Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 114 z 114 ]

66 Ostatnio edytowany przez Gawelpawel (2022-11-15 18:21:33)

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Szeptuch napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Nie Szeptuch. OIDP Twoja żona jest Twoją pierwszą kobietą, a ona chyba wcześniej miała kogoś (więcej: chyba nawet jakieś potomstwo z tego było, dobrze pamiętam?). U facetów, którzy nie mieli innej kobiety bardzo częste jest takie oczekiwanie dziewicy lub/i negatywne podejście do tego że miała swoją przeszłość albo... taki trochę inny odprysk tego myślenia, związany z innym nieco torem "nieskazitelności" (że już w pewnym sensie jakoś z trudem przebolał że nie jest pierwszy, ale już naprawdę niczego więcej nie zdzierży). A jak ktoś więcej przeszedł, to łatwiej mu dojść do wniosku że gdyby chciał głosować za tym żeby każdego zayebać za najmniejszą przewinę, to i on dostanie za coś rykoszetem. I komuś takiemu chyba łatwiej podchodzić do sprawy w bardziej ogólnym zakresie, jako do całościowego bilansu szkód i korzyści oraz konsekwencji działań. Gdybym chciał z klapkami na oczach podchodzić do tego, to pewnie trzeba by było gościa odstrzelić. Natomiast właśnie przez nieco szersze myślenie rozważam całokształt, czyli co poszczególne ruchu przyniosą w ogólnym rozrachunku, łacznie z ich konsekwencjami. I dlatego właśnie uważam że sumarycznie najkorzystniejsze będzie jeśli autor schowa mordę w kubeł, oczywiście przy założeniu że to będzie dla niego największa i decydująca nauczka, a nie przygrywka do kolejnych zdrad.

Nie trafiłeś.
Tak, związek z żona to mój pierwszy związek.
Ale przed żona miałem wiele relacji opartych tylko na seksie.
Żadnych zobowiązań,wspólny weekend czy wakacje,nic więcej.
Po prostu zona była jedyną kobietą która mnie w sobie rozkochała,więc stwierdziłem że to ta jedyna do końca życia.
wiele razy tez tutaj pisałem że kobieta ma prawo korzystać ze swojej seksualności, tak samo jak facet.
Jeżeli nie wyrządzasz szkody drugiemu człowiekowi,masz prawo robić co chcesz.
Nie akceptuje poglądu ze facet mający wiele kobiet to ogier,a kobieta mająca wielu facetów to  dziffka.
I na tej podstawie nie oceniam ludzi.

Co do tematu,poruszyłeś kwestie bilansu zysków i strat.
A jaka korzyść płynie dla owej narzeczonej z wiązki z kimś takim?
Jaki ona będzie mieć pożytek z faceta który po głupiej kłótni i po alko daje sobie zdobyć loda?
Jak wiesz,ja jestem człowiekiem nawet bardzo zasadniczym w wielu kwestiach.
I zdrada jest czymś takim.

Paslawek dzieki  smile

Uważasz, że to była nasza pierwsza w życiu kłótnia (od razu dopisze, żeby ktoś nie zaczął tworzyć teorii na nasz temat: ludzie się kłócą w każdych relacjach międzyludzkich, i nie świadczy to o beznadziejności relacji, nie da się nie kłócić wcale) i że teraz po każdej będę latał na balangi zakrapiane alkoholem, gdzie randomowa typiara będzie mi robić dobrze? Jak raz narobilem gnoju jak stąd do Rzymu, to już zdradzanie wejdzie mi w krew i nagle zacznę coś takiego traktować luzacko?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Kłótnia nie jest czymś normalnym aby trywializować ja banałem "wszyscy się kłócą"
Zamiast kłótni może być rozmowa.
Co do twoich pytań.
To zapytaj sam siebie,sprzed tego wydarzenia,czy zdradził bys swoja narzeczoną.
Myślę że odpowiedz była by negatywna.
A jak sam widzisz,do tej zdrady doszło.

68

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Szeptuch napisał/a:

Kłótnia nie jest czymś normalnym aby trywializować ja banałem "wszyscy się kłócą"
Zamiast kłótni może być rozmowa.
Co do twoich pytań.
To zapytaj sam siebie,sprzed tego wydarzenia,czy zdradził bys swoja narzeczoną.
Myślę że odpowiedz była by negatywna.
A jak sam widzisz,do tej zdrady doszło.

Chyba ważniejsze żeby spytał siebie PO TYM ZDARZENIU o wnioski z tego zdarzenia. Jeśli wyciągnie pozytywne, to wyjdzie mu tak wtopa wręcz na korzyść, bo wydorośleje.

69

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Szeptuch napisał/a:

Kłótnia nie jest czymś normalnym aby trywializować ja banałem "wszyscy się kłócą"
Zamiast kłótni może być rozmowa.
Co do twoich pytań.
To zapytaj sam siebie,sprzed tego wydarzenia,czy zdradził bys swoja narzeczoną.
Myślę że odpowiedz była by negatywna.
A jak sam widzisz,do tej zdrady doszło.

Kłótnia (nie mówię o wojnie, gdzie latają talerze i wchodzi przemoc psychiczna czy fizyczna) jest normalna, ludzie nie są robotami, każdy jest inny i emocje biorą górę czasem. Tak w życiu już jest.
Może Ci umknął istotny szczegół, że żałuje, że do takiego czegoś doszło. Jak cie zjadają wyrzuty sumienia to nie pakujesz sie w podobny szajs w przyszłości.

70

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Ostre kłótnie w narzeczeństwie oznaczają, że nie zgadzacie w fundamentalnych sprawach, to co będzie po ślubie, na pewno nie lepiej...
Tu należałoby się zastanowić czy pasujecie do siebie...
Prawdą jest, że jak ktoś raz ukradnie, uderzy, zdradzi itp. to będą następne razy...
Pewnie są wyjątki, ale my mówimy jak generalnie bywa.

Na pewno nie powinno się brać ślubu, bo jest się ze sobą kilka lat, bo to tylko pokazuje czy do siebie pasujemy czy nie.

71

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Arukado napisał/a:
R_ita2 napisał/a:
Arukado napisał/a:

Szanuję wasze R_ita2 i anna.zakochana  zdanie na ten temat, podejście do tego, nawet lekko zazdroszczę, bo sam jestem dość sztywny w swojej spojrzeniu.
Związek = brak "epizodów".
Jeżeli rodzi się we mnie realna ochota, aby inna kobieta robiła mi loda, to wpierw rozstaję się z obecną kobietą.
Tego samego oczekuję od partnerki, związek to dla mnie także lojalność, szacunek, wierność stąd epizody niszczą te fundamenty i uniemożliwiają dalsze budowanie relacji i trwanie w niej.

Wiesz co mi arukado jeszcze przyszło do głowy i czemu nie chciałabym wiedzieć o tym jednym epizodzie? Mam dziecko i nie chciałabym aby przez kilkudziesięciominutową/ jednonocną głupotę runął świat mojego dziecka, miała ojca za złego człowieka, straciła rodzinę i całe dobro z tym związane, filtrowała wspomnienia z ojcem, utraciła do niego szacunek i miała z nim zniszczone relacje tylko dlatego, że zachlał i się raz puścił. I musiałaby patrzeć jednocześnie na mamę, pewnie na prochach, ryczącą i pytającą "dlaczego", nienawidzącą jej ojca. Na co to  komu? Jeden błąd nie jest tego wart. Ale jak pisałam- to trzeba mieć do czynienia z człowiekiem z resztkami godności, który sam by to przepracował i już do końca życia patrzył na siebie jak na zdradzacza, który i tak tę rodzinę nadszarpnął, jej dobro.

Spoko, ja rozumiem takie podejście i spojrzenie na sprawę takiego "wyskoku".
Wiem, że bycie matką także zmienia optykę na wiele rzeczy, także na to jak można podchodzić do tematu zdrady, bo chęć ochrony dziecka przed tym całym szambem które wtedy wybije może być priorytetowa.

