10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3 - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 148 ]

66

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Julka, ty nawet nie wiesz czym jest obowiązek kochanieńka.....i nie ma to żadnego związku z poświęceniem się.

Bo ja w sumie nie mam zadnych obowiazkow tzn zle napisalam-mam obowiazki ale wyznaczam je sobie sama. No raz na miesiac musze pojechac do urzedu pracy sie odhaczyc plus no dbac o corke i tyle ale juz w sumie nawet przy dziecku juz nie mam prawie obowiazkow. Wiec dla mnie takie pojecia jak obowiazek w malzenstwie/partnerstwie/pracy itp to praktycznie nie istnieje

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-10-26 15:27:46)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Tak sobie mysle przeciez autor ma zapewne pelno wujkow ciotek kuzynow kuzynek siostrzenic bratankow jakby tak jego partnerka miala byc na kazdym pogrzebie na kazdych urodzinach na kazdej komunii swietej na kazdych chrzcinach czy na kazdym weselu to juz by dawno wyleciala z roboty plus cala jej wyplata szla by na te rozne uroczystosci. Jezeli ona faktycznie widziala jego matke 5 razy w zyciu to jakos nie widze powodu by miala jechac na pogrzeb chrzestnej jego matki ktorej zapewne watpie czy wogole widziala na zywo. A nocka w pracy ja usprawiedliwia ja bardzo zle funcjonuje jak tylko jedna noc sobie zawale na  drugi dzien po prostu chodze jak zombie I mam problemy z koncentracja nie wyobrazam sobie jeszcze dodatkowo na pol-spiaca prowadzic auto do  pracy noca i isc do pracy bedac za wszystko odpowiedzialna

68

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Dużo. To, że jej obecność na pogrzebie byłaby powodowana wyłącznie grzecznością, tym, że wypada, tym, żeby towarzyszyć partnerowi itd., a nie żalem i chęcią pożegnania zmarłej.

Ale co to zmienia? Motywy (powody) są pomijalne. Liczy się efekt końcowy.

Ale ten efekt oceniasz w zależności od okoliczności. Inaczej ocenisz nieobecność na pogrzebie osoby dalekiej, a inaczej takiej, która ze zmarłym była blisko.


W drugim przypadku, gdyby miały bliską relację, można by się oburzać, że zignorowała pogrzeb, że czemu nie pożegnała itd. Ale w pierwszym? Moim zdaniem to, że złe samopoczucie okazało się ważniejsze od towarzyszenia partnerowi, to nic złego.


Czyli co - obowiązek wobec partnera i lojalność to są cechy, które okazujemy tylko jak nam to wygodne?


Jakbyś się czuła, jakby twój partner okazywał lojalność wobec ciebie tylko wtedy, kiedy mu to akurat na rękę, bo w końcu jego samopoczucie jest ważniejsze niż powinność wobec ciebie?

Nie o to chodzi. Miałam na myśli, że w tym kontekście sama nieobecność na pogrzebie niemalże obcej osoby nie jest niczym nadzwyczajnym. Jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia, to właśnie do tego, że nie towarzyszyła narzeczonemu, ALE to już jest sprawa między autorem i jego partnerką, ich ustalenia, ich sprawa. Nie matki autora.

Przede wszystkim to dla mnie samopoczucie mojego partnera jest rzeczą istotną, a nie jakimś pomijalnym drobiazgiem. Więc tak, w takich sytuacjach to nawet ja sama mówię, żeby został, nie szedł gdzieś itd. Mimo że bardzo lubię towarzystwo partnera i normalnie go oczekuję, to w przypadku jego złego samopoczucia moje "ale ja chcę, żebyś poszedł ze mną" przestaje być priorytetem.

69 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-10-26 15:43:24)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:
Gromma napisał/a:

Mieszkaliśmy przez 1.5 roku razem, ale potem się wyprowadziła do rodziców poprzez moje zachowanie. Było to 5 lat temu.

Co dokladnie zrobiles?

W dalszych postach masz wyjasnione

Napisales tylko:

Gromma napisał/a:

Nie uciekła, tylko razem taką decyzję podjęliśmy wspólnie. Nie stosowałem przemocy ani psychicznej ani fizycznej. Nałóg - papierosy ( zero dragów miękkich czy twardych zero alkoholu )
A że rozstaliśmy się na jakiś czas to wynikało z mojego stylu życia, zaniedbywania obowiązków. ( Kwestie skoków w bok nie dotyczą mnie )

A ja pytam dokladnie co takiego zrobiles. Jakie obowiazki zaniedbales do tego stopnia, ze twoja partnerka postanowila sie wyprowadzic.

Bo sytuacje, w ktorych twoja partnerka jest winna przedstawiasz bardzo szczegolowo.
A sytuacje, w ktorych Ty zawiniles przedstawiasz enigmatycznie i w taki sposob jakby chodzilo o to, ze podlogi nie umyles.

Ogolnie z twojej narracji wynika, ze Ty jestes super bohaterem, ktory stawil czola swoim najwiekszym demonom dla kobiety a ona jest zimna ryba, ktora niczego nie docenia i nadal nie moze Ci zapomniec, ze podlogi nie umyles.
Mysle, ze gdyby twoja partnerka tutaj napisala to bysmy dostali bardzo odmienny obraz tego zwiazku.

70 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-10-26 16:05:51)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

to, że złe samopoczucie okazało się ważniejsze od towarzyszenia partnerowi, to nic złego.

Szczerze i głęboko wątpię, że pisałybyście to, dziewczyny, gdyby Wasz mąż odmówił pójścia z Wami na pogrzeb np. Waszej mamy bo jest po nocce.
Na pogrzebie wszyscy pytaliby co z mężem, a wy "sorry, ale musiał się wyspać"?

Proszę Was, przestańcie w końcu usprawiedliwiać kobiety we wszystkim.

71

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
JohnyBravo777 napisał/a:
Gromma napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:

Co dokladnie zrobiles?

W dalszych postach masz wyjasnione

Napisales tylko:

Gromma napisał/a:

Nie uciekła, tylko razem taką decyzję podjęliśmy wspólnie. Nie stosowałem przemocy ani psychicznej ani fizycznej. Nałóg - papierosy ( zero dragów miękkich czy twardych zero alkoholu )
A że rozstaliśmy się na jakiś czas to wynikało z mojego stylu życia, zaniedbywania obowiązków. ( Kwestie skoków w bok nie dotyczą mnie )

A ja pytam dokladnie co takiego zrobiles. Jakie obowiazki zaniedbales do tego stopnia, ze twoja partnerka postanowila sie wyprowadzic.

Bo sytuacje, w ktorych twoja partnerka jest winna przedstawiasz bardzo szczegolowo.
A sytuacje, w ktorych Ty zawiniles przedstawiasz enigmatycznie i w taki sposob jakby chodzilo o to, ze podlogi nie umyles.

Ogolnie z twojej narracji wynika, ze Ty jestes super bohaterem, ktory stawil czola swoim najwiekszym demonom dla kobiety a ona jest zimna ryba, ktora niczego nie docenia i nadal nie moze Ci zapomniec, ze podlogi nie umyles.
Mysle, ze gdyby twoja partnerka tutaj napisala to bysmy dostali bardzo odmienny obraz tego zwiazku.


A ja ci dokładnie odpowiadam przeczytaj jeszcze raz niej posty.  Dostaniesz odpowiedź i tak to są kwestie obowiązków domowych bo z tonu twojej wypowiedzi określasz mnie jak bym odwalił okropną inbę, a dla swojego samopoczucia pisze tutaj historię jaki jestem oh i ah a ona okropną suką jest.

Jakbyś doczytał to byś zauważył że te 10 lat to był niż różnych doświadczeń i tych dobrych i tych złych oraz byś wywnioskował że nie szukam tutaj usprawiedliwienia dla swojej decyzji o rozstaniu, tylko ja dalej chce walczyć o tej związek.

A to że partnerka napisałaby inną historię to jest pewnie prawda. Jak i 99 procent ludzi.

72

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
madoja napisał/a:

to, że złe samopoczucie okazało się ważniejsze od towarzyszenia partnerowi, to nic złego.

Szczerze i głęboko wątpię, że pisałybyście to, dziewczyny, gdyby Wasz mąż odmówił pójścia z Wami na pogrzeb np. Waszej mamy bo jest po nocce.
Na pogrzebie wszyscy pytaliby co z mężem, a wy "sorry, ale musiał się wyspać"?

Proszę Was, przestańcie w końcu usprawiedliwiać kobiety we wszystkim.

Między pogrzebem matki i matki chrzestnej jest jednak różnica. Druga rzecz: ja zrozumiałam, że ona była po nocce i źle się czuła w sensie zdrowotnym, a nie, że niewyspana była. Jeżeli tylko niewyspana, to słabo.

Poza tym akurat u mnie to nie jest usprawiedliwianie kobiet. Po prostu ze względu na stan zdrowia partnera jego samopoczucie jest jednak sprawą priorytetową, a co za tym naturalnie poszło - również i moje, mimo że tak dla równowagi mam końskie zdrowie. No, żeby było sprawiedliwie. wink Więc nie, mnie to absolutnie nie rusza i tak, jak napisałam: jeżeli partner się źle czuje, to ja sama mu "każę" zostać w domu. Co wiąże się z tym, że wystarczy, że mnie brzuch boli podczas okresu i też jest to traktowane jako sprawa życia i śmierci, jeśli chcesz, to zostań, wiem, że lepiej będzie ci w łóżeczku i tak dalej.

73 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-10-26 17:01:39)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
madoja napisał/a:

to, że złe samopoczucie okazało się ważniejsze od towarzyszenia partnerowi, to nic złego.

Szczerze i głęboko wątpię, że pisałybyście to, dziewczyny, gdyby Wasz mąż odmówił pójścia z Wami na pogrzeb np. Waszej mamy bo jest po nocce.
Na pogrzebie wszyscy pytaliby co z mężem, a wy "sorry, ale musiał się wyspać"?

Proszę Was, przestańcie w końcu usprawiedliwiać kobiety we wszystkim.

No właśnie, najważniejsze co ludzie powiedzą wink
A tak naprawdę to jest wszystko wypadkowa ich stosunków, dosłownie i w przenośni.

Słyszałam o przypadku, gdzie żona nie poszła na pogrzeb męża, choć sama załatwiała firmę pogrzebową i nie była chora, tak więc...

74

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SaraS napisał/a:
madoja napisał/a:

to, że złe samopoczucie okazało się ważniejsze od towarzyszenia partnerowi, to nic złego.

Szczerze i głęboko wątpię, że pisałybyście to, dziewczyny, gdyby Wasz mąż odmówił pójścia z Wami na pogrzeb np. Waszej mamy bo jest po nocce.
Na pogrzebie wszyscy pytaliby co z mężem, a wy "sorry, ale musiał się wyspać"?

Proszę Was, przestańcie w końcu usprawiedliwiać kobiety we wszystkim.

Między pogrzebem matki i matki chrzestnej jest jednak różnica. Druga rzecz: ja zrozumiałam, że ona była po nocce i źle się czuła w sensie zdrowotnym, a nie, że niewyspana była. Jeżeli tylko niewyspana, to słabo.

Poza tym akurat u mnie to nie jest usprawiedliwianie kobiet. Po prostu ze względu na stan zdrowia partnera jego samopoczucie jest jednak sprawą priorytetową, a co za tym naturalnie poszło - również i moje, mimo że tak dla równowagi mam końskie zdrowie. No, żeby było sprawiedliwie. wink Więc nie, mnie to absolutnie nie rusza i tak, jak napisałam: jeżeli partner się źle czuje, to ja sama mu "każę" zostać w domu. Co wiąże się z tym, że wystarczy, że mnie brzuch boli podczas okresu i też jest to traktowane jako sprawa życia i śmierci, jeśli chcesz, to zostań, wiem, że lepiej będzie ci w łóżeczku i tak dalej.

Z tym, że to nie chodziło o to nieszczęśliwe, po nocce, tylko po prostu nie chciała pójść, ze sobie znanych powodów.

