Związki typu LAT - co o tym sądzicie? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 179 z 179 ]

131

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

To duży i w gruncie rzeczy stary dom. Tu co chwila jest coś do zrobienia. Przykład - kilka dni temu musiałem coś poradzić z piecem węglowym w kotłowni który od jakiegoś czasu połowę dymu wywalał kominem a połowę przez drzwiczki. Ubrałem się jak kosmonauta  - kombinezon, gogle, rękawiczki, maska przeciwpyłowa - wziąłem kompresor i przedmuchałem wszystko co w piecu było do przedmuchania - łącznie, w pozycji leżącej na podłodze, jakieś drzwiczki "popielnik" u dołu pieca. Wyszedłem z kotłowni po godzinie uwalony jak górnik. Piec pali jak nówka ale ja przecież kurna informatyk jestem...

W domu już tak jest. Z drugiej strony dom oferuje inne wygody niż mieszkanie w bloku. Mieszkałam i tu i tu, to wiem o czym piszę smile
Ja też nie lubię prac ogrodowych, żadnych grządek i kwiatków. Mąż lubi to sobie coś tam robi, jak to kierownik ogródka wink
Był czas, że chciał na mnie wymóc pomoc w ogrodzie i sadzie, bo trochę tego mamy. Ja takiej pracy nie lubię, niepotrzebna mi ona, mam dość obowiązków w domu i pracy zawodowej, a chwilę wolną wole spędzić przy komputerze, na forum.
Jak zaczął marudzić o prace w ogrodzie i chodzić z pretensjami wymalowanymi na twarzy to powiedziałam wprost:
Mnie ogródek i sad niepotrzebny. Nie z tego żyjemy, stać mnie by sobie wszystko kupić. Chciałes dom z ogrodem, bo tak lubisz spędzać czas, wiec  twoje hobby, a czy ty mi w hobby pomagasz?
A jak nie chcesz to zaspawaj bramkę do ogrodu i po sprawie. Nic robić nie musisz.
No i skończyły się naciski, robi co chce, a jak nie chce to nie robi.
Ja wolę jechać w góry niż w ogrodzie dłubać

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

Moim zdaniem życie razem, w dużym domu, to nie tylko zrzuta na prąd i śmieci, ale też odpowiedzialność za to lokum.

I za drugą osobę. I za jej przyszłość. I co się z nią stanie po naszej śmieci.

133 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-04-16 22:23:16)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
M!ri napisał/a:
Kasssja napisał/a:

Moim zdaniem życie razem, w dużym domu, to nie tylko zrzuta na prąd i śmieci, ale też odpowiedzialność za to lokum.

I za drugą osobę. I za jej przyszłość. I co się z nią stanie po naszej śmieci.

No nie, nie jestem odpowiedzialna za żadnego dorosłego faceta. Tym bardziej za jego przyszłość. Odpowiedzialna jestem za moje dziecko i zwierzaki, bo są ode mnie zależne.
I za miejsce, w którym żyję, bo ja tez je zużywam i ja też korzystam z jego wygód.

134

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

I za miejsce, w którym żyję, bo ja tez je zużywam i ja też korzystam z jego wygód.

O ile jest Twoje. O nie swoje, np wynajmowane, dba się tylko tyle aby właściciel się nie czepiał.

135

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Violetta,  ale Ty ograniczona jesteś w myśleniu, serio.
Masz zdolność kredytową na 2 miliony,  nawet Polskich złotych big_smile Bardzo wątpię.
Widać że nie masz pojęcia o biznesie, więc pewnie pracujesz w jakimś korpo, gdzie dzisiaj pracujesz, a jutro możesz dostać kopa w tyłek i niekoniecznie znajdziesz szybko pracę. Nie wiem ile zarabiasz, 10 czy 20  tysiecy,  ale jak juz bedziesz miec dzieci, to sie dowiesz, jak to jest mało.
Pewnie pochodzisz z biednej rodziny, bo rzucasz hasła jak osoby nowobogackie, którym się pofarcilo,  ale pracują u kogoś jako wyrobnicy.
Strasznie jesteś prymitywną, zasób słownictwa masz fatalny, i pewnie podobnego chłopa, bo kto by to zniósł?. Czy to co tu piszesz mogłabyś bez wstydu pokazać swojemu facetowi ? Bo jeśli tak, to się dobraliscie:)
Szkoda mi Ciebie.
A tymczasem autorze wątku:
Weź pod uwagę takie rozwiązanie:
Oswiadcz się Pani, nawet z intercyzą, i zaproponuj złożenie się po połowie na nowe lokum.
Jak się nie zgodzi, to szkoda Twojego czasu.

136

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

Nie wiem, może ja dziwna jestem, ale nie wzruszają mnie te twoje ciężkie prace w domu. Ulle dopiero co nadawała na swojego zięcia informatyka, że u niej w domu nie umie uszczelek wymieniać, więc dobrze, że ty umiesz to wszystko robić. Naprawdę wolałbyś w tym czasie siedzieć, grać na telefonie i patrzeć, jak twoja partnerka dzwoni po fachowca i płaci mu np. 700 zł?

A czemu nie? To jej dom, jej decyzja o trzymaniu kopciucha. Przy zarobku kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie kilkaset złotych to pikuś nie mówiąc już ze dawno powinna zrobić sobie porządne ogrzewanie. A jak myślisz, kto to robił przede mną? Do takich prac miała stałego pracownika, do basenu przyjeżdżała firma. Za wszystkie tego typu prace płaciła. Jedynie ogród robiła sama.

Kasssja napisał/a:

Nie odpisałeś mi - czemu trzymasz kasę na koncie i patrzysz, jak ją inflacja zjada? Czemu już dawno nie zainwestowałeś w nieruchomość i jej nie wynajmujesz? Miałbyś na czysto na te wpłaty na wspólne konto z partnerką.

Kasy tyle by było na mieszkanie uzbierałem niedawno. Oczywiście mogłem wziąć już dawno kredyt ale nienawidzę kredytu. O mieszkaniu wcześniej nie myślałem bo miałem nadzieję na długa wspólna przyszłość a kupowanie w takiej sytuacji mieszkania „na wszelki wypadek” uważałem za taki sam sens jak trzymanie trumny w piwnicy bo „nie znasz dnia śmierci swojej”. Teraz mam już wystarczające środki ale też nie chce byle mieszkania. Szukam czegoś w dzielnicy gdzie mieszka moje rodzeństwo jo akurat mieszkają kilka domów od siebie. Jeśli miałbym się wyprowadzić to zawsze lepiej wśród najbliższej rodziny.

137

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

Wyszedłem z kotłowni po godzinie uwalony jak górnik. Piec pali jak nówka ale ja przecież kurna informatyk jestem...

Nie wiem, może ja dziwna jestem, ale nie wzruszają mnie te twoje ciężkie prace w domu. Ulle dopiero co nadawała na swojego zięcia informatyka, że u niej w domu nie umie uszczelek wymieniać, więc dobrze, że ty umiesz to wszystko robić. Naprawdę wolałbyś w tym czasie siedzieć, grać na telefonie i patrzeć, jak twoja partnerka dzwoni po fachowca i płaci mu np. 700 zł? Moim zdaniem życie razem, w dużym domu, to nie tylko zrzuta na prąd i śmieci, ale też odpowiedzialność za to lokum. A stary dom generuje duże problemy. Nikt cię tam siłą nie trzyma, więc jeśli czujesz się wykorzystywany do pracy i/lub finansowo, to droga wolna. A już na pewno powinieneś o tym rozmiawiać z partnerką, a nie tylko z nami. I kupić mieszkanie. Nie odpisałeś mi - czemu trzymasz kasę na koncie i patrzysz, jak ją inflacja zjada? Czemu już dawno nie zainwestowałeś w nieruchomość i jej nie wynajmujesz? Miałbyś na czysto na te wpłaty na wspólne konto z partnerką.

No tak, ale nasz dom jest naszym wspólnym domem, jesteśmy współwłaścicielami, to dbamy i.musimy dbać.
Autor nie jest współwłaścicielem domu ani, tym bardziej, właścicielem i nie musi dbać o cudzy dom.

138

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

A czemu nie? To jej dom, jej decyzja o trzymaniu kopciucha. Przy zarobku kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie kilkaset złotych to pikuś nie mówiąc już ze dawno powinna zrobić sobie porządne ogrzewanie. A jak myślisz, kto to robił przede mną? Do takich prac miała stałego pracownika, do basenu przyjeżdżała firma. Za wszystkie tego typu prace płaciła. Jedynie ogród robiła sama.

No to tak rób, skoro uważasz to za sprawiedliwe i na miejscu. Dlaczego robisz coś przeciwko sobie? Co cię z jej strony spotka, jeśli powiesz: nie robię, nie chcę, nie lubię, zamów sobie fachowca?

FranekKimono napisał/a:

a kupowanie w takiej sytuacji mieszkania „na wszelki wypadek” uważałem za taki sam sens jak trzymanie trumny w piwnicy bo „nie znasz dnia śmierci swojej”. Teraz mam już wystarczające środki ale też nie chce byle mieszkania. Szukam czegoś w dzielnicy gdzie mieszka moje rodzeństwo jo akurat mieszkają kilka domów od siebie. Jeśli miałbym się wyprowadzić to zawsze lepiej wśród najbliższej rodziny.

Inwestycję w mieszkanie na wynajem porównujesz z trumną w piwnicy - nie mam więcej pytań.
I już widzę po opisie ewentualnych poszukiwań, że nie kupisz tego mieszkania, nie wyprowadzisz się od pani, nie postawisz jej warunków, będziesz tańczył tak, jak ci zagra, a skarżyć się będziesz tylko obcym kobietom na babskim forum.
A wiesz, że to mieszkanie, które możesz kupić teraz, nie musi być na zawsze? Mieszkanie można sprzedać, gdy pojawi się coś koło twojego rodzeństwa. A do tego czasu niech pracuje na siebie i stanowi dla ciebie bazę na wypadek kopa w dupę od pani, gdy odmówisz jakiej pracy albo zrzutki.

139

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
ulle napisał/a:

No tak, ale nasz dom jest naszym wspólnym domem, jesteśmy współwłaścicielami, to dbamy i.musimy dbać.
Autor nie jest współwłaścicielem domu ani, tym bardziej, właścicielem i nie musi dbać o cudzy dom.

Moim zdaniem dbać powinien, a inwestować w remonty i modernizację - absolutnie nie. Przeczyszczenie kopcącego i zagrażającego zdrowiu i życiu wszystkich mieszkańców pieca mieści się dla mnie w kategorii dbania. Gdyby miał kupić nowy piec - to byłaby inwestycja na koszt wyłączny właściciela.

140

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Kasssja:
Odpowiedzialność  finansowa czy egzystencjalna, to nie jedyne odpowiedzialności, jest tez emocjonalna.
Ja myślałem ze związek tak działa: jesteśmy razem, i jesteśmy za siebie odpowiedzialni.
Bo gdy kocha sie drugiego człowieka, to jego cierpienie boli nas bardziej niz własne.
Gdy zona jest chora, to przezywam to bardziej niz swoja chorobę.
też mam powiedzieć; nie jestem odpowiedzialny za dorosła kobietę, jak chce rosołu, to niech sobie kupi, albo zamówi.
Leki tez można zamówić, do żadnej apteki nie będę jeździł.
Moim zdaniem( podkreślam "moim" ktoś może  mieć inna koncepcje związku) bycie w związku, czy bycie w małżeństwie ( do którego każdy związek moim zdaniem powinien dążyć) to właśnie branie odpowiedzialności za drugiego człowieka, nie tylko dlatego że on nam zaufał i zawierzył, ale nie da sie budować wspólnej przyszłości bez tej drugiej osoby, gdy każdy sobie rzepkę skrobie, to o jakiej wspólnej przyszłości my rozmawiamy?
Jest sie odpowiedzialnym ZAWSZE choćby z prostego powodu, że nasz decyzje, wpływają na druga osobę, pośrednio, lub bezpośrednio.
Tutaj pani może wpasc na pomysł, stawiamy solary i wymieniamy piec na pompę ciepła, masz sie dołożyć x grosza.
Autor jedyne co mzoe zrobić to albo dac, albo szukać nowego lokum.
Chyba ze obydwoje sie zgadzają na to, że żadnej wspólnej przyszłości nie ma, jest tylko ja i ty.
Nie ma miłości bez odpowiedzialności.
Inaczej jest to tylko spółka z.o.o

141

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Ela210 napisał/a:

A tymczasem autorze wątku:
Weź pod uwagę takie rozwiązanie:
Oswiadcz się Pani, nawet z intercyzą, i zaproponuj złożenie się po połowie na nowe lokum.
Jak się nie zgodzi, to szkoda Twojego czasu.

