Witam
Trafiłam do Was przez wujka googla. Rzecz jasna nie byłoby mnie tu, gdybym nie szukała rozwiązania podobnego problemu, jakie Was moje drogie panie, trapią.
Jestem byłą i następną. Po rozwodzie dobrych 10 lat, syn dorosły. Miesiąc temu dumny dzieć odebrał dowód
Facet z którym jestem - krótko bo jakieś poł roku, starszy niemal o 10 lat, wydawałoby się dojrzały. Otóż na dniach jego była dowiedziała się, że kogoś ma. W zasadzie od konkretniej osoby, która wie sporo na temat moich relacji z mężczyzną, z którym się spotykam. I zaczęło się.
Ewidentnie kobicie włączył się syndrom psa ogrodnika - sama chciała rozwodu i wyprowadzki. W niedzielę o 7 rano zdzwoniła, że dorastający syn ma na koniec roku nie takie stopnie jakby sobie życzyła i w związku z tym jego tata ma natychmiast przyjechać i z dzieckiem porozmawiać. Ja wszystko rozumiem. Ale że to absolutnie konieczne domagać się tego o 7 rano w niedzielę nie rozumiem. Tym bardziej, że jest matką i najpewniej doskonale zdawała sobie sprawę jak wyglądać będzie cenzurka dziecka. Co więcej tata, tłumaczył się byłej jak sztubak, że kontakt przecież z dzieckiem ma i rozmawiał na te temat z synem, zamiast skończyć rozmowę o tak absurdalnej porze. To nie wypadek, nie pogotowie, nie pożar. Kobieta wiedziała, że tam jestem. Zdzwoniła, żebym widziała, że ona wie Żenujące to i irytujące, bo ja się na trójkąt nie pisałam. Co więcej, po wizycie u ex mój mężczyzna był rozbity i nieobecny. Na pytania czy wszystko ok zbywał, że oczywiście. Przy czym odprowadzając mnie do domu wywołał awanturkę z powodu jakiej bzdury. Tłumaczył potem, że to przez złe samopoczucie. No ok, mógł powiedzieć wcześniej nie przychodziłabym. Zaoszczędziłabym siebie i jemu stresu. I pewnie do telefonu ex przeszła bym do porządku dziennego i obserwowała sytuację, gdyby nie jego późniejsze zachowanie w efekcie jej bezczelności. Obawiam się, że to nie będzie ostatni raz, a ja nie zamierzam pozwalać na to, by było więcej.
Sama jestem matką i ex żoną i nigdy nie pozwoliłabym sobie w imię ego, czy durnej zazdrości na pogrywanie na emocjach exa i jego nowej kobiety kosztem dziecka. To jest bardzo niskie i nie stawia w glorii chwały pogrywającego.
Jest mi cholernie przykro, że tata dziecka tego nie widzi, bądź nie chce zobaczyć. Nie wziął rozwodu z dzieckiem, ale z ex jak najbardziej. Tymczasem zachowuje się jak pokorny, skarcony uczniak. Dodam, ze poznałam go po rozwodzie z jej powództwa, wcześniej byli w separacji.
Pozdrawiam.
7,671 2017-06-13 14:15:52
7,672 2017-06-13 16:20:31 Ostatnio edytowany przez zabka_ (2017-06-13 16:26:06)
Powiem Wam dziewczyny, że zauważyłam jeden plus naszego położenia, zrozumiałam że mój T nie jest partnerem z którym chce spędzić resztę życia w momencie kiedy zaczął się przyjaźnić z ex tak ze aż mnie o mdłości to przyprawia, ale wiem ze jeśli nie miałby dziecka i tego całego bagażu to nie zauważyłabym w nim tych zachowań, i pewnie wyszłyby po czasie, pewnie kiedyś tez by nie potrafił postawić chroniącego nas muru przed jakaś paskudna osoba
Wiatrzyca - u mnie to norma ze ex oczekuje gruszek na wierzbie, T się przed nią tłumaczy jak głupek byleby tylko była zgoda a my się potem kłócimy ze aż pioruny lecą.
Swoją droga kiedyś zrobiłam doświadczenie i poprosiłam T o to samo o co dwa tygodnie wcześniej ex to mi powiedział ze chyba rozum straciłam, a na mój argument czy nie pamięta co było dwa tygodnie temu oczywiście -to zupełnie co innego
7,673 2017-06-17 23:39:57
A pros eks i ich dziwnych "próśb"... właśnie koresponduję w imieniu M z jego eks, która zapytała czy pożyczymy na wakacje dziewczynom pianino elektroniczne, które mamy u nas, bo jej .... padł zasilacz. Piszę, ze łatwiej kupić zasilacz (przecież i tak go będzie musiała kupić) niż rozkręcać i przewozić 40 kg pianino. Ona na to "dasz radę". Ja, ze ona tez da sobie radę z zakupem zasilacza. Ona "nie dam rady, bo się na tym nie znam". No to proszę o podanie modelu jej instrumentu i jej ustalę jakiego zasilacza potrzebuje i gdzie można go kupić , a ta na to, ze "jak ci się nie chce przywieść instrumentu to przez ciebie dziewczynki nie będą grały na instrumencie przez 2 miesiące wakacji" .... czujecie bluesa? No to przepraszam panią, ale nie przeze mnie tylko przez to, ze matce nie chce się kupić zasilacza - przecież oferuję jej pomoc w ustaleniu co i gdzie kupić:-)
I tak ze wszystkim ... M obkupil dziewczyny w nowe sandały i crocksy. Ostatnio starsza pasierbica zabrała kurtkę do mamy i kurtka już nie wróciła. Czekam na pytanie ze strony dziewczyn, czy mogą sobie wsiąść od nas ubrania na wakacje. Jak mnie to wszystko irytuje ... tak jak w zimie nie mogłam ustalić co za ubrania narciarskie nam da, a potem jak na własną rękę załatwiliśmy dziewczynom ekwipunek, kazała się dzieciom zapytać czy tata im nie pożyczy na jej ferie - dla dobra dzieci, żeby miały dobry sprzęt...!!! Moja eks jest supermatką :-)
7,674 2017-06-21 09:21:35
Nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że to już mnie nie dotyczy. Żadnego dyktowania warunków przez obcą osobę, żadnego jątrzenia, manipulacji, szantaży, straszenia. Żadnych kłamstw ze strony osoby, która mówi, że "kocha". Z perspektywy i na spokojnie patrząc na mój związek z rozwodnikiem stwierdzam, że źródłem wszystkich kłopotów, źródłem moich niepokojów, nerwów, napadowego bólu brzucha nie była jednak Pani EX. Baaaa, źródłem nerwów nie były też dzieci M. Źródłem problemów w naszym związku był M - niezdecydowany, niekonsekwentny, niewystarczająco stanowczy. Być może będzie idealnym partnerem dla kogoś komu niezdecydowanie i brak konsekwencji przeszkadzał nie będzie. W moim poukładanym życiu, gdzie wszystko musi być zaplanowane, poukładane, dzieci ogarnięte, granice wyznaczone, zasady przestrzegane - nie było miejsca na chaos , który wraz z pojawieniem się M pojawił się w moim domu i życiu.
Nie jestem już drugą, ani macochą, ale z sentymentem wracam i czytam "nasz" wątek na tym forum (i pewnie jeszcze nie raz włączę się do dyskusji :-). Wiele mi dały dyskusje z Wami i Wasze doświadczenia. Szczególnie wiele do myślenia dały mi te historie, w których macochy pisały , że da się ułożyć życie z rozwodnikiem, da się lubić JEGO dzieci, da się stworzyć udaną rodzinę. Okazuje się , że da się, ale pod warunkiem , że partnerzy będą zgodni co do tego, jak ma to wyglądać. Mają takie samo spojrzenie na wychowywanie dzieci (moich, jego, naszych). Są zgodni co do tego, jak mają wyglądać finanse w codziennym życiu, wspierają się i nie tworzą "dwóch walczących obozów".
Trochę to trwało, abym zrozumiała, że nie związek z rozwodnikiem był moim problemem. Problemem było życie z nieodpowiednim człowiekiem.
Pozdrawiam Was wszystkie i życzę trzeźwego spojrzenia na Wasze życie. Nie oceniajcie Exowej, nie oceniajcie dzieci Partnera - zacznijcie od prawidłowej oceny Waszego Partnera.
7,675 2017-06-22 19:59:35
Witajcie ponownie. Jeszcze raz dziękuję Wam za rady. Niestety mi się nie udało mój dystans rzeczywiście dał efekty. M zaczął się zastanawiać o co mi chodzi ale doszedł do innych wniosków niż mi się wydawało, że powinien. Uznał że przesadzam, że to typowe kobiece zachowanie. Poznałam jego tatę, kilka razy wspólnie się spotkaliśmy, poznałam też jego znajomych i rzeczywiście jakoś tak więcej uczuć zaczął mi okazywać publicznie. Podobno odbyła się też rozmowa i na jesieni mają z ex zamieszkać osobno. Z drugiej strony nadal są rodzinne obiady z ex, wspólne uroczystości rodzinne. Powiedział mi także że syn zawsze będzie numerem 1, zawsze będzie najważniejszy, ważniejszy niż każda kobieta. Rzeczywiście muszę przyznać, jest wspaniałym ojcem, bardzo dba o syna, poświęca mu dużo czasu... on chce żeby dziecko nie odczuło ich rozstania a ja nie bardzo wiem, jak dziecko miałoby nie odczuć tego, że rodzice nie są już razem. Autentycznie bałam się zapytać jak będą wyglądały nasze wakacje, święta itp... nic nie mogę zorganizować spontanicznie żadnego wyjazdu, wyjścia... bo on zawsze ma zobowiązania... No i jeszcze to stwierdzenie że prawie mnie kocha... prawie... mi się do tej pory wydawało, że kogoś się kocha lub nie i to się wie od razu... Poczułam się naprawdę daleko na liście jego najbliższych osób... utwierdźcie mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja... że nie przesadzam, bo czuję że to za mało....
