Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony Poprzednia 1 107 108 109 110 111 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7,021 do 7,085 z 8,269 ]

7,021

Odp: Być drugą i macochą
Kolorowa1993 napisał/a:

Jak dla mnie to nie ma znaczenia czyje jest mieszkanie i czy mężczyzna wprowadza się do kobiety czy ona do niego. Zarówno jej jak i jego dzieci mają prawo przyprowadzić tam swoich kolegów, mają prawo zrobić sobie tam kanapkę, oglądać telewizję, zostać na noc. To też ich dom, taki sam jak dom tego drugiego rodzica. Takie mam zdanie, niezmienne.

Nadal uważam, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a ludzie mają wolny wybór z którego mogą śmiało korzystać.
Gdy podejmujemy decyzję o związku ustalamy jego zasady. Ja nie chcę aby ktoś wprowadzał się do mnie z całym "bagażem", bo to miejsce na ziemi zbudowałam dla siebie i swoich dzieci i my decydujemy kogo w nim gościmy. Spłacam kredyt, płacę rachunki i korzystam ze swojego prawa do wolności i decydowania.
Mój M może kupić lub wynająć swoje mieszkanie i tam przyjmować kogo chce. Może też tam mieszkać. Nie odmawiajmy ludziom możliwości decydowania o własnym życiu.
Moralizatorom dwulicowym, którym łatwo wypowiadać się na czyjś temat - dziękuję bardzo.

Zobacz podobne tematy :

7,022

Odp: Być drugą i macochą

Dołączę do ‘patologicznych macoch’ – dzieci mojego partnera też do mojego mieszkania kluczy nie mają. Nie do końca rozumiem po co byłyby im klucze skoro ich odwiedziny są sądownie wyznaczone i zawsze wtedy przynajmniej jedno z nas jest w domu więc klucze są kompletnie zbędne. Dom (a co za tym idzie stałe zameldowanie) mają gdzie indziej. Nie mają żadnych ograniczeń co do odwiedzania Ojca – kiedy tylko mają ochotę i kiedy on jest na miejscu bo mnie przecież odwiedzać nie przychodzą smile
A w wypadku kiedy przychodzą w innych momentach – w wyjątkowych sytuacjach podczas naszej nieobecności – klucz ten, na ściśle określony czas, oczywiście dostają. A potem oddają. Normalnie przynajmniej jedno z nas jest w domu i drzwi otworzy – a uciekać do nas w środku nocy albo wagarować u nas w środku dnia (co byłoby nieco trudne bo mój partner pracuje głównie z domu) nie mają potrzeby...
Zapasowy klucz w razie wypadków zresztą już posiada moja rodzina więc w razie jakichkolwiek kłopotów do naszego mieszkania jest zawsze gdzieś dostępny klucz podczas naszej nieobecności… nie ma potrzeby aby kolejny klucz był przechowywany przez dzieci partnera…
Uważam, że to kompletnie normalne rozwiązanie. Gdyby byłaby to sytuacja opieki pół-na-pół i dzieci przebywałyby u nas dużo częściej – codziennie wracając ze szkół, wychodząc i przychodząc w innych porach itp. - to zapewne potrzebowałyby klucza. I wtedy oczywiście ten klucz by dostały. Ale przy obecnej sytuacji – co drugi weekend i jeden dzień w tygodniu potrzeby takiej kompletnie nie ma (oprócz wyjątków jak pisałam wyżej). I dlaczego wszystkie rozwiązania w tematach rodzin patchworkowych mogą jedynie być oceniane indywidualnie. Bo każda sytuacja jest nieco inna.
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie i życzę miłego weekendu!

7,023

Odp: Być drugą i macochą

Każda sytuacja jest inna i podejście każdego partnera do sytuacji też. Ja klucze do domu zarówno taty jak i mamy miałam tak jak pisałam mieszkałam i tu i tu. Kiedy wprowadziła się obecna zona mojego taty, wtedy narzeczona ze swoim synem, to ona była początkowo gościem w moim rodzinnym domu. Mam nadzieje ze teraz po tylu latach i ona to mieszkanie nazywa swoim domem. Ba, był okres kiedy miałam klucze do jej prywatnego mieszkania - w przerwie między szkoła a zajęciami dodatkowymi w liceum - mieszkanie było blisko mojego liceum, po prostu przechodziłam tam, żeby się nie blakac po mieście bez sensu. Czy przeprowadzilam tam kiedyś chłopaka - tak. Czy zapytałam czy mogę tam wejść z koleżanką bądź kolega- tak. W ciąży do dnia dzisiejszego nie byłam, mieszkanie nadal stoi- teraz chyba nawet jest wynajmowane. Także u mnie obyło się bez ekscesow z kluczami.

A to czy ktoś Wam podziękuję za pracę wlozona w wychowanie nieswojego dziecka to rzecz wychowania i kultury jego rodziców. Niestety ale to Wasi partnerzy i ich ex są w większości winni tego ze dzieciaki nie doceniają starań innych osób. Dziecko jest wizytówką swoich rodziców. Żona mojego ojca nie jest osobą która się wtracala w moje wychowanie, ale swoje zdanie miała. Tata jednak stwierdził że w naszej kwestii to on się musi dogadać z naszą mamą. Tak jak nie zawsze działania ojca podobały się Pani Ani. Tak ojcu czasem nie w smak były zasady jakie miał Filip syn jego żony. Dlatego właśnie ja rozumiem kijm mają z partnerem różne metody wychowawcze i dlatego w kwestii jego dzieci ma określone zdanie, ale pozostawia ojcu wolna rękę.

7,024

Odp: Być drugą i macochą

Supremacjazla, a dlaczego mówisz o swojej macosze pani Ania, a nie Ania?

7,025

Odp: Być drugą i macochą

Jest między mną a żona taty spora różnica wieku, ma syna w podobnym wieku i kiedy pojawiła się w naszym domu byłam podlotkiem i tak mówiłam. Z biegiem lat ta różnica się zatarla,  ale pani Ania pozostała panią Anią

7,026

Odp: Być drugą i macochą

No więc widzisz, jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - mi by było przykro, gdyby mała mojego męża mówiła do mnie pani Ola, jak do obcej osoby, w obliczu tego, jak się nią zajmuję i ile staram się jej dać.

7,027

Odp: Być drugą i macochą

Wiesz co. To jak do niej mowie chyba i dla niej i dla mnie jest bez znaczenia. Na dzień matki zawsze ma ode mnie o mojej siostry kwiatka a jak nie to telefon z życzeniami. A mamy juz bliżej 3 z przodu.

7,028 Ostatnio edytowany przez marza2 (2016-09-04 14:32:37)

Odp: Być drugą i macochą
Hh999 napisał/a:

marza2 - nie zaprzeczam, że takie cudowne macochy i pasierbice się zdarzają smile niestety nie trafiają one na forum samopomocowe "być drugą i macochą" .......
gdyby jednak zdarzył się cud i na to forum trafiłyby i takie szczęśliwe macochy, z wdzięcznością wysłuchałabym konstruktywnych rad jak radzić sobie ze złośliwościami eks i rozbrykanymi pasierbicami, których nie ogarniają ich właśni rodzice. I ja także znam kobietę, której matka owdowiała, po czym wyszła drugi raz za mąż za faceta z którym też miała dzieci, a on dobrze traktował zarówno swoje dzieciaki jak i wniesione w posagu przez żonę-wdowę. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonana, że za większość patologii w życiach macoch wywołują chore relacje między byłymi współmałżonkami, które przekładają się na dzieci, a macochy to de facto ofiary związku w które weszły smile


Hh999 piszesz tu o facecie ktory ozenil sie z wdowa, ktora miala dzieci i wszystkich na rowno traktowal. Niestety Drogie Panie, faceci lepiej odnajduja sie w roli ojczyma i nie ma znaczenia czy ojcjec zyje czy nie i jak czesto widuje sie z dzieckiem. Faceci sa tez pietnowani jak nie darza uczuciem dzieci partnerki a kobiete sie wspiera i nikt jej zlego slowa nie powie jak nie toleruje dzieci partnera. Nawet tu Kjim kiedys napisala ze moj tata powinien byl traktowac corke D tak jak swoje dziecko. Piszesz ze ofiarami sa macochy, a dzieci rozwiedzionych rodzicow to nie sa ofiary. Czesto sa swiadkami walczacych ze soba rodzicow i nie tolerowani przez macochy i traktuje sie je, jak intruzow w domu i w zyciu ojca oraz jego nowej szczesliwej rodziny.

7,029

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:

Nawet tu Kjim kiedys napisala ze moj tata powinien byl traktowac corke D tak jak swoje dziecko. .

marza2 zedytuj swój post. KJIM nigdy czegoś takiego nie powiedziała!

7,030

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:

Niestety Drogie Panie, faceci lepiej odnajduja sie w roli ojczyma i nie ma znaczenia czy ojcjec zyje czy nie i jak czesto widuje sie z dzieckiem. Faceci sa tez pietnowani jak nie darza uczuciem dzieci partnerki a kobiete sie wspiera i nikt jej zlego slowa nie powie jak nie toleruje dzieci partnera.

Marza - a wiesz to bo ? posiadasz jakieś tajne statystyki ?
to że było tak u Ciebie nie znaczy, że jest tak wszędzie.
Spełniaj swoje moralizatorskie zapędy na swoim wątku, nie jesteś ani drugą, ani macochą.

BEZ ODBIORU.

7,031

Odp: Być drugą i macochą

Hej, dziewczyny:)
Wracam na forum:)

7,032 Ostatnio edytowany przez kjim (2016-09-04 19:20:17)

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Hej, dziewczyny:)
Wracam na forum:)

cześć Alutka.
A co się stało, że Cię nie było  I co się stało, że wracasz ? Tęsknota za nami ???

7,033

Odp: Być drugą i macochą

Cześć Alutka smile
Super że wróciłaś i znowu gościsz na swoim wątku. Ciekawa jestem co możesz napisać po takim czasie zniknięcia z forum. Kilka miesięcy temu wnikliwie czytałam Twoje posty. Mam nadzieję, że u Ciebie tylko lepiej. Będzie miło jeśli napiszesz jak układają się Twoje sprawy jako drugiej i macochy. Pozdrowienia

7,034

Odp: Być drugą i macochą

kolorowa gadasz jakbyś miała za sobą mnóstwo takich związków. A niestety teoria i praktyka to dwie różne rzeczy. To że pochodzisz z rozbitej rodziny i  twój ojciec Cię olał to wcale nie ułatwi Ci patrzenia na ta sytuacje inaczej. Staniesz się męczennicą bo cały czas w jego dzieciach będziesz widziała siebie. A swojej sytuacji z ojcem nie naprawisz, bo to już było.
Masz bardzo oceniająca postawę i po tym wnioskuje, że mało w życiu przeszłaś. Wiesz cierpienie uszlachetnia i uczy wysuwać wnioski powoli z dystansem. Częściej takie kobiety jak ty nie dają sobie rady w tak trudnych związkach,  bo odbiegają one od ich wyidealizowanego obrazu.
A jeszcze dodam, żeby nie było. Uważam, że życie z rozwodnikiem to syf! matka dziecka to wariatka, łajza pierwszej wody. A dzieciak rośnie na patologie.. Ale wiesz co? Mogę sobie tak pisać na forum. Potem i tak zrobię co należy i mój pasierb jak do tej pory ma u nas dobrze. Baa jestem "ulubioną" ciocią, jego brat jest bratem a nie "kolejnym dzieckiem" rodziców.. A wiesz dlaczego to się kreci? bo nie boje się przed sobą powiedzieć, że mam dość dzieciaka i najchętniej bym go nigdy do domu nie wpuściła. Ponadto nigdy nie będę traktować, go jak moim dzieckiem bo jest de facto "obcym" człowiekiem dla mnie. A kim będzie dla mojego syna czas pokaże... Nie ułatwiam i nie utrudniam. Nie jestem idealna i nie zamierzam być - męczennikiem.

