Autorko, masz świadomość, że facet czuje się teraz jak szczur schwytany w pułapkę? Ma świadomość, że "zdobycz" wymyka mu się z rąk, więc będzie się chwytał desperacko wszystkiego, aby Ciebie zatrzymać? Obwiam się, że bez twardego odp**ol się ani tupnięcia nogą może się skończyć na nękaniu czy uporczywym nachodzeniu a wtedy już będzie sprawa przebiegać dużo ostrzej..
196 2022-09-08 17:05:55 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-09-08 17:06:10)
Nie bagienni_k on wie, że ma ją w garści, w niewoli. On ją zna, stąd naciska, żeby cel osiągnąć. Według niego ona pęknie, bo zawsze jego kłamstwa tak ładnie połykała, z zachwytem lub z taką śmieszną zdziwioną minką (jakie to było dla niego urocze ). A co jest celem? Jego wygrana, bo on zawsze wygrywa. Prędzej czy później. A o.n.l.s nie może pozwolić chociaż na cień jego wygranej, musi być gotowa, bo jedno tupnięcie nie pomoże. On będzie wiedział, że to tylko tupnięcie małej dziewczynki. Trzeba się przygotować na ciągłe i długotrwałe powtarzanie tego samego tekstu: "nie jestem zainteresowana, nie kocham Cię, nie wrócę do Ciebie, nie spotkam się z Tobą". Tekst wymyśli sobie już sama Autorka i będzie musiała go wiele razy powtórzyć. Musi być na to gotowa. Tylko, że najpierw musi uwierzyć. Bo ona wie, ale nie wierzy.
Mierze siły na zamiary. Nie mam tej pewności co Wy, że na spokojne będę mu w stanie powiedzieć żeby się od*ierdolił. Moje uczucie nie było (nie jest) udawane, co prawda obiekt westchnień był iluzją, ale to jeszcze za bardzo boli. On mnie poznał, wie co mówić czy co robić, a ja jeszcze nie panuje nad sobą, nie panuje nad płaczem, złością... i taka ja miałabym mu wychlipać, że nie chce z nim być, na pewno od razu by się odczepił...
Skoro tak naprawdę go nie znam to zakładam, że może zrobić wszystko co najgorsze, najpodlejsze co mu wpadnie do tego zgniłego łba. Na dzisiaj za duże ryzyko jak dla mnie. Na dzisiaj siły na unikanie go mi tylko wystarcza.
Warto, byśmy (użytkownicy forum) pamiętali to, co autorka o sobie napisała.
Na przekraczanie własnych ograniczeń (może) przyjdzie czas. Koniecznym jest jednak uświadomienie sobie własnej siły.
Skąd brać siłę i energię? Z uczuć ukrywanych pod rozpaczą, żalem, smutkiem.
Każdy ma swoje tempo.
199 2022-09-08 18:06:28 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-09-08 18:09:17)
Ever Ty czarownico
Szaro mi bo... może tak miało być, bo może nie zasłużyłam sobie na szczere uczucie, bo może ktoś taki jak ja nie zasługuje na „zielonkawe” życie... ble
Ja wiem, że to nie prawda, że teraz w dołku wszystkie moje wady (prawdziwe czy te wymyślone) są wielkości Himalajów. Ja to wiem, ale i takie myśli mnie nachodzą.
Smutno bo... kurczę ja naprawdę myślałam, że to ten (o gorzka naiwności). Nam (sorry mi) było dobrze, tak cholernie dobrze. Niech to szlak, znowu ryczę...
200 2022-09-08 18:32:23 Ostatnio edytowany przez Elektryczna84 (2022-09-08 18:34:16)
Jeśli mogę dać Ci radę to proponuję podejść do tego tylko w jeden sposób - moment kiedy odkryłas z kim jesteś naprawdę powinien być momentem kiedy On umarł dla Ciebie. Cieszę się, że nie winisz się za zdrady, że nie poszło Ci po samoocenie. Są ludzie, którzy zawsze będą kochać bardziej siebie i swoje potrzeby, wizje. Są ludzie, którzy muszą tak dowartościować się, bo nie doceniają faktu, że mogą przeglądać się w oczach Ukochanej. Nie jest nigdy winna ta, która pokocha takiego jegomościa. Nic nam nie brakuje, jesteśmy sobą zawsze warte miłości. Nigdy w to nie watp.
Ever Ty czarownico
.
Nooo jestem obecna, tak jak pozostałe czarownice, na tym Twoim sabacie, więc chyba masz rację . Potwierdzam. Emotka nr 4
Szaro mi bo... może tak miało być, bo może nie zasłużyłam sobie na szczere uczucie, bo może ktoś taki jak ja nie zasługuje na „zielonkawe” życie... ble.
Wiem dlaczego tak mówisz, a Ty wiesz też o tym, że to nie jest prawda, bo za Tobą stoi gromada ludzi i Ci kibicuje o.n.l.s.. Dlaczego? Jak myślisz? Bo wszyscy czujemy, ze jesteś tego WARTA właśnie.
Ja wiem, że to nie prawda, że teraz w dołku wszystkie moje wady (prawdziwe czy te wymyślone) są wielkości Himalajów. Ja to wiem, ale i takie myśli mnie nachodzą. .
No i cieszę się, że nam to zdradziłaś, bo nie musisz udawać i tworzyć nieistniejącej rzeczywistości. To już masz za sobą, to jest przeszłość.
Smutno bo... kurczę ja naprawdę myślałam, że to ten (o gorzka naiwności). Nam (sorry mi) było dobrze, tak cholernie dobrze. Niech to szlak, znowu ryczę...
Po pierwsze, daj nochala i smarknij ładnie, ale kilka razy. Mocno! Po drugie nie ma czegoś takiego jak "TOTEN" - TOTENY nie istnieją, chyba, ze przyjmiemy, że jest ich więcej niż jeden, ale wtedy mamy "TOCI". Po trzecie WAM było dobrze, jemu zapewniam, że IDEALNIE. A dlaczego? Już tłumaczę: takie... "przypadki" jak ten p.g. wyszukują w społeczeństwie jednostek szczególnych. Ich cechy możesz sobie doczytać w "Moich Dwóch Głowach", ale głównie zasadza się to w kategoriach:
1. mądra, inteligentna - a po co? przecież się szybciej zorientuje! Otóż dlatego, że jak się taką uda oszukać, to "WOW jestem jaki? ZAJEBISTY! I na pewno lepszy od niej, bo drażni mnie, że jest ode mnie mądrzejsza i bardziej inteligentna. Nikt nie może być mądrzejszy. Zazdroszczę mądrzejszym".
2. wrażliwa, empatyczna - "no jak jej powiem, że ten czy tamten każe mi w robocie siedzieć w weekendy i zrobię odpowiednią minę, to mi jeszcze kanapki zrobi i herbatę w termosie . Czyli akceptuje moje wybryki
. Jakby. Kocham jej nieświadomość. To takie słodkie
. No niestety Słonko, jesteś ode mnie gorsza. Empaci i wrażliwcy, to naiwniacy
"
3. mająca braki z dzieciństwa, patologie w domach - "ta to się będzie mnie kurczowo trzymać, bo za wszelką cenę będzie chciała, żeby się udało. Niezależnie co powiem. Albo nawet jak coś wyjdzie na światło dzienne, to przecież powiem, że tamta mnie wredna wkręciła, albo, że sam mam braki w rodzinie, albo ciężko choruję na nimfomanię, mam raka i tak odreagowuję, coś łyknie na pewno, bo ja znam się na dobrych teatrach i gadać też potrafię. Łyknie i jeszcze się obliże i przeprosi, że śmiała coś odkryć"
Tacy "ludzie" dzielą innych ludzi na dwie kategorie: ofiary lub wrogowie. Innych postaci w jego grze nie ma.
I teraz Elektryczna84 przypomniała mi taką moją wizualizację fajną. Trzeba gościa pogrzebać (najlepiej 6 stóp nie ziemi, tylko żelbetonu) nie tylko jako Twojego exa, ale jako "człowieka". Potem należy się udać na ten świeży grób i oddać na niego mocz lub inne dowolnie wybrane procesy fizjologiczne . Można jeszcze odwiedzać przez pewien czas i się trochę ponaśmiewać.
P.S. Czy masz poczucie niesprawiedliwości? Czy czujesz potrzebę zemsty? Żeby mu się nóżka powinęła na jakimś krawężniczku ? Jeśli tak, to jest dobry sposób, jedyny i najlepszy. Musisz być szczęśliwa - on tego nie zniesie, gwarantuje, że nie będzie spał po nocach, bo bez niego nie możesz być szczęśliwa, przecież on był i jest dla Ciebie Bogiem (no jak to?! Nie jest?!), a poza tym cały ten wizerunek mu się sypnie - i tyle pracy na marne. Miałam to "szczęście" poznać sekretne myśli takiego właśnie psychofaga
Farciara ze mnie
202 2022-09-08 21:04:52 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-09-08 21:47:50)
O.n.l.s, skasowałam, co było przed chwilą napisane, bo jeszcze raz przeczytałam Twojego pierwszego maila i znalazłam informację, która mnie interesowała.
Tak więc on wie, o co Ci chodzi, bo powiedziałaś mu w rozmowie telefonicznej, w której to oburzył się, czytasz jego prywatną korespondencję.
Dziewczyno, jeśli to Cię pocieszy, to spośród tych wszystkich jego kobiet Ty byłaś dla niego najważniejsza, gdyż to z Tobą mieszkał i żył na co dzień. Może on należy do jakiejś odmiany mormońskiej?
Powiedz dlaczego wstydzisz się pokazywać ludziom? Dlatego na głowę zakładasz kaptur, nosisz ciemne okulary i ubierasz się w za duże ciuchy? Wstydzisz się ludzi?
Dlaczego pijesz j to z powodu tego faceta?
203 2022-09-08 21:57:11 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-09-08 23:59:51)
Jedna rozmowa była, telefoniczna, tego samego dnia (tylko wieczorem) co dowiedziałam się o jego hobby. Nic mądrego, żądnych inteligentnych tekstów, tylko zwyczajne mu powiedziałam, że wszystko już wiem, że kłamał, zdradzał i że nas już nie ma. Może rozmowa by była dłuższa, ale zaczął wtedy piep*zyć o tych prywatnych sprawach i o jego wolności więc się rozłączyłam. Bo tej późniejszej „słuchanki” (ja nic nie mówiłam) nie liczę, nawet nie pamiętam co konkretnego mówił wtedy chciałam go posłuchać, jego głosu. W środę ucieczka, a w sobotę wyprowadzka i od tamtej pory go blokuje, a właściwie wszystkich nieznajomych blokuje.
