Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 123 124 125 126 127 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 8,061 do 8,125 z 8,269 ]

8,061

Odp: Być drugą i macochą

gdyby placił 200 euro to tez by nie zbiedniał
to jego dziecko
ale jak widac nowa partnerka ojca nie pozwoli na to, żeby dostalo dziecko nic wiecej

Zobacz podobne tematy :

8,062

Odp: Być drugą i macochą

Przecież płaci 200 euro. Literki nie zauważyłaś.

8,063 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2018-07-06 08:54:32)

Odp: Być drugą i macochą

rzeczywsicie pisze tam e
to 800 zl juz wyglada normalnie i jest przyzwoita sumą
jednak i tak ton jest taki tej wypowiedzi, ze matka dzieka rozwala kase na swoje zachcianki a nie na dziecko
ciekawe skad wie o tym
to takie same zachowanie jak moje w tym momencie, ze nie wie dokladnie a ocenia

przepraszam

8,064 Ostatnio edytowany przez vina80 (2018-07-06 12:31:17)

Odp: Być drugą i macochą
Ola_la napisał/a:

rzeczywsicie pisze tam e
to 800 zl juz wyglada normalnie i jest przyzwoita sumą
jednak i tak ton jest taki tej wypowiedzi, ze matka dzieka rozwala kase na swoje zachcianki a nie na dziecko
ciekawe skad wie o tym
to takie same zachowanie jak moje w tym momencie, ze nie wie dokladnie a ocenia

przepraszam


nie masz za co przepraszac , kazdy ma prawo do wlasnej opini .  Procz 800E  sa tez regularne paczki , ciuchy , prezenty , zabawki , kwoty extra np na ferie..czy jakies extra wydatki  .od nas wyjezdza z calym bagaznikiem nowych rzeczy (kombi mamy )  big_smile big_smile     nie zaluje jej ....      Na dodatek dziecko co 2 weeeknd i co pare dni w tyg laduje u tesciow .... teraz to ich ulubiona synowa a ja jestem ta najgorsza (podczas malzenstwa ona byla najgorsza - teraz jest swieta,wspaniala,cudowna)  . Do tesciow mala na noc trafia bez niczego z lista zakupow co jej potrzeba  (nie zawsze ale czesto tak jest ) albo spakowana w reklamowke wiec tesciowa smiga do sklepu i kupuje . nawet walizke jej kupila na kolkach . zeby dziecko jako tako mialo sie w co spakowac bo poprzednia walizke  ex potrzebuje wiec dla dziecka nie ma ....wiec ex dobrze sie ustawila .  Kase czy rozwala czy nie to faktycznie nie wiem - glupio napisalam pod wplywem emocji - do portwela jej nie zagladam ale wiem , ze ex wyda predzej na siebie niz na mala . To akurat wiem .  jak malej nie ma w domu : sa zakupy , ciuchy , imprezy - to tez wiemy .  Niech sobie robi co chce - jej zycie .  Alimenty sa na rok przydzielane , i ktos madry mi napisal tu , ze co ma ona na miesiac zmienic mieszkanie , lub mala wymeldowac zeby koszty zmniejszyc- NIE .  Tym zdaniem tez to zrozumialam . Doszla do mnie rzecz oczywista - dzieki wlasnie tej wypowiedzi chyba Alutki ale nie jestem pewna .   Fakt mnie wkurza , ze mimo rzeczy materialnych i milosci , ktora dajemy malej jest wiecznie nie tak . Caly czas cos nie pasuje . kontrole . telefony . ...ale nie wiem jak ja bym sie zachowywala bedac na jej miejscu .    Czasem nie wiem juz co bardziej mnie wkurza . Chyba fakt ze wraz z mezem i jego dzieckiem wzielam sobie tez ex na kark .   Trzeba to akceptowac a na pewne rzeczy przymykac oko .  Widzialy galy ..to zle stwierdzenie bo widziec widzialy ale nie wiedzialy czym to smakuje w praktyce . Kazda z nas to ma i czuje podobnie . Wlasnie jestem w trakcie czytania forum "z gory na dol " i widze , ze "nasz swiat obecnych" naprawde jest wielki i laczy nas prawie to samo .   Szukamy tu pomocy,wsparcia, wygadac sie chcemy , radzimy sobie - naprawde fajne miejsce . Szkoda ze predzej tu nie trafilam , wczesniej bym zrozumiala swoje uczucia .

8,065

Odp: Być drugą i macochą
Ola_la napisał/a:

gdyby placił 200 euro to tez by nie zbiedniał
to jego dziecko
ale jak widac nowa partnerka ojca nie pozwoli na to, żeby dostalo dziecko nic wiecej



jak to kochana nazwalas  "" nowa partnerka nie pozwoli i bla bla bla "  pozwala ! kupuje ! daje !   ba ! nawet sama przelewy robi - te obowiazkowe i te extra !!!

8,066

Odp: Być drugą i macochą

Przecież płaci 200 euro. Literki nie zauważyłaś.



dziekuje za zwrocenie uwagi pani niedowidzacej big_smile  , ktora pewnie poprzednich wypowiedzi nie czytala - wiedziala by wtedy  wiecej na temat naszej sytuacji

8,067 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2018-07-06 13:20:52)

Odp: Być drugą i macochą

Jedno wiem czytajac ten watek, ze nie poradziłabym sobie w takiej sytuacji ze swoją zazdrością, z równym traktowaniem dzieci swoich i dzieci partnera. Ciężki orzech do zgryzienia. Podziwiam was.

Nie nie czytalam, czasem tylko zagladam.

8,068 Ostatnio edytowany przez vina80 (2018-07-06 13:44:05)

Odp: Być drugą i macochą
Ola_la napisał/a:

Jedno wiem czytajac ten watek, ze nie poradziłabym sobie w takiej sytuacji ze swoją zazdrością, z równym traktowaniem dzieci swoich i dzieci partnera. Ciężki orzech do zgryzienia. Podziwiam was.

Nie nie czytalam, czasem tylko zagladam.


nam wszystkim powinni dac OSKARA za zyciowa role - to tak pol zartem . Jeszcze jak jest facet , ktory wspiera,rozumie - wtedy mozna isc dalej ale jak jest tak jak u mnie , facet dostajacy malpiego rozumu gdy sie coreczka pojawia , a ja jak 5 kolo u wozu ...przerwa na miesiac w zwiazku ...zimno ...zimno....  to oszalec mozna ...ale tlumacze to niedosytem jej , miloscia rodzicielska....    ale gdy jestem tak na boku emocjonalnie to boli ....   no coz....


My staramy sie o swoje dziecko ...a ja zastanawiam sie czy to dobry pomysl...   metlik w glowie taki , ze oszalec mozna .
czytalam tu , ze u niktorych z was "wspolne" dziecko jest "gorsze"   ,   pojawia sie "ich" dziecko i ono ma rekompensate , ze nie jest w pelnej rodzinie mama+tata   a "wspolne" na bok .   Mnie na bok odsuwa gdy jest mala z nami i wiem jak to boli ale daje rade-dorosla jestem  , a jak bedzie "nasze" dziecko odstawiane na bok to kur....  nie nie nie nie nie nie nie !!!
Bardzo chce dziecka ....
A moze bylo by popoostu dobrze ? 
Moze mala byla by siostra i dawala by przyklad ? Moze by sie cieszyla ?  Moze ON by zmadrzal ?

i zyli dlugo i szczesliwie....

8,069

Odp: Być drugą i macochą

Dlaczego mialabys nie starac sie o dziecko jesli go pragniesz i on tez chce?

8,070

Odp: Być drugą i macochą

Chyba bym chlopa za jajka powiesila gdyby faworyzowal dzieci, moj ex faworyzuje jedno ze swoich (ale to nie moj cyrk).  Jedni mowia ze facet faworyzuje pierwsze dziecko inni dziecko ktorego matke bardziej kocha/kochal kurcze az strach miec wiecej dzieci.

8,071

Odp: Być drugą i macochą

dora_dora
serdecznie gratuluję! czekamy na dobre wieści smile

8,072

Odp: Być drugą i macochą

Ciekawie opisuje to schemat systemu rodzinnego z psychologii rodziny, twoja problematykę to konkretnie w części II rozdział 4 "Rodzina zrekonstruowana". Możesz pobrać to z chomikuj jak wpiszesz psychologia rodziny janicka. Cała książka natomiast powie Ci, że system rodzinny przedstawia problem z udziału każdego, bo każdy na coś wpływa. Nie ma winnych - każdy pracuje na to, żeby coś zmienić. Jedna osoba zawala coś, to zaburza się całe mnóstwo rzeczy u innych, ale to reszta miała jakiś "udział" w tym, że ta pierwsza osoba, coś zawaliła... trzeba to przeczytać, żeby zrozumieć.

8,073

Odp: Być drugą i macochą

Czy ktoś czytał i może powiedzieć, czy warto?

Rodzicielstwo macochy. Problematyka zastępowania matki bez tytułu prawnego w alternatywnych formach życia rodzinnego
Autor : Aneta Jarzębińska
ilość stron : 235
rok : 2014
oprawa : miękka
ISBN : 978-83-7241-959-0
Wydawca : Uniwersytet Szczeciński

Rozdział I
FENOMEN RODZICIELSTWA MACOCHY – PRZEGLĄD KONCEPCJI
Uwagi wprowadzające
1.1. Próba ustalenia istoty rodzicielstwa
1.2. Przegląd zastanych koncepcji rozumienia kategorii „macocha” wrazz autorskim projektem
1.3. Specyfikacja potencjalnych środowisk wypełniania roli macochy
1.4. Dylematy rodzicielstwa macochy w świetle literatury przedmiotu

Rozdział II
KATEGORIA MACOCHA – SPOJRZENIE HERMENEUTYCZNE
2.1. Podstawy metodologiczne badań własnych
2.2. Zjawiska istotne dla klasyfikacji fenomenu macochy
2.3. Zwarta charakterystyka klas macoch

Rozdział III
OKOLICZNOŚCI PODJĘCIA RODZICIELSTWA MACOCHY
3.1. Wydarzenie powodujące utratę matki
3.2. Motywy rodzicielstwa macochy
3.3. Znaczenie doświadczeń z przeszłości dla podejmowania rodzicielstwa zastępującego dziecku matkę

Rozdział IV
MACOCHA W INTERPRETACJI BADANYCH
4.1. Kwestie komplikujące rozumienie terminu
4.2. Konstruowane ujęcia „macochy”
4.3. Odczytywanie pojęcia „macocha” w kategorii zachowań rodzicielskich

Rozdział V
WIZERUNEK MATKI PASIERBA
5.1. Posiadane przez macochę źródła informacji o matce pasierba
5.2. Ocena i opis matki pasierba w roli rodzicielskiej
5.3. Cechy osobowościowe przypisywane naturalnej matce pasierba

Rozdział VI
ZACHOWANIA RODZICIELSKIE WOBEC PASIERBA
6.1. Zaangażowanie macoch w opiekę nad pasierbem
6.2. Zaspokajanie emocjonalnych potrzeb pasierba
6.3. Socjalizowanie pasierba
6.4. Postawa rodzicielska macoch wobec pasierbów

Rozdział VII
UDZIAŁ OSÓB TRZECICH W REALIZACJI RODZICIELSTWA MACOCHY
7.1. Udział ojca pasierba
7.2. Wkład pasierba w budowanie rodzicielstwa macochy
7.3. Udział naturalnej matki dziecka-pasierba
7.4. Zachowania biologicznego potomstwa istotne dla rodzicielstwa macochy
7.5. Udział dziecka wspólnego aktualnych partnerów
7.6. Odniesienia do problemu rodziców macochy
7.7. Odniesienia dziadków pasierba ze strony ojca

Rozdział VIII
WARTOŚĆ RODZICIELSTWA MACOCHY
8.1. Walory i koszty rodzicielstwa dla rodzica – uwagi wprowadzające w analizę empiryczną
8.2. Recepcja przez badanych własnych cech osobowościowych w związku z podjęciem roli macochy
8.3. Postrzeganie badanych macoch przez inne osoby w kontekście pełnionej przez nie roli
8.4. Kondycja finansowa badanych po podjęciu rodzicielstwa zastępującego dziecku matkę
8.5. Inne własności wpisujące się w rodzicielstwo macochy

PODSUMOWANIE I WNIOSKI KOŃCOWE

BIBLIOGRAFIA

SUMMARY

8,074 Ostatnio edytowany przez vina80 (2018-07-13 15:40:16)

Odp: Być drugą i macochą

patrzcie co znalazlam . 

u mnie chyba jest cos w tym sad         

"dla niej jestes taki , mi nie potrafisz uczuc okazac "   itd   itd   

wiecie co , wstydze sie tych uczuc ...  nie potrafie tego nawet ubrac w slowa ...   ja powinnam byc madrzejsza,dorosla ...  nie powinnam miec takich uczuc ...
mala jest przecudowna , kochana , wesola , szczera  i tu bym mogla wymieniac same ochy i achy .... a jak ich widze ...  jaki on dla niej jest a dla mnie nie potrafi .... 
dobrze , ze taki jest do niej , zle by bylo gdyby nie byl...


 
 
przeczytajcie :

to znalazlam w necie:

JESTEM ZAZDROSNA O JEGO CÓRKĘ
UCZUCIA
Trudno się do tego uczucia przyznać. Ale warto mu się przyjrzeć. Bo zazdrość więcej mówi o nas samych niż o naszym związku.



Marta już prawie od dwóch lat mieszka z narzeczonym, który ma córkę z poprzedniego związku. - Na początku to nie był żaden problem. Iga jest wesołą, dobrze wychowaną 10-latką. Ale kiedy przychodzi do nas, idę w odstawkę. Oni razem rysują, chodzą na spacery, szepczą sobie coś do ucha. Ja siedzę z boku i przyglądam się, podaję obiad. Zauważyłam, że Paweł nigdy mnie przy niej nie pocałuje ani nie przytuli. Wiem, że to głupie, ale nie potrafię opanować zazdrości. Zaczynają mnie denerwować nawet telefony Igi. Mam wrażenie, że ona odciąga go od naszego związku.

