Jesteśmy po 30tce. Jesteśmy ze sobą dwa lata. Od początku wszystko ładnie się układało. Byłam przeszczęśliwa. Ujął mnie swoją dobrocią, cieplem, wyrozumiałości, chęcią rozmowy i wyjaśnienia wszystkiego oraz spokojem. Z biegiem czasu mieliśmy wspólne plany co do domu, założenia rodziny. Te same wartości. Mnóstwo wartościowego czasu razem. Wspólne zainteresowania. Po czasie przyznał sie do swoich długów, ale postanowiłam być w tym. Pomogłam (nie finansowo) i przez rok udało się wszystko spłacić. A ostatnio dowiedziałam się że za moimi plecami dobiera jakieś pozyczki, mimo, że zarabia dwa razy tyle co średnia krajowa. Ciągle brakuje mu pieniędzy, jest rozrzutny. Mamy zupełnie inne prace, on pracuje do późnych godzin nocnych, a ja do 16. Pół roku temu w końcu zamieszkaliśmy razem. Był to bardzo wyczekiwany moment. Pierwsze z 2 tygodnie były cudowne. Dbanie o siebie, o wspólną przestrzeń, sporo rozmów itd. Po tym czasie zaczęło się wszystko sypać. Zaczęliśmy się głównie kłócić o pierdoly, ale te kłótnie przeradzały się w bardzo wielkie pyskówki, gdzie zwłaszcza on próbował udowodnić za każdym razem swoją rację i podkreślić moją winę. Kiedy już „nie wytrzymywał” wychodził w złości bez słowa z domu, wracał po kilku godzinach, często po nocach, pijany. Takich sytuacji było wiele. Mimo rozmów, jak na mnie takie zachowania działają, kiedy zostawia mnie samą, w problemie, nie raz płaczącą, nic to nie dało. Do tego alkohol coraz częściej pojawiał się w domu, w większej i mniejszej ilości. Jest DDA, więc z tyłu głowy zawsze są obawy. Każdy powod jest dobry do napicia jak np. Mecz, sprzątanie, obiad, film, po pracy, po zakupach, czy jak się pokłóci ze mną. Po rozmowach na temat alkoholu (gdzie nie jestem przeciwniczką, ale wszystko z głową) naczęściej słyszałam „kontroluje to”, „czepiasz się”, „zmęczony po pracy jestem”, „taki jestem” albo „jak Ci nie pasuje to se zmień”. To nie jest ta osoba, która byla przez ponad rok. Nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie jak można się tak zmienić? Nie można zwrócić uwagi odnośnie wspólnej przestrzeni, bo reakcje bywają wówczas różne. Natomiast on mi może. Proponowałam pójście do psychologa, wspólnie, żeby naprawić szczególnie komunikację, ale nie chce. Apogeum sytuacji nastąpiło niedawno, kiedy to, sprzeczka przerodziła się, w jego agresję kiedy wrócił po alkoholu (przestraszyłam się). Od tego czasu, dwa tygodnie ciszy, spanie w osobnym pokoju (jego decyzja). Mijanie się, pisanie do siebie jakiś „listow” i zostawianie na biurku. On czuje się wielce urażony. Jak można tak się zachowywać po tak udanych 1,5 roku i mieć bliską osobę na wyciągnięcie ręki i decydować się każdego dnia „śpię osobno”. Mi się to w głowie nie mieści. Kiedy jest źle, wtedy nie dba o nic, ani o dom, nawet śmieci nie wyrzuci. Przesypia całe dnie, albo siedzi w telefonie, albo znika. Życie z nim zaczęło być coraz trudniejsze i zaczęłam się zastanawiać czy to ma sens. Zawsze mówił, że już się wyszalał i że nie może patrzeć na tzw „miasto” (dyskoteki, puby). I mieliśmy tak ustalone zasady, że się nie szlajamy osobno po mieście, że jak chcemy, to idziemy ze sobą, nie potrzebujemy dodatkowych wrażeń. I nagle w trakcie tych dwoch