Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 651 do 715 z 8,269 ]

651

Odp: Być drugą i macochą
Wioletta 1975 napisał/a:

co ta jak to fryzjerka nie ma za dużo w głowie.

Przepraszam, ale uparłam się ale to dla mnie brzmi jak pogarda dla zawodu.


A wracając do tematu wątku - tak, jeśli rozmowy z partnerem nic nie dają rady to lepiej rozstać się z nim. Wiążąc sie z nim nie masz obowiązku brać na swoje barki wychowanie jefo syna. To należy do niego.

Lepiej rozejść się teraż niż za kilka lat żałować bo nic nie osiągnęło aię a wręcz odwrotnie - emocjonalnie straciło.

Zobacz podobne tematy :

652

Odp: Być drugą i macochą

Jeżeli rozmowa nic nie dała, nie daje i nie czujesz się na siłach podejmować tematu - trzeba się rozstać. Nawet jeżeli spróbujesz sobie wmówić, że Ci to wcale nie przeszkadza, że jest dobrze jak jest, to zapewniam, za długo nie pociągniesz. Ileż można przed sobą udawać, że wszystko jest ok? Nie za długo, poczucie krzywdy wraca jak bumerang. Pamiętajmy, że nasze życie jest w NASZYCH rękach i od nikogo nie zależy. Musisz podjąć decyzję i konsekwentnie w niej wytrwać.
Trzymam za Ciebie kciuki:)

653

Odp: Być drugą i macochą

No i za długo był spokój....
Witam. Już piszę ...
Najmłodszy pasierb (mieszka z nami) ma wkrótce 18-te urodziny. Chciał abyśmy zrobili małą imprezkę (tort itp) dla chrzestnych i rodzeństwa. No myślę, co za problem. Korona z głowy mi nie spadnie jak poczęstuję kawą i tortem brata jego matki (brata ex żony mojego obecnego męża). Uzgodniliśmy z młodym na kiedy ma zaprosić gości, zamówiliśmy tort a tu niespodzianka....
Przyjeżdża mamusia, zarezerwowała lokal i robi tam imprezkę dla rodzinki. Wszystkich już zaprosiła tylko nie nas. Młody głupio się tłumaczy, że może tego torta to weźmie na imprezę z mamą bo dla nas trzech to będzie za duży cały ... Mówię, nie ma sprawy. Tort odmówię, zaliczkę przeznaczę na inny placek i po problemie. Mnie nie zależy aż tak bardzo na robieniu mu imprezy. Jednakże oboje z mężem mamy niesmak. Cholera, my utrzymujemy dzieci, robimy przy nich wszystko, a ona wpada raz na kilka tygodni i jest cudowną matką. Tak to na alimenty nie ma pieniędzy a tu obiad w knajpie robi dla 15 osób. Jak była mowa o dołożeniu się do wesela starszego to usłyszeliśmy że nie ma z czego, że ma duże swoje wydatki. Mąż żartuje, że chyba miała na myśli kosmetyczkę, fryzjera i kieckie bo za jej nocleg też my mamy zapłacić.
A tak wogóle to nie wiem, czy mój niesmak to przesada? Mnie wydawało się, że jak już robi w lokalu to ojciec i ja też powinniśmy być zaproszeni.

654

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg, a zaprosiliście matkę chłopca na Waszą imprezę?

655

Odp: Być drugą i macochą
dayzi napisał/a:

Ewarg, a zaprosiliście matkę chłopca na Waszą imprezę?

Młody zadzwonił zaprosić i odmówiła, bo to zbyt daleko jechać, kilka dni później zadzwoniła do niego i powiedziała mu, że przyjedzie i zarezerwowała lokal.
Chciał tylko imprezę dla chestnych, więc miała być na 7 osób. Powiększyliśmy ją o rodzeństwo i matkę czyli o 3 osoby, a ona zaprosiła na swoją jeszcze drugiego brata z żona i koleżankę z mężem.

656

Odp: Być drugą i macochą

Nie fajnie, bardzo nie fajnie i twój niesmak absolutnie nie jest przesadzony!

Słoma jej z butów wystaje i pokazuje totalny brak kultury i ambicji, skoro we wszystkim musi być lepsza - to świadczy o jej głupocie! A chłopak w końcu pojmie o co tu chodzi!

U nas jest to samo, ale nie raz na jakiś czas, ale dwa, trzy razy w tygodniu. Jakbym wam opowiedziała co ex robi i jak się zachowuje to z kapci byście powypadały... ale co można jej zrobić? no nic! ale w końcu człowiek dochodzi do ściany i chyba trzeba zacząć chamstwo zwalczać chamstwem! jak sie chciało dobrze to wychodziło przeciwko nam, no to może czas pomyśleć o sobie?!?

Mój M co tam jedzie i ma mieć czas z dziećmi to jest mnóstwo innych poważnych powodów ku temu by ten czas rozwalić! W dodatku dyskusja i czepianie się i zakończenie dnia krzykami, bo waćpannie coś ciągle nie pasuje! nie wiem ile trzeba by jej dąc, by zamknęła jadaczkę!

Wioletto - w ciężkiej jesteś sytuacji. Zastanawiam mnie ile to trwa juz! A skoro było tak od samego początku, ale byłaś zakochana i tego nie widziałaś, później nie chciałaś widzieć i próbowałaś usprawiedliwiać na wszelkie możliwe sposoby, a dziś już tak mocno cie to uwiera, że szukasz ucieczki - dlaczego ucieczki? Bo sama czujesz, że nie ma szans na zmiany sad
Przykre to, ale twój facet nie jest obiektywny i sprawiedliwy, a przede wszystkim nie umie podzielic odpowiednio swojej miłości i uwagi na ciebie i syna! Czy dziś czy za rok - podejrzewam że i tak to sie skończy... Wybór należy do Ciebie! powodzenia!

657

Odp: Być drugą i macochą

hej to trwa już 3 lata, i tak często czuję się jak przysłowiowe koło u wozu, mówię mu o tym a on jak by nie rozumiał o czym ja mówię, i o co mi chodzi, takich " soczystych " rozmów między nami były tysiące.......całe nasze pożycie jest przepełnione taką dziwną niepewnością i poczuciem braku stabilizacji, tzn ja tak czuję....ten syn i jego wymagania, to w jaki sposób jego ojciec formułuje swoje oczekiwania, że powinnam się bardziej zaangażowac itd itd...tymczasem ja nigdy nie byłam niemiła czy zła dla tego dziecka, czuję się bardzo niesprawiedliwie oceniona i dotknięta, własciwie obrażona, tym jego "syna", wykluczeniem nie z najważniejszej w jego życiu uroczystości, z powodu jego obaw, że ja rzekomo mogę robic jakies awantury itd.....dlaczego tak myśli....moj facet wyjaśnił mi że prawdopodobnie słyszał kiedyś może jak ja się wyrażałam o jego matce imoże dlatego się boi....ale tak naprawdę to już wcześniej narzekał że go budzę rano w niewłasciwy sposób i dlatego postanowił, że nie będzie spał w domu tylko u babki, kiedy ojciec zaczyna pracę wcześnie i ja musiałabym go obudzic......poza tym kiedy już jesteśmy razem wszyscy w 3. to chłopak 14 letni śpi na podłodze z nami w naszej sypialni na podłodze, bo twierdzi, że nie może sam zasnąc w swoim pokoju..........!!!!
odnośnie retoryki mojej: piszę :"czuję się nie szanowana zamiast on mnie nie szanuje" bo staram sie wyrażac moje uczucia, co ja czuję bez analizowania czy on rzeczywiście to robi czy nie, ja tak czuję, a czy on ma taki zamiar czy rzeczywiście mnie nie szanuje tego nie wiem...............
no tak wymiksowac się ze związku, itd ale ja wiem że to chory związek i problem polega na tym , że wciąż w nim tkwię..........i wciąż mam nadzieję, że może wreszcie tym razem wszystko będzie dobrze i normalnie

658

Odp: Być drugą i macochą

Wioletta 1975 - nie liczyłabym na cud. Twój partner nawet nie ma ochoty na zmiany. Wg mnie uważa że od tego jesteś aby zajmować się i nadskakiwać jego synowi. ZAKOŃCZ TEN ZWIĄZEK I TO JAK NAJSZYBCIEJ

659

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg, nie dziwie Ci się, ż eczujesz rozgoryczenie W tej sytuacji. Też bym się tak czuła. DO tego nawet nie zaproponowal żebyście przyszli. Okropnie musieliście się czuc. Myśle, ż etwoje uczucia nie są nadwyraz w tej sytuacji i powinniście o tym powiedziech chłopakowi bo potraktował was okropnie.

Wioletta dla mnie to co piszesz to jakis absurd. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Trwa to ju ż wystarczająco długo a ty robisz za kozła ofiarnego, a ojciec dziecka nie robi specjalnie dużo. I nic to nie zmieni bo tak tez sobie pozwoliłas na początku, a pewnie i on nie chce zmian. Młody robi z wami co chce i zaczyna korzystac z "przywileju" biednego dziecka. Wiem, że zakończyc zwiażek nie jest łatwo i każda z nas miała takie dylematy ale miec nadzieję, trzeba staran każdej ze stron i coś musi się zmieniac. U ciebie chyba tak nie jest. Więc już raczej się nie zmieni.

660

Odp: Być drugą i macochą

shedir Młody zdaje sobie sprawę. W sumie od samego początku jest mu głupio ale co ma zrobić? To, że jego mama tak się zachowuje nie może odbijac się na relacjach pomiędzy nami. Tym bardziej, że wie, że nigdy nie będziemy utradniać mu kontaktów z nią. Znając go wiem, że powie matce jak wrednie zachowała się i w jakiej postawiła go sytuacji.
My nie okazaliśmy młodemu rozgoryczenia, wręcz odwrotnie podeszliśmy tak jakby nic się nie stało. Mógł zauważyć jakąś wymianę spojrzeń lub półuśmiech. To max reakcji z naszej strony zawsze kiedy jego matka "coś odstawia".
Właśnie wczoraj zaczeliśmy układać sobie plan na weekend "tylko we dwoje". W końcu będziemy mieli "chatę wolną". hi, hi, hi Staruszkowie poszaleją !!!!!!!!!!

661

Odp: Być drugą i macochą

Ewarg uważam, że bardzo mądrze postąpiliście. Mnie niestety czasami tego brkuje i mnie poniesie. Mam nadzieję, że uda mi sie tak postępowa jak wam smile
Nie ma tego złego...weekend we dwoje to świetny pomysł. Sama bym dużo za taki dała smile

662 Ostatnio edytowany przez krycha50 (2012-01-18 17:38:14)

Odp: Być drugą i macochą

yikes

663 Ostatnio edytowany przez shedir (2012-01-18 17:37:18)

Odp: Być drugą i macochą

Krycha50 a do czego ta odpowiedz?

664 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-01-18 17:46:13)

Odp: Być drugą i macochą

Napisałam do ciebie na skrzynkę e-mail

665

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny, jestem sama w podobnej sytuacji i nadziwić się nie mogę jednemu: za każdym razem jak czytam o kolejnym "wybryku" to mi oczy coraz bardziej na wierzch wyłażą. Już się chyba nie powinnam dziwić, a jednak... Co takie zachowania dają? Mają te babska satysfakcję że komuś co popsują? Na krótką metę, szydło z worka wyjdzie, jeżeli nie teraz, to później, dziecko sobie w końcu swoje pomyśli. Dzieci nie są głupie, ale robienie wody z mózgu im nie służy w żaden sposób.
Ewarg, Twój niesmak nie jest przesadzony, ja też bym się głupio czuła. Głupio, to mało powiedziane. Ręce do podłogi opadają. I co w takiej sytuacji zrobić? Jedynie iść na imprezę, jak gdyby nigdy nic. Niech to da babie do myślenia...Synowi na pewno też było przykro - jego też matka postawiła w delikatnie mówiąc, niezręcznej sytuacji.
Wioletta, cudu nie ma i nie będzie, tak sądzę. To może okrutne i brutalne, ale jeżeli Twój facet nie zmieni podejścia, to z własnego doświadczenia wiem, że głową muru nie przebijesz. A że don Kichotem nie jesteś, to z wiatrakami walczyć nie musisz. Piszesz, że tkwisz w chorym związku...Uważasz, że jest chory z tego konkretnego powodu czy masz na uwadze inne względy? Bo w tej sytuacji naprawdę musiałby się facet zdrowo postarać. Prawie padłam, jak przeczytałam, że 14 letnie dziecko śpi z Wami w jednym pokoju. Syn na dodatek...No ale jest tak, bo ktoś na to pozwala i tak nauczył. A dziecko jedzie na poczuciu, że jest biedne, pokrzywdzone i dlatego mu wszystko wolno - tak się też nie dzieje z winy dziecka. Jedna znajoma kiedyś powiedziała: " nie ma złych dzieci, są tylko źle ukierunkowane przez dorosłych". I przyznaję jej świętą rację. Zastanów się Wioletta, jakie masz opcje. Co jeszcze możesz zrobić chcesz zrobić. Jeżeli nic - uciekaj.
Ja ostatnio hołduję zasadzie: nie wtrącać się. Pilnuję naszych wspólnych ustaleń co do planowania czasu i tyle. I chyba jestem zdrowsza od tego....

