Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 26,307 ]

261

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Oponka, gratulacje. Nie masz się czego wstydzić, wręcz przeciwnie. Wykasowałaś gada pokazowo.

Zobacz podobne tematy :

262

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

oponka, tutaj sie nie musisz wstydzic, tutaj jest miejsce na takie posty, to takie nasze wirtualne katharsis smile
taka mala analogia - kiedy jestesmy chorzy, oslabieni i nasz uklad odpornosciowy nie daje rady ze zwalczaniem wirusow itp istnieje wyzsze niz w normalnych okolicznosciach prawdopodobnienstwo zarazenia sie kazdym gownem, ktore napotkamy na naszej drodze... podobnie jest kiedy po rozstaniu sie z toksycznym partnerem, ktory to oslabil nas psychicznie i fizycznie, nie jestesmy w stanie nie zarazic sie nowym wirusem, nowym toksycznym partnerem... ale pamietaj, ze predzej czy pozniej zregenerujesz sie i wrocisz do sil... wtedy bedziesz wdzieczna za swoja odpornosc, ale na to potrzeba czasu... uwazaj, kto na ciebie kicha smile)) a tak powaznie, zaslugujesz na cos lepszego, na kogos, kto z duma i miloscia uwije z toba to gniazdko i tego zycze ci z calego serca!

263

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

ja jeszcz tu kuknęłam
wiecie co jestem wykończona dzisejszym wieczorem, czuję się zgięta w pół
ale chociaż Wam tu zagram:))))))))))

http://www.youtube.com/watch?v=66OMe1O7Bx4

dobrej nocy

264

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Cześć dziewuszki!
noc do dupy niestety ale dziś dziękuję WAM za wszystkie słowa pocieszenia.

tak sobie myślałam w tym pustym wyrku o tej naszej chorobie.Skoro to jest uzależnienie podobne do alkoholizmu,to ja byłam takim alkoholikiem nie pijącym od dziesięciu lat,długo sobie żyłam w zdrowiu i szczęśliwości.I nagle stwierdziłam że już całkiem ok nic mnie nie ruszy to sobie łyknę kielicha(faceta).PO pierwszym było ok jeden kielich, jeden miesiąc i tak wkrecałam sie dalej,aż nadszedł dzień w którym znowu sięgnęłam dna.

więc skoro diagnoza brzmi:uzależnienie to lekarstwem może być tylko całkowite odstawienie bo przecież dla alkoholika nie ma dobrego alkoholu dla narkomana dobrego narkotyku a dla kochającej za bardzo jest dobry facet?Przecież ja sie temu draniowi podałam na tacy otwarcie wybebeszyłam,wszystko o mnie wiedział i mówił "nie bój sie ja cię nie skrzywdzę nie jestem takim draniem jak twój były mąż"i co mi zrobił?to samo ,i to z pełną premedytacją bo na trzezwo.

No to lekarstwem dla mnie jest chyba odstawienie,całkowite odstawienie do końca życia.A może coś nie tak.Może on był z tej całej kupy gówna ,która chodzi po tym pięknym świecie.tak trudno uwierzyć że to tylko wybitny gracz a ja go tak mocno kochałam(i jeszcze troszkę kocham,bo przecież chwilami było tak cudnie).Może jeszcze w tej kupie siedza jakieś perły ale skąd mam wiedzieć która to żeby znowu nie zaufać na maxa i nie dać się wkręcić?.Okropnie to wszystko popieprzone jak na razie .
No ale mamy jeden dzień do przodu ,właśnie dostałam zamówioną książke R Norwood więc sie idę zanurzyć w lekturze.


MIŁEGO DNIA KOBIETKI.

265

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
maxi napisał/a:

Takie uzależnienie, jak sama stwierdziłaś, działa jak narkotyk, po odstawieniu i po zażywaniu tego męzczyzny czujemy się jak na detoksie, są w nas wszystkie odstawienne emocje, strach, żal, rozpacz, bezsenność, biegunki, kołatanie serca, myslenie o samobójstwie, rece sie trzęsą i całe nie nadajemy się aby normalnie funkcjonować, takie mamy objawy, to cholernie cięzkie dac sobie z tym radę i dlatego nie wytrzymujemy, gdyby było tak że oni się nie odzywają, dałybysmy radę, przez te 2 m-ce ciszy z mojej strony coraz lepiej się czułam, i trach odezwał się i znowu nie wytrzymałam ale ze wszystkich sił próbuję aby ta cisza była coraz dłuzsza.

Maxi, Lavenda - tak się cieszę, gdy mogę poczytać, że moje uczucia, moje objawy, są podobne do tego, co czują i inne kobiety. Bo przestaję o sobie myśleć jak o dziwolągu. Zaczynam nazywać to co czuję i daję sobie do tego prawo. Ja też mam ciszę, i - jak alkoholik - wyliczam sobie ile dni bez kontaktu z moim uzależnieniem. I wreszcie zaczyna do mnie docierać, że ze mną jest wszystko ok. Mam na myśli to, że chęć normalnego życia, bez wibracji i nadmiernych złych emocji, nie jest niczym nagannym. Taka jestem. I - co już nie takie rzadkie - zaczynam siebie lubić. Dawno tego nie czułam, bo zawsze byłam za "jakaś".

266

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
ilus86 napisał/a:

BABECZKI!!!!!!!!!!!!wrocilam z Londynu i co?!!!!!!!!!!!!pelne szalensto mam do niego obrzyde dosc!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
koniec!!!!!!!!!!!!!!!!mam wyj...pełne szalensto:))))jadac z lotniska pomyslalam o nie!!!!!!!!!!!zobacze go i co oczywiscie znow serduszko zacznie bolec a tu pelen relaks nic!!!!!!!!!!!!niech robi co chce a wiecie co!!!!!!!!!!:
uciekam tam za miesiac zaczynam wszystko od nowa:)))jak sie ciesze nawet łał!!!!!!!!!!!!!!!!!
zaliczylam impreze i  co okazalo sie ze fajna ze mnie dupcia a co:))))pojawilam sie na parkiecie a tu tłum:)))
wiec dlaczego nie zaryzykowac i nie wyjechac!!!!!!!!KONIEC CIERPIENIA BIORE SIE ZA SIEBIE OBIECUJE BABECZKI
                                                                                          dziekuje za wsparcie jestescie BOSKIE!!!!!!!!!

Ciesze sie Ilus razem z Toba. Mam nadzieje, ze i ja znajde w koncu w sobie "dupcie" ;-). I wtedy bedzie lal, bo na razie zostawil mnie w stanie, w ktorym raczej pomykam pod scianami, aby nikt mnie nie widzial i nie slyszal. Ale to minie,wiem.

267

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kasta, masz rację, taka damska solidarość i fakt że nasze historie są podobne bo wszędzie występuje wampir energetyczny a my podajemy mu calą siebie do wyssania, kasta to fajnie że zaczęłaś się lubić, ja mam tak już od 2 m-cy dzień po dniu, oczywiście mam doły ale też wyżynki, ten incydent sprzed tygodnia nie zawalił mi mojej dwumiesięcznej pracy nad sobą, przez jakiś czas zastanawiałam sie po co chciał odnowić kontakt ze mną, po co tak usilnie zabiegał, kiedy teraz wróciło do tego co ostatnio, czyli zero kontaktu z obu stron, ale widać tak ma, dziś nie analizuję, bo po przeczytaniu - Nie zależy mu na Tobie - wiem że moje analizy będą błędne a ten typ tak ma, że nawet jak mu na mnie nie zależy to będzie stwarzał odwrotne pozory, tylko po co? już taka głupia nie jestem jak on sądzi, o noł.

268

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Maxi,

brawo. Najważniejsze, że dałaś sobie radę po tej Jego próbie nawiązania kontaktu. Jestem z Ciebie dumna.

269

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dzieki Monia, bardzo się wzruszyłam, nie wiem czy ktoś kiedyś tak mi powiedział że jest ze mnie dumny, nie pamiętam, a ja martwię się o Ciebie, czy dasz radę i nie pozwolisz się znowu w coś wmanipulować u pana Dupka.

270

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny zobaczcie sobie to:
http://www.youtube.com/watch?v=40eOys_x198

i to:
http://flandra.wordpress.com/2010/01/25 … -na-tobie/

Sama sie tak zachowywałam. Ale kicha.

271

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Otóz to. facet zachowuje sie jak dupek a ja sobie wmawiam ze on mnie kocha, tylko to jego dziecinstwo, problemy...Ha ha...Jak kocha to kocha i to widać w jego postępowaniu, jak nie kocha to nie kocha i tez to widać!!!
Boze ty mój, musiałam tyle lat przezyc zeby odkryć coś tak prostego!
Eureka!

272

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ja po prostu nie ustaje w nakrecaniu swojego umysłu. W tę własciwa stronę. I choc nieraz gdzies tam mi sie tłucze po głowie, ze tak mi go brak...( ale tylko mi, jemu nie)...ze jak do niego zadzwonie to nie bedzie zle wygladac...Wiecie jakiego to czasem wymaga ode mnie wysiłku aby tego nie zrobić??? Ale koniec i basta! Niech sie dzieje co chce! Tak dalej nie moze byc zebym łaziła za chłopek jak jakas służka!

273

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Znalazłam jeszcze coś:
Czy jemu na tobie zależy?

