Czy to źle że spotykam się z kolegą? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 119 z 119 ]

66

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Ale czym jest zakochanie? Przecież to mega egoistyczny stan, w którym po prostu pragniemy danej osoby, chcemy jej, chcemy z nią być i nawet jak robimy coś dla niej, to dlatego, że chcemy ją przy sobie zatrzymać a działanie to jest środkiem do celu, jakim jest uszczęśliwienie siebie. Zakochanie jest nastawione na zaspokajanie własnych potrzeb.

W tym jest dużo prawdy; dlatego właśnie (patrząc w drugą stronę) z jakiej paki facet ma takiej "za darmo" dawac atencję i inne rzeczy? Bo do tego się sprowadza friendzone lub ewentualne łudzenie faceta: że laska otrzymuje atencję, czasoumilacz i ewentualnie jeszcze jakieś inne przysługi/korzyści o charakterze bardziej wymiernym nie dając od siebie nic (a na pewno nic istotnego dla faceta.

MagdaLena1111 napisał/a:

Zastanów się chwilę, przecież nawet jeśli my tu piszemy o „wychodzeniu” sobie obojętnej kobiety, bo facet się „zakochał”, to mamy na myśli jego potrzebę i zaspokojenie jego potrzeb. Nawet jeśli kolokwialne spuszczenie z krzyża jest tylko jedną z nich.
Ale oczywiście „mamusia” ;-) musi się biedakiem zaopiekować i nie wystarczy samo jej gadanie, że nic z tego nie będzie, ale koniecznie musi uważać, co robi i nie kierować się swoimi potrzebami, ale jego dobrem. Serio? Ach, to męskie oczekiwanie, że kobieta żyje po to, żeby koncentrować swoje wszelkie dzialania wokół dobra faceta :-D

Z jednej strony nie, ale z drugiej czy to w porządku jeśli ona udaje że jest w porządku i trzyma go dalej na orbicie bo karmi się atencją itp.?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

No ale zaraz, chwila, mooooommmmeeeeeeent. Z tym, że jedna ze stron "chce czegoś więcej" to nie mówiłem o seksie, ale o związku. Seks i napięcie seksualne w przyjaźni damsko-męskiej występować mogą. Przynajmniej z mojej perspektywy. W zasadzie dziwne by było, jakby takie napięcie nie występowało. Ja tu się odnosiłem do zakochania i chęci stworzenia związku. A nie do seksu. To, ze ktoś ma parcie na tarcie, to jego problem. Niech se typ zwali gruche pod prysznicem i gra gitara, nie twój problem.

Ale czym jest zakochanie? Przecież to mega egoistyczny stan, w którym po prostu pragniemy danej osoby, chcemy jej, chcemy z nią być i nawet jak robimy coś dla niej, to dlatego, że chcemy ją przy sobie zatrzymać a działanie to jest środkiem do celu, jakim jest uszczęśliwienie siebie. Zakochanie jest nastawione na zaspokajanie własnych potrzeb.

Zastanów się chwilę, przecież nawet jeśli my tu piszemy o „wychodzeniu” sobie obojętnej kobiety, bo facet się „zakochał”, to mamy na myśli jego potrzebę i zaspokojenie jego potrzeb. Nawet jeśli kolokwialne spuszczenie z krzyża jest tylko jedną z nich.
Ale oczywiście „mamusia” ;-) musi się biedakiem zaopiekować i nie wystarczy samo jej gadanie, że nic z tego nie będzie, ale koniecznie musi uważać, co robi i nie kierować się swoimi potrzebami, ale jego dobrem. Serio? Ach, to męskie oczekiwanie, że kobieta żyje po to, żeby koncentrować swoje wszelkie dzialania wokół dobra faceta :-D

Nikt nie musi tutaj nikomu mamusiować. Pół żartem, a pół serio wrzuciłem tu linka, że miłość/zakochanie są jak choroba psychiczna (tak to jest w mechanice działania). Mówienie osobie zakochane, żeby odpuściła, to jak mówienie borderce "weź się uspokój". Ma sens? No żadnego. Tutaj słowo musi pokrywać się z działaniem. A tym czasem koleś dreptał, dreptał i wydreptał. Niby tak nie chciała, że zaczęła zgadzać się na co raz więcej.

Ok już rozumiem.Próbowałam tak robić jak było napisane wyżej,tyle że kolega byl taki namolny w tych zaproszeniach że w końcu zaczęłam z powrotem ulegać.Będę probowala luzować lekko kontakt żeby nie było aż takiej zażyłości,to chyba najlepsze rozwiązanie.

No do czego to prowadzi? Bo ona deklaruje, ze nie chce, a jednak brnie dalej. Jaki to ma sens? Kto ma się wziąć w garść? Koleś, którego strategia jednak przynosi efekty? Czy babka, która mówi jedno, ale robi coś zgoła odmiennego?

68

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:
Legat napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Ach, to męskie oczekiwanie, że kobieta żyje po to, żeby koncentrować swoje wszelkie dzialania wokół dobra faceta :-D

Patrząc na drugie oko, ta kobieta świetnie wie co to za gagatek i jakie ma problemy - chętnie roztacza nad nim maminą opiekę. smile

No właśnie dziwne jest to jak jęczy, ze on taki samotny jak palec :-/ Może to litość, o której wspomniał pasławek, tylko wtedy nie pasuje to, że go ciąga za soba mimo jego maslanych oczu, czyli zero litości. Może to faktycznie zwykła atencjuszka, która potrzebuje tej jakości ego boostera. Albo zwykły troll, bo nie odpowiada na konkretne pytania i uzupełnia szczegóły pod publiczkę.


I ja się zaczynam skłaniać do tego ostatniego, bo tu historia zaczyna się zmieniać powoli....

69 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-20 09:14:22)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

Nikt nie musi tutaj nikomu mamusiować. Pół żartem, a pół serio wrzuciłem tu linka, że miłość/zakochanie są jak choroba psychiczna (tak to jest w mechanice działania). Mówienie osobie zakochane, żeby odpuściła, to jak mówienie borderce "weź się uspokój". Ma sens? No żadnego. Tutaj słowo musi pokrywać się z działaniem. A tym czasem koleś dreptał, dreptał i wydreptał. Niby tak nie chciała, że zaczęła zgadzać się na co raz więcej.

Byłeś zakochany? Bo ja byłam, na pewno 2 razy, a może 3. Ale tylko za pierwszym razem jako nastolatce „poszło mi czoło” z tego powodu. Już potem nie potrafiłam tak zatracić się w samych tylko emocjach, żeby całkiem stracić rozum. Cały czas miałam głowę na karku mimo tego, że byłam zakochana, sama siebie stopowałam, żeby nie odpływać. A ten przypadek nie dotyczy przecież nastolatków.


PS. Czy to jest trollowy wątek, czy nie, to bez znaczenia, bo po prostu wymieniamy myśli i może przeczyta ktoś, komu coś to da do myślenia ;-)

70

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

No do czego to prowadzi? Bo ona deklaruje, ze nie chce, a jednak brnie dalej. Jaki to ma sens? Kto ma się wziąć w garść? Koleś, którego strategia jednak przynosi efekty? Czy babka, która mówi jedno, ale robi coś zgoła odmiennego?

Jack, jemu się WYDAJE że strategia przynosi efekty. Tak naprawdę ona potrzebuje atencji i w tej sposób dostaje ją praktycznie bezkosztowo; dlatego pewnie tak szuka usprawiedliwień i tak szuka rozgrzeszenia swojego postępowania, a nie rady co zrobic. Jej obecny stan pasuje, boi się jedynie że facet w końcu "wystawi jej fakturę", której ona płacic nie chce. wink

71

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Byłeś zakochany? Bo ja byłam, na pewno 2 razy, a może 3. Ale tylko za pierwszym razem jako nastolatce „poszło mi czoło” z tego powodu. Już potem nie potrafiłam tak zatracić się w samych tylko emocjach, żeby całkiem stracić rozum. Cały czas miałam głowę na karku mimo tego, że byłam zakochana, sama siebie stopowałam, żeby nie odpływać. A ten przypadek nie dotyczy przecież nastolatków.


PS. Czy to jest trollowy wątek, czy nie, to bez znaczenia, bo po prostu wymieniamy myśli i może przeczyta ktoś, komu coś to da do myślenia ;-)


Mężczyźni w PL nie są uczeni przeżywania emocji.

