Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 108 109 110 111 112 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7,086 do 7,150 z 8,269 ]

7,086

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

Nie umiem Ci odpowiedzieć na pytanie czyja to jest wina. Bo chyba nie o winnych tu chodzi. Patrząc ze strony matki dziecka pomyśl sobie, że wiedząc , że uzgodnione i zaplanowane jest między nimi (ojcem i matką) , że o 18 zabiera dziecko, matka mogła sobie na 18.15 umówić wizytę u lekarza (być może dla Niej też bardzo ważną) bo była przekonana , że o 18.00 ojciec przejmie opiekę nad ich dzieckiem.

Teraz oczywiście gdybam, ale myślę, że gdybym była na miejscu matki powiedziałabym "ok, na 18.15 muszę być u lekarza, więc jeśli przedłużyło Ci się i przyjedziesz za godzinę to mógłbyś małą odebrać z miejsca xyz ?" .

cleo3 napisał/a:


a byłemu również bym odpowiedziała, że sorry w takim przypadku zabieram dziecko ze sobą tu i tu . Jak będziesz miał jeszcze ochotę po nie przejechać to będę z dzieckiem tu i tu.  Popatrz przez chwilę na tę sytuację jej oczami.

I to stwierdzenie obrazuje podejście do ex "jak będziesz miał jeszcze ochotę" on ma ochotę i mieć ją będzie cały czas to, że wydarzyła się sytuacja losowa że niestety się spóźni,o czym informuje nie znaczy, że mu nie zależy czy że olewa dziecko, czy kiedy facet odbiera dziecko od eks to cały dzień ma czekać w polach startowych, aby przypadkiem nic po drodze się nie wydarzyło ?

cleo3 napisał/a:


Nie zostawicie przecież swojego przedszkolaka w zamkniętym przedszkolu.
wytłumaczysz się Ty albo ojciec? Że nie odebraliście dziecka z przedszkola bo Wam się badanie przedłużyło?

chyba jest różnica miedzy dzieckiem czekającym w pustym przedszkolu ze zdenerwowaną panią przedszkolanką, a czekaniem dziecka w domu ze swoją mamą ?

Zobacz podobne tematy :

7,087 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-08 13:23:06)

Odp: Być drugą i macochą

cleo3 - nie masz partnera, bo byś wiedziała, ile siły wymaga łączenie rodzin.


Przepraszam, ale niestety niniejszym kończę z Tobą dialog, ponieważ ja mówię o konkretnych faktach i zdarzeniach, które mają miejsce i które mnie na co dzień dotykają, a Ty operujesz hipotezami "a może", "a gdyby", "ja bym" etc. Pozdrawiam serdecznie i życzę częstszego kierowania się sercem niż paragrafem smile

7,088 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-08 13:27:17)

Odp: Być drugą i macochą
zabka_ napisał/a:

chyba jest różnica miedzy dzieckiem czekającym w pustym przedszkolu ze zdenerwowaną panią przedszkolanką, a czekaniem dziecka w domu ze swoją mamą ?

No jest różnica . Oczywiście. Zadałam jednak hipotetyczne pytanie, czy gdyby dziecko miało być odebrane przez ojca z przedszkola o 18.00 to tez by zadzwonił do przedszkolanki i oznajmił: "przepraszam , zejdzie na się tu jeszcze trochę, posiedzisz z moim dzieckiem do 19.00?"
Nie . Na pewno poszukałby jakiegoś rozwiązania. A w tej sytuacji: jest z matka, niech matka siedzi, to przecież Jej obowiązek. Nie ważne , że matka ma już zaplanowane coś na 18,15. Niech siedzi.
O taki elementarny brak szacunku mi chodzi.

7,089

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

Może to nie matka dzieci jest winna temu co dzieję się u Was pod dachem, ale Wasz partner, który nie ogarnia sam obowiązków, które na Nim ciążą i przerzuca te obowiązki na Was. Nie potrafi skoordynować kilku sfer życia: partnerki/żony/swoich dzieci/wspólnych dzieci/byłej żony/rodziców/pracy/teściów etc.

Czy tu aby przypadkiem nie chodzi o to, że "mój eks nie był dla mnie tak dobry jak bym chciała, więc dla Ciebie (droga druga żono i macocho) też napewno nie będzie? Nie możesz mieć lepiej ode mnie, bo przecież on jest taki beznadziejny, nie widzisz tego ?"

7,090

Odp: Być drugą i macochą
zabka_ napisał/a:
cleo3 napisał/a:

Może to nie matka dzieci jest winna temu co dzieję się u Was pod dachem, ale Wasz partner, który nie ogarnia sam obowiązków, które na Nim ciążą i przerzuca te obowiązki na Was. Nie potrafi skoordynować kilku sfer życia: partnerki/żony/swoich dzieci/wspólnych dzieci/byłej żony/rodziców/pracy/teściów etc.

Czy tu aby przypadkiem nie chodzi o to, że "mój eks nie był dla mnie tak dobry jak bym chciała, więc dla Ciebie (droga druga żono i macocho) też napewno nie będzie? Nie możesz mieć lepiej ode mnie, bo przecież on jest taki beznadziejny, nie widzisz tego ?"

Achhh, no nie . Nie o to chodzi, ale widzę głowa muru nie przebije.
Myślałam , że przedstawiając Wam punkt widzenia matki, pomogę Wam zrozumieć niektóre decyzje czy działania byłych żon Waszych aktualnych partnerów. Nie wszystkie działania są wymierzone w WAS .

7,091 Ostatnio edytowany przez kitkaat (2016-09-08 13:43:57)

Odp: Być drugą i macochą

zaraz mnie coś trafi!!
- a szkoły przedszkola, czy żłobki wybierane są bliżej miejsca zamieszkania ojca, tak? i to mamusia wstaje o 5.00, żeby dziecko odwieźć do szkoły? bo przecież dziecko nie będzie chodziło " w połowie drogi" do domu obojga rodziców.

- a po nieprzespanej nocy bo dziecko chore, to "ojca" zrozumieją koleżanki z pracy.

- już nie mówię, o tym, że to przecież nie ojciec dziecka( ani macocha) w nocy jedzie po leki, tylko dziecko samo. A potem się smacznie śpi, i wszyscy wszystko rozumieją w pracy.

- to mamusia wychodzi wcześniej z pracy, bo dziecko ma tylko na parę godzin i nie może nic zrobić w tym czasie. No chyba ze zrezygnuje z widzenia się z dzieckiem. Na haracz zarobić trzeba, a pracodawca się cieszy gdy dwa razy w tygodniu ojciec dziecka musi wcześniej wyjść.

No fakt, nikt od nas nic nie oczekuje. Fakt, nie musimy być wyrozumiałe. Możemy bachora spakować w nocy i odwieźć do matki. Albo niech ojciec biega po sąsiadach i prosi o pomoc, najlepiej na rękach z przelewającym się dzieckiem. No i niech głodują, oboje bo podczas "widzeń" nie ma czasu na zrobienie zakupów, trzeba odrobić lekcje. A w niedziele, gdy jest piękna pogoda, nawet nie myśl o spacerze, ani o zakupach, bo dzieciak ma lekcje z całego tygodnia a mama nie ma czasu się zająć w ciągu tygodnia.
Dodam jeszcze, że nie znam małżeństwa, które ma wolne od dzieci co drugi weekend, do tego jeszcze popołudnia w tygodniu. No już nie mówię, o feriach i wakacjach, do tego są babcie dziadkowie. No i mówicie o sobie samotne matki???? Ja mam na głowie swoje dziecko, którego nikt mi nie zbierze co drugi weekend, żebym mogła skoczyć na imprezę. Męża w niepełnym wymiarze, i cudzego dzieciaka. A mój mąż, nie musi pracować w nocy, bo dnia mu nie starcza. Jest permanentnie wyspany, i może wszystko sobie planować jak chce. Bo przecież nie musi odwieźć dziecka na konkretną godzinę. No dzisiaj nic się nie stanie, jak dziecko później pójdzie spać. No i oczywiście ten bark elastyczności nie wpływa na ich żony...

7,092

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

pomogę Wam zrozumieć niektóre decyzje czy działania byłych żon Waszych aktualnych partnerów. Nie wszystkie działania są wymierzone w WAS .

oczywiście, że nie w nas, tylko w swojego eksa, a że my tworzymy z nim teraz związek to przez przypadek obrywamy i my.

W kogo było wymierzone działanie pani eks faceta cioci-oli ?
bo myślę, że najbardziej na tym ucierpiało dziecko, które nie mogłoby się spotkać z tatą, łatwiej było powiedzieć "kochanie tatuś Cię olał, bo ma ważniejsze rzeczy do zrobienia, a wg sądu miał być o 18, a jego nie ma, ale bydlę" niż delikatne nagięcie się do sytuacji i współpraca właśnie dla dobra dziecka aby kontakt z drugim rodzicem miało ! Amen.

7,093

Odp: Być drugą i macochą

Zawsze uwazalam ze opieka naprzemienna jest bez sensu, ale w niektorych przypadkach tak by bylo najlepiej i sprawiedliwie. Dziecko 1 miesiac powinno mieszkac u matki a drugi u ojca a w weekendy widywac sie z drugim rodzicem. Oczywiscie jesli chodzi o dziecko 4 klasa sp i wzwyz. Wtedy oboje by mieli takie same obowiazki i rozwiazaly by sie problemy finansowe.

7,094 Ostatnio edytowany przez kitkaat (2016-09-08 14:41:55)

Odp: Być drugą i macochą

ideałem opieki naprzemiennej jest "kursowanie" rodziców a nie dziecka. Jest mieszkanie w którym mieszka dziecko, a to rodzice się zmieniają. Jednak nie można założyć wtedy drugiej rodziny i żyć swoim życiem.
Ja jestem zdania że dziecko ma jedyny dom i tam wraca spać zawsze to jest podstawa budowania bezpieczeństwa. A skoro, komuś to nie na rękę to nie trzeba było się rozwodzić. Tyczy to się tak samo ojca jak i matki. Konsekwencją rozwodu jest tez fakt, że będzie deficyt jednego z rodzica. Też faktem jest, ze jedno z rodziców będzie za dziecko bardziej odpowiedzialne - czytaj matka. Na nią będzie scedowana większość opieki. Jeżeli rodzicowi się to nie podoba, to jestem za radykalnym rozwiązaniem - zmienić miejsce zamieszkania dziecka. To samo tyczy się naruszania godności dziecka przez głupie gierki matki czy ojca, oraz w przypadku utrudniania kontaktów. Nikt matki nie zmuszał do przejęcia pełnej opieki nad dzieckiem, jeżeli jej to nie pasuje to czas to zmienić. Wielu ojców by się ucieszyło! bo czemu nie może mieszkac z ojcem.
Znam pare układów w których matki dziecka są zadowolne z takiego stanu rzeczy. W sensie, ze mieszkają z dzieckiem i próbują dogadywać się z ojcem, bo przecież też za dzieckiem tęskni.Dzieciaki są szczęśliwe, niestety to rzadkość..znam tylko dwie takie rodziny.

7,095

Odp: Być drugą i macochą
kathareo napisał/a:

Hej Dziewczyny. Tak sobie was poczytuję i jako córka samotnej matki, chciałabym napisać, że dziecko nie powinno być stawiane na pierwszym miejscu. To szkodliwe, i dla dziecka i dla rodzica. Jasne, zdarzają się sytuacje, kiedy dobro dziecka jest najważniejsze, ale w zwykłym, codziennym życiu, nie można zapominać o sobie, własnych marzeniach, własnych potrzebach. I jeżeli jedną z tych potrzeb jest posiadanie partnera, to nie powinno się z tego rezygnować.  Znam wystarczająco dużo samotnych rodziców, którzy poświęcili "wszystko" dla swoich dzieci, rezygnując z własnych marzeń i potrzeb i teraz zostali sami i zgorzkniali, bo dzieci dorosły i mają własne życie. I znam równie dużo dzieci, które mają poczucie winy lub czują manipulowane i wykorzystywane, a rodzice nie pozwalają im odciąć pępowiny i zacząć żyć na własny rachunek,  bo w ich życiu,  poza dzieckiem, nie ma niczego. Najpierw jest się człowiekiem, a później rodzicem, nie powinno się o tym zapominać.

