Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 116 117 118 119 120 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7,606 do 7,670 z 8,269 ]

7,606

Odp: Być drugą i macochą
Aloha92 napisał/a:
meggs napisał/a:

ona nie jest warta nawet najmniejszej sprzeczki

Na chwilę obecną to może być chyba moje motto Meggs  smile


Aloha, to powinno byc motto nas wszystkich. Każda z nas tutaj jest własnie dlatego, to jest mianownik, który nas łączy. Oczywiście jesteśmy jeszce Macochami, ale to nie z Dziećmi mamy problem, to nie one są winne zaistniałej sytuacji. Każda z nas ma mniej lub bardziej zachłanną eks (celowo z małej), zakłamaną, manipulującą Dzieciakami, które niejednej z nas sprawiają problemy,  bo są napuszczone przez żałosne kobiety, które nie potrafią się pogodzić, że straciły władzę, że ich partner ułożył sobie życie i jest szczęśliwy. Szkoda tylko, że nie widzą, że tak naprawdę krzywdzą własne Dzieci. Wierzę, że te Dzieci, dzięki naszym Facetom i nam wyrosną na mądrych Ludzi i przyjdzie moment, że się zorientują co jest grane i docenią tego strasznego, skąpego (itd) Ojca, który śmiał ułożyć sobie życie i zaznać szczęścia z nami u boku oczywiście :-)

Tego sobie i Wam życzę... ;-)

Zobacz podobne tematy :

7,607

Odp: Być drugą i macochą
Matylda88 napisał/a:

Ja wczoraj nie wytrzymałam, emocje wzięły górę. Była duża awantura. Dwa m-ce temu zmarła niestety matka mojego partnera. Oczywiście chcieliśmy, by córka mojego partnera była na pogrzebie. Jej mama się zgodziła. I wiecie co? Nie kupiła na ten pogrzeb nawet jednej róży za 5  zł. Pomijam, że jako była synowa nie dała nic od siebie. Dwa tygodnie później pada pytanie: ile kasy dostanę za śmierć mamy? I jak się tu nie denerwować?

No właśnie, po co się denerwować? Przecież to sprawa między nim, a nią. Jeśli liczyła na jakąś kasę z powodu śmierci byłej teściowej (żenujące), to jednak była to jego kasa i riposta po jego stronie. Skoro taka ciekawa "ile?" , to musi poczekać, aż jej mama przeniesie sie do lepszego świata, to wtedy dowie się "ile... zarobi?".

7,608

Odp: Być drugą i macochą

Jak tu " cicho " od trzech dni . To ja coś napisze wrócę do wątku komuni. Otóż stało się i dostałam zaproszenie na wcześniej wspominała komunie ale sprawa jest o tyle dziwna ze zaproszenie dostałam imiennie Marta D nie jak bym się tego spodziewała razem z Partnerem a zaproszenie zostało podpisane z wyrazami szacunku rodzice ale Ex nic z moim partnerem nie ustalala . No ale pominmy sprawę zaproszenia zaskoczyło mnie podejście mojego partnera bo kiedy wrocilam z pracy czekalo na mnie to zaproszenie a on oznajmil mi  ze byl u rodzicow i ustalił ze pojadą tylko do kościoła na komunie przypominam że maja do przejechania ok 400 km .Ja powiedzialam ze to jego decyzja on stwierdził, że tam większość gości to będzie rodzina fagasa Ex i ze nie ma ochoty patrzeć na te gęby. Oczywiście ja jak zwykle doszukuje się drugiego dna bo wcześniej nic nie mówił ze nie jedzie a kiedy ja zostałam zaproszona nagle zmienił zdanie bo nie chce pojechać tam ze mną. Zaznaczam że z dzieckiem widział się ostatnio w wakacje nie pamiętam już czy to był lipiec czy sierpień.  Pomijając moja nadinterpretacji trochę zrobiło mi się żal tego dziecka chociaż pewnie ona nawet nie zauważy jego nieobecności bo bedzie genialna z zaproszonymi dzieciakami to zaproponowałam żeby w takim przypadku jechać tam dzień wcześniej zabrac ja gdzieś spędzić z nią trochę czasu przenocować rano iść na mszę złożyć życzenia i wrocic do domu . Co wy myślicie o całej tej sytuacji.

7,609

Odp: Być drugą i macochą

ja bym to zostawila swojemu losowi.
po co mieszac dziecku? niech ona sie skupi na przygotowaniach itp
masz racje ze ona bedzie zaganiana wszystkim.

to ze on nie chce isc to moze tez w 2 strony dzialc. to ze niektore ex boli ze ktos uklada nowe zycie. tutaj on moze tez nie chce wlazic w cos o juz go nie dotyczy.

7,610

Odp: Być drugą i macochą
Martad81 napisał/a:

trochę zrobiło mi się żal tego dziecka chociaż pewnie ona nawet nie zauważy jego nieobecności bo bedzie genialna z zaproszonymi dzieciakami to zaproponowałam żeby w takim przypadku jechać tam dzień wcześniej zabrac ja gdzieś spędzić z nią trochę czasu przenocować rano iść na mszę złożyć życzenia i wrocic do domu . Co wy myślicie o całej tej sytuacji.

Pisze tym razem jako matka dziecka komunijnego, żeby Ci uświadomić, że dramatyzujesz myśląc , że brak ojca będzie dla dziecka jakąś traumą. Wyprawiałam I Komunię syna dwa lata temu. Tak jak pisałam wcześniej, po Mszy, zaprosiłam na obiad tylko swoją część rodziny. Mój Były Mąż wraz ze swoją Partnerką byli na Mszy, po Mszy robiliśmy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcia, a potem syn pożegnał się z ojcem i ciocią i pojechaliśmy do domu (tak to wcześniej ustaliliśmy, dziecko o tym wiedziało, było przygotowane na to, że tak to będzie wyglądać). Nie wyczułam, żeby dzieciak z tego powodu przeżywał traumę. Pożegnanie pod Kościołem było takie jak zwykle " cześć tato, cześć ciociu" i biegiem do auta. Dotychczas ojciec nigdy nie był obecny na przyjęciach urodzinowych, ani tez nie organizowaliśmy sobie razem świąt. Dzieci są (wydaje mi się) już przyzwyczajone do tego, że obchodzą urodziny i u mamy i u taty, że święta spędzają częściowo z mamą , częściowo z tatą, ale nigdy nie spędzamy Ich wspólnie (tzn ja wspólnie z Byłym Mężem) . Wydaje mi się , że w naszej sytuacji bardziej niekomfortowo wszyscy by się czuli (łącznie z dziećmi) jeśli nagle usiedlibyśmy wszyscy przy jednym stole. Skoro córa twojego Partnera nie ma ojca na co dzień, to uwierz mi, nie odczuje żadnego dyskomfortu z powodu tego, że taty nie będzie na tym komunijnym obiedzie. Dzieciarnia bardziej jest zaaferowana prezentami , które dostanie w tym dniu i zabawą z rówieśnikami, niż tym czy na przyjęciu siedzi ojciec czy nie.
Osobiście, nie doszukiwałabym się tu drugiego dna, a cieszyła się tym, że  On nie chce zostać na tym przyjęciu (pozostaje jeszcze jeden szczegół: czy mimo nieobecności Twojego faceta i Jego gości ( mam na myśli Ciebie i rodziców M) czy Twój partner będzie partycypował w kosztach organizacji tego przyjęcia (skoro większość gości to rodzina nowego Partnera Ex zony?)

7,611 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-04-04 11:12:53)

Odp: Być drugą i macochą

Z tego co wiem to nie będzie partycypował w kosztach wiec ja sama powiedzialam mu ze jeśli okaże się że podejmą decyzję ze jada na przyjęcie to dobrze by było żeby on pokrył koszty "swoich" gosci ale jak już pisałam wcześniej u niego krucho z kasą i raczej  nie jest przygotowany na taki wydatek wiec woli jechać tylko  do kościoła.  Z drugiej strony nie chce się czuć tam jak piąte kolo u wozu bo tak jak napisałaś nie ma co liczyć ze dziecko siadzie z nim i z dziadkami a ogladanie patogennej rodzinki partnera ex tez do najmilszych zajęć nie należy.

7,612

Odp: Być drugą i macochą
brenne napisał/a:

Alutka chciałabym podziękować Ci za założenie tego tematu.  Jestem troszkę z innej bajki i trafiłam tutaj przez przypadek.  Mam troszkę patchworkową sytuację, bo mój starszy syn jest z pierwszego małżeństwa, jednak mój obecny partner traktuje go jak własne dziecko i tak też o nim mówi (właściwie obydwoje używamy określenia "nasi synowie ").   Miałam łatwiej z tego względu, że gdy się spotkaliśmy nie miał własnych dzieci. Z byłym mężem i jego obecną żoną kontakty mamy powiedziałabym poprawne, czasami zgrzyty się kiedyś pojawiały ale stwierdziłam że czas wszystko zweryfikuje  ( próbowano mi przykleić łatkę wrednej byłej ). To tak na przedstawienie się wink.
Jeszcze nie przebrnęłam przez wszystkie posty ale chciałabym podziękować wam dziewczyny za to że inaczej troszkę spojrzałam na mojego partnera i poprostu po Waszych wpisach stałam się troszkę bardziej wymagająca w stosunku do niego. Bo może i moja sytuacja jest odmienna od Waszej ale schemat ogólny postępowania faceta ten sam.
Trzymajcie się ciepło

Bardzo proszę:) Cieszy mnie niezmiernie, że wątek się rozwija, a dzięki temu jesteśmy dla siebie wsparciem. Ja nawet jeżeli się nie wypowiadam, to czytam i od razu jest mi lepiej:)
Ściskam Was wszystkie:)

7,613

Odp: Być drugą i macochą

Rozwija się i naprawdę można znaleźć wiele wskazówek.  Teraz przebijam się przez wątek kobiet kochających za bardzo.....
Wasze wypowiedzi dały mi sporo do myślenia . Musze Wam się pochwalić czymś.  Około 1,5 tygodnia temu w niedzielę był tutaj dzień matki. Moi chlopcy przygotowali mi królewskie śniadanie, więc po południu zabrałam ich na skałki.  Jadąc tam powiedziałam do starszego że w drodze powrotnej powinniśmy wskoczyć do sklepu i kupić jakąś bombonierke dla jego step mamy ( nie lubię słowa macocha). A on mi na to, że on już podarował jej słodycze. Byłam naprawdę dumna.... po chwili przyznał się że tata go naprowadził , bo gdy syn zaczął opowiadać o niespodziance dla mnie, były powiedział: no tak, szkoda że nie ma dnia macochy....no i młodemu głupio się zrobiło....
Rozmawialiśmy później troszkę o naszych rodzinach....ale tak ogólnie to jestem zadowolona że jakoś udaje nam się nie mieszać dziecku w głowie i że ma szacunek do swojej step mamy.
Jeśli po przeczytaniu waszego wątku która kolwiek z bylych spojrzy na obecną partnerkę , żonę swojego byłego to jest to jest wasza zasługa

7,614 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-04-07 19:05:35)

Odp: Być drugą i macochą
kjim napisał/a:

Pisze tym razem jako matka dziecka komunijnego, żeby Ci uświadomić, że dramatyzujesz myśląc , że brak ojca będzie dla dziecka jakąś traumą. ...

KJim u was te relacje  są poprawne a u nas teraz ciąg dalszy historii Partner zadzwonił do ex i poinformował ja ze goście z jego strony będą tylko w kosciele,  okazało się również ze Ex bez porozumienia z moim Partnerem zaprosiła dwie osoby z jego rodziny z którymi ojciec partnera jest w konflikcie . Partner chce kupić dziecku laptopa wiec zaproponowałam żeby zadzwonił do córki i dowiedział się dyskretnie czy czasami ktoś inny nie da jej laptopa na prezent i czy matka przypadkiem nie kupiła jej ostatnio laptopa. Zadzwonił i usłyszał od dziecka ze nie ma ochoty z nim rozmawiać bo mama powiedziała ze nie przyjedzie na komunie  i ze jak mama by wiedziała że nie będzie ich na przyjęciu zrobiła by przyjęcie w domu . Wiec teraz zaczyna się manipulacja . Partner wytłumaczył córce ze komunia to jest w kościele a to co jest po juz nie ma takiego z znaczenia teraz pozostaje czekać na dalszy ciąg manipulacji. Ręce opadają.

7,615

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny zainteresowane tematem komunii smile jeśli się pojawiłyście tam lub zamierzacie to jaki prezent należy kupić ?
mój T i eks wyprawiaja jej przyjęcie, T poprosił mnie żebym poszła z nim, ale będą tez jego rodzice i brat z rodzina wiec myśle ze nie będzie katastrofy.
a co do prezentu .... ex ostatnio napisała ze od jej rodziny młoda dostanie łańcuszek i kolczyki żeby prezenty się nie dublowały a dziecko marzy jeszcze o perkusji, laptopie i pieniądzach, młoda zapytana co chce dostać, mówi ze nowy banknot 500 zł bo go jeszcze nie widziała , mi ręce opadają.

Powiedziałam jej ze u mnie w rodzinie Komunia to nie była okazja do ogromnych prezentów tylko do pamiątek które zostaną na lata, i łańcuszek czy kolczyki to super prezent no ale już "zaklepany" wiec ja raczej chyba uderzę w jakaś książkę typu fajny atlas albo coś w tym stylu, choć ostatnio widziałam w necie "dyplom blogaslawienstwa papieskiego dla dziecka" tongue nie urażając niczyich uczuć smile

7,616

Odp: Być drugą i macochą
zabka_ napisał/a:

, młoda zapytana co chce dostać, mówi ze nowy banknot 500 zł bo go jeszcze nie widziała , mi ręce opadają.

