Związki typu LAT - co o tym sądzicie? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 179 ]

1 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-13 17:19:15)

Temat: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Witam,
Natrafiłem jakiś czas temu na artykuł o związkach LAT (Living Apart Together - Są razem ale mieszkają osobno) i z ciekawości zacząłem zgłębiać temat w innych artykułach znalezionych w necie. Sęk w tym, że akurat były to artykuły z cyklu "Okiem psychologa" a ja chciałbym zapytać Was (głównie kobieta ale oczywiście nie tylko) co sądzicie o takim rodzaju związku? Ma to sens w przypadku ludzi ok. 50tki, po przejściach, z odchowanym (lub bez) potomstwem?

Wyjaśnię jeszcze skąd u mnie generalnie wziął się pomysł by zainteresować się tematem - otóż od ponad 6 lat jestem w nieformalnym związku z Panią u której mieszkam. Ślubu nie mamy i moja Partnerka reaguje nerwowo na dźwięk słowa "ślub". Zatem mieszkam u niej (jej pomysł), pomagam jej w życiu, w ogarnięciu dużego domu, ogrodu, do życia dokładam, do remontów dokładam i pieniądze i swoją pracę jednak gdy ostatnio coś zacząłem wspominać o chociażby wspólnym testamencie - by na wypadek mojej śmierci ona dostała coś po mnie a na wypadek jej śmierci - ja coś po niej, to jej odpowiedź była "A Ty budowałeś ten dom, że  chciałbyś po mojej śmierci coś z niego dostać?" Co prawda pomijam fakt, że ona duży dom i duży ogród otrzymała od rodziców zatem sama też nie miała żadnego udziału w jego budowie, bo to nie zmienia faktu, że faktycznie nie przyczyniłem się do budowy tego domu, jednak zacząłem się zastanawiać jaki jest w takim razie sens mojego nakładu czasu, pracy i pieniędzy w dobra materialne mojej Partnerki. Dodam również, że nie ma u nas demokracji - jej majątek, jej decyzje (dotyczące domu czy ogrodu). Stąd zacząłem się zastanawiać czy nie powinienem zakupić sobie jakieś lokum i przejść na związek "Są razem, mieszkają osobno".

Co ma temat takiego związku myślicie?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Swoje mieszkanie pewnie wynajmujesz, więc masz z tego zysk, a dokładanie się do rachunków czy bieżących remontów u partnerki to koszt życia, a nie powiększanie jej majątku. Chyba że jej stawiasz za swoje nowe ogrodzenie albo opłacasz budowę basenu wink
Oczywiście, że można mieszkać osobno i być w związku, czemu nie. Ale musi to pasować obojgu partnerom, a twojej partnerce chyba zależy na męskiej ręce w domu (ale mogę się mylić).

3

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Inaczej wygląda związek gdy mieszka się razem, a inaczej gdy osobno. My sobie tu możemy pisać co kto lubi, a wszystko będzie się rozbijać o to, jak na taką propozycję zareaguje partnerka.

Jednego jestem pewna - nie mogłabym żyć na cudzej łasce czy niełasce pod względem własnego lokum. Teraz jeszcze możesz sobie coś zagwarantować, nawet niewielką kawalerkę czy malutki domek na zadupiu. W razie "W" masz gdzie iść. Jak przejdziesz na emeryturę to będziesz mógł sobie pomarzyć o wynajmie własnego mieszkania - w polskiej rzeczywistości nie będzie Cię stać na odstępne. Cóż zatem Ci pozostaje poza widmem bezdomności?
Dom pomocy społecznej albo noclegownia.
Masz wybór wink

4 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-04-13 17:50:36)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Agnes76 napisał/a:

ITeraz jeszcze możesz sobie coś zagwarantować, nawet niewielką kawalerkę czy malutki domek na zadupiu. )

Nie zakumałam, że autor nie ma nic swojego, bo coś tej kobiecie przecież chciał oddać w testamencie (co w takim razie?). Gdzie mieszkałeś 6 lat temu, zanim przygarnęła cię partnerka? Oczywiście, że musisz coś kupić (chyba że za chwilę odziedziczysz po rodzicach?), bo związek się może rozpaść, a ty zostaniesz na lodzie. Kup i wynajmuj, jeśli macie mieszkać dalej razem.

5

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

"A Ty budowałeś ten dom, że  chciałbyś po mojej śmierci coś z niego dostać?"

Nie jesteście w żadnym związku. Jesteś tylko czasoumilaczem. Gdy coś Ci się stanie, zachorujesz to pani tak samo się wypnie, bo ona nie chce żadnych zobowiązań, ślubów.
Nie tylko się od niej wprowadź, ale znajdź taką która będzie Cię kochać i chciała być z Tobą.

6

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Panie, zgadzam się z przedmówczynią. Pani jest cwana i wyrachowana, niezle sie ustawiłą, nieźle ciebie ustawiła. Co jej to jej, nie masz dostepu do tego ale pomagaj, dokladaj sie, remontuj, łóż, wspomagaj. A ty na koncu z reką w nocniku zostaniesz, jak bezdomny.

7

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Astat napisał/a:

Panie, zgadzam się z przedmówczynią. Pani jest cwana i wyrachowana, niezle sie ustawiłą, nieźle ciebie ustawiła. Co jej to jej, nie masz dostepu do tego ale pomagaj, dokladaj sie, remontuj, łóż, wspomagaj. A ty na koncu z reką w nocniku zostaniesz, jak bezdomny.

No, ale może z tego tytułu ma inne profity - ugotowane, posprzątane, wyprane, mieszka w ładnym i ciepłym domu, może korzystać z ogrodu w letnie noce...
Nikt nie oddaje praw do domu w zamian za pomoc w pielęgnowaniu ogrodu.

8

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Sprawdziłam Twoje wątki, bo tak mi się wydawało, że wcześniej też pisałeś.
I faktycznie pisałeś w 2022 po sześciu latach związku.
Franku, dalej więc jesteś w czarnej ....,
a przecież tyle osób, w tym także ja, pisało Ci wtedy, żebyś zabezpieczył sobie tyły.
A Ty co?
Dalej siedzisz i robisz za parobka?
Czekasz aż manna spadnie Ci z nieba?
O ile pamiętam pani ma dorosłą córkę, która jednak nie mieszka z Wami.
Ty pytasz ja o to czy ona zapisze Ci cokolwiek na wypadek gdyby?
Chyba żartujesz.
Ona ma córkę i córka dostanie po matce wszystko.
Ty jesteś obcym facetem, który mieszka pod jej dachem, ale nie za darmo.
Dokładasz swoje pieniądze, robisz za złota rączkę a wręcz za budowlańca, orzesz w jej ogrodzie itd
I ok, za darmo nie będziesz tam mieszkał, jednak wybij sobie z głowy, że w razie czego dostaniesz z jej majątku choćby kawałek muru.
Ja też bym Ci nie dała, a że dajesz się wykorzystywać, to Twój problem.
Masz problem z powiedzeniem nie i dbałością o swoje granice.
Już wtedy wszyscy pisaliśmy Ci, kup sobie mieszkanie, bo na stare lata skończysz w przytułku albo dostaniesz od córki tej kobiety jakiś marny kacik w piwnicy albo w jakimś budynku gospodarczym i ktoś będzie tylko liczył dni do Twojej śmierci.

Na co Ty czekasz?

9

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Jak najbardziej powinieneś kupić mieszkanie i wynajmować, w jej dom nie inwestować, mieszkanie osobno w tej sytuacji byłoby bez sensu, ale jak najbardziej możliwe choć niekorzystne dla nikogo.

10

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
ulle napisał/a:

Sprawdziłam Twoje wątki, bo tak mi się wydawało, że wcześniej też pisałeś.
I faktycznie pisałeś w 2022 po sześciu latach związku.
Franku, dalej więc jesteś w czarnej ....,
a przecież tyle osób, w tym także ja, pisało Ci wtedy, żebyś zabezpieczył sobie tyły.
A Ty co?
Dalej siedzisz i robisz za parobka?
Czekasz aż manna spadnie Ci z nieba?
O ile pamiętam pani ma dorosłą córkę, która jednak nie mieszka z Wami.
Ty pytasz ja o to czy ona zapisze Ci cokolwiek na wypadek gdyby?
Chyba żartujesz.
Ona ma córkę i córka dostanie po matce wszystko.
Ty jesteś obcym facetem, który mieszka pod jej dachem, ale nie za darmo.
Dokładasz swoje pieniądze, robisz za złota rączkę a wręcz za budowlańca, orzesz w jej ogrodzie itd
I ok, za darmo nie będziesz tam mieszkał, jednak wybij sobie z głowy, że w razie czego dostaniesz z jej majątku choćby kawałek muru.
Ja też bym Ci nie dała, a że dajesz się wykorzystywać, to Twój problem.
Masz problem z powiedzeniem nie i dbałością o swoje granice.
Już wtedy wszyscy pisaliśmy Ci, kup sobie mieszkanie, bo na stare lata skończysz w przytułku albo dostaniesz od córki tej kobiety jakiś marny kacik w piwnicy albo w jakimś budynku gospodarczym i ktoś będzie tylko liczył dni do Twojej śmierci.

Na co Ty czekasz?

Hej Ulle smile

Tak, pamiętam Wasze odpowiedzi. I jak widzisz jestem już blisko podjęcia decyzji o zakupie - oglądam oferty, szukam mieszkania bo środki na "ciasne ale własne" udało się jakoś dozbierać. Teraz bardziej mnie zastanawia decyzja o tym czy po zakupie pozostać z moją partnerką i jak sama piszesz  - dokładał swoje pieniądze i był za złotą rączkę ale w zamian miał uprane, ugotowane i mieszkał w domu z ogrodem i basenem czy jednak lepiej pójść na swoje przy próbie utrzymania związk wlaśnie wg. zasady "są razem ale mieszkają osobno". Poniekąd Wieka poniżej trafiła w sedno moich wątpliwości "mieszkanie osobno w tej sytuacji byłoby bez sensu, ale jak najbardziej możliwe choć niekorzystne dla nikogo". Myśę, że on byłby bardziej niekorzystny dla moje Partnerki niż dla mnie i zapewne ona nie chciałaby kontynuacji związku na zasadzie osobnych gospodarstw bo ma po prostu zbyt dużo na głowie by ogarnąć to sama a zatem zbyt dużo do stracenia. Jednak ma ona niemal 50 lat i na głowie duży dom gdzie jeszcze mieszka jej matka, która już nic nie robi, ma na głowie duży ogród i jeszcze za płotem swoją firmę.

Tworząc ten wątek chyba bardziej chciałem się dowiedzieć czy ktoś z Was jest może w takie relacji "razem ale osobno" i jak to się sprawdza.

11

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Zapewnie nie chce się wiązać z tobą ślubem ze względów majątkowych. Kup sobie mieszkanie i je wynajmij, albo... w nim zamieszkaj. I nie dokładaj zbyt dużo do tych remontów bo nic nie odzyskasz.

12

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Kupujesz mieszkanie i go wynajmujesz.
W jej dom pieniędzy nie ładujesz, chyba że w ramach zapłaty za mieszkanie u niej. 

Po jej śmierci wynosisz się z tego domu.

