contrasenyaoblidada napisał/a:Kiedy ostatnim razem byłeś na badaniach podstawowych? Raz w roku powinieneś zrobić morfologię, cholesterol, glukozę, itd. Lekarz POZ ma obowiązek przepisać ci takie badanie jeśli przyjdziesz i powiesz, że chcesz (raz na 12 miesięcy). Tak jak już pisałam, podejrzewam, że ta twoja apatia to efekt niedoboru mikroelementów. W badaniach podstawowych ci to nie wyjdzie, ale od czegoś trzeba zacząć, bo możesz mieć i poważniejsze niedobory. Możesz też zbadać wit. B12 (kosztuje ok 45 zł), jeśli wyjdzie ci niski wynik, to znaczy, że najprawdopodobniej masz źle zbilansowaną dietę. Podejrzewam, że twoja matka serwuje ci dietę a la z lat 90 czyli biały makaron, białe pieczywo, a do tego dużo mięsa (no bo kiedyś to był rarytas, to teraz trzeba jeść, bo tanie i smaczne). Raczej rzadko widzisz w kuchni awokado, ciecierzycę albo soczewicę, pieczywo pełnoziarniste, łososia, mam rację? Ludzie nie zdają sobie sprawy jak ważnym elementem dobrego zdrowia jest właściwa dieta. Osobiście znam dwie osoby leczone na depresję i zaburzenia lękowe, które po latach dowiedziały się, że to nie depresja tylko zaburzenia pracy jelit skutkujące tragicznym wręcz niedoborem mikroelementów. Przez to procesy w mózgu nie zachodziły w sposób prawidłowy i dawały tego typu objawy. Niedobór niektórych witamin z grupy B może z kolei dawać objawy hipoglikemii reaktywnej.
Generalnie idzie ciężki czas dla ciebie, jeśli faktycznie masz jakieś niedobory to weź się za to już teraz, bo brak słońca i coraz krótsze dni tylko spotęgują tę apatię, i wtedy to już totalnie nic nie będziesz robił poza chodzeniem do roboty i oglądaniem anime.
Co do korporacji to nie miałem pojęcia o tym co napisałaś i prawdę mówiąc wciąż nie mogę uwierzyć, że na prawdę daliby od razu na wejście średnią krajową, bez doświadczenia, tylko z angielskim. Przecież to by wystarczyło do wynajęcia mieszkania, nawet w Warszawie. Staram się zwiększyć czas nauki, pytanie tylko czy sama aplikacja taka jak Doulingo wystarczy.
Morfologię robię regularnie z powodu choroby krwi i ostatnie kilka wyników wychodziło dobrze. Cholesterol i glukozę też niedawno sprawdzałem i też wyniki były w miarę dobre. Dietę na pewno mam źle zbilansowaną, co do tego nie ma wątpliwości. Jest dokładnie jak piszesz, matka serwuje dania z białego makaronu, białego pieczywa, dużo mięsa w tym pieczonego. Łososia jem od czasu do czasu ale już ciecierzycy czy soczewicy to chyba jeszcze nigdy nie widziałem w naszej kuchni. Jedyne co udało mi się osiągnąć z dietą to przekonać matkę, że muszę jeść więcej bogatych w białko produktów bo trenuję na siłowni. Od razu odniosę się do tego:
Jack Sparrow napisał/a:Oczywiście dieta urozmaicona, wielokolorowa i wieloskładnikowa to podstawa, ale na boga, w internecie jest tego pełno. Bo nie uwierzę, że dla niemal 30letniego konia mamusia ciągle gotuje.....
