musis uważac się za właścicielke dziecka?

Wiesz my możemy zabrac młoda do nas do siebie na stałe i walczymy o to. To matka nie ma jak zająć się dzieckiem, a i tak ciagle je gdzies podrzuca jak juz te marne 14-15 dni w miesiącu ma spędzic u niej. Mój maż zawsze chce wtedy zabrac młoda do siebie ale ona sie nie zgadza. Bo boi się, że młoda zbyt dużo czasu spędza u nas. To my musimy się dostosowywac do jej grafika, a mimo to i tak nie ma czasu.

Widzisz nie zawsze sytuacje są takie jak sie wydaje. Często, a newet bardzo często jest zupełnie odwrotnie. I podejrzewam że jak bys porozmaewiała z  exi to bys się staneła po jej stronie. Bo by sie rozpłakała, lamętowała itd. Z jej punktu widzenia to ona wszytko robi i na wszytko pracuje, a my tylko utrudniamy. Tylko nie widzi tego, że mieszka lata w mieszkaniu m i nie płaci za to ani grosza tylko poto żeby młodej nie zmieniać środowiska, nie widzi że dostaje alimenty mimo że ponad pół każdego miesiąca nie ma dziecka w domu bo mieszka z nami, gdzie my ją utrzymujemy bo jest członkiem naszej rodziny. Utrzymujemy ją podwójnie u siebie i u niej. Nie widzi tego, że każde badania, lekarz, dentysta jest płacone z naszych pieniędzy ona udaje, że tego nie ma albo woli czekac z dzieckiem chorym na tarczyce pół roku na wizytę żeby wymusic pójście na nas. Nie widzi tego, że jak trzeba młodej kupic porządne buty czy ciuchy to robimy to my itd. Uczymy się z nia,czytamy, odrabiamy lekcje, ćwiczymy. Młoda ma ogromne wady postawy ale ćwiczy tylko u nas bo matka woli jej pokazac ż eu niej jest lepiej i nie musi byc zmuszana do ćwieczeń. Tylko komu krzywdę robi?  Opowiada banały ale łatwiej jej uwierzyć szczególnie jesli płacze niz mojemu męzowi. I tak jest bardzo często.

Rozumiem, że ty masz bardoz cięzka sytuację. Sama mam małe dziecko i wiem jak jest ciezko samej wszytsko robic. Ja nie bronie każdego bylego bo dla mnie to co zrobił twój mąż jest nie do opisania. I uważam, ze nalezy w takiej sytuacjiwalczyc o swoje na sali sądowej i tam dac mu popalic. Sam fakt, że powiedział że nie chciał dwójki dzieci. Ale nasi mężowie/partnerzy nigdy tak nie powiedzieli i staraja się dbac o  swoje dzieci najbardziej jak potrafia.
Pozdrawiam

Zobacz podobne tematy :

782

Odp: Być drugą i macochą

Ciągle tu powtarzamy, że każda sytuacja jest inna i punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...
Na tym wątku w większości opisywanych postów zdecydowaną przewagę mają naprawdę dobrzy faceci, dbający o dzieci i ich obecny żony/partnerki, które zmagają się z flądrowatymi ex i manipulowanymi dziećmi przez super mamuśki, dla których najwążniejsza jest wygoda i kasa!

Klopski - bardzo ci współczuję a jednocześnie wyrażam uznanie, bo masz dystans, patrzysz realnie i zatraciłaś siebie z powodu durnego faceta, którego bardzo kochałaś i pragnęłaś zbudować z nim swój mały świat! Nie wyszło wam, a ty dajesz sobie śweitnie radę, choć na pewno jest ci ciężko! Podziwiam i życzę siły oraz wytrwałości.
Tylko proszę nie oceniaj masowo - w oczach ex mojego faceta ja też jestem tą złą, najgorszą, tą która rozbiła małżeństwo, a jak jest problem z dziećmi i sobie nie radzi to w kontakcie z nim zwala winę na mnie i na niego - czy to jest dorosłe i prawidłowe zachowanie matki? Chyba nie! Skupia się głównie na dokopaniu mu, utrdnieniu wszystkiego co możliwe, wyciągnięciu jak największej ilości pieniędzy i buntowaniu dzieci przeciwko niemu! Komu robi krzywdę?

Ja naprawdę rozumiem kobiety, które się mszczą, bo czują siłę i uwolniły się od kata, alkoholika i innych porąbanych przypadków... ale o co chodzi kiedy facet jest ok i był ok tyle lat? Nie widzą, że to one są powodem ich odejścia, to one ich nie doceniały, były wygodne, o nic nie musiały się martwić, aż facet nie wytrzymał, miał dość i odszedł, a teraz szanowne panie obudziły się z ręką w nocniku i nie umieją żyć...? W dodatku zamiast skupić się na sobie i dzieciach i nie stawiać za cel rzucania mu kłód pod nogi, to co - w końcu on taki skurczybyk i mu się należy, bo ja jestem ofiarą i mnie biedną samą zostawił drań... Litości!

Zyfika - w cieżkiej jesteś sytuacji. Moim zdaniem najważniejsze jest to byś porozmawiała ze swoim facetem i z nim ustaliła zasady panujące w waszym domu, do kórych młoda musi się dostosować. Jesli ona nie szanuje ojca, a tego nie robi, to nie oczekuj by szanowała ciebie! Jeśli pozwalacie jej wchodzi sobie na głowę, to wchodzi i robi co jej się podoba, bo wie, że może a wy jej ulegacie! Alutka ma racje odnośnie ukierunkowania dziecka! Leży to na waszych barkach i właśnie poczytajcie, idźcie do psychologa, zacznijcie szukać innych niż dotychczasowe rozwiązań problemu... Mloda jest małym człowieczkiem i trzeba szanować ją i jej odczucia, ale wy ich nie znacie... tu jest klops! A skoro twój facet obiecuje jej, że się czymś zajmie, wytłumaczy, będzie pracował nad zmianą, a później tego nie robi - to jest niekonsekwentny i takie są efekty. Poza tym czy on nie czuje się winny za zachowanie swojej córki? Jeśli tak, to do zmiany na lepsze, on sam musi zmierzyć się ze swoim środkiem, a to nie jest łatwe!
Musicie wspólnie wypracować najlepsze rozwiązanie, analizując każde uczucia młodej!

783

Odp: Być drugą i macochą

Klopsiku - powinno być NIE ZATRACIŁAŚ smile wielki szacun!

A ja nie uważam się za taką za jaką uważa mnie ex mojego m, która uzurpuje sobie prawo do oceniania, obmawiania, wyzywania osoby, której nie zna, z którą nie miała do czynienia. To co robi świadczy o niej i tylko o niej!
W dodatku to jak postępuje z dziećmi świadczy o tym jaką jest matką!
To w jaki sposób zachowuje się w stosunku do swojego byłego - świadczy o tym jaką była żoną i jaką jest kobitą!
Rozstać się trzeba umieć z godnością!

Dla mnie ta kobieta nie ma godności i to co robi jest poza granicami czegokolwiek w życiu! W moim odczuciu podchodzi już pod psychozę sad i tego obawiam się najbardziej!

784 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-22 12:50:34)

Odp: Być drugą i macochą
klopsik napisał/a:

I mam nadzieję, że żadna (ta czy kolejna "nowa partnerka taty" )nie będzie mówić o moich dzieciach, że są manipulantami i nic nie "kumają" w wieku pięciu lat...

A co do tego co robię z dziećmi? To co matka robić powinna - czytam bajki, rozmawiam, tłumaczę, odpowiadam na niekończące się pytania, chodzę na spacery, robię z nimi zakupy, przygotowuję posiłki, gram w gry, sprawdzam zadania domowe, śpiewam piosenki małemu, podrzucam go, kołyszę, karmię,  przytulam, bawię się. Oprócz tego chodzę do pracy, ćwiczę, spotykam się ze znajomymi, czytam. Co robi w tym czasie tatuś? Żyje swoim życiem - czyli imprezuje, spędza czas w łóżku, ogląda filmy, słucha radia i chodzi ze swoim nowym pieskiem na spacerki.

Taka jest moja historia. Odpowiedzialny tatuś, który kocha swoje dzieci ale nie chciał mieć rodziny...

Klopsik, rozumiem Twoje rozgoryczenie.  Jesteś chyba inteligentną kobietą, więc z pewnością możesz zapanować nad swoimi emocjami i   nie mierzyć wszystkich mamuś własną miarka i miarką Twojego ex.
Akurat tak się składa, że mój partner bardzo kocha swoją córkę, bardzo się nią opiekuje, tak samo jak i mną sie bardzo opiekuje - jest bardzo opiekuńczym i odpowiedzialnym facetem i dlatego właśnie chce by byl ojcem moich dzieci, bo widzę jak traktuje swoją córkę.  Nie zawsze to facet jest tym złym, a mama tą dobrą. Zrozum, że sa również inne przypadki, gdy to matka  zaniedbuje swoje dziecko i tak jest właśnie w naszym przypadku. Uważam, że mała tylko może na tym skorzystać, że spędza 1/4 czasu z nami, bo to my uczymy ją różnych sportów i przekazujemy jej wiedzę. To, że jest oporna przy zdobywaniu wiedzy, to inna sprawa. Geniusza z niej nie zrobię na siłę. Ale nawet jeśli sobie gorzej radzi to i tak bardzo  korzysta na tym, że ma ze mna kontakt, bo matka nie poświęce czasu na takie sprawy.

KOMA 5 (ten fragmet też kieruje do Ciebie): Pisałam na samym początku, że mała mnie kocha i mi to mówi. To oznacza, że ją bardzo dobrze traktuję, bo inaczej by nie mówiła, że mnie kocha, prawda?  Przecież jej nikt nie zmusza do kochania mojej osoby. Pisałam też, że ostatnio zrobiła sie nieznośna i mnie drażni. Ja jej nie okazuję tego, że mnie drazni jej zachowanie. Myślę, że wykazuję właśnie w taki sposób bardzo dużo wyrozumiałości i cierpliwośc, co docenia równiez mój partner. Uwierz, że panowanie nad emocjami przy jej fochach jest naprawdę trudne i mało, kto to wytrzyma. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że nikt z rodziny mojego faceta nie chce się małą zając nigdy, bo ma męczący sposób bycia. I tu nie ma nic do rzeczy fakt, że to córka mojego partnera. Po prostu niektórzy ludzie maja taka osobowość, że nie da się z nimi długo przebywać i ona nalezy do takich osób. Jest egocentryczką i z pewnością nie ma charakteru mojego faceta, bo on jest dokładnym jej przeciwieństwem. Charakter ma zapewne po sowjej mamie, KLOPSIK zrozum, że nie wszystkie mamy są super, mają piekny charakter i się zajmują swoimi dziecmi tak, jak Ty.



KLOPSIK Czy chcesz powiedzieć, że Ty zawsze Twoje dzieci widzisz w samych superlatywach  i nigdy na nie nie jestes zła, gdy są niegrzeczne? No chyba nie, prawda?  Dlaczego mamy uważają, że im wolno być złymi na swoje dziecko, gdy jest niegrzeczne, a pozostałe osoby muszą być miłe i nie wolno im się zlościć na ich dziecko, jeśli zaczyna terroryzowac otoczenie. Spójrz na to obiektywnie, proszę, bo naprawdę przesadzasz. Nie można wymagać od obcej osoby żeby tolerowała każdy głupi  wybryk obcego (mówmy prosto z mostu) dla niej dziecka. Ja zdaję sobie sprawę, że swojemu dziecku się wszystko wybacza, bo się je kocha bezwarunkowo, ale pamiętaj o tym, że kobieta ojca Twoich dzieci nie jest ich matką. Może lubic dzieci i je dobrze traktować i mieć dobre intencje, ale gdy dziecko co chwila mówi jakies przykre rzeczy i jest nieznośne, to nie wymagaj żeby ona uwielbiała Twoje dzieckobezwarunkowo i nosiła je tylko na rękach wychwalając pod niebiosa. Coś za coś. No niestety ona nie będzie kochac Twojego dziecka bezwarunkowo. Od tego jesteś Ty. Zrozum, że to jest niemożliwe i spójrz na to też z drugiej strony. Chyba masz w sobie jakąś empatię, prawda?
Ja np. próbuję byc empatyczna w stosunku do matki  małej. Mała mówi do mnie mamo, a ja jej to usiłuję wybic z glowy, bo zdaje sobie sprawe z tego, że jej matce jest z pewnościa przykro z tego powodu. A je też nie chcę być jej mamą, bo nie jestem jej mama i nigdy nie będę. Niech jej mama jej matkuje.

KOMA 5 Piszesz, że nie mam ambicji, by sie czegos dowiedzieć o dziecku. A jak sądzisz, w jakim celu szukałam i znalazłam właśnie to forum, zadaję tutaj pytania i dyskutuję z osobami, które mogą sie podzielic swoim doświadczeniem?

785 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-22 12:54:21)

Odp: Być drugą i macochą
Saphira napisał/a:

Klopsiku - powinno być NIE ZATRACIŁAŚ smile wielki szacun!

A ja nie uważam się za taką za jaką uważa mnie ex mojego m, która uzurpuje sobie prawo do oceniania, obmawiania, wyzywania osoby, której nie zna, z którą nie miała do czynienia. To co robi świadczy o niej i tylko o niej!
W dodatku to jak postępuje z dziećmi świadczy o tym jaką jest matką!
To w jaki sposób zachowuje się w stosunku do swojego byłego - świadczy o tym jaką była żoną i jaką jest kobitą!
Rozstać się trzeba umieć z godnością!

Dla mnie ta kobieta nie ma godności i to co robi jest poza granicami czegokolwiek w życiu! W moim odczuciu podchodzi już pod psychozę sad i tego obawiam się najbardziej!

Saphira,

czy Twój mąż kontaktuje się z nia przez telefon? U mnie to jest tak, że mój facet kontaktuje się z nia tylko przez smsy i emaile. To jest bardzo dobra metoda, bo w ten sposób uzgadniają tylko to, co jest faktycznie istotne, sprawy organizacyjne i ona nie ma żadnej możliwości żeby gadać o czymś jeszcze.On jej też prawie nie widuje, bo tak to wszystko sprytnie zorganizował. Jak twierdzi sam, nie ma ochoty patrzeć na jej gębę.  U nas to on ma do niej wielką awersję, ja raczej mam neutralny stosunek do niej.  Zapewne dlatego, że nie mam z nią żadnego kontaktu i niech tak zostanie. Mój facet ma powody, bo w końcu musi ja utrzymywać, a nie ma na to żadnej ochoty, ona nie pracuje, zdradzała go, więc nie dziwię się,  że nie ma ochoty patrzeć na jej gębę. Ona po prostu go wykorzystuje finansowo. Mnie to też troche wkurza, ale staram się o tym nie myśleć.

Mój facet tak to zorganizował sam z siebie, zanim my sie jeszcze znaliśmy. Uważam, że to bardzo dobra decyzja z jego strony. Nie musi się użerać z nią aż tak bardzo, bo oczywiście ona próbuje mącić na różne sposoby, ale ja na szczęscie jakoś się tym nie przejmuję do tej pory, a i mój facet raczej też nie. Gdy czytam wasze historie, to stwierdzam, że u mnie z t a ex nie jest aż tak źle, bo przynajmniej nie dzwoni. Mój partner też raczej sam z nia załatwia sprawy organizacyjne, rzadko się w to mieszam. On nie chce mie drażnić tym, a ja też wolę czasem nei wiedzieć. Od czasu do czasu tylko, gdy robi jakąs większa jazdę, to wtedy sie włączam i wspieram mojego faceta.

786 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-22 12:24:32)

Odp: Być drugą i macochą

A tak ogólnie dziewczyny to fajnie, że znalazłam to forum. Cieszę się, że mogę pogadać z Wami, osobami,  które maja podobną sytuację. To bardzo podnosi na duchu. Ale przede wszystkim dajecie bardzo cenne wskazówki, trafne uwagi i nie jesteście hipokrytkami. Bardzo Wam wszystkim dziękuję. :-)))

787 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-22 12:39:42)

Odp: Być drugą i macochą

edit

788 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-22 14:20:41)

Odp: Być drugą i macochą
Saphira napisał/a:

Zyfika - w cieżkiej jesteś sytuacji. Moim zdaniem najważniejsze jest to byś porozmawiała ze swoim facetem i z nim ustaliła zasady panujące w waszym domu, do kórych młoda musi się dostosować. Jesli ona nie szanuje ojca, a tego nie robi, to nie oczekuj by szanowała ciebie! Jeśli pozwalacie jej wchodzi sobie na głowę, to wchodzi i robi co jej się podoba, bo wie, że może a wy jej ulegacie! Alutka ma racje odnośnie ukierunkowania dziecka! Leży to na waszych barkach i właśnie poczytajcie, idźcie do psychologa, zacznijcie szukać innych niż dotychczasowe rozwiązań problemu... Mloda jest małym człowieczkiem i trzeba szanować ją i jej odczucia, ale wy ich nie znacie... tu jest klops! A skoro twój facet obiecuje jej, że się czymś zajmie, wytłumaczy, będzie pracował nad zmianą, a później tego nie robi - to jest niekonsekwentny i takie są efekty. Poza tym czy on nie czuje się winny za zachowanie swojej córki? Jeśli tak, to do zmiany na lepsze, on sam musi zmierzyć się ze swoim środkiem, a to nie jest łatwe!
Musicie wspólnie wypracować najlepsze rozwiązanie, analizując każde uczucia młodej!

