Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 399 400 401 402 403 404 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 26,001 do 26,065 z 26,307 ]

26,001

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:
Katja73 napisał/a:

(...) Jak to jest, że nie przeraża mnie bycie samej (w sensie, że bez chłopa), a tak bardzo bolą mnie słowa i czyny mojego męża? (...)

Może dlatego, że jesteś... człowiekiem a nie robotem i uczucia nie są Ci obce?
Chciałabyś się wzmocnić, by nie czuć wstydu, złości, żalu, upokorzenia, wściekłości? Jest na to sposób: zamrozić uczucia. Niesie to za sobą jedną małą konsekwencję: nie będziesz też przeżywać radości, miłości, szczęścia, it.p..

Otóż właśnie. Na nieszczęście mam chyba przerost płatu czołowego ;-) A tak poważniej - jestem empatką, to utrudnia życie. Tak bardzo odbieram emocje i nastroje innych, że zdarza mi się również odbierać ich dolegliwości fizyczne, a to już nosi znamiona hardcore'u. Serio - weź się człowieku "zaraź" bólem stawu kolanowego, albo zęba, którego nie posiadasz. Do pewnego momentu może to być zabawne, a nawet pouczające (gdy na przykład zaczynają mnie boleć mięśnie w takim miejscu, w którym nie ma prawa ich być - zatem atlas anatomiczny do łapki i niespodzianka! Są! ;-) ). Chcę to opanować. A nie mam pojęcia, skąd to się u mnie wzięło.

Zobacz podobne tematy :

26,002 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-01 16:12:39)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Katju73 to, czym mogę służyć, to lista mądrych i pomocnych pozycji:
1.    Beattie Melody, Koniec współuzależnienia
2.    Janet Woititz, Lęk przed bliskością
3.    Patricia Evans, Toksyczne słowa
4.    Janet Wojtitz, Dorosłe dzieci alkoholików
5.    Anna Dodziuk, Pokochać siebie
6.    Wojciech Eichelberger, Zdradzony przez ojca
7.    Sondra Ray, Zasługuję na miłość
8.    Susan Forward,  Toksyczni rodzice
9.    Susan Forward,Craig Buch, Toksyczne namiętności
10.    Eugenia Herzyk, Uzależnienie od miłości
11.    Arnold Mindell, Praca nad samym sobą
12.    Michał Dziurdzik, Oblicza zdrady
13.    Alice Miller, Mury milczenia
14.    Susan Forward, Donna Frazier, Gdy Twój partner łże jak pies
15.    Marcin Pietraszek, Dlaczego warto pokochać siebie
16.    Miguel don Ruiz, Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków
17.    Robin Prior, Joseph O?Connor, NLP i związki
18.    Colin Tipping, Radykalne wybaczanie
19.    Pia Melody, Toksyczna miłość
20.    John Bradshaw, Toksyczny wstyd
21.    Kelvin Leman, Wychować dziecko i nie oszaleć
22.    French Nicci, Złap mnie, nim upadnę
23.    Alice Miller, Bunt ciała
24.    Eric Berne, W co grają ludzie
25.    Wojciech Eichelberger, Ciało i dusza
26.    Argov Sherry, Dlaczego mężczyźni kochają zołzy
27.    J.C. Dobson, Miłość potrzebuje stanowczości
28.    Daniel Goleman, Inteligencja emocjonalna
29.    Cowan Connell, Kinder Melvyn, Mądre kobiety, głupie postępowanie
30.    Eugenia Herzyk, Nałóg kochania
31.    Robin Norwood, Kobiety, które kochają za bardzo
32.    Ann Caron, Matki i córki. Nie przestawaj mnie kochać
33.    Susan Forward, Szantaż emocjonalny
34.    Greg Behrendt, Liz Tuccillo, Nie zależy mu na Tobie
35.    Howard M. Halpern, Uzależnienie od partnera. Jak skutecznie wyzwolić się z sideł toksycznej miłości
36.    Alice Miller, Dramat udanego dziecka
37.    Ewa Woydyłło, Sekrety kobiet


missOverthinking, twierdzisz, że musisz zapomnieć. Życzę Ci czego innego: byś pamiętała, byś przestała upychać, byś wreszcie pozwoliła sobie na przeżycie (w bezpiecznych warunkach) tych wszystkich uczuć, które co jakiś czas wychylają nosy na światło dzienne, bo pamięć uchroni Cię przed popełnieniem podobnych błędów.


Śnieżyno, gratuluję determinacji. W mityngach ani dla DDA ani DDD nie brałam udziału.


Jasne Wielokropku, ale wydaje mi się, że ja za długo i za bardzo to przeżywam sad Ileż można się tym zadręczać... Chcę zacząć żyć normalnie, normalnie oddychać, nie rozmyślać każdego dnia, nie oglądać tego, co powiedział/napisał/zrobił z każdej możliwej strony. Dlatego wolę już tym zapomnieć.
Wiem jedno, już nie pozwolę mu mną manipulować. Poprosiłam go o ostatnią przysługę - żeby zniknął i "zamilknął na wieki". Jego wyrzuty sumienia to jego sprawa. Ja musiałam sobie poradzić ze złością, żalem i tęsknotą sama. I w dużej mierze dałam radę.
On musi pogodzić się z tym, że nie będzie wiedział co u mnie.

Dziewczyny,
jedna rzecz mnie szczególnie męczy... Może trzeba było żyć chwilą i być w związku z nim tak dla "obecnej przyjemności"? Wiedząc z góry, że on będzie musiał mnie zostawić i o ślubie nie ma mowy?
Może zraniłoby mnie to jeszcze bardziej, bo kochałabym go jeszcze bardziej? Może czar by prysł?
On wiedział, że chcę mieć normalną rodzinę, mam w sobie dużo miłości, ale jedyne co mógł mi zaproponować to podróże, nieformalny związek i zabawa. Lub małżeństwo i rozwód za kilka lat - tak powiedział, nie wiem czy już złość i żal przez niego przemawiał, czy wreszcie zaczął w taką wersję wierzyć...
Życie w wiecznym strachu, że jak wpadniemy to będzie tragedia...

Byłyście kiedyś w takiej sytuacji? Macie takie doświadczenia?

26,003

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Znalazłam super wątek: Lektury Obowiazkowe Grupy Kobiet Kochajacych Za Bardzo http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php? … 9#p3057699

Niestety jest on bardzo stary i zapewne nikt już tam nie zagląda sad
Któraś z Was ma może jakieś książki z listy?

Prosiłabym o podesłanie na irysek999 ( at ) interia.pl. <3

26,004

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Swoją drogą ciekawe jak to wszystko szybko się zmienia i odwraca...

Pod koniec związku to ja dzwoniłam do niego i prosiłam o telefon oraz żeby "nie zapomniał zadzwonić skoro obiecał"...

Po rozstaniu to on w 95% inicjuje kontakt i nawet zadzwonił (wow! potrafi obsłużyć telefon!), o co się doprosić nie można było.
Tylko, że ja już nie jestem tą żebrzącą - pogodziłam się z brakiem wiadomości od niego.

Na razie cisza. Mam nadzieję, że już na zawsze.

życzyłam mu szczęścia, będzie go potrzebował, bo "what goes around, comes around".
Ja już zapłaciłam za moje przewinienia.
To wraca. Karma wraca, dziewczny. Mnie ugryzła w tyłek.

Złamałam serce mojemu wcześniejszemu byłemu, najnowszy były zranił mnie i zrobił ze mnie głupka przed wszystkimi.

PS. Ta strona jest pewnie znana, ale tym z Was, które lubią język Szekspira, polecam lovesick(dot)com a zwłaszcza ich poradnik "Breakeup Cleanse"

Szkoda, że nie wpadła mi w oko wcześniej.

26,005

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
missOverthinking napisał/a:

Swoją drogą ciekawe jak to wszystko szybko się zmienia i odwraca...

Pod koniec związku to ja dzwoniłam do niego i prosiłam o telefon oraz żeby "nie zapomniał zadzwonić skoro obiecał"...

Po rozstaniu to on w 95% inicjuje kontakt i nawet zadzwonił (wow! potrafi obsłużyć telefon!), o co się doprosić nie można było.
Tylko, że ja już nie jestem tą żebrzącą - pogodziłam się z brakiem wiadomości od niego.

Na razie cisza. Mam nadzieję, że już na zawsze.

życzyłam mu szczęścia, będzie go potrzebował, bo "what goes around, comes around".
Ja już zapłaciłam za moje przewinienia.
To wraca. Karma wraca, dziewczny. Mnie ugryzła w tyłek.

Złamałam serce mojemu wcześniejszemu byłemu, najnowszy były zranił mnie i zrobił ze mnie głupka przed wszystkimi.

PS. Ta strona jest pewnie znana, ale tym z Was, które lubią język Szekspira, polecam lovesick(dot)com a zwłaszcza ich poradnik "Breakeup Cleanse"

Szkoda, że nie wpadła mi w oko wcześniej.



Czy jest jakiś powód, dla którego nie możesz zablokować jego numeru?

Masz chyba niezły nawrót swojego nałogu. Znasz sposoby wychodzenia z głodu? Jeśli nie, wieczorem mogę Ci podrzucić kilka patentów - u mnie się sprawdziły.

Czytaj ten temat - nawet, jeśli miałby to być kolejny raz od początku. Ja czytam, ciągle czytam (jeszcze jakieś czterysta stron, ale się uparłam). Uczuć co prawda nie zamroziłam, natomiast trenuję konsekwencję (a w tym jestem cienka, że pożalcie się bogowie ;-) ). Jeśli masz ochotę porozmawiać - będę wieczorem.

26,006

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Katja73 napisał/a:
missOverthinking napisał/a:

Swoją drogą ciekawe jak to wszystko szybko się zmienia i odwraca...

Pod koniec związku to ja dzwoniłam do niego i prosiłam o telefon oraz żeby "nie zapomniał zadzwonić skoro obiecał"...

Po rozstaniu to on w 95% inicjuje kontakt i nawet zadzwonił (wow! potrafi obsłużyć telefon!), o co się doprosić nie można było.
Tylko, że ja już nie jestem tą żebrzącą - pogodziłam się z brakiem wiadomości od niego.

Na razie cisza. Mam nadzieję, że już na zawsze.

życzyłam mu szczęścia, będzie go potrzebował, bo "what goes around, comes around".
Ja już zapłaciłam za moje przewinienia.
To wraca. Karma wraca, dziewczny. Mnie ugryzła w tyłek.

Złamałam serce mojemu wcześniejszemu byłemu, najnowszy były zranił mnie i zrobił ze mnie głupka przed wszystkimi.

PS. Ta strona jest pewnie znana, ale tym z Was, które lubią język Szekspira, polecam lovesick(dot)com a zwłaszcza ich poradnik "Breakeup Cleanse"

Szkoda, że nie wpadła mi w oko wcześniej.



Czy jest jakiś powód, dla którego nie możesz zablokować jego numeru?

Masz chyba niezły nawrót swojego nałogu. Znasz sposoby wychodzenia z głodu? Jeśli nie, wieczorem mogę Ci podrzucić kilka patentów - u mnie się sprawdziły.

Czytaj ten temat - nawet, jeśli miałby to być kolejny raz od początku. Ja czytam, ciągle czytam (jeszcze jakieś czterysta stron, ale się uparłam). Uczuć co prawda nie zamroziłam, natomiast trenuję konsekwencję (a w tym jestem cienka, że pożalcie się bogowie ;-) ). Jeśli masz ochotę porozmawiać - będę wieczorem.

Katja73 Dziękuję za odpowiedź. Jakbyś mogła podrzucić mi trochę patentów to byłabym bardzo wdzięczna.

