Znalazłam właśnie opis mnie jako DDA. Tak prawdziwy, jakby został napisany centralnie o mnie. A trzy ostatnie zdania wielokrotnie wychodziły z moich ust.
"Co się dzieje z dzieckiem wychowywanym w rodzinie alkoholowej, które często nie doświadcza aprobaty i wsparcia ze strony rodziców? Jego potrzeby są zazwyczaj niezauważane lub ograniczane do podstawowych, ponieważ innych nikt nie ma czasu zauważyć. Dziecko słyszy, że musi być samodzielne, musi pomagać mamusi i tatusiowi, którym jest ciężko. Dobrze byłoby również, gdyby zbyt wiele nie potrzebowało, gdyż inne sprawy i potrzeby rodziny są ważniejsze. I najlepiej niech nie mówi o swoich potrzebach, bo przecież mama zadba o nie na tyle, na ile zdoła. A jeśli usłyszy, że syn albo córka potrzebuje więcej, niż ona może dać, będzie jej przykro. Dziecko wychowujące się w rodzinie alkoholowej uczy się zatem ignorowania własnych potrzeb, nie nabywa umiejętności ich rozpoznawania i zaspokajania zwykle przechodzi subtelny trening w rozpoznawaniu i zaspokajaniu potrzeb swoich rodziców. Wysłuchuje ich zwierzeń i problemów, pomaga w obowiązkach domowych, rozwiązuje sytuacje kryzysowe: Tylko ja potrafiłam go uspokoić. Mówiłam mamie, by zabrała dzieciaki i zamknęła drzwi. Bałam się strasznie, bo bywał bardzo agresywny, ale potrafiłam z nim rozmawiać jakoś tak, że pomarudził i kładł się spać"
197 2010-11-07 08:08:59 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-07 08:11:59)
Ja też mam ten problem kocham męża choć pije muszę się zwalniać z pracy bo na przykład jest nawalony i a zostaje z dziećmi mam ochotę odejść i być sama choć z drugiej strony bardzo go kocham dodam że nie mam problemu z tym żeby mnie bił itd ale zagraża dziecią i uważa że nie ma problemu
Bladi idz do Al Anon
W poniedzialek... nie odwlekaj! Bez tego nie ruszysz z miejsca.... i nigdy nie bedziesz szczesliwa.... wiesz ktorym alkoholikom sie udalo? Tym co zostali porzuceni przez kobiety uczestniczace w spotkaniach Al Anon....nie te straszace wiecznie ze odejda... TE CO Z ZIMNA KRWIA ODESZLY.
Idz do Al Anon
198 2010-11-07 10:07:16 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-11-07 10:08:36)
Niekochana mój ojciec był alkoholikiem i dzieci dla niego nie istniały, mam siostrę, moja mama brała pracę do domu jako ksiegowa i cięzko pracowała i na nas czasu nie miała, latałyśmy z siostrą same po podwórku, ubrane czysto w takie same sukieneczki, miałysmy takie same warkoczyki i ludzie ogladali się za nami mówiąc " jakie sliczne, szczęsliwe dziewczynki".
A my potrzebowałysmy po prostu miłości.
Dziewczyny......
Jestem tak szczęśliwa,że znalazłam Was i ten wątek!
Dziękuję,dziękuje,dziękuje ....
Doszłam dopiero do 3 strony...a chcę przeczytać wszystko,każde słowo,każdą literkę....ze względów technicznych idzie mi mozolnie....
Mam diagnozę mojej choroby....rzeczywistość wreszcie nazwana po imieniu...
I nie jestem z tym sama!!!!
Dziękuję ....
hej Dziewczyny
dobrze że tu trafiłam, przeczytałąm ten wątek od deski do deski i trochę mi łatwiej zrozumieć??Nie cierpię siebie za to jak jestem naiwna i głupia i wracam do relacji która jest tak toksyczna dla mnie:(
KOcham za bardzo to pewne a on to wykorzystuje na wszelkie sposoby. Pojawia się i znika w moim zyciu. Twierdzi ze mu zależy ale nie chce się wiązać ze mną bo boi się stałego związku i zobowiązań. Jest alkoholikiem i pochodzi z rodziny dotknietej tym problemem i to oczywieście doskonały pretekst żeby go tłumaczyć prawda?
Teraz znów unika mnie a wszyskie moje myśli, działania i czyny skierowane są na to aby znów się z nim spotkać. Wyłączam telefon aby mnie nie kusiło i zaraz go włączam bo moze napisze? Zenada:(:(
Próbowałm juz kilka razy odejśc ale gdy podejmuje taką decyzję i zaczynam się uspokajać i jakoś układać on znowu się odzywa ze tęskni i myśli. Jestem zła na siebie bo rozstaliśmy się w maju i nie wiedzieliśmy się az dwa m-ce i wtedy zaczynałąm czuć ulgę albo przynajmniej jakiś zalązek ulgi bo to co przeszlam poz rozstaniu było tak potworne ze az mi wstyd o tym pisać:( awięc rozstaliśmy się w maju a on po 3 m-cach odezwał się i zaczęło się wszystko od nowa. Teraz to juz jazda bez trzymanki. Juz nie rozumiem go nic anic ale łudzę się ze moze mnie kocha bo ciągle wraca? a jednocześnie wiem ze tak nie jest. Ja za to oddałabym nerkę;) za to zeby z nim być. Kocham za bardzo i poniżam się ptoponując mi spotkania i gdy on się wykręca czuję się jak szmata a gdy mija trochę czasu i zaczynam dochodzić do siebie on zatęskni u buum zaczyna się...
Boszzze dziewczyny juz nie wiem jak się wyślizgać z tego.NIe mam już szacunku do samej siebie za to jestem jakaś nienormalna i nieźle spaczona. Uzależniłam się od tej chorej miłości i zachowuję się jak wariatka. Myslę sobie ze to nienormalne ze 40 letni facet tak się zachowuje i ze prawie;) 40 letnia kobieta tak się dała w to wkręcić:(:(
Jest mi głupio przed samą sobą.
Dobrze ze tu trafiłam bo potrzebuję terapii to wiem teraz przynajmniej.
Ale wypociłam ale musiałam to z siebie wyrzucić bo jestem juz u kresu sił:(
Lavenda72,
czytam Twój post i zastanawiam się,pisałaś Ty czy ja
Matko,nawet wiek się zgadza
Ja już 16 lat,a Ty?
cześć
trafiłam przypadkiem, przeczytałam cały wątek, chciałam pozdrowić wszsytkie fajne dziewczyny z tego wątku, fakt że tu są i hmm... w sumie że ja też tu jestem świadczy o tym że nie chcemy żeby było jak jest, chcemy lepiej, inaczej i to chyba wiemy prawda? gorzej z wykonaniem...
i wielki szacunek dla wszystkich które mają odawgę się z tym że źle skonfrontować!
bo ja to hulałam dziś po necie bo...po raz drugi odeszłam z miejsca w którym źle się czułam, od faceta z którym byłam 11 lat i uwaga sama w to odeszłam nie wierze i w ogole sobie nie ufam ze zaraz znow w to nie wskocze...
któraś z was pisała ze na tym etapie trzeba po prostu logicznie myśli formułować a nie dać się wciągnąć na powrót tym emocją.
więc na logikę jeżeli jest się w miejscu gdzie źle, rozpacz, pustka to trzeba sobie iść.
i ja to wiem ale coś ciągnie, uzależnienie od tych skrajnych emocji? bo sama wiem ze to nie milosc raczej? od 5 lat nie użyłam takich słów...więc w tym sensie jestem troche innym przypadkiem, bo nie dogadzałam, nie prasowałam, nie podsuwałam pod nos, a od czegoś się jakby uzależniłam, bo nie sądze że tak powinna wyglądać prawdziwa miłość, i mimo że mam wynajęte mieszkanie, choć łaczy nas wspólny biznes, mimo że mam wiele pasji, mimo że wiem że mogę żyć na własny rachunek...to nie wiem czy umiem.
