10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3 - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 148 z 148 ]

131

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Alessandro napisał/a:

W tym wątku jest więcej pytań niż odpowiedzi. To co opisał jego autor to zaledwie malutki czubek góry lodowej.

Oczywiscie ze tak

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Alessandro napisał/a:

W tym wątku jest więcej pytań niż odpowiedzi. To co opisał jego autor to zaledwie malutki czubek góry lodowej.

Autor skupia się na bzdetach.
To dla niego wygodniejsze niż wzięcie życia w swoje ręce.

Jak dziewczyna nie chce chodzić do jego matki to niech nie chodzi. Najważniejsze żeby on chodził. I wcale nie musi się to podobać dziewczynie, tak jak matce nie musi się podobać, że przychodzi sam. Trzeba o sobie samym stanowić i decydować. Jasno powiedzieć jednej i drugiej, że będzie robił to co uważa za słuszne, a one obie nie mają wobec siebie żadnych praw ani obowiązków. Niech jedna i druga zasłuży na szacunek i uznanie drugiej to będzie im się razem dobrze żyło.

133

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SaraS napisał/a:

Nie, partnerka autora nie służy do tego, żeby w trudnych chwilach jego matka mogła wywalać z siebie negatywne emocje. Dlatego, skoro matka już tak zrobiła, powinna przeprosić, gdy ochłonie.


Mnie uczono, że osoba w żałobie może z powodu bólu straty pierdolić różne kocopoły i że nie należy tego brać do siebie, bo żal, złość i rozgoryczenie to ciężka mieszanka, która powywracała w głowie większość klepek nie jednemu człowiekowi. Oczekiwanie w takiej sytuacji przeprosin jest absurdalne. Jak przeprosi - spoko. Jak nie - też mi korona z głowy nie spadnie. Sam też byłem w żałobie i to już kilkukrotnie. To nigdy nie jest łatwe. Duszenie w sobie uczyć to droga do depresji i erozji siebie samego. To nie jest zdrowe i zawsze kończy się problemami.


Znowu: bardzo ładnie brzmi, ale to, że komfort jednego jest ważniejszy niż drugiego, nie oznacza, że ten drugi na życzenie ma stać się chłopcem do bicia, żeby ten pierwszy mógł rozładować emocje.

Ale co ładnie brzmi?

Naprawdę nie jesteś w stanie przełknąć kilku dąsów żałobnika?

To nie jest komfort równoznacznych sytuacji, a ty kreujesz tą sytuację tak, jakby bycie po nocce było tym samym co śmierć rodzeństwa. Zrównałaś te dwa stany emocjonalnie. No sorry, ale nie. Są w życiu sytuacje i zdarzenia ważne i są ważniejsze. Zmęczenie po pracy nie jest i nigdy nie będzie równe żałobie. To nie była śmierć wiejskiego, żyjącego pół dziko kota, kiedy faktycznie to można zlać zmęczeniem po pracy. Ale na boga miłosiernego - nie ma w życiu nic ważniejszego niż rodzina. Przedkładanie własnego komfortu nad zobowiązanie wobec rodziny jest absurdalnie egoistyczne.


Senior rodu decyduje, czy matka autora może ochrzanić dziewczynę autora w sprawie dot. zobowiązań między dziewczyną a autorem? XDDD
Przecież to brzmi jak najbardziej toksyczna rodzina ever.


Wiesz co to są wzorce zachowania w rodzinie i skąd one się biorą? Owszem - do pewnego momentu to jest wypadkowa różnych ludzi, z różnych środowisk itp. Ale wszystko do pewnych granic. A skąd to poczucie tych granic się bierze? To jest coś czego uczymy się od rodziców. A oni od swoich rodziców. Każda rodzina ma swoją głowę.

134

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Rozkminia się tutaj cały czas ten nieszczęsny pogrzeb i szum wokół niego. Wiadomo, że wzajemne relacje między parą a ich rodzicami bywają napięte na samym początku. Tylko tutaj Autor opisuje dużo więcej szczegółów dotyczących codziennych sytuacji, wskazujących na to, że ta kobieta ma ze sobą poważny problem.
Na czele tego wszystkiego stoi sytuacja z rozpamiętywaniem po iluś tam latach(!) spięcia z matką Autora. Kto normalny tak mocno chowa po takim czasie urazy?

