Jak w tytule
NiE
Tak.
O dzieki Farmer. Jestem stara, aseksualna i nie zakochuje sie. Wiec nic innego nie zostaje.
5 2024-05-16 20:55:58 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-05-16 20:56:41)
O dzieki Farmer. Jestem stara, aseksualna i nie zakochuje sie. Wiec nic innego nie zostaje.
Z rozsądku też od seksu się nie wywiniesz, więc też nie dla Ciebie
Chyba z udawania . Kompromis.
Wiesz ja juz nie wierze ze sie kiedykolwiek w kims zakocham.
Nie specjalnie lubie ludzi. I wychowalam sie sama , jak jedynaczka. Nie lubilam szkoly , zabaw na podworku. Udaje ze lubie ludzi i towarzystwo
Jestem stara, aseksualna i nie zakochuje sie.
ważne, czy bogata
onaanna napisał/a:Jestem stara, aseksualna i nie zakochuje sie.
ważne, czy bogata
Chyba z udawania . Kompromis.
Wiesz ja juz nie wierze ze sie kiedykolwiek w kims zakocham.
Nie specjalnie lubie ludzi. I wychowalam sie sama , jak jedynaczka. Nie lubilam szkoly , zabaw na podworku. Udaje ze lubie ludzi i towarzystwo
To po co na siłę kogoś szukasz. Żyj sobie sama, nie ma obowiązku być w związku, lepiej jakbyś miała dobrą koleżankę do towarzystwa, nie faceta.
Nie każdy nadaje się do zwiazku.
Chyba, że się zakochasz... nigdy nie mów nigdy.
onaanna napisał/a:Jestem stara, aseksualna i nie zakochuje sie.
ważne, czy bogata
No chyba nie, jakby byla bogata to juz by miala kolejeczke chetnych facetow.
Farmer napisał/a:onaanna napisał/a:Jestem stara, aseksualna i nie zakochuje sie.
ważne, czy bogata
No chyba nie, jakby byla bogata to juz by miala kolejeczke chetnych facetow.
Mam auto
Farmer napisał/a:onaanna napisał/a:Jestem stara, aseksualna i nie zakochuje sie.
ważne, czy bogata
No chyba nie, jakby byla bogata to juz by miala kolejeczke chetnych facetow.
i tak i nie
Mam auto
Najnowszy Merc, czy jakiś Ford?
14 2024-05-17 00:21:16 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-05-17 00:22:34)
onaanna napisał/a:Mam auto
Najnowszy Merc, czy jakiś Ford?
I za Merca byś się sprzedał??
Nawiązując jednak do tematu, to nie, ja sama nie chciałabym być z kimś, kto mnie nie pociąga, a jestem z nim tylko po to, aby nie być samą lub dla jakichś innych profitów. Uważam przy tym, że byłoby to nieuczciwe. No chyba, że druga osoba ma tego pełną świadomość i taki stan rzeczy akceptuje.
Mimo wszystko uważam, że związek bez miłości może istnieć, ale partnerzy muszą się wzajemnie lubić, szanować i być wystarczająco dojrzali, by stworzyć obustronnie satysfakcjonującą świadomie relację opierając ją na innych wartościach.
Nigdy w życiu. Obrzydliwe.
Przed spotkaniem swojej żony bardzo mocno brałem to pod uwagę. Na szczęście się zakochałem z wzajemnością, choć wcześniej też chodziły mi po głowie różne myśli, czy ja tak naprawdę umiem się zakochać, bo to już w tedy 30 pukała do drzwi, a ja nigdy zakochany nie byłem, zawsze był to tylko sex, tylko zabawa.
Co do samej koncepcji związku z rozsądku, to jest on w porządku o ile dwie strony wiedzą że wchodzą w taką relację, i wyznają takie samo podejście do niego.
Pojawia się oczywiście pytanie, co gdy w raz z trwaniem takiego związku, jedna osoba się zakocha, i będzie dążyła do co raz większej ilości czułości, bliskość, że o seksie nie wspomnę. Jak na to ma reagować ta druga strona? Powiedzieć że tego nie było w umowie, czy godzić się, no bo przecież związek/ małżeństwo swoje prawa ma
I za Merca byś się sprzedał??
![]()
zależy jaki model
Chyba z udawania . Kompromis.
Wiesz ja juz nie wierze ze sie kiedykolwiek w kims zakocham.
Nie specjalnie lubie ludzi. I wychowalam sie sama , jak jedynaczka. Nie lubilam szkoly , zabaw na podworku. Udaje ze lubie ludzi i towarzystwo
Ja sie nie nadaje do takiego zwiazku, raz sprobowalam. Nie potrafilam tkwic przy kims, kto mi sie nie podoba. Jestem inna niz ty, bo zalezy mi na milosci, byciu z kims na kim mi zalezy i odwrotnie.
Ty skoro jestes aseksualna, bezuczuciowa, a doswiera ci samotnosc (bo chyba tak jest skoro szukasz), to sprobuj, ale badz szczera z tym panem.
Jak wiele tu romantyczek. Szkoda, że (jak śpiewali w piosence) rzeczywistość jest już inna.
Małżeństwa zawarte z rozsądku, dla korzyści głównie materialnych, jak i dla wygodnego życia, są bardzo trwałe. Pewnie trwalsze jak te oparte na romantycznej miłości.
No ale, ale. Człowiek nie jest istotą racjonalną, dlatego powodzenie mają alkoholicy, różnego rodzaju despoci i narwańcy.
Większość kobiet tak robi. Gdy już przystojniacy nie są nią zainteresowani, to ona wtedy zaczyna się przymilać do facetów, których wcześniej przez lata odrzucała. Jeśli komuś to odpowiada, ze świadomością, że miłości w tym związku nie będzie, to na to pójdzie, ale ja tego typu relacją nie jestem zainteresowany.
Jak wiele tu romantyczek. Szkoda, że (jak śpiewali w piosence) rzeczywistość jest już inna.
Małżeństwa zawarte z rozsądku, dla korzyści głównie materialnych, jak i dla wygodnego życia, są bardzo trwałe. Pewnie trwalsze jak te oparte na romantycznej miłości.
No ale, ale. Człowiek nie jest istotą racjonalną, dlatego powodzenie mają alkoholicy, różnego rodzaju despoci i narwańcy.
Niekiedy moze byc, ze czlowiek po czasie sie zakocha w takim zwiazku. Mnie przeszkadzalo wiele "rzeczy" u tego pana, wrecz zniechecaly mnie do niego. Nawet gdyby byl prezydentem nie bylabym z nim.
Przed spotkaniem swojej żony bardzo mocno brałem to pod uwagę. Na szczęście się zakochałem z wzajemnością, choć wcześniej też chodziły mi po głowie różne myśli, czy ja tak naprawdę umiem się zakochać, bo to już w tedy 30 pukała do drzwi, a ja nigdy zakochany nie byłem, zawsze był to tylko sex, tylko zabawa.
Ja teraz zaczynam mieć tak jak ty przed spotkaniem żony. Do 30 już nie tak dużo brakuje i też coraz częściej myślę, że chyba nigdy się nie zakocham. Nigdy wcześniej nie byłem zakochany ani nawet tej "zabawy" nie miałem. To się wydaje coraz bardziej nierealne.
Co do samego związku z rozsądku to tak, byłbym w stanie w taki wejść ale tylko jeśli kobieta wyglądałaby choć trochę znośnie i byłaby dużo bogatsza ode mnie. Nawiązując do Farmera, Merc się nie opłaca ale apartament w mieście to chyba byłaby wystarczająca cena.
Jak wiele tu romantyczek. Szkoda, że (jak śpiewali w piosence) rzeczywistość jest już inna.
Małżeństwa zawarte z rozsądku, dla korzyści głównie materialnych, jak i dla wygodnego życia, są bardzo trwałe. Pewnie trwalsze jak te oparte na romantycznej miłości.
No ale, ale. Człowiek nie jest istotą racjonalną, dlatego powodzenie mają alkoholicy, różnego rodzaju despoci i narwańcy.
Są trwałe zapewne z tego względu, że obie strony wiedzą na co się piszą i im to odpowiada. Nie wciskają sobie bajek o wielkiej miłości, tylko po prostu ze sobą trwają.
Większość kobiet tak robi. Gdy już przystojniacy nie są nią zainteresowani, to ona wtedy zaczyna się przymilać do facetów, których wcześniej przez lata odrzucała. Jeśli komuś to odpowiada, ze świadomością, że miłości w tym związku nie będzie, to na to pójdzie, ale ja tego typu relacją nie jestem zainteresowany.