Wie, że nie wrócę, przecież tak dobrze mnie zna, bo ja nie wrócę do niego. Nieważne co obieca, ile niby terapii przejdzie, do czego nie da mi wglądu, czego nie odblokuje ja nie wrócę. Dlaczego tak się upiera żeby znowu mnie mieć bo w jego mniemaniu zapewne przegrał... nie nas, swój wizerunek.
Do pewnych rzeczy dochodzę sama, męczę się przy tym piekielnie, a czasami jak czytam którąś z Was to wystarczy chwila i puzzle same wskakują na miejsce.
ten post już nie aktualny, ale Ulle dzięki za tamte pytania, kolejny klocek znalazł swoje miejsce
Jak napiszę, że pije po to by na razie móc jakoś żyć to trochę zabrzmi... eh prawdziwie, nie ma co się oszukiwać. A ukrywam się dlatego, że wydaje mi się, że wszyscy patrząc na mnie w jakiś magiczny sposób wiedzą co mnie spotkało i tak zwyczajnie wstydzę się tego jak teraz wyglądam, tak po babsku się wstydzę
Ever co do snu to tak naprawdę nie wiem czy to mi się śni czy moja wyobraźnia płata mi figle po nocy, chociaż czy wtedy też cały czas „widziałabym” to samo...
Spokojnie sobie leżę w ciemnym, cichym pokoju i wtedy wyrko mnie zaczyna wchłaniać jak bagno, później zmienia się w osuwisko, a ja dupskiem szoruje w dół... Próbuje się czegoś złapać, ale nie ma czego, wszystko czego dotykam jest jak no nie wiem... piasek. I nagle się budzę, zapalam lampkę i czuje jedynie ból w płucach, jakbym za długo oddech wstrzymywała. I tak siedzę w bezruchu... trochę straszne odczucie, niepokojące, no i tak naprawdę ciężko odpocząć.
Zawsze lubiłam mroczne klimaty w książkach czy filmach, ale to trochę za dużo.
Nigdy tak nie śniłam
Tak, kminki są trudne i bolesne i czasochłonne, bo myślenie boli, niestety, wręcz fizycznie. Ale ta robota nie pójdzie do śmietnika ani do szuflady, tylko zostanie elegancko zaimplementowana w życie i wyda smaczne owoce. Po to tu jesteśmy o.n.l.s. żeby Ci ten proces przyspieszyć, żeby dać Ci nadzieję na jutro, żeby powiedzieć Ci, że to co przeżywasz jest normalne i ok, albo żeby Cię czasem kopnąć w tyłek (chudy już ten tyłek, bo nie chciałbym połamać sobie moich palców u stóp ) lub też wygrzebać tego puzzla spod łóżka. Bo prawdziwy obraz tego co się w Twoim życiu wydarzyło, trzeba mieć i przez jakiś czas nosić zawsze przy sobie, jak ikonę, i w chwilach zwątpienia spojrzeć na niego i stwierdzić: "no tak.. oczywiście".
Co do tego, że teraz wyglądasz jak 7 nieszczęść, to nic dziwnego, bo przecież czujesz się jak 7 nieszczęść. A to, że się wstydzisz, to nie powinnaś, bo cierpisz teraz za kolejne dziewczyny, którym w przyszłości pomożesz w podobnej sytuacji. Bo pomożesz. A jak nie chcesz się pokazywać, to uciekaj w inne, znane sobie miejsca, w których nikogo nie ma i resetuj, ładuj energię. Nie musisz się z nikim widywać, zwyczajnie znajdź ten sens i cel i przede wszystkim perspektywę i horyzont (możesz to zinterpretować literalnie - wyjdź na otwartą przestrzeń i znajdź horyzont lub metaforycznie - zobacz siebie na końcu drogi). Bez tego nie pójdziesz dalej, bo nie będziesz widziała/wiedziała gdzie.
Co do spania i objawów: czy masz uciski w klatce piersiowej (jakby Ci ktoś na niej siedział), bóle głowy, palpitacje (przyspieszone bicie) serca, płytki oddech, szybko się męczysz, nie masz energii jak przy ciężkiej infekcji wirusowej? Jeśli tak, to możesz mieć PTSD. Z tego się wychodzi, czasem przy pomocy psychologa i psychiatry, a czasem samemu. U mnie zidentyfikowano coś takiego i wyszłam z tego bez pomocy. Jest ciężko, ale się da. Mnie pomagały właśnie te kminki, analizy, postanowienia, decyzje z jednej, a wspomnienia życia "sprzed" i marzenia o powrocie do dawnych pasji i pragnieniu wolności z drugiej. Pierwsze dawało mi podstawę i fundament, drugie budowało kolejne schody do góry.
Jesteś przemęczona o.n.l.s. musisz zatem zaczerpnąć energię z czegokolwiek lub kogokolwiek. Co dotychczas sprawiało Ci radość, co Cię ekscytowało, co wprowadzało błogi stan? Na pewno nie będzie to złoty trunek ze sklepu .
Na to więc wygląda, że takiej poważnej i definitywnie kończącej rozmowy nie było.
Po kilku latach nie było pożegnania, tylko tak po prostu rzucony nerwowy komunikat, że to koniec.
Niby oboje wiecie, że to koniec, ale on czuje niedosyt, ponieważ nie miał szansy wytłumaczyć całej sytuacji.
W pierwszej chwili zareagował atakiem, że co mi tu będziesz weszyla w moich prywatnych sprawach, ale potem akcja rozwinęła się bardzo szybko i nim się ten haremowy zorientował już było po wszystkim.
Uważam, że on dlatego nie daje Ci spokoju, ponieważ ludzi się, że jeśli dałabyś mu szansę na wyjaśnienie wtedy przekonałby Cię, że mocno przesadzasz. Wydaje mu się, że jego wpływ na Ciebie jest tak silny, że mógłby uzyskać Twoje zrozumienie i co za tym idzie namówić Cię do powrotu.
Cierpi jego ego albo jak sama prawidłowo to nazwalas, cierpi jego nadszarpnięty wizerunek
Wśród Waszych znajomych chyba jest spalony, bo każdy już wie, że ten gościu jest mało ciekawy jako człowiek i jako facet.
Ludzie bywają różni, więc być może część Waszych znajomych uważa, że mocno przesadzasz, bo cóż on takiego strasznego zrobił, jednak większość jest raczej po Twojej stronie.
Facet ma więc niefajna opinie.
To moze go boleć i dlatego chciałby udowodnic wszystkim, że między Wami nie wydarzyło się nic aż tak strasznego, że to tylko nieporozumienie.
Niezależnie od tego, że kopniak mocno go zabolał, a znajomi robią sobie z niego podsmiechujki on chyba faktycznie chciałby, żebyś do niego wróciła. Nie sądzę, żebyś była mu obojętna, na pewno zależało mu na Tobie.
Niemniej jednak posiada on taki a nie inny charakter, jakąś skrzywiona osobowość i dlatego nie potrafił uszanować tego, co było między Wami, tylko szukał wrażeń na boku.
Nie brak pod uwagę tego, że któregoś dnia dowiesz się o tym.
Pan w czarnym meloniku.
Napisałaś, że strasznie to wszystko przeżywasz, wręcz boisz się tego człowieka.
Ja to rozumiem i doskonale pamiętam, jak czułam się wtedy, gdy odkryłam prawdę na temat tego niby swojego.
Przeżyłam prawdziwy szok, ponieważ w jednej chwili runął mi cały mit o tym facecie, zamieniłam się po prostu w słup soli.
Nigdy wcześniej nikt aż tak mnie nie zadziwił, nie zaszokował.
Wcześniej odbierałam tego faceta, jako pewnego rodzaju dziwaka, ekscentryka, który nie wpisuje się w żaden schemat zachowań facetów będących w związku.
Przebieg naszej znajomości był nienormalny, ale ja raczej podejrzewałam, że ten człowiek jest na vis chory psychicznie, że ma kompleksy, no nie wiem, jak Ci to opisać. Miskowaty wygląd, ciepły sposób bycia, nadzwyczaj czuły i robiący wrażenie zaangażowanego na maksa, od wyznań miłosnych było aż gęsto itd, natomiast sposób, w jaki prowadził nasza znajomość był zaprzeczeniem wszelkiej normy i normalności. Był to człowiek dość schorowany, naprawdę przerażająca ilość różnych chorób, było mi go żal, więc swoje domysły, że może choruje psychicznie zostawiałam tylko dla siebie, bo nie chciałam jeszcze bardziej go dobijać, że ma kolejna chorobę.
Nie wiem czy mnie rozumiesz.
On strasznie przejmował się swoimi chorobami i nie chciałam sugerować mu, że z głową też coś nie gra.
W życiu nie podejrzewałabym go o to, że za dziwnym zachowaniem kryja się inne kobiety. Naprawdę nie wyglądał na kogos takiego.
Gdy odkryłam prawdę byłam chyba najbardziej zdumiona kobieta na świecie.
Targały mną różne uczucia.
Wiedziałam, że są faceci, którzy lubią zdradzać, znałam kilku takich, ale kurcze, w życiu nie wiedziałam, że istnieją aż tak pierdolnięci goście, że aż na tak szeroką skalę. To czego dowiedziałam się na temat tego faceta naprawde broniło wrażenie.
Potem zaczęłam drążyć ten temat, a ponieważ zawsze ciągnęło mnie do rzeczy dziwnych, tajemniczych, mrocznych, toteż miałam używanie intelektualne.
Odkryłam pokłady wiadomości na temat takich ludzi. Chwilami włos stawał mi na głowie z przerażenia, czasami z fascynacji, bo uwierz mi, aż takich pojebow nie spotyka się jednak w życiu tak często.
Dzisiaj jest to dla mniej rodzaj przygody życia, gdyż czegoś równie dziwnego, chorego i nienormalnego ją wcześniej na swojej skórze nie zaznałam.
Tobie też trafił się pan w czarnym meloniku.
Wiem, że u Ciebie jeszcze nie ten etap, ale mimo to spróbuj spojrzeć na znajomość z tym człowiekiem jako na interesująca zagadkę medyczna z zakresu psychiatrii.
Pociągają Cię rzeczy dziwne i mroczne, wobec tego masz tu morze tajemnic do zgłębienia, jeśli chodzi o naturę ludzką.
Czasy dzisiaj zieją zgnilizną i śmierdzi narcyzmem, ale uwierz mi takich, jak ten Twój czy ten mój, mimo wszystko, nie spotyka się zbyt często.
Mnie w którymś momencie przyszedł do głowy pomysł, by traktować tego faceta jako osobliwy przypadek kliniczny. Odkąd tak się na niego przedstawiłam przestałam widzieć w nim mężczyznę, tylko chorego i podłego, bardzo małego facecika.
Patrzyłam tak, jak patrzy się na jakieś cudaczne indywiduum.
Figura tego gościa malała w mojej głowie.