Saphira,

i w trudnej i ale w łatwej. A to dlatego, że przynajmniej mój facet nie olewa tego, o czym mówię, gdy jest spełniony jeden warunek (jaki to warunek, napisze na końcu tekstu :-) Ale nie zawsze tak było. Przez długi czas nie docierały do niego pewne sprawy i długo musiałam pracować nad tym, by spojrzał na sprawy inaczej i dostrzegł, jak to wpływa na nas i jak ja się z tym czuję. Udało mi się. Jesteśmy ze sobą dwa lata, więc to naturalne, że nadal się docieramy i poznajemy, co jest piękne.
Teraz, gdy on już więcej rozumie, jest mi  łatwiej mu uświadamiać pewne sprawy dotyczące jego córki. Wcześniej nie podejmowałam tego tematu wogóle, bo mieliśmy inne sprawy do rozwiązania. Udalo się je rozwiązać, więc to dobrze rokuje na przyszlość. Ja uczę się też stawiac granice, wcześniej nei potrafiłam tego robić i pozwalałam się troszke wykorzystywać. WIęcej dawałam, a malo w zamian dostawałam. Ale teraz już coraz lepiej mi to wychodzi i dlatego zaczynam też stawiac swoje wymagania. I to bardzo dobrze, bo w ten sposób on mnie teraz jeszcze bardziej docenia, widzi, że są granice i teraz łatwiej mi się z nim dogadać. Dlatego myślę, małymi kroczkami będziemy również zmieniać sytuacje z małą. Już zaczęlismy wlaściwie, Z moim facetem jest tak, że go cholernie trudno do czegoś przekonać. Czasami to może trwac tygodniami, albo i miesiącami, jest strasznie uparty. Ale jeśli już mi sie uda go do czegoś przekonać, przyzna mi rację, to on wtedy natychmiast to wdraża w życie i już nie trzeba mu więcej o tym przypominać i powtarzać i prosić  -  to jest z kolei bardzo pozytywne i z tego powodu łatwe. Jeśli przyzna mi tylko rację,  to już mam sukces murowany :-) Sztuka więc tylko w tym, by go przekonać :-)

SHEDIR

Będę to obserwować na razie. Zwróciłam już uwagę mojemu facetowi na to kilka dni temu, na razie chyba to nie dotarło do niego.  Ale spokojnie, małymi kroczkami...zobaczymy czy to się będzie powtarzać...nie chcę za bardzo naciskać na wszystko tak z grubej rury...napiszę, jak coś się zmieni lub wydarzy nowego :-)

789

Odp: Być drugą i macochą

A ja nie moge dojść do siebie po tym jaz zobaczyłam reportaż ostatni reportaż "Widziałam dziś, jak umiera dziecko"  tej wojennej reporterki Marie Colvin, ktora została dzisiaj zabita. Cały czas o tym myśle. Poryczałam się w pracy przez to. Ten chłopczyk był troszke starszy od mojego synka...:(

790

Odp: Być drugą i macochą
shedir napisał/a:

A ja nie moge dojść do siebie po tym jaz zobaczyłam reportaż ostatni reportaż "Widziałam dziś, jak umiera dziecko"  tej wojennej reporterki Marie Colvin, ktora została dzisiaj zabita. Cały czas o tym myśle. Poryczałam się w pracy przez to. Ten chłopczyk był troszke starszy od mojego synka...:(

Shedir,

nie wkręcaj sie negatywne emocje. To, że Ty o tym caly czas myslisz nikomu nie pomaga, a Tobie przeszkadza i sama siebie sabotujesz. Pomyśl o czyms miłym i usmiechnij się :-) Nie ma sensu sie zamartwiać, gdy nie możesz nic zrobić. A jeśli możesz cos zrobić, to tym bardziej nei ma sensu sie zmamartwiać, tylko trzeba mieć spokojny umysł, żeby móc działac mądrze :-) Trzymaj się i głowa do góry. Ciesz się z tego co masz i bądź szczęśliwa :-))))))))))

791 Ostatnio edytowany przez shedir (2012-02-22 15:07:56)

Odp: Być drugą i macochą

Zyfka widziałaś?...
Nie jestem osoba która ma uważać że najważniejsza jestem ja i moje szczęście, a wszytko inne mnie wali bo ja mam być szczęśliwa. Takie podejście doprowadza do takich sytuacji bo każdy tak myśli. Takie rzeczy wzbudzaja we mnie ogromne emocje. Nie potrafie sobie wyobrazić,ze coś takiego kogoś nie wstrząśnie. Trzeba byc  chyba zimnym jak głaz żeby tak było.
Ja się nie wkręcam. Jestem w szoku po tym co zobaczyłam. Wiadomo, że gina ludzie i dzieci na wojnach ale dopóki sie nie zobaczy tego to w zasadzie nic się nie wie. A że chłopczyk był w zbliżonym wieku do mojego synka to odrazu pomyślałam o nim i o tym jak cierpiał i on i jego rodzice i jego babcia bo ta kobieta która tam pomagała to była jego babcia.
Ostatnio była rocznica śmierci fotoreportera wojennego Kevin Carter , który popełnił samobójstwo bo nie mógł znies tego co zobaczyły w Sudanie. Wygłał nagrode Pulitzera 1995roku za zdjęcie małej dziewczynki, która była tak wykończona, że przycupneła na chwilke gdy szła punktu zywności, a za nia stał i przyglądał się jej sęp, który tylko czekał by zacząc uczte.
Ja nie przyjmuje takiego świata i nie godze sie na to. Przeżywam to bo jest co przezywac. Nie mozna byc głazem udającym, że nic sie nie dzieje.
Co sie dzieje z tym światem...

792

Odp: Być drugą i macochą

Świat jest okrutny i przerażający... nie myślimy o tych wszystkich dramatach dopóki nie mamy z nimi do czynienia i nas nie dotkną!
A o co w tym wszystkim chodzi - o władzę i pieniądze! A gdzie wartość jednostki, wolność, prawo do życia?!?
Czy to u nas czy gdzieś tam - raz bardziej raz mniej drastycznie! Świata nie zmienimy - nie da się! TO straszne, przerażające i - brak słów!

A ludzie - są jacy są! Na szczęście jest jeszcze wielu z dobrym sercem, wartościami moralnymi i etycznymi!
Właśnie pomyślałam co by było gdyby na świecie żyły tylko takie kobiety jak ex - masakra! Choć wtedy i ja byłabym taka i pewnie byśmy się pozabijały smile

Zyfika - ex mojego faceta dzwoni do niego a i owszem, choć coraz rzadziej, albo robi z dzieci głuchy telefon, albo pisze głupie sms - przypomina o sobie - no cóż... Cały czas mam wrażenie, że ona jakoś nie rozumie o co chodzi w rozwodzie, w rozstaniu i ciągle żyje w przekonaniu, że ona jest super, jej się należy i tak musi być jak ona chce. Tak nie jest, więc rzuca się jak opętana. Pozostaje ignorować!

Ja już się nie przejmuję, nie ma po co nerwów sobie psuć! A jak będzie gorzej, co czasami mnie martwi, to wtedy będziemy się zastanawiać jak reagować! Ona sama siebie wykończy, nam nic do tego! Może żyć ile chce w niedowierzaniu, że on ją zostawił i jak śmiał, skoro ona taka cudowna kobieta jest! Najłatwiej się oszukiwać i obwiniać innych o wszystko co złe! Rozumiem, że samemu jest źle, ale skoro jest się z kimś i nie umie się tego docenić, pielęgnować i tylko się bierze, to niech się nic nie oczekuje. A już na pewno nie myśli, że dziecko jest gwarancją udanego związku czy utrzymania przy sobie faceta!

A ze swoim lekko nie masz, skoro taki uparty uparciuch jest smile no cóż - liczą się zalety, nie wady smile fajnie, że się dogadujecie i budujecie jeden front - to najważniejsze! Najwazniejsze byście razem działali dla dobra jego córki, po każdym upadku trzeba wstawać i się nie poddawać!

793

Odp: Być drugą i macochą

Zyfika
Zwróć uwagę, że w moim pierwszym poście nie odniosłam się do Ciebie z pozycji obrończyni matki dziecka ani nie skomentowałam sposobu postępowania z nim. Mnie tylko nie podobało się to, w jaki sposób i w jakiej FORMIE  wypowiadasz sie o dziecku i jakie złe emocje temu towarzyszą.
Próbowałam przekonać, że to jednak tylko dziecko, któremu dorośli przewalili świat na opak - niezależnie, czyja tam była największa wina.
Ono nie wie, jak sobie z tym poradzić.
Nie może posłużyć się ani rozsądkiem, ani mądrością, ani kulturą bycia, bo po prostu takich umiejętności jeszcze nie posiada. I nie dlatego, że wrodziła się we wredną, głupią (jak piszesz) mamusię, a po prostu dlatego, że na samodzielne radzenie sobie ze stresem rozstania sie rodziców jest jeszcze za mała.
Jej zachowanie  - tak uważam - bierze się z sytuacji, w jakiej sie znalazła: mama nadaje na tatę i Ciebie, tata chce dobrze, Ty jesteś nowa u boku tatusia, Ciebie lubi, a mama nie,...przechodzi z łóżka do łóżka, zmienia pokój, przywożona - odwożona....Nie jest łatwo.

Zarzuciłaś mi, że się nie znam i czegoś tam Ci zazdroszczę(!!!).
Żeby była jasność: nie zostałam porzucona ani zdradzona. Nie byłam nigdy w sytuacji podobnej do Waszych. Mam dorosłe dzieci i wnuczkę prawie w wieku córki Twojego faceta.
Moja znajomość rzeczy bierze się z mojego zawodu - jestem pedagogiem. Znam mnóstwo spraw, gdzie sytuacja rodzinna dziecka całkowicie je zmieniła na gorsze! Nauczyciele nie poznają dzieci - i dopiero wyjaśnienie ich nowej sytuacji rodzinnej pozwala usprawiedliwić złe zachowanie dziecka.

"Co się z Marcinem stało?" - zastanawiamy się.
"Jasne, przecież ojciec ma nową kobietę..." albo "Rodzice w UK, dziecko zostawili babci..."

Ja wiem, że czasem lepiej, aby rodzice sie rozeszli, niż by mialo dziecko żyć w fatalnej atmosferze, w kłotniach i agresji. Ale tak na gorąco - to okropny stres dla dziecka i należy zastanowić się, jak mądrze z tego stresu dzieciaka wyprowadzić.

794

Odp: Być drugą i macochą

Jak świetnie zauważyłaś w ostatnim zdaniu: to nie rozwód jest tragicznym przeżyciem dla dzieci, ale to jako rodzice ich przez niego przeprowadzą!

Najgorzej jest jak jeden rodzic to wie, rozumie i próbuje zrobić tak by było dla dzieci jak najłagodniej się da, a drugi zachowuje się jak wstrętna paskuda, manipulując, nagabując, kłamiąc, opowiadając tym maluchom rzeczy, których oni i tak nie rozumieją, a dzięki temu mają wodę zamiast mózgu i nie wiedzą już co robić, komu wierzyć, za kim być, itp.

A na taką osobę dorosłą nie ma się wpływu, nie można reagować, bo nie ma jak... zwłaszcza jeśli jest to matka, z którą dzieci są na codzień... Pozostaje robić swoje i czekać, aż będą na tyle duzi by zrozumieli o co w tym wszystkim chodzi i czemu to tak a nie inaczej wygląda. Tylko jakie będą tego rezultaty - czarnowidztwo: potem są ucieczki z domów, narkotyki, alkohol, złe towarzysto, które rozumie i niby wspiera etc. Mamusia wyrywa włosy z głowy i nadal obwinia tatusia bo odszedł i to jego wina, a tatuś co ma zrobić? Wziąć na siebie odpowiedzialność i szukać syna/córki po nocach po klubach? Szaleństwo jakieś! Tylko niestety taka mamusia wspaniała widzi czubek własnego nosa i martwi się o siebie i swoje głupie ego, a o dobru dzieci nie myśli za wiele!

Może być też inna opcja - dzieci będą w końcu mieć dość krzyczącej, oczekującej, ignorującej badź olewającej ich matki i pójdą do taty! A wtedy też będzie jego wina, bo nie dość, że odszedł to jeszcze dzieci jej zabrał - ona oczywiście nic złego w sobie nie zauważy!

Tak... mówi się o pięknej, wspaniałej, cudownej miłości, zakochaniu itd, ale już o uszanowaniu decyzji osoby, z którą jesteśmy, kiedy chce odejść, jest cisza... I wychodzą dziwaczne sytacje, bez złotego środka, na których najbardziej cierpią nic nie winne dzieci!

795

Odp: Być drugą i macochą

smile
Klopsik, bardzo dobrze że opisałaś nam sytuację z tej drugiej strony. Przynajmniej wiem coś więcej o odczuciach, możnaby rzec, "tej poprzedniej". O emocjach, jakie taką osobą targają. Po części też je znam...niestety. Jakkolwiek wspomniany wcześniej punkt widzenia zależy ...itp, itd. Prawda jest taka, że każda sytuacja jest inna. I dlatego będziemy wciąż prezentować swoje stanowiska, dowiadując się mnóstwa pożytecznych dla nas rzeczy, prawda, dziewczyny?
A propos dzwonienia...nigdy mi nie przeszkadzało, że exi dzwoniła w ważnej sprawie dotyczącej dziecka (choroba,szkoła, nagły przypadek), ale wnerwia mnie po dziś dzień jak ona sobie dzwoni o dowolnej porze, żeby np powiedzieć mojemu, że dziecku łyżew nie wytarł (świat się zawali od tego!), albo że mała zgubiła piórnik (u niej w domu zgubiła, u nas piórnika nie ma), albo że coś tam jeszcze. Zabijcie mnie, jeżeli to są pilne sprawy wymagające natychmiastowego dzwonienia. Może się to wydać śmieszne, ale mnie to irytuje i wolałabym żeby tego nie robiła. Albo nawet jeżeli próbuje się z ex rozmawiać, ustalać coś, uzgadniać, to albo my jesteśmy głusi i niedorozwinięci, albo jej się wydaje że coś mówi, bo oczywiście w trymiga zmienia zdanie, zaczyna się wydzwanianie i wpieranie nam, że to nasza wersja, nie jej. Szlag może człowieka trafić. I takie rzeczy mnie denerwują, a nie to, że jest dziecko i trzeba się kontaktować. Pewnie, przyznaję, łatwo mi nie było się przyzwyczaić do małej, właściwie to uczymy się siebie cały czas, ale trzymam się jednego: to ja jestem dorosła i to ja odpowiadam za siebie i za ten kontakt, nie dziecko. Ale trochę trwało, zanim to sobie uświadomiłam...Na szczęście to już za mną.
Shedir, kochana, nie myśl o tym reportażu bo całkiem się zapadniesz...Ja nie oglądałam i widzieć nie chcę. Poroniłam kiedyś ciążę, wiem co się odczuwa przy takiej stracie i właściwie to Bogu dziękowałam, że nie zdążyłam dzieciaczka zobaczyć ani przytulić. Bo nie wiem, co bym zrobiła. Nie  wiem czy jest większy ból dla matki. Niestety świat jest okrutny, takie rzeczy się dzieją...ale my malutkie,szare ludziki mamy wpływ na tak niewiele. Ja w ogóle nie mogę ani czytać ani słuchać o tym, jak się dręczy dzieci i zwierzęta, bo mnie zaraz furia zaślepia i nie odpowiadam za siebie. Kiedyś, jeszcze w podstawówce kopnęłam jedną dziewczynę za to, co zrobiła kotu - nie pamiętam, co mu zrobiła, pamiętam za to, że kopnęłam - szok dla mnie, bo normalnie to grzecznym dzieckiem byłam. Musiała mi furia umysł zaćmić. Nie jestem z siebie dumna, ale przynajmniej, jak pamiętam, kot ocalał.(Za każdym razem tak sobie powtarzam, jak jest jakaś kolejna głupota przez nią wymyślona i pomaga).
Zyfika, ustalcie ze swoim chłopem jasne granice i zasady postępowania. Będzie Wam obojgu łatwiej:)
Koma:"Ale tak na gorąco - to okropny stres dla dziecka i należy zastanowić się, jak mądrze z tego stresu dzieciaka wyprowadzić" - to popieram w 100%. Nie każdy to niestety umie. I tu jest problem.
Pozdrawiam:)

796 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-28 00:12:05)

Odp: Być drugą i macochą

Droga Komo5,

każdy z nas miał w życiu dobre, ale i złe doświadczenia i każdy z nas musiał sobie ostatecznie sam z nimi poradzić. Nic nie usprawiedliwia złego zachowania u nikogo. Każdy człowiek został w życiu wiele razy zraniony i nie daje mu to prawa, by wyżywac się za to na innych, niewinnych jego krzywdy  ludziach. Ja nie jestem winna, że dziecku się rozwalil świat. Winni są jej rodzice i to oni muszą ją wyciągać ze stresu i uczyć, jak sobie z tym radzić.

Piszesz, że najbardziej cierpią na tym dzieci - to chyba taki stereotyp, który powtarzasz jak większość ludzi. Nie zgadzam się z tym twierdzeniem.  Cierpią wszyscy, a najbardziej nowe partnerki i partnerzy, bo to na nich skupia się cała nienawiść byłych żon, ich dzieci, ich rodzin i otoczenia. To nowe partnerki zbierają zupełnie niezasłużone baty i pretensje. 

Nie można winą za błędy rodziców obarczać nowych partnerów. Oni nie maja z tym nic wspólnego, a w naszym społeczeństwie niestety istnieje taka tendencja żeby całą wine zwalać na nową partnerkę taty. A co ona jest winna, że facet wcześniej wybrał niewłaściwą osobę na założenie rodziny? Każdy ma prawo do szczęścia i ja nie zamierzam płacić swoim szczęściem za czyjeś błędy. Mój partner też ma prawo do szczęścia, tak samo jak jego była żona i ich dziecko. Ale nikt nie ma prawa przenosić swoich negatywnych emocji na niewinne osoby. Niech własne błędy naprawiaja Ci, którzy nabroili. Ja ze swojej strony zaoferowałam akcpetację stanu rzeczy i życzliwośc w stosunku do jego córki, a także wyrozumiałość. Ale ja także mam jakies granice tolerancji.  Ja równiez jestem tylko człowiekiem, również mam uczucia i nie akceptuję tego żeby ktoś ranił moje uczucia tylko dlatego, że ma jakiś problem, z którym sobie nie radzi.

Kiedyś nie bylo psychologoów, pedagogów, dzieci tez przeżywały różne traumy i nikt im nie pomagał sobie z nimi radzić. Uważam, że jeśli dziecko w głębi duszy jest dobrym i życzliwym człowiekiem, ma dobry charakter, to będzie dobrym czlowiekiem niezależnie do tego, czy zostało zranione, czy nie. Jeśli ktoś ma podły charakter, to nawet szczęsliwa rodzina mu nie pomoże.

W ten sposób można by usprawiedliwiać zabójstwa, gwałty, bo zabójcy też mieli trudne dzieciństwo, zostali zranieni, a w dorosłym życiu mszczą się na niewinnych osobach. Czy im również należy pobłażać? Nie wszystkie dzieci z rozbitych rodzin na szczęście zostają zabójcami i mordercami, niektóre z nich są wspaniałymi ludźmi, które chętnie pomagają innym i potrafili sobie z tym poradzić. Właśnie ze względu na to, że sami mieli trudno, pragną okazywać więcej miłości innym ludziom i dostają w zamian to samo.

Uważam, że pobłażanie złym zachowaniom dziecka, uczy je właśnie złego traktowania innych ludzi. Gdyby to było moje dziecko, z pewnością bym dbała o to żeby nie wpędzac go w negatywne emocje i nastawiac źle przeciwko innym ludziom. Uczyłabym je wyrozumiałości i akceptacji stanu rzeczy, także tego, że tata ma nową partnerkę. A tymczasem jej matka przenosi swoje złe emocje na córkę, bo nie może sie pogodzić z faktem, że straciła faceta.  To ona ma problem, którym obarcza własna córkę, ale ja im w tym nie pomogę.

Chyba każdy z nas przeżył w życiu rozstanie, czy nawet odrzucenie przez partnera. Czy to jest powód żeby źle życzyć nowej partnerce swojego eks? Ja moim byłym życzę jak najlepiej i nie mam żalu do ich nowych partnerek, bo to nie one sa odpowiedzialne za to, że nam nie wyszło, że podjęlismy decyzję, by sie rozstać.

797

Odp: Być drugą i macochą

Witam szanowne forumowiczki.

ja rowniez naleze do grona "drugich i macoch". Na poczatek garsc danych: ja - 37 lat po rozwodzie 3 lata bez dzieci (za to mam dwa psy), on -41 lat - po rozwodzie 4 lata - dwojka dzieci 11 i 16 lat. Znamy sie 2,5 roku, po ponad 2 latach zamieszkalismy razem u niego - 100 km od mojego miasta i pracy. ja dojezdzam do pracy codziennie pociagiem i wracam pociagiem.