Większość facetów tak robi. Gdy te najbardziej atrakcyjne nie są nim zainteresowane, to on wtedy zaczyna przymilać się do kobiet, które wcześniej przez lata odrzucał. Jeśli komuś to odpowiada ze świadomością, że miłości w tym związku nie będzie, to na to pójdzie, ale ja tego typu relacją nie jestem zainteresowana.
rakastankielia napisał/a:Większość kobiet tak robi. Gdy już przystojniacy nie są nią zainteresowani, to ona wtedy zaczyna się przymilać do facetów, których wcześniej przez lata odrzucała. Jeśli komuś to odpowiada, ze świadomością, że miłości w tym związku nie będzie, to na to pójdzie, ale ja tego typu relacją nie jestem zainteresowany.
Większość facetów tak robi. Gdy te najbardziej atrakcyjne nie są nim zainteresowane, to on wtedy zaczyna przymilać się do kobiet, które wcześniej przez lata odrzucał. Jeśli komuś to odpowiada ze świadomością, że miłości w tym związku nie będzie, to na to pójdzie, ale ja tego typu relacją nie jestem zainteresowana.
No właśnie rzecz w tym, że nie. Te najbardziej atrakcyjne nie są i nie będą zainteresowane, my jesteśmy tego w pełni świadomi, dlatego szukamy na swoim poziomie.
26 2024-05-17 09:41:58 Ostatnio edytowany przez onaanna (2024-05-17 09:44:44)
Moze lepiej byloby zakochac sie. Nawet w brzydkim i biedaku.
Niz z bogatym i ladnym z rozsadku.
2 x bylam zakochana i nie wyszlo. A nawet ta romantyczna milosc byla meczaca. Bo . emocjonalna szalona tragiczna niedojrzala.
A teraz opcja 2. Z rozsadku.
Moze lepiej byloby zakochac sie. Nawet w brzydkim i biedaku.
Niz z bogatym i ladnym z rozsadku.2 x bylam zakochana i nie wyszlo. A nawet ta romantyczna milosc byla meczaca. Bo . emocjonalna szalona tragiczna niedojrzala.
A teraz opcja 2. Z rozsadku.
ale troll
Moze lepiej byloby zakochac sie. Nawet w brzydkim i biedaku.
Niz z bogatym i ladnym z rozsadku.2 x bylam zakochana i nie wyszlo. A nawet ta romantyczna milosc byla meczaca. Bo . emocjonalna szalona tragiczna niedojrzala.
A teraz opcja 2. Z rozsadku.
Sama nie wiesz co być chciała
Z rozsądku, to w ogóle nie wyrobisz z seksem, bo Ty chyba myślisz, że jak związek z rozsądku, to bez seksu... nie ma tak dobrze
Taka generalnie dziwna jesteś, porozmawiaj z psychologiem, bo coś z Tobą jest nie tak.
Taka generalnie dziwna jesteś, ... coś z Tobą jest nie tak.
Popieram.
Zbyt negatywne przekonania o ludziach zbudowalas aby byc wsrod nich spokojna i szczesliwa.
wieka napisał/a:Taka generalnie dziwna jesteś, ... coś z Tobą jest nie tak.
Popieram.
Zbyt negatywne przekonania o ludziach zbudowalas aby byc wsrod nich spokojna i szczesliwa.
Wiem o tym. Probuje przelamac sie i otworzyc na ludzi. I akceptowac takimi jacy sa - to b.trudne.
Kiedys doradzalam moim siostrzenicom bo martwilam sie o nie. I to byla glupota. Teraz juz nic nie mowie , nie doradzam ,tylko slucham. Absolutnie nic nie mowie.
Tak mam problem z zaakceptowaniem roznic w ludziach.
JohnyBravo777 napisał/a:wieka napisał/a:Taka generalnie dziwna jesteś, ... coś z Tobą jest nie tak.
Popieram.
Zbyt negatywne przekonania o ludziach zbudowalas aby byc wsrod nich spokojna i szczesliwa.Wiem o tym. Probuje przelamac sie i otworzyc na ludzi. I akceptowac takimi jacy sa - to b.trudne.
Kiedys doradzalam moim siostrzenicom bo martwilam sie o nie. I to byla glupota. Teraz juz nic nie mowie , nie doradzam ,tylko slucham. Absolutnie nic nie mowie.
Tak mam problem z zaakceptowaniem roznic w ludziach.
Dlatego powinnaś korzystać z terapii, może to coś zmieni.
Sama nie wiesz co być chciała
Jedno się pisze, drugie myśli.
Miałem koleżankę w pracy. Mówiła dzieci to nie. Facet to musi mieć to i tamto - przystojny przede wszystkim. A wyszła za mąż ze kolegę z pracy. Niezbyt przystojny. Niestety wybuchowy i często źle ją traktował (jeszcze gdy razem pracowali), to widziałem różne ich akcje. Ale założył swoją dobrze prosperująca firmę i mają 3 dzieci.
Także coś tam pitolić trzeba. A życie to wszystko weryfikuje.
33 2024-05-17 13:02:29 Ostatnio edytowany przez onaanna (2024-05-17 13:14:42)
Moj tato byl depresyjny. . Wychodzil z domu . I szedl przed siebie daleko bez celu.. mowil ze nie interesujemy sie nim. Jak koledzy przyszli odwiedzic go to uciekal. Bo nie lubil halasu ani piwa. Jak rodzina wpadala to dostawal bolow zoladka albo siedzial cicho w kacie. Boje sie ze to mam po nim .
Czesto mysle ze nikt sie mna nie interesuje czy rodzenstwo czy znajomi. .. jak zadzwonie to nie maja czasu albo opowiadaja tylko o swoich sprawach.
Dzwonie z nadzieja ze ktos wyslucha. Ale potem to ja slucham i przytakuje . I denerwuje sie ze zadzwonilam.
By terapia zaczac to trzeba miec skierowanie od lekarza rodzinnego.
Poza tym uznaja mnie za wariatke jak za duzo powiem. A ja musze funkcjonowac w zawodzie i chodzic do pracy - mam czynsz i koszty
By terapia zaczac to trzeba miec skierowanie od lekarza rodzinnego.
Poza tym uznaja mnie za wariatke jak za duzo powiem. A ja musze funkcjonowac w zawodzie i chodzic do pracy - mam czynsz i koszty
Faktycznie mentalność masz przedpotopową
Jaką wariatkę!? Możesz pójść prywatnie, ale po co płacić, jak rodzinny da Ci skierowanie, teraz dużo osób korzysta z pomocy psychologicznej i nikogo to już nie dziwi.
Jak nic z tym nie zrobisz, to będziesz do śmierci żyła jak ojciec. Od razu mogłaś napisać, że masz to po ojcu, niepotrzebnie się produkowalismy wTwoich wątkach.
Jeśli nie zmienisz myślenia to zapomnij o jakimkolwiek związku, a sama nic nie zrobisz, tyko praca z psychologiem mogłaby coś zmienić.
Od razu mogłaś napisać, że masz to po ojcu.
To, ze ktos uwaza, ze cos moze byc przyczyna nie oznacza, ze taka jest wlasnie przyczyna
37 2024-05-17 18:44:31 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-05-17 18:59:39)
Nie rozumiem po co tak komplikować sprawy.
Przecież i tak najpierw trzeba kogoś poznać.
I to nie 5, 10 , ale może i 30 kandydatów czy kandydatek, zanim się kogoś wybierze.
I tak nawet z rozsądku nie dasz rady być z kimś, kto Cię odpycha a a kimś obojętnym na 1 spotkaniu, na kolejnych możesz sie zakochać.
Wiec pytanie do autorki, ilu kandydatów poznała, na ilu randkach była ostatnio i z jakiego powodu spotyka się z kimś wiele miesięcy tracąc czas, jeśli to nie rokuje?
A na pewno autor9ka czytając to forum zna zdanie forumowiczów ws ciągnięcia czegoś na siłę.
Rozne rzeczy mamy po rodzicach ale to jie znaczy że podzielimy ich los, zwłaszcza gdy jesteśmy tęgi świadomi.
I uwierz mi, nikt nie rodzi się z super zdolnościami towarzyskimi i jesteśmy aseksualne wobec większości mężczyzn, których spotykamy, to normalne!.
Tak samo jak bez sensu robisz tragedię że swoich 45 lat ja mam 53 I zapewniam Cię że nie jest to przeszkodą do poznania interesującego mężczyzny.
Wiec pytanie, czy coś robisz, czy tylko udajesz że robisz, celowo zatrzymując się na nierokujacych znajomościach. I czy określiłaś dokładnie typ mężczyzny z którym chciałabyś być, bo jak się nie wie kogo się szuka dokładnie właśnie KOGO tak, a nie kogo nie to jak masz kogoś znaleźć?
Jak w tytule
Nie wiem, przy braku lepszych opcji być może. Ale on musiałby być moim przyjacielem.