To był początek końca, ale jeszcze zabawiłam się nim i oddałam mu za wszystko z nawiązką. Zajelo mi to kilka lat i dzisiaj jestem bardzo zadowolona z siebie osobą.
O.n.l.s, przestań pić.
206 2022-09-09 10:11:24 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-09-09 10:14:42)
Ulle dokładnie tak Taki wilk w owczej skórze
Jak grzebniesz ręką głębiej to wyciągasz takie okropieństwa, że nie tylko włos się jeży, ale torsje Tobą targają. Ja musiałam tam grzebnąć, dla dzieci, dla rodziny, żebyśmy wszyscy mieli świadomość (na razie głównie ja), aby ich ochronić i żeby oni również nie wpadli w to bagno sami. Czy o.n.l.s. musi tam grzebać? Jeśli nie jest przekonana jaka z niej szczęściara, że unika dalszego marnego losu, że to nie jest dobry człowiek, to chyba musi zrobić swoje detektywistyczne śledztwo. I nie, o.n.l.s., my też nie widziałyśmy tego wcześniej, koleżkowie nasi umieli pięknie odczyniać swoje teatralne role. Jak już wiesz jaki jest klucz, to zaczynasz to widzieć. Miałam z moim kontakt cały czas i widziałam na własne oczy te przedstawienia, te ciągłe oszustwa. Nawet sobie nie wyobrażasz ile on kłamie - BEZ PRZERWY. Mój kłamał nawet o tym czy poszedł do sklepu czy nie poszedł
. Na poczekaniu wymyślał ściemy, bo uwielbiał mnie oszukiwać, a jak mówiłam, że znam prawdę, to wpadał w taką niewypowiedzianą agresję, że zamiast być zdziwiona, to zaczynałam się z niego śmiać, bo teatr był nie z tej ziemi. Tak, również traktowałam go jako obiekt do obserwacji, testowałam go pod wieloma względami - reakcji na bodźce, sygnały, ton głosu itd. Projekt życia
serio. Teraz jest mi łatwiej stanąć z boku i obserwować daną sytuację, szybciej analizuję i wychwytuję niuanse. Uruchomiły się takie zdolności jakich po sobie bym się nie spodziewała. Wiem, że tego teraz nie widzisz, ale kiedyś z tego skorzystasz o.n.l.s.
To również dla mnie był cholernie ciężki, ale fantastyczny czas. Wiedzę, którą wtedy nabyłam wykorzystuje teraz bez przerwy. I niczego nie żałuję. Ty też o.n.l.s. żałować nie powinnaś, bo nie każdemu się trafia taki rodzynek, który podpala znicz mądrości. Bezcenna lekcja
Niemniej ulle nawet nie wiesz jak bliskie mnie są Twoje słowa Czuję, że Ty, ja i Pain jesteśmy upieczone w ogniu zdrajców z tej samej foremki
Stąd jak Was czytam, to mi się robi tak ciepło i "ooooochh"
Ulle dokładnie tak
Taki wilk w owczej skórze
Jak grzebniesz ręką głębiej to wyciągasz takie okropieństwa, że nie tylko włos się jeży, ale torsje Tobą targają. Ja musiałam tam grzebnąć, dla dzieci, dla rodziny, żebyśmy wszyscy mieli świadomość (na razie głównie ja), aby ich ochronić i żeby oni również nie wpadli w to bagno sami. Czy o.n.l.s. musi tam grzebać? Jeśli nie jest przekonana jaka z niej szczęściara, że unika dalszego marnego losu, że to nie jest dobry człowiek, to chyba musi zrobić swoje detektywistyczne śledztwo. I nie, o.n.l.s., my też nie widziałyśmy tego wcześniej, koleżkowie nasi umieli pięknie odczyniać swoje teatralne role. Jak już wiesz jaki jest klucz, to zaczynasz to widzieć. Miałam z moim kontakt cały czas i widziałam na własne oczy te przedstawienia, te ciągłe oszustwa. Nawet sobie nie wyobrażasz ile on kłamie - BEZ PRZERWY. Mój kłamał nawet o tym czy poszedł do sklepu czy nie poszedł
. Na poczekaniu wymyślał ściemy, bo uwielbiał mnie oszukiwać, a jak mówiłam, że znam prawdę, to wpadał w taką niewypowiedzianą agresję, że zamiast być zdziwiona, to zaczynałam się z niego śmiać, bo teatr był nie z tej ziemi. Tak, również traktowałam go jako obiekt do obserwacji, testowałam go pod wieloma względami - reakcji na bodźce, sygnały, ton głosu itd. Projekt życia
serio. Teraz jest mi łatwiej stanąć z boku i obserwować daną sytuację, szybciej analizuję i wychwytuję niuanse. Uruchomiły się takie zdolności jakich po sobie bym się nie spodziewała. Wiem, że tego teraz nie widzisz, ale kiedyś z tego skorzystasz o.n.l.s.
To również dla mnie był cholernie ciężki, ale fantastyczny czas. Wiedzę, którą wtedy nabyłam wykorzystuje teraz bez przerwy. I niczego nie żałuję. Ty też o.n.l.s. żałować nie powinnaś, bo nie każdemu się trafia taki rodzynek, który podpala znicz mądrości. Bezcenna lekcja
Niemniej ulle nawet nie wiesz jak bliskie mnie są Twoje słowa
Czuję, że Ty, ja i Pain jesteśmy upieczone w ogniu zdrajców z tej samej foremki
Stąd jak Was czytam, to mi się robi tak ciepło i "ooooochh"
Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak jakaś licytacja, ale jeśli chodzi o Pain, to ona nie miała jednak do czynienia z chorym przypadkiem haremowego. Ona przeżyła po prostu zdradę męża, który odszedł do kochanki, po części także dlatego, że właściwie nie miał wyjścia, gdyż swoje małżeństwo rozjechał dokumentnie.
Pain, mimo że nie miała do czynienia z totalnym czubem, to jednak posiada mnóstwo wiedzy na temat takich ludzi - nie przeczę, jednak przypadku jej męża nie da się niczym porównać do tego opisanego przez o.n.s.l, mojego albo Twojego.
Jej były mąż nie był panem w czarnym meloniku - to zupełnie inny sort.
No chyba że czegoś nie wiem o byłym mężu pain.
208 2022-09-09 12:09:39 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-09-09 12:09:55)
Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak jakaś licytacja, ale jeśli chodzi o Pain, to ona nie miała jednak do czynienia z chorym przypadkiem haremowego. Ona przeżyła po prostu zdradę męża, który odszedł do kochanki, po części także dlatego, że właściwie nie miał wyjścia, gdyż swoje małżeństwo rozjechał dokumentnie.
Pain, mimo że nie miała do czynienia z totalnym czubem, to jednak posiada mnóstwo wiedzy na temat takich ludzi - nie przeczę, jednak przypadku jej męża nie da się niczym porównać do tego opisanego przez o.n.s.l, mojego albo Twojego.
Jej były mąż nie był panem w czarnym meloniku - to zupełnie inny sort.
No chyba że czegoś nie wiem o byłym mężu pain.
Nie, spokojnie. Chodzi mi o tą wiedzę, wspólną właśnie i ukształtowanie, które nam się po tych przeżyciach naszych dokonało. Że jakoś jest ta nić, trochę takie "HAHA! Dokładnie!" Z Pain to czuję i z Tobą również. Co do jej męża, to się aż tak nie zagłębiałam, ale nie omieszkam, kiedyś
209 2022-09-09 12:19:03 Ostatnio edytowany przez acine (2022-09-09 12:30:18)
.
Autor watku gdzies na poczatku napisal jak wygladala jej reakcja jak powiedzial jej ze wie ze sie z kims spotyka (sytuacja jak kolega do niego zadzwonil ze widzial jego zone z jakims facetem w kawiarnii ) i ze ona mu odpowiedziala ze ona seks to ma z nim a to jest ktos kto zalatwia jej pozwolenie na bron.
Teraz w kontekscie jego ostatnich wypowiedzi ze pozwalal wychodzic zonie z dawnymi znajomymi do kina w dodatku z portalu randkowego moze pokazywac ze jego zona nie chce odchodzic od autora bo ma z nim dobrze (stablilizacja ) co najwyzej realizuje swoje potrzeby rowniez na zewnatrz i to jet ten uklad ktory jej najbardziej odpowiada. Czyli nie zamierza od niego odchodzic tylko miec uklad "zjesc ciastko i je dalej miec"
Myślę, że pomyliłeś wątki.
211 2022-09-09 12:27:52 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-09-09 12:30:22)
No tak, w tym zakresie, jak najbardziej.
A tak swoją drogą, to wszystko jest nawet śmieszne, tzn dzisiaj z naszej perspektywy, bo autorce do śmiechu jeszcze daleko, jednak jeśli chodzi o nas, to fajnie jest mieć tę wiedzę tajemną. Czasem ktoś wspomni tego mojego i ja wtedy mówię " no masakra, ten to dopiero był kopnięty" i śmiejemy się. Łatwo jest mi śmiać się teraz i nawet doceniać fakt, że znam się nieźle na niektórych czubach wiedząc, że inni błądzą jeszcze na zielonych pastwiskach pasać się rozkosznie.
Generalnie jednak mam zrabane życie osobiste, bo zamiast kiedys zareagować jak przystało na zdrowo myśląca kobietę, czyli kopnąć w zad pana dziwnego, ja zajmowałam się analizą złożonej psychiki zwykłego kretyna.
Tu będę się śmiała, ale mogę poszczycić się tym, że doświadczyłam czegoś bardzo ale to bardzo nienormalnego.
Inni ludzie przeżywają swoje życie w spokoju i w szarości dnia, monotonnie i przykładnie, a tymczasem ja? Proszę bardzo, jaka to miałam przygodę.
Tak moja droga, łączą nas niesamowite więzi. O.n.s.l chcąc nie chcąc dołączyła do naszego klubu.
Książka Moje dwie głowy jest o moim facecie, o Twoim i o tym od autorki.
Ja tylko nie miałam takiej fazy, żeby zakrywać łeb kapturem albo wkładać ciemne okulary wychodząc z domu czy też nosić za duże łachy.
Ja miałam w drugą stronę - w życiu nie wyszlabym z domu bez makijażu i źle ubrana, jednak pomykanie pod budynkami znam doskonale.
Oj Ulle, Ty to się kiedyś doigrasz..... jakiegoś maila ode mnie
Ja mam i muszę mieć z nim kontakt niestety ze względu na dzieci (właściwie, to już jedno tylko - może kiedyś wyjaśnię) i co pewien czas do mnie pisze ten kawaler z jakimiś rewelacjami, jakimiś prośbami. Regularnie coś. Bardzo dawno temu reagowałam alergicznie na sms, teraz to się nawet cieszę . Ja widzę, że to on, to mówię sobie: "no co tam Misiaczek chce od mamuni?"