Ciekawe, czy potrafi wymienić siedem grzechów głównych? wink

7,617 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-04-08 08:21:24)

Odp: Być drugą i macochą
zabka_ napisał/a:

Dziewczyny zainteresowane tematem komunii smile jeśli się pojawiłyście tam lub zamierzacie to jaki prezent należy kupić ?
mój T i eks wyprawiaja jej przyjęcie, T poprosił mnie żebym poszła z nim, ale będą tez jego rodzice i brat z rodzina wiec myśle ze nie będzie katastrofy.
a co do prezentu .... ex ostatnio napisała ze od jej rodziny młoda dostanie łańcuszek i kolczyki żeby prezenty się nie dublowały a dziecko marzy jeszcze o perkusji, laptopie i pieniądzach, młoda zapytana co chce dostać, mówi ze nowy banknot 500 zł bo go jeszcze nie widziała , mi ręce opadają.

Powiedziałam jej ze u mnie w rodzinie Komunia to nie była okazja do ogromnych prezentów tylko do pamiątek które zostaną na lata, i łańcuszek czy kolczyki to super prezent no ale już "zaklepany" wiec ja raczej chyba uderzę w jakaś książkę typu fajny atlas albo coś w tym stylu, choć ostatnio widziałam w necie "dyplom blogaslawienstwa papieskiego dla dziecka" tongue nie urażając niczyich uczuć smile


Widać, że rodzina Ex zarezerwowała sobie prezenty o większym wachlarzu cenowym a dla was zostały te  droższe więc może te 500 zł nie jest głupim pomysłem bo  skromny laptop to ok 1500 zł ( nie mowie o " kolorowych zabawkach" za 700-800 ).

Ja pierwszy raz odetchnęłam z ulga, ze udało się cos ustalić i zaplanować bez zbędnych manipulacji i podporządkowywaniu się Ex, ucieszyło mnie bardzo, że Partner podjął taką decyzje nawet myśl o tej uroczystości wywoływała we mnie pozytywne emocje chociaż nie planowałam tam jechać . Co do prezentu tak jak pisałam z racji , że zostałam zaproszona imiennie chciałam kupić jakiś drobiazg od siebie . No ale wczorajszy dzień odwrócił sytuacje  zaczęły się telefony , smsy , szantaż emocjonalny Partner miota się jak zwierzę w potrzasku. Mi wczoraj puściły nerwy i wykrzyczałam mu  niech się zapyta córeczki czemu nie przyjechała na ferie niech jej powie, że jemu też było przykro, niech ona zapyta się mamusi czemu tatę kopnęła w dupę  niech do niej ma pretensje o to, że żyje w takiej patologicznej sytuacji a nie do niego, że nie ma ochoty udawać "szczęśliwej" patchworkowej rodzinki a na koniec dodałam "całe  życie tańczysz jak ona Ci zagra wiec rób to dalej ale ja nie mam ochoty  tkwić w tym  dalej ". Obawiam się że dziś jest  ciąg dalszy szantażu emocjonalnego  bo  dziś siedzę do 21  w pracy wiec  nie widzę ukradkowo odczytywanych smsów i telefonów może i lepiej  bo już mam tego dość .

7,618

Odp: Być drugą i macochą

To może ja napiszę jak to było u mnie... :-)

Moja Córka w zeszłym roku miała komunię, którą wyprawiałam w restauracji. Poza "moją" rodziną, zaprosiłam jej Tatę z jego obecną Partnerką i jego rodziców. Przyznam, ze nieco się obawiałam reakcji "mojej rodziny", ze będzie sztucznie, że wszyscy będą po sobie zerkać, zwłaszcza, że rodziców eks nie widziałam jakieś 5 lat (zerwali ze mną kontakt), ale mimo to zależało mi  żeby również "oni" dobrze się tam czuli. To było świeto Córki i nie wyobrażałam sobie, żeby mogło ich braknąć, jak również obecnej Partnerki eks - są parą i ja to szanuję. Na szczęście moje obawy nie potwierdziły się w realu i myslę, że jak na wachlarz patchworkowych gości wszystko się udało :-)

Jesli chodzi o rolę "gospodarzy" to pełnilismy ją z moim P i tak tez obsługa się do nas zwracała. Nie oczekiwałam zwrotu kosztów od mojego eks, był po prostu gościem tak jak każdy inny. Partnerka mojego eks co mnie zdziwiło (jedno zaproszenie imienne skierowane do nich jako pary) też kupiła prezent Córce - były to złote kolczyki. POrezent zdublowany, jednak to prezent i  nie miało to dla mnie znaczenia, doceniłam to, że je kupiła, tak więc uwazam, że lista prezentów jest nie na miejscu.

7,619

Odp: Być drugą i macochą

hmmm chyba źle się wyraziłam... :-)

lista prezentów ma sens w przypadku drogich prezentów, no bo co zrobić z dwoma laptopami, rowerami itp., ale nie w przypadku kolczyków czy innych mniejszych. Kolczyki mozna kupić i za 100 i też za 500 czy 1000 zł, więc jeśli mamusia zarezerwowała kolczyki to chyba nie za 100 zł, tylko raczej z tych droższych, więc drugie kolczyki też się przydadzą jako te "codzienne". Pisząc jako matka Dziecka komunijnego uważam, że kolczyki choćby drugie też są fajnym prezentem i na pewno będą wykorzystane :-)

7,620

Odp: Być drugą i macochą

Jeśli chodzi o biżuterie to wydaje mi się, że to nie jest problem jeśli się zdubluje ważne żeby nie dostać dwóch takich samych par , a jeśli chodzi o komunie to jest niewiele prezentów w przedziale cenowym do 400 zł do wyboru  ja sama myślałam o bransoletce złotej lub kolczykach chociaż wiem ze bransoletkę ma dostać od matki a kolczyki od chrzestnego .

7,621

Odp: Być drugą i macochą
josz napisał/a:
zabka_ napisał/a:

, młoda zapytana co chce dostać, mówi ze nowy banknot 500 zł bo go jeszcze nie widziała , mi ręce opadają.

Ciekawe, czy potrafi wymienić siedem grzechów głównych? wink

jak widać narazie uczy się królów Polski z banknotów wink

7,622

Odp: Być drugą i macochą

i chyba właśnie kupię młodej jakieś kolczyki, nie będę się spinać i wymyślać prezentów, a pieniędzy dać nie zamierzam.

powiem Wam dziewczyny, że ja pomimo tego że bardzo kocham mojego T, chce się z nim zestarzeć i wszystko to od momentu kiedy uczciwie sobie powiedziałam, że w każdej chwili mogę się z tej układanki wypisać, jest mi jakoś łatwiej, wkurzają mnie oczywiście zagrywki ex, zwłaszcza ze ona teraz po latach wojny w sadach jest naszą najlepsza przyjaciółka, ale ja nie mam zamiaru trzymać jej palca prosto w tyłku tak jak czasami ma taki pomysł mój T, ale nie bede mojej energii i czasu poświęcać na jej wymyślone problemy.

7,623

Odp: Być drugą i macochą
zabka_ napisał/a:

Dziewczyny zainteresowane tematem komunii smile jeśli się pojawiłyście tam lub zamierzacie to jaki prezent należy kupić ?
mój T i eks wyprawiaja jej przyjęcie, T poprosił mnie żebym poszła z nim, ale będą tez jego rodzice i brat z rodzina wiec myśle ze nie będzie katastrofy.
a co do prezentu .... ex ostatnio napisała ze od jej rodziny młoda dostanie łańcuszek i kolczyki żeby prezenty się nie dublowały a dziecko marzy jeszcze o perkusji, laptopie i pieniądzach, młoda zapytana co chce dostać, mówi ze nowy banknot 500 zł bo go jeszcze nie widziała , mi ręce opadają.

Powiedziałam jej ze u mnie w rodzinie Komunia to nie była okazja do ogromnych prezentów tylko do pamiątek które zostaną na lata, i łańcuszek czy kolczyki to super prezent no ale już "zaklepany" wiec ja raczej chyba uderzę w jakaś książkę typu fajny atlas albo coś w tym stylu, choć ostatnio widziałam w necie "dyplom blogaslawienstwa papieskiego dla dziecka" tongue nie urażając niczyich uczuć smile

Ja po prostu dorzuciłam się do wspólnego prezentu - mała chciała lecieć do Londynu. tak więc postanowiliśmy jej umożliwić.

7,624

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Ja po prostu dorzuciłam się do wspólnego prezentu - mała chciała lecieć do Londynu. tak więc postanowiliśmy jej umożliwić.


super pomysł, tez pomyśleliśmy o jakiejś fajnej wycieczce, ja bardziej o koloniach lub coś w tym stylu, ale kiedy T zapytał się ex co o tym sądzi to oczywiście super ale jeśli pojedzie z nią, a jesteśmy na milion procent przekonani ze jak damy pieniądze na wycieczkę to młoda pojedzie- palcem po mapie, kupić bilety- będzie foch ze dyktujemy termin pomimo ze byśmy skonsultowali to oczywiście, nie dogodzisz, ale to prawda podróże i wycieczki to super prezenty dla dzieci smile

7,625

Odp: Być drugą i macochą

Hej dziewczyny,
co u Was słychać? Aniu, jak tam u Ciebie? Wyklarowała się sytuacja?

7,626

Odp: Być drugą i macochą

zapraszam do grupy dla macoch!
Witajcie! Jestem macochą, mamą, terapeutką, studentką psychologii, założycielką GRUPY WSPARCIA dla macoch na Facebooku smile zapraszam Was gorąco!
nie mogę wkleić linka, wyszukujcia na facebooku grupy  MACOCHY, drugie mamy, ciocie... GRUPA KOBIECEGO WSPARCIA smile

7,627

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie Netkobietki :-)

Mam do Was prośbę o opinię...
Mimo zasądzonych widzeń Mała przychodzi do nas do momentu póki nie pojawi się katar... Jak tylko to nastąpi - a ostatnio pogody nie dopisują, więc następuje dość często - mała siedzi w domu. Katar dyskwalifikuje wszystko - wyjście z domu, spacer,  przedszkole, dziadków no i  oczywiście nas... Wtedy P jeździ do niej do domu i tam spędza czas, jakieś 2-3 godziny dopóki nie zjawi się matka Dziecka (Mała siedzi wtedy  z mamą P).

Ostatnio zauwazyłam coś co zaczęło mnie zastanawiać - Mała ma 6 lat i chce żeby P ją nosił... Nosi ją po domu, po sklepie, po dworze, w drodze do auta, z auta itd itd. Rozumiem, że może tęsknić za ojcem, że może jakaś zazdrość przez nią przemawiać, ale trochę dziwne to dla mnie jest. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, dopóki P nie zaczął narzekać na ból pleców i to do tego stopnia, że steka w nocy. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to nie tylko "wina" (nieforunne slowo, ale nie znajduję innego) Małej, ale z pewnością fakt noszenia 6-latki nie pomaga w zwalczaniu bólu kręgosłupa. Teraz jak sobie to uświadomiłam, to pomijając już problem zdrowotny to nawet nieco komiczne to się staje. Wcześniej tylko pytałam "dlaczego Ty ją nosisz?" w odpowiedzi słyszałam - bo chciała, bo pies zaszczekał na dworze (Mała z P byli wtedy w domu) i się przestraszyła, bo chciała, bo usłyszała coś na klatce schodowej, bo chciała, bo w sklepie zoologicznym papużka zaskrzeczała, bo chciała, bo nasz pies ja powąchał i wiele innych podobnych do wymienionych powodów, z których najczęściej pojawia się "bo chciała". Ostatnio byliśmy w sklepie zoologicznym, pełno Maluchów oglądających zwierzęta, biegających po sklepie między klatkami, za nimi matki próbujące nadązyć i w tym wszystkim P z 6-latką na ręce... Kurcze, naprawdę dziwne to było....

Co o tym myślicie? Rozmawiałam z P, żeby ograniczył to noszenie, bo chyba już czas najwyższy, bo kiedy jak nie teraz? P już swoje lata ma (druga córka jest dorosła), a to nie jest już mały dzidziuś, ale z drugiej strony chcę, żeby "Mała" dobrze się czuła w nowej sytuacji, w sytuacji wyznaczania jakiś granic.

A może przesadzam?

Dodam jeszcze że zwrotu MAŁA używam tylko tutaj a nie wobec Niej czy w żadnej innej rozmowie z P

Będę wdzięczna za Wasze zdanie / opinie na ten temat

7,628

Odp: Być drugą i macochą

Hej meggs,

Co do kataru – powinno byc Ci to na reke, ze nie masz w domu zakatarzonego dzieciaka z gilem do pasa wink ja tam bym sie cieszyla.

Co do noszenia 6 latki na rekach. Oto mamy kolejnego faceta z wyrzutami sumienia, ze rozbil rodzine (?), ktory nie potrafi odmowic dziecku, bo najwyrazniej nie pojmuje istoty rodzicielstwa. Oslabiaja mnie takie typy. Moj tez tak mial. No bo jak on ma wymagac / odmawiac / uczyc czegokolwiek dzieci, jak on je tak rzadko widzi. Jasne, kazda wymowka jest dobra. Tak naprawde chodzi o to, ze on to robi dla siebie – zeby w swoich oczach (a ma nadzieje, ze rowniez w oczach innych) uchodzic za idealnego ojca. Tretowac 6 letniego kloca, bo ona tak chce? Spytaj sie go, czy jak ona zechce mu wsadzic palec w dupe to tez sie zgodzi. Sama widzisz, ze to nie jest normalne. Idealny tatus, ktory robi z dziecka dziwadlo a z siebie posmiewisko. Tego juz nie widzi, prawda? No ale wizerunek musi sie zgadzac.

7,629

Odp: Być drugą i macochą
metaksa napisał/a:

Hej meggs,

Co do kataru – powinno byc Ci to na reke, ze nie masz w domu zakatarzonego dzieciaka z gilem do pasa wink ja tam bym sie cieszyla.