7,035

Odp: Być drugą i macochą
marza2 napisał/a:

Kolorowa widze ze twoja macocha byla podobna so mojej. Zonie mojego taty tez nie bylo w smak jak przychodzilysmy do nich do domu. Tylko ze moj tata nie zapomnial ze wciaz jestesmy jego dziecmi. Teraz jestes po drugiej stronie. Pewnie dzieci partnera lub byla dadza Wam w kosc, pewnie czasami bedzie brakowalo Ci cierpliwosci, ale pamietaj co przezylas. Traktuj te dzieci tak jaj bys chciala sama byc traktowana przez macoche. Nie dawno okazalo sie ze zona taty jest chora,  gdy sie o tym dowiedzialam po prostu po ludzku zrobilo mi sie jej zal. Ze wzgledu na tate brata i siostre mam nadzieje ze z tego wyjdzie. Duzo szczescia Ci zycze Kolorowa i Twojej rodzinie.

Taa nie zapomniał:-p o alimenty chodziło! trzeba bachora brać, żeby mniej płacić. A ty sobie to tłumacz jak chcesz:-)

7,036

Odp: Być drugą i macochą

kitkaat wyczuwam jakieś negatywne fluidy.....
U Ciebie wszystko ok?

7,037 Ostatnio edytowany przez kitkaat (2016-09-07 13:30:31)

Odp: Być drugą i macochą

Kjim nie mogę znieść mądrości niektórych.
A u mnie z nowości. Biedny maly dzieciaczek wyskoczył z łapami do ojca. Takie to biedne i niezaradne. Niestety patologia rośnie. Kłamie, manipuluje, histeryzuje istna klasyka gatunku. Jak mój M nie zrobi z tym porządku to ja zrobię porządek, bo moje dziecko nie bedzie w patologii sie wychowywać. O ile wczesniej stosowane metody wychowawcze działały to teraz jest coraz gorzej. A mamusia przyklaskuje swojemu pato synkowi, bo do niej jeszcze się tak nie odzywa ale to kwestia czasu.

7,038

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny,
Witam się z wami, bo dotychczas tylko was podczytywałam. Chociaż nie jestem drugą, ani macochą, ani nawet byłą wink, to bardzo przyjemnie mi się was czyta. Jesteścię bardzo mądrymi, interesującymi i dzielnymi babkami. Pozdrawiam smile


kitkaat napisał/a:

nie mogę znieść mądrości niektórych.

Wiem o czym piszesz, kitkaat. Trudno czasami czyta się wypowiedzi marza albo kolorowej. Chyba trzeba patrzeć na ich i wasze wypowiedzi jak na zderzenie wyobrażeń i przekonań z wiedzą i doświadczeniem.

7,039 Ostatnio edytowany przez Kolorowa1993 (2016-09-07 13:48:22)

Odp: Być drugą i macochą

Ale ja nie chcę się mądrzyć czy oceniać, a nawet jeśli oceniam to subiektywnie i nikt nie mówi, że to co według mnie słuszne jest słuszne ogólnie i dla większości. Przeszłam w życiu wystarczająco, choć z pewnością są osoby co przeszły więcej i takie co przeszły mniej. Mnie jest jednak łatwiej postawić się w sytuacji waszych pasierbów, ot tyle. Nie jestem jednak typem męczennicy co zawsze będzie się poświęcać, ale jednak dziecko było pierwsze, wiążąc się z mężczyzną, który a dziecko powinno się wiedzieć, ze zawsze będzie się tą drugą i już nie "jedyną", bo jest jeszcze ten syn lub córka. Dzieci też są takie jak się je wychowuje. Jeśli więc jakiś dzieciak wyskakuje na rodzica z łapami, to gdzieś to ma powód. Poza tym nie masz pewności czy kiedyś twoje dziecko nie zrobi czegoś podobnego. Nie mam wyidealizowanego świata i nie patrzę na świat i przyszłość przez różowe okulary, ale jednak jak was czasami podczytuję, to widzę takie wiedźmy co w swoich pasierbach widzą jakąś przeszkodę, barierę, utrudnienie, jakby te dzieci były przez was znienawidzone. Wydaje mi się, że takie dzieci to czują, wyczuwają, że ktoś ich nie lubi, że ledwie ich toleruje i stąd też pewnie wynika ich złośliwe zachowanie. Choć nie zawsze tak jest, wiem że dzieci to nie anioły, a z eks może być różnie, ale jednak dziecko dla rodzica powinno być najważniejsze, ważniejsze niż były, obecny czy nowy partner. Tu zdania nie zmienię i ja też nie chciałabym być na pierwszym miejscu wiążąc się z mężczyzną. Wolałabym by na pierwszym miejscu stawiał dzieci, bo to daje nie gwarancje, ale większe prawdopodobieństwo, że jak miałby dziecko ze mną, to nie zeszłoby ono na ostatni priorytet, że stanęłoby na pierwszym miejscu obok jego obecnego już dziecka, że zawsze byłoby ważniejsze od nowej partnerki. I wy nie musicie się ze mną zgadzać, ja tylko piszę jak to wygląda z mojego punktu widzenia, jakie jest moje osobiste zdanie na ten temat i jakie ja mam poglądy. Wiadomo, że ludzie są różni i poglądy też możemy mieć zupełnie inne. Nie wymagajcie ode mnie bym uważała jak wy, bym miała zdanie jak wy. Nie będę wyznawcą czegoś co byłoby niezgodne z moim sumieniem i nie przyklasnę wam głosząc "macie racje, nieważne są te okropne bachory waszych partnerów, to wy jesteście najważniejsze i najlepiej jakby w ogóle ci wasi się z tymi dziećmi nie widywali swoimi, bo po co mają obcować z tą patologią, a taj, to i w patologi by nie bywali i mieliby więcej czasu na was i wasze dzieci lub wspólne dzieci" - wy tak trochę brzmicie jak się was czyta tak z boku.

7,040

Odp: Być drugą i macochą

Całe szczęście nawet większość psychologów z Tobą kolorowa1993 się nie zgadza.
Fundamentem rodziny czy związku są partnerzy, którzy tworzą rodzinę: ustalają zasady, opiekują się, wychowują dzieci.
Dzieci odejdą i od tego wychowania zależy jakimi ludźmi będą.
Ok - dzieci są na początku bezbronne więc należy im się większa opieka, jednakże stawianie ich całe życie na pierwszym miejscu nie wróży niczego dobrego.
W końcu mówi się, że szczęśliwa matka to szczęśliwe dzieci, i analogicznie... szczęśliwy ojciec, szczęśliwi partnerzy...
To jak ze strażakiem - zadbaj najpierw o własne bezpieczeństwo by móc uratować innych.

7,041 Ostatnio edytowany przez zabka_ (2016-09-07 14:28:01)

Odp: Być drugą i macochą
Kolorowa1993 napisał/a:

ale jednak dziecko było pierwsze, wiążąc się z mężczyzną, który a dziecko powinno się wiedzieć, ze zawsze będzie się tą drugą i już nie "jedyną", bo jest jeszcze ten syn lub córka.

Ja wiążąc się z moim partnerem doskonale zdaję sobie sprawę, że jego córka pojawiła się w jego życiu przede mną, ale uważam że to ja jestem w tej chwili jego JEDYNĄ partnerką, córka jest jego ukochanym oczkiem w głowie ale to ja i on tworzymy związek, a nie chory trójkąt, dorosły człowiek potrafi rozgraniczyć uczucie do dziecka i uczucie do partnera, nie ma ważnych i mniej ważnych, każdą z nas mój T kocha najbardziej ale ją miłością rodzica a mnie miłością partnerską.

Kolorowa1993 napisał/a:

ja też nie chciałabym być na pierwszym miejscu wiążąc się z mężczyzną. Wolałabym by na pierwszym miejscu stawiał dzieci, bo to daje nie gwarancje, ale większe prawdopodobieństwo, że jak miałby dziecko ze mną, to nie zeszłoby ono na ostatni priorytet, że stanęłoby na pierwszym miejscu obok jego obecnego już dziecka, że zawsze byłoby ważniejsze od nowej partnerki.

Załóżmy, że poznajesz faceta - kawaler bez przeszłości w postaci eks i dzieci, bierzecie ślub, rodzisz mu Wasze wspólne dzieci i nadal on powinien dzieci stawiać na pierwszym miejscu i to one powinny być najważniejsze a na końcu Ty ?
Czy może zdrowiej byłoby kiedy to Wy dwoje tworzycie podstawę tej rodziny i miłości, a dzieci są jego owocem który wspólnie wychowujecie i wspólnie o nie dbacie, nie zapominając o potrzebach partnera?
Nie wyobrażam sobie związku w którym mój facet hołubi swoje dzieci, a ja potulnie czekam aż skapnie mi odrobina czasu i zainteresowania.

7,042

Odp: Być drugą i macochą
Kolorowa1993 napisał/a:

widzę takie wiedźmy (...) dzieci to nie anioły, a z eks może być różnie

A czemu od razu wiedźmy, a nie też "macochy to nie anioły" czy "z macochami może być różnie"? Nawet Twój dobór słów nacechowany jest agresją wobec macoch oraz łagodnością (jeśli nie wybielaniem) wobec dzieci i eks.
Obojętnie, ile sytuacji opiszemy, w których to eks są "wiedźmami", a dzieci rozpuszczonymi "bachorami" i tak w oczach społeczeństwa to my zawsze będziemy tymi złymi. Narzuca nam się surowsze normy, standardy i oczekiwania i nie dostajemy żadnej taryfy ulgowej, tak jak dostają je rodzice.

7,043 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-07 17:11:14)

Odp: Być drugą i macochą

Witam.
Jestem rozwódką z dwójką dzieci. Często czytam Wasz wątek, bo moje dzieci bardzo często jeżdżą do swojego taty (mojego exmęża) i Jego nowej partnerki. Z tego powodu bardzo mnie interesują relacje dziecko-macocha. Chciałam wiedzieć jak wygląda to z punktu widzenie "macochy" żeby wiedzieć co ewentualnie czeka moje dzieci, kiedy są w domu ojca.
Stąd moja ciekawość waszego wątku.
Idąc tokiem rozumowania kolorowej czy też marzy2 zyskam ich sympatię, natomiast za chwilę zostanę sponiewierana przez pozostałe użytkowniczki czyli przez "macochy"?
Aktualnie bardziej mogę zrozumieć punkt widzenia marzy2 i Jej mamy, oraz kolorowej i Jej mamy, która przez całe życie ciężko pracowała żeby utrzymać siebie i córkę. Ale i tak postanowiłam się z Wami przywitać.
Jeśli mogę coś wnieść do dyskusji w tym wątku to -punt widzenia exżony, matki Waszych pasierbów.

