Ktoś się wybiera na marsz miliona?
Mam nadzieje, ze nikt nie przylezie,ale niestety i tak bedzie pewnie sporo osob.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Na kogo zagłosujecie 15 października?
Strony Poprzednia 1 2 3 4
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Ktoś się wybiera na marsz miliona?
Mam nadzieje, ze nikt nie przylezie,ale niestety i tak bedzie pewnie sporo osob.
Najśmieszniejsze jest to, że w barometrze wyborczym wyszła mi Konfederacja ;D a w latarniku PSL. I co teraz?
Można jeszcze spróbować testu mypolitics.pl Całkiem szczegółowy.
Muszę stwierdzić (nie chcę by to zabrzmiało protekcjonalnie), że - w przeciwieństwie do debaty publicznej, dyskusje w tym wątku odbywają się (może z małym, ale niemalże pomijalnym wyjątkiem) nadspodziewanie spokojnie i kulturalnie. Jestem tym bardziej zaskoczona, że na tym forum każda dyskusja na tematy polityczne lub okołopolityczne, przeradzała się zawsze w zwykłą pyskówkę.
Kiedy oglądam publiczne debaty teraz przed wyborami, ale także od lat, to zawsze (i to bardzo szybko od rozpoczęcia) też przeradzają się w pyskówkę. Chyba tylko z jednym (może jest więcej, ale ja tylko jeden zarejestrowałam) wyjątkiem. Krzysztof Bosak. Obserwuję go od czasu jego wejścia na scenę polityczną i abstrahując od jego poglądów politycznych, czy się komuś podobają, czy nie, to chyba każdy przyzna, że człowiek ma niesamowitą klasę w wypowiedziach. Nie zapienia się gdy inni mu przerywają (a robią to nieustannie), sam nie przerywa innych wypowiedzi (może tylko czasami, ale i tak robi to spokojnie), ze stoickim spokojem znosi ataki na siebie, nieraz bardzo niewybredne, zresztą ataki nie tylko rozmówców ale także dziennikarzy, którzy zresztą atakują go od samego początku pojawienia się na scenie politycznej. Co ciekawe są to dziennikarze bodajże wszystkich opcji. Zresztą dotyczy to całej Konfederacji - te ataki z każdej strony. Co samo w sobie doprowadza do ciekawych konkluzji
Jeszcze może młody Sośnierz też zachowuje zwykle spokój w dyskusjach, choć ostatnio jakby rzadziej.
Swoją drogą ciekawa ewolucja poglądów Snake'a Nie żeby mnie dziwiło, że w kierunku Konfy, ale od PSL
Jeszcze jedno mnie też zdziwiło w tym wątku (w sensie poglądów, ale pozytywnie zdziwiło), ale w końcu gryzę się język (czy raczej w klawiaturę) i nie będę wymieniać z nicka. A Snake mi musi wybaczyć że akurat jego wymieniłam.
Co do samej kampanii wyborczej, to chyba największe rozczarowanie przeżyłam postawą (czy też raczej filmikiem) Andrzeja Seweryna. Dla jasności mówię, że nie chodzi mi o jego poglądy, tylko o sposób ich wyrażenia. Dno.
Postawami polityków nie mogę się już rozczarowywać, bo dawno co do tego światka złudzeń nie mam.
Kto oglądał debatę w TVN? Pani Ewa z Konfederacji pozamiatała konkurentki i prowadzącą na dodatek
Była niezła. Wprawdzie trochę puściły jej nerwy i zaczęła mało sympatycznie odnosić się do jednej z przeciwniczek, ale szybko przeprosiła.
Bogiem a prawdą, to wielkiej konkurencji nie miała choć akurat Gajewska z PO dawała radę.
Snake napisał/a:Kto oglądał debatę w TVN? Pani Ewa z Konfederacji pozamiatała konkurentki i prowadzącą na dodatek
Była niezła. Wprawdzie trochę puściły jej nerwy i zaczęła mało sympatycznie odnosić się do jednej z przeciwniczek, ale szybko przeprosiła.
Bogiem a prawdą, to wielkiej konkurencji nie miałachoć akurat Gajewska z PO dawała radę.
Dobrze ze pis wygra wybory tak czuje, ze wygra
Swoją drogą ciekawa ewolucja poglądów Snake'a
Nie żeby mnie dziwiło, że w kierunku Konfy, ale od PSL
Głosowałem też przez lata na Platformę Obywatelską.
A co do Bosaka, to on ostatnio wygląda jak kot, który bawi się myszami. Na marginesie pani poseł Mucha strasznie obniżyła loty.
luc napisał/a:Swoją drogą ciekawa ewolucja poglądów Snake'a
Nie żeby mnie dziwiło, że w kierunku Konfy, ale od PSL
Głosowałem też przez lata na Platformę Obywatelską.
A co do Bosaka, to on ostatnio wygląda jak kot, który bawi się myszami. Na marginesie pani poseł Mucha strasznie obniżyła loty.
Boze,zeby tylko tusk nie wygral, bo bedzie katastrofa
A co do Bosaka, to on ostatnio wygląda jak kot, który bawi się myszami.
Fakt. Oby mu to w głowie nie przewróciło jak np. Mentzenowi, który w starciu z Rysiem (co do którego wydawało się, że nie sposób nie wygrać) jednak - moim zdaniem - wypadł gorzej. Nie merytorycznie, ale wizerunkowo na pewno.
Na marginesie pani poseł Mucha strasznie obniżyła loty.
Żartujesz?
Snake napisał/a:A co do Bosaka, to on ostatnio wygląda jak kot, który bawi się myszami.
