Flow z kolegą - pomóżcie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Flow z kolegą - pomóżcie

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 564 ]

261

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Z zagadaniem będzie dużo większy problem ale mimo to spróbuję, oby tylko było do kogo zagadać.

Ja pierdole, jaki to problem na konwencje tematycznym zagaić rozmowę z kimkolwiek? Nie szukasz partnera do szachów ani survivalu. Szukasz KOGOKOLWIEK do rozmowy płci przeciwnej. Nawet jakby to miała być grzecznościowa wymiana 2-3 zdań.



talent niewymagający pracy.....

Zobacz podobne tematy :

262

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Shinigami - jak uważasz, jakie są twoje zalety, dzięki którym jakaś kobieta by się tobą zainteresowała? Czym możesz wzbudzić ciekawość, zainteresować skoro nawet zwykła rozmowa ci się nie klei, nie mówiąc o flircie?

263

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Dzień Świstaka II
Mega offtop w wąteku diametralnie zmienił się temat
przechwycony przez młodego sprytnie big_smile
następny wątek typu perpetuum mobile
coś mnie się wydaje, że takie wątki  to bardziej szkodzą niż pomagają tym młody facetom
nic do przodu cały czas w bok

264

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

I co - siłujesz się z nieodpalającym samochodem, czy wybierasz taki, który działa, a tamten NAPRAWIASZ PRZED jazdą?

To jest ta rzecz, której nie kumasz - to nie jest tak, że ona może oczekiwać czego tylko chce. Ja ci podałem przykład jak zmieniają się oczekiwania wraz z wiekiem. Inne są jak masz lat naście i dopiero zaczynasz, a inne są jak masz prawie 30stkę. Ty od babki prawie 30stoletniej oczekujesz, że będzie jak nastolatka. Ocknij się.

Jeśli nie mam wyboru i koniecznie muszę gdzieś jechać to wybieram działający, jednak jeśli nie jest to absolutnie konieczne to daje szansę nieodpalajacemu i naprawiam.

Sugerujesz, że powinienem celować w nastolateki, a nie dziewczyny w moim wieku? Czy może da się całkowicie pominąć te nastoletnie doświadczenia i od razu na pierwszy ogień pójść do dojrzałego związku?

Jack Sparrow napisał/a:

Ja pierdole, jaki to problem na konwencje tematycznym zagaić rozmowę z kimkolwiek? Nie szukasz partnera do szachów ani survivalu. Szukasz KOGOKOLWIEK do rozmowy płci przeciwnej. Nawet jakby to miała być grzecznościowa wymiana 2-3 zdań.

talent niewymagający pracy.....

Mówiąc o tym to faktycznie nie problem ale już będąc w takiej sytuacji jest zupełnie co innego. Ciało nie współpracuje z umysłem. Chcę zagadać, chcę poznać, chcę zobaczyć uśmiech takiej dziewczyny, a ciało całe się trzęsie, przez stres nie mogę nawet pomyśleć ani wydusić sensownego zdania. Umysł chce brnąć w to dalej, a ciało chce uciekać. Z automatu włącza się tryb desperackiego dążenia do związku mimo iż jeszcze nawet nie znam dziewczyny. Wciąż myślisz, że to nie wymaga pracy?

Jack Sparrow napisał/a:

Shinigami - jak uważasz, jakie są twoje zalety, dzięki którym jakaś kobieta by się tobą zainteresowała? Czym możesz wzbudzić ciekawość, zainteresować skoro nawet zwykła rozmowa ci się nie klei, nie mówiąc o flircie?

Nie mam pojęcia, jak już pisałem samo zainteresowanie kogoś sobą było dla mnie obce więc nawet się nad tym nie zastanawiałem. Zwykła rozmowa teraz się nie klei, kiedyś będąc w liceum i na studiach nie było z tym problemu. Flirt też jeszcze do niedawna był dla mnie obcym pojęciem możliwe, że nawet już to kiedyś robiłem i nawet nie wiedziałem, że to to.

paslawek napisał/a:

Dzień Świstaka II
Mega offtop w wąteku diametralnie zmienił się temat
przechwycony przez młodego sprytnie big_smile
następny wątek typu perpetuum mobile
coś mnie się wydaje, że takie wątki  to bardziej szkodzą niż pomagają tym młody facetom
nic do przodu cały czas w bok

Oczywiście, że takie wątki w niczym nie pomagają, a nie raz jeszcze wpędzają w depresję. Ale przynajmniej jest z kim porozmawiać.

265 Ostatnio edytowany przez contrasenyaoblidada (2023-10-13 10:49:06)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Już 2 osoby Ci o tym pisały (albo i więcej). Odpowiedz sobie na pytanie: dlaczego jakaś dziewczyna miałaby wybrać właśnie CIEBIE? Co jest w tobie takiego interesującego, fascynującego, co odróżnia cię od innych mężczyzn szukających kobiety, czym możesz kobiecie zaimponować?

(...) ciało całe się trzęsie, przez stres nie mogę nawet pomyśleć ani wydusić sensownego zdania

To nie jest normalne. Kupiłeś sobie tę witaminę B?

Jeśli nie mam wyboru i koniecznie muszę gdzieś jechać to wybieram działający, jednak jeśli nie jest to absolutnie konieczne to daje szansę nieodpalajacemu i naprawiam.

Ale po co? Czy jeśli idziesz do warzywniaka kupić włoszczyznę, to bierzesz taką mocno zwiędniętą, mimo że w tej samej cenie mógłbyś kupić świeżą tylko po to, by "dać jej szansę"?

266

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Sugerujesz, że powinienem celować w nastolateki, a nie dziewczyny w moim wieku? Czy może da się całkowicie pominąć te nastoletnie doświadczenia i od razu na pierwszy ogień pójść do dojrzałego związku?

Sugeruję, żebyś przestał te debilne analizowania i zadawanie głupich pytań o to samo na milion sposobów. Zacznij poznawać ludzi, poznawać kobiety, czerp przyjemność z tych relacji, nie kłam, nie oszukuj i zobacz do czego to doprowadzi. Bez zakładania, że o na pewno z tą to od razu związek do grobowej deski.

Mówiąc o tym to faktycznie nie problem ale już będąc w takiej sytuacji jest zupełnie co innego. Ciało nie współpracuje z umysłem. Chcę zagadać, chcę poznać, chcę zobaczyć uśmiech takiej dziewczyny, a ciało całe się trzęsie, przez stres nie mogę nawet pomyśleć ani wydusić sensownego zdania. Umysł chce brnąć w to dalej, a ciało chce uciekać. Z automatu włącza się tryb desperackiego dążenia do związku mimo iż jeszcze nawet nie znam dziewczyny. Wciąż myślisz, że to nie wymaga pracy?

Kursywą był sarkastyczny komentarz skierowany w stronę N_O.

Twój stan się leczy.


Jack Sparrow napisał/a:

Shinigami - jak uważasz, jakie są twoje zalety, dzięki którym jakaś kobieta by się tobą zainteresowała? Czym możesz wzbudzić ciekawość, zainteresować skoro nawet zwykła rozmowa ci się nie klei, nie mówiąc o flircie?

Nie mam pojęcia, jak już pisałem samo zainteresowanie kogoś sobą było dla mnie obce więc nawet się nad tym nie zastanawiałem. Zwykła rozmowa teraz się nie klei, kiedyś będąc w liceum i na studiach nie było z tym problemu. Flirt też jeszcze do niedawna był dla mnie obcym pojęciem możliwe, że nawet już to kiedyś robiłem i nawet nie wiedziałem, że to to.

A jednocześnie dalej twierdzisz, że jak tylko babka pierwsza zagada, to już dalej będziesz w stanie relację pociągnąć. Czym? Chrząkaniem? Mamrotaniem pod nosem? Kompletną bezradnością ? 

Zmień pracę, zainwestuj w leczenie i rozwijanie swoich zalet, bo inaczej obudzisz się z 40stką na karku będąc w tym samym miejscu co obecnie. Bo czas leci, a ty niczego nie zmieniasz w swoim życiu. Już rok zmarnowałeś na tym forum.

267 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-10-13 19:52:52)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

Już 2 osoby Ci o tym pisały (albo i więcej). Odpowiedz sobie na pytanie: dlaczego jakaś dziewczyna miałaby wybrać właśnie CIEBIE? Co jest w tobie takiego interesującego, fascynującego, co odróżnia cię od innych mężczyzn szukających kobiety, czym możesz kobiecie zaimponować?

(...) ciało całe się trzęsie, przez stres nie mogę nawet pomyśleć ani wydusić sensownego zdania

To nie jest normalne. Kupiłeś sobie tę witaminę B?

Jeśli nie mam wyboru i koniecznie muszę gdzieś jechać to wybieram działający, jednak jeśli nie jest to absolutnie konieczne to daje szansę nieodpalajacemu i naprawiam.

Ale po co? Czy jeśli idziesz do warzywniaka kupić włoszczyznę, to bierzesz taką mocno zwiędniętą, mimo że w tej samej cenie mógłbyś kupić świeżą tylko po to, by "dać jej szansę"?

Właśnie w tym jest cały problem, ja nigdy się nawet nie zastanawiałem nad tym dlaczego dziewczyna miałaby wybrać właśnie mnie. Całe życie wszyscy mi powtarzali, że dziewczyna sama się pojawi więc w ogóle nie myślałem o żadnym imponowaniu. Zawsze sądziłem, że liczy się jedynie utrzymanie w miarę dobrego wyglądu, a reszta jakoś się potoczy tak jak mówili.

Czy nie jest to normalna reakcja na ogromny stres? Kupiłem witaminę B kilka dni temu ale jeszcze nie czuję żadnej różnicy.

Porównanie do samochodu jeszcze było w miarę ale warzywa to już nie bardzo pasują. Ich się nie da naprawić, jak raz się zepsują to już nie możesz ich zjeść bo się otrujesz, jedyne co można zrobić to wyrzuć. W przypadku samochodów też nie ma "tej samej ceny", nowy zawsze będzie droższy niż nawet lekko uszkodzonale taki możesz sobie samemu wyklepać. Gdybym miał wybór pewnie wybrałbym nowy ale jeśli bym go nie miał, a raczej gdybym miał wybrać ten lekko uszkodzony albo żaden to wybór nie byłby trudny bo przecież jeździć muszę. Ujmę to troch inaczej, wyobraź sobie, że musisz mieć ten samochód, masz do wyboru uszkodzonego nie jeżdżącego Mercedesa i nowego jeżdżącego Passata. Oba kosztują tyle samo, co byś wybrała? Passat jest nowy i jeździ ale Mercedes jak sobie wyklepiesz będzie warty wielokrotnie więcej. Nie mówię, że na pewno tak by było z człowiekiem ale jest to możliwe tylko trzeba dać mu szansę, a raczej trochę pomóc mu "się naprawić" i grat może się okazać tym Mercedesem.

Jack Sparrow napisał/a:

Sugeruję, żebyś przestał te debilne analizowania i zadawanie głupich pytań o to samo na milion sposobów. Zacznij poznawać ludzi, poznawać kobiety, czerp przyjemność z tych relacji, nie kłam, nie oszukuj i zobacz do czego to doprowadzi. Bez zakładania, że o na pewno z tą to od razu związek do grobowej deski.

Kursywą był sarkastyczny komentarz skierowany w stronę N_O.

Twój stan się leczy.

A jednocześnie dalej twierdzisz, że jak tylko babka pierwsza zagada, to już dalej będziesz w stanie relację pociągnąć. Czym? Chrząkaniem? Mamrotaniem pod nosem? Kompletną bezradnością ? 

Zmień pracę, zainwestuj w leczenie i rozwijanie swoich zalet, bo inaczej obudzisz się z 40stką na karku będąc w tym samym miejscu co obecnie. Bo czas leci, a ty niczego nie zmieniasz w swoim życiu. Już rok zmarnowałeś na tym forum.

No przecież chcę zacząć to robić, a ty mi piszesz, że jestem zbyt toksyczny nawet by zdobywać doświadczenie.

Jak się to leczy? Przypominam, że terapia nie pomogła i jest spore ryzyko, że kolejna skończy się tak samo.

Przynajmniej bym spróbował.

Ponawiam pytanie, jakie leczenie? Jak mam rozwijać swoje zalety jak nawet ich nie znam? Obawiam się, że zmiana pracy na chwilę obecną jest całkowicie poza moim zasięgiem, jedynie tylko jest szansa na podwyżkę w obecnej pracy ale to też niewiele zmieni.

Chociaż nie, jak się zastanowić to znajdzie się parę zalet.

268 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-13 20:39:54)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Właśnie w tym jest cały problem, ja nigdy się nawet nie zastanawiałem nad tym dlaczego dziewczyna miałaby wybrać właśnie mnie. Całe życie wszyscy mi powtarzali, że dziewczyna sama się pojawi więc w ogóle nie myślałem o żadnym imponowaniu. Zawsze sądziłem, że liczy się jedynie utrzymanie w miarę dobrego wyglądu, a reszta jakoś się potoczy tak jak mówili.

Albo jesteś tak bezdennie naiwnym kretynem, albo nas za takich masz. Przecież to się kupy nie trzyma, bo to taka dziecięca logika. Wystarczy przyjść do szkoły, żeby dostać dobre oceny? No nie. Wystarczy zrobić zakupy, żeby zrobił się z nich obiad? No nie.

Czy nie jest to normalna reakcja na ogromny stres? Kupiłem witaminę B kilka dni temu ale jeszcze nie czuję żadnej różnicy.

Jest. Nienormalny jest poziom stresu względem sytuacji.

Gdybym miał wybór pewnie wybrałbym nowy

No i widzisz. Kobiety też mają wybór.

Ujmę to troch inaczej, wyobraź sobie, że musisz mieć ten samochód, masz do wyboru uszkodzonego nie jeżdżącego Mercedesa i nowego jeżdżącego Passata.

To urocze, ze widzisz w sobie Mercedesa do wyklepania, choć przedstawiasz sobą poziom Tarpana z silnikiem poldoszrota i niezamykającymi się drzwiami. Dla przypomnienia - nie potrafisz wymienić nawet jednej swojej zalety, choć jednej cechy, która mogłaby przyciągnąć do ciebie jakąkolwiek kobietę.


No przecież chcę zacząć to robić, a ty mi piszesz, że jestem zbyt toksyczny nawet by zdobywać doświadczenie.

Jak się to leczy? Przypominam, że terapia nie pomogła i jest spore ryzyko, że kolejna skończy się tak samo.

Jesteś zbyt toksyczny do wchodzenia w związek. A nie do poznawania ludzi. Do tego drugiego akurat cię gorąco zachęcam.

Ponawiam pytanie, jakie leczenie? Jak mam rozwijać swoje zalety jak nawet ich nie znam?

Leczenie psychiatryczne. Bo po pierwsze trzeba cię storpedować lekami, żebyś przestał się trząść z powodu głupiej rozmowy z obcą osobą. Bo te reakcje są nieadekwatne do sytuacji. Równocześnie dobra terapia z psychologiem, najlepiej polecanym przez jedną z 'męskich' fundacji, która specjalizuje się w takich tematach (link ci już kiedyś podawałem, a jak nie masz to sobie znajdź sam w necie leniwa buło). Kolejny krok to konsultacja z doradcą zawodowym. Pogadacie sobie, zrobi ci test predyspozycji zawodowych (podobny do tego, tylko konkretniejszy: https://kompetencjometr.mlodziwlodzi.pl/ ) i będziesz miał kierunek rozwoju zgodny z tym, w czym jesteś mocny/z czym czujesz się dobrze. Linki/nazwy portali gdzie możesz sobie powiększać kompetencje (czasem za darmo, czasem są dofinansowania) też już dostałeś.

W rok, co tu straciłeś, to już dawno mógłbyś wyjść z tego swojego kokona. Tylko bezmyślnie straciłeś ten czas na głupawych pseudo analizach.

269 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-14 13:05:06)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Ujmę to troch inaczej, wyobraź sobie, że musisz mieć ten samochód, masz do wyboru uszkodzonego nie jeżdżącego Mercedesa i nowego jeżdżącego Passata. Oba kosztują tyle samo, co byś wybrała? Passat jest nowy i jeździ ale Mercedes jak sobie wyklepiesz będzie warty wielokrotnie więcej. Nie mówię, że na pewno tak by było z człowiekiem ale jest to możliwe tylko trzeba dać mu szansę, a raczej trochę pomóc mu "się naprawić" i grat może się okazać tym Mercedesem.

Podstawowa różnica jest taka, że w przypadku samochodu już na starcie potrafisz oszacować, czy ta inwestycja będzie opłacalna i ma w ogóle sens.

Shinigami napisał/a:

Wiem o kim mowa, to chyba ja jakaś klątwa, ciekawe z czego to wynika. Oczywiście, że mam trudności z otwartością, luzem i naturalnością, dziwne by było gdybym nie miał. Otwartość i luz zawsze kończyły się dla mnie źle, zawsze ktoś to wykorzystywał przeciwko mnie.

Skoro wiesz o kim była mowa, to analogicznie do Raki - jeśli masz problem z otwartością, luzem, naturalnością, to skąd to naiwne przekonanie, że poradziłbyś sobie z wejściem w bliższą relację, gdybyś tylko dostał szansę? Przecież te wymienione cechy są kluczowe w relacjach międzyludzkich, zatem w jaki sposób chciałbyś doprowadzić do kolejnego spotkania, jeśli na pierwszym byłbyś sparaliżowany samą czyjąś obecnością i tym "egzaminem", który masz zdać?
Widzisz absurd swojego myślenia?

Shinigami napisał/a:

Miałem mocno wypaczone spojrzenie na związki i w ogóle relacje z płcią przeciwną, a teraz dopiero zaczynam ogarniać jak jest na prawdę.

Dlaczego piszesz w czasie przeszłym, jeśli nadal masz, co przecież co najmniej kilka osób już Ci napisało?

Shinigami napisał/a:

Przebieranki to faktycznie może być utrudnienie bo musiałbym znaleźć dziewczynę, która też to lubi ale jak już pisałem to tylko jedno z moich upodobań i nie jest niezbędne, jakoś przeżyje nawet jeśli nigdy tego nie spróbuję. Ale czemu samo anime miałoby być utrudnieniem, to zainteresowanie jak każde inne i chyba nie powinno mieć wpływu na relację nawet z kimś kto nie ma o tym pojęcia, czy nie?

Nie, nie chodziło mi o zainteresowanie anime, ale wypływające z niego preferencje i postrzeganie świata.
Same przebieranki są ok, ale o ile nie trafisz na kobietę, która już na starcie będzie na nie chętna, to niemal zawsze trzeba na to znaleźć właściwy moment.

270

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Wracam, bo mi umknęło:

Shinigami napisał/a:

Zawsze tłumiłem wszelkie pragnienia bo sądziłem, że zasługuję na ich zaspokojenie.

Wiesz, że to jest kompletnie nielogiczne?

271

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Wracam, bo mi umknęło:

Shinigami napisał/a:

Zawsze tłumiłem wszelkie pragnienia bo sądziłem, że zasługuję na ich zaspokojenie.

Wiesz, że to jest kompletnie nielogiczne?

Podejrzewam, że pisząc to po prostu zjadł 'nie'.

272

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Wracam, bo mi umknęło:

Shinigami napisał/a:

Zawsze tłumiłem wszelkie pragnienia bo sądziłem, że zasługuję na ich zaspokojenie.

Wiesz, że to jest kompletnie nielogiczne?

W tym jednym wypadku i ja się zgodzę big_smile

273 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-14 08:27:43)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Wracam, bo mi umknęło:

Shinigami napisał/a:

Zawsze tłumiłem wszelkie pragnienia bo sądziłem, że zasługuję na ich zaspokojenie.