7,676 2017-06-22 23:41:23 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-06-22 23:46:30)
Nie przesadzasz , to jest za mało aby tracic czas dla niego za parę miesięcy powie Ci , że on Ci nic nie obiecywał , że prawie robi wielką różnicę a wtedy jedyna osoba do której będziesz mogła mieć żal będziesz Ty . Związek nie może być na początku "letni"a szczególnie taki z bagażem w postaci dziecka i Ex moim zdaniem musi to być coś więcej żeby podjąć walkę z frustracja jaka będzie Ci towarzyszyła na każdym kroku wiem coś o tym i wiem ze ja nie wytrzymałabym tak wielkiej obecności dziecka i Ex w życiu mojego partnera juz na samą myśl o wakacjach buzuja we mnie negatywne emocje .Dobrze zrobiłaś dziewczyno bardzo dobrze .
7,677 2017-06-23 11:34:33
Powiedział mi także że syn zawsze będzie numerem 1, zawsze będzie najważniejszy, ważniejszy niż każda kobieta. Rzeczywiście muszę przyznać, jest wspaniałym ojcem, bardzo dba o syna, poświęca mu dużo czasu... on chce żeby dziecko nie odczuło ich rozstania a ja nie bardzo wiem, jak dziecko miałoby nie odczuć tego, że rodzice nie są już razem.
...
No i jeszcze to stwierdzenie że prawie mnie kocha... prawie... mi się do tej pory wydawało, że kogoś się kocha lub nie i to się wie od razu... Poczułam się naprawdę daleko na liście jego najbliższych osób... utwierdźcie mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja... że nie przesadzam, bo czuję że to za mało....
Wiesz co to znaczy ze syn dla niego zawsze będzie nr 1? To nie znaczy że jakbyście się kiedyś doczekali wspólnego dziecka to będzie dla niego tak samo ważne. Będzie gorszym sortem i Ty razem z nim.
Prawie robi wielką różnice, uciekaj od niego jak najdalej.
7,678 2017-06-23 19:23:07
jadzia nie ma na co czekać
na jesieni okaże się, że syn nie chce żeby mieszkali oddzielnie, no a że jest nr 1 to tatuś zrobi tak jak będzie chciało dziecko.
Już nieistotne że ten facet nie ma jaj żeby wziąść odpowiedzialność za swoje decyzje i skoro się rozwiódł to znaczy ze koniec tamtej rodziny, on ma problem z priorytetami i skoro stawia swoje kilkuletnie dziecko na piedestale i mówi ze żadna kobieta nie będzie tak ważna to niech z tym dzieckiem sobie żyje dopóki syn nie dorośnie i nie wyfrunie z gniazda to wtedy zrozumie, że miłość do kobiety jako do partnerki na całe życie jest tak samo ważna jak miłość do dziecka.
Szkoda nerwów na takiego typa
7,679 2017-06-24 21:36:05
A pros eks i ich dziwnych "próśb"... właśnie koresponduję w imieniu M z jego eks, która zapytała czy pożyczymy na wakacje dziewczynom pianino elektroniczne, które mamy u nas, bo jej .... padł zasilacz. Piszę, ze łatwiej kupić zasilacz (przecież i tak go będzie musiała kupić) niż rozkręcać i przewozić 40 kg pianino. Ona na to "dasz radę". Ja, ze ona tez da sobie radę z zakupem zasilacza. Ona "nie dam rady, bo się na tym nie znam". No to proszę o podanie modelu jej instrumentu i jej ustalę jakiego zasilacza potrzebuje i gdzie można go kupić , a ta na to, ze "jak ci się nie chce przywieść instrumentu to przez ciebie dziewczynki nie będą grały na instrumencie przez 2 miesiące wakacji" .... czujecie bluesa? No to przepraszam panią, ale nie przeze mnie tylko przez to, ze matce nie chce się kupić zasilacza - przecież oferuję jej pomoc w ustaleniu co i gdzie kupić:-)
I tak ze wszystkim ... M obkupil dziewczyny w nowe sandały i crocksy. Ostatnio starsza pasierbica zabrała kurtkę do mamy i kurtka już nie wróciła. Czekam na pytanie ze strony dziewczyn, czy mogą sobie wsiąść od nas ubrania na wakacje. Jak mnie to wszystko irytuje ... tak jak w zimie nie mogłam ustalić co za ubrania narciarskie nam da, a potem jak na własną rękę załatwiliśmy dziewczynom ekwipunek, kazała się dzieciom zapytać czy tata im nie pożyczy na jej ferie - dla dobra dzieci, żeby miały dobry sprzęt...!!! Moja eks jest supermatką :-)
Witaj Hh999, czas płynie, a "Wasza ex" nie odpuszcza.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że dostarczanie Wam "atrakcji", stało się jej sposobem na życie, dodatkową adrenaliną, alternatywnym sposobem spędzania czasu wolnego
Cóż ta biedna kobieta pocznie, za kilka, kilkanaście lat, gdy dziewczynki usamodzielnią się?
Czy do wnuków też będziecie wzywani? Może powinna zmienić dietę z powodu nadmiaru żółci?
Chyba trzeba nauczyć się z nią żyć, niczym z przewlekłą chorobą.
7,680 2017-07-14 15:23:34
Witam,
Nie wiem nawet od czego zaczac ale potrzebuje sie wygadac i opinie a wiadomo, ze sama musze zdecydowac co robic. Postaram sie to strescic.
1.5 roku temu poznalam faceta, niestety zonatego. Zadne z nas nie planowalo niczego powazniejszego. Ja, po rozwodzie kilka lat, chcialabym miec kogos ale w sumie nauczylam sie zyc jako singielka i desperatka nie jestem. Oczywiscie znajomi odradzali mi ten zwiazek ale ja nie chcialam sluchac, zakochana po uszy. On mi mowil, ze z zona mu sie nie uklada od kilku lat ale jest z nia bo dzieci i nie myslal o zmianie do tego czasu kiedy mnie poznal.
Statystyki pokazuja, ze mezowie jednak wracaja do zon i szczerze mowiac przygotowywalam sie do tego, ze nic z tego nie bedzie, ze marnuje tylko czas na zonatego i od poczatku nie powinnam sie z nim zadawac, ze znam tylko jego wersje jak jest naprawde miedzy nim, a zona.
Zona oczywiscie dowiedziala sie o nas zaraz na poczatku ale do nniej to nie dochodzilo, czy moze nie przyjmowala tego do wiadomosci, ze on sie ze mna spotyka. Bylam nawet z nim w ciazy (niestety stracilam dziecko) ale oczywiscie wg niej to napewno z kims innym, to nie jej maz. To juz bylo w zeszlym roku. On sie od niej wyprowadzil, poszedl do mamy bo ja nie chcialam zeby sie do mnie wprowadzal. Mama jego miala problemy mieszkaniowe wiec ….wrocil do zony, pomogl jej troche w domu, robil wszystko, zeby byc z nia ok i zeby rozwod nie byl trudny. Ona jednak miala nadzieje, ze wrocil do niej.
To chwilowe mieszkanie z nia sie przeciagalo, zaczelam sie zastanawiac nad ta cala sprawa. Czasu juz nie cofne i nie naprawie przeszlosci ale moge miec kontrole nad terazniejszoscia i przyszloscia. Powiedzialam mu, ze jesli chce byc ze mna to ma sie od niej wyniesc, on natomiast ze jak sie wyniesie to wypadaloby razem zamieszkac, ja na to ze nie poniewaz chce widziec formalny rozwod zebym mogla cos postanowic.
Jednak nie dawalo mi to spokoju jaka jest wersja zony, czy oni sa rzeczywiscie razem czy nie. Postanowilam sie z nia skontaktowac. Powiedzialam jej, ze nie chce jej go zabierac jesli widzi szanse bycia z nim ja sie moge wycofac. Powiedzialam jej co on mi mowi, jaka jest jego wersja. Ona o niczym nie miala pojecia, ze sie dalej spotykamy. Doszlo do konfrontacji telefonicznej w trojke i zapytalysmy sie z kim chce sobie ukladac zycie czy z nia czy ze mna. Szczerze,…..spodziewalam sie, ze powie z zona i dostane nauczke raz na cale zycie. Powiedzial, ze ze mna.
Wnosza teraz do sadu sprawe o sepracje. Dzieci 13 i 16 lat. Corka 13- letnia przezywa to bardzo, zona tez. Byli razem 20 lat! Mnie to rowniez boli i powiedzialam mojemu, ze chyba nie dam razy z tym zyc. Teraz kiedy zdjelam rozowe okulary patrze na to z przerazeniem. Chyba nie dam rady budowac szczescia na czyims nieszczesciu, zona bedzie robila problem z rozwodem, moze sie to ciagnac lata, dzieci beda palac do mnie nienawiscia, ja czuje sie winna rozpadowi zwiazku. Moj mi mowi, ze wina jest rowniez jego ale juz od dawna jego malzensto nie bylo udane byli dla dzieci. Mysle sobie jak beda wygladaly swieta, urodziny dzieci lub ich slub, ja bede wystepowac jako kto? Zadaje sobie jeszcze pytanie czy nawet jak on sie wroci do tej zony czy da sie ich zwiazek uratowac? Naprwde nie wiem co mam robic. Jestem zalamana ;-(
7,681 2017-07-15 13:42:14
Olu poczytaj sobie to forum i sama sobie odpowiedz . Szkoda życia.
7,682 2017-07-17 04:54:53
Olu poczytaj sobie to forum i sama sobie odpowiedz . Szkoda życia.
Masz racje, poczytalam, co prawda nie wszystko poniewaz jest tego ogromna ilosc. Podoba mi sie otwartosc i szczerosc jaka panuje na tym forum. Duzo wypowiedzi pomoglo mi w podjeciu decyzji. Martwi mnie to, ze juz moge nikogo nie znalesc i nie miec dziecka przed 40-stka ale nic na sile. Z drugiej strony boje sie utraty niezaleznosci finansowej jesli pojawi sie dziecko czy to z nim czy z innym ( nie mieszkam w Polsce i nie mam tutaj rodziny). Tak zle i tak niedobrze, jestem zalamana i wkurzona na siebie, ze zmarnowalam 1,5 roku z nim.
Bede chciala wrocic do zycia ktore toczylam nim go poznalam, musze sie jakos pozbierac. Swierdzam ( i nie tylko ja ale znajomi), ze ten zwiazek odebral mi bardzo duzo energii ktore mialam.