1)ON lubi uwodzic.Kiedy facet interesuje sie kobieta,to stara sie o jej wzgledy.Zaprasza na randki,proponuje wspolne wyjscie,sle sms'y itd. Jesli tego nie robi,to dlatego,ze nie chce, a nie,ze brakuje mu wolnej chwili.
2) Kiedy mu zalezy,potrafi zadzialac.Jesli podobasz sie mezczyznie i on chce cie zdobyc,badz pewna,ze zrobi wszystko,aby byc z toba.kazdy facet ma tyle sily,by podniesc sluchawke i wykrecic nr,jesli tego nie robi znaczy,ze nie chce.
3)ON sie niczego nie boi.Jesli jestes zainteresowana facetem,ale on nie odwzajemnia twoich uczuc,nie tlumacz go,ze jest niesmialy i boi sie odmowy,bliskosci itd.jesli naprawde ciebie pragnie nie przestraszy sie.
4)lubi czuc bliskosc. ale nie twoja,dlatego mowi ci,ze boi sie bliskosci.mezczyzna,jesli kocha,to niczego tak nie pragnie ,jak byc obok ciebie.chce wiedziec,jak wygladasz w stringach,kochac sie we wszystkich pozycjach itd. mezczyzni o niczym innym nie marza , jak o bliskosci i seksie z kims,na kim im zalezy.
5)nie boi sie zaangazowac.nie wierz kiedy mezczyzna mowi,ze boi sie bliskosci.ON boi sie twojej bliskosci,ale rowniez konfrontacji,dlatego nie powie wprost.
6)nie zdradza cie. jesli twoj facet robi skoki w bok, to nie szanuje cie i NIE zalezy mu na tobie.to sie nie zdarza przypadkiem,a s sypiania z kims nie da sie usprawiedliwic.
7)nie przeraza go slub.jesli naprawde darzy cie uczuciem to nawet najwiekszy strach nie bedzie silniejszy niz pragnienie bycia z toba.
8)nie zrywa. jesli ciagle stawia wasz zwiazek na ostrzu noza, sugeruje,ze lepiej byloby ci bez niego,a nawet sugeruje,zebys kogos sobie znalazla to znaczy,ze nie zalezy mu na waszym zwiazku.
9)znajdzie cie wszedzie.oczywiscie,jesli bedzie mu na tobie zalezalo. nie trzeba 5 razy przypominac mu nr tel.facet,ktoremu zalezy na kobiecie,szuka z nia kontaktu, walczy o kazdy jej gest,slowo,usmiech....


a jesli juz wiesz,ze jemu nie zalezy..to szukaj kogos kto cie pokocha,kto bedzie sie szczycil,ze jestes jego dziewczyna,zona,matka jego dzieci...i jeszcze kilka 'rad', ktore pozwola,byc moze,zrozumiec, dlaczego NIE warto walczyc o milosc niewlasciwego mezczyzny...
* nie marnuj czasu. nikt ci go nie zwroci. a strata najlepszych lat,z kims,kto nawet nie potrafi byc wobec ciebie uczciwy,nie jest niczym innym jak marnotrawieniem zycia,emocji,urody..itd(no dobra-czegos tam mozna sie nauczyc,ale czesto nauka ta jest zbyt kosztowna).zycie to nie peron..nie mozna ciagle czekac i ludzic sie.
*nie walcz ciagle o niego.nie tlumacz,ze nie ma dla ciebie czasu,bo ma ciezki okres w zyciu,nie potrafi zakonczyc z byla itd. nikt go do niczego nie zmusza.nie ludz sie ,ze zalezy mu na tobie,choc tego nie okazuje,ze na pewno pamieta,choc nie dzwoni,ze moze za rok znow cie przytuli.a moze w przyszlym wcieleniu ? moze po 33 latach,2 rozwodach,15 romansach i zmiennych kolejach kariery, wreszcie zauwazy,doceni,pokocha.
*cen siebie, swoj czas,godnosc. twoje zycie nie moze przypominac zabawy w kotka i myszke.im wieksze twoje poczucie wartosci,tym wieksze szanse na cudowny zwiazek z wlasciwym mezczyzna...
* i nie zadowalaj sie namiastka, wlasnie typu "lepsze to niz nic"
*odejdz z podniesiona glowa,nie uzalaj sie,nie placz w jego obecnosci,nie oskarzaj go,ze przez niego stracilas najlepsze lata zycia,w koncu sama mu je dalas. zeby nie pomyslal, co widzial w tej rozmazanej histeryczce...
*nie toleruj skokow w bok, na to nie ma usprawiedliwienia.szanuj siebie.
*nie badz z kims,kto nie wie co czuje,chcialby byc,ale 'na probe' itd...
*omijaj zonatych wielkim lukiem. jesli mowi,ze chce sie rozwiesc,ale jeszcze nie moze, uciekaj, bo NIGDY nie bedzie twoj.chyba,ze chcesz byc ta druga. ale zadnej normalnej kobiecie nie powinien wystarczac mezczycna ,ktory jest w stanie zaoferowac kilka godzin w tygodniu/miesiacu..
*i przyrzeknij sobie jedno: NIGDY WIECEJ MGLISTYCH,TOKSYCZNYCH ZWIAZKOW. nie ma niz gorszego niz bycie z kims, przez kogo czujesz sie okropnie,masz ciagle hustawki...lepiej byc sama niz z byle kim. i nie trac wiary ,ze spotkasz tego jedynego..masz inne wyjscie ?...moze wtedy bedzie mniej bolu, zdrad..itd..

274 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-10 05:38:45)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
oponka napisał/a:

więc skoro diagnoza brzmi:uzależnienie to lekarstwem może być tylko całkowite odstawienie bo przecież dla alkoholika nie ma dobrego alkoholu dla narkomana dobrego narkotyku a dla kochającej za bardzo jest dobry facet?.

Myslalam kiedys juz o tym.
to nie jest do konca tak ze jestesmy uzaleznione od mezczyzny, tylko od takiej formy milosci, bo tylko taka forma milosci zapelnia nam wewnetrzna pustke.
Walczyc wiec musimy nie z mezczyzna jako takim w naszym zyciu lecz z naszym chorobliwym podkladaniem sie i wypelnianiem calej przestrzeni miedzy NIM a MNA tylko moja miloscia do niego.
Ta przestrzen musi byc wypelniona po polowie, a ja nie musze zaslugiwac na milosc tylko w niej TRWAC.
Dla kochajacej za bardzo to nie jest takie oczywiste, bo nam sie wydaje ze musimy zwrocic na siebie uwage, zwabic, postarac sie, dac z siebie wiecej, wybaczyc, przymknac oko na nasze krzywdy bo "popatrz jaka jestem wyrozumiala", obslugiwac go " bo popatrz jaka jestem dobra i troskliwa" Bo WALCZE! o co? O to by czuc sie kochana sad Nasze chorobliwe postrzeganie swiata przyciaga konkretnycn mezczyzn... tych co potrafia nas wykorzystac.
Stawiamy sie w jakims konkursie zabiegow o uczucie faceta tego wlasnie owsika i ignorujemy kompletnie jego wyrazne sygnaly lub wprost wypowiadane slowa.
Takie wyrazne sygnaly, ze on nas odrzuca traktujemy jako motywacje do wiekszych staran albo totalnie fiksujemy i sledzimy, pladrujemy kieszenie, modlimy sie do Boga, zeby nam go zwrocil, wydzwaniamy pod glupimi pretekstami, dajemy sie wodzic za nos, smsujemy.
Jak on za sprawa boza wroci i przeprosi to spoczywamy na laurach i dalej przędziemy jak stara prządka tę nić uzaleznienia... jego obiadek ulubiony, talerzyk "po"wyniesiemy w podskokach, jak nas oleje i nie zadzwoni to bedziemy udawac ze nie widzimy "bo takie wyrozumiale jestesmy"

To nasze niekochanie siebie ma juz nigdy nie powrocic! NIGDY!
I z tym musimy sie pilnowac.

On nie moze juz ranic, oszukiwac i zdradzac.
"Skarbie jesli jestes chory to idz sie lecz a nie wykorzystuj mojej emocjonalnej slabosci." "Masz zly dzien to nie wyzywaj sie na mnie tylko zamknij sie gdzies" "Nie jestes pewien swoich uczuc do mnie? to gon sie leszczu!" "Chcesz wrocic? musze sie zastanowic moze i 2 lata" "Uderzyles mnie, idz sie lecz i niech twoja noga nie przestapi mojego progu" "zdradziles mnie z glupoty, straciles mnie z glupoty"
Jedno co moge powiedziec... nasze zdrowienie pomaga zdrowiec naszym partnerom, ktorzy naprawde nas kochaja tylko nie radza sobie sami ze swoimi emocjami.
Tak jak z alkoholikami... TYLKO zdrowiejaca żona wspierana przez Al Anon..moze pomoc wyzdrowiec alkoholokowi.

Jesli chcemy ratowac nasze stare malzenstwo... marsz do DDD, DDA, Al Anon albo bezposrednio do terapeuty.
Naszym zadaniem jest nauczyc sie kochac siebie. Dotrzec do korzeni tego dlaczego sie nie kochamy i zmieniac to. Moze powoli ale systematycznie.
Ja sobie robie codziennie w lozku rachunek sumienia i plany na jutro.
Rachunek sumienia-co dzis zrobilam dla siebie
Plany-jak dobra dla siebie planuje byc jutro.

sytuacja robi sie niebezpieczna gdy on dzwoni i prosi slodko "wpadnij dzis do mnie". Staram sie wtedy myslec racjonalnie i zastanawiam sie na ile mam ochote ruszyc tylek z domu w ten deszcz a na ile che znalezc sie w jego ramionach i uslyszec -kocham Cie (czyli zapelnic te moja pustke).... i zawsze wychodzi mi ze moja pierwsza instynktowna i chora mysl to to drugie neutral.. skoro zaczynam nad tym panowac to chyba jest juz we mnie troche milosci wlasnej.
Wtedy odpowiadam: Dzis jestem zmeczona i chce isc spac... i ide spac.
Zaprosil mnie do kina na czwartek. Pojde. Bo mam ochote na film i na spotkanie do momentu kiedy bedzie milo. Pierwszy zgrzyt i znikam.

JUZ NIC NA KOLANACH, dziewczyny. O to tu chodzi. Nic wbrew sobie, nic na sile.

Moj rachunek sumienia z dzis:
-zjadlam pyszna rybke z grecka salatka... mniam ..w rewelacyjnym towarzystwie moich dzieci... a wiadomo dobre towarzystwo najlepiej wplywa na trawienie
-wyspalam sie
-bylam na spacerze... bo jesien jest piekna i potem
-spiewalam razem z plyta "rzeczywiscie tak jak ksiezyc ludzie znaja mnie tylko z jednej, jesiennej strony"
-kupilam sobie biale frezje na szafke obok lozka... i nie tak ot sobie... ja je kupilam SOBIE w dowod milosci.
-napisalam czarnym mazakiem na pieknej jesieni kalendarza z listopada "SILA JEST KOBIETA" big_smile (a na grudzien cos innego wybiore)

A co Wy zrobilyscie dzis dobrego dla siebie, hę? big_smile

275

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
darkchocolate napisał/a:

Dziewczyny zobaczcie sobie to:
http://www.youtube.com/watch?v=40eOys_x198

i to:
http://flandra.wordpress.com/2010/01/25 … -na-tobie/

Sama sie tak zachowywałam. Ale kicha.

No i tu właśnie nasza duża rola jako matek. Zarówno dziewczynek, jak i chłopców.
Jako mama kobiety nigdy nie mówiłam: siedź cicho, dziewczynce nie wypada. Wkładałam jej do głowy od maleńkości, że jesteśmy równi (kobiety i mężczyźni) i mamy się wzajemnie szanować, ale przede wszystkim to, że jeśli sama siebie nie będzie szanować, to trudno tego wymagać od innych.

276

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
darkchocolate napisał/a:

Dziewczyny zobaczcie sobie to:
http://www.youtube.com/watch?v=40eOys_x198

i to:
http://flandra.wordpress.com/2010/01/25 … -na-tobie/

Sama sie tak zachowywałam. Ale kicha.

Polecam caly film jak i ksiazke smile

277 Ostatnio edytowany przez mama.Niki (2010-11-10 08:55:29)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Film jest rewelacyjny! A książka, jak gdzieś pisałam, mocno daje po głowie...
Również polecam.

