Czesc Wszystkim!
Jestem w związku z facetem 9 lat starszym, ktory ma córkę z poprzedniego małżeństwa-
dodam,że córka ma 9 lat i jest niepełnosprawna. Z dzieckiem dogadujemy się bez dwóch zdań- ona mnie lubi ja ją..
nie ma wogóle tutaj nic konfliktowego. problem polega na tym, że jak jesteśmy w trójke- partner jakby mnie nie zauważa.
Rozmawia i smieje sie tylko z córeczką- a ja.. hmm.. jestem zbędna. a Właściwie przyjeżdża z nią do nas tylko max raz w tygodniu
i wtedy 90 % czasu ja się z nią bawię, a on siedzi i tylko telefon i TV. Widzi się i ma kontakt z córkę praktycznie codziennie:
w poniedzialki, wtorki i środy- ma z nią popołudnia po pracy. dodatkowo we wtorki i srody i tak samo co druga sobote jest tam do wieczora i
czyta młodej i ją usypia (wiec w domu jest kolo 22). natomiast codziennie w kazdy dzien są smsy, snapy i telefony video na dobranoc.
Nie przeszkadza mi to- nie wina dziecka ze rodzice sie nie mogli dogadac.. ale ostatnimi czasy zauwazylam, ze już wogole ja sie chyba nie liczę.
Przykladowo nocleg małej u nas- zapytal mi czy pasuje mi ten i ten weekend.. na prosbe o przesuniecie bo siostra miala urodziny powiedzial, ze nie.
No to powiedzialam, ze mozemy jechać w trojke- też bylo na nie. I ostatecznie wyszlo tak, ze ja sama pojechalam, a on z corka byli u nas w domu.
Ostatnio natomiast juz chyba wszystko mnie przeroslo.. w sobote corka byla u nas. Wrocilam z pracy- zdziwilam sie ze sa tak wczesnie juz u nas w domu, bo mieli
jechac do rodzicow partnera i byc pozniej. Gdy o cokolwiek pytalam partnera- on odburkiwal. Rano przed wyjsciem normalnie ze mna rozmawial- ale jak
juz byl z corka u nas, to do niej ladnie i grzecznie, natomiast ze mna wogole slowa nie zamienil, a jak pytalam o cos to odpowiedzial już zupełnie innym tonem- jakby obrażony.
Gdy pojechał odwieźć córkę do matki napisalam mu smsa czy coś się stalo? Odpowiedzial tylko ze córka była dziś niegrzeczna. I powiem Wam, ze mnie zszokowała odpowiedź.
Córka niegrzeczna?! ale dlaczego na mnie się wyżył? Wrocił do domu, próbowałam rozmawiać ale oczywiście usłyszałam, że jest zmęczony i nie ma ochoty rozmawiać.
Probowałam porozmawiać w niedzielę rano- ale już się zrobiło gorąco i usłyszałam, że teraz to ja go wkur** i że chce mieć święty spokój. I powiem Wam- pierwszy raz w życiu się zawzięłam.
Nie odzywałam się całą niedzielę .. i dziś tez nic. Rano usłyszałam oschłe "milego dnia, pa" oczywiscie bez tradycyjnego buziaka- myslal chyba ze bede sie upominać a on jak to zwykle bywalo powie
ze nie zasluzylam.. skonczyla sie chyba juz moja dobroc... bo chyba za wiele rzeczy ustepowalam. 2 razy już się rozchodziliśmy- miedzy innymi z powodu tego ze po 2 latach zwiazku oznajmil mi, ze on jednak
nie chce juz wiecej miec dzieci ani slubu.. poszlam na reke- mowiac ze na razie to ja tez nie wybiegam w przyszlosc taka... ale jesli bedzie moj czas to wtedy pogadamy..
ale to co sie dzieje teraz- ze ja juz oficjalnie jestem marginesem- no chyba ze wg was przesadzam?
Zawsze wyobrazalam sobie, ze mozna zyc z takim czlowiekiem z bagazem, ale potrzeba przede wszystkim zrozumienia- i to nie tylko ze strony tej 3ciej osoby, ale tez tego partnera z dzieckiem.
I ze powinno sie liczyc ze zdaniem partenra mimo wszystko- czy jest dziecko czy nie.
powiem Wam, ze juz chyba milosc w nas wygasla i bardziej jest przyzwyczajenie a z jego strony wygoda- bo jak zawsze twierdzil, on nie moglby miec dziecka 24h dobe... 2 tygodnie temu bylismy na urlopie we dwoje-
i bylo super!.. ale po powrocie do domu znowu nastalo to co wyzej opisalam.. mijamy sie przez to ze on codziennie popoludniami do wieczora siedzi u dziecka- mimo ze dziecko przeciez odrabia zadania z matka itp.
a jak jestesmy w 3ke to i tak liczy sie tylko on i corka.. nie wspominam juz o tym, ze od 2och tygodni zero jakiejkolwiek bliskosci... cos chyba wg mnie tu jest nie halo...
jak u Was jest jesli chodzi o liczenie sie z druga osoba? pytanie sie o zdanie? nawet w kwestii swiat czy noclegu dziecka? bo wg mnie chyba powinno sie z partnerem takie rzeczy uzgadniac a nie stawiac przed faktem? prawda??
7,151 2016-11-07 14:53:53
7,152 2016-11-08 11:49:20
Proste słowo - Jenny1 - uciekaj
Zostaw tego człowieka - nie dlatego, że ma bagaż - tylko dlatego, że źle Cię traktuje.
Co to znaczy, że On nie chce a Ty na razie nie wybiegasz w przyszłość? Jak zaczniesz wybiegać to może być za późno za rozglądaniem się za partnerem, który będzie chciał dziecka i rodziny z Tobą.
Facet wygodnie się ustawił i korzysta z tego "układu". Tak - jesteś dla niego "wygodnym układem". Jeżeli Ci to pasuje to w nim bądź, ale skoro zadajesz pytania to znaczy, że to Ci NIE PASUJE. Zmień to. Zajmij się sobą i swoim szczęściem, a JEGO i jego nieszczęście zostaw mu.
7,153 2016-11-09 07:12:05
Pewnie masz racje- ze dla niego ten uklad jest wygodny.. i pewnie gdybym ja mieszkala u niego to szybciej by sie tonzakonczylo.. dla mnie to nie jest proste "wyrzucic kogos".. juz 2 x sie wyprowadzal i oczywiscie wg niego to ja wyrzucilam go- tym razem chcialabym zeby on sam zrozumial ze cos sie rozpadlo miedzy nami i chyba pora zadecydowac.. dodam iz od tamtej sb generalnie jest baaaardzo oschle miedzy nami! Ja sie zawzielam sie w sobie i powiedzialam sobie ze koniec z nadskakiwaniem i proszeniem sie o jakiekolwiek gesty bliskosci! Nie na tym polega zwiazek zeby jedna osoba musiala sie prosic o zwykly buziak czy przytulenie..
Odnosze weazenie ze to jak kiedys mnie traktowal i chocby pisal smsy- trraz tak samo robi corce.. a ja hmm.. chyba gorEj niz kumpel haha.. chce cos zmienic- ale chce zeby on tez poczul co ja! Duzo by opisywac.. przede wszystkim powinien liczyc sie z moim zdaniem! Ostatnimimczasy np zostalam powiadomiona ze bedzie jego corka na wigilii bo matka chyba jej nie chce- wg mnie to chyba powinien swojej ex powiedziec ze najpierw ze mna musi pogadac.. ale moja osoba w tamtym domu jest chyba tematem tabu!! Bynajmniej w jego mniemaniu!! To mnie bardzo boli! A wiecie co wogole jest najzabawniejsze! Ze jesli bylby to koniec to on wg mnie na 99% przeprowadzi sie do swojego mieszkania w ktorym mieszka exz corka. Haha juz 2x tak bylo!! Bo on uwaza ze to jego mieszkanie wiec ma pelne prawo!! Dla mnie to chorr- po co w takim razie rozwod?! Haha.. ale wiem wiem wtedy juz mnie nie powinno to interesowac.. alempowiedzcir mi- co zrobic zeby pokazac mu ze jest zle.. zeby jemu tez stalo sie tu zle!
7,154 2016-11-09 11:48:22
Pewnie masz racje- ze dla niego ten uklad jest wygodny.. i pewnie gdybym ja mieszkala u niego to szybciej by sie tonzakonczylo.. dla mnie to nie jest proste "wyrzucic kogos".. juz 2 x sie wyprowadzal i oczywiscie wg niego to ja wyrzucilam go- tym razem chcialabym zeby on sam zrozumial ze cos sie rozpadlo miedzy nami i chyba pora zadecydowac.. dodam iz od tamtej sb generalnie jest baaaardzo oschle miedzy nami! Ja sie zawzielam sie w sobie i powiedzialam sobie ze koniec z nadskakiwaniem i proszeniem sie o jakiekolwiek gesty bliskosci! Nie na tym polega zwiazek zeby jedna osoba musiala sie prosic o zwykly buziak czy przytulenie..
Odnosze weazenie ze to jak kiedys mnie traktowal i chocby pisal smsy- trraz tak samo robi corce.. a ja hmm.. chyba gorEj niz kumpel haha.. chce cos zmienic- ale chce zeby on tez poczul co ja! Duzo by opisywac.. przede wszystkim powinien liczyc sie z moim zdaniem! Ostatnimimczasy np zostalam powiadomiona ze bedzie jego corka na wigilii bo matka chyba jej nie chce- wg mnie to chyba powinien swojej ex powiedziec ze najpierw ze mna musi pogadac.. ale moja osoba w tamtym domu jest chyba tematem tabu!! Bynajmniej w jego mniemaniu!! To mnie bardzo boli! A wiecie co wogole jest najzabawniejsze! Ze jesli bylby to koniec to on wg mnie na 99% przeprowadzi sie do swojego mieszkania w ktorym mieszka exz corka. Haha juz 2x tak bylo!! Bo on uwaza ze to jego mieszkanie wiec ma pelne prawo!! Dla mnie to chorr- po co w takim razie rozwod?! Haha.. ale wiem wiem wtedy juz mnie nie powinno to interesowac.. alempowiedzcir mi- co zrobic zeby pokazac mu ze jest zle.. zeby jemu tez stalo sie tu zle!
Jenny - nie wierzę !!!! To TWOJE mieszkanie???
I Ty sie zastanawiasz jak chłopcu dać do zrozumienia , że się coś wypaliło :-))))))
Weź dziewczyno się ogarnij.
Szkoda życia, na "dawanie do zrozumienia", chłopu trzeba jasno, jak krowie na rowie, bo albo aluzji nie zrozumie, a w Jego konkretnym przypadku, będzie udawał, że aluzji nie rozumie, bo MU TAK WYGODNIE!!!!! Sprawę postaw jasno i niech Cię nie interesuje gdzie ON się wyprowadzi!!!! Ma swoje mieszanie?! I dobrze,. Zostawił je Byłej żonie i córce.... Jego sprawa jak sobie to zagmatwał, nie Twoja.
Bierz nogi za pas i rozejrzyj się za facetem bez zobowiązań. Da się!!!
7,155 2016-11-09 14:24:57
Chcesz, żeby jemu też było źle? Żeby zrozumiał?
Nie wystarczy Ci, że Tobie jest źle - więc do widzenia.
Pamiętaj, że wpływa masz tylko na siebie, na swoje czyny, decyzje. Nie zmusisz go, nie zmienisz.
Nie stawiaj go w centrum swojego świata. Nie uzależniaj swojego szczęścia od niego bo to prosta droga do tego co teraz czujesz - nieszczęścia.
Postawiłaś faceta w centralnym miejscu swojego świata - mianowałaś go swoim słońcem. On zachmurzony - Ty też. On słoneczny - Ty też. On wali piorunami - Ty cierpisz.
Po jakiego grzyba dziewczyno? Weź odpowiedzialność za swoje życie i szczęście. Powiedz mu wprost - Jest mi źle - nasz związek mnie nie uszczęśliwia, więc jeżeli nic się nie zmieni - do widzenia.
7,156 2016-11-10 14:32:28
Witam wszystkich.
Moja historia to coś co spadło na nas jak piorun z jasnego nieba.
Tez jestem ta druga,która nigdy nie została zaakceptowana przez ex mojego męża.
Moj mąż ma syna z pierwszego małżeństwa,jest niepełnosprawny i chory na schizofrenie.
Z synem dogadujemy się doskonale,jestem jego przyjaciółka z którą o wszystkim może pogadać czego nie akceptuje wlasnie ex.
Do tej pory wszystko było ok,aż do momentu gdy syn właśnie zachorował i trafił do szpitala.
Zawsze jej przeszkadzało gdy odbierałam syna w dni wyznaczone do wizyt u ojca,ale dawała mi Go tylko wtedy gdy zaplanowane miała jakieś wyjście,bo tak zawsze wymagała by to ojciec odbierał syna.
Ja to rozumiem jest matka i ma takie prawo,ale nie rozumiem tego jak można mówić po tylu latach,ze mam zły wpływ na jej syna,ze obawia się ,ze ja mogę Go źle ukierunkowywać.
Boli to jak cholera,bo nigdy nic nie mówiłam na temat matki.
Zawsze stawiałam ja na pierwszym miejscu mimo wszystko.
Kiedyś syn mojego męża zapytał mnie czy może mówić do mnie mama skoro do tego Pana co mieszka z nimi musi mówić tata,powiedziałam mu,ze nie bo mama jest jedna ,a do mnie niech mówi po imieniu.
Przyjął to komentując;,ze teraz ma jedna mamę i dwóch ojców.
Uważam,ze z mojej strony zachowałam się ok,ale nie to chciałam napisać.
Moj problem bycia ta druga polega na tym,ze strasznie przywiązałam się do mojego męża syna i gdy usłyszałam,ze nie mogę go odwiedzać w szpitalu moje serce pękło na pol.
Nie spie,nie jem ciągle myślę tylko o tym jak mu tam jest.
Wiem,ze on za mną tez tęskni,bo ciągle pyta czemu nie przyjeżdżam,co się stało,a ja lojalnie nie chce dziecku mówić,ze to decyzja jego mamy.
Moj mąż często wyjeżdża w delegacje i widuje syna raz na dwa tygodnie i to tylko w szpitalu,bo matka nie wyraża chęci,by ojciec mógł widywać syna gdy zabiera go na weekendy do domu ze szpitala,bo chce się nim sama nacieszyć.
Sytuacja jest strasznie ciężka,bo my starzy sobie jakoś radzimy z emocjami,ale chore dziecko nie umie tego ogarnąć.
W takich sytuacjach bycie ta druga jest jednym wielkim pasmem nieporozumień.
Zastanawiam się czasem czy nie popełniłam błędu gdy pokochałam to dziecko jak swoje.(przenośnia)
Nigdy nie wtrącałam się w konflikty ex i męża.Zawsze stałam z boku i obserwowałam co będzie dalej,ale teraz nie wiem czy dobrze robiłam.
Ex wykorzystuje teraz wszystko co się da by ojciec nie widywał syna.Utrudnia kontakty,mówi dziecku,ze ojciec go nie kocha,bo tak rzadko go widuje,tłumaczy mu,ze nie maja na nic pieniędzy,bo alimenty na nic nie wystarczają(alimenty w wysokości 470 E),dziecko chodzi jak błędna owca bo nie wie komu ma wieżyc.