pierwszy bodziec ostry dostałam ponad rok temu jak usłyszałm od znajomego ze sie nie szanuje... i to nas pewnie dziewczyny łączy potem myślenie i dpousczenie myśli, jedno odejście i po kilku miesiacach stopniowe zbliżanie i powrót, chwila dobrze i znow że mi źle, poczucie krzywdy, nie tego miejsca i odeszłam drugi raz, powiedziałam mu to i wróciłam do swojego mieszkania, choć dziś w tym tak mało pewności...
tylko że ja przecież wiem że kolejny powrót skończy sie kolejnym odejśćiem albo znieszczeniem siebie jak mi na kolejne sił nie starczy...ponad to dysponuje sporymm poczuciem winy, bo rozwalam ten świat, bo teraz ja krzywdze, bo trzeba było być kiedyś mądrzejszą babą i nie dać sie tak traktować, bo może trzeba było odejśc wcześniej i nie marnować jego czasu, wcześniej nie wiedziałam, nie umiałam
i nawet nie wiem czy teraz umiem
myśle teraz o tym jak o narkotyku i staram sie przemawiać do siebei logiką, ale wnetrze wariuje...
no to pogadałm
uściski , trzymać się
203 2010-11-07 13:52:51 Ostatnio edytowany przez maxi (2010-11-07 14:02:03)
Lawenda miałam i mam to samo, ja gonię on ucieka, ja się chowam, nie odzywam to on robi wszystko aby kontakt był, potem ja się na to nabiorę, spotkam się, dzwonimy i jak mysle ze jest znowu wspaniale on się nie odzywa, było tak nawet tydzień temu, również odeszłam w lutym i myslałam ze się odetnę ale tak mnie nawalał smsami i mailami ze nie wytrzymałam i od lutego do lipca było jak dawniej, sex również, potem wielka kłótnia pod koniec sierpnia i nie odzywałam się równe 2 m-ce a on znowu robil wszystko abym się odezwała, no i zrobił, tak jak Ty wiem ze to chora obsesyjna miłość i chore uzależnienie, które nalezy leczyć, bo sama z tego nie wyjdziesz, ja chodzę na terapię i łykam leki, no i jestem czesto tu na forum to działa również jak terapia, pomagam sobie jak mogę, czasem robię 2 kroki do przodu a potem jeden do tyłu ale walczyć trzeba głównie ze sobą, czytaj wątek - dlaczego zdradzani są głupi - tam odnajdziesz wszystkie swoje wątpliwości, dlaczego jesteśmy z kimś kto nas rani, kto nas wykorzystuje emocjonalnie, kto prowadzi jakieś gry, kto jest niedojrzały emocjonalnie i nie nadaje się do stałych związków, czytaj mi to bardzo pomogło.
janieja takie uzależnienie, jak sama stwierdziłaś, działa jak narkotyk, po odstawieniu i po zażywaniu tego męzczyzny czujemy się jak na detoksie, są w nas wszystkie odstawienne emocje, strach, żal, rozpacz, bezsenność, biegunki, kołatanie serca, myslenie o samobójstwie, rece sie trzęsą i całe nie nadajemy się aby normalnie funkcjonować, takie mamy objawy, to cholernie cięzkie dac sobie z tym radę i dlatego nie wytrzymujemy, gdyby było tak że oni się nie odzywają, dałybysmy radę, przez te 2 m-ce ciszy z mojej strony coraz lepiej się czułam, i trach odezwał się i znowu nie wytrzymałam ale ze wszystkich sił próbuję aby ta cisza była coraz dłuzsza.
204 2010-11-07 14:21:02 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-11-07 14:27:35)
Niekochana mój ojciec był alkoholikiem i dzieci dla niego nie istniały, mam siostrę, moja mama brała pracę do domu jako ksiegowa i cięzko pracowała i na nas czasu nie miała, latałyśmy z siostrą same po podwórku, ubrane czysto w takie same sukieneczki, miałysmy takie same warkoczyki i ludzie ogladali się za nami mówiąc " jakie sliczne, szczęsliwe dziewczynki".
A my potrzebowałysmy po prostu miłości.
U mnie było troszkę inaczej (stąd te powtarzane 3 ostatnie zdania). Mama nie radziła sobie z sytuacją - zresztą tak jest do dziś. To ja (dziecko) musiałam być najbardziej dorosła w tej rodzinie. Stąd do dziś to moje nadmierne angażowanie się, nadmierna odpowiedzialność.
to no kurde DLACZEGO I JAK to jest??
że BEZ lawenda pisze że zaczynała czuć ulgę, ty maxi piszesz że czułaś się lepiej, ja dodam że było mi lepiej, zaczynałam się czuć dobrze ze sobą, pomiędzy atakami paniki.
więc
po co wracamy!!!,
do cholery no, może trzeba na siłę przeciwstawić się tym emocją co każą nam wracać, a brać logiczne argumenty, powiedzieć do siebie jak by sprawa dotyczyła najlepszej przyjaciółki,
bo ja bym powiedziała
dośc dziewczyno, już nie cierp, możesz żyć szczęśliwa, starczy, już nic nie naprawisz (((((
a tu cały napływ emocji o których maxi piszesz i poczucie ojejejejej chyba nie dam rady, nie mogę i wymysły że może się myle w tej decyzji i że może logiczne argument nie są dość logiczne skoro ciało się miota.
Matylda76 co to znaczy że ty już 16 lat?
To straszne bo zdałam sobie sprawę jak się zmieniłam przez te 1,5 roku naszej znajomości:( jestem wypompowana i nie mam siły na nic. staram się jakoś ogarnać i tylko praca mnie mobilizuje zeby jakoś o siebie zadbać i udawać ze wszystko jest SUPER. Wszystko kręci się wokól NIEGO.
Dzięki temu wątkowi i Waszym wypowiedziom zdałam sobie sprawę z tego że to toksyczne bagno i zdałąm sobie sprawę jaki to poważny problem i że trzeba to leczyć. Wasze historie uświadomiły mi ze moje postępowanie to schemat poczynań osoby uzależnionej. Rozumiem też że ma to związek z DDA i złym traktowaniem przez ojca. To może żadne pocieszenie ale przynajmniej troche jaśniej teraz to widzę tzn. ze są jakieś podstawy ze ja tak się zachowuję.
Wiecie Dziewczyny że kocham go do szaleństwa ale jak się dłużej nie odzywa to pomimo szaleństwa zazdrości itd. na początku, potem modlę się żeby tak już zostało i żeby dał sobie spokój ze mną. i jest mi żle i wszystko kojarzy mi się z nim ale jestem bardziej opanowana niz teraz.
Teraz jest mi znów bardzo cięzko bo własnie jesteśmy po rozmowie i ustaleniach ze to koniec, poleciało w eter wiele przykrych słów i ON stwierdził ze tylko się upewnił ze nie chce zwiazku ze mną i co bardzo przykre:( stwierdził ze jego terapeuta ( jest alkoholikiem)sugeruje mu żeby zerwał kontakt ze mną bo troski jakie ma z naszego powodu dają mu pretekst do picia ponieważ ja powoduje u niego wyrzuty sumienia. O matko teraz to dopiero mi głupio bo fajnie musiał przedstawić naszą relację terapeucie.
Muszę teraz jakoś to przetrwać, iśc na terapię i zacząc żyć. Trzyma mnie przy życiu wspomnienie jaką byłm aktywną i wesołą osobą wcześniej i jak bardzo nie znoszę teraz patrzeć w lustro.
Juz nie wiem jak sie od niego uwolnić:( szukam własnie w necie terapii w Szczecinie lub okolicy. Może któraś z was zna jakiś ośrodek?
Chciałabym wyłączyć sobie mózg na jakiś czas i odpocząć.