135

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Autor broni swojej matki która jak sam przyznał jest trudną osobą. Powiedziała o parę słów za dużo w pewnym momencie a teraz udaje że się nic nie stało.
Matka miała prawo obrazić narzeczoną?
Emocje tutaj nie są wytłumaczeniem.
Twoja matka jej nie lubi dlatego ona nie chce zwyczajnie tam jechać.
A Ty wymagasz od niej szacunku do własnej matki ale to musi działać w obie strony.
Całej prawdy nie piszesz.
Bo one mają konflikt na Całej lini.
Więc ona chce uniknąć i sie wymiguje.
Wasza relacja i tak jest skazana na niepowdzenie.
Każdy z was ma za uszami .

136

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Nie, partnerka autora nie służy do tego, żeby w trudnych chwilach jego matka mogła wywalać z siebie negatywne emocje. Dlatego, skoro matka już tak zrobiła, powinna przeprosić, gdy ochłonie.


Mnie uczono, że osoba w żałobie może z powodu bólu straty pierdolić różne kocopoły i że nie należy tego brać do siebie, bo żal, złość i rozgoryczenie to ciężka mieszanka, która powywracała w głowie większość klepek nie jednemu człowiekowi. Oczekiwanie w takiej sytuacji przeprosin jest absurdalne. Jak przeprosi - spoko. Jak nie - też mi korona z głowy nie spadnie. Sam też byłem w żałobie i to już kilkukrotnie. To nigdy nie jest łatwe. Duszenie w sobie uczyć to droga do depresji i erozji siebie samego. To nie jest zdrowe i zawsze kończy się problemami.

Znowu zrównujesz odbijanie sobie złych emocji na innej osobie z nieduszeniem ich. To nie jest to samo. Można nie dusić emocji = okazywać je, mówić o nich itd. bez naskakiwania na kogoś innego. Za to drugie się przeprasza. Tym bardziej, że obie kobiety, jeśli dobrze pamiętam, widziały się jak dotąd 5 razy. To wtedy ile? Dwa - trzy? Przecież to prawie obce osoby, żaden materiał na znoszenie takich wyskoków.

Znowu: bardzo ładnie brzmi, ale to, że komfort jednego jest ważniejszy niż drugiego, nie oznacza, że ten drugi na życzenie ma stać się chłopcem do bicia, żeby ten pierwszy mógł rozładować emocje.

Ale co ładnie brzmi?

Naprawdę nie jesteś w stanie przełknąć kilku dąsów żałobnika?

To nie jest komfort równoznacznych sytuacji, a ty kreujesz tą sytuację tak, jakby bycie po nocce było tym samym co śmierć rodzeństwa. Zrównałaś te dwa stany emocjonalnie. No sorry, ale nie. Są w życiu sytuacje i zdarzenia ważne i są ważniejsze. Zmęczenie po pracy nie jest i nigdy nie będzie równe żałobie. To nie była śmierć wiejskiego, żyjącego pół dziko kota, kiedy faktycznie to można zlać zmęczeniem po pracy. Ale na boga miłosiernego - nie ma w życiu nic ważniejszego niż rodzina. Przedkładanie własnego komfortu nad zobowiązanie wobec rodziny jest absurdalnie egoistyczne.

Dąsy żałobnika? Tak mogłabym określić nieprzemyślane odburknięcie czy brak odpowiedzi na "dzień dobry", a nie opierdziel w SMS-ie ze wskazywaniem moich obowiązków względem innej osoby. To po pierwsze.
Po drugie - niczego nie zrównuję, bo nawet nie sądzę, żeby w tym wypadku powód dziewczyny autora był istotny dla oceny tej sytuacji. Uważam tylko, że żałoba nie daje nikomu prawa do takiego traktowania innych osób. Matka się, kolokwialnie mówiąc, wpierdzieliła w nieswoje sprawy i próbowała dziewczynę ustawiać. Teraz wszystko jest reakcją na to i na brak przeprosin.