Dziękuję Kathareo za ten wpis :*

7,096 Ostatnio edytowany przez supremacjazla (2016-09-09 16:55:27)

Odp: Być drugą i macochą

Nie zgodzę się, że opieka naprzemienna jest zła. W przypadku mojej rodziny się sprawdziła. Żadna z Waszych Ex nie jest samotna matka. Jej dzieciaki mają ojca. Zobligowany jest do opieki w takim samym stopniu jeśli nie jest pozbawiony praw rodzicielskich. Jak one tego nie pojmuja i kontakt utrudniają są głupie. Jeśli ludzie sadownie ustalają czy dziecka ma mieć u ojca swoją szczoteczkę do zębów czy przewozić swoją to sami powinni udać się terapię. Problemem jest zły stan zdrowia, jakieś zaburzenia u dzieciaka trudności w odnajdywaniu się w nowym otoczeniu czy problemy w okresie dojrzewania. Jasne dzieci dorastają usamodzielniaja się, ale to od rodziców zależy czy będą wracać do rodzinnego domu chętnie czy nie będą wracać wcale. Problemem pierwszego świata nie jest czy zwracają się do partnerów rodziców po imieniu czy matka pakuje im do ojca trzy pary majtek czy dwie. To rodzice decydują czy dla dziecka obowiązkowym bankomatem czy realnym wsparciem w życiu. Te małe dzieci kiedy będą myślaly juz bardziej samodzielnie. A to czy ich do siebie zrazicie juz na tym etapie to Wasza decyzja. Tylko potem pojawia się post jaka córka czy syn mojego męża jest niewychowana, bo nie zaprosiła mnie na swoje wesele a męża tak. Może dlatego że sama za nie płaci i sama decyduje kogo uważa za członka rodziny a kogo nie. Wiem, że jest Wam ciężko, bo trudno na takim bagażu budować związek i rodzinę. Tylko bądźcie konsekwentne. Albo chcecie być dla tych dzieci kimś ważnym w ich życiu albo chcecie mieć ten kontakt w maksymalnym stopniu ograniczonym. Każde z rozwiązań ma swoje konsekwencje, wady i zalety. Ja nie uważam żadne z tych rozwiązań za złe czy nieodpowiednie. Po prostu czasem czytając wypowiedzi Wasze widać niekonsekwencje. Podoba mi się postawa kjim jasno stawia sprawę jak widzi sytuacje. Dzieci jej męża widuja się z ojcem poza ich domem i mam wrażenie ze nie oczekuje od nich specjalnych względów, nie chce się mieszać w wychowanie nie taki model jej odpowiada i sytuacja jest jasna. A takie lawirowanie między i tak to obce dla mnie osoby a chce uczestniczyć w pełni w życiu rodzinnym mojego faceta i będę macocha roku powoduje że nawet zdrowy psychicznie dorosły człowiek by oszalał. Tyle ode mnie po lekturze powyższych postów.

7,097

Odp: Być drugą i macochą

Mnie najbardziej denerwuje Kjim. Mieszkaja razem pod jednym dachem wraz z jej dziecni, ktore jej facet musi ogladac prawie codziennie. Placa razem wszystkie rachunki,a on nawet raz na miesiac nie moze zabrac swoich dzieci do swojego domu. Mam tu wizyte na kilka godzin nie nocowanie. Dziwie sie partnerowi Kjim, ze na cos takiego sie zgodzil.

7,098

Odp: Być drugą i macochą

To ja odwrócę teraz trochę sytuację i zapytam dzieci wychowywane przez macochy i ojczymów:

Czy zawsze odnosiłyście się z szacunkiem do macochy, nawet jeśli wymagała czegoś nie po Waszej myśli?
Czy respektowałyście jej zdanie, gdy egzekwowała zasady panujące w Waszym domu?
Czy kiedykolwiek pytałyście się jej, jak ona się czuje w danej sytuacji i jakie ma przemyślenia w danym temacie?
Czy nie miałyście problemu, gdy tata wychodził na randkę z nową żona, zostawiając Was samych w domu?
Czy nie okazywaliście niezadowolenia, gdy tata jechał z nową żoną na wakacje zagranicę a Wyście jechali na wieś do babci?
Czy nie denerwowało Was, gdy tata chciał się czasem przytulić tylko do nowej żony, bez Waszego udziału?
Czy nie rzucałyście się z zazdrością na szyję tacie, gdy tylko zbliżał się do macochy?
Czy respektowaliście czas, gdy jesteście u mamy i może tata jest w intymenj sytuacji z nową żoną i nie wypada wpadać do domu bez telefonu?
Czy grzecznie szłyście do swojego pokoju, gdy tata chciał porozmawiać ze swoją żoną o czymś, czego dzieci nie powinny słyszeć?
Czy nie robiłyście scen zazdrości, gdy nowa żona dostała prezent od taty bez okazji?
Czy nie robiłyście scen, że tata cos kupuje nowej żonie, więc Wam też musi w ramach rekomensaty?
Czy nigdy nie dawałyście odczuć macosze, że jest obcą osobą, która burzy Wasz świat?
Czy nigdy nie dawałyście odczuć macosze, że jest gorsza od mamy?
Czy oczekiwałyście od taty opieki nad sobą 24/h z oburzeniem reagując na to, że chce też mieć czas dla nowej żony, bez Was?
Czy nigdy nie powiedziałyście, że chcecie aby mama była z tatą, tak, że macocha to słyszała?
Czy Wasi dziadkowie i babcie nigdy nie okazywali niechęci wzgledem macochy przy Was?
Czy kiedykolwiek dałyście odczuć macosze, że jej słowa, nakazy i zakazy nie są ważne, bo nie ma prawa Was wychowywać?
Czy nie robiłyście scen, gdy tata i macocha chcieli oglądnąc film nie dla dzieci i kazali Wam iść do swojego pokoju?
Czy nie pomyślałyście, że zwracając się do macochy per pani możecie sprawiać jej przykrość?
Czy kiedykolwiek zapytałyście, czy czymkolwiek sprawiacie jej przykrość i co ją boli w Waszym zachowaniu pod jednym dachem?


Więszkośc “scen” zdarza się w każdym domu, pełnym i rozbitym. Ale gdy dziecko powyższe zachowania okazuje matce czy ojcu, to zostaje szybko sprowadzone do parteru i żaden rodzic nie musi się tłumaczyć ze swoich działań. Tymczasem macochy sa osobami obcymi, które swoją pozycję w rodzinie muszą budować, nie mają jej z automatu jak matka i ojciec, muszą godzić się na wiele sytuacji, których nigdy nie spotkają rodziców z pełnych rodzin. Ich każde działanie dopasowane jest do tego, co czuje dziecko z rozbitej rodziny, co nie ma miejsca w rodzinie pełnej. Tam nikt nie myśli jak się poczuje dziecko, gdy tata chce iść do kina z mamą. Podczas gdy wyjście taty z macochą do tego samego kina urasta do rangi kolejnego opuszczenia dziecka, które i tak juz cierpi po rozwodzie. Matka mówiąca "jeśli natychmiast nie posprzątasz pokoju, to nie pograsz dziś na komputerze” będzie wzorcem dobrego wychowania i uczenia dzieci. Macocha mówiąca to samo będzie wiedźmą nieakceptującą pasierba/pasierbicy (bo przecież ma ojca i nikt jej nie prosił o pomoc w wychowywaniu). Dziecko odnoszące się do matki agresywnie od razu dostanie karę (lub w dupsko), a agrresja wobec macochy zostanie enigmatycznie wytłumaczona ciężkimi przeżyciami pasierba/pasierbicy z powodu rozwodu. Matka piorąca odzież dzieci to wzór matki polki, macocha dostaje burę, że przecież to nie jest jej obowiązek, tylko ojca. Nie jest łatwo żyć pod takim ostrzałem ze strony wszystkich mniej lub bardziej zaangażowanych osób, mając na uwadze delikatną sytuację, w której się wszyscy znaleźli, w obliczu ostracyzmu społecznego, sprzecznych oczekiwań oraz problemów ze strony ex. Naprawdę nie jest.


Jest milion poradników jak być wspaniałą mamą i żadnego jak być dobra macochą. Szukamy porad na takich forach jak tutaj, chodzimy do psychologów, więc nie kamieniujcie nas proszę, karząc za swoje przeżycia z przeszłości. Nikt, kto nie jest blisko z obcym sobie dzieckiem, NIE MA O TYM POJĘCIA.


Chciałabym, aby osoby, które NIE SĄ macochami nie wypowiadały się jak wyrocznie w tym temacie, bo stoją z drugiej strony - albo jako dzieci związków łączonych albo jako ex żony i zupełnie inaczej widzą problemy, z którymi musimy się na co dzień mierzyć. Łatwo dawać wyroki i opinie o sytuacjach, w których się nigdy nie znalazło. Tak jak ja nie mówię, co pasierbice i pasierbowie powinni robić - bo nie jestem w ich położeniu, wiec nie mam podstaw, aby dawać mądre rady. Tutaj jest wątek macoch szukających pomocy, a nie dzieci "pokrzywdzonych" przez macochy. Taki watek założyła marza - dlaczego tam nie piszecie? Czy łatwiej oceniać innych pod kątem swoich nieprzerobionych emocji z dzieciństwa niż zagłębić się w nie i stawić czoła konkretnym osobom i zdarzeniom, a nie całej "grupie społecznej" zwanej macochami? Dlaczego nie-macochy nie majace pojęcia jak to jest byc macochą, orzekają co kto powinien robić, czego nie powinien? Przecież to jest zupełnie inny punkt widzenia: dziecka lub ex. Z punktu widzenia dziecka, któremu rodzic każe posprzątać pokój decyzja jest niesprawiedliwa, bo przeciez chciało teraz kolorować, z punktu widzenia rodzica jest to wychowanie.


Jest mi naprawdę przykro, że niektóre osoby miały ciężkie dziecinstwo z powodu rozwodu, że cierpiały przez macochy, ojczymów, ale jest jeszcze więcej rodzin, w których dzieci cierpiały przez matki i ojców (DDA, DDD), ale rodzicom się wybacza, macochom nie. Nawet marza ma pretensje do macochy, że ich źle traktowała zamiast do ojca, że na to pozwolił. Tylko czy te dzieci z rozbitych rodzin są zawsze takimi cudownymi dzieciakami-aniołkami, a macochy to te wiedźmy?


Czy naprawdę całą odpowiedzialność za dobre relacje w rodzinie (rozbitej czy nie) ponoszą wyłącznie dorośli?

7,099

Odp: Być drugą i macochą

Marza to się dziw, mnie to nie dziwi. Nie zamyka mężowi drzwi na klucz, chce spotyka się z dziećmi poza domem. I nikt jej ciosac kołków z tego powodu nie powinien o ile nie będzie w stosunku do nich roszczenia. Ich życie, ich decyzje. Pewnie liczy się z konsekwencjami. I już. A dlaczego w takim razie Twój jak go okreslasz cudowny ojciec zgodził się na to, aby macocha Cie źle traktowała?

7,100

Odp: Być drugą i macochą

Ciocia ola w żadnym razie nie miałbyc to atak w Waszym kierunku. Napewno nie z mojej strony. Jasne ze mogę się tu nie wypowiadać, u marży w wątku nie zamierzam, bo nie mam złych odczuć co do żony mojego taty. Nie zrobiła mi żadnej krzywdy. Jak pisałam wielokrotnie - Lubie ja, tak po prostu. Niemniej wedle uznania. Jeśli wolisz spojrzeć na pewne rzeczy jedynie z perspektywy osób będących w takich relacjach to rozumiem i postaram się nie komentować jak twierdzisz obcych mi problemów.

