Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 121 122 123 124 125 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7,931 do 7,995 z 8,269 ]

7,931

Odp: Być drugą i macochą

Hannah99 już to kiedyś pisałam, mnie jest strasznie żal tych dziewczynek. Nie chodzi mi o rozwód ich rodziców, tylko o to jakimi oni są rodzicami. Zamiast wspólnie o nie zadbać to  oni nawzajem próbują coś sobie udowodnić,każde z nich uważa że jest lepszym rodzicem od drugiego. Jak się nie zmienią to efekt będzie taki że jak dziewczyny dorosna to będą ich widywac kilka razy w roku. Była twojego M to kobieta która nie powinna mieć dzieci.Dziwi mnie czemu nikt nie zgłosił opiece społecznej że tych dwoje ma zły wpływ na te dzieci i ich im jeszcze nie odebrano. Ogólnie to jestem przeciwniczka takich rozwiązań, ale w tum przypadku to najlepsze wyjscie. Naprawdę nie ma nikogo obok kto mógłby uratować te dzieci. Uważasz że dzieci powinny być wychowane bardziej surowo, jestem ciekawa czy Jana zaczelas wychowywać już według tych swoich zasad.

Zobacz podobne tematy :

7,932

Odp: Być drugą i macochą

marza 2

z mojej nikłej praktyki wynika, że póki dzieci nie są pobite, głodne, brudne i okradają innych uczniów z kanapek, opieka społeczna ma takie sytuacje w d... i co do zasady nie interweniuje w sprawach "zaniedbań intelektualnych". Moje pasierbice chodzą na basen, na pianino, mieszkają w domach, gdzie mają swoje oddzielne pokoje, mają komórki, tablety, laptopy, wieże, głośniki JBL, uprawiają windsurfing, narty/snowbord do wyboru i jazdę konną.... opieka społeczna nie zajmuje się takim "elementem".

Co z tego, że młodsza pasierbica w drugim półroczu z matematyki ma sześć jedynek, trzy mierne, kilka trój i jedną czwórkę ........... ona wszakże zdaniem matki prezentowanym jeszcze 2 miesiące temu - uczy się dobrze.... informacja, że ona "płacze nad amelką z besilności, bo ona się uczyć nie chce" to nowość sprzed 4 tygodni. Prawdopodobnie dziewczynka jest na wylocie ze szkoły baletowej, co zapewne jej matka ze swoim podejściem uzna za blamaż....

Rodzice nie dogadują się - to fakt. Pani Matka o wyborze szkoły baletowej nie raczyła M poinformować. Realizowała swoją politykę "faktami dokonanymi". M, gdyby się nie zgodził byłby wrogiem nr 1 uniemożliwiającym realizowanie młodszej pasierbicy jej talentów... Paradoksalnie fakt, że matka teraz skupiła się na młodszej córce, doprowadził do poprawy ocen starszej pasierbicy - ta ma w końcu czas na naukę i być może osiągnie nieosiągalną dla niej do tej pory średnią 4,3 na koniec 6 klasy.

Dodam, że starsza pasierbica chyba czuje się przez matkę zaniedbana, bo co raz ryczy M, że chce z nami mieszkać. trudno mi udawać entuzjazm z tej perspektywy. Póki co M się dowiedział, że jak sytuacja będzie patowa, to zgadzam się na to o ile psycholog stwierdzi, że dla starszej pasierbicy mieszkanie z nami to lepsze rozwiązanie. Ja nie chcę tego rozstrzygać, bo to nie moje dziecko.

A że nie będzie z nami mieszkać, to jestem raczej tego pewna. Moja Pani Matka kasuje co miesiąc 2,5 tys alimentów - to łącznie z jej pensją zapewnia jej życie w dużym komforcie finansowym. Utrata 1300 zł, gdyby pasierbica była z nami, nie wchodzi w grę.... smile ja się mocno nie boję tego, że ona do tego nie doprowadzi. Ja się boję tego, że jak my je nie zabierzemy, a naprawdę coś złego się dzieje, to skrzywdzimy dziecko. Bełkoczę trochę, ale problem jest....

ale nadal twierdzę, że opieka społeczna palcem tu nie tknie

7,933

Odp: Być drugą i macochą

marza 2

co do Jana, to ma zaledwie 2 lata, ale w żłobku Panie utrzymują, że jest "chlubą" grupy. Jest grzeczny, usłuchany i ładnie mówi. Nie zamierzam sobie żadnych zasług przypisywać - ani genetycznych, ani innych. Nie wiem też jak to będzie jak pójdzie do szkoły. Jedno wiem, że moją wolą jest wychowywać dziecko w takim modelu, jak ja byłam chowana. Ale o tym to właśnie decyduję względem swojego dziecka, a nie względem pasierbic. Dlatego od niego będę wymagała dobrych stopni, umiejętności logicznego myślenia i nad tym będę pracowała. Podobnie, uważam że to ważne zaszczepić w dziecku przekonanie, że nauka zaspokaja naszą ciekawość świata, a nie jest uciążliwym obowiązkiem. Mi rodzice przekazali tą "ciekawość" i bardzo lubiłam szkołę - w wakacje zazwyczaj miałam przeczytane podręczniki szkolne, bo nie mogłam się doczekać, żeby wiedzieć czego się będziemy uczyć w przyszłym roku. Nie wiem, ale rodzice potrafili mi opowiedzieć o pasożytach tak, że słuchałam jak zaczarowana co to tasiemiec, dlaczego miałam owsiki, dlaczego miałam wszy (bo miałam).
I co - powinnam walczyć, żeby moje pasierbice miały chęć do nauki? Dziś tłumaczyłam Amelii co to są drobnoustroje chorobotwórcze, czym różni się przeziębienie od grypy, dlaczego na wirusy nie bierze się antybiotyków. JĄ TO NIE INTERESUJE....
pytasz co będzie z Janem... swojemu dziecku postaram się pokazać tak świat, aby był nim zainteresowany, aby historia była super, a od przyrody nie mógł się oderwać, matematyka była zabawą, a rozwiązywanie zadań wyzwaniem. Mrzonki... może ... Może moja Pani Matka, chce mieć córki-artystki, a ja chcę mieć syna-omnibusa i tu jest problem pogrzebany.

MNIE NA DZIEŃ DZISIEJSZY UMIARKOWANIE OBCHODZI NAUKA MOICH PASIERBIC, bo co mam zrobić? Otruć matkę i ojca i przejąć na siebie opiekę? Ględzić staremu, że ma nadrabiać zaległości sięgające lat... Kilka kobiet na tym forum uświadomiło mi, że najważniejsze jest MOJE dziecko + działanie zgodnie z tym co mi podpowiada instynkt samozachowawczy podparty przyzwoitością.

Moja wątpliwość to definicja "weekendowego ojca" - czy weekendowy ojciec spędza z dziećmi na naukę większą część soboty odrabiając z nimi zaległości z matematyki z ostatnich tygodni? Jaki jest racjonalny poziom oczekiwań tego, ile ojciec w trakcie co drugiego weekendu powinien poświęcać czasu na naukę z dziećmi - 5 godzin, 10 godzin, 15?  Moją Panią Matkę usatysfakcjonowałoby 48 zapewne, bo jak przygotować dziecko w weekend, zgodnie z jej życzeniem, do 4 sprawdzianów....????!!!!

7,934

Odp: Być drugą i macochą

Szkoda tych dzieci, rodzice zapewnili im dobre warunki materialne 1000 zajęć dodatkowych a nie potrafią im zapewnić dobrego spokojnego dzieciństwa. Naprawdę twój M i jego eks nie mają nikogo w swoim otoczeniu kto mógł by nimi  potrząsnąć, pokazać jak ich zachowanie zle wpływa na dziewczyny.

7,935

Odp: Być drugą i macochą

Auć, zabolały mnie te niektóre historie, Własnej opowiadać nie będę, choć dużo złego spotkało mnie od pasierbic. Na szczęście były już na tyle duże, że nasz kontakt mógł się całkowicie zerwać. Teraz tylko wspominam czasem, jakie z nich były zołzy smile

7,936 Ostatnio edytowany przez Dora_Dora (2018-06-04 11:06:10)

Odp: Być drugą i macochą

Hannah99 nie masz łatwej sytuacji ale nie jest ona niespotykana - chyba większość matek wymaga od ojców żeby w weekendy siedzieli przy lekcjach i to najlepiej cały czas. Sama jestem dzieckiem z rozbitej rodziny i pamiętam jak mój tata zabierał mnie tylko do kina i na lody a mama byłą tą złą od lekcji i sprzątania.

Trochę je gdzieś tam rozumiem. Skoro one na co dzień pilnują odrabiania zadań i nauki to nie chcą żeby weekendy u taty były samą zabawą, bo to niesprawiedliwe. Chcą żeby je ktoś odciążył. Masz jednak całkowitą rację, że Panie Mamy najczęściej złośliwie zostawiają całą naukę + zaległości  na weekend co by ojciec nie miał za łatwo wink

Na twoim miejscu zdystansowałabym się od tematu nauki. Rozumiem z twoich postów, że ojciec dziewczynek nie ma cierpliwości i podejścia takiego jak ty ale koniec końców to jego obowiązek. Może nawet poradziłby sobie lepiej wiedząc, że w razie czego nie przejmiesz jego roli w sytuacji kryzysowej. Może postawiłby się Pani Matce ?