Bardzo dobrze, ze temat powstal.
7,683 2017-07-17 10:56:37 Ostatnio edytowany przez dinkaa (2017-07-17 12:16:14)
heyka dziewczyny,
podczytuje tak was sobie ale w sumie nie mialam nic do powiedzenia. u mnie dalej ciulnia i dalej nie ma szalu ;/ zobaczymy
jest jednak taka rzecz, w ktorej bym sie chciala was zapytac o zdanie.
Luby jak wiemy ma corke, 18lat. jego nie bylo przez 13 w PL ale alimenty (powyzej zasadzonych) placil regularnie, przyjezdzal na kazde ferie i wakacje.
Ja sie uparlam na rozwod kloscielny, z ktorym mysle ze sobie nie poradzi administracyjnie.... i tak juz samam nie wiem czy to warte.
ale teraz zona postawila warunek. on ma mini-mikro kawalerke po babci przepisana na siebie. w dupie swiata, wiec ja tam nigdy mieszkac i tak nie mam zamiaru. ale teraz z kazdej strony naciski i on tez uwaza to za swietny plan, ze on to mieszkanie przepisze teraz na corke bo "nigdy nic jej nie dal i ona nie ma nic po nim". sama corka tak mowi.
Dla mnie przyznaje to jest chore. moj ojciec ma dzialki warte miliony, alimenty placil tyle co nic a mi by nawet nie przyszlo do glowy zeby chciec to od niego. jak umrze to i tak przejmiemy to co zostanie. w tej chwili to jest jego i niech sobie z tym zyje. nie rozumiem dlaczego bym miala mu to zabierac. bo co? bo ojcem nie byl?
Luby uwaza ze sie czepiam i on chce dziecku dac. no to sie zapytalam, ze rozumiem ze coreczka, rozbita rodzina itp ale co by bylo gdyby byly kolejne?
poza tym nie rozumiem pospiechu. jak chce to corka moze tam mieszkac (w tej chwili kasa z wynajmu idzie na alimenty). jak on umrze to i tak jest jedyna spadkoobierczynia. Ja wiem ze w zyciu tam nie zamieszkam i mi nie bedzie potrzebne itp. a co by bylo gdyby? a moze mi kiedys glowe utnie i bede potrzebowac pomocy?
Luby milionerem nie jest a to zawsze jest cos, czym by mogl jakos ratowac w przyszlosci wspolny budzet i jakies zabezpieczenie dla nas.
Ale jak slysze tekst ze on nie rozumie o co mi chodzi, bo to jego dziecko i on chce jej cos dac w zyciu. bo ona po ojcu nic nie ma, to czuje sie jak ostatnia gnida i pazerna wariatka.
myslicie ze to ze mna jest cos nie tak?
7,684 2017-07-24 19:28:37
Witam nekobiety, ja mam tez problem zwiazany z byciem z mężczyzną z bagażem.. 12-letnia corka... szukam porady osob z podobnymi przeżyciami.. nie wiem co robic jestem na niego ciagle wkurzona.. ciagle wydaje mi sie, ze nie okazuje mi zainteresowania gdy ona jest w poblizu.. jak gdyby bal sie ze ja zrani.. ona twierdzi, ze nie ma nic przeciwko.. ale jednak cos byc musi wedlug mnie.. czy ktos ma podobny problem? Czy czuje sie zaniedbywany w zwiazku?
7,685 2017-07-26 11:03:37
halo netkobietki? jest tutaj kto?
7,686 2017-08-06 09:45:41 Ostatnio edytowany przez Sedlex (2017-08-06 10:24:14)
Kochane Dziewczyny!
Nie wiem, dlaczego nie mogę zamieścić posta :-(
7,687 2017-08-06 10:47:53
O, chyba się udało:-) w końcu, po tylu latach, znowu jestem z Wami. Ja - wciąż na emigracji :-(, przez 5 lat pracowałam w angielskiej służbie zdrowia jako specjalistka od dokumentacji (po peryperiach z pracą udało mi się załapać na to stanowisko), w marcu musiałam zrezygnować i jechać na 3 mce do Polski, bo Mama miała problemy zdrowotne. W szpitalu nie chcieli mi dać tak długiego urlopu, więc...po powrocie znowu byłam na etapie szukania pracy, w szpitalu nie ma na razie nic dla administratorów, więc tymczasowo zarejestrowałam się w agencji. Moja depresja niestety powiększa się, poczucie winy wobec Mamy - mnie dobija. Nie jest ze mną dobrze, często noszę maskę, bo nikt nie potrafi mi pomóc, doradzić. Życie na emigracji bardzo mnie zniszczyło.
Wyszłam za mąż za mojego M. W grudniu będzie nasza 3 rocznica. I jestem macochą. Po powrocie, bo teraz muszę wyjść, opiszę Wam to wszystko. Dużo tego będzie!!! Ale liczę na Waszą cierpliwość :-) ściskam!
7,688 2017-08-12 08:49:51 Ostatnio edytowany przez Sedlex (2017-08-12 14:52:34)
Dziewczyny, przepraszam za milczenie - trochę chorowałam, trochę dobiła mnie depresja. Niestety coraz słabiej sobie z tym radzę i trochę się boję.
Próbowałam pisać na forum, nie wiem co się działo, ale moje posty się nie wyświetlały. Teraz spróbuję jeszcze raz. W ogóle...to mam nadzieję, że ktoś tu zagląda :(
Aha...i wybaczcie chaotyczność w pisaniu...
To jest ciężka sprawa i nie wiem już, co robić. Coraz gorzej sobie z tym wszystkim radzę - wiem, na własne życzenie weszłam w związek z mężczyzną z wcale nie takim już małym "bagażem"...
Córkę M nazwijmy "Młodą" (mimo 25 lat nadal tak czasem o niej mówi).
Młoda od zawsze była bardzo łasa na pieniądze i manipulowała
M a on oczywiście zakochany w niej - spełniał każdą zachciankę. Pozwalał na wszystko. Wolno jej było wypowiadać się na każdy temat, krytykować starszych (np swoich dziadków), innych dorosłych, od zawsze była bardzo autorytarna
i roszczeniowa. Nie miała dobrego kontaktu ze swoją (byłą już od dawna żoną M) matką - dlatego, że ta na wiele rzeczy jej nie pozwalała, tylko kazała się uczyć. Wtedy Młoda uciekała do mieszkania dziadków i swojego ojca - bo tam jej było "lepiej".
Oczywiście krytykowała matkę, wylewała na nią wiadro najgorszej wody a mój mąż tylko głaskał ją po głowie i bardzo Młodej żałował.
Mój błąd, że ja za bardzo milczałam.
Mama Młodej miała problemy - prawdopodobnie też miała ciężką depresję, popełniła samobójstwo gdy Młoda miała 18 lat. W swoim mieszkaniu. Pierwsze kroki Młodej - do prawnika, czy bardziej jej się opłaca walczyć o mieszkanie swojej matki z jej rodziną, czy może raczej trzymać się mieszkania ojca. Mieszkanie matki odpuściła.
My już pracowaliśmy wtedy w Wielkiej Brytanii, więc Młoda przeprowadziła się do mieszkania ojca i tam już robiła, co chciała, dziadkowie nie bardzo się wtrącali do jej życia.
Kiedyś, gdy przez problemy z pracą M opóźnił się kilka dni z płaceniem alimentów - Młoda zadzwoniła z awanturą do mojej mamy (skąd miała numer???), co się dzieje, że ona nie ma za co żyć a ojciec jest nieodpowiedzialny (!) - to nie całkiem prawda, ona trochę pracowała, zanim poszła na studia - no i miała wysokie alimenty.
A potem pękła bomba - my byliśmy już po ślubie. Młoda wymeldowała M z mieszkania (babcia już zmarła, dziadek wyjechał do innego miasta). Papiery zawiadamiające o sprawie także przychodziły na adres mojej mamy. M zaklinał się, że wszystko jest w porządku, że Młoda musiała to zrobić do wynajęcia itp. Nie uwierzyłam. Zadzwoniłam do jednej agencji - powiedziałam, że chcę wynająć mieszkanie i czy muszę wymeldować ojca. Odpowiedź - absolutnie nie ma takiej potrzeby. Powiedziałam mu to. Nie podobało mi się, że takie sprawy jak mieszkanie, część majątku, wymeldowanie siebie itp tak łatwo oddaje Młodej, która w Warszawie ma pracę za ok 10 tys zł (25 - latka!!!), nie podobało mi się, że nie zadzwonił do niej w sprawie tych listów z urzędu na adres mojej mamy, że w ogóle z nią nie rozmawiał a jak rozmawiał, to grzecznie, jakby nic się nie stało, no kumple po prostu.
Rozmawiałam z nim o tym nie jeden raz, obiecywał, że z nią poważnie porozmawia, ale raczej mnie zbywał, obiecywał, '"zapominał" albo korzystał z tego, że mnie przechodziła złość i tak przez ten cały czas, robił uniki. A we mnie to rosło, przelewało się, nie mogę pojąć jak taka ważna rzecz mogła być poruszona beze mnie - żony. Przecież on żeniąc się ze mną też wziął za nas odpowiedzialność, sprawy majątkowo - mieszkaniowe dotyczą w tym wypadku nas obojga. Ja zostałam odsunięta od tego. A on wszystko przekazał w ręce Młodej.
Dlatego tu tak długo jesteśmy, bo on nie ma do czego wracać. Albo zatrzymuje się u mojej mamy, albo w hotelu.
Wiele razy mu mówiłam - albo niech Młoda mu płaci jego należną część z wynajmu (on nawet nie wie, za ile ona wynajmuje, nie widział umowy, nic - a obiecywał mi, że to załatwi, oczywiście to zbył) albo niech sprzedadzą mieszkanie, ona i tak tam nie mieszka, ma drugi dochód z wynajmu, wtedy podzielą się pieniędzmi a my może wpłacimy na mały kredyt mieszkaniowy dla siebie w Polsce, może ja wtedy dostanę mały kredyt, żeby dodać do tego - będzie na wszystko.