13

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Ja jestem w takim związku już prawie 1,5 roku i bardzo to sobie chwalę. Moja pani również. Oboje mieszkamy ze swoimi dziećmi. Mój co prawda ma już prawie 22 lata, ale jej ma 13 lat i jest mocno absorbujący. Oboje lubimy swoje mieszkania. Podoba mi się jej mieszkanie, ale dla mnie byłoby za ciasne. Generalnie nie planujemy zmiany w najbliższych latach, o ile ten związek przetrwa. Kiedy nasze pisklęta już wyfruną, to kto wie.

14

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Misinx napisał/a:

Ja jestem w takim związku już prawie 1,5 roku i bardzo to sobie chwalę. Moja pani również. Oboje mieszkamy ze swoimi dziećmi. Mój co prawda ma już prawie 22 lata, ale jej ma 13 lat i jest mocno absorbujący. Oboje lubimy swoje mieszkania. Podoba mi się jej mieszkanie, ale dla mnie byłoby za ciasne. Generalnie nie planujemy zmiany w najbliższych latach, o ile ten związek przetrwa. Kiedy nasze pisklęta już wyfruną, to kto wie.

Najlepsza opcja, gdy obie strony mają dzieci. Wszystkie moje relacje po rozwodzie tak wyglądały i nawet jak coś trwało dłużej niż rok, to nie miałam planów połączenia rodzin. Patchworki to nie dla mnie, lubię mieć święty spokój i własną przestrzeń, na której widzę tylko moje dziecko i moje zwierzaki (mamy psa i kota). Nie mam nic przeciwko pomieszkiwaniu u mnie partnera (albo ja u niego, jak moje młode jest u ojca albo na wyjeździe), natomiast cudze dzieci na stałe w mojej przestrzeni - mowy nie ma. Mogę je lubić z daleka, być fajną "ciocią" od prezentów, wycieczek i rozmów o życiu, dorosłości, karierze, ale wtedy, gdy mam na to ochotę/czas/przestrzeń w życiu.
Natomiast wierzę, że są ludzie, którzy się odnajdują w patchworkach, bo mają pojemne serca, kochają wszystkie dzieci, zawsze marzyli o pełnej chacie, lubią chaos typowy dla domów pełnych ludzi. Ekstrawertycy może. Ja bym się udusiła po tygodniu.

15

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

To jest normalne, że kobieta swój dom, który otrzymała od rodziców, ma w planach kiedyś przepisać na córkę (czy też bez przepisywania córka będzie po prostu dziedziczyć). Nie dziwię się, że nie ma zamiaru Tobie nic przepisywać.

Jesteś dorosły, sam musisz zadbać o swoje materialne bezpieczeństwo. Mieszkasz w jej w domu, powinieneś więc ponosić część kosztów z tym związanych. Zamiast inwestować w jej dom, odkładaj pieniądze. Możesz kupić coś małego, ale możesz to wynająć.
Możecie dalej mieszkać razem, ale dbaj o swoje finansowe bezpieczeństwo.

16

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Czytałam gdzieś, że takie właśnie związki "razem, ale osobno" są najlepsze i najzdrowsze dla każdej ze stron. Wbrew pozorom są również najtrwalsze. Też osobiście tak czuję - odkąd daaawno temu się rozwiodłam, nigdy z nikim na stałe nie mieszkałam i nie wyobrażam sobie innej opcji. Chcę się z partnerem spotkać - spotykamy się. Mam ochotę odetchnąć czy źle się czuję itd - siedzę u siebie a on nie zawraca mi d... (i na odwrót). Nie muszę również koło nikogo skakać, obsługiwać, sprzątać itd. Same plusy.  smile

17

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Ja myślę, że taki związek "bez prania gaci" big_smile
jest dobry, jak strony mają dzieci i tak zaczynają relację.
Tu, autor już mieszka jakiś czas razem i to mu odpowiada, więc z której strony by nie patrzeć jest korzystniej.

18

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

No dobra a czym takie związki że każdy sam mieszka i tylko Sue widuje z przeciwna stroną jak ma ochotę od FWB ? Bo chyba niczym ..

19

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kaszpir007 napisał/a:

No dobra a czym takie związki że każdy sam mieszka i tylko Sue widuje z przeciwna stroną jak ma ochotę od FWB ? Bo chyba niczym ..

Ale zdajesz sobie sprawę, że przy FWB każdy może mieć męża/żonę/partnera/innych friends i nikt nikomu w życie prywatne nie zagląda? Dlaczego w twoim zaściankowym rozumku nie mieści się, że ludzie mogą się kochać, być razem latami, być szczęśliwi i po prostu żyć na dwa domy, gdyż każde ma też swoje życie poza związkiem? Dowodem miłości i przywiązania jest dla ciebie pranie brudnych skarpet w jednym bębnie?

20 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-14 17:09:25)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
szeptem napisał/a:

Czytałam gdzieś, że takie właśnie związki "razem, ale osobno" są najlepsze i najzdrowsze dla każdej ze stron. Wbrew pozorom są również najtrwalsze. Też osobiście tak czuję - odkąd daaawno temu się rozwiodłam, nigdy z nikim na stałe nie mieszkałam i nie wyobrażam sobie innej opcji. Chcę się z partnerem spotkać - spotykamy się. Mam ochotę odetchnąć czy źle się czuję itd - siedzę u siebie a on nie zawraca mi d... (i na odwrót). Nie muszę również koło nikogo skakać, obsługiwać, sprzątać itd. Same plusy.  smile

No właśnie też czytałem w paru miejscach, że takie związki, szczególnie wśród ludzi ok 40-50 lat, po przejściach, ze swoimi przyzwyczajeniami, są dobre.

W moim przypadku zapewne nie bez znaczenia jest fakt, że na te 6 lat razem jakieś 80% czasu spędzamy ze soba 24h/dobę. Ja w trakcie pandemii do nadal przeszedłem na pracę zdalną i zapewne tak zostanie (branża IT) zaś moja partnerka jako hodowca ma gospodarstwo "za płotem" zatem też na miejscu. Nie ukrywam, ze chyba oboje na swój sposób jesteśmy sobą zmęczeni - coraz częściej słyszę dogryzki, że "chrząkasz", "kaszlesz", "wiercisz się w łóżku a ja tyle lat sama spałam i teraz się nie wysypiam". Nie muszę mówić, że na początku związku takich uwag nie było.

Co do obowiązków domowych - dom jest duży, duży ogród, jest też basen zewnętrzny. Ktoś powie "same luksusy" - tylko ja już jestem zmęczony ciągłą pracą wokół tych luksusów - basen umyć i przygotować na sezon, dbać o chemie, ogród na wiosnę przygotować, pomalować jakieś ogrodzenie, naprawić altankę...Ciągle coś...

Mam wrażenie, że więcej się koło tego domu pracuje niż wypoczywa. Ja nigdy nie mieszkałem wcześniej w domu - tylko w mieszkaniach. CO się zrobiło to się zrobiło - ściany się pomalowało, meble do kuchni wstawiło, uszczelkę wymieniło - i na lata był spokój. U moje partnerki, biorąc nawet pod uwagę jej kreatywność - zawsze coś jest do zrobienia. Przykład - jakieś 2-3 lata temu wpadła na pomysł oczka wodnego w ogrodzie. Wynajęła gościa co wykopał dół o średnicy 4 metry (jak nie więcej) i głęboki na 2 metry, kupiła materiały do wyścielenia dna i....ta dziura tak stoi od tego czasu. Oczekuje, ze ja się tym zajmę, bo jej żal wziąć firmę i zapłacić. A ja się na oczkach wodnych totalnie nie znam i nie mam zamiaru się poznawać. Zatem już kilka (naście) razy słyszałem uwagi, że nie chcę się tym zająć.

Po prostu mam wrażenie, że moja praca u niej daleko wykracza poza "domowe obowiązki". Stąd po tych 6ciu latach pewna moja niechęć by dalej cokolwiek u niej robić, szczególnie po tym stwierdzeniu "dlaczego miałabym Ci cokolwiek przepisywać?" Od tego czasu w mojej głowie pojawia się pytanie - "Dlaczego ja mam jej cokolwiek robić?". Okna umyć - OK, zetrzeć kurze - OK, zrobić pranie - OK, ale reszta?

Dlatego nie do końca jest prawdą, że mieszkam jakiś czas i mi to odpowiada - raczej mieszkam jakiś czas i mi to przestaje odpowiadać.

Ale macie rację - nikt nie odpowie mi na pytanie jak się sprawdzi u mnie związek LAT - musiałbym przedyskutować to z partnerką.

21

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Okna umyć - OK, zetrzeć kurze - OK, zrobić pranie - OK, ale reszta?
.

No tak nie do końca. Tyle to się robi we wspólnym domu/mieszkaniu, jako zwyczajne domowe obowiązki. Ty jednak mieszkasz u kogoś, bez płacenia czynszu, więc pewne obowiązki extra są niejako twoim kosztem życia w tym miejscu. Czy obecnie są adekwatne - nie wiem, to już musicie ustalić między sobą. Ale skoro od lat patrzysz na dziurę w ziemi, to chyba nie jesteś jakoś bardzo przymuszany do pracy ponad siły.
Nawet nie wiemy, czy płacisz za prąd/gaz/wodę/ścieki czy co tam macie. To też ma znaczenie, powinieneś się dokładać do mediów, z których korzystasz.

22

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

i....ta dziura tak stoi od tego czasu. Oczekuje, ze ja się tym zajmę, bo jej żal wziąć firmę i zapłacić.

Cwana baba znalazła sobie parobka. Człowieku przejrzyj na oczy. Ona Cię trzyma tylko ze względu na Twoją wartość użytkową.

23

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

Okna umyć - OK, zetrzeć kurze - OK, zrobić pranie - OK, ale reszta?
.

No tak nie do końca. Tyle to się robi we wspólnym domu/mieszkaniu, jako zwyczajne domowe obowiązki. Ty jednak mieszkasz u kogoś, bez płacenia czynszu, więc pewne obowiązki extra są niejako twoim kosztem życia w tym miejscu. Czy obecnie są adekwatne - nie wiem, to już musicie ustalić między sobą. Ale skoro od lat patrzysz na dziurę w ziemi, to chyba nie jesteś jakoś bardzo przymuszany do pracy ponad siły.
Nawet nie wiemy, czy płacisz za prąd/gaz/wodę/ścieki czy co tam macie. To też ma znaczenie, powinieneś się dokładać do mediów, z których korzystasz.

Nie ma żadnego obowiązku robienia w jej ogrodzie. Szczególnie czegoś tak durnego jak oczko wodne, nie mając o tym żadnego pojęcia. Wymyśliła sobie jaśnie pani to niech zapierdziela z tematem.

24

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

LAT to nie są żadne związki, tylko po prostu fajne relacje.
Ludzie mogą się w jich lubić, a nawet kochać, ale nie sądzę, hy można było taki układ przyrównywać do nawet niesatysfakcjonującego związku,  gdy ludzie mieszkają razem.
Takie związki trzyma głównie seks.
Nawet jeśli jest przyjaźń, to jestem przekonana, że jak seks padnie, cały ten układ padnie też.
Mieszkanie ze sobą, nawet jak nie jest doskonale, to jest zupełnie inna bajka: Bo trzeba coś z siebie więcej dać, a nie tylko to, co dalej parze ogólnie jest wygodne w danej chwili.
Dla jasności, to nie krytyka takich relacji,  bo one mogą być piękne, ale znaku równości między nimi nie postawiłabym.
Co do Ciebie autorze, jesteś pp prostu w związku, który się nie sprawdził.
Nie wypracowaliście wspólnych zasad które pasowałaby obojgu.
A cofnąć do czasu: Nie mieszkamy razem: Nie da się tak naprawdę.
To tylko faza przejściowa przed rozstaniem  może być.