tygodni gdzie było bardzo źle, w ciągu 6 dni, był 3 razy na mieście, oczywiście nie informując, bo była cisza między nami. Po czym dowiedziałam się, ze on potrzebuje umiaru w związku i że stracił tożsamość i musi wrócić do siebie (czyli nocnego trybu życia). Jak można chcieć budować rodzinę, dom, kiedy to wraca się do dawnych nawyków melanżowych. Mi się to w moim małym łepku nie mieści. Nie jestem idealna, mam swoje wady i zalety. Ostatnio mam problemy rodzinne i to mocno wpływało na moje samopoczucie, ale nie wyzywałam się na swoim chłopaku za to. Bardziej byłam smutna czy wkurzona. Moim językiem miłości jest bliskość, więc lubię czuć obecność drugiej osoby (dotychczas było 10/10). Przez tą całą sytuację w związku, przez brak zrozumienia, bliskości, czułości coraz częściej płaczę, czego on nie znosi i tylko słyszę „co? Popłaczesz się?” Czy ja na prawdę dużo wymagam, bo chcę żeby chłopak dał mi buziaka jak wraca z pracy do domu? Czy ja wiele wymagam, bo chciałabym wspólnie spędzać wartościowy czas, tak jak kiedyś? Czy ja wiele oczekuję, bo chcę żeby druga osoba mnie przytuliła (kiedyś dostawałam to bez żadnych próśb), o łóżku nie wspomnę. Czy to, żeby dbać o wspólną przestrzeń regularnie, a nie wtedy kiedy jest między nami zgoda? Przykre to wszystko jest, bo jest to chłopak, pierwszy którego tak mocno pokochałam i chciałam by to było na całe życie. Jestem wartościową osobą, dla której miłość ma największą wartość. Tworzenie „domu” dawało mi dużo radości i poczucia spełnienia.
Twój partner najpewniej zawsze taki był. Po prostu po zamieszkaniu razem przestał udawać, zrzucił maskę. Przykre to bardzo, ale często się to zdarza.
Kolejna, która chce zmieniać faceta.
Jesteśmy po 30tce. Jesteśmy ze sobą dwa lata. Od początku wszystko ładnie się układało. Byłam przeszczęśliwa. Ujął mnie swoją dobrocią, cieplem, wyrozumiałości, chęcią rozmowy i wyjaśnienia wszystkiego oraz spokojem. Z biegiem czasu mieliśmy wspólne plany co do domu, założenia rodziny. Te same wartości. Mnóstwo wartościowego czasu razem. Wspólne zainteresowania. Po czasie przyznał sie do swoich długów, ale postanowiłam być w tym. Pomogłam (nie finansowo) i przez rok udało się wszystko spłacić. A ostatnio dowiedziałam się że za moimi plecami dobiera jakieś pozyczki, mimo, że zarabia dwa razy tyle co średnia krajowa. Ciągle brakuje mu pieniędzy, jest rozrzutny. Mamy zupełnie inne prace, on pracuje do późnych godzin nocnych, a ja do 16. Pół roku temu w końcu zamieszkaliśmy razem. Był to bardzo wyczekiwany moment. Pierwsze z 2 tygodnie były cudowne. Dbanie o siebie, o wspólną przestrzeń, sporo rozmów itd. Po tym czasie zaczęło się wszystko sypać. Zaczęliśmy się głównie kłócić o pierdoly, ale te kłótnie przeradzały się w bardzo wielkie pyskówki, gdzie zwłaszcza on próbował udowodnić za każdym razem swoją rację i podkreślić moją winę. Kiedy już „nie wytrzymywał” wychodził w złości bez słowa z domu, wracał po kilku godzinach, często po nocach, pijany. Takich sytuacji było wiele. Mimo rozmów, jak na mnie takie zachowania działają, kiedy zostawia mnie samą, w problemie, nie raz płaczącą, nic to nie dało. Do tego alkohol coraz częściej pojawiał się w domu, w większej i mniejszej ilości. Jest