Czy to źle że spotykam się z kolegą? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 119 ]

Temat: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Hej wszystkim..Od dłuższego czasu męczy mnie jedna sprawa..W wielkim skrócie,mam jednego kolegę,z którym jestem w dobrych stosunkach..Parę razy uświadomiłam go,że między nami nie będzie nic więcej.On został zupełnie sam nie ma żadnego rodzeństwa,ojciec zostawił go gdy był mały,mama juz nie żyje..No i właśnie tu mam pewien dylemat, ponieważ spotykamy się co jakiś czas,ja jestem sama on również,skoro mamy sami siedzieć to myślę że lepiej się spotkać pozwiedzać różne miejsca itp..Czy to normalne skoro nikogo nie mamy?Boję się tylko żeby on nie robił sobie jakichkolwiek nadziei,mimo że mu mowilam że jest kolega...Jak myślicie czy to normalne?Czy raczej powinnam to ograniczyć?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2023-07-17 22:00:32)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Nie ma przyjaźni pomiędzy kobieta i mężczyzną, zawsze któraś z stron chce czegoś więcej.
I ty bardzo dobrze zdajesz sobie sprawę, ze twój "kolega" chce czegoś więcej.
Nie oszukuj tutaj nas, no i przede wszystkim siebie.

On zamiast mieć szanse na związek, gdzie ktoś będzie go kochał, to drepta za tobą jak bezdomny piesek.

A tak właściwie, to czemu nie chcesz z nim być?

3

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

No właśnie o to mi chodzi,ale gdyby ktoś mi powiedział że nie mam u niego szans to bym sobie to wziela do serca...Szkoda mi nas obu gdy np jest ładna pogoda i co mamy siedzieć oboje w domu gdy nie mamy z nikim planów,podczas gdy można się spotkać.. No niestety tu są rzeczy nie do przeskoczenia,od niego często niezbyt ładnie pachnie i to delikatnie mówiąc,mówiłam mu to kiedyś ale dalej jest ten problem a poza tym on nie ma praktycznie zębów..Więc aspekt fizyczny.Wiem jak to może brzmieć ale nic na to nie poradzę,żadnej chemii.

4

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Dwoje singli heteroseksualnej orientacji i różnej płci = jedno z nich będzie w którymś momencie chciało czegoś więcej. Tak jesteśmy skonstruowani jako gatunek.

5

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Pożegnaj pana i daj mu szansę na poznanie kogoś kto go zechce.

6

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Bzdury piszecie. Widać że sądzicie po sobie bo kobieta może kumplować się z facetem i spędzać czas ale jest jeden warunek. Oboje muszą być nie w swoim typie.  Ja mam takiego kumpla,  on nie podoba się mi ani ja jemu ale się lubimy i dobrze dogadujemy. Kompletnie nie jesteśmy w swoim typie fizycznie ale fajnie nam się gada więc nie widzę powodu żeby ucinać kontakty. To byłby idiotyzm

7 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-18 12:00:18)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
maku2 napisał/a:

Pożegnaj pana i daj mu szansę na poznanie kogoś kto go zechce.

Bo on biedny, ubezwłasnowolniony i bez wpływu na własne życie. Zawsze jakaś mamusia albo inna opiekunka musi się opiekować biednym misiem i za niego decydować, czy powinien podtrzymywać relacje, czy lepiej, aby zakończył znajomość. On sam przecież nie potrafi zadbać o siebie.
Słyszysz jak to brzmi?

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

8

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

Nie, po prostu większość z nas takiej sytuacji doświadczyła. Bo wbrew wszelkim deklaracjom, kobiety w 95% przypadków i tak oczekują, że facet zachowa się jak facet: postawi drinka, zaopiekuje się, odprowadzi. Kobiety lubią takich "kolegów", bo to dmuchanie ich ego. A większość facetów myśli, że ma jakieś szanse.

To nie jest fair, kiedy babka z jednej strony niczego nie chce, ale z drugiej ciąga typa, dla własnej wygody, wiedząc, że typ chce czegoś więcej. W takiej sytuacji facet się łudzi, że jednak coś z tego będzie. No bo przecież jakby ona nic nie chciała, to by go nie trzymała blisko, nie?

Jak pisałem już tu kiedyś - friend zone, to była moja strefa ataku, więc piszę z doświadczenia.

9

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

.Jak myślicie czy to normalne?Czy raczej powinnam to ograniczyć?

Przyzwyczajacie się do siebie i  czasem będzie wam trudno kogoś innego znaleźć. Jeśli szukasz kogoś i chłopak ci nie odpowiada jako partner, to na tym się skoncentruj. Chłopak może myśleć, że summa  summarum zostaniesz z nim, zwłaszcza, że nie ma nikogo innego. Zabierasz  mu czas, który mógłby poświęcić na inną dziewczynę, może mniej atrakcyjną. ale to zmusiłoby go, żeby zadbał o siebie. A tak, to pewnie sobie kombinuje, że skoro taka laska jak ty spotyka się z nim pomimo wszystko,to po co  ma coś z sobą robić.

10

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

Nie, po prostu większość z nas takiej sytuacji doświadczyła. Bo wbrew wszelkim deklaracjom, kobiety w 95% przypadków i tak oczekują, że facet zachowa się jak facet: postawi drinka, zaopiekuje się, odprowadzi. Kobiety lubią takich "kolegów", bo to dmuchanie ich ego. A większość facetów myśli, że ma jakieś szanse.

To nie jest fair, kiedy babka z jednej strony niczego nie chce, ale z drugiej ciąga typa, dla własnej wygody, wiedząc, że typ chce czegoś więcej. W takiej sytuacji facet się łudzi, że jednak coś z tego będzie. No bo przecież jakby ona nic nie chciała, to by go nie trzymała blisko, nie?

Jak pisałem już tu kiedyś - friend zone, to była moja strefa ataku, więc piszę z doświadczenia.

Moim zdaniem obydwojgu się nie chce szukać nikogo innego i czekają nie wiadomo na co.

11

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

Nie, po prostu większość z nas takiej sytuacji doświadczyła. Bo wbrew wszelkim deklaracjom, kobiety w 95% przypadków i tak oczekują, że facet zachowa się jak facet: postawi drinka, zaopiekuje się, odprowadzi. Kobiety lubią takich "kolegów", bo to dmuchanie ich ego. A większość facetów myśli, że ma jakieś szanse.

To nie jest fair, kiedy babka z jednej strony niczego nie chce, ale z drugiej ciąga typa, dla własnej wygody, wiedząc, że typ chce czegoś więcej. W takiej sytuacji facet się łudzi, że jednak coś z tego będzie. No bo przecież jakby ona nic nie chciała, to by go nie trzymała blisko, nie?

Jak pisałem już tu kiedyś - friend zone, to była moja strefa ataku, więc piszę z doświadczenia.

Dlaczego w wątkach, w których kobieta wmawia sobie zainteresowanie jakiegoś tam kolegi z pracy, wylewa się jej na głowę kubeł zimnej wody i tłumaczy, że uśmiechy, pomoc, pogawędki i częstowanie czymś tam nie oznaczają zainteresowania, tylko są składnikiem zwykłego koleżeństwa, więc onapowinna zmądrzeć, nie wariować i tak dalej? I dlaczego, kiedy istnieje szansa, że to facet będzie sobie takie coś wmawiał i to już po tym, jak usłyszał konkretną odmowę, to znowu kobieta powinna być mądrzejsza i zadbać tym razem o uczucia biednego misia?

No bez jaj. Wymaganie płacenia za siebie jest durne (ale też portfela chyba nikt nikomu nie wyrywa?), ale odprowadzanie do domu jako coś przynależnego poważniejszej relacji? Tak gdzieś od gimnazjum byłam odprowadzana do domu przez kolegów np. po ogniskach czy czymkolwiek, co kończyło się, kiedy było ciemno. Bez żadnych podtekstów, trudno uznać, że każdy kolega się we mnie kochał. Mój dziadek odwozi/odprowadza do domu wszystkie koleżanki mojej babci, ojciec też nigdy żadnej kobiety nie puści samej. Przecież to zwykła grzeczność, oznaka sympatii i chęć upewnienia się, że osoba, którą się LUBI, dotarła bezpiecznie. Mało tego, mam faceta, a ostatnio z treningu odwieźli mnie do domu koledzy, bo deszcz zaczął padać, a oni akurat się odezwali. No wykorzystałam ich przeokrutnie, pewnie powinnam odwdzięczyć się zaproszeniem na obiad co najmniej.

A jeżeli facet się łudzi, to tylko on jest za to odpowiedzialny.

12 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-07-18 13:21:27)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

Nie, po prostu większość z nas takiej sytuacji doświadczyła. Bo wbrew wszelkim deklaracjom, kobiety w 95% przypadków i tak oczekują, że facet zachowa się jak facet: postawi drinka, zaopiekuje się, odprowadzi. Kobiety lubią takich "kolegów", bo to dmuchanie ich ego. A większość facetów myśli, że ma jakieś szanse.

To nie jest fair, kiedy babka z jednej strony niczego nie chce, ale z drugiej ciąga typa, dla własnej wygody, wiedząc, że typ chce czegoś więcej. W takiej sytuacji facet się łudzi, że jednak coś z tego będzie. No bo przecież jakby ona nic nie chciała, to by go nie trzymała blisko, nie?

Jak pisałem już tu kiedyś - friend zone, to była moja strefa ataku, więc piszę z doświadczenia.

Dlaczego w wątkach, w których kobieta wmawia sobie zainteresowanie jakiegoś tam kolegi z pracy, wylewa się jej na głowę kubeł zimnej wody i tłumaczy, że uśmiechy, pomoc, pogawędki i częstowanie czymś tam nie oznaczają zainteresowania, tylko są składnikiem zwykłego koleżeństwa, więc onapowinna zmądrzeć, nie wariować i tak dalej? I dlaczego, kiedy istnieje szansa, że to facet będzie sobie takie coś wmawiał i to już po tym, jak usłyszał konkretną odmowę, to znowu kobieta powinna być mądrzejsza i zadbać tym razem o uczucia biednego misia?