Co do noszenia 6 latki na rekach. Oto mamy kolejnego faceta z wyrzutami sumienia, ze rozbil rodzine (?), ktory nie potrafi odmowic dziecku, bo najwyrazniej nie pojmuje istoty rodzicielstwa. Oslabiaja mnie takie typy. Moj tez tak mial. No bo jak on ma wymagac / odmawiac / uczyc czegokolwiek dzieci, jak on je tak rzadko widzi. Jasne, kazda wymowka jest dobra. Tak naprawde chodzi o to, ze on to robi dla siebie – zeby w swoich oczach (a ma nadzieje, ze rowniez w oczach innych) uchodzic za idealnego ojca. Tretowac 6 letniego kloca, bo ona tak chce? Spytaj sie go, czy jak ona zechce mu wsadzic palec w dupe to tez sie zgodzi. Sama widzisz, ze to nie jest normalne. Idealny tatus, ktory robi z dziecka dziwadlo a z siebie posmiewisko. Tego juz nie widzi, prawda? No ale wizerunek musi sie zgadzac.

Zgadzam się ze wszystkim co napisała metaksa. Też tak to widzę.

7,630

Odp: Być drugą i macochą
kjim napisał/a:
metaksa napisał/a:

Hej meggs,

Co do kataru – powinno byc Ci to na reke, ze nie masz w domu zakatarzonego dzieciaka z gilem do pasa wink ja tam bym sie cieszyla.

Co do noszenia 6 latki na rekach. Oto mamy kolejnego faceta z wyrzutami sumienia, ze rozbil rodzine (?), ktory nie potrafi odmowic dziecku, bo najwyrazniej nie pojmuje istoty rodzicielstwa. Oslabiaja mnie takie typy. Moj tez tak mial. No bo jak on ma wymagac / odmawiac / uczyc czegokolwiek dzieci, jak on je tak rzadko widzi. Jasne, kazda wymowka jest dobra. Tak naprawde chodzi o to, ze on to robi dla siebie – zeby w swoich oczach (a ma nadzieje, ze rowniez w oczach innych) uchodzic za idealnego ojca. Tretowac 6 letniego kloca, bo ona tak chce? Spytaj sie go, czy jak ona zechce mu wsadzic palec w dupe to tez sie zgodzi. Sama widzisz, ze to nie jest normalne. Idealny tatus, ktory robi z dziecka dziwadlo a z siebie posmiewisko. Tego juz nie widzi, prawda? No ale wizerunek musi sie zgadzac.

Zgadzam się ze wszystkim co napisała metaksa. Też tak to widzę.


Metaksa, wielkie dzięki za to co napisałaś! Do tej pory tego typu kwestie dużo mnie kosztowały, nakręcały, powodowały jakąś frustrację, a jak frustracja to wiadomo, o awanturę nie trudno... Tym razem jednak inaczej: wyśmiałam temat! Rewelacyjna sprawa!!! Nie wyobrażam sobie by ten temat mógłby mnie teraz w jakiś sposób zdenerwować. JESTEŚ WIELKA! :-)

Co do wyrzutów sumienia, to tak, zgadzam się, z jednym "ale" - są to wyrzuty nie rozbicia rodziny a wyrzuty, że nie można nosić Córki codziennie, czyli wtedy kiedy chce. Wiem, że to chore, ale Córki są mocno roszczeniowe, należy im się wszystko i ma być dokładnie tak jak chcą. Młodsza okazuje to m.in w zabawie, w zalezności od tego kto się z nią bawi: P., moja Córka, czy ja - mamy być takim ludzikiem, lalką, zwierzakiem itd takim jakim ona chce, chodzi o to, że jak bawimy się figurkami, to Ona rozdziela figurki: Ty będziesz czarnym kotkiem, ty białym a ty w ciapki, podobnie z lalkami, "nasze" lalki mają być ubrane, tak jak Mała chce. A co do straszej (dorosłej), to ostatni obwieszczony sukces to... "jechała autobusem!!!" WOW, brawo ONA! Oczywiście sytuacja ją do tego zmusiła, bo dziadek nie mógł, a ojciec jest złem wcielonym, bo "się nie interesuje i zaniedbuje, więc musiała jechać autobusem..."Dodam, że mieszkamy w małym mieście i moja 11-letnia Córka też jeżdzi autobusem...

Dużo jest takich spraw, czasem naprawdę wychodzi przepaść między wychowywaniem mojej Córki a Córek P. Moja Córka zna granice, na wiele rzeczy musi naprawdę zapracować a "tam"? "Tam" wszystko muszą, ale... dostać....

7,631 Ostatnio edytowany przez Kim był rudzielec (2017-05-09 16:58:44)

Odp: Być drugą i macochą

Witam,
Jak większość z Was jestem w związku z mężczyzną, który ma dziecko.
Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że w coś takiego się wpakuję, ale jak widać różnie się może potoczyć i kiedy pojawia się uczucie, to zdrowy rozsądek i przekonania gdzieś znikają. Na początku kilkukrotnie chciałam się z nim rozstać, ale tak przekonywał, że mnie kocha, że chce być ze mną, aż w końcu uwierzyłam, że może się nam udać. Że wystarczy, że oboje będziemy bardzo chcieć i się starać, a wszystko stanie się możliwe. Ale gdyby tak było, nie pisałabym tutaj.
Na początku byłam bardzo pozytywnie nastawiona do całej sytuacji. Chciałam poznać jego córkę. Mała ma 3 lata. Kilka razy spotkaliśmy się w 3. I wtedy zaczęły się problemy. Nie chodzi o brak akceptacji dziecka przeze mnie, a o zachowanie mojego faceta. Przy dziecku zachowuje się jakbym nie istniała, nawet słowem się do mnie nie odzywa. O przytuleniu czy buziaku nawet nie wspomnę. Wszystkie uczucia jakie w sobie ma automatycznie przekazuje dziecku. Ją całuje, przytula, nosi i z nią rozmawia. I nie chodzi tu o zazdrość, bo rozumiem że dziecko widuje 2 razy w tyg i za nim tęskni, ale wydaje mi się też, że nie powinno to tak wyglądać, że na czas jego spotkań z dzieckiem ja staję się meblem, który może wyrzucić w kąt. Nie oczekuję, że poświęci mi wtedy dużo uwagi, nawet tego nie chcę, ale uważam że powinien mnie traktować normalnie i chociaż ze mną rozmawiać. Zdarzyło się raz, że gdzieś wyjechaliśmy na jedną noc. Kazał mi siedzieć w samochodzie z tyłu, bo on chce siedzieć koło swojej córki (on zakłada, że tak będzie za każdym razem). Później to z nią spał w jednym łóżku, a ja byłam sama. Przykre to dla mnie, że najpierw mnie zaprasza na taki wyjazd, a później traktuje jak piąte koło u wozu. Dokładnie tak się czułam, kompletnie niepotrzebna. W zasadzie to był ostatni raz jak spotkaliśmy się razem w 3, bo nie chciałam się dłużej denerwować. Zresztą on też przestał wyrażać chęć na takie spotkania. Kiedyś usłyszałam od niego, że spędzanie czasu w 3 to "strata czasu". Dokładnie takich słów użył. Nie mieszkamy razem i w zasadzie widujemy się tylko wieczorami. Kiedy ma czas z dzieckiem to nawet nie wolno mi do niego zadzwonić. Czy takie zachowanie jest normalne? W ogóle mam wrażenie, że kompletnie się ze mną nie liczy. Ustalił sobie z ex kiedy będzie się widywał z dzieckiem, a mnie tylko o tym poinformował.  Wyszło na to, że piątki i soboty ma z córką, a ze mną spędza niedziele. I o ile dni dziecka są nietykalne, w sensie że cokolwiek się wydarzy, to nie przełoży wizyty, to z moimi niedzielami robi co chce. Jak wypadają wtedy święta to ustala sobie z ex jak ma dziecko, zupełnie bez konsultacji ze mną. Ja mam się pod wszystko podporządkować. I w jego mniemaniu to jest w porządku.
Poza tym mam wrażenie, że czuje się winny że jego dziecko nie ma ojca na co dzień i próbuje jej to wynagrodzić kupując wszystko co się da. W zasadzie co tydzień są jakieś prezenty, nowe zabawki, wymyśla dla niej atrakcje. To dziecko ma praktycznie wszystko. Oprócz tego płaci alimenty, dorzuca młodej coś na wakacje czy na ubrania. I pomimo, że nie zarabia źle, to jak proponuję żebyśmy coś zrobili razem, wyszli do kina albo pojechali gdzieś na kilka dni, to ciągle słyszę, że on nie ma pieniędzy. Jak mówię, że zapłacę za niego, to się oburza, bo to dla niego ujma na honorze. I w ten sposób bardzo rzadko gdziekolwiek wychodzimy.
Czy tak powinno być, że wszystko jest podporządkowane pod dziecko? Że ja w zasadzie nie mam prawa głosu? Przykro mi bardzo, że jestem tak daleko w hierarchii jego wartości. A niby twierdzi, że jestem tak samo ważna... Czasami mam wrażenie, że jestem potrzebna tylko jak siedzi sam albo jak potrzeba mu się rozładować. Czy to ze mną jest coś nie tak i moje żale są zupełnie bezpodstawne?

7,632

Odp: Być drugą i macochą
Kim był rudzielec napisał/a:

Witam,
Jak większość z Was jestem w związku z mężczyzną, który ma dziecko.
Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że w coś takiego się wpakuję, ale jak widać różnie się może potoczyć i kiedy pojawia się uczucie, to zdrowy rozsądek i przekonania gdzieś znikają. Na początku kilkukrotnie chciałam się z nim rozstać, ale tak przekonywał, że mnie kocha, że chce być ze mną, aż w końcu uwierzyłam, że może się nam udać. Że wystarczy, że oboje będziemy bardzo chcieć i się starać, a wszystko stanie się możliwe. Ale gdyby tak było, nie pisałabym tutaj.
Na początku byłam bardzo pozytywnie nastawiona do całej sytuacji. Chciałam poznać jego córkę. Mała ma 3 lata. Kilka razy spotkaliśmy się w 3. I wtedy zaczęły się problemy. Nie chodzi o brak akceptacji dziecka przeze mnie, a o zachowanie mojego faceta. Przy dziecku zachowuje się jakbym nie istniała, nawet słowem się do mnie nie odzywa. O przytuleniu czy buziaku nawet nie wspomnę. Wszystkie uczucia jakie w sobie ma automatycznie przekazuje dziecku. Ją całuje, przytula, nosi i z nią rozmawia. I nie chodzi tu o zazdrość, bo rozumiem że dziecko widuje 2 razy w tyg i za nim tęskni, ale wydaje mi się też, że nie powinno to tak wyglądać, że na czas jego spotkań z dzieckiem ja staję się meblem, który może wyrzucić w kąt. Nie oczekuję, że poświęci mi wtedy dużo uwagi, nawet tego nie chcę, ale uważam że powinien mnie traktować normalnie i chociaż ze mną rozmawiać. Zdarzyło się raz, że gdzieś wyjechaliśmy na jedną noc. Kazał mi siedzieć w samochodzie z tyłu, bo on chce siedzieć koło swojej córki (on zakłada, że tak będzie za każdym razem). Później to z nią spał w jednym łóżku, a ja byłam sama. Przykre to dla mnie, że najpierw mnie zaprasza na taki wyjazd, a później traktuje jak piąte koło u wozu. Dokładnie tak się czułam, kompletnie niepotrzebna. W zasadzie to był ostatni raz jak spotkaliśmy się razem w 3, bo nie chciałam się dłużej denerwować. Zresztą on też przestał wyrażać chęć na takie spotkania. Kiedyś usłyszałam od niego, że spędzanie czasu w 3 to "strata czasu". Dokładnie takich słów użył. Nie mieszkamy razem i w zasadzie widujemy się tylko wieczorami. Kiedy ma czas z dzieckiem to nawet nie wolno mi do niego zadzwonić. Czy takie zachowanie jest normalne? W ogóle mam wrażenie, że kompletnie się ze mną nie liczy. Ustalił sobie z ex kiedy będzie się widywał z dzieckiem, a mnie tylko o tym poinformował.  Wyszło na to, że piątki i soboty ma z córką, a ze mną spędza niedziele. I o ile dni dziecka są nietykalne, w sensie że cokolwiek się wydarzy, to nie przełoży wizyty, to z moimi niedzielami robi co chce. Jak wypadają wtedy święta to ustala sobie z ex jak ma dziecko, zupełnie bez konsultacji ze mną. Ja mam się pod wszystko podporządkować. I w jego mniemaniu to jest w porządku.
Poza tym mam wrażenie, że czuje się winny że jego dziecko nie ma ojca na co dzień i próbuje jej to wynagrodzić kupując wszystko co się da. W zasadzie co tydzień są jakieś prezenty, nowe zabawki, wymyśla dla niej atrakcje. To dziecko ma praktycznie wszystko. Oprócz tego płaci alimenty, dorzuca młodej coś na wakacje czy na ubrania. I pomimo, że nie zarabia źle, to jak proponuję żebyśmy coś zrobili razem, wyszli do kina albo pojechali gdzieś na kilka dni, to ciągle słyszę, że on nie ma pieniędzy. Jak mówię, że zapłacę za niego, to się oburza, bo to dla niego ujma na honorze. I w ten sposób bardzo rzadko gdziekolwiek wychodzimy.
Czy tak powinno być, że wszystko jest podporządkowane pod dziecko? Że ja w zasadzie nie mam prawa głosu? Przykro mi bardzo, że jestem tak daleko w hierarchii jego wartości. A niby twierdzi, że jestem tak samo ważna... Czasami mam wrażenie, że jestem potrzebna tylko jak siedzi sam albo jak potrzeba mu się rozładować. Czy to ze mną jest coś nie tak i moje żale są zupełnie bezpodstawne?


Cześć Rudzielcu (tak mogę?) smile

niestety to nie jest normalne...   
Etap, który opisałaś wskazuje, że długa i trudna droga przed Tobą, więc jeśli nie zdążyłaś się zaangazować, na tyle, że nie wyobrażasz sobie jutrzejszego popołudnia bez niego, czy tej Waszej najbliższej niedzieli, to... wiej jak najdalej!