Elu, Pani już na początku znajomości mi oświadczyła, że nigdy nie wejdzie ponownie w związek małżeński zatem mógłbym sam sobie powiedzieć „widziały gały co brały”. Ale wtedy przecież sam nawet nie myślałem o małżeństwie, nawet jeszcze nie miałem zakończonego rozwodu. Co do nowego lokum - moja partnerka prowadzi działalność hodowlano rolniczą a budynki gospodarcze ma „za płotem” i to dosłownie. Nie mam mowy o żadnym nowym lokum. Generalnie ona jest w sytuacji, w której jeśli chciałaby mieszkać z facetem pod jednym dachem to tylko on u niej. Ma sprzedać dom, ogród, pole, budynki gospodarcze i przenieść się ze mną w nowe miejsce tylko dlatego by stworzyć coś wspólnego? Przy moim udziale finansowym równym 1/100 jej majątku? Przecież nawet ja bym się postukał w głowę gdyby ona mi to zaproponowała.
W jej przypadku tak szczerze to ona powinna się cieszyć, że znalazła faceta co zechciał z nią zamieszkać i zająć się wszystkim „jak swoim”. A że tego nie doceniła tylko jej się wydawało, że „książnio” zamieszkał w jej pałacu to jej problem. Tylko „książunio” ma już dość zapierniczać co weekend w roboczym stroju bo ciagle gdzieś coś trzeba zrobić. Nie na takich warunkach.

142

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Szeptuch, mamy inne definicje odpowiedzialności. Ty mówisz o rosole i lekach, co jest sprawą oczywistą i to nie tylko w małżeństwie, ale też choćby wśród przyjaciół czy współlokatorów. Robiłam to nawet dla 90-letniej sąsiadki. Ale odpowiedzialna za nią nie byłam, jej przyszłość zależała od niej, nie ode mnie. Przyszłość mojego partnera również zależy od niego, to on podejmuje decyzje, a ja mogę jedynie na nie jakoś wpływać albo starać się to robić. Póki on się na to zgadza, rzecz jasna.

143

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:
Agnes76 napisał/a:
M!ri napisał/a:

Uważasz że umycie paru okien/sprzątanie mieszkania to to samo co dużego domu z ogrodem?
Obiad? W najgorszym razie zamówi sobie lub kupi gotowca jeżeli ma dwie lewe ręce.

Nie wiem jak duży jest jego wkład pracy a jaki partnerki.

To duży i w gruncie rzeczy stary dom. Tu co chwila jest coś do zrobienia. Przykład - kilka dni temu musiałem coś poradzić z piecem węglowym w kotłowni który od jakiegoś czasu połowę dymu wywalał kominem a połowę przez drzwiczki. Ubrałem się jak kosmonauta  - kombinezon, gogle, rękawiczki, maska przeciwpyłowa - wziąłem kompresor i przedmuchałem wszystko co w piecu było do przedmuchania - łącznie, w pozycji leżącej na podłodze, jakieś drzwiczki "popielnik" u dołu pieca. Wyszedłem z kotłowni po godzinie uwalony jak górnik. Piec pali jak nówka ale ja przecież kurna informatyk jestem...

Nie.

Ty dziwny jesteś ...

Płacisz 2500zł , harujesz za darmo w nie swoim domu który NIGDY nie będzie twój. Gdyby Ci się coś stało to ta twoja "kobieta" zapewne wrzuciała by cię do samochodu i wywaliła w lesie.
Tak jak kiedyś była afera jak w jakieś firmie pracownica która nielegalnie tam była zatrudniona dostała wylewu czy cos i babka ją do lasu wywiozła i wyrzuciła bo bała sie zadzwonić na pogotowie bo była nieubzepieczona i nielegalnie pracowała.

Kobieta traktuje cię jak parobka czy niewolnika. Choć może nie. Bo właściciel niewolnika musiał o niego dbać , zapewnic mu spanie i jedzenie aby nie padł.
A ty płacisz za jedzenie i za spanie smile

Kobieta przez lata nie znalazła żadnego "chetnego" na jej bogactwo a każdy szybko uciekał jak dowiedział się na co "może liczyć".

Ty jesteś jak maltretowany pies. Może być bity, można być maltretowany a i tak kocha swojego właściciela.
Ona traktuje cię gorzej niż psa a ty jesteś szczęśliwy ...

Ja sądzę że nie przepracowałeś rozwodu i wszedłeś w nowy związek.

Za wszelką cenę chciałeś być z kimś, kto zapewni ci "rodzinna atmosferę".
Dla mnie to obóz pracy a nie dom. Pani pokazała CI kim dla niej jesteś.

Dla niej jesteś NIKIM. Jakby Ci się coś stało u niej w domu czy gospodarstwie to nawet na nią nie mógłbyś liczyć.

Ja jestem przerażony. Być tak wykorzystywany i się jeszcze cieszyć.

Szok.

Jesteś z czymś toksycznym. Poprzedni związek żona nie chciała pracować, ale ogarniała cały dom. Tutaj masz kobietę która zarabia sporo kasy ale co z tego ? Tak naprawdę i tak żadnych profitów z tego nie masz a jedynie wydatki.

Ja jestem w szoku że informatyk , więc inteligentny facet może tkwić 6 lat w takim toksycznym związku i nie myśleć o sobie.

Więc jak też robię wiele rzeczy w domu i ogrodzie. Mam ogród 3000m2 i prawie całość to są nasadzenie (setki krzaków i roślin (jak nie tysiace). W weekend zajmowałem się ogrodem. Ale ja to lubię i robią z przyjemnością.
Obecnie likwiduję częśc warzywnika bo nie potrzebne mi pole kilkaset m2 na warzywa smile
Tak mamo częśc nasadzeń likwiduje aby w przyszłosci mniej mieć pracy.

Co do Pani to współczuję. Bo stary dom to idzie pełno węgla , wiec zapewne też za palacze robisz i wiele ton rocznie węgle przerzucasz. A pani powionna dawno dom ocieplić (Czyste powietrze) i wymienic kocioł na pompę.
Było by czysto i bezobsługowo.
Ale pani jest chytra. Ty dopłacisz do ogrzewania bo rocznie jej płącisz 30000 zł. Wiec po co ma płacić smile
Za palacza robisz ty, tak samo zapewne przewalasz dziesiatki ton węgla.

Jak sobie to czytam to sądzę że musisz być masochistą wink bo nie znam nikogo kto haruje, traci zdrowie i płaci taką kasę w coś co nigdy nie będzie jego a osoba z którą mieszka traktuje go jak śmiecia i zero ...

144

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

Szeptuch, mamy inne definicje odpowiedzialności. Ty mówisz o rosole i lekach, co jest sprawą oczywistą i to nie tylko w małżeństwie, ale też choćby wśród przyjaciół czy współlokatorów. Robiłam to nawet dla 90-letniej sąsiadki. Ale odpowiedzialna za nią nie byłam, jej przyszłość zależała od niej, nie ode mnie. Przyszłość mojego partnera również zależy od niego, to on podejmuje decyzje, a ja mogę jedynie na nie jakoś wpływać albo starać się to robić. Póki on się na to zgadza, rzecz jasna.

Nie kass, przyszłość twojego partnera, nie zależy tylko od niego, bo na jego decyzje, wpływa również to,co robisz ty w swoim życiu.
tam samo jak na twoje wpływa jego.
To jest odpowiedzialność.
Gdybyś ty straciła prace, to on nie może pyskować w swojej szefowi, musi zgadzać sie na nadgodziny, bo utrzymuje was obu.
Gdy ty postanowisz zostać gwiazda muzyki POP, i pół roku spędzać na trasach koncertowych, to wpływa na jego życie.
Zawsze w związku jedno ma wpływ na życie drugiego, wynika to z samej jego koncepcji.

145 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-04-16 23:11:04)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Więc teraz wychodzi na to, że Ty jej pomagasz w gospodarstwie jeszcze?
To tym bardziej postaw sprawę jasno: małżeństwo z udziałem w majątku, w jakim procencie ustalicie: to jest uczciwe.
A jak nie zechce to naprawdę lepiej znajdź inną "rolniczkę"
Jak się tak będziesz jej bać, to Cię nie będzie za cholerę szanować.
Tak mają ludzie na wsi: twardzi są.

146

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

No to tak rób, skoro uważasz to za sprawiedliwe i na miejscu. Dlaczego robisz coś przeciwko sobie? Co cię z jej strony spotka, jeśli powiesz: nie robię, nie chcę, nie lubię, zamów sobie fachowca?

Co mnie spotka? Wiem doskonale co mnie spotka - kłótnia, ciche dni i szlaban na seks.


Kasssja napisał/a:

Inwestycję w mieszkanie na wynajem porównujesz z trumną w piwnicy - nie mam więcej pytań.
I już widzę po opisie ewentualnych poszukiwań, że nie kupisz tego mieszkania, nie wyprowadzisz się od pani, nie postawisz jej warunków, będziesz tańczył tak, jak ci zagra, a skarżyć się będziesz tylko obcym kobietom na babskim forum.
A wiesz, że to mieszkanie, które możesz kupić teraz, nie musi być na zawsze? Mieszkanie można sprzedać, gdy pojawi się coś koło twojego rodzeństwa. A do tego czasu niech pracuje na siebie i stanowi dla ciebie bazę na wypadek kopa w dupę od pani, gdy odmówisz jakiej pracy albo zrzutki.

Wiesz, że widzę w Twoim zachowaniu zachowanie swojej partnerki? Zamiast logiki - emocje. Oczywiście że mogę już teraz kupić mieszkanie gdziekolwiek tylko na wynajem. Ale jak się pojawi fajne mieszkanie w tej lokalizacji gdzie chce to ja zamiast środków na koncie będę miał mieszkanie, które muszę szybko spieniężyć by kupić to, które chcę. Czyli prosić właścicieli by poczekali aż ja sprzedam swoje. Skoro 6 lat „wytrzymałem” ze swoją partnerką (bo jak pisałem - od niedawna mnie stać ma zakup mieszkania) to jeszcze chwilę wytrzymam by poszukać coś co mi odpowiada. Jak nie znajdę przez jakiś rozsądny czas to kupie „co jest”.

147

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Nie rozumiem Twojego podejścia.
Po co masz kupować byle co?
Ale żeby znaleźć mieszkanie jakie się chce, to trzeba zainwestować w to czas i szukać, samo nie przyjdzie.