Stąd też napisałem, że rozumiem i lekko zazdroszczę, bo u mnie nie ma tych "matczynych" odczuć, po prostu czułbym się oszukany, zdradzony i jeżeli te podstawy zostały zniszczone przez drugą stronę, to nie było by czego ratować.

tak na pewno bycie matką tutaj bardzo dużo zmienia.
natomiast u podstaw mojego myślenia leży to że zdradzający ponosi faktycznie karę w postaci wyrzutów sumienia oraz zamienia to gówno które zrobił w coś dobrego - wyciągjąc wnioski do doprowadziło go do takiego zachowania, koryguje u siebie te zachowania oraz tak zachowuje się w relacji że zmienia ją na lepsze.
tylko właśnei zastanawiam się na ile to możliwe i czy nie jesteśmy w błędnym kole - bo jeśli ktoś jest w stanie dojść do tego dlaczego tak zrobił, oprzeć się racjonalizowaniu i wszystkim tym mechanizmom obronnym występującym u zdradzacza, mieć tą moc zamiany gówna w coś dobrego to czy to możliwe że ta sama osoba byłaby na tyle słaba by zdradzić. dlatego myślę, że to trochę taka mrzonka jednak i naiwna wiara w ludzi.. a w praktyce jak ktoś był na tyle słaby by zdradzić, nie ogarnie się tak sprawnie i z tego gówna zostanie tylko smród..

72 Ostatnio edytowany przez Gawelpawel (2022-11-15 20:54:50)

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
wieka napisał/a:

Ostre kłótnie w narzeczeństwie oznaczają, że nie zgadzacie w fundamentalnych sprawach, to co będzie po ślubie, na pewno nie lepiej...
Tu należałoby się zastanowić czy pasujecie do siebie...
Prawdą jest, że jak ktoś raz ukradnie, uderzy, zdradzi itp. to będą następne razy...
Pewnie są wyjątki, ale my mówimy jak generalnie bywa.

Na pewno nie powinno się brać ślubu, bo jest się ze sobą kilka lat, bo to tylko pokazuje czy do siebie pasujemy czy nie.

Czyli jak ktoś raz ukradnie/uderzy/zdradzi to już do końca życia będzie to robić? Gdyby to wszystko było takie 'proste' to świat by wyglądał inaczej.
Wsadzanie wszystkich do jednego wora i uważanie, że ktoś, kto raz odwalil ostry numer, będzie już to robił nagminnie, nie jest okej.
Takie 'prawdy' i generalizowanie można o kant tyłka potłuc.

73

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Gawelpawel napisał/a:
wieka napisał/a:

Ostre kłótnie w narzeczeństwie oznaczają, że nie zgadzacie w fundamentalnych sprawach, to co będzie po ślubie, na pewno nie lepiej...
Tu należałoby się zastanowić czy pasujecie do siebie...
Prawdą jest, że jak ktoś raz ukradnie, uderzy, zdradzi itp. to będą następne razy...
Pewnie są wyjątki, ale my mówimy jak generalnie bywa.

Na pewno nie powinno się brać ślubu, bo jest się ze sobą kilka lat, bo to tylko pokazuje czy do siebie pasujemy czy nie.

Czyli jak ktoś raz ukradnie/uderzy/zdradzi to już do końca życia będzie to robić? Gdyby to wszystko było takie 'proste' to świat by wyglądał inaczej.
Wsadzanie wszystkich do jednego wora i uważanie, że ktoś, kto raz odwalil ostry numer, będzie już to robił nagminnie, nie jest okej.
Takie 'prawdy' i generalizowanie można o kant tyłka potłuc.

a co w takim razie chcesz zrobić żeby nie zdradzić drugi raz? nieważne czy w tym związku czy w kolejnym.
już Ci chyba Apogeum o tym wspomniała - raczej nie zakładałeś że byłeś do zdrady  zdolny a to zrobiłeś. więc żeby tego drugi raz nie zrobić musisz dojść do przyczyny swojego zachowania.

większość zdradzi drugi raz bo nigdy do tych przyczyn nie dochodzi. zamiast tego, idzie w racjonalizowanie swojego zachowania, szukania winnych gdzieś indziej oraz defensywności. co zaczynasz robić smile

moja rada: przeczytaj sobie dokładnie wszystkie posty w tym wątku jeszcze raz, odpowiedz na pytania które padły. dużo mądrych osób się tu wypowiedziało. skorzystaj z tego żeby zamienić to gówno w coś dobrego.

74

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Gawelpawel napisał/a:
wieka napisał/a:

Ostre kłótnie w narzeczeństwie oznaczają, że nie zgadzacie w fundamentalnych sprawach, to co będzie po ślubie, na pewno nie lepiej...
Tu należałoby się zastanowić czy pasujecie do siebie...
Prawdą jest, że jak ktoś raz ukradnie, uderzy, zdradzi itp. to będą następne razy...
Pewnie są wyjątki, ale my mówimy jak generalnie bywa.

Na pewno nie powinno się brać ślubu, bo jest się ze sobą kilka lat, bo to tylko pokazuje czy do siebie pasujemy czy nie.

Czyli jak ktoś raz ukradnie/uderzy/zdradzi to już do końca życia będzie to robić? Gdyby to wszystko było takie 'proste' to świat by wyglądał inaczej.
Wsadzanie wszystkich do jednego wora i uważanie, że ktoś, kto raz odwalil ostry numer, będzie już to robił nagminnie, nie jest okej.
Takie 'prawdy' i generalizowanie można o kant tyłka potłuc.

Ja tego nie wymyśliłam, tak bywa, tym bardziej nie pisałam do końca życia i bywają wyjątki, więc jest to nadinterpretacja z Twojej strony.

Odowiedz sam sobie, dlaczego się do tego posunąłeś, piszesz, że nigdy wcześniej, ale też nigdy wcześnej pewnie nie byłeś blisko tak napalonej laski, czyli wychodzisz z założenia, że okazja czyni złodzieja? Nie potrafisz się kontrolować i dzisiaj to nawet nie wiesz czy kiedyś podobna sytuacja się nie powtórzy.

Tego właśnie obawiają się zdradzeni, dlatego pewnie tak ciężko przechodzą zdradę, dając szansę związkowi, bo to dodatkowe obciążenie.

75

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Gawelpawel napisał/a:

Spotkanie-popijawa u kumpla. Znalazłem się na niej z przypadku, po ostrej wymianie słów z narzeczoną. Chciałem wyjść, żeby nie eskalować konfliktu. Kumpel poza kilkoma kolegami zaprosił trzy dziewczyny, wszyscy wypiliśmy. Narzeczonej tylko napisałem krótkiego esa, że pewnie wrócę w nocy, resztę wieczoru nawet nie sprawdzałem tel. To, że jak jako tako wytrzeźwiałem, miałem awanturę i jesień średniowiecza, gdzie dokładnie byłem i czemu wróciłem prawie nad ranem, to jest nic, w końcu pogodzilośmy się. A mnie od środka chcą zniszczyć wyrzuty sumienia za to, co się na tym spotkaniu z moim udziałem stało. Jak mi lekko zaszumiało w mózgu, nie byłem nawalony jak świnia, ale procenty zaczęły działać trochę, zaczela się do mnie przymilać jedna z dziewczyn. Jeden by wyśmiał, drugi nazwał mnie paranoikiem, ale od czasu do czasu jak coś rozmawialiśmy dotykała mnie, śmiejąc się przy tym. Tematu rozmowy nie pamiętam, aktualnie to nic nie znaczy, nie polepszy i nie pogorszy sytuacji. Odeszliśmy od reszty towarzystwa, które chyba naszego zniknięcia nie zauważylo, a jak zauważylo, to na pewno nie przejęło się. Popłynąłem/popłynęliśmy, całowaliśmy się, pisząc bez owijania w bawełnę, obciągnęła mi. Tej dziewczyny nie znałem wcześniej, to była znajoma kumpla, u którego cała impreza miała miejsce, pierwszy raz miałem z nią kontakt.
Narzeczonej powiedziałem, że byłem u kumpla. Słowem nie pisnąłem, co się stało
Przyznam się narzeczonej - rozpęta się piekło, za kilka miesięcy mamy mieć ślub. Próbuje zachowywać się naturalnie jak zawsze, ale nie wychodzi mi to za dobrze, narzeczona ślepa nie jest, widzi że chodzę przygaszony, próbowała podjąć ze mną rozmowę, a ja okłamuje ją w twarz, że nic takiego się nie dzieje, stresy w robocie. Mam 'chęć' wykrzyczeć jej prawdę, ale nas to zrujnuje, plany i nasz związek legnie w gruzach. Wyzywam na siebie za to, że wtedy wyszedłem zamiast w domu siedzieć na dupie i probowac się z narzeczoną pogodzić.
Całe zycie w kłamstwie? Nie mogę spać, śpie bardzo mało. Gnojem się czuje i niczym innym.