72

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Dodajmy do tego kilku gości opisanych wcześniej, których w ramach samowybielania się czy uspokajania własnego sumienia określiłaś jako "podśmiechujących się ze swoich dawnych zadurzeń w tobie" podczas gdy co najmniej u części pewnie po prostu męska duma nie pozwala im przyznac że pozostali jako orbiterzy lol

Owszem, przyjaźń damsko-męska jest możliwa, ale na opisanych już przez innych użytkowników zasadach. Tam gdzie był pociąg (zwłaszcza silny), tam przyjaźni nie będzie. W swoim życiu miałem w sumie cztery kobiety, z którymi przyjaźń była możliwa:

Nie muszę się wybielać, bo nie czuję, żebym zrobiła coś złego. Nie usprawiedliwiam się, tłumaczę to w ramach dyskusji o zjawisku.

Nie wiem, czy czują się jak orbiterzy. Jak pisałam, ja ucinałam wszystkie zachowania powiązane z adorowaniem, ewentualnie, jeśli ktoś był niereformowalny, zamrażałam znajomość do czasu nabrania rozumu (co czasem wiązało się z zerwaniem kontaktu na wieki, jeśli znajomość była luźniejsza i w zasadzie nie mieliśmy do czego wracać), więc, myślę, nie czuli się wykorzystani, przynajmniej już nie po tym, jak się odkochali i spojrzeli na to na chłodno.
I tak w ramach ciekawostki, mój partner, którego intensywnie podrywałam i tworzyłam milion okazji, żeby to on mógł podrywać mnie wink, i tak twierdzi, że byłam "trudna", nie zachęcałam, nie ułatwiałam i - jego ulubione - nie dawałam prawie żadnych znaków, że chcę czegoś więcej, bo wg niego wszystko było takie bardzo koleżeńskie właśnie. Trudno mi więc uwierzyć, że mężczyźni, których nie próbowałam podrywać, czuli się przeze mnie tak okrutnie zwodzeni. wink

Co do męskiej dumy - nie wiem, może z niektórymi tak jest, ale na pewno nie ze wszystkimi. Znałam takich (nie wszyscy na mnie lecieli, żeby zaraz nie było, że jakieś marzenie wszystkich mężczyzn z siebie robię), dla których nie było, hm, czymś wstydliwym zainteresowanie się kimś? W tym sensie, że nie ukrywali tego, że się interesują, że chcą poderwać, ale i brak zainteresowania drugiej strony nie był dla nich czymś, no właśnie, wstydliwym, tylko - normalnym. Nie sądzę, żeby to miało wpływ na ich ego. Nie każdy opiera je na skuteczności w podrywie.

Nie wiem, jak z przyjaźnią, tacy prawdziwi, porządni przyjaciele nie liczyli na związek ze mną. Faktycznie z przyjaźnią byłoby trudniej, bo ona się wiąże z dużo większą bliskością, otwartością, dopuszczeniem drugiej osoby do siebie. Trudno byłoby mówić o takim wielkim odsłonięciu się, jeśli dla jednej ze stron wiązałoby się to z odkrywaniem swoich uczuć, wciąż i wciąż.
I dlatego cały czas pisałam o koleżeństwie. Wtedy nie musisz się aż tak odkrywać, możecie się tylko dobrze bawić, mówić o tym, o czym chcecie itd., i ten temat miłości wcale nie musi wypływać i - jednocześnie - wpływać na kształt znajomości.

73

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Nie uważam, żebym kogokolwiek wykorzystywała, założę się też, że koledzy wykorzystani się nie czują.

Żaden szanujący się facet ci się do tego nie przyzna, a właśnie ci mówię jak to jest od tej drugiej strony.

No słuchaj, ale to problem tych, którzy uważają, że szanujący się facet do tego się nie przyzna. Znowu zrzucanie odpowiedzialności za dobro biednego misia na kobietę: on się nie musi przyznać, ale ona ma się domyślić.
Jeśli umawiam się na kawę z koleżanką i raz płacę ja, raz ona, to jest spoko. I nie muszę się domyślać czy dopytywać, czy ona na pewno tę kawę lubi, czy finanse jej pozwalają na beztroskie kawkowanie, czy coś tam jeszcze innego. Dajemy sobie po równo. Jeżeli z jakichś względów jej to nie pasuje - bo ona kawy w sumie nie chce, ale chodzi ze mną, bo jest samotna, albo jest to dla niej duży wydatek, ale wstydzi się przyznać - to do niej należy poinformowanie, że taki układ jej nie odpowiada. Tak samo z koleżeństwem - jeżeli ja oferuję koleżeństwo i koleżeństwa oczekuję, to nie muszę dopytywać, czy na pewno, czy na 100%, czy czuje się komfortowo, bo pan ma buzię i może wyartykułować swoje potrzeby - że np. jemu koleżeństwo przynosi więcej przykrości niż radości, więc nie wchodzi to w grę.
Nie jestem niańką, zadaję się z dorosłymi ludźmi, nie widzę powodu, bym miała ich traktować jak dzieci i analizować każdą możliwą opcję.

MagdaLena1111 napisał/a:

Byłeś zakochany? Bo ja byłam, na pewno 2 razy, a może 3. Ale tylko za pierwszym razem jako nastolatce „poszło mi czoło” z tego powodu. Już potem nie potrafiłam tak zatracić się w samych tylko emocjach, żeby całkiem stracić rozum. Cały czas miałam głowę na karku mimo tego, że byłam zakochana, sama siebie stopowałam, żeby nie odpływać. A ten przypadek nie dotyczy przecież nastolatków.

This.
Nie rozumiem, dlaczego z zakochanych facetów robić bezmózgów. Mam wrażenie, że te niektóre opisy, to jakby o pierwszej miłości trzynastolatków, a nie dorosłych ludzi.

74

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Wszystko zależy....pytanie z jakiego powodu in chcę się z Tobą widywać. Może ma mało znajomych i mu się fajnie z Tobą spędza czas. Po prostu Cię lubi tak po koleżeńsku. Może też być druga opcja, że po cichu na coś liczy.

75

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Nie rozumiem, dlaczego z zakochanych facetów robić bezmózgów. Mam wrażenie, że te niektóre opisy, to jakby o pierwszej miłości trzynastolatków, a nie dorosłych ludzi.


A myślisz skąd powiedzenie, że facetowi oczy cipką zarosły? wink

Większość z nas traci kompletnie głowę. Nie ogarniamy bardziej złożonych czy intensywniejszych emocji.

76

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

This.
Nie rozumiem, dlaczego z zakochanych facetów robić bezmózgów. Mam wrażenie, że te niektóre opisy, to jakby o pierwszej miłości trzynastolatków, a nie dorosłych ludzi.

Bo generalnie stan zakochania obniża zdolności chłodnego, logicznego myślenia i to w różnych stopniu (czasem w naprawdę znacznym), niezależnie od płci.

77

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Jack, NO, ale w takim razie powinno się edukować panów, żeby się ogarnęli, a nie panie, żeby za nich myślały.

78

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Jack, NO, ale w takim razie powinno się edukować panów, żeby się ogarnęli, a nie panie, żeby za nich myślały.

Widzę że z umiejętnością czytania ze zrozumieniem u ciebie nie najlepiej...
Jeszcze raz: osoba zakochana ma (proporcjonalnie do stopniz zakochania) ograniczone zdolności logicznego myślenia k jest to niezależne od płci. Moralny obowiązek odpowiedzialnego zachowania w takiej sytuacji spoczywa na tej stronie, która zachowała właśnie w/w większe zdolności chłodnego, racjonalnego myślenia. I AKURAT W TYM WYPADKU padło na kobietę.

79

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Słucham?Chcesz mi powiedzieć że to ja jestem winna czyjegoś zachowania bo on jest zakochany i nie myśli racjonalnie?Gdybym ja miała przyjaciela który mi parę razy dal do zrozumienia że nic między nami nie będzie a ja bym go nachodziła,była namolna itp to dalej by była jego wina bo ja przecież jestem zakochana i nie myślę racjonalnie?Chyba musze opuścić to forum bo to już nie na moją głowę.

80 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-07-21 09:39:56)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Słucham?Chcesz mi powiedzieć że to ja jestem winna czyjegoś zachowania bo on jest zakochany i nie myśli racjonalnie?Gdybym ja miała przyjaciela który mi parę razy dal do zrozumienia że nic między nami nie będzie a ja bym go nachodziła,była namolna itp to dalej by była jego wina bo ja przecież jestem zakochana i nie myślę racjonalnie?Chyba musze opuścić to forum bo to już nie na moją głowę.

Ale co on takiego konkretnego robi, że jest to aż namolne nachodzenie?

81

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Ależ on nie jest jakiś bardzo namolny,tego nie powiedziałam akurat o nim,chodziło mi o przykład,czemu ktoś "zakochany"ma być usprawiedliwiany bo nie myśli racjonalnie?Czemu ja mam brać odpowiedzialność za kogoś w takiej sytuacji jeśli postawiłam dawno sprawę jasno?