I to jest kolejny przykład, że żyjemy w zupełnie innych środowiskach. Znam mnóstwo 40-50 latków czy nawet starszych, którzy potrafią ugotować jedynie wodę w czajniku. Całe życie matka im gotowała, a potem tą rolę przejęła żona, nigdy nie musieli sami nic gotować więc nie mieli powodu by się tego uczyć. Ja dałbym radę ugotować ze 4-5 prostych dań typu pieczony kurczak czy spaghetti, ale już jakaś zupa czy coś na tym poziomie skomplikowania byłoby ciężko i pewnie musiałbym kilka razy popróbować z pomocą internetu. Matka zrobi mielone to się zjada mielone, zrobi rosół to się zjada rosół itd.
Jack Sparrow napisał/a:1) Udaj się do psychiatry, żeby cię storpedował lekami. Bo masz stany lękowe i napady paniki, które blokują cię i nie jesteś zdolny do podjęcia jakiejkolwiek akcji.
2) Udaj się do psychoterapeuty. Najlepiej do jakiegoś rekomendowanego przez jedną z 'męskich' fundacji/stowarzyszeń. Pomoże ci przepracować problemy i zmienić myślenie o sobie i o otaczającym cię świecie. Pomoże ci ustawić życiowe priorytety.
3) Udaj się do doradcy zawodowego lub zrób samodzielnie kwestionariusz predyspozycji zawodowych. To ci pozwoli zdefiniować kierunki działania zawodowego. Poznasz swoje mocne i słabe strony i zawody, które się z nimi wiążą. Pozanasz też zapotrzebowanie rynku, co pozwoli lepiej wybrać ścieżkę kariery.
4) Podejmij działania zgodne z wnioskami i etapami terapii: zmień pracę i usamodzielnij się (wyprowadź od rodziców).
5) Przejdź trening umiejętności społecznych
6) Zacznij poznawać ludzi poprzez fora i grupy tematyczne związane z twoim hobby. Uczestnicz w eventach i wydarzeniach (pomyśl o wolontariacie, bo pomoc tam prawie zawsze jest potrzebna)
7) Rozwijaj swoje hobby i pasję. Pozbądź się postawy biernego łykacza treści na rzecz postawy proaktywnej i twórczej.
8) Rozwijając osobowość, nabierając kompetencje i ćwicz praktycznie umiejętności społeczne dalej. Dopiero na tym etapie moim zdaniem możesz zacząć nawiązywać bliższe relacje z płcią przeciwną.
9) Naucz się rozpoznawać swoje sukcesy i cieszyć się nimi.
10) Dopiero teraz szukaj kogoś do stałej relacji.
Prawie na pewno to nie wina niedoborów tylko efekt przyjętej przez niego strategii życiowej. Pracuje w niepełnym wymiarze, a marudzi jakby robił dwa etaty w kamieniołomach. Bo jak znam realia pracy w januszexach, to nawet żadnego realnego, stanowiskowego szkolenia BHP nie miał. PLUS nadmiar masturbacji, budowanie świata przez pryzmat anime itp. Szlaki dopaminowe wyjebane w kosmos, higiena snu pewnie też zerowa.
Plan dobry, właśnie czegoś takiego szukałem i wierz mi, że zrobię ilę będę mógł by go wprowadzić w życie. Jest w nim tylko jedna rzecz, która mnie niepokoi, ilość czasu potrzebnego by zrealizować taki plan. To może zając całe lata, a już jestem bardzo spóźniony. Miałbym czekać kolejne 5 czy 10 lat by w ogóle zacząć szukać kogoś do związku? O ile teraz może jeszcze jakoś by się dało znaleźć dziewczynę, która byłaby w stanie przeżyć mój brak doświadczenia to już jak będę miał 35-40 lat jest to raczej totalnie nierealne, nie wspominając już o różnych problemach zdrowotnych, które mogą się pojawić będąc w takim wieku i zwykłej mniejszej sprawności fizycznej niż teraz. Jak to napisał Kaszpir007 ja już jestem spóźniony co najmniej 10 lat, a ty chcesz bym czekał kolejne 10? W tej jednej kwestii wciąż jestem po stronie NO i sądzę, że lepiej byłoby już teraz próbować tworzyć pierwsze relacje o charakterze związkowym i to na nich się uczyć zarówno umiejętności społecznych jak i rozwijać osobowość, nawet mimo ryzyka toksycznosci.