Mój telefon nie ma takiej funkcji. Pobrałam jakaś aplikację, ale one nie są w 100% pewne.
Na razie typ nie dzwoni. Mam nadzieję, że wykasował mój numer.
Wiesz co, teraz u mnie jest tak, że potrafię nie myśleć cały dzień, ale potem wieczorem często wraca... Wszystko od nowa... Cały film się kręci - od początku znajomości do marnego końca.
Prawie nie ma dnia żebym o tym nie myślała.
Najgorsze jest chyba to, że ja do końca wiedziałam, że coś tam dla niego znaczę, po rozstaniu ludzie mówili mi jak na mnie patrzy i jak się dziwnie zachowuje.
I to jest tragiczne.
Pogodzić się z tym, że czasem miłość nie wystarcza i czasem jest wręcz niemożliwa. O ile to w ogóle była z jego strony miłość.
On to wszystko zaczął, nie myśląc wtedy w ogóle o konsekwencjach. Liczyło się tylko to, że chciał spróbować mnie zdobyć, bo rzadko zdarza mu się kogoś kochać.

Facet, który jeszcze niedawno błagał cię na kolanach byś dała mu w ogóle szansę... Bo się w tobie zakochał, bo będzie cie kochał zawsze i chce mieć z tobą dzieci.

Strasznie ciężko to przetrawić, zwłaszcza widząc, że inne pary "mieszane" jakoś są ze sobą i nawet wzięli ślub.
Czasem nachodzą mnie czarne myśli, że on po prostu odszedł, bo wcale tego wszystkiego nie chciał dzielić ze mną...
Choć jakie to ma dziś znaczenie...
Zawiedzione nadzieje i upadłe marzenia bolą chyba bardziej niż złamane serce i zdeptana do reszty godność.

26,007

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Niestety, mimo że życzyłam mu szczęścia to mam cichą nadzieję, że dostanie to na co zasłużył. Kiedyś ktoś też wystrychnie go na dudka i wszyscy będą o tym wiedzieć. Może mi nie będzie dane o tym usłyszeć, ale karma zrobi swoje. Tak po prostu będzie, bo nic w przyrodzie nie ginie.

To i tak wielkoduszne z mojej strony było że odpowiedziałam na jego smsa. Nie wiem czego on się spodziewał dzwoniąc big_smile że odbiorę i pogadam o pogodzie?? big_smile

Kiedyś miałam o facetach w miarę dobre zdanie, a przynajmniej sprawiedliwe, ale przez niego jestem cyniczna i nie mam złudzeń.
Na razie wolę trzymać się od nich z daleka i się nie przywiązywać.

Zrobiłam mu przysługę, dałam mu szansę, choć nie był w tzw. moim typie i tak mi się odpłacił!

Nigdy więcej! Jak facet mi się nie podoba to do widzenia! Nawet nie odpowiadam na jego wiadomości ani nie odbieram telefonu.

Na koniec mądry Marley:
Największe tchórzostwo mężczyzny, to rozbudzić miłość w kobiecie, nie mając zamiaru jej kochać... ~~Bob Marley

26,008

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku dziękuję za listę lektur. Właśnie zamówiłam Kobiety ktore kochają za bardzo i Koniec wspoluzaleznienia.
Działam, uczę się, oby do przodu.
Pozdrawiam

26,009

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Katja73 Dziękuję za odpowiedź. Jakbyś mogła podrzucić mi trochę patentów to byłabym bardzo wdzięczna.

Mój telefon nie ma takiej funkcji. Pobrałam jakaś aplikację, ale one nie są w 100% pewne.
Na razie typ nie dzwoni. Mam nadzieję, że wykasował mój numer.
Wiesz co, teraz u mnie jest tak, że potrafię nie myśleć cały dzień, ale potem wieczorem często wraca... Wszystko od nowa... Cały film się kręci - od początku znajomości do marnego końca.
Prawie nie ma dnia żebym o tym nie myślała.
Najgorsze jest chyba to, że ja do końca wiedziałam, że coś tam dla niego znaczę, po rozstaniu ludzie mówili mi jak na mnie patrzy i jak się dziwnie zachowuje.
I to jest tragiczne.
Pogodzić się z tym, że czasem miłość nie wystarcza i czasem jest wręcz niemożliwa. O ile to w ogóle była z jego strony miłość.
On to wszystko zaczął, nie myśląc wtedy w ogóle o konsekwencjach. Liczyło się tylko to, że chciał spróbować mnie zdobyć, bo rzadko zdarza mu się kogoś kochać.

Facet, który jeszcze niedawno błagał cię na kolanach byś dała mu w ogóle szansę... Bo się w tobie zakochał, bo będzie cie kochał zawsze i chce mieć z tobą dzieci.

Strasznie ciężko to przetrawić, zwłaszcza widząc, że inne pary "mieszane" jakoś są ze sobą i nawet wzięli ślub.
Czasem nachodzą mnie czarne myśli, że on po prostu odszedł, bo wcale tego wszystkiego nie chciał dzielić ze mną...
Choć jakie to ma dziś znaczenie...
Zawiedzione nadzieje i upadłe marzenia bolą chyba bardziej niż złamane serce i zdeptana do reszty godność.


Przepraszam za aż taką zwłokę w odpowiedzi - kotłuje się u mnie strasznie. Oraz czytam w dalszym ciągu ;-)

W temacie patentów - gdy miałam nawrót, wynajdywałam sobie zajęcia, które nie wymagały myślenia, ale za to były na tyle wyczerpujące, że po wykonaniu padałam na twarz. Na przykład - mycie fug w łazience szczoteczką do zębów (łazienkę mam dużą, glazura do sufitu). Pedantyczne porządki w garach - z wyszorowaniem do żywego całej zawartości szafek. W ostateczności - gorąca kąpiel. Nie porywałam się na czytanie, ponieważ treść omijała mnie szerokim łukiem, a duch ulatał, kędy chciał (najchętniej w zakazane rejony). Oraz terapia uzależnień - odbyłam takową, ciężko pracowałam przez ponad trzy lata, ale się opłaciło. Tu miałam szczęście, gdyż trafiłam na cudowną terapeutkę i fajną grupę, ale całą robotę wykonałam JA. Bo nikt inny nie chciał za mnie wytrzeźwieć ;-)

Piszesz, że typ nie dzwoni. To dobrze. Czy w razie "W" potrafisz być na tyle silna, żeby nie odbierać? Może bezpieczniej spróbować jednak zablokować numer u operatora? Tu nic więcej nie potrafię poradzić, gdyż osobiście korzystam z blokowania w aparacie (różne tam firmy marketingowe, oferujące ubezpieczenia, metody przedłużania penisa i takietam).

Kolejna sprawa - skąd wiedziałaś, że "cośtam" dla niego znaczysz? To, że ludzie Ci donosili o jego zachowaniu, to o niczym nie świadczy. Może miał okres, może kaca, może cokolwiek innego, co NIE POWINNO (też nie lubię tego słowa) Cię obchodzić. Niestety, nie ma lepszej recepty, niż całkowite ZERO KONTAKTÓW (pod tym pojęciem rozumiem również popędzenie precz znajomych, którzy Ci o nim napomykają).

Zawiedzione nadzieje, upadłe marzenia...znam to, do porzygania. Jednak z perspektywy czasu wiem, że nic nie boli bardziej niż świadomość własnego upokorzenia i wiedza, że stało się tak za naszą zgodą. Kim on jest, że dajesz mu tak ogromną władzę nad sobą? Kim on jest, że pozwalasz się traktować jak ostateczny produkt przemiany materii? Na wszystkich bogów podziemi, czy jego penis potrafi tańczyć? ;-)

Podnieś się. Nakaż to sobie - przecież potrafisz, masz i siłę i determinację. Nie napiszę Ci, że tego kwiatu to pół światu (choć trzy czwarte wuja warte) - bo nie ma obowiązku rzucać się z jednych portek na drugie. Ty jesteś ważna. Nie on, nie WY, jako para. Co go powstrzymuje, żeby dzielić z Tobą życie? Odpowiedź jest jedna - ON SAM. Gdyby chciał, byłby z Tobą. Widocznie nie chce - i na to nie masz wpływu. A Ty, Ty sama - jesteś tak wartościową i kompletną samą w sobie jednostką, że wydłubiesz wszystko to, co pchnęło Cię w jego łapy. Wydłubiesz, przemielisz i wywalisz. Dasz radę. Masz siłę. Postaw na siebie - chyba najwyższy czas?

26,010

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Katju73, chapeau bas! smile

26,011

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Katja73 napisał/a:

Katja73 Dziękuję za odpowiedź. Jakbyś mogła podrzucić mi trochę patentów to byłabym bardzo wdzięczna.

Mój telefon nie ma takiej funkcji. Pobrałam jakaś aplikację, ale one nie są w 100% pewne.
Na razie typ nie dzwoni. Mam nadzieję, że wykasował mój numer.
Wiesz co, teraz u mnie jest tak, że potrafię nie myśleć cały dzień, ale potem wieczorem często wraca... Wszystko od nowa... Cały film się kręci - od początku znajomości do marnego końca.
Prawie nie ma dnia żebym o tym nie myślała.
Najgorsze jest chyba to, że ja do końca wiedziałam, że coś tam dla niego znaczę, po rozstaniu ludzie mówili mi jak na mnie patrzy i jak się dziwnie zachowuje.
I to jest tragiczne.
Pogodzić się z tym, że czasem miłość nie wystarcza i czasem jest wręcz niemożliwa. O ile to w ogóle była z jego strony miłość.
On to wszystko zaczął, nie myśląc wtedy w ogóle o konsekwencjach. Liczyło się tylko to, że chciał spróbować mnie zdobyć, bo rzadko zdarza mu się kogoś kochać.

Facet, który jeszcze niedawno błagał cię na kolanach byś dała mu w ogóle szansę... Bo się w tobie zakochał, bo będzie cie kochał zawsze i chce mieć z tobą dzieci.

Strasznie ciężko to przetrawić, zwłaszcza widząc, że inne pary "mieszane" jakoś są ze sobą i nawet wzięli ślub.
Czasem nachodzą mnie czarne myśli, że on po prostu odszedł, bo wcale tego wszystkiego nie chciał dzielić ze mną...
Choć jakie to ma dziś znaczenie...
Zawiedzione nadzieje i upadłe marzenia bolą chyba bardziej niż złamane serce i zdeptana do reszty godność.


Przepraszam za aż taką zwłokę w odpowiedzi - kotłuje się u mnie strasznie. Oraz czytam w dalszym ciągu ;-)

W temacie patentów - gdy miałam nawrót, wynajdywałam sobie zajęcia, które nie wymagały myślenia, ale za to były na tyle wyczerpujące, że po wykonaniu padałam na twarz. Na przykład - mycie fug w łazience szczoteczką do zębów (łazienkę mam dużą, glazura do sufitu). Pedantyczne porządki w garach - z wyszorowaniem do żywego całej zawartości szafek. W ostateczności - gorąca kąpiel. Nie porywałam się na czytanie, ponieważ treść omijała mnie szerokim łukiem, a duch ulatał, kędy chciał (najchętniej w zakazane rejony). Oraz terapia uzależnień - odbyłam takową, ciężko pracowałam przez ponad trzy lata, ale się opłaciło. Tu miałam szczęście, gdyż trafiłam na cudowną terapeutkę i fajną grupę, ale całą robotę wykonałam JA. Bo nikt inny nie chciał za mnie wytrzeźwieć ;-)

Piszesz, że typ nie dzwoni. To dobrze. Czy w razie "W" potrafisz być na tyle silna, żeby nie odbierać? Może bezpieczniej spróbować jednak zablokować numer u operatora? Tu nic więcej nie potrafię poradzić, gdyż osobiście korzystam z blokowania w aparacie (różne tam firmy marketingowe, oferujące ubezpieczenia, metody przedłużania penisa i takietam).

Kolejna sprawa - skąd wiedziałaś, że "cośtam" dla niego znaczysz? To, że ludzie Ci donosili o jego zachowaniu, to o niczym nie świadczy. Może miał okres, może kaca, może cokolwiek innego, co NIE POWINNO (też nie lubię tego słowa) Cię obchodzić. Niestety, nie ma lepszej recepty, niż całkowite ZERO KONTAKTÓW (pod tym pojęciem rozumiem również popędzenie precz znajomych, którzy Ci o nim napomykają).