82

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Ależ on nie jest jakiś bardzo namolny,tego nie powiedziałam akurat o nim,chodziło mi o przykład,czemu ktoś "zakochany"ma być usprawiedliwiany bo nie myśli racjonalnie?Czemu ja mam brać odpowiedzialność za kogoś w takiej sytuacji jeśli postawiłam dawno sprawę jasno?

83

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:
SaraS napisał/a:

Jack, NO, ale w takim razie powinno się edukować panów, żeby się ogarnęli, a nie panie, żeby za nich myślały.

Widzę że z umiejętnością czytania ze zrozumieniem u ciebie nie najlepiej...
Jeszcze raz: osoba zakochana ma (proporcjonalnie do stopniz zakochania) ograniczone zdolności logicznego myślenia k jest to niezależne od płci. Moralny obowiązek odpowiedzialnego zachowania w takiej sytuacji spoczywa na tej stronie, która zachowała właśnie w/w większe zdolności chłodnego, racjonalnego myślenia. I AKURAT W TYM WYPADKU padło na kobietę.

Bez sensu przyczepiłeś się do płci, bo pisałam wcześniej, że uważam tak niezależnie od tego, czy chodzi o faceta czy kobietę.

I ja bym w tej sytuacji nie mówiła o obowiązku, a o przymuszaniu, bo jak inaczej nazwać narzucanie komuś, by w pierwszej kolejności myślał za inną dorosłą osobę? I to gdy wcale do tej sytuacji nie dążył? Stało się coś, co jest od danej osoby niezależne i teraz ona ma ponosić konsekwencje?

84

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Słucham?Chcesz mi powiedzieć że to ja jestem winna czyjegoś zachowania bo on jest zakochany i nie myśli racjonalnie?Gdybym ja miała przyjaciela który mi parę razy dal do zrozumienia że nic między nami nie będzie a ja bym go nachodziła,była namolna itp to dalej by była jego wina bo ja przecież jestem zakochana i nie myślę racjonalnie?Chyba musze opuścić to forum bo to już nie na moją głowę.

"Ach, och, czy to moja wina że ze względu na moją wspaniałość jestem adorowana?"

Jak najbardziej jestem w stanie jednak zrozumieć że ta kwestia przerasta to co masz w głowie. wink

85

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
SaraS napisał/a:

Jack, NO, ale w takim razie powinno się edukować panów, żeby się ogarnęli, a nie panie, żeby za nich myślały.

Widzę że z umiejętnością czytania ze zrozumieniem u ciebie nie najlepiej...
Jeszcze raz: osoba zakochana ma (proporcjonalnie do stopniz zakochania) ograniczone zdolności logicznego myślenia k jest to niezależne od płci. Moralny obowiązek odpowiedzialnego zachowania w takiej sytuacji spoczywa na tej stronie, która zachowała właśnie w/w większe zdolności chłodnego, racjonalnego myślenia. I AKURAT W TYM WYPADKU padło na kobietę.

Bez sensu przyczepiłeś się do płci, bo pisałam wcześniej, że uważam tak niezależnie od tego, czy chodzi o faceta czy kobietę.

I ja bym w tej sytuacji nie mówiła o obowiązku, a o przymuszaniu, bo jak inaczej nazwać narzucanie komuś, by w pierwszej kolejności myślał za inną dorosłą osobę? I to gdy wcale do tej sytuacji nie dążył? Stało się coś, co jest od danej osoby niezależne i teraz ona ma ponosić konsekwencje?

Gratuluję, przywaliłaś się do tego że napisałem to co sama uważasz (czyli że kwestia jest niezależna od płci).
Może jeszcze raz uważnie przeczytaj to co napisałem w dwóch ostatnich postach.

A o większej odpowiedzialności ciążącej na bardziej oświeconych - lub jak kto woli sprawniej władających (w danym momencie) umysłem - nie od dziś i nie w jednym miejscu się mówi. Nawet jeśli to nie jest wygodne dla tych bardziej kumatych wink

86

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Ależ on nie jest jakiś bardzo namolny,tego nie powiedziałam akurat o nim,chodziło mi o przykład,czemu ktoś "zakochany"ma być usprawiedliwiany bo nie myśli racjonalnie?Czemu ja mam brać odpowiedzialność za kogoś w takiej sytuacji jeśli postawiłam dawno sprawę jasno?

Ale skąd wiesz, że on chce czegoś więcej? Może po prostu traktuje Cię jak dobrą koleżankę? Przystawia się do Ciebie?

87

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:
SaraS napisał/a:

Jack, NO, ale w takim razie powinno się edukować panów, żeby się ogarnęli, a nie panie, żeby za nich myślały.

Widzę że z umiejętnością czytania ze zrozumieniem u ciebie nie najlepiej...
Jeszcze raz: osoba zakochana ma (proporcjonalnie do stopniz zakochania) ograniczone zdolności logicznego myślenia k jest to niezależne od płci. Moralny obowiązek odpowiedzialnego zachowania w takiej sytuacji spoczywa na tej stronie, która zachowała właśnie w/w większe zdolności chłodnego, racjonalnego myślenia. I AKURAT W TYM WYPADKU padło na kobietę.


Dokładnie.

88

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

I ja bym w tej sytuacji nie mówiła o obowiązku, a o przymuszaniu, bo jak inaczej nazwać narzucanie komuś, by w pierwszej kolejności myślał za inną dorosłą osobę? I to gdy wcale do tej sytuacji nie dążył? Stało się coś, co jest od danej osoby niezależne i teraz ona ma ponosić konsekwencje?

No popatrz, my jesteśmy stale 'przymuszani' do tego, aby troszczyć się o kobiety, ich bezpieczeństwo, dobre samopoczucie i tak dalej. wink

89

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Robsonpl napisał/a:
Demeter95 napisał/a:

Ależ on nie jest jakiś bardzo namolny,tego nie powiedziałam akurat o nim,chodziło mi o przykład,czemu ktoś "zakochany"ma być usprawiedliwiany bo nie myśli racjonalnie?Czemu ja mam brać odpowiedzialność za kogoś w takiej sytuacji jeśli postawiłam dawno sprawę jasno?

Ale skąd wiesz, że on chce czegoś więcej? Może po prostu traktuje Cię jak dobrą koleżankę? Przystawia się do Ciebie?

Tak,próbował nieraz łapać mnie za udo,kolano itp,ja go zawsze stopuje,różne teksty leciały typu Ale bym Cię wymęczył,pomasował itp.Jak gdzieś idziemy to wpatruje się we mnie jak jakis zbok.
Temu mam taki dysonans,i będę próbowała zluzować relacje żeby do takich akcji nie dochodziło.

90

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Tak,próbował nieraz łapać mnie za udo,kolano itp,ja go zawsze stopuje,różne teksty leciały typu Ale bym Cię wymęczył,pomasował itp.Jak gdzieś idziemy to wpatruje się we mnie jak jakis zbok.
Temu mam taki dysonans,i będę próbowała zluzować relacje żeby do takich akcji nie dochodziło.


LOOOL ile ty masz lat? 12? Kontakt fizyczny jest czymś całkowicie naturalnym, a dwuznaczne teksty - normą. W męskim gronie też.

91

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:
Robsonpl napisał/a:
Demeter95 napisał/a:

Ależ on nie jest jakiś bardzo namolny,tego nie powiedziałam akurat o nim,chodziło mi o przykład,czemu ktoś "zakochany"ma być usprawiedliwiany bo nie myśli racjonalnie?Czemu ja mam brać odpowiedzialność za kogoś w takiej sytuacji jeśli postawiłam dawno sprawę jasno?

Ale skąd wiesz, że on chce czegoś więcej? Może po prostu traktuje Cię jak dobrą koleżankę? Przystawia się do Ciebie?

Tak,próbował nieraz łapać mnie za udo,kolano itp,ja go zawsze stopuje,różne teksty leciały typu Ale bym Cię wymęczył,pomasował itp.Jak gdzieś idziemy to wpatruje się we mnie jak jakis zbok.
Temu mam taki dysonans,i będę próbowała zluzować relacje żeby do takich akcji nie dochodziło.

To sprawa jasna jak słońce:) Nie wiem czy chcę związku z Tobą ale na pewno czegoś więcej niż koleżeństwa. Chyba wpadłaś mu w oko wink

92

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:
Robsonpl napisał/a:
Demeter95 napisał/a:

Ależ on nie jest jakiś bardzo namolny,tego nie powiedziałam akurat o nim,chodziło mi o przykład,czemu ktoś "zakochany"ma być usprawiedliwiany bo nie myśli racjonalnie?Czemu ja mam brać odpowiedzialność za kogoś w takiej sytuacji jeśli postawiłam dawno sprawę jasno?

