Flow z kolegą - pomóżcie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Flow z kolegą - pomóżcie

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 564 ]

131 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-10-03 10:36:23)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Bardzo dobrze napisane i bardzo się z tym zgadzam. Nie znam historii Nowe_otwarcie, ale czytając co pisze czuję po kościach, że u niego też coś w tych związkowych tematach mocno nie gra.

Ja naprawdę bardzo świadomie jak ognia unikałam związków, w których czułam, że ktoś mnie potrzebuje jako dawcę czegokolwiek, bo to od razu zapalało czerwone światło, że ma jakieś deficyty, które będzie próbował zaspokoić moją osobą. Ta odpowiedzialność za czyjeś emocje jest przytłaczająca i nie pozwala swobodnie oddychać, a z czasem zaczyna dusić.

Istotnie trzeba samemu ze sobą mieć zdrową relację, żeby taką samą stworzyć z inną osobą. Dlatego raz jeszcze powtarzam, że każdy z nas dopóki nie zrobi porządku z własnym życiem i własną głową ma zadatki na toksycznego partnera. Tak jest z osobami bez doświadczenia, ale i z tymi na przykład po bolesnych zranieniach, kiedy nieprzepracowane emocje przenosi się na nowy związek.

Przypuszczam, że każda osoba będąca w związku, nieważne kobieta czy mężczyzna, ma potrzebę bycia dla tego drugiego kimś ważnym i wyjątkowym, ale ta ważność może mieć zupełnie różne skale.
Wytłuszczone zdanie zapala u mnie syrenę alarmową, bo ono wyraźni mówi, że cały Twój świat oddasz w ręce jednej osoby, obciążając ją ogromną odpowiedzialnością, zupełnie przy tym nie patrząc na to, czy jest na to gotowa i czy tego chce. Partner powinien być ważną, zwykle najważniejszą częścią naszego świata, ale nie może nam go wypełniać i naprawdę nie ma to nic wspólnego z siłą jego uczucia.

Też uważam, że Loka dobrze napisała i też się z tym zgadzam. Jednak nie dokładnie ze wszystkim mogę się zgodzić. O ile nieprzepracowane emocje po bolesnym zranieniu faktycznie mogą zaszkodzić to dlatego u kogoś bez doświadczenia też miałoby tak zadziałać? Ktoś bez doświadczenia podchodzi do tego na czysto, neutralnie, nie ma z tym związanych żadnych emocji ani dobrych ani złych bo nigdy ich nie doświadczył. Podobnie z tą odpowiedzialnością za czyjeś emocje podejrzewam, że większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś uzależnienia od nich swoje szczęście i emocje, a potem ranią te osoby nie wiedząc nawet dlaczego, widziałem to już wiele razy. Szczerze mówiąc jak czytam, że ty od razu zauważasz jak ktoś zrzuca na ciebie odpowiedzialność za swoje emocje to mam wrażenie, że masz jakieś niezwykłe zdolności w tej kwestii. Z tego co do tej pory widziałem to mało kto się przejmuje tym jaką wartość dla kogoś przedstawia i co ten ktoś by poczuł gdyby stracił tą osobę. Wciąż uważam, że musi być jakaś, choć malutka potrzeba przebywania z tą drugą osobą, musi być jakikolwiek powód poza tak po prostu. Można to interpretować też tak, "Nie dam rady zrobić czegoś samemu więc pytam o pomoc, a jeśli nie potrzebuje żadnej pomocy to robię to sam". Nikt raczej nie będzie pytał o pomoc, której nie potrzebuje i podobnie można widzieć związek.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

OMG, kolejna psycholożka-amatorka dla ubogich, która usiłuje całe otoczenie wepchnąć do gabinetu psychiatry. Normalnie kobieca wersja Johnego, o tyle jedynie lepsza że Johny obrzuca bluzgami, gdy ktoś nie uznaje doskonałości jego wywodów  lol

I obie mają rację - najzdrowsze relacje buduje się nie w oparciu o uzależnienie się od drugiej osoby, ale dobrowolność wyboru. Moja żona jest ze mną, bo tego chce. A nie ze względu na to, że jestem jej niezbędny. I u mnie jest tak samo. To nie znaczy, ze uczucie jest słabsze, albo że ktoś nie jest zaangażowany. Wręcz przeciwnie. Widzimy w sobie życiowych partnerów. A nie zapychaczy własnych braków, niedostatków i pragnień.

133 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-10-03 21:32:07)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
Priscilla napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Napisałam, że żeby stworzyć zdrowy związek musisz być całością sam. Nie szukać kogoś, kto Cię dopełni, wypełni luki, kto Cię będzie podziwiał, kto będzie zaspokakał Twoje potrzeby. Trzeba być samemu w sobie całością i samemu ze sobą czuć się dobrze, a potem wchodzić świadomie w związek chcąc z daną osobą razem budować relację, a nie po to, żeby się na drugiej osobie uwiesić, bo wypełnia Ci jakieś braki.
To nie jest zaprzeczeniem uczucia i nie jest zaprzeczeniem ważności partnera czy partnerki. Dla mnie jest to właśnie jeszcze większy wyraz uczucia, bo wiem, że jesteśmy razem, bo chcemy być razem, a nie dlatego, że osobno czegoś nam brakuje.

Bardzo dobrze napisane i bardzo się z tym zgadzam.
Nie znam historii Nowe_otwarcie, ale czytając co pisze czuję po kościach, że u niego też coś w tych związkowych tematach mocno nie gra.

Ja naprawdę bardzo świadomie jak ognia unikałam związków, w których czułam, że ktoś mnie potrzebuje jako dawcę czegokolwiek, bo to od razu zapalało czerwone światło, że ma jakieś deficyty, które będzie próbował zaspokoić moją osobą. Ta odpowiedzialność za czyjeś emocje jest przytłaczająca i nie pozwala swobodnie oddychać, a z czasem zaczyna dusić.

Istotnie trzeba samemu ze sobą mieć zdrową relację, żeby taką samą stworzyć z inną osobą. Dlatego raz jeszcze powtarzam, że każdy z nas dopóki nie zrobi porządku z własnym życiem i własną głową ma zadatki na toksycznego partnera. Tak jest z osobami bez doświadczenia, ale i z tymi na przykład po bolesnych zranieniach, kiedy nieprzepracowane emocje przenosi się na nowy związek.

Shinigami napisał/a:

Zawsze uważałem, że potrzebuję kogoś komu będzie na mnie zależeć, kogoś dla kogo będę mógł żyć. Wciąż nie ogarniam takiego myślenia, że "Fajnie kogoś mieć ale bez niego też będzie fajnie bo nie jest mi do niczego potrzebny". Jak przykładowo potrzebuję bliskości, rozmowy czy nawet seksu to związek jest jedynym źródłem uzupełnienia tych braków i oczywiście sam od siebie daję równowartość tego co otrzymałem. Czy nie tak to wygląda?

Przypuszczam, że każda osoba będąca w związku, nieważne kobieta czy mężczyzna, ma potrzebę bycia dla tego drugiego kimś ważnym i wyjątkowym, ale ta ważność może mieć zupełnie różne skale.
Wytłuszczone zdanie zapala u mnie syrenę alarmową, bo ono wyraźni mówi, że cały Twój świat oddasz w ręce jednej osoby, obciążając ją ogromną odpowiedzialnością, zupełnie przy tym nie patrząc na to, czy jest na to gotowa i czy tego chce. Partner powinien być ważną, zwykle najważniejszą częścią naszego świata, ale nie może nam go wypełniać i naprawdę nie ma to nic wspólnego z siłą jego uczucia.

OMG, kolejna psycholożka-amatorka dla ubogich, która usiłuje całe otoczenie wepchnąć do gabinetu psychiatry. Normalnie kobieca wersja Johnego, o tyle jedynie lepsza że Johny obrzuca bluzgami, gdy ktoś nie uznaje doskonałości jego wywodów  lol

Po chuja napierdalasz w dziewczynę? Co do kolesia to ma akurat rację smile

P.S. Priscilla, że też Ci się chce. Podziwiam smile
Ale to są właśnie kobiety i za to mają u mnie spooory szacunek:*

134 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-03 21:39:38)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
2odiak napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Bardzo dobrze napisane i bardzo się z tym zgadzam.
Nie znam historii Nowe_otwarcie, ale czytając co pisze czuję po kościach, że u niego też coś w tych związkowych tematach mocno nie gra.

Ja naprawdę bardzo świadomie jak ognia unikałam związków, w których czułam, że ktoś mnie potrzebuje jako dawcę czegokolwiek, bo to od razu zapalało czerwone światło, że ma jakieś deficyty, które będzie próbował zaspokoić moją osobą. Ta odpowiedzialność za czyjeś emocje jest przytłaczająca i nie pozwala swobodnie oddychać, a z czasem zaczyna dusić.

Istotnie trzeba samemu ze sobą mieć zdrową relację, żeby taką samą stworzyć z inną osobą. Dlatego raz jeszcze powtarzam, że każdy z nas dopóki nie zrobi porządku z własnym życiem i własną głową ma zadatki na toksycznego partnera. Tak jest z osobami bez doświadczenia, ale i z tymi na przykład po bolesnych zranieniach, kiedy nieprzepracowane emocje przenosi się na nowy związek.
Przypuszczam, że każda osoba będąca w związku, nieważne kobieta czy mężczyzna, ma potrzebę bycia dla tego drugiego kimś ważnym i wyjątkowym, ale ta ważność może mieć zupełnie różne skale.
Wytłuszczone zdanie zapala u mnie syrenę alarmową, bo ono wyraźni mówi, że cały Twój świat oddasz w ręce jednej osoby, obciążając ją ogromną odpowiedzialnością, zupełnie przy tym nie patrząc na to, czy jest na to gotowa i czy tego chce. Partner powinien być ważną, zwykle najważniejszą częścią naszego świata, ale nie może nam go wypełniać i naprawdę nie ma to nic wspólnego z siłą jego uczucia.

OMG, kolejna psycholożka-amatorka dla ubogich, która usiłuje całe otoczenie wepchnąć do gabinetu psychiatry. Normalnie kobieca wersja Johnego, o tyle jedynie lepsza że Johny obrzuca bluzgami, gdy ktoś nie uznaje doskonałości jego wywodów  lol

Po chuja napierdalasz w dziewczynę? Co do kolesia to ma akurat rację smile

Akurat mnie nie dziwi że przyklaskujesz każdemu, z kim mam różnicę zdań, ale jednak zacznij czytać dokładnie. Może wtedy zauważysz że wystarczyła różnica zdań i poparcie pewnego aspektu (nie całościowo,a jedynie aspektu!) toku myślenia Shiniego -ba, nawet nie poparcie Shiniego, a zanegowanie slusznosci jej wersji - a już zaczęła ryć wokół mnie i szyć mi buty i "choć nie zna mojej historii, to czuje ze jest zła". Bo się kurwa nie zgodziliśmy w kwestii podejscia do zwiazku! Natomiast w tymże samym zacytowanym poście widać że ona ma po prostu pierdolca na punkcie danej kwestii i już na zapas w każdym widzi toksyka i klienta dla psychiatry. Normalnie prawie druga Madzia, ktora wszystkim z którymi ma konflikty wciska albo chorobę psychiczną albo jakieś defekty.

135 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-10-03 22:31:59)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
2odiak napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

OMG, kolejna psycholożka-amatorka dla ubogich, która usiłuje całe otoczenie wepchnąć do gabinetu psychiatry. Normalnie kobieca wersja Johnego, o tyle jedynie lepsza że Johny obrzuca bluzgami, gdy ktoś nie uznaje doskonałości jego wywodów  lol

Po chuja napierdalasz w dziewczynę? Co do kolesia to ma akurat rację smile

Akurat mnie nie dziwi że przyklaskujesz każdemu, z kim mam różnicę zdań, ale jednak zacznij czytać dokładnie. Może wtedy zauważysz że wystarczyła różnica zdań i poparcie pewnego aspektu (nie całościowo,a jedynie aspektu!) toku myślenia Shiniego -ba, nawet nie poparcie Shiniego, a zanegowanie slusznosci jej wersji - a już zaczęła ryć wokół mnie i szyć mi buty i "choć nie zna mojej historii, to czuje ze jest zła". Bo się kurwa nie zgodziliśmy w kwestii podejscia do zwiazku! Natomiast w tymże samym zacytowanym poście widać że ona ma po prostu pierdolca na punkcie danej kwestii i już na zapas w każdym widzi toksyka i klienta dla psychiatry. Normalnie prawie druga Madzia, ktora wszystkim z którymi ma konflikty wciska albo chorobę psychiczną albo jakieś defekty.

Jakie przyklaskujesz?Za dużo sobie wyobrażasz, drugi rakosławski shinigami smile W wielu kwestiach nie wiem, ale sie wypowiem   Po co? Co Ci to daje? Wyluzuj, a świat stanie się łatwiejszy. Masz swoje zdanie oukej, ale stawanie w opozycji i " bo ja mam rację i wam powiem " , no w jakim stawia Cię świetle? A co do dziewczyny to tak, też tak to widzę, zresztą gościowi podobnie pisałem , tylko akurat ona potrafiła to kulturalnie ubrać. Jak to porządna kobieta smile

136 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-03 22:45:03)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
2odiak napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
2odiak napisał/a:

Po chuja napierdalasz w dziewczynę? Co do kolesia to ma akurat rację smile

Akurat mnie nie dziwi że przyklaskujesz każdemu, z kim mam różnicę zdań, ale jednak zacznij czytać dokładnie. Może wtedy zauważysz że wystarczyła różnica zdań i poparcie pewnego aspektu (nie całościowo,a jedynie aspektu!) toku myślenia Shiniego -ba, nawet nie poparcie Shiniego, a zanegowanie slusznosci jej wersji - a już zaczęła ryć wokół mnie i szyć mi buty i "choć nie zna mojej historii, to czuje ze jest zła". Bo się kurwa nie zgodziliśmy w kwestii podejscia do zwiazku! Natomiast w tymże samym zacytowanym poście widać że ona ma po prostu pierdolca na punkcie danej kwestii i już na zapas w każdym widzi toksyka i klienta dla psychiatry. Normalnie prawie druga Madzia, ktora wszystkim z którymi ma konflikty wciska albo chorobę psychiczną albo jakieś defekty.

Jakie przyklaskujesz?Za dużo sobie wyobrażasz, drugi rakosławski shinigami smile W wielu kwestiach nie wiem, ale sie wypowiem   Po co? Co Ci to daje? Wyluzuj, a świat stanie się łatwiejszy. Masz swoje zdanie oukej, ale stawanie w opozycji i " bo ja mam rację i wam powiem " , no w jakim stawia Cię świetle? A co do dziewczyny to tak, też tak to widzę, zresztą gościowi podobnie pisałem , tylko akurat ona potrafiła to kulturalnie ubrać. Jak to porządna kobieta smile

2odiak, ty jesteś ślepy czy jebnięty? Nie jest tajemnicą że twoje tendencyjne nastawienie to pochodną osobistego konfliktu, ale akurat widac dokładnie jak to.bylo: przedstawiłem zupełnie inne zdanie na temat związku, bez jazdy po niej, na co zareagowała bólem dupy iście w stylu Madzi:

Priscilla napisał/a:
Bardzo dobrze napisane i bardzo się z tym zgadzam.
Nie znam historii Nowe_otwarcie, ale czytając co pisze czuję po kościach, że u niego też coś w tych związkowych tematach mocno nie gra.

Ona CZUJE W KOŚCIACH, bo w odróżnieniu od Loki zamiast jej przyklasnac, to napisałem że sądzę zupełnie inaczej niż ona. Widać więc kto zaczepiał. Chociaż tracę czas na wyjaśnienia, bo dokładnie widać,a ty (niezależnie co napiszę) I tak się będziesz przypieprzać do mnie z osobistych powodów. Odpuść więc po prostu i skończmy offtop.

137 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-10-03 23:19:22)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
2odiak napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Akurat mnie nie dziwi że przyklaskujesz każdemu, z kim mam różnicę zdań, ale jednak zacznij czytać dokładnie. Może wtedy zauważysz że wystarczyła różnica zdań i poparcie pewnego aspektu (nie całościowo,a jedynie aspektu!) toku myślenia Shiniego -ba, nawet nie poparcie Shiniego, a zanegowanie slusznosci jej wersji - a już zaczęła ryć wokół mnie i szyć mi buty i "choć nie zna mojej historii, to czuje ze jest zła". Bo się kurwa nie zgodziliśmy w kwestii podejscia do zwiazku! Natomiast w tymże samym zacytowanym poście widać że ona ma po prostu pierdolca na punkcie danej kwestii i już na zapas w każdym widzi toksyka i klienta dla psychiatry. Normalnie prawie druga Madzia, ktora wszystkim z którymi ma konflikty wciska albo chorobę psychiczną albo jakieś defekty.

Jakie przyklaskujesz?Za dużo sobie wyobrażasz, drugi rakosławski shinigami smile W wielu kwestiach nie wiem, ale sie wypowiem   Po co? Co Ci to daje? Wyluzuj, a świat stanie się łatwiejszy. Masz swoje zdanie oukej, ale stawanie w opozycji i " bo ja mam rację i wam powiem " , no w jakim stawia Cię świetle? A co do dziewczyny to tak, też tak to widzę, zresztą gościowi podobnie pisałem , tylko akurat ona potrafiła to kulturalnie ubrać. Jak to porządna kobieta smile

2odiak, ty jesteś ślepy czy jebnięty? Nie jest tajemnicą że twoje tendencyjne nastawienie to pochodną osobistego konfliktu, ale akurat widac dokładnie jak to.bylo: przedstawiłem zupełnie inne zdanie na temat związku, bez jazdy po niej, na co zareagowała bólem dupy iście w stylu Madzi:

Priscilla napisał/a:
Bardzo dobrze napisane i bardzo się z tym zgadzam.
Nie znam historii Nowe_otwarcie, ale czytając co pisze czuję po kościach, że u niego też coś w tych związkowych tematach mocno nie gra.

Ona CZUJE W KOŚCIACH, bo w odróżnieniu od Loki zamiast jej przyklasnac, to napisałem że sądzę zupełnie inaczej niż ona. Widać więc kto zaczepiał. Chociaż tracę czas na wyjaśnienia, bo dokładnie widać,a ty (niezależnie co napiszę) I tak się będziesz przypieprzać do mnie z osobistych powodów. Odpuść więc po prostu i skończmy offtop.