No bez jaj. Wymaganie płacenia za siebie jest durne (ale też portfela chyba nikt nikomu nie wyrywa?), ale odprowadzanie do domu jako coś przynależnego poważniejszej relacji? Tak gdzieś od gimnazjum byłam odprowadzana do domu przez kolegów np. po ogniskach czy czymkolwiek, co kończyło się, kiedy było ciemno. Bez żadnych podtekstów, trudno uznać, że każdy kolega się we mnie kochał. Mój dziadek odwozi/odprowadza do domu wszystkie koleżanki mojej babci, ojciec też nigdy żadnej kobiety nie puści samej. Przecież to zwykła grzeczność, oznaka sympatii i chęć upewnienia się, że osoba, którą się LUBI, dotarła bezpiecznie. Mało tego, mam faceta, a ostatnio z treningu odwieźli mnie do domu koledzy, bo deszcz zaczął padać, a oni akurat się odezwali. No wykorzystałam ich przeokrutnie, pewnie powinnam odwdzięczyć się zaproszeniem na obiad co najmniej.

A jeżeli facet się łudzi, to tylko on jest za to odpowiedzialny.

Kobietom, w ogóle się wmawia, że to one powinny być bardziej odpowiedzialne, podejmować decyzje za partnera, bo jemu się nie chce. Ten opisywany miś nie jest wcale ani trochę biedny, znalazł dziewczynę, którą może się pochwaiić i tyle.

13 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-07-18 13:49:03)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

Słabo,słabiutko
nie ma dostępu do tego chłopaka, mamy ogląd jak zwykle jednej strony i domniemania,domysły.
"krew nie woda" "serce nie sługa" a "samotność to taka straszna trwoga" to takie nieludzkie być słabym i nie mieć nikogo bliskiego
samowystarczalność, niezależność - ideałem nowoczesnym, na uj inni potrzebni, a jednak coś ich ciągnie do siebie, słabo słabiutko   

W "domyśle" to ten facet jest białym rycerzem, typowy nice guy (?),na orbicie potencjalnej "atencjuszki",kobiety podobno nie szanują takich i gardzą nimi udając że nie gardzą,jedna z nich  być może jakoś "wykorzystuje" tego nieszczęśnika, który liczy "na drapane" "po cichu",na wychodzone wystarane,zasłużone z wdzięczności ma jakieś  oczekiwania, mamy tu też dylematy koleżanki, niby szczerej i uczciwej,bo coś tak z łaski "jasno",dobitnie poważnie dla bezpieczeństwa, parę razy zaznaczyła profilaktycznie,prewencyjnie i powiedziała o niemożliwości związania się z nim,ale brnie w to z jakichś powodów,motywów,intencji, znanych tylko jej, z litości (?) dla przyjemności  czy jej szkoda czegoś ,nie umie się odciąć wiedząc to co już niby wie i jest jakoś świadoma,to coś jak symbioza na przetrwanie, kto pierwszy ten gorszy,śmierdziel bezzębny kontra piękna i znudzona. 
Czy intuicja jej dobrze podpowiada o zaangażowaniu tego chłopaka ?  Trochę mało informacji o tym jak działa to koleżeństwo na co dzień.
Tak czy siak wyrok padł  - czyli nic z tego, ani z koleżeństwa, ani ze związku, hibernacja we friendzone i czekanie, dreptanie z desperacją w tle i lękami,obawami - namiastką taka standardowa diagnoza forumowa dyżurna
marnotrawienie energii przez jedną stronę bardziej,a może nie jest, może to etap jakiś jest dojrzewania lub ucieczka w maleńki azyl na strasznym świecie.

14 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-07-18 13:49:41)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Dlaczego w wątkach, w których kobieta wmawia sobie zainteresowanie jakiegoś tam kolegi z pracy, wylewa się jej na głowę kubeł zimnej wody i tłumaczy, że uśmiechy, pomoc, pogawędki i częstowanie czymś tam nie oznaczają zainteresowania, tylko są składnikiem zwykłego koleżeństwa, więc onapowinna zmądrzeć, nie wariować i tak dalej? I dlaczego, kiedy istnieje szansa, że to facet będzie sobie takie coś wmawiał i to już po tym, jak usłyszał konkretną odmowę, to znowu kobieta powinna być mądrzejsza i zadbać tym razem o uczucia biednego misia?

Można mówić o koleżeństwie, jeśli oboje są na tym samej płaszczyźnie emocjonalnej, ale nie kiedy jedna strona smali cholewki. Zwykła, ludzka życzliwość każe się wycofać z takiej relacji.


No bez jaj. Wymaganie płacenia za siebie jest durne (ale też portfela chyba nikt nikomu nie wyrywa?), ale odprowadzanie do domu jako coś przynależnego poważniejszej relacji? Tak gdzieś od gimnazjum byłam odprowadzana do domu przez kolegów np. po ogniskach czy czymkolwiek, co kończyło się, kiedy było ciemno. Bez żadnych podtekstów, trudno uznać, że każdy kolega się we mnie kochał. Mój dziadek odwozi/odprowadza do domu wszystkie koleżanki mojej babci, ojciec też nigdy żadnej kobiety nie puści samej. Przecież to zwykła grzeczność, oznaka sympatii i chęć upewnienia się, że osoba, którą się LUBI, dotarła bezpiecznie. Mało tego, mam faceta, a ostatnio z treningu odwieźli mnie do domu koledzy, bo deszcz zaczął padać, a oni akurat się odezwali. No wykorzystałam ich przeokrutnie, pewnie powinnam odwdzięczyć się zaproszeniem na obiad co najmniej.

A jeżeli facet się łudzi, to tylko on jest za to odpowiedzialny.

Pisałem wyraźnie o sytuacji, kiedy jest dwoje singli. Reszta tego co piszesz, jest właśnie potwierdzeniem moich słów - niby kolega, ale oczekiwanie społeczne jest, że ma się zachować jak facet. Że odprowadzi, powie jakiś komplement itp.


edit - koleżeństwo wymaga wzajemności. Jeśli ktoś cię odprowadza, odwozi itp, a jedyne na co cię stać to puste 'dziekuję' to jakie to koleżeństwo?

15

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Szeptuch napisał/a:

Nie ma przyjaźni pomiędzy kobieta i mężczyzną, zawsze któraś z stron chce czegoś więcej.

tez tak uwazam

16 Ostatnio edytowany przez Legat (2023-07-18 14:32:29)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

koleżeństwo wymaga wzajemności. Jeśli ktoś cię odprowadza, odwozi itp, a jedyne na co cię stać to puste 'dziekuję' to jakie to koleżeństwo?

Wiele kobiet tego nie rozumie.

17 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-18 15:22:35)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
paslawek napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

Słabo,słabiutko
nie ma dostępu do tego chłopaka, mamy ogląd jak zwykle jednej strony i domniemania,domysły.
"krew nie woda" "serce nie sługa" a "samotność to taka straszna trwoga" to takie nieludzkie być słabym i nie mieć nikogo bliskiego
samowystarczalność, niezależność - ideałem nowoczesnym, na uj inni potrzebni, a jednak coś ich ciągnie do siebie, słabo słabiutko   

W "domyśle" to ten facet jest białym rycerzem, typowy nice guy (?),na orbicie potencjalnej "atencjuszki",kobiety podobno nie szanują takich i gardzą nimi udając że nie gardzą,jedna z nich  być może jakoś "wykorzystuje" tego nieszczęśnika, który liczy "na drapane" "po cichu",na wychodzone wystarane,zasłużone z wdzięczności ma jakieś  oczekiwania, mamy tu też dylematy koleżanki, niby szczerej i uczciwej,bo coś tak z łaski "jasno",dobitnie poważnie dla bezpieczeństwa, parę razy zaznaczyła profilaktycznie,prewencyjnie i powiedziała o niemożliwości związania się z nim,ale brnie w to z jakichś powodów,motywów,intencji, znanych tylko jej, z litości (?) dla przyjemności  czy jej szkoda czegoś ,nie umie się odciąć wiedząc to co już niby wie i jest jakoś świadoma,to coś jak symbioza na przetrwanie, kto pierwszy ten gorszy,śmierdziel bezzębny kontra piękna i znudzona. 
Czy intuicja jej dobrze podpowiada o zaangażowaniu tego chłopaka ?  Trochę mało informacji o tym jak działa to koleżeństwo na co dzień.
Tak czy siak wyrok padł  - czyli nic z tego, ani z koleżeństwa, ani ze związku, hibernacja we friendzone i czekanie, dreptanie z desperacją w tle i lękami,obawami - namiastką taka standardowa diagnoza forumowa dyżurna
marnotrawienie energii przez jedną stronę bardziej,a może nie jest, może to etap jakiś jest dojrzewania lub ucieczka w maleńki azyl na strasznym świecie.

Właśnie. To ciekawe, że nikt z nas nie ma dostępu do oglądu tego faceta, ale już większość tutejszych panów wie, że on pewnie coś więcej niż koleżeństwo ma w intencji prowadzając się z autorką ;-)
Może jest tak, jak pisze Jack_Sparrow, że wielu takiej relacji doświadczyło, więc teraz projektują własne przeżycia, a może dlatego, że autorka tak to przedstawia. Bo z jednej strony ona pisze, że oboje są sami, to co im szkodzi razem się powłóczyć, ale z drugiej strony myśli, że z jego strony to nie są tylko takie intencje, więc ona może też na niego projektuje własne doświadczenie i własne intencje. Może to ten pan traktuje ją lekko i przyjemnie, ale jej coś „grubszego” chodzi po głowie.

Czy wyrok zapadł, to nie wiem. Bo panna niby już kilka razy przedstawiała koledze, że nic z tego nie będzie, ale mu to nie przeszkadza w kontynuowaniu znajomości, za to ona ma rozkminy :-D Być może ona udaje bardziej niedostępną niż jest w rzeczywistości. Wiesz, taka pozorantka, bo po cóż innego kilka razy temu samemu facetowi tłumaczyć, że nic między nimi nie będzie, skoro on nawet słowem o tym jej nie wspomniał, że jest zainteresowany, ani nawet nie dał w miarę jasnych sygnałów.
Być może jest zupełnie na odwrót, to on oddycha z ulgą, gdy ona po raz kolejny tłumaczy, że nic z tego nie będzie i w spokoju kontynuuje znajomość, bo wszystko przynajmniej jest jasne. A ona zastanawia się, dlaczego on się z nią spotyka w takim razie.


A jeśli kolega kilka razy dostał komunikat, że nie będzie z tej znajomości nic więcej niż czasoumilanie sobie wzajemnie życia dopóki nie pojawi się ktoś konkretniejszy na horyzoncie zdarzeń, a mimo tego, kręci się wokół koleżanki licząc na coś więcej, to sorki, ale jest strasznie żałosny.
Naprawdę mam problem, żeby zaakceptować jęczenie panów tutaj, że panna powinna skończyć znajomość, bo być może gość jest z tych żałosnych i nie umie sam zadbać o siebie, więc kobieta powinna być tą mądrzejszą, która nie tylko wyraża się wprost w przeciwieństwie do pana żałosnego, ale jeszcze ma konkretnie działać. Rzeczywiście trudno takiego faceta szanować. Jakby nie patrzeć, to rzeczywiście w cenie, czyli pożądani są faceci, którzy wiedzą czego chcą i potrafią zadbać o siebie, bo wtedy jest szansa, że też będą potrafili zadbać o drugą osobę.