Ale skąd wiesz, że on chce czegoś więcej? Może po prostu traktuje Cię jak dobrą koleżankę? Przystawia się do Ciebie?

Tak,próbował nieraz łapać mnie za udo,kolano itp,ja go zawsze stopuje,różne teksty leciały typu Ale bym Cię wymęczył,pomasował itp.Jak gdzieś idziemy to wpatruje się we mnie jak jakis zbok.
Temu mam taki dysonans,i będę próbowała zluzować relacje żeby do takich akcji nie dochodziło.

Hahaha, to teraz się uśmiałam. Nic dziwnego, że nie reaguje na Twoje deklaracje, upomnienia, przypomnienia i nagany, że nic nie będzie pomiędzy Wami, ponieważ on wcale nie chce żeby było. On co najwyżej chce Cię przelecieć big_smile.

93

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:
SaraS napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Widzę że z umiejętnością czytania ze zrozumieniem u ciebie nie najlepiej...
Jeszcze raz: osoba zakochana ma (proporcjonalnie do stopniz zakochania) ograniczone zdolności logicznego myślenia k jest to niezależne od płci. Moralny obowiązek odpowiedzialnego zachowania w takiej sytuacji spoczywa na tej stronie, która zachowała właśnie w/w większe zdolności chłodnego, racjonalnego myślenia. I AKURAT W TYM WYPADKU padło na kobietę.

Bez sensu przyczepiłeś się do płci, bo pisałam wcześniej, że uważam tak niezależnie od tego, czy chodzi o faceta czy kobietę.

I ja bym w tej sytuacji nie mówiła o obowiązku, a o przymuszaniu, bo jak inaczej nazwać narzucanie komuś, by w pierwszej kolejności myślał za inną dorosłą osobę? I to gdy wcale do tej sytuacji nie dążył? Stało się coś, co jest od danej osoby niezależne i teraz ona ma ponosić konsekwencje?

Gratuluję, przywaliłaś się do tego że napisałem to co sama uważasz (czyli że kwestia jest niezależna od płci).
Może jeszcze raz uważnie przeczytaj to co napisałem w dwóch ostatnich postach.

A o większej odpowiedzialności ciążącej na bardziej oświeconych - lub jak kto woli sprawniej władających (w danym momencie) umysłem - nie od dziś i nie w jednym miejscu się mówi. Nawet jeśli to nie jest wygodne dla tych bardziej kumatych wink

Okej, sorry, może źle Cię zrozumiałam. Odebrałam to tak, jakbyś upominał mnie, że w tym wypadku padło na faceta, ale kobiety też tracą rozum, więc czemu ja się tylko mężczyzn czepiam.

Oczywiście, tylko tu jest problem, bo ja nie uważam, że czyjeś zaćmienie czy jakiekolwiek gorsze położenie powinno mnie do czegokolwiek obligować, bo zakochanie się jednak nie odbiera wszystkim zdolności racjonalnego postępowania. Powiedziałabym raczej, że niektórzy wolą/decydują się łudzić, bo tak im wygodniej, podczas gdy inni jednak nie mają klapek na oczach i ogarniają rzeczywistość niezależnie od uczuć. Zatem skoro jest to możliwe, to nie ma powodu, żeby druga strona musiała brać to na siebie.

94

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Oczywiście, tylko tu jest problem, bo ja nie uważam, że czyjeś zaćmienie czy jakiekolwiek gorsze położenie powinno mnie do czegokolwiek obligować,

Ehh, bo to wynika z różnicy kulturowej. Jesteś kobietą. Nikt nigdy tego od ciebie nie wymagał. A od nas wymaga się tego na porządku dziennym i dlatego nasze podejście w tym temacie się różni.

95

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
SaraS napisał/a:

Bez sensu przyczepiłeś się do płci, bo pisałam wcześniej, że uważam tak niezależnie od tego, czy chodzi o faceta czy kobietę.

I ja bym w tej sytuacji nie mówiła o obowiązku, a o przymuszaniu, bo jak inaczej nazwać narzucanie komuś, by w pierwszej kolejności myślał za inną dorosłą osobę? I to gdy wcale do tej sytuacji nie dążył? Stało się coś, co jest od danej osoby niezależne i teraz ona ma ponosić konsekwencje?

Gratuluję, przywaliłaś się do tego że napisałem to co sama uważasz (czyli że kwestia jest niezależna od płci).
Może jeszcze raz uważnie przeczytaj to co napisałem w dwóch ostatnich postach.

A o większej odpowiedzialności ciążącej na bardziej oświeconych - lub jak kto woli sprawniej władających (w danym momencie) umysłem - nie od dziś i nie w jednym miejscu się mówi. Nawet jeśli to nie jest wygodne dla tych bardziej kumatych wink

Okej, sorry, może źle Cię zrozumiałam. Odebrałam to tak, jakbyś upominał mnie, że w tym wypadku padło na faceta, ale kobiety też tracą rozum, więc czemu ja się tylko mężczyzn czepiam.

Oczywiście, tylko tu jest problem, bo ja nie uważam, że czyjeś zaćmienie czy jakiekolwiek gorsze położenie powinno mnie do czegokolwiek obligować, bo zakochanie się jednak nie odbiera wszystkim zdolności racjonalnego postępowania. Powiedziałabym raczej, że niektórzy wolą/decydują się łudzić, bo tak im wygodniej, podczas gdy inni jednak nie mają klapek na oczach i ogarniają rzeczywistość niezależnie od uczuć. Zatem skoro jest to możliwe, to nie ma powodu, żeby druga strona musiała brać to na siebie.

Saro, bo tak ci po prostu wygodniej. Tak samo wygodniej wysokiemu nie walczyć z tym że kobiety nie chcą tych niższych (sorry Jack, nie bierz tego osobiście big_smile ) czy przystojnemu z tym że dla kobiet pierwszym sitem klasyfikacyjnym jest wygląd faceta. Tak jest skonstruowany świat że lwiej części ludzi nie przeszkadza to co jest dla nich korzystne. I jeśli natura i środowisko dały ci przez okres twojego życia sposobności do księżniczkowania, to logiczne że będziesz chętniej szukała argumentów za utrzymaniem takiego stanu niż przeciw temu.

96 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-07-21 13:50:40)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Saro, bo tak ci po prostu wygodniej. Tak samo wygodniej wysokiemu nie walczyć z tym że kobiety nie chcą tych niższych (sorry Jack, nie bierz tego osobiście big_smile ) czy przystojnemu z tym że dla kobiet pierwszym sitem klasyfikacyjnym jest wygląd faceta. Tak jest skonstruowany świat że lwiej części ludzi nie przeszkadza to co jest dla nich korzystne. I jeśli natura i środowisko dały ci przez okres twojego życia sposobności do księżniczkowania, to logiczne że będziesz chętniej szukała argumentów za utrzymaniem takiego stanu niż przeciw temu.

Luz, takie realia i uważam, że masz zwyczajnie rację.

Paradoksalnie to jak z wojenką kto jest silniejszy. Większość kobiet uważa, ze to facet. Ale nasza siła wynika po prostu z większej masy ciała. W przeliczeniu do masy własnej, to najczęściej kobiety biją pod tym kątem facetów. Różnica bierze się jednak z tego, ze kobiety bardzo rzadko są popychane do osiągnięcia własnych limitów, a faceci są uczeni je przekraczać cały czas. Zasada jest dokładnie taka sama: "po co mam dźwigać, jak może to zrobić facet". 

https://youtu.be/zGWfRQr0e-E

97

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:
SaraS napisał/a:

Oczywiście, tylko tu jest problem, bo ja nie uważam, że czyjeś zaćmienie czy jakiekolwiek gorsze położenie powinno mnie do czegokolwiek obligować, bo zakochanie się jednak nie odbiera wszystkim zdolności racjonalnego postępowania. Powiedziałabym raczej, że niektórzy wolą/decydują się łudzić, bo tak im wygodniej, podczas gdy inni jednak nie mają klapek na oczach i ogarniają rzeczywistość niezależnie od uczuć. Zatem skoro jest to możliwe, to nie ma powodu, żeby druga strona musiała brać to na siebie.

Saro, bo tak ci po prostu wygodniej. Tak samo wygodniej wysokiemu nie walczyć z tym że kobiety nie chcą tych niższych (sorry Jack, nie bierz tego osobiście big_smile ) czy przystojnemu z tym że dla kobiet pierwszym sitem klasyfikacyjnym jest wygląd faceta. Tak jest skonstruowany świat że lwiej części ludzi nie przeszkadza to co jest dla nich korzystne. I jeśli natura i środowisko dały ci przez okres twojego życia sposobności do księżniczkowania, to logiczne że będziesz chętniej szukała argumentów za utrzymaniem takiego stanu niż przeciw temu.

