Dzień Dobry
Nazywam się Tomasz, mam 35 lat. Od 10 lat jestem w związku z 31 letnią partnerką. Od dwóch lat jesteśmy w narzeczeństwie. I po prostu brakuje mi sił. Do rzeczy.
Moja narzeczona ma pełen zestaw problemów. DDA, kompleksy na temat wzrostu, wagi, figury, introwertyczka, oziębła seksualnie. W zeszłym roku kochaliśmy się 4 razy. Jest tego sporo. Mieszkamy w dużym mieście. Oboje pracujemy. Mieszkaliśmy przez 1.5 roku razem, ale potem się wyprowadziła do rodziców poprzez moje zachowanie. Było to 5 lat temu. Jak wiadomo wzloty, upadki. Jak to w związku.
Ostatnio nieżle nam idzie. Zmieniłem się dla niej. Rzuciłem nałogi, zmieniłem zachowanie, jestem na końcówce remontu mieszkania które kupiłem, z natury nie chce się kłócić więc często szedłem jej na rękę w dużych i małych kwestiach.
Do Rzeczy
Moja Matka za miesiąc ma 60 urodziny. Impreza urodzinowa, około 20 osób najbliższa rodzina. Moja narzeczona ma specyficzny stosunek do mojej mamy. Widziały się może ze 5 razy w ciągu tych wszystkich lat. Okej. Moja narzeczona jest na moją mamę uprzedzona za to że kilka lat temu doszło do scysji między nimi. Narzeczona nie przyjechała na pogrzeb mojej matki chrzestnej ( siostra mamy ) Moja matka dość mocno w wiadomości tekstowej napisała do niej co o tym sądzi. ( Narzczona nie mogła przyjechać bo była po nocce w pracy i źle się czuła ) Okej
Co do urodzin, ustaliliśmy że jedziemy, chociaż nagle parę dni temu dostałem wiadomość że ona nie chce jechać. Bo będzie po pracy po nocce ( znowu ), musi wydać kasę w błoto na fyryzjera, kosmetyczkę, ciucha. Na moje pytanie że kwestia finansowa to nie jest problem i że może wziąć dzień urlopu, odpowiedziała mi że jest to marnotrawienie urlopu i nie będzie marnować urlopu.
Wiem, że to nie z matką spędzę całego życia tylko ze swoją partnerką, ale tutaj poczułem się jakbym dostał w twarz. Jakby mi splunęła prosto w twarz. Moja Matka jest trudną osobą, ma swoje wady i zalety. Ale dla mnie takie zachowanie to jest totalny brak szacunku do mnie i do mojej rodziny. Pytam się was drogie Panie.
Jak mam rozumieć to że mi mówi że mnie kocha, skoro nie szanuje mojej rodziny. Nie szanuje mojej matki, która mnie ukształtowała. Czy naprawdę to jest taki problem żeby jeden dzień urlopu wziąć i z narzeczonym jechać na parę godzin ?
Czy ja robię problem. Może ja jestem pierdolnięty. Bo od paru dni mi się po prostu to wszystko przelewa. Stres w pracy. Mieszkam sam, widujemy się tylko w weekendy, seks raz na miesiąc jak nie rzadziej, wszystkie koszta związane z remontem na mojej głowie ( tak to moje mieszkanie, ale wszystko jest robione tak jak ona chce )
Pomóżcie błagam was.