75 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-10-26 17:14:56)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Ja bym sie nie obrazila gdyby np maz(gdybym go.miala) po nocy pracy NIE poszedl na pogrzeb kogos z mojej rodziny. A kto wie moze przez to ze by polazl to z niewyspania pozabijal by ludzi noca gdzies na autostradzie i bysmy mieli kolejny pogrzeb. Malo to bylo wypadkow samochodowych bo kierowca byl niewyspany? A wy tu oczekujecie co niektorzy ze partnerka autora po ciezkim zapierdzielaniu cala noc w pracy wroci do domu i zamiast sie polozyc spac to bedzie moze sie szykowac latala na msze pogrzebowe do kosciola nastepnie stojac niczym zombie z niewyspania brala udzial w procesji pogrzebowej a nastepnie jeszcze moze towarzyszyla rozbawionemu wodka towarzystwu na stypie po czym ledwo pamietajac ktory mamy rok i bedac w stanie totalnego zombie wlasnie w takim stanie siadla za kierownice i jechala na kolejna noc zapierdzielac znow do roboty.  To wy chyba faktycznie nie chodzicie do pracy skoro nie wiecie jakie ryzyko niesie ze soba nieprzespana noc po nocnej zmianie.  Gdybym miala meza i chodzil do pracy na nocki to nawet bym nie myslala zeby go ciagnac po pogrzebach a tym bardziej po pogrzebach osob ktore ledwo znal lub nie znal wcale

76

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SaraS napisał/a:

Ale ten efekt oceniasz w zależności od okoliczności. Inaczej ocenisz nieobecność na pogrzebie osoby dalekiej, a inaczej takiej, która ze zmarłym była blisko.


Ale tu mowa jest o partnerce członka rodziny. I to nie jakiejś tam nowo poznanej pannie do ruchania tylko narzeczonej. Uczestnictwo w takich okolicznościach przyrody jest po prostu obowiązkowe. Nikt nie uczestniczy w pogrzebie dla zabawy na stypie.

Przede wszystkim to dla mnie samopoczucie mojego partnera jest rzeczą istotną, a nie jakimś pomijalnym drobiazgiem. Więc tak, w takich sytuacjach to nawet ja sama mówię, żeby został, nie szedł gdzieś itd. Mimo że bardzo lubię towarzystwo partnera i normalnie go oczekuję, to w przypadku jego złego samopoczucia moje "ale ja chcę, żebyś poszedł ze mną" przestaje być priorytetem.

Bo to jest twoje prawo, a jego obowiązek. To ty decydujesz czy chcesz go z tego obowiązku zwolnić w tej konkretnej sytuacji, czy jednak jego obecności potrzebujesz. I o to właśnie tutaj chodzi - stawiasz samopoczucie partnera ponad swoje. W przypadku partnerki autora jest odwrotnie. Postawiła swoją wygodę ponad obowiązek partnerski. I to z mocno słabą wymówką.



madoja napisał/a:

to, że złe samopoczucie okazało się ważniejsze od towarzyszenia partnerowi, to nic złego.

Szczerze i głęboko wątpię, że pisałybyście to, dziewczyny, gdyby Wasz mąż odmówił pójścia z Wami na pogrzeb np. Waszej mamy bo jest po nocce.
Na pogrzebie wszyscy pytaliby co z mężem, a wy "sorry, ale musiał się wyspać"?

Proszę Was, przestańcie w końcu usprawiedliwiać kobiety we wszystkim.


Cieszę się, że to napisałaś. To naprawdę budujące, że nawet tutaj jest jeszcze kilka zdrowo myślących kobiet.

77

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Legat napisał/a:
Gromma napisał/a:

Moja narzeczona ma pełen zestaw problemów. DDA, kompleksy na temat wzrostu, wagi, figury, introwertyczka, oziębła seksualnie. W zeszłym roku kochaliśmy się 4 razy.

Mnie ten opis wystarczy. smile

To samo pomyślałem. Autorze wyjdź z roli ratownika. Nie dasz rady - DDA, DDD - gruuuube problemy, ciezka praca. Tylko ona może sobie z tym dać rade. Jak bedzie miala odwage stawic temu czola. A niewielu próbuje.....Ty się tylko wypalisz.

78

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Problemem jest w tobie.

Wziąłeś sobie psychiczną babę z kompleksami w liczbie mnogiej, a oczekujesz normalnego i dojrzałego zachowania.



To jakby kupić sobie golfa i mieć pretensje, że do transportu pralki chujowy.


Albo weź sobie normalną babkę, albo bij konia dalej latając za rozwydrzoną księżniczką. Twoje życie - twój wybór. Bo ani nie wyleczysz jej z DDA, ani nie wyleczysz jej z kompleksów.

Autorze przeczytaj to 3 razy. Warto

79 Ostatnio edytowany przez Legat (2024-10-27 11:33:03)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Tu trzeba założyć, że uzytkowniczki wypowiadają się na forum i kierują głównie przedstawianiem oceanów kobiecych praw i wolności. W rzeczywistości tak jak napisała Madoja, jesli jest jakaś impreza w rodzinie meża, to na nią idą. Tak samo jak "wymagają" obecności swojego partnera, na uroczystościach rodzinnych swojej rodziny.

80

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SaraS napisał/a:

Co wiąże się z tym, że wystarczy, że mnie brzuch boli podczas okresu i też jest to traktowane jako sprawa życia i śmierci, jeśli chcesz, to zostań, wiem, że lepiej będzie ci w łóżeczku i tak dalej.


O ile faktycznie nie skręca cię w pół, że ledwo chodzisz i nie leje się z ciebie jak z cebra, to wciąż jest to słaba wymówka przed udziałem w pogrzebie jednego z najbliższych członków rodziny. Nie wiem, może u ciebie rodzic chrzestny jest niczym jednorożec widywany raz na chiński rok, ale są też rodziny, gdzie kontakt jest regularny, a zażyłość bardzo duża.

Poza tym taką wymówkę to każdy z nas słyszał tysiące razy aby jednocześnie oglądać potem zdjęcia takiej panny na socialach jak w tym samym czasie pojechała na wycieczkę rowerową albo chwali się byciem na premierze kinowej czy czymś podobnym.

Problem w tym, że w przypadku kobiet, z jednej strony wybacza się naprawdę wiele, ale z drugiej każdy wie kiedy to są zwykłe wymówki, które zwyczajnie wkurwiają i działają jak płachta na byka.


Po prostu ze względu na stan zdrowia partnera jego samopoczucie jest jednak sprawą priorytetową

Ponownie - to jest prawidłowa perspektywa i w takiej sytuacji wszystko jest OK. OK już by nie było, jakbyś go potrzebowała, a on stwierdziłby, że woli sobie pospać. Ale wydaje mi się, ze masz problem ze zrozumieniem tych dwóch odmiennych sytuacji. Bo to robi ogromną różnicę od kogo wychodzi ta inicjatywa.

81

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:
Legat napisał/a:
Gromma napisał/a:

Ja wychodzę z założenia że każda osoba zasługuje na szczęście, albo chociaz na szansę na to szczęście.

Brawo. Mija 10 rok dawania jej szansy na szczęście i Twój 35 rok życia. Dodajmy najlepszy czas życia. Masz seks raz na kwartał, remontujesz wspólne gniazdko pod jej dyktando, do tego ona ma kompletnie gdzieś twoją rodzinę. Daj jej może nastepne 10 lat szansy na szczeście. Przecież jest tego warta. smile

W waszych oczach wychodzę na idiotę, sadomasochistę, człowieka pozbawionego instynktu samozachowawczego. Okej szanuje wasze zdanie. Ale to nie jest tak że te 10 lat to wyglądało jak jakaś stalingradzka bitwa. Po prostu ostatnie pół roku było jednym wielkim stresem i po prostu mi się przelewa.

Stary kiedyś zrobiłem to samo co Ty. Tam akurat nie było DDA tylko DDD. To co panna wyniosla z domu to byla mega mega sieczka w glowie. Zupelne popierdzielenie wszystkiego. Tez chciałem ja ratować. Też nie przyjmowałem rad innych. Na poczatku myslalem ze zmienie ja. Naprawie. Potem zrozumialem ze tylko terapia moze tu pomoc - ale nie bylo na to chceci u panny. Dopiero jak wylądowałem na dnie psychicznym i niżej już się nie dało to mi się otwarzyly oczy. Straciłem w cholere czasu. Ratuj siebie a nie ja. Wyciągasz do niej rękę od lat - to nie zadziala

82

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Nie wiem, może u ciebie rodzic chrzestny jest niczym jednorożec widywany raz na chiński rok, ale są też rodziny, gdzie kontakt jest regularny, a zażyłość bardzo duża.

Dla kogoś, dla kogoś rodzina to przykry obowiązek albo ma po prostu luźny stosunek do przypadkowego zbioru ludzi połączonych więzami krwi a chrzestna to niemal nie rodzina, a nie (jak dla mnie) rodzina jako wartość nadrzędna i ludzie, których się kocha POMIMO na dobre i na złe to myślę, nie wczują się. My mamy dużą rodzinę i bardzo z sobą zżytą, widującą się też poza obowiązkowymi świętami i pogrzebami, ale jakby kogoś na pogrzebie zabrakło to rodzina najzwyczajniej w świecie by się martwiła co takiego mogło się stać, że ktoś się wyłamuje ZE WSPÓLNOTY w takim przykrym i trudnym momencie. Ale to my. Żyjący bardzo blisko. I jak ktoś się w rodzinę wżenia (jak mój mąż np) to staje się członkiem rodziny a nie "mężem kogoś".

83

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Generalnie, jak bardzo fatalnie trzeba się czuć, żeby odwołać czy rezygnować z udziału w jakimiś tam wydarzeniu czy aktywności? O ile nie są to naprawdę poważne kwestie, to czy już np. przy jakimś tam osłabieniu czy lekkim zmęczeniu jesteśmy gotowi czegoś sobie odmówić? Czy przy zwykłym stanie podgorączkowym i lekkim bólu głowy większość z nas od razu leży obłożnie chora w łóżku i się z niego nie rusza?

Zapewne w takich sytuacjach, jak ta opisana,  jest to zwykle tylko wymówka, gdyż z jakichś względów dziewczyna nie chciała się pojawić na uroczystości.
Czy to słuszne czy nie, to już inna bajka...

84

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Uczestnictwo w takich okolicznościach przyrody jest po prostu obowiązkowe. Nikt nie uczestniczy w pogrzebie dla zabawy

O, to, to!
Być może ona powiedziała "jak masz ochotę to idź, ja nie mam ochoty". No kurde, on też nie miał ochoty! Nikt nie ma ochoty iść na pogrzeb. Nie dość że to smutne wydarzenie, to do tego upierdliwe - trzeba przygotować odpowiednie ciuchy, poświęcić przynajmniej część dnia, przyjmować kondolencje i buziaki. Brrrr...
A jednak ludzie chodzą na pogrzeby. Bo trzeba, bo wypada. Tak, wypada.
Chodziłam na pogrzeby rodziców moich znajomych, chociaż cholernie mi się nie chciało, byłam bardzo nieszczęśliwa że muszę iść. Ale szłam, z szacunku do moich znajomych. Tak samo jak oni przyszli na pogrzeb mojego taty.
I to znajomi, a co dopiero narzeczona...

Ja mam wrażenie, że kobiety piszą tutaj, że bez problemu by zrozumiały, gdyby ich mąż wolał spać, niż iść na pogrzeb kogoś z rodziny - bo wypada tak pisać, bo to ładny partnerski slogan, taki poprawny politycznie. A w rzeczywistości zrobiłyby awanturę stulecia, a potem nie odzywałyby się miesiąc do tego faceta, albo nawet rozważały rozstanie.

85

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

W punkt Madoja

86

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Tak odnośnie pogrzebu przypomniało mi sie zdarzenie, w kórym sam uczestniczyłem. To był zimowy paskudny dzień, zimno i do tego przenikliwy wiatr. Padał śnieg. Ogólnie koszmarna pogoda. Człowiek marzył tylko o jednym. Jak najszybciej isć do domu. Po odbyciu już całej celebry na cmentarzu, koleżanki zmarłej zaczeły śpiewac jakąś pobożna pieśń. Gdy skończyły ksiądz chciał standardowo złożyć kondolencje rodzinie i podziekować za udział w uroczystości. Ale kobiety go wyprzedziły i zaczeły śpiewać druga pieśń. I tak wyprzedzały księdza pewnie ze 4 pieśniami. Aż w końcu księdzu udało się wbić, gdy te namawiały się co tu jeszcze zaśpiewać. Wszyscy odetchneli i w końcu poszli, każdy w swoim kierunku na czele z księdzem. smile

87

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
madoja napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Uczestnictwo w takich okolicznościach przyrody jest po prostu obowiązkowe. Nikt nie uczestniczy w pogrzebie dla zabawy

O, to, to!
Być może ona powiedziała "jak masz ochotę to idź, ja nie mam ochoty". No kurde, on też nie miał ochoty! Nikt nie ma ochoty iść na pogrzeb. Nie dość że to smutne wydarzenie, to do tego upierdliwe - trzeba przygotować odpowiednie ciuchy, poświęcić przynajmniej część dnia, przyjmować kondolencje i buziaki. Brrrr...
A jednak ludzie chodzą na pogrzeby. Bo trzeba, bo wypada. Tak, wypada.
Chodziłam na pogrzeby rodziców moich znajomych, chociaż cholernie mi się nie chciało, byłam bardzo nieszczęśliwa że muszę iść. Ale szłam, z szacunku do moich znajomych. Tak samo jak oni przyszli na pogrzeb mojego taty.
I to znajomi, a co dopiero narzeczona...