Misiu, ja to akurat jestem pojebany big_smile
Jakiego osobistego konfliktu, z Tobą? big_smile
Mnie to spływa, a Ty się produkujesz jak  mesjasz zbawiennik często z odklejonymi teoriami w opozycji, gdzie często to odbieram, "ale tym babom dojebie" big_smile
.P.S.  osobiście do Ciebie nic nie mam, ot się możemy nie zgadzać, bo każdy prawo do swojego zdania ma i zaaajebiscie, tylko smile
Tylko , że ja za chuja miłości nic nikomu nie muszę udowadniać, baaa zawsze się dogadamy, natomiast Ty choćby papierzem miał zostać czarny to będziesz bronił zakonu dziewicy choćby chuje były w przebraniu big_smile Przecież dałbyś się na kole połamać big_smile
P S. Daj tym kobietom tu żyć, otrzasnij się   z deka. To że ktoś się nie zgadza nie oznacza, że musisz go jebać inwektywami, bo to tylko świadczy o Tobie jaki jesteś zjebany smile
Paniał, czy bawimy się w sylaby? big_smile

138 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-04 01:54:53)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Też uważam, że Loka dobrze napisała i też się z tym zgadzam. Jednak nie dokładnie ze wszystkim mogę się zgodzić. O ile nieprzepracowane emocje po bolesnym zranieniu faktycznie mogą zaszkodzić to dlatego u kogoś bez doświadczenia też miałoby tak zadziałać? Ktoś bez doświadczenia podchodzi do tego na czysto, neutralnie, nie ma z tym związanych żadnych emocji ani dobrych ani złych bo nigdy ich nie doświadczył.

Nie zrozumiałeś do końca tej myśli, bo chodziło o wszelkie obciążenia, nie tylko te związkowe. Dobrze jest najpierw je przepracować, dopiero potem wchodzić w związek.

Shinigami napisał/a:

odobnie z tą odpowiedzialnością za czyjeś emocje podejrzewam, że większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś uzależnienia od nich swoje szczęście i emocje, a potem ranią te osoby nie wiedząc nawet dlaczego, widziałem to już wiele razy.

A wiesz, że to właśnie może być reakcja obronna? To ranienie nie musi być intencjonalne, ale właśnie coś takiego się w związku dzieje, że to drugie nie jest w stanie udźwignąć tego ciężaru i zaczyna odpychać.
Raz jeszcze powtórzę, że nigdy NIE można swojego szczęścia uzależniać od jednej osoby, bo to wywołuje mnóstwo toksycznych zachowań, z których można sobie nawet nie zdawać sprawy. Temat nie jest prosty, ale naprawdę wiem, o czym mówię.

Shinigami napisał/a:

Szczerze mówiąc jak czytam, że ty od razu zauważasz jak ktoś zrzuca na ciebie odpowiedzialność za swoje emocje to mam wrażenie, że masz jakieś niezwykłe zdolności w tej kwestii. Z tego co do tej pory widziałem to mało kto się przejmuje tym jaką wartość dla kogoś przedstawia i co ten ktoś by poczuł gdyby stracił tą osobę. Wciąż uważam, że musi być jakaś, choć malutka potrzeba przebywania z tą drugą osobą, musi być jakikolwiek powód poza tak po prostu. Można to interpretować też tak, "Nie dam rady zrobić czegoś samemu więc pytam o pomoc, a jeśli nie potrzebuje żadnej pomocy to robię to sam". Nikt raczej nie będzie pytał o pomoc, której nie potrzebuje i podobnie można widzieć związek.

Ale to nie o taką odpowiedzialność chodzi, nie o taką zwykłą pomoc w codziennych czynnościach. Zostało to napisane tyle razy, że nie wiem, czy Ty naprawdę nie rozumiesz, czy po prostu udajesz.

Nowe_otwarcie napisał/a:

OMG, kolejna psycholożka-amatorka dla ubogich, która usiłuje całe otoczenie wepchnąć do gabinetu psychiatry. Normalnie kobieca wersja Johnego, o tyle jedynie lepsza że Johny obrzuca bluzgami, gdy ktoś nie uznaje doskonałości jego wywodów  lol

Ups, widzę, że zabolało... cool Po tym, co napisałeś później, jestem już tego absolutnie pewna. 

Bo widzisz, na podstawie tego, co ktoś pisze, można o nim i jego doświadczeniach bardzo dużo powiedzieć, stąd moja opinia, która nie ma nic wspólnego z tym, że się ze mną w pewnych kwestiach nie zgadzasz. Tobie łatwiej jest tak myśleć i pewnie wolałbyś, żeby to była z mojej strony próba odreagowania, ale bardzo się mylisz, zresztą stosując projekcję, bo sam przedstawiasz dokładnie takie zachowania.

W każdym razie jeśli się w czymś nie zgadzasz, można to było wprost napisać, bo taka reakcja, jak widać na załączonym obrazku, działa na Twoją niekorzyść. Zauważyłam, że ludzie śmiechem lub obrżając reagują na coś, co ich dotknęło, usiłując w ten sposób przykryć zakłopotanie albo jakąś niewygodną bądź trudną do zaakceptowania prawdę.

A Johny? Miałam ostatnio okazję, jak lew bronił bluzgów koleżanki big_smile.

139

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Też uważam, że Loka dobrze napisała i też się z tym zgadzam. Jednak nie dokładnie ze wszystkim mogę się zgodzić. O ile nieprzepracowane emocje po bolesnym zranieniu faktycznie mogą zaszkodzić to dlatego u kogoś bez doświadczenia też miałoby tak zadziałać? Ktoś bez doświadczenia podchodzi do tego na czysto, neutralnie, nie ma z tym związanych żadnych emocji ani dobrych ani złych bo nigdy ich nie doświadczył.

Nie zrozumiałeś do końca tej myśli, bo chodziło o wszelkie obciążenia, nie tylko te związkowe. Dobrze jest najpierw je przepracować, dopiero potem wchodzić w związek.

Shinigami napisał/a:

odobnie z tą odpowiedzialnością za czyjeś emocje podejrzewam, że większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś uzależnienia od nich swoje szczęście i emocje, a potem ranią te osoby nie wiedząc nawet dlaczego, widziałem to już wiele razy.

A wiesz, że to właśnie może być reakcja obronna? To ranienie nie musi być intencjonalne, ale właśnie coś takiego się w związku dzieje, że to drugie nie jest w stanie udźwignąć tego ciężaru i zaczyna odpychać.
Raz jeszcze powtórzę, że nigdy NIE można swojego szczęścia uzależniać od jednej osoby, bo to wywołuje mnóstwo toksycznych zachowań, z których można sobie nawet nie zdawać sprawy. Temat nie jest prosty, ale naprawdę wiem, o czym mówię.

Shinigami napisał/a:

Szczerze mówiąc jak czytam, że ty od razu zauważasz jak ktoś zrzuca na ciebie odpowiedzialność za swoje emocje to mam wrażenie, że masz jakieś niezwykłe zdolności w tej kwestii. Z tego co do tej pory widziałem to mało kto się przejmuje tym jaką wartość dla kogoś przedstawia i co ten ktoś by poczuł gdyby stracił tą osobę. Wciąż uważam, że musi być jakaś, choć malutka potrzeba przebywania z tą drugą osobą, musi być jakikolwiek powód poza tak po prostu. Można to interpretować też tak, "Nie dam rady zrobić czegoś samemu więc pytam o pomoc, a jeśli nie potrzebuje żadnej pomocy to robię to sam". Nikt raczej nie będzie pytał o pomoc, której nie potrzebuje i podobnie można widzieć związek.

Ale to nie o taką odpowiedzialność chodzi, nie o taką zwykłą pomoc w codziennych czynnościach. Zostało to napisane tyle razy, że nie wiem, czy Ty naprawdę nie rozumiesz, czy po prostu udajesz.

Nowe_otwarcie napisał/a:

OMG, kolejna psycholożka-amatorka dla ubogich, która usiłuje całe otoczenie wepchnąć do gabinetu psychiatry. Normalnie kobieca wersja Johnego, o tyle jedynie lepsza że Johny obrzuca bluzgami, gdy ktoś nie uznaje doskonałości jego wywodów  lol

Ups, widzę, że zabolało... cool Po tym, co napisałeś później, jestem już tego absolutnie pewna. 

Bo widzisz, na podstawie tego, co ktoś pisze, można o nim i jego doświadczeniach bardzo dużo powiedzieć, stąd moja opinia, która nie ma nic wspólnego z tym, że się ze mną w pewnych kwestiach nie zgadzasz. Tobie łatwiej jest tak myśleć i pewnie wolałbyś, żeby to była z mojej strony próba odreagowania, ale bardzo się mylisz, zresztą stosując projekcję, bo sam przedstawiasz dokładnie takie zachowania.

W każdym razie jeśli się w czymś nie zgadzasz, można to było wprost napisać, bo taka reakcja, jak widać na załączonym obrazku, działa na Twoją niekorzyść. Zauważyłam, że ludzie śmiechem lub obrżając reagują na coś, co ich dotknęło, usiłując w ten sposób przykryć zakłopotanie albo jakąś niewygodną bądź trudną do zaakceptowania prawdę.

A Johny? Miałam ostatnio okazję, jak lew bronił bluzgów koleżanki big_smile.

Taaaak... "czuję w kościach", "jestem już absolutnie pewna"... pożycz mi na piątek swoją szklaną kulę, bo chętnie przytulę główną wygraną w Eurojackpota, a nie wiem jakie numerki skreślic  big_smile

Jednak chyba NIE ZROZUMIAŁAŚ co mnie zirytowało w twoich ostatnich postach; może jednak zamiast opierac się na czuciu w kościach" jeszcze raz je przeczytaj (także to,  co wymianie zdań z tobą pisałem z 2odiakiem) i skoncentruj się na meritum... ach prawda, przecież sama przyznałaś że meritum jest ci nieznane wink

140

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Nie zrozumiałeś do końca tej myśli, bo chodziło o wszelkie obciążenia, nie tylko te związkowe. Dobrze jest najpierw je przepracować, dopiero potem wchodzić w związek.

A wiesz, że to właśnie może być reakcja obronna? To ranienie nie musi być intencjonalne, ale właśnie coś takiego się w związku dzieje, że to drugie nie jest w stanie udźwignąć tego ciężaru i zaczyna odpychać.
Raz jeszcze powtórzę, że nigdy NIE można swojego szczęścia uzależniać od jednej osoby, bo to wywołuje mnóstwo toksycznych zachowań, z których można sobie nawet nie zdawać sprawy. Temat nie jest prosty, ale naprawdę wiem, o czym mówię.

Ale to nie o taką odpowiedzialność chodzi, nie o taką zwykłą pomoc w codziennych czynnościach. Zostało to napisane tyle razy, że nie wiem, czy Ty naprawdę nie rozumiesz, czy po prostu udajesz.

Ok to już rozumiem, że chodzi o przepracowanie wszystkich problemów i traum nie tylko tych związanych ze związkami. Problem polega na tym, że to może trwać, nie raz na prawdę długo, a czas płynie i możliwości się zmniejszają. Twierdzisz, że ktoś powinien czekać z tworzeniem swojej rodziny czy pierwszym związkiem do 40 czy nawet dłużej bo tyle może mu zająć przepracowanie wszystkich problemów?

Nie twierdzę, że nie wiesz o czym mówisz ani, że ci nie wierzę, jedynie tylko to się nie zgadza z tym co do tej pory widziałem. A widziałem już wiele związków, których uczestnicy mieli różne problemy, nawet zagrażające zdrowiu i życiu, a jednak jakoś sobie z nimi poradzili i do dziś są razem. Nie zliczę ile razy słyszałem od różnych ludzi jak narzekali na swoich partnerów/partnerki, jak mówili, że już nie mogą wytrzymać, że ten związek to męczarnia, a jednak nie zrezygnowali i do są razem i nawet wyglądają na szczęśliwych choć oczywiście to mogą być tylko pozory.

Po co miałbym przez tyle czasu udawać i nic na tym nie zyskać? Ja na prawdę nie rozumiem o jaką odpowiedzialność tu chodzi.

141

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Ok to już rozumiem, że chodzi o przepracowanie wszystkich problemów i traum nie tylko tych związanych ze związkami. Problem polega na tym, że to może trwać, nie raz na prawdę długo, a czas płynie i możliwości się zmniejszają. Twierdzisz, że ktoś powinien czekać z tworzeniem swojej rodziny czy pierwszym związkiem do 40 czy nawet dłużej bo tyle może mu zająć przepracowanie wszystkich problemów?

Nie twierdzę, że nie wiesz o czym mówisz ani, że ci nie wierzę, jedynie tylko to się nie zgadza z tym co do tej pory widziałem. A widziałem już wiele związków, których uczestnicy mieli różne problemy, nawet zagrażające zdrowiu i życiu, a jednak jakoś sobie z nimi poradzili i do dziś są razem. Nie zliczę ile razy słyszałem od różnych ludzi jak narzekali na swoich partnerów/partnerki, jak mówili, że już nie mogą wytrzymać, że ten związek to męczarnia, a jednak nie zrezygnowali i do są razem i nawet wyglądają na szczęśliwych choć oczywiście to mogą być tylko pozory.

Po co miałbym przez tyle czasu udawać i nic na tym nie zyskać? Ja na prawdę nie rozumiem o jaką odpowiedzialność tu chodzi.

Wystarczy, że owe problemy są zaleczone na tyle, aby nie rzutowały na życie i na drugiego człowieka.

Ludzie uwielbiają pozory. Dla przykładu - mamy z żoną taką jedną znajomą. Tak na pierwszy rzut oka - dumna i szczęśliwa mama dwójki dzieci. A za każdym razem jak u nas jest i popije sobie trochę więcej, to uderza w nuty 'zmarnowałam sobie życie'. Idź pan w chuj z takim żartem

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Nie zliczę ile razy słyszałem od różnych ludzi jak narzekali na swoich partnerów/partnerki, jak mówili, że już nie mogą wytrzymać, że ten związek to męczarnia, a jednak nie zrezygnowali i do są razem i nawet wyglądają na szczęśliwych choć oczywiście to mogą być tylko pozory.

Ci ludzie są w związku z tego samego powodu, dla którego ty w związku nie jesteś: bo boją się zmian. Boją się podjąć decyzję o odejściu, boją się reakcji partnera, boją się, że sami sobie nie poradzą. I tak czekają aż coś SAMO się stanie i odmieni ich los, ale nic się nie wydarza i tak sobie siedzą w tym dobrze znanym bagienku.

Kiedyś byłam na weselu przyjaciół, na którym nie znałam nikogo poza nimi. Siedziałam przy stoliku dla przyjaciół państwa młodych i złapałam flow z dwiema innymi dziewczynami. Obie były z partnerami, wyglądali na szczęśliwych, zakochanych. Ale przy 3 butelce wódki dla naszego stolika, jedna z dziewczyn zaczęła się zwierzać, prawie płakać. Żaliła się, że jej partner jest leniwy, nic w domu nie robi, wszystko na jej głowie. Dodatkowo jest hazardzistą, chodzi do kasyna i rozwala pieniądze, a jak przegra wszystko danego dnia to kupuje butelkę wódki i wypija sam przed telewizorem. Od 3 miesięcy nie dorzucił się do czynszu, no bo całą wypłatę przepi**dala, bo "chce się odkuć". Ale ona boi się odejść, bo są razem już 5 lat, no a ona niedawno skończyła 31 lat no i jak to tak nowego szukać w tym wieku. Także tak wyglądają te twoje "na pierwszy rzut oka szczęśliwe związki".
Tydzień po weselu zadzwonił do mnie pan młody i powiedział: nie wiem co nagadałaś Magdzie, ale rzuciła tego hazardzistę w pi*du big_smile

143 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-10-04 14:30:24)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:

Ci ludzie są w związku z tego samego powodu, dla którego ty w związku nie jesteś: bo boją się zmian. Boją się podjąć decyzję o odejściu, boją się reakcji partnera, boją się, że sami sobie nie poradzą. I tak czekają aż coś SAMO się stanie i odmieni ich los, ale nic się nie wydarza i tak sobie siedzą w tym dobrze znanym bagienku.

Kiedyś byłam na weselu przyjaciół, na którym nie znałam nikogo poza nimi. Siedziałam przy stoliku dla przyjaciół państwa młodych i złapałam flow z dwiema innymi dziewczynami. Obie były z partnerami, wyglądali na szczęśliwych, zakochanych. Ale przy 3 butelce wódki dla naszego stolika, jedna z dziewczyn zaczęła się zwierzać, prawie płakać. Żaliła się, że jej partner jest leniwy, nic w domu nie robi, wszystko na jej głowie. Dodatkowo jest hazardzistą, chodzi do kasyna i rozwala pieniądze, a jak przegra wszystko danego dnia to kupuje butelkę wódki i wypija sam przed telewizorem. Od 3 miesięcy nie dorzucił się do czynszu, no bo całą wypłatę przepi**dala, bo "chce się odkuć". Ale ona boi się odejść, bo są razem już 5 lat, no a ona niedawno skończyła 31 lat no i jak to tak nowego szukać w tym wieku. Także tak wyglądają te twoje "na pierwszy rzut oka szczęśliwe związki".
Tydzień po weselu zadzwonił do mnie pan młody i powiedział: nie wiem co nagadałaś Magdzie, ale rzuciła tego hazardzistę w pi*du big_smile

Pewnie masz rację ale ja też nigdy nawet nie podchodziłem do tego, że w związku będzie idealnie bo nigdy takiego związku nie widziałem. We wszystkich jakie widziałem zawsze były jakieś problemy, przez które spokojnie można by było odejść od danej osoby, a jednak oni tego nie robili tylko starali się to naprawiać albo przyzwyczajać i tak trwają w tych związkach do dziś. Chyba dlatego moje spojrzenie na kwestię związkową wydaje się niektórym osobom z forum wypaczone. Ten przypadek z hazardzistą jest dość mocny, aż takiego nie znałem ale tu już mamy doczynienia z uzależnieniem i to jednym z najgorszych. Całkiem dobrze znam jedną parę gdzie oboje mieli sporo różnych problemów, 3 razy się rozchodzili i schodzili, oboje mieli okresy dość poważnych problemów z alkoholem i narkotykami, ona nie skończyła nawet liceum, on przez krótki czas był bezdomny, poznali się na jakimś squotcie gdy oboje ćpali i w jakiś sposób wyciągnęli się z tego nawzajem, bez żadnej terapii, zupełnie jakby miłość ich uratowała. Teraz parę lat później są szczęśliwym(na prawdę) małżeństwem i mają dziecko. Dawno oboje mogli odpuścić ale oni cały czas walczyli i wygrali.

144

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Ale to nie o taką odpowiedzialność chodzi, nie o taką zwykłą pomoc w codziennych czynnościach. Zostało to napisane tyle razy, że nie wiem, czy Ty naprawdę nie rozumiesz, czy po prostu udajesz.

Po co miałbym przez tyle czasu udawać i nic na tym nie zyskać? Ja na prawdę nie rozumiem o jaką odpowiedzialność tu chodzi.