Skup się na synku, ogarniaj dom  tak żeby w momencie jak skończą móc miło spędzić czas. Szkoda tylko, że Jaś nie ma w weekendy z dziewczynami taty, który jest pochłonięty nauką córek. Z czasem będzie trzeba zacząć od nich wymagać żeby czytały i uczyły się same a tata będzie je tylko przepytywać/nadzorować.

7,937

Odp: Być drugą i macochą

Ja bym odebrała ludziom te dziewczyny i oddała je komuś na wychowanie kto się do tego nadaje. Dziewczyny mają rodziców którzy nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać tylko walczą ze sobą. Co  z tej kobiety za matka, która o jednej córce mówi tępa a o drugiej zdolna. Nie dość że dorośli ze sobą walczyć to i te dziewczyny zaczną się kłócić ze  przez takie postepowanie. Teraz wiem że trudniej jest być rodzicem gdy ma się więcej niż jedno dziecko, ale zachowanie tej kobiety karygodne wzgledem starszej córki.

7,938

Odp: Być drugą i macochą

O matko bądź macocho... Znowu wróciły obrończynie uciśnionych, biednych, biednych dzieci z rozbitych rodzin.
Hannah, nie dyskutuj z nimi i nie karm trolli wink szkoda zachodu. Postępujesz słusznie, dystans jest konieczny. I tak robisz za dużo dla nich.

7,939

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:

Ja bym odebrała ludziom te dziewczyny i oddała je komuś na wychowanie kto się do tego nadaje.

Jasne, bo zabranie dziecka z domu rodzinnego i umieszczenie go w rodzinie zastępczej, to po prostu pikuś. Zarówno prawny jak i emocjonalny. Integralność rodziny, potrzeba zachowania tożsamości, czy więzi, to przecież nieistotne sprawy...
marza spróbuj może  panować nad swoimi emocjami zamiast się im poddawać, bo sensownej treści w tym co wypisujesz jest mało.

7,940

Odp: Być drugą i macochą

Zachowanie rodziców tych dziewczynek wcale nie wpływa dobrze na ich rozwój
emocjonalny.  Na to co oni im fundują to brak słów. Naprawdę nie widzicie że ci ludzie krzywdza wlasne dzieci, tak po ludzku nie jest wam ich żal? Już dawno powinien się nimi zająć ktoś, kto się do tego nadaje.

7,941

Odp: Być drugą i macochą

marza 2

nie komentowałam uwag dotyczących pozbawiania rodziców praw rodzicielskich. Ich relacje (tj. rodziców) są patologiczne, dzieci są od strony szkolnej zaniedbane, ale rodzice je kochają i one kochają rodziców. Ile jest dzieci o kiepskich ocenach w szkołach? Nie zgadzam się, że odebranie dzieci w tym przypadku to jest rozwiązanie...

Masz męża i dziecko. Wyobraź sobie zatem, że w trakcie procesu rozwodowego, który trwa 5 lat, Twój były współmałżonek, z którym spędziłaś 15 lat życia, oskarża Cię o molestowanie seksualne dzieci. Robi z Ciebie pedofila mówiąc w skrócie. Musisz udowadniać w sądzie, że pedofilem nie jesteś, spotykać się z psychologiem, powoływać świadków wśród rodziny i znajomych, którzy będą świadczyć, że nie masz garba i że nie molestujesz własnych dzieci.

Ułożenie relacji po takich zajściach myślę, że w praktyce jest bardzo trudne.

7,942

Odp: Być drugą i macochą

Hh999, czy to Ty, dlaczego zmieniłaś nick?

7,943

Odp: Być drugą i macochą

Hannah ja nie twierdzę żeby odebrać rodzicom dzieci na zawsze i uciąć im kontakt. Raczej chodzi mi   o to by tych dwoje wysłać na jakaś terapię a dzieci powinny być przez ten czas pod opieka kogoś innego najlepiej kogoś, kogo znają. Kiepskie oceny to nie jest powód by odbierać dzieci rodzicom, ale zachowanie byłej względem dziewczynek juz tak. Jak mozna powiedzieć o jednym dziecku że jest tępe a drugie zdolne. Mam wrażenie że twój M to trochę się jej boi, bo inaczej już dawno zrobilby z nią porządek. Pomysl co byś czuła gdyby twoja mama powiedziała , że ty jesteś tepa a twoje rodzenstwo wręcz przeciwnie.

7,944

Odp: Być drugą i macochą

josz

to ciągle ja smile  mam problem z odzyskaniem hasła do poprzedniego loginu, tylko taki udało mi się odzyskać

7,945

Odp: Być drugą i macochą

Marza 2
pasierbica starsza, nie wie co powiedziała o niej matka, bo te słowa skierowane były do M.

nie wiem dlaczego macocha=zło=pewniak, że nienawidzi swojej "Pani Matki". Ja nie lubię mojej "Pani Matki", bo nieco nadszarpnęła kilkukrotnie moje nerwy. Na skali mojego "nielubienia" nie osiąga nawet 30% skali, bo na szczęście po akcjach w miarę szybko wracam do równowagi, bo nie mam ochoty i zwyczaju rozkminiać głupot. Nie ma tych akcji też aż tak dużo - ot raz na 2-3 miesiące. Za to regularnie smile
JA JEJ NIE ZNAM - nie wiem co w niej siedzi, co ją powoduje, że ma takie parcie na to, żeby z córek zrobić artystki - na co wydaje kupę kasy, którą mogłaby spożytkować ze stukrotnie lepszym wynikiem dla dzieci. Póki co efektów z tego nie ma żadnych, narastają tylko zaległości i problemy dzieci w szkole - młodsza pasierbica dostała mierny z matematyki na koniec roku (jest w czwartek klasie) w dodatku nie zdała jakiegoś egzaminu praktyczego w szkole baletowej, więc raczej nie mam złudzeń, że to koniec jej kariery w szkole baletowej. Żal mi dziecka, że w tym momencie przeżywa jakąś tam gorycz porażki, ale .... okazuje się, że z tymi zaległościami które miała z etapu nauczania początkowego, braku rzetelnej codziennej nauki, ona nie dała sobie rady w tej szkole.
Mogę interpretować Panią Matkę ; że ma jakieś niezrealizowane ambicje, wydaje jej się że wychowa młode damy-... no cóż... wokal i taniec nie zrobi z nich księżniczek, ale nauka ułamków (tj. solidna edukacja) może im ułatwić życie. Gdyby to były moje córki, nie takiego modelu edukacji bym dla nich chciała. Ale to może ja jestem prosta, pragmatyczna, prozaiczna, bez polotu, bez ambicji itd. To co mnie jednak szokuje, to fakt że Pani Matka ma zerową refleksję. To mnie skłania do myślenia o niej, że ma coś z garem nie za bardzo. Przecież młodsza córka ma problemy z nauką od 3 klasy szkoły podstawowej, teraz te problemy się jeszcze pogłębiły, a ona na koniec roku się orientuje i zaczyna pisać do nauczycieli "czemu A ma takie słabe oceny"........ jak to piszę to chce mi się krzyczeć.... JAK TO DO CHOLERY DLACZEGO MA TAKIE OCENY.... przecież to oczywiste.
To mnie wkurza i frustruje.
Czy ja nie dostrzegam, że M mógłby robić coś inaczej/lepiej? Dostrzegam... ale wiem też, że stara się na miarę swoich możliwości. On nie ma polotu, nie jest bystrzakiem w kwestiach emocji (jak to facet), popełnia błędy jako ojciec. I wychodzę z podobnego założenia, że Pani Matka też się stara po swojemu. Jakby dzieci głodziła i biła - to bym powiedziała - to zła matka. Ale właśnie, jej córki do listopada chodziły w tenisówkach (zdecydowanie za długo), ale potem już miały odpowiednie buty, więc ... tak to wygląda i z innymi sprawami. Chowa je w kierunku pustych lal, bo chyba trochę sama też taka jest (tak sądzę z opowieści M, ale nie z tego jak on ją opisuje, ale z tego jakie historie opowiada). Jest typem dramatycznym - jak ona wchodzi do sali, to wszyscy muszą wiedzieć, że ONA NADESZŁA i JEST ........... ROZWIANY WŁOS, PERLISTY ŚMIECH.... oto pojawiła się PANI MATKA (wiem, że piszę jak walnięta, ale mniej więcej tak to wygląda - każde jej pojawienie się, winno wzbudzić niezapomniane emocje)... i tak.... mnie, prostą korporacyjną księgową o emocjonalności prostej jak cep, to wali, ale M dostaje ataku apopleksji ilekroć zauważy cień szaty swojej byłej żony:) mnie to nawet i często śmieszy, ale wiem, że tam nie będzie normalnej relacji, ba... tam nie będzie żadnej relacji. Ja tylko czekam na wesele i performance w wykonaniu moich artystycznie wybitnych pasierbic utworu w stylu "cudownych rodziców mam" .... jak nie wezmę z 2 relanium przed imprezą i 2 w toku, to wyniosą mnie martwą - umrę ze śmiechu... zresztą to wesele ... to będzie wesele .... córki mojej Pani Matki odziane będą w szaty tronowe imperium brytyjskiego........ doprawdy, ona nie ma nic zwyczajnego - ona jest kompletną niezwyczajnością. ZNACIE TEN TYP? Mi się trafiła właśnie taka Pani Matka - 100% extraordinary (amasing, amusing, exceptional itd). Ja słów nie znajduję, aby opisać to zjawisko... a wystarczą dwa słowa - PANI MATKA

i mogłabym tak pisać do rana, ale muszę skończyć dokumentację podatkową
Jak coś będę miała ciekawego do napisania o mojej ulubionej, jedynej Pani Matce, to bądźcie pewne - będziemy w kontakcie, bo ja nawet nie mam komu powiedzieć z czym emocjonalnie muszę się borykać smile
sory za ten strumień świadomości

7,946

Odp: Być drugą i macochą

Często jest tak że komuś nie udało się zrealizować swoich marzeń i swoje ambicje przenosi na dzieci. Zapominając o tym że dziecko to nie klon rodzica, ale  zupełnie inna i odrębna jednostka. Dziewczyny mają za dużo zajęć dodatkowych gdyby je ograniczyć do minimum to może poprawiły by oceny.