Ja mam wrażenie, że kobiety piszą tutaj, że bez problemu by zrozumiały, gdyby ich mąż wolał spać, niż iść na pogrzeb kogoś z rodziny - bo wypada tak pisać, bo to ładny partnerski slogan, taki poprawny politycznie. A w rzeczywistości zrobiłyby awanturę stulecia, a potem nie odzywałyby się miesiąc do tego faceta, albo nawet rozważały rozstanie.

Z tą kosmiczną awanturą i rozstaniem to przesada... i nie musi mieć odnośnika osobistego. Poprawna politycznie to jest konieczność uczestniczenia razem z partnerem, nawet nie mężem.
Ale tu jest drugie dno i nie ma sensu tego wałkować.

88

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Nie jest ważne, że to pogrzeb, kluczowe jest KOGO. To znaczy jak bliska była to osoba.

Autor był bardzo blisko, przeżył to bardzo. Dlatego bym nie usprawiedliwia ehem narzeczonej (!), która w takich momentach powinna być oparciem, wsparciem i kurwa całym wszechświatem i kosmosem.

No eeeeeech....

89

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Istotka6 napisał/a:

Nie jest ważne, że to pogrzeb, kluczowe jest KOGO. To znaczy jak bliska była to osoba.

Autor był bardzo blisko, przeżył to bardzo. Dlatego bym nie usprawiedliwia ehem narzeczonej (!), która w takich momentach powinna być oparciem, wsparciem i kurwa całym wszechświatem i kosmosem.

No eeeeeech....

W sytuacji autora, nie ma wparcia, wszechświata ani kosmosu, raczej nie ma nic, więc ta jej decyzja była wypadkową ich relacji,  nie da się porównać do swoich odczuć.

90 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-10-27 14:29:55)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Legat napisał/a:

Tak odnośnie pogrzebu przypomniało mi sie zdarzenie, w kórym sam uczestniczyłem. To był zimowy paskudny dzień, zimno i do tego przenikliwy wiatr. Padał śnieg. Ogólnie koszmarna pogoda. Człowiek marzył tylko o jednym. Jak najszybciej isć do domu. Po odbyciu już całej celebry na cmentarzu, koleżanki zmarłej zaczeły śpiewac jakąś pobożna pieśń. Gdy skończyły ksiądz chciał standardowo złożyć kondolencje rodzinie i podziekować za udział w uroczystości. Ale kobiety go wyprzedziły i zaczeły śpiewać druga pieśń. I tak wyprzedzały księdza pewnie ze 4 pieśniami. Aż w końcu księdzu udało się wbić, gdy te namawiały się co tu jeszcze zaśpiewać. Wszyscy odetchneli i w końcu poszli, każdy w swoim kierunku na czele z księdzem. smile

Gdy zmarł mój tata, zaznaczyliśmy w nekrologu, że z powodu COVIDu (bo wtedy akurat była pandemia) prosimy o nieskładanie kondolencji. Na szczęście wszyscy posłuchali i na zakończenie pogrzebu rozeszli się do domów. Nikt do nas nie podszedł. Więc uff...

Teraz widzę czasami nekrologi właśnie z tym zapisem, że prosi się o nieskładanie kondolencji. Mimo że pandemii nie ma.
No i dobrze.

No ja tego bardzo nie lubiłam. Ustawia się sznurek ludzi i każdy mówi to samo i całuje Cię w poliki, ble... Części tych ludzi nawet nie znasz.

91

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
wieka napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Nie jest ważne, że to pogrzeb, kluczowe jest KOGO. To znaczy jak bliska była to osoba.

Autor był bardzo blisko, przeżył to bardzo. Dlatego bym nie usprawiedliwia ehem narzeczonej (!), która w takich momentach powinna być oparciem, wsparciem i kurwa całym wszechświatem i kosmosem.

No eeeeeech....

W sytuacji autora, nie ma wparcia, wszechświata ani kosmosu, raczej nie ma nic, więc ta jej decyzja była wypadkową ich relacji,  nie da się porównać do swoich odczuć.

Co nie zmienia faktu, że będąc w związku, było to po prostu nie w porządku do partnera.
Idąc za ciosem, popieram, że związek raczej jest po prostu bez sensu.

92

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Istotka6 napisał/a:
wieka napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Nie jest ważne, że to pogrzeb, kluczowe jest KOGO. To znaczy jak bliska była to osoba.

Autor był bardzo blisko, przeżył to bardzo. Dlatego bym nie usprawiedliwia ehem narzeczonej (!), która w takich momentach powinna być oparciem, wsparciem i kurwa całym wszechświatem i kosmosem.

No eeeeeech....

W sytuacji autora, nie ma wparcia, wszechświata ani kosmosu, raczej nie ma nic, więc ta jej decyzja była wypadkową ich relacji,  nie da się porównać do swoich odczuć.

Co nie zmienia faktu, że będąc w związku, było to po prostu nie w porządku do partnera.
Idąc za ciosem, popieram, że związek raczej jest po prostu bez sensu.

Tez uwazam ze lepiej zeby sie rozstali

93

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
madoja napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Uczestnictwo w takich okolicznościach przyrody jest po prostu obowiązkowe. Nikt nie uczestniczy w pogrzebie dla zabawy

O, to, to!
Być może ona powiedziała "jak masz ochotę to idź, ja nie mam ochoty". No kurde, on też nie miał ochoty! Nikt nie ma ochoty iść na pogrzeb. Nie dość że to smutne wydarzenie, to do tego upierdliwe - trzeba przygotować odpowiednie ciuchy, poświęcić przynajmniej część dnia, przyjmować kondolencje i buziaki. Brrrr...
A jednak ludzie chodzą na pogrzeby. Bo trzeba, bo wypada. Tak, wypada.
Chodziłam na pogrzeby rodziców moich znajomych, chociaż cholernie mi się nie chciało, byłam bardzo nieszczęśliwa że muszę iść. Ale szłam, z szacunku do moich znajomych. Tak samo jak oni przyszli na pogrzeb mojego taty.
I to znajomi, a co dopiero narzeczona...

Ja mam wrażenie, że kobiety piszą tutaj, że bez problemu by zrozumiały, gdyby ich mąż wolał spać, niż iść na pogrzeb kogoś z rodziny - bo wypada tak pisać, bo to ładny partnerski slogan, taki poprawny politycznie. A w rzeczywistości zrobiłyby awanturę stulecia, a potem nie odzywałyby się miesiąc do tego faceta, albo nawet rozważały rozstanie.



To patrz, bo ja to pamiętam jeszcze czasy kiedy czuwania się organizowało. To było normą, że w tym czasie przychodziła w zasadzie większość ludzi, która denata znała - sąsiedzi, współpracownicy, dawni koledzy/koleżanki ze szkolnej ławki itp. I nie było to w takiej formie jak obecnie, że masz ostatnie pożegnanie i heja do ziemi.

Wyobrażasz sobie takie coś obecnie? Jak widać, że sam pogrzeb to już wielkie nie wiadomo co?

94 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2024-10-27 17:18:33)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Przecież na czyjś pogrzeb przychodzi się z szacunku dla zmarłego a nie z szacunku dla żyjących osób będących jego krewnymi. Nie rozumiem tej całej afery o pogrzeb osoby, która nawet nie była z narzeczoną autora spowinowacona, bo nie są przecież małżeństwem.

Gdyby narzeczona odmówiła udziału w pogrzebie matki autora, to rozumiałabym jego smutek, żal i rozczarowanie. A tu mówimy o jego ciotce i to jeszcze przez pryzmat braku szacunku jaki miała tym samym wyrazić jego matce. No za dużo tej matki i jej uczuć w związku autora.

Edit: Ale wiadomo przecież jak to jest w rodzinie. Trzeba się pokazać na ważnej uroczystości, nie wypada inaczej. Tylko tyle że to jeszcze nawet nie jest rodzina narzeczonej autora, a więc?

95

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
KoralinaJones napisał/a:

Przecież na czyjś pogrzeb przychodzi się z szacunku dla zmarłego a nie z szacunku dla żyjących osób będących jego krewnymi. Nie rozumiem tej całej afery o pogrzeb osoby, która nawet nie była z narzeczoną autora spowinowacona, bo nie są przecież małżeństwem.


Pogrzeb jest dla żyjących. Zmarły już nie żyje i jemu to wszystko jedno kto przyjdzie, a kto nie. Towarzysząc partnerowi życiowemu (bez względu na stan formalny) okazujesz szacunek i wsparcie właśnie JEMU. Nie ma znaczenia czy znałaś zmarłą osobę czy nie.

96

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Przecież na czyjś pogrzeb przychodzi się z szacunku dla zmarłego a nie z szacunku dla żyjących osób będących jego krewnymi. Nie rozumiem tej całej afery o pogrzeb osoby, która nawet nie była z narzeczoną autora spowinowacona, bo nie są przecież małżeństwem.


Pogrzeb jest dla żyjących. Zmarły już nie żyje i jemu to wszystko jedno kto przyjdzie, a kto nie. Towarzysząc partnerowi życiowemu (bez względu na stan formalny) okazujesz szacunek i wsparcie właśnie JEMU. Nie ma znaczenia czy znałaś zmarłą osobę czy nie.

Nieprawda. To jest  akurat pokazówka.


Pogrzeb jest ostatnim pożegnaniem osoby zmarłej. Przychodzi się po raz ostatni "spotkać" z tą osobą odprowadzając ją na miejsce wiecznego spoczynku. Dla osób obcych jest to typ uczestnictwa o którym piszesz. Najwyraźniej narzeczona autora nie czuje jakiejś szczególnej więzi z jego rodziną, bądź poszczególnymi osobami z jej grona.

97

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
KoralinaJones napisał/a:

Gdyby narzeczona odmówiła udziału w pogrzebie matki autora, to rozumiałabym jego smutek, żal i rozczarowanie. A tu mówimy o jego ciotce i to jeszcze przez pryzmat braku szacunku jaki miała tym samym wyrazić jego matce. No za dużo tej matki i jej uczuć w związku autora.

Edit: Ale wiadomo przecież jak to jest w rodzinie. Trzeba się pokazać na ważnej uroczystości, nie wypada inaczej. Tylko tyle że to jeszcze nawet nie jest rodzina narzeczonej autora, a więc?



Matka miała anse i dąse, bo straciła SIOSTRĘ. Żal, złość, rozgoryczenie i generalnie cały kalejdoskop innych uczuć w człowieku się wtedy wałkuje. To, że gdzieś tam para znajduje ujście w takiej chwili to jest całkowicie normalne. Zakompleksionej gówniarze, która ciągnie twojego syna syna w dół też byś dała po uszach za wyjątkowo słabą wymówkę.

98 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2024-10-27 17:24:53)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Gdyby narzeczona odmówiła udziału w pogrzebie matki autora, to rozumiałabym jego smutek, żal i rozczarowanie. A tu mówimy o jego ciotce i to jeszcze przez pryzmat braku szacunku jaki miała tym samym wyrazić jego matce. No za dużo tej matki i jej uczuć w związku autora.

Edit: Ale wiadomo przecież jak to jest w rodzinie. Trzeba się pokazać na ważnej uroczystości, nie wypada inaczej. Tylko tyle że to jeszcze nawet nie jest rodzina narzeczonej autora, a więc?



Matka miała anse i dąse, bo straciła SIOSTRĘ. Żal, złość, rozgoryczenie i generalnie cały kalejdoskop innych uczuć w człowieku się wtedy wałkuje. To, że gdzieś tam para znajduje ujście w takiej chwili to jest całkowicie normalne. Zakompleksionej gówniarze, która ciągnie twojego syna syna w dół też byś dała po uszach za wyjątkowo słabą wymówkę.

To może pora poszukać takiej gówniary, która będzie w 100% odpowiadać mamusi.

Edit: Bo to w ogóle nie jest temat na wypominki w związku.