666

Odp: Być drugą i macochą

Witajcie dziewczyny,

czytam i czytam i zaglądam tu od pewnego czasu bo nie miałam odwagi by "wyzewnetrzac sie" przed innymi ale pomyslałam ze skoro żyjemy sobie w podobnych czasem "okolicznosciach" to dlaczego nie przywitac sie i nie odezwac.
Jestem wlasnie ta "druga i macocha" jednoczesnie i bywa ciezko, nie ma co ukrywac zwiazek z facetem po przejsciach (no ja tez po przejsciach ale bez dzieci z poprzedniego zwiazku wiec niby tzw. "tabula raza" ....) to nie bulka z maslem. Okres dochodzenia do "ladu organizacyjnego" z dziecmi mojego m to sinusoida jak nie wiem co. W dodatku po dobrych paru latach od rozwodu exia nie wytrzymuje i daje znac o sobie (lekko mowiac). Niby randkuje tu i tam, z tym i owym ale co tam malo warzen widac ma i za pomoca "sych ukochanych i biednych" kombinuje jak moze zeby dac do zrozumienia i im i mojemu m, ze okreslenie "pies ogrodnika" to pasuje tu jak nigdzie indziej.
Wiem za macie rownie dziwne sytuacje jak ja ale chcialam zapytac co radzilybyscie kobitce po 30-tce ktora ma apetyt na zycie, stapa twardo po ziemi ale jednoczesnie nie chce byc wiecznie "ukladna, siedzaca w kacie, rozumiejaca innych, altruistyczna" dziewuszka z usmiechem na twarzy (bo tak wynioslam z domu).
Uff.... ale dziwnie to zabrzmialo jak na pierwszy post ale jak juz odwagi nabralam na wejcie i dołączenie saie do Was to pomyslalam sobie "a co tam pisze co mi slina ..." :-)

Ciesze sie ze jestem tu i mam nadzieje ze dzieki temu bede lapac mniej "dolkow" nic do tej pory.
Pozdrawiam Was/Nas wszystkie serdecznie!!!!

Fajnie ze jest taka stronka jak ta - dzieki. Od razu mi lzej (choc problem nie znika wiem)

667

Odp: Być drugą i macochą

Hmm
nic nie jest czarne albo białe...no i własnie tak też jest z nami ............wszystko co dotyczy jego syna jest dla mnie przymusowe, wszystko co dotyczy jego ojca jest cudowne i oczekiwane.....ja sama tego nie rozumiem............wszelkie moje starania żeby unormowac sytuację wynikają jedynie z chęci bycia z moim facetem. Co drugi weekend jedzie chłopak do swojej matki i wtedy jesteśmy sami, i jest nam tak dobrze obojgu bez tego balastu...........no ale on wraca i nic tylko oczekuje.....że j a ni mniej ni więcej tylko, że będę dla niego, że będę z nim robiła różne rzeczy, odrabiała lekcje, wymyślała zabawy, itd....a ja tego nie znoszę, i jego ojciec mówi, że przecież jego syn wymaga tak niewiele i dlaczego ja nie potrafię stanac na wysokości zadania? ja wiem dlaczego, ale nie mogę mu tego powiedziec: bo to jest nie moje dziecko, nie jestem w stanie wykrzesac z siebie żadnych uczuc do niego, ciągle widzę w nim tę jego matkę, do której jest zresztą bardzo podobny......nie potrafię go głaskac i opowiadac jaki to on jest fajny, bo dla mnie nie jest on fajny..............itd
całą sprawę komplikuje teściowa, która mieszka za ściną i oczywiście jak cała swita tak i ona stawia chłopaka na piedestale i nie poddaje żadnej obiektywnej ocenie.
Dlaczego jeszcze tu jestem, myślę, że z wygody, nie chce mi sie zaczynac niczego od początku, ale zaczynam widziec pozytywne objawsy u siebie samej. Mianowicie zaczęlam sie rozdlądac za domem, który by mnie było stac kupic, jestem na obczyźnie i nie chcę wynajmowac, mimo, że mam wciąz mieszkanie w Polsce. Tak czy inaczej do Polski nie wróce, ze względów zawodowych i finansowych, byłoby to bez sensu.
Tak więc próbuję udawac, że mogę jaoś zafunkcjonowac z chłopakiem, udaję, że wszystko jest ok, odrabiam z nim lekcje, zaczął spac w domu i porozmawiałam z nim. Powiedziałam, że dopóki on mnie sam nie zaprosi na swoje przyjęcie, to ja napewno nie przyjdę, żeby się tego nie bał. Powiedziałam, też, że mimo to możemy byc przyjaciółmi, i podałam mu rękę, odpowiedział tym samym gestem.....nigdy wcześniej z ni nie rozmawiałam. I atmosfera sie naprawiła, na jak długo nie wiem, wiem że dużo zależ ode mnie. Dlatego bojąc się następnego razu próbuję się zobaczyc siebie samą, i przyzwyczajam się do tej myśli.....Głupie???

668

Odp: Być drugą i macochą

Wioletta:)A gdzie tam  głupie..normalna próba poradzenia sobie w sytuacji...:)Nic nie jest czarno białe, powiadasz. Czasem jest tak, że sami czynimy by takim nie było....Znam z autopsji.Brawo do dla Ciebie za próbę podjęcia kontaktu, też z autopsji wiem jakie to bywa trudne!
Anitka:)
Witamy serdecznie i cieszymy się że się odezwałaś.
A co Ty byś sama chciała ze sobą zrobić..? szukasz pomysłu na życie?
"Wiem za macie rownie dziwne sytuacje jak ja ale chcialam zapytac co radzilybyscie kobitce po 30-tce ktora ma apetyt na zycie, stapa twardo po ziemi ale jednoczesnie nie chce byc wiecznie "ukladna, siedzaca w kacie, rozumiejaca innych, altruistyczna" dziewuszka z usmiechem na twarzy (bo tak wynioslam z domu). " Ja mam kochana podobnie:) I różnie ta walka ze słabościami wygląda.

669

Odp: Być drugą i macochą

Dzieki Alutka. No prawie mnie "rozgryzlas" :-) tzn. tak mialam takie mysli, ze moze  "od nowa" to recepta na wyrwanie sie i przerwanie tego zametu. Ale jednak nie mam 18 lat ale troche wiecej i realnie biorac zycie wiem ze kazdy ma przeszkody nie do pokonania.
Ot tak myslalam ze moze ktoras z Was kobitki "postawi mnie na nogi" jakim dobitnym slowem a moze wrecz przeciwnie. No ale ciesze sie i tak ze jestescie i to wazne. (kurcze  a moze jakas terapia by mi przydala co? :-) jak myslicie? ) Fajnie byloby sie  z Wami spotkac gdzies w realu i pogawedzic....
Ale jak mnie pocieszasz Alutka, ze podobnie to u Ciebie wyglada to nie bede od razu rwac wlosow z glowy co? :-)
Oj ciezki ten moj facet choc fajny, wrazliwy tylko szkoda ze obecnie nie do mnie.....  jakbym wyczuwala narosle poczucie winy. Czy to mija czy ma sie moze nastawic ze bedzie gorzej? Prowadzimy razem firme i idzie niezle  ale w koncu to jedna strona zycia. Nie moge czerpac radosci tylko z "oplacalnej" roboty ;-)  jest jeszcze nasza coreczka ktora chcialabym uchronic od materialnego zaklamania w jakie wpakowala dzieci exiaz mojego m. Nagle "czesciej" dostrzegaja tatusia (nawet smsa na urodziny wrzuca) bo matka ( znana nawet wsrod swojej rodziny jako "placzka na zawolanie" "manipulantka" ) zmienila "front" i wmawia im obecnie ze im czesciej odzywac sie beda to "wiecej jej wpadnie" do budzetu. Musze Wam powiedziec ze jeszcze przed 2 laty sytuacja byla patowa a moj m mial dosc "zabiegania" o ich uwage i kontakty.  Byl spokoj, zero skomplikowanych sytuacji, zero telefonow pod pretekstem itd....   No dzieci wiadomo niewinne ale 14 lat i 16 lat to juz wiek prawda? Wiedza co mowic jak mowic i co.....opowiadac matce by ta potem "miala informacje pod reka". 
Dluga historia wiec potrzebva duzo i miejsca aby ja opowiedziec tutaj... :-)

670

Odp: Być drugą i macochą

no tak wy jesteście małżeństwem, macie córeczkę, to ma ręce i nogi.....a u mnie my mamy związek partnerski, nie mamy dzieci, on nie chce, bo mówi że jest za stary on 42 ja 36,nie mam dzieci..........co właściwie nas łączy? sama nie wiem.........no teraz niby okres spokoju, zachowujemy się normalnie i może tak powinnam trzymac.....ale ja wiem że ten spokój to tylko do następnej patowej sytuacji. czy tak wygląda życie tych drugich żon? z wiecznym uciskiem w żoładku? i czekaniem co nas jeszcze może zaskoczyc ?

671

Odp: Być drugą i macochą

Anitka, Twoje odczucia są podobne do moich.:)Nie rwij od razu włosów z głowy,jeszcze chwilę poczekaj:D Czujesz że potrzebujesz terapii? Ja chodzę, już od roku. Zaczęłam, bo miałam ewidentny problem z zaakceptowaniem sytuacji w której się znalazłam na własne zresztą życzenie. Wyszło przy tym mnóstwo innych rzeczy, o których nie miałam pojęcia, więc na razie z terapii nie rezygnuję. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale w zasadzie wychodzi na plus. Terapia wprawdzie nie jest złotym środkiem, bo nikt za mnie moich problemów nie rozwiąże, ale za to dostrzegam mnóstwo rozwiązań, które wcześniej uchodziły mej uwagi.
Wyczuwasz u partnera poczucie winy..? Nie wiem czy to mija,zależy od wielu czynników, natomiast wiem, że często zmienia kierunek. I niekiedy nawet pomaga w opanowaniu sytuacji.
Wioletta, ja też żyję w partnerskim związku i "wspólnych" dzieci nie mamy póki co. Naprawdę wierzysz w to, że dziecko cementuje związek...?Ja nie wierzę, wiem natomiast, że łączy ludzi na zawsze. Ale cementuje i łączy to dwie różne rzeczy, jeżeli rozumiesz o co mi chodzi. Jak wygląda życie drugich żon, też tutaj widzisz. Nie jest łatwo. Ja jestem na etapie, gdzie ucisk w żołądku, o którym mówisz, dezorganizuje mnie tylko wtedy kiedy na to pozwalam. Tak nie było, kosztowało mnie to sporo pracy, ale już potrafię to kontrolować. I mam nadzieję że mi tak zostanie....

672

Odp: Być drugą i macochą

Każda z nas ma uścisk w żołądku, ale i nie tylko sad często w głowie, w dłoniach i pewnie innych częściach ciała smile nerwy, stres, niepewność, poczucie braku stabilizacji, zagrożenia, wątpliwości, strach przed przyszłością.
Ja mam tak co chwilę!

Jego przeszłe życie to cień na moje teraźniejsze! Nie da się tego zlikwidować, ani od tego uciec, ani to zwalczyć - trzeba zaakceptować i nie dać się zwariować!

Albo kocham tego faceta i pragnę z nim żyć, albo się rozstajemy i próbuję układać sobie życie z kimś innym - i tu i tu nikt nie da mi gwaracji bycia szczęśliwą do końca!
Ja jestem dorosła i sobie bez niego poradzę. Jego dzieci nie są samodzielne i potrzebują go bardzo!

Ciężkie to wszystko! Czasami zastanawiam się dlaczego ja?

673

Odp: Być drugą i macochą

Wioletta dziecko nie cemetuje związku i tego możesz byc pewna,a jeszcze czasami może byc gorzej i potem jest kolejne dziecko z rozbitego domu.
Życie drugich zon nie jest łatwe ale da się zyć ale facet musi stwać po twojej stronie. Jemu tez nie jest przeważnie łatwo bo stoi między młotem, a kowadłem, a czasami i jeszcze inni sie dokładaja. Spoczywa na nim duży cięzar i sam też ma mnóstwo stresów.
Powiem szczerze, że w takiej sytuacji w jakiej czasami był mój m to niektórzy sobie w łeb strzelaja. Więc tez mu nie zazdroszcze.
Z jednej strony dziecko, które kocha, a nie zawsze może bo mamusia utrudnia, a z drugiej strony kobieta którą kocha i która często cierpi bo on ma przeszłośc. Nie jest im łatwo.
Jesli chodzi o poczucie winy...myśle, że każdy taki rodzic ją ma w stosunku do dziecka ale nie może ona przysłaniac mu oczu. Nie może sie nia tylko i wyłącznie kierowac bo to będzie ze złym skutkiem dla tego dziecka. Dziecko w końcu ( a to się dzieje szybko) zorientuje się o co chodzi i zacznie to wykorzystywac. A w życiu codziennym nikt nie będzie sie nad nim rozpływał i pobłażał bo jest z rozbitej rodziny. Takiemu dziecku nalezy pokazać normalne relacje i jak rodzina może wyglądac, a do tego potrzebne sa normalne relacje między partnerami. Z matka nie wyszło...trudno ale dziecku nalezy pokazac że tak nie wygądaja wszykie związki.
Wiesz ja tez reaguje nerwowo na jakies sytuacje z młodą. W środku często mnie ściska i gniecie ale co zrobić. Szczególnie wtedy jak bym coś załatwiła inaczej niz on. Rozmawiam wtedy z nim i obieramy wspólna strategie bo juz doświadczenie nas nauczyło, że tak działa najlepiej na wszytkich. Najgorsze jest jak między wami jest rozłam. Ty co innego, on co innego albo jeszcze na złośc. Wtedy wykorzystuja to wszyscy na około, a tracicie wy.
Co do terapii to popieram. Sami tez bylismy i dużo nam to dało.

