Nie wiem jak to się robi, jak opisać coś, z czym sobie nie wiem jak poradzić, w zrozumiały sposób w internecie. Nigdy tego nie robiłam, nawet nie wiem jak zacząć...
Zupełnie zwyczajna para, ze zwykłymi kłopotami, bolączkami, nic nadzwyczajnego. Życie kiedyś bardziej niepewne teraz normalnie, dla mnie fantastyczna codzienność taka tylko nasza, dla niego NUDA jak się okazało.
Dowiedziałam się, że mój wieloletni partner przez cały okres naszego związku regularnie i z pełną premedytacja romansował czy może romansuje (bo wątpię, że teraz tego nie robi) z dziewczynami przez internet. Trafił mi się taki gawędziarz erotoman, że hoho... Przez pomyłkę nie ten pendrive podłączyłam do kompa... no i trochę sobie poczytałam. Nie sadziłam, że mam takiego pomysłowego partnera, ba nie wiedziałam, że takie pikantnie i bardzo śmiałe wiadomości potrafi sam tworzyć. Ja za trochę śmielsze smsy dostawałam w odpowiedzi „ale ty zabawna jesteś” czy „a tobie to tylko jedno w głowie”. Kopiował sobie wszystkie maile, po co nie wiem. Ilość ogromna, ale przecież to nie jedyny jego pędrak. Nie doczytałam do końca, bo jak mam być szczera nie chciałam się porzygać to po drugie, a po pierwsze chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Zabrałam trochę swoich gratów i uciekłam do przyjaciółki. Zleciała się ekipa ratunkowa, wydusili zeznania i uradzili wiecie co... ze głupia jestem bo go nie sprawdzałam. Dorosłego człowieka, nieraz odpowiadał za ludzkie życie, a ja jak mogłam być tak łatwowierna, że wierzyłam, że gra, coś czyta czy jakiś filmik ogląda. Najwidoczniej sama jestem sobie winna. Mi nawet do tego głupiego łba nie przyszło, że on nie chce ze mną być, bo skoro jest codziennie, mamy plany, marzenia to jak inaczej to odbierać. Przyszły i poszły, nawet mnie nie zdenerwowały bo od rana żyje jakby w nie swoim ciele, zupełnie nic nie czuje, nawet się nie popłakałam choć oczy to ja mam zamontowane w mokrym miejscu. Wieczorny tel. od sami wiecie kogo (wybaczcie nie mogłam się powstrzymać – piszemy to ja i mohito) jednak utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem głupia, bo uwaga (i to będzie mocne) on ma prawo do prywatności to po pierwsze, po drugie on jest wolnym człowiekiem, po trzecie to tylko pisanie, po czwarte „a ja nie mam prawa do wyluzowania, tylko praca” i po piąte „skoro się śmiejesz to nic się nie stało” (chichot był nerwowy i chyba to mnie uratowało bo się rozłączyłam i już nie wdawałam się w dyskusje z panem to moje prywatne sprawy).
I teraz tak sobie siedzę i dumam, poczytałam trochę, w sumie nie jest źle bo nie mam z nim dzieci, wspólnego majątku czy kredytu. Jestem niezależna i od dzisiaj wolna (choć muszę przyznać, że nie czułam się uwiązana w związku). I w sumie mam czas żeby zacząć od nowa... tylko po co...
Z tego co tylko tu przeczytałam to nie ma sensu zaczynać od nowa, bo za chwile będę stara, znana i co za tym idzie nudna... czyli do wymiany...
Bardzo mi przykro że Cię to spotkało. To jakby dostać ścierą w twarz kiedy odkrywa się drugie wcielenie swojego teoretycznie "grzecznego" partnera. Szczęście w nieszczęściu, jak sama przyznałaś, że nie macie dzieci ani wspólnych zobowiązań. To typ krętacza, nie zmieni się nigdy. Ty możesz natomiast zacząć budować podstawy ulotnienia się od niego. Zadbaj o siebie.