7,947 Ostatnio edytowany przez Dora_Dora (2018-06-06 10:04:59)

Odp: Być drugą i macochą

Hannah99 czekamy na twoje barwne opisy smile

Zastanawia mnie skąd tyle zawiści i jadu. Za rozpad związku najczęściej odpowiedzialne są obie strony. W przypadku mojego M decyzja o rozwodzie z Panią Matką nastąpiła obopólnie - razem stwierdzili, że nie chcą, nie dadzą rady, to nie to. Przysięgali sobie poprawne relacje, wszystko dla dobra rodziny pomimo rozwodu itd. a teraz jest cyrk. U nas na szczęście cyrk trzymany jest z dala ode mnie ale jak już coś do mnie dociera to głowa mała. Złośliwe smsy z tekstami, które mają wzbudzić wyrzuty sumienia ( " Dziecko za tobą tęskni" telefon do dziecka zaraz po otrzymaniu sms, dziecko siedzi u kolegi w domu  i gra w gry, super się bawi i mówi, żeby dzwonić później bo przeszkadzamy mu w grze ) , kąśliwe uwagi o nowej partnerce ( podglądanie moich profili na portalach społecznościowych) , podrzucanie dziecka jak śmierdzące jajo na wycieraczce bez zapowiedzi " bo teraz moja kolei żyć własnym życiem"... niby inteligentni ludzie, którzy spędzili z sobą X lat, mają razem dzieci ale niekończąca się ilość złośliwości zamiast skupić się na tym co dalej. Umiałabym to zrozumieć gdyby rozwód był następstwem zdrady z daną osobą. Wtedy rzeczywiście pewnie sama czułabym jakąś potrzebę vendetty ale w przypadku rozpadu związku... nie rozumiem.

7,948

Odp: Być drugą i macochą

Dora_Dora
z mojej wiedzy (ustalonej na podstawie wywiadu z M, wywiadu z teściową, treścią wyroku rozwodowego obu instancji) wynika, że Pani Matka w trakcie trwania małżeństwa trochę szła po bandzie. Najbardziej dlatego, że mieszkali w domu który był własnością jej matki i jak coś jej się nie widziało - wywalała go z chaty. Poszło też o zagadnienia finansowe; traktowała M jak jelenia, który zarabiał, remontował i wyposażał dom jej matki, zapewniał jej byt na dobrym poziomie. Jak M zaczął bąkać o tym, ze odkupią od teściowej dom, spłacą jej brata i będą jego jedynymi właścicielami, zaczęły się realne problemy. Pani Matka i Pani Matka Matki stworzyły wspólny front. Po którejś awanturze, kiedy M wrócił do domu a tu drzwi zamknięte na zamki do których nie miał kluczy (o czym Pani Żona wiedziała), a Pani Żona zabrała dzieci i wyjechała na tydzień nad morze z Panią Teściową, nic M o tym nie mówiąc - czara się przelała. Wyobrażam sobie M jak wraca z pracy z torbą na laptopa i stoi pod domem, do którego wejść nie może... Odchodził od zmysłów, bo Pani Matka i Pani Teściowa nie odbierały od niego telefonów. Jak ochłonął, zakupił nową bieliznę, kupił i pożyczył od kumpla trochę ciuchów i złożył pozew rozwodowy smile

Pani Matka i mój Pan M są po jednych pieniądzach jeżeli chodzi o kasę - bardzo są w tej materii potrzebujący. Pani Matka rozpoczęła walkę o kasę, o orzeczenie o winie itd - sprawa rozwodowa trwała 5 lat, skończyła się w sądzie apelacyjnym - bez orzeczenia winy, co było jej porażką, bo nie wiem jakich ona by alimentów chciała dla siebie. Walczyła wszelkimi możliwymi sposobami z oskarżeniami M o molestowanie córek włącznie. "Kochali się" od szkoły podstawowej, pobrali po 10 latach, małżeństwem byli chyba 8 i potem 5 lat rozwodzili się - cudna statystyka........... Potem zaczęła się walka o alimenty... tu Pani Matka też wszelkimi metodami walczy o swoje.... wszakże nie dalej jak jakieś 2 lata temu ona koszty swojego miesięcznego utrzymania wraz z dwójką dzieci (lat 8 i 10) określiła na prawie 12 k PLN miesięcznie, żądając alimentów po 3 kPLN na dziecko (łącznie 6 kPLN) ... wyprowadzę Was z błędu - mój M to nie jest Krzysztof Ibisz lub inny celebryta, a jego była to nie jakaś diva w rezydencji za miliony.... dzieci nie chodzą do prywatnych szkół i prywatny szofer nie dowozi je na zajęcia.

I to jest też największy ból mojej Pani Matki. M i ja mamy dobre zawody, pracujemy w dużych firmach, mamy ładny domek z małym ogródkiem, samochód, jeździmy na wakacje itd. Nie mamy trosk finansowych. Mi dużo nie trzeba i życzyłabym sobie, żeby tak to trwało do końca życia. Ona też ma nieźle - zarabia dobrze, dostaje dobre alimenty, M finansuje dużo wydatków dziewczynom - buty, ciuchy, wakacje, narty, komórki, robi im "bogate" prezenty (są nieco rozpuszczone w tej materii). Pani Matka wykpiwała M, że dał się "wrobić jakiejś cizi w dzieciara, która teraz będzie z niego ssała". Jak zrobiła rozeznanie co i jak, to na rozprawie o alimenty chcieli mnie wezwać do przedstawienia zaświadczenia o zarobkach - mojemu biednemu M przecież poprawiło się od kiedy jest ze mną, zatem jego zdolność alimentacyjna się zwiększyła smile Na szczęście nie jesteśmy małżeństwem i... sąd nie miał podstaw do grzebania w moim picie, stąd wniosek odrzucił smile

7,949

Odp: Być drugą i macochą

Chyba jedynym wyjściem dla was jest zapisanie po kryjomu Pani Matki do serwisu randkowego celem znalezienia nowego Jelenia smile

Smutne jest to podejście, że mąż ma zapewniać wszystkie dobra finansowe rodzinie. Od jakiegoś już czasu kobiety pracują i wkład powinien być równy ( proporcjonalnie do pensji ). Moja mama zachowywała się w ten sam roszczeniowy sposób względem mojego taty - uważała, że on ma zapewnić wszystko od moich i jej skarpetek po wakacje, bo " należy jej się ". Jedyne co mogę powiedzieć z autopsji to, to, że w pewnym wieku ( 15 lat ?) widziałam już co się dzieje i z mamą dzisiaj mam słaby kontakt - nasze podejście do życia jest diametralnie inne smile

7,950

Odp: Być drugą i macochą

Dora_dora

w sumie jak czytam to co napisałaś, to mam nikłą nadzieję, że może dziewczyny kiedyś dostrzegą, że mimo wszystko tata się też starał.

A z tymi pieniędzmi, to powiem Ci, że jest trochę smutno... autentycznie. Naciągają ojca na różne rzeczy (no dobrze - prawo dziecka), ale nie o to chodzi ... Ze starszą córką M ma bardzo dobrą relację. On jest jej tatusiem i ta starsza okazuje mi dużo uczucia... Młodsza (ta baletnica) jest "córcią Mamy". Myślę, że jej stosunek do sytuacji dobrze oddaje sytuacja, kiedy raz nam wypaliła ni z gruszki ni z pietruszki w samochodzie "Bo ty nas zostawiłeś z mamą jak byłyśmy małe.........". Taka jest widać teoria sprzedawana dzieciom przez matkę/babcię i myślę, i ta młodsza ma jakieś poczucie krzywdy i tego ojca nie za bardzo "lubi". Ona go "lubi" jak coś od niego chce - nową komórkę, jazdę konną, walizkę. M nie może się do niej dodzwonić, bo ona nie odbiera od niego telefonów. Ale jak rzucił w eter do starszej pasierbicy "jakie walizki wam się podobają", to w ciągu 5 minut miał na Messengerze wiadomość od młodszej córki z walizką samsonite z myszką miki za bagatela .... 599 zł. Do linku dołączyła informację "taką chcę". Ostatnio myślałam, ze źle słyszę, ale do moich uszu dotarł tekst "tata, u mnie w szkole wszystkie dziewczyny mają iphony, na urodziny chcę iphona". M widział, że ja to słyszałam i coś tam zaczął bleblać pokrętnie. Wyjaśniłam mu w 4 oczy, że jeżeli przyjdzie mu ochota kupić 10-cio latce telefon za 2 tys zł, to lepiej żeby profilaktycznie wyprowadził się z domu przed zakupem.

Myślę, że w którymś momencie dość brutalnie uświadomiłam M, że dla młodszej córki jest sposobem spełniania ekskluzywnych zachcianek. Bo jak jest z Panią Matką? Normalnie, skoro dziecko mówi, że najbardziej jej się podobają ciuchy z Pepco i tam chciałaby zrobić sobie zakupy, to znaczy, że Matka podchodzi do zakupów praktycznie. Jakby mi dziecko powiedziało "chcę walizkę podróżną" - powiedziałabym - rozsądna dziewczynka.... No ale litości... myślałabym o walizce za 150-200 zł, a nie o samsonite za 599....  Młodsza córka, jeżeli nie ma interesu do ojca, to ojciec może dla niej nie istnieć .... taka jest przykra prawda.