Partner z przeszłością
Uczucia Marty nie są czymś unikalnym, ale stanowią tabu, do którego kobiety wolą się nie przyznawać. 30-letnia Brytyjka Alex Thomas założyła nawet specjalną stronę dla kobiet borykających się z zazdrością o dzieci partnera: nieregulaminowy link. co.uk. Jak sama wyjaśniła, potrzebowała wsparcia, ponieważ zazdrość o kilkuletnią córkę ukochanego, do której się otwarcie przyznawała, ściągała na nią zawsze krytykę i potępienie. Alex zdaje sobie sprawę z tego, że porównywanie się do dziecka jest irracjonalne. Chloe jednak wciąż przypomina jej o wcześniejszym życiu Matta, a jej rosnące podobieństwo do matki staje się trudne do zniesienia.

"Chciałam stworzyć w sieci przestrzeń, w której mogłabym wykrzyczeć głośno, że marzę o tym, by Chloe i jej brat nigdy nie przyszli na świat i nikt by mnie za to nie zlinczował" - wyznaje. Polskie macochy dzielą się podobnymi przeżyciami na forach. Anonimowa mieszkanka Gdańska żali się: "On ma za sobą nieudane małżeństwo i maleńką córeczkę. Jestem zazdrosna o czas, jaki jej poświęca. O to, że nie jestem na pierwszym miejscu. On jest kochanym tatusiem, ale to przecież nie nasze dziecko, tylko jego i jego byłej żony. Wiem, to nienormalne z mojej strony. Ale jakoś mi przykro, że to nie nasze wspólne maleństwo". Renata, 40-latka z Wrocławia pisze, że 12-letnia pasierbica działa na nią jak płachta na byka. "Mąż wydaje się bardziej zainteresowany jej kłopotami niż moimi. Często kupuje jej prezenty. Mnie - nigdy!".

Co naprawdę wywołuje to uczucie?
Psycholog doktor Barbara Greenberg, specjalista od relacji w rodzinie, radzi, by kobiety czujące zazdrość o dziecko partnera przyjrzały się kłopotom, które same przeżywały w dzieciństwie. - Na ogół okazuje się, że wyniosły z domu jakiś deficyt: uwagi, miłości, poczucia bezpieczeństwa. Dziecko staje się katalizatorem sytuacji, w których ból odżywa. A więc nie tyle istotna jest tu zagrożona więź z mężczyzną, tylko niezagojone rany zadane dawno temu przez kogoś innego. Greenberg wskazuje jeszcze jeden trop. Osoby słabo tolerujące dziecko z poprzedniego związku, obserwujące pod lupą, czy dostają po równo i sprawiedliwie, pochodzą z rodzin, gdzie panowała zaciekła rywalizacja.

- Nie jest kwestią przypadku - mówi Greenberg - że gdy pytam o relacje z bratem lub siostrą, z reguły okazuje się, że są złe. W domu nie nauczono ich, że bliscy są współpracującą ze sobą drużyną. Wyścig, w którym muszą udowodnić swoją wyższość, trwa całe życie. I nieważne, z kim się ścigamy: sąsiadem, kolegą z pracy czy pięcioletnią dziewczynką. Zawsze musimy postawić na swoim. Tylko wtedy czujemy się wygrani i docenieni.


Zawsze będziesz druga
Powinniśmy sobie jednak uświadomić, że akurat w tej rywalizacji znajdujemy się na przegranej pozycji. Trener interpersonalny Jo Ball, współpracująca z grupą wsparcia Alex Thomas, namawia, by już na początku związku z mężczyzną, który jest zarazem ojcem, powiedzieć sobie jasno, że będziemy tą drugą. "Czy naprawdę zaufałabyś człowiekowi, który dla nowej miłości zaniedbał zobowiązania wobec własnego dziecka?" - pyta retorycznie Ball. I dodaje, że dobrze byłoby zapomnieć w tym układzie o partnerze, a skupić się wyłącznie na tworzeniu relacji z pasierbicą. To oznacza nieoglądanie się na drugą stronę.

Nie analizujemy, co mąż robi dla córki, a czego nie robi dla nas. Nie liczymy uśmiechów ani wydanych pieniędzy. O ile to możliwe, postarajmy się wyeliminować go jako pośrednika w kontaktach. Pójdźmy z jego córką na spacer albo na zakupy. Poszukajmy wspólnych zainteresowań, popracujmy nad przestrzenią, w której będziemy się spotykać tylko we dwie. A jeżeli ze strony dziecka nie ma takiej gotowości, trzeba umieć się wycofać. Konkurowanie z nastolatką o względy taty jest dowodem niedojrzałości. Jego więź z dzieckiem nie jest tym samym czym więź z kobietą.

Nie wymagaj dokonywania wyboru
Bez względu na to, czy uda ci się zapanować nad zaborczością, czy dalej w głębi duszy będziesz cierpieć z powodu zazdrości, musisz pamiętać, że nigdy nie należy dążyć do ostatecznej konfrontacji. Nie zmuszajmy mężczyzny do wyboru: ona albo ja. Takie stawianie sprawy zawsze prowadzi do porażki.

Maria Barcz

Nasz ekspert radzi
Z czego wynika zazdrość o dziecko partnera, jeśli związek jest udany?

Tomasz Harasimowicz: terapeuta, coach: - Myślę, że mówimy tu o kimś mającym do siebie zbyt mało dystansu, pełnego niepewności. Dojrzałość wymaga od nas refleksji nad tym, co jest ważne. Świadomego podejścia do relacji z najbliższymi. Zazdrość o dziecko partnera to destrukcyjne emocje.

Skąd ta niepewność?

- Łatwo można za taki stan obciążyć niedobory z dzieciństwa. Nie dostaliśmy od ojca czy matki odpowiedniej dawki uwagi, potwierdzenia, może czułości. W przypadku kobiet relacja z ojcem ma duże znaczenie. Potem w procesie dojrzewania zdarzyły nam się kolejne rozczarowania. Ale jako osoby dorosłe nie powinniśmy już szukać usprawiedliwienia w przeszłości. Jesteśmy zdolni do świadomego wyboru i pracy nad sobą.

Można nad tymi emocjami pracować samemu?

-  Jak najbardziej. W końcu to jest element naszej relacji z drugim człowiekiem. Nie mówię tu o sytuacjach nadużyć czy przemocy w dzieciństwie, bo one mają bardziej skomplikowane i głębokie konsekwencje, z którymi trudno sobie samemu radzić. Ale jeśli problem wynika z dużej niepewności, która nie pozwala nam czuć się komfortowo w relacjach, to będzie to dotyczyło nie tylko zazdrości o dziecko partnera, ale też związków w pracy, rodzinie, przyjaźni. Najważniejsze jest przełamanie się, otwarcie i pragmatyczne uznanie, że należy wspierać relację partnera z dzieckiem. Wszystko zależy od jakości związku, bo czasem jest to sposób na pokazanie, że nie podoba nam się partner. I z jego dziećmi nie ma to nic wspólnego.

A gdy nie radzimy sobie z tymi uczuciami?

- Nie trzeba od razu biec do terapeuty. Rozmowa z kimś bliskim może pomóc obiektywnie spojrzeć na sytuację. Niepokój zamienić w rozumienie, co jest dla nas naprawdę ważne.

8,075

Odp: Być drugą i macochą

zawsze najciemniej jest pod latarnią, dlatego rozpoznanie i nazwanie swoich uczuć jest trudne.
Nie dajmy się jednak jako macochy zwariować i zepchnąć do narożnika i miejmy trzeźwy pogląd na sytuację. Nie zastanawiajmy się tylko nad sobą, ale popatrzmy szerzej. Ktoś kto ma szczęście posiadać przyjaciółkę/zaufaną osobę, która jako osoba "trzecia" może rozsądnie i bez emocji spojrzeć na sytuację - ma szczęście. Samemu może być trudniej przeanalizować "układ".

Mi się też wydawało, że jestem "zazdrosna o pasierbice". Myślałam o tym sporo, bo ogólnie nie mam problemy z zazdrością o partnera, dziecko itd, więc skąd nagle tak silne uczucia i frustracje względem pasierbic. Myślałam o tym dużo, rozmawiałam z przyjaciółką i tutaj na forum i doszłam do wniosku, że:
- wkurzał mnie "ptasi móżdżek" mojego partnera, który zachowywał się przy córkach jak oczadziały, z czego one skwapliwie korzystały. On jest w stanie stałego poczucia winy, że jego córki "mają gorzej" bo nie mają pełnej rodziny i on nie jest przy nich stale. Rozumiem to, ale on w ramach rekompensaty robił im prezenty gwiazdkowe po 2 tys złotych każda. W jedną wigilię dostawały tyle prezentów, co inne dzieci przez pół dzieciństwa.... W dodatku dzieci "obdarowane" to dzieci "zadowolone", okazujące ojcu "miłość". Kupował to wrażenie prezentami.... taka podła ze mnie macocha, że po przemyśleniu co się tu dzieje (a zajęło mi to jakiś czas, bo nie rozumiałam mechanizmów) - uświadomiłam mu to skwapliwie.

- przyjęłam do wiadomości, że wystarczy że JA pasierbice będę lubić, a nie będę zmuszać się do ich pokochania. Od kochania mają matkę i ojca, ja jestem osobą trzecią w tym układzie - bardzo to mocno uświadomiłam sobie, kiedy urodził się mój syn. Moje relacje z pasierbicami są dobre, jestem względem nich troskliwa i uczciwa, ale nawet WOLĘ je nie kochać. Przyczyna? Gdybym je kochała, to bym się wykończyła patrząc jak rodzice marnują im przyszłość - walnięta Pani Matka i mój M, który niby się przejmuje, ale nic nie robi aby zapobiec patologiom. Nie oczekuję od pasierbic niczego, poza szacunkiem i respektowaniem reguł, które są w naszym domu i które obowiązują wszystkich. Jak się nieco rozhuśtają i zaczynają fikać, jestem dość asertywna i przypominam im, że w tym domu reguły ustalam ja i ich ojciec, a one mogą się nim podporządkować lub nie. W przypadku, jeżeli się nie podporządkują mamy problem. Dodam, że reguły są zdrowe i w żaden sposób je nie dyskryminujące - dorośli wymagają szacunku, porządku, uczciwości itd., nie tolerujemy pyskówek, agresji itp.

wspieram M w logistyce w dużym zakresie, ale .... nie chcę być sprowadzona do narożnika i udowadniać światu, że garba nie mam. Mam dość historyjek o biednych pasierbiątkach i wampirzycach-macochach. Mam dość manipulacji - ponieważ świat moich pasierbic i ich Matki jest mocno "oddzielony" od naszego, nie wiem kto jest źródłem tych manipulacji ... przykład z ostatniego tygodnia... Pani Matka pisze w deseń "jak będziesz w Bułgarii z dziewczynami, to niedopuszczalne jest, aby dziewczyny były same na basenie, podczas gdy ty siedzisz z Hanką i Jasiem na plaży".... WTF!!!!!..... w zeszłym roku na wakacjach na plażę chodziłam z przymusu, z samego rana, kiedy na plaży był M z córkami. Potem nie chodziłam na plażę, bo 1. nie lubię plażowania (wychowałam się nad morzem) 2. piasek w Grecji był ciemny około 11.00 był już niemiłosiernie nagrzany, a mój wtedy 1.5 roczny synek często się przewracał i ryczał. Czas spędzałam na placu zabaw i na basenach hotelowych, a ojciec był z dziewczynami non stop ........... więc o co chodzi? kto łże i dlaczego - Pani Matka wymyśla jakieś pierdoły, które nic nie mają wspólnego z rzeczywistością (biedne zaniedbane córki w niebezpieczeństwie, kiedy wyrodny ojciec spędza czas z nową partnerką i ich dzieckiem), czy też takie info sprzedawały Pani Matce dziewczyny (ale dlaczego mają kłamać, że były bez opieki podczas, gdy do cholery ZAWSZE był ktoś z nimi na basenie, a na plaży siedzieć nie chciały....). Aktualnie Pani Matka otrzymuje jednoznaczną, asertywną ripostę - nic takiego miejsca nie miało, dzieci zawsze były pod opieką i to zdanie jest nikczemną insynuacją....

Nadal mnie trafia szlag w wielu okolicznościach, ale uświadomienie sobie swoich uczuć, rozbiór sytuacji na czynniki pierwsze pozwala wiele wyjaśnić. I bardzo łatwo stan rzeczy można sprowadzić do wygodnego "zazdrosna macocha", ale tak niekoniecznie jest. Właśnie ja dużo o tym myślałam, że coś jest nie tak - przecież ja nie jestem patologią, przecież nie miałam nigdy problemu z zazdrością, to dlaczego mnie tak wkurza, że M kupuje córkom pianino za 3,5 tys zł do zagrania utworów typu "wlazł kotek na płotek" i "wśród nocnej ciszy". Czy jestem zazdrosną macochą? chyba nie  ... a czemu mnie to drażni?.... bo drażni mnie postawa "muszę uszczęśliwić swoje córki kolejnym zakupem, bo przecież mają źle bo nie mają pełnej rodziny i ja im to pianinem/tabletem/nową komórką/telewizorem w pokoju zrekompensuję ..............

8,076 Ostatnio edytowany przez Dora_Dora (2018-07-25 12:42:30)

Odp: Być drugą i macochą

Hannah bardzo dziękuję za gratulacje smile Maluszek rośnie, my jesteśmy właśnie na etapie kończenia nowego wspólnego mieszkania ( dzisiaj mieszkamy u niego)

Co do książek - przeczytałam wiele, Stepmoster jest bardzo dobra ale jeżeli nie odstrasza was angielski ( książka kupiona jako ebook na Amazon) to polecam...nie, bardzo polecam " Making Your Second Marriage a First-Class Success". Bezsprzecznie najlepiej wydane 40 czy 50 zł w moim życiu. Para, która sama ma poprzednich partnerów i dziecko pracują jako terapeuci i przedstawiają problemy swoich klientów. Genialna książka, która w każdym dziale mieli inny temat specyficzny dla drugich małżeństw : finanse, jak odciąć się poprawnie od poprzedniego partnera, że bycie macochą o najtrudniejsza robota świata itd.

