Anewe napisał/a:Jack, to ty piszesz idiotyzmy. Skoro za efekty w 80% odpowiada dieta, a w 3% sam trening to zgodnie z tą teorią, jeśli ktoś ma idealnie zbilansowaną dietę (kaloryczność, podaż białka, mikro) to wystarczyłoby, żeby ćwiczył 10 minut dziennie i miałby sylwetkę jak z tych okładek Men's Health.
Jak to pisałem - procenty są umowne. U jednych z najdziesz, że to 60%, u innych że nawet 90%. Tak restrykcyjnego i konkretnego podziału procentowego bronił nie będę, bo to bez sensu i jak pisałem pierwotnie, chodzi o zasadę ważności, a nie stricte podział procentowy.
Trening hipertroficzny ma swoją specyfikę, ale właśnie długość treningów nie powinna być zbyt duża, ani ilość jednostek treningowych, czyli łącznie z rozgrzewką nie więcej niż 3-4 treningi w tygodniu, a reszta to aktywna regeneracja i trening uzupełniający (typu rozciąganie, bo niewielu wie, że np Arnold ćwiczył też jogę). Reszta to odpowiednio dobrana periodyzacja. Popatrz na amatorów kalisteniki, albo i nawet samej jogi (np joga core) - rozmiarami nie będą dorównywać kulturystom (ze względu choćby na samą farmakologię, jaką stosują i inny typ treningu co do zasady), ale są docięci naprawdę nieźle.
Dla zobrazowania Mike Metzer był jednym z prekursorów HIT, a wręcz w niektórych wersjach jego treningów spotkałem się założeniami 1-2 treningów w tygodniu i zobacz jak koleś wyglądał. Popatrz też na założenia Tabaty. Zasadniczo, przy odpowiednio zbilansowanej diecie tyle wystarczy, aby być odpowiednio dociętym.
I teraz tak: dopracuj dietę do perfekcji, wiedź bezstresowe życie, wysypiaj się, bądź aktywna życiowo (to jest klucz) i dodaj do tego samą tylko tabatę z rana i zrobisz naprawdę genialną formę.
Progressive overload albo PRE zakładają trening do porażki. Nie da się tu ćwiczyć całego ciała każdego dnia, bo to fizycznie niemożliwe. ALE kilkanaście-kilkadziesiąt minut (+rozgrzewka) PPL w zupełności wystarcza do naprawdę niesamowitych efektów.
To, że 99% amatorów nie ma efektów wynika właśnie ze zbyt dużej ilości treningów i niedostosowania stylu życiu (brak odpowiedniej regeneracji, stres związany z pracą, błędy dietetyczne) i braku stałości. Większość poddaje się po raptem kilku tygodniach.
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:Zachęcać rozmówcę do udowodnienia czegoś, czego nie napisał, to już jest wyższy poziom;)
No jak to nie napisałeś? Podobno dieta nie stanowi podstawy. A trening. No to zachęcam do udowodnienia mi, że można dociąć na nadwyżce kalorycznej.
Gość potrafi porównywać pracę fizyczną i trening na poziomie mistrzowskim
Mistrzowskim? No hola, hola. Podobno dieta nie ma aż tak istotnego znaczenia, a liczy się przerzucanie ciężarów. Dla mięśnia nie ma znaczenia czy to będą 3 tony żelaza na siłce, czy 3 tony w produktach spożywczych.
Więc jak - można dociąć na nadwyżce kalorycznej, czy nie?
Można masować na deficycie, czy nie?
A to są właśnie te podstawy. Bo za kierunek zmian odpowiada trening, ale silnikiem tych zmian będzie właśnie dieta.