Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Strony Poprzednia 1 397 398 399 400 401 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25,871 do 25,935 z 26,307 ]

25,871

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mila999 napisał/a:
Byla_Narzeczona napisał/a:
mila999 napisał/a:

Dziewczyna jest zraniona, ma złamane serduszko i szuka przyjaciółki której mogłaby się wyżalić. Dlaczego wybrała Ciebie? Bo wie ze kiedyś też miałaś złamane serce (chyba zapomniała ze sama sie do tego przyczynila) I myśli ze jej pomożesz. Takie za przeproszeniem s*ki przeważnie nie mają koleżanki której mogłyby się zwierzyć wiec szuka na siłę smile moja rada nie godz sie na to, nie wyzywaj jej ale normalnie powiedz ze nie masz ochoty się z nią spotkać ani rozmawiać, wiem co mówię bo sama byłam w podobnej sytuacji. Chłopak zdradził mnie po prawie 4 latach, potem tamta panna mnie wyzywala, obrazala publicznie, kiedy i ją zdradził postanowiła się ze mną zaprzyjaźnić. Ja na to poleciałam bo żal mi się dziewczyny zrobiło ( wiem ze to głupie skoro rozwaliła mój związek ale niestety jestem bardzo wspólczującą?  Osobą). Na początku wszystko było pięknie fajnie, żaliła mi się,  traktowała jak przyjaciółkę,  planowała wspólne imprezy, wypady itd. Na szczęście w samą porę przejrzałam na oczy. Dowiedziałam się że opowiada na lewo i prawo na mój temat różne niemiłe rzeczy i zerwałam z nią całkiem kontakt. Dziewczyna ma chyba niepokolei w głowie, zaczęła mnie naśladować,  zmieniła fryzurę na taką jak moja, zaczęła się tak samo ubierać, a na jednym portalu społecznościowym ustawiła sobie nick prawie identyczny jak moj. Potem miałam chłopaka z którym spotykałam się jakieś 3 miesiące, kiedy zerwalismy to ona zaczęła do niego pisać !! Dziewczyna jest nienormalna i podejrzewam ze Twoja ma to samo. I wcale mi ich nie szkoda, zasłużyły na to swoim wcześniejszym zachowaniem!

Wiesz ja mam teraz podobną sytuację (przynajmniej jeśli chodzi o wstępniak), bo mnie mój były zaczął na poważnie zdradzać (na poważnie w sensie, że miał regularny romans z zakochaniem i wszystkimi innymi bajerami, wcześniej były max kilkurazowe przygody) po 5 latach, po kilku miesiącach się o tym dowiedziałam, zrobiłam tej pannie już prawdziwe piekło - kosztem niestety siebie. Po niecałym roku się rozstali, na co wpływu już nie miałam, mój były to po prostu psychiczny idiota. Przez ten czas, kiedy ze sobą byli zakumplowałam się z nią (nie mogę powiedzieć, że tak bezinteresownie, bo chciałam mieć jak największą kontrolę nad ich związkiem - oj, to popaprane czasy były i aż sama siebie z tamtego okresu nie poznaję). Po ich rozstaniu jednak okazało się, że naprawdę dziewczynę polubiłam, po dziś dzień utrzymujemy serdeczne stosunki, widujemy się często, no uwielbiam ją tongue Śmieję się czasem, że ona jest najlepszą "rzeczą", jaka mi po nim została big_smile
Ale ta, o której wspomniałam w poprzednim poście jest jakaś dziwna. Jeszcze bym zrozumiała, gdyby ten facet po którym płacze był moim byłym - okej, chce zakopać topór wojenny, pogadać o nim, bo też znam go dobrze. Ale nie, to jakiś kij wie jaki koleś. Aż taka desperatka bez znajomych, żeby narażać się na kolejne ostre słowa? tongue Jedyne co jej napisałam, to że tak w życiu bywa, nie płaczę po byłym i ona też da radę. Wolałam być ostrożna, bo cholera wie, czy ona z nim jednak kontaktu nie utrzymuje i nie przekazuje tego co piszę. Mój były narzeczony czasami miał bardzo osobliwe pomysły i potrafił namówić ludzi do największych głupot.

Hmm no racja nie każdy człowiek jest taki sam, to ze mi się trafiła taka "psycholka" nie znaczy ze każda inna jest taka sama smile właściwie to Ci zazdroszczę tej z którą się tak zakumplowałas bo mogłyście się razem pośmiać z waszego byłego (dupka). Z tego co piszesz zrozumiałam ze jesteś po conajmniej dwóch dosyć burzliwych rozstaniach(zdrady, inna kobieta). Czy mogłabyś napisać ile czasu zajęło Ci dojście do siebie, kiedy przestałas płakać i tęsknić? Bo domyślam się ze bez łez się nie obyło hmm

Tak, czasami dobrze jest porozmawiać z kimś, kto ma takie same przejścia z tym samym człowiekiem, mimo że ich staż (8 mies.) ma się nijak do naszego (7 lat) wink
Jestem po dwóch związkach, pierwszy był 2-letni na odległość z którego traumy żadnej nie wyniosłam, ale ten ostatni, który zaczął się kilka miesięcy potem... to był koszmar. Byliśmy ze sobą oficjalnie 5,5 roku, nieoficjalnie przeciągnęło się do 7 (zdradzał mnie z tą moją już teraz koleżanką, potem ją ze mną, następnie był krótki come back plus nieoficjalne bycie - bo razem mieszkaliśmy i robiliśmy to co normalna para, po mojej wyprowadzce jeszcze kilka miesięcy się spotykaliśmy). Do całkowitego zerwania kontaktu podchodziłam dwa razy. Po raz pierwszy ok. czerwca ubiegłego roku. Wytrzymałam miesiąc, nie odpisywałam na żadną wiadomość, nie odbierałam telefonów itd. Bolało strasznie, wewnętrznie rozpadałam się na kawałki, w końcu po tym miesiącu mu odpisałam i jeszcze kilka tygodni się spotykaliśmy. Aż do dnia, w którym mnie po raz kolejny uderzył, stwierdziłam, że koniec tego, nie będzie mnie więcej lał i mu oddałam łamiąc sobie rękę o jego twarz. Jemu nic się nie stało, moja ręka poszła w gips i to była kropla, która przelała moją wydawałoby się nieskończenie głęboką czarę goryczy. Zerwałam kontakt ostatecznie i od tej pory ani razu przykro mi się nie zrobiło, nie uroniłam ani jednej łzy. Miałam tylko jeden dzień załamania, kiedy to myślałam, czy mnie czasami wspomina, ale to wynikało raczej z egoistycznej chęci bycia ważną w czyimś życiu. Tylko czy warto być ważną osobą w życiu psychola?
A nie, przepraszam, raz jeszcze mu odpisałam, gdy poszła do niego nasza wspólna koleżanka (nie ta była), obraziła jego nową dziewczynę (teraz już żonę big_smile) i on jej za to przylał w twarz i poszarpał. Wtedy akurat byłam z jego byłą kochanko-dziewczyną, zrobiłyśmy zdjęcie na którym pokazujemy mu faka i mu wysłałyśmy, od tamtej pory nie próbuje się kontaktować, chociaż czasami do mnie dochodzi, że pier*oli o mnie jakieś niestworzone historyki, jak to nadal go kocham i inne bla bla bla... hmm

Zobacz podobne tematy :

25,872

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam
Przygranijcie mnie proszę i dajcie siły bym wstała, nie radze sobie, nawet nie wiem co mam napisać, od czego zacząc...to wszystko mnie tak przygniata...

25,873

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Emocja opisz swoją historię, może jak wyrzucisz to z siebie poczujesz się lepiej, a i my będziemy mogły Ci lepiej pomóc smile

25,874

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Chyba sie do Was przylacze. Tez kocham. Za bardzo... Tyle milosci na marne. Bo on tego nie chce. Wiem, ze nie jest tego wart i bla bla i juz nauczylam sie z tym zyc, ale jednak wciaz go kocham.

25,875

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Dobrze, opisze, robie to pierwszy raz na forum publicznym...boje się ale ok
Poznałam go gdy miałam 17 lat, tak zaczęła się z nim przygoda mojego zycia. Nasze bycie razem było bardzo niestabilne ciagle kłotnie rozstania i powroty, gdy się rozstawaliśmy on wracal do swojej bylej dziewczyny i tak się to ciagneło az do 2004 roku.
Wtedy po kolejnym rozstaniu i powrocie powiedziałam ze jak tak dłużej nie mogę , ze albo zaczynamy zyc razem, bierzemy slub albo rozstajemy się i zaczynamy układac sobie zycie na nowo z kims innym.
Wzielismy slub w 2005 roku, zamieszkaliśmy razem u mnie z moja mama. Pierwsza kłotnia i jego wyprowadzka w poł roku po slubie, wyprowadził się do rodziców. Tak się zaczęła historia która sciagneła mnie w doł. Wyprowadzek w ciągu 10 lat małzenstwa było 7 , 8 zakonczona rozwodem.
Mniej więcej na pare lat przed rozwodem zaczęła chorować moja tesciowa, ( rak). Były mąż często jedził do rodziców , do matki, wspierałam jak mogłam. Tesciowa umarła. Zaczeły się problemy z moja mama, chorowała na serce, i 15 lat na cukrzyce. Zajełam się mama, szpitale, szukanie ratunku, w domu duszenie się. Tamten czas wspominam jako ciagła walke, i strach, paniczny strach ze nie dam rady jej uratować, ze nie zdążę...... Trwało to długo, codzienne SOR, lekarze , wiozłam ja do szpitala tam leki i rano do domu albo na 3 dni do szpitala i do domu, i tak cały czas. Przez prywatnego lekarza udało mi się znalesc dojcie do szpiatal, gdzie podjeli się operacji choć dawali tylko 20% szans na przezycie. Mtako jaja ja byłam wyczerpana tym wszystkim, zmeczona , pełna strachu, leku...... Powiadomiłam siostrę , która przebywała za garnica, scignełam ja do Polski. Pamietam , ze w dniu kiedy przyleciała do Polski ja pojechałam po nia na lotnisko , wrociłysmy , kawa i do mamy do szpitala, mój mąż pakował się w tym czasie ( stwierdził, ze nie będzie tolerował białego małżnestwa) Pamietam szok siostry, ja była już tak zmeczona i wyczerpana ze powiedziała siostrze niech robi co chce ja już nie mam siły, jedziemy do mamy.
Pojechałysmy, maz wtedy się nie wyprowdził, został po rozmowie z siostra.
Po operacji mama zaczęła się dziwnie zachowywać,( wykryto demencje starcza a przez niedotlenienie długotrwałe mózgu ten stan się szybko pogorszył). Sistra wyjechała , ja się opiekowałam mama ( nie pracowałam). Byłam zalezna finansowo od męża,
Do 2015 roku takich akcji z jego wyprowadzka przezylam 5. W 2014 roku pokolejnej akcji z wyprowadzka która nie doszła do skutku, poszukałam pracy. Znalazłam, ale w międzyczasie mama upadła i się połamała i taka przywieźli mi do domu, leżaca , niezdolna do samodzielnego funkcjonowania. Znow zajęłam się nia, strcailam prace i znow się zaczęło szantaże meza.
Pamietam, ze poprosiłam go by wieczorem podał mamie leki i kolacje a ja pojade do galerii, chciałam na chwile uciec, zapomnieć , odciąć się...tak miałam dosyć mamy jej choroby i meza który tylko codziennie mnie atakowal o seks, Usłyszłam......cytuje WYPIERDALAJ GDZIE CHCESZ TYLKO DAJ MI DUPY, JESTEM NIESZCZESLIWY CHCE ROZOWDU... Pekłam , po prostu peklam, kaząłm mu się spakować i ywniesc do rodziców, zrobił to. 4 maja 2015 roku a 10 maja był już pozew w sadzie który on złożył.
Załamałm się, zostałam z chora mam bez pracy , bez srodkow do zycia, miałam probe samobojcza, próbowałam ratować, małzenswoi mame jednocześnie ale nie dałam rady Od lipca jestem rozowdka, i jestmi tak ciężko....nie rozumiem co się z nami stało, dlaczego....