Fakt. Oby mu to w głowie nie przewróciło jak np. Mentzenowi, który w starciu z Rysiem (co do którego wydawało się, że nie sposób nie wygrać) jednak - moim zdaniem - wypadł gorzej. Nie merytorycznie, ale wizerunkowo na pewno.
Snake napisał/a:Na marginesie pani poseł Mucha strasznie obniżyła loty.
Żartujesz?
Dobrze ze konfa ma marne szanse wygrac, a PO bylo na tyle glupie, ze marszem "miliona" serc sobie tylko pogorszylo
Weekend przed wyborami spędziłem w "najbardziej pisowskim wojsku". Jak myślicie, czy temat był jakoś poruszany? Przez kogokolwiek?
Jeśli myśleliście, że nie, to dobrze myśleliście. Najwidoczniej wojsko jest nadal apolityczne i nawet żołnierze weekendowi pilnują się żeby w trakcie powołania unikać tematów politycznych.
Tak więc pod tym względem kompletna nuda.
Natomiast ten weekend udowodnił mi, że gdybym miał z 15-20 lat mniej mógłbym być zajebistym żołnierzem, dowódcą. Niestety, wkrótce skończę 50 lat i absolutnie nie widzę powodu żeby zmierzać w kierunku funkcji dowódczych, choć są do tego przewidziane ścieżki. No ale starzy nie powinni blokować rozwoju młodym.
Weekend przed wyborami spędziłem w "najbardziej pisowskim wojsku". Jak myślicie, czy temat był jakoś poruszany? Przez kogokolwiek?
Jeśli myśleliście, że nie, to dobrze myśleliście. Najwidoczniej wojsko jest nadal apolityczne i nawet żołnierze weekendowi pilnują się żeby w trakcie powołania unikać tematów politycznych.
Tak więc pod tym względem kompletna nuda.
Natomiast ten weekend udowodnił mi, że gdybym miał z 15-20 lat mniej mógłbym być zajebistym żołnierzem, dowódcą. Niestety, wkrótce skończę 50 lat i absolutnie nie widzę powodu żeby zmierzać w kierunku funkcji dowódczych, choć są do tego przewidziane ścieżki. No ale starzy nie powinni blokować rozwoju młodym.
Jejku, bo w wojsku maja inne problemy, a nie dyskusje o polityce. Ty myslisz, ze gdybym ja byla w wojsku od rana do wieczora cwiczac, jezdzac na misje i wykonujac rozne inne zadania czesto stresujace to miala bym ochote dyskutowac o zapierdzialych stolkach politykow? No nie,wiec co za zdziwienie, ze w wojsku o tym nie dyskutuja
Natomiast ten weekend udowodnił mi, że gdybym miał z 15-20 lat mniej mógłbym być zajebistym żołnierzem, dowódcą. Niestety, wkrótce skończę 50 lat i absolutnie nie widzę powodu żeby zmierzać w kierunku funkcji dowódczych, choć są do tego przewidziane ścieżki. No ale starzy nie powinni blokować rozwoju młodym.
No co Ty. Spójrz na Bidena i Trampa. Oni to są starzy, a do rządzenia ich ciągnie. Powody? Ja widzę następujące: masz wiedzę, umiejętności praktyczne, sprawnościowe, no i lubisz to. Do tego nie poddajesz się emocjom i w razie realnego zagrożenia nie spanikujesz. Te cechy powinny sprzyjać w osiągnięciu autorytetu u podwładnych. Młodzi będą się uczyć od ciebie. Jedyne co należy rozważyć, to czy nie byłoby to kosztem rodziny.
Snake napisał/a:Natomiast ten weekend udowodnił mi, że gdybym miał z 15-20 lat mniej mógłbym być zajebistym żołnierzem, dowódcą. Niestety, wkrótce skończę 50 lat i absolutnie nie widzę powodu żeby zmierzać w kierunku funkcji dowódczych, choć są do tego przewidziane ścieżki. No ale starzy nie powinni blokować rozwoju młodym.
No co Ty. Spójrz na Bidena i Trampa. Oni to są starzy, a do rządzenia ich ciągnie. Powody? Ja widzę następujące: masz wiedzę, umiejętności praktyczne, sprawnościowe, no i lubisz to. Do tego nie poddajesz się emocjom i w razie realnego zagrożenia nie spanikujesz. Te cechy powinny sprzyjać w osiągnięciu autorytetu u podwładnych. Młodzi będą się uczyć od ciebie. Jedyne co należy rozważyć, to czy nie byłoby to kosztem rodziny.
Ha, ha, jest taki film "Gdy zamilkną fanfary" (polecam) o żołnierzu amerykańskim, który w ciągu paru dni z szeregowca zostaje sierżantem albo i wyżej, nie pamiętam. Po prostu jest wielkim tchórzem i bardzo chce przeżyć więc potrafi zadbać o siebie. Jego oddział zostaje zdziesiątkowany i on zostaje jako jedyny z doświadczeniem, bo straty uzupełniają młodziakami prosto ze szkolenia. Stąd na polu bitwy zostaje awansowany na coraz wyższe stopnie ku jego wielkiej rozpaczy oczywiście, bo on nie chce brać za nikogo odpowiedzialności. Ale decyzja przełożonych jest słuszna, bo tylko on ma doświadczenie, a jego strach o własne życie podpowiada mu, że często najłatwiej ocalić życie przeprowadzając brawurowe akcje.