674

Odp: Być drugą i macochą

Zgadzam sie shadir. Masz racje latwo nie maja nasi "panowie z przeszloscia" ale nie dajmy sie tez zwariowac i roztaczac opiekunczy parasol i oinne tam tarcze przed skutkami , badz co badz, ICH decyzji , prawda? Zgodzicie sie? Bo z drugiej strony, tak jak my "drugie" "trzecie" itd, musimy dawac sibie rade z "balascikiem" przeszlosci naszych m, partnerow etc to i oni MUSZA wrecz umiec/nauczyc sie łaczyc zycie "przedtem" z zyciem "tu i teraz" tak? Bywaly momenty gdy juz mi tak ciezko bylo (bo  ja nie z "jednym bobaskiem" mam do czynienia:-) ) ze myslalam sobie - a do cholery z tym wszystkim - w imie czego? ile milosc moze zniesc? A jak widzialam niepewnosc w w oczach m czy uda mu sie wyegzekwowac widzenia w sadzie (bylo to wtedy na etapie sadzenia z byla o regularne wizyty a nie wtedy gdy "miala kaprys" ) i podjezdzanie pod szkole bo moze tearz sie uda z nimi zobaczyc to autentycznie zal mi bylo, przewalilabym pol swiata zeby byl szczesliwy, radosny i zadowolony ze szczescie z druga zona mozna swietnie laczyc ze szczesciem z faktu posiadania dzieci (nawet z inna kobieta ktora okazala sie zeschizowana, sfrustrowana itd  hetera). Jezdzialam nawet razem do tych sadow, wyczekiwalam w samoch na niego i trzymalam kciuki bo wierzylam ze argumenty i inne sytuacje graja na jego korzysc. A teraz ....jak minelo 3 lata, wizyty sa, przyjezdzaja to wiadomo  raz z gorki raz pod gorke. Gierki i manipulacje exi widac golym okiem a ja staram sie jak moge pokazac ze"dojrzalosc wygrywa nad zawiscia". Nie komentuje ruchow matki, staram sie nawiazywac kontakt i jakos idzie musze przyznac. Mimo tego pare razy przekonalismy sie ze nie sa z ojcem szczere, oszukuja, nie mowia prawdy gdy je pyta nawet o tak proste rzeczy "a u jakiego lekarza bylas/es" odpowiada "a nie wiem" lub takie tam. No masakra. A ojciec potulnie "lyka" co mu podaja. Nie raz obgadalismy temat, strategie ale za kazdym razem podobnie - one przyjmuja postawe matki (sa perfekcyjne w kopiowaniu jej "zalecen" "polecen") i robia swoje a tata ma zagwozdke jak tu "dac reprymende za klamanie ojca ale nie urazic bobaska". No horror jak mozna widziec/wiedziec ze dzieciak robi zle, niepoprawnie (i do cholerki co ma wspolnego z tym bycie niepelna rodzina - zasady spoleczne sa TE SAMED tak?) ale miec cykora przed zwroceniem uwagi??  W glowie sie nie miesci.To jedna z paru rzeczy ktore wywoluja u nas "goraca atmosfere". Probowalam tlumaczyc m  ze w ten sposob ulega manupulacjom i w przyszlosci bedziesz mial gotowy problem "nie do okielznania " bo beda dorosli i zacznie sie. Powtarza ze jeszcze z nimi pogada, albo ze juz im tam suszyl glowe na te i inne tematy o zyciu jego z ich matka, jak czasem bywa z doroslych zyciem gdy nie udaje sie itd itd.  Ale widze ze ma takiego stracha bo "nastepnym razem tego nie zrobia" .....coz za tlumaczenie a dla mnie to jawne unikanie odpowiwexialnosci za wychowanie. W koncu wraz z rozwodem nie skonczyly sie cele wychowawcze. I po takich sytuacjach widze ze najwieksza role gra tu POCZUCIE WINY ze nie i im (jak naszej corce) pelnej rodziny blah blah. No ta taki "patencie" to szczescie trudni budowac, dzialac zdroworozsadkowo i nie dac wejsc sobie na glowe. Jak uwazacie??
Po tych roznych przemysleniach mialam rozne mysli a to rozstanie (ale wiem ze tak byloby najprosciej ) a to wiercenie dziury w brzuchu o tym ze to powienien zmienic podejscie i "wylaczyc " guzik wyrzutow sumienia bo to do niczego dobrego nas/ jego nie doprowadzi. A w ostrych rozmowach mowie nawet ze wtakim razie czy bedzie mial mniejsze  poczucie winy gdy i naszej corce "nie uda sie zapewnic pelnego domu" ??  Obled. Potem jednak odpuszczam, daje wolna reke na zasadzie "a robta co chceta" i wkladam sobie do glowy ze "daj sobie spokoj z nimi" "rob swoje i czerp ze wspolnego ile sie da". Mysle sobie a tam, wyjedziemy na wakacje 3 razy w roku, a to zaszalejemy inaczej i to sie liczy. I tego sie bede trzymac... Ale znow wraca ze... czemu ja? przeciez moglam dawno temu stad wyjechac i osiasc gdzies daleko stad (po rozwodzie z pierwszym mialam juz spakowane walizy i determinacje by jechac za granice ale ...praca mnie zatrzymala na pewien czas i w tym "miedzyczasie" poznalismy sie my....)  sie porobilo... Ale wiem ze razem moze byc pieknie wiec nie jestem typem "jak Ci nie pasuje to spadaj" nie nie. Umiem i chce walczyc, starac sie, budowac dalej....no tak mam..ale czy to dobre dla mnie, mojej/naszej corci..... Bo gdy slyszy czasem nasze "palace" rozmowy to potem rycze tylko z tego powodu ze dziecko to uslyszalo. Czy sadzicie dziewczyny ze terapia duzo by mi pomogla? a moze nasza wspolna - moja z mezem? Jak sie wyzbyc tych mysli, spadkow optymizmu, wpadanie w doly z placzem i placzem.....?
No dzisiaj to sie rozpisalam wiem i wylalam z siebie kolejna dawke goryczy, zalu ale wiem za kazda tutaj ma cos tam takiego i ze w koncu po to tu jestesmy prawda?
Napiszcie czy szukac jakiegos psycho czy moze ma "wylaczyc sie" na moja milosc i "wlaczyc ' w sobie obojetnosc na myslenie, strach "a jak bedzie za iles lat"?
P.s.
Wybaczcie ten chaos myslowy ale tak czasem bywa w tej glowie

675

Odp: Być drugą i macochą

Alutka dzieki!!!  chyba skorzystam bo jak slysze Twoj dobry duchowy nastroj to mi sie od razu serducho usmiecha w srodku :-)
Waham sie i waham ale czesto mi sie wydawalo ze "samo przejdzie" ze sobie cos tam "wladuje do glowy " z czasem i bede dalej OK. Ale widze czuje ze m alboe zajety praca (mamy razem firme) albo "rekompensowaniem niepelnej rodziny" dzieciom poprzez wakacje, na ich zawolanie a to laptop, a to komory wypasione (juz nawet czuje ze nie dzieli sie ze mna tym ze wlasnie go o tyle a tyle poprosili a kiedy robil to bez pytania) - 14 latkom..... no co Ty na to? czy tez tak macie ze jak ja lub np. on kupimy sobie dajmy na to markowa bluze lub nowa komore,laptopa do firmy bo pracownicy doszli , to od razu mam miec poczucie winy i "rekompensowac" to dzieciom???? Kurde czy kazdy nastolatek nosi takie cos do szkoly? no i stad sa te nasze gadania, klotnie. Jak mozna tlumaczyc sie (jako ojciec ktory oprocz ze chce sie czesciej widziec chce tazke DOBRZE PRZYZWOICIE JE WYCHOWAC) ze "jak bylem maly tez chcialem miec jakies gadzety" albo "teraz kazdy nastolatek chcialby miec takie cos"  - ZGROZA. A to przeciez pierwszy krok do wykreowania materialnych "istot" ktorym nalezy sie to czy tamto - bo przeciez bidulki z niepelnej rodziny. One juz wyczuly ze "ojca mozne nagiac" - jak slyszalam - wiec tylko czekac ze jak dalej tak bedzie to niedlugo wyskocza z tekstem  "co, nie chcesz nam tego kupic - to sie gon" , tak? I jak to rozmawiac sama widzisz. 
Nie ma co,  poslucham Cie Alutka. 
Pozdr

676

Odp: Być drugą i macochą

Strach się bać co to będzie dalej. Zauważyłam niejednokrotnie, że w dzisiejszych czasach wiele rzeczy rekompensuje się dzieciom poprzez kupowanie im drogich przedmiotów i spełnianie zachcianek. Wcale dziecku nie jest to potrzebne, ale chce mieć, niech ma. Moim zdaniem należy jasno nakreślić granicę, tak jak z większością podejmowanych działań. Nie żebym się tam wymądrzała, generalnie to ja też mam problem z nakreślaniem granic (ale też zapewne dlatego tak wyraźnie to widzę). Pewnie, że jak byłam mała, to chciałam mieć różne gadżety, każda z nas pewnie chciała, ale czy rzeczywiście je miałyśmy i potrzebowałyśmy? Powiem szczerze, że ja pewne rzeczy rekompensuję sobie dopiero teraz, jak zarabiam własną kasę i mogę sobie na nie pozwolić:) Zaraz będzie, że gadam jak stara babcia, zaczynając od..."a ja w Twoim wieku..". Bozia, broń od takich haseł, hehe. A po prostu chciałam tylko powiedzieć, że dziecko nie może mieć wszystkiego co by chciało. Nieważne, co nami kieruje, czy to poczucie winy, czy inne powody, tak być nie powinno.

677

Odp: Być drugą i macochą

Na szczęscie u mnie nie ma takiego problemu. Mój maz nie rekompensuje młodej wszytkiego prezentami bo wie, że z tego nie ma nic dobrego. Poza tym staramy się jej tłumaczyc jaką wartośc ma pieniądz i że nie rośnie na drzewie. A jak już coś kupujemy to obudwojgu dzieciom. Mój m tyle spędza z córka czasu, że takie rzeczy jak rekompensowanie jej braku ojca przez prezenty nie sa potrzebne. Poza tym, powiem szczerze to my utrzymujemy młodą w dwóch domach, płacimy za badania, za dentystę, za wszytko inne. Mamusia tylko stwarza pozory że dokłada się do dziecka. W ferie młoda jedzie na obuz narciarski, który zorganizowala mamusia i napaliła dziecko ale zapłaciliśmy za niego my, a na zjazdy mausia wyciagneła od babci czyli matki mojego męża. Sama nie dołożyła nic smile no ale jak przyjdzie co do czego to ona sobie ze wszytkim radzi sama wink

678

Odp: Być drugą i macochą

A pewnie one sobie świetnie radzą same:D Proszę jak im to idzie.. (sorki, nie mogłam się powstrzymać od drobnej złośliwości);)

679

Odp: Być drugą i macochą

Wlasnie jestem po kłótni ze swoim mężem, siedzę  sama w pokoju i z nerwów nie mogę niczym sie zająć, postanowiłam więc poszukać wpisów kobiet które są w podobnej sytuacji jak ja- i trafiłam tutaj. Sytuacja jest właściwie banalna i prosta, ale tak potwornie mnie wkurza.. ze jak za chwilę tego nie wyjaśnimy, to się rozwiedziemy a slub był dopiero parę miesięcy temu.
Mój mąż jest rozwodnikiem. Z byłą żoną związał się gdy miał 21 lat, w tempie światła zrobili dzieciaka, a po 3 latach od chwili ślubu nastąpił rozwód- on go chciał. Nie pasowali do siebie kompletnie. Ale że mój mąż jest odpowiedzialnym facetem za co go oczywiście cenię, pomimo rozwodu zajmował się synem tak jakby rozwodu nie było, i tak jest do tej pory. Chłopak ma w tej chwili 14 lat, chodzi do gimnazjum, po rozwodzie został przy matce. Mąż widuje się z nim 2 razy w tygodniu, przez telefon rozmawiają 3 razy dziennie, spędzają wspólnie wakacje, płaci na syna sporo pieniędzy bo 2 tys miesięcznie- sąd zasądził 500zł, ale mąż chce żeby dziecku niczego nie brakowało. W efekcie my ostatnio siedzimy w domu bo mielismy problemy finansowe ale syn 2 razy w roku wyjeżdża na wakacje za granicę- własnie wrócił z 2tygodnioych ferii w Alpach. Dodam, że nas nie stac aby pojechac na weekend choćby w Polskę. Ale ok, nie rwę włosów z głowy bo juz nawet przestało mnie to wkurzać. Za to ciagłe telefoniczne kontakty mojego mężą z byłą i na odwrót powodują że krew mi się burzy. Rozmawiają własciwie tylko wtedy kiedy mąż jest w pracy- kiedy jest w domu, on do mniej nie dzwoni bo boi się mojej reakcji, ale jej czasem się zdarza (bez względu na porę). Mąż na pewno mnie bardzo kocha i mogę mu ufać, jest cudownym facetem, ale oststnio stałam się bardziej wyczulona na kontakty z byłą  i nie mogę sobie z tym poradzić. Mąż tłumaczy mi że z byłą nic go nie łączy oprócz dziecka i telefonicznie rozmawiają tylko i wyłącznie o synu i to on jest powodem kontaktów. Ale żeby rozmawiac 2 razy dziennie?dziecko jest normalne, zdrowe, inteligentne, dobrze radzi sobie w szkole, na moje oko nie ma o czym tak czesto rozmawiać. Wiem, ja jeszcze nie mam dziecka, więc moga podnieść się głosy że nie wiem jak to jest bo faktycznie nie wiem, wiec prośba- pomóżcie mi to zrozumieć. O co w tym chodzi?