Trochę pomieszałeś, dla mnie to są jednak różne kategorie.
Bo, oczywiście, masz rację: nie walczę z tym, że mężczyźni z reguły wolą szczupłe od grubych, skoro sama jestem szczupła; jest mi to na rękę. Inna rzecz, że nie walczę (bo jak?) też z tym, że większość chciałaby mieć dzieci, marzy o długonogiej lasce czy chciałaby czegokolwiek, czego ja nie mam. Nie próbuję nikogo zmuszać do myślenia przede wszystkim o tym, co korzystne dla mnie.
Tylko że wg mnie koleżeństwo z zainteresowaną związkiem osobą należy do innej kategorii niż powyższe. Myślenie w tej sytuacji za kogoś i podejmowanie za niego decyzji porównałabym prędzej do czegoś takiego: proponuję Ci wypad na narty, Ty się zgadzasz bez żadnych pytań, a już po fakcie okazuje się, że nienawidzisz śniegu, na kolei miałeś ataki paniki, a do tego wyjazd zrujnował Twój budżet. I teraz moje zdanie jest takie, że mogłeś pytać, mogłeś odmówić, mogłeś po prostu wyartykułować swoje potrzeby/ograniczenia, bo przecież nie ja powinnam dorosłego przepytywać, czy wie, na co się pisze i z czym to się wiąże. A wg tego, co piszesz Ty, jednak powinnam zrobić egzamin, a na koniec sama podjąć decyzję, że jednak nie powinieneś jechać, bo przecież istnieje możliwość, że dorosły mężczyzna będzie się wstydził lęku wysokości, nie przyzna się do ograniczonego budżetu, a nienawiść do śniegu i zimna uzna za niemęską. wink

98

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

SaraS to nie jest ta sama sytuacja.

99

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Bardzo podobna. Proponuję komuś coś, co może się okazać dla niego przykre, ale jego odpowiedź jest uzależniona od wewnętrznych turbulencji, przekonań, wstydu, nadziei, czegokolwiek; w każdym razie nie od rozsądku i właściwej oceny.
Dla mnie jedynym kryterium oceny postawy osoby proponującej będą jej intencje (a nie rozsądek czy jego brak osoby nr 2): czy faktycznie proponuje koleżeństwo czy orbitowanie, czy proponuje fajny wyjazd czy chce sobie z kogoś zadrwić.

100 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-07-21 18:15:09)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

No nie. Nawet to nie jest blisko.

Dla mnie jedynym kryterium oceny postawy osoby proponującej będą jej intencje

Hej, moment. Pisałaś w innym wątku tak:

Ależ nikogo nie muszą interesować luźne relacje, żeby w nich wylądować. Wystarczy zacząć się spotykać, nawet naiwnie, w końcu o 20-tkach mowa, z motylkami w brzuchu i wizją domu z ogródkiem. Miłość, och i ach, a potem coś nie pyknie i już, pierwszy na koncie. No to trochę później kolejna pogoń za miłością i znów to samo. A z każdym takim kolejnym zakochaniem oraz tak ogólnie z wiekiem zmienia się postrzeganie relacji, zmieniają się oczekiwania, potrzeby itd. i już nie zakochujesz się w uroczym uśmiechu, tylko np. imponuje Ci spokój, zaradność, odpowiedzialność. Ludzie się zmieniają nie tylko dlatego, że sparzyli się w związkach z chadami/seksbombami; zmieniają się, bo dojrzewają i tyle.

Czyli tu, kolokwialne nabijanie sobie licznika to nie wina kobiety, bo to tylko naiwne, młodzieńcze zakochanie (= brak własnej odpowiedzialności), ale jak jest w drugą stronę i to facet tak ma, że się zakochał itp to już on jest sobie sam winien (= 100% odpowiedzialności własnej) ? Trochę brakuje ci w tym konsekwencji jednak.

101 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-21 20:34:26)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Byłeś zakochany? Bo ja byłam, na pewno 2 razy, a może 3. Ale tylko za pierwszym razem jako nastolatce „poszło mi czoło” z tego powodu. Już potem nie potrafiłam tak zatracić się w samych tylko emocjach, żeby całkiem stracić rozum. Cały czas miałam głowę na karku mimo tego, że byłam zakochana, sama siebie stopowałam, żeby nie odpływać. A ten przypadek nie dotyczy przecież nastolatków.

This.
Nie rozumiem, dlaczego z zakochanych facetów robić bezmózgów. Mam wrażenie, że te niektóre opisy, to jakby o pierwszej miłości trzynastolatków, a nie dorosłych ludzi.

Już pisałam, że to takie męskie pragnienie, żeby wybranka tak naprawdę była mamusią i dbała o synusia. Oczywiście to raczej pragnienie tych panów, którzy wymarzonej mamusi, dla której byli oczkiem w głowie tak naprawdę nie mieli. Pewnie, że przykra to sprawa, ale nie zmienia to faktu, że realna kobieta nie będzie mamusią dbającą o dobrostan śliniącego się do niej koleżki, nie przeprowadzi się, bo sąsiad się w niej zadłużył i cyt: „oczy zarosły mu cipką” itp, dyrdymały. Bo nie ma wobec niego żadnych zobowiązań i samo myślenie życzeniowe takiego pana, czy w odwrotnej konfiguracji pani - niczego tu nie zmieni.



Cóż panowie, tak nas tutaj przekonujący, że ktoś powinien wziąć w opiekę obojętną dla siebie osobę, tylko dlatego, że ta osoba przejawia myślenie życzeniowe spowodowane afektem do ktosia, smutna wiadomość dla Was jest taka, że świat jest mniej idealistyczny i nawet obiekty westchnień nie są niestety emanacją marzeń, więc bywają zmęczeni, są nieuważni, mają swoje sprawy, problemy i potrzeby. Są po prostu zwykłymi ludźmi i nie dają rady roztaczać parasola ochronnego nad zakochanymi bezmózgami ;-)

102

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

sąsiad się w niej zadłużył

zadurzył

103

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
GrammarNazi napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

sąsiad się w niej zadłużył

zadurzył

Racja.

Jak jesteś taką specjalistką, to może wyjaśnisz, jaki to jest błąd. Nie jest to błąd gramatyczny, ortograficzny, interpunkcyjny, więc czyżby błąd rzeczowy? Serio pytam

104

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Już pisałam, że to takie męskie pragnienie, żeby wybranka tak naprawdę była mamusią i dbała o synusia. Oczywiście to raczej pragnienie tych panów, którzy wymarzonej mamusi, dla której byli oczkiem w głowie tak naprawdę nie mieli. Pewnie, że przykra to sprawa, ale nie zmienia to faktu, że realna kobieta nie będzie mamusią dbającą o dobrostan śliniącego się do niej koleżki, nie przeprowadzi się, bo sąsiad się w niej zadłużył i cyt: „oczy zarosły mu cipką” itp, dyrdymały. Bo nie ma wobec niego żadnych zobowiązań i samo myślenie życzeniowe takiego pana, czy w odwrotnej konfiguracji pani - niczego tu nie zmieni.



Cóż panowie, tak nas tutaj przekonujący, że ktoś powinien wziąć w opiekę obojętną dla siebie osobę, tylko dlatego, że ta osoba przejawia myślenie życzeniowe spowodowane afektem do ktosia, smutna wiadomość dla Was jest taka, że świat jest mniej idealistyczny i nawet obiekty westchnień nie są niestety emanacją marzeń, więc bywają zmęczeni, są nieuważni, mają swoje sprawy, problemy i potrzeby. Są po prostu zwykłymi ludźmi i nie dają rady roztaczać parasola ochronnego nad zakochanymi bezmózgami ;-)

Jednocześnie to samo tłumaczenie w innym wątku dotyczące kolokwialnego nabijania licznika przez dziewuszki, bo "naiwna i zakochana" i zdejmowanie z niej odpowiedzialności za typowe puszczalstwo to jest spoko.

Czyli tak - jak dziewuszka popełnia błędy z zakochania (bądźmy szczerzy - ze zwykłej chuci), to jest spoko. Bo młoda, bo zauroczona, bo ma inne fantazje i oczekiwania.....ale jak zakochany facet popełnia błędy to trzeba go poniżyć, że bezwolny misio-marzyciel o mamusi?

Słuchajcie, nawet hipokryzja ma swoje granice....

105 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-21 20:54:51)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Jack, pomyliłeś wątki
To nie jest wątek o nabijaniu licznika :-D
Chyba że chodzi Tobie o to, że bohater tej historii chce sobie podbić swoje statystyki ;-)

106

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

No nie. Nawet to nie jest blisko.

