Witam
- wprowadzam krótkie komunikaty. Koncentruję się na tym bardzo.
Mam pytanie:
- co to jest ta manipulacja w naszych relacjach?
Jak ją wyłapać?
Wszystkiego mimo mitingów SLAA muszę się nauczyć.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Strony Poprzednia 1 … 5 6 7 8 9 … 405 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Witam
- wprowadzam krótkie komunikaty. Koncentruję się na tym bardzo.
Mam pytanie:
- co to jest ta manipulacja w naszych relacjach?
Jak ją wyłapać?
Wszystkiego mimo mitingów SLAA muszę się nauczyć.
manipulujesz zawsze wtedy kiedy chcesz cos osiagnac kobiety nazywaja to czesto "chce do niego dotrzec", wiec prawie za kazdym razem kiedy masz wrazenie ze chcesz do niego dotrzec to jest manipulacja
przyklad:
jesli chcesz zeby wywalal smieci to powiedz "bedzie sprawiedliwie jak...." Jestes czlowiekiem i masz prawa jak czlowiek. Nie mysl ze jak jestes kobieta to masz inne prawa... mniejsze.
szanuj sie jak CZLOWIEKA.
Nie mow dlugich monologow zeby sprawic ze on od teraz to zapranie wyrzucac te smieci... Nikt tego nie lubi to koniecznosc. Obowiazek. Nie sprawisz by zapragnal wyrzucac smieci. Albo jest dorosly albo nie. Jesli Cie wykorzystuje mowisz: Nie potrafie zyc w toba w zwiazku bo stosujesz niesprawiedliwe prawa wobec nas. Musimy sie rozstac. i KONIEC
po diabla tlumaczyc przytaczac fragmenty ksiazek, filmow, i co sie stalo w 1987 w sierpniu, i jak na mnie spojrzales w maju 2003?
NIE DOTRZESZ DO NIEGO.. kazde zdanie rozbierze na czynniki pierwsze i bedzie sobie w myslach komentowal w samoobronie. Mozesz jajko sadzone zniesc na srodku pokoju... nie zadziala.... a potem pojdzie do innej i powie, ze zabraklo mu z Toba rozmowy... jak sie dowiesz to szlag Cie trafi.... a potem usiadziesz zrozpaczona i pomyslisz "moze jednak wiecej powinnam z nim rozmawiac"
Zapomnij raz na zawsze.
Nie sprzedawaj mu sie jak w agencji reklamowej: zobacz jaka ja jestem zaradna, piekna kochana wyrozumiala....... etc nie mow ze taka jestes i nie odgrywaj takich scen. Za kazdym razem gdy przyjdzie ci do glowy ze mu cos chcesz pokazac, okazac, dac do zrozumienia... do wanny!
Badz soba, jestes wspaniala taka jaka jestes. Nie boj sie, ze on cie nie pokocha takiej. Pokocha.
Kiedys slyszalam o takiej terapi partnerow, ze robia siusiu przy sobie i dlubia w nosie... wydawalo mi sie to smieszne... ale teraz widze logike... pokazuja siebie...... bez udawania i gry
Zazdrość - powiem szczerze, że tym razem nie zrozumiałam jak powiązałaś listę "Na niego" z listą "Grzechy przeciwko mnie" Może łatwiej będzie na przykładzie?
Np. niektóre moje beznadziejne zachowania to:
1. Chodzenie po domu za mężem bo trzeba dokończyć dyskusję/kłótnię;
2. Częste dzwonienie;
3. Dążenie do zgody tylko z mojej strony - nawet, gdy czułam, że wina jest po jego stronie, do czego on absolutnie nie zamierza się przyznać.
Witajcie drogie Panie! Jestem nowa. Od paru dni wchodzę na forum aby dać sobie radę w dniu codziennym po swoim rozstaniu, jako, ze raz jest lepiej a raz gorzej. Wasze rady pomagają. Mam nadzieję, że mnie przyjmiecie i wesprzecie w razie kolejnego doła
Mój mąż się zbuntował.Śpi do południa albo i dłużej.Ja wracam po 17 a łóżko rozwalone a on chodzi w rozciągniętych dresach niczym Kiepski.Obiad miał przygotowany więc tylko odgrzać i dać dziecku to stwierdził,że ona też ma ręce.Zawsze był pedantem a teraz rozwala wszystko po mieszkaniu.Skarpetek nie wrzuci już do kosza z praniem tylko obok..itd.Co to ma być?Jakiś bunt małego chłopca?Spytałam czemu tak robi to tylko wzruszył ramoionami. Chodzi smętny z nieszczęśliwą mina twierdząc,że już go nie kocham.Normalnie małe dziecko.I co ja mam z nim zrobić?
Ja bym nic nie robiła i nie zachowywała sie jak mamuska która wszystko po nim sprząta a obiadki podtyka pod nos, chce zyć jak kiepski niech zyje.
Wydaje mi sie ze to pewien sposób manipulacji, pewnie w ostatnim okresie był dla Ciebie nieprzyjemny i kłótliwy to teraz zachowując sie tak chce wywołać w Tobie wyrzuty sumienia abyś mu współczuła jaki jest biedny i nieszczęśliwy.
Mój mąż się zbuntował.Śpi do południa albo i dłużej.Ja wracam po 17 a łóżko rozwalone a on chodzi w rozciągniętych dresach niczym Kiepski.Obiad miał przygotowany więc tylko odgrzać i dać dziecku to stwierdził,że ona też ma ręce.Zawsze był pedantem a teraz rozwala wszystko po mieszkaniu.Skarpetek nie wrzuci już do kosza z praniem tylko obok..itd.Co to ma być?Jakiś bunt małego chłopca?Spytałam czemu tak robi to tylko wzruszył ramoionami. Chodzi smętny z nieszczęśliwą mina twierdząc,że już go nie kocham.Normalnie małe dziecko.I co ja mam z nim zrobić?
Olej sprawę. Skończą mu się czyste ciuchy, to sobie przypomni, jak trafić do kosza
Jednym z podstawowych problemów jakie dotykały mnie, nie ukrywajmy czasem nadal gdzieś tam się czają, to kwestia spędzania czasu z samą sobą.
To był dramat.
Mam swoje autko, swoje mieszkanko...
A ja nie lubiłam siedzieć w domu, codziennie wymyślałam sobie cel i podróże autem, a to jakieś zakupy, a to co innego, choć mogłam zrobić to po drodze z pracy, więc wkradało się też lenistwo, ale to najmniej istotne.
Mam przytulne, małe mieszkanko, bo tylko 28mterów, ale zaadaptowane z poddasza, mam kuchnię i łazienkę oddzielnie, ładne mebelki i beżowy dywan, to co sprawia, że powinnam czuć się dobrze. Są to detale i rzeczy materialne, ale wpływają na ten obraz jako całość.
A mnie wciąż gdzieś gnało. Bo w domu nuda.
Teraz to się zmieniło, również samoistnie.
Uwielbiam chwile w domku, staram się zrobić coś dobrego do jedzonka, posprzątać tak by było czyściutko i miło po prostu (z tym czasem przesadzam - ale nie ma paniki ).
W tej chwili też jestem sama bowiem M w pracy, jest mi mega dobrze.
Kupiłam sobie dziś boczniaki w panierce, zaraz odgrzeje (mam okres więc nie walczę z apetytami) + dobra herbatka.
Praleczka pierze, świeczuszka się pali ...
Dlaczego tak się stało, nie wiem.
Drugim problemem, było to, że nie dawałam rady sobie w momencie gdy M spał, dla mnie jego spanie to był prawdziwy dramat (nadal potrafi być - nie ukrywam) - no bo czemu się mną nie zajmuje, co ja mam teraz robić?
Walczę z tym.
Pozdrawiam Kochane :*
- chciałam się podzielić
Ja właśnie nalewam wody do wanny. Biorę książkę i będę się namaczać
Domku, ja natomiast jestem zdecydowanie domatorką. I lubię swoje towarzystwo. Mam sporo pracy tak na co dzień, więc lubię kradnę te chwile dla siebie. Dopieszczam się
Witajcie drogie Panie! Jestem nowa. Od paru dni wchodzę na forum aby dać sobie radę w dniu codziennym po swoim rozstaniu, jako, ze raz jest lepiej a raz gorzej. Wasze rady pomagają. Mam nadzieję, że mnie przyjmiecie i wesprzecie w razie kolejnego doła
A pewnie, że tak
- Niekochana72 - ja też się dopieszczam. Ale mam tylko prysznic
Zaraz sobie zrobię kanapkę, taką królewską.
- czy Wy też dziewczynki macie dziwne i nieposkromione apetyty w czasie menstruacji?
Ja ma i to co gorsze na słodko
A na razie pielęgnuję PMS i staram się nie ciskać gromów.
Mój typowy jadlospis przed okresem;3x kanapka z Nutella,kilka ogórków kiszonych,1xbanan,1xgrejfrut,czekolada z orzechami.To na kolację.O śniadaniu i obiedzie nie wspomnę ale za to nie mam nastrojów, bóli brzucha i całej reszty ;D
Zazdrość - powiem szczerze, że tym razem nie zrozumiałam jak powiązałaś listę "Na niego" z listą "Grzechy przeciwko mnie"
Może łatwiej będzie na przykładzie?