Zachowanie Twojego Partnera już teraz sprawia Ci przykrość, a Ty musisz się zastanowić, czy wystarczy czy sił by walczyć o ten związek. Tak, walczyć, bo o ile o związek bez przeszłości trzeba dbać to o taki z przeszłością trzeba walczyć, bo problemów jest cała masa... 

Nie chcę Cię nakręcać, więc nie będę się odnosić do opisanych przez Ciebie kontaktów Partnera z eks, ale widzę w nich spore zagrożenie i to nie dotyczące ewentualnej zdrady a utraty władzy przez eks i jej reakcji na to. Jeśli Partner zacznie się z Tobą liczyć to przestanie z eks. A jeśli jest pokroju "mojej eksicy" to tutaj mamy cały wachlarz manipulacji, jadu i zachowań z tanich telenoweli do dyspozycji

Twoje miejsce powinno być u boku Partnera, a nie na tylnym siedzeniu czy łózku obok. Moje właśnie tam jest, tzn przy boku mojego P. smile  a gdyby było inaczej - zakończyłabym ten związek. Wolałabym przepłakać kilka dni / tygodni po rozstaniu niż resztę życia będąc na "bocznicy".

Trudne decyzje przed Tobą, ale jeśli chcesz by partner Cię szanował, musisz najpierw uszanować samą siebie. I tego Ci życzę smile

7,633

Odp: Być drugą i macochą

Rudzielcu, sytuacja, w jakiej się znalazłaś, niestety nie rokuje dobrze na przyszłość Waszego związku. Takie historie, jak Twoja, gdzie partnerka, w czasie wizyt dziecka, traktowana jest jak powietrze, pojawiają się tutaj co jakiś czas. Nie jesteś wyjątkiem, Twój partner także nie. Jest klasycznym przykładem ojca, który chce dziecku wynagrodzić rozstanie z jego matką, ewentualnie nadrobić z nawiązką ten czas, gdy nie może być przy dziecku. Popełnia błąd za błędem, ale nikt, a zwłaszcza Ty, nie jest w stanie uświadomić mu, że miłość, jaką darzy swoją córkę,  jest chora. Dziewczynka jest jeszcze malutka, ale z czasem będzie kojarzyć ojca przede wszystkim z przyjemnościami i prezentami. Im będzie starsza, tymbardziej  stanie się roszczeniowa, a on będzie chciał jej nieba przychylić pakując się bzemyślnie w ślepa uliczkę.
Już teraz ją psuje, a nawet, jeśli w przyszłości nie dostanie zadyszki finansowej, to w pewnym momencie z żalem stwierdzi, że stał się bankomatem. Jego stosunki a córką, a także z partnerką w dużej mierze będa zależały od humoru i dobrej woli byłej żony/partnerki.
Polecam Ci posty użytkowniczki o nicku Hh999 (nie udziela sie od jakiegoś czasu), zwłaszcza nr 6,773 (nr ten znajdziesz w prawym górnym rogu każdego posta).
Zobaczysz do czego prowadzi ślepa miłość rodzica, który chce kupić miłość dziecka. Tyle, że w tamtym przypadku on szanował i liczył się ze zdaniem swojej partnerki, czego w Waszym przypaku nie ma.
Już teraz jego relacja z dzieckiem fatalnie rzutuje na Wasz związek i nie będzie lepiej, nie przetłumaczysz mu, nigdy nie będziesz na pierwszym miejscu. Może nawet nie zależy Ci na tym, nie chcesz rywalizować z dzieckiem, ale przeanalizuj swoją aktualną pozycję.
Nie mieszkacie razem, Twoje zdanie się nie liczy, całe jego życie i plany są podporządkowane dziecku, Ty jesteś na szarym końcu, nawet za jego byłą.
W tym momencie pełnisz raczej rolę czasoumilacza, który pojawia sie, gdy on tego potrzebuje, Twoje potrzeby są mało istotne.
Wyobraź sobie, co będzie, gdy zamieszkacie razem, będzie Ci kazał wyprowadzać się na czas pobytu dziecka u niego?
"Na początku kilkukrotnie chciałam się z nim rozstać, ale tak przekonywał, że mnie kocha, że chce być ze mną, aż w końcu uwierzyłam, że może się nam udać. Że wystarczy, że oboje będziemy bardzo chcieć i się starać, a wszystko stanie się możliwe"
Oczywiście wszystko na jego i jego byłej, warunkach. Nie słuchaj tego co on mówi, tylko patrz na czyny.
Czy poznałaś jego rodzinę, byłaś zaproszona na jakieś rodzinne spotkania na których była też jego córeczka? Jeżeli jesteście partnerami, a on rzekomo traktuje Cię poważnie, to chyba powinien integrować Cię ze swoją rodziną, a nie izolować.
Bez względu w jakim jesteś wieku, odnajdź swój rozsądek, zanim zmarnujesz kilka lat z tym panem, nie doczekawszy  szczęścia.

7,634

Odp: Być drugą i macochą

Meggs, ciesze sie, ze poprawilam Ci nastroj big_smile  Powiem Ci, ze tez stosuje ten sposob (na wesolo), co wiecej pokazuje mojemu M. jak jakas sytuacja moze z boku wygladac – kiedys przerabialismy temat kapania I podcierania w wc. To mu powiedzialam, ze gdyby w Europie kapal czy podcieral 6 letnie dziecko (dziewczynke) to by go zaraz podejrzewali o pedofilie wink Czasem trzeba w jakis sposob dotrzec do tych naszych chlopow, bo przeciez oni chca dobrze – moze nawet za dobrze.

Z tym rozbiciem rodziny to bardziej mi chodzilo o to, ze, abstrahujac juz z czyjej winy, w efekcie koncowym dzieci nie maja pelnej rodziny. Gdyby Twoj facet sie nie rozwiodl to moglby nosic corke na rekach codziennie wink

Rudzielcu, pod spora czescia Twojej wypowiedzi moglabym sie podpisac. Tez czulam sie jak mebel podczas jego spotkan z dziecmi. Tylko, ze Ty masz to czesciej I dalej posuniete. Mam wrazenie, ze Twoj facet kompletnie zfisiowal na punkcie corki. To nie jest dobry material na partnera. Dobrze Ci Meggs radzi, zebys uciekala poki mozesz. Jesli zdecydujesz sie z nim zostac, musisz miec swoj wlasny swiat, swoja prace, zainteresowania, swoje zycie. Zeby nie oszalec, zeby moc sie od niego I jego spraw zdystansowac. Ja bym sie wymiksowala na Twoim miejscu. Moge takie akcje znosic raz na pol roku czy rok ale nie kilka razy w tygodniu.

7,635

Odp: Być drugą i macochą

Dziękuję za ocenę sytuacji. Niestety nie jesteśmy ze sobą od wczoraj i nie jest łatwo powiedzieć po prostu "do widzenia". W zasadzie to jest to ktoś z kim chciałabym spędzić resztę życia. Na co dzień jest między nami dobrze. Zgrzyty pojawiają się dopiero jak się okazuje, że kolejny raz ustalił coś z matką dziecka, a mnie o tym nawet nie poinformował. Próbuję z tym walczyć i nawet jak się wtedy wściekam, to staram się mu wytłumaczyć. Nie chodzi o to, żeby zabronić mu kontaktów z dzieckiem, ale skoro sytuacja jest taka, że kiedy widzi się z córką nie możemy spędzić czasu razem, to wypadałoby żeby to też ze mną ustalił. Czasami się zdarza, niezbyt często, ale jednak, że najpierw napisze do mnie, że chce się widzieć z małą i pyta czy nie mam nic przeciwko. Tak więc chyba jest jeszcze jakaś nadzieja. Może on z tych, którym milion razy trzeba coś powtórzyć, żeby dotarło... Staram się go w jakiś sposób zrozumieć, bo matka dziecka wcale niczego nie ułatwia (jej zachowanie to historia na oddzielną opowieść). Z tymi weekendowymi kontaktami raczej nie ma problemu, ale jeśli chce spędzić z małą jakiś dodatkowy dzień, chociaż popołudnie czy święta, to musi się prosić, a często i tak słyszy, że już mają jakieś plany. Kontakt telefoniczny też jest utrudniony, bo często nie odbiera jak on dzwoni albo nie odpisuje na smsy. On boi się cokolwiek zrobić, żeby się jej nie narazić, bo sprawa rozwodowa jest w toku, a ona nieraz grozi, że zabierze mu dziecko i zabroni kontaktów.
Josz, dokładnie masz rację, że on stara się małej coś wynagrodzić. I tak jak pisał już ktoś w tym wątku, próbuje w swoich oczach być najlepszym ojcem. Tylko chyba nie tędy droga. Wydaje mi się, że za wszelką cenę chce temu dziecku pokazać, że pomimo tego, że nie mieszka z nią, jest ona w jego życiu najważniejsza, żeby ani przez chwilę nie czuła się gorsza czy zaniedbana. Uważa, że poprzez to, że posadzi ją w samochodzie z tyłu, to ona właśnie tak się poczuje. On nie widzi tego, że dla małej to jest żadna różnica. Raz się uparłam i nie podsadził jej z przodu, tylko obie siedziałyśmy z tyłu i nie wyglądała przez to na nieszczęśliwą. Może wygląda to trochę na problem nastolatki, które miejsce w aucie dla kogo, ale uważam, że tu chodzi o coś więcej, o jakieś zasady. Przecież miejsce partnerki jest obok,a nie gdzieś nie wiadomo gdzie. A jego córka to już nie jest niemowlak, który nie może jechać sam z tyłu.
Miałam okazję poznać jego rodzinę, ale małej wtedy nie było. Dosłownie kilka razy spędziliśmy w 3, jakoś w zeszłym roku. Teraz już tego nie robimy, bo on nie chce. Ja bym chciała, chociażby po to, żeby się przekonać czy on będzie choć próbował zachowywać się normalnie. Bo jeśli to ma wyglądać jak do tej pory, że w momencie kiedy pojawia się dziecko, to ja przestaję istnieć, to cały ten związek nie ma sensu. I właśnie od dłuższego czasu się nad tym wszystkim zastanawiam i tak szarpię sama ze sobą.
Wiem, że nikt nie podejmie za mnie decyzji co robić dalej, ale przynajmniej mogę się wygadać i dowiedzieć jakie zdanie mają inne z Was, które są w podobnej sytuacji.

7,636

Odp: Być drugą i macochą
Kim był rudzielec napisał/a:

Wydaje mi się, że za wszelką cenę chce temu dziecku pokazać, że pomimo tego, że nie mieszka z nią, jest ona w jego życiu najważniejsza, żeby ani przez chwilę nie czuła się gorsza czy zaniedbana..

Temu akurat trudno się dziwić i dobrze, że on chce uczestniczyć w życiu dziecka i czuć się pełnoprawnym ojcem. Tyle, że sam strzela sobie w kolano. Rozpieszcza dziecko (wiadomo, wiekszość rodziców to robi, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek), zasypuje prezentami, stawia małą na pierwszym miejscu w sytuacjach gdzie powinno się uczyć dziecko już od początku, gdzie jest jego miejsce, wyznaczać granice. Tymczasem granice wyznaczane są Tobie.
On nawet nie obejrzy się, gdy będzie tańczył tak jak mu córka zagra, gdy zaczną sie roszczenia i coraz większe wymagania, później trudno będzie odwrócić tę sytuację.
Ponadto od samego początku pokazuje małej, że Twoje zdanie się nie liczy. Ciężko Ci będzie,  gdy kiedyś zamieszkacie razem, a w Waszym domu rządzić będzie jego córka, do tego idąc za przykładem tatusia, nie nauczona szacunku do Ciebie.
Patrząc na jego postawę teraz, możesz sie tego spodziewać.
Dodatkowo Wasze życie, plany komplikować będą trudne układy z jego byłą żoną. To także nie jest odosobnina sytuacja, gdy były mąż liczy się bardziej ze zdaniem ex niż aktualnej partnerki, zwłaszcza jeśli czuje się winny rozpadowi małżeństwa, lub ona obarcza go za to winą, grając dzieckiem.
Mocno skomplikowałaś sobie życie, wchodząc w układ z żonatym i dzieciatym mężczyzną.
Cofnij sie o kilka, kilanaście stron w tym wątku i poczytaj co Cię czeka. Twoja sytuacja jest do bólu "banalna" (nie odbierz tego, jako lekceważenie), poczytaj, a może znajdziesz też konkretne rady i sposoby, jak sobie w tym wszystkim poradzić. Jednak czeka Cię bezustanna walka, stres,  nierzadko brak satysfakcji i poczucie odrzucenia.
Sama zdecydujesz, czy warto?

7,637

Odp: Być drugą i macochą

Hej dziewczyny!
Nieczesto sie tutaj udzielam z uwagi, ze nie mam zbyt wiele czasu. Dzisiaj jednak chcialam napisac kilka slow. Kiedys gdzies opisalam swoja sytuacje, nie bede do tego wracac. W skrocie oczywiscie partner ma corke z nawet nie poprzedniego zwiazku, ale z takiego, ktory zakonczyl sie dobre 10 lat temu. Dziewczyna jest juz nastolatka, kiedys jak byla mlodsza miala pretensje do swojego ojca, ze nie ma prawa miec dziecka ze mna. Wtedy mnie to bardzo zabolalo, ale pomyslalam sobie "okay, moze jest w takim wieku, ze jeszcze nie rozumie, ze trzeba jej to przetlumaczyc". Od tamtej pory minelo kilka lat i mimo staran nie jestem w ciazy (czasami w duchu sie smieje, ze to corcia i jej mamusia klatwe rzucily, chociaz przesadna nie jestem) i sadzilam po ostatnich naszych spotkaniach, ze dziewczyna jest juz na tyle dorosla zeby jednak odpuscic temat ciazy, kiedy nagle okazalo sie, ze ona znowu drazyla te kwestie, ze czy ja w ciazy, ze nowe dziecko, ze ojciec nie ma czasu i szczerze poczulam sie dziwnie. Nie probuje jej odebrac ojca, ale tez nie mam ochoty zeby jej fochy mialy cokolwiek do powiedzenia w kwestii tego czy planujemy wspolne dziecko czy nie... a w tym wszystkim najbardziej sie boje, ze kiedy uda mi sie zajsc, to ona zrobi taka awanture, ze bedziemy ja dlugo wspominac, mimo ze na codzien jest mila i grzeczna dziewczyna.
Moze ta sa bezpodstawne obawy, ale mimo wszystko gdzies to we mnie siedzi.

