Nowe_otwarcie napisał/a:Widzę że mały (co było widac i wcześniej) boleśnie odczuł uderzenie we wzrost (oj, był ten kompleks w młodości i to jak sk...syn, oj był lol) i robi co może by mnie dojechac.
Ty się sam dojeżdżasz, bo co chwila wyskakujesz z tekstami jak betonowanie karnisza.
I wcaaale wyzywanie kogoś od przegrywów nie jest hejtem
Bo jak ty ubliżasz innym, to OK i wsio jak być powinno, ale jak ci ktoś odpowiada tym samym to nagle płacz, że hejt? Dostajesz w zamian to, co sam dajesz innym.
A to że w/w umiejętności są standardowe dla 15- czy nawet 10-latków, to tylko wam się wydaje.
Regularnie jeżdżę na spływy kajakowe czy jakieś żeglarskie eskapady i dzieciaki dają radę. Tu masz nastolatka co sobie sam wyremontował.....ciężarówkę. I takich też nie brakuje. Większość dzieciaków nie jest takimi miernotami i życiowymi niedojdami, jak ty. To, że coś wykracza poza twoje ograniczone myślenie, to nie nasza już wina.
https://youtu.be/68hPELehxuY
A teraz dochodzimy do pracy ze schizofrenikami itp.
Z nimi. Nie nad nimi. Z nimi. A sens mojej wypowiedzi jest taki, że mam regularny kontakt z różnymi osobami, którzy żyją pod bardzo dużą presją albo zmagają się z poważnymi problemami jak nieuleczalne choroby. A nie z fantazjami pod tytułem "nie będę się otwierał na ludzi, bo WSZYSCY chcą mnie wykorzystać i zabawić się moim kosztem, ale ma przyjść jakaś kobieta, nauczyć mnie seksu, załatwić mi pracę, mieszkanie, ma do tego ogarniać wszystkie umowy, rachunki, zakupy i utrzymanie domu, bo mnie nikt nie nauczył jak to robic, bo nie mam okazji nawet śniadania sobie zrobić samemu".
a ty masz z tym ewidentny problem i oznajmienie ci, że jest też inna droga
Miszczu to ty masz problem ze zrozumieniem, że twoje podejście było serwowane Shiniemu przez całe jego życie i że to jest przyczyna tego, że tkwi w dupie. I tak samo przez rok był głaskany tutaj - powoli, kroczek za kroczkiem. Żeby się dzidzia nie wystraszyła jak przyjdzie mu schaboszczaka zrobić samemu. Wszystko, absolutnie wszystko miał tu dostarczone - linki, źródła, wszelkie niezbędne informacje do tego, aby on sam mógł wykonać jeden prosty krok: wyjść z domu. Dosłownie wyjść. Bo chciał z kimś pobiegać, bo chciał z kimś na wycieczkę rowerową pojechać. I co? Zmieniło się coś w jego sytuacji? Nie.
Ile płakał, że nie ma kasy? Dostał nazwy serwisów, gdzie może zrobić darmowe kursy. I co? Nie zrobił żadnego. Bo nie wie co go interesuje. No to dostał link do testu predyspozycji zawodowej. I co? Dalej nic. I jeszcze bezczelnie tłumaczy, jak to pracując na niepełnym etacie przy składaniu mebli jest WYKOŃCZONY i nie ma na nic czasu i siły. Podkreślę: NIEPEŁNYM ETACIE, MIESZKAJĄC Z RODZICAMI, KTÓRZY ROBIĄ ZA NIEGO WSZYSTKO do tego stopnia, ze bidulek nawet nie ma okazji sobie śniadania zrobić.
Już wolniej i mniejszymi krokami się nie da.
Tymczasem nawet z tym karniszem to nie było mocowanie całego karnisza betonem tylko mocowanie kołków rozporowych w tych otworach, które się rozjechały (tak się składa że czym innym jest ściana nośna z cegieł, a czym innym stara płyta betonowa z betonu o niewiadomej (przypomnę wiek budynku; nad oknem balkonowym był akurat gorszej jakości, a miejsca - zwłaszcza dla osoby, która ma pewne problemy ze wzrokiem (a tak się składa że lepiej widzę patrząc prosto przed siebie niż w górę) i która wtedy miała doświadczenie z udarówką bliskie zerowego - było bardzo mało.
Twoje problemy ze wzrokiem nie mają żadnego wpływu na wiercenie. To wymówka. Sam miałem problemy ze wzrokiem dopóki sobie nie naprawiłem laserem. A rozjechanych otworów nie betonujesz, tylko szpachlujesz. Najlepiej właśnie szpachlą zbrojoną włóknem. A tak na dobrą sprawę wystarczy użyć większego kołka, jak się komuś nie chce z tym bawić.
Mieszkanie ma odziedziczone, więc po prostu nie musiał zabiegac o swoje własne; gdyby musiał, to by pewnie podjął inne decyzje na wcześniejszym etapie, których nie musiał podejmowac, bo to mieszkanie miał zapewnione.