3 2022-08-11 00:27:22 Ostatnio edytowany przez anna.zakochana (2022-08-11 00:27:52)
wiem że to mało pocieszające w tym momencie ale o ile nie oddałbym za nic swojej córki bo jest cudem świata to zazdroszczę w takiej sytuacji braku dzieci. (i mohito - w dniu 0 karmiłam )
trzymaj się, wiemy co czujesz. poczytaj też wątki facetów - trochę tu jest fajnych gości i dają nadzieję ze można kogoś porządnego na swojej drodze spotkać
a Twój już ex.. no cóż, życzę mu powodzenia za 30 lat
Jest taka książka Mai Friedrich pt. " Moje dwie głowy", przeczytaj ja koniecznie.
Ja też miałam do czynienia z haremowym, tylko że ten mój nie ograniczał się tylko do gadania z kobietami, lecz zawsze bez chwili na relaks od bab ciągnął na dwa albo trzy fronty, ja najczęściej bywałam kołdrą, jak to określa Maja, podstawowa.
Dla mnie ta książka była kiedyś Biblia i ekspresowym tempie uratowała mnie przed szmyrglem, bo z tego typu człowiekiem miałam do czynienia po raz pierwszy w życiu, z aż tak ekstremalnym przypadkiem.
Facet był i jest totalnie porąbany.
Jakie to szczęście, że przeczytałaś znaczna część tej korespondencji i rozumiem, że nie potrafiłaś przeczytać całości, gdyż balas się, że zwymiotujesz.
Ja druga twarz tego faceta odkryłam robiąc u niego porządki w gabinecie, poprosił mnie o poukładanie w szafach. Trafiłam na album ze zdjecuami. Z ciekawości zajrzałam i wtedy zobaczyłam całą kolekcję zdjęć z różnymi kobietami z nim oczywiście na tych zdjęciach i w różnych sytuacjach oraz sceneriach. Były też tam typowe prostytutki rozwalone w jego wyrze w takich pozach, że w głowie się nie mieści.
Cóż mogę Ci autorko napisać?
Bardzo współczuję i gratuluję, że Opatrznośc jednak nad Tobą czuwała i dowiedziałaś się prawdy.
Mam nadzieję, że on faktycznie ograniczał się tylko do korespondencji.
Ja po tym, gdy się dowiedziałam w pierwszym rzędzie poszłam do swojej lekarki i opowiedziałam jej o wszystkim. Kobieta złapała się za głowę i wypisała mi kilka skierowań na różne badania. Pamiętam, że pierwszym moim badaniem było określenie czy nie mam przypadkiem chlamydii. Myślałam że się udusze od kaszlu po włożeniu mi do tchawicy tej szpatułki czy tam jak to się nazywa.
Potem robiłam inne badania.
Trzymaj się i nawet nie próbuj deciekac teraz dlaczego on robił takie rzeczy. Najwyraźniej miał taką potrzebę i na takim wytłumaczeniu poprzestan.
5 2022-08-11 08:34:48 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-08-11 09:12:27)
Najpierw prześpij to Mohito, a potem na spokojnie zabierz się do porządkowania swojego życia. Porządkowania, czyli układania wszystkiego od nowa, dla siebie samej.
Trafiłaś na takiego, co to "musi bo się udusi", a oni się nie zmieniają. Mogą zacząć lepiej się ukrywać, zmienić metody, będą lepiej zacierać ślady, ale nigdy nie skończą latania z wywieszonym ozorem za wszystkim co się rusza. Niejedna z nas takiego miała, przeżyła rozstanie i choć mocno pokiereszowana jakoś żyje nadal bez niego i uwaga; Nieźle żyje
Mój nawet zasunął mi tekst, że przecież to ja zniszczyłam nasz związek, bo "gdybyś nie grzebała i nie szukała, to nadal byłoby dobrze między nami". O tajemnicy korespondencji nie wspomnę i nawet straszyl mnie, że mnie zgłosi na policję, bo przeczytałam jego e-maile, gdy zapomniał się z kompa wylogować. Do tego czasu też myślałam, że pana boga za nogi złapałam i żyję z prawym, oddanym, wiernym facetem. A okazało się, że nie przeleciał chyba tylko psa sąsiadki emerytki, bo co do sąsiadki to już nie jestem pewna. Potem to już było piekło, bo naprawdę szukałam wszędzie i to co znajdowałam tylko mnie od nowa szarpało. Niepotrzebne to było.