99

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
KoralinaJones napisał/a:

Przecież na czyjś pogrzeb przychodzi się z szacunku dla zmarłego a nie z szacunku dla żyjących osób będących jego krewnymi.

Tak jak pisał poprzednik. Pogrzeby są dla żyjących. Nawet z punktu widzenia kościoła, a pytałem u źródła, tak to wygląda. Co ciekawe to podobna uroczystość do chrztu. Kościół wita swojego nowego członka. Przy pogrzebie żegna, mając nadzieję na spotkanie już w innej rzeczywistości.

100

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
KoralinaJones napisał/a:

Pogrzeb jest ostatnim pożegnaniem osoby zmarłej. Przychodzi się po raz ostatni "spotkać" z tą osobą odprowadzając ją na miejsce wiecznego spoczynku


Nie dotyczy to osób towarzyszących, które nie są dla denata, tylko są wsparciem dla swoich partnerów. Taka jest ich rola w takim wydarzeniu.


Każdy pogrzeb to "pokazówka'. Technicznie rzecz biorąc zwłoki można wyrzucić na śmietnik. Zmarłemu i tak wsio ryba już. Dlatego pogrzeb jest dla żyjących. Bo to oni muszą się pożegnać, bo to oni muszą zamknąć rozdział. Nie zmarli. Oni już koniec mają za sobą.

101

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
KoralinaJones napisał/a:

To może pora poszukać takiej gówniary, która będzie w 100% odpowiadać mamusi.

Edit: Bo to w ogóle nie jest temat na wypominki w związku.


Nie no oczywiście, ty byś klaskała uszami jakby ci życiowy partner powiedział, że ma w dupie, bo on idzie spać, jakby zmarła twoja matka chrzestna, siostra twojej rodzonej matki.


Jaaaaasssnnneeeeeee już ja to widzę. Pierwsza byś latała na forum pierdylionem swoich nicków wypisując jacy to wszyscy faceci są parszywymi miernotami.

102 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2024-10-27 17:35:15)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Pogrzeb jest ostatnim pożegnaniem osoby zmarłej. Przychodzi się po raz ostatni "spotkać" z tą osobą odprowadzając ją na miejsce wiecznego spoczynku


Nie dotyczy to osób towarzyszących, które nie są dla denata, tylko są wsparciem dla swoich partnerów. Taka jest ich rola w takim wydarzeniu.


Każdy pogrzeb to "pokazówka'. Technicznie rzecz biorąc zwłoki można wyrzucić na śmietnik. Zmarłemu i tak wsio ryba już. Dlatego pogrzeb jest dla żyjących. Bo to oni muszą się pożegnać, bo to oni muszą zamknąć rozdział. Nie zmarli. Oni już koniec mają za sobą.

I narzeczona nie czuła, że musi się pożegnać z ciotką autora. No, jeśli nie złożyła w tej sytuacji nawet marnych kondolencji, nie wyraziła smutku, nie przeprosiła że nie będzie mogła - to faktycznie nieładnie, ale zaraz ona chyba miała coś na swoje usprawiedliwienie? Ach tak, w opinii matki , za mało. No dużo tej matki w tym związku.

103

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Pogrzeb jest ostatnim pożegnaniem osoby zmarłej. Przychodzi się po raz ostatni "spotkać" z tą osobą odprowadzając ją na miejsce wiecznego spoczynku


Nie dotyczy to osób towarzyszących, które nie są dla denata, tylko są wsparciem dla swoich partnerów. Taka jest ich rola w takim wydarzeniu.


Każdy pogrzeb to "pokazówka'. Technicznie rzecz biorąc zwłoki można wyrzucić na śmietnik. Zmarłemu i tak wsio ryba już. Dlatego pogrzeb jest dla żyjących. Bo to oni muszą się pożegnać, bo to oni muszą zamknąć rozdział. Nie zmarli. Oni już koniec mają za sobą.

Co Ty piszesz? Jak zwloki mozna wyrzucic na smietnik? I to czlowieka? No musi byc pogrzeb.  Oczywiscie ze dla zmarlego to obojetne ale dla pamieci i szacunku miec ladny grob. Tak sie zastanawiam tez czy jak pojde do Nieba to czy ktos bedzie dbac o moj grob i dawal tam piekne kwiaty

104 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2024-10-27 17:34:12)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

To może pora poszukać takiej gówniary, która będzie w 100% odpowiadać mamusi.

Edit: Bo to w ogóle nie jest temat na wypominki w związku.


Nie no oczywiście, ty byś klaskała uszami jakby ci życiowy partner powiedział, że ma w dupie, bo on idzie spać, jakby zmarła twoja matka chrzestna, siostra twojej rodzonej matki.


Jaaaaasssnnneeeeeee już ja to widzę. Pierwsza byś latała na forum pierdylionem swoich nicków wypisując jacy to wszyscy faceci są parszywymi miernotami.


Akurat ostatni z moich nicków podoba mi się tak bardzo, że nie zamierzam wracać do żadnego z moich poprzednich. KoralinaJones to moje ostatnie małżeństwo big_smile.


Edit: Poza tym, że to Ty robisz offtop personalnymi wycieczkami. Także może obierz kierunek do kogoś innego, bo ja nie mam ochoty.

105

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
KoralinaJones napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

To może pora poszukać takiej gówniary, która będzie w 100% odpowiadać mamusi.

Edit: Bo to w ogóle nie jest temat na wypominki w związku.


Nie no oczywiście, ty byś klaskała uszami jakby ci życiowy partner powiedział, że ma w dupie, bo on idzie spać, jakby zmarła twoja matka chrzestna, siostra twojej rodzonej matki.


Jaaaaasssnnneeeeeee już ja to widzę. Pierwsza byś latała na forum pierdylionem swoich nicków wypisując jacy to wszyscy faceci są parszywymi miernotami.


Akurat ostatni z moich nicków podoba mi się tak bardzo, że nie zamierzam wracać do żadnego z moich poprzednich. KoralinaJones to moje ostatnie małżeństwo big_smile.


Edit: Poza tym, że to Ty robisz offtop personalnymi wycieczkami. Także może obierz kierunek do kogoś innego, bo ja nie mam ochoty.

Ja wlasnie lubie Twoj nick

106

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Zakompleksionej gówniarze, która ciągnie twojego syna syna w dół też byś dała po uszach za wyjątkowo słabą wymówkę.

Oj nie, stosunek teściowa - synowa to stąpanie po kruchym lodzie big_smile

Jak syn da się ciągnąć w dół, to pretensje niech ma do siebie.

107

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

No niewiem czy ryzyko straty pracy oraz pozabijania ludzi autem po ponad 24 godzinach nie spania jest glupia wymowka jakies gowniary

108 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-10-27 18:40:19)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Pogrzeb jest dla żyjących. Zmarły już nie żyje i jemu to wszystko jedno kto przyjdzie, a kto nie. Towarzysząc partnerowi życiowemu (bez względu na stan formalny) okazujesz szacunek i wsparcie właśnie JEMU. Nie ma znaczenia czy znałaś zmarłą osobę czy nie.

W punkt.

Zauważyliście że w tym temacie mężczyźni uważają że kobieta POWINNA iść z facetem na pogrzeb, a kobiety uważają że NIE MUSIAŁA?
Dziwne.
Nadal myślę że chodzi o płeć. Nadal uważam, że gdyby temat założyła kobieta - że mężowi nie chciało iść się na pogrzeb bliskiej jej osoby, to by jej tu inne babki doradzały rozstanie.

Ale wracając do meritum tematu. Mi się wydaje że narzeczona autora znalazła super wymówkę by nie iść na te urodziny. Jakiś SMS sprzed miliona lat... A jej dawne zachowania pokazują, że nie ma problemu by bezczelnie odmówić partnerowi by pójść z nim na ważną uroczystość. Co za różnica czy pogrzeb czy urodziny. Tak, uważam że to wymówka. I ten SMS był jej bardzo na rękę, bo teraz nie musi nigdzie jeździć.

Ktoś wyżej napisał że jest róznica między matką a matką chrzestną. Pomijając fakt, że niektórzy są bardzo mocno związani z matką chrzestną czy ciotką i jest dla nich drugą matką, to jestem całkowicie pewna, że narzeczona autora na pogrzeb jego matki kiedyś w przyszłości nie pójdzie. Bidulka będzie pewnie śpiąca, a do tego teściowa kiedyś wysłała jej nieprzyjemnego SMSa i uraziła kruche ego księżniczki. I autor nawet na pogrzeby własnych rodziców pójdzie sam.

109

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Po prostu ze względu na stan zdrowia partnera jego samopoczucie jest jednak sprawą priorytetową

Ponownie - to jest prawidłowa perspektywa i w takiej sytuacji wszystko jest OK. OK już by nie było, jakbyś go potrzebowała, a on stwierdziłby, że woli sobie pospać. Ale wydaje mi się, ze masz problem ze zrozumieniem tych dwóch odmiennych sytuacji. Bo to robi ogromną różnicę od kogo wychodzi ta inicjatywa.

A ja tak nie uważam. Jeżeli uznajemy, że samopoczucie (podkreślę jeszcze raz - samopoczucie w sensie zdrowotnym, a nie że samo niewyspanie; tak zrozumiałam post autora, że dziewczyna była niewyspana ORAZ źle się czuła) jest ważniejsze, to nie ma znaczenia, czy ja to zaproponuję czy partner. Jeśli coś jest nadrzędne to jest i tyle.

Rita napisał/a:

Dla kogoś, dla kogoś rodzina to przykry obowiązek albo ma po prostu luźny stosunek do przypadkowego zbioru ludzi połączonych więzami krwi a chrzestna to niemal nie rodzina, a nie (jak dla mnie) rodzina jako wartość nadrzędna i ludzie, których się kocha POMIMO na dobre i na złe to myślę, nie wczują się. My mamy dużą rodzinę i bardzo z sobą zżytą, widującą się też poza obowiązkowymi świętami i pogrzebami, ale jakby kogoś na pogrzebie zabrakło to rodzina najzwyczajniej w świecie by się martwiła co takiego mogło się stać, że ktoś się wyłamuje ZE WSPÓLNOTY w takim przykrym i trudnym momencie. Ale to my. Żyjący bardzo blisko. I jak ktoś się w rodzinę wżenia (jak mój mąż np) to staje się członkiem rodziny a nie "mężem kogoś".

Jasne. Jak ktoś bogaty, to zły, jak ładny, to głupi, a jak stawia samopoczucie partnera nad to, co wypada, to ma kijowe relacje z rodziną.

W czasie związku miałam w rodzinie dwa pogrzeby, w tym jeden najukochańszej babci, z którą byłam bardzo zżyta. I mimo że byłam w absolutnej rozsypce, to gdyby mój partner źle się czuł, powiedziałabym, żeby został w domu. Oczywiście, że nie byłabym zadowolona, ale nie z niego, a z okoliczności. I gdyby wtedy ktoś z mojej rodziny postanowił ustawiać go do pionu aka wyrzygać swoje frustracje, to do pionu zaczęłabym ustawiać tę osobę ja, bo to nie jej sprawa.

Poza tym ludzie są różni. Mam znajomych, niby zupełnie zdrowych, a z tak fatalną odpornością, że wystarczy jakaś pierdoła, przemęczenie, niedogrzanie itd., żeby kończyli z 1,5 tygodnia L4, półprzytomni i ogólnie bardziej chorzy niż mój chory partner. Dlatego nawet absolutnie niechorująca ja, dla której jest to totalnie obce i, cóż, niezrozumiałe, nie śmiałabym "dyskutować" z czyimś złym samopoczuciem.

I tak, jak w każdych innych okolicznościach oczekiwałabym towarzystwa partnera, tak w tych, uważam, mógłby mnie wspierać i przed wyjściem, i po powrocie. I to by było dla mnie ważniejsze od przykładnego stawienia się na pogrzebie. Bo to faktycznie wygląda jak upieranie się, żeby wyszło ładnie "na pokaz".

Bagiennik napisał/a:

Generalnie, jak bardzo fatalnie trzeba się czuć, żeby odwołać czy rezygnować z udziału w jakimiś tam wydarzeniu czy aktywności? O ile nie są to naprawdę poważne kwestie, to czy już np. przy jakimś tam osłabieniu czy lekkim zmęczeniu jesteśmy gotowi czegoś sobie odmówić? Czy przy zwykłym stanie podgorączkowym i lekkim bólu głowy większość z nas od razu leży obłożnie chora w łóżku i się z niego nie rusza?