Mnie obecnie zwyczajnie się nie chce. Mógłbym zostać oficerem ale wymagałoby to odbycia kursu, który jest dość uciążliwy do pogodzenia z normalną pracą. Realnie ok. pół roku utrudnionego prowadzenia mojej działalności gospodarczej, na co nie bardzo mogę sobie pozwolić. Plus wyraźnie mniejsze zarobki przez ten czas, a więc odbyłoby się to kosztem mojej rodziny. A stopień oficerski, to również bagaż większych obowiązków teraz, takich głupich, papierkowych, a mnie się nie chce w nich grzebać.
Będąc oficerem w wojsku z pewnością byłbyś człowiekiem na właściwym miejscu i robiłbyś to co Cię pasjonuje. Jednak jak piszesz rzeczywiście o wiele bardziej opłacałoby się zaczynać tę przygodę kilkanaście lat temu. Zresztą mogłoby się okazać, że Twojej pracy i poświęcenia dla wojska nikt by nie docenił, a jeszcze mogliby Cię uwikłać w jakieś ciemne interesy. Dodatkowo dochodzi obciążenie psychiczne. I najważniejsze - synowie i żona Cię potrzebują, czasu spędzonego razem. Dobrze jest i odpocząć kiedyś, nacieszyć się tym na co się pracowało.
Film obejrzę, dzięki.
Tamiraa napisał/a:Moim zdaniem wiele postulatów Konfy jest nierealnych, na przykład zniesienie niektórych podatków.
Za to dodawanie nowych podatków nigdy nie jest nierealne
Udowodnił to każdy rząd w III RP.
Kolejny sprzedajny libek. O likwidacji podatków każdy umie mówić a o cięciach to już cicho sza.
Snake napisał/a:Tamiraa napisał/a:Moim zdaniem wiele postulatów Konfy jest nierealnych, na przykład zniesienie niektórych podatków.
Za to dodawanie nowych podatków nigdy nie jest nierealne
Udowodnił to każdy rząd w III RP.
Kolejny sprzedajny libek. O likwidacji podatków każdy umie mówić a o cięciach to już cicho sza.
Ale jak wy sobie wyobrazacie zyc bez podatkow? To kto wam bedzie oplacal publiczne szkoly,szpitale,rozrywki, zasilki, wojsko itp? Wszystko sami prywatnie bedziecie sobie oplacac?To sie nie da zyc bez podatkow w spoleczenstwie-wogole w jakies bajce zyjecie,ze zlikwiduja wam podatki i bedziecie bogaci, to bajki wam konfa tez wmawia
Ale jak wy sobie wyobrazacie zyc bez podatkow? To kto wam bedzie oplacal publiczne szkoly,szpitale,rozrywki, zasilki, wojsko itp? Wszystko sami prywatnie bedziecie sobie oplacac?To sie nie da zyc bez podatkow w spoleczenstwie-wogole w jakies bajce zyjecie,ze zlikwiduja wam podatki i bedziecie bogaci, to bajki wam konfa tez wmawia
To zależy od struktury podatkowej. Podatki z PIT stanowią jedynie 10% PKB kraju (w przypadku Polski). Spokojnie podatek dochodowy mógłby wynosić 10% i mógłby być naliczany jedynie od progu minimalnego zarobku (czyli minimalna krajowa bez podatku, a 10% tylko od tego co wyżej, aby zachęcić ludzi do bogacenia się i do rejestracji w celu minimalizacji czarnego rynku).
Tak naprawdę państwo musi nauczyć się funkcjonować na rynku na podobnej zasadzie co inne firmy. Państwo powinno jedynie regulować niejasności pamiętając o równowadze pomiędzy silnymi i słabymi. Pomiędzy bogatymi i biednymi. Państwo nie może zaś stanowić alfy i omegi życia społeczno-gospodarczego. Bo taki państwowy monopol historycznie kończy się po prostu upadkiem.
JuliaUK33 napisał/a:Ale jak wy sobie wyobrazacie zyc bez podatkow? To kto wam bedzie oplacal publiczne szkoly,szpitale,rozrywki, zasilki, wojsko itp? Wszystko sami prywatnie bedziecie sobie oplacac?To sie nie da zyc bez podatkow w spoleczenstwie-wogole w jakies bajce zyjecie,ze zlikwiduja wam podatki i bedziecie bogaci, to bajki wam konfa tez wmawia
To zależy od struktury podatkowej. Podatki z PIT stanowią jedynie 10% PKB kraju (w przypadku Polski). Spokojnie podatek dochodowy mógłby wynosić 10% i mógłby być naliczany jedynie od progu minimalnego zarobku (czyli minimalna krajowa bez podatku, a 10% tylko od tego co wyżej, aby zachęcić ludzi do bogacenia się i do rejestracji w celu minimalizacji czarnego rynku).
Tak naprawdę państwo musi nauczyć się funkcjonować na rynku na podobnej zasadzie co inne firmy. Państwo powinno jedynie regulować niejasności pamiętając o równowadze pomiędzy silnymi i słabymi. Pomiędzy bogatymi i biednymi. Państwo nie może zaś stanowić alfy i omegi życia społeczno-gospodarczego. Bo taki państwowy monopol historycznie kończy się po prostu upadkiem.
Tak,a jak z podatku 10% bedziesz miec wszystkie publiczne darmowe uslugi? Pewnie spadnie ich jakosc. Kto niby za 10% podatku da rade utrzymac publiczne szkoly,szpitale czy wojsko albo zasilki i rozna inna pomoc? To by dopiero byla bieda, byscie w szpitalach nawet lozek nie mieli a w szkolach tablic, a wojsko zamiast czolgami jezdzilo by na rowerach,bo podatki byly by za niskie,by wszystkie publiczne uslugi oplacic
Socjallibertarianin napisał/a:Snake napisał/a:Za to dodawanie nowych podatków nigdy nie jest nierealne
Udowodnił to każdy rząd w III RP.