Wiesz, że to jest kompletnie nielogiczne?

Podejrzewam, że pisząc to po prostu zjadł 'nie'.

Tak na serio, to możliwe. Ale wracam do całości i sądzę że w kwestii Shiniego popełniacie jeden, zasadniczy błąd: od razu wrzucacie mu tekst że jest całkowicie zjebany i że przed nim lata katorżniczej pracy żeby choc zbliżyc się do powierzchni. No na takie dictum to prawie każdy (a praktycznie już nie "prawie", tylko faktycznie KAŻDY, który znalazł się w takiej dupie) wymięknie i mając taką górę przed sobą będzie się do niej zabierał jak pies do jeża ; zresztą bardzo możliwe że podobny mechanizm działa w sąsiednim wątku, tym o remoncie w domu. Powinniście mu wrzucic JEDNĄ rzecz (żeby go nie zniechęcac na starcie), po zrobieniu faktycznie poklepac po główce, a dopiero wtedy wtedy tekst w stylu: "No widzisz, udało ci się z tym, czyli potrafisz i na pewno poradzisz sobie z (tu wstawiamy drugie zadanie, też JEDNO!).

To jak najbardziej działa. Wiesz co robię gdy mam w chuj roboty? Nie myślę o całości, bo na samą myśl nogi mi miękną i wchodzi silna pokusa prokrastynacji (czasami skuteczna). Dlatego wybieram JEDNĄ, najbardziej "małpią" czynnośc z tej góry roboty i robię ją żeby się rozkręcic, całkowicie wywalając ze świadomości całą resztę. Absolutnie nie zapodaję sobie tekstu że muszę wszystko zrobic jednym ciągiem czy przed jakimś deadline'em. Po prostu wywalam tę resztę ze świadomości żeby mnie nie osłabiała... i po kolei robię; jeśli nie zdążę zrobic wszystkiego, to następnego dnia też jest dzień.

I podobny chwyt trzeba chyba zastosowac w sąsiednim, remontowym wątku. Ale to wrzucę tam, żeby nie robic offtopu.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Tak na serio, to możliwe. Ale wracam do całości i sądzę że w kwestii Shiniego popełniacie jeden, zasadniczy błąd: od razu wrzucacie mu tekst że jest całkowicie zjebany i że przed nim lata katorżniczej pracy żeby choc zbliżyc się do powierzchni. No na takie dictum to prawie każdy (a praktycznie już nie "prawie", tylko faktycznie KAŻDY, który znalazł się w takiej dupie) wymięknie i mając taką górę przed sobą będzie się do niej zabierał jak pies do jeża ; zresztą bardzo możliwe że podobny mechanizm działa w sąsiednim wątku, tym o remoncie w domu. Powinniście mu wrzucic JEDNĄ rzecz (żeby go nie zniechęcac na starcie), po zrobieniu faktycznie poklepac po główce, a dopiero wtedy wtedy tekst w stylu: "No widzisz, udało ci się z tym, czyli potrafisz i na pewno poradzisz sobie z (tu wstawiamy drugie zadanie, też JEDNO!).

To jak najbardziej działa. Wiesz co robię gdy mam w chuj roboty? Nie myślę o całości, bo na samą myśl nogi mi miękną i wchodzi silna pokusa prokrastynacji (czasami skuteczna). Dlatego wybieram JEDNĄ, najbardziej "małpią" czynnośc z tej góry roboty i robię ją żeby się rozkręcic, całkowicie wywalając ze świadomości całą resztę. Absolutnie nie zapodaję sobie tekstu że muszę wszystko zrobic jednym ciągiem czy przed jakimś deadline'em. Po prostu wywalam tę resztę ze świadomości żeby mnie nie osłabiała... i po kolei robię; jeśli nie zdążę zrobic wszystkiego, to następnego dnia też jest dzień.

I podobny chwyt trzeba chyba zastosowac w sąsiednim, remontowym wątku. Ale to wrzucę tam, żeby nie robic offtopu.

To juz bylo i nie zadzialalo:

M!ri 10 października 2022  napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Aktualizacja:

1. Napisałem długą i szczerą wiadomość do dziewczyny z tematu. Odpisała, szczerze porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko. Niestety tak jak większość osób tu pisało okazało się, że jest zajęta i to od dawna(kilku lat). Mimo to czuje się znacznie lepiej po poznaniu prawdy, jakbym zrzucił z siebie spory ciężar. Na koniec podziękowaliśmy sobie za szczerość i życzyliśmy wszystkiego dobrego. Przyznam szczerze, że przez pierwszy dzień czułem się wręcz okropnie, a najgorsze były myśli typu, że gdybym te 8 lat temu wiedział to wszystko co wiem teraz prawdopodobnie by się nam udało. Jednak po przemyśleniu tego na chłodno doszedłem do wniosku, że nie ma sensu rozmyślać nad przeszłością, której i tak nie da się zmienić. Widocznie tak musiało być, a jedyne co mogę teraz zrobić to żyć dalej i skupić się na przyszłości.

2. Nauczyłem się robić pranie.

3. Zdaje się, że terapia i rozmowa z wami tutaj zaczyna przynosić efekty. Pierwszy raz udało mi się "zagadać" do dziewczyny, która mi się spodobała. Była to przypadkowo spotkana dziewczyna w kawiarni. Przez jakieś 2 godziny rozmawialiśmy, śmialiśmy się, bawiliśmy z jej psem, a na koniec zapytałem o numer telefonu. Nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę, że ona też była zajęta przez co nawet tego numeru nie chciała podać. Wszystko miało miejsce w tej kawiarni, nie była to żadna randka. Przed tą sytuacją nawet nie wiedziałem, że w ogóle da się tak otwarcie i przyjemnie rozmawiać z dziewczyną. Z jakiegoś jeszcze niezrozumiałego dla mnie powodu byłem zadowolony mimo porażki, zupełnie jakbym zrobił jeden mały krok w stronę zupełnie innego życia, jakiego nigdy jeszcze nie doświadczyłem.

Trzy małe kroki i już trzy sukcesy. Gratulacje!

Dlaczego sukcesy? Bo się odważyłeś, przezwyciężyłeś lęk, przezwyciężyłeś siebie. Tak trzymać.

275 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-14 09:15:08)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Tak na serio, to możliwe. Ale wracam do całości i sądzę że w kwestii Shiniego popełniacie jeden, zasadniczy błąd: od razu wrzucacie mu tekst że jest całkowicie zjebany i że przed nim lata katorżniczej pracy żeby choc zbliżyc się do powierzchni. No na takie dictum to prawie każdy (a praktycznie już nie "prawie", tylko faktycznie KAŻDY, który znalazł się w takiej dupie) wymięknie i mając taką górę przed sobą będzie się do niej zabierał jak pies do jeża ; zresztą bardzo możliwe że podobny mechanizm działa w sąsiednim wątku, tym o remoncie w domu. Powinniście mu wrzucic JEDNĄ rzecz (żeby go nie zniechęcac na starcie), po zrobieniu faktycznie poklepac po główce, a dopiero wtedy wtedy tekst w stylu: "No widzisz, udało ci się z tym, czyli potrafisz i na pewno poradzisz sobie z (tu wstawiamy drugie zadanie, też JEDNO!).

To jak najbardziej działa. Wiesz co robię gdy mam w chuj roboty? Nie myślę o całości, bo na samą myśl nogi mi miękną i wchodzi silna pokusa prokrastynacji (czasami skuteczna). Dlatego wybieram JEDNĄ, najbardziej "małpią" czynnośc z tej góry roboty i robię ją żeby się rozkręcic, całkowicie wywalając ze świadomości całą resztę. Absolutnie nie zapodaję sobie tekstu że muszę wszystko zrobic jednym ciągiem czy przed jakimś deadline'em. Po prostu wywalam tę resztę ze świadomości żeby mnie nie osłabiała... i po kolei robię; jeśli nie zdążę zrobic wszystkiego, to następnego dnia też jest dzień.

I podobny chwyt trzeba chyba zastosowac w sąsiednim, remontowym wątku. Ale to wrzucę tam, żeby nie robic offtopu.

To juz bylo i nie zadzialalo:

M!ri 10 października 2022  napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Aktualizacja:

1. Napisałem długą i szczerą wiadomość do dziewczyny z tematu. Odpisała, szczerze porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko. Niestety tak jak większość osób tu pisało okazało się, że jest zajęta i to od dawna(kilku lat). Mimo to czuje się znacznie lepiej po poznaniu prawdy, jakbym zrzucił z siebie spory ciężar. Na koniec podziękowaliśmy sobie za szczerość i życzyliśmy wszystkiego dobrego. Przyznam szczerze, że przez pierwszy dzień czułem się wręcz okropnie, a najgorsze były myśli typu, że gdybym te 8 lat temu wiedział to wszystko co wiem teraz prawdopodobnie by się nam udało. Jednak po przemyśleniu tego na chłodno doszedłem do wniosku, że nie ma sensu rozmyślać nad przeszłością, której i tak nie da się zmienić. Widocznie tak musiało być, a jedyne co mogę teraz zrobić to żyć dalej i skupić się na przyszłości.

2. Nauczyłem się robić pranie.

3. Zdaje się, że terapia i rozmowa z wami tutaj zaczyna przynosić efekty. Pierwszy raz udało mi się "zagadać" do dziewczyny, która mi się spodobała. Była to przypadkowo spotkana dziewczyna w kawiarni. Przez jakieś 2 godziny rozmawialiśmy, śmialiśmy się, bawiliśmy z jej psem, a na koniec zapytałem o numer telefonu. Nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę, że ona też była zajęta przez co nawet tego numeru nie chciała podać. Wszystko miało miejsce w tej kawiarni, nie była to żadna randka. Przed tą sytuacją nawet nie wiedziałem, że w ogóle da się tak otwarcie i przyjemnie rozmawiać z dziewczyną. Z jakiegoś jeszcze niezrozumiałego dla mnie powodu byłem zadowolony mimo porażki, zupełnie jakbym zrobił jeden mały krok w stronę zupełnie innego życia, jakiego nigdy jeszcze nie doświadczyłem.

Trzy małe kroki i już trzy sukcesy. Gratulacje!

Dlaczego sukcesy? Bo się odważyłeś, przezwyciężyłeś lęk, przezwyciężyłeś siebie. Tak trzymać.

Nie do końca. To był (w myśl tego co napisałem wyżej) JEDEN potrójny krok (albo w sumie podwójny, bo p. 1 i 3. są pokrewne). Jest pochwała, nie ma wskazania kolejnego celu. Poza tym nawet tu trzeba to umiejętnie prowadzic, bo są ludzie których sukcesy (nawet małe) niosą do góry, ale porażki podcinają im skrzydła i mogą sprowadzic nawet do etapu wyjściowego. No i jeszcze kwestia M!ri: znając ją to nie postawię 10 zł że po tym nie skończyła się jej cierpliwośc i nie wróciła do "swojego" trybu (a jej tryb to też nie normalnośc, tylko przechył w drugą stronę). A jeśli straciła cierpliwośc i zaczęła mu znów odpowiadac ze swojego punktu widzenia, to mozna sobie wyobrazic jak to dalej poszło wink

276 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-10-14 19:07:37)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Jesteś zbyt toksyczny do wchodzenia w związek. A nie do poznawania ludzi. Do tego drugiego akurat cię gorąco zachęcam.

Leczenie psychiatryczne. Bo po pierwsze trzeba cię storpedować lekami, żebyś przestał się trząść z powodu głupiej rozmowy z obcą osobą. Bo te reakcje są nieadekwatne do sytuacji. Równocześnie dobra terapia z psychologiem, najlepiej polecanym przez jedną z 'męskich' fundacji, która specjalizuje się w takich tematach (link ci już kiedyś podawałem, a jak nie masz to sobie znajdź sam w necie leniwa buło). Kolejny krok to konsultacja z doradcą zawodowym. Pogadacie sobie, zrobi ci test predyspozycji zawodowych (podobny do tego, tylko konkretniejszy: https://kompetencjometr.mlodziwlodzi.pl/ ) i będziesz miał kierunek rozwoju zgodny z tym, w czym jesteś mocny/z czym czujesz się dobrze. Linki/nazwy portali gdzie możesz sobie powiększać kompetencje (czasem za darmo, czasem są dofinansowania) też już dostałeś.

W rok, co tu straciłeś, to już dawno mógłbyś wyjść z tego swojego kokona. Tylko bezmyślnie straciłeś ten czas na głupawych pseudo analizach.

Tyle, że tu pojawia się kolejny problem, chyba jedyną opcją na poznawanie ludzi są te nieszczęsne portale randkowe, a one jak sama nazwa wskazuje służą do randkowania. Nie bardzo się da poznawać ludzi i nie dążyć do związku robiąc to na portalu randkowym, a innych opcji raczej nie mam.

Za mniej więcej miesiąc powinienem mieć wizytę u psychiatry, powiem żeby zmienił leki by lepiej działały na stres. Co do terapii to już nie jestem pewny, szczerze mówiąc po prostu nie wierzę by mogłaby mi w czymś pomóc. Terapia to tylko rozmowa, teoria i nie mogę sobie wyobrazić jak miałaby mi pomóc w praktyce, jak miałaby mnie skłonić lub zmusić do fizycznej zmiany. Jeśli chodzi o doradcę zawodowego to chyba masz rację, że bez tego się nie obejdzie.

I jeszcze jedno, mam zalety ale nie wiem czy którakolwiek z nich miałaby jakieś znaczenie w kwestii związkowej.

Priscilla napisał/a:

Skoro wiesz o kim była mowa, to analogicznie do Raki - jeśli masz problem z otwartością, luzem, naturalnością, to skąd to naiwne przekonanie, że poradziłbyś sobie z wejściem w bliższą relację, gdybyś tylko dostał szansę? Przecież te wymienione cechy są kluczowe w relacjach międzyludzkich, zatem w jaki sposób chciałbyś doprowadzić do kolejnego spotkania, jeśli na pierwszym byłbyś sparaliżowany samą czyjąś obecnością i tym "egzaminem", który masz zdać?
Widzisz absurd swojego myślenia?

Bo jestem typem osoby, która zyskuje przy bliższym poznaniu tyle tylko, że bardzo rzadko do takiego dochodzi. Jak już pisałem, w liceum i na studiach miałem koleżanki i dobrze się dogadywaliśmy, dziś spotkałem się z jedyną koleżanką jaka została z tamtych czasów i mimo iż nie wiedzieliśmy się chyba ze 2 lata to nadal świetnie się dogadywaliśmy, spędziliśmy razem ze 4h. Z osobami, które choć trochę znam już nie mam problemów z luzem i naturalnością. Problem jest na początku, zanim jeszcze się poznam z daną osobą, później już jest znacznie lepiej. Choć w przypadku potencjalnej partnerki pojawia się jeszcze jeden problem czyli właśnie ten "egzamin", który nawet nie wiem czy na prawdę jest to jednak dążenie do związku drastycznie zmienia postać rzeczy. Choć i tak myślę, że gdyby to dziewczyna pierwsza zagadała to ten pierwszy "egzamin" byłby już zaliczony lub pominięty. Jeśli to ona pierwsza zagaduje to znaczy, że już daje mi szansę, to byłby znak, że jest o co w ogóle próbować walczyć, to byłoby takie zielone światło.   

Jack Sparrow napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Wracam, bo mi umknęło:

Shinigami napisał/a:

Zawsze tłumiłem wszelkie pragnienia bo sądziłem, że zasługuję na ich zaspokojenie.

Wiesz, że to jest kompletnie nielogiczne?

Podejrzewam, że pisząc to po prostu zjadł 'nie'.

Dokładnie słowo "nie" gdzieś zniknęło.

Nowe_otwarcie napisał/a:

Powinniście mu wrzucic JEDNĄ rzecz (żeby go nie zniechęcac na starcie), po zrobieniu faktycznie poklepac po główce, a dopiero wtedy wtedy tekst w stylu: "No widzisz, udało ci się z tym, czyli potrafisz i na pewno poradzisz sobie z (tu wstawiamy drugie zadanie, też JEDNO!).

To jak najbardziej działa. Wiesz co robię gdy mam w chuj roboty? Nie myślę o całości, bo na samą myśl nogi mi miękną i wchodzi silna pokusa prokrastynacji (czasami skuteczna). Dlatego wybieram JEDNĄ, najbardziej "małpią" czynnośc z tej góry roboty i robię ją żeby się rozkręcic, całkowicie wywalając ze świadomości całą resztę. Absolutnie nie zapodaję sobie tekstu że muszę wszystko zrobic jednym ciągiem czy przed jakimś deadline'em. Po prostu wywalam tę resztę ze świadomości żeby mnie nie osłabiała... i po kolei robię; jeśli nie zdążę zrobic wszystkiego, to następnego dnia też jest dzień.

I to faktycznie mogłoby pomóc, właśnie coś takiego mnie motywuje, kiedy widzę efekty tego co robię nawet jeśli są małe i kiedy ktoś to docenia lub chwali. Jak widzę, że coś ma sens, że jest warto to wszystko idzie znacznie lepiej, a raczej w ogóle idzie. Też tak potrafię ale tylko w pracy, czasami jak widzę ile jest do zrobienia to aż się robi słabo ale dzieląc to na części, na małe kawałki robota idzie całkiem nieźle.

277

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Ale wracam do całości i sądzę że w kwestii Shiniego popełniacie jeden, zasadniczy błąd: od razu wrzucacie mu tekst że jest całkowicie zjebany i że przed nim lata katorżniczej pracy żeby choc zbliżyc się do powierzchni. No na takie dictum to prawie każdy (a praktycznie już nie "prawie", tylko faktycznie KAŻDY, który znalazł się w takiej dupie) wymięknie i mając taką górę przed sobą będzie się do niej zabierał jak pies do jeża ; zresztą bardzo możliwe że podobny mechanizm działa w sąsiednim wątku, tym o remoncie w domu. Powinniście mu wrzucic JEDNĄ rzecz (żeby go nie zniechęcac na starcie), po zrobieniu faktycznie poklepac po główce, a dopiero wtedy wtedy tekst w stylu: "No widzisz, udało ci się z tym, czyli potrafisz i na pewno poradzisz sobie z (tu wstawiamy drugie zadanie, też JEDNO!).

To jak najbardziej działa. Wiesz co robię gdy mam w chuj roboty? Nie myślę o całości, bo na samą myśl nogi mi miękną i wchodzi silna pokusa prokrastynacji (czasami skuteczna). Dlatego wybieram JEDNĄ, najbardziej "małpią" czynnośc z tej góry roboty i robię ją żeby się rozkręcic, całkowicie wywalając ze świadomości całą resztę. Absolutnie nie zapodaję sobie tekstu że muszę wszystko zrobic jednym ciągiem czy przed jakimś deadline'em. Po prostu wywalam tę resztę ze świadomości żeby mnie nie osłabiała... i po kolei robię; jeśli nie zdążę zrobic wszystkiego, to następnego dnia też jest dzień.

Dzielenie celu głównego na mniejsze etapy jest bardzo popularną i skuteczną techniką, sama zresztą nierzadko ją stosuję.

Problem ze Shinim jest taki, że gdyby pogłówkował, a przecież on właściwie nic innego nie robi, rozkładając wszystko na czynniki pierwsze, to czytając co przez ten rok zostało do niego napisane, sam wypunktowałby sobie to, co mógłby zrobić. Wybacz, ale chyba dobiliśmy do etapu, kiedy już nikomu zwyczajnie nie chce się podchodzić do niego jak do małego chłopca, którego trzeba głaskać po główce, bo nauczył się wiązać buciki albo jeść łyżką. Jemu najłatwiej jest udać ofiarę rodziców, którzy uczynili z niego pół-kalekę, czyli nieporadnego, zahukanego biednego misia, którego teraz trzeba poprowadzić za rączkę. Shinigami chciałby zresztą, co przecież nieraz wprost napisał, żeby ktoś inny wykonał za niego pracę, a to już wywołuje wewnętrzny sprzeciw i poczucie bycia wykorzystywanym.