PS. Tak mi się przypomniało, jak swego czasu pewnemu koledze powiedziałam, że nic między nami nie będzie, a on na to, że ok, ale przecież mam koleżanki :-D Całkiem urocze to było.

Inna sytuacja: mój wieloletni kolega, z którym na przestrzeni lat miałam raz bliższy, raz dalszy kontakt, już po moim ślubie powiedział mi, że kręcił się blisko, bo liczył na jakąś moją chwilę słabości i zaciągnie mnie do lóżka. Jak twierdził nigdy nie mógłby mnie pokochać, bo coś tam…nieważne :-P, ale go pociągam fizycznie. Dziwne wyznanie, ale doceniłam szczerość :-D Jednak spławianie go mijałoby się z celem, bo nie był cierpiącym Werterem ;-)

18

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Może jest tak, jak pisze Jack_Sparrow, że wielu takiej relacji doświadczyło, więc teraz projektują własne przeżycia, a może dlatego, że autorka tak to przedstawia.

Tak naprawdę bez znaczenia. Jeśli ktoś do ciebie smali cholewki, a ty tego nie odwzajemniasz, to po twojej stronie jest ochłodzenie relacji, aby nie zwodzić. Bo zakochany widzi świat na opak i do zwykłej uprzejmości dorabia historię. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Płeć nie ma znaczenia.

19

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

A jeśli kolega kilka razy dostał komunikat, że nie będzie z tej znajomości nic więcej niż czasoumilanie sobie wzajemnie życia dopóki nie pojawi się ktoś konkretniejszy na horyzoncie zdarzeń, a mimo tego, kręci się wokół koleżanki licząc na coś więcej, to sorki, ale jest strasznie żałosny.

Niby masz rację, ale z drugiej strony nawet nie wiesz jak często jest to skuteczne.

Ile to już historii nawet na tym forum było pod tytułem "on się zakochał, ja tego nie czuje, no ale byliśmy na randce, pojawiło się winko i wylądowaliśmy w łóżku, co teraz?"

20

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A jeśli kolega kilka razy dostał komunikat, że nie będzie z tej znajomości nic więcej niż czasoumilanie sobie wzajemnie życia dopóki nie pojawi się ktoś konkretniejszy na horyzoncie zdarzeń, a mimo tego, kręci się wokół koleżanki licząc na coś więcej, to sorki, ale jest strasznie żałosny.

Niby masz rację, ale z drugiej strony nawet nie wiesz jak często jest to skuteczne.

Ile to już historii nawet na tym forum było pod tytułem "on się zakochał, ja tego nie czuje, no ale byliśmy na randce, pojawiło się winko i wylądowaliśmy w łóżku, co teraz?"

Widziałeś moje PS?

21

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

Pisałem wyraźnie o sytuacji, kiedy jest dwoje singli. Reszta tego co piszesz, jest właśnie potwierdzeniem moich słów - niby kolega, ale oczekiwanie społeczne jest, że ma się zachować jak facet. Że odprowadzi, powie jakiś komplement itp.

Powie jakiś komplement? WTF? Nigdy nie oczekiwałam komplementów od kolegów, wręcz czułabym się niezręcznie.

Odprowadzanie do domu to zwykły ludzki odruch ludzi kulturalnych. Gdyby na świecie nie było tylu pojebów, którzy uważają, że można zgwałcić kobietę jak ubierze się "zbyt" wyzywająco to żadne odprowadzanie kobiet do domu nie byłoby potrzebne.
Sama kiedyś odprowadziłam totalnie nawalonego Amerykanina do hostelu. Byłam w barze na spotkaniu typu "We speak English" w gronie przypadkowych ludzi z grupy FB. Jeden koleś wypił 0.7 sam i totalnie nie ogarniał rzeczywistości, nawet nie wiedział w jakim kraju jest. Faceci już wybyli do domu, zostały tylko dwie dziewczyny niekoniecznie chętne odstawić delikwenta w bezpieczne miejsce. Zlitowałam się, bo co, miałam go tam zostawić żeby spał na ulicy? Koleś nie był agresywny, a ja nadrobiłam może kilometr drogi w jedną stronę.

22

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Ja od kolegi niczego nie oczekuję,sama za siebie placę,nie potrzebuję żeby mnie odprowadzał itp.Cięzko się odciąć ot tak,bo mamy wspólnych znajomych.Lubie go po prostu,ale mam tez innych kolegow i tak samo kolezanki,więc trudno mówić o jakimś przyzwyczajaniu.Co do rzekomego wmówienia sobie ze on ode mnie czegoś więcej oczekuje,to on sam mi to powiedział,powiedział to również naszej wspólnej znajomej.Dla mnie właśnie chore jest to ze faceci widza nas tylko jak obiekt seksualny i gdybym go nie kręciła to już by się nie chciał ze mną spotykać?i to my niby jesteśmy te źle,cwane itp?często mu pomagam w różnych sytuacjach więc to nie jest tak ze go wykorzystuje.Tylko problem jest w tym,że w moim środowisku jest normalne ze spotykamy się ze znajomymi itp,nie tylko koleżankami.Chciałam zasięgnąć rady innych ludzi z innego środowiska.

23 Ostatnio edytowany przez blueangel (2023-07-18 18:54:04)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A jeśli kolega kilka razy dostał komunikat, że nie będzie z tej znajomości nic więcej niż czasoumilanie sobie wzajemnie życia dopóki nie pojawi się ktoś konkretniejszy na horyzoncie zdarzeń, a mimo tego, kręci się wokół koleżanki licząc na coś więcej, to sorki, ale jest strasznie żałosny.

Niby masz rację, ale z drugiej strony nawet nie wiesz jak często jest to skuteczne.

Ile to już historii nawet na tym forum było pod tytułem "on się zakochał, ja tego nie czuje, no ale byliśmy na randce, pojawiło się winko i wylądowaliśmy w łóżku, co teraz?"


za to, gdy to kobiety sa bohaterkami glownymi takich watkow, topiszecie jej: "przeciez nic ci nie obiecywal" albo ze powiedzial wprost, ze nie bedzie z tego zwiazku i sama sobie winna smile


i tak sie uczepiliscie tego friendzonu jakby kobieta tez nie mogla wpasc we friendzone. skad wiesz, ze autorka nie jest brzydka? moze dla niego to tez tylko kolezanka?

24

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
blueangel napisał/a:

za to, gdy to kobiety sa bohaterkami glownymi takich watkow, topiszecie jej: "przeciez nic ci nie obiecywal" albo ze powiedzial wprost, ze nie bedzie z tego zwiazku i sama sobie winna smile


i tak sie uczepiliscie tego friendzonu jakby kobieta tez nie mogla wpasc we friendzone. skad wiesz, ze autorka nie jest brzydka? moze dla niego to tez tylko kolezanka?

Mówię wtedy dokładnie to samo. Zabawa cudzymi uczuciami jest zawsze perfidią.

Tak jakby nie specjalnie mnie obchodzą domysły "a co jeśli". Pisze na podstawie słów autorki.

25

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Pożegnaj pana i daj mu szansę na poznanie kogoś kto go zechce.

Bo on biedny, ubezwłasnowolniony i bez wpływu na własne życie. Zawsze jakaś mamusia albo inna opiekunka musi się opiekować biednym misiem i za niego decydować, czy powinien podtrzymywać relacje, czy lepiej, aby zakończył znajomość. On sam przecież nie potrafi zadbać o siebie.
Słyszysz jak to brzmi?

Trochę to o Was panowie (wiadomo nie o wszystkich) słabo świadczy, że kobiety za Was mają podejmować decyzje Was też dotyczące.

Ale czytasz co napisała autorka?
Skoro ona wie że on do niej czuje miętę a ona nie ale jednocześnie chce się z nim spotykać to od niej zależy jak to się potoczy. Dlaczego? Bo jej nie zależy.

26

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Właśnie. To ciekawe, że nikt z nas nie ma dostępu do oglądu tego faceta, ale już większość tutejszych panów wie, że on pewnie coś więcej niż koleżeństwo ma w intencji prowadzając się z autorką ;-)

Bo autorka o tym pisze?

27

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Ja od kolegi niczego nie oczekuję,sama za siebie placę,nie potrzebuję żeby mnie odprowadzał itp.Cięzko się odciąć ot tak,bo mamy wspólnych znajomych.Lubie go po prostu,ale mam tez innych kolegow i tak samo kolezanki,więc trudno mówić o jakimś przyzwyczajaniu.Co do rzekomego wmówienia sobie ze on ode mnie czegoś więcej oczekuje,to on sam mi to powiedział,powiedział to również naszej wspólnej znajomej.Dla mnie właśnie chore jest to ze faceci widza nas tylko jak obiekt seksualny i gdybym go nie kręciła to już by się nie chciał ze mną spotykać?i to my niby jesteśmy te źle,cwane itp?często mu pomagam w różnych sytuacjach więc to nie jest tak ze go wykorzystuje.Tylko problem jest w tym,że w moim środowisku jest normalne ze spotykamy się ze znajomymi itp,nie tylko koleżankami.Chciałam zasięgnąć rady innych ludzi z innego środowiska.


Jeśli aspekt seksualny znacznie przewyższa swoją wagą pozostałe aspekty, to inaczej być nie może. Tłumacząc łopatologicznie:  jeśli nie jesteś w stanie przyćmić wyglądu tym co masz w glowie, tak by plusy relacji przyjacielskiej w potencjalnym bilansie znacznie przewyższały korzyści wejścia w relację romantyczną, to będzie jak jest. Opisany stan faceta wskazuje że ze względu na brak środków i/lub checi/nadziei porzucił starania na rzecz zadbania o siebie e takim stopniu by realnym było zdobycie przez niego jakiejś kobiety na wyższym od zerowego poziomie. Być może zdaje sobie sprawę że swojego położenia i z tego że w jego sytuacji może liczyć co najwyżej na taki (koleżeński) substytut relacji, co nie znaczy że nie marzy o przeskoczeniu na wyższy stopień.