8,077

Odp: Być drugą i macochą

To może jeszcze ja podzielę się swoją historią. "Druga" a raczej czwarta zaczęłam być po 10 latach udanego związku. X poznałam kilka miesięcy przed swoim ślubem. Burzliwa znajomość doprowadziła w skutkach do odwołania uroczystości, znienawidzenia mnie Przez byłego partnera i nieprzyjemności że strony mojej i jego rodziny. X w tym czasie tworzył nieformalny związek z partnerka której rzekomo nigdy nie kochał, zamieszkali razem gdy zaszła w ciążę, mają 8 letnia córkę. X jest ode mnie sporo starszy i ma duży bagaż ze sobą - małżeństwo z którego ma dwójkę dzieci, kolejny związek z którego ma dziecko i ten który zakończył. Ja wyprowadzilam się do wynajętego mieszkania a on porządkowal swoje sprawy. Ukończył kupione mieszkanie i zamieszkalismy tam razem. W międzyczasie była partnerka mieszkala rok w jego domu razem z córką i organizowała swoje lokum. X pracuje z dwoma swoimi poprzednimi partnerkami, jedna bezpośrednio zatrudnia. Nie chce zmienić tej sytuacji, zamknąć przeszłości A wszelkie rozmowy kończą się mówieniem ze chce pozabijac matki jego dzieci, że jestem egoistka, że łączy ich tylko praca. Mieszkaliśmy tak pół roku aż nie wytrzymałam sytuacji i się wyprowadzilam. Moja rodzina nie lubi go a on ma pretensje że nie potrafie tego załatwić. W końcu zaczął źle reagować na moje wyjazdy do rodziny którą mieszka w innym mieście. Początkowo poddalam się temu, teraz jadę bez pytania. Wspólne mieszkanie było ciężkie, jego ostatnie dziecko bardzo mnie lubi ale ciężko było mi pogodzić dni z nią i bez niej. Dni z nią polegały na skupieniu na dziecku całej uwagi, mogło robić co chce, czasami wpadaly też inne dzieci. Bywały sytuację że uciekalam do pracy aby się czasami pouczyć lub po prostu odetchnąć. Po jakimś czasie wróciłam do niego ale nie zrezygnowalam z mieszkania. Po pewnym czasie byla partnerka wyprowadzila sie a on wprowadzil się do domu ponieważ dziecko musi mieć swój pokój. Nigdy nie chciałam tam mieszkać, dom jest duży i wymaga wielu obowiązków i remontu. Ale X tam chce mieszkać bo dobrze się tam czuje. Gdyby nie mój upór nie zmieniłby nawet łóżka po byłej. Chcieliśmy kupić coś wspólnego ale jakoś nie możemy znaleźć nic co by odpowiadało obu stronom. X zarabia jakoś 10 razy więcej niż ja. Chce się ze mną ożenić. Ja ciągle waham się, raz po tym że odwołałam całkowicie urzadzona ceremonie a dwa że nie jestem pewna czy ten ślub cokolwiek w nim zmieni. Namawia mnie na dziecko ale gdy zaczęliśmy się starać mam wrażenie że jakby to wszystko ostyglo. I tak się bujamy. Ze słów że jestem miłością jego życia słyszę że jestem zołza, która wymaga całkowitej uwagi, egoistka. Zdarzało się że przeprowadził była do domu, tak na herbatkę. Dodam że dwie byle partnerki nie ułożyly sobie życia w nowych związkach. Byliśmy na wspólnych wczasach, codziennie dzwonił do córki, kręcił dla niej filmy, opowiadał jak to było gdy kiedyś tam byli. Teraz zaproponował wyjazd ja + on + dwójka dzieci. Byliśmy już kilka razy z najmłodszą teraz idzie o krok dalej. Nie zgodzilam się. Obraził się mówiąc że taki związek nie ma sensu i on i tak pojedzie a jak ja nie chce to znajdzie kogoś innego. Mieszkam u niego a moje mieszkanie wynajęte stoi puste. Nie wiem co mam dalej robić. Nie czuje się egoistka uważam że walczę o swoje szczęście. Co Wy na to ?

8,078

Odp: Być drugą i macochą
Coolaa napisał/a:

To może jeszcze ja podzielę się swoją historią. "Druga" a raczej czwarta zaczęłam być po 10 latach udanego związku. X poznałam kilka miesięcy przed swoim ślubem. Burzliwa znajomość doprowadziła w skutkach do odwołania uroczystości, znienawidzenia mnie Przez byłego partnera i nieprzyjemności że strony mojej i jego rodziny. X w tym czasie tworzył nieformalny związek z partnerka której rzekomo nigdy nie kochał, zamieszkali razem gdy zaszła w ciążę, mają 8 letnia córkę. X jest ode mnie sporo starszy i ma duży bagaż ze sobą - małżeństwo z którego ma dwójkę dzieci, kolejny związek z którego ma dziecko i ten który zakończył. Ja wyprowadzilam się do wynajętego mieszkania a on porządkowal swoje sprawy. Ukończył kupione mieszkanie i zamieszkalismy tam razem. W międzyczasie była partnerka mieszkala rok w jego domu razem z córką i organizowała swoje lokum. X pracuje z dwoma swoimi poprzednimi partnerkami, jedna bezpośrednio zatrudnia. Nie chce zmienić tej sytuacji, zamknąć przeszłości A wszelkie rozmowy kończą się mówieniem ze chce pozabijac matki jego dzieci, że jestem egoistka, że łączy ich tylko praca. Mieszkaliśmy tak pół roku aż nie wytrzymałam sytuacji i się wyprowadzilam. Moja rodzina nie lubi go a on ma pretensje że nie potrafie tego załatwić. W końcu zaczął źle reagować na moje wyjazdy do rodziny którą mieszka w innym mieście. Początkowo poddalam się temu, teraz jadę bez pytania. Wspólne mieszkanie było ciężkie, jego ostatnie dziecko bardzo mnie lubi ale ciężko było mi pogodzić dni z nią i bez niej. Dni z nią polegały na skupieniu na dziecku całej uwagi, mogło robić co chce, czasami wpadaly też inne dzieci. Bywały sytuację że uciekalam do pracy aby się czasami pouczyć lub po prostu odetchnąć. Po jakimś czasie wróciłam do niego ale nie zrezygnowalam z mieszkania. Po pewnym czasie byla partnerka wyprowadzila sie a on wprowadzil się do domu ponieważ dziecko musi mieć swój pokój. Nigdy nie chciałam tam mieszkać, dom jest duży i wymaga wielu obowiązków i remontu. Ale X tam chce mieszkać bo dobrze się tam czuje. Gdyby nie mój upór nie zmieniłby nawet łóżka po byłej. Chcieliśmy kupić coś wspólnego ale jakoś nie możemy znaleźć nic co by odpowiadało obu stronom. X zarabia jakoś 10 razy więcej niż ja. Chce się ze mną ożenić. Ja ciągle waham się, raz po tym że odwołałam całkowicie urzadzona ceremonie a dwa że nie jestem pewna czy ten ślub cokolwiek w nim zmieni. Namawia mnie na dziecko ale gdy zaczęliśmy się starać mam wrażenie że jakby to wszystko ostyglo. I tak się bujamy. Ze słów że jestem miłością jego życia słyszę że jestem zołza, która wymaga całkowitej uwagi, egoistka. Zdarzało się że przeprowadził była do domu, tak na herbatkę. Dodam że dwie byle partnerki nie ułożyly sobie życia w nowych związkach. Byliśmy na wspólnych wczasach, codziennie dzwonił do córki, kręcił dla niej filmy, opowiadał jak to było gdy kiedyś tam byli. Teraz zaproponował wyjazd ja + on + dwójka dzieci. Byliśmy już kilka razy z najmłodszą teraz idzie o krok dalej. Nie zgodzilam się. Obraził się mówiąc że taki związek nie ma sensu i on i tak pojedzie a jak ja nie chce to znajdzie kogoś innego. Mieszkam u niego a moje mieszkanie wynajęte stoi puste. Nie wiem co mam dalej robić. Nie czuje się egoistka uważam że walczę o swoje szczęście. Co Wy na to ?

No cóż ,
oboje macie prawo i racje w sumie
On ma prawo żyć po swojemu - a jak??? ano mieć kilka kobiet pod ręką , zmieniać je , mieć z nimi dzieci i tworzyć włoska dużą rodzinę !  (Włoch ???? tongue)
Ty masz prawo oczekiwać bycia najważniejszą , spędzać wakacje z partnerem, nie koniecznie z jego dziećmi i obowiązkami ....
No...ale jak tu budować coś wspólne ?
Widzisz doskonale że wasze potrzeby i wizje są zupełnie inne
Ty masz życie przed sobą ...on raczej korzysta z tego co stworzył i przeżył . i nic w tym złego.
pytanie tylko czy chcesz go takiego ??? czy liczysz że dla ciebie on się zmieni i zrezygnuje z tego co dla niego jest ważne ??

Jestem w związku z rozwodnikiem, gdybym miała magiczną moc i mogła cofnąć czas mając te doświadczenia  - NIGDY bym w ten związek nie weszła .
ale mój M ma jedno dziecko z ex, jedna ex.... i nie ma jej na co dzień tongue

8,079

Odp: Być drugą i macochą

Tak niestety jest. Ciągle próbujemy ruszyć ale nie wychodzi. Najbardziej boli mnie to że wiem że on ma dziecko i chce uczestniczyć w jego życiu ale nie potrafi poinformować mnie że np. jedzie do małej, albo zamienił się z była na dni. To jest jakby oczywiste, mimo że mamy plany. Nie traktuje mnie jak partnera. Bujamy się tak dwa lata. Wczoraj usłyszałam że kiedyś mogłam mieć wszystko a teraz nie, że odwołanie slubu to była moja decyzja nie jego (mimo że prosił moje koleżanki nawet żeby jakoś na mnie "wplynely"), że dziecko jest najważniejsze a nie jakiś partner który jest lub może go nie być ze bedzie placil alimenty do 70 r.z. i różne takie... uznałam że w takim razie musimy się rozstać. Ale on słyszeć o tym nie chce. I boję się że ten ślub nic by nie zmienił, będzie nadal tak samo lub gorzej. Może to była moja decyzja zeby wejsc w taki zwiazek a nie inny ale teraz pewnie bym była matka, miałabym swój kąt. A tak tkwie w sytuacji z której nie ma wyjścia. Może tak właśnie wygląda karma.

8,080

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie. Historia długa i zawiła jak w prawie wszystkich przypadkach tych drugich i macoszek. Generalnie stanęłam w miejscu i nie wiem co dalej. Zamieszkalismy z moim partnerem w naszym domu cztery lata temu. Ja jestem po rozwodzie on nie. Ja mam dwójkę dorosłych dzieci w pełni Go akceptujacych od początku. Partner ma córkę - obecnie 13 letnią. Nie znamy się i nigdy nie miałyśmy ze sobą kontaktu - zawsze było za wcześnie. Partner jeździ do córki (swojego domu) trzy razy w tygodniu po pracy - zostaje do chwili, aż córka kładzie się spać. Mała nie chce z nim nigdzie pojechać - ani do kina, ani do sklepu czy jego rodziców - podejrzewam, że boi się że mnie spotka. Zawsze pada odpowiedź - bo nie. O przyjeździe do nas nie ma mowy. Bardzo mi zależy na normalnych relacjach. Nie wiem czy mogę coś zrobić. Myślałam, żeby napisać list do Małej.... Żeby go przeczytała. Taki po prostu. Nie wiem tylko czy to dobry pomysł?  Co byście zrobiły na moim miejscu?  Bardziej mi chodzi o stracony czas - o relacje ojca z córką. Spędza całe wakacje w domu - mogła z nami pojechać za granicę, w góry itp. Szkoda mi jej bardzo. Postawa jej mamy po krotce - chciałeś to masz. :-( co robić?  Próbować czy odpuścić?  Patrzeć jak partner wraca załamany bo zostawia ją ze łzami w oczach?  Praktycznie ją wykarmił, jest bardzo z nią związany, a ja czuję się bezsilna :-( pomocy....

8,081

Odp: Być drugą i macochą

ewanna75
Nie jestem ekspertką w tych sprawach ale osobiście bym nie naciskała aby jego córka się z Toba spotkała. Raczej naciskałabym na partnera aby postarał się o rozwód oraz sądownie ustatkował widzenia z dzieckiem, jeśli jego była ma takie podejście, ze jak z nią nie chciał być, to i dziecka nie zobaczy. To bardzo przykre oczywiście i smutne kiedy rodzic nie może z własnym dzieckiem się widzieć ale czasami nie ma wyjścia. Nigdy bym osobiście nie zgodziła się aby mój partner spędzał czas z dzieckiem w domu byłej żony – i to w dodatku latami. Trudno mi wręcz uwierzyć, że godzisz się na taki stan rzeczy przez cztery lata.

W tej sytuacji, ja to widzę, że cierpisz jedynie Ty i Twój partner – jego córka widuje Ojca w takim zakresie jak ma na to ochotę. Jej Matka może do mieć do Twojego partnera dostęp jaki sobie tylko życzy. Czemu przejmujesz wakacjami nie swojego dziecka? Sorry ale to kompletnie nie Twój problem. Odpuść bo emocjonalnie nie wytrzymasz. Takie jest jedynie moje zdanie – i serio – poważnie pomyśl czy związek z nierozwiedzionym mężczyzną ma jakąkolwiek przyszłość…
Cztery lata… rany julek.

Przy okazji, jeśli któraś z Was posługuje się językiem angielskim i chciałaby trochę więcej dodatkowej pomocy, to znalazłam świetne forum jedynie dla macoch. Jedyną jego wadą jest to, że jest jedynie po angielsku… ale dla mnie jak znalazł smile Strona nazywa się childlessstepmums – na pewno znajdziecie jak wpiszecie w wyszukiwarce…

Pozdrawiam macochy i życzę miłego weekendu!