Senior rodu decyduje, czy matka autora może ochrzanić dziewczynę autora w sprawie dot. zobowiązań między dziewczyną a autorem? XDDD
Przecież to brzmi jak najbardziej toksyczna rodzina ever.


Wiesz co to są wzorce zachowania w rodzinie i skąd one się biorą? Owszem - do pewnego momentu to jest wypadkowa różnych ludzi, z różnych środowisk itp. Ale wszystko do pewnych granic. A skąd to poczucie tych granic się bierze? To jest coś czego uczymy się od rodziców. A oni od swoich rodziców. Każda rodzina ma swoją głowę.

No ale to nie ma nic do rzeczy. Mogą sobie nawet poustalać w rodzinie, że plucie na siebie jest akceptowalne, ale nikogo innego nie będzie to obchodzić i nikt nie będzie tego akceptować. I dorosła osoba powinna sobie z tego zdawać sprawę - że nawet jak "u niej w rodzinie" toleruje/aprobuje się wtrącanie i ustawianie innych do pionu, to prawdopodobnie nikt inny sobie na takie zachowanie nie pozwoli. A że zrobiła po swojemu, to teraz ma, co ma - czyli reakcję "po dziewczynowemu". wink

Imho matka, jak wielu rodziców zresztą (i chyba Ty;)), zapomina, że dziewczyna autora nie jest przedłużeniem autora/dodatkiem, tylko osobną jednostką. Dorosłą. A to oznacza, że o ile pewne zachowania na linii matka - autor mogłyby zostać zaakceptowane, bo bliskość, więź itd., o tyle na linii matka - dziewczyna autora są niedopuszczalne.

137

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
bagienni_k napisał/a:

Na czele tego wszystkiego stoi sytuacja z rozpamiętywaniem po iluś tam latach(!) spięcia z matką Autora. Kto normalny tak mocno chowa po takim czasie urazy?

Zgadzam się.
W mojej rodzinie było podobnie: facet wybrał sobie na partnerkę dziewczynę z mega ciężkim charakterem. Jego rodzina bardzo krzywiła się na ten związek, bo on zasługuje na "lepszą partię". Na początku próbowali na niego wpłynąć żeby jednak z nią zerwał. On twardo jej bronił. W pierwszych latach non stop kłóciła się z jego matką. Były fochy, obrażanie się i nie przyjeżdżanie na rodzinne uroczystości, ostentacyjne wychodzenie w trakcie i rozkaz aby on odwiózł ją do domu itd itp. Trwało to jakiś czas. W końcu rodzina zrozumiała, że on nie odpuści, faktycznie ją kocha i (przynajmniej twierdzi), że jest z nią szczęśliwy. Wszyscy odpuścili. Nastąpiło "zawieszenie" broni z każdej ze stron, cicha akceptacja albo też poddanie się. Obecnie są ze sobą jakieś 30 lat, jej relacje z jego rodziną są poprawne, już nie ma kłótni i fochów; przyjeżdża na uroczystości rodzinne, wszystko odbywa się kulturalnie. Ale to kwestia tego, że w momencie jak widać było, że jego rodzina zaakceptowała ją to ona też odpuściła swoją "wojenkę".
Pewnie pojawi się komentarz, że to źle że jego rodzina dała jej zwyciężyć. No ale co mieli zrobić? To jego życie i jego wyboru. Skoro wybrał ją i wciaż powtarza, że ją kocha i jest szczęśliwy no to to się liczy. Bo to on z nią żyje a nie jego matka, ojciec czy wujostwo. I teraz jest spokój i zgoda.