25,876

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

przepraszam za chaotyczny wpis i błędy ale to emocje,...te emocje które wciąż w emnie sa, tak głębokie i tak bolesne....wybaczcie mi proszę

25,877

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wybrałaś sobie wybuchowego faceta dla którego rozstanie/wyprowadzka to panaceum na wszystko - szkoda, że weszłaś w to małżeństwo, ale rozumiem zaślepienie miłością.
Załamywać się jednak z tego powodu nie powinnaś. Prawdopodobnie ucierpiał domowy budżet, ale co poza tym? I tak nie miałaś od niego wsparcia, tylko fochy o brak seksu w sytuacji, gdy jesteś zrozpaczona chorobą mamy. Tak się nie zachowuje kochający, normalny partner. Trafiłaś na jakąś rozhisteryzowaną panienkę, a nie mężczyznę. Tak naprawdę był Ci on zupełnie niepotrzebny, jedynie dokładał Ci niepotrzebnych zmartwień. Popatrz na to z tej strony. Odchodząc od Ciebie wyświadczył Ci przysługę - zakładam, że nie jesteś na końcu życia i nic nie stoi na przeszkodzie byś poznała kogoś, kto będzie dla Ciebie oparciem. Bo po co Ci facet, na którym się nie można oprzeć?

25,878

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Była Narzeczona,

Masz racje, zawsze w tym związku byłam sama, zawsze gdy pojawiały się problemy znikał.....ale kochałam go bardzo mocno.
Twoja wypowiedz...chyba wydrukuje i powieszę sobie nad głową...a mam 43 lata teraz byłam z nim od 17 roku zycia, głupia miłość...

25,879

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie. Przeglądając strony na temat uzależnienia od miłości trafiłam tutaj. Trochę tak dziwnie zwierzać się ze swoich problemów na  forum, ale przerasta mnie to. Opisze swoją sytuację.. Kocham mężczyznę, z którym nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę. Jest to znajomość na odległość <widzieliśmy się kilka razy>, on mnie traktuje jak koleżankę i tak było od samego początku. Widzę to dopiero teraz. To ja przez prawie 2 lata znajomości żyłam złudzeniami. Kierowałam się bardziej swoją wyobraźnią, niż tym, jaki jest naprawdę. Uzależniłam się od kontaktu z nim, ciągnęłam to na siłę. Doszło do tego, że w każdym szczególe doszukiwałam się czegoś więcej, miałam do niego pretensje o byle co.. Liczyłam, że coś z  tego będzie, chociaż nie miałoby to sensu. Na początku, gdy się poznaliśmy było fajnie, normalnie. Gdy ja się zaczęłam coraz bardziej angażować, u niego było dokładnie przeciwnie. Tak po niecałym roku od momentu zawarcia znajomości, inicjatywa była WYŁĄCZNIE po mojej stronie. To ja pisałam, starałam się, utrzymywałam kontakt itd.. Dużo wycierpiałam z jego powodu, wpadłam w depresję, ale nadal nie potrafiłam odpuścić. On czasem nie odzywał się do kilka tygodni, zwyczajnie miał mnie gdzieś, ale to JA się o to obwiniałam, nie wytrzymywałam i w końcu odzywałam się. Dokładnie 1 stycznia tego roku postanowiłam wziąć się w garść, zerwać kontakt i zadbać o swoje szczęście. Odeszłam bez słowa, usunęłam numer, zablokowałam na fb itd. On oczywiście nie szukał żadnego kontaktu ze mną. Po 3 miesiącach znowu zaczęłam myśleć, w końcu napisałam. Na początku było w porządku, nawet trochę się angażował, przez co znowu zaczęło mi zależeć. Oczywiście z jego strony czar tak szybko prysł, jak się zaczął. Wiem, że ta znajomość do niczego nie prowadzi, ale nie potrafię z niego zrezygnować. Czy utrzymujemy kontakt, czy nie i tak cierpię. Gdy nie piszemy kilka dni czuję się 'jak narkoman na głodzie'. z trudem powstrzymuję, żeby się nie odezwać, ale gdy po kilku dniach jest mi lepiej i tak napiszę do niego. Myślę sobie wtedy, że może już mi przeszło, że moje zachowanie jest głupie, że jestem w stanie z nim pogadać bez większych emocji, a później cierpię.. Wiem, że mam problem, ale nie wiem, jak się z tym uporać. Postanawiam sobie coś tylko po to, żeby za kilka dni to złamać. Wiem z czego to wynika, że taka jestem, natomiast nie mam siły, żeby to skończyć. Pisze tutaj, żebyście mi powiedzieli, że dobrze robię, że powinnam odpuścić, odciąć się od niego.. Żebyście mi poradzili, jak mam się pogodzić z tym, jak to zaakceptować. Może któraś z was tkwiła w podobnej relacji? Poza tym prowadzę kilka innych znajomości wirtualnie, ale bez  zaangażowania emocjonalnego. Łatwiej jest mi wchodzić w relacje damsko-męskie na odległość.. Nie wiem.. boję się miłości, odrzucenia? Kwestia złych wzorców.. Ciężko jest walczyć o siebie, ale chciałabym stworzyć kiedyś zdrowy związek, zamiast jakichś chorych relacji, ale jak na razie chyba nie umiem.. Proszę was o jakieś wsparcie smile

25,880

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie,

zanim opiszę swoją sytuację, mam pytanie do dziewczyn, którym udało się  i są na dobrej drodze do wyzdrowienia.
Szansę dla siebie widzę tylko i wyłącznie w zakończeniu związku, który mnie zabija, na co jak typowa uzależniona nie mam odwagi.
Pytanie: W jaki sposób zakończyłyście toksyczną relację, jak się uwolniłyście i jak to przeżywałyście? Chodzi mi o to, czy pożegnałyście się jasno komunikując, że nie zasługujecie na takie traktowanie, czy po prostu znikałyście.
Bo ja się miotam okrutnie. Nie wiem co robić, co 5 minut mówię sobie, dziewczyno ratuj się, skończ to, ale nie wiem jak.

25,881

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Słuchajcie moje drogie Panie smile Postów tutaj jest bardzo dużo, a nie mam zbytnio czasu, aby wszystko przeglądać. Mam nadzieję, że wybaczycie i odpowiecie smile Co według Was znaczy kochać za bardzo? Wydaje mi się, że zauważyłam u siebie coś w tym stylu, ale może mi się tylko wydaje... Ogólnie jestem w udanym związku, czuję się bardzo szczęśliwa, ale czuję czasem jakbym więcej dawała z siebie niż mój chłopak i że czasem zbyt wiele poświęcam. A poświęcam w sumie wszystko co mam. Czy to właśnie jest kochanie za bardzo? Uzależnienie od miłości?

25,882

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

_angie166 Moja sytuacja jest w 99% taka sama. Te same objawy, te same symptomy, te same zachowania, rozterki i ból. Powiem Ci, że jak czasem spojrzę na to wszystko z boku to jest mi po prostu wstyd za brak szacunku do samej siebie jakim się wykazuję w tej relacji.

25,883

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Halderd napisał/a:

_angie166 Moja sytuacja jest w 99% taka sama. Te same objawy, te same symptomy, te same zachowania, rozterki i ból. Powiem Ci, że jak czasem spojrzę na to wszystko z boku to jest mi po prostu wstyd za brak szacunku do samej siebie jakim się wykazuję w tej relacji.

Tylko pytanie jak sobie z tym radzić? To jeśli chcesz opisz swoją sytuację dokładniej wink

A wracając do mojego poprzedniego postu uzupełnię, że nie wytrzymałam i odezwałam się. Zrobiłam to, ponieważ wiem, że ja też się zachowuję nie fair w stosunku do niego. Powiedziałam czego ja oczekuję, jeśli on chce nadal utrzymać kontakt.. Teraz tylko módlcie się, żebym wytrzymała i nie napisała znowu pierwsza. Ech życie..

25,884

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
j.marcycha napisał/a:

Co według Was znaczy kochać za bardzo? Wydaje mi się, że zauważyłam u siebie coś w tym stylu, ale może mi się tylko wydaje... Ogólnie jestem w udanym związku, czuję się bardzo szczęśliwa, ale czuję czasem jakbym więcej dawała z siebie niż mój chłopak i że czasem zbyt wiele poświęcam. A poświęcam w sumie wszystko co mam. Czy to właśnie jest kochanie za bardzo? Uzależnienie od miłości?