Dla mnie jedynym kryterium oceny postawy osoby proponującej będą jej intencje

Hej, moment. Pisałaś w innym wątku tak:

Ależ nikogo nie muszą interesować luźne relacje, żeby w nich wylądować. Wystarczy zacząć się spotykać, nawet naiwnie, w końcu o 20-tkach mowa, z motylkami w brzuchu i wizją domu z ogródkiem. Miłość, och i ach, a potem coś nie pyknie i już, pierwszy na koncie. No to trochę później kolejna pogoń za miłością i znów to samo. A z każdym takim kolejnym zakochaniem oraz tak ogólnie z wiekiem zmienia się postrzeganie relacji, zmieniają się oczekiwania, potrzeby itd. i już nie zakochujesz się w uroczym uśmiechu, tylko np. imponuje Ci spokój, zaradność, odpowiedzialność. Ludzie się zmieniają nie tylko dlatego, że sparzyli się w związkach z chadami/seksbombami; zmieniają się, bo dojrzewają i tyle.

Czyli tu, kolokwialne nabijanie sobie licznika to nie wina kobiety, bo to tylko naiwne, młodzieńcze zakochanie (= brak własnej odpowiedzialności), ale jak jest w drugą stronę i to facet tak ma, że się zakochał itp to już on jest sobie sam winien (= 100% odpowiedzialności własnej) ? Trochę brakuje ci w tym konsekwencji jednak.

O.o

Nie wiem, skąd wziąłeś to, że to nie "wina" kobiety (w cudzysłowie, bo moim zdaniem trudno mówić o winie). Oczywiście, że one są za swoje często głupiutkie wybory odpowiedzialne, jeśli pojawi się dziecko, to też ich "wina" itd. O przejściu z naiwności do rozsądniejszych wyborów pisałam w zupełnie innym kontekście - że to naturalny efekt dojrzewania, a nie (przynajmniej nie zawsze, nie tylko i wyłącznie) wyrachowania. Nigdzie natomiast nie zdejmowałam z nikogo odpowiedzialności nawet za te najgłupsze niedojrzałe wybory.

Jack napisał/a:

Jednocześnie to samo tłumaczenie w innym wątku dotyczące kolokwialnego nabijania licznika przez dziewuszki, bo "naiwna i zakochana" i zdejmowanie z niej odpowiedzialności za typowe puszczalstwo to jest spoko.

Czyli tak - jak dziewuszka popełnia błędy z zakochania (bądźmy szczerzy - ze zwykłej chuci), to jest spoko. Bo młoda, bo zauroczona, bo ma inne fantazje i oczekiwania.....ale jak zakochany facet popełnia błędy to trzeba go poniżyć, że bezwolny misio-marzyciel o mamusi?

Słuchajcie, nawet hipokryzja ma swoje granice....

Jak wyżej. Jej błędy, jej sprawa. Tak samo jak głupota zakochanych, ich sprawa. I tak jak puszczalska dziewuszka nie może oczekiwać, że jak się komuś sama wpycha do łóżka, to on ją wygoni "dla jej dobra", bo "może ona tak naprawdę nie rozumie konsekwencji" bycia puszczalską dziewuszką, tak zakochany pan nie może oczekiwać, że niezainteresowana nim pani zerwie z nim kontakt dla jego dobra, bo może on tak naprawdę koleżeństwa nie chce.

Gdzie masz hipokryzję? Serio, Ty po prostu kompletnie nie zrozumiałeś tego, co napisałam do Raki.

107

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

I tak jak puszczalska dziewuszka nie może oczekiwać, że jak się komuś sama wpycha do łóżka, to on ją wygoni "dla jej dobra", bo "może ona tak naprawdę nie rozumie konsekwencji" bycia puszczalską dziewuszką, tak zakochany pan nie może oczekiwać, że niezainteresowana nim pani zerwie z nim kontakt dla jego dobra, bo może on tak naprawdę koleżeństwa nie chce.

Wyszło bardzo fajne porównanie.
I teraz zastanawiam się ilu panów wygoniłoby z łóżka obojętną im, aczkolwiek chętną koleżankę w imię jej dobra, żeby nie robić jej  przebiegów :-) I to po tym, jak kilkukrotnie wcześniej powiedzieli jej, żeby nie robiła sobie nadzieji na cokolwiek więcej.
Myślę, że na naszym forum są sami dżentelmeni, którzy rozumieją, że nie można dziewczynie nabijać przebiegów, zwłaszcza wtedy, gdy wcześniej została poinformowana, że to będzie pusty przebieg. Wiadomo, źe ona nie rozumie i trzeba za nią podjąć decyzję, najlepszą dla niej :-D

108

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

ie wiem, skąd wziąłeś to, że to nie "wina" kobiety (w cudzysłowie, bo moim zdaniem trudno mówić o winie). Oczywiście, że one są za swoje często głupiutkie wybory odpowiedzialne,

Ano właśnie stąd, że chłopaki mówią o błędach puszczalskich ciż, które pokutują za to w wieku 30-35 lat jak się budzą z ręką w nocniku, a ty (jak i inne kobiety) bronicie takiego zachowania.

No to jak - albo są za siebie odpowiedzialne, albo są usprawiedliwione "zakochaniem" (i dawaniem na prawo i lewo). Tylko skoro są usprawiedliwione, to dlaczego facet w podobnej sytuacji zakochania ma ponosić tego pełną odpowiedzialność?

Żeby było jasne - ja stoję na stanowisku, że osoba rzeczywiście zakochana to ma klapki na oczach i nie potrafi ocenić sytuacji w sposób świadomy i analityczny. Jak komuś z kolei popęd na mózg się rzuca i nie potrafi pociągu fizycznego rozróżnić od zakochania, to sam jest sobie winien. I płeć dla mnie nie ma znaczenia. Ba - powiem więcej. Szczera latawica ma u mnie większy szacunek niż ta cicha cnotka-niewydymka, która jednocześnie loda robi każdemu za byle jaki komplement.

109

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Wyszło bardzo fajne porównanie.
I teraz zastanawiam się ilu panów wygoniłoby z łóżka obojętną im, aczkolwiek chętną koleżankę w imię jej dobra, żeby nie robić jej  przebiegów :-) I to po tym, jak kilkukrotnie wcześniej powiedzieli jej, żeby nie robiła sobie nadzieji na cokolwiek więcej.
Myślę, że na naszym forum są sami dżentelmeni, którzy rozumieją, że nie można dziewczynie nabijać przebiegów, zwłaszcza wtedy, gdy wcześniej została poinformowana, że to będzie pusty przebieg. Wiadomo, źe ona nie rozumie i trzeba za nią podjąć decyzję, najlepszą dla niej :-D

Mi się zdarzyło. Właśnie dlatego, że twierdziła, że się zakochała. Jestem prostym człowiekiem i nie potrzebuję w życiu dramatów, a związku z tego by nie było.


Natomiast seks z koleżankami mi się zdarzał nie raz i nie dwa. Nawet jak były w związkach. Bo była na to odpowiednia chwila i nikt tu nie dorabiał ideologii do zwykłego popędu. A jednocześnie nie mam zamiaru robić za czyjeś sumienie.

110 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-21 21:51:07)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Wyszło bardzo fajne porównanie.
I teraz zastanawiam się ilu panów wygoniłoby z łóżka obojętną im, aczkolwiek chętną koleżankę w imię jej dobra, żeby nie robić jej  przebiegów :-) I to po tym, jak kilkukrotnie wcześniej powiedzieli jej, żeby nie robiła sobie nadzieji na cokolwiek więcej.
Myślę, że na naszym forum są sami dżentelmeni, którzy rozumieją, że nie można dziewczynie nabijać przebiegów, zwłaszcza wtedy, gdy wcześniej została poinformowana, że to będzie pusty przebieg. Wiadomo, źe ona nie rozumie i trzeba za nią podjąć decyzję, najlepszą dla niej :-D

Mi się zdarzyło. Właśnie dlatego, że twierdziła, że się zakochała. Jestem prostym człowiekiem i nie potrzebuję w życiu dramatów, a związku z tego by nie było.


Natomiast seks z koleżankami mi się zdarzał nie raz i nie dwa. Nawet jak były w związkach. Bo była na to odpowiednia chwila i nikt tu nie dorabiał ideologii do zwykłego popędu. A jednocześnie nie mam zamiaru robić za czyjeś sumienie.