680

Odp: Być drugą i macochą

EDiMedi jak dla mnie to przegięcie aby twój maż rozmawiał z była dwa razy dziennie i to jeszcze wtedy kiedy jest w pracy Myśle że jest to raczej z przyzwyczajenia ich obydwojga i jakiegoś wspierania się. Tym bardziej, że z chłopakiem ma częsty kontakt i jeszcze sami też rozmawiają ze sobą trzy ray dziennie. Dla mnie to też jest jakieś dziwne bo chłopak ma 14 lat no ale to dziecko.
Myśle, że m?sisz porozmawiac z m o tym na spokojnie. Też nie możesz sobie wszystkiego dac wtłoczyc bo..on ma dziecko. Bo na tym będzie mógł jechac w każdej sytuacji. To samo jeśli chodzi o kase. 2tys miesięczie to dużo, więc albo chłopak jest mega rozpieszczony albo mamusia nie daje nic i do tego się przyzwyczaiła i teraz ciężko będzie odzwyczaic.
Ja nie potrafie zrozumiec o czym można gadac z byłą żoną dwa razy dziennie, codzienie?

681

Odp: Być drugą i macochą

Shedir, dzięki za odpowiedź. No właśnie- o czym można rozmawiać? przecież nawet temat szkoły da się wyczerpac dość szybko. Wczoraj wieczorem wykrzyczałam mężowi (bo już mnie szlag trafił) że do końca przyszłego tygodnia ma nam zalatwić psychologa rodzinnego, bo ja chcę się dowiedzieć czy jego kontakty z byłą są faktycznie uzasadnione dzieckiem czy tak jak też Ty zauważyłaś- są one raczej podyktowane pewnego rodzaju przyzwyczajeniem. Wiem że ze strony jego byłej nic mi czy nam jako małżeństwu nie zagraża, ale po prostu nie chcę żeby tak często sie kontaktowali, uważam że jest to nie fair w stosunku do mnie.W końcu ja nie mam byłego do którego dzwonię, czy to w tajemnicy czy na oczach męża. Poza tym wiem czym by sie to skończyło- totalną awanturą. No ale jak widac tematem dziecka można wytłumaczyc wszystko i ja też to wiem, mój mąż też to wie i nawet taki stan rzeczy krytykuje jesli dzieje się tak u znajomych...
Nie mam pojęcia jak się sytuacja rozwinie- mam 2 wyjścia: albo zaakceptować, albo wyladować u psychologa. bo sami nie jestesmy w stanie tego przewalczyć (wiem, bo próbowalismy). Fatalnie się z tym czuję.

682

Odp: Być drugą i macochą

Proponuje wizytę u psychologa-terapeuty. My z mężem tez byliśmy i pomoógł nam bardzo z wieloma kwestiami. Pomóg spojrzec nam na nasze prblemy z wielu perspektyw. Nprawde jest to dobre rozwiązanie. Zawsze lepiej jak cos ocenia osoba z odpowiednią wiedą, doświadczeniem a przede wszystkim obiektywna. smile

683

Odp: Być drugą i macochą

No właśnie, ja też myslę że to najlepsze wyjście. Zobaczymy czy mój mąż weźmie to sobie do serca i umówi nam wizytę. Dam znać. Póki co po wczorajszej kłótni nie odzywa się do mnie, a ja oczywiscie myslę czy już dzwonił do swojej byłej omówic jakis niezwykle ważny temat dotyczący dziecka.

684 Ostatnio edytowany przez girl90 (2012-02-02 17:32:34)

Odp: Być drugą i macochą

Wioletta 1975, mam całkiem podobnie. Ogólnie uwielbiam dzieci, ale do dziecka partnera jakoś nie mogę, nie umiem się tak ustosunkować jak do innych. Mam do niego dystans. I mały problem... mały skonczy w tym roku 7 lat i od początku mam wrazenie że chce pogodzić rodzicow... ona mieszka ze swoim facetem, a ja też mieszkam ze swoim mężczyzną i jeśli chodzi o nasze wspolne relacje to są ok. Jednak chodzi o dziecko... mój  twierdzi że jego dziecko wie że tatus ma nową partnerke bo się przy nim przytulamy, całujemy, wyznajemy miłość. Zachowujemy sie normalnie jednym słowem. Jednak mimo to mały nie chce dopuścić tej myśli do siebie... mój partner powiedział mu że ma mnie słuchać i to robi ale i tak nie zawsze jest dla mnie miły... ostatnio nawet siostra mojego zwrocila małemu uwage że nie ładnie się do mnie odzywa i że mogłby być grzeczniejszy. Mój też na niego krzyczy jak zrobi coś niestosownego względem mnie. Nie zdarza to się często, ale jednak zdarza. Powiedzcie mi co mam zrobić w takiej sytuacji? może to być spowodowane też tym że czuje że jak go traktuje na dystans, a inne dzieci nie? ciężko jest się przełamać, a mój partner mówi że to ja musze wyciągnąc reke bo on jest za mały i że ma dla mnie być tez najwazniejszy... ja to wszystko rozumiem ale jest ciezko...

P.S są chwile że dość tak dogaduje się z małym ale ich też jest mało..

685

Odp: Być drugą i macochą

Hej:)
Kurczę, niby tu wchodzę codziennie a na te posty to chyba zaślepłam, bo widzę dopiero teraz. Ale prędziutko odpisuję...
Przede wszystkim witam nowe twarze:)
EdiMedi, pojęcia nie masz jak ja Cię świetnie rozumiem. U mnie też jest tak, że mój często gada z ex przez telefon (no, może dwa razy dziennie to nie, bo bywa, że się cały tydzień tamta nie odezwie bo ma o coś focha). Tak się właśnie zawahałam, czy napisać, że się często z ex widuje,ale chwalić Boga, tak nie jest,więc oddam sprawiedliwość. Mój też do mnie mówi, że rozmawia z nią tylko na tematy związane z dzieckiem i ja nie wątpię, że tak jest, ale jak powiedziała Shedir ileż można o dziecku rozmawiać? Codziennie? Dziecko jest zdrowe, inteligentne, dobrze się uczy i generalnie problemów nie sprawia, więc o czym? I też to tak jak Ciebie telepie. Kiedyś jak się już porządnie wkur,,,to zapytałam, czy może życie składa się wyłącznie z jego ex? I jej problemów? Przez moment to miałam wrażenie, że jak otworzę lodówkę, to ją tam zobaczę...! Zrobiłam awanturę, dla przypomnienia od czasu do czasu ją powtarzam, ale to córka zaczęła odbierać telefony od niej, poza tym mała ma swoją komórkę i niech mamusia dzwoni do niej (zakładając, że będzie pamiętała o tym aby jej ten telefon dać kiedy mała jest u nas no i że w ogóle kupowanie ośmiolatce komórki ma sens).Co z tym zrobić? Dla faceta nie jest to problem, dla drugiej i owszem. Ja po prostu często przypominam, że mi to przeszkadza, widzę efekt więc przycicham.
Girl, czuję podobnie do Ciebie  i wiem jedno, że na siłę uczucia nie wskrzesisz. Miłość rodzica do dziecka jest bezwarunkowa, Twoja nigdy taka nie będzie,jeżeli zakiełkuje cokolwiek, to tylko dlatego, że sama będziesz tego chciała.Nie może Twój partner wymagać od Ciebie, że jego dziecko będzie dla Ciebie najważniejsze. To nie jest fair. Fakt, że dziecko jest małe i wiele zależy od Ciebie- to prawda. Dzieci świetnie wyczuwają fałsz, więc raczej nie powiedzie się udawanie przed nimi czegokolwiek. Spróbuj na początek znaleźć coś, co zaciekawi małego, coś, co będziecie mogli robić wspólnie, my np często razem gramy wspólnie w gry i chodzimy (albo jeździmy na wycieczki). Spróbuj znaleźć coś, co możecie robić wspólnie, ale Tobie też będzie sprawiało frajdę. Nawet niewielką, ale zawsze. Ja się kiedyś tak wkręciłam, że ani się obejrzałam, a mała już miała na głowie zrobioną przeze mnie koronę, he he. A nie jest łatwo mnie zaciągnąć do wspólnej zabawy, bo jestem, przyznaję bez bicia, okropnym leniuchem. A tak w ogóle..skąd się bierze wrażenie, że dziecko chce pogodzić rodziców? Też mi tak czasem pika...No i trzeba pamiętać o tym, że to nie ja jestem matką dziecka mojego faceta i nigdy nią będę (no chyba że będziemy mieć własne). To trudne....

686

Odp: Być drugą i macochą

Alutka 131... ja dzis doprowadziłam do poważnej rozmowy na temat kontaktów z byłą, włącznie z pokazaniem mi listy połączeń jakie mój mąż wykonuje ze swojej komórki- bo się zarzeka że rozmawia z nią taaak rzadko..... więc połączęń okresie miesiąca było ok 500% więcej niż do mnie, generalnie mnóstwo, były połączenia z samego rana przed 8, kiedy mąż dociera do pracy, było po 5 połączeń popołudniem jednym, drugim i kolejnym i tak przez cały miesiąc. Powściągnęłam furię i poprosiłam żeby mi mąż wytłumaczył co to za połączenia- dlaczego jest ich tak dużo dziennie i dlaczego dzwoni do niej jak tylko sciągnie płaszcz po dotarciu do pracy.
Dowiedziałam się, że 90% połączeń to nie są połączenia w celu rozmowy z byłą, a w celu rozmowy z synem, bo jak nie może się z nim połączyć, to dzwoni do byłej. Ona rano odwozi go do szkoły, więc stąd poranne połączenia, popołudniem zabiera go do domu, i tez mąż dzwoni do niej żeby porozmawiać z nim bo do niego nie może się dodzwonic. No cóż, co ja mogę, poza wykazaniem dobrej woli i wiarą w jego słowa+ baczna obserwacja, choć wolałabym nie, wolałabym po prostu nie miec takich rozterek....
Jestem sfrustrowana tym tematem, męczą mnie podejrzenia, chciałabym po prostu fajnie żyć z mężem. Mąż generalnie cierpi z tego powodu że nie może syna wychowywać bo on został po rozwodzie przy matce, i stara się non stop miec z nim kontakt, to wiem. Teraz słyszę że z nim rozmawia.....

687

Odp: Być drugą i macochą

Jak był raz u nas to grałam w nim w gry na internecie, rano jak moj spal to tez albo cos ogladalismy albo gralismy. Jak jezdzilismy do malego na noc zeby go pilnowac to tez wiekszosc czasu ja z nim gralam na komputerze w jego gry choc po 2 h byłam tym znudzona. Mój ukochany uważa że skoro on jest dla mnie najważniejszy to powinnam podobnie traktować jego dziecko bo to jest jego cząstka... Nie wiem skąd się bierze to wrażenie ale czytałam że dzieci, szczególnie te małe przechodzą pewne etapy... Oto one;

Fazy procesu akceptacji rozwodu przez dziecko:
*odrzucanie i zaprzeczanie
*nadzieja na powrót
*aktywna działalność na rzecz powrotu rodziców do siebie
*rezygnacja z prób scalenia rodziny
*akceptacja stanu rzeczy.