Odczytuję i olewam. Znaczy nie odpowiadam
Taka rozrywka. Czasem też spływają jakieś info o nim w postaci nowo wstawionych zdjęć, z których dokładnie widać, na jakim jest etapie obecnie. Widzę, uśmiecham się szeroko i idę dalej, bo wiem, że ja jestem szczęśliwa, a on jest żałosnym małym robakiem, który nigdy nie był i nigdy nie będzie szczęśliwy. I wiem też, że na swoim łożu śmierci będzie wypowiadał moje imię jako tej, która jest winna wszystkich jego porażek życiowych. I właściwie podoba mi się ten pomnik, który mi postawił
Niechaj będzie
A dlaczego tak uważa? Bo go uprzedziłam, bo byłam zawsze o 3 kroki przed nim i ośmieliłam się zaznać szczęścia. Bez niego. Znaczy się - wygrałam
A przywołuję kolegę tylko na potrzeby wątku, bo w moim życiu, to jest obecny tylko w tych aspektach przekazania dziecka. Oprócz tego, że mnie czasem rozbawia jak ten pajac, to tyle mnie obchodzi co zeszłoroczny śnieg (którego nawet nie było )
A czy są mroki tej ścieżki? A są. Nigdy nie widziałam tyle zła i tyle naraz. Nigdy nie miałam tak szeroko otwartych oczu, a wiedza niestety ma swoje konsekwencje. Ci, którzy jej nie mają żyją w nieświadomości, ale szczęśliwie. Akceptacja tego co widziałam, po założeniu okularów wiedzy, nie tylko w moim psychofagu, ale niestety w innych ludziach, nawet tych blisko mnie, przychodziła mi z trudem i opatrzona była wielkim cierpieniem. Ale warto było, bo doznaję wszystkiego bardziej świadomie.
Dlatego o.n.l.s. bądź odważna, pozwól sobie, aby być szczęśliwą. To będzie Twoja wygrana, a jego porażka.
Oj Ulle, Ty to się kiedyś doigrasz..... jakiegoś maila ode mnie
Ja mam i muszę mieć z nim kontakt niestety ze względu na dzieci (właściwie, to już jedno tylko - może kiedyś wyjaśnię) i co pewien czas do mnie pisze ten kawaler z jakimiś rewelacjami, jakimiś prośbami. Regularnie coś. Bardzo dawno temu reagowałam alergicznie na sms, teraz to się nawet cieszę
. Ja widzę, że to on, to mówię sobie: "no co tam Misiaczek chce od mamuni?"
Odczytuję i olewam. Znaczy nie odpowiadam
Taka rozrywka. Czasem też spływają jakieś info o nim w postaci nowo wstawionych zdjęć, z których dokładnie widać, na jakim jest etapie obecnie. Widzę, uśmiecham się szeroko i idę dalej, bo wiem, że ja jestem szczęśliwa, a on jest żałosnym małym robakiem, który nigdy nie był i nigdy nie będzie szczęśliwy. I wiem też, że na swoim łożu śmierci będzie wypowiadał moje imię jako tej, która jest winna wszystkich jego porażek życiowych. I właściwie podoba mi się ten pomnik, który mi postawił
Niechaj będzie
A dlaczego tak uważa? Bo go uprzedziłam, bo byłam zawsze o 3 kroki przed nim i ośmieliłam się zaznać szczęścia. Bez niego. Znaczy się - wygrałam
A przywołuję kolegę tylko na potrzeby wątku, bo w moim życiu, to jest obecny tylko w tych aspektach przekazania dziecka. Oprócz tego, że mnie czasem rozbawia jak ten pajac, to tyle mnie obchodzi co zeszłoroczny śnieg (którego nawet nie było
)
A czy są mroki tej ścieżki? A są. Nigdy nie widziałam tyle zła i tyle naraz. Nigdy nie miałam tak szeroko otwartych oczu, a wiedza niestety ma swoje konsekwencje. Ci, którzy jej nie mają żyją w nieświadomości, ale szczęśliwie. Akceptacja tego co widziałam, po założeniu okularów wiedzy, nie tylko w moim psychofagu, ale niestety w innych ludziach, nawet tych blisko mnie, przychodziła mi z trudem i opatrzona była wielkim cierpieniem. Ale warto było, bo doznaję wszystkiego bardziej świadomie.
Dlatego o.n.l.s. bądź odważna, pozwól sobie, aby być szczęśliwą. To będzie Twoja wygrana, a jego porażka.
Zwróciłas Ever uwagę na dwie bardzo ważne sprawy, które warto byłoby nieco rozwinąć.
Pierwsza rzecz, to uzyskana, nazwijmy ją mroczna wiedza, jest oczywiście bardzo pożyteczna, niemniej jednak świadomość tego, że istnieją tacy ludzie ( kobiety też są niezłe w takich zabawach) sprawia, że człowiek pozbywa się wszelkich złudzeń, co do ludzi, traci spontaniczność oraz przynależność do większości, gdyż czuje się jakby bardziej wtajemniczony i już nie taki głupi, jak reszta.
Ciężko jest też zdecydować się na osobista relacje z jakąś osobą, bo bardzo łatwo wyłapuje się różne ludzkie przywary, mam na myśli te, których nie da się zaakceptować myśląc o byciu z kimś.
Bardzo łatwo jest rozpoznać różnej maści zaburzencow, od razu rozpoznaje się narcyza, szczególnie ekstrawertycznego, w sumie introwertycznego też, jeśli dobrze się go podprowadzi, dominanta, pijaka, niedorajde albo chłopczyka w krótkich spodenkach itd nie patrzy się już na ludzi tak ufnie oraz otwarcie, jak kiedyś i prawdę mówiąc szybko traci się nimi zainteresowanie, przynajmniej ja tak mam.
Kiedyś byłam zupełnie inna, każdy człowiek potrafił mnie zafascynować, z każdego człowieka zczytywałam coś dla siebie, podobało mi się to.
Po doświadczeniu prawdziwej podłości ludzkiej oraz głupoty ludzkiej traci się to naturalne zainteresowanie drugim człowiekiem oraz chęć bycia z kimś.
Człowiek staje się bardzo wybredny, krytyczny i nie jest w stanie zadowolić się byle kim. To musiałby być naprawdę ktoś bardzo wyjątkowy, żeby chciało się angażować w relację.
Druga ważna sprawa, na którą zwróciłas uwagę, to fakt, że ci ludzie potwornie kłamią, zarówno w sprawach błahych, jak i tych poważnych. Kłamią po prostu na każdym kroku, codziennie od rana do wieczora. Tak jak napisałaś, taki gościu idzie np do sklepu, Ty zapytasz go, gdzie idzie, a on na poczekaniu wymyśli jakąś bzdurę, tylko po to, żeby Cię okłamać.
Z jakiegoś powodu sprawia to tym ludziom wielką satysfakcję, gdy uda im się nabić kogoś w butelkę.
Jest to tak, moim zdaniem, idiotyczne, że brakuje słów, żeby wyjaśnić logikę rozumowania tych ludzi. Oni po prostu lubią kłamać i robią to na taką skalę, że na pewno nie jest to normalne. Czy jest taka potrzeba, żeby nalgac, czy nie, to bez znaczenia, zawsze kłamią.
O.n.l.s, trzymam kciuki za Ciebie.
Po wczorajszym dniu uznaje, że jestem nudna... Fantastyczna piątka mi to uświadomiła. Podróż do domu przebiegła spokojnie, trochę dłużej niż zwykle bo się nie śpieszyliśmy, trochę zwiedzaliśmy, trochę oglądaliśmy, no i tatko chciał sprawdzić czy w każdym zajeździe przydrożnym „mielone smakują tak samo?” Dla zainteresowanych nie smakują, niektóre nawet nie leżały obok jakiegokolwiek mięsa.
Na ogarniecie się dostałam godzinkę i w drogę... gdzie? A no do lasu, razem z jego czterema kolegami. Człowiek sobie myśli (tzn. taki człowiek jak ja), że w tym wieku (50+) to ludzie są poważni, ogarnięci, jacyś tacy stabilni. Niby dorośli panowie, dojrzali, a tu dzicz, szaleństwo, odważne opowieści, zboczone żarty i mnóstwo informacji dla mnie, o mnie... nie powiem po pierwszym szoku było sympatycznie, przegonili mnie po lesie, pogadali o czymś innym, rozśmieszyli mnie tak, że aż się pobeczałam, przyjemne uczucie choć bolesne, miałam wrażenie, że moja twarz zapomniała jak się śmiać.
Przy ognisku już zwracali się do mnie per „mamuśka”, tak dokładnie, całą wycieczkę gderałam żeby: uważali, tam nie idź, tam jest niebezpiecznie czy ślisko, to brudne, nie szarp bo się zmęczysz... no normalnie kwoka. Ale wiecie co pomogło normalnie zasnąć i coś zjadłam jak mi teraz niewiele potrzeba do „szczęścia”.
Dzisiaj liczę trochę na swoje nieszczęście w miłości, bo pokerek z takimi spryciarzami może mnie drogo kosztować, ale co tam... raz się żyje...
Czuje, że będzie dobrze... taka maciupeńka iskierka się pojawiła, chwyciłam się jej jak rozbitek belki i płynę...
GO BABY GO!
O tą energię chodziło właśnie! Nikt Cię nie ocenił, miałaś wsparcie i w dodatku męskie. Ojca masz bomba w takim razie, aż łza się w oku kręci.
Trzymaj tą ptaszynę za nóżkę, niech Cię unosi do góry. Tego Ci trzeba! Świat nie jest taki straszny i już nie trzeba liczyć emotek . NO NIE TRZEBA
Cześć
Śledzę ten wątek, z przyjemnością i ciekawością (pomijając okoliczności).
Fajna, ciepła, ciekawa babka z Ciebie, o.n.l.s.
W tej cholernie przykrej i bolesnej sytuacji jesteś świadoma swoich uczuć, umiesz je opisać, i to tak, że drga mi serce. I jeszcze do tego przebłyski poczucia humoru.
Założę się, że gdyby nie to całe bagienko, w którym się znalazłaś, ukazalabys się nam jako osoba z którą chciałoby się kumplować.
I wcale nie jesteś nudna. Masz kurewsko trudny okres, to wszystko. Jak ja Ci zazdroszczę tej wczorajszej wyprawy! Bo wiesz, też byłam w tym bagnie. I takie akcje jak wczorajsza są bezcenne. I oby zdarzały się , a będą, bo ludzie Cię lubią.
Jego koledzy! Widzisz? Dostałaś wsparcie z tej strony! Jesteś świetna.
Przytulam Cię mocno.
P.s.
Też latałam do monopolu, ale bardziej do apteki.