Jak w tytule
A po co?
skoro uwazasz, ze zwiazki nie dla ciebie to po co ci sie pchac w zwiazek? kobiecie bardziej oplaca sie byc singielka. chyba ze chcesz miec dzieci?
skoro uwazasz, ze zwiazki nie dla ciebie to po co ci sie pchac w zwiazek? kobiecie bardziej oplaca sie byc singielka. chyba ze chcesz miec dzieci?
Też tego nie rozumiem, że osoba, która generalnie nie lubi ludzi, irytują ją, ma dużo emocjonalnych problemów sama ze sobą, także z fizyczną bliskością, w tym nie potrzebuje seksu - rozważa wejście w związek, który z założenia nie jest czymś, w czym czuje się dobrze. Dla mnie kompletnie bez sensu.
42 2024-05-18 08:22:00 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2024-05-18 08:22:44)
blueangel napisał/a:skoro uwazasz, ze zwiazki nie dla ciebie to po co ci sie pchac w zwiazek? kobiecie bardziej oplaca sie byc singielka. chyba ze chcesz miec dzieci?
Też tego nie rozumiem, że osoba, która generalnie nie lubi ludzi, irytują ją, ma dużo emocjonalnych problemów sama ze sobą, także z fizyczną bliskością, w tym nie potrzebuje seksu - rozważa wejście w związek, który z założenia nie jest czymś, w czym czuje się dobrze. Dla mnie kompletnie bez sensu.
U niej to rzeczywiście dziwne, bo patrząc na to czego ona potrzebuje, czego nie potrzebuje i co ją odrzuca, to IMHO z powodzeniem to wszystko by "obskoczyły" przyjaciółki. Natomiast zwykły człowiek, który potrzebuje normalnej bliskości (w tym seksu), dla kogo samotność jest czymś doskwierającym (a nie ludzie z odchylkami, którzy starają się wcisnąć kit że samotność nie jest niczym zlym, a nawet jest fajna) będzie dążył do związku. I zgadzam się że jakaś tam chemia musi być, bo w 100% z rozsądku, przy całkowitym braku pociągu fizycznego, to się rozpadnie.
43 2024-05-19 16:03:13 Ostatnio edytowany przez onaanna (2024-05-19 16:07:33)
-
44 2024-05-19 16:05:33 Ostatnio edytowany przez onaanna (2024-05-19 16:11:09)
Jednak z rozsadku to nie ma sensu.
Splawilam mojego adoratora- powiedzialam mu ze nie musi byc zawsze taki mily i zasadniczy. Ze z kobietami to trzeba troche pograc i trzeba czasem pokazac sie jak zly - bad boy.
I dodalam tez jest b przystojny i powinien zainteresowac sie jakas mlodsza kobieta 35 latka. On ma 44.To odp. ze one nie chca. I ze my wszystkie chyba jestesmy jakies nienormalne.
Na koniec zaproponowal przyjazn.
Aktualnie nie pcham sie na sile w zwiazki.
45 2024-05-19 16:20:29 Ostatnio edytowany przez onaanna (2024-05-19 16:21:58)
Priscilla napisał/a:blueangel napisał/a:skoro uwazasz, ze zwiazki nie dla ciebie to po co ci sie pchac w zwiazek? kobiecie bardziej oplaca sie byc singielka. chyba ze chcesz miec dzieci?
Też tego nie rozumiem, że osoba, która generalnie nie lubi ludzi, irytują ją, ma dużo emocjonalnych problemów sama ze sobą, także z fizyczną bliskością, w tym nie potrzebuje seksu - rozważa wejście w związek, który z założenia nie jest czymś, w czym czuje się dobrze. Dla mnie kompletnie bez sensu.
U niej to rzeczywiście dziwne, bo patrząc na to czego ona potrzebuje, czego nie potrzebuje i co ją odrzuca, to IMHO z powodzeniem to wszystko by "obskoczyły" przyjaciółki. Natomiast zwykły człowiek, który potrzebuje normalnej bliskości (w tym seksu), dla kogo samotność jest czymś doskwierającym (a nie ludzie z odchylkami, którzy starają się wcisnąć kit że samotność nie jest niczym zlym, a nawet jest fajna) będzie dążył do związku. I zgadzam się że jakaś tam chemia musi być, bo w 100% z rozsądku, przy całkowitym braku pociągu fizycznego, to się rozpadnie.
Dlaczego z odchylkami? Ludzie sa rozni i kazdy jest wartosciowy: sa lesbijki , sa transwestyci , sa geje i sa single, sa rozwodnicy i sa aseksualni, sa samotnicy i sa ludzie lubiacy towarzystwo.
Jako mężczyzna - wydaje mi się, ze nie. Miałem taką perfekcyjną kobietę, z którą randkowałem i wyobrażałem sobie z nią super życie, bo mieliśmy podobne spojrzenie na świat.
W sumie nie wiem, czy by to było z rozsądku, bo pewnie bym się w niej mógł zakochać, bo była ładna i do tego charakter pasujący do mnie.
No ale jak już bym chciał na pewno się ustatkować, to może bym czuł lekką desperację i szukał kogoś takiego rokującego do stałego związku.
Ciężko powiedzieć, raczej bym nie chciał z kimś być z rozsądku, na pewno nie jeśli, bym mi się dana osoba fizycznie nie podobała. Takie coś, to może po 50tce ewentualnie. Może wtedy się aż tak nie patrzy na wygląd, bo wszyscy i tak na jedno kopyto.
Tak czasami tylko rozsądek zostaje
Nowe_otwarcie napisał/a:Priscilla napisał/a:Też tego nie rozumiem, że osoba, która generalnie nie lubi ludzi, irytują ją, ma dużo emocjonalnych problemów sama ze sobą, także z fizyczną bliskością, w tym nie potrzebuje seksu - rozważa wejście w związek, który z założenia nie jest czymś, w czym czuje się dobrze. Dla mnie kompletnie bez sensu.
U niej to rzeczywiście dziwne, bo patrząc na to czego ona potrzebuje, czego nie potrzebuje i co ją odrzuca, to IMHO z powodzeniem to wszystko by "obskoczyły" przyjaciółki. Natomiast zwykły człowiek, który potrzebuje normalnej bliskości (w tym seksu), dla kogo samotność jest czymś doskwierającym (a nie ludzie z odchylkami, którzy starają się wcisnąć kit że samotność nie jest niczym zlym, a nawet jest fajna) będzie dążył do związku. I zgadzam się że jakaś tam chemia musi być, bo w 100% z rozsądku, przy całkowitym braku pociągu fizycznego, to się rozpadnie.
Dlaczego z odchylkami? Ludzie sa rozni i kazdy jest wartosciowy: sa lesbijki , sa transwestyci , sa geje i sa single, sa rozwodnicy i sa aseksualni, sa samotnicy i sa ludzie lubiacy towarzystwo.
Człowiek generalnie jest istotą stadną, dlatego w sumie prędzej odchyłki mają ci potępiający kogoś za przedkładanie związku nad samotność niż ten bojący się samotności
49 2024-05-21 08:25:17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-05-21 08:49:38)
Mnóstwo tu teoretyków związkowych, którzy coś tam sobie wyobrażają, zamiast po prostu zacząć się spotykać z ludźmi w realu na luzie i wtedy wyrabiać sobie zdanie o tym czego się chce i jacy są ludzie.
Wszyscy mają tę samą ścieżkę.
A co do autorki to naprawdę powinna iść na terapię, może do kogoś pracującego w nurcie Gestalt, bo ilość autosabotazu jest spora
Np sugerowanie mężczyźnie, że ma sobie kogoś młodszego znaleźć, domaganie się by ktoś pozbawił ją kompleksów adoracją..
No świat tak nie działa
Mnóstwo tu teoretyków związkowych, którzy coś tam sobie wyobrażają, zamiast po prostu zacząć się spotykać z ludźmi w realu na luzie i wtedy wyrabiać sobie zdanie o tym czego się chce i jacy są ludzie.
Wszyscy mają tę samą ścieżkę.
Otóż właśnie nie i to jest cały problem. Wszyscy powinni mieć tę samą ścieżkę ale nie mają. Jak myślisz dlaczego ci wszyscy teoretycy tu siedzą i wypisują to co im się wydaje? Przecież nie z nudów czy bo chcą wszystkim udowodnić swoje racje. Siedzą tu właśnie dlatego, że nie mogą zacząć się spotykać z ludźmi z najróżniejszych powodów. Jeśli nie możesz czegoś mieć to zadowolisz się nawet marną namiastką tego byleby coś było, tak działa większość ludzi.
Ela210 napisał/a:Mnóstwo tu teoretyków związkowych, którzy coś tam sobie wyobrażają, zamiast po prostu zacząć się spotykać z ludźmi w realu na luzie i wtedy wyrabiać sobie zdanie o tym czego się chce i jacy są ludzie.