Opisuje Wam to wszystko bo nie potrafię sobie z tym poradzić,nie wiem jak mam się zachować w danej sytuacji.
Usunąć się czy dalej walczyć o kontakty z dzieckiem.
Dodam jeszcze ,ze mój mąż miał zawal i gdy poinformowałam ex by przywiozła syna do szpitala powiedziała mi ze nie w jej interesie to jest,to ojciec powinien dbać o kontakty z synem.Nie rozumiem tych zachowań.
Czy to nie oboje rodzice powinni dbać o poprawne kontakty?
Czy matka nie ma obowiązku pomagać w tym?
Czy ojciec jest tylko dawca spermy i bankiem?
Gdzie są prawa ojca?
Czemu kobiety nie rozumieją faktu ,ze rozwód jest z nią ,a nie z dzieckiem?
7,157 2016-11-10 15:17:44
Witam serdecznie mój narzeczony z poprzedniego zwiazku ma dwóch wspaniałych synów których kocham nad życie a oni mnie.W zeszłym roku ich matka porzuciła ich zostawiła u babci mojego partnera mówiąc,ze za dwie godziny wroci.Odezwała się następnego dnia była już w Anglii pisząc,że teraz kolej ojca wychowywać ich bo ona ma dość tych bachorów. Wzięliśmy dzieci i przeprowadziliśmy się do Niemiec. Wszystko było pięknie żyło nam się jak w bajce do czasu aż mój partner dostał wyrok zakazu zbliżania się do najstarszego syna .Nigdy nie uderzyłby swojego dziecka.Matka nagle przypomniała sobie o dzieciach i chce ich nam zabrać,dzieci wielokrotnie mówili jej ze chcą z nami zostać. Dla nas ta kobieta jest chora psychicznie ale prokurator miał gdzieś żeby to sprawdzić.Co my mamy teraz zrobić może ktoś wie?Bardzo proszę o jakiekolwiek informacje
Ania dlaczego nie pozbawiliście matki praw rodzicielskich?
Prawo jasno mówi,ze w momencie porzucenia jest przesłanka do pozbawienia praw rodzicielskich.
Możesz mi wytłumaczyć dokładnie co prokurator ma gdzieś?
Co zignorował?
Czy oddaliście sprawę do adwokata rodzinnego?
Z tego co wiem to mieszkasz tez w DE ,a tu jest coś takiego jak prawo dziecka do decyzji z kim chce mieszkać od 14 roku życia.(zdrowe dzieci).
Czy mieliście kiedykolwiek do czynienia z JA?
Wyjść jest kilka,ale bez adwokata ani rusz.
Pozdrawiam.
7,158 2016-11-27 03:41:47
Witam, chciałabym prosić o ocenę sytuacji.
Mój mąż jest ode mnie dużo starszy i ma syna z poprzedniego zwiazku. Syn ma już 20 lat. Z mężem jestem od 8 lat rok temu się pobraliśmy. Przez te wszystkie lata zmagałam się z faktem że on ma syna i nie było to dla mnie łatwe - weszłam w ten związek jako 18-latka. W międzyczasie dojrzałam i zrozumiałam że moje obawy są niesłuszne i starałam się nawiązać kontakt z synem mojego męża.
Ponieważ matka się nim nigdy nie interesowała - wazne były tylko alimenty- szkoła chłopca kontaktowała się zawsze że mną, to ja przeprowadzałam wywiadówki, rozamawiałam z nim o dojrzewaniu i o uczuciach. Niestety wielokrotnie syn męża zawiódł moje zaufanie. Czara przelała się w ostatnie Boże Narodzenie kiedy chłopak dostając od nas notebooka i inne prezenty ukradł mi laptopa. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat mówiąc że mógł poprosić o pomoc finansową. Mówiłam jak się czuję w tej sytuacji. Obiecał że odda pieniądze jak pójdzie do pracy - pracuje już pół roku a ja wciąż czekam na propozycje oddania jakiejkolwiek sumy. W międzyczasie przekonałam się po raz kolejny że nie zależy mu na niczym nawet na własnym ojcu. Zawiodłam się już tyle razy że teraz ten człowiek jest dla mnie skreślony, nie lubię go i czuje się oszukana materialnie i emocjonalnie. Mąż chce go zaprosić do nas ponownie na święta. Ja po ostatnich wypadkach kategorycznie się na to nie zgadzam. Nie mam ochoty na Boże Narodzenie i kilka dni spędzonych z kimś kto poszukuje zysków i kłamie nie licząc się z rodziną. Czy mam prawo odmówić? Czy przesadzam?
7,159 2016-11-27 11:56:14
Witam, chciałabym prosić o ocenę sytuacji.
Mój mąż jest ode mnie dużo starszy i ma syna z poprzedniego zwiazku. Syn ma już 20 lat. Z mężem jestem od 8 lat rok temu się pobraliśmy. Przez te wszystkie lata zmagałam się z faktem że on ma syna i nie było to dla mnie łatwe - weszłam w ten związek jako 18-latka. W międzyczasie dojrzałam i zrozumiałam że moje obawy są niesłuszne i starałam się nawiązać kontakt z synem mojego męża.
Ponieważ matka się nim nigdy nie interesowała - wazne były tylko alimenty- szkoła chłopca kontaktowała się zawsze że mną, to ja przeprowadzałam wywiadówki, rozamawiałam z nim o dojrzewaniu i o uczuciach. Niestety wielokrotnie syn męża zawiódł moje zaufanie. Czara przelała się w ostatnie Boże Narodzenie kiedy chłopak dostając od nas notebooka i inne prezenty ukradł mi laptopa. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat mówiąc że mógł poprosić o pomoc finansową. Mówiłam jak się czuję w tej sytuacji. Obiecał że odda pieniądze jak pójdzie do pracy - pracuje już pół roku a ja wciąż czekam na propozycje oddania jakiejkolwiek sumy. W międzyczasie przekonałam się po raz kolejny że nie zależy mu na niczym nawet na własnym ojcu. Zawiodłam się już tyle razy że teraz ten człowiek jest dla mnie skreślony, nie lubię go i czuje się oszukana materialnie i emocjonalnie. Mąż chce go zaprosić do nas ponownie na święta. Ja po ostatnich wypadkach kategorycznie się na to nie zgadzam. Nie mam ochoty na Boże Narodzenie i kilka dni spędzonych z kimś kto poszukuje zysków i kłamie nie licząc się z rodziną. Czy mam prawo odmówić? Czy przesadzam?
Moim zdaniem masz prawo odmówić, bez dwóch zdań. Kradzież, oprócz rzeczy materialnych pozbawia człowieka również godności i poczucia bezpieczeństwa, więc jak najbardziej masz prawo powiedzieć "nie". Poza tym, czy Twój mąż usiłował rozmawiać z synem o tym co zrobił? próbował jakoś nakłonić do oddania sprzętu, lub pieniędzy...? Sytuacja naprawdę nie fair dla Ciebie, mąż powinien przemówić synowi do rozsądku.
7,160 2016-12-10 09:50:00
Witam, chciałabym prosić o ocenę sytuacji.
Mój mąż jest ode mnie dużo starszy i ma syna z poprzedniego zwiazku. Syn ma już 20 lat. Z mężem jestem od 8 lat rok temu się pobraliśmy. Przez te wszystkie lata zmagałam się z faktem że on ma syna i nie było to dla mnie łatwe - weszłam w ten związek jako 18-latka. W międzyczasie dojrzałam i zrozumiałam że moje obawy są niesłuszne i starałam się nawiązać kontakt z synem mojego męża.
Ponieważ matka się nim nigdy nie interesowała - wazne były tylko alimenty- szkoła chłopca kontaktowała się zawsze że mną, to ja przeprowadzałam wywiadówki, rozamawiałam z nim o dojrzewaniu i o uczuciach. Niestety wielokrotnie syn męża zawiódł moje zaufanie. Czara przelała się w ostatnie Boże Narodzenie kiedy chłopak dostając od nas notebooka i inne prezenty ukradł mi laptopa. Rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat mówiąc że mógł poprosić o pomoc finansową. Mówiłam jak się czuję w tej sytuacji. Obiecał że odda pieniądze jak pójdzie do pracy - pracuje już pół roku a ja wciąż czekam na propozycje oddania jakiejkolwiek sumy. W międzyczasie przekonałam się po raz kolejny że nie zależy mu na niczym nawet na własnym ojcu. Zawiodłam się już tyle razy że teraz ten człowiek jest dla mnie skreślony, nie lubię go i czuje się oszukana materialnie i emocjonalnie. Mąż chce go zaprosić do nas ponownie na święta. Ja po ostatnich wypadkach kategorycznie się na to nie zgadzam. Nie mam ochoty na Boże Narodzenie i kilka dni spędzonych z kimś kto poszukuje zysków i kłamie nie licząc się z rodziną. Czy mam prawo odmówić? Czy przesadzam?
Moim zdaniem masz prawo odmówić, ja się też zastanawiam zawsze ile człowiek jest w stanie znieść ile można wybaczyć i gdzie jest ta granica po przekroczeniu której nie ma już o czym rozmawiać. Jeśli czujesz że to się stało to się nie zgadzaj, zrobisz tylko sobie krzywdę.
7,161 2016-12-10 09:59:21
Witam wszystkich, cieszę się że znalazłam takie forum. Chciałabym Was prosić o opinię. Jestem z mężczyzną który ma dorosłą córkę. Spotykamy się już półtora roku a on mi o niej powiedzial dopiero 8 miesięcy temu. Byłam zdruzgotana ale mu wybaczylam. Dziewczyny jeszcze nie poznałam, bo studiuje za granicą. Mimo to zdecydowalismy się na dziecko, jestem w pierwszym trymestrze. Zbliżają się świta, miał z nią porozmawiać i tego nie zrobil. Ona chce aby świata spędzili razem, z jego była żoną. Tak też zrobil rok temu o czym nie wiedziałam. Zrobiłam awanture. Nie wyobrażam sobie ze ja w ciąży siedzę z moją rodziną, a ona jakby nigdy nic spędza je z córką (z czym nie mam problemu) i z była żoną i jej rodzina! Do dziecka nic nie mam, nawet jej nie znam. On boi się jej zawieść, ale no sorry, mamy mieć dziecko! To chyba jest ciut inna sytuacja? Co mam zrobić?
7,162 2016-12-10 14:14:17
Sylwia masz prawo czuc sie zle z tym ze twoj partner chce spedzic swieta z byla zona. Naturalne ze chce je spedzic z corka,ale to jest dorosla kobieta wiec powinna zrozumiec ze po rozwodzie nie da rady spedzic swiat z obojgiem rodzicow. Zwlaszcza gdy jedno z nich mieszka w innym kraju. Gdyby to chodzilo o male dziecko to sytuacja by byla inna. Jak dziewczyna chce spedzic swieta z ojcem to niech przyleci do kraju na czas swiat.
7,163 2016-12-18 00:06:45
To jasne Sylwia ze nie mozesz dopuścic do sytuacji w ktorej spędzacie Święta osobno,tylko dlatego że dorosła dziewczyna ma ochotę spędzić je z obojgiem rodzićów. Twój partner powinien jej uświadomić i to jak najszybciej że jest w nowym związku i teraz juz nie ma takiej możliwości. No chyba że zdecydujecie sie na święta Patchworkowe ale na to pewnie zdecydowanie za wcześnie. Musisz koniecznie z nim porozmawiac o swoich odczuciach co do tego pomysłu. Ja też jestem w związku z mężczyzną z tzw. bagażem i sama takowy posiadam. Roznica jest tylko taja ze ja jestem po rozwodzie i wychowuje 4 letniego syna a mój partner nie miał ślubu ale ma syna którego wychowuje jego poprzednia partnerka. O jego ograniczonych przez matke kontaktach z synem mozna by ksiazke napisac natomiast ja z moim ex nam bardzo poprawne relacje. Jesteśmy ze sobą od ponad dwóch lat i zdecydiwaliśmy sie na wspólne dziecko. I o ile od samego poczatku gdy go poznalam wiedzialam ze w koncu trafilam na odpowiedniego czlowieka i nie wiem jak moglam zyc wczesniej bez niego o tyle teraz bedac w 18 tc nie umiem sobie poradzic z ciaglymi myslami na temat przyszlych relacji jego syna z naszym wspolnym dzieckiem, obawiam sie ze matka jeszcze bardziej utrudniani mu kontakt z synem. Dodam ze jego syna przez ten caly czas widzialam raz i to przez godzine... wiec juz sie przyzwyczailam ze zadnych relacji z nim nie bede miala ale szkoda mi mojego partnera. On tez jeszcze nie powiedzial synowi ze bedzie mial rodzenstwo... Powiedzialam mu ze to blad bo syn "nie chcacy" moze sie dowiedziec od matki, ktora to moze uslyszec od ich wspolnych znajomych o mojej ciazy. A to bylby najgorszy scenariusz z mozliwych. Pozdrawuam Sylwia i daj znac jak sie sytuacja rozwinela u Ciebie
7,164 2016-12-29 14:01:55
Gabi byłam w podobnej sytuacji i niestety powiem Ci nie ma ratunku. Jeżeli nie ma szans na posiadanie własnego dziecka a masz niańczyć cudze - bo tak to się skończy to nie jest związek dla Ciebie. Wiem z doświadczenia jak pojawi się twoje dziecko inaczej będziesz patrzeć na pasierba. I jeżeli faktycznie jesteś bezpłodna terapia nic tutaj nie pomoże, związek i tak się skończy. Niestety nie zrozumie syty głodnego.. Domyślam się że życie miałaś już poukładane i zmieniły się zasady "gry.." Uświadomienie sobie na terapii że jesteś zazdrosna itp.. nic nie pomoże. To nie leży w naszej naturze, nie ma altruistów i ludzi którzy dobro innych stawiają powyżej własnego. Kompromis to coś innego niż skazywanie się na dożywotne cierpienie, bo niestety tak będzie. Serce będzie Ci pękać jak będziesz widzieć jak twój mąż się realizuje jako ojciec, a ty możesz tylko pomarzyć o byciu mamą. Powinnaś się zastanowić nad rozwiązaniem problemu bezdzietności - leczenie, IVF, adopcja lub nad przyszłością tego związku. Powtórzę jeszcze raz nie jesteś złą osobą a uświadomienie sobie emocji jakie tobą targają nie zmienią nic bo terapia nie doprowadzi do posiadania dziecka. Szanse na zaakceptowanie sytuacji są nikłe... bo nie posiadanie potomstwa z wyboru, albo bo się przegapiło moment to coś innego niż bezpłodność. A osoby które nigdy nie były w takiej sytuacji niech się lepiej nie wypowiadają..
7,165 2017-01-19 22:01:22
dziewczyny jak wy sobie z tym radzicie?
Jestesmy razem ponad 2lata. on jest ode mnie sporo starszy ale to bylo takie...od 1wejrzenia. Było miedzy nami różnie. Nawet bardzo, bardzo źle ale jakoś tak się trzymamy razem.