No w sumie tak.. Znaczy nie mówię, że nie należy się poświęcać, ale oby to było z wzajemnością i żeby nie robić nic wbrew sobie. No i według mnie ważne jest to, żebyśmy sprzeciwiali się, gdy coś nam nie odpowiada w zachowaniu naszego partnera, gdy ten nas rani..

Według mnie możemy mówić o kochaniu za bardzo, gdy pozwalamy, by ktoś robił coś wbrew naszej woli i to akceptujemy, gdy nie potrafimy odejść od kogoś, kto nas rani, gdy np, ciągle kontrolujemy kogoś, gdy nie potrafimy być same, gdy poświęcamy wszystko, by kogoś zadowolić, gdy pozwalamy się ciągle krzywdzić ,aby potem przeżyć tylko chwilę uniesienia itd.. Ogólnie dużo czytałam ostatnio o tym z psychologicznego punktu widzenia wink

25,885

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam was moje kochane ! Dołączam jako nowa.. kochajaca za bardzo.. nigdy nie przypuszczałabym w czym leży problem dopóki nie uświadomiła mi tgo moja Pani psycholog.. zgłosiłam sie do niej po ponad rocznym rozstaniu z chłopakiem (zwiazek 5-letni) po któym nie mogłam -mino tak długiego odstępu czasu po rozstaniu- sobie poradzić.
Obecnie nie jesteśmy razem już 1,5 roku, a ja dalej nie pogodziłam się ze wszystkim, kochałam za bardzo, poświęcałam się za bardzo, byłam zawsze pomocna- a on po prostu poszedł sobie do innej smile w jednej chwili załamało mi się całe życie.

Obecnie jestem w trakcie zapoznawania się z informacjami odnośnie kobiet kochających za bardzo, polecam ksiażkę Pani Robin Norwood "kobiety kochające za bardzo" ...


wchodząc na to forum po ilości postów dopiero zdałam sobie sprawę, jak duża jest nas ilość...

25,886

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Hej Patrycja smile Niestety jest nas stanowczo za dużo. Dobrze, że poszukałaś pomocy u specjalisty zamiast katować się kolejny rok. To takie typowe - zostawiają nas często dla kobiet, które trzymają ich za mordy i które usługiwania wymagają od nich. Ale może to lepiej, że nie marnujemy więcej czasu na takich ludzi jak oni wink

25,887

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Byla_narzeczona, a jaka jest Twoja historia? Po nicku domyślam się, że przez pewne doświadczenia także przeszłaś?

25,888

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Pati w wielkim skrócie, bo już swojego czasu się wypłakiwałam na tym forum - mój były narzeczony bardzo lubił inne panie, poza tym znęcał się fizycznie i psychicznie. W końcu do jednej z tych pań go wykopałam po 5,5 roku, ale dalej do mnie przychodził, a ja nie protestowałam i wierzyłam, że jeszcze będziemy razem, tylko muszę mu pokazać, że jestem tego warta tongue No i wrócił do mnie po 8 miesiącach, ale nic się nie zmieniło, a wręcz nasiliło wszystkie jego najgorsze wady. Z jednej strony mi chrzanił, jak to mnie bardzo kocha i teraz już będzie dobry i wszystko się ułoży, z drugiej już po 2-3 tygodniach od powrotu poszedł w tango z inną, bo od kogoś tam usłyszał, że dobrze robi laskę, więc jak miałby nie spróbować? tongue Ostatecznie zaczął często i gęsto pisać z naszą wspólną znajomą, którą facet zdradził i odszedł do innej. Zakochała się w tej mojej ropusze taką samą kretyńską miłością jaką ja przed laty, on w końcu w niej też, o ile ta kreatura jest zdolna do kochania. Ze mnie oczywiście zrobił psychicznie chorą babę, która nie daje mu spokoju, mimo że sam nalegał na spotkania.
A jak się uwolniłam? Pewnego dnia otworzyłam oczy, że ja go wcale nie kocham, a jedynie jestem uzależniona psychicznie, on nie daje mi kompletnie nic pozytywnego. A stało się po tym, jak mnie po raz ostatni uderzył, a ja postanowiłam mu w końcu oddać i złamałam rękę na jego gębie. Następnego dnia po tym chciał żebym przyjechała na seks, bo parę dni później miała wprowadzić się ta jego panna i kontakt będzie utrudniony. To była ta przysłowiowa kropla, która przelała czarę tej paranoi wink W sumie to wszystko trwało 7 lat.

25,889

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie. Jako obecnie bezrobotna osoba, mam więcej czasu na szukanie dla siebie pomocy (z racji sytuacji najlepiej bezpłatnej). 6 lat temu, po 20 latach małżeństwa (w którym nie pracowałam zajmując się chorą córką i synem ) rozwiodłam się z mężem, który znęcał się nade mną i miał problemy z alkoholem. Rozwód orzeczony z jego winy, po drodze dwa wyroki karne... Jeszcze 2 lata mieszkaliśmy w jednym pokoju i nie muszę chyba opowiadać co przeżywałam... Tymczasem lata mijają, mój ex mąż bardzo szybko znalazł nową partnerkę, z którą jest szczęśliwy, a ja? Ja.... nie mogę się pogodzić z tym, że to mnie skrzywdzono, to mnie rozbito rodzinę, to ja choruję i leczę się od 7 lat na depresję, a ten który to uczynił właściwie czuje się nagrodzony. W moich oczach nie poniósł kary, ale tak naprawdę moje rozgoryczenie dotyczy tego, że cały czas bardziej niż na sobie skupiam się na nim (czy nie tęskni.... tak jak ja...... czy faktycznie jest szczęśliwy.... dlaczego o mnie nie walczył, jeśli twierdził, że kocha?) mnożą się pytania, a ja zamiast zadbać o siebie bardziej (uczęszczałam na różnego rodzaju terapię, ale a to czekałam pół roku, a to skończył się przeznaczony dla mnie czas) krążę myślami wokół człowieka, który był całym moim życiem (doprowadzając dzieci do złości). W trakcie rozwodu powiedziałam pewne zdanie, które po latach dźwięczy mi w uszach, dając do zrozumienia w czym tkwi mój problem: JA KOCHAŁAM ZA NAS DWOJE... Teoretycznie jestem wyposażona w wiedzę na ten temat i cóż z tego, jak życie daje w tyłek, a ja co raz gorzej sobie radzę. Dwoje dorosłych dzieci poszło w świat, koleżanek już nie chcę zamęczać swoimi problemami, a sama... sama nie umiem sobie pomóc i tonę.... Pomyślałam, że może tu znajdę bratnie dusze, które rozumieją problem i nie będą całej winy zwalać na mnie...

25,890 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-05-25 13:59:35)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Sześć lat temu rozwiodłaś się formalnie, ale faktycznie dalej jesteś w związku. Jesteś w nim na własne, wybacz, życzenie. Puszczę mimo Twe pobożne życzenie, by nie zwalać całej winy na Ciebie. Bo to nie o jakąś winę chodzi, tylko o kontakt z rzeczywistością. Słowa można powtarzać bez końca, teorię mieć w małym palcu lewej nogi i... nie zmienić nic w swym sposobie myślenia, a w konsekwencji w swym zachowaniu.
Od lat wychodzę z założenia, że ludzie postępują tak, jak postępują, bo... dane zachowanie przynosi im korzyści. Gdyby nie, to z niego by zrezygnowali. Zastanów się więc, jaki Ty czerpiesz korzyści z bycia tzw. kobietą kochającą za bardzo? Tak, wiem. Zaraz zaprzeczysz. Po chwili jednak, gdy złość minie (jeśli na to pozwolisz), znajdź odpowiedź; pomiń też standardową odpowiedź 'nie wiem'.

Skoro masz sporo czasu i podjęłaś decyzję o dokonaniu zmiany w swym myśleniu i zachowaniu, to przeczytaj cały ten wątek, jest kopalnią informacji na temat Cię interesujący, znajdziesz posty osób, które zwyciężyły w walce z sobą samą o siebie, ale też tych, które żyły i żyją  zgodnie z drugim zdaniem z mej sygnatury.



Determinacji życzę. smile

25,891

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

ojej nie sądziłam że mój wątek przetrwa tyle lat i się tak rozwinie smile. Jako założycielka tego wątku chciałam wam powiedzieć że jest dobrze smile
jestem szczęśliwa, zostałam poproszona o rękę  i za rok biorę ślub z miłością mojego życia.
Były który zrobił dziecko innej, od kiedy dowiedział się o ślubie teraz nie daje mi spokoju. Przyznał się że nie jest szczęśliwy w swoim małżeństwie że żałuje że nie kocha żony że tylko ze mną było mu dobrze. Ale wiecie co ?? mam to gdzieś.
Jeszcze 5 lat temu dałabym wszystko aby to od niego usłyszeć, ale jak widać KARMA WRACA !! smile

25,892

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Apsara napisał/a:

Witajcie. Jako obecnie bezrobotna osoba, mam więcej czasu na szukanie dla siebie pomocy (z racji sytuacji najlepiej bezpłatnej). 6 lat temu, po 20 latach małżeństwa (w którym nie pracowałam zajmując się chorą córką i synem ) rozwiodłam się z mężem, który znęcał się nade mną i miał problemy z alkoholem. Rozwód orzeczony z jego winy, po drodze dwa wyroki karne... Jeszcze 2 lata mieszkaliśmy w jednym pokoju i nie muszę chyba opowiadać co przeżywałam... Tymczasem lata mijają, mój ex mąż bardzo szybko znalazł nową partnerkę, z którą jest szczęśliwy, a ja? Ja.... nie mogę się pogodzić z tym, że to mnie skrzywdzono, to mnie rozbito rodzinę, to ja choruję i leczę się od 7 lat na depresję, a ten który to uczynił właściwie czuje się nagrodzony. W moich oczach nie poniósł kary, ale tak naprawdę moje rozgoryczenie dotyczy tego, że cały czas bardziej niż na sobie skupiam się na nim (czy nie tęskni.... tak jak ja...... czy faktycznie jest szczęśliwy.... dlaczego o mnie nie walczył, jeśli twierdził, że kocha?) mnożą się pytania, a ja zamiast zadbać o siebie bardziej (uczęszczałam na różnego rodzaju terapię, ale a to czekałam pół roku, a to skończył się przeznaczony dla mnie czas) krążę myślami wokół człowieka, który był całym moim życiem (doprowadzając dzieci do złości). W trakcie rozwodu powiedziałam pewne zdanie, które po latach dźwięczy mi w uszach, dając do zrozumienia w czym tkwi mój problem: JA KOCHAŁAM ZA NAS DWOJE... Teoretycznie jestem wyposażona w wiedzę na ten temat i cóż z tego, jak życie daje w tyłek, a ja co raz gorzej sobie radzę. Dwoje dorosłych dzieci poszło w świat, koleżanek już nie chcę zamęczać swoimi problemami, a sama... sama nie umiem sobie pomóc i tonę.... Pomyślałam, że może tu znajdę bratnie dusze, które rozumieją problem i nie będą całej winy zwalać na mnie...