7,638

Odp: Być drugą i macochą

Cześć dziewczyny u mnie chyba miarka się przebrała,  dziś była ta nieszczęsny komunia oczywiście mój partner pomimo tego że dostałam zaproszenie nie raczył zapytać nawet czy chce jechać nadmienię ze nawet kupil sama od siebiedy prezent dla jego corki . Czuje się jakby on się mnie wstydził czuje się bardzo upokorzenia ta sytuacja łzy same cisną mi sie do oczu .   Oczywiście jak wróci będzie mi wmawiał ze chciał żebym z nim pojechala . Dziś zrozumiałam jakie miejsce mam w jego życiu czyli żadne,  nie chce miec ze mną rodziny a ja mam gdzieś puste słowa ze mnie kocha .

7,639

Odp: Być drugą i macochą

Marta,
a dlaczego właściwie nie pojechałaś? Otrzymałaś zaproszenie i szukałaś prezentu dla Córki, więc wydawało sie, że wszystko jest "ustalone"...

7,640 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-05-14 21:58:21)

Odp: Być drugą i macochą

No właśnie dlaczego nie pojechalam ? Bo on nie chciał żebym tam jechała to ze dostałam zaproszenie nie oznaczalo ze to on mnie jako rodzic tam zaprasza jego ex z nim tego nie konsultowala a takie zyczy się czuje , jak by chciał żebym tam pojecha la to by się zapytał  czy jadę tak naprawdę to nie zależało mi żeby tam być ale na tym żeby on widział mnie u swojego  boku w takiej chwili.  Po powrocie oczywiście wykrzyczałam mu to przez łzy .Zapytałam kim dla niego jestem  w odpowiedzi usłyszałam ta sama gadkę co zawsze ze chce przeżyć ze mną całe życie ze chce założyć rodzinę. .... tylko ja juz mam dość tych pustych słow . Jak zapytałam czemu nawet nie zapytał czy chce jechać to nic nie powiedział.  I tak sobie milczący od popołudnia.

7,641

Odp: Być drugą i macochą

Marta,

To teraz zabawię się w adwokata diabła…
Mężczyźni nie są skomplikowani, dla nich czarne to czarne, a białe to białe - nie znają całej tej naszej palety barw. Pisałaś wcześniej, że nie zamierzasz jechać , może Twój Partner to zauważył? Może to skomentowałaś w sposób, który dał mu to do zrozumienia? Nie czarujmy się, ale nam Kobietom, nie jest łatwo ukryć emocje, ba! nawet często nie chcemy tego robić na zasadzie „a niech wie, co o tym myślę!”, a raczej „niech wie, że coś o tym myślę i się domyśli co”.  Ja bym się nie doszukiwała, że nie chciał Cię zabrać, raczej w drugą stronę – to ze względu na Ciebie nie chciał iść na przyjęcie. ..
Oczywiście to jest moja opinia na podstawie tych paru linijek tekstu prawdopodobnie  wyrwanych z kontekstu, nie znam całej sprawy, Waszego związku i wszelkich emocji z nim związanych, więc odnoszę się to tego w ten a nie inny sposób. Może błędnie zinterpretowałam Twoje wypowiedzi, ale spróbuj odciąć się od tej sytuacji  i spójrz na nią z boku. Zastanów się, czy z Twojego zachowania, wypowiedzi Twój Partner mógł odczytać, ze chcesz z nim tam być? Może chciał Cię chronić przed niekomfortową sytuacją? Dla niego ta sytuacja właśnie taka była, więc dla Ciebie tym bardziej…
Moja Córka miała komunię w zeszłym roku, na którą zaprosiłam ojca z jego obecną partnerką, tak samo jak pozostałych gości. „Gospodarzami komunii” byliśmy wspólnie z moim P., a teraz do sedna: większość zaproszeń, tekstów, gotowych wierszyków, podziękowań itp. miało „w składzie”: zapraszają / dziękują rodzice. Wszystko musieliśmy przerabiać – zapraszali nie rodzice a Mama z Ojczymem, zatem trzeba było znaleźć kogoś kto nam wszystko od nowa ładnie poskłada i stworzy tak, by wszystko było podpisane imieniem Córki – to Ona zapraszała i dziękowała za przybycie smile. To wyjaśniałoby sprawę Twojego zaproszenia, a to że dostałaś je osobno a nie z Partnerem, to raczej prztyczek od eks, ale nie daj się temu, nie warto, już i tak ucieszyła się, ze nie przyjechałaś...

7,642

Odp: Być drugą i macochą

Hej dziewczyny, ja znowu wracam do tego co leżało mi ostatnio na wątrobie czyli nieszczęsnej komunii córki mojego partnera. W całej swej naiwności myślałam, że jego córka zadzwoni lub napisze i podziękuję za prezent i jakże się rozczarowałam zero odzewu brzydko mówiąc "ani me ani be ani pocałuj mnie w dupę". Teraz żałuję, że starałam się, żeby ich nie urazić tym, że nie skorzystałam z zaproszenia i kupiłam ten prezent ale to świadczy tylko o tym jaki ta rodzina ma poziom. Po tygodniu od komunii zapytałam się mojego partnera czy zapytał się córki czy przyjedzie w wakacje a on mi na to, że tak ale ona odpowiedziała ze nie wie i szczerze wkur... się trochę bo jak bezczelnym bachorem trzeba być żeby odpowiedzieć gościom  którzy tłuką się 400 km żeby z nią być przez dwie godziny przywożą prezenty, że się nie wie czy się przyjedzie. Moim zdaniem tak samo jak zasranym obowiązkiem mojego Partnera jest płacenie na jej utrzymanie to tak samo jej obowiązkiem jest przyjechanie  do ojca w wakacje.

7,643

Odp: Być drugą i macochą

Szczerze mówiąc... to pretensje, że dziecko nie posiada manier na poziomie elementarnym powinnaś mieć chyba do jego rodziców. Mnie akurat zupełnie  nie dziwi, że dziecko w tym wieku samo z siebie nie wpada na pomysł, żeby dzwonić do kogoś i dziękować za prezent. Dzieci tak najczęściej mają, że są mało "domyślne" w tym względzie, dlatego rolą rodziców jest je wychowywać i uczyć pewnych zachowań, aż wejdą one im w nawyk. Niestety obawiam się jednak, że Twój partner sam z kulturą osobistą jest lekko na bakier, stąd  specjalnie nie dba o wypracowanie w dziecku  automatyzmu pewnych form zachowań.
Mimo wszystko uważam, że  to dziecko niekoniecznie musi być bezczelnym bachorem. Może autentycznie nie wie, czy przyjedzie do ojca...i nie dlatego, że nie chce, a być może zbyt wiele rzeczy w jego życiu zależy od humoru mamusi lub innych zakulisowych rozgrywek toczących się między rodzicami. Rozumiem Twoją złość i frustracje ale ukierunkowałaś ją nie na ta osobę co trzeba wink  Myślisz, że jakby to dziecko cudownym trafem znikło, to Wasz związek stałby się sielanką ? Szczerze wątpię i piszę to bez złośliwości.

7,644

Odp: Być drugą i macochą

Zgadzam sie z Volver. Ponadto nie uwazam, ze przyjazd dziecka do ojca na wakacje to obowiazek.

7,645

Odp: Być drugą i macochą

Marta, ja już kiedyś, jak dostałaś zaproszenie, pisałam ci, ze moim zdaniem to Ty sobie za dużo dopowiadasz. Nadinterpretujesz wszystko, jakbyś miała 17 lat.... Jaki to byłby problem, gdybyś to Ty zapytała partnera, czy masz z nim jechać na tę komunię? Przecież korona by ci z głowy nie spadła... Tylko pewnie, jakbyś zapytała, on by odpowiedział, ze jak chcesz, to znów by było nie tak, bo on to powinien cię po stopach całować, że Ty w ogóle mogłabyś chcieć...
Wymagasz od dziewięcioletniego dziecka, żeby do ciebie dzwoniło i dziękowało ci za prezent? Ale dlaczego? Niby kupiłaś prezent, ale patrząc tak, jak Ty patrzysz na tę całą sytuację, to dziecko miało prawo poczuć się olane. Może chciało, żebyś przyjechała, a TY wykpiłaś się prezentem a imprezę olałaś?
Partner nie powiedział ci, ze nie chce, żebyś z nim jechała. Kurcze, w Twoich wypowiedziach "to się czuje" naprawdę jest mało wiarygodne, bo jak czytam to co piszesz, to mam przed oczami rozhisteryzowaną nastolatkę, której chłopak już od 15 minut nie odpisuje na smsa.....
Wykrzyczałaś mu przez łzy.... A jaki to niby miało cel? Mnie się wydaje, że takie rzeczy załatwia się konstruktywną rozmową, a nie histeriami....

A co do bezczelnego bachora, który nie wie, czy przyjedzie na wakacje. Dla niej to, że tata i jego rodzina przyjechali na komunię to żadne poświęcenie. W takich chwilach rodzina po prostu powinna być ze sobą i nie uważam, żeby dziecko miało w geście wdzięczności rozdzierać na sobie szaty. Skoro ona nie wie, czy przyjedzie na wakacje, to nie wie. Partner powinien w takiej sytuacji po prostu poinformować ją lub eks, że w takim terminie jest niedostępny, bo ma swoje plany, a przez resztę ewentualnie Młoda może się zdecydować na przyjazd.

Pomijając sytuację w jakiej się znalazłaś, bo związek z partnerem z przeszłością nigdy do łatwych nie należy, to jednak w tym konkretnym przypadku mam wrażenie, że to jednak Ty masz duży wpływ na generowanie problemów w waszym związku.... Uspokój trochę emocje i wyłącz przeświadczenie, że Ty wiesz lepiej, jak Twój facet powinien się zachować..... Albo po prostu daruj sobie ten związek i oszczędź sobie i jemu nerwów.

Przepraszam za dosadny tekst, ale moje dziecko nie spało pół nocy i chyba nie mam nastroju na delikatność tongue

7,646 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-05-21 11:42:47)

Odp: Być drugą i macochą
Volver napisał/a:

Szczerze mówiąc... to pretensje, że dziecko nie posiada manier na poziomie elementarnym powinnaś mieć chyba do jego rodziców. Mnie akurat zupełnie  nie dziwi, że dziecko w tym wieku samo z siebie nie wpada na pomysł, żeby dzwonić do kogoś i dziękować za prezent. Dzieci tak najczęściej mają, że są mało "domyślne" w tym względzie, dlatego rolą rodziców jest je wychowywać i uczyć pewnych zachowań, aż wejdą one im w nawyk. Niestety obawiam się jednak, że Twój partner sam z kulturą osobistą jest lekko na bakier, stąd  specjalnie nie dba o wypracowanie w dziecku  automatyzmu pewnych form zachowań.
Mimo wszystko uważam, że  to dziecko niekoniecznie musi być bezczelnym bachorem. Może autentycznie nie wie, czy przyjedzie do ojca...i nie dlatego, że nie chce, a być może zbyt wiele rzeczy w jego życiu zależy od humoru mamusi lub innych zakulisowych rozgrywek toczących się między rodzicami. Rozumiem Twoją złość i frustracje ale ukierunkowałaś ją nie na ta osobę co trzeba wink  Myślisz, że jakby to dziecko cudownym trafem znikło, to Wasz związek stałby się sielanką ? Szczerze wątpię i piszę to bez złośliwości.

Volver tak nie uważam ze byłoby sielanka bo jeśli zaglebiłaś się w mój wątek to mamy jeszcze parę innych problemów ale szczerze pewnie byłoby o wiele lepiej ( pewnie zaraz zostane zlinczowana  za szczerosc).  Nawiązując do manier na poziomie elementarnych to ja zdaje sobie sprawę ze tego powinni  nauczyć rodzice . Trudno wymagać tego od ojca żeby podczas nielicznych spotkań z córką musztrowal ja z manier . Może ja patrzę na to inaczej bo byłam tak nauczony ze nawet za najmniejsza blachostke dziękowałam i mam to wpojone ze czułabym się zle jeśli bym za coś nie podziękowała. Rozumiem ze rozmowa telefoniczna mogłaby być krepujaca dla obu stron wystarczyłoby nawet SMS ale czego ja wymagam nawet jak jej wysłałam życzenia urodzinowe nie odpisała dziękuję, wiec juz zapowiedziałam mojemu partnerowi , że ja nie mam żadnych obowiązków wobec tego dziecka i jeśli przyjedzie na wakacje to nie mam zamiaru spędzać z nimi czasu i to będzie czas dla ojca i córki ja sobie zorganizujesz sama swoj czas. Co do widzen dziecka z ojcem tym samym odwiedzin w wakacje myślę że tu sąd będzie miał inne zdanie .

7,647

Odp: Być drugą i macochą

Marta, mnie Twoja szczerość nie przeszkadza smile Sama miałam męża z odzysku i dwóch pasierbów... w tym z jednym mieszkałam pod wspólnym dachem. Znam ten "miód" wink Mnie tylko razi, że tak łatwo tłumaczysz swojego partnera. Osobiście uważam,że nawet podczas nielicznych spotkań z dzieckiem, drugi rodzic również powinien wychowywać. Trudno, żeby ten niemiły obowiązek miał spoczywać jedynie na barkach matki. Twój facet jest zwykłą "dupą wołową", która boi się niemiłej konfrontacji z własnym dzieckiem. Jest zwyczajnie wygodny.
Osobiście nie "spalałabym" się nad zapewnieniem atrakcji dla małego "buraka". Na wszelkie uwagi na ten temat odpowiedziałabym grzecznie i wprost, że nie widzę powodu bycia miłą dla kogoś, kto nie martwi się o moje uczucia. Kochać bezwarunkowo to mogą rodzice. Wszyscy inni ludzie "kochają" nas za coś...