Od poczatku wiedzialam, ze ma dzieci. Zawsze dzieci graly u niego pierwsze skrzypce tym bardziej, ze byl weekendowym ojcem. Na poczatku jego ex ograniczala mu kontakty z dziecmi i to bardzo, wiec poszedl do sadu i ustalone zostało, ze co drugi weekend dzieci sa u niego, czyli w sumie 4 dni w miesciacu... Ja przyjezdzalam na weekendy do niego raz bylismy sami raz z dziecmi, innym razem oni przyjezdzali do mnie i tak sobie zylismy. Dzieci mnie lubia i szanuja, relacje z nimi mam b. dobre. Od ponad miesiaca szanowna mamusia zmienila front. Powiedziala, ze musi wyjechac za granice i dzieci  zostana z ojcem. Ok, pomyslelismy, zobaczymy jak to bedzie. I jak jest: moja rola to gotowanie, sprzatanie, pranie. Dzieci strasznie brudza, wiec jest tego cala masa, ale nie skarze sie, w sumie dobrze, ze moge byc przydatna. Nosi mnie natomiast gdy słysze, od partnera - ojca dzieci, ze on nie ma czasu dla siebie, bo najpierw rozwozi do szkoly, potem ma prace, potem przywozi ze szkole, potem "robi" obiad (podgrzewa - obiad ma zazwyczaj gotowy), potem lekcje z nimi odrabia 3 godziny, potem cos tam jeszcze itd. Az cisnie sie na usta: "to nie wiedziales ze masz dzieci i jaki to obowiazek?"
Ja moge nie wiedziec, bo nie mam dzieci, ale zeby on narzekał, ze nie ma czasu dla siebie?
I tak sobie pomyslalam, gdzie w tym wszytkim jestem ja i moje uczucia. I ze ja wcale nie mam go dla siebie, bo on zajety dziecmi i narzekaniem, ze nie ma czasu. A co ja mam powiedziec: wstaje o 5:30 robie wszytskim sniadanie i kanapki do szkoły/pracy, jem sniadanie, biegiem na spacer z psami, biegiem pod prysznic, makijaz i biegiem na pociag na 8:20. Oni wstaja ponad godzine pozniej ode mnie, a ten jeszcze narzeka. Wieczorem zazwyczaj jestem w domu ok 18:30 wiec biore sie za obiad na nastepny dzien. I ja tez nie mam czasu dla siebie i poswiecam sie nie dla swoich dzieci i nie jecze, tylko spielam posladki i naginam jak robot, bo "dla dobra dzieci - zeby im było dobrze u tatusia". Wczoraj zaczelam sie lamac. Nie mieszkam u siebie, nie mam swojego pokoju, bo dzieciom udostepnilam, nie mam czasu dla siebie i nie mam faceta dla siebie i tak sie zastanawiam czy ja umiem jeszcze byc sobą. Mam swoje mieszkanie, wiec w kazdej chwili moge wyjechac, ale wiem, ze to bedzie koniec miedzy nami, bo on nie bedzie mial dla mnie czasu, bo przeciez nie ma go dla siebie...
Troche mi glupio sie przyznac, ze to ja zaproponowalam, zeby u niego pomieszkac i dojezdzacna co on sie ochoczo zgodzi, potem po 3 miesiacach mialam sie wyprowadzic do siebie, ale jeszcze miesiac zostalam bo dzieci mialy z nim zamieszkac. Zostalam, zeby mu troche pomoc, zal mi sie go zrobilo. A teraz zal mi samej siebie, ze ze mnie taka idiotka. Jestem zagubiona, czuje sie tam jak piate koło u wozu.
Wybaczcie chaos wypowiedzi, ale wiecie jak to jest czasem za duzo chce sie napisac, ale palce nie nadazaja.
Pozdrawiam

798

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Enya:)
Witamy serdecznie w naszym gronie:)
Po przeczytaniu Twojego posta (póki co) nasuwa się jedna myśl: musisz szybciutko usiąść ze swoim mężczyzną i ustalić granice. Nie może być tak, że biegasz, stajesz na rzęsach a tu jeszcze jojczenie, że on nie ma czasu dla siebie! Jak może być takim egoistą? Ja już nie wspomnę o czasie dla was samych, który koniecznie musicie mieć tylko i wyłącznie dla siebie, przynajmniej chwilkę, to się da zrobić. Bywa trudno, ale nierealne to nie jest. Tak więc koniecznie siądźcie i ustalcie co trzeba, bo przede wszystkim Ty masz być partnerką, a nie pomocnicą w sprawach domowych. Wiem, że sama się na to zgodziłaś, ale zapewne nie byłaś świadoma rozwoju sytuacji, którą Twój facet chyba wykorzystuje maksymalnie. Moim zdaniem, jeżeli chcecie być razem, to musicie siąść i ustalić podział obowiązków. Prawda jest taka, że to są JEGO dzieci i to on ma obowiązek zorganizowania im opieki, a nie Ty. Jeżeli chcesz pomagać, super, to Ci się chwali, ale to nie jest Twój obowiązek. Tak więc, do rozmowy:)

799 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-29 14:37:54)

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Enya!

Fajnie, że jesteś.
Po przeczytaniu tego, co napisałaś myślę, że facet Cię cholernie wykorzystuje. Być może, że on i Ty sama nie zdajecie sobie nawet z tego sprawy. Nie mówię, że robi to świadomie. Kochana! Niestety pozwoliłaś na to, by zrobiono z Ciebie służącą. Natychmiast musisz to zmienić i wyrazić jasno swoje wymagania. Dokładnie: musisz postawić WYMAGANIA. Ty masz wymagać od niego, rozumiesz? To Ty nie masz dzieci i możesz sobie znależć w każdej chwili nowego faceta. Niech on zatem zacznie się troszczyć o Ciebie i o Ciebie zabiegać. Nie masz obowiązku obsługiwać dzieci Twojego faceta - to jest jego zadanie. Ty możesz pomóc, ale to nie Ty jesteś od tego. To nie Twoje dzieci, to jest zadanie ich matki - wbij to sobie mocno do głowy, bo będziesz całe życie nieszczęśliwa, poświęcając siebie, swoje szczęście, swoje poczucie własnej wartości dla obcych dzieci. Chcesz tego? Czy ktoś Ci za to powie chociaz "dziękuję"? Obawiam się, że nigdy tego nie usłyszysz, a tylko pretensje. Już teraz masz przez nich prawie depresję.

Dziewczyno, zbliża sie wiosna, zatroszcz sie o siebie. Idź do fryzjera, kup sobie ładną sukienkę i zajmij się sobą - nowe hobby, wieczorami wychodź sobie gdzieś by sie zrelaksować i przestań latać wokół jego dzieci. Niby z jakiej racji? Niech zobaczy, że może Cię stracić, jeśli nie spełni Twoich wymagań. Na 100% sie przestraszy, będzie zazdrosny i to Ty zaczniesz dyktować warunki.

Powiem Ci, jak to jest u mnie. Mój facet ma swoja córkę dwa, trzy dni w tygodniu. Nie pozwoliłam na to żeby mnie wrobiono w rolę służacej jego córeczki. To on sie nią zajmuje - ja czasami coś pomogę, przy okazji jak prasuje swoje rzeczy, to moge uprasowac i jej , ale generalnie to on to wszystko robi - pierze, prasuje, gotuje. Nigdy nie będe osblugiwać jego córki. Jak będę miec swoje dzieci, to co innego. Tylko dla własnej córki będe gotować, prać i robić te wszystkie rzeczy, ale i tak zawsze na spółkę z nim. Kochana czasy sie zmieniły - dziś kobiety nie muszą już miec rodziny kosztem siebie samych. Ustal warunki, myśl o sobie, to Ty masz byc szczęsliwa. Dopiero w drugiej kolejności myśl o nim i o jego dzieciach. Niech on coś wymyśli, jak ma zrobić, żeby mieć czas dla Ciebie, dla Was. Chyba nie chcesz żeby Twoje  życie tak wyglądało, z facetem, który nigdy nie ma dla Ciebie czasu, bo zajmuje się dziećmi innej kobiety, a Ty wiecznie nieszczęśliwa będziesz. Postaw twarde warunki, że to Ci nie odpowiada i że nie chcesz takiego życia. Zasługujesz na coś lepszego moja droga - naprawdę. Twoje zadanie zeby mu to uświadomić w odpowiedni sposób - najlepszym sposobem na faceta w tej sytuacji jest dać mu odczuć, że możesz odejść, bo masz lepszych adoratorów. Musisz to jednak zrobić w dyskretny sposób, żeby to było wiraygodne - oczywiście powinnaś ich faktycznie mieć, lepszych od Twojego faceta, wtedy będzie biegał wokół Ciebie.

PS. Nie to, że jestem taka okrutna i bez sercea ;-) Ja rano mojemu robię kanapki i prasuje koszulę (wstaję specjalnie dla niego godzinę wczesniej).  I to wszystko jest, co robię dodatkowo z takich domowych obowiązków specjalnie dla niego. Reszte dzielimy sprawiedliwe,robimy razem, a wszystko co dotyczy jego córki, to juz jego sprawa.Czasem pomagam, ale tylko pomagam - w takiej ilości żebym nie czuła sie wykorzystywana. I Tobie radze to samo- rób tylko tyle, na ile masz ochotę, na ile czujesz, że Twoja granica nie została przekroczona. Masz czasami ochote zrobic dla nich coś miłego - ok, zrób! Ale nic na siłę! Bądź szczęśliwa!

800

Odp: Być drugą i macochą

Bardzo dziekuje, za cieple slowa. Wiem, ze pewnie bede potrzebowala Waszej pomocy gdy nastapi godzina X:) - czyli odejde od niego.

Ale prawda jest taka, ze to ja sama tego chcialam. Moze dlatego, ze nie mam dzieci, chcialabym miec taką przyszywaną rodzine. Lubie jego dzieci, one mnie tez lubia i szanuja. Tu akurat stosunki sa wzorowe. Dzieci sa grzeczne do mnie. Wiem, ze jak wyjade, to tak naprawde bede tesknila do tej nudy i rytyny na wsi. A on? On nie bedzie pewnie zabiegal o mnie, bo nie bedzie miał czasu. Jego zona odeszla od niego do innego faceta i tez podobno mowila, ze on nie zrobil nic, by ja zatrzymac. To wiem od niego.

Wczoraj troche poburczalam mu w przelocie, ze cos mi nie halo, a dzis napisalam do niego e-maila, bo chcialam wyrzucic z siebie wszytsko bez przerywania. Pewnie nic nie powie na to, nawet sie nie zdradzi, ze przeczytal. Poprosilam zeby sie zastanowil, czego on chce i jesli nasze potrzeby sie rozmijaja to niech da mi spokoj.

Wiecie, my przez dwa lata spotykalismy sie tylko w weekendy i nie bylo to fajne. Dla mnie nie bylo. Tesknilam. Dlatego postanowilam sprobowac zyc razem. Na poczatku bylo cudownie. Potem bylo kilka scin. On wiecie ma pierdolca na punkcie urazonej dumy. To to ze byla zona zostawila takiego "idealnego" faceta jak on dla jakiegos tam pijaczka, to mu oscia w gardle stoi. Plama na honorze normalnie. Troche kicha, ze nie wychodzi z jego ust, ze ma teraz fantastyczna kobiete przy sobie i ze jest mu najlepiej na swiecie, ale wtedy to juz byloby za słodko. Dziwny, trudny facet.

Wy piszecie, ze tak kochacie sie nawzajem ze swoimi facetami, a ja nawet nie wiem czy on mnie kocha i nigdy mi tego nie powiedzial. Nie slyszalam tez, ze jestem wyjatkowa, najwazniejsza. Oczywiscie wiadomo, ze co innego moze swiadczyc o miłosci, ale to moze tez swiadczyc o zwyklej ludzkiej uprzejmosci. On nie umie okazywac czulosci/przychodzi mu to z trudem. Cokolwiek powiem zazwyczaj słysze jedno słowo: dobrze. Przykład: chcialabym dzis na obiad isc na pizze - dobrze, dobrze mi z Toba - dobrze, zrobisz herbnate - dobrze, czuje sie zle - dobrze.

Wiem, tez ze jak zamieszkam w swoim miescie to bedą mnie wyjscia do knajp, do kina, do siłowni bawic jakis czas, potem znow pustka. Oczywiście jest szansa, ze poznam wspanialego faceta, ale na ta chwile to nie wyobrazam sobie siebie z innym facetem, wiec troche bede musiala sie pomeczyc.

A moze to ja jestem dziwna? najpierw sama sie podkładam, a potem mam pretensje, ze moje potrzeby nie sa zaspakajane? I nie potrafie tupnąc i ządac swego?
Mialam dobre intencje, robilam wszytsko w dobrej wierze.

O byla zone tez sa awantury, bo ja uwazam, ze on zyje przeszloscia, ze byla zona pstryknie palcami, a on juz leci. Wykorzystuje go przez dzieci - wszytsko dla dobra dzieci. A ten dopiero po czasie widzi, ze to byl blef...i wkurza sie jeszcze bardziej, ze kolejny raz dal sie nabrac. Tak naprawde to nie wiem co go bardziej wkurza: to ze ona wrabia i nabiera, czy to ze uklada sobie zycie z innym facetem. On twierdzi, ze pierwsze, ale mowil tez, ze i troche drugie.

Napisalam mu, ze nie chce zyc w trojkacie i niech sie zastanowi czyje uczucia sa dla niego wazniejsze moje czy jej. I tak wiem, ze jej, bo jej nie mozna draznic, bo ona wtedy bedzie sie odcinac przez dzieci, ona sama go zostawila, a potem byla wsciakla ze jezdzimy po dzieci razem: po co ja tu przywozisz! mowila do niego. Az cisnelo sie na usta: a co cie to obchodzi!

Ale on oczywiscie zaczal jezdzic sam, zeby nie denerwowac jej.

Wiem, ze powinnam go zostawic. Tak by bylo chyba lepiej dla mnie niz denerwowac sie, ze nie jestem rownie wazna dla mojego faceta jak samochod. A moze jestem za samochodem? Ale raczej przed lodówką...:)

Pozdrawiam

801 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-02-29 19:19:47)

Odp: Być drugą i macochą

Enya,
z jednej strony piszesz,  że on nic niby nie zrobił żeby odzyskać swoją eks żonę (rozumiem, że obawiasz się, że o Ciebie z tego powodu  nie będzie walczyć, a spróbuj i się przekonaj, skąd to wiesz???),  z drugiej zaś z tego co piszesz jasno dla mnie wynika, że lata za nią jak piesek, obchodzi się z nia jak z jajkiem - co to oznacza? To znaczy, że ta kobieta dała mu popalić i dlatego za nią biega. Zostawiła go - to jest prosty mechanizm. Będzie za nia latał i robił wszystko co ona chce, dopóki Ty go sobie nie ustawisz. A możesz to zrobic tylko w jeden sposób. Musisz dac mu teraz Ty popalić, pokazać mu  jak dużo jesteś warta, czyli stawiać wymagania - wymagasz, wymagasz, mówisz konkretnie, co ma robić, Ty sterujesz, on wykonuje Twoje polecenia, rozumiesz? No niestety kochana, ale w tej sytuacji,w  której jestes obecnie musisz pokazac kto tu rządzi, bo inaczej facet Cię nie doceni i nadal będzie sie podlizywać swojej eks. Juz teraz zaniżył poczucie Twojej wartości, skoro obawiasz się,  że nie będzie o Ciebie zabegać i pozwalasz się tak traktować.

Nie wchodzę w szczegóły, czy lubisz jego dzieci, czy one Cie lubią - to super, jeśli macie dobre stosunki, ale teraz mówimy o Tobie. Tu i teraz chodzi o Ciebie i Twoje samopoczucie.

Myślę, że faceta z łatwościa sobie ustawisz. Z tego co napisałaś, moim zdaniem łatwo nim sterować, musisz tylko uwierzyć w siebie. Jak na razie Twoim facetem steruje jego eks. Skoro ona potrafi, to Ty nie???? ;-) Teraz Ty zacznij to robić i steruj tak, żeby to Tobie było dobrze, a przy okazji jemu i jego dzieciom.W końcy to wy razem mieszkacie, wiec to Wasza sprawa, jak sobei to wszystko poukładacie, żeby to Wam wszystkim było dobrze w domu ze sobą.

Moim zdaniem nic nie jeest stracone - bardzo  łatwo możesz stworzyć z nim szczęsliwy związek, tak byście zaspokajali wzajemnie swoje potrzeby ( a nie tylko jego, czy jego dzieci), ale musisz zacząć odważnie działać. Nie masz nic do stracenia. Zapamiętaj jedną zasadę: im gorzej traktujesz faceta, tym bardziej za Tobą biega. To naprawdę działa, więc do roboty ;-)A gdy zobaczysz, że facet zaczyna się lepiej zachowywać względem Ciebie, Ty również go nagradzaj za takie zachowanie.
Oczywiście bez przesady z tym złym traktowaniem, ja troszkę przesadziłam, żeby pokazać Ci mechanizm - ale dobre traktowanie Twojego faceta zostaw na później, jak już zobaczysz, że się zmienia i się stara dla Ciebie. Wtedy Ty też możesz sie odwdzięczać. Na razie musisz mu pokazać, że nie pozwolisz sobie na takie traktowanie i dać mu do pieca porządnie.


Co do okazywania uczuć Twojego faceta. Posłuchaj...mój facet też tego nie robił, nie był ideałem, było wiele rzeczy, ,które mi sie nie podobały, których nie robił i nadal jest jeszcze kilka takich. Ale pracowałam nad nim i powoli się zmienia. Wiele rzeczy już wyegzekwowałam od niego i z reszta też sobie poradzę - to kwestia czasu. Kosztowało mnie to sporo pracy i cierpliwości - nie, nie jest tak, że on od razu byl taki super, że dostałam wszystko podane na tacy.  Musiałam go sobie wychować, naprawdę pracowac na nim przez wiele miesięcy, musiał zrozumieć, że sa granice mojej tolerancji.

802

Odp: Być drugą i macochą

Enya, kochana, rozumiemy, że sama tak wybrałaś i nikt Cię do tego nie zmuszał. Notabene żadnej z nas nikt do niczego nie zmusza;) Nie o to chodzi nawet, co sama robisz, tylko o to, że facet Ci po prostu nie pomaga. Gdyby to były Wasze wspólne dzieci też byłaby taka sytuacja? Musielibyście się obowiązkami podzielić, inaczej nie da rady, jeżeli macie być razem. Myślę, że Twojemu facetowi jest tak wygodnie, bo niczego nie próbuje zmieniać i sądzi, że tak będzie zawsze. Mojemu też z pewnymi rzeczami jest wygodnie, mnie znacznie mniej, więc piłuję ile mogę, żeby to jakoś wypośrodkować. I jakoś to idzie.
Poza tym wiesz co...wspólne mieszkanie tyle rzeczy weryfikuje, że szok. łatwo i przyjemnie się z kimś spotyka, jeżeli widzi się go od czasu do czasu a potem wraca do siebie. A jak przychodzi wspólne mieszkanie, wspólne życie, to naprawdę się trzeba nagimnastykować, żeby było ok. Nie ma nic za darmo, niestety:) Ale nie może być tak, że jedna osoba się poświęca,a druga łaskawie "przyjmuje hołdy". Twój facet musi pewne rzeczy sobie przemyśleć... I nie to, że się podłożyłaś, że sama tak chciałaś i nie jesteś dziwna pod tym względem. Powtarzam, wspólne życie weryfikuje rzeczywistość.  Zgroza mnie ogarnęła zwłaszcza na to zdanie, kiedy napisałaś, że on jeździ sam po dzieci żeby jej nie denerwować...Ja cię kręcę, a co tu jest do denerwowania, jesteście razem i koniec, ona niech sobie gada co chce, już z nim jest...! W życiu Twój facet nie powinien pozwolić na coś takiego, jesteście razem, razem jeździcie i koniec...!  Może masz rację, że on żyje przeszłością i z powodu urażonej dumy nie może przełknąć rozstania. No to się pytam: dlaczego się nie starał o nią, kiedy był czas na to, a skoro się zdecydował na związek z Tobą, to nie stara się o Ciebie? Niech sobie na to pytanie odpowie, bo widać odpowiedzi potrzebuje.
Ty masz przede wszystkim zadbać o siebie:)
Była jakaś reakcja na tego maila którego do niego napisałaś?