28 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-19 11:29:22)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
blueangel napisał/a:

za to, gdy to kobiety sa bohaterkami glownymi takich watkow, topiszecie jej: "przeciez nic ci nie obiecywal" albo ze powiedzial wprost, ze nie bedzie z tego zwiazku i sama sobie winna smile


i tak sie uczepiliscie tego friendzonu jakby kobieta tez nie mogla wpasc we friendzone. skad wiesz, ze autorka nie jest brzydka? moze dla niego to tez tylko kolezanka?

Mówię wtedy dokładnie to samo. Zabawa cudzymi uczuciami jest zawsze perfidią.

Tak jakby nie specjalnie mnie obchodzą domysły "a co jeśli". Pisze na podstawie słów autorki.

Sam tutaj sporo sobie dopowiadasz.
Przecież tu nie ma żadnej perfidii, skoro autorka twierdzi, że kilka razy koledze oznajmiła, że jest kolegą i niech nie liczy na nic więcej.
Tutaj mamy jakiegoś desperata (skłaniam się ku temu), bo z opisu autorki to bezzębny i śmierdzący koleś, więc watpię, żeby cieszył się zainteresowaniem płci przeciwnej, więc z braku laku kręci się przy może jedynej, która akceptuje jego towarzystwo. Może i sobie coś wkręcił, że jak ona sama i on sam, to prędzej czy później coś z tego wniknie, ale to jego problem, a nie jej.

Może rzeczywiście lepiej byłoby, gdyby autorka go odprawiła, ale sama z tego, co pisze jest samotna i innych bardziej wyględnych kolegów wokół brak, to zadawala się atencją jedynego, który jest.

Nie zmienia to faktu, że co do zasady, nie zgadzam się z tym, żeby zdejmować z dorosłej osoby odpowiedzialność za siebie w imię wyimaginowanej a spowodowanej emocjami „niepoczytalności” takiej osoby, bo sobie coś wkręciła i przerzucanie odpowiedzialności na kogoś innego. No way.

29

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

Pisałem wyraźnie o sytuacji, kiedy jest dwoje singli. Reszta tego co piszesz, jest właśnie potwierdzeniem moich słów - niby kolega, ale oczekiwanie społeczne jest, że ma się zachować jak facet. Że odprowadzi, powie jakiś komplement itp.


edit - koleżeństwo wymaga wzajemności. Jeśli ktoś cię odprowadza, odwozi itp, a jedyne na co cię stać to puste 'dziekuję' to jakie to koleżeństwo?

Komplementy mówią sobie ludzie niezależnie od płci, natomiast nie jest to też obowiązkiem. A nawet jeśli ten facet z jakiegoś powodu czuje się zobowiązany do prawienia komplementów, to, ee... niespecjalnie mu ubędzie. Poza tym, znowu, to jego sprawa, jego decyzja.
Do odprowadzania też nikt nie zmusza. Jeśli facet proponuje, to jasne, miło. Poprosić o to też można, zwykła przysługa, jak każda inna w koleżeństwie. To, że z reguły robi to facet, nadal nie oznacza, że jest to przynależne wyłącznie do relacji damsko-męskich. Jak ja zazwyczaj szykuję (i szykowałam, singielką będąc) żarcie na imprezy, grille itd., to też ktoś miał to wiązać z jakimś usługiwaniem, czymś, co oznacza podryw czy coś, co należy się wyłącznie zainteresowanemu mną mężczyźnie? Bez sensu. Ba, gdybym postanowiła poderwać kogoś metodą "przez żołądek do serca" to też byłaby to tylko moja decyzja. I jeśli zaproszę kogoś na obiad, to ten ktoś naprawdę nie musi analizować na wszelki wypadek, czy chce ze mną związku, tylko przyjść i się nażreć. wink

Jack Sparrow napisał/a:

Tak naprawdę bez znaczenia. Jeśli ktoś do ciebie smali cholewki, a ty tego nie odwzajemniasz, to po twojej stronie jest ochłodzenie relacji, aby nie zwodzić. Bo zakochany widzi świat na opak i do zwykłej uprzejmości dorabia historię. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Płeć nie ma znaczenia.

Czyjeś zakochanie (czy czyjeś cokolwiek) nie może Cię zobowiązywać do niczego.

30 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-07-19 12:47:29)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Do odprowadzania też nikt nie zmusza .

Nie jest to prawdą. Od najmłodszych lat jesteśmy do takiego zachowania się zmuszani społecznie poprzez wychowanie.


Czyjeś zakochanie (czy czyjeś cokolwiek) nie może Cię zobowiązywać do niczego.

A jednak zobowiązuje. Do zwykłej uczciwości i odpowiedzialności za włąsne czyny. Jeśli swoim zachowaniem wobec niego sprawiła, że się zakochał, to wypada je zmienić.

MagdaLena1111 napisał/a:

Sam tutaj sporo sobie dopowiadasz.
Przecież tu nie ma żadnej perfidii, skoro autorka twierdzi, że kilka razy koledze oznajmiła, że jest kolegą i niech nie liczy na nic więcej.


Wie, ze oczekuje czegoś więcej, a dalej nie zmodyfikowała swojego zachowania. To jest właśnie perfidia. Jak ktoś się zakochał, to nie da się odkochać, "bo tak".

31

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Do odprowadzania też nikt nie zmusza .

Nie jest to prawdą. Od najmłodszych lat jesteśmy do takiego zachowania się zmuszani społecznie poprzez wychowanie.

No okej, ale to nadal nie jest wina odprowadzanej koleżanki. Nie trzeba się podporządkowywać presji społecznej. Jeżeli facet nie chce odprowadzać, to niech tego nie robi - sam. Bo takie oczekiwanie, że na nim ciąży presja, więc ona ma się domyślić i sama zrezygnować... Znowu: panowie biedne misie, trzeba za nich myśleć i działać. A jak można oczekiwać od kogoś więcej niż samemu robi się dla siebie?


Czyjeś zakochanie (czy czyjeś cokolwiek) nie może Cię zobowiązywać do niczego.

A jednak zobowiązuje. Do zwykłej uczciwości i odpowiedzialności za włąsne czyny. Jeśli swoim zachowaniem wobec niego sprawiła, że się zakochał, to wypada je zmienić.

Owszem. Dlatego jeśli pan uczciwie się do afektu przyzna, to trzeba mu uczciwie powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Jeżeli nadal będzie czynił uczciwe awanse, to równie uczciwie wypadałoby mu odmawiać. Natomiast jeżeli pan niekoniecznie uczciwie postanawia udawać kolegę, to niech sam ponosi konsekwencje swojego braku uczciwości tudzież jaj do bardziej zdecydowanych kroków, bo nikt nie ma obowiązku myśleć, zgadywać i w ogóle rozważać jego sytuacji tak, jakby była jakimś priorytetem, bo - uwaga - nie jest.
A twierdzenie, że ktoś się zakochał, bo ktoś się zachowywał tak czy siak, jest mocnym nadużyciem, bo znowu ściąga odpowiedzialność z mężczyzn, co najmniej jakby istniało uniwersalne zachowanie powodujące u nich wielką miłość. Kobieta zachowuje się tak, jak się zachowuje, a to, że jednemu na iluś tam kolegów to zachowanie spodoba się na tyle, by myśleć o czymś więcej, to znowu nie wina kobiety, tylko jego wyborów, odbioru sytuacji, oczekiwań, poglądów i całej reszty.

32 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-07-19 13:06:15)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Najbardziej to zobowiązany jest do zadbania o siebie sam taki zakochany, jeżeli jest dorosły i odpowiada za siebie
a tkwienie i brnięcie w rolę wielbiciela czekającego na orbicie,aż może zdarzy się cud i obiekt zakochania pożądania nagle zmieni zdanie to nie jest najlepszy pomysł zwłaszcza kiedy ten obiekt wyraża niechęć do nawiązania innej relacji jak tylko koleżeństwo
niestety z tego co napisano w tym wątku przez Autorką wynikać może że to jest taki przypadek satelity wbrew zdrowemu rozsądkowi ale
wiadomo "krew nie woda", "serce nie sługa",""co ma wisieć nie utonie"
na własne życzenie ten kolega robi sobie kuku mając oczekiwania że możeeee jednak wyczeka wychodzi wyrobi w Autorce wzajemność na takim samym poziomie jak u niego,możliwe też że dureń udaje zakochanego a chce tylko zaliczyć koleżankę i wcale na żaden związek nie liczy,ale to mniej prawdopodobne moim zdaniem.
Autorka jest za przeproszeniem jakby "kryta", zadeklarowała niechęć do związku,seksu etc z tym kolegą z drugiej strony spotykanie się z litości albo żeby się dowartościowywać tym zakochaniem to takie słabe jest jeżeli istnieje coś takiego u Autorki.
O zakochanie nikt tak naprawdę nie prosi wzajemność jest albo nie,każdy na pierwszym miejscu odpowiada za siebie samego,przerzucanie odpowiedzialności to dziecinne jest.

33 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-07-19 15:09:25)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

.

34 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-07-19 15:11:14)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

No okej, ale to nadal nie jest wina odprowadzanej koleżanki. Nie trzeba się podporządkowywać presji społecznej. Jeżeli facet nie chce odprowadzać, to niech tego nie robi - sam. Bo takie oczekiwanie, że na nim ciąży presja, więc ona ma się domyślić i sama zrezygnować... Znowu: panowie biedne misie, trzeba za nich myśleć i działać. A jak można oczekiwać od kogoś więcej niż samemu robi się dla siebie?

Witaj w męskim świecie sprzecznych wymagań.

Otwórz drzwi, potrzymaj parasol, podtrzymaj rozmowę, zapłać za kawę, randkę, zasłoń własną piersią w przypadku zagrożenia....bądź męski, niewzruszony, ale jednocześnie empatyczny, ciepły i kochany. Bądź przyjacielem, ale nie pizdą. Zakochaj się, okaż uczucie i.....wyląduj w dupie, bo to twoja wina.

Sorry, ale mnie uczono, że zachowanie ma być zgodne ze słowem. Jak mówię, że nie jestem zainteresowany, to mam się tak zachowywać. Przekaz ma być spójny na wszystkich płaszczyznach.  A nie, że mówię jedno, a dalej zachowuję się tak samo. Przecież to bez sensu. Zwykły szacunek do drugiej osoby jednak każe definitywnie pozbyć złudzeń.

Jakbyś się czuła, jakbym ci ktoś dał kosza, a za chwilę na kawę zaprosił? Albo na wycieczkę? Mało fajne, nie?