Jak wyżej - ludzie mają różną odporność. Ja nie choruję, nie licząc covidu, to ostatni raz pewnie w podstawówce miałam jakąś anginę czy coś. A jako że covidem hojnie część rodziny obdzieliła moja mama, to mogłam sobie porównywać, jak to przebiegało - i tak, jak większość miała 4-5 dni zjazdu, gorączki i innych atrakcji, tak u mnie cała objawowa impreza zamknęła się w 24 h. Więc jeśli chodzi o mnie, to mam podejście takie jak Ty, przynajmniej póki mi się odporność nie zmieni. No bo skoro nic się nie dzieje, to z jakiej racji histerie i taryfa ulgowa. Ale, jak pisałam wyżej, mam znajomych, którzy chorują często i hm, może nie ciężko, ale upierdliwie, co sama miałam okazję obserwować. I w takim wypadku absolutnie nie dziwiłaby mnie chęć zostania w domu w przypadku złego samopoczucia, jeżeli standardową karą za zignorowanie tegoż miałby być tydzień leżenia plackiem w łóżku.

Jack napisał/a:

Matka miała anse i dąse, bo straciła SIOSTRĘ. Żal, złość, rozgoryczenie i generalnie cały kalejdoskop innych uczuć w człowieku się wtedy wałkuje. To, że gdzieś tam para znajduje ujście w takiej chwili to jest całkowicie normalne. Zakompleksionej gówniarze, która ciągnie twojego syna syna w dół też byś dała po uszach za wyjątkowo słabą wymówkę.

Owszem, zdarza się, ale nie jest to nic chwalebnego. Znaczy, jak się postanowiło wylać na kogoś złe emocje, to należałoby przeprosić. Tego zabrakło.

A co do dawania po uszach gówniarze - ee, no nie? Po pierwsze, to kto ma określić, czy ochrzan jest słuszny czy nie? Jeśli matka, to daje jej to nieograniczone prawo do ochrzaniania partnerki syna.
A po drugie, to nawet jeśli zrobiłabym coś, za co ochrzan by mi się należał, to przecież nie od innej dorosłej osoby, bo i z jakiej racji? Upominać to mnie mogli rodzice, kiedy byłam nieletnia. Teraz relację między mną a partnerem ogarniamy my sami. Jeśli będzie coś nie tak, to omówię to z nim, nikt inny nie będzie mi, ee... dawał po uszach. wink

Nie dotyczy to osób towarzyszących, które nie są dla denata, tylko są wsparciem dla swoich partnerów. Taka jest ich rola w takim wydarzeniu.

No właśnie, o to mi wcześniej chodziło! A w zakres wsparcia i ewentualne braki nie powinny się wpierdzielać osoby trzecie.

110

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
madoja napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Pogrzeb jest dla żyjących. Zmarły już nie żyje i jemu to wszystko jedno kto przyjdzie, a kto nie. Towarzysząc partnerowi życiowemu (bez względu na stan formalny) okazujesz szacunek i wsparcie właśnie JEMU. Nie ma znaczenia czy znałaś zmarłą osobę czy nie.

W punkt.

Zauważyliście że w tym temacie mężczyźni uważają że kobieta POWINNA iść z facetem na pogrzeb, a kobiety uważają że NIE MUSIAŁA?
Dziwne.
Nadal myślę że chodzi o płeć. Nadal uważam, że gdyby temat założyła kobieta - że mężowi nie chciało iść się na pogrzeb bliskiej jej osoby, to by jej tu inne babki doradzały rozstanie.

Ale wracając do meritum tematu. Mi się wydaje że narzeczona autora znalazła super wymówkę by nie iść na te urodziny. Jakiś SMS sprzed miliona lat... A jej dawne zachowania pokazują, że nie ma problemu by bezczelnie odmówić partnerowi by pójść z nim na ważną uroczystość. Co za różnica czy pogrzeb czy urodziny. Tak, uważam że to wymówka. I ten SMS był jej bardzo na rękę, bo teraz nie musi nigdzie jeździć.

Ktoś wyżej napisał że jest róznica między matką a matką chrzestną. Pomijając fakt, że niektórzy są bardzo mocno związani z matką chrzestną czy ciotką i jest dla nich drugą matką, to jestem całkowicie pewna, że narzeczona autora na pogrzeb jego matki kiedyś w przyszłości nie pójdzie. Bidulka będzie pewnie śpiąca, a do tego teściowa kiedyś wysłała jej nieprzyjemnego SMSa i uraziła kruche ego księżniczki. I autor nawet na pogrzeby własnych rodziców pójdzie sam.

Moim zdaniem jego partnerka jesli chodzi o pogrzeby z rodziny partnera to powinna byc w przyszlosci na pogrzebie tesciow oraz rodzenstwa partnera o ile takowe posiada... natomiast nie musiala byc na pogrzebie chrzestnej jego matki a nastepnie babci Zosi dziadka Tadka ciotki Teresy wujka Stefana kuzynki Agaty itd... bez przesady jeszcze jak partner ma duza rodzine to by pewnie musiala byc co miesiac na czyms pogrzebie

111

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
madoja napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Pogrzeb jest dla żyjących. Zmarły już nie żyje i jemu to wszystko jedno kto przyjdzie, a kto nie. Towarzysząc partnerowi życiowemu (bez względu na stan formalny) okazujesz szacunek i wsparcie właśnie JEMU. Nie ma znaczenia czy znałaś zmarłą osobę czy nie.

W punkt.

Niestety, ale nie do końca. Na pogrzebie mojego ojca (bo odniosę się w takim razie do własnego doświadczenia w tym zakresie) było bardzo dużo osób, w tym osób z jego pracy, szkoły itp. o których istnieniu ja w ogóle nie wiedziałam i którzy przyszli tam, bo zmarł mój ojciec (ich znajomy, kolega, współpracownik) a nie dlatego, że ja tam byłam.

Narzeczona nie mogła uczestniczyć w pogrzebie krewnej autora i miała na to swoje usprawiedliwienie a nie dlatego, że wprost odmówiła. Autor za matką robi z igły widły.

112 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-10-27 20:54:33)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:

Od 10 lat jestem w związku z 31 letnią partnerką.

Moja narzeczona ma pełen zestaw problemów...

Jeśli jesteście 10 lat razem to to że ma kompleksy i jesteście niekompatybilni seksualnie nie wynika z jej przeszłości, ale waszej relacji. Jej przeszłość nie ma znaczenia, bo kobietą stała się przy tobie. Jest zakompleksioną i "oziębłą" kobietą bo tak ukształtowała się jej seksualność w twojej obecności. Chyba że poznałeś 21 letnią dziewczynę w pełni ukształtowaną i doświadczoną (ironia).

DDA i woli mieszkać z rodziną niż z tobą? Rozumiem, że ty też wolisz, żeby narzeczona mieszkała z alkoholikami? Nie boisz się o jakieś jej podstawowy komfort psychiczny czy bezpieczeństwo?

Czy twoja rodzina była na przyjęciu zaręczynowym? Czy świętowali wasze zaręczyny i dziewczyna czuła się przyjęta w wasze grono? Czy twoja mam też wysyła tobie SMSy jak widzi że traktujesz dziewczynę źle, czy to tylko dla niej ma porady jak należy się zachować? W sumie pytania retoryczne bo można sie domyślić jak jest.

113

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Smutna mistrzostwo we wprowadzaniu faceta w poczucie winy. smile

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
KoralinaJones napisał/a:

Niestety, ale nie do końca. Na pogrzebie mojego ojca (bo odniosę się w takim razie do własnego doświadczenia w tym zakresie) było bardzo dużo osób, w tym osób z jego pracy, szkoły itp. o których istnieniu ja w ogóle nie wiedziałam i którzy przyszli tam, bo zmarł mój ojciec (ich znajomy, kolega, współpracownik) a nie dlatego, że ja tam byłam.

A czy wysłałaś SMSy partnerkom tych żałobników, którzy śmieli pokazać się bez nich i nie okazały dostatecznego wsparcia?
Myślę że jako córka miałaś moralne prawo i obowiązek zrobić choćby taką ogólnikową liste obecności wink

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Legat napisał/a:

Smutna mistrzostwo we wprowadzaniu faceta w poczucie winy. smile

Ja nie zostawiłabym nawet kota w domu gdzie jest osoba uzależniona od czegokolwiek. Nie mówic już o człowieku którego wybrałam sobie za życiowego partnera, gdyż raczej cenię sobie szczeście, zdrowie fizyczne i psychiczne osób z którymi łączy mnie tak bliska więź smile 
Obawiam się że tego pana nie wpędzi nic w poczucie winy. To kolejna historia gdzie idealny Autor poznaje nie-idealnego partnera który psuje cały idealny związek Autorowi. Autor robi wszystko, partner nic, związek trzeba ratować, a ratunek przyjdzie z obsmarowania partnera i klepaniu się po pleckach jakie to baby są złe i niewdzięczne. 10 lat, a problemem nie jest mieszkanie z alkoholikiem, ale to że dziewczyna nie chce zjeść tortu smile

116 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-10-27 21:48:15)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Legat napisał/a:

Smutna mistrzostwo we wprowadzaniu faceta w poczucie winy. smile

Ja nie zostawiłabym nawet kota w domu gdzie jest osoba uzależniona od czegokolwiek. Nie mówic już o człowieku którego wybrałam sobie za życiowego partnera, gdyż raczej cenię sobie szczeście, zdrowie fizyczne i psychiczne osób z którymi łączy mnie tak bliska więź smile 
Obawiam się że tego pana nie wpędzi nic w poczucie winy. To kolejna historia gdzie idealny Autor poznaje nie-idealnego partnera który psuje cały idealny związek Autorowi. Autor robi wszystko, partner nic, związek trzeba ratować, a ratunek przyjdzie z obsmarowania partnera i klepaniu się po pleckach jakie to baby są złe i niewdzięczne. 10 lat, a problemem nie jest mieszkanie z alkoholikiem, ale to że dziewczyna nie chce zjeść tortu smile

big_smile ja sie wogole zastanawiam ze nikt takich tematow nie uznaje za trollowskie tylko wszyscy z pelna powaga odpowiadamy

117

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Legat napisał/a:

Smutna mistrzostwo we wprowadzaniu faceta w poczucie winy. smile

Ja nie zostawiłabym nawet kota w domu gdzie jest osoba uzależniona od czegokolwiek. Nie mówic już o człowieku którego wybrałam sobie za życiowego partnera, gdyż raczej cenię sobie szczeście, zdrowie fizyczne i psychiczne osób z którymi łączy mnie tak bliska więź smile 
Obawiam się że tego pana nie wpędzi nic w poczucie winy. To kolejna historia gdzie idealny Autor poznaje nie-idealnego partnera który psuje cały idealny związek Autorowi. Autor robi wszystko, partner nic, związek trzeba ratować, a ratunek przyjdzie z obsmarowania partnera i klepaniu się po pleckach jakie to baby są złe i niewdzięczne. 10 lat, a problemem nie jest mieszkanie z alkoholikiem, ale to że dziewczyna nie chce zjeść tortu smile

A byłaś w związku z dda/ddd? Bo to dość egzotyczne przeżycie. Oczekujesz wywołania poczucia winy u faceta? (lub babki gdyby autor watku byl kobieta).

118 Ostatnio edytowany przez Gromma (2024-10-27 21:57:33)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Do wszystkich udzielających się w tym wątku. Bardzo dziękuję za wasze zdanie i poglądy rozjasniają mi sytuację.

Otóż pragnę was zapewnić że będę dalej walczył o ten związek mimo wszystko. Wczorajszy i dzisiejszy dzień był pod znakiem trudnych i szczerych rozmów z narzeczoną i wiele się wyjaśniło.

Ale też dziękuję za wasze zdanie.

119

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:

Do wszystkich udzielających się w tym wątku. Bardzo dziękuję za wasze zdanie i poglądy rozjasniają mi sytuację.

Otóż pragnę was zapewnić że będę dalej walczył o ten związek mimo wszystko. Wczorajszy i dzisiejszy dzień był pod znakiem trudnych i szczerych rozmów z narzeczoną i wiele się wyjaśniło.

Ale też dziękuję za wasze zdanie.

Trzymam kciuki ale namów ja na pracę nad tym ciężkim bagażem jaki nosi. Jeśli rozmawiacie i będzie chęć walki ze swoimi demonami to może się ładnie poukładać.  Nigdy nie będzie bajki na 100% ale może być fajnie. Ale musi być chęć na pracy nad sobą. Powodzenia

120

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:

Do wszystkich udzielających się w tym wątku. Bardzo dziękuję za wasze zdanie i poglądy rozjasniają mi sytuację.