Teraz trochę za wcześnie na takie "rozkminki", ale jak nieco emocje opadną, to gdy się zastanowisz, znajdziesz w waszym nieskazitelnym związku sporo czerwonych flag, które kompletnie zignorowałaś. Jak się kocha, szanuje, wierzy komuś, to sygnały zwłaszcza gdy te nie układają się w jakiś ciąg, lecz zdarzają się pojedynczo, po prostu się lekceważy. Człowiek upaja się swoim szczęściem, uczuciem i nie dopuszcza do siebie myśli, że to może być ułuda.
To co było między wami dobrego już się skończyło. Po pierwsze straciłaś do swojego partnera szacunek, a to już po prostu koniec wszystkiego. Jeśli nawet z nim zostaniesz, to już nie będzie nigdy to co wcześniej. Będziesz wciąż nieufna, będziesz sprawdzać, kontrolować, a z czasem zdasz sobie sprawę że żyjesz z wrogiem i musisz wciąż być czujna, uważna, wyczulona na najdrobniejszy znak. Samą cię to zmęczy i któregoś dnia i tak odejdziesz, choćby tylko aby odpocząć i zasnąć bez myśli o tym, co on znowu wyczynia w necie.
Łatwo nie będzie, to zapomnij. Karuzela emocji, od złości, wściekłości na niego, po rozpacz i płacz nad swoim utraconym życiem i to wszystko w jednej doslownie chwili. Ale to mija i przyjdzie ten dzień, gdy obudzisz się rano z myślą, że nic lepszego nie moglo cię spotkać jak to, że kiedyś tam pomyliłaś "pendki".
6 2022-08-11 08:49:01 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-08-11 08:49:53)
Dubel. Sorry.
Twoja ekipa ratunkowa to nie są zbyt inteligentni ludzie, i radze tez trzymać sie od nich z daleka.
Nie sprawdzałaś bo go kochałaś, a co za tym idzie, ufałaś mu.
Bzdura jest powiedzenie ze
"kontrola najwyższą formą zaufania"
Fajnie że miałaś tyle siły i tyle szacunku do siebie ze zostawiłaś tego faceta od razu.
Ktoś kto zdradza nie kocha.
a widząc jego reakcje, nie specjalnie sie przejął, nie ty to będzie następna.
Tacy ludzie sa nic nie warci.
Ostatnie zdanie, pokazuje tak naprawdę jak bardzo te człowiek Cie skrzywdził.
Nie wszyscy mężczyźni sa tacy.
Jeżeli utrwalisz sobie takie myślenie, że każdy sie w końcu znudzi i zostawi, to nigdy nie stworzysz normalnego związku.
Bo zawsze będziesz czuła sie niepewnie, zawsze i wszędzie będziesz widziała zdradę.
i w końcu facet faktycznie odejdzie, ale w tedy winna będziesz ty.
8 2022-08-11 10:45:46 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-11 10:56:46)
Poranek był kiepski, ławo się wlewało kiepsko wyparowuje. Dzięki, że wam się chciało przeczytać i coś napisać. Choć całkiem nieźle ogarniam swoje podwórko tak ULLE czytając Twojego posta olśniło mnie, że muszę się przebadać. Zadzwoniłam, zapytałam i jutro biegnę zrobić cały pakiet sexi max (jak to brzmi) bo jak się okazało mogę być najedzona, ale nie pijana czy wczorajsza.
400 zł psu w budę, chyba fakturę jemu wyślę w końcu tak o mnie dba. Co do pana „to moje prywatne sprawy” nie daje za wygraną i już się dowiedziałam, że... martwi się o mnie, to nie miało znaczenia, żebym nie robiła nic głupiego, żebym nie zachowywała się jak dziecko i jak na razie moje ulubione „nie wiedziałem, że mnie inwigilujesz”. A ja nie wiedziałam, że żyjemy w otwartym związku czyli jesteśmy kwita... pacanie. Nie reaguje na jego zaczepki, chyba że w mojej głowie mu odfuknę. Tak naprawdę czekam na sobotę, nie będzie go w mieszkaniu, zabiorę co moje i znikam.
Czy to jest normalne, że ja nic nie czuje, dlaczego ja nie płacze? Albo chociaż nie jestem wk*rwiona? Tylko taka nijaka? Sorry skąd wy macie to wiedzieć, raczej liczę na jakieś... nie wiem na co liczę. Na pewno to nie jest sen, wyszczypałam sobie siniaka i się nie obudziłam.