Myślę, że powinieneś powiedzieć prawdę, zrobisz przysługę jej i sobie. Czy Ci wybaczy czy nie, będziesz miał nauczkę na przyszłość. Ludzie nie robią danych rzeczy bez powodu więc widocznie jesteś może na jakimś zakręcie w życiu i to musiało się stać żebyś się ogarnął. Albo może nie jesteś zwyczajnie gotowy na małżeństwo. Powodzenia w podjęciu mądrej decyzji.

76

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

@GawelPawel ... bardzo fajna impreza... smile smile a i koleżanka otwarta na przygody. smile

Przestań panikować. Od teraz i przez całe życie możesz być najlepszym mężczyzną dla swojej narzeczonej.

Zatem idź, zachowaj milczenie, przestań robić z siebie cierpiętnika no i nie grzesz więcej skoro Cię to tak boli.

77

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Milczenie zachowam, ale za takie "fajne imprezy" podziękuje.

78

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

GawelPawel, jeśli

1. Kochasz narzeczoną
2. Żałujesz tego co zrobiłeś
3. Nigdy więcej tego zrobisz

To zachowaj to dla siebie do grobowej deski. Kobiety tutaj będą Cię cisnąć i mają rację, ale widać, że jest Ci źle i masz wyrzuty sumienia. Ludzie popełniają błędy. Ważne, żeby wyciągać z nich wnioski. Wyciągnij wnioski i nigdy więcej tego nie rób. A z przyszłą żoną życzę Wam jak najlepiej! Nie schrzań tego.

79

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Jak się ma problem ze sobą, to dobrze jest się najpierw poznać i ten problem rozwiązać, zanim zacznie się wiązać z innymi.
Można stanąć po stronie prawdy i stawić czoła konsekwencjom swoich wyborów. Z tego wychodzi się silniejszym, można mówić o rozwoju.
A kłamstwem się pogrąża. Tonie w nieszczęściu.

80

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
wieka napisał/a:
MariaMarkowa napisał/a:

Powiem tak..... Prawda zawsze wychodzi na jaw. Jak nie teraz, to za rok, dwa a może nawet i 20 lat. Nie wiem co Ci powiedzieć. Fakt jest taki, że na kłamstwie niczego nie zbudujesz. Jakbyś się jeszcze całował to jeszcze... ale, że coś było więcej..... Nie przełknęłabym tego. Lepiej powiedz prawdę. A jak można zapytać... o co poszło między Tobą a narzeczoną ?

Tak, prawda jak oliwa, zawsze na wierzch wypływa...
Nawet ta dziewczyna może to rozdmuchać.
Tym bardziej jak jesteście w narzeczeństwie i można się wycofać, daj jej tę możliwość niech ona zdecyduje co dalej, po szoku, pewnie zerwie, ale nie wiesz ostatecznie jak to się skończy.

Dokładnie.... nawet tamta dziewczyna może takie rzeczy rozdmuchać. Albo jeszcze lepiej, będzie go szantażować.

81

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Gawelpawel napisał/a:

Spotkanie-popijawa u kumpla. Znalazłem się na niej z przypadku, po ostrej wymianie słów z narzeczoną. Chciałem wyjść, żeby nie eskalować konfliktu. Kumpel poza kilkoma kolegami zaprosił trzy dziewczyny, wszyscy wypiliśmy. Narzeczonej tylko napisałem krótkiego esa, że pewnie wrócę w nocy, resztę wieczoru nawet nie sprawdzałem tel. To, że jak jako tako wytrzeźwiałem, miałem awanturę i jesień średniowiecza, gdzie dokładnie byłem i czemu wróciłem prawie nad ranem, to jest nic, w końcu pogodzilośmy się. A mnie od środka chcą zniszczyć wyrzuty sumienia za to, co się na tym spotkaniu z moim udziałem stało. Jak mi lekko zaszumiało w mózgu, nie byłem nawalony jak świnia, ale procenty zaczęły działać trochę, zaczela się do mnie przymilać jedna z dziewczyn. Jeden by wyśmiał, drugi nazwał mnie paranoikiem, ale od czasu do czasu jak coś rozmawialiśmy dotykała mnie, śmiejąc się przy tym. Tematu rozmowy nie pamiętam, aktualnie to nic nie znaczy, nie polepszy i nie pogorszy sytuacji. Odeszliśmy od reszty towarzystwa, które chyba naszego zniknięcia nie zauważylo, a jak zauważylo, to na pewno nie przejęło się. Popłynąłem/popłynęliśmy, całowaliśmy się, pisząc bez owijania w bawełnę, obciągnęła mi. Tej dziewczyny nie znałem wcześniej, to była znajoma kumpla, u którego cała impreza miała miejsce, pierwszy raz miałem z nią kontakt.
Narzeczonej powiedziałem, że byłem u kumpla. Słowem nie pisnąłem, co się stało
Przyznam się narzeczonej - rozpęta się piekło, za kilka miesięcy mamy mieć ślub. Próbuje zachowywać się naturalnie jak zawsze, ale nie wychodzi mi to za dobrze, narzeczona ślepa nie jest, widzi że chodzę przygaszony, próbowała podjąć ze mną rozmowę, a ja okłamuje ją w twarz, że nic takiego się nie dzieje, stresy w robocie. Mam 'chęć' wykrzyczeć jej prawdę, ale nas to zrujnuje, plany i nasz związek legnie w gruzach. Wyzywam na siebie za to, że wtedy wyszedłem zamiast w domu siedzieć na dupie i probowac się z narzeczoną pogodzić.
Całe zycie w kłamstwie? Nie mogę spać, śpie bardzo mało. Gnojem się czuje i niczym innym.

"Everybody lies" jak mawiał Dr House big_smile Jeśli powiesz narzeczonej o tym zdarzeniu, to będzie to niemal równoznaczne z częściowym przelaniem na nią winy na to co się stało. Nawet jeśli to nie będzie wprost wypowiedziane. Ale jak sam zacząłeś to opisywać, sytuacja tak naprawdę zaczęła się od kłótni z narzeczoną. Czyli jakby nie było kłótni, to nie byłoby lodzika. A kłótnia czemu była ? Itd. itd. itd. big_smile Tym tokiem się to potoczy. Więc jeśli sobie faktycznie chcesz poluzować "na wątrobie" to jej to powiedz, ale wtedy niemal na pewno szlag trafi małżeństwo. Ale na wątrobie będzie lżej wink Ja nie bardzo łykam takie historie, że można się tak schlać, że traci się wszelkie hamulce. Ale może jestem niedowiarkiem.
Skoro jednak naważyłeś tego piwa, to musisz je wypić SAM do końca. Jeśli chcesz mieć ten ślub. I trzymać gębę na kłótkę. To mit, że prawda zawsze wyzwala smile

82

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Podstawy błąd..na uj ci ślub?
Przy jednej dziurze to i kot zdechnie..

83

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Behemoth666 napisał/a:

Podstawy błąd..na uj ci ślub?
Przy jednej dziurze to i kot zdechnie..

E no jak się trafi spoko partnerka to są trzy wink

84

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Arukado napisał/a:
Behemoth666 napisał/a:

Podstawy błąd..na uj ci ślub?
Przy jednej dziurze to i kot zdechnie..

E no jak się trafi spoko partnerka to są trzy wink

Dobrze, że w oczodołach są gałki:(

85

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
rossanka napisał/a:
Arukado napisał/a:
Behemoth666 napisał/a:

Podstawy błąd..na uj ci ślub?
Przy jednej dziurze to i kot zdechnie..