Otóż pragnę was zapewnić że będę dalej walczył o ten związek mimo wszystko. Wczorajszy i dzisiejszy dzień był pod znakiem trudnych i szczerych rozmów z narzeczoną i wiele się wyjaśniło.

Ale też dziękuję za wasze zdanie.

Będzie co będzie, życzę abyś po prostu byl szczęśliwy smile

121 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2024-10-27 22:46:22)

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Niestety, ale nie do końca. Na pogrzebie mojego ojca (bo odniosę się w takim razie do własnego doświadczenia w tym zakresie) było bardzo dużo osób, w tym osób z jego pracy, szkoły itp. o których istnieniu ja w ogóle nie wiedziałam i którzy przyszli tam, bo zmarł mój ojciec (ich znajomy, kolega, współpracownik) a nie dlatego, że ja tam byłam.

A czy wysłałaś SMSy partnerkom tych żałobników, którzy śmieli pokazać się bez nich i nie okazały dostatecznego wsparcia?
Myślę że jako córka miałaś moralne prawo i obowiązek zrobić choćby taką ogólnikową liste obecności wink

W trakcie pogrzebu nawet nie wiedziałam, kto na niego przyszedł i ile jest tych osób. Nie miałam do tego głowy. Dopiero potem ktoś z bliskich mi o tym powiedział wink.

Chodzi mi o to, że rozumiałabym żal autora o to, że narzeczona nie chciała lub nie mogła uczestniczyć w jego uroczystości rodzinnej, bo to przecież on jest z nią w związku, ale nie jego matka, nie mówiąc już o tym jakoby to miało być wyrazem braku szacunku do niej akurat, to już prędzej do autora.

122

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
SaraS napisał/a:

A ja tak nie uważam. Jeżeli uznajemy, że samopoczucie (podkreślę jeszcze raz - samopoczucie w sensie zdrowotnym, a nie że samo niewyspanie; tak zrozumiałam post autora, że dziewczyna była niewyspana ORAZ źle się czuła) jest ważniejsze, to nie ma znaczenia, czy ja to zaproponuję czy partner. Jeśli coś jest nadrzędne to jest i tyle.

Sorry, ale uważam tak samo ja Madoja - gdyby post napisała kobieta, że jej partner nie poszedł, bo chciał sobie pospać, to suchej nitki nikt by na nim nie zostawił, a 3/4 kobiet, o ile nie wszystkie pisałyby tu o konieczności rozstania z fujarą (bo takiego partnera ciężko byłoby nazwać facetem).


Owszem, zdarza się, ale nie jest to nic chwalebnego. Znaczy, jak się postanowiło wylać na kogoś złe emocje, to należałoby przeprosić. Tego zabrakło.

Nie wiem jak ty, ale ja byłem uczony, że w takich przypadkach się nie przeprasza. Bo to właśnie wsparcie jest potrzebne i zrozumienie dla bólu i rozpaczy po stracie najbliższych. Wszystko w ramach prawa do przeżywania tych wszystkich negatywnych uczuć bez skrępowania. Aby móc się z nimi uporać, a nie je tłumić ze względu na komfort innych. Bo tłumiąc emocje dla dobrego samopoczucia innych nigdy nie przepracuje się żałoby. Sorry, ale to jednak w pogrzebie bezpośredni żałobnicy są najważniejsi, a nie wygoda osób towarzyszących. Oni biorą udział jako wsparcie dla wspomnianych żałobników. Ich komfort psychiczny/emocjonalny to generalnie......ma się w dupie. Oni są aby dawać pociechę. A nie po to, aby ich zabawiać wygodnymi wymówkami. Dlatego też moja rodzina jest bardzo zżyta, lojalna ( i to tak pod tytułem jeden za wszystkich - wszyscy za jednego) i nie ma u nas przypadków traum i depresji. Czyli stosowany przez nas gradient ważności się sprawdza. Wszak tym jest rodzina. Wzajemnym wsparciem i oporą. Nie wygodnictwem poszczególnych jednostek. Jak u nas ktoś w emocjonalnym bólu powie "wypierdalaj" to nikt się z tego powodu nie obrusza. Po prostu przyjmujemy to za wolność ekspresji emocji skrajnej sytuacji jaką jest właśnie śmierć bliskiego członka rodziny.

A co do dawania po uszach gówniarze - ee, no nie? Po pierwsze, to kto ma określić, czy ochrzan jest słuszny czy nie?


W zasadzie ponownie to samo - dyskurs wszelkiej maści dywagacjom co i jak się powinno nadaje nestor/senior rodu. Tak zwana 'głowa rodu'.

123

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Jack Sparrow napisał/a:

Owszem, zdarza się, ale nie jest to nic chwalebnego. Znaczy, jak się postanowiło wylać na kogoś złe emocje, to należałoby przeprosić. Tego zabrakło.

Nie wiem jak ty, ale ja byłem uczony, że w takich przypadkach się nie przeprasza. Bo to właśnie wsparcie jest potrzebne i zrozumienie dla bólu i rozpaczy po stracie najbliższych. Wszystko w ramach prawa do przeżywania tych wszystkich negatywnych uczuć bez skrępowania. Aby móc się z nimi uporać, a nie je tłumić ze względu na komfort innych. Bo tłumiąc emocje dla dobrego samopoczucia innych nigdy nie przepracuje się żałoby. Sorry, ale to jednak w pogrzebie bezpośredni żałobnicy są najważniejsi, a nie wygoda osób towarzyszących. Oni biorą udział jako wsparcie dla wspomnianych żałobników. Ich komfort psychiczny/emocjonalny to generalnie......ma się w dupie. Oni są aby dawać pociechę. A nie po to, aby ich zabawiać wygodnymi wymówkami. Dlatego też moja rodzina jest bardzo zżyta, lojalna ( i to tak pod tytułem jeden za wszystkich - wszyscy za jednego) i nie ma u nas przypadków traum i depresji. Czyli stosowany przez nas gradient ważności się sprawdza. Wszak tym jest rodzina. Wzajemnym wsparciem i oporą. Nie wygodnictwem poszczególnych jednostek. Jak u nas ktoś w emocjonalnym bólu powie "wypierdalaj" to nikt się z tego powodu nie obrusza. Po prostu przyjmujemy to za wolność ekspresji emocji skrajnej sytuacji jaką jest właśnie śmierć bliskiego członka rodziny.

Nie, partnerka autora nie służy do tego, żeby w trudnych chwilach jego matka mogła wywalać z siebie negatywne emocje. Dlatego, skoro matka już tak zrobiła, powinna przeprosić, gdy ochłonie.

A prawo do przeżywania uczuć i nietłumienie emocji brzmi bardzo zgrabnie, tyle że w tym przypadku to tylko usprawiedliwienie dla naskoczenia na dziewczynę autora. Zasłanianie się ładnymi hasłami, żeby zrobić coś brzydkiego. wink

Sorry, ale to jednak w pogrzebie bezpośredni żałobnicy są najważniejsi, a nie wygoda osób towarzyszących. Oni biorą udział jako wsparcie dla wspomnianych żałobników. Ich komfort psychiczny/emocjonalny to generalnie......ma się w dupie. Oni są aby dawać pociechę.

Znowu: bardzo ładnie brzmi, ale to, że komfort jednego jest ważniejszy niż drugiego, nie oznacza, że ten drugi na życzenie ma stać się chłopcem do bicia, żeby ten pierwszy mógł rozładować emocje.

A co do dawania po uszach gówniarze - ee, no nie? Po pierwsze, to kto ma określić, czy ochrzan jest słuszny czy nie?


W zasadzie ponownie to samo - dyskurs wszelkiej maści dywagacjom co i jak się powinno nadaje nestor/senior rodu. Tak zwana 'głowa rodu'.

XD

Czekaj, bo aż nie mogę uwierzyć, że rozmawiamy o tym samym. XDDD

Senior rodu decyduje, czy matka autora może ochrzanić dziewczynę autora w sprawie dot. zobowiązań między dziewczyną a autorem? XDDD
Przecież to brzmi jak najbardziej toksyczna rodzina ever.

124

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:

Do wszystkich udzielających się w tym wątku. Bardzo dziękuję za wasze zdanie i poglądy rozjasniają mi sytuację.

Otóż pragnę was zapewnić że będę dalej walczył o ten związek mimo wszystko. Wczorajszy i dzisiejszy dzień był pod znakiem trudnych i szczerych rozmów z narzeczoną i wiele się wyjaśniło.

Ale też dziękuję za wasze zdanie.

Ale o co będziesz walczył? Znaczy, że siebie obwiniasz o ten stan rzeczy? W takim razie musisz walczyć ze sobą.
Szczera rozmowa może też być nawijaniem makaronu na uszy +seks i już zmienia się myślenie big_smile
To jednak partnerka pójdzie na urodziny mamy, na czym tak Ci zależało, czy nie?

125

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Istotka6 napisał/a:

Czuję się trochę wywołana do tablicy...
Ja, 30 lat, DDA, podobny staż związku, też kiedyś usłyszałam coś przykrego od teścia, mianowicie chciał żeby Misiek mnie zostawił, ponieważ nie pochodzę z bogatej rodziny

Dziś? DDA przepracowane. Nigdy by mi nie przyszło do głowy aby "traumy",czy złe doświadczenia (zdrady byłego partnera) przerzucać na Miska. Jeśli widzisz, że w mieszkaniu się popsuła pralka i przecieka, to naprawiasz, nie robisz prania by zalać mieszkanie, prawda? To samo tyczy się "przeszłości".
Do teścia mam dystans, tak jak Twoja partnerka do Twojej mamy. Niestety nie da się zapomnieć przykrych słów, które mimo wszystko wybaczyłam wiedząc, że kierował się troską o syna. Utrzymujemy poprawne relacje. Nie unikamy siebie, ponieważ wiemy, że będziemy na siebie i tak skazani, więc lepiej po prostu żyć dalej i się przy tym w miarę możliwości dobrze bawić wink

Co mogę powiedzieć o Twojej partnerce? Wydaje mi się, że nie próbuje się wysilić by pogodzić się z Twoją mamą. Być może potrzebuje przeprosin, ale uważam, że czasem nie jest to potrzebne, liczy się to, że Twoja mama stara się, nie powie złego słowa zważywszy na Ciebie. To samo mam ze strony Teścia, doceniam, że się stara, mi to wystarczy.
Wydaje mi się  że partnerkę masz niedojrzałą przede wszystkim do tego, aby przyjąć do wiadomości, do świadomości, że jest DDA i aby coś zacząć z tym robić. Wydaje mi się, że uważa, że po prostu taka jest i nie widzi potrzeby by się zmienić. Prosiłeś aby poszła na terapie tłumacząc jak to na Ciebie, na Was wpływa?

Istotka6 napisał/a:

Podpisuję się pod postem madoji

Mimo wielu podobieństw (poza seksem, akurat bardzo lubię), teściowi wybaczyłam i się staram, robię to dla partnera.

I też uważam, że albo jest bardzo ślepa czyli niedojrzała, albo wygodnicka, lub po prostu ma Cię gdzieś i Twoje potrzeby, Twoją rodzinę.

Istotka6 napisał/a:
New Me napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Podpisuję się pod postem madoji

Mimo wielu podobieństw (poza seksem, akurat bardzo lubię), teściowi wybaczyłam i się staram, robię to dla partnera.

I też uważam, że albo jest bardzo ślepa czyli niedojrzała, albo wygodnicka, lub po prostu ma Cię gdzieś i Twoje potrzeby, Twoją rodzinę.