Np. niektóre moje beznadziejne zachowania to:
1. Chodzenie po domu za mężem bo trzeba dokończyć dyskusję/kłótnię;
2. Częste dzwonienie;
3. Dążenie do zgody tylko z mojej strony - nawet, gdy czułam, że wina jest po jego stronie, do czego on absolutnie nie zamierza się przyznać.
no wlasnie to grzechy
nie znam konkretow, ale np jak on milczy dwa tygodnie...ignoruje Twoja obecnosc, udaje ze cie nie widzi ( i wpisujesz to na Liste "co on ci zrobil") to miedzy wierszami wyczytujesz swoje grzechy, czyli sposob radzenia sobie z tym zdarzeniem np. czesto dzwonisz, smsujesz, krzyczysz, piszesz maile, placzesz... no nie wiem... skaczesz z mostu...
jak juz na podstawie "listy na niego" klaruje ci sie lista "twoich grzechow" to siadasz i dumasz co chcialas osiagnac przez taki sposob dzialania (ale nie co on mial myslec tylko co ty chcialas zmanipulowac)... i z tego ma Ci wyjsc ze bylas pogieta w takim rozwiazywaniu problemow... wiec siadasz na dywaniku i zastanawiasz sie czy dasz rade byc inna.
mnie wtedy dreczyla mysl jak kochac siebie, jak to zrobic, czy mam sie zaczac specjalnie malowac, isc na zakupy, a moze nic nie robic i spac....
i drugie pytanie CO JA LUBIE ROBIC?.... nie wiedzialam tak sie zapamietalam w jego zyciu i jego problemie, ze jakos nie wiedzialam juz co lubie.... jaka jestem...
i to zabawne... ale jakby wczesniej ktos mnie zapytal co lubie albo jaka jestem to bym mu liste walnela z rekawa jak sie patrzy... a to g***o prawda
teraz to wiem
.. nikt od nas samych nie jest bardziej cwany w samooszukiwaniu... trudno to przeskoczyc. Problem zaczyna sie juz w chwili gdy masz sobie szczerze odpowiedziec dlaczego taka metode manipulacji partnerem wybralas... i sama sobie kit wciskasz... znam to...
a tak szerze... ile razy myslimy ze swoim zachowaniem cos mu pokazemy?... udam obojetnosc, pokaze ze mi na nim nie zalezy, umaluje sie i poudaje ze wychodze na randke, ubiore sie w super ciuchy niech bedzie zazdrosny... to wszysto manipulacja nie swiadczaca, ze kogos kochamy... wrecz przeciwnie i zalamalybysmy sie gdyby nas tak ktos potraktowal. Totalny brak szacunku.
Jesli chcemy ratowac zwiazek musimy zaczac od wzajemnej zyczliwosci i szacunku.
Nie da sie stworzyc udanego zwiazku bez powyzszego... dlatego smutne sa porady typu "pokaz mu ze" albo pytania o porady "czy znacie jakies sztuczki zeby..."
bo brak w nich szacunku dla naszego mezczyzny...
A ile energii na to zużywamy... Ja chyba zużyłam jak mała elektrownia atomowa
Ale już się poprawiłam.
Wdrażam w życie krótki komunikaty. Wczoraj była mała porażka, ale M. rano jest z lekka upośledzony, więc wybaczyłam. Nawet się uśmiałam, poważnie
No tak, ja zaglądałam do malinowego wątku, nawet miałam coś napisać jako DDA. Ale spasowałam, bo widzę, że tam nie oczekuje się rady, bardziej współczucia. A tego w temacie uzależnień nie oferuję.
Kurcze, ale z tym wiekiem, to jest problem, nie? Dla jednych za stara, dla innych za młoda..
Uwielbiam swoją pracę, w niej wypoczywam.Ale nie dziś.Była koleżanka,pojawił się też mój mąż i z pretensjami do mojej koleżanki,że za często do niej dzwonię,że za dużo pisze smsów,że za cząsto się spotykamy(2 lub 3 razy w miesiącu)i,że ona odciąga mnie od niego i on jest zaniedbany.Ona na to "to co z ciebie za facet,który nie potrafi sobą zainteresować żony tylko ona woli pisać smsa do kolieżanki?"Pokłócili się.Wyszedł wściekły.Potem ona zrobiła mi kazanie na temat jego zachowanie,tgo jak on mnie traktuje,jak do mnie mówi....................Nikt kogo znam go nie lubi.Tolerują go ze względu na mnie więc tak sobie teraz myslę,że skoro on jest takim skończonym dupkiem(delikatnie mówiąc)i nikt go nie lubi a ja kocham to kim ja jestem?Taka sama jak on czy jakąś cierpiętnicą która ma misję bycia z kimś jego pokroju....................kolejna myśl-zrobiło mi się go szkoda.Biedak,nikt go nie lubi.Obudził się we mnie jakiś instykt i chciała bym go chronić przed światem i pokazać wszystkim,że on nie jest taki zły........................masakra
Witam wszystkie dziewczyny tutaj.Nie bede oryginalna nadmieniajac ze czytanie Waszych wpisów bardzo pomaga w powiedzeniu sobie prawdy o sobie i uzyskania pomocy w radzeniu sobie w sytuacji kryzysu totalnego. Mam nadzieje ze rozpisze sie w miare upływu czasu, na poczatek mam prośbe, jest któraś z Was mogłaby mi podesłac e booka "Nie zalezy mu na Tobie", szukałam tego w sieci ale jedynie na chomiku to jest gdzie trzeba wysłac sms, co zrobiłam ale ze wzgl na fakt ze nie jestem w Polsce, nie dostalam zadnego odzewu.
Dzieki z góry. Pozdrawiam i dziekuje
np jak on milczy dwa tygodnie...ignoruje Twoja obecnosc, udaje ze cie nie widzi ( i wpisujesz to na Liste "co on ci zrobil") to miedzy wierszami wyczytujesz swoje grzechy, czyli sposob radzenia sobie z tym zdarzeniem np. czesto dzwonisz, smsujesz, krzyczysz, piszesz maile, placzesz... no nie wiem... skaczesz z mostu...
jak juz na podstawie "listy na niego" klaruje ci sie lista "twoich grzechow" to siadasz i dumasz co chcialas osiagnac przez taki sposob dzialania (ale nie co on mial myslec tylko co ty chcialas zmanipulowac)... i z tego ma Ci wyjsc ze bylas pogieta w takim rozwiazywaniu problemow... wiec siadasz na dywaniku i zastanawiasz sie czy dasz rade byc inna.
Hmmm...
Nie wiem, czy kiedyś dojdę do takiego sposobu wnioskowania, jaki opisujesz powyżej.
Na chwilę obecną swój przypadek widzę inaczej. Wszystkie grzechy, jakie robiłam przeciwko sobie, robiłam żeby zaspokoić moje własne potrzeby np.: zakończyć okres ciszy - bo źle się czułam w takiej atmosferze, zadzwonić - bo byłam ciekawa co u niego, kiedy wróci z pracy, chodzenie za nim, żeby "dokończyć temat" - bo nie lubię nierozwiązanych problemów, itp.
Gdybym chciała nim manipulować to zachowywałabym się zupełnie inaczej - aczkolwiek zapewne w sposób, który byłby zdrowszy dla związku tj. bez narzucania się czy osaczania, a przy okazji zachowując własną godność. Tyle tylko, że takie zachowanie byłoby niezgodne z hmmm... jak to nazwać... moją "naturą" (?), a więc męczyłabym się.
Nawet miałam do siebie pretensje, że jestem taka mało kobieca, że inne babeczki to potrafią się tak zdystansować, wycofać - a ja nie! Bo przecież tak mi zależy, żeby wszystko było ok., żebyśmy zawsze byli tacy "sklejeni" ze sobą.
I zadanie jakie sobie stawiam to zmienić swoją "naturę", czyli jakby zmienić swoje mechanizmy działania, a to się chyba wiąże ze zmianą sposobu myślenia. Chcę by moje prawidłowe, pożądane w danej sytuacji zachowanie (takie konstruktywne i godne) wypływało niejako ze mnie, a nie, żebym musiała się zastanawiać jak się zachować by nie grzeszyć przeciwko sobie.
Nie wiem czy udało mi się jasno napisać co mi się tam po głowie kołacze
a tak szerze... ile razy myslimy ze swoim zachowaniem cos mu pokazemy?... udam obojetnosc, pokaze ze mi na nim nie zalezy, umaluje sie i poudaje ze wychodze na randke, ubiore sie w super ciuchy niech bedzie zazdrosny...
No właśnie nigdy tego nie robiłam i wydawało mi się, że ta szczerość zaprocentuje. Bo może (a raczej na pewno ) mam swoje wady, ale jestem ucziwa, nie manipuluję, nie oszukuję, nie kłamię, nie gram, nie dąsam się itp. itd. No i okazało się, że nie zaprocentowała.
A ja sobie dzisiaj tak pomyslałam, że to ostatnie spotkanie z nim na cmentarzu wcale nie było po to że jak mówił stęsknił sie za mną, tylko po to żeby jego matka zobaczyła ze nadal jest ze mną, bo ponoć ciagle się o mnie wypytywała i miał tego dość, przywitał się ze mną wylewnie, wszystko za mną niósł, był do obrzydzenia miły, a na poczatku widziała to jego matka i była bardzo zadowolona, bo ona mnie lubi, potrzebował mnie jako takie alibi, bo o tamtej nie powiedział jej ani słowa, oczywiście mogę się mylić ale on zawsze był manipulantem, tak więc Mama.Niki świat pełen jest takich ludzi.