Zawiedzione nadzieje, upadłe marzenia...znam to, do porzygania. Jednak z perspektywy czasu wiem, że nic nie boli bardziej niż świadomość własnego upokorzenia i wiedza, że stało się tak za naszą zgodą. Kim on jest, że dajesz mu tak ogromną władzę nad sobą? Kim on jest, że pozwalasz się traktować jak ostateczny produkt przemiany materii? Na wszystkich bogów podziemi, czy jego penis potrafi tańczyć? ;-)

Podnieś się. Nakaż to sobie - przecież potrafisz, masz i siłę i determinację. Nie napiszę Ci, że tego kwiatu to pół światu (choć trzy czwarte wuja warte) - bo nie ma obowiązku rzucać się z jednych portek na drugie. Ty jesteś ważna. Nie on, nie WY, jako para. Co go powstrzymuje, żeby dzielić z Tobą życie? Odpowiedź jest jedna - ON SAM. Gdyby chciał, byłby z Tobą. Widocznie nie chce - i na to nie masz wpływu. A Ty, Ty sama - jesteś tak wartościową i kompletną samą w sobie jednostką, że wydłubiesz wszystko to, co pchnęło Cię w jego łapy. Wydłubiesz, przemielisz i wywalisz. Dasz radę. Masz siłę. Postaw na siebie - chyba najwyższy czas?

Katja73 Nie ma problemu, kochana, na taką odpowiedź można naprawdę długo czekać smile

Niestety przez studia muszę często ślęczeć nad ciekawymi jak książka telefoniczna tomami i duch lata sobie gdzie chce i do kogo chce sad Ale w nowej pracy za to - kochane!! Uwaga! Czuję się prawie jak w raju!
NIE MA JEGO! NIE MA JEGO SPOJRZEŃ! NIE SPOTYKAM GO! NIE MA CODZIENNEGO POCZUCIA UPOKORZENIA I UPODLENIA! NIE MA ZDRADZIECKICH RUDYCH ŻMIJ, Z KTÓRYMI MNIE RZEKOMO ZDRADZIŁ!

No Dziewczyny prawie niebo!

Tylko czasem czuję się tak cholernie samotna... Telefon milczy... Fejs milczy... Tylko ja. I moje myśli.

Dzwoniłam do operatora, niestety takiej usługi nie mają. Zaproponowali jedynie zmianę numeru, a tego nie chcę robić.

26,012

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Próbuję się "odpaździerzać" Dziewczyny.

Już pisałam dla Was posta z przemyśleniami dlaczego akurat ja wpadłam w taką kabałę, ale mnie wylogowało. I cała pisanina na nic.

26,013

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
missOverthinking napisał/a:

Próbuję się "odpaździerzać" Dziewczyny.

Już pisałam dla Was posta z przemyśleniami dlaczego akurat ja wpadłam w taką kabałę, ale mnie wylogowało. I cała pisanina na nic.

Spróbuj skopiować cały tekst zanim wyślesz. Kilka razy miałam tak samo, bardzo denerwujące i później aż przechodzi ochota na pisanie

26,014

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Katja73 Nie ma problemu, kochana, na taką odpowiedź można naprawdę długo czekać smile

Niestety przez studia muszę często ślęczeć nad ciekawymi jak książka telefoniczna tomami i duch lata sobie gdzie chce i do kogo chce sad Ale w nowej pracy za to - kochane!! Uwaga! Czuję się prawie jak w raju!
NIE MA JEGO! NIE MA JEGO SPOJRZEŃ! NIE SPOTYKAM GO! NIE MA CODZIENNEGO POCZUCIA UPOKORZENIA I UPODLENIA! NIE MA ZDRADZIECKICH RUDYCH ŻMIJ, Z KTÓRYMI MNIE RZEKOMO ZDRADZIŁ!

No Dziewczyny prawie niebo!

Tylko czasem czuję się tak cholernie samotna... Telefon milczy... Fejs milczy... Tylko ja. I moje myśli.

Dzwoniłam do operatora, niestety takiej usługi nie mają. Zaproponowali jedynie zmianę numeru, a tego nie chcę robić.


No i zobacz, dajesz radę! Bardzo podoba mi się Twoje zdanie na temat nowej pracy smile Tak naprawdę pisząc Ci odpowiedź opierniczałam siebie. Za głupie myśli, za "wyjnię", za strach i za kilka innych paskudztw. Z brakiem konsekwencji na czele. Ale u Ciebie widzę, że się trzymasz - i chwała bogom wink choćbyś miała się do kaloryfera przywiązać - nie dzwoń, nie pisz, nie śledź. Dla siebie.

Samotność... czy będąc z nim nie czułaś się samotna? Jaka jesteś? Lubisz siebie? Umiesz spędzać czas ze sobą? Studia na pewno pochłaniają Ci dużo czasu, a co robisz poza nimi i pracą? Czy znasz siebie? Wiesz, co lubisz Ty, jako odrębna jednostka? Umiesz być dla siebie dobra?
Człowiek jest podobno zwierzęciem stadnym, potrzebuje innych. A ja jestem zdania, że samotność to dar - ale trzeba umieć go przyjąć, oswoić i zaimplementować w życiorys.

Wielokropku - dziękuję za miłe słowa smile Jednak... jak wspomniałam, był to "autoopieprz". W teorii jestem dobra, w wyciąganiu za uszy potrzebujących też, a sama... ech...

Na chwilę obecną znajduję się w stanie galarety, nie lubię tego u siebie. Jestem ciężko przerażona jutrzejszą rozmową kwalifikacyjną (pierwszą od lat, pomimo niezliczonej liczby wysłanych aplikacji) - bardzo mi zależy na tej pracy. No dobra, w tej chwili na jakiejkolwiek pracy w miarę zgodnej z doświadczeniem i predyspozycjami (fizyczna już niestety odpada, zdrowie nie to). Przeraża mnie podejście męża, który "nie chce, nie wie, nie nadaje się". Na moje pytanie, czy podejmie leczenie, odpowiada "Coś trzeba z tym zrobić" - i na tym się kończy, albowiem on ma ważniejsze rzeczy na głowie - pracę i przynoszenie do domu pieniędzy, na czym kończy się jego wkład w tzw. życie rodzinne. Ani on ani ja nie mamy dokąd odejść, więc nie spełniam zasady "zero kontaktu". Gubię się w swoich uczuciach, na chwilę obecną dominuje strach i poczucie winy.

Plusy? Są - wytrzeźwiałam i nie zapiłam przez prawie dziewięć lat mimo czynnego alkoholika u boku. To największy plus. W przyszłym roku minie dziesięć lat mojej trzeźwości i piszę to z przekonaniem, ponieważ nie mam żadnego problemu z alkoholem - czy jest, czy go nie ma, wisi mi to malowniczym kalafiorem. Mam przyjaciół. To również plus. Umiem o siebie zadbać, choć jeszcze ciągle się z tego tłumaczę (no kretynka kompletna! sama to widzę). Polubiłam siebie, nie czuję się sama ze sobą źle, nie nudzę się w swoim towarzystwie. Wyrażam głośno moje potrzeby...i tu następuje ich całkowite olewanie wzdłuż i wszerz. Dawno temu pozwoliłam na przekroczenie moich granic (z poczucia winy, bo to ja byłam ta zła, niewystarczająca, chora na depresję, z wiecznymi problemami i z butelką) - odbudowanie ich średnio mi wychodzi. Mój mąż nie przejmuje się takimi słowami jak "nie życzę sobie, żebyś..." - i robi swoje. Czasem mam ochotę wziąć taką dużą, rozgrzaną patelnię, zamachnąć się z całej siły... Nie radzę sobie z emocjami, które wzbudza we mnie takie jawne i złośliwe lekceważenie. Co mam z tym zrobić? Kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać, a bardzo mi to przeszkadza - naprawdę wolałabym choćby poczytać ze zrozumieniem, niż obmyślać kolejne plany morderstwa doskonałego wink

26,015

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Patelnię zostaw w sferze marzeń. wink Zamiast używać jej, weź się za trzepanie dywanów, szorowanie drewnianych (jeśli masz) podłóg, wywrzask (byle z dala od innych), pływanie, biegi, innymi słowy za wszystko to, gdzie możesz fizycznie się zmęczyć, a tak naprawdę pokłady zmagazynowanej energii (boć wściekłość na niej się opiera) wykorzystać w społecznie akceptowany sposób.
Twego zagubienia w uczuciach - nie widać, z mego punktu widzenia nieźle się w nich orientujesz, ale poczucie winy wyrzuć - niczego dobrego ze sobą nie niesie. Wybacz truizm, ale masz wpływ jedynie, a raczej aż, na swoje zycie, na życie innych osób tylko - jeśli już - pośredni.

Trzymam kciuki. smile

26,016 Ostatnio edytowany przez brenne (2017-04-11 17:19:27)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Katju a może spróbuj inaczej formułować zdania w rozmowie.  Wiem, że to trudne. Wiele razy sama myślałam że uduszę gada. Nie wiem jak wiele razy użyłam zwrotu : "nie życzę sobie..."
Podam ci przykłady z niedalekiej przeszłości bo z ostatnich kilku tygodni. 
1.   Tankowalismy paliwo oczywiście M. był w samochodzie.  Poszłam zapłacić, chwilę przystanelam  bo to akurat moje byłe miejsce pracy wink , gdy wracałam do samochodu podszedł do mnie starszy pan, zapytał co u nas słychać, co teraz porabiam , przywitał się z M. itp. Mojego M. trafiało że gdyby wzrokiem potrafił zabijać to wszyscy wokoło padliby trupem.Zwykle w tej sytuacji pożegnałabym się a w samochodzie przepraszałabym że musiał na mnie czekać  .  Tym razem tego nie zrobiłam. Kontynuowałam rozmowę.  Wsiadłam do auta i sucho oznajmiłam, że zachowywał się jak rozkapryszony dwulatek i nie jest mi wstyd bo on sobie tylko wystawia opinię u innych, że jest to głupie i dziecinne i niech się zastanowi.  O dziwo przeprosił, trochę nieudolnie ale zawsze.
2. M.ma problemy z kręgosłupem.  Musieliśmy zrobić niewielki remont pokoju no i znalazłam 2 osoby które zrobiłyby to za niewielkie pieniądze, po znajomości.  Zaczął wybrzydzać i stwierdził że najlepiej będzie zapytać sąsiada, wyszło 2 razy drożej ale machnęłam ręką dla świętego spokoju.  Muszę dodać że nie raz narzekałam na nadmiar obowiązków i załatwianie spraw, które są typowo męskie na co nie było odzewu, powód: słaba znajomość języka M., jego zmęczenie poza tym ja to lepiej załatwię.
Sąsiad odwalił popelinę.  Zaczęły się wyzwiska w jego kierunku no i żądanie żebym poszła i go zawołała żeby to wszystko poprawił. Spokojnie odpowiedziałam, że ja się na remontach nie znam, to M. powinien doglądać roboty. A teraz jak chce poprawki to niech do niego idzie.  Na chwilę zwątpił i powiedział że pójdzie ale ja mam tłumaczyć i żebym się nie zdziwiła jak go poniesie.  Odpowiedziałam, że nigdzie nie pójdę, to M. obowiązek i niech zapyta któregoś z kolegów żeby mu pomógł.  Na co mój M. odparł, ale patrz ile kasy straciliśmy. Na co ja odpowiedziałam , no cóż to ratuj, to Ty tym dyrygujesz.  Co prawda ciężko mi było nie wziąć wszystkiego w swoje ręce, ale cóż staram się odciążyć swoje barki.