138

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Nawoja napisał/a:

W mojej rodzinie było podobnie: facet wybrał sobie na partnerkę dziewczynę z mega ciężkim charakterem. Jego rodzina bardzo krzywiła się na ten związek, bo on zasługuje na "lepszą partię". Na początku próbowali na niego wpłynąć żeby jednak z nią zerwał. On twardo jej bronił. W pierwszych latach non stop kłóciła się z jego matką. Były fochy, obrażanie się i nie przyjeżdżanie na rodzinne uroczystości, ostentacyjne wychodzenie w trakcie i rozkaz aby on odwiózł ją do domu itd itp. Trwało to jakiś czas. W końcu rodzina zrozumiała, że on nie odpuści, faktycznie ją kocha i (przynajmniej twierdzi), że jest z nią szczęśliwy. Wszyscy odpuścili. Nastąpiło "zawieszenie" broni z każdej ze stron, cicha akceptacja albo też poddanie się. Obecnie są ze sobą jakieś 30 lat, jej relacje z jego rodziną są poprawne, już nie ma kłótni i fochów; przyjeżdża na uroczystości rodzinne, wszystko odbywa się kulturalnie. Ale to kwestia tego, że w momencie jak widać było, że jego rodzina zaakceptowała ją to ona też odpuściła swoją "wojenkę".
Pewnie pojawi się komentarz, że to źle że jego rodzina dała jej zwyciężyć. No ale co mieli zrobić? To jego życie i jego wyboru. Skoro wybrał ją i wciaż powtarza, że ją kocha i jest szczęśliwy no to to się liczy. Bo to on z nią żyje a nie jego matka, ojciec czy wujostwo. I teraz jest spokój i zgoda.

Zawsze jest kwas, jak rodzina nie zaakceptuje wyboru swojego dorosłego dziecka, do tego wtrąca się w jego życie, na które ono przywala.

139

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SaraS napisał/a:

Można nie dusić emocji = okazywać je, mówić o nich itd. bez naskakiwania na kogoś innego. Za to drugie się przeprasza.


Tia....już ja widzę jak stracisz kogoś super bliskiego i będziesz na paluszkach chodzić wokół osoby w wieku twojego dziecka.


Bądźmy poważni.


Po drugie - niczego nie zrównuję, bo nawet nie sądzę, żeby w tym wypadku powód dziewczyny autora był istotny dla oceny tej sytuacji. Uważam tylko, że żałoba nie daje nikomu prawa do takiego traktowania innych osób.

Jak wyżej.


I dorosła osoba powinna sobie z tego zdawać sprawę - że nawet jak "u niej w rodzinie" toleruje/aprobuje się wtrącanie i ustawianie innych do pionu, to prawdopodobnie nikt inny sobie na takie zachowanie nie pozwoli.

Jak idziesz do kogoś w gości to forsujesz swój model wychowania, czy jednak dostosowujesz się do panującego w danym domu?


Imho matka, jak wielu rodziców zresztą (i chyba Ty;)), zapomina, że dziewczyna autora nie jest przedłużeniem autora/dodatkiem, tylko osobną jednostką. Dorosłą. A to oznacza, że o ile pewne zachowania na linii matka - autor mogłyby zostać zaakceptowane, bo bliskość, więź itd., o tyle na linii matka - dziewczyna autora są niedopuszczalne.

]

To jest sprawa między nimi. Co nijak nie zmienia postaci rzeczy, że będąc partnerką ma się zobowiązania wobec partnera. Tu nie ma miejsca, że zachowujesz się cały czas tak, żeby tobie było dobrze mając w dupie innych. To jest pogrzeb. Uśmiech służbowy numer 5, odbębniasz swoje i tyle. Nikt jej z matką autora rozmawiać nie każe. Ona nie miała tam być dla niej, nie miała tam być dla zmarłej - miała tam być dla niego. M.in na tym polega wsparcie w trudnych chwilach.

140

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Najlepsze są mamuśki które wiedzą lepiej jaka dziewczyna pasuje do syna i syn który nie wie po czyjej stronie stanąć i w końcu i tak jest za matką.
Hardcor na całego
Mamuśki które wpierdalają się w życie innych i oczekujące szacunku
Autor niech zdecyduje

141 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2024-10-30 12:32:29)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Nawoja napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Na czele tego wszystkiego stoi sytuacja z rozpamiętywaniem po iluś tam latach(!) spięcia z matką Autora. Kto normalny tak mocno chowa po takim czasie urazy?