Wszyscy mają tę samą ścieżkę.Otóż właśnie nie i to jest cały problem. Wszyscy powinni mieć tę samą ścieżkę ale nie mają. Jak myślisz dlaczego ci wszyscy teoretycy tu siedzą i wypisują to co im się wydaje? Przecież nie z nudów czy bo chcą wszystkim udowodnić swoje racje. Siedzą tu właśnie dlatego, że nie mogą zacząć się spotykać z ludźmi z najróżniejszych powodów. Jeśli nie możesz czegoś mieć to zadowolisz się nawet marną namiastką tego byleby coś było, tak działa większość ludzi.
Bo są leniwi albo wcale im aż tak nie zależy. Jakby im zależało to by próbowali do skutku, a nie poddawali się po kilku porażkach. Jak nie wychodzi to trzeba przemyśleć sprawę, zmienić taktykę i próbować znowu.
Niektórzy ludzie, gdy się wypalą zawodowo i chcą zmienić branżę, to gdy już się dokształcą, muszą wysłać i 300 CV i wziąć udział w 15 rozmowach, żeby w końcu dostać wymarzoną robotę. Jak wyślą tylko 10 CV to dalej będą siedzieć w znienawidzonej robocie i narzekać, jakie to życie jest beznadziejne i niesprawiedliwe.
Jak ktoś jest brzydki, był na 30 randkach z tindera i na każdej dostał kosza to zamiast stękać na netkobietach jakie te baby puste, może podkręcić swój wygląd lub zmienić miejsce poszukiwań. Możliwości jest mnóstwo. Mam jednego dobrego kumpla, o którym powiedzieć, że jest brzydki z twarzy to nic nie powiedzieć. Był chyba na 20 randkach z tindera i żadna nie chciała się spotkać drugi raz (to były randki w ciemno, pisał do dziewczyn, które nie miały żadnych zdjęć i one też nie widziały go przed spotkaniem). No to zmienił taktykę. Zamiast umawiać się na randki, zapisał się do grupy na FB w stylu "właśnie się przeprowadziłem/am, szukam znajomych" i spotykał się z dziewczynami stamtąd po koleżeńsku. No i po pół roku trafił na jakąś nieśmiałą dziewczynę, która zakochała się w jego charakterze. Obecnie są już 5 lat po ślubie i mają dziecko. Fakt, że na seks się naczekał ponad rok, ale mówi, że było warto. A przecież mógł zarejestrować się na netkobietach albo na jakimś forum dla inceli i wyrzygiwać swoje frustracje.
Shinigami napisał/a:Ela210 napisał/a:Mnóstwo tu teoretyków związkowych, którzy coś tam sobie wyobrażają, zamiast po prostu zacząć się spotykać z ludźmi w realu na luzie i wtedy wyrabiać sobie zdanie o tym czego się chce i jacy są ludzie.
Wszyscy mają tę samą ścieżkę.Otóż właśnie nie i to jest cały problem. Wszyscy powinni mieć tę samą ścieżkę ale nie mają. Jak myślisz dlaczego ci wszyscy teoretycy tu siedzą i wypisują to co im się wydaje? Przecież nie z nudów czy bo chcą wszystkim udowodnić swoje racje. Siedzą tu właśnie dlatego, że nie mogą zacząć się spotykać z ludźmi z najróżniejszych powodów. Jeśli nie możesz czegoś mieć to zadowolisz się nawet marną namiastką tego byleby coś było, tak działa większość ludzi.
Bo są leniwi albo wcale im aż tak nie zależy. Jakby im zależało to by próbowali do skutku, a nie poddawali się po kilku porażkach. Jak nie wychodzi to trzeba przemyśleć sprawę, zmienić taktykę i próbować znowu.
Niektórzy ludzie, gdy się wypalą zawodowo i chcą zmienić branżę, to gdy już się dokształcą, muszą wysłać i 300 CV i wziąć udział w 15 rozmowach, żeby w końcu dostać wymarzoną robotę. Jak wyślą tylko 10 CV to dalej będą siedzieć w znienawidzonej robocie i narzekać, jakie to życie jest beznadziejne i niesprawiedliwe.
Jak ktoś jest brzydki, był na 30 randkach z tindera i na każdej dostał kosza to zamiast stękać na netkobietach jakie te baby puste, może podkręcić swój wygląd lub zmienić miejsce poszukiwań. Możliwości jest mnóstwo. Mam jednego dobrego kumpla, o którym powiedzieć, że jest brzydki z twarzy to nic nie powiedzieć. Był chyba na 20 randkach z tindera i żadna nie chciała się spotkać drugi raz (to były randki w ciemno, pisał do dziewczyn, które nie miały żadnych zdjęć i one też nie widziały go przed spotkaniem). No to zmienił taktykę. Zamiast umawiać się na randki, zapisał się do grupy na FB w stylu "właśnie się przeprowadziłem/am, szukam znajomych" i spotykał się z dziewczynami stamtąd po koleżeńsku. No i po pół roku trafił na jakąś nieśmiałą dziewczynę, która zakochała się w jego charakterze. Obecnie są już 5 lat po ślubie i mają dziecko. Fakt, że na seks się naczekał ponad rok, ale mówi, że było warto. A przecież mógł zarejestrować się na netkobietach albo na jakimś forum dla inceli i wyrzygiwać swoje frustracje.
Wybacz Anewe, ale obie Twoje porady (zarówno dotyczącą życia zawodowego jak i uczuciowego) mogą być adresowane jedynie do skrajnego desperata. W obu kwestiach nigdy nie czułem się i raczej nie będę się czuł aż tak mało wart by wysyłać 300 CV i iść na 15 rozmow kwalifikacyjnych, a tym bardziej by uciekać się do koleżeństwa z przedstawicielką płci przeciwnej i czekania ponad rok (!!!) na seks. Chociaż może do większych desperatów to bardziej przemówi; jeśli ktoś ma 30kę i zerowe doświadczenie z płcią przeciwną, to może faktycznie weźmie sobie Twoje slowa do serca
15 rozmów o pracę to desperacja?
Albo 20 randek?
Ja szukalam pracy długo i mam dokładnie taką jaką chciałam
I byłam na tych 20 randkach, by mieć przy sobie dokładnie takiego mężczyznę jakiego chcę.
Jeśli ludzie którzy są zadowoleni z rezultatów idą właśnie taką ścieżką, a nie czekają na księcia z bajki, to dlaczego forumowi narzekacze i narzekaczki tego nie robią?
Bo widocznie nie chcą tego stanu zmieniać.
Bo są leniwi albo wcale im aż tak nie zależy. Jakby im zależało to by próbowali do skutku, a nie poddawali się po kilku porażkach. Jak nie wychodzi to trzeba przemyśleć sprawę, zmienić taktykę i próbować znowu.
Niektórzy ludzie, gdy się wypalą zawodowo i chcą zmienić branżę, to gdy już się dokształcą, muszą wysłać i 300 CV i wziąć udział w 15 rozmowach, żeby w końcu dostać wymarzoną robotę. Jak wyślą tylko 10 CV to dalej będą siedzieć w znienawidzonej robocie i narzekać, jakie to życie jest beznadziejne i niesprawiedliwe.
Jak ktoś jest brzydki, był na 30 randkach z tindera i na każdej dostał kosza to zamiast stękać na netkobietach jakie te baby puste, może podkręcić swój wygląd lub zmienić miejsce poszukiwań. Możliwości jest mnóstwo. Mam jednego dobrego kumpla, o którym powiedzieć, że jest brzydki z twarzy to nic nie powiedzieć. Był chyba na 20 randkach z tindera i żadna nie chciała się spotkać drugi raz (to były randki w ciemno, pisał do dziewczyn, które nie miały żadnych zdjęć i one też nie widziały go przed spotkaniem). No to zmienił taktykę. Zamiast umawiać się na randki, zapisał się do grupy na FB w stylu "właśnie się przeprowadziłem/am, szukam znajomych" i spotykał się z dziewczynami stamtąd po koleżeńsku. No i po pół roku trafił na jakąś nieśmiałą dziewczynę, która zakochała się w jego charakterze. Obecnie są już 5 lat po ślubie i mają dziecko. Fakt, że na seks się naczekał ponad rok, ale mówi, że było warto. A przecież mógł zarejestrować się na netkobietach albo na jakimś forum dla inceli i wyrzygiwać swoje frustracje.