I na koniec perełka, która pokazuje jak słaba byłam i jak powoli się podnoszę 
3. Już na pierwszym spotkaniu z terapeutką powiedziałam że nie lubię kupować mojemu M. alkoholu ale zawsze tak mną zakręci że ulegam.  Zawsze poprostu narzekałam, on wysłuchał i nic sobie z tego nie robił . Po moim monologu słyszałam, ej no zobacz po tygodniu pracy nie mogę nawet chodzić, ej no zobacz ja zabieram się za robotę w domu i nie mam jak, patrz naprawdę brakuje mi paliwa, tak mnie boli i nie dam rady zrobić tego i owego bo bez alkoholu ból jest nie do zniesienia . No i jak głupia jechałam, szłam i kupowałam (a czy robota była zrobiona to inna bajka).  Po terapii.  Co piątkowa akcja. Powiedziałam, że kocham go ale nie lubię tej osoby którą się staje po alkoholu i nie podoba mi się że muszę kupować mu alkohol.  Robię to wbrew sobie a on jest dużym chłopcem  i sam może o swoje potrzeby zadbać i jak wie że coś będzie robił to zanim to rozpocznie powinien zadbać o "paliwo" . Pominę co się dalej nasłuchałam.  Było mi bardzo ciężko wytrwać ale nie kupiłam.  Tydzień później sam zadbał o swoje potrzeby i powiedział że uszanuje moją decyzję i nie będzie mnie więcej prosić. 

Wiem, że dla niektórych z was może to są śmiesznie małe kroki ale dla mnie są milowe.

26,017

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Patelnię zostaw w sferze marzeń. wink Zamiast używać jej, weź się za trzepanie dywanów, szorowanie drewnianych (jeśli masz) podłóg, wywrzask (byle z dala od innych), pływanie, biegi, innymi słowy za wszystko to, gdzie możesz fizycznie się zmęczyć, a tak naprawdę pokłady zmagazynowanej energii (boć wściekłość na niej się opiera) wykorzystać w społecznie akceptowany sposób.
Twego zagubienia w uczuciach - nie widać, z mego punktu widzenia nieźle się w nich orientujesz, ale poczucie winy wyrzuć - niczego dobrego ze sobą nie niesie. Wybacz truizm, ale masz wpływ jedynie, a raczej aż, na swoje zycie, na życie innych osób tylko - jeśli już - pośredni.

Trzymam kciuki. smile

Dzięki smile Niestety siły fizyczne mam mocno ograniczone - długoletnie życie w stresie rzuciło mi się niestety i na kadłub i na ducha, wszelkie nerwy odreagowuję fizycznym osłabieniem (somatyka, ale jakaś mocno popieprzona, lekarz twierdzi, że z wysiłków fizycznych to spacerek, ale nie dalej niż do 10 km dziennie. I to ma być spacerek, nie lot na mietle odrzutowej). Jest i plus w tej wiadomości, mogę się rozgrzeszyć - to tylko nerwy, nie wynik rockandrollowego trybu życia za młodu wink

Wiem, że mam wpływ tylko na moje życie - już dawno temu uleczyłam się z chęci wytrzeźwienia za męża (a miałam takie zapędy, oj, miałam...), zrozumiałam, że on po prostu nie chce wytrzeźwieć, bo mu tak wygodnie - i przyjęłam to do wiadomości. Natomiast  w dalszym ciągu nie mogę się pogodzić z tym, że zrozumiałam, pogodziłam się - a w dalszym ciągu czuję złość, żal, gniew (kiedyś moja terapeutka powiedziała nam na grupie, że wk...rw to nie uczucie, a szkoda, bo to słowo chyba najpełniej oddaje całokształt tego bałaganu w emocjach). Są chwile, kiedy bardzo źle życzę mężowi - i tym też jestem przerażona. Nie chcę tego, nie lubię siebie takiej. I mam poczucie winy. A potem mam poczucie winy, że mam poczucie winy - bo to przecież nie mój wybór, że gość nade wszystko przedkłada butelkę. Uchch, zaplątałam się.

Dziewczyny, mam prośbę. Nie mogę nigdzie dostać "Toksycznych słów" P.Evans, podobno nie ma już w wydawnictwach - czy któraś z Was ma ten utwór w pdf? Byłabym ogromnie wdzięczna za podesłanie. Będę również wdzięczna za podrzucenie mi w tejże formie pozostałych książek (niestety, mój portfel nie chce współpracować na obecną chwilę - gdy już dostanę pracę, przeputam pół wypłaty na literaturę, ale póki co...). Z góry dziękuję.

26,018

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Toksyczne słowa możesz znaleźć na chomikuj.pl

26,019

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
brenne napisał/a:
missOverthinking napisał/a:

Próbuję się "odpaździerzać" Dziewczyny.

Już pisałam dla Was posta z przemyśleniami dlaczego akurat ja wpadłam w taką kabałę, ale mnie wylogowało. I cała pisanina na nic.

Spróbuj skopiować cały tekst zanim wyślesz. Kilka razy miałam tak samo, bardzo denerwujące i później aż przechodzi ochota na pisanie

No właśnie staram się tak robić, ale pilnie musiałam wyjść i głupio kliknełam "Dodaj". Nie dodało big_smile

26,020

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Katja73 napisał/a:

Katja73 Nie ma problemu, kochana, na taką odpowiedź można naprawdę długo czekać smile

Niestety przez studia muszę często ślęczeć nad ciekawymi jak książka telefoniczna tomami i duch lata sobie gdzie chce i do kogo chce sad Ale w nowej pracy za to - kochane!! Uwaga! Czuję się prawie jak w raju!
NIE MA JEGO! NIE MA JEGO SPOJRZEŃ! NIE SPOTYKAM GO! NIE MA CODZIENNEGO POCZUCIA UPOKORZENIA I UPODLENIA! NIE MA ZDRADZIECKICH RUDYCH ŻMIJ, Z KTÓRYMI MNIE RZEKOMO ZDRADZIŁ!

No Dziewczyny prawie niebo!

Tylko czasem czuję się tak cholernie samotna... Telefon milczy... Fejs milczy... Tylko ja. I moje myśli.

Dzwoniłam do operatora, niestety takiej usługi nie mają. Zaproponowali jedynie zmianę numeru, a tego nie chcę robić.


No i zobacz, dajesz radę! Bardzo podoba mi się Twoje zdanie na temat nowej pracy smile Tak naprawdę pisząc Ci odpowiedź opierniczałam siebie. Za głupie myśli, za "wyjnię", za strach i za kilka innych paskudztw. Z brakiem konsekwencji na czele. Ale u Ciebie widzę, że się trzymasz - i chwała bogom wink choćbyś miała się do kaloryfera przywiązać - nie dzwoń, nie pisz, nie śledź. Dla siebie.

Samotność... czy będąc z nim nie czułaś się samotna? Jaka jesteś? Lubisz siebie? Umiesz spędzać czas ze sobą? Studia na pewno pochłaniają Ci dużo czasu, a co robisz poza nimi i pracą? Czy znasz siebie? Wiesz, co lubisz Ty, jako odrębna jednostka? Umiesz być dla siebie dobra?
Człowiek jest podobno zwierzęciem stadnym, potrzebuje innych. A ja jestem zdania, że samotność to dar - ale trzeba umieć go przyjąć, oswoić i zaimplementować w życiorys.

Wielokropku - dziękuję za miłe słowa smile Jednak... jak wspomniałam, był to "autoopieprz". W teorii jestem dobra, w wyciąganiu za uszy potrzebujących też, a sama... ech...

Na chwilę obecną znajduję się w stanie galarety, nie lubię tego u siebie. Jestem ciężko przerażona jutrzejszą rozmową kwalifikacyjną (pierwszą od lat, pomimo niezliczonej liczby wysłanych aplikacji) - bardzo mi zależy na tej pracy. No dobra, w tej chwili na jakiejkolwiek pracy w miarę zgodnej z doświadczeniem i predyspozycjami (fizyczna już niestety odpada, zdrowie nie to). Przeraża mnie podejście męża, który "nie chce, nie wie, nie nadaje się". Na moje pytanie, czy podejmie leczenie, odpowiada "Coś trzeba z tym zrobić" - i na tym się kończy, albowiem on ma ważniejsze rzeczy na głowie - pracę i przynoszenie do domu pieniędzy, na czym kończy się jego wkład w tzw. życie rodzinne. Ani on ani ja nie mamy dokąd odejść, więc nie spełniam zasady "zero kontaktu". Gubię się w swoich uczuciach, na chwilę obecną dominuje strach i poczucie winy.

Plusy? Są - wytrzeźwiałam i nie zapiłam przez prawie dziewięć lat mimo czynnego alkoholika u boku. To największy plus. W przyszłym roku minie dziesięć lat mojej trzeźwości i piszę to z przekonaniem, ponieważ nie mam żadnego problemu z alkoholem - czy jest, czy go nie ma, wisi mi to malowniczym kalafiorem. Mam przyjaciół. To również plus. Umiem o siebie zadbać, choć jeszcze ciągle się z tego tłumaczę (no kretynka kompletna! sama to widzę). Polubiłam siebie, nie czuję się sama ze sobą źle, nie nudzę się w swoim towarzystwie. Wyrażam głośno moje potrzeby...i tu następuje ich całkowite olewanie wzdłuż i wszerz. Dawno temu pozwoliłam na przekroczenie moich granic (z poczucia winy, bo to ja byłam ta zła, niewystarczająca, chora na depresję, z wiecznymi problemami i z butelką) - odbudowanie ich średnio mi wychodzi. Mój mąż nie przejmuje się takimi słowami jak "nie życzę sobie, żebyś..." - i robi swoje. Czasem mam ochotę wziąć taką dużą, rozgrzaną patelnię, zamachnąć się z całej siły... Nie radzę sobie z emocjami, które wzbudza we mnie takie jawne i złośliwe lekceważenie. Co mam z tym zrobić? Kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać, a bardzo mi to przeszkadza - naprawdę wolałabym choćby poczytać ze zrozumieniem, niż obmyślać kolejne plany morderstwa doskonałego wink

Katja73 Zazwyczaj się trzymam, ale myśli nieraz uciekają jeszcze...
Przez 3/4 związku czułam, że on był myślami zawsze ze mną. Potem jakieś demony go dopadły i oddalał się ode mnie. Uciekał w sen, w odosobnienie, co do używek to nie wiem, bo nie mieszkałam z nim, więc wieczorem wielka niewiadoma.

Zabijecie mnie Dziewczyny, ale napisałam do mojego wcześniejszego byłego. Tego, którego zraniłam.
Zraniłam go, bo nie potrafiłam mu powiedzieć czy go kocham. Sama nie wiedziałam tego.
Ta, która ostatniemu byłemu wybaczała wszystko. I która świata nie widziała poza nim. Jak 15-latka.

Mam okres i jakaś paranoja mnie ogarneła. Najlepiej by iść spać żeby dalszych głupot nie robić.
Nie odpisał. Dzisiaj mu wysłałam tego sms-a, a potem po około 5 godzinach dodałam jeszcze, żeby dał mi znać jeśli mam się więcej nie odzywać.

RZAL I BUL. WIEM.

Zaczełam zachowywać się jak mój były od "chcem, ale nie mogiem". Sama nie wiem czego chce. Mam nadzieję, że to tylko okres.

26,021

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Katja, czy ktoś podesłał Ci książkę? Ja póki co zamówiłam 2 przez internet kilka dni temu i czekam ale teraz korzystając z 2 dni wolnego poszperalam w necie i troszkę literatury z listy  Wielokropka znalazłam. Więc jakby co to daj znać

26,022

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

przepraszam za post pod postem ale nie moglam edytowac.
missOverthinking prosze sprawdz poczte.

26,023 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-12 19:10:43)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
brenne napisał/a:

przepraszam za post pod postem ale nie moglam edytowac.
missOverthinking prosze sprawdz poczte.

brenne <3 Super, jesteś wielka ;*
Podesłałam Ci coś z moich zasobów, może się przyda.
Chociaż lepiej żeby nie big_smile

Ja takie lektury czytam w drodze do pracy na telefonie. Może niedługo dorobię się czytnika, ale nie jest to towar pierwszej potrzeby.
I trochę zaczyna układać się w głowie.