7,101 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-09 18:40:35)

Odp: Być drugą i macochą

Wypowiadać się może każdy, to otwarte forum, tylko dziwię się łatwości, z jaką np. marza, cleo3 czy kolorowa ferują wyroki "macocha powinna", "ojciec powinien", "macocha nie musi", "ojciec musi", jakby to było takie proste. Jakby istniały zasady powinien/nie powinien/musi/nie musi, których wszyscy się trzymają i odjeżdżają na różowym jednorożcu w stronę tęczy. W realnym życiu nie jest NIC tak jak się POWINNO, bo każdy ma swoje POWINNO zależne tylko od swojego punktu widzenia. Chodzi mi o to, że ja nie zrozumiem jak to jest być wychowywaną przez macochę i nie oceniam pod tym katem np. marzy, a ona nie wie, jak to jest być macochą, ale stała się wyrocznią odnośnie praw i obowiązków wszystkich macoch świata. To nie fair.

7,102 Ostatnio edytowany przez marza2 (2016-09-09 19:01:04)

Odp: Być drugą i macochą

Moj tata nie zgodzil sie na zle traktowanie mnie i Oli. Powiedzmy ze D prowadzila zagrywki za plecami ojca. Potrafila powiedziec gdy dzwonilysmy, ze taty nie ma w domu a byl na dworze itp. Macocha nas nie traktowala zle,nastolatki nie daja sie tak latwo skrzywdzic. D probowala sie nas pozbyc z zycia ojca.ale to wszystko odbywalo sie po za plecami taty. Zadna sie z nas na nia nie posksrzyla to chyba o czyms swiadczy prawda? Powiedzmy ze byla miedzy nami cicha wojna. Dopiero jak zrobila akcje o te pieniadze ktore tata pozyczyl siostrze i szwagrowi a wczesniej obiecal pozyczyc je na samochod dla corki D. To ojciec sie dowiedzial jak jego zona nas Lubi. Macocha mnie nie wychowywala mialam 16 lat jak wyszla za tate. Moja mama nie robila zadnych akcji tacie. Fakt relacje miedzy rodzicami byly napiete, ale poprawne. Wspolczuje tym kobietom ktorym i ich partnerom eks zatruwaja zycie. Tylko ze dziecko ma prawo odwiedzic ojca w jego domu i jego nowej rodziny. Rownie dobrze mozna zarzadac od partnera by nie odwiedzali go rodzice, rodzenstwo, przyjaciele. Weekendowa macocha nie powinna miec zadnych obowiazkow wzgledem pasierba. Czy dzieci waszych partnerow to diably wcielone czt normalne, fajne dzieci, ktore czasami sa niegrzeczne i irytujace?

7,103

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:

Weekendowa macocha nie powinna miec zadnych obowiazkow wzgledem pasierba


Tak więc Kjim nie ma obowiązku wpuszczać pasierbów do swojego domu, wreszcie przyznałaś jej racje smile

7,104

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:


Tylko ze dziecko ma prawo odwiedzic ojca w jego domu i jego nowej rodziny. Rownie dobrze mozna zarzadac od partnera by nie odwiedzali go rodzice, rodzenstwo, przyjaciele.

A czy jeśli Twój rodzony syn, jest już pełnoletni ale kradnie, awanturuje się, pije - jest niereformowalny, każda wizyta u Ciebie w domu kończy się tym że znikają Ci wartościowe rzeczy to masz prawo powiedzieć "dziecko drogie kocham Cię ale ni podoba mi się to jak się zachowujesz u mnie domu, jeśli masz ochotę sie spotkac to albo u Ciebie albo w kawiarni"
Świat ma wiecej kolorów niż czarne i białe, każda sytuacja jest inna, każda rodzina jest inna!

7,105

Odp: Być drugą i macochą

No dobrze kazdy ma swoje zdanie i przy nim zostanie. Jestem ciekawa tylko jak wyobraza sobie zycie mloda bezdzietna kobieta ktora wchodzi w zwiazek z facetem ktory ma juz dzieci.

7,106 Ostatnio edytowany przez kitkaat (2016-09-10 13:46:18)

Odp: Być drugą i macochą

ciocia ola uwielbiam twojego psychologa:-) pisz, więcej takich bogatych przemyśleń, otwiera to oczy na wiele spraw:-)
marza ja tez jestem dzieckiem rozwodników wiesz, baaa nawet moja mama to była ta "pierwsza zona" a ja jestem tym okropnym "pierwszym" dzieckiem. mój ojciec miał dwie żony jeszcze po mojej mamie i mam rodzeństwo przyrodnie, z którym niestety nie mam kontaktu. Wynika to głownie z dużej różnicy wieku. Nie mam w sobie tyle żalu co ty. Nigdy nawet nie konkurowalam o ojca z jego "nową" żoną itp.. Nigdy nie odczułam negatywnych emocji ze strony jego żon, albo "przyjaciółek". Ja dzięki mojej matce byłam pogodzona, ze swoją sytuacją i dzisiaj dziękuje jej za to że:
- nie wpychała nas na siłę ojcu, kontakty z nami miał luźne. Moja mama cieszyła, się ze nas ma do tej pory mówi, że nic jej w życiu nie wyszło jak dzieci. WIDZISZ JA NIE MIAŁĄM SFRUSTROWANEJ MATKI, dlatego kontakty z ojcem były dobre.
- nie nastawiała nas do zon, rodzeństwa, jak to mówiła o moich chłopakach " jak chce iść niech idzie .." i tak podeszła do ojca..i tez miała w d... czy ma zone czy ładniejsz czy bogatsza. Nie utrudniała mu zycia i jej.
- nie było nocowania, na co zgodnie przystali rodzice, bo nie wyobrazali sobie nas na "walizkach". I fakt dom mamy jeden!

Zatem mam porównanie i moim zdaniem do psychologa powinnaś iść, bo jesteś dla mnie takim "bachorem" o którym często piszą psychologowie - manipulujesz i kłamiesz, dlatego nie wierze w to co piszesz o twoim ojcu itp.. Pytanie czy ty w ogóle chociaż część historii jest prawdziwa..
Zatem mam porównanie i powim Ci,że Ex i jej dziecko to zupełnie inny świat. A zasady tam panujące są odmienne od tego czego mnie uczono.
W wielu przypadkach, nie ma widzen, zazdrości, wyszarpywania kasy. Madrosc matek polega tym, żeby przekazac dziecku pewne wartości. Niestety w naszych przypadkach matki kłamią, manipulują, szantażują, starają się nas okraść bo im się należy. Trudno jest im zrozumeć, że ich postawa roszczeniowa już dawno temu powinna się zmienić. A dzieci tych kobiet to ich "mała kopia" niewątpliwie, z czego są bardzo dumne. Gdy matki są normalne, to i te dzieci są normalne... A często gdy matki noramlane i ojciec tez ok, to nie ma rozwodów.
kijm nie po to człowiek wkłada tyle starań w wychowanie dzieci na dobrych ludzi, żeby obce dzieciaki Ci to psuły. Gdyby to byli znajomi, ze szkoły czy osiedla to nie było by problemu, ze zabraniasz dzieciom się z nimi kolegować.

7,107

Odp: Być drugą i macochą

Moja matka nami nie manipulowala, by uprzykzyc zycie ojcu. Po rozwodzie jeszcze przed drugim malzenstwem rzadko nocowalysmy u ojca. Spotykalysmy sie z nim po poludniu w tygodniu czy w niedziele jedlismy razem obiad u dziadkow, ktorzy mieszkali razem w jednym domu tylko mieli osobne wejscia. Ja nie mam zalu do rodzicow ,tylko probuje zrozumiec dlaczego tak wiele kobietom nie podoba sie, ze ich mezowie utrzymuja czesty kontakt z dziecmi z poprzedniego zwiazku. Nie jestem i nigdy nie bylam zazdrosna o malzonkow rodzicow. Moj ojczym jest wspanialym czlowiekiem, moja corka i siostrzenica sa dla niego jak wlasne wnuczki. Powiedzialabym nawet, ze bardziej pasuje do mamy niz tata. Ja lubie swoje przyrodnie rodzenstwo zwlaszcza z bratem mam swietny i czesty kontakt, chodz moglabym byc jego matka, za to z corka D gdzie roznica wieku jest mniejsza slabo sie dogaduje.

7,108

Odp: Być drugą i macochą

Nie wiem, czy tu chodzi o czestotliwosc kontaktow z dziecmi, czy raczej o czestotliwosc kontaktow z ex. Mnie dzieci nigdy nie przeszkadzaly, natomiadt draznily mnie smsy z pierdolami o godzinie 23.39, rozdzielanie ubran, na wasze i moje, kiedy dzieci u nas nocowaly, zakaz kupienia dziecku nowych butow w listopadzie, kiedy stare sie podarly, bo musi nauczyc sie dbac o swoje rzeczy, itd. Draznilo mnie tez zachowanie partnera i jego reakcja na zachowanie ex, ale po 6 latach zwiazku i reedukacji wyszedl na ludzi;). Z jego ex mam teraz stosunki bardzo poprawne, i z calego serca zycze jej wszystkiego najlepszego, bo jak jej sie w zyciu uklada, to mniej sie wtraca do naszego.
Przyjmiecie do grupy kolejna macoche ? smile

7,109

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Kathie smile

Kathie napisał/a:

po 6 latach zwiazku i reedukacji wyszedl na ludzi

6 lat?? OMG! Długa droga przede mną wink



Przypomniały mi się początki mojego związku, gdy mała czuła się na tyle odrzucona, że nie pozwalała nam na żadne czułości, płakała, że śpimy razem, wszędzie musieliśmy wychodzić z nią - nawet do sklepu czy wyrzucić śmieci, a gdy obecny mąż brał mnie za rękę to dostawała histerii i wskakiwała między nas. Trwało to ok. 3 miesiące. 3 miesiące całowania i obejmowania się w ukryciu, szybkiego seksu pod nieobecność małej (dzięki Bogu za dodatkowe zajęcia taneczne smile ), braku wspólnych wyjść i randek. Ale też 3 miesiące długich rozmów, tłumaczenia, zapewniania ją o miłości oraz kilku wizyt u dziecięcego psychologa, który wyjaśnił małej, że można miłość dzielić na kilka osób i jest ona równa.

Pamiętam, gdy mała miała zaznaczyć na kartce słowa, które kojarzą jej się z miłością i rodziną i pomiędzy takimi zwrotami jak "przytulanie", "uczucie", "akceptacja", "ufność", zaznaczyła "NIEOPUSZCZANIE NA KROK". Sporo czasu nam zajęło prostowanie, że miłość nie polega na ciągłym spędzaniu czasem razem. Ale udało się i powoli zaczęliśmy i chodzić na randki i nawet całować przy dziewczynce smile Najbardziej mnie krew zalewała, że to ja muszę patrzeć na łzy tej małej, na jej cierpienie, że nie ma pełnego domu, a nie jej matka, której zachciało się lepszego życia, więc zdradziła męża i odeszła do zamożnego biznesmena (który notabene zostawił ją dla młodszej po roku (karma is a bitch!)).

7,110

Odp: Być drugą i macochą

Troche to trwalo, ale postepy robil stopniowo, wiec z kazdym rokiem bylo coraz lepiej:). Ex mojego meza jest szwedka, on polakiem. Dzieci maja obywatelstwo szwedzkie i ona trzymala go w przekonaniu, ze bez problemu mu te dzieci zabierze, mimo, ze to on glownie sie nimi opiekowal, on  poszedl na urlop wychowawczy, a pozniej pracowal na pol etatu, zeby byc z dziecmi w domu. Ex wrocila do pracy i poznala kogos innego. Kiedy my sie poznalismy, chlopcy mieli juz 6 i 9 lat, a oni byli 3 lata po rozwodzie. Ale i tak nie obylo sie bez pretensji, ze wiaze sie z polka, a nie szwedka.