Szeptuch moja ekipa ratunkowa sama była zaskoczona, ale masz racje nie sprawdzam bo nigdy nie chciałam być żandarmem we własnym domu. Jak się okazało tylko ja, bo one w mniejszym lub większym stopniu kontrolują czy trzymają rękę na pulsie żeby ładniej to brzmiało. Potraktowałam go jak dorosłego człowieka, mierzyłam swoja miarką, bo ja nie widzę sensu być z kimś i go zdradzać (dla mnie to nielogiczne i cholernie utrudnia życie, które ja z naturą leniucha wole je sobie upraszczać).
Mi nawet do tego głupiego łba nie przyszło, że on nie chce ze mną być, bo skoro jest codziennie, mamy plany, marzenia to jak inaczej to odbierać.
No tak już maja kobieciarze, że chcą mieć wszystkie. A jak chcesz wszystko, nie masz nic. Chciał mieć i ciebie, tylko ty źle postrzegałaś swoje miejsce w tym układzie.
Pytasz dlaczego nie płaczesz? Zapewne mało w ten "związek" zainwestowałaś. Facet zapewne był pociągający, miał swój urok jak to kobieciarze. Ale związek do przodu nie szedł i nie było jak go rozwijać.
Nie rozumiem komentarzy innych w tej sprawie, sprawdza się telefon komuś w podstawówce, a nie gdy prowadzi się „dojrzałe i dorosłe” życie, w którym jest po prostu dobrze. Widocznie mężczyzn trzeba kontrolować cały czas.
Tez po przeczytaniu wiadomości czułam się taka obojętna. Myśle, że nie ma co płakać za kimś takim, szkoda łez i nerwów. Może poczułaś ulgę? Mnie ogromny ciężar z pleców spadł jak dowiedziałam się jaka jest prawda i ze rozstanie będzie szybkie i jasne. Szkoda zmarnowanego czasu na kogoś tak fałszywego.
Trochę nie rozumiem, Autorka, ale wcześniej niczego nie podejrzewalas? Nic a nic czy wolałaś nie widzieć? Albo facet był doskonałym aktorem.
"Czy to jest normalne, że ja nic nie czuje, dlaczego ja nie płacze? Albo chociaż nie jestem wk*rwiona? Tylko taka nijaka? Sorry skąd wy macie to wiedzieć, raczej liczę na jakieś... nie wiem na co liczę. Na pewno to nie jest sen, wyszczypałam sobie siniaka i się nie obudziłam."
To jest taki okres niedowierzania, wypierania, jak po stracie kogoś bliskiego, więc się tym nie przejmuj.
Jednym żałoba, jaką by nie była, przebiega na wypieraniu, ja uważam, że tak się organizm broni, żeby nie" zwariować", inni przeżywają na gorąco...
Nic a nic. Nawet nie przyszło mi do głowy, że robi coś innego niż to co powiedział. Za aktorstwo Oskar się należy jak nic, chociaż za głupia na to jestem, w tej chwili taka się czuje.
Legat jak chciał mieć wszystkie to trzeba było na początku powiedzieć, że jego związek monogamiczny nie interesuje i nie byłoby sprawy, bylibyśmy kumplami, a nie parą. Ja wchodząc w związek złożyłam obietnice i dla mnie była ważna, dla niego też (tak mówił), przede wszystkim oprócz miłości, szanujemy się i jesteśmy lojalni wobec siebie. Kobieciarzem to on oficjalnie nie był, nie jest i nie będzie, a że prawdziwe oblicze się nie zgadza z tym co wszyscy widza... no cóż bywa i tak.
14 2022-08-11 12:24:09 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-11 12:48:10)
Jesteś teraz w szoku i dlatego nic nie czujesz. Twój umysł jest jakby odrętwiały, jednak lada moment, lada dzień ruszy on pełna parą.
Na razie wyznaczyłas też sobie cel, czyli wykonanie różnych badań - swoją drogą nie wiedziałam, że istnieją takie pakiety i że mają taką nazwę i że cała przyjemność będzie kosztowała Cię 400 zł.