26,024 Ostatnio edytowany przez brenne (2017-04-12 21:25:18)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Oj rozjaśnia się w glowie, rozjaśnia. Wszystko dla naszego zdrowia psychicznego i emocjonalnego. 
Również czytam w telefonie, ale mam sporo możliwości np. Przed snem albo jak czekam na młodego gdy ma zajęcia pozalekcyjne.
Jestem takim niespokojnym duchem że do każdej zajrzałam, i w trzech zaczęłam czytać po jednym rozdziale, który mnie najbardziej w tej chwili dotyczy.  Za kilka dni pewnie zacznę czytać po kolei.  Tylko toksyczne słowa mają większą objętość więc one na telefon nie wejdą, przynajmniej na mój, będę rekwirować syna laptop gdy dojdę do tej pozycji wink
Jeszcze raz dziękuję

26,025

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
brenne napisał/a:

Oj rozjaśnia się w glowie, rozjaśnia. Wszystko dla naszego zdrowia psychicznego i emocjonalnego. 
Również czytam w telefonie, ale mam sporo możliwości np. Przed snem albo jak czekam na młodego gdy ma zajęcia pozalekcyjne.
Jestem takim niespokojnym duchem że do każdej zajrzałam, i w trzech zaczęłam czytać po jednym rozdziale, który mnie najbardziej w tej chwili dotyczy.  Za kilka dni pewnie zacznę czytać po kolei.  Tylko toksyczne słowa mają większą objętość więc one na telefon nie wejdą, przynajmniej na mój, będę rekwirować syna laptop gdy dojdę do tej pozycji wink
Jeszcze raz dziękuję


Brenne, dziękuję :-) udało mi się pościągać trochę literatury, łącznie z "Toksycznymi słowami". Muszę zrobić porządek w plikach ;-) 

Dobrego dnia, miłe Panie smile

26,026

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie Kobiety!
Dołączam do Was oficjalnie dziś, chociaż od kilku dni czytałam wątek od początku. Przekopać się przez niego to nie lada sztuka, narazie kilka stron się udało. Dziś w końcu zerknełam na koniec czy jest nadal aktywny i jestem w szoku, widac jak wiele z nas wpada w szpony obsesyjnej miłości:( Cóż, tak to jest jak sie polaczy wielkie i gorące kobiece serce z niedokochaniem i zanizonym poczuciem wartosci. Mieszanka destrukcyjna. Chociaż moze to nie jedyne mozliwe przyczyny. Ale skoro tu jestesmy to juz wielki sukces, swiadomosc to podstawa! smile 
Dziś za wiele nie napiszę, tylko chcialam się zameldować i ide jeszcze poczytac do snu, obecnie czytam 'Radykalnie wybaczenie', ktore tez znalazło się w spisie wyzej, wiec dobrze wybralam. Postaram się na dniach cos skrobnąć, o sytuacji i jak sobie radze i jak doszłam do wniosku zem kkzb...
A tymczasem dobrej nocki, spokojnych świąt i bądzcie silne!

26,027 Ostatnio edytowany przez brenne (2017-04-14 01:31:56)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj Iwonicz.  Ciężko jest przebrnąć przez wszystkie posty, dotarłam do strony 60 , póki co wink ale brnę dalej bo są pouczające.

Dzisiaj na terapii ciekawą rzecz usłyszałam.  Mianowicie, że zauważalna jest zmiana tonu moich wypowiedzi. Jeszcze 2 tygodnie temu, gdy rozmawiałyśmy o roznych sytuacjach mówiłam np. że "muszę" coś zrobić, teraz (w znaczeniu dzisiaj)gdy omawialysmy jakąś sytuację mówiłam " mogłabym cos" zrobić.  Niby niewielka różnica a jednak słychać że daję sobie szansę na wybór czy coś robić czy nie.  Chodzi głównie o zmianę ścieżki zachowań i wyborów.  Mam nadzieję, że nie zagmatwałam tego co chciałam przekazać.

26,028 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-14 08:56:29)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane,

Strasznie mnie dręczy to o czym Wam powiem.
Znowu przypomniało mi się coś z ostatniego związku, a mianowicie pewna dziewczyna z pracy wymyśliła sobie, że mój były do niej się zalecał, ale ona go odrzuciła. Że rozmawiał z nią, chciał ją podwieźć, zaprosić na kawę czy coś.
Sama stwierdziła, że może sobie wkrecila, że on coś od niej chce.
To było tak dawno, że nawet nie pamiętam tych sytuacji, możliwe że jak przez mgłę pamiętam, że chciał ją podwieźć.

Nie bolaloby mnie to jakoś szczególnie, ale on zawsze mówił, że to ja się mu spodobałam od początku. Że zawsze ja robiłam na nim największe wrażenie.

Dziewczyna ma poza tym problemy ze sobą, tak myślę. Nie jest zła, ale chcę zadowolić wszystkich mężczyzn. Podlizuje się im. Lgnie do nich. Każdy o tym wie. Była już obiektem żartów w innej pracy. Podkochiwala się w przełożonym że średniego stanowiska kierowniczego.

Byly zawsze miał do niej malo sympatii i szacunku.
Choc myślę sobie, że może po tym incydencie.

Nie wiem jak Was, ale mnie zabolało to, że byłam jakimś drugim wyborem... Najpierw spróbuję z tą, nie wyszło, to później tamtą.

Chociaż nie wiem jak było.
NIGDY się nie dowiem.
On kiedyś powiedział, że nic takiego nie pamięta i dlaczego akurat ona.

W związku z tym miałam wielką ochotę napisać mu i zapytać dlaczego na swoją ofiarę wybrał mnie, chociaż to tamta mu się pierwsza spodobała.
Bo ona nie była zainteresowana i nigdy nie będzie? Bo jest za mało przystojny dla niej?

Ale zamiast pisać do NIEGO, napisałam do Was

Czasem mam wielką ochotę zemścić się na facetach i zrobić któremuś to samo co zrobił mój były...
Rozkochać go w sobie, a potem siać wątpliwości, zamęt i zniszczyć jego poczucie własnej wartości. Na końcu rzucić, dla jego dobra.

Jednak nie będę chyba w stanie wzbudzić na tyle uczucia żeby jakiegoś faceta to zraniła i nie cieszył się że jest wolny wink

Mój były rozkoszując się wolnością pewnie rzeżączke i syfilis złapał big_smile
Ja już bym go nie dotknęła.
Współczuję jego przyszłej żonie.

26,029

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zastanawiam się jeszcze ile dziewczyn w pracy "obskoczyl" aż dotarł do mnie.
Szkoda myśleć nawet.
Nie ma co myśleć, bo  się załamie i wrzodow dostanę.

Ps. Dziewczyny, jakbyście szukały jakichś książek o tematyce około związkowej czy tych z listy to dajcie znać. Coś tam mam w zbiorach wink

26,030 Ostatnio edytowany przez brenne (2017-04-14 14:42:59)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

MissOverthinking, jak będę miała przerwę to napiszę Ci fajne ćwiczenie na to jak wybić sobie z głowy wysyłanie smsow z pytaniami na które niekoniecznie chcesz znać odpowiedź.
Czy wysłałam Ci książkę Nie zależy mu na tobie?

Edit

Wez kartke. Zastanów się co chcesz uzyskać zadając mu te pytania.  Co  pozytywnego może wyniknąć z posiadania tej wiedzy, wypisz w punktach .spróbuj znaleźć 5 punktów . idź na spacer, obejrzyj film, cokolwiek. Po jakimś czasie przeczytaj to co napisałaś.....I co? Wciąż chcesz zadać mu te pytania?

26,031

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Cześć dziewczyny.
Szczerze przyznam nie czytałam postów w tym temacie, przejrzałam tylko pobieżnie, bo ilość stron z lekka mnie zabiła, ale z pewnością chociaż te ostatnie zamierzam nadrobić wink
Jestem świeżo po lekturze 'Kobiety, które kochają za bardzo' i przynam, że mam taki mętlik w głowie, że już nie wiem co ze sobą począć.
Moja sytuacja jest jakby wzięta z jednego przykładu z książki.. na początku września zeszłego roku wplątałam się w romans z moim szefem, żonatym notabene. Kiedy to się zaczęło sama jeszcze byłam w związku (prawie trzy letnim). Nasz związek nie był nieudany, ale ze szczęśliwy to zwłaszcza w ostatnich miesiącach bym nie powiedziała.
W wakacje poszłam na staż np i poznałam JEGO. Z początku po prostu nawet nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi (jest szefem działu technicznego, a ja staż miałam w administracji) ale z czasem zaczęliśmy razem pracować, mi tez zaczęło zależeć żeby po stażu dostać tam prace, bo naprawdę dobrze się tam czułam, wszyscy byli ze mnie zadowoleni itd...
no i zaczęliśmy ze sobą co raz więcej pracować, zaczęły się lekkie podteksty z jego strony, ale nie brałam tego aż tak pod uwagę, zreszta - podobało mi się, ze najwyraźniej jest mną zainteresowany.
Później sam zaczął rozmowę, ze wcale nie oczekuje ode mnie absolutnie żadnych seksualnych rzeczy, chodzi mu tylko o prace... właściwie przyjęłam to z ulga, bo przecież on żonaty i mój szef, a zreszta ja mam faceta. no, ale... jak już ustaliliśmy ze 'nic od siebie nie chcemy' to zaczęliśmy flirtować już zupełnie otwarcie, a bo to na żarty.
Nie minęło wiele czasu, kiedy przyznał, ze się zakochał. Ja nie odpowiedziałam, powtarzałam tylko, ze tez go bardzo lubię i... brgnęłam w to co raz głębiej. Zaczął się dotyk, przytulanie, żarty o pocałunkach czy nawet czymś więcej zaczęły się mnożyć, do tego wywołując co raz to większa radość u mnie. W pewnym momencie (tak naprawdę było to może z dwa tygodnie po tym jak on to powiedział) również przyznałam, ze go kocham.
Przyszedł pierwszy pocałunek, potem się ze sobą przespaliśmy... ja zerwałam z chłopakiem i się przeprowadziłam... do biura. Ponieważ mamy dwa pokoje dla pracowników. W zasadzie miało być tymczasowe, bo ja się zapierałam, ze znajdę sobie coś swojego, ale on powiedział, ze będzie lepiej jak zostanę, ponieważ w ten sposób, możemy być razem na noc i nikomu tłumaczyć.
Cały czas powtarzał, ze mnie kocha, ze chce żyć ze mną, ze nie wyobraża sobie życia beze mnie. Zwłaszcza mocno przeżył święta i sylwestra, były łzy, ze nie chce nigdy więcej spędzać takich dni beze mnie.
Jak wyjechałam na pare dni z rodzicami w lutym to tez przeżywał, ze nie może tak, ze musi w końcu odejść od żony.
(Maja razem 5 letnie dziecko i z tego co mi powiedział, są razem tylko z tego względu, ponieważ ona była przekonana, ze nie może być w ciąży, raz się przespali i bach... ślub tez wzięli, żeby łatwiej było się wyprowadzić do Niemiec).
Ja cały czas byłam bardzo sceptyczna, podchodziłam do jego obietnic z wielkim dystansem. Ale po wyjeździe z rodzicami, kiedy moja mama otwarcie przyznała, ze akceptuje ten związek (ponieważ na początku bardzo mnie przestrzegała, ze on starszy, ze żony nigdy nie zostawi). To podziałało na mnie bardzo uspokajająco i tak naprawdę od tego czasu zaczęłam żyć w bajce pt. "Na pewno będziemy razem i to już niedługo".
Problem w tym, ze... chwile w zasadzie po tym jemu jakby się odmieniło, przestał tęsknić, przestał mnie całować, przytulać i przychodzić do pracy o 7 zamiast o 9 w dnie kiedy spał "w domu". A ja zaczęłam wariować. Pytać się, naciskać i być wiecznie smutna. Próbowałam tłumaczyć, ze ja tak nie mogę, ze mam dość tego wszystkiego itd... Wiec on odsunął się jeszcze bardziej.
Tydzień temu w końcu dłużej porozmawialiśmy i wyjaśnił, ze to przez to, ze już z nim nie pracuje (jego praca jest dla niego najważniejsza na świecie tak naprawdę) ze się nie interesuje ze nie mam inspiracji, która tak pokochał na początku we mnie.
Problem w tym, ze ja wiem, ze się wycowałam. I zrobiłam to dlatego, ze on zaczął trzymać dystans, na pytania o prace prawie mi nie odpowiadał, straciłam jakikolwiek dostęp do informacji. Nawet jak jedliśmy razem z innym współpracownikiem
(Który mieszka ze mną w biurze razem, bo przecież wszyscy musza myśleć, ze to z nim jestem, a nie z szefem.. przy czym to już kolejna zawiła historia).
rozmawiali ze sobą po węgiersku, ktorego nie znam. Na początku kładł bardzo duży nacisk żeby mówić po angielsku a teraz... tylko węgierski i węgierski.
Straciłam wiec inspiracje do pracy, a on podsumował to tak, ze dlatego on "robi teraz dalej ale sam, bo nie będzie się dla mnie zatrzymywał".
Ostatnie co się od niego dowiedziałam, ze może musimy faktycznie dać sobie przestrzeni i mam się pozbierać, bo on na moja umęczona minę patrzeć nie będzie.
Dla niego jest jasne - jest problem, nie ma siedzenia i płakania tylko należy to rozwiązać i iść dalej.
Poczułam się zostawiona, ze on w takim razie mnie już nie kocha i co ja teraz zrobię.. mieszkania nie mam, moja praca opierała się głównie na pracy z nim.
Wczoraj w Empiku wpadła mi książka KKZB. Przeraziłam się gdy to przeczytałam, bo naprawdę zobaczyłam tam siebie. Prasowanie koszul, robienie kawy, jedzenia, pilnowanie żeby wypił choć trochę wody w ciągu dnia oraz miliony razy, gdy robiłam masaż, bo biedactwo bolą plecy... O tym jak się starałam podczas seksu oraz jaka przyjemność mi sprawiało, ze jemu jest dobrze, ze on jest tak zadowolony ze mnie...
I jestem naprawdę w kropce. Z praca wymyśliłam, ze spróbuje się trochę odciąć i spytać właściciela firmy w administracji czy jemu jakoś nie mogę pomoc. Zmieniać pracy naprawdę nie chce i... nie chce tez rezygnować z związku z nim. Widzę w nim człowieka, który naprawdę nie pozwoli mi wpadać w moje nieszczęście, nic nie robić i marnować czas.
Jednak wiem, ze muszę skupić się na sobie. I znam moje powody dla których chce z nim zostać, ale... zastanawiam się czy po tym co się stało przez ostatni miesiąc, tym jak ja się uzależniłam to jest dobre dla mnie.
Kocham go, wiem to, kocham jego uśmiech i to jak mnie rozśmiesza nieważne jaki mam zły humor. Jednak z drugiej strony, czuje się przy nim ta druga (albo i trzecia, praca, żona i dopiero ja...).
I dlatego mam teraz mętlik w głowie i proszę was bardzo o pomoc. Wyleczyć się znaczy zerwać kontakt, zmienić prace i skupić się na sobie czy jest to możliwe pozostając z partnerem, jednak zmieniając swoje nastawienie...?
Nie boje się być sama. Myślałam o tym i pierwszy raz ta myśl mnie nie przeraża. Nie czuje, ze jeśli go nie będzie to muszę na sile mieć kogoś innego. Jedynie co czuje, to ze chce być z nim tak jak na początku.
Jeśli chodzi o niego, to nie pije, narkotyków nie bierze, przemocy nie pochwala... ale uzależniony jest od swojej pracy.
I naprawdę nie wiem co robić, czy jeśli zostanę i będę walczyć, aby się zmienić to czy mi się to uda jeśli zostanę z nim.
Jak myślicie? Czy aby się wyleczyć należy rozstać się z partnerem?

