Kaszpir007 napisał/a:Ty jej płacisz 2500zł i wykonujesz zajęcia warte kilka tysiecy miesięcznie (a sądzę że sporo wiecej).
Czas sie obudzić i zadbać o siebie.
Ten związek jest toksyczny. Zamieszkaj u siebie a a tą panią miło spędzaj czas. A do pracy u niej niech znajdzie pracowników ...
Nie można dać się zwariować a przegięcie w każdą stronę ą dla związku szkodliwe.
Każda praca jest przeliczalna na pieniądze - moja rola palacza, jej rola kucharki, moja rola hydraulika, jej rola praczki, moja praca ogrodnika jej rola sprzątaczki...
A gdyby w swoim cenniku moja partnerka umieściła zapis "Spanie nago z możliwością obmacywania i stosunku" i tak za każdą noc to poszedłbym z torbami 
Inna sprawa, że na pewne aktywności warto spojrzeć z innej strony niż tylko wartość w pieniądzu - skoro jako informatyk siedzę na tyłku przed laptopem 8-9 godzin to wyczyszczenie basenu czyli spacerek z siatką wokół wielkiej dziury wypełnionej wodą to tylko mi na zdrowie wyjdzie.
Absolutnie nie bronię tu postawy moje partnerki bo w wielu miejscach ma co najmniej dziwne spojrzenie na związek czy miłość ale nie mogę pomijać np. faktu, że jest takim motorem w naszym związku - z jej inicjatywy zmieniliśmy dietę (wykluczenie cukru, słodkich napojów, pieczywa itp) dzięki czemu sam czuje się wyrażnie lepiej (brak zgagi dokuczającej mi latami), poranny zwyczaj wyjazdów na kryty basen (mamy bardzo niedaleko), zakup rowerów i organizowanie godzinnych wyjazdów).
Dla jednych to codzienność ale innych trzeba trochę trzepnąć w ucho by się za siebie zabrali (jak mnie)...
Jak mówię - nie bronie jej ale uczciwie byłoby również przedstawić jej plusy.
Poza tym to nie jest tak, że ja od początku naszego związku się tak angażowałem - od basenu był serwisant, od pieca był pracownik, który był zatrudniony w jej gospodarstwie i przy okazji był też palaczem.
Potem pracownik odszedł a ja pokazałem, że nie mam dwóch lewych rąk i tak już zostało.
Żeby nie było - to powyżej nie znaczy, że nagle zrezygnowałem z planu zakupu swojego mieszkania - po prostu musiał na to nadejść właściwy czas.
Co do pieca to Kaszmir ma rację - kopciuch bez podajnika to codzienna udręka - wożenie kilka taczek węgla, drewna na podpałkę, dokładnie by nie wygasł. A raz - dwa razy w tygodniu czyszczenie z popiołu, szlaki i jej wywożenie. Fizyczna upierdliwa praca. I zdziwienie czemu od lat tu nie ma np. gazu. Ale w związku z podwyżkami węgla moja partnerka chce zmienić ogrzewanie na gazowe zatem bezobsługowe. Ja sprawdzam oferty i fachowców w necie ona oczywiście za to zapłaci. Zatem powinno być lepiej w tym obszarze.
Co do ogrodu to trochę nie wkurza to, że ona co rok cos tam zmienia, dodaje jakieś rośliny, przesadza inne - oczywiście z moją pomocą. I to mnie o tyle drażni, ze dałaby już konieta spokój. Ogród jest z przodu domu - korzysta się z 1/4, z tyłu domu i po bokach. Nic się z tego nie korzysta bo po co? Ale choinek nasadzone, trzeba jeździć z kosiarką, spalinową podkaszarką. Jakby była po prostu trawka to by się przejechało traktorkiem i byłby git.
Nawet jej mama, która jak wiecie mieszka "pod nami" w wydzielonej części domu, stwierdza, ze jej córka przesadza - bo już mamy po 50 at a mniej nie będzie. I zamiast ograniczać fantazję to raczej co chwila coś wymyśla. Ba, nawet córka mojej partnerki co się kilka lat temu wyprowadziła uważa, że balans wypoczynku do pracy w ogrodzie mamy mocno zachwiany.