E no jak się trafi spoko partnerka to są trzy wink

Dobrze, że w oczodołach są gałki:(

Oczywiście, bo patrzenie w oczy jest mega przyjemne smile

86

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
rossanka napisał/a:
Arukado napisał/a:
Behemoth666 napisał/a:

Podstawy błąd..na uj ci ślub?
Przy jednej dziurze to i kot zdechnie..

E no jak się trafi spoko partnerka to są trzy wink

Dobrze, że w oczodołach są gałki:(

No i przegroda w nosie.

87

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Według kobiet zrobienie lodzika przygodnemu gościowi to nie zdrada.
Zastosujmy ten sam standard.

88 Ostatnio edytowany przez Przyszly_maz (2022-11-19 08:57:41)

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Autorze:

Nigdy w swoim życiu nie widziałem, żeby komuś coś uszło płazem bez ponoszenia konsekwencji. Konsekwencje wracały natychmiastowo albo nawet po 30 latach.
Moim zdaniem powinieneś zrobić to co najbardziej moralne - być szczerym. Milczenie w takiej sytuacji to kłamstwo.
Wiem, że to wymaga ogromnej determinacji i jaj, ale lepiej być w sytuacji, w której Ty atakujesz swój problem, zamiast czekać aż to Cię zeżre bez litości. Kiedy sam wyjdziesz z inicjatywą, to jest szansa, że staniesz jeszcze na nogi. W drugim scenariuszu skutki mogą być o wiele, wiele gorsze.
Uwierz, że nie pisze mi się tego lekko, sam musiałem  kiedyś przed kimś się przyznać do głupstw, które wyczyniałem. Ale tylko po tym akcie poczujesz, że masz czystą kartę sam przed sobą.

Nie wiem czy przemilczenie tematu 4ever jest dobrym DŁUGOTERMINOWYM rozwiązaniem.
Szczerze Ci współczuję i twojej narzeczonej. Życzę Wam pomyślności.

89

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Przyszly_maz napisał/a:

Autorze:

Nigdy w swoim życiu nie widziałem, żeby komuś coś uszło płazem bez ponoszenia konsekwencji. Konsekwencje wracały natychmiastowo albo nawet po 30 latach.
Moim zdaniem powinieneś zrobić to co najbardziej moralne - być szczerym. Milczenie w takiej sytuacji to kłamstwo.
Wiem, że to wymaga ogromnej determinacji i jaj, ale lepiej być w sytuacji, w której Ty atakujesz swój problem, zamiast czekać aż to Cię zeżre bez litości. Kiedy sam wyjdziesz z inicjatywą, to jest szansa, że staniesz jeszcze na nogi. W drugim scenariuszu skutki mogą być o wiele, wiele gorsze.
Uwierz, że nie pisze mi się tego lekko, sam musiałem  kiedyś przed kimś się przyznać do głupstw, które wyczyniałem. Ale tylko po tym akcie poczujesz, że masz czystą kartę sam przed sobą.

Nie wiem czy przemilczenie tematu 4ever jest dobrym DŁUGOTERMINOWYM rozwiązaniem.
Szczerze Ci współczuję i twojej narzeczonej. Życzę Wam pomyślności.

A ja widziałem, zwłaszcza w obecnych czasach. Trzeba patrzeć całościowo, a jeśli ten związek ma jeszcze szanse się udać, to "własna satysfakcja z uczciwego postąpienia" nie jest warta rozwalenia tego.

Swoją przyszłą żonę poznałem gdy spotykałem się z jedną dziewczyną; nie było tam uczucia z mojej strony, była ona dla mnie po prostu plastrem po bolesnym zerwaniu; kilka razy usiłowałem to zakończyć, ale ona zawsze robiła tak skrajnie smutną minę że się łamałem. Gdy poznałem przyszłą żonę, to czułem że to laska z zupełnie innego świata, ale że nie była zbyt wylewna w czułościach, to złapały mnie wątpliwości, zerwałem. Zacząłem się ponownie spotykać z tą, którą jedynie lubiłem, ale czułem że to nie to. Wreszcie po niedługim czasie spotkałem się z przyszłą żoną i została moją dziewczyną, ale... z tą do której nic nie czułem oficjalnie zerwałem (hmmm... w zasadzie nigdy nie użyłem wobec niej słowa związek...) kilka dni później. A w międzyczasie była impreza, na której byliśmy razem i po której spaliśmy obok siebie. W nocy podkradła się i zrobiła to co laska zrobiła autorowi na owej nieszczęsnej imprezie, ale mimo to kilka dni później powiedziałem jej że to nie ma sensu.

Do czego zmierzam: względem tej laski do której nie czułem chemii przez całe lata miałem wyrzuty sumienia. Dziewczyna, z którą ostatecznie zaczęliśmy być parą tuż przed ową nieszczęsną imprezą pół roku później została moją narzeczoną, po zakończeniu studiów żoną. NIGDY już nawet się nie otarłem o coś co mogłoby być uznane za zdradę, a ona nie dość że (dziś tak to przynajmniej odczuwam) była miłością mojego życia, to dała mi moje (w sumie nasze, bo sama raczej też już kolejnego mieć nie będzie) jedyne dziecko, które kocham najbardziej na świecie i z którym mam świetny kontakt. Była bardzo zazdrosna i zaborcza, więc nie mam wątpliwości że gdybym jej wtedy zaraz po tej imprezie powiedział, to nie byłoby ciągu dalszego, a moje dziecko nigdy by nie przyszło na świat.  Dlatego ZDECYDOWANIE twierdzę że wybrałem lepsze rozwiązanie i nic nie zmieni mojego zdania, ABSOLUTNIE nie żałuję że zachowałem to dla siebie.

90

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Nowe_otwarcie napisał/a:
Przyszly_maz napisał/a:

Autorze:

Nigdy w swoim życiu nie widziałem, żeby komuś coś uszło płazem bez ponoszenia konsekwencji. Konsekwencje wracały natychmiastowo albo nawet po 30 latach.
Moim zdaniem powinieneś zrobić to co najbardziej moralne - być szczerym. Milczenie w takiej sytuacji to kłamstwo.
Wiem, że to wymaga ogromnej determinacji i jaj, ale lepiej być w sytuacji, w której Ty atakujesz swój problem, zamiast czekać aż to Cię zeżre bez litości. Kiedy sam wyjdziesz z inicjatywą, to jest szansa, że staniesz jeszcze na nogi. W drugim scenariuszu skutki mogą być o wiele, wiele gorsze.
Uwierz, że nie pisze mi się tego lekko, sam musiałem  kiedyś przed kimś się przyznać do głupstw, które wyczyniałem. Ale tylko po tym akcie poczujesz, że masz czystą kartę sam przed sobą.

Nie wiem czy przemilczenie tematu 4ever jest dobrym DŁUGOTERMINOWYM rozwiązaniem.
Szczerze Ci współczuję i twojej narzeczonej. Życzę Wam pomyślności.

A ja widziałem, zwłaszcza w obecnych czasach. Trzeba patrzeć całościowo, a jeśli ten związek ma jeszcze szanse się udać, to "własna satysfakcja z uczciwego postąpienia" nie jest warta rozwalenia tego.

Swoją przyszłą żonę poznałem gdy spotykałem się z jedną dziewczyną; nie było tam uczucia z mojej strony, była ona dla mnie po prostu plastrem po bolesnym zerwaniu; kilka razy usiłowałem to zakończyć, ale ona zawsze robiła tak skrajnie smutną minę że się łamałem. Gdy poznałem przyszłą żonę, to czułem że to laska z zupełnie innego świata, ale że nie była zbyt wylewna w czułościach, to złapały mnie wątpliwości, zerwałem. Zacząłem się ponownie spotykać z tą, którą jedynie lubiłem, ale czułem że to nie to. Wreszcie po niedługim czasie spotkałem się z przyszłą żoną i została moją dziewczyną, ale... z tą do której nic nie czułem oficjalnie zerwałem (hmmm... w zasadzie nigdy nie użyłem wobec niej słowa związek...) kilka dni później. A w międzyczasie była impreza, na której byliśmy razem i po której spaliśmy obok siebie. W nocy podkradła się i zrobiła to co laska zrobiła autorowi na owej nieszczęsnej imprezie, ale mimo to kilka dni później powiedziałem jej że to nie ma sensu.