25

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kasssja napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

Okna umyć - OK, zetrzeć kurze - OK, zrobić pranie - OK, ale reszta?
.

No tak nie do końca. Tyle to się robi we wspólnym domu/mieszkaniu, jako zwyczajne domowe obowiązki. Ty jednak mieszkasz u kogoś, bez płacenia czynszu, więc pewne obowiązki extra są niejako twoim kosztem życia w tym miejscu. Czy obecnie są adekwatne - nie wiem, to już musicie ustalić między sobą. Ale skoro od lat patrzysz na dziurę w ziemi, to chyba nie jesteś jakoś bardzo przymuszany do pracy ponad siły.
Nawet nie wiemy, czy płacisz za prąd/gaz/wodę/ścieki czy co tam macie. To też ma znaczenie, powinieneś się dokładać do mediów, z których korzystasz.

To nie tak - mamy wspólne konto na które ja i ona płacimy równa kwotę (parę tys) z czego jest opłacany czynsz, woda, prąd, jedzenie. Zatem to nie jest tak, że pracą „płace za mieszkanie”. Praca jest extra bonusem. W dodatku te koszty dzielone są 50:50 a w domu mieszka jeszcze jej matka, która ostatnio nabiła kilkutysięczny rachunek za prąd bo grzała ogrzewaniem podłogowym 24h „bo jej zimno było”. Oczywiście rachunek jako dodatkowy koszt też poszedł 50:50 między mnie a partnerkę. Uważacie, że to jest fair? Rozmawiałem na ten temat z moją partnerką i powiedziała, że tak bo mieszkam w domu wybudowanym przez jej rodziców.

26

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
M!ri napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

i....ta dziura tak stoi od tego czasu. Oczekuje, ze ja się tym zajmę, bo jej żal wziąć firmę i zapłacić.

Cwana baba znalazła sobie parobka. Człowieku przejrzyj na oczy. Ona Cię trzyma tylko ze względu na Twoją wartość użytkową.

Dokładnie to samo pomyślałem: parobek.

27 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-04-14 18:20:03)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

To nie tak - mamy wspólne konto na które ja i ona płacimy równa kwotę (parę tys) z czego jest opłacany czynsz, woda, prąd, jedzenie. Zatem to nie jest tak, że pracą „płace za mieszkanie”. Praca jest extra bonusem. W dodatku te koszty dzielone są 50:50 a w domu mieszka jeszcze jej matka, która ostatnio nabiła kilkutysięczny rachunek za prąd bo grzała ogrzewaniem podłogowym 24h „bo jej zimno było”. Oczywiście rachunek jako dodatkowy koszt też poszedł 50:50 między mnie a partnerkę. Uważacie, że to jest fair? Rozmawiałem na ten temat z moją partnerką i powiedziała, że tak bo mieszkam w domu wybudowanym przez jej rodziców.

Czy fair nie wiem, bo tu nie ma jakiejś sztywnej zasady. Czy dzielicie rachunki na dwa czy trzy to sprawa umowna. Gdybym miała dom i mieszkała w nim z własnym dzieckiem i na dokładkę z partnerem (który nie jest współwłaścicielem), na pewno nie dzieliłabym rachunków na trzy, facet płaciłby połowę.

28

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Jeszcze dopiszę: sam jestem w takim związku, że mieszkamy osobno. Sprawdza się w miarę dobrze, spotykamy się to jest radość, a nie ma upierdliwych trudów dnia codziennego. Z drugiej strony rzadziej się widzimy no i to jeżdżenie do siebie jest męczące, ja bym chciał zamieszkać razem, ale na razie nie jest to możliwe.

Nie dziw się, że ona nie chce na ciebie przepisać części domu, bo niby z jakiej racji.
I tak, przy domu z ogrodem (i basenem) jest sporo roboty. Skoro w nim mieszkasz to powinieneś jej przy nim pomagać, w końcu korzystasz z ogrodu a pewno i basenu.

Nie widzę was w relacji LAT, ale możesz sprobować. Jak się ma związek rozpaść to i tak się rozpadnie.

29

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Klauss napisał/a:

Nie dziw się, że ona nie chce na ciebie przepisać części domu, bo niby z jakiej racji.

Bo tworzą związek. Z takiej racji. Jak każde sobie rzepkę skrobie to po co być w związku?

30

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
M!ri napisał/a:
Klauss napisał/a:

Nie dziw się, że ona nie chce na ciebie przepisać części domu, bo niby z jakiej racji.

Bo tworzą związek. Z takiej racji. Jak każde sobie rzepkę skrobie to po co być w związku?

Trudno, żeby miała przepisać część domu, to już prędzej ślub by wzięła, ale w tym wieku jest ostrożna, facet ją zostawi i tylko kłopot...

Myślę, że wasz związek nie przetrwa, skoro przestajecie się dogadywać i działacie sobie na nerwy.

31 Ostatnio edytowany przez M!ri (2023-04-14 19:19:26)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
wieka napisał/a:
M!ri napisał/a:
Klauss napisał/a:

Nie dziw się, że ona nie chce na ciebie przepisać części domu, bo niby z jakiej racji.

Bo tworzą związek. Z takiej racji. Jak każde sobie rzepkę skrobie to po co być w związku?

Trudno, żeby miała przepisać część domu, to już prędzej ślub by wzięła, ale w tym wieku jest ostrożna, facet ją zostawi i tylko kłopot...

autorowi chodziło o zapis w testamencie więc nie ma żadnego ryzyka. Chyba że się boi że ją otruje ;P

32

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Franek jak czytam to jestem przerażony.

Jak można być takim cholernym FRAJEREM.

Płacisz kupę kasy na utrzymanie nie swojego domu. Wykonujesz pełno prac z utrzymaniem domu , ogrodu i reszty.
Prac za które NIC nie dostajesz. A nadzorczyni wkurzona że niewolnik się buntuje i obija.

Ja nie rozumiem czemu masz płacić połowę. Za ogrzewania i itd .

Jakby CIę nie było to by płaciło 50% tego co płaci ?
Płaciła by tyle samo.

Osobiście uważam że za "czynsz" nie powinieneś płacić więcej niż 200-300zł. Czyli tak naprawdę za zwiekszone koszty zużycia wody , śmieci, prądu i powiedzmy coś tam "dołożyć" się.
Powyżej tek kwoty to zwykłe zdzierstwo i wykorzystywanie Ciebie.

Co do prac w ogrodzie czy w domu. Możesz przygotować obiad, posprzątać i ..... tyle z twoich prac.
Traktuj tak jakbyś mieszkał w mieszkaniu.

Pani chce mieć oczko wodne ? Znajdź jej specjalistę który to wykona. Czyszczenie basenu ? Znajdź fachowca który to wykona. Prace ogrodowe ? Są też firmy.

Ty nie jesteś od pracy. Bo to nie twój dom. Możesz jej coś troszkę pomóc, ale nie wykonywać za nią i fachowców pracy.

Ma wielki dom z basenem to niech go utrzymuje. A jak nie to niech sprzeda i kupi mały dom na jakiego utrzymaniu ją będzie stać.

U mnie jak mieszkały 4 osoby w domu to koszty ogrzewania były niemalże takie same jak mieszkam sam. Jedynie oczywiście więcej wody i prądu szło.

Jak czytam to jestem przerażony. 6 lat dajesz się wykorzystywać.  Szok ...

33

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Testament też niczego nie załatwia, bo napisany dzisiaj, może być nieważny jutro, można zmienić, napisać drugi, a liczy się ostatni.

Nie uważam, że autor jest wykorzystywany, bo niby dlaczego w wolnym czasie nie miałby pomagać partnerce, ale to powinna być przyjemność nie nakaz.

34

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kaszpir007 napisał/a:

Franek jak czytam to jestem przerażony.

Jak można być takim cholernym FRAJEREM.

Płacisz kupę kasy na utrzymanie nie swojego domu. Wykonujesz pełno prac z utrzymaniem domu , ogrodu i reszty.
Prac za które NIC nie dostajesz. A nadzorczyni wkurzona że niewolnik się buntuje i obija.

Ja nie rozumiem czemu masz płacić połowę. Za ogrzewania i itd .

Jakby CIę nie było to by płaciło 50% tego co płaci ?
Płaciła by tyle samo.

Osobiście uważam że za "czynsz" nie powinieneś płacić więcej niż 200-300zł. Czyli tak naprawdę za zwiekszone koszty zużycia wody , śmieci, prądu i powiedzmy coś tam "dołożyć" się.
Powyżej tek kwoty to zwykłe zdzierstwo i wykorzystywanie Ciebie.

Co do prac w ogrodzie czy w domu. Możesz przygotować obiad, posprzątać i ..... tyle z twoich prac.
Traktuj tak jakbyś mieszkał w mieszkaniu.

Pani chce mieć oczko wodne ? Znajdź jej specjalistę który to wykona. Czyszczenie basenu ? Znajdź fachowca który to wykona. Prace ogrodowe ? Są też firmy.

Ty nie jesteś od pracy. Bo to nie twój dom. Możesz jej coś troszkę pomóc, ale nie wykonywać za nią i fachowców pracy.

Ma wielki dom z basenem to niech go utrzymuje. A jak nie to niech sprzeda i kupi mały dom na jakiego utrzymaniu ją będzie stać.

U mnie jak mieszkały 4 osoby w domu to koszty ogrzewania były niemalże takie same jak mieszkam sam. Jedynie oczywiście więcej wody i prądu szło.

Jak czytam to jestem przerażony. 6 lat dajesz się wykorzystywać.  Szok ...


Ale wiesz że dokładnie z tych samych powodów nie możesz zwerbować żadnej kobiety do życia w Twoim domu na Twoich wyłącznie zasadach?

35

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Kora żyła podobno w takim związku. Przed jej śmiercią pobrali się, ale nie wiem czy to prawda. Tak kiedyś usłyszałam i pamiętam, że bardzo mi się to spodobało.