Kolejny sprzedajny libek. O likwidacji podatków każdy umie mówić a o cięciach to już cicho sza.
Ale jak wy sobie wyobrazacie zyc bez podatkow? To kto wam bedzie oplacal publiczne szkoly,szpitale,rozrywki, zasilki, wojsko itp? Wszystko sami prywatnie bedziecie sobie oplacac?To sie nie da zyc bez podatkow w spoleczenstwie-wogole w jakies bajce zyjecie,ze zlikwiduja wam podatki i bedziecie bogaci, to bajki wam konfa tez wmawia
Tak jak wy nie możecie sobie wyobrazić świata, w którym nie kradniecie z czyjejś kieszeni
Będąc oficerem w wojsku z pewnością byłbyś człowiekiem na właściwym miejscu i robiłbyś to co Cię pasjonuje. Jednak jak piszesz rzeczywiście o wiele bardziej opłacałoby się zaczynać tę przygodę kilkanaście lat temu. Zresztą mogłoby się okazać, że Twojej pracy i poświęcenia dla wojska nikt by nie docenił, a jeszcze mogliby Cię uwikłać w jakieś ciemne interesy. Dodatkowo dochodzi obciążenie psychiczne. I najważniejsze - synowie i żona Cię potrzebują, czasu spędzonego razem. Dobrze jest i odpocząć kiedyś, nacieszyć się tym na co się pracowało.
Film obejrzę, dzięki.
Takie miałem marzenia 35 lat temu ale życie potoczyło się inaczej i nie żałuję. Zarabiam robiąc to co lubię więc można powiedzieć, że nie pracuję Gdybym spełnił swoje młodzieńcze marzenia i został zawodowym żołnierzem, to nie wiem czy dziś byłbym szczęśliwym człowiekiem. Wojsko w czas pokoju, to jest straszny rak. Nawet dziś po 1,5 roku w wojsku z doskoku mógłbym rzucać do znudzenia przykładami jaki to jest rak. M.in. taki był sens mojej wypowiedzi o byciu oficerem. Po prostu widzę, że na wielu stanowiskach podoficerskich i oficerskich są ludzie niekompetentni lub nie mający predyspozycji do dowodzenia ludźmi na polu bitwy.
W ten weekend mieliśmy po prostu kolejną grę taktyczną z użyciem amunicji farbującej czyli walczyliśmy na poligonie pluton przeciwko plutonowi. I muszę się pochwalić, że mój pluton wygrał obie potyczki dzięki pomysłowości, inwencji, odwadze żołnierzy i dowodzeniu naszego porucznika. Akurat nasz dowódca plutonu, to młody, kompetentny facet. Natomiast kulało na poziomie drużyny. Jej dowódca, to sympatyczny facet ale gubi się właśnie w takich chwilach dowodzenia w polu. A jak taki dowódca gubi się w dowodzeniu na prawdziwym polu walki, to giną jego żołnierze. Ja nie chcę ginąć z takiego powodu.
Zresztą mogę opisać jak to mniej więcej wyglądało. W pierwszej potyczce celem było opanowanie drogi między dwoma punktami, z których startowały oba plutony. Ja byłem w wydzielonej grupie, która miała operować samodzielnie i liczyła ona 3 żołnierzy. Ogólnie plan naszego plutonu zakładał agresywne działania, a plan plutonu przeciwnego jak się okazało był dużo bardziej zachowawczy i skupiał się na zajęciu taktycznie istotnych punktów jak pagórki itp. i oczekiwanie na nasze ruchy. Moja grupa poruszała się naprzód rozpoznając teren aż zlokalizowaliśmy na jednym wzgórzu siły nieprzyjaciela. Ustaliliśmy we trzech, że okrążymy to wzgórze z obu stron i zaatakujemy od tyłu. Tzn. jeden z lewej, ja z prawej, trzeci środkiem. W trakcie naszego natarcia kolega ze środka został trafiony i wyłączony z walki. Mimo braku komunikacji z kolegą, z drugiej flanki kontynuowałem marsz i faktycznie zaszedłem nieprzyjaciela od tyłu. Przy jego pełnym zaskoczeniu zastrzeliłem pierwszego od razu, a za drugim, którzy zaczął uciekać za wzgórze, w kierunku, gdzie pewnie znajdował się mój pozostający kolega, udałem się w pościg. Dogoniłem go rychło na wzgórzu i zastrzeliłem strzałami w plecy
Tak zlikwidowaliśmy pierwszy punkt oporu nieprzyjaciela. Potem ruszyliśmy dalej, a niedaleko rozpoznaliśmy punkt nieprzyjaciela, który pewnie miał ubezpieczać tych ze wzgórza ale kompletnie zawalili sprawę jak widać. Tu wdaliśmy się w wymianę ognia w wyniku której jeden z przeciwników głośno zaczął krzyczeć żeby już do niego nie strzelać, bo dostał kilka razy i już na pewno nie żyje Moim zdaniem nie żył również drugi żołnierz ale z tą amunicją ćwiczebną już tak jest, że można udawać, że się nie dostało albo choćby krzaki neutralizują efekt strzału. Przy ostrej amunicji nie żyliby obaj. Niestety drugi nie przyznawał się, że nie żyje i przy podejściu dostałem od niego strzał centralnie między oczy i uczciwie krzyknąłem, że dostałem i wyłączyłem się z dalszej walki.