A ja sie nie zgadzam z zadna stron partnerka autora faktycznie NIE powinna myslec tylko o sobie ale z drugiej strony takie robienie z siebie cierpietnicy by za kazdym razem zadowolic partnera tez nie jest zdrowe. Po prostu ja bym robila na miejscu jego narzeczonej ze czasami bym pojechala do jego rodzicow na wazne uroczystosci a juz np na zwykle wizyty bym nie jezdzila. A z seksem to juz wogole nigdy nie mialam kiedy mnie sie NIE chcialo ale na szczescie czesciej mnie sie chcialo niz nie chcialo. Dla mnie to brak szacunku do samej siebie miec seks kiedy sie go NIE chce miec

Oczywiście, wszystko w granicach rozsądku i nic wbrew sobie. Nawet jakbym nie miała ochoty na seks, to bym dała Miśkowi, żeby sobie ulżyl i wcale nie czułabym się z tego powodu źle big_smile


Az mi sie rzygac zachcialo.
Widac, ze masz bardzo zjechana psyche i guzik naprawilas. Nikt normalny nie wypisuje takich toksycznych bzdur.


madoja napisał/a:

Ja jestem typową intro, a wzięłabym to wolne i pojechała do Twojej mamy. Nie lubiłam jeździć do rodziców męża, ale zawsze to robiłam gdy on chciał. I siedziałam nawet bite 10 godzin na jakichś urodzinach czy świętach, będąc grzeczną i uśmiechniętą. Bo mam szacunek do męża.
Tydzień temu zmusiłam się by jechać z mężem 200 km, żebyśmy spotkali się z kolegą którego nie widział kilka lat. A okazało się że było fajnie smile
Uwierz że wewnątrz się wtedy męczę, bo nie lubię spotkań z ludźmi i lubię swój dom. Ale robię to dla niego. Takie spotkania kilka razy w roku nie sprawią, że spadnie mi korona z głowy.
Kompleksy mam, ale mój mąż chyba nawet nie jest pewien jakie, nigdy o nich nie mówię, bo po co?
Seks 4 razy w roku? Haha. To mój mąż czasami marudzi że seks mamy średnio 1-2 razy w tygodniu, a chciałby częściej. A jesteśmy ze sobą 16 lat! I tu tak samo: nawet gdy nie zawsze mam ochotę, to myślę też o nim i jego potrzebach.

Piszę to, bo chcę podkreślić, że osobowościowo pewnie jestem podoba do Twojej narzeczonej (oprócz DDA itd), a jestem dowodem że można to wszystko ogarnąć i mieć na uwadze partnera.

Słowem: ona ma Cię w dupie. Twoje potrzeby, Twoją rodzinę. Dla mnie to jest hardcore tak się zachowywać w poważnym, długoletnim związku. Ja sama generalnie jestem zwolenniczką hedonizmu, ale ona już przesadza (cytat: "hedonista to osoba, która dąży tylko do własnej przyjemności, nie biorąc pod uwagę uczuć innych ludzi ani nawet własnego dobrostanu w przyszłości.")

Masz 35 lat, powoli kończy się Twoja młodość. Przemyśl dokładnie czy na pewno chcesz być z taką osobą.


Druga mistrzyni toksyny. Skad wy sie bierzecie?
Zastanawia mie dlaczego prjektujesz swoje wlasne odczucia na jakas totalnie obca kobiete o ktore prawie nic nie wiadomo. Nie wiadomo dlaczego ona ma tak kiepska relacje z rodzina aurota, bo jest to zwalone na jej problemy dda ale poronione zachowanie toksycznej mamusi jest usprawiedliwione. Prawda moze byc taka, ze dziewczyna jest po prostu nielubiana przez nich i to czuje. To, ze ty zdecydowalas sie zaciskac zeby i udawac, ze deszcz pada jak na ciebie pluja, to nie znaczy, ze jest to wlasciwe zachowanie. Bo taki brakszacunku so dsiebie na pewno nie jest dobry dla psychiki. Dziewczyna ma racje, matka autora potraktowala ja jak gowno, nigdy nie przprosila a teraz udaje, ze nic sie nie stalo. Nie wiem dlaczego ludzie w pewnym wieku, czyt. matka autora, sa tak niemilosciernie niewychowani i co z nimi jest nie tak ale mam nadzieje, ze coraz wiecej osob bedzie tych ludzi zwyczajnie olewac i sie od nich ocicnac. Moze w koncu uda sie ich przynajmniej troche odchamic.

126

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:
anetas napisał/a:

Nie no, autor pisząc wątek chciał potwierdzenia że jego związek nie ma dalej sensu, nie go ratować przecież to widać (: urodziny mamuśki to teraz ekstra pretekst jest. Jak narzeczona uciekła kiedyś od niego można łatwo wywnioskować że z autorem też lekko nie było. No ale.. jakby co to jej wina bo na urodziny nie chce iść

Nie uciekła, tylko razem taką decyzję podjęliśmy wspólnie. Nie stosowałem przemocy ani psychicznej ani fizycznej. Nałóg - papierosy ( zero dragów miękkich czy twardych zero alkoholu )

A że rozstaliśmy się na jakiś czas to wynikało z mojego stylu życia, zaniedbywania obowiązków. ( Kwestie skoków w bok nie dotyczą mnie )

I nie zgadzam się z Tobą. Chce ratować ten związek nie tylko dlatego że logistycznie dużo w niego włożyłem wysiłku, ale też mamy wspaniałe cudowne momenty.


Ale powtórzę jeszcze raz bo chyba nie rozumiesz tego i więcej razy nie będę się powtarzał, bo zero jedynkowo myślisz, a wybacz mi proszę to jest cechą ludzi która mnie po prostu wkurwia.

Te 10 lat jak każdy związek to jest mix. I były cudowne chwile i chujowe. Ostatnio jest gorzej i gorzej. Ostatnia rozmowa na temat urodzin mojej matki spowodowała że coś pękło we mnie i zaczynam na inne rzeczy patrzeć inaczej i tłumaczyc sobie zdroworozsądkowo.

Że powoli te związek jest jak studnia bez dna. Ile bym nie zasypywał żeby te wszystkie problemy, gówna i syfy nie powychodziły, to nadal wychodzi. Tylko że teraz zaczynam to wszystko dostrzegać.

I rozumieć.

Co za baznadziejny zwiazek. Serio lepiej dac sobie spokoj  skoro pa 10 latach dalej spuszczasz sie nad tym jakim to jestes rycerzem na bialym koniu i jak litosciwie wziales sobie partnerke z problemami i jaka to ona jest zla.
Niezly musial byc z ciebie gagatek skoro wyniosla sie mieszkac z alkoholikami z powodu "stylu życia, zaniedbywania obowiązków.". Czyli co, dziewczyna robila za kucharko sprzataczke? Meczenie sie i marnowanie sobie najlepszych lat zycia na przechodzony zwiazek dwojga niedopaswanych ludzi z problemami ktorych nie sa w stanie razem rozwiazac.



Gromma napisał/a:

Ale co tych urodzin, nie uważasz, że mama, w tej sytuacji, sama powinna ją zaprosić, a nie przez Ciebie?

Bo jakby tylko to miało zaważyć na waszym być albo nie być, to słabo, ale widać, że wasza relacja i tak wisi na włosku, więc tylko kropla przelała czarę.

Edit.
Mama w tej wiadomości pojechała po bandzie, nic tego nie tłumaczy, mogła powiedzieć Tobie, jak musiała to z siebie wyrzucić.
Niektórzy urazy trzymają długo.

Mama zapraszała nas jako parę. Bez żadnych zaproszeń listownych czy coś w tym stylu. Po prostu zapraszam was.

Tak pojechała po bandzie i długo miałem o to żal do niej. Ale jestem w stanie częściowo ją zrozumieć pamiętając w jakim była stanie i w jakich emocjach.

Dziewczyna z problematycznego domu wpakowala sie w lapy toksykow. Usprawiadliwasz chore zachowanie matki. Jakby moja matka cos takiego odwalila, to po pierwsze bym sie spalila ze wstydu, po drugie oczekiwalabym, ze przeprosi jak juz jej emocje opadna. I nie, bycie w emocjach nie daje nikomu prawa do ulzenia sobie pojechaniem po jakiejs innej ocsobie. Bo to wlasnie twoja matka zrobila, znalazla sobie kozla ofiarnego zeby sie wyladowac. A pozniej nawet nie raczyla przeprosic. A teraz, ze nic sie nie stalo i oczekuje, ze dziewczyna wlozy wysilek po to, by zachowac pozory na jej urodzinkach. Obrzydliwe. Moze sie zalozyc, ze chodzi o to co ludzie powiedza a nie o sama obecnosc dziewczyy ale to juz domysly.

127

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Halina3.1 napisał/a:
Gromma napisał/a:
anetas napisał/a:

Nie no, autor pisząc wątek chciał potwierdzenia że jego związek nie ma dalej sensu, nie go ratować przecież to widać (: urodziny mamuśki to teraz ekstra pretekst jest. Jak narzeczona uciekła kiedyś od niego można łatwo wywnioskować że z autorem też lekko nie było. No ale.. jakby co to jej wina bo na urodziny nie chce iść

Nie uciekła, tylko razem taką decyzję podjęliśmy wspólnie. Nie stosowałem przemocy ani psychicznej ani fizycznej. Nałóg - papierosy ( zero dragów miękkich czy twardych zero alkoholu )

A że rozstaliśmy się na jakiś czas to wynikało z mojego stylu życia, zaniedbywania obowiązków. ( Kwestie skoków w bok nie dotyczą mnie )

I nie zgadzam się z Tobą. Chce ratować ten związek nie tylko dlatego że logistycznie dużo w niego włożyłem wysiłku, ale też mamy wspaniałe cudowne momenty.


Ale powtórzę jeszcze raz bo chyba nie rozumiesz tego i więcej razy nie będę się powtarzał, bo zero jedynkowo myślisz, a wybacz mi proszę to jest cechą ludzi która mnie po prostu wkurwia.

Te 10 lat jak każdy związek to jest mix. I były cudowne chwile i chujowe. Ostatnio jest gorzej i gorzej. Ostatnia rozmowa na temat urodzin mojej matki spowodowała że coś pękło we mnie i zaczynam na inne rzeczy patrzeć inaczej i tłumaczyc sobie zdroworozsądkowo.

Że powoli te związek jest jak studnia bez dna. Ile bym nie zasypywał żeby te wszystkie problemy, gówna i syfy nie powychodziły, to nadal wychodzi. Tylko że teraz zaczynam to wszystko dostrzegać.

I rozumieć.

Co za baznadziejny zwiazek. Serio lepiej dac sobie spokoj  skoro pa 10 latach dalej spuszczasz sie nad tym jakim to jestes rycerzem na bialym koniu i jak litosciwie wziales sobie partnerke z problemami i jaka to ona jest zla.
Niezly musial byc z ciebie gagatek skoro wyniosla sie mieszkac z alkoholikami z powodu "stylu życia, zaniedbywania obowiązków.". Czyli co, dziewczyna robila za kucharko sprzataczke? Meczenie sie i marnowanie sobie najlepszych lat zycia na przechodzony zwiazek dwojga niedopaswanych ludzi z problemami ktorych nie sa w stanie razem rozwiazac.



Gromma napisał/a:

Ale co tych urodzin, nie uważasz, że mama, w tej sytuacji, sama powinna ją zaprosić, a nie przez Ciebie?

Bo jakby tylko to miało zaważyć na waszym być albo nie być, to słabo, ale widać, że wasza relacja i tak wisi na włosku, więc tylko kropla przelała czarę.

Edit.
Mama w tej wiadomości pojechała po bandzie, nic tego nie tłumaczy, mogła powiedzieć Tobie, jak musiała to z siebie wyrzucić.
Niektórzy urazy trzymają długo.

Mama zapraszała nas jako parę. Bez żadnych zaproszeń listownych czy coś w tym stylu. Po prostu zapraszam was.

Tak pojechała po bandzie i długo miałem o to żal do niej. Ale jestem w stanie częściowo ją zrozumieć pamiętając w jakim była stanie i w jakich emocjach.

Dziewczyna z problematycznego domu wpakowala sie w lapy toksykow. Usprawiadliwasz chore zachowanie matki. Jakby moja matka cos takiego odwalila, to po pierwsze bym sie spalila ze wstydu, po drugie oczekiwalabym, ze przeprosi jak juz jej emocje opadna. I nie, bycie w emocjach nie daje nikomu prawa do ulzenia sobie pojechaniem po jakiejs innej ocsobie. Bo to wlasnie twoja matka zrobila, znalazla sobie kozla ofiarnego zeby sie wyladowac. A pozniej nawet nie raczyla przeprosic. A teraz, ze nic sie nie stalo i oczekuje, ze dziewczyna wlozy wysilek po to, by zachowac pozory na jej urodzinkach. Obrzydliwe. Moze sie zalozyc, ze chodzi o to co ludzie powiedza a nie o sama obecnosc dziewczyy ale to juz domysly.