Zgadzam się.
W mojej rodzinie było podobnie: facet wybrał sobie na partnerkę dziewczynę z mega ciężkim charakterem. Jego rodzina bardzo krzywiła się na ten związek, bo on zasługuje na "lepszą partię". Na początku próbowali na niego wpłynąć żeby jednak z nią zerwał. On twardo jej bronił. W pierwszych latach non stop kłóciła się z jego matką. Były fochy, obrażanie się i nie przyjeżdżanie na rodzinne uroczystości, ostentacyjne wychodzenie w trakcie i rozkaz aby on odwiózł ją do domu itd itp. Trwało to jakiś czas. W końcu rodzina zrozumiała, że on nie odpuści, faktycznie ją kocha i (przynajmniej twierdzi), że jest z nią szczęśliwy. Wszyscy odpuścili. Nastąpiło "zawieszenie" broni z każdej ze stron, cicha akceptacja albo też poddanie się. Obecnie są ze sobą jakieś 30 lat, jej relacje z jego rodziną są poprawne, już nie ma kłótni i fochów; przyjeżdża na uroczystości rodzinne, wszystko odbywa się kulturalnie. Ale to kwestia tego, że w momencie jak widać było, że jego rodzina zaakceptowała ją to ona też odpuściła swoją "wojenkę".
Pewnie pojawi się komentarz, że to źle że jego rodzina dała jej zwyciężyć. No ale co mieli zrobić? To jego życie i jego wyboru. Skoro wybrał ją i wciaż powtarza, że ją kocha i jest szczęśliwy no to to się liczy. Bo to on z nią żyje a nie jego matka, ojciec czy wujostwo. I teraz jest spokój i zgoda.

Wszystko się rozbija o to, czy to ON jest nią zainteresowany. Rodzina sama z siebie nie ma prawa ingerować w życie już dorosłego dziecka, każdy dojrzały człowiek powinien sobie uświadomić czy chce wchodzić w taką relację nie też nie. Jeśli partner/ka okazuje się konfliktowy, co niestety nie zawsze od razu wychodzi, to potem, w dalszym życiu jest tylko gorzej.
Tutaj widać, coś, co stawia tą kobietę w zdecydowanie złym świetle: jej arogancja i brak zdolności do jakiekolwiek kompromisu w podejmowaniu decyzji odnośnie ich relacji. Pomijając już ten nieszczęsny konflikt z przyszłą teściową, to padło gdzieś wcześniej stwierdzenie, że Autor, bodajże remontuje mieszkanie pod JEJ dyktando? Co to ma w ogóle znaczyć? Jak pojawia się słowo "dyktando" czy "przymus", to dla mnie nie ma miejsca na partnerską relację! Nie uznaje w ogóle czegoś takiego, jak "rządzenie w związku" czy dominacja, gdyż wtedy taka relacja przybiera patologiczny charakter. Jeśli w większości wypadków tylko jedna strona zawsze ustępuje a druga nie uznaje sprzeciwu czy stawia partnera przed faktem dokonanym, nadchodzi DEFINITYWNY KONIEC! Innego wyjścia nie ma. Dziewczyna zwyczajnie nie szanuje Autora i jego zdania. Czy to przepis na idealny związek? Raczej nie.. Może i jest liczne grono ludzi, którym coś takiego odpowiada(bo np. mają  tego całkiem niezłe korzyści na zasadzie "coś za coś"), niezależnie czy jest się stroną dominującą czy uległą.. Ja wymiękam..

Na ten tzw. ciężki charakter składa się, oprócz tendencji do generowania konfliktów, także to wywlekanie po długim czasie przykrych sytuacji, jakich się doświadczyło dużo wcześniej, które przeciętna osoba zwyczajnie puściłaby w niepamięć lub pogodziła się z tym. W dodatku skąd można mieć pewność, że to wykręcanie się od udziału w rodzinnej uroczystości, nie miało charakter zwykłej wymówki? Pytanie brzmi czy istnieje ryzyko, że dziewczyna może w dużo ważniejszych kwestiach dla ich związku, stosować podobną taktykę..?