Dzięki Tobie wzbogaciłam swoją wiedzę.
Za moich czasów, a było to jakieś 12, 13 lat temu nie było czegoś takiego.
Ja, jak już pisałam, poszłam po prostu do swojej przychodni, do lekarki pierwszego kontaktu, czyli do rodzinnej i wszystkie badania zrobiłam za darmo, krew, wątroba, narządy rodne itd, no sporo tego było.
Nawet nie muszę Ci chyba pisać, jak czułam się czekając na wyniki albo, gdy po nie szłam. Niezapomniane chwile. Tak więc póki co konkretne zadanie, jakie sobie wyznaczyłas odwraca Twoja uwagę od tego, co się stało.
W sobotę pójdziesz do tego mieszkania i zabierzesz resztę swoich rzeczy.
Po pierwsze nie idź tam sama, bo on najprawdopodobniej będzie w tym mieszkaniu. Rzuci się pewnie na podłogę wijąc się w rozpaczy, może zapłacze krokodylimi łzami i ulegniesz?
Może być też i tak, że nie przywita Cię z bukietem czerwonych róż, tylko z wyzwiskami itd
Nie idź tam sama.
Ja widziałam zdjęcia tych kobiet. Byłam zdumiona i do tej pory troszkę jestem, ponieważ wszystkie te kobiety różniły się od siebie typem urody.
Były drobne blondynki, ale i wysokie, nawet zwaliste brunetki, albo bliżej nieokreślone, wiek też zróżnicowany, no niewiarygodne.
Rozmów faceta z żadną z tych kobiet nie namierzylam, bo wtedy internetowe komunikatory nie były znane ani tym bardziej w modzie.
Ty natomiast masz odwrotnie, bo znasz treść rozmów, ale nie widziałaś nawet zdjęć tych kobiet.
Nie wiem, co jest lepsze, a co gorsze.
Z prostytutkami robił sesje fotograficzne u siebie w sypialni, usługa dodatkowo płatna, jak się domyślam. Piękne i zgrabne kobiety, jednak w takich strojach i pozach, że uwierz mi już na pierwszy rzut oka, nawet ja taka głupia w tamtych czasach, nie miałam watpliwosci.
Już teraz równolegle zakrec się koło zamówienia sobie wizyty u dobrego psychologa. Za chwilę bardzo będziesz tego potrzebowała.
Książkę możesz kupić tylko przez internet, chyba że coś się zmieniło, a ja o tym nie wiem. Kosztuje coś około 40- tu złotych.
Pytaj, jeśli coś Cię interesuje w temacie tego typu facetów.
Czy można rozpoznać cos takiego po wyglądzie albo zachowaniu na co dzień?
Potocznie uważa się, że tak, gdyż każdy kojarzy takiego oblecha z typem non stop gadającym o babach, zaczepiającym je itd.
Nie, niestety ale tak to nie działa.
No ale to szerszy temat, więc może innym razem. Chodzi o to, że pozory często mylą.
Po tym moim w życiu nie domyśliłabyś się, że prowadzi tego rodzaju drugie życie.
Sama nie pójdę bo chce na raz zabrać wszystko co dla mnie ważne i tam nie wracać. W sobotę na pewno go nie będzie bo musi pojechać do klienta osobiście, nie odpuści za duża strata finansowa. Zresztą wydaje mi się, że on myśli, że mi przejdzie. Że przecież kocham to i wybaczenie dostanie za te „nic nieznaczące pogaduchy”. Bo to ja jestem ta najważniejsza, jestem całym jego życiem, itd. Idiota. Teraz mu się włączył talent pisarski, romantyczny poeta wypisuje jakie to nasze życie będzie pięknie, bo „my razem możemy wszystko”, a mi wszystko „opadło” bleeeee...