Od samego początku wiem że w bardzo młodym wieku miał wpadkę. Rodzice kazali to by też ślub. Teraz ma prawie 18letnia córkę i ex żonę. Stare dzieje ale cóż...dzieci nie znikają.
Kontakt ma średni bo dawno temu wyjechał na emigracje (rzucił szkołę żeby robić na dziecko, a później to cóż..... ciężko zarobić w PL)
Teraz wraca a mnie dopadło
Mam 32lata. w sumie ostatni dzwonek na cokolwiek.
Z nim ślubu nigdy mieć nie będę. Co innego decydować a co innego musieć. I tak sobie przy byle obiadkach w pracy słucham opowieści jak to inni ludzie w moim wieku układają sobie życie i cóż..... no słucham, wiedząc że mnie to nie będzie dotyczyło nigdy.
Córka ma niby 18lat ale jest.... cóż.... taka dziwna. Jej matka z nią wyprowadziły się do innego miasta lata temu a ona co chwile ciągnie się x h pociągami do dziadków bo koleżanek nie ma.
On o naszych ewentualnych dzieciach mówi.... ze w sumie to ze mną to pierwszy raz by chciał (jak się poznawalśmy to było że nigdy w życiu). Ale z drugiej strony ja coraz bardziej się upewniam że nigdy chcieć nie będę. W sensie... kurde.... pies ogrodnika. nie chce miec swoich ale boli mnie to że on ma, wiec nie jestesmy na tej samej karcie. Już teraz mam fazę na to, że a może sobie zrobimy ale jako że ja dzieci nie chce i nie lubie, wiec moze on bedzie wychowywał itp a ja będę do pracy chodzić.
Ale przecież to chore
moze gdyby była masa kasy..... ale co.... on przez to wszystko ani szkoły ani zawodu. teraz dostał ode mnie kopa ale logiczne ze to czasu zajmie troche. i co? zapisze sie do szkoły a dziecku coś wypadnie i co? zrezygnuje znowu?
Nie radzę sobie z tym wszystkim. Czuje się komletnie pozbawiona wyboru i .... cóż.... no ta druga. on zawsze będzie ten co poznał co to ślub czy małżeństwo. zawsze będą złączeni razem tym dzieckiem. On zawsze będzie rodzicem, więc jak spotka się ze znajomymi to będą opowieści " jak to moja córa rośnie" a ja będę tylko tą dziunią stojącą obok i ładnie się uśmiechającą.
Próbowałam to wszystko zerwać. Próbowałam wkręcić się w coś innego. Nie umiem nawet popatrzeć na innego faceta. Ale z tym też życ nie potrafię. On za to zakochany na milion %.
więc to ja jestem ta zła....
naprawdę was dziewczyny podziwiam
7,166 2017-01-23 09:11:56
dinkaa, witaj w klubie
moze masz chwilowy kryzys, moze przejdzie
takie rozkminki, ze on mial slub i dziecko do niczego nie prowadza. czy gdyby nie mial slubu, byloby Ci latwiej?
piszesz, ze Twoi znajomi ukladaja sobie zycie - ale Ty tez sobie ukladasz. to, ze inaczej niz oni, nie znaczy, ze gorzej. skad wiesz, moze za pare lat oni beda sie rozwodzic?
zawsze jest jakis wybor. nie rozumiem, czemu piszesz, ze go nie masz. za duzo rozkminiasz. po prostu odpowiedz sobie na pytanie, czy chcesz z nim byc, czy nie. tylko tyle.
hej hej macoszki, co tak cicho siedzicie?
7,167 2017-01-23 21:33:56
ehhh
czy moi znajomi beda sie rozwodzic? no pewnie beda. ich sprawa. ale to oni sie beda rozwodzic - ich wybor. ja takich wyborow miec nie bede
tak samo, tak.... byloby mi lepiej. Ja wiem ze wpadka, ze laska miala 17lat jak wpadli. i sluby brac trzeba bylo bo konieczne. ale dla mnie to....czuje sie gorsza nawet od takiej patologii (bo dla mnie to jest patologia)
strasznie mnie to wszystko boli. próbowałam odejsc ale on dostaje histerii i jakoś tak trwam. a przyznam... chyba wole byc sama(tak, próbowałąm pójść w coś innego ale dla mnie albo on albo nikt. i chyba wole zeby nikt)
Ogólnie jestem na granicy histerii i totalnej depresji. Poki co bylo fajnie. Poznalismy sie w dalekich krajach. pomieszkalismy sobie tam. teraz on rzuca wszystko i przyjezdza. jak przyjezdzal na wakacje to przyjezdzal do mnie a nie do córki. Wiem, ze jestem wazna.... ale nigdy najwazniejsza nie bede.
Nie radze sobie z tym wszystkim. Serio, kompletnie sobie nie radze. Czuję się jakby mi się klatka nad głową zamykała
2,5roku... nikt ze znajomych czy nawet rodziny nie wie.... zebym nie wiem co miała zrobić - nie przyznam się.
Wiem ze jego krzywdze bo on kocha na maxa. Ja kocham tez, ale dla mnie to jest nie do przejścia.
Nie wiem... moze gdym planowała dzieci. Ale ja dzieci nie chce miec. Chociaz przyznam, ze sie złapałam na myslach typu - a moze sobie zrobie, bede miala to zglowy i moze to cos naprawi. Ale zaraz mysl jest taka...po co mi to skoro ja naprawdę nie chcę? on by musiał z tym siedzieć, bo ja z pracy nie zrezygnuje i nie zamknę się z pieluchami.
Slub? nie chce slubu. Za stara jestem na białe kiecki. Ale boli mnie ze to nie jest wspolna decyzja. Ze to nie jest cos co nas laczy. Ze za kazdym razm on bedzie mogl powiedziec - slub jest do kitu - próbowałem. Albo spotykajac znajomych bedzie opowiadal jak to im dzieci czy wnuki dorastaja. A ja bede sobie tak stac obok jako element rozrywkowy.....
Pojutrze psychiatra. Jezeli on mi nie pomoze to juz nie wiem co mam robic. jestem w takim dole, ze juz wszystko poszlo. doktora lezy porzucony, do pracy mi sie nie chce chodzic. bo jak sobie pomysle ze taka mnie przyszlosc czeka, to mi sie nawet nie chce noga ruszyc
serio.... podziwiam wasza sile i naprawde, strasznie zazdroszcze. albo nie... nie zaluje... zaluje czegos innego
7,168 2017-01-24 06:46:05
Wydaje mi sie, ze Twoj glowny problem to problem ze soba, a reszta to tylko tego efekty.
Jestes jakas bezwolna, nie masz wyboru, jaka przyszlosc na Ciebie czeka, na nic nie masz wplywu, nawet chlopa rzucic nie mozesz bo on "dostaje histerii i jakoś tak trwam".
Takze wydaje mi sie, ze psychiatra to dobry pomysl. Powodzenia
7,169 2017-01-24 12:12:49
Troche uproszczenie ale tez moze nie do konca dobrze sie wypowiedzialam.
To było totalne i absolutne love stroy i ja dalej uważam ze to ten jeden i jedyny. Ale nie umiem lyknac tej całej sytuacji. Do tej pory to nie był problem w jakiś tam sposób. Wszystko było wyjazdowe. A zycie na emigracji to… to nie zycie. Wszystko jest takie…tymczasowe i bez większego znaczenia. Realny swiat był tylko na wyjazdach ale wtedy jaki to problem ustawić wszystkie spotkania żeby takie sprawy poukrywać? Poza tym nie myśli się wtedy jakos o takich sprawach.
No i tak przez 2,5 roku było planowanie swietlanej przyszłości. Ja wrocilam do PL, poszlam do pracy, zaczelam jakos to swoje zycie ukladac już „po dorosłemu”. Teraz on ma przyjechać (wraca po 12latach)i mamy cos budowac.
Ale do mnie w tym czasie dotarlo wiele spraw. Pracuje z ludzmi w moim wieku, mam znajomych itp. Ludzie planują jakies sluby itp. a ja…. Ja siedze i się uśmiecham. Bo wiem ze przez jego przeszlosc mnie to dotyczyc nie będzie.
Dziecka tez nie chce. Na początku znajomości to było ze on pod zadnym pozorem nie chce a ja bylam otwarta na „gdyby się zdarzylo”. Jednak przy okazj wpadki to ja sprawę zalatwilam. Teraz on mowi ze w zasadzie to by chciał a ja wiem ze nie. Bo nie dość ze nie chce jako tak, to mnie odrzuca sama myśl o tym ze to nie byłoby po równo. Nie przezywalibysmy tego tak samo. Dla mnie bylby to pierwszy raz. Dla niego nie. I to mnie dobija i jest czyms czego nie zniose.
Z tym ze wolalabym się rozstać. Tak, tak bym wolala. Ale to nie dlatego ze go nie kocham czy ze nie chce z nim być. Ja po prostu nie jestem w stanie znieść tej sytuacji. Ja się psychicznie sypie i nie daje sobie rady z tymi kwestiami. Ja nie wyobrażam sobie zyc w takim układzie i sytuacji. Po prostu nie. Dlatego wole odejść i nawet samej być (bo z nikim innym nie chce). Wtedy by było coz… poryczałabym, poryczała ale w końcu bym się ogarnela. Każdy by sobie jako szycie ulozyl. A tak, to trwa. Bo ja nie mam jaj żeby to ostatecznie skonczyc a on walczy w druga strone.
Zgadzam się… specjalista potrzebny bo oszaleje. Od ilus miesięcy jestem wrakiem człowieka. A jak slysze „to pierdoly, czy milosc nie jest wazniejsza?” to mnie szlag trafia. Bo tak, wiem ze wazniejsza ale zadowolenie z samej siebie tez jest ważne.
Tak, jestem zazdrosna jak jasny pieron ze on ma rodzine, której ja mieć nie będę. Tak, zawsze się będę czula dodatkiem. Bo coz…. Z zona czy dzieckiem związany będzie zawsze. A my to coz…. Poki jesteśmy to jesteśmy, jak nie będziemy to nie będziemy. I tyle mojej roli
Przeszlismy razem bardzo wiele. Tak serio, serio. Ale tutaj ja walczyc nie umiem bo wiem, ze tu nie ma możliwości wygranej
7,170 2017-01-24 12:48:42
Slub - piszesz, ze z racji jego przeszlosci pozamiatane, ale wyzej napisalas, ze za stara jestes na biala suknie, wiec o co chodzi tak naprawde? Chcialabys tego slubu czy nie? Cywilny przeciez mozecie wziac.
Dzieci - ze on juz ma i dla niego to by nie byl pierwszy raz.. Kurde no.. To tak jakby miec zal, ze nie bylo sie czyjas pierwsza partnerka w lozku Niestety ludzie w pewnym wieku maja juz jakas historie za soba, jest to nieuniknione i nic sie nie da z tym zrobic. Moim zdaniem za bardzo sie skupiasz na nim, ze on, ze cos, zamiast na sobie. No i co, ze on juz mial dzieci i nie bedzie tego przezywac jak za pierwszym razem? To jego problem, nie Twoj. Ty bylabys matka po raz pierwszy. Jesli juz, to niech on zaluje
Akurat mowie teoretycznie, bo jak sama twierdzisz, nie chcesz dziecka.
A czemu do tej pory nie powiedzialas o nim nikomu? Wstydzisz sie jego sytuacji?
Wiesz, ja psychologiem nie jestem, wiec nie bede Ci tu doradzac, ale jestem zdania, ze jesli nam cos nie pasuje, to trzeba to zmienic.
A on ma jakies intensywne kontakty z ta swoja corka, ze tak Ci to przeszkadza? Z ex zona tez sie nadal kontaktuje? Jak by to mialo wygladac, zebys byla zadowolona? Dopuszczasz w ogole do mysli jakis kompromis?
7,171 2017-01-24 13:36:31
W sumie wiesz… ze slubem nie jest pozamiatane bo nie ma problem ktorego by nie można bylo rozwiazac ale to już nie to. Poza tym to kasa której on nie ma.
Tak, nie chce slubu bom to już nie wiek na takie kiecki. Ale co innego kiedy to jest na zasadzie „ moja decyzja”. Bo za swoje decyzje sama biore odpowiedzialność. Rok temu nawet o tym nie myslalam ale moje zycie idzie do przodu. Teraz mi przeszkadza i nie umiem mieć sufitu nad glowa mowiacego mi „ nie będziesz miała bo on już ma”. Bo może chciałabym mieć taka możliwość, żeby sobie pewnego dnia stwierdzić – a chodz sobie strzelimy jakiś.
Cywilny nie ma dla mnie zadnego znaczenia, wiec nawet nie ma opcji. Nie wpakuje się prawnie w cos takiego. Jedyne na czym mi by zalezalo to wlasnie taki, który jest jeden jedyny i na zawsze. Bo to ma dla mnie znaczenie. A nie cywilny, który widać tylko w dokumentach a który rozwiazuje się szybciej niż zawiazuje.
Z zona nie ma zadnego kontraktu. Laska miała 17lat jak zaszla w ciaze. Rodzice zmusili do slubow ale idąc do kościoła dokumenty rozwodowe już były przygotowane (ale przecież trzeba dziecku chrzest zalatwic). On rzucil szkole, zarabial na dziecko. 12 lat temu wyjechal. I tyle ze znajomości. Z dzieckiem ma kontakt taki… no ma mocny nawet, chociaż w sumie to ja się z nia lepiej dogadywalam. Ale to jednak zawsze będzie jego corka ever after. Czyli zawsze bardziej rodzina niż taka ja z doskoku.
Moi znajomi i rodzina wiedza o nim, znaja i lubia ale nie wiedza ze ma zone czy corke. I ja już zapowiedziałam ze prędzej umre niż się do tego przyznam. Wiec ma nawet nie smiec się z tym wychylać. Pewnie kiedyś wyjdzie ale wole to jak najbardziej odlozyc.
Tak, wiem ze jak się nie podoba to się zmienia. U mnie jest problem ze mi się wszystko podoba z wyjątkiem tego. Czyli tego co jest jego czescia a ja nie jestem w stanie zaakceptować. I nie, nie porównujmy przygod lozkowych do dziecka. Rozne rzeczy robiłam w zyciu ale moje wcześniejsze zycie nie ma na niego zadnego wpływu. A w druga strone już owszem
7,172 2017-01-24 19:35:57
Rok temu nawet o tym nie myslalam ale moje zycie idzie do przodu. Teraz mi przeszkadza (...)
Czyli jest szansa, ze za kolejny rok znow Ci sie odwidzi
Cywilny nie ma dla mnie zadnego znaczenia, wiec nawet nie ma opcji. Nie wpakuje się prawnie w cos takiego. Jedyne na czym mi by zalezalo to wlasnie taki, który jest jeden jedyny i na zawsze. Bo to ma dla mnie znaczenie. A nie cywilny, który widać tylko w dokumentach a który rozwiazuje się szybciej niż zawiazuje.
Co Ty opowiadasz. Jak widac na zalaczonym obrazku niektorzy nie maja problemu isc do oltarza z zamyslem rozwodu, majac nawet dziecko - wiec ani slub, ani dziecko niczego nikomu nie gwarantuja.