Przy drugiej walce scenariusz był trochę inny i tyralierą przeczesywaliśmy teren, który był dość trudny. Dużo pagówków, wałów ziemnych i parowów. Przmieszczaliśmy się aż rozpoznaliśmy przeciwnika na jednym z pobliskich wzgórz. Znów realizowali tę samą taktykę zajęcia dogodnych punktów obrony i oczekiwania na nasz ruch. My zajmowaliśmy taki wał przedzielony parowem. To znaczy moja drużyna. Dzieliło nas jakieś 25 metrów. Dystans absolutnie bezsensowny do wymiany ognia tą amunicją ćwiczebną, która realnie sprawdza się tylko przy strzelaniu na dystans góra 10 metrów, a oficjalnie zabraniano nam strzelania na odległościach mniejszych niż 15 m. Oczywiście w polu wszyscy to mieli w dupie i strzelaliśmy się na odległościach kilku metrów żeby trafić.
W chwili rozpoznania pozycji nieprzyjaciela dowódca naszej drużyny zapadł w decyzyjny stupor. Po prostu leżeliśmy i czekaliśmy na nie wiadomo co. Tymczasem czas rozgrywki się kończył. W danej sytuacji prawidłowe decyzje były dwie:
1. wycofać się poza kontakt z przeciwnikiem i spróbować podejścia z innej strony.
2. atakować na rozpoznane pozycje przeciwnika.
Zalegiwanie na pozycjach było najgorszym rozwiązaniem. Wobec takiej sytuacji przywołałem żołnierza, który był najbliżej mnie i poinformowałem go, że będę szturmował wzgórze, na którym znajduje się nieprzyjaciel, a on ma mnie wtedy ubezpieczać. Tzn. jak zobaczy, że ktoś się wychyla zza wzgórza, to ma do niego napieprzać. W międzyczasie widziałem, że na drugiej flance naszej drużyny jeden z kolegów podchodził pod to wzgórze z tamtej strony więc była szansa na wzięcie nieprzyjaciela w kleszcze. Niestety nasz dowódca drużyny nadal nie dawał żadnych rozkazów. Zszedłem z wału do parowu żeby przygotować się do szturmu i jednocześnie dla formalności spróbować poinformować dowódcę jaki mam plan. Niestety wtedy dowódca krzyknął, że został trafiony i to dało mi już całkowicie wolną rękę. Dałem znać mojemu ubezpieczającemu, że ruszam i szybkimi skokami pokonałem drogę między naszym parowem, a podnóżem wzgórza opanowanego przez nieprzyjaciela. Tam była taka ścieżka pod górę, którą wczołgałem się na górę. Tam wdałem się w wymianę ognia z żołnierzem nieprzyjaciela. Ten zaczął wzywać pomocy i za chwilę miałem ich trzech przeciwko sobie. Strzelaliśmy do siebie z odległości 2-3 metrów. Wywiązała się między nami ostra dyskusja, ponieważ widziałem, że wszyscy trzej dostali ode mnie kulkę ale żaden nie chciał się przyznać, że dostał Mnie za to skończyła się amunicja więc zdecydowałem się wycofać. Wyczołgałem się z powrotem na dół wzgórza i w bok. Jeden z nieprzyjaciół rzucił się za mną w pościg i tu powinien go zdjąć ubezpieczający mnie żołnierz ale coś zawiodło. Tzn. pewnie strzelał ale z odległości ok 20 m te plastikowe kulki są gówno warte. W obliczu wroga rozłożyłem ręce i rzuciłem, że nie mam już amunicji więc się poddaję i udaję się poza obszar rozgrywki.
i tak w obu rozgrywkach moim zdaniem zlikwidowałem 3 żołnierzy nieprzyjaciela, raz ginąc, a raz dostając się do niewoli choć realnie, gdyby to nie były plastikowe kulki, a o trafieniu nie decydowała uczciwość graczy, to zlikwidowałem 7 żołnierzy nie ginąc i nie dostając się do niewoli.
Ot takie zabawy
JuliaUK33 napisał/a:Socjallibertarianin napisał/a:Kolejny sprzedajny libek. O likwidacji podatków każdy umie mówić a o cięciach to już cicho sza.
Ale jak wy sobie wyobrazacie zyc bez podatkow? To kto wam bedzie oplacal publiczne szkoly,szpitale,rozrywki, zasilki, wojsko itp? Wszystko sami prywatnie bedziecie sobie oplacac?To sie nie da zyc bez podatkow w spoleczenstwie-wogole w jakies bajce zyjecie,ze zlikwiduja wam podatki i bedziecie bogaci, to bajki wam konfa tez wmawia
Tak jak wy nie możecie sobie wyobrazić świata, w którym nie kradniecie z czyjejś kieszeni
KarminowaRóża napisał/a:Będąc oficerem w wojsku z pewnością byłbyś człowiekiem na właściwym miejscu i robiłbyś to co Cię pasjonuje. Jednak jak piszesz rzeczywiście o wiele bardziej opłacałoby się zaczynać tę przygodę kilkanaście lat temu. Zresztą mogłoby się okazać, że Twojej pracy i poświęcenia dla wojska nikt by nie docenił, a jeszcze mogliby Cię uwikłać w jakieś ciemne interesy. Dodatkowo dochodzi obciążenie psychiczne. I najważniejsze - synowie i żona Cię potrzebują, czasu spędzonego razem. Dobrze jest i odpocząć kiedyś, nacieszyć się tym na co się pracowało.
Film obejrzę, dzięki.