Dziś przez prawie cały dzień zastanawiałem się nad tą odpowiedzialnością i mam jeden wniosek, może właściwy. Zdaje się, że ja nieświadomie od niej uciekam w tym sensie, że wolę by inni za mnie decydowali bo wtedy jeśli coś pójdzie nie tak to nie ja będę winny. Dlatego tak ciężko mi nawet pomyśleć choćby o zmianie pracy, chciałbym by ktoś inny mi znalazł tą pracę bo wtedy to on byłby za to odpowiedzialny. Zawsze wszyscy za mnie decydowali przez co nigdy nie musiałem się zastanawiać konsekwencjami tych decyzji. Tak mocno mi to weszło do głowy, że nawet nie zauważałem, że wciąż to robię. Na tę chwilę tylko to mi przychodzi na myśl, to o to chodzi?

145

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
contrasenyaoblidada napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Nie zliczę ile razy słyszałem od różnych ludzi jak narzekali na swoich partnerów/partnerki, jak mówili, że już nie mogą wytrzymać, że ten związek to męczarnia, a jednak nie zrezygnowali i do są razem i nawet wyglądają na szczęśliwych choć oczywiście to mogą być tylko pozory.

Ci ludzie są w związku z tego samego powodu, dla którego ty w związku nie jesteś: bo boją się zmian. Boją się podjąć decyzję o odejściu, boją się reakcji partnera, boją się, że sami sobie nie poradzą. I tak czekają aż coś SAMO się stanie i odmieni ich los, ale nic się nie wydarza i tak sobie siedzą w tym dobrze znanym bagienku.

Tylko wiesz co? Ludzie po prostu mają w naturze narzekanie, tymczasem wiadomo że żaden związek nie jest idealny, więc zrzucają to co im w tym związku leży na wątrobie, ale potem robią (pewnie nieraz) ogólny bilans i wychodzi im ze mimo narzekań ten układ jest dla nich korzystny. A nieraz to (jak nazywasz) bagienko, nawet już po tych zmianach jest postrzegane z perspektywy czasu jako i tak ten najlepszy etap w życiu (a przynajmniej częśc etapu tego "bagienka")...

146

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:
Shinigami napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Ale to nie o taką odpowiedzialność chodzi, nie o taką zwykłą pomoc w codziennych czynnościach. Zostało to napisane tyle razy, że nie wiem, czy Ty naprawdę nie rozumiesz, czy po prostu udajesz.

Po co miałbym przez tyle czasu udawać i nic na tym nie zyskać? Ja na prawdę nie rozumiem o jaką odpowiedzialność tu chodzi.

Dziś przez prawie cały dzień zastanawiałem się nad tą odpowiedzialnością i mam jeden wniosek, może właściwy. Zdaje się, że ja nieświadomie od niej uciekam w tym sensie, że wolę by inni za mnie decydowali bo wtedy jeśli coś pójdzie nie tak to nie ja będę winny. Dlatego tak ciężko mi nawet pomyśleć choćby o zmianie pracy, chciałbym by ktoś inny mi znalazł tą pracę bo wtedy to on byłby za to odpowiedzialny. Zawsze wszyscy za mnie decydowali przez co nigdy nie musiałem się zastanawiać konsekwencjami tych decyzji. Tak mocno mi to weszło do głowy, że nawet nie zauważałem, że wciąż to robię. Na tę chwilę tylko to mi przychodzi na myśl, to o to chodzi?

Shini, bo spychologia to naturalny ludzki odruch, nikt się nie pali do brania odpowiedzialności jeśli nie musi. Bierzemy ją na siebie właśnie wtedy gdy musimy i takie sytuacje też się pojawiają.

A jeśli chodzi o zmianę  pracy, to też nie masz co robic samobiczowania. Ja na przykład mam świadomośc że (mimo wywalczonej rok temu podwyżki) działania pracodawcy nieuchronnie zmuszają mnie do szukania nowej pracy, ale wiem że mam też zobowiązania finansowe (opłaty mieszkaniowe, środki na utrzymanie córki), więc nie mogę szukac na wariata, bo nie mogę sobie pozwolic by w razie czego byc pół roku bez pracy. Ale stopniowo realizuję plan prowadzący do tego bym na wiosnę był gotowy do szukania nowej pracy tzn. niedługo skończę ostatni z kursów branżowych z serii, którą rozpocząłem w tym roku, a jednocześnie nawiązałem kontakt z agencją pośrednictwa pracy by wysondowac potencjalne miejsca docelowe oraz by podszlifowac swoje papiery. Tak więc Shini: jeśli boisz się dużego kroku, to podziel go na małe smile

147

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Tylko wiesz co? Ludzie po prostu mają w naturze narzekanie, tymczasem wiadomo że żaden związek nie jest idealny, więc zrzucają to co im w tym związku leży na wątrobie, ale potem robią (pewnie nieraz) ogólny bilans i wychodzi im ze mimo narzekań ten układ jest dla nich korzystny. A nieraz to (jak nazywasz) bagienko, nawet już po tych zmianach jest postrzegane z perspektywy czasu jako i tak ten najlepszy etap w życiu (a przynajmniej częśc etapu tego "bagienka")...

Nie, ludzie nie mają w naturze narzekania. Tak robią nieliczne męczybuły, od których sumarycznie ludzie stronią, bo ile wciąż można słuchać smędzenia? Takie osoby są zwyczajnie toksyczne i wysysają z otoczenia całą radość swoim marudzeniem.

Nie znam nikogo, kto przeszedłby jakieś realne, poważne problemy i z perspektywy czasu uważał to za 'najlepszy etap w życiu'.

148 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-05 11:27:25)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Tylko wiesz co? Ludzie po prostu mają w naturze narzekanie, tymczasem wiadomo że żaden związek nie jest idealny, więc zrzucają to co im w tym związku leży na wątrobie, ale potem robią (pewnie nieraz) ogólny bilans i wychodzi im ze mimo narzekań ten układ jest dla nich korzystny. A nieraz to (jak nazywasz) bagienko, nawet już po tych zmianach jest postrzegane z perspektywy czasu jako i tak ten najlepszy etap w życiu (a przynajmniej częśc etapu tego "bagienka")...

Nie, ludzie nie mają w naturze narzekania. Tak robią nieliczne męczybuły, od których sumarycznie ludzie stronią, bo ile wciąż można słuchać smędzenia? Takie osoby są zwyczajnie toksyczne i wysysają z otoczenia całą radość swoim marudzeniem.

Nie znam nikogo, kto przeszedłby jakieś realne, poważne problemy i z perspektywy czasu uważał to za 'najlepszy etap w życiu'.

Bo widocznie masz "płaski" materiał porównawczy. Poza tym pamiętaj że praktycznie żaden długotrwały związek zakończony rozstaniem to nie jest płaski, jednostajny wykres: najczęściej jest lepszy i gorszy okres, przy czym tej lepszy z reguły lokuje się w pierwszej jego połowie, a na pewno w pewnym oddaleniu od daty zakończenia tego zwiazku. Innymi slowy: to że małżeństwo mi się zakończyło w 2020 roku, to nie zmienia faktu ze okres 2013-2016 wspominam najlepiej, jako okres gdzie i w małżeństwie było ok i zawodowo miałem najlepiej jeśli chodzi o całą karierę. Teraz łapiesz? Odnoszę do fragmentu, nie do całości. I wtedy przedmiotem CHWILOWEGO, JEDNORAZOWEGO  narzekania mogly być pojedyncze, bieżące sprawy, które nie wpływały decydująco na obraz całokształtu.

149 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-07 01:41:06)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Taaaak... "czuję w kościach", "jestem już absolutnie pewna"... pożycz mi na piątek swoją szklaną kulę, bo chętnie przytulę główną wygraną w Eurojackpota, a nie wiem jakie numerki skreślic  big_smile

Jednak chyba NIE ZROZUMIAŁAŚ co mnie zirytowało w twoich ostatnich postach; może jednak zamiast opierac się na czuciu w kościach" jeszcze raz je przeczytaj (także to,  co wymianie zdań z tobą pisałem z 2odiakiem) i skoncentruj się na meritum... ach prawda, przecież sama przyznałaś że meritum jest ci nieznane wink

Zrozumiałam, a nawet bardzo dobrze zrozumiałam, co zresztą potwierdzają Twoje słowa. Za to Ty bardzo nie chcesz zrozumieć, co usiłuję przekazać.
Nie trzeba szklanej kuli, aby potrafić wychwycić pewne rzeczy, które nawet jeśli nie są wprost wypowiedziane, to aż się proszą o nazwanie, pojawiając się w wypowiedzi między zdaniami. Przecież nasza przeszłość bardzo determinuje nasze poglądy, a wystarczy wiedza, doświadczenie i trochę intuicji, żeby nauczyć się odczytywać pewne sygnały.

W każdym razie, wracając do meritum, uważam, że byłoby o wiele mniej rozczarowań, gdyby ludzie wchodzili w związki we właściwym czasie i z właściwymi ludźmi, a przy tym mieli w sobie tyle wewnętrznej dojrzałości i odpowiedzialności za drugą osobę, aby jej nie obciążać swoimi emocjami, za które nikt inny jak my sami jesteśmy odpowiedzialni.

Nowe_otwarcie napisał/a:

(...) Może wtedy zauważysz że wystarczyła różnica zdań i poparcie pewnego aspektu (nie całościowo,a jedynie aspektu!) toku myślenia Shiniego -ba, nawet nie poparcie Shiniego, a zanegowanie slusznosci jej wersji - a już zaczęła ryć wokół mnie i szyć mi buty i "choć nie zna mojej historii, to czuje ze jest zła". Bo się kurwa nie zgodziliśmy w kwestii podejscia do zwiazku! Natomiast w tymże samym zacytowanym poście widać że ona ma po prostu pierdolca na punkcie danej kwestii i już na zapas w każdym widzi toksyka i klienta dla psychiatry. Normalnie prawie druga Madzia, ktora wszystkim z którymi ma konflikty wciska albo chorobę psychiczną albo jakieś defekty.

No widzisz, zupełnie nie chodziło o to, że się ze mną nie zgodziłeś, ale Ty z sobie znanego powodu wolisz tak myśleć niż dopuścić do siebie, że mogę mieć rację. Łatwiej Ci obrażać, oburzać się niż pokusić o rozsądny argument, a jeszcze bardziej o refleksję. Jak nic uderzyłam w Twój czuły punkt cool, co lektura Twoich postów tylko potwierdza.
I tak, na wszelkiej maści manipulacje i toksyczne zachowania mam szósty zmysł, dlatego nie tak łatwo pod słowkami o wyjątkowej, romantycznej (pseudo)miłości wyprowadzić mnie w pole.

150

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Bo widocznie masz "płaski" materiał porównawczy. Poza tym pamiętaj że praktycznie żaden długotrwały związek zakończony rozstaniem to nie jest płaski, jednostajny wykres: najczęściej jest lepszy i gorszy okres, przy czym tej lepszy z reguły lokuje się w pierwszej jego połowie, a na pewno w pewnym oddaleniu od daty zakończenia tego zwiazku. Innymi slowy: to że małżeństwo mi się zakończyło w 2020 roku, to nie zmienia faktu ze okres 2013-2016 wspominam najlepiej, jako okres gdzie i w małżeństwie było ok i zawodowo miałem najlepiej jeśli chodzi o całą karierę. Teraz łapiesz? Odnoszę do fragmentu, nie do całości. I wtedy przedmiotem CHWILOWEGO, JEDNORAZOWEGO  narzekania mogly być pojedyncze, bieżące sprawy, które nie wpływały decydująco na obraz całokształtu.

Nie wiem jak pracuje twój mózg, żeby do 'bagna' wrzucać słodkie wspomnienia ze szczęścia towarzyszącego początku związku.

151

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Taaaak... "czuję w kościach", "jestem już absolutnie pewna"... pożycz mi na piątek swoją szklaną kulę, bo chętnie przytulę główną wygraną w Eurojackpota, a nie wiem jakie numerki skreślic  big_smile

Jednak chyba NIE ZROZUMIAŁAŚ co mnie zirytowało w twoich ostatnich postach; może jednak zamiast opierac się na czuciu w kościach" jeszcze raz je przeczytaj (także to,  co wymianie zdań z tobą pisałem z 2odiakiem) i skoncentruj się na meritum... ach prawda, przecież sama przyznałaś że meritum jest ci nieznane wink

Zrozumiałam, a nawet bardzo dobrze zrozumiałam, co zresztą potwierdzają Twoje słowa. Za to Ty bardzo nie chcesz zrozumieć, co usiłuję przekazać.
Nie trzeba szklanej kuli, aby potrafić wychwycić pewne rzeczy, które nawet jeśli nie są wprost wypowiedziane, to aż się proszą o nazwanie, pojawiając się w wypowiedzi między zdaniami. Przecież nasza przeszłość bardzo determinuje nasze poglądy, a wystarczy wiedza, doświadczenie i trochę intuicji, żeby nauczyć się odczytywać pewne sygnały.

W każdym razie, wracając do meritum, uważam, że byłoby o wiele mniej rozczarowań, gdyby ludzie wchodzili w związki we właściwym czasie i z właściwymi ludźmi, a przy tym mieli w sobie tyle wewnętrznej dojrzałości i odpowiedzialności za drugą osobę, aby jej nie obciążać swoimi emocjami, za które nikt inny jak my sami jesteśmy odpowiedzialni.

Nowe_otwarcie napisał/a:

(...) Może wtedy zauważysz że wystarczyła różnica zdań i poparcie pewnego aspektu (nie całościowo,a jedynie aspektu!) toku myślenia Shiniego -ba, nawet nie poparcie Shiniego, a zanegowanie slusznosci jej wersji - a już zaczęła ryć wokół mnie i szyć mi buty i "choć nie zna mojej historii, to czuje ze jest zła". Bo się kurwa nie zgodziliśmy w kwestii podejscia do zwiazku! Natomiast w tymże samym zacytowanym poście widać że ona ma po prostu pierdolca na punkcie danej kwestii i już na zapas w każdym widzi toksyka i klienta dla psychiatry. Normalnie prawie druga Madzia, ktora wszystkim z którymi ma konflikty wciska albo chorobę psychiczną albo jakieś defekty.

No widzisz, zupełnie nie chodziło o to, że się ze mną nie zgodziłeś, ale Ty z sobie znanego powodu wolisz tak myśleć niż dopuścić do siebie, że mogę mieć rację. Łatwiej Ci obrażać, oburzać się niż pokusić o rozsądny argument, a jeszcze bardziej o refleksję. Jak nic uderzyłam w Twój czuły punkt cool, co lektura Twoich postów tylko potwierdza.
I tak, na wszelkiej maści manipulacje i toksyczne zachowania mam szósty zmysł, dlatego nie tak łatwo pod słowkami o wyjątkowej, romantycznej (pseudo)miłości wyprowadzić mnie w pole.

A więc po prostu masz niezaleczoną traumę (albo zaleczanie zakończyło się fiaskiem) i teraz u każdego faceta nerwowo wypatrujesz tego objawu dopóki gośc nie udowodni że nie jest wielbłądem. W nic nie uderzyłaś; po prostu już mnie wkurza tutejsza mania starych użytkowniczek polegająca na wciskaniu chorób/ braków wszystkim wokół (zwłaszcza tym, z którymi ma się różnicę zdań lub wręcz konflikt) , chyba tylko po to by samemu poczuc się lepszym/ nie gorszym. Wybacz, ale twoja niezaleczona trauma nie oznacza inni też ją mają albo że na świecie roi się od facetów będących przedmiotem twojej traumy big_smile

152

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Bo widocznie masz "płaski" materiał porównawczy. Poza tym pamiętaj że praktycznie żaden długotrwały związek zakończony rozstaniem to nie jest płaski, jednostajny wykres: najczęściej jest lepszy i gorszy okres, przy czym tej lepszy z reguły lokuje się w pierwszej jego połowie, a na pewno w pewnym oddaleniu od daty zakończenia tego zwiazku. Innymi slowy: to że małżeństwo mi się zakończyło w 2020 roku, to nie zmienia faktu ze okres 2013-2016 wspominam najlepiej, jako okres gdzie i w małżeństwie było ok i zawodowo miałem najlepiej jeśli chodzi o całą karierę. Teraz łapiesz? Odnoszę do fragmentu, nie do całości. I wtedy przedmiotem CHWILOWEGO, JEDNORAZOWEGO  narzekania mogly być pojedyncze, bieżące sprawy, które nie wpływały decydująco na obraz całokształtu.

Nie wiem jak pracuje twój mózg, żeby do 'bagna' wrzucać słodkie wspomnienia ze szczęścia towarzyszącego początku związku.

Normalnie pracuje, tym bardziej że spudłowałeś: jeśli związek zaczął się u progu tego wieku i trwał (z pewnymi przerwami) do rozwodu orzeczonego u progu bieżącej dekady, to jak lata 2013-16 mogły byc przedmiotem "słodkich wspomnień z początku związku? Początek związku to wyłącznie lata studenckie, hajtnęliśmy się zaraz po mojej obronie.

153 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-07 22:01:30)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

A więc po prostu masz niezaleczoną traumę (albo zaleczanie zakończyło się fiaskiem) i teraz u każdego faceta nerwowo wypatrujesz tego objawu dopóki gośc nie udowodni że nie jest wielbłądem. W nic nie uderzyłaś; po prostu już mnie wkurza tutejsza mania starych użytkowniczek polegająca na wciskaniu chorób/ braków wszystkim wokół (zwłaszcza tym, z którymi ma się różnicę zdań lub wręcz konflikt) , chyba tylko po to by samemu poczuc się lepszym/ nie gorszym. Wybacz, ale twoja niezaleczona trauma nie oznacza inni też ją mają albo że na świecie roi się od facetów będących przedmiotem twojej traumy big_smile

Możesz sobie pisać, co chcesz, klawiatura wszystko przyjmie, niestety (choć właściwie stety) zupełnie nie trafiasz, bo nie mam żadnej traumy, a nawet od wielu lat jestem w szczęśliwym, partnerskim związku, w którym nikt się na mnie nie uwiesza i nikt nie oczekuje, że będę lekarstwem na jego nieprzepracowane lęki. Raz jeszcze napiszę, że po prostu jak ognia unikam wszelkiej maści manipulantów i toksyków i może dlatego, że jestem świadoma tych wszystkich niezdrowych mechanizmów, to w związek weszłam bardzo świadomie, nie dając się nabierać na te wszystkie głodne kawałki, które niektórzy z Was (na szczęście wielu jest zdrowych emocjonalnie) usiłują nam wciskać. 
I tak, fałszywa, bo skupiona głownie na sobie, egoistyczna miłość jest toksyczna, a taką postawę wykazuje Shinigami, czego Ty tak zaciekle bronisz. On to oczywiście będzie ubierał w ładne słówka o wzajemnym wspieraniu się, o wspólnym rozwoju, dojrzewaniu, o wielu innych rzeczach, ale jaki związek może stworzyć ktoś, kto boi się własnego cienia, jeśli nie osaczający i pełen przerzucenia odpowiedzialności za swoje szczęście i samopoczucie na tę drugą osobę? Sorry, ale ja tego nie kupuję.