Oto co znalazłam:
Kiedy kobiety zakochuja sie w jakims meżczyznie, sa wówczas
skłonne przypisywac mu niemal magiczne cechy. Zródeł tej skłonnosci
należy szukac w uwarunkowaniach z okresu dziecinstwa. Jak już
wspominalismy na poczatku tej ksiażki, kobiety od wczesnego dziecinstwa
przywiazuja szczególna wage do zwiazku i bliskiego kontaktu z mezczyzna.
Dysponujac obecnie wieksza swoboda w wyrazaniu uczuc, skwapliwie
z niej korzystaja, by uzewnetrznic te skłonnosci i w ten sposób wzmocnic
swoja emocjonalna reakcje na meżczyzne. Koncowym rezultatem jest
przypisywanie ukochanemu prawie magicznych cech. Nie chcemy przez
to powiedziec, ze nie widza jego wad; w wielu wypadkach kobiety patrza
na swoich ukochanych dosc obiektywnie. Magia ta bierze sie z tego, co
kobieta czuje do mezczyzny, oraz z faktu, ze tak chetnie przypisuje mu
wyjatkowosc.
Fakt, że czujemy sie zle, kiedy kogos tracimy, jest rzecza zwykła
i normalna. Taka strata moze byc gorsza od smierci, dotkliwie bowiem
rani miłosc własna i osłabia pewnosc siebie. Chociaz to całkiem naturalne,
że tracimy troche pewnosci siebie, kiedy ukochana osoba zostawia nas
wbrew naszym pragnieniom, to jednak zupełnie co innego, gdy zbyt
długo bolejemy nad ta strata. Długotrwały zal wiaze sie bezposrednio
z prawem przekazanym mezczyznie i utraconym ? prawem do potwierdzania
wartosci partnerki jako osoby, kobiety i kochanki.
Kobiecie nigdy nie wolno dawac mezczyznie prawa decydowania
o tym, jak ona sama siebie odbiera. Nikt poza nia nie powinien miec tego
prawa w żadnych warunkach, a mimo to znamy mnóstwo kobiet, które
czuja sie bezwartosciowe, poniewaz zostały porzucone przez mezczyzne.
Kobiety, które zbyt długo opłakuja utracona miłosc, w sposób
typowy uważaja, ze to życie uczyniło je nieszczesliwymi, zapominajac, ze
same moga na to wpływac. Czuja sie ofiarami. Oto przychodzi meżczyzna
i sprawia, że kobieta czuje sie kims wyjatkowym, a odchodzac odbiera
jej to samopoczucie. Zamiast dostrzegac wady w meżczyznie, wiele kobiet
ma skłonnosc do obciażania wina s i e b i e , do traktowania s i e b i e
jako osoby, która zle postapiła. Samooskarżanie niczemu nie służy
i tylko zwieksza ból.
Pierwszym krokiem, jaki kobieta powinna zrobic, by uporac sie
z utracona miłoscia, jest porzucenie mysli o magicznej sile, która
przypisywała danemu meżczyznie i zwiazkowi z nim. Musi przestac
myslec, że już nigdy nie bedzie czuła sie tak dobrze jak w tym zwiazku,
i musi zrozumiec, ze bez wzgledu na to, jaki był ten zwiazek, to już go
nie ma, a tylko w jej umysle pozostał jako złudzenie. Warunki dla nowej
nadziei mozna stworzyc jedynie wówczas, gdy pojmie sie nierealnosc tego
zwiazku.
Drugi krok to wziecie na siebie wiekszej osobistej odpowiedzialnosci
za przeżywanie tego, co sie w swiecie dzieje ? za całosc swoich uczuc,
reakcji innych osób, wydarzen w zyciu. Trzeba zrozumiec, ze bez wzgledu
na złozonosc przyczyn zwyczajnie cos nie wyszło. Wazna rzecza dla
kobiety jest uswiadomienie sobie, ze w dotychczasowym zwiazku nie była
po prostu bierna uczestniczka, która tylko reaguje, lecz ze w połowie
przyczyniła sie do owej ?chemii". Bez współdziałania kobiety do cudu by
nie doszło.
Stwierdzamy, że nazbyt wiele kobiet zapomina o znaczeniu przyczyn
i skutków w procesie wzajemnego oddziaływania na siebie partnerów
w zwiazku. Kobiety te traca kontakt z poczuciem własnej siły. Czuja sie
bezsilne szczególnie wówczas, gdy pragna zatrzymac przy sobie mezczyzne,
który chce odejsc. Byc moze traca orientacje i nie widza róznicy miedzy
ta czasowa utrata poczucia własnej siły a długotrwałym i paralizujacym
uczuciem bezsilnosci.
Mezczyzna moze odejsc, ale nie potrafi zabrac ze soba wartosci
kobiety, kobieta bowiem i wyłacznie ona jest włascicielka swojej wartosci.
Nikt, nawet najbardziej przebiegły i najpodlejszy mezczyzna, nie zdoła jej
tego skrasc. Cos takiego można jedynie otrzymac w darze.
Uswiadomienie sobie zatem znaczenia własnego wkładu w zwiazek
jest dla kobiety niezbednym warunkiem uwolnienia sie od długotrwałego
opłakiwania utraconej miłosci. Dzieki temu kobieta nie tylko zapragnie
nowego uczucia, ale również bedzie miała do tego prawdziwy i istotny
powód.
Jak już wczesniej zauwazylismy, ważnym czynnikiem wpływajacym
na przedłuzanie sie okresu opłakiwania utraconego uczucia jest fakt, ze
kobieta daje mezczyznie prawo potwierdzania jej wartosci i sama powoli
staje sie tego ofiara. Jesli stwierdzasz, ze juz do tego doszło, musisz
odebrac mu to prawo i nauczyc sie znów siebie lubic. Znajdz nowe
sposoby zdobywania pozytywnych informacji o sobie i pozytywnego
reagowania na te informacje. Szukaj sytuacji, które pozwola ci stwierdzic,
jak cie widza inni ludzie i jak jestes przez nich odbierana. Bedzie to
prawdopodobnie wymagało nowych znajomosci i z pewnoscia przyniesie
nowe doznania.
Wiele porzuconych kobiet niewłasciwie adresuje sprawy zwiazane
z niskim poczuciem własnej wartosci, skupiajac swoje mysli i pragnienia
na meżczyznie. Taka ciagła koncentracja ? ?ach, jaki był wspaniały" czy
?ale był z niego dran" ? może skutecznie przeszkadzac w uswiadamianiu
sobie swojej rzeczywistej wartosci i pewnosci siebie.
Wielu kobietom jest znacznie łatwiej gorzko narzekac na mezczyzne,
niz spojrzec prawdzie w oczy i dostrzec rzeczywisty problem ? że same
ze soba nie czuja sie dobrze. W ciagu całej naszej pracy zawodowej nie
spotkalismy jeszcze kobiety, która by była w pełni swiadoma własnej
wartosci i wpadła w pułapke nie konczacego sie opłakiwania utraconego
meżczyzny. Wszystkie kobiety wpadajace w taka pułapke maja kłopoty
z niskim poczuciem własnej wartosci.
Główna sprawa zatem nie jest meżczyzna, lecz osobista wartosc.
Jeżeli porzucenie nastapiło z jakichs innych uzasadnionych powodów, to
oczywiscie nad nimi nalezy popracowac. Pamietaj jednak, ze wszystko,
co w zwiazku było dobre i zdrowe, zostało stworzone wspólnie i podobnie
jest z rozkładem zwiazku, za co również oboje ponosicie odpowiedzialnosc.
I tworzenie zwiazku jest wspólnym przedsiewzieciem, i wina za jego
rozkład jest wspólna.
Po to, by sie ponownie zakochac, trzeba porzucic mysl o dawnych
ranach i dawnych zalach. Twierdzenie, ze wszyscy mezczyzni to fujary
albo że żaden z nich nie moze sie równac z byłym ukochanym, to jedynie
wymówka, która pozwala nie odsłaniac sie i unikac ryzyka.
Ważna rzecza dla kobiety jest wierzyc, ze p o t r a f i znów sie
zakochac i bezpiecznie czuc z jeszcze nie znanym jej mezczyzna, byc może
zupełnie innym niz ten, którego trudno jej przebolec. Ważne, by dała
szanse temu jeszcze nie poznanemu meżczyznie, on bowiem moze zapewnic
jej nawet bogatsze przeżycia niż poprzednik. Do tego nie wystarczy
jednak po prostu sie z nim spotykac. Sprawa wymaga znacznie wiecej ?
trzeba sie otworzyc na nowe doznania, a to z kolei pociaga za soba
koniecznosc widzenia tego nowego mezczyzny w kategoriach nowych,
zamiast porównawczych.
Wszyscy jestesmy po prostu ludzmi. Nikt z nas nie dysponuje
żadnymi czarodziejskimi mocami. Nie istnieje tylko jedna odpowiednia
osoba; odpowiednich ludzi jest wielu.
To bardziej niż prawdopodobne, że kobieta jest w stanie stworzyc silny,
znaczacy i głeboki zwiazek z nowym mezczyzna, ale tylko wówczas, gdy
sama sie dowartosciuje ? dzieki znajomym, jakiejs działalnosci, sukcesom.