I ja generalnie rozumiem Twoje intencje, ale jak wcześniej pisałam, zresztą nie tylko ja, metoda klepania po plecach nie zadziałała, zatem skoro przez rok okazała się nieskuteczna, to naiwnością byłoby przyjmować, że za sto pierwszym razem przyniesie inny efekt.




----------
P.S.
Dam sobie rękę uciąć, że Smakosz jest spamerem, który nabija posty, żeby móc wreszcie wrzucać spamerskie linki big_smile.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Shinigami, skąd u ciebie ta ciągła potrzeba bycia chwalonym i podziwianym? Przeciętny człowiek czerpie motywację głównie z wewnątrz, ze swojej własnej głowy, a słowa uznania od innych są jedynie niewielkim dodatkiem. U ciebie jest totalnie na odwrót, jak 'nikt nie widzi', że coś zrobiłeś, jak nie pochwali, to ciebie to w ogóle nie cieszy, jesteś wręcz zawiedziony, że 'tyle ciężkiej roboty na marne'. Dlaczego?

279

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Bo jestem typem osoby, która zyskuje przy bliższym poznaniu

Nie, bo miałbyś paczkę przyjaciół, małą bo małą, ale miałbyś.

280

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Farmer napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Bo jestem typem osoby, która zyskuje przy bliższym poznaniu

Nie, bo miałbyś paczkę przyjaciół, małą bo małą, ale miałbyś.

Nie patrz z punktu widzenia ekstrawertyka. Ja na przykład mam grupkę kolegów jeszcze z podstawówki, z którymi spotykamy się kilka razy do roku, jednego bliższego kumpla, z którym co jakiś czas gadam o wszystkim (I też że 2-3 razy w roku się widzimy, bo mieszka na drugim końcu Polski) I koleżankę.  I tyle. To mi wystarczy jeśli chodzi o relacje nieromantyczne. Introwertyk potrzebuje więcej przestrzeni dla siebie, nie musi z kimś spędzać każdej chwili,a wręcz przeciwnie: potrzebuje ileś czasu sam że sobą.

281 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-14 21:33:01)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

Shinigami, skąd u ciebie ta ciągła potrzeba bycia chwalonym i podziwianym? Przeciętny człowiek czerpie motywację głównie z wewnątrz, ze swojej własnej głowy, a słowa uznania od innych są jedynie niewielkim dodatkiem. U ciebie jest totalnie na odwrót, jak 'nikt nie widzi', że coś zrobiłeś, jak nie pochwali, to ciebie to w ogóle nie cieszy, jesteś wręcz zawiedziony, że 'tyle ciężkiej roboty na marne'. Dlaczego?

Bo człowiek ma w naturze że nie lubi pracować zz darmo, tylko chce jakiejś gratyfikacji. Gratyfikacją w części może być pochwala, docenienie przez osobę na której nam zależy, wreszcie kasa. Ja też nie lubię pracować za frajer i oczekuje że w jakimś stopniu wszelkie wysiłki mi die zwrócą. Praca "dla własnej satysfakcji" to dla mnie synonim pracy za frajer. Dlatego oferta w stylu "zrób to dla własnej satysfakcji" to kiepska motywacja. Co innego kasa lub efekt w postaci zainteresowania kobiety, ns której nam zależy  wink

282

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Tyle, że tu pojawia się kolejny problem, chyba jedyną opcją na poznawanie ludzi są te nieszczęsne portale randkowe, a one jak sama nazwa wskazuje służą do randkowania. Nie bardzo się da poznawać ludzi i nie dążyć do związku robiąc to na portalu randkowym, a innych opcji raczej nie mam.

Nawet tutaj zdobyłbyś paru znajomych.

Masz jeszcze grupy tematyczne związane ze swoimi zainteresowaniami, są konwenty, eventy i cała reszta.

I jeszcze jedno, mam zalety ale nie wiem czy którakolwiek z nich miałaby jakieś znaczenie w kwestii związkowej.

Wymień kilka. Zobaczymy jakimi kartami dysponujesz.

Bo jestem typem osoby, która zyskuje przy bliższym poznaniu tyle tylko, że bardzo rzadko do takiego dochodzi.

To jest właśnie zderzenie rzeczywistości z twoimi wyobrażeniami. Ludzie nie chcieli cię bliżej poznawać, bo to co widzieli - odepchnęło ich.

I to faktycznie mogłoby pomóc, właśnie coś takiego mnie motywuje, kiedy widzę efekty tego co robię nawet jeśli są małe i kiedy ktoś to docenia lub chwali

Może jakieś naklejki - gwiazdki? Kolorowe kropeczki? Jesteś starym koniem, a oczekujesz, ze obcy ludzie w necie będą cię chwalić, że poszedłeś na terapię? Że się odezwałeś do kogoś albo odbyłeś nic nie znaczącą rozmowę ze starą koleżanką? Rad i sposobów jak wyjść ze swojej sytuacji dostałeś dziesiątki od chyba w sumie kilkunastu różnych ludzi. I co? Poza pójściem na masaż kutasa, to zrobiłeś cokolwiek?



Priscilla napisał/a:

Wybacz, ale chyba dobiliśmy do etapu, kiedy już nikomu zwyczajnie nie chce się podchodzić do niego jak do małego chłopca, którego trzeba głaskać po główce, bo nauczył się wiązać buciki albo jeść łyżką. Jemu najłatwiej jest udać ofiarę rodziców, którzy uczynili z niego pół-kalekę, czyli nieporadnego, zahukanego biednego misia, którego teraz trzeba poprowadzić za rączkę. Shinigami chciałby zresztą, co przecież nieraz wprost napisał, żeby ktoś inny wykonał za niego pracę, a to już wywołuje wewnętrzny sprzeciw i poczucie bycia wykorzystywanym.


Nowe_otwarcie napisał/a:

Introwertyk potrzebuje więcej przestrzeni dla siebie, nie musi z kimś spędzać każdej chwili,a wręcz przeciwnie: potrzebuje ileś czasu sam że sobą.

27 lat to wystarczy, czy nie?

Dlatego oferta w stylu "zrób to dla własnej satysfakcji" to kiepska motywacja.

Jakby mowa była o pracy zarobkowej - spoko. Ale tu są społeczne podstawy. Ekwiwalent wiązania bucików i korzystania z nocnika. Jakość życia (w rozumieniu dosłownym i mierzalnym np poprzez kwestionariusz SF-36) zwiększasz TYLKO dla siebie. I dla WŁASNEJ satysfakcji. Nie cudzej. Bo to twoje życie.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:

Shinigami, skąd u ciebie ta ciągła potrzeba bycia chwalonym i podziwianym? Przeciętny człowiek czerpie motywację głównie z wewnątrz, ze swojej własnej głowy, a słowa uznania od innych są jedynie niewielkim dodatkiem. U ciebie jest totalnie na odwrót, jak 'nikt nie widzi', że coś zrobiłeś, jak nie pochwali, to ciebie to w ogóle nie cieszy, jesteś wręcz zawiedziony, że 'tyle ciężkiej roboty na marne'. Dlaczego?

Bo człowiek ma w naturze że nie lubi pracować zz darmo, tylko chce jakiejś gratyfikacji. Gratyfikacją w części może być pochwala, docenienie przez osobę na której nam zależy, wreszcie kasa. Ja też nie lubię pracować za frajer i oczekuje że w jakimś stopniu wszelkie wysiłki mi die zwrócą. Praca "dla własnej satysfakcji" to dla mnie synonim pracy za frajer. Dlatego oferta w stylu "zrób to dla własnej satysfakcji" to kiepska motywacja. Co innego kasa lub efekt w postaci zainteresowania kobiety, ns której nam zależy  wink

Przecież my tu rozmawiamy o rozwijaniu WŁASNYCH kompetencji, a nie tyraniu na kogoś. Co będzie ważniejszą 'gratyfikacją' dla Shinigami gdy ten nauczy się rozmawiać z kobietami bez stresu? Nabycie tej umiejętności czy nasze pochwały "brawo Shini, tak trzymaj"?

284

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:

Shinigami, skąd u ciebie ta ciągła potrzeba bycia chwalonym i podziwianym? Przeciętny człowiek czerpie motywację głównie z wewnątrz, ze swojej własnej głowy, a słowa uznania od innych są jedynie niewielkim dodatkiem. U ciebie jest totalnie na odwrót, jak 'nikt nie widzi', że coś zrobiłeś, jak nie pochwali, to ciebie to w ogóle nie cieszy, jesteś wręcz zawiedziony, że 'tyle ciężkiej roboty na marne'. Dlaczego?

Bo człowiek ma w naturze że nie lubi pracować zz darmo, tylko chce jakiejś gratyfikacji. Gratyfikacją w części może być pochwala, docenienie przez osobę na której nam zależy, wreszcie kasa. Ja też nie lubię pracować za frajer i oczekuje że w jakimś stopniu wszelkie wysiłki mi die zwrócą. Praca "dla własnej satysfakcji" to dla mnie synonim pracy za frajer. Dlatego oferta w stylu "zrób to dla własnej satysfakcji" to kiepska motywacja. Co innego kasa lub efekt w postaci zainteresowania kobiety, ns której nam zależy  wink

Przecież my tu rozmawiamy o rozwijaniu WŁASNYCH kompetencji, a nie tyraniu na kogoś. Co będzie ważniejszą 'gratyfikacją' dla Shinigami gdy ten nauczy się rozmawiać z kobietami bez stresu? Nabycie tej umiejętności czy nasze pochwały "brawo Shini, tak trzymaj"?

Jak przeczytasz jeszcze raz uważnie fragment mojego posta, który raczyłaś zacytować, to i odpowiedź stanie się jasna: zainteresowanie tej kobiety, relacja,seks,a nie goła satysfakcja że się nauczył.

285

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Bo człowiek ma w naturze że nie lubi pracować zz darmo, tylko chce jakiejś gratyfikacji. Gratyfikacją w części może być pochwala, docenienie przez osobę na której nam zależy, wreszcie kasa. Ja też nie lubię pracować za frajer i oczekuje że w jakimś stopniu wszelkie wysiłki mi die zwrócą. Praca "dla własnej satysfakcji" to dla mnie synonim pracy za frajer. Dlatego oferta w stylu "zrób to dla własnej satysfakcji" to kiepska motywacja. Co innego kasa lub efekt w postaci zainteresowania kobiety, ns której nam zależy  wink

Przecież my tu rozmawiamy o rozwijaniu WŁASNYCH kompetencji, a nie tyraniu na kogoś. Co będzie ważniejszą 'gratyfikacją' dla Shinigami gdy ten nauczy się rozmawiać z kobietami bez stresu? Nabycie tej umiejętności czy nasze pochwały "brawo Shini, tak trzymaj"?

Jak przeczytasz jeszcze raz uważnie fragment mojego posta, który raczyłaś zacytować, to i odpowiedź stanie się jasna: zainteresowanie tej kobiety, relacja,seks,a nie goła satysfakcja że się nauczył.

Napisz. że sam seks
Wszak to się tylko u panów liczy.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Bo człowiek ma w naturze że nie lubi pracować zz darmo, tylko chce jakiejś gratyfikacji. Gratyfikacją w części może być pochwala, docenienie przez osobę na której nam zależy, wreszcie kasa. Ja też nie lubię pracować za frajer i oczekuje że w jakimś stopniu wszelkie wysiłki mi die zwrócą. Praca "dla własnej satysfakcji" to dla mnie synonim pracy za frajer. Dlatego oferta w stylu "zrób to dla własnej satysfakcji" to kiepska motywacja. Co innego kasa lub efekt w postaci zainteresowania kobiety, ns której nam zależy  wink

Przecież my tu rozmawiamy o rozwijaniu WŁASNYCH kompetencji, a nie tyraniu na kogoś. Co będzie ważniejszą 'gratyfikacją' dla Shinigami gdy ten nauczy się rozmawiać z kobietami bez stresu? Nabycie tej umiejętności czy nasze pochwały "brawo Shini, tak trzymaj"?

Jak przeczytasz jeszcze raz uważnie fragment mojego posta, który raczyłaś zacytować, to i odpowiedź stanie się jasna: zainteresowanie tej kobiety, relacja,seks,a nie goła satysfakcja że się nauczył.

Od nauczenia się rozmowy z kobietami do relacji i seksu to jeszcze daleeeeka droga. Więc, niestety, po drodze zostają do wyboru wyłącznie satysfakcja z nabycia nowej umiejętności lub pochwały randomów z netkobiet.

287

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
rossanka napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:

Przecież my tu rozmawiamy o rozwijaniu WŁASNYCH kompetencji, a nie tyraniu na kogoś. Co będzie ważniejszą 'gratyfikacją' dla Shinigami gdy ten nauczy się rozmawiać z kobietami bez stresu? Nabycie tej umiejętności czy nasze pochwały "brawo Shini, tak trzymaj"?

Jak przeczytasz jeszcze raz uważnie fragment mojego posta, który raczyłaś zacytować, to i odpowiedź stanie się jasna: zainteresowanie tej kobiety, relacja,seks,a nie goła satysfakcja że się nauczył.

Napisz. że sam seks
Wszak to się tylko u panów liczy.

Nie tylko.Ross.  Może właśnie w tym tkwi odpowiedź na pytanie czemu poległaś w zabiegach o tych, w których celowałaś  wink

288

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Nawet tutaj zdobyłbyś paru znajomych.

Masz jeszcze grupy tematyczne związane ze swoimi zainteresowaniami, są konwenty, eventy i cała reszta.

Wymień kilka. Zobaczymy jakimi kartami dysponujesz.

To jest właśnie zderzenie rzeczywistości z twoimi wyobrażeniami. Ludzie nie chcieli cię bliżej poznawać, bo to co widzieli - odepchnęło ich.

Może jakieś naklejki - gwiazdki? Kolorowe kropeczki? Jesteś starym koniem, a oczekujesz, ze obcy ludzie w necie będą cię chwalić, że poszedłeś na terapię? Że się odezwałeś do kogoś albo odbyłeś nic nie znaczącą rozmowę ze starą koleżanką? Rad i sposobów jak wyjść ze swojej sytuacji dostałeś dziesiątki od chyba w sumie kilkunastu różnych ludzi. I co? Poza pójściem na masaż kutasa, to zrobiłeś cokolwiek?

Jakby mowa była o pracy zarobkowej - spoko. Ale tu są społeczne podstawy. Ekwiwalent wiązania bucików i korzystania z nocnika. Jakość życia (w rozumieniu dosłownym i mierzalnym np poprzez kwestionariusz SF-36) zwiększasz TYLKO dla siebie. I dla WŁASNEJ satysfakcji. Nie cudzej. Bo to twoje życie.

Na początku mojej obecności na forum nie pisałem jeszcze zbyt wiele na temat moich problemów i nie było za bardzo różnicy w kwestii poznawania tu znajomych.

Pisałem już nie raz, że grupy tematyczne nie działąją, wielokrotnie próbowałem. Konwenty jeszcze mają szansę się udać i zamierzam to sprawdzić. Cała reszta czyli co dokładniej?

Zalety: lojalność, opiekuńczość, silne poczucie sprawiedliwości, zawsze kończę to co zacząłem, dbanie o dobro innych, oszczędność, pracowitość(jak już zacznę robotę to często zasuwam ponad normę). Na razie i o tej godzinie tyle mi przychodzi do głowy, jak sobie przypomnę coś więcej to jutro napiszę. Moim zdaniem to są zalety ale podejrzewam, że nie mają zbytnio znaczenia w kwestii związkowe, może byłyby dobre na późniejszym etapie związku ale raczej nie pomogą go stworzyć. Nie ma tu ani pewności siebie, ani przebojowości, ani zaradności finansowej.

To akurat bzdura, wcale nie było tak, że ludzie nie chcieli mnie poznawać. To ja byłem wycofany, nieufny, podejrzliwy, przesadnie ostrożny, odcinałem się od większości ludzi i miałem wrażenie, że wszyscy będą chcieli mnie wykorzystać albo zabawić się moim kosztem.

289 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-10-16 06:58:36)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Problem ze Shinim jest taki, że gdyby pogłówkował, a przecież on właściwie nic innego nie robi, rozkładając wszystko na czynniki pierwsze, to czytając co przez ten rok zostało do niego napisane, sam wypunktowałby sobie to, co mógłby zrobić. Shinigami chciałby zresztą, co przecież nieraz wprost napisał, żeby ktoś inny wykonał za niego pracę, a to już wywołuje wewnętrzny sprzeciw i poczucie bycia wykorzystywanym.

Pisałem już nie raz, że nie w tym jest problem. Ja wiem CO powinienem zrobić, na poziomie teoretycznym jest ok, problem jest na poziomie praktycznym. Mam wiedzę ale nie mogę jej wykorzystać w praktyce. I znowu sobie dopowiadacie po swojemu, nigdy nie pisałem, że chcę by ktoś wykonał za mnie całą pracę, chciałbym by ktoś mnie jedynie popchnął, pomógł zacząć, postawić pierwsze kroki, i tylko tyle ZACZĄĆ.

contrasenyaoblidada napisał/a:

Shinigami, skąd u ciebie ta ciągła potrzeba bycia chwalonym i podziwianym? Przeciętny człowiek czerpie motywację głównie z wewnątrz, ze swojej własnej głowy, a słowa uznania od innych są jedynie niewielkim dodatkiem. U ciebie jest totalnie na odwrót, jak 'nikt nie widzi', że coś zrobiłeś, jak nie pochwali, to ciebie to w ogóle nie cieszy, jesteś wręcz zawiedziony, że 'tyle ciężkiej roboty na marne'. Dlaczego?

I właśnie tego kompletnie nie rozumiem, jak czerpać motywację z wewnątrz? To jest dla mnie totalnie obce pojęcie i na prawdę, całkowicie szczerze tego nie rozumiem. Zawsze wszyscy ode mnie czegoś oczekiwali więc oczywistym jest, że robię coś by spełnić te oczekiwania i dostać potwierdzenie ich spełnienia. Dokładnie jak piszesz, jeśli nikt nie zobaczy i nie doceni czy pochwali tego co zrobiłem to jest to zmarnowana robota, a raczej czas. Co to da, że coś zrobię i sam będę widział, że jest zrobione? Ja zawsze potrzebowałem pozwolenia by coś zrobić i potwierdzenia powodzenia bądź porażki, dlatego też tak ważna jest dla mnie oficjalność choćby w kwestii związkowej. Muszę wiedzieć, na czym stoję, jak wygląda sytuacja. To też wynika z mojej pracy, bo w niej zawsze widać efekty roboty i zawsze jest potrzebne potwierdzenie przez klienta żeby można było uznać ją za zakończoną.   

Nowe_otwarcie napisał/a:
Farmer napisał/a:

Nie, bo miałbyś paczkę przyjaciół, małą bo małą, ale miałbyś.

Nie patrz z punktu widzenia ekstrawertyka. Ja na przykład mam grupkę kolegów jeszcze z podstawówki, z którymi spotykamy się kilka razy do roku, jednego bliższego kumpla, z którym co jakiś czas gadam o wszystkim (I też że 2-3 razy w roku się widzimy, bo mieszka na drugim końcu Polski) I koleżankę.  I tyle. To mi wystarczy jeśli chodzi o relacje nieromantyczne. Introwertyk potrzebuje więcej przestrzeni dla siebie, nie musi z kimś spędzać każdej chwili,a wręcz przeciwnie: potrzebuje ileś czasu sam że sobą.