Takie miałem marzenia 35 lat temu ale życie potoczyło się inaczej i nie żałuję. Zarabiam robiąc to co lubię więc można powiedzieć, że nie pracuję
Gdybym spełnił swoje młodzieńcze marzenia i został zawodowym żołnierzem, to nie wiem czy dziś byłbym szczęśliwym człowiekiem. Wojsko w czas pokoju, to jest straszny rak. Nawet dziś po 1,5 roku w wojsku z doskoku mógłbym rzucać do znudzenia przykładami jaki to jest rak. M.in. taki był sens mojej wypowiedzi o byciu oficerem. Po prostu widzę, że na wielu stanowiskach podoficerskich i oficerskich są ludzie niekompetentni lub nie mający predyspozycji do dowodzenia ludźmi na polu bitwy.
W ten weekend mieliśmy po prostu kolejną grę taktyczną z użyciem amunicji farbującej czyli walczyliśmy na poligonie pluton przeciwko plutonowi. I muszę się pochwalić, że mój pluton wygrał obie potyczki dzięki pomysłowości, inwencji, odwadze żołnierzy i dowodzeniu naszego porucznika. Akurat nasz dowódca plutonu, to młody, kompetentny facet. Natomiast kulało na poziomie drużyny. Jej dowódca, to sympatyczny facet ale gubi się właśnie w takich chwilach dowodzenia w polu. A jak taki dowódca gubi się w dowodzeniu na prawdziwym polu walki, to giną jego żołnierze. Ja nie chcę ginąć z takiego powodu.
Zresztą mogę opisać jak to mniej więcej wyglądało. W pierwszej potyczce celem było opanowanie drogi między dwoma punktami, z których startowały oba plutony. Ja byłem w wydzielonej grupie, która miała operować samodzielnie i liczyła ona 3 żołnierzy. Ogólnie plan naszego plutonu zakładał agresywne działania, a plan plutonu przeciwnego jak się okazało był dużo bardziej zachowawczy i skupiał się na zajęciu taktycznie istotnych punktów jak pagórki itp. i oczekiwanie na nasze ruchy. Moja grupa poruszała się naprzód rozpoznając teren aż zlokalizowaliśmy na jednym wzgórzu siły nieprzyjaciela. Ustaliliśmy we trzech, że okrążymy to wzgórze z obu stron i zaatakujemy od tyłu. Tzn. jeden z lewej, ja z prawej, trzeci środkiem. W trakcie naszego natarcia kolega ze środka został trafiony i wyłączony z walki. Mimo braku komunikacji z kolegą, z drugiej flanki kontynuowałem marsz i faktycznie zaszedłem nieprzyjaciela od tyłu. Przy jego pełnym zaskoczeniu zastrzeliłem pierwszego od razu, a za drugim, którzy zaczął uciekać za wzgórze, w kierunku, gdzie pewnie znajdował się mój pozostający kolega, udałem się w pościg. Dogoniłem go rychło na wzgórzu i zastrzeliłem strzałami w plecy![]()
Tak zlikwidowaliśmy pierwszy punkt oporu nieprzyjaciela. Potem ruszyliśmy dalej, a niedaleko rozpoznaliśmy punkt nieprzyjaciela, który pewnie miał ubezpieczać tych ze wzgórza ale kompletnie zawalili sprawę jak widać. Tu wdaliśmy się w wymianę ognia w wyniku której jeden z przeciwników głośno zaczął krzyczeć żeby już do niego nie strzelać, bo dostał kilka razy i już na pewno nie żyjeMoim zdaniem nie żył również drugi żołnierz ale z tą amunicją ćwiczebną już tak jest, że można udawać, że się nie dostało albo choćby krzaki neutralizują efekt strzału. Przy ostrej amunicji nie żyliby obaj. Niestety drugi nie przyznawał się, że nie żyje i przy podejściu dostałem od niego strzał centralnie między oczy i uczciwie krzyknąłem, że dostałem i wyłączyłem się z dalszej walki.
Przy drugiej walce scenariusz był trochę inny i tyralierą przeczesywaliśmy teren, który był dość trudny. Dużo pagówków, wałów ziemnych i parowów. Przmieszczaliśmy się aż rozpoznaliśmy przeciwnika na jednym z pobliskich wzgórz. Znów realizowali tę samą taktykę zajęcia dogodnych punktów obrony i oczekiwania na nasz ruch. My zajmowaliśmy taki wał przedzielony parowem. To znaczy moja drużyna. Dzieliło nas jakieś 25 metrów. Dystans absolutnie bezsensowny do wymiany ognia tą amunicją ćwiczebną, która realnie sprawdza się tylko przy strzelaniu na dystans góra 10 metrów, a oficjalnie zabraniano nam strzelania na odległościach mniejszych niż 15 m. Oczywiście w polu wszyscy to mieli w dupie i strzelaliśmy się na odległościach kilku metrów żeby trafić.
W chwili rozpoznania pozycji nieprzyjaciela dowódca naszej drużyny zapadł w decyzyjny stupor. Po prostu leżeliśmy i czekaliśmy na nie wiadomo co. Tymczasem czas rozgrywki się kończył. W danej sytuacji prawidłowe decyzje były dwie:
1. wycofać się poza kontakt z przeciwnikiem i spróbować podejścia z innej strony.
2. atakować na rozpoznane pozycje przeciwnika.