I na wstępie chciałabym odnieść się do sprawy ubrań dla dzieci podczas pobytu u ojca.
Jest to jak przeczytałam w wielu Waszych wypowiedziach problem wielu ojców i macoch - bo matka nie dała dzieciom odpowiednich ubrań, kaloszy, kosmetyków na czas pobytu dzieci u ojca. Osobiście z Exmężem przerabiamy ten temat od 6 lat. Nie dawałam żadnych ubrań dzieciom na czas kiedy jechały do ojca i do dziś toczę w tym zakresie wojnę ze swoim byłym, bo-------> już tłumaczę dlaczego.  Na rozprawie sądowej o ustalenie wysokości alimentów, kiedy ojciec wnosił o mniejsze niż wnioskowane przeze mnie alimenty, argumentując, że On będzie dokładał osobistych starań do tego by dzieci miały to, czego potrzebują. Kiedy domagał się zwiększenia częstotliwości spotkań z dziećmi (a tym samym zmniejszenia wnioskowanych alimentów), Sędzina pytała Go: czy ma gdzie zabierać dzieci, czy dzieci będą mogły u Niego spać, czy ma kuchnię, łazienkę i jest w stanie zabezpieczyć dzieciom posiłki i cały pobyt u Niego. Czy będzie w stanie wywiązać z obowiązków jakie będą na nim ciążyły w chwili gdy zabierze dzieci do siebie. Oczywiście zapierał się , że tak będzie. Kontakty ostatecznie zostały zwiększone, alimenty przyznane w kwocie niższej niż wnioskowane przeze mnie. Do czego zmierzam.
Zgodnie z deklaracjami exmęza na czas wizyt u ojca nie dawałam im żadnych ubrań ani np. szczoteczki do zębów bo uznałam, że zgodnie z zapewnieniami Exmęza przed sądem zadba o to, by dzieciom u niego niczego nie zabrakło. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po weekendzie spędzonym u taty, dzieci wracały do domu w tych samych ubraniach w których wyszły w piątek rano do przedszkola . Ubrania oczywiście brudne jak siedem nieszczęść, bo dzieci z tatą były na placu zabaw, w piaskownicy i... w kościele w niedzielę. Wszystko w tych samych ubraniach. Jakież było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że ojciec nie wyposażył swojej łazienki w szczoteczki do zębów dla moich dzieci. Jakież było moje zdziwienie kiedy dzieci powiedziały, że u taty nie mają żadnych ubranek i chodzą od piątku w tym samym.
Długo walczyłam z nim i przepychałam z Nim o to, żeby zapewnił dzieciom podstawowe rzeczy u siebie w domu na czas kiedy są u Niego - bo tak deklarował i zarzekał się przed sądem, że będzie to robił. Tak sobie teraz myślę, że w oczach partnerki mojego byłego jestem właśnie tą zołzą , która nie wyposaża dzieci w ubrania jak jada do ojca. .....Jednak w świetle tych obietnic i deklaracji przed sądem czy nie miałam racji???

Po kilku takich "akcjach" odpuściłam. Dla dobra dzieci. Dzieci rosną nie chcę żeby wstydziły się wyjść na ulicę, bo mają brudne ubrania. Baaa ja nie chcę się wstydzić za EXA , że moje dzieci idą w brudnych ubraniach w niedzielę do kościoła. Dla mnie to wstyd i żenada. Myślę że dla dzieci też. Jedak EX tym , że sam wstydu nie ma - wygrał tym walkę ze mną. Dzieci są już w takim wieku , że same dbają o swoją higienę i założenie majtek na drugi dzień tych samych, w których chodziły wczoraj to, delikatnie rzecz ujmując żenujące. Nie zawsze mają możliwość przeprać bieliznę wieczorem i żeby zdążyła wyschnąć na drugi dzień. Dlatego schowałam dumę w kieszeń i mimo płaszczenia się Byłego przed Sądem, wyposażam teraz dzieci w potrzebne ubrania - dla dobra dzieciaków, bo mi ich po prostu szkoda.
 
Także drogie macochy, może w Waszych sytuacjach było podobnie. Może to, że exowa nie wyposaża dzieci w ubrania czy kalosze na czas pobytu u Was , może nie wynikać z Jej podłego charakteru. Może robi tak, bo nie wiadomo co tatuś naobiecywał i co zadeklarował podczas rozstania albo przed sądem. Mój były , ojciec moich dzieci odstawił taką szopkę przed sędziną, że trudno było Mu nie uwierzyć , jak bardzo będzie dbał o podstawowe potrzeby naszych dzieci.

7,044

Odp: Być drugą i macochą

Cleo3 sytuacja mojej rodziny byla zupelnie inna niz Kolorowej, ojciec nas nie porzucil,  mialysmy 16 lat gdy tata sie ozenil, wiec nie bylysmy juz bezbronnymi dziecmi. Jak czesto dzieci widuja sie z ojcem. Czy partnerka twojego eks ma dzieci? Jak dogadujesz sie z bylym?

7,045

Odp: Być drugą i macochą

Cleo3 sytuacja mojej rodziny byla zupelnie inna niz Kolorowej, ojciec nas nie porzucil,  mialysmy 16 lat gdy tata sie ozenil, wiec nie bylysmy juz bezbronnymi dziecmi. Jak czesto dzieci widuja sie z ojcem. Czy partnerka twojego eks ma dzieci? Jak dogadujesz sie z bylym?

7,046

Odp: Być drugą i macochą

Zdaje sobie sprawe ,ze po za kilkoma wyjatkami wiekszosc macoch to pozytywne kobiety ktore sa; wspanialymi przyjaciolkami, kochajacymi corkami siostrami,itp i wlasnie dlatego nie moge zrozumiec skad tyle negatywnych uczuc do dzieci partnerow. Dlatego tak bardzo bolalo mnie zachowanie W wobec mojej siostrzenicy. Chyba o tym nie pisalam, ale w technikum W byla moja przyjaciolka.

7,047 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-09-07 17:23:26)

Odp: Być drugą i macochą
Kolorowa1993 napisał/a:

Ale ja nie chcę się mądrzyć czy oceniać, a nawet jeśli oceniam to subiektywnie i nikt nie mówi, że to co według mnie słuszne jest słuszne ogólnie i dla większości. Przeszłam w życiu wystarczająco, choć z pewnością są osoby co przeszły więcej i takie co przeszły mniej. Mnie jest jednak łatwiej postawić się w sytuacji waszych pasierbów, ot tyle. Nie jestem jednak typem męczennicy co zawsze będzie się poświęcać, ale jednak dziecko było pierwsze, wiążąc się z mężczyzną, który a dziecko powinno się wiedzieć, ze zawsze będzie się tą drugą i już nie "jedyną", bo jest jeszcze ten syn lub córka. Dzieci też są takie jak się je wychowuje. Jeśli więc jakiś dzieciak wyskakuje na rodzica z łapami, to gdzieś to ma powód. Poza tym nie masz pewności czy kiedyś twoje dziecko nie zrobi czegoś podobnego. Nie mam wyidealizowanego świata i nie patrzę na świat i przyszłość przez różowe okulary, ale jednak jak was czasami podczytuję, to widzę takie wiedźmy co w swoich pasierbach widzą jakąś przeszkodę, barierę, utrudnienie, jakby te dzieci były przez was znienawidzone. Wydaje mi się, że takie dzieci to czują, wyczuwają, że ktoś ich nie lubi, że ledwie ich toleruje i stąd też pewnie wynika ich złośliwe zachowanie. Choć nie zawsze tak jest, wiem że dzieci to nie anioły, a z eks może być różnie, ale jednak dziecko dla rodzica powinno być najważniejsze, ważniejsze niż były, obecny czy nowy partner. Tu zdania nie zmienię i ja też nie chciałabym być na pierwszym miejscu wiążąc się z mężczyzną. Wolałabym by na pierwszym miejscu stawiał dzieci, bo to daje nie gwarancje, ale większe prawdopodobieństwo, że jak miałby dziecko ze mną, to nie zeszłoby ono na ostatni priorytet, że stanęłoby na pierwszym miejscu obok jego obecnego już dziecka, że zawsze byłoby ważniejsze od nowej partnerki. I wy nie musicie się ze mną zgadzać, ja tylko piszę jak to wygląda z mojego punktu widzenia, jakie jest moje osobiste zdanie na ten temat i jakie ja mam poglądy. Wiadomo, że ludzie są różni i poglądy też możemy mieć zupełnie inne. Nie wymagajcie ode mnie bym uważała jak wy, bym miała zdanie jak wy. Nie będę wyznawcą czegoś co byłoby niezgodne z moim sumieniem i nie przyklasnę wam głosząc "macie racje, nieważne są te okropne bachory waszych partnerów, to wy jesteście najważniejsze i najlepiej jakby w ogóle ci wasi się z tymi dziećmi nie widywali swoimi, bo po co mają obcować z tą patologią, a taj, to i w patologi by nie bywali i mieliby więcej czasu na was i wasze dzieci lub wspólne dzieci" - wy tak trochę brzmicie jak się was czyta tak z boku.

Bo w sumie po to chyba został stworzony ten wątek: żeby macochy mogły sobie ponarzekać, jakie to "złe dzieci ",  oraz off course złe eks mają wraz z partnerami na głowie.
Też kiedyś tu weszłam z myślą dokładnie jak Twoja: że przedstawię punkt widzenia dziecka rozwiedzionych rodziców i coś zmienię. Próżny trud i radzę Ci - odpuść, szkoda czasu. Prawda jest taka, że gdyby ojcowie byli dobrymi i odpowiedzialnymi ludźmi, takie zachowania macoch nie miałyby miejsca. Więc skoro oni wybierają sobie takie kobiety, i pozwalają im na wprowadzenie takich ograniczeń i zakazów, to nawet, gdyby Ci faceci nie trafili na te baby, to i tak w roli ojca byliby kiepscy. I zerwanego  kontaktu z takim  mnie na przykład nie szkoda. Każda ze stron ma tu swoje racje, ale ja,  jak Ty, też uważam, że dziecko jest ważne, póki małe to nawet powinno być najważniejsze,  dlatego patrz w tej znajomości z dzieciatym mężczyzną,  jak on te swoje dzieci traktuje. Żeby nie było przykrych niespodzianek.

Tendre77 napisał/a:

Gdy podejmujemy decyzję o związku ustalamy jego zasady. Ja nie chcę aby ktoś wprowadzał się do mnie z całym "bagażem", bo to miejsce na ziemi zbudowałam dla siebie i swoich dzieci i my decydujemy kogo w nim gościmy. Spłacam kredyt, płacę rachunki i korzystam ze swojego prawa do wolności i decydowania.
Mój M może kupić lub wynająć swoje mieszkanie i tam przyjmować kogo chce. Może też tam mieszkać. Nie odmawiajmy ludziom możliwości decydowania o własnym życiu.

To jest opis NAJMNIEJ partnerskiego związku o jakim słyszałam. Dziwię się, że istnieje facet, który na takie coś pójdzie. Zero praw, choć obowiązki pewnie co najmniej równe smile  Ale...widać istnieją na tym świecie i tacy.

7,048

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

Witam.
Jestem rozwódką z dwójką dzieci. Często czytam Wasz wątek, bo moje dzieci bardzo często jeżdżą do swojego taty (mojego exmęża) i Jego nowej partnerki. Z tego powodu bardzo mnie interesują relacje dziecko-macocha. Chciałam wiedzieć jak wygląda to z punktu widzenie "macochy" żeby wiedzieć co ewentualnie czeka moje dzieci, kiedy są w domu ojca.
Stąd moja ciekawość waszego wątku.
Idąc tokiem rozumowania kolorowej czy też marzy2 zyskam ich sympatię, natomiast za chwilę zostanę sponiewierana przez pozostałe użytkowniczki czyli przez "macochy"?
Aktualnie bardziej mogę zrozumieć punkt widzenia marzy2 i Jej mamy, oraz kolorowej i Jej mamy, która przez całe życie ciężko pracowała żeby utrzymać siebie i córkę. Ale i tak postanowiłam się z Wami przywitać.
Jeśli mogę coś wnieść do dyskusji w tym wątku to -punt widzenia exżony, matki Waszych pasierbów.