148 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-04-16 23:22:35)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Wiesz, że widzę w Twoim zachowaniu zachowanie swojej partnerki? Zamiast logiki - emocje. Oczywiście że mogę już teraz kupić mieszkanie gdziekolwiek tylko na wynajem. Ale jak się pojawi fajne mieszkanie w tej lokalizacji gdzie chce to ja zamiast środków na koncie będę miał mieszkanie, które muszę szybko spieniężyć by kupić to, które chcę. Czyli prosić właścicieli by poczekali aż ja sprzedam swoje. Skoro 6 lat „wytrzymałem” ze swoją partnerką (bo jak pisałem - od niedawna mnie stać ma zakup mieszkania) to jeszcze chwilę wytrzymam by poszukać coś co mi odpowiada. Jak nie znajdę przez jakiś rozsądny czas to kupie „co jest”.

Franek.

Ty tej pani DAŁEŚ 180000 zł przez te 6 lat. I zapewne wykonałeś BEZPŁATNIE prace przez ten czas na kwotę zbliżoną jak nie wyższą.

Za to co jej dałeś i przepracowałeś i to co ubierałeś to sądzę ze starczyło by na dwa mieszkania ...

149

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Ela210 napisał/a:

Więc teraz wychodzi na to, że Ty jej pomagasz w gospodarstwie jeszcze?
To tym bardziej postaw sprawę jasno: małżeństwo z udziałem w majątku, w jakim procencie ustalicie: to jest uczciwe.
A jak nie zechce to naprawdę lepiej znajdź inną "rolniczkę"
Jak się tak będziesz jej bać, to Cię nie będzie za cholerę szanować.
Tak mają ludzie na wsi: twardzi są.

Dzięki Bogu nie pomagam jej w gospodarstwie. To znaczy już nie. W zeszłym roku jej sporo pomagałem. Ale potem miała miejsce pewna sytuacja która spowodowała, że od tego roku totalnie się odciąłem od jej pracy.

Niby nie ma pretensji… tylko jakby w sypialni zawiało chłodem.

150

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Szeptuch napisał/a:

Nie kass, przyszłość twojego partnera, nie zależy tylko od niego, bo na jego decyzje, wpływa również to,co robisz ty w swoim życiu.
tam samo jak na twoje wpływa jego.
To jest odpowiedzialność.
Gdybyś ty straciła prace, to on nie może pyskować w swojej szefowi, musi zgadzać sie na nadgodziny, bo utrzymuje was obu.
Gdy ty postanowisz zostać gwiazda muzyki POP, i pół roku spędzać na trasach koncertowych, to wpływa na jego życie.
Zawsze w związku jedno ma wpływ na życie drugiego, wynika to z samej jego koncepcji.

Gdy ktoś w związku zechce być gwiazdą POP, to jest to jego odpowiedzialność i jego ryzyko i nie ma prawa oczekiwać, że partner będzie akceptował trasy koncertowe czy inne aspekty jego wyboru. Partner może się odwrócić na piecie i podziękować za wspólne życie. Gdyby wcześniej wziął tę odpowiedzialność nie tylko na gębę, ale i u notariusza, to gwiazda POP właśnie teraz mogłaby przećpać pół jego majątku. 
Więc dbanie o partnera - tak, jak najbardziej.  A reszta w granicach rozsądku.

151

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Ela210 napisał/a:

Nie rozumiem Twojego podejścia.
Po co masz kupować byle co?
Ale żeby znaleźć mieszkanie jakie się chce, to trzeba zainwestować w to czas i szukać, samo nie przyjdzie.

Ależ to właśnie robie. Odkąd mam środki by kupić od ręki to kilka razy dziennie sprawdzam Otodom, OLX i różne inne miejsca. Absolutnie nie siedzę bezczynnie.

152

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Ależ to właśnie robie. Odkąd mam środki by kupić od ręki to kilka razy dziennie sprawdzam Otodom, OLX i różne inne miejsca. Absolutnie nie siedzę bezczynnie.

To teraz sobie wyobraź, że wreszcie kupisz, w wieku około 50 lat, swoje pierwsze i zapewne ostatnie w życiu mieszkanie i za rok zamieszka w nim z tobą jakaś nowa kobieta. Taka, która się niczego nie dorobiła, dotychczas mieszkała u ex partnera. Przepisałbyś jej połowę tej swojej ciężkiej, wieloletniej pracy? Ot tak, żeby zabezpieczyć jej przyszłość i żeby nie czuła się u ciebie gościem?

153

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kaszpir007 napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

Wiesz, że widzę w Twoim zachowaniu zachowanie swojej partnerki? Zamiast logiki - emocje. Oczywiście że mogę już teraz kupić mieszkanie gdziekolwiek tylko na wynajem. Ale jak się pojawi fajne mieszkanie w tej lokalizacji gdzie chce to ja zamiast środków na koncie będę miał mieszkanie, które muszę szybko spieniężyć by kupić to, które chcę. Czyli prosić właścicieli by poczekali aż ja sprzedam swoje. Skoro 6 lat „wytrzymałem” ze swoją partnerką (bo jak pisałem - od niedawna mnie stać ma zakup mieszkania) to jeszcze chwilę wytrzymam by poszukać coś co mi odpowiada. Jak nie znajdę przez jakiś rozsądny czas to kupie „co jest”.

Franek.

Ty tej pani DAŁEŚ 180000 zł przez te 6 lat. I zapewne wykonałeś BEZPŁATNIE prace przez ten czas na kwotę zbliżoną jak nie wyższą.

Za to co jej dałeś i przepracowałeś i to co ubierałeś to sądzę ze starczyło by na dwa mieszkania ...

Kaszpir ja wiem, że te wyliczenia nawet maja jakoś sens i pewno gdybym cofnął się w czasie to pokazałbym Twój post sobie sprzed 6 lat. Tylko 6 lat temu nie byłem tak „wyrachowany” by wszystko przeliczać. Byłem zauroczony mowo poznaną kobietą a ona mną. Fajnie się żyło, ja pokazywałem, że jestem facetem co wiele potrafi, ona że jest kobietą co potrafi o faceta zadbać i w kuchni i w sypialni. Ale czas leciał, zauroczenie minęło, różowe okulary spowodowane chemią opadły i człowiek zaczynał przeglądać na oczy. Dlatego np powstał ten wątek o związku tylu LAT bo ja już nie chcę się dawać tak wykorzystywać.

154 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-04-16 23:50:25)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Kaszpir, ty się tak nakręcasz w tym szczuciu Tomka, jakby to tobie jakaś baba kazała u siebie sprzątać i płacić czynsz.
Zapominasz o jednej, istotnej kwestii - Tomasz nie ma i nigdy nie miał swoich czterech kątów, więc to nie jest tak, że ta zła baba zabrała mu równowartość dwóch mieszkań, które gdyby nie ona, teraz by sobie miał i żył w nich jak pączek w maśle. On by równowartość wydał na wynajem. Albo i więcej, bo 2,5 tys. miesięcznie na rachunki i jedzenie to nie jest wygórowana cena, a dziś o wiele poniżej średniej utrzymania się na wynajmie.
A tak przy okazji - jesli uda ci się kiedyś ściągnąć jakąś kobietę do siebie, przepiszesz jej połowę domu, żeby nie była parobkiem robiącym ci obiady i piorącym gacie? Będziesz brał od niej pieniądze na połowę prądu, wody itd? Wiadomo, że kwoty w twojej chatynce są z 20 razy niższe niż u pani Tomka, bo inna wielkość domu, standard,  baseny i inne aspekty. Ale mimo wszystko - co ona będzie wnosić do wspólnego "gara" i jak widzisz jej przyszłość w razie W?

155 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-16 23:58:17)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

Ależ to właśnie robie. Odkąd mam środki by kupić od ręki to kilka razy dziennie sprawdzam Otodom, OLX i różne inne miejsca. Absolutnie nie siedzę bezczynnie.

To teraz sobie wyobraź, że wreszcie kupisz, w wieku około 50 lat, swoje pierwsze i zapewne ostatnie w życiu mieszkanie i za rok zamieszka w nim z tobą jakaś nowa kobieta. Taka, która się niczego nie dorobiła, dotychczas mieszkała u ex partnera. Przepisałbyś jej połowę tej swojej ciężkiej, wieloletniej pracy? Ot tak, żeby zabezpieczyć jej przyszłość i żeby nie czuła się u ciebie gościem?

Generalnie nauczony doświadczeniem nie wszedłbym już w związek inny niż LAT. Ale gdyby tak się stało jak piszesz, że wprowadziła by się do mnie jakaś kobieta…

Po pierwsze na pewno ustaliłby zasady wspólnego budżetu - kto na co i ile daje. By nikt nie czułby się wykorzystywane

Po drugie - nie zażądałbym bym od niej by się dołożyła do remontu kuchni, sypialni bo to jakby nie było moje mieszkanie (a moja partnerka po wyprowadzce jej córki z domu niejako wymusiła na mnie bym się dołożył do kosztownego remontu w którym kilka pomieszczeń zmieniło swoje przeznaczenie).

Po trzecie - jakbym po kilku latach życia widział, że kobieta się stara o mój dom, o mnie o siebie, że jest ta miłość, szacunek, fajna codzienność to zaproponowałbym ślub. Lub chociażby testament z zapisem, że po mojej śmierci może zostać w mieszkaniu pod warunkiem że nie sprowadzi sobie do niego nowego partnera. Nie wiem czy taki zapis w testamencie jest możliwy ale przykładowo - była żona mojego brata również była w nieformalnym związku ze swoim nowym partnerem. Ponieważ zachorowała na raka, by mieć pewność, że jej partner nie zostanie wyrzucony z jej mieszkania przez jej syna, wyszła szybko za mąż za swojego partnera. I podobno w testamencie umieściła właśnie taki zapis, że on może tam mieszkać pod warunkiem, że nie sprowadzi tam nowej kobiety.
Uważam, że to bardzo fair.

156

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Uważam, że to bardzo fair.

A ja uważam, że ograniczanie cudzej własności wolnością osobistą to nieporozumienie. Umarłem, masz mieszkanie, ale masz mi być nadal wierna i żadnego chłopa "do mnie" nie sprowadzać. WTF Tomek, Ty będziesz martwy, co cię obchodzi, czy ona z kimś będzie spać w waszym łóżku. Albo dajesz jej to mieszkanie (zgaduję, że nie masz dzieci?) i niech żyje własnym życiem po twojej śmierci, albo nie i nara.
A że ty remont za kilkadziesiąt tys. zrobiłeś w cudzym domu to brak mi słów. My kobiety mamy takie powiedzenie: nie ma ofiar, są ochotniczki - dotyczy to przemocy domowej, siedzenia z facetami, którzy już raz uderzyli i robią to ponownie, a one nic, czekają na cud. Ty jesteś ochotnikiem w kwestii łożenia na cudzą nieruchomość. Nie musiałeś się zgadzać, mogłeś coś sobie wynająć/wziąć na kredyt i inwestować w swoje. Ale wybrałeś jak wybrałeś, miej pretensje do siebie.

157

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

Tomasz nie ma i nigdy nie miał swoich czterech kątów, więc to nie jest tak, że ta zła baba zabrała mu równowartość dwóch mieszkań, które gdyby nie ona, teraz by sobie miał i żył w nich jak pączek w maśle. On by równowartość wydał na wynajem.

Albo na kredyt na własne mieszkanie. Tylko wtedy nie wiem czy mieszkałbym ze swoją obecną partnerką.

Być może bym zamieszkał bo to partnerka na to nalegała. I zapewne suma sumarum i tak po kilku latach (może nie po 6ciu ale wcześniej) wróciłbym na swoje bo miałbym dość „robienia na czyjeś”. Tak jak pisałem - ma początku były różowe okulary, bo zawsze są, i pewne rzeczy robi się „z miłości”. Tego etapu, tych zachowań na początku ciężko przeskoczyć.

158

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

A ja uważam, że ograniczanie cudzej własności wolnością osobistą to nieporozumienie. Umarłem, masz mieszkanie, ale masz mi być nadal wierna i żadnego chłopa "do mnie" nie sprowadzać. WTF Tomek, Ty będziesz martwy, co cię obchodzi, czy ona z kimś będzie spać w waszym łóżku. Albo dajesz jej to mieszkanie (zgaduję, że nie masz dzieci?) i niech żyje własnym życiem po twojej śmierci, albo nie i nara .