Dokładnie tak, teraz mam dwójkę przyjaciół, chyba mogę ich tak nazwać i jednego kolegę. Podobnie jak NO widuje się z nimi raz na parę tygodni czy nawet miesięcy, o wiele częściej piszemy czy rozmawiamy przez telefon i w miarę mi to wystarcza. Oczywiście nie pogardziłbym jeszcze ze 2-3 kolejnych kolegów czy przyjaciół ale nie są mi oni niezbędni do życia. Ta trójka na razie mi wystarcza, a brakuje mi jeszcze bliższej osoby, z którą byłym na co dzień, z którą byłaby fizyczna bliskość, codzienne rozmowy itd.

Jack Sparrow napisał/a:

Nawet tutaj zdobyłbyś paru znajomych.

Masz jeszcze grupy tematyczne związane ze swoimi zainteresowaniami, są konwenty, eventy i cała reszta.

Wymień kilka. Zobaczymy jakimi kartami dysponujesz.

To jest właśnie zderzenie rzeczywistości z twoimi wyobrażeniami. Ludzie nie chcieli cię bliżej poznawać, bo to co widzieli - odepchnęło ich.

Jakby mowa była o pracy zarobkowej - spoko. Ale tu są społeczne podstawy. Ekwiwalent wiązania bucików i korzystania z nocnika. Jakość życia (w rozumieniu dosłownym i mierzalnym np poprzez kwestionariusz SF-36) zwiększasz TYLKO dla siebie. I dla WŁASNEJ satysfakcji. Nie cudzej. Bo to twoje życie.

Na początku mojej obecności na forum nie pisałem jeszcze zbyt wiele na temat moich problemów i nie było za bardzo różnicy w kwestii poznawania tu znajomych.

Pisałem już nie raz, że grupy tematyczne nie działąją, wielokrotnie próbowałem. Konwenty jeszcze mają szansę się udać i zamierzam to sprawdzić. Cała reszta czyli co dokładniej?

Zalety: lojalność, opiekuńczość, silne poczucie sprawiedliwości, zawsze kończę to co zacząłem, dbanie o dobro innych, oszczędność, pracowitość(jak już zacznę robotę to często zasuwam ponad normę). Na razie i o tej godzinie tyle mi przychodzi do głowy, jak sobie przypomnę coś więcej to jutro napiszę. Moim zdaniem to są zalety ale podejrzewam, że nie mają zbytnio znaczenia w kwestii związkowe, może byłyby dobre na późniejszym etapie związku ale raczej nie pomogą go stworzyć. Nie ma tu ani pewności siebie, ani przebojowości, ani zaradności finansowej.

To akurat bzdura, wcale nie było tak, że ludzie nie chcieli mnie poznawać. To ja byłem wycofany, nieufny, podejrzliwy, przesadnie ostrożny, odcinałem się od większości ludzi i miałem wrażenie, że wszyscy będą chcieli mnie wykorzystać albo zabawić się moim kosztem.

To też bzdura i to nie tylko dla mnie. Większość ludzi, których kiedykolwiek poznałem robiła coś dla innych, zwiększali poziom życia nie dla siebie tylko dla rodziny, dziewczyny/chłopaka, przyjaciół i nie robili tego dla własnej satysfakcji tylko dla dobra tych ludzi lub właśnie dla szacunku i uznania. Spotkałem już kilka osób, które po kilku latach ciężkiej pracy tylko na siebie sami stwierdzali, że zmarnowali tylko czas bo nawet jeśli mają pieniądze to wciąż są samotni. Nie znam nikogo kto by się rozwijał, pracował coraz ciężej tylko dla siebie, KAŻDY robi to dla kogoś, najczęściej dla dzieci. Wielu ludzi z ciężkimi nałogami zdołało z nich wyjść tylko dzięki temu, że mieli dla kogo. Z tego co do tej pory widziałem to czyjeś dobro, szacunek, uznanie i wdzięczność tej osoby to najlepsza motywacja jaka tylko istnieje.

contrasenyaoblidada napisał/a:

Co będzie ważniejszą 'gratyfikacją' dla Shinigami gdy ten nauczy się rozmawiać z kobietami bez stresu? Nabycie tej umiejętności czy nasze pochwały "brawo Shini, tak trzymaj"?

Najlepszą gratyfikacją byłoby w tym przypadku udana randka i realne perspektywy kolejnej. Uśmiech dziewczyny, widok, że podoba jej się rozmowa, a przede wszystkim widok jakiegoś zainteresowania i zaangażowania z jej strony. Własna satysfakcja niewiele tu da, pochwały obcych ludzi z forum też.

290

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Na początku mojej obecności na forum nie pisałem jeszcze zbyt wiele na temat moich problemów i nie było za bardzo różnicy w kwestii poznawania tu znajomych.

Ta, pewnie. To twój pierwszy post. Pierwsze zdania, jakie z siebie tutaj wyrzuciłeś:

Witajcie, przeglądam to forum już od jakiegoś czasu i chciałbym zadać kilka pytań. Najpierw jednak krótko o mnie. Jestem 26 letnim facetem, nigdy nie byłem w związku ani nie miałem żadnych kontaktów fizycznych z płcią przeciwną poza przytuleniem dosłownie 2 razy w życiu. Nigdy nie byłem zakochany ani nawet zauroczony, a jedynie było kilka dziewczyn, które podobały mi się z wyglądu ale po bliższym poznaniu okazało się, że miały okropne charaktery.

Jesteś tak odklejony od realiów życia społecznego, że to wali po oczach niemal w każdej twojej wypowiedzi. I jak sam będziesz czekał na wiadomość, to nigdy się nie doczekasz. Społeczny imperatyw w tej kwestii jest jasny: to facet ma być stroną inicjującą.


Pisałem już nie raz, że grupy tematyczne nie działąją, wielokrotnie próbowałem. Konwenty jeszcze mają szansę się udać i zamierzam to sprawdzić. Cała reszta czyli co dokładniej?


Wszystkim działają i tylko tobie jednemu nie? Ja swoją żonę poznałem przez wspólnych znajomych m.in z grup poświęconych....militariom. MILITARIOM. Gdzie spokojnie ponad 99% userów to faceci.


Zalety: lojalność, opiekuńczość, silne poczucie sprawiedliwości, zawsze kończę to co zacząłem, dbanie o dobro innych, oszczędność, pracowitość

To są deklaracje. Twoje wyobrażenia, które nie są prawdziwe. Tak samo jak z twoim 'na początku nie pisałem o moich problemach', choć w pierwszym poście, w pierwszych jego zdaniach już się przyznałeś w zasadzie do wszystkiego.

Lojalność? Jesteś SAMOTNY. Nigdy nie byłeś w związku, masz trzech znajomych. Twoja lojalność nigdy nie była wystawiona na próbę. Ani na polu zawodowym, ani na polu prywatnym.

Opiekuńczość? To samo. Nawet sobą nie potrafisz się zaopiekować.

Kończysz to co zacząłeś? Przecież nawet niczego nie zaczynasz, to co ty niby takiego kończysz? Bo jak puściłeś pralkę, to potem rozwiesiłeś pranie?

Oszczędny? Pracowity? Zarabiasz grosze, jesteś biedakiem mieszkającym u rodziców i pracującym u szwagra jak dobrze pamiętam, nie posiadasz żadnych kompetencji (bo ich nie rozwijasz), pracy boisz się zmienić, nawet zainteresowania własnym hobby nie potrafisz rozwinąć zadowalając się jedynie biernym oglądaniem anime.


(jak już zacznę robotę to często zasuwam ponad normę).

Jak wyżej. Niczego nie zaczynasz, słomiany zapał na każdym kroku (i co kupiłeś ten rower?), niczego nie osiągnąłeś, a klepiesz biedę. Nawet na samodzielne życie nie masz. Zapamiętaj: nie chodzi o to, żeby zasuwać ponad normę, ale pracować efektywnie. Chodzi o efekt twojej pracy i jakość wyrażoną ZYSKIEM (nie zawsze chodzi o zysk finansowy).


To akurat bzdura, wcale nie było tak, że ludzie nie chcieli mnie poznawać. To ja byłem wycofany, nieufny, podejrzliwy, przesadnie ostrożny, odcinałem się od większości ludzi i miałem wrażenie, że wszyscy będą chcieli mnie wykorzystać albo zabawić się moim kosztem.


Po prostu widząc twoje nastawienie reszta się wycofywała. Bo odciąć to się można przez zmianę miejsca pracy, zamieszkania, zmianę otoczenia. Ty ciągle żyjesz i pracujesz w jednym i tym samym miejscu.

291

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Jesteś tak odklejony od realiów życia społecznego, że to wali po oczach niemal w każdej twojej wypowiedzi. I jak sam będziesz czekał na wiadomość, to nigdy się nie doczekasz. Społeczny imperatyw w tej kwestii jest jasny: to facet ma być stroną inicjującą.

Wszystkim działają i tylko tobie jednemu nie? Ja swoją żonę poznałem przez wspólnych znajomych m.in z grup poświęconych....militariom. MILITARIOM. Gdzie spokojnie ponad 99% userów to faceci.

To są deklaracje. Twoje wyobrażenia, które nie są prawdziwe. Tak samo jak z twoim 'na początku nie pisałem o moich problemach', choć w pierwszym poście, w pierwszych jego zdaniach już się przyznałeś w zasadzie do wszystkiego.

Lojalność? Jesteś SAMOTNY. Nigdy nie byłeś w związku, masz trzech znajomych. Twoja lojalność nigdy nie była wystawiona na próbę. Ani na polu zawodowym, ani na polu prywatnym.

Opiekuńczość? To samo. Nawet sobą nie potrafisz się zaopiekować.

Kończysz to co zacząłeś? Przecież nawet niczego nie zaczynasz, to co ty niby takiego kończysz? Bo jak puściłeś pralkę, to potem rozwiesiłeś pranie?

Oszczędny? Pracowity? Zarabiasz grosze, jesteś biedakiem mieszkającym u rodziców i pracującym u szwagra jak dobrze pamiętam, nie posiadasz żadnych kompetencji (bo ich nie rozwijasz), pracy boisz się zmienić, nawet zainteresowania własnym hobby nie potrafisz rozwinąć zadowalając się jedynie biernym oglądaniem anime.

Jak wyżej. Niczego nie zaczynasz, słomiany zapał na każdym kroku (i co kupiłeś ten rower?), niczego nie osiągnąłeś, a klepiesz biedę. Nawet na samodzielne życie nie masz. Zapamiętaj: nie chodzi o to, żeby zasuwać ponad normę, ale pracować efektywnie. Chodzi o efekt twojej pracy i jakość wyrażoną ZYSKIEM (nie zawsze chodzi o zysk finansowy).

Po prostu widząc twoje nastawienie reszta się wycofywała. Bo odciąć to się można przez zmianę miejsca pracy, zamieszkania, zmianę otoczenia. Ty ciągle żyjesz i pracujesz w jednym i tym samym miejscu.

Teraz wiem, że to ja powinienem być inicjującym, przed wejściem na forum i na początku mojej obecności tutaj jeszcze tego nie wiedziałem.

Skąd pomysł, że wszystkim innym działają? Znam kilka osób(zarówno mężczyzn jak i kobiet), które też wielokrotne próbowały i też nic z tego nie wyszło. Jak już kiedyś pisałem, nie każdy żyje w takich samych realiach co ty. To co dla ciebie jest normalne czy nawet oczywiste nie musi być takie dla wszystkich.

W jednej kwestii masz rację, nie ogarniam twoich realiów życia społecznego. Dałem się złapać w bardzo prostą prowokację. To pewnie głupie pytanie ale dla jasności je zadam. Ty specjalne wspomniałeś o zaletach właśnie po to bym je wypisał i byś mógł to wykorzystywać przeciwko mnie? Czego bym nie napisał i tak byś mnie zjechał, i tak byś napisał, że moje zalety to brednie. Tobie właśnie chodzi o to by mnie zmieszać z błotem. Zastanawia mnie tylko po co to wszystko. Jeśli chcesz się tylko samemu lepiej poczuć to jesteś jeszcze gorszy ode mnie. Jeśli chcesz mnie tym zmotywować to wiedz, że ta metoda nie działa, wielu już próbowało łącznie z tamtą terapeutką. Metody NO znacznie bardziej do mnie przemawiają.

Odciąć się można po prostu zrywając kontakt i tak to właśnie wyglądało. To ja zrywałem kontakt, a raczej przestawałem go utrzymywać i gdybym tego nie robił to jest duża szansa, że teraz miałbym więcej kolegów i koleżanek.

292 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-16 17:27:47)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Pisałem już nie raz, że nie w tym jest problem. Ja wiem CO powinienem zrobić, na poziomie teoretycznym jest ok, problem jest na poziomie praktycznym. Mam wiedzę ale nie mogę jej wykorzystać w praktyce. I znowu sobie dopowiadacie po swojemu, nigdy nie pisałem, że chcę by ktoś wykonał za mnie całą pracę, chciałbym by ktoś mnie jedynie popchnął, pomógł zacząć, postawić pierwsze kroki, i tylko tyle ZACZĄĆ.

Ale Ty wcale nie musiałeś tego wprost napisać, zupełnie wystarczy, że pojawiają się tego typu posty:

Shinigami napisał/a:

Ja musiałbym mieć kogoś kto mnie popchnie naprzód, dosłownie, fizycznie. Ten ktoś musiałby być ze mną cały czas, 24h na dobę, a nie godzinę w tygodniu. I zmuszać do robienia czegoś czego się boję, zmuszać do opuszczania strefy komfortu, a gdybym się stawiał to walić w mordę i pchać dalej. Albo musiałoby się zdarzyć coś co tak samo by mnie zmusiło do działania, na przykład właśnie zmiana pracy, a wraz z nią otoczenia.

Na dobrą sprawę, to to jest jeszcze więcej niż wykonanie za Ciebie tej pracy, bo znacznie bardziej obciążające odpowiedzialnością. Mnie się niedobrze robi na samą myśl.

Ale skoro twierdzisz, że jest inaczej, to jak Ty DOKŁADNIE rozumiesz ten proces popychania Cię do przodu? Jak miałoby to wyglądać?

Jack Sparrow napisał/a:

Bo jak puściłeś pralkę, to potem rozwiesiłeś pranie?

Ale jaka pralka, jakie pranie? O ile dobrze pamiętam Shini gdzieś pisał, że prać musi się dopiero nauczyć yikes

Shinigami napisał/a:

Teraz wiem, że to ja powinienem być inicjującym, przed wejściem na forum i na początku mojej obecności tutaj jeszcze tego nie wiedziałem.

Brawo za błyskotliwość! Rok czasu zajęło Ci dojście do tego wniosku? W tym tempie do sześćdziesiątki może (z naciskiem na "może") ogarniesz jakieś bardziej skomplikowane zagadnienia.

293 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-10-16 21:11:36)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Na dobrą sprawę, to to jest jeszcze więcej niż wykonanie za Ciebie tej pracy, bo znacznie bardziej obciążające odpowiedzialnością. Mnie się niedobrze robi na samą myśl.

Ale skoro twierdzisz, że jest inaczej, to jak Ty DOKŁADNIE rozumiesz ten proces popychania Cię do przodu? Jak miałoby to wyglądać?

Ale jaka pralka, jakie pranie? O ile dobrze pamiętam Shini gdzieś pisał, że prać musi się dopiero nauczyć yikes

Brawo za błyskotliwość! Rok czasu zajęło Ci dojście do tego wniosku? W tym tempie do sześćdziesiątki może (z naciskiem na "może") ogarniesz jakieś bardziej skomplikowane zagadnienia.

A ja wciąż nie rozumiem o co ci chodzi z tą odpowiedzialnością. Kiedy komuś pomagam czy nawet robię coś za niego to nie znaczy, że biorę za to czy też za niego odpowiedzialność. Pomaganie jest dobrowolne, mogę zacząć i skończyć w dowolnym momencie. Jak się uda to dobrze, jak się nie uda to nie ma dla mnie żadnej różnicy bo to nie moja robota, ja nic na tym nie tracę, no może poza czasem. I tak samo myślę o tym popchnięciu mnie czy pomocy by zacząć. Ktokolwiek by to robił to byłym mu wdzięczny ale nie miałbym żadnych pretensji gdyby się nie udało bo on to robi DOBROWOLNIE i bym się cieszył, że w ogóle ma chęć pomóc. To ja biorę na siebie ryzyko przyjmowania od kogoś pomocy czy powierzenia mu swojej roboty i to ja ponoszę konsekwencję jeśli coś nie uda, nie obarczam nikogo odpowiedzialnością za moją robotę. Ktoś może mi pomóc na tyle na ile da radę ale nie mogę wymagać by zrobił więcej, nie mogę wymagać by się poświęcał bo robi to z własnej dobrej woli i za darmo.

Jak miałoby to wyglądać? Dość prosto, przykład już kiedyś podałem pisząc o pracy. Ktoś "załatwia" mi pracę czyli daje lub wysyłam mu CV, a on po jakimś czasie odpowiada, że mam przyjść na rozmowę dla dopełnienia formalności albo od razu mówi na przykład "Zaczynasz od następnego miesiąca, zobaczymy czy ci się to spodoba i jak sobie poradzisz. Ale tylko tyle mogę zrobić, reszta zależy od ciebie". Albo "Mogę ci załatwić pracę, będziesz pracował dla takiej osoby, robił to i to ale resztę musisz ogarnąć sam i robisz to na własną odpowiedzialność". Bez żadnego konkurowania z ludźmi mającymi przewagę nie do pokonania, bez żadnego "zadzwonimy do pana" tylko konkretnie "przyjdź tu, tego dnia, na tą godzinę". Jako inny przykład weźmy choćby jakąś dodatkową aktywność "Przyjedź pod ten adres, takiego dnia, o takiej godzinie, pokażę ci co i jak i zobaczymy czy ci się spodoba". Jeszcze inny przykład "Pójdź ze mną na to wydarzenie(tu wstaw cokolwiek), przedstawię cię moim znajomym i zobaczymy czy się dogadacie", albo "Dam ci namiar lub zorganizuję spotkanie z tą dziewczyną i zobaczymy czy wpadniecie sobie w oko". Coś takiego rozumiem jako pomocy by zacząć, by postawić pierwszy krok. Takie proste rzeczy nie przynoszące ryzyka ani nie wymagające poświęcenia(poza odrobiną czasu) dla pomagającego ale zawierające jego fizyczną obecność. Coś takiego na mnie działa, jak już coś z kimś ustalę, umówię się, obiecam to zawsze dotrzymuję słowa, jedynym wyjątkiem jest sytuacja typu wypadek, która dosłownie uniemożliwia zrobienie czegoś.

Pranie już nie aktualne, już umiem je robić choć przy jakichś bardziej wymagających ubraniach musiałbym sprawdzić jaka temperatura itd.

Rok zajęło mi dojście do wszystkiego czego się stąd dowiedziałem nie tylko tej jednej rzeczy.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Jak miałoby to wyglądać? Dość prosto, przykład już kiedyś podałem pisząc o pracy. Ktoś "załatwia" mi pracę czyli daje lub wysyłam mu CV, a on po jakimś czasie odpowiada, że mam przyjść na rozmowę dla dopełnienia formalności albo od razu mówi na przykład "Zaczynasz od następnego miesiąca, zobaczymy czy ci się to spodoba i jak sobie poradzisz. Ale tylko tyle mogę zrobić, reszta zależy od ciebie". Albo "Mogę ci załatwić pracę, będziesz pracował dla takiej osoby, robił to i to ale resztę musisz ogarnąć sam i robisz to na własną odpowiedzialność". Bez żadnego konkurowania z ludźmi mającymi przewagę nie do pokonania, bez żadnego "zadzwonimy do pana" tylko konkretnie "przyjdź tu, tego dnia, na tą godzinę". (...) Coś takiego rozumiem jako pomocy by zacząć, by postawić pierwszy krok. Takie proste rzeczy nie przynoszące ryzyka ani nie wymagające poświęcenia (poza odrobiną czasu) dla pomagającego ale zawierające jego fizyczną obecność.