I na wstępie chciałabym odnieść się do sprawy ubrań dla dzieci podczas pobytu u ojca.
Jest to jak przeczytałam w wielu Waszych wypowiedziach problem wielu ojców i macoch - bo matka nie dała dzieciom odpowiednich ubrań, kaloszy, kosmetyków na czas pobytu dzieci u ojca. Osobiście z Exmężem przerabiamy ten temat od 6 lat. Nie dawałam żadnych ubrań dzieciom na czas kiedy jechały do ojca i do dziś toczę w tym zakresie wojnę ze swoim byłym, bo-------> już tłumaczę dlaczego.  Na rozprawie sądowej o ustalenie wysokości alimentów, kiedy ojciec wnosił o mniejsze niż wnioskowane przeze mnie alimenty, argumentując, że On będzie dokładał osobistych starań do tego by dzieci miały to, czego potrzebują. Kiedy domagał się zwiększenia częstotliwości spotkań z dziećmi (a tym samym zmniejszenia wnioskowanych alimentów), Sędzina pytała Go: czy ma gdzie zabierać dzieci, czy dzieci będą mogły u Niego spać, czy ma kuchnię, łazienkę i jest w stanie zabezpieczyć dzieciom posiłki i cały pobyt u Niego. Czy będzie w stanie wywiązać z obowiązków jakie będą na nim ciążyły w chwili gdy zabierze dzieci do siebie. Oczywiście zapierał się , że tak będzie. Kontakty ostatecznie zostały zwiększone, alimenty przyznane w kwocie niższej niż wnioskowane przeze mnie. Do czego zmierzam.
Zgodnie z deklaracjami exmęza na czas wizyt u ojca nie dawałam im żadnych ubrań ani np. szczoteczki do zębów bo uznałam, że zgodnie z zapewnieniami Exmęza przed sądem zadba o to, by dzieciom u niego niczego nie zabrakło. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po weekendzie spędzonym u taty, dzieci wracały do domu w tych samych ubraniach w których wyszły w piątek rano do przedszkola . Ubrania oczywiście brudne jak siedem nieszczęść, bo dzieci z tatą były na placu zabaw, w piaskownicy i... w kościele w niedzielę. Wszystko w tych samych ubraniach. Jakież było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że ojciec nie wyposażył swojej łazienki w szczoteczki do zębów dla moich dzieci. Jakież było moje zdziwienie kiedy dzieci powiedziały, że u taty nie mają żadnych ubranek i chodzą od piątku w tym samym.
Długo walczyłam z nim i przepychałam z Nim o to, żeby zapewnił dzieciom podstawowe rzeczy u siebie w domu na czas kiedy są u Niego - bo tak deklarował i zarzekał się przed sądem, że będzie to robił. Tak sobie teraz myślę, że w oczach partnerki mojego byłego jestem właśnie tą zołzą , która nie wyposaża dzieci w ubrania jak jada do ojca. .....Jednak w świetle tych obietnic i deklaracji przed sądem czy nie miałam racji???

Po kilku takich "akcjach" odpuściłam. Dla dobra dzieci. Dzieci rosną nie chcę żeby wstydziły się wyjść na ulicę, bo mają brudne ubrania. Baaa ja nie chcę się wstydzić za EXA , że moje dzieci idą w brudnych ubraniach w niedzielę do kościoła. Dla mnie to wstyd i żenada. Myślę że dla dzieci też. Jedak EX tym , że sam wstydu nie ma - wygrał tym walkę ze mną. Dzieci są już w takim wieku , że same dbają o swoją higienę i założenie majtek na drugi dzień tych samych, w których chodziły wczoraj to, delikatnie rzecz ujmując żenujące. Nie zawsze mają możliwość przeprać bieliznę wieczorem i żeby zdążyła wyschnąć na drugi dzień. Dlatego schowałam dumę w kieszeń i mimo płaszczenia się Byłego przed Sądem, wyposażam teraz dzieci w potrzebne ubrania - dla dobra dzieciaków, bo mi ich po prostu szkoda.
 
Także drogie macochy, może w Waszych sytuacjach było podobnie. Może to, że exowa nie wyposaża dzieci w ubrania czy kalosze na czas pobytu u Was , może nie wynikać z Jej podłego charakteru. Może robi tak, bo nie wiadomo co tatuś naobiecywał i co zadeklarował podczas rozstania albo przed sądem. Mój były , ojciec moich dzieci odstawił taką szopkę przed sędzinę, że trudno było Mu nie uwierzyć , jak bardzo będzie dbał o podstawowe potrzeby naszych dzieci.

ŻENADA tylko jedno slowo na podsumowanie twojej postawy

tylko nie pisz ,ze sedzia w wyroku zaznaczyl ze maz ma na czas odwiedzin u siebie ubierać dzieci bo nikt w to nie uwierzy
widzisz my macochy to co ty piszesz traktujemy jak jakiś piepszony matrix,

7,049 Ostatnio edytowany przez zabka_ (2016-09-07 17:31:10)

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

Także drogie macochy, może w Waszych sytuacjach było podobnie. Może to, że exowa nie wyposaża dzieci w ubrania czy kalosze na czas pobytu u Was , może nie wynikać z Jej podłego charakteru. Może robi tak, bo nie wiadomo co tatuś naobiecywał i co zadeklarował podczas rozstania albo przed sądem. Mój były , ojciec moich dzieci odstawił taką szopkę przed sędziną, że trudno było Mu nie uwierzyć , jak bardzo będzie dbał o podstawowe potrzeby naszych dzieci.

W mojej sytuacji jest tak, że eks dostaje na 8 letnią córkę 2tyś alimentów... wyliczyła sumy z kosomosu na ubrania, przybory szkolne, kosmetyki itd, mimo to nie daje dziecku ani ubrań ani butów, nic, ale sąd łyknął wszystko jak pelikan bo ubrała się na sprawę o alimenty jak szara myszka, pomimo że jak widuję ją czasami to ubrana w markowe ubrania, okulary aż kipi.
Mała ma u nas swoją "mini szafę" w których czasami nawet nie zdąży chodzić bo jak bywa co drugi weekend to wiadomo, że dzieci rosną a za chwilę jest za małe.
już mnie to nie rusza, nawet jak młoda pyta się czy może wziąć jakieś ubrania do mamy, ale najpierw musi sie zapytać mamusi czy może, bo nie raz jak zabierała to mamusia mówiła ze to albo brzydkie albo zwykle szmaty.
jak przyjeżdża na weekend pierwszego dnia piorę wszystkie rzeczy w których przyjechała, i podczas odjazdu ubieramy ją w to.

7,050 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-07 17:45:16)

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

Długo walczyłam z nim i przepychałam z Nim o to, żeby zapewnił dzieciom podstawowe rzeczy u siebie w domu na czas kiedy są u Niego - bo tak deklarował i zarzekał się przed sądem, że będzie to robił. Tak sobie teraz myślę, że w oczach partnerki mojego byłego jestem właśnie tą zołzą , która nie wyposaża dzieci w ubrania jak jada do ojca. .....Jednak w świetle tych obietnic i deklaracji przed sądem czy nie miałam racji???
(...)
Także drogie macochy, może w Waszych sytuacjach było podobnie. Może to, że exowa nie wyposaża dzieci w ubrania czy kalosze na czas pobytu u Was , może nie wynikać z Jej podłego charakteru. Może robi tak, bo nie wiadomo co tatuś naobiecywał i co zadeklarował podczas rozstania albo przed sądem. Mój były , ojciec moich dzieci odstawił taką szopkę przed sędziną, że trudno było Mu nie uwierzyć , jak bardzo będzie dbał o podstawowe potrzeby naszych dzieci.


Karzesz rodzone dzieci, aby coś udowodnić byłemu mężowi. Tak, właśnie przez takie ex i ich zachowania, my macochy mamy to co mamy. I to my musimy stawać na głowie, aby rozwiązać problem braku ubrań u męża w domu, bo takie właśnie ex robią na złość byłemu. Matka może wyżywać się na byłym kosztem dzieci - a za taką samą akcję macocha zostałaby spalona na stosie. Czy mogę napisać, że jesteś "wiedźmą", a nie dobrą matką, która POWINNA kochać swoje dzieci bez względu na okoliczności i stawiać je na pierwszym miejscu ponad własne fochy? Dokładnie tak, jak się tego oczekuje tego od nas?

Czemu w ogóle walczyłaś? POWINNAŚ od razu dawać ubrania, DLA DOBRA DZIECI, nie czekać na akcje, nie walczyć. Przecież dzieci są ponoć najważniejsze...

7,051

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

Długo walczyłam z nim i przepychałam z Nim o to, żeby zapewnił dzieciom podstawowe rzeczy u siebie w domu na czas kiedy są u Niego - bo tak deklarował i zarzekał się przed sądem, że będzie to robił. Tak sobie teraz myślę, że w oczach partnerki mojego byłego jestem właśnie tą zołzą , która nie wyposaża dzieci w ubrania jak jada do ojca. .....Jednak w świetle tych obietnic i deklaracji przed sądem czy nie miałam racji???
(...)

a czy w tych niezwykle trudnych sytuacjach nie chodzi aby o dobro dzieci, a nie o to kto ma rację ?

7,052 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-07 17:51:23)

Odp: Być drugą i macochą
LUSILJU napisał/a:

ŻENADA tylko jedno slowo na podsumowanie twojej postawy

tylko nie pisz ,ze sedzia w wyroku zaznaczyl ze maz ma na czas odwiedzin u siebie ubierać dzieci bo nikt w to nie uwierzy
widzisz my macochy to co ty piszesz traktujemy jak jakiś piepszony matrix,

W wyroku oczywiście tego nie ma. Jest lakoniczny jak zawsze.  Ale uzasadnienie wyroku jest takie, że alimenty orzeczono w mniejszej kwocie niż żądane, gdyż ojciec będzie dokładał osobistych starań do wychowania dzieci. Nie ma wprost napisane, że ojciec ma kupować ubrania, ale nie ma też napisane, że matka ma pakować walizkę za każdym razem jak dzieci jadą do ojca. Każde z nas ma dołożyć osobistych starań..... ja to rozumiem tak, że dbam o dzieci najlepiej jak umiem. Ale czy zwalnia to ojca z dbania o dzieci? Wydaje mi się , że przynajmniej na czas kiedy spędzają go u Niego ( i o który tak bardzo zabiegał) powinien dołożyć wszelkich starań żeby dzieciom nic nie zabrakło. Czyli zadbać o to , żeby miały szczoteczki do zębów i jeśli zaplanuje sobie w czasie pobytu dzieci wizytę w np w kościele, to żeby miały stosowną do tego garderobę.

7,053 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-07 18:14:15)

Odp: Być drugą i macochą
ciocia-ola napisał/a:

Karzesz rodzone dzieci, aby coś udowodnić byłemu mężowi.....
Czemu w ogóle walczyłaś? POWINNAŚ od razu dawać ubrania, DLA DOBRA DZIECI, nie czekać na akcje, nie walczyć. Przecież dzieci są ponoć najważniejsze...Czy mogę napisać, że jesteś "wiedźmą", a nie dobrą matką, która POWINNA kochać swoje dzieci bez względu na okoliczności i stawiać je na pierwszym miejscu ponad własne fochy? Dokładnie tak, jak się tego oczekuje tego od nas?

Ciocia-ola napisałam, że :
"Po kilku takich "akcjach" odpuściłam. Dla dobra dzieci. ..... Dlatego schowałam dumę w kieszeń i mimo płaszczenia się Byłego przed Sądem, wyposażam teraz dzieci w potrzebne ubrania - dla dobra dzieciaków, bo mi ich po prostu szkoda."


ciocia-ola napisał/a:

Tak, właśnie przez takie ex i ich zachowania, my macochy mamy to co mamy. I to my musimy stawać na głowie, aby rozwiązać problem braku ubrań u męża w domu, bo takie właśnie ex robią na złość byłemu. Matka może wyżywać się na byłym kosztem dzieci - a za taką samą akcję macocha zostałaby spalona na stosie.

I właśnie tego nie rozumiem. Co to znaczy, że to macocha ma problem?? Nie ! To ojciec dziecka ma problem. To On deklarował przed sądem , że zadba o wszystko, że będzie zabierał dzieci na ferie i wakacje, że On też chce z Nimi wyjeżdżać na narty itd  ..........  a potem się okazuje, że to macocha ma problem. A niby z jakiej racji macocha?
To ojciec deklarował dołożyć osobistych starań, więc dlaczego macocha ma teraz prać ubrania moich/naszych dzieci? Dlaczego macocha ma kupować/ opierać/uprasować/gotować obiad dla moich/naszych dzieci, skoro to ojciec deklarował dokładać osobistych starań?