7,648

Odp: Być drugą i macochą

Volver masz rację co do strachu przed niemiła konfrontacja z dzieckiem ale wydaje mi się ze ta obawa wynika ze strachu przed całkowitym odcieniem od dziecka i interpretacji matki tej konfrontacki która zaraz zostanie wpojona dziecku . Mieliśmy tego przykład po przekazaniu informacji o tym , że rodzina Partnera będzie tylko w kosciele na komuni. Tylko ja nie potrafię tego zrozumieć . Jeśli ja byłabym w takiej sytuacji przekazałabym ta informacje  dziecku w taki sposób żeby nie wzbudzać w dziecku poczucia odrzucenia i niechęci do ojca , bo jak wiemy takie sytuacje w dziecinstwie mają wielki wpływ na poczucie własnej wartości w dorosłym życiu, a komu jak nie matce powinno zależeć najbardziej na tym żeby dziecko wyrosło na świadomego swojej wartości i pewnego siebie człowieka.

7,649

Odp: Być drugą i macochą

Marta ale my tutaj odnosimy się do konkretnych sytuacji i problemów. Między tym jak teoretycznie pewne sprawy powinny wyglądać, a jak wyglądają w rzeczywistości jest często ogromna przepaść. Ty znalazłaś się właśnie w takiej "przepaści". Nie zazdroszczę... ale uważam, że takiego wyboru dokonałaś sama i z jakiegoś powodu (najprawdopodobniej natury emocjonalnej)  w nim tkwisz.
Nie wiem, czy zauważyłaś ale piszesz, że matka dziecka  powinna to lub tamto, a o swoim partnerze jako ojcu, że trudno od niego wymagać... Nie masz wrażenia, że stosujesz podwójne standardy ? Nie wiem, być może matka tego dziecka jest wychowawczo niewydolna do tego zaniedbuje je emocjonalnie, ale jak dla mnie ojciec tylko pozornie jest "lepszy".  Wybacz, ale w Twoich wypowiedziach jakoś nie czuję, żeby akurat ojcu specjalnie zależało na wychowaniu kobiety z  poczuciem własnej wartości. Zresztą nie jestem przekonana, czy on może jej dać coś czego sam nie ma. Mam wrażenie, że ciągniesz go na swoich plecach.

7,650

Odp: Być drugą i macochą

Volver masz rację ja też mam takie poczucie , że jestem taka tarcza za którą on się chowa . Wracając do elementarnych zasad kultury to myślę , że u tego dziecka nie jest aż tak źle bo wiele razy słyszałam jak dzwoniła do ojca lub dziadków podziękować za przyslana kartkę lub prezent. Szczerz powiem , że mi zrobiło się najzwyczajniej przykro ze nie " stać " było jej na zwykładów smsa ze słowem "dziękuję " bo podczas  tych trzech jej wizyt które miały miejsce w czasie naszego związku to ja stawałam na głowie żeby sie dobrze bawiła to ja wymyśliłam zabawy to ja przekonywała ja żeby została dłużej. Ale teraz dochodzę do wniosku , że to nie ma znaczenia co ja zrobię bo i tak zawsze będę postrzegana jako winna tego , że ojciec nie "tańczy " tak jak ona z matką mu zagrają.

7,651

Odp: Być drugą i macochą

No i pękłam...

Dzisiaj była u nas Młoda... Już na dzien dobry pochwaliła się zabawką, na którą naciągnęła P. więc na dzień dobry już mi podniosła ciśnienie. Zabawka kosztowała jakieś 120 zł, zacisnęłam zęby... Zawsze, czyli 2 x w tygodniu coś jej kupuje. Zwykle są to pierdoły za kilka-kilkanaście złotych, więc odpuściłam...

Bawiły się z moją Córką, ale w pewnym momencie Młoda postanowiła, że będzie się bawić z tatą, tylko z tatą, zatem tata ma rzucić wszystko i w tej chwili bawić się z Młodą, ale moja Córka już nie może w tym uczestniczyć. Bawili się w pokoju mojej Córki, który Młoda traktuje jak swój. Generalnie robi w nim co chce i bierze co chce.

Moja Córka, w tym czasie kiedy została "odsunięta" wyjęła sobie gitarę (jutro ma koncert, wiec chciała poćwiczyć), na to Młoda stwierdziła, że jak chce grać, to ma iść do innego pokoju. Dodam, że Córka ładnie gra i dzisiaj było to 'płonie ognisko w lesie' zatem nic głośnego, męczącego co mogłoby przeszkadzać w zabawie z tatusiem... Tutaj P zareagował, powiedział, że nie będzie przeszkadzać, więc oni się bawili, a Ona zerkając na nich grała...

W tym czasie robiłam obiad. Zawołałam P. bo nie mogłam znaleźć kukurydzy, którą ostatnio wypakował z torby z zakupami,  ledwo wstał Młoda od razu zaczęła krzyczeć, ze ma wracać i się z nią bawić. Wrócił max po 15 sekundach bo tyle to zajęło, łącznie z dojściem do mnie.

Oczywiście dzisiaj kotlety, bo tylko to chce jeść Młoda, więc zrobiłam takie zawijańce dla urozmaicenia, i kiedy już je przygotowałam, wydawało mi się, że będzie za dużo, więc znów zawołałam P, żeby zobaczył czy mam je wszystkie smażyć (nie lubię odgrzewanych, wolę usmażyć następnego dnia). Powtórka z rozrywki, ledwie wstał - znów ten krzyk... Moja irytacja sięgała zenitu...
Nie mogę znieść kiedy Młoda krzyczy na P. Rozmawiałam z nim ostatnio na ten temat, że mi się to nie podoba i żeby zareagował i nie pozwolił na to, więc dzisiaj powiedziałam dobitnie "albo Ty zwrócisz Młodej uwagę, albo ja to zrobię". W odpowiedzi usłyszałam "przecież nie krzyczy"...

Pora obiadu: Młoda wszystko zjadła + dwie dokładki, więc ciśnienie powoli schodziło...

Pojechał odwieźć Młodą i już sie wydawało, że jesteśmy w stanie uratować ten dzień, kiedy okazało sie, że zanim wróciłam z pracy Młoda była na zakupach z P. w Lidlu - dla wtajemniczonych jest tam taka akcja zbierania figurek Smerfów, no i oczywiście obie Dziewczyny je zbierają...
Dostali 4 figurki...  Zgadnijcie jaki podział? 3 dla Młodej - 1 dla mojej Córki. Dlaczego? Bo Młoda nie chciała dać drugiej figurki. Na pytanie skierowane do P. co on na to? - On czuje się z tym źle - Dlaczego w takim razie na to pozwolił? Bo Młoda się zgodziła na jedną... No i szlag mnie trafił!

Wiem, że to tylko figurka, teraz jak to opisuję, to jest mi głupio, że robię z czegoś takiego problem, ale ta figurka to ta kropelka, która przelała czarę... Mam dzisiaj koszmarny dzień, który niestety pogorszył się po powrocie do domu. Młoda nigdy nie miała żadnych granic, wręcz przeciwnie - wszystkie spełnione zachcianki, żadnych odmów, żadnych kar czy nawet nagród, wszystko się należy, wszystko ma być... Psuje rzeczy mojej Córki, nigdy po sobie nie sprząta - robi to P za nią (!!!!) - i nad tym ja pracuję, w czasie nieobecności Córki Młoda wyciąga jej "skarby", których Córka nie pozwala jej samej brać - są to delikatne muszelki, ususzone kwiatki itp, a po powrocie Córki ze szkoły chwali jej się, że się tym bawiła, ostatnio podarła nowego pluszaka, którego Córka dostała od koleżanki...

Już od pewnego czasu pracujemy, a raczej pracowaliśmy nad wyznaczaniem granic i wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, nie tak szybko jak bym chciała, ale jednak idzie. Dzisiejszy dzień... Mam wrażenie, że cofnęliśmy się do samego początku. Załamało mnie to, ryczeć mi się chce... Zaczynam czuć niechęć do TEGO DZIECKA

Czy przesadzam? Czy to jest normalne?

Pomóżcie proszę, dajcie siłę, albo wylejcie kubeł zimnej wody na głowę...

7,652 Ostatnio edytowany przez kjim (2017-05-26 15:57:13)

Odp: Być drugą i macochą

Moim zdaniem nie przesadzasz. Już wcześniej pisałaś o tym, że 6-latka każe się tatusiowi nosić wszędzie na rękach. Teraz piszesz, że jest zaborcza i co gorsze to ONA dyktuje warunki w WASZYM domu. Twojemu P jest smutno, że córka się tak zachowuje i ..... i nic nie robi żeby to zmienić. DZIECKU TRZEBA WYZNACZAĆ GRANICE I PILNOWAĆ, ŻEBY TYCH GRANIC NIE PRZEKRACZAŁO!!! A u Was widzę, Ty wyznaczasz granice a 6-latka z premedytacją je przekracza za cichym przyzwoleniem swojego taty.
Pomyśl jak w tej sytuacji czuje się Twoja córka? Nie chce by małolata wyciągała Jej skarby ( suszki, muszelki) a tamta pod jej nieobecność wyciąga te rzeczy i z premedytacją potem jej mówi : " i tak się tym bawiłam" (a między wierszami: "i co mi zrobisz? Nikt mi tu nic nie zrobi!" ). A jakbyś zareagowała, gdybyś prosiła swoją córkę by nie ruszała Twoich kosmetyków, a Ona pod Twoją nieobecność wyciągnęłaby Twoje skarby, a potem z premedytacją Ci powiedziała;: "i tak się nimi bawiłam :-)" Zareagowałabyś? czy również pozostawiłabyś to bez żadnego komentarza?

Jeśli zdecydowaliście się wpuszczać/przyjmować/gościć u siebie córkę partnera, to przekraczając próg Waszego domu powinna wiedzieć jakie zasady/standardy obowiązują w Waszym domu i konsekwentnie powinniście wymagać by tym standardom się podporządkowała. Jeśli teraz pozwolicie by "MaŁa"rządziła w Waszym domu , marnie to widzę za kilka lat.

Jeszcze mi się coś przypomniało. Piszesz, że powoli zaczynasz nie lubić tego dziecka, tylko pomyśl, czy to, jak Ona się zachowuje, to jest Jej wina? Według mnie to wina ojca , który daje przyzwolenie na takie zachowania. I według mnie to najpierw trzeba "popracować" z tatusiem.

7,653 Ostatnio edytowany przez Martad81 (2017-05-27 07:24:57)

Odp: Być drugą i macochą
meggs napisał/a:

Już od pewnego czasu pracujemy, a raczej pracowaliśmy nad wyznaczaniem granic i wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, nie tak szybko jak bym chciała, ale jednak idzie. Dzisiejszy dzień... Mam wrażenie, że cofnęliśmy się do samego początku. Załamało mnie to, ryczeć mi się chce... Zaczynam czuć niechęć do TEGO DZIECKA

Czy przesadzam? Czy to jest normalne?

Pomóżcie proszę, dajcie siłę, albo wylejcie kubeł zimnej wody na głowę...

     
MEGGS NIE PRZESADZASZ napisze Ci tak jak ktoś parę postów wcześniej napisał mi ,ze bezwarunkolo kocha się własne  dzieci  a wszystkich innych "kocha " się za coś.  Moim zdaniem to ze odpuszczasz facetowi prace nad swoim dzieckiem sprawi w nieodległej przyszłości ze te prace będziesz musiala wykonać Ty ale ze swoją córka która zaczyna wkracza w nastoletni wiek  i zacznie na swój sposób interpretować to, że jego córce wszystko wolno w waszym domu a ona musi to znosić.  Ty " zaczynasz" czuć niechęć do tego dziecka pomysł co czuje Twoje dziecko .

7,654

Odp: Być drugą i macochą

Dzięki Dziewczyny za osąd sytuacji.

Co do winy - nie mam żadnych wątpliwości, że jest to wina P. Rozmawiamy o tym często, niby teorię zna, niby rozumie, niby wie,że tak nie powinno być, a jednak nie potrafi tego przekuć w praktykę. W naszym otoczeniu jest dwójka takich Dzieci, których P. wręcz nie znosi, a które zachowują się dokładnie jak młoda - wszystko ma być tak jak chcą, wszystko im się należy. Mało tego, jedno z nich 11-letnie ma problemy szkole z akceptacją przez rówieśników, dużo płacze, często "choruje" i jest zwalniane ze szkoły, co do drugiego to w wieku Młodej, ale nie wiem jak i czy wspólpracuje z grupą. Porównałam te dzieci do Młodej, nawet powiedziałam, że gdyby Młoda nie była jego Córka, też by jej nie lubił... Próbuję naświetlić co czeka Młodą jak pójdzie do szkoły, z jakimi problemami się zetknie i niby zdaje sobie z tego sprawę ale... Ale nie potrafi tego zmienić. Nawet to wnoszenie po schodach - udało się osiągnąc kompromis - w jedną wchodzi, w drugą tatus znosi / wnosi i na tym się skończyło. Miało być stopniowo, żeby doprowadzić do sytuacji, gdzie zacznie wchodzić / schodzić bądź jeździć windą (tak, mamy windę, ale Księżniczkę trzeba wnosić smile), a tymczasem P. chyba uznał, że osiągnął sukces wychowawczy i dyga Młodą po schodach, bo przecież tylko w jedną stronę (choć przyznam, że często mam co do tego wątpliwości, odwozi Młodą sam, wiec nie schodzę razem z nimi). Czasem mnie to bawi - są po prostu śmieszni, a raczej P jest śmieszny, a czasem szlag mnie trafia. Czasem mam chęć odpuścić, poczekać jak "wyjdzie na moje" jednak poza chwilową satysfakcją co mi to da? Zupełnie nic, a raczej wcześniej mała Terrorystka mnie wykończy, choć paradoksalnie chyba tylko do mnie się grzecznie zwraca. Wie, że na mojej głowie miejsca dla niej nie ma

Ostatnio kiedy moja Córka miała dosyć i nie chciała sie bawić na warunkach Młodej, Młoda wykrzyczała: "Powiem mamie, że jest to najgorsze miejsce na świecie!". Córka moja się przejęła, bała sie, że wyjdzie z tego kolejna afera i będziemy sie kłócić z P o to, ale jej wytłumaczyłam "a niech se mówi, i co z tego?", to co oczywiście pomyślałam nie nadaje się na komentarz tutaj wink.  Mam wrażenie, ze Córka w wielu kwestiach ustępuje, dla świętego spokoju, żebyśmy się nie kłócili. Nie chcę żeby tak było, powiedziałam Jej, że ma nie pozwolić, żeby weszła jej na głowę, wystarczy, że ojcu wchodzi... Nie kłócimy się przy mojej Córce (choć przyznam, że zdarzyło się sad ), jednak atmosfery czy tego, że nie rozmawiamy ze sobą nie da się ukryć...