Ty jesteś totalnie oderwany od rzeczywistości. Proste rzeczy niewymagające poświęcenia? To jest OGROMNE poświęcenie. Taka osoba ryzykuje własną karierą w danej firmie, reputacją, możliwością awansu. Polecając kogoś do pracy musisz mieć 100% pewności, że ta osoba się nadaje, że nie przyniesie wstydu. To jest ogromne obciążenie psychiczne dla polecającego.

295 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-16 22:22:11)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

A ja wciąż nie rozumiem o co ci chodzi z tą odpowiedzialnością. Kiedy komuś pomagam czy nawet robię coś za niego to nie znaczy, że biorę za to czy też za niego odpowiedzialność. Pomaganie jest dobrowolne, mogę zacząć i skończyć w dowolnym momencie.

Jeśli tego "nie czujesz", a wyraźnie nie czujesz, bo przecież co najmniej kilka osób próbowało Ci wyjaśnić na czym to polega, to na tym etapie nie znajduję już innego sposobu.
Ty po prostu zupełnie nie zauważasz, że po drugiej stronie jest inny człowiek z jego własnym wewnętrznym światem, wrażliwością, empatią i szeregiem innych cech, w tym być z może z poczuciem odpowiedzialności za osobę, do której się emocjonalnie zbliża. Nie każdy jest na tyle gruboskórny, by się zaangażować, ale nie czuć na sobie presji, którą możliwe, że nieświadomie, ale jednak wysyłasz. 

Shinigami napisał/a:

Jak miałoby to wyglądać? Dość prosto, przykład już kiedyś podałem pisząc o pracy. Ktoś "załatwia" mi pracę czyli daje lub wysyłam mu CV, a on po jakimś czasie odpowiada, że mam przyjść na rozmowę dla dopełnienia formalności albo od razu mówi na przykład "Zaczynasz od następnego miesiąca, zobaczymy czy ci się to spodoba i jak sobie poradzisz. Ale tylko tyle mogę zrobić, reszta zależy od ciebie". Albo "Mogę ci załatwić pracę, będziesz pracował dla takiej osoby, robił to i to ale resztę musisz ogarnąć sam i robisz to na własną odpowiedzialność". Bez żadnego konkurowania z ludźmi mającymi przewagę nie do pokonania, bez żadnego "zadzwonimy do pana" tylko konkretnie "przyjdź tu, tego dnia, na tą godzinę". Jako inny przykład weźmy choćby jakąś dodatkową aktywność "Przyjedź pod ten adres, takiego dnia, o takiej godzinie, pokażę ci co i jak i zobaczymy czy ci się spodoba". Jeszcze inny przykład "Pójdź ze mną na to wydarzenie(tu wstaw cokolwiek), przedstawię cię moim znajomym i zobaczymy czy się dogadacie", albo "Dam ci namiar lub zorganizuję spotkanie z tą dziewczyną i zobaczymy czy wpadniecie sobie w oko". Coś takiego rozumiem jako pomocy by zacząć, by postawić pierwszy krok. Takie proste rzeczy nie przynoszące ryzyka ani nie wymagające poświęcenia(poza odrobiną czasu) dla pomagającego ale zawierające jego fizyczną obecność. Coś takiego na mnie działa, jak już coś z kimś ustalę, umówię się, obiecam to zawsze dotrzymuję słowa, jedynym wyjątkiem jest sytuacja typu wypadek, która dosłownie uniemożliwia zrobienie czegoś.

Shini, czy Ty zdajesz sobie sprawę, że zwyczajnie czekasz aż ktoś poda Ci na tacy?? To nie jest ani popchnięcie do przodu, ani motywacja, ale zaopiekowanie się Tobą jak małym, nieporadnym chłopcem, który samodzielnie nie potrafi bądź boi się wykonać jakikolwiek ruch.

Na temat pracy masz powyżej, ja z kolei z własnego podwórka napiszę, że zdarzało mi się zapoznawać ze sobą osoby, a nawet skojarzyć dwa związki, ale wiedziałam, że to są po prostu fajni ludzie, którzy dotąd na siebie nie trafili. Głupio byłoby mi umawiać swoją koleżankę czy kuzynkę na randkę z kimś, kto boi się własnego cienia. Byłoby mi zwyczajnie niezręcznie ją na to narażać.

296

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

Ty jesteś totalnie oderwany od rzeczywistości. Proste rzeczy niewymagające poświęcenia? To jest OGROMNE poświęcenie. Taka osoba ryzykuje własną karierą w danej firmie, reputacją, możliwością awansu. Polecając kogoś do pracy musisz mieć 100% pewności, że ta osoba się nadaje, że nie przyniesie wstydu. To jest ogromne obciążenie psychiczne dla polecającego.

Dasz radę dokładniej to wyjaśnić? Jakie to ma znaczenie dla polecającego czy taka osoba polecona się nada czy nie? Jeśli się nada to dobrze, a jeśli nie to jaka jest na tym strata? Jeśli ktoś się nie sprawdzi to się go nie przyjmuje albo nie przedłuża umowy i przychodzi następny. Czy nie na takiej samej zasadzie działa "okres próbny"? Co polecający ma do tego? Przecież to nie od niego zależy czy polecony się sprawdzi czy nie i tym bardziej nie ma to wpływu na pracę samego polecającego, on robi swoje.

Priscilla napisał/a:

Jeśli tego "nie czujesz", a wyraźnie nie czujesz, bo przecież co najmniej kilka osób próbowało Ci wyjaśnić na czym to polega, to na tym etapie nie znajduję już innego sposobu.
Ty po prostu zupełnie nie zauważasz, że po drugiej stronie jest inny człowiek z jego własnym wewnętrznym światem, wrażliwością, empatią i szeregiem innych cech, w tym być z może z poczuciem odpowiedzialności za osobę, do której się emocjonalnie zbliża. Nie każdy jest na tyle gruboskórny, by się zaangażować, ale nie czuć na sobie presji, którą możliwe, że nieświadomie, ale jednak wysyłasz. 

Shini, czy Ty zdajesz sobie sprawę, że zwyczajnie czekasz aż ktoś poda Ci na tacy?? To nie jest ani popchnięcie do przodu, ani motywacja, ale zaopiekowanie się Tobą jak małym, nieporadnym chłopcem, który samodzielnie nie potrafi bądź boi się wykonać jakikolwiek ruch.

Na temat pracy masz powyżej, ja z kolei z własnego podwórka napiszę, że zdarzało mi się zapoznawać ze sobą osoby, a nawet skojarzyć dwa związki, ale wiedziałam, że to są po prostu fajni ludzie, którzy dotąd na siebie nie trafili. Głupio byłoby mi umawiać swoją koleżankę czy kuzynkę na randkę z kimś, kto boi się własnego cienia. Byłoby mi zwyczajnie niezręcznie ją na to narażać.

Wygląda na to, że jednak udało mi się wyłączyć uczucia i emocje bardziej niż myślałem. Zdaje się też, że moja samotność i izolacja były dużo głębsze niż myślałem. Zawsze myślałem, że jestem aż nadto wrażliwy i empatyczny, a teraz się okazuje, że jest na odwrót. Nawet bym nie podejrzewał, że ktoś kto kiedyś mi w czymś pomógł choć minimalnie się tym przejmował, a tym bardziej brał za to odpowiedzialność. Nigdy nie sądziłem, że ktoś mógł się do mnie zbliżać emocjonalnie i tak samo nie sądziłem, że kiedykolwiek mogłem wysyłać jakąś presję. To się wydaje wręcz nieprawdopodobne, że ktoś kiedyś się mną przejmował, że komuś mogło na mnie zależeć. Im dłużej jestem na forum, im więcej pytam tym mniej rozumiem, mam wrażenie jakbym żył w zupełnie innym świecie niż opisujecie, a przecież mieszkamy w na tej samej planecie, w tym samym kraju więc i otocznie jakoś bardzo się nie różni. Zaczynam mieć coraz większy "error" umysłowy, coraz więcej rzeczy, które znałem i uważałem za prawdziwe okazują się błędne zupełnie jakbym żył w totalnym Matrixie.

Ja nawet bym nie pomyślał w kategoriach głupio czy nie, znaczy wcześniej zanim to napisałaś bym nie pomyślał.

Jeśli to co napisałem jest podawaniem na tacę to jak według ciebie wygląda zwykła pomoc? Najlepiej jakbyś dała radę napisać na tych samych przykładach. Jaka byłaby zwykła pomoc w znalezieniu pracy, w poznaniu nowych znajomych czy znalezieniu dodatkowej aktywności?

297 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-17 01:02:58)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Twoje zadziwienie światem jest wręcz niezwykłe cool.

Shinigami napisał/a:

Jakie to ma znaczenie dla polecającego czy taka osoba polecona się nada czy nie? Jeśli się nada to dobrze, a jeśli nie to jaka jest na tym strata? Jeśli ktoś się nie sprawdzi to się go nie przyjmuje albo nie przedłuża umowy i przychodzi następny. Czy nie na takiej samej zasadzie działa "okres próbny"? Co polecający ma do tego? Przecież to nie od niego zależy czy polecony się sprawdzi czy nie i tym bardziej nie ma to wpływu na pracę samego polecającego, on robi swoje.

Serio?? Jasne, że sporo zależy od stanowiska, na jakie się kogoś poleca, ale jeśli mówimy o sensownej pracy, to naprawdę uważasz, że to jest takie nic polecić kogoś, komu trzeba poświęcić swój czas, żeby wdrożyć go w obowiązki, ewentualnie oddelegować do tego celu inną osobę, nierzadko zainwestować w szkolenia, komu trzeba też zapłacić, bo przecież na okresie próbnym także wypłaca się wynagrodzenie, po czym okazuje się, że ten człowiek z polecenia zupełnie się nie sprawdza i na jego miejsce trzeba szukać kolejnego i przejść z nim tę samą drogę?
Poleca się osoby, za które jest się pewnym i za które nie trzeba potem świecić oczami, bo sobie zwyczajnie nie radzą z ogarnianiem tematu.

Shinigami napisał/a:

Im dłużej jestem na forum, im więcej pytam tym mniej rozumiem, mam wrażenie jakbym żył w zupełnie innym świecie niż opisujecie, a przecież mieszkamy w na tej samej planecie, w tym samym kraju więc i otocznie jakoś bardzo się nie różni. Zaczynam mieć coraz większy "error" umysłowy, coraz więcej rzeczy, które znałem i uważałem za prawdziwe okazują się błędne zupełnie jakbym żył w totalnym Matrixie.

Ja nawet bym nie pomyślał w kategoriach głupio czy nie, znaczy wcześniej zanim to napisałaś bym nie pomyślał.

Jeśli to co napisałem jest podawaniem na tacę to jak według ciebie wygląda zwykła pomoc? Najlepiej jakbyś dała radę napisać na tych samych przykładach. Jaka byłaby zwykła pomoc w znalezieniu pracy, w poznaniu nowych znajomych czy znalezieniu dodatkowej aktywności?

Ale jakie ma znaczenie co JA rozumiem pod pojęciem "pomoc"? Chodziło mi raczej o ustalenie, jakie są Twoje oczekiwania, które choć są ponadstandardowe Ty określasz jako niewielkie. W tym również zauważam Twój problem.

No dobrze, niech będzie, dla mnie pomocą (pójdę tropem Twoich przykładów) byłoby przejrzenie Twojego CV i sprawdzenie co można byłoby poprawić, żeby miało szansę zostać zauważone spośród innych albo podrzucenie linka do przypadkowo zauważonej oferty, którą mógłbyś być potencjalnie zainteresowany. O, albo oparta na znajomości firmy podpowiedź na co masz zwrócić uwagę i czym się wykazać podczas rozmowy rekrutacyjnej. To wspólne pójście na siłownię (czy w inne miejsce, które nazwałeś aktywnością), ale które sam wcześniej wyszukałeś, a jedynie raźniej będziesz się czuł w czyimś towarzystwie. To przedstawienie Cię na spotkaniu w większym gronie, po czym reszta, w tym umówienie się na randkę zależałoby od Ciebie.

Widzisz różnicę i dlaczego napisałam, że oczekujesz "podania na tacy"? Bo tu Ty też musisz wykonać swoją pracę, podczas gdy w Twojej wizji jedyne co masz do zrobienia, to po prostu skorzystać z czegoś, kto ktoś inny właściwie w całości dla Ciebie zorganizował. No cóż, w świecie dorosłych nie bardzo tak to wygląda.

298

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Na początku mojej obecności na forum nie pisałem jeszcze zbyt wiele na temat moich problemów i nie było za bardzo różnicy w kwestii poznawania tu znajomych.

Ta, pewnie. To twój pierwszy post. Pierwsze zdania, jakie z siebie tutaj wyrzuciłeś:

Witajcie, przeglądam to forum już od jakiegoś czasu i chciałbym zadać kilka pytań. Najpierw jednak krótko o mnie. Jestem 26 letnim facetem, nigdy nie byłem w związku ani nie miałem żadnych kontaktów fizycznych z płcią przeciwną poza przytuleniem dosłownie 2 razy w życiu. Nigdy nie byłem zakochany ani nawet zauroczony, a jedynie było kilka dziewczyn, które podobały mi się z wyglądu ale po bliższym poznaniu okazało się, że miały okropne charaktery.

Jesteś tak odklejony od realiów życia społecznego, że to wali po oczach niemal w każdej twojej wypowiedzi. I jak sam będziesz czekał na wiadomość, to nigdy się nie doczekasz. Społeczny imperatyw w tej kwestii jest jasny: to facet ma być stroną inicjującą.


Pisałem już nie raz, że grupy tematyczne nie działąją, wielokrotnie próbowałem. Konwenty jeszcze mają szansę się udać i zamierzam to sprawdzić. Cała reszta czyli co dokładniej?


Wszystkim działają i tylko tobie jednemu nie? Ja swoją żonę poznałem przez wspólnych znajomych m.in z grup poświęconych....militariom. MILITARIOM. Gdzie spokojnie ponad 99% userów to faceci.


Zalety: lojalność, opiekuńczość, silne poczucie sprawiedliwości, zawsze kończę to co zacząłem, dbanie o dobro innych, oszczędność, pracowitość

To są deklaracje. Twoje wyobrażenia, które nie są prawdziwe. Tak samo jak z twoim 'na początku nie pisałem o moich problemach', choć w pierwszym poście, w pierwszych jego zdaniach już się przyznałeś w zasadzie do wszystkiego.

Lojalność? Jesteś SAMOTNY. Nigdy nie byłeś w związku, masz trzech znajomych. Twoja lojalność nigdy nie była wystawiona na próbę. Ani na polu zawodowym, ani na polu prywatnym.

Opiekuńczość? To samo. Nawet sobą nie potrafisz się zaopiekować.

Kończysz to co zacząłeś? Przecież nawet niczego nie zaczynasz, to co ty niby takiego kończysz? Bo jak puściłeś pralkę, to potem rozwiesiłeś pranie?

Oszczędny? Pracowity? Zarabiasz grosze, jesteś biedakiem mieszkającym u rodziców i pracującym u szwagra jak dobrze pamiętam, nie posiadasz żadnych kompetencji (bo ich nie rozwijasz), pracy boisz się zmienić, nawet zainteresowania własnym hobby nie potrafisz rozwinąć zadowalając się jedynie biernym oglądaniem anime.


(jak już zacznę robotę to często zasuwam ponad normę).

Jak wyżej. Niczego nie zaczynasz, słomiany zapał na każdym kroku (i co kupiłeś ten rower?), niczego nie osiągnąłeś, a klepiesz biedę. Nawet na samodzielne życie nie masz. Zapamiętaj: nie chodzi o to, żeby zasuwać ponad normę, ale pracować efektywnie. Chodzi o efekt twojej pracy i jakość wyrażoną ZYSKIEM (nie zawsze chodzi o zysk finansowy).


To akurat bzdura, wcale nie było tak, że ludzie nie chcieli mnie poznawać. To ja byłem wycofany, nieufny, podejrzliwy, przesadnie ostrożny, odcinałem się od większości ludzi i miałem wrażenie, że wszyscy będą chcieli mnie wykorzystać albo zabawić się moim kosztem.


Po prostu widząc twoje nastawienie reszta się wycofywała. Bo odciąć to się można przez zmianę miejsca pracy, zamieszkania, zmianę otoczenia. Ty ciągle żyjesz i pracujesz w jednym i tym samym miejscu.


Wiesz co Jack? Twoim podstawowym błędem jest chyba to że za bardzo starasz się patrzec na niego ze SWOJEGO punktu widzenia. Z punktu widzenia kontaktowego ekstrawertyka (ja, jako introwertyk, w dzieciństwie i nastoletnim okresie w dodatku nieśmiały, śmiem twierdzic że lepiej rozumiem jego rozterki); jako gośc, który musiał mocno zapierdalac żeby nadrobic to czego mu Bozia naturalnie nie dała (możesz się zarzekac jak żaba błota, ale z odpowiednich postów - co najmniej z jednego - aż walił po oczach tkwiący jeszcze w głowie żal z młodszych lat o to, że wysocy bruneci mieli nad Tobą naturalną przewagę i musiałeś mocno zapierdalac by choc się zbliżyc do poziomu brania, który oni mieli "za darmo"). Uważasz że jedynym sposobem jest ostry zapierdol nad sobą dlatego że TY miałeś to jako jedyną opcję (ale to nie znaczy że innemu nie będzie łatwiej, zwłaszcza jeśli ma lepsze naturalne warunki - a w sumie nie wiemy jakie warunki rzeczywiście ma Shini, może lepsze niż Twoje; dziś wiemy jedynie że jest nieśmiały -  ale po prostu ma blokadę w postaci nieśmiałości). Przez to, jaki byłeś na starcie i w kogo się rozwinąłeś, nawet nie wiesz dokładnie, pod jakim kątem i z jaką siłą kopnąc Shiniego w dupę żeby skutecznie potoczył się do przodu big_smile

PS. Kompletnie nie zrozumiałeś o czym była metafora z odpaleniem auta, a potem zaczęła ona (w Twojej rozmowie z Shinim) życ własnym, pokręconym życiem. Miała pokażac że praktycznie w każdej sytuacji jest więcej niż jedna droga do celu; a szczególnie się ta teoria sprawdza gdy "materiał" do obróbki za każdym razem jest inny, bo Shini jest innym materiałem niż był Jack Sparrow.

PS2. Mała lektura dla Ciebie, M!ri i kilkorga innych wink

https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,190 … #s=BoxOpMT

299

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Do innych kwestii odniosę się później ale jeśli chodzi o sam artykuł to pokazuje ciekawą rzecz. Zwrócicie uwagę na komentarze, jest tak niemal to samo co tutaj, nie tylko w tym wątku ale i wielu innych. Mega widoczna różnica pokoleniowa, pretensje i wręcz pogarda(nie na forum tylko pod artykułem) do młodszych pokoleń mimo, że to te starsze je wychowało. Nawet pojazd po budowlanych się znalazł mimo iż ich robota jest jedną z najważniejszych jakie tylko istnieją.