7,951 Ostatnio edytowany przez Dora_Dora (2018-06-06 15:36:00)

Odp: Być drugą i macochą

U nas bardzo podobnie. Kontakt z ojcem wyłącznie w intencji jakiejś nagłej potrzeby finansowej. Na początku się nie odzywałam, bo nie moja sprawa  i nadal tak myślę. Z jakiej okazji mam mówić komuś jak ma wychowywać własne dziecko ? Ale im dłużej byliśmy razem tym co raz częściej zauważałam, że M sam to widzi, że odbiera telefon i od razu pyta dziecka co chce "bo zawsze dzwoni tylko wtedy kiedy czegoś potrzebuje". Widać, że się tym irytuje, że jest mu z tym źle. Tłumaczyłam kilka razy na przykładzie znajomych tak, żeby dotarło ale bez poczucia, ze go atakuje ( jak wiadomo, zwracać uwagi nie wolno smile ). Na koniec stwierdził, że problem widzi i potwierdza, że tak jest ale rozwiązanie go ( traktowanie dziecka " normalnie" a więc bez poczucia winy) jest dla niego trudniejsze niż obecna sytuacja.

To, czego niestety nie widzi to fakt, że buduje bardzo słabą relacje. Dostaje od dziecka medal za bycie ojcem...dnia ale już nie roku. Ale skomentowałam to tylko raz i więcej nie zamierzam.

7,952

Odp: Być drugą i macochą

Hannah99, czyli "stara bieda" u Ciebie, nic się nie zmieniło i raczej nie zmieni się jeszcze baaardzo długo. Czekasz, aż młode wyjdą za mąż i wtedy odopczniesz? Obawiam się, że płonna Twoja nadzieja sad
Wybacz, że tak pesymistycznie, ale wszystko na to wskazuje, że walka o dzieci, ich uczucia, akceptację, będzie trwała zawsze, bez waględu na ich wiek...chyba, że ojciec wreszcie pójdzie po rozum do głowy, ewentualnie psychicznie nie wytrzyma.
Aktualne problemy są ciągle te same od lat. Czeka Was teraz trudny okres dojrzewania dziewcząt, coroczna walka o promocję do kolejnej klasy, następnie stres związany z rekrutacją do szkoły średniej, potem (jak sama podejrzewasz) studia, zapewne prywatne, a gdy założą swoje rodziny to myślisz, że zrezygnują z "bankomatu"? Wątpię
Chyba jedynym rozwiązaniem dla Ciebie będzie jak największy dystans do tego całego bałaganu, owszem wspieranie partnera, ale także w granicach rozsądku i dbanie o to, żeby finansowanie Waszego wspólnego dziecka nie spadło tylko na Ciebie, z powodu "lekkiej ręki" tatusia do próby przekupowania córek drogimi prezentami.
Przykra prawda jest taka, że dziewczynki próbują manipulować ojcem, a ich matka manipuluje zarówno nimi, jak i swoim byłym mężem.
Bo czymże jest obarczanie go winą za ich problemy szkolne, które sama  generuje?
Nie wiem, czy dziewczynki są tempe, ale z pewnością są leniwe, makabrycznie rozpieszczone, nie nauczone pracy i systematyczności. Matka przewartościowała ich priorytety, stawiając na zabawę (czyt. rozwój osobisty wink), a na dalekim miejscu pozostawiła to, co najważniejsze; systematyczną naukę, a na ten moment nadrabianie zaległości.
Przy okazji, dlaczego idąc za jej przykładem, on nie wyda jej dyspozycji, że do nastepnego spotkania "córka MA ZNAĆ tabliczke mnożenia!??
Do tego wszystkiego dziewczyny przyzwyczajone zostały do brania, żądania coraz to droższych i eksluzywnych prezentów od taty. On sam wykopał sobie ten "grób", z którego nie potrafi się teraz wydobyć, a może nie chce?
Pytałaś wcześniej, czy sąd może zmusić matkę do zmiany jej podejścia w kwesti nauki i tych nieszczęsnych zajęć dodatkowych - nie wiem, nie sądzę, ale...
Ojciec nie jest pozbawiony praw i może decydować o np sposobie leczenia dzieci, jak ich edukacji właśnie, tymczasem w tej drugiej kwesti ex tego prawa go pozbawiła.
Myślę, że może mediator mógłby pomóc? Wyznaczony przez sąd jest bezpłatny (oczywiście należałoby skierować sprawę do sądu), ale można też prywatnie i odpłatnie skorzystać z takiej pomocy.
Chodzi o to, żeby przekonać matkę (a może przy okazji dowiedzieć sie, czy jest szansa na to, żeby wymóc na niej zmianę podejścia w/w kwestii) do rezygnacji z wiekszości tych zajęć na rzecz nadrabiania zaległości, a jest ich sporo.
Nie ma niczego złego w rozwijaniu zainteresowaniań, bo o talentach chyba tutaj nie mówimy, jednak nie kosztem podstawowej nauki.
Spytam z ciekawości; czy dziewczynki chodząc "na konie" wykonują jakieś prace w stajni, czy przy samych koniach, czy tylko dosiadają i "sobie jeżdżą" ? smile

7,953

Odp: Być drugą i macochą

Josz
Twoje sformułowanie „rozwój osobisty” jest idealnym podsumowaniem tego co w ocenie Pani Matki, usiłuje ona praktykować na swoich dzieciach …  O mediatorze, kiedyś nawet myśleliśmy. Nie mniej wyobraź sobie, że Pani Matka knuje takie intrygi, że M jest stawiany „pod ścianą” bez jakiejkolwiek alternatywy. Ona mówi dziewczynom, że są świetne, wybitne, niezwykłe, nadzwyczajne itd. ojcu pisze, że one się przecież dobrze uczą (???!!!). Młodsza córka została na szkołę baletową totalnie zmanipulowana – matka jej sprzedała koncepcję baletu tak, że młoda piła marzenia matki jak gąbka; w nowej szkole będzie super, będziesz baletnicą, będziesz miała wspaniałe przyjaciółki itd. Zapisała młodą do szkoły (bez zgody M, która powinna być pisemna).Gdyby M w sposób czynny się przeciwstawił, byłby wrogiem nr 1 Amelki. Nie chciał tego…. Zresztą ja zaciągnęłam języka u koleżanki, jak wygląda nauka w tej szkole. Nie miałam cienia złudzenia, że o ile nie nastąpi jakaś dramatyczna metamorfoza u A, to ona nie ma szans przejść pierwszego roku. Nie dalej jak kilka dni temu oglądałam zdjęcia z egzaminów promocyjnych poszczególnych klas. Klasa I-wsza (czyli 4ta) – dwie klasy po 20 osób, klasa III – jedna klasa 20-to osobowa, klasa VII – klasa 10-osobowa. W mojej ocenie, im dziecko wcześniej odpadnie, tym dla niego lepiej…
Dlatego, z ręką na sercu, ja czekałam kiedy „to” się stanie. A się nie nadaje do baletu, chociaż ma predyspozycje… nie ma jednak najważniejszej – determinacji i zaangażowania.
Wygląda to tak – Pani Matka wozi córki na akrobatykę. Starsza pasierbica jest nieco okrągława (nie gruba, ale taka „pączkowata”. Kupiłam na dzień dziecka dziewczynom gumę do skakania. Skacząca starsza pasierbica w konfrontacji z gumą, wyglądała jak niezdarny misiek, który mocno chce przedostać się na drugą stronę przeszkody. Trochę się uśmiechaliśmy z M, i zapytałam M – a jak ona robiła te fikołki na tej akrobatyce, „mniej więcej tak samo” odpowiedział mi M…  Pani Matka sprzedaje im wizję „jesteście wow, chodzicie na akrobatykę, to jest super, moje córki to thebeściaki, jesteście akrobatkami”. Coś co jest zabawą, taką „karykaturą” sportu, urasta nieomal do rangi zgrupowań olimpijskich. Dlatego one mają przekonanie, że wystarczy „być”, żeby było wszystko super. One tak umiarkowanie mają świadomość co to krew, pot i łzy.
A co do koników …. Oczywiście, że żadnych obowiązków w tym zakresie nie mają…

7,954

Odp: Być drugą i macochą

Biedna ta starsza córka twojego M Hannah. Matka mówi o niej że jest tępa, ojciec wraz z partnerka nabijaja się z niej że jest przy kości przez co trochę gorzej radzi sobie z ćwiczeniami fizycznymi. Jeszcze ta kobieta zmuszala ja do zajęć z którymi sobie nie radziła. Potrafię zrozumieć że Ty się śmiałas jak wychodzi jej ta gra w gumę, ale żeby ojciec tak się nabijal. Chciał Ci sprawić przyjemność takim zachowaniem. Jestm Ciekawa czy jak Janowi nie będzie coś wychodzić czy też będziecie się tak śmiać. Może młodsza córkę to kochają, ale jeśli chodzi o starszą to jakoś wielkiej miłości nie widzę.

7,955

Odp: Być drugą i macochą

Nie ma to jak obrończyni "biednych, uciśnionych" dzieci na forum dla macoch....

7,956

Odp: Być drugą i macochą
sunrider napisał/a:

Nie ma to jak obrończyni "biednych, uciśnionych" dzieci na forum dla macoch....