Odnowione poczucie własnej wartosci daje odwage, swobode i otwartosc,
które sa niezbedne, by można było znów sie zakochac.
Samo gęste, że tak powiem, piszesz maxi. Mam tylko jedno małe pytanko - jak pracować nad tą miłością do samej siebie? technicznie, co robić aby poprawić to swoje sponiewierane samopoczucie i poczucie własnej wartości?
1. Nie idealizować "byłego", nikt nie jest ideałem, miał również liczne wady których nie tolerowałysmy
2. Nie nadawać "byłemu" związkowi romantycznego charakteru, było różnie
3. Uświadomić sobie że tego związku już nie ma, został tylko złudzeniem w naszej wyobraźni
4. Dużo czytać aby uświadamiać sobie głównie swoje błędy w zachowaniu i starać się nad nimi pracować
5. Cieszyć się ze swoich małych sukcesów, z tego co same załatwiłyśmy
6. Sprawiać sobie codziennie chociaż jedną małą przyjemność tylko dla siebie (o czym pisała Zazdrość)
7. Wychodzić gdzieś z koleżankami, ze znajomymi na spacery, do pubu ( jak któraś mi napisze ze nie ma koleżanek to nie uwierzę bo ja sama z siebie w tym miesiącu poznałam 2 fajne dziewczyny i się spotykamy ze sobą, obie po rozstaniach he he)
jak coś mi jeszcze do głowy wpadnie to napiszę ale i Wy coś dopiszcie
Ja od m-ca znalazłam fajny sposób aby poznawać ludzi, rozmawiam z obcymi osobami, na przystanku, w sklepie, w parku, potem wymieniam się z niektórymi telefonami i tak nawiązuję kontakty, idę np do szewca i z nim gadam, a on mi opowiada historię swojego zycia że po 19 latach zostawila go zona i sam wychowuje syna, to jeden z przykładów, naokoło jest pełno zranionych osób tylko trzeba do nich dotrzeć, a wtedy zobaczymy ze nie tylko nam jest źle i jest łatwiej przezyć swój ból, jak widzimy że takich osób jest duzo, nie spotykam kogoś z myslą że własnie ten będzie moim "jedynym", jezeli nawiązuję kontakt z facetem traktuję go jak kolegę, kogoś kto się chce wygadać i tak jest fajnie.
Dzięki ci maxi. Szczególnie mi się podoba pkt 6. Co do 7 to nadaję się do zabawy jak wół do karety, taki smutas tylko waży innym humor i nie sposób się przy nim bawić, wszyscy posępnieją jak w towarzystwie osoby w żałobie.
Ufff ! Właśnie wpadł mój były pan z pyskiem: aleś nawypisywała głupot w tym pozwie, jak ja napiszę odpowiedź na pozew, to.....Trzęsę się jak baranie cośtam! Ale gadać nie chciał, obrażony.
to takie trudne a wydaje sie tak proste;zwłaszcza dla nas, osób ktore potrafia kochac ponad miare; pokochać siebie.
Ja zakonczyłam trwajacy 1,5 roku zwiazek który jak czułam przez ostatnie kilka miesiecy nie ma przyszłosci. Moj ex zawsze czyms zajety, praca, swoim hobby, siedzeniem przed komputerem. Nie jest nałogowcem ani nic w tym stylu, w sumie wesoły człowiek, ale mnie nie kochał. przez te 1,5 roku nie usłyszałam ani razu "kocham Cie". Przyznaje ze ja tego tez nie zrobiłam ale tylko dlatego ze byłam zbyt dumna, nie powiedziałam bo nie usłyszałam tego od niego.Wychodzilismy czesto ale po to by spotkac sie z jego przyjaciółmi, których lubie szczerze ale wiadomo ze chciałam od czasu do czasu abysmy wyszli sami, tylko po to zeby pobyc ze soba i spedzic fajnie czas - co zdarzało mu sie zanim zamieszkalismy razem.Uswiadomiłam sobie jak z czasem zaczełam uzalezniac sie od niego, chyba wtedy kiedy zaczał nie zwracac juz takiej uwagi na mnie i moje potrzeby. Byłam przygnebiona i nie umiałam sobie znalezc miejsca, czułam sie winna ze robie cos nie tak, wiec robiłam cos dla niego, bo uwazałam ze on to doceni, ze mnie zauwazy. Jesli tak było, moj nastroj zmieniał sie na lepsze o 180 stopni.Jak błędne to było koło widze dzisiaj. Stawałam sie coraz bardziej smutna i przybita, miał do mnie pretensje ze nie chce sie spotykac w gronie znajomych,a ja nie byłam w stanie dobrze sie bawic myslac tylko o tym ze mi jest żle bo on mnie nie traktuje jak swojej kobiety. Wiekszosc tego czasu bylismy chyba tylko dobrymi kumplami i coraz rzadziej kochankami.Ostatnio usiłowałam jeszcze z nim rozmawiac ale sie poryczałam, mowilam mu jak sie czuje, a on tylko powiedział ze przeprasza. W koncu za kilka dni nie wytrzymałam i powiedziałam ze sie wyprowadzam, na co on ze juz wspominałam o tym wczesniej. odrzekłam wiec ze tym razem to zrealizuje i ze nasz zwiazek uwazam za zakonczony. To było w samochodzie, wiózł mnie do pracy. Rozkleiłam sie załkowicie, widziałam ze jego tez to poruszyło. Powiedział jednak ze to bedzie chyba najwłasciwsze rozwiazanie dla nas. BYłam w szoku i zapytałam czy on tak myslał od jakiegos czasu tylko nie chciał tego powiedziec? usłyszałam ze tak. Nazwałam go tchórzem i wyszłam cała we łzach. Do pracy tego dnia nie dotarłam, wróciłam do domu , wziałam 2 walizki i wyniosłam sie do przyjaciółki, która mieszka sama.On chyba nie przypuszczał ze w takim tempie sie wyniosę. wysyłał mi smsy gdzie jestem i czy jestem bezpieczna, ale zignorowałam to, chociaz nie chciałam. Nastepnego dnia rano pojechałam zabrac wiecej rzeczy z mieszkania, on szykował sie do pracy, wygladał na przygnebionego i pytał czy mi pomóc w czyms, ja rozczarowałam sie kolejny raz ze nie zatrzymuje mnie, powiedziałam ze nic od niego nie chce i wiecej nie byłam w stanie bo łzy same cisneły sie do oczu. Wyszłam. Dzwonił za chwile czy mnie nie podwiezc gdzies z tymi walizkami i td i jak mi pomóc, powiedziałam mu ze pomoze mi jezeli nie bedzie sie ze mna kontaktował. I tak zrobił. Nie mamy kontaktu juz ponad tydzien. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, łudze sie ze wrócimy do siebie, ale wtedy przypominam sobie jak czasem mi było źle i ze cuda sie nie zdarzaja ze za pomoca magicznego zaklecia on mnie pokocha.połowa moich rzeczy nadal jest w tamtym domu. Szukam mieszkania teraz do wynajecia ale juz sie stresuje jak zabiore te wszystkie rzeczy stamtad i jak zareaguje kiedy go zobacze.
MYsli nie daja mi spokoju, mysle o nim, co on teraz tez przezywa, a moze nie przezywa w ogóle, moze juz tylko czeka kiedy wszystko zabiore i bedze wolny.
Witam wszystkie dziewczyny tutaj.Nie bede oryginalna nadmieniajac ze czytanie Waszych wpisów bardzo pomaga w powiedzeniu sobie prawdy o sobie i uzyskania pomocy w radzeniu sobie w sytuacji kryzysu totalnego. Mam nadzieje ze rozpisze sie w miare upływu czasu, na poczatek mam prośbe, jest któraś z Was mogłaby mi podesłac e booka "Nie zalezy mu na Tobie", szukałam tego w sieci ale jedynie na chomiku to jest gdzie trzeba wysłac sms, co zrobiłam ale ze wzgl na fakt ze nie jestem w Polsce, nie dostalam zadnego odzewu.
Dzieki z góry. Pozdrawiam i dziekuje
Mariorie, jesli chcesz tą pozycje, to napisz na mojego mail'a.
Mariorie.
Bardzo mi przykro z powodu Twojego bólu i faktu, że rozstałaś się z kimś na kim Ci zależało.
Postaraj się podejść do tego pragmatycznie.
Było Ci źle, teraz może być tylko lepiej.
Myślę, że Ty w głębi duszy o tym wiesz.