Do czego zmierzam: względem tej laski do której nie czułem chemii przez całe lata miałem wyrzuty sumienia. Dziewczyna, z którą ostatecznie zaczęliśmy być parą tuż przed ową nieszczęsną imprezą pół roku później została moją narzeczoną, po zakończeniu studiów żoną. NIGDY już nawet się nie otarłem o coś co mogłoby być uznane za zdradę, a ona nie dość że (dziś tak to przynajmniej odczuwam) była miłością mojego życia, to dała mi moje (w sumie nasze, bo sama raczej też już kolejnego mieć nie będzie) jedyne dziecko, które kocham najbardziej na świecie i z którym mam świetny kontakt. Była bardzo zazdrosna i zaborcza, więc nie mam wątpliwości że gdybym jej wtedy zaraz po tej imprezie powiedział, to nie byłoby ciągu dalszego, a moje dziecko nigdy by nie przyszło na świat.  Dlatego ZDECYDOWANIE twierdzę że wybrałem lepsze rozwiązanie i nic nie zmieni mojego zdania, ABSOLUTNIE nie żałuję że zachowałem to dla siebie.

Dopóki żywota nie dokonasz, to nie możesz być pewien wink Ale życzę pomyślności

91

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

nic bym nie mówił, shit  happens...masz dobra nauczkę na przyszłość

92

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
..... napisał/a:

.... powinieneś zrobić to co najbardziej moralne - być szczerym. Milczenie w takiej sytuacji to kłamstwo.

Ten akapit jest fałszem. Złem. Egzorcysty tutaj trzeba.

93

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Gary napisał/a:
..... napisał/a:

.... powinieneś zrobić to co najbardziej moralne - być szczerym. Milczenie w takiej sytuacji to kłamstwo.

Ten akapit jest fałszem. Złem. Egzorcysty tutaj trzeba.

Gary, mędrcu big_smile Jak was tak kręci szybkie i impulsywne myślenie, aniżeli dojrzale odraczać gratyfikację, to droga wolna wink Tylko z szacunkiem, te wycieczki do egzorcysty zbędne wink

94 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2022-11-21 08:55:41)

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Przyszly_maz napisał/a:

Dopóki żywota nie dokonasz, to nie możesz być pewien wink Ale życzę pomyślności


W tym wypadku, ze względu na istnienie córki, JUŻ mogę być pewien.

Tym bardziej że życie nauczyło mnie że zostanie z gołą dupą i satysfakcją bycia uczciwym człowiekiem nie świadczy o mądrości i nie daje większego szczęścia.

95

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Nowe_otwarcie napisał/a:

zostanie z gołą dupą i satysfakcją bycia uczciwym człowiekiem nie świadczy o mądrości i nie daje większego szczęścia.

Prawda

96

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Przyszly_maz napisał/a:

Autorze:Nigdy w swoim życiu nie widziałem, żeby komuś coś uszło płazem bez ponoszenia konsekwencji. Konsekwencje wracały natychmiastowo albo nawet po 30 latach.

A ja widziałem.
Każda sytuacja choć podobna jest inna.

97

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
maku2 napisał/a:
Przyszly_maz napisał/a:

Autorze:Nigdy w swoim życiu nie widziałem, żeby komuś coś uszło płazem bez ponoszenia konsekwencji. Konsekwencje wracały natychmiastowo albo nawet po 30 latach.

A ja widziałem.
Każda sytuacja choć podobna jest inna.

A wiesz dlaczego? Bo według tych osób, one nie zrobiły nic złego , nie widzą swojej winy, myślą coś w stylu: odnalazłem swoje szczeście bo moj związek nie był do końca satysfakcjonujący, dopiero z nową osobą wiem, ze żyję (nie pisze tu o przypadku Autora). Takie osoby nie spotka ani kara ani kosekwencje, bo one naprawde czują, ze postąpiły właściwie.

Konsekwencje przyjdą do tych, co wiedzieli, ze umyślnie zrobili coś żle, kogoś skrzywdzili i mają wyrzuty sumienia,

A ci, którzy tych wyrzutów sumienia nie mieli będą żyli jak pączki w maśle,

98

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

wyrzutów sumienia nie będą mieli tylko psychopaci. jak rozmaiwamy o "normalnych" ludziach to nawet jak to będzie wyglądać że są jak pączki, w środku może ich zjadać. i ja wierzę że ich zjada. nawet jeśli nie od razu to przyjdzie taki moment.

99

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
rossanka napisał/a:
maku2 napisał/a:
Przyszly_maz napisał/a:

Autorze:Nigdy w swoim życiu nie widziałem, żeby komuś coś uszło płazem bez ponoszenia konsekwencji. Konsekwencje wracały natychmiastowo albo nawet po 30 latach.

A ja widziałem.
Każda sytuacja choć podobna jest inna.

A wiesz dlaczego? Bo według tych osób, one nie zrobiły nic złego , nie widzą swojej winy, myślą coś w stylu: odnalazłem swoje szczeście bo moj związek nie był do końca satysfakcjonujący, dopiero z nową osobą wiem, ze żyję (nie pisze tu o przypadku Autora). Takie osoby nie spotka ani kara ani kosekwencje, bo one naprawde czują, ze postąpiły właściwie.

Konsekwencje przyjdą do tych, co wiedzieli, ze umyślnie zrobili coś żle, kogoś skrzywdzili i mają wyrzuty sumienia,

A ci, którzy tych wyrzutów sumienia nie mieli będą żyli jak pączki w maśle,

Nie Ross. Właśnie dla tych, którym raz się to zdarzyło i którzy zdają sobie sprawę z tego że to był wielki błąd i tego nie powtórzą wyrzuty sumienia są najczęściej wystarczającą karą. Masz rację że nie mają ich ci, którzy sobie to relatywizują ("w delgacji - nie zdrada, po pijaku - nie zdrada...") i tacy będą to dalej robić; natomiast ci pierwsi nie zasługują na karę niewspółmierną do winy, a ta druga strona może nie być dość rozsądna (w danej chwili lub w ogóle) by mądrze podejść do tej sytuacji.

100

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:
maku2 napisał/a:

A ja widziałem.
Każda sytuacja choć podobna jest inna.

A wiesz dlaczego? Bo według tych osób, one nie zrobiły nic złego , nie widzą swojej winy, myślą coś w stylu: odnalazłem swoje szczeście bo moj związek nie był do końca satysfakcjonujący, dopiero z nową osobą wiem, ze żyję (nie pisze tu o przypadku Autora). Takie osoby nie spotka ani kara ani kosekwencje, bo one naprawde czują, ze postąpiły właściwie.

Konsekwencje przyjdą do tych, co wiedzieli, ze umyślnie zrobili coś żle, kogoś skrzywdzili i mają wyrzuty sumienia,

A ci, którzy tych wyrzutów sumienia nie mieli będą żyli jak pączki w maśle,

Nie Ross. Właśnie dla tych, którym raz się to zdarzyło i którzy zdają sobie sprawę z tego że to był wielki błąd i tego nie powtórzą wyrzuty sumienia są najczęściej wystarczającą karą. Masz rację że nie mają ich ci, którzy sobie to relatywizują ("w delgacji - nie zdrada, po pijaku - nie zdrada...") i tacy będą to dalej robić; natomiast ci pierwsi nie zasługują na karę niewspółmierną do winy, a ta druga strona może nie być dość rozsądna (w danej chwili lub w ogóle) by mądrze podejść do tej sytuacji.

Nie o to mi chodziło. Ktoś pisał o karze, karmie.
Widze z obserwacji to tak, ze jak np ktoś zdradza, ale podskórnie ma moralniaka, to później on jest w przyszłości zdradzany, albo wydarza mu się cos niedobrego, choroba, utrata posady - coś, co jest dla niego ciosem.

A jak ktoś zdradza, odchodzi ale ma poczucie, ze poprawiło mu się życie, bo nowa osoba to ta właściwa, że z nią jest szczęśliwy, pobierają sie i mają dzieci (tak w skrócie), to jego kara nie spotyka, bo on nie widzi swojej winy. On powie - tak zdradzałem partnera, ale i tak nam się nie układało, związek dobrze,, ze sie rozpadł bo teraz mam lepszy i dopiero wiem, że żyję. On akary nie poniesie, ani nie będzie miał wyrzutów sumienia, bo jest przekonany, ze zrobił dobrze.