Mam być szczera? Jestem 7 m-cy po rozstaniu i to co na pewno wiem to to, że od "chorych myśli" na swój temat można się uzależnić. Tak! Dokładnie tak samo jak od picia, palenia i ćpania. To jest tak silna potrzeba, że kobieta chodzi "chora" jak nie pomyśli sobie nic złego na swój temat.
Przeszłam prawdziwe piekło. Oj tak! Jeżeli którakolwiek z was boi się rozstania, to niech wie, że czeka ją prawdziwe piekło. Ale tylko przez pierwsze miesiące smile Z każdym kolejnym kobieta staje się silniejsza. Wiem, że są na tym świecie osoby, które potrafią znaleźć oparcie w samych sobie po traumatycznych przeżyciach. Ja znalazłam oparcie i w sobie i w moim Bogu. Bardzo pomogło mi właśnie nawrócenie się i jestem żywym dowodem na to, że nawet dzisiaj dzieją się cuda. Inaczej nie mogę nazwać tego, że potrafię dzisiaj funkcjonować, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu autentycznie myślałam, że umrę z bólu.
Piszę tu po to żeby napisać Wam, że z tego naprawdę można wyjść. Jak macie do mnie jakiekolwiek pytania, jak obie radziłam - piszcie! smile

25,893

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Odeszłam... 2 tygodnie temu... jak nie wracać? Jak do niego jie odzywac sie juz nigdy wiecej? Jak nie patrzec wstecz skoro tyle wspomnien I tak tesknie?

25,894

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
redrosss napisał/a:

Odeszłam... 2 tygodnie temu... jak nie wracać? Jak do niego jie odzywac sie juz nigdy wiecej? Jak nie patrzec wstecz skoro tyle wspomnien I tak tesknie?

heh... normalka... ja  wlasnie odeszlam po raz drugi.  pierwszy raz rowno rok temu, po dwoch miesiacach sie zlamalam i dalam szanse. niestety nic sie nie zmienilo - no bo jak? przeciez to oczywiste, ze nic sie nie zmieni.
ale rzeczywiscie tesknota pozostala.
jak czasem potrzebuje poplakac, to placze. ale nie rozpaczam. bo jak mozna rozpaczac po psychopacie?
jedyne czego sie obawiam, to ze znow sie ugne. ale z drugiej strony wszystko zalezy ode mnie - tylko i wylacznie.

25,895

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
redrosss napisał/a:

Odeszłam... 2 tygodnie temu... jak nie wracać? Jak do niego jie odzywac sie juz nigdy wiecej? Jak nie patrzec wstecz skoro tyle wspomnien I tak tesknie?

Przede wszystkim potrzeba ogromnego samozaparcia. Wspomnienia nie znikną z dnia na dzień, trzeba się z czasem przyzwyczaić do myśli, że to już jedynie przeszłość i powoli o niej zapominać, aby zaczęło się zacierać. Małymi kroczkami do przodu. Zająć się czymś innym, hobby, spotkania ze znajomymi, wszystko jedno. Jeśli odczuwasz taką potrzebę, wałkuj ten temat z przyjaciółmi, aż Ci zbrzydnie. Np. jak tak robiłam i w końcu sama stwierdziłam "No żesz kur*a, ile można!". Jeśli on się odezwie, zdusić cały ból, uspokoić się, spojrzeć na to zimno i nie odpisywać/odbierać. Pielęgnować w sobie jedynie te złe wspomnienia, nie te dobre (ludzie w tęsknocie mają skłonność do zapominania win byłego partnera, a nagle przypominają sobie wszystkie pozytywy). W końcu nadejdzie dzień, w którym spojrzysz na to wszystko innym, świeżym okiem i będziesz się zastanawiać, jak mogłaś tak wariować na punkcie tego konkretnego kogoś.

Na koniec napiszę, co tam u mnie, bo się w tym temacie trochę udzielałam.
Mimo ostatecznego zerwania kontaktu z byłym (druga połowa ubiegłego roku) i osiągnięcia jako takiego spokoju nadal byłam w pewnych sprawach rozedrgana. Już go nie kochałam, ale cienie przeszłości zostały - przede wszystkim niska samoocena. Z jednej strony wiedziałam, ile jestem warta, z drugiej byłam (i nadal jestem zresztą) świadoma, że po ostatnim związku jestem osobą zaburzoną. Byłam przekonana, że na tym etapie potrafię stworzyć związek jedynie z tak samo zaburzoną osobą, nawet sobie takiego faceta znalazłam. Na szczęście on był za bardzo podobny do mnie, nastąpił konflikt interesów, bo i ja potrzebowałam adrenaliny, i on - a nie potrafiliśmy jej sobie dać jako osoby rozwalone i uległe.
W końcu, nieco ponad 2 tygodnie temu, spotkałam się nagle z dawnym znajomym, z którym nie miałam bezpośredniego kontaktu od 9 lat. Coś zaiskrzyło niespodziewanie. Jeszcze tego samego wieczoru zdecydowaliśmy się spróbować. Na samym początku było koszmarnie z mojej strony. On jest zupełnie normalnym facetem. Nigdy nie spotkałam kogoś, kto wręcz nosiłby mnie na rękach, przejmował się moim zdaniem, dla którego spędzanie czasu z kobietą to nie wyjście na browar i upicie się, a np. zwykła wycieczka rowerowa czy leżenie na kocu nad Wisłą. Kto dawałby mi moją własną przestrzeń i nie robił z tego powodu awantur. Wszystko to, co jest tak ogólnie normalne, jest dla mnie nowością i miałam szczerze mówiąc ochotę rzucić to w diabły i poszukać źródła adrenaliny, od której uzależnił mnie były. Kogoś, z kim znowu mogłabym się upić, kto traktowałby mnie przedmiotowo, którego musiałabym się prosić o spotkanie, kto wymagałby ode mnie roli kucharki i sprzątaczki bez pomocy. Wiedziałam jednak, że to jest chore myślenie i postanowiłam się przemóc. Powolutku daje to jakieś rezultaty. Zaczynam doceniać zupełny brak adrenaliny. Zaczynam doceniać zaufanie. To, że nie ma alkoholu. Że on jest zawsze, kiedy go potrzebuję i nie robi pretensji. Że potrafi na mnie czekać, gdy się mocno spóźniam przez mój nienormowany czas pracy i jest zadowolony, gdy w końcu przyjdę. Że mnie odprowadza zawsze na przystanek i oczekuje, że napiszę, jak wrócę - a jeśli nie piszę za długo, to dzwoni, czy na pewno jest OK.
To jest coś strasznego. Gdy jest się przez lata traktowaną jak szmata, trudno z tego wyjść. Co będzie dalej: nie wiem. Dalej mam wrażenie, że taka osoba jak ja nie zasługuje na takiego mężczyznę. Jestem cholernie zagubiona.

25,896 Ostatnio edytowany przez Olinka (2016-11-15 20:45:13)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

[post usunięty na prośbę Autorki]

25,897

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie. Nie rozumiem Ciebie.
Znasz siebie, masz partnera, wiesz jak wyglądał Twój związek z nim, a mimo to... . To nie błąd, to decyzja, by wieść takie, nie inne życie. Zresztą, to nie Ty podjęłaś kilkanaście lat temu o rezygnacji z tej znajomości, tylko bliscy odizolowali Cię.

Prosisz o wsparcie. W czym?
Niezależnie od Twej odpowiedzi, przeczytaj to, co napisałaś. Wedle Twych słów nie jesteś za nic odpowiedzialną, to nie Ty podejmujesz decyzje, to nie Ty dokonujesz wyborów. Tymczasem:

Irvin D. Yalom napisał/a:

Pierwszym krokiem w każdej zmianie jest przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmieniać, jeśli w ogóle nie czujemy się za nie odpowiedzialni?

25,898

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiem , że jestem odpowiedzialna za to , co się stało.
Decyzję podejmuję codziennie tysiące razy ale problem z wytrwaniem w niej.
Zrozumie to tylko ten kto to przeszedł.
Dziś już jest lepiej.Znalazłam oparcie w bliskiej osobie.
Chociaż jest mega ciężko to myślę ,że dam radę.
Czytam Dziewczyny Wasze wypowiedzi i jest to dla mnie też ogromne wsparcie.

25,899

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
kociamama napisał/a:

(...) Zrozumie to tylko ten kto to przeszedł. (...)

Nie zawsze.

Poradzisz sobie, gdy uwierzysz, że jesteś do tego zdolna.
Determinacji życzę.

25,900 Ostatnio edytowany przez akceptacja (2016-06-24 11:46:36)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Chociaż,  zanim zacznę pisać, chciałam przeczytać cały wątek (tak wiem, ambitnie) to chyba nie będę dłużej czekać. Bo codziennie walczę i w tej walce już teraz przyda mi się wsparcie.  Tak mi trudno nie krzyczeć do niego, nie prosić, nie wymagać... przede wszystkim nie cierpieć. Odciąć się. Zacząć żyć i dać mu prawo do życia.

No, bo co z tego, że ma na tapecie w telefonie na wpół rozebraną panią ? Jego wybór, prawda? A, że mnie to cholernie boli? To ja muszę sobie z tym poradzić... Chyba... poradźcie... bo już się gubię...