Tych rzeczy nie może odebrać jakaś koleżanka?
to prawda ze trudno pokochac sama siebie... nawet nie wiedzialam jak zaczac... ha ha ha jak dzis sobie przypomne ze szukalam w internecie informacji jak pokochac siebie... to smiesszy mnie to... wyobrazcie sobie sztynke w czarnym sweterku, ktora pozna noca jak wszyscy juz spia i z podpuchnietymi oczami szuka odpowiedzi CO TO ZNACZY KOCHAC SIEBIE... bo moze ja cos juz robie a nie wiem, albo totalnie wszystko zle robie... wiec jak ktos by mi podpowiedzial jakies znaki szczegolne kochania siebie, objawy...
ech te kobiety i internet... ha ha ha
no ale co by nie mowic internet mi pomogl, bo szybko mozna znalezc wszystkie informacje, ksiazki, ... NO I WAS DZIEWCZYNY
Dziekuje, ze jestescie.. bo nasza wzajemna obecnosc to nieodzowny bodziec i sila do zdrowienia
to prawda ze trudno pokochac sama siebie... nawet nie wiedzialam jak zaczac... ha ha ha jak dzis sobie przypomne ze szukalam w internecie informacji jak pokochac siebie... to smiesszy mnie to... wyobrazcie sobie sztynke w czarnym sweterku, ktora pozna noca jak wszyscy juz spia i z podpuchnietymi oczami szuka odpowiedzi CO TO ZNACZY KOCHAC SIEBIE... bo moze ja cos juz robie a nie wiem, albo totalnie wszystko zle robie... wiec jak ktos by mi podpowiedzial jakies znaki szczegolne kochania siebie, objawy...
ech te kobiety i internet... ha ha ha
no ale co by nie mowic internet mi pomogl, bo szybko mozna znalezc wszystkie informacje, ksiazki, ... NO I WAS DZIEWCZYNY
Dziekuje, ze jestescie.. bo nasza wzajemna obecnosc to nieodzowny bodziec i sila do zdrowienia
Noo.. kochaniutka, Ty przynajmniej jesteś szatynką. A ja na dodatek jestem blondynką
Dziewczyny kochane, Maxi, Zazdrość(i) jesteście mądre babki i dzięki Wam paru osobom łatwiej borykać się z codziennością. Pokochać siebie może jeszcze nie potrafię (o ile to w ogóle możliwe przy moim spaczonym charakterze), ale.....mój były pan już mną nie włada. Czuję się silniejsza i na pewno szanuję siebie. Dzięki
teraz ja, mam dosc, weszlam do lozka i nie chce juz stad wyjsc nigdy, mam w dupie, nie mam sily,
nie pojde do pracy mam w dupie
nie potrafie patrzec codzinnie na niego ze swaidomoscia ze to koniec, chce wybielac jego, siebie ten zwiazek,
naprawde o nie wyobrazam sobie ze go nie bedzie,
a sama sie wyprowadzilam drugi raz
wczoraj dzwonila do mnie jego mama powiedziec jak jej ciezko???
on ze skoro sie wynioslam mam zabrac swoje rzeczy ccalkiem i jak nie spakuje mnie w kartony w niedziele
boszeeee czuje sie tak masakrycznie, nie mam nikogo tu, wszyscy tylko wytykajk mnie palcami za to co ja cuduje,a rodzina w momentach mojego zalamania sama chce sie wieszac, wiec zostalam mi ja smam i kolejne wynajete mieszkanie i nie mam sil sie podniesc
i nagle w takim stanie jakim jestem jest mi wszytko jedno chce go z powrotem, nie moge przestac miec przed soba jego oczu obcych oczu, jakis oczu czlowieka ktory ma napisane chcialas masz nie jestem
nie umiem
juz nie wiem o co tu chodzi
Zazdrosc napisał/a:np jak on milczy dwa tygodnie...ignoruje Twoja obecnosc, udaje ze cie nie widzi ( i wpisujesz to na Liste "co on ci zrobil") to miedzy wierszami wyczytujesz swoje grzechy, czyli sposob radzenia sobie z tym zdarzeniem np. czesto dzwonisz, smsujesz, krzyczysz, piszesz maile, placzesz... no nie wiem... skaczesz z mostu...
jak juz na podstawie "listy na niego" klaruje ci sie lista "twoich grzechow" to siadasz i dumasz co chcialas osiagnac przez taki sposob dzialania (ale nie co on mial myslec tylko co ty chcialas zmanipulowac)... i z tego ma Ci wyjsc ze bylas pogieta w takim rozwiazywaniu problemow... wiec siadasz na dywaniku i zastanawiasz sie czy dasz rade byc inna.Hmmm...
Nie wiem, czy kiedyś dojdę do takiego sposobu wnioskowania, jaki opisujesz powyżej.
Na chwilę obecną swój przypadek widzę inaczej. Wszystkie grzechy, jakie robiłam przeciwko sobie, robiłam żeby zaspokoić moje własne potrzeby np.: zakończyć okres ciszy - bo źle się czułam w takiej atmosferze, zadzwonić - bo byłam ciekawa co u niego, kiedy wróci z pracy, chodzenie za nim, żeby "dokończyć temat" - bo nie lubię nierozwiązanych problemów, itp.
Mam tak samo jak mama.Niki
Identycznie...
I pracuję nad krótkimi komunikatami, ale nadal nie umiem wyczuć tych różnic...
I bardzo mi to przeszkadza.
Zazdrość pomóż
Samo gęste, że tak powiem, piszesz maxi. Mam tylko jedno małe pytanko - jak pracować nad tą miłością do samej siebie? technicznie, co robić aby poprawić to swoje sponiewierane samopoczucie i poczucie własnej wartości?
no wlasnie, ja tez jestem teraz na tym etapie... mam chyba jakas wewnetrzna blokade i nie wiem jak sie jej pozbyc, czuje, ze zamknelam sie sama przed soba... jak odzyskac poczucie wlasnej wartosci? szperam w necie, znalazlam kilka ebookow:
Jak pokochac siebie - M. Pietraszek
Poznaj swoja wartosc - J. Caunt
Optymizm - J. Stelmachowicz
Ja i cele - M. Dworniakowicz
Spokoj i radosc - M. Bober
Pokaz na co cie stac - M.Szuba
Byc kobieta i nie zwariowac -K. Miller
wlasnie zasiadam do czytania, z kubkiem inki i sterta kokosanek i bede sie oswiecac
teraz ja, mam dosc, weszlam do lozka i nie chce juz stad wyjsc nigdy, mam w dupie, nie mam sily,
nie pojde do pracy mam w dupie
nie potrafie patrzec codzinnie na niego ze swaidomoscia ze to koniec, chce wybielac jego, siebie ten zwiazek,
naprawde o nie wyobrazam sobie ze go nie bedzie,
a sama sie wyprowadzilam drugi raz
wczoraj dzwonila do mnie jego mama powiedziec jak jej ciezko???
on ze skoro sie wynioslam mam zabrac swoje rzeczy ccalkiem i jak nie spakuje mnie w kartony w niedziele
boszeeee czuje sie tak masakrycznie, nie mam nikogo tu, wszyscy tylko wytykajk mnie palcami za to co ja cuduje,a rodzina w momentach mojego zalamania sama chce sie wieszac, wiec zostalam mi ja smam i kolejne wynajete mieszkanie i nie mam sil sie podniesc
Wyczuwam duzy pozytyw w Twoim nastawieniu MASZ WSZYSTKO W DUPIE!
no nareszcie!
i to dobry moment by zaczac robic cos dla siebie...
och jak ja dlugo nie moglam miec wszystkiego w dupie... ciagle sie wysilalam i wysilalam
tak mi fatalnie
nie wiem czy dlugo to fatalnie jeszcz wytrzymam, normalnie chce zadzwonic zeby przyjechał, "uratowal" mnie i zabrał stad i niech juz bedzie dobrze
co za koszmar, wy wiecie jaki...
nie moge dzis nie moge, swiadomosc konca koncow a ja nie chce sie zgodzic na to co sama wykreowałam-odejście, to dopiero paradoks
Wszystkie grzechy, jakie robiłam przeciwko sobie, robiłam żeby zaspokoić moje własne potrzeby np.: zakończyć okres ciszy - bo źle się czułam w takiej atmosferze,.
Czy chcialas ta cisze zakonczyc bo to niedojrzale i utrudnia komunikacje, czy chcialas by zaprzestal milczenia bo ranil Cie tym milczeniem i psychicznie bylo to dla Ciebie nie do zniesienia?
zadzwonić - bo byłam ciekawa co u niego, kiedy wróci z pracy.
No to maxymalnie jeden telefon dziennie?
chodzenie za nim, żeby "dokończyć temat" - bo nie lubię nierozwiązanych problemów, itp..
a kiedy uznalabys problem za rozwiazany, czy jak bedzie po Twojej mysli? a co by bylo gdyby ten problem nie byl rozwiazany?
miałam do siebie pretensje, że jestem taka mało kobieca, że inne babeczki to potrafią się tak zdystansować, wycofać - a ja nie! Bo przecież tak mi zależy, żeby wszystko było ok., żebyśmy zawsze byli tacy "sklejeni" ze sobą. .
Czy do tego dazylas we wszystkich swoich staraniach? A co sie dzialo gdy nie bylo tego uczucia sklejenia?
I zadanie jakie sobie stawiam to zmienić swoją "naturę", czyli jakby zmienić swoje mechanizmy działania, a to się chyba wiąże ze zmianą sposobu myślenia. Chcę by moje prawidłowe, pożądane w danej sytuacji zachowanie (takie konstruktywne i godne) wypływało niejako ze mnie, a nie, żebym musiała się zastanawiać jak się zachować by nie grzeszyć przeciwko sobie. .
A zatem pytasz co jest normalne i zdrowe, zeby wprowadzic to w zycie... bo juz sama nie wiesz co jest normalne? czy moze wiesz ale nie umiesz tego zastosowac?
No właśnie nigdy tego nie robiłam i wydawało mi się, że ta szczerość zaprocentuje. Bo może (a raczej na pewno
) mam swoje wady, ale jestem ucziwa, nie manipuluję, nie oszukuję, nie kłamię, nie gram, nie dąsam się itp. itd. No i okazało się, że nie zaprocentowała.