Zazdrosc napisał/a:

Nasze chorobliwe postrzeganie swiata przyciaga konkretnycn mezczyzn... tych co potrafia nas wykorzystac.

Dokładnie to samo usłyszałam na terapii. I to jest chyba najlepsza motywacja, żeby coś ze sobą zrobić.

278

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zabrałam do pracy książkę o nas i przeczytałam na głos jej wstęp,opowiedziałam  w skrócie o naszej marcowej rewolucji,oto co usłyszałam od moich koleżanek;

1 Głupie baby jesteście i tyle,szukacie tylko ładniejszej nazwy na tę swoją durnotę.
2 No kochana rozwiedziecie pół Polski,niech adwokaci zaczną liczyć kasę.
3Pewnie najlepiej rach,ciach rozwód i po sprawie a gdzie wybaczenie?

A ZA CO JA SIĘ PYTAM?! za to ,że teraz tak cierpimy i tej ostatniej powiedziałam"chodż z nami.
I jeszcze taka opinia:
Popatrz jak ludzie traktują narkomanów czy pijaków leżących na ławkach,no jak?, z pogardą oczywiście.Ilu myśli o nich "chory człowiek' wiesz co mówią "to śmieć".zastanów sie czy chcesz się tak publicznie obnażyć ,czy sobie tym nie zaszkodzisz,kiedy ludzie dowiedzą się kim naprawdę jesteś,stracą do ciebie szacunek tego chcesz?

ale przecież to ni o obnażanie się chodzi lecz o nagłośnienie problemu oj widzę ,że trudno będzie,ale nic to .Idę walczyć z kolejnym dniem..

279 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-11-10 11:00:09)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Darkchocolate- to takie proste prawdy a jakże dla nas bolesne i trudne do przyjęcia, dlatego je odrzucamy bo to taka nasza samoobrona, aby za bardzo nie bolało, bo ktoś nas odrzucił, oponka raczej to Twoje koleżanki mają problem ze sobą do którego nawet przed sobą nie chcą się przyznać, jesteś już dużo mądrzejsza od nich i świadoma swoich błędów, one nie, zrobiłaś tak, jak my wszystkie, dużą pracę nad sobą, one stoją w miejscu.


http://www.youtube.com/watch?v=PqSBOEEg … re=related

280

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Maxi kochana,
nie daję rady. Co z tego, że zmienilam swoje postępowanie, które nawet przynosi efekty, skoro nie umiem juz zaufać. Zapytałam się wczoraj jak dzwonil czy pojedziemy w wolny dzień do kina. Siedze w domu od poniedziałku i strasznie sie nudzę. Nie pojedziemy bo ma dyzur,  a dzisiaj mi mówi, że jedzie z córką i zięciem do Niemiec na zakupy. I niestety nie wierzę, bo wiem, że jak ma dyżur to nie pojedzie nigdzie skąd nie może dojechać do pracy w ciagu pół godziny. I może naprawdę  zamienił się na parę godzin z kolegą, a może zwyczajnie kłamie. Naprawdę chcialabym wiedzieć, tylko zupełnie nie wiem jak się tego dowiedziec. Dobija mnie ta bezradność.

281

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Monia139 napisał/a:

Zapytałam się wczoraj jak dzwonil czy pojedziemy w wolny dzień do kina. Siedze w domu od poniedziałku i strasznie sie nudzę. Nie pojedziemy bo ma dyzur,  a dzisiaj mi mówi, że jedzie z córką i zięciem do Niemiec na zakupy.

Monia - następnym razem powiedz, że szkoda, no ale skoro tak, to pójdziesz z koleżanką. I idź do tego kina, choćbyś miała pójść sama.  Po co siedzieć i się nudzić??? Albo po prostu zrób to już teraz! smile
A przy okazji zobaczysz, jak go ruszy - bo nie będzie wiedział skąd ta zmiana postępowania smile Przeczytałam to, w którejś z mądrych książek.

282

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Moniu kochanie, jeżeli Ciebie tak to rani to po co dalej tak się męczysz? Dlaczego nie kopniesz go w dupę i nie zaczniesz procesu leczenia? z tego co widzę nie zaufasz mu już nigdy i nie jest ważne czy ma dyżur czy jedzie do Niemiec, chodzi mi o Ciebie, zrozum że tkwiąc w takim ukladzie cierpisz i ranisz się ogromnie, Twoje zdrowie emocjonale jest w ruinie, Monieczko przemyśl to w te wolne dni proszę i poczytaj, może masz jeszcze te różowe ogłupiające okularki? To zrzuć je proszę i spójrz na niego krytycznie.

283

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

MamaNiki,
nie ruszy Go to, że pójde z koleżanką. On nie ogranicza mi niczego, mogę chodzic na imprezy, mogę wyjeżdżac z przyjaciołmi. To ustaliliśmy na samym początku. Po prostu chciałam spędzić z Nim ten dzień, bo przyjaciół mam cały czas na miejscu. I pewnie będzie bardzo chciał zabrac mnie do kina kiedy indziej aby mi to wynagrodzić. Tu nie chodzi o to kino, tylko o fakt, że zaraz doszukuję się dowodów na to czy mowi prawdę. I może tym razem naprawde jedzie z dziecmi na zakupy, bo mam zrobic listę co ma mi kupić, tyle, że mam obawy, że już tak zawsze będzie. Zawsze będę się doszukiwać dowodów na to czy mówi prawdę.

Maxi, nie jest to takie proste. Zmieniłam swoje podejście do Niego, widzę, że stara się bardzo by było wszystko tak jak nalezy, stara sie odzyskać zaufanie. Cały czas myślę jak powinnam postapić, zostawić Go czy dać Mu szansę. Moje okulary różowe spadły dawno, wtedy gdy przeczytałam te smsy w Jego komórce. Poza tym i tu wcale nie próbuję absolutnie Go rozgrzeszać tylko stwierdzam fakt, naprawdę jest dla mnie oparciem i moje problemy (a ostatnio mam ich sporo) sa zawsze na pierwszym miejscu. Dlatego tak trudno podjąć mi decyzję.

284

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Moniu kochana - więc idź z koleżanką. To dobrze, że masz szerokie grono przyjaciół, korzystaj z tego! Najgorsze jest to, że my pragniemy do nieprzytomności, by ten On wypełniał nam całe życie. Ja tez tak miałam i to się zemściło sad A jak pisze w swojej książce moja ulubiona terapeutka, Katarzyna Miller, dla Onego powinnyśmy mieć w naszym domu (życiu) jeden pokój. Niech on będzie największy, najpiękniejszy, zawsze słoneczny i pachnący świeżymi kwiatami, ale oprócz tego jest jeszcze kuchnia, łazienka i inne pokoje smile
Co masz zrobić ze swoimi podejrzeniami? Daj sobie czas... On nadszarpnął Twoje zaufanie do niego i on to musi naprawić. Nie myśl o tym obsesyjnie - będziesz czuła co jest grane.
A swoją drogą nie mogłabyś jechać z nimi na zakupy???

285

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zgadzam sie z mama.Niki, Monia, potrzebujesz czasu. Sama piszesz, ze problemow Ci nie brakuje, wiec nie wywieraj na sobie dodatkowej presji i nie wymagaj od siebie zbyt duzo, jezeli chodzi o ufanie Mu i analizowanie wszystkiego. Ja tez zawsze pragnelam spedzac z Nim czas, a kiedy tak nie moglo byc, odcinalam sie troche od reszty swiata. Mam kochane przyjaciolki, ktore mnie probowaly wyciagnac tu i tam, a ja czesto odmawialam, bo myslalam o Nim itd ale powiem Ci, ze nawet kiedy mi sie nie chcialo isc z dziewczynami do kina, na zakupy czy na kawe i pogaduchy to z biegiem czasu szlam wbrew sobie, pod koniec naszego zwiazku i potem, kiedy wszystko runelo, to nawet czesciej i NIGDY tego nie zalowalam. Monia, musisz myslec o sobie, o tym zebys TY byla szczesliwa, wtedy bedzie Ci latwiej zwalczyc te demony (brak zaufania itd). Nie mysl o swojej bezradnosci, nie jestes bezradna, tylko zostalas zraniona i potrzebujesz czasu.

286 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-10 15:29:37)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
oponka napisał/a:

Zabrałam do pracy książkę o nas i przeczytałam na głos jej wstęp,opowiedziałam  w skrócie o naszej marcowej rewolucji,oto co usłyszałam od moich koleżanek;

1 Głupie baby jesteście i tyle,szukacie tylko ładniejszej nazwy na tę swoją durnotę.
2 No kochana rozwiedziecie pół Polski,niech adwokaci zaczną liczyć kasę.
3Pewnie najlepiej rach,ciach rozwód i po sprawie a gdzie wybaczenie?

A ZA CO JA SIĘ PYTAM?! za to ,że teraz tak cierpimy i tej ostatniej powiedziałam"chodż z nami.
I jeszcze taka opinia:
Popatrz jak ludzie traktują narkomanów czy pijaków leżących na ławkach,no jak?, z pogardą oczywiście.Ilu myśli o nich "chory człowiek' wiesz co mówią "to śmieć".zastanów sie czy chcesz się tak publicznie obnażyć ,czy sobie tym nie zaszkodzisz,kiedy ludzie dowiedzą się kim naprawdę jesteś,stracą do ciebie szacunek tego chcesz?

ale przecież to ni o obnażanie się chodzi lecz o nagłośnienie problemu oj widzę ,że trudno będzie,ale nic to .Idę walczyć z kolejnym dniem..

Po pierwsze anonimowo dzialamy a nie dla slawy lub potępienia. Nie obanazamy sie bo jestesmy ekshibicjonistkami tylko dlatego, ze potrzebujemy grupy wsparcia i anonimowa forma najbardziej nam odpowiada.

Po drugie -to nie jest rewolucja pod haslem "Za wolnosc nasza i potępienie mężczyzn!" Moim zamysłem było rozdanie takiego  LISTU po to by moze uswiadomic jakiejs kobiecie jej problem. Czy wszystkie kobiety sa chore???!!! Nie sadze. Mysle, ze ze względu na polska "obyczajowosc" ponad połowa społeczenstwa jest DDA.To daje do myslenia. Nie sprawdzałam statystyk.

Nie chodzi o to by byly rozwody... bo idac tym tropem... to znaczy ze mase malzenstw jest bardzo nieszczesliwych i tylko uswiadomienie kobiety o jej chorobie spowodowaloby rozerwanie malzenstwa? to znaczy ze maz ma nadal ja bic i gwalcic ich corke, zeby adwokat nie mial zarobku z rozwodu?
Nie rozumiem tego myslenia.