7,111

Odp: Być drugą i macochą

Witam Was.Chciałabym podzielić się swoimi doświadczeniami, a raczej wyżalić się.Jestem prawie trzy lata w związku z rozwodnikiem,który ma dwójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa i jego nadmierna uwaga poświęcana szczególnie 11 letniej córce często doprowadza mnie do łez.Wiele razy robi tak że zabiera się i jedzie do swojej córeczki bez wcześniejszego uzgodnienia tego ze mną.Wszystko byłoby ok gdyby potrafił zrozumieć też moje potrzeby.Ostatnie jego zachowanie sprawiło że na prawdę zaczęłam się zastanawiać nad rozstaniem.Byłam 7 tygodniu ciąży,która od samego początku była zagrożona.W piątek wizyta u lekarza,który powiadamia nas że zarodek się nie rozwija,całą noc przepłakałam,a on następnego dnia rano zostawił mnie i pojechał do córki bo jej obiecał że przyjedzie,a ja wręcz błagałam go żeby był przy mnie bo na prawdę go potrzebuję.Nie przejął się tym że jestem załamana i pojechał sobie.Dwa dni później krwawienie,silne bóle,szpital i to najgorsze poroniłam naszego aniołka,a ja mam wrażenie że on się tym nie przejmuje zbytnio.Wiele osób uważa że takie jak ja ,czyli zazdrosne o dzieci swoich partnerów są egoistkami,ale ciekawi mnie czy myślały by tak samo będąc w naszej sytuacji,kiedy najbliższa nam osoba,nasza druga połówka wybiera rozkapryszoną córeczkę ,a swoją kobietę będącą w rozsypce zostawia.Trudno pogodzić się wtedy z takim postępowaniem i trauma ,którą się przeżywa boli podwójnie bo w takich chwilach jak utrata dziecka najważniejszym wsparciem może być tylko czuły i kochający partner.Ja tego nie czuje bo on zachowuje się jak by nic się nie stało.Zapytałam go wczoraj czy gdyby tamtym dzieciom coś się stało to też by się tym nie przejmował?A on mi na to że to coś innego bo one żyją na tym świecie,a tamtego dziecka nie było...jestem w szoku po tych słowach bo wydaje mi się że na rękę mu to jest że nasze dziecko nie żyje.

7,112 Ostatnio edytowany przez marza2 (2016-09-18 16:53:46)

Odp: Być drugą i macochą

Monikamarcin wspolczuje utraty dziecka, poronilam dwukrotnie i wiem co czujesz. Moja sytuacja jest troche inna, mialam juz corke gdy stracilam dzieci. Rozumiem tez twojego meza, ze nie zaniedbuje pozostalych dzieci ktore napewno dodaja mu sil w tej ciezkiej chwili.Fakt mezczyzni inaczej przezywaja strate dziecka niz my. Widac dla Ciebie jego dzieci nic nie znacza, ale utrata dziecka ktore juz bylo na swiecie jest o wiele bardziej bolesna niz strata nienarodzonego. Mezczyzni nie sa w ciazy jak my nie przezywaja tego co my a dzieci czesto zaczynaja kochac po porodzie. Zycze Ci bys kiedys zostala szczesliwa mama slodkiego bobasa. Partner powinien Cie wspierac w tych trudnych chwilach. Jego corka naprawde jest rozkapryszona jak piszesz, czy przemawia przez Ciebie zal w tej sytuacji?

7,113

Odp: Być drugą i macochą

monikamarcin360 bardzo Ci współczuję z powodu tego co Cię spotkało sad Przykre jest, że nie odnalazłaś wsparcia w partnerze, choć bez dwóch zdań w trudnej chwili powinien był Cię wspierać, może to jest test na Wasze partnerstwo, myślę ze takie sytuacje wiele weryfikują i potrafią sprawdzić siłę relacji.
ps. marzy2 nie słuchaj/nie czytaj  jest skrzywiona przez kiepskie dzieciństwo, które zafundował jej ojciec, o czym wielokrotnie pisała na tym forum i dalej to praktykuje jak zdartą płytę...

trzymaj się

7,114

Odp: Być drugą i macochą

marza2 dzięki za wyrazy współczucia,a co do tego czy córka mojego partnera jest na prawdę rozkapryszona to ja uważam że taka właśnie jest,a on gdyby mógł to ",do tyłka by jej wszedł",uważam że często po prostu przesadza.Ja mam trójkę swoich dzieci z poprzedniego nieudanego małżeństwa i mieszkają ze mną,a on moje dzieci traktuje jak nic nie warte śmieci,bardzo często na nich krzyczy i traktuje z góry,tłumacząc że tak się wychowuje dzieci.Problem w tym że gdy jest przy nim jego córusia to jest dla niej bardzo czuły i nigdy nawet jej uwagi nie zwróci nawet kiedy mu coś odpysknie,a moje dzieci to od razu opiepsza...Strasznie mnie to boli i często są z tego powodu kłótnie między nami.Jeszcze teraz doszło poronienie naszego dziecka,które ja bardzo źle przeżywam,a on wogóle.Dusia 123 dziękuję kochana za zrozumienie i słowa otuchy.

7,115

Odp: Być drugą i macochą

Dodam że pragnę mieć dobry kontakt z dziećmi mojego partnera i wiem że bym je pokochała bo kocham ich ojca ,a one są jego częścią,tylko że mój partner izoluje mnie od nich,dawniej córka tutaj przyjeżdżała nawet na cały dzień i było ok,a teraz jej tu nie przywozi tylko jedzie do nich tzn.do domu do byłej żony;(

7,116

Odp: Być drugą i macochą
monikamarcin360 napisał/a:

następnego dnia rano zostawił mnie i pojechał do córki bo jej obiecał że przyjedzie,a ja wręcz błagałam go żeby był przy mnie bo na prawdę go potrzebuję.Nie przejął się tym że jestem załamana i pojechał sobie

monikamarcin360 napisał/a:

a on moje dzieci traktuje jak nic nie warte śmieci,bardzo często na nich krzyczy i traktuje z góry,tłumacząc że tak się wychowuje dzieci.Problem w tym że gdy jest przy nim jego córusia to jest dla niej bardzo czuły i nigdy nawet jej uwagi nie zwróci nawet kiedy mu coś odpysknie,a moje dzieci to od razu opiepsza..

monikamarcin360 napisał/a:

Dodam że pragnę mieć dobry kontakt z dziećmi mojego partnera i wiem że bym je pokochała bo kocham ich ojca ,a one są jego częścią,tylko że mój partner izoluje mnie od nich,dawniej córka tutaj przyjeżdżała nawet na cały dzień i było ok,a teraz jej tu nie przywozi tylko jedzie do nich tzn.do domu do byłej żony;(

Mnie tyle wystarczyło z Twoich wypowiedzi. Monika pakuj swoje zabawki i uciekaj od tego Marcina. Szkoda życia dziewczyno. Jeśli to On mieszka u Ciebie, zadanie masz ułatwione.
Wiem, że sytuacja w tej chwili może Cię przytłaczać, ale jeśli jest tak jak piszesz, to rozstanie z tym gościem wyjdzie Ci tylko na dobre. Im szybciej tym lepiej.

7,117

Odp: Być drugą i macochą

kjim dziękuję Ci radę,ale gdyby to było takie proste to już dawno bym go stąd wyrzuciła,ale ja ciągle go bardzo kocham i dużo mu rozważam i tłumaczę co robi źle i próbuję mu uświadomić jak on by się czuł gdybym to ja była taka opryskliwa do jego dzieci,a on mi mówi ja Twoje dzieci z Tobą wychowuję a moich tutaj nie ma i się nie musisz nimi opiekować.Nie rozumiem go bo wiążąc się ze mną dobrze wiedział o tym że mam dzieci i one zawsze będą przy mnie.Wiedział w co się pakuje.Nie raz mu jasno powiedziałam że w każdej chwili może odejść,a on na to że mnie kocha.Tylko nie zawsze to po nim widać.On uważa siebie za męczennika bo musi mieszkać bez dzieci,a ja mam się tak dobrze bo mam swoje przy sobie.Tylko w czym ja jestem winna?To była jego decyzja,rozwód itd.Do niczego go nie zmuszałam.Wiele zrobiłam dla niego przez te trzy lata.Najpierw dał mi warunek że wyprowadzi się od byłej żony(mają nadal wspólny dom)i wprowadzi się do mnie jak ureguluję sprawy sprawy z byłym mężem i zrobię podział majątku,czyli wspólnego domu.Zrobiłam to,spłaciłam byłego,a on nadal jeździł w te i spowrotem.PO roku od mojego podziału wprowadził się w końcu,ale mój ojciec tak go nie nawidzi że ciągle wyzywał a nawet groził mojemu partnerowi,więc postanowiłam opuścić mój dom o okolicę aby zamieszkać w domu,który sobie wybrał mój partner.Chciałam głównie dla niego i dla dzieci spokoju w domu i koniec kłótni i wyzwisk.Nie było mi tak łatwo wszystko tam zostawić bo wychowałam się w tym domu,to mój rodzinny dom,ale zrobiłam to wierząc że on to doceni i przynajmniej teraz będzie stawiał nasz związek na pierwszym miejscu,a nie kaprysy swojej córki,która doskonale wie jak grać na uczuciach tatusia.Powiedzcie mi czy ja na prawdę wymagam zbyt wiele?Pragnę tylko szacunku dla moich dzieci,a także do mnie jako jego kobiety,żeby każdy wyjazd do dzieci skonsultował najpierw ze mną,a nie robił co jemu pasuje.Najgorsze dla mnie jest to,że on jedzie tam,coprawda nadal do swojego domu,ale wiem że jest tam też jego była żona i jak on tam jest to ja dostaję rozstroju nerwowego.Mój były mąż jak odwiedza dzieci to zabiera je do siebie,nigdy,nawet jeszcze przed podziałem majątku i dom był nadal jego,nie przebywał z dziećmi w naszym domu.Myślę że po rozstaniu to oczywiste,a mój partner nie chce nawet słyszeć o tym że miałby tam nie jeździć.On uważa że tam jest nadal jego dom i dzieci i ma prawo tam być i ja nie mam prawa mu tego zabronić.Mam wrażenie że gdyby to on był na moim miejscu,nie zgodził by się na coś takiego,ale jemu wolno wszystko...

7,118

Odp: Być drugą i macochą

Jedno jest pewne,nie pozwolę źle traktować moich dzieci.Kocham go bardzo,ale jak się nie zmieni to go pewnego dnia stąd wyrzucę.Tym bardziej ,że on zamiast skupić się na naszym związku i problemach,wspierać mnie,to nadal żyje na dwa domy.Jak już słyszę od niego "jadę do swojego domu" to dostaje w środku ataku złości i pytam się a tutaj to co jest dla ciebie,hotel?

7,119

Odp: Być drugą i macochą
kjim napisał/a:

Mnie tyle wystarczyło z Twoich wypowiedzi. Monika pakuj swoje zabawki i uciekaj od tego Marcina. Szkoda życia dziewczyno. Jeśli to On mieszka u Ciebie, zadanie masz ułatwione.
Wiem, że sytuacja w tej chwili może Cię przytłaczać, ale jeśli jest tak jak piszesz, to rozstanie z tym gościem wyjdzie Ci tylko na dobre. Im szybciej tym lepiej.