Zalegiwanie na pozycjach było najgorszym rozwiązaniem. Wobec takiej sytuacji przywołałem żołnierza, który był najbliżej mnie i poinformowałem go, że będę szturmował wzgórze, na którym znajduje się nieprzyjaciel, a on ma mnie wtedy ubezpieczać. Tzn. jak zobaczy, że ktoś się wychyla zza wzgórza, to ma do niego napieprzać. W międzyczasie widziałem, że na drugiej flance naszej drużyny jeden z kolegów podchodził pod to wzgórze z tamtej strony więc była szansa na wzięcie nieprzyjaciela w kleszcze. Niestety nasz dowódca drużyny nadal nie dawał żadnych rozkazów. Zszedłem z wału do parowu żeby przygotować się do szturmu i jednocześnie dla formalności spróbować poinformować dowódcę jaki mam plan. Niestety wtedy dowódca krzyknął, że został trafiony i to dało mi już całkowicie wolną rękę. Dałem znać mojemu ubezpieczającemu, że ruszam i szybkimi skokami pokonałem drogę między naszym parowem, a podnóżem wzgórza opanowanego przez nieprzyjaciela. Tam była taka ścieżka pod górę, którą wczołgałem się na górę. Tam wdałem się w wymianę ognia z żołnierzem nieprzyjaciela. Ten zaczął wzywać pomocy i za chwilę miałem ich trzech przeciwko sobie. Strzelaliśmy do siebie z odległości 2-3 metrów. Wywiązała się między nami ostra dyskusja, ponieważ widziałem, że wszyscy trzej dostali ode mnie kulkę ale żaden nie chciał się przyznać, że dostałMnie za to skończyła się amunicja więc zdecydowałem się wycofać. Wyczołgałem się z powrotem na dół wzgórza i w bok. Jeden z nieprzyjaciół rzucił się za mną w pościg i tu powinien go zdjąć ubezpieczający mnie żołnierz ale coś zawiodło. Tzn. pewnie strzelał ale z odległości ok 20 m te plastikowe kulki są gówno warte. W obliczu wroga rozłożyłem ręce i rzuciłem, że nie mam już amunicji więc się poddaję i udaję się poza obszar rozgrywki.
i tak w obu rozgrywkach moim zdaniem zlikwidowałem 3 żołnierzy nieprzyjaciela, raz ginąc, a raz dostając się do niewoli choć realnie, gdyby to nie były plastikowe kulki, a o trafieniu nie decydowała uczciwość graczy, to zlikwidowałem 7 żołnierzy nie ginąc i nie dostając się do niewoli.
Ot takie zabawy
Jej,ale sie rozpisales. Nie bola Ciebie palce od tyle pisania?
Ja nie jestem za wysokimi podatkami, ale nie patrzę tylko an gospodarkę. Przede wszystkim to niski VAT. Czekam na jawność pensji wejdzie chyba w połowie 2026 roku w UE to jest najważniejsze koniec z polityka swojaków nierobów co jedyne co robią to awansują.
Zagłosuję na Konfę, już drugi raz z rzędu. Dlaczego? Bo dla mnie najbardziej istotnym sprawdzianem partii była pandemia, kiedy to politycy postawieni przed sytuacją kryzysową, pokazali co myślą o zwykłym plebsie. I nawet gdyby Mentzen z paczką okazali się partią-memem, która przez następne lata będzie siedziała w opozycji dla samego faktu siedzenia w opozycji, to dla samego zdrowia procesów demokratycznych potrzebny jest ktoś, kto nie pieje jak czwórka czołowych tenorów. Faktem jest też, że dużo ludzi dowiedziało się o Konfie dopiero gdy zyskali dostęp do mównicy sejmowej, więc to tak naprawdę te wybory pokażą, w jakim stopniu są w stanie przekonać do siebie ludzi.
Za niecaly tydzien PIS znowu wygra wybory zobaczycie, ze tak bedzie
Snake napisał/a:Tylko Konfederacja. Reszta to to samo okradanie obywateli tylko opakowane w różne papierki. Mniej lub bardziej atrakcyjne.
Dla mężczyzn ma to pewnie sens, ale chyba żadna normalna kobieta nie zagłosuje na Konfę. Ich szowinistyczne poglądy są szokujące. I obawiam się że te poglądy przyćmiewają fakt, że nie chcą nas okradać.
Chętnie posłucham o plusach Konfederacji.
Ich szowinistyczne poglądy w sumie i tak nie mają znaczenia, bo wątpię że przykładowo zabiorą kobietom prawo głosu smile Więc myśleć sobie mogą co chcą, ważne co będą realnie robić.
Właśnie gadam z kumplem i on mówi że Konfa i PiS to to samo.
Nie wiem, jakie są kryteria bycia normalną kobietą, ale jako że również uważam, że ich szowinistyczne wysrywy wielkiego znaczenia nie mają, prawdopodobnie zagłosuję na Konfę, bo wolny poker. Trochę, prawdę mówiąc, mierzi mnie ten fakt, ale w zasadzie ta partia jako jedyna ma szansę mi faktycznie coś ułatwić w życiu, a na resztę będzie trzeba przymknąć oko. Trudno, konkrety wygrają z ideałami.
madoja napisał/a:Snake napisał/a:Tylko Konfederacja. Reszta to to samo okradanie obywateli tylko opakowane w różne papierki. Mniej lub bardziej atrakcyjne.
Dla mężczyzn ma to pewnie sens, ale chyba żadna normalna kobieta nie zagłosuje na Konfę. Ich szowinistyczne poglądy są szokujące. I obawiam się że te poglądy przyćmiewają fakt, że nie chcą nas okradać.
madoja napisał/a:Chętnie posłucham o plusach Konfederacji.
Ich szowinistyczne poglądy w sumie i tak nie mają znaczenia, bo wątpię że przykładowo zabiorą kobietom prawo głosu smile Więc myśleć sobie mogą co chcą, ważne co będą realnie robić.