Dodam jeszcze jedną istotną kwestię. Bardzo lubię obecną partnerkę mojego exmęża. Nie mam podstaw złego słowa o Niej powiedzieć. Moje dzieci bardzo Ją lubią i nigdy nie usłyszały ode mnie złego słowa na Jej temat. Bardzo doceniam to co robi dla moich dzieci podczas pobytu dzieci u Byłego ale NIGDY, powtarzam NIGDY nie przyszło by mi do głowy, że Ona coś musi, albo że ma jakieś obowiązki w stosunku do moich dzieci. Obowiązki mam przede wszystkim ja i ojciec!!! Jeśli jednak się okazuje, że z różnych powodów ojciec nie jest w stanie wypełniać swoich obowiązków i robi to za Niego nowa partnerka ( np. siedzi z moimi dziećmi w domu, bo mój były ma inne "ważne" sprawy, gotuje moim dzieciom obiady, bo ojciec dzieci ma to w dupie czy zjedzą coś ciepłego czy nie, albo po prostu ma inne priorytety... . Jeśli pierze jakieś rzeczy moich dzieci, to przecież nie dlatego , że ja od Niej tego wymagam, tylko dlatego , że ojciec - czyli Jej partner ten obowiązek na Nią scedował.   
Nie piszę tego po to żeby mieć do Was macochy jakiekolwiek pretensje, chciałabym tylko Wam uświadomić, że dzieci maja matkę ale mają też OJCA. I to On a nie WY powinnyście gotować i opierać Jego i moje dzieci.

7,054

Odp: Być drugą i macochą

Bo na tym polega partnerstwo/małżeństwo - na wspieraniu się w problemach i wspólnym ich rozwiązywaniu. Problem, który robi zawzięta ex jest także problemem macochy. Zrozum to wreszcie.

7,055

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

I właśnie tego nie rozumiem. Co to znaczy, że to macocha ma problem?? Nie ! To ojciec dziecka ma problem. To On deklarował przed sądem , że zadba o wszystko, że będzie zabierał dzieci na ferie i wakacje, że On też chce z Nimi wyjeżdżać na narty itd  ..........  a potem się okazuje, że to macocha ma problem. A niby z jakiej racji macocha?
To ojciec deklarował dołożyć osobistych starań, więc dlaczego macocha ma teraz prać ubrania moich/naszych dzieci? Dlaczego macocha ma kupować/ opierać/uprasować/gotować obiad dla moich/naszych dzieci, skoro to ojciec deklarował dokładać osobistych starań?

cleo3 Ty masz problem ze swoim eksem, Twoja urażona duma i chęć postawienia na swoim prowadzi do frustracji. obiecaliście sobie też, że spędzicie razem resztę życia, więc może lepiej dla Ciebie jeśli zrozumiesz, że nie warto wierzyć we wszystkie obietnice.

Oczywiście, że macocha nie musi gotwać/prać/ sprzątać ale w większości sytuacji to robimy, czyli jednak nie jesteśmy takie złe, bo jednak trochę dbamy o te Wasze dzieci ?

7,056

Odp: Być drugą i macochą
zabka_ napisał/a:

Oczywiście, że macocha nie musi gotować/prać/ sprzątać ale w większości sytuacji to robimy, czyli jednak nie jesteśmy takie złe, bo jednak trochę dbamy o te Wasze dzieci ?

To jeśli coś robicie dla JEGO dzieci to nie robicie tego dla matki tychże dzieci. Nie robicie tego też dla dobra tegoż dziecka. Robicie to, bo kochacie swojego partner/męża i robicie to dla Niego. Żeby Misiaczek miał lżej. I tego właśnie nie rozumiem w Waszym postępowaniu.  Pisze ogólnie w Waszym, bo z tego co czytam, to większość macoch ma ten sam problem. Denerwuje Was, że musicie coś tam dla pasierba/pasierbicy zrobić. Ale to nie jest WASZ obowiązek tylko ojca. To nie partnerka męża deklarowała przed sądem, że będzie prać/dbać, zabierać na wakacje, tylko ojciec moich dzieci. Nikt nie ma prawa od obecnej partnerki niczego wymagać, bo ( dziś jest ta, jutro może inna) ale obowiązki wobec dzieci ma niezmiennie OJCIEC. Nie rozumiem po co robicie te wszystkie czynności (dla "dobra" dziecka) i macie potem żal do matek, skoro podczas pobytu w Waszym domu to ojciec wciąż jest odpowiedzialny za moje/nasze dziecko. Nie WY-Macochy. Jeśli Nowa robi coś dla moich dzieci, to zakładam, że albo bardzo lubi moje dzieci albo... robi to żeby sprawić przyjemność Misiowi, więc Go w tych obowiązkach wyręcza. Nie robi tego dla mnie przecież. Ja niczego od Niej nie oczekuję, niczego od Niej nie wymagam. Ale wymagam od ojca żeby wywiązywał się ze swoich obowiązków. To czy zrobi je sam, czy sceduje Je na swoją nowa kobietę to już Ich sprawa. Tylko jeśli Ona nie chce prać/gotować czy jeżdzić z moimi dziećmi na wakacje to przecież Jej wola. Niech nie pierze i nie gotuje. Niech nie wyręcza ojca w Jego obowiązkach.

7,057

Odp: Być drugą i macochą

cleo3, jesteście 6 lat po rozwodzie, a w Tobie nadal tyle nienawiści do byłego?

7,058

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:


Często czytam Wasz wątek, bo moje dzieci bardzo często jeżdżą do swojego taty (mojego exmęża) i Jego nowej partnerki. Z tego powodu bardzo mnie interesują relacje dziecko-macocha. Chciałam wiedzieć jak wygląda to z punktu widzenie "macochy" żeby wiedzieć co ewentualnie czeka moje dzieci, kiedy są w domu ojca.
Stąd moja ciekawość waszego wątku.

Jak się mają Twoje wypowiedzi do tego co napisałaś na początku ? Narzekasz tylko i narzekasz na eksa... chyba wybrałaś zły wątek.

7,059 Ostatnio edytowany przez zabka_ (2016-09-07 19:39:19)

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:


Nie robicie tego też dla dobra dziecka.

nie zgodzę się z tym, pomimo, że jesteśmy złymi macochami, na środku domu mam ognisko nad którym gotuję niegrzeczne dzieci, jestem zimna jak lód i wyprana z uczuć, to proszę dziecko, żeby umyło zęby dla jego dobra, proszę żeby zjadło warzywa dla jego dobra, proszę żeby mnie szanowało dla jego dobra, żeby łatwiej mu się żyło kiedy będzie dobrym i nie roszczeniowym człowiekiem, oczywiście też dla dobra mojego i mojego faceta.
dla dobra naszej rodziny której to dziecko tez jest częścią, tak samo jak nasi rodzice i inni.

7,060

Odp: Być drugą i macochą

Jednego nie rozumiem. Kluczem dobrych relacji u mnie w rodzinie było to ze rodzice nie palali do siebie szczerą nienawiścią i nie palaja do dzisiejszego
dnia. Żona taty nie ingerowala w postanowienia rodziców co do mnie i siostry. Moi rodzice się rozwiedli, ale w kwestii dzieci decyzję podejmowali razem co do edukacji, zdrowia, w wieku dojrzewania konsultowali się czy mogę pojechać na jakiś festiwal nocować poza domem czy wyjechać z chłopakiem pod namiot. Żone taty Lubie bo nigdy nie odczulam jej złego nastawienia. Było mi miło kiedy uciekła ciasto i mnie nim czestowala czy zapraszala na wspólną kawę jak wpadaly jej koleżanki. Po prostu. Nie jest moja mama, jest partnerka mojego taty. Sama ma dziecko z pierwszego małżeństwa. Nie wpychala się ostentacyjnie w moje życie, a teraz po latach jest jego duża częścią. Od wychowania są rodzice. U Was jest trochę inaczej bo dzieci Waszych partnerów są dużo mniejsze niż byłam ja poznając żone taty.nie rozumiem narzekań kolorowej i marży to drogie dziewczyny zawiedli Wasi rodzice, a nie partnerzy

7,061

Odp: Być drugą i macochą

Hej Dziewczyny. Tak sobie was poczytuję i jako córka samotnej matki, chciałabym napisać, że dziecko nie powinno być stawiane na pierwszym miejscu. To szkodliwe, i dla dziecka i dla rodzica. Jasne, zdarzają się sytuacje, kiedy dobro dziecka jest najważniejsze, ale w zwykłym, codziennym życiu, nie można zapominać o sobie, własnych marzeniach, własnych potrzebach. I jeżeli jedną z tych potrzeb jest posiadanie partnera, to nie powinno się z tego rezygnować.  Znam wystarczająco dużo samotnych rodziców, którzy poświęcili "wszystko" dla swoich dzieci, rezygnując z własnych marzeń i potrzeb i teraz zostali sami i zgorzkniali, bo dzieci dorosły i mają własne życie. I znam równie dużo dzieci, które mają poczucie winy lub czują manipulowane i wykorzystywane, a rodzice nie pozwalają im odciąć pępowiny i zacząć żyć na własny rachunek,  bo w ich życiu,  poza dzieckiem, nie ma niczego. Najpierw jest się człowiekiem, a później rodzicem, nie powinno się o tym zapominać.

7,062

Odp: Być drugą i macochą

supremacjazla

Masz bardzo mądrych i wartościowych rodziców.
Znaczna większość z nas znalazła się tutaj właśnie poprzez eks i przez to, że rodzice nie potrafili się dogadać.
Z tego co zdążyłam zapoznać się z historiami dziewczyn z forum, stwierdzam, że "moja" tongue eks nie jest tragiczna, choć do ideałów nie należy, ale doskonale rozumiem też dziewczyny, które nie chcą mieć kontaktu z dziećmi partnera bo te są tak przesiąkniętę nienawiścią matki do całego świata i buntowaniem ich przeciwko tacie, że chyba nawet papieżowi by się nie chciało z tym walczyć.

7,063

Odp: Być drugą i macochą

Supermacjazla moj tata nigdy mnie nie zawiodl. Nie odwrocil sie od nas, a to ze jego zona nas nie lubila trudno,nie jego wina. D miala wizje swojej idealnej rodziny gdzie bylo miejsce dla niej jej meza i JEJ dzieci. Nie wazne bylo, ze jedno dziecko miala z pierwszym mezem. Szczerze potrafie zrozumiec bezdzietna dziewczyne, jak nie potrafi odnalezc sie w roli macochy. Dopoki nie urodzilam corki srednio przejmowalam sie obcymi dziecmi. Dlatego nie rozumiem kobiet ktore posiadaja same dzieci z poprzedniego zwiazku a nie znosza dzieci partnerow, zwlaszcza gdy facet akceptuje dzieci swojej partnerki. Facet powinien wtedy odnosic sie z taka sama niechecia do pasierbow.

7,064

Odp: Być drugą i macochą

Dziewczyny, to co mnie uderza w waszych wypowiedziach to radykalne opinie. Albo coś jest czarne beee albo białe cacy. A tak nie jest.
Częściowo zgadzam się z cleo3, że skoro coś ustaliła z mężem to miała pełne prawo spodziewać się tych rzeczy dla dzieci. Po jakimś czasie odpuściła. I ma rację - to EX jest odpowiedzialny za dzieci i ma obowiązek o nie dbać. A wy atakujecie Ją tworząc jedność z waszym obecnym partnerem, a On jak widać święty nie jest skoro bez wahania zwala na was swoje obowiązki.

Z drugiej strony nie można odmówić nam macochom racji, że skoro partner płaci solidne alimenty i nie ma opieki naprzemiennej to tych rzeczy na cały weekend powinna dostarczyć matka.

"Oczywiście, że macocha nie musi gotować/prać/ sprzątać ale w większości sytuacji to robimy, czyli jednak nie jesteśmy takie złe, bo jednak trochę dbamy o te Wasze dzieci ?" cleo3 ma rację - nie prosiła o to ani Ona ani jej dzieci. Robicie to dla swojego partnera, wyręczając go w JEGO obowiązkach.