Gadanie w stylu "Jakby komuś zależało..." jest na tym samym poziomie co mówienie bezdomnemu by kupił sobie dom. Gdyby było tak jak piszesz to po ulicach chodziliby sami milionerzy, astronauci, lekarze czy piloci. Wolałbym się nie wdawać w dyskusję na temat pracy ale muszę zadać jedno pytanie. Jak w sensie technicznym miałoby wyglądać to wysłanie 300 CV? Pytam bo wielokrotnie próbowałem szukać pracy ale jeszcze nigdy nie znalazłem nawet tylu ogłoszeń o wysłaniu tylu CV nie wspominając. Na powiedzmy 2h szukania znajdowałem może z 10-20 ogłoszeń, które choć trochę mnie interesowały, a przeczytanie listy wymagań bardzo skutecznie zniechęcało do wysyłania zgłoszenia. Żeby wysłać te 300 CV trzeba wysyłać na każde ogłoszenie jak leci nawet ich nie czytając czy szukać znacznie dłużej niż te 2h dziennie?
Twój kolega widocznie miał coś co rekompensowało cały jego wygląd, a czego nie mają użytkownicy tego forum. I od razu zaznaczam, że nie chodzi o chęci. Może był bogaty, miał super gadane, był ponadprzeciętnie inteligentny albo po prostu miał szczęście tak czy inaczej było to coś czego innym brakuje i najczęściej jest to coś wrodzonego albo wykształconego w całym procesie wychowania i dorastania.
15 rozmów o pracę to desperacja?
Albo 20 randek?
Ja szukalam pracy długo i mam dokładnie taką jaką chciałamI byłam na tych 20 randkach, by mieć przy sobie dokładnie takiego mężczyznę jakiego chcę.
Jeśli ludzie którzy są zadowoleni z rezultatów idą właśnie taką ścieżką, a nie czekają na księcia z bajki, to dlaczego forumowi narzekacze i narzekaczki tego nie robią?
Bo widocznie nie chcą tego stanu zmieniać.
"dokładnie taką jaką chciałam" to jest klucz do nie poddawania się. Gdybym ja wiedział co chcę robić albo gdzie dokładnie pracować to też bym próbował aż się uda.
Co do 20 randek to zależy. Jeśli to jest ogólnie 20 randek to nie jest jakoś dużo. Jeśli to jest 20 randek każda z kimś innym to już sporo. Jeśli to jest 20 randek i wszystkie były zakończone odrzuceniem to bardzo dużo. Większość ludzi po czymś takim byłaby wrakiem, a ich poczucie własnej wartości byłoby głęboko pod ziemią.
Nie robią tego bo nie mogą, nie potrafią lub mają zbyt duże blokady psychiczne. To są jedyne opcje i nie ma w tym żadnej chęci czy lenistwa, chcieć to nie znaczy móc.
Gadanie w stylu "Jakby komuś zależało..." jest na tym samym poziomie co mówienie bezdomnemu by kupił sobie dom. Gdyby było tak jak piszesz to po ulicach chodziliby sami milionerzy, astronauci, lekarze czy piloci.
Nie, nie chodziliby, bo ludzie są LENIWI. Jeżeli nie widzą NATYCHMIASTOWEJ nagrody za swój wysiłek to nie chce im się go podejmować.
Żeby zostać lekarzem, prawnikiem, programistą, naukowcem, analitykiem finansowym czy innym dobrze opłacanym pracownikiem/przedsiębiorcą, trzeba uczyć się praktycznie codziennie przez dobre 3-8 lat. I dopiero po tym czasie widzieć jakiekolwiek efekty finansowe tej ciężkiej pracy. Myślisz, że ilu ludziom się tak chce? Myślę, że może jednej osobie na dwadzieścia. Ludzie wolą albo zaraz po maturze/zawodówce iść do jakiejś fizycznej pracy i zacząć zarabiać od razu, albo iść na jakiś bezsensowny kierunek w Wyższej Szkole Robienia Hałasu, gdzie muszą uczyć się z 10 dni w roku tylko przed sesją i potem szukać jakiejś pracy biurowej/w korpo. Tak samo jest z nauką języka obcego. Żeby w miarę komunikatywnie rozmawiać w jakimś języku, trzeba poświęcić na to 300-1000 godzin. Ilu osobom będzie się chciało tak wysilać? Czy nie przyjemniej usiąść sobie przed telewizorem z paczką chipsów i obejrzeć sobie serial? Tak samo z utratą wagi. Ilu jest ludzi, którzy narzekają, że mają np. 20 kg nadwagi i nic z tym nie robią? Gdyby po godzinnym treningu chudli 1 kg to może i by im się chciało ruszyć z domu, ale jako że schudnięcie 1 kg wymaga ok. 25 godzin (!) treningu to im się nie chce. Zbyt mała nagroda. Lepiej scrollować instagram.
Wolałbym się nie wdawać w dyskusję na temat pracy ale muszę zadać jedno pytanie. Jak w sensie technicznym miałoby wyglądać to wysłanie 300 CV? Pytam bo wielokrotnie próbowałem szukać pracy ale jeszcze nigdy nie znalazłem nawet tylu ogłoszeń o wysłaniu tylu CV nie wspominając. Na powiedzmy 2h szukania znajdowałem może z 10-20 ogłoszeń, które choć trochę mnie interesowały, a przeczytanie listy wymagań bardzo skutecznie zniechęcało do wysyłania zgłoszenia. Żeby wysłać te 300 CV trzeba wysyłać na każde ogłoszenie jak leci nawet ich nie czytając czy szukać znacznie dłużej niż te 2h dziennie?
Normalnie, dobrej pracy nie szuka się przez tydzień, tylko przez 3-6 miesięcy albo i dłużej. To raptem 10-20 ogłoszeń tygodniowo, spokojnie można tyle znaleźć w 1-2 godziny raz w tygodniu.
Twój kolega widocznie miał coś co rekompensowało cały jego wygląd, a czego nie mają użytkownicy tego forum. I od razu zaznaczam, że nie chodzi o chęci. Może był bogaty, miał super gadane, był ponadprzeciętnie inteligentny albo po prostu miał szczęście tak czy inaczej było to coś czego innym brakuje i najczęściej jest to coś wrodzonego albo wykształconego w całym procesie wychowania i dorastania.
Owszem, miał coś, czego nie mają użytkownicy tego forum. Determinację, cierpliwość i właśnie chęci. Nic więcej. Nie było to nic ani wrodzonego, ani nauczonego przez rodziców. Sam się tego nauczył, świadomie, w dorosłym życiu, ciężką pracą, w bólach. Bo bycie odrzucanym boli, a bycie odrzucanym wielokrotnie jeszcze bardziej. Nieważne czy przez dziewczynę, czy w procesie rekrutacji na wymarzone stanowisko. Ale w końcu się człowiek uodparnia.
Nie, nie chodziliby, bo ludzie są LENIWI. Jeżeli nie widzą NATYCHMIASTOWEJ nagrody za swój wysiłek to nie chce im się go podejmować.
Żeby zostać lekarzem, prawnikiem, programistą, naukowcem, analitykiem finansowym czy innym dobrze opłacanym pracownikiem/przedsiębiorcą, trzeba uczyć się praktycznie codziennie przez dobre 3-8 lat. I dopiero po tym czasie widzieć jakiekolwiek efekty finansowe tej ciężkiej pracy. Myślisz, że ilu ludziom się tak chce? Myślę, że może jednej osobie na dwadzieścia. Ludzie wolą albo zaraz po maturze/zawodówce iść do jakiejś fizycznej pracy i zacząć zarabiać od razu, albo iść na jakiś bezsensowny kierunek w Wyższej Szkole Robienia Hałasu, gdzie muszą uczyć się z 10 dni w roku tylko przed sesją i potem szukać jakiejś pracy biurowej/w korpo. Tak samo jest z nauką języka obcego. Żeby w miarę komunikatywnie rozmawiać w jakimś języku, trzeba poświęcić na to 300-1000 godzin. Ilu osobom będzie się chciało tak wysilać? Czy nie przyjemniej usiąść sobie przed telewizorem z paczką chipsów i obejrzeć sobie serial? Tak samo z utratą wagi. Ilu jest ludzi, którzy narzekają, że mają np. 20 kg nadwagi i nic z tym nie robią? Gdyby po godzinnym treningu chudli 1 kg to może i by im się chciało ruszyć z domu, ale jako że schudnięcie 1 kg wymaga ok. 25 godzin (!) treningu to im się nie chce. Zbyt mała nagroda. Lepiej scrollować instagram.
Zbytnio uogólniasz i nieco przerysowujesz. Po pierwsze: praca jest po to by zyskać środki na przeżycie, a nie życie po to by pracować. Jeśli dla Ciebie każdy o pracowitości poniżej wymaganej u studenta medycyny jest leniem, to ja Cię gorąco pozdrawiam, bo masz odrobinę skrzywione podejście, zalatujące nieco japońskim.