Czy nie dasasz sie i nie grasz i nie oszukujesz bo chcesz osiagnac cel "sklejenia" sie ze soba i to oznacza to Twoje "zaprocentuje"?
No, ja w paru punktach podobnie jak mama.Niki.
Cisza była dla mnie karą. Ale też chciałam, żeby On w końcu głośno i wyraźnie wyartykułował, o co mu chodzi, w czym jest problem.
Taaa.. Nocne Polaków rozmowy - to JA. Ale na usprawiedliwienie dodam, że nie chodziło mi, żeby "stanęło na moim". Po prostu M. NIGDY sam od siebie nie zaczął żadnej dyskusji. Nie przesadzam - naprawdę NIGDY.
To ja tez
Cisza byla dla mnie kara... i byla bolesna jak diabli... miotalam sie zeby ja przerwac
nie smsowalam czesto ale wysylalam smsy na zgode albo pt "dlaczego ty mnie tak ranisz"
problem musial byc rozwiazany... a rozwiazanie to porozumienie... zeby porozumienie nastapilo trzeba go bylo zagadac na smierc ha ha ha
Gdy nie bylo uczucia sklejenia... byla pustka i samotnosc tzw samotnosc w zwiazku zle sie czulam gdy on byl jakis taki daleki i obcy albo gdy byl zly na caly swiat bo go ten sam zel do kapieli (naslany przez wokownicze zolwie ninja) chial zabic jak owego M.
nie wiedzialam co jest normalne
nie dasalam sie, nie obrazalam, nie zrzedzilam... staralam sie... zeby zaprocentowalo... bo cel byl szczytny... zeby mnie kochano
Natomiast ja, gdy została przekroczona masa krytyczna wybuchałam. A potem ciche dni - wtedy cisza mi nie przeszkadzała, bo ją "kontrolowałam" - ja ją zarządziłam, nie? Boże, jakie to słabe...
I niby to miała być kara dla niego? Tak, strasznie cierpiał, że mu nie trułam za uchem. Idiotka (w czasie przeszłym. dodam).
przestrzegam przed nieodpowiedzialnym robieniem sobie "dobrze"...
od poniedzialku zaczynam Tai Chi.... i na diabla mi to bylo... akurat luzy mi sie koncza w pracy i zamiast pojsc jak czlowiek do lozeczka spac to bede po tych zaspach snieznych, pod gorke, pod wiatr szla... pogielo mnie z tym tai chi
Czy mialyscie kiedys tak,ze chcialyscie sobie zrobic dobrze a potem tak cieeeezkooo bylo korzystac z tego dobrze?
no i czy dobrze to musi byc zawsze na leniucha?
moze trzeba pod ten wiatr....?
Hey, hey Zazdrości - pokazujesz drugą twarz - sama mówiłaś, codziennie zrób sobie jakąś małą przyjemność - czemu nie to tai chi? Jak się wciągniesz, może być bosko, a jak nie to rzucisz to w cholerę i znajdziesz coś innego (na tego leniucha). Człowiekiem tylko jesteś. Ja se wycięłam taki numer, że zapisałam się na lampy p-ko depresji i wywaliłam na to kasę a potem....nie byłam ani razu! Bo one, te lampy, musiały być o 7 rano, a jeszcze dojazd, a tu za oknami ciemno, zimno... Ech teraz się z tego śmieję. Teraz bym jeździła, bo kiepsko sypiam. Ze studiami było to samo. "Po co mi to na stare lata?" jęczałam i marudziłam... Ale tu już była duuuuuża kasa i nie udało się wywinąć
Jest takie powiedzenie: "Uważaj o co prosisz, bo możesz to dostać" Hi.hi miłego dnia
ja bym dostala silniejszej depresji od tych lamp o 7 rano... ha ha ha
Witam
Od kilku dni zbieram sie na odwagę dołaczyć do Was. Przeczytałam prawie wszystkie posty i stwierdziłam, że i ja należe do grupy osób kachających za bardzo. Moj mąż w rocznicę naszego ślubu zdradził mnie. I co powinnam zrobić ( wszystkie powiecie jedno - wystawić draniowi walizki za drzwi) a mnie brakło odwagi. Od tamtej pory a to już trochę trwa w mojej głowie trwa walka nienawiść i miłość. Mam może tylko ten konfort że znowu wyjechał do pracy za granice i nie muszę go oglądać na codzień.
Wiem że mam duży problem. Muszę się wyzwolić z uzależnienia od jego osoby - dla mojego własnego dobra i dobra mojego syna. Dlatego znalazłam się tutaj i wiem, że znajdę tutaj wsparcie i pomoc.
Pozdrawiam
Witaj Epoka. Dobrze trafiłaś, są tutaj osoby ( Kochane Dziewczyny ), które bardzo, bardzo Ci pomogą, wesprzą dobrym słowem, dodadzą otuchy. Ja sama mam problem, nie mogę pogodzić się z rozstaniem z narzeczonym. Od wczoraj mam mega doła. Już przez kilka dni było w miarę ok, pozwoliłam sobie na rozkosz ciała w studiu kosmetycznym, ale niestety pomogło na chwilkę. Znowu rozpaczam, wspominam i cofam się do przeszłości. Zdrada to najobrzydliwsza przykrość, jaką może sprawić ukochany mężczyzna. Kiedyś myślałam, ze zdrady nie można wybaczyć. Ale jak się kocha mocno, za bardzo, wybacza się różne wyskoki facetów, cierpiąc przy tym okrutnie. Twoim Epoka szczęściem jest syn, dziecko to cud. Ja niestety nie mam dzieci, choć z całego serca je pragnę. Jeżeli lubisz czytać to Dziewczyny prześlą Ci skan książki o tym, ze kochamy za bardzo. Na razie jestem w połowie, ale jakby ktoś pisał o mnie. Pozdrawiam i trzymaj się cieplutko.
cześć lachoniki moje kochane
słuchajcie. ostatnio odbyłam rozmowę z moją sympatią na temat mojego ex. zapytałam go w prost czy nie przeszkadza mu to że ja kiedyś no defakto byłam i sypiałam z jego kumplem, i jak on sobie to wyobraża jeśli nam wyjdzie to prędzej czy później my także zaczniemy ze sobą sypiać. i czy mu to nie przeszkadza że ja kiedyś z tamtym a co teraz z nim ?? dla niego to nie problem, ale jakoś mi się w to wierzyć nie chce !!!! mój ex miał fiksa miksa na punkcie tego że ja kiedyś miałam faceta 4 lata i był zazdrosny o to że ja z nim spałam i robiłam różne rzeczy. I co teraz nagle zjawia się facet któremu to nie przeszkadza ?? może to jakiś spisek, może oni razem coś ukartowali. tak się boję, a coraz więcej czuje do tego faceta !!!!
cześć lachoniki moje kochane
słuchajcie. ostatnio odbyłam rozmowę z moją sympatią na temat mojego ex. zapytałam go w prost czy nie przeszkadza mu to że ja kiedyś no defakto byłam i sypiałam z jego kumplem, i jak on sobie to wyobraża jeśli nam wyjdzie to prędzej czy później my także zaczniemy ze sobą sypiać. i czy mu to nie przeszkadza że ja kiedyś z tamtym a co teraz z nim ?? dla niego to nie problem, ale jakoś mi się w to wierzyć nie chce !!!! mój ex miał fiksa miksa na punkcie tego że ja kiedyś miałam faceta 4 lata i był zazdrosny o to że ja z nim spałam i robiłam różne rzeczy. I co teraz nagle zjawia się facet któremu to nie przeszkadza ?? może to jakiś spisek, może oni razem coś ukartowali. tak się boję, a coraz więcej czuje do tego faceta !!!!
moim zdaniem po 1: jesli facet chce pojsc z Toba do łóżka to nic nie jest w stanie przeszkodzic mu w tym, nawet fakt ze byłas stałą dziewczyna jego kumpla
po 2: obydwoje wiecie jaka jest sytuacja, tzn znacie sie długo i wiecie conieco o sobie wiec kiedy zaczeliscie sie spotykac, on doskonale wiedział o Twoim poprzednim związku
po 3: co by było gdyby on Ci powiedział ze tak, że przeszkadza mu swiadomosc ze byłas i spałas z jego kumplem? czy zakonczyłabys ta znajomosc?
po 4: czy to jest dla Ciebie takie wazne a moze Tobie przeszkadza taka bliska koligacja?
po 5 : kazdy facet jest inny. to ze Twoj ex był zazdrosny o Twoje poprzednie wiazki, nie znaczy ze ten teraz bedzie robił to samo. życie płynie do przodu, po co rozdrapywac przeszłosc. po co rozwijasz ten temat, moze to szukanie problemu do rozwiazania?