Nawet najlepsze intencje nie będą nagrodzone jeżeli nikt o TO nie prosił. cleo3 nie chce aby macocha prała rzeczy jej dzieci więc nie oczekujmy, że nam za to podziękuje. No błagam. Nie róbmy z siebie cierpiętnic. Nie piorę rzeczy dzieci mojego partnera i jestem dużo bardziej szczęśliwa, zadowolona i nie muszę mieć do nikogo pretensji :-)

7,065 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-08 08:30:46)

Odp: Być drugą i macochą

Nie wyobrażam sobie związku z partnerem z założeniem "to Twoje dziecko, Ty pierz po nim i sprzątaj, Ty zawoź do szkoły, Ty rób mu obiady". Czyli też: "to Twój samochód - sama go sobie napraw", "to Twoje mieszkanie - sam płać za wszystko", "to Twoi rodzice - idź sama do nich", "to Twój problem - radź sobie z nim sama", "to Twoja praca - nie interesuje mnie jakie masz w niej problemy", "to Twój komputer - sama sobie napraw", "to Twoja choroba - zmierz się z nią sama" etc. sad sad sad
Ja staram się wspierać partnera jak tylko mogę i tego samego oczekuję od niego. Bez tego równie dobrze mogłabym żyć sama.
Ale dla mnie wsparcie mężczyzny nie polega na czystej pomocy, ale też przede wszystkim na chronieniu kobiety przed problemami. Czyli jeśli dzieci lub ex sprawiają problemy to jego obowiązkiem jest rozwiązanie tego problemu z minimalnym udziałem partnerki. Nie mówię, że ma zerwać kontakty z dziećmi czy ex, ale ma tak działać, aby maksymalnie ochronić swoją kobietę przed negatywnym wpływem przeszłości na teraźniejszość. I nad tym właśnie pracujemy z moim partnerem (i psychologiem) od 2 lat smile

7,066

Odp: Być drugą i macochą
ciocia-ola napisał/a:

Nie wyobrażam sobie związku z partnerem z założeniem "to Twoje dziecko, Ty pierz po nim i sprzątaj, Ty zawoź do szkoły, Ty rób mu obiady". Czyli też: "to Twój samochód - sama go sobie napraw", "to Twoje mieszkanie - sam płać za wszystko", "to Twoi rodzice - idź sama do nich", "to Twój problem - radź sobie z nim sama", "to Twoja praca - nie interesuje mnie jakie masz w niej problemy", "to Twój komputer - sama sobie napraw", "to Twoja choroba - zmierz się z nią sama" etc. sad sad sad
Ja staram się wspierać partnera jak tylko mogę i tego samego oczekuję od niego. Bez tego równie dobrze mogłabym żyć sama.

I racja. Wspierać. Nie wyręczać. Zasadnicza różnica.

7,067 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-08 08:48:13)

Odp: Być drugą i macochą

Ja zawsze opieram małą, mój M. zawsze załatwia sprawy związane z autem, bo tego nienawidzę. Ja pomagam małej w lekcjach, on robi remont. Ja sprzątam dom, on gotuje. Więc teoretycznie wyręczam go w praniu, lekcjach i sprzątaniu, a on mnie wyręcza w samochodowych sprawach, remontach i gotowaniu. A jednak jest to moim zdaniem partnerstwo, nie cierpiętnictwo. ALE gdy mała zaczyna wariować, a ex przeszkadzać, to ON ma reagować. Ja mogę pomóc opinią, wesprzeć, ale to ON ma działać. Tego oczekuję "w zamian" za to co daję. I jakoś to działa smile

7,068 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-08 08:56:27)

Odp: Być drugą i macochą

Dodam jeszcze, że jest to pewnego rodzaju układ. W "normalnej" rodzinie to przychodzi naturalnie, ale w takiej sytuacji jak nasza, muszę wypracować sobie zasady życia. Bardzo lubię małą, opiekuje się nią, gdy jest u nas, bo czuję się niejako odpowiedzialna za nią (wspierając męża), ale nie kocham małej i nigdy nie pokocham w sposób naturalny. Uczę się pewnych zachowań, ale nie są to rodzicielskie odruchy, więc taka "wymiana świadczeń" między mną a mężem bardzo mi pomaga, bo czuję, że nie tylko daję, ale też dostaję coś w zamian. Nie jestem typem cierpiętnicy ani męczennicy. Abstrahując od uczucia miłości, które w sposób naturalny istnieje między nami, to jeśli chodzi o zajmowanie się jego "przeszłością" - mąż dostaje tyle, ile daje smile

7,069 Ostatnio edytowany przez kitkaat (2016-09-08 09:51:40)

Odp: Być drugą i macochą

Następna matka roku, może  zacznijmy od podstaw :
- ty jako matka masz obowiązek wyposażyć dziecko na pobyt u ojca - to nie podlega dyskusji.
Ex też twierdziła inaczej, sąd zapisał to w wyroku, wręcz wypunktował co dziecko ma mieć. Matka dziecka ( o ile na takie miano zasługuje), się tylko ośmieszyła. BTW nie wyobrażam sobie takiej sytuacji,  ażeby mój kochany syn miał w brudnych gaciach u tatusia chodzić itp... Wiesz są matki którym płaci państwo na utrzymanie dzieci - FA. Może trochę szacunku dla płatnika alimentów skoro je płaci i to jeszcze o czasie.
- Sąd bierze pod uwagę "osobiste starania ojca" zasądzając "RATE" alimentacyjną. 
RATE!!!!! to znaczy, że jeżeli dziecko w wakacje nie uczęszcza do szkoły na obiady to te pieniazki nie idą do kieszeni mamusi, tylko na dziecko!!
- sąd zazwyczaj zasądza sprawiedliwe kwoty alimentów.
Kwota alimentów zasądzona przez Sąd, to nie 100% utrzymania dzieci, ażeby mamusia mogła sobie swoją oszczędzać, albo przebalować . Tez nie jest to ładowanie w dupe mamusi. Radzę wziąć uzasadnienie wyroku alimentacyjnego i przeczytać, jakie koszty Sąd uwzględnił. Jeżeli zrobi to twój  były mąż, to może się okazać że UWAGA!! Jednorazowy obóz zimowy, i letni to nie" chwilowy" koszt, żeby więcej kasy od ojca dziecka wyrwać. Tylko realny wydatek już, tak samo jak jazda konna i balet.. My zaczęliśmy egzekwować, utrzymanie poziomu na jakim dziecko "rzekomo" jest wychowywane. Myślę, że obecnie mamusi nie jest wesoło, ponieważ trzeba dołożyć drugie tyle. Co znacząco zwiększyło jej koszty, mój M za to jest szczęśliwy bo nie laduje jej w dupe tylo pieniądze ida na dziecko. 
- obowiązek utrzymania dzieci spada na OBOJGA rodziców a nie tylko na ojca.
To wynika z powyższych:-)
radze przejrzeć btw KRiO bo moim zdaniem nie masz pojęcia jakie prawa ma dziecko i co JEMU się należy, jakie prawa ma ojciec i co JEMU się należy. No i co tobie - o ile w ogóle, bo kim ty teraz jesteś? tak naprawdę nikim i wobec Ciebie twój Ex mąż nie ma żadnych obowiązków! Wobec dziecka ależ oczywiście...

7,070

Odp: Być drugą i macochą
Tendre77 napisał/a:

Dziewczyny, to co mnie uderza w waszych wypowiedziach to radykalne opinie. Albo coś jest czarne beee albo białe cacy. A tak nie jest.
Częściowo zgadzam się z cleo3, że skoro coś ustaliła z mężem to miała pełne prawo spodziewać się tych rzeczy dla dzieci. Po jakimś czasie odpuściła. I ma rację - to EX jest odpowiedzialny za dzieci i ma obowiązek o nie dbać. A wy atakujecie Ją tworząc jedność z waszym obecnym partnerem, a On jak widać święty nie jest skoro bez wahania zwala na was swoje obowiązki.

Z drugiej strony nie można odmówić nam macochom racji, że skoro partner płaci solidne alimenty i nie ma opieki naprzemiennej to tych rzeczy na cały weekend powinna dostarczyć matka.

"Oczywiście, że macocha nie musi gotować/prać/ sprzątać ale w większości sytuacji to robimy, czyli jednak nie jesteśmy takie złe, bo jednak trochę dbamy o te Wasze dzieci ?" cleo3 ma rację - nie prosiła o to ani Ona ani jej dzieci. Robicie to dla swojego partnera, wyręczając go w JEGO obowiązkach.

Nawet najlepsze intencje nie będą nagrodzone jeżeli nikt o TO nie prosił. cleo3 nie chce aby macocha prała rzeczy jej dzieci więc nie oczekujmy, że nam za to podziękuje. No błagam. Nie róbmy z siebie cierpiętnic. Nie piorę rzeczy dzieci mojego partnera i jestem dużo bardziej szczęśliwa, zadowolona i nie muszę mieć do nikogo pretensji :-)

Dziękuję. Chyba jako jedyna zrozumiałaś moje intencje.  Nie chodzi mi o to, żeby w jakikolwiek sposób Was-macochy atakować. Nie chodzi mi też o to, żeby w jakiś sposób atakować ojców - czyli w Waszym odczuciu Waszych partnerów. Wbrew pozorom w miarę dobrze dogaduję się ze swoim Exem. Nasze relacje mnazwałabym aktualnie służbowymi-poprawnymi. Opowiedziałam Wam jako przykład moją historię z ubraniami dla dzieci, która wydarzyła się "wieki" temu . Dla dobra dzieci ustąpiłam i wbrew Jego zapewnieniom , deklaracjom i obietnicom - pakuję dzieciom torby/walizki za każdym razem gdy jadą do Niego na dłużej. I robię to nie dlatego żeby On lub Jego Partnerka mieli lżej, tylko dla moich dzieci. Opowiedziałam Wam tę historię żebyście zobaczyły tę sytuację oczami drugiej strony. Nie dawałam ubrań dzieciom i nie pakowałam Im szczoteczek do zębów nie dlatego , że chciałam Jemu albo Jego partnerce zrobić na złość i zrobić Im pod górę. Nie robiłam tego, bo w zamian za mniejsze alimenty On deklarował w obliczu prawa, że sam będzie o to dbał!!! Zakładam , że swojej Partnerce nie wspomniał o tym, że przed Sądem takie deklaracje składał, że walczył jak lew o to by płacić mniejsze alimenty. Ok. Płaci mniejsze, ale w zamian zobowiązał się do pewnych rzeczy, z których w praktyce szybciutko się wycofał. Być może Wasi partnerzy deklarowali byłej żonie wiele rzeczy, o których nie wiecie. Była żona nie robi jakiś rzeczy albo wymaga od ojca jakiś rzeczy ( wcześnie przez Niego zadeklarowanych ) a WY - obecne partnerki traktujecie to jako atak w Waszą rodzinę. Chciałam tylko, żebyście dopuściły do siebie inny scenariusz niż ten, że EXOWA robi Wam pod górę. Oczywiście sa takie , które tak robią. Zdaję sobie sprawę , że są takie, które celowo utrudniają życie swojemu Exowi i nie pozwalają spokojnie ułożyć Mu sobie swojego życia. Ale nie generalizujcie. Są matki ( i ja się chyba do Nich zaliczam), które nie robią na złość Exowi a jedynie WYMAGAM od EXA by wypełniał należycie swoje obowiązki wobec naszych dzieci (tym bardzie, że deklarował, że będzie to robił).

7,071

Odp: Być drugą i macochą

Kwoty średnio zasadzane na ubrania w racie alimentacyjnej to 100zł, czyli po 50zł od "płatnika." To o jakie kwoty ty walczysz??  w zamian za 50zł twoje dzieci jak lumpy chodzą... Wybacz, ale nie rozumiem i to chyba dobrze..

7,072

Odp: Być drugą i macochą

kitkaat czy ten post był skierowany do mnie? Bo jeśli tak to zupełnie nie rozumiem o czym Ty tu piszesz?

kitkaat napisał/a:

Następna matka roku, może  zacznijmy od podstaw :
- ty jako matka masz obowiązek wyposażyć dziecko na pobyt u ojca - to nie podlega dyskusji. .