26,032

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kochane,
Chyba utwiedzilam mojego byłego w przekonaniu, że może wszystko.
Napisałam mu wtedy, dwa tygodnie temu gdy do mnie zadzwonił, że mam nadzieje, że jakaś dziewczyna pokocha go tak jak ja....

Tak, weszłam na jego profil na fejsie. No żyje sobie jak gdyby nigdy nic. Jakby go to w ogóle nie obeszło i dodaje jakieś memy o wydostaniu się z friend zonu...
Żałosne.

Brenne, dziękuję Ci za to ćwiczenie ;*

Serce mi wali po obczajeniu tego wszystkiego
On już poszedł dalej, pewnie jest szczęśliwy, a ja??
Niby nie płaczę, niby normalnie. Ale dalej noszę żałobę w środku. Po palancie jak widać.
Albo po moich zawiedzionych nadziejach...

26,033

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
missOverthinking napisał/a:

(...) On już poszedł dalej, pewnie jest szczęśliwy, a ja?? (...)

Różnica między wami polega na tym, że on zajmuje się sobą, a Ty - dalej nim.

26,034 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-15 23:57:08)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:
missOverthinking napisał/a:

(...) On już poszedł dalej, pewnie jest szczęśliwy, a ja?? (...)

Różnica między wami polega na tym, że on zajmuje się sobą, a Ty - dalej nim.

Jestem bardzo ciekawa czy jego nowe wiedzą, że dzwoni i pisze ze mną i gdybym tego nie uciela to pisalby i dzwonił raz na tydzień.

No właśnie nie wiem po co i dlaczego??
Nie mogę się jakoś oderwać.

Bo on mnie wpedzil specjalnie w poczucie, ze mu na mnie dalej zależy.
Tymi telefonami i tymi wiadomościami
Tym co między wierszami
Palant i manipulant.

Po co ja mu napisałam, że go kochałam.
Teraz jego ego pewnie przytłacza ludzi w pokoju...
Ale nic.

Tego już nie zmienię, czasu już nie cofne... A szkoda.

26,035 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-16 00:03:09)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku, najgorsze jest to, że ja nigdy nie poznam nawet żadnego faceta żeby móc się trochę "oderwać" od niego... sad sad
Czuję się jakby moje życie prywatne się skończyło.

On zaraz będzie miał nowa dziewczynę i żonę.
Ja zdechne sama jak pies.
Chociaż karma powinna ugryźć go w dupę. Ale tak nie będzie....

Edit:
Moze taki zimny prysznic jest mi właśnie potrzebny. Zobaczyć go z nową dziewczyną.
Chociaż wymiotować mi się chce na tą myśl. Ale jednak może by mi się to przydało.

26,036 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-04-16 00:11:24)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Napiszę po raz kolejny, że zajmowanie się drugą osobą i zastanawianie się nad przyczynami jej zachowań skutecznie odwraca uwagę od tego, na co mamy wpływ: od własnej osoby, własnych motywacji i własnych decyzji.

Twierdzisz, że nie możesz się oderwać od myśli o nim. Nie możesz?

Irvin D. Yalom napisał/a:

Pierwszym krokiem w każdej zmianie jest przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmieniać, jeśli w ogóle nie czujemy się za nie odpowiedzialni?

Twierdzisz, że on wpędził Cię w poczucie winy. On?

Eleanor Roosevelt napisał/a:

Bez Twojego pozwolenia nikt nie może sprawić, że poczujesz się gorszy.

Po co napisałaś, że go kochałaś?


Edit:
Napisałaś nowy post. smile
Poznanie innego mężczyzny jako odskoczni od poprzedniego niczemu dobremu nie służy.
Twierdzisz, że Twoje życie prywatne się skończyło. Jeśli je skończyłaś, to jest to prawda. Równie dobrze możesz (jeśli możesz) podjąć decyzję o posiadaniu prywatnego życia. Zaraz, zaraz, a jakie masz teraz? Państwowe? Komunalne?

Skoro zbiera Ci się na torsje, to nie powstrzymuj ich, to dobry sposób na oczyszczenie. Ciało wie, co ważne i skuteczne.

26,037 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-16 00:21:42)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Napiszę po raz kolejny, że zajmowanie się drugą osobą i zastanawianie się nad przyczynami jej zachowań skutecznie odwraca uwagę od tego, na co mamy wpływ: od własnej osoby, własnych motywacji i własnych decyzji.

Twierdzisz, że nie możesz się oderwać od myśli o nim. Nie możesz?

Irvin D. Yalom napisał/a:

Pierwszym krokiem w każdej zmianie jest przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmieniać, jeśli w ogóle nie czujemy się za nie odpowiedzialni?

Twierdzisz, że on wpędził Cię w poczucie winy. On?

Eleanor Roosevelt  napisał/a:

Bez Twojego pozwolenia nikt nie może sprawić, że poczujesz się gorszy.

Po co napisałaś, że go kochałaś?

Wielokropku, nie chodzi tu o poczucie winy, n wpedzil mnie w poczucie że dalej mnie kocha, pisze i myśli o mnie, a tymczasem ma inną kobietę i może w niej się zakochał.
Nie uwolnił mnie, rozumiesz?
Stworzył iluzję, że tęskni za mną i będzie mu brakować pani Magisterki, a być może inną już w myślach i czynami kocha.

Nie wiem czy potrafię to dobrze wytłumaczyc sad

Właśnie nie wiem dlaczego napisałam mu że go kochałam.

Napisałam mu to w emocjach, bo nadal nie jest mi obojętny. Pod wpływem impulsu.
Chciałam żeby pozalowal swojej decyzji.
Chociaż właśnie widać ten jego żal.
Jest szczęśliwy. Albo chce sprawiać takie wrażenie.
Na podstawie fejsbuka tak to wygląda.
Ktoś zapytał pod postem czy może on chce wydostać się z friend zone, a on: kto wie??

Edit:
Co do "klina klinem" - jestem pewna że n tak zrobił - spotykał się masowo z dziewczynami żeby pozbyć się mnie z głowy i jak widać zadziałało.
Poszedł dalej.
Ja drepcze w miejscu.
Muszę chyba usunąć fejsa. Tak na stałe. Nareszcie uwolnie się od rzeczy, których nie chce wiedzieć, ludzi, których nie chce widzieć.

26,038 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-04-16 00:24:23)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie uwolnił Ciebie?

Ezra Pound napisał/a:

Niewolnikiem jest ten, kto czeka, aż ktoś inny przyjdzie i go uwolni.


I już znasz przyczynę, dla której napisałaś mu, że go kochasz. tongue


Drepczesz w miejscu, bo tak zdecydowałaś. Możesz tak dreptać do końca życia, wszak bycie szczęśliwym nie jest obowiązkowe.

26,039 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-16 02:22:21)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:

Nie uwolnił Ciebie?

Ezra Pound napisał/a:

Niewolnikiem jest ten, kto czeka, aż ktoś inny przyjdzie i go uwolni.


I już znasz przyczynę, dla której napisałaś mu, że go kochasz. tongue


Drepczesz w miejscu, bo tak zdecydowałaś. Możesz tak dreptać do końca życia, wszak bycie szczęśliwym nie jest obowiązkowe.

Emocje wzięły górę niestety. Tęskniłam za nim, zadzwonił, napisał. Serce zgłupiało.

Oszust i palant, jako powód rozstania podał, że nie może ożenić się z Polką, a teraz dodaje na fejsie jak tu zyskać sympatię Polek.

Wściekła jestem.

Chce wiedzieć że kogoś ma żeby nareszcie się uwolnić!!

Edit:
Wielokropku, ja nie napisałam, że go kocham, tylko napisałam, że mam nadzieję, że ktoś pokocha go tak jak ja...
Szczerze - nie wiem za co ja go tak kochałam?! Miłość jest ślepa. I głupia do tego.

26,040 Ostatnio edytowany przez brenne (2017-04-16 01:05:05)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
missOverthinking napisał/a:

...Niby nie płaczę, niby normalnie. Ale dalej noszę żałobę w środku. Po palancie jak widać.
Albo po moich zawiedzionych nadziejach..