mam nadzieje ze nie zabrzmiało to za ostro, ale takie sa moje przemyslenia
udanego dnia dziewczyny
W domu sajgon. Mąż powiedział, że ma mnie dość, że zmarnowałam mu życie, że przeklina dzień w którym mnie poznał, że tylko pecha na niego sprowadzam i, że najlepiej będzie jeśli się rozwiedziemy ale to ja mam złożyć pozew i się wyprowadzić. Dobrze by było gdybym sobie kogoś zapoznała a mieszkanie zostawiła jemu. Zrobił nawet listę co ew. mogę sobie zabrać(niewiele tego).Przepłakałam całą noc. Łeb mi pęka. Jeszcze wczoraj go żałowałam, chciałam chronić przed światem a ten twierdzi że mu życie zmarnowałam. A wiecie na czym to polega? Bo marzył mu się dom ale, że ożenił się z biedną więc stać nas było na mieszkanie w dodatku na czwartym piętrze i koło kościoła(sam takie miejsce wybrał).Za mało zarabiam no i ten mój instynkt macieżyński. Przez niego mamy bachora który kosztuje. Mój mąż zawsze twierdził, że pracuje na spełnianie swoich marzeń. Owszem, dawał na życie ale tyle co ja zarabiam czyli najniższą krajową co w sumie ledwo starczało ale radziłam sobie. On za to kupował lornetki, co roku inny motor a co pół roku samochód. Zabawki szybo się nudziły więc wymieniał na nowsze i lepsze. Nie wspomnę już o innych pierdołach kompletnie nie potrzebnych dorosłemu facetowi. Ma dość pokaźnie konto do którego ja nie mam dostępu. Nigdy nie wyciągnął nawet 100 zł i nie powiedział "masz, kup dziecku buty".Gdy jechaliśmy na wakacje to za kasę którą ja uzbierałam a on nie wpadł na pomysł żeby się dołożyć i dzięki temu np przedłużyć wyjazd o parę dni. Nic bym nie mówiła gdyby nie miał kasy. Zarabiał marnie i wszystko szło na życie. Ale on kasę ma i to konkretną, której ja w razie rozwodu nawet nie zobaczę. Mam ochotę go zabić. Wydaje mi się ,że gdyby mnie zdradził to mniej by bolało ale fakt, że przez tyle lat było się kulą u nogi a w dodatku nie interesuje dalszy los bo dla niego to i pod mostem możemy spać to jest już coś strasznego. Wiem co powiecie "składaj ten pozew".Chętnie bym to zrobiła ale ja chcę żeby to on zrobił a poza tym jeszcze troszkę zejdzie za nim do mnie dotrze ,że wszystko się wali. Nie umiem nawet sensownie myśleć.
Goga Jesteś silną kobietą. Dasz radę. Widzisz ja rozpaczam po rozstaniu z narzeczonym, jestem sama, jest źle, Ty masz męża też jest źle. Rzeczywiście czytając, ze on nie dokładał się do wakacji budzi we mnie zdumienie. Przecież rodzinnie wyjeżdżaliście, to był urlop i że on nie płacił to dziwne. Jeżeli jego dochody ma udokumentowane, to wysokie alimenty możesz otrzymać. Nie myśl nawet, ze ze zdradą łatwiej by było. To stan kiedy uzmysławiasz sobie, ze byłaś nikim dla niego, bo nie myśląc o Tobie wskoczył jakiejś do łóżka. Pomyśl teraz o swoim Dziecku i o sobie. Zasługujecie na spokojne, lepsze życie. Pozdrawiam
W domu sajgon. Mąż powiedział, że ma mnie dość, że zmarnowałam mu życie, że przeklina dzień w którym mnie poznał, że tylko pecha na niego sprowadzam i, że najlepiej będzie jeśli się rozwiedziemy ale to ja mam złożyć pozew i się wyprowadzić. Dobrze by było gdybym sobie kogoś zapoznała a mieszkanie zostawiła jemu. Zrobił nawet listę co ew. mogę sobie zabrać(niewiele tego).Przepłakałam całą noc. Łeb mi pęka. Jeszcze wczoraj go żałowałam, chciałam chronić przed światem a ten twierdzi że mu życie zmarnowałam. A wiecie na czym to polega? Bo marzył mu się dom ale, że ożenił się z biedną więc stać nas było na mieszkanie w dodatku na czwartym piętrze i koło kościoła(sam takie miejsce wybrał).Za mało zarabiam no i ten mój instynkt macieżyński. Przez niego mamy bachora który kosztuje. Mój mąż zawsze twierdził, że pracuje na spełnianie swoich marzeń. Owszem, dawał na życie ale tyle co ja zarabiam czyli najniższą krajową co w sumie ledwo starczało ale radziłam sobie. On za to kupował lornetki, co roku inny motor a co pół roku samochód. Zabawki szybo się nudziły więc wymieniał na nowsze i lepsze. Nie wspomnę już o innych pierdołach kompletnie nie potrzebnych dorosłemu facetowi. Ma dość pokaźnie konto do którego ja nie mam dostępu. Nigdy nie wyciągnął nawet 100 zł i nie powiedział "masz, kup dziecku buty".Gdy jechaliśmy na wakacje to za kasę którą ja uzbierałam a on nie wpadł na pomysł żeby się dołożyć i dzięki temu np przedłużyć wyjazd o parę dni. Nic bym nie mówiła gdyby nie miał kasy. Zarabiał marnie i wszystko szło na życie. Ale on kasę ma i to konkretną, której ja w razie rozwodu nawet nie zobaczę. Mam ochotę go zabić. Wydaje mi się ,że gdyby mnie zdradził to mniej by bolało ale fakt, że przez tyle lat było się kulą u nogi a w dodatku nie interesuje dalszy los bo dla niego to i pod mostem możemy spać to jest już coś strasznego. Wiem co powiecie "składaj ten pozew".Chętnie bym to zrobiła ale ja chcę żeby to on zrobił a poza tym jeszcze troszkę zejdzie za nim do mnie dotrze ,że wszystko się wali. Nie umiem nawet sensownie myśleć.
Musisz na spokojnie przeanalizować sprawy. Czy masz dowody na to, ze mąż nie dokładał się tak, jak potrzeba do życia rodzinnego? Czy jego dochody są udokumentowane?
A tak w ogóle, to ręce mi opadły. Taki biedny, tak się rozczarował, takie miał plany.... Niech sam się wyprowadzi, najlepiej pod most. A to, jak traktuje dziecko - to już poniżej krytyki.
Goga! ignoruj jego wypowiedzi ile sie da,olewaj go, jak cos do Ciebie mowi to go omijaj i nie komentuj. nie daj sie sprowokowac bo stracisz nerwy. miej szacunek do siebie i pomysl o dziecku ze ono tez musi znosic ta sytuacje i jak to moze wpłynac na jego zycie emocjonalne.Jesli tylko to mozliwe wygoniłabym go gdzie pieprz rosnie, albo wyniosła sie sama. Z tego co piszesz to byłas sponsorka cały czas a on odkładał na wlasne przyjemnosci.Chyba jest cos takiego jak straty moralne? poza tym on jest ojcem i do niego nalezy obowiazek łożenia na utrzymanie dziecka. pamietaj o tym i nie daj sie trutniowi.Pokaz mu ze moze podczas waszego małzenstwa byłas uległa ale nie dłuzej. Najlepszym rozwiazaniem byłaby konsultacja z prawnikiem w tym momencie, ale dobrym, którego ktos mógłby Ci polecic no i moze najlepiej zeby to była kobieta.Trzymaj sie, ja trzymam kciuki za Ciebie
niekochana dziekuje jeszcze raz za podesłanie ksiazek. Wczoraj juz przeczytałam "Nie zalezy(..)" i powoli do mnie dociera ze szkoda czasu na czekanie, na usprawiedliwianie i tp. biore sie za siebie. Przynajmniej chce, a to juz pierwszy dobry krok w tym kierunku
niekochana dziekuje jeszcze raz za podesłanie ksiazek. Wczoraj juz przeczytałam "Nie zalezy(..)" i powoli do mnie dociera ze szkoda czasu na czekanie, na usprawiedliwianie i tp. biore sie za siebie. Przynajmniej chce, a to juz pierwszy dobry krok w tym kierunku
Nie ma sprawy. Miłej lektury.
Goga, to okropne co piszesz i jak on Cię traktuje, Twój mąż albo ma jakąś chorobę umysłową albo kryzys wieku średniego, rób tak jak piszą dziewczyny - ignoruj takie zachowanie, ale musisz zacząć siebie chronić aby to co on mówi nie raniło Ciebie, powinnaś mieć taki "pancerzyk" jaki ma niekochana, powinnaś częsciej mówić - NIE- być bardziej asertywna, nie dawać się gnoić.
wlasnie teraz kiedy poczułam sie silniejsza i chce sie zajac tylko i wyłacznie soba, zaopiekowac sie i leczyc z tego uposledzenia jakim jest uzaleznienie od faceta, on wlasnie przysyła mi maila z informacjami o rodzajach lokat którymi interesowalismy sie wspólnie. Oczywiscie lichy pancerz jaki wychodowałam sobie w ciagu tygodnia rozpadł sie i doszukuje sie niewiadomo czego w tym, zateskniłam, ale do niego z pierwszego półrocza naszego bycia razem, a to juz przeciez wspomnienie. coz potwierdza sie chyba ze on traktuje mnie jedynie jako dobrego przyjaciela i tyle. na wiecej nie ma co liczyc. pisze to zeby sobie to zakodowac. na koniec dodał ze ma nadzieje ze trzymam sie dobrze...
nie wiem nawet czy powinnam mu odpisac dzieki za informacje, bez zadnych wzmianek o moim samopoczuciu czy co, czy nic ....co Wy na to?