803

Odp: Być drugą i macochą

Enya37
pewnie Ci nie pomogę, ale szczerze powiedziawszy gdyby mój facet traktowałby nasz związek tak jak robi to Twój to dawno kopnęłabym go w tyłek. U nas bywa różnie: raz lepiej, a raz gorzej, ale jesteśmy razem, bo się kochamy, bo obydwoje czujemy, że to jest to "coś". Mój facet całkowicie odciął się od przeszłości, a Twój tego chyba nie potrafi, a wręcz mówisz o urażonej dumie.. ja nigdy bym się na coś takiego nie zgodziła (nie potrafiłabym żyć ze świadomością, że mój facet nie strawił rozstania i dalej eks coś dla niego znaczy). Muszę czuć, że to ja jestem najważniejsza, że tylko ja się liczę, żadna inna..
Gdyby eks mojego faceta wkurzyła się, że przyjeżdża ze mną i następnym razem by mnie nie wziął to już zawsze mógłby jeździć sobie sam.. to ja jestem najważniejsza i to moje uczucia się liczą, a nie Jego eks. Tylko ja mam taki charakter. Nie daje sobie w kaszę dmuchać. I podobnie jak Alutka urabiam swojego faceta, bo mężczyźni cechują się tym, że wielu rzeczy nie dostrzegają.. ale kiedy mój facet czegoś nie dostrzega i mu o tym powiem to pracuje nad tym, stara się.. bo mu zależy.

804

Odp: Być drugą i macochą

Dziekuje Wam bardzo za słowa wsparcia. Nie macie pojecia jak bardzo podtrzymujecie mnie na duchu.

Nie wiem czy przeczytal maila. Nie skomentowal tego. Ja wczoraj wrocilam pozno do domu i nawet nie zaczynalam tematu. A dzis oznajmilam, ze przyjade pozniejszym pociagiem (tzn ostatnim:). On zapytal dlaczego wczesniej mu nie powiedzialam i co bede robic po pracy? Ja na to, ze mam sprawy do zalatwienia i ze chyba nie ma znaczenia czy jestem w domu czy nie, bo on i tak jest zajety, wiec co za roznica. Spojrzal na mnie dziwnie. Potem dzwonil i dopytywal sie koniecznie co mam do zalatwienia. Nie powiem mu, co to go w sumie obchodzi. Poza swoim nosem i swoim samochodem i samym soba nic dla niego nie istnieje. No, moze jeszcze byla zona majaczy gdzies na horyzoncie.

Jestem teraz zlosliwa i zla. Wybaczcie.

Tak naprawde to mi sie juz nawet nie chce po raz kolejny gadac do niego tego samego i niepotrzebnie bic pianę. Nie raz juz o tym byla rozmowa i nic to nie zmienia. Po prostu odejde od niego i bede probowac jakos ukladac sobie zycie inaczej. Nie ukrywam, ze wiele rzeczy mi odpowiadalo w nim, ale dosc juz mam bycia "dobrym rozwiązaniem". Prawda jest taka, ze to nie jest zwiazek, to chyba jakis chory uklad. Ja to odbieram tak, ze najpierw jest on i dzieci - dobre samopoczucie jego byłej zony, reszta rodziny, a potem gdzies na doczepke jestem ja. Moze teraz przejaskrawiam, ale po prostu jestem w kiepskim nastroju...

805

Odp: Być drugą i macochą

"Nie bój się zrobić dużego kroku - dwoma małymi przepaści nie pokonasz."  --- to własnie powinnam zrobic

806 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-02 03:41:46)

Odp: Być drugą i macochą

Enya,

bo gadanie i tłumaczenie tu nic nie pomoże. On już wie, co Ci nie pasuje, bo mu to wiele razy mówiłaś. Nie ma tylko motywacji żeby to zmienić, bo ma Ciebie na wyciagniecie ręki i tak, więc po co miałby się zmieniać? To jest logiczne. Nikt się nie bedzie wysilać na zapas, skoro i tak ma już teraz, co chce, bez dodatkowego wysiłku.

Ale sama widzisz, że zadziałało, jak powiedziałaś, że wrócisz później - poczuł niepokój i zaczął sie interesować i dopytywać. Kwestia jest taka, że raz nie wystarczy. Musisz tak robić przez dwa, trzy miesiące.

Na Twoim miejscu bym spróbowała. Nawet dla własnej satysfakcji. Jak nie wyjdzie - to trudno - wtedy odejdziesz od niego. A teraz poeksperymentuj przez dwa, trzy miesiące tak, żeby zaczął za Toba biegać.

807

Odp: Być drugą i macochą

A ja jestem innego zdania. Robienie zlośliwości tu nie pomoże. Większośc facetów ma to do siebie, że tylko potem się nakręca, tłumaczy sobie to na swój włsny sposób wygodny dla niego i to zaczyna się zamykac koło. Szczególnie gdy facet tak jak pisze Enya ma wysokie mniemanie o sobie i nie moż eznieśc urażonej dumy. Taki osobnik zawsze będzie sobie wszytko tłumaczył złem innych a dokładnie kobiety z która jest, a siebie wybielał i tłumaczył.
Może skoro przeczytał to do niego bardziej trafi. Ale izolowanie się jest bez sensu. Tak samo życie pod jednym dachem i udaewanie że się nie widzimy. jeśli sami nie potraficie sobie pomóc niech to zrobie terapeuta na terapi dla par.
Sama tez coś o tym wiem bo mój mąz ma tak samo. Każde swoje postępowanie, swoj występek, odegranie się itd potrafi pieknie wytłumaczyc oczywiście, że zrobił to bo ...ktos tam albo ja.... I wszytko zawsze ma pod kontrolą, wie co robi, a nawet jak popełnia błąd setny raz ten sam to dlatego że.... .
Terapeuta potrafi tak wszytko powiedzieć że tarafai do takiego osobnika. Szczególnie jeśli terapeutą jest facet bo kobieta bardzo często nie ma żadnego autorytetu i facet wogóle nie bierze pod uwage tego co ona mówi.

Niestety ale w takich związkach i z takimi ludzmi trzeba wspierac się psychologia bo skąś się takie zachowanie bierze. Na siłe sie nic nie załatwi, a jeszcze można otrzymac odwrotny skutek. poza tym jest jeszze druga strona medalu-MY. Dlaczego przez tyle czasu nie mówiłysmy o tym jak czujemy, co czujjemy itd. Dawałyśmy tylko tym facetom do zrozumienia że jest dobrze i nam pasuje, a nagle taki zwrot. W nas tez jest duzy problem i popełniamy dużo błedów i z tego rodza się problemy w komunikacji. może czasami fakrtyczne reagujemy zbyt emocjonalnie i zagłebiamy sie tylko w swoje uczucia. Przeciez ten facet tez je ma. Ja jestem zdania że i my i oni maja problem, a tylko ścieramy sie często kto większy, a nie na tym to polega. Trzeba się najpierw nauczyc komunikowac, a skoro ciagle nie wychodzi to potrzebna jest widocznie pomoc w tym.

808 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-02 14:00:35)

Odp: Być drugą i macochą

Uwaga!

Kto woli narzekać, być nieszczęsliwym  i użalać sie jak to jest ciężko w życiu, to nie powinien czytać tego postu.  :-)))
Opiszę pewną prostą metodę, która działa.  To rozwiązanie jednak nie jest dla wszystkich. Ta metoda jest tylko dla tych kobiet, które są silne, chcą zmieniac swoje życie i być szczęsliwe. :-)))


ENYA

Mechanizm ten działa na każdego faceta, niestety większość kobiet nie zdaje sobie sprawy z tego jak to jest proste, a jakie błędy popełniają właśnie w komunikacji. Facetowi trzeba wydawać polecenia  w odpowiedni sposób, np. "Kochanie, pomożesz mi zrobić ...", a nie wyręczać go we wszystkim. Jeśli nie zrobi za pierwszym razem,zrób to sama,  nie rób właśnie wyrzutów, nie zrzędź (to kolejny błąd, który popełnia większośc kobiet), olej. Następnego dnia powtórzyć prośbę. Gdy nie zrobi, znowu olać i zrobić samej. Po kilku odmowach, czynnośc może wykonac przystojny sąsiad, w zależności co to jest. A Ty możesz wyrazic swój zachwyt do Twojego faceta nad tym, jaki ten sasiad jest miły i pomocny. Oczywiście nie robiąć żadnych wyrzutów Twojemu (Jeśli to jest czynnośc typowo męska, od razu za pierwszym razem prosic sąsiada).
W tym czasie należy być uprzejmą, nie robic fochów, być miłą, ale nie nagradzać za nieposłuszeństwo i trzymac go na dystans. Gwarantuję, że facet sam po pewnym czasie poczuje się głupio. Kobieta go o coś poprosiła, a on nie zrobił, do tego kobieta nie robi mu wyrzutów, a więc będzie mieć wyrzuty sumienia. Gdy go bowiem oskarżysz, poczuje satysfakcję,  że dobrze zrobił, że nie pomógł. Facet ma w genach pomoc kobiecie, ale kobieta musi wyraźnie o tę pomoc poprosić.

Co się dzieje, gdy robisz coś za mężczyznę? Po pierwsze odbierasz mu to czym on może wyrazić swoje uczucie do Ciebie. Po drugie, gdy Ty robisz coś, co on móglby zrobić, to nie dajesz mu tego, czego on potrzebuje, a jedynie marny substytut tego, co wydaje Ci się, że on potrzebuje i doceni. Nie doceni nigdy, ponieważ działanie to rzecz męska. 

Mówię to z własnego doświadczenia - to działa i jest skuteczne. To nie jest żaden wielki problem - rozwiązanie jest proste, wymaga jedynie cierpliwosci i konsekwencji - bo nie zmieni sie tego w tydzień, czy dwa.  Pracowałam w ten sposób nad moim facetem kilka miesięcy i już mam efekty. Nauczyłam sie własnie właściwej komunikacji z męzczyzną. On jest szczęsliwy, że dla mnie cos robi, a ja też jestem zadowolona teraz.Kto chce coś zmienić u siebie, to skorzysta z mojego rozwiązania.


  Mój facet czuje sie jak ryba w wodzie, gdy ja mu kaze cos zrobić, a on to robi. A był taki okres w naszej znajomości, że zaczął mi wchodzic na głowe i wyreczać sie mną. Ale dośc szybko sie zorientowałamdo czego to zmierza  i ukróciłam to w kilka tygodni stosując ten mechanizm.Ważna jest cierpliwość, konsekwencja i panowanie nad swoimi emocjami.

Jest takie mądre powiedzenie: nigdy nie przyjmuj rad od kogoś, kto nie osiagnął tego, co Ty chcesz osiągnąć ;-)

809

Odp: Być drugą i macochą

Wiesz, to o czym piszesz to poprostu fakt, że męzczyzna chce się czuc potrzebny swojej kobiecie i tak ma wiekszośc facetów.
Natomiast bardzo mnie drażni w tym "kazac mu coś zrobic". Nie wyobrażam sobie kazac coś zrobic mojemu męzowi. Moge go o to poprosic i dac jasny komunikat ale nie kazac. Bo kazaniem i uczuciem przymusu osiągamy czesto odwrotny skutek. Nalezy go o to poprosic w jasny sposób, powiedziec prosto z mostu, a nie czekac aż się domyśli.
Tak samo pomysł z poproszeniem innego męzczyzne. Dla mnie to tez dziwne i raczej osiaga skutek odwrotny albo wręcz potem chęc odwetu na kobiecie, ja tez poprosze o cos koleżankę bo ona tak zrobiła. 
Nalezy sie poprostu nauczyc komunikowac i znac trochę psychike mężczyzny. Wiedzieć, że facet potrzebuje jasnego przekazu. np
"kochanie możesz zrobic to..." a najlepszy efekt otrzymamy kiedy powiemy "Kochanie możesz zrobić to...bo ja musze zrobic to..." albo "Jest do zrobienia to..i to...Podzielimy się tymi obowiązkami, bardzo mi wyedy pomożesz. Samej cięzko mi będzie zrobic obydwie rzeczy". Gwarantuje, że w taki sposób poproszony facet nie odmowi i wszytko zrobi. Troche psychologi i komunikacji i gotowe.

810

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny,

macie racje. Do jednego mezczyzny trafi sposob Zyfiki, a do innego Shedir.

Ja jestem daleka od rozkazywania, a swoje sprawy najczesciej zalatwiam sama. U niego w domu on musi zalatwiac wiekszosc rzeczy. Wiecie, mieszkanie u kogos nie upowaznia mnie do zatrudniania np.: hydraulika tylko dlatego, ze moj facet nie ma czasu/ochoty tego teraz zrobic. On to zrobi, ale w swoim czasie - czytaj: za 2 miesiace:), a gdybym poprosila kogos obcego na pewno bylby zly. Gdyby to byl NASZ dom, to i owszem moglabym decydowac. Ja tam tak naprawde jestem gosciem i w przyszlym tygodniu przeprowadzam sie do siebie, jesli on nie zajaknie sie na temat wspolnego pomieszkania razem. Akurat bedzie to dobry czas, bo we wtorek konczy mi sie bilet miesieczny na poaciag, a we srode wyjezdzam na targi do Krakowa, wiec nie bedzie mnie az do niedzieli, a w poniedzialek bede mieszkac juz u siebie, bo pewnie nie odezwie sie w tym temacie. Zapomni jak zwykle. A ja nie bede sie juz narzucac.

Wydaje mi sie, ze przeczytal mojego maila, bo wczoraj tak dziwnie mi sie przygladal i byl bardzo mily:). Dam mu jescze tydzien na przemyslenia. Jak wroce z targow to zapytam o jego wnioski i zobaczymy. Nie chce naciskac.

Shedir napisala:
" (...) poza tym jest jeszze druga strona medalu-MY. Dlaczego przez tyle czasu nie mówiłysmy o tym jak czujemy, co czujjemy itd. Dawałyśmy tylko tym facetom do zrozumienia że jest dobrze i nam pasuje, a nagle taki zwrot. W nas tez jest duzy problem i popełniamy dużo błedów i z tego rodza się problemy w komunikacji. może czasami fakrtyczne reagujemy zbyt emocjonalnie i zagłebiamy sie tylko w swoje uczucia. Przeciez ten facet tez je ma. Ja jestem zdania że i my i oni maja problem, a tylko ścieramy sie często kto większy, a nie na tym to polega. Trzeba się najpierw nauczyc komunikowac, a skoro ciagle nie wychodzi to potrzebna jest widocznie pomoc w tym."

Wlasnie. Najczesciej jest tak, ze milczymy i przymykamy oczy na jakies niedogodnosci. Ale uwierz mi, ze jakbym za kazdym razem mowila mu, co mi nie pasuje, to by mnie w cholere pogonil po miesiacu. Czasami musze przemilczec i pewne sprawy same sie wyjasniaja i łagodza. Nie mozna generalizowac. Kazdy facet jest inny i kada kobieta jest inna. Ja kiedys mowilam mojemu mezowi co czuje, co mi nie pasuje, skutek byl taki, ze przestal mnie sluchac i no  doszlo do rozwodu (to tak w skrocie). Dlatego moze teraz wlasnie staram sie przemilczec pewne sprawy, ktore w mocny sposob mnie nie bolą, ktore moge pominac. Wiem jedno na pewno. Potrzebuje troche czasu, zeby zastanowic sie nad tym, co mam zrobic w mojej sytuacji i tu dobrą okazją bedzie wyjazd na targi.

Poza tym jestem chora, wiec moge spokojnie polezec w lozku ze zbolalą mina, bez koniecznosc tlumaczenia co mi jest:D

Dziweczyny, jestescie wspaniale! kazdy post, każda Wasza uwaga wnosi nowe swiatlo na pewne sprawy i dzieki temu moge przyjrzec sie im jeszcze lepiej.

Bardzo Wam dziekuje!

811

Odp: Być drugą i macochą

Enya, widzę, że decyzję już podjęłaś...teraz tylko trzymać się konsekwentnie drogi postępowania. Może się facetowi oczy otworzą i życzę Ci aby tak się stało. Fakt, że jak się ciągle mówi, że coś nie pasuje, to facet też traci cierpliwość, ja sama tracę przy takich okazjach;) A serio, to racja jest w tym, że na nie każdy sposób na każdego faceta działa i trzeba po prostu znaleźć swój...Jeżeli jesteś pewna słuszności postępowania, to tylko konsekwencja może przynieść efekty.

812

Odp: Być drugą i macochą

Witam wszystkie drugie,i macochy//doskonale was rozumiem.Jestem z facetem 5 lat,od 4 ze sobamieszkamy.Jest rowniez po rozwodzie,ma syna 10 lat.Mam z malym bardzo dobry kontakt,a powiedzcie czy mam inne wyjscie...?Kocham go ,wiedzialam ze mial rodzine,dziecko,niczego przedemnanie ukrywał...byl wobec mnie calkowicie szczery,i powiedzial pamietam na samym poczatku ze bardzo kocha swojego syna i czt nie bedzie mi przeszkadzalo jak bedzie z nami spedzal wakacje,ferie,i czasami weekendy...wiec dlaczego mam mu robic z tego powodu jakies afery...poswieca dziecku czas,mysli o jego przyszlosci,interesuje sie nim...mysle ze todobrze swiadczy,gdybysmy mieli kiedys dziecko,mam nadzieje ze i nazym bedzie sie tak interesowal,a podejrzewam ze tak...tez bylo wiele klotni,wiele zeczy mi sie nie podobalo,wiele przecierpielam,wiele zeczy nie potrzebnie wyolbrzymialm,teraz to wiem,nie ma ci sobiewbijac faze...jesli facet cie nie oszukuje nie ma co sie martwic...ja wiem jedni teraz muwie to co mysle ,nie uzalam sie nad nim,ja tez mamwkoncu jakies prawa....byly o towielkie kłotnie,ale widze ze pare zeczy zrzumial...powiedzialm mu kiedys ze to ja jestem w tym zwiazku na wygranej pozycji...ze to ja jestembez bagazu,bez dziecka,bez rozwodu,młodsza w dodatku o 15 lat wiec jezeli cos nie pasuje tonarazie bo ja nie bede nerwow jadla na jego byla zone,akurat mnie najmniej interesuje....od tej pory nie zwracamwogole uwagi gdy gdzies kiedys przypadkowo napatocay sie jej temat....nie reaguje wogole...bo ten temat zrozumialm ti iuwierzcie mi kobiety wszystkie bedzie zawsze w mniejszym lub w wiekszym stopniu ale zawsze....wiec dajcie se na luz,niedawajcie sobie w kasze dmuchac ,trzeba dawac jasne iwyraznesygnały bo inaczej nic z tego niebedzie,facet sie sam nie domysli....

813

Odp: Być drugą i macochą

Witam ponownie Szanowne Kolezanki!

U mnie mleko sie juz rozlalo. Wyjechalam do siebie.
On sobie nie radzi z dziecmi i nowa sytuacja, a wszytsko odbija sie na mnie. Ja juz nie mam sily czekac az on w koncu sie ogarnie i okresli czego chce. Zwiazek na odleglosc nie wchodzi w gre.  2 lata jezdzilam do niego na weekendy. To nie dla mnie. Ja chce miec normalny zwiazek i jako taka stabilizacje, a nie wiecznie w podrozy.
Trzymajcie za mnie kciuki. Wiem, ze bedzie mi cholernie trudno, ale musze dac rade. Juz jest mi strasznie smutno, ze zostalam sama, ale zawsze moge wtulic sie w cieple futra moich psow i poplakac do woli.