Autorze, taki związek byłby dla Ciebie o wiele bardziej korzystny i to pod każdym względem.
Dla niej oczywiście nie, bo straciłaby parobka.
Z tego co piszesz wynika, że to cwana baba i dość bezczelna. Chyba dawno temu weszła Ci na głowę i coś jej się pomieszało na stykach.
Nawet do głowy jej nie przyjdzie, że jakimś swoim stwierdzeniem czy uwaga może Cię zranić albo wkurzyć.
Ona jest Ciebie bardzo pewna i zachowuje się wobec Ciebie tak, jakby to było oczywiste, że masz zająć się pracami związanymi z jej domem, z jej ogrodem i z jej basenem.
A nie siedzisz tam za friko, bo co miesiąc płacisz kilka tysuecy na Wasze wspólne konto.
Czy ona ubiera się też z tych pieniędzy?
Czy kupuje sobie kosmetyki, opłaca stomatologa i utrzymuje swoją matkę, która zapewne jest pod opieką lekarską ( może prywatną?) i potrzebuje mnóstwo leków itd wiadomo, że koszt utrzymania matki jest wysoki.
Z tego, co napisałeś można wywnioskować, że od lat jesteś wykorzystywany przez te kobietę.
Bogatym ludziom wydaje się, że inni ludzie poszliby do nich mieszkać i to z pocalowaniem ręki.
Tymczasem wcale tak nie jest.
Mnóstwo bogatych ludzi żyje samotnie, ponieważ każdy człowiek wie, że lepszy domek ciasny ale własny. Żaden to interes ani zaszczyt być zaproszonym do mieszkania pod dachem bogatego.
Tylko bogatemu wydaje się, że z tej racji, iż ma piękny dom, pieniądze inni będą ustawiali się w kolejce, by uszczknąć chociaż trochę tych luksusów.
Znam te sprawy bardzo dobrze, bo z autopsji.
Gdybym chciała, to przynajmniej od dwóch trzech lat mieszkałabym w pałacu swojego byłego. Mocno posunął się w latach, siadło zdrowie i kuśka i zaprosił mnie do wspólnego dalszego życia z nim.
Dziwne że wcześniej do czegoś takiego było mu daleko, w czasach gdy wskoczylabym za nim w ogień.
Wtedy bab miał na pęczki, ale potem jakoś dziwnie poznikały. Żadna nie chciała zostać z nim i robić za opiekunkę i gospodynie jego rezydencji.
Jak on to powiedział?
Powiedział, że wziąłby kobietę w zamian za kotleta na obiad.
Tak więc stary cwaniak wymyślił sobie, że mnie sobie przygrucha na stare lata, a ja pewnie będę fruwała ze szczęścia mieszkając w takich luksusach.
No niestety, daleko mi do tego.
Dalej jest sam i żadnej kolejki kobiet chętnych, by z nim zamieszkać nie widać.
Dziś głupich nie sieją.
Tomku, jesteś wykorzystywany.

36

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Myślę ze jak kupisz sobie własne mieszkanie, to juz razem nie będziecie.
To nie jest w jej interesie, ta twoja, przyszła  swoboda i niezależność.
Jej nie jest potrzebny ktoś do wspólnego  spędzania wolnego czasu, tylko ktoś do roboty.

Co do samej koncepcji LAT, jeżeli dwojgu ludzi to pasuje, to fajnie.
Ale moim zdaniem cos takiego sprawdzi się albo u młodych ludzi 20-30 albo juz u ludzi po rozwodach, mających albo nigdy nie chcących dzieci.
Rodzina na takich zasadach raczej nie będzie funkcjonować.

Ten temat jest jednym z wielu , w którym dość wyraźnie widać, że gdy ktos mieszka u kogoś, nie jest współgospodarzem, tylko po prostu lokatorem, bez małżeństwa, bez wizji wspólnej przyszłości, to zawsze sie to rozpadnie, bo ktoś zawsze z tyłu głowy będzie miał fakt, że jest tylko gościem, nie wartym wspólnego życia na równych prawach.

37

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Szeptuch napisał/a:

Myślę ze jak kupisz sobie własne mieszkanie, to juz razem nie będziecie.
To nie jest w jej interesie, ta twoja, przyszła  swoboda i niezależność.
Jej nie jest potrzebny ktoś do wspólnego  spędzania wolnego czasu, tylko ktoś do roboty.

Co do samej koncepcji LAT, jeżeli dwojgu ludzi to pasuje, to fajnie.
Ale moim zdaniem cos takiego sprawdzi się albo u młodych ludzi 20-30 albo juz u ludzi po rozwodach, mających albo nigdy nie chcących dzieci.
Rodzina na takich zasadach raczej nie będzie funkcjonować.

Ten temat jest jednym z wielu , w którym dość wyraźnie widać, że gdy ktos mieszka u kogoś, nie jest współgospodarzem, tylko po prostu lokatorem, bez małżeństwa, bez wizji wspólnej przyszłości, to zawsze sie to rozpadnie, bo ktoś zawsze z tyłu głowy będzie miał fakt, że jest tylko gościem, nie wartym wspólnego życia na równych prawach.

Związki LAT na pewno nie są dla rodzin - to oczywiste.
Tak jak napisał Szeptuch są albo dla bardzo młodych ludzi, chociaż oni zazwyczaj bardzo chcą razem mieszkać, albo dla osób starszych, które już tych rodzinnych miodów najadły due do syta i dlatego cenią sobie wygodę, wolność i niezależność.
Druga osoba nie jest już potrzebna na co dzień, a wręcz działa na nerwy.
No chyba że ktoś jest w specyficznej sytuacji i dla niego mieszkanie z kimś bliskim jest po prostu potrzebne.
Ktoś potrzebujący opieki albo isoba, która nie chce wpuszczać do domu obcej np kucharki czy sprzątaczki i woli, by takim sprawami zajmowała się osobą zaufaną, która niczego z domu nie ukradnie itd.

Ty Tomku mieszkając z tą kobietą żyjesz w iluzji, że masz rodzinę, namiastkę rodziny. Jednak ja jasno powiedziała Ci ta kobieta rodzina nie jesteś. Bo fakt nie jesteś rodzina, nie dostaniesz żadnego zabezpieczenia w razie czego.
Ty jesteś lokatorem, który uczciwue płaci za możliwość mieszkania tam i wykonujesz obowiązki męża, chociaż n im nie jesteś.
Tak ja nauczyłeś i dlatego dzisiaj ona uważa, że te wszystkie prace które wykonywałeś po prostu jej się należą.
Jeśli się wyprowadzisz, to możesz od czasu do czasu i na
Jej prośbę w czymś jej pomóc, jednak postaw warunek, że usługa będzie odpłatna.

38

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
KoralinaJones napisał/a:

Ale wiesz że dokładnie z tych samych powodów nie możesz zwerbować żadnej kobiety do życia w Twoim domu na Twoich wyłącznie zasadach?

Co to znaczy nie mogę ?

Przez 2mc mieszkała ze mną partnerka. Nie chciałem za to że mieszka ze mną ani grosza. Jedynie umówiliśmy się że wspólnie kupujemy jedzenie.
W ogrodzie powiedziałem jej że jak ma ochotę może mi pomagać a jak nie chce to może leżeć na hamaku albo na wypoczynku na tarasie i sobie poczytać książkę.
W domu jak była kupiłem 2 kołdry aby każdy miał własną.  Oczywiście za własne pieniadze kupiłem. Tak samo jak dokupiłem pewne rzeczy do kuchni.

Co do utrzymania domu. To sam jestem w stanie go utrzymać.  Dom miał być samowystarczalny i bardzo tani w utrzymaniu.
I taki prawie jest i to dzięki mojej pracy i czasu jaki poświęciłem na projektowanie i pewne rozwiązania smile

Więc ja nie chce ani parobka ani kogoś kto musi mi pomóc utrzymać dom.

Co do ogrodu to sobie radzę sam. Teraz po prostu wprowadzam pewne zmiany w ogrodzie aby mniej czasu musieć mu poświęcać. Bo nie potrzebuję kilkaset metrów kwadratowych warzywnika wink
Bo za dużo dla mnie pracy i jak jestem sam to muszę wprowadzić pewne zmiany.

39

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
KoralinaJones napisał/a:

Ale wiesz że dokładnie z tych samych powodów nie możesz zwerbować żadnej kobiety do życia w Twoim domu na Twoich wyłącznie zasadach?

Teraz wie smile

40 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-04-14 23:27:28)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Czyli LAT jest dla ludzi, którzy, chcą być w relacji seksualnej na wyłączność?, ale nie chcą być w ZWIĄZKU,  bo albo są bardzo młodzi i nie są gotowi,
Albo już byli  poważnym  i wybierają nie bycie w związku.
Wszelkie wymówki typu przeszkadza im praca, dzieci, pieniądze lub ich brak, to oszukiwanie samego siebie.
Mało to tematów na forum, że ktoś nie chciał związku, narzeczeństwa, małżeństwa z kimś przez lata, a z kimś innym po krótkiej znajomości chciał.
Wiec tak sobie LATAJĄ , aż się rozlatuje to najczęściej. smile gdy pojawią się ktoś inny u którejś  ze stron zwykle.

41

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Ela210 napisał/a:

Czyli LAT jest dla ludzi, którzy, chcą być w relacji seksualnej na wyłączność?, ale nie chcą być w ZWIĄZKU,  bo albo są bardzo młodzi i nie są gotowi,
Albo już byli  poważnym  i wybierają nie bycie w związku.
Wszelkie wymówki typu przeszkadza im praca, dzieci, pieniądze lub ich brak, to oszukiwanie samego siebie.
Mało to tematów na forum, że ktoś nie chciał związku, narzeczeństwa, małżeństwa z kimś przez lata, a z kimś innym po krótkiej znajomości chciał.
Wiec tak sobie LATAJĄ , aż się rozlatuje to najczęściej. smile gdy pojawią się ktoś inny u którejś  ze stron zwykle.

Eli, to wszystko jest kwestią wspólnych ustaleń. Jeśli dwojgu ludziom odpowiada LAT, to będą się tego trzymać i wcale nie będzie tak, że któregoś dnia trafi ich amor tak skutecznie, że od razu wezmą ślub z kimś innym.
Człowiek w pewnym momencie życia dochodzi do takiego punktu, że za żadne pieniądze nie chciałby mieszkać z kimś na co dzień i nawet, jeśli spotkałby po drodze milion dolarów, to i tak zdania w tej kwestii nie zmieni.
Po prostu wiesz, że nie chcesz, by ktoś plątał się non stop pod Twoim dachem i sama też nie chcesz pójść do kogoś.
Można spotykać się, jeździć na wczasy, na wycieczki, mieć towarzyszą na np Sylwestra, ale w życiu nie wyobrażasz sobie, żeby ten ktoś był z Tobą dzień w dzień od świtu do nocy i od nocy do świtu.

Ja na przykład na samą myśl, że miałabym mieć taki układ mam ciarki na plecach.
Już teraz jest mi ciężko, bo mieszkam z córką i jej rodzinka na kupie, ale wiem, że to sytuacja przejściowa i latem będę już w swoim wydzielonym we wspólnym naszym domu mieszkaniu. A dom jest naprawdę bardzo duży i można by było wcisnąć na siłę jeszcze jedna rodzinę.
Ale żeby tak na stałe?
W życiu, nie ma takiej opcji.
Tak więc takie związki wcale nie są skazane na porażkę.
W przypadku autora może być inaczej, bo jak napisał Szeptuch ta kobieta nie potrzebuje mężczyzny do towarzystwa. Ona potrzebuje silnego chłopa do roboty.
Sama ma już 50-tke, chora obłożnie matkę, wielki dom, ogród i firmę.
Nawet zatrudniając ludzi potrzebny jest jej chłop na miejscu, który potrafiłby ogarnąć różne rzeczy.
Autor pełni taka rolę i jakby tego było mało płaci jej jeszcze ciężkie pieniądze za możliwość harowania na rzecz jej własności.
Ci ludzie raczej się rozstaną i podejrzewam, że to głównie Tomek będzie usilnie dążył do rozstania.
Ona będzie o niego walczyła, bo w życiu nie uwierzę w to, że znajdzie innego chętnego na takie warunki.