Zgadzam się z kjim. Tworzycie trudny i kiepsko rokujący związek. Obawiam się, że nigdy nie będziesz miała tego, czego od niego oczekujesz. Jego dzieci są dla niego najważniejsze, tak jak Twoje dla Ciebie?
On nie akceptuje Twoich dzieci, krzyczy na nie i "wychowuje", a Ty, jakby nie było, godzisz się na to. Twoje protesty, jak widać na nic się zdają.
Zabrzmię teraz patetycznie, ale na ołtarzu miłości do niego, składasz własne dzieci, on tego nie zrobi i marne Twoje nadzieje.
"Macochy" piszące w tym wątku, często podkreślają, że od wychowywania dzieci są rodzice i mają rację,  a Twoje dzieci mają obydwoje rodziców.
Z tej samej przyczyny on izoluje Cię od własnych dzieci, a także od wszelkich decyzji z nimi związanych.
Masz żal do niego, że nie przejął się zanadto utratą Waszego dziecka. Rozumiem, to bardzo przykra dla Ciebie sytuacja, pragnęłaś tego dziecka, może liczyłaś też na to, że to dziecko scementuje Wasz związek, ale czy on również go pragnął? Może faktycznie Twoje nieszczęście jest mu na rękę? To okropne dla Ciebie, ale być może on bardzo racjonalnie podchodzi do problemu, płaci już alimenty na troje dzieci, poświęca im czas, a tymczasem na świecie pojawiłaby się konkurencja.
Monika, obawiam się, że chcąc go zatrzymać przy sobie, musiałabyś zrewidować swoje oczekiwania wobec niego; przede wszystkim zabronić mu "wychowywania" Twoich dzieci, nie ingerować w jego kontakty z jego dziećmi i pogodzić się z tym co zostanie dla Ciebie.

7,120

Odp: Być drugą i macochą

josz myślę że nigdy nie pogodzę się z tym że on nie potrafi na pierwszym miejscu skupić się na naszym związku bo moim zdaniem gdy ktoś z kimś się wiąże to najważniejsze są wtedy relacje ze swoją drugą połówką,jej uczucia i potrzeby.Ja nigdy nie czuję się najważniejsza i to mnie boli.Ja kocham swoje dzieci bardzo i są dla mnie ważne,ale potrafię też racjonalnie myśleć,że partner jest równie ważny i nie jeden raz to mojemu partnerowi udowodniłam.

7,121

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie Dziewczyny,

no cóz jestem tą drugą i za chwilę stanę się macochą... W życiu mi nie przyszło do głowy, ze w takiej sytuacji sie znajdę, ale ponoć serce nie sługa...
Jestem od roku w związku z mężczyzną, który ma dwie córki z poprzedniego małżeństwa - 6 i 18 lat (ja mam 10latkę, która z nami mieszka). Ta starsza nie chce mnie poznać, więc szanuję to - nic na siłę, może przyjdzie kiedyś taki dzień...
Moja Córka uwielbia mojego Partnera, ale tez ma świetny kontakt ze swoim ojcem i jego obecną partnerką. Obecnie jesteśmy na etapie - a raczej mój Partner jest - przygotowywania Małej do wizyty w naszym domu. Dotychczas jeśli tylko pogoda na to pozwalała czas spędzali na dworze, jeśli było zimno / deszczowo wtedy w domu Małej, ewentualnie dziadków. Mój P uważa, że po prostu przyprowadzi Małą do nas i coś fajnego wspólnie zrobimy, a ja z kolei truję, że musi z Małą temat przegadać i dobrze ją przygotować, bo konsekwencje tego poniesiemy wszyscy... Bardzo mi zależy na tym związku i chciałabym mieć fajne relacje z Małą, jednak nie wiem jak zacząć? Jak ją przygotować do wizyty w naszym domu? Jak zorganizować ten pierwszy dzień? Dodam, że kiedyś matka ją do nas przyprowadziła - zaszantażowała P (generalnie specjalizuje się w szantażach), a kiedy ten nie uległ stanęła z Małą w drzwiach. Niestety w takich okolicznościach ta biedna Dziewczynka mnie poznała... Jak widać początek mamy kiepski... Jakie macie doświadczenia w tym temacie? Poradźcie proszę

Pozdrawiam Was serdecznie

7,122

Odp: Być drugą i macochą

Czesc dziewczyny! Mam 20 lat i od 1.5 roku jestem w zwiazku z facetem, ktory ma 2 letnie dzicko, chlopca. Niestety moj chlopak jeszcze sie nie rozwiodl, twierdxi ze albo jest mu to nie potrzebne albo ze nie ma czasu przez prace, niesttey ale mnie to bardzo przeszkadza bo po pierwsze placi przeogromne alimenty a teraz szczerze mowiac nie ma takich pieniedzy. Ex utrudia mu kontakty, jest chciwa przedewszystkim na kase i dziecko nastawia przeciwko mnie. Osttanio zadzwonila do mojego chlopaka z awantura ze dziecko jej powiedzialo ze go za wlosy szarpalam i go pobilam (ta sytuacja nie miala nigdy miejsca i uwazam ze jest to absurdalne ze ona cos takiego wmawia dziecku, zwlaszcza ze wtedy jak to sie niby stalo nawet mnie w miescie nie bylo z moim chlopakirm tylko bylam na wyjezdxie.).

Niestety mam wrazenie ze moj chlopak przy dziecku mni inaczej traktuje, nie zwraca na mnie uwagi i jedyne co robi to bawi sie z dzieckiem i z nim rozmawia jak probuje zagadac to odrazu odrzuca rozmowe. Uwazam ze dziecko akcptuje i kocham, ale strasznie boli mnie jego zachowanie wobec mnie. Uwazam rowniez, ze nie bierze pod uwage mojego zdania, poniewaz jak sie z ex umawia na jakis termin zabrania dzieckq to ze mna juz trgo nie ustala czesto zapomina mnie nawet uprzedzic, ale przeciez jak mieszkamy razem to on nie podejmuje decyzji tylko o sobie ale i o mnie.

Facet przy dziecku staje sie kims kogo nie kocham, jak dzieckq nie ma z nami jest cudownym i kochajacym mezcxyzna ale jak jest dziecko staje sie dla mnie zimny i nawet mnie nie zaueaza i troszke mam wrazenie traktowania mnie jak sluzacej.

7,123

Odp: Być drugą i macochą

giselle83 wiem, że miłość nie wybiera, ale patrząc trzeźwo jesteś młodą kobietą, która ma ogromny wybór, a wybiera chłopaka z problemami...
chłopaka przy którym nie czuje się najważniejszą osobą na świecie /nie chodzi o ignorowanie dziecka - można sprawić, że każdy czuje się najważniejszy, trzeba tylko chcieć/
Czy na pewno tego właśnie chcesz? Jeżeli tak - musisz mu powiedzieć o swoich uczuciach i zobaczysz co On z tym zrobi... jeżeli nic .... wtedy zdecyduj czy chcesz takiego związku

7,124

Odp: Być drugą i macochą

Naturalnie, że tęsknota za Wami:):))

kjim napisał/a:
Alutka131 napisał/a:

Hej, dziewczyny:)
Wracam na forum:)

cześć Alutka.
A co się stało, że Cię nie było  I co się stało, że wracasz ? Tęsknota za nami ???

7,125

Odp: Być drugą i macochą

U mnie ok, daję radę...z czasem jest łatwiej, może dlatego, że inne problemy się pojawiają (małe dzieci mały problem, duże duży itp:D) a może dlatego, że powoli rozumiem, że głową muru nie przebiję. Jak ktoś ma nierówno w pewnych kwestiach, to raczej rzadko się zdarza, żeby raptem zmądrzał:D.

Dusia123 napisał/a:

Cześć Alutka smile
Super że wróciłaś i znowu gościsz na swoim wątku. Ciekawa jestem co możesz napisać po takim czasie zniknięcia z forum. Kilka miesięcy temu wnikliwie czytałam Twoje posty. Mam nadzieję, że u Ciebie tylko lepiej. Będzie miło jeśli napiszesz jak układają się Twoje sprawy jako drugiej i macochy. Pozdrowienia

7,126

Odp: Być drugą i macochą

Hej dziewczyny!
Jestem tutaj nowa i troszke czytalam ten temat.
Sama jest w podobnym zwiazku. Moj partner ma dziecko z poprzedniego zwiazku. O ile z corka dogaduje sie bardzo dobrze, o tyle mamusia niby nie wtraca sie w nasze sprawy, ale jak tylko dzieje sie cos nowego miedzy nami, to od razu wydzwania do matki lub tez siostry mojego faceta i sie wypytuje, narzeka, marudzi.
Po raz pierwszy, gdy sie poznalysmy, to po wyjsciu z mieszkania zadzwonila do tescia zeby sie zapytac, ktora z nas jest ladniejsza smile
Kiedy jestesmy w kraju. Na stale mieszkamy poza granicami i cora jest u nas, to potrafi wydzwaniac 15 razy na dzien z pytaniami: co robicie? gdzie idziecie? itp
Generalnie to powiem Wam szczerze, mam ta kobiete w czterech literach, ale czasami nie wytrzymuje...

7,127

Odp: Być drugą i macochą

Mam dość.Po trzech latach związku z rozwodnikiem z dziećmi,po wszystkich przejściach i próbach kompromisu ostrzegam wszystkie naiwnie myślące kobiety,że miłość przetrwa wszystko,kobietki niestety nic z tego.Namiętność i uniesienia miłosne mijają,a on uważa,że wszystko co robi bez  mojej aprobaty muszę akceptować.Jego Dzieci i on sam są nr 1.A moje dzieci i moje zdanie i plany są drugorzędne.Dobrze radzę wszystkim kobietom na początku ,wypadajcie z tego bagna,póki nie jest zbyt ciężko(jeszcze).

7,128

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Dziewczyny,
Mam pytanie do tych, które zostały drugimi żonami... Jakie nosicie nazwisko... Ja bardzo chciałabym zachować swoje panieńskie ale nie jako jeden z członów tylko tak naprawdę nie zmieniać nazwiska. Posiadanie nazwiska dwu członowego w moim przypadku wydaje mi się pretensjonalne - nie jestem znanym naukowce, czy pisarzem, na posiadam dzieci itd Mam natomiast ogromne opory przed przyjęciem nazwiska mojego Narzeczonego bo nie chcę się nazywać tak jak Jego była żona ... Na dodatek Narzeczony ma bardzo rzadkie nazwisko i niestety znam parę osób, które znają również Jego było żonę i obawiam się sytuacji kiedy ktoś dowiedziawszy że zmieniłam nazwisko zapyta czy mam "coś wspólnego z panią ..." wymieniając byłą żonę... Jakie są Wasze doświadczenia w tym przedmiocie?
Pozdrawiam,

7,129

Odp: Być drugą i macochą

MonikaMarcin to co napisalas jest troche przerazajace. Sama masz troje dzieci z poprzedniego zwiazku a piszesz ze facet z dziecmi to bagno a kobieta z dziecmi juz nie? To naturalne ze dzieci twojego faceta i ich potrzeby sa dla niego wazniejsze niz twoje dzieci,tak jak dla Ciebie twoje dzieci sa wazniejsze niz jego. Nie ma w tym dziwnego.