Lawenda miałam i mam to samo, ja gonię on ucieka, ja się chowam, nie odzywam to on robi wszystko aby kontakt był, potem ja się na to nabiorę, spotkam się, dzwonimy i jak mysle ze jest znowu wspaniale on się nie odzywa, było tak nawet tydzień temu, również odeszłam w lutym i myslałam ze się odetnę ale tak mnie nawalał smsami i mailami ze nie wytrzymałam i od lutego do lipca było jak dawniej, sex również, potem wielka kłótnia pod koniec sierpnia i nie odzywałam się równe 2 m-ce a on znowu robil wszystko abym się odezwała, no i zrobił, tak jak Ty wiem ze to chora obsesyjna miłość i chore uzależnienie, które nalezy leczyć, bo sama z tego nie wyjdziesz, ja chodzę na terapię i łykam leki, no i jestem czesto tu na forum to działa również jak terapia, pomagam sobie jak mogę, czasem robię 2 kroki do przodu a potem jeden do tyłu ale walczyć trzeba głównie ze sobą, czytaj wątek - dlaczego zdradzani są głupi - tam odnajdziesz wszystkie swoje wątpliwości, dlaczego jesteśmy z kimś kto nas rani, kto nas wykorzystuje emocjonalnie, kto prowadzi jakieś gry, kto jest niedojrzały emocjonalnie i nie nadaje się do stałych związków, czytaj mi to bardzo pomogło.
janieja takie uzależnienie, jak sama stwierdziłaś, działa jak narkotyk, po odstawieniu i po zażywaniu tego męzczyzny czujemy się jak na detoksie, są w nas wszystkie odstawienne emocje, strach, żal, rozpacz, bezsenność, biegunki, kołatanie serca, myslenie o samobójstwie, rece sie trzęsą i całe nie nadajemy się aby normalnie funkcjonować, takie mamy objawy, to cholernie cięzkie dac sobie z tym radę i dlatego nie wytrzymujemy, gdyby było tak że oni się nie odzywają, dałybysmy radę, przez te 2 m-ce ciszy z mojej strony coraz lepiej się czułam, i trach odezwał się i znowu nie wytrzymałam ale ze wszystkich sił próbuję aby ta cisza była coraz dłuzsza.
dzięki maxi wchodzę na ten wątek
musze to jakoś zrozumieć
to no kurde DLACZEGO I JAK to jest??
że BEZ lawenda pisze że zaczynała czuć ulgę, ty maxi piszesz że czułaś się lepiej, ja dodam że było mi lepiej, zaczynałam się czuć dobrze ze sobą, pomiędzy atakami paniki.
więc
po co wracamy!!!,
do cholery no, może trzeba na siłę przeciwstawić się tym emocją co każą nam wracać, a brać logiczne argumenty, powiedzieć do siebie jak by sprawa dotyczyła najlepszej przyjaciółki,
bo ja bym powiedziała
dośc dziewczyno, już nie cierp, możesz żyć szczęśliwa, starczy, już nic nie naprawisz(((((
a tu cały napływ emocji o których maxi piszesz i poczucie ojejejejej chyba nie dam rady, nie mogę i wymysły że może się myle w tej decyzji i że może logiczne argument nie są dość logiczne skoro ciało się miota.
wracamy bo mamy nadzieję ze ON sie zmieni
nie wiem ile razy trzeba dostać po d...zeby jakoś się ogarnać:(
lavenda wejdź na kobieceserca.pl, albo strony DDA. Tam znajdziesz adresy.
Pzdr
Lavenda72,
czytam Twój post i zastanawiam się,pisałaś Ty czy ja
Matko,nawet wiek się zgadza
Ja już 16 lat,a Ty?
po przeczytaniu całego wątku zroumiałąm ze to jakiś schemat jak oni się zachowuje tzn ten typ faceta i jak zachowują się uzaleznione od miłości kobiety:(
niestety jesteśmy schematem:(
no chyba ze spotykamy się z tym samym facetem;)
znam go od 1,5 roku jeśli dobrze zrozumiałm ze o to pytasz
Witam kobietki !przypadkiem odkryłam to forum i jest dla mnie jak gwiazdka z nieba.tu jest moje miejsce.Dziękuję za wszystkie wasze historie dzięki nim zrozumiałam kim jestem .pozdrawiam serdecznie.
Oponka: chyba każda z nas miała dokładnie taką samą refleksję po wejściu na forum. Witam Cię serdecznie.
Matylda76 co to znaczy że ty już 16 lat?
To znaczy,ze ja 16 lat po ślubie jestem i prawie od początku tak traktowana byłam.
Odeszłam pare dni temu i krwawię straszliwie..
Lavenda72, może to faktycznie ten sam facet???
Mnie już nic nie zdziwi:)
Dziewczyny,jak wy sobie dajecie radę na codzień,w pracy?
Jak przetrwać te pierwsze tygodnie???
Matylda, napiszę coś, żeby Ci poprawić nastrój
Ja z M. prowadzę wspólną firmę i mieszkam w tym samym domu.
I daję radę. Pancerzyk sobie wyhodowałam.
Zastanów się, co zawsze chciałaś robić. A nigdy nie było czasu, albo jemu to nie odpowiadało. I rób to, zajmij się czymś, co Cię pasjonuje.
ja sobie zupełnie nie radziłam w pracy ani w życiu codziennym tak naprawdę było mi obojętne czy mnie wyleją ,czy bede dalej pracować .Mój czarodziej zostawił mnie tuż przed Bożym Narodzeniem.,a miały to być święta inne od wszystkich
( no i były na proszkach antydepresyjnych.)dziś wiem ,ze ten palant zrobił mi wtedy najlepszy prezent świąteczny jaki mogłam dostać po prostu zniknął bez słowa .ale po 3 miesiącach pojawił się znowu a ja wybrałam pomiędzy "nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki",a "każdemu trzeba dać drugą szansę "no i zle wybrałam ,bardzo zle bo nie każdy zasługuję by tę szansę otrzymać
mnie zaczęło pomagać słuchanie piosenek polecam zwłaszcza "Na kolana",i"kiedyś zapomnę "może któraś z Was skorzysta to była taka moja muzykoterapia
Niekochana72,
Mieszkacie pod wspólnym dachem??? Musisz być strasznie silną kobietą!ja drżę na samą myśl,jak się zachowam gdy go spotkam....jestem jak plastelina w jego rękach,16 lat prania mózgu zrobiło swoje...ja bym chciała ,żeby on znikł,rozpłynął się w powietrzu... Boje się tego co może zrobić-sobie,mi...
Oponka,to masz rok już za sobą,jest lżej?
Macie rację,muszę zacząć robić to,czego przy nim nie mogłam...
Tak właśnie robię,chodzimy z córcią do kina,do restauracji...
Nie brakuje mi go,tylko strasznie się boję,sama nie potrafię sprecyzować czego najbardziej...
Nie wiem co on robi,czuję się za niego odpowiedzialna..on jest alkoholikiem,nie pije od dwóch lat,myślę,że znalazł sobie inny nałóg..
Boże,jakie ja bzdury piszę!!jak ostatnia idiotka!!
Tragicznie śmieszne jest,że przez ostatnie lata to ja go utrzymywałam...jeździł autem,które ja spłacam,ja dbałam,żeby rachunki były poopłacane,martwiłam się o wszystko i płaciłam za jego leczenie...
A za to byłam traktowana jak pies...
I wiecie co,nadal uważam się za inteligentna,atrakcyjną kobietę...
Nie pomagał mi finansowo,nie wspierał emocjonalnie,wykorzystywał i gnoił..
A mi teraz serce pęka....DLACZEGO??????
lawenda72 piszesz,że oddałabyś nerkę,żeby być z tym cymbałem? coś ci powiem ja oddałam swoją 10lat temu musiałam,bo była chora tak jak moje małżeństwo więc potem jak doszłam do siebie po jednej operacji przeprowadziłam drugą ,oddciełam mojego męża i coś Ci powiem bez nerki można żyć,tak samo jak bez faceta,który nie jest ciebie wart.No ale żeby nie było że ja taka mądra jestem to po tych 10 latach znalazł sie następny biorca mojego organu (serca) dlatego tu jestem ,bo jednak nie wyciagnęłam do końca wniosków pozwoliłam wyrwać sobie serce i wyrzucić na śmietnik a bez tego już żyć się nie da dlatego teraz między Wami kochane liże swoje rany i staram sie aby moje serce wróciło na właściwe miejsce
a gdzie tam rok ? rok temu to ja tego drania poznałam ,potem rozstanie (które on nazwał małą przerwą) i znowu powrót i rozstanie (2 miesiące minęły )ale to już ostatnie przysięgam sobie
Matylda 76 16lat to bardzo długo, nie wstrząsa Cie ta liczba? niech Cię wstrząsa!
ja jestem w związku. matko byłam ! byłam! ja powiedziałam ze odeszlam w zeszłym tyg! i widzieci...:(
11 lat z czego ciagle cierpie i cos mnie uwiera przynajmniej od 7 i moja świadomość tego wszystkiego tak powoli się otwierała że mi wstyd,
nawet teraz pisząc to zastanawiam się czy nie przesadzam,
ale do cholery komu innemu ufać jak nie sobie, choć tak jak pisałam wyżej to wszsytko rodzi tak przeciwstawne uczucia,
zdążyłam sie przespacerowac w tym deszczu i myślami szukałam dlaczego ja to tak skopałam
i odpowiedzc mi przychodzi że to współudział ale ja no nie kochałam sie, nie szanowałam i nie chciałam naprawde brać za siebie odpowiedzialności, chciała, żeby mnie ktoś "uratował" no i masz....teraz nie mam sił już próbować więcej tego naprawiać, i mało sił żeby wytrwać w tym że ja odeszłam!!! drugi raz.
niekochana 72- twardzielka z ciebie:)) ja musze tez prowadzic wspolna firme i widywac codzien, teraz byl urlop ale od nowego tyg to ja nie wiem jak ja dam rade...