42

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Ela210 napisał/a:

Czyli LAT jest dla ludzi, którzy, chcą być w relacji seksualnej na wyłączność?, ale nie chcą być w ZWIĄZKU,  bo albo są bardzo młodzi i nie są gotowi,
Albo już byli  poważnym  i wybierają nie bycie w związku.
Wszelkie wymówki typu przeszkadza im praca, dzieci, pieniądze lub ich brak, to oszukiwanie samego siebie.
Mało to tematów na forum, że ktoś nie chciał związku, narzeczeństwa, małżeństwa z kimś przez lata, a z kimś innym po krótkiej znajomości chciał.
Wiec tak sobie LATAJĄ , aż się rozlatuje to najczęściej. smile gdy pojawią się ktoś inny u którejś  ze stron zwykle.

Elu, ale skąd takie wnioski? Jest dla ludzi, którzy chcą być w związku, ale różne związki potrzebują różnej ilości czasu razem. Jeśli to będą dwie osoby o osobowości (przynajmniej częściowo) introwertycznej, to będą potrzebować przestrzeni dla siebie; w mojej byłej wkurzało mnie właśnie np. to że tej mojej potrzeby w ogóle nie szanowała (wszystko razem, a ja potrzebowałem ileś czasu dla siebie; raban był nawet o to że zdarzało mi się wracać z pracy na piechotę, bo chciałem pobyć ze swoimi myślami). Moja obecna to rozumie, bo też tego potrzebuje. Poza tym w związku różnie może być i lepiej mieć coś swojego. Zresztą jak się spotykam z córką, to ona ten bardziej komfortowo się będzie czuła spotykając się U MNIE, nie U NAS. I to nie jest bycie czasoumilaczem, bo myślimy o sobie z partnerką na poważnie (ostatnio nawet rzucałem okiem na pierścionki, jeśli docelowo zamieszkamy ze sobą, to trzeba będzie wypracować jakąś formułę). A teraz cię zastrzelę: ostatnio na kursie spotkałem gościa, który ma partnerkę (dzieciatą) za granicą, spotykają się ze 3 razy w miesiącu i żyją tak już... 13 lat. Dla mnie to hardkor, ale jak widać i tak można wink

43

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Witam,
Natrafiłem jakiś czas temu na artykuł o związkach LAT (Living Apart Together - Są razem ale mieszkają osobno) i z ciekawości zacząłem zgłębiać temat w innych artykułach znalezionych w necie. Sęk w tym, że akurat były to artykuły z cyklu "Okiem psychologa" a ja chciałbym zapytać Was (głównie kobieta ale oczywiście nie tylko) co sądzicie o takim rodzaju związku? Ma to sens w przypadku ludzi ok. 50tki, po przejściach, z odchowanym (lub bez) potomstwem?

Wyjaśnię jeszcze skąd u mnie generalnie wziął się pomysł by zainteresować się tematem - otóż od ponad 6 lat jestem w nieformalnym związku z Panią u której mieszkam. Ślubu nie mamy i moja Partnerka reaguje nerwowo na dźwięk słowa "ślub". Zatem mieszkam u niej (jej pomysł), pomagam jej w życiu, w ogarnięciu dużego domu, ogrodu, do życia dokładam, do remontów dokładam i pieniądze i swoją pracę jednak gdy ostatnio coś zacząłem wspominać o chociażby wspólnym testamencie - by na wypadek mojej śmierci ona dostała coś po mnie a na wypadek jej śmierci - ja coś po niej, to jej odpowiedź była "A Ty budowałeś ten dom, że  chciałbyś po mojej śmierci coś z niego dostać?" Co prawda pomijam fakt, że ona duży dom i duży ogród otrzymała od rodziców zatem sama też nie miała żadnego udziału w jego budowie, bo to nie zmienia faktu, że faktycznie nie przyczyniłem się do budowy tego domu, jednak zacząłem się zastanawiać jaki jest w takim razie sens mojego nakładu czasu, pracy i pieniędzy w dobra materialne mojej Partnerki. Dodam również, że nie ma u nas demokracji - jej majątek, jej decyzje (dotyczące domu czy ogrodu). Stąd zacząłem się zastanawiać czy nie powinienem zakupić sobie jakieś lokum i przejść na związek "Są razem, mieszkają osobno".

Co ma temat takiego związku myślicie?

Może dla 50-latków związek LAT to jest atrakcyjna forma związku. Tym bardziej, gdy każde z partnerów ma swoje dzieci, swoje lokum, które lubi i swoje codzienne przyzwyczajenia, które niekoniecznie przypadłyby do gustu komuś baaardzo dojrzałemu. Wtedy spotykają się, gdy mają na to ochotę, mają kogoś, z kim mogą podzielić się troskami i radościami, nie czują się samotni, ale jednocześnie nie rezygnują ze swojego ułożonego życia i nie muszą się liczyć z upodobaniami drugiej osoby w codzienności.

A co do Twojej relacji, autorze, to skoro czujesz się wykorzystywany, to pogadaj o tym ze swoją partnerką.
Poza tym nie do końca zrozumiałam, co Ty miałbyś jej przepisać w testamencie, skoro niczego się przez te 50 lat swojego życia nie dorobiłeś? Czy ona ma Tobie przepisać dom, który odziedziczyła w imię tego, że z nią mieszkasz i wspólnie dbacie o tę nieruchomość? Bo nie rozumiem. Przecież gdzie byś nie mieszkał, to konieczne byłyby Twoje nakłady finansowe, czasu i pracy (którychś więcej, innych mniej).

44 Ostatnio edytowany przez twojeslowo (2023-04-15 09:52:06)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Witam,
Natrafiłem jakiś czas temu na artykuł o związkach LAT (Living Apart Together - Są razem ale mieszkają osobno) i z ciekawości zacząłem zgłębiać temat w innych artykułach znalezionych w necie. Sęk w tym, że akurat były to artykuły z cyklu "Okiem psychologa" a ja chciałbym zapytać Was (głównie kobieta ale oczywiście nie tylko) co sądzicie o takim rodzaju związku? Ma to sens w przypadku ludzi ok. 50tki, po przejściach, z odchowanym (lub bez) potomstwem?

Wyjaśnię jeszcze skąd u mnie generalnie wziął się pomysł by zainteresować się tematem - otóż od ponad 6 lat jestem w nieformalnym związku z Panią u której mieszkam. Ślubu nie mamy i moja Partnerka reaguje nerwowo na dźwięk słowa "ślub". Zatem mieszkam u niej (jej pomysł), pomagam jej w życiu, w ogarnięciu dużego domu, ogrodu, do życia dokładam, do remontów dokładam i pieniądze i swoją pracę jednak gdy ostatnio coś zacząłem wspominać o chociażby wspólnym testamencie - by na wypadek mojej śmierci ona dostała coś po mnie a na wypadek jej śmierci - ja coś po niej, to jej odpowiedź była "A Ty budowałeś ten dom, że  chciałbyś po mojej śmierci coś z niego dostać?" Co prawda pomijam fakt, że ona duży dom i duży ogród otrzymała od rodziców zatem sama też nie miała żadnego udziału w jego budowie, bo to nie zmienia faktu, że faktycznie nie przyczyniłem się do budowy tego domu, jednak zacząłem się zastanawiać jaki jest w takim razie sens mojego nakładu czasu, pracy i pieniędzy w dobra materialne mojej Partnerki. Dodam również, że nie ma u nas demokracji - jej majątek, jej decyzje (dotyczące domu czy ogrodu). Stąd zacząłem się zastanawiać czy nie powinienem zakupić sobie jakieś lokum i przejść na związek "Są razem, mieszkają osobno".

Co ma temat takiego związku myślicie?

Autorze, prawdziwy LAT to ma moja teściowa, która od kilku lat przeżywa drugą młodość, ze swoim partnerem tongue. Istotą tego związku są przyjemne chwile, seks, brak większych zobowiązań, planów na rodzinę i wspólnotę majątkową, Ty żyjesz w konkubinacie z zaburzoną równowagą. Ja sama ponad rok spotykałam się z moim obecnym mężem niezobowiązująco w takim formacie, jeszcze wtedy żyliśmy i mieszkaliśmy na dwa kraje. Później okazało się, że coś nas mocniej do siebie ciągnie, pojawiło się uczucie, zaczęliśmy być w oficjalnym związku, pomieszkiwaliśmy już u siebie, a finalnie, po ślubie kupiliśmy wspólną nieruchomość na dobry start, aby założyć nową, poszerzoną rodzinę. Jeśli chodzi o Twoją sytuację, to niestety nie widzę tu żadnej miłości, jesteś po prostu źle traktowany, naiwny i dajesz się wykorzystywać. Radzę jak najszybciej wyprowadzić się na swoje i zakończyć ten mało korzystny układ. Powodzenia.

45

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

No cóż dla mnie związki LAT to są dla osób które doświadczyły w przeszłości przykrości, bólu i obecnie nie chcą i nie potrafią w 100% zaufać drugiej osobie. Bo czym innym jest spotykanie się z kimś co jakiś czas kiedy nam to pasuje i kiedy mamy ochotę a czym innym wspólne spędzanie czasu i wspólne życie.

Raczej kiedyś te same osoby co są w LAT nawet by o czymś takim nie pomyślały. Chciały by z ukochaną spędzać każdą chwilę. Zasypiać razem, budzić się razem w łóżku. Pić razem poranną kawę, wspólnie gotować obiad, uprawiać sex kiedy tylko chcą i gdzie chcą. Być na dobre i na złe, w lepszych i gorszych chwilach, bo wiadomo związek i życie to nie bajka i są i gorsze chwile.
Czyli tak jak w przysiędze małżeńskiej na dobre i na złe ...

To buduje więź bo ludzie wiedzą że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji i być dla siebie podporą.

Ja osobiście nie szukam przyjaciela czy przyjaciółki ale partnerki. Nie osoby co co pewien czas się ze mną spotka a osoby która podobnie myśli o związku i naprawdę jest sporo takich kobiet które myśli o normalnym związku i wspólnym zamieszkaniu.
Po prostu dla olbrzymiej ilości ludzi związek to wspólne zamieszkanie.

Dla mnie dom/mieszkanie to tylko 4 ściany i naprawdę nie ma znaczenia gdzie i u kogo się mieszka. Jak to mówię nie ważne gdzie , ważne z kim ...

Jeśli druga osoba będzie czuła się jak partnerka/żona a nie parobek czy gosposia to sądzę że problemu nie będzie ..

Ale jak komuś odpowiada taki "związek" to czemu nie.  Każdy sam decyduje.

46

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Kaszpir007 napisał/a:

No cóż dla mnie związki LAT to są dla osób które doświadczyły w przeszłości przykrości, bólu i obecnie nie chcą i nie potrafią w 100% zaufać drugiej osobie. Bo czym innym jest spotykanie się z kimś co jakiś czas kiedy nam to pasuje i kiedy mamy ochotę a czym innym wspólne spędzanie czasu i wspólne życie.

Raczej kiedyś te same osoby co są w LAT nawet by o czymś takim nie pomyślały. Chciały by z ukochaną spędzać każdą chwilę. Zasypiać razem, budzić się razem w łóżku. Pić razem poranną kawę, wspólnie gotować obiad, uprawiać sex kiedy tylko chcą i gdzie chcą. Być na dobre i na złe, w lepszych i gorszych chwilach, bo wiadomo związek i życie to nie bajka i są i gorsze chwile.
Czyli tak jak w przysiędze małżeńskiej na dobre i na złe ...