Wiesz, śmianie się z kogoś, komu coś nie wychodzi, jest słabe. Śmianie się z dziecka, które po prostu się bawi, bo nie wykazuje przy tym talentu czy czegoś takiego, jest jeszcze słabsze. No chyba dostała tę gumę właśnie po to, żeby się pobawić i żeby jej to sprawiało przyjemność, a nie żeby pokazać, że jest mistrzem świata w skakaniu? Nie wiem, może się mylę.

7,957

Odp: Być drugą i macochą

Polis
Pokaż fragment z ktorego wynika, że śmialiśmy się z dziecka? Rozumiem, że nie dostrzegasz różnicy pomiędzy "uśmiechaliśmy się" a "śmialiśmy się". Gfybym napisała, że wyglądała jak godżilla, która nie podniesie zada wyżej metra, albo jak kloc tępy skandynawski to rozumiem obruszenie. Napisałam "jak niezdarny misiek" i to tak zbulwersowało marze2 i Ciebie? Szczerze podziwiam ludzi, którzy prezentują taką klasę i powagę, że nigdy się nie uśmiechnęli na widok "wyczynów" dzieciaków

Marza2
Proponuję na prive - podam Ci szczegółowy adres, przyślij obrońcę praw dziecka, policję i prokuratora. Mam nadzieję, że  pojmujesz sarkazm. Zaiste w życiu za sprawą kogoś (macochy zakładam) doznałaś chyba traumy, bo to co piszesz nie jest normalne... :-) rusz głową - dlaczego dzieciaki dostały od nas kometki, gumę do skakania i bule? Żeby sobie skakaly, grały i bawiły się aktywnie. Pomyśleć, że aż tak perfidna ze mnie macocha, że kupuję takie prezenty, żeby wykpić biedne dziecko wspólnie z tym łajdakiem ojcem... marza2 litości

7,958 Ostatnio edytowany przez Hannah99 (2018-06-07 21:48:08)

Odp: Być drugą i macochą

Aż przeczytałam jeszcze raz to co napisałam w poszukiwaniu fragmentow w których wyrażałabym się z kpiną o tuszy Misi. Ty marza2 naprawdę musisz mieć dużo złej woli, aby tak negatywnie to wszystko interpretować. Moja biedna i niekochana starsza pasierbica, potwierdziła dziś ojcu, że chce z nami mieszkać. Ratuj ją marza2!!! Już ostrzę na nią noże wspólnie z moim patologicznym partnerem. Dla Jasia też mam maly kozik.... niech trenuje, bo jak nie podoła to z ojcem go wykpię i wyśmieję.

Matrix :-)

A mojemu Janowi póki co większość rzeczy nie wychodzi. Jego próby kwitujemy dokładnie takim samym uśmiechem jak grę w gumę Misi. Raczej mamy dystans do siebie, bo oboje z M z dziewczynami w tą gumę gralismy

7,959

Odp: Być drugą i macochą

Spokojnie, nie oceniam Cię przecież jak złą osobę na podstawie krótkiego opisu jednej sytuacji. W sumie masz trochę racji, prawda jest taka, że nie wiem czy się uśmiechałaś tak jak piszesz czy śmiałaś, bo mnie tam nie było i nie mam tego jak zweryfikować. Natomiast, z tego co piszesz to sądzę nawet, że może lepiej jak starsza zamieszka z wami, bo wygląda na to, że jej matka jawnie faworyzuje młodszą siostrę i starsza podejrzewam, że to widzi. Jeśli potrafiła wyciągnąć oceny na lepsze jak się jej matka bardziej skupiła na młodszej siostrze, to głupia nie jest, tylko pewnie po tych wszystkich zajęciach dodatkowych padała/pada ze zmęczenia.

Mało które dziecko miałoby dobre oceny mając nadmiar zajęć, więc mieszkanie z ludźmi, którzy mają rozsądniejsze podejście do tematu dobrze jej zrobi.

7,960

Odp: Być drugą i macochą

Polis ta dziewczynka nie zamieszka z ojcem. Pierwszym powodem będzie to, że matka jej na to nie pozwoli. Wyprowadza jednego dziecka równa się utrata alimentów. Drugim powodem jest to, ze Hannah tez tego nie chce.

7,961

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:

Drugim powodem jest to, ze Hannah tez tego nie chce.

Jestem przekonana, że gdyby sytuacja dziewczynki faktycznie tego wymagała, to akurat ta macocha nie pozostawiłaby jej bez opieki. Fakt, że akurat Hannah99 nie pała entuzjazmem na taki pomysł, nikogo kto zajmował się "cudzymi" dziećmi pod własnych dachem raczej nie zdziwi. Dobrze się współczuje, kiedy jedynym kosztem poniesionym przez współczującego jest poświęcenie kilku minut życia na wygłoszenie czczej gadki.

7,962

Odp: Być drugą i macochą

Część. Jestem na takim forum po raz pierwszy, mimo, że macochą jestem od 6 lat. Mam 30 lat i już nie daję rady. Cieszę się, że znalazałam w końcu jakiś aktywny wątek na temat macoch... zastanawiam się czy tylko ja tak mam jak mam, czy to się często zdarza, bo mój mąż uważa, że to ja mam coś nie tak z głową sad

7,963

Odp: Być drugą i macochą

W końcu nie napisałam o co mi chodzi. W skrócie mój mąż ma dwójkę, tak słownie dwójkę dzieci z przypadku z kobieta, z która nawet nie był żonaty. Mimo, ze mój mąż od rozstania z tą kobietą widuje dzieci od 7 lat co drugi dzień i co drugi weekend zabiera ich do nas, to dzieci są wychowywane w poczucie, że są biedne, bo nie mają ojca. W związku z czym ich największym zainteresowaniem jest kasa od tatusia, która tatuś w poczuciu winy chętnie na nich wydaje, a do tego rosną na patologiczne jednostki. Jeden ostatnio tak nękał otyłego chłopca w swojej klasie, że tamten w końcu zmienił szkołe! A tata to usprawiedliwa mówiąc: bo ten dzieciak był faktycznie jakiś dziwny. Chłopcy są gburowatymi, chamskimi cwaniakami. Nie tylko w sotsunku do mnie. Ogolnie mam poczucie, że mnie tratują jak całą masę bezużytycznych jednostek dookoła siebie: jak ich matkę, dziadków, wujków, ciotki, nawet ojca, jak nie sypie groszem. Mam ich dość. Mąż się wkurza, że ja jego wspaniałych synów nie akceptuje. A ja nie wyobrażam już sobie spędzić z nimi choćby kilku dni pod rząd, bo za każdym razem jak u nas "przejmują chatę" i demolują ją, wcierająć czekoladę w knapę, chipsy , wylewając napoje. Z dużą akceptacją ich ojca .....

7,964

Odp: Być drugą i macochą

Marza2
Taaakkkk.... dostaję gęsiej skórki, kiedy myślę o tym, że w domu miałabym na stałe pasierbicę-nastolatkę w przededniu okresu dojrzewania, którą (do tego nie mam złudzeń), to głównie ja będę się opiekowała. Dosłownie chce mi się wyć "Boże oddal ode mnie ten kielich".
Jestem na tyle ograniczona, że zaledwie domyślam się, że potencjalnie nowa sytuacja to nowy układ w tym "związku" i gwarancja serii awantur z Panią matką, zadymy z psychologami sądowymi, może wizytacje w domu, rozprawy i spotkania z Pania Matką na korytarzach sądu rodzinnego, ponownw ustalanie alimentow itd. Czy ja tego chcę..... ? Nie .... nie chcę, ale jak paycholog po wywiadzie z misią uzna, że dla niej lepiej być z nami, to pozwolę M zainicjować procedurę. To "pozwolę" to dla mnie jak zgoda na krzyż i pewnie będę czekała na.opinię psychologa jak na wyrok.
Dodatkpwe gotowanie, pranie, ogarnianie logistyki dodatkowego dziecka, nauka, włóczka na prace ręczne, tusz do drukarki, wizyty lekarskie, fryzjer, ortodonta, zapewanianie weekendowych rozrywek itd. To będzie być może moja dola, bo wiem jak to u nas wygląda na dzień dzisiejszy. Czy ja marzę o tym, aby być odpowiedzialna za cudze dziecko i je wychowywać, bo "widziały gały co brały". Czy mnie kroś zabierze do psychologa, żeby sprawdzić jakie konsekwencje dla mnie emocjonalne, może mieć ta decyzja (sarkazm - informuję na wszelki wypadek). A może jakiś terapeuta już teraz powinien wziąć mnie i M pod opiekę bo antycypuję ryzyko nasilenia kłótni partnerskich.
A i jeszcze jedno - zakładam, że o części konsekwencji nowego stanu, już teraz wiem, a co wyjdzie po drodze.....???!!!! Nie jestem psychologiem i nie wiem co to oznacza dla Jana, dla mnie i dla mojego związku. Zakładam też, że w sferze moich dociekań są te sprawy. M niech się martwi co brak matki na codzien znaczy sla Misi, co bęszie się działo z młodszą pasierbicą itd. Ja nie mam złudzeń, że Misia nie dostanie ode mnie matczynej miłości, bo ja ją LUBIĘ ale z pwwnością nie darzę jej takim uczuciem jak jana i raczej jak przychodzi do nas rano do łóżka to nie miziam się z nią (mizia się z Tatą i jasiem) miziać się nie będę, bo tak mi odpowiada. A teraz ciekawostka... jestem cholerną macochą, a ile Wam matki, zdarza się podnieść głos na własne dziecko? Ja dziś krzyknęłam na jasia, jak 50ty ra prosiłam, żeby zszedł z trampoliny. Mi jako macosze do tej pory, absolutnie nie można było krzyknąć na pasierbice.. teraz mam stosować podwojne standardy - na jedno dziecko mogę podnieść głos i je skarcić, a co do drugiego prosić ojca o stosowną reakcję werbalną? Cóż, taki problemik, jeden z setek do rozwiązania