Rozumiem, ze jestes bardzo wierzaca. Ale w takim razie nie rozumiem, czemu w ogole weszlas w ten zwiazek wiedzac, jaka pan ma przeszlosc I slub koscielny, skoro to bylo / jest dla Ciebie takie wazne?
Ale to jednak zawsze będzie jego corka ever after. Czyli zawsze bardziej rodzina niż taka ja z doskoku.
Troche dramatyzujesz moim zdaniem. Zeby byc jego "bardziej rodzina" musialabys byc jego corka Bo (ex) zona to nie rodzina podobno
I nie, nie porównujmy przygod lozkowych do dziecka. Rozne rzeczy robiłam w zyciu ale moje wcześniejsze zycie nie ma na niego zadnego wpływu. A w druga strone już owszem
Roznica jest jedynie w tym, ze Twoj facet mial odrobine miej szczescia niz Ty I zaliczyl wpadke przy pracy. Tobie sie to nie moglo przytrafic?
Mam nadzieje, ze ten psycholog pomoze Ci to wszystko poukladac, bo po co masz meczyc tak siebie i jego. Woz albo przewoz. Zycie jest za krotkie na takie szarpanie niewiadomo o co.
Corka jest I on jej nie wymaze gumka myszka. Gdyby nawet mu sie to udalo, to zostaje ten nieszczesny slub koscielny. OK, wsiada w wehikul czasu i nie ma slubu koscielnego - ide o zaklad, ze na bank wymyslisz cos nowego
7,173 2017-01-24 22:48:27
troche checi i kasy i koscielnego tez nie ma. W tym przypadku przynajmniej
Nie. nie jestem wirzaca. Nawet wcale. Ale koscielny to dla mnie cos co ma symbol. symbol taki, ze jak sie go zrobi normalnie to jest niewymazywalny. Niczego innego nie potrzebuje, bo z prawnego stanu wolnego rezygnowac bez sensu nie chce. Symbol chociazby tego ze to ona jest zona - nawet ex ale zawsze i zawsze bedzie. A ja bede.... konkubina? partnerka? no ogolnie kims takim, kto w zasadzie jest a pozniej go nie ma. i tyle z historii
tak zaliczyl wpadke. nie oceniam i nie wnikam. Ale to jego zycie i jego wpadka. Ja tez przeciez swieta nie jestem i nie ukrywam - sama wpadke zaliczylam.
Za mna sie nic nie ciagnie bo tak wybralam. On wybrał inaczej. Nie widze tutaj gorszego czy lepszego rozwiazania.
Ale fakt... jakkolwiek go kocham i uwielbiam nie umiem sie odnalezc w takiej sytuacji. Czytam tutaj posty i opowiesci i dobijam sie do reszty. Nie chce zeby moje zycie tak wygladalo.
On za 2tygodnie przyjezdza do PL. Juz na zawsze i mialo byc ze do mnie. Dlatego czuje sie w potrzasku. Niech ten psychiatra kurde da mi sile na "w te albo we wte"
moze tez gdybysmy porozmawiali.... a ja ciagle slysze tylko o wielkiem milosci i ze jemu by to nie przeszkadzalo....w kolko i w kolko
7,174 2017-01-25 08:11:13
No teraz to juz w ogole Cie nie rozumiem - skoro nie jestes wierzaca, to na kiego tak sie upierasz przy tym slubie koscielnym??? Dziwne masz myslenie powiem Ci. Zalezy Ci bardziej na slubie koscielnym, czy na tym konkretnym osobniku, ktorego podobno kochasz i uwielbiasz?
A moze to chodzi o to, ze on tu wraca na stale, z kasa niewesolo - jak wnioskuje z Twoich postow. Czemu nie zostaliscie obydwoje za granica?
Dzis psychiatra? Powodzenia, napisz jak bylo.
7,175 2017-01-25 12:21:47
1) Jak mowilam – slub ma dla mnie znaczenie symboliczne i tyle. Nie mam potrzeby biegania po urzędach, bo taki slub nie ma absolutnie zadnej wartości. Za to ten drugi ma i jest symbolem tego ze masz jedna, jedyna szanse i oddajesz ja drugiej osobie. Wiedzac ze już never-ever. Zwlaszcza ze jak mowie – zona będzie zona. Czy ex czy nie ex. A ja mam być na zasadzie…. Kogo? „dziewczyny” – bo tak się do mnie K zwraca.
2) Po co wracaliśmy? Ja wracałam do swojego zycia. Z własnej potrzeby, wyjechałam tam na 4miesiace (wtedy się poznaliśmy) dawno temu. Pozniej zawiesiłam wszystkie swoje rzeczy i dostosowalam cale zycie do tego żeby jakos o to walczyc. Wyjechalam bo mnie potrzebowal. Zdecydowanie nie dla przyjemności i bardzo dużo mnie to kosztowalo. Ale tez jest granica do której możesz trzymać zycie w zawieszeniu. Dlatego wrocilam prawie rok temu i staram się jakos to swoje zycie tutaj skladac. On wraca po 12latach. Wraca do mnie, chociaż od samego dnia pierwszego mowilam ze powinien dla siebie. Emigracja mu wyszla tak, jak znacznej części ludzi…. Czyli średnio. Wraca i dobrze dla niego ze wraca.
3) Kasa – kasa jest problemem, chociaż nie z mojej strony. Nie mam absolutnie problemu w kwestiach inwestycji w siebie. Powinien isc do szkoły, musi porobić kursy, musi znaleźć jakas prace. Ja to wiem i wiem ze na początek będzie ciężko. Ale panicznie się boje tego, ze ja będę zaciskac pasa dla niego. A na koniec on mi rzuci szkole bo corka będzie potrzebowala cos tam.
4) Ja się serio czuje z tym zle. Ja wiem ze nie powinnam była się nigdy w to wkrecac. Bo wiedziałam itp. Ale to było daleko od zycia. W UK zycia nie było. To ze on tam wyslal kase na dziecko nie miało wpływu na nic. Ani nie było jakichś większych potrzeb ani problemu z podstawowymi. Temat corki ograniczal się do poziomu pogadania na skype czy fb i nie miał realnego wpływu na moje zycie. I ja glupia skupiłam się tylko na „ty i ja”. A teraz on przyjezdza i do mnie dotarlo ze to nie będzie tylko „ty i ja”.
5) Problem bardzo się rozkrecil jakies pol roku temu. Od tej pory jest ciagle „ ale z czym ty masz problem, wiedzialas 2lata temu, ale milosc, ale jak tak możesz, bądź ze mna, jesteś najwazniesza, bądź taka jak kiedyś”. On przyjechal tutaj 2razy z czego raz wywaliłam go z domu i wyslalam do jego rodziny. Ja byłam tez tam. Rozmowa?Bylo pocieszanie i w/w teksty kiedy mi się ulewało i wpadałam w histerie. Bez tego, udawanie ze wszystko jest ok. bo skoro ja się uśmiecham to temat nie istnieje. I wszystko jest ciagle….”ja to zalatwie, tylko bądź ze mna. I bądź taka jak kiedyś….”
Taak….. psychiatra będzie dzisiaj. Byle do tej 20wytrwac……
P.S. Dzieki ze do mnie piszesz bo ja serio. Szczerze mowiac jakos w dziwny sposob to pomaga
7,176 2017-01-25 13:25:24
Ciesze sie, ze pomaga Moze piszac tu na forum poukladasz sobie w glowie, co chcesz powiedziec na dzisiejszej wizycie.
Mowiac "prawdziwe zycie w Polsce" masz na mysli znajomych i rodzine? Boisz sie, co powiedza na Twoj zwiazek z rozwodnikiem z dzieckiem, bez slubu koscielnego?
Odwazna decyzja z jego strony, zeby wrocic do Polski i zaczynac wszystko od zera praktycznie. Moze przytlacza Cie odpowiedzialnosc, bo on twierdzi, ze robi to dla Ciebie, a Ty wcale nie jestes pewna, co z tego wyjdzie? Nie mysleliscie, zeby raczej budowac swoje zycie w UK? Nie chcialas tam zostac z nim na stale?
Czyli on za te 2 tygodnie wprowadzi sie do Ciebie? A corka mieszka w tej samej miejscowosci co Ty? Przepraszam, ze tak sie dopytuje, ale chce jak najlepiej zrozumiec Twoja sytuacje.
7,177 2017-01-25 14:25:48
Ja nigdy typem emigranta nie bylam. Nie chce wyjezdzac. Mam jakies swoje zyciowe ambicje i nie chce ich przekreslac. Poza tym, to tez nie jest tak ze on tam ma jakas zawrotna karierę. Po prostu zyje w wersji ultra podstawowej, z tym ze go stać na dziecko. To tez nie jest poziom do którego ja daze i na jakim poziomie chce zyc. Poza tym UK jest moim znienawidzonym państwem szarym i miałkim
Co do tej prawdziwości zycia… tak. Wstydze się jego zony i dziecka. Wstydze się jak zaraza. Ale mniej niż przed znajomymi wstydzę się przed sobą.
I tak…. Czuje ogromna presje zwiazana z tym wszystkim. Bo wszystko fajnie, smiesznie ale chyba nie do końca zdawalam sobie sprawę w co się pakuje. Dotarlo do mnie w sierpniu…. Z tym ze wszystkie moje obawy były w zasadzie spychane – milosc, milosc, milosc (serio, rzygam jak slysze wyraz na „m”), ulozy się… teraz sa ważniejsze problemy. I ja wiem, ze on przyjezdzajac i walcząc o kursy, szkoły, prace itp. tez nie będzie miał czasu się nimi zajac. I tak w zasadzie zostałam sama z „musisz sobie z tym poradzić”(to moje słowa). Bo przecież związek z cudzym dzieckiem i zona jest najnaturalniejsza sprawa na swiecie.
Moja siostra zyje bez slubu, dzieci itp. Tak zdecydowali i tak maja. Sa tylko i wyłącznie dla siebie bo sa dla siebie rodzina. Tutaj to nie jest tak samo. On zawsze będzie miał swoja corke, swoja zone. W kwestii zony on miał wybor a ja jestem go pozbawiona. On może powiedzieć: niiieee małżeństwo jest do kitu. Probowalem . w sumie tak mi mowil na początku – nie popelnia się 2razy tych samych bledow. Ja mogę powiedzieć…. Nie miałam wyboru…W kwestii dziecka, to to on zawsze będzie miał rodzine. Będzie miał zawsze mnie + osobe dla siebie najwazniejsza. Ja będę miała kogo?
Druga siostra ma nieślubne dzieci, zwiazala się z facetem, który tez ma dziecko z poprzedniego małżeństwa i jest git. Się poszarpią o to czasami ale tez każdy jest na tej samej pozycji.
A tutaj? Ja już serio myslalam o tym, ze kurde…. Zrobmy. Za jakies 2-3 lata planuje zrobić zmiane w pracy, będzie wtedy chwila. Machnie się, posiedze w domu z pol roku a reszte niech on bierze urlop i niech siedzi. Ale później się lapie…. Przecież to głupie. Ja ani dzieci nie lubie ani nie chce mieć. Tzn chciałabym, jak już będę stara i znudzona. Ale biorac ta cala sytuacje ja czuje wlasnie ta presje. Ze zawsze będzie jego rodzina + ja.
Już nawet nie wspominam, ze sporo terapii by mnie czekalo, zebym miała z nim jakies ciaze przezywac. Nie chce miec nic wspólnego z jego zona, wiec tu by mnie skrecalo jakakolwiek opcja porównania. Nawet taka nigdy nie wypowiedziana. Wiem, ze irracjonalne ale serio…. o 17letnich cpajacych matkach mam zdanie takie a nie inne i … no kurde ciężko.
Co do lokacji… Jestesmy obydwoje z jednego Wroclawia. Jego zona z corka lata temu wyprowadzily się do Opola (chociaż corka mimo ze prawie 18letnia praktycznie na każdy weekend jeździ do dziadkow bo nie umie sobie koleżanek znaleźć ). Ja na kolejne kilka lat zamieszkałam w Krakowie. Za jakies 2-3lata wracam do Wrocka. Czyli corka mieszka teraz idealnie pośrodku.
7,178 2017-01-25 21:05:45
Jejku....wiesz że ja tu w paru postach powiedziałam więcej niż przez pół roku codziennych awantur?
"Przecież ja codziennie byłem"
Tak....opowieściami o kolorze moich majtek czy skarpetek
Każdy mój tekst był zbywany "Ale ja Cię kocham nad życie, dla Ciebie wracam, bądź wreszcie taka jak kiedysto, bądź wreszcie sobą, bądźmy wreszcie razem"
Ciągle miałam wrażenie że on mnie nawet nie słucha bo "kocham Cię" było odpowiedzią na wszelkie pytanie.
Mówię:Masz dziecko na utrzymaniu, ani zawodu ani pieniędzy. Usiądź i zrób ta cv żeby łatwiej pracę znaleźć..... pierwsza ja zrobiłam. Teraz trzeba poprawić... Od pół roku....
Zasiłek.....żona złożyła 4lata temu...niech sama sobie załatwia.
Rozwód? Załatwię.....
.....
...
Do mnie nigdy nie dotrze dlaczego ja w tym dalej trwam
7,179 2017-01-25 21:25:14
dinkaa, a czy Ty nie masz wrażenia, że facet chce na Tobie jakby "zawisnąć" ? W znacznym stopniu zrzucić na Ciebie odpowiedzialność za własne życie ? Chce być "zaopiekowany" i szuka ciepłego kąta oraz kandydatki na stanowisko opiekunki. Przyznam, że zupełnie się nie dziwie Twoim obawom i sądzę, że Ty podskórnie również to wyczuwasz. Myślę, że w pewien sposób czujesz się za niego i jego decyzje o przeprowadzce odpowiedzialna (bo niby to dla Ciebie) stąd masz problem, żeby się z tej relacji wycofać. Myśl o sobie, bo on o Tobie nie pomyśli... chyba, że interesuje Cię życie samą miłością
7,180 2017-01-25 23:04:47 Ostatnio edytowany przez dinkaa (2017-01-25 23:05:28)
nie wiem czy masz ceftyfikat wrozki ale serio podziwiam, ze z takiej niewielkiej ilosci informacji wyciagnelas tyle....
bycie opiekunka.... zanim przeszlo na histerie o zonach i dzieciach to byl moj podstawowy tekst. ze czuje sie jak jego matka, ktora chodzi i pilnuje ale ktora sie spuszcza na drzewo tekstem "tak, tak zrobilem"
badz taka jak bylas, taka cie pokochalem, badz tam dla mnie.....
ooo tak .... "bądź tam dla mnie" to chyba nawet częstsze niż wszystko inne.