814 Ostatnio edytowany przez Alutka131 (2012-03-12 20:14:47)

Odp: Być drugą i macochą

Enya, trzymamy kciuki mocno. I gratuluję odwagi w związku z podjęciem trudnej dla Ciebie decyzji. Kto wie, może jeszcze się ta sytuacja odwróci na Twoją korzyść? Oby tak było:) Tego Ci życzę. A jak w ogóle reakcja na Twoje postanowienie? Zostało zrozumiane o co chodzi?
Pozdrawiam:)
A tak w ogóle, to związek na odległość to strasznie trudna rzecz i w sumie nie dziwi fakt, że takiego nie chcesz. Moja koleżanka tak jeździła kiedyś do Niemiec ( co drugi, trzeci weekend albo ona jeździła do faceta, albo on jeździł do niej). W końcu wyszła za niego za mąż i dzisiaj nie ma jej w Polsce. Ale książkę by napisać o tym ich związku, schodzili się, rozchodzili, mieli różne przypadłości po drodze. Twardo jednak stali przy założeniu, że się kiedyś pobiorą i pewnie tylko dlatego wytrzymali te podróże. Ja też próbowałam takiego związku i wiem, że to nie dla mnie. Tak więc trzymam kciuki za Ciebie. Mocno. No i pisz, co się dzieje:)

815

Odp: Być drugą i macochą
nadia44 napisał/a:

Witam wszystkie drugie,i macochy//doskonale was rozumiem.Jestem z facetem 5 lat,od 4 ze sobamieszkamy.Jest rowniez po rozwodzie,ma syna 10 lat.Mam z malym bardzo dobry kontakt,a powiedzcie czy mam inne wyjscie...?Kocham go ,wiedzialam ze mial rodzine,dziecko,niczego przedemnanie ukrywał...byl wobec mnie calkowicie szczery,i powiedzial pamietam na samym poczatku ze bardzo kocha swojego syna i czt nie bedzie mi przeszkadzalo jak bedzie z nami spedzal wakacje,ferie,i czasami weekendy...wiec dlaczego mam mu robic z tego powodu jakies afery...poswieca dziecku czas,mysli o jego przyszlosci,interesuje sie nim...mysle ze todobrze swiadczy,gdybysmy mieli kiedys dziecko,mam nadzieje ze i nazym bedzie sie tak interesowal,a podejrzewam ze tak...tez bylo wiele klotni,wiele zeczy mi sie nie podobalo,wiele przecierpielam,wiele zeczy nie potrzebnie wyolbrzymialm,teraz to wiem,nie ma ci sobiewbijac faze...jesli facet cie nie oszukuje nie ma co sie martwic...ja wiem jedni teraz muwie to co mysle ,nie uzalam sie nad nim,ja tez mamwkoncu jakies prawa....byly o towielkie kłotnie,ale widze ze pare zeczy zrzumial...powiedzialm mu kiedys ze to ja jestem w tym zwiazku na wygranej pozycji...ze to ja jestembez bagazu,bez dziecka,bez rozwodu,młodsza w dodatku o 15 lat wiec jezeli cos nie pasuje tonarazie bo ja nie bede nerwow jadla na jego byla zone,akurat mnie najmniej interesuje....od tej pory nie zwracamwogole uwagi gdy gdzies kiedys przypadkowo napatocay sie jej temat....nie reaguje wogole...bo ten temat zrozumialm ti iuwierzcie mi kobiety wszystkie bedzie zawsze w mniejszym lub w wiekszym stopniu ale zawsze....wiec dajcie se na luz,niedawajcie sobie w kasze dmuchac ,trzeba dawac jasne iwyraznesygnały bo inaczej nic z tego niebedzie,facet sie sam nie domysli....

witaj:)
popieram Twoje zdanie. I rzeczywiście, zwróciłaś uwagę na fakt, który mnie jakoś wcześniej umknął (nie wiem dlaczego:D), że to ja jestem wygrana, bez dziecka i bez bagażu. Jak się nad tym zastanowić, to rzeczywiście jest nasz plus. Użalać się też nie ma co, czasem tylko trzeba wyrzucić z siebie emocje.
Pozdrawiam:)

816 Ostatnio edytowany przez koma5 (2012-03-12 22:13:00)

Odp: Być drugą i macochą
zyfika napisał/a:

Droga Komo5,

każdy z nas miał w życiu dobre, ale i złe doświadczenia i każdy z nas musiał sobie ostatecznie sam z nimi poradzić.

Dziewczyno! Każesz dziecku 5 - letniemu radzić sobie z emocjami jak dorosły?
Porównujesz sie z dzieckiem?
Zadziwiające...


zyfka napisał/a:

]Piszesz, że najbardziej cierpią na tym dzieci - to chyba taki stereotyp, który powtarzasz jak większość ludzi. Nie zgadzam się z tym twierdzeniem.  Cierpią wszyscy, a najbardziej nowe partnerki i partnerzy, bo to na nich skupia się cała nienawiść byłych żon, ich dzieci, ich rodzin i otoczenia. To nowe partnerki zbierają zupełnie niezasłużone baty i pretensje.

"Nowa partnerka" może zawsze odejść, jak jej tak źle...Dziecko nie... 

zyfka napisał/a:

Ja ze swojej strony zaoferowałam akcpetację stanu rzeczy i życzliwośc w stosunku do jego córki, a także wyrozumiałość.

Z twoich słów nie wynika ani akceptacja, ani wyrozumiałośc, ani zwłaszcza życzliwość wobec dziecka. Sposób, w jaki o małej mówisz, jest agresywny i swiadczy o twoim egoizmie oraz braku empatii.

Na przykład tu:

Kiedyś nie bylo psychologoów, pedagogów, dzieci tez przeżywały różne traumy i nikt im nie pomagał sobie z nimi radzić. Uważam, że jeśli dziecko w głębi duszy jest dobrym i życzliwym człowiekiem, ma dobry charakter, to będzie dobrym czlowiekiem niezależnie do tego, czy zostało zranione, czy nie. Jeśli ktoś ma podły charakter, to nawet szczęsliwa rodzina mu nie pomoże.

A to, co piszesz dalej...szkoda słów.

zyfka napisał/a:

Chyba nie chcesz żeby Twoje  życie tak wyglądało, z facetem, który nigdy nie ma dla Ciebie czasu, bo zajmuje się dziećmi innej kobiety...

Zadziwiające...Ty nawet jego nie rozumiesz..."dzieci innej kobiety..."

Rzeczywiście - macocha w czystej postaci.

817 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-14 17:34:03)

Odp: Być drugą i macochą
koma5 napisał/a:
zyfika napisał/a:

Droga Komo5,

każdy z nas miał w życiu dobre, ale i złe doświadczenia i każdy z nas musiał sobie ostatecznie sam z nimi poradzić.

Dziewczyno! Każesz dziecku 5 - letniemu radzić sobie z emocjami jak dorosły?
Porównujesz sie z dzieckiem?
Zadziwiające...


zyfka napisał/a:

]Piszesz, że najbardziej cierpią na tym dzieci - to chyba taki stereotyp, który powtarzasz jak większość ludzi. Nie zgadzam się z tym twierdzeniem.  Cierpią wszyscy, a najbardziej nowe partnerki i partnerzy, bo to na nich skupia się cała nienawiść byłych żon, ich dzieci, ich rodzin i otoczenia. To nowe partnerki zbierają zupełnie niezasłużone baty i pretensje.

"Nowa partnerka" może zawsze odejść, jak jej tak źle...Dziecko nie... 

zyfka napisał/a:

Ja ze swojej strony zaoferowałam akcpetację stanu rzeczy i życzliwośc w stosunku do jego córki, a także wyrozumiałość.

Z twoich słów nie wynika ani akceptacja, ani wyrozumiałośc, ani zwłaszcza życzliwość wobec dziecka. Sposób, w jaki o małej mówisz, jest agresywny i swiadczy o twoim egoizmie oraz braku empatii.

Na przykład tu:

Kiedyś nie bylo psychologoów, pedagogów, dzieci tez przeżywały różne traumy i nikt im nie pomagał sobie z nimi radzić. Uważam, że jeśli dziecko w głębi duszy jest dobrym i życzliwym człowiekiem, ma dobry charakter, to będzie dobrym czlowiekiem niezależnie do tego, czy zostało zranione, czy nie. Jeśli ktoś ma podły charakter, to nawet szczęsliwa rodzina mu nie pomoże.

A to, co piszesz dalej...szkoda słów.

zyfka napisał/a:

Chyba nie chcesz żeby Twoje  życie tak wyglądało, z facetem, który nigdy nie ma dla Ciebie czasu, bo zajmuje się dziećmi innej kobiety...

Zadziwiające...Ty nawet jego nie rozumiesz..."dzieci innej kobiety..."

Rzeczywiście - macocha w czystej postaci.

Kobieto!

Piszesz, że jestes pedagogiem. Kto Ciebie nauczył w ten sposób traktować ludzi, w tak lekceważacy sposób się o nich wypowiadać i ich oceniać?  Tego własnie Cię uczono jako pedagoga? Czy tak właśnie traktujesz innych ludzi wokół siebie? Oceniasz, wydajesz wyroki o nich i o tym jacy są? Taki dajesz przykład jako pedagog?

Czy ja mam zacząc oceniać Ciebie i czego Tobie brakuje? A także wyciagać wnioski na tej podstawie jaką jesteś osobą? Otóż nie zrobię tego, bo myślę, że każdy, kto przeczyta Twoje słowa, sam sobie wyrobi własną opinię.

818

Odp: Być drugą i macochą
koma5 napisał/a:

Rzeczywiście - macocha w czystej postaci.

Przepraszam Cie droga Komo ale kto to jest "machocha w czystej postaci"? Dlaczego obrazasz wszystkie, macoch tutaj? Pouczasz innych, a sama kierujesz sie stereotypami.

819

Odp: Być drugą i macochą
zyfika napisał/a:

Witam serdecznie dziewczyny,
piszę tu pierwszy raz.  Jestem w związku dwa lata z moim facetem, który jest po rozwodzie. Rozwód był z powodu faktu, że jego ex go zdradzała. Mnie poznał już pod koniec całej sprawy sądowej, a więc nie mam nic wspólnego z jego rozwodem. Z ex mają córkę - obecnie ma 5 i pół roku.

Dotychczas miałam z córką bardzo dobre relacje. Dziewczynka bardzo mnie polubiła, a wręcz mówi, że mnie kocha, a nawet nazywa mamą. Akurat mnie to średnio cieszy, bo mam podejście na luzie, nie zamierzam zastępowac jej mamy, nie mam takich ambicji, nie chce też wchodzic w drogę jej matce. Pragnę mieć nasze własne dziecko w moim facetem i dla niego być prawdziwą mamą :-) Do jego córki mam podejście przyjacielskie i traktowałam ją na równi, co jej się bardzo spodobało. Lgnęła do mnie bardzo, bardzo lubi sie przytulać do mnie, bawić ze mną, widac, że matka nie daje jej czułości.  Generalnie mój facet bardzo kocha i dba o swoją córkę - córka jego przebywa z nami  dwa lub trzy dni w tygodniu. Gdy ex sie dowiedziała, że jestem z nim razem, zaczęła trochę nastawiac córkę przeciwko mnie, ale raczej słabo jej to wychodziło.

Córka mnie polubiła, były wczesniej okresy, że jego córka była nieznośna, bo ex sie udalo ja na kiaś czas przekabacić, ale zbytnio mi to nie przekszadzało. Jakoś potrafiłam sobie to przetłumaczyć i się tym za bardzo nie przejmować. Na szczęście mój facet z ex ma bardzo ograniczony kontakt, komunikuje sie z nia tylko przez sms lub email, nie odbiera telefonów od niej ze wzgledu na to, że chce mieć wszystko na piśmie. Jego ex strasznie nakłamała w trakcie rozwodu. Czytałam dokumenty (mój facet mi pokazał wszystko), widziałam tam też wzmianke o mnie, która była kłamstwem, więc dlatego wierzę mojego facetowi i nie dziwię się, że on nie chce miec z nia kontaktu. Nie ufa jej i ma bardzo złe zdanie o niej. Ex odkąd wie, że my jestesmy ze sobą razem i szczęśliwi (córka jej przekazuje jakieś tam relacje) to szuka czasamu kontaktu z moim facetem, on sam mi powiedział, że zachowuje się czasami tak, jakby chciała go odzyskać. Nie dziwię się, bo chyba zrozumiała jaka była głupia zdradzając takiego dobrego faceta. Jeśli chodzi o ex to ja czuje sie bardzo bezpiecznie,nie jestem zazdrosna, raczej mam wysokie poczucie własnej wartości.  Wiem, że mój facet mnie kocha, a o ex ma bardzo złe zdanie delikatnie mówiąc, żeby nie używac brzydkich slów.

Ostatnio jednak jego córka robi sie coraz bardzej nieznośna. Mój facet moim zdaniem grubo przesadza i ją za bardzo rozpuścił - gdy ona przychodzi do nas,  oczekuje naszej uwagi przez 100% czasu. To sie staje już nie do zniesienia - cały czas oczekuje żeby jej zapewniać rozrywki, zabawy, przerywa gdy dorośli rozmawiają.  \Zaczynają to zauważać juz także osoby trzecie, np. jej babcia, którą odwiedzamy czasami. Nie da sie porozmawiać ani chwili, bo mała co chwila sie wtrąca, jęczy, marudzi , ciągle ma jakieś humory, naburmusza sie po to tylko żeby zwrócic na nia uwage i sie nia zająć - zrobiła się z niej straszna egocentryczka. Ostatnio już naprawdę przegięła, bo zaczęła nam się pakowac do lóżka i oczekuje żeby tatuś spał z nią, a nie ze mną. Tylko z nia i robi fochy z tego powodu, że tatus ze mna spi w nocy w jednym łozku.  Zaczynam mieć wrażenie, że robi się zazdrosna o tatę, nie pozwala mojego facetowi mnie przytulać, wpycha się za każdym razem miedzy nas, gdy on mnie przytula w ciagu dnia i natychmiast włazi mu na kolana i oczekuje uwagi, robi fochy.  Do tego zachowuje sie coraz bardziej nieznośnie, kaprysi i oczekuje, że całe otoczenie skupi cała uwage tylko na niej. Ostatnio mi powiedziała, że nie moge otwierac szafek w naszym mieszkaniu, tylko ona może i jej tatuś. Ostatnio zaczęło mnie to juz naprawde drażnić. Nie wiem czy ex ją znowu zaczeła nastawiać, czy wynika to może z jakichś innych względów, że córki w w tym wieku robia się zazdrosne o tatę i zaborcze.

Probowałam rozmawiac o tym z moim facetem. Na poczatku było trudno mu to przetlumaczyć, stawał w obronie córki, tłumaczy mi, że ona jest jeszcze dzieckiem, że nie rozumie, że sie zle zachowuje, albo że komus sprawia przykrość. Mój facet chyba do końca tego nie rozumie jeszcze, ale wytłumaczyłam mu, że w ten sposób wychowuje egocentryczke i to go ruszyło chyba, bo przyznał mi rację, że faktycznie ona tak się zachowuje i widzę, że i jego to czasami drazni, chociać on ma anielska cierpliwośc do niej. Ja nie mam ażtakiej cierpliwości. Dziewczynka, gdy jest u nas ma same przyjemności, żadnych obowiązków. Moim zdaniem powinna juz umieć czytać, pisać, liczyć (dzieci w jej wieku już to potrafią, niektóre licza nawet do miliona, a ona nie potrai policzyc nawet do 20). Mój facet sam powiedział, że chce jej jakos wynagrodzić teb czas, gdy sie nie widzą. Ale ona gdy jest u nas, to przez całe dnie ogląda bajki, albo oczekuje, że ktos jej wymyśli rozrywki jakies inne rozrywki, zabawy, sama nie potrafi sobie znaleźć żadnego zajęcia. Mom zdaniem to ją po prostu ogłupia. Umysł jej nie pracuje, nie wykazuje żadnej inicjatywy, a jest nastawiona tylko na branie i na podanie wszystkiego na tacy, na gotowe. Nie wykazuje żadnego zainterowania nauką czegokowiek. Matka w domu chyba też jej nie uczy, skoro dziecko do tej pory nie potrafi policzyc nawet do 20. Dla mnie to jest nie do pomyślenia, bo ja w jej wieku była strasznie ciekawa wszystkiego, sama sie nauczyłam liczyć, czytać, po prostu sama tego chciałam, nikt nie musiał mnie zmuszać do tego, czy zachęcać. Sama potrafiłam sobie też wymyślać różne zabawy twórcze.

Jak sądzicie czy dziewczynka w tym wieku ( 5 i pół roku) faktycznie jest taka niekumata i nie rozumie, że sprawia komus przykrość, czy jednak już dobrze rozumie i robi to z premedytacją i chce manipulować nami?  Mój partner twierdzi, że ona nie zdaje sobie spraw z tego, co robi i jej raczej broni. Ostatnio jednak zdarza sie coraz więcej przykrych sytuacji z jej powodu i to sprawia, że mam po prostu zły nastrój, gdy ona jest u nas. Psuje nam weekendy, cale dnie, bo co chwila robi fochy o jakąs pierdołę. Do tego non stop gada, nawija bez sensu, tak po prostu żeby gadać, to jest strasznie upierdliwe. Sa tez dorosłe osoby, które tak nawijaja przez przerwy, ale u nich ma to przynajmniej jakis sens, a u takiego dziecka, które nie ma za bardzo nic mądrego do powiedzenia, jest to po prostu cholernie męczaće, gdy jej sie buzia ani na chwile nie zamyka.

Ja do tej pory jej nie okazywałam swojej niechęci i tego, że mnie zaczyna drażnić. Mam wrażenie jednak, że chyba wchodzi nam na głowę. Wydaje mi się, że jestem za dobra dla niej. Napisałam tutaj, bo tak myślę, ale jej tego nie mówię i nie okazuję. A to dlatego, że mój facet jej broni zawsze twierdzać, że jest mała i nie rozumie, a ja jestem dorosła. No więc jestem dorosła i miła dla niej, mimo że ona staje się nei do wytrzymania, ale od kliku dni czuję,  ze miarka sie przebrała i zaczęłam się zastawiac nad tym, czy ja chcę takiego zycia, czy ja to wytrzymam.

Gdy jej nei ma, jest tak cudownie i miło, ja oddycham z ulgą, gdy ona wraca do swojej matki. Mój partner chyba też ma jej dość momentami, chociać raczej nie mówi tego na głos, ale widze po nim, że go doprowadza do szału. Niestety zdarza sie tak, że mój facet swoja frystrację wyladowuje bardziej na mnie za jej fochy, w takim sensie, że ona psuje humor wszystkim wokół, wszyscy robia sie nerwowi i elektryczni i przestaje być miło. Czy ja przesadzam? Może ktoś z Was ma podobne problemy?

Pozdrawiam

Witam, po przeczytaniu Twego postu postanowiłam się zarejestrować tu, poniewaz to co czytałam to jak moja historia. Corkę mojego męża poznałam jak miała 5 lat dziś ma 9. Początki były ok, akceptowałam to że jest rozpuszczona, pozwala jej się na wszystko z nadzieja wyrośnie zmądrzeje. Dziś dopada mnie nerwica, depresja 2 dni przed jej przyjazdem. Jest już dosc duza dziewczynka, a nie potrafi po sobie sprzatnąć, brak szacunku do innych tj. nie miłe odzywki do swojego ojca, moich rodziców itd. Powiem szczerze ze gdybym wiedziała ze tak bedzie wygladac moje zycie zastanowiłabym sie jeszcze raz przed wyjsciem za maz. Pomimo tego ze mamy wspaniałego syna:)

820

Odp: Być drugą i macochą

Zyfiko, byłam pewna, że tak zareagujesz. To prawidłowa reakcja dla tych, którzy spotykają sie z krytyką. Nie mogą tego znieść, bo mają tak wysoką samoocenę, ze każde słowo krytyki ich postępowania odczuwają jako trudny do zniesienia dyskomfort.

zyfika napisał/a:

Kto Ciebie nauczył w ten sposób traktować ludzi, w tak lekceważacy sposób się o nich wypowiadać i ich oceniać?

Ja nie oceniam ludzi - ja oceniam Ciebie, Twój stosunek do małego, nie Twojego dziecka.
Nie podoba mi sie Twój stosunek do dziecka - i koniec.
Przeklejam to, co już napisałam:
Mnie tylko nie podobało się to, w jaki sposób i w jakiej FORMIE  wypowiadasz sie o dziecku i jakie złe emocje temu towarzyszą.