DDA, więc z tyłu głowy zawsze są obawy. Każdy powod jest dobry do napicia jak np. Mecz, sprzątanie, obiad, film, po pracy, po zakupach, czy jak się pokłóci ze mną. Po rozmowach na temat alkoholu (gdzie nie jestem przeciwniczką, ale wszystko z głową) naczęściej słyszałam „kontroluje to”, „czepiasz się”, „zmęczony po pracy jestem”, „taki jestem” albo „jak Ci nie pasuje to se zmień”. To nie jest ta osoba, która byla przez ponad rok. Nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie jak można się tak zmienić? Nie można zwrócić uwagi odnośnie wspólnej przestrzeni, bo reakcje bywają wówczas różne. Natomiast on mi może. Proponowałam pójście do psychologa, wspólnie, żeby naprawić szczególnie komunikację, ale nie chce. Apogeum sytuacji nastąpiło niedawno, kiedy to, sprzeczka przerodziła się, w jego agresję kiedy wrócił po alkoholu (przestraszyłam się). Od tego czasu, dwa tygodnie ciszy, spanie w osobnym pokoju (jego decyzja). Mijanie się, pisanie do siebie jakiś „listow” i zostawianie na biurku. On czuje się wielce urażony. Jak można tak się zachowywać po tak udanych 1,5 roku i mieć bliską osobę na wyciągnięcie ręki i decydować się każdego dnia „śpię osobno”. Mi się to w głowie nie mieści. Kiedy jest źle, wtedy nie dba o nic, ani o dom, nawet śmieci nie wyrzuci. Przesypia całe dnie, albo siedzi w telefonie, albo znika. Życie z nim zaczęło być coraz trudniejsze i zaczęłam się zastanawiać czy to ma sens. Zawsze mówił, że już się wyszalał i że nie może patrzeć na tzw „miasto” (dyskoteki, puby). I mieliśmy tak ustalone zasady, że się nie szlajamy osobno po mieście, że jak chcemy, to idziemy ze sobą, nie potrzebujemy dodatkowych wrażeń. I nagle w trakcie tych dwoch tygodni gdzie było bardzo źle, w ciągu 6 dni, był 3 razy na mieście, oczywiście nie informując, bo była cisza między nami. Po czym dowiedziałam się, ze on potrzebuje umiaru w związku i że stracił tożsamość i musi wrócić do siebie (czyli nocnego trybu życia). Jak można chcieć budować rodzinę, dom, kiedy to wraca się do dawnych nawyków melanżowych. Mi się to w moim małym łepku nie mieści. Nie jestem idealna, mam swoje wady i zalety. Ostatnio mam problemy rodzinne i to mocno wpływało na moje samopoczucie, ale nie wyzywałam się na swoim chłopaku za to. Bardziej byłam smutna czy wkurzona. Moim językiem miłości jest bliskość, więc lubię czuć obecność drugiej osoby (dotychczas było 10/10). Przez tą całą sytuację w związku, przez brak zrozumienia, bliskości, czułości coraz częściej płaczę, czego on nie znosi i tylko słyszę „co? Popłaczesz się?” Czy ja na prawdę dużo wymagam, bo chcę żeby chłopak dał mi buziaka jak wraca z pracy do domu? Czy ja wiele wymagam, bo chciałabym wspólnie spędzać wartościowy czas, tak jak kiedyś? Czy ja wiele oczekuję, bo chcę żeby druga osoba mnie przytuliła (kiedyś dostawałam to bez żadnych próśb), o łóżku nie wspomnę. Czy to, żeby dbać o wspólną przestrzeń regularnie, a nie wtedy kiedy jest między nami zgoda? Przykre to wszystko jest, bo jest to chłopak, pierwszy którego tak mocno pokochałam i chciałam by to było na całe życie. Jestem wartościową osobą, dla której miłość ma największą wartość. Tworzenie „domu” dawało mi dużo radości i poczucia spełnienia.