Obiecał, że zadzwoni do niej. Ja mu powiedziałam, że mam dość, że nie potrafię już tak dalej żyć, w kłamstwach, w tym co dla mnie ważne, że jestem odsuwana. Czekał tydzień z tym dzwonieniem ("nie chcę stracić córki" - to znaczy, że on się spisał ze wszystkiego na jej rzecz i ja o tym nie wiem?), ja już nawet nie mam ochoty do niego się odzywać.
I kilka dni temu, jak wróciłam z pracy powiedział mi, że dzwonił 5 razy, ale Młoda nie odbierała, więc się nagrał na sekretarkę. Powiedziałam, że nie wierzę (bo mnie nie było) - więc mi pokazał 5 nieodebranych prób połączenia. Ok, uwierzyłam.
Potem wieczorem była lekkoatletyka, M miał telefon na wibracjach, zawibrowało, sprawdził numer ale odrzucił i powiedział, że to jakaś firma co naciąga na ubezpieczenia. Czasem tak dzwonią, ale nie tak późno - a ja uwierzyłam! Nawet powiedziałam, żeby włączył dźwięk, bo jak córka zadzwoni to nie usłyszy. On na to, że poczuje, bo ma w kieszeni. I ja głupia uwierzyłam.
Poszłam spać, ale obudziłam się w nocy, poszłam do kuchni, zobaczyłam telefon. I jak nigdy tego nie robię, sprawdziłam telefon M, połączenia nieodebrane. I to połączenie, które on przy mnie odrzucił to była ona. M mnie kolejny raz okłamał w jej sprawie, oszukał mnie, obudziłam go, nawet nie robiłam awantury tylko mu to powiedziałam, powiedziałam, że mam już dość życia w takich kłamstwach, on na to, że to jest jego sprawa i nie będzie przy mnie z Martą rozmawiał. Ja na to - że nie bardzo, bo to jest sprawa jego majątku a my jesteśmy małżeństwem. I skoro tak, to ja chcę wracać do kraju, ja mu nie wierzę, nie ufam. Słuchajcie, czuję się, jakby mnie zdradzał, jakby miał dwa życia. Nie umiem tak, nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego.
Jak pisałam, dowiedziałam się, że to jest jego sprawa i nie chce z córką rozmawiać przy mnie. No nie bardzo - jesteśmy małżeństwem, więc te sprawy dotyczą nas obojga. Wszedł w związek ze mną - czyli wziął za nas oboje odpowiedzialność. Tymczasem kłamie, lawiruje. Nie jestem w stanie odzywać się do niego, patrzeć, przebywać z nim w jednym pokoju. Czuję się po prostu zdradzona. Wczoraj mi powiedział, że Młoda jest na wakacjach w Rumunii z koleżanką - autostopem! - (nie wiem, jak to jest, ale każdy chłopak po kilku miesiącach od niej odchodził - myślę, że charakter). Zakomunikowałam mu, że skoro wraca w weekend to zadzwoni do niej w weekend. I ta rozmowa odbędzie się przy mnie.
Dziewczyny, czuje taki wielki mętlik, że coś okropnego. A tak kochałam tego faceta - nadal go kocham, ale widzę ile tak naprawdę straciłam. I nie chodzi tu o sprawy materialne. I nie wiem, czy przez to, co się dzieje dotrwamy do naszej 3 rocznicy ślubu (w grudniu).
7,689 2017-08-28 14:30:23
Dziewczyny, przepraszam za milczenie - trochę chorowałam, trochę dobiła mnie depresja. Niestety coraz słabiej sobie z tym radzę i trochę się boję.
Próbowałam pisać na forum, nie wiem co się działo, ale moje posty się nie wyświetlały. Teraz spróbuję jeszcze raz. W ogóle...to mam nadzieję, że ktoś tu zagląda
Aha...i wybaczcie chaotyczność w pisaniu...To jest ciężka sprawa i nie wiem już, co robić. Coraz gorzej sobie z tym wszystkim radzę - wiem, na własne życzenie weszłam w związek z mężczyzną z wcale nie takim już małym "bagażem"...
Córkę M nazwijmy "Młodą" (mimo 25 lat nadal tak czasem o niej mówi).
Młoda od zawsze była bardzo łasa na pieniądze i manipulowała
M a on oczywiście zakochany w niej - spełniał każdą zachciankę. Pozwalał na wszystko. Wolno jej było wypowiadać się na każdy temat, krytykować starszych (np swoich dziadków), innych dorosłych, od zawsze była bardzo autorytarna
i roszczeniowa. Nie miała dobrego kontaktu ze swoją (byłą już od dawna żoną M) matką - dlatego, że ta na wiele rzeczy jej nie pozwalała, tylko kazała się uczyć. Wtedy Młoda uciekała do mieszkania dziadków i swojego ojca - bo tam jej było "lepiej".
Oczywiście krytykowała matkę, wylewała na nią wiadro najgorszej wody a mój mąż tylko głaskał ją po głowie i bardzo Młodej żałował.
Mój błąd, że ja za bardzo milczałam.Mama Młodej miała problemy - prawdopodobnie też miała ciężką depresję, popełniła samobójstwo gdy Młoda miała 18 lat. W swoim mieszkaniu. Pierwsze kroki Młodej - do prawnika, czy bardziej jej się opłaca walczyć o mieszkanie swojej matki z jej rodziną, czy może raczej trzymać się mieszkania ojca. Mieszkanie matki odpuściła.
My już pracowaliśmy wtedy w Wielkiej Brytanii, więc Młoda przeprowadziła się do mieszkania ojca i tam już robiła, co chciała, dziadkowie nie bardzo się wtrącali do jej życia.
Kiedyś, gdy przez problemy z pracą M opóźnił się kilka dni z płaceniem alimentów - Młoda zadzwoniła z awanturą do mojej mamy (skąd miała numer???), co się dzieje, że ona nie ma za co żyć a ojciec jest nieodpowiedzialny (!) - to nie całkiem prawda, ona trochę pracowała, zanim poszła na studia - no i miała wysokie alimenty.
A potem pękła bomba - my byliśmy już po ślubie. Młoda wymeldowała M z mieszkania (babcia już zmarła, dziadek wyjechał do innego miasta). Papiery zawiadamiające o sprawie także przychodziły na adres mojej mamy. M zaklinał się, że wszystko jest w porządku, że Młoda musiała to zrobić do wynajęcia itp. Nie uwierzyłam. Zadzwoniłam do jednej agencji - powiedziałam, że chcę wynająć mieszkanie i czy muszę wymeldować ojca. Odpowiedź - absolutnie nie ma takiej potrzeby. Powiedziałam mu to. Nie podobało mi się, że takie sprawy jak mieszkanie, część majątku, wymeldowanie siebie itp tak łatwo oddaje Młodej, która w Warszawie ma pracę za ok 10 tys zł (25 - latka!!!), nie podobało mi się, że nie zadzwonił do niej w sprawie tych listów z urzędu na adres mojej mamy, że w ogóle z nią nie rozmawiał a jak rozmawiał, to grzecznie, jakby nic się nie stało, no kumple po prostu.
Rozmawiałam z nim o tym nie jeden raz, obiecywał, że z nią poważnie porozmawia, ale raczej mnie zbywał, obiecywał, '"zapominał" albo korzystał z tego, że mnie przechodziła złość i tak przez ten cały czas, robił uniki. A we mnie to rosło, przelewało się, nie mogę pojąć jak taka ważna rzecz mogła być poruszona beze mnie - żony. Przecież on żeniąc się ze mną też wziął za nas odpowiedzialność, sprawy majątkowo - mieszkaniowe dotyczą w tym wypadku nas obojga. Ja zostałam odsunięta od tego. A on wszystko przekazał w ręce Młodej.
Dlatego tu tak długo jesteśmy, bo on nie ma do czego wracać. Albo zatrzymuje się u mojej mamy, albo w hotelu.
Wiele razy mu mówiłam - albo niech Młoda mu płaci jego należną część z wynajmu (on nawet nie wie, za ile ona wynajmuje, nie widział umowy, nic - a obiecywał mi, że to załatwi, oczywiście to zbył) albo niech sprzedadzą mieszkanie, ona i tak tam nie mieszka, ma drugi dochód z wynajmu, wtedy podzielą się pieniędzmi a my może wpłacimy na mały kredyt mieszkaniowy dla siebie w Polsce, może ja wtedy dostanę mały kredyt, żeby dodać do tego - będzie na wszystko.
Obiecał, że zadzwoni do niej. Ja mu powiedziałam, że mam dość, że nie potrafię już tak dalej żyć, w kłamstwach, w tym co dla mnie ważne, że jestem odsuwana. Czekał tydzień z tym dzwonieniem ("nie chcę stracić córki" - to znaczy, że on się spisał ze wszystkiego na jej rzecz i ja o tym nie wiem?), ja już nawet nie mam ochoty do niego się odzywać.I kilka dni temu, jak wróciłam z pracy powiedział mi, że dzwonił 5 razy, ale Młoda nie odbierała, więc się nagrał na sekretarkę. Powiedziałam, że nie wierzę (bo mnie nie było) - więc mi pokazał 5 nieodebranych prób połączenia. Ok, uwierzyłam.
Potem wieczorem była lekkoatletyka, M miał telefon na wibracjach, zawibrowało, sprawdził numer ale odrzucił i powiedział, że to jakaś firma co naciąga na ubezpieczenia. Czasem tak dzwonią, ale nie tak późno - a ja uwierzyłam! Nawet powiedziałam, żeby włączył dźwięk, bo jak córka zadzwoni to nie usłyszy. On na to, że poczuje, bo ma w kieszeni. I ja głupia uwierzyłam.