Mój były ciagle tak robi, jak nie odzywałam sie 2 m-ce i było ze mna coraz lepiej, wysylał maile i smsy ze teskni, spotkałam się z nim, po tym spotkaniu, które nic nie dało ale na którym gwarantował mi że jest moim najlepszym przyjacielem i zawsze mi pomoże w każdej sprawie, nie odzywa się już 3 tydzień, widzisz to takie ich gierki na wybadanie sytuacji, jak sobie radzisz bez niego, może odzywają się tylko dlatego że w danej chwili się nudzą, z własnego doświadczenia powiem Ci abyś to ignorowała bo jak się z nim spotkasz, to praca jaką włożyłaś w uzdrowienie siebie zacznie się od poczatku, tak jak u mnie.
też pisał że ma nadzieję że u mnie wszystko ok i powinnam juz wtedy go olać, ale my "kochajace za bardzo" zaraz mamy w głowie tysiące scenariuszy, że zrozumiał swój błąd, ze może teskni, że np z tamtą coś mu nie wyszło, ze czuje skruchę a prawda moze byc taka że się nudził i ot tak sobie coś tam napisał, gdyby był zajęty czymkolwiek nawet patrzeniem na dziurę w skarpecie na pewno by się nie odezwal.
W domu sajgon. Mąż powiedział, że ma mnie dość, że zmarnowałam mu życie, że przeklina dzień w którym mnie poznał, że tylko pecha na niego sprowadzam i, że najlepiej będzie jeśli się rozwiedziemy ale to ja mam złożyć pozew i się wyprowadzić. Dobrze by było gdybym sobie kogoś zapoznała a mieszkanie zostawiła jemu.
Ani się waż składać pozew. To ON biedny i nieszczęśliwy, to jemu nie pasuje - to niech SE ZMIENI i polata po sądach! I nie waż się wyprowadzać. Niech Sąd orzeknie o sposobie używania wspólnego lokalu, kto wie jak to się obóci - może wcale mu smak nie pójdzie
goga,
wiem ze teraz cierpisz... i nie sposob uwierzyc w to, zeo on jednak zrobil Ci dobrze.
czasem tak jest ze nie potrafimy porzucic pracy w ktorej nas nie szanuja i zle traktuja... i czekamy az nas wyrzuca..i wtedy dopiero zmiena sie nasze zycie, znajdujemy nowa prace i zastanawiamy sie co nas tak dlugo trzymalo w tamtej
tak tez bywa w zwiazkach. Musza nas wykopac, bo same nie umiemy odejsc.
Nasze lęki, strachy nie pozwalaja nam zrobic zmiany...
pomagaja nam w wierze w nasza bezsilnosc powiedzenia ludowe w stylu "lepszy gołąb..." a przeciez tego kanarka od golebia dzieli tylko nasz strach i nasze obawy, nasza niska samoocena i brak we wlasne sily.
Bedzie dobrze, zobaczysz
Epoka,
masz dobra sytuacje, ze go nie ma
wykorzystaj to na terapie
Wcale nie wykluczone, ze kiedys miedzy Wami bedzie wszystko dobrze i znajdziesz wybaczenie... tylko nie trzymaj sie tej mysli kurczowo
bo motorem Twoich dzialan, zabiegow i staran ma nie byc zwiazek i on... tylko Ty sama. Musisz odwalic kawal dobrej roboty dla siebie.
Jesli zrobisz to DLA SIEBIE to jest szanasa ze i zwiazek przetrwa.
milego dnia Wszystkim
goga,
wiem ze teraz cierpisz... i nie sposob uwierzyc w to, zeo on jednak zrobil Ci dobrze.
czasem tak jest ze nie potrafimy porzucic pracy w ktorej nas nie szanuja i zle traktuja... i czekamy az nas wyrzuca..i wtedy dopiero zmiena sie nasze zycie, znajdujemy nowa prace i zastanawiamy sie co nas tak dlugo trzymalo w tamtej
tak tez bywa w zwiazkach. Musza nas wykopac, bo same nie umiemy odejsc.
Nasze lęki, strachy nie pozwalaja nam zrobic zmiany...pomagaja nam w wierze w nasza bezsilnosc powiedzenia ludowe w stylu "lepszy gołąb..." a przeciez tego kanarka od golebia dzieli tylko nasz strach i nasze obawy, nasza niska samoocena i brak we wlasne sily.
Bedzie dobrze, zobaczysz
Goga, jestem przykładem, że powyższe to prawda. Spotkało mnie coś, co w pierwszym odczuciu było jak zawalenie się świata. A teraz widzę, że powoli umierałam jako człowiek w tym małżeństwie. Napiszę nawet coś więcej: na co dzień obserwuję parę, która jest wizualizacją mojej i M. starości. Oboje po 60-tce (on bardziej ) On wiecznie niezadowolony, nigdy nie słyszałam z jego ust dobrego słowa do żony. Oskarża ją o wszystkie swoje niepowodzenia, pomimo, że ona (dosłownie) całe życie mu usługiwała. Ona - teraz wiem, że go "ubezwłasnowolniła" swoją nadopiekuńczością, nie radzi sobie z jego słowną agresją, pretensjami, dobry człowiek z zerową asertywnością.I zaczyna pękać - wiem, że to typowe dla ludzi z kiepską asertywnością . Zaczyna obarczać bliskich swoimi niepowodzeniami. Moje zachowanie zaczyna ją drażnić - mam wrażenie, że denerwuje ją "wizualizacja" tego, co powinna zrobić sama kilkadziesiąt lat temu. To moja "druga mama".
Mam pewność, że nie chcę, aby tak wyglądała reszta mojego życia. A mam nadzieję, że jeszcze wiele lat przede mną
Nie chcę spędzić ich na potakiwaniu (dla świętego spokoju) człowiekowi, który mnie nie szanuje.
Dziewczyny, możecie mi przysłać - kobiety które kochają za bardzo w pdf, bo myslałam że mam a nie mam, dzięki
milego dnia Wszystkim
A ja widziałam
Dziewczyny, możecie mi przysłać - kobiety które kochają za bardzo w pdf, bo myslałam że mam a nie mam, dzięki
Zaraz, daj znać, czy doszło.
Hi,hi,hi... Mogę się też wysłać sama. Kobieta która kocha za bardzo.
witajcie,
pisze tutaj bo wydaje mi się że to dobre miejsce na moją historię. kocham faceta z którym jestem, mieszkamy razem już 1,5 roku, ma on córkę z którą się widuje co 2 weekend . Problem polega na tym że kiedy się widzi z dzieckiem na weekend , wywozi je do swoich rodziców pod pretekstem że nie ma warunków i tam z nim przebywa i nocuje. Dla mnie jest to dziwne że on nie chce żebyśmy w 3 spędzali tego czasu razem. w takim układzie każde z nas spędza osobno co 2 weekend w miesiącu. Rozmawiałam z nim o tym, on wie że mi ta sytuacja nie odpowiada, mimo swoich zapewnień i chęci kompromisu nic się nie dzieje. Gdy przychodzi kolejny weekend widzenia z dzieckiem robi dokładnie to samo co wcześniej..."Jedź sobie do rodziców a ja jade z Kasią do rodziców/siostry" Robi jedno a mi mówi coś zupełnie innego i zapewnia że to później się poprawi a nic się nie dzieje. Sytuacja jest na tyle jest skomplikowana że nie ma on jeszcze orzeczonego rozwodu. Mimo zapewnień mnie że chce skończyć to jak najszybciej on planuje zrobić rozwód o winie swojej żony i jeszcze z 3 lata zmarnować w sądach na wyciąganiu "rodzinnych brudów". Raz mi mówi że chce ze mną być a raz że niby chce ale nie wie tak to będzie. Niedługo zbliżają się święta i z tego co wiem bo on ma już plany gdzie i do kogo pojedzie na święta z córką, mnie w tych planach nie ma. Jak z nim i o tym rozmawiałam mówił że spędzamy czas codziennie wiec możemy po świętach. To wszystko mnie dezorientuje, i nie wiem czy on chce być ze mną czy nie, mimo że mówi że chce to z tego co go znam to mówi jedno a robi drugie. Wydaje mi się że on wcale nie chce ze mną być. Nie chce się czuć wykorzystana w tym związku , że jemu tak wygodnie. Czy to jest normalne żeby tak się zachowywać jak on ? Jak ktoś z was miał podobne doświadczenia proszę o podzielenie się i o radę co robicie w takich sytuacjach ? Dziękuję z góry za rady
Niekochana dzieki, możesz przyjechać do mnie takie 2 kochane za bardzo stworzą niezłą burzową mieszankę
alutka, rzeczywiście coś tu kręci, niby chce z Tobą byc a nie chce, wiesz ja też byłam z facetem który miał dziecko z poprzedniego związku ale był po rozwodzie i normalnie spotykalismy sie we trójkę, mały mnie bardzo lubił, porozmawaj z nim że to Ci bardzo nie pasuje, że to Cię rani bo przez takie zachowanie czujesz że mu na Tobie nie zależy, a swoją drogą widać nie jest tak do końca przekonany ani o rozwodzie ani o niczym i dlatego pewnie te tajemnice, czuję ze jest coś nie tak.
Może on nie może spotykać się z dzieckiem sam? Albo w towarzystwie osób trzecich? Albo dziecko nie chce?
Dobro dziecka jest wartością nadrzędną - tak to jest w związku z facetem, który ma rodzinę.
Mam jeszcze pytanie - czy to Ty byłaś przyczyną rozstania?
Strony Poprzednia 1 … 5 6 7 8 9 … 405 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024