Zdrowiejaca kobieta to szansa dla zwiazku.
Ja osobiscie bede teraz lepsza zona niz bylam kiedys gdy kochalam za bardzo.
Moj facet otrzyma ode mnie szacunek zainteresowanie i PARTNERSTWO. Nie bede nim juz manipulowac robiac "uslugi" czy "udajac idiotke" by zaspokoic moja potrzebe bycia kochana. To musialo byc wygodne ale i upokarzajace dla facetow. Przeciez gdy udajemy ze nie widzimy iz on nas nie szanuje i jestesmy pokazowo slepe to jakby dac mu do zrozumienia "Mam w d*** co do mnie mowisz i co mi okazujesz bo ja wiem lepiej i cie do tego przymusze co dobre dla nas."

Jesli facet mowi: mam dyzur i nie chce isc do kina.... to tylko chora emocjonalnie kobieta moze podkladac pod to wlasne tlumaczenie... zamiast zajac sie soba!

My nie umiemy zajac sie soba... w tym jest problem. Latwiej go wysledzic, dzwonic, byc nachalnym, niz zajac sie soba... Dlaczego? Bo jestesmy dla siebie nudne, malo atrakcyjne i do niczego WCALE SIE NIE KOCHAMY i nawet nie lubimy, wiec po co dla takiego bytu jak my mialybysmy poswiecac czas?

Dziewczyny co zrobilyscie dla siebie dzisiaj???

287

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Oj dzieki dziewczyny za Wasze słowa. Tak wiele daje mi to forum i pisanie z Wami.

Mama.Niki nie chcę jechać z Nimi bo nie za bardzo chcę tak wkraczac w Jego życie. Bardzo chciał abym pojechała z Nim i Jego dorosłymi już dziecmi nad morze, wykręciłam się tym, że nie mogę wziąć urlopu w lipcu. Pojechaliśmy sami w sierpniu. Odpowiada mi to, że On ma swoje zycie a ja swoje.  Robię na co dzień to co lubię a w weekendy chętnie się z Nim widuję. Wymagam tylko szczerości, bo sama taka jestem.
Mbt22 tak zrobię, oby tylko demony nie zwyciężyły.

288

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

ZAZDROŚC może zle zrobiłam chyba wyskoczyłam przed szereg niepotrzebnie ,ale   maxi pisze,że z tych komentarzy wnioskuje,że nie tylko ja mam problem ale ich autorki  też więc może warto było.Rewolucja to może złe wyrażenie bo faktycznie wiem ,że nie o przewrót tu chodzi.Ja tylko chciałam być zrozumiana ,bo po rozstaniu nie umiałam ukryć swojego cierpienia przed współpracownicami a wydawało mi się że lepiej wyrażę to słowami autorki książki niż własnymi.

289

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zazdrość: ja dziś zafundowałam sobie dzień dobroci dla samej siebie. Miałam dzień wolny, więc zaszalałam.Już się chwalę:
1) jak co rano mantra: Kocham Cię do odbicia w lustrze
2) wizyta u kosmetyczki: pedicure (piękne czerwone paznokcie u stóp- dla mnie), na dłoniach z racji wykonywanego zawodu krótki french.
3) tak odświeżona załatwiłam jedna sprawę (od dawna "nie do załatwienia")
4) wizyta w Empiku. Tu zaszalałam. Przyznam się, że jestem uzależniona od czytania - uwielbiam książki. No i zakupiłam: "Kobiety pragną bardziej", "Koniec współuzależnienia" i "Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą"

Zaczęłam czytać już w tramwaju "Kobiety pragną bardziej". Matko, ten Greg demaskuje wszystkie "przekłamania"...

290

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana, jestem pod wrazeniem, naprawde! Ja polazilam dzis po sklepach charytatywnych i zakupilam kilka ksiazek Jodi Picoult, umowilam sie na wizyte do fryzjera na sobote i wlasnie koncze przewracanie domu w celu usuniecia sladow po tym kims, o kim nawet nie warto wspominac, szkoda tylko, ze smrod pozostanie jeszcze przez pewnien czas wink

291

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mając problemy z mężem nie myślałam,że chyba jestem ?kochająca za bardzo?.Założyłam swój wątek ale ?Zazdrość?poleciła mi ten, za co bardzo Jej dziękuję. Może pokrótce opisze co się u mnie dzieje. Mój mąż to typowy samiec który panicznie boi stracić się swoją pozycję w stadzie więc usilnie pokazuje kto ?tu?rządzi. Przez prawie 3 lata po ślubie nie było większych problemów. Wszystkie decyzje podejmowane były raczej wspólnie i dość zgodnie do dnia kiedy okazało się,że jestem w wymarzonej ciąży. Mąż się wściekł mimo,że oboje staraliśmy się o dziecko. Życzył śmierci dziecku a potem nawet i mnie. Na jego nieszczęście urodziłam śliczną i zdrową córeczkę, którą nawet pokochał. Zapatrzona w córeczkę, ciągle kochająca męża nad życie jakoś nie zauważałam jak sama pod sobą kopię dołki. Nigdy nic nie zrobił dla tego bo tak trzeba,bo tak wynika z założenia rodziny,bo to jego obowiązki. Zawsze był szantaż. Chcesz jechać do lekarza to mi zapłać. Mogłam go olać i poprosić tatę ale wstydziłam się przyznać co się dzieje więc płaciłam. Chcę czytać książkę,czy oglądać film,czy nawet wyjść do koleżanki to słyszę ?tak,to jest ważniejsze dla ciebie,ja się już nie liczę?.Zawsze byłam za gruba,za niska,zbyt nie udolna. Według niego do niczego się nie nadaję, nic nie umiem,o wszystkim zapominam(mam bardzo dobrą pamięć).Gdyby nie on to ja bym nic nie miała. Jestem pechowcem,który zmarnował mu życie. Przekonana,że tak jest, że jestem mu kulą u nogi starałam się jak mogłam. Dążyłam niemal do perfekcji ale on i tak znalazł lukę. Gdy pytałam czemu taki jest twierdził,że ja go prowokuję ale nie umiał powiedzieć czym konkretnie. Zaczęłam się dusić. Coraz bardziej przeszkadzało mi takie życie. Dwa lata temu bardzo powoli zaczęłam się buntować. Rok temu odważyłam się i opowiedziałam wszystko mojemu przyjacielowi. On mimo że nie jest psychologiem świetnie umiał do mnie dotrzeć. Zaczęłam rozmawiać z moim mężem, mówić o swoich pragnieniach i marzeniach. I wtedy zaczęło się jeszcze gorzej. Uważa, że się zmieniłam, że koleżanki mnie buntują. Teraz już całkiem nie mogę go o nic prosić bo wysyła mnie do koleżanek a punktem kulminacyjnym był dzień gdy zostałam okradziona z nie swoich pieniędzy. Musiałam je bardzo szybko oddać a on odmówił mi pomocy i nawet ich nie pożyczył twierdząc,że zasłużyłam na karę. Straciłam do niego całkowicie zaufanie. Moje poczucie bezpieczeństwa legło w gruzach. Stał się dla mnie obcym człowiekiem a mimo to nadal go kocham. Nie chcę rozwodu, chcę tylko i wyłącznie kochającego męża ale ciągle ciężko mi pojąć,że on taki nigdy nie będzie, że ludzie się nie zmieniają a zwłaszcza facet koło czterdziestki. Mam za sobą 16 lat małżeństwa i dopiero teraz widzę jak bardzo nieudanego. Chciała bym żeby było dobrze ale ja już nie mam pojęcia jak do niego dotrzeć.

292

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane, podzielę się bardzo późnym wieczorem z Wami kilkoma refleksjami (jechałam dziś kilka razy bardzo długo tramwajami, więc maiłam czas na rozmyślania). Teraz spełnię przysługę wobec M. wink Nie bójcie się, żadnego wykorzystywania i ulegania nie będzie - czysty "dil". Żałuję, że nie słyszałyście jak się wił, gdy musiał prosić o przysługę.

293

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

mtb22iniekochana72 BRAWO DZIEWCZYNY
pamietam jak po rozwodzie i podziale majątku wróciłam do swojego mieszkania cofnęłam się i spojrzałam na numer bo nie byłam pewna czy trafiłam pod właściwy adres a potem powiedziałam"ok nie zostanie tu po tobie nawet jeden włos posprzatam a potem odkupię sobie to wszystko co spieniężyłeś na alkohol latami to trwało ale dałam radę  i smród już dawno uleciał jestem z tego dumna

294

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
oponka napisał/a:

mtb22iniekochana72 BRAWO DZIEWCZYNY
pamietam jak po rozwodzie i podziale majątku wróciłam do swojego mieszkania cofnęłam się i spojrzałam na numer bo nie byłam pewna czy trafiłam pod właściwy adres a potem powiedziałam"ok nie zostanie tu po tobie nawet jeden włos posprzatam a potem odkupię sobie to wszystko co spieniężyłeś na alkohol latami to trwało ale dałam radę  i smród już dawno uleciał jestem z tego dumna

Dokładnie tak. Jak już pisałam - kupiłam meble (właściwie powinnam napisać wzięłam na dluuugie raty), zdjęłam wszystkie denerwujące mnie bibeloty, przemeblowałam ustawienie całego pokoju. Teraz czuję, że jestem u siebie, pomimo, że mieszkamy razem. Jeszcze muszę pomalować. A jego wszystkie rzeczy opuściły mój pokój. Ulga jak cholera - polecam.

295

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mbt22

a długo mieszkaliście razem? Wizyta u fryzjera jak najbardziej wskazana, to zawsze poprawia nastrój.

296

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana,

czekam z niecierpliwością na Twoje refleksje, bo bardzo lubię czytać Twoje posty.

297

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Monia139 napisał/a:

Mbt22

a długo mieszkaliście razem? Wizyta u fryzjera jak najbardziej wskazana, to zawsze poprawia nastrój.

Monia, od 97 roku... kawal czasu...

hmmm, ja nie lubie chodzic do fryzjera, dlatego zawsze odwlekam wizyty w nieskonczonosc, ale moi rodzice wpadaja do mnie niedlugo na miesiac, wiec musze sie im jakos zaprezentowac he he

298

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mbt22, to faktycznie bardzo długo. No tak, dla rodziców jak najbardziej musisz ładnie wyglądac:)

299

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie mogę zrozumieć jak ja się mogłam tak pogubić.Odeszłam od meża,powiedziałam zwracam ci wolność ,zrobiłam wszystko co mogłam żeby uratować nasz związek szkoda mnie szkoda dziecka szkoda ciebie odchodzę,bo muszę się ratować,bo albo ty zabijesz mnie albo ja ciebie w obronie własnej.Odeszłam bo zawalczyłam o siebie,o swoją godność szacunek,swój honor.
I tyle lat szczęśliwie sobie żyłam żaden facet nie był mi do NICZEGO POTRZEBNY,kochałam siebie i było mi ze sobą naprawdę dobrze.
i nagle pojawił się S.Pierwsze wrażenie :nie moja liga, nie mój typ i na tym powinien być koniec ale jakiś diabelski podszept mi podsunął:spróbuj tyle lat sama daj spokój ,czas coś zmienić.
No i zmieniłam całą miłość własną przelałam na niego.Niech to szlag.!Muszę wszystko zaczynać od nowa,muszę znowu kochać siebie muszę sobie tylko przypomnieć jak to było...