Kiedy jest odwrotnie i to kobieta się zakocha w facecie, a on pozostaje niewzruszony, to wiesza się na nim psy, że zwodzi dziewuchę i się nią bawi. Przecież to dokładnie to samo.

35

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

To czemu kiedy jest odwrotnie i to kobieta się zakocha w facecie, a on pozostaje niewzruszony, to wiesza się na nim psy, że zwodzi dziewuchę i się nią bawi? Przecież to dokładnie to samo.

Czasem się wiesza a czasem nie wiesza
jest z tym  i bywa z tym różnie, czyli kolorowo i podłużnie, w zależności od faz księżyca,humoru,wilgotności i ciśnienia powierza,doświadczeń i postawy wobec płci czy nawet  konkretnej osoby, która albo wzbudza sympatię albo i nie,przynajmniej takie moje obserwacje z życia i z tego forum
nie wysnuwałbym jakiejś jednej zasady co do kobiet czy mężczyzn w ocenie ich w takiej sytuacji
nie przesadzajmy z tą wojenką płciową marsjańsko - wenusjańską big_smile

36

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
paslawek napisał/a:

Najbardziej to zobowiązany jest do zadbania o siebie sam taki zakochany, jeżeli jest dorosły i odpowiada za siebie
a tkwienie i brnięcie w rolę wielbiciela czekającego na orbicie,aż może zdarzy się cud i obiekt zakochania pożądania nagle zmieni zdanie to nie jest najlepszy pomysł zwłaszcza kiedy ten obiekt wyraża niechęć do nawiązania innej relacji jak tylko koleżeństwo

No nie jest. Ale jest skuteczny. Wystarczy poczytać to forum ile kobiet na to poszło.

37

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
paslawek napisał/a:

Najbardziej to zobowiązany jest do zadbania o siebie sam taki zakochany, jeżeli jest dorosły i odpowiada za siebie
a tkwienie i brnięcie w rolę wielbiciela czekającego na orbicie,aż może zdarzy się cud i obiekt zakochania pożądania nagle zmieni zdanie to nie jest najlepszy pomysł zwłaszcza kiedy ten obiekt wyraża niechęć do nawiązania innej relacji jak tylko koleżeństwo

No nie jest. Ale jest skuteczny. Wystarczy poczytać to forum ile kobiet na to poszło.

Jeszcze raz  z jednej strony "krew nie woda" "serce nie sługa" big_smile "tak czy siak wszystkim piątej klepki brak" big_smile  z drugiej strony jakaś desperacja - presja niby społeczna, rodzinna, obawa przed samotnością ,wygoda, pragmatyzm i oczekiwanie, że jak się kogoś pozna jeszcze lepiej bliżej to się go pokocha przez rozum i czas, a cudem będzie obłędne pojawienie się pożądania przez przyjaźń,takie rzeczy się zdarzały, więc czemu nie spróbować takiej drogi do szczęścia, efekty w życiu to ma bardzo różne  a jeden wzór szczęścia dla wszystkich to ściema i złudzenie
ciężko jest letko żyć big_smile
No takie życie a istoty ludzkie takie idealne, doskonałe jakkolwiek się pojmuje to określenie, w przyrodzie nie występują przynajmniej masowo big_smile

38

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Tak w ramach puszczenia oczkiem > miłość to choroba psychiczna według WHO (przynajmniej parę lat temu) wink

https://www.rmf24.pl/nauka/news-milosc- … rp_state=1

39

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

No okej, ale to nadal nie jest wina odprowadzanej koleżanki. Nie trzeba się podporządkowywać presji społecznej. Jeżeli facet nie chce odprowadzać, to niech tego nie robi - sam. Bo takie oczekiwanie, że na nim ciąży presja, więc ona ma się domyślić i sama zrezygnować... Znowu: panowie biedne misie, trzeba za nich myśleć i działać. A jak można oczekiwać od kogoś więcej niż samemu robi się dla siebie?

Witaj w męskim świecie sprzecznych wymagań.

Otwórz drzwi, potrzymaj parasol, podtrzymaj rozmowę, zapłać za kawę, randkę, zasłoń własną piersią w przypadku zagrożenia....bądź męski, niewzruszony, ale jednocześnie empatyczny, ciepły i kochany. Bądź przyjacielem, ale nie pizdą. Zakochaj się, okaż uczucie i.....wyląduj w dupie, bo to twoja wina.

Nie widzę związku z tematem.

Sorry, ale mnie uczono, że zachowanie ma być zgodne ze słowem. Jak mówię, że nie jestem zainteresowany, to mam się tak zachowywać. Przekaz ma być spójny na wszystkich płaszczyznach.  A nie, że mówię jedno, a dalej zachowuję się tak samo. Przecież to bez sensu. Zwykły szacunek do drugiej osoby jednak każe definitywnie pozbyć złudzeń.

Jeżeli mówię, że nie jestem zainteresowana związkiem, tylko koleżeństwo, to zachwuję się zgodnie z tym - jak koleżanka właśnie. To panu zostaje decyzja, czy mu to wystarczy czy nie.
I tak z perspektywy czasu, to źle na tym nie wychodziłam ani ja, ani panowie. Bo prędzej czy później się odkochali i relacje były/są spoko, ze starych zadurzeń można nawet pożartować. Gdybym na hasło "zainteresowanie" miała odzew "spadaj", to by do tego nie doszło.

Jakbyś się czuła, jakbym ci ktoś dał kosza, a za chwilę na kawę zaprosił? Albo na wycieczkę? Mało fajne, nie?

Na pewno lepiej niż gdybym nagle została olana. Tzn. jeśli zgodziłabym się na przyjaźń, a ktoś by mi dla mojego dobra ochładzał/zrywał kontakt, to byłoby to dla mnie baaardzo nieprzyjemne. Tak jakby moje zainteresowanie czy nawet uczucie było rzeczą dla obiektu westchnień tak przykrą, że nie mógłby ze mną wytrzymać. Oczywiście zakładając, że nie uszczęśliwiałabym go nachalnym podrywem.
I wiesz, ja nawet miałam podobne sytuacje. Nie takie, że dostałam kosza, ale że z góry wiedziałam, że związku niet - bo nie pasujemy do siebie, bo wiedziałam, że to zauroczenie i żaden materiał na coś z sensem. I ja sobie wtedy świadomie siedziałam cichutko, miałam to swoje koleżeństwo, cieszyłam się nim (!!!) i cierpliwie czekałam, aż mi amory przejdą. Tak serio bez żadnej nadziei na coś więcej, ale ciesząc się znajomością. Nie róbmy takiej dramy z zakochania/zainteresowania - no jest, chce się czegoś tam, ale to jednak mija.

Kiedy jest odwrotnie i to kobieta się zakocha w facecie, a on pozostaje niewzruszony, to wiesza się na nim psy, że zwodzi dziewuchę i się nią bawi. Przecież to dokładnie to samo.

Nieee. Wszystko, co pisałam, odnosi się również do kobiet. Każdy odpowiada za swoje czyny i tyle.

40

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Tak jakby moje zainteresowanie czy nawet uczucie było rzeczą dla obiektu westchnień tak przykrą, że nie mógłby ze mną wytrzymać. Oczywiście zakładając, że nie uszczęśliwiałabym go nachalnym podrywem.

I teraz odnieś tę część swojej wypowiedzi do tego fragmentu autorki:

Demeter95 napisał/a:

Parę razy uświadomiłam go,że między nami nie będzie nic więcej.

41

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Hmm,nie jestem samotna,mam przyjaciółki,kolegów i znajomych więc to nie jest tak,że spotykam się z nim z braku laku.Spotkania raczej inicjuje on,ja gdy coś zaproponuję to staram się w większym gronie,żeby właśnie nie było niedomówień.Myśle,że gdybym ja dostala kosza od jakiegoś kolegi to raczej ograniczyłabym spotkania w 4oczy.

42

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Tak jakby moje zainteresowanie czy nawet uczucie było rzeczą dla obiektu westchnień tak przykrą, że nie mógłby ze mną wytrzymać. Oczywiście zakładając, że nie uszczęśliwiałabym go nachalnym podrywem.

I teraz odnieś tę część swojej wypowiedzi do tego fragmentu autorki:

Demeter95 napisał/a:

Parę razy uświadomiłam go,że między nami nie będzie nic więcej.

Tylko że ja to napisałam w kontekście tego przykrego uczucia - oczywiste jest, że gdybym się z nim narzucała, to ten niezainteresowany mógłby mnie posłać w diabły i nie mogłabym mieć pretensji. Sama takich posyłałam, ale dlatego, że mnie to drażniło, a nie dla ich dobra.

43

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

No okej, ale to nadal nie jest wina odprowadzanej koleżanki. Nie trzeba się podporządkowywać presji społecznej. Jeżeli facet nie chce odprowadzać, to niech tego nie robi - sam. Bo takie oczekiwanie, że na nim ciąży presja, więc ona ma się domyślić i sama zrezygnować... Znowu: panowie biedne misie, trzeba za nich myśleć i działać. A jak można oczekiwać od kogoś więcej niż samemu robi się dla siebie?



Witaj w męskim świecie sprzecznych wymagań.

Otwórz drzwi, potrzymaj parasol, podtrzymaj rozmowę, zapłać za kawę, randkę, zasłoń własną piersią w przypadku zagrożenia....bądź męski, niewzruszony, ale jednocześnie empatyczny, ciepły i kochany. Bądź przyjacielem, ale nie pizdą. Zakochaj się, okaż uczucie i.....wyląduj w dupie, bo to twoja wina.

Nie widzę związku z tematem.

Sorry, ale mnie uczono, że zachowanie ma być zgodne ze słowem. Jak mówię, że nie jestem zainteresowany, to mam się tak zachowywać. Przekaz ma być spójny na wszystkich płaszczyznach.  A nie, że mówię jedno, a dalej zachowuję się tak samo. Przecież to bez sensu. Zwykły szacunek do drugiej osoby jednak każe definitywnie pozbyć złudzeń.

Jeżeli mówię, że nie jestem zainteresowana związkiem, tylko koleżeństwo, to zachwuję się zgodnie z tym - jak koleżanka właśnie. To panu zostaje decyzja, czy mu to wystarczy czy nie.
I tak z perspektywy czasu, to źle na tym nie wychodziłam ani ja, ani panowie. Bo prędzej czy później się odkochali i relacje były/są spoko, ze starych zadurzeń można nawet pożartować. Gdybym na hasło "zainteresowanie" miała odzew "spadaj", to by do tego nie doszło.

Jakbyś się czuła, jakbym ci ktoś dał kosza, a za chwilę na kawę zaprosił? Albo na wycieczkę? Mało fajne, nie?

