Jack Sparrow napisał/a:Takie tematy na tym forum były tu poruszane i wszystkie kobiety jednogłośnie stwierdziły, że facet przyznający się do słabości i wad, które burzą jego wizerunek w oczach tejże kobiety automatycznie dostaje kosza.
To jest trochę bardziej złożone..
Jeśli wcześniej budował zupełnie inny wizerunek: np. kogoś bardzo ogarniętego, o wysokim statusie dajmy na to, a potem zaczyna zachowywać się jak ktoś, kto boi się własnego cienia przypuśćmy, czy jakieś inne rażąco mijające się z tym pierwotnym wizerunkiem zachowania, to tak. Jak najbardziej to odrzuci kobietę. Ale nie dlatego, że ktoś ma słabości, bo to upraszczanie, tylko przez brak autentyzmu i poczucie bycia oszukaną.
Nie raz ja czy moje wolne wtedy koleżanki spotkałyśmy się z podobnymi sytuacjami, gdzie faceci najpierw pokazywali się z jakiejś strony (nikt im nie kazał), a z czasem wykazywali tak odmienne zachowania, które powodowały, że przestawało się ufać w to co mówi i robi taka osoba.
To tak jakby kobieta twierdziła, że jest nie wiem..dziewicą , a z czasem by się okazało, że nie tylko nie jest, ale ma męża, do tego jest nimfomanką i zdradza cie z listonoszem i inkasentem 
To nieprawda , że chodzi o sam fakt, że ktoś ma słabości. Ja znam słabości mojego męża, mimo że jest typowym silnym psychicznie liderem, bo musi taki być w pracy. Ale to nigdy nie było tak, ze on mi się tak prezentował żeby mnie zdobyć, a np. kilka razy dziennie płakał z byle powodu czy nie wiem.. zostawiał mnie z dzieckiem, bo coś mu nie wyszło i szedł "do jaskini", jak to się mówi 
I tez nie znam ze związków koleżanek (a mam ich trochę) sytuacji, gdy np. bankructwo czy jakiś trudny okres w życiu ich facetów spowodował ich mniejsze zaangażowanie. To nigdy nie jest takie proste. ale zdaję sobie sprawę, ze część facetów lubi swoje różne krzywe czy nieodpowiedzialne zachowania tak przedstawiać, jako winę kobiety, a nie chce im się spojrzeć jak sami by się poczuli gdyby ona coś takiego odwalała w drugą stronę.
Więc albo ma się przyznać od razu, żeby z czystym sumieniem babka mogła mu dać kosza, albo tą informację ma w sobie pogrzebać po wsze czasy. I takie są doświadczenia każdego faceta - albo ma milczeć, albo przytakiwać, że popełniał błędy, bo tego chce usłyszeć babka dla swojego spokoju. A nikt normalny nie powie 'tak, tak, żałuję że miałem w życiu dużo seksu z fajnymi babkami, oj jak ja żałuję". Trzeba być ostatnim idiotą i naiwniakiem, aby uwierzyć w takie bajki. No chyba, ze ktoś się kurwił, to wtedy faktycznie może żałować.
Wiem, że nieudolnie nawiązujesz do tego co napisałam o mężu, który nie tyle powiedział mi, że "żałuje SEKSU z fajnymi kobietami", bo głupia nie jestem i on mnie za taką nie ma. Co jest człowiekiem bardzo otwartym i mądrym, z duża pokorą do życia i dystansem do siebie. Był na terapii po tym jak ciągle mu nie szły te relacje i tam zrozumiał dlaczego. Ciągle utrzymywał dystans emocjonalny, choć z pozoru był "otwarty", bo przecież się z kobietami umawiał i spędzali fajnie czas i seks był czyli niby-związek. A gdy robiło się poważniej i szło ku jakimś krokom, kobiety zaczynały domagać się z jego strony jednoznaczności, to wtedy nagle się gwałtownie wycofywał. Nie był gotowy.
Co do autora, to ja bym oczekiwała na pewno żeby mi powiedział. Inna sprawa, że szybko bym się domyśliła jak jest. Ale mimo to wolałabym żeby to wyszło od niego. Natomiast czułabym się oszukana i "zdradzona" gdyby facet wziął nogi za pas, wymawiając się jakimś idiotycznym powodem. Na to strach usprawiedliwieniem nie jest.
Napisałeś takim tonem jakbyś non stop upokorzeń tego typu doświadczał od kobiet.
Nie. Napisał jak to wygląda od strony mężczyzn ogólnie. Są informacje, które zwyczajnie dyskwalifikują faceta w oczach większości kobiet. Są to właśnie późnodziewictwo, skomplikowana przeszłość z narkotykami w tle lub inne uzależnienia, czy cokolwiek tego kalibru. Z resztą to samo udowodniła Norah Vincent, która po swoim eksperymencie dostała takiej deprechy, że popełniła samobójstwo.
Nie znam tego eksperymentu. Musiałabym zobaczyć o co chodzi.
Ale wyżej chyba wyjaśniłam sporo.