 

zyfika napisał/a:

Tego właśnie Cię uczono jako pedagoga? Czy tak właśnie traktujesz innych ludzi wokół siebie?

Jako pedagoga uczono mnie rozumieć świat dziecka, a tak traktuję tych dorosłych, którzy w sytuacji z małym dzieckiem nie widzą dalej własnego, egoistycznego nosa.

zyfika napisał/a:

myślę, że każdy, kto przeczyta Twoje słowa, sam sobie wyrobi własną opinię.

Kto przeczyta moje słowa ze zrozumieniem, wyrobi sobie zdanie o Tobie.

Jak wielki błąd popelniasz zrozumiesz MOŻE dopiero wtedy, gdy będziesz miała własne dziecko.
Na razie Twoje stwierdzenie, że nie chcesz, aby Twoj facet zajmował sie "dzieckiem innej kobiety" jest dla Ciebie wyjątkowo kompromitujące. Zapominasz, ze to dziecko jest również jego. I nikt go nie zwolni od opiekowania sie nim - czy Ty tego chcesz, czy nie. Nawet przy różnorodnych manipulacjach, jakie radzisz tu innym dziewczynom.
Najlepiej będzie, jeżeli wyobrazisz sobie Siebie jako porzuconą przez męża kobietę i ten mąż nie zajmie sie Waszym dzieckiem, bo mu nowa kobieta nie pozwala. 



Sherid, ja nie wypowiadam się o wszystkich macochach - ja wypowiadam się o macochach wrednych.
Wierzę, że może nie być Wam łatwo. Zwykle tak jest, że dzieci - małe dzieci zwłaszcza - zanim zrozumieją świat dorosłych, mogą mieć porąbane w swych malych główkach, bo ten świat taty i mamy im się tez porąbał.

Dopóki tego nie zrozumiecie, będzie Wam źle w kontaktach z obcym przecież dla Was dzieckiem partnera.
Własna latorośl może mamie pokazać środkowy palec, ale to własna...Chwalić się tym żadna matka nie będzie i szybko dzieciaka rozgrzeszy. Natomiast o takim geście cudzego dziecka rozpowie wszystkim wokół.
Ot...różnica...

I taka historyjka: moja koleżanka związała się z mężczyzną, który z poprzedniego związku miał wtedy siedmioletnią córeczkę. Z miłej, kochanej przylepy (znałam dobrze obie strony) zrobiła się szybko mała żmijka, niedobra i nieusłuchana. Nie chciała się uczyć. Było z nią wiele problemów - i w domu, i w szkole.
Na uwagi macochy potrafiła tylko powiedzieć: ty nie jestes moją mamą, nie muszę cie sluchać...
Powiedziała mi kiedyś już jako dorosła pannica, że jej i tak lepiej było w domu "macochy", bo ona z jej ojcem przynajmniej sie kochali i widziała, ze sie starają. Wolała dom nowej zony ojca, bo w nim przynajmniej panował spokój. U matki miała złorzeczenie na ojca i ciągłe łzy.
W tamtym roku zdała maturę, jest studentką...To piękna, mądra dziewczyna. Mają świetne relacje. Od kilku lat mieszka z macochą - tak wybrała.

To tak dla przemyśleń...

821 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-15 05:51:56)

Odp: Być drugą i macochą

"Zyfiko, byłam pewna, że tak zareagujesz. To prawidłowa reakcja dla tych, którzy spotykają sie z krytyką. Nie mogą tego znieść, bo mają tak wysoką samoocenę, ze każde słowo krytyki ich postępowania odczuwają jako trudny do zniesienia dyskomfort"

Komo!

Zarzucasz mi co chwila coś nowego.
Brakuje logiki w Twoich wypowiedziach.
Osoby z wysoką samooceną nie odczuwają dyskomfortu, gdy słyszą słowa krytyki, a są na nią odporne. Zatem zdecyduj się, czy mam według Ciebie wysoką samoocenę, czy niską :-))) 


Kolejna sprawa: czy mamy wnioskować, że wysoka samoocena (to chyba kolejny zarzut;-)) jest czymś złym? Czy Ty uczysz dzieci niskiej samooceny? Czy Ty masz może zaniżone poczucie własnej wartości? Czy stąd wynika Twoja potrzeba  oceniania nisko innych ludzi, by podwyższyć własną samoocenę?  Czy własnie dlatego chcesz nasz wszystkich przekonać, że wiesz wszystko najlepiej,  Twoja racja jest najtwojsza i mówią na Ciebie Smerf Ważniak ?   :-)))) A potrafisz też seplenić?



Nie będę się odnosić do Twoich zarzutów, bo mam wrażenie, że Twoje ego na tym strasznie ucierpi. Niech Ci będzie, że jestem egoistką, jestem agresywna, widzę tylko czubek własnego nosa, jestem wredna, odczuwam dyskomfort, ale to jeszcze nic. Jeszcze seplenię, robię głupie miny, jedna nogę mam krótszą i jestem garbata :-)))

Odniosę się tylko do tego, co jest obiektywnie kłamstwem z Twojej strony:

"Na razie Twoje stwierdzenie, że nie chcesz, aby Twoj facet zajmował sie "dzieckiem innej kobiety" jest dla Ciebie wyjątkowo kompromitujące"

Powyższe słowa, które całkowicie przekręciłaś,  dotyczyły sytuacji jednej z dziewczyn - Enyi, która tutaj poprosiła nas o radę kilka postów wyżej, a nie mojej sytuacji.  I było to pytanie skierowane do Enyi, a nie żadne stwierdzenie. Piszą tu osoby, które potrafią czytać i mysleć samodzielnie (to nie są dzieci, z którymi Ty masz do czynienia w swojej pracy)  i nie próbuj więcej wmawiać dorosłym kobietom, że zostało powiedziane coś, co nie zostalo powiedziane.

W związku z powyższym ja tym wpisem kończę dyskusję z Tobą, bo
a) brzydzę się chwytami poniżej pasa,
b) jestem tutaj bo chcę rozmawiać z kobietami- macochami, bo one wiedzą o czym mówię, są w podobnej sytuacji i mogą coś sensownego doradzić.

822 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-15 05:58:04)

Odp: Być drugą i macochą
braxton24 napisał/a:
zyfika napisał/a:

Pozdrawiam

Witam, po przeczytaniu Twego postu postanowiłam się zarejestrować tu, poniewaz to co czytałam to jak moja historia. Corkę mojego męża poznałam jak miała 5 lat dziś ma 9. Początki były ok, akceptowałam to że jest rozpuszczona, pozwala jej się na wszystko z nadzieja wyrośnie zmądrzeje. Dziś dopada mnie nerwica, depresja 2 dni przed jej przyjazdem. Jest już dosc duza dziewczynka, a nie potrafi po sobie sprzatnąć, brak szacunku do innych tj. nie miłe odzywki do swojego ojca, moich rodziców itd. Powiem szczerze ze gdybym wiedziała ze tak bedzie wygladac moje zycie zastanowiłabym sie jeszcze raz przed wyjsciem za maz. Pomimo tego ze mamy wspaniałego syna:)

Cześć Braxton,

fajnie, że napisałaś. Dzięki.
A pytanie do Ciebie:  próbowałaś rozmawiac o tym z Twoim mężem? Jak on to widzi, co mówi? Jak często córka bywa u Was? Próbowałas postawić jakies warunki, ustalic zasady z mężem? czy po prostu cały czas to wszystko tolerujesz? Z tego co piszesz, skoro masz depresję, to domyślam się, że nie bronisz swoich praw. Wiesz, że masz prawo ustalic granice, których nikt nie może przekroczyć? Nie pozwól sie skrzywdzić.
Napisz cos więcej o zachowaniu jego córki....

823

Odp: Być drugą i macochą

Witam drogie Panie smile

Nie chce zakładać nowego wątku i tematu na kształt "Być trzecim i ojczymem", więc pozwoliłem się podpiąć pod ten wątek.;)
Przyznam szczerze, że nie czytałem wszystkiego, ale jestem w związku z wdową z dwójką dzieci i powiem Wam, że to najlepsze, co mnie w życiu spotkało.:D
Sam swoich dzieci nie mam, ale nie dbam o to,;) bo już mam swoje dzieci.
To nic, że nie jestem ich biologicznym ojcem, to nic, że jestem tym trzecim po dzieciach i zmarłym mężu.
Kocham Ich wszystkich a dlaczego? Bo są mi najbliżsi, bo są moją rodziną i wszystkim, co naprawdę kocham.:D
Ja widzę tylko same blaski w tym związku, a to, że M. poświęca dużo czasu dzieciom a czasami więcej niż mnie to tylko, albo aż pokazuje Jej miłość do dzieci.:)
Nie mam Jej tego wcale za złe, bo wiem, że i dla mnie znalazła cząstkę wolnego miejsca w swym sercu.:)
A jeśli chodzi o dzieci to są kochane urwisy, które jako żywo przypominają mnie z dawnych lat.:D
Nie sposób się na nie gniewać, a że czasami robią różne psikusy to ich prawo i dzieciom nie wolno odbierać do tego prawa.
Mnie martwi sad tylko jedno.
Tak strasznie chciałbym usłyszeć nawet przypadkiem jedno słowo tato? Wiem, że to raczej się nie przydarzy, ale? trzeba mieć nadzieję.:)
I jeszcze jedno wiecie jak zaskarbić sobie przychylność dzieci Waszego partnera?
Nie każcie wybierać dzieciom pomiędzy Wami a ich matką, i okazujcie ich matką szacunek nawet, jeśli tego nie chcecie.;)

824

Odp: Być drugą i macochą

Witaj duromito smile
Ciesze się, że napisałeś. Jesteś pierwszym mężczyzną w naszym wątku i podejrzewam że fantastycznym człowiekie. Ja wiem, ż emój maz by nie potrafił ychowywac cudzych dzieci i traktowac je jak swoje bo sam to przyznał, haaa jakie zycie jest przewrotne smile
Myślę, że kobetą trudniej się dostosowac do bakich sytuacji z wielu powodów. Kobiety do takich spraw podchodzą bardzo emocjonalnie, nie potrafia sobie bo w zasadzie wszytko odbieraja po przez uczucia. To jest skomplikowane, musiałbys poczytać wcześniejsze strony tam jest wszytko opisane smile
Poza tym u nas w większości problemem raczej nie sa, aż tak bardzo dzieci co ich matki. Z własnego doświadczenia oczywiście wiem, że to co robimy zawsze napotyka na ostrą krytyke nie dlatego że jets złe tylko dlatego, że jest od nas. U nas bardziej problem leży w zazdrości matki o córke by czasaem dziecko nie chciało spędzac więcej czasu u nas i tego, że nam sie udało to wszytko posklejac i jesteśmy szczęsliwi. Tak było i tak jest. Zresztą młoda jest zastraszana i mówi głośno, że boi się u mamy powiedziec pozytywnie na nasz temat, czy powiedziec jej, że chciałaby pójśc do taty bo mama jej mówi "że jej nie wpóści do domu potem" albo się na nią obraża, strzela fochy i krzyczy, a ona potem musi całymi dniami ja przepraszać. Cięzka sytuacja, a z drugiej strony świadomi jesteśmy że młoda matke kocha i potrzebuje z nia kontaktu.
Ja nie mam aspiracji do robienia za matke córce mojego męża i nigdy nie miałam. Od poczatku jestem jej ciocią i tyle. Choc ona sama czasmai do mnie mówi "mamo" bo jej sie wymknie ale tez często robi to specjalnie. U na w domu jest jak członek nasze rodziny i ma takie same prawa jak nasze wspólne dziecko. Zreszta młoda jest niesamowicie związana z bratem-naszym synem.

duromito napisał/a:

I jeszcze jedno wiecie jak zaskarbić sobie przychylność dzieci Waszego partnera?
Nie każcie wybierać dzieciom pomiędzy Wami a ich matką, i okazujcie ich matką szacunek nawet, jeśli tego nie chcecie.

Nie sądze by którakolwiek kazała dziecku wybierać między jego matką, a sobą. U nas to raczej na odwrót jest. My możemy byc ok i jak rozmawiamy to między sobą i na matke przy młodej nie mowimy złego slowa. Niestety to ze strony matki częsciej padaja oskarżenia, ataki, wyzwiska, nadawanie i  wszytko przy dziecku. Młoda tego słucha, a potem powtarza.
Niestety ale prawda jest taka, że nie zawsze jest tak jak tu pisze koma5. Czyli zła i wredna macocha zawsze przyczynia się do tego co złe. Taki jest stereotyp i nim większośc sie posługuje bo tak najłatwiej. Ja ze swojego doświadczenia widze to troszeczke inaczej.Czasami to tym matka trzebabybyło zrobić kazanie i doprowadzić do porządku, a nie tylko tłumaczyc że ona ma prawo bo... .

825 Ostatnio edytowany przez koma5 (2012-03-15 10:28:23)

Odp: Być drugą i macochą
zyfika napisał/a:

Brakuje logiki w Twoich wypowiedziach.
Osoby z wysoką samooceną nie odczuwają dyskomfortu, gdy słyszą słowa krytyki, a są na nią odporne. Zatem zdecyduj się, czy mam według Ciebie wysoką samoocenę, czy niską :-)))

Aby oceniać logikę mojej wypowiedzi, musiałabyś trochę poczytać o zagadnieniach psychologii społecznej. 
Wyjaśnię Ci to więc możliwie prosto:
Oprócz samooceny zawyżonej i zaniżonej jest jeszcze samoocena adekwatna. Ta najwłaściwsza.
Do takiej powinno sie zmierzać.
Krytyka przy zawyżonej powoduje dyskomfort, gdyż jest konflikt: Ja tu taka wspaniała, piękna i mądra, a ta/ten tego nie rozumie! Powstaje niepokój lub agresja - a to miłe przeżycie nie jest. Stąd dyskomfort.
Mówienie o tym, że osoba taka nie reaguje na krytykę jest dużym uproszczeniem.

zyfika napisał/a:

Kolejna sprawa: czy mamy wnioskować, że wysoka samoocena (to chyba kolejny zarzut;-)) jest czymś złym?

Tak, jest czymś złym. Owszem, człowiek podświadomie do niej dąży, bo każdy chce czuć sie naj...

zyfika napisał/a:

Czy Ty uczysz dzieci niskiej samooceny?

Adekwatnej.

zyfika napisał/a:

Czy Ty masz może zaniżone poczucie własnej wartości?

Nie mam. Dążę do adekwatnej, bo z taką żyć najłatwiej i najszczęśliwiej.
Jestem samokrytyczna, łatwo mi przychodzi słuchanie oceny innych, stać mnie na autoironię.

zyfika napisał/a:

Czy własnie dlatego chcesz nasz wszystkich przekonać, że wiesz wszystko najlepiej,  Twoja racja jest najtwojsza i mówią na Ciebie Smerf Ważniak ?   :-)))) A potrafisz też seplenić?

Nie "wszystko". Znam sie na psychologii i pedagogice, bo to mój zawód.
(Czy brak argumentów merytorycznych jest powodem tego trywializowania?)

A co do "dziecka innej kobiety" można sobie przeciez przeczytac wyżej...;)

Rzeczywiście - tez myślę, że ta dyskusja tu niepotrzebna.

Brak Ci argumentów, bo przeważają emocje - niedobre emocje w kontaktach z dzieckiem pięcioletnim.
Nie cierpisz dziewczynki, traktujesz chorobliwie jak rywalkę (może to stąd te teksty o erotycznym podłożu kontaktu z ojcem??)

Szkoda mi go...dziecka oczywiście, nie ojca.
Ojciec sam sie obroni, jeżeli jest niegłupi i kocha małą.
Albo poszuka innej partnerki, która zaakceptuje sytuacje i mu pomoże - albo będzie całe życie nieszczęśliwy, miedzy młotem a kowadłem. No...może jeszcze zerwać z dzieckiem - ale takiego faceta radzę wyslać, gdzie pieprz rośnie. .

Dziwię się tylko, że niektóre nowe partnerki tatusia nie mają świadomości, że przed nimi całe (oby) życie z tym partnerem, więc zamiast nakręcać się na dzieciaka, powinny szukać wyjścia, aby jakoś wyszło...

Życzę Wam tego i wiem, jakie to może byc trudne.

Własne dziecko kocha się bezwarunkowo - może być głupie, brzydkie, kalekie, chore psychicznie, niedorozwinięte...
Cudze musi na miłość zasłużyć - musi być piękne, mądre, grzeczne, liczyć do miliona...i w ogóle.

Tyle z mojej strony...

Dzięki, duromito, za taki mądry i piękny post.

Potwierdziłeś, że jednak można:)

sherid napisał/a:

Niestety ale prawda jest taka, że nie zawsze jest tak jak tu pisze koma5. Czyli zła i wredna macocha zawsze przyczynia się do tego co złe. Taki jest stereotyp i nim większośc sie posługuje bo tak najłatwiej.

Alez ja tak nie uważam, że ZAWSZE!
Skąd taki pomysł??
Sama dałam wyżej przykład mojej kolezanki...

826

Odp: Być drugą i macochą

Dla mnie twoje stwierdzenie "macocha w czystej postaci" czyli wredna jest troche krzywdzące i dlatego tak sądze. No cóż, każda druga żona albo poprostu zona facetka, który ma jeszcze dziecko z inną kobieta jest macochą. I to macochą w czystej postaci ale czy to znaczy, że jest wredna i zła i napewno chce krzywdzic nieswoje dziecko? Nie sądze?

koma5 napisał/a:

Dziwię się tylko, że niektóre nowe partnerki tatusia nie mają świadomości, że przed nimi całe (oby) życie z tym partnerem, więc zamiast nakręcać się na dzieciaka, powinny szukać wyjścia, aby jakoś wyszło...

Dlaczego dziwisz sie nowym partnerką tatusia, a nie dziwisz się byłym ich partnerką, które nakrecaja dzieciaka przeciwko i robia wszytko by utrudnić?

Ja wiążąc się z moim mężem miałam świadomość, że ma dziecko i bierze czynny udział w jej wychowaniu i nie olał go jak niektórzy. Ale nawet do głowy by mi nie przyszło co potrafi robić matka tego dziecka i jakie sytuacje mnie spotkaja i jak często będzie cięzko. Wchodząc w takie związki nigdy nie jest sie na nie gotowym, nawet jak się komuś tak wydaje. W końcu dochodzi do takich sytuacji, które się nawet nie śniły.

koma5 napisał/a:

Życzę Wam tego i wiem, jakie to może byc trudne.

Jesteś macochą? Jesli nie jestes to nie masz pojęcia jakie to może byc trudne.


zyfika napisał/a:

Mała mówi do mojego partnera: weź mnie na ręce jak dorosłą panią, pomęcz mnie jak dorosłą panią, pokazuje mu przy mnie swoje intymne cześci ciała i robi do niego prowokujące miny i mówi "Tato, zobacz moja cipkę"- to chyba nie jest normalne. Ja w takich sytuacjach czuję zażenowanie., mój partner chyba też. Co o tym sądzicie?Nie wiem jak się zachowac w tej sytuacji....

Wiesz z tego co zyfika napisała jak mała się zachowuje i co mówi co nazwała erotyczna prowokacja. Dla mnie takie zachowanie tak małego dziecka nie jest normalne, a ona zwróciła na to uwage i chyba dobrze. Tez bym na takie zachowanie zwróciła uwage i by mnie niepokoiło. Raczej powinnas sie zastanowić zamiast ja atakowaś skąd tak mała dziewczynkie bierze takie teksty i takie zachowania. Jeśli moje dziecko tak by się zachowywało w wieku 5 lat tez bym się niepokoiła i zastanawiała. Bo to że dzieci nie czuja skrępowania i wstydu to ja wiem. To my dorośli ich tego uczymy ale to o czym pisze zyfika to już zaczyna podchodzić pod prowokację napewno nieświadomą bo 5 latka nie wie co to prowokacja ale gdzies dziecko to zobaczyc musiało i próbuje testowac na ojcu.

