Ania88_88, ja cały czas podkreślam, że nie miałam na myśli tego, żeby on pracował 7 dni w tygodniu, jednak od pon. do piątku, powinien szukać każdej dodatkowej pracy, niekoniecznie w miejscu stałego zatrudnienia. Taka jest potrzeba, którą on niby dostrzega, ale nic (lub niewiele) z tym nie robi.
Co do wysokości alimentów na dziecko, zgadzam się z tym, że dziecko ma tyle, na ile stać jego rodziców (swoją drogą, skąd to dziecko miało takie luksusy, jeśli on zarabia niewiele, a gdy byli razem, ona nie pracowała?).
Jednak obiektywnie patrząc 500zł, to nie są wysokie alimenty i raczej nie oczekujcie, że sąd obniży tę kwotę. Główny problem polega na kosztach jego odwiedzin u dziecka, ale te odwiedziny muszą mieć miejsce i tylko od niego zależy, czy zechce trochę zaoszczędzić, tyle, że on nie chce.
Jest to jeden z problemów, które niestety nie stawiają go w dobrym świetle w stosunku do Ciebie i Waszego dziecka.
Być może sąd weźmie pod uwagę w/w wydatki znosząc alimenty na byłą żonę, powinien także wziąć pod uwagę fakt, że posiadacie dziecko na które on nie łoży.
Zgadzam się, że w Waszej sytuacji te 350 zł, a nawet te parędziesiąt, które on wydaje dodatkowo, żeby uatrakcyjnić swoje spotkania z dzieckiem, to dużo.
Przecież w tym momencie, on nie pokrywa nawet połowy kosztów za Wasze mieszkanie i media, a co z całą resztą, żywnością, śr. czystości, utrzymaniem Waszego dziecka, nie wspominając już o jakiś przyjemnościach?
Ania88_88, sama widzisz, że on dużo mówi, mało robi, taką przyjął wygodną taktykę, dlatego uważam, że jego złość, gdy poruszasz ten temat, czy wręcz pretensje do Ciebie o rzekomy brak zrozumienia są karygodne i świadczą o niezbyt wysokiej pozycji w jego życiu, jaką Tobie i Waszemu dziecku, mniej, lub bardziej świadomie, wyznaczył.
Tak to widzę patrząc z boku.
Nie chcę Cię urazić, bo zapewne chcesz to widzieć inaczej, ale nie da się ukryć, że on swoją nową rodzinę, składa w ofierze na rzecz byłej rodziny, bez skrupułów wykorzystując Cię i nie poczuwając się do obowiązku utrzymania Waszego dziecka (samo biadolenie nie pomoże), to niestety bolesna prawda.
Uważam także, że nie masz najmniejszego powodu, żeby czuć respekt, przed byłą żoną, nie jesteś przyczyną ich rozstania, nie jesteś wrogo nastawiona do ich dziecka. Masz prawo walczyć o siebie i swoje dziecko, szkoda tylko, że musisz walczyć, bo Twój narzeczony nie chce stanąć na wysokości zadania.
Gołym okiem widać, że on kombinuje, odkłada w czasie załatwienie ważnych dla Was spraw, niestety w tej kwestii nie jest z Tobą szczery, broni "tamtych".
Dlatego jeśli mimo wszystko, widzisz Was razem, walcz i nie daj się odstawić na margines. Pilnuj terminów u adwokata, napiszcie wspólnie pozew, dopilnuj, żeby go złożył.
Co do Twojej obecności na rozprawie, nie wiem, czy jest taka możliwość, spytaj adwokata, ale jeżeli żyjecie razem, macie dziecko, sąd pyta o Twoje dochody, to jest to także Twoja sprawa, więc nie daj się przez niego wymanewrować, bo z daleka widać, że to miękka faja i zrobi wszystko, żeby nie nadepnąć na odcisk byłej, nawet kosztem Ciebie i Waszego dziecka. Robi to zresztą od dawna.