Podobno tak jest i ja własnie w moim przypadku zaczynam to dostrzegac. A może to tylko siła sugestii? Dodam że ja ze swoim partnerem jestem 1,5 roku. Planujemy niedlugo slub i wesele. Dziecko oczywiscie tez planujemy, a jesli finanse pozwola to nawet dwojke albo wiecej.
My jesteśmy na razie na etapie pomysłu kupienia małemu telefonu. Może na urodziny dostanie - ma za 1,5 miesiaca

688

Odp: Być drugą i macochą

Edi może tak faktycznie byc. Mój ma też dzwoni do exi żeby z młoda rozmawiac. Ona nawet nie odbiera tylko odrazu przekazuje telefon młodej. On robi to samo. Cos w tym jest.

girl90 to że syn twojego m nie wierzy do końca  w to, że tata jest w nowym związku i to, że nadal chce żeby tata wrócił do mamty to normalne. Mam pytanie: Czy kiedykolwiek rodzice powiedzieli mu szczerze, ż enigdy juz nie będa razem? i dlaczego? To jest ważne, każdy psycholog o tym mówi, dziecko musi wiedzieć o tym i niec to jasno przez rodziców przekazane, żeby nie budzić w sobie niepotrzebnej nadziei. U nas młoda też długo kombinowała co zrobić alby choc razem spotkac rodziców ale m jej tłumaczył i sie skończyło. Choc i tak pewnie jak by przyszło co do czego to by chciała i była szczęsliwa.
Co do ciebie to tak, ja rozumiem to, że mimo iz lubisz dzieci do dziecka partnera masz dystans. Ja mam tak samo i rozmawiałam o tym z męzem. Napewno nie jest to łatwe ale mój mąz rozumie i twój partner tez powinien zrozumiec, że od przytulania i calowania jest on i matka dziecka, a nie ty. Ty masz byc ok w stosunku do chlopaka, byc miła i pomocna, a nie próbowac byc jego matka. Jak sam się przytula to nie odtrącac i tyle. Co do zachowania, to twój partner ma obowiązek zwracać na to uwage i to on ma pilnować jak młody sie do ciebie zwraca. To on ma go nauczyć sacunku do ciebie. Ty sama tez jak cos jest nie tak masz prawo zwrócić uwage, a sama byc ok. I tyle.
Nie daj sobie wmówić, ż etwoim obowiązkiem jest to czy to albo od ciebie wszytko zalezy. Musicie nad tym pracować wspólnie inaczej zawsze wszytko będzie spadało na ciebie i będzies zo wszystko obwiniana.

689

Odp: Być drugą i macochą

w tamtym roku moj m mu mowil że czasami jest tak że rodzice się rozstaja, ale że i tak go bardzo kochaja, a na jego pytanie czy go chcieli odpowiedzial ze tak. Jak mowie swojemu zeby powiedzial jak jest miedzy nami to się zlosci i mowi ze maly wie jak jest tylko nie chce dopuscic tej mysli do siebie. Kiedys moj mu mowil że mnie bardzo kocha itd. no ale widac marne sa tego efekty. Moze masz racje. Niestety dziecku calej prawdy powiedziec na razie nie moga bo to ona go zdradzila i caly czas jest z tym gosciem i z nim mieszka... Racja, sama tez zaczne mu zwracac uwage bo na razie to nic nie mowilam i milczalam, a to tez blad

690

Odp: Być drugą i macochą

ALez nie chodzi o mówienie takich rzeczy. Chodzi o wytłumaczenie dziecku faktu, że rodzice juz nie bedanigdy razem. W sposób adekwatny do jego wieku. Nie wyciaganie bródów. Jeśli maly wie, że jesteście razem w końcu będzie musiał to przyjąc. Sami na siłę nic nie zrobicie.

691

Odp: Być drugą i macochą

O przeoczyłam nowe Panie za co przepraszam.
Stale się nie udzielam, ale cały czas doczytuję co się dzieje u stałych bywalczyń.

Girl90 hmmm mam troszkę podobnie. Jestem z mężczyzną,który ma 8letnią córkę. Była też zdradziła i mieszka z kochankiem. Tylko u nas problem polega na tym, że mój naprawdę bardzo rzadko ma możliwość widzenia się z córką ( teraz po okresie że po 3/4 miesiące jej nie widywał dziewczynka przychodzi do nas 2 razy w miesiącu na niecałe 10 godzin). Ja sama też mam córkę i być może dlatego u nas ten proces akceptacji przeszedł mniej boleśniej bo dziewczynka przyzwyczajona do dodatkowego towarzystwa (kochanek byłej też ma dziecko z poprzedniego małżeństwa), a poza tym my dużo z nią rozmawiamy.
Mamusia nie uważa że należy z dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć. Wg niej prawie 9latka jest na tyle dorosła (specjalnie to piszę), że nie potrzebuje się bawić wystarczy że dzień będzie miała w całości wypełniony szkołą, zajęciami dodatkowymi i że sama będzie się ubierać, myć, robić śniadania no dosłownie wszystko w sposób typowy dla dorosłego.
Ok 9 latka jest bardzo samodzielnym dzieckiem i to jest ok, ale jest też swego rodzaju outsiderem, wszystko robi sama nic wspólnie. Z różnych zajęć nie ma przyjemności bo nikt nie pokazał jej że można np sprzątając się bawić, że gotowanie to też fajna zabawa i można robić to wspólnie.
U nas więc problem jest taki że małej brakuje miłości a u nas ją dostaje. Dostaje uwagę, zainteresowanie i ubrania dostosowane do wieku. Bo jej mama kocha czerń i dziewczynka najczęściej chodzi w permanentnej żałobie a szkoda bo jest naprawdę ładna.

Mnie czasem złości np to, że jej mama mówi że nie może jeść tego albo tamtego bo będzie gruba (a dziewczynka wygląda na anemiczkę i anorektyczkę razem wzięte) i mimo że staramsię tak gotować na jej odwiedziny, żeby nie usłyszeć że to nie dobre, tego nie mogę jeść - to wielokrotnie takie komentarze występują (dziewczynka przyzwyczajona do jedzenia w restauracjach bo mamusia nie ma chęci gotować).

Myślę, że chłopcom czasem trudniej może być zaakceptować nową sytuację, zwłaszcza jeśli już w trakcie rozpadu małżeństwa nikt z nimi nie rozmawiał, tylko dopiero po fakcie. Pytanie czy takie rozmowy o których wspomniałaś przeprowadzał tylko ojciec czy matka również.
Może warto spróbować postawić się w punkcie że tak naprawdę żadne dziecko nie jest winne takiej sytuacji i traktować po prostu po przyjacielsku, bez ustawiania się że skoro teraz chłopczyk się buntuje przeciw zaistniałej sytuacji to już na pewno zawsze tak będzie. Powiedz mu że Ty też masz wiele obaw w stosunku do tej nowej sytuacji, że chciałabyś żeby on pomógł Ci je rozwiązać. Albo coś w tym stylu tak żeby poczuł, że Ty nie chcesz być jego wrogiem i nie pretendujesz do roli jego nowej mamy ale chciałabyś żeby wszyscy dobrze się czuli i razem miło spędzali czas.
7 latki są mądrzejsze i sprytniejsze niż się może nam wydawać i Shedir ma rację że rozmowa spokojna a nie na siłę może wiele zdziałać.


PS. Sorki za słowotok, ale jakoś w jednym zdaniu mi nie wyszło wink

692

Odp: Być drugą i macochą

Niby wie ale nie dopuszcza do siebie. Jego matka mu nie tlumaczyla sytuacji, chyba.


shedir napisał/a:

ALez nie chodzi o mówienie takich rzeczy. Chodzi o wytłumaczenie dziecku faktu, że rodzice juz nie bedanigdy razem. W sposób adekwatny do jego wieku. Nie wyciaganie bródów. Jeśli maly wie, że jesteście razem w końcu będzie musiał to przyjąc. Sami na siłę nic nie zrobicie.

Nie wiem czy było mu mówione tak dostanie że oni nigdy nie beda razem, bo nie bylam przy tej rozmowie. Ostatnio tez byla sytuacja w ktorej moj facet gadal z malym i cos przypadkowo uslyszalam ze znow mu gadal o tym że go chcieli itd. maly przy tym troche plakal, ale jak mowilam partnerowi zeby mu powiedzial dosadnie ze z nia juz nie bedzie to sie wscieka, mowi że jak ma mu to wytlumaczyc i że maly wie ale nie dopuszcza tej mysli do siebie... no i jestem w punkcie wyjscia

693

Odp: Być drugą i macochą

Synek pyta czy go chcieli bo chce sie upewni że go kochają i że go pragneli. Tu nie chodzi teraz o nich ale o niego. Dla dziecka rozwód to dramat. On chce się czuc kochany. Jego pytania świadczą tez o tym, że myśli że może rodzice rozstali się przez niego. Dlatego pyta czy go chcieli. Wtedy trzeba móic ze jest kochany, był kochany i bardzo go pragneli czy było to prawdą czy nie. Dla dziecka to dramat i próbuje sobie z tym jakoś poradzi. A poradzic sobie może tylko wtedy gdy czuje wsparcie w rodzicach.
Musi byc swiadomy, upewniany i wzmacniane musi byc w nim przekonanie że jest kochany przez rodziców i to, że oni się rozeszli nie zmienia faktu, ze oni go kochają tak samo jak wcześniej. Dla dziecka to bardzo ważne, tak samo ważne jak świadomośc że był wyczekiwany i chciany nawet jeżeli tobie sprawia to ból.
Natomiast mimo wszytko twój partner musi mówi małemu że jest teraz z tobą, ciebie kocha i z mamą nigdy już nie bęzie bo do siebie nie pasują i niekochają się. Jeśli twojemu partnerowi wydaje się, że milczeniem załatwi sprawę to jest w błedzie. Możliwe, że powiedzenie tego dla twojego partner jest bardzo trudne i próbuje załatwic sprawę w taki sposób. Ale to nie wyjście. Sprawia tylko, ze młody dłużej żywi nadzieję. Nie jest to łatwe i twój partner sam jest między młotem a kowadłem ale inaczej chłopczyk nigdy sobie tego nie poukłada. Musi wiedziec jak jest ale że rodzice go bardzo kochają i to się nigdy nie zmieni. Mały zacznie sobie to układac. Marzenia może miec o powrocie rodziców i pewnie wiele takich dzieci ma ale na codzień będzie wiedział, że tatuś jest z tobą, a mamusia z panem x i tak musi byc.

694

Odp: Być drugą i macochą
EdiMedi napisał/a:

Jestem sfrustrowana tym tematem, męczą mnie podejrzenia, chciałabym po prostu fajnie żyć z mężem. Mąż generalnie cierpi z tego powodu że nie może syna wychowywać bo on został po rozwodzie przy matce, i stara się non stop miec z nim kontakt, to wiem. Teraz słyszę że z nim rozmawia.....

Rozumiem frustrację...Do tej pory mi się wydawało, że mój często rozmawia z ex, ale jak czytam Twojego posta to przestaje mi się tak wydawać.. I nie wiem, co poradzić. Ja to czasem udaję że nie słyszę, chociaż częściej to kołki na głowie mojemu ciosam, że mi pewne rzeczy przeszkadzają (mój problemu nie widzi jak ja, czemu się trudno dziwić, no i fakt, że też mu źle z tym że córki nie wychowuje na codzień).No i tak naprawdę jaki argument mamy w ręce, nie można przecież zabronić kontaktu. Bardziej chyba należy się zastanowić nad tym, skąd się ta frustracja bierze w nas samych. Frustracja bierze się między innymi z niepewności, a niepewność..? To jest jedna strona medalu, a druga, to niestety taka, że exi (zarówno płeć żeńska jak i męska) często same prowokują kontakt, z różnych powodów i dla różnych przyczyn.
Girl, naprawdę jest nie fair, że wymaga się od Ciebie by cudze dziecko było dla Ciebie najważniejsze. Nigdy tak nie będzie, dziecko ma oboje rodziców i cześć, nawet jeżeli będziesz stawała na głowie, matki dziecku nie zastąpisz i nie ma co próbować. Jak napisała shedir, nie odtrącać, ale nie można też nic na siłę narzucać. Trzeba być po prostu sobą...Kiedyś mi się też wydawało, że wszystkie dzieciaczki są super, że wszystkie dzieci się kocha i łatwo jest kochać każde, swoje, czy cudze, bez różnicy. Życie mi poglądy zweryfikowało.