A ja chodze z wyrzutami sumienia, że faktycznie on ma teraz dużo stresów a ja się rozklejam....
jestem po lekarzu.....
lekarz ze mna pogadal, popatrzyl, zlapal sie za glowe i pierwsze co, to powiedzial ze powinnam polozyc sie w szpitalu na conajmniej 2tygodnie.....
radosnie dorobilam sie bardzo ciezkiej depresji i nerwicy lękowej......
od jutra tabletki szczęścia i jakoś to będzie. Teraz tylko wykopać spod ziemi kase na terapie z psychologiem
szczerze to wielkie dzięki dziewczyny.... potrzebowałam miejsca żeby się wygadać i gdzie nie będzie" jessu jessu jak śmiesz mieć takie problemy. jesteś złym człowiekiem, bo jak się kocha to w całości"
7,181 2017-01-26 01:28:16
Zanim wydasz pieniądze na prywatne terapie, sprawdź na co możesz liczyć z kasy chorych. W poradniach zdrowia psychicznego finansowanych z kasy chorych też prowadzone są terapie
Napiszę Ci tylko jedną rzecz... pamiętaj, że nie jesteś odpowiedzialna za cały świat Naucz się kochać siebie i dbać o własne interesy bez poczucia winy. To naprawdę nie grzech
Póki co masz w planach uwięzienie siebie samej... ja bym się poważnie nad tym krokiem zastanowiła, bo będzie to krok wybitnie destrukcyjny. Nagniesz się na jakiś czas... ale to i tak czkawką Ci się odbije... tyle, że agonię związku rozciągniesz w czasie. Myślę, że chciałabyś partnera, a póki co stworzyłaś związek z dzieckiem. Wy macie się wspierać na wzajem, a nie wisieć na sobie. On oczywiście ma prawo nie dorosnąć nigdy, ale Ty masz również prawo nie chcieć związku z takim partnerem. Odnoszę wrażenie, że Ty go nieustannie próbujesz ratować i sądząc po jego czynach ( albo raczej ich braku
) jakby wbrew jego woli... Daj mu spokój. Niech sobie chłopak żyje jak lubi
Nie da się przeżyć życia tak, żeby nigdy nikogo nie zranić. Szczerość może być bolesna, ale dopóki jest właściwa i pozbawiona złośliwości, to nie ma potrzeby, byś musiała czuć się z tego powodu winna. Uważam, że powinnaś otwarcie mu powiedzieć dlaczego nie widzisz z nim wspólnej przyszłości... że ta relacja jest dla Ciebie toksyczna. I te jego teksty mające na celu wzbudzenie u Ciebie poczucie winy... "bądź taka jaką cię pokochałem"... Czyli siedź cicho,uśmiechaj się mile, nie poruszaj niewygodnych tematów, bo przez Ciebie i Twoje gadanie wszystko się psuje... Masakra jakaś...
7,182 2017-01-26 06:37:44
"bądź taka jaką cię pokochałem"... Czyli siedź cicho,uśmiechaj się mile, nie poruszaj niewygodnych tematów, bo przez Ciebie i Twoje gadanie wszystko się psuje...
Zapomnialas o najwazniejszym - "i pokochaj moje dzieci jak swoje"
O tak, ja tez pare razy uslyszalam, ze sie zmienilam i ze juz nie jestem taka jak na poczatku. No nie jestem, bo zaczelam prosto z mostu mowic, co mi sie nie podoba i nie lykac wszystkiego jak mlody pelikan, zeby misia nie zranic.
Wychodzi na to dinkaa, ze tak naprawde to nie chodzi ani o ten slub, ani o corke czy zone, tylko o to, jakim on jest czlowiekiem - prawda? Sprawiasz wrazenie bardziej ogarnietej od niego, mimo, ze jestes mlodsza i to pewnie Ty bedziesz ciagnac caly ten kram jak pan sie zwiezie z majdanem za dwa tygodnie.
No i co Ty o tym wszystkim myslisz po wizycie u psychiatry? Masz juz jakis plan, co z tym dalej zrobic?
7,183 2017-01-26 09:58:38
Wyciągnęłam podobne wnioski co Volver i metaksa.
Boisz się ( I SŁUSZNIE), ze chłop uwiesi się na Tobie i będzie liczył na to, że Ty wszystko ogarniesz a chłoptaś biedny, pokrzywdzony Misio bez wykształcenia, pracy, a alimenty płacić będzie trzeba.....
Traktuje Cię jak inwestycję i myśli, że kupi Cię słodkimi słówkami o miłości!!!! Samą miłością człowiek się nie utrzyma. Jak komornik zapuka do drzwi i upomni się o alimenty to .... słowami o miłości i kolorze Twoich majtek Go nie spławisz.
Zanim tu wróci i uwiesi się na Tobie na dobre, daj Mu znać, o swoich podejrzeniach , powiedz wprost czego się obawiasz i.......wysłuchaj kolejny raz Jego zapewnień jak bardzo Cie kocha i że Wasza miłość przezwycięży wszystko. A potem.... zacznij się rozglądać za kimś w swoim wieku, kto mam podobne priorytety i ambicje do Twoich. Kto nie ma zobowiązań i parcia na to, żeby mieć dziecko (uwierz, ze nie wszyscy faceci pragną się spełniać w tej roli). A może kiedyś w przyszłości oboje dojrzejecie do decyzji o dziecku? A może będziecie realizować się w inny sposób.....
I jestem pewna, że jak zrzucisz z siebie ten balast ( czytaj: chłopca, który się na Tobie uwiesił) , to nie potrzebna Ci będzie terapia i nie będziesz musiała przyjmować dawki szczęścia w postaci tabletek.
Powodzenia dinkaa i nie daj sobie wmówić, że miłość przezwycięży wszystko, bo tak nie jest.
7,184 2017-01-26 11:21:49
Kurcze, dzieki dziewczyny za wsparcie
Nie, nie jest tak ze on chciałby zebym jego corke kochala jak swoja. Corka ma prawie 18lat i matki nie potrzebuje. Ale jemu wygodnie ze mna bo to ja mu naprawiłam z nia relacje. On wyjechal 12lat temu. Widzial ja mooooze raz w roku a to i tak nie co roku. Gadali tyle co czasem jak ona u dziadkow na skype. To ja go wciagnelam znowu w rodzine. Pomimo ze on z nia to maja tyle… maja dobra relacje ale nic szczególnie wspólnego. Wiec jest ojej jej je tatuś – ojej jej jej córeczko i…. nuuuuda. Kazde w oddzielnym pokoju.
Teraz mam wypominane, ze przecież on przyjezdzajac do PL często się nawet nie widział z corka tylko jechal do mnie ( pomimo ze ja go namawiałam). Ale coz…powod ten sam.
Kase zawsze placil i to powyżej tego co ma zasadzone, wiec to nie tak ze się miga. Ale tez jest to wymowka na wszystko - nic nie zrobil bo tyral na dziecko. Ja się cale zycie opierdzielalam i nie wiem jak wygląda prawdziwe zycie. Bo w swoich rozowych okularach się opierdrzielalam na tych studiach czy w swojej banalnej pracy (nie tyram na budowie i nikt mi na rece nie patrzy).
Z tym slubem tez mam problem. Nie powiem. Mam. Ale tez mam swiadomosc ze w jego przypadku to jest cos co można naprawić. Albo może…. Kazda inna osoba bylaby w stanie to zrobić. On opowiada…..
Tak.. tutaj moja terapia i przypomnienie problemu „zero”
I żeby nie było… rozmawialiśmy o tym. Ja mu to nie raz mowilam. Ze się tak czepie tej CV. Jedna mu zrobiłam. Cala, od pcozatku do końca. Wiecie jakie to mile zajecie…. Później dzwoni e i się pytam czy zaniosl ja tam gdzie miał zanieść? Nieee on siedzi w domu bo znajomi maja za pare godzin przyjechać i on na nich czeka. I tak czekal… ze 2tygodnie. Teraz trzeba zrobić wersje PL. Powiedzialam ze palcem nie kiwne. Mogę mu pomoc tylko to zredagować na kompie i proszę żeby to było w swieta bo mam wtedy czas…. Nie wiem czy doczekam do wielkanocnych. Bo on pamietajac tamto, nie chce dac mi bubla. Czyli on przyjezdza za 1,5 tygodnia a nawet głupiej cv nie ma. Wiec jak ja mam się czuc pewnie?
Kolega mi wyciagnal ze jestem franca bez serca i najgorszym człowiekiem na swiecie. Bo dzieci najważniejsze itp. Ale ja tak patrze… po co ja zapierdzielam? Ja sobie odloze na wakacje na Teneryfie i pojade sama bo jego corka będzie potrzebowala nowe okulary? Ok, tylko niech ja wiem ze wcześniej było absolutnie WSZYSTKO zrobione, żeby mi pokazac ze moja Teneryfa jest wazna. Poki co jak mowie…. golodupcem jest ale ze parędziesiąt tysięcy (czy nawet więcej) na dzieciaka zaległego zasiłku to…. „ex miała to zalatiwc”. A po 2,5 roku mojego cisniecia jest” no przecież miesiąc temu zadzwoniłem i doslalem papiery. Co mam więcej zrobic? Ona to zalatwia”
A wiecie co jest najgorsze…. Ze ja wiem ze jest zle i ze to przecież bez sensu. A jednak dalej nie umiem sobie wyobrazić ze miałoby go nie być Pomimo ze z zewnątrz jestem glaz i mowie ze nie ma opcji zebym go miała z lotniska odebrać (on sobie już ulozyl super-ultra romantyzm tego dnia).
Kurde te tabletki chyba za mocne. Dziwnie po nich ;/
7,185 2017-02-05 17:35:44 Ostatnio edytowany przez Aloha92 (2017-02-05 17:48:17)
Cześć, To mój pierwszy post na Forum.
Ja również chciałbym podzielić się swoją historią. Sytuacja w której ja się znajduję jest jeszcze trochę inna niż poprzedniczek... chyba trochę łatwiejsza.
Piszę to wszystko "na chłodno" tzn. że obecnie nie mam jakiegoś wielkiego problemu, ale chciałabym od czasu do czasu podzielić się z kimś swoimi odczuciami, bo były trudne chwilę i wiem że jeszcze BĘDZIE ich wiele.
Mam 25 lat, mój partner 27. Jesteśmy ze sobą ponad 1,5roku. M. ma 4,5 letnią córkę. Nie jest i nie był związany formalnie z matką dziewczynki.
Miałam wiele wątpliwości, o których pisałyście, gdyby nie wsparcie partnera to chyba bym zwariowała. W naszym wypadku rozmowa jest bardzo ważnym elementem.
Wiele z Was opowiada, że nie jesteście rozumiane przez swoich partnerów, że jesteście stawiane na drugim miejscu, że ich dziecko ma większe przywileje w stosunku do waszych pociech. Jak to czytam, to stwierdzam, że jesteście bardzo silne, mi chyba serce by pękło. Ja w ogóle jestem mięczakiem, przejmuje się wszystkim. Już przerabiałam temat, że nasze dzieci nie będą takie cudowne jak jego córka, że nie będę miała nic do powiedzenia w wychowaniu naszych dzieci, bo on ma już doświadczenie. I mnóstwo innych głupich myśli przychodziło i przychodzi mi do głowy. Ale to chyba normalne że takie wątpliwości i obawy się pojawiają.
O matce dziewczynki i byłej mojego M. nie chce w tym momencie pisać.
Pozdrawiam ciepło, będę śledzić jak u Was się zmienia ( oby tylko na lepsze). Nie omieszkam dzielić się na bieżąco tymi fajnymi chwilami jak i tymi ciężkimi.
7,186 2017-02-06 10:27:32
Zazdroszcze….
U mnie Luby wrócił. Do mnie i dla mnie bo chce ze mna „zycie budowac i ja jestem najwazniejsza….”Stwierdziłam, że będę ponad to i odbiore go z tego lotniska. Spędzilismy miły weekend, teraz on pojechal do domu. Zobaczymy się.. za pare tygodni.
Ale co? Mily weekend itp. a na końcu w paszcze dostałam bo… to ze on się ze mna spotkal znowu było tajemnica. Nikt nie wie o tym bo przecież rodzinie i corce byłoby przykro. I tak od…x czasu wstecz. On wielce się poswiecal i przyjezdzal z UK w odwiedziny do mnie ale zawsze w tajemnicy. Teraz go spotkam za iles tygodni bo on ma dużo spraw po przyjeździe do załatwienia ( to logiczne) a ja wracam tylko na weekendy. A weekendy sa czasem kiedy corka może przyjechać. Wiec oficjalnie mnie spotka jak już rodzina się nacieszy. Za jakies 3 tygodnie….. kurde… poczucie własnej wartości siega Himalajow….
7,187 2017-02-06 10:33:31
dinkaa, to dwór czyni nas królami. Nie bardzo rozumiem skąd Twoje zdziwienie jeżeli sama swoim zachowaniem utwierdzasz go w przekonaniu, że jest ósmym cudem świata.
7,188 2017-02-06 19:58:49
Aloha 92 piszesz ze kobiety ktore wchodza w zwiazek z mezczyznami ktorzy sa ojcami nie sa przez nich rozumiane. Tylko trzeba zadac sobie pytanie czy Wy ich rozumiecie? Jak w wielu przypadkach musi im byc ciezko pogodzic milosc do najwazniejszych osob by zadna ze stron nie poczula sie odsunieta. Czy ich nie boli niechec wasza do jego dzieci. Aloha 92 jak bys chciala zeby wygladal wasz zwiazek i jak widzisz w tym wszystkim corke swojego partnera. Ja reprezentuje druga strone i "macochy" moga miec gdzies co ja pisze. Aloha jestes bardzo mloda i mozesz czuc sie zagubiona, ale staraj sie sluchac glosu swojego serca. Dziewczynka jest mala i jesli matka jej nie bedzie buntowac i przy odrobinie dobrej woli z twojej strony mozecie zbudowac fajna relacje.
7,189 2017-02-06 22:24:35
Aloha 92 piszesz ze kobiety ktore wchodza w zwiazek z mezczyznami ktorzy sa ojcami nie sa przez nich rozumiane.
Marza2 z całym szacunkiem, ale czytając odpowiedź na mojego posta, jak i wcześniejsze twoje odpowiedzi mam wrażenie że nie czytasz ze zrozumieniem.
Ja stwierdziłam tylko (na podstawie wcześniejszych postów, że WIELE z nas- drugich ma takie odczucia. Nigdzie nie pisałam natomiast że to jest reguła, albo że tak jest w moim przypadku, wręcz przeciwnie- moje potrzeby, obawy są rozumiane przez mojego partnera. Jak sam powiedział- jesteśmy dla niego najważniejszymi kobietami w życiu. Więc stawia nas obie na pierwszym miejscu, przy czym więź między nim a córką ma inny charakter niż między mną a nim i to jest wg mnie naturalne.
7,190 2017-02-07 08:15:06 Ostatnio edytowany przez Aloha92 (2017-02-07 09:21:35)
Marza2, boli ich nasza niechęć do ich dzieci, hmm znowu wrzucasz wszystko do jednego wora.
Niechęć z czegoś wynika, ja też miałam takie momenty, czasami z zazdrości o jego uwagę (tak, przyznaje się że byłam o nią zazdrosna), czasami miałam dosyć jej zachowania, marudzenia bez powodu, bo tak się nauczyła, że płaczem może wymusić wszystko u mamy, a u nas to nie skutkuje, więc mała byla w szoku i jeszcze bardziej się awanturowała i jeszcze bardziej mnie to denerwowała.