827

Odp: Być drugą i macochą

Chciałam tylko napisać, że śmieszą mnie wypowiedzi z jakimiś formułkami naukowymi. Akurat psychologia społeczna nie jest mi obca. Ale nauka a życie to dwie różne sprawy.
Pozdrawiam

828 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-15 17:06:34)

Odp: Być drugą i macochą

Witaj DUROMITO,
ja także, podobnie jak Shedir uważam, że u nas to wygląda nieco inaczej.

Kwestia jest taka, że gdy kobieta poznaje faceta, to w początkowej fazie związku wszystko wygląda normalnie. Nie mam pewności, jak to wygląda u innych, ale wydaje mi się, że raczej większośc facetów tak robi, że najpierw chce sie przekonać, że związek jest poważny, zanim wprowadzi swoją ukochaną w swoje życie. Zatem najpierw spędzają czas tylko we dwoje, ewentualnie ze znajomymi,  może kobieta długo nie wie nawet o tym, że on ma dziecko. Gdy już sie od tym dowie, zanim w ogóle dojdzie do poznania tego dziecka, to też trwa jakiś czas. Dlatego kobieta na poczatku kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, w co się pakuje, bo tego dziecka w ich zyciu po prostu przez długi czas nie ma.Dopiero, gdy partner zdecyduje się ja wprowadzić w swoje życie, bardzo powoli zaczyna sobie zdawać sprawę, w co się wpakowała. Niestety wtedy jest już o wiele za późno, bo pojawiło się uczucie do partnera, miłość, zaangazowanie, wiele wspólnych pięknych chwil, planów. Wszystko błlo pięknie i nagle pojawia się dziecko, coraz cześciej spędzacie z nim czas i wszystko się zmienia. Nagle po jakimś tam czasie sie okazuje, że Twój partner nie może Ci zaoferować tego, co oferował na początku i że wszystko jest zupełnie inaczej. Nagle sie okazuje, że nie możecie mieć swoich planów, bo ze wszystkim jest problem, bo w każdej sprawie trzeba brać pod uwagę fakt, że jest dziecko i jego matka, które blokują każdą prawie decyzję. Nagle widzisz, jak wiele ograniczeń jest w Twoim związku. Każdy krok musisz planować pod kątem matki dziecka. Powoli sobie uświadamiasz, że jeśli chcesz w tym tkwić, to musisz zrezygnować z własnej wolności, zaakceptowac fakt, że nigdy już nie będzie mieć swobody w podejmowaniu decyzji i zrezygnować z wielu rzeczy.

Ponieważ tata Twoich dzieci  nie żyje, masz chyba łatwiej pod tym względem. Nie ma osoby trzeciej, która wpływa na Wasze życie. Tylko Wy macie na nie wpływ - to znacznie ułatwia sytuację. Dzieci Cię maja tylko dla siebie, a Ty masz je dla siebie - możecie tworzyć normalna rodzinę, bo nikt z zewnatrz Wam się nie miesza w Wasze plany, życie, decyzje finansowe. Nie masz problemu z alimentami.

Gdybym wiedziała to, co wiem teraz, jak to wygląda, ile przykrości mnie spotka, to bym się w to nie wpakowała. Nie wiem, czy mój związek przetrwa, raczej skłaniam sie ku temu żeby odejść od niego. Niestety nie jestem w stanie zaakceptować zbyt wielu rzeczy. I wiem też, że jeśli go zostawię, to już nigdy nie zdecyduję się na związek z facetem, który ma dziecko.

U Was facetów, chyba to nieco inaczej wygląda, bo to zazwyczaj mama zajmuje sie stale dzieckiem i stąd też to dziecko jest obecne z Wami chyba od samego początku, od pierwszych spotkań. Od samego poczatku wiesz jak to jest, przyzwyczajasz się do tego i możesz od razu zdecydować, czy Ci pasuje to, czy nie.


U mnie też nie ma z tym problemu, ja nie konkuruję z mamą. Jest u mnie podobnie, że mała mówi na mnie czasem mamo, a ja jej zawsze wtedy tłumaczę, że nie jestem jej mamą i nigdy nie będę, że ma swoją mam, i mamie może byc przykro z tego powodu. Każda kobieta chce być mama dla własnego dziecka i nie wydaje mi się, żeby macochy próbowały na siłę zastępowac matkę lub z nia konkurować. My macochy chyba raczej wolimy być po prostu przyjaciółką, czy ciocią - bo takie są fakty przecież. Dziecko ma już mamę, a matki nikt nie zastąpi.

U Ciebie jest też inaczej ze wzgledu na to, że tata nie żyje i właściwie to akurat w Twoim przypadku Ty jednak chyba w dużym stopniu zastępujesz im tatę , prawda ? :-)))Ii bardzo dobrze. Życzę Tobie, by spełniło się Twoje marzenie i dzieci mówiły "tato" do Ciebie, ale może pomyśl o własnym dziecku, byś spełnil swoje marzenie. Masz tylko jedno życie:-))) Pamietaj o tym i jeśli pragniesz być nazywany tatą, to może po prostu zróbcie sobie Wasze dziecko :-))))

829

Odp: Być drugą i macochą
zyfika napisał/a:
braxton24 napisał/a:
zyfika napisał/a:

Pozdrawiam

Witam, po przeczytaniu Twego postu postanowiłam się zarejestrować tu, poniewaz to co czytałam to jak moja historia. Corkę mojego męża poznałam jak miała 5 lat dziś ma 9. Początki były ok, akceptowałam to że jest rozpuszczona, pozwala jej się na wszystko z nadzieja wyrośnie zmądrzeje. Dziś dopada mnie nerwica, depresja 2 dni przed jej przyjazdem. Jest już dosc duza dziewczynka, a nie potrafi po sobie sprzatnąć, brak szacunku do innych tj. nie miłe odzywki do swojego ojca, moich rodziców itd. Powiem szczerze ze gdybym wiedziała ze tak bedzie wygladac moje zycie zastanowiłabym sie jeszcze raz przed wyjsciem za maz. Pomimo tego ze mamy wspaniałego syna:)

Cześć Braxton,

fajnie, że napisałaś. Dzięki.
A pytanie do Ciebie:  próbowałaś rozmawiac o tym z Twoim mężem? Jak on to widzi, co mówi? Jak często córka bywa u Was? Próbowałas postawić jakies warunki, ustalic zasady z mężem? czy po prostu cały czas to wszystko tolerujesz? Z tego co piszesz, skoro masz depresję, to domyślam się, że nie bronisz swoich praw. Wiesz, że masz prawo ustalic granice, których nikt nie może przekroczyć? Nie pozwól sie skrzywdzić.
Napisz cos więcej o zachowaniu jego córki....

Witam,
oczywiście że rozmawiam ale to nic nie daje, bo mój mąż stwierdza że jestem uprzedzona do małej, że jej nie lubie a to tak nie jest. Uważam, że została bardzo skrzywdzona przez los, ale odnoszę wrażenie że ten stan rzeczy czasami wykorzystuje. Na ogół bywa w każdy weekend, teraz rzadziej bo "przeszkadza" jej nasz mały synek. Gdy ją o coś proszę to raczej to robi, czasami ze złością, w efekcie się obrazi, raz w złości powiedziała ze nie jestem jej mama i nie musi mnie słuchąc. No w sumie nie musi, ale mieszkamy pod jednym dachem wiec wypada jakos dobrze życ ze sobą:)

830

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Witaj Macierzanka:)
Miło jest powitać Cię na forum i w tym temacie konkretnie. Wypowiedzi z dużą swobodą powiadasz..Nie wszystkie moje spotkały się z przychylnością, na szczęście jednej tylko osoby więc najgorzej nie jest. Każdy ma prawo do wyrażania własnych opinii i poglądów, moje są takie a nie inne, ktoś może mieć inne i też powinnam to uszanować...Tak więc z każdej opinii wyciągam jakieś wnioski. Rozumiem, że jeżeli wystawia się komuś ocenę na podstawie tego co pisze o sobie, to też może być różnie. Ale ok. Najważniejsze jest to, co tutaj wielokrotnie już przytaczałam, że bardzo mnie cieszy, jak porozmawiam z osobami mającymi podobne problemy, że ktoś wysłucha i jeszcze do tego da dobrą radę:)
Rozumiem doskonale to zdanie o włażeniu z buciorami w prywatne życie via syn - mam podobnie, via córka. Może tylko troszkę inaczej to odbieram...Czuję się tak, jakbym mamusię miała na głowie cały czas, bo a to zapomni jej czegoś dać (np rzeczy do ubrania!),albo dzwoni sobie obojętnie o której godzinie (do córki przecież dzwoni, to niby może), albo w ogóle inne sprawy...W zależności od nastroju, w jakim się w danej chwili znajduję, potężnie się wnerwiam albo usiłuję nie słuchać. Z reguły jak już dzwoni, to ma o coś pretensje...
Dobra, będę sprawiedliwa, może przesadzam.
Tak, zaraz mi ktoś powie, widziały gały co brały itd, ale naprawdę, chociaż zdanie jest słuszne, z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak się układ potoczy...Są ludzie, którzy się dogadują ze sobą i tego problemu nie ma, a czasem...no co tam będę dużo mówić, nie?
Jeszcze jedno....dużej odwagi trzeba,moim zdaniem,do tego co napisałaś, że przyznałaś wreszcie przed sobą, że nie lubisz dzieci męża z pierwszego małżeństwa. Uważam, że lepiej jest tak, niż udawać cokolwiek lub robić coś na siłę. Ja nie mogę powiedzieć, że nie lubię małej, aczkolwiek żadnych wielkich uczuć do niej nie żywię...w końcu to zawsze będzie JEGO córka i JEJ, nigdy nie moja. Więc co pozostaje? Tolerancja wobec dziecka i próbować nie krzywdzić.
A swoją drogą była Twego męża też wie, jak się ustawić...

jestem bardzo ciekawa czy zmienilo sie cos w twoich relacjach w temacie macocha?
mam jazdy od 17tu lat,
pasierb skonczy za miesiac 27 lat i nic sie nie zmienilo!

831 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-15 21:35:25)

Odp: Być drugą i macochą

"dużej odwagi trzeba,moim zdaniem,do tego co napisałaś, że przyznałaś wreszcie przed sobą, że nie lubisz dzieci męża z pierwszego małżeństwa. Uważam, że lepiej jest tak, niż udawać cokolwiek lub robić coś na siłę"

Mam taką refleksję, którą chcę sie podzielić nie tylko z Tobą ALUTKO i BAWARKO, BRAXTON, ale z nami wszystkimi - "macochami".
My, "macochy" nie musimy ani kochać, ani nawet lubić dzieci naszego partnera. Pamietajmy o tym, że zakochujemy się w naszym partnerze, a nie jego rodzinie. To nie oznacza, że musimy kochać, czy lubić cała jego rodzinę: jego ojca, matkę, babcię, brata, czy jego dzieci, czy wszystkch jego znajomych. Ja nie oczekuje od mojego partnera, że musi kochać, czy lubić moją rodzinę. Jedni się ze sobą rozumieją, inni nie.
To jest naturalna sprawa, że nie do każdego czlowieka na ziemi czujesz miłość, czy sympatię, Nikt nie ma prawa wymagac od nas, że mamy kochać i uwielbiać czyjeś dzieci. Nikt nikogo nie może zmusić do kochania innej osoby, czy lubienia innej osoby. Może nalezy to wreszcie jasno powiedzieć, bo czasami niektóre z nas są wpędzane w poczucie winy przez otoczenie.

W związkach, w których partnerzy nie maja dzieci z poprzedniego małżeństwa równiez często się zdarza, że nie każdy się z każdym lubi. Czasami bywa, że my nie pałamy sympatią do jakiegoś członka rodziny- brata, siostry naszego partnera, czy partnerki i nikt z tego nie robi problemu. Czasem nawet tak bywa, że sam partner nie przepada za własną siotrą czy bratem, a nawet własną matką. Jakoś wtedy nie słyszymy, że jesteśmy be, bo komuś sie dzieje krzywda. To jest akceptowane przez społeczenstwa i popatrzcie jakie to dziwne, że nikt wtedy nas nie oskarża o  agresję, egoizm itd., prawda? A gdy mowa o dziecku, to już oczekuje sie od nas, że mamy je kochać lub przynajmniej lubić. To jest chore i nienaturalne.

Czy każda z nas lubi każde dziecko, jakie spotyka na swojej drodze? No chyba nie, prawda? Cieszę się, że możemy o tym tu rozmawiać i łamać te głupie stereotypy. Stereotypy, które polegaja na tym, że od kobiety oczekuje sie poświęcenia, bycia zawsze dobrą, lubiącą wszystkich i milutka dla każdego, znosić cierpliwie wszystko i cierpieć, bo tylko wtedy jesteśmy ok. Nieprawda. Nie musimy dziewczyny. Jesteśmy ok i bez tego.

Oczywiście, fajnie jest, gdy sie wszyscy lubią i kochają, ale nie zawsze jest to możliwe. Nikt nie ma prawa miec o to pretensji do nikogo.
Pamiętajmy o tym, że wiązemy się z naszym partnerem, a nie jego rodziną.
Ja wogóle uważam, że słowo "macocha" jest zupełnie nietrafione, bo od razu narzuca nam rolę pełnienia roli zastępczej matki dziecka, czyli gorszej matki, czyli machocy. A niby z jakiej racji? Dziecko ma swoja matkę. Ja dla córki mojego partnera jestem przyjaciółką lub ciocią, a nie żadna macochą. Nie dam sie wrobić w rolę zastępowania matki, czy tam macochy. My dziecku nie jesteśmy potrzebne i nie musimy pełnić jakichś dodatkowych funkcji z racji faktu, że jesteśmy w związku z naszym partnerem. Myślę, że mamom, tym które kochają swoje dzieci,  tez to powinno byc na rękę. Nie sądzę, żeby jakas mama była zadowolona z faktu, że nowa partnerka z nia konkuruje i stara się być drugą mamą. Wydaje mi sie,  że właśnie ten stereotyp, że nowa partnerka, to macocha, dużo niszczy z założenia w relacjach.

832

Odp: Być drugą i macochą

Witaj, bawarka63:)
Jeżeli się zmieniło, to raczej moje podejście do całej sytuacji, przestałam się tak bardzo przejmować,bo chyba bym się musiała udusić z emocji. Generalnie problemy rozwiązuję na bieżąco. a przynajmniej się staram.
Zyfika, zgadzam się z Tobą. Prawda jest taka, że (pomijam już fakt że dorośli mogą się nie lubić), że dzieci są różne. Jedne by się od razu ukochało, a drugi to mały diabełek któremu rogi rosną i za nic byś z takim sama przez pięć minut nie została. Ja już kiedyś mówiłam, nie o to chodzi, że nie lubię córki mojego faceta, bo to nieprawda. Prawdą natomiast jest, że mnie irytuje i chwilami bardzo. Staram się tego jej nie okazywać, niech mnie ręka boska broni,czasem się udaje czasem nie. Ale nie irytuje mnie sam fakt jej istnienia, tylko fakt, że nie mogę od niej nic wyegzekwować, bo mamusia uczy nic nie robienia, dostawania wszystkiego na tacy i tak dalej. Jak uczy, matki sprawa, nie moja. Tyle tylko, że spędzam z tą małą dużo czasu i pewne zasady obowiązywać muszą, bo nie ja jestem u niej w domu, ale ona w moim i pewne zasady obowiązywać muszą. I tutaj mam rozjazd.Cały czas muszę się uczyć, jak sobie z nią radzić, mając na uwadze fakt, że dziecko właściwie wychowuje się w dwóch domach. Generalnie mężczyzna stoi po mojej stronie, więc jest ok.
Zyfiko, na samym początku zakładając wątek napisałam, że słowo macocha mi się nie podoba, ale niestety postać rzeczy oddaje znakomicie. Załóżmy więc, że jest to termin umowny:)A pewnie, że jest super, jak się wszyscy lubią, ale rzeczywistość jest inna.
I właśnie o tym tutaj rozmawiamy. Jak sobie poradzić:)
A tak w ogóle to serdecznie witam pierwszego mężczyznę na tym forum:) Miło, że zawitałeś:)
Braxton, jakbym mojego słyszała chwilami: " Ty to chyba jesteś uprzedzona". Jak widać reakcje podobne. Nie jestem wcale uprzedzona, tylko próbuję dziecko czegoś nauczyć. Mała ma 8 lat, to nie jest już niesamodzielny dzieciaczek, świetnie wszystko rozumie, ale często "ciągnie na swoją stronę". To też gdzieś tam normalne dla dzieci, byle nie bez przesady. No i fakt, wypada żyć dobrze ze sobą pod jednym dachem.

833 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-16 00:18:27)

Odp: Być drugą i macochą

Alutko,

widzisz u mnie prawdopodnie problem polega jeszcze na czyms innym. Kwestia jest taka, że mieszkam w mieszkaniu mojego faceta. Mała ma swój pokój, ale jej rzeczy walają się wszędzie po całym mieszkaniu, szczególnie, gdy jest u nas. Ja mam tylko jedną, małą szafkę do swojej dyspozycji. Po prostu nie czuje się w tym mieszkaniu, jak u siebie. Mała rozwala rzeczy jak chce, gdzie chce. Wszędzie jest pełno jej zabawek, w kazdym pomieszczeniu. Na moje rzeczy nie ma miejsca.
Problem w tym, że ja nie czuję, że to jest mój dom, że mam wpływ na to, co i jak zostało w nim zorganizowane. Mieszkanie jest za małe dla trzech osób.  Mam swoje mieszkanie, które jest większe, ale mój facet nie chce tam się przeprowadzać ze względu na to, że w tym mieszkaniu ma blisko do małej.  Na poczatku mi to nie przeszkadzało, ale po jakimś czasie zaczęło mnie to draznic, bo przeciez każdy chce mieszkac w miejs u, w którym się czuje, jak u siebie. Niestety mimo faktu, że mała jest u nas tylko dwa dni w tygodniu, to ja to odbieram tak, że to jest mieszkanie jej i mojego faceta.
Nie jesteśmy małżeństwem, ale właśnie ja sobie nie wyobrażam żeby moje życie tak mialo wyglądaćw przyszłości. Niestety czuję się jak piąte koło u wozu. I jeszcze słysze takie teksty od małej, że nie mogę otwierać szafek, tylko może tatuś i ona, dodatkowo sprawiają, że własnie tak to odczuwam.
To jest właśnie jeden z przykładów, gdzie widzę, że obecność małej, blokuje wszelkie decyzje, a ja muszę się dostosować. To mnie przerasta i niestety skłaniam się do tego, by zostawić to wszystkow  cholerę i wrócić do swojego mieszkania, do siebie, żeby czuć się dobrze, zostawic go....

Niestety mój partner pozwala jej na to wszystko, nie rozumie tego, jak ja sie z tym czuję i że na dłuższą metę nikt tego nie wytrzyma.
Niestety ja nie mam tego komfortu, by powiedzieć, że mała jest w MOIM domu. Nie mogę więc nawet niczego od niej egzekwowaći, jak Ty.  To jest jeszcze gorsze. Niestety ja sie czuję tak, jakbym to ja była w jej domu, bo wszędzie jest pełno jej rzeczy i rozwala wszystko jak chce. Tak to własnie wygląda, na to pozwala mój facet.