Hmm… no w sumie trochę racja. Jak się komuś daje prezent to się nie powinno ingerować w to co obdarowany z nim zrobi. Albo nie dawać i już.

Kasssja napisał/a:

A że ty remont za kilkadziesiąt tys. zrobiłeś w cudzym domu to brak mi słów. My kobiety mamy takie powiedzenie: nie ma ofiar, są ochotniczki - dotyczy to przemocy domowej, siedzenia z facetami, którzy już raz uderzyli i robią to ponownie, a one nic, czekają na cud. Ty jesteś ochotnikiem w kwestii łożenia na cudzą nieruchomość. Nie musiałeś się zgadzać, mogłeś coś sobie wynająć/wziąć na kredyt i inwestować w swoje. Ale wybrałeś jak wybrałeś, miej pretensje do siebie.

Ależ ja mam pełną świadomość, że to był mój błąd. I że mam mentalność żony alkoholika „Ale jak Edek nie pije to taki super facet”. Po prostu jestem niepoprawnym idealistą i gdy dawałem kasę na remont a dokładniej kupowałem sprzęty do nowej kuchni to cieszyłem się, że robimy coś wspólnego. Owszem, teraz sam ich używam ale mam świadomość, że w razie rozstania one tu zostaną bo nie będę wyrywał z mebli lodówki czy okapu. Traktuje to jak podatek od głupoty - stąd moje obecne ciśnienie na zakup mieszkania - czyli jak pisałem, regularne obserwowanie ofert.

159

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:
Kaszpir007 napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

Wiesz, że widzę w Twoim zachowaniu zachowanie swojej partnerki? Zamiast logiki - emocje. Oczywiście że mogę już teraz kupić mieszkanie gdziekolwiek tylko na wynajem. Ale jak się pojawi fajne mieszkanie w tej lokalizacji gdzie chce to ja zamiast środków na koncie będę miał mieszkanie, które muszę szybko spieniężyć by kupić to, które chcę. Czyli prosić właścicieli by poczekali aż ja sprzedam swoje. Skoro 6 lat „wytrzymałem” ze swoją partnerką (bo jak pisałem - od niedawna mnie stać ma zakup mieszkania) to jeszcze chwilę wytrzymam by poszukać coś co mi odpowiada. Jak nie znajdę przez jakiś rozsądny czas to kupie „co jest”.

Franek.

Ty tej pani DAŁEŚ 180000 zł przez te 6 lat. I zapewne wykonałeś BEZPŁATNIE prace przez ten czas na kwotę zbliżoną jak nie wyższą.

Za to co jej dałeś i przepracowałeś i to co ubierałeś to sądzę ze starczyło by na dwa mieszkania ...

Kaszpir ja wiem, że te wyliczenia nawet maja jakoś sens i pewno gdybym cofnął się w czasie to pokazałbym Twój post sobie sprzed 6 lat. Tylko 6 lat temu nie byłem tak „wyrachowany” by wszystko przeliczać. Byłem zauroczony mowo poznaną kobietą a ona mną. Fajnie się żyło, ja pokazywałem, że jestem facetem co wiele potrafi, ona że jest kobietą co potrafi o faceta zadbać i w kuchni i w sypialni. Ale czas leciał, zauroczenie minęło, różowe okulary spowodowane chemią opadły i człowiek zaczynał przeglądać na oczy. Dlatego np powstał ten wątek o związku tylu LAT bo ja już nie chcę się dawać tak wykorzystywać.

Franek. Ja pod sam koniec 2021r się rozwiodłem. Uwierz po rozwodzie też chciałem od razu wejść w nowy związek bo czułem taką potrzebę. Byłem tak samotny że uważałem że nie dam rady i muszę wejść w nowy związek jak najszybciej. To był cholerny błąd, bo przez rok 2022 popełniałem wiele głupstw.
Zakochałem się a raczej zdawało mi się w pewnej kobiecie. Ona była w potrzebie, ja też ...
Myślałem że to było zakochanie a to było zauroczenie. Ona wiedziała w jakim jestem stanie i pięknie potrafiła grać.
Tyle że u mnie po kilku miesiącach okulary spadły i zobaczyłem że to żadna miłość ani zakochanie i że muszę uciekać inaczej właduję się w coś co będę żałował do końca życia ..

U Ciebie te okulary widzę ze spadły dużo dużo później ...

To brutalne ale ona wiedziała że jesteś super łatwym celem bo "pokochałbyć" każdą która by udała jakieś zainteresowanie.
Nie myślałeś trzeźwo. Byłeś w szoku. Miałeś nieprzepracowany rozwód.
Myślę że gdybyś spotkał tą panią rok po rozwodzie to nawet byś na nią nie spojrzał i pomyślał babka szuka frajera a ja nim nie jestem ...

Ale było minęło.

Teraz czas szybko kupić mieszkanie. Zamieszkać w mieszkaniu a z Panią spotykać się tylko w celu spędzaniu milo czasu.
Pani niech sama utrzymuje dom. Jeść możecie albo na mieście, albo umówić się że raz u Ciebie je , raz Ty u niej.

Jak chce palić węglem to niech zatrudni palacza. Bo dokładanie codzinnie węgla do śmiechiucha i przewalanie rocznie zapewne kilkunastu ton węgla to normalna praca i spory wysiłek.
Tak samo inne zajęcia.

Ta pani ma tyle kasy że może mieć kogoś od basenu, kogoś od sprzątania, od zajmowania sie ogrodem i itd.
Ta pani nie powinna wymagać ŻADNEJ od ciebie pracy.

Ja w domu wiele rzeczy robię sam. Bo to mój dom a dodatkowo nie stać mnie aby zatrudniać do wszystjkiego fachowców.

Ale tą panią stać, tylko jest tak perfidnie zachłanna i skąpa i cwana że woli abyś ty ZA DARMO robił niż by miała wydać SWOJE pieniądze na coś takiego.

Ty jej płacisz 2500zł i wykonujesz zajęcia warte kilka tysiecy miesięcznie (a sądzę że sporo wiecej).

Czas sie obudzić i zadbać o siebie.

Ten związek jest toksyczny. Zamieszkaj u siebie a a tą panią miło spędzaj czas. A do pracy u niej niech znajdzie pracowników ...

160

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:

Kaszpir, ty się tak nakręcasz w tym szczuciu Tomka, jakby to tobie jakaś baba kazała u siebie sprzątać i płacić czynsz.
Zapominasz o jednej, istotnej kwestii - Tomasz nie ma i nigdy nie miał swoich czterech kątów, więc to nie jest tak, że ta zła baba zabrała mu równowartość dwóch mieszkań, które gdyby nie ona, teraz by sobie miał i żył w nich jak pączek w maśle. On by równowartość wydał na wynajem. Albo i więcej, bo 2,5 tys. miesięcznie na rachunki i jedzenie to nie jest wygórowana cena, a dziś o wiele poniżej średniej utrzymania się na wynajmie.
A tak przy okazji - jesli uda ci się kiedyś ściągnąć jakąś kobietę do siebie, przepiszesz jej połowę domu, żeby nie była parobkiem robiącym ci obiady i piorącym gacie? Będziesz brał od niej pieniądze na połowę prądu, wody itd? Wiadomo, że kwoty w twojej chatynce są z 20 razy niższe niż u pani Tomka, bo inna wielkość domu, standard,  baseny i inne aspekty. Ale mimo wszystko - co ona będzie wnosić do wspólnego "gara" i jak widzisz jej przyszłość w razie W?

Wiesz czasami człowiek dostać kopa w dupę aby jego różowe okulary opadły.

Miałem w poprzednim domu kocioł na węgiel i wiem ile on wymaga pracy. A tam jest tzw śmieciuch gdzie codziennie trzeba dokładać węgiel i pilnować. Facet rocznie łopatą przewala kilkanaście ton węgla zapewne i robi za palacza dodatkowo.

Z tego co pisze po 6 latach mimo że płacił tej pani 2500zł zaoszczędził na kupno własnego mieszkania.
Zapominasz że poza tym 2500zł co płacił wykonywał prace za dużo dużo większe pieniadze.
Pani jak go nie było zatrudniała gościa od basenu, palacza , ogrodników i itd a teraz on to za darmo robił.
Sądzę ze dzięki temu pani miała jeszcze z 10-20tys oszczędności miesięcznie ...

Ja nie szukam parobka a partnerki.
Ja sam ogarniam cały dom.  Nie potrzebuje palacza bo mam pompę ciepła. Gotować potrafie sam, tak samo jak sam dom sprzątać.
Ja jestem samowystarczalny i nie potrzebuje ani kogoś kto mi upierze gacie ani ugoruje obiad.
Pranie robi pralka. Ręcznie nie trzeba prać gaci wink

Ale normalne jest że partnerstwo polega na tym że wykonuje się prace wspólnie.

Co do standardu i komfortu to jestem w 100% pewny że komfort mieszkania jest 100% wyższy niż u tej pani. Bo u mnie nie trzeba latać z łopatą aby palić nonstop w piecu aby temepratura zbytnio w domu nie spadła. Inna rzecz że mój dom ma pewne rozwiązania polepszające komfort mieszkania które stare domy nie mają a także nie mają i nowsze domy.


Czy ty jakby zamieszkał z tobą nowy facet byś mu zapisała połowę mieszkania ? Oczywiście że zapewne nie.
Ja też nie. Bo i dlaczego ?

Co innego jakbyśmy razem wzięli kredyt i kupili nowe mieszkanie które byśmy razem spłacali. Wtedy byłby to nasz majątek wspólny który wspólnie spłacamy i jest nasz wspólny.
Ja do mieszkania partnerki nie mam żadnych praw , tak samo ona do mojego domu.
To nasz majątek osobisty.

Ale to co zarobimy razem jakbyśmy byli małżeństwem (np. nowy samochód , jakieś nowe wyposażenie) to było by już nasze wspólne.

Jak sama piszesz jak druga strona niema żadnego majątku to gdzieś i tak musi mieszkać. Wtedy musiała by wynajmować mieszkanie i płacić sporą kasę za wynajem.
Mieszkając z kimś kto ma mieszkanie tych kosztów już nie musi ponosić i może te pieniadze na zupełnie coś innego wydać.

161

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kaszpir007 napisał/a:

Wiesz czasami człowiek dostać kopa w dupę aby jego różowe okulary opadły.

Miałem w poprzednim domu kocioł na węgiel i wiem ile on wymaga pracy. A tam jest tzw śmieciuch gdzie codziennie trzeba dokładać węgiel i pilnować. Facet rocznie łopatą przewala kilkanaście ton węgla zapewne i robi za palacza dodatkowo.

Z tego co pisze po 6 latach mimo że płacił tej pani 2500zł zaoszczędził na kupno własnego mieszkania.
Zapominasz że poza tym 2500zł co płacił wykonywał prace za dużo dużo większe pieniadze.
Pani jak go nie było zatrudniała gościa od basenu, palacza , ogrodników i itd a teraz on to za darmo robił.
Sądzę ze dzięki temu pani miała jeszcze z 10-20tys oszczędności miesięcznie ...