Matylda76 ja jestem z Ciebie dumna że masz odwagę w ogole to wypowiedzieć, pisz, czasem jak sie mowi cos tylko do siebie to człowiek nie chce sam siebie słuchac...
nie wiem czemu pęka? ale może trzeba to przeczekać, może z czasem będzie spokojniejsze to serce...
uściski dla Wszystkich
Matylda masz córke i masz dla kogo żyć tego sie trzymaj ja zrobiłam wielki bład chciałam budować swoje szczęście i zapomniałam o mojej córci i tego jako matka nie moge sobie wybaczyć myślałam 14 lat niańczenia wystarczy ,mnie też się coś od życia należy.ale kiedy pan S odszedł to zamieniłyśmy sie rolami i to ja byłam małym bezbronnym dzieckiem a moja córka opiekowała się mną jak matka.kiedy wrócił mówiła mi "mama,to palant, zostaw go,tak nas przecież skrzywdził"a ja głupia nie posłuchałam bp co mi będzie smarkula życie układać?no i miałam za swoje poraz drugi
rozstanie, powroty, rozstanie, powroty, rozstanie i wycieńczenie....
no do cholery gdzie nasz instynkt samozachowawczy, ja go WZYWAM dla nas wszsytkich!
założe się że jesteście wszsytkie fajnymi, madrymi i zaradnymi babkami
więc ja go WZYWAM!!
Teraz jest mi znów bardzo cięzko bo własnie jesteśmy po rozmowie i ustaleniach ze to koniec, poleciało w eter wiele przykrych słów i ON stwierdził ze tylko się upewnił ze nie chce zwiazku ze mną i co bardzo przykre:( stwierdził ze jego terapeuta ( jest alkoholikiem)sugeruje mu żeby zerwał kontakt ze mną bo troski jakie ma z naszego powodu dają mu pretekst do picia ponieważ ja powoduje u niego wyrzuty sumienia. O matko teraz to dopiero mi głupio bo fajnie musiał przedstawić naszą relację terapeucie.
Juz nie wiem jak sie od niego uwolnić:( szukam własnie w necie terapii w Szczecinie lub okolicy. Może któraś z was zna jakiś ośrodek?
Chciałabym wyłączyć sobie mózg na jakiś czas i odpocząć.
Ja też byłam dwa lata z alkoholikiem, i to co ze mną wyprawiał (a ja na to pozwalałam) nie zapomnę nigdy, doszło nawet do tego, że mimo wiedzy na temat alkoholizmu - jak słyszę takie historie nóż mi się w kieszeni otwiera.
Uciekać od każdego alkoholika gdzie pieprz rośnie, gardzę nimi jeśli mam być szczera i to hipokryzja z mojej strony wiem, bowiem sama jestem uzależniona, ale moje doświadczenie powoduje, że nadal daje sobie prawo do takich uczuć, nie wiem czy to kiedykolwiek się zmieni (wiem, że nie wszyscy alkoholicy to podłe padalce - mój taki był).
Co do pomocy, oto linki:
Ja tez WZYWAM!!!Ratujmy sie dziewczyny!!!
Tak się cieszę,że znalazłyśmy się!
Janieja,mnie te 16 lat wstrząsa i to jeszcze jak!!! cały czas mną trzęsie,chyba muszę jutro znaleźć czas na lekarza,może coś na te wstrząsy zapisze ,bo mam takie ataki lęku i serce mi tak wtedy zaczyna walić...istne szaleństwo...
Janieja,ty też parę dni temu się rozstałaś???u mnie akurat minął tydzień(w tym,o wstydzie!,wróciłam jak pies z podkulonym ogonem na 2 dni do niego,chociaż nawet nie poprosił).także tak z ręką na sercu -od środy mnie nie ma.
Może będziemy razem zdrowieć...
Oponka,moja córcia też rolę matki przejmuję..straszne co my dzieciom robimy...
Ona też powtarza "mamuś,on zmarnował mi dzieciństwo,pluje na ciebie,a ty się martwisz?o kogo???pomyśl o nas dwóch,bedziemy wolne,szczęśliwe,bez niego"
To powtarza 16-letnia dziewczynka starej krowie !!!
Taka ze mnie matka!!!
Oponka,moja córcia też rolę matki przejmuję..straszne co my dzieciom robimy...
Ona też powtarza "mamuś,on zmarnował mi dzieciństwo,pluje na ciebie,a ty się martwisz?o kogo???pomyśl o nas dwóch,bedziemy wolne,szczęśliwe,bez niego"
To powtarza 16-letnia dziewczynka starej krowie !!!
Taka ze mnie matka!!!
Ratuj córkę bo zmarnuje sobie życie obok takiego samego idioty jak TY...
Ma być córką, nie powiernicą, musisz ją chronić.
Powieli wzorzec jeśli innego nie zna.
Jeny,jestem taka wściekła na siebie,że bym sobie takiego kopa wypaliła na przebudzenie,że szok.
Płaczę sama nad sobą i własną głupotą.
I nad nim tez....
Zielony domku,ja córce już wielką krzywdę zrobiłam,próbuje ratować co się da.
Obarczam dziecko problemami dorosłych,ona mężczyzn nie nawidzi.Tłumaczę,że nie wszyscy są tacy...
Jestem wstrętna!!!ale zmienię się,obiecuję!
229 2010-11-07 17:59:39 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-07 18:03:18)
Latwiej odejsc od toksycznego partnera, gdy to my odejdziemy. Unikamy wtedy poczucia odrzucenia. To odrzucenie odbieramy za kazdym razem jak jakas zdrade i wpadamy w petle zlego myslenia o sobie... stajemy sie w jednym momencie NIKIM. I ta pustka jest tak przeogromna, ze trudno nam to zniesc. Sprawdzamy co chwile telefon czy ON nie dzwonil a my nie uslyszalysmy przez nieuwage. Lub prowokujemy do spotkania pod pretekstem "halo! zostawiles u mnie swoje rzeczy, kiedy je odbierzesz?" i udajemy wtedy obojetny ton zeby zachowac niby pozory szacunku do siebie. Prawda jest bardziej okrutna. To, ze zainicjowalysmy kontakt "pod pretekstem" jest dowodem na to ze sie nie szanujemy i nie kochamy.
Nawet na sile trzeba sobie postanowic, ze to koniec i w sposob stanowczy powiedziec mu lub jej, ze to koniec.
Ja nie jestem DDA.. jestem DDD
Cierpialam na samotnosc i brak milosci w domu ludzi dobrze sytuowanych i pochlonietych swoja pracą
Mama miala czasem napady depresyjne z powodu braku milosci "Nikt mnie nie kocha" Wiec staralam sie udowodnic, ze ja ją przeciez kocham dlaczego ona tego nie widzi?! Przeciez tak sie staram... wiec potrajalam wysilki...
To ze kochamy za bardzo nie zawsze musi oznaczac ze jestesmy z rodziny alkoholika... na pozór radośnie wygladające rodziny mogą być bardzo dysfunkcyjne.
Problem tam gdzie nie kocha sie dzieci lub nie umie się kochac.
Mam córkę. To dla niej zadałam sobie pytanie czy umiem kochac.