8,082

Odp: Być drugą i macochą
ewanna75 napisał/a:

Witajcie. Historia długa i zawiła jak w prawie wszystkich przypadkach tych drugich i macoszek. Generalnie stanęłam w miejscu i nie wiem co dalej. Zamieszkalismy z moim partnerem w naszym domu cztery lata temu. Ja jestem po rozwodzie on nie. Ja mam dwójkę dorosłych dzieci w pełni Go akceptujacych od początku. Partner ma córkę - obecnie 13 letnią. Nie znamy się i nigdy nie miałyśmy ze sobą kontaktu - zawsze było za wcześnie. Partner jeździ do córki (swojego domu) trzy razy w tygodniu po pracy - zostaje do chwili, aż córka kładzie się spać. Mała nie chce z nim nigdzie pojechać - ani do kina, ani do sklepu czy jego rodziców - podejrzewam, że boi się że mnie spotka. Zawsze pada odpowiedź - bo nie. O przyjeździe do nas nie ma mowy. Bardzo mi zależy na normalnych relacjach. Nie wiem czy mogę coś zrobić. Myślałam, żeby napisać list do Małej.... Żeby go przeczytała. Taki po prostu. Nie wiem tylko czy to dobry pomysł?  Co byście zrobiły na moim miejscu?  Bardziej mi chodzi o stracony czas - o relacje ojca z córką. Spędza całe wakacje w domu - mogła z nami pojechać za granicę, w góry itp. Szkoda mi jej bardzo. Postawa jej mamy po krotce - chciałeś to masz. :-( co robić?  Próbować czy odpuścić?  Patrzeć jak partner wraca załamany bo zostawia ją ze łzami w oczach?  Praktycznie ją wykarmił, jest bardzo z nią związany, a ja czuję się bezsilna :-( pomocy....

Nie będę Ci udzielała rad, tylko napiszę Ci jak to wygląda z boku i co ja bym zrobiła.
Od czterech lat mieszkasz z mężczyzną, który nie ma rozwodu (no chyba, że z matką swojego dziecka nie mają ślubu) - tak czy owak wygląda mi na to, że Twój partner ma dwa domy. I co gorsze chyba tak mu dobrze. Trzy dni w tygodniu spędza ze swoim dzieckiem i jego matką (bo ona przecież nie znika) a pozostałe cztery z Tobą.
Przez cztery lata nie miał czasu na złożenie papierów rozwodowych ? Przez cztery lata nie zdołał razem z matką dziecka uświadomić córce, wytłumaczyć jej nowej sytuacji ? Przecież im młodsze dziecko tym szybciej można z nim załapać kontakt. Nie wierzę, że wówczas, jak dziewczynka miała 9 lat nie dało się jej wyciągnąć na lody, basen, rower, hulajnogę czy cokolwiek.
Szczerze w Twoim związku wszystko mi wygląda nie tak. Nie Twój partner, nie dziecko, nie matka dziecka jest w tym wszystkim poszkodowana. W tym całym układzie poszkodowana jesteś Ty. Nie wiem czy rozbiłaś rodzinę czy nie ( jeśli tak nie pochwalam), ale ludzie się rozstają a życie toczy się dalej.
Twoje życie stoi w miejscu od czterech lat.
Twój partner żyje na dwa domy. Ma żonę i dziecko oraz Ciebie-kochankę. Trochę w jednym domu, trochę w drugim - i git, mu to jak widać w tu mi graj.
Podziwiam Twoją mocną psychikę - bo ja po tylu latach -  żyjąc w takim "układzie" byłabym wrakiem człowieka. Z resztą nie pozwoliłabym sobie na to.
Najpierw rozwód, ustalenie kontaktów z dzieckiem a potem ewentualne rozmowy z partnerem jak zapoznać Ciebie z jego córką. Jeśli to zaistnieje - to zapoznanie wasze będzie kwestią czasu.
I jeszcze jedno - żadnych listów do tej dziewczynki nie pisz. To dziecko. Ona, ta dziewczynka ma rodziców, którzy o niej decydują. I jak widać nie chcą żeby Cię poznała - smutne ale prawdziwe. Trzynastoletnia dziewczynka dostająca list od kochanki taty....nie, nie, nie. Pomysł tragiczny, nie rób tego. Bo skoro nie ma na waszą znajomość zgody rodziców - to obróci się to przeciwko Tobie.
Zacznij myśleć w trybie "ja" - a zobaczysz, że wszystko się zacznie układać.

Przeczytałam całe 213 stron tego wątku...
Jestem macochą, żoną faceta, który ma trójkę dzieci. Męża poznałam pół roku po jego rozwodzie, z winy jego żony. Jego żona poszła w "tango". Zabrała dzieci i się wyprowadziła, mieszka ze swoim partnerem. Pobraliśmy się po dwóch latach od poznania, ale o moich rozterkach potem.
Pozdrawiam wszystkie macochy.

8,083 Ostatnio edytowany przez zazdrosna13 (2018-08-28 13:50:31)

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Dziewczyny,
nie było mnie tu wiele lat, nie zaglądałam tu, ale coś mnie wzięło na wspomnienia.
Minęło 7 lat najgorszych w moim życiu. Powiem szczerze te, które się jeszcze namyślacie czy wchodzić w taki układ – spier… czym prędzej!  Ja nie miałam nikogo, kto by mnie przestrzegł przed tym błędem lub, chociaż pokazał jak żyć. Dzisiaj nigdy bym się nie zgodziła na związek z facetem z dziećmi + jego ex oczywiście.
Nie ma we mnie goryczy, gdyż nadal jestem ze swoim M. Było wiele rozstań i powrotów, różnych kombinacji mieszkaniowych, gdyż przy moim M był zawsze jeden z jego ukochanych synusiów. Wiele godzin spędzonych u psychologów, ja pewnie otarłam się o leczenie psychiatryczne…
Jedynym moim wytłumaczeniem jest to, że dzisiaj dostrzegam moje szczęście i spokój. Starszy synuś mojego M ma już prawie 18. Pół roku temu wyprowadził się do mamusi po tym jak zgłosił na policję, że ojciec się nad nim znęcał psychicznie, gdyż M dał mu karę i zabrał mu słuchawki bezprzewodowe za jego wybryki na sylwestra. Do tego dołożyła się ex i M ma sprawę u prokuratora, porządne alimenty na 2 chłopaków. Młodszy syn podpuszczany przez matkę też się nie widuje z M.
Dużo, by opowiadać … Nie chcę do tego nawet wracać. Cieszę się, że w końcu mam normalny związek. Chłopak sobie tak narozrabiał, że ojciec nie chce go znać. Ta zła baba czyli, ja która zawsze dostrzegała w chłopaku jego manipulacje, kłamstwa miała rację, że młodemu wcale nie zależy na ojcu, który poświęcił nasz związek, gdyż jak to powiedział M – „bo synuś go kocha”. Długo to trwało, ale w końcu wyszło na jaw prawdziwe oblicze biednego dziecka.
Nie ma powodu się wstydzić własnych negatywnych uczuć, bądźcie egoistkami i cencie własne życie, nie angażujcie się w to, na co nie macie wpływu. Czas poświęcony pasierbom jest czasem straconym. Szanujcie się, naprawdę szkoda zdrowia, nerwów, urody. Życie bez pasierbów jest cudowne smile

8,084

Odp: Być drugą i macochą
zazdrosna13 napisał/a:

Cześć Dziewczyny,
nie było mnie tu wiele lat, nie zaglądałam tu, ale coś mnie wzięło na wspomnienia.
Minęło 7 lat najgorszych w moim życiu. Powiem szczerze te, które się jeszcze namyślacie czy wchodzić w taki układ – spier… czym prędzej!  Ja nie miałam nikogo, kto by mnie przestrzegł przed tym błędem lub, chociaż pokazał jak żyć. Dzisiaj nigdy bym się nie zgodziła na związek z facetem z dziećmi + jego ex oczywiście.
Nie ma we mnie goryczy, gdyż nadal jestem ze swoim M. Było wiele rozstań i powrotów, różnych kombinacji mieszkaniowych, gdyż przy moim M był zawsze jeden z jego ukochanych synusiów. Wiele godzin spędzonych u psychologów, ja pewnie otarłam się o leczenie psychiatryczne…
Jedynym moim wytłumaczeniem jest to, że dzisiaj dostrzegam moje szczęście i spokój. Starszy synuś mojego M ma już prawie 18. Pół roku temu wyprowadził się do mamusi po tym jak zgłosił na policję, że ojciec się nad nim znęcał psychicznie, gdyż M dał mu karę i zabrał mu słuchawki bezprzewodowe za jego wybryki na sylwestra. Do tego dołożyła się ex i M ma sprawę u prokuratora, porządne alimenty na 2 chłopaków. Młodszy syn podpuszczany przez matkę też się nie widuje z M.
Dużo, by opowiadać … Nie chcę do tego nawet wracać. Cieszę się, że w końcu mam normalny związek. Chłopak sobie tak narozrabiał, że ojciec nie chce go znać. Ta zła baba czyli, ja która zawsze dostrzegała w chłopaku jego manipulacje, kłamstwa miała rację, że młodemu wcale nie zależy na ojcu, który poświęcił nasz związek, gdyż jak to powiedział M – „bo synuś go kocha”. Długo to trwało, ale w końcu wyszło na jaw prawdziwe oblicze biednego dziecka.
Nie ma powodu się wstydzić własnych negatywnych uczuć, bądźcie egoistkami i cencie własne życie, nie angażujcie się w to, na co nie macie wpływu. Czas poświęcony pasierbom jest czasem straconym. Szanujcie się, naprawdę szkoda zdrowia, nerwów, urody. Życie bez pasierbów jest cudowne smile



Jakie to prawdziwe!!! Też tak uważam! Prędzej, czy później będzie się tą złą. Strata czasu dla obcego dzieciaka.

8,085

Odp: Być drugą i macochą

Zazdrosna, doczekałaś w końcu czasów, że M dostrzegł prawdziwe oblicze i intencje Młodego :-) Myślę, że wraz z zarzutem o "znęcanie się psychiczne ojca nad synem"  słychać było u Was dwa uderzenia: jedno - walnięcie młotem w łeb M, drugi uderzenie o ziemię kamienia, ktory spadł Ci z serca. Gratuluję, że dotrwałaś do tego momentu i mam nadzieję, że teraz będzie tylko z górki. Życzé wytrwałości w dalszej walce z Panią Ex, ale wydaje mi się, że teraz będzie to łatwiejsze. Mnie co prawda temat pasierbów I macochowania JUŻ zupełnie nie dotyczy , ale za mnie też proszę trzymać kciuki....za jakies cztery tygodnie spodziewamy się na świecie synka :-) Pozdrawiam wszystkie macochy a tym niezdecydowanym i przeżywającym różne rozterki z pasierbami związane polecam jak wyżej.....wiejcie ze związków, ktòre wywołują w Was jakieś lęki. Szukajcie związków takich, w których w 100procentach będziecie czuły sié bezpiecznie, komfortowo I co najważniejsze : kochane.

8,086 Ostatnio edytowany przez zazdrosna13 (2018-08-28 19:55:07)

Odp: Być drugą i macochą
kjim napisał/a:

Zazdrosna, doczekałaś w końcu czasów, że M dostrzegł prawdziwe oblicze i intencje Młodego :-) Myślę, że wraz z zarzutem o "znęcanie się psychiczne ojca nad synem"  słychać było u Was dwa uderzenia: jedno - walnięcie młotem w łeb M, drugi uderzenie o ziemię kamienia, ktory spadł Ci z serca. Gratuluję, że dotrwałaś do tego momentu i mam nadzieję, że teraz będzie tylko z górki. Życzé wytrwałości w dalszej walce z Panią Ex, ale wydaje mi się, że teraz będzie to łatwiejsze. Mnie co prawda temat pasierbów I macochowania JUŻ zupełnie nie dotyczy , ale za mnie też proszę trzymać kciuki....za jakies cztery tygodnie spodziewamy się na świecie synka :-) Pozdrawiam wszystkie macochy a tym niezdecydowanym i przeżywającym różne rozterki z pasierbami związane polecam jak wyżej.....wiejcie ze związków, ktòre wywołują w Was jakieś lęki. Szukajcie związków takich, w których w 100procentach będziecie czuły sié bezpiecznie, komfortowo I co najważniejsze : kochane.

Miło Cię widzieć, to naprawdę miła wiadomości, moje gratulacje. Cieszę się, że humor Ci dopisuje smile

8,087

Odp: Być drugą i macochą

Myślę, ze nie każdy człowiek nadaje się na ojczyma/macochę, tak samo jak nie każdy nadaje się na rodzica adopcyjnego.

8,088 Ostatnio edytowany przez zazdrosna13 (2018-08-29 13:54:53)

Odp: Być drugą i macochą
czekoladazfigami napisał/a:

Myślę, ze nie każdy człowiek nadaje się na ojczyma/macochę, tak samo jak nie każdy nadaje się na rodzica adopcyjnego.

Możliwe, dzieci też są różne, ale reasumując można poświęcić mnóstwo czasu, włożyć ogrom wysiłku i serca, a zawsze pozostanie się stereotypową zołzą. Lepiej nią być od początku, myśleć o sobie i pozbyć się złudzeń. Najgorsza matka jest lepsza od najlepszej macochy. Lepiej lokować uczucia we własne dzieci. W tym roku M po raz pierwszy nie wziął dzieci na wakacje, wyjeżdżaliśmy z nimi co roku na wczasy, ferie, wycieczki, narty itp. Z matką nie byli nigdzie, teraz zostawiła ich samych (15 i 17 lat) i pojechała na 2 tygodnie z mężem na urlop. Wiecie czyja to wina? Oczywiście tatusia.

Może dzieci adopcyjne są inne, zależy od sytuacji, czy znają biologicznych rodziców i jakie są z nimi relacje. Nie każdy jest Matką Teresą szkoda, że tak późno to zrozumiałam.

8,089

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Macoszki,

Przeczytałam już dawno cały ten wątek. Wiele mnie nauczył - głównie prawa do własnych emocji i nie brania udziału w tym, na co ochoty nie mam. O ile nie daję odczuć tego innym jako niechęci a po prostu prawa do spędzania czasu jak mi pasuje.