Dokladnie

128

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Halina3.1 napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Czuję się trochę wywołana do tablicy...
Ja, 30 lat, DDA, podobny staż związku, też kiedyś usłyszałam coś przykrego od teścia, mianowicie chciał żeby Misiek mnie zostawił, ponieważ nie pochodzę z bogatej rodziny

Dziś? DDA przepracowane. Nigdy by mi nie przyszło do głowy aby "traumy",czy złe doświadczenia (zdrady byłego partnera) przerzucać na Miska. Jeśli widzisz, że w mieszkaniu się popsuła pralka i przecieka, to naprawiasz, nie robisz prania by zalać mieszkanie, prawda? To samo tyczy się "przeszłości".
Do teścia mam dystans, tak jak Twoja partnerka do Twojej mamy. Niestety nie da się zapomnieć przykrych słów, które mimo wszystko wybaczyłam wiedząc, że kierował się troską o syna. Utrzymujemy poprawne relacje. Nie unikamy siebie, ponieważ wiemy, że będziemy na siebie i tak skazani, więc lepiej po prostu żyć dalej i się przy tym w miarę możliwości dobrze bawić wink

Co mogę powiedzieć o Twojej partnerce? Wydaje mi się, że nie próbuje się wysilić by pogodzić się z Twoją mamą. Być może potrzebuje przeprosin, ale uważam, że czasem nie jest to potrzebne, liczy się to, że Twoja mama stara się, nie powie złego słowa zważywszy na Ciebie. To samo mam ze strony Teścia, doceniam, że się stara, mi to wystarczy.
Wydaje mi się  że partnerkę masz niedojrzałą przede wszystkim do tego, aby przyjąć do wiadomości, do świadomości, że jest DDA i aby coś zacząć z tym robić. Wydaje mi się, że uważa, że po prostu taka jest i nie widzi potrzeby by się zmienić. Prosiłeś aby poszła na terapie tłumacząc jak to na Ciebie, na Was wpływa?

Istotka6 napisał/a:

Podpisuję się pod postem madoji

Mimo wielu podobieństw (poza seksem, akurat bardzo lubię), teściowi wybaczyłam i się staram, robię to dla partnera.

I też uważam, że albo jest bardzo ślepa czyli niedojrzała, albo wygodnicka, lub po prostu ma Cię gdzieś i Twoje potrzeby, Twoją rodzinę.

Istotka6 napisał/a:
New Me napisał/a:

A ja sie nie zgadzam z zadna stron partnerka autora faktycznie NIE powinna myslec tylko o sobie ale z drugiej strony takie robienie z siebie cierpietnicy by za kazdym razem zadowolic partnera tez nie jest zdrowe. Po prostu ja bym robila na miejscu jego narzeczonej ze czasami bym pojechala do jego rodzicow na wazne uroczystosci a juz np na zwykle wizyty bym nie jezdzila. A z seksem to juz wogole nigdy nie mialam kiedy mnie sie NIE chcialo ale na szczescie czesciej mnie sie chcialo niz nie chcialo. Dla mnie to brak szacunku do samej siebie miec seks kiedy sie go NIE chce miec

Oczywiście, wszystko w granicach rozsądku i nic wbrew sobie. Nawet jakbym nie miała ochoty na seks, to bym dała Miśkowi, żeby sobie ulżyl i wcale nie czułabym się z tego powodu źle big_smile


Az mi sie rzygac zachcialo.
Widac, ze masz bardzo zjechana psyche i guzik naprawilas. Nikt normalny nie wypisuje takich toksycznych bzdur.


madoja napisał/a:

Ja jestem typową intro, a wzięłabym to wolne i pojechała do Twojej mamy. Nie lubiłam jeździć do rodziców męża, ale zawsze to robiłam gdy on chciał. I siedziałam nawet bite 10 godzin na jakichś urodzinach czy świętach, będąc grzeczną i uśmiechniętą. Bo mam szacunek do męża.
Tydzień temu zmusiłam się by jechać z mężem 200 km, żebyśmy spotkali się z kolegą którego nie widział kilka lat. A okazało się że było fajnie smile
Uwierz że wewnątrz się wtedy męczę, bo nie lubię spotkań z ludźmi i lubię swój dom. Ale robię to dla niego. Takie spotkania kilka razy w roku nie sprawią, że spadnie mi korona z głowy.
Kompleksy mam, ale mój mąż chyba nawet nie jest pewien jakie, nigdy o nich nie mówię, bo po co?
Seks 4 razy w roku? Haha. To mój mąż czasami marudzi że seks mamy średnio 1-2 razy w tygodniu, a chciałby częściej. A jesteśmy ze sobą 16 lat! I tu tak samo: nawet gdy nie zawsze mam ochotę, to myślę też o nim i jego potrzebach.

Piszę to, bo chcę podkreślić, że osobowościowo pewnie jestem podoba do Twojej narzeczonej (oprócz DDA itd), a jestem dowodem że można to wszystko ogarnąć i mieć na uwadze partnera.

Słowem: ona ma Cię w dupie. Twoje potrzeby, Twoją rodzinę. Dla mnie to jest hardcore tak się zachowywać w poważnym, długoletnim związku. Ja sama generalnie jestem zwolenniczką hedonizmu, ale ona już przesadza (cytat: "hedonista to osoba, która dąży tylko do własnej przyjemności, nie biorąc pod uwagę uczuć innych ludzi ani nawet własnego dobrostanu w przyszłości.")

Masz 35 lat, powoli kończy się Twoja młodość. Przemyśl dokładnie czy na pewno chcesz być z taką osobą.


Druga mistrzyni toksyny. Skad wy sie bierzecie?
Zastanawia mie dlaczego prjektujesz swoje wlasne odczucia na jakas totalnie obca kobiete o ktore prawie nic nie wiadomo. Nie wiadomo dlaczego ona ma tak kiepska relacje z rodzina aurota, bo jest to zwalone na jej problemy dda ale poronione zachowanie toksycznej mamusi jest usprawiedliwione. Prawda moze byc taka, ze dziewczyna jest po prostu nielubiana przez nich i to czuje. To, ze ty zdecydowalas sie zaciskac zeby i udawac, ze deszcz pada jak na ciebie pluja, to nie znaczy, ze jest to wlasciwe zachowanie. Bo taki brakszacunku so dsiebie na pewno nie jest dobry dla psychiki. Dziewczyna ma racje, matka autora potraktowala ja jak gowno, nigdy nie przprosila a teraz udaje, ze nic sie nie stalo. Nie wiem dlaczego ludzie w pewnym wieku, czyt. matka autora, sa tak niemilosciernie niewychowani i co z nimi jest nie tak ale mam nadzieje, ze coraz wiecej osob bedzie tych ludzi zwyczajnie olewac i sie od nich ocicnac. Moze w koncu uda sie ich przynajmniej troche odchamic.

Uuu widzę, że specjalistka się odezwała xd
Wiesz co, gdzie Twoje zdanie mam? Odpowiedz sobie z kontekstu. Zresztą po poziomie jaki zaprezentowałas nawet nie chce mi się z Tobą dyskutować. Pozdrawiam

129

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3
Gromma napisał/a:

Dzień Dobry

Nazywam się Tomasz, mam 35 lat. Od 10 lat jestem w związku z 31 letnią partnerką. Od dwóch lat jesteśmy w narzeczeństwie. I po prostu brakuje mi sił. Do rzeczy.

Moja narzeczona ma pełen zestaw problemów. DDA, kompleksy na temat wzrostu, wagi, figury, introwertyczka, oziębła seksualnie. W zeszłym roku kochaliśmy się 4 razy. Jest tego sporo. Mieszkamy w dużym mieście. Oboje pracujemy. Mieszkaliśmy przez 1.5 roku razem, ale potem się wyprowadziła do rodziców poprzez moje zachowanie. Było to 5 lat temu. Jak wiadomo wzloty, upadki. Jak to w związku.

Ostatnio nieżle nam idzie. Zmieniłem się dla niej. Rzuciłem nałogi, zmieniłem zachowanie, jestem na końcówce remontu mieszkania które kupiłem, z natury nie chce się kłócić więc często szedłem jej na rękę w dużych i małych kwestiach.

Do Rzeczy

Moja Matka za miesiąc ma 60 urodziny. Impreza urodzinowa, około 20 osób najbliższa rodzina. Moja narzeczona ma specyficzny stosunek do mojej mamy. Widziały się może ze 5 razy w ciągu tych wszystkich lat. Okej. Moja narzeczona jest na moją mamę uprzedzona za to że kilka lat temu doszło do scysji między nimi. Narzeczona nie przyjechała na pogrzeb mojej matki chrzestnej ( siostra mamy ) Moja matka dość mocno w wiadomości tekstowej napisała do niej co o tym sądzi. ( Narzczona nie mogła przyjechać bo była po nocce w pracy i źle się czuła ) Okej

Co do urodzin, ustaliliśmy że jedziemy, chociaż nagle parę dni temu dostałem wiadomość że ona nie chce jechać. Bo będzie po pracy po nocce ( znowu ), musi wydać kasę w błoto na fyryzjera, kosmetyczkę, ciucha. Na moje pytanie że kwestia finansowa to nie jest problem i że może wziąć dzień urlopu, odpowiedziała mi że jest to marnotrawienie urlopu i nie będzie marnować urlopu.

Wiem, że to nie z matką spędzę całego życia tylko ze swoją partnerką, ale tutaj poczułem się jakbym dostał w twarz. Jakby mi splunęła prosto w twarz. Moja Matka jest trudną osobą, ma swoje wady i zalety. Ale dla mnie takie zachowanie to jest totalny brak szacunku do mnie i do mojej rodziny. Pytam się was drogie Panie.

Jak mam rozumieć to że mi mówi że mnie kocha, skoro nie szanuje mojej rodziny. Nie szanuje mojej matki, która mnie ukształtowała. Czy naprawdę to jest taki problem żeby jeden dzień urlopu wziąć i z narzeczonym jechać na parę godzin ?

Czy ja robię problem. Może ja jestem pierdolnięty. Bo od paru dni mi się po prostu to wszystko przelewa. Stres w pracy. Mieszkam sam, widujemy się tylko w weekendy, seks raz na miesiąc jak nie rzadziej, wszystkie koszta związane z remontem na mojej głowie ( tak to moje mieszkanie, ale wszystko jest robione tak jak ona chce )

Pomóżcie błagam was.

Jesteś z nią bo nie liczysz na kogoś lepszego.

10 lat znajomości, 2 lata narzeczeństwa i nadal nic konkretnego w sprawie legalizacji związku o czymś świadczy. Ty masz swoje nałogi,  ona swoje ograniczenia i razem tańczycie ten chocholi taniec nadal.
Chciałbyś to jakoś uporządkować, ale liczysz na jej zmianę, jej dostosowanie się do okoliczności i jej wzięcie na siebie obowiązku uczynienia Cie szczęśliwym. To się nie stanie. Zmieniać możesz tylko siebie.

Bierzemy do związku partnera takim jaki jest. Albo nie bierzemy.
Ona nie lubi przebywać w towarzystwie Twojej rodziny i nie zależy jej na konwenansach. Czy potrafisz to zaakceptować i żyć z nią bez wyrzutów i pretensji? Czy może tego typu sprawy będą burzyć spokój w Waszym związku?
Jak wiele marginesu Twojej swobody potrafisz sam sobie wypracować?  Jak wiele obowiązków wobec swojej rodziny będziesz w stanie wykonywać bez jej pomocy?
Jeśli ona nie zabrania Tobie kontaktów z rodziną i wykonywania  obowiązków syna wobec rodziców, to możesz robić wszystko samodzielnie. Nie we wszystkim musicie mieć akceptację rodziny/rodziców. Jesteś już na tyle dorosły, ze możesz udźwignąć niezadowolenie swojej mamy co do Waszego sposobu życia i zatrzymać to dla siebie, nie obciążać tym dziewczyny i nie doprowadzać do eskalacji wzajemnej niechęci.

Rozpisujesz się o jej problemach, natomiast fakt, że wyprowadziła się do rodziców z powodu Twojego zachowania ( nałogów?) 5 lat temu to tylko wzmianka. Nie ma między Wami specjalnej bliskości skoro seks uprawiacie 4 razy w roku. Czy taka częstotliwość, albo mniejsza, będzie dla Ciebie do zaakceptowania w kolejnych wspólnych latach ?
Remontujesz i urządzasz swój dom pod jej gust - a co ustaliliście w sprawie wspólnego mieszania? Kiedy ona chce się do Ciebie wprowadzić?
To są najbardziej istotne rzeczy we wspólnym życiu, a nie to, czy ona pójdzie do Twojej mamy na urodziny.

130

Odp: 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

W tym wątku jest więcej pytań niż odpowiedzi. To co opisał jego autor to zaledwie malutki czubek góry lodowej.

Posty [ 66 do 130 z 148 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 10 lat w związku. Powoli mam dość. Prośba o spojrzenie osoby 3

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024