7,965 Ostatnio edytowany przez Hannah99 (2018-06-08 03:25:32)

Odp: Być drugą i macochą

Sslander1987
Jezeli końcówka twojego nick to rok urodzenia, to z perspektywy mojego rocznika 1976 serdecznie współczuję Ci, że młode życie gotuje Ci los macochy.
W jakim wieku są chłopaki?
Z tego co piszesz to chyba jednak tą jednostką, która powinna dostać w łeb na początku, jest Twój mąż. Ja się czułam jak macocha-świnia jak stawiałam opór kolejnym fanaberią pasierbic, które coś tam chcialy, a ja przekonywałam M, że w życiu nie.ma nic za darmo i że powinien zamiast wydawać kasę na skinienie, postawić przed nimi jakiś cel. Kiedyś w złości i po dziś dzień powiedziałam M, że dziewczyny mają luksus w pakiecie za istnienie.... długo trwało zanim przekonałam M, że kolejnymi zakupami nie załata swojego poczucia winy i nie pomoże córkom stać się dzielnymi kobietami. To raczej praca nad mężem....  tylko on może praktycznie wpłynąć na chłopaków.

7,966

Odp: Być drugą i macochą

Hannah bardzo dziękuję Ci za te słowa!

Zdecydowałam się napisać na forum, bo moja fustracja jest tak duża, że mimo, że wiem, że mój mąż jest największą miłością mojego życia i pewnie do końca życia już nią będzie, ja osobiście chcę podjąć decyzję, żeby się z nim rozstać. Los macochy zgotowalam sobie sama, ale po prostu wierzyłam, że to będą dzieci jak inne, kiedy będą dorastać. Ogólnie lubię dzieciaki i mam z większością fajny kontakt.
Zakochałam się w mężu będąc nastolatką - i kiedy w końcu związaliśmy się ze sobą, miałam poczucie, że dosłownie złapałam Pana Boga za nogi. Niestety dalej jestem w nim bardzo zakochana, tak nawet z motylami w brzuchu, jak między nami jest tak doskonale, no i nie ma w pobliżu dzieci .... On też jest wtedy zrelaksowany i bardzo kochany. Do tego to po prostu super facet.
Jak pojawiają się chłopcy - 10 i 13 lat to zaczynają się awantury między nimi. Starszy ogólnie nie akcepetuje tego młodszego. I nawet jak bawią się z innymi dziećmi, to ten starszy wszystkich nastawia przeciwko młodszemu bratu. W związku z czym już między nimi jest bardzo dużo napięcia. Mojego męża czasem też wkurzają, ale to wygląda tak: Moj mąż, po roszczeniach matki dzieci, że dzieci nie sprzątają pokoju. Mój mąz do starszego ( Dawid): czemu nie posprzątałeś pokoju? A Dawid na to, że i tak nie dostaje żadnej kary za niesprzątanie, to po co ma sprzątać?  (Jest bardzo inteligentnym, manipulacyjnym dzieckiem). A mój mąż na to już do mnie: I jak ja mam z nim rozmawiać? Jego logikę trudno podważyć. I ja wtedy staram się jakoś interweniować, rozmawiać z mężem jakby mógł się zachować, jak ważne są zasady i ewentualne konsekwencje, o których dzieci wiedzą wcześniej - czyli nie na zasadzie emocjonalnej kary pod wpływem chwili, ale kodeksu reguł itp. To wtedy mój mąż przerzuca odpowiedzialność na matkę dzieci - bo ona jest nie konsekwentna .... itp itd .... W końcu szkoła zaleciła wizyty u psychologa - z powodu złego zachowania Dawida, pyskowania, manipulacji, kłamstw... I matka dzieci wróciła oburzona, że psycholog jej powiedziała, że ma być konsekwentna i co to za ameryka. Ameryka może nie została odkryta jak dla mnie, ale warto o niej pamiętać!

Podsumowując, jak pojawiają się dzieciaki, napięcie wzrasta do granic możliwości. Mój mąż wówczas jest tylko dla nich i mimo , że też czasemi go wkurzają, szczególnie jak walą tekstami, kiedy nie chce im czegoś kupić: jesteś najgorszym ojcem itp, to mąż rozładowuje to agresywnie na mnie, czepiając się różnych rzeczy, pierdół np. , że kupiłam zbyt drogiego mopa. Ja oczywiście wówczas też jestem agresywna, bo nie chcę sobie pozwolić, żeby się na mnie wyładowywał za dzieci.

Więc po tych wszystkich latach mam już tego dośc!!! Nie chcę ich widzieć. Pośrednio zniszczyli nasz związek. Wczoraj już wszystko mężowi wykrzyczałam, że nie jestem w stanie ich znieść dużej niż na 1 dzień i chyba się rozejdziemy z tego powodu.

Ogólnie moim problemem jest to, że przez wiele lat dałam się utrzymywać w przekonaniu, że to ze mną jest coś nie tak, że tych dzieci nie lubię. Bardzo się starałam. Mąż zawsze miał i tak do mnie jakieś uwagi, zarzucał mi nawet brak kontaktu fizycznego na powitanie, gdzie ja nie czułam, że jest między nami bliskość, żeby się z nimi ściskać czy coś. Zawsze starałam sie pytać jak w szkole itp. Nigdy nie czułam od nich , co ważne, że oni mnie nie akceptują. To, że do mnie pyskują, maż uważa, za dobry znak, bo tak traktują tylko najbliższą rodzinę. Do innych się po prostu w ogóle nie odzywają z nonszalanckim wyrazem twarzy. ABSURD. Starszy tłumaczy to, że on nie ma ochoty do nikogo mówić dzień i gadać z ludzmi, którzy dla niego nic nie znaczą.
Do tego żony kolegów mojego męża, które mają dzieci w podobnym wieku i unikają, jak mogą, żeby nie spędzały czasu z Dawidem i Adrianem, od zawsze mi mówiły, że ich zdaniem to są bardzo trudne dzieci, które trudno polubić (lubią się bić, wymyślają rywalizacyjne zabawy, jak komuś dokopać itp - zawsze wówczas jest dużo napięcia i agresji). A mój mąż jak mu o tym mówiłam, pytał , kto i jak, szkaluje jego dzieci itp. Bez zastanowienia, czy to może nie jest prawda. I dalej utrzymywał, że to ze mną jest coś nie tak, że ja mam do nich jakieś zarzuty. Mówil: dzieci to nie zabawki, nie mają być miłe. .....

Za każdym razem jak sugerowałam mężowi, że może on by się sam gdzieś z nimi spotykał była awantura. Ja póżniej cicho siedziałam i zaciskałam zęby, bo bałam się, że będzie chciał się ze mną rozwieść. Ale już tak dalej nie mogę. Przez tą sytuację, nie czuję przestrzeni na własne dzieci, ktore kiedyś bardzo chciałam mieć, a mój mąż "bardzo lubi" oceniać mój instynkt macierzyński przez pryzmat mojej relacji z jego synami i słyszę teksty podczas rozmów o dzieciach: Ty nie powinnaś mieć zadnych dzieci, przecież Ty nawet nie potrafisz znieśc moich dzieci, to gdzie Ty o naszych wspólnych myślisz, Ty nie masz zadnego instynktu macierzynskiego, poza tym ja już mam dzieci.
Bardzo mnie to rani. Powiem jeszcze, że na konsultacji dla par u psychologa byliśmy, maz odmówił dalszych wizyt, bo ON usłyszał, że Panie terapeutki powiedziały, że sami sobie jakoś poradzimy.....

7,967

Odp: Być drugą i macochą

Hannah99 trzymaj się mocno.

Jest taki zawód, który zakłada opiekowanie się  dzieckiem niezgodnie z własnym sumieniem, poczuciem wartości, nie według swoich zasad i przekonań...nazywa się NIANIa, czyli nie masz praw ale masz obowiązki. Tak można żyć przez co drugi weekend ale nie na co dzień

7,968

Odp: Być drugą i macochą

Hannah rodzice kochają swoje dzieci i nawet gdy na nie krzyczą, to nie popsuja się wzajemne relacje. Gdy zrobi to ktoś kto nie darzy ich miłością to będą to pamiętać a dystans między nimi się zwiększy. Mnie nie raz zdarzyło się krzyknąć na córkę a nawet i na siostrzenice, i wiem to że najbardziej z równowagi potrafi wyprowadzić własne dziecko, na syna pewnie też w przyszłości zdarzy mi się krzyknąć. Nie masz obowiązku kochać tych dzieci, ale tak po ludzku przyznaj że łatwo to one nie mają. Jeszcze jedno nie wydaje mi się że Janek bardzo by ucierpiał na tym, że siostra mieszkała by z wami na stałe. To starsze dzieci przeżywają rewolucję w życiu gdy pojawia się mlodsze rodzeństwo.