I ponownie ty wszystko wiesz najlepiej, wiesz nawet jak jest w mojej pracy mimo iż nigdy jej nie widziałeś. To jest firma dwuosobowa, właściciel firmy będący jej prezesem i jedyny pracownik czyli ja. Nie było żadnego szkolenia ani nic tym podobnego, nie ma grafiku, ubioru firmowego, imprez firmowych, posiedzeń zarządu, owocowych czwartków, nie trzeba robić regularnych badań, nie trzeba mieć żadnych uprawnień na jakieś maszyny ani znać przynajmniej jednego języka obcego w stopniu komunikatywnym. Z tym nadmiarem masturbacji już nie będę się kłócił bo ty i tak jesteś pewny, że mam z tym problem i nie ma sensu cię przekonywać, że jest inaczej. Budowanie świata przez pryzmat anime akurat jest prawdą. "Szlaki dopaminowe wyjebane w kosmos" nie bardzo wiem co to oznacza? Higiena snu akurat jest w miarę dobra choć dobrze by było gdybym choć trochę więcej spał.
Priscilla napisał/a:Przede wszystkim sama jestem introwertyczką i nie mam odczucia, żeby mnie to w jakikolwiek sposób ograniczało. To nie jest tak, że sam introwertyzm człowieka blokuje, po prostu inaczej ładujemy baterie i nieco inaczej odbieramy towarzystwo innych ludzi (potrzebujemy od nich czegoś innego niż ekstawertycy i w innym wymiarze, ale to by było na tyle), niemniej w żadnej mierze nie stanowi to przyczyny społecznej fobii ani nie czyni nas odludkami. Jeśli jest inaczej, to problem ewidentnie jest głębszy, dużo głębszy i dużo bardziej skomplikowany.
Ja od nikogo nie oczekiwałam, że mi załatwi pracę, a tym bardziej parasola ochronnego w postaci taty, mamy czy kogokolwiek znajomego, kto się mną w tej pracy zaopiekuje. I o ile jeśli ktoś z takiej możliwości, bo ją ma, korzysta, jak najbardziej potrafię zrozumieć, o tyle jeśli ktoś nie robi kroku do przodu, bo jej nie ma, a przecież większość z nas nie ma, to już zupełnie nie. Wtedy niezmiennie twierdzę, że sobie znajduje wymówkę, żeby się nad sobą poużalać i NIC z tą sytuacją nie zrobić.
Sam introwertyzm nie czyni człowieka odludkiem ale znacząco zwiększa prawdopodobieństwo stania się nim. Znałem nie jednego introwertyka i dosłownie każdego charakteryzowała ta sama cecha, wszyscy mieli tylko po kilku przyjaciół czy bliższych znajomych i wszyscy nie odczuwali potrzeby widywania się z nimi jakoś często, w większości przypadków raz na miesiąc wystarczył. Znałem parę gdzie oboje byli introwertykami i mimo iż mieszkali razem to potrafili cały dzień przesiedzieć w osobnych pokojach nawet ze sobą nie rozmawiając.
To ja mam do ciebie pytanie, skąd w ogóle wzięła ci się myśl by od nikogo niczego nie oczekiwać? Czemu o tym nie myślałaś tylko od razu zdecydowałaś się działać sama? Wybacz ale to "a przecież większość z nas nie ma" jest kompletny bullshit, przynajmniej w moim otoczeniu. Z tego co ja do tej pory widziałem to było kompletnie na odwrót, niewielu było takich, którzy w kwestii zawodowej osiągnęli cokolwiek więcej niż Januszex za minimalną. Praktycznie każdy kogo kiedykolwiek poznałem i kto pracuje lub pracował za powiedzmy tą średnią krajową otrzymał od kogoś jakąś pomoc. Ty i Jack oczywiście w to nie uwierzycie i będziecie się upierać, że to bzdury nawet gdybym wam podał dziesiątki przykładów ale w moim otoczeniu właśnie tak to zawsze wyglądało i stąd też się wzięło moje przekonanie, że i ja powinienem na to liczyć.