Mam do was jednak prośbę o pomoc - co zrobić z Mężem, który przy dzieciach staje się kompletnie zimny i chłodny ? Żebyśmy się zrozumiały - nie chodzi o obściskiwania się i wkładanie sobie języka do gardeł ale o to, żebyśmy się traktowali tak samo jak są i jak ich nie ma. To odtrącenie jest dla mnie nie do zniesienia. Nie dla samej zasady ale emocjonalnie jestem rozłożona na łopatki, bo staje się nagle moim kumplem z osoby bardzo czułej gdy jesteśmy sami. Związek zamiera a my mamy stać się na 48 h zabawiaczami 2 dzieci, które ( jak każde dziecko, sama też bym tak zrobiła ) skrzętnie to wykorzystują. Próbowałam rzeczową rozmową na spokojnie, przy stole ale oczywiście plotę bzdury, tak nie jest, szukam problemów żeby się pokłócić. Próbowałam teżna złość nie dawać się dotknąć nawet palcem za zamkniętymi drzwiami łazienki,  czy sypialni ale wtedy jestem „ złośliwa”. Co ciekawe - on rozważa pójście do psychologa w tej sprawie, bo problem jest po mojej stronie smile

8,090 Ostatnio edytowany przez zazdrosna13 (2018-09-02 07:38:05)

Odp: Być drugą i macochą
Dora_Dora napisał/a:

Cześć Macoszki,

Przeczytałam już dawno cały ten wątek. Wiele mnie nauczył - głównie prawa do własnych emocji i nie brania udziału w tym, na co ochoty nie mam. O ile nie daję odczuć tego innym jako niechęci a po prostu prawa do spędzania czasu jak mi pasuje.

Mam do was jednak prośbę o pomoc - co zrobić z Mężem, który przy dzieciach staje się kompletnie zimny i chłodny ? Żebyśmy się zrozumiały - nie chodzi o obściskiwania się i wkładanie sobie języka do gardeł ale o to, żebyśmy się traktowali tak samo jak są i jak ich nie ma. To odtrącenie jest dla mnie nie do zniesienia. Nie dla samej zasady ale emocjonalnie jestem rozłożona na łopatki, bo staje się nagle moim kumplem z osoby bardzo czułej gdy jesteśmy sami. Związek zamiera a my mamy stać się na 48 h zabawiaczami 2 dzieci, które ( jak każde dziecko, sama też bym tak zrobiła ) skrzętnie to wykorzystują. Próbowałam rzeczową rozmową na spokojnie, przy stole ale oczywiście plotę bzdury, tak nie jest, szukam problemów żeby się pokłócić. Próbowałam teżna złość nie dawać się dotknąć nawet palcem za zamkniętymi drzwiami łazienki,  czy sypialni ale wtedy jestem „ złośliwa”. Co ciekawe - on rozważa pójście do psychologa w tej sprawie, bo problem jest po mojej stronie smile

Moje współczucia, dla mnie to chore...
Wytłumacz mu czego uczy rozumiem, że własne dzieci. Nie będą umiały same okazywać uczuć jak dorosną, a w tobie pojawi się do nich niechęć i czujesz się odrzucona.
Idźcie do psychologa, ale zapytaj najpierw czy ma doświadczenie w patchworkach nie tylko z teorii.

8,091 Ostatnio edytowany przez Dora_Dora (2018-09-02 09:41:50)

Odp: Być drugą i macochą

Myślałam o tym, ponieważ jestem stroną w konflikcie więc mnie słuchać nie będzie ale upartym osłem nie jest więc zakładam, że psycholog to bardzo dobre wyjście. Nie wiem jak wasze dosaiwdaczenie ale ja byłam sama u jednego, który online ogłaszał się jako ekspert od właśnie rodzin patchworkowych ale usłyszałam tylko, że jestem zazdrosna, biedne, biedne dzieci a mąż zachowuje się jak dobry ojciec...trudno szukać ma chybił trafił smile

Z nim to jeszcze da się pogadać i widzę, że rozumie. Czasem po kilku dniach przemyśli i przyznaje racje ale co z tego jak przychodzi dzień zastosowania ustalonych zasad i nagle jest małpi móżdżek. Nie doszłam jeszcze tylko do tego, czy to w stresie o dzieci czy o to co powie na to Pani Matka.

8,092

Odp: Być drugą i macochą
Dora_Dora napisał/a:

Nie wiem jak wasze dosaiwdaczenie ale ja byłam sama u jednego, który online ogłaszał się jako ekspert od właśnie rodzin patchworkowych ale usłyszałam tylko, że jestem zazdrosna, biedne, biedne dzieci a mąż zachowuje się jak dobry ojciec...

Z ust mi to wyjełaś, chcę jednak wierzyć, że są też kompetentne osoby. Ja wybrałam bym mężczyznę, są bardziej konkretni i mają większy autorytet u faceta.
Jeśli jednak Twój nie będzie chciał współpracować poważnie się zastanów, czy chcesz tak żyć. Z reguły jest coraz gorzej. Pozdrawiam

8,093

Odp: Być drugą i macochą

Sam chce iść do psychologa, to jego pomysł i uparty nie jest więc raczej nie widzę powodów żeby miał nie chcieć współpracować. Rzeczywiście szybko się unosi i denerwuje, bo jego męska duma ciężko znowu uwagi ale zazwyczaj na drugi dzień sam przyznaje racje lub mówi co jest rzeczywiście ok a co nie. Akurat na brak współpracy nie mogę specjalnie narzekać.

Przez to, że widzi dzieci tak rzadko, bo teoretycznie co drugi weekend ale zdarza się z przyczyn Królowej Matki, że i są 3 miesiące bez widzenia ( wakacje ) to chce tak dobrze, że odwalą mu palma. Mnie odstawia na bok, śpi po 4-5 h , bo z jednym do nocnych godzin ogląda  filmy a drugie wstaje skoro świt... gdyby to było co 3 miesiące czy nawet raz w miesiącu po 48 h to pal licho ale jeżeli uda się co drugi weekend tak jak to być powinno to jest to już coś stałego i na coś co mi kompletnie nie odpowiada zgodzić się niestety nie mogę.

8,094 Ostatnio edytowany przez zazdrosna13 (2018-09-05 09:32:20)

Odp: Być drugą i macochą

Dora_Dora,
o to mi chodzi, chce dobrze, a zamiast uczyć zasad i obowiązków psuje i rozpieszcza, pokazuje złe nawyki.
Chciałabyś żeby tak były traktowane Twoje dzieci, bo ja nie? Pomyśl na kogo one wyrosną. Przepraszam nie moje małpy, nie mój cyrk.
Wszystkiego dobrego
Pozdrawiam.
P.s.
Chce iść do specjalisty, bo jest przekonany, że to on ma rację, a ty nasz się podporządkować.

8,095

Odp: Być drugą i macochą

kjim
dziś "wpadłam" na forum, bo akurat mam małą chwilkę i niezmiernie mnie ucieszyła wiadomość o rychłych narodzinach synka. Serdecznie, serdecznie pozdrawiam....

8,096

Odp: Być drugą i macochą

nie mam niestety ostatnio możliwości udzielania się na forum, bo jestem zajechana kumulacją obowiązków zawodowo-domowych (synek w żłobku, non stop infekcje itd....).

Przyszedł wrzesień, przyszedł rok szkolny. Zapowiedziałam M, że więcej z dziewczynami uczyć się nie będę i oczywiście w pierwszy weekend słowa JA NIEDOTRZYMAŁAM. Uczyłam się, a właściwie odrabiałam lekcje z matematyki ze starszą pasierbicą... Uczennica klasy 7 - nie potrafi podnieść ułamka do potęgi, ba... nie potrafi mnożyć i dzielić ułamków, nie wie co to są liczby naturalne itd. Wystarczyło mi cierpliwości, aby przebrnąć przez owe 5 ćwiczeń zdania domowego. M pyta "jak poszło" - mówię "horror, brak znajomości podstawowych działań matematycznych, brak jakiejkolwiek kreatywności i błysku" itd. Jedyna rada? Zatrudnić dobrego korepetytora, który nadrobi zmarnowane 3 lata. Powiedziałam, że się emocjonalnie odcinam od tematu nauka pasierbic, bo ja tego nie wytrzymam. Musiałabym otworzyć odrębny wątek dla "drugich, macoch - korepetytorek" i analizować problemy wychowawczo-rozwojowe dzieci z rozbitych rodzin, a to mnie na dzień dzisiejszy przerasta. Nie mam ochoty nawet podpowiadać "co należałoby zrobić" ponieważ już samo przemyśliwanie tego, oznacza dla mnie angażowanie się emocjonalne w sytuację.

Gdyby mój syn siedział na miejscu pasierbicy i nagle doszłabym do wniosku, że kanał.... moje dziecko nie jest bystre, w dodatku ma zaległości sięgające nauczania początkowego (tabliczka mnożenia), to bym zaliczyła doła, po czym stanęłabym na rzęsach, żeby mu pomóc. Moja Pani Matka i M nie dogadają się ....  dlaczego ja mam szukać protez, żeby oszukiwać rzeczywistość? Pani Matka, przed wakacjami pisała M, że wielkim marzeniem starszej pasierbicy jest windsurfing i są zajęcia na AZS, tylko Misię trzeba dowozić 3 razy w tygodniu na te zajęcia i czy M się zaangażuje (moje pasierbice mają same wielkie marzenia typu wokal, teatr, akrobatyka, windsurfing, konie itd.). M odpisał, że 7 klasa będzie krytyczna w kontekście przedmiotów, które córka będzie rozpoczynała (chemia, fizyka, drugi język itd) i na to nie ma czasu. Dziś Pani Matka żąda od nas zmian zasad wizyt w ciągu tygodnia, ponieważ ..... Misia ma mieć korepetycje z wszystkiego. Świat moich pasierbic to jakiś matriks......... M powinien zrezygnować z wizyt w tygodniu, dla dobra Misi, bo ona potrzebuje korepetycji z matematyki, chemii, fizyki, angielskiego, informatyki itd. Nie potrafię tego komentować - śmieszne to i straszne zarazem. Pani Matka się obudziła, Pani Matka - dzielna samotna Matka-Polka-edukatorka, teraz organizuje korepetycje, żeby nadrobić 3 lata (przepraszam za wulgarność) spier...lonego czasu, kiedy jej córki zamiast uczyć się latały jak z pieprzem po nic nie wnoszących w ich życie zajęciach dodatkowych. To jest porażka M i porażka Pani Matki - wspólna, że do takiej sytuacji doprowadzili. Mój M jest współwinny i mu brutalnie to uświadamiam - jest winny za pasywną postawę względem sytuacji wcześniej; co najmniej 4 lata słyszę narzekanie na postępowanie eks w materii edukacji i zero działania. A dziś "Hjuston, mamy problem".....

Moje pasierbice mnie przerażają. Starsza za tydzień kończy 13 lat, to już nastolatka. Nastolatka, która nie potrafi uczyć się sama. Poziom intelektualnego rozleniwienia obu moich pasierbic jest problemem, który chyba wyłącznie ja dostrzegam, bo nie patrzę na nie przez różowe okularki tatusia i Pani-Matki. Wierzcie mi, mogłabym pisać dalsze scenariusze tej pożałowania godnej "patchwork family story". W najbliższym czasie, frustracja Misi (w połączeniu ze standardowymi problemami wieku dojrzewania) będzie narastała. Dziewczyna, która ma ładną buzię, ale jest przy tym niestety dość korpulentna, kiepsko się uczy, nie jest dzieckiem "popularnym", z pewnością przeżywającym wiele szkolnych rozczarowań, będzie za kilka tygodni raportowała o trudno-weryfikowalnych problemach zdrowotnych - bólach brzucha, bólach głowy itd. I ja mam skromne zdanie, że część z tych problemów zdrowotnych o naturze psychosomatycznej, rzeczywiście będzie miała miejsce, a część ..... to będzie sposób na ratowanie swoich ocen i niepojawienie się w szkole w dniu kolejnego sprawdzianu na który nie jest przygotowana. Tak już było w zeszłym roku i tak było dwa lata temu, a będzie ... to oczywiste... coraz gorzej...

Nie nie nie nie .... wiecie co mnie wkurza najbardziej? Gdyby to było moje dziecko, to odrabiając lekcje z naburmuszoną nastolatką, która pokazuje mi jak bardzo w dupie ma to, że jej próbuję pokazać jak mnożyć ułamki, dostałby mój syn z liścia i cześć pieśni. Bycie macochą do hu...owa sytuacja .... (przepraszam, że tak klnę, ale polszczyzna jest uboga w stosowne sformułowania, bo przecież nie chodzi o napisanie, że "bycie macochą immanentnie wiąże się z sytuacją trwałego konfliktu tragicznego między swoim ego a wyimaginowanym przez otoczenie, dobrem pasierba")

8,097

Odp: Być drugą i macochą

Cześć dziewczyny.
Potrzebuje waszej rady, może któraś z Was była w takiej dziwnej sytuacji.
Od dwóch lat jestem w stałej relacji z mężczyzną, który jest rozwodnikiem.  Rozwód dostał niedawno i jak obiecywał wszystko po nim miało się zmienić. Niestety.. stoimy w miejscu. On ma dwójkę dzieciakow z małżeństwa. Wiek- 3 i 6 lat. My również mamy dziecko, które ma 9 miesięcy. Ale rozchodzi się tutaj o to, że on nie chce przywozic do nas dzieci. Tak jakby dzielił swoje życie na pół. Połowę między nas a połowę między dzieci z małżeństwa. Duzo razy rozmawiałam z nim o tym ze chciałbym ich poznać. Ale wszytsko rozchodzi się echem. Obiecuję, że coś z tym zrobi nawet był u psychologa, który powiedział mu dziwne rzeczy. A mianowicie, że gdyby przywiózł do nas dzieci to byłby strzał w kolano, bo podobno nasze wspólne dziecko jest za małe i to będzie cios dla jego starszego dziecka. Nie chce ograniczać jego kontaktów z dziećmi, broń boże to nie o to chodzi. Tylko że chciałabym żeby te dzieci również były częścią naszego życia i zeby wiedziały ze maja siostrę.  Dziewczyny czy ze mną jest coś nie tak ze chciałabym żeby tak było?

8,098

Odp: Być drugą i macochą

nie jestem psychologiem, ale to chora sytuacja... słyszałaś to co powiedział ten psycholog, czy tak sprawozdał Ci Twój partner?

8,099

Odp: Być drugą i macochą

Nie słyszałam,  tak on mi powiedział.