Ktoś powie, że to takie małe coś, ale z  takich małych cosiów składają się moje codzienne cierpienia i teraz sobie po kolei chce je eliminować... czyi albo zaakceptować albo się rozstać...

25,901 Ostatnio edytowany przez kociamama (2016-06-24 12:46:12)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

No właśnie.To są te wybory gdzie nie ma nic po środku czyli jego reakcja"Kochanie jak Cię to tak drażni to zrezygnuję z tego".
Trzeba albo zaakceptować albo odejść.Nie chodzi mi o rzeczy bardzo ważne ale o głupoty aczkolwiek jak się tego nazbiera to boli.

Przerabiałam to kilkanaście lat temu ale do dziś we mnie to siedzi.
Ja żałuję ,że nie odeszłam po pierwszej zniewadze.

Napisz coś więcej.Jak on Cię traktuje?
Co przy nim czujesz?

Też staram sie przeczytać cały wątek.Jestem na 9 str.

25,902

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
akceptacja napisał/a:

(...) Ktoś powie, że to takie małe coś, ale z  takich małych cosiów składają się moje codzienne cierpienia i teraz sobie po kolei chce je eliminować... czyi albo zaakceptować albo się rozstać...

Co zrobisz, by zaakceptować jego teksty skierowane w Twym kierunku:

(...) "jeśli nie spodoba mi się strój, któy wybrałaś, to ze mną nie pójdziesz" (...)
" jak Ci się nie podoba, to się wyprowadź" (...)

Co zrobisz, by zaakceptować jego sposób myślenia o relacji między nim a Tobą?

25,903 Ostatnio edytowany przez akceptacja (2016-06-24 14:01:57)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropek, dzięki za pytania.

(...) "jeśli nie spodoba mi się strój, któy wybrałaś, to ze mną nie pójdziesz" (...)
" jak Ci się nie podoba, to się wyprowadź" (...)

Tego typu zachowań już nie mam zamiaru akceptować...:

- na imprezę strój wybrałam sama - trochę się poboczył i mu przeszło.
- tekstu :" jak Ci się nie podoba, to się wyprowadź" nie słyszałam już dawno, a jeśli jeszcze raz usłyszę to cóż, wyprowadzę się. (mam przynajmnieję nadzieję, że starczy mi odwagi...)

Bardzo się pogubiłam i już sama nie wiem ( nie mówię o przypadkach podanych powyżej, tu wiem co jest dla mnie niedopuszczalne), w czym przesadzam i sama ograniczam jego wolność, a gdzie powinnam walczyć o swoje. Ale chyba nie ma innego drogowskazu niż emocje.

Chociaż w moim poprzednim związku przykładowo bardzo mnie bolało, że partner gdzieś beze mnie wyjeżdżał i potrafiłam zrobić mu o to awanturę. Bolao mnie to bowiem niemiłosiernie. A teraz wiem, że dałabym partnerowi w tej kwestii wolność...

Kociamama - ja już na 79 str, samo czytanie innych historii dużo daje, i prawdę mówiąc jestem ciekawa co się wydarzy u moich forumowych bohaterek. Dziwne trochę uczucie, bo często mam ochotę coś napisać, doradzić... a potem się łapie na tym, że to już zamierzchłe czasy...

25,904

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam!
Przyznaje, że przeczytałam tylko pierwszy post, i tu kilka ostatnich stron. Myślę, że mogę sobie postawić podobną diagnozę ,,kochają za bardzo'' Powody: Brak biologicznego ojca, ojczym o narcystycznej osobowości. I dominująca, nadopiekuńcza mama. W liceum miałam wrażenie, że nigdy nie wyjdę za mąż, chłopcy mnie nie interesowali, z wzajemnością. Ale wewnątrz odczuwałam taką samotność, pustkę. No i wtedy poznałam jego – obecnego męża. Był dużo starszy, przystojny, po studiach, już pracował, mieszkała sam. Był zupełnie na innym etapie niż ja i rówieśnicy. To zdecydowanie była miłość od pierwszego wejrzenia. Byłam taka dumna i szczęśliwa, że zostaliśmy parą, że on mnie wybrał, a na brak powodzenia nie narzekał. Wstyd mi za to co powiem, ale ja nie chciałam w ogóle dzieci, bo chciałam mieć go tylko dla siebie. Przepracowałam to, że córka nie jest moją rywalką, jest owocem naszej miłości i kimś kto scala nasz związek. Do dziś trapi mnie jedna rzecz, raz jak z koleżankami mówiłyśmy o tym kogo kochamy bardziej, męża czy dzieci. One bez chwili wahania odpowiedziały, że dzieci. Ja odpowiedziałam, że jednakowo, co wzbudziło wielkie zdziwienie. Nie potrafię odpowiedzieć którego z nich bardziej, jednakowo. Wobec męża bywałam bardzo nadopiekuńcza, zazdrosna. Ja zdaje sobie sprawę, że taka za wielka miłość bywa uciążliwa, powinnam się trochę zmienić.

25,905 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-06-24 18:34:53)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

akceptacjo, kilka zdań komentarza.

Ograniczasz jego wolność? Na pewno nie wiesz, w czym przesadzasz, a gdzie nie?
Związek, w którym trzeba walczyć o cokolwiek jest toksycznym.
Nikomu nie można dać wolności w jakiejś kwestii, człowiek (z wyłączeniem niewolnictwa, feudalizmu, it.p.) jest wolną istotą.

25,906 Ostatnio edytowany przez akceptacja (2016-06-24 19:56:45)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Z tym ograniczeniem wolności to był raczej taki skrót myślowy.

Może na przykładzie będzie łatwiej:

On ma te tapety z w pół rozebranymi dziewczynami i czy to mam to zostawić, czy łazić za nim i prosić, żeby usunął, bo mi tak strasznie przykro... a jak nie usunie to co? Obrazić się, a może rozstać , za taką w sumie, głupotę?

25,907

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Jeśli jest to głupota (a jest), to dlaczego chcesz łazić za nim i prosić, by ją usunął?

25,908

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Głupota w kontekście decyzji o rozstaniu. W sensie przeszkadza mi to, ale umówmy się nie jest to powód żeby się rozstać.

Chyba nie jest to powód do rozstania. Właśnie, po to tu piszę, żeby poznać inne punkty widzenia.

25,909

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zastanów się, czy nie przeszkadza Ci, że oddycha/je/śpi/nosi koszule. Może też powinien to zmienić, by nie było Ci przykro.

25,910

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie wiem, Wielokropku, po co ten prześmiewczy ton. Ale ok, prosiłam o opinię to dostałam. Czy ktoś jeszcze mógłby trochę mi pomóc i dla pełniejszego oglądu wyrazić swoją ?

25,911

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Prześmiewczy ton? Dopasowałam się do zaproponowanego przez Ciebie.

25,912

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
akceptacja napisał/a:

Z tym ograniczeniem wolności to był raczej taki skrót myślowy.

Może na przykładzie będzie łatwiej:

On ma te tapety z w pół rozebranymi dziewczynami i czy to mam to zostawić, czy łazić za nim i prosić, żeby usunął, bo mi tak strasznie przykro... a jak nie usunie to co? Obrazić się, a może rozstać , za taką w sumie, głupotę?

Facet jak facet. Masz samochód? Odstawiałaś kiedyś auto do mechanika? Spotkałaś kiedyś warsztat, w którym nie ma kalendarza z gołą babą? Bo ja nie. I myślisz, że im żony trują, że mają te kalendarze zdjąć? I że im przykro?

Uważam, że robisz z igły widły... Sama twierdzisz, że to głupota jest, a przeżywasz jakbyś go nakryła na gorącym uczynku z koleżanką..

25,913

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wiecie co, bo ja się leczę z tego, że kiedyś w oógle granic nie stawiałam,( to na co sobie pozwalałam woła o pomstę do nieba...) i teraz się uczę na nowo i stąd moje rozmyślania, które mogę się niektórym wydać dziwne...

25,914

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

akceptacja - ja to doskonale rozumiem, sama kiedyś taka byłam smile Ale to, że faceci lubią patrzeć na roznegliżowane - lub nie - babki, to jest po prostu normalne. To są babki znikąd, nie stanowią dla Ciebie zagrożenia. Pewnie, że byłoby milej, gdyby na tapecie miał Twoją fotkę big_smile ale bez przesady smile Nie ma o co kruszyć kopii.

Musisz nauczyć się rozróżniać.

25,915

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witajcie :)Tak ja też kochałam za bardzo. Poznaliśmy się na portalu zaczęliśmy się spotykać mieszkamy w Anglii ale w różnych miastach spotykaliśmy się co dwa tygodnie czasami co tydzień. Zakochałam się bardzo podobał mi się byłam szczęśliwa po 3miesiącach dostałam pierścionek zaręczynowy mówił że mnie kocha i jestem najważniejsza. I się zaczęło alkochol był na pierwszym planie zdarzało mu się przyjeżdżać po alkoholu tłumacząc się że wypił jedno piwo. Czasami nie odbierał i nie mógł dojechać bo gdzieś poszedł z towarzystwem wybaczalam mu przepraszal przekupywal prezentami dobrze zarabiał miał pieniądze. Każdy weekend był alkochol jakieś piwko drink knajpka koło domu itd. Miałam dosyć byłam zmęczona tym czułam jakby ciągnął mnie w ten nałóg. Protestowalam obiecywał poprawę i znowu było to samo. Zaczął się robić agresywny do mnie w miejscach publicznych potrafił ponizac  to było okropne. Potem przepraszal. Starał mi się wynagrodzić prezentami. Mój syn zaczął się go bać bo tylko krzyczał w domu z byle jakiego powodu. Kazał mi włosy hodować i nie podobało mu się jak się ubieram albo nie taki makijaż albo że mój syn ma za dużo. Brnelam w to wszystko starałam się a on robił co chciał.5czerwca byliśmy w knajpie bo były jego urodziny przesadził z piciem i zaczął się rzucać do kobiety postanowiłam wyjść i zakończyć imprezę w drodze do domu zostałam pobita 2 tyg nie chodziłam do pracy krylam go ze to nas napadli aż wybuchlam nie dałam rady dłużej po wszystkich cierpieniach strachu wymuszanego seksu. Kazał mi wykasowac zdjęcia wiadomości nie zrobiłam tego. Moja mama i syn się dowiedzieli prawdy zglosilam na policję odbędzie się sprawa bo się wyparl ale prokurator nie wierzy mu zatrzymano telefon i po zaplaceniu kaucji wyszedł ma zakaz zbliżania się do mego miasta. To straszne co przeszłam jestem na zwolnieniu bo nie dam rady jeszcze się pozbierać niszczyl mnie a ja mu na to pozwalalam. Czułam się jak Szmata tak jak mnie nazwał jak z nim skończyłam. Ale wiem że się podniose dla siebie dla syna bo życie jest piękne :)Pozdrawiam

