jezyku kochany, to ja kasienka... juz wyslalam maila, prosze nikomu go nie pokazuj, ale wiem ze tego nie zrobisz...
ja tu jezyku napisze kilka slow wyjasnienia, a juz w mailu doczytasz.. tak jak napisalam Ci w mailu, juz odczytalam Twoje pytanie, czemu sie nie odezwalam, i Ty mialas jechac dzien pozniej i miala przyjsc na swiat Twoja coreczka, ale zdecydowalam ze nie mam prawa burzyc Twojego spokoju..
tak w skrocie... odbylo sie zaplanowane cesarskie ciecie, cudny synek, a pozniej dramat i miliony lez.. urodzilo sie nasze malenstwo z jedna z najpowazniejszych wad rozwojowych.. dzien pozniej zorganizowalismy chrzciny z wody, bo wiedzialam ze to najwazniejsze, ze ja jako matka musze to zrobic.. ale wszystko masz w mailu.. pozniej transport do kliniki, a ja ciagle w szpitalu gdzie rodzilam, dookola mamy i ich malenstwa.. dzien pozniej operacja.. milion lez, ja malo od zmyslow nie odeszlam, bo ja w sszpitalu gdzie rodzilam maly gdzie indziej... pozniej oczekiwanie, miliony lez,walka z bolem.. pozniej oczekiwanie, oczekiwanie, oczekiwanie, miliony lez rozmow z mezem... trwalo to okolo dwoch tygodni.. ja nie wiem jezyku jak ja to przezylam, nie wiem.. a w zasadzie wiem, tylko Bog mi pomogl i modlitwa, nasza i innych ludzi.. ja wiem ze dzieki temu bylam taka silna... pozniej przeniesienie malego z oddzialu intensywnej terapii na oddzial patologii niemowlat.. i znowu obawy, ale juz duzo lez szczescia :) poznawanie naszego synka, radosc z pierwszych chwil bycia razem ;) trudna bo maly mial wklucia centralne itd, ciezkie byly poczatki bo to moje pierwsze dzieciatko, pomimo ze zawsze mialam stycznosc z dziecmi, balam sie ze zrobie mu krzywde.. ale wszystko przyszlo samo :) pobyt tam, z dnia na dzien kroczek po kroczku coraz lepiej, oodstawianie kroplowek, lekow, lekarze stwiedizli ze nie ma potrzeby juz malegp monitorowac, podawalismy z dnia na dzien po coraz wiecej mleczka dla mojego glodnego synka :) poczatkowa dawka to 5 ml bylo, teraz zjada 120 ml... wyobraz sobie jezyku jaka to zmudna praca byla, ale jaka radosc dawala, ze przelyka, ze jest taki dzielny..
teraz jestesmy w domu, cieszymy sie calym sercem, z mezem jestesmy zakochani w sobie milion razy bardziej niz jeszcze przed calym zdarzeniem.. on tak mnie wspieral, tak ogromna milosc mi pokazal, pomagal walczyc o pokarm, niestety nie udalo sie, ale to nie jest wazne, wazne ze synek jest zdrowy, pomagal opatrywac rany po cesarce, ktore zaczely mi ropiec.. tak czulam sie okropnie, zaplakana, zaniedbana, te miejsca juz zaczely nie za ladnie pachniec a on z miloscia w oczach opatrywal je, pomagal.. tak strasznie sie czulam, taka brzydka, taka beznadziejna i tak zrozpaczona, ze moj synek tak cierpi.. a on taka milosc mi dawal..