To nie jest tak że czuję do niej niechęć, albo inaczej czuję niechęć gdy wyczerpie już wszystkie pokłady mojej cierpliwości, a poza tym sytuacjami uwielbiam ją, czasami tęsknię jak jej dłużej nie ma. Rozumiem jej zachowanie, wiem że jest tylko dzieckiem i jeszcze do końca nie wie co się dzieje.
To że są cięższe chwilę to nie znaczy że jej nie lubię, to ja muszę sobie pewne rzeczy ułożyć w głowie, przetrawić je. Ale powiem szczerze że warto, dla tych momentów kiedy mój M. widzi nas przytulone i mówi że jest najszczęśliwszy na świecie. Serio, ani ja ani M. nie jesteśmy typami romantyków, ale tak czasami wychodzą z nas takie słowa.
Podstawą jest wzajemne zrozumienie, tego Wam życzę dziewczyny
7,191 2017-02-08 16:48:36
Aloha akurat mloda dziewczyne taka jak ty. Ktora nie ma wlasnych dzieci rozumiem ze moze miec czasami problemy w odnalezieniu sie w relacji ja-on-jego dziecko i jego byla. Mnie najbardzjej denerwuja kobiety same maja dzieci z poprzedniego zwiazku, ktore oczekuja od swojego faceta akceptacji ich dzieci czasami nawet glebszych uczuc. Same za to dzieci partnerow traktuja jak zlo konieczne. Dla takiego zachowania nie ma usprawiedliwienia.
7,192 2017-02-11 21:19:35
Hej dziewczyny, w przyszły weekend mamy u siebie młodą, to akurat była moja inicjatywa. Dawno nie widzieliśmy szkraba Była u nas na sylwestra i to chyba wtedy widzieliśmy się ostatni raz.
Mam nadzieję, że nie będzie żadnych spin i spędzimy wszyscy razem fajny weekend.
Uczymy ją spać w drugim pokoju. 4,5 roku, to już duża dziewczyna
Na co dzień, u matki śpi w swoim pokoju, a jak przyjeżdża, to chce spać z nami.
Napisze jak było. Pa
7,193 2017-02-12 11:41:18
Aloha piszesz ze od sylwestra nie widzieliscie sie z mala. Ty jej tylko nie widzialas czy twoj facet tez. Nie wiem czy mieszkacie blisko od siebie czy daleko. Piszesz ze mala ma byc u was w przyszly weekend od sylwestra to bedzie 7 tygodni i w dodatku to jest twoja inicjatywa. Co z tego twojego chlopaka jest za ojciec ze tak rzadko widuje sie z corka. Brak slow pewnie gdyby nie ty to sam by sie spotkal z dzieckiem w wielkanoc.
7,194 2017-02-12 21:05:40
Bardzo dziwne i niesprawiedliwe wnioski wysnuwasz Marza, ale tak to jest jak ktoś myśli że albo coś jest czarne, albo białe.
Zazwyczaj jest tak, że jak M. dzwoni do byłej, że chce spędzić weekend z córką, to jest co najmniej tydzień przesunięcia i zawsze jej tekst " odpada, bo mamy już plany" mimo że M. dzwoni na początku tygodnia. I tak jest za każdym razem. Ale gdy jest odwrotna sytuacja, czyli była dzwoni że potrzebuje zostawić młoda na weekend, a z kolei my mamy jakieś plany, to od razu " ok, widzę że nie zależy ci żeby zobaczyć się z córką" i zazwyczaj zmieniamy plany. Bardzo denerwują mnie te sytuację. Zapytałam partnera dlaczego jest taki uległy wobec niej, ona tobą gardzi a ty godzisz się na wszystko co ona ustala. Powiedział mi, że nie zamierza się z nią kłócić, bo po pierwsze to jest bez sensu, po drugie ma ja w dupie i nie zamierza się przez nią denerwować, a po trzecie i najważniejsze, nie chce dawać jej żadnych argumentów przy rozprawie sądowej, potem nie bedzie się z nią patyczkować.
Więc cierpliwie czekamy.
7,195 2017-02-12 23:30:09
Byc moze czasami wysuwam zbyt szybko wnioski, ale mam tak kd wczesnej mlodosci i w kazdej prawie sprawie, ale mniejsza z tym. Jesli nie potrafia sie dogadac niech sad ustali kiedy i na jakich zasadach twoj chlopak moze widziec sie z mala. Szkoda ze byla robi jazdy twojemu chlopakowi, nie wie ze robi krzywde dziecku ktore widzi ojca raz na 2 miesiace. Skoro sa takie problemy z weekendami, to moze twoj chlopak jesli ma czas to moglby mala zabierac do siebie w tygodniu na jedna noc.
7,196 2017-02-13 09:24:43
Dinkaa czułaś ciężar jaki bierzesz na siebie.
Wiesz co Cię czeka...mimo to podjełas decyzję(tak Ty podjelas)
Zamiast słuchać swojej intuicji(i chociażby opinii kobiet z tego forum)
Podjelas decyzję by zakopać się w tym.
Jego powrót to obciążenie dla Ciebie.
Dlaczego nie cofnełas się przed tym?Teraz on już"wrocił dla Ciebie"...i będzie coraz trudniej cofnąć się przed tym.
Zdajesz sprawę sobie że-im dalej w las tym ciemniej?
Pomijam fakt,że jestes ...a w zasadzie nie jesteś oficjalna częścią jego zycia?
Skrywa Ciebie jak jakąś hańbę.
Oprzytomnij póki czas... nie bierz go do siebie.Będziesz miała duze dziecko..a dzieci ponoć mieć nie chcesz.
Krótko pisząc-ratuj się!
7,197 2017-02-13 17:35:20
Staramy się żeby mała regularnie bywała u nas, ale jest bardzo różnie. Ostatnio była dluzsza przerwa z powodu dość gorącej atmosfery między nami a byłą. To że nie było jej u nas tak długi czas, to jest forma kary dla mojego chłopaka to jest chore i tego nigdy nie pojmę ani nie zaakceptuje, jak matka która kocha swoje dziecko, używa go żeby odegrać się na byłym... Ale to jest jej typowe zachowanie, nie szokuje mnie to, ale wkur..a- owszem
7,198 2017-02-13 17:44:00 Ostatnio edytowany przez Aloha92 (2017-02-13 18:48:57)
Kurna Dinkaa, jaMajkaa ma rację, to jest ostatni moment żeby wycofać się z tego pola bitwy.
Masz dwie opcje.
1. Albo bierzesz go za fraki, jeszcze raz mu klepiesz, nie podoba mi się to, to i to, dlatego że to , to i to. Jaki masz pomysł żeby rozwiązać te problemy. Jeżeli to się nie zmieni to sory kochanie, ale splywaj. Ma jakieś konkretne argumenty, czujesz że może się ogarnie, to daj mu szanse.
Ta opcja jest ok, pod jednym warunkiem. Zastanów się dziewczyno, czy to ma sens. Jeżeli w głębi czujesz że jesteś na tyle silna, że jesteś w stanie wyprostować tego swojego barana i jest on warty twojej kolejnej szansy, a poza tym kochasz go, to brnij w to.
2. Druga opcja, po prostu informujesz go, że to jest koniec i tyle, bez żadnych tłumaczeń, miał dość czasu na ogarniecie sytuacji.
W związku dwie osoby muszą się poświęcać.
7,199 2017-02-16 09:55:56
I lipa. Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak.
Ogólnie założenie było takie, że w sobotę o 9 M. jedzie po córkę i zawozi ją do dziadków (do 19), po pierwsze dziadkowie dawno jej nie widzieli, ona też się za nimi stęskniła, a po drugie mieliśmy spędzić z M. sobotę i odbić sobie za 14, kiedy oboje bardzo długo pracowaliśmy.
Tak jak napisałam, o 19 mieliśmy odebrać młoda od dziadków i spędzić we trójkę resztę soboty i niedziele do 19.
W między czasie chłopak zadzwonił do byłej że prawdopodobnie w sobotę będzie musiał pojechać do pracy i zawiezie J. do dziadków bo dawno się niewidzieli, a wieczorem po nią przyjedzie, czyli tak jak zakladalismy na początku, z tym że sobota oddzielnie (trudno).
Że ona nie wie czy J. może pojechać tam, bo może dziadek będzie pijany ( ojciec M. jest alkoholikiem, ale zawsze jak jest młoda, jest trzeźwy i uwielbia wnuczkę). Oczywiście jest taka możliwość, więc M. powiedział że J. zostanie ze mną. I nagle plany jej się zmieniły, a bo przyjeżdża brat T.( partner byłej) i oni dawno się nie widzieli, przywieź ja w niedziele o 9 ( że w sensie po 1,5 miesiąca nie widzenia się córką, ma ona zostać 24h, dobry żart) i takie sranie w banie.
Jestem wkurzona, powiedział M. żeby w niedziele rano nie zawozil jej, jak będzie problem, to niech sama po nią przyjedzie (ale znając ja, nie będzie jej się chciało ruszyć dupy, bo nie raz już tak było), nie chce żebyśmy po raz kolejny zmieniali swoje plany, bo ona ma jakieś widzi mi się. Poprosiłam chłopaka, żeby jeszcze raz do nie zadzwonił i zrobił tak żeby było dobrze
7,200 2017-02-16 12:19:21
Aloha eks twojego faceta zawsze znajdzie wymowke by nie dac malej na weekend. Tak jak pisalam wczesniej najlepiej bedzie jak mala bedzie u was w tygodniu na jedna noc. Twoj chlopak odbiera mala z przedszkola, przywozi mala do was lub wczesniej odwiedzaja jego rodzicow, rano ja odwozi do przedszkola. Juz chyba w srodku tygodnia byla nie znajdzie wymowki by corka nie byla u ojca.
7,201 2017-02-17 09:35:12
Powiem tak, w tygodniu to dla nas jest spory problem. Mój facet pracuje 8-19 lub 20.
Z przedszkola (które oczywiście jest w okolicy pracy eks - w sumie byłej pracy, bo niedawno została zwolniona, ale to inna historia) odbiory są mniej więcej do 17, więc musiałby się zwalniać o 15 żeby dojechać tam do 17.
Zdarzało się że było tak jak mówisz marza, czyli w tygodniu, ale tylko wtedy jak była w kropce i już nie miała nikogo, kto mógłby odebrać J.
Poza tym na weekend jest ciężko żeby była u nas, to w tygodniu ( pod warunkiem, że nie ma jakiś planów) to nawet nie ma mowy.
W związku z tym że wywalili niedawno byłą z pracy, tak jak pisałam wyżej, musieliśmy się wstrzymać z pozwem, bo dotyczył on oprócz ustalenia widzeń również obniżenia alimentów.
To się jeszcze trochę potrwa
Ale wczoraj wieczorem chłopak dzwonił do byłej co z tą niedzielą i na chwilę obecną (bo może się jeszcze coś odwidziec ) mamy ja do 19
Więc jest super
7,202 2017-02-17 14:36:14
Witam Dziewczyny,pierwszy raz pisze,może ktoś mi doradzi.
Jestem ze swoim facetem już ponad 6 lat,ma nieślubnego syna z poprzedniego związku,w pażdzierniku zeszłego roku pobraliśmy się i chyba to strasznie ubodło eksie,bo od tego czasu są same problemy.Jak do tej pory zabierał syna na jakieś weekendy i pół wakacji.Było ok,wiadomo zdarzały się kłótnie,bo ciężko było przeżyć te wakacje,w okresie letnim pracujemy czasem po 16 godzin i zero wolnego,za to zimą mamy normalne życie.W ostatnie święta eksia zadzwoniła,że mąż ma zabrać syna,że ona nie potrafi sobie ułożyć przez niego życia,bo kolejny facet ją zostawił i że niby z winny dziecka.Dodam,że to już nie takie dziecko,ma prawie 13 lat i sprawia dużo problemów wychowawczych,żle się uczy,pyskuje i najchętniej tylko gra w gry na różnych sprzętach.Dodała,że sobie z nim nie radzi,a chłopak wszystko słyszał.Mąż stwierdził,że syn zamieszka z nami,przy czym ona nie zrzekła się opieki i kazała dochodzić wszystkiego sądownie.Potem pisała smsy,że syn ma do niej wrócić,że żadnych wyprowadzek nie będzie itd. przy czym ani razu po niego nie przyjechała,nie zabrała z powrotem do siebie czy coś. Mąż nie zapłacił alimentów na styczeń i luty,a tu echo,nic nie pisze,nie dzwoni,pomijając fakt ,że po jakieś awanturze poblokowali swoje numery na wzajem. Chłopak chodzi do domu tylko w tedy jak mu to pasuje,albo jak ona chce,ale ciągle wraca do nas. Od dwóch miesięcy ciągle się kłócimy,nie podoba mi się,że tak manipulują,że nie mam wpływu na swoje życie. Mąż w ogóle nie ma dla mnie czasu,a ciche dni trwają czasem tydzień. Mąż się uparł i jak proszę ,żeby zawiózł syna trochę do matki to odpowiada,że nie po czym Eksia chce albo młody,bo tu trzeba się uczyć i zawozi.Dodam,że od maja mieszkamy zawsze gdzie indziej,więc i tak młody w końcu wróci do matki,a Mąż powiedział,że w tedy zacznie płacić alimenty,bo do sądu po opieke nie poszedł tak jak to wcześniej mówił.Mam tego dość,myślę o rozstaniu z mężem,za dwa tygodnie w końcu mieliśmy jechać w podróż poślubną,ale czy muszę płacić kupę kasy,żeby spędzić z mężem tydzień we dwoje?Nie chce takiej łaski z jego strony. Jak go proszę ,żeby ze mną o tym porozmawiał to on się tylko upiera przy swoim,mówi ,że dziecko to nie walizka,z byłą też nie chce rozmawiać i jakoś się dogadać czy coś,a ja tkwię w tym wszystkim i nie wiem jak jutro będzie wyglądał dzień,czy młody zechce iść do mamy,może eksia zechce czy co. Ja rozumiem,że młody dorasta i chce mieć większy kontakt z ojcem,ale chciałabym znać harmonogram tego pobytu,tym bardziej ,że zimą nie pracuje i np w ferie młody siedział na mojej głowie dziennie do 15. To trochę dla mnie za dużo,można mieć czasem dość nawet kogoś kogo się lubi,tym bardziej,że ciągle muszę coś po nim sprzątać itd. a przecież ma mamę. Bardzo chciałabym mieć swoje dziecko,skończyłam już 30 lat,ale ciężko mi się zdecydować w obecnej sytuacji. Młody musiałby zwolnić pokój za kilka lat,tak jak wcześniej obiecywał mąż,że jak już będzie taki prawie dorosły to przecież nie będzie chciał tu tak często przychodzić,ale ostatnio powiedział ,że to jego pokój i dla niego to robił,więc już sama nie wiem. Rozważałam nawet ,żeby napisać do eksi,albo jakiś anonim,że nie zajmuje się synem,nad którym przecież ma opiekę,ale pewnie wyszło by ,że to ja. Nie wiem co robić już.Ciągle tylko kłótnie i płacz,bo obiecywał ,ze po ślubie nic się nie zmieni,a ostatnio zaczął mówić ,że do tego dążył.Myślałam,że będzie bajka,a tu istny koszmar. Co myślicie?