154

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

I tak, fałszywa, bo skupiona głownie na sobie, egoistyczna miłość jest toksyczna, a taką postawę wykazuje Shinigami, czego Ty tak zaciekle bronisz. On to oczywiście będzie ubierał w ładne słówka o wzajemnym wspieraniu się, o wspólnym rozwoju, dojrzewaniu, o wielu innych rzeczach, ale jaki związek może stworzyć ktoś, kto boi się własnego cienia, jeśli nie osaczający i pełen przerzucenia odpowiedzialności za swoje szczęście i samopoczucie na tę drugą osobę? Sorry, ale ja tego nie kupuję.

Teraz to już nie bardzo rozumiem, niby jak skupiona na sobie, gdzie ja coś takiego napisałem? Byłoby raczej na odwrót i ta miłość byłaby skupiona niemal w całości na partnerce. Ty na prawdę musisz mieć jakieś szósty zmysł bo jeszcze nigdy nie widziałem by ktoś się przejmował tym, że partner czy partnerka przerzuca na niego odpowiedzialność za szczęście i samopoczucie. Większość ludzi nawet nie zauważa czegoś takiego, nie są tego nawet świadomi. I co chodzi z tym osaczaniem? Przecież nie będę takiej dziewczynie sprawdzał telefonu, nie założę jej GPS, nie będę jej śledził ani nic z tych rzeczy. Nie zamierzam nikomu odbierać trybu życia jeśli od początku będzie mi pasować, jeśli nie będzie to nie będzie też związku. Tym bardziej nie zamierzam kontrolować, narzucać swoich przekonań czy kazać siedzieć ze mną 24h na dobę.

155 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-08 02:29:22)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Teraz to już nie bardzo rozumiem, niby jak skupiona na sobie, gdzie ja coś takiego napisałem?

No właśnie nigdzie tego nie napisałeś, bo nawet nie jesteś tego świadomy, a ja dam sobie uciąć rękę, że pod przykrywką wielkiej miłości będziesz zaspokajał swój własny głód emocjonalny, czerpał ze związku energię, jakiej nigdy od nikogo nie dostałeś, a Twoje oczekiwania mogę być tak duże, że druga osoba może tego nie udźwignąć.

Shinigami napisał/a:

Byłoby raczej na odwrót i ta miłość byłaby skupiona niemal w całości na partnerce.

To jest właśnie osaczanie, bo miłość też może być chora, a ja właśnie przed taką chorą ostrzegam.

Shinigami napisał/a:

Ty na prawdę musisz mieć jakieś szósty zmysł bo jeszcze nigdy nie widziałem by ktoś się przejmował tym, że partner czy partnerka przerzuca na niego odpowiedzialność za szczęście i samopoczucie. Większość ludzi nawet nie zauważa czegoś takiego, nie są tego nawet świadomi.

A o czym ja cały czas piszę, jak nie o braku dojrzałości do związku? Uwierz, że ktoś, kto jest wystarczająco do niego dojrzały, będzie miał tę świadomość. I to jest właśnie całe clou problemu, dlaczego nie umiemy się porozumieć.

Shinigami napisał/a:

I co chodzi z tym osaczaniem? Przecież nie będę takiej dziewczynie sprawdzał telefonu, nie założę jej GPS, nie będę jej śledził ani nic z tych rzeczy. Nie zamierzam nikomu odbierać trybu życia jeśli od początku będzie mi pasować, jeśli nie będzie to nie będzie też związku. Tym bardziej nie zamierzam kontrolować, narzucać swoich przekonań czy kazać siedzieć ze mną 24h na dobę.

Masz bardzo naiwne myślenie na ten temat. Już co najmniej kilka razy usiłowałam Ci go wyjaśnić, ale wyraźnie kręcimy się w kółko.
I wiesz, że w tym także coraz bardziej przypominasz Rakę? yikes

156

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Teraz to już nie bardzo rozumiem, niby jak skupiona na sobie, gdzie ja coś takiego napisałem? Byłoby raczej na odwrót i ta miłość byłaby skupiona niemal w całości na partnerce. Ty na prawdę musisz mieć jakieś szósty zmysł bo jeszcze nigdy nie widziałem by ktoś się przejmował tym, że partner czy partnerka przerzuca na niego odpowiedzialność za szczęście i samopoczucie. Większość ludzi nawet nie zauważa czegoś takiego, nie są tego nawet świadomi. I co chodzi z tym osaczaniem? Przecież nie będę takiej dziewczynie sprawdzał telefonu, nie założę jej GPS, nie będę jej śledził ani nic z tych rzeczy. Nie zamierzam nikomu odbierać trybu życia jeśli od początku będzie mi pasować, jeśli nie będzie to nie będzie też związku. Tym bardziej nie zamierzam kontrolować, narzucać swoich przekonań czy kazać siedzieć ze mną 24h na dobę.

Skupianie się w 100% na partnerze czy partnerce NIE jest zdrowym podejściem. Jest idealną definicją osaczania. Do tego nie trzeba sprawdzać telefonu. Wystarczy właśnie być tak skupionym na drugiej osobie. I teraz uwaga, to naprawdę się wyczuwa i jak partnerka nie ma deficytówz jest zdrową jednostką i ma instynkt samozachowawczy to zwieje i to szybko.

I oczywiście, że ludzie są świadomi i wyczuwają, że się przerzuca na nich odpowiedzialność za swoje szczęście.

Shini, czy Ty serio uważasz, że nie będąc nigdy w związku znasz te mechanizmy lepiej niż ludzie, którzy mają po kilka związków na koncie i są w wieloletnich udanych relacjach?

157

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Ty na prawdę musisz mieć jakieś szósty zmysł bo jeszcze nigdy nie widziałem by ktoś się przejmował tym, że partner czy partnerka przerzuca na niego odpowiedzialność za szczęście i samopoczucie.

To jest definicja osaczenia.

158

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

No właśnie nigdzie tego nie napisałeś, bo nawet nie jesteś tego świadomy, a ja dam sobie uciąć rękę, że pod przykrywką wielkiej miłości będziesz zaspokajał swój własny głód emocjonalny, czerpał ze związku energię, jakiej nigdy od nikogo nie dostałeś, a Twoje oczekiwania mogę być tak duże, że druga osoba może tego nie udźwignąć.

To jest właśnie osaczanie, bo miłość też może być chora, a ja właśnie przed taką chorą ostrzegam.

A o czym ja cały czas piszę, jak nie o braku dojrzałości do związku? Uwierz, że ktoś, kto jest wystarczająco do niego dojrzały, będzie miał tę świadomość. I to jest właśnie całe clou problemu, dlaczego nie umiemy się porozumieć.

Masz bardzo naiwne myślenie na ten temat. Już co najmniej kilka razy usiłowałam Ci go wyjaśnić, ale wyraźnie kręcimy się w kółko.

I wiesz, że w tym także coraz bardziej przypominasz Rakę? yikes

No dobra ale skoro nie jestem tego świadomy to czy jest cokolwiek co mogę z tym zrobić? Jak zmienić coś czego nie jest się nawet świadomym?

Jeśli to jest właśnie brak dojrzałości w związku to znaczy, że większość ludzi w związkach jakich widziałem jest właśnie niedojrzała, a jednak trwali i wciąż trwają w tych związkach. Wybacz ale wciąż nie rozumiem co jest naiwnego w moim myśleniu, ja po prostu robiłbym to co uważam za stosowne. Wiem, że może być wkurzające jak tłumaczysz coś komuś kilka razy, a on wciąż nie rozumie i przepraszam za to, jednak ja próbuję i próbuję i wciąż nie potrafię zrozumieć co tu jest nie tak.

Lady Loka napisał/a:

Skupianie się w 100% na partnerze czy partnerce NIE jest zdrowym podejściem. Jest idealną definicją osaczania. Do tego nie trzeba sprawdzać telefonu. Wystarczy właśnie być tak skupionym na drugiej osobie. I teraz uwaga, to naprawdę się wyczuwa i jak partnerka nie ma deficytówz jest zdrową jednostką i ma instynkt samozachowawczy to zwieje i to szybko.

I oczywiście, że ludzie są świadomi i wyczuwają, że się przerzuca na nich odpowiedzialność za swoje szczęście.

Shini, czy Ty serio uważasz, że nie będąc nigdy w związku znasz te mechanizmy lepiej niż ludzie, którzy mają po kilka związków na koncie i są w wieloletnich udanych relacjach?

Ok to skoro skupianie się na sobie jest złe, skupianie się na partnerze też jest złe to co jest dobre? Jaki jest dobry układ? Po 50% na jedno i drugie czy jeszcze coś innego?

Niestety masz rację z tym przypominaniem raki, może powinienem zrobić przerwę od forum bo coraz bardziej tracę opanowanie i wypisuje coraz gorsze rzeczy.

159 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-08 13:12:17)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

A więc po prostu masz niezaleczoną traumę (albo zaleczanie zakończyło się fiaskiem) i teraz u każdego faceta nerwowo wypatrujesz tego objawu dopóki gośc nie udowodni że nie jest wielbłądem. W nic nie uderzyłaś; po prostu już mnie wkurza tutejsza mania starych użytkowniczek polegająca na wciskaniu chorób/ braków wszystkim wokół (zwłaszcza tym, z którymi ma się różnicę zdań lub wręcz konflikt) , chyba tylko po to by samemu poczuc się lepszym/ nie gorszym. Wybacz, ale twoja niezaleczona trauma nie oznacza inni też ją mają albo że na świecie roi się od facetów będących przedmiotem twojej traumy big_smile

Możesz sobie pisać, co chcesz, klawiatura wszystko przyjmie, niestety (choć właściwie stety) zupełnie nie trafiasz, bo nie mam żadnej traumy, a nawet od wielu lat jestem w szczęśliwym, partnerskim związku, w którym nikt się na mnie nie uwiesza i nikt nie oczekuje, że będę lekarstwem na jego nieprzepracowane lęki. Raz jeszcze napiszę, że po prostu jak ognia unikam wszelkiej maści manipulantów i toksyków i może dlatego, że jestem świadoma tych wszystkich niezdrowych mechanizmów, to w związek weszłam bardzo świadomie, nie dając się nabierać na te wszystkie głodne kawałki, które niektórzy z Was (na szczęście wielu jest zdrowych emocjonalnie) usiłują nam wciskać. 
I tak, fałszywa, bo skupiona głownie na sobie, egoistyczna miłość jest toksyczna, a taką postawę wykazuje Shinigami, czego Ty tak zaciekle bronisz. On to oczywiście będzie ubierał w ładne słówka o wzajemnym wspieraniu się, o wspólnym rozwoju, dojrzewaniu, o wielu innych rzeczach, ale jaki związek może stworzyć ktoś, kto boi się własnego cienia, jeśli nie osaczający i pełen przerzucenia odpowiedzialności za swoje szczęście i samopoczucie na tę drugą osobę? Sorry, ale ja tego nie kupuję.

Aaaa, czyli jednak typowo polskie "bezinteresowne skurwysyństwo" (zwłaszcza że podkreślasz ze jeszcze "inne ostrzegasz"). Jeśli sobie znalazłaś (jak twierdzisz) szczęśliwy związek, to z laski swojej odp... się od tych którzy szukają i daj im spokojnie szukać, nie ryj pod nimi. Bo jakkolwiek pewne rzeczy u Shiniego przybierają skrajne formy, to to też i po części zasługa takich "życzliwych" jak ty, Magda, Loka, Kasssja czy Koralina, które dowartosciowują się kosztem wchodzących tu facetów w różnym wieku, wbijając im do głowy że nie zasługują na nic lub prawie na nic (no to jest właśnie minus takich kobiecych for ze na każdym z nich jest skupisko takich skrzywionych osób , w tym wypadku płci żeńskiej (ale znajdą się przypadki męskie jak niedoceniany psycholog-amator czy alkoholik-moralizator), które próbują się dowartościować kosztem facetów przychodzących tu z pytaniem). Na szczęście w realu aż takiego kch stężenia nie ma, daje się zauważyć więcej normalnych egzemplarzy.
Tymczasem chlopak nie zamierza tylko brać, chce też dawać więc jak najbardziej ma prawo szukać, ma prawo szukać SWOJEGO szczęścia. Tym bardziej że człowiek z natury nie jest męczennikiem i dobro innych powinno być jak najbardziej uwzględniane, ale nie powinno się wyrzekać własnego szczęścia tylko po to by dać je innym. I dlatego właśnie popieram jego prawo do szukania tego szczęścia, co nie znaczy że w każdym punkcie mu przyklaskuję czy uważam że wszystko robi dobrze

160 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-08 13:49:48)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

(zwłaszcza że podkreślasz ze jeszcze "inne ostrzegasz")

Pokaż mi ten fragment big_smile.

Nowe_otwarcie napisał/a:

Jeśli sobie znalazłaś (jak twierdzisz) szczęśliwy związek, to z laski swojej odp... się od tych którzy szukają i daj im spokojnie szukać, nie ryj pod nimi. Bo jakkolwiek pewne rzeczy u Shiniego przybierają skrajne formy, to to też i po części zasługa takich "życzliwych" jak ty, Magda, Loka, Kasssja czy Koralina, które dowartosciowują się kosztem wchodzących tu facetów w różnym wieku, wbijając im do głowy że nie zasługują na nic lub prawie na nic (no to jest właśnie minus takich kobiecych for ze na każdym z nich jest skupisko takich skrzywionych osób , w tym wypadku płci żeńskiej (ale znajdą się przypadki męskie jak niedoceniany psycholog-amator czy alkoholik-moralizator), które próbują się dowartościować kosztem facetów przychodzących tu z pytaniem). Na szczęście w realu aż takiego kch stężenia nie ma, daje się zauważyć więcej normalnych egzemplarzy.
Tymczasem chlopak nie zamierza tylko brać, chce też dawać więc jak najbardziej ma prawo szukać, ma prawo szukać SWOJEGO szczęścia. Tym bardziej że człowiek z natury nie jest męczennikiem i dobro innych powinno być jak najbardziej uwzględniane, ale nie powinno się wyrzekać własnego szczęścia tylko po to by dać je innym. I dlatego właśnie popieram jego prawo do szukania tego szczęścia, co nie znaczy że w każdym punkcie mu przyklaskuję czy uważam że wszystko robi dobrze

Widzę, że z Tobą dyskutuje się jak ze ślepym o kolorach - ja o jednym, Ty nie ogarniając (po raz kolejny) przekazu każesz mi się od kogoś odp***ić tylko dlatego, że Tobie się to z jakiegoś powodu nie podoba. I to nie Ty przypadkiem pisałeś coś o jakimś problemie z odmiennym zdaniem? cool

A Shini niech sobie szuka tego swojego szczęścia, dla mnie on jest tylko randomowym użytkownikiem forum, ale jeśli nic w swojej postawie i swoim myśleniu nie zmieni, niech potem nie będzie rozczarowany, że ta jego miłość okazuje się nie działać tak jak to sobie wymyślił i wymarzył. Uważam, że to właśnie takie wmawianie mu, że to jest OK w dłuższej perspektywie zrobi mu więcej krzywdy niż dobrego. Jeśli jednak już na początku będzie miał świadomość, że pewne zachowania trzeba skorygować, bo ludzie nie działają według jego schematów i wyobrażeń, będzie mu łatwiej się w tym poruszać.

161 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2023-10-08 14:29:44)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

no to jest właśnie minus takich kobiecych for ze na każdym z nich jest skupisko takich skrzywionych osób

Rozumirm, że Wam, biednym misiom, dostawca internetu zablokował możliwość otwierania innych for, że przebywacie znami skrzywionymi?

Problem i Shiniego i Raki i impodobnych jest taki, że dostawali w ciula normalnych i konkretnych rad i wszystkie zlewali po całości. Oni nie chcą nic zrobić. Będa tu siedziec latami i całyczas narzekać.

Shini siedzi tu ponad rok. W międzyczasie byl w terapii. Rady dostał konkretne. Zmienić pracę, usamodzielnić sie od wpływu rodziców, zamieszkac osobno. Co sie zmieniło? Że nawet terapeuta stwierdził, ze nie da rady pomóc jezeli nie będzie ruchu ze strony pacjenta.

Skąd Wyście wytrzasnęli pomysł, ze my tu siedzimy jak te ratowniczki i naszym celem nadrzędnym jest podnoszenie Wam samooceny i klepanie po głowach? Nie jest. Jak ktoś takiemu Shiniemu próbuje 100x wytłumaczyć, gdzie jest problem, a Shini dalej temu zaprzecza, to 101 raz już nie będzie rady.

162

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

No dobra ale skoro nie jestem tego świadomy to czy jest cokolwiek co mogę z tym zrobić? Jak zmienić coś czego nie jest się nawet świadomym?

Trzeba zwracać większą uwagę.

Jeśli to jest właśnie brak dojrzałości w związku to znaczy, że większość ludzi w związkach jakich widziałem jest właśnie niedojrzała, a jednak trwali i wciąż trwają w tych związkach

No właśnie - oni nie żyją ze sobą. Oni trwają. Bo zapewne brakuje im odwagi cokolwiek zmienić. I tak trwają w tym stanie, tak samo jak ty w swoim.


Wybacz ale wciąż nie rozumiem co jest naiwnego w moim myśleniu, ja po prostu robiłbym to co uważam za stosowne. Wiem, że może być wkurzające jak tłumaczysz coś komuś kilka razy, a on wciąż nie rozumie i przepraszam za to, jednak ja próbuję i próbuję i wciąż nie potrafię zrozumieć co tu jest nie tak.


I od kilku miesięcy wszyscy mówią ci to samo: nawet w błahych relacjach ze znajomymi/kolegami zatracasz się stawiając ich ponad siebie.


Ok to skoro skupianie się na sobie jest złe, skupianie się na partnerze też jest złe to co jest dobre? Jaki jest dobry układ? Po 50% na jedno i drugie czy jeszcze coś innego?

Niestety masz rację z tym przypominaniem raki, może powinienem zrobić przerwę od forum bo coraz bardziej tracę opanowanie i wypisuje coraz gorsze rzeczy.

Nie forum jest problemem tylko ty. Dzielisz włos nawet nie na cztery, ale w nieskończoność i wciąż rozmyślasz nad kolejnymi wariantami, pytaniami i możliwościami. Jak takie małe dziecko, które ma fazę 'a dlaczego?'. Stoisz nad psim gównem i analizujesz dlaczego balas zawinął się w taki, a nie inny sposób. Kiedy dotrze do ciebie, ze to nie ma żadnego sensu? Kiedy dotrze do ciebie, że zrozumiesz to nie dzięki wiecznej paplaninie i fantazjom, ale praktyce? Jak nie zaczniesz randkować, nie nawiążesz relacji i zbierzesz doświadczenia, to zawsze będziesz zadawał w kółko te same pytania.

