Dziewczyny, potrzebuję chyba postawienia do pionu za warkocze, przestałam radzić sobie z moimi emocjami, do tej pory było tak kolorowo...
A od początku, jestem z T od 3 lat, on ma córkę lat 9, z jej mamą nie byli małżeństwem, spotykali się przez rok, rozstali i okazało się, że suprise będzie dziecko, próbowali posklejać ale w zgodzie doszli do wniosku, że nic na siłę i rozstali się jak mała miała 3miesiace.
Ja jestem pierwsza "dziewczyna" a właściwie juz narzeczoną, którą młoda poznała, przede mną były koleżanki, których T nie przedstawiał małej, jak twierdzi poświęcał jej cały czas i nie potrzebował związku, spotykał sie z nimi jak nie miał córki.
Od tego czasu Ex miała dwóch partnerów, teraz juz na horyzoncie pojawił się 3, do każdego z nich uczy córkę, żeby mówiła "tato", i tak jak pierwszy był fajnym człowiekiem i powiedział jej ze ma spadać na drzewo bo jej córka ma tatę, który o nią dba i on nie będzie jej mącił w głowie, relacje ich trójki były wtedy dobre (mnie jeszcze nie było w ich życiu), tak drugi wczuł się w rolę ojca znakomicie i zaczęły się wojny w sadzie, sprawa o alimenty nakładała się na sprawę o kontakty i tak w kółko , ja poznałam mojego T podczas drugiego faceta ex, nauczyliśmy się żyć z faktem ze średnio raz w miesiącu trzeba stawić się w sądzie, że żaden kontakt weekendowy czy swiąteczny nie jest normalny, wypracowaliśmy sobie swoje poczucie bezpieczeństwa w tej kalecznej sytuacji.
ok pół roku temu ex poznała nowego faceta, wyprowadziła sie od taty nr2, wiec młoda teraz odwiedza jeszcze poprzedniego partnera bo wiadomo ze tęskni, choć mama tłumaczy jej ze ona z tata nr 2 to właściwie nie byli razem, tylko mieszkali razem bo razem pracowali, a teraz juz nie pracują wiec one sie wyprowadziły, paranoja.
Ja od kiedy sie poznaliśmy miałam bardzo dobry kontakt z córka T, nie chuchałam i dmuchałam, ale polubiłyśmy się, spędzałyśmy we dwie dużo czasu, mała twierdzi, że jestem jej najlepsza przyjaciółką, i mimo, ze uważam ze T jest za mało konsekwentny i jak jest z nami to młoda hulaj dusza piekła nie ma,nie wtrącam się miedzy nich, a ona ze mną dogaduje się na 5+, ja czasami przymykam oko i jak oni walczą bo mała próbuje wymusić coś płaczem i fochami "bo Ty juz mnie tak nie kochasz" ja biorę wino i robię sobie spa w łazience, to on będzie odpowiadał za kilka lat za swoje decyzje wychowawcze.
A teraz kłopot, który mnie tu sprowadza, od jakiegoś czasu, kiedy ex z córka wyprowadziły sie do nowego mieszkania, młoda zaczęła zachowywać sie zupełnie inaczej, w tym czasie zmarł jej tez dziadek(tata ex) i nowy partner mamy ma córkę w tym samym wieku o którą zazdrość młodej jest nie do opisania. Nawarstwiło się tej młodej istocie, kiedy przyjeżdża do nas i my rozmawiamy czasami czy to o pracy, czy to o jakimś temacie nie związanym z nią, od razu twierdzi ze "ma smutki, ale nie wie dlaczego" myśle ze chce zeby nasza uwaga była poświęcona jej w 100%, straciła poczucie bezpieczeństwa i nie bardzo wie jak je odbudować, nie chce spać sama, jest bardzo często nie do zniesienia, piski, krzyki, podnoszenie głosów na tatę, kiedy T mnie przytuli czy cmokanie w czoło, od razu są fochy, to są codzienne sytuacje teksty "czy juz mnie nie kochasz, a kogo kochasz bardziej", choć i tak nadal uważa ze "bardzo mnie kocha i jestem super" to zachowuje się jakby chciała żebym była razem z nimi, ale zeby T mnie nie zauważał i żebyśmy byli zainteresowani 24h na dobę nią.
Ja oczywiście złapałam od razu dystans i uważam na każde słowo, ale meczy mnie juz ta sytuacja, chciałabym życ normalnie.
Ex teraz jest wielka przyjaciółka naszej rodziny, dzwoni, pisze gada o pierdołach, zapomniała ze jeszcze w kwietniu tego roku w sadzie wylewała wiadro pomyj. Mój T chodzi jak na palcach no bo ex przemówiła ludzkim głosem wiec nie można drażnić lwa, a ja bym chciała zeby nasze stanowisko do niej było mniej wiecej stabilne, a nie w zależności z jakim facetem jest albo walczymy na noże, albo spijamy sobie z dziubków, no litości
Proponowałam T, żeby skoro tak dobrze sie teraz dogadują z ex, niech pójdą do psychologa z mała bo specjalista zawsze inaczej spojrzy na problemy dziecka niż rodzice którzy bardziej kierują sie uczuciami, ale stwierdził ze nie ma sensu bo ex uwielbia stawiać sie w roli super hiper kobiety i mamy, i nie przyzna sie ze komplikuje życie sobie i dziecku i do niczego to nie zaprowadzi, a sam z młoda nie pójdzie bo jak ex sie dowie to znowu sie zaczną schody.
Ja jeszcze chwilę i odwróce się na pięcie, bo rozumiem ze mała ma ciężki okres, próbuje z nią rozmawiać, tłumaczyć, pocieszać tak jakbym robiła to z moja przyjaciółka, ale ja sama nic nie wskóram, bo widzę ze młoda wstydzi sie mi mowić wszystkiego wiec do końca tez nie wiemy co dzieje sie teraz w domu ex,
A zarówno T jak i mama młodej chyba myślą, ze problem z czasem sam sie rozwiąże, a widać ze to dziecko jest tak zagubione, ze nie wie czy nie straci kolejnej bliskiej osoby ze swojego otoczenia i boi sie tęsknoty za zmarłym dziadkiem czy za tata nr 2, który okazał sie jak twierdzi jej mama kolega z pracy....
Przepraszam za ten elaborat, ale chciałam opisać wszystkie histore, które mogłyby dać Wam obraz tej sytuacji.
Z góry dziękuje jeśli któraś z Was miałaby ochotę i czas pochylić sie nad moimi "klopocikami"