Mój kierunek studiów to akurat nie była nauka grania na gwoździach w Wyższej Szkole Klepania Łopatą ani nic podobnego: chciałem robić to co mój ojciec, bo widziałem że ta praca jest interesująca i zapewnia odpowiednią kasę i poważanie dla zawodu w branży. Moje perspektywy były szacowane na 2-2,5 średniej krajowej i całkowicie mi to wystarczało (ojciec był "superalfą" i miał 4-5 średnich, ale o jego kontrakcie krążyły legendy w środowisku. Studia były dla mnie ciężkie, bo był to kierunek ścisły, a ja mam naturalne talenty bardziej w dziedzinach humanistycznych (w tym zdolności językowe); na przykład z matematyką całkiem dobrze szło do pewnego stopnia, natomiast całek za cholerę nie mogłem w pełni zrozumieć, na szczęście od studiów nie musiałem się z nimi stykać... co nie zmienia faktu że zadania z matematyki na poziomie licealnym mogłem córce rozwiązać obudzony w środku nocy
Niestety, w naszym kraju brak szybkiej gratyfikacji najczęściej oznacza zwodzenie pracownika, stąd może i niechęć do długiego czekania na DOŚĆ SZYBKĄ (nie przesadzaj z tą natychmiastową) nagrodę. Niestety, ja mam cechy wręcz wzorcowego neurotyka (co w sumie sprawdziłem relatywnie niedawno), wśród nich znajduje się także (jak to malowniczo opisano w opracowaniu) problem z odroczeniem gratyfikacji. No cóż, popracować mogę, ale do zapierdolu nie jestem stworzony, to fakt; większy dryg do pracy mam w pobliżu deadline'a, może nie jestem pracoholikiem, ale potrafię przysiąść nad robotą gdy naprawdę trzeba. Bardziej wykończyły mnie inne cechy neurotyka jak właśnie niska odporność na stres i (jak słusznie napisała Feniks) to w dużej mierze utrąciło mi karierę w takiej formie, w jakiej rysowała się na początku. Wagę też potrafiłem bardzo ładnie zbijać, ale musiałem być odpowiednio zmotywowany przez dość szybką i odpowiednio wysoką nagrodę (i dobre kilkanaście kilo zbijałem w 2-3 miesiące; niestety, to kolejna cecha neurotyka: musiałem się sprężyć w kwartał, bo na tyle starczało ostrej motywacji)
Normalnie, dobrej pracy nie szuka się przez tydzień, tylko przez 3-6 miesięcy albo i dłużej. To raptem 10-20 ogłoszeń tygodniowo, spokojnie można tyle znaleźć w 1-2 godziny raz w tygodniu.
Dobra oferta to musi się najpierw pojawić na rynku. W całym życiu wysłałem może z 10-15 CV, koncentrowałem się na "ofertach biorących" (zresztą i tak miałem problem odrzuceniem pozostałych ofert, tym bardziej że nie chciałem palić za sobą mostów; po prostu nie potrafię za bardzo ściemniać i bardzo źle się czuję grając na dwa fronty jednocześnie. Gdybym musiał wysłać ze 100 CV, to w międzyczasie poczucie własnej wartości by mi chyba siadło do poziomu kaplicy w kopalni soli w Wieliczce
Owszem, miał coś, czego nie mają użytkownicy tego forum. Determinację, cierpliwość i właśnie chęci. Nic więcej. Nie było to nic ani wrodzonego, ani nauczonego przez rodziców. Sam się tego nauczył, świadomie, w dorosłym życiu, ciężką pracą, w bólach. Bo bycie odrzucanym boli, a bycie odrzucanym wielokrotnie jeszcze bardziej. Nieważne czy przez dziewczynę, czy w procesie rekrutacji na wymarzone stanowisko. Ale w końcu się człowiek uodparnia.
Nie, był skrajnie zdesperowany, do tego stopnia że był skłonny przyjąć ochłap ( i de facto ochłap dostał, bo między bajki można włożyć to że laska zakochała się w jego charakterze; po prostu była to najlepsza z niewielu opcji jakie jej zostały). Aczkolwiek przyznaję że gdybym dostał tyle koszy co Twój kolega czy Shini, to pewnie też bym zwątpił w szanse na lepszą przyszłość; dlatego dzięki Matce Naturze za to co mi dała, mimo że drugą ręką skomplikowała mi nieco życie naturą neurotyka
Shinigami napisał/a:Ela210 napisał/a:Mnóstwo tu teoretyków związkowych, którzy coś tam sobie wyobrażają, zamiast po prostu zacząć się spotykać z ludźmi w realu na luzie i wtedy wyrabiać sobie zdanie o tym czego się chce i jacy są ludzie.
Wszyscy mają tę samą ścieżkę.Otóż właśnie nie i to jest cały problem. Wszyscy powinni mieć tę samą ścieżkę ale nie mają. Jak myślisz dlaczego ci wszyscy teoretycy tu siedzą i wypisują to co im się wydaje? Przecież nie z nudów czy bo chcą wszystkim udowodnić swoje racje. Siedzą tu właśnie dlatego, że nie mogą zacząć się spotykać z ludźmi z najróżniejszych powodów. Jeśli nie możesz czegoś mieć to zadowolisz się nawet marną namiastką tego byleby coś było, tak działa większość ludzi.
Bo są leniwi albo wcale im aż tak nie zależy. Jakby im zależało to by próbowali do skutku, a nie poddawali się po kilku porażkach.
Próbujemy cały czas, nic to nie daje.
Jak nie wychodzi to trzeba przemyśleć sprawę, zmienić taktykę i próbować znowu.
Żadna taktyka nie pomoże, jeśli jest się z góry odrzucanym.
Niektórzy ludzie, gdy się wypalą zawodowo i chcą zmienić branżę, to gdy już się dokształcą, muszą wysłać i 300 CV i wziąć udział w 15 rozmowach, żeby w końcu dostać wymarzoną robotę. Jak wyślą tylko 10 CV to dalej będą siedzieć w znienawidzonej robocie i narzekać, jakie to życie jest beznadziejne i niesprawiedliwe.
Idąc dalej tą analogią – A po wysłaniu tych 300 CV i 15 rozmowach nadal niczego nie znalazł i jedyną opcją jest praca za najniższą w maku
Jak ktoś jest brzydki, był na 30 randkach z tindera i na każdej dostał kosza to zamiast stękać na netkobietach jakie te baby puste, może podkręcić swój wygląd lub zmienić miejsce poszukiwań. Możliwości jest mnóstwo. Mam jednego dobrego kumpla, o którym powiedzieć, że jest brzydki z twarzy to nic nie powiedzieć. Był chyba na 20 randkach z tindera i żadna nie chciała się spotkać drugi raz (to były randki w ciemno, pisał do dziewczyn, które nie miały żadnych zdjęć i one też nie widziały go przed spotkaniem). No to zmienił taktykę. Zamiast umawiać się na randki, zapisał się do grupy na FB w stylu "właśnie się przeprowadziłem/am, szukam znajomych" i spotykał się z dziewczynami stamtąd po koleżeńsku. No i po pół roku trafił na jakąś nieśmiałą dziewczynę, która zakochała się w jego charakterze. Obecnie są już 5 lat po ślubie i mają dziecko. Fakt, że na seks się naczekał ponad rok, ale mówi, że było warto. A przecież mógł zarejestrować się na netkobietach albo na jakimś forum dla inceli i wyrzygiwać swoje frustracje.
Tego też próbowałem, nic to nie dało. Owszem, koleżanki się trafiły, ale i tak wybierały tych przystojnych do związku.
Anewe napisał/a:Nie, nie chodziliby, bo ludzie są LENIWI. Jeżeli nie widzą NATYCHMIASTOWEJ nagrody za swój wysiłek to nie chce im się go podejmować.
Żeby zostać lekarzem, prawnikiem, programistą, naukowcem, analitykiem finansowym czy innym dobrze opłacanym pracownikiem/przedsiębiorcą, trzeba uczyć się praktycznie codziennie przez dobre 3-8 lat. I dopiero po tym czasie widzieć jakiekolwiek efekty finansowe tej ciężkiej pracy. Myślisz, że ilu ludziom się tak chce? Myślę, że może jednej osobie na dwadzieścia. Ludzie wolą albo zaraz po maturze/zawodówce iść do jakiejś fizycznej pracy i zacząć zarabiać od razu, albo iść na jakiś bezsensowny kierunek w Wyższej Szkole Robienia Hałasu, gdzie muszą uczyć się z 10 dni w roku tylko przed sesją i potem szukać jakiejś pracy biurowej/w korpo. Tak samo jest z nauką języka obcego. Żeby w miarę komunikatywnie rozmawiać w jakimś języku, trzeba poświęcić na to 300-1000 godzin. Ilu osobom będzie się chciało tak wysilać? Czy nie przyjemniej usiąść sobie przed telewizorem z paczką chipsów i obejrzeć sobie serial? Tak samo z utratą wagi. Ilu jest ludzi, którzy narzekają, że mają np. 20 kg nadwagi i nic z tym nie robią? Gdyby po godzinnym treningu chudli 1 kg to może i by im się chciało ruszyć z domu, ale jako że schudnięcie 1 kg wymaga ok. 25 godzin (!) treningu to im się nie chce. Zbyt mała nagroda. Lepiej scrollować instagram.Zbytnio uogólniasz i nieco przerysowujesz. Po pierwsze: praca jest po to by zyskać środki na przeżycie, a nie życie po to by pracować. Jeśli dla Ciebie każdy o pracowitości poniżej wymaganej u studenta medycyny jest leniem, to ja Cię gorąco pozdrawiam, bo masz odrobinę skrzywione podejście, zalatujące nieco japońskim.