7,130

Odp: Być drugą i macochą

Nie wiem co robić. Może tu znajdę jakąś radę na to moje życie. Bo sama już nie mam siły. Moim problemem nie są (już) relacje z ex, ani niegrzeczny pasierb. Ale problemem jest sam fakt jego istnienia. Tego, że jest. To mi tak bardzo przeszkadza, że nie mogę funkcjonować na codzień, a nie tylko co drugi weekend. Świadomość, że ma zacząć spędzać z nami święta i wakacje (bo wcześniej był za maly) spędza mi sen z powiek i powoduje stres nie do opanowania. Mogę powiedzieć, by mój mąż jeździł z nim do swojej rodziny sam - ale ja nie chcę spędzać świąt bez mojego męża. Bardzo go kocham i jest dla mnie generalnie dobry, stara się, ale sam też nie wie, co robić. Ja dostaję ataków złości i gniewu nie do opanowania jak dzieciak u nas jest. Chcę tylko, by zniknął mi z oczu, nie mogę wytrzymać jego obecności. Największy wpływ ma pewnie to, że sama nie mogę mieć dzieci. Bardzo bym chciała stworzyć normalną rodzinę, mieć swoje dziecko. Z moim dzieckiem oglądać bajki, a nie z obcym. Mojemu kupować zabawki. Ale niestety nie mogę mieć swoich dzieci i coraz gorzej znoszę fakt, że dzieciak mojego męża w ogóle istnieje. Marzy mi się, że mąż zrywa z nim kontakty i olewa dziecko, którego przecież i tak nie chciał, co wiem od niego. Hipokrytycznie próbuje zrekompensować mu to, że go zostawił, a wpadł z tym dzieciakiem jak śliwka w kompot i niemowlakiem się praktycznie wcale nie interesował. Teraz probuje stworzyć rodzinę z moim udziałem, czego ja nie chcę i mu to mówię. I tak właśnie wszyscy cierpią.
Mam wyrzuty sumienia, że go ograniczam w kontaktach z dzieckiem, mam wyzuty sumienia, że przy dziecku wybucham gniewem, mam wyrzuty sumienia, że niszczę mężowi życie. Wiem, że on mnie bardzo kocha, ja jego też i tylko to mnie trzyma. Ale pomału wizja lekkości bytu na myśl o życiu, w którym nie ma jego dziecka staje się coraz bardziej kusząca. Staje się lepsza niż wizja życia razem i znoszenia obecności jego dziecka.
Boję się, że nie będę potrafiła żyć bez niego, że troska o to, jak sobie sam radzi mnie wykończy. Wiem, że jest dorosłym człowiekiem i powinien dać radę. Ale kompletnie nie mam wizji, jak to będzie bez niego. Ale nie mam też wizji, jak to będzie w kółko widzieć jego dzieciaka, spędzać razem święta (albo osobno, każde u swojej rodziny). I mieć caly czas świadmość, że nigdy, NIGDY nie usiądziemy do bajki z naszym wspólnym dzieckiem.

Czy tak się da żyć? Jak mam to ułożyć? Co mam zrobić?

7,131 Ostatnio edytowany przez Volver (2016-10-26 14:43:50)

Odp: Być drugą i macochą

Przeczytałam i oczy wyszły mi z orbit... Jedno jest pewne gabi, masz poważny problem  ale głównie ze sobą...

7,132

Odp: Być drugą i macochą
gabigabi napisał/a:

Nie wiem co robić. Może tu znajdę jakąś radę na to moje życie. Bo sama już nie mam siły. Moim problemem nie są (już) relacje z ex, ani niegrzeczny pasierb. Ale problemem jest sam fakt jego istnienia. Tego, że jest. To mi tak bardzo przeszkadza, że nie mogę funkcjonować na codzień, a nie tylko co drugi weekend. Świadomość, że ma zacząć spędzać z nami święta i wakacje (bo wcześniej był za maly) spędza mi sen z powiek i powoduje stres nie do opanowania. Mogę powiedzieć, by mój mąż jeździł z nim do swojej rodziny sam - ale ja nie chcę spędzać świąt bez mojego męża. Bardzo go kocham i jest dla mnie generalnie dobry, stara się, ale sam też nie wie, co robić. Ja dostaję ataków złości i gniewu nie do opanowania jak dzieciak u nas jest. Chcę tylko, by zniknął mi z oczu, nie mogę wytrzymać jego obecności. Największy wpływ ma pewnie to, że sama nie mogę mieć dzieci. Bardzo bym chciała stworzyć normalną rodzinę, mieć swoje dziecko. Z moim dzieckiem oglądać bajki, a nie z obcym. Mojemu kupować zabawki. Ale niestety nie mogę mieć swoich dzieci i coraz gorzej znoszę fakt, że dzieciak mojego męża w ogóle istnieje. Marzy mi się, że mąż zrywa z nim kontakty i olewa dziecko, którego przecież i tak nie chciał, co wiem od niego. Hipokrytycznie próbuje zrekompensować mu to, że go zostawił, a wpadł z tym dzieciakiem jak śliwka w kompot i niemowlakiem się praktycznie wcale nie interesował. Teraz probuje stworzyć rodzinę z moim udziałem, czego ja nie chcę i mu to mówię.I tak właśnie wszyscy cierpią.
Mam wyrzuty sumienia, że go ograniczam w kontaktach z dzieckiem, mam wyzuty sumienia, że przy dziecku wybucham gniewem, mam wyrzuty sumienia, że niszczę mężowi życie. Wiem, że on mnie bardzo kocha, ja jego też i tylko to mnie trzyma. Ale pomału wizja lekkości bytu na myśl o życiu, w którym nie ma jego dziecka staje się coraz bardziej kusząca. Staje się lepsza niż wizja życia razem i znoszenia obecności jego dziecka.
Boję się, że nie będę potrafiła żyć bez niego, że troska o to, jak sobie sam radzi mnie wykończy. Wiem, że jest dorosłym człowiekiem i powinien dać radę. Ale kompletnie nie mam wizji, jak to będzie bez niego. Ale nie mam też wizji, jak to będzie w kółko widzieć jego dzieciaka, spędzać razem święta (albo osobno, każde u swojej rodziny). I mieć caly czas świadmość, że nigdy, NIGDY nie usiądziemy do bajki z naszym wspólnym dzieckiem.

Czy tak się da żyć? Jak mam to ułożyć? Co mam zrobić?



Nie patrz na to co było na początku, że mąż nie chciał dziecka, że sie nim nie opiekował. Liczy się to co jest teraz. A TERAZ MĄŻ CHCE BYĆ DOBRYM OJCEM. Nie wyobrażaj sobie co by było gdyby...(nie było dziecka, nie miał kontaktów z dzieckiem, matka zabraniała mu kontaktów z dzieckiem), bo liczy się to co jest teraz. A TERAZ MĄŻ CHCE BYĆ OJCEM.

Nie jesteś złym człowiekiem. Nie obwiniaj się, że tak myślisz i nie umiesz uporać się z tą sytuacją. Rozumiem, że dla Ciebie taka sytuacja jest bardzo, bardzo trudna. I o ile wspólne święta, urodziny, imieniny może w przyszłosci wypracujecie to obawiam się, że będą takie chwile (pierwszy dzien w szkole, nowe liceum, matura, pierwszy wyjazd na kolonie), które będą powodowały, że aż będzie Cię rozsadzać z żalu, który dla nich będzie odbierany jako złość.


Już dostajesz ataku gniewu i złości? Czy warto narażać swój organizm na ciągły stres? Twój mąż to nie małe dziecko - poboli go, ale zrozumie.


I tak właśnie wszyscy cierpią - chyba odpowiedziałaś sobie już sama co powinnaś zrobić  w takiej sytuacji.

7,133

Odp: Być drugą i macochą

Moja koleżanka jest Macocha i ma dobre kontakty z dziećmi. Po wielu miesiącach pracy udało jej się dojść do kompromisu z dziećmi.

7,134

Odp: Być drugą i macochą

Gabi jest Ci potrzebna terapia, dzieki ktorej bedziesz akceptowac istnienie pasierba i pogodzisz sie z tym ze nie mozesz miec dzieci. Moze kiedys zajdziedz w ciaze i urodzisz zdrowe sliczne dziecko. Na wszystkie dzieci zle reagujesz czy tylko na pasierba? Moze troche wredne co napisze,ale dla kobiety ktora nie moze miec dzieci facet ktory juz ma dzieci jest lepszym kandydatem na partnera niz ten ktorych ich nie ma. Piszesz ze teraz chlopiec bedzie spedzal z wami wiecej czasu pomysl ze za kilka lat, zacznie sie rzadziej spotykac z ojcem.

7,135

Odp: Być drugą i macochą

Witam. Jestem tu nowa, Jestem tą drugą na troszkę innych zasadach, niż Wy Panie, przynajmniej na tyle ile tu postów przeczytałam...Nie wiem tylko czy jeszcze ktoś tu zagląda bo posty są stare. Dajcie znać, czy aby nie jestem tu sama. a opowiem swoją historię i jakie nurtuję mnie pytania, problemy...

7,136

Odp: Być drugą i macochą

Witam wszystkie 'Drugie Panie' wink tez jestem tu nowa i bardzo sie ciesze, ze moge powymieniac sie doswiadczeniami z kobietami, ktore sa w podobnej sytuacji. Ja juz zwyczajnie nie mam sily, a nie moge opowiadać swojej rodzinie o problemach, ktore mnie trafia. Jedno wiem na pewno-bycie z mezczyzna, ktory ma bagaz w postaci byłej kobiety i ich wspolnego dziecka to naprawde ciężka sprawa. Ehhh...moze zaczne od tego, ze ze swoim partnerem jestesmy juz prawie 5lat razem. Trzy miesiace temu urodzila nam sie piekna coreczka. To co mnie gnebi to fakt, ze jego ex caly czas jest w naszym zyciu i trzeba skakac jak ona zagra, ale to wina mojego partnera, bo tak ja nauczyl i twierdzi, ze robi to dla fdobra dziecka. Jego Corka z poprzedniego zwiazku ma juz 10lat i wiem, ze bardzo mnie lubi. Od kiedy jestesmy razem zawsze chetnie sie nia zajmowalam, ale jeszcze przed narodzinami naszego dziecka, jasno i wyraznie dalam do zrozumienia, ze nie bylam przygotowana na role pelnoetatowej niani. Zawsze bylo mi szkoda dziewczynki, bo dziecko nie jest niczemu winne, ale nie moge pojac jednej rzeczy do jasnej cholery. Jej mama pracuje tylko w weekendy, dwa dni w tygodniu, po czym leży przez reszte tygodnia dupa do gory i mimo to wydzwania do mojego partnera, zeby ten zabral dziecko do nas. Ok, nie ma problemu bo mala tez lubi u nas byc, ale to ja i tylko w zasadzie ja sie nia opiekuje a teraz jeszcze mam swoja coreczke. Mieszkamy zagranica i nie mam tu nikogo kto choc na chwilke wyreczylby mnie z moich obowiązków.  Wszystko robie sama. Jest mi bardzo przykro , ze nikt nie widzi moich potrzeb i tego, ze tez jestem tylko czlowiekiem, i czasem nie mam sily. Moj partner calymi dniami i nocami pracuje, wiec nie spędza z nami czasu prawie w ogóle.  A jego corka w weekendy, ktore zaczynaja sie juz od czwartku i trwaja czasami do wtorku chce miec tez tate dla siebie. Biega za nim i powtarza mu jak go kocha, potem przytula sie do niego tak jakbym ja z masza córka byly dla nniej konkurencja. Bardzo niezrecznie sie czuje. Bo czasem nie wiem jak mam sie zachowac, ale przykro mi ze od tylu lat ja ze swoim partnerem nawet nie wyszlismy razem na kolacje, bo nie ma czasu a potem jest jego corka i to jej trzeba poswiecac uwage. A my czekamy na swoja kolej, ktora nigdy nie nadchodzi. Ehhhh chcialabym zabrac moja coreczke z tej dziwnej sytuacji i mieszkac z nia sama.

7,137

Odp: Być drugą i macochą
checiny3108 napisał/a:

Witam. Jestem tu nowa, Jestem tą drugą na troszkę innych zasadach, niż Wy Panie, przynajmniej na tyle ile tu postów przeczytałam...Nie wiem tylko czy jeszcze ktoś tu zagląda bo posty są stare. Dajcie znać, czy aby nie jestem tu sama. a opowiem swoją historię i jakie nurtuję mnie pytania, problemy...