ale nie mysl jezyku i ci wszyscy co to czytaja ze to przyszlo samo.. ze taki cudowny maz itd - bo on jest naprawde cudowny, ale to wynik naszych rozmow, miliona rozmmow, lez przeplakanych, czasem klotni a pozniej miliona lez... modlilam sie tak bardzo o to, zebym nie zamknela sie w swoim bolu, zebym nie popadla w myslenie takiem, ze to tylko moj dramat, bo to ja jestem matka, ja urodzilam i co kto moze wiedziec o tym co ja czuje.. modlilam sie o to z calego serca i to mi wiem ze wlasnie pomoglo, inaczej nie mialabym sil.. bylo mi tak ciezko, moje serce rozpadalo sie na milion kawalkow w czasie kazdej godziny, dalej czasem jest b, ciezko.. ale wiedzialam ze musimy z mezem isc przez to razem.. nie raz klocilismy sie, ja trzaskalam drzwiami, wychodzilam do innego pokoju i plakalam.. takie mialam mysli, ze moze juz nasze malzenstwo tego nie przetrwa, ze skoro on nie przychodiz do mnie to znaczy ze to juz koniec, ze juz nie znjadziemy oboje sil.. czekalam i znowu swiat moj na milon kawalkow sie rozpadal.. myslalam, co bedzie, co z naszyn cudownym synkiem co z nami? caly swiat juz przestawal mi istniec, dalej plakalam, a tu patrze wchodzi moj maz tak samo zaplakany jak ja.. tak samo wszystko przezywal, taki sam bol.. i juz razem plakalismy, przytulalismy sie i wiedzielismy ze wszystko sie ulozy...
daze do tego jezyku, ze ja wierze ze i Wy to przetrwacie.. jesli tylko znajdie sily pomoge Ci.. ja wiem, ze najwazniejsza jest rozmowa, bez dwuznacznych podtekstow, bez kombinowania, bez oszukiwania.. ja wiem slonce ze Twoja sytuacja jest ciezka, bo to maci wam wszystko ta malpa, ale ja obiecuje ze jesli tylko bede miala sily poradzimy sobie z nia razem :) my mielismy tyle momentow, kiedy juz mielismy siebie dosc, tyle momentow ze i rozpacz bylo, ale i zlosc, pretensja.. ale wszystko da sie pokonac.. rtm bardziej wierze jezyku ze Wy to pokonacie.. wierze w to i z calego serca ci tego zycze...
ja juz kochana niebede tu pisala o naszych strasznych przezyciach, moze cos wspomne co jakis czas, ale jesli juz to w mailach poklepie.. to Twoj watek i nie mam prawa tu swojej historii prowadzic, ale musialam wyjasnic to bo moze czasem cos wspomniemy itd
my jestesmy teraz z naszym kochanym synkiem w domu :) jest cudowny, rozwija sie jak na razie dobrze, ale czekaja nas ciezkie chwile.. pod koniec wrzesnia badania, ktore pokaza jak wyglada stan pooperacyjnym czy potrzebne sa dalsze zabiegi pod narkoza itd... nawet nie chce o tym myslec, bo gleboko w sercu wierze, ze nie beda potrzebne.. ze juz nasz synek bedzie zdrowo sie chowal i bedzie mogl cieszyc sie dziecinstwem, beztroskim i cudownym, jakiego my z mezem w 100% nie mielismy.. ale dalej jest ciezko bo dalej sa obawy.. dalej budze sie i placze czasami jak sobie wszystko przypomne.. przychodzi dzien jestem usmiechnieta, silna zalatwiam milion spraw i mam sile - bo chce miec bo musze... bo moj synek musi czuc ze ma usmiechnieta i silna mame, bo ja widze jak mu dobrze z nami.. bo gdybym wpadala w spazmy i histerie nikomu by to nie pomoglo, gdybym chciala na sile pokazac ile przeszlam.. moze by to pomoglo tym osobom, ktore maja satysfakcje z naszego nieszczescia.. ale dzieki Bogu kest ich doslownie kilka, jest ogrom ludzi nam zyczliwych, takich ktore przezyli to razem z nami.. pomimo ze nie maja pojecia jaki to bol, wiem ze przezywaly to i ze rowniez bylo im ciezko..