Nie, to ty masz pojecie o pracy na poziomie typowej owcy w stadzie. Siedzisz w byle jakiej robocie ktorej nie lubisz po to tylko zeby moc kupic sobie jakies zarcie za ktore musisz rozliczac sie z brzydula. Ale wyobraz sobie, ze sa tez ludzie ktorzy zdobywanie wyksztalcenia i dobrej pracy traktuja jako spelnianie swoich ambicji i wykazywanie sie w niej to dla nich duzo wiecej niz pracowanie by przezyc. Jakbym miala pracowac tylko zeby zdobyc srodki na przezycie, to tez bym ugrzezla gdzies na niskim szczeblu i w zyciu nie wystawiala sie ani na wielokrotne odrzucenia ani na porazki ani na popelnianie bledow. Ale nie kazdego satysfakcjonuje bylejakosc, sa ludzie bardziej odwazni i inteligentniejsi od ciebie.
Mój kierunek studiów to akurat nie była nauka grania na gwoździach w Wyższej Szkole Klepania Łopatą ani nic podobnego: chciałem robić to co mój ojciec, bo widziałem że ta praca jest interesująca i zapewnia odpowiednią kasę i poważanie dla zawodu w branży. Moje perspektywy były szacowane na 2-2,5 średniej krajowej i całkowicie mi to wystarczało (ojciec był "superalfą" i miał 4-5 średnich, ale o jego kontrakcie krążyły legendy w środowisku. Studia były dla mnie ciężkie, bo był to kierunek ścisły, a ja mam naturalne talenty bardziej w dziedzinach humanistycznych (w tym zdolności językowe);
na przykład z matematyką całkiem dobrze szło do pewnego stopnia, natomiast całek za cholerę nie mogłem w pełni zrozumieć, na szczęście od studiów nie musiałem się z nimi stykać... co nie zmienia faktu że zadania z matematyki na poziomie licealnym mogłem córce rozwiązać obudzony w środku nocy
To chyba jestes uposledzony, bo to podstawy, szczegolnie na studiach scislych. Ale moze stary kupil dyplom, to pewnie cie przepuscili jakos. Mam nadzieje, ze to nie inzynierski kierunek, bo inzynier co nie umie liczyc to w chuj nieodpowiedzialne a znajac twoje podejscie, to masz w dupie innych i pracowalbys tam pomimo, ze sie nie nadajesz. Ludzie nieogarniajacy przedmiotow scislych sie nie powinni zabierac sie za takie zawody gdzie sa one podstawa.
Niestety, w naszym kraju brak szybkiej gratyfikacji najczęściej oznacza zwodzenie pracownika, stąd może i niechęć do długiego czekania na DOŚĆ SZYBKĄ (nie przesadzaj z tą natychmiastową) nagrodę. Niestety, ja mam cechy wręcz wzorcowego neurotyka (co w sumie sprawdziłem relatywnie niedawno), wśród nich znajduje się także (jak to malowniczo opisano w opracowaniu) problem z odroczeniem gratyfikacji. No cóż, popracować mogę, ale do zapierdolu nie jestem stworzony, to fakt; większy dryg do pracy mam w pobliżu deadline'a, może nie jestem pracoholikiem, ale potrafię przysiąść nad robotą gdy naprawdę trzeba. Bardziej wykończyły mnie inne cechy neurotyka jak właśnie niska odporność na stres i (jak słusznie napisała Feniks) to w dużej mierze utrąciło mi karierę w takiej formie, w jakiej rysowała się na początku. Wagę też potrafiłem bardzo ładnie zbijać, ale musiałem być odpowiednio zmotywowany przez dość szybką i odpowiednio wysoką nagrodę (i dobre kilkanaście kilo zbijałem w 2-3 miesiące; niestety, to kolejna cecha neurotyka: musiałem się sprężyć w kwartał, bo na tyle starczało ostrej motywacji)
Anewe napisał/a:Normalnie, dobrej pracy nie szuka się przez tydzień, tylko przez 3-6 miesięcy albo i dłużej. To raptem 10-20 ogłoszeń tygodniowo, spokojnie można tyle znaleźć w 1-2 godziny raz w tygodniu.
Dobra oferta to musi się najpierw pojawić na rynku. W całym życiu wysłałem może z 10-15 CV, koncentrowałem się na "ofertach biorących" (zresztą i tak miałem problem odrzuceniem pozostałych ofert, tym bardziej że nie chciałem palić za sobą mostów; po prostu nie potrafię za bardzo ściemniać i bardzo źle się czuję grając na dwa fronty jednocześnie. Gdybym musiał wysłać ze 100 CV, to w międzyczasie poczucie własnej wartości by mi chyba siadło do poziomu kaplicy w kopalni soli w Wieliczce
Nie Tanie, ty potrafisz sciemniac jak malo kto. Po prostu masz zjebany charakter, bo nawet jakbys dostal jakas lepsza oferte po wyslaniu tych 300 cv, to i tak bys to szybko pograzyl swaja antypatyczna osobowoscia. Caly team by sie pewnie od ciebie trzymal z daleka, bo szybko by sie przekonali jakim jestes cynicznym, zgorzkanilym bufonem. I jestes leniem, bo 300 cv to nie jest duzo na przestrzeni kilku tygodni czy miesiecy. Tak samo chodzenie na rozmowy kwalifikacyjne, jesli odrzucenie na rozmowie az tak na ciebie wplywa, to moze faktycznie warto udac sie do specjalisty. Bo to moze nie tylko neutoryczna osobowosc ktora tak lubisz tlumaczyc swoje ulomnosci. O slomianym zapale nie wspomne, bo tego to sie chyba nie da wyleczyc.
Anewe napisał/a:Owszem, miał coś, czego nie mają użytkownicy tego forum. Determinację, cierpliwość i właśnie chęci. Nic więcej. Nie było to nic ani wrodzonego, ani nauczonego przez rodziców. Sam się tego nauczył, świadomie, w dorosłym życiu, ciężką pracą, w bólach. Bo bycie odrzucanym boli, a bycie odrzucanym wielokrotnie jeszcze bardziej. Nieważne czy przez dziewczynę, czy w procesie rekrutacji na wymarzone stanowisko. Ale w końcu się człowiek uodparnia.
Nie, był skrajnie zdesperowany, do tego stopnia że był skłonny przyjąć ochłap ( i de facto ochłap dostał, bo między bajki można włożyć to że laska zakochała się w jego charakterze; po prostu była to najlepsza z niewielu opcji jakie jej zostały). Aczkolwiek przyznaję że gdybym dostał tyle koszy co Twój kolega czy Shini, to pewnie też bym zwątpił w szanse na lepszą przyszłość; dlatego dzięki Matce Naturze za to co mi dała, mimo że drugą ręką skomplikowała mi nieco życie naturą neurotyka
Powiedzial ochlapowy chlop bedacy w zwiazku z ochlapem xdddd wez bo sobie zebra polamie ze smiechu xd
Ogolnie nie spotkalam chyba wiekszego przegrywa i toksyka niz ty. Bedziesz negowal kazdy post ktory w jakis sposob dotyka punktow z szerokiego wachlarza twojego zjebania, byle tylko sam przed soba i przed wszystkimi innymi usprawiedliwiac swoje wady. Najlepiej zwalic wszystko na bycie neurotykiem czy inna bzdure i fajrant, mozna po trzzech miesiacach treningow spowrotem zasiasc na kanapie, bo osobososc neurotyka nie daje wiecej motywacji. I powypisywac troche gluot w internecie jak to lepiej jest byc typem antyspolecznego lenia, bo to bardziej w zyciu poplaca niz ciezka praca. Porazka.
Tego też próbowałem, nic to nie dało. Owszem, koleżanki się trafiły, ale i tak wybierały tych przystojnych do związku.