163 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-09 00:53:33)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Shini, zadajesz te same pytania, podczas gdy odpowiedź już na nie padła. Więc albo nie czytasz ze zrozumieniem, albo w ogóle nie czytasz, albo odpowiedź jest tak niewygodna, że jak Raka w ogóle jej do siebie nie dopuszczasz.

Na przykład:

Shinigami napisał/a:

Jeśli to jest właśnie brak dojrzałości w związku to znaczy, że większość ludzi w związkach jakich widziałem jest właśnie niedojrzała, a jednak trwali i wciąż trwają w tych związkach

Na co Jack Sparrow odpowiada:

Jack Sparrow napisał/a:

No właśnie - oni nie żyją ze sobą. Oni trwają. Bo zapewne brakuje im odwagi cokolwiek zmienić. I tak trwają w tym stanie, tak samo jak ty w swoim.

A przecież już wcześniej usiłowałam Ci to nakreślić w postaci retorycznego pytania, zresztą w swoim ostatecznym sensie bardzo podobnego w wymowie:

Priscilla napisał/a:

(...) jeśli to prawda, to pozostaje pytanie ile z tych związków jest dwustronnie szczęśliwych, opartych na zdrowych zasadach, a partnerzy potrafią się naprawdę wspierać?

Bo przecież sam fakt, że ludzie są w związku jeszcze nie czyni ich z automatu szczęśliwymi. Ba, nawet jeśli na zewnątrz są odbierani jako pozornie zgrani, to w czterech ścianach może panować pustka, mogą się ze sobą kłocić, rywalizować, mogę zupełnie nie potrafić ze sobą rozmawiać, mieć kiepski seks, milion rzeczy mogą...

164

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Pokaż mi ten fragment big_smile.

W kolejnym twoim poście.

Priscilla napisał/a:

Widzę, że z Tobą dyskutuje się jak ze ślepym o kolorach - ja o jednym, Ty nie ogarniając (po raz kolejny) przekazu każesz mi się od kogoś odp***ić tylko dlatego, że Tobie się to z jakiegoś powodu nie podoba. I to nie Ty przypadkiem pisałeś coś o jakimś problemie z odmiennym zdaniem? cool

Bo dopiero w kolejnym wyszło że mając PODOBNO szczęśliwy związek dalej starasz się różnym (nawet nieznanym ci facetom) czynnie usrac życie poprzez zniechęcanie do nich znanych ci babek w imię schiz i tego że ty NA PEWNO wiesz że to będzie dla nich niekorzystny związek. Dlatego właśni ci napisałem żebyś się odp... od Shiniego, który już wystarczająco był sam. I wtłucz sobie wreszcie do łba że nie ma jednego, obowiązującego schemat: jeden pójdzie do góry jak się go skrajnie upokorzy, na drugiego to nie zadziała, bo progres będzie wtedy jak się go będzie klepac po główce. Jeden nauczy się w teorii, drugi najlepiej nauczy się w praktyce, z wyrozumiałym nauczycielem (lub w tym wypadku: nauczycielką). I tak: byc może zanim dorośnie "doświadczalnie" do równorzędnej partnerki, to jakaś będzie mu musiała trochę (jak to nazywacie) "pomatkowac"; jeśli tego mu trzeba do rozwoju, to może powinien to otrzymac.

Priscilla napisał/a:

A Shini niech sobie szuka tego swojego szczęścia, dla mnie on jest tylko randomowym użytkownikiem forum, ale jeśli nic w swojej postawie i swoim myśleniu nie zmieni, niech potem nie będzie rozczarowany, że ta jego miłość okazuje się nie działać tak jak to sobie wymyślił i wymarzył. Uważam, że to właśnie takie wmawianie mu, że to jest OK w dłuższej perspektywie zrobi mu więcej krzywdy niż dobrego. Jeśli jednak już na początku będzie miał świadomość, że pewne zachowania trzeba skorygować, bo ludzie nie działają według jego schematów i wyobrażeń, będzie mu łatwiej się w tym poruszać.

Na tym forum może liczyc jedynie na mówienie mu że jak najbardziej nie jest ok i na ciągłe podcinanie jego wiary w siebie i samooceny. A tak się składa że często taki chłopak/ facet potrzebuje przede wszystkim dodania mu wiary w siebie i przekonania że jest w stanie, a nie tego by mu klepac dla podniesienia własnego poczucia wartości) że jest tak zjebany że minimum 10 lat katorżniczej pracy z psychoterapeutą i dopiero wtedy zasłuży na jakiś ochłap.

165

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Lady Loka napisał/a:

Rozumirm, że Wam, biednym misiom, dostawca internetu zablokował możliwość otwierania innych for, że przebywacie znami skrzywionymi?

Nie przyszło ci do głowy że te misie się rejestrowały jednocześnie na kilku forach by uzyskac odpowiedź na swój problem i dziś nie mają co do regularnych userek złudzeń? Ale wciąż trafiają nowi, którzy naiwnie oczekują szczerej rady i opinii i dla nich warto tu jeszcze trochę posiedziec.

Lady Loka napisał/a:

Problem i Shiniego i Raki i impodobnych jest taki, że dostawali w ciula normalnych i konkretnych rad i wszystkie zlewali po całości. Oni nie chcą nic zrobić. Będa tu siedziec latami i całyczas narzekać.

Nie, nie dostawali. Dostawali jedynie w chuj  poprawiających WAM samopoczucie opinii że są zjebani i jak będą zapierdalac latami niczym w łagrze z psychoterapeutą, to będą już tylko dwa poziomy poniżej was, wielkich i perfekcyjnych pań i zasłużą na jakiś ochłap.

Lady Loka napisał/a:

Shini siedzi tu ponad rok. W międzyczasie byl w terapii. Rady dostał konkretne. Zmienić pracę, usamodzielnić sie od wpływu rodziców, zamieszkac osobno. Co sie zmieniło? Że nawet terapeuta stwierdził, ze nie da rady pomóc jezeli nie będzie ruchu ze strony pacjenta.

Zdaje się w 2015 pewien grubas bezmyślnie rzucił że jaki to problem? Wystarczy wziąc kredyt i się przekwalifikowac. Tylko stary cymbał nie ogarniał że to tylko w teorii jest takie proste i efektywne. Gdybyś pomyślała odrobinę, to byś zauważyła że (zwłaszcza w obecnych realiach ekonomicznych) dwa ostatnie twoje postulaty są pochodną pierwszego. Nie pomyślałaś że on może miec coś co mu może utrudniac (często w sposób trwały) znalezienie na tyle lepszej pracy (czyli skromnie licząc... ze 2,5-3 koła na rękę lepiej płatnej? Bo na tyle zdaje się trzeba dziś wycenic różnicę kosztów między wynajmem jakiejś klitki plus samodzielnym ponoszeniem wszystkich opłat za nią, a siedzeniem u rodziców) by życ po swojemu. A nie każdy ma wrodzony talent do najlepiej obecnie płatnych zawodów (ja np. nie mam za grosz talentu ani zamiłowania do IT).

Lady Loka napisał/a:

Skąd Wyście wytrzasnęli pomysł, ze my tu siedzimy jak te ratowniczki i naszym celem nadrzędnym jest podnoszenie Wam samooceny i klepanie po głowach? Nie jest. Jak ktoś takiemu Shiniemu próbuje 100x wytłumaczyć, gdzie jest problem, a Shini dalej temu zaprzecza, to 101 raz już nie będzie rady.

Nie, ja już mam pewnośc że tu nie znajdę rady, a tylko próby sprowadzenia do poziomu bruku. Dlatego tu się już nie zwierzam i na pewno nie ułatwię namierzenia się tak głupio jak np. Kaszpir.

166

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

To niech siedzą na tamtych forach, a nie tutaj, skoro tu nie pasuje. Nikt nie kazał.

A co do pracy, to trudno nową znaleźć, kiedy się jej nie szuka. Skoro nawet terapeuta powiedział, ze spotkania z Shinim nie maja sensu, to my tu mamy wychodzić z siebie, zeby go poprawiac?

Dostali masę normalnych rad. Tylko nikomu nie chce się glaskac po głowie gościa, ktory rady ma w pompie.

Ja wiem, ze Ciebie zabolało to, że niektore kobiety oczekują od facetów rozwoju (także finansowego w pracy), bo Ty masz sufit, ale już nie rob z siebie takiego pokrzywdzonego, a z nas toksyczki. Kazda, która takie oczekiwania miała, sama zarobki ma powyzej sredniej.

167 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-09 13:30:10)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Problem i Shiniego i Raki i impodobnych jest taki, że dostawali w ciula normalnych i konkretnych rad i wszystkie zlewali po całości. Oni nie chcą nic zrobić. Będa tu siedziec latami i całyczas narzekać.

Nie, nie dostawali. Dostawali jedynie w chuj  poprawiających WAM samopoczucie opinii że są zjebani i jak będą zapierdalac latami niczym w łagrze z psychoterapeutą, to będą już tylko dwa poziomy poniżej was, wielkich i perfekcyjnych pań i zasłużą na jakiś ochłap.

Dostawali od chuja rad i nie tylko od tutejszych babek. OD CHUJA.

168 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-09 13:25:00)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Bo dopiero w kolejnym wyszło że mając PODOBNO szczęśliwy związek dalej starasz się różnym (nawet nieznanym ci facetom) czynnie usrac życie poprzez zniechęcanie do nich znanych ci babek w imię schiz i tego że ty NA PEWNO wiesz że to będzie dla nich niekorzystny związek.

To już jest Twoja interpretacja, a nawet nadinterpretacja.
Które to niby babki staram się do niego zniechęcić? big_smile Te których ani on nie zna, ani one go nie znają? Wam te wszystkie teorie spiskowe to już chyba grupowo na mózg padają.

Nowe_otwarcie napisał/a:

Dlatego właśni ci napisałem żebyś się odp... od Shiniego, który już wystarczająco był sam. I wtłucz sobie wreszcie do łba że nie ma jednego, obowiązującego schemat: jeden pójdzie do góry jak się go skrajnie upokorzy, na drugiego to nie zadziała, bo progres będzie wtedy jak się go będzie klepac po główce. Jeden nauczy się w teorii, drugi najlepiej nauczy się w praktyce, z wyrozumiałym nauczycielem (lub w tym wypadku: nauczycielką). I tak: byc może zanim dorośnie "doświadczalnie" do równorzędnej partnerki, to jakaś będzie mu musiała trochę (jak to nazywacie) "pomatkowac"; jeśli tego mu trzeba do rozwoju, to może powinien to otrzymac.

Widzę, że nadal nie udało Ci się pojąć tego, co kilkukrotnie usiłowałam przekazać, a że nie mam w zwyczaju z uporczywością maniaka wyjaśniać rzeczy, które są proste i wyjaśnienia nie powinny wymagać, to sorry, ale po prostu nie chce mi się zaczynać od nowa.
Niemniej nie wydaje Ci się głupie wbijać dorosłemu facetowi, że jeśli ma potrzebę, by mu partnerka matkowała, to to jest OK i ma z tym nic nie robić? Serio?? Naprawdę tak bardzo chcesz, żeby się oparzył? Bo jeśli w ogóle, to to będzie działać na chwilę, ale nie znam ogarniętej kobiety, która dobrze czuje się w tej roli.

Priscilla napisał/a:

Na tym forum może liczyc jedynie na mówienie mu że jak najbardziej nie jest ok i na ciągłe podcinanie jego wiary w siebie i samooceny. A tak się składa że często taki chłopak/ facet potrzebuje przede wszystkim dodania mu wiary w siebie i przekonania że jest w stanie, a nie tego by mu klepac dla podniesienia własnego poczucia wartości) że jest tak zjebany że minimum 10 lat katorżniczej pracy z psychoterapeutą i dopiero wtedy zasłuży na jakiś ochłap.

To jeszcze racz zauważyć, że przez rok usilnie dodawano mu tu wiary i chłopak NIC z tym nie zrobił - nadal żyje u mamusi, pracuje bez perspektyw na zmianę, finansowo na granicy przetrwania, z mnóstwem lęków i nieprzepracowanych problemów, a skoro tak, to trzeba było poszukać innej metody.

169

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

No właśnie - oni nie żyją ze sobą. Oni trwają. Bo zapewne brakuje im odwagi cokolwiek zmienić. I tak trwają w tym stanie, tak samo jak ty w swoim.

I od kilku miesięcy wszyscy mówią ci to samo: nawet w błahych relacjach ze znajomymi/kolegami zatracasz się stawiając ich ponad siebie.

Priscilla napisał/a:

Bo przecież sam fakt, że ludzie są w związku jeszcze nie czyni ich z automatu szczęśliwymi. Ba, nawet jeśli na zewnątrz są odbierani jako pozornie zgrani, to w czterech ścianach może panować pustka, mogą się ze sobą kłocić, rywalizować, mogę zupełnie nie potrafić ze sobą rozmawiać, mieć kiepski seks, milion rzeczy mogą...

Ok to już rozumiem, ci ludzie są w związkach ale nie są w nich szczęśliwi, a ja widzę samą otoczkę, sam fakt związku.

Ale przecież to powinno działać na moją korzyść. Stawiając innych ponad siebie w relacjach z innymi dbam o to by oni mieli lepiej, by oni dobrze się czuli dzięki czemu będą chcieli przy mnie być, przecież to jest logiczne.

Pewnie masz rację, a ja już wiem dlaczego nie mogę tego zrozumieć, bo nie mając doświadczenia związkowego nie da się tego zrozumieć. Z mojej perspektywy każdy, nawet najgorszy związek jest lepszy niż ta wszechogarniająca samotność i pustka. Tu nie ma żadnej bliskości, żadnego seksu, a czasami nawet zwykłej rozmowy.

Nowe_otwarcie napisał/a:

Nie przyszło ci do głowy że te misie się rejestrowały jednocześnie na kilku forach by uzyskac odpowiedź na swój problem i dziś nie mają co do regularnych userek złudzeń? Ale wciąż trafiają nowi, którzy naiwnie oczekują szczerej rady i opinii i dla nich warto tu jeszcze trochę posiedziec.

Byłem już na nie jednym forum, zaczynając od typowo męskich, poprzez związane z moimi zainteresowaniami, a na tym kończąc. I jak myślisz dlaczego właśnie tu skończyłem? Bo na tamtych było jeszcze gorzej i nie mam tu na myśli jakichś kłótni, hejtów czy coś w tym stylu. Na męskich forach jest ogromne skupisko mizoginizmu, kobiety są tak jechane, że aż nie da się tego czytać, na braciasamcy co drugi temat był o tym jak kobiety się puszczają, zdradzają itp. Na forach związanych z moimi zainteresowaniami nie bardzo dało się z kimś popisać bo większość użytkowników była sporo młodsza ode mnie i już mieli potworzone swoje grupy. Tylko tu da się w w miarę normalnie pisać. 

Lady Loka napisał/a:

To niech siedzą na tamtych forach, a nie tutaj, skoro tu nie pasuje. Nikt nie kazał.

A co do pracy, to trudno nową znaleźć, kiedy się jej nie szuka. Skoro nawet terapeuta powiedział, ze spotkania z Shinim nie maja sensu, to my tu mamy wychodzić z siebie, zeby go poprawiac?

Dostali masę normalnych rad. Tylko nikomu nie chce się glaskac po głowie gościa, ktory rady ma w pompie.

Twoja ignorancja aż poraża, ty i nie tylko ty na prawdę uważacie, że jestem aż tak głupi? Że nie potrafię nawet czytać albo, że olewam wasze odpowiedzi na moje pytania? Chyba tak, chyba jednak byłem głupcem chcąc się nauczyć z życia od obcych ludzi z forum. Zawsze czytam wszystkie wasze odpowiedzi, rady, sprawdzam wszystkie linki, niektóre odpowiedzi analizuje po kilka razy, staram się intepretować je na różne sposoby, poświęcam na forum więcej czasu niż bym chciał. W jednym macie rację wasze rady mi nie pomogą bo to wcale nie brak wiedzy jest moim problemem. Jest nim niemożność skorzystania z tej wiedzy w praktyce i wątpię by jakakolwiek terapia mi w tym pomogła. Praktycznie codziennie próbuję coś zrobić ale nie tylko nic z tego nie wychodzi, a jeszcze coraz bardziej się stresuję. Na przykład znalazłem szkołę tańca i już od tygodnia staram się to chociaż sprawdzić i nie mogę, mam taki natłok myśli, tyle analiz, tyle rozważań za i przeciw, że ledwo wyrabiam ze zmęczenia umysłowego. Tak samo jest z założeniem konta na portalu randkowym, już z miesiąc się z tym męczę i nadal nic. Tu nie pomoże żadna rozmowa, żadne analizy, żadne nowoczesne metody terapeutyczne bo to wszystko zaczyna się i kończy w jednym gabinecie. Ja musiałbym mieć kogoś kto mnie popchnie naprzód, dosłownie, fizycznie. Ten ktoś musiałby być ze mną cały czas, 24h na dobę, a nie godzinę w tygodniu. I zmuszać do robienia czegoś czego się boję, zmuszać do opuszczania strefy komfortu, a gdybym się stawiał to walić w mordę i pchać dalej. Albo musiałoby się zdarzyć coś co tak samo by mnie zmusiło do działania, na przykład właśnie zmiana pracy, a wraz z nią otoczenia.

170 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-10-09 17:16:37)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

Ok to już rozumiem, ci ludzie są w związkach ale nie są w nich szczęśliwi, a ja widzę samą otoczkę, sam fakt związku.

Nie napisałam, że nie są szczęśliwi, ale że to szczęścia ani nie gwarantuje, ani nie oznacza z automatu. Powtórzę, że sam fakt bycia w związku nie czyni człowieka spełnionym i szczęśliwym, a ponadto wielu rzeczy, które dzieją się w środku relacji, na zewnątrz po prostu nie widać.

Shinigami napisał/a:

Ale przecież to powinno działać na moją korzyść. Stawiając innych ponad siebie w relacjach z innymi dbam o to by oni mieli lepiej, by oni dobrze się czuli dzięki czemu będą chcieli przy mnie być, przecież to jest logiczne.

Nie, to wcale nie jest logiczne, bo czym innym jest dbanie o drugą osobę, która jest dla nas ważna, a czym innym robienie innym dobrze, by zasłużyć, aby chcieli być przy Tobie. Tak działają osoby z niskim poczuciem własnej wartości, desperaci. Ponadto osaczanie NIE działa na ich korzyść.

Shinigami napisał/a:

Z mojej perspektywy każdy, nawet najgorszy związek jest lepszy niż ta wszechogarniająca samotność i pustka. Tu nie ma żadnej bliskości, żadnego seksu, a czasami nawet zwykłej rozmowy.