7,138

Odp: Być drugą i macochą

Witam Was Panie. moja sytuacja jest trochę inna, nie wiem czy lepsza, czy gorsza. Inna. Mam 39 lat i jestem wdową od trzech lat. Mam dwójkę dzieci, syna prawie 14 lat i córkę 1 lat. Od 2 lat jestem związana z wdowcem lat 43, który ma dwie córki, jedna też prawie 14 lat, druga już pełnoletnia prawie 19 lat. Mój problem jest związany głównie z dziecmi. Otóz, córki partnera nie bardzo dogadują się z moją córka. Powiem więcej widać ,że jej nie lubią. Natomiast z synem dogadują się świetnie. przez to jak traktują moją modą, to i ja  zmieniłam swój stosunek do nich. Są obie ze sobą zzyte, i ok, ale moją traktują jak piate koło u wozu. Jak cos zapyta to odpowiedza zdawkowo albo wcale, jak gdzies ida to trzeba im mowic zeby ja zabrały bo same mają to gdzies. To tak ogólni.Jest wiele rzeczy jeszcze, ze tak powiem problemowych. Nadmiwniam tylko, że mieszkamy wszyscy razem. Oni wprowadzili się do mnie, ponieważ ja mam duży dom, a wczesniej mieszkali w bloku. Nasze miejscowości to różnica 160 km, dlatego dziewczyny zmieniły szkoły, partner pracę ,( ta sama firma, przeniesienie). Przez to, że nie dogaduje się z dziewczynami, mój partner z moimi też tak sobie, to my sie miedzy soba kłocimy. Ja bronie swoich, on swoich. Wiele rzeczy mnie wkurza, ale chyba najbardziej to właśnie traktowanie mojej córki, nie jak siostry i dziecinność najstarszej córki partnera. Zachowuje sie czasami gorzej niz ci młodsi razem  wzięci. i w gadkach, i w pogladach, w pracach domowych. a w tym roku pisze maturę!! zamiast pomóc tak sama z siebie, zapytac , to trzeba mówic, zrób to , tamto, jak małemu dziecku. A w rozmowie to tylko o jakichs gwiazdach serialowych, albo celebrytach. Zadnych ambicji, zainteresowan. Moje dzieci tez nie są święte, ale one są duzo młodsze. Nie moge wymagac od nich tego samego co od niej. Ludzie. ja tez miałam 19 lat. I inaczej patrzyłam na swiat, ludzi. Czekam na wasze opinie, rady, doświadczenia. Tego wszystkiego nazbierało się duzo więcej, ale to wymaga dyskusji, nie da sie ot tak wszysrkiego opisac.

7,139

Odp: Być drugą i macochą
takżeten napisał/a:

Cześć Dziewczyny,
Mam pytanie do tych, które zostały drugimi żonami... Jakie nosicie nazwisko... Ja bardzo chciałabym zachować swoje panieńskie ale nie jako jeden z członów tylko tak naprawdę nie zmieniać nazwiska. Posiadanie nazwiska dwu członowego w moim przypadku wydaje mi się pretensjonalne - nie jestem znanym naukowce, czy pisarzem, na posiadam dzieci itd Mam natomiast ogromne opory przed przyjęciem nazwiska mojego Narzeczonego bo nie chcę się nazywać tak jak Jego była żona ... Na dodatek Narzeczony ma bardzo rzadkie nazwisko i niestety znam parę osób, które znają również Jego było żonę i obawiam się sytuacji kiedy ktoś dowiedziawszy że zmieniłam nazwisko zapyta czy mam "coś wspólnego z panią ..." wymieniając byłą żonę... Jakie są Wasze doświadczenia w tym przedmiocie?
Pozdrawiam,

Ja mam podwójne nazwisko. Nie jestem ani naukowcem, ani pisarzem, dzieci też nie mam, ale podwójne nazwisko owszem wink Zdecydowałam tak, bo a) zbyt długo nosiłam swoje nazwisko i troszkę z racji pracy byłoby mi trudno się przestawić, b) podwójne brzmi poważniej:D (o ile tak może być przy moim totalnym postrzeleniu).

7,140

Odp: Być drugą i macochą
checiny3108 napisał/a:

Witam Was Panie. moja sytuacja jest trochę inna, nie wiem czy lepsza, czy gorsza. Inna. Mam 39 lat i jestem wdową od trzech lat. Mam dwójkę dzieci, syna prawie 14 lat i córkę 1 lat. Od 2 lat jestem związana z wdowcem lat 43, który ma dwie córki, jedna też prawie 14 lat, druga już pełnoletnia prawie 19 lat. Mój problem jest związany głównie z dziecmi. Otóz, córki partnera nie bardzo dogadują się z moją córka. Powiem więcej widać ,że jej nie lubią. Natomiast z synem dogadują się świetnie. przez to jak traktują moją modą, to i ja  zmieniłam swój stosunek do nich. Są obie ze sobą zzyte, i ok, ale moją traktują jak piate koło u wozu. Jak cos zapyta to odpowiedza zdawkowo albo wcale, jak gdzies ida to trzeba im mowic zeby ja zabrały bo same mają to gdzies. To tak ogólni.Jest wiele rzeczy jeszcze, ze tak powiem problemowych. Nadmiwniam tylko, że mieszkamy wszyscy razem. Oni wprowadzili się do mnie, ponieważ ja mam duży dom, a wczesniej mieszkali w bloku. Nasze miejscowości to różnica 160 km, dlatego dziewczyny zmieniły szkoły, partner pracę ,( ta sama firma, przeniesienie). Przez to, że nie dogaduje się z dziewczynami, mój partner z moimi też tak sobie, to my sie miedzy soba kłocimy. Ja bronie swoich, on swoich. Wiele rzeczy mnie wkurza, ale chyba najbardziej to właśnie traktowanie mojej córki, nie jak siostry i dziecinność najstarszej córki partnera. Zachowuje sie czasami gorzej niz ci młodsi razem  wzięci. i w gadkach, i w pogladach, w pracach domowych. a w tym roku pisze maturę!! zamiast pomóc tak sama z siebie, zapytac , to trzeba mówic, zrób to , tamto, jak małemu dziecku. A w rozmowie to tylko o jakichs gwiazdach serialowych, albo celebrytach. Zadnych ambicji, zainteresowan. Moje dzieci tez nie są święte, ale one są duzo młodsze. Nie moge wymagac od nich tego samego co od niej. Ludzie. ja tez miałam 19 lat. I inaczej patrzyłam na swiat, ludzi. Czekam na wasze opinie, rady, doświadczenia. Tego wszystkiego nazbierało się duzo więcej, ale to wymaga dyskusji, nie da sie ot tak wszysrkiego opisac.

hm...powiem tak...mam podobnie, z tą różnicą, że nie posiadam własnych dzieci, a dziewczynka jest młodsza. I cały czas uczę się trzymać buzię na kłódkę, jeżeli chodzi o księżniczkę tatusia, bo cokolwiek nie powiem, to jest zawsze bunt i w sumie nic dziwnego. Tyle tylko, że z reguły jak mówię coś, to się sprawdza, jeżeli chodzi o młodą. Wiem, że nawywija np, i mówię mojemu, aby tak na wszystko nie pozwalał, co on oczywiście puszcza mimo uszu, a potem, jak się okazuje, że mam rację, to robi maślane oczy (nie to, żeby mi przyznać rację, skądże znowu). Z reguły rozmowa kończy się stwierdzeniem, że on jest ojcem i wie lepiej. Pewnie, ja to rozumiem, tylko czasem zachowanie młodej doprowadza mnie do obłędu, nie daję rady z tym, że jest po prostu rozpuszczona. Bo moim zdaniem jest. Nie chodzi o to, że jej nie lubię, wręcz przeciwnie, tylko to nie jest moje dziecko, nigdy nie będzie pępkiem mojego świata i tyle... A chcę Ci przez to powiedzieć, że możesz tej "bitwy" z partnerem nie wygrać...I czasem lepiej zadbać o siebie...

7,141

Odp: Być drugą i macochą

Checiny twoj partner wiele poswiecil by moc byc z toba nawet wlasne dzieci. Dziewczyny musialy zmienic srodowisko cale swoje zycie. Moze dziewczyny nie potrafia sie odnalesc w nowym srodowisku zwlaszcza starsza. Dziewczyna miala juz swoje sprawy kolegow moze chlopaka i to stracila przez przeprowadzke. 160 km to kawal drogi, nie ma sie mozliwosci wyskoczyc co tydzien na weekend. Moze twoja corka czyms sprowokowala te dziewczyny ze za nia nie przepadaja. Wracajac do atarszej corki partnera nie mial sie nia kto zajac w miejcowosci gdzie mieszkali? Zmiana miejsca zamieszkania w klasie maturalnej to ciezkie przezycie.

7,142

Odp: Być drugą i macochą
checiny3108 napisał/a:

Witam Was Panie. moja sytuacja jest trochę inna, nie wiem czy lepsza, czy gorsza. Inna. Mam 39 lat i jestem wdową od trzech lat. Mam dwójkę dzieci, syna prawie 14 lat i córkę 1 lat. Od 2 lat jestem związana z wdowcem lat 43, który ma dwie córki, jedna też prawie 14 lat, druga już pełnoletnia prawie 19 lat. Mój problem jest związany głównie z dziecmi. Otóz, córki partnera nie bardzo dogadują się z moją córka. Powiem więcej widać ,że jej nie lubią. Natomiast z synem dogadują się świetnie. przez to jak traktują moją modą, to i ja  zmieniłam swój stosunek do nich. Są obie ze sobą zzyte, i ok, ale moją traktują jak piate koło u wozu. Jak cos zapyta to odpowiedza zdawkowo albo wcale, jak gdzies ida to trzeba im mowic zeby ja zabrały bo same mają to gdzies. To tak ogólni.Jest wiele rzeczy jeszcze, ze tak powiem problemowych. Nadmiwniam tylko, że mieszkamy wszyscy razem. Oni wprowadzili się do mnie, ponieważ ja mam duży dom, a wczesniej mieszkali w bloku. Nasze miejscowości to różnica 160 km, dlatego dziewczyny zmieniły szkoły, partner pracę ,( ta sama firma, przeniesienie). Przez to, że nie dogaduje się z dziewczynami, mój partner z moimi też tak sobie, to my sie miedzy soba kłocimy. Ja bronie swoich, on swoich. Wiele rzeczy mnie wkurza, ale chyba najbardziej to właśnie traktowanie mojej córki, nie jak siostry i dziecinność najstarszej córki partnera. Zachowuje sie czasami gorzej niz ci młodsi razem  wzięci. i w gadkach, i w pogladach, w pracach domowych. a w tym roku pisze maturę!! zamiast pomóc tak sama z siebie, zapytac , to trzeba mówic, zrób to , tamto, jak małemu dziecku. A w rozmowie to tylko o jakichs gwiazdach serialowych, albo celebrytach. Zadnych ambicji, zainteresowan. Moje dzieci tez nie są święte, ale one są duzo młodsze. Nie moge wymagac od nich tego samego co od niej. Ludzie. ja tez miałam 19 lat. I inaczej patrzyłam na swiat, ludzi. Czekam na wasze opinie, rady, doświadczenia. Tego wszystkiego nazbierało się duzo więcej, ale to wymaga dyskusji, nie da sie ot tak wszysrkiego opisac.

Też by mi się nie chciało pomagać w domu w którym wyśmiewa sie moje zainteresowania. Może rzeczywiście twoja córka czymś się im naraziła, skoro piszesz, że stosunki z synem są ok? I prosze Cię, przestań je namawiać by ją wszędzie brały, bo to jest żenujące pewnie również dla niej.


Dla dziewczyn zmiana szkoły to nie jak zmiana pracy. Szkoła to również znajomi, ploteczki o kolegach i nauczycielach... Trudno się wdrożyć w to wszystko w klasie maturalnej.