A gdzie taki OBOWIĄZEK jest napisany. Gdzie jest napisane , że ojciec dziecka nie ma obowiązku dbać o to by dziecko było ubrane lub miało czym umyc zęby?

kitkaat napisał/a:

Ex też twierdziła inaczej, sąd zapisał to w wyroku, wręcz wypunktował co dziecko ma mieć. Matka dziecka ( o ile na takie miano zasługuje), się tylko ośmieszyła.

Mój wyrok jest dość lakoniczny. Być może to był mój błąd, że nie zażądałam wpisania do wyroku szczegółowych obowiązków jakie ma mieć każde z nas po rozwodzie. Ale szczerze mówiąc na tamten czas nie wyobrażałam sobie nawet , że ktoś (czyli ON) może nie chcieć wypełniać swoich obowiązków rodzicielskich. Nie przyszło mi do głowy, że można tak perfidnie kłamać, płakać, płaszczyć się przed sądem jak bardzo On kocha dzieci, będzie o nie dbał, chuchał, dmuchał a potem.... resztę już znacie.

kitkaat napisał/a:

BTW nie wyobrażam sobie takiej sytuacji,  ażeby mój kochany syn miał w brudnych gaciach u tatusia chodzić itp.

..Ja tez sobie tego nie wyobrażam i dziwi mnie to , że ojciec moich dzieci miał to w d...e. Aktualnie same już dbają o to, by miec to co im potrzeba. zabierają z domu to, czy tamto bo wiedzą , że u taty tego nie uświadczą.

kitkaat napisał/a:

radze przejrzeć btw KRiO bo moim zdaniem nie masz pojęcia jakie prawa ma dziecko i co JEMU się należy, jakie prawa ma ojciec i co JEMU się należy. No i co tobie - o ile w ogóle, bo kim ty teraz jesteś? tak naprawdę nikim i wobec Ciebie twój Ex mąż nie ma żadnych obowiązków! Wobec dziecka ależ oczywiście...

Oprócz tego co się ojcu należy i jakie ojciec ma prawa, na pewno jest tam wykreŚlony zapis o tym, że ojciec względem dziecka ma też OBOWIĄZKI.

7,073

Odp: Być drugą i macochą

A masz uzasadnienie wyroku alimentacyjnego? bo moim zdaniem sąd w ogóle nie uwzględnił takich deklaracji. Zazwyczaj uwzględnia w opiece naprzemiennej, gdy rodzice się dogadują i taki zapis na pewno będzie z korzyścią dla dziecka. Sąd bierze pod uwagę czas spędzony z dzieckiem, gdy to u ojca dziecko przecież nie żywi się powietrzem i nie pije wody z kranu. Jednak to są koszty pomijalne. Jeżeli wystąpisz o uzasadnienie wyroku to dostaniesz rozpiskę, co jest zasadzone w racie alimentacyjnej. Gdy ojciec interesuje się dzieckiem koszty są średnio 60% ojciec - 40% matka.
Najniższe alimenty jakie płaci państwo, gdyby nie płacił ojciec to 500zł z FA - FA nie wypłaca więcej. Koszty utrzymania kształtują się na około 900- 100zł w przypadku dziecka w wieku szkolnym - duże miasta. Czyli mamusia dołożyć musi 400 zł. Z czego mamusia sobie odliczy jeszcze cały miesiąc opieki od podatku co daje około 100zł, zostaje tylko 300zł. Wiec nawet jeśli dostajesz 300- 400 na dziecko i mieszkasz na jakimś zadupiu to jest to wyrok sprawiedliwy.
A uzasadnienie wyroku, to jest taki magiczny świstek o który trzeba poprosić po rozprawie DODATKOWO.

7,074

Odp: Być drugą i macochą

jego obowiązkiem jest interesowanie się dzieckiem i płacenie alimentów. A skoro robisz co robisz, to wnioskuję, ze robi jedno i drugie:-) W przypadku nie płacenia alimentów, można na ojca nasłać komornika. Gdy nie stawia się na "widzenia" dowalić karę finansową... zatem jak nie można ojcu dopiec to się posyła dzieci w dziurawych skarpetkach. Ty się zastanów komu ty krzywdę robisz??

7,075

Odp: Być drugą i macochą
kitkaat napisał/a:

A masz uzasadnienie wyroku alimentacyjnego? bo moim zdaniem sąd w ogóle nie uwzględnił takich deklaracji.

kitkaat faktycznie nie mam uzasadnienia wyroku na piśmie (to się da oczywiście załatwić) to pamiętam jak uzasadnienie wyroku było odczytywane w końcówce rozprawy. Sąd przychylił się do wniosku ojca i zasądził niższe niż żądane przeze mnie alimenty, gdyż wziął pod uwagę argumenty ojca, że będzie zabierał dzieci i że zapewni Im wszystko czego będą potrzebowały podczas pobytu u Niego. Zapewne nie ma w uzasadnieniu słowa o tym, które z nas ma kupować dziecku skarpetki, ale ja nie wymagam od ojca by wypełniał szafę naszych dzieci w MOIM domu. Ja oczekiwałam, że zapewni dzieciom wszystko, czego potrzebują podczas wizyt w Jego domu.
Otrzymuję alimenty na dzieci 500 zł na każde dziecko i nie mieszkam na pipidówku jak to zasugerowałaś. Dokładam dużo więcej na ich utrzymanie niż rzeczone przez Ciebie 50%.
Nie migam się od swoich obowiązków. Dzieci mają wszystko co Im do szczęścia potrzebne, noooo może bez fanaberii, bo Ich nie rozpieszczam. Nie chodzą głodne ani w podartych ubraniach. Są zawsze przygotowane do szkoły. Zapewniam Im wyjazdy weekendowe, zimowe i wakacyjne.  Zarabiam dość nieźle, a alimenty na dzieci nie są moim żródłem utrzymania.   
Nie chcę się tłumaczyć za wszystkie Eksie tego świata. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać działań wrednych byłych żon, które faktycznie robią Wam pod górę. 
Jedyne co próbuje Wam wytłumaczyć, to to, że ja jako matka dzieci, była żona - nie wymagam niczego od nowej partnerki ojca moich dzieci. Szanuje Ja , bo moje dzieci ją lubią (i to jest dla mnie najważniejsze) , ale NICZEGO od Niej nie oczekuję i Niczego  nie wymagam. Wymagam jednak od ojca wypełniania obowiązków wobec naszych dzieci.
Dziwi mnie postawa wielu macoch na tym forum, które najpierw biorą na siebie obowiązki związane z nieswoimi dziećmi, a potem się dziwią , że nikt Im za to nie jest wdzięczny. Ale od Was nikt nie ma prawa czegokolwiek wymagać i żądać w kontekście pasierbów. Obowiązki wobec dzieci mamy MY -Matki i Wasi mężowie- czyli ojcowie tych dzieci.

7,076

Odp: Być drugą i macochą

Tego nie rozumiem właśnie u exowych. Jak mantrę powtarzają zdania o obowiązku ojca i braku obowiązku macochy, kompletnie pomijając inne wartości, którymi ludzie kierują się w życiu. O wspólnym życiu, uczuciu, moralności, empatii, dzieleniu się życiem razem z radościami i troskami. Może nie bez przyczyny te exowe są własnie ex (często samotnymi), a ich byli partnerzy lądują w nowych związkach? Może w swojej zawziętości brakuje im uczuć wyższych i krzywdzą dzieci, byłych i rykoszetem macochy, byle tylko coś udowodnić prawnie?

Obowiązek się ma nie tylko prawnie, ale też moralnie, emocjonalnie, psychicznie.

Gdy koleżanka mi daje kota na przechowanie jadąc na wakacje, czuję się za niego odpowiedzialna.
Gdy brat pożycza mi samochód, czuję się za niego odpowiedzialna.
Gdy siostra prosi, abym posiedziała z jej synkiem, gdy ona idzie do fryzjera, czuję się za niego odpowiedzialna.
Czy w pracy ktoś powierza mi zadanie dodatkowe, czuje się za nie odpowiedzialna.
Gdy sąsiad daje mi klucze, abym podlewała kwiatki, gdy wyjedzie, czuję się za nie odpowiedzialna.

Prawnie mogę odrzucić całą odpowiedzialność, podczas gdy moralnie tego nie robię.

7,077 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-08 11:26:11)

Odp: Być drugą i macochą

.

7,078 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-08 11:25:47)

Odp: Być drugą i macochą
ciocia-ola napisał/a:

Tego nie rozumiem właśnie u exowych. Jak mantrę powtarzają zdania o obowiązku ojca i braku obowiązku macochy, kompletnie pomijając inne wartości, którymi ludzie kierują się w życiu. O wspólnym życiu, uczuciu, moralności, empatii, dzieleniu się życiem razem z radościami i troskami. Może nie bez przyczyny te exowe są własnie ex (często samotnymi), a ich byli partnerzy lądują w nowych związkach? Może w swojej zawziętości brakuje im uczuć wyższych i krzywdzą dzieci, byłych i rykoszetem macochy, byle tylko coś udowodnić prawnie?

Obowiązek się ma nie tylko prawnie, ale też moralnie, emocjonalnie, psychicznie.

Gdy koleżanka mi daje kota na przechowanie jadąc na wakacje, czuję się za niego odpowiedzialna.
Gdy brat pożycza mi samochód, czuję się za niego odpowiedzialna.
Gdy siostra prosi, abym posiedziała z jej synkiem, gdy ona idzie do fryzjera, czuję się za niego odpowiedzialna.
Czy w pracy ktoś powierza mi zadanie dodatkowe, czuje się za nie odpowiedzialna.
Gdy sąsiad daje mi klucze, abym podlewała kwiatki, gdy wyjedzie, czuję się za nie odpowiedzialna.

Prawnie mogę odrzucić całą odpowiedzialność, podczas gdy moralnie tego nie robię.

Ale partnerce mojego byłego męża nie daje kota na przechowanie, samochodu, nie chce żeby podlewała moje kwiaty i ... nie oczekuję tez że będzie zajmować się moimi dziećmi bo niby z jakiej racji mam od Niej czegoś wymagać? A jeśli exmąż ją prosi o to - to jest sprawa miedz nimi. Jeśli jest nieporadny i nie potrafi ogarnąć swoich dzieci sam (przez te kilka godzin czy dni w miesiącu) i musi w to angażować jeszcze jakąś kobietę, no to przecież nie wina matki, czy dzieci tylko tegoż ojca, który chętnie wyręcza się rękami kobiety.
Jeśli Ty ciocia-ola opiekujesz się Jego dzieckiem to nie dlatego , że matka dziecka od Ciebie tego wymaga. Matka dziecka przekazała dziecko pod opiekę ojcu. To, że ojciec ceduje na Ciebie obowiązki związane z tym dzieckiem, to jest sprawa do wyjaśnienia między Tobą a partnerem. Jeśli bierzesz na siebie jakieś obowiązki związane z dzieckiem partnera, to  robisz to , bo najwyraźniej sama tego chcesz. Czy matka dziecka przyszła do Ciebie i poprosiła Cię o pomoc, opiekę nad dzieckiem, bo ma jakiś tam problem i nie ma z kim dziecka zostawić? NIE.

ciocia-ola napisał/a:

Prawnie mogę odrzucić całą odpowiedzialność, podczas gdy moralnie tego nie robię.

Z moim Byłym jest dokładnie odwrotnie. Prawnie to On ma wszelkie prawa i obowiązki, podczas gdy moralnie nie czuje się zobowiązany do niczego.

7,079 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-08 11:41:12)

Odp: Być drugą i macochą

cleo3 - miałaś partnera od czasu rozwodu?