101

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
rossanka napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:

A wiesz dlaczego? Bo według tych osób, one nie zrobiły nic złego , nie widzą swojej winy, myślą coś w stylu: odnalazłem swoje szczeście bo moj związek nie był do końca satysfakcjonujący, dopiero z nową osobą wiem, ze żyję (nie pisze tu o przypadku Autora). Takie osoby nie spotka ani kara ani kosekwencje, bo one naprawde czują, ze postąpiły właściwie.

Konsekwencje przyjdą do tych, co wiedzieli, ze umyślnie zrobili coś żle, kogoś skrzywdzili i mają wyrzuty sumienia,

A ci, którzy tych wyrzutów sumienia nie mieli będą żyli jak pączki w maśle,

Nie Ross. Właśnie dla tych, którym raz się to zdarzyło i którzy zdają sobie sprawę z tego że to był wielki błąd i tego nie powtórzą wyrzuty sumienia są najczęściej wystarczającą karą. Masz rację że nie mają ich ci, którzy sobie to relatywizują ("w delgacji - nie zdrada, po pijaku - nie zdrada...") i tacy będą to dalej robić; natomiast ci pierwsi nie zasługują na karę niewspółmierną do winy, a ta druga strona może nie być dość rozsądna (w danej chwili lub w ogóle) by mądrze podejść do tej sytuacji.

Nie o to mi chodziło. Ktoś pisał o karze, karmie.
Widze z obserwacji to tak, ze jak np ktoś zdradza, ale podskórnie ma moralniaka, to później on jest w przyszłości zdradzany, albo wydarza mu się cos niedobrego, choroba, utrata posady - coś, co jest dla niego ciosem.

A jak ktoś zdradza, odchodzi ale ma poczucie, ze poprawiło mu się życie, bo nowa osoba to ta właściwa, że z nią jest szczęśliwy, pobierają sie i mają dzieci (tak w skrócie), to jego kara nie spotyka, bo on nie widzi swojej winy. On powie - tak zdradzałem partnera, ale i tak nam się nie układało, związek dobrze,, ze sie rozpadł bo teraz mam lepszy i dopiero wiem, że żyję. On akary nie poniesie, ani nie będzie miał wyrzutów sumienia, bo jest przekonany, ze zrobił dobrze.

Jakieś dziwne teorie tworzysz; wynika z nich że ten kogo kto ma sumienie i kogo ono dręczy, sam ściąga na siebie karę na zasadzie "oko za oko, ząb za ząb"; człowiek pozbawiony sumienia unika kary, bo jest nieczułym ch...em big_smile

102

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
rossanka napisał/a:

Konsekwencje przyjdą do tych, co wiedzieli, ze umyślnie zrobili coś źle, kogoś skrzywdzili i mają wyrzuty sumienia,

rossanka napisał/a:

Nie o to mi chodziło. Ktoś pisał o karze, karmie.
Widze z obserwacji to tak, ze jak np ktoś zdradza, ale podskórnie ma moralniaka, to później on jest w przyszłości zdradzany, albo wydarza mu się cos niedobrego, choroba, utrata posady - coś, co jest dla niego ciosem.

Nie. To nie działa na zasadzie jakiejś karmy - zrobiłeś źle to odpowiesz.
Odpowiedzą gdy się wyda a nie zawsze musi się wydać.
Ktoś kto zdradził nie musi być w przyszłości zdradzony, nie musi zachorować, stracić interesu i siedem plag Egipskich - to tak niestety nie działa, a szkoda.

103

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Nie Ross. Właśnie dla tych, którym raz się to zdarzyło i którzy zdają sobie sprawę z tego że to był wielki błąd i tego nie powtórzą wyrzuty sumienia są najczęściej wystarczającą karą. Masz rację że nie mają ich ci, którzy sobie to relatywizują ("w delgacji - nie zdrada, po pijaku - nie zdrada...") i tacy będą to dalej robić; natomiast ci pierwsi nie zasługują na karę niewspółmierną do winy, a ta druga strona może nie być dość rozsądna (w danej chwili lub w ogóle) by mądrze podejść do tej sytuacji.

Nie o to mi chodziło. Ktoś pisał o karze, karmie.
Widze z obserwacji to tak, ze jak np ktoś zdradza, ale podskórnie ma moralniaka, to później on jest w przyszłości zdradzany, albo wydarza mu się cos niedobrego, choroba, utrata posady - coś, co jest dla niego ciosem.

A jak ktoś zdradza, odchodzi ale ma poczucie, ze poprawiło mu się życie, bo nowa osoba to ta właściwa, że z nią jest szczęśliwy, pobierają sie i mają dzieci (tak w skrócie), to jego kara nie spotyka, bo on nie widzi swojej winy. On powie - tak zdradzałem partnera, ale i tak nam się nie układało, związek dobrze,, ze sie rozpadł bo teraz mam lepszy i dopiero wiem, że żyję. On akary nie poniesie, ani nie będzie miał wyrzutów sumienia, bo jest przekonany, ze zrobił dobrze.

Jakieś dziwne teorie tworzysz; wynika z nich że ten kogo kto ma sumienie i kogo ono dręczy, sam ściąga na siebie karę na zasadzie "oko za oko, ząb za ząb"; człowiek pozbawiony sumienia unika kary, bo jest nieczułym ch...em big_smile

To nie ja, to obserwacje.
Ten, którego gryzie sumienie, potem spotyka go kara.
A ten, który nie widzial niż złego w swoim postępowaniu, żyje sobie w najlepsze i ma kepiej niż kiedyś. Nie masz takich osób?

104

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
maku2 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Konsekwencje przyjdą do tych, co wiedzieli, ze umyślnie zrobili coś źle, kogoś skrzywdzili i mają wyrzuty sumienia,

rossanka napisał/a:

Nie o to mi chodziło. Ktoś pisał o karze, karmie.
Widze z obserwacji to tak, ze jak np ktoś zdradza, ale podskórnie ma moralniaka, to później on jest w przyszłości zdradzany, albo wydarza mu się cos niedobrego, choroba, utrata posady - coś, co jest dla niego ciosem.

Nie. To nie działa na zasadzie jakiejś karmy - zrobiłeś źle to odpowiesz.
Odpowiedzą gdy się wyda a nie zawsze musi się wydać.
Ktoś kto zdradził nie musi być w przyszłości zdradzony, nie musi zachorować, stracić interesu i siedem plag Egipskich - to tak niestety nie działa, a szkoda.

Zależy.  Bo jak go drudzy sumienie, wie że źle robił, ma moralniaka  to w przyszłości albo właśnie sam będzie zdradzony, albo niwy związek okaże się kompletną klapą, albo coś jeszcze złego się stanie.
Zobacz ile tu wątków, że np on ją zostawił dla innej, wcześniej romansował,  i zaraz z nową wije sobie gniazdko. Nie ma wyrzutów, że w chwili słabości zdradził żonę, żałuje tego, tylko tłumaczy, że w związku był nieszczęśliwy, stłamszony, albo, że to nie było to. I zaraz jest w kolejnym i to zadowolony.

105

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
rossanka napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie o to mi chodziło. Ktoś pisał o karze, karmie.
Widze z obserwacji to tak, ze jak np ktoś zdradza, ale podskórnie ma moralniaka, to później on jest w przyszłości zdradzany, albo wydarza mu się cos niedobrego, choroba, utrata posady - coś, co jest dla niego ciosem.

A jak ktoś zdradza, odchodzi ale ma poczucie, ze poprawiło mu się życie, bo nowa osoba to ta właściwa, że z nią jest szczęśliwy, pobierają sie i mają dzieci (tak w skrócie), to jego kara nie spotyka, bo on nie widzi swojej winy. On powie - tak zdradzałem partnera, ale i tak nam się nie układało, związek dobrze,, ze sie rozpadł bo teraz mam lepszy i dopiero wiem, że żyję. On akary nie poniesie, ani nie będzie miał wyrzutów sumienia, bo jest przekonany, ze zrobił dobrze.