300

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Czasem wydaje się nam że miłość sprawia ból. To nieprawda. Kiedy kogoś kochamy, czujemy się świetnie.Wtedy gdy kochamy jesteśmy najszczęsliwsze. To utrata miłości sprawia ból. Kiedy tracimy kogoś kogo kochamy, odczuwamy ból nie dlatego że kochamy tę osobę, lecz dlatego, że stawiamy opór stracie. Nie akceptujemy rzeczywistości, nie pogodziłysmy się z tym, że tej osoby przy nas już nie ma. A kiedy jesteśmy już z tym pogodzone ból powoli ustepuje.

301

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

A ja mam doła i wraca chyba złe...

Płakałam i czułam, że choroba mnie pokonuje.

Ileż chciałabym mieć siły by nie pozwolić się ranić.

302

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Zielony_Domek napisał/a:

A ja mam doła i wraca chyba złe...

Płakałam i czułam, że choroba mnie pokonuje.

Ileż chciałabym mieć siły by nie pozwolić się ranić.

Kochana, nie daj się. Pewnie ma też wpływ aura za oknem. Mnie jesień zawsze kiepsko nastraja. W razie "awarii" pisz. Postaramy się wspomóc.

303 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-11-11 02:45:50)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zgodnie z obietnicą skrobnę coś od siebie.
Przeglądnęłam pobieżnie zalecaną literaturę i nasunęła mi się pewna refleksja. Piszą tam, że kobieta powinna być zdobywana, powinna się szanować i wtedy ma szansę trafić na tego, który ją naprawdę kocha. Otóż tak nie do końca się z tym zgodzę.
Jestem kobietą, która postępowała zgodnie z powyższymi zasadami. Uwierzcie, że nigdy nie interesowałam się chłopakami, mężczyznami, którzy nie okazywali zainteresowania moją osobą. Nigdy o żadnego nie walczyłam. I nie piszę tego, żeby pokazać, jaka ze mnie super-laska. Po prostu miałam takie przekonanie, że jeśli na początku mu nie zależy, to czego mogę oczekiwać z upływem czasu? Przecież początek to szaleństwo (przynajmniej w moim wypadku): motyle w brzuchu, nie trzeba jeść, spać. Znacie to,prawda? I nie neguję w ten sposób miłości, która rozwija się powoli - ale wtedy jest przeważnie następstwem przyjaźni, która w swej definicji nie może istnieć bez zaangażowania, zaufania i bliskości.
Jestem zatwardziałą monogamistką. Właściwie to byłam w 2 poważnych związkach (jeden przez całe liceum), drugi do niedawna z M (19 lat znajomości, 15 lat małżeństwa). I pomimo, iż diametralnie się Panowie różnili, to w konsekwencji postępowali ze mną tak samo. A właściwie powinnam napisać, że pozwoliłam im postępować ze sobą w taki sam sposób sad
Najpierw zabieganie o mnie. W obu przypadkach intensywne, dające przekonanie, że im zależy. Potem okres sielanki. Te motyle, ta potrzeba bycia blisko, nieustannego dotykania tej drugiej osoby, te kwiaty, jechanie do mnie przez pół miasta, żeby zobaczyć się przez chwilę. Ja zawsze od początku byłam szczera, jeśli chodzi o moje zasady nt związku. Zero tolerancji dla nielojalności. Nigdy nie robiłam tu rozgraniczenie między sferą "fizyczną" i "psychiczną". Wiem, że to dość rygorystyczne podejście, ale znam siebie. Gdzieś przeczytałam że DDA pancernicy (ja) są takimi fanatykami zasad, że Osama ibn Laden jest przy nas wysoce tolerancyjny wink I taka jestem ja - osoba, z którą jestem musi być dla mnie "pewniakiem". Ale w zamian daję to samo.  Nie ukrywałam też nigdy, że oczekuję mężczyzny-partnera. Takiego, z którym wzajemnie będziemy się szanować, który zaakceptuje moją samodzielność, niezależność i inteligencję. Tak, tak nigdy nie ukrywałam, że nie będę udawać słodkiej idiotki, żeby ktoś lepiej się poczuł; że kiepsko gotuję, więc w tym zakresie szaleństw nie oczekujemy. Ale nie wymagałam też nie wiadomo czego od nich.
I niby wszystko jasne, pełna akceptacja zasad.... Niestety do czasu. Potem nagle okazywało się, że jednak coś jest nie tak. Że
jednak lepsza byłabym, gdybym nie miała swojego zdania lub przynajmniej żebym nie wyrażała go głośno, że za inteligentna, zbyt wykształcona. Więc teraz pokaz - "nie jesteś niezastąpiona, mnóstwo kobiet chętnych jest wokół". W każdym z tych przypadków to był początek końca - nie jestem podatna na takie "sugestie", wręcz przeciwnie.
I gdzie tu ta słynna męska konsekwencja? Panowie chyba myślą, że to tylko takie gadanie, że "mi z czasem przejdzie"? W pierwszym związku zakończyłam sprawę ostrym cięciem, ale teraz jestem, a właściwie BYŁAM żoną, jestem matką. Dlatego zawalczyłam, nie, nie zawalczyłam - UGIĘŁAM SIĘ. I mocno tego pożałowałam. Mam wrażenie, że jak poczuł moją "słabość", to ciągle chciał więcej. Przyznaj się, że zdradzasz; przeszukiwanie kompa, poczty i komórki; po co Ci własne konto, będziemy mieć wspólne. I nie wydawaj tyle (on może dwa razy tyle na papierosy, oczywiście), dlaczego nie gotujesz - CO Z CIEBIE ZA KOBIETA????? Wiedziałam, że w jego przypadku to efekt choroby - dlatego walczyłam i znosiłam upokorzenia przez kilka miesięcy. Ale kiedy odkryłam, że mnie oszukuje odnośnie leczenia - powiedziałam DOŚĆ.
Nie oceniam tych z Was, które kolejny raz znoszą nielojalność lub zdrady męża/partnera. Ale ja tak nie potrafię. Nie uważam, że powinnam poświęcić swoje życie dla kogoś, kto nie chce się zmienić. To już jego decyzja, wiedział czego może się spodziewać. Dlatego niesprawiedliwe są moim zdaniem komentarze, że osoby takie jak ja nie chcą walczyć o związek. Że idziemy po najmniejszej linii oporu, że najprościej się rozwieść. Nikt, kto był w mojej sytuacji nie powiedziałby czegoś takiego. Nie wie, ile nocy przepłakałam zadając sobie pytanie Dlaczego ja? A może rzeczywiście to moja wina? Może nie byłam wystarczająco dobra? Na szczęście nie poddałam się, zawalczyłam o siebie i w moim mniemaniu odniosłam zwycięstwo.
Jak wiecie mieszkamy razem i razem pracujemy. Bałam się , jak to będzie. I co? Na szczęście M. podszedł do sprawy ambicjonalnie i nie zatruwa mi życia. Mieszkamy w osobnych pokojach, ja ze swojego usunęłam jego wszystkie rzeczy, urządziłam po swojemu. Na początku usiłował się ze mną kłócić, wciągać w utarczki, ale ja miałam już przygotowaną "strategię" - bez słowa odwracałam się i wychodziłam. Szłam do siebie i zamykałam drzwi. Jakiś czas trwała "przepychanka" -np nie zawiozę Was do sklepu, bo jestem zajęty; nie mam czasu pojechać z Tobą do Twoich rodziców. No cóż, więc poszłam na ten cholerny kurs prawa jazdy (na starość), żeby nie zbankrutować na taksówki. Jeszcze go nie skończyłam, ale dałam sygnał - PORADZĘ SOBIE. Taki sam sygnał dałam, gdy powiedziałam, że sama na siebie zarobię, a do córki ma się dokładać w połowie (pomimo iż jego dochody są troszkę wyższe niż moje). Pamiętacie, co napisałam o szafie? Gdybyście widziały jego minę, gdy zapytałam, czy pomoże mi ją rozkręcić przed przyjazdem nowych mebli, czy mam ją porąbać siekierą wink To w końcu było dzieło jego rąk, a tu taki brak szacunku wink
Ale się rozpisałam.... Ale poczułam taką wewnętrzną potrzebę, żeby Wam powiedzieć, że jest życie po rozstaniu.
Ja w końcu czuję, że żyję - nie zawsze jest przyjemnie, ale cóż ból też jest składnikiem życia. Jestem przekonana, że z czasem minie. Staram się nie rozpamiętywać przeszłości, bo wiem, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Ale też nie jestem aż taka świetna - moja rozdzielność majątkowa nadal nie jest przeprowadzona. Zbieram siły do tej decyzji. Wiem, że to będzie swego rodzaju przypieczętowanie sytuacji.
Zastanawiałam się, co by było, gdyby M. teraz obiecał, że zacznie się leczyć i chce żebyśmy z powrotem byli razem. I już wiem, że nie ma powrotu. Nie ma we mnie nienawiści, a powoli jest coraz mniej gniewu i żalu. Ale nie ma też już miłości i zaufania. Zamiast tego pojawiło się coś innego: jest mi go ŻAL. Widzę, że się pogubił, że nie radzi sobie z tymi emocjami, pewnie nawet żałuje. Ale już za późno. Za późno dla NAS. Ale mam nadzieję, że nie za późno dla NIEGO.
P.S. Dziś wieczorem gościłam w domu młodego przystojnego mężczyznę, który posprzątał mi pokój i jeszcze zostawił zaproszenie na weekend dla dwóch osób wink Ale o tym jutro, a właściwie dziś.

304

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Klarita, przeczytaj nasz watek i zastanow sie czy nasze przezycia cos Ci podpowiadaja? Czy widzisz jakies podobienstwo w sposobie myslenia. Zajrzyj na strone www.kobieceserca.pl i zrob sobie testy.