142

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Reni48 napisał/a:

Najlepsze są mamuśki które wiedzą lepiej jaka dziewczyna pasuje do syna i syn który nie wie po czyjej stronie stanąć i w końcu i tak jest za matką.
Hardcor na całego
Mamuśki które wpierdalają się w życie innych i oczekujące szacunku
Autor niech zdecyduje

Od samego początku zwracam na to uwagę.

143

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Można nie dusić emocji = okazywać je, mówić o nich itd. bez naskakiwania na kogoś innego. Za to drugie się przeprasza.


Tia....już ja widzę jak stracisz kogoś super bliskiego i będziesz na paluszkach chodzić wokół osoby w wieku twojego dziecka.


Bądźmy poważni.


Po drugie - niczego nie zrównuję, bo nawet nie sądzę, żeby w tym wypadku powód dziewczyny autora był istotny dla oceny tej sytuacji. Uważam tylko, że żałoba nie daje nikomu prawa do takiego traktowania innych osób.

Jak wyżej.


I dorosła osoba powinna sobie z tego zdawać sprawę - że nawet jak "u niej w rodzinie" toleruje/aprobuje się wtrącanie i ustawianie innych do pionu, to prawdopodobnie nikt inny sobie na takie zachowanie nie pozwoli.

Jak idziesz do kogoś w gości to forsujesz swój model wychowania, czy jednak dostosowujesz się do panującego w danym domu?


Imho matka, jak wielu rodziców zresztą (i chyba Ty;)), zapomina, że dziewczyna autora nie jest przedłużeniem autora/dodatkiem, tylko osobną jednostką. Dorosłą. A to oznacza, że o ile pewne zachowania na linii matka - autor mogłyby zostać zaakceptowane, bo bliskość, więź itd., o tyle na linii matka - dziewczyna autora są niedopuszczalne.

]

To jest sprawa między nimi. Co nijak nie zmienia postaci rzeczy, że będąc partnerką ma się zobowiązania wobec partnera. Tu nie ma miejsca, że zachowujesz się cały czas tak, żeby tobie było dobrze mając w dupie innych. To jest pogrzeb. Uśmiech służbowy numer 5, odbębniasz swoje i tyle. Nikt jej z matką autora rozmawiać nie każe. Ona nie miała tam być dla niej, nie miała tam być dla zmarłej - miała tam być dla niego. M.in na tym polega wsparcie w trudnych chwilach.

Ta piana jest już sztywna tongue

144

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Można nie dusić emocji = okazywać je, mówić o nich itd. bez naskakiwania na kogoś innego. Za to drugie się przeprasza.


Tia....już ja widzę jak stracisz kogoś super bliskiego i będziesz na paluszkach chodzić wokół osoby w wieku twojego dziecka.


Bądźmy poważni.

Strasznie manipulujesz. Ponownie: "nie naskakiwać na kogoś" nie oznacza "chodzić wokół tej osoby na paluszkach". Naprawdę wg Ciebie nie ma nic pomiędzy?

I co ma jej wiek do tego? Młodsza, to można ją opierdzielić? XDD


I dorosła osoba powinna sobie z tego zdawać sprawę - że nawet jak "u niej w rodzinie" toleruje/aprobuje się wtrącanie i ustawianie innych do pionu, to prawdopodobnie nikt inny sobie na takie zachowanie nie pozwoli.

Jak idziesz do kogoś w gości to forsujesz swój model wychowania, czy jednak dostosowujesz się do panującego w danym domu?

W jakim sensie? Bo tu nikt do nikogo nie poszedł.

Ale ogólnie: tak, oczekuję takiego traktowania, jakiego oczekuję, a nie takiego, do jakiegoś ktoś być może został przyzwyczajony. Jeżeli nie zgadzam się na to, żeby na mnie krzyczeć, wtrącać się itd., to się nie zgadzam zawsze, nawet jeśli druga strona uważa, że nie mam do tego prawa.