Oczywiście że ją kocham! Ale czy jej to okazuje? I czy moja dolegliwość ma wpływ na jej życie?
Ma... oczywiście, że ma. Tylko, że ja nie moge być pacjentem i swoim lekarzem i lekarzem mojej córki.
Zaczęłam się uczyć jak kochac dziecko... jak okazywac ta milosc. Czytam, rozmawiam z moim terapeuta...i...
Wprowadziłam dwie proste techniki, które zdziałały cuda w przeciągu 1 tygodnia w moim rodzicielstwie.....
1. Zawsze staram sie pochwalic conajmniej raz dziennie moje dzieci PATRZAC PRZY TYM PROSTO W OCZY (ja nawet nie wiem czy wczesniej patrzylam, nie zwracalam na to uwagi)
2. Dotykać (poklepac przyjaznie po ramieniu, dotknac ręki, przytulic jak mnie rozweseli czyms... kazda matka znajdzie sposob by dać przelotnego huga więcej niż raz dziennie...
Ponadto coś co zawsze wiedziałam: starać sie by moja troska o ich dobro i mój lęk o ich przyszłość lub bezpieczeństwo NIGDY nie stał się ich troską i lękiem. (Dzieje się tak wtedy gdy mówimy dziecku nie rób tak bo się zabijesz, bo żle skończysz, bo będziesz nikim, bo będziesz płakać) Trzeba pozwolić dziecku wdrapać się na tą szafę. ściskać w sobie SWÓJ strach i być gotowym złapać gdy będzie spadać. Można wytumaczyć dlaczego czegoś nie mozna robić, jakie mogą być konsekwencje. Przestępstwem w nabieraniu pewności siebie przez dziecko jest mówienie mu "bo sie zabijesz"
Szukam dalej technik prawdziwej milości. Wiem, ze jako osoba kochająca za bardzo jestem patologią samą w sobie a zatem słabym fundamentem mojego samotnego rodzicielstwa.
Wiecie co dziewczyny zaczełam sie zastanawiać i coraz większe mnie watpliwości nachodzą czy z tego nałogu w ogóle można sie wyleczyć?..Bo alkoholik po terapi mówi jestem alkoholikiem niepijącym od x czasu, a my co bedziemy o sobie mówić ?jestem kochająca za bardzo ale juz nie kocham od x czasu? Czy pomogą wszystkie te "czary",które odprawimy zeby stanąć na nogi ?Ja rozstałam sie z moim mężem po 4 latach małżeństwa bo był alkoholikiem.Dostał jedną szansę ,nie skorzystał więc podziękowałam .Przeszłam przez piekło rozwodu potem odzyskałam mieszkanie i powiedziałam sobie JESTEM WIELKA NIC MNIE NIE ZŁAMIE.I żyłam sobie spokojnie 10 lat wychowując córke i będąc sama ze sobą naprawdę bardzo szczęśliwa.Miałam wszystko co było mi do szczęścia potrzebne(tak myślałam)dom ,pracę poczucie własnej wartości i świety spokój.I co po tylu latach spotkałam na swojej drodze kogoś kto dosłownie wdeptał mnie w ziemię.Oczarował otumanił pozbawił rozumu i opetał a potem porzucił jak śmiecia i ja na to wszystko pozwoliłam,ja?!A potem znowu wócił i zaczęło sie to samo a przecież gdzięś tam resztki rozumu wołały pogoń drania ale bez niego pierwszy raz od lat poczułam sie samotna nie sama,samodzielna jak o sobie wcześniej mówiłam,tylko cholernie samotna.I niby się zbieram ,niby daję radę wiem co powinnam ale czy bedę miała dość siły czy oprę się,czy nie pozwolę skrzywdzić po raz kolejny tej wiedzy nie mam.No to co zostaje? samodzielność czy samotność ?
Jakkolwiek by nie nazwać całkiem do dupy.A może godność i szacunek do samej siebie ,to już lepiej.Co myślicie?
Da sie Oponko!
Tylko zacznij chodzic na mitingi... Musisz sie pilnowac moze nawet do konca zycia Jak aalkoholik.
Ale czym dalej tym latwiej.
nie wiem dziewczyny....
nie lubię teraz wieczorów, są najgorsze, znalazłam jakąś jego rzecz i na moment zmiękłam, mimo iż WIEM że tak miłość nie wygląda...i ja się trochę różnię,ale widzę jakieś podobieństwa i sama nie wiem czy się pod te kochające za moco podpinam???
bo jak pisałam ja nie powiedizalm kocham od dawna, a czuję że on to jak narkotyk....
więc nie jest alkoholikiem, ale ja przynim czułam się ze spadam a nie rosnę w siłę, że spycha mnie w dół,wieczne obrażenia o nic, że mam się nad sobą zastanowić w kółko, docinki słowne przez wszytskie lata udało mi sie jakoś ograniczyć, ale zachowania świadczące o braku szacunku są i rozmowy o tym nie pomagają bo ja sobie wymyślam...
sorry że ja tak o sobie teraz ale kurde no te wieczory i Twój przykład oponka nie jest optymistyczny że znów się popełnia te błędy, ale z drugiej strony może taka musi być Twoja droga, może to musiało Ci się przytrafić jeszcze raz żeby potem mogło się przytrafić coś lepszego....to nie możliwe że to skazanie na nie wchodzenie w zwiazki do końca życia, jedynie znak że jeszcze trzeba się zająć sobą?.....
nie no znamienne jest TO jak każda pisze NIE WIEM CZY DAM RADE, NIE WIEM CZY TO MNIE NIE WCIĄGNIE.......((
oponka patrz piszezsz że byłaś wtedy szczęśliwa a on wdeptał Cię w zimie, pamiętaj o tym, przypominaj sobie!!!
wiem wiem dokładnie jak to trudno....
Lavenda72,
czytam Twój post i zastanawiam się,pisałaś Ty czy ja
Matko,nawet wiek się zgadza
Ja już 16 lat,a Ty?
to i ja do Was dołączam
nie wiem dziewczyny....
nie lubię teraz wieczorów, są najgorsze, znalazłam jakąś jego rzecz i na moment zmiękłam, mimo iż WIEM że tak miłość nie wygląda:(((
No, kochana - masz zadanie na dzisiejszy wieczór. Szybko zleci. Bierzesz w rączki duży wór na śmieci i zapełniasz go. Wszystkimi jego rzeczami, potem tymi rzeczami, które nie są Ci niezbędne do życia, a kojarzą się zbyt mocno z nim. Potem ten wór wyrzucasz do kosza - przed domem, przed blokiem, gdziekolwiek, byle zniknął z domu. Znamy przecież te powroty zbędnych rzeczy....
Zapewniam, że poczujesz ulgę. Ściskam Cię mocno.
Matylda76 napisał:
Lavenda72,
i ja do Was dołączam
Janieja,ja tez nie znoszę wieczorów...budzę się w nocy(zasypiam po prochach)i szaleję wewnętrznie....serce wali jak oszalałe,cała zaczynam się trząść,normalnie detox...
Mam nadzieję,że to przejdzie,że minie..,właściwie to wiem,tylko czekam kiedy...
Oponko,ja też się boję czy to uleczalne,boję się tak wielu rzeczy...najgorzej,że nie potrafię tego nazwać,tego czegoś czego się boję.
Chciałabym zasnąć i obudzić się na wiosnę,zdrowsza,nie taka bolesna,poobijana...
Jechałam autem i ryczałam na głos...
Dopiszę późnie,bo córcia przyszła.
Jechałam autem i ryczałam na głos...
Dopiszę późnie,bo córcia przyszła.
Płacz ile wlezie
Ja jak mam doła, to aby sięgnąć dna, od którego się odbiję - puszczam sobie jakiś "wyciskacz łez". "Pożegnanie z Afryką", "Czułe słówka", itd. i płaczę. Płaczę, aż mi łez brakuje. A potem się otrzepuję i idę walczyć z tym, co się stało z moją twarzą.
Janieja,ja tez nie znoszę wieczorów...budzę się w nocy(zasypiam po prochach)i szaleję wewnętrznie....serce wali jak oszalałe,cała zaczynam się trząść,normalnie detox...