Ja nie szukam parobka a partnerki.
Ja sam ogarniam cały dom.  Nie potrzebuje palacza bo mam pompę ciepła. Gotować potrafie sam, tak samo jak sam dom sprzątać.
Ja jestem samowystarczalny i nie potrzebuje ani kogoś kto mi upierze gacie ani ugoruje obiad.
Pranie robi pralka. Ręcznie nie trzeba prać gaci wink

Kaszpir Ty nie masz pojęcia o wspólnym życiu. Wcale się nie dziwię, że żona się z Tobą rozwiodła.
Jak Ty liczysz, że praca za "palacza" w swoim domu i jakieś prace w ogrodzie kosztują 10-20 tys miesięcznie to spadłeś z księżyca.
Jak zrobi ten basen to potem się w nim kąpie - nie czaisz?
Ja wiem, że jedni wola siedzieć na dupsku, nic nie robić i nic nie mieć,bo tak im najwygodniej. Dużo jest facetów co nie lubią się przemęczać. Jak mają kiepskie pojecie o praniu i tylko czyste z szafy wyciągają to najgłośniej krzyczą, że pralka sama pierze. Ty jesteś sam to musisz, ale jak nie ma musu to najlepiej pogadać o pralce. Zjesz pierogi z Biedronki i też starcza, co nie? Tez można tak żyć jak się ma piach w rękawach.
Ty sam ogarniasz cały dom, oczywiście, i ganiasz po portalach randkowych za partnerką, a jak domniemywam, o takiej jak ma Tomek to możesz tylko pomarzyć.
Pierzesz sobie te gacie w pralce i chyba jeszcze długo będziesz prał sam, bo z takim podejściem do życia i liczeniem swojego to  szybko nie znajdziesz nikogo sensownego.

Są jednak inni ludzie, którzy wolą coś mieć, oczywiście kosztem pracy np. przy takim basenie.
Tylko zauważ, mimo wszystko, że ten basen to on już zastał, nie musiał wykładać aby z niego korzystać.
Jak Tomkowi się nie chce robić to zawsze może sobie poszukać kobiety co tez nic nie ma i nie trzeba przy tym chodzić. Będą siedzieć na fotelu z pilotem w ręce, zamówią żarcie na wynos i dzień zleci.

162 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-04-17 10:37:49)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Agnes76 napisał/a:

.
Jak Ty liczysz, że praca za "palacza" w swoim domu i jakieś prace w ogrodzie kosztują 10-20 tys miesięcznie to spadłeś z księżyca.
Jak zrobi ten basen to potem się w nim kąpie - nie czaisz?
Ja wiem, że jedni wola siedzieć na dupsku, nic nie robić i nic nie mieć,bo tak im najwygodniej. Dużo jest facetów co nie lubią się przemęczać. Jak mają kiepskie pojecie o praniu i tylko czyste z szafy wyciągają to najgłośniej krzyczą, że pralka sama pierze. Ty jesteś sam to musisz, ale jak nie ma musu to najlepiej pogadać o pralce. Zjesz pierogi z Biedronki i też starcza, co nie? Tez można tak żyć jak się ma piach w rękawach.
Ty sam ogarniasz cały dom, oczywiście, i ganiasz po portalach randkowych za partnerką, a jak domniemywam, o takiej jak ma Tomek to możesz tylko pomarzyć.
Pierzesz sobie te gacie w pralce i chyba jeszcze długo będziesz prał sam, bo z takim podejściem do życia i liczeniem swojego to  szybko nie znajdziesz nikogo sensownego.

Są jednak inni ludzie, którzy wolą coś mieć, oczywiście kosztem pracy np. przy takim basenie.
Tylko zauważ, mimo wszystko, że ten basen to on już zastał, nie musiał wykładać aby z niego korzystać.
Jak Tomkowi się nie chce robić to zawsze może sobie poszukać kobiety co tez nic nie ma i nie trzeba przy tym chodzić. Będą siedzieć na fotelu z pilotem w ręce, zamówią żarcie na wynos i dzień zleci.

Agnes mówisz o SWOIM domu. To NIE JEST DOM TOMKA i nigdy nie będzie.
To bardzo duża różnica.

W poprzednim domu ja czyściłem kocioł , ja ładowałem opał, ja zajmowałem się naprawami. Nawet ja zajmowałem się opłatami, rachnkami.
Także ja zajmowałem się sprzątaniem.

Co do gotowania to po rozwodzie nauczyłem się gotować i czasami sobie gotuje. Ale masz rację pierogi chłodzone z Biedornki czasami kupuje bo naprawdę smaczne tak samo jak pierogi z firmy Kotwica smile

Ja nie ganiam po portalach. Na portalach mam konta albo usunięte albo zawieszone. Już nie potrzebuje ...

Co do etatu palacza to nie wiem czy kiedykolwiek paliłaś z kotle na węglu (śmieciuch). Taki kocioł wymaga dokładania cały czas opału bo nie ma podajnika.
Dodatkowo co kilka dni powinno się go czyścić inaczej spada jego sprawność. Węgiel też się sam nie załaduje.
Przez 5 lat robiłem za "palacza". Ale miałem kocioł z podajnikiem 120kg więc nie musiałem codziennie szuflować.
Ale inaczej się pracuje na swoim a inaczej na "cudzym".

Inna rzecz mimo że Tomek dobrze zarabia to sam pisze że Pani zarabia kilkanaście razy wiecej , wiec naprawdę ma sporo kasy i stać ją na fachowców.

Co do prac ogrodowych to znam. Bo miałem 2 ogrody. Pamiętam że kiedyś chcialiśmy aby nam fachowiec wykonał projekt ogrodu a potem wykonał ogród (trawnik,nasadzenie). Było to kilkadzieisąt tysięcy za ogród niecałe 1000m2 (a nawet mniej bo dom i itd).
Więc razem z byłą zakasaliśmy rękawy. I sami projektowaliśmy i wykonaliśmy.
Tak samo obecny ogród. A teraz sam się tym zajmuje dalej.

Więc ceny znam. Ceny kosztu palacze też bo niedaleko jest taki blok gdzie jest kocioł na węgiel i zatrudniony jest gość który tym się zajmuje na etat.

Ja Agnes nie mam takich wymagań jak ta pani. Dom to moje "dziecko" i miałem wpływ w budowę i konstrukcję i rozwiązania. Dzięki temu wymaga bardzo mało pracy i jest tani w utrzymaniu. Nawet najtańsze mieszkanie będzie sporo droższe w utrzymaniu niż dom w którym mieszkam, nie mówiąc o komforcie którego w mieszkaniu nie będzie.

U mnie partnerka chciałbym aby mi pomagała i obciążyła w obowiazkach domowych ale nie znaczy że ma je wszystkie przejąć.
Gotować możemy wspólnie. Ja chce partnerki. Wiem jakie błędy w przyszłosci popełniłem i nie chce ich popelniać.
Mi na kasie nie zalezy. Może nawet nic nie płacić za "czynsz".

Ja nie szukam ani kury domowej ani parobka tylko partnerki.

Jak by mi pomogała w ogrodzie to super, ale nie jest to dla mnie aż tak ważne. Może w tym czasie leżeć na hamaku i czytać książke albo na tarasie pić kawę wink i mnie psychicznie wspierać wink

163 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-17 11:02:39)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kaszpir007 napisał/a:

Ty jej płacisz 2500zł i wykonujesz zajęcia warte kilka tysiecy miesięcznie (a sądzę że sporo wiecej).

Czas sie obudzić i zadbać o siebie.

Ten związek jest toksyczny. Zamieszkaj u siebie a a tą panią miło spędzaj czas. A do pracy u niej niech znajdzie pracowników ...

Nie można dać się zwariować a przegięcie w każdą stronę ą dla związku szkodliwe.
Każda praca jest przeliczalna na pieniądze - moja rola palacza, jej rola kucharki, moja rola hydraulika, jej rola praczki, moja praca ogrodnika jej rola sprzątaczki...

A gdyby w swoim cenniku moja partnerka umieściła zapis "Spanie nago z możliwością obmacywania i stosunku" i tak za każdą noc to poszedłbym z torbami wink

Inna sprawa, że na pewne aktywności warto spojrzeć z innej strony niż tylko wartość w pieniądzu - skoro jako informatyk siedzę na tyłku przed laptopem 8-9 godzin to wyczyszczenie basenu czyli spacerek z siatką wokół wielkiej dziury wypełnionej wodą to tylko mi na zdrowie wyjdzie.

Absolutnie nie bronię tu postawy moje partnerki bo w wielu miejscach ma co najmniej dziwne spojrzenie na związek czy miłość ale nie mogę pomijać np. faktu, że jest takim motorem w naszym związku - z jej inicjatywy zmieniliśmy dietę (wykluczenie cukru, słodkich napojów, pieczywa itp) dzięki czemu sam czuje się wyrażnie lepiej (brak zgagi dokuczającej mi latami), poranny zwyczaj wyjazdów na kryty basen (mamy bardzo niedaleko), zakup rowerów i organizowanie godzinnych wyjazdów).

Dla jednych to codzienność ale innych trzeba trochę trzepnąć w ucho by się za siebie zabrali (jak mnie)...

Jak mówię - nie bronie jej ale uczciwie byłoby również przedstawić jej plusy.

Poza tym to nie jest tak, że ja od początku naszego związku się tak angażowałem - od basenu był serwisant, od pieca był pracownik, który był zatrudniony w jej gospodarstwie i przy okazji był też palaczem.
Potem pracownik odszedł a ja pokazałem, że nie mam dwóch lewych rąk i tak już zostało.

Żeby nie było - to powyżej nie znaczy, że nagle zrezygnowałem z planu zakupu swojego mieszkania - po prostu musiał na to nadejść właściwy czas.

Co do pieca to Kaszmir ma rację - kopciuch bez podajnika to codzienna udręka - wożenie kilka taczek węgla, drewna na podpałkę, dokładnie by nie wygasł. A raz - dwa razy w tygodniu czyszczenie z popiołu, szlaki i jej wywożenie. Fizyczna upierdliwa praca. I zdziwienie czemu od lat tu nie ma np. gazu. Ale w związku z podwyżkami węgla moja partnerka chce zmienić ogrzewanie na gazowe zatem bezobsługowe. Ja sprawdzam oferty i fachowców w necie ona oczywiście za to zapłaci. Zatem powinno być lepiej w tym obszarze.

Co do ogrodu to trochę nie wkurza to, że ona co rok cos tam zmienia, dodaje jakieś rośliny, przesadza inne - oczywiście z moją pomocą. I to mnie o tyle drażni, ze dałaby już konieta spokój. Ogród jest z przodu domu - korzysta się z 1/4, z tyłu domu i po bokach. Nic się z tego nie korzysta bo po co? Ale choinek nasadzone, trzeba jeździć z kosiarką, spalinową podkaszarką. Jakby była po prostu trawka to by się przejechało traktorkiem i byłby git.

Nawet jej mama, która jak wiecie mieszka "pod nami" w wydzielonej części domu, stwierdza, ze jej córka przesadza - bo już mamy po 50 at a mniej nie będzie. I zamiast ograniczać fantazję to raczej co chwila coś wymyśla. Ba, nawet córka mojej partnerki co się kilka lat temu wyprowadziła uważa, że balans wypoczynku do pracy w ogrodzie mamy mocno zachwiany.

164 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-04-17 11:06:42)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Jak mówię - nie bronie jej ale uczciwie byłoby również przedstawić jej plusy..

Franek. Ja nie mówię aby nic nie robić. Mieszkacie razem to wiadomo że też masz pomagać. Ale to ma być związek partnerski a nie na zasadzie właściciel - parobek czy nawet niewolnik.
Robić to na co masz ochotę a nie to co i każe.

Ty możesz a nie musisz a to duża różnica.

Stary dom duży dom to olbrzymie koszty i pełno pracy. Dlatego takie domy ludzie sprzedają a chętnych mało, Bo nie każdy chce studnie bez dna i nonstop robi przy takim domu.

Chodziło mi abyś pomyślał o sobie i o swojej przyszłości.

Własne mieszkanie to twoje zabezpieczenie.
Spotykaj się z nią , spędzajcie miło czas ale mieszkajcie osobno.