Poszłam spać, ale obudziłam się w nocy, poszłam do kuchni, zobaczyłam telefon. I jak nigdy tego nie robię, sprawdziłam telefon M, połączenia nieodebrane. I to połączenie, które on przy mnie odrzucił to była ona. M mnie kolejny raz okłamał w jej sprawie, oszukał mnie, obudziłam go, nawet nie robiłam awantury tylko mu to powiedziałam, powiedziałam, że mam już dość życia w takich kłamstwach, on na to, że to jest jego sprawa i nie będzie przy mnie z Martą rozmawiał. Ja na to - że nie bardzo, bo to jest sprawa jego majątku a my jesteśmy małżeństwem. I skoro tak, to ja chcę wracać do kraju, ja mu nie wierzę, nie ufam. Słuchajcie, czuję się, jakby mnie zdradzał, jakby miał dwa życia. Nie umiem tak, nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego.Jak pisałam, dowiedziałam się, że to jest jego sprawa i nie chce z córką rozmawiać przy mnie. No nie bardzo - jesteśmy małżeństwem, więc te sprawy dotyczą nas obojga. Wszedł w związek ze mną - czyli wziął za nas oboje odpowiedzialność. Tymczasem kłamie, lawiruje. Nie jestem w stanie odzywać się do niego, patrzeć, przebywać z nim w jednym pokoju. Czuję się po prostu zdradzona. Wczoraj mi powiedział, że Młoda jest na wakacjach w Rumunii z koleżanką - autostopem! - (nie wiem, jak to jest, ale każdy chłopak po kilku miesiącach od niej odchodził - myślę, że charakter). Zakomunikowałam mu, że skoro wraca w weekend to zadzwoni do niej w weekend. I ta rozmowa odbędzie się przy mnie.
Dziewczyny, czuje taki wielki mętlik, że coś okropnego. A tak kochałam tego faceta - nadal go kocham, ale widzę ile tak naprawdę straciłam. I nie chodzi tu o sprawy materialne. I nie wiem, czy przez to, co się dzieje dotrwamy do naszej 3 rocznicy ślubu (w grudniu).
Wiesz... przeczytalam Twojego posta I nie rozumiem gdzie jest Twoj problem.
Dziewczyna mieszka w mieszkaniu nie Waszym ale Twojego meza.
Wiec mial racje mowiac, ze to jest sprawa pomiedzy nim a corka.
O czym chcesz decydowac?? Czy JEGO corka ma prawo mieszkac w JEGO mieszkaniu??
7,690 2017-08-28 14:50:32
Alutka, co powiesz na temat mojej historii jako wlasnie macocha? Bedziesz chciala, to moja historie znajdziesz.
7,691 2017-08-28 15:41:29
Wiesz... przeczytalam Twojego posta I nie rozumiem gdzie jest Twoj problem.
Dziewczyna mieszka w mieszkaniu nie Waszym ale Twojego meza.
Wiec mial racje mowiac, ze to jest sprawa pomiedzy nim a corka.
O czym chcesz decydowac?? Czy JEGO corka ma prawo mieszkac w JEGO mieszkaniu??
Zgadzam się z powyższą wypowiedzią.
Sedlex , majątek, jaki Twój mąż posiadał przed Waszym ślubem, jest jego majatkiem odrębnym i niestety, nic ci do tego, może z nim zrobić co uważa za stosowne. Wasze jest to, czego dorobicie się po ślubie. W tej kwestii, zdecydowanie powinien liczyć się z Twoim zdaniem. Chyba, że wychodząc za niego za mąż, liczyłaś na jakieś profity?
Rozumiem, że może irytować Cię jego układ z córką, ale to jego prywatna sprawa. Kiepsko, że Cię w tej kwestii okłamuje, ale najwyraźniej nie chce, żebyś mieszała się w te sprawy.
Z tą odpowiedzialnością za Was dwoje też troche przesadzasz. Nie jesteś dzieckiem i jesteś odpowiedzialna sama za siebie.
Jedyne, o co mogłabyś zawalczyć, to jego "obowiązek " alimentacyjny. Córka ma już 25 lat i ciągle studiuje, ale już pracuje, być może ma także rentę po matce, a do tego czerpie korzyści z wynajmowanego mieszkania, które jest...czyją wlasnością?
Jeżeli mąż był prawym właścicielem tego mieszkania, to ona nie mogła go tak po prostu wymeldować. Chyba, że chodzi o mieszkanie kwaterunkowe, to faktycznie wystawiła tatusia do wiatru.
Zresztą wynajem mieszkania kwaterunkowego jest dość ryzykowne, bo można je łatwo stracić.
Jeżeli on nadal płaci jej alimenty (a w tych okolicznościach nie musi), a więc obciąża Wasz rodzinny budżet i o to faktycznie możesz mieć żal do niego.
Jego układy z córeczką pozostaw jemu, zwłaszcza, że nie masz z nią na codzień kontaktu.
7,692 2017-09-08 11:06:35
Dziewczyny pomóżcie.
Mój związek z ojcem moich dzieci zakonczyl sie okolo 2 lat temu w miedzy czasie poznalam mojego niwego partnera ktory tez rozszwl sie z zona i ma 3jke wlasnych dzieci. Spotykamy sie od ponad roku dzieciom jeszcze nie oglosilismy ze jestesmy parą aczkolwiek mohe dzieci go ubóstwiaja i raczej nie beda mieli z tym problemu. Mialam juz pare okazji by spotkac sie z dziecmi mojego partnera i poczatkowo bylo jak w bajce dzieci mnie bardzo polubily i fajnie bawily sie z moimi dziecmi do póki nie dowiedziala sie o tym ich matka. Teraz nistety tak buntuje dzieci przeciwko mnie ze dzieci mimo checi maja nawet zakazane odpowiadanie mi cześć. Zabronila im do mnie przychodzić nawet jeśli spędzają weekend z ojcem. Za jazdym razem jak od niego wracaja sa przesluchiwane i robi im wyrzuty ze ja im zabieram tate i ze ja jestem powodem dkaczego tata nie chce wrocic do mamy. Wiek jego dzieci to 6,8, i 9 lat. Nie wiem jak powinnam sie zachowywac zeby nie naciskac na nich i nie wywolywac nie potrzebnego stresu nie ich wina jaka maja matke. Moze dacie mi jakies rady co moglibysmy zrobic jak z nimi rozmawiac zeby nie słuchały matki? Bede wdzieczna za rady.
7,693 2017-09-08 15:10:53
ZestresowanaEwa przeczytaj moją historię.
Trójka dzieci, roszczeniowa matka i bierna (być może bezsilna) postawa mojego partnera. Choćby nie wiem jak na rzęsach będziesz stawać...... matka dla dzieci w tym wieku to świętość. Przez ich postawę (nastawione do Ciebie negatywnie przez matkę) nie masz żadnej siły przebicia. Jedyna szansa w tym, że to Twój partner stanie na wysokości zadania i będzie dzieciom tłumaczył, tłumaczył, tłumaczył i tłumaczył. Obawiam się jednak , że tym sposobem złość rodzicielki i Jej zawiść może się przenieś również na Niego, a wtedy biada Mu..... Jak będzie miała taki kaprys nastawi dzieci przeciwko ojcu i utrudni mu kontakt z dziećmi. Nie ma bata na nieustępliwą, zołzowatą, zazdrosną i roszczeniową byłą.
7,694 2017-09-08 15:32:12
Kjim. Moj partner ma widzenia ustanowiobe przez sad i poki co stara sie im tlumaczyc co i jak ale skoro matka zabrania dzieciom przychodzenia do mnie nie chcem w nich wzbudzac poczucia winy w obec matki. Ja wiem ze ona jest dla nich najwazniejsza ale dzieci sa rowniez bardzo za ojcem bo on jest wspanialym ojcem. Mam nadzieje ze jakos z czasem sie to ułoży mam juz dosc tej zołzy i jej mieszania sie.
7,695 2017-11-03 15:23:44
Temat: Zagubiona
Witajcie,
chcialam sie poradzić,poznać opinię innych w poniższej sprawie.
Otóż sprawa wygląda tak:
Zwiazek,ktory trwa kilka lat.
Partner z poprzedniego zwiazku ma 2 corki
Partnerka nie ma.z.nimi żadnej relacji,wrecz jest obustronna obojętność.
Problem zaczyna sie w momencie kiedy sa okazje rodzinne typu urodziny,imieniny.
Partner jeździ sam na te uroczystości tlumacząc sie z tego,że przecież partnerka nie przepada za dziećmi i do glowy by mu nie wpadlo zeby pytac ja czy ma chęć jeździć tam z nim.
Uroczystości zazwyczaj odbywają sie w domu,w ktorym mieszkal z byłą żoną.
Moje pytanie czy partnerka powinna sama zasugerowac zeby byc obecna z partnerem na takich okazjach?Czy to raczej nie wypada.i nie pasuje?
Partner nie ma.nic przeciw zeby ona tam jechała,ale zdziwił sie kiedy to zaproponowała zeby na jedna najbiższą uroczystosc pojechac wspolnie .
7,696 2017-11-04 14:04:47
Pytanie czy Partneryka jest tam zapraszana razem z nim bo może być tak ,że jego corki nie chca jej na tych uroczystościach.
7,697 2017-11-04 20:50:26
Pytanie czy Partneryka jest tam zapraszana razem z nim bo może być tak ,że jego corki nie chca jej na tych uroczystościach.
Z tego,co wiem nigdy nie było zaproszenia w liczbie mnogiej,zawsze tylko ojciec był zapraszany.Partnerka pomijana,nie ma jej.Czy w tym przypadku nie powinien partner (ojciec dziecka)zareagować,dać do zrozumienia,że sam nie jest?Skoro jest w nowym.związku tyle lat to też to zaznaczyć?A pozostaje zupełnie obojętny, jakby były mu na.rękę wyjazdy samotne.
7,698 2017-11-05 13:05:21
A po co Partnerka chce jezdzic na te uroczystosci rodzinne, skoro obie corki sa jej obojetne (z wzajemnoscia)? Tylko po to, aby pokazac, do kogo obecnie nalezy Misiu? Nie rozumiem. Zamiast cieszyc sie wolnym popoludniem, woli sie meczyc i udowadniac cos komus?
7,699 2017-11-05 21:05:54
A po co Partnerka chce jezdzic na te uroczystosci rodzinne, skoro obie corki sa jej obojetne (z wzajemnoscia)? Tylko po to, aby pokazac, do kogo obecnie nalezy Misiu? Nie rozumiem. Zamiast cieszyc sie wolnym popoludniem, woli sie meczyc i udowadniac cos komus?
Zgadzam się.
...A pozostaje zupełnie obojętny, jakby były mu na.rękę wyjazdy samotne.