25,916

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Cześć.
Nazywam się Magda mam 20 lat i pochodzę z województwa Podkarpackiego. Piszę tu bo czuję, że tracę to co powinno być dla mnie najważniejsze a mianowicie samą siebie. Pochodzę z patologicznej rodziny, mam 3 rodzeństwa, moja mama to wspaniała i niezwykle silna kobieta a mój ojciec to największy drań i alkoholik jakiego znam. Moje dzieciństwo to zwykłe piekło, szczerze mówiąc nawet do końca nie wiem co znaczy bycie szczęśliwym człowiekiem. Moja mama żyła z ojcem przez 18 lat w chorym związku małżeńskim straciła przez niego swoje najpiękniejsze lata życia. Obecnie jest z drugim mężczyzną, który różni się od mojego biologicznego ojca dwiema rzeczami, pracuje i jej nie bije. Niestety ma silniejszą broń "przemoc psychiczną". Doprowadziło mnie to do tego, że obecnie mam silną depresje przez którą nie radzę sobie z najprostszymi czynnościami a główny temat moich myśli to jak pozbyć się samej siebie żeby już nikt nie musiał tracić czasu na moje problemy. Moje kontakty z ojczymem spowodowały, że oddaliłam się od mojej mamy i rodzeństwa są to jedyne osoby na tej ziemi, które kocham za wszystko i mimo wszystko. Niestety nie potrafię z nimi rozmawiać i czuć się jak w rodzinie. Jestem młodą dziewczyną i jak wiele ludzi mówi piękną, mam wiele pasji np. sport, fotografia a nawet głupie robienie paznokci sprawia mi taką frajdę, że pewnie nie wiele osób sobie może to wyobrazić. Dokładnie rok temu w moim życiu pojawił się mężczyzna, przystojny, wysoki, zielonooki brunet. Pochodzi z równie toksycznej rodziny jak ja ale mimo to jest bardzo inteligenty, towarzyski, sympatyczny, kochający ale ma jedne problem nie potrafi mnie szanować a ciągle mówi jak bardzo kocha i chce być obok. Nasz związek również jest toksyczny zapominamy co powinno być dla nas najważniejsze. Problem jest też w tym, że pomimo wszystkich upokorzeń, złych słów i czynów kocham tego człowieka tak bardzo, że wleciałabym za nim w ogień. Wiem, że ten toksyczny związek mnie rujnuje ale nie chcę się z nim rozstawać bo mamy podobne problemy i rozumiemy się jak nikt inny. Co mam zrobić żebym sama zauważyła że jestem wartościową osobą i żeby on też to zauważył?
Pomocy!

25,917

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
bez serca napisał/a:

ojej nie sądziłam że mój wątek przetrwa tyle lat i się tak rozwinie smile. Jako założycielka tego wątku chciałam wam powiedzieć że jest dobrze smile
jestem szczęśliwa, zostałam poproszona o rękę  i za rok biorę ślub z miłością mojego życia.
Były który zrobił dziecko innej, od kiedy dowiedział się o ślubie teraz nie daje mi spokoju. Przyznał się że nie jest szczęśliwy w swoim małżeństwie że żałuje że nie kocha żony że tylko ze mną było mu dobrze. Ale wiecie co ?? mam to gdzieś.
Jeszcze 5 lat temu dałabym wszystko aby to od niego usłyszeć, ale jak widać KARMA WRACA !! smile

Jednak jestem czarownicą!
Zaglądnęłam po tylu miesiącach nieobecności i cóż me błękitne oczy przeczytały?!

Kochana matko tego wątku, GRATULUJĘ!
Życzę Ci wszystkiego, na co sobie zasłużyłaś. I zapewne zrozumiesz, dlaczego nie piszę, że "wszystko będzie dobrze". Napiszę - z wszystkim sobie poradzisz. Ściskam Cię z całych sił.

A Wam wszystkim, które jesteście na początku drogi napiszę (z tej lepszej strony życia): Wszystko zależy od Was. Wszystko w Waszych rękach.
Niektórzy piszą - jutro będzie lepiej. Wg mnie to głupota, która wciąż Was zatrzymuje. Ja napiszę - już DZIŚ i WCZORAJ mogło być lepsze!

Do roboty, dziewczyny!!!

25,918

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam i gratuluję ostatnich optymistycznych postów.
Mam i ja swoje problemy z miłością, obecnie mocno pracuję nad tzw. własną i chętnie czegoś się tu nauczę.
Pozdrawiam!

25,919

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Cześć,

Trafiłam tutaj, bo jestem w trakcie czytania książki Robin Norwood, niedawno zaczęłam też terapię indywidualną dla DDA, a za parę dni zaczynam spotkania grupy DDA... Zaczyna się dużo we mnie zmieniać pod wypływem terapii, a odkrycie że jestem KKZB w końcu naprowadziło mnie na przyczyny mojej blokady twórczej, na którą cierpię od wielu lat... Jestem z rodziny plastyków i sama od dziecka wiązałam swoją przyszłość ze sztuką, odziedziczyłam talenty manualne i zmysł estetyczny i pielęgnowałam je do liceum, póki totalnie nie wciągnęłam się w miłosne zawirowania...  Mimo wyprowadzki z dysfunkcyjnego domu w młodym wieku do tej pory nie mogę się uwolnić od wpływu toksycznej matki, a nasze ciągle starcia odreagowywałam najczęściej szukając ulgi w ramionach mężczyzny sad ta nowa świadomość wpływa na mnie motywująco i wywołuje bezsilność równocześnie - za duża ilość wiedzy o mnie spływa z różnych źródeł bez większej kontroli. Terapeutka z miejskiego ośrodka ustala bardzo nieregularne spotkania, poza nią do tej pory cały proces uświadamiania mnie leżał po stronie mężczyzny, który jest moim kochankiem... Dopóki nie odkryłam w sobie syndromu KKZB nie widziałam w tym nic podejrzanego, traktowałam wręcz jego pojawienie się w moim życiu jako dar i szansę na uzdrowienie - niestety, nie miałam pojęcia o tym, że to tylko wspaniały pretekst do uzależnienia się... Zbagatelizowałam ryzyko naszych spotkań do tego stopnia, że zaszłam w ciążę. Po raz kolejny straciłam kontrolę nad swoim życiem, pomimo produktywnych zmian w swoim otoczeniu i życiu codziennym, jakimi poskutkowała terapia... W moim otoczeniu nie ma niestety innej osoby niż on, z kim mogłabym bez ogródek rozmawiać o skali swoich problemów, dlatego trafiłam na to forum, licząc, że być może kontakt z którąś z was doda mi otuchy i podtrzyma w pracy nad sobą. Na porządną terapię niestety mnie nie stać, dlatego też korzystam z pomocy państwowych placówek, ale czuję straszliwy niedosyt...

25,920

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam.

Długo zastanawiałam się czy tu napisać, ale uznałam, że być może warto. A więc od początku.

Mam 23 lata, mój mąż 26. Pobraliśmy się we wrześniu 2012 po dwóch latach związku, a w lutym 2013 na świat przyszła nasza córka. Poznałam go gdy byłam nastolatką. Na początku nie traktowałam tego serio. Potem? Zakochałam się po uszy.

O ciąży dowiedzieliśmy się równy tydzień po ustaleniu daty ślubu. Kilka dni, może tygodni potem pierwszy szok. Jako ciężarna dostałam cios w twarz "z liścia" bo ginekolog to facet, a nie kobieta...Cierpiałam, ale nie odeszłam. Bo ślub, bo go kocham, bo dopiero zaszłam w ciążę.

Urodziłam i zaczęło się psuć. On zaczął nadużywać alkoholu, znikać na noce i dnie. Potrafił wziąć wypłatę i dać mi na życie 400 zł. Ja ucząc się zaocznie miałam 700 zł renty, które szło na opłaty. Bo on na jedzenie, ja na opłaty. Potem przemoc, wyzwiska, awantury. Po tym wszystkim ckliwe sms-y, słodkie słowa i znów wpuszczałam go do swojego życia. Bo pragnę rodziny- pełnej, ciepłej. Takiej jaką miałam ja jak byłam dzieckiem.

I tak trwa to do teraz. Od wczoraj mieszkam u mamy bo wywalił mnie z domu jego babci, poprzadzając to awanturą, wyzwiskami i groźbami, że wybije mi zęby, rozwali "łeb"...Nie jestem w stanie napisać, który to już raz. A ja wiecznie wracam i udaję, że nic się nie stało.

Ciągle słucham rad, żeby kopnąć go w dupę, że sobie poradzę, że nie ja pierwsza i nie ostatnia. Ale nie potrafię. Nie wiem czemu ciągle myślę i czekam aż On zmięknie i znów będzie jak dawniej. I nie wiem czy oszukuję samą siebie? To powtarza się co chwilę i podświadomie wiem, że się nie zmieni, ale brnę w to. Jak psychopatka...

25,921

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
mbt22 napisał/a:
egonschiele napisał/a:

Ale, wiem jedno, ze teraz tkwie w malzenstwie z , no powiedzmy facetem za bardzo lubiacym kobiety.
Czuje, ze dla mnie to zbyt duzo, szpieguje, stalam sie zaborcza, oboje jestesmy zmeczeni.
A tak bardzo go kocham, nie wiem skad on narazie ma tyle cierpliwosci, widze sama ze czasami jestem niemozliwa, ale boje sie byc bez niego, nie wyobrazam tego sobie

Hej, czytam Twoj post i mysle o sobie... Wiesz, ja na poczatku myslalam, ze mam jakas paranoje, ze to jakas chora zazdrosc, ze przeciez powinnam mu ufac, skoro mowi, ze idzie do kolegi, ze ma spotkanie w pracy ...przeciez nie moge byc zaborcza, bo wtedy jeszcze szybciej ucieknie, zapewnie w czyjesc ramiona...wiec zmuszalam sie do ufania, zdarzalo mi sie zajrzec do jego telefonu itd ale teraz zperspektywy czasu oraz po odkryciu wielu zdrad i klamstw wiem, ze moja intuicja mnie nie zawiodla a pragnienie bycia z kims na zawsze i tworzenia pelnej rodziny byla silniejsza, strach przed samotnoscia mnie oslepil i teraz bardzo cierpie, a on sobie zyje z jakas mloda laska, ktore wciska pewnie te same kity co mnie...