Kjim uświadomiła mi jedną kwestię: to jest nasz dom i w naszym domu panują takie a nie inne zasady i Młoda musi się podporządkować, a Dzieci będą tak samo traktowane i nieważne, że Młoda jest u nas 2x w tygodniu, musi nas szanować i tyle - jeśli P. nie zareaguje, ja to zrobię. Zobaczymy co z tego wyjdzie...

7,655

Odp: Być drugą i macochą

Drogie Panie,
Jestem nowa na forum i nie wiem czy podobny wątek był już poruszany.
Mój partner ma dwóch synów ( 5 i 7 lat)
Mama chłopców niestety zmarła pięć lat temu. 
My w sumie budujemy wszystko od kilku miesięcy...
Problem polega na tym, że ja nie mam swoich dzieci i nie bardzo wiem,  jak mam z nimi rozmawiać.  Bardzo mi zależy na tym , by znaleźli we mnie oparcie, partnera a może nawet kiedyś uznali za mamę. ..
Na tę chwilę spędzamy razem weekendy. Staram się z nimi bawić,  zawsze czytam na dobranoc.  Jednak jak ostatnio poprosiłam,  by się wykąpali, jeden stanął i zaczął płakać.  Wierzcie mi, że naprawdę podchodzę do nich na " miekko" ale przy tym płaczu to aż mnie zmroziło...
Może któraś z was jest w podobnej sytuacji i poradzi mi jak powinno wyglądać moje zachowanie,  żeby sami chcieli ze mną robić różne rzeczy.  Proszę o pomoc

7,656

Odp: Być drugą i macochą

Więc i ja się pożale.... jestem panną, poznałam go 5 miesięcy temu... ma 8 letniego syna.... mieszka z byłą... (ach ten kredyt smile ) początkowo zabiegał... kolacje, kwiaty, wyszedł z depresji po toksycznym związku z ex jak sam to określa.... ale ma problem z bliskością.... jakby się mnie wstydził, żadnego publicznego okazywania uczuć... poznałam jego syna... nie stanowi problemu... myślę że się dogadamy... ale nie radzę sobie z ex.... z tym, że on wraca w środku nocy do domu... ciągle o niej mówi... ciągle w czyms jej pomaga, niby dla dobra  dziecka... gdy naciskam na wyprowadzkę zaczyna sie dystansować... rozmowa nie pomaga... ostatnio stwierdził że byćmoże ja też jestem toksyczna sad twierdzi że tej sytuacji nie da sie rozwiązać z dnia na dzień... że potrzebne są pieniądze na spłatę ex... .na początku to on bardziej zabiegał... bałam się zaryzykować ale go polubilam... postanwiłam zaryzykować... rodzą sę we mnie uczucia... Staram sie go wspierac, i widzę ze dobrzeje, rozkwita.... a ja... energa mnie opuszcza, chciałabym go więcej w moim życiudoradzicie coś?

7,657 Ostatnio edytowany przez Volver (2017-06-01 12:45:19)

Odp: Być drugą i macochą

Chyba trudno Ci cokolwiek poradzić, bo na moje oko... Twój obiekt uczuć, nie odwzajemnia owych uczuć na tym samym poziomie. Kredyt, to tylko zasłona dymna. Myślę, że on nadal jest emocjonalnie uzależniony od żony i nie ma ochoty na żadne drastyczne zmiany. Póki co jesteś dla niego raczej tylko "czasoumilaczem". Twoje zaangażowanie i uwaga pewnie trochę łechce jego ego... ale to byłoby na tyle. Pozwól sobie na  zmianę ról i teraz niech on przez jakiś czas zabiega o Ciebie. Sadzę, że jego reakcja na zmianę Twojego zachowania pomoże Ci zobaczyć tę relację w odpowiednim świetle.

7,658

Odp: Być drugą i macochą
jadzia11 napisał/a:

Więc i ja się pożale.... jestem panną, poznałam go 5 miesięcy temu... ma 8 letniego syna.... mieszka z byłą... (ach ten kredyt smile ) początkowo zabiegał... kolacje, kwiaty, wyszedł z depresji po toksycznym związku z ex jak sam to określa.... ale ma problem z bliskością.... jakby się mnie wstydził, żadnego publicznego okazywania uczuć... poznałam jego syna... nie stanowi problemu... myślę że się dogadamy... ale nie radzę sobie z ex.... z tym, że on wraca w środku nocy do domu... ciągle o niej mówi... ciągle w czyms jej pomaga, niby dla dobra  dziecka... gdy naciskam na wyprowadzkę zaczyna sie dystansować... rozmowa nie pomaga... ostatnio stwierdził że byćmoże ja też jestem toksyczna sad twierdzi że tej sytuacji nie da sie rozwiązać z dnia na dzień... że potrzebne są pieniądze na spłatę ex... .na początku to on bardziej zabiegał... bałam się zaryzykować ale go polubilam... postanwiłam zaryzykować... rodzą sę we mnie uczucia... Staram sie go wspierac, i widzę ze dobrzeje, rozkwita.... a ja... energa mnie opuszcza, chciałabym go więcej w moim życiudoradzicie coś?

być może to on jest toksyczny ?
jeśli on rozkwita i dobrzeje, a Ciebie energia opuszcza to nie ma sensu uszczęśliwiać go kiedy z Ciebie wyssa to energię.
Oczywiście, że pieniędzy na spłatę ex nie załatwi w tydzień czy dwa, ale jak to mówią kto czegoś pragnie szuka rozwiązań, kto czegoś nie chce szuka wymówek.
Czy jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji jest spłata ex ?
Nie mogą sprzedać mieszkania i podzielić się po połowie i heja banana każdy idzie w swoją stronę ? Skoro się rozwiedli to chyba nie po to żeby żyć jak małżeństwo ?!
albo nawet jeśli ex nie chce się wyprowadzać to on nie może wynająć małej kawalerki ?

7,659

Odp: Być drugą i macochą

Poczytaj moje wcześniejsze posty.
Chyba się pakujesz w takie samo bagno jak to, w którym ja kiedyś tkwiłam.

7,660

Odp: Być drugą i macochą

Dziękuję za rady.... ojjj zle to wyglada. wiesz zabka_ on twierdzi ze sprzedaz mieszkania bylaby z duza stratą dla niego, sprawa ma być załatwiona w swoim czasie... spłata i tylko takie rozwiązanie... a mnie szlag trafia. no i to że na ulicy to my jak znajomi wyglądamy a nie jak para sad naciskać, czy zostawić w spokoju? Volver... jak zamienić role? mój dystans nie robi na nim wrażenia... urwać kontakt i czekać na jego ruch (lub brak ruchu) to takie trochę niedojrzale....

7,661

Odp: Być drugą i macochą

Jak zamienić role ? Zwyczajnie. Wprawdzie nie masz wpływu na jego postępowanie ale na własne to już owszem. Nie rób z niego centrum wszechświata. Zajmij się sobą, nie przedkładaj jego dobrego samopoczucia nad swoim własnym, daj mu szansę wystąpienia z jakąś inicjatywą... i jeżeli Twój dystans nie  zrobi na nim większego wrażenia, to może powoli zacznij wygaszać tę znajomość. Rozumiem, że nie będzie to łatwe zadanie... ale moim zdaniem zabieganie o czyjeś uczucia jest stratą czasu. Jeżeli on z uczuć do żony wciąż się nie wyleczył (a wiele na to wskazuje), to niewiele zdziałasz...
Wprawdzie się nie znam ale... nie jestem pewna, czy nagłe urwanie kontaktu jest bardziej niedojrzałe niż jego zasłaniania się kredytem i dzieckiem... wink Dla mnie to jest zwyczajnie słabe...

7,662

Odp: Być drugą i macochą

jadzia11 niestety dopóki nie zmieni się to że on mieszka z ex to i nie zmieni się to jak wyglądacie na ulicy, bo co randkuje z Tobą a wraca do domu w którym jest ex ? słabe to.
a dziecko poznało Cię jako kogo ? Twój facet przytulił Cię albo złapał za rękę przy dziecku ?
bo wiesz jeśli oni mieszkają nadal, bardzo możliwe, że nie wytłumaczyli dziecku, że się rozstali i dziecko nadal myśli ze mama i tata są razem a Ty jesteś tylko jedną z cioć.

wg mnie jedyne co może Ci teraz pomóc to tylko i wyłącznie nabranie dystansu do niego, traktuj go jak znajomego bo dopóki oni mieszkają razem Ty nie zmienisz nic, pomimo tego że będziesz się starać to tylko Tobie będzie brakować sił.

7,663

Odp: Być drugą i macochą

Jeszcze raz dziękuje. Wprowadzam wasze porady w życie. Na razie jest zaskoczony i dopytuje co się dzieje ale zachowania nie zmienia sad Poznałam jego synka, i jego tatę, z którym ma super kontakt, przy nich okazuje mi bliskosc choć nie jakoś wylewnie... żadnych całusów, raczej przytulenie... myślę że dziecko wie, że jestem kimś więcej niż ciocią wink ale nie poznałam jego przyjaciół, w ogóle to nie wiem czy ma jakichś bo wogole o nich nie wspomina. Moich już poznał. Wczoraj był na urodzinach brata... uprzedził że się nie spotkamy... chyba nie przeszło mu nawet przez myśl żeby mnie zaprosić i przedstawić rodzinie... wkurza mnie to jego kalkulowanie czasu.... dziś tak od 20 do 24 a jutro to mam inne zajęcia.... sama czytam to co piszę i stwierdzam, że brzmi żałośnie. Daję mu tydzień bo rzeczywiscie szkoda tracic czas jeżeli coś źle rokuje....

7,664

Odp: Być drugą i macochą

Jadzia, tez mialam takiego amanta z 15 lat temu. Wymowki identyko jak Twoj - nie wyprowadzi sie od zony, bo ciezko mieszkanie sprzedac, a zadne nie mialo tyle kasy, zeby splacic druga osobe. Z tego co wiem to do dzis mieszkaja razem i sa w "separacji" big_smile Kazde z nich mialo swoje zycie, innych partnerow, ale w mieszkaniu nadal razem, jak butla z gazem big_smile

Sluchaj, jesli gosciu powaznie Cie traktuje, to bedzie dazyl do rozwiazania swojej sytuacji. Jesli nie, to widocznie aktualny uklad mu pasuje. Jesli i Tobie pasuje, to gra i buczy, jesli natomiast chcialabys prawdziwego, normalnego zwiazku, to raczej na tego pana nie licz.

7,665

Odp: Być drugą i macochą

Witam Was... tą z jestem tą drugą... sama jestem po rozwodzie i mam dziecko i związałam się z mężczyzną który również jest rozwiedziony i ma dziecko w podobnym wieku do mojego, jesteśmy razem od ponad roku, nie mieszkamy jeszcze wspólnie oboje wiedzieliśmy że to może być trudne i on i ja staramy się aby nasze kontakty z byłymi były dla dobra naszych dzieci poprawne, mój meżczyzna bardzo kocha swojego synka i na tyle ile może poświęca mu czas mój były maż również bardzo często zabiera mojego synka do siebie opiekuje się nim łoży na niego i pomaga mi w sprawach dotyczących dziecka, i powiem wam że mimo że jest to wszystko bardzo właściwe i dobrze ułożone miewam momenty gdy po prostu wysiadam i mnie to przerasta ja byłam ze swoim męzem 20 lat rozstaliśmy się po 10 latach małżeństwa ponieważ mimo naszych wspólnych wysiłków nie udało nam się uratować tej miłości nie było tu tragedii, zdrad ani krzyków po prostu coś się skończyło niestety..... natomiast mój obecny mężczyzna został zdradzony i zostawiony bardzo to przezył był z poprzednią żoną 6 lat.
Jest ode mnie młodszy ale bardzo dojrzały opiekuńczy i odpowiedzialny wiem że mnie kocha mimo to czasem nie potrafię opanować zazdrości i strachu o to że on jednak kochał tą kobietę robił wszystko aby do niego wróciła był gotów wybaczyć a ona go odtrąciła znamy się 15 lat natomiast zbliżyliśmy się do siebie już po rozwodach, ona ... jego była dzwoni do niego i pisze codziennie czasami robi też niespodziewane odwiedziny bo np. musi koniecznie z nim teraz pogadać ..... on jej zawsze ulega mówi że nie chce się z nią kłocić dla dobra syna.... ja to rozumiem doskonale ale uważam że kontakty z byłymi powinny być jasno określone i dotyczyć tylko spraw wychowania dziecka i ogólnie spraw dziecka ja ze swojej strony staram się aby tak było on nie widzi nic złego w tym że ona czasem wpadnie do niego na kawę a on odwożąc syna zostanie u niej na kawie... wiem że nie ma w tym nic złego.... aleeee same wiecie skręca mnie na myśl że on z nią z kobietą za którą ponad rok temu skoczyłby w ogień siedzi i pije kawkę on mnie zapewnia że kocha mnie że z nią gada tylko o "tzw dupie maryni" ale ja jeszcze nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego może dlatego że nie mam go na co dzień nie mieszkamy jeszcze razem ponieważ mając dzieci nie chcemy im od razu fundować takich drastycznych zmian wszystko stopniowo, czy wy tez tak macie? czy też mimo że cieszy was dobry kontakt waszego faceta z byłą żoną jednocześnie was skręca strach i zazdrość ? zaufanie zaufaniem ale strzeżonego Pan Bóg strzeże jakie jest wasze zdanie??