To tylko potwierdza, co napisałam powyżej. Ty jesteś tak spragniony i głodny uczucia, bliskości, a nawet zwykłego zainteresowania swoją osobą, że gotów jesteś swoją duszę sprzedać diabłu, byleby mieć choć namiastkę uczucia. Tak niestety nie da się stworzyć zdrowo (!) funkcjonującego związku.

171

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

To tylko potwierdza, co napisałam powyżej. Ty jesteś tak spragniony i głodny uczucia, bliskości, a nawet zwykłego zainteresowania swoją osobą, że gotów jesteś swoją duszę sprzedać diabłu, byleby mieć choć namiastkę uczucia. Tak niestety nie da się stworzyć zdrowo (!) funkcjonującego związku.

Mam teraz mało czasu, więc szybko skupię się na tym punkcie, bo bardzo ładnie pokazuje jak straszliwe masz klapki na oczach i nie potrafisz (lub nie chcesz) zrozumiec czegoś, co jest sprzeczne z twoją "jedynie słuszną" wizją.

Tak więc wyjaśnię łopatologicznie: to co robisz, przypomina mówienie skrajnie głodnemu człowiekowi że nie dostanie jeśc dopóki nie nauczy się wolno kontemplowac smaku wyrafinowanej potrawy. Ale zwykła logika mówi że nie będzie o tym mowy dopóki on nie zaspokoi choc pierwszego głodu! Nie rozumiesz tak prostej kwestii?! Nie jest w stanie w tym momencie stworzyc zdrowo funkcjonującego (według twojej autorytarnej definicji) związku? A chuj z tym , za przeproszeniem! Niech stworzy na razie jakikolwiek, niech zaspokoi pierwszy głód bliskości i seksu, pierwszy związek to nie małżeństwo, może byc na krótko! Jakieś wnioski wyciągnie i wdroży to w kolejnym związku! Nie jest dziś gotowy na perfekcyjny związek, to niech stwarza kolejne relacje i cwiczy na żywym organizmie i niech tak się uczy życia. Wzrośnie mu doświadczenie, spadnie ciśnienie, kolejne związki będą zawierane z chłodniejszą głową.

172

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Shinigami napisał/a:

le przecież to powinno działać na moją korzyść. Stawiając innych ponad siebie w relacjach z innymi dbam o to by oni mieli lepiej, by oni dobrze się czuli dzięki czemu będą chcieli przy mnie być, przecież to jest logiczne.

Nie. Bo nikt nie chce matkować drugiej osobie w związku, a tak to wtedy wygląda. Ty masz być PARTNEREM. Równoważnym. A nie osobą podległą, zależną, która staje na rzęsach, aby udowodnić, że zasługuje na najdrobniejszą życzliwość. Robisz z siebie podnóżek. Taki Tołdi.

a prawdę uważacie, że jestem aż tak głupi? Że nie potrafię nawet czytać albo, że olewam wasze odpowiedzi na moje pytania? Chyba tak, chyba jednak byłem głupcem chcąc się nauczyć z życia od obcych ludzi z forum. Zawsze czytam wszystkie wasze odpowiedzi, rady, sprawdzam wszystkie linki, niektóre odpowiedzi analizuje po kilka razy, staram się intepretować je na różne sposoby,

Na przykład znalazłem szkołę tańca i już od tygodnia staram się to chociaż sprawdzić i nie mogę, mam taki natłok myśli, tyle analiz, tyle rozważań za i przeciw, że ledwo wyrabiam ze zmęczenia umysłowego. Tak samo jest z założeniem konta na portalu randkowym, już z miesiąc się z tym męczę i nadal nic.

I to jest dowód na to, że olewasz nasze odpowiedzi. Bo wszyscy ci mówimy, żebyś przestał analizować i zaczął żyć. I to jest twoja odpowiedź na to.

Ja musiałbym mieć kogoś kto mnie popchnie naprzód, dosłownie, fizycznie. Ten ktoś musiałby być ze mną cały czas, 24h na dobę, a nie godzinę w tygodniu. I zmuszać do robienia czegoś czego się boję, zmuszać do opuszczania strefy komfortu, a gdybym się stawiał to walić w mordę i pchać dalej. Albo musiałoby się zdarzyć coś co tak samo by mnie zmusiło do działania, na przykład właśnie zmiana pracy, a wraz z nią otoczenia.

Nie. Po prostu nie. Przestań sobie wmawiać takie bzdury, które są ultra wygodne i w pełni usprawiedliwiają twój stan. Jesteś dorosły. Jesteś sam odpowiedzialny za swój stan. Nie masz już lat kilku ani kilkunastu, żeby takie tłumaczenie przeszło. Jesteś dorosłym facetem i pora zacząć zachowywać się stosownie do tego.

173

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

A chuj z tym. Niech ćwiczy na kobietach.
A chuj z tym, niech je krzywdzi po drodze, przecież się uczy.
A chuj z tym, że ma tendencję do osaczenia dziewczyny.
A chuj z tym, że nie stworzy zdrowej relacji
A chuj z tym, że w tej relacji nie będzie sam.
A chuj z tym, ze druga osoba będzie cierpieć.

Gdyby ta druga osoba była facetem, a nie kobietą, to byś tak z chujami nie leciał, tylko broniłbyś faceta, aż by wióry leciały. Ale, ze to kobieta, to chuj z tym. Niech sobie Shini poćwiczy, w końcu jej psychika, uczucia i zdrowie nie są ważne, najważniejsze, żeby Shini zaliczył i żeby miał na kim trenować.

Co za skurwysystwo.

174 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-10-09 20:42:58)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Lady Loka a w domu wszyscy zdrowi?

Nikt tak nie pisze, ani nie mówi ' a chuj z tym - ważne, żeby shini pociupciał'. Wręcz przeciwnie. Jak chce pociupciać - niech idzie na panienki. Zapłaci za usługę i bez stresu dostanie możliwość spełnienia najskrytszych fantazji. Cosplay z kocimi uszkami i anal-ogonkiem? Proszę bardzo - to tylko kwestia ceny.

Interakcji międzyludzkich może nauczyć się tylko poprzez praktykę. I tylko do tego się go tu popycha: do przełamywania strachu. Do próbowania stworzenia NORMALNEJ relacji z kimkolwiek. Do poznawania innych i do pozwolenia, aby inni poznawali jego. I TYLKO TYLE. Wszystkie rady jakie tu dostał i od babek i od facetów dotyczyły tego samego: narzędzi jak się uwolnić z obecnego marazmu, aby zacząć NORMALNIE funkcjonować w społeczeństwie.

-edit- ok nie widziałem posta N_O

175

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Lady Loka napisał/a:

A chuj z tym. Niech ćwiczy na kobietach.
A chuj z tym, niech je krzywdzi po drodze, przecież się uczy.
A chuj z tym, że ma tendencję do osaczenia dziewczyny.
A chuj z tym, że nie stworzy zdrowej relacji
A chuj z tym, że w tej relacji nie będzie sam.
A chuj z tym, ze druga osoba będzie cierpieć.

Gdyby ta druga osoba była facetem, a nie kobietą, to byś tak z chujami nie leciał, tylko broniłbyś faceta, aż by wióry leciały. Ale, ze to kobieta, to chuj z tym. Niech sobie Shini poćwiczy, w końcu jej psychika, uczucia i zdrowie nie są ważne, najważniejsze, żeby Shini zaliczył i żeby miał na kim trenować.

Co za skurwysystwo.

+1

176

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
2odiak napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A chuj z tym. Niech ćwiczy na kobietach.
A chuj z tym, niech je krzywdzi po drodze, przecież się uczy.
A chuj z tym, że ma tendencję do osaczenia dziewczyny.
A chuj z tym, że nie stworzy zdrowej relacji
A chuj z tym, że w tej relacji nie będzie sam.
A chuj z tym, ze druga osoba będzie cierpieć.

Gdyby ta druga osoba była facetem, a nie kobietą, to byś tak z chujami nie leciał, tylko broniłbyś faceta, aż by wióry leciały. Ale, ze to kobieta, to chuj z tym. Niech sobie Shini poćwiczy, w końcu jej psychika, uczucia i zdrowie nie są ważne, najważniejsze, żeby Shini zaliczył i żeby miał na kim trenować.

Co za skurwysystwo.

+1

+ 1

I coraz mniej mnie dziwi, że Nowe_otwarcie tak się oburzył na moje wcześniejsze posty.
I to jest naprawdę chore, żeby namawiać do takiego egoizmu, który w efekcie i tak Shiniego skrzywdzi.

177

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Ja musiałbym mieć kogoś kto mnie popchnie naprzód, dosłownie, fizycznie. Ten ktoś musiałby być ze mną cały czas, 24h na dobę, a nie godzinę w tygodniu. I zmuszać do robienia czegoś czego się boję, zmuszać do opuszczania strefy komfortu, a gdybym się stawiał to walić w mordę i pchać dalej. Albo musiałoby się zdarzyć coś co tak samo by mnie zmusiło do działania, na przykład właśnie zmiana pracy, a wraz z nią otoczenia.

Nie. Po prostu nie. Przestań sobie wmawiać takie bzdury, które są ultra wygodne i w pełni usprawiedliwiają twój stan. Jesteś dorosły. Jesteś sam odpowiedzialny za swój stan. Nie masz już lat kilku ani kilkunastu, żeby takie tłumaczenie przeszło. Jesteś dorosłym facetem i pora zacząć zachowywać się stosownie do tego.

Dobrze, że przede mną to napisałeś i zrobiłeś to tak łagodnie, bo nie chcielibyście czytać, co ciśnie mi się pod palce.

178

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Dobrze, że przede mną to napisałeś i zrobiłeś to tak łagodnie, bo nie chcielibyście czytać, co ciśnie mi się pod palce.

Nie trzymaj tego w sobie wink

179

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
2odiak napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A chuj z tym. Niech ćwiczy na kobietach.
A chuj z tym, niech je krzywdzi po drodze, przecież się uczy.
A chuj z tym, że ma tendencję do osaczenia dziewczyny.
A chuj z tym, że nie stworzy zdrowej relacji
A chuj z tym, że w tej relacji nie będzie sam.
A chuj z tym, ze druga osoba będzie cierpieć.

Gdyby ta druga osoba była facetem, a nie kobietą, to byś tak z chujami nie leciał, tylko broniłbyś faceta, aż by wióry leciały. Ale, ze to kobieta, to chuj z tym. Niech sobie Shini poćwiczy, w końcu jej psychika, uczucia i zdrowie nie są ważne, najważniejsze, żeby Shini zaliczył i żeby miał na kim trenować.

Co za skurwysystwo.

+1

Jakby to ujęła twoja niedawna idolka: (pedalarz) właśnie "zaklaskał jajami" w geście poparcia big_smile

Lady Loka napisał/a:

A chuj z tym. Niech ćwiczy na kobietach.
A chuj z tym, niech je krzywdzi po drodze, przecież się uczy.
A chuj z tym, że ma tendencję do osaczenia dziewczyny.
A chuj z tym, że nie stworzy zdrowej relacji
A chuj z tym, że w tej relacji nie będzie sam.
A chuj z tym, ze druga osoba będzie cierpieć.

Gdyby ta druga osoba była facetem, a nie kobietą, to byś tak z chujami nie leciał, tylko broniłbyś faceta, aż by wióry leciały. Ale, ze to kobieta, to chuj z tym. Niech sobie Shini poćwiczy, w końcu jej psychika, uczucia i zdrowie nie są ważne, najważniejsze, żeby Shini zaliczył i żeby miał na kim trenować.

Co za skurwysystwo.

Spokojnie, wyrównuję tylko co najwyżej sku...stwo, które od miesięcy uprawiacie przeciwko nieprzyklaskującym wam facetom; "broniłbyś faceta" ... napisała jedna z tych, która z jeszcze większą tendencyjnością broni widzimisię kobiet.

Bo wy dwie (i jeszcze kilka innych) na 100% już wiecie że akurat nie trafi na taką, która będzie potrzebowała akurat tego co on ma jej do zaoferowania. Że w waszym ograniczonym myśleniu nie będzie kompletna? I co z tego, może właśnie takiej mu trzeba! Może właśnie ta, na którą trafi, okaże się tą która go wystarczająco zmotywuje do zmian? Może tak byc, bo różnie bywa i ani wy ani nikt inny nie może tego stwierdzic na 100%. Może zaiskrzy z obu stron, tego też na 100% nie wiecie, a jeśli już teraz będziecie twierdzic że wiecie, to będziecie na 100% łgac. Bo co wyjdzie, to można na 100% wiedziec dopiero po fakcie.

A paniusie uważające się za kompletne niech w tej sytuacji sp...ją, bo sprawa ich nie dotyczy, niech się zajmą swoim (jakże udanym według ich deklaracji) życiem  big_smile

@Shinigami: odpuśc sobie to forum, bo tu nie usłyszysz życzliwego słowa. Po prostu rób swoje i próbuj, bo bez próbowania na pewno nic nie zdziałasz. Pamiętasz kawał jak stary Żyd narzekał że nie może wygrac na loterii i biadolił do Boga? "Mosze, ty mnie daj szansę, ty wreszcie zagraj na loterii!"

180

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Nie. Po prostu nie. Przestań sobie wmawiać takie bzdury, które są ultra wygodne i w pełni usprawiedliwiają twój stan. Jesteś dorosły. Jesteś sam odpowiedzialny za swój stan. Nie masz już lat kilku ani kilkunastu, żeby takie tłumaczenie przeszło. Jesteś dorosłym facetem i pora zacząć zachowywać się stosownie do tego.

Jest odpowiedzialny za siebie, ale to działa w dwie strony. Ryzyko możesz podejmowac tylko w zakresie swojej zbudowanej "poduszki ochronnej" lub tego, na ile ktoś może TOBIE pomóc w razie czego i ile masz takich osób.

Kluczowe pytanie brzmi: na ile on jest się w stanie dogadac z rodzicami by dali mu leciec samemu, ale w razie czego pomogli jak pierdolnie na ryj?
Bo poważna rozmowa (a nie bezmyślne wypowiedzenie wojny) to jego klucz do pójścia dalej.

Podam może na swoim przykładzie: przestaje mi wystarczac kasy na pewne konieczne inwestycje, dlatego czuję że jestem zmuszony (wcale nie chcę, bo nie lubię zmieniac pracy; muszę) szukac nowej roboty. Jednocześnie mam zobowiązania: opłaty mieszkaniowe plus środki przesyłane na utrzymanie córki to w pobliżu 3 koła miesięcznie; nie mam NIKOGO, kto mi tę kasę w razie czego pożyczy czy podaruje. NIKOGO (bo partnerka też będzie miała teraz swoje poważne wydatki, o większym ciężarze niż moje), więc nie mogę sobie jednocześnie pozwolic na wylądowanie na bruku, bo muszę miec środki na powyższe opłaty, nie mogę sobie pozwolic też na stratę mieszkania, które jest jedynym co mam. Dlatego proces zmiany pracy prowadzę na spokojnie, z pomocą agentki pośrednictwa pracy (bo nie mam też żadnych kontaktów w swojej branży, a już na pewno nie takich które pomogłyby mi się gdzieś wkręcic, powiedziały ile mogę zaśpiewac za pracę czy jaki kurs dodatkowo najlepiej zrobic). Mam ograniczone środki (równowartośc niecałych dwóch pensji; podczas wakacji zawsze trochę kasy leci, chociaż nawet gdybym córce i partnerce wszystkiego w lecie poskąpił, to i tak nie miałbym zapasu w postaci choc kwartalnych zarobków) i w czarnym scenariuszu ze 3/4 z nich może pójśc na te zabiegi związane ze zmianą roboty, niemogę więc szalec. I na tym też polega odpowiedzialne podejście: żeby nie skakac na łeb do basenu z niewiadomą ilością wody tylko po to by randomom udowodnic że sie nie boi! Na rozsądku i (jeśli trzeba) ostrożności. Nie sztuką jest rzucic starą pracę i wylądowac na bruku, o suchym pysku; sztuką jest to zrobic tak by w ostatecznym rachunku nie ucierpiec.

181 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-10-10 12:02:01)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
2odiak napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A chuj z tym. Niech ćwiczy na kobietach.
A chuj z tym, niech je krzywdzi po drodze, przecież się uczy.
A chuj z tym, że ma tendencję do osaczenia dziewczyny.
A chuj z tym, że nie stworzy zdrowej relacji
A chuj z tym, że w tej relacji nie będzie sam.
A chuj z tym, ze druga osoba będzie cierpieć.

Gdyby ta druga osoba była facetem, a nie kobietą, to byś tak z chujami nie leciał, tylko broniłbyś faceta, aż by wióry leciały. Ale, ze to kobieta, to chuj z tym. Niech sobie Shini poćwiczy, w końcu jej psychika, uczucia i zdrowie nie są ważne, najważniejsze, żeby Shini zaliczył i żeby miał na kim trenować.

Co za skurwysystwo.

+1

Jakby to ujęła twoja niedawna idolka: (pedalarz) właśnie "zaklaskał jajami" w geście poparcia big_smile

Widzę, że jakiś żal dupę ściska wink smile
Masz gościu takie odlepienie i zrycie beretu, jakiego żadna ustawa nawet 3-go świata nie przewiduje. Czas może udać się wreszcie do specjalisty?

P.S. Mnie przynajmniej jaja klaszczą. Tobie zaś przez lata bicia przez laske, może towarzyszyć syndrom lanego kundla  i skończonego przegrywa. Byłeś zerem i zerem pozostaniesz do usranej śmierci. Ta myśl cie nigdy nie opuści.

Nowe_otwarcie napisał/a:

@Shinigami: odpuśc sobie to forum, bo tu nie usłyszysz życzliwego słowa. Po prostu rób swoje i próbuj, bo bez próbowania na pewno nic nie zdziałasz. Pamiętasz kawał jak stary Żyd narzekał że nie może wygrac na loterii i biadolił do Boga? "Mosze, ty mnie daj szansę, ty wreszcie zagraj na loterii!"

O pan ratownik wujek dobra rada, szuka kumpla do poklepywania, bo sam jest tu skończony przez swoje odlepienie i napierdalanie w użytkowniczki swoimi urojonymi wyrzutami " złotych myśli" w chamski i agresywny sposób. Życzliwego słowa na bank nie usłyszy żaden toksyk, dlatego najlepiej jakby wszystkie elementy na zawsze się wylogowały i dały żyć normalnym ludziom.

P.S.

Jakim to trzeba być zwyrolem i patusem, żeby proponować gościowi  nie w pełni świadomemu, by uczył się na dziewczynkach. Koleś w pierwszej kolejności wymaga specjalisty zanim zbliży się do kogokolwiek.

182

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
2odiak napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
2odiak napisał/a:

+1

Jakby to ujęła twoja niedawna idolka: (pedalarz) właśnie "zaklaskał jajami" w geście poparcia big_smile

Widzę, że jakiś żal dupę ściska wink smile
Masz gościu takie odlepienie i zrycie beretu, jakiego żadna ustawa nawet 3-go świata nie przewiduje. Czas może udać się wreszcie do specjalisty?