7,143

Odp: Być drugą i macochą

Witam. Hmm.. powiatam tak. Ja nie wysmiewam zainteresowń starszej, ale... jesli o serialach, modelkach i innych telewizyjnych programach opoowiadają ci młodsi to jest ok, spoko , rozumiem to, ale ona z racji wieku powinna mieć inne zainteesowania, Chociazby do jakiej szkoły pojdzie, powinna sie zainteresowac. Jak wspomniałam o prawie jazdy, ze jej sie przyda w zyciu, to usłyszałam "phii, ona nie bedzie miec, jej nie potrzebne..." Niestety nie moge przekazac jakim tonem to powiedziala, ale uwierzcie mi , nie wykazala sie dojrzaloscią. Moj partner tez tak uważa, nie tylko ja. Jeśli chodzi o życie wcześniejsze, to też nie było znajomych, nie było chłopaka, tylko spanie popołudniami a potem telewizja. i właśnie o to chodzi. One obie nie miały dużo znajomych, z tego co mi opowiadał partner, tylko "gnicie " w łóżku. Zero sprzątania, zakuow, i niestety to jego wina, bo na to pozwolił. jeśli chodzi o zmiany szkoły to akurat to obie chwałą. Są zadowolone z tych szkół dużo bardziej niż z tamtych. W tym problemu nie ma. ja wręcz namawiam je żeby wychodziły gdzies, umawiały sie z kolezankami, zapraszały do domu, ale wola spac, albo siedziec  z laptopami i w słuchawkach. Jeśli chodzi o młodą, to chodzi o to, że ona jedyna jest towarzyska, wygadana, wstaje o 8 a nie o 11, 12 w wekeendy, lubi towarzystwo. Tylko raz poprosilysmy je że by ja zabrały. Bo jej było przykro jak sobie szeptały a potem wyszły na spacer. Ona uwielbia wychodzic na dwor, nawet do głupiego sklepu. a je jak sie poprosi to pierwsze pytanie jest " dlaczego ja???". To jest denerwujace. to nie jest tak ze ja im narzucam jej towarzystwo, wrecz przeciwnie, chciałabym żeby miały swoje koleżanki. Ale te chce zeby ja traktowały z szacunkiem, jak o cos pyta, to niech odpowiedza. wazam,że dzieci maj swoje obowiazki i nikt mi nie powie, ze maja nic nie robic. Czy moje czy jego. A kobieta która, ma lat 19 powinna robic wg mnie duzo wiecej niz dziecko ktore ma lat 10. I jeszcze raz wróce do tego co było u nich wczesniej , to było tak : szkoła, spanie, troche lekcji, spanie, telewizja, spanie. I nie czaruje. Potwierdza to i moj partner, i ich babcia i ich wujek. To ja chce zeby napraly werwy, checi do wychodzenia spotykania sie z ludzmi.

7,144

Odp: Być drugą i macochą

Wiem, ze partner poswiecil wiele dla mnie. Ale nie zgodze sie ze dzieci. Wrecz przeciwnie. Chcial stworzyc pelna rodzine, chcial ,żebym byla dla nich matka. Ja tez chce. Poza tym oboje jestesmy zgodni i tez sie spotykamy z opiniami, że dzieci wyfruna, pojda w  swiat, a jak my sie nie dogadamy, to będziemy sami jak palec. A tego ni chcemy. To on nalegał najbardziej na mieszkanie razem, na zmiane życia. Nie bał sie tego. Dziewczyny tez tego chciały. Tylko....myslaly ze bedzie lekko, łatwo i przyjemnie. A tak nie jest. Trzeba nauczyc sie zyc razem, nauczyc sie pomagac, wydobyc z siebie choc troche empatii. Do mlodszych , do starszych, do wszystkich. A one to maja troche gdzies.

7,145

Odp: Być drugą i macochą
checiny3108 napisał/a:

Witam. Hmm.. powiatam tak. Ja nie wysmiewam zainteresowń starszej, ale... jesli o serialach, modelkach i innych telewizyjnych programach opoowiadają ci młodsi to jest ok, spoko , rozumiem to, ale ona z racji wieku powinna mieć inne zainteesowania, Chociazby do jakiej szkoły pojdzie, powinna sie zainteresowac. Jak wspomniałam o prawie jazdy, ze jej sie przyda w zyciu, to usłyszałam "phii, ona nie bedzie miec, jej nie potrzebne..." Niestety nie moge przekazac jakim tonem to powiedziala, ale uwierzcie mi , nie wykazala sie dojrzaloscią. Moj partner tez tak uważa, nie tylko ja. Jeśli chodzi o życie wcześniejsze, to też nie było znajomych, nie było chłopaka, tylko spanie popołudniami a potem telewizja. i właśnie o to chodzi. One obie nie miały dużo znajomych, z tego co mi opowiadał partner, tylko "gnicie " w łóżku. Zero sprzątania, zakuow, i niestety to jego wina, bo na to pozwolił. jeśli chodzi o zmiany szkoły to akurat to obie chwałą. Są zadowolone z tych szkół dużo bardziej niż z tamtych. W tym problemu nie ma. ja wręcz namawiam je żeby wychodziły gdzies, umawiały sie z kolezankami, zapraszały do domu, ale wola spac, albo siedziec  z laptopami i w słuchawkach. Jeśli chodzi o młodą, to chodzi o to, że ona jedyna jest towarzyska, wygadana, wstaje o 8 a nie o 11, 12 w wekeendy, lubi towarzystwo. Tylko raz poprosilysmy je że by ja zabrały. Bo jej było przykro jak sobie szeptały a potem wyszły na spacer. Ona uwielbia wychodzic na dwor, nawet do głupiego sklepu. a je jak sie poprosi to pierwsze pytanie jest " dlaczego ja???". To jest denerwujace. to nie jest tak ze ja im narzucam jej towarzystwo, wrecz przeciwnie, chciałabym żeby miały swoje koleżanki. Ale te chce zeby ja traktowały z szacunkiem, jak o cos pyta, to niech odpowiedza. wazam,że dzieci maj swoje obowiazki i nikt mi nie powie, ze maja nic nie robic. Czy moje czy jego. A kobieta która, ma lat 19 powinna robic wg mnie duzo wiecej niz dziecko ktore ma lat 10. I jeszcze raz wróce do tego co było u nich wczesniej , to było tak : szkoła, spanie, troche lekcji, spanie, telewizja, spanie. I nie czaruje. Potwierdza to i moj partner, i ich babcia i ich wujek. To ja chce zeby napraly werwy, checi do wychodzenia spotykania sie z ludzmi.

Może dziewczyny zwyczajnie nie są zbyt towarzyskie, bardziej introwertyczne, i nie potrzebują aż tyle kontaktów z ludźmi? Nie wiem, może zamiast namawiać je do wyjścia z domu lepiej będzie zaproponować im jakąś inną formę spędzania czasu w domu, np. grę planszową. Albo może spróbuj porozmawiać z nimi, czy nie interesowałaby ich nauka programowania albo spróbuj zachęcić je przeczytania jakiejś książki, a potem jak przeczytają to spróbować rozkręcić jakąś dyskusję na ten temat. Jak interesują się serialami, to może znajdźcie jeden do wspólnego oglądania? W internecie można znaleźć ciekawe blogi, np. ten http://zpopk.pl/#axzz4OSVFFAkN poczytać i zobaczyć co mogło by się wam wszystkim w miarę spodobać i potem o tym porozmawiać.

Nie stawiasz im może swojej córki za wzór, bo taka jest towarzyska, itd.?

Czy Twój partner robił cokolwiek, żeby swoje córki czymś zainteresować? Sam ma jakieś zainteresowania?

7,146

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:

Gabi jest Ci potrzebna terapia, dzieki ktorej bedziesz akceptowac istnienie pasierba i pogodzisz sie z tym ze nie mozesz miec dzieci. Moze kiedys zajdziedz w ciaze i urodzisz zdrowe sliczne dziecko. Na wszystkie dzieci zle reagujesz czy tylko na pasierba? Moze troche wredne co napisze,ale dla kobiety ktora nie moze miec dzieci facet ktory juz ma dzieci jest lepszym kandydatem na partnera niz ten ktorych ich nie ma. Piszesz ze teraz chlopiec bedzie spedzal z wami wiecej czasu pomysl ze za kilka lat, zacznie sie rzadziej spotykac z ojcem.

Gabi, miewałam podobnie. Przeszło, jak dziecko urosło i stało się bardziej samodzielne. Też nie mamy wspólnych dzieci, nie wiem, czy będziemy mieli. Popieram pomysł z terapią. też byłam.

7,147

Odp: Być drugą i macochą
checiny3108 napisał/a:

Witam. Jestem tu nowa, Jestem tą drugą na troszkę innych zasadach, niż Wy Panie, przynajmniej na tyle ile tu postów przeczytałam...Nie wiem tylko czy jeszcze ktoś tu zagląda bo posty są stare. Dajcie znać, czy aby nie jestem tu sama. a opowiem swoją historię i jakie nurtuję mnie pytania, problemy...

Witaj.
Jesteśmy:)

7,148

Odp: Być drugą i macochą

Witam serdecznie mój narzeczony z poprzedniego zwiazku ma dwóch wspaniałych synów których kocham nad życie a oni mnie.W zeszłym roku ich matka porzuciła ich zostawiła u babci mojego partnera mówiąc,ze za dwie godziny wroci.Odezwała się następnego dnia była już w Anglii pisząc,że teraz kolej ojca wychowywać ich bo ona ma dość tych bachorów. Wzięliśmy dzieci i przeprowadziliśmy się do Niemiec. Wszystko było pięknie żyło nam się jak w bajce do czasu aż mój partner dostał wyrok zakazu zbliżania się do najstarszego syna .Nigdy nie uderzyłby swojego dziecka.Matka nagle przypomniała sobie o dzieciach i chce ich nam zabrać,dzieci wielokrotnie mówili jej ze chcą z nami zostać. Dla nas ta kobieta jest chora psychicznie ale prokurator miał gdzieś żeby to sprawdzić.Co my mamy teraz zrobić może ktoś wie?Bardzo proszę o jakiekolwiek informacje

7,149

Odp: Być drugą i macochą

Witam serdecznie mój narzeczony z poprzedniego zwiazku ma dwóch wspaniałych synów których kocham nad życie a oni mnie.W zeszłym roku ich matka porzuciła ich zostawiła u babci mojego partnera mówiąc,ze za dwie godziny wroci.Odezwała się następnego dnia była już w Anglii pisząc,że teraz kolej ojca wychowywać ich bo ona ma dość tych bachorów. Wzięliśmy dzieci i przeprowadziliśmy się do Niemiec. Wszystko było pięknie żyło nam się jak w bajce do czasu aż mój partner dostał wyrok zakazu zbliżania się do najstarszego syna .Nigdy nie uderzyłby swojego dziecka.Matka nagle przypomniała sobie o dzieciach i chce ich nam zabrać,dzieci wielokrotnie mówili jej ze chcą z nami zostać. Dla nas ta kobieta jest chora psychicznie ale prokurator miał gdzieś żeby to sprawdzić.Co my mamy teraz zrobić może ktoś wie?Bardzo proszę o jakiekolwiek informacje

7,150

Odp: Być drugą i macochą

Witam serdecznie mój narzeczony z poprzedniego zwiazku ma dwóch wspaniałych synów których kocham nad życie a oni mnie.W zeszłym roku ich matka porzuciła ich zostawiła u babci mojego partnera mówiąc,ze za dwie godziny wroci.Odezwała się następnego dnia była już w Anglii pisząc,że teraz kolej ojca wychowywać ich bo ona ma dość tych bachorów. Wzięliśmy dzieci i przeprowadziliśmy się do Niemiec. Wszystko było pięknie żyło nam się jak w bajce do czasu aż mój partner dostał wyrok zakazu zbliżania się do najstarszego syna .Nigdy nie uderzyłby swojego dziecka.Matka nagle przypomniała sobie o dzieciach i chce ich nam zabrać,dzieci wielokrotnie mówili jej ze chcą z nami zostać. Dla nas ta kobieta jest chora psychicznie ale prokurator miał gdzieś żeby to sprawdzić.Co my mamy teraz zrobić może ktoś wie?Bardzo proszę o jakiekolwiek informacje

Posty [ 7,086 do 7,150 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 108 109 110 111 112 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024