305

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana72 - naprawdę jesteś bardzo mądrą i inteligentną kobietą i to nie kadzenie z mojej strony, lubię czytać Twoje posty, bo dają siłę i energię do walki z zyciem, właśnie takim w samotności, ale mądrym, mój problem jest trochę inny, bo facetów w swoim zyciu miałam wielu, teraz zastanawiam się nad tym czy ich po prostu nie zaliczałam czując jakąś złość do całego rodu męskiego, dzieciństwo moje było smutne z ojcem alkoholikiem i zapracowaną matką, nie dano mi czułości ani serdeczności, nie rozumiano moich potrzeb i pragnień, nie nauczona tego, już w dorosłym życiu, wchodziłam w związki z męzczyznami czasem na siłę szukając miłości, czułości, bliskości i ciepła, na początku była sielanka, potem czułam zranienia i ciosy, często miewałam doły, depresję, bo im więcej z siebie dawałam, im więcej pomagałam, wspierałam, dawałam z siebie wszystko, tym bardziej faceci to przyjmowali a potem byłam odrzucana i mocno raniona, teraz wiem że nie miałam tego pancerza, który masz Ty, nie stawiam jasnej granicy aby siebie chronić, zawsze pomagałam innym i teraz też tak robię w rodzinie, tylko nie sobie i boję się że w ten sposób zagłuszam swój ból który płynie z samotności, z tego że sama nie chcę od nikogo pomocy, bo myslę że jestem samowystarczalna i ze wszystkim dam radę, z tego że nie proszę o wsparcie, wiem że wszystko co teraz przeżywamy wypływa z naszego dzieciństwa a ja wtedy zdana byłam na siebie i opiekowałam się młodszą siostrą, na razie tyle, bedę jeszcze kontynuowała swój wątek w drodze terapii, dzięki za przeczytanie.

306

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana ja również popieram Twoje stanowisko i dlatego nie uznaję półśrodków-tzn.moje slużenie jakoś niejest tak istotne
Chodzi o sprawy zasadnicze utrata zaufania,niepewność itd nadchodzi taki moment i koniec
Teraz jestem z moim obecnym mężem 5 lat więc to nie wiele ale jeszcze mnie nie zawiódł -jego lenistwo jest do wytrzymania po tym co przeszlam wcześniej.
Nigdy przenigdy nie zgodziłabym się na to co przeżyla moja matka-czyli picie od czasu do czasu,bicie po głowie,wyzwiska potem przeprosiny i do następnego razu.
Myślę ,że z tym pewniakiem my DDA musimy być: bo niepewność rozpoczyna cały proces-lek,załamanie itd-wiecie przecież
Wolimy być samowystarczalne bo wtedy mamy pewność ,że nikt nas nie skrzywdzi ,że nie jeseśmy zależne od czyjegoś widzimisie

307

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

Nie oceniam tych z Was, które kolejny raz znoszą nielojalność lub zdrady męża/partnera. Ale ja tak nie potrafię. Nie uważam, że powinnam poświęcić swoje życie dla kogoś, kto nie chce się zmienić. To już jego decyzja, wiedział czego może się spodziewać. Dlatego niesprawiedliwe są moim zdaniem komentarze, że osoby takie jak ja nie chcą walczyć o związek. Że idziemy po najmniejszej linii oporu, że najprościej się rozwieść. Nikt, kto był w mojej sytuacji nie powiedziałby czegoś takiego.

Niekochana, dziękuję :* u mnie już lepiej, chyba tak, to chyba ta jesień...

Co do Twojej wypowiedzi, jesteś naprawdę wielka, świeć przykładem dla nas wszystkich!!!
I powiem może coś przewrotnego, ale nie zrozum mnie źle, uważam, że właśnie najtrudniej się rozwieść, my kochające za bardzo "tak łatwo" odpuszczamy = tkwimy w czymś co nas boli i niszczy, a właśnie rozstanie to to co uzależnioną osobę od miłości przeraża najbardziej...
No bo jak poradzi sobie bez tego co ją karmi?

Pozdrawiam

308

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana72,

czekałam na Twoje refleksje, które obiecałaś napisać i jak zawsze jestem pod wrażeniem, sama mądrość życiowa płynie z Twojego postu. I podobnie jak Maxi bardzo lubię czytac to co piszesz. Ta Twoja wewnętrzna siła, po prostu wow:) Naprawdę Cię podziwiam.

Maxi, wiesz, że nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo dzieciństwo może wpłynąć na dorosłe życie. To znaczy wiedziałam, że traumatyczne przeżycia z dzieciństwa mają wpływ na późniejsze postrzeganie świata, związków, relacji z innymi ludzmi, słyszałam o DDA już wcześniej ale dopiero teraz po lekturze tego forum uświadomiłam sobie jak duże to ma znaczenie w późniejszym życiu. I, że miałam to szczęście dorastać w domu pełnym ciepła i miłości, a nie zawsze potrafiłam to docenić.
Moi rodzice przezyli ze sobą 51 lat. W dniu 50 rocznicy ślubu wyprawilśmy Im uroczystość. Tata już wtedy był chory i nic dla mamy nie mial z tej okazji. Ktoryś z wnuków to nieopatrznie na głos powiedział. Wtedy mama odpowiedziała, że to nieważne, przecież dal Jej troje wspaniałych dzieci i 50 lat szczęsliwego, pełnego miłości zycia, a to najcenniejszy prezent jaki mogła otrzymać.
Prawdziwa miłośc istnieje, chociaż powoli zaczynam tracić nadzieję, że spotka własnie mnie.

309

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Maxi, przeczytalam Twojego posta i pomyslalam, ze ja czulam sie podobnie do Ciebie. Wiele lat temu, kiedy poznawalam kogos to rowniez przekonywalam siebie, ze potrzebuje jego milosci, zainteresowania i dawalam z siebie wszystko, by byc wszystkim dla niego. Mylilam chyba milosc z potrzeba akceptacji ale nie do konca rozumiem dlaczego? Moi rodzice zawsze mnie wspierali, czulam sie kochana i doceniana. Bardzo sie poswiecali, nasze zycie bylo skromne ale oboje z bratem czulismy sie bezpieczni i akceptowani. Moze az za bardzo? Probuje to wszystko zrozumiec i mam metlik w glowie. Moze z domu wynioslam brak samodzielnosci jesli chodzi o sfere uczuciowo, moze dlatego, iz rodzice otoczyli mnie tak dobra opieka, gdzies gleboko w sercu zalozylam, ze juz tak zawsze bedzie i nie bylam w ogole przygotowana na porazki? Moje dziecinstwo to nie sielanka, nieraz brakowalo pieniedzy, mieszkalismy w malenkim mieszkaniu z dziadkami, dotknely nas choroby, smierc itd bylismy po prostu przecietna rodzina, ale rodzice i dziadkowie chronili nas, i jestem im wdzieczna ale troche mam zal, ze jednak chyba za bardzo... Kiedy wyjechalam za granice i poznalam tego fajnego faceta, ktory pisal wiersze, gotowal przepyszne kolacje ktore zjadalismy przy swiecach i ktory byl cierpliwy, opiekunczy i madry, myslalam, ze jestem chyba najszczesliwsza osoba na Ziemi... Pobralismy sie szybko, na swiat przyszedl moj upragniony synek ale zamiast kipiec ze szczescia wpadlam w depresje. Troche poporodowa, troche pourazowa, bo dotarlo do mnie, ze moj wspanialy maz mnie zdradzil, kiedy bylam w ciazy, ze zazywa ogromne ilosci narkotykow, wychodzil sobie kiedy chcial, a ja zostalam sama z dzieckiem. Dlaczego wtedy nie odeszlam??? Przeciez mialam gdzie isc, rodzice by mnie wzieli z powrotem... Dlaczego udawalam, ze nic zlego sie nie dzieje? Czekalam, az maz wroci do poznych godzin w nocy, czasem nad ranem... Mialam chyba w sobie ochote na zmiane mojego zycia na lepsze, bo rozpczelam studia (Z polski wyjechalam na dziekance), ale dlaczego godzilam sie na upokorzenie z jego strony... Mijaly lata, a ja zadowalam sie ochlapami z jego strony. Bylam  w siodmym niebie, kiedy okazywal mi zainteresowanie, kiedy nas gdzies zabral...bylismy wtedy RODZINA, ale bylam taka upodlona, zdradzil nie wiem ile razy, obiecywal sie zmienic, zarzekal, ze nigdy wiecej nie zrani... Nie wiem, gdzie ja sie w tym wszystkim pogubilam???? Moze tak mialo byc, moze nie bylam gotowa, moze musialam obrosnac w ten pancerz, ktory obecnie nosze i z ktorym sie nie rozstaje, aby byc w stanie powiedziec koniec.
Podobnie jak Ty, Maxi, ja tez zawsze wszystkim pomagalam, ale nigdy sobie. Kazdy zawsze moze na mnie liczyc, ale ja boje sie poprosic o pomoc. Nie wiem, skad bierze sie ta dziwna potrzeba zadowalania innych, lubie pomagac innym, lubie byc przydatna, ale czy to jest zwykla ludzka potrzeba niesienia pomocy, czy jest to jakas nieracjonalna obsesja zabiegania o wzgledy innych?
Niekochana72, ja mieszkam teraz w UK i powiem Ci, ze tutaj ta ksiazeczka bardzo by sie przydala. Tutejsze kobietki naprawde chyba o tym nie slyszaly, ze ktos je ma zdobywac, romasowac, ze powinny sie szanowac itd Wybaczcie sarkazm, ale kiedy mysle, ze juz mnie nic nie zszokuje na temat lokalnych kobiet, tutejszych obyczajow ( i nie mam na mysli Halloween czy picia herbatki z mlekiem). zdarza sie cos, po czym szczeka opada i dlugo sie nie podnosi... Podziwiam Cie za Twoja sile, za to, ze bylas w stanie byc uczciwa wobec siebie i bardzo Ci tego zazdroszcze. Nie potrafie sobie wybaczyc, ze ja tak sie zlamalam i ugielam, tlumaczylam zdrady, winilam siebie i stracilam do siebie szacunek, poczucie wartosci... A moglam tego uniknac, gdybym choc w polowie byla taka, jak Ty. Rozumiem, ze takie decyzje nie bylo Ci latwo podjac, zaplacilas cierpieniem i bylas w rozterce jak niejedna z tych, ktore podjely inne decyzje. Bo to nie sa latwe dezycje, ale podziwiam Ci, za sile.

310

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mbt22, myślę, że po prostu mamy taką potrzebę kochania. Bardzo ciężko podjąć decyzję o odejściu, nawet jesli ta druga osoba nas rani i upokarza. Dlatego każde najmniejsze zinteresowanie, drobny gest z Jego strony traktujemy jako dowód miłości i podsycamy tą drobną iskierkę nadziei, że może jednak nie jest tak źle. Dlatego jesteśmy w stanie tak wiele wybaczyć.
Każda z nas potrzebuje czasu aby dojrzeć do decyzji o odejściu, jedna mniej druga więcej. Najważniejsze, że już to zrobilaś, teraz nadszedł czas abyś bardzo pokochała siebie. Jesteś mądra, silna, wartościowa, piękna, spójrz w lustro a właśnie taką kobietę tam ujrzysz.