Padam na pyszczek ale może od końca zacznę... Pokerek z „cwaniakami” polecam na zgniecione serce zdecydowanie. Po sennym i spokojnym dniu sobotnim przyszedł czas na grę. Wujek Teeeee był przygotowany, stoliczek + krzesełka tylko do tego używane, nawet żetony mieli (chłopaki serio to traktują), ja tu grzecznie „że przy sobie mam 30 dychy i jakby co to papierowy wekselek”... Nawet nie ma mowy, najbliższy bankomat jest tu, idź bo wpisowe ma być w żywej gotówce. No dobra, zaprosili to się stosuje do ich zasad. Powiem wam, że to było trochę śmieszne, pierwsze rozdania powaga, skupienie, grali tak jakby na stole leżało kilka milionów, a nie 230 złotych
Wkręciłam się, rozluźniłam przy soku rabarbarowym i wygrałam 4 stówy
dałam radę.
Boże szczerzyłam się nawet wtedy jak kładłam się już spać, było fajnie.
Myślałam, że dzisiaj to trochę jeszcze z tatą pogadamy i po obiadku do siebie wracam... tylko, że dzisiaj zaczęło się po 4 rano. „Wstawaj, wstawaj idziemy na ryby!” Momentalnie usiadłam na łóżku i pierwsze o co zapytałam to „Czy ja umieram? Czy jestem śmiertelnie chora czy coś?” Wiecie choć wiem, że to kółko gospodarzy wiejskich mnie lubi to oni nigdy, ale to przenigdy mnie na ryby nie zabierali, bo ja gadam, dużo, długo, często, zdarza mi się nawet nie na temat (ale to rzadko ) i co najgorsze paszcza mi się nie męczy. I znowu się szczerzyłam choć nie byłam przygotowana na taką wyprawę (trampki to nie najlepsze obuwie na taki wypad), trochę przemokłam, trochę zmarzłam, ale to kolejny dzień, który opisze jako fajny. Kurczę nie taki facet straszy jak go malują
A teraz szczeżuja idzie spać dobranoc
Szczeżuja.
Łyżkami Cię jeść, Kobieto!
Ukłony dla Taty i jego kolegów.
219 2022-09-11 10:28:22 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-09-11 10:30:27)
Zawsze się znajdzie ktoś, kto wyciągnie tą pomocną dłoń
Jak się okazuje, można rozproszyć mroki nocy nawet takimi ciekawymi zajęciami, jak poker czy rybki Aż się miło czyta, jak się uśmiech na twarzy pojawił
Oby takich więcej!
Silna kobieta z Ciebie Autorko, przetrwasz ze swoim podejściem absolutnie wszystko!
Udało się więc Ciebie rozweselić, rozśmieszyć i bardzo dobrze.
Nic dziwnego, że ten facet chciał trzymać Cię u siebie w domu, bo wydajesz się być bardzo fajna osobą do życia na co dzień. Jesteś inteligentna i masz świetne poczucie humoru - na pewno nie raz i nie dwa razy potrafiłaś rozśmieszyć tego faceta, rozbawić do łez, bo zawsze pewnie powiedziałaś coś zabawnego. Fajnie jest z Tobą mieszkać.
Zważywszy na fakt, że niektórym facetom trafiają się rozdarte, krzykliwe i wiecznie niezadowolone baby, to taka kobieta, jak Ty to prawdziwy skarb.
Mało kto potrafi wnieść we wspólne życie tyle radości i inteligentnego dowcipu.
Nieodmiennie trzymam za Ciebie kciuki.
Ale się te emotki i radości posypały, jak pęknięte korale, na ziemię . Ogromnie się cieszę o.n.l.s.
. A na tym flow, jeszcze sporo pociągniesz, trzymaj go jako element swojego fundamentu, na którym zaczniesz siebie budować od nowa, składać do kupy. Im więcej takich scenek i przygód tym lepiej dla Ciebie - będziesz mogła uwierzyć, że świat jest spoko, i część facetów też
Pozdro dla Szanownego Taty
. Ucałuj go ode mnie, bo zrobił dobrą robotę, której nie mogliśmy zapewnić Ci my. Wysyłam energię sennych szaleństw
222 2022-09-11 21:49:38 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-09-11 23:20:13)
Dojechałam cała i zdrowa. Zmęczona, ale zadowolona. Odbębniłam uroczysty obiad, żony swoich mężów też były, przyjemnie i sympatyczne dopóki nie cisnęli z tym schabowym, „zielone zjadłam przecież!”. Dyplomatycznych zdolności panowie nie posiadają więc „jak tego nie zjem to mi nogi z tyłka wyrwą” To była obietnica dlatego obiadek trwał prawie 3h, a ja rzeczywiście zjadłam tego kotleta. Wyściskali, wycałowali, poinformowali, że w przeprowadzce pomogą i czy mniej więcej wiem kiedy to przetrawię i wy*ram (dosłowny cytat z wujka Teeeee) bo on... i tu jakieś dziwne poruszenie się zrobiło, tata na siłę wcisnął mnie do auta i szybko odjechał. Próbowałam podpytać o co chodziło, ale tak mną zakręcił, że po chwili już gadaliśmy o jego nowym hobby.
I teraz tak na spokojnie przetrawiam tą dziwną sytuacje... bo to chyba nie o to chodzi co mi się wydaje? Oni nie wpadli na to, że... nie... nie możliwe... Kurde tylko wracam do miasta z p.g. na stanie i paranoja rozkwita. Ufff chyba jednak się zdecyduje na te przenosiny
Kochani jesteście dzięki
Tam dom Twój, gdzie serce Twoje o.n.l.s.. Chyba tu pokierowałabym się nim właśnie w wyborze. Bardzo dobrze, że masz gdzieś normalny świat i nie musisz ciągle wędzić się w tych oparach absurdu. Chwytaj i trzymaj teraz to, co od nich dostałaś.
Dawaj znać jak się będziesz dalej czuć.
Autorko, nie śledzę całego Twojego wątku, ale zwróciło moją uwagę to:
"Jak napiszę, że pije po to by na razie móc jakoś żyć to trochę zabrzmi... eh prawdziwie, nie ma co się oszukiwać. A ukrywam się dlatego, że wydaje mi się, że wszyscy patrząc na mnie w jakiś magiczny sposób wiedzą co mnie spotkało i tak zwyczajnie wstydzę się tego jak teraz wyglądam, tak po babsku się wstydzę"
Też miałem poczucie, że to po mnie widać, że wszyscy wiedzą. Wszyscy tylko mówili "wow, ale schudłeś!". Gówno prawda, nikt nie wie:)
A zamiast alkoholu znajdź inne, mniej fałszywe emocje. Jakiekolwiek energetyczne hobby albo spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi. Gdyby nie fakt, że przyjaciele i niektórzy znajomi okazali się wielkimi przyjaciółmi, to może również bym pił jakiś czas. A po pewnym czasie wszystko minie i zapanuje błogi spokój:) Ja teraz ze względu na różne ciekawe rzeczy dziejące się w moim życiu podróżuję już zazwyczaj mniej niż połowę miesiąca i mi to nawet nie przeszkadza:D
Do tego nie wiedząc kiedy możesz wpaść w nałóg, a to już gorsze niż rozczarowanie facetem.
W takich sytuacjach, niektóre kobiety robią wręcz odwrotnie, fryzjer, kosmetyczka, zakupy itp. Ja bym do tego dodała wszelkie formy sportowe.
Koniecznie musisz poprzestawiać sobie w głowie i myśleć tylko o sobie.
Do tego nie wiedząc kiedy możesz wpaść w nałóg, a to już gorsze niż rozczarowanie facetem.
W takich sytuacjach, niektóre kobiety robią wręcz odwrotnie, fryzjer, kosmetyczka, zakupy itp. Ja bym do tego dodała wszelkie formy sportowe.
Koniecznie musisz poprzestawiać sobie w głowie i myśleć tylko o sobie.
Wieko, znowu napiszę o sobie, ale ja tak właśnie wtedy robiłam - do przesady zaczęłam dopieszczać swój wygląd, więc kosmetyczka, fryzjer, makijaż i fajne ciuchy. Pod budynkami wprawdzie pomykalam, bo wydawało mi się, że wszyscy wiedzą, jaka że mnie frajerka, ale przynajmniej wyglądem sobie nadrabiałam.
hahahah ja to samo, minus 8 kilo, u kosmetyczki byłam przez pół roku ostatnie więcej razy niż przez cały 10letni związek.
ostatnio znajoma mojej mamy mnie zobaczyła i mówi do mnie łał jak pięknie wygądam, macierzyństwo mi służy. się uśmiałam w duchu że nie macierzyństwo tylko rozstanie. ale to takie miłe akcenty w tym wszystkim
228 2022-09-13 21:01:43 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-09-13 21:03:42)
Mnie do takich zachowań zmotywowało to, że w każdej chwili mogłabym spotkać tego faceta na ulicy, w sklepie, gdziekolwiek.
Nie wyobrażałam sobie, że mógłby zobaczyć mnie w takim dniu, gdy beznadziejnie wyglądam i tym samym utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze, iż odpadłam z tej zabawy, że taka brzydka baba itd.
Takie mniej więcej było wtedy moje rozumowanie - dziś śmieje się tylko z własnej głupoty, jednak przyznaję, że tak właśnie wtedy myślałam.
Takie moje myślenie doprowadziło mnie w którymś momencie do tego, że poza domem nigdzie nie czułam się swobodnie, bo w każdej chwili spodziewałam się, że spotkam go przypadkowo, że wypatrzy mnie gdzieś w tłumie jadąc autem. Chodziłam więc spięta, sztuczna i nienaturalna i dlatego pomykalam pod budynkami.
Nigdzie nie czułam się bezpiecznie chyba że akurat byłam poza swoim miastem. Wtedy dopiero brałam na luz.
Jak długo trwała u mnie taka faza? Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że jakieś pół roku.
To było okropne doświadczenie.
Hoho dziewczyny A to ja mam dla Was dobrą scenkę.
anna.zakochana
Ludzie odwiedzają mnie na samym początku tego bagienka i zamiast zabiedzonej zaryczanej panny widzą totalnie odmienioną dziewczynę w sukienusi (w której nigdy mnie wcześniej nie widzieli) i mówią:
- O matko to Ty? Jezu słodki jak Ty pięknie wyglądasz! I schudłaś bardzo, wyglądasz cudnie! Jesteś na diecie?
Ja z pełnym uśmiechem na ustach:
- A tak, jestem.
- A na jakiej?