Myślę że sygnały ostrzegawcze że coś z nim jest nie tak widziałaś zanim zamieszkaliście razem ale je ignorowałaś bo bardzo chciałaś kochać i być kochaną... i myślałaś że się coś w nim zmieni. Niestety, najczęściej się nie zmienia. Zapewne trochę ukyrwał kim jest co jest o wiele łatwiejszym zadaniem gdy mieszkacie osobno, chociażby dlatego że jak ktoś ma zły dzień to po prostu się nie spotyka. Albo nie widzisz jak często się np. upija.
Jeżeli jest DDA to bez przepracowania problemu raczej się nie nadaje do związku. A nawet owo przepracowanie to nie wiem czy wystarczy jak ktoś przeżył takie dramaty w dzieciństwie. Nie, nie wymagasz wiele ale on tego już Ci nie da.
Moim zdaniem z tej mąki chleba nie będzie jak to mówią, i dla własnego bezpieczeństwa czas się ewakuować bo będzie tylko gorzej. Z boku patrząc właściwie już nie jesteście parą i ten związek się rozpadł. Jeżeli Ty nie podejmiesz działania możesz tkwić w tym nieprzyjemnym zawieszeniu miesiącami bądź latami - no ale co zrobisz zależy od Ciebie.
Myślę że sygnały ostrzegawcze że coś z nim jest nie tak widziałaś zanim zamieszkaliście razem ale je ignorowałaś bo bardzo chciałaś kochać i być kochaną... i myślałaś że się coś w nim zmieni. Niestety, najczęściej się nie zmienia. Zapewne trochę ukyrwał kim jest co jest o wiele łatwiejszym zadaniem gdy mieszkacie osobno, chociażby dlatego że jak ktoś ma zły dzień to po prostu się nie spotyka. Albo nie widzisz jak często się np. upija.
Jeżeli jest DDA to bez przepracowania problemu raczej się nie nadaje do związku. A nawet owo przepracowanie to nie wiem czy wystarczy jak ktoś przeżył takie dramaty w dzieciństwie. Nie, nie wymagasz wiele ale on tego już Ci nie da.
Moim zdaniem z tej mąki chleba nie będzie jak to mówią, i dla własnego bezpieczeństwa czas się ewakuować bo będzie tylko gorzej. Z boku patrząc właściwie już nie jesteście parą i ten związek się rozpadł. Jeżeli Ty nie podejmiesz działania możesz tkwić w tym nieprzyjemnym zawieszeniu miesiącami bądź latami - no ale co zrobisz zależy od Ciebie.
Niewielkie sygnały może były, ale nie sądziłam, że to przybierze takich rozmiarów. Ma ogromny problem ze sobą, próbowałam wiele razy do nie dotrzeć. Bezskutecznie. Kocham go bardzo mocno, ale jak to mawiają czasami miłość nie wystarcza. Czuję po tym całym długim zawieszeniu relacji, jakby jej nie było
Myślę że sygnały ostrzegawcze że coś z nim jest nie tak widziałaś zanim zamieszkaliście razem ale je ignorowałaś bo bardzo chciałaś kochać i być kochaną... i myślałaś że się coś w nim zmieni. Niestety, najczęściej się nie zmienia. Zapewne trochę ukyrwał kim jest co jest o wiele łatwiejszym zadaniem gdy mieszkacie osobno, chociażby dlatego że jak ktoś ma zły dzień to po prostu się nie spotyka. Albo nie widzisz jak często się np. upija.
Jeżeli jest DDA to bez przepracowania problemu raczej się nie nadaje do związku. A nawet owo przepracowanie to nie wiem czy wystarczy jak ktoś przeżył takie dramaty w dzieciństwie. Nie, nie wymagasz wiele ale on tego już Ci nie da.
Moim zdaniem z tej mąki chleba nie będzie jak to mówią, i dla własnego bezpieczeństwa czas się ewakuować bo będzie tylko gorzej. Z boku patrząc właściwie już nie jesteście parą i ten związek się rozpadł. Jeżeli Ty nie podejmiesz działania możesz tkwić w tym nieprzyjemnym zawieszeniu miesiącami bądź latami - no ale co zrobisz zależy od Ciebie.Niewielkie sygnały może były, ale nie sądziłam, że to przybierze takich rozmiarów. Ma ogromny problem ze sobą, próbowałam wiele razy do nie dotrzeć. Bezskutecznie. Kocham go bardzo mocno, ale jak to mawiają czasami miłość nie wystarcza. Czuję po tym całym długim zawieszeniu relacji, jakby jej nie było
Próbowałaś go zmienić? Ale tak się nie da... zmienić tylko siebie. Chcesz mu pomóc? Też nie dasz rady bo nie jesteś terapeutką.