Myślę, że przede wszystkim jest mu "na rękę" świety spokój, tym bardziej, jeżeli aktualna partnerka była przyczyną rozstania z ex.
7,700 2017-11-07 14:59:35
A po co Partnerka chce jezdzic na te uroczystosci rodzinne, skoro obie corki sa jej obojetne (z wzajemnoscia)? Tylko po to, aby pokazac, do kogo obecnie nalezy Misiu? Nie rozumiem. Zamiast cieszyc sie wolnym popoludniem, woli sie meczyc i udowadniac cos komus?
No dokładnie, albo niech sobie poczyta ten temat i doceni, że omija ją ta niesamowita rozkosz wynikająca z pomieszkiwania z nią tych córek .
7,701 2017-11-12 21:30:32
metaksa napisał/a:A po co Partnerka chce jezdzic na te uroczystosci rodzinne, skoro obie corki sa jej obojetne (z wzajemnoscia)? Tylko po to, aby pokazac, do kogo obecnie nalezy Misiu? Nie rozumiem. Zamiast cieszyc sie wolnym popoludniem, woli sie meczyc i udowadniac cos komus?
No dokładnie, albo niech sobie poczyta ten temat i doceni, że omija ją ta niesamowita rozkosz wynikająca z pomieszkiwania z nią tych córek
.
Dobre pytanie,po co chce jeździć tam.
Dziękuję Dziewczyny za sugestie :-)
7,702 2017-12-26 19:58:28
Nienawidzę córki mojego partnera.Przez ostatnich 6lat robiłam co w mojej mocy aby wpajać jej dobre wartości,troszczyć się o nią.Dziewczyna ma 16lat.Jej matka ma w głowie siano(Imprezy,co miesiąc inny chłopak,robienie sobie tatuaży razem z córka,czy ciąganie jej po barach.)Jeszcze miesiąc temu podział był tydzień/tydzien (tydzien mama/tydzien my).Mam z moim partnerem córkę w wieku 4lat,a w tym momencie jestem w 3msc ciąży.Od miesiąca córka partnera mieszka z nami na stałe,bo ten miał dość naiwnego i nieodpowiedzialnego zachowania jej matki i wziął sprawy w swoje ręce.Nie chciałam tego,ale co mogłam poradzić?Jego córka zmieniała szkole 3razy w ciągu jednego roku,bo za każdym razem psuła swoją szanse.Nie chodziła do szkoły,pyskowała,miała złe oceny.W domu tylko bałagani,nie pomaga.A jeśli już ja o to proszę robi to z wielkim wysiłkiem i od niechcenia.Gdy nie ma w domu mojego partnera,nie robi nic(nie ma taty,nie muszę udawać ze się staram).Uczy moja 4letnia córkę brzydkich słów.Pali,pije,interesują ja tylko chłopacy i 3kg makijażu na jej twarzy.Wymaga,nic nie dając z siebie.Nie raz musiałam znosić jej NA PRAWDĘ fałszywy śmiech,podczas gdy siedziała obok mnie z tel w ręku gapiąc się w ekran,jakby naśmiewała się z kimś ze mnie.Jest po prostu wrednym i zepsutym dzieckiem.NIGDY(jestem z jej tata 6lat) NIGDY nie widziałam jej z książka.Ostatnio nawet doszło do kłótni w której wykrzykiwała do mnie ze mam „zamknąć ryj” itp.Nie ma absolutnie szacunku do nikogo,myśli ze wszystko jej się należy.Zachowuje się jak Diva,próbuje ustawiać wszystkich swoich znajomych,a moim partnerem manipuluje.Nie pisze tego wszystkiego od tak sobie,są to fakty które zaobserwowałam w przeciągu 6LAT!!Zbrzydla mi tak bardzo,ze nie chce nawet wracać do domu po całym dniu pracy.Mam dość,nie mogę nawet znieść jej głosu.Mysle nawet o wyprowadzce z własnego domu!To wszystko rosło we mnie od tych lat,mimo ze wcześniej zawsze dawałam jej szanse i wiedziałam ze muszę zaakceptować ta sytuacje to i tak zawsze miałam pod górkę.Niczego mi nie ułatwiała.Wiem już ze to nie chodzi o zwykła relacje pasierbica-macocha.To jest jej charakter,który totalnie odbiega od mojego,jesteśmy jak ogień i woda.Mam dość,mam na prawdę dość.
7,703 2017-12-26 20:22:50
Jeżeli Twój partner związał się z kobietą, która ma w głowie siano, to raczej sam nie należy do najmądrzejszych. W związku z tym śmiało można wysnuć tezę, że Twoja pasierbica odziedziczyła dość kiepskie geny, po obu rodzicach... Jeżeli do tej pory przy podziale opieki nad córką tydzień na tydzień, nie udało się Wam niczego sensownego w jej zachowaniu wypracować, to moim zdaniem aktualna zmiana zamieszkania też niewiele już zmieni. "Gena" nie wydłubiesz
Picie, palenie, zmiany szkół... brzmi to dość kiepsko. Wobec takich faktów trudno mi uwierzyć, że Twój partner faktycznie córkę wychowuje, szczególnie jeżeli jest podatny na jej manipulacje o których wspominasz...
Myślę, że Wasz związek raczej się rozpadnie jeżeli szanowna latorośl zostanie z Wami na dłużej. Nie wytrzymasz tego ciśnienia. Szczególnie za za chwilę będziesz miała pod opieką dwoje małych dzieci...
7,704 2017-12-26 20:42:19
Związał się z nią gdy miał 18lat..córka była efektem wpadki.Akurat gdy chciał od niej odejść,bo zrozumiał jaka jest,ta oznajmiła ze jest w ciazy(bo „zapomniała” tabletki).Dzis już wszyscy wiedza ze chciała go dzieckiem zatrzymać,sama kiedyś to wygadała znajomej.Moj partner ma dziś 35lat.Niestety z tydzień/tydzien sytuacji nie wyszły żadne pozytywne efekty,matka zawsze miała totalnie luźny stosunek do córki,zero zasad moralnych.Ja i moj partner zawsze byliśmy dla niej bardziej surowi.Przez co jesteśmy tymi „złymi”.Nie bronie ojca dziecka,za młodu nie byl najlepszym ojcem,sam nie był na to gotowy.Rozstal się z ta kobieta po 2latach od narodzin ich córki , bo nie mógł już znieść faktu ze został z nią tylko przez wzgląd na dziecko.Dzis het wspaniałym ojcem dla obu,naszej 4latki i jak jego nastolatki.Nie zmienię jego dziecka,nie mogę zrobić już nic oprócz męczyć się dopóki się nie wyniesie.Nie mam zamiaru psuć mojego związku.ALE MAM OCHOTĘ UCIEKAĆ GDZIE PIEPRZ ROSNIE
7,705 2017-12-26 20:52:36 Ostatnio edytowany przez prawiezalamana (2017-12-26 20:54:44)
Związał się z nią gdy miał 18lat..córka była efektem wpadki.Akurat gdy chciał od niej odejść,bo zrozumiał jaka jest,ta oznajmiła ze jest w ciazy(bo „zapomniała” tabletki).Dzis już wszyscy wiedza ze chciała go dzieckiem zatrzymać,sama kiedyś to wygadała znajomej.Moj partner ma dziś 35lat.Niestety z tydzień/tydzien sytuacji nie wyszły żadne pozytywne efekty,matka zawsze miała totalnie luźny stosunek do córki,zero zasad moralnych.Ja i moj partner zawsze byliśmy dla niej bardziej surowi.Przez co jesteśmy tymi „złymi”.Nie bronie ojca dziecka,za młodu nie byl najlepszym ojcem,sam nie był na to gotowy.Rozstal się z ta kobieta po 2latach od narodzin ich córki , bo nie mógł już znieść faktu ze został z nią tylko przez wzgląd na dziecko.Dzis het wspaniałym ojcem dla obu,naszej 4latki i jak jego nastolatki.Nie zmienię jego dziecka,nie mogę zrobić już nic oprócz męczyć się dopóki się nie wyniesie.Nie mam zamiaru psuć mojego związku.ALE MAM OCHOTĘ UCIEKAĆ GDZIE PIEPRZ ROSNIE
Nie wiesz co przeżywa ta dziewczyna, traktujesz ją jak zło konieczne, a może ona WCALE nie chce z wami mieszkać tylko nie ma gdzie iść. Rozumiem Twoje nerwy no bo się buntuje itp. ale to TROCHĘ też wina hormonów, a przede wszystkim tego co wpoili jej rodzice. Ojciec zamiast zająć się córką i ciągnąć jej matkę do psychologa znalazł drugą i zrobił sobie z nią dzieci. Ja bym nie chciała takiego partnera. A co do wpadki i wciągania kogoś w dziecko. ON jest współodpowiedzialny. Nie wiem czy masz uciekać czy nie, ale człowiek sam na siebie sprowadza problemy... może wini Ciebie za rozpad związku matki i ojca NIE mówię,że to dobrze.
7,706 2017-12-26 21:37:16 Ostatnio edytowany przez Volver (2017-12-26 21:38:29)
Związał się z nią gdy miał 18lat..córka była efektem wpadki.Akurat gdy chciał od niej odejść,bo zrozumiał jaka jest,ta oznajmiła ze jest w ciazy(bo „zapomniała” tabletki).Dzis już wszyscy wiedza ze chciała go dzieckiem zatrzymać,sama kiedyś to wygadała znajomej.Moj partner ma dziś 35lat.Niestety z tydzień/tydzien sytuacji nie wyszły żadne pozytywne efekty,matka zawsze miała totalnie luźny stosunek do córki,zero zasad moralnych.Ja i moj partner zawsze byliśmy dla niej bardziej surowi.Przez co jesteśmy tymi „złymi”.Nie bronie ojca dziecka,za młodu nie byl najlepszym ojcem,sam nie był na to gotowy.Rozstal się z ta kobieta po 2latach od narodzin ich córki , bo nie mógł już znieść faktu ze został z nią tylko przez wzgląd na dziecko.Dzis het wspaniałym ojcem dla obu,naszej 4latki i jak jego nastolatki.Nie zmienię jego dziecka,nie mogę zrobić już nic oprócz męczyć się dopóki się nie wyniesie.Nie mam zamiaru psuć mojego związku.ALE MAM OCHOTĘ UCIEKAĆ GDZIE PIEPRZ ROSNIE
Wybacz, ale za stara już jestem, żeby się dać złapać na ckliwe teksty o wpadkach i łapaniu faceta na dziecko. Mnie tego rodzaju opowieści bardziej śmieszą niż wywołują współczucie Zawsze zdumiewa mnie fakt, że kobieta o kobiecie w ogóle może w taki sposób mówić... ale to temat na inną dyskusję.