To buduje więź bo ludzie wiedzą że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji i być dla siebie podporą.

Ja osobiście nie szukam przyjaciela czy przyjaciółki ale partnerki. Nie osoby co co pewien czas się ze mną spotka a osoby która podobnie myśli o związku i naprawdę jest sporo takich kobiet które myśli o normalnym związku i wspólnym zamieszkaniu.
Po prostu dla olbrzymiej ilości ludzi związek to wspólne zamieszkanie.

Dla mnie dom/mieszkanie to tylko 4 ściany i naprawdę nie ma znaczenia gdzie i u kogo się mieszka. Jak to mówię nie ważne gdzie , ważne z kim ...

Jeśli druga osoba będzie czuła się jak partnerka/żona a nie parobek czy gosposia to sądzę że problemu nie będzie ..

Ale jak komuś odpowiada taki "związek" to czemu nie.  Każdy sam decyduje.

W twoim przypadku, chyba tylko ślepa i głucha Fiona bez własnego mieszkania się na to nabierze i zechce zamieszkać z tobą w tym wiejskim city, oddalonym 30 km od Torunia, aby uprawiać z tobą arbuzy.

47 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-15 10:49:17)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
MagdaLena1111 napisał/a:

A co do Twojej relacji, autorze, to skoro czujesz się wykorzystywany, to pogadaj o tym ze swoją partnerką.
Poza tym nie do końca zrozumiałam, co Ty miałbyś jej przepisać w testamencie, skoro niczego się przez te 50 lat swojego życia nie dorobiłeś? Czy ona ma Tobie przepisać dom, który odziedziczyła w imię tego, że z nią mieszkasz i wspólnie dbacie o tę nieruchomość? Bo nie rozumiem. Przecież gdzie byś nie mieszkał, to konieczne byłyby Twoje nakłady finansowe, czasu i pracy (którychś więcej, innych mniej).

Ponieważ to pytanie pojawia się co jakiś czas (Co miałbyś jej przepisać , czy oczekujesz połowy domu za pomaganie?) to pozwólcie, że doprecyzuję.

Oczywiście nie oczekuję żadnego przepisywania połowy domu na mnie. Po prostu będąc z kimś bez ślubu wg. prawa jest się obcą osobą. Jeśli mnie by zabił jakiś pijak na pasach to moja partnerka nie ma problemu - pochowa mnie i tyle. Wszystko co zainwestowałem w jej dom (podczas grubszego remontu 2 lata temu), wszystkie narzędzia, elektronarzędzia które kupowałem by było czym pracować w domu czy ogrodzie u niej zostają i tyle.  Problem byłby w drugą stronę - gdyby to jej się coś stało. Wtedy jestem "obcym człowiekiem w obcym domu". Chodziło mi zatem o pójście do notariusza i sporządzenie testamentu w którym ja jej bym przepisał np. wszystkie środki jakie mam na koncie (w tej chwili równowartość 60m2 mieszkania na Śląsku - po rozwodzie mieszkanie przypadło mojej ex ja zaś dostałem część kasy, O wyposażenie się nie biłem bo szkoda czasu i energii), a ona np. zawarłaby wpis, że po jej śmierci mam prawo mieszkania nadal w tym domu lub w razie chęci sprzedaży przez spadkobierców jakaś kwota przypadła by mnie w ramach "zadośćuczynienia" za moją pracę, nakłady itp. I absolutnie nie mówię tu o np. 50% kwoty bo wiadomo, że tyle pracy nie włożyłem by było to warte połowy wartości domu z ogrodem i basenem.

Powiedzmy sobie uczciwie - i sami to wiecie, że byłby to tylko pewnego rodzaju gest gdyż jak już to ktoś zauważył - testament można zawsze zmienić. Po prostu byłby to dla mnie sygnał - kocham Cię, planuję z Tobą być do końca, chcę Cię zabezpieczyć na wypadek mojej śmierci bo wiem, że bez ślubu nie masz tu żadnych praw.

Boję się jednak, że jak pisała Ulle i jeszcze parę osób - moja partnerka nie traktuje mnie jak rodzinę, jak partnera. Podam jeszcze jeden przykład - dwa lata temu zmieniałem ubezpieczyciela - przy tej zmianie jako jedyną uposażoną osobę w razie moje śmoerci uczyniłem moją partnerkę. Było to dla mnie naturalne - jesteśmy razem, chcemy być razem to dlaczego miałbym coś zapisywać swojemu rodzeństwu? Jakiś czas później moja partnerka zawierała nowe ubezpieczenie na dom a przy okazji na siebie. Kogo uposażyła? Nikogo...Czyli zgodnie z prawem - swoich prawnych spadkobierców, do których jako partner się nie zaliczam.

To mi coraz bardziej pokazuje, że ona ten związek traktuje "tymczasowo" albo "z dnia na dzień". I gdybym ja tak na to patrzył to sam mogę powiedzieć, że nasza codzienność jest OK. Chodzimy na bazen, jeździmy na rowerach, ona dobrze gotuje, pierze, ładnie urządza dom. Ja na siebie płacę, w domu pomagam, w ogrodzie pomagam, sam sporo rzeczy remontuję czy odnawiam. Żartujemy sobie, oglądamy razem TV, jeździmy na wakację. Tylko właśnie - gdy patrzę do przodu to nie widzę "bezpiecznej przystani na starość" i jak ktoś tu również już pisał - mam obawy czy jak przestanę mieć siłę wykonywać swoje prace, lub dokładać do życia - to zostanie mi przytułek.

Stąd pomysł LAT wydał mi się ciekawą alternatywą by z jednej strony przejść na swoje, gdzie będę dbał o swoje a z drugiej strony nie stracić tego związku. Jednak podzielam opinię wielu z Was, że taki układ byłby bardziej korzystny dla mnie niż dla niej.

Trochę tak się miotam, jakbym chciał zjeść ciastko i mieć ciastko...

48 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-04-15 11:05:23)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
twojeslowo napisał/a:

W twoim przypadku, chyba tylko ślepa i głucha Fiona bez własnego mieszkania się na to nabierze i zechce zamieszkać z tobą w tym wiejskim city, oddalonym 30 km od Torunia, aby uprawiać z tobą arbuzy.

W twoim przypadku tobą wraz z twoim przychówkiem zainteresował się jakiś Shrek ze swoim przychówkiem.
I ty dla niego jesteś taką Fioną big_smile

I nawet mimo że łączyło was kilkaset kilometrów czy nawet kilka tysięcy to mimo wszystko chcieliście być razem ..

To co tobie nie mieści się w głowie nie znaczy że inni tak samo myślą i patrzą. Ludzie mają różne pragnienia, różne wartości i potrzeby.

49 Ostatnio edytowany przez RhobarIV (2023-04-15 12:11:30)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
M!ri napisał/a:
FranekKimono napisał/a:

i....ta dziura tak stoi od tego czasu. Oczekuje, ze ja się tym zajmę, bo jej żal wziąć firmę i zapłacić.

Cwana baba znalazła sobie parobka. Człowieku przejrzyj na oczy. Ona Cię trzyma tylko ze względu na Twoją wartość użytkową.

Tak postępują właśnie niestety kobiety

50 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-04-15 12:25:45)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
twojeslowo napisał/a:
Kaszpir007 napisał/a:

No cóż dla mnie związki LAT to są dla osób które doświadczyły w przeszłości przykrości, bólu i obecnie nie chcą i nie potrafią w 100% zaufać drugiej osobie. Bo czym innym jest spotykanie się z kimś co jakiś czas kiedy nam to pasuje i kiedy mamy ochotę a czym innym wspólne spędzanie czasu i wspólne życie.

Raczej kiedyś te same osoby co są w LAT nawet by o czymś takim nie pomyślały. Chciały by z ukochaną spędzać każdą chwilę. Zasypiać razem, budzić się razem w łóżku. Pić razem poranną kawę, wspólnie gotować obiad, uprawiać sex kiedy tylko chcą i gdzie chcą. Być na dobre i na złe, w lepszych i gorszych chwilach, bo wiadomo związek i życie to nie bajka i są i gorsze chwile.
Czyli tak jak w przysiędze małżeńskiej na dobre i na złe ...

To buduje więź bo ludzie wiedzą że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji i być dla siebie podporą.

Ja osobiście nie szukam przyjaciela czy przyjaciółki ale partnerki. Nie osoby co co pewien czas się ze mną spotka a osoby która podobnie myśli o związku i naprawdę jest sporo takich kobiet które myśli o normalnym związku i wspólnym zamieszkaniu.
Po prostu dla olbrzymiej ilości ludzi związek to wspólne zamieszkanie.

Dla mnie dom/mieszkanie to tylko 4 ściany i naprawdę nie ma znaczenia gdzie i u kogo się mieszka. Jak to mówię nie ważne gdzie , ważne z kim ...

Jeśli druga osoba będzie czuła się jak partnerka/żona a nie parobek czy gosposia to sądzę że problemu nie będzie ..

Ale jak komuś odpowiada taki "związek" to czemu nie.  Każdy sam decyduje.

W twoim przypadku, chyba tylko ślepa i głucha Fiona bez własnego mieszkania się na to nabierze i zechce zamieszkać z tobą w tym wiejskim city, oddalonym 30 km od Torunia, aby uprawiać z tobą arbuzy.

Coś się nie zgadza. Kozia Wólka leży gdzieś pomiędzy Ostródą a Elblągiem.

51

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Misinx napisał/a:

Ja jestem w takim związku już prawie 1,5 roku i bardzo to sobie chwalę. Moja pani również. Oboje mieszkamy ze swoimi dziećmi. Mój co prawda ma już prawie 22 lata, ale jej ma 13 lat i jest mocno absorbujący. Oboje lubimy swoje mieszkania. Podoba mi się jej mieszkanie, ale dla mnie byłoby za ciasne. Generalnie nie planujemy zmiany w najbliższych latach, o ile ten związek przetrwa. Kiedy nasze pisklęta już wyfruną, to kto wie.

Nie można przyrównać Twojej sytuacji to sytuacji Autora. Wy mieszkacie ze swoimi dziećmi, Wasz dzień jest pełen życia i wydarzeń.
Autor będzie mieszkał sam pracując przy tym w domu, jego partnerka zostanie ze starszą matką, która nakłada na nią dodatkowe obowiązki.
To zupełnie inne światy.



Ja bym nie podchodziła do pracy FrankaKimono na rzecz wspólnego gospodarstwa domowego jako "parobka". Bo w końcu on też ma czyste okna jak je umyje itd. Idąc tym tokiem rozumowania ona tez nie powinna myć, bo będzie służącą.
Nie o to w tym chodzi.