Kaszpir007 napisał/a:W obecnym wieku już dawno powinien być samodzielny i mieszkać sam w wynajomowanym mieszkaniu albo "własnym" mieszkaniu.
Mieć już pewien kapitał ...
Mieć jakieś asy aby być "ciekawym" dla kobiet ...
Osobiście uważam że stracił najlepszy okres na rozwój. W wieku 20-30lat efektywność nauki, pracy i wysiłku jest najwyższa. I ewentulaną karierę i majątek właśnie w tym czasie się zdobywa.
Później koło 40-stki człowiek ma już pewiem majątek i stabilizacje.
Kobiety od facetów koło 30-stki czy po 30-stce wymagają sporo, bo jest spory wybór na rynku.
Ale tak samo jest w drugą stronę.
Osobiście się z tobą zgadzam ale też nie do końca jest tak jak piszesz. Chciałbym mieszkać na swoim i mieć kapitał większy niż obecnie mam będąc w aktualnym wieku ale to wcale nie jest żadna norma. Jest mnóstwo ludzi w moim wieku lub nawet starszych, którzy nadal mieszkają z rodzicami tylko w większości zarabiają lepiej niż ja. O kapitale nawet nie wspomnę, bo osobiście znam paru, którzy mają mniejszy niż ja, a wydatki takie, że gdyby nie pomoc rodziców to już dawno wylądowaliby na ulicy. Wielu ludzi, mieszka w wynajętym, a do tego mają dzieci i kredyty przy zarobkach tylko trochę większych niż moje i bez wsparcia rodziny nie mieliby szans tego ogarnąć. W to też pewnie nie uwierzycie ale ja osobiście znam tych ludzi i wiem, że to jest prawda. Około 2 lata temu mieliśmy robotę u jednej klientki, która chwaliła się na prawo i lewo, że ma swoje mieszkanie, a my robiliśmy w nim meble. Okazało się, że mieszkanie kupił jej ojciec i za meble też on płacił i od razu dodam, że klientka wtedy miała chyba 34 albo 35 lat. Jakiś rok temu tak jej podnieśli wszystkie opłaty, że wróciła do rodziców, a mieszkanie wynajęła bo ledwo wyrabiała z jego opłaceniem.
Z tym straceniem najlepszego okresu pewnie masz rację choć tu też nie do końca się zgodzę. Jeśli chodzi o tworzenie relacji typowo związkowych czy w ogóle społecznych to z pewnością był to najlepszy okres ale już w kwestii kariery i budowania majątku niekoniecznie. Zdecydowana większość ludzi dopiero po 30 może się pochwalić czymkolwiek związanym z karierą czy majątkiem, oczywiście jeśli nie dostali tego od rodziców czy kogoś innego. Znów powołam się na moje otoczenie bo zresztą tylko na nie mogę ale zdecydowana większość ludzi do 30 roku życia czy jeszcze trochę po nie mieli ani żadnego znaczącego stanowiska ani majątku. Z tych, których znałem to koło 40 czy po dopiero mogli się czymś pochwalić, jakimś stanowiskiem czy majątkiem pozwalającym na przykład na fajniejszy samochód niż Passat czy Skoda. Nawet ci, którzy otworzyli swoje biznesy grubo po 30 dopiero mogli się pochwalić jakimiś większymi pieniędzmi czy sukcesami ich biznesu. Zacznijmy od tego, że oni dopiero po 30 w ogóle otwierali te biznesy. Ja faktycznie straciłem te 10 lat i co do tego nie ma wątpliwości ale nie jest to też jakaś totalna tragedia, chyba jeszcze jest szansa wyjść na prostą, a przynajmniej chcę w to wierzyć.