Bardzo dobrze napisane i bardzo się z tym zgadzam. Nie znam historii Nowe_otwarcie, ale czytając co pisze czuję po kościach, że u niego też coś w tych związkowych tematach mocno nie gra.
Ja naprawdę bardzo świadomie jak ognia unikałam związków, w których czułam, że ktoś mnie potrzebuje jako dawcę czegokolwiek, bo to od razu zapalało czerwone światło, że ma jakieś deficyty, które będzie próbował zaspokoić moją osobą. Ta odpowiedzialność za czyjeś emocje jest przytłaczająca i nie pozwala swobodnie oddychać, a z czasem zaczyna dusić.
Istotnie trzeba samemu ze sobą mieć zdrową relację, żeby taką samą stworzyć z inną osobą. Dlatego raz jeszcze powtarzam, że każdy z nas dopóki nie zrobi porządku z własnym życiem i własną głową ma zadatki na toksycznego partnera. Tak jest z osobami bez doświadczenia, ale i z tymi na przykład po bolesnych zranieniach, kiedy nieprzepracowane emocje przenosi się na nowy związek.
Przypuszczam, że każda osoba będąca w związku, nieważne kobieta czy mężczyzna, ma potrzebę bycia dla tego drugiego kimś ważnym i wyjątkowym, ale ta ważność może mieć zupełnie różne skale.
Wytłuszczone zdanie zapala u mnie syrenę alarmową, bo ono wyraźni mówi, że cały Twój świat oddasz w ręce jednej osoby, obciążając ją ogromną odpowiedzialnością, zupełnie przy tym nie patrząc na to, czy jest na to gotowa i czy tego chce. Partner powinien być ważną, zwykle najważniejszą częścią naszego świata, ale nie może nam go wypełniać i naprawdę nie ma to nic wspólnego z siłą jego uczucia.
Też uważam, że Loka dobrze napisała i też się z tym zgadzam. Jednak nie dokładnie ze wszystkim mogę się zgodzić. O ile nieprzepracowane emocje po bolesnym zranieniu faktycznie mogą zaszkodzić to dlatego u kogoś bez doświadczenia też miałoby tak zadziałać? Ktoś bez doświadczenia podchodzi do tego na czysto, neutralnie, nie ma z tym związanych żadnych emocji ani dobrych ani złych bo nigdy ich nie doświadczył. Podobnie z tą odpowiedzialnością za czyjeś emocje podejrzewam, że większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś uzależnienia od nich swoje szczęście i emocje, a potem ranią te osoby nie wiedząc nawet dlaczego, widziałem to już wiele razy. Szczerze mówiąc jak czytam, że ty od razu zauważasz jak ktoś zrzuca na ciebie odpowiedzialność za swoje emocje to mam wrażenie, że masz jakieś niezwykłe zdolności w tej kwestii. Z tego co do tej pory widziałem to mało kto się przejmuje tym jaką wartość dla kogoś przedstawia i co ten ktoś by poczuł gdyby stracił tą osobę. Wciąż uważam, że musi być jakaś, choć malutka potrzeba przebywania z tą drugą osobą, musi być jakikolwiek powód poza tak po prostu. Można to interpretować też tak, "Nie dam rady zrobić czegoś samemu więc pytam o pomoc, a jeśli nie potrzebuje żadnej pomocy to robię to sam". Nikt raczej nie będzie pytał o pomoc, której nie potrzebuje i podobnie można widzieć związek.