Dobry związek łatwo popsuć a drugi podobny może się nie trafić. Jak sobie przez 6 lat odpowiadali to lepiej się zastanowić jak to poskładać żeby każdy był zadowolony. Na pewno oddzielne mieszkanie diametralnie zmieni ich życie. Oboje muszą się zastanowić czy na pewno tego chcą.
Może lepiej zabezpieczyć sobie kąt i nadal mieszkać razem, bo jednak każde z nich jakiś wkład w tą wspólną przestrzeń wnosi a potem wspólnie z tego korzystają.
Jeśli problemem jest podział prac, to na tym się skupić. Najważniejsze, aby Franek był w stanie spokojnie odmawiać prac, z których nie ma korzyści i nie ma ochoty ich robić.
Nie chcesz robić przy oczku wodnym - Twoje prawo.
Mówisz spokojnie :  mnie oczko niepotrzebne, nie będę go robił. Koniec kwestii.
Jak partnerka chce to może sobie kogoś wynająć. Jej wola. Dobrze jednak to sprecyzować, żeby nie czekała w nieskończoność.
Podobnie z innymi pracami w ogrodzie. Robisz co chcesz w ramach relaksu na świeżym powietrzu, a nie jako obowiązek. Nie Twój ogród nie Twoje zmartwienie.  Tylko dobrze to sobie poukładać w głowie. Inaczej pracujemy gdy czujemy przymus a inaczej gdy jest to nasz świadomy wybór.

52

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Agnes76 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Ja jestem w takim związku już prawie 1,5 roku i bardzo to sobie chwalę. Moja pani również. Oboje mieszkamy ze swoimi dziećmi. Mój co prawda ma już prawie 22 lata, ale jej ma 13 lat i jest mocno absorbujący. Oboje lubimy swoje mieszkania. Podoba mi się jej mieszkanie, ale dla mnie byłoby za ciasne. Generalnie nie planujemy zmiany w najbliższych latach, o ile ten związek przetrwa. Kiedy nasze pisklęta już wyfruną, to kto wie.

Nie można przyrównać Twojej sytuacji to sytuacji Autora. Wy mieszkacie ze swoimi dziećmi, Wasz dzień jest pełen życia i wydarzeń.
Autor będzie mieszkał sam pracując przy tym w domu, jego partnerka zostanie ze starszą matką, która nakłada na nią dodatkowe obowiązki.
To zupełnie inne światy.



Ja bym nie podchodziła do pracy FrankaKimono na rzecz wspólnego gospodarstwa domowego jako "parobka". Bo w końcu on też ma czyste okna jak je umyje itd. Idąc tym tokiem rozumowania ona tez nie powinna myć, bo będzie służącą.
Nie o to w tym chodzi.

Dobry związek łatwo popsuć a drugi podobny może się nie trafić. Jak sobie przez 6 lat odpowiadali to lepiej się zastanowić jak to poskładać żeby każdy był zadowolony. Na pewno oddzielne mieszkanie diametralnie zmieni ich życie. Oboje muszą się zastanowić czy na pewno tego chcą.
Może lepiej zabezpieczyć sobie kąt i nadal mieszkać razem, bo jednak każde z nich jakiś wkład w tą wspólną przestrzeń wnosi a potem wspólnie z tego korzystają.
Jeśli problemem jest podział prac, to na tym się skupić. Najważniejsze, aby Franek był w stanie spokojnie odmawiać prac, z których nie ma korzyści i nie ma ochoty ich robić.
Nie chcesz robić przy oczku wodnym - Twoje prawo.
Mówisz spokojnie :  mnie oczko niepotrzebne, nie będę go robił. Koniec kwestii.
Jak partnerka chce to może sobie kogoś wynająć. Jej wola. Dobrze jednak to sprecyzować, żeby nie czekała w nieskończoność.
Podobnie z innymi pracami w ogrodzie. Robisz co chcesz w ramach relaksu na świeżym powietrzu, a nie jako obowiązek. Nie Twój ogród nie Twoje zmartwienie.  Tylko dobrze to sobie poukładać w głowie. Inaczej pracujemy gdy czujemy przymus a inaczej gdy jest to nasz świadomy wybór.

No tak Agnes, można podejść do tego w taki sposób, tyle tylko że w ich życiu zdarzają się sytuacje, w których wychodzi szydło z worka i jak na dłoni widać, kim dla tej kobiety jest Tomek.
Przykład z zakupem polisy ubezpieczeniowej, zabezpieczenie przyszłości albo teksty " a ty jesteś rodzina?" albo " budowales ten dom skoro roscisz sobie prawa?"
Kobieta jasno daje do zrozumienia, że Tomek jest tylko dodatkiem do jej życia.
Takie rzeczy ranią i zapamiętuje się je.
Autor myślał, że ma namiastkę rodziny i wypełniał obowiązki męża nie będąc nim, a ona tak obrosła w piórka, że często zapomina się i goni autora do roboty, jakby co najmniej mu płaciła albo miał wobec niej inne zobowiązania.
A gdy przychodzi co do czego ona pokazuje mu, gdzie zgina się dziób pingwina.
Jakby tego było mało, to facet co miesiąc wpłaca na ich konto kilka tysuecy złotych ( dla mniej kilka to więcej niż trzy).
Także widać, że baba na cztery nogi kuta.

53 Ostatnio edytowany przez FranekKimono (2023-04-15 19:21:48)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Ulle,Agnes - myślę, że na swój sposób obie macie racje. Ile, napisałaś wcześniej, że ludzie zamożni są w związkach bardzo pewno siebie. I tak jest. Myślę, że moja partnerka nie podejrzewa mnie o zdolność do takiego ruchu jakim byłby zakup mieszkania. Po 6 latach czuje się bardzo pewnie. Kiedyś myślałem, że zakup mieszkania podczas gdy mieszkam u niej to strata pieniędzy - lepiej sobie ciagle odkładać by w razie czego po prostu kupić. Ale teraz zaczynam uważać że taki zakup, nawet bez wyprowadzania się, mógłby zachwiać jej pewnością siebie. Byłby to sygnał, że mam gdzie odejść i nie muszę z nią być dla dachu nad głową. Moja partnerka od ponad 25 lat była sama z dzieckiem po rozwodzie. Ona nigdy nie potraktuje żadnego faceta jak rodziny. Dla niej rodzina to jej córka, matka i ojciec. Zatem jeśli miałbym z nią nada być to lepiej mieć swoje mieszkanie. Pytanie tylko czy to w jakiś sposób nie jest strata czasu - tkwienie w takim związku, gdzie z góry wiesz kim jesteś, albo inaczej - kim nigdy nie będziesz. To chyba bardziej wygląda na związek FWB tylko pod jednym dachem i z jednym Friends-em. Tutaj padły już rady - wyprowadź się i znajdź sobie kogoś kto Cię naprawdę pokocha. Tyle, że po 6 latach wspólnego życia z kobietą, która ma to czego nie miała moja ex-żona (uroda, praca, niezależność materialna) to nie łatwa sprawa. Myślę, że te 6 lat temu nie myślałem tyle o wspólnej przyszłości. Zauroczenie, początki znajomości - wtedy się nie myślało o tym co będzie za lat kilkanaście. Teraz myślę i jak już pisałem nie mam pewności czy gdy przestane być użyteczny lub wypłacalny to partnerka nie pokarze mi drzwi.

54

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

wszystkie środki jakie mam na koncie (w tej chwili równowartość 60m2 mieszkania na Śląsku

Tak z ciekawości - jaki jest sens trzymać na koncie kilkaset tys. złotych przy obecnej inflacji? Co do tej pory powstrzymywało cię, żeby kupić jakieś mieszkanie i je wynająć? Same plusy - kasa na koncie nie marnieje, masz comiesięczne wpływy z najmu, masz zabezpieczenie tyłów na wypadek rozstania.

55 Ostatnio edytowany przez Meralda (2023-04-15 19:44:45)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Tomku, czy partnerke swoją kochasz? Trudno mi to stwierdzić jednoznacznie, czytajac Cię. Jeśli nie, to warto odejść i może kiedyś pokochasz z wzajemnością kogoś innego. Jeśli jednak ją kochasz, to zostań z nia. Za zgromadzone pieniądze możesz kupić mieszkanie i je wynajmować, czy też pieniądze madrze zainwestować inaczej. Bieżące dochody sensownie wydawaj na wspólne i Twoje bieżące wydatki, a ich część oszczedzaj. W razie śmierci partnerki wyprowadzisz się do swojego mieszkania biorac narzędzia i cokolwiek kupisz wartościowego do domu. Napisz też testament, kto te rzeczy odziedziczy w razie Twojej śmierci.

Po ogarnięciu testamentu ciesz się towarzystwem ładnej i zaradnej kobiety, którą kochasz (jeśli tak jest),  i z którą masz już kilka lat wspólnego życia. Co też ważne, swój udział w pracach jak i nakladach finansowych niech bedzie w Twojej ocenie podobny do udziału partnerki, byś nie miał poczucia, że jesteś wykorzystywany, ani ona, że to Ty ją wykorzystujesz.

Co Ty na to?

56

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Agnes76 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Ja jestem w takim związku już prawie 1,5 roku i bardzo to sobie chwalę. Moja pani również. Oboje mieszkamy ze swoimi dziećmi. Mój co prawda ma już prawie 22 lata, ale jej ma 13 lat i jest mocno absorbujący. Oboje lubimy swoje mieszkania. Podoba mi się jej mieszkanie, ale dla mnie byłoby za ciasne. Generalnie nie planujemy zmiany w najbliższych latach, o ile ten związek przetrwa. Kiedy nasze pisklęta już wyfruną, to kto wie.

Nie można przyrównać Twojej sytuacji to sytuacji Autora. Wy mieszkacie ze swoimi dziećmi, Wasz dzień jest pełen życia i wydarzeń.
Autor będzie mieszkał sam pracując przy tym w domu, jego partnerka zostanie ze starszą matką, która nakłada na nią dodatkowe obowiązki.
To zupełnie inne światy.

Ja nie twierdzę, że można porównywać. Chciał opinię, to napisałem jak to u mnie wygląda.

57

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

To jest przerażające.

Niby dorosły facet a taki ... głupi ...

Płacić OBCEJ kobiecie kilka tysięcy za to że mieszka w JEJ domu. Wykonywać prace warte kilka tysiecy miesiecznie w JEJ domu.
Szok.
Utrzymywać jej matkę ...

Chłopie kup te mieszkanie. Wyprowadź się. Nie płać jej ani grosza. Będziecie się spotykali , miło spędzali czas ale każdy będzie spał u siebie i sam płacił za utrzymanie własnego lokum.
Co do pomocy jej. Oczywiście możesz jej pomóc w pracach jakie ONA wykonuje. Ale nie za nią coś wykonywać.
Jak ona potrzebuje aby ktoś za nią wykonał to niech woła fachowca ...

Bo ty masz być jej partnerem a nie parobkiem ...

Tyle że jak dla mnie ona jest zwykłą pijawką. I ona KOCHA twoje pieniądze i TWOJĄ pracę jaką wykonujesz.
A ty sam jesteś dla niej nikim.

Myślę że sam się przekonasz jak tylko przestaniesz jej płacić i się wyprowadzisz ...

Co to za "miłość" ...