Na pewno lepiej niż gdybym nagle została olana. Tzn. jeśli zgodziłabym się na przyjaźń, a ktoś by mi dla mojego dobra ochładzał/zrywał kontakt, to byłoby to dla mnie baaardzo nieprzyjemne. Tak jakby moje zainteresowanie czy nawet uczucie było rzeczą dla obiektu westchnień tak przykrą, że nie mógłby ze mną wytrzymać. Oczywiście zakładając, że nie uszczęśliwiałabym go nachalnym podrywem.
I wiesz, ja nawet miałam podobne sytuacje. Nie takie, że dostałam kosza, ale że z góry wiedziałam, że związku niet - bo nie pasujemy do siebie, bo wiedziałam, że to zauroczenie i żaden materiał na coś z sensem. I ja sobie wtedy świadomie siedziałam cichutko, miałam to swoje koleżeństwo, cieszyłam się nim (!!!) i cierpliwie czekałam, aż mi amory przejdą. Tak serio bez żadnej nadziei na coś więcej, ale ciesząc się znajomością. Nie róbmy takiej dramy z zakochania/zainteresowania - no jest, chce się czegoś tam, ale to jednak mija.

Kiedy jest odwrotnie i to kobieta się zakocha w facecie, a on pozostaje niewzruszony, to wiesza się na nim psy, że zwodzi dziewuchę i się nią bawi. Przecież to dokładnie to samo.

Nieee. Wszystko, co pisałam, odnosi się również do kobiet. Każdy odpowiada za swoje czyny i tyle.

Saro, sumarycznie twoje posty w tym wątku bardzo przypominają kogoś, kto np. bierze udział w imprezowej wycieczce na krzywy ryj i rżnie głupa, mając taką możliwość tylko dlatego że słabo stojącemu z kasą organizatorowi brakuje asertywnosci by powiedzieć łopatologicznie: "kto nie bierze udziału w ściepie,  ten wyp....ala!"

Autorka doskonale wie co się kroi, ale rżnie głupa bo chce bezkosztowo  atencji i czasoumilacza; to że nie ona jedna na świecie tak pogrywa, to nie znaczy że to przyzwoite.

44

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Nie jestem żadna atencjuszką,wypraszam to sobie.Mam dość uwagi i nie potrzebuję jej ani od tego kolegi ani nikogo innego.O czasoumilaczu nie wspomnę.Wręcz denerwują mnie nachalni ludzie.Chciałam tylko być fair bo wiem że faceci niestety brną w coś mimo ze dobrze wiedzą jaka jest prawda.I jakiejś obiektywnej opinii ale niestety widzę że każdy widzi te sprawy inaczej.

45

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Nie jestem żadna atencjuszką,wypraszam to sobie.Mam dość uwagi i nie potrzebuję jej ani od tego kolegi ani nikogo innego.O czasoumilaczu nie wspomnę.Wręcz denerwują mnie nachalni ludzie.Chciałam tylko być fair bo wiem że faceci niestety brną w coś mimo ze dobrze wiedzą jaka jest prawda.I jakiejś obiektywnej opinii ale niestety widzę że każdy widzi te sprawy inaczej.

Chcesz opinii? Proszę bardzo, choć na pewno doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego jaką opinię najprędzej uslyszysz: w obecnej sytuacji najbardziej fair będzie uciąć kontakt.

46

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Rzeczywiście to jest fair zerwać nagle kontakt z kimś z dnia na dzień?Czy to nie jest dopiero cios poniżej pasa?

47

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:

Tak jakby moje zainteresowanie czy nawet uczucie było rzeczą dla obiektu westchnień tak przykrą, że nie mógłby ze mną wytrzymać. Oczywiście zakładając, że nie uszczęśliwiałabym go nachalnym podrywem.

I teraz odnieś tę część swojej wypowiedzi do tego fragmentu autorki:

Demeter95 napisał/a:

Parę razy uświadomiłam go,że między nami nie będzie nic więcej.

Tylko że ja to napisałam w kontekście tego przykrego uczucia - oczywiste jest, że gdybym się z nim narzucała, to ten niezainteresowany mógłby mnie posłać w diabły i nie mogłabym mieć pretensji. Sama takich posyłałam, ale dlatego, że mnie to drażniło, a nie dla ich dobra.

Tia, ale jak się utrzymuje taką osobę jednak przy sobie, to się to robi dlatego, że lubi się być adorowanym i szuka się atencji dla podbudowania ego. Jak dziewoja znajdzie kogoś fajniejszego - to mu popuści pieroga. Jak nie, to ma sprawdzone koło ratunkowe pod ręką w postaci "kolegi".

48

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Rzeczywiście to jest fair zerwać nagle kontakt z kimś z dnia na dzień?Czy to nie jest dopiero cios poniżej pasa?


Tu nie chodzi o zerwanie kontaktu, ale zaprzestania szukania tego kontaktu z tym "kolegą". Żadnych wyjazdów, imprez, wyjść. Jedynie w gronie wspólnych znajomych i z rzadka rozmowy online i najwyżej o pogodzie. Nie o uczuciach, nie o związkach, ale takie typowe small talk.

49

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Moim zdaniem może istnieć przyjaźń damska męska podwarunkiem że te osoby się sobie niepodobaja

50

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Rzeczywiście to jest fair zerwać nagle kontakt z kimś z dnia na dzień?Czy to nie jest dopiero cios poniżej pasa?

Ty szukasz opinii czy rozgrzeszenia?

51

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Miklosza napisał/a:

Moim zdaniem może istnieć przyjaźń damska męska podwarunkiem że te osoby się sobie niepodobaja

Ameryki nie odkryłeś.

52 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-07-19 19:59:21)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Demeter95 napisał/a:

Ja od kolegi niczego nie oczekuję,sama za siebie placę,nie potrzebuję żeby mnie odprowadzał itp.Cięzko się odciąć ot tak,bo mamy wspólnych znajomych.Lubie go po prostu,ale mam tez innych kolegow i tak samo kolezanki,więc trudno mówić o jakimś przyzwyczajaniu.Co do rzekomego wmówienia sobie ze on ode mnie czegoś więcej oczekuje,to on sam mi to powiedział,powiedział to również naszej wspólnej znajomej.Dla mnie właśnie chore jest to ze faceci widza nas tylko jak obiekt seksualny i gdybym go nie kręciła to już by się nie chciał ze mną spotykać?i to my niby jesteśmy te źle,cwane itp?często mu pomagam w różnych sytuacjach więc to nie jest tak ze go wykorzystuje.Tylko problem jest w tym,że w moim środowisku jest normalne ze spotykamy się ze znajomymi itp,nie tylko koleżankami.Chciałam zasięgnąć rady innych ludzi z innego środowiska.

A dokładnie co powiedział, jak określił swoje oczekiwania? A przede wszystkim czy jego zachowanie może wskazywać na to, że jednak ma wobec Ciebie jakieś plany?

53 Ostatnio edytowany przez SaraS (2023-07-19 20:25:54)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Saro, sumarycznie twoje posty w tym wątku bardzo przypominają kogoś, kto np. bierze udział w imprezowej wycieczce na krzywy ryj i rżnie głupa, mając taką możliwość tylko dlatego że słabo stojącemu z kasą organizatorowi brakuje asertywnosci by powiedzieć łopatologicznie: "kto nie bierze udziału w ściepie,  ten wyp....ala!"

Autorka doskonale wie co się kroi, ale rżnie głupa bo chce bezkosztowo  atencji i czasoumilacza; to że nie ona jedna na świecie tak pogrywa, to nie znaczy że to przyzwoite.

No nie, jeśli się robi coś na krzywy ryj, to znaczy, że się bierze, a nie daje. Jeśli mówię o koleżeństwie, to dokładnie to mam na myśli: daję koleżeńskie zachowania i takich oczekuję, albo się na to godzisz, albo - sam! - spadasz. Nie zrzucasz na mnie odpowiedzialności za swoje decyzje.
Czasoumilacz, heh. Na upartego można tak określić znajomych, jeśli pominąć aspekt sympatii (ale w zasadzie sympatia jest warunkiem koniecznym do tego, żeby ci znajomi czas umilali). I w takim kontekście równie dobrze można by mnie nazwać ich czasoumilaczem, bo przecież to działa w dwie strony.
Co do atencji - ja już wiele razy pisałam, że nie lubię być podrywana, jeśli to nie ten jeden jedyny podrywa, więc zakładam automatycznie, że i inne takie kobiety istnieją. Naprawdę nie dla każdej maślany wzrok faceta, który jej nie interesuje, jest spełnieniem marzeń.

Jack Sparrow napisał/a:

Tia, ale jak się utrzymuje taką osobę jednak przy sobie, to się to robi dlatego, że lubi się być adorowanym i szuka się atencji dla podbudowania ego. Jak dziewoja znajdzie kogoś fajniejszego - to mu popuści pieroga. Jak nie, to ma sprawdzone koło ratunkowe pod ręką w postaci "kolegi".

No właśnie nie zawsze. Ja nie lubię być adorowana, drażni mnie to. I z tym trzymaniem kogoś przy sobie to też mocno przesadziłeś. Przecież zanim się kolega zdecyduje na wyznania czy jednoznaczne działania, to się go "trzyma przy sobie", bo się go najnormalniej w świecie lubi. I jego zainteresowanie tego nie zmienia, chyba że rzeczywiście zacznie irytować oporem w przyjmowaniu odmowy.

Ja nie wiem, nawet teraz, jak jestem w związku, mam kolegów, z którymi nie chciałabym stracić kontaktu. I nie ma to nic wspólnego z szukaniem atencji, żaden też mnie nie adoruje. Dlaczego więc po jakimś wyznaniu normalna sympatia do człowieka miałaby zmienić się w szukanie atencji? Przecież to nie moje motywy się zmieniły, więc jakim cudem czyjeś uczucie ma stanowić o tym, że już nie jestem koleżanką tylko atencjuszką?

54

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tia, ale jak się utrzymuje taką osobę jednak przy sobie, to się to robi dlatego, że lubi się być adorowanym i szuka się atencji dla podbudowania ego. Jak dziewoja znajdzie kogoś fajniejszego - to mu popuści pieroga. Jak nie, to ma sprawdzone koło ratunkowe pod ręką w postaci "kolegi".