Życie jest jakie jest... i konsekwencje swoich w nim wyborów musimy ponosić. Dotyczy to również Ciebie. Wiedziałaś, że Twój partner ma już jakąś przeszłość za sobą... wiedziałaś już wcześniej, że była partnerka jest osobą nieodpowiedzialną... dlatego kłopotów mniejszych lub większych z przeszłością partnera należało się spodziewać, szczególnie w sytuacji kiedy z poprzedniego związku pozostało dziecko. Skoro zdecydowałaś się męczyć dopóki córka partnera się od Was nie wyniesie, to rób to z godnością Na pocieszenie mogę Ci tylko napisać, że w Waszym przypadku wyprowadzka córki i tak nie będzie oznaczała końca z nią kłopotów. Niewłaściwe wychowanie dzieci zwyczajnie się mści... i wyciąganie ich z kłopotów nie kończy się nigdy
Życzę, żeby udało się cokolwiek w zachowaniu i sposobie myślenia tej dziewczyny zmienić, ale dość czarno to widzę, tym bardziej, że Twoją do niej niechęć czuć bardzo... a takie nastawienie w budowaniu lepszych relacji nie pomaga.
7,707 2017-12-26 21:55:11
Dziewczony gdy Was czytam to mam wrażenie jakbym czytała swoją historię. ...u mnie jest podobnie jestem z kimś od 5 lat, kochamy się,mają dwie córki 8 i 11 lat. Mieli się rozwodzić zamieszkał u mnie , poznałam jego dzieci i po tym spotkaniu jego żona zaczęła manipulować dziećmi, nie chciały do nas przyjeżdżać tylko żeby tatuś do nich przyjeżdżał no i jeździł często, starsza córka wydzwaniala do niego po 5 razy dziennie i naciskając żeby wracał . Mnie nie lubiła, juz mamusia się o to postarala. On był taki rozbity między mną a dziecmi. ...wrócił do tamtego domu i co meczy się kocha mnie bardzo i teskni. A ja nie wiem co mam robić tez go kocham .
7,708 2017-12-26 22:07:17
No, ale co możesz zrobić w sytuacji kiedy on dokonał już wyboru ?
Wiem, że to nie jest łatwe, ale lepiej będzie jeżeli postarasz się zakończyć tę relację. Może on nie mając już wyboru spróbuje ratować swoje małżeństwo, a Ty znajdziesz sobie kogoś bez obciążeń. Związki z była żoną i dziećmi w tle nie należą do łatwych... kolokwialnie pisząc...
7,709 2017-12-27 17:13:33
Tylko jak to zrobić, razem pracujemy on pisze do mnie dzwoni, żałuję że to co było między nami rozpieprzyl. Spotkał się ze mną dwa razy przytulal tak mocno i całował. To wszystko jest chore gdybym go chociaż nie kochała
7,710 2017-12-29 13:07:28 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-12-29 13:22:30)
Karink uciekaj gdzie pieprz rośnie przed facetem który ma dwójkę dzieci wierz mi to nie jest warte tego.
Wcześniej czy później sama dojdziesz do tego wniosku tak jak zdecydowana większość kobiet na tym forum. Żałuje, że ja sama nie trafiłam trzy lata temu na to forum bo może ktoś w taki dobitny sposób powiedziałby mi to co ja teraz Tobie. Posłuchaj rady starszej koleżanki która ma za sobą nie jedną przepłakaną noc.
7,711 2017-12-29 18:20:42
Dziękuję za radę. ...tylko jak mam to zrobić nie umiem sobie z tym poradzić.Nie mogę zrozumieć jsk dzieci mogą wpływać na rodziców. Ja juz nie jestem taka młoda mam 40 lat i rozpieprzone życie wszystkie plany które mieliśmy legly w gruzach nie mogę się pozbierać
7,712 2017-12-29 19:22:09
Martad81 odezwij się proszę, czytałam Twoje posty widzę ze miałaś bardzo podobną sytuację do mojej. Chciałbym popisać z Tobą.
7,713 2017-12-29 19:27:22
Ja natomiast nie rozumiem Twojego zaskoczenia faktem, że dzieci "wpływają" na rodziców i ich życiowe wybory. Obiektywnie patrząc dzieci Twojego partnera są małe. W moim odczuciu fakt, że ojciec decydując się na rewolucje w swoim życiu, bierze dobro dzieci pod uwagę jest dość budujące. Jak zechcesz to się pozbierasz
7,714 2017-12-29 20:54:43 Ostatnio edytowany przez karink (2017-12-29 20:55:44)
Witaj Volver a możesz mi wytłumaczyć w jakim sensie jest to budujące ze dzieci (pod wpływem matki )tak szantażuja ojca bo to juz inaczej nie można powiedzieć aby wrocil do nich do domu i żył z nimi pomimo tego że nic nie łączy go z ich matka zadna bliskość i jak to powiedział ze dzieci w tamtym domu zastępują mu wszystko. Wiem ze są małe ale dzieci potrzebują rodziców szczęśliwych a nie nieszczęśliwych. Tak myślę
7,715 2017-12-29 21:57:27
Ja akurat myślę trochę inaczej Moim zdaniem jeżeli decydujemy się na założenie rodziny i płodzimy dzieci, to do chwili ich względnego usamodzielnienia się, nasze "szczęście" powinno zejść na drugi plan. Rozumiem, że czasami dokonujemy niewłaściwych wyborów... bywa często, że współmałżonek nas rozczarowuje... ale każdy dorosły człowiek powinien ponosić konsekwencje swoich wyborów, a nie przed nimi uciekać kosztem innych. Oczywiście pomijam tutaj sytuacje kiedy w rodzinie pojawia się problem nałogu jednego z rodziców, czy przemoc.
Właśnie dotarło do mnie, że w całym swoim (niekrótkim już życiu ) nie spotkałam jeszcze mężczyzny, który swoją nową "wielką miłość" poświęciłby dla dobra dzieci
Takie kobiety owszem napotkałam, ale mężczyzny ani jednego. Także może być i tak, że z jego strony, to nie jest tak silne uczucie jak sądzisz...
7,716 2017-12-30 00:09:00
Powiem tak, samej mi ciężko to zrozumieć, nie wiem może dlatego że nie mam dzieci to nie wiem jak to jest gdy ich brakuje a one potrzebowały by mnie. Jeśli chodzi o uczucie jakie nas łączy to wiem ze to jest to. On też tak mówi. Przez 5 lat między nami nic się nie zmieniło, staraliśmy się oboje ,chemia tez jest ,dogadywalismy itd. I nagle 3 tygodnie temu mówi mi ze ma jakiegos dola ze dziewczynki tak tęsknią ze nie chcą go wypuścić jsk jest u nich i płaczą. ..i że musi się wyprowadzić. ...a mi się normalnie świat zawalił w jednej chwili. ...po prawie dwóch tygodniach się spotkaliśmy, mówi ze wrocil tylko dla dzieci, że żałuję że rozpieprzyl to co było między nami ,ze mnie bardzo kocha i zawsze tak będzie.Chce być blisko mnie, pisze do mnie , chce spotkań itd. Ciężkie to wszystko gdybym go nie kochała to dala sobie spokój albo gdyby on powiedział ze mnie nie kocha to tez byłoby lepiej a tak to co.Nie rozumiem tego.
7,717 2017-12-30 10:40:18
Absolutnie nie twierdzę, że znalazłaś się w "łatwej" sytuacji. Jednak z pewnymi faktami lepiej spróbować się pogodzić. Nie wiem też, czy funkcjonowanie w układzie jako ta druga, też ma sens. Może tego nie dostrzegasz, ale u was nie ma rozwiązania dobrego dla was wszystkich. Jego powrót do Ciebie też niewiele zmieni, bo facet rozdarty wewnętrznie i targany poczuciem winy wobec dzieci, będzie próbował za wszelką cenę zrekompensować im rozpad rodziny. To oznacza, że będziesz z tą byłą rodziną nieustannie "walczyła" o jego czas, uwagę i finanse. W waszym związku plany na święta i wakacje będą wam układać dzieci i była żona. Nie wiem, czy podporządkowanie swojego życie do cudzych potrzeb jest tym o czym marzysz. Pewnie sądzisz będąc teraz pod wpływem uczuć, że wasza "miłość wszystko przezwycięży"... nie gniewaj się, ale nie bardzo wierzę w tak wielką siłę tych uczuć.
7,718 2017-12-30 11:31:15
Masz racje, minęło 3 tygodnie analizowalam wszystko i jest tak jak mówisz jeśli chodzi o jego rodzinę, to oni planowali nam świeta i wakacje. Teraz też te święta zaplanowaly jego dzieci beze mnie. Musze się z tym pogodzić kocham go ale żal juz pozostał.
7,719 2017-12-31 14:59:27 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-12-31 18:09:03)
KarinK ja Cię dziewczyno podziwiam bo ja nie mam corki mojego partnera na codzień a i tak sam fakt ze istnieje zatruwa mi życie a w takim związku jak Ty nie wytrwałabym ani jednego roku i coś niestety mi tu "śmierdzi " w Twojej histori przez pięć lat dzieci nie tęsknimy czy były jeszcze za małe żeby uknuc z matką sprytny plan na powrót ojca a może coś się zmieniło między wami moze naciskalas na zalegalizowanie zwiazku albo na dziecko i on wykorzystał to żeby zgrabnie się wycofać, przepraszam ze tak ostro ale tak to wygląda z boku .