Was tez rowniez pragne prosic o modlitwe jesli to mozliwe oczywiscie.. jesli nie to wystarczy ciepla mysl w naszym kierunku - ja wiem ze to wszystko pomoglp nam przetrwac..
ja teraz wiem, ze wszystko da sie przetrwac, ale trzeba wlozyc w to taki ogrom pracy, checi i sil, ktorych czasami czlowiek nie ma.. ja wierze jezyku ze z mezem przetrwacie, tylko musimu pomyslec, jak do niego dotrzec, jak mu pokazac co jest najwazniejsze w zyciu, ze wy dwie,, ze za wami powinien swiata nie widziec i zrobic WSZYSTKO.. bo To Wy jestescie jego rodzina, jego zyciem.. a mama zle robi, bo matka jak kocha dziecko cieszy sie jego szczesciem, pozwala sie realizowac, i pokochac inna kobiete ktorej da szczescie.. taka jest rola matki, i nie ma wyjscia trzeba to zrozumiec.. ja bede sie o to modlila, zeby nie byc nadopiekuncza matka, a juz na pewno nie toksyczna jak Twoja tesciowa.. i wiem jezyku ze to mentalnosc, ze to miejsce gdzie mieszka itd, ale ona nie jest dla mnie matka prawdziwa, ktorej w 100% lezy dobro syna na sercu.. bo pozwolilaby mu budowac swoje szczescie.. ja mlodemu na pewno pozwole :) moze mi bedzie ciezko, moze tgez bede czula sie odrzucona, ale ja na pewno, oby byl tylko zdrowy, pozwole mu realizowac swoje marzenia, pomoge mu budowac swoje szczescie u boku innej kobiety, a jaknie bedzie potrzebowal mojej pomocy, to po prostu zaakcpetuje.. bo ja nie urodzilam go dla siebie.. to egoizm tak myslec.. dzieci nie sa po to zeby zapewnisc sobie opieke na starosc, zeby trzymac je przy sobie..
dzieci daja takie szczescie niewyobrazalne.. dla mnie kazdy dzien to teraz czasami tyle radosci co dramatu bylo :) i jnie robie tego po to zeby po latach powiedziec: widzisz ile dla Ciebie zrobilam??? bo to nie jest milosc...
oby mi sie nie zmienilo i oby nie odwalilo mi za jakis czas.. tez sie o to bedemodlic. bo czasami tak sobie mysle ze nie wiem skad mam sily i jak sobie to wszystko poukladam w glowie, skoro bylo tak blisko mojego zalamania, tego zebym odeszla od zmyslow.. ale wierze ze to modlitwa i jeszcze raz modlitwa.. i ze to wsparcie wszystskich nam bliskich ludzi..
juz obiecuje ze nastepne posty nie beda takie dramatyczne ;) - dlatego do tej pory nie odzywalam sie jezyku.. nie moglam cie martwic, nie majac sil wyjasnic wszystkieo, zreszta sil nie mialam i sama walczylam z swoim dramatem, z swoimi obawami.. chcialam napisac jak juz wszystko sie ustabilizuje..
"Dziś córa kończy miesiąc. Na szczęście w miarę zdrowa. Kilka dolegliwości, ale da się przetrwać.
