Cześć Dziewczyny, na forum nie jestem nowa, ale daaawno nie pisałam, aktualnie moja życiowa sytuacja mnie przerosła. Pisałam na innym wątku, ale dziewczynki tu mnie skierowały, bo jestem drugą i macochą i ta sytaucja jest na pewno jednym z powodów obecnego kryzysu.
- poznaliśmy się dwa lata temu, on - 4 lata po rozwodzie, syn od piątku do niedzieli u niego co tydzień, ja - po kilkuletnim nieudanym związku, bez dzieci
- od początku nawiązał się dobry kontakt między mną a synem partnera, który ma stwierdzony Zespół Aspergera, ale na pierwszy rzut oka nie rzuca się to bardzo w oczy, problem dotyczy takich spraw jak: pisanie literami drukowanymi, nieumiejętność jazdy na rowerze, zła koordynacja ruchowa, nieprzestrzeganie pewnych zasad towarzyskich typu głośne mówienie, głośne śmianie się, wybuchy złości, niechęć do zmian
- szybko razem zamieszkalismy i szybko też zaszłam w ciążę, bo już natura mnie bardzo wzywa
- po urodzeniu naszego wspólnego synka sytuacja się trochę zmieniła, bo:
* przechodziłam depresje poporodową, było mi cholernie cieżko z maluchem
* cała opieka w tygodniu nad maluchem spadła na mnie
* wkurzałam się, że gdy przychodził weekend, zamiast pomocy od partnera mam jeszcze dodatkowe problemy związane z opieką nad pierworodnym synem mojego partnera, który bądź co bądź wymaga odpowiedniego, umiejętnego podejścia wychowawczego i dużo nadzoru, typu - wytrzyj nos, umyj ręce, nie kichaj na bobasa, nie trzaskaj drzwiami
Niektóre związku rozpadają się przez samo pojawienie się dziecka, a u nas problemy zaczęły się mnożyć:
- problemy finansowe, pomimo, że oboje zarabiamy, jesteśmy wykształceni, ale weszliśmy w związek z długami i kredytami, ponadto alimenty partnera, w międzyczasie partner doznał urazu mechanicznego i przechodził operację za operację w odległym mieście, nie był ubezpieczony, więc wszystko z własnej kieszeni, a ja na urlopie macierzyńskim i 80% pensji 
- była żona partnera - osoba pewna siebie, wyszczekana ,wyrachowania, kłamliwa i manipulująca (rozwód z orzeczeniem o jej winie, przyczyny - zdrady, obecnie dobrze prosperująca finansowo, mieszkająca z rodzicami swoimi, robiąca z dziecka osobę niepełnosprawną, podczas, gdy Zespołu Aspergera nie można traktować jak choroby, są na ten temat kampanie społeczne, ale w każdym razie do szkoły dziecka nie wozi, bo zabiera chlopca bus dla osob niepelnosprawnych
), nieprzestrzegająca godzin ciszy nocnej jeśli chodzi o telefony do syna, wiecznie atakująca słownie mojego partnera i mnie, w końcu strasząca sądem o podwyższenie alimentów i w końcu założyła sprawę - chce 1000 zł. Podczas gdy sytuacja wygląda tak, że my utrzymujemy syna partnera od piątku po szkole do niedzieli wieczór, mama utrzymuje go od niedzieli wieczór do piątku rano. Do wszystkich wydatków partner dokładał sie po połowie (jest honorowy) oraz płacił alimetny poza tym, żeby mamie było łatwiej utrzymać małego w dniach, w których jest u niej, nam jednak nikt alimentów nie płacil na piątek sobotę i niedzielę, gdy dziecko spędza u nas cały dzień i noce.