7,203 2017-02-17 17:57:50
Hej linda30,
Zachowanie twojego męża jest cholernie nie w porządku. Ty byłaś w stanie zaakceptować przeszłość męża, nie wiem czy było to dla ciebie trudne, czy nie miałaś z tym żadnego problemu, ale mimo wszystko polubiłaś chłopaka, mimo jego trudnego charakteru. Masz prawo oczekiwać od męża żeby uregulował pewne sprawy. Powinnaś mieć zapewniony przynajmniej jeden dzień, kiedy jesteś tylko ty i mąż. Z racji tego że ja i mój partner dużo pracujemy, w weekendy też czasami trzeba pojawić się w pracy , albo pojechać do rodziców, albo właśnie przyjeżdża do nas jego córka i przez kilka miesięcy nie mieliśmy dla siebie ani jednego dnia. Było mi źle, czegoś mi brakowało. Pogadałam ze swoim facetem i ustaliliśmy 1 dzień święty- 1 dzień na 2 tygodnie, który spędzamy tylko we dwójkę, choćby się paliło i waliło, albo miał przyjechać prezydent, trudno. Wiadomo że każdy ma jakieś obowiązki, ale tak ustalamy swój plan żeby ten jeden dzień miec faktycznie tylko dla siebie) i to się sprawdza, nie ma żadnych odstepstw. Myślę że u was też udałoby się to wprowadzić.
Jeżeli chodzi o rozstanie, moim zdaniem to byłaby zbyt pochopna decyzja.
7,204 2017-02-17 22:11:41
Aloha z tego co piszesz to wydaje mi sie ze twojemu chlopakowi za bardzo nie zalezy na regularnych kontaktach z corka. Jazdy ktore robi byla sa mu na reke bo moze wszystko zwalic na nia. Tylko zeby kiedys nie zalowal. Pracuje do 19 to nie moze raz w tygodniu po pracy wpasc do bylej? Przeczytac malej bajke polozyc spac.
7,205 2017-02-17 23:39:08
Dzięki za rade Aloha92,spróbuję porozmawiać z mężem o takim świętym dniu,choć ostatnio nic do niego nie dociera,jak mówię o swoich uczuciach to mam wrażenie ,że go to nie obchodzi.Mówi jedno a robi drugie. Dziś pomogło mi to forum,mogłam się pożalić w końcu. Skoczyłam jeszcze na siłownie się wyładować,może to jest jakiś sposób dziewczyny,wygadać się i wyżyć porządnie
7,206 2017-02-18 13:40:39
Dzięki za rade Aloha92,spróbuję porozmawiać z mężem o takim świętym dniu,choć ostatnio nic do niego nie dociera,jak mówię o swoich uczuciach to mam wrażenie ,że go to nie obchodzi.Mówi jedno a robi drugie. Dziś pomogło mi to forum,mogłam się pożalić w końcu. Skoczyłam jeszcze na siłownie się wyładować,może to jest jakiś sposób dziewczyny,wygadać się i wyżyć porządnie
Linda, to na pewno jest jakiś sposób, ale nie na dłuższą metę, myślę że ty dobrze o tym wiesz.
Gdyby to było takie proste to życie byłoby kolorowe, ale niestety chociaż nie wiem jak byś się starała to i tak nie zależy tylko od ciebie, mąż też musi wykazać inicjatywę. Inaczej się nie da
Trzymaj się Linda
7,207 2017-02-19 09:48:28 Ostatnio edytowany przez Aloha92 (2017-02-19 09:56:39)
Chciałam tylko napisać że była nie pozwoliła wziąć małej na weekend, ani dzisiaj ani w niedziele.
Bo nie dostała pełnych alimentów. Wygląda to tak, że M. ma zasądzone 800zł alimentów + zaległości (teraz jest to ok.9tys) bo oprócz bieżących wpłat jest jeszcze 700zł. Czyli co miesiąc 1500zł dostaje, umówił się z nią tak, że jak będzie cięższy miesiąc to nie wplaci pełnej sumy, powiedziała że ok i faktycznie tak było... dopóki nie trafiły się te gorsze miesiące. Często zdarzało się tak że nie zgadzała się na widzenie bo M. nie wpłacił pełnej kwoty.
A teraz sytuacja z dzisiaj.
Na początku miesiąca chłopak przelał byłej 700zł, powiedział że jak w piątek dostanie wypłatę, bo dostaje co piątek, to przeleje jej resztę-ok- uzgodniono o której ma przyjechać po córkę itd. Pięć razy pytała czy na pewno zrobi jej przelew.
W pracy, szef przeprosił go i resztę ekipy że nie da rady zranić im wypłaty teraz tylko dopiero w pn, że jeżeli bardzo chcą to ewentualnie wyjmij z lokaty rocznej, ale wolałby tego nie robić. Żaden pracownik nie miał nic przeciwko, mój M. myślał że nie będzie problemu, ale się mylił. W piąte po pracy dzwonił, przeprosił eks, powiedzial ze jest taka i taka sytuacja. Pokłócili się, straszyła go prokuratorem (norma, albo sąd, albo policja, albo prokurator)W sobotę rano napisała sms, że plany się zmieniły i ma nie przyjeżdżać po córkę
Pytam się co mają pieniądze do widzenia się tatą. K...a, oprócz potrzeb materialnych, muszą być też zaspakajane potrzeby emocjonalne, ale widać że wg eks te pierwsze są ważniejsze
Nie wiem, w którym momencie marza stwierdziłaś że mój chłopak nie interesuje się córką?
Kilka razy proponował, żeby razem we trójkę spędzili trochę czasu, że dla małej to by było dobre.
Ona się nie zgadza, więc nie wyobrażam sobie, żeby się zgodziła na to, że przyjedzie do nich do domu i przeczyta córce bajkę.
Na to z kolei ja nie chciałabym się zgadzać, mam do tego prawo i nie uważam że przesadziłabym w tym przypadku.
Jest wiele innych możliwości żeby tata przeczytał dziecku bajkę na dobranoc i to nie koniecznie w domu byłej. Gdyby były normalne relacje, to mogłoby się to odbywać chociażby co 2 tygodnie. A pomijając już wszystko, to ona woli bajkę na dobranoc oglądać, bo kilka razy proponowaliśmy jej, a po przeczytaniu włącz bajkę włącz bajkę ja to się już nie chce wtrącać ale chyba coś jest nie tak jak dziecko na 24h doby ogląda bajkę przez 8-10h
Porąbane to wszystko i męczące.
Sory za takie marudzenie, ale jakoś zdenerwowałam się tym wszystkim. Bardzo bym chciała żeby to wszystko się jakoś unormowało, wyjaśniło. Stresuje mnie ta cała sytuacja. Jedna osoba mąci 4 osobom w życiu w tym sobie. Bez sensu
7,208 2017-02-20 01:50:18
Hej Aloha92,nie denerwuj się,jeszcze chyba trochę przed nami,kiedyś musi być lepiej .Nie chce Ci doradzać ,bo u mnie to jest jakaś totalna telenowela. Też tak miałam,ale się odwróciło i jest gorzej. Też już się nie wtrącam,wcześniej jak eksia jechała na wakacje do meksyku lub jej matka była w szpitalu to zawoziłam do szkoły,sprzątałam w pokoju,żeby miło było wracać,pomagałam przy lekcjach,smażyłam ulubione kotleciki itd.Dodam ,że między mną a mężem jest 12 lat różnicy,też mi było ciężko to wszystko zaakceptować na początku. Ale ostatnio to już wszystko się posypało.
W święta Teściowa lat 70 trafiła do szpitala na bajpasy,cały styczeń jeżdziłam po szpitalach,sprzątałam,gotowałam,myłam,zmieniałam opatrunki,bo jej córcia wolała wyjazdy z kochankami.Teraz w weekend młody jednak trafił do mamusi na 24h,a my pojechaliśmy do teściowej do ośrodka rehabilitacyjnego.Coś tam się sprzeczali i może nie potrzebnie wypsło mi się o naszej sytuacji w domu. Myślałam ,że usłyszę coś mądrego,liczyłam na minimum wsparcia, a usłyszałam tylko "weż już przestań",gdzie pierwszy raz się odezwałam na ten temat.Liczyłam na coś więcej,w końcu teść też ma nieślubne dzieci,ale ona nawet ich nie zna,matka polka,ale ja ta zła.Mąż się na mnie zdenerwował,że przykrość mamie robię,mam tego dość. W tym roku nie robię żadnych świąt,kontakt wolę ograniczyć do minimum,wszyscy mnie widzą tylko w tedy jak trzeba im pomóc,ale mnie nawet nie łaska wysłuchać. W ogóle nie umiem sobie wyobrazić jak matka ,która wychowuje dziecko 13 lat nagle oddaje je ojcu,mężczyżnie ,którego tak naprawdę już nie zna.Jak można tak zrobić.Żałosna namiastka matki. Wydaje mi się ,że ona coś knuje,co ona mówi młodemu nikt nie wie. Nagle sytuacja się odmienia i jej to pasuje,choć wcześniej zawsze wytykała jakieś ale.To mi się nie mieści w głowie,w życiu bym nie odpuściła swojego dziecka.Mówię wam dziewczyny,mam przerąbane. Jutro jadę wykupić podróż poślubną,:)tydzień z dala od tego wszystkiego ,jej:). A może by tak nie wracać?Może to jest jakiś sposób?!:)
7,209 2017-02-20 05:59:25
linda30, faktycznie znalazłaś się w trudnej sytuacji, ale Twój mąż także. Problem polega na tym, że jego eks zaskoczyła go swoją decyzją i dlatego nie mógł wcześniej ustalić z Tobą nowych zasad i warunków opieki na synem.
Wiedziałaś, że ma dziecko, a jako ojciec ma dokładnie takie same prawa i obowiązki wobec własnego dziecka, jak jego matka. Wiadomo, że sądy najczęściej przyznają miejsce zamieszkania dziecka przy matce i chociaż ojciec ma obowiązek brania udziału w opiece i wychowaniu, to jednak znajduje się w zdecydowanie wygodniejszym położeniu, jako weekendowy ojciec z doskoku.
Co za tym idzie na matkę spadają główne ciężary związane z wychowaniem dziecka, to ona ma ograniczony czas i możliwości np. rozwoju zawodowego, czy ułożenia sobie życia.
Nie ukrywajmy, większość mężczyzn nie chce wiązać się z kobietami obarczonymi dziećmi z poprzednich związków.
Tak jak większość kobiet nie marzy o byciu samotną matką, Ty też z pewnością nie chciałabyś znaleźć się w takim położeniu.
Oczywiście, sposób w jaki matka chłopca dała upust swojej frustracji, jest fatalny, potraktowała swojego syna jak przedmiot, nie urywając przed nim, że ten jest przeszkodą do jej szczęścia. To po prostu okropne. Trudno się dziwić, że w tych okolicznościach ojciec stanął na wysokości zadania.
Nie dziw się także, że szykuje w Waszym mieszkaniu pokój dla syna, przecież to jego dziecko. Nie uważasz, że to bardzo przykre, gdy dzieci z rozbitych związków przychodzą do ojca i czują się niczym intruzi sypiając kątem w salonie na sofie, albo na jakimś materacu?
Rozumiem, że chciałabyś, aby Wasze wspólne dziecko miało dobre warunki i takie same warunki Twój mąż chce stworzyć swojemu synowi.
Nie był gotowy na taką sytuację, choć może powinien.
Rozumiem także, że dla Ciebie jest to bardzo niekomfortowa sytuacja, ale nie uważam za niesprawiedliwe rozwiązanie, żeby teraz ojciec przejął główny ciężar opieki nad synem (zwłaszcza, że ten jest w trudnym wieku), skoro przez 13 lat robiła to matka.
Jednak okoliczności i sposób w jaki do tego doszło (zachowanie matki) jest po prostu karygodny. Chłopak będzie miał uraz na długie lata.
Zostałaś postawiona przed faktem dokonanym tak jak Twój mąż.
Odradzam pomysł z pisaniem jakiś anonimów do jego eks. Tak jak Wy musicie załatwiać sprawy między sobą, tak oni jako rodzice także.
Uważam, że powinnaś stanowczo dążyć do tego, żeby Twój mąż jak najszybciej załatwił formalnie opiekę nad synem, alimenty od jego matki (czy ona cokolwiek płaci?) oraz zakres i terminy kontaktów. Jeżeli będzie postanowienie sądu, to ona będzie musiała dostosować się do niego i prawdopodobnie zająć się synem dwa dni w tygodniu, co drugi weekend oraz tradycyjnie zagwarantować mu m-ąc wakacji i tydzień ferii zimowych.. czyli dokładnie tak, jak do tej pory robił to ojciec.
Stanowczo i konsekwentnie wymagaj od męża żeby uczył syna obowiązków domowych, dostosowania się do zasad panujących w Waszym domu, a przede wszystkim szacunku do Ciebie. Uważam, że Ty także masz prawo wymagać od młodego, skoro mieszkacie razem, nie jesteś jego służącą.
Musisz liczyć się z tym, że jego syn może z Wami mieszkać przez kolejne 8-10 lat, dopóki się nie usamodzielni. Najgorsze, co mogłoby się temu dzieciakowi przydarzyć, to gdyby jeszcze ojciec się go pozbył.
Twoja sytuacja jest trudna, zwłaszcza, że marzysz o dziecku, z pewnością musielibyście zorganizować większe lokum.
Rozmawiaj z mężem i nie odpuszczaj, nie pozwól się zbywać, dziecko jest ważne, ale to Ty jesteś żoną i on ma obowiązek liczyć się z Twoim zdaniem.
7,210 2017-02-20 09:55:22
Aloha faktycznie masakra.... "sorry coreczko, ale tatus nie oplacil abonamentu na zabawy z toba, wiec nie moze korzystac"
Kurcze, to nawet telefonu tak szybko nie odlaczaja
7,211 2017-02-20 09:59:04
Nie ukrywajmy, większość mężczyzn nie chce wiązać się z kobietami obarczonymi dziećmi z poprzednich związków
W druga strone, to chyba tez nie jest spelnienie marzen
7,212 2017-02-20 11:31:26
Dobra i znowu ja....
U mnie "na zachodzie, bez zmian". coraz to nowe dramy....
wiem, co pisalyscie wczesniej i zgadzam sie ze nie jestem mistrzem swiata lokowania uczuc. Wiec albo sie z toksycznego uwolnie albo cos sie zmieni. musze sobie sama to w glowie poukladac. Ale do tego potrzebuje pogadac i poznac doswiadczenia.