300

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Do innych kwestii odniosę się później ale jeśli chodzi o sam artykuł to pokazuje ciekawą rzecz. Zwrócicie uwagę na komentarze, jest tak niemal to samo co tutaj, nie tylko w tym wątku ale i wielu innych. Mega widoczna różnica pokoleniowa, pretensje i wręcz pogarda(nie na forum tylko pod artykułem) do młodszych pokoleń mimo, że to te starsze je wychowało. Nawet pojazd po budowlanych się znalazł mimo iż ich robota jest jedną z najważniejszych jakie tylko istnieją.

301

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Z punktu widzenia kontaktowego ekstrawertyka

Pierwszy błąd - nie jestem ekstrawertykiem.

Taki art dla ciebie i jego fragment:

Introwertyk nie jest jednak osobą aspołeczną. Może być kochającym partnerem, dobrym ojcem lub matką, a także oddanym, bliskim przyjacielem. Sytuacje mocno towarzyskie jednak bardzo go męczą – nie odpocznie podczas imprezy po całym tygodniu ciężkiej pracy. Coś takiego go wcale nie zrelaksuje, tylko jeszcze bardziej zmęczy. Najlepiej odpocznie we własnym domu i przy spokojniejszych aktywnościach.

Introwertyk nie jest też osobą z fobią społeczną. Introwertyk nie boi się wychodzić z domu, nie boi się wykonywać połączeń telefonicznych czy rozmawiać z ludźmi na tematy dowolne. Introwertyk ma tylko większą potrzebę bycia samemu i potrzebuje większego dystansu społecznego, by naładować baterie.

Introwertyk nie jest też od razu osobą nieśmiałą.


> https://psychoterapiacotam.pl/introwertyk/



możesz się zarzekac jak żaba błota

Zarzekać, że co? Na brak powodzenia nie narzekałem również jako chuda, niska i pryszczata szczapa, bo wbrew twoim wyobrażeniom, powodzenie w mniejszym stopniu zależy od wyglądu, a w większym od charakteru/osobowości. W dodatku byłem wtedy biedny jak Shini. ALE zawsze widziałem potrzebę pracy nad sobą. Bo chcę być najlepszą wersją siebie. Bo życie mam jedno i nie chcę go zmarnować. Na łożu śmierci (niezależnie kiedy ona nadejdzie) chcę powiedzieć "to dopiero była przygoda!", a nie żałować zmarnowanych szans.

Uważasz że jedynym sposobem jest ostry zapierdol nad sobą dlatego że TY miałeś to jako jedyną opcję

Jedynym sposobem na co? Samorozwój jest uniwersalny - kto stoi w miejscu, ten się cofa. Bo świat idzie do przodu z każdym rokiem, a standardy stają się co raz bardziej wyśrubowane. Spoczęcie na laurach jest.....słabe. Takie....niemęskie. Swoiste poddanie się i zrezygnowanie z życia. A życie nie kończy się na rosole i schabowym. Warto znać też inne kuchnie. Czasem rozerwie ci dupę, ale czasem się zaskoczysz bardzo pozytywnie.

dziś wiemy jedynie że jest nieśmiały

On nie jest nieśmiały. On jest zamknięty, wycofany i przepełniony panicznym strachem, który go całkowicie blokuje. To jest nie ta skala. Osoba nieśmiała nie trzęsie się jak osika, nie oblewa zimnym potem i nie tworzy w głowie miliony scenariuszy z powodu zwykłego zagadania.

PS. Kompletnie nie zrozumiałeś o czym była metafora z odpaleniem auta, a potem zaczęła ona (w Twojej rozmowie z Shinim) życ własnym, pokręconym życiem.

Nie. To ty nie umiesz się wysławiać, aby zostać zrozumianym. Bo jak widać ta metafora była jasna tylko dla ciebie i tylko w twojej głowie.

302

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Moim zdaniem ten typ jebie cię na kase. Pozdrawiam

303

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Ty specjalne wspomniałeś o zaletach właśnie po to bym je wypisał i byś mógł to wykorzystywać przeciwko mnie?

Nie. Wręcz przeciwnie. Miałem nadzieję, że przeczytam jak wymieniasz cechy typu sumienność, dokładność, wyobraźnię przestrzenną, zmysł artystyczny, obowiązkowość. Bo to by jeszcze znaczyło, że jako tako faktycznie możesz znać siebie. Ale jednak nie. Żyjesz wyobrażeniem o sobie. Ale wiedzy o sobie samym nie masz jednak żadnej. Piszesz jaki chciałbyś być, ale poprzez swoje wybory życiowe nigdy nie miałeś jak skonfrontować tego chciejstwa z rzeczywistością.

Teraz wiem, że to ja powinienem być inicjującym, przed wejściem na forum i na początku mojej obecności tutaj jeszcze tego nie wiedziałem.

Nie kłam Shini. Praktycznie w każdym filmie masz ten motyw i w większości anime tak samo. Nie da się mieć 27 lat i tego nie wiedzieć. Tego się uczy już w przedszkolu, w czasie teatrzyków i innych tego typu, gdzie poprzez zabawę i formy artystyczne uczy się norm społecznego współżycia.

Metody NO znacznie bardziej do mnie przemawiają.

Metodami N_O byłeś karmiony z samego początku tu na forum. Bo to metoda, którą znasz całe życie i która doprowadziła cię do tego, gdzie teraz jesteś. Bo NIKT niczego od ciebie nie wymagał. A i ty nie musiałeś nic robić.

304

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Do innych kwestii odniosę się później ale jeśli chodzi o sam artykuł to pokazuje ciekawą rzecz. Zwrócicie uwagę na komentarze, jest tak niemal to samo co tutaj, nie tylko w tym wątku ale i wielu innych. Mega widoczna różnica pokoleniowa, pretensje i wręcz pogarda(nie na forum tylko pod artykułem) do młodszych pokoleń mimo, że to te starsze je wychowało.


Komenty w tego typu portalach to zawsze są zjebane. To raz. A ten fragment:

Są specjaliści, którzy mówią, że nieustanny rozwój jest zdrowy, a człowiek ma naturalną tendencję do poprawiania siebie. Może więc musimy się doskonalić, jeździć, wspinać po szczeblach coraz wyżej i sięgać po coraz więcej? 

Rozwój wcale nie stoi w sprzeczności ze zwykłym życiem, może wręcz stanowić jego istotę. I nie zawsze musi oznaczać wzrost w jednym kierunku.  Naszemu pokoleniu towarzyszy przekonanie, że w rozwoju nieustannie musi się dziać coś nowego. Z jednej strony oczekujemy ciągłego napływu nowych treści do konsumowania. Z drugiej strony ciągle pobudzamy ruch w sobie, aby mieć poczucie, że stale się aktualizujemy. Być może jest w tym jakieś fałszywe założenie, że działanie zawsze jest czymś dobrym, bo jesteśmy nauczeni, że aktywność przynosi realne wyniki. Jednocześnie brak działania w postaci fizycznej aktywności, na przykład refleksja, często jest postrzegany jako coś gorszego, ponieważ kojarzymy ją z biernością. Moim zdaniem właśnie tego zatrzymania i namysłu bardzo nam brakuje, bo wciąż mamy trudność z rozpoznawaniem, co przynosi nam autentyczną satysfakcję.

To jest to, co ci sam pisałem chwilę temu: nie chodzi o to, żeby ciężko pracować. Chodzi o to, aby pracować mądrze i efektywnie. I rozwijać siebie, aby być lepszym. A nie żeby tracić czas i siły na bezsensownym zapierdolu.

A co do tego zdania:

Nawet pojazd po budowlanych się znalazł mimo iż ich robota jest jedną z najważniejszych jakie tylko istnieją.

To jesteś w błędzie. Ważni są specjaliści mający pasję do tego, co robią. Bo robią to wtedy po mistrzowsku. I ciągle szukają sposobów na to, aby osiągnąć jak najlepsze efekty (jakościowe, wizualne, kosztowe itp). Reszta jest...... do łatwego zastąpienia bez bólu. A wręcz często ta niewykwalifikowana reszta lecąca na minimum (bo pracę trzeba 'szanować') generuje koszty, a niekiedy wręcz straty, bo trzeba po nich często poprawiać.

305 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-17 11:17:07)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Nie. To ty nie umiesz się wysławiać, aby zostać zrozumianym. Bo jak widać ta metafora była jasna tylko dla ciebie i tylko w twojej głowie.

Nie Jack, tym bardziej że nawet przy jej pierwszym podaniu łopatologicznie podałem że znaczy to iż jest więcej niż jedną droga do celu. Nie rozumiesz bo nie chcesz tego rozumieć, Ty wręcz to wypierasz bo jest to sprzeczne z Twoją wizją i osłabia Ci to Twoje poczucie autozajebistości, zajebistości Ciebie i Twojej drogi. Dlatego także tak uparcie deprecjonujesz inne metody (te wstawki o "niemęskości" itd.). Nawet dalsza część Twojego posta pokazuje jak silne zagłuszanie (nie przepracowanie: zagluszanie) kompleksu wysokiego bruneta włączyłeś, takie na zasadzie "Bla bla bla, nic nie słyszę, liczy się tylko selfmade i koniec". To widać bardziej niż myślisz  lol

306 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-17 13:21:22)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

podałem że znaczy to iż jest więcej niż jedną droga do celu.

Może w twojej głowie tak to miało wyglądać. Więcej jak jedna droga do celu to byłby samochód (własny) lub pieszo lub taxi lub komunikacja miejska lub rower lub hulajnoga lub podwózka przez znajomego. A nie jeden samochód sprawny, a drugi niedziałający. To jest brak jakichkolwiek alternatyw oraz przykład ograniczonego myślenia (twojego).

Dlatego także tak uparcie deprecjonujesz inne metody

Przecież nie podałeś żadnej innej metody poza nic nie robieniem, bo samo przyjdzie. Shini przecież nic nie robił całe życie. I gdzie ten jego wyczekany sukces? Gdzie to jego wyczekane życie miłosne?

Nie ma?

No popatrz....ciekawe czemu......



Nawet dalsza część Twojego posta pokazuje jak silne zagłuszanie (nie przepracowanie: zagluszanie) kompleksu wysokiego bruneta

Kekłem. Jeszcze napisz coś o małym penisie, bo chyba tylko tego zabrakło. smile




To jak bardzo nie kumasz, to świadczy podrzucony przez ciebie artykuł, gdzie padają wprost te same tezy, które tutaj tłumaczymy Shiniemu. Choć podałeś to jako kontr argument. Patrz cycat w moim poście skierowanym do niego.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:

Ty jesteś totalnie oderwany od rzeczywistości. Proste rzeczy niewymagające poświęcenia? To jest OGROMNE poświęcenie. Taka osoba ryzykuje własną karierą w danej firmie, reputacją, możliwością awansu. Polecając kogoś do pracy musisz mieć 100% pewności, że ta osoba się nadaje, że nie przyniesie wstydu. To jest ogromne obciążenie psychiczne dla polecającego.

Dasz radę dokładniej to wyjaśnić? Jakie to ma znaczenie dla polecającego czy taka osoba polecona się nada czy nie? Jeśli się nada to dobrze, a jeśli nie to jaka jest na tym strata? Jeśli ktoś się nie sprawdzi to się go nie przyjmuje albo nie przedłuża umowy i przychodzi następny. Czy nie na takiej samej zasadzie działa "okres próbny"? Co polecający ma do tego? Przecież to nie od niego zależy czy polecony się sprawdzi czy nie i tym bardziej nie ma to wpływu na pracę samego polecającego, on robi swoje.

Ty nie możesz istnieć naprawdę, jesteś tylko botem rozbudowującym swoją bazę danych...

Słownik języka polskiego PWN*
polecić — polecać
3. «przedstawić kogoś lub coś w korzystnym świetle»

Shinigami napisał/a:

Jeśli się nada to dobrze, a jeśli nie to jaka jest na tym strata?

Finansowa i czasowa. Finansowa czyli realnie zostały zmarnowane pieniądze firmy, bo trzeba było płacić niekompetentnemu pracownikowi, a czasowa bo zmarnowano czas, który można było przeznaczyć na szukanie i następnie wdrażanie kogoś kompetentnego.

Shinigami napisał/a:

Czy nie na takiej samej zasadzie działa "okres próbny"?

Na takiej samej. Ale skoro polecasz kogoś do pracy, to zaświadczasz, że ta osoba ma odpowiednie kompetencje. A finalnie okazuje się, że nie ma. Normalnie taka osoba z dużym prawdopodobieństwem byłaby odsiana przez sito ludzi z HR i nigdy by się w firmie nie pojawiła.

Shinigami napisał/a:

Co polecający ma do tego? Przecież to nie od niego zależy czy polecony się sprawdzi czy nie i tym bardziej nie ma to wpływu na pracę samego polecającego, on robi swoje.

Dlatego poleca się tylko ludzi sprawdzonych, co do których masz absolutną pewność, że będą sumiennie się wdrażać, poważnie traktować swoją pracę i że dysponują umiejętnościami wymaganymi na to stanowisko. Inaczej wychodzisz na człowieka nieodpowiedzialnego, narażającego firmę na straty. Tacy ludzie są spychani na samo dno w kolejce do awansu. A w razie konieczności redukcji etatów, są pierwsi do odstrzału.

308

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

No dobrze, niech będzie, dla mnie pomocą (pójdę tropem Twoich przykładów) byłoby przejrzenie Twojego CV i sprawdzenie co można byłoby poprawić, żeby miało szansę zostać zauważone spośród innych albo podrzucenie linka do przypadkowo zauważonej oferty, którą mógłbyś być potencjalnie zainteresowany. O, albo oparta na znajomości firmy podpowiedź na co masz zwrócić uwagę i czym się wykazać podczas rozmowy rekrutacyjnej. To wspólne pójście na siłownię (czy w inne miejsce, które nazwałeś aktywnością), ale które sam wcześniej wyszukałeś, a jedynie raźniej będziesz się czuł w czyimś towarzystwie. To przedstawienie Cię na spotkaniu w większym gronie, po czym reszta, w tym umówienie się na randkę zależałoby od Ciebie.

Widzisz różnicę i dlaczego napisałam, że oczekujesz "podania na tacy"? Bo tu Ty też musisz wykonać swoją pracę, podczas gdy w Twojej wizji jedyne co masz do zrobienia, to po prostu skorzystać z czegoś, kto ktoś inny właściwie w całości dla Ciebie zorganizował. No cóż, w świecie dorosłych nie bardzo tak to wygląda.

Chwila skoro to ja muszę tu wykonać całą pracę to po co mi pomoc? Jeśli daję radę coś zrobić sam to nie potrzebuje żadnej pomocy, a jeśli nie daję rady sam to właśnie wtedy jej potrzebuje. Czy ja nawet pojęcie pomocy mam wypaczone?

Jack Sparrow napisał/a:

Nie. Wręcz przeciwnie. Miałem nadzieję, że przeczytam jak wymieniasz cechy typu sumienność, dokładność, wyobraźnię przestrzenną, zmysł artystyczny, obowiązkowość. Bo to by jeszcze znaczyło, że jako tako faktycznie możesz znać siebie. Ale jednak nie. Żyjesz wyobrażeniem o sobie. Ale wiedzy o sobie samym nie masz jednak żadnej. Piszesz jaki chciałbyś być, ale poprzez swoje wybory życiowe nigdy nie miałeś jak skonfrontować tego chciejstwa z rzeczywistością.

Nie kłam Shini. Praktycznie w każdym filmie masz ten motyw i w większości anime tak samo. Nie da się mieć 27 lat i tego nie wiedzieć. Tego się uczy już w przedszkolu, w czasie teatrzyków i innych tego typu, gdzie poprzez zabawę i formy artystyczne uczy się norm społecznego współżycia.

Metodami N_O byłeś karmiony z samego początku tu na forum. Bo to metoda, którą znasz całe życie i która doprowadziła cię do tego, gdzie teraz jesteś. Bo NIKT niczego od ciebie nie wymagał. A i ty nie musiałeś nic robić.

Gdybym wymienił cechy, które ty wymieniłeś też byś napisał, że to brednie i wcale nie posiadam tych zalet. I tak właśnie jest, nie posiadam ich, a na pewno nie wszystkich. Sumienność tak o ile wiem co i jak robić, dokładność już nie szczególnie. Wyobraźnia przestrzenna i zmysł artystyczny to sam nie wiem, ciężko powiedzieć, musiałbym to jakoś sprawdzić. Nie wiem jak dokładnie rozumieć obowiązkowość. Chodzi po prostu o robienie czegoś gdy to jest obowiązkowe i nie miganie się od tego czy coś innego? Z tego co pamiętam rozmawialiśmy o zaletach mających znaczenie dla wejścia w związek. Te, które wymieniłeś też chyba nie mają zbyt dużego znaczenia w tej kwestii.

Nigdy nie chodziłem do przedszkola, nie oglądałem teatrzyków, a zabawy w pierwszych latach szkoły podstawowej nie miały nic wspólnego inicjowaniem kontaktu z płcią przeciwną bo nikt jeszcze o tym nawet nie myślał. Porównywanie tego do anime jest kiepskim pomysłem, w większości anime jest wręcz na odwrót. Szczególnie w romansach, najczęściej spotykany motyw jest taki, że to dziewczyna pierwsza się zakochuje i to ona w jakiś sposób inicjuje kontakt. Poza tym dziewczyny w anime nie mając zbyt wiele wspólnego z prawdziwymi, w typowych romansach są słodkie, miłe, nieśmiałe, niewinne, a przy tym zabójczo piękne. W anime dziewczyna 10/10 idąc do liceum jest nieśmiała, nie ma żadnego doświadczenia związkowego i zawstydza ją goła klata, a nie w wieku 16 lat jest po kilku związkach i jeszcze większej ilości partnerów seksualnych. Ja idąc do liceum też miałem nadzieję, że spotkam taką dziewczynę ale rzeczywistość okazała się znacznie brutalniejsza niż myślałem. Praktycznie wszystkie nie dość, że już w pierwszej klasie były zajęte to jeszcze spora cześć z nich się wręcz chwaliła przebiegiem, który przeraziły nie jednego handlarza samochodów. W haremówkach i ecchi jest jeszcze lepiej gdzie bohater może być dosłownie wcieleniem przegrywu, a i tak ma mega powodzenie i dziewczyny dosłownie się o niego biją. Nawet w shounenach jest klasyczny schemat czyli bohater ratuje dziewczynę, a ta się w nim zakochuje i oczywiście też jest wolna, niewinna, bez doświadczenia i sama inicjuje coraz więcej kontaktu. Odchyły od tych schematów występują dość rzadko i coraz trudniej znaleźć tytuł bez takich schematycznych akcji i postaci. Zalety, które wymieniłem nie mają zbyt wiele wspólnego z tym jaki chciałbym być. Chciałbym być kimś zupełnie innym, posiadać w większości inne cechy, niż te wymienione przez nas obu. To kim na prawdę chciałbym być ma niewiele wspólnego z pracą czy spokojnym życiem zwykłego obywatela.

Było wręcz przeciwnie, zawsze wszyscy czegoś ode mnie wymagali, zawsze robiłem to czego inni chcieli, nigdy czego ja sam chciałem przez co zapomniałem jak to w ogóle jest czegoś chcieć dla siebie. I teraz to widać choćby po tym, że nie wiem co chciałbym robić, jaką chciałbym mieć pracę. Już nie pamiętam kiedy ostatnio i czy w ogóle kiedykolwiek byłem sobą, nie wiem nawet co to dla mnie oznacza. Sobą czyli kim, jaki ja w ogóle jestem? Nigdy nie miałem czasu się nad tym zastanowić bo zawsze spełniałem czyjeś oczekiwania co rzadko się udawało.

Jack Sparrow napisał/a:

To jest to, co ci sam pisałem chwilę temu: nie chodzi o to, żeby ciężko pracować. Chodzi o to, aby pracować mądrze i efektywnie. I rozwijać siebie, aby być lepszym. A nie żeby tracić czas i siły na bezsensownym zapierdolu.