Niewielu jest naprawdę brzydkich facetów, większość przeciętniaków jest po prostu zaniedbana
https://www.facebook.com/reel/875785320987837
Wybacz Anewe, ale obie Twoje porady (zarówno dotyczącą życia zawodowego jak i uczuciowego) mogą być adresowane jedynie do skrajnego desperata. W obu kwestiach nigdy nie czułem się i raczej nie będę się czuł aż tak mało wart by wysyłać 300 CV i iść na 15 rozmow kwalifikacyjnych, a tym bardziej by uciekać się do koleżeństwa z przedstawicielką płci przeciwnej i czekania ponad rok (!!!) na seks. Chociaż może do większych desperatów to bardziej przemówi; jeśli ktoś ma 30kę i zerowe doświadczenie z płcią przeciwną, to może faktycznie weźmie sobie Twoje slowa do serca
Ale przypełzłeś tutaj płacząc "gdzie te kobiety?", bo normalnie nie potrafiłeś sobie nikogo znaleźć, a u byłeś musiałeś żebrać o seks, bo godności w tobie za grosz. I ostatecznie związałeś się z brzydulą, którą rozliczasz co do grosza wciąż wzdychając za byłą i w każdym wątku o rozstaniach broniąc tezy, że dumę trzeba schować do kieszeni i trzeba w związku trwać za wszelką cenę.
A co do CV i wykształcenia, sam w swoich postach wspomniałeś o dwuletnim poślizgu. Także ja bym tu na twoim miejscu tak nie kozaczył.
Mimo wszystko, związek z rozsądku związkowi z rozsądku nie równy. Są takie, które wynikają z desperacji - jak u ciebie N_o, a są i takie, które są swoistą umową ekonomiczno-społeczną z pełną świadomością obu stron. I to też jest ok, jeśli obie strony są zadowolone. Ty natomiast okłamujesz swoją partnerkę emocjonalnie wciąż będąc ze swoją 'narkotyczną' eks. I to jest pojebane.
rakastankielia napisał/a:Tego też próbowałem, nic to nie dało. Owszem, koleżanki się trafiły, ale i tak wybierały tych przystojnych do związku.
Niewielu jest naprawdę brzydkich facetów, większość przeciętniaków jest po prostu zaniedbana
https://www.facebook.com/reel/875785320987837
No i to jest świetny przykład. Dodaj do tego dobrą garderobę i pół roku siłki i facet z sympatycznego misia poniżej przeciętnej robi się męskim kąskiem sporo powyżej średniej.
Ale mało kto kuma jedną rzecz: najczęściej imponuje nie sam efekt końcowy tylko świadomość tego, że facet potrafi osiągnąć zakładane cele, jest systematyczny, skupiony na odpowiednich priorytetach i wytrwale dąży do celu nie spoczywając na laurach.
A z drugiej strony mamy N_o > nawet jeśli ma jakiś tam potencjał fizyczny ma ze względu na wzrost (choć z mojej perspektywy cecha ta sama w sobie jest nieistotna, bo ważne są jeszcze proporcje), to nie potrafi nic z tym zrobić poza okresowym zrzucaniem wagi jak pojebany, co rujnuje jego organizm. Jest leniwy, zapatrzony w siebie, aspołeczny i dwulicowy, a przy tym...minimum jakie z siebie daje widzi jako super pracę i sukces. Dlatego pomimo faktu, że uważa się za wysokiego przystojaniaka, to nikogo nie potrafił sobie znaleźć. I ta jeszcze jego "nieodporność na stres", która jest de facto paraliżującym strachem przed....życiem.
Wybacz Anewe, ale obie Twoje porady (zarówno dotyczącą życia zawodowego jak i uczuciowego) mogą być adresowane jedynie do skrajnego desperata. W obu kwestiach nigdy nie czułem się i raczej nie będę się czuł aż tak mało wart by wysyłać 300 CV i iść na 15 rozmow kwalifikacyjnych, a tym bardziej by uciekać się do koleżeństwa z przedstawicielką płci przeciwnej i czekania ponad rok (!!!) na seks. Chociaż może do większych desperatów to bardziej przemówi; jeśli ktoś ma 30kę i zerowe doświadczenie z płcią przeciwną, to może faktycznie weźmie sobie Twoje slowa do serca
Ale ona nie zwodziła go ani nie wzięła go sobie z braku laku, to po prostu jedna z tych nieśmiałych kobiet, czekających z seksem na tego jedynego, podejrzewam, że była dziewicą jak się poznali mimo prawie 30stki na karku. On jest bardzo zadowolony ze związku, małżeństwa, ona jest naprawdę ładna, tak naturalnie, ładne symetryczne rysy twarzy, piękne włosy, a oprócz tego jest pracowita, troskliwa, empatyczna, wychowywana przez ludzi starej daty, więc i ścianę pomaluje i panele położy na podłodze, obiad ugotuje, dzieckiem się zajmie. Podejrzewam, że seksu w przymierzalni sklepowej z nią nie doświadczy, ale mówił, że z seksem jest lepiej niż oczekiwał, a po zaobrączkowaniu to już w ogóle jest zajebiście, więc jest bardzo zadowolony.
Nie, to ty masz pojecie o pracy na poziomie typowej owcy w stadzie. Siedzisz w byle jakiej robocie ktorej nie lubisz po to tylko zeby moc kupic sobie jakies zarcie za ktore musisz rozliczac sie z brzydula. Ale wyobraz sobie, ze sa tez ludzie ktorzy zdobywanie wyksztalcenia i dobrej pracy traktuja jako spelnianie swoich ambicji i wykazywanie sie w niej to dla nich duzo wiecej niz pracowanie by przezyc.
No popatrz, dla mnie też, ale jakoś nikogo nie obchodzi moje wykształcenie, kursy ani chęć wykazywania się i spełniania ambicji. Jeśli już ktoś (bardzo rzadko) mnie zapraszał na rozmowę, to proponował mi beznadziejne warunki, na które nie mogłem się zgodzić.
64 2024-05-22 15:29:07 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-05-22 15:29:23)
Halina3.1 napisał/a:Nie, to ty masz pojecie o pracy na poziomie typowej owcy w stadzie. Siedzisz w byle jakiej robocie ktorej nie lubisz po to tylko zeby moc kupic sobie jakies zarcie za ktore musisz rozliczac sie z brzydula. Ale wyobraz sobie, ze sa tez ludzie ktorzy zdobywanie wyksztalcenia i dobrej pracy traktuja jako spelnianie swoich ambicji i wykazywanie sie w niej to dla nich duzo wiecej niz pracowanie by przezyc.
No popatrz, dla mnie też, ale jakoś nikogo nie obchodzi moje wykształcenie, kursy ani chęć wykazywania się i spełniania ambicji. Jeśli już ktoś (bardzo rzadko) mnie zapraszał na rozmowę, to proponował mi beznadziejne warunki, na które nie mogłem się zgodzić.
Po pierwsze jesteś zapętlonym autystykiem. Po drugie mając odpowiednie wykształcenie, uprawnienia i osiągnięcia, to samemu dyktuje się warunki, a nie zgadza lub nie na jakąś randomową ofertę. Masz myślenie osoby biernej i biednej. Czekasz aż coś ci spadnie z nieba, (albo jak kobieta da ci szansę się wykazać) a powinieneś mieć postawę w stylu "jak nie drzwiami to oknem" (w granicach prawa i obyczaju rzecz jasna).
Anewe napisał/a:rakastankielia napisał/a:Tego też próbowałem, nic to nie dało. Owszem, koleżanki się trafiły, ale i tak wybierały tych przystojnych do związku.
Niewielu jest naprawdę brzydkich facetów, większość przeciętniaków jest po prostu zaniedbana
https://www.facebook.com/reel/875785320987837No i to jest świetny przykład. Dodaj do tego dobrą garderobę i pół roku siłki i facet z sympatycznego misia poniżej przeciętnej robi się męskim kąskiem sporo powyżej średniej.
Ale mało kto kuma jedną rzecz: najczęściej imponuje nie sam efekt końcowy tylko świadomość tego, że facet potrafi osiągnąć zakładane cele, jest systematyczny, skupiony na odpowiednich priorytetach i wytrwale dąży do celu nie spoczywając na laurach.
Historia życia mojego brata XD
Zawsze był przezroczysty dla dziewczyn, bo obcinał się u fryzjerki w bloku za 30-40 zł, zwykłe golenie włosów maszynką na kilka mm. Dwa lata mu mówiłam "zapuść te włosy chociaż z 5 cm i zapisz się do barbera, ostrzyże cię modnie, a nie ciągle masz fryzurę jak jakiś gimbus". To oczywiście było 'nie, szkoda kasy, skasują mnie na 140 zł, a nie będę widział żadnej różnicy'. No ale w końcu poszedł, bo jakiś nowy pracownik był i zachwalał. Wyszedł bardzo zadowolony. No i nagle dziewczyny w pracy same zaczęły go zagadywać i wodzić za nim wzrokiem, niektóre pytały jedna drugą 'czy to jakiś nowy koleś, bo pierwszy raz go widzą' XD
Teraz chodzi do barbera co dwa tygodnie i jakoś nie szkoda mu płacić 300 zł miesięcznie XD