Tomasz77 napisał/a:Przeżywam rozstanie, do którego w dużym stopniu sam doprowadziłem swoim dystansem i brakiem kontaktu. Jednak nie o tym chce napisać.
Targają mnie różne myśli i chciałbym poznać zdanie kobiet jak to waszym zdaniem powinno wyglądać. Wiadomo, że pieniądze w związku i ogólnie w życiu to ważna sprawa. Nie każdemu zależy na nie wiadomo jakim bogactwie, ale taki moim zdaniem przyzwoity standard to własny dom, dwa samochody i dochody powyżej średniej krajowej. Nie uważałem się nigdy za wyrachowanego, czy chytrego, rozrzutnego również, choć zdarzały się czasem epizody. W związku zawsze ja stawiam wycieczki, kina, restauracje, nigdy nie oczekuję nic z drugiej strony, prezenty w postaci odzieży, czy niedrogiej biżuterii (kilkaset zł.) to też standard u mnie. Jednak w związku zawsze wydawało mi się, że skoro jestem z młodą, zdrową kobietą to dobrze gdyby też miała zainteresowania, ambicje i pracowała, ewentualnie aby się rozwijała chociaż co mogłoby pomóc jej podjąć pracę. Nie chodzi tu o to, że mam problem aby kogoś utrzymać, tylko o taki spokój i bezpieczeństwo, że w razie gdyby mi coś nie szło czy był gorszy okres to druga strona by pomogła przetrwać. Spotykałem się z kobietą, której nie mogłem nawet namówić na zdanie matury, podejmowała się tylko prac dorywczych jak jabłka czy truskawki, nie czuła potrzeby żadnego rozwoju, czy podjęcia nauki w szkole. Zapisała się jedynie na jakieś studium kosmetyczne, które nawet nie wiem czy skończyła bo poznała chłopaka, z którym siedzi za granicą. Kupił jej auto, zrobił zęby, zabiera na wycieczki. Obydwoje szczęśliwi. Cieszę się, że jest szczęśliwa, bo naprawdę była mi bardzo bliska a ja takich osób nigdy całkiem nie wyrzucam z serca, nie potrafię nawet. Zastanawiam się teraz, czy moje podejście jest normalne, czy może jednak za dużo wymagam i powinienem być jak ten Jej nowy facet. Trochę mi źle, że zdystansowałem się do Niej przez ten brak ambicji, celów w życiu, braku wiedzy ogólnej, w wielu kwestiach mi imponowała (np. wrażliwość do zwierząt), seks był bardzo dobry. Waszym zdaniem powinienem zmienić podejście, czy moje oczekiwania co do partnerstwa w związku są do zaakceptowania przez kobiety? Mam sporo koleżanek i jakoś nie trzeba ich namawiać a same pną się w górę. Mam wyrzuty, że może przez moje podejście zmarnowałem sobie szansę na związek.
Według mnie i tak sporo fundujesz kobietom. Ja sam byłem z takimi, co za mną biegały, ich poprzedni byli dużo bogatsi i często im coś stawiali. Nie raz była sytuacja, że jest poranek, budzę sie z laską i przychodzi kurier z prezentem od adoratora.
Pomyśleć, że biedny adorator nie ma pojęcia, co właśnie wyprawia obiekt jej westchnień.
To mnie nauczyło, że inwestowanie kasy w kobietę, to z reguły frajerstwo i musi być w miare po równo. Szczególnie gdy nie jesteśmy na etapie małżeństwa i założonej rodziny. Powinno sie tez oczekiwać od drugiej strony jakiś finansowych korzysci, bo wtedy uczymy szacunku do siebie. Nie wygląda dobrze, jak mezczyzna daje sie dymac finansowo, bez wzgledu na to jak sobie to sam tlumaczy.
Powinien liczyć się gest i wgl wasze uczucie, a nie coś w rodzaju nadrabianiu poprzez dawanie prezentów.
A co do ambitnych kobiet, to nigdy innym szans nie dawalem. Jak mi się trafiła taka, która zdała maturę za 3 razem, to pomimo, że ją lubiłem, to świadomość jej braków edukacyjnych, mnie mocno odpychała. Pozostalo na przyjazni. W drugą stronę nie mam problemu, jak jest mądrzejsza ode mnie. Byle nie była zarozumiała zbytnio.
Myślę, że warto poczytać jakieś książki o relacjach, powiązać to też trochę z teoria blackpilla, żeby zbytnio nie odlecieć, bo takie ksiazki, to mogą zrobić z faceta ciepłą kluche, jak sie wezmie je zbytnio do siebie.