834

Odp: Być drugą i macochą

Zyfika,zrobiło mi się cokolwiek zimno i gorąco po przeczytaniu tego posta. Na punkcie swojej przestrzeni to ja miewam bzika i szybko bym wyszła z siebie gdyby mi jej zabrakło. Nie wyobrażam sobie sytuacji,w kt?rej nie mam się nawet gdzie obr?cić. Rozumiem Twój dyskomfort, dziwiłabym się nawet gdyby ta sytuacja rozgrywała się pomiędzy rodzicami i ich dzieckiem,przecież każdy potrzebuje swojego miejsca i swoich rzeczy. Wiesz,to,że dziecko rozrzuca zabawki,jest normalne -poniekąd,dorosły jest od tego by nauczyć porządku. U nas mała ma swój pok?j,generalnie robi tam co chce, zabawki sa tez przeważnie tam i ok. Uważam,że Twój facet nie reaguje,bo tak mu wygodnie albo zwyczajnie problemu nie widzi. Może należy mu to jasno uświadomić? Przede wszystkim powiedzieć jak Ty się z tym czujesz, że jest Ci źle,kwestię zachowania dziecka zostaw na koniec albo chwilowo przemilcz, bo jak znam życie,ten argument do niego nie trafi. Próbować możesz, na odejście zawsze masz czas. To nawet nie jest kwestia rozgrywek o to, kto jest ważniejszy, tylko kwestia zdrowego rozsądku. To,że mała z Tobą rywalizuje,to dla niej jakby,szukam słowa, nie wiem,normalne, w odwrotną stronę niekoniecznie..
Porozmawiaj,Zyfika,postaw jasno granice.

835

Odp: Być drugą i macochą

Zyfiko .
Wybacz ,ale oni sa u siebie .I nie masz prawa otwierac dziecka szafki .Tez bys nie chciala ,zeby ktos grzebal po Twojej szafce .Prawda?  Punkt widzenia zalezy od pnkt siedzenia .
Wkecasz sie .A prawda wyglada tak ,ze nie potrafisz z mezczyzna ustalic zasad . I Twoja i jego w tym wina .Nie obcych .Tu " pies pogrzebany ".

836

Odp: Być drugą i macochą

Witam, u mnie sytuacja jest taka, że gdy tylko poprawimy swoje warunki mieszkaniowe córka mego męża zamieszka z nami. Nie będą to już tylko weekendy ale całe dnie i noce. Chyba jak większość cieszyłaby się na myśl o zmianie mieszkania na większe tak ja wręcz przeciwnie:(ale jednak zależy mi aby jakoś żyć w zgodzie z pasierbicą. Ale jak zauważono nie każdego trzeba lubić czy kochać. Ale jak można mieszkać z kimś kto Cię irytuje? Może to jest jednak jakaś forma uprzedzenia. Moim głównym problemem jest to że mała czyt. 9 letnia dziewczynka wchodzi na głowę mojemu mężowi i jego rodzinie, podobno widać że z respektem (może strachem) podchodzi do mojej osoby. W sytuacji gdy ja pokaże jej trochę wiecej czegoś w rodzaju sympatii, nie słuchałaby nikogo a ja po jej wizycie musiałabym sprzątać całe mieszkanie oczekując na kolejne tornado!W identyczny sposób jak Alutka odpieram ataki męza o uprzedzeniu, że ja chcę jej czegoś nauczyć, żeby zachowywała się jak dziewczynka. Wtedy słyszę że ona jest już za duża na zmianę osobowości i nie będzie taka jaka ja  bym chciała żeby ona była. Koło się zamyka. Zanim urodziłam nasze dziecko, każde jakieś napięcie między nami bardzo przeżywałam. Teraz jakieś swoje nie ulokowane wcześniej uczucia macierzyńskie pokładam w moim synku. Myślę że kiedys mała zrozumie ze wiele traci, straciła unikając bliższego kontaktu ze mną.

Pozdrawiam i życzę wszystkim macochom dużo cierpliwości i wytrwałości:)

837

Odp: Być drugą i macochą

Moim głównym problemem jest to że mała czyt. 9 letnia dziewczynka wchodzi na głowę mojemu mężowi i jego rodzinie, podobno widać że z respektem (może strachem) podchodzi do mojej osoby. W sytuacji gdy ja pokaże jej trochę wiecej czegoś w rodzaju sympatii, nie słuchałaby nikogo a ja po jej wizycie musiałabym sprzątać całe mieszkanie oczekując na kolejne tornado!W identyczny sposób jak Alutka odpieram ataki męza o uprzedzeniu, że ja chcę jej czegoś nauczyć, żeby zachowywała się jak dziewczynka.

To znaczy jak ma sie dziewczynka zachowywac ? inaczej niz chłopiec?

Zauwaz sama piszesz o Twoim głownym problemie .Nie dziecko jest winne  tylko  partner.To z nim nie potrafisz sie porozumieć .
Nie wiem czy to wina Waszego młodego wieku ? Czy tez nieumiejetnosci w przekazywaniu jasnych komunikatów .
Rozmowa ,nie kłótnia ,oskarzenia ,wybuchy złosci bo ja tak chcę .

I zeby nie było nowa jestem tutaj .Chociaz od roku czasami podczytuje smile I nie twierdze ,że to ja mam rację .Piszę z subiektywnego punktu widzenia .

838

Odp: Być drugą i macochą

Ja myślę że to wina i jednego i drugiego. W sęsie i nas i naszych partnerów. Nie potrafimy ze sobą rozmawiac. Sama t przerabiałam. Jak próbowaliśmy to ja zaczynałąm płakac albo krzyczec nie poto że byłąm zła ale poprostu emocje brały góre.
Odkąd rozmawiamy na spokojnie wszystko się zmieiło.

Nasza młoda tez wszystkim wchodzi na głowę, próbuje rządzic, babcia, dziadek robią wszytk co ona sobie zażyczy. To jest chyba normalne, ż etak rodzina próbuje wynagrodzi dziecku rozpad jego domu. Ja wiem, ż eto nie jest dobre, mó maż już tez to wie. U nas traktowana jest normalnie, jak członek rodziny nie jak dziecko z rozbitego domu. Nie ma użalania się nad nią (co ona uwielbia), nie ma nadawania na matke itd. RObimy swoje i ona zacowuje się normalnie. Ale pójdzie do matki, do babci i wszyscy skaczą jak młoda zagra. Niestety ale to jak dziecko się zachowuje to wina dorosłych.

839 Ostatnio edytowany przez Alutka131 (2012-03-18 19:45:22)

Odp: Być drugą i macochą

Witam:)
Obwrzanku, nie wiem czy dobrze przeczytałaś post Zyfiki. Moim zdaniem ona nie napisała, że grzebie dziecku w szafkach, tylko że nie może żadnej (nawet swojej) otworzyć, bo zaraz słyszy, że tylko córka i tatuś mogą szafki otwierać. Ja to przynajmniej tak zrozumiałam...Poza tym fakt, oni są u siebie, ale przecież z tego co czytam, Zyfika nie chce nikomu chaty do góry nogami przestawiać, tylko złapać trochę przestrzeni dla siebie. I moim zdaniem ma do tego prawo, jeżeli ona i jej partner zdecydowali, że będą mieszkać razem. I żyć razem. Wyobraź sobie kochana taką sytuację: jesteś z kimś, decydujecie się mieszkać ze sobą, po czym nagle się okazuje, że nie wolno Ci tam nic totalnie ruszać, przestawiać, masz jedną szafeczkę do dyspozycji i do widzenia, reszty szafek nie otwierasz. Jak rozumiem, nawet kawy sobie nie możesz zrobić...No dobra, może troszkę przesadzam;)
Zgadzam się natomiast z tym, że takie zachowania jak opisane przez Zyfikę czy Braxton to nie jest wina dziecka, tylko braku porozumienia pomiędzy partnerami i braku ustalenia zasad. Brak zasad przerabiałam i wiem, jak potem jest ciężko cokolwiek wyegzekwować od drugiej osoby.
Pytasz, jak ma się zachowywać dziewczynka...Tak samo jak chłopiec, albo inne dziecko w odpowiedniej sytuacji. Czyli trochę grzeczniej czasami, bo zapewne o to chodzi.:)
Brak porozumienia pomiędzy partnerami powoduje konflikty na każdym tle. A to, jak się dziecko zachowuje, powtórzę za Shedir, to niestety wina dorosłych. I tego, na co się dziecku pozwala.

840 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-19 00:54:45)

Odp: Być drugą i macochą
obwarzanek napisał/a:

Zyfiko .
Wybacz ,ale oni sa u siebie .I nie masz prawa otwierac dziecka szafki .Tez bys nie chciala ,zeby ktos grzebal po Twojej szafce .Prawda?  Punkt widzenia zalezy od pnkt siedzenia .
Wkecasz sie .A prawda wyglada tak ,ze nie potrafisz z mezczyzna ustalic zasad . I Twoja i jego w tym wina .Nie obcych .Tu " pies pogrzebany ".

Chyba nieco sie zagalopowałaś. Po pierwsze nie pisałam, że "grzebię" w czyichś szafkach. I może wyjasnij, co znaczy "grzebanie w szafkach" Twoim zdaniem?

Po drugie, mój partner nie ma nic przeciwko temu żebym, otwierała w domu szafki i korzystała z jego rzeczy. Również on może dotykać moich rzeczy, tak samo jak i jego córka, która lubi czasami ubierac się w moje ciuchy  i nie pyta mnie, czy może, a ja też nie robię z tego jakiegos problemu - wydaje mi się, że to jest normalne i tak się zachowuja ludzie, którzy są w związku i mieszkają pod jednym dachem.  To jest naturalne, że mój partner otwiera moja szafkę i układa w niej moje rzeczy, jeśli akurat nie ma mnie w domu - wtedy on  układa czyste rzeczy do szafek. Ja robię to samo dla niego i dla małej.

Chyba nie sądzisz, że 5-letnie dziecko samo pierze swoje ubrania i je układa do swoich szafek? Czy według Twojego rozumowania, za każdym razem, gdy układam świeżo uprane  rzeczy do szafek , mam rzeczy małej zostawiac na wierzchu, żeby się walały po mieszkaniu, i czekać aż ona przyjdzie za kilka dni (bo nie mieszka na stałe z nami) i je sama poukłada? Czy tak? Rozumiem, że oczekujesz, że jeśli dziecka nie ma przez kilka dni u nas i zostawilo bałagan po sobie, to my z moim partnerem mamy w tym bałaganie mieszkać i czekac aż przyjdzie za kilka dni i poukłada swoje rzeczy, bo nie można "grzebać" w czyichś szafkach, tak?  Czy wszystkie 5-letnie dzieci same piorą, prasują i układaja swoje ubrania w szafkach?

Kwestia jest taka, że ja nie ruszam zabawek małej, ani jej szafek z zabawkami. Trochę to smieszne, co piszesz. Jestem doroslą osobą i nie mam potrzeby i czasu na "grzebanie" w szafkach z dziecięcymi zabawkami.Nie bawię się zabawkami. Zresztą tak na marginesie to nigdy sie nie bawiłam zabawkami jako dziecko i nie kręciły mnie zabawki. Wolałam sie w bawić w biuro ;-)
Zabawki są jej światem, ma tam też swoje rózne skarby, jak każde dziecko.  To jest jej świat, którego ja właśnie nie chcę naruszać i dlatego sprzatanie zabawek zostawiam jej samej lub mojemu partnerowi. Chociaż na dluższa metę jest to nie do zaakceptowania, bo jeśli mała zostawi bałagan po sobie, to chcę miec prawo, by to sprzątnać i nie musieć mieszkac w bałaganie, gdy jej nie ma.  A to czasem mogłoby oznaczać, że musiałabym otworzyc jej szafkę i poukładac jej zabawki.
Ale z Twojej strony zabrzmiało to tak, jabkym chodziła po obcym mieszkaniu i grzebała po szafkach, bo nie mam nic innego do roboty. .

Może nie zrozumiałaś, w czym jest problem: że ja tu mieszkam i według mojego partera powinnam sie czuć jak u siebie w domu, a nie czuję sie tak ze względu na to, o czym wczesniej pisałam. Mój partner nie ma nic przeciwko temu żebym układała jego rzeczy, czy rzeczy małe i otwierała szafki w kuchi, łazience i każdym pomieszczeniu, bo tu mieszkam i korzystam z domowych sprzetów. To mała mówi, że nie moge otwierac szafek, a nie mój partner. I gdy to mówiła, nie chodziło o jej szafki z zabawkami.

Resztę trafnie wyjaśniła Alutka.

841

Odp: Być drugą i macochą
obwarzanek napisał/a:

Zyfiko .
Wybacz ,ale oni sa u siebie .I nie masz prawa otwierac dziecka szafki .Tez bys nie chciala ,zeby ktos grzebal po Twojej szafce .Prawda?  Punkt widzenia zalezy od pnkt siedzenia .
Wkecasz sie .A prawda wyglada tak ,ze nie potrafisz z mezczyzna ustalic zasad . I Twoja i jego w tym wina .Nie obcych .Tu " pies pogrzebany ".

Czyli zyfika nie jest u siebie? hmm.. dziwny tok myślenia.

842

Odp: Być drugą i macochą

Zachowywać się jak dziewczynka tzn np. nie bekać przy stole gdy mamy gości. (nie uważam że chłopcy mogą bekać:) Mój mąż czasami zauważa że jest problem z jej zachowaniem,ale co z tego że my ją w jakiś sposób "naprostujemy" a ona gdy jest kolejny raz u nas zachowuje się tak samo. Nie wiem może najwyższy czas przyznać przed samą sobą że jej nie lubie? niektórzy moi znajomi, którzy są raczej obiektywni sami czasami stwierdzali że jest to osoba - dziecko "ciężka do polubienia". A przecież dzieci nie da się nie lubić?!? więc o co chodzi? odnoszę wrażenie że rywalizujemy ze sobą o mojego męża a jej ojca. I zarówno ona jak i ja złościmy się gdy pokazuje zbyt dużo zainteresowania drugiej. Chyba wszystko sprowadza się do zazdrosci...

843 Ostatnio edytowany przez zyfika (2012-03-19 18:13:21)

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Brak porozumienia pomiędzy partnerami powoduje konflikty na każdym tle. A to, jak się dziecko zachowuje, powtórzę za Shedir, to niestety wina dorosłych. I tego, na co się dziecku pozwala.

Tak, to prawda. To jest z pewnościa wina dorosłych. Tylko w naszej sytuacji, gdy mamy mieć wpływ na zachowanie nie swojego dziecka, sprawa sie komplikuje.

Gdy zaczynamy czegoś wymagać od nie swojego dziecka, to natychmiast wszyscy wokoło powiedzą, jakie to my jesteśmy złe macochy, czego dowody można znaleźć tutaj, na tym forum. I cały czas jesteśmy między młotem, a kowadłem. Mamy wybór: albo pozwolić, by dziecko rządziło wszystkim wokoło i terroryzowało nas i otoczenie,   albo ustalić zasady . Obojętnie, którą opcje wybierzemy, zawsze będzie źle dla nas.

Dlatego dziewczyny, wyprowadziłam się z mieszkania mojego faceta i rozstałam się. Wiem, że będzie chciał, żebym wróciła do niego, ale obiecałam sobie, że wrócę dopiero wtedy, gdy on coś z tym zrobi. Chcę mieszkać w domu, w którym mam coś do powiedzenia, gdzie mam wpływ na wszystko, co się w nim dzieje.
Nie widzę możliwości, byśmy w takiej sytuacji mogli kontynuować nasz związek, gdzie ja do tej pory mieszkałam  w mieszkaniu, w którym rządzi dziecko.W domu, w którym miałam tylko jedną, małą szafkę dla siebie. W domu, gdzie przecież sprzątałam,  także po jego córce, a ona mi próbowała dyktować, co mogę, a czego nie mogę w domu. Jak każda kobieta, chcę się czuć panią domu we własnym domu, a nie kopciuszkiem.

A tak na marginesie, to zastanawiam się nad tym, skąd ta bajka o kopciuszku albo o królewni śnieżce i złej królowej wink Chyba ktoś powinien napisac nową bajkę, gdzie kopciuszkiem jest partnerka, terroryzowana przez dziecko partnera i w końcu wykurzona z domu.Może nieco przesadzam, ale przyznacie, że coś w tym jest, gdy czyta się niektóre historie dziewczyn na forum;:-)

844

Odp: Być drugą i macochą

Zyfika, strasznie mi przykro, że tak się stało. Szkoda, bo zawsze uważałam takie rozwiązanie za ostateczność. Jednakże każdy z nas ma ograniczoną możliwość adaptacji, jeden wytrzymuje więcej, drugi mniej, także rozumiem Cię. Mam tylko nadzieję, że to nie jest na próżno i jednak da co niektórym coś do myślenia. I tego Ci życzę:)
I rzeczywiście, masz rację, cokolwiek byśmy nie zrobiły będzie źle. Jak próbujemy chociaż trochę wychowywać to jest źle, bo zaraz się krzyczy, że nie nasze dzieci to mamy się nie wtrącać. Jak przymykamy oczy, dziecko wchodzi nam i nie tylko nam na głowę. I też jest źle. Pozostaje zatem kwestia wypośrodkowania...I teraz potrzebni są oboje partnerzy. I potrzeba dużej wyrozumiałości wobec siebie. To też trudno chwilami przychodzi, ale nie jest niemożliwe. No i jedno stanowisko wobec dziecka - między sobą możemy się nie zgadzać co do pewnych kwestii, przed dzieckiem jeden front.
Braxton, to jest bzdura, że wszystkie dzieci się lubi. Nie wszystkie. Niejednokrotnie tu pisałam, że kiedyś mi się wydawało, że wszystkie dzieci są super, że wystarczy, że się takie małe uśmiechnie i już jest ok. Życie mnie zweryfikowało, to naprawdę nie jest tak, dzieci są jak dorośli, jedne się lubi, inne mniej, inne wcale. I nie ma nic w tym złego. Złe jest wtedy, kiedy się swoje frustracje na dziecko przelewa, niezależnie, czy robi to rodzic, macocha czy opiekun.I złe jest wtedy, kiedy się dziecku okazuje negatywne emocje, daje mu się odczuć brak sympatii. Nie twierdzę przy tym, że należy cokolwiek udawać, przeciwnie, dziecko fałsz na kilometr wyczuje. Pewnie, że jest cacy jak się wszyscy lubimy między sobą. Ale tak nie jest. Co do tej rywalizacji...Tak może być. Mnie kiedyś też psycholog zapytała, czy rywalizuję z ośmiolatką, bo ona ze mną to na pewno:) A w ogóle to trudno jest swoje dzieci wychowywać, a co dopiero wychowywać cudze. Co do zazdrości...moim zdaniem dziecko będzie zazdrosne o nową kobietę u boku ojca. I nowego mężczyznę u boku mamy. Zwłaszcza, kiedy długo jest z jednym rodzicem samo a tu trzeba się dzielić. Moim zdaniem nie jest tak, że kocha się dziecko bardziej, a żonę (męża) mniej.To jest po prostu INNA miłość. Nie da się tego porównać. Poza tym uczucie rodzica do dziecka jest bezwarunkowe. Pomiędzy dorosłymi już nie. I tę różnicę trzeba dziecku uświadomić. W szczerej rozmowie, na prostym przykładzie.

845

Odp: Być drugą i macochą

Dzień dobry.

Czytam Pani posty na forum. Zapraszam...

W redakcji jednego z kanałów telewizyjnych przygotowujemy program o relacji macocha-pasierbica, wszystkie Panie, które chciałyby wypowiedzieć się na ten temat i podzielić swoim doświadczeniem zapraszamy do udziału w poważnej, ciekawej, konstruktywnej rozmowie w gronie kobiet. Proszę o zgłoszenia tel., zależy nam bardzo na czasie, z góry bardzo dziękuję.

Ania Kamińska tel. 725 725 579.

Posty [ 781 do 845 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 11 12 13 14 15 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024