.dziewczyno, czytasz książki, wiesz co powinnaś zrobić , proszę wytrwaj. Wierzę że dasz radę.  Cokolwiek zdecydujesz pamiętaj powinno to być zgodne z tym co jest najlepsze dla ciebie.  CIEBIE.  TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA.nie on. TY. 
Mam następne ćwiczenie ale musisz wygooglowac - mindfulness .
Miałam kilka dni temu spotkanie z terapeutką.  Powiedziałam jej że złapałam się na tym że boję się że nasz "miesiąc miodowy" długo trwa i zaczęłam łapać się na myślach że to już wkrótce powinna być "eksplozja " . Ogólnie to zaczęłam zmieniać swoje postępowanie i sposób mówienia, widzę że M. jest tym trochę zdezorientowany ale podąża i nadąża  ( a nawet zdanża smile  ) . Nie wiem to są poprostu moje potwory. Terapeutka powiedziała że powinnam skupić się przede wszystkim na tym co jest teraz. Bo myśląc o przeszłości i przyszłości nie możemy cieszyć się teraźniejszością.  Powinnam cieszyć się tym co jest teraz, czyli tym wciąż trwającym miesiącem miodowym   ( cwiczenia z mindfulness).

tazari napisał/a:

...on powiedział, ze będzie lepiej jak zostanę, ponieważ w ten sposób, możemy być razem na noc i nikomu tłumaczyć.

Czy uważasz że związek polega na tym że ludzie się ukrywają ze swoim uczuciem?

tazari napisał/a:

czas powtarzał, ze mnie kocha, ze chce żyć ze mną, ze nie wyobraża sobie życia beze mnie.....
......Kocham go, wiem to, kocham jego uśmiech i to jak mnie rozśmiesza nieważne jaki mam zły humor. Jednak z drugiej strony, czuje się przy nim ta druga (albo i trzecia, praca, żona i dopiero ja...)......
......Jak myślicie? Czy aby się wyleczyć należy rozstać się z partnerem?

Tazari, czy Ty naprawdę uważasz że to jest Twój partner i jesteście w związku? Nie odczytaj tego jako atak na siebie, piszę to co z pewnością wiesz i do czego   boisz się przyznać. 
Zadaj sobie pytanie czy kochasz jego czy swoje wyobrażenie o nim. Poza tym on ma żonę i dziecko , sama napisałaś, że są ważni dla niego.

26,041

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
brenne napisał/a:
missOverthinking napisał/a:

...Niby nie płaczę, niby normalnie. Ale dalej noszę żałobę w środku. Po palancie jak widać.
Albo po moich zawiedzionych nadziejach..

.dziewczyno, czytasz książki, wiesz co powinnaś zrobić , proszę wytrwaj. Wierzę że dasz radę.  Cokolwiek zdecydujesz pamiętaj powinno to być zgodne z tym co jest najlepsze dla ciebie.  CIEBIE.  TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA.nie on. TY. 
Mam następne ćwiczenie ale musisz wygooglowac - mindfulness .
Miałam kilka dni temu spotkanie z terapeutką.  Powiedziałam jej że złapałam się na tym że boję się że nasz "miesiąc miodowy" długo trwa i zaczęłam łapać się na myślach że to już wkrótce powinna być "eksplozja " . Ogólnie to zaczęłam zmieniać swoje postępowanie i sposób mówienia, widzę że M. jest tym trochę zdezorientowany ale podąża i nadąża  ( a nawet zdanża smile  ) . Nie wiem to są poprostu moje potwory. Terapeutka powiedziała że powinnam skupić się przede wszystkim na tym co jest teraz. Bo myśląc o przeszłości i przyszłości nie możemy cieszyć się teraźniejszością.  Powinnam cieszyć się tym co jest teraz, czyli tym wciąż trwającym miesiącem miodowym   ( cwiczenia z mindfulness).

tazari napisał/a:

...on powiedział, ze będzie lepiej jak zostanę, ponieważ w ten sposób, możemy być razem na noc i nikomu tłumaczyć.

Czy uważasz że związek polega na tym że ludzie się ukrywają ze swoim uczuciem?

tazari napisał/a:

czas powtarzał, ze mnie kocha, ze chce żyć ze mną, ze nie wyobraża sobie życia beze mnie.....
......Kocham go, wiem to, kocham jego uśmiech i to jak mnie rozśmiesza nieważne jaki mam zły humor. Jednak z drugiej strony, czuje się przy nim ta druga (albo i trzecia, praca, żona i dopiero ja...)......
......Jak myślicie? Czy aby się wyleczyć należy rozstać się z partnerem?

Tazari, czy Ty naprawdę uważasz że to jest Twój partner i jesteście w związku? Nie odczytaj tego jako atak na siebie, piszę to co z pewnością wiesz i do czego   boisz się przyznać. 
Zadaj sobie pytanie czy kochasz jego czy swoje wyobrażenie o nim. Poza tym on ma żonę i dziecko , sama napisałaś, że są ważni dla niego.

Brenne,
Ja się czuję tak kuźwa oszukana, jak nigdy.
Okropne uczucie.
Nie mogę nic zadecydować, bo choćbym błagała, płakała, Rejtanem się rzuciła pod jego drzwiami - on nie wróci.

I tak już wystarczająco siebie ponizylam a jemu dodałam pewności siebie.
On dzwoniąc oczywiście nie powiedział mi, że mnie kocha.
Wtedy w zimie, gdy się rozstaliśmy to tak, powiedział.

Zapytałam dziewczyne, która lepi się do wszystkich w pracy czy on ma kogoś.
Wiem, głupie. Może on się dowie, że pytałam. Co mnie to obchodzi.
Potrzebuję takiego prysznica żeby iść dalej.
Żeby go wyrzucić z siebie nareszcie...

Wszystko rozbiło się o to, że ja śmiałam mieć jakieś oczekiwania - może ślub za jakiś czas, może dzieci...
Te oczekiwania sam mi wbił do głowy!!
Sam chciał mieć ze mną słodkie dzieci, które wyglądałyby jak ja!

26,042 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-16 02:32:10)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dziewczyny,

Powiedzcie mi proszę, dlaczego jest tak, że facet zawsze znajdzie sobie jakieś "pocieszenie", następna dziewczynę, a my kobiety niekiedy płaczemy wieki...?

Spotka się parę razy i już... Zakochany.

Widocznie nie znaczylam dla niego tak wiele. Szkoda tylko, że swoim kaprysem narobił takiego syfu w moim życiu, naprawdę.
Musiałam odejść z pracy.

W tym momencie powinna odezwać się relationship karma. I jedynym pocieszeniem będzie myśl, że ona istnieje.

Ja nie mam nawet gdzie tego wspomnianego "pocieszenia" poznać...
Nie chodzi nawet o coś super poważnego, ot po prostu żeby zmienić myśli...
Ale nie. Muszę być zafiksowana na kogoś kto dawno na mnie w dupie.

Edit:
Już wiem co muszę zrobić - muszę przemówić sobie do rozsądku, że on mnie nie kocha i nie chce ze mną być. Chociaż on próbuje mi "ryć banię", że jest inaczej nie mogę mu na to pozwolić.

Muszę przełknąć te gorzką pigułkę.
Także to, że powiedziałam mu że go kochałam. Cóż, powiedziałam prawdę. Chwilą słabości.
Jednak to nic przy jego telefonach.
Ja nie dzwonilam ani nie pisałam pierwsza - tylko jeden jedyny raz, dawno temu napisałam jednego SMS-a. Potem poznegnalnego po ostatnim dniu w pracy. Tyle w ciągu tych 4 miesięcy.

KTOŚ, KTO KOCHA JEST Z TOBA I ZNAJDUJE SPOSÓB BY BYĆ RAZEM.
Nie jestem jego niewolnikiem.
Niech inna będzie jego niewolnicą, powodzenia i szerokiej drogi!

Ps. Ale mam zjazd totalny i nawrót nałogu. sad Koszmar. Wrrr. Ale myślę, że powoli zaczynam dochodzić do właściwych wniosków.

26,043

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
missOverthinking napisał/a:

Dziewczyny,

Powiedzcie mi proszę, dlaczego jest tak, że facet zawsze znajdzie sobie jakieś "pocieszenie", następna dziewczynę, a my kobiety niekiedy płaczemy wieki...?

Spotka się parę razy i już... Zakochany.

Widocznie nie znaczylam dla niego tak wiele. Szkoda tylko, że swoim kaprysem narobił takiego syfu w moim życiu, naprawdę.
Musiałam odejść z pracy.

W tym momencie powinna odezwać się relationship karma. I jedynym pocieszeniem będzie myśl, że ona istnieje.

Ja nie mam nawet gdzie tego wspomnianego "pocieszenia" poznać...
Nie chodzi nawet o coś super poważnego, ot po prostu żeby zmienić myśli...
Ale nie. Muszę być zafiksowana na kogoś kto dawno na mnie w dupie.

Edit:
Już wiem co muszę zrobić - muszę przemówić sobie do rozsądku, że on mnie nie kocha i nie chce ze mną być. Chociaż on próbuje mi "ryć banię", że jest inaczej nie mogę mu na to pozwolić.

Muszę przełknąć te gorzką pigułkę.
Także to, że powiedziałam mu że go kochałam. Cóż, powiedziałam prawdę. Chwilą słabości.
Jednak to nic przy jego telefonach.
Ja nie dzwonilam ani nie pisałam pierwsza - tylko jeden jedyny raz, dawno temu napisałam jednego SMS-a. Potem poznegnalnego po ostatnim dniu w pracy. Tyle w ciągu tych 4 miesięcy.

KTOŚ, KTO KOCHA JEST Z TOBA I ZNAJDUJE SPOSÓB BY BYĆ RAZEM.
Nie jestem jego niewolnikiem.
Niech inna będzie jego niewolnicą, powodzenia i szerokiej drogi!

Ps. Ale mam zjazd totalny i nawrót nałogu. sad Koszmar. Wrrr. Ale myślę, że powoli zaczynam dochodzić do właściwych wniosków.

Dasz radę.  Tak jak Wielokropek napisała "...Drepczesz w miejscu, bo tak zdecydowałaś. Możesz tak dreptać do końca życia, wszak bycie szczęśliwym nie jest obowiązkowe."
Kochana, podnieś się, otrzep skrzydełka, uśmiech na buźkę i zrób coś dla siebie, bo Ty jesteś dla siebie najważniejsza :*

26,044

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
brenne napisał/a:
missOverthinking napisał/a:

Dziewczyny,

Powiedzcie mi proszę, dlaczego jest tak, że facet zawsze znajdzie sobie jakieś "pocieszenie", następna dziewczynę, a my kobiety niekiedy płaczemy wieki...?

Spotka się parę razy i już... Zakochany.

Widocznie nie znaczylam dla niego tak wiele. Szkoda tylko, że swoim kaprysem narobił takiego syfu w moim życiu, naprawdę.
Musiałam odejść z pracy.

W tym momencie powinna odezwać się relationship karma. I jedynym pocieszeniem będzie myśl, że ona istnieje.

Ja nie mam nawet gdzie tego wspomnianego "pocieszenia" poznać...
Nie chodzi nawet o coś super poważnego, ot po prostu żeby zmienić myśli...
Ale nie. Muszę być zafiksowana na kogoś kto dawno na mnie w dupie.

Edit:
Już wiem co muszę zrobić - muszę przemówić sobie do rozsądku, że on mnie nie kocha i nie chce ze mną być. Chociaż on próbuje mi "ryć banię", że jest inaczej nie mogę mu na to pozwolić.

Muszę przełknąć te gorzką pigułkę.
Także to, że powiedziałam mu że go kochałam. Cóż, powiedziałam prawdę. Chwilą słabości.
Jednak to nic przy jego telefonach.
Ja nie dzwonilam ani nie pisałam pierwsza - tylko jeden jedyny raz, dawno temu napisałam jednego SMS-a. Potem poznegnalnego po ostatnim dniu w pracy. Tyle w ciągu tych 4 miesięcy.

