Podobno to ja jestem niedojrzały ale czytając ostatnie posty mam wrażenie, że do niektórych z was mi daleko. Jack jest jak guru prowadzący swoją sektę, której głównym celem jest krucjata przeciwko wszystkim niezgadzającym się z ich zdaniem. Tylko pogratulować, co będzie następne, kawały w stylu "Twoja stara..."? Jack, ty to na prawdę musisz mieć solidne kompleksy, szczególnie na punkcie tego masażu. Skoro aż tak bardzo nie daje ci to spokoju, że piszesz o tym w co drugim poście to po prostu pójdź na taki, mogę ci podać dokładny adres.
Jack Sparrow napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Już Ci pisałem że u mnie nie działało dopóki sam nie rozkminiłem
I mając 20 lat z groszami rozkminiłeś, że żeby cokolwiek wygrać, to najpierw trzeba zagrać. Brawo. To jest wiedza przedszkolna.
To jest najlepszy przykład, że rozmowa z tobą nie ma większego sensu. Ty nie tylko nie rozumiesz ale nawet nie próbujesz zrozumieć, że nie każdy żył tak jak ty. Masz na to przykład już na kolejnej osobie i wciąż nie dopuszczasz do siebie myśli, że to może być prawda. Dla CIEBIE to jest wiedza przedszkolna i nie musi być nią dla wszystkich. Nie dopuszczasz do siebie żadnego sprzeciwu, żadnego zdania innego niż twoje, żadnego modelu życia innego niż twoje. Musiałeś się napracować na swój sukces i uważasz, że każdy musi przejść tą samą drogę by go osiągnąć, a już faktu, że dla każdego co innego będzie sukcesem i każdy może mieć do niego inną drogę nie akceptujesz. Nie twierdzę, że w ogóle mi nie pomogłeś bo pomogłeś, dzięki tobie zrozumiałem kilka rzeczy ale ty byś chciał bym ślepo posłuchał każdej twojej rady, a potem ci za to dziękował i cię wychwalał. Jesteś tak pewny swojej racji, swojej nieomylności i wyższości nad każdym kto według ciebie jest słabszy, że aż ciężko się z tobą rozmawia. Na każdym kroku musisz pokazywać swoją wyższość, nawet na anime znasz się lepiej niż ktoś kto poświęcił na to sporą część życia i obejrzał ponad 1000 tytułów. Wybacz ale nie utwierdzę cię w twoim poczuciu wyższości bo nie znam cię i nie wiem czy cokolwiek z tego co tu napisałeś jest prawdą, a zwłaszcza ten niby sukces, który pozwala ci pracować kiedy chcesz i za ile chcesz, a ty i tak całe dnie siedzisz na forum. Obojętnie w jakim temacie czegoś nie napiszę ty od razu się tam pojawiasz. Widziałem wielu ludzi, którzy zarabiają na prawdę grube pieniądze i dosłownie każdy z nich zasuwa więcej i ciężej niż przeciętny obywatel, nieraz po 12h dziennie i każdy z nich padłby ze śmiechu gdybym mu pokazał twoje wpisy o tej "swobodzie ekonomicznej".
Priscilla napisał/a:W sumie jeśli to jest "tylko tyle", to ciekawe co w podświadomości Shini chciałby jeszcze? Stałego trzymania ręki na pulsie, żeby był wystarczająco objęty taryfą ulgową i przypadkiem ktoś na niego krzywo nie spojrzał? Czy żeby ktoś ciągle był przy nim i w czasie rzeczywistym monitorował czy nie popełnia błędów? A kto wie, czy może w ogóle najlepiej, żeby za niego pracował? Wiem, jadę po bandzie, ale po takich tekstach wszystkie już się tutaj spodziewam.
Nie pogardziłbym jeszcze mocnymi plecami, które uratowałyby mnie z kłopotów gdybym w takie wpadł. A tak serio to faktycznie pojechałaś po bandzie, to "tylko tyle" nie miało żadnego znaczenia, napisałem je tak po prostu. Samo załatwienie pracy w zupełności by mi wystarczyło, i tak miałbym po tym spory dług wobec tej osoby, a ja nienawidzę mieć długów więc na pewno bym go nie powiększał.
contrasenyaoblidada napisał/a:TYLKO TYLE mogę dla ciebie zrobić. Czyli załatwić pracę, omijając wszelkie procedury, rozmowy kwalifikacyjne, testy. Poręczyć, czyli zapewnić jakąś protekcję, przychylniejsze oko. A jego jedynym zadaniem byłoby przykładać się do pracy i nie spierdolić danej mu szansy. A mimo to on nadal uważałby się za tego najciężej pracującego, kolega tylko troszkę, troszeczkę pomógł, w sumie to niewiele zrobił.
Załatwić pracę omijając procedury tak bo nie ma możliwości bym je przeszedł na chwilę obecną, nie mam żadnego doświadczenia w rozmowach kwalifikacyjnych, a na samo słowo "test" robi mi się słabo. Ubiegając się o pierwszą poważną pracę nie mam żadnych szans normalnie przejść procedur, gdyby to było możliwe to byśmy teraz nie rozmawiali. Najpierw muszę zmienić pracę, a dopiero potem będzie można zacząć stawać się człowiekiem, który dałby radę przejść procedury rekrutacyjne.
Jack Sparrow napisał/a:Tyle co on wydaje na masaż kutasa u prostytutki (umówmy się, w takim układzie to nie masażystka) to ja inwestowałem w siebie (tak zawodowo, jak i prywatnie). Na przestrzeni dekady wydałem jakieś 100tyś na zrobienie drugich studiów i specjalistycznych kursów, a kto robił ten wie ile te ciekawsze i lepsze potrafią kosztować. Dzięki temu dziś mam pełną swobodę ekonomiczną. Pracuję kiedy chcę, bo jak już pracuję, to biorę odpowiednią stawkę.