Ogolnie miedzy Lubym i mna jest.... ciagla sinusoida. Jak mowilam - ja mieszkam na 2miasta: Krakow w tygodniu, Wroclaw na weekendy i nie zmieni sie to w ciagu nastepnych paru lat. On przyjechal z UK i siedzi u rodzicow we wroclawiu. Corka jego w Opolu (Czyli pomiedzy )
A ja sie ciagle zastanawiam jak wy sobie z sytuacja dzieci radzicie. Serio. Bo ja juz nie wiem czy to ze mna jest cos nie tak, czy sytuacja nie pozwala mi sie dostosowac itp. Czy warto to ciagnac i czy jest szansa na "dotarcie"
Jak pisalam wczesniej. Pozanalismy sie na moim stazu w UK. Pobylismy ze soba 2miesiace ale kliknelo "od pierwszego wejrzenia". Byly rozne spiny. Poczatek zwiazku, ktory od poczatku byl na odleglosc nie jest fajny. Zwlaszcza ze duuuuzo sie dzialo. I tak sie bujalismy dlugi czas. To on przyjezdzal na chwile do PL, to ja jechalam tam. Pozniej pojechalam tam na prawie rok (chyba najgorsze miesiace w moim zyciu. Do tej pory mam do zrzucenia 21kg ktore tam w 3miesiace zebralam). Wyszarpalam go z alkoholizmu (nie wierze ze calkowicie ale walczy, zobaczymy co z tego wyjdzie). Wytlumaczylam ze w zyciu jest cos wiecej niz robota na zmywaku za najnizsza krajowa.
Ruszyl sie. Przyjechal do PL. Alkohol poki co nie stanowi (chyba) problemu. Zdal kursy. Zobaczymy jak to bedzie.
Sprawa corki czy zony nie wychodzila bo w zasadzie nie miala po co. Bylismy tam, te fragmenty zycia byly abstrakcja. Zyjac tam czy w rozjazdach mogłam sobie pozwolić na wspaniolomyslnosc typu: corke widujesz pare dni w roku, wiec skoro jesteś to się z nia spotkaj albo na wakacje pojedzmy w 3. Ok, widzac go tylko wakacyjnie wolalabym spedzic czas we 2 a nie targac obca mi osobe czy się nia jeszcze zajmować ale trudno. Niech będzie. Starałam się być idealna, ja wybierałam prezenty na urodziny czy swieta, ja wpadałam w ogole na pomysl zrobienia ich, ja je wysylalam i ja wymyslalam zajecia. On corke kocha ale coz… ona ma prawie 18lat z czego on 13 przesiedzial za granica widując ja tylko w ferie czy wakacje, wiec to ja nakrecalam tematy do rozmow….
Ale teraz jest inaczej. Lata leca a ja czuje ze mi się to wszystko zamyka. Ja bym chciała mieć taki swój jedyny dzień z kiecka ale nie będę miała, bo on już miał. Jak wspominałam: dzieci nie lubie i nie chce. Tzn kreci mnie idea ale to na zasadzie „zwierzątka”, co to sobie można wychowywać. Kiedy przychodzi co do czego, to sama myśl ze miałabym mieć swoje na codzien albo dac się zamknąć z pieluchami, to mnie skreca. Chociaz z drugiej strony wszystko mnie ciagle bombarduje informacjami (nawet na fb nie idzie wejść bo 99% treści o tej tematyce mnie bombarduje. Nie klikam absolutnie nic. Może kuzwa te algorytmy tak dzialaja?), ze nie ma pelnego i szczęśliwego zycia bez dzieci. Ja wiem ze nie chce ale przez cale otoczenie czuje się zaszczuta bo „trzeba, bo już czas”.
Ale z drugiej strony ja się związkowi mogę oddac cala a on nie. To nie ja będę zyla ze swiadomoscia ze ktoś tam jest na kazde zawolanie z bezwarunkowa miloscia. Kurde nie umiem tego wytlumaczyc… ja się dzielic zawsze będę musiala. On nie. Nie będzie, ze jesteśmy tylko i wyłącznie dla siebie.
Ja miałam zawsze plan ze szkola, praca i rodzina. No i dupa. Plany się weryfikują
Może z drugiej strony tez chodzi o to jak miedzy nami to wygląda… Przyjechal z UK. Ja się oddawałam temu związkowi w 100%. Przyjechal do mnie na weekend (bo tyle bylam we Wroclawiu + jeden dzień, kiedy wzielam dodatkowy urlop). Pozniej pojechal do domu i nie przyznal się do tego ze był u mnie (jak wszystkie wakacyjne przyjazdy). Była awantura, w końcu po paru dniach przyznal się do pobytu u mnie. Ok, sprawę musze uznac za zamknieta.Pierwszy tydzień miał być mega ciezki bo tyle rzeczy do załatwienia, wiec musiałam uznac ze będzie u siebie. Skonczylo się tym, ze siedział caly ten czas przed kompem i szykowal się do kursu. Pozniej był ten kurs i ok. teraz wpadl na chwilke „bo kazda sekunda z toba jest cenna” i ja pojechałam do Krakowa. Teraz on siedzi z corka (bo ma ferie) i niby cos tam zalatwia. Teraz fakt, musi siedzieć w domu bo 1)wakacje się skonczyly, teraz jest już po kursie, wiec jest po prostu bezrobnotny bez zobowiazan a nie ma załatwionego nic 2) corka ma tydzień ferii.
Czy znajdzie prace w Krakowie? Wolalabym nie. Bo tu dla niego nie ma szczególnych możliwości – Wroclaw jest jednak bardziej uprzemysłowiony. Jak ma tu tyrac w badziewnej pracy za 2k to wole żeby był tam i rozwijal się + zarabial jak człowiek. Ale tez jest mi przykro. Bo wyszlo na to, ze w swoim bohaterstwie pokazywania ze jestem dla niego najwazniejsza spedzil ze mna 1 dzien przed kursem( odwolal spotkanie z corka, bo tez „nie oplaca się żeby na 1dzien przyjezdzala, on woli ze mna).
Z tym ze ja przy tym wszystkim czuje się…. Zle. Mysli z akapitu wyżej coraz bardziej wkrecaja mi się w glowe. Wiec gryze coraz bardziej i w sumie szczekam na relacje z corka. Teraz powiedziałam ze ma 100% czasu dla niej i niech się nia zajmuje, ja nie chce z nim rozmawiać. W sumie faktycznie się tak czuje. Wole się zakopać w swoim zyciu i tamte sprawy jak najdalej odepchnąć od siebie. Z jednej strony czuje się jak scierwo z tym wszystkim.
Jak wy ogarniacie takie kwestie? Serio. Nie jest wam jakos przykro z powodu dziecka które nie jest wasze i aspektow zycia, które nigdy nie będą waszym udzialem?
7,213 2017-02-21 02:00:22
dinkaa ale Ty masz świadomość, że póki co, to on pokazuje tę swoją lepszą wersję ? Przypuszczam, że aktualnie nawet się stara... ciekawe tylko jak będzie wyglądała proza Waszego życia za jakiś czas...
Czy mi się wydaje, czy chciałabyś przeczytać w tym wątku jakieś zapewnienie w stylu, że miłość wszystko zwycięży i "wszystek" się ułoży... ? Owszem, prawdziwa miłość działa cuda ale do tego potrzeba dwóch stron naprawdę kochających i tak samo mocno zaangażowanych w związek. Myślisz, że człowiek który nie potrafił nawiązać głębszej relacji z własną "potomką" jest w stanie stworzyć "zdrowy" związek z kobietą ? U mnie to budzi poważne wątpliwości. Nie sądzę aby on dla Ciebie w kwestii troski, czy uczuć wydobył coś więcej z siebie, niż jest w stanie wykrzesać dla własnego dziecka.
Przestań może przez jakiś czas żyć jego problemami... za wszelką cenę być mu "przydatną"... sterować nim. Przestań prostować jego ścieżki i puść go "samopas" . Zobacz go takim jaki jest naprawdę, a nie jakim chciałabyś żeby był... Potem zdecyduj. Mnie on jawi się jako mało ogarnięte dziecko. Chcesz komuś całe życie matkować ? Ty masz nieco inne potrzeby i aspiracje... trudno się Wam będzie na tej płaszczyźnie porozumieć. Z czasem co najwyżej małżonek przyklei Ci łatkę snobki albo wiecznie "nienażartej" baby...
7,214 2017-02-21 11:57:59
Tak jak napisała drinkaa,w drugą stronę to też nie jest spełnienie marzeń.
Co do pokoju to powstał już dawno,bo przecież to też nie tak,że tylko weekendy młody tu spędzał.Często mąż go zabierał,w tygodniu też się często zdarzało.
Co do eksi to nie była żadna decyzja tylko jej jakaś depresja czy coś.
Ciężko wejść w czyjeś buty,ja nie chce nikogo oceniać,chyba wszystkie szukamy tu wsparcia i zrozumienia.
I ja,i Mąż wiemy,że młody nie może być z nami cały czas,i żaden sąd tu nie pomoże,po prostu jak już pisałam,od maja do końca pażdziernika mieszkamy w lesie nad zalewem,ciężko pracujemy i to najwięcej w weekendy i lipiec sierpień,taka praca,za to od listopada do kwietnia jesteśmy w mieście,mamy wolne weekendy.Miejsca są od siebie oddalone jakieś 20 km ,więc nie ma szans nic wymyśleć co do szkoły młodego,musiał by chyba o 4 rano wstawać ,żeby do szkoły dojechać,przejść przez las,jechać autobusem,a potem pociągiem.
Wczoraj rozmawiałam z Mężem,próbowaliśmy to zrozumieć,co eksia mówi młodemu?Co pyta w niedzielę-- o której tata po ciebie przyjedzie,czy może raczej--nie idż do taty ,bo będę tęsknić???Stwierdziliśmy ,że jak wrócimy z podróży poślubnej to z nią porozmawiamy. Mąż poszedł spać,a ja zrobiłam coś złego.Jestem wścibska i już nie wytrzymałam tej nie wiedzy.Sprawdziłam młodego telefon.Tylko sms od matki i zdjęcia.To był szok. Mamusia już w święta ogromnie przepraszała młodego,prosiła o wybaczenie,że kocha go najbardziej na świecie,ciągle mu pisze na dobranoc,jakieś lekcje mu odrabiała,bo referat o pasożytach mu w sms machneła,wysłała mu milion jego zdjęć. Więc już wszystko wiem,chyba do młodego to wszystko póżniej dotarło,mści się teraz na matce,pokazuje jej ,że woli być tu niż z nią.Podobno jak mnie w piątek nie było,to młody zanosił się od płaczu,że nie chce iść do matki na weekend,Ta chciała go zabrać na basen,Mąż mu wytłumaczył,że fajnie czas spędzi,więc niech nie rezygnuje,ale to wszysko jest dziwne ,więc muszą w końcu porozmawiać,obiecałam mężowi ,że mu w tym pomogę,żeby nie wyszła z tego kolejna awantura. Ale jeszcze większego szoku doznałam oglądając zdjęcia,a raczej grafiki.Młody ma straszne problemy,same czachy i napisy w stylu,I hate everyone,i jakieś takie straszne teksty o nienawiści,nicości i nie tyle co śmierci,ale strasznie mroczne.Nie wiem co mam robić,przyznać się mężowi co zrobiłam,może być zły.Może go jakoś delikatnie nakręcić,żeby sam to zrobił?Uważam,że powinien to zobaczyć.Co myślicie?
7,215 2017-02-21 15:16:40
Ja mysle ze pogoadaj. Dzieciakowi trzeba pomoc.
Ja tam nie widze nic zlego w tym co zrobilas. Ok, w normalnych warunkach nie jest to nic pieknego ale lepiej tak, niz pozniej zalowac ze sie czegos nie zrobilo.
Chlopak ewidentnie ma problem i sie zapetlil. Glupi wiek, moze jakies problemy. Sytuacja domowa tez pewnie nie pomaga. Na matce chce wyladowac frustracje i wykorzystuje was do tego. To trzeba wyciszyc
Volver, dzieki za post. Potrzebuje chyba teraz takiego ciagniecia i kopania "nie daj sie stlamsic". Ja sie z wiary w wielka milosc, co pokona wszystko przy Lubym wyleczylam. Bzdura totalna.
I tak patrzac z boku to ja nie mam bladego pojecia dlaczego jestesmy razem. Serio. Ale jakos nie wyobrazam sobie tez, zeby tego nie bylo
Z drugiej strony ja najbardziej odpoczywam, kiedy sie na to wszystko zamkne, wylacze telefon i mam spokoj. Wtedy jakos czuje ze mam szanse swoje zycie odbudowac. bo nie oszukujmy sie..... to co jest teraz to zadna rewelacja.
I masz racje. To koniec koncow to ja wychodze na egoistyczna france co to sie corenki strasznie czepia. Nie czepialam sie, bylam fajna ale to bylo tak dlugo jak ja czulam sie pewnie w tym ukladzie. Ale teraz ja sie czuje jak... nie wiem... funkcje rozrywkowa i opiekuncza wypelniam. Jezeli o tym powiem, to jest mega awantura, jak ja smiem tak mowic, przeciez on wszystko dla mnie i tylko ja i w ogole...
Pozniej jest ryk, ze on sie musi nauczyc i ze on sie nie zna i on nieprzyzwyczajony, on nie chce zeby tak bylo
I tak w oparach milosci dalam sie gdzies kurde stlamsic.
I nie dosc ze ja dostaje po tylku to jeszcze, serio gryze no i coz.... corce i jego rodzinie tez sie dostaje (tzn w slowach do niego). Wiec tym bardziej ja sie zle z tym czuje. I serio... ja z goscmi z dziecmi czy poprzednimi zonami wczesnej to nawet do stolika nie siadalam. Tutaj jakos tak wyszlo, wydawalo mi sie ze lykne. Moze i bym lykla, chociaz szczescie to dla mnie zadne ale coz....
W sumie ktos tu kiedys napisal: dziecko dzieckiem, ale to partner powinien byc na pierwszym miejscu.
Tutaj ja (wbrew temu co on zawziecie opowiada), jestem daleko nawet za kwiatkiem w doniczce...
Dlatego potrzebuje ciut wsparcia i jednak jakichs info od was. Bo w sumie mnie tu troche motywujecie i pokazujecie jak powinno byc. Ja i tak dalej ledwie smiem cokolwiek powiedziec. Bo to przeciez corka! rodzice! i jesssu jego nie bylo od 13lat wiec oni z pewnoscia sa tak stesknieni ze ojej
Poki co ja sie staram odciac. Tak stasznie potrzebowal mamusi, tatusia i corenki ze niech tam siedzi ile mu sie podoba. Ja sobie robie odwyk od wiszenia na kom (w sumie jeden pies czy pisze/dzwoni z UK czy od rodzicow). W pracy sie trzeba skupic na pracy, po pracy pojde wreszcie na jakas silownie (odkad go poznalam jakos tak mi wena ku temu zdechla). Moze wreszcie pojde do kina i nie zrobie jak ostatnio, ze bilet kupiony a ja w polowie drogi zawrocilam bo mi ostawil mega szopke jak to on by strasznie chcial isc ze mna, i jezeli za 2tygodnie dalej beda grali to moze pojdziemy. Bo on teraz siedzi u mamusi i tatusia, bo dla nich z pewnoscia jego towarzystwo jest kluczowe (szczegolnie ze byli w pracy). No i bilety przepadly.... Kurde faktycznie czas zrobic cos z wlasnym zyciem a nie ciegle go uczyc czy wspierac. Ja w weekend jade do domu bo ma byc moja urodzinowa impreza dla rodziny. W sumie dostal zaproszenie ale nie wiem czy chce zeby tam byl. Tzn wiem ze nie chce.
Niech siedzi z coreczka i rodzicami