695

Odp: Być drugą i macochą
shedir napisał/a:

Synek pyta czy go chcieli bo chce sie upewni że go kochają i że go pragneli. Tu nie chodzi teraz o nich ale o niego. Dla dziecka rozwód to dramat. On chce się czuc kochany. Jego pytania świadczą tez o tym, że myśli że może rodzice rozstali się przez niego. Dlatego pyta czy go chcieli. Wtedy trzeba móic ze jest kochany, był kochany i bardzo go pragneli czy było to prawdą czy nie. Dla dziecka to dramat i próbuje sobie z tym jakoś poradzi. A poradzic sobie może tylko wtedy gdy czuje wsparcie w rodzicach.
Musi byc swiadomy, upewniany i wzmacniane musi byc w nim przekonanie że jest kochany przez rodziców i to, że oni się rozeszli nie zmienia faktu, ze oni go kochają tak samo jak wcześniej. Dla dziecka to bardzo ważne, tak samo ważne jak świadomośc że był wyczekiwany i chciany nawet jeżeli tobie sprawia to ból.
Natomiast mimo wszytko twój partner musi mówi małemu że jest teraz z tobą, ciebie kocha i z mamą nigdy już nie bęzie bo do siebie nie pasują i niekochają się. Jeśli twojemu partnerowi wydaje się, że milczeniem załatwi sprawę to jest w błedzie. Możliwe, że powiedzenie tego dla twojego partner jest bardzo trudne i próbuje załatwic sprawę w taki sposób. Ale to nie wyjście. Sprawia tylko, ze młody dłużej żywi nadzieję. Nie jest to łatwe i twój partner sam jest między młotem a kowadłem ale inaczej chłopczyk nigdy sobie tego nie poukłada. Musi wiedziec jak jest ale że rodzice go bardzo kochają i to się nigdy nie zmieni. Mały zacznie sobie to układac. Marzenia może miec o powrocie rodziców i pewnie wiele takich dzieci ma ale na codzień będzie wiedział, że tatuś jest z tobą, a mamusia z panem x i tak musi byc.

No tylko jak mu uswiadomic delikatnie zeby tak mu powiedzial? maly niby wie ze jego tatus mnie kocha, ale moj m nie powiedzial mu że jest ze mna w zwiazku, choc maly wie ze mieszkamy razem. Zawsze jak maly jest to jedzimy do domu rodzinnego mojego faceta bo tam sa dzieci i sie z nimi bawi, u mnie byl raz i gral na komputerze i mu sie podobalo ale wiadomo dlaczego - gry. Ostatnio dzieciaki dzialaly mu na nerwy bo budzily go od 7 rano, jedno dziecko ma 3 latka a drugie 8 ale jest naprawde niesnosny - ten 8latek. I maly mojego powiedzial mi ze sie przeprowadzi do nas bo tu nie wytrzyma. Nie wiem czy to oznaka powolnej akceptacji? A co do faceta matki dziecka to mlody podobno nie wie czy to jej brat czy kolega... ale tez ona mowi do niego "kochanie" itd. nie wiem jak jest z wyznaniami milosnymi przy malym

696

Odp: Być drugą i macochą

Może pokaż mu ten wątek albo kup jakąs książkę o tematyce rozwogu i dzieciach. A najlepiej idzcie do psychologa. Niestety ale nie będzie lepiej ai dobrze jeśli twój partner nie mówi dziecku o swoim związku. Zresztą z tego co piszesz matka też nie i dziecko żyje w jednym wielkim kłamstwie, które nagle na niego spłyneło i próbuje sobbie to ułożyc, a pragnie normalności więc dla niego normalnie jest kiedy mama i tata są razem. Obydwoje czyli i twoj partner i jego ex żona robią własnemu dziecku ogromną krzywdę. Mały się nie domyśli sam a chyba na to obydwoje licza. Zacznie miec duże problemy, które pewnie skończą się psychologiem. On nie rozumie dlaczego jest tak a nie inaczej. I jeszcze jedno,ogromne problemy zaczną się wtedy jak dziecko odkryje prędzej czy pózniej w jakim kłamstwie zyje. I problem będzie podwójny bo straci kompletnie zaufanie do rodziców, któzy go okłamywali i nie byli szczerzy.

697

Odp: Być drugą i macochą

dokladnie. moj m stwierdzil ze jak mu powie ze jest ze mna w zwiazku to maly zrozumie to tak - jego slowa - "ze tata wali inna kobiete a nie mame".. i juz nie mam sily z nim czasami jesli dochodzi do takiej rozmowy. takto jest ok bo i przy niej i przy malym okazujemy sobie czulosci, wyznania.

698

Odp: Być drugą i macochą

Czyli kochana twój partner to zwykły tchórz i gra w gumy z tobą i własnym synem.Najpierw chyba powinien ogarną siebie. Małe dziecko nie pomyśli w taki sposób bo niby skąd? Za to znajzwyczjaniej w świecie zobaczy ze tata jest z kimś innym, a mama z kimś innym. Są szczęsliwi i zacznie to sobie ukłądac. Twoj partner jeszcze do tego nie dorosł i woli gra na dwa fronty.

699

Odp: Być drugą i macochą

tez mi sie to nierealne wydaje... to jak go do tego przekonac? zeby mnie posluchal?

700

Odp: Być drugą i macochą

Zapytaj czy zależy mu na dobrze i zdrowiu psychicznym dziecka. Jeśłi tak to zacznie dziecku pewne rzeczy prostowac, jeśli dalej będzie przed nim udawał to znaczy że myśłi tylko o sobie.

701

Odp: Być drugą i macochą

Ojej, a jednak są i inne problemy równie duże i idące w zupełnie przeciwnym kierunku niż moje... Nie zazdroszcze!
Zgadzam sie z Shedir - dziecka nie można oszukiwać, albo opowiadać mu jakieś bajki. Jeszcze gorzej jest milczeć i unikać pewnych rozmów! Ja mam wrażenie, że kiedy dzieci boją się jakiegoś tematu, czują, że infomracja zmieni ich podejście czy zrozumienie sytuacji to po prostu o niej nie mówią. Jeśli dorosły nie wytłumaczy i nie porozmawia, to one żyją w swojej fikcji, na którą otrzymują pozowlenie od taty czy mamy!
To strasznie krzywdzące jest.
Poza tym ja nie rozumiem, jak facet może tak postępować - ok - nie wyszło, ale skoro dziecko jest absolutnie najważniejsze i oczkow w głowie, to po co pchać sie w nowy związek i swoimi porblemamy, brakiem dojrzałości i brakiem pogodzenia się z konsekwencjami obarczać inną kobietę! Czysty egoizm - on chce i "być w nowym związku i opiekować się na cały etat dzieckiem" - nie da się tak! Trzeba ustalić nowe zasady gry, nowe reguły. On sam musi chcieć, jeśli nie to nikt inny tego za niego nie zrobi. Girl90 - przykro mi, ale nie dasz rady. Moim zdaniem ten facet nie kocha cię aż tak bardzo. Ma dylemat i nie umie sobie z nim poradzić. Poza tym nie przejmuje się twoimi odczuciami, problemami, samopoczuciem w związku z tą sytuacją, tylko oczekuje akceptacji - a gdzie akceptacja dla ciebie? To nie fair!

Edi Medi - nie wyobrażam sobie żyć w takim związku w jakim jesteś- oszalałabym!
Mój facet ma dwoje dzieci i nie dzwoni do nich codziennie! A tym bardziej nie do ich matki! Są wyznaczone wizyty i wtedy z nimi jest, rozmawia, spędza czas... Z nią ma minimalny kontakt, zresztą i tak każdy kontakt kończy się docinkami. Dzieci też mają telefon i też mogą zadzwonić jak pojawi się taka potrzeba!
To dla mnie kolejny przykład faceta, który nie umie oddzielić przeszłości od teraźniejszości. Skoro odszedł to niech pogodzi się z tym, że dziecko zostało przy matce. Skoro nie jest zadowolony z jej zasad wychowywania to niech przygryzie wargi i poczeka do 14-15 lat, może wtedy dziecko zechce być z Wami i on będzie miał wpływ na jego wychowanie. No nie da się mieć wszystkiego. Albo rybki, albo akwarium.

Podziwiam was, bo ja bym nie wytrzymała! Tylko mam wrażenie, że ciągle się poddajecie ich potrzebom, ich wyrzutom sumienia, ich oczekiwaniom - a co z Waszymi? Skoro tu piszecie i jesteście sfrustrowane tzn. że nie jest Wam dobrze! Coś nie gra i albo trzeba to naprawić, albo prędzej czy później coś pęknie, dojdziecie do ściany i the end.
Musicie porozmawiać ze swoimi połówkami i postarać się przedstawić im Waszą sytuację, Wasze obawy, problemy i wątpliwości. Na spokojnie, bez uniesień emocji, słuchając się nawzajem! Jak się nie uda, a będzie to istiosny sygnał, że między Wami jest kiepsko - to spróbujcie psychoterapie - zupełnie inny odbiór rzeczywistości!

702

Odp: Być drugą i macochą

Hej dziewczyny! Ja może nie jestem tą drugą, ani macochą, ale jestem, dzieckiem, dla którego facet mojej matki jest dla mnie...ojczymem? Też nie lubię tego określenia, brzmi dziwnie. Mogę się wypowiedzieć z perspektywy właśnie dziecka w takim domu, w takiej sytuacji. Co prawda nie wiem jak odczucia innych w moim położeniu, ale mogę opisać swoje odczucia i doświadczenia. Moja mama ma faceta o 10 lat młodszego od siebie. Mój tata zmarł,gdy miałam 5 latek, moja siostra 2 latka. To też inna sytuacja w przypadku śmierci męża, a rozwodu z mężem.Wiem, że facet mojej matki odszedł od byłej żony, bo była chora psychicznie, dosłownie, miała chyba schizofrenię i nie wiem coś tam jeszcze się chyba nie układało. NA początku było dla mnie szokiem, że taty nagle nie ma,a jakiś nowy facet pałęta się po naszym domu, nie wiedziałam o co chodzi. Było na początku, jak jeszcze nie rozumiałam wielu spraw ok, pomagał mi lekcjach, jak byłam taka mniejsza i ogólnie poznałyśmy jego rodziców, siostrę, jakby stali się naszymi dziadkami i ogólnie rodziną. Wszystko fajnie do pewnego czasu. Mama często mówiła, że jakby oni nie traktowali nas tak samo jak jego córkę-bo facet mojej mamy ma córkę z tamtego związku i dzieci jego siostry. Niby mówiła to rzadko, ale jednak przechodziły przez jej usta,takie słowa. Ja to do tej pory pamiętam. I w ogóle ciężko mi do tej pory, choć mam już 19 lat zaakceptować tego faceta, choć minęło tyle lat. Nie dość, że jest młodszy od mojej matki, to jeszcze ja go wciąż porównuję z moim tatą, i oczywiście wiadomo, mój tata jest 1000000000razy lepszy w mojej głowie, jego nie traktuje jak ojca, on mnie jak córki też nie, często się kłócimy, teraz to już w ogóle do siebie prawie się nie odzywamy. Także wiem, jaki dla dziecka to koszmar, jak tatę albo mamę zastępuje obcy facet albo obca baba, nie wiem no, nie myślcie tylko, że pisząc to ja którąś z Was krytykuję czy oceniam, bo NIE! Każdemu życie jakoś inaczej się układa, piszę tylko o moich doświadczeniach i uczuciach. Moim zdaniem nawet najlepsza macocha czy ojczym, choćby nie wiem jak bardzo się starał/a, jak bardzo był/aby fajny/a, o ile wchodzi w życie, to jest traktowana/y jak taki intruz, i w mniemaniu dziecka jest tą osobą, przez którą tata lub mamusia nie są razem-pisze o mniemaniu dziecka, zwłaszcza małego dziecka, bo czym jest się starszym tym więcej się rozumie, ale myślę, że takiej pełnej 100% akceptacji, nigdy macocha czy ojczym nie uzyska. Tylko błagam, nie myślcie, że ja tu kogoś oceniam czy oskarżam, bo nie!Pisze tylko o tym co ja czuję jako dziecko będące w takiej sytuacji. Postarajcie się nie być może drugą matką dla tego dziecka, o ile to dziecko ma prawdziwą matkę, bo jak umarła, to jak najbardziej! ale bądźcie dobrymi kompanami, pokażcie, że nie są mniej ważne dla taty czy mamy od Ciebie. Bo ja często np. miałam takie wyobrażenie i odczucie, że jestem mniej ważna dla mojej mamy niż ten facet i że nie dość, że straciłam tatę, to ten facet odbiera mi jeszcze mamę. Tak samo te dzieci. Nie dość, że tata odszedł, to mama ma nowego faceta i jest dla niej ważniejszy niż ja. Pozdrawiam i pamiętajcie o dzieciach w tej sytuacji! To naprawdę bardzo ważne o ile nie najważniejsze!

703

Odp: Być drugą i macochą

Oleńka, ciesze się że napisałaś. Patrzysz na wszystko z drugiej strony.