KTOŚ, KTO KOCHA JEST Z TOBA I ZNAJDUJE SPOSÓB BY BYĆ RAZEM.
Nie jestem jego niewolnikiem.
Niech inna będzie jego niewolnicą, powodzenia i szerokiej drogi!

Ps. Ale mam zjazd totalny i nawrót nałogu. sad Koszmar. Wrrr. Ale myślę, że powoli zaczynam dochodzić do właściwych wniosków.

Dasz radę.  Tak jak Wielokropek napisała "...Drepczesz w miejscu, bo tak zdecydowałaś. Możesz tak dreptać do końca życia, wszak bycie szczęśliwym nie jest obowiązkowe."
Kochana, podnieś się, otrzep skrzydełka, uśmiech na buźkę i zrób coś dla siebie, bo Ty jesteś dla siebie najważniejsza :*

Brenne, dziękuję za dobre słowo! :*

Od kobiet doświadczyłam mega wsparcia smile Kobiety są cudowne!

Jestem z rodziną na świętach. Czuję się nieco lepiej.
Dostałam odpowiedź od koleżanki.

Niestety nie widziała go z nową partnerką. Nie doszły jej żadne słuchy. Dlatego nie mogła mi nic potwierdzić. Albo nie chciała.

Może ja zastraszyl.
Moze się lepiej kryje.

W każdym razie nici z mojego zimnego prysznica sad

Mój wcześniejszy były jest strasznie zraniony. Czuje, że go zdradziłam.

Zostawilam go dla faceta, który tak zryl mi banie, że do dzisiaj mam nawroty.

26,045

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
missOverthinking napisał/a:

(...) W każdym razie nici z mojego zimnego prysznica sad (...)

To decyzja.

26,046 Ostatnio edytowany przez brenne (2017-04-17 10:06:30)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jestem teraz na etapie uświadamiania sobie czym jest wspoluzaleznienie, na etapie wprowadzania zmian w sposobie postrzegania naszego problemu . Czytam "koniec wspoluzaleznienia " . Wiem, że aby walczyć o nas, nasz związek, muszę zawalczyć o siebie. I tu pojawia się problem bo mój M. się buntuje, niby wiem, że to normalna reakcja na zmiany, ale jest ciężko.  Jakie są Wasze doświadczenia z wydobywania się ze wspoluzaleznienia? Jakie są wasze doświadczenia z walki z tym by przestać być tą kochającą za bardzo?

26,047

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Wielokropek napisał/a:
missOverthinking napisał/a:

(...) W każdym razie nici z mojego zimnego prysznica sad (...)

To decyzja.

Wiem, Wielokropku.
Czuję, że te święta były przełomowe.

Mam też inna informacje. On podobno wraca do swojego kraju. Tego dowiedziałam się bez pytania, ale obawiam się że koleżanka, którą pytałam czy on ma kogoś, wychlapie to komuś i dotrze do niego.
Mam nadzieję, że nie.
Nie chcę żeby miał satysfakcję, że mnie to interesuje...

Ale to nie ważne. Niech myśli co chce, i tak go już więcej nie zobaczę.

Ważna jestem ja. Muszę popracować nad lubieniem siebie i stawianiem siebie w centrum. Przestać być dobra duszyczka, która boi się zranić biednych mężczyzn, którzy się do niej zalecają. Kosz to kosz. Jak trzeba go dać, to trzeba.

26,048 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-04-17 20:03:42)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Proponuję przeprowadzenie rewolucji w słownictwie. Zamiast stosować słowa "muszę, powinnam, trzeba", używać "chcę, decyduję, wybieram". Niby drobna różnica. Niby. smile

26,049

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku masz rację.  Na to zwróciła uwagę mi również terapeutka.  Uczę się tego . przeczytałam swój post jeszcze raz.  Zamiast napisać: "Wiem, że aby walczyć o nas, nasz związek, muszę zawalczyć o siebie. I tu pojawia się problem bo mój M. się buntuje, niby wiem, że to normalna reakcja na zmiany, ale jest ciężko" ...tak naprawdę chciałam napisać
" chcę, czuję potrzebę zawalczyć o siebie, czasami jest ciężko,jakie są wasze doświadczenia, wesprzyjcie kobietki, podzielcie się swoimi doświadczeniami ".

26,050

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Te doświadczenia są opisane na 686 stronach, masz w czym wybierać. smile

26,051

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Masz rację, jestem już na 70-tej stronie smile . Posty są pouczające, widać jak dziewczyny wygrzebywały się z tego bagna, ich wzloty i chwile  zwątpienia .  Prosząc o wsparcie myślałam o kobietach , które aktualnie borykają się z tymi doświadczeniami  .

26,052

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No to nie wesprę, bo się nie borykam. smile

26,053

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Przepraszam Wielokropku :* Twoje rady są zazwyczaj krótkie ale celne.  W innym poście dałaś mi do myślenia, a raczej sprawiłaś, że pod innym kątem spojrzałam na moją sytuację.

26,054

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ależ nie masz za co przepraszać. smile
Napisałam tylko, że tak rozumianego wsparcia, o jaki poprosiłaś, nie dostaniesz ode mnie.

26,055

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Trafiłam tutaj z podobnych jak Wy Kobiety powodów....

Wielokropek, dziękuję Tobie za to, że jesteś tutaj...,za Twoje WSPARCIE.

26,056

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witaj corydalis smile

26,057

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Po ciężkim rozstaniu z Piotrusiem Panem, szukałam pomocy wszędzie. Nie radziłam sobie z sytuacją i rozstaniem. Mój świat się zawalił. Obwiniałam siebie, ale w podświadomości coś mi mówiło, że przecież ja robiłam dla niego wszystko, więc dlaczego wybrał swoją mamę. Napisałam zatem do Pani Psycholog, która uświadomiła mi po analizie mojego zachowania, że jestem kobietą kochającą za bardzo. Piotruś Pan + kobieta kochająca za bardzo, to niezła mieszanka. Stanełam już na nogi na szczęście, ale było ciężko. Nadal czasami jest. Na szczęście w internecie jest bardzo dużo artykułów o życiu z Piotrusiem Panem, co podnosi mnie za każdym razem, kiedy mam wątpliwości. Trzymam za Was kciuki Kochane! smile

26,058 Ostatnio edytowany przez Liwia (2017-04-19 21:20:58)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

- byle nie dać sobą manipulować,
- byle mieć siłę odciąć się od niego,
- byle kochać bardziej siebie niż jego,
- byle zacząć żyć sama ze sobą,
- byle chcieć i znaleźć sposób.......Pozdrawiam Wielokropku smile

To takie spostrzeżenia po latach kkzb...

26,059 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-04-19 21:43:36)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Ooooooooooo! Liwia!
Jak brzmi Twa odpowiedź na podstawowy punkt? Nauczyłaś się kochać siebie? Mam nadzieję, że tak. smile



Dziękuję wszystkim za pozdrowienia i dobre słowa pod mym adresem. smile

26,060 Ostatnio edytowany przez Liwia (2017-04-19 22:17:53)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

To ja Wielokropku wink smile smile

Tak, myślę, że kocham siebie bardziej niż kiedyś. Na pewno bardziej niż na początku walki o siebie.
Wracam jednak często do książek, które nadal mi pomagają. Niestety, bywa, że b. mężowi udaje się mną manipulować, ale na szczęście tylko " na chwilę". Już nie boli jak bolało, już jestem "ja" na pierwszym miejscu, nie "on".
Długa jest jednak droga do "wyzdrowienia" tym bardziej z tak topornym "przypadkiem" jak ja wink

26,061

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Kurczę, tyle się nawypisywałam, a tu mnie wylogowało. Trudno, postaram się odpowiedzieć obszerniej na Wasze posty gdy tylko dorwę się na dłużej do kompa.

Zostało mi jeszcze około 250 stron tego tematu - i już będę na bieżąco smile

Strasznie dużo mi się dzieje ostatnio na pozytywnie - mam coraz więcej zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne. Czekam teraz na informacje zwrotne, mam nadzieję, że będzie tak, jak sobie wymyśliłam.

Pozdrawiam Was serdecznie.

26,062

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Katja73 napisał/a:

Kurczę, tyle się nawypisywałam, a tu mnie wylogowało. Trudno, postaram się odpowiedzieć obszerniej na Wasze posty gdy tylko dorwę się na dłużej do kompa.

Zostało mi jeszcze około 250 stron tego tematu - i już będę na bieżąco smile

Strasznie dużo mi się dzieje ostatnio na pozytywnie - mam coraz więcej zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne. Czekam teraz na informacje zwrotne, mam nadzieję, że będzie tak, jak sobie wymyśliłam.

Pozdrawiam Was serdecznie.

Oby tak dalej, główką do przodu  wink

26,063

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No i łapię doła.  Muszę spuścić powietrze bo mnie rezerwie, wolę na forum niż w domu.  Kilka miesięcy temu postanowiłam dać ostateczną szansę, żeby niczego nie żałować i nie cofać się w obranej drodze.  Szczerze to tak naprawdę jedną nogą już byłam poza związkiem.  Zaczęła się terapia, czytanie książek, forum. Mój M. zaczął się zmieniać. Ponad tydzień temu dopadł mnie strach, że to już teraz, już wkrótce powinien nastąpić koniec miesiąca miodowego.  Znając teorię mechanizmów starałam się nie wywoływać eksplozji. Udało się.  Widzę jak mój M. z jednej strony się buntuje po to by za dzień lub 2 przyznać mi rację. Widzę, że się stara, bardzo. I tu pojawia się moja zryta psycha.
- nie wierzę w  takie zmiany od tak sobie
- a może znowu gra bo widzi ze mam dosyć a spora impreza rodzinna w naszym domu już za kilka tygodni
- czy to moje zmienione  postępowanie tak go odmieniło czy to poprostu przyczaja się i atak nastąpi kiedy nie będę się spodziewać itp.itd.

Wiem, że to wszystko to reakcja obronna mojego umysłu bo zawsze  wszystko przewidywalam, żeby nic mnie nie zaskoczyło. 
Pójdę dzisiaj normalnie zużyć moją energię w wiosennych porządkach w ogródku żeby nie myśleć bo wiem że myślenie w tej sytuacji nie pomaga a najlepszym doradcą jest czas.  Musiałam jednak się wygadać

26,064

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Między myśleniem a tym, co było (mam nadzieję, że to czas przeszły) Twym udziałem jest spora różnica.

Porządki w ogródku to jest TO! Korzyści z każdej ze stron, wad - żadnych.
Zasada TU i TERAZ. smile

26,065 Ostatnio edytowany przez missOverthinking (2017-04-24 20:11:16)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Boże, Dziewczyny, wydawało mi się, że minęłam się dzisiaj w centrum miasta z moim byłym.
Nie daje mi spokoju myśl czy to był on czy nie on...

I - wiem, że to głupie - sama byłam na siebie zła, że akurat wtedy musiał mnie wiatr wywiać do centrum...

Nie wiem czy to był on czy mi się już miesza w głowie i każdy podobny do nie go to on... Twarzy dokładnie nie widziałam, ale wydawało mi się, że ta osoba drgnęła i zrobiła dziwną minę...
Jakiś taki jakby chudszy i cherlawy... Inna kurtka... Grzebałam w pamięci, żeby przypomnieć sobie jaką on miał kurtkę... I wiecie co? Ledwo to wygrzebałam, widocznie tak mega daleko to zepchnęłam, wyparłam. Kurtkę miał kiedyś niebieską. Ale kurtka rzecz nabyta.

Mam ochotę zapytać znajomych czy schudł i czy ma taką kurtkę.
Był z jakimś innym facetem.

Serce zaczęło szybciej bić, ale prędko wróciło do normy.

Też tak macie?

Posty [ 26,001 do 26,065 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 399 400 401 402 403 404 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024