PS. Nigdzie nie napisałam, że exowa oczekuje od mnie opieki, ja tylko proszę, aby nie utrudniała mi jej poprzez wyżywanie się na byłym kosztem swoich własnych dzieci, bo rykoszetem dostaję także ja. Ja czyli kobieta, która stara się aby JEJ dziecku było dobrze. Jeśli rodzona matka tego nie umie zwyczajnie docenić (nie oczekuję kwiatów ani peanów na moją cześć), to jest zwykłą egoistyczną zimną suką.

7,080

Odp: Być drugą i macochą

Nie dalej jak kilka postów wyżej napisałaś:

ciocia-ola napisał/a:

Ale dla mnie wsparcie mężczyzny nie polega na czystej pomocy, ale też przede wszystkim na chronieniu kobiety przed problemami. Czyli jeśli dzieci lub ex sprawiają problemy to jego obowiązkiem jest rozwiązanie tego problemu z minimalnym udziałem partnerki. Nie mówię, że ma zerwać kontakty z dziećmi czy ex, ale ma tak działać, aby maksymalnie ochronić swoją kobietę przed negatywnym wpływem przeszłości na teraźniejszość. I nad tym właśnie pracujemy z moim partnerem (i psychologiem) od 2 lat smile

I z tym się zgadzam. O tym właśnie mówię.
Problemy między facetem, Jego byłą żoną i Jego dziećmi  to są Jego problemy a nie Twoje. Ciebie to nie powinno dotyczyć. Jeśli czujesz , że dostajesz rykoszetem to znaczy , że Twój facet nie umie Cię ochronić przed tymi problemami. To są Jego dzieci, Jego problemy a nie Twoje.

7,081 Ostatnio edytowany przez ciocia-ola (2016-09-08 12:21:11)

Odp: Być drugą i macochą

cleo3 - miałaś partnera od czasu rozwodu?



Czasami się chronić nie da, gdy ex wpada w szał ślepego egzekwowania "obowiązku ojca". Przykład z własnego podwórka:

Mój M. do ex: Przyjadę po małą godzinę później, bo muszę odebrać żonę (mnie) z badan w szpitalu, bo się przedłużyły.
Ex: Umawialiśmy się na 18:00 i czekam do 18:00. Potem możesz nie przyjeżdżać, skoro dziecko nie jest dla Ciebie aż tak ważne, aby zaplanować sobie inaczej dzień.

I teraz kogo to wina, bo się pogubiłam? Moja, że badania się przedłużyły? Męża, że musi mnie przywieźć? No bo raczej nie ex - ex się trzyma przecież postanowień z rozprawy rozwodowej i OBOWIĄZKÓW wynikających z bycia ojcem.
Ma pojechać po dziecko natychmiast, bo ex tak żąda i zostawić mnie w szpitalu? Ma mnie przywieźć i olać dziecko? Co ma zrobić?

7,082 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-08 12:43:02)

Odp: Być drugą i macochą
ciocia-ola napisał/a:

cleo3 - miałaś partnera od czasu rozwodu?

Czasami się chronić nie da, gdy ex wpada w szał ślepego egzekwowania "obowiązku ojca". Przykład z własnego podwórka:

Mój M. do ex: Przyjadę po małą godzinę później, bo muszę odebrać żonę (mnie) z badan w szpitalu, bo się przedłużyły.
Ex: Umawialiśmy się na 18:00 i czekam do 18:00. Potem możesz nie przyjeżdżać, skoro dziecko nie jest dla Ciebie aż tak ważne, aby zaplanować sobie inaczej dzień.

I teraz kogo to wina, bo się pogubiłam? Moja, że badania się przedłużyły? Męża, że musi mnie przywieźć? No bo raczej nie ex - ex się trzyma przecież postanowień z rozprawy rozwodowej i OBOWIĄZKÓW wynikających z bycia ojcem.
Ma pojechać po dziecko natychmiast, bo ex tak żąda i zostawić mnie w szpitalu? Ma mnie przywieźć i olać dziecko? Co ma zrobić?

Nie umiem Ci odpowiedzieć na pytanie czyja to jest wina. Bo chyba nie o winnych tu chodzi. Patrząc ze strony matki dziecka pomyśl sobie, że wiedząc , że uzgodnione i zaplanowane jest między nimi (ojcem i matką) , że o 18 zabiera dziecko, matka mogła sobie na 18.15 umówić wizytę u lekarza (być może dla Niej też bardzo ważną) bo była przekonana , że o 18.00 ojciec przejmie opiekę nad ich dzieckiem. Ani Ty, ani ojciec a już na pewno matka, nie mogła przewidzieć tego , że Twoje badania się przedłużą i akurat tego dnia matka ze swoich badań będzie musiała zrezygnować. W# takiej sytuacji ja osobiście zabralabym dziecko ze sobą na swoje badania, albo poprosiłabym o opieke nad dzieckiem moją mamę, a byłemu również bym odpowiedziała, że sorry w takim przypadku zabieram dziecko ze sobą tu i tu . Jak będziesz miał jeszcze ochotę po nie przejechać to, będę z dzieckiem tu i tu.  Popatrz przez chwilę na tę sytuację jej oczami.
Nie mówię tu o celowym działaniu i utrudnianiu, ale o sytuacji losowej.
Pomyśl teraz też o tym, w taki sposób:
macie wspólne dziecko, które z przedszkola/szkoły trzeba odebrać o 17.00. Na 16.00 pojechałaś wraz z mężem do szpitala na badania. Traf chciał , że Twoje badania przedłużają się w nieskończoność. Dochodzi 17.00, co robicie? Mówisz do męża, olej dzieciaka, niech posiedzi pod szkołą, musisz zostać teraz ze mną, ja Cię teraz potrzebuję, po badaniach nie będę miała jak wrócić do domu....? NIE . W takiej sytuacji rozsądni dorośli szukają alternatywnych rozwiązań. Nie zostawicie przecież swojego przedszkolaka w zamkniętym przedszkolu (co jak co, ale moje przedszkole w takich sytuacjach wzywa policję). I jak z tego wytłumaczysz się Ty albo ojciec? Że nie odebraliście dziecka z przedszkola bo Wam się badanie przedłużyło?
Miała kilka razy w swoim życiu podbramkową sytuację. W drodze z pracy do przedszkola zdarzył się wypadek. Zablokowano mi drogę, wiedziałam , że nie dam rady dojechać na czas. Wiedziałam , że punktualnie o 17 zadzwoni do mnie ktoś z przedszkola, dlaczego nie przyjechałam po dziecko. Co robię w takiej sytuacji? -Szukam rozwiązania!!!! Dzwonię do rodziców, sąsiadki, przyjaciółki, kogokolwiek żeby odebrał moje dziecko.
Tu mnie ma co szukać winnych. tu trzeba znaleźć rozwiązanie sytuacji bez szkody dla dziecka.

7,083

Odp: Być drugą i macochą
cleo3 napisał/a:

matka mogła sobie na 18.15 umówić wizytę u lekarza (być może dla Niej też bardzo ważną) bo była przekonana , że o 18.00 ojciec przejmie opiekę nad ich dzieckiem..

Nie, siedziała w domu. Mała nam powiedziała, że mama tego dnia oglądała telewizję do późnego wieczora. Ale obowiązek to obowiązek i ojciec ma się jego trzymać. Więc jak mąż miał mnie ochronić przed działaniem ex?

Ty nadal nie chcesz zrozumieć, że większość z nas jest tutaj dlatego, że to nie zdarzenia losowe powodują "akcje" ex, tylko ich złośliwość i chęć wyżycia się na swoim byłym. Gdyby to były losowe sytuacje, nie musiałabym szukać pomocy na forum i u psychologów.




Nadal nie odpowiedziałaś - miałaś partnera od czasu rozwodu?

7,084 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-08 13:18:24)

Odp: Być drugą i macochą

.

7,085 Ostatnio edytowany przez cleo3 (2016-09-08 13:18:50)

Odp: Być drugą i macochą
ciocia-ola napisał/a:
cleo3 napisał/a:

matka mogła sobie na 18.15 umówić wizytę u lekarza (być może dla Niej też bardzo ważną) bo była przekonana , że o 18.00 ojciec przejmie opiekę nad ich dzieckiem..

Nie, siedziała w domu. Mała nam powiedziała, że mama tego dnia oglądała telewizję do późnego wieczora.

Może siedziała bo musiała odwołać swoją wizytę? Tego nie wiesz.
Może miała umówione spotkanie z kimś (np z przyjaciółami w barze ) i podczas nieobecności dziecka chciała wypić piwo w towarzystwie koleżanek. Nie mogla zabrać ze sobą dziecka do pubu, więc został w domu i oglądała do wieczora telewizję - a cóż miała zrobić kiedy byc może popsuliście Jej plany. Nie istotne jest co miała/lub nie miała zaplanowane na ten czas. Istotne jest, że o 18.00  ojciec miał zabrać dziecko (tak byli umówieni). A co w sytuacji gdyby ojciec miał odebrać o 18.00 dziecko z przedszkola a nie od matki z domu?? Tez by nie pojechał, bo badania się przedłużyły, czy szukałby alternatywnego rozwiązania? Wybrał najprostsze rozwiązanie - scedować ten obowiązek na matkę. Niech siedzi.

ciocia-ola napisał/a:

Ale obowiązek to obowiązek i ojciec ma się jego trzymać. Więc jak mąż miał mnie ochronić przed działaniem ex?

Powinien tak to ogarnąć żeby odebrać dziecko na czas z przedszkola/szkoły czy od matki albo zorganizować dla dziecka opiekę zastępczą na ten czas, albo załatwić Tobie transport/taksówkę żebyś mogła wrócić z tych badań do domu.
Wybrał najprościej. Niech matka siedzi - to Jej psi obowiązek.
Matka dziecka, tez sobie mogła pomyśleć , że nie odbierając dziecka o umówionej godzinie robicie Jej na złość i pod górę. Oczekujecie by szanowała Was i Wasze plany a sami Jej nie szanujecie.

ciocia-ola napisał/a:

Ty nadal nie chcesz zrozumieć, że większość z nas jest tutaj dlatego, że to nie zdarzenia losowe powodują "akcje" ex, tylko ich złośliwość i chęć wyżycia się na swoim byłym. Gdyby to były losowe sytuacje, nie musiałabym szukać pomocy na forum i u psychologów.

Ale ja to rozumiem doskonale. Ale mam wrażenie, że co by nie zrobiła matka tych dzieci, Wy to odbieracie jako atak na Wasze terytorium. Rozumiem, że zdarzają się takie matki , które za wszelką cenę chcą dopiec Byłemu. Ale spójrzcie czasem na te Wasze wojny domowe z innej perspektywy. Może to nie matka dzieci jest winna temu co dzieję się u Was pod dachem, ale Wasz partner, który nie ogarnia sam obowiązków, które na Nim ciążą i przerzuca te obowiązki na Was. Nie potrafi skoordynować kilku sfer życia: partnerki/żony/swoich dzieci/wspólnych dzieci/byłej żony/rodziców/pracy/teściów etc.


ciocia-ola napisał/a:

Nadal nie odpowiedziałaś - miałaś partnera od czasu rozwodu?

Nie opowiedziałam celowo , bo to nic nie wniesie do dyskusji.  Jeśli zaś powiem, że nie mam partnera - zarzucicie mi , że z nudów wyżywam się na Byłym mężu. Że  boli mnie , że On układa sobie życie z nową partnerką, a mnie się nie ułożyło.
Jeśli powiem , że mam partnera powiecie, że to partner podjudza mnie do walki z byłym mężem itd....
A ja nie walczę z byłym Mężem o nic. Dogadujemy się w kwestii dzieciaków. Czasem są drobne przepychanki ale generalnie nie mamy z tym już większych problemów. Czas robi swoje . Po kilku latach wszystko staje się prostsze. Każdy stara się trzymać się swojego grafika i nie wchodzić z butami w plany drugiej strony. Szanuję Jego czas i tego samego oczekuję w drugą stronę, że On będzie szanował mój czas

Posty [ 7,021 do 7,085 z 8,269 ]

Strony Poprzednia 1 107 108 109 110 111 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024