To jesteś w błędzie. Ważni są specjaliści mający pasję do tego, co robią. Bo robią to wtedy po mistrzowsku. I ciągle szukają sposobów na to, aby osiągnąć jak najlepsze efekty (jakościowe, wizualne, kosztowe itp). Reszta jest...... do łatwego zastąpienia bez bólu. A wręcz często ta niewykwalifikowana reszta lecąca na minimum (bo pracę trzeba 'szanować') generuje koszty, a niekiedy wręcz straty, bo trzeba po nich często poprawiać.

No dobra ale co w ogóle znaczy "pracować mądrze i efektownie"? To co obecnie robię jest właśnie bezsensownym zapierdolem przez, który nie mam czasu ani energii na nic innego, czuję się w tym niemal jak bym był uwięziony. A najgorsze jest to, że już nie tylko psychicznie ale i fizycznie zaczyna mnie to wykańczać. Ciągle jestem zmęczony, obolały, zaspany, czasami niemal zasypiam na stojąco, zero koncentracji i niemal bez przerwy boli mnie głowa.

Z tym nie mogę się zgodzić. Gdyby nie budowlańcy to ci specjaliści nie mieliby nawet gdzie pracować. Żeby ten specjalista od pracy umysłowej w ogóle mógł pracować to najpierw budowlaniec musi mu zbudować budynek, elektryk i hydraulik musza założyć instalację, ktoś musi założyć internet i to niezależnie czy mówimy o pracy w biurze czy zdalnej. Jedynie jakieś wyjątkowo wybitne jednostki, które przyczyniają się do faktycznego rozwoju nauki, tworzą nowe technologie, wynalazki, leki, odkrywają to czego jeszcze nie znamy we wszechświecie stoją ponad wszystkimi innymi. Ale takich geniuszy, którzy się urodzili z tak wybitnymi talentami, i którzy dosłownie zmieniają świat jest ułamek procenta w skali całej ludzkości i raczej nie powinno się ich podawać jako przykład. Prawda jest taka, że najbardziej potrzebne dla funkcjonowania społeczeństwa zawody są często najgorzej płatne, najmniej doceniane i najbardziej niewdzięczne.

Priscilla napisał/a:

Serio?? Jasne, że sporo zależy od stanowiska, na jakie się kogoś poleca, ale jeśli mówimy o sensownej pracy, to naprawdę uważasz, że to jest takie nic polecić kogoś, komu trzeba poświęcić swój czas, żeby wdrożyć go w obowiązki, ewentualnie oddelegować do tego celu inną osobę, nierzadko zainwestować w szkolenia, komu trzeba też zapłacić, bo przecież na okresie próbnym także wypłaca się wynagrodzenie, po czym okazuje się, że ten człowiek z polecenia zupełnie się nie sprawdza i na jego miejsce trzeba szukać kolejnego i przejść z nim tę samą drogę? Poleca się osoby, za które jest się pewnym i za które nie trzeba potem świecić oczami, bo sobie zwyczajnie nie radzą z ogarnianiem tematu.

contrasenyaoblidada napisał/a:

Finansowa i czasowa. Finansowa czyli realnie zostały zmarnowane pieniądze firmy, bo trzeba było płacić niekompetentnemu pracownikowi, a czasowa bo zmarnowano czas, który można było przeznaczyć na szukanie i następnie wdrażanie kogoś kompetentnego.

Na takiej samej. Ale skoro polecasz kogoś do pracy, to zaświadczasz, że ta osoba ma odpowiednie kompetencje. A finalnie okazuje się, że nie ma. Normalnie taka osoba z dużym prawdopodobieństwem byłaby odsiana przez sito ludzi z HR i nigdy by się w firmie nie pojawiła.

Dlatego poleca się tylko ludzi sprawdzonych, co do których masz absolutną pewność, że będą sumiennie się wdrażać, poważnie traktować swoją pracę i że dysponują umiejętnościami wymaganymi na to stanowisko. Inaczej wychodzisz na człowieka nieodpowiedzialnego, narażającego firmę na straty. Tacy ludzie są spychani na samo dno w kolejce do awansu. A w razie konieczności redukcji etatów, są pierwsi do odstrzału.

Nie sądziłem, że polecenie kogoś do pracy to tak złożony proces i jest to dla mnie wręcz absurdalne by karać kogoś za polecenie potencjalnego pracownika jeśli ten się nie spisze. Nigdy nie ma 100% pewności, że coś się uda czy właśnie, że ktoś się sprawdzi w pracy. Przecież właśnie na okresie próbnym mamy coś takiego, firma inwestuje w pracownika pieniądze i czas, a ten się nie sprawdził albo poszedł do konkurencji i czym to się różni od polecenia niepewnej na 100% osoby?

309

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Chwila skoro to ja muszę tu wykonać całą pracę to po co mi pomoc? Jeśli daję radę coś zrobić sam to nie potrzebuje żadnej pomocy, a jeśli nie daję rady sam to właśnie wtedy jej potrzebuje. Czy ja nawet pojęcie pomocy mam wypaczone?

Czy możesz zacząć czytać ze zrozumieniem??
Podałam Ci przykłady pomocy (tak, pomocy!), to Ty wyskakujesz ze stwierdzeniem, że jeśli całą pracę musisz wykonać sam, to nie jesteś chętny big_smile. W tym miejscu ja się pytam: jaką całą, jeśli ktoś pomaga Ci w osiągnięciu celu? Uważam, co zresztą już wczesniej napisałam, że to właśnie Ty oczekujesz, że KTOŚ za CIEBIE wykona CAŁĄ pracę, wtedy zaprzeczałeś, a jednak teraz okazuje się, że jest dokładnie jak napisałam. Ty chcesz dostać na tacy, pod nos, inaczej to nie pomoc i Cię nie interesuje big_smile.

310 Ostatnio edytowany przez jeziorna (2023-10-18 00:49:53)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

A ja wciąż nie rozumiem o co ci chodzi z tą odpowiedzialnością. Kiedy komuś pomagam czy nawet robię coś za niego to nie znaczy, że biorę za to czy też za niego odpowiedzialność.

Częściowo bierzesz odpowiedzialność, bo jednak zdecydowałeś się tej osobie pomóc. Coś z siebie dobrowolnie dajesz, żeby ta osoba mogła to wziąć. Jeśli komuś dasz np. znanemu alkoholikowi pieniadze, a on pójdzie sie zapić na śmierć, to jednak cześciowo jesteś za to odpowiedzialny, bo jednak bez pieniedzy nie miałby jak kupic tego alkoholu. Jeśli np. wyręczasz swoje dziecko we wszystkim nawet z własnej woli, to jednak jesteś odpowiedzialny za to, ze je w ten sposób rozpieściłeś.

Shinigami napisał/a:

Pomaganie jest dobrowolne, mogę zacząć i skończyć w dowolnym momencie. Jak się uda to dobrze, jak się nie uda to nie ma dla mnie żadnej różnicy bo to nie moja robota, ja nic na tym nie tracę, no może poza czasem.

No nie tylko czas. Pomaganie komuś też trochę obciąża psychicznie (mentalnie), bo jednak w jakis sposób się angażujesz. Ktoś ma jakiś problem? To myślisz, obmyślasz plan, zastanawiasz się, jak coś zorganizować, czy ile i jak długo, zeby tej osobie pomóc. Jeśli obiecasz komuś pomoc lub przyzwyczaiłeś kogoś do swojej pomocy wcześniej, to może i teoretycznie mozesz w dowolnym momencie się wycofać, ale jednak ta osoba traci na tym, bo już zdązyła sie nastawić, ze ta pomoc będzie.

Kurczę, nawet ja pisząc ten post też cał yczas analizuję swoje i Twoje wypowiedzi i zastanawiam sie, jak Ci pomóc, jak przedstawic swoj punkt widzenia itp.

Shinigami napisał/a:

o ja biorę na siebie ryzyko przyjmowania od kogoś pomocy czy powierzenia mu swojej roboty i to ja ponoszę konsekwencję jeśli coś nie uda, nie obarczam nikogo odpowiedzialnością za moją robotę.

Myślę, że druga osoba (ta pomagająca) też bierze ryzyko, byc może nawet większe, bo jednak w jakiś sposób jest odpowiedzialna za skutki. Dlatego trzeba uważać, zeby mądrze i rozważnie pomagać.

Shinigami napisał/a:

Wygląda na to, że jednak udało mi się wyłączyć uczucia i emocje bardziej niż myślałem. Zdaje się też, że moja samotność i izolacja były dużo głębsze niż myślałem. Zawsze myślałem, że jestem aż nadto wrażliwy i empatyczny, a teraz się okazuje, że jest na odwrót. Nawet bym nie podejrzewał, że ktoś kto kiedyś mi w czymś pomógł choć minimalnie się tym przejmował, a tym bardziej brał za to odpowiedzialność.

Myślę, że gdyby nikomu na Tobie nie zależało, to nikt by Ci nie odpowiedział tutah. To forum pokazuje, ze jednak są ludzie, którzy maja cierpliwosć i checi, zeby przedstawic swój punkt widzenia, wytłumaczyć czy w jakikolwiek sposób skomentować. Każdy poświęcił czas. Do tej pory uważałeś, ze jesteś wrażliwy i empatyczny - to spróbuj tez osoby, które probują Ci tutaj pomóc.

Shinigami napisał/a:

W anime dziewczyna 10/10 idąc do liceum jest nieśmiała, nie ma żadnego doświadczenia związkowego i zawstydza ją goła klata, a nie w wieku 16 lat jest po kilku związkach i jeszcze większej ilości partnerów seksualnych. Ja idąc do liceum też miałem nadzieję, że spotkam taką dziewczynę ale rzeczywistość okazała się znacznie brutalniejsza niż myślałem.

Co to znaczy, że rzeczywistość była brutalniejsza? Tzn, rzcezywiscie jest inna, bo zazwyczaj jest tak, ze dziewczyny 10/10 są o wiele bardziej śmiałe i pewniejsze siebie, bo mają wysoką samoocenę z racji tego, że zawsze były ładne i miały wianuszek koleżanek, cześciej to te bardziej zwyczajne dziewczyny były nieśmiałe. Nie pamietam zadnej koleżanki z liceum, która by miała za sobą kilka związków. Sama pierwszego chłopaka miałam dopiero na studiach i mam też co najmniej kilka takich koleżanek.


Shinigami napisał/a:

Praktycznie wszystkie nie dość, że już w pierwszej klasie były zajęte to jeszcze spora cześć z nich się wręcz chwaliła przebiegiem, który przeraziły nie jednego handlarza samochodów.

Bo tylko te głośne najbardziej słychać. Nieśmiałe i skromne nie pochwalą się głośno.

Shinigami napisał/a:

Nawet w shounenach jest klasyczny schemat czyli bohater ratuje dziewczynę, a ta się w nim zakochuje i oczywiście też jest wolna, niewinna, bez doświadczenia i sama inicjuje coraz więcej kontaktu.

To ja chyba oglądałam inne filmy, bo w większości to głównie facet inicjował ten kontakt. ale fakt, nie oglądałam anime, może w Japonii jest inna kultura i ine wyobrażenie? Ja bardziej wychowałam się na amerykańskich filmach i serialach. Ale dobra, założmy w tych produkcjach niedoswiadczona kobeita inicjucje coraz wiecej kontaktu, to czemu nie weźmiesz z niej przykładu?


Jack Sparrow napisał/a:

Było wręcz przeciwnie, zawsze wszyscy czegoś ode mnie wymagali, zawsze robiłem to czego inni chcieli, nigdy czego ja sam chciałem przez co zapomniałem jak to w ogóle jest czegoś chcieć dla siebie. I teraz to widać choćby po tym, że nie wiem co chciałbym robić, jaką chciałbym mieć pracę. Już nie pamiętam kiedy ostatnio i czy w ogóle kiedykolwiek byłem sobą, nie wiem nawet co to dla mnie oznacza. Sobą czyli kim, jaki ja w ogóle jestem? Nigdy nie miałem czasu się nad tym zastanowić bo zawsze spełniałem czyjeś oczekiwania co rzadko się udawało.

Spróbuj to zmienić i skupić się na teraźniejszości. Znam wiele osób, które dość późno się przebranżowiły.

Jack Sparrow napisał/a:

To jest to, co ci sam pisałem chwilę temu: nie chodzi o to, żeby ciężko pracować. Chodzi o to, aby pracować mądrze i efektywnie. I rozwijać siebie, aby być lepszym. A nie żeby tracić czas i siły na bezsensownym zapierdolu.

To jesteś w błędzie. Ważni są specjaliści mający pasję do tego, co robią. Bo robią to wtedy po mistrzowsku. I ciągle szukają sposobów na to, aby osiągnąć jak najlepsze efekty (jakościowe, wizualne, kosztowe itp). Reszta jest...... do łatwego zastąpienia bez bólu. A wręcz często ta niewykwalifikowana reszta lecąca na minimum (bo pracę trzeba 'szanować') generuje koszty, a niekiedy wręcz straty, bo trzeba po nich często poprawiać.

Robią to po mistrzowsku, bo praktyka czyni mistrza. Żeby być w czyms dobrym, to trzeba mieć cierpliwosć i chcieć to usprawniać. Pasja nie oznacza talentu, więc i tak trzeba ciężko pracować. Nawet niekwalifikowany pracownik na budowie może stać się mocno cenionym fachowcem w branży, jeśli będzie mocno się przykładać do pracy i do szczegółów, zeby nie trzeba było nic po pracy, a dodatkowo będzie sie doszkalać, żeby móc robić trudniejsze rzeczy.

Jack Sparrow napisał/a:

Nie sądziłem, że polecenie kogoś do pracy to tak złożony proces i jest to dla mnie wręcz absurdalne by karać kogoś za polecenie potencjalnego pracownika jeśli ten się nie spisze. Nigdy nie ma 100% pewności, że coś się uda czy właśnie, że ktoś się sprawdzi w pracy. Przecież właśnie na okresie próbnym mamy coś takiego, firma inwestuje w pracownika pieniądze i czas, a ten się nie sprawdził albo poszedł do konkurencji i czym to się różni od polecenia niepewnej na 100% osoby?

No niestety to jest bardziej komplikowane, nie chodzi takie bezpośrednie karanie za polecenie niekompetnego, tylko ze to troche jak strzał w kolano, jak mówisz firmie "zatrudnijcie go, on jest spoko", a firma Ci wierzy, bo sam masz kompetencje do tej pracy i dlatego przyśpiesza proces rekrutacji dla tej osoby, żeby ją zatrudnić. Jeśli się okaże po tym okresie próbnym, ze ta nowa osoba to straszny niewypał i jest bardzo niekomptentny, to osoba, która polecała może trochę stracić w oczach firmy. A wiadomo, ze pracując dla firmy, starasz się jednak wykazać się jak najlepiej i mieć dobrą opinię, szkoda, zeby firma straciła zaufanie i potem już nie brać pod uwagę kolejnych Twoich poleceń. Ja do tej pory poleciłam tylko jedną osobę, bo wiedziałam, że sama mogłabym z tą osobą pracować i wiedziałam, że nawet jeśli nie przejdzie okresu próbnego, to nie z powodu braku kompetencji czy charakteru.

311

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Może w twojej głowie tak to miało wyglądać. Więcej jak jedna droga do celu to byłby samochód (własny) lub pieszo lub taxi lub komunikacja miejska lub rower lub hulajnoga lub podwózka przez znajomego. A nie jeden samochód sprawny, a drugi niedziałający. To jest brak jakichkolwiek alternatyw oraz przykład ograniczonego myślenia (twojego).

Nie. Po prostu patrzysz wybiórczo na to co napisałem i skrupulatnie (niczym Kopciuszek wybierający mak z popiołu) omijasz to co Ci nie pasuje. Możesz się zarzekac, ale to widac coraz wyraźniej: jak musiałeś cierpiec przez to że na starcie wysocy bruneci mieli zajebisty handicap w stosunku do Ciebie i widac jak sobie (celem poprawienia samopoczucia) wbijałeś do głowy że liczy się tylko to co się samemu zdobyło, że to jest oznaka męskości. Tymczasem gówno prawda: to nie jest ani męskie ani niemęskie. Po prostu nadrabiałeś jedynie to co innym natura dała za darmo, bo życie nie jest sprawiedliwe i jeden dostaje od natury więcej, drugi mniej. Trochę jak z czynszem za mieszkanie: w jednym mieszkaniu jest zakwaterowany pracownik fizyczny, w pocie czoła zarabiający na czynsz, w drugim córeczka bogatego tatusia. Myślisz że spółdzielnię mieszkaniową obchodzi kto jak uzyskał środki na czynsz, że wzrusza się wysiłkiem fizycznego? Nie. Tak samo kobieta poznająca faceta przy poznaniu faceta też spojrzy na to co widzi i ten lepiej wyglądający będzie miał ten handicap, nawet jeśli wcale na ten handicap nie pracował. I to cię cały czas boli big_smile



Jack Sparrow napisał/a:

Przecież nie podałeś żadnej innej metody poza nic nie robieniem, bo samo przyjdzie. Shini przecież nic nie robił całe życie. I gdzie ten jego wyczekany sukces? Gdzie to jego wyczekane życie miłosne?

Nie ma?

No popatrz....ciekawe czemu......

Napisałem wyraźnie że przede wszystkim brakuje mu pewności siebie, a nie lat pracy nad sobą. Tak, musi włożyc pracę by wyjśc z nory i zachowac spokój podczas spotkania i to powinno wystarczyc na rozruch, wzbogacone powiczeniem nieco konwersacji z babkami.
Już Ci pisałem że u mnie nie działało dopóki sam nie rozkminiłem jak się przekonac czy laska jest na tak czy na nie. Od tego czasu samo poszło, mogłem zmieniac (i CZUŁEM że jestem w stanie to robic; czułem że jestem w stanie poderwac każdą, bez tego nie wystartowałbym do najlepszej laski na roku) dziewczyny. Rozumiesz? Kolejne zakończone powodzeniem operacje napędzały pewnośc siebie. I TO jest metoda.




Jack Sparrow napisał/a:

Kekłem. Jeszcze napisz coś o małym penisie, bo chyba tylko tego zabrakło. smile

A masz? big_smile

Tak na serio to obaj wiemy że wielkośc penisa nie jest tak ściśle powiązana ze wzrostem wink
Tak samo jak obaj wiemy że próba zamaskowania rozbawieniem to typowy chwyt obronny po dostaniu celnego strzału wink




Jack Sparrow napisał/a:

To jak bardzo nie kumasz, to świadczy podrzucony przez ciebie artykuł, gdzie padają wprost te same tezy, które tutaj tłumaczymy Shiniemu. Choć podałeś to jako kontr argument. Patrz cycat w moim poście skierowanym do niego.

I znowu kumasz to chcesz kumac. Podpowiem: wyobraź sobie że kogoś satysfakcjonuje zwykłe życie, bez uczestnictwa w wyścigu szczurów, za to z ukochaną kobietą i boku; że nie chce poświęcac czasu na zapierdol po kilkanaście godzin dziennie, a zamiast tego woli cieszyc sę spacerem z dzieckiem i objaśnianiem mu świata. Że bardziej niż ciągłe pięcie się w górę satysfakcjonuje go życie, takie jakie mieli nasze rodzice. Tylko że to już wybiega poza granice pojmowania takich jak Ty czy M!ri.

312

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Chwila skoro to ja muszę tu wykonać całą pracę to po co mi pomoc? Jeśli daję radę coś zrobić sam to nie potrzebuje żadnej pomocy, a jeśli nie daję rady sam to właśnie wtedy jej potrzebuje. Czy ja nawet pojęcie pomocy mam wypaczone?