Imho matka, jak wielu rodziców zresztą (i chyba Ty;)), zapomina, że dziewczyna autora nie jest przedłużeniem autora/dodatkiem, tylko osobną jednostką. Dorosłą. A to oznacza, że o ile pewne zachowania na linii matka - autor mogłyby zostać zaakceptowane, bo bliskość, więź itd., o tyle na linii matka - dziewczyna autora są niedopuszczalne.

To jest sprawa między nimi. Co nijak nie zmienia postaci rzeczy, że będąc partnerką ma się zobowiązania wobec partnera. Tu nie ma miejsca, że zachowujesz się cały czas tak, żeby tobie było dobrze mając w dupie innych. To jest pogrzeb. Uśmiech służbowy numer 5, odbębniasz swoje i tyle. Nikt jej z matką autora rozmawiać nie każe. Ona nie miała tam być dla niej, nie miała tam być dla zmarłej - miała tam być dla niego. M.in na tym polega wsparcie w trudnych chwilach.

No i super, ale to jest właśnie sprawa między nią a partnerem. Jeżeli ktoś miał wyrazić niezadowolenie czy żal, to autor, a nie jego matka.

145

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SaraS napisał/a:

Strasznie manipulujesz. Ponownie: "nie naskakiwać na kogoś" nie oznacza "chodzić wokół tej osoby na paluszkach". Naprawdę wg Ciebie nie ma nic pomiędzy?

Ale przecież padło tutaj co matka autora wtedy napisała. Czy to jest dla ciebie naskakiwanie?


I co ma jej wiek do tego? Młodsza, to można ją opierdzielić? XDD

Kolejność dziobania w grupie. Co wolno wojewodzie to nie tobie mały smrodzie. Seniorzy zawsze mogli więcej. Przywilej wieku.


W jakim sensie? Bo tu nikt do nikogo nie poszedł.

Ale ogólnie: tak, oczekuję takiego traktowania, jakiego oczekuję, a nie takiego, do jakiegoś ktoś być może został przyzwyczajony.


A....widzisz. To teraz zamiast stawiać się na miejscu partnerki autora, to postaw się na miejscu jego matki. Osoby wychowanej w kompletnie innych realiach i z innym zestawem norm i obyczajów. Bo serio, nikt nie uwierzy w takie gadanie, że ktoś tam będzie się gryzł w język, aby kilku przykrych słów nie powiedzieć o połowę od siebie młodszej osobie, która zachowuje się.....chujowo wobec twoich najbliższych.


No i super, ale to jest właśnie sprawa między nią a partnerem. Jeżeli ktoś miał wyrazić niezadowolenie czy żal, to autor, a nie jego matka.

Czy to się komuś podoba czy nie, to każdy ma prawo się wtrącić, coś skomentować itp. To jedynie od ciebie zależy jak ów komentarz wpłynie na twoją relację. No chyba, że oczekujesz, że wszyscy będą wokół ciebie chodzić na paluszkach i jedyne co, to ci przytakiwać, bo przecież narażanie na jakiekolwiek dyskomfort to jest jednak nieakceptowalne?

146

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Strasznie manipulujesz. Ponownie: "nie naskakiwać na kogoś" nie oznacza "chodzić wokół tej osoby na paluszkach". Naprawdę wg Ciebie nie ma nic pomiędzy?

Ale przecież padło tutaj co matka autora wtedy napisała. Czy to jest dla ciebie naskakiwanie?

Owszem. W innych okolicznościach pewnie odpowiedziałabym na to chłodną informacją, że wyznaczanie mi obowiązków nie należy do niej. W takiej - pewnie też bym się zdystansowała, czekając, aż ochłonie i pójdzie po rozum do głowy. Nie poszła, trudno.

I co ma jej wiek do tego? Młodsza, to można ją opierdzielić? XDD

Kolejność dziobania w grupie. Co wolno wojewodzie to nie tobie mały smrodzie. Seniorzy zawsze mogli więcej. Przywilej wieku.