Nie wiem jak było dokładnie u ciebie, twój tata to tez troszke inna sytuacja. Myślę, że żadna z nas nie chce zastępować dziecku partnera rodzica, a dokładnie mamy. Te dzieciaki maja rodziców i my nie chcemy na siłę byc ich matkami. Ja jestem jej ciocią i tyle. Ja sobie zdaję sprawę, że takiemu dziecku jest cięzko i póki jest małe to nie rozumie wielu rzeczy, a próbuje jakos się w tym odnaleść. Dlatego jestem zdania, że po rozwodzie zarówno matka jak i ojciec powinni sobie układać życie od nowa dla dobra dziecka. Jeśli jedna strona jest ciągle sama, a do tego jeszcze w dziecku wzbudza swoje poczucie krzywdy jestem pewna że dziecko zacznie za to wszytko obwiniac partnera/kę drugiego rodzica czy to prawda czy nie. Wszytko zalezy jeszcze jak cos było dziecku przedstawiane. Jśli obydwoje rodziców tłumaczą dziecku, że rozeszli się bo żyć ze soba nie potrafili, nie kochali sie itd to dziecko zrozumie fakt. Natomiast jeśli jedno z nich, próbuje dziekcko przeciagnąc na swoja stronę mówiąc mu jak drugie go skrzywdziło to tak to wygląda.

Ja rozumiem to co piszesz i wiem, że było ci napewno bardzo cięzko. ALe twoja mama miała prawo do ułożenia sobie życia i bycia szczęsliwą. Twój tata zmarł i mamie tez napewno było bardzo cięzko i cierpiała. Ty teraz zaczniesz sobie układac życie niedługo i chcesz być szczęśliwa, twoja mama tez miała do tego prawo. Wy jesteście jej dziećmi i nigdy się to nie zmieni ale człowiek potrzebuje tez partnera, kogos z kim będzie szedł przez zycie, komu zaufa, kto będzie go wspierał, a takiej roli nie może odgrywac dziecko.

Nikt nie chce być akceptowanym na siłę, jednego z rodziców nie da się zastąpić. Ale sama mówisz, że rodzina partnera twojej mamy was nie traktowala tak jak jego córki. A z drugiej strony piszesz że macocha czy ojczym nigdy nie będzie zaakceptowana tak jak rodzic. Widzisz to działa w obie strony. Myślę, że sama się nad tym tez niezastanawiałaś a ty działał taki sam mechanizm.

W takich rodzinach nalezy się szanować, byc dla siebie uprzejmym i pomocnym. Nie próbowac zastępować komus kogoś ani na siłę wymagać by macocha/ojczym kochali nie swoje dziecko, czy by dziecko kochało ich. Ja osobiście uważam, że nie na tym to polega, a jak dla mnie jest to niemożliwe.

Ja sama szanuje córke mojego męża, dużo z nią czasu spędzam, rozmaiwamy, uczymy się ale jej nie kocham i pewnie nigdy nie pokocham. Jak jej długo nie widze to nie tęsknie za nią, a jak nie widze swojego siostrzeńca długo to bym 1000km przejechała żeby go zobaczyc tak za nim tęsknie. Córka mojego m nie jest moim dzieckiem, jest jego dzieckiem i to on ma ją kochać nie ja. Ale ja mam obowiązek ją szanowac, traktować jak członka naszej rodziny nie intruza, trakować na róni z naszym synen, a jej bratem itd. Kochac jej nie musze i ona mnie tez nie musi, a ja o to nie zabiegam i wymagam od niej. Oczekuje od niej tez szacunku i tyle. Takie związki wymagaja dużej dojrzałości której raczej się nie ma wchodząc w nie. Dopiero powoli sie ja osiąga w czasie trwania związku. Czasami cięzko własnemu partnerowi uświadomić że my nie musimy, a często nie potrafimy kochac ich dzieci. Oni z tym tez maja problem bo chcieliby abyśmy do ich dziecka czuły to co oni czuja. ALe tak sie nie da, a przynajmniej nie zawsze. Dlatego trzeba rozmawiac, rozmawiac i jeszcze raz rozmawiac. Jak trzeba to udac się po pomoc do psychologa. Nie można wymagac od rodzica by był samotny bo ma dzieci albo by czekał aż dzieci dorosna.

704 Ostatnio edytowany przez girl90 (2012-02-06 12:57:37)

Odp: Być drugą i macochą

Saphira, on mnie kocha bardzo mocno to udowodnia na kazdym kroku tylko jesli chodzi o tą sytuacje to się zachowuje troche niedojrzale. On dziecku mowil że mnie bardzo kocha że jestem dla niego najwazniejsza, wie że razem mieszkamy, okazujemy sobie czulosc przy nim normalnie, ale chyba boi się powiedziec mu o tym zwiazku wprost bo dziecko ma 7 lat. Maly niby wie że jesteśmy razem ale nie chce dopuszczać tej myśli do siebie i to dla dzieci jest normalne bo przechodzą przez takie etapy. I przejmuje się moimi uczuciami rowniez w tej sytuacji! Nie wiesz jakie mamy relacje więc nie oceniaj i nie wypowiadaj się na ten temat! Ale powiem partnerowi, na spokojnie tym razem że musi to zrobic i jak jak pisala shedir, dla dobra dziecka.

705

Odp: Być drugą i macochą
shedir napisał/a:

W takich rodzinach nalezy się szanować, byc dla siebie uprzejmym i pomocnym. Nie próbowac zastępować komus kogoś ani na siłę wymagać by macocha/ojczym kochali nie swoje dziecko, czy by dziecko kochało ich. Ja osobiście uważam, że nie na tym to polega, a jak dla mnie jest to niemożliwe.

Ja sama szanuje córke mojego męża, dużo z nią czasu spędzam, rozmaiwamy, uczymy się ale jej nie kocham i pewnie nigdy nie pokocham. Jak jej długo nie widze to nie tęsknie za nią, a jak nie widze swojego siostrzeńca długo to bym 1000km przejechała żeby go zobaczyc tak za nim tęsknie. Córka mojego m nie jest moim dzieckiem, jest jego dzieckiem i to on ma ją kochać nie ja. Ale ja mam obowiązek ją szanowac, traktować jak członka naszej rodziny nie intruza, trakować na róni z naszym synen, a jej bratem itd. Kochac jej nie musze i ona mnie tez nie musi, a ja o to nie zabiegam i wymagam od niej. Oczekuje od niej tez szacunku i tyle. Takie związki wymagaja dużej dojrzałości której raczej się nie ma wchodząc w nie. Dopiero powoli sie ja osiąga w czasie trwania związku. Czasami cięzko własnemu partnerowi uświadomić że my nie musimy, a często nie potrafimy kochac ich dzieci. Oni z tym tez maja problem bo chcieliby abyśmy do ich dziecka czuły to co oni czuja. ALe tak sie nie da, a przynajmniej nie zawsze. Dlatego trzeba rozmawiac, rozmawiac i jeszcze raz rozmawiac. Jak trzeba to udac się po pomoc do psychologa. Nie można wymagac od rodzica by był samotny bo ma dzieci albo by czekał aż dzieci dorosna.

Amen smile. Myśle bardzo podobnie. Czy Ty też masz takie zdanie na temat mojej sytuacji jak Saphira?

706

Odp: Być drugą i macochą

Girl90 może źle się wyraziłam - nie oceniam czy cię kocha czy nie kocha... napisałam, że moim zdaniem nie kocha aż tak bardzo - nie znam was i waszej relacji i może to krzywdząca opinia, ale wydaje mi się, że on ma problem z hierarchią "syn i ty", a w takich sytuacjach nie ma hierarchi. Oboje jesteście najważniejszymi istotami w jego życiu, ale miłość do dziecka jest zupełnie inną miłością niż miłość do kobiety. Pisałaś, że twój m sądzi, że jego syn ma byc dla ciebie tak samo ważny jak dla niego. Że nie wiesz co jego mama mu mówi o całej sytuacji. Samo określenie twojego faceta, że jak powie dziecku, że z tobą jest to mały zrozumie to "że tata wali inną kobietę a mamę nie" - przerażająće. W życiu mój facet by tak do mnie nie powiedział. On traktując tak syna w jakiś sposób cię rani i sprawia ci przykrość. Trzeba tu znaleźć środek.
Jak długo są po rozwodzie i od jak dawna nie mieszkąją razem i od kiedy ty jesteś w zwiazku ze swoim m? A przede wszystkim w jakiej świadomości jest dziecko?
Że tatuś wróci do mamy, że chwilowo się bawi? Dziecko ma prawo wiedzieć, że tata z mamą już nie będą, że zmienił się jego świat, że to co było i jak było już nie wróci.

Mój facet powtarza dzieciom jak mantrę, że odszedł od mamy, nie od nich, że ich bardzo kocha, ale nie wróci i nie będzie z nimi mieszkał, że nigdy ich nie opusci i nie zostawi, że zawsze będzie ich tatą i że są dla niego najważniejsi.

Prosisz bym nie oceniała - ok, ale swoje zdaniem wyrazić mogę. Skoro sama oceniasz postepowanie swojego m jako niedojrzałe, to napiszę tylko jedno - do drugiego związku, czy to po rozstaniu, czy po rozwodzie, czy jak są dzieci czy jak ich nie ma - trzeba dojrzeć!

Po twojej ostatniej wypowiedzi nie rozumiem - o co ci chodzi i czego oczekujesz, skoro mieszkacie razem, jesteście razem i dziecko jest z wami, przyjeżdża do was, widzi się z wami - wie, że tata cię kocha, że z tobą jest... to co ci tu nie pasuje?
Dziecko w wieku 7 lat musi wiedzieć, że tatuś z mamusią nie są razem, bo nie pasują do siebie i się nie kochają, nie mogli się doagadać i się rozeszli. Teraz tatuś jest z inną kobietą i ją kocha i dziecko powinno ją szanować. Tyle.

Oleńko - pisałaś, że na początku jak byłaś mała to było fajnie, co się zmieniło w trakcie twojego dorastania? Dlaczego zmieniłaś stosunek, podejście do ojczyma? Co spowodowało, że czułaś się żle, bo mama twoim zdaniem poświęcała więcej czasu jemu niż tobie?

Oczywiście każdy przypadek jest inny, a życie nie oszczędza. Relacja w pachtworkowej rodzinie zależy od ustaleń między dorosłymi. Ja nigdy nie chcę i nie planuję być matką dla dzieci mojego faceta, ale będę oczekiwać szacunku i przestrzegania reguł, jakie ustalimy w naszym domu. Poza tym liczę na to, że dzieci będą mnie lubić, że się porozumiemy. Początki zawsze są ciężkie, ale z czasem i odpowiednim postępowaniem da się wszystko ułożyć.

707

Odp: Być drugą i macochą

Gorl uważam, że Saphira ma dużo racji a twój facet leci w gumy (bez urazy). Byłaś kiedys przy tych rozmowach? Ciężko mi sobie tyobrazić to, że twój mężczyzna mówi swojemu dziecku, że cię kocha, jesteś dla niego najważniejsza na świeci, a boi sie powiedzieć że jestescie w zwiążku. To co on właściwie mówi? Bo chyba najważniejsze juz powiedział, że kocha ciebie, a nie mamusie i że stobą mieszka. W czym w takim razie jest taki problem? COs tu jest nie tak, takie jest moje zdanie.
Poza tym mamjedno zastrzeżenie ale mogłam to źle odebrać. jeśłi twój mężczyzna mói swojemu synowi ż ety jesteś dla niego najważniejsza naświecie, to dziecko odrazu zaczyna uważać ż eono jest mało ważne i być do ciebie wrogo nastawione. Nie wiem dokładnie jak to wyglądało ale tak napisałaś, moż eźle zrozumiełam. Twój partner musi powiedziec synowi że i ty i ON jesteście dla niego najważniejsi na świecie i kocha was najbardziej. Nie tylko ty. To jest dziecko i nie potrafi analizować, że miłośc do patrnera jest inna niż do dziecka.
Mnie osobiście się wydaje, ż etwój facet tylko tobie mówi że tak z dzieckiem rozmawia a rzeczywistośc może wyglądac zupełnie inaczej. chyba że byłaś przy tych rozmowach i je słyszałaś więc ok. A jeśli byłaś i słyszałaś to nie rozumiem w czym problem. bo skoro powiedział małemu że ciebie kocha, mieszka to w czym problem?
Pomyśl nad tym troche. Wiem, że ci cięzko i tez próbujesz bronic partnera to normalne. ALe cos tu nie gra i może okazac się że jesteś zasłoną dymną.

708 Ostatnio edytowany przez girl90 (2012-02-06 13:39:40)

Odp: Być drugą i macochą

Oboje jesteśmy dla niego najważniejsi! I to też już mówił wielokrotnie. Nikogo nie wyróżnia i stara się dzielić czas na nas oboje jak jesteśmy we 3 choc zazwyczaj maly bawi się z dzieciakami przez wiekszosc czasu, czasami tylko przyjdzie sie przytulic do taty, poogladac z nim na chwilke TV. Umiem czytać ze zrozumieniem i zapewniam Cie że kocham mnie bardziej niż myślisz i to nie prawda że "nie kocha mnie aż tak bardzo". Sama nie wiesz jak byś postąpiła w takiej sytuacji. Może bałabys się powiedzieć dziecku, tak malemu, o wszystkim. Ludzie sa różni. Jedni od razu powiedzą inni się muszą na to zbierać jakiś czas. Nie że jego syn ma być dla mnie tak samo ważny jak dla niego ale tam samo jak moj m jest dla mnie ważny. Zgadzam się, że należy znaleźć tu środek i na pewno z nim o tym pogadam. Nie mieszkają razem od dwóch lat. My jesteśmy razem 1 rok i niecałe 5 miesiący. Mieszkamy razem od roku. Teraz pewnie powiesz że to wszystko za szybko? ale nie. On jej nie kochał, był z nią tylko przez dziecko i się w końcu skończyło. Nie, dziecko wie że oni razem już nie będą. A przynajmniej mój m tak mu mówił. Co mi nie pasuje w tej sytuacji? no właśnie tylko to że mój m nie umie powiedzieć swojemu dziecku że jest ze mna w związku.