Niestety , też mnie nigdy intuicja nie myliła... A próbowałam siebie sama oszukiwac. Po prostu mam tendencję do trafiania na dupków, którzy odbierają mi nadzieję na znalezienie kogoś uczciwego..

25,922

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Novalee napisał/a:

(...) udaję, że nic się nie stało. (...)

Dlaczego?


(...) Nie wiem czemu ciągle myślę i czekam aż On zmięknie i znów będzie jak dawniej. I nie wiem czy oszukuję samą siebie? (...)

Wiesz. Wiesz, czemu tak myślisz. Nie oszukujesz siebie, bo to niemożliwe. Ty znasz prawdę o nim, o sobie i o przyczynach, dla których zgadzasz się na takie traktowanie.


(...) podświadomie wiem, że się nie zmieni, ale brnę w to. (...)

Brak logiki. Skoro świadomie o tym piszesz, to jak może być to w Twej podświadomości?



Co musi się stać, co on musi zrobić, byś podjęła decyzję o życiu z godnością?


Niebieska Linia napisał/a:

Cykl przemocy w rodzinie
Badania wykazały, że związki, w których kobiety doznają przemocy fizycznej ze strony swoich partnerów, przechodzą przez trzy fazy powtarzającego się cyklu.

1. Faza narastania napięcia
W tej fazie partner jest napięty i stale poirytowany. Każdy drobiazg wywołuje jego złość, często robi awanturę, zaczyna więcej pić, przyjmować narkotyki lub inne substancje zmieniające świadomość. Może poniżać partnerkę, poprawiając swoje samopoczucie. Prowokuje kłótnie i staje się coraz bardziej niebezpieczny. Sprawia wrażenie, że nie panuje nad swoim gniewem. Kobieta stara się jakoś opanować sytuację - uspokaja go, spełnia wszystkie zachcianki, wywiązuje się ze wszystkich obowiązków. Często przeprasza sprawcę. Ciągle zastanawia się nad tym, co może zrobić, aby poprawić mu humor, uczynić go szczęśliwym i powstrzymać przed wyrządzeniem krzywdy. Niektóre kobiety w tej fazie mają różne dolegliwości fizyczne, jak bóle żołądka, bóle głowy, bezsenność, utratę apetytu. Inne wpadają w apatię, tracą energię do życia, lub stają się niespokojne i pobudliwe nerwowo. Jest to wynik narastania napięcia, które po pewnym czasie staje się nie do zniesienia. Zdarza się, że kobieta wywołuje w końcu awanturę, żeby "mieć to już za sobą".

2. Faza gwałtownej przemocy
W tej fazie partner staje się gwałtowny. Wpada w szał i wyładowuje się. Eksplozję wywołuje zazwyczaj jakiś drobiazg, np. lekkie opóźnienie posiłku. Skutki użytej przemocy mogą być różne - podbite oko, połamane kości, obrażenia wewnętrzne, poronienie, śmierć. Kobieta stara się zrobić wszystko, żeby go uspokoić i ochronić siebie. Zazwyczaj, niezależnie od tego jak bardzo się stara, wściekłość partnera narasta coraz bardziej. Czuje się bezradna, bo ani przekonywanie sprawcy, ani bycie miłą, ani unikanie , ani bierne poddawanie się mu nie pomaga i nie łagodzi jego gniewu. Po zakończeniu wybuchu przemocy, kobieta jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się na prawdę stało. Odczuwa wstyd i przerażenie. Jest oszołomiona. Staje się apatyczna, traci ochotę do życia, odczuwa złość i bezradność.

3. Faza miodowego miesiąca
Gdy sprawca wyładował już swoją złość i wie że posunął się za daleko nagle staje się inną osobą. Szczerze żałuje za to, co zrobił, okazuje skruchę i obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie dla tego, co zrobił i przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy, wyjątkowy incydent, który już się nigdy nie zdarzy. Sprawca okazuje ciepło i miłość. Staje się znowu podobny do tego, jaki był na początku znajomości. Przynosi kwiaty, prezenty, zachowuje się jakby przemoc nigdy nie miała miejsca. Rozmawia z ofiarą, dzieli się swoimi przeżyciami, obiecuje, że nigdy już jej nie skrzywdzi. Dba o ofiarę spędza z nią czas i utrzymuje bardzo satysfakcjonujące kontakty seksualne. Sprawca i ofiara zachowują się jak świeżo zakochana para. Ofiara zaczyna wierzyć w to, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie incydentem. Czuje się kochana, myśli, że jest dla niego ważna i znowu go kocha. Spełniają się jej marzenia o cudownej miłości, odczuwa bliskość i zespolenie z partnerem. Życie we dwoje wydaje się piękne i pełne nadziei. Ale faza miodowego miesiąca przemijają i znowu rozpoczyna się faza narastania napięci. Zatrzymuje ona ofiarę w cyklu przemocy, bo łatwo pod jej wpływem zapomnieć o koszmarze pozostałych dwóch faz. Prawdziwe zagrożenie, jakie niesie ze sobą faza miodowego miesiąca jest związane z tym, ze przemoc w następnym cyklu jest zazwyczaj gwałtowniejsza.

25,923

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Novalee napisał/a:

Witam.

Długo zastanawiałam się czy tu napisać, ale uznałam, że być może warto. A więc od początku.

Mam 23 lata, mój mąż 26. Pobraliśmy się we wrześniu 2012 po dwóch latach związku, a w lutym 2013 na świat przyszła nasza córka. Poznałam go gdy byłam nastolatką. Na początku nie traktowałam tego serio. Potem? Zakochałam się po uszy.

O ciąży dowiedzieliśmy się równy tydzień po ustaleniu daty ślubu. Kilka dni, może tygodni potem pierwszy szok. Jako ciężarna dostałam cios w twarz "z liścia" bo ginekolog to facet, a nie kobieta...Cierpiałam, ale nie odeszłam. Bo ślub, bo go kocham, bo dopiero zaszłam w ciążę.

Urodziłam i zaczęło się psuć. On zaczął nadużywać alkoholu, znikać na noce i dnie. Potrafił wziąć wypłatę i dać mi na życie 400 zł. Ja ucząc się zaocznie miałam 700 zł renty, które szło na opłaty. Bo on na jedzenie, ja na opłaty. Potem przemoc, wyzwiska, awantury. Po tym wszystkim ckliwe sms-y, słodkie słowa i znów wpuszczałam go do swojego życia. Bo pragnę rodziny- pełnej, ciepłej. Takiej jaką miałam ja jak byłam dzieckiem.

I tak trwa to do teraz. Od wczoraj mieszkam u mamy bo wywalił mnie z domu jego babci, poprzadzając to awanturą, wyzwiskami i groźbami, że wybije mi zęby, rozwali "łeb"...Nie jestem w stanie napisać, który to już raz. A ja wiecznie wracam i udaję, że nic się nie stało.

Ciągle słucham rad, żeby kopnąć go w dupę, że sobie poradzę, że nie ja pierwsza i nie ostatnia. Ale nie potrafię. Nie wiem czemu ciągle myślę i czekam aż On zmięknie i znów będzie jak dawniej. I nie wiem czy oszukuję samą siebie? To powtarza się co chwilę i podświadomie wiem, że się nie zmieni, ale brnę w to. Jak psychopatka...

Dziewczyno, taka jesteś młoda, ty możesz jeszcze wszystko. Naprawdę chcesz tak przeżyć resztę swojego życia?

25,924

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku, dlaczego udaję, że nic się nie stało? Chcę żeby okres "wojny" się skończył. Żeby wrócił kochający mąż i ojciec.
Bo gdy nie ma nerwów to jest dobrze...Wspólnie przygotowujemy kolację, śmiejąc się i dzieląc obowiązkami, oglądamy filmy, rozmawiamy, kochamy się...Wtedy pękam z miłości. Czuję się dobrze, spokojnie.
Podobnie jest z czekaniem, aż mu przejdzie, chyba...Nie potrafię się określić w tej sytuacji.
Bo jak jest dobrze, kocham na zabój, a jak źle to nienawidzę z całych sił...

Wielokropku, to co zacytowałaś na końcu to obraz tego co dzieje się w naszym domu...Jakby ten, który to pisał, pisał o mnie i o nim. To przerażające.

Za każdym razem obiecuję sobie, że to koniec, że chcę lepszego życia. I nagle miękne...

25,925 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-07 22:55:09)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Bo zacytowany tekst jest o Tobie i o Twym mężu. hmm




Powtórzę pytanie.
Co musi się stać, co on musi zrobić, byś podjęła decyzję o życiu z godnością?

25,926 Ostatnio edytowany przez Novalee (2016-12-07 23:23:23)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Swanen, nie chcę. Chyba żadna kobieta by nie chciała. Ale ja czuję się zrezygnowana, zniechęcona. Wyobrażam sobie często, że jestem z kimś innym, dobrym, a potem zastanawiam się dlaczego takim kimś nie może być mój mąż. Tak jakbym ja widziała w nim potencjał, którego nie widzi nikt i żyła nadzieją, że się zmieni.

Wielokropku, za każdym razem kiedy stawiam sobie granicę wytrzymałości, okazuje się, że jeszcze wiele mogę znieść. Po każdej awanturze gdzie padają słowa jakie nie mieszczą mi się w głowie lub cios w twarz, zarzekam się że nigdy więcej. A potem wraca mój dawny mąż, który mówi jaka jestem wspaniała, jak bardzo kocha i tęskni i ulegam wyobrażeniom, że znów będzie dobrze.