Ona niech sama utrzymuje dom a ty sam utrzymuj własne mieszkanie.
U ciebie ten LAT jest idealny.

Cieszę się że przejrzałeś na oczy i różowe okulary już opadły. U Ciebie twoja głupota była mocno kosztowana (dopłacanie do remontów , sprzętów i itd) ale najważniejsze że masz świadomość.

Jak kupisz własne mieszkanie i przestaniesz jej płacić i ograniczysz do minimum pomoc to sam zobaczysz czy faktycznie cię kocha i jej na tobie zależy ...

A co do mieszkania to lepiej nie robić żadnego testamentu i nawet jakby oddziedziczyła Twoja rodzina niż ta pani. Jak ta Pani też o Tobie nie myśli wiec nie widzę powodu abyś ty o niej myślał.

Franek tu nie chodzi że ktoś nie ma dwój lewych rąk.
Chodzi aby nie dać się wykorzystywać. Trzeba pomagać ale z umiarem i aby ta pomoc nie stała się naszym obowiązkiem ...

165

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kaszpir007 napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

Jak mówię - nie bronie jej ale uczciwie byłoby również przedstawić jej plusy..

Franek. Ja nie mówię aby nic nie robić. Mieszkacie razem to wiadomo że też masz pomagać. Ale to ma być związek partnerski a nie na zasadzie właściciel - parobek czy nawet niewolnik.
Robić to na co masz ochotę a nie to co i każe.

Ty możesz a nie musisz a to duża różnica.

Stary dom duży dom to olbrzymie koszty i pełno pracy. Dlatego takie domy ludzie sprzedają a chętnych mało, Bo nie każdy chce studnie bez dna i nonstop robi przy takim domu.

Chodziło mi abyś pomyślał o sobie i o swojej przyszłości.

Własne mieszkanie to twoje zabezpieczenie.
Spotykaj się z nią , spędzajcie miło czas ale mieszkajcie osobno.

Ona niech sama utrzymuje dom a ty sam utrzymuj własne mieszkanie.
U ciebie ten LAT jest idealny.

Cieszę się że przejrzałeś na oczy i różowe okulary już opadły. U Ciebie twoja głupota była mocno kosztowana (dopłacanie do remontów , sprzętów i itd) ale najważniejsze że masz świadomość.

Jak kupisz własne mieszkanie i przestaniesz jej płacić i ograniczysz do minimum pomoc to sam zobaczysz czy faktycznie cię kocha i jej na tobie zależy ...

A co do mieszkania to lepiej nie robić żadnego testamentu i nawet jakby oddziedziczyła Twoja rodzina niż ta pani. Jak ta Pani też o Tobie nie myśli wiec nie widzę powodu abyś ty o niej myślał.

I właśnie dlatego też uważam, że LAT nie byłby zły. Jest on dla mnie, tradycjonalisty, nieco dziwny ale nawet taka Katarzyna Miller, znana Pani psycholog, uważa, ze jeśli pary w pewnym wieku moga sobie pozwolić na osobne lokum to super.

Ja nie mówię, że przestałbym jej cokolwiek robić ale jak piszesz - nie na zasadzie musisz a chcesz. Chce pomocy przy koszeniu? Nie ma sprawy - proszę w zamian "wałówkę" na tydzień - 3 słoiki jakiejś zupy, jakiś kotlecik, który mogę sobie odgrzać.
Mam coś naprawić? Jakąś kosiarkę czy coś? Nie ma sprawy - niech mi zaceruję dziurę w spodniach, albo spróbuje doprać jakąś plamę na koszuli, gdzie się poddałem...

Przykład może z czapy ale wiecie o co chodzi..

A tak poza tym - ja w swoim mieszkaniu oglądam co wieczór te seriale, które lubię a które ona uważa za głupie (np. Teoria wielkiego podrywu), ona sobie ogląda to co chce.

Wiem, że to nie do końca byłby taki klasyczny LAT - bo nie wiem czy ona widziałaby sens wpadania do mnie - w końcu jak ciepło i ma wolne to raczej posiedzi w swoim ogrodzie i basenie, a jak akurat ma pracę to też nie wpadnie do mnie na noc tylko będzie siedziała w domu (hodowla zwierząt to praca z gotowością 24h).

Mnie po prostu wkurza to, że ona nie widzi (albo widzi ale ma to gdzieś), że partner, który się zdecyduje na życie razem z nią - musi żyć jej trybem dnia.

Tego zazdroszczę jej córce po wyprowadzce - jest weekend to nie ma żadnego koszenia trawy bo urosła tylko sobie Młodzi jadą na jakiś wypad. Nie ma tego, ze akurat jest hodowla i trzeba siedzieć w domu w święta bo co jak coś się stanie? Oni sobie korzystają z życia a ja żyję ograniczeniami moje partnerki. Tylko Ona potem za swój trud, za ten rodzaj życia ma profity w postaci sporego wynagrodzenia, za które może wyjechać np. na egzotyczne wakacje. A ja właściwie nie mam z tego nic. Absolutnie nie znaczy to, ze nalezy mi się jakieś "odszkodowanie" za tak "okrutny z nią los" ale fakt jest faktem. Oczywiście można powiedzieć, że "widziały gały co brały" ale nie do końca - wcześniej jak już pisałem był zaufany pracownik, takiej starej daty, na którym można było polegać i się wszystkim nawet weekend zajął. Ale, ze się o coś pokłócił z moją partnerką (pwwno o kasę) to odszedł. A ciężko znaleźć dobrego pracownika. Cóż chytry dwa razy traci.

166

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Co do pieca to Kaszmir ma rację - kopciuch bez podajnika to codzienna udręka - wożenie kilka taczek węgla, drewna na podpałkę, dokładnie by nie wygasł. A raz - dwa razy w tygodniu czyszczenie z popiołu, szlaki i jej wywożenie. Fizyczna upierdliwa praca. I zdziwienie czemu od lat tu nie ma np. gazu. Ale w związku z podwyżkami węgla moja partnerka chce zmienić ogrzewanie na gazowe zatem bezobsługowe. Ja sprawdzam oferty i fachowców w necie ona oczywiście za to zapłaci. Zatem powinno być lepiej w tym obszarze.

Co do ogrodu to trochę nie wkurza to, że ona co rok cos tam zmienia, dodaje jakieś rośliny, przesadza inne - oczywiście z moją pomocą. I to mnie o tyle drażni, ze dałaby już konieta spokój. Ogród jest z przodu domu - korzysta się z 1/4, z tyłu domu i po bokach. Nic się z tego nie korzysta bo po co? Ale choinek nasadzone, trzeba jeździć z kosiarką, spalinową podkaszarką. Jakby była po prostu trawka to by się przejechało traktorkiem i byłby git.

y.

Moi znajomi którzy mieli kotły na paliwo stałe wszyscy przeszli na pompy ciepła.  Są programy "Czyste powietrze" dopłaty do wymiany , do ocieplenia domu.
A Pani ma kasę, tylko stwierdziła że TY jej płacisz i cała robotą TY sie zajmujesz to po co ma płacić i inwestować ?
Ja miałem kocioł z podajnikiem 120kg i ciepły dom i dokładałem opał co tydzień lub nawet rzadziej. Ale w takim domu jak mieszkasz i przy śmiechu to jest dramat i wręcz katorga.

Co do ogrodu ja mam 3000m2 i prawie większość to nasadzenia. Trawy mam mało. I co chwilę coś przesadzam i zmieniam smile
Po prostu nasadzenia sie zwiększają i trzeba czasami coś zmienić , przesadzić.
Ale ja to lubię. Potem z okna w sypialni czy salonu mogę leżąc na łóżku obserować ogród smile
Sarny podchodzą mi pod same ogrodzenia jak i łosie. Ptaki śpiewają i rano budzą smile
Cisza i spokój smile

167

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

I właśnie dlatego też uważam, że LAT nie byłby zły. Jest on dla mnie, tradycjonalisty, nieco dziwny ale nawet taka Katarzyna Miller, znana Pani psycholog, uważa, ze jeśli pary w pewnym wieku moga sobie pozwolić na osobne lokum to super.

Ja nie mówię, że przestałbym jej cokolwiek robić ale jak piszesz - nie na zasadzie musisz a chcesz. Chce pomocy przy koszeniu? Nie ma sprawy - proszę w zamian "wałówkę" na tydzień - 3 słoiki jakiejś zupy, jakiś kotlecik, który mogę sobie odgrzać.
Mam coś naprawić? Jakąś kosiarkę czy coś? Nie ma sprawy - niech mi zaceruję dziurę w spodniach, albo spróbuje doprać jakąś plamę na koszuli, gdzie się poddałem...

Przykład może z czapy ale wiecie o co chodzi..

A tak poza tym - ja w swoim mieszkaniu oglądam co wieczór te seriale, które lubię a które ona uważa za głupie (np. Teoria wielkiego podrywu), ona sobie ogląda to co chce.

Wiem, że to nie do końca byłby taki klasyczny LAT - bo nie wiem czy ona widziałaby sens wpadania do mnie - w końcu jak ciepło i ma wolne to raczej posiedzi w swoim ogrodzie i basenie, a jak akurat ma pracę to też nie wpadnie do mnie na noc tylko będzie siedziała w domu (hodowla zwierząt to praca z gotowością 24h).

Mnie po prostu wkurza to, że ona nie widzi (albo widzi ale ma to gdzieś), że partner, który się zdecyduje na życie razem z nią - musi żyć jej trybem dnia.

Tego zazdroszczę jej córce po wyprowadzce - jest weekend to nie ma żadnego koszenia trawy bo urosła tylko sobie Młodzi jadą na jakiś wypad. Nie ma tego, ze akurat jest hodowla i trzeba siedzieć w domu w święta bo co jak coś się stanie? Oni sobie korzystają z życia a ja żyję ograniczeniami moje partnerki. Tylko Ona potem za swój trud, za ten rodzaj życia ma profity w postaci sporego wynagrodzenia, za które może wyjechać np. na egzotyczne wakacje. A ja właściwie nie mam z tego nic. Absolutnie nie znaczy to, ze nalezy mi się jakieś "odszkodowanie" za tak "okrutny z nią los" ale fakt jest faktem. Oczywiście można powiedzieć, że "widziały gały co brały" ale nie do końca - wcześniej jak już pisałem był zaufany pracownik, takiej starej daty, na którym można było polegać i się wszystkim nawet weekend zajął. Ale, ze się o coś pokłócił z moją partnerką (pwwno o kasę) to odszedł. A ciężko znaleźć dobrego pracownika. Cóż chytry dwa razy traci.

No i chyba dotarliśmy do źródla problemu - po prostu nie chcesz wykonywać tak wielu prac, a przede wszystkim chcesz inaczej spędzać czas wolny.
No i OK, ja się temu wcale nie dziwię, można powiedzieć, że masz normalne podejście do życia.
Tylko jak to teraz pogodzić? No da się, bez życia na dwa domy, o ile ludzie potrafią ze sobą konstruktywnie rozmawiać i naprawdę zależy im na sobie.

Jeśli nie chcesz tak dużo pracować w ogrodzie to w tej kwestii ślub niczego by nie poprawił, raczej bardziej by wszystko skomplikował. Ty byś potem mówił, że nie po to się żeniłeś, żeby całe życie zapieprzać za kawałek ziemi i izbę, a ona by miała żal, że przed ślubem to robiłeś, a jak poczułeś się panem to masz wszystko gdzieś. Przepis na katastrofę gotowy.

Nie licz, że jak kobieta umyje okna w 300 metrowym domu to potem jeszcze wpadnie umyć w Twoim mieszkaniu. No sorry, ale kobieta, która ma kasy jak lodu, nie będzie sprzątać dwóch domów. To nie przejdzie.