Z mężem bardzo się od siebie przez ten miesiąc oddaliliśmy, ale powoli od kilku dni jest lepiej. To straszne, ale teraz jest mi obojętne, czy mąż istnieje, czy nie. Jakoś nie czuję więzi, miłości. Nie wiem co się dzieje. Wcześniej uważałam go za przyjaciela, towarzysza, bratnią duszę. Teraz nie mam wogóle potrzeby z nim rozmawiać. Nawet pisać mi się o nim nie chce." - jezyku ja wierze ze to przetrwacie. moja rada: badz zyczliwa, mila, popros go o pomoc przy malej, nawey drobna, nawet jak jej nie potrzebujesz. Jesli miga sie od pomocy, udaj ze nie mozesz po cos siegnac, po cos pojsc.. uwierz mi ze takie drobne kroki uczynia cuda.. uwierz mi na slowo.. ja ci pomoge mailami i razem znajdziemy sposob, ale teraz - jnawet jesli on oddala sie od Ciebie ty nie rob tego samego.. wiem ze kobieta, przynajmniej ja :) czesto wole uniesc sie duma, pomyslec nie to nie, dam sobie sama rade - bo damy, ale to nie da nam nic poza kolejnymi lzami i poza dalszym oddaleniem.. sprobuj dzisiaj byc dla niego zyczliwa, nawey jesli cos mruknie podnosem, nie spojrzy na Ciebie, sprobuj z nim porozmawiac, zapytac jak sie czuje, jak wasze sprawy zwiazane z gospodarstwem? on moze sie czuc jeszcze odrzucony, ze tyyle uwagi malej poswiecasz.. moj maz dopiero niedawno powiedzial, ze bal sie jak to bedzie jak wrocimy po tych przezyciach.. czy nie przestanie sie liczyc.. a ja krok po kropku wprowadzalam go we wszystko, pomagalam, dopingowalam.. i wiesz jak teraz zajmuje sie naszym synkiem?:) przewija go, caluje, spiewa, rapuje opowiada mu jakies kosmiczne rzeczy, i jest w niego tak wpatrzony :) a jestem jezyku pewna ze i u Ciebie da sie to zrobic, wsparlam cie jakos? milo by mi bylo, jakbys powiedziala ze cos ddaly ci moje slowa, ale pisz szczerze, nie pisz ze tak jesli nie.. bo kazdy z nas przezywa swoj dramat, i Wy ktorzy to czytacie, skoro tu zagladacie na pewbi 90% z was robi to bo tez przezywa ciezkie chwile.. moze kilka osob z ciekawosci, zeby pomyslec ufff... jak dobrze ze u mnie nie ma takiej sytuacji i ze wszystko sie uklada.. ale wiem ze kazdy ma jakis swoj dramat..
u Ciebie jezyku to jest ta sytuacja w ktorej sie znalazlas, wplyw tesciowej, to ze tracisz teraz bliskosc z mezem.. i nie ma tak ze moje cierpienie nie ma co sie rownac z Twoim i odqrotnie.. bo to nie tak.. Kazdy czlowiek potrzebuje spokoju, bezpieczenstwa, milosci ciepla.. jezeli cos to zakloca, to wtedy zawsze jest problem, zawsze pojawiaja sie lzy i cierpienie..
ja przesylam Ci ogromne moje wsparcie i wierzze ze poradzisz sobie, gwarantuje :)
jezyku, czy cos pomagaja ci moje slowa, fczy daja ci jaka sile, wiare w to ze bedzie dobrze? bo jeslo za ciezko ci z moja tragedia, powiedz, ja zrozumiem naprawde. Bo Ty masz wystarczajaco duzo swoich problemow na glowie.. i nie mozesz dzwigac dwoch dramatow, po jednym nam wystarczy w zupelnosci :) wiec jesli odczuwasz smutek czytajac nasza historie i jest ci ciekzo, prosze wystarczy jedno Twoje slowo.. ja wszystko zrozumiem i nie odbiore tego tak ze mi nie wspolczujeszitd..
nie chce Ci naprawde dokladac mojego smutku i moich lez, bo obie mamy ich wystaczajaco duzo..
ttrzymam mocno kciuki za Ciebie i meza.. ja mam niesamowitego meza, NIESAMOWITEGO.. WLASNIE wrocil po nocce, i karmi malego, rozmawia z nim :):) i wierze ze Twoj jest ROWNIE NIESAMOWITY.. TYlko zagubil sie gdzies pod wplywem matki, tak na niego silnie wplywala przez cale zycie, ze teraz nie jest w stanie sie przeciwstawic, albo nie wie ze trzeba.. ale wierze, ze dacie rade to pokonac i ze Wasz zwiazek bedzie w koncu prawdziwy (prawdziwy oczywiscie juz jest) ale w takim sensie, ze w koncy w 100% bedziesz mogla na nim polegac, ze bedziecie obie dla niego NAJWAZNIJESZE...
Caluje jezyku.. odpisz cos bo zwariuje, zaczne sobie wkrecac ze zla jestes ze ci watek swoja gistoria zajelam i takie glupoty :) obiecuje ze nastepne posty beda normalne i odnosic sie do Ciebie, jakby co mozemy mailowac, jesli bys chciala oczywiscie.
caluje