8,100

Odp: Być drugą i macochą

Karola2255
wiesz co - nie uwierzyłabym. Poza tym coś podejrzewam, że mądry psycholog dla pełnego obrazu sytuacji, poprosiłby równieź Ciebie o wywiad. Wybacz, ale jesteś matką dziecka swojego partnera, a nie jakąś przygodną koleżanką. Wcześniej czy poźniej jego dzieci będą musiały się skonfrontować z tym, że mają przyrodnie rodzeństwo. Mi się wręcz wydaje, ze im wcześniej tym lepiej....
co więcej ... w przypadku starszych dzieci uważam, że posiadanie przyrodniego rodzeństwa (pomimo nawet pewnej wstępnej frustracji z tym związanej) potrafi "uzdrowić" relacje między dziećmi a ojcem. Od dwóch mężczyzn, którzy po rozwodzie zostali "sami" słyszałam historie, w których pojawiał się podobny motyw. Pierwsza sprawa jest taka, że tak jak w normalnych rodzinach, tak i patchworkach, dzieci kombinują, żeby postawić na swoim tj. uzyskać jakiś zakup, pozwolenie na zajęcia dodatkowe itp. W sytuacji, kiedy ojciec jest sam, nie pełni codziennej opieki nad dzieckiem, a kocha je i chce być zaangażowany, tatusiowie zaczynają być traktowani jak centrum logistyczno-zabawowo-zakupowe. Dają się to wciągnąć nieświadomie przez dzieci stosujące metodę marchewki (tatusiu kocham cię, że mi to kupiłeś), metodę kija (jak mi nie kupisz, to się więcej z tobą nie spotkam) lub mieszaną. W moim przypadku narodziny dziecka paradoksalnie "wzmocniły" w tym układzie pozycję ojca. Jego córki z pierwszego małżeństwa nie są tak bezkarne jak były (a wierzcie mi, fikały ostro), bo mają świadomość, że to już nie jest tak, ze tata ma tylko je, i że one są jego całym światem. Bardzo to pomogło w relacji z moją młodszą pasierbicą, która jechała po ojcu jak po burej .... i jak tylko czegoś nie dostała to np nie chciała się z nim spotykać. Teraz musi sama skalkulować, czy jej się hardość opłaca czy nie, bo ojciec nie będzie za nią leciał z wywieszonym jęzorem i błagał ją o przychylność. Brzmi brutalnie ... ale u mnie tak to właśnie wyglądało.
Ojciec ma głaskać swoje biedne dzieciąteczka, stawać na rzęsach, żeby im "rekompensować" brak siebie w codzienności... to wierzchołek góry lodowej. Dzięciąteczka sprawnie myślą i kombinują jak tu postawić na swoim (w szczególności jak rodzice nie współpracują) każdą metodą. Uleganie temu to wykształcanie w dzieciach patologicznych zachowań - kombinowania, nieszczerości, szantażu emocjonalnego itd.

Dlatego uważam, że psycholog powinien wziąć również Twoje zdanie pod uwagę oraz interes Twojego dziecka. Nie wierzę w to co powiedział Twój partner....

8,101

Odp: Być drugą i macochą

Karola2255,
użyj argumentu, że Twoja córka za kilkanaście lat zacznie spotykać się z chłopcami. Świat jest mały, mieszkacie pewnie w jednej miejscowości, a nie znając braci przyrodnich może dojść do kazirodztwa...

8,102

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie Dziewczyny smile

Mam na imię Ewelina, mam 28 lat, mieszkam na przedmieściach dużego miasta.
Od ponad 2 lat jestem w związku z mężczyzną po rozwodzie, posiadającym siedmioletniego syna, ja mam tzw. "czystą kartę".

Od jakiegoś czasu przeglądam ten temat. Głównie w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące mnie problemy.
Niestety nie mam w swoim otoczeniu koleżanek, będących w podobnej do mojej sytuacji...
Będzie mi bardzo miło, jeśli uda mi się nawiązać kontakt z dziewczynami, które znają ten temat z autopsji,
może mają więcej życiowego doświadczenia, zdrowsze podejście...


pozdrawiam serdecznie wszystkie forumowiczki smile

8,103

Odp: Być drugą i macochą

Hej Ewelina, witaj na forum smile Jesli cos Cie trapi to pisz, dziewczyny na pewno Ci doradza.

Kjim, gratulacje nowego bejbika! big_smile

Chceuciekac, kope lat, pisz czesciej smile

Zazdrosna, milo znow Cie znow widziec smile

Szkoda, ze watek tak ucichl - w sumie, moze to dobry znak, ze nikt nie ma zadnych problemow big_smile

8,104 Ostatnio edytowany przez Evelyn_E (2018-11-20 22:53:20)

Odp: Być drugą i macochą

Hej Metaksa,
bardzo dziękuję za miłe powitanie smile

Szczerze powiedziawszy trapi mnie wiele aspektów.
Czasem przez natłok myśli zaczynam wręcz panikować i zastanawiać się, czy nie brać nóg za pas..
Ciekawe, czy to jakiś "etap", który każda z nas przechodziła?

Powiedzcie mi proszę jak wygląda sytuacja z odwiedzinami dziecka Waszych partnerów,czy macie to jakoś usystematyzowane?

Ostatnio u nas zdarzyła się sytuacja typu dzień wolny od pracy, my jesteśmy pochłonięci remontem, a tu była żona dzwoni że dziecko chce przyjechać.
Przyjechało. Ale spodziewało się, że będzie mogło spędzić czas u zaprzyjaźnionej rodziny.
Od T. dostało informacje, że może zostać, ale my kontynuujemy to, co zaczęliśmy.
No i mały nie został. Jak dla mnie jest to zachowanie fair, ponieważ nie odmówiono mu gościny, jedynie nie stało się tak, jak miało to miejsce dotychczas:
rzucanie wszystkiego i spełnianie zachcianek dziecka.
Generalnie jest to dla mnie dość trudna sytuacja, wolałabym, żeby dni obecności chłopca były z góry ustalone, bo burzy to cały nasz porządek...
Powiedzcie dziewczyny, co o tym myślicie?
Może się mylę?

8,105

Odp: Być drugą i macochą

Witam.
Długo mnie tu nie było.
Trochę się pozmieniało u mnie, ale jedno jest cały czas takie samo...niestety.
I szczerze mówiąc, piszę tu tylko dlatego, że przeczytałam wpis Hh999 i trochę mnie to zachęciło. Bo za pierwszym razem, dwa lata temu, to odniosłam wrażenie, że to ja jestem ta zła, wymagająca, wredna, a dziewczyny to istny cud, tylko nie mogą się odnaleźć......Gów...guzik prawda.
Ten tekst Hh999," moje pasierbice mnie przerażają", w pełni oddaje to co ja czuję. I nie chodzi ,ze są jakieś niebezpieczne czy coś, tylko to jak żyją, co robią a czego nie robią i jakie są to akurat dla mnie jest przerażające.
Pozmieniało się natomiast to, że jestem z moim partnerem nadal, tylko już w roli żony smile. Tak, wzięliśmy ślub ponad rok temu. Mimo wszystko. Stwierdziliśmy, że dzieci się usamodzielnią, przestaną nas kiedyś wkurzać smile, a my się kochamy i chcemy być razem. i szczerze mówiąc czekamy aż ta starsza, (21 lat prawie ) wyprowadzi się i zacznie mieszkać z chłopakiem. Marzymy o tym, bo to jak zachowuje się w domu to...szkoda gadać, tragedia. To wtedy może i ta młodsza, coś w sobie zmieni...Może.
Ja na prawdę próbowałam, starałam się i największym moim problemem jest to że zawsze byłam sprawiedliwa. Ale nie da się..po prostu nie da..
Do Hh999, chętnie z Tobą podyskutuję, jeśli masz ochotę.

8,106

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny pomóżcie. Jestem z moim już teraz mężem 4 lata. On jest po rozwodzie ma dwóch synów obecnie 9 i 12lat. Do czasu kiedy pojawiło się nasze wspólne dziecko nasze relacje z dzieciakami były super. Starszy czasem kręcił afery że chce wracać do mamy jak był u nas ale z nim od początku były problemy. Dziecko uzależnione od gier a u nas nie mógł grać i oglądać TV cały dzień. Stawałam na głowie żeby mąż miał z nimi super relacje. Gotowałam obiadki, odrabiałam że starszym lekcje czy uczyliśmy się do sprawdzianów. Co łatwe nie jest bo każda nauka rozpoczyna się godzinnym lamentem.  Matka potrafiła nie dać książek tylko zrobiona notatkę z której nic nie wynikało i kazała nauczyć dziecko. Ile ja przekopałam nieraz internetu żeby znaleźć jakieś pomoce. Ale uczylam. Ja nie mąż bo on cierpliwości nie ma. No ale zawsze jakoś zaliczał sprawdziany a u matki ciągle problem z nauką. Ona po prostu się z nim nie uczy bo wg niej to jego problem. Niestety syn jest uzależniony od matki. A.maz ma ograniczone możliwości bo matka zabrała dzieci i się wyprowadziła 500 km od nas, wracając w.rodzinne strony. Kiedyś mąż usłyszał że ona się z nim nie uczy systematycznie tylko dzień przed sprawdzianem bo on i tak zapomina. Chodziło o matematykę. Tak ja z nimi pracując.caly tydzień powtarzałam to samo i o dziwo pod koniec już wiele pamiętał... Ale tak trzeba by z dzieckiem pracować cały czas a matce się nie chce... Kiedy mąż nie dzwoni to on gra. Oceny w szkole mówią same za.siebie. Poza nauka starałam się żeby jak przyjadą mieli atrakcje: kino, gokardy, termy, place zabaw, pokoje zabaw. Za.kazdym razem były atrakcje. Kiedyś od młodszego się dowiedziałam że matka jest o mnie zazdrosna bo oni się tak ze mną super bawią. Zaczęła też ich zabierać w różne miejsca. Gdy pojawiła się nasza córka. Młodszy był dumnym starszym bratem. Starszy się odciął trochę. Przyjechali zaraz po porodzie więc ja nie miałam.czasu wymyślać atrakcji..i starszy więcej się z ojcem nie widział. Mówi że nie chce... Ostatnio usłyszał od ex.że to moja wina bo starszy nie może znieść że ja mu czegoś zabraniam czy coś mu każe, że on woli nic nie robić z matką. Jak to usłyszałam to się załamałam. Przez 4 lata stawałam na rzęsach nawet w ciąży że zjazdzalni z nim zjeżdżałam bo się bał i żeby się odważył... A tu taki tekst. Tak w naszym domu nie mógł grać non stop, tak pytałam się od ilu lat jest dana gra i jak od 18 to mu nie pozwalałam. Tak czasem kazałam posprzątać pokój gdy ubrania walały się po całej podłodze a to ja musiałam je prać bo matka.zawsze.daje na dwa dni nawet jak są tydzień i non stop piorę... Ale czy takie zasady to coś złego? Czy powinnam pozwolić wejść sobie na głowę. Mój mąż się że mną zgadza i oboje pilnowaliśmy tych zasad. Ale fakt jest że to ja więcej czasu z nimi spędzałam niż mąż więc częściej to ode mnie słyszeli. Starszy jak by mógł to bybgral cały dzień i noc. Zdarzało się że go przyłapaliśmy jak w nocy schodził pograć. Typowe uzależnienie. Matka mówi nie chce to nie pojedzie i nie wywołuje w nim poczucia winy. Młodszy zawsze miał dobre kontakty z ojcem i ze mną. Cieszył się z pojawienia się naszego dziecka. Ale ostatnio też pojawiają się niepokojące sygnały. Podczas rozmowy z dzieckiem syn jest zadowolony po czy. Mąż mówi że chce go zabrać na weekend dziecko idzie do matki a matka że dopiero na święta, dziecko smutnieje i mówi że na święta. Podczas kolejnej rozmowy mąż znów próbuje umówić się z nim na wizytę wcześniej ale słyszy że na święta i żeby tata nie dzwonił do mamy w tej sprawie. A jednocześnie smutnym głosem mówi że kocha i tęskni...jak można tak krzywdzic swoje dziecko?mały jest za ojcem ale chcę być też lojalny wobec matki i starszego brata. Tak mi szkoda małego i mojego męża. Nie wiem jak mam im pomóc. Mąż już umówił się z psychologiem w tym temacie. Matka ma nadal złość do mojego męża. I przenosi to na dzieci... Lepiej było przez chwilę gdy kogoś miała teraz nie nie ma i się zaczyna. Pojawienie się naszego dziecka znów stali się katalizatorem to jej wrogiego nastawienia.

8,107

Odp: Być drugą i macochą

Dzień dobry. Jestem w związku poltora roku. Moj partner z poprzedniego związku, (doslownie chwile przed naszym) ma poltorarocznego synka. Nie poznalam go jeszcze. Partner chce być i jest bardzo dobrym ojcem, co 2 tygodnie regularnie jezdzi do tamtej rodziny, tylko do swojego synka jak podkresla. Problem w tym, ze oni nic nie wiedza ze jest szczesliwy w drugim związku, ze planujemu slub w przyszlosci,.. ukrywa to bojac sie reakcji matki dziecka, obawiajac sie ze ograniczy mu kontakty i zacznie stwarzac problemy,a on tak mocno pragnie widziec jak synek dorasta... Wiec znika tak co 2 tygodnie na caly weekend, a ja wtedy popadam w obled, doslownie. Czuje sie jak odstawiona zabawka w te dni.. Partner mi gwarantuje ze tam nie ma juz zadnego uczucia, ze odcial to gruba kreska , ze kocha mnie i synka tylko ponad wszystko. Ja jednak nie umiem sobie z tym poradzic. Wydaje mi sie ze ona powinna wiedziec ze jest ktos w jego zyciu.., nie mowiac juz o tym ze pragne poznac synka.. Za kazdym razem gdy zbliza sie wyjazd trace zmysly.. Kocham go najmocniej ale nie wiem jak to zniesc,te dni, te godziny gdy jest tam..., tak strasznie sie boje ze oni kiedys wroca do siebie, a ja zostane odstawiona juz na zawsze.... Prosze o jakas rade, zdanie, opinie,.. cokolwiek

8,108

Odp: Być drugą i macochą
Kamtala napisał/a:

Dzień dobry. Jestem w związku poltora roku. Moj partner z poprzedniego związku, (doslownie chwile przed naszym) ma poltorarocznego synka. Nie poznalam go jeszcze. Partner chce być i jest bardzo dobrym ojcem, co 2 tygodnie regularnie jezdzi do tamtej rodziny, tylko do swojego synka jak podkresla. Problem w tym, ze oni nic nie wiedza ze jest szczesliwy w drugim związku, ze planujemu slub w przyszlosci,.. ukrywa to bojac sie reakcji matki dziecka, obawiajac sie ze ograniczy mu kontakty i zacznie stwarzac problemy,a on tak mocno pragnie widziec jak synek dorasta... Wiec znika tak co 2 tygodnie na caly weekend, a ja wtedy popadam w obled, doslownie. Czuje sie jak odstawiona zabawka w te dni.. Partner mi gwarantuje ze tam nie ma juz zadnego uczucia, ze odcial to gruba kreska , ze kocha mnie i synka tylko ponad wszystko. Ja jednak nie umiem sobie z tym poradzic. Wydaje mi sie ze ona powinna wiedziec ze jest ktos w jego zyciu.., nie mowiac juz o tym ze pragne poznac synka.. Za kazdym razem gdy zbliza sie wyjazd trace zmysly.. Kocham go najmocniej ale nie wiem jak to zniesc,te dni, te godziny gdy jest tam..., tak strasznie sie boje ze oni kiedys wroca do siebie, a ja zostane odstawiona juz na zawsze.... Prosze o jakas rade, zdanie, opinie,.. cokolwiek

Jesteś pewna tego, że chcesz być z kimś, kto poprzednią partnerkę zostawił w czasie ciąży? Niezbyt dobrze to o nim świadczy.