Jakieś dziwne teorie tworzysz; wynika z nich że ten kogo kto ma sumienie i kogo ono dręczy, sam ściąga na siebie karę na zasadzie "oko za oko, ząb za ząb"; człowiek pozbawiony sumienia unika kary, bo jest nieczułym ch...em big_smile

To nie ja, to obserwacje.
Ten, którego gryzie sumienie, potem spotyka go kara.
A ten, który nie widzial niż złego w swoim postępowaniu, żyje sobie w najlepsze i ma kepiej niż kiedyś. Nie masz takich osób?

Zawsze podejrzewałem że sk...syny mają lepsze, wygodniejsze życie i wyżej dochodzą big_smile

106

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Nowe_otwarcie napisał/a:

Zawsze podejrzewałem że sk...syny mają lepsze, wygodniejsze życie i wyżej dochodzą big_smile

Bo tak jest.
Nie bez powodu mówi się ,ze nie ma dobrych uczynków bez kary.

107

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

nie do końca się z Wami zgadzam. owszem, Ci ludzie na najwyższych stanowiskach w korpo to są często ch**, mają dużo hajsu i jakieś wygodne życie, ale a) nie zawsze i b) czy to oznacza bycie szczęśliwym?

bo o nie chodzi o karmę czy karę, ale konsekwencje swoich wyborów. taka zdrada - jeśli ktoś zdrdził to znaczy że miał jakieś braki. jeśli nad nimi się nie pochyli to będzie popełniał te same błędy i albo zdradzał będzie cały czas i zsotanie w końcu sam - bez miłości, przyjaźni bo po co komu przyjaźnić się ze zdrajcą albo np. ucieknie nie w zdradę a w alkohol czy hazard czy coś innego i również wszystko straci. wiec wg mnie bez pracy nad sobą i zmiany siebie, kiedyś poniesie konseknwecje swoich czynów. nawet jeśli tego nie będzie widać.
tak samo z tymi ch** z korpo - jeśli doszli do stanowiska poprzez czynienie zła to nie będą mieć ŻADNEJ wartościowej relacji w życiu. zostają tylko z kasą. o ile - bo ilu znam dyrektorów zarabiających po 50K, ale kredyty mają idące w miliony. i taka Pani Dyrektor żyje w ogromym stresie, oczywiśćie na własne życzenie, ale jak straci pracę to ma pozamiatane.
to nie są dobre życia.

108

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
anna.zakochana napisał/a:

nie do końca się z Wami zgadzam. owszem, Ci ludzie na najwyższych stanowiskach w korpo to są często ch**, mają dużo hajsu i jakieś wygodne życie, ale a) nie zawsze i b) czy to oznacza bycie szczęśliwym?

bo o nie chodzi o karmę czy karę, ale konsekwencje swoich wyborów. taka zdrada - jeśli ktoś zdrdził to znaczy że miał jakieś braki. jeśli nad nimi się nie pochyli to będzie popełniał te same błędy i albo zdradzał będzie cały czas i zsotanie w końcu sam - bez miłości, przyjaźni bo po co komu przyjaźnić się ze zdrajcą albo np. ucieknie nie w zdradę a w alkohol czy hazard czy coś innego i również wszystko straci. wiec wg mnie bez pracy nad sobą i zmiany siebie, kiedyś poniesie konseknwecje swoich czynów. nawet jeśli tego nie będzie widać.
tak samo z tymi ch** z korpo - jeśli doszli do stanowiska poprzez czynienie zła to nie będą mieć ŻADNEJ wartościowej relacji w życiu. zostają tylko z kasą. o ile - bo ilu znam dyrektorów zarabiających po 50K, ale kredyty mają idące w miliony. i taka Pani Dyrektor żyje w ogromym stresie, oczywiśćie na własne życzenie, ale jak straci pracę to ma pozamiatane.
to nie są dobre życia.

Zgadzam sie z tobą.
Problemem jest jednak to że bez samoświadomości nie ma możliwości poprawy.
a niestety wielu ludzi wine widzi wszędzie,tylko nie w sobie.
Taki zdrajca,który zdradził swoja żonę,on w wielu przypadkach będzie twierdził że to ta żona wręcz go zmusiła to zdrady,ze to nie on jest winny,tylko ta zona,no bo przecież jak by była dobra, to by nie zdradził,i inne bzdury.

109

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Szeptuch napisał/a:

Zgadzam sie z tobą.
Problemem jest jednak to że bez samoświadomości nie ma możliwości poprawy.
a niestety wielu ludzi wine widzi wszędzie,tylko nie w sobie.
Taki zdrajca,który zdradził swoja żonę,on w wielu przypadkach będzie twierdził że to ta żona wręcz go zmusiła to zdrady,ze to nie on jest winny,tylko ta zona,no bo przecież jak by była dobra, to by nie zdradził,i inne bzdury.

Szeptuch, takie zdarzenie nie ma w zasadzie nigdy jedenj prostej przyczyny, leżącej tylko po jednej stronie. To kumulacja, która (jak zbyt duża ilość składników w garnku) w końcu wykipi gdy się garnek za mocno podgrzeje.

Tak szerzej (nie jedynie przez pryzmat tej sytuacji) to dlatego też m.in. nie ma co też i szukać całej winy za wszystko w sobie, bo tak jak nie ma praktycznie nigdy strony całkiem niewinnej, tak samo i prawie zawsze każde takie zdarzenie ma wielu ojców. Tak samo też likwidacja jednej przyczyny nie uzdrowi całkowicie sytuacji, bo zyskamy jedynie to że garnek jeszcze TYM RAZEM nie wykipi, ale kwasy (inne) pozostaną.

Tak samo w końcu bezsensem jest w każdym takim wypadku pieprzenie że ktoś czegoś "nie przepracował", bo to też podobny (jak nie wręcz ten sam) kretynizm jak w wypadku obwiniania siebie i tylko siebie za wszystko. Można starać się nie powtórzyć swoich błędów, ale człowiek ma pełne prawo czuć żal i gniew (i nawet chęć odpłaty) za zło, które przyszło z zewnątrz, które JEMU wyrządzono.

110

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Nowe_otwarcie napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Zgadzam sie z tobą.
Problemem jest jednak to że bez samoświadomości nie ma możliwości poprawy.
a niestety wielu ludzi wine widzi wszędzie,tylko nie w sobie.
Taki zdrajca,który zdradził swoja żonę,on w wielu przypadkach będzie twierdził że to ta żona wręcz go zmusiła to zdrady,ze to nie on jest winny,tylko ta zona,no bo przecież jak by była dobra, to by nie zdradził,i inne bzdury.

Szeptuch, takie zdarzenie nie ma w zasadzie nigdy jedenj prostej przyczyny, leżącej tylko po jednej stronie. To kumulacja, która (jak zbyt duża ilość składników w garnku) w końcu wykipi gdy się garnek za mocno podgrzeje.

Tak szerzej (nie jedynie przez pryzmat tej sytuacji) to dlatego też m.in. nie ma co też i szukać całej winy za wszystko w sobie, bo tak jak nie ma praktycznie nigdy strony całkiem niewinnej, tak samo i prawie zawsze każde takie zdarzenie ma wielu ojców. Tak samo też likwidacja jednej przyczyny nie uzdrowi całkowicie sytuacji, bo zyskamy jedynie to że garnek jeszcze TYM RAZEM nie wykipi, ale kwasy (inne) pozostaną.

Tak samo w końcu bezsensem jest w każdym takim wypadku pieprzenie że ktoś czegoś "nie przepracował", bo to też podobny (jak nie wręcz ten sam) kretynizm jak w wypadku obwiniania siebie i tylko siebie za wszystko. Można starać się nie powtórzyć swoich błędów, ale człowiek ma pełne prawo czuć żal i gniew (i nawet chęć odpłaty) za zło, które przyszło z zewnątrz, które JEMU wyrządzono.