7,969 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2018-06-08 19:03:02)

Odp: Być drugą i macochą

Salander1987 to co mówi twój mąż na temat twoich predyspozycji do macierzynstwa jest podłe moim zdaniem to jest szantaż emocjonalny . Próbuje cie zmusić tym do nadskakiwania swoim dzieciom żeby on wreszcie wydał " werdykt " nadajesz się na matkę a tak naprawde pewnie ma już dość swoich dzieci i poprostu nie chce więcej a ciebie próbuje wpędzic w poczucie winy  ze jesteś zła macocha wiec nie nadajesz się na matkę słabe to z jego strony .

7,970

Odp: Być drugą i macochą

Salander nawet nie wiesz jak Ci współczuję sad. Teksty męża są poniżej jakiekolwiek krytyki. Nie mam żadnego prawa mówić Ci co powinnaś że swoim życiem zrobić, ale ja nie zdzierżyłam bezkrytycznego zachwytu mojego byłego swoimi dziećmi. Zwłaszcza że dla ich (I swojego) komfortu i wygody życia zniszczył moje. Masz 30 lat, jeszcze masz moment żeby ułożyć sobie życie i założyć rodzinę z kimś z kim Twoje dzieci nie będą musiały się dzielić jako rodzicem z innymi dziećmi. Im dłużej będziesz trwać w tej sytuacji tym trudniej będzie.

7,971

Odp: Być drugą i macochą
salander1987 napisał/a:

W końcu nie napisałam o co mi chodzi. W skrócie mój mąż ma dwójkę, tak słownie dwójkę dzieci z przypadku z kobieta, z która nawet nie był żonaty. .....

..a to trzeba brać ślub, żeby mieć dzieci?
Nie, moja droga, Twój mąż miał rodzinę; partnerkę z którą żył zapewne kilka lat i nie sądzę, że ktoś go zmuszał, żeby z nią być, a dzieci nie pojawiają się "z przypadku", tylko są owocem seksu, który z kolei jest wynikiem bliskości i uczucia między partnerami (przynajmniej na początku). Skoro było mu tak źle, to jakim cudem "z przypadku" zmajstrował drugie dziecko?
Nie próbuj deprecjonować jego poprzedniego związku, czyżby wyrzuty sumienia?
Jeżeli jesteś przyczyną dla której porzucił swoją rodzinę, to swój los możesz traktować jako swoistą karmę. Piszę to bez satysfakcji, bo faktycznie masz przechlapane.
Jedynym ratunkiem dla Ciebie jest uwolnienie się z tego toksycznego związku, bo po prostu marnujesz sobie życie.
Zamiast ciągnąć męża na terapie par, zafunduj sobie indywidualną terapię dla osób uzależnionych (myślę, że jesteś kobietą kochającą za bardzo) i uciekaj od niego.
Masz jeszcze szanse na ułożenie sobie życia i posiadanie własnych dzieci  z człowiekiem bez takiej przeszłości.

7,972

Odp: Być drugą i macochą

Josz mocne i przykre, to było dla mnie, co napisałaś. Pisałam to, co napisałam na bardzo dużej złości. Oczywiście dzieci nigdy nie są z przypadku, bo to decyzja o seksie dwojga świadomych ludzi.
Niemniej jednak w złości napisałam, że są to dzieci z przypadku, ponieważ mój mąż poznał ta kobietę na dyskotece przespal się z nią, zapomniał o tym i za 2 miesiące go odnalazła mówiąc, że jest w ciąży (ona też mi tak to przedstawiła). Następnie po 2 latach po narodzinach Dawida stwierdził, że może spróbuje z nią być dla dobra dziecka i wpadli po miesiącu związku, kiedy mąż już chciał się z tego wymiksowac. Ale masz rację, dzieci to owoc seksu dwojga świadomych konsekwencji ludzi,a nie przypadku. Niemniej jednak jak ja się związałam z mężem to było już 3 lata po jego wyprowadzce od niej.

Nie mam poczucia, że zniszczyłam związek i że jakoś mocno deprecjonuje tą relację, ale dzieci faktycznie z metafizycznego punktu widzenia, nie są z przypadku.

Ale też muszę przyznać, że u mnie nie ma prawie problemu z "ex" tak bezpośrednio, osobiście. Tzn. czasem mąż coś przebąka, jak z tą konsekwencją, ale to są raczej drobne sprawy. Ale jasne jest dla mnie, że zachowanie chłopców to przede wszystkim owoc ich wychowania.

Josz ważne to dla mnie, że może jestem zakochana za bardzo i czas na terapię. Jestem już coraz bliżej tego kroku.

Dziękuję Wam sunrider i Martad81, nie mam się komu wygadać i takie wypowiedzi mnie urealniaja. Przez wiele lat żyłam w przekonaniu, że to ze mną jest coś nie tak, że trudno mi w tej sytuacji.

Cieszę się, że odnalazłam to forum i w ogóle znalazłam wiele ciekawych artykułów, bo w końcu dałam sobie zgodę, że mogę się źle czuć w tej sytuacji.

7,973

Odp: Być drugą i macochą
salander1987 napisał/a:

ponieważ mój mąż poznał ta kobietę na dyskotece przespal się z nią, zapomniał o tym i za 2 miesiące go odnalazła mówiąc, że jest w ciąży .

Salander1987 a czy Twój mąż jest pewien ze to  są jego dzieci bo jeśli zostały poczęte w taki sposób jak piszesz to czy Twój mąż był jedynym z ktory ja zaliczyli na dyskotece , a może był jedynym który poczuł się do odpowiedzialności.

7,974

Odp: Być drugą i macochą

Podobieństwo starszego do męża jest niezaprzeczalne. Młodszy jest bardziej po matce, ale mąż jest pewien, że to jego.

7,975 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2018-06-09 13:22:39)

Odp: Być drugą i macochą

Podziwiam Cię dziewczyno ja jestem pewna że nie wytrwalabym w związku jeśli to dziecko byloby u nas tak często teraz zbliżają się wakacje i juz napięcie wisi w powietrze bo córcia po dwóch latach  nie wyrażania chęci przyjazdu do ojca zapragnela przyjechać  i juz napięcie wisi w powietrzu bo co chwile zmienia zdanie a to na trzy tygodnie a to na dwa tygodnie a to od początku wakacji a to może później bo sąsiadka zostawia u nich psa  pies jest ważniejszy niż niewidzinny 1,5 roku ojciec trochę przykre.

7,976

Odp: Być drugą i macochą

Cześć

7,977

Odp: Być drugą i macochą

Cześć

7,978

Odp: Być drugą i macochą

salander1987
nie denerwuj się na josz – może to wybrzmiało dość ostro, ale to “doświadczona” macocha.
Aż dziw, że w dyskusję nie włączyła się marza2 smile ale pewnie nastąpi to wkrótce. Twój partner nie jest lojalny wobec Ciebie niestety i stawia Cię w paskudnej sytuacji. Najpierw jednak powiem to, o czym myśli 99% macoch, a co może ciężko przechodzi przez gardło/klawiaturę. Nawet jeżeli lubię moje pasierbice, to najbardziej lubię jak ich u mnie w domu nie ma. Jak się mają pojawić, biorę dwa wdechy i jestem gotowa na ich przyjęcie; nie jestem wqu-wiona, ale nie jestem szczęśliwa. Pewnie, gdybym prowadziła statystyki, to mogłoby się okazać, że dni przed pojawieniem się pasierbic na weekend, sam weekend i moment po ich zniknięciu, pokrywa się z istotnie większą liczbą spięć między mną a M. Z czego to wynika? Nie do końca wiem, ale „analizuję” zagadnienie. Może czuję się nieco zmęczona większą ilością obowiązków, które na mnie spadają wtedy, może ich pojawienie się, zaburza jakąś równowagę itd. No i jakkolwiek to zabrzmi – jestem zadowolona jak weekend się kończy i one jadą do swojego domu. Przecież nie będę łgała, że jest inaczej, że siedzę i ronię łzę w oczekiwaniu na kolejny wspólny weekend.
Chyba nikt od nas nie ma prawa wymagać, abyśmy weekend z pasierbicami traktowały jak święto.
Oburzyłaś się na Josz, a ja jestem przekonana, że ona chciała się podzielić dobrym doświadczeniem. Problemem jest Twój mąż, nie jego dzieci. Co to za odzywka „dzieci to nie zabawka, nie mają być miłe”. A macocha to cholera co – męczennica, we własnym domu? Pani od logistyki i niania (jak słusznie zauważyła „dora_dora”)? Bajki utrwaliły archetyp macochy-wampirzycy i biednych pasierbów-niewinnych ofiar… ani jedno, ani drugie to nie jest prawda. Ale to też to nie jest ważne….
Albo Twój mąż jest ograniczony intelektualnie, albo jest sprytnym manipulantem, albo i jedno i drugie. Nie daj sobie wmówić, że masz obowiązek kochania swoich pasierbów…. NIE MASZ… i nie musisz na nich trenować instynktu macierzyńskiego. Moje pasierbice są w sumie ok i je lubię, ale czy je kocham? Jestem do nich przywiązana, chcę dla nich dobrze, dobrze dla ich relacji z ojcem, chcę żeby się u nas czuły swobodnie i dostawały od nas to, co im potrzebne itd., ale czy mam ochotę się do nich przytulać jak do swojego synka, którego bym zżarła z miłości? NIE…. Zupełnie świadomie, nie chcę wchodzić z nimi na jakiś poziom zażyłości, który zarezerwowany jest dla rodziców….
Masz pełne prawo czuć się urażona, ba …. nawet zdradzona tymi odzywkami męża, które deprecjonują Ciebie jako jego partnerkę, macochę i przyszłą matkę. Możesz być wspaniałą matką, co więcej – Twój świat przestanie się kręcić wokoło męża i jego spraw (w tym również jego dwójki synów). Uważam, że na tym forum, nie powinny padać rady typu „rozwiedź się”, bo od tego są terapeuci, którzy badają obie strony, ale słowa Twojego męża są niegodziwe. Nie znam odpowiedzi, co on naprawdę chce przez to powiedzieć… (nazywam to „ukrytą prawdą” – jaka ukryta prawda każe mu sugerować, że nie nadajesz się na matkę, skoro nie kochasz jego synów….. )
Nie wiem, czy to by zadziałało w Twoim przypadku, ale u nas pojawienie się naszego dziecka, bardzo pomogło w relacjach z młodszą pasierbicą, która była do ojca bardzo źle nastawiona i często go raniła. Fakt, że nie jest już najmłodsza i jej się „wszystko należy” spowodował, że zmieniła postawę względem ojca – zaczęła się o ojca bardziej starać. Okazało się, że one muszą też dać coś „od siebie ojcu”, ponieważ ten ma potencjalnie 3 dziecko, na które może przelać swoje uczucia (brzmi brutalnie … może, ale tak poniekąd jest).