Trzeba porozmawiać z nią o pomocy w tych wszystkich pracach, a może nawet pomóc jej załatwić pracownika. To nie jest takie proste, bo do zwierząt trzeba kogoś solidnego, praktycznie zaufanego. Ja bym nie była taka pewna czy z poprzednim poszło o kasę - z wiekiem ludzie robią się słabsi, trudniej im pracować, a przy zwierzętach nie ma przebacz, jak nie zrobisz to zwierzę odcierpi.

Porozmawiaj z nią, ale nie z pozycji " nie chce mi się robić", tylko raczej nie powinnaś tak ciężko pracować i nie mieć chwili na spokojny wypoczynek. Całe życie pracowałaś, dbałaś, masz tak wiele,  może teraz pora na odcinanie kuponów od zgromadzonych aktywów.
Mamy już swoje lata, dobrze nam się powodzi, pora się ucieszyć z tych pieniędzy, coś zobaczyć, coś przeżyć. Rozmawiaj z nią o jakichś wycieczkach, obiektach do zwiedzenia, ciekawych miastach które warto zobaczyć. Masz sprzymierzeńców - jej matka i córka też widzą, że kobieta przesadza z pracą, szukaj u nich wsparcia wink

Ludzie, którzy do czegoś doszli swoją ciężką pracą, często mają problem jak wypośrodkować między pracą a zabawą. Masz to szczęście, że kobieta jest aktywna, po pracy ma jeszcze ochotę na jakiś rower - skieruj to na inne tory. Macie pieniądze to pora z nich korzystać.
Nigdy nie wiadomo kiedy jakaś choroba czy inny Covid zamknie ludzi w domach i trzeba będzie sobie narzucić ograniczenia. Dobrze wtedy miec co wspominać.

A co do tv - chopie....jak ja bym chciała oglądać programy mojego męża historyczno-szpiegowsko-kosmiczne i filmy "zabili go i uciekł" to bym ciężkiej nerwicy dostała.
Kupiłam sobie drugi telewizor big_smile

168

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Agnes76 napisał/a:

No i chyba dotarliśmy do źródla problemu - po prostu nie chcesz wykonywać tak wielu prac, a przede wszystkim chcesz inaczej spędzać czas wolny.
No i OK, ja się temu wcale nie dziwię, można powiedzieć, że masz normalne podejście do życia.
Tylko jak to teraz pogodzić? No da się, bez życia na dwa domy, o ile ludzie potrafią ze sobą konstruktywnie rozmawiać i naprawdę zależy im na sobie.

Coś w tym jest. Z tą konstruktywną rozmową to u mojej partnerki jest trochę słabo. Już wiele razy próbowaliśmy rozmawiać na tematy materialno-finansowe. A ten temat to dla niej jak płachta na byka. Efekt po każdej dyskusji – kłótnia, ciche dni, uznanie mnie za „utrzymanka”.

Agnes76 napisał/a:

Nie licz, że jak kobieta umyje okna w 300 metrowym domu to potem jeszcze wpadnie umyć w Twoim mieszkaniu. No sorry, ale kobieta, która ma kasy jak lodu, nie będzie sprzątać dwóch domów. To nie przejdzie.

Ona tych okien nie myje – okna w „naszej” części domu myję ja, w części domu zamieszkanej przez jej matkę – facet co oferuje taka usługę mycia okien. Matka sobie go zamawia dwa, trzy razy w roku, płaci 350 PLN za wizytę i ma okna umyte. Dlaczego moja partnerka tego nie robi? Domyśl się wink

Agnes76 napisał/a:

Trzeba porozmawiać z nią o pomocy w tych wszystkich pracach, a może nawet pomóc jej załatwić pracownika. To nie jest takie proste, bo do zwierząt trzeba kogoś solidnego, praktycznie zaufanego. Ja bym nie była taka pewna czy z poprzednim poszło o kasę - z wiekiem ludzie robią się słabsi, trudniej im pracować, a przy zwierzętach nie ma przebacz, jak nie zrobisz to zwierzę odcierpi.

O pracowniku to już kilkukrotnie z nią rozmawiałem. Jej odpowiedź „jak trzeba było robić paszę to to miało sens bo pracownik miał co robić, ale jak teraz kupuję gotową mieszankę paszową to co on będzie przez 8 godzin robił? A za siedzenie i czytanie gazety płacić nie będę. A poza tym to jak sama doglądam dobytku to mam znacznie lepsze efekty wagi i dobrostanu”. Zatem jej się nie opłaca zatrudniać pracownika.

Agnes76 napisał/a:

Porozmawiaj z nią, ale nie z pozycji " nie chce mi się robić", tylko raczej nie powinnaś tak ciężko pracować i nie mieć chwili na spokojny wypoczynek. Całe życie pracowałaś, dbałaś, masz tak wiele,  może teraz pora na odcinanie kuponów od zgromadzonych aktywów.
Mamy już swoje lata, dobrze nam się powodzi, pora się ucieszyć z tych pieniędzy, coś zobaczyć, coś przeżyć. Rozmawiaj z nią o jakichś wycieczkach, obiektach do zwiedzenia, ciekawych miastach które warto zobaczyć. Masz sprzymierzeńców - jej matka i córka też widzą, że kobieta przesadza z pracą, szukaj u nich wsparcia wink

Uuu…kochana, to nie ten typ. Ona jest jak jej ojciec – 79 lat kilkanaście kurników i od 5:00 na nogach. Przypuszczam, że po tego gościa śmierć to już kilka razy przychodziła ale on nie miał czasu smile Poza tym niestety muszę potwierdzić niektóre głosy tutaj – moja partnerka jest pazerna na kasę i chytra niestety. Ją by „pokręciło” gdyby miała odpuścić kilkusettysięczny roczny zarobek…
Ja jej swego czasu złożyłem propozycję porzucenia swojej pracy i pracowania razem z nią – oczywiście z oficjalnym zatrudnieniem, składkami emerytalnymi, ubezpieczeniem. Nawet za niższe wynagrodzenie. Nie zgodziła się. Myślę, że nawet gdyby miała by mi płacić 50% tego co teraz dostaję to by uważała, ze za dużo.

Agnes76 napisał/a:

A co do tv - chopie....jak ja bym chciała oglądać programy mojego męża historyczno-szpiegowsko-kosmiczne i filmy "zabili go i uciekł" to bym ciężkiej nerwicy dostała.
Kupiłam sobie drugi telewizor big_smile

Ja mam tablet albo na zewnętrznym monitorze z laptopa wink

169

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Ale o co Tobie chodzi?
Mamy cudownie sprawić że 50 letnia babka zmieni się nagle?
Albo Ci to pasuje, albo się wyprowadzasz.
Na żadne LATY kobieta której nie zależy na seksie nie pójdzie.
A Twojej nie zależy, bo uzywa seksu jako narzędzia: kary lub nagrody.
Ty swoją pracą za ten seks płacisz po prostu.

170

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Ela210 napisał/a:

Mamy cudownie sprawić że 50 letnia babka zmieni się nagle?

Nie Elu, nie możesz sprawić że moja partnerka się zmieni.

Ela210 napisał/a:

Na żadne LATY kobieta której nie zależy na seksie nie pójdzie.
A Twojej nie zależy, bo uzywa seksu jako narzędzia: kary lub nagrody.
Ty swoją pracą za ten seks płacisz po prostu.

Ale możesz Elu tak krótkim zdaniem sprawić ,że zacznę patrzeć na mój związek z zupełnie innej strony. Trochę otworzyć mi oczy. Zapewne jako mądry niby facet powinienem sam to zobaczyć ale czasami związek to trochę jak pociąg - jak w nim siedzisz to nie widzisz, że jedzie w kierunku przepaści, ale osoby patrzące z zewnątrz to widzą. Dziękuje.

171

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Porozmawiaj z nią, ale nie z pozycji " nie chce mi się robić", tylko raczej nie powinnaś tak ciężko pracować i nie mieć chwili na spokojny wypoczynek. Całe życie pracowałaś, dbałaś, masz tak wiele,  może teraz pora na odcinanie kuponów od zgromadzonych aktywów.
Mamy już swoje lata, dobrze nam się powodzi, pora się ucieszyć z tych pieniędzy, coś zobaczyć, coś przeżyć. Rozmawiaj z nią o jakichś wycieczkach, obiektach do zwiedzenia, ciekawych miastach które warto zobaczyć. Masz sprzymierzeńców - jej matka i córka też widzą, że kobieta przesadza z pracą, szukaj u nich wsparcia wink

Uuu…kochana, to nie ten typ. Ona jest jak jej ojciec – 79 lat kilkanaście kurników i od 5:00 na nogach. Przypuszczam, że po tego gościa śmierć to już kilka razy przychodziła ale on nie miał czasu smile Poza tym niestety muszę potwierdzić niektóre głosy tutaj – moja partnerka jest pazerna na kasę i chytra niestety. Ją by „pokręciło” gdyby miała odpuścić kilkusettysięczny roczny zarobek…
Ja jej swego czasu złożyłem propozycję porzucenia swojej pracy i pracowania razem z nią – oczywiście z oficjalnym zatrudnieniem, składkami emerytalnymi, ubezpieczeniem. Nawet za niższe wynagrodzenie. Nie zgodziła się. Myślę, że nawet gdyby miała by mi płacić 50% tego co teraz dostaję to by uważała, ze za dużo.

Nie miałam na myśli całkowitej rezygnacji z pracy, tylko takie gospodarowanie czasem i pomoc dodatkowego pracownika, żeby można było spokojnie wyjeżdżać na kilka dni, mieć wolny  weekend i korzystać z różnych możliwości rozrywki.

Nikt nie zmienia się z dnia na dzień, a już na pewno nie wykonujemy zwrotów o 180stopni. To trzeba wprowadzać stopniowo.

Macie jakiś układ wzajemnych prac, obowiązków i korzyści. Te sprawy są ruchome. Kiedyś był pracownik i nie musiałeś tyle robić. Teraz go nie ma i przejąłeś obowiązki. Może pora na kolejną zmianę. Na pewno nie dostaniesz jej na tacy, trochę trzeba będzie zawalczyć, coś przetrzymać, ponieść jakieś konsekwencje. Nie mamy możliwości ocenić jaki jest faktyczny wkład pracy każdego z Was, a ponadto każde może to widzieć inaczej. Zawsze swoja praca męczy a cudza tak łatwo się robi, praktycznie sama.
Piszesz, że matka zamawia sobie pracownika do okien. Przecież Ty tez możesz zrobić to samo. I nie pisz mi, że to nie Twoje okna, bo patrzysz przez nie jak przez swoje wink
Jeśli uważasz, że układ jest dla Ciebie niekorzystny, i pada argument o "utrzymanku" to trzeba zrobić wszystko aby tego argumentu nie było. W sumie nie wiem skąd taki argument, skoro sam się utrzymujesz. Może to efekt z przeszłości? Tak czy siak nie można na to pozwalać, tutaj powinien pojawić się stanowczy sprzeciw, zamiast obawy, że nie będzie seksu.
Wcale nie musisz żyć jej trybem dnia, o ile konsekwentnie sam sobie rytm dnia zorganizujesz. Bo czasem jest tak, że chcielibyśmy aby to ktoś się zmienił i dał nam to co chcemy. Dobrze jest przyjść na gotowe. Ona ma swój tryb dnia od zawsze i nie ma potrzeby go zmieniać. Chcesz mec inny to sobie go zorganizuj.

Nie twierdzę, że ten związek jest dla Ciebie idealny. Może faktycznie nie pasujecie do siebie? Nie mnie to oceniać.
Pokazuję Ci tylko, że bez wysiłku nic się nie zmieni.

172

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Podsumujmy:
Macie po 50 lat i może że 30 wspólnych jeszcze albo więcej.
Wyobrażasz je sobie z TĄ  kobietą?
Komunikacja żadna, szacunek żaden, seks jako waluta.