7,720 2018-01-01 17:40:50
Tyle napisałam i gdzieś mi uciekło. To teraz w skrócie on przez 4 lata mieszkal z zona ale ona wiedziała o nas a jak pozalatwial wszystkie sprawy tzn konta osobne telefony światło kredyty tez to wprowadził się do mnie i tak mieszkalismy rok.
7,721 2018-01-01 17:50:41
O dziecku tez wspominałam on niech już więcej dzieci. Naciskalam na rozwód to fakt
7,722 2018-01-01 18:00:05
On myślał i był pewien ze dzieci będą przyjezdzaly do nas ale gdy je poznałam na przekór oczywiście jego żonie bo ona wyjechała specjalnie i myslala ze D zajmie się dziećmi w tamtym domu a D powiedział ze dziećmi się zajmie ale tamtym domem nie i zabrał dzieci do nas. Ta starsza córka 10 latka nie zaakceptowała mnie od początku i wyraźnie to pokazywała cały czas zresztą pisała smsy z matką i rozmawiały szyframi bo ta młodsza 7 latka to ok bez problemu zalapalysmy kontakt. I to był pierwszy i ostani mój kontakt z dziećmi potem już chciały tylko żeby on tam jeździł i do nich wrocil. ..
7,723 2018-01-01 18:05:54
On myślał i był pewien ze dzieci będą przyjezdzaly do nas ale gdy je poznałam na przekór oczywiście jego żonie bo ona wyjechała specjalnie i myslala ze D zajmie się dziećmi w tamtym domu a D powiedział ze dziećmi się zajmie ale tamtym domem nie i zabrał dzieci do nas.
Towarzystwo zjechało do Ciebie żebyś Ty się nimi zajęła ? Faktycznie ojciec roku...
7,724 2018-01-01 18:37:29
Volver "towarzystwo "to masz na myśli dzieci pewnie, no tak ja chciałam się nimi zająć i nie miałam nic przeciwko. Ale jego żona chciała nam pokrzyżować w ten sposób plany bo oboje mieliśmy urlop a to ona z nienacka wyjechała i była świecie przekonana ze D wróci do domu i tam będzie z dziećmi. Była bardzo zła i jestem pewna że gdyby wiedziałam że dzieci będą u mnie to siedziała by na dupie.
7,725 2018-01-01 18:45:58
A jeśli chodzi o zajmowanie się dziećmi to D się nimi zajmował zresztą to nie są malutkie dzieci żeby je karmić itd.Powiem tak jest najcudowniejszym ojcem jakiego znam. Te dzieci aż do niego lgna i nie mogą się oderwać czasami to miałam łzy w oczach jak widziałam TA miłość tak po prostu ze wzruszenia i wiedziałam że one tak bardzo do potrzebują.
7,726 2018-01-02 11:49:25
KarinK napisałaś ze przez 4 lata on mieszkal z zona a był z Tobą bardzo dziwna sytuacja dziwi mnie to że pozwalałas na to, taka sytuacja powinna być jasna a nie jedna noga w starym związku a druga w nowym przyzwyczailas go ze tolerujesz taka sytuacje może jak żona zaczęła bardziej się rzucać to zamieszkał z Tobą dziwi mnie zarówno postawa jego żony i Twoja obie powinniście kopnac go w cztery litery może wtedy nauczy się odpowiedzilości. Co do dzieci jeśli wrocicie do siebie to już wiesz , że on ich nie chce wiec pozostaje Ci albo "wpadka" albo życie z świadomością ze on jest spełniony jako ojciec a Tobie tego odmówił i jak pisałaś jesteś kolo 40 wiec frustracja z tego powodu będzie narastac wiem coś o tym sama to przechodzę.
7,727 2018-01-02 18:45:09 Ostatnio edytowany przez karink (2018-01-02 18:45:59)
Wiem ze byłam durna ze na to pozwalalam żeby przez cztery lata tam mieszkał. A żona faktycznie juz nic nie mogła wskurac to chciała rozwodu on się ucieszył i odkąd zamieszkał u mnie to umilala mi życie tel oczywiście tylko w sprawie dzieci. Ale nie o to mi chodzi ja nie wiem co robić kocham go bardzo on tez widujemy się pisze do mnie itd co ja mam zrobić gdy go kocham.
7,728 2018-01-02 18:48:22
Martad81 a u Ciebie jak to wygląda napisz proszę.
7,729 2018-01-02 19:13:41
KarinK ja juz tu wszystko chyba opisałam ale w skrócie jesteśmy ze sobą 3.5 roku poznaliśmy się na porealu randkowym ja bez zobowiązań on ojciec wtedy siedmiolatki z której matka rozstał się zaraz po urodzeniu dziecka a właściwie jeszcze przed zasugerował mu żeby się wyprowadził. Ja juz na początku postawilam jasno sprawę ze nie chce slubu i dziecka narazie tez nie ( z dzieckiem wolałam postawić sprawę jasno bo widząc jak się spieszą z tym znajomi którzy byli w moim wieku i po pol roku już pracowali nad dzieckiem)ale zaznaczyłam ze to może się zmienić za jakieś dwa lata. Przez pierwsze 4 miesiące był to związek na odleglosc potem na przełomie roku zmieniałem prace i miejsce zamieszkania wiec zamieszkalismy razem . Po dwóch latach zaczęłam myśleć o dziecku ale on unika tematu jak ognia jak juz go przycisne to mówi ze chce ale nic konkretnego jak się pytam czy mam zacząć kolejne opakowanie tabletek anty to mówi to weź to co masz później pomyślimy i juz "myslimy" tak od roku . Nie wiem czy moja historia jest w jakiś sposób podobna do Twojej i czy Ci to w czymś pomoże ale wiem ze świadomością ze facet sam jest ojcem a nie chce Ci - mi dac spełnienia w tej roli doprowadza mnie do furii . Nie potrafię tego skończy bo poza tym dobrze nam się układa. Ale wiem ze jeśli z nim zostane to kiedyś go znienawidzony za to a na jego córkę nie będę potrafiła patrzec.
7,730 2018-01-02 19:34:08
No faktycznie Twoja sytuacja jest trochę inna myślę że lepsza dużo od mojej ☺jesteś z nim i wszystko jest jeszcze możliwe nawet to ze możesz mieć z nim dziecko. A ja no cóż. .. ciężko powiedzieć co ja mogę jeszcze zrobić , teraz drugi raz trudniej będzie mu zostawić dzieci bo one też go przeżywają chyba że ta jego żona zmieni się w taką jaka jest i on będzie miał dosyć. Tam były kłótnie od rana do wieczora a on wychodził trzasnal drzwiami i tyle. Mówi mi ze żałuję że to wszystko między nami rozpieprzyl itd ze tam trzymają go tylko dzieci i one mu tam wszystko zastępują o niej nie chce rozmawiać ja na razie nie naciskam.
7,731 2018-01-02 19:42:31
Witam,
ja też jestem macochą choć to szczęście, że mój M nigdy się nie ożenił z ex. Jesteśmy razem od prawie 5 lat, jego syn w tym roku kończy 8. Może któraś z was wie jak sobie poradzić z takim problemem jaki mam ja, czyli po prostu nie mogę patrzeć na jego syna to boli jak diabli. Dodam, że własnych dzieci nie mam.
7,732 2018-01-02 19:52:44
Może któraś z was wie jak sobie poradzić z takim problemem jaki mam ja, czyli po prostu nie mogę patrzeć na jego syna to boli jak diabli. Dodam, że własnych dzieci nie mam.
Kompletnie nie rozumiem jak można wiązać się z człowiekiem, który ma dzieci z poprzedniego związku jeżeli ma się problem z akceptacją takiego stanu rzeczy. Czy ten chłopiec jest jakoś wyjątkowo niesympatyczny, czy Ty go nie lubisz za sam fakt istnienia ?
7,733 2018-01-02 20:05:11
Witam,
ja też jestem macochą choć to szczęście, że mój M nigdy się nie ożenił z ex. Jesteśmy razem od prawie 5 lat, jego syn w tym roku kończy 8. Może któraś z was wie jak sobie poradzić z takim problemem jaki mam ja, czyli po prostu nie mogę patrzeć na jego syna to boli jak diabli. Dodam, że własnych dzieci nie mam.
Iść do psychologa. To nie jest normalne...
7,734 2018-01-02 20:21:21
Jeszcze jedna kwestia. Czy któraś z was miała sytuację ze sprawą w sądzie o "zwrot" ekwiwalentu na pomoce szkolne? Chodzi o kwotę nieco ponad 2 tysięcy z których dziecko za ponad 1000 zł dostało rzeczy do szkoły. Macie jakieś doświadczenia w takim temacie? Z prawniczką rozmawialiśmy, rozmowa z nią tylko mnie zdenerwowała bo tylko stwierdziła czy nie łatwiej byłoby przelać ex te pieniądze i nic konkretnego w temacie jak nie dać jej tych pieniędzy bezpośrednio nie doradziła.
7,735 2018-01-02 23:37:20 Ostatnio edytowany przez Marti1 (2018-01-02 23:38:25)
Volver sytuacja jest trochę napędzona przez jego ex. Ja chciałam mieć kontakt z młodym, ale kiedy 3 lata temu poznałam młodego, wtedy ja nie miałam jeszcze problemu z widywaniem młodego, ex zrobiła straszną aferę, że ona nie życzy sobie mojego kontaktu z dzieciakiem, a że w tamtym czasie była mistrzynią utrudniania widzeń to M ustąpił. Fakt, że jak zaczęliśmy się spotykać to przez pół roku młodego nie widział, bo ciągle odwoływała widzenia godzinę przed (nie wiedziała że M jest z kimś). Problemy zaczęła robić o mnie zaraz po naszym ślubie rok temu. Teraz wymaga, że ja mam nagle młodego zaakceptować i próbuje młodego wciskać nam na weekendy. A na ten moment to ja marzę raczej o swoim dziecku niż wychowywaniu cudzego i zajmowaniu się nim w weekendy, mąż pracuje w systemie zmianowym i niezależnie, które zmiany by miał zawsze w weekend pracuje czasem w piątek w nocy, czasem w sobotę rano bądź po południu. I to nie jest kwestia, że jako nie lubię to raczej kwestia, że to potęguje ból, że swojego dziecka jeszcze mieć nie mogę.