7,979

Odp: Być drugą i macochą

Hannah co znaczy że dziecko ma się starać o ojca? Dla mnie jest to trochę dziwne że dziecko ma walczyć o uczucia rodzica tylko dlatego że pojawiło się nowe dziecko. Moja córka na początku była bardzo zazdrosna o brata, powtarzalismy jej jak bardzo ja kochamy.Gdy pojawia się przyrodnie rodzeństwo to rodzic powinien zachować się tak samo. Mąż salander był okrutny, mówiąc że nie nadaje się  ona na matkę. Nie wiem czy ci chłopcy sprawiają takie problemy naprawdę czy salander je wyolbrzymia. Jeśli tak to ten facet też nie bardzo nadaje się na ojca. Zgadzam się że kobieta nie musi kochać dzieci swojego partnera od tego mają matkę.

7,980

Odp: Być drugą i macochą

Hannah co znaczy że dziecko ma się starać o ojca? Dla mnie jest to trochę dziwne że dziecko ma walczyć o uczucia rodzica tylko dlatego że pojawiło się nowe dziecko. Moja córka na początku była bardzo zazdrosna o brata, powtarzalismy jej jak bardzo ja kochamy.Gdy pojawia się przyrodnie rodzeństwo to rodzic powinien zachować się tak samo. Mąż salander był okrutny, mówiąc że nie nadaje się  ona na matkę. Nie wiem czy ci chłopcy sprawiają takie problemy naprawdę czy salander je wyolbrzymia. Jeśli tak to ten facet też nie bardzo nadaje się na ojca. Zgadzam się że kobieta nie musi kochać dzieci swojego partnera od tego mają matkę.

7,981

Odp: Być drugą i macochą

marza2 - więcej o syndromie najmłodszego dziecka tu https://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ … dsze.html. Znajdziesz tam opis, czym różni się status dziecka najmłodszego i średniego. Jak widzisz, nie wynika to z racji "patologii" jakiejkolwiek relacji z pasierbicą (macochy, ojca, rodzeństwa, matki), ale jest normalną konsekwencją układania się relacji społecznych w rodzinie. Amela przeszła z fazy rozpieszczanego dzieciaka względem którego nic się nie wymagało i który pozwalał sobie na zbyt wiele, bo miał status "8 letniej dziecinki", w fazę dziecka średniego, które bynajmniej nie jest pępkiem wszechświata. Co akurat jej i jej ojcu wyszło na dobre - A zaczęła zabiegać o względy ojca. Zaręczam Ci, że te same procesy zachodzą w pełnych rodzinach

7,982

Odp: Być drugą i macochą

To teraz takim dzieckiem jest twój Jan, jeśli nie będziecie mieli drugiego dziecka to będzie tak dopóki na świecie nie pojawi się jego siostrzeniec. Narodziny nowego członka rodziny to dla dziecka duża rewolucja. Tylko gdy dziecko ma rodzeństwo rodzone lub przyrodnie od strony matki to wygląda to trochę inaczej niż od strony ojca. Matka zawsze myśli o starszym dziecku, stara się poświęcić mu chodz trochę czasu. Ty piszesz o tym że gdy pojawia się młodsze starsze musi walczyć o uczucie rodzica, okrutne to jest.

7,983

Odp: Być drugą i macochą

Hannah w pełnych rodzinach nikt nie odsuwa starszego dziecka na bok. Wiadomo że pierwsze kilka tygodni podporzadkowane jest temu mlodszenu, ale z czasem to mija. Gdy facet ma dziecko z nową partnerką często jest tak że chce ona by ich wspólne dziecko było ważniejsze od tego starszego.

7,984

Odp: Być drugą i macochą

Hannah mówiłam już, że Cię podziwiam? Za anielską cierpliwość i zachowanie zdrowego rozsądku w otaczającym Cię wariatkowie, ktory wraz z Panią Matką fundują Ci pasierbice. Teraz podziwiam Cię po raz kolejny : za anielską cierpliwość w dyskusji ze stronniczã marzą2 :-)  Pozdrawiam ciepło.

7,985

Odp: Być drugą i macochą

Salander jeśli chciałaś z kimś pogadać o synach męża to trzeba było porozmawiać z przyjaciółka, siostra, kuzynka. Nie pomyślałas że ktoś ze znajomych twojego męża mógł mu powtórzyć co mówiłas na jego dzieci, jeszcze coś dodać od siebie. Stąd jego słowa że nie nadajesz się na matkę, uważam że te słowa były okrutne. Zastanów się na przyszłość co i komu mówisz o synach męża.

7,986

Odp: Być drugą i macochą

Nawet jeżeli lubię moje pasierbice, to najbardziej lubię jak ich u mnie w domu nie ma. Jak się mają pojawić, biorę dwa wdechy i jestem gotowa na ich przyjęcie; nie jestem wqu-wiona, ale nie jestem szczęśliwa. - święte słowa Hannah smile ja mam w domu właśnie pasierba, uwaga 1,5 tygodnia, nie wyję, ale też nie skaczę z radości, staram się podchodzi do tego neutralnie smile

7,987

Odp: Być drugą i macochą

Marza2
Kiedy mialam 10 lat urodzil sie moj jedyny brat. Z jedynaczki stalam się nastolatką z wieloma dodatkowymi obowiązkami związanymi z rodzeństwem. Jakoś nie przypominam sobie, żeby moi rodzice roztrząsali nadto jal bardzo jestem "odtrącona" i sfrustrowana zmianami. Zapewniliśmy dzieciom dostatecznie długi okres adaptacji i oswajaliśmy je ze zmianą. Dobre samopoczucie pasierbic nijak się ma do naszej decyzji o posiadaniu dziecka. To sprawa między mną a M. Bardzo się cieszę, że mam dwie pasierbice. Są dla siebie wsparciem w tych traumatycznych wydarzeniach.... (sarkazm)
Mój facet to patologia. Jak pojawił się Jaś zwrwał kontakt z córkami, a decyzja o tym aby jedna z nich z nami mieszkała to zemsta na byłej (kolejna porcja sarkazmu)

7,988

Odp: Być drugą i macochą

Właściwie to ty jesteś najbardziej pokrzywdzona w tym wszystkim. Przez kilka dni w miesiącu musisz widywac obce dla siebie dzieci. Za często piszesz jak lubisz te dziewczyny to tak jak byś chciała przekonać samą siebie że tak właśnie jest. Moim zdaniem to Ciebie cieszy, że dziewczyny mają problemy z przedmiotami szkolnymi i baletowymi. Też za często o tym piszesz.

7,989

Odp: Być drugą i macochą

Marza2
Tak naprawdę to jestem masochistką - ekshibicjonistką. Udzielam się na forum, bo uprawiam emocjonalny samogwałt wracając po raz tysięczny do tych samych kwestii. Przecież nie mogę ich (wg Twoich sugestii) bez wiedzy M omawiać ze znajomymi. Pozostaje mi to forum, na którym mogę knuć macosze intrygi i porozmawiać z miłymi koleżankami np z Tobą :-)

7,990

Odp: Być drugą i macochą

Kijim i dusia123
Miło Was widzieć "wredne" macochy :-)

7,991

Odp: Być drugą i macochą

Napisałam salander by nie rozmawiała na temat tych dzieci ze znajomymi męża. Niech rozmawia z kimś bliskim dla niej. Fałszywych osób nie brakuje na tym świecie, ktoś komuś przyznaje rację a za chwilę wyjawia co powiedziała dana osoba, jeszcze przekraczając jej słowa.

7,992

Odp: Być drugą i macochą
Hannah99 napisał/a:

Kijim i dusia123
Miło Was widzieć "wredne" macochy :-)

Ciebie rowniez milo "widzieć"/"słyszeć", ale ja się juz wywinęłam z roli macochy. Od dwoch lat sprawy pasierbów I Exmałżonek juz mnie nie dotyczą :-)

7,993

Odp: Być drugą i macochą

To jeszcze mi brakuje info jak na tym podłym świecie poznać kto fałszywym przyjacielem jest. Może w tym zakresie.podzielisz się swoim doświadczniem?

7,994

Odp: Być drugą i macochą

Marza2 Ci zaraz wszystko powie. Ona wszystko wie, wiéc Ci wytłumaczy .

7,995

Odp: Być drugą i macochą

Hannah99 brawo dla ciebie smile

Posty [ 7,931 do 7,995 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 121 122 123 124 125 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024