8,109

Odp: Być drugą i macochą
Lady Loka napisał/a:
Kamtala napisał/a:

Dzień dobry. Jestem w związku poltora roku. Moj partner z poprzedniego związku, (doslownie chwile przed naszym) ma poltorarocznego synka. Nie poznalam go jeszcze. Partner chce być i jest bardzo dobrym ojcem, co 2 tygodnie regularnie jezdzi do tamtej rodziny, tylko do swojego synka jak podkresla. Problem w tym, ze oni nic nie wiedza ze jest szczesliwy w drugim związku, ze planujemu slub w przyszlosci,.. ukrywa to bojac sie reakcji matki dziecka, obawiajac sie ze ograniczy mu kontakty i zacznie stwarzac problemy,a on tak mocno pragnie widziec jak synek dorasta... Wiec znika tak co 2 tygodnie na caly weekend, a ja wtedy popadam w obled, doslownie. Czuje sie jak odstawiona zabawka w te dni.. Partner mi gwarantuje ze tam nie ma juz zadnego uczucia, ze odcial to gruba kreska , ze kocha mnie i synka tylko ponad wszystko. Ja jednak nie umiem sobie z tym poradzic. Wydaje mi sie ze ona powinna wiedziec ze jest ktos w jego zyciu.., nie mowiac juz o tym ze pragne poznac synka.. Za kazdym razem gdy zbliza sie wyjazd trace zmysly.. Kocham go najmocniej ale nie wiem jak to zniesc,te dni, te godziny gdy jest tam..., tak strasznie sie boje ze oni kiedys wroca do siebie, a ja zostane odstawiona juz na zawsze.... Prosze o jakas rade, zdanie, opinie,.. cokolwiek

Jesteś pewna tego, że chcesz być z kimś, kto poprzednią partnerkę zostawił w czasie ciąży? Niezbyt dobrze to o nim świadczy.

Z tym nie mam problemu, to ona zdecydowala ze woli byc sama z dzieckiem. Nie radze sobie z tym, ze jezdzi tam jakgdyby nigdy nic, jest pomocny i uczynny (ok, powiedzmy ze wszystko dla dziecka), a ona nie ma pojecia ze ja tu tesknię, placze.., i przede wszystkim boje sie ze jej sie odwidzi jesli mysli ze on jest wolny.. Chyba nie tak powinien wygladac moj, nasz okres przedzareczynowy..:(  a on tego wciaz nie rozumie, tylko powtarza Ciebie tylko kocham i to Ty jesteś najwazniejsza kobieta w moim zyciu.. Szkoda tylko ze nie czuje sie tak w,, te,, weekendy..

8,110 Ostatnio edytowany przez Volver (2018-12-10 08:52:22)

Odp: Być drugą i macochą

Wprawdzie doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że i tak nic nie zmienisz w swoim życiu... ale osobiście jego zachowanie oceniam jednoznacznie. Widać "miłość" do Ciebie nie jest tak wielka jak lubi mówić. Dziecko to marny wykręt. Jeżeli była partnerka nadal przestawia faceta jak pionka na szachownicy, to życie z takim człowiekiem jest bez sensu. Z czasem problemy i Twoja frustracja będą jedynie narastały. Niestety po tonie Twojej wypowiedzi widać, że faceta nie puścisz i będziesz się szarpała w tym związku przez długie lata. Chyba, że on Cię wcześniej zostawi zarzucając Ci chorobliwą  zazdrość. Naprawdę nie warto w tym tkwić. Osobiście postawiłabym wszystko na jedną kartę, albo partner przestaje mnie ukrywać... albo się rozstajemy.

8,111 Ostatnio edytowany przez Kamtala (2018-12-10 09:34:09)

Odp: Być drugą i macochą
Volver napisał/a:

Wprawdzie doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że i tak nic nie zmienisz w swoim życiu... ale osobiście jego zachowanie oceniam jednoznacznie. Widać "miłość" do Ciebie nie jest tak wielka jak lubi mówić. Dziecko to marny wykręt. Jeżeli była partnerka nadal przestawia faceta jak pionka na szachownicy, to życie z takim człowiekiem jest bez sensu. Z czasem problemy i Twoja frustracja będą jedynie narastały. Niestety po tonie Twojej wypowiedzi widać, że faceta nie puścisz i będziesz się szarpała w tym związku przez długie lata. Chyba, że on Cię wcześniej zostawi zarzucając Ci chorobliwą  zazdrość. Naprawdę nie warto w tym tkwić. Osobiście postawiłabym wszystko na jedną kartę, albo partner przestaje mnie ukrywać... albo się rozstajemy.

Moja frustracja juz jest tak ogromna, ze korzystam z pomocy psychiatry, psychologa, a wciaz slysze tylko ze sie czepiam, ze tam jedzie tylko i wylacznie do synka, ze nie ma nic, ze prawie nie rozmawiaja, i blaga zebym go zrozumiala, wiedzac jakie moga byc kobiety, ze mama moze wkurzyc sie, ze jak to ona samotna matka, a on sobie znalazl..., to sa jego slowa.  I choc zapewnia mnie o miłości, wierze w nia, jest dobry dla mnie, ja takze kocham go bardzo, to boje sie ze jeszcze kilka takich weekendow i ja wyladuje w szpitalu... Wydaje mi sie ze gdyby ona wiedziala o mnie, bylabym spokojniejsza, ze do siebie nie wroca, a tak.., wszystko ciagle w ukryciu, Wielka Milosc o ktorej lepiej zeby swiat nie wiedzial.


Tak bardzo go kocham ale teraz gdy uslyszalam ze zaprosila go na Wigilie, myslac ze jest sam, nie wytrzymalam.. Moja, Nasza, wymarzona, wysniona Wigilie..Odmowil, twierdzac ze z rodzina, a mi to opowiedzial zebym docenila ze mnie wybral i bardzo kocha.. sad

8,112

Odp: Być drugą i macochą
Kamtala napisał/a:

[Tak bardzo go kocham ale teraz gdy uslyszalam ze zaprosila go na Wigilie, myslac ze jest sam, nie wytrzymalam.. Moja, Nasza, wymarzona, wysniona Wigilie..Odmowil, twierdzac ze z rodzina, a mi to opowiedzial zebym docenila ze mnie wybral i bardzo kocha.. sad

Dobry pan... rękę ucałowałaś ? wink Przepraszam, że swój cynizm, ale naprawdę to wszystko jest wprost komiczne. Wybrał Ciebie... doceń... on w ogóle musiał wybierać ? Rozważał spędzenie wigilii z kobietą do której nic nie czuje ? Jakoby odciął przeszłość grubą kreską... no, mnie się tak nie wydaje.

Dobrze, że korzystasz z pomocy psychologa, bo fakt, że tkwisz w tym chorym układzie świadczy, że taka pomoc jest Tobie niezbędna. Nie wiem, czy narzeczony ukrywa Wasz związek przed byłą partnerką w nadziei, że ona do niego wróci, czy faktycznie ze strachu przed utratą syna, ale to chyba nie ma większego znaczenia... Oba powody tak samo źle wróżą dla Waszego związku. Nawet jeżeli zostaniecie parą na stałe, to znaczną część swojego życia, będziesz musiała podporządkować humorom matki dziecka, bo zawsze będzie nad Wami wisiało widmo "utrudniania kontaktów" z dzieckiem. Także już dziś nastaw się, że  wszystkie święta i urlopy będzie Wam planowała była... wink

8,113

Odp: Być drugą i macochą
Volver napisał/a:
Kamtala napisał/a:

[Tak bardzo go kocham ale teraz gdy uslyszalam ze zaprosila go na Wigilie, myslac ze jest sam, nie wytrzymalam.. Moja, Nasza, wymarzona, wysniona Wigilie..Odmowil, twierdzac ze z rodzina, a mi to opowiedzial zebym docenila ze mnie wybral i bardzo kocha.. sad

Dobry pan... rękę ucałowałaś ? wink Przepraszam, że swój cynizm, ale naprawdę to wszystko jest wprost komiczne. Wybrał Ciebie... doceń... on w ogóle musiał wybierać ? Rozważał spędzenie wigilii z kobietą do której nic nie czuje ? Jakoby odciął przeszłość grubą kreską... no, mnie się tak nie wydaje.

Dobrze, że korzystasz z pomocy psychologa, bo fakt, że tkwisz w tym chorym układzie świadczy, że taka pomoc jest Tobie niezbędna. Nie wiem, czy narzeczony ukrywa Wasz związek przed byłą partnerką w nadziei, że ona do niego wróci, czy faktycznie ze strachu przed utratą syna, ale to chyba nie ma większego znaczenia... Oba powody tak samo źle wróżą dla Waszego związku. Nawet jeżeli zostaniecie parą na stałe, to znaczną część swojego życia, będziesz musiała podporządkować humorom matki dziecka, bo zawsze będzie nad Wami wisiało widmo "utrudniania kontaktów" z dzieckiem. Także już dziś nastaw się, że  wszystkie święta i urlopy będzie Wam planowała była... wink

Dziekuje za,, otworzenie oczu,, po czesci. Nie widzialam sama, ze az tak slabo to wyglada.. Postawilam warunek, ze ma powiedziec o mnie bo nie uda sie nam inaczej stworzyc szczesliwego związku. Obiecal ze zrobi to przy stosownej okazji. Czekam,... oby.

8,114

Odp: Być drugą i macochą
Kamtala napisał/a:

Postawilam warunek, ze ma powiedziec o mnie bo nie uda sie nam inaczej stworzyc szczesliwego związku. Obiecal ze zrobi to przy stosownej okazji. Czekam,... oby.

Jeżeli faktycznie Twój partner zrobi jak obiecuje oraz jednocześnie przestanie  nadskakiwać (ze strachu) swojej byłej, to jest szansa, że Wam się uda. Jednak musisz wziąć pod uwagę fakt, że aktualny problem to tylko jeden z wielu na jakie musi nastawić się przyszła macocha. Poczytaj sobie ten wątek. Myślę, że warto poznać zagrożenia... wink

8,115

Odp: Być drugą i macochą
Volver napisał/a:
Kamtala napisał/a:

Postawilam warunek, ze ma powiedziec o mnie bo nie uda sie nam inaczej stworzyc szczesliwego związku. Obiecal ze zrobi to przy stosownej okazji. Czekam,... oby.

Jeżeli faktycznie Twój partner zrobi jak obiecuje oraz jednocześnie przestanie  nadskakiwać (ze strachu) swojej byłej, to jest szansa, że Wam się uda. Jednak musisz wziąć pod uwagę fakt, że aktualny problem to tylko jeden z wielu na jakie musi nastawić się przyszła macocha. Poczytaj sobie ten wątek. Myślę, że warto poznać zagrożenia... wink

Dziekuje serdecznie Volver za szczerość, bardzo mi pomoglas popatrzec,, trzezwo,, na to wszystko. A watek myślę dalej bedzie otwieral oczy i uswiadamial zagrozenia.

8,116 Ostatnio edytowany przez dinkaa (2018-12-14 19:03:03)

Odp: Być drugą i macochą

-----

8,117 Ostatnio edytowany przez Volver (2018-12-14 18:06:21)

Odp: Być drugą i macochą

dinka doskonale wiedziałaś, ze masz partnera pierdołę... jednak zdecydowałaś się mieć z nim dziecko. Do kogo masz teraz pretensje, że jest jak jest ? Naprawdę sadziłaś się mu się polepszy jak Wasza rodzina się rozrośnie ? Partner nie daje rady... a wcześniej dawał ? Drugie dziecko miało jakoś wpłynąć na jego zaradność życiową ? Rozumiem, że chciałaś dziecka, ale z takim partnerem i taką sytuacją rodzinna jaką on ma, musiałaś liczyć się z faktem, że utrzymanie Waszego dziecka spadnie głównie na Ciebie. Dlaczego zakładasz, że na Twoje  7 miesięczne dziecko alimenty powinny wynosić 500 PLN, a na 20-letnie 350 PLN ? Jakimi kryteriami się kierujesz ? Prawdę powiedziawszy nie rozumiem ani Twojego wzburzenia, ani zdziwienia, że partner dostał podwyżkę alimentów. Ponadto nie rozumiem też Twojej wrogości odnośnie starszej córki partnera. Dziewczyna jest póki co zależna od matki i skacze jak ta jej zagra. Może tez dlatego, że ojca ma "niedzielnego",a matka jest zawsze. Ty ciągniesz do siebie, one do siebie. Obawiam się, że z ich perspektywy wygląda to tak : tatuś jakoby ma problemy finansowe, ale w tym samym czasie decyduje się na kolejne dziecko, więc chyba nie powodzi mu się tak źle jak twierdzi...