Tyle, że dotychczas nikt nie mówi o unikaniu dramatów, ani o sumieniu, ale o rozumie, o zaćmieniu i takich tam, które nakładają na myślącego bardziej trzeźwo - rolę kontrolującego i zarządzającego sytuacją także ZAMIAST tego, którego ponoszą emocje. A to wszystko w imię jego dobra, oczywiście, czasami, jak tutaj, nawet wbrew jego woli.

111

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

ie wiem, skąd wziąłeś to, że to nie "wina" kobiety (w cudzysłowie, bo moim zdaniem trudno mówić o winie). Oczywiście, że one są za swoje często głupiutkie wybory odpowiedzialne,

Ano właśnie stąd, że chłopaki mówią o błędach puszczalskich ciż, które pokutują za to w wieku 30-35 lat jak się budzą z ręką w nocniku, a ty (jak i inne kobiety) bronicie takiego zachowania.

Nie bronię, ee, puszczalskich ciź? Nie zgadzam się tylko z tym, że każda kobieta, która szuka poważnego związku, mając 30 lat, robi to dlatego, że wcześniej puszczała się z chadami, a teraz szuka frajera.

No to jak - albo są za siebie odpowiedzialne, albo są usprawiedliwione "zakochaniem" (i dawaniem na prawo i lewo). Tylko skoro są usprawiedliwione, to dlaczego facet w podobnej sytuacji zakochania ma ponosić tego pełną odpowiedzialność?

Mogą się tłumaczyć, czym chcą, ale nadal są za swoje zachowanie odpowiedzialne. Ten zakochany facet tak samo: może się tłumaczyć zakochaniem, ale to on odpowiada za to, żeby zrobić dobrze dla siebie (a nie - jego obiekt westchnień). Można podać powód "zaćmienia" (bo czemu nie?), ale fakt istnienia tego powodu nie oznacza, że inni są odpowiedzialni za ich dobro.

Jack napisał/a:

Natomiast seks z koleżankami mi się zdarzał nie raz i nie dwa. Nawet jak były w związkach. Bo była na to odpowiednia chwila i nikt tu nie dorabiał ideologii do zwykłego popędu. A jednocześnie nie mam zamiaru robić za czyjeś sumienie.

Czyli facet nie musi być sumieniem kobiety, nie musi analizować jej sytuacji, nie musi rozważać ewentualnych konsekwencji. Kobieta natomiast musi mieć sumienia na tyle, by w pierwszej kolejności myśleć o tym, co dobre dla biednego misia; musi analizować za niego i podjąć za niego decyzję dobrą dla niego. Paradne. big_smile

112

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Nie bronię, ee, puszczalskich ciź? Nie zgadzam się tylko z tym, że każda kobieta, która szuka poważnego związku, mając 30 lat, robi to dlatego, że wcześniej puszczała się z chadami, a teraz szuka frajera.

Ale oni tego nie twierdzą, że każda. Oni jedynie twierdzą, że latawice napotykają w końcu na ścianę. I jest potem płacz i zgrzytanie zębów.

Mogą się tłumaczyć, czym chcą, ale nadal są za swoje zachowanie odpowiedzialne. Ten zakochany facet tak samo: może się tłumaczyć zakochaniem, ale to on odpowiada za to, żeby zrobić dobrze dla siebie (a nie - jego obiekt westchnień). Można podać powód "zaćmienia" (bo czemu nie?), ale fakt istnienia tego powodu nie oznacza, że inni są odpowiedzialni za ich dobro.

I ok.

Czyli facet nie musi być sumieniem kobiety, nie musi analizować jej sytuacji, nie musi rozważać ewentualnych konsekwencji. Kobieta natomiast musi mieć sumienia na tyle, by w pierwszej kolejności myśleć o tym, co dobre dla biednego misia; musi analizować za niego i podjąć za niego decyzję dobrą dla niego. Paradne. big_smile

Nope. Nie mówię o 'facet nie musi'. Ja mówię o sobie. Jak chcesz się zabawić jedynie - spoko. Ale nie ma mowy o utrzymywaniu bliższej zażyłości z mojej strony, jeśli dziewucha się zakocha, a ja tego nie czuję. Dla mnie ważna jest równowaga  wzajemnych oczekiwań i uczuć.

113 Ostatnio edytowany przez SaraS (2023-07-22 08:57:49)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Nie bronię, ee, puszczalskich ciź? Nie zgadzam się tylko z tym, że każda kobieta, która szuka poważnego związku, mając 30 lat, robi to dlatego, że wcześniej puszczała się z chadami, a teraz szuka frajera.

Ale oni tego nie twierdzą, że każda. Oni jedynie twierdzą, że latawice napotykają w końcu na ścianę. I jest potem płacz i zgrzytanie zębów.


Tylko że mój post, który zacytowałeś, był odpowiedzią na wypowiedź Raki o tym, że te kobiety mają dzieci z chadami i obcokrajowcami oraz że on luźnych znajomości nigdy nie szukał. Ja napisałam, że to pierwsze nie zawsze jest prawdą, a drugie - nie zawsze przed taką relacją broni, bo niektóre w niej wylądują, mimo że nie to było ich celem.
Zdejmowania odpowiedzialności z tych pań nigdzie nie było, oczywiście, że jeśli ignorują rzeczywistość, to same są sobie winne.
I to jest bardzo zgodne z tym, co piszę o zakochanych panach. Oczywiście, że nie planują bycia jedynie kolegą dla ukochanej, ale jeśli się na to godzą, licząc na coś więcej, to też sami są sobie winni.

114

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Czyli facet nie musi być sumieniem kobiety, nie musi analizować jej sytuacji, nie musi rozważać ewentualnych konsekwencji. Kobieta natomiast musi mieć sumienia na tyle, by w pierwszej kolejności myśleć o tym, co dobre dla biednego misia; musi analizować za niego i podjąć za niego decyzję dobrą dla niego. Paradne. big_smile

Sara, sorry ale czy ty do k... nędzy naprawdę nie widzisz różnicy między sytuacją, w której obie osoby postanowiły ze sobą zaliczyć pod wpływem "chcicy" jednorazowe bzyknięcię (i jakkolwiek to zupełnie nie jest w moim stylu, to wiem że takie osoby istnieją, które to osoby w dodatku nie łączą z tym żadnych emocji; tak samo odrębną acz niebagatelną kwestią jest dla mnie rozliczenie/potępienie tych osób jeśli były aktualnie w związku) i gdzie te osoby mają praktycznie 100% pewności że żadnej ze stron o nic innego niż jednorazowe bzyknięcie nie chodziło, a przypadkiem z tego wątku gdzie autorka nie tylko ma silne, uzasadnione podejrzenie, ale wręcz praktycznie pewność że gostek się w niej zabujał?! Nie widzisz czy udajesz że nie widzisz?

W sumie ciężko mi to z czymkolwiek w moim życiu porównać, właściwie tylko dwa przypadki od biedy by się nadawały:

1. Koleżanka ze studiów: przez pewien czas końskie zaloty z jej strony, potem mi się wydawało że to dobra koleżanka, było kino z piwem po nim, jak chciałem się wygadać , to znalazła czas na spotkanie (choć jak się dowiedziała że poprosiłem o spotkanie bo chcę się wygadać z zawodu miłosnego na zagranicznej wycieczce, to nerwy jej się widocznie podniosły, aż musiała zapalić), nawet to kino było właśnie efektem tego że w pewnym momencie nawet do niej uderzałem... tylko to był właśnie ten etap kiedy jeszcze słabiej odczytywałem intencje płci przeciwnej, mniej wierzyłem w szanse powodzenia... a ona akurat w tej kwestii nie była tak śmiała jak w innych i czekała na mój ruch. No zwyczajnie nie byłem świadomy że ona jak najbardziej odwzajemnia moje intencje, dlatego nie wiem czy to można zaliczyć do porównywalnych przypadków.

2. Moja była, ta z którą byłem bezpośrednio przed moją późniejszą żoną; przy zerwaniu uprosiła żebyśmy pozostali przyjaciółmi, ale po pewnym czasie stało się jasne że chciałaby żebyśmy się zeszli, czułem się niezręcznie i sam w sumie minimalizowałem kontakt; po jakimś kwartale moja ówczesna dziewczyna (która krzywym okiem patrzyła na ten kontakt) w końcu postawiła kwestię "albo albo", co nawet ułatwiło mi sprawę; odtąd była wysyłała mi tylko życzenia na święta i urodziny, ja chyłkiem najkrócej jak się da odpisywałem aż do następnego roku, w którym poprosiłem ją by więcej nie wysyłała, co spotkało się z wylewem żalu na mnie; dopiero wtedy podobno wróciła do swojego byłego, który z kolei na nią czekał, ale przynajmniej finalnie ułożyła sobie życie.