- A na rozwodowej. Najlepsza na świecie. Polecam
Takich sytuacji miałam co najmniej kilka - ubaw był najlepszy, jak się widziało miny odwiedzających po tym komunikacie
Ulle
Ja się nie przemykałam pod blokiem (w domu, gdy nikt nie widział byłam tym kłębkiem nerwów), ale z wyglądem jak miliard dolarów do Żabki skakałam . Nie zapomnę również miny i zachowania jm na pierwszej rozprawie rozwodowej. Była mała czarna, był żakiet klasyczny, była szpilka, włos ułożony. A małżonek podchodzący do ławki, na której siedziałam z moimi adwokatami, chciał się z nimi przywitać, a mnie nie poznał
. W tym momencie podniosłam głowę, bo byłam pochłonięta wcześniej papierami, i dopiero zobaczyłam jego zszokowaną miną i jego wydukane "eeee.... cześć"
Adwokat siedzący obok mnie powiedział: "Pani Evergreen, będzie niezła rozprawa, Pani mąż trzęsie się jak galareta, chyba się zorientował jaki skarb traci"
"A ja życie zyskuje, Panie mecenasie"
o.n.l.s.
Historyjka, aby chwytać i nie puszczać.
Na etapie nienawiści do mężczyzn, gdy np. wchodząc do sklepu przypadkiem zabłądziłam na dział męski, zorientowawszy się gdzie jestem z obrzydzeniem i z odruchem wymiotnym uciekałam z tego miejsca, napotkałam moją męską nadzieję.
Na przeciwko mojego miejsca zamieszkania jest wysoki biurowiec, który widzę po drugiej stronie ulicy lub koło niego przechodzę gdy idę na zakupy. Właśnie na początku, w tym najgorszym momencie, gdyż już myślałam, że nigdy nie pozwolę nawet na krótką rozmowę z jakimkolwiek facetem w życiu (oprócz własnego ojca czy kogoś w usługach) idąc właśnie na zakupy z drugiej strony ulicy zauważam znajomą twarz, która szczerzy się i macha do mnie. Zdębiałam, bo zobaczyłam mężczyznę, którego widziałam ostatni raz w podstawówce i był to akurat chłopak, w którym całą tą podstawówkę się kochałam (nasze losy w tamtym okresie były burzliwe i pominę je milczeniem obecnie ). Odmachałam i lekko się uśmiechnęłam, myśląc, że pewnie gdzieś chłopaczyna zabłądził przypadkiem, bo mieszkam tu od tylu lat, a nigdy go tu nie widziałam. Następnym razem, znowu na tych przeklętych zakupach przechodzę w podobnym miejscu przez ulicę, a ktoś z samochodu znowu szczerzy się do mnie od ucha do ucha - znowu ten gość! Uśmiechnęłam się szerzej i odmachałam. No jak to? Kolejny raz (owszem, znowu na zakupach
) spotykamy się pod tym biurowcem i nie ma już opcji, musimy do siebie zagadać. I zaczynamy o tym jak się nie widzieliśmy tyle lat, że on tu kilka lat pracuje (w tym biurowcu właśnie - no jak to możliwe, że dopiero teraz się widzimy?!) i "a pamiętasz" itd itd. (spokojnie, żonaty dzieciaty itd). Odchodzę z bananem na ustach i już wierzę, że świat nie zszedł na psy, że jest nadzieja w narodzie i w duchu mu dziękuję, że był moim promyczkiem
. Spotkałam go jeszcze kilka razy, w tym miejscu, za każdym razem jego szeroki uśmiech poprawia mi humor. Potem przez kilka lat już go nie widzę, ale nie potrzebuję, bo dał mi to, czego potrzebowałam właśnie w tym momencie.
To taka analogia do tatusiowej ekipy
Evergreen- scena z sali sądowej to mocne 1:0 dla byłego męża. Nawet teraz piszesz jaką on miał mine, jak to nie poznał cie i był w szoku. On, on, on - A niby dla siebie powinnaś się ubrać. Ubieranie się "dla byłego" to nie jest najlepsza rada.
231 2022-09-15 08:44:27 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-09-15 08:50:54)
Evergreen- scena z sali sądowej to mocne 1:0 dla byłego męża. Nawet teraz piszesz jaką on miał mine, jak to nie poznał cie i był w szoku. On, on, on - A niby dla siebie powinnaś się ubrać. Ubieranie się "dla byłego" to nie jest najlepsza rada.
Beko, przecież Ever opisała tylko swoje wspomnienie i na dodatek dla niej wtedy była ta sprawa bardzo świeża, gdyż dotyczy spraw rozwodowych.
Uważam, że ta rada jest bardzo dobra, gdyż dbanie o swój wygląd szczególnie po tak traumatycznych przejściach jest o wiele lepsze niż zakładanie na siebie za luźnych łachów, przykrywanie głowy kapturem i łagodzenie swojego bólu piciem, a tak przecież robi ( mam nadzieję, że już jej ten etap minął) autorka wątku.
Dla kobiety wygląd jest sprawa bardzo ważną, a poczucie że ktoś, kto nie docenił, kogo ma, że być może chociaż przez chwilę poczuł się jak frajer jest bardzo budujące dla kobiety.
To lepiej by było, gdyby Ever przyszła do tego sądu zapuszczona i jeszcze może umazana gilami od płaczu?
A to że pisze on, on, on? No a jak ma pisać? Opisuje swoje wspomnienie, to musi używać zaimka on. Nie da się opisać tego inaczej z pominięciem zaimka on.
Ty z tych, którzy gdy chcą uderzyć, zawsze kij znajdą?
Evergreen- scena z sali sądowej to mocne 1:0 dla byłego męża. Nawet teraz piszesz jaką on miał mine, jak to nie poznał cie i był w szoku. On, on, on - A niby dla siebie powinnaś się ubrać. Ubieranie się "dla byłego" to nie jest najlepsza rada.
Beka, no nic nie skumałeś - to adwokat zauważył i go obserwował, a ja ubrałam się dla siebie i sądu, aby wygrać w tym sądzie moje życie - i zdradzę spojlerowo, że wygrałam Może nie tylko dzięki małej czarnej
Nawet nie wiesz, jak sama bielizna może dać kilka punktów pewności siebie do prezentacji w sądzie. Występowałeś kiedyś i przemawiałeś w takim miejscu, Beka?
BEKAśmiechu napisał/a:Evergreen- scena z sali sądowej to mocne 1:0 dla byłego męża. Nawet teraz piszesz jaką on miał mine, jak to nie poznał cie i był w szoku. On, on, on - A niby dla siebie powinnaś się ubrać. Ubieranie się "dla byłego" to nie jest najlepsza rada.
Beka, no nic nie skumałeś - to adwokat zauważył i go obserwował, a ja ubrałam się dla siebie i sądu, aby wygrać w tym sądzie moje życie - i zdradzę spojlerowo, że wygrałam
Może nie tylko dzięki małej czarnej
Nawet nie wiesz, jak sama bielizna może dać kilka punktów pewności siebie do prezentacji w sądzie. Występowałeś kiedyś i przemawiałeś w takim miejscu, Beka?
Adwokat złotousty jest opłacony, więc mówi to co chcemy słyszeć, a twoje wspomnienie o tym momencie to projekcja tego co były mógł mieć w głowie. Nie uważam, żeby dbanie o siebie w takich sytuacjach było czymś złym. Uważam, że należy to robić dla siebie, a jak już dla kogoś to na pewno nie dla byłego. Niby zrobiłaś to dla siebie i dla sądu, a napisałaś o tym co mógł myśleć były...
234 2022-09-15 09:25:26 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-09-15 09:29:51)
Evergreen napisał/a:BEKAśmiechu napisał/a:Evergreen- scena z sali sądowej to mocne 1:0 dla byłego męża. Nawet teraz piszesz jaką on miał mine, jak to nie poznał cie i był w szoku. On, on, on - A niby dla siebie powinnaś się ubrać. Ubieranie się "dla byłego" to nie jest najlepsza rada.
Beka, no nic nie skumałeś - to adwokat zauważył i go obserwował, a ja ubrałam się dla siebie i sądu, aby wygrać w tym sądzie moje życie - i zdradzę spojlerowo, że wygrałam
Może nie tylko dzięki małej czarnej
Nawet nie wiesz, jak sama bielizna może dać kilka punktów pewności siebie do prezentacji w sądzie. Występowałeś kiedyś i przemawiałeś w takim miejscu, Beka?
Adwokat złotousty jest opłacony, więc mówi to co chcemy słyszeć, a twoje wspomnienie o tym momencie to projekcja tego co były mógł mieć w głowie. Nie uważam, żeby dbanie o siebie w takich sytuacjach było czymś złym. Uważam, że należy to robić dla siebie, a jak już dla kogoś to na pewno nie dla byłego. Niby zrobiłaś to dla siebie i dla sądu, a napisałaś o tym co mógł myśleć były...
Na pewno jestem w stanie rozpoznać zszokowaną minę kogokolwiek, a swojego jeszcze męża, którego znałam od 27 lat to chyba tym bardziej Beka. Po co ta zbędna dyskusja? A temat był o nierozpoznawaniu lub szoku znajomych na zmianę w wyglądzie danej osoby. Zatem relacja, że w sądzie czyjś mąż, który zna Cię od 27 lat Cię nie rozpoznał jest chyba mega istotną kwestią. Nie uważasz?
o.n.l.s. poprosimy o raporcik . Jak tam przemyślenia i samopoczucie po wycieczce? Może jakieś decyzje lub postanowienia się zawiązały? Ale jeśli jest dół, to też się nie krępuj. Nie będziemy krzyczeć
Oj jak ja to znam. Gratuluję decyzji. Żałuję, że sama nie byłam na tyle odważna. Miałam takie same myśli przez co zawsze wybaczyłam. Sama przed sobą mojemu wymyślałam usprawiedliwienia. Obwiniałam się . No ale cóż z czasem zaczęły wychodzić nowe rzeczy i do dziś nie wiem co było prawdą. Po kilku latach odeszłam i żałuję, że tak późno czas powoduje tylko większy ból.
o.n.l.s mów do nas , wszystko ok?
Przeczytałam Twoj wątek, bo jestem w podobnej sytuacji, nawet sama założyłam temat żeby to z siebie wyrzucić. Fakt, na początku ciężko uwierzyć w to wszystko, człowiek wypiera z siebie prawdę, bo jak to, przecież każdy mógłby to zrobić, ale nie ON.
Myślę, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Los daje nam pewne sygnaly wcześniej, może je igronowałyśmy, aż nagle wszystko gruchnęło z pełną siłą. U mnie gdyby nie to, że jemu przelozyli wyjazd służbowy to bym się nigdy nie dowiedziała. Mieliśmy bawić się ma weselu, ale on musiał wyjechać i tym sposobem jak zostałam sama, to zaczęłam grzebać. Wszystko jest po coś. Trzymaj się!