Mam nadzieję,że to przejdzie,że minie..,właściwie to wiem,tylko czekam kiedy...Oponko,ja też się boję czy to uleczalne,boję się tak wielu rzeczy...najgorzej,że nie potrafię tego nazwać,tego czegoś czego się boję.
Chciałabym zasnąć i obudzić się na wiosnę,zdrowsza,nie taka bolesna,poobijana...
Jechałam autem i ryczałam na głos...
Dopiszę późnie,bo córcia przyszła.
nie znoszę wieczorów nocy i poranka:(
ja dopiero teraz mogę sobie poryczeć bo przez cały dzien moja córka byław domku i mimo tego że widzi ze coś jest nie tak nie chciałam robić cyrku;(
jutro jakoś się ogarnę i do pracy, to może jakoś zleci ale nie będę mówić ile razy wyłam w kibelku w pracy. Najgorsze ze niektórzy mówią ze dziwnie wyglądam na chorą lub zmęczoną, bredzę coś tam o zimie itd;)
Wiecie co dziewczyny zaczełam sie zastanawiać i coraz większe mnie watpliwości nachodzą czy z tego nałogu w ogóle można sie wyleczyć?..Bo alkoholik po terapi mówi jestem alkoholikiem niepijącym od x czasu, a my co bedziemy o sobie mówić ?jestem kochająca za bardzo ale juz nie kocham od x czasu? Czy pomogą wszystkie te "czary",które odprawimy zeby stanąć na nogi ?Ja rozstałam sie z moim mężem po 4 latach małżeństwa bo był alkoholikiem.Dostał jedną szansę ,nie skorzystał więc podziękowałam .Przeszłam przez piekło rozwodu potem odzyskałam mieszkanie i powiedziałam sobie JESTEM WIELKA NIC MNIE NIE ZŁAMIE.I żyłam sobie spokojnie 10 lat wychowując córke i będąc sama ze sobą naprawdę bardzo szczęśliwa.Miałam wszystko co było mi do szczęścia potrzebne(tak myślałam)dom ,pracę poczucie własnej wartości i świety spokój.I co po tylu latach spotkałam na swojej drodze kogoś kto dosłownie wdeptał mnie w ziemię.Oczarował otumanił pozbawił rozumu i opetał a potem porzucił jak śmiecia i ja na to wszystko pozwoliłam,ja?!A potem znowu wócił i zaczęło sie to samo a przecież gdzięś tam resztki rozumu wołały pogoń drania ale bez niego pierwszy raz od lat poczułam sie samotna nie sama,samodzielna jak o sobie wcześniej mówiłam,tylko cholernie samotna.I niby się zbieram ,niby daję radę wiem co powinnam ale czy bedę miała dość siły czy oprę się,czy nie pozwolę skrzywdzić po raz kolejny tej wiedzy nie mam.No to co zostaje? samodzielność czy samotność ?
Jakkolwiek by nie nazwać całkiem do dupy.A może godność i szacunek do samej siebie ,to już lepiej.Co myślicie?
nie chodzi chyba o to żeby wogóle nie kochać ale o to żeby kochać mądrezi nie szaleć a niedojrzałych dupków, alkoholików, zdrajców itd wykopywać z życia z prędkościa swiatła. Tego chyba nie potrafimy:(uwonic się od palantów i nad trzeba pracować
Wiecie, najgorsze i zastanawiające jest dla mnie to że w międzyczasie gdy nie byliśmy ze sobą przez 3 m-ce poznałam faceta madrego, czułego i opiekuńczego któremu naprawdę widać ze zależy na mnie, interesuje go wszystko co mnie dotyczy np. skąd mam dużą blizne na ciele po jakiej muzyki słucham i co lubię jeść. Pamięta o wszystkim co mu opowiedziałm o sobie, wspomina o przyszłości i po prostu widać ze jest normalny;) i wiecie co zaczęłam się z nim spotykać tak trochę egoistycznie na siłę bo myślałam ze może klin klinem ale nie zadziałało;( wystarczył jeden telefon od tamtego i ja jak kretynka pognałam do niego bo przecież kocha mnie skoro wraca:( straszne to wkurzające i deprymujące. Jestem zła na samą siebie za to wszystko ale upewniłam się jaki on ma wpływ na mnie i jak nim rządzi alkohol tak mną on.
Wiedział tez o tym ze spotkałam kogoś innego i ze moze z tego coś wyjśc poważnego i tak zakręcił ( teksty ze myśli, ze juz zmiana będzie w jego postępowaniu itd) ze zostawiłam tamtego kochanego i dobrego człowieka i wiem ze zrobiłam mu coś strasznego. On teraz dzwoni i błaga o spotkania, prosi o to abyśmy chociaż byli przyjaciólmi bo pewnie ma nadzieję że moze coś jeszcze błysnie między nami. czuje się teraz jak potwór..bo nie powinnam zaczynać niczego nowego zanim nie skończyłam starego ale tak bardzo chciałam się uwolnić...
Lawenda,
to,że próbujesz coś nowego,to chyba dobrze?myśle,że wtedy łatwiej...
Moja siostra tak dała radę wyjść z toksycznego związku.,.
Myśle,że wszystko dobre co pomaga ???
Trzeba tylko uważać,żeby nie ranić....
Boże,nie wiem co myśleć,boje się ....
Ja,Ewa witaj w grupie...
Zazdrość-powtarzam twoje słowa jak mantrę "teraz się odgruzowywuję,potem będę się budować na nowo"-powtarzałam sobie to dziś bez końca..pamiętasz?kiedyś to napisałaś...
Dziewczyny,zbierzmy siły na jutro,ja pracuję do18-stej...
Odezwę się wieczorkiem....
Trzymajmy się!!!
Jutro będziemy miały jeden dzień do szczęścia bliżej....bo,że przyjdzie- to wiem..
Dobranoc ,idę do córci...
Teraz się odgruzowywuję....
244 2010-11-07 22:40:20 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-07 22:43:26)
No dobra dziewczyny, dojrzalam
do rewolucji!
Co Wy na to zeby wspólnie przygotowac w oparciu o nasze historie LIST DO KOBIETY.
... i rozdac te listy w dniu Kobiet 8 marca 2011 roku.
Jeśli każda z nas wydrukuje 10 kartek i rozda je przypadkowym 10 kobietom... to moze choc jednej kochajacej pomozemy zrozumiec dlaczego jest nieszczesliwa?
Z tego co czytam i z własnego doświadczeia wiem, iz problemem jest często to, że nie wiemy o istnieniu takiej choroby i że nasze zachowanie jest patologiczne.
Chodziloby tylko o uswiadomienie o istnieniu takiego uzaleznienia i jego objawach. Mozna by bylo podac namiar na to forum ewentualnie...
Taki list mozna by bylo umiescic w naszym wątku lub równiez w drugim rownoleglym a tez o tej samej tematyce i kazda chętna mogłaby go skopiowac i wydrukowac i rozdac. Nic wielkiego... tylko 10 kopii dla 10 kobiet.
Co o tym myslicie?
Ja jestem za. Znajomym też można wręczyć. Ja mam już kilka "podejrzewanych" o "l.a."
Wchodzę w to
OKI, Jestem ZA
No dobra dziewczyny, dojrzalam
do rewolucji!
Co Wy na to zeby wspólnie przygotowac w oparciu o nasze historie LIST DO KOBIETY.
... i rozdac te listy w dniu Kobiet 8 marca 2011 roku.
Jeśli każda z nas wydrukuje 10 kartek i rozda je przypadkowym 10 kobietom... to moze choc jednej kochajacej pomozemy zrozumiec dlaczego jest nieszczesliwa?
Z tego co czytam i z własnego doświadczeia wiem, iz problemem jest często to, że nie wiemy o istnieniu takiej choroby i że nasze zachowanie jest patologiczne.
Chodziloby tylko o uswiadomienie o istnieniu takiego uzaleznienia i jego objawach. Mozna by bylo podac namiar na to forum ewentualnie...Taki list mozna by bylo umiescic w naszym wątku lub równiez w drugim rownoleglym a tez o tej samej tematyce i kazda chętna mogłaby go skopiowac i wydrukowac i rozdac. Nic wielkiego... tylko 10 kopii dla 10 kobiet.