P.S. Mnie przynajmniej jaja klaszczą. Tobie zaś przez lata bicia przez laske, może towarzyszyć syndrom lanego kundla  i skończonego przegrywa. Byłeś zerem i zerem pozostaniesz do usranej śmierci. Ta myśl cie nigdy nie opuści.

Jak widac zabolało pedalarza big_smile
Żyj dalej w przekonaniu że twoja opinia może mnie zdołowac (owszem, są osoby, których opinia w takiej wersji mogłaby sprawic mi przykrośc, ale z czystym sumieniem ci napiszę: ty do nich nie należysz) lol

183 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-10-10 11:51:13)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
2odiak napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Jakby to ujęła twoja niedawna idolka: (pedalarz) właśnie "zaklaskał jajami" w geście poparcia big_smile

Widzę, że jakiś żal dupę ściska wink smile
Masz gościu takie odlepienie i zrycie beretu, jakiego żadna ustawa nawet 3-go świata nie przewiduje. Czas może udać się wreszcie do specjalisty?

P.S. Mnie przynajmniej jaja klaszczą. Tobie zaś przez lata bicia przez laske, może towarzyszyć syndrom lanego kundla  i skończonego przegrywa. Byłeś zerem i zerem pozostaniesz do usranej śmierci. Ta myśl cie nigdy nie opuści.

Jak widac zabolało pedalarza big_smile
Żyj dalej w przekonaniu że twoja opinia może mnie zdołowac (owszem, są osoby, których opinia w takiej wersji mogłaby sprawic mi przykrośc, ale z czystym sumieniem ci napiszę: ty do nich nie należysz) lol

Mnie koło chuja latają  twoje odlepione teksty. Informuje tylko w jakim dość poważnym jesteś stanie nieważkości big_smile

Taaaaaaaaaaaaa i te sprawić przykrość xD A tylko małe pierdnięcie, a latasz jak wielki bąk ukłuty w sam środek dupy  big_smile

184

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Nie sztuką jest rzucic starą pracę i wylądowac na bruku, o suchym pysku; sztuką jest to zrobic tak by w ostatecznym rachunku nie ucierpiec.

Nikt mu tego nie każe. Wręcz przeciwnie - wszyscy mu polecali zacząć od terapii i inwestycji w siebie - w tematyczne kursy i szkolenia, w siłownię (lub inny sport indywidualny lub grupowy), w stylistę, profesjonalną sesje foto, żeby miał co na konto na portalu/apce wrzucić. I wszyscy mu tłumaczyli, że to nie jest do zrobienia na hop-siup tylko jest to proces. I im szybciej zacznie - tym szybciej zobaczy tego efekty. Bo wieczne dziamgolenie i analizowanie do usrania nie zaprowadzi go nigdzie. Bo nigdy nie zrozumie, jak nie spróbuje. Bo to jakby osobie niewidomej od urodzenia tłumaczyć czym jest tęcza i kolor.

Sam mu podawałem linki/nazwy do różnych takich. A jak nie ma pomysłu, to od tego są darmowe kursy, żeby sprawdzić czy dany temat cię grzeje, czy jednak nie. Problem w tym, że Shini na gadaniu kończy, a działań nie podejmuje żadnych.

Bo wy dwie (i jeszcze kilka innych) na 100% już wiecie że akurat nie trafi na taką, która będzie potrzebowała akurat tego co on ma jej do zaoferowania. Że w waszym ograniczonym myśleniu nie będzie kompletna? I co z tego, może właśnie takiej mu trzeba! Może właśnie ta, na którą trafi, okaże się tą która go wystarczająco zmotywuje do zmian? Może tak byc, bo różnie bywa i ani wy ani nikt inny nie może tego stwierdzic na 100%. Może zaiskrzy z obu stron, tego też na 100% nie wiecie, a jeśli już teraz będziecie twierdzic że wiecie, to będziecie na 100% łgac. Bo co wyjdzie, to można na 100% wiedziec dopiero po fakcie.

I w tym momencie chyba wszyscy ci tłumaczą, że życie tak nie działa, a ładowanie się w patologiczny związek przeniesie jedynie odwrotny skutek od zamierzonego i tylko napędzi jego problemy jeszcze bardziej + dojdzie do tego szereg nowych. Bo NIKT, naprawdę NIKT normalny nie wchodzi w związek z osobą o tak głębokich i poważnych problemach psychologicznych.

Taki schemat widywałem i u moich pojebanych znajomych i czytam o tym w necie (nie tylko tu) od wielu lat.

Bo ONA (lub ON) zaakceptuje mnie takiego jakim jestem - z całym bagażem moich problemów i wykona ZA MNIE całą pracę, aby tych problemów się pozbyć. Takie podejście to marzenie ściętej głowy. Po pierwsze dlaczego ktokolwiek miałby tolerować i akceptować tak głębokie pojebanie (tu wstaw cokolwiek - dragi, hazard, zdrady, nadmierną rozwiązłość seksualną, późnodziewictwo, choroby psychiczne itd) skoro nie brakuje ludzi mniej lub ogarniętych? A skoro wykazuje aż tak głębokie zrozumienie i empatię, to po co miałaby taka osoba cokolwiek zmieniać? Skoro ktoś ma syndrom mesjasza lub innej matki polki, to jak tylko koleś się pozbiera choć trochę, to taka babka pójdzie do innego, kto mocniej będzie potrzebował 'ratowania'. O ile tu zachodzi jakakolwiek pomoc, bo częściej jednak takie 'ratowniczki' będą cię wpędzać w jeszcze większe bagno, aby jeszcze większą mieć satysfakcje z 'opieki nad pokrzywdzonym'.

I wiesz co się dzieje z takimi Shini w takich sytuacjach? Cofają się nie o krok, ale o 10. Nierzadko w ogóle poddają się i wchodzi depresja, wchodzą próby samobójcze. Bo nawiązując do twojego przykładu z głodnym, to taki związek nie byłby obiadem pozwalającym napełnić pusty brzuch, a byłby jedynie możliwością powąchania tego, co jedzą inni. Bo taki związek nie jest normalny. Nie ma w nim równowagi. Nie ma stabilności emocjonalnej, nie ma partnerstwa, nie ma rzeczywistego wsparcia, otwartości i zaufania. To czysta patologia z wykorzystywaniem słabości, niepewności i problemów dla własnej satysfakcji.

I to jest jeszcze ten optymistyczny scenariusz. Ten mniej optymistyczny, zakładający podstęp, jakąś formę oszustwa ze strony Shini, aby uwieźć, omotać i przywiązać nadmiernym oddaniem i poświęceniem to gwarantuje lata terapii dla takiej dziewczyny. Bo skończy jej się jakiekolwiek życie. Skończy się jej wolna wola, niezależność i prywatność. Bo będzie musiała zrezygnować z siebie, dla niego, aby ostatecznie....i tak go zostawić. Niezdolnego do jakiejkolwiek samodzielnej egzystencji.

Najpierw Shini musi się odciąć od rodzicielskiej pępowiny i musi zbudować sobie kręgosłup. Aby faktycznie nie zrobić innym kuku. Ani sobie.

185 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-10 17:28:57)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:

Nikt mu tego nie każe. Wręcz przeciwnie - wszyscy mu polecali zacząć od terapii i inwestycji w siebie - w tematyczne kursy i szkolenia, w siłownię (lub inny sport indywidualny lub grupowy), w stylistę, profesjonalną sesje foto, żeby miał co na konto na portalu/apce wrzucić. I wszyscy mu tłumaczyli, że to nie jest do zrobienia na hop-siup tylko jest to proces. I im szybciej zacznie - tym szybciej zobaczy tego efekty. Bo wieczne dziamgolenie i analizowanie do usrania nie zaprowadzi go nigdzie. Bo nigdy nie zrozumie, jak nie spróbuje. Bo to jakby osobie niewidomej od urodzenia tłumaczyć czym jest tęcza i kolor.

Sam mu podawałem linki/nazwy do różnych takich. A jak nie ma pomysłu, to od tego są darmowe kursy, żeby sprawdzić czy dany temat cię grzeje, czy jednak nie. Problem w tym, że Shini na gadaniu kończy, a działań nie podejmuje żadnych.

Ja pierdolę... Jack, normalnie odpadam. Gdyby każdy się chciał tak srac, to by ludziom życia zabrakło na stworzenie związków, bo do starości by się do tego przygotowywali zamiast działac... a kobiece ciało wiecznie jędrne nie będzie wink

Wiesz, ja miałem mniej więcej ułożony plan na rok, w którym miałem rozwód; plan był taki że odczekam jakieś pół roku, może odrobinkę więcej (tylko uznałem że potrzebuję na dojście do formy i otrząśnięcie się; w końcu na początku owego roku to była finalizacja końca, a nie jego początek...) i zakładam konto na portalu. Nigdy wcześniej z portalu nie korzystałem. W międzyczasie przytrafiło się... coś, czego nie planowałem i co trochę mi te plany zdestabilizowało. Nie zmienia to faktu że jak to coś wkurwiło mnie po raz ostatni, to wróciłem do domu... i dwa dni później miałem założone konto: bez niepotrzebnych przygotowań, z samojebką zrobioną tego lata w profilu (nic wyjebanego, normalne zdjęcie, na którym wyszedłem według mnie wystarczająco dobrze, nieraz się pojawiał komentarz że wyglądam na nim normalniej od większości innych, którzy pewnie mieli zwarcie mózgu co wstawic i przekombinowywali), z opisem tego co myślałem, jak widziałem to czego szukam itd. I bez tych przygotowań babki same zaczęły się zlatywac, nawet mogłem sobie pozwolic na dośc pasywną postawę. Innymi słowy: czy były mi potrzebne wielkie przygotowywania? Nie. A czy Shiniemu są potrzebne? Byc może większe niż mnie, ale prawdopodobnie mniejsze niż wszyscy sądzicie. Ktoś go widział, wygląda tak źle że aż takiego podpicowania potrzebuje? Musiałby byc to naprawdę ciężki przypadek. W zaciszu pokoju z kompem nie potrafi jakoś poprowadzic rozmowy z babką? W domu łatwiej mimo wszystko... a jeśli ma problemy, to akurat to powinien potrenowac. Ale pewnie wystarczy po prostu spróbowac miec wyjebane, to działa (późniejsza porada lekarki wink ).



Jack Sparrow napisał/a:

I w tym momencie chyba wszyscy ci tłumaczą, że życie tak nie działa, a ładowanie się w patologiczny związek przeniesie jedynie odwrotny skutek od zamierzonego i tylko napędzi jego problemy jeszcze bardziej + dojdzie do tego szereg nowych. Bo NIKT, naprawdę NIKT normalny nie wchodzi w związek z osobą o tak głębokich i poważnych problemach psychologicznych.

Taki schemat widywałem i u moich pojebanych znajomych i czytam o tym w necie (nie tylko tu) od wielu lat.

Bo ONA (lub ON) zaakceptuje mnie takiego jakim jestem - z całym bagażem moich problemów i wykona ZA MNIE całą pracę, aby tych problemów się pozbyć. Takie podejście to marzenie ściętej głowy. Po pierwsze dlaczego ktokolwiek miałby tolerować i akceptować tak głębokie pojebanie (tu wstaw cokolwiek - dragi, hazard, zdrady, nadmierną rozwiązłość seksualną, późnodziewictwo, choroby psychiczne itd) skoro nie brakuje ludzi mniej lub ogarniętych? A skoro wykazuje aż tak głębokie zrozumienie i empatię, to po co miałaby taka osoba cokolwiek zmieniać? Skoro ktoś ma syndrom mesjasza lub innej matki polki, to jak tylko koleś się pozbiera choć trochę, to taka babka pójdzie do innego, kto mocniej będzie potrzebował 'ratowania'. O ile tu zachodzi jakakolwiek pomoc, bo częściej jednak takie 'ratowniczki' będą cię wpędzać w jeszcze większe bagno, aby jeszcze większą mieć satysfakcje z 'opieki nad pokrzywdzonym'.

Tu już naprawdę widzę prawdziwy wulkan czarnowidztwa i szukania problemów, które nie muszą się pojawic. Dragi, alko, hazard, zdrady... Jack, mniej Harlequinów wink
Shini musi po prostu zacząc, potem pójdzie z górki; też zacząłem relatywnie późno, bo sam musiałem wydedukowac gdzie jest ten krok, po którym widac że dziewczyna jest chętna, nikt mi nie pomagał (laskom na randce jest łatwiej, mogą byc pasywne). Nie ma co widziec jako pewników największych zagrożeń i latami kuc zbroję przeciw nim. W tej kwestii czasami wręcz zbytnie rozkminianie przeszkadza, a nie pomaga.

Jack Sparrow napisał/a:

I wiesz co się dzieje z takimi Shini w takich sytuacjach? Cofają się nie o krok, ale o 10. Nierzadko w ogóle poddają się i wchodzi depresja, wchodzą próby samobójcze. Bo nawiązując do twojego przykładu z głodnym, to taki związek nie byłby obiadem pozwalającym napełnić pusty brzuch, a byłby jedynie możliwością powąchania tego, co jedzą inni. Bo taki związek nie jest normalny. Nie ma w nim równowagi. Nie ma stabilności emocjonalnej, nie ma partnerstwa, nie ma rzeczywistego wsparcia, otwartości i zaufania. To czysta patologia z wykorzystywaniem słabości, niepewności i problemów dla własnej satysfakcji.

I jeszcze większe natężenie czarnowidztwa. Nie, to nie powąchanie. To zaspokojenie pierwszego, największego głodu nawet kaszanką, żeby przewód pokarmowy zaczął pracowac. Związek w waszym przesadnie wycyzelowanym poczuciu normalności i nadmierne przygotowania do niego zaczynają tu wyglądac jak sztuka dla sztuki. Tu warto po prostu spróbowac, a nawet jak nie wyjdzie, to wyciągnąc wnioski z tego i byc może kolejnego związku tak by kolejny był lepszy i pozbawiony błędów poprzedniego .

Jack Sparrow napisał/a:

I to jest jeszcze ten optymistyczny scenariusz. Ten mniej optymistyczny, zakładający podstęp, jakąś formę oszustwa ze strony Shini, aby uwieźć, omotać i przywiązać nadmiernym oddaniem i poświęceniem to gwarantuje lata terapii dla takiej dziewczyny. Bo skończy jej się jakiekolwiek życie. Skończy się jej wolna wola, niezależność i prywatność. Bo będzie musiała zrezygnować z siebie, dla niego, aby ostatecznie....i tak go zostawić. Niezdolnego do jakiejkolwiek samodzielnej egzystencji.

Najpierw Shini musi się odciąć od rodzicielskiej pępowiny i musi zbudować sobie kręgosłup. Aby faktycznie nie zrobić innym kuku. Ani sobie.

No teraz to już pojechałeś. Przy tej wizji trzeba mu jakieś 50 lat przygotowań. Tylko ciekawe czy dożyje związku...? lol

Tak na serio, to z rodzicami powinien przede wszystkim porozmawiac, właśnie jak z rodzicami. I odciąc pępowinę nawet stopniowo, ale w takim tempie, które będzie dobre dla niego, bez gwałtownego wywoływania konfliktu. Bo wbrew pozorom tych rodziców będzie jeszcze potrzebowac...

186

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Nowe_otwarcie napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nikt mu tego nie każe. Wręcz przeciwnie - wszyscy mu polecali zacząć od terapii i inwestycji w siebie - w tematyczne kursy i szkolenia, w siłownię (lub inny sport indywidualny lub grupowy), w stylistę, profesjonalną sesje foto, żeby miał co na konto na portalu/apce wrzucić. I wszyscy mu tłumaczyli, że to nie jest do zrobienia na hop-siup tylko jest to proces. I im szybciej zacznie - tym szybciej zobaczy tego efekty. Bo wieczne dziamgolenie i analizowanie do usrania nie zaprowadzi go nigdzie. Bo nigdy nie zrozumie, jak nie spróbuje. Bo to jakby osobie niewidomej od urodzenia tłumaczyć czym jest tęcza i kolor.

Sam mu podawałem linki/nazwy do różnych takich. A jak nie ma pomysłu, to od tego są darmowe kursy, żeby sprawdzić czy dany temat cię grzeje, czy jednak nie. Problem w tym, że Shini na gadaniu kończy, a działań nie podejmuje żadnych.

Ja pierdolę... Jack, normalnie odpadam. Gdyby każdy się chciał tak srac, to by ludziom życia zabrakło na stworzenie związków, bo do starości by się do tego przygotowywali zamiast działac... a kobiece ciało wiecznie jędrne nie będzie wink

.

Męskie też z czasem sflaczeje, czas płynie po równo dla wszystkich.

187 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-10-10 22:44:34)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Nie sposób zacytować wszystkiego co się pojawiło od mojego ostatniego posta więc odniosę się do kilku konkretnych fragmentów.

Priscilla napisał/a:

To tylko potwierdza, co napisałam powyżej. Ty jesteś tak spragniony i głodny uczucia, bliskości, a nawet zwykłego zainteresowania swoją osobą, że gotów jesteś swoją duszę sprzedać diabłu, byleby mieć choć namiastkę uczucia. Tak niestety nie da się stworzyć zdrowo (!) funkcjonującego związku.

To prawda, ale nie aż tak by sprzedawać duszę, tylko jedna rzecz byłaby dla mnie warta sprzedania duszy.

Jack Sparrow napisał/a:

Nikt mu tego nie każe. Wręcz przeciwnie - wszyscy mu polecali zacząć od terapii i inwestycji w siebie - w tematyczne kursy i szkolenia, w siłownię (lub inny sport indywidualny lub grupowy), w stylistę, profesjonalną sesje foto, żeby miał co na konto na portalu/apce wrzucić. I wszyscy mu tłumaczyli, że to nie jest do zrobienia na hop-siup tylko jest to proces. I im szybciej zacznie - tym szybciej zobaczy tego efekty. Bo wieczne dziamgolenie i analizowanie do usrania nie zaprowadzi go nigdzie. Bo nigdy nie zrozumie, jak nie spróbuje. Bo to jakby osobie niewidomej od urodzenia tłumaczyć czym jest tęcza i kolor.

Sam mu podawałem linki/nazwy do różnych takich. A jak nie ma pomysłu, to od tego są darmowe kursy, żeby sprawdzić czy dany temat cię grzeje, czy jednak nie. Problem w tym, że Shini na gadaniu kończy, a działań nie podejmuje żadnych.

I w tym momencie chyba wszyscy ci tłumaczą, że życie tak nie działa, a ładowanie się w patologiczny związek przeniesie jedynie odwrotny skutek od zamierzonego i tylko napędzi jego problemy jeszcze bardziej + dojdzie do tego szereg nowych. Bo NIKT, naprawdę NIKT normalny nie wchodzi w związek z osobą o tak głębokich i poważnych problemach psychologicznych.