7,666

Odp: Być drugą i macochą

u nas było tak, przez 7lat T z jego ex biegali po sadach, kłócili się o wszystko średnio 1/2 rozprawy na miesiąc, o alimenty, o kontakty, egzekucja kontaktów.
Od roku jest przyjaźń, poprawne kontakty to mało powiedziane, smsy, telefony nie tylko dotyczące dziecka, kawki itd, spowodowane jest to tym ze ex rozstała się z facetem z którym była 4 lata chyba i ma teraz nowego i chce się popisać jak to dobrze się dogaduje z ojcem dziecka.
Zabrzmi to podle ale wolałam jak była między nimi wojna, wypracowaliśmy sobie wtedy nasze poczucie bezpieczeństwa, jej krzywe ruchy już nie robiły na nas wrażenia, a była tez pewność kiedy mamy młodą, wszystko było ustalone przez sąd i nie bylo nie potrzebnych dyskusji, a teraz ? teraz ona dzwoni prawie codziennie, żarciki, wysyła zdjęcia, nie tylko młodej ostatnio wysłała tez swoje ?! oczywiście gdzies tam była z córka ale córka robiła zdjęcie, a mnie już szlag trafia, z jednej strony cieszę się bo widzę ze T jest spokojniejszy, nie wydaje niepotrzebnej kasy na prawników i sam mówi ze cieszy się ze te relacje się poprawiły bo i młoda jest szczęśliwsza, ale ja uważam ze wpadliśmy ze skrajności w skrajność, za każdym razem kiedy coś mi nie odpowiada punktuje to mojemu T i próbujemy to przepracować, ale niestety już niejednokrotnie była kłótnia z jej powodu, a teraz to ona jest ta nieskazitelna i wspaniała bo zgadza się żeby odwieźć młoda godzinę później czy coś w tym stylu a ja się czepiam ... łatwo nie jest

7,667

Odp: Być drugą i macochą

no ja czasem nie mam siły, z jednej strony chcę żeby żył w zgodzie z eks ale z drugiej dlaczego ta zgoda ma oznaczać zaraz kawki i pogaduszki, przecież to jest kobieta z którą żył spał kochał zwierzał się i spędzał mnóstwo czasu bardzo ja kochał zdradziła go wyprowadziła się on chciał wybaczyć ona nie chciała i to ona wniosła pozew o rozwód, ciężko mi się znosi te jej telefony on widzi że słabo to znoszę i stara się przy mnie raczej nie przedłużać rozmów, zapewnia mnie o swojej miłości z drugiej strony gdy jednego dnia się posprzeczaliśmy powiedział mi takie zdanie " nie zabronisz mi kontaktu z nią"  hmmmm no tak nie zabronię i nie zamierzam ale bardzo mnie te słowa dotknęły mimo że potem tłumaczył że chodzi tylko o dobro dziecka żeby syn widział że rodzice rozmawiają normalnie no tak ale te słowa bardzo mnie zabolały bo mam wrażenie że on bardzo jej broni i nie odciął tej pępowiny, że mimo wszystko kochając mnie jej zdanie też bierze pod uwagę a nie powinien sad
czasem nie komentuję siedzę cicho ale w środku się gotuję jest mi wtedy bardzo źle on to widzi sprawa jest tez taka że on i ja byliśmy ( jesteśmy) sąsiadami od 10 lat znamy się my i nasi eks i mam wrażenie że jego była mimo że nie kocha go i nie chce z nim być mnie nie cierpi on czasem gdy ona przychodzi "pogadać" odwozi ją do domu bo przecież by sobie nóżki schodziła i kiedy patrzę jak idą razem do auta synek koło nich biega ona cała w uśmiechach to aż mnie boli brzuch od tej sielanki wiem że przecież nie jest ze mna z przymusu że mnie kocha bo okazuje to chociaż jest skrytym facetem bo ona bardzo go zraniła jednak kiedy widzę ten obrazek to mnie ściska w dolku i łzy same napływają czy wy tez tak macie ja nie potrafię jeszcze tego przełknąć bez problemu boli mnie to czy to normalne??

7,668

Odp: Być drugą i macochą

Jadzia , Pierwszadruga i zabka ..... w takiej konfiguracji jakie opisujecie nie wytrzymałabym ani chwili. Długo ciągnęłam związek z M , tocząc walki o dzieciaki i o wszędobylską Eksię, ale gdybym choć raz zobaczyła jak M w podskokach odprowadza ją, bądź odwozi żeby się Pani Szanowna nie zmęczyła , to z miejsca zmieniłabym zamki w drzwiach i wypisała się z takiego trójkąta. Nie zniosłabym gdyby odwiedzał/spędzał czas z dziećmi u Niej w domu. Jakby chadzali sobie na kawki/herbatki/ciasteczka. W imię czego? W imię "dobra dzieci"??? Skoro tak, to mogli tkwić w małżeństwie dla "dobra dzieci" a nie rozwodzić się.
Moim zdaniem, w każdym z trzech opisanych przez Was przypadkach, pępowina z Byłą żoną nie została odcięta i "dobro dzieci" nie ma tu żadnego znaczenia!
Powodzenia dziewczyny w budowaniu NOWYCH związków, bo z tych, w których jesteście należy wiać ile sił w nogach.

7,669

Odp: Być drugą i macochą
kjim napisał/a:

Jadzia , Pierwszadruga i zabka ..... w takiej konfiguracji jakie opisujecie nie wytrzymałabym ani chwili. Długo ciągnęłam związek z M , tocząc walki o dzieciaki i o wszędobylską Eksię, ale gdybym choć raz zobaczyła jak M w podskokach odprowadza ją, bądź odwozi żeby się Pani Szanowna nie zmęczyła , to z miejsca zmieniłabym zamki w drzwiach i wypisała się z takiego trójkąta. Nie zniosłabym gdyby odwiedzał/spędzał czas z dziećmi u Niej w domu. Jakby chadzali sobie na kawki/herbatki/ciasteczka. W imię czego? W imię "dobra dzieci"??? Skoro tak, to mogli tkwić w małżeństwie dla "dobra dzieci" a nie rozwodzić się.
Moim zdaniem, w każdym z trzech opisanych przez Was przypadkach, pępowina z Byłą żoną nie została odcięta i "dobro dzieci" nie ma tu żadnego znaczenia!
Powodzenia dziewczyny w budowaniu NOWYCH związków, bo z tych, w których jesteście należy wiać ile sił w nogach.

Zgadzam się w 100%. Oczywiście poprawne relacje zdecydowanie ułatwiają życie, jednak  powyższe sytuacje to raczej skrajności i z dwojga złego wolę nasza skrajność, a mianowicie P. nie cierpi eksicy, która sobie w pełni na to zapracowała, nauczyliśmy się już żyć z jej gierkami, manipulowaniem dzieciakami, pasożytowaniem i wszystkimi sztuczkami do których w zasadzie już przywykłam - jest bardzo przewidywalna. Natomiast jedno jest pewne: nie przywykłabym do opisywanych przez Was sytuacji, nie dziwię się, że bolą i nie mam co do tego wątpliwości: takie relacje nie są normalne. Mam bardzo dobry kontakt z ojcem mojej Córki, jednak kiedy tylko dochodziło do propozycji rozmowy o Dziecku, a ja wyczuwałam, ze to tylko pretekst - gasiłam wszystko w zarodku - rozmowa krótka i na temat. Teraz kończę rozmowę jak tylko wyczuję, ze robi się ckliwie. Takich sytuacji było i jest sporo, intencje przecież łatwo można wyczuć, jeśli się kogoś dobrze zna czyt "z kim się jakiś czas było"...

7,670 Ostatnio edytowany przez Hh999 (2017-06-11 00:14:42)

Odp: Być drugą i macochą

Witam drogie macochy i macoszki po długim rozstaniu :-) josz kjim lusilju szczególnie ... piszę z komórki, wiec wybaczcie mi literówki. Nie było mnie, bo bardzo absorbuje mnie mój roczny synek, M robi doktorat i dodatkowo przebudowujemy dom. Przez moment pomyślałam sobie, że zrobię żarcik i napiszę, ze eks przeszła metamorfozę, duchowe katharsis i relacje są idealne itp. Nie mam złudzeń jednak, ze macochy praktykujące swój gorzki chleb na codzień, dałyby się wkręcić w takie bajki ;-)
Przypominam sobie siebie sprzed 2 lat, kiedy chciałam walczyć o pasierbice, dobre relacje z nimi, o szacunek eks za to co robię dla jej córek. Po wielu akcjach jednak wiem, ze nie ma czegoś co bym mogła zrobić, żeby zadowolić eks - musiałabym chyba się codziennie biczować pod jej domem, lizać jej buty i dokonywać perwersyjnych aktów poniżenia i autoagresji... moja eks jest jednostka patologiczną i im dłużej ja "znam" - tym bardziej jestem tego pewna. Najlepszych rad na forum udzieliły mi onego czasu lusilju kjim i josz - z patologią się nie walczy, od patologii trzeba się trzymać z dala, kontakty ograniczać do załatwiania spraw i .... będąc macochą mieć tak dużo w czterech literach, jak to możliwe i przyzwoite. Ja mam już w pompie 9 dodatkowych zajęć tygodniowo pasierbic, wieczne pretensje, żale itd. Ostatnio to ja koresponduję z eks w większości spraw (oczywiście jako M, a nie jako ja) i w tej korespondencji zdarza mi się być złośliwą żmija... nawet mi nie jest z tego powodu głupio - jak próbuje obrażać M i przegnie, to nie potrafię się już powstrzymać od dania jej w przysłowiowy pysk. Skoro prowokuje, to proszę bardzo - mam dzięki temu odrobinę spokoju :-) czasem myślę, ze M ma pecho-szczęście - w potyczkach na sms-y ze mną eks odpada w przedbiegach, co chyba oznacza, ze ja mam duże zadatki na mega patologię...
Kilka dni temu pasierbica zapomniała u nas kluczy do domu i rozpoczęło się piekło ... Eks żądała natychmiastowego przywiezienia kluczy, bo ... dzieci nie pójdą następnego dnia do szkoły i pasierbica nie weźmie udziału w przedstawieniu (bo matka jej każe siedzieć w domu). My mieliśmy gościa z daleka, zamówiliśmy jedzenie, M wypił i piszę jej - odwieziemy klucz jutro na spektakl o 18, a eks ze nie, ze mamy 15 minut i ona idzie na policję. Napuscila na M pasierbice, która zadzwoniła do ojca i z rykiem, ze jak on nie odwiezie kluczy to jej mama nie pozwoli pójść do szkoły, a ona ma przedstawienie i jak M ja kocha to ma je zawieść. Nie będę opisywała wszystkich wątków tylko dla uspokojenia powiem, ze eks jednak jakoś znalazła zapasowy komplet kluczy, cała chryja była bo ona chciała mieć te klucze natychmiast, bo bała się ze sobie dorobimy klucze i wejdziemy do domu i takie tam nonsensy, których nie chcę powtarzać. Pisze mi np, ze jak za 5 minut M nie pojedzie z kluczami, to ona zgłasza to na policję (ze wbrew jej woli mamy jej klucze) i jutro zmienia zamki i obciąży kosztami M. Na to jej piszę, ze powodzenia na komisariacie - chłopaki będą mieli ubaw na koniec tygodnia oraz powodzenia w próbie obciążania nas kosztami wymiany zamków, jesteśmy ciekawi jak tego dokona. Baba jest walniętą histeryczką i furiatką - jedyne co to dzieci mi żal naprawdę, ale ja samą mam w d....pie. Ona doprowadziła starsza córkę to rozstroju emocjonalnego, po to żeby wymóc na M przywiezienie kluczy natychmiast... potem (ciśnie mi się słowo oznaczające samicę psa) posyła M info o kursach dla byłych małżonków, którzy są skonfliktowani, żeby zaczęli współpracować dla dobra dzieci, bo dzieci cierpią jak rodzice nie są w dobrych kontaktach. Dziewczyny, ja nie klnę, ale jak mi raz M pokazał jak mu eks to posłała, to w kontekście całokształtu jej osoby wyrwało mi się "ona jest poj...bana". Bo dziewczyny... naprawdę jest - niby wszystko w porządku, dzieci czyste, nakarmione, ale 38 letnia matka pisząca do byłego męża "kolo, chcę klucze NOW", kłamiąca żeby wymóc przywiezienie kluczy i grająca emocjami dziecka, żeby M pojechał zaszantażowany płaczem dziecka prawie do północy ?????!!!! Ona sama pisała do nas do 2.30 strasząc nas policją :-) już miałam jej napisać, ze właśnie barykadujemy się w domu czekając na wjazd grupy antyterrorystycznej, ale ugryzłam się w klawiaturę i poszłam spać ;-)
Takie akcje co jakiś czas się pojawiają. Jakoś dajemy póki co radę z M, ponieważ jest lojalny wobec mnie i dobry dla mnie. Inaczej bym tego nie zdzierżyła. Dziewczynki są generalnie Ok i chyba nie mamy z nimi na dzień dzisiejszy dużo większych zmartwień niż "przecietni" wspolczesni rodzice. W stosunku do mnie odczuwają respekt i bardziej szanują moje zdanie, prośby, polecenia niż ojca i matkę. Myśle, ze trochę się mnie boja, bo kilka razy urządziłam im awanturę z mocnym wyartykułowaniem czego sobie nie życzę w naszym domu. Synka traktują bardzo dobrze i za to jestem im bardzo wdzięczna....

Nie zapomniałam o Was, jestem, pamietam, czuwam.

Posty [ 7,606 do 7,670 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 116 117 118 119 120 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024