No właśnie nie zawsze. Ja nie lubię być adorowana, drażni mnie to. I z tym trzymaniem kogoś przy sobie to też mocno przesadziłeś. Przecież zanim się kolega zdecyduje na wyznania czy jednoznaczne działania, to się go "trzyma przy sobie", bo się go najnormalniej w świecie lubi. I jego zainteresowanie tego nie zmienia, chyba że rzeczywiście zacznie irytować oporem w przyjmowaniu odmowy.

Ja nie wiem, nawet teraz, jak jestem w związku, mam kolegów, z którymi nie chciałabym stracić kontaktu. I nie ma to nic wspólnego z szukaniem atencji, żaden też mnie nie adoruje. Dlaczego więc po jakimś wyznaniu normalna sympatia do człowieka miałaby zmienić się w szukanie atencji? Przecież to nie moje motywy się zmieniły, więc jakim cudem czyjeś uczucie ma stanowić o tym, że już nie jestem koleżanką tylko atencjuszką?

Rozdziel te dwa stany - bycie singlem i bycie w związku. Bo się miesza, a to dwie zupełnie inne sytuacje.

Co do pierwszego akapitu - to jest układ koleżeński. Ale przestaje nim być, skoro dziewucha go już musiała stopować kilka razy. Więc raczej koleś jednoznaczny był. Chyba, że autorka żyje urojeniami, co też jest możliwe, bo nie brakuje kobiet, dla których zwykła uprzejmość jest już flirtem.

55

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Miklosza napisał/a:

Moim zdaniem może istnieć przyjaźń damska męska podwarunkiem że te osoby się sobie niepodobaja

Ameryki nie odkryłeś.

No Ameryki nie odkryłem bo jeżeli na przykład facetowi się podoba a już kobicie nie to trzeba zerwać przyjaźń

56

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Nie znamy ani autorki ani kolegi, którego dotyczy temat więc ciężko dokładnie odpowiedzieć. Moim zdaniem, jeśli faktycznie kolega jest zainteresowany czymś więcej niż koleżeństwem to najlepszym co autorka mogłaby tu zrobić to powiedzieć mu wprost, że w takiej sytuacji spotkania czy wyjazdy we dwoje nie wchodzą w grę. Powiem ze swojej pespektywy. Gdybym miał jakąś znajomą czy koleżankę, która by mi się podobała nie tylko z wyglądu i gdybym dostał kosza to sam zerwałbym kontakt. Z prostej przyczyny, bo nie mógłbym przebywać w jej pobliżu wiedząc, że nic nie ma szans z tego wyjść tym bardziej, że któregoś dnia mogłaby się pokazać z innym facetem. Każdy facet, którego znam zgodziłby się ze mną i postąpił tak samo. Ten omawiany "kolega" też właśnie tak powinien postąpić więc jeśli tego nie zrobił to najprawdopodobniej jego "nadzieja" zmierza już w stronę skrajności, która kiedyś może się stać niebezpieczna albo odpuścił i już nie liczy na nic więcej.

Przyjaźń damsko-męska może istnieć, piszę z własnego doświadczenia, Jack to może być dla ciebie szok ale miałem i chyba wciąż mam jedną przyjaciółkę. Jednak żeby to działało musi być jeden absolutnie niezbędny czynnik czyli obie strony muszą być dla siebie nieatrakcyjne, w przeciwnym razie nie ma szans by, któraś ze stron się nie zakochała. Wielokrotnie już widziałem ofiary friendzonu, po obu stronach i nie raz miałem szczękę przy ziemi jak patrzyłem na to jak wiele są w stanie zrobić i jak wiele poświęcić dla tej złudnej nadziei, a osoba będąca oprawcą wiedziała o tym doskonale i wykorzystywała do granic możliwości.

57

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:
SaraS napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Tia, ale jak się utrzymuje taką osobę jednak przy sobie, to się to robi dlatego, że lubi się być adorowanym i szuka się atencji dla podbudowania ego. Jak dziewoja znajdzie kogoś fajniejszego - to mu popuści pieroga. Jak nie, to ma sprawdzone koło ratunkowe pod ręką w postaci "kolegi".

No właśnie nie zawsze. Ja nie lubię być adorowana, drażni mnie to. I z tym trzymaniem kogoś przy sobie to też mocno przesadziłeś. Przecież zanim się kolega zdecyduje na wyznania czy jednoznaczne działania, to się go "trzyma przy sobie", bo się go najnormalniej w świecie lubi. I jego zainteresowanie tego nie zmienia, chyba że rzeczywiście zacznie irytować oporem w przyjmowaniu odmowy.

Ja nie wiem, nawet teraz, jak jestem w związku, mam kolegów, z którymi nie chciałabym stracić kontaktu. I nie ma to nic wspólnego z szukaniem atencji, żaden też mnie nie adoruje. Dlaczego więc po jakimś wyznaniu normalna sympatia do człowieka miałaby zmienić się w szukanie atencji? Przecież to nie moje motywy się zmieniły, więc jakim cudem czyjeś uczucie ma stanowić o tym, że już nie jestem koleżanką tylko atencjuszką?

Rozdziel te dwa stany - bycie singlem i bycie w związku. Bo się miesza, a to dwie zupełnie inne sytuacje.

Co do pierwszego akapitu - to jest układ koleżeński. Ale przestaje nim być, skoro dziewucha go już musiała stopować kilka razy. Więc raczej koleś jednoznaczny był. Chyba, że autorka żyje urojeniami, co też jest możliwe, bo nie brakuje kobiet, dla których zwykła uprzejmość jest już flirtem.

Ale nie ma znaczenia, że jestem w związku. Jak byłam singielką, też miałam kolegów. Ba, nawet częściej się z nimi spotykałam (co właściwie uroczo określiłeś wcześniej: jak dziewoja znajdzie kogoś fajniejszego - to mu popuści pieroga. Jak nie, to ma sprawdzone koło ratunkowe pod ręką w postaci "kolegi", a co dla mnie było jednak naturalną koleją rzeczy, bo zwyczajnie jako singielka miałam więcej czasu, więc beztrosko spotykałam się kolegami aka wykorzystywałam koła ratunkowe) i działało to dokładnie tak samo. Co to zmienia? Nic, może poza tym, że to fajni ludzie, więc teraz raczej żaden nie wyskoczyłby z podrywem.

Hm. To zależy, co to za stopowanie było. Bo mi też się zdarzało powtarzać to kilka razy (w zasadzie takich wielokrotnych podejść było więcej niż jednorazowych), ale wcale nie wszystkie wiązały się z nachalnym podrywem i nieogarnianiem zasad koleżeństwa, tylko po prostu rzadko ta pierwsza odmowa jest związana z wyczerpującą temat rozmową. Ot, facet mnie próbuje pocałować, odsuwam się, mówię, że nie jesteś zainteresowana czy coś tam; ja zaskoczona sytuacją, on pewnie trochę odmową, często na tym się kończy. I najczęściej dopiero po jakimś czasie pada "a właściwie dlaczego nie?" i jakaś tam rozmowa. A jak mu przyjdzie do głowy parę nowych pytań już po tej rozmowie (z koronnym i szalenie sprytnym "ale skąd możesz wiedzieć, że kiedyś nie będziesz chciała?" wink), to mamy kolejną, już najczęściej mocno szczegółową dyskusję z rozważaniem wszelkich możliwych dróg, zakończeń, sposobów rozwiązania sytuacji itp. Nie każde stopowanie musi być związane z facetem przyciskającym babkę do drzewa czy z uporem nazywającym zwykle spotkanie randką.

58

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Ale nie ma znaczenia, że jestem w związku.

Ma ogromne. Jest naprawdę niemała część społeczeństwa, dla których osoby w związku stają się kompletnie aseksualne. I w drugą stronę - większość romansów zaczyna się od "to tylko kolega". Więc tak - ta perspektywa ma ogromne znaczenie.

a co dla mnie było jednak naturalną koleją rzeczy, bo zwyczajnie jako singielka miałam więcej czasu, więc beztrosko spotykałam się kolegami aka wykorzystywałam koła ratunkowe) i działało to dokładnie tak samo. Co to zmienia?

Opisałem ci co jest nie fair w takim zachowaniu, ty przyznałaś, ze tak robiłaś i pytasz się co to zmienia? Wszystko. Sorry, ale ja mam swoją dumę. Być tym kołem zapasowym, zapchajdziura do porzucenia, jak tylko znajdzie się coś lepszego......to rujnuje psychikę.

I najczęściej dopiero po jakimś czasie pada "a właściwie dlaczego nie?" i jakaś tam rozmowa. A jak mu przyjdzie do głowy parę nowych pytań już po tej rozmowie (z koronnym i szalenie sprytnym "ale skąd możesz wiedzieć, że kiedyś nie będziesz chciała?" wink), to mamy kolejną, już najczęściej mocno szczegółową dyskusję z rozważaniem wszelkich możliwych dróg, zakończeń, sposobów rozwiązania sytuacji itp. Nie każde stopowanie musi być związane z facetem przyciskającym babkę do drzewa czy z uporem nazywającym zwykle spotkanie randką.

No ale zaraz, chwila, mooooommmmeeeeeeent. Z tym, że jedna ze stron "chce czegoś więcej" to nie mówiłem o seksie, ale o związku. Seks i napięcie seksualne w przyjaźni damsko-męskiej występować mogą. Przynajmniej z mojej perspektywy. W zasadzie dziwne by było, jakby takie napięcie nie występowało. Ja tu się odnosiłem do zakochania i chęci stworzenia związku. A nie do seksu. To, ze ktoś ma parcie na tarcie, to jego problem. Niech se typ zwali gruche pod prysznicem i gra gitara, nie twój problem.

59

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Ok już rozumiem.Próbowałam tak robić jak było napisane wyżej,tyle że kolega byl taki namolny w tych zaproszeniach że w końcu zaczęłam z powrotem ulegać.Będę probowala luzować lekko kontakt żeby nie było aż takiej zażyłości,to chyba najlepsze rozwiązanie.

60

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

Ale nie ma znaczenia, że jestem w związku.

Ma ogromne. Jest naprawdę niemała część społeczeństwa, dla których osoby w związku stają się kompletnie aseksualne. I w drugą stronę - większość romansów zaczyna się od "to tylko kolega". Więc tak - ta perspektywa ma ogromne znaczenie.

Nie zmienia w tym sensie, że takie samo zdanie miałam przed związkiem. I zgodnie z nim postępowałam.

a co dla mnie było jednak naturalną koleją rzeczy, bo zwyczajnie jako singielka miałam więcej czasu, więc beztrosko spotykałam się kolegami aka wykorzystywałam koła ratunkowe) i działało to dokładnie tak samo. Co to zmienia?