Pomoc nie oznacza, że ktoś ma coś zrobić za ciebie.

Gdybym wymienił cechy, które ty wymieniłeś też byś napisał, że to brednie i wcale nie posiadam tych zalet.

Pewnie. Bo wiesz lepiej, co bym napisał.

Nie wiem jak dokładnie rozumieć obowiązkowość. Chodzi po prostu o robienie czegoś gdy to jest obowiązkowe i nie miganie się od tego czy coś innego? Z tego co pamiętam rozmawialiśmy o zaletach mających znaczenie dla wejścia w związek. Te, które wymieniłeś też chyba nie mają zbyt dużego znaczenia w tej kwestii.

WSZYSTKIE CECHY MAJĄ ZNACZENIE, BO SKŁADAJĄ SIĘ NA TWOJĄ OSOBOWOŚĆ.

Porównywanie tego do anime jest kiepskim pomysłem, w większości anime jest wręcz na odwrót. Szczególnie w romansach, najczęściej spotykany motyw jest taki, że to dziewczyna pierwsza się zakochuje i to ona w jakiś sposób inicjuje kontakt.

Tia i zawsze przy biadoleniu głównego bohatera, jaki to on jest taki i owaki, bo wie że to ON powinien wykonać ruch, ale się boi.

Poza tym dziewczyny w anime nie mając zbyt wiele wspólnego z prawdziwymi, w typowych romansach są słodkie, miłe, nieśmiałe, niewinne, a przy tym zabójczo piękne.

W prawdziwym życiu też potrafią takie być.

W anime dziewczyna 10/10 idąc do liceum jest nieśmiała, nie ma żadnego doświadczenia związkowego i zawstydza ją goła klata

Koleś - to jest kultura japońska. Z jednej strony japonki grają takie wstydzioszki, a z drugiej ruchają się jak pojebane. Wszystko zależy od sytuacji.

idąc do liceum też miałem nadzieję, że spotkam taką dziewczynę ale rzeczywistość okazała się znacznie brutalniejsza niż myślałem. Praktycznie wszystkie nie dość, że już w pierwszej klasie były zajęte to jeszcze spora cześć z nich się wręcz chwaliła przebiegiem, który przeraziły nie jednego handlarza samochodów.

Tia - i w przypadku porażającej większości to bajki i opowieści z mchu i paproci. Średni wiek inicjacji seksualnej dla dziewcząt w PL to 19 (słownie: DZIEWIĘTNAŚCIE) LAT. Dane za portalem e-pedagogika.

Było wręcz przeciwnie, zawsze wszyscy czegoś ode mnie wymagali, zawsze robiłem to czego inni chcieli, nigdy czego ja sam chciałem przez co zapomniałem jak to w ogóle jest czegoś chcieć dla siebie.

Misiaku - sytuacja w jakiej się znajdujesz jest spowodowana tym, że nikt nigdy od ciebie niczego nie wymagał. Żyjesz z rodzicami, pracujesz u rodziny, masz 3 znajomych, a norm życia społecznego nie znasz żadnych. W co drugim poście podkreślasz, jak to sam się zawsze wycofywałeś na początku jakiejkolwiek relacji i stąd twoje zacofanie pod tym kątem. Masz 27 lat, a jak dobrze kojarzę, to dopiero w tym roku nauczyłeś się obsługiwać pralkę. Masz 27 lat, a dopiero tutaj dowiedziałeś się, że kulturową normą jest, że to facet jest stroną inicjującą.

Dlatego nie masz żadnej tożsamości wypracowanej. Bo we wszystkim byłeś wyręczany. A tam gdzie nikt cię nie wyręczał, to się sam wycofywałeś. Zero wymagań = zero samodzielności = zero znajomości siebie.

Z tym nie mogę się zgodzić. Gdyby nie budowlańcy to ci specjaliści nie mieliby nawet gdzie pracować.

Nie musisz. Sam zapierdalasz na posadzie, gdzie nie są wymagane żadne kwalifikacje. W każdej chwili jesteś do zastąpienia nawet i bezdomniakiem.

Żeby ten specjalista od pracy umysłowej

Tą pracę umysłową to sobie sam dodałeś. Ja piszę o SPECJALISTACH = ludziach z doświadczeniem, uprawnieniami i certyfikatami potwierdzającymi ich wiedzę.

rawda jest taka, że najbardziej potrzebne dla funkcjonowania społeczeństwa zawody są często najgorzej płatne, najmniej doceniane i najbardziej niewdzięczne.

Tylko widzisz - każdy lekarz, prawnik i architekt może zastąpić takiego śmieciarza. Ale w drugą stronę się nie da.

313 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-18 10:43:26)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

I to cię cały czas boli

To teraz wróć do postów dziewczyn tutaj. Nawet największy przystojniak powoduje klincz na cipce, jak ma chujową osobowość, bo odzywa się i cała magia mija. Wbrew twoim wyobrażeniom na brak zainteresowania nigdy nie narzekałem. Czy to oznacza, że 'mogłem mieć każdą' ? Oczywiście, że nie. Bo świat tak nie działa. Czy dostałem kosza? Oczywiście, że tak. Ale tak samo i sukcesów miałem dużo. Tak wygląda życie. Normalne, regularne życie. A nie bajka pod tytułem 'mogę mieć każdą' czy koszmar jak u Shiniego.

Napisałem wyraźnie że przede wszystkim brakuje mu pewności siebie, a nie lat pracy nad sobą.

Czy ty w ogóle czytasz jego posty? Na przestrzeni roku jego obecności tutaj już kilkanaście osób tłumaczyło mu, że jest kompletnie odklejony od rzeczywistości. Nie jest w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Jest zamknięty, niezdolny do autorefleksji, wyciągania wniosków i podjęcia akcji do tego stopnia, że nawet jeden z psychologów go skreślił. To nie jest brak pewności siebie. To są poważne i głębokie zaburzenia. Przynajmniej zdał sobie sprawę, że nie ma żadnej tożsamości. Zero osobowości i że nawet nie ma bladego pojęcia czego chce od siebie i od życia. Owszem - ma próbować, ma poznawać, ma wychodzić ze swojej strefy komfortu, bo bez tego nie da się mówić o rozwoju. ALE na jakikolwiek związek gotowy nie jest.

Już Ci pisałem że u mnie nie działało dopóki sam nie rozkminiłem

I mając 20 lat z groszami rozkminiłeś, że żeby cokolwiek wygrać, to najpierw trzeba zagrać. Brawo. To jest wiedza przedszkolna.

. Podpowiem: wyobraź sobie że kogoś satysfakcjonuje zwykłe życie, bez uczestnictwa w wyścigu szczurów, za to z ukochaną kobietą i boku;

Czy ty w ogóle czytasz, to co polecasz? Podpowiem: wróć do cytatu, który podrzuciłem Shiniemu z tego twojego artu. Samorozwój, to nie wyścig szczurów, a dziecka nie nauczysz o świecie nic, jeśli sam go nie będziesz najpierw znał.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Jack, jeszcze ci się nie znudziło? Przecież pisanie do Shini nie ma najmniejszego sensu. Siedzi tu już rok i zero postępu, wręcz się cofa. Rok temu był jeszcze w miarę zmotywowany, by wreszcie się ogarnąć, nawet z jakąś dziewczyną spędził dwie godziny sam na sam, a teraz tylko się nad sobą użala i już powoli zaczyna gadać jak Raka.
Po tym porannym tekście, że pomoc w podrasowaniu CV albo przygotowaniu do rozmowy kwalifikacyjnej to "żadna pomoc" ja już totalnie nie widzę sensu tłumaczenia Shiniemu jak bardzo skrzywione ma myślenie.

315 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-18 10:45:47)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

Jack, jeszcze ci się nie znudziło? Przecież pisanie do Shini nie ma najmniejszego sensu. Siedzi tu już rok i zero postępu, wręcz się cofa. Rok temu był jeszcze w miarę zmotywowany, by wreszcie się ogarnąć, nawet z jakąś dziewczyną spędził dwie godziny sam na sam, a teraz tylko się nad sobą użala i już powoli zaczyna gadać jak Raka.
Po tym porannym tekście, że pomoc w podrasowaniu CV albo przygotowaniu do rozmowy kwalifikacyjnej to "żadna pomoc" ja już totalnie nie widzę sensu tłumaczenia Shiniemu jak bardzo skrzywione ma myślenie.

Ale jak to brak postępu? Przecież poszedł zgodnie z sugestiami na masaż siusiaka, bo ile można walić gruchę z rodzicami nasłuchującymi za ścianą? No i nauczył się robić pranie, bo najwyraźniej mamie znudziło się pranie sztywnych skarpet....

Też zaczynam to tak odbierać. A im więcej pisze, tym bardziej jestem przekonany, że pomóc może mu jedynie psychiatryczny oddział dzienny.

Skorzystać z leczenia na dziennym oddziale psychiatrycznym mogą ci pacjenci, których stan nie pozwala na leczenie ich jedynie w poradni zdrowia psychicznego, a jednocześnie nie jest on na tyle zły, że wymuszałby konieczność hospitalizacji na oddziale stacjonarnym. Na oddziały dzienne uczęszczać mogą m.in. pacjenci z zaburzeniami nastroju, zaburzeniami lękowymi czy zaburzeniami psychotycznymi, czasami kierowane do nich bywają również osoby z zaburzeniami odżywiania, zaburzeniami osobowości czy zaburzeniami ze spektrum autyzmu.

-edit- przy czym te zaburzenia to nie są jak pokemony - nie musisz mieć ich wszystkich......

316 Ostatnio edytowany przez contrasenyaoblidada (2023-10-18 11:10:16)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Napisze, że nie może sobie na to pozwolić, bo pracuje. Pracuje, mieszka u rodziców, a nie może sobie pozwolić na porządną terapię, bo go nie stać. Szczerze to nie wiem jak to możliwe, przecież minimalna to teraz jakieś 2800 zł, rodzicom odpala pewnie z 500 zł, no może 800 zł, to zostaje 2000 zł w kieszeni. Nie mając na głowie kredytu, czynszu i innych zobowiązań, zakupu żywności to to jest przecież mnóstwo kasy.
Shini to jest taki typ człowieka, który chce przywileje dorosłego, a obowiązki dziecka. Chciałby seksu i fajnych chwil z kobietą bo jest dorosły i powinien to mieć, a z drugiej strony chce żeby inni załatwiali 'trudne' rzeczy za niego, bo go stresują. Nie wiem czy gdziekolwiek są w stanie naprostować tak skrzywione myślenie, dodatkowo przy braku współpracy z jego strony, no bo wysilać to on się nie chce.

317 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-18 11:19:57)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Też mnie to zastanawia. Tymczasem z wątku o jego doświadczeniach z masażami erotycznymi (notabene - polecam - bo wyszło tam też, że bardziej go stresuje rozmowa z nieznajomą osobą niż rozebranie się przed 'masażystką', która mu masuje pindola):

Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tak z ciekawości - ile taka usługa kosztuje i ile czasu trwa?

Co do czasu i ceny usługi to już zależy od salonu ale w tych, które ja sprawdzałem cena za godzinę masażu wynosiła 300-500, tak mniej więcej z uwzględnieniem różnych rodzajów masażu. Opcje czasowe jaki widziałem to 1h, 1,5h lub 2h.

Mogę sobie pozwolić na 1 czy 2 masaże w miesiącu, na upartego dałoby radę nawet więcej.


Ale, jak zauważyłaś, na terapię nie pójdzie, bo go nie stać.


Nie ma to jak mieć dobrze ustawione priorytety w życiu.


PS. Shini ma umowę o pracę, co przy skierowaniu na oddział dzienny i tak by było w ramach NFZ, a więc i L4.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Też mnie to zastanawia. Tymczasem z wątku o jego doświadczeniach z masażami erotycznymi (notabene - polecam - bo wyszło tam też, że bardziej go stresuje rozmowa z nieznajomą osobą niż rozebranie się przed 'masażystką', która mu masuje pindola):

Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tak z ciekawości - ile taka usługa kosztuje i ile czasu trwa?

Co do czasu i ceny usługi to już zależy od salonu ale w tych, które ja sprawdzałem cena za godzinę masażu wynosiła 300-500, tak mniej więcej z uwzględnieniem różnych rodzajów masażu. Opcje czasowe jaki widziałem to 1h, 1,5h lub 2h.

Mogę sobie pozwolić na 1 czy 2 masaże w miesiącu, na upartego dałoby radę nawet więcej.


Ale, jak zauważyłaś, na terapię nie pójdzie, bo go nie stać.


Nie ma to jak mieć dobrze ustawione priorytety w życiu.


PS. Shini ma umowę o pracę, co przy skierowaniu na oddział dzienny i tak by było w ramach NFZ, a więc i L4.

To już wiadomo na co idzie kasa z wypłaty...

Faktycznie, nie pomyślałam o tym L4, takie oddziały zawsze kojarzyły mi się z ludźmi, co przez swoje zaburzenia są bezrobotni i nie potrzebują L4. Shini ma to szczeście, że rodzina jak zawsze wzięła go pod opiekę i dała mu zatrudnienie.

Shini ma też ten problem, że nie umie odraczać w czasie przyjemności, na 'masażu' przyjemność ma od razu, a terapia, ogarnięcie swojej psychiki dałyby efekty najwcześniej po pół roku, a tyle to on czekać nie chce. Według Shiniego, przyjemność czy inna nagroda powinna być od razu po wykonaniu zadania, a najlepiej jeszcze przed, na zachętę.

319

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

Według Shiniego, przyjemność czy inna nagroda powinna być od razu po wykonaniu zadania, a najlepiej jeszcze przed, na zachętę.

I to najlepiej jak zadanie wykona ktoś inny.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:

Według Shiniego, przyjemność czy inna nagroda powinna być od razu po wykonaniu zadania, a najlepiej jeszcze przed, na zachętę.

I to najlepiej jak zadanie wykona ktoś inny.

Dokładnie. Nie wiem, jak można mieć aż tak spaczone myślenie, po tym tekście dostałam ciężkiego wytrzeszczu:

Shinigami napisał/a:

Ktoś "załatwia" mi pracę czyli daje lub wysyłam mu CV, a on po jakimś czasie odpowiada, że mam przyjść na rozmowę dla dopełnienia formalności albo od razu mówi na przykład "Zaczynasz od następnego miesiąca, zobaczymy czy ci się to spodoba i jak sobie poradzisz. Ale tylko tyle mogę zrobić, reszta zależy od ciebie".

TYLKO TYLE mogę dla ciebie zrobić. Czyli załatwić pracę, omijając wszelkie procedury, rozmowy kwalifikacyjne, testy. Poręczyć, czyli zapewnić jakąś protekcję, przychylniejsze oko. A jego jedynym zadaniem byłoby przykładać się do pracy i nie spierdolić danej mu szansy. A mimo to on nadal uważałby się za tego najciężej pracującego, kolega tylko troszkę, troszeczkę pomógł, w sumie to niewiele zrobił.

321

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

TYLKO TYLE mogę dla ciebie zrobić. Czyli załatwić pracę, omijając wszelkie procedury, rozmowy kwalifikacyjne, testy. Poręczyć, czyli zapewnić jakąś protekcję, przychylniejsze oko. A jego jedynym zadaniem byłoby przykładać się do pracy i nie spierdolić danej mu szansy. A mimo to on nadal uważałby się za tego najciężej pracującego, kolega tylko troszkę, troszeczkę pomógł, w sumie to niewiele zrobił.

Kolega to w sumie nie zrobił nic, bo to przecież ON się stawił i ON pracuje

W kichach się przewraca od samego czytania, nie?

322

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

TYLKO TYLE mogę dla ciebie zrobić. Czyli załatwić pracę, omijając wszelkie procedury, rozmowy kwalifikacyjne, testy. Poręczyć, czyli zapewnić jakąś protekcję, przychylniejsze oko. A jego jedynym zadaniem byłoby przykładać się do pracy i nie spierdolić danej mu szansy. A mimo to on nadal uważałby się za tego najciężej pracującego, kolega tylko troszkę, troszeczkę pomógł, w sumie to niewiele zrobił.

W sumie jeśli to jest "tylko tyle", to ciekawe co w podświadomości Shini chciałby jeszcze? Stałego trzymania ręki na pulsie, żeby był wystarczająco objęty taryfą ulgową i przypadkiem ktoś na niego krzywo nie spojrzał? Czy żeby ktoś ciągle był przy nim i w czasie rzeczywistym monitorował czy nie popełnia błędów? A kto wie, czy może w ogóle najlepiej, żeby za niego pracował? Wiem, jadę po bandzie, ale po takich tekstach wszystkie już się tutaj spodziewam.

323

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:

TYLKO TYLE mogę dla ciebie zrobić. Czyli załatwić pracę, omijając wszelkie procedury, rozmowy kwalifikacyjne, testy. Poręczyć, czyli zapewnić jakąś protekcję, przychylniejsze oko. A jego jedynym zadaniem byłoby przykładać się do pracy i nie spierdolić danej mu szansy. A mimo to on nadal uważałby się za tego najciężej pracującego, kolega tylko troszkę, troszeczkę pomógł, w sumie to niewiele zrobił.

Kolega to w sumie nie zrobił nic, bo to przecież ON się stawił i ON pracuje

W kichach się przewraca od samego czytania, nie?

To nie było do mnie, ale tak, przewraca się. Że nie wspomnę, że on nawet nie czuje, jak bardzo jest roszczeniowy.

324 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-18 12:55:02)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
contrasenyaoblidada napisał/a:

TYLKO TYLE mogę dla ciebie zrobić. Czyli załatwić pracę, omijając wszelkie procedury, rozmowy kwalifikacyjne, testy. Poręczyć, czyli zapewnić jakąś protekcję, przychylniejsze oko. A jego jedynym zadaniem byłoby przykładać się do pracy i nie spierdolić danej mu szansy. A mimo to on nadal uważałby się za tego najciężej pracującego, kolega tylko troszkę, troszeczkę pomógł, w sumie to niewiele zrobił.

Kolega to w sumie nie zrobił nic, bo to przecież ON się stawił i ON pracuje

W kichach się przewraca od samego czytania, nie?

To nie było do mnie, ale tak, przewraca się. Że nie wspomnę, że on nawet nie czuje, jak bardzo jest roszczeniowy.

Tyle co on wydaje na masaż kutasa u prostytutki (umówmy się, w takim układzie to nie masażystka) to ja inwestowałem w siebie (tak zawodowo, jak i prywatnie). Na przestrzeni dekady wydałem jakieś 100tyś na zrobienie drugich studiów i specjalistycznych kursów, a kto robił ten wie ile te ciekawsze i lepsze potrafią kosztować. Dzięki temu dziś mam pełną swobodę ekonomiczną. Pracuję kiedy chcę, bo jak już pracuję, to biorę odpowiednią stawkę.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Że nie wspomnę, że on nawet nie czuje, jak bardzo jest roszczeniowy.

Dokładnie.
Taki poziom odklejki jest dla mnie niepojęty. Gdybyśmy żyli w latach 90. to takie coś byłoby jeszcze zrozumiałe. Ludzie żyli w swoich wąskich grupach, dzielnicach, wsiach i ciężko było trafić na kogoś z innej 'grupy', więc człowiek nie kwestionował nawet najdziwniejszych poglądów i zachowań. Ale w dobie Internetu, globalizacji, fundacji oferujących darmowe grupy wsparcia, terapie, for takich jak to? Zawsze znajdzie się ktoś, kto spróbuje wytłumaczyć, zwróci uwagę, podpowie, wskaże, gdzie zwrócić się po pomoc. A mimo to istnieją tacy Shinigami.

Posty [ 261 do 325 z 564 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Flow z kolegą - pomóżcie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024