Taki schemat widywałem i u moich pojebanych znajomych i czytam o tym w necie (nie tylko tu) od wielu lat.

Bo ONA (lub ON) zaakceptuje mnie takiego jakim jestem - z całym bagażem moich problemów i wykona ZA MNIE całą pracę, aby tych problemów się pozbyć. Takie podejście to marzenie ściętej głowy. Po pierwsze dlaczego ktokolwiek miałby tolerować i akceptować tak głębokie pojebanie (tu wstaw cokolwiek - dragi, hazard, zdrady, nadmierną rozwiązłość seksualną, późnodziewictwo, choroby psychiczne itd) skoro nie brakuje ludzi mniej lub ogarniętych?

Najpierw Shini musi się odciąć od rodzicielskiej pępowiny i musi zbudować sobie kręgosłup. Aby faktycznie nie zrobić innym kuku. Ani sobie.

Ja o tym wszystkim wiem i pisałem nie raz na czym polega problem, nie na braku wiedzy. To analizowanie włącza się automatycznie, nie mam nad tym żadnej kontroli, robię to tak naturalnie, że nawet nie zauważam kiedy zaczynam i kiedy kończę. To oczywiste, że muszę zacząć od terapii choć powiem szczerze, że coraz mniej wierzę w możliwość jej powodzenia. Jednak jak już wielokrotnie pisałem, czekam na terapię na NFZ bo prywatnie mnie nie stać. Co jeszcze mogę zrobić w tej kwestii? Raczej nie da się tego przyśpieszyć. W siłownię inwestuję już od dawna, teraz nawet kupiłem suplementy za niemałą cenę.

Nie mogę się zgodzić z tym, że ktoś mający pewne problemy jak wejdzie w związek to one się pogorszą. Kilka razy już widziałem jak samo wejście w związek kogoś uratowało, nieporównywanie zmieniło na lepsze, dostali bodźca do działania i w rok zrobili więcej niż przez całe wcześniejsze życie. Zrobili to sami, nikt nie zrobił tego za nich. No i oczywiście wszechobecna pogarda dla prawiczków tutaj już stawianych na równi z narkomanami, hazardzistami i prawdziwymi psycholami. To oczywiste, że muszę zmienić otoczenie i choć na jakiś czas odciąć się od rodziców ale do tego potrzeba pieniędzy i dopóki w jakiś sposób ich nie zdobędę to się nie uda.

Nowe_otwarcie napisał/a:

Innymi słowy: czy były mi potrzebne wielkie przygotowywania? Nie. A czy Shiniemu są potrzebne? Byc może większe niż mnie, ale prawdopodobnie mniejsze niż wszyscy sądzicie. Ktoś go widział, wygląda tak źle że aż takiego podpicowania potrzebuje? Musiałby byc to naprawdę ciężki przypadek. W zaciszu pokoju z kompem nie potrafi jakoś poprowadzic rozmowy z babką? W domu łatwiej mimo wszystko... a jeśli ma problemy, to akurat to powinien potrenowac. Ale pewnie wystarczy po prostu spróbowac miec wyjebane, to działa (późniejsza porada lekarki wink ).

Tak na serio, to z rodzicami powinien przede wszystkim porozmawiac, właśnie jak z rodzicami. I odciąc pępowinę nawet stopniowo, ale w takim tempie, które będzie dobre dla niego, bez gwałtownego wywoływania konfliktu. Bo wbrew pozorom tych rodziców będzie jeszcze potrzebowac...

Na wygląd jakoś bardzo nie narzekam, oczywiście mogłoby być lepiej ale wciąż nie jest tak źle. Z rodzicami już nie raz rozmawiałem o mojej sytuacji i chyba teraz w miarę zrozumieli, że współczesny świat wygląda trochę inaczej niż jak oni byli w moim wieku. Jednak na pomoc w kwestii chociażby wyprowadzki nie mam co liczyć bo po prostu nie mają możliwości mi w tym jakoś pomóc. Dlatego też nie narzekają ani nie zmuszają mnie do niczego poza dokładaniem się do rachunków. Wytłumaczenie im kilku kwestii nie było łatwe, bo na przykład oni nigdy się nie wyprowadzali od rodziców aż nie zbudowali swojego domu będąc już po ślubie, dla nich pojęcie wynajmowania, a już zwłaszcza pokoju z obcymi ludźmi jest czymś niezrozumiałym. I takich różnic w postrzeganiu niektórych kwestii było i jest znacznie więcej.

188

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Shini, ale czekanie na związek, zeby zmieniać życie to idiotyzm. Druga osoba NIE JEST odpowiedzialna za Twoje zmiany.
Plus, czy Ty siebie czytasz? Myślisz o logice tego?
Zaczęłam pisać pytanie czy wziąłbyś zaniedbaną partnerkę big_smile Ty byś wział, bo desperacja u Ciebie jest w  pełni, ale raczej jak zapytasz kolegow, to nikt nie weźmie np. dziewczyny, która się nie myje, licząc na to, że jak wejdzie w związek, to znajdzie motywację do zadbania o siebie.
No zwyczajnie nie o to chodzi w związku. Potem jest to piękne powiedzenie "bo ja myślałam, że on się zmieni, a się nie zmienił".
Partner to nie zbawca świata, od którego zależy to, co Ty zrobisz ze swoim życiem.

189

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Jack Sparrow napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Dobrze, że przede mną to napisałeś i zrobiłeś to tak łagodnie, bo nie chcielibyście czytać, co ciśnie mi się pod palce.

Nie trzymaj tego w sobie wink

Haha, trochę ochłonęłam, więc będzie bardziej cenzuralnie, ale wczoraj aż mi się ciśnienie podniosło.

Przecież to co napisał Shini, udając cały czas, że szuka kogoś, kogo ON chciałby uszczęśliwić, było zwykłym oszustwem i wyłącznie jego egoistyczną, toksyczną wizją na własne ratowanie tyłka. Oczami wyobraźni widzę osaczaną dziewczynę, na której chłopak się uwiesi i będzie z niej wysysał całą życiową energię. Tak się nie da żyć. Dla niektórych to może być słodkie, to zapatrzenie, chęć zdmuchiwania pyłków z ramienia, ale tylko na chwilę, bo do czasu aż poczuje się przytłoczona tym ciężarem, jakim ją przywali.

Ten post jedynie potwierdził, co napisałam jakiś czas temu, że on nie szuka partnerki, ale kogoś, kto zastąpi mu rodzicielkę, a na kim się uwiesi oczekując pchania do przodu i utwierdzania w przekonaniu, że jest ważny, że da radę, że jest kimś dla niej wyjątkowym. Nie zauważył tylko, że matka kocha miłością bezwarunkową i bezinteresowną, a taka dorosła, dojrzała kobieta też ma swoje potrzeby i oczekiwania i też może liczyć na to, że zamiast dużego dziecka, którym trzeba się zaopiekować, będzie mieć partnera, przy którym chciałaby poczuć się bezpieczna. Nawiasem mówiąc ciekawe, jak Shini rozumie pojęcie bezpieczeństwa w związku.

Nie wspominając, że cały dramat takiej sytuacji polega na tym, że nawet jeśli będzie to słyszał, to i tak nie będzie wierzył u usłyszane słowa, dlatego potem zacznie się domaganie zapewnień, że to wszystko prawda i rozpaczliwe, kurczowe trzymanie się swojego ratownika. Będzie zazdrosny, zaborczy lub przeciwnie - kompletnie bezradny.

A jeśli w związek wejdzie dwoje podobnie poharatanych, to mogą się tylko wzajemnie jeszcze bardziej okaleczyć.

Nie, nie i jeszcze raz nie - nie tylko dla dobra dziewczyny, ale i Shiniego, który musi coś zrobić ze swoim życiem, myśleniem, dopiero potem myśleć o związku.

190 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-10-11 07:35:58)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Nie, nie i jeszcze raz nie - nie tylko dla dobra dziewczyny, ale i Shiniego, który musi coś zrobić ze swoim życiem, myśleniem, dopiero potem myśleć o związku.

To ostatnie zdanie to wisienka na torcie. Ekstrapolując warunki tego twierdzenia w czasie otrzymamy także to że (według ciebie, w skrajnym wypadku) Shini ma być nawet sam do końca życia DLA SWOJEGO DOBRA lol

EDIT: jeszcze jeden fragment w twoim poście podniósł mi ciśnienie, ale i pokazuje skąd się się bierze twoje nastawienie:

Priscilla napisał/a:

a taka dorosła, dojrzała kobieta też ma swoje potrzeby i oczekiwania i też może liczyć na to, że zamiast dużego dziecka, którym trzeba się zaopiekować, będzie mieć partnera, przy którym chciałaby poczuć się bezpieczna.

Jak widzę kolejna piewczyni starych, korzystnych dla pewnej grupy kobiet zasad i tez że to tylko kobieta ma prawo się uwieszac, tylko kobieta ma prawo do słabości i lęku, tylko kobieta ma prawo oczekiwac od partnera zapewnienia jej bezpieczeństwa. Może nie wiesz, ale w prawdziwym związku OBIE strony zapewniają sobie wzajemnie poczucie bezpieczeństwa, oparcia itd. Bo facet TEŻ ma prawo tego oczekiwac, TEŻ ma prawo do chwil słabości i strachu i TEŻ może zostac wykończony psychicznie tym że wszystko wisi na nim, że cała presja jest skierowana na niego... i też czasem (nie stale, ale czasem, w trudniejszych chwilach) może potrzebowac żeby to JEMU ta druga strona zapewniła poczucie bezpieczeństwa (zwłaszcza gdy na nikogo innego nie może liczyc).

191

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Kurczę ja miałem podobne doświadczenie do Shinigami w jego wieku ...

W szkole technicznej nie było żadnych kobiet. Dopiero jak ją kończyłem pojawił się kobiety.
Później po szkole zająłem się pomnażaniem kasy i innymi rzeczami.
Kobiety mnie nie interesowały ...

Chyba jak miałem 27lat stwierdziłem że czas się zainteresować płcią przeciwną. Poznałem przez portal kobietę. Dzwoniliśmy do siebie , spotykaliśmy się. Było fajnie.
Ale po pewnym czasie zerwałem bo wiedziałem że ten związek nie ma przyszłości (kobieta nie miała odciętej pępowiny, była zależna od matki i matka nią sterowała a matka niesamowiice toksyczna).
Później poznałem inną kobietę , spotykaliśmy się, zamieszkaliśmy razem i po pewnym czasie zaręczyliśmy się.
byliśmy razem chyba 17lat ...

Wiec naprawdę gadanie że trzeba najpierw sie przygotować do zwiazku i nie najpierw samorozwój i itd ?
To bzdury.

NIKT nie ma doświadczenia i nigdy nie będzie miał. Doświadczenie przychodzi po czasie. Czasami się udaje, czasami nie ...
Takie życie.

Nikt nie da gwarancji że związek się uda. Zawsze drogi mogą się rozejść.

Wiele ludzi poznawało sie jak mieli po kilkanaście lat i wiele tych związków przetrwało.

Co powinien zrobić ?

Założyć konta na portalach i zacząć rozmawiać z kobietami. Musi najpierw mieć pewność i wiedzieć czego chce.
Napisać w opisie prawdę o sobie. O swoich zaletach i planach.
Na spokojnie ...

Czy mu sie uda ? Nie wiem. Nikt nie wie. Ale chociaż będzie próbował.

Ludzie są różni. Są tacy którzy emanują chłodem i nie okazują uczuć. Ale są tacy którzy są ciepli i lubią okazywać uczucia i miłośc.

Ale musi dać szansę sobie ..

Co do zdjęcia. Kupić selfie sticka zrobić kilka zdjęc. W różnych ubraniach z uśmiechem na twarzy i dać do oceny koleżance. Niech oceni które najlepsze i takie wystawić.

Ja ze swoich zdjęć nie jestem zadowolony. Nie potrafie zrobić zdjęcia sobie smile

Ale nie ma co oczekiwać perfekcjonizmu tym bardziej że dla kobiet wcale wygląd faceta nie jest najważniejszy ..

Osobiście uważam że każdy ma szansę i powinien spróbować. Jak się nie uda to trudno. Ale będzie miało się świadomość że się chociaż spróbowalo.

Czasami trzeba spotkać kilkadziesiat osób aby wreszcie znaleźć tą jedyną.
Myślę że jak taką znajdzie to będzie wiedział że to ona ..

192

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Kaszpir, ale tu zupełnie nie o to chodzi. Nie chodzi o to, że trzeba wyjść na wyżyny samorozwoju. Chodzi o to, zeby wyjść z zaburzeń.

193 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-10-11 09:49:21)

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Lady Loka napisał/a:

Kaszpir, ale tu zupełnie nie o to chodzi. Nie chodzi o to, że trzeba wyjść na wyżyny samorozwoju. Chodzi o to, zeby wyjść z zaburzeń.

Jak tak poczytałam  o  Shinigami i jego pomyśle na życie, to rzeczywiście żadne rady tu nie pomogą, bo jak ktoś nie chce wychodzić ze strefy komfortu, to nie wyjdzie, zostanie tak jak jest, ewentualnie może znajdzie się desperatka, dla której posługiwanie się nim, będzie napędzało jej ego, ale to raczej wtedy jak się oderwie od rodziców albo poumierają. Dlatego mu odpowiada to, co pisze, bo nie wymaga wysiłku.

194

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie
Priscilla napisał/a:

Haha, trochę ochłonęłam, więc będzie bardziej cenzuralnie, ale wczoraj aż mi się ciśnienie podniosło.

Przecież to co napisał Shini, udając cały czas, że szuka kogoś, kogo ON chciałby uszczęśliwić, było zwykłym oszustwem i wyłącznie jego egoistyczną, toksyczną wizją na własne ratowanie tyłka. Oczami wyobraźni widzę osaczaną dziewczynę, na której chłopak się uwiesi i będzie z niej wysysał całą życiową energię. Tak się nie da żyć. Dla niektórych to może być słodkie, to zapatrzenie, chęć zdmuchiwania pyłków z ramienia, ale tylko na chwilę, bo do czasu aż poczuje się przytłoczona tym ciężarem, jakim ją przywali.

Ten post jedynie potwierdził, co napisałam jakiś czas temu, że on nie szuka partnerki, ale kogoś, kto zastąpi mu rodzicielkę, a na kim się uwiesi oczekując pchania do przodu i utwierdzania w przekonaniu, że jest ważny, że da radę, że jest kimś dla niej wyjątkowym. Nie zauważył tylko, że matka kocha miłością bezwarunkową i bezinteresowną, a taka dorosła, dojrzała kobieta też ma swoje potrzeby i oczekiwania i też może liczyć na to, że zamiast dużego dziecka, którym trzeba się zaopiekować, będzie mieć partnera, przy którym chciałaby poczuć się bezpieczna. Nawiasem mówiąc ciekawe, jak Shini rozumie pojęcie bezpieczeństwa w związku.

Nie wspominając, że cały dramat takiej sytuacji polega na tym, że nawet jeśli będzie to słyszał, to i tak nie będzie wierzył u usłyszane słowa, dlatego potem zacznie się domaganie zapewnień, że to wszystko prawda i rozpaczliwe, kurczowe trzymanie się swojego ratownika. Będzie zazdrosny, zaborczy lub przeciwnie - kompletnie bezradny.

A jeśli w związek wejdzie dwoje podobnie poharatanych, to mogą się tylko wzajemnie jeszcze bardziej okaleczyć.

Nie, nie i jeszcze raz nie - nie tylko dla dobra dziewczyny, ale i Shiniego, który musi coś zrobić ze swoim życiem, myśleniem, dopiero potem myśleć o związku.

Priscilla rozumiem twoje oburzenie, wynika ono z zupełnie innych środowisk w jakich oboje zawsze żyliśmy. Dla mnie to co napisał Kaszpir jest normalne bo właśnie takich ludzi znałem i znam do tej pory. NO też ma sporo racji i nie piszę tego bo mi się to podoba i dla tego się z nim zgadzam tylko mam dowody w postaci wielu osób, które znałem i wciąż znam. Patrząc po tym co niektórzy tu piszą pewnie by się okazało, że większość związków jakie kiedykolwiek widziałem była toksyczna, a jednak te związki trwają już wiele lat. Oczywiście nie wiadomo czy ludzie w nich są w pełni szczęśliwi, ale tak jak napisał NO, gdyby każdy najpierw miał stać się szczęśliwym, a dopiero potem zaczynać jakiekolwiek związki to mielibyśmy mnóstwo starych prawiczków i dziewic, a populacja byłaby mniejsza o co najmniej połowę. Znałem ludzi "poharatanych", którzy dzięki wejściu w związek poradzili sobie z tym. Prawdziwa matka jest tylko jedna i nie da się traktować kogoś innego w ten sam sposób. Większość z tego co wpoiła we mnie moja matka było dla mnie szkodliwe i teraz unikam tego jak tylko mogę. Nawet gdybym nieświadomie zaczął traktować dziewczynę podobnie do matki to jednak jestem już wyczulony na te szkodliwe treści i też bym tego unikał. Gdybym teraz wszedł w związek byłoby prawdopodobnie odwrotnie niż myślisz. Zamiast coraz bardziej polegać na tej dziewczynie robiłbym to co w liceum. Znów bym się wycofał i tłumił w sobie większość uczyć i emocji byle tylko ona się o nich nie dowiedziała. To też nie byłoby zbyt dobre ale na pewno lepsze niż zrzucanie tego wszystkiego na nią. O zazdrość z mojej strony faktycznie trochę się martwię.

NO ma rację, wszystko powinno być po równo, obowiązki, dawanie poczucia bezpieczeństwa its, cytując klasyk "Perfectly balance...", a nie tylko ONA ma się czuć przy nim bezpiecznie.

Kaszpir, już mam parę zdjęć na portal randkowy, w ciągu najbliższych dwóch tygodni spotykam się z koleżanką i właśnie zapytam jato ocenę tych zdjęć i może razem dorobimy jeszcze kilka. Przy okazji ta koleżanka jest właśnie dobrym przykładem, że nawet dwie ostro "poharatane" osoby mogą stworzyć świetny związek.

Odp: Flow z kolegą - pomóżcie

Shinigami zacznij oglądać Ślub od pierwszego wejrzenia na TVN, tam jest taki Marek (wziął ślub z Kornelią), bardzo podobny do ciebie z zachowania, może wyciągniesz wnioski jak NIE zachowywać się względem kobiety, którą widzisz jako partnerkę. Swoją drogą współczuję tej Kornelii, biedna dziewczyna.
Może sam się zgłoś, tam DOSTANIESZ kobietę i nie będziesz musiał szukać, byłoby jak za dawnych lat, małżeństwa aranżowane tongue

Posty [ 131 do 195 z 564 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Flow z kolegą - pomóżcie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024