W każdym razie gdybym ja miał pewność że jakaś kobieta jest we mnie zakochana bez wzajemności, to sam czułbym się z tym na tyle niekomfortowo że wygasiłbym kontakt by nie dawać jej jakiejkolwiek nadziei. Tym chyba różnią się ludzie mający jakąś dawkę empatii od pozbawionych jej atencjuszy.

115 Ostatnio edytowany przez Demeter95 (2023-07-22 14:20:00)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Jak to łatwo tutaj oceniać ludzi w ogóle ich nie znając,na podstawie jednego z milionów zachowań w życiu..Sugerujesz że jestem pozbawiona empatii atencjuszka tylko temu ze inaczej widzę pewne kwestie niż Ty..I Ty niby masz empatię.

116

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Tylko że mój post, który zacytowałeś, był odpowiedzią na wypowiedź Raki o tym, że te kobiety mają dzieci z chadami i obcokrajowcami oraz że on luźnych znajomości nigdy nie szukał. Ja napisałam, że to pierwsze nie zawsze jest prawdą, a drugie - nie zawsze przed taką relacją broni, bo niektóre w niej wylądują, mimo że nie to było ich celem.
Zdejmowania odpowiedzialności z tych pań nigdzie nie było, oczywiście, że jeśli ignorują rzeczywistość, to same są sobie winne.
I to jest bardzo zgodne z tym, co piszę o zakochanych panach. Oczywiście, że nie planują bycia jedynie kolegą dla ukochanej, ale jeśli się na to godzą, licząc na coś więcej, to też sami są sobie winni.

Ok. Teraz mi się już to trzyma kupy.

117

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:
SaraS napisał/a:

Czyli facet nie musi być sumieniem kobiety, nie musi analizować jej sytuacji, nie musi rozważać ewentualnych konsekwencji. Kobieta natomiast musi mieć sumienia na tyle, by w pierwszej kolejności myśleć o tym, co dobre dla biednego misia; musi analizować za niego i podjąć za niego decyzję dobrą dla niego. Paradne. big_smile

Sara, sorry ale czy ty do k... nędzy naprawdę nie widzisz różnicy między sytuacją, w której obie osoby postanowiły ze sobą zaliczyć pod wpływem "chcicy" jednorazowe bzyknięcię (i jakkolwiek to zupełnie nie jest w moim stylu, to wiem że takie osoby istnieją, które to osoby w dodatku nie łączą z tym żadnych emocji; tak samo odrębną acz niebagatelną kwestią jest dla mnie rozliczenie/potępienie tych osób jeśli były aktualnie w związku) i gdzie te osoby mają praktycznie 100% pewności że żadnej ze stron o nic innego niż jednorazowe bzyknięcie nie chodziło, a przypadkiem z tego wątku gdzie autorka nie tylko ma silne, uzasadnione podejrzenie, ale wręcz praktycznie pewność że gostek się w niej zabujał?! Nie widzisz czy udajesz że nie widzisz?

W sumie ciężko mi to z czymkolwiek w moim życiu porównać, właściwie tylko dwa przypadki od biedy by się nadawały:

1. Koleżanka ze studiów: przez pewien czas końskie zaloty z jej strony, potem mi się wydawało że to dobra koleżanka, było kino z piwem po nim, jak chciałem się wygadać , to znalazła czas na spotkanie (choć jak się dowiedziała że poprosiłem o spotkanie bo chcę się wygadać z zawodu miłosnego na zagranicznej wycieczce, to nerwy jej się widocznie podniosły, aż musiała zapalić), nawet to kino było właśnie efektem tego że w pewnym momencie nawet do niej uderzałem... tylko to był właśnie ten etap kiedy jeszcze słabiej odczytywałem intencje płci przeciwnej, mniej wierzyłem w szanse powodzenia... a ona akurat w tej kwestii nie była tak śmiała jak w innych i czekała na mój ruch. No zwyczajnie nie byłem świadomy że ona jak najbardziej odwzajemnia moje intencje, dlatego nie wiem czy to można zaliczyć do porównywalnych przypadków.

2. Moja była, ta z którą byłem bezpośrednio przed moją późniejszą żoną; przy zerwaniu uprosiła żebyśmy pozostali przyjaciółmi, ale po pewnym czasie stało się jasne że chciałaby żebyśmy się zeszli, czułem się niezręcznie i sam w sumie minimalizowałem kontakt; po jakimś kwartale moja ówczesna dziewczyna (która krzywym okiem patrzyła na ten kontakt) w końcu postawiła kwestię "albo albo", co nawet ułatwiło mi sprawę; odtąd była wysyłała mi tylko życzenia na święta i urodziny, ja chyłkiem najkrócej jak się da odpisywałem aż do następnego roku, w którym poprosiłem ją by więcej nie wysyłała, co spotkało się z wylewem żalu na mnie; dopiero wtedy podobno wróciła do swojego byłego, który z kolei na nią czekał, ale przynajmniej finalnie ułożyła sobie życie.

W każdym razie gdybym ja miał pewność że jakaś kobieta jest we mnie zakochana bez wzajemności, to sam czułbym się z tym na tyle niekomfortowo że wygasiłbym kontakt by nie dawać jej jakiejkolwiek nadziei. Tym chyba różnią się ludzie mający jakąś dawkę empatii od pozbawionych jej atencjuszy.

No tak, bo zupełnie nie rozumiem, dlaczego brać pod uwagę ewentualne przykrości zakochanego misia, ale zdradzającej i zdradzanego - nie. Dlaczego obowiązkowe ma być stwierdzenie, że miś, utrzymując znajomość z ukochaną, może cierpieć i nie ułożyć sobie życia, ale już myślenie o potencjalnym rozpadzie związku i cierpieniu dwóch osób koniecznością nie jest?

I wiesz, mam wrażenie, że o ile ja tu sobie beztrosko piszę o "biednych misiach", to tak naprawdę Ty masz zakochanych za totalnych naiwniaków. A sorry, ale to nie jest prawda. Oczywiście, że będą biedne misie, które się wkopią na własne życzenie w raniącą ich relację, ale są i tacy, którym miłość nie przesłoni świata; ci utrzymają kontakt, poczekają i wreszcie się odkochają. Nieodwzajemnione uczucie nie zrujnuje ich samooceny, nie zniszczy życia, nie będzie największą katastrofą, która mogłaby im się przydarzyć. I choćby ze względu na nich nie uszczęśliwiałabym zerwaniem kontaktu wszystkich panów. Natomiast, jak pisałam, ochładzałam/zrywałam, jeśli facet okazywał się niereformowalny i/lub manifestował, że oczekuje więcej niż ja deklarowałam się zaoferować.

118

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Nie ma przyjaźni pomiędzy kobieta i mężczyzną, zawsze któraś z stron chce czegoś więcej.

Pomiędzy dwójką niedojrzałych emocjonalnie* lub zagubionych*. Przyjaźń jest jak najbardziej możliwa.

Przyjaciel może być nawet kochankiem czy partnerem, z przyjaźnią na pierwszym miejscu. Partner czy kochanek często niestety nie jest przyjacielem, a nawet uważa takie określenie czy postrzeganie go za degradujące czy umniejszające więzi.

119

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Hej wszystkim..Od dłuższego czasu męczy mnie jedna sprawa..W wielkim skrócie,mam jednego kolegę,z którym jestem w dobrych stosunkach..Parę razy uświadomiłam go,że między nami nie będzie nic więcej.On został zupełnie sam nie ma żadnego rodzeństwa,ojciec zostawił go gdy był mały,mama juz nie żyje..No i właśnie tu mam pewien dylemat, ponieważ spotykamy się co jakiś czas,ja jestem sama on również,skoro mamy sami siedzieć to myślę że lepiej się spotkać pozwiedzać różne miejsca itp..Czy to normalne skoro nikogo nie mamy?Boję się tylko żeby on nie robił sobie jakichkolwiek nadziei,mimo że mu mowilam że jest kolega...Jak myślicie czy to normalne?Czy raczej powinnam to ograniczyć?

Gdybym usłyszał od znajomej która mi się podoba, że nie jestem w jej typie/nie chce się spotykać/nic nigdy nie będzie/ma kogoś, to przyjmuje do wiadomości i odpływam na szeroki przestrzał wody.
Po co tkwić w miejscu, gdzie Cię nie chcą i jeszcze jasno oraz prosto Ci to mówią? Rozumiem pogrywanie z kimś, ale jeśli mówisz w prostych słowach "nie, nic z tego nie będzie" to jasny przekaz.
Czysta sytuacja. Żeby ludzie mieli odwagę do takich słów - generalnie ludzie są pierdolonymi tchórzami - to rzeczywistość byłaby nieco przyjemniejsza.

Posty [ 66 do 119 z 119 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024