Co o tym myslicie?
dobry pomysł i można mówić kobietom ze jesli one są szczęśliwe w swoich związkach to nie podadzą list dalej..
jestem za.
o matko jak dobrze ze jutro do pracy,posiedzę sobie po godzinach moze się zmęczę i padnę wieczorem.
Wszystkim życzę spokojnych i kolorowych snów mimo wszystko i na przekór:)
Zatem mamy 3 miesiace i kawalek na opracowanie sensownego tekstu.
Mysle, ze trzeba podac kilka przykladow by kobieta mogla odnalezc siebie w jakiejs historii.. Poczytam w nastepny weekend posty i zapytam sie autorow czy zgadzaja sie na opublikowanie tego w takiej formie.
250 2010-11-08 14:03:55 Ostatnio edytowany przez mama.Niki (2010-11-08 14:05:28)
darkchocolate napisał/a:Ha ha, Zazdrość to chyba nierealne. Niektóre kobiety po prostu nie zdaja sobie sprawy z tego ze maja problem. Myśla ze to miłosć! I nie mozna im tego przetłumaczyć. Ja przez 10 lat nie mogłam zrozumieć...
a co tak naprawde sprawilo ze zdalas sobie sprawe?
Byl to ciag wydarzen czy impuls.. a moze ktos Ci o tym powiedzial?No wlasnie co lub kto spowodowal ze zaczelyscie dziewczyny widziec swoje wypaczone emocje?
Mi dopiero psycholog powiedział. Nawet nie podejrzewałam, że coś takiego jak "kochanie za bardzo" istnieje. Na szczęście nie miałam problemów z zaakceptowaniem tej bolesnej prawdy. Od dawna coś mnie uwierało, tylko nie wiedziałam co...
Co Wy na to zeby wspólnie przygotowac w oparciu o nasze historie LIST DO KOBIETY.
Oczywiście też jestem za
Wiecie co, czasem mam takie dziwne myślenie. Jak mi było ciężko z facetem i z relacją, zastanawiałam się nad tym, że mogłam żyć kiedyś bez niego, bo tak było, nie znałam go całe życie, zanim go poznałam też funkcjonowałam.
Niedawno miałam taki dziwny stan (jeśli tak to można nazwać), ale przez chwilę było super! Szłam drogą, gdzie w dzieciństwie jeździłam rowerem z koleżankami. I nagle poczułam te emocje, że nie ma nic innego tylko to "pedałowanie" - żdanych problemów, żadych innych radości, tylko ta chwila. Przez moment byłam tylko ja i nic więcej. Kurcze, jaka szkoda, że nie udało mi się tego stanu zatrzymać...
Pancerzyk sobie wyhodowałam.
Niekochana - podaj proszę przepis na pancerzyk!
Ja jak mam doła, to aby sięgnąć dna, od którego się odbiję - puszczam sobie jakiś "wyciskacz łez".
No ja bym już wtedy odjechała do końca Wczoraj miałam takiego megadoła, że zaczęłam czuć, że moje własne myśli mnie wykończą. Zaryzykowalam jedną z wyczytanych technik terapeutycznych i posadziłam moją "obsesyjną część mnie" na fotelu i zaczęłam do niej przemawiać, a potem się wydzierać, że za chwilę mnie wykończy. Poleciały epitety... Na pewno głupio to wyglądało, ale co tam - byłam sama w domu. I pomogło. Pomyślałam, że w miarę możliwości mogłabym to stosować, hmmm...
U mnie niestety nakłada się jeszcze problem z córeczką. Wczoraj była cały dzień u męża, a jak ją przywióżł wieczorem to po jego odjeździe wybiegła przed dom i płakała, że chce do taty. Tłumaczyłam, że taty już nie ma, że pojechał do siebie, więc niech wejdzie do domu. Na to ona, że tęskni i pobiegnie za samochodem... ... To są sytuacje, których on nie widzi!
Zaproponowałam, żeby dziś spała u tatusia, ale powiedziała, że nie chce. Na pytanie: dlaczego? odpowiedziała, że tęskniłaby za mną...
Serce mi pęka
(...) Zwykle oceniamy innych swoją miarą. Kochająca za bardzo kobieta, która poświęca swoje życie dla partnera, nie może zrozumieć jego zachowań. Im bardziej ona dąży do zbliżenia się z nim, tym bardziej on ucieka. A gdy ? nie mogąc więcej znieść braku zaspokojenia swoich potrzeb, bliskości, czułości, troski i szacunku ? rozstaje się z partnerem, jest zasypywana przez niego wyznaniami i dowodami miłości. Wybacza mu zdrady, upokorzenia, wierzy, że nastąpiła w nim cudowna przemiana. Znów przez jakiś czas są szczęśliwi. A potem wszystko wraca do normy.
I rozstają się po raz kolejny, być może tym razem to on odchodzi -
do innej kobiety.
Jest też inny scenariusz dla kobiety kochającej za bardzo ? związek trwa latami, a ona, mimo iż nie czuje się w nim dobrze, kontynuuje go, dając
z siebie partnerowi coraz więcej i więcej. W imię miłości, wiecznie czekając na to, że on się wreszcie zmieni.
MamaNiki, to prawda, że my dorośli przeżywamy rozstanie z partnerem, mamy poczucie, że zycie sie kończy, a co dopiero musi odczuwać dziecko. I raczej nie ma znaczenia wiek dziecka, czy jest takie małe jak Twoja córeczka, czy jest to nastolatek. Wierzę, że serce Ci pęka, jest sie takim bezradnym, no bo jak mozna pomóc dziecku zrozumieć postępowanie dorosłych.
253 2010-11-08 15:51:30 Ostatnio edytowany przez mama.Niki (2010-11-08 15:52:32)
(...) Zwykle oceniamy innych swoją miarą.
O! I to jest coś, nad czym ja nie umiem zapanować i co bardzo się obraca przeciwko mnie!
A działa to tak, że skoro mi nigdy nie przyszło do głowy by zdradzać to niestety nie przyszło mi również do głowy, że jestem zdradzana - mimo ewidentnych sygnałów. Co za życiowa naiwność!!!
Moni139 - dziękuję, że jesteś
Witam ponownie!
ZAZDROŚĆ dzięki za rade co do mitingów ale na razie ze względów na limit czasowy na taki luksus pozwolić sobie nie mogę, bo to i jakoś żyć trzeba i za coś przede wszystkim więc zasuwam z roboty jednej do drugiej i "funduję sobie" terapię przez pracę.
Piszesz że muszę się pilnować może i przez całe życie pewnie tak. Ale ja sie pilnowałam 10 lat ,a potem zjawił sie taki czarodziej, przeleciał przez moje życie jak superexpress a spustoszenie zrobił jak 7 plag egipskich więc chyba sa egzemplarze ,przy których najwieksze twardzielki tracą czujność.Póki co zakładam żę porządni faceci w moim wieku(39!)to się dawno ożenili i żyją jak Bóg przykazał a cała reszta to:
1 odrzuty,które mądre kobiety dawno kopnęły w d..
2 śliniące się dziadki, takim mówię:"nie dla psa kiełbasa
3mamisynki,tych niańczyć nie zamierzam bo na matkę to ja sie dla rodzonej córki nie nadaję
Pomysł listu popieram z całej mocy ja go mogę nawet w 100 egzemplarzach recznie kaligrafować ,bo cel naprawdę szczytny.Pisałam już jak przypadkowo znalazłam Was gdyby stało sie to wcześniej taki pan S nie miałby czego u mnie szukać.