Na masażu byłem 2 razy co kosztowało mnie łącznie 500zł. Kwoty takiej jak 100k nigdy na oczy nie widziałem, w sumie to nikt z mojej rodziny nie widział nie licząc kredytu. Te 2000zł, które zostają choć rzadko tyle zostaje odkładam do oszczędności, nie licząc jakichś konicznych wydatków typu dentysta albo jakieś ubranie od czasu do czasu. Spokojnie mógłbym wydać kilka tysięcy na jakiś kurs ale musiałbym mieć pewność, że to jest to co chcę robić, nie wywalę w błoto kilku tysięcy. I tak samo z terapią, na jedną już wydałem właśnie kilka tysięcy i mi nie pomogła. Gdybym nie zmarnował tej kasy to teraz mógłbym kupić na przykład lepszy samochód. Nie poświęcę kolejnych kilku tysięcy na terapię, która nie ma żadnej gwarancji, że cokolwiek pomoże o wyleczeniu już nie wspominając.
contrasenyaoblidada napisał/a:Taki poziom odklejki jest dla mnie niepojęty. Gdybyśmy żyli w latach 90. to takie coś byłoby jeszcze zrozumiałe. Ludzie żyli w swoich wąskich grupach, dzielnicach, wsiach i ciężko było trafić na kogoś z innej 'grupy', więc człowiek nie kwestionował nawet najdziwniejszych poglądów i zachowań. Ale w dobie Internetu, globalizacji, fundacji oferujących darmowe grupy wsparcia, terapie, for takich jak to? Zawsze znajdzie się ktoś, kto spróbuje wytłumaczyć, zwróci uwagę, podpowie, wskaże, gdzie zwrócić się po pomoc. A mimo to istnieją tacy Shinigami.
Gdybyś całe życie mieszkała na wsi z rodzicami takimi jak moi byłoby to dla ciebie w pełni zrozumiałe. Przed wejściem na forum nawet przez myśl mi nie przeszło sprawdzanie jakichś fundacji. Zawsze kiedy chciałem porozmawiać z rodzicami o problemach psychicznych to był tylko krzyk i gadanie w stylu "Przestań się wygłupiać", dopiero jakiś rok temu udało mi się uświadomić rodziców, że zaburzenia i choroby psychiczne na prawdę istnieją. Z internetu do dziś ledwo potrafią korzystać mimo, że mają nienajgorsze smartfony, wysłanie maila czy przelew internetowy już wykracza poza ich możliwości. Myślisz, że wychowując się w takim środowisku miałem możliwość się jakoś rozwinąć pod tym względem? Jakieś 4 lata temu dopiero kupiłem laptopa, który robi cokolwiek więcej niż tylko działa, ze smartfonem tak samo, dopiero jak zacząłem pracować i odłożyłem niemałe sumki na te rzeczy. Tak samo było ze sprzętem do treningu, gdybym nie kupił sobie sprzętu za łącznie jakieś 2k to nawet do treningu nie miałbym możliwości bo najbliższa siłownia jest 15km ode mnie, a samochód mam od 2 lat.
Priscilla napisał/a:Odnoszę wrażenie, że to jest ten typ, który pod przykrywką szukania pomocy i wsparcia potrzebuje jedynie ponarzekać, ale nie jest zainteresowany realnym szukaniem rozwiązań, co z całą mocą potwierdza swoją postawą. Potrzebuje uwagi, dodawania otuchy, wręcz litowania się, ale to by było na tyle.
Masz sporo racji, jedynie na początku pytałem o wszystko bo na prawdę nie rozumiałem wielu rzeczy, o których tu pisaliście. Teraz już bardziej mi zależało na samej rozmowie, właśnie na uwadze, a jako, że na tym forum rozmawia się praktycznie tylko o problemach to tylko coś takiego mogłem pisać by utrzymać przy życiu wątek taki jak ten i by ktoś mi odpowiadał. Wciąż jest wiele rzeczy, których nie rozumiem ale też nie jest tak, że kompletnie nie ogarniam o co chodzi, pisałem tak by dolać trochę oliwy do ognia i jak widać chyba trochę przesadziłem.
Zaczynacie pisać jakbym był jakimś totalnym psychopatą, coś jak morderca z amerykańskich horrorów, który zabija wszystko co się rusza i w ogóle nie jest zdolny do jakichkolwiek interakcji społecznych. Ze mną nie jest aż tak źle jak się wydaje Jackowi, jest mniej więcej tak jak pisze NO. Przecież ja pracuję, mam swoje pieniądze co prawda nie dużo ale zawsze, mam w miarę normalne relację z rodziną bez żadnej patoli, czasami zajmuję się dziećmi siostry i jeszcze żadnemu nic się nie stało, bez problemu załatwiam sprawy czy to w urzędach czy to w różnych firmach powiązanych z pracą, jeżdżę samochodem, od czasu do czasu spotykam się z tą trójką bliższych znajomych, nie mam żadnych poważnych traum, rozmawiam z przypadkowymi ludźmi w miejscach publicznych jeśli tylko jest jakiś temat. Nie przeczę, że mam utrwalonych sporo złych wzorców, sporo błędnych przekonań i sporo niezbyt przychylnie postrzeganych cech ale jak już pisałem to jest trochę jak Matrix. Nawet Neo na początku nie rozumiał i nie akceptował faktu, że rzeczywistość jaką znał była tylko iluzją, a prawdziwy świat to pustkowie ale i on z czasem się przyzwyczaił, może mi też się uda.