I często paraliżuje mnie myśl o tym, co będzie jak odejdę. Boję się, że znajdzie lepszą i poowie "Tyle lat z nią zmarnowałem"...Nie jestem osobą wykształconą. Edukację skończyłam na gimnazjum. Pięknością też nie jestem. Mam rozstępy i szerokie biodra- kto by mnie chciał? W dodatku z takim bagażem życiowym?

25,927 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-07 23:36:41)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Po przeczytaniu inf. o cyklu przemocy wiesz, że nie będzie lepiej, że wasz przemocowy taniec będzie się powtarzał. Do kiedy? Co jest Twym dnem?


Edycja:
Dopisałaś, więc i ja to czynię.

Novalee napisał/a:

(...) I często paraliżuje mnie myśl o tym, co będzie jak odejdę. Boję się, że znajdzie lepszą i poowie "Tyle lat z nią zmarnowałem"...Nie jestem osobą wykształconą. Edukację skończyłam na gimnazjum. Pięknością też nie jestem. Mam rozstępy i szerokie biodra- kto by mnie chciał? W dodatku z takim bagażem życiowym?

Większość z tego co do tej pory napisałaś, to powody dla których jesteś z przemocowcem, dla których do niego wracasz. Czy szukasz sposobu rozwiązania swego problemu?

25,928

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Nie wiem czy realnie szukam powodów, żeby zmienić swoje życie czy tylko wydaje mi się, że tak jest.
Dopóki On nie poczyni pierwszego kroku, uważam się za silną lub wmawiam sobie, że tak jest bo jest prościej to wszystko znieść.
Gdy już się odezwie (On) to z minuty na minutę tracę "kontrolę".

Reasumując, Wielokropku, ja narazie nie znalazłam w sobie pokładu siły, aby ten pierwszy krok ku lepszemu zrobić. Boję się, ale gdy ktokolwiek pyta mnie czego, to nie jestem w stanie jednoznacznie tego określić. Sama siebie nie potrafię zdefiniować. Zmieniłam się w tym związku tak bardzo, że sama siebie nie znam...

25,929

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
Novalee napisał/a:

Nie wiem czy realnie szukam powodów, żeby zmienić swoje życie czy tylko wydaje mi się, że tak jest. (...)

Powodów? Choć to jest odpowiedź na moje pytanie.


Nurkuj dalej, obyś jak najszybciej dotknęła swego dna.

Twierdzisz, że nie znalazłaś siły. Nic dziwnego. Ukrywanie przeżywanych uczuć, zaprzeczanie rzeczywistości wymaga olbrzymiej siły, nie masz jej na opuszczenie toksycznego związku..

25,930

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Raz źle, raz dobrze. Raz przykopie a potem pogłaszcze. To jest typowa spirala przemocowca. Nie możesz mieć jednego bez drugiego więc czy te dobre chwile warte są znoszenia tych złych? A poza tym twoje poczucie własnej wartości szoruje po dnie. To pewnie też przynajmniej w części efekt tego związku. Jak zechcesz, wiele możesz zmienić, możesz np. uzupełnić wykształcenie ale pewnie nie zrobisz tego pozostając z nim, bo cała twoja energia idzie na przezycie i rozpatrywanie związku zamiast na pozytywne rzeczy.

25,931

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku, niestety historia powtórzyła się już tyle razy, że nikt nie traktuje mnie serio- i na prawdę im się nie dziwię. Wiąże się to z tym, że nie bardzo mam z kim rzeczowo o tym porozmawiać.
Nie mam nikogo kto w momencie mojej słabości jasno powiedziałby "nie rób tego, jestem tu i Cię wesprę, on nie jest Ciebie wart". Cóż, zasłużyłam na to, ale tego bardzo mi brakuje.

Swanen, do szkoły już się zapisałam. Zaocznie skończę liceum. Jestem też umówiona z koleżanką, z którą pracowałam. Być może uda mi się wrócić do pracy. Staram się o siebie walczyć wbrew pozorom. Ciężko mi po prostu zawalczyć o siebie w tym związku. Tkwię w tym ciągle myśląc, że może jednak kiedyś będzie dobrze. Chcę się uwolnić, są chwile, że ogromnie chcę, ale potem słabnę. I tak kręci się błędne koło.
Chciałabym być silna jak Wy- kobiety, które sobie radzą bez truciciela, który je wyniszcza.

25,932 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-08 12:40:42)

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Mam dla Ciebie złą wiadomość. hmm
Jesteś silna. Jesteś bardzo silna. Jesteś, bo wytrzymujesz życie z przemocowcem, bo do niego mimo bycia poobijaną (psychicznie i fizycznie) wracasz. Jesteś silna tyle tylko, że (o tym napisałam wyżej) swą siłę przeznaczasz na co innego. Przeznaczasz ją na okłamywanie samej siebie, a przecież jest to niemożliwe, rzeczywistość w dosłownie brutalny sposób daje o sobie znać.
Masz do wyboru dwie drogi: dalej tkwić tu, gdzie jesteś, zazdrośnie spoglądając na osoby, które zakończyły zycie z toksykiem, albo stać się jedną z nich, stać się taką mimo lęku.




Prosisz i masz. wink
Nie rób tego, nie wracaj do niego, uwolnij się od człowieka, który ani Cię kocha (bo jedynie, wybacz, kocha Cię używać), ani szanuje, ani poważa, ani ceni. Nie zasłużyłaś na życie w poniżeniu, pogardzie, życie z brutalem (nikt na takie życie nie zasługuje).

Co mogę doradzić?
Wykreśl ze swego słownika zwrot 'staram się', on fałszuje rzeczywistość, uspokaja, usprawiedliwia, wybacz, decyzje o dalszym życiu w takim stadle. Przekonałam się jak działa owe 'staranie się', gdy uświadomiłam sobie moje starania dotyczące prasowania, przez długi czas starałam się wyprasować, tyle tylko, że nie brałam żelazka do ręki, ale cały czas się starałam. Serio.
Zauważ, że masz bardzo dużo zalet (tak, tak), uwierz, że nie musisz na nic zasługiwać.
Przeczytaj, mimo że jest obszernym, ten wątek, to kopalnia informacji.
Wpisz w wyszukiwarkę hasło 'Niebieska Linia', znajdziesz kilka stron różnych stowarzyszeń/organizacji o tym tytule, na każdej z nich sa informacje pomocna dla osób będących ofiarami przemocy domowej, łącznie z informacjami prawnymi.

25,933

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Witam przyjmiecie do grupy jeszcze jedna kochajaca za bardzo ???
Pierwsze małżeństwo później związek później minizwiazek teraz zwiazek. W kazdym kochałam za bardzo do licha. I zawsze dostałam za to ......
Chciałabym umieć postawić siebie na pierwszym miejscu nauczyć sie egoizmu w dawce leczniczej nie trujacej smile)

25,934

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Wielokropku, na tyle na ile pozwoliła mi bardzo absorbująca córka, przeczytałam ten wątek. Nie sądziłam, iż jest tyle rodzajów chorej, ślepej, toksycznej miłości. I w tym dużo mnie. W wielu postach znajdowałam siebie, jego...

Wydawało mi się, że skupiłam się na wszystkich problemach w tej relacji, ale posty innch kobiet uświadomiły mi ile jeszcze tego jest. Czytając o problemach innych, analizowałam swoje rozterki. To bardzo pouczające, serio.

Dzisiaj dzień jest monotonny. Córka biega cały dzień, mama odpoczywa, a ja krzątam się nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Jestem jakaś niespokojna i czuję, że nie jestem tu, gdzie być powinnam.
Teściowa, która normalnie dzwoni do mnie parę razy w ciągu dnia, od wczoraj nie odzywa się wcale.
Pewnie obwinia mnie za tę sytuację. Pewnie On poszedł do matki wykrzykując jaka to ja nie jestem. A ona wierzy, bo to jej jedyny syn...I choćbym nie wiem ile z siebie dawała, On zawsze będzie nade mną. Nawet jak pije, bije i zaniedbuje córkę...

Na każdym kroku czuję się karana za jego błędy. Cała rodzina patrzy na mnie przez pryzmat jego zachowania. Zawsze to ja odbieram telefony i wysłuchuję, że to pijak, że powinien wziąć się za robotę, że to już za wiele. Mu nie powie tego nikt...

Jestem zmęczona.

25,935

Odp: Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo
kruk1601 napisał/a:

(...) Chciałabym umieć postawić siebie na pierwszym miejscu nauczyć sie egoizmu w dawce leczniczej nie trujacej smile)

To taka sama umiejętność jak każda inna, można ją opanować. smile

Mam jedną prośbę. W wątkach, których problemem autora jest związek z osobą podobną do Ciebie, a w których zabierasz głos, nie kryj tego, że sama jesteś uzależnioną i podjęłaś decyzję o zmianie swego sposobu myślenia i wynikającego z niego zachowania.

Novalee napisał/a:

(...) Teściowa, która normalnie dzwoni do mnie parę razy w ciągu dnia, od wczoraj nie odzywa się wcale.
Pewnie obwinia mnie za tę sytuację. Pewnie On poszedł do matki wykrzykując jaka to ja nie jestem. A ona wierzy, bo to jej jedyny syn...I choćbym nie wiem ile z siebie dawała, On zawsze będzie nade mną. Nawet jak pije, bije i zaniedbuje córkę... (...)

Może Cię obwinia, może nie. Jeśli jednak obwinia, to po co Ci kontakt z nieprzyjazną Ci osobą?


(...)  czuję się karana za jego błędy. (...)

Wyobrażasz sobie to 'czucie' czy faktycznie jesteś karana? Jeśli tak, to w jaki sposób?

(...) Cała rodzina patrzy na mnie przez pryzmat jego zachowania. Zawsze to ja odbieram telefony i wysłuchuję, że to pijak, że powinien wziąć się za robotę, że to już za wiele. Mu nie powie tego nikt... (...)

A po co tego słuchasz? Możesz nie słuchać. Możesz przerwać taką rozmowę.

(...) Jestem zmęczona.

Czym?

Posty [ 25,871 do 25,935 z 26,307 ]

Strony Poprzednia 1 397 398 399 400 401 405 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Grupa Wsparcia dla KOBIET kochających za bardzo

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024