Całym sobą, w każdym kolejnym poście i w każdej kolejnej historii udowadniasz, że byś sobie nie poradził. Bo to jak z tym betonowaniem karnisza. Niby twój tata coś majsterkował, niby ty się takimi rzeczami bawiłeś, ale jednak....nic nie potrafisz. To jak z tym twoim płakaniem, że nie miałeś kasy na szkolenie i nawet nie znasz nikogo, kto by ci pożyczył. Jeśli tak małe rzeczy cię przerastają na takim etapie życia, to jest jednoznaczna wykładnia tego, że z większymi problemami byś sobie nie poradził. Taki przykład:
wzięcia auta zastępczego nieznanego mi wcześniej typu, no też się szybko zapoznawało z podstawami i jechało. Koło raczej też bym wymienił
Gdzie NIKT, absolutnie NIKT nie widzi w tych czynnościach jak jazda innym autem jakiegoś wyzwania. Choćby najmniejszego.
Z resztą zacytuję tutaj ciebie samego:
Z drugiej strony Witoldzie pamiętasz chyba to przysłowie o byciu pijanym? Czyli jak jedna osoba powie Ci że jesteś pijany, to lej na to; ale jak zrobi to trzecia osoba, to lepiej się połóż do łóżka wink
I wszyscy ci mówią to samo: jesteś bierną życiowo miernotą, która gdyby nie start zapewniony przez rodziców wylądowałaby albo na ulicy, albo klepała najgorsze fuchy za najniższe stawki, bo samemu nie osiągnąłeś nic. I jest ci to podkreślane praktycznie w każdym wątku, gdzie usiłujesz się chwalić swoimi...ekhm..."osiągnięciami".
Pipolinka87 napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Naprawdę nieuzasadnioną? Klasa inteligencka nie tworzyła się na podłożu kasy, lecz na posiadaniu wiedzy, znajomości kultury itd. Ja poświęciłem czas i wysiłki na studia ścisłe (w tym celu przeszedłem przez szkołę średnią umożliwiającą dalsze kształcenie) podczas gdy prymitywy i bandziory szkolne poszły do zawodówek (albo i nie to) by szybciej dorwać się do zarabiania pieniędzy i obracania panienek. Dlatego jest dla mnie całkowicie naturalne, że osoba po takich studiach cieszy się wyższą pozycją i jest inaczej przyjmowana przez np. osoby na kierowniczych stanowiskach niż szeregowy monter czy jakikolwiek inny fizyczny. Bo po prostu z taką osobą można porozmawiać na poziomie, czego o fizycznych "z krwi i kości" (zwłaszcza wywodzących się z rodzin granatem od pługa oderwanych) cholernie często nie da się powiedzieć. A to, że potrafię różne rzeczy fizyczne zrobić (głównie naprawy niezbędne w domu) wcale nie jest równoznaczne z zamiarem by kiedykolwiek wiązać z pracą fizyczną swoją karierę zawodową...
Nazywszasz siebie klasą inteligencka a poniżej wyzywasz ludzi od prymitywow i bandziow po zawodowkach. Później piszesz , że rezprezentujesz jakis poziom bo skończyłeś studia i rzekomo jest z Tobą o czym porozmawiać.
Jesteś dobrym przykladem człowieka, który skończył studia a mimo to intelekt jest tak niski , ze właśnie obil się o moje kolana.Osoba inteligentna nie musi tego nikomu udowodniac. Nie musi nic udowadniac i stawiac siebie na piedestale.Ktos tutaj dobrze napisal, że skończyłeś studia wyższe i ktoś Ci natkukl do głowy, ze zrobiles cos wyjątkowego a tu nagle szara rzeczywistość bo ten" bandzior" może zarobić wiecej od Ciebie nawet bez tytułu i bez stanowiska kierownika.
Poza tym coś mi tu nie gra. Ścisły kierunek na renowanej uczelni ( czyli nie takiej z pipidowki jaknto piszesz )nie idzie w parze z frustracja na brak finansów, ktora tutaj wylewasz
Ja nie wiem jak Ty to policzyles ? 7 tys żeby móc wyjsc na miasto?? Na jakiej scialej uczelni uczyli Ciebie matematyki ? To juz szkola podstawowa się w sumie klania.
Pocieszaj się dalej, ze nie każdy musi zarabiać, aby być szczęśliwym.
a po 16 latach jeszcze była na tyle zazdrosna by przyłożyc mi nóż do szyi gdy myślała że mogę miec romans z inną .
Nie wiem...chwalisz się czy żalisz? Bo ciężko powiedzieć. Brzmisz jakbyś zeskrobał gumę do życia spod stolika w jakiejś mordowni i zachwalał jej smak.
Nie mam kasy na ten najdroższy kurs
I to kończy temat twojej życiowej zaradności.
bo mój szef - prawdziwy centuś uważa że to wystarczy; on jest znany ze sknerstwa, nawet by przekonac go do tego kursu który właśnie ukończyłem to trzeba było się trochę nachodzic.
Pewnie. I może ktoś, kto nie wie na jakiej zasadzie rozliczają się firmy i skąd pozyskują finansowania na szkolenia pracowników, to by w tą bajkę uwierzył.
wansu odmówiłem, bo odpowiedzialnośc wzrastałaby kilkukrotnie, a kasa - niewspółmiernie do odpowiedzialności; jaki jest więc sens brania na siebie dodatkowego stresu jeśli za tym nie idą adekwatne korzyści? Żeby miec dyr. na wizytówce?
Awans cię przerósł, a odpowiedzialności nie jesteś w stanie podołać. Bo to cię przerasta i dorabiasz do tego ideologię. Ale zawzięcie twierdzisz, że jakbyś mieszkania nie dostał, to byś sobie i tak poradził. Jasne. Pocieszaj się dalej.