311

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Moje Katastroficzne myśli - Nigdy nikogo nie znajdę;
Zdroworozsądkowe troski - Nikt nie moze przewidzieć, co się stanie, ale są spore szanse, ze kogoś spotkam. Może to trochę potrwać, ale czekając na to, mam i tak wiele do zrobienia ze sobą.
Możliwe rozwiązania  - Zająć sie tym co lubię. Spędzać czas ze znajomymi, z przyjaciółmi. Okazywać ludziom że jestem wolna. Cieszyć się zyciem wolnym od kłamstw. Odbudować pewność siebie i swoją wartość.

Moje katastroficzne mysli - Nie znajdę już nikogo tak interesującego jak on;
Zdroworozsądkowe troski - Mam nadzieję, że spodoba mi się ktoś zrównoważony i interesujący
Mozliwe ozwiązania - Przypominać sobie cały czas, jak przerażające jest życie na krawędzi, góra - dół, spadam - powstaję
Jeżeli zapragnę silnych wrażeń czy adrenaliny przejadę się kolejką po lunaparku lub skoczę ze spadochronem z samolotu.

Moje karastroficzne mysli - Nie pozbieram życia do kupy;
Zdroworozsądkowe troski - Martwię się tymi wszystkimi zmianami, które muszę wprowadzić i wszystkim co muszę robić, nie będzie mi łatwo, ale poradzę sobie.
Mozliwe rozwiazania - Mogę się zwrócić o pomoc, mogę to wszystko przelać na papier i kolejno się tym zająć
Mogę prosić znajomych o radę i informację, czy tu na forum uzyskać wsparcie. Mogę się zapisać na kursy, zeby nauczyć się czegoś nowego, zawsze chciałam chodzic na salsę a żaden partner tego nie chciał. Teraz moge to zrobić np salsa solo

Moje katastroficzne mysli - Jestem skazana na kłamców i osoby wykorzystujące mnie;
Zdroworozsądkowe troski - Zastanawiam się, dlaczego tak długo trwałam w tym zwiazku i widzę że moje pewne zachowania pozwalały na kłamstwa
Możliwe rozwiązania -Będę pracować nad poczuciem winy i lękami. Bedę uzywać technik komunikacyjnych. Bedę miała oczy i uszy i serce szeroko otwarte, nie bedę sie bać konfrontacji z kłamstwem jeśli jeszcze raz mnie zaskoczy.


Znalazłam to ćwiczenie w jednej z książek o kłamstwach i zrobiłam sobie je, może Wam się to też przyda. Zapewne większość z nas ma takie mysli po rozstaniu, że nie damy rady, że nikogo nie poznamy, ze samotność nas pogrąża ale wystarczy sobie inaczej to wszystko powiedzieć, właśnie tak zdroworozsądkowo i już jest ciut ciutek lepiej

312

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Monia, dzieki Ci, kochana smile

Monia139 napisał/a:

Mbt22, myślę, że po prostu mamy taką potrzebę kochania. Bardzo ciężko podjąć decyzję o odejściu, nawet jesli ta druga osoba nas rani i upokarza. Dlatego każde najmniejsze zinteresowanie, drobny gest z Jego strony traktujemy jako dowód miłości i podsycamy tą drobną iskierkę nadziei, że może jednak nie jest tak źle. Dlatego jesteśmy w stanie tak wiele wybaczyć.

Wiesz co, zastanawiam sie nad tym, bo do tej pory nie wiem, czy rzeczywiscie odbieramy te ich gesty "milosci" jako wlasnie gesty milosci, obietnice poprawy itd czy same oklamujemy siebie, wiemy (po ktoryms tam z kolei skoku w bok, klamstwie itd), ze ten czlowiek juz sie nie zmieni ale tkwimy w tym zwiazku, bo boimy sie samotnosci, bo boimy sie, ze nie damy sobie rady...? jest mi naprawde trudno uwierzyc, ze ja tak bardzo mu ufalam i wierzylam w jego slowa... to nie chodzi o to, ze boje sie powiedziec sobie, bylam glupia... ale teraz, z perspektywy czasu, naprawde mysle, ze chyba nie bylam az tak glupia, by wierzyc w te jego slowka... to byl taki powolny, niezauwazalny/ledwo zauwazalny proces otwierania sie moich oczu na to wszystko... popadam z jednej skrajnosci w druga, najpierw nienawidze jego, bo mnie wykorzystal i zranil, zmarnowal moj czas a z drugiej strony wsciekam sie na siebie, bo to ja przymykalam oczy na wszystko, bo oszukiwalam siebie... tylko dlaczego wtedy nie bylam swiadoma tego, co robilam? jakby mnie ktos ustawil na autopilota...czy powinnam byc zla na niego czy na siebie? przeciez kiedy sie kogos kocha, to chce sie z nim byc bo ta osoba nas uszczesliwa, bo my chcemy uszczesliwic ta osobe, a wiec zastanawiam sie, czy ja go w ogole kochalam, tak, jak myslalam, ze go kocham? byly takie momenty, ze brzydzilam sie go i nienawidzilam go... ale jak to mowia, milosc i nienawisc to dwa rogi u jednej kozy... sama juz nie wiem...? kilka dni temu bylam w stanie na nim wieszac psy, bo zdradzal, bo klamal itd ale ostatnio mysle, ze gdyby nie moja decyzja o pozostaniu, to nie bylabym w tym miejscu, w ktorym teraz tkwie... ciesze sie, ze to sie juz skonczylo, nie tesknie za nim, nie rozpaczam, ale robie sobie wyrzuty ...
mysle rowniez, ze gdyby nie to forum (Wasze posty oraz ksiazki, ktore polecacie) to nadal tkwilabym w tym bagnie... naprawde, dopiero tutaj zrozumialam, co tak naprawde sie stalo i choc nadal mecza mnie pytania i watpliwosci, to co do jednej rzeczy nie mam watpliwosci - dam sobie rade i bez niego bede wreszcie szczesliwa...
na tym forum doznalam olsnienia chyba he he szkoda, ze swiat jest pelen kobiet/mezczyzn tkwiacych w takich toksycznych zwiazkach, ktorzy nie maja zielonego pojecia, ze poza granicami tego zwiazku istnieje inny swiat... swiat, w ktorym mozna zyc inaczej, w ktorym istnieje lojalnosc, szacunek i mozna kochac, tak jak sie chce kochac i byc kochanym...

313

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny wystawiłyście mi super laurkę, ale nie jest tak różowo wink
Tak jak napisała Zielony Domek: czujemy się w tych chorych związkach potrzebne, prawda? Przecież nie poradzi sobie bez nas? Może nawet umrze?? Ależ poradzi sobie, zapewniam. A jeśli będzie mądry, to wyciągnie wnioski z całej tej sytuacji, będzie w stanie stworzyć normalny związek.
I kamyczek do naszego ogródka: Nie sztuka jest rozstać się w poczuciu: to on jest winny. Nawet gdy zdradzał, bił. Oj, wtedy jest mała szansa na to, że nie wpakujemy znów się w tarapaty. Tak - on jest zły, ale muszę się przyznać: ja mu na to pozwoliłam, to JA nie powiedziałam NIE, to ja zaakceptowałam się w roli ofiary.
Gdy już to same sobie wyjaśnimy, pora wyciągnąć wnioski: NIGDY WIĘCEJ, NIGDY. I tego się trzymać. I jeszcze coś, czego mnie zabrakło: zachować czujność. Reagować na każdy objaw zachowania, którego nie akceptujemy, które jest manipulowaniem naszymi uczuciami, wywieraniem presji. Im wcześniej zareagujemy, tym większa jest szansa na "dogadanie się", zanim będzie za późno.
Pomagajmy też innym kobietom. Reagujmy, gdy w naszej obecności ktoś je krzywdzi (nie tylko fizycznie). Często byłam jedyną kobietą, która reagowała na zachowania typu: wyśmiewanie wyglądu żony, porównywanie jej z dużo młodszymi dziewczynami, komentarze typu: kobiety są głupsze, na niczym się nie znają, sprowadzanie ich do roli kucharek, kochanek i sprzątaczek w jednym. Co ma sobie pomyśleć kobieta pozostawiona sama sobie w takiej sytuacji? No pewnie to, że jak nikt nie protestuje, to to jest prawda. Bądźmy solidarne, bo w jedności siła. A tak dostaje komunikat - to nie jest OK, nie musisz się na to godzić.
Dlaczego większość kobiet boi się zostać sama? Odpowiedzcie mi proszę na pytania: Dlaczego uważasz, że tkwienie w związku z osobą, która Cię krzywdzi jest lepsze od życia w pojedynkę? Czy uważasz, że nie zasługujesz na nic więcej?
Czy według Ciebie życie bez mężczyzny jest bez sensu? A dlaczego? Dlaczego swoje istnienie chcesz sprowadzić do roli osoby towarzyszącej mężczyźnie, który Cię krzywdzi?
Dlaczego tracimy czas na mężczyzn, którym na nas nie zależy? Na Boga, pora porzucić twierdzenia: "on się zmieni; JA go zmienię". Tak, tak, zmieni się ale jeśli już, to na gorsze. Jak napisał Greg: "szkoda urody" komentując nasze uporczywe staranie się o mężczyznę, któremu na nas nie zależy. I ja tego się trzymam. Cierpliwie poczekam na takiego, który pokocha mnie równie mocno, jak ja jego. Będę się rozglądać, bez pośpiechu.

Dziś w DDTVN była rozmowa z Niną Andrycz, która dziś kończy 95 (sic!) lat. Postaram się wiernie zacytować, co odpowiedziała na pytanie,jaką widzi różnicę przed współczesnością, a czasami nieco wink wcześniejszymi.
"Dziś są trudne czasy dla mężczyzn. Mam wrażenie, że oni "nie nadążają". Nie zauważyli, że czasy się zmieniły. Wciąż wydaje się im, że są panami świata, bez których kobiety nie mogą żyć. A to NIEPRAWDA. I pora, żeby się z tym pogodzili"
Pani Nino, szacunek.

314 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-11-11 13:42:12)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

My, kobiety, jesteśmy niezwykle spostrzegawcze. Intuicja jest niemal
zakodowana w naszych genach. Przeczucia i słuszne domysły jawią
się nam jako mądry, wewnętrzny głos, który mówi to, co powinnyśmy
wiedzieć. Niestety wiele z nas odgania od siebie te mądre słowa,
ponieważ najczęściej nie są tym, CO CHCEMY USŁYSZEĆ.

Zaprzeczamy oczywistym faktom i stosujemy racjonalizację ponieważ jest to dla nas wygodniejsze, boimy się prawdy bo nas rani, stosujemy wymówki, usprawiedliwiamy ich w naszych oczach bo nie wierzymy ze ktoś kogo znałysmy, w naszym odczuciu tak dobrze, może nas okłamać, moze nas zdradzić, może nas zmanipulować, nie wierzymy w to bo same tak bysmy nie zrobiły, osądzamy ich naszą miarą, tak mysle.