Tak, ta relacja już się skończyła.
Powinnaś być zadowolona ze takie kwiatki wyszły teraz po pól roku mieszkania razem a nie po parunastu latach z dzieckiem i wspólnym kredytem.
Swoja miłością niestety nie obdarzysz was obojga i nie uleczysz tego 'związku'. Wydawałoby się ze większość ludzi dąży do tego aby stworzyć bezpieczny i kochający się dom. Niestety ten facet tego nie chce i pokazuje to swoim zachowaniem. Możesz tak żyć w zawieszeniu i fatalnym otoczeniu przez wiele lat karmiąc się tylko tymi "dobrymi" momentami, ale przecież to nie ma sensu.
Nie naprawisz jego bo jemu jest zdecydowanie dobrze tak jak jest. Czas opuścić ta relacje.
8 2024-10-26 13:01:18 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-10-26 13:02:24)
Do tanga trzeba dwojga. Zwiazek dwojga ludzi to autostrada dwukierunkowa. Jesli ktorys kierunek zawodzi to powinny pojawic sie czerwone swiatla i flagi. W twoim przypadku maski opadly, zobaczylas prawdziwa twarz, ktora niestety, nie podoba sie Tobie. Wcale Ci sie nie dziwie. Wasze oczekiwania calkowicie mijaja sie. Teraz znajduja sie one na przeciwleglych biegunach. Jemu jest dobrze i wygodnie w tym miejscu, w ktorym jest. Ty zas chcesz sie rozwijac, swoje relacje osobiste takze.
Uwazam, ze najwyzsza pora, abys obudzila sie z tej spiaczki poki nie jest za pozno. To zaboli, mocno zaboli, ale z czasem minie. Obecna relacja niszczy Ciebie, totalnie rozwala. Dlatego pakuj walizki i zakoncz ten caly zwiazek. Obecna relacja nie ma przyszlosci. Mysl o sobie, ze to Ty teraz jestes najwazniejsza. I najwazniejsze jest rowniez to, abys Ty znalazla swoja bezpieczna przystan.
Kwiatek808: Trzymaj sie dzielnie Powodzenia w nowym zyciu
Moja rada NIGDY nie wiazac sie z osobami DDA chyba ze dobrze przepracowaly swoje zachowania i emocje ze specjalista
11 2024-10-26 15:07:57 Ostatnio edytowany przez Samba (2024-10-26 15:11:47)
Niewielkie sygnały może były, ale nie sądziłam, że to przybierze takich rozmiarów. Ma ogromny problem ze sobą, próbowałam wiele razy do nie dotrzeć. Bezskutecznie. Kocham go bardzo mocno, ale jak to mawiają czasami miłość nie wystarcza. Czuję po tym całym długim zawieszeniu relacji, jakby jej nie było
I co masz zamiar zrobić? Trwać przy nim, czy odejść?
Ja się zgadzam z przedmówcami, ze życie z takim człowiekiem nie ma w ogóle sensu. I naprawdę ciesz się, ze stało się to teraz, a nie za kilka lat. Ten facet wygląda, jakby celowo wyszukiwał duperele do sprzeczki, bo ta da mu powód do napicia się "na mieście".
12 2024-10-26 16:27:51 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-10-26 16:28:17)
Kwiatek808: Jeśli wiele osób mówi podobnie, to coś w tym musi być na rzeczy. W tym wątku padło wiele ciekawych i mądrych rad. Na Twoim miejscu przeanalizowałbym wszystko bardzo uważnie. Tu chodzi o Twoje dobro, o Twój spokój, o Ciebie.