Właśnie gadam z kumplem i on mówi że Konfa i PiS to to samo.Nie wiem, jakie są kryteria bycia normalną kobietą, ale jako że również uważam, że ich szowinistyczne wysrywy wielkiego znaczenia nie mają, prawdopodobnie zagłosuję na Konfę, bo wolny poker.
Trochę, prawdę mówiąc, mierzi mnie ten fakt, ale w zasadzie ta partia jako jedyna ma szansę mi faktycznie coś ułatwić w życiu, a na resztę będzie trzeba przymknąć oko. Trudno, konkrety wygrają z ideałami.
Jak tobie konfa ulatwi zycie? Dajac 400 zl co miesiac na leczenie?
I co, byliście już głosować?
I co, byliście już głosować?
Byłam
A teraz mocno trzymam kciuki!
madoja napisał/a:I co, byliście już głosować?
Byłam
![]()
A teraz mocno trzymam kciuki!
Ja tez już byłam.
Zagłosowałam na KO.
No to Berlin znowu rządzi nad Wisłą.
Jack Sparrow napisał/a:madoja napisał/a:Kieruję się małą próbką społeczeństwa, czyli ludzie których znam. Wśród mjej rodziny, znajomych i znajomych znajomych jedyną rodziną która zagłosuje na PiS jest właśnie patola.
Wszyscy inni, a będzie tego co najmniej 20 osób, nienawidzą PiSu.U mnie tak samo. Jedyni jakich znam, co przyznają się do głosowania na PiS to szeroko pojęta patola.
To gdzie wy zyjecie? Skoro nawet sondaze pokazuja, ze PIS prowadzi w % to oznacza, ze wiekszosc Polski to patologia? No NIE. Ja znam sporo osob pracujacych, majace wlasne dzialalnosci co glosuja na PIS
Oczywiście przychylam się do Twojej opinii. W mojej rodzinie nie ma żadnej patologii, mąż prowadzi z powodzeniem swoją działalność, nasze dzieci studiują, siostra jest na kierowniczym stanowisku od wielu lat, teściowie na dobrych emeryturach, moi rodzice także, a wszyscy głosowaliśmy na PiS.
Była duża rodzinna debata i zgodnie doszliśmy do wniosku, że to najlepsza z opcji. Dla nas, dla naszej rodziny.
Denerwuje mnie twierdzenie, że tylko "patola" oddaje na nich głos. Owszem, korzystają z tych wszystkich dodatków na dzieci, ale to powinno być w jakiś sposób kontrolowane, a nie jest i w niektórych przypadkach te pieniądze są przepijane i przepalane i to powinno być rozwiazane, ale żaden program nie jest idealny.
Lepiej gdy Polacy z tego korzystają niż wszelkiej maści przybysze z innych krajów.
JuliaUK33 napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:U mnie tak samo. Jedyni jakich znam, co przyznają się do głosowania na PiS to szeroko pojęta patola.
To gdzie wy zyjecie? Skoro nawet sondaze pokazuja, ze PIS prowadzi w % to oznacza, ze wiekszosc Polski to patologia? No NIE. Ja znam sporo osob pracujacych, majace wlasne dzialalnosci co glosuja na PIS
Denerwuje mnie twierdzenie, że tylko "patola" oddaje na nich głos.
Oczywiście jest to w pewien sposób krzywdzące uogólnienie, które jednak nie bierze się z niczego. Z wyników jasno wynika, że bastion PiS-u to wykształcenie podstawowe i zawodowe. Ten trend trwa już od lat.
Pacynka napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:To gdzie wy zyjecie? Skoro nawet sondaze pokazuja, ze PIS prowadzi w % to oznacza, ze wiekszosc Polski to patologia? No NIE. Ja znam sporo osob pracujacych, majace wlasne dzialalnosci co glosuja na PIS
Denerwuje mnie twierdzenie, że tylko "patola" oddaje na nich głos.
Oczywiście jest to w pewien sposób krzywdzące uogólnienie, które jednak nie bierze się z niczego. Z wyników jasno wynika, że bastion PiS-u to wykształcenie podstawowe i zawodowe. Ten trend trwa już od lat.
Nie, wynika z tego jak słabo mamy wykształcone społeczeństwo.
Lepiej gdy Polacy z tego korzystają niż wszelkiej maści przybysze z innych krajów.
Ale to PIS dał "przybyszom" te świadczenia.
Pacynka napisał/a:Lepiej gdy Polacy z tego korzystają niż wszelkiej maści przybysze z innych krajów.
Ale to PIS dał "przybyszom" te świadczenia.
Wiem, ale mi bradziej chodzi o Syryjczyków, Arabów etc - no tamte klimaty.
szakisz napisał/a:Pacynka napisał/a:Denerwuje mnie twierdzenie, że tylko "patola" oddaje na nich głos.
Oczywiście jest to w pewien sposób krzywdzące uogólnienie, które jednak nie bierze się z niczego. Z wyników jasno wynika, że bastion PiS-u to wykształcenie podstawowe i zawodowe. Ten trend trwa już od lat.
Nie, wynika z tego jak słabo mamy wykształcone społeczeństwo.
Akurat % ludzi z maturą (lub jej odpowiednikiem w innych krajach) i z wyższym wykształceniem mamy jeden z najwyższych na świecie.
No to Berlin znowu rządzi nad Wisłą.
Lepsze to, niż karakan z żoliborza.
Strony Poprzednia 1 2 3 4
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Na kogo zagłosujecie 15 października?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024