315

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niekochana72 odniosę się do Twoich pytań jak tylko wrócę z rogalami Marcinkowskimi smile

316

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Poproszę jednego wink

317 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-11-11 18:55:37)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny włączcie TV na Polsat o 15.15. "Czekając na miłość" - polecam.
Oglądałyście?

318

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Takie kobiety jak my mamy chyba gdzies zakodowane, ze jak jest miłosć to musi byc cierpienie. Ze nie ma prawdziwej miłosci bez cierni. Ze po tym sie poznaje prawdziwa miłosc ze zaraz wzloty, upadki, rwanie włosów z głowy...A nie moze byc tak po prostu normalnie?

319

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

U mnie jest ten problem ze ja sie twardo trzymam...ale...no własnie...on jest wspaniałym kochankiem..Wiem ze jak zblizy sie do mnie to nogi z waty, mózg na urlopie i po mnie..Wiem ze to nie ma sensu bo to babiarz a mimo to przyciaga mnie ...Postanowiłam soebie ze zajmuje sie soba, mysle o sobie, nie robie nic w jego kierunku ale to takie trudneee!!!

320

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
darkchocolate napisał/a:

Takie kobiety jak my mamy chyba gdzies zakodowane, ze jak jest miłosć to musi byc cierpienie. Ze nie ma prawdziwej miłosci bez cierni. Ze po tym sie poznaje prawdziwa miłosc ze zaraz wzloty, upadki, rwanie włosów z głowy...A nie moze byc tak po prostu normalnie?

Taa.... Bo tak normalnie to nudno, prawda wink Zero adrenalinki wink
Ja już powoli akceptuję fakt, że nie musi być jak na rollercoasterze. To chyba wiek robi swoje wink

321

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
darkchocolate napisał/a:

Takie kobiety jak my mamy chyba gdzies zakodowane, ze jak jest miłosć to musi byc cierpienie. Ze nie ma prawdziwej miłosci bez cierni. Ze po tym sie poznaje prawdziwa miłosc ze zaraz wzloty, upadki, rwanie włosów z głowy...A nie moze byc tak po prostu normalnie?

no wlasnie! kurcze, a mnie tak brakuje tej wlasnie normalnosci... spokoju, bezpieczenstwa... bez wzgledu na to, co sie dzieje na swiecie, w domu oaza, spokoj i NORMALNOSC... wstaje rano i czuje sie jakbym przebiegla maraton, jestem zmeczona tym wiecznym dramatem...

322 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-12 17:41:41)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

czujemy się w tych chorych związkach potrzebne, prawda? Przecież nie poradzi sobie bez nas? Może nawet umrze?? Ależ poradzi sobie, zapewniam. A jeśli będzie mądry, to wyciągnie wnioski z całej tej sytuacji, będzie w stanie stworzyć normalny związek.

Nie jest problemem, ze sobie nie poradzi... my wynajdujemy takich nieporadnych albo ich ubezwlasnowalniamy naszymi uslugami, pleciemy nasza pajeczynke wspoluzaleznienia by dac im wyraznie odczuc jakie jestesmy niezastapione i potrzebne, i ze rady sobie bez nas nie dadza... wiec juz nie maja wyboru i MUSZA NAS KOCHAC! Bo tylko my im zostalysmy.... wiec niech sie opamietaja i juz nas kochaja bo takie jestesmy niezastapione.... i przescigamy same siebie w udoskonalaniu metod "dotarcia" do niego... szkoda tylko, ze nie w logiczny i zdrowy sposob. Te nasze sposoby na "wplywani""docieranie" do partnera to wlasnie jest kwintesencja naszej patologii.

maxi napisał/a:

sama nie chcę od nikogo pomocy, bo myslę że jestem samowystarczalna i ze wszystkim dam radę, z tego że nie proszę o wsparcie, wiem że wszystko co teraz przeżywamy wypływa z naszego dzieciństwa a ja wtedy zdana byłam na siebie i opiekowałam się młodszą siostrą, na razie tyle, bedę jeszcze kontynuowała swój wątek w drodze terapii, dzięki za przeczytanie.

Masz racje wtedy to sie zaczyna. Nasze dziecinstwo ma ogromny wplyw na cale nasze, zycie. Problemem jest jednak to, ze za duzo nas ludzi z rodzin dysfunkcyjnych emocjonalnie. Stwarza to pozory normalnosci a to nie jest normalnosc tylko srednia statystyczna. Ciezko sie wylamac i powiedziec, ze trzeba to zmienic bo w glowach wielu kobiet to jest norma. "Baba w naszej rodzinie byla bita z dziada pradziada i nikt od tego nie umarl" "Jak uswiadomimy kobiety, ze maja prawo nie godzic sie na przemoc w domu to bedzie wiecej rozwodow."
Takie uzaleznione myslenie funkcjonuje jako norma..... i to jest cos czego ie da sie przeskoczyc. Dlatego odwazylam sie nazwac pomysł z listem -rewolucja. Bo nie o rewolucje kobiet tu chodzi tylko raczej rewolucje funkcjonujacych norm.
Nie zgadzamy sie z tymi normami... ale mowimy sobie... NO PRZECEZ WSZYSTKIE TAK ZYJA. Takie zycie!
Patologia nie moze byc norma... zwlaszcza normą do ktorej sie dąży.

Jestem człowiekiem płci żeńskiej. Chcę być kochana, szanowana i traktowana sprawiedliwie.

Jak walczy o to kobieta kochajaca za bardzo? - Tworzy pajeczynkę uzależnień, uśług, ubezwłasnowolnienia w celu DANIA DO ZROZUMIENIA czego oczekuje od partnera. On powinien sie domyslic, ze skoro ja taka swięta jestem, taka pracowita, taka zaradna, taka wybaczalska i pokorna to powiniem mnie za to kochac...

Jak walczy o to zdrowa kobieta?-Tworzy wyrazna granicę, ktorej nikt nie przekroczy, a kazdy "owsik" odbije sie jak pileczka. Ta granica jest jak mur betonowy. Ten mur to nasza milość do siebie.
Gdy zaczynamy się kochać zdrowieja nasze relacje z ludzmi i mamy bardzo pozytywny wplyw na relacje z partnerem.

Przyklad: Obiecuje, ze zadzwoi a nie dzwoni.
Chore reakcje: dzwonimy, placzemy, wpatrujemy sie w telefon, pytamy same siebie "dlaczego on nam to robi, przeciez tak tesknimy"
Zdrowe: mowimy sobie "on lekcewazy daną mi obietnice" i przy najblizszej sposobności mowimy mu "Ziutek obiecałeś, że zadzwonisz i nie zrobiłeś tego, być może masz taki zwyczaj traktowania ludzi ale ja Tobie na to nie pozwalam. Jeśli mamy mieć ze sobą jakikolwiek kontakt w przyszłości to musisz okazywać mi szacunek"

Przykład: Jest alkoholikiem.
Chore: staram sie miłością wpłynąć na niego, płacę jego długi i ukrywam przed szefem powód nieobecności.
Zdrowe: mowie "Jesteś chory, uzależniony i Twoje poczynania wpływają destrukcyjnie na całą naszą rodzinę. Albo podejmiesz leczenie albo się rozstaniemy"

Przykład: nie okazuje zainteresowania nami
Chore: ciągle inicjujemy spotkania nawet pod byle pretekstem lub niby przypadkowe "O cześć, nie wiedziałam, że Cię tu spotkam" gdy po 2 godzinach chodzenia w deszczu spotkamy go pod jego domem.
Zdrowe: mysle "Nie interesuje sie mna, szkoda bo fajny gosc. Widocznie dla mnie to tylko mily kolega i nic wiecej z tego nie bedzie"

Ktoregos dnia poczujecie jak jego chore zachowanie odbija się od Was jak ta piłeczka od muru... wtedy to bedzie pierwszy objaw powrotu do zdrowia... i juz nic Was nie zatrzyma

323

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
niekochana72 napisał/a:

P.S. Dziś wieczorem gościłam w domu młodego przystojnego mężczyznę, który posprzątał mi pokój i jeszcze zostawił zaproszenie na weekend dla dwóch osób wink Ale o tym jutro, a właściwie dziś.

czy byl az tak przystojny i pomocny ze do tej pory nie mozesz sie otrzasnac i napisac nam o tym? wink hmmm?

324

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Czasem chciałabym mieć gotowe recepty napisane przez kogoś na kartce na swoje strachy czy brak pewności jak powinnam się zachować w danej sytuacji, choć niby jest to oczywiste.
Zastanawiam się nad pytaniami Niekochanej72...
Na pewno na nie odpowiem, szukam odpowiednich słów smile

Dlaczego potrzebujemy kogoś kto nas krzywdzi?

325 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-11-12 22:40:08)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mbt22 napisał/a:
niekochana72 napisał/a:

P.S. Dziś wieczorem gościłam w domu młodego przystojnego mężczyznę, który posprzątał mi pokój i jeszcze zostawił zaproszenie na weekend dla dwóch osób wink Ale o tym jutro, a właściwie dziś.

czy byl az tak przystojny i pomocny ze do tej pory nie mozesz sie otrzasnac i napisac nam o tym? wink hmmm?

No dobra, już opowiadam.
Jak napisałam M. poprosił mnie o przysługę - znajoma poleciła go jako chętnego do oglądnięcia "super-odkurzacza". Miłą wobec niej dług wdzięczności, a ona za to dostanie na teki odkurzacz zniżkę. No i cóż się okazało? Otóż wyobraźcie sobie kochane kobietki, że do samego faceta nie przyjdą! Niezbędna jest "towarzyszka niedoli". Nie ma kobitki, nie ma prezentacji wink
No i przyszedł przystojny, młody, elokwentny i bardzo sympatyczny brunet. Troszkę go zmartwiło moje medyczne wykształcenie - ale "dostosował się" i nie opowiadał głupot smile Wyobrażacie sobie - gadał i prezentował ten odkurzacz 2,5 godziny!
Skutek: oczywiście nie kupiliśmy (okazja, jedyne 6 tys. zł wink, ale za to: odkurzone i wyprane dwa dywaniki i pięknie wyczyszczony materac na łóżku. Jakże to piękny widok - mężczyzna w eleganckim garniturze prawie na kolanach sprząta mój pokój wink
Ach, no i wisienka na torcie... Zacytuję słowa M.: "Bardzo Ci dziękuję, że się zgodziłaś na tą prezentację i poświęciłaś wieczór"
Tak więc muszę rozczarować wszystkie te z Was, które miały kosmate myśli. Jeszcze nie tym razem wink
Zapomniałam - jeszcze karnet na weekend dla dwojga - został dla mnie. Chyba wybiorę się z córką na "babski wypad"

Posty [ 261 do 325 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024