Witam was drodzy forumowicze. Chciała bym zadać dość proste pytanie na które nie ma całkowicie jednoznacznej odpowiedzi.
Wyobraźcie sobie sytuację w której musielibyscie podjąć ważną decyzję która wpłynie na resztę waszego życia. Waszego i waszego partnera. Powiedzmy może to być posiadanie dziecka, duży kredyt, rozstanie etc etc. Niestety wasze oczekiwania czy cele się różnią. Nie jesteście w stanie pójść na kompromis bo w danym temacie jest tylko rozwiązanie zero-jedynkowe (dziecko jest dobrym przykładem bo można je mieć lub nie mieć, nie ma nic pośredniego). Decyzja pozostaje w waszych rękach. Kochacie partnera i chcecie dla niego jak najlepiej, ale... No właśnie, jeżeli pójdziecie na rękę partnerowi to wasze uczucia zostaną trwałe zranione, wiecie, że przez długi czas lub wcale nie będziecie mogli się pogodzić z podjęta decyzją. No i druga strona medalu, jeżeli decyzja będzie po waszej myśli to partner będzie przyzywał równe katusze.
Jakie dycyzje byście podjęli? Poświęcicie siebie dla dobra drugiej strony czy też będziecie dbali o swoje dobro?
Cóż, to są różnice przy których powinno się dobrze zastanowić nad sensem bycia w związku z człowiekiem, którego priorytety są tak diametralnie inne od naszych.
Cóż, to są różnice przy których powinno się dobrze zastanowić nad sensem bycia w związku z człowiekiem, którego priorytety są tak diametralnie inne od naszych.
Dokładnie. Wiesz, każdy związek oparty jest na pewnych kompromisach, ALE są rzeczy, gdzie kompromis totalnie nie wchodzi w grę.
Nie piszesz o szczegółach, szanuje Twoja prywatność, ale byłoby mi łatwiej, gdybym znała szczegóły.
Idąc na kompromisy można wpaść w pułapkę... aby nie być posądzonym, że dbasz o siebie, że nie liczysz się z partnerem, ... dla świętego spokoju i w ramach tzn. "kompromisu" robisz, co partner chce, byleby się nie fochał... czasem wbrew sobie.
Subiektywnie - należy być w zgodzie z sobą samym, bez poświęcania się i męczeństwa w imię związku.
ALE bycie sobą nie oznacza robienie wszystkiego wg własnego widzi-misie i wygodnictwa, czasem pewnych rzeczy nie można mieć, trzeba zrezygnować, dojrzeć do nich. Dobrym przykładem jest dziecko - wiele kobiet chce je mieć. ALE czy chce mieć taki przedmiot "dziecko", czy raczej chce powołać nowe życie, wychować je, przekazać jakieś wartości, chce tworzyć rodzinę z ojcem dziecka? Bo jeżeli chęć posiadania dzieci wynika z tego drugiego, a partner mówi nie, to znaczy, że nie zrealizuje się swojej woli, to będzie tylko namiastka tej wizji życia rodziny.
Poza tym ludzie którzy kurczowo trzymają się jednej opcji, czasem tracą inne, wartościowe rzeczy/zdarzenia.
Wazne jest, by być w zgodzie z samym sobą, wiedzieć, na które sprawy się godze, bo mam podobne cele, a na które przystaję, bo wiem, ze partnerowi zależy, oraz - gdzie jest ta granica w elestycznosci, za którą już jest działanie wbrew sobie. W sprawach mniejsze wagi kompromis można osiągnąć rozmową (choć nie zawsze), w sprawach ważnych uginanie się, podejmowanie decyzji pod wpływem mniej lub bardziej zaznaczonego nacisku lub perswazji, odwraca się przeciwko takiej osobie.
Decydowanie się na dziecko (i nawet bardziej decyzje dotyczące wychowania potem), ale taz sposób spędzania czasu, podejście do finansów,- kazda sfera może być zrodlem konfliktu lub, odwrotnie, porozumienia, w zaleznosci od dopasowania sie w związku.
6 2018-09-26 10:58:09 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-09-26 10:59:56)
Życie, to wyłącznie wybory.Od nich zależy między innymi nasz standard.Piszesz o zranionych uczuciach..następują one w chwili, gdy partner jest dla nas nie empatyczny.Ale, gdy coś wychodzi od nas samych, czyli jest naszymi decyzjami, to wtedy zyskujemy
Edycja Ups literówki
7 2018-09-28 10:48:17 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-09-28 10:51:55)
Kompromis zależy od wagi danej sprawy. Są takie elementy światopoglądu, które są dla danej osoby kluczowe: dzieci, religia, małżeństwo, wartości. Są też takie, które są mniej: hobby, sposób na wakacje, prowadzenie domu. Oczywiście, może być i tak, że dla danego człowieka np. religia jest mało istotna, a już hobby rowerowe to podstawa życia. Gist polega na tym, żeby u obojga partnerów, rzeczy nienegocjowalne się pokrywały.
W wypadku kiedy tak nie jest, nie widzę możliwości kompromisu- nie da się mieć i nie mieć dziecka, nie można być tylko czasem w małżeństwie, nie można być silnym katolikiem i nie starać się nawracać partnera (czy też w drugą stronę). Są to po prostu konflikty, które nie mają rozwiązania, bez zaprzeczania samemu sobie bądź terroryzowania męża/ żony.
Także moim zdaniem, przy tak głębokich różnicach, rozstanie jest jedyną opcją. No, chyba, że ktoś chce być nieszczęśliwy.
Witam was drodzy forumowicze. Chciała bym zadać dość proste pytanie na które nie ma całkowicie jednoznacznej odpowiedzi.
Wyobraźcie sobie sytuację w której musielibyscie podjąć ważną decyzję która wpłynie na resztę waszego życia. Waszego i waszego partnera. Powiedzmy może to być posiadanie dziecka, duży kredyt, rozstanie etc etc. Niestety wasze oczekiwania czy cele się różnią. Nie jesteście w stanie pójść na kompromis bo w danym temacie jest tylko rozwiązanie zero-jedynkowe (dziecko jest dobrym przykładem bo można je mieć lub nie mieć, nie ma nic pośredniego). Decyzja pozostaje w waszych rękach. Kochacie partnera i chcecie dla niego jak najlepiej, ale... No właśnie, jeżeli pójdziecie na rękę partnerowi to wasze uczucia zostaną trwałe zranione, wiecie, że przez długi czas lub wcale nie będziecie mogli się pogodzić z podjęta decyzją. No i druga strona medalu, jeżeli decyzja będzie po waszej myśli to partner będzie przyzywał równe katusze.
Jakie dycyzje byście podjęli? Poświęcicie siebie dla dobra drugiej strony czy też będziecie dbali o swoje dobro?
Wypracowywałabym taki kompromis, który odpowiadałby moim potrzebom, na pewno nie godziłabym się na zrobienie czegoś wbrew sobie.