- tak więc sprawa sądowa na to wszystko, gdzie sąd widząc w wyroku: miejsce zamieszkania przy matce (choc zameldowanie jest u nas), orzekł podwyższenie alimentów, przez co zabrano nam, a dano jej, więc wychodzi na to, że nas nie stać na utrzymywanie syna partnera od piatku do niedzieli, gdyby partner był wyrachowany to by nie brał syna wobec tego na weekendy już, ale on go kocha i to by było nieludzkie, a nas już naprawde nie stać na nic, korzystamy z pomocy rodzin naszych i mamy długi
- problemy z emocjami zarówno i moje i partnera, partner radzi sobie codziennie po pracy kupując wino, a ja nie mogę, bo karmię piersią, i dobrze, bo uważam, że używaki to nie jest sposób, poszłam na terapię. terapuetka zasugerowała mocno terpaię par, żebyśmy się nauczyli lepiej ze soba komunikować
- częste, coraz częstsze kłótnie między nami , z racji braku umiejętności panowania nad emocjami coraz bardziej poniżające nas oboje, kończące się zawsze albo krzykami albo moją wyprowadzką do rodziców, bo się nawet zaczęłam bać już reakcji partnera, który jest przewrażliowiony na prawie już każdym punkcie, a już najbardziej na punkcie swojego pierworodnego syna, bo ostatnio wykrzyczał mi, że wszystko jest przez to, że ja go nienawidzę (fakt, dużo trudnych emocji doświadczyłam, i zazdrość o jego matkę i o parntera, duzo partnerowi tym natrulam nerwow, poszłam przez to na terapię, ale, żeby zaraz nienawidzę, skoro zawsze starałam się dbać o niego, kupuje mu rózne rzeczy, wyposażam pokoj, ktory ma u nas , pomimo, że mamy tylko trzy pokoje, to jeden stoi i czeka zawsze na syna pierworodnego, nasz syn nie ma nawet swojego pokoju, miedzy nimi jest za duza roznica wieku -, by dzielic pokoj - 10 lat, bawię się, dbam o wspomnienia, wywołuje mu zdjęcia do albumu, nawet z jego własna mama której szczerze nie cierpię, mialam swego czasu aspiracje, by zaczac mu pomagac w nauce, cwiczyc go w tym, w czym sobie nie radzi, moja praca jest zwiazana z nauczaniem, pomaganiem, ale skutecznie mnie zniechecila postawa jego matki: "ni zycze sobie aby w jakikolwiek sposob ingerowala Pani w zycie moje i mojego syna", oraz to, ze kazde moje proby konczyly sie tym, ze pierworodny mial zly nastroj, bo nie lubi byc zmuszany do niczego u taty, pobyt u taty kojarzy mu sie z wolnym czasem i jesli mialam byc przyczyna starc, to odpuscilam. Teraz po prostu przygladam sie, jak gra na konsoli
moj partner w zwiazkach nigdy nie byl strona dominujaca, wiec on nie ma umiejetnosci motywowania i trzymania pieczy nad nauka i cwiczeniami, nie naciska na syna.
- partner wykazuje niechęć wobec terapii, raz niby się zgodził, ale nic konkretnie nie ustalilismy i znow bylo tylko gorzej, w tygodniu malo mi pomaga, bo nie ma na nic sily i motywacji do zycia zero, czasem pomaga i nawet gotuje, ale dla mnie w sytuacji wykonczenia dzieckiem, to jest za malo, a od piatku juz mamusia pierworodnego ingeruje, partner jest wobec niej malo asertywny i woli nie wchodzic z nia w szranki dla dobra syna, bo boi sie, ze jak sie z nia pokloci, to ta mu nie da syna na weekedn, moglby go zabrac sila, ale po co dziecku gotowac taki los, wiec musimy trzymac troche jezyk za zebami, dla dobra dziecka pierworodnego. We mnie emocje az kipia, sama mam dziecko male i nerwy w strzepkach.
- zawsze staraliśmy się dbać o nasz związek, wspólne gtowanie, dużo rozmawialiśmy, ale tez nie stać nas na niewiadomo co, np. wycieczke gdzies dalej, w weekedny z reguły zawsze jest syn pierworodny, raz tylko była sytaucja, że był u mamy i wtedy zawiozłam naszego wspólnego do moich rodziców i pojechalismy się zrelaksowac, ale przy tej ilosci problemow i nerwow w strzepach obecnie mamy bardzo duzy kryzys
Skończyło się tak, że w ostatniej kłótni powiedzialam, ze sie wyprowadzam do rodzicow (nie pierwszy raz) , usłyszalam od partnera w zlosci, ze mam wyp... wykrzyczał mi, że wszystko przez to, że nienawidze jego syna, przy swoich rodzicach to mowil zreszta i ja sie wyprowadzilam. jestem tak rozchwiana emocjonalnie obecnie, ze nie pomaga mi juz ani bieganie, ani nic, planuje isc do lekarza po antydepresanty i nie wyobrazam sobie wracac do mieszkania do nich. Jestem ze swoim synem u rodzicow, nie stac mnie na wynajecie niczego, ale nie wyobrazam sobie znosic tych wszsytkich emocji związanych chocby z weekendami obecnie.