8,118 Ostatnio edytowany przez dinkaa (2018-12-14 19:04:58)

Odp: Być drugą i macochą

-----

8,119

Odp: Być drugą i macochą

Sorry, a w którym momencie Cię okradła ? W tym, że sąd przyznał jej wyższe alimenty ?
Nie wiem, czy po równo, czy nie... wiem, że  Ty wyszłaś z założenia, iż Twojemu dziecku należy się więcej. Pisząc o zależności miałam na myśli uzależnienie emocjonalne. Matka jest z nią bliżej i zapewne nią steruje

8,120

Odp: Być drugą i macochą

----

8,121

Odp: Być drugą i macochą

napisalam ze moje rzeczy zabrala i od lat nie chce oddac. wiec sorry. to jest kradziez. szczegolnie ze to dosc wartosciowe sprawy.

niewazne

8,122

Odp: Być drugą i macochą
dinkaa napisał/a:

napisalam ze moje rzeczy zabrala i od lat nie chce oddac. wiec sorry. to jest kradziez. szczegolnie ze to dosc wartosciowe sprawy.

niewazne

Gdzie to napisałaś ? W wiadomości do której się odniosłam, a którą teraz wykasowałaś ? Chyba nie. Kto i jakie rzeczy  Tobie zabrał ? Jeżeli ktoś Cię okradł i są to rzeczy wartościowe jak twierdzisz, to należało zgłosić sprawę na policję. Być może coś, kiedyś pisałaś na ten temat, ale ja odniosłam się do świeżych treści, gdzie głównie miałaś pretensje o podwyżkę alimentów z 300 na 700, co uważasz za niesprawiedliwe, bo jak twierdzisz  " Luby nie dostanie lepszej pracy a zyc tez przeciez musi to wychodzi na to, ze pieniadze z mojego dziecka zostaly przesuniete na to dorosle ".
Jak chcesz to usuniętą wiadomość mogę Ci ponownie wkleić... ?

Nie wiem, czy to ważne co piszesz, czy nie ważne. Głównym problem jest chyba to, że skanalizowałaś swoją złość nie w tę stronę co trzeba. Jesteś sfrustrowana i zła ponieważ uważasz, że los się z Tobą obchodzi niesprawiedliwie. Moim zdaniem niekoniecznie. Masz za partnera człowieka niezaradnego życiowo, który w dodatku ma dziecko z poprzedniego związku. Wiedziałaś o tym dobrze i dużo wcześniej, ale wyszłaś z założenia, że " jakoś " to będzie. Czy tego chcesz, czy nie... jego córka nawet gdy dorośnie pozostanie jego dzieckiem... i być może nie raz jeszcze, będzie potrzebowała jego pomocy. W tym finansowej. To nie może być tak, że tatuś ma teraz nową rodzinę i nową córkę, wiec tamta córka staje się mniej ważna. Oczywiście rozumiem, że tak byłoby wygodnie, szczególnie kiedy brakuje pieniędzy, ale niestety tak nie jest. Mam świadomość, że jak mówi stare przysłowie " bliższa ciału koszula niż sukmana" ale trochę obiektywizmu naprawdę nie zaszkodzi. Nie to, że chcę Ci dokuczyć, ale to co napisałaś wcześniej nie było w dobrym tonie... naprawdę.

8,123

Odp: Być drugą i macochą

Witam patologiczne koleżanki-macochy

W swoim macochowaniu okrzepłam, zaglądam na forum co jakiś czas, aby sprawdzić czy u innych-Was coś nowego, czy po staremu :-) U mnie bowiem po staremu… czasami czuję się jak stary podkoszulek w pralce z uruchomionym programem – intensywne pranie, 4 płukania i łatwe prasowanie …. Przepraszam za dość abstrakcyjne przenośnie, ale chodzi mniej więcej o to, że łatwo nie jest :-)
Dziś chyba dlatego weszłam na forum, że za tydzień jedziemy razem na ferie – M, ja, nasz syn i moje 2 pasierbice i jakoś muszę emocjonalnie zmierzyć się z tą perspektywą. Jestem zmęczona na samą myśl o tym „wypoczynku”, który mnie czeka. Co roku przerabiam te same przedferyjne motywy przewodnie. Umawianie się z Panią Matką jakie ciuchy da dzieciom (praktycznie żadnych nie da, a ja czekam na hasło, że dla dobra dzieci winniśmy udostępnić jej „nasze wyposażenie”, bo ona też jedzie z dziećmi na narty po nas). Pani Matka osiąga swoje, bo jak mam się wypytywać co ma dla dzieci z odzieży narciarskiej, to wolę jechać do marketu sportowego i sama kupić co dzieciom potrzebne, a nie żebrać o łaskawą odpowiedź u tej … małpy…
I wstyd mi się przyznać, ale po wielu dziesiątkach akcji, pyskówek, pretensji, kalumnii itd. Pani Matka wyrugowała ze mnie postawę miłosierdzia i wolę współpracy. Mam ją w głębokim poważaniu i nie idę na ustępstwa, jeżeli nie jest mi to wygodne. Pani Matka pyskowała nam przez ostatnie tygodnie o byle gówna, po nowym roku odzywa się z propozycją, że ona aby nie męczyć dzieci długotrwałymi trasami, proponuje, żebyśmy dzieci przekazali jej po drodze we Wrocławiu (my na narty jedziemy w Tatry, ona w Karkonosze). Jeszcze 2 lata temu ze szczerym sercem i wolą namawiałabym M, żeby ułatwić Pani Matce życie. Aktualnie nawet nie analizuję odpowiedzi – wracamy autostradą przez Łódź, nie mam ochoty umawiać się z Panią Matką na trasie, szukać się, dzwonić, jechać na ustaloną godzinę, wypakowywać rzeczy na stacji paliw itd. Dostanie dzieci zgodnie z wyrokiem o godzinie 19.00 w sobotę. Nie mam ochoty jej oglądać, kontaktować się, ułatwiać …. To co ona chce mnie nie interesuje – aktualnie dla mnie liczy się mój dobrostan, a nie życzenia Pani Matki….
Aż sama się dziwię, że Pani Matka wyhodowała we mnie taką jędzę. Nie wchodzę jej w drogę i nie życzę sobie jej w moim życiu. A właśnie Pani Matka ma jakiś problem – jeszcze nie rozumiem za bardzo o co chodzi. Pani Matka aktualnie lubi „wpadać” do nas w weekendy, kiedy są jej córki u nas, pod byle pretekstem ot… podrzuci córce książkę, która ta jest jej w ogóle nie potrzebna…
Moje dziecko to już przedszkolak i koncentruję się na potrzebach mojego dziecka. Jaś ma super relacje z przyrodnimi siostrami i jestem im za to bardzo wdzięczna, natomiast … kwestia przyszłości moich pasierbic, ich nauka przestała mnie obchodzić. Musiałam się od tego odseparować, bo inaczej chodziłabym w poczuciu stałej porażki. Obie uczą się źle – aktualnie starsza ma stałą korepetytorkę od wszystkiego. Płaci za to M, ale ……. Jakbym miała to rozkmniać to mi tylko ciśnienie skoczy… Korepetytorka odwala wieloletnie zaległości Pani Matki w codziennym nadzorze nad nauką dzieci – w sumie żałosne, że na bieżąco dziecko jest „zaopiekowane” po raz pierwszy w swoim życiu, a jest w siódmej klasie, czyli w wieku kiedy w normalnych warunkach tego „zaopiekowania” nie powinna potrzebować. Jestem macochą, cokolwiek zrobię i tak będzie źle – będę się angażowała – będzie źle, nie będę się angażowała – też będzie źle. W sumie skonfrontowana z taką alternatywą to chyba ekonomiczniej jest odpuścić… bo i tak efekt jest ten sam.
To chyba jakieś takie fazy macochowania. Od fazy zaangażowania, dobrej woli, potrzeby naprawiania relacji, patchworka itd., przez etap braku złudzeń i zobojętnienia. Co będzie później …. Zobaczymy smile z pewnością Wam opowiem….
Szczerze to uważam, ze nasza sytuacja jest dość dobra tj. relacje z dziewczynami są ok, na Panią Matkę stosuję taktykę „mam Cię w d…”, koncentruję się na swoim dziecku i tyle. Nadal wkurzają mnie te same motywy – korzystanie z ojca jak z portmonetki (inspirowane przez Panią Matkę), lenistwo intelektualne, pyskówki z Panią Matką, wiek dojrzewania starszej pasierbicy i cała gama emocji towarzyszących … to moja codzienność. Nie prowokuję i nie życzę sobie bycia prowokowaną. Historię życia mojego M i jego ex znam już dość gruntownie, na bieżąco od 4 lat jestem z jej kompleksami i bolączkami…. A że jestem dość inteligentna i potrafię ciąć ostrą ripostą, to Pani Matka jak zaczyna fikać w sposób niekontrolowany, dostaje w pysk ma odlew jednym sms i znika z horyzontu. Sama dostarcza mi amunicji. Zresztą to mała kreatura, która pozwala sobie na teksty godne żula typu porównywanie swojej „inteligenckiej” rodziny z rodziną M o robotniczych korzeniach, na zasadzie „popełniłam mezalians – a Ty powinieneś mi być wdzięczny, bo dzięki mojej rodzinie wyszedłeś na ludzi”. Są pewne granice, których człowiek nie przekracza – to jedna z nich. Dla śmiesznostki to nawiążę, że w kilku sms-ach autorstwa Pani Matki porównywana byłam do poprzedniej partnerki M z komentarzem „tamta przynajmniej miała klasę”…. Ja doprawdy nie ogarniam, co na temat „klasy” wie moja Pani Matka, bo śmiem przypuszczać, że niewiele. Zresztą przyznam, że jej ocena mnie nic mnie nie obchodzi.
Nie ukrywam, że moje macochowanie mnie dużo kosztuje i emocjonalnie nie jest mi łatwo… albo sprostuję – macochowanie nie jest u mnie trudne – jestem zadowolona ze stanu bieżącego tak w 70%. Źródłem nieustającej atrakcji jest Pani Matka, ze swoimi nierozwiązanymi emocjonalnymi problemami, którym nr 1 jest to, że jestem z M i „dobrze się nam powodzi”, że M ułożył sobie „po niej” życie, ma rodzinę i „nowe dziecko” i MA więcej niż ona. I tu chodzi też o posiadanie w sensie materialnym. Panią Matkę boli jak cholera, że mamy się dobrze finansowo, bo Pani Matka jest tu jednostką bardzo potrzebującą. Boli ją, że nie okazałam się cizią, co doi jej eks męża, tylko że dokładam do budżetu domowego swoją dobrą pensję i stać nas na życie bez trosk finansowych (nie… nie jest tak, że tarzamy się w kasie, ale oboje z M pracujemy wiele lat w tych samych korpo i wspólnie dajemy radę). Nic się nie wzięło znikąd i ta, która jest potomkinią zacnego rodu sędziowsko-lekarskiego, odczuwa dyskomfort z faktu iż obiektywnie stać nas na znacznie więcej niż ją….
To życie jest takie krótkie, że nie sądziłam, że moje emocje będą konsumowały jakieś Pani Matki, ale … jak już jest, to trzeba życie i poukładać i w tym obszarze… Pani Matka, mam nadzieję, że mnie nie zna i nie do końca wie, kto jest po drugiej stronie świata jej byłego męża. Im mniej o mnie wie, tym dla mnie lepiej. Śmieszne też jest to, że ja nie zamierzałam być wrogiem Pani Matki – na początku starałam się nawet pełnić rolę mediatora między M a byłą żoną i namawiałam go do ustępstw smile Skoro Pani Matka, zdalnie potrafiła wyzwolić we mnie wampira-krwiopijcę, to co ma powiedzieć M który spędził z nią tyle lat wink Ostatnio spotkaliśmy znajomego, którego wiele lat temu zdradziła i zostawiła żona. On opowiedział o tym jak dla niego są trudne święta Bożego Narodzenia, które są świętami rodzinnymi. Kiedy wyszedł zapytałam mojego M, jak on się czuł, jak spędzał pierwsze święta bez swojej rodziny… on mi na to „żyłem w takim matriksie i koszmarze, że to były moje pierwsze spokojne i normalne święta od lat – brakowało mi dzieci, ale czułem się szczęśliwy”. Wierzcie mi, że po zapoznaniu się z jego żoną, rozumiem że facet, który jest w samej rzeczy bardzo rodzinny, mógł tak właśnie się czuć …
Są takie zagadnienia, które w byciu drugą i macochą były dla mnie niespodzianką… nie podejrzewałam takiego bagażu emocji, nie sądziłam, że czasem mi będzie wstyd za to co czuję, a czasami nie potrafiłam nazwać moich uczuć sama ich nie rozumiejąc. Macochowanie, podobnie jak macierzyństwo, czasami mnie przerasta…. Jestem wdzięczna jednak, że mój M, pomimo swoich licznych wad (a nawet i nędznego pochodzenia ;-)) jest dobrym partnerem. Wq-wia mnie często okropnie, ale jakoś we dwójkę dajemy radę ciągnąć ten burdel na kółkach. Zaliczamy systematycznie spięcia, ale tam gdzie trzeba, udaje się nam wspólnie współpracować i być dla siebie wsparciem… a dodam, ze kilka razy zdarzyło mi się ściągać walizki ze strychu, żeby się pakować ;-)
To tyle na dziś. Życzę Wam drogie macoszki wszystkiego dobrego w roku 2019 ….!!!!

8,124

Odp: Być drugą i macochą

Dobrze wiedzieć, że u was trochę lepiej i Panią Matkę masz w poważaniu i przestałaś się tak angażować w naukę dziewczynek smile

8,125

Odp: Być drugą i macochą

Hej Macoszki smile
Jakoś w listopadzie pisałam tutaj posta, ale chyba wszystkim umknął i się zakopal...

Powiedzcie mi proszę jak u Was z taką ogólną akceptacją sytuacji istnienia tego dziecka/dzieci?
My z partnerem dzieci swoich nie mamy. Wiedziemy sobie całkiem spokojne życie, zajmujemy się wspólnymi sprawami, tj. wykończeniem domu, bieżącymi tematami, aż ten drugi weekend nie nastaje... wszystko odwraca sie do góry nogami hmm

Dzieciak chce być u dziadków, wiec moj partner jedzie sobie tam na 3 dni, a wszystko trafia szlag.
Ja albo muszę sama spędzać ten czas, albo piątek poswiecic pakowaniu, żeby tam jakoś przez weekend egzystować.. dodam, że nie jest to dla mnie komfortowe,bo nie jestem w swoim domu, brakuje mi wielu rzeczy, których nie mogę lub nie chce ze sobą taszczyc..
Do tego matka dziecka ma w zwyczaju przeciągac te pobyty np do czterech dni, co całkowicie zaburza nasze życie. Czy ktoś ma podobną sytuację?

Posty [ 8,061 do 8,125 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 123 124 125 126 127 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024