58

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Ulle,Agnes - myślę, że na swój sposób obie macie racje. Ile, napisałaś wcześniej, że ludzie zamożni są w związkach bardzo pewno siebie. I tak jest. Myślę, że moja partnerka nie podejrzewa mnie o zdolność do takiego ruchu jakim byłby zakup mieszkania. Po 6 latach czuje się bardzo pewnie. Kiedyś myślałem, że zakup mieszkania podczas gdy mieszkam u niej to strata pieniędzy - lepiej sobie ciagle odkładać by w razie czego po prostu kupić. Ale teraz zaczynam uważać że taki zakup, nawet bez wyprowadzania się, mógłby zachwiać jej pewnością siebie. Byłby to sygnał, że mam gdzie odejść i nie muszę z nią być dla dachu nad głową. Moja partnerka od ponad 25 lat była sama z dzieckiem po rozwodzie. Ona nigdy nie potraktuje żadnego faceta jak rodziny. Dla niej rodzina to jej córka, matka i ojciec. Zatem jeśli miałbym z nią nada być to lepiej mieć swoje mieszkanie. Pytanie tylko czy to w jakiś sposób nie jest strata czasu - tkwienie w takim związku, gdzie z góry wiesz kim jesteś, albo inaczej - kim nigdy nie będziesz. To chyba bardziej wygląda na związek FWB tylko pod jednym dachem i z jednym Friends-em. Tutaj padły już rady - wyprowadź się i znajdź sobie kogoś kto Cię naprawdę pokocha. Tyle, że po 6 latach wspólnego życia z kobietą, która ma to czego nie miała moja ex-żona (uroda, praca, niezależność materialna) to nie łatwa sprawa. Myślę, że te 6 lat temu nie myślałem tyle o wspólnej przyszłości. Zauroczenie, początki znajomości - wtedy się nie myślało o tym co będzie za lat kilkanaście. Teraz myślę i jak już pisałem nie mam pewności czy gdy przestane być użyteczny lub wypłacalny to partnerka nie pokarze mi drzwi.

Naprawdę nie mam żadnego interesu, żeby bronić Twojej partnerki, tylko patrzę obiektywnie.

Jaka jest szansa, że kolejna partnerka przepisze Ci część domu w zamian za pomoc przy remoncie i w ogrodzie?
Jaka jest szansa, że gdy kupisz swój dom czy mieszkanie przepiszesz z tego część innej kobiecie, żebyście byli rodziną?
Czy to będzie wyznacznik Waszej miłości?

Ludzie nie chcą brać ślubu, żeby  nie dzielić się własnym dorobkiem, i to nie tylko starsi, z dziećmi z poprzednich związków itp. Coraz więcej młodych osób podchodzi w ten sam sposób do małżeństwa.

Dzisiaj niewiele osób wierzy, że związek przetrwa aż po grób. Rozwody i rozstania są na porządku dziennym. W takiej sytuacji sprawa własności jest bardzo istotna. Piszesz, ze chciałbyś mieć tam swoje miejsce gdyby jej zabrakło. Wcale się temu nie dziwię - ale spójrzmy na to z drugiej strony. Ty zostajesz w domu, sprowadzasz sobie drugą partnerkę, bo przecież masz do tego prawo, może nawet macie dzieci...i co w takie sytuacji może zrobić jej spadkobierczyni - córka? Mieszkać ze wszystkimi w jednym domu? Domu z mieszkańcami nikt od niej nie kupi, więc właściwie ma spadek a jakby go nie miała.

Bardzo bym chciała widzieć, jak każdy kto jej zarzuca interesowność, z własnej woli czyni swojego kolejnego partnera/ partnerkę współwłaścicielem własnego domu czy mieszkania, bo ten dołożył się do remontu i dba by się w nim wygodnie mieszkało.

Autor popełnił błąd licząc, że w ten sposób stanie się współwłaścicielem. Nie musiał dokładać, a skoro to zrobił na własne życzenie to tylko jego wina. Bardzo możliwe, że teraz korzysta z udoskonaleń i wygody jakie wprowadził do tego domu - ładniejszej łazienki czy wygodniejszej kuchni.
Zrobił luksus to mieszka w luksusie. Mógł przed wkładem zapytać o swoją sytuację, a nie teraz pretensje, bo dał.
Bo jak to jest w końcu - włożył swój  udział finansowy jako prezent czy podstępnie udzielił jej kredytu i teraz oczekuje spłaty w postaci udziału w części własności?

Kaszpir Ty się tak nie ekscytuj wink Jej matki nikt obcy nie musi utrzymywać. Kobieta sama na siebie pracuje i też ma te kilka tysięcy, żeby wrzucić do wspólnej kasy, z której potem razem korzystają.

59

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Franku, podobny problem masz tu:
https://www.netkobiety.pl/t130269.html
https://www.netkobiety.pl/t130268.html

60

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Zgadza się, temat  Wydziedziczonej podobny i wnioski powinny być podobne.:)
Dlatego piszę właśnie, by nie nazywać  wielkim słowem związek różnych układów pomiędzy ludżmj, gdzie minimalizują oni ryzyko jak mogą.
Ale tak jak doradzaliśmy  Wydziedziczonej negocjacje ws majątku, tak radzilabym tez autorowi szczere porozmawianie z kobietą o swoich obawach, bo jak rozumiem, dotyczą one tylko finansów?

61

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Zgadza się, temat  Wydziedziczonej podobny i wnioski powinny być podobne.:)
Dlatego piszę właśnie, by nie nazywać  wielkim słowem związek różnych układów pomiędzy ludżmj, gdzie minimalizują oni ryzyko jak mogą.
Ale tak jak doradzaliśmy  Wydziedziczonej negocjacje ws majątku, tak radzilabym tez autorowi szczere porozmawianie z kobietą o swoich obawach, bo jak rozumiem, dotyczą one tylko finansów i nakładów pracy we wspólny dom?.
Czasami pomaga kalkulator..
Niech autor po prostu przeliczy koszt wynajmowania takiego domu z lokatorką przez lata i zobaczy koszt.
Koszty ogrodnika też niech przeliczy.
Skoro Pani dba o swoje interesy finansowe, on też ma prawo o nie zadbać.
Trzymanie pieniędzy w banku to kwestia zaufania do systemu bankowego.
Jeśli są to pieniądze pozwalające na zakup małego mieszkania i coś zostanie wolnej gotówki, to ja na miejscu autora bym tak zrobiła.

62

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Agnes76 napisał/a:

.

Bardzo bym chciała widzieć, jak każdy kto jej zarzuca interesowność, z własnej woli czyni swojego kolejnego partnera/ partnerkę współwłaścicielem własnego domu czy mieszkania, bo ten dołożył się do remontu i dba by się w nim wygodnie mieszkało.

Zgłaszam się.
Zarzucam jej interesowność, i to wręcz ordynarną.
I tak, po ślubie ze swoją żoną, przepisałem na nią połowę domu.
Bo w akurat tych sprawach jestem konserwą.
Uważam że ludzie którzy mieszkają pod jednym dachem, kochają się, myślą o sobie poważnie i ufają sobie, powinni mieć wspólne nazwisko, a i dach nad sobą, również powinien być wspólny.
Bo jak można oczekiwać dbałości o wspólną przestrzeń życiową oraz o wspólną przyszłość gdy jesteś u kogoś gościem?
Agnes ile było tutaj podobnych tematów, ostatnio wydziedziczonej czy choćby kobiet które idą mieszkać do domu rodzinnego męża, do którego nie mają żadnych praw. Opis ich uczuć gdy tam mieszkają, jest praktycznie braki sam " nie mam nic do powiedzenia, nie czuje się swobodnie " itp brakuje tego spokoju.
I to też świetnie widać u autora.

Zobaczysz że gdy autor kupi mieszkanie i się wyprowadzi, to związek będzie zakończony.
I nie dlatego że jego partnerce będzie przeszkadzał związek na odległość.
Bo ona nie chce kogoś do wspólnych pięknych chwil.
Chce parobka.
I od razu znajdzie sobie innego, kto zastąpi autora.

63

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
FranekKimono napisał/a:

Ulle,Agnes - myślę, że na swój sposób obie macie racje. Ile, napisałaś wcześniej, że ludzie zamożni są w związkach bardzo pewno siebie. I tak jest. Myślę, że moja partnerka nie podejrzewa mnie o zdolność do takiego ruchu jakim byłby zakup mieszkania. Po 6 latach czuje się bardzo pewnie. Kiedyś myślałem, że zakup mieszkania podczas gdy mieszkam u niej to strata pieniędzy - lepiej sobie ciagle odkładać by w razie czego po prostu kupić. Ale teraz zaczynam uważać że taki zakup, nawet bez wyprowadzania się, mógłby zachwiać jej pewnością siebie. Byłby to sygnał, że mam gdzie odejść i nie muszę z nią być dla dachu nad głową. Moja partnerka od ponad 25 lat była sama z dzieckiem po rozwodzie. Ona nigdy nie potraktuje żadnego faceta jak rodziny. Dla niej rodzina to jej córka, matka i ojciec. Zatem jeśli miałbym z nią nada być to lepiej mieć swoje mieszkanie. Pytanie tylko czy to w jakiś sposób nie jest strata czasu - tkwienie w takim związku, gdzie z góry wiesz kim jesteś, albo inaczej - kim nigdy nie będziesz. To chyba bardziej wygląda na związek FWB tylko pod jednym dachem i z jednym Friends-em. Tutaj padły już rady - wyprowadź się i znajdź sobie kogoś kto Cię naprawdę pokocha. Tyle, że po 6 latach wspólnego życia z kobietą, która ma to czego nie miała moja ex-żona (uroda, praca, niezależność materialna) to nie łatwa sprawa. Myślę, że te 6 lat temu nie myślałem tyle o wspólnej przyszłości. Zauroczenie, początki znajomości - wtedy się nie myślało o tym co będzie za lat kilkanaście. Teraz myślę i jak już pisałem nie mam pewności czy gdy przestane być użyteczny lub wypłacalny to partnerka nie pokarze mi drzwi.

Przecież to i tak się rozpadnie, bo z tego co piszesz, o tworzeniu rodziny nie ma tu mowy. Jest to kolejny wątek o tym, że dzieciaty partner nie traktuje na równi partnera bez dziecka, ma gdzieś jego potrzeby i uczucia. Brak wspólnej nieruchomości dobija też waszą relację - sorry, ale jak chcieliście mieć poważny związek bez wspólnych spraw, np. majątkowych, dziedziczenia, które łączą i zabezpieczają obie strony? Już wtedy lepiej mieszkać oddzielnie, i spotykać się na miłe chwile. Poza tym, Ty kalkulujesz, ona też. Boisz się odejść ze związku, a jednocześnie tkwisz w czymś bez przyszłości. Nie łączy Was żaden ślub, a zachowujesz się jak mąż. Kupuj to mieszkanie i stań się niezależny. Twój związek i tak się rozpadnie, bo jest zbudowany na złych fundamentach.

64 Ostatnio edytowany przez twojeslowo (2023-04-16 08:45:51)

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Dubel.

65

Odp: Związki typu LAT - co o tym sądzicie?
Szeptuch napisał/a:

Uważam że ludzie którzy mieszkają pod jednym dachem, kochają się, myślą o sobie poważnie i ufają sobie, powinni mieć wspólne nazwisko, a i dach nad sobą, również powinien być wspólny. Bo jak można oczekiwać dbałości o wspólną przestrzeń życiową oraz o wspólną przyszłość gdy jesteś u kogoś gościem?

I to jest całe clue dobrze poprowadzonych związków. Wszystko, co poza, to strata czasu.

Posty [ 1 do 65 z 179 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związki typu LAT - co o tym sądzicie?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024