Oboje z parterem tesknimy za soba, ale oboje widzimy, ze ta sytaucja jest tragiczna. Byl czas ze bylismy umowieni, ze spedzam z moim partnerem czas od pn do pt a na weekedny jade do rodzicow, ale czulam sie jak uciekinier. Obecnie najchetniej kupilabym kawalerke i byloby tak, ze partner by mnie odwiedzal, a w weekedn mialabym swiety spokoj z jego byla zona, emocjami, jakie sie z tym wiązą.
((
Nie jestem tez bez wad, ale ja coś przynajmniej ze soba staram sie robic, terapia itp. czasem bylam tak wsciakla na partnera i moj los, ze fantazjowalam, ze drugie dziecko bede miala juz z innym i wtedy on poczuje, co to znaczy musiec sie dostosowywac do kogos innego i odczuje ta zazdrosc. Dodam jeszcze, ze duzo pomagam partnerowi, nawet w kwestii spraw sadowych, ale on moim zdaniem jest niewdzieczny, cala wina obarcza mnie, wyzywa w klotniach od chorych psychicznie i nawet w zlosci okreslil mnie mianem zlej matki lub
delikatnie ujmujac "kobiety lekkich obyczajow". Uwazam, ze duzo frustracji przenosi z poprzedniego zwiazku na nasz, bo ja go nie zdradzam, a wysluchuje obelgi, uwazam, ze on sam potrzebuje terapii, ale nie udalo mi sie go namowic na to jak do tej pory.
Uwazam, ze faworyzuje emocjonalnie pierworodnego, niby tego nie okazuje jawnie, ale bylo kilka sytuacji, ze wyraznie wzial strone pierworodnego, nawet jesli chodzilo o naszego wspolnego syna, ze starszy go zaczal przezywac.
Po urodzeniu dziecka bylam bardzo sfrustrowana faktem, ze mj partner nie wykazywal jakiejs specjalnej radosci, entuzjazmu, a raczej bardziej zrezygnowanie i przytloczenie problemami, wiem, ze pierwszego syna ze swoja byla zona planowali, ze bardzo sie angazuje cale zycie w wychowanie jego teraz oraz jak byl niemowleciem, bo tamta matka czesto wybywala z domu ,a u nas jest tak, ze cale wychowanie spada na mnie i nie cieszy sie tym naszym malym (choc wiem, ze go kocha) tak, jakbym chciala, moze to przez wszechobecne problemy.
Tak więc obecnie mieszkam u swoich rodziców, nie wyobrażam sobie w moim stanie psychicznym wracać do partnera, i po tym, co mi powiedzial, czuje, ze nie udźwigne naszej rodziny patchworkowej, latwiej mi chyba bedzie byc samotna matką
((
PS a mieszkamy/mieszkalismy w mieszkaniu partnera, w ktorym mieszkal on kiedys z ta byla zona, nawet na porzadny remotnt nas nie stac, co tez mnie dobijalo zawsze, bo ubrania trzymam w tej samej wielkiej szafie, co ona trzymala, gotuje w tej samej kochni, myje sie w tej samej wannie. Porazka.
(( Ddam, ze jestem jedynaczka i zawsze wiele rzeczy w zyciu bylo po mojemu, mialam swoj osobny pokoj od dziecka, do 30 roku zycia wszystk co zarobilam wydawalam na siebie w sesnie nauka szkolenia itp, a teraz nie dosc ze musze brac pod uage byla zone, pierworodnego, to jeszcze sama zostalam matka i jest mi trudno i jeszcze brak kasy, no degradacja totalna, pomimo, iz mamy kazde wyzsze wyksztalcenie.
((((
PS2 Nasz biedny wspolny synek na tym cierpi bardzo, bo tak naprawde to o nim sie "mowi najmiej", bo zarowno moj partner, jak i ja, jak i rodzice partnera zyja obecnie sprawami zwiazanymi z pierworodnym, na szczescie moi rodzice maja jedynego wnuka i sie bardzo angazuja w mjego synka, dodam, ze pierworodny pokochal bardzo przyrodniego braciszka, wiec to duzy plus, maly tez zawsze do niego lgnie.
Ratunku, co robić, jak zyć....