Byłam przy tych rozmowach i wszystko słyszałam!

709

Odp: Być drugą i macochą

Nie rozumiem twojego negatywnego nastawienia w stosunku do mnie - zabolało, że zwątpiłam w jego wielką miłość do ciebie - zupełnie nie potrzebnie. Na życie i otoczenie trzeba patrzeć realnie!
Piszemy tu po to by ktoś z zewnątrz, po naszej opowieści i przedstawieniu sytuacji, ją skomentował wg siebie. Więc mam wydawać opinie czy nie? Jak się pisze ogólnie i generalizuje to jest ok, jak już się dotknie jakiegoś szczegółu to niepasuje, bo jest niezgodne z indywidualnymi przekonaniami, bądż interpretacją danej sytuacji...

Dziewczyno - nie powiem, że to za wszcześnie czy za szybko - wręcz przeciwnie. Skoro oni nie są dwa lata, ty z nim jesteś rok, z dzieckiem widujecie się razem, dziecko wie, że mieszkacie razem, że kochacie się - to o co chodzi? Raz piszesz, że powiedział mu, że z tobą jest, za chwilę, że syn nie wie o waszym związku!

Więc pytam - co wie to dziecko?!? Pytam o to co Shedir (bo reasumując piszemy to samo, tylko ja bardziej dosadnie) czy słyszałaś rozmowy m z synem? Czy powiedział ci co mówi synowi matka? Czy mieli uslatoną jakąś wersję, której się trzymają dla dobra dziecka?

I jak można powiedzieć dziecku, że kobieta z którą jestem jest dla mnie najważniejsza - bardzo zła decyzja! Jak ma się czuć ten mały? A może nie chcę się wam narzucać, dlatego bawi się z innymi dziećmi kiedy jest z tatą, a do taty przychodzi na chwilę, bo wie, że ty jesteś dla ojca czymś więcej niż on? Nie wiecie co mały ma w głowie i co czuje, bo nie pytacie go o to.

Czy próbowaliście razem z nimi porozmawiać?
Nie można dziecku robić wody z mózgu - ono widzi, czuje, rozumie. Nie ma 3-4 lat, ale 7.

710

Odp: Być drugą i macochą

Dziecku trzeba mówić prawdę, a nie zezwalać milczeniem, bądź kłamstwami na budowanie przez niego własnego świata iluzji.
Skoro tata odszedł, to syn ma prawo wiedzieć dlaczego, czy wróci, czy na długo, czy na zawsze, czy go kocha, czy to nie jego wina, co będzie dalej! Skoro tata jest z inną kobietą - to też trzeba dziecku wytłumaczyć i tłumaczyć dotąd dopóki pyta. A czy mały ocokolwiek pyta? Czy rodzice go chcieli i czy go kochają tak? A może czuje zagrożenie z twojej strony, bo zabierzesz mu tatę - to częstę odczucie młodych w tym wieku.

Poza tym odpowiedzi twojego m na pytania odnośnie syna - są dziwne! Też coś mi się tu nie podoba. Rozumiem, że bardzo go kochasz i on ciebie również, że próbujesz go tłumaczyć i usprawiedliwiać... Ale my nie chcemy dla ciebie źle i na podstawie własnych doświadczeń wypowiadamy się, nie zawsze tak jak oczekujesz!

Postaraj się na to wszystko spojrzeć trzeżwo i realnie - może sama dostrzerzesz nieprawidłowści bądź pojawią się wątpliwości do wyjaśnienia. Dla mnie to bardzo dziwny układ.

711

Odp: Być drugą i macochą

On nie mowil dziecku że jestem wazniejsza tylko że oboje jestesmy najwazniejsi. I unosze się bo nie macie racji co do jego uczuc, a takie cos mnie denerwuje. Kazdy kto nas zna widzi jak on mnie strasznie kocha, nawet jego rodzina to widzi takze takich rzeczy nie piszcie jak nie wiecie. Bo dziecko wie że on mnie kocha, jestem dla niego najwazniejsza (tak samo jak mały!!), że mieszkamy razem i moj m twierdzi że on nie jest glupi i wie że jestesmy razem tylko sam przed soba nie chce sie do tego przyznac. Tylko jak chce zeby powiedzial dziecku wprost że jest ze mna w zwiazku. Mowil mu ze z mama juz nie bedzie i wiem bo bylam przy tym. Tak dziecko pytalo czy to przez niego i czy go kochaja i oczywiscie powiedzial ze nie przez niego i ze go kochaja, ale nie moga byc razem bo tak czasami sie uklada ze rodzice nie sa ze soba. Nie jestem zawsze przy ich podobnych rozmowach bo maly by sie wtedy tak nie otworzyl i to normalne. Ja osobiscie tez wolalabym gadac sama ze swoim rodzicem na osobnosci niz zeby ktos przy tym jeszcze byl bo wtedy zwyczajnie bym nie powiedziala tego co mi lezy na watrobie. Nie ma zadnej wspilnej wersji, a matka nic na ten temat nie mowi.

712

Odp: Być drugą i macochą

No to już tym bardziej nie rozumiem!!!

Więc niech twój facet się odważy i powie chłopcu wprost, że kocha go bardzo ale kocha też ciebie, że z tobą mieszka, że na pewno mu go nie zabierzesz i nie ma o co się martwić, że będziecie razem spędzać czas, że jest z tobą w związku i jesteś jego kobietą, partnerką.

Czy to aż tak trudno?
A może on się czegoś boi, np. że wam nie wyjdzie i woli dziecku nie mówić, albo wie, że matka ma mu to za złe i dziecku mówi zupełnie co innego - dlatego zwleka, albo że syn będzie sie bał, że przez ciebie straci tatę. Musi być jakiś powód o którym twój m ci nie mówi... On na pewno z czymś się boryka.

713

Odp: Być drugą i macochą

Girl nie unos sie bo to co piszemy wnioskujemy z tego co ty napisałaś. A że juz dwie osoby ci napisały w taki sposób to może albo źle cos przekazałaś albo może powinnas się bardziej czemus przyglądnąć. I tyle. Wszystkie jestesmy w podobnej sytuacji, nie ty jedna jestes w wyjątkowej. Mnie dzwi fakt, ze twój partner mówi dziecku, że ciebie  kocha, z toba mieszka itd...to czego on w zasadzie nie potrafi małemu powiedzieć? Bo ja nie rozumiem. Przeciez juz powiedział małemu w zasadzie najgorsza rzeczy, czyli że kocha ciebie a nie mamusie. To jak to jest? Cos tu nie gra i tyle. Przynajmniej tak wnioskujemy z tego co piszesz. Poza tym 7latek nie domyśli sie. 7latek ma mieć wytłumaczone jasno jak jest, a nie ma sie domyślać bo to wpłynie źle na jego i tak juz rozwodem skrzywdzona psychikę.

714

Odp: Być drugą i macochą

Shedir, dziękuję za odp. Ja nie napisałam, że moja mama nie miała prawa ułożyć sobie życia po śmierci męża, bo jak każdy ma prawo do szczęścia. Tylko, ja sądzę, ze w sytuacji, gdy umiera mąż i kobieta zostaje sama z dziećmi jest inaczej niż jeżeli w przypadku, gdy bierze się rozwód. Myślę, że taka kobieta bądź tez facet, któremu zmarła żona szuka nie tylko odpowiedniej partnerki dla siebie, ale też poniekąd bierze pod uwagę to, czy jej nowy partner będzie dobrym ojcem dla jej dzieci-podkreślam w sytuacji śmierci jednego ze współmałżonków, a nie rozwodu! Bo to 2 zupełnie inne kwestie. Po rozwodzie dziecko dalej ma oboje rodziców, więc nie widzę sensu, posiadania 2 tatusiów i dwóch mamuś, ale jeżeli jak w moim wypadku, umarł tata, to myślę, że mama nie chciała jedynie swego szczęścia, pragnęła też, że facet z którym się zwiąże będzie również dla mnie i dla siostry zastępował tatę, nie wiem nie byłam nigdy w takiej sytuacji, mam nadzieję, ze nigdy nie będę, ale tak mi się wydaje, że tak właśnie myśli facet czy kobieta po stracie małżonka-nie tylko moje szczęście, ale też zastępstwo ojca dla moich dzieci, bo każda matka czy ojciec najpierw myśli o dzieciach, nie o sobie. Taki facet czy taka kobieta, która wiąże się z taka osobą, która straciła jednego ze współmałżonków, a ma dzieci, powinien wiedzieć, że tak powinno być dla dobra rozwoju dzieci i właśnie tak postępować oraz powinna taka osoba wiedzieć, że związek z taka osobą to duża odpowiedzialność ze względu na dzieci. To jest moim zdaniem odpowiedzialne zachowanie. A co do rozwodu, to nie popieram go. Jak pisałam wcześniej moja sytuacja jest inna, bo tu wchodzi w grę śmierć taty,a nie rozwód. Ale sądzę, że jak już wzięło się ślub, zapewne z miłości, było się w sobie zakochanym, to co się nagle zmienia? Myślę, że to kwestia dogadania się, uzdrowienia relacji. warto walczyć o małżeństwo. Jeżeli bowiem podejmie się taką terapię jest bardzo duża, wręcz ogromna szansa na jej powodzenie, uratowanie związku, tym samym nie cierpią dzieci. Nikogo tu nie oceniam, bo rozumiem też, że zycie jest życiem i różnie to bywa, ale to jest moje zdanie na ten temat.

715

Odp: Być drugą i macochą
girl90 napisał/a:
shedir napisał/a:

W takich rodzinach nalezy się szanować, byc dla siebie uprzejmym i pomocnym. Nie próbowac zastępować komus kogoś ani na siłę wymagać by macocha/ojczym kochali nie swoje dziecko, czy by dziecko kochało ich. Ja osobiście uważam, że nie na tym to polega, a jak dla mnie jest to niemożliwe.

Ja sama szanuje córke mojego męża, dużo z nią czasu spędzam, rozmaiwamy, uczymy się ale jej nie kocham i pewnie nigdy nie pokocham. Jak jej długo nie widze to nie tęsknie za nią, a jak nie widze swojego siostrzeńca długo to bym 1000km przejechała żeby go zobaczyc tak za nim tęsknie. Córka mojego m nie jest moim dzieckiem, jest jego dzieckiem i to on ma ją kochać nie ja. Ale ja mam obowiązek ją szanowac, traktować jak członka naszej rodziny nie intruza, trakować na róni z naszym synen, a jej bratem itd. Kochac jej nie musze i ona mnie tez nie musi, a ja o to nie zabiegam i wymagam od niej. Oczekuje od niej tez szacunku i tyle. Takie związki wymagaja dużej dojrzałości której raczej się nie ma wchodząc w nie. Dopiero powoli sie ja osiąga w czasie trwania związku. Czasami cięzko własnemu partnerowi uświadomić że my nie musimy, a często nie potrafimy kochac ich dzieci. Oni z tym tez maja problem bo chcieliby abyśmy do ich dziecka czuły to co oni czuja. ALe tak sie nie da, a przynajmniej nie zawsze. Dlatego trzeba rozmawiac, rozmawiac i jeszcze raz rozmawiac. Jak trzeba to udac się po pomoc do psychologa. Nie można wymagac od rodzica by był samotny bo ma dzieci albo by czekał aż dzieci dorosna.

Amen smile. Myśle bardzo podobnie. Czy Ty też masz takie zdanie na temat mojej sytuacji jak Saphira?

Amen. popieram w 100%. A nawet w 200%, rękoma i nogami się podpisując pod tym...
Oleńka, dziękujemy za przedstawienie sytuacji z drugiej strony. Na pewno wiedza o tym będzie dla nas przydatniejsza, prawda, dziewczyny?
Girl, nie denerwuj się, bo przyznam szczerze, że się pogubiłam w Twoich wypowiedziach. Nikt Cię nie atakuje, ani nie ocenia, jesteś pewna uczuć swojego faceta do siebie - super, bardzo dobrze, ale w czym zatem jest konkretnie problem? W tym, że Twój partner chciałby aby i dla Ciebie jego dziecko było najważniejsze, Ty tego nie potrafisz i stąd rozterki? Nigdy to dziecko nie będzie dla Ciebie najważniejsze, póki ma oboje rodziców. Nie zmienisz tego, uwierz.
A tak ogólnie dziewczyny jak Wam się dzieje?

Posty [ 651 do 715 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024