Czy się stoi czy się leży aktualizacja się należy. Wybaczcie, mnie to rozbawiło, taki teraz poziom żartu reprezentuje
Co u mnie? W skrócie: w końcu idzie ku dobremu. Co prawda jeszcze nie stoję, ale już siedzę, mam spokój, który wydarłam p.g. z gardła Choć musiałam najpierw trafić na niego, zobaczyć i... uciec. Tak właśnie zrobiłam zwiałam. Oj bolesne zderzenie z rzeczywistością, nie sądziłam że jestem takim tchórzem. Sama do siebie zaczęłam pałać nienawiścią, sama sobie piekło zgotowałam, dniami wyrzucając to sobie. Było ciężko patrzeć na siebie w lutrze, ale tak teraz myślę, że dzięki temu obmyśliłam sposób na p.g. „Un” nie odpuszczał, błagał, prosił, obiecywał... Musiałam spiąć poślady, zebrać wszystkie te jego bazgrołki i oddać w dobre ręce pewnego "Asa". Jemu wystarczyły 3 dni żeby to ogarnąć (ludzie, ja się z tym męczyłam prawie 2 miesiące) aby wytłumaczyć pacanowi na spotkaniu gdzie jest jego miejsce. A ja... ja grzecznie sobie siedziałam (wyduśdałam neospasminę) i obserwowałam jak zmienia się zachowanie p.g... tym razem to on był wściekły. Patrzyłam na niego i nie mogłam się nadziwić za czym to ja tęsknię... taki kawał cuchnącego mięcha, bleee... "As" mu w punktach wyłuskał co i jak zamierzam zrobić jak się ode mnie nie odpier... znaczy nie odczepi. Żadne sentymenty, już nie chciałam dojrzałego rozstania, chciałam spokoju.
I w końcu go mam To dopiero co prawda kilka dni, ale to jest coś. Spokojniej oddycham i tak naprawdę odsypiam. To chyba tyle. Nic spektakularnego, nic niezwykłego... siedzę sobie i oddycham
„piknie”
Siedź i oddychaj.
Ściskam Cię serdecznie. I gratuluję.
241 2022-10-11 15:42:35 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-10-11 15:43:20)
Czyli zobaczyłaś tą pluskwę w całej okazałości - o to chodziło! Po tym wpisie widać, że odżyłaś Nawet te literki jakoś tak skaczą radośnie, a niech hasają ile wlezie. I duma z nich tryska. A wiesz skąd się to wszystko wzięło? Z ciebie o.n.l.s. Dobra robota! Teraz to tylko z górki
Dobrze, że napisałaś
242 2022-10-11 20:47:31 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-10-11 20:49:35)
Czy się stoi czy się leży aktualizacja się należy. Wybaczcie, mnie to rozbawiło, taki teraz poziom żartu reprezentuje
Co u mnie? W skrócie: w końcu idzie ku dobremu. Co prawda jeszcze nie stoję, ale już siedzę, mam spokój, który wydarłam p.g. z gardłaChoć musiałam najpierw trafić na niego, zobaczyć i... uciec. Tak właśnie zrobiłam zwiałam. Oj bolesne zderzenie z rzeczywistością, nie sądziłam że jestem takim tchórzem. Sama do siebie zaczęłam pałać nienawiścią, sama sobie piekło zgotowałam, dniami wyrzucając to sobie. Było ciężko patrzeć na siebie w lutrze, ale tak teraz myślę, że dzięki temu obmyśliłam sposób na p.g. „Un” nie odpuszczał, błagał, prosił, obiecywał... Musiałam spiąć poślady, zebrać wszystkie te jego bazgrołki i oddać w dobre ręce pewnego "Asa". Jemu wystarczyły 3 dni żeby to ogarnąć (ludzie, ja się z tym męczyłam prawie 2 miesiące) aby wytłumaczyć pacanowi na spotkaniu gdzie jest jego miejsce. A ja... ja grzecznie sobie siedziałam (wyduśdałam neospasminę) i obserwowałam jak zmienia się zachowanie p.g... tym razem to on był wściekły. Patrzyłam na niego i nie mogłam się nadziwić za czym to ja tęsknię... taki kawał cuchnącego mięcha, bleee... "As" mu w punktach wyłuskał co i jak zamierzam zrobić jak się ode mnie nie odpier... znaczy nie odczepi. Żadne sentymenty, już nie chciałam dojrzałego rozstania, chciałam spokoju.
I w końcu go mamTo dopiero co prawda kilka dni, ale to jest coś. Spokojniej oddycham i tak naprawdę odsypiam. To chyba tyle. Nic spektakularnego, nic niezwykłego... siedzę sobie i oddycham
„piknie”
Aż pięknie się to czyta.
Gratuluję i pozdrawiam Cię serdecznie.
Ever, Krak i Spodek sa mi bliscy, tak pomiędzy - dopiero kilka dni temu odczytałam Twojego maila ( weszło do spamu, Paslawek kiedyś pisał, że czasem tak się tutaj zdarza).
Dziękuję.
Ever, Krak i Spodek sa mi bliscy, tak pomiędzy - dopiero kilka dni temu odczytałam Twojego maila ( weszło do spamu, Paslawek kiedyś pisał, że czasem tak się tutaj zdarza).
Dziękuję.
Ulle wysyłam jeszcze jednego chwytaj mnie i odpowiedz, to się może odspamuję A wpadam do spamu jak widać
u jakiegoś_człowieka podczas ratowania jego szanownego zadka
244 2022-11-04 01:07:35 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-11-04 01:13:51)
Czasami mam wrażenie, że już będzie dobrze, że dam radę, że czuję się lepiej i nawet się uśmiechnę... Aż przychodzi taki niczym nie różniący się dzień i wszystko we mnie wyje... Ja wyje przy kawie, przy pracy, na spacerze... Teraz pracuje dłużej niż powinnam, nie umiem odpuścić samej sobie...
Dlaczego w mojej głowie on ciągle jest miłym wspomnieniem? Dlaczego nie przenoszę tego gnojak z rzeczywistości do tych, w sumie, nieprawdziwych wspomnień?
G*wniany dzień... Właściwie ostatnich kilka dni było g*wnianych...
No i się ulało...
245 2022-11-04 07:37:39 Ostatnio edytowany przez Noble (2022-11-04 07:47:34)
Dlaczego w mojej głowie on ciągle jest miłym wspomnieniem? Dlaczego nie przenoszę tego gnojak z rzeczywistości do tych, w sumie, nieprawdziwych wspomnień?
Tak już jesteśmy zbudowani, że to naturalne, że mózg wypiera te gorsze wspomnienia, a niejako celebruje te przyjemniejsze - gdybyśmy się skupiali tylko na tych złych, to byśmy zwariowali od nadmiaru nieszczęścia. Badania pokazują, że powszechny jest efekt pozytywności – lepiej pamiętamy dobre zdarzenia z przeszłości, a wielu z nas idealizuje „stare, dobre czasy”. Więc Twój stan to naturalnej psychologiczne zjawisko. Może pomogłoby napisanie listy tych gorszych cech eskpartnera i spisanie złych wspomnień na niej, i wracanie do tej listy w sytuacji, gdy znowu przyjdzie tęsknota za nim?
O.N.L.S.
Siostro! Te " nijakie, zwyczajne dni" własnie takie są. Wtedy TO dopada. Wieczna sinusoida. Robi się miejsce na bycie samej ze swoimi myślami, i tak się dzieje. No ...ujowe to jest, ale chyba dość powszechne. Przytulam Cię, i cóż..... Małe to pocieszenie , ale nie siedzisz w tym grajdole sama.
.
Czasami mam wrażenie, że już będzie dobrze, że dam radę, że czuję się lepiej i nawet się uśmiechnę... Aż przychodzi taki niczym nie różniący się dzień i wszystko we mnie wyje... Ja wyje przy kawie, przy pracy, na spacerze... Teraz pracuje dłużej niż powinnam, nie umiem odpuścić samej sobie...
Dlaczego w mojej głowie on ciągle jest miłym wspomnieniem? Dlaczego nie przenoszę tego gnojak z rzeczywistości do tych, w sumie, nieprawdziwych wspomnień?
G*wniany dzień... Właściwie ostatnich kilka dni było g*wnianych...
No i się ulało...
Oj o.n.l.s. Kochana, to zupełnie normalne, że stara o.n.l.s. się czasem odzywa i jeszcze będzie się odzywać. Bądź dla niej miła w tym okresie, pogłaskaj po głowie, wybacz jej słabość, bądź dla niej starszą siostrą. Są takie momenty, że się nagle budzisz i myślisz: "ej, no, ale jak ja się tu znalazłam, przecież było tak pięknie, a teraz jest jak? Jak to możliwe?". Tak, "stare 'dobre' czasy" się odzywają. Możesz mieć na nie przygotowaną mantrę, zaklęcie i odbić tą piłeczkę, albo zwyczajnie dać sobie to przeżyć i się pocieszyć. Możesz tą "starą" o.n.l.s. jakoś nazwać (w przypadku małżeństwa z nazwiskiem męża było to prostsze i bardziej naturalne), aby oddzielić te dwie osoby od siebie - stara i nowa o.n.l.s. . Tak czy siak, powinnaś zaakceptować i zrozumieć, że to są tylko takie wypadki przy pracy, nie reguła czyli całe Twoje życie, i to minie, ale nie z czasem, lecz z kolejną myślą, wytłumaczeniem sobie tego od nowa. Te stany będą coraz krótsze i coraz mniej intensywne emocjonalnie, więc nie ma sensu rozlewać ich na całość Twojego bytu, bo nie tylko z takich sytuacji się ono składa.
Kiedyś w dalszej przyszłości pomyślisz sobie, że miałaś taki czas w swoim życiu, kiedy czułaś się szczęśliwa (już może bez samej persony p.g.) i pomyślisz sobie bardziej, że fajnie, że miałaś taką okazję, aby przeżyć taki stan. Nie da się tego wymazać z pamięci i nie próbuj tego robić, bo się nie uda. To nie znaczy, że więcej takiego mieć nie będziesz. Będziesz, i to dużo lepsze, ale to jeszcze trochę. Jeszcze chwila. Tamto było cudne (i wiadomo, że oszustwo z jego strony, ale z Twojej nie było oszustwem), a teraz przyjdzie czas na kolejne cudne.
P.S. przywołałam Cię myślami, bo już miałam Cię pogonić do pisania Pisz, i się nie krępuj przed nami. Nawet samo napisanie daje jakaś ulgę. Przytulam :*
O.n.l.s. czy się stoi czy się leży, aktualizacja się należy
U mnie akurat się leży bom chora
a tak poza tym to gra i buczy znaczy jeszcze dycham
U mnie akurat się leży bom chora
![]()
a tak poza tym to gra i buczyznaczy jeszcze dycham
A to cwaniara z Ciebie o.n.l.s. , ale podejmuję wyzwanie
.
Po ilości emotek oraz "gra i buczy" wnioskuję, że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Po sformułowaniu "jeszcze dycham" stwierdzam, że były trudności. Zgadza się?