173 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-19 20:51:50)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Agnes76 napisał/a:

Nie miałam na myśli całkowitej rezygnacji z pracy, tylko takie gospodarowanie czasem i pomoc dodatkowego pracownika, żeby można było spokojnie wyjeżdżać na kilka dni, mieć wolny  weekend i korzystać z różnych możliwości rozrywki.

Nikt nie zmienia się z dnia na dzień, a już na pewno nie wykonujemy zwrotów o 180stopni. To trzeba wprowadzać stopniowo.

Macie jakiś układ wzajemnych prac, obowiązków i korzyści. Te sprawy są ruchome. Kiedyś był pracownik i nie musiałeś tyle robić. Teraz go nie ma i przejąłeś obowiązki. Może pora na kolejną zmianę. Na pewno nie dostaniesz jej na tacy, trochę trzeba będzie zawalczyć, coś przetrzymać, ponieść jakieś konsekwencje. Nie mamy możliwości ocenić jaki jest faktyczny wkład pracy każdego z Was, a ponadto każde może to widzieć inaczej. Zawsze swoja praca męczy a cudza tak łatwo się robi, praktycznie sama.
Piszesz, że matka zamawia sobie pracownika do okien. Przecież Ty tez możesz zrobić to samo. I nie pisz mi, że to nie Twoje okna, bo patrzysz przez nie jak przez swoje wink
Jeśli uważasz, że układ jest dla Ciebie niekorzystny, i pada argument o "utrzymanku" to trzeba zrobić wszystko aby tego argumentu nie było. W sumie nie wiem skąd taki argument, skoro sam się utrzymujesz. Może to efekt z przeszłości? Tak czy siak nie można na to pozwalać, tutaj powinien pojawić się stanowczy sprzeciw, zamiast obawy, że nie będzie seksu.
Wcale nie musisz żyć jej trybem dnia, o ile konsekwentnie sam sobie rytm dnia zorganizujesz. Bo czasem jest tak, że chcielibyśmy aby to ktoś się zmienił i dał nam to co chcemy. Dobrze jest przyjść na gotowe. Ona ma swój tryb dnia od zawsze i nie ma potrzeby go zmieniać. Chcesz mec inny to sobie go zorganizuj.

Nie twierdzę, że ten związek jest dla Ciebie idealny. Może faktycznie nie pasujecie do siebie? Nie mnie to oceniać.
Pokazuję Ci tylko, że bez wysiłku nic się nie zmieni.

Widzisz Agnes, problem w tym, że mojej partnerce ewidentnie pasuje układ jaki jest. Ona ponad 20 lat była sama - nie odda władzy, nie podzieli się decyzyjnością, nie podzieli się majątkiem nawet w formie zabezpieczenia testamentem. Może trudno to dopuścić do siebie (mówię o swojej świadomości) ale właściwie jak tutaj niektórzy pisali - jestem tylko czasoumilaczem a w dodatku całkiem przydatnym pracownikiem. I taka rola jej pasuje, mnie nie. Po 6 latach moja pozycja w tym związku jest dokładnie taka sama jak na początku. To się nie zmieniło i zapewne nigdy nie zmieni.
Rozmów między nami było wiele - żadna nie doprowadziła do niczego konstruktywnego. Argumenty moja partnerka ma zawsze takie same, wraca do nich co dyskusja. A przy tym nie widzi nic z tego co zrobiłem, co dałem - wszystko jest podczas dyskusjo-kłótni pomniejszane albo pomijane.

Rozpocząłem ten wątek od pytania o sens związku "LAT" ale w miarę rozwoju tego wątku widzę, że to nie ma sensu. Ten związek po prostu nie jest dla mnie. Pozwolę sobie na małą makabrę ale może jakby się okazało, że mam jakąś chorobę i zostało mi pół roku życia to spoko, ale jeśli patrzę w przyszłość z moją partnerką to będzie taka jak moja teraźniejszość. Na nic innego nie mogę liczyć. Mój świętej pamięci ojciec miał trochę taki charakter - kompromis? Oczywiście - jeśli tylko będzie po mojemu to masz kompromis.

Taka ciekawostka - rzadko rozmawiam z ojcem mojej partnerki o moim związku z jego córką - chyba do tej pory tylko raz. Ale do dziś pamiętam jego słowa "Moja córka wie, co ja sądze na temat waszego związku, i wie doskonale, co jej powiedziałem - że układ na takich zasadach nie będzie trwał wiecznie.

PS. GDybym jej powiedział, ze do prac palacza i ogrodnika ma sobie kogoś znaleźć doskonale znam jej odpowiedź "Przepraszam ,a Ty tu od czego jesteś? By leżeć i pachnieć?" (to akurat bardzo łagodna forma).

174 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-19 20:26:35)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Ela210 napisał/a:

Podsumujmy:
Macie po 50 lat i może że 30 wspólnych jeszcze albo więcej.
Wyobrażasz je sobie z TĄ  kobietą?
Komunikacja żadna, szacunek żaden, seks jako waluta.

Nie wyobrażam sobie Elu. Żal tych 6 ciu lat bo przecież początki były fajne. Ale następne kilka lat z tą kobieta mnie zniszczy psychicznie - będę starym złośliwym, niezadowolonym z życia tetrykiem. A kurna ja taki wesoły, zabawny, zaradny chop przeca jestem...:)

Komunikacja w związku jest bardzo ważna - i oboje to wiemy. Ale co zrobić, jeśli ktoś uważa, że podczas takiej komunikacji ja jedynie powinienem jej przyznać rację i posypać głowę popiołem, ze czegokolwiek więcej, chcę od tego związku?
Przecież uprane mam, ugotowane mam, jak jestem grzeczny to seks mam, dach nad głową mam, jak rozpalę to ciepło mam, przytulić się i pogadać z kimś - mam. Po prostu żyć nie umierać.

Zresztą taka ciekawostka - od początku związku - od naszych pierwszych wakacji do ostatnich w lutym tego roku - gdy ktokolwiek na takich wakacjach zapyta mojej partnerki" "A pani mąż czym się zajmuje""albo generalnie nazwie mnie "mężem" (bo przecież ludzie nie znają naszego statusu), to po dziś dzień ona od razu wyskakuje ze sprostowaniem "Ale to nie jest mój mąż, nie jesteśmy małżeństwem".

175

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Taka ciekawostka - rzadko rozmawiam z ojcem mojej partnerki o moim związku z jego córką - chyba do tej pory tylko raz. Ale do dziś pamiętam jego słowa "Moja córka wie, co ja sądze na temat waszego związku, i wie doskonale, co jej powiedziałem - że układ na takich zasadach nie będzie trwał wiecznie.

Mądry facet. Może jeszcze sięod niego czegoś nauczysz.

FranekKimono napisał/a:

PS. GDybym jej powiedział, ze do prac palacza i ogrodnika ma sobie kogoś znaleźć doskonale znam jej odpowiedź "Przepraszam ,a Ty tu od czego jesteś? By leżeć i pachnieć?" (to akurat bardzo łagodna forma).

Podstawą dobrego związku jest szacunek.

FranekKimono napisał/a:

Ale co zrobić, jeśli ktoś uważa, że podczas takiej komunikacji ja jedynie powinienem jej przyznać rację i posypać głowę popiołem, ze czegokolwiek więcej, chcę od tego związku?
Przecież uprane mam, ugotowane mam, jak jestem grzeczny to seks mam, dach nad głową mam, jak rozpalę to ciepło mam, przytulić się i pogadać z kimś - mam. Po prostu żyć nie umierać.

Uprać, ugotować i zapewnić sobie dach nad głową sam potrafisz smile

176

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Farmer napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

PS. GDybym jej powiedział, ze do prac palacza i ogrodnika ma sobie kogoś znaleźć doskonale znam jej odpowiedź "Przepraszam ,a Ty tu od czego jesteś? By leżeć i pachnieć?" (to akurat bardzo łagodna forma).

Podstawą dobrego związku jest szacunek.

Zgadzam się.
W sumie najwięcej złego dzieje się w związkach przez ten brak okazywania szacunku, zrozumienia, chęci wyjścia naprzeciw drugiemu człowiekowi w trudnych sytuacjach.
Bo można sobie powiedzieć różne trudne rzeczy z szacunkiem albo z lekceważeniem drugiej osoby, czasem wręcz z pogardą. I wtedy te same problemy nabierają zupełnie innego wymiaru.
Szacunek to podstawa w związku.

177 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-20 00:15:43)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Wiecie moi Drodzy - przebrnąłem przez te dwa dublujące się wątki Wydziedziczonej.
Na swój sposób to mnie przeraża - czy na serio instytucja miłości, związku, rodziny tak bardzo zeszła na psy? Czy na serio tylko chcemy brać ze związków co najlepsze ale nic nie dać w zamian? Czy liczy się tylko kalkulacja a nie człowiek, jego dobro, uczucie, opieka jaką można od niego dostać i nie mówię tu konkretnie o podcieraniu tyłka na starość?

Kurde jak przez wieki funkcjonowały małżeństwa? Czyżby były samym cierpieniem i poświęceniem?
No i dlaczego taka Wydziedziczona spotyka na swojej drodze takiego gościa a ja taką partnerkę?
Mam wrażenie, że ja z taką Wydziedziczoną cieszylibyśmy się sobą jak dzieci. A czy moja partnerka chciałby być z takim facetem jak partner wydziedziczonej? Już widzę jakby się zajmowała jego dziećmi...

Kurde czy to życie musi być tak popaprane???
Każdy chce się tylko zabezpieczać na 1000 sposobów jakby ten pierd...ny majątek i wszystkie swoje zarobione pieniądze miał zabrać do grobu. Każdy chciałby opieki do grobowej deski "w imię miłości" ale już takiej ludzkiej, zwykłej formy zabezpieczenia na starość to już nie...no i oczywiście jak zawsze - im bogatszy tym większe chamidło i skąpiradło - jakby mu/jej partner żyjący obok i starający się o wspólne życia miał z gardła wyszarpać...

Aż chciałoby się powiedzieć tym wszystkim chciwcom  "A idy ty w ch...."

178

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Aż chciałoby się powiedzieć tym wszystkim chciwcom  "A idy ty w ch...."

Franek kobieta wyczuła słabego faceta zaraz po rozwodzie i to wykorzystała. Wiedziała że masz traumę po rozwodzie i jesteś łatwym celem.

Ja wiem to po sobie. Po rozwodzie byłem w tak fatalnym stanie że chyba każda kobieta która wykazała jakieś zainteresowanie mną to by mnie miała. A jak jeszcze by zaoferowała sex , miłe słówka i czułość to 100% powodzenia z jej strony.

Dlatego fachowcy mówią że rozwód trzeba najpierw przepracować a nie ładować się w następny.
Ale jak to mówią mądry Polak po szkodzie ...

Myślę że jakbyś tą Panią poznał np. rok później to nawet byś nie pomyślał o niej o niej jako partnerce.

A tak on samego początku pani jak pasożyt zaatakowała cię ..

Dobrze że po latach zmądrzałeś i już nie widzisz przez różowe okulary.

Rozstać się. Kupić własne mieszkanie i tam zamieszkać. Choć spotykać się możecie dalej na sex smile

Bo resztę sam ogarniesz (pranie, gotowanie) smile

Ale sądzę że może warto wrócić na rynek matrymonialny ponownie. Znaleźć sobie kobietę która Cię pokocha a ty nią i tworzycie fajny związek.

Bo od tamtej pani najszybciej sie ewakuować. Szkoda być w toksycznym i to nawet nie związku ??

179

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Franek. A nie możesz napisać do Wydziedziczonej? Spotkać się, porozmawiać? Może coś z tego wyniknie?

Posty [ 131 do 179 z 179 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024