Opisałem ci co jest nie fair w takim zachowaniu, ty przyznałaś, ze tak robiłaś i pytasz się co to zmienia? Wszystko. Sorry, ale ja mam swoją dumę. Być tym kołem zapasowym, zapchajdziura do porzucenia, jak tylko znajdzie się coś lepszego......to rujnuje psychikę.

<facepalm>
Przecież ja się podśmiewam z Twojego określenia tej sytuacji, z tego, że dla mnie to spotkanie koleżeńskie, a dla Ciebie - wykorzystywanie kół ratunkowych. Nie uważam, żebym kogokolwiek wykorzystywała, założę się też, że koledzy wykorzystani się nie czują. I właśnie żadna zapchajdziura, bo to, że się ma mniej czasu dla innych, zaczynając związek, jest normalne - w końcu czas nie jest z gumy i komuś trzeba było zabrać, żeby dać innemu. W ten sam sposób "wykorzystałam" (w cudzysłowie, żebyś znowu gromami nie ciskał) koleżanki, rodzinę i w zasadzie całą resztę świata.

I najczęściej dopiero po jakimś czasie pada "a właściwie dlaczego nie?" i jakaś tam rozmowa. A jak mu przyjdzie do głowy parę nowych pytań już po tej rozmowie (z koronnym i szalenie sprytnym "ale skąd możesz wiedzieć, że kiedyś nie będziesz chciała?" wink), to mamy kolejną, już najczęściej mocno szczegółową dyskusję z rozważaniem wszelkich możliwych dróg, zakończeń, sposobów rozwiązania sytuacji itp. Nie każde stopowanie musi być związane z facetem przyciskającym babkę do drzewa czy z uporem nazywającym zwykle spotkanie randką.

No ale zaraz, chwila, mooooommmmeeeeeeent. Z tym, że jedna ze stron "chce czegoś więcej" to nie mówiłem o seksie, ale o związku. Seks i napięcie seksualne w przyjaźni damsko-męskiej występować mogą. Przynajmniej z mojej perspektywy. W zasadzie dziwne by było, jakby takie napięcie nie występowało. Ja tu się odnosiłem do zakochania i chęci stworzenia związku. A nie do seksu. To, ze ktoś ma parcie na tarcie, to jego problem. Niech se typ zwali gruche pod prysznicem i gra gitara, nie twój problem.

Ja też o związku. Tyle że nikt nie zaczyna od "e, będziesz ze mną chodzić" czy od oświadczyn. Raczej spotykałam się z może przytulę, może złapię za rękę, może pocałuję i jakoś to będzie. Z reguły musiałam odpowiadać na działanie, a nie na słowa, a słowa właśnie pojawiały się później. Ewentualnie w skompresowanej wersji typu kwiaty czy coś w ten deseń, zasyp komplementów i wyznanie, ale jak kwiaty w jakieś walentynki na horyzoncie, to reagujesz od razu i nie czekasz na resztę. Takich prosto z mostu to - na szybko - pamiętam trzech. Jeden jeszcze z nastoletnich czasów, który na nic poza słowami nie miał okazji, a dwóch jak już byłam dorosła; taki mieli charakter, jak tylko dotarło do nich, że chcieliby czegoś więcej, to się natychmiast nowiną podzielili. Cała reszta to raczej podchody i w konsekwencji "branie z zaskoczenia".

61

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Ja też o związku. Tyle że nikt nie zaczyna od "e, będziesz ze mną chodzić" czy od oświadczyn. Raczej spotykałam się z może przytulę, może złapię za rękę, może pocałuję i jakoś to będzie. Z reguły musiałam odpowiadać na działanie, a nie na słowa, a słowa właśnie pojawiały się później. Ewentualnie w skompresowanej wersji typu kwiaty czy coś w ten deseń, zasyp komplementów i wyznanie, ale jak kwiaty w jakieś walentynki na horyzoncie, to reagujesz od razu i nie czekasz na resztę. Takich prosto z mostu to - na szybko - pamiętam trzech. Jeden jeszcze z nastoletnich czasów, który na nic poza słowami nie miał okazji, a dwóch jak już byłam dorosła; taki mieli charakter, jak tylko dotarło do nich, że chcieliby czegoś więcej, to się natychmiast nowiną podzielili. Cała reszta to raczej podchody i w konsekwencji "branie z zaskoczenia".

Dodajmy do tego kilku gości opisanych wcześniej, których w ramach samowybielania się czy uspokajania własnego sumienia określiłaś jako "podśmiechujących się ze swoich dawnych zadurzeń w tobie" podczas gdy co najmniej u części pewnie po prostu męska duma nie pozwala im przyznac że pozostali jako orbiterzy lol

Owszem, przyjaźń damsko-męska jest możliwa, ale na opisanych już przez innych użytkowników zasadach. Tam gdzie był pociąg (zwłaszcza silny), tam przyjaźni nie będzie. W swoim życiu miałem w sumie cztery kobiety, z którymi przyjaźń była możliwa:

1. 10 lat starsza ode mnie, mieszkała niemal 400 km ode mnie (wtedy nie byłem tak mobilny jak dziś), o hmmmm... kontrowersyjnym typie urody (do tego jasnooka blondynka, co dla mnie czyni kobietę niemal aseksualną); trwało to dopóki moja była już żona (wtedy narzeczona) nie postanowiła jej wyeliminowac;
2. Moja rówieśnica, ale bardzo kojarząca mi się z moją siostrą (co uczyniło ją de facto aseksualną dla mnie); zakończyło się z podobnych przyczyn jak w p.1
3. Laska poznana podczas okresu pierwszego dłuższego  rozstania z moją byłą już żoną, mieszkała na drugim końcu kraju. Piekielnie inteligentna (acz o niełatwym charakterze) i wszechstronnie utalentowana, mieliśmy więź wręcz telepatyczną, ale miała zasadę że albo z kimś idzie do łóżka albo się z nim przyjaźni; w każdym razie ostatecznie wylądowaliśmy w łóżku, ale nawzajem (wiem bo potem kontaktowała się ze mną osoba która nas oboje znała) zachowaliśmy o sobie dobre wspomnienia. Z perspektywy czasu może akurat pójście do łóżka było błędem i to nie dlatego że było nam w tym łóżku źle tylko dlatego że przyjaźń z nią faktycznie miałaby chyba znacznie większy potencjał.
4. Aktualna dobra koleżanka, od początku tak traktowana (po prostu najpierw pisaliśmy na jednym forum gdzie się dobrze dogadywaliśmy, potem rozmowy wyszły poza forum), do tego stopnia świadomie się przed nią "spaliłem" (i dalej twierdzę że można być w pełni szczerym pod każdym względem jedynie z przyjacielem/przyjaciółką, a nie z partnerką, co oczywiście - od razu to zaznaczam - ani nie oznacza ani nie usprawiedliwia zdrad)

Na dziś jedna całkowicie mi wystarczy, tym bardziej że mieszka daleko i widzimy się na żywo rzadko. Na koleżeńskie stosunki z kobietami (zwłaszcza takimi, które mogłyby mnie pociągać) zwyczajnie nie zamierzam tracić czasu i ponosić innych nakładów i podejrzewam że większość (być może nawet lwia część) facetów ma podobne nastawienie, co zresztą widać powyżej.

62 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-20 08:40:43)

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Jack Sparrow napisał/a:

No ale zaraz, chwila, mooooommmmeeeeeeent. Z tym, że jedna ze stron "chce czegoś więcej" to nie mówiłem o seksie, ale o związku. Seks i napięcie seksualne w przyjaźni damsko-męskiej występować mogą. Przynajmniej z mojej perspektywy. W zasadzie dziwne by było, jakby takie napięcie nie występowało. Ja tu się odnosiłem do zakochania i chęci stworzenia związku. A nie do seksu. To, ze ktoś ma parcie na tarcie, to jego problem. Niech se typ zwali gruche pod prysznicem i gra gitara, nie twój problem.

Ale czym jest zakochanie? Przecież to mega egoistyczny stan, w którym po prostu pragniemy danej osoby, chcemy jej, chcemy z nią być i nawet jak robimy coś dla niej, to dlatego, że chcemy ją przy sobie zatrzymać a działanie to jest środkiem do celu, jakim jest uszczęśliwienie siebie. Zakochanie jest nastawione na zaspokajanie własnych potrzeb.

Zastanów się chwilę, przecież nawet jeśli my tu piszemy o „wychodzeniu” sobie obojętnej kobiety, bo facet się „zakochał”, to mamy na myśli jego potrzebę i zaspokojenie jego potrzeb. Nawet jeśli kolokwialne spuszczenie z krzyża jest tylko jedną z nich.
Ale oczywiście „mamusia” ;-) musi się biedakiem zaopiekować i nie wystarczy samo jej gadanie, że nic z tego nie będzie, ale koniecznie musi uważać, co robi i nie kierować się swoimi potrzebami, ale jego dobrem. Serio? Ach, to męskie oczekiwanie, że kobieta żyje po to, żeby koncentrować swoje wszelkie dzialania wokół dobra faceta :-D

63

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
MagdaLena1111 napisał/a:

Ach, to męskie oczekiwanie, że kobieta żyje po to, żeby koncentrować swoje wszelkie dzialania wokół dobra faceta :-D

Patrząc na drugie oko, ta kobieta świetnie wie co to za gagatek i jakie ma problemy - chętnie roztacza nad nim maminą opiekę. smile

64

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
Legat napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Ach, to męskie oczekiwanie, że kobieta żyje po to, żeby koncentrować swoje wszelkie dzialania wokół dobra faceta :-D

Patrząc na drugie oko, ta kobieta świetnie wie co to za gagatek i jakie ma problemy - chętnie roztacza nad nim maminą opiekę. smile

No właśnie dziwne jest to jak jęczy, ze on taki samotny jak palec :-/ Może to litość, o której wspomniał pasławek, tylko wtedy nie pasuje to, że go ciąga za soba mimo jego maslanych oczu, czyli zero litości. Może to faktycznie zwykła atencjuszka, która potrzebuje tej jakości ego boostera. Albo zwykły troll, bo nie odpowiada na konkretne pytania i uzupełnia szczegóły pod publiczkę.

65

Odp: Czy to źle że spotykam się z kolegą?
SaraS napisał/a:

Nie uważam, żebym kogokolwiek wykorzystywała, założę się też, że koledzy wykorzystani się nie czują.

Żaden szanujący się facet ci się do tego nie przyzna, a właśnie ci mówię jak to jest od tej drugiej strony.

Posty [ 1 do 65 z 119 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to źle że spotykam się z kolegą?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024