Byla_Narzeczona napisał/a:mila999 napisał/a:Dziewczyna jest zraniona, ma złamane serduszko i szuka przyjaciółki której mogłaby się wyżalić. Dlaczego wybrała Ciebie? Bo wie ze kiedyś też miałaś złamane serce (chyba zapomniała ze sama sie do tego przyczynila) I myśli ze jej pomożesz. Takie za przeproszeniem s*ki przeważnie nie mają koleżanki której mogłyby się zwierzyć wiec szuka na siłę
moja rada nie godz sie na to, nie wyzywaj jej ale normalnie powiedz ze nie masz ochoty się z nią spotkać ani rozmawiać, wiem co mówię bo sama byłam w podobnej sytuacji. Chłopak zdradził mnie po prawie 4 latach, potem tamta panna mnie wyzywala, obrazala publicznie, kiedy i ją zdradził postanowiła się ze mną zaprzyjaźnić. Ja na to poleciałam bo żal mi się dziewczyny zrobiło ( wiem ze to głupie skoro rozwaliła mój związek ale niestety jestem bardzo wspólczującą? Osobą). Na początku wszystko było pięknie fajnie, żaliła mi się, traktowała jak przyjaciółkę, planowała wspólne imprezy, wypady itd. Na szczęście w samą porę przejrzałam na oczy. Dowiedziałam się że opowiada na lewo i prawo na mój temat różne niemiłe rzeczy i zerwałam z nią całkiem kontakt. Dziewczyna ma chyba niepokolei w głowie, zaczęła mnie naśladować, zmieniła fryzurę na taką jak moja, zaczęła się tak samo ubierać, a na jednym portalu społecznościowym ustawiła sobie nick prawie identyczny jak moj. Potem miałam chłopaka z którym spotykałam się jakieś 3 miesiące, kiedy zerwalismy to ona zaczęła do niego pisać !! Dziewczyna jest nienormalna i podejrzewam ze Twoja ma to samo. I wcale mi ich nie szkoda, zasłużyły na to swoim wcześniejszym zachowaniem!
Wiesz ja mam teraz podobną sytuację (przynajmniej jeśli chodzi o wstępniak), bo mnie mój były zaczął na poważnie zdradzać (na poważnie w sensie, że miał regularny romans z zakochaniem i wszystkimi innymi bajerami, wcześniej były max kilkurazowe przygody) po 5 latach, po kilku miesiącach się o tym dowiedziałam, zrobiłam tej pannie już prawdziwe piekło - kosztem niestety siebie. Po niecałym roku się rozstali, na co wpływu już nie miałam, mój były to po prostu psychiczny idiota. Przez ten czas, kiedy ze sobą byli zakumplowałam się z nią (nie mogę powiedzieć, że tak bezinteresownie, bo chciałam mieć jak największą kontrolę nad ich związkiem - oj, to popaprane czasy były i aż sama siebie z tamtego okresu nie poznaję). Po ich rozstaniu jednak okazało się, że naprawdę dziewczynę polubiłam, po dziś dzień utrzymujemy serdeczne stosunki, widujemy się często, no uwielbiam ją
Śmieję się czasem, że ona jest najlepszą "rzeczą", jaka mi po nim została
Ale ta, o której wspomniałam w poprzednim poście jest jakaś dziwna. Jeszcze bym zrozumiała, gdyby ten facet po którym płacze był moim byłym - okej, chce zakopać topór wojenny, pogadać o nim, bo też znam go dobrze. Ale nie, to jakiś kij wie jaki koleś. Aż taka desperatka bez znajomych, żeby narażać się na kolejne ostre słowa?Jedyne co jej napisałam, to że tak w życiu bywa, nie płaczę po byłym i ona też da radę. Wolałam być ostrożna, bo cholera wie, czy ona z nim jednak kontaktu nie utrzymuje i nie przekazuje tego co piszę. Mój były narzeczony czasami miał bardzo osobliwe pomysły i potrafił namówić ludzi do największych głupot.
Hmm no racja nie każdy człowiek jest taki sam, to ze mi się trafiła taka "psycholka" nie znaczy ze każda inna jest taka sama
właściwie to Ci zazdroszczę tej z którą się tak zakumplowałas bo mogłyście się razem pośmiać z waszego byłego (dupka). Z tego co piszesz zrozumiałam ze jesteś po conajmniej dwóch dosyć burzliwych rozstaniach(zdrady, inna kobieta). Czy mogłabyś napisać ile czasu zajęło Ci dojście do siebie, kiedy przestałas płakać i tęsknić? Bo domyślam się ze bez łez się nie obyło
Tak, czasami dobrze jest porozmawiać z kimś, kto ma takie same przejścia z tym samym człowiekiem, mimo że ich staż (8 mies.) ma się nijak do naszego (7 lat)
Jestem po dwóch związkach, pierwszy był 2-letni na odległość z którego traumy żadnej nie wyniosłam, ale ten ostatni, który zaczął się kilka miesięcy potem... to był koszmar. Byliśmy ze sobą oficjalnie 5,5 roku, nieoficjalnie przeciągnęło się do 7 (zdradzał mnie z tą moją już teraz koleżanką, potem ją ze mną, następnie był krótki come back plus nieoficjalne bycie - bo razem mieszkaliśmy i robiliśmy to co normalna para, po mojej wyprowadzce jeszcze kilka miesięcy się spotykaliśmy). Do całkowitego zerwania kontaktu podchodziłam dwa razy. Po raz pierwszy ok. czerwca ubiegłego roku. Wytrzymałam miesiąc, nie odpisywałam na żadną wiadomość, nie odbierałam telefonów itd. Bolało strasznie, wewnętrznie rozpadałam się na kawałki, w końcu po tym miesiącu mu odpisałam i jeszcze kilka tygodni się spotykaliśmy. Aż do dnia, w którym mnie po raz kolejny uderzył, stwierdziłam, że koniec tego, nie będzie mnie więcej lał i mu oddałam łamiąc sobie rękę o jego twarz. Jemu nic się nie stało, moja ręka poszła w gips i to była kropla, która przelała moją wydawałoby się nieskończenie głęboką czarę goryczy. Zerwałam kontakt ostatecznie i od tej pory ani razu przykro mi się nie zrobiło, nie uroniłam ani jednej łzy. Miałam tylko jeden dzień załamania, kiedy to myślałam, czy mnie czasami wspomina, ale to wynikało raczej z egoistycznej chęci bycia ważną w czyimś życiu. Tylko czy warto być ważną osobą w życiu psychola?
A nie, przepraszam, raz jeszcze mu odpisałam, gdy poszła do niego nasza wspólna koleżanka (nie ta była), obraziła jego nową dziewczynę (teraz już żonę ) i on jej za to przylał w twarz i poszarpał. Wtedy akurat byłam z jego byłą kochanko-dziewczyną, zrobiłyśmy zdjęcie na którym pokazujemy mu faka i mu wysłałyśmy, od tamtej pory nie próbuje się kontaktować, chociaż czasami do mnie dochodzi, że pier*oli o mnie jakieś niestworzone historyki, jak to nadal go kocham i inne bla bla bla...