Rzecz w tym, że czasy się zmieniły, żadna młoda nie wchodzi w grupę (tu: do domu faceta), więc nie musi znosić zachowania, które jej nie odpowiada. Po prostu - nie ma żadnego interesu w tym, by godzić się na coś takiego, nikt tu nikomu łaski nie robi, młoda (czy w analogicznej sytuacji jakiś młody) nie musi zebrać o przychylność.

W jakim sensie? Bo tu nikt do nikogo nie poszedł.

Ale ogólnie: tak, oczekuję takiego traktowania, jakiego oczekuję, a nie takiego, do jakiegoś ktoś być może został przyzwyczajony.


A....widzisz. To teraz zamiast stawiać się na miejscu partnerki autora, to postaw się na miejscu jego matki. Osoby wychowanej w kompletnie innych realiach i z innym zestawem norm i obyczajów. Bo serio, nikt nie uwierzy w takie gadanie, że ktoś tam będzie się gryzł w język, aby kilku przykrych słów nie powiedzieć o połowę od siebie młodszej osobie, która zachowuje się.....chujowo wobec twoich najbliższych.

No ale co to zmienia? Co chciała, to jej nagadała wink, a teraz ponosi tego konsekwencje. Tak działa we wszystkich relacjach przecież.

No i super, ale to jest właśnie sprawa między nią a partnerem. Jeżeli ktoś miał wyrazić niezadowolenie czy żal, to autor, a nie jego matka.

Czy to się komuś podoba czy nie, to każdy ma prawo się wtrącić, coś skomentować itp. To jedynie od ciebie zależy jak ów komentarz wpłynie na twoją relację. No chyba, że oczekujesz, że wszyscy będą wokół ciebie chodzić na paluszkach i jedyne co, to ci przytakiwać, bo przecież narażanie na jakiekolwiek dyskomfort to jest jednak nieakceptowalne?

Na moją relację z kim?

No ludzie mogą robić różne rzeczy, a ja mogę na te rzeczy w dowolny sposób reagować.
Nie trzeba chodzić na paluszkach, ale trzeba "znać swoje miejsce" (i to dotyczy wszystkich, mnie przecież też). Albo przyjemniejsza w brzmieniu zasada - nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe. Ja nikomu życia nie ustawiam i oczekuję dokładnie tego samego. Jakoś i ja mam fajną relację z rodziną partnera, i on z moją. Czyli da się, a wtrącanie się nie jest niezbędne.

147

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Przede wszystkim każdy powinien wiedzieć czego chce, jakie są jego oczekiwania odnośnie życia, partnera / partnerki i innych kwestii, które z tym wszystkim się wiążą. Samookreślenie się również jest bardzo istotne.
Każdy z nas decyduje o swoim życiu. Każdy z nas dokonuje wyborów. Czasami są one pozytywne, a czasami chybione. Ale takie jest życie. Nie można przy przy zapominać o wyciąganiu stosownych, właściwych wniosków z danej lekcji życia. Musimy iść do przodu, a nie cofać się albo nawet zatrzymać się. Rozwój oznacza ruch, a ruch to życie.

148 Ostatnio edytowany przez Samba (2024-10-30 22:33:37)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Wiesz co Autorze? Na miejscu tej dziewczyny wzięłabym urlop na żądanie i poszła na ten pogrzeb bez względu na to, czy matka przeprosiła czy nie za poprzedni wybryk. W końcu mogła tam iść dla ciebie. Jej się nie chciało. Dziwne, że nadal trwasz przy wizji wspólnego życia z kimś, kto ma cię centralnie w nosie. No nic, życzę powodzenia we wspólnym rozwiązywaniu spraw dużo ważniejszych.

Edit. To nie w tę stronę napisałam big_smile
Nie wiem, myślę, że jeśli twoja matka jej nie przeprosiła, to nie dziwno, że ona nie chce tam iść. Tylko to już drugi raz. Będą pewnie i kolejne. Spytaj się jej, czy  by poszła na urodziny matki, gdyby została przeproszona. Z kolei twoim zadaniem było zaingerować i nakłonić matkę do przeprosin.

Posty [ 131 do 148 z 148 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024