Jack Sparrow napisał/a:Jesteś jedyną osobą, która jazgocze i robi wycieczki personalne. I to była twoja odpowiedź na to, żebyś się zapoznała z 'eksperymentem więziennym' czy performancem Marin'y Abramović.
Gdybym chciał być złośliwy, to odesłałbym cię do lektur szkolnych jak Medaliony czy Inny Świat. To może coś by w głowie zadudniło, że frazesami o zwierzętach, sile psychicznej i zasadach to mogą sobie wycierać mordę jedynie ludzie niedoświadczeni przez życie, którzy sami nigdy nie znaleźli się w sytuacji, która faktycznie by ich odpowiednio kusiła. Zagwarantowana bezkarność powoduje kompletne odrzucenie wszelkich zasad, niekiedy wręcz graniczące z odrzuceniem człowieczeństwa samego w sobie, czego przykłady mamy w zasadzie w każdym większym konflikcie. A co dopiero pisać o czymś tak trywialnym jak zdrada (jako akt seksualny) w związku. Zasady pokroju jak opisywałem to wcześniej, które stanowią trzon jestestwa i tożsamości to wąski odsetek osób. Na domiar złego zdolnych do największych zbrodni w imię swoich zasad (ekstremiści wszelkiej maści), ale też najszybciej się wysypujących kiedy jednak świat nie działa według ich reguł. Czego tu przykładem może być właśnie Klipozor, który bardzo ciężko zniósł rozwód.
I znów niby probujesz pokazac sie od merytorycznej strony, ale za chwilę wpadasz w te swoją..histerie
i zaczynasz się ciskać jak gówno w przeremblu. I po co?
Nie można normalnie wymienić opinii?
Tak, wiem. Ja jestem tylko kobietą, puchem marnym.
Ty wielki "pan". Choć biorąc pod uwagę wzrost to coś nie wyszło, bo jestem wyższa

A wracając do meritum.. znowu piszesz trywializmy z miną mędrca i naprawdę nie wiem czego oczekujesz? Nie ma w tym co napisałeś kompletnie nic odkrywczego, a umknęło ci sedno.
Otóż człowiek, który pracuje nad sobą, nabywa pewnej dyscypliny. Inaczej większość ludzi którzy coś osiągnęli do niczego by nie doszła, bo co raz popęd czy inne instynkty sprowadzali by ich na manowce.
Wiem, że nie masz pojęcia o czym piszę, bo to musiałbyś cierpieć na hmm.. klęske urodzaju żeby potrafić odmówić napalonej wygłodniałej mężatce
Wiesz jacy sa najseksowniejsi faceci których znam i łączy ich ten sam rodzaj dyscypliny? /Poza moim mężem oczywiście
To sa panowie o bardzo atrakcyjnej aparycji, którzy sa w stanie trzymać się danego słowa i którzy nie rzucają ich na wiatr
Wiem, zaraz napiszesz dla zasady, że tacy nie istnieja. Ale znam takich i mogę ręczyć, bo nie raz sama byłam świadkiem. I nie, nie sa to faceci typu: mirek ktory szczyci się, że przeleciała go jakaś mężatka pod nieobecność nic nie świadomego męża i zaśmiewając się z tego do rozpuku, pękając z dumy, że to z nim.
To sa naprawdę przystojni oblegani przez kobiety od zawsze faceci, którzy są tak przywykli do tego, ze seks moga mieć na wyciągnięcie ręki, że kompletnie nie jest to dla nich czynność warta ponizania się, dla kilku chwil orgazmu.
Rozumiesz w jakiej pozycji cię to stawia?
to dobrze.
Thomas29 wie lepiej czego może oczekiwać i czy jego panna wykazuje jakieś czerwone flagi czy nie. Może się oszukuje, a może jedynie ma nadzieję. To jest jego sprawa co z tym zrobi, bo w swoich słowach nie wykazał braku świadomości sytuacji, a jedynie w pełni naturalną i zrozumiałą ekscytację. Nie ma obowiązku odrzucać swojego szczęścia - choćby i krótkotrwałego - w imię zasad, według jakich żyją inni. Może ona faktycznie potrzebuje zamknąć jakiś rozdział zanim zrobi kolejny krok? A może jednak nie przypadł jej do gustu aż tak bardzo, jak mu się wydaje. Tego zwyczajnie nie wiesz. Tego nie wiem też ja, ani nie wie tego Thomas, który najwyżej może się o tym przekonać, o ile sam będzie chciał to sprawdzić. A kto nie próbuje, ten nie zwyczajnie nie wygrywa. O swoje trzeba walczyć, a nie patrzeć i czekać, aż inni nam pozwolą, aby tylko nie złamać czyichś zasad. Bo ilu ludzi - tyle będzie różnych zestawów zasad, a jakby się człowiek nie obrócił, tak dupa zawsze będzie z tyłu i zawsze znajdzie się ktoś urażony i dotknięty słowem lub czynem. Najważniejsze w tym jest tylko jedno: aby byś szczerym ze sobą i z innymi.
Thomas nie ma pojęcia czego oczekiwać, ale ma wielkie nadzieje
I to jest ok, trzeba je mieć.
Pytanie tylko na ile jest to znajomość budowana na czymś więcej niż dwie złaknione tego samego osoby, a na ile prawdziwe dopasowanie i kompatybilność, ktora nie polega na tym, że spotykają się dwie poturbowane emocjonalnie osoby i próbują być razem. Gdyby to było takie proste to każdy mogłby być praktycznie z każdym na zasadzie, że mnie boli i ciebie boli, to zróbmy tak żeby nie bolało. 
Ale próbować nikt nie zabroni i tak jak napisałam, uważam, ze autor potrzebuje takiego doświadczenia dla siebie. Inaczej nie czułby takiego parcia.
Jedynie podtrzymuję zdanie, że człowiek który ma bezpieczny styl przywiązania wybierając partnera do związku przywiązuje duża wagę do tego by partner był "zdrowy", czyli emocjonalnie dostępny. A o tym w relacji autora od początku nie ma mowy, bo jego wybranka jeszcze długo emocjonalnie będzie przezywać rozwód, nawet jeśli to 'tylko formalność, to jednak przyjdzie czas na refleksje. Zawsze przychodzi. I to są te momenty kiedy nagle niewiadomo skąd się ktoś dystansuje.
Autor analogicznie- gdyby sam był emocjonalnie dostępny nie brałby takich "konioszczurow" pod uwagę
Podejrzewam, że sam wykorzystuje ten dystans między nimi , bo mu to też z jakichś powodów pasuje. ale to trzeba by zobaczyć czy gdyby ta kobieta była wolna i gotowa na relacje to czy autorowi by się nie odwidziało.
O tym pisałam też w kontekście mojego męża jak "szukał", ale tak żeby nic nie wynikało z tego
póki nie wyzdrowiał.