Zazwyczaj alimenty wynosza okolo 1\5 1\6 pensji ojca czyli przy 850zl powinien zarabiac okolo 4500"jak rozumiem zarabia mniej tak?
Marza2, gdyby tak było to byłoby po problemie. Jego pensja to niecale 2000 zł (dokłądnie 1998 z groszami). To co dorobi dodatkowo (czego jeszcze nie było podczas sprawy) to jakies 200, czasem 300 zł. Alimentów ma 850. 500 zł na dziecko i 350 na byłą żonę. Nasze wspólne rachunki na miesiąc to ok. 900 zł.
Martad81, jeśli mogę Ci coś poradzić to przede wszystkim to, żebyś dobrze zastanowiła się czy chcesz być z nim i jego przeszłością już zawsze. Jego dziecko nie zniknie, zawsze będzie najważniejsze lub na równi z Tobą i musisz to akceptować. Ty jesteś w sytuacji, że dziecka nie macie, jeszcze możesz odejść bez konsekwencji. Niestety, ale jeśli nie ma szans na to, że on nagle zacznie zarabiać dużo więcej to jeśli pojawi się Wasze wspólne dziecko to będziesz w identycznej sytuacji jak moja. I naprawdę zrób wszystko, żeby się w niej nie znaleźć bo to i tak predzej czy pozniej spowoduje miedzy Wami nieporozumienia. Ja przyznam, że straciłam część szacunku do mojego narzeczonego przez to, że po pierwsze pozwala na to, żebym utrzymywała jego, zebym w całości utrzymywała nasze dziecko i przede wszystkim przez to, że nic z tym nie robi. Bo jeszcze zrozumiałabym gdyby trwało to jakiś krótki czas. Jego postawa jest bierna. Nie wiem ile zarabiacie ale dziecko to ogrom wydatków. Wiem, że są ludzie biedni i oni też mają dzieci ale tu chyba nie chodzi o to, żebyś co miesiąc się martwiła czy Ci wystarczy czy może jednak nie. Rezygnacja z macierzyństwa jest natomiast ogromną stratą i nie wiem czy jestes w stanie się aż tak poświęcić. Jakkolwiek ograniczenie moich potrzeb i wydatków i obnizenie poziomu zycia/rozrywek bo mojego partnera nie stać nie byloby dla mnie powodem do rozstania tak rezygnacja z posiadania dziecka już powodem by była. Rob tak, żebyś Ty była szczęśliwa.
Josz, masz rację. I również myślę, że moj partner nie robi tego z premedytacją. Robi to raczej z wygody i dla świętego spokoju z eks. Mam zamiar z nim porozmawiać tylko, że on ma dziś urodziny, więc odłożę tą rozmowę na jutro/weekend. Z resztą od kilku dni dużo myslę na ten temat i staram się do tej rozmowy przygotować, żeby przedstawić mu sprawe w normalny i jasny sposob, bez przesadnych wyrzutow i oskarzen bo zalezy mi na dojsciu do porozumienia a nie sprawieniu, że on potraktuje to jako atak.
A jeśli chodzi o ten jego komentarz na temat "wspomnien" o jego dziecku to nie bylo oczywiscie tak, ze zostawilam to bez komentarza. I to, ze nie mam pretensji miało oznaczac to, że nie mam pretensji, ze moje dziecko tego nie ma bo ja nawet jesli mialabym pieniadze podobnie jak Ty uwazam za niepraktyczne kupowanie niemowleciu, ktore rosnie tak drogich rzeczy. I nawet gdyby pieniadze byly wolalabym je odlozyc a nie cudowac. Na wyprawke mozna wydac majatek, tylko po co. I rzeczywiscie zabolalo mnie to kiedy to powiedzial.
I oczywiscie mu to wszystko powiedzialam, wkurzylam sie i wygarnelam to i pare innych rzeczy przy okazji. I niby to zrozumial i przyznal mi racje. Tylko co z tego.
Była też sytuacja, która mnie dotknela. Kiedy wrocilam z naszym dwudniowym dzieckiem do domu ze szpitala on akurat tego dnia odebral nowy telefon (skonczyla mu sie umowa i dostal nowy) i chcial mi pokazac. Wzielam ten telefon i byla blokada ekranu na kod i on mi mowi date urodzenia swojego pierwszego dziecka. Zrobiło mi się tak przykro. Nasze dziecko urodzilo sie dwa dni wczesniej, nie oczekiwalam i nie oczekuje tego, ze nasze dziecko bedzie na pierwszym miejscu a o tamtym zapomni ale w tym wypadku odlozylam ten telefon i rozplakalam sie. Mogł ustawić tam cokolwiek innego. Moze to hormony po porodzie, nie wiem. On wtedy pomyslal, ze to z wrazen po porodzie i dlatego, ze jestem w domu a ja nie chcialam wtedy tego tlumaczyc bo byli u nas jego rodzice i nie bylo do tego warunków. Słusznie czy niesłusznie było mi przykro?
Co do 500+, przysluguje na drugie dziecko wylacznie wtedy kiedy dziecko (pierwsze) mieszkałoby razem z nami. Jesli nie mieszka z nami 500+ na drugie dziecko się nie należy. Chyba, że coś się w tej kwestii zmienilo, ale nie sądze. Postaram sie jeszcze dowiedzieć.
Jeśli chodzi o te intensywne kontakty to kiedys już próbowałam z nim o tym rozmawiać na co uslyszalam, ze jestem egoistka bo on widzi dziecko tak rzadko, ze dla niego informacja, ze sie bawi albo je obiad jest wazna i powinnam to zrozumiec. Ze on rozmawia z nia tylko o dziecku a serduszka i usmieszki wysyla tylko w odpowiedzi na to co ona mu wysle czyli np zdjecie lub jakas opowiesc co dziecko zrobilo lub powiedzialo. Tylko, ze rozmawia z nia jak gdyby nigdy nic kiedy przed chwila w pismie z sadu czytal, ze jest zlodziejem i konfabulantem. A mnie aż ściska ze złości. To dziecko ma 4 lata ale ma opozniona mowe, mowi doslownie pare slow a reszte calkiem niewyraznie. Z reszta nawet jak z nim rozmawia przez telefon to doslownie 5 minut cos pogada i zaraz sie nudzi i idzie sie bawic. Na skypie rozmawiac nie moga bo byla twierdzi, ze ma slaby internet i nie dziala. No i pewnie byloby podobnie jak z rozmowami przez telefon.
Nie jestem też do konca przekonana czy mam prawo od niego oczekiwac ucięcia tych kontaktow z byłą "w sprawie dziecka".