I jeszcze jedno na przykładzie własnym stwierdzam,że mnie to drugie rozstanie trochę mniej boli obeszło sie tym razem bez prochów morza łez (było tylko małe jeziorko)i czarnych wizji(tylko szare),ale zbliżam sie do niebezpiecznej granicy ponowienia kontaktu (ostatnio"przerwa trwała 3 miesiące)więc włączam guzik czujność
TRZYMAJCIE SIĘ DZIEWCZYNY.
cześć!
list to jasna sprawa dobry pomysł!
sama się zastaanwiam pod jaką kategorię ja się podpinam? jestem miękka i pozwlam sobie na działanie wbrew sobie i brak szacunku, czt to już to? i nie wyciągam wniosków, tylko w kółko powtarzam to samo....
tymczasem znów wieczór, ehhh jestem w mega stresie bo koniec mojego urlopowego okresu ochronnego i zaczynamy życie...
i nie mam pojecia jak zareaguje na niego, on na mnie, musze zostać na noc w tamtym mieszkaniu z nim a czuje sie wewnetrznie nieugruntowana tak w swoich decyzjach ze nie wiem co bedize...
kurde tyle mysle, nieustannie i na okrągło, wyszukuje swoje błędy, niedociągnięcia - no są nie ma co, ale w sumie co z tego moze wziąźć te błedy i pielegnować w sensie świadomości by ich więcej nie popełnić, no przecież wróciłam raz, nic nie szło, moje ja się kurczyło i płakało, urodziny spędziłam zawalona tabletkami i zaryczana że tak bedzie wygladac moje zycie do końca, a on hmm... nic nie rozumiał, przylazł mnie przytulić i mu się seksu zachciało wtedy...
pisze to a za chwile chce go bronić
co za głupota, co za głupota jest w mojej głowie...
w kwestii dzieci-córki, z tej perspektywy myślę że gdyby moja matka dała mi informacje w postaci własnego działania, na podobne postępowanie mojego ojca, a nie znosiła to na zmiane w milczeniu albo kłótniach miałabym w głowie jaśniejszy przekaz że na złe nie wolno i przede wszsytkim można się nie godzić....
pokażcie to swoim córciom!
kurde tak mi smutno, znów tyle sprzecznych uczuć,z którymi w dupe nie wiem co począć...
uściski
I jeszcze jedno na przykładzie własnym stwierdzam,że mnie to drugie rozstanie trochę mniej boli obeszło sie tym razem bez prochów morza łez (było tylko małe jeziorko)i czarnych wizji(tylko szare),ale zbliżam sie do niebezpiecznej granicy ponowienia kontaktu (ostatnio"przerwa trwała 3 miesiące)więc włączam guzik czujność
TRZYMAJCIE SIĘ DZIEWCZYNY.
Bądź dzielna !!! Ani się waż
BABECZKI!!!!!!!!!!!!wrocilam z Londynu i co?!!!!!!!!!!!!pelne szalensto mam do niego obrzyde dosc!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
koniec!!!!!!!!!!!!!!!!mam wyj...pełne szalensto:))))jadac z lotniska pomyslalam o nie!!!!!!!!!!!zobacze go i co oczywiscie znow serduszko zacznie bolec a tu pelen relaks nic!!!!!!!!!!!!niech robi co chce a wiecie co!!!!!!!!!!:
uciekam tam za miesiac zaczynam wszystko od nowa:)))jak sie ciesze nawet łał!!!!!!!!!!!!!!!!!
zaliczylam impreze i co okazalo sie ze fajna ze mnie dupcia a co:))))pojawilam sie na parkiecie a tu tłum:)))
wiec dlaczego nie zaryzykowac i nie wyjechac!!!!!!!!KONIEC CIERPIENIA BIORE SIE ZA SIEBIE OBIECUJE BABECZKI
dziekuje za wsparcie jestescie BOSKIE!!!!!!!!!
BABECZKI!!!!!!!!!!!!wrocilam z Londynu i co?!!!!!!!!!!!!pelne szalensto mam do niego obrzyde dosc!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
koniec!!!!!!!!!!!!!!!!mam wyj...pełne szalensto:))))jadac z lotniska pomyslalam o nie!!!!!!!!!!!zobacze go i co oczywiscie znow serduszko zacznie bolec a tu pelen relaks nic!!!!!!!!!!!!niech robi co chce a wiecie co!!!!!!!!!!:
uciekam tam za miesiac zaczynam wszystko od nowa:)))jak sie ciesze nawet łał!!!!!!!!!!!!!!!!!
zaliczylam impreze i co okazalo sie ze fajna ze mnie dupcia a co:))))pojawilam sie na parkiecie a tu tłum:)))
wiec dlaczego nie zaryzykowac i nie wyjechac!!!!!!!!KONIEC CIERPIENIA BIORE SIE ZA SIEBIE OBIECUJE BABECZKI
dziekuje za wsparcie jestescie BOSKIE!!!!!!!!!
No i dobrze. Tylko zapamiętaj nauczkę i bądź czujna na przyszłość.
BABECZKI!!!!!!!!!!!!wrocilam z Londynu i co?!!!!!!!!!!!!pelne szalensto mam do niego obrzyde dosc!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
koniec!!!!!!!!!!!!!!!!mam wyj...pełne szalensto:))))jadac z lotniska pomyslalam o nie!!!!!!!!!!!zobacze go i co oczywiscie znow serduszko zacznie bolec a tu pelen relaks nic!!!!!!!!!!!!niech robi co chce a wiecie co!!!!!!!!!!:
uciekam tam za miesiac zaczynam wszystko od nowa:)))jak sie ciesze nawet łał!!!!!!!!!!!!!!!!!
zaliczylam impreze i co okazalo sie ze fajna ze mnie dupcia a co:))))pojawilam sie na parkiecie a tu tłum:)))
wiec dlaczego nie zaryzykowac i nie wyjechac!!!!!!!!KONIEC CIERPIENIA BIORE SIE ZA SIEBIE OBIECUJE BABECZKI
dziekuje za wsparcie jestescie BOSKIE!!!!!!!!!
I super, tak trzymaj!!!!! Powodzenia.
Za miesiąc nie będziesz już pamiętała, oby
janieja
Ja też tak miałam z panem S.Na dodatek ciągle dokonywałam porównań z moim byłym mężem .Tamten pił ,ten w granicach rozsądku ,mój mąż pracował jak mu się chciało ,ten to pracoholik (to mi imponowało,mój mąż nigdy nie był ojcem dla córki ,tamten sam wychowywał jedną z córek(tacy faceci zawsze mają u babek wysokie notowania).Mój mąż siedział w domu albo sam w knajpie z tamtym spędzałam czas na romantycznych spacerach i różnych imprezach.
a teraz najważniejsze mój mąż mówił do mnie "żebyś zdechła" a pan S " ciesz sie że jestem ,że masz dla kogo gotować...(widzisz podobieństwo ? ja zaczęłam je dostrzegać całkiem niedawno.
Kiedy pan S zniknął bez słowa to chciałam pamiętać tylko te cudowne chwile, a przecież nie wolno tak kogoś porzucać jak śmiecia.Teraz to wiem ,ale kiedy wrócił to byłam znowu jak w siódmym niebie,zapomniałam o bólu,który mi zadał ,zapomniałam,że zgotował mi najgorsze święta w moim życiu.ja sie o niego w kościele modliłam"Boże oddaj mi go",no i Bóg mnie wysłuchał powiedział chciałaś to masz,niech cie dalej gnoi.oraz częściej nie zwracałam uwagi.Raz powiedziałam"wcześniej byłeś inny" a on na to "wiem bardziej romantyczny,ale ty mnie jeszcze nie znasz...!?
A teraz muszę sie do czegoś przyznać choć cholernie mi wstyd.
weszłam dziś na swoje gg i dostałam cios poniżej pasa zwaliło mnie na kolana pan S w swoim opisie zamieścił informację że stał się szczęśliwym posiadaczem własnego gniazdka.A jeszcze dwa miesiace temu mieliśmy je wić wspólnie.Scisnęło za gardło jak cholera.A potem spojrzałam w lustro i spytałam sie LECZYSZ SIE DO CHOLERY CZY NIE? i bach skasowałam go z listy,bach usunełam nr telefonu,zrobiłam sobie drinka i wzniosłam toast"gratuluje spełniłeś swoje marzenia",cóż beze mnie,ale widać nie w tym gniazdku moje miejsce.
Jeszcze gdzieś tam tłuką się myśli,że może się jednak odezwie ,powie choć ze mną badz moją .....NIE DZIĘKUJĘ.SKORO DWA RAZY SIĘ NIE UDAŁO TO WIDAĆ NIE JESTEŚMY SOBIE PISANI .tego muszę się trzymać.
DZiĘKUJĘ WAM KOCHANE,ŻE JESTEŚCIE WSZYSTKIM RAZEM I KAŻDEJ Z OSOBNA PA