Widzisz,ja bardzo nie lubię relatywizmu.
Masz racje, w swoim poście, ale moim zdaniem przypisujesz to do złej sytuacji.
Tak,zgadzam sie z tobą ze nie możemy obwiniać sie za wszystko co NAS spotkało, bo na wiele czynników nie mamy wpływu.
Natomiast zdrada jest zawsze naszym WYBOREM, to MY o tym decydujemy,czy kogoś zdradzimy czy nie.
A nikt nie ma do tego prawa, i pod żadnym pozorem.
To my ponosimy 100% winy za to że zdradziliśmy swojego partnera.
Fakt związek może się rozpadać z winy obydwu stron, ale decyzje o zdradzie podejmujemy my.

111 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-11-22 14:54:18)

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Szeptuch napisał/a:

Fakt związek może się rozpadać z winy obydwu stron, ale decyzje o zdradzie podejmujemy my.

Szeptuch, Ty nie zaprzeczasz relatywizmowi tylko determinizmowi, na ktorym bazuje cala nauka.

Twoja deklaracja (bo nie uargumentowales jej) oznacza, ze:
Suma wplywow otoczenia w przeszlosci + wplyw obecny != obecna reakcja.

Deklarujesz, ze czlowiek moze wybrac sobie swoja reakcje niezaleznie od sumy wplywow z zewnatrz.

Co za tym idzie propagujesz stanowisko, ze wolna wola istnieje.
To byloby OK gdybys mial jakies argumenty za tym. Masz?

Bo (pierwszy z brzegu) fakt, ze kolejnosc przedmiotow na polkach sklepowych wplywa na produkty, ktore ludzie kupuja zdaje sie byc silna kontradykcja do tego, ze mamy 100% wplywu na nasze decyzje.

112 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2022-11-23 10:02:04)

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Szeptuch napisał/a:


Widzisz,ja bardzo nie lubię relatywizmu.
Masz racje, w swoim poście, ale moim zdaniem przypisujesz to do złej sytuacji.
Tak,zgadzam sie z tobą ze nie możemy obwiniać sie za wszystko co NAS spotkało, bo na wiele czynników nie mamy wpływu.
Natomiast zdrada jest zawsze naszym WYBOREM, to MY o tym decydujemy,czy kogoś zdradzimy czy nie.
A nikt nie ma do tego prawa, i pod żadnym pozorem.
To my ponosimy 100% winy za to że zdradziliśmy swojego partnera.
Fakt związek może się rozpadać z winy obydwu stron, ale decyzje o zdradzie podejmujemy my.

Masz rację, dlatego na wstępie dałem "tak szerzej", bo nie tyle chodziło mi o kwestię zdrady (gdzie do samego końca wszystkie guziki są pod kontrolą tego który zdradza i on w każdej chwili może podjąć decyzję o niewciskaniu któregoś z guzików); faktycznie, bardziej mi chodziło o to często pojawiające się pie...olenie o "nieprzepracowaniu jakichś traum", o samorozwoju, które to pie..olenie między wierszami każe szukać całej winy w sobie za to co się spieprzyło, a to zdecydowanie błędne podejście. Owszem, CZĘŚĆ winy praktycznie zawsze leży po naszej stronie, ale tylko CZĘŚĆ! I najczęściej się pieprzy gdy następuje kumulacja czynników różnego pochodzenia.

A jeśli chodzi o zdradę, to chyba już zauważyłeś jaki mam do niej stosunek i że ten stosunek jest jednoznacznie negatywny. Czym innym jednak jest jednoznaczne potępienie zdrady (i to w każdych warunkach), a czym innym kwestia tego że JEDNA przewina powinna przekreślić na coś mimo wszystko tak trwałego i czasochłonnego jak kilkuletni związek, który już wszedł w fazę przedślubną.

113

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Nowe_otwarcie napisał/a:
Szeptuch napisał/a:


Widzisz,ja bardzo nie lubię relatywizmu.
Masz racje, w swoim poście, ale moim zdaniem przypisujesz to do złej sytuacji.
Tak,zgadzam sie z tobą ze nie możemy obwiniać sie za wszystko co NAS spotkało, bo na wiele czynników nie mamy wpływu.
Natomiast zdrada jest zawsze naszym WYBOREM, to MY o tym decydujemy,czy kogoś zdradzimy czy nie.
A nikt nie ma do tego prawa, i pod żadnym pozorem.
To my ponosimy 100% winy za to że zdradziliśmy swojego partnera.
Fakt związek może się rozpadać z winy obydwu stron, ale decyzje o zdradzie podejmujemy my.

Masz rację, dlatego na wstępie dałem "tak szerzej", bo nie tyle chodziło mi o kwestię zdrady (gdzie do samego końca wszystkie guziki są pod kontrolą tego który zdradza i on w każdej chwili może podjąć decyzję o niewciskaniu któregoś z guzików); faktycznie, bardziej mi chodziło o to często pojawiające się pie...olenie o "nieprzepracowaniu jakichś traum", o samorozwoju, które to pie..olenie między wierszami każe szukać całej winy w sobie za to co się spieprzyło, a to zdecydowanie błędne podejście. Owszem, CZĘŚĆ winy praktycznie zawsze leży po naszej stronie, ale tylko CZĘŚĆ! I najczęściej się pieprzy gdy następuje kumulacja czynników różnego pochodzenia.

A jeśli chodzi o zdradę, to chyba już zauważyłeś jaki mam do niej stosunek i że ten stosunek jest jednoznacznie negatywny. Czym innym jednak jest jednoznaczne potępienie zdrady (i to w każdych warunkach), a czym innym kwestia tego że JEDNA przewina powinna przekreślić na coś mimo wszystko tak trwałego i czasochłonnego jak kilkuletni związek, który już wszedł w fazę przedślubną.

Jak najbardziej sie zgadzam,samo biczowanie nigdy nie przynosi nic dobrego.
Jedno nas rożni, ja uważam że zdrada właśnie przekreśla wszystko co sie razem stworzyło.

114

Odp: Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie
Szeptuch napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Szeptuch napisał/a:


Widzisz,ja bardzo nie lubię relatywizmu.
Masz racje, w swoim poście, ale moim zdaniem przypisujesz to do złej sytuacji.
Tak,zgadzam sie z tobą ze nie możemy obwiniać sie za wszystko co NAS spotkało, bo na wiele czynników nie mamy wpływu.
Natomiast zdrada jest zawsze naszym WYBOREM, to MY o tym decydujemy,czy kogoś zdradzimy czy nie.
A nikt nie ma do tego prawa, i pod żadnym pozorem.
To my ponosimy 100% winy za to że zdradziliśmy swojego partnera.
Fakt związek może się rozpadać z winy obydwu stron, ale decyzje o zdradzie podejmujemy my.

Masz rację, dlatego na wstępie dałem "tak szerzej", bo nie tyle chodziło mi o kwestię zdrady (gdzie do samego końca wszystkie guziki są pod kontrolą tego który zdradza i on w każdej chwili może podjąć decyzję o niewciskaniu któregoś z guzików); faktycznie, bardziej mi chodziło o to często pojawiające się pie...olenie o "nieprzepracowaniu jakichś traum", o samorozwoju, które to pie..olenie między wierszami każe szukać całej winy w sobie za to co się spieprzyło, a to zdecydowanie błędne podejście. Owszem, CZĘŚĆ winy praktycznie zawsze leży po naszej stronie, ale tylko CZĘŚĆ! I najczęściej się pieprzy gdy następuje kumulacja czynników różnego pochodzenia.

A jeśli chodzi o zdradę, to chyba już zauważyłeś jaki mam do niej stosunek i że ten stosunek jest jednoznacznie negatywny. Czym innym jednak jest jednoznaczne potępienie zdrady (i to w każdych warunkach), a czym innym kwestia tego że JEDNA przewina powinna przekreślić na coś mimo wszystko tak trwałego i czasochłonnego jak kilkuletni związek, który już wszedł w fazę przedślubną.

Jak najbardziej sie zgadzam,samo biczowanie nigdy nie przynosi nic dobrego.
Jedno nas rożni, ja uważam że zdrada właśnie przekreśla wszystko co sie razem stworzyło.

Ja z kolei wierzę że jedno przewinienie nie musi przekreślać wszystkiego.

https://www.youtube.com/watch?v=r7jQvyN572U

Posty [ 66 do 114 z 114 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Prawda na mój temat zrujnuje nasze życie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024