P.S. O.n.l.s. dla potomności, dla chwały kobiecej siły: opowiedz co się tam działo w Twojej głowie, bo zatrzymaliśmy się praktycznie na etapie "Asa" i chwilkę po nim. Mów no zaraz co tam się wtedy kłębiło, pomożesz może paru dziewczynom w podobnej sytuacji i dasz im nadzieję, ze wcale nie są takie słabe i beznadziejne, jak się im wydaje. Pliiiiz
Nawet nie wiesz jak chciałabym napisać, że był taki poranek, jakaś sytuacja czy moment, w którym wszystko stało się jasne. Takie olśnienie... Niestety nic z tych rzeczy...
Ciągle o nim myślę (co prawda już nie tak często jak wcześniej, ale jednak ), zdarza mi się jeszcze za nim zatęsknić czy wspomnieć wspólne chwile...
Jednak jestem konsekwentna, nie zbaczam z kursu, nie zatrzymuje się, po prostu prę do przodu...
Czyli cytując takiego jednego klasyka u mnie "nie jest źle, niekoniecznie jest dobrze"
252 2023-02-26 17:43:43 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2023-02-26 20:43:49)
Chyba nic mi nie zostanie darowanie... Żadna informacja mnie nie ominie...
Kilka dni temu dostałam, ku mojemu zaskoczeniu, maila od znajomej, dawno się nie widziałyśmy, nigdy nie byłyśmy blisko, taka znajoma „z widzenia”. Ilość, dokładność czy może szczegółowość informacji, które dosłownie rąbnęły mnie w twarz była ogromna. Nie przypuszczałam, że mogę gorzej oceniać p.g... jak się okazało MYLIŁAM SIĘ!
W skrócie (daruję sobie przytaczanie konkretnej liczby stosunków, ich lokalizacji czy pozycji chociaż tak mam te informacje)... w 2019 roku, początek grudnia, szkolenie weekendowe p.g. i „tej tamtej”, wspólne jak się okazało, na sobie i w sobie, w pokoju i w lesie... Dokładnie opisane, z zachowaniem chronologii zdarzeń, uwzględniające precyzyjnie wejścia i wyjścia... Ja p*erdole... OBLEŚNE!!!
Normalnie łatwiej powiedzieć kogo nie trykał niż kogo... sami wiecie...
Co też takiego się stało, że po kilku miesiącach od naszego rozstania ona się zwierza? Bidulka ma wyrzuty sumienia, że nie powinna była tak się zachować, no i ją to gryzie... od 3 lat... taaaa... Jak to g*wno skomentować?!
Nawet odrobina, dosłownie szczypta jakiś pozytywnych odczuć nie zachowa się we mnie z tamtego okresu, nic ciepłego, dobrego... Sama zgnilizna, kłamstwo, obłuda...
Czuję prawdziwe obrzydzenie, do niego, do tego co nas łączyło, do wszystkiego co się działo w tamtym okresie i tak zwyczajnie, po ludzku, jest mi przykro i smutno bo zmarnowałam 5 lat swojego życia na takie coś, szkoda mi tego czasu...
Tak naprawdę to nie wiem co mam z tą wiedzą zrobić, uwiera mnie, gniecie, trochę przeszkadza...
Nie wiem, co napisać...może to jakaś chora "zemsta" na Twoim ex... może kobita nie jest już "obiektem jego pożądania", ijakoś chce sie odegrać ? jak na poczucie winy, to zbędne są opisy techniczne tych seksów...
To dla mnie jest tak popieprzone, że serio musiałam ze trzy razy przeczytać Twój wpis.
Samo w sobie jest to ohydne, ale pomyśl... może pomoże przegonić resztkę tego sentymentu, jaki masz do eksa? Tych nieznosnych, ciepłych mysli, które zajmują miejsce w głowie, powodując smutek i jakąś nielogiczną tęsknote?
Jeśli piszę głuoty, wybacz, ale mam podobnie, że były zajmuje sporo miejsca, i te czasy, kiedy było cudnie czasem biorą górę nad faktem, jak w rezultacie zostałam potraktowana. Więc zohydzenie obrazu eksa może jest jakimś sposobem...
254 2023-02-26 18:33:37 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2023-02-26 18:35:36)
Chyba nic mi nie zostanie darowanie... Żadna informacja mnie nie ominie...
Kilka dni temu dostałam, ku mojemu zaskoczeniu, maila od znajomej, dawno się nie widziałyśmy, nigdy nie byłyśmy blisko, taka znajoma „z widzenia”. Ilość, dokładność czy może szczegółowość informacji, które dosłownie rąbnęły mnie w twarz była ogromna. Nie przypuszczałam, że mogę gorzej oceniać p.g... jak się okazało MYLIŁAM SIĘ!
W skrócie (daruję sobie przytaczanie konkretnej liczb stosunków, ich lokalizacji czy pozycji chociaż tak mam te informacje)... w 2019 roku, początek grudnia, szkolenie weekendowe p.g. i „tej tamtej”, wspólne jak się okazało, na sobie i w sobie, w pokoju i w lesie... Dokładnie opisane, z zachowaniem chronologii zdarzeń, uwzględniające precyzyjnie wejścia i wyjścia... Ja p*erdole... OBLEŚNE!!!
Normalnie łatwiej powiedzieć kogo nie trykał niż kogo... sami wiecie...
Co też takiego się stało, że po kilku miesiącach od naszego rozstania ona się zwierza? Bidulka ma wyrzuty sumienia, że nie powinna była tak się zachować, no i ją to gryzie... od 3 lat... taaaa... Jak to g*wno skomentować?!
Nawet odrobina, dosłownie szczypta jakiś pozytywnych odczuć nie zachowa się we mnie z tamtego okresu, nic ciepłego, dobrego... Sama zgnilizna, kłamstwo, obłuda...
Czuję prawdziwe obrzydzenie, do niego, do tego co nas łączyło, do wszystkiego co się działo w tamtym okresie i tak zwyczajnie, po ludzku, jest mi przykro i smutno bo zmarnowałam 5 lat swojego życia na takie coś, szkoda mi tego czasu...
Tak naprawdę to nie wiem co mam z tą wiedzą zrobić, uwiera mnie, gniecie, trochę przeszkadza...
O.n.l.s, moja Kochana, wiem co czujesz . Wiem, że chcesz się teraz wyszorować do samej kości, że czujesz się opluta i zbrukana. Rozumiem to. I jeśli Ci to pomoże, to się porządnie wyszoruj, zwymiotuj, wykrzycz na jakimś pustym polu, zrób cokolwiek co wywali to z Ciebie, bo to nie powinno w Tobie pozostać. Ty jesteś i masz pozostać czysta, a to p.g. jest tym oblechem, na którego myśl ewentualnie może pozostać wzdrygnięcie BLEH. Jeszcze trochę, a będziesz się z tego śmiać i opowiadać jak super anegdotkę. Najlepsze są miny słuchaczy jak coś takiego słyszą
ALE to piękne, że po takim czasie znalazła się jakaś "dobra dusza", która uświadomiła Cię i pozbawiła wszelkich złudzeń. Żeby już nie było wątpliwości z kim miałaś do czynienia. Dokładnie z kim. Niektórzy uważają, że nie chcą wiedzieć o innych sprawkach, ale ja uważam, że trzeba wiedzieć, żeby nie mieć absolutnie żadnych wątpliwości i nigdy nie rozważać takich osobników jako element Twojego życia czy otoczenia. Powiedz mi teraz: co byś zrobiła, gdyby p.g. pojawił się przypadkiem na Twojej drodze, przypadkiem na ulicy?
I nie, nie zmarnowałaś tych 5 lat. Dostałaś może pewne piętno, ale też bezcenny dar - naukę, której mało kto w swoim życiu doświadczył. Ty jesteś świadectwem, naocznym świadkiem, że zło istnieje, i będziesz je teraz wyczuwać z daleka. Supermoc, level up. Będziesz z tego dumna, że to przetrwałaś, że było cholernie trudno, ale żyjesz i cieszysz się światem.
Chyba czas już się z nim pożegnać na zawsze. Zakopać te 6 stóp pod ziemią, zostawić ciało na pożarcie krukom, dać rozerwać przez cztery dzikie konie, i przyglądać się temu z satysfakcją. I nie odwiedzać już miejsca pochówku czy stracenia. Nigdy więcej. Nie ma na co patrzeć.
Na kolejnym poziomie będziesz musiała się rozejrzeć w swoim otoczeniu - podobnych osób może być więcej. Ale wszystko powoli. Najpierw są sprawy najpierwiejsze
Nie wiem, co napisać...może to jakaś chora "zemsta" na Twoim ex...
Nie wiem na czym ta zemsta miałaby polegać bo przecież ja nie kontaktuje się z p.g. ani z nikim z jego otoczenia. Maila wysłała tylko do mnie. Także ten ja też tego nie ogarniam
Co bym zrobiła jakbym go spotkała na ulicy? Jedno wielkie NIC! Już okrzepłam, ból, żal odpuściły, jakiś czas temu... już bym nie uciekła (pamiętliwa czarownico ). I przed tym mailem i po nim mój stosunek do niego jest taki sam... to co było już nie wróci bo nie chcę żeby wróciło. Ever mnie smuci każde ufajdane wspomnienie, nawet dotyczące tylko mnie, mojego małego czy dużego sukcesu z tamtego okresu. Już chyba zawsze wspominając będzie mnie wzdrygać BLEEE...
Co bym zrobiła jakbym go spotkała na ulicy? Jedno wielkie NIC! Już okrzepłam, ból, żal odpuściły, jakiś czas temu... już bym nie uciekła (pamiętliwa czarownico
).
PHI, od czarownic wyzywa teraz Dobrze, dobrze, cieszę się na tą reakcję
I wcale nie miałam na myśli nawiązania do zamierzchłej przeszłości
I przed tym mailem i po nim mój stosunek do niego jest taki sam... to co było już nie wróci bo nie chcę żeby wróciło. Ever mnie smuci każde ufajdane wspomnienie, nawet dotyczące tylko mnie, mojego małego czy dużego sukcesu z tamtego okresu. Już chyba zawsze wspominając będzie mnie wzdrygać BLEEE...
No właśnie. Aby ten okres 5 lat nie był też uznany za zmarnowany, możesz sobie pomyśleć jakie Ty wyciągnęłaś z tego korzyści, doświadczenia - typu: "gdyby nie było tego czasu to... nie miałabym tego, nie dowiedziała się tamtego, nie rozwinęłabym się w tym itd. Słowem: wyciągnęłam z tego okresu wszystko co się dało, a teraz czas na kolejne kroki na przód. Widzę, że kminiłaś i analizowałaś - dobrze. Takie analizy dają pewność co do swego wyboru, rozwiewają wątpliwości, układają podwaliny pod powrót poczucia wartości. Czujesz się wtedy mniej rozrywana, a za to bardziej kompletna we wnętrzu. Zaprocentuje na przyszłość. A może.... już procentuje