16 2022-08-11 14:19:22 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-08-11 17:37:20)
'
Przeczytałam Twój wątek i również jest mi przykro że Cię to spotkało, podziwiam Twój dystans do całej sytuacji i myślę że kobiety powinny brać z Ciebie przykład. Facet totalna porażka, nie dość że oblech takie rzeczy odpieprzal za Twoimi plecami to dodatkowo próbuje z Ciebie zrobić winną za to że to przeczytałaś no normalnie nie mogę. Myślę że on Ci się przestawił teraz ze swojej najgorszej (prawdziwej) strony i to dlatego nic nie czujesz, nic oprócz wstrętu to tego typa. I to jest prawidłowa, zdrowa reakcja. Trzymam kciuki żeby udało Ci się odebrać te rzeczy nie spotykając go na swojej drodze, ten człowiek nawet nie jest wart tego żeby na niego napluć a co dopiero z nim rozmawiać
Dobrze robisz Autorko, że to kończysz w zaistniałej sytuacji. Ale dla własnego dobra zablokuj go wszędzie, nie odbieraj telefonów / maili itd - po prostu ignoruj zupełnie. To Ci pomoże a dla niego będzie jasnym sygnałem, że odchodzisz. I nie daj sobie nawijać makaronu na uszy, bo na pewno będzie usiłował Cię przekabacić na swoją stronę, choć wydaje mi się, że się nie dasz. Powodzenia.
19 2022-08-11 22:05:02 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-11 22:14:03)
Zaplanowałam sobie na dziś dużo roboty, bo jak zawsze brakowało tego czasu tak teraz strasznie się dłuży i co... i nic, dosłownie nic nie zrobiłam. Kilka godzin zajęło mi to nic nierobienie, meczące spędzanie czasu, ogólnie nie polecam. Każde bzykniecie tel. informowało, że kolega mickiewicz tworzy dalej i dalej...i dalej... nawet dostałam piosenkę ze specjalną dedykacją. Liczyłam na szybkie zakończenie dnia, a tu proszę przed chwilą dzwoni mój tata i pyta „co tam się dzieje?”. Tak moi drodzy EX (lat 33 - SZOK) zadzwonił do swojego niedoszłego teścia poskarżyć się na mnie, że się pokłóciliśmy, a ja zamiast przegadać problem to się wyprowadziłam i obraziłam. Kabaret! Tak szczerze to sama chciałam tatę uprzedzić, ale było mi głupio i trochę wstyd. W kilku słowach wyjaśniłam, że problem to ma on nie ja, że oprócz tego że jest kłamcą to jest też tchórzem i wyprowadzkę dokończę, a związku już nie ma od wczoraj. Nie mamy już o czym gadać.
Za to myślę cały czas, gdzie te sygnały, co pominęłam, ja nie widziałam niczego niepokojącego, niczego zastanawiającego... ani nie podrywał, on nawet nie dawał się podrywać, miły owszem, ale zawsze w porządku (tzn. jak się okazało jak nie widzi nikt ze znajomych czy ja to już taki super nie był). Czyli jak się dzień zaczął tak i się skończył... g*wniano. I ze spania nici... dupa tam!
Zablokuje go jak już odzyskam swoje rzeczy, mieszkanie jest jego nie chce żeby zmienił zamki i wtedy bez spotkania z nim się nie obejdzie. A tak niech sobie myśli, że mnie urabia.
Ja już nie wyobrażam sobie życia razem, o sexie czy jakiejś innej formie bliskości nie ma mowy bo mi zwyczajnie się cofa, nie dałabym rady. Zresztą jak wierzyć w cokolwiek co powie, już nawet nie o tym gdzie jest czy z kim, tylko takie codzienne sprawy, czy robi to co powiedział, że robi. Dziewczyny ja zaplanowałam co musze zrobić do soboty i tyle dalej jest pusto, czarno, także z ta zaradnością to miłe, ale nie bardzo prawdziwe. Na razie żyje jakby mój mózg był w gęstej mgle co się stanie jak zacznę się pakować to nie wiem, może wtedy wszystko puści. Chce żeby już była niedziela.
No nie... I jeszcze miał czelność zadzwonić do Twojego ojca. Nie do wiary, zachował się jak gówniarz.
Wychodzi, że w ogóle go nie znałaś... Jak widzisz, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Czyli dobrze, że to teraz wyszło...
Teraz ja powinnam zadzwonić to jego rodziców z pytaniem "jak z takich cudownych ludzi wyszło takie coś i dlaczego puścili to w świat?" Nie wiem co sobie myślał, tatko nigdy się nie wtrącał w nasze życie i odesłał go do mnie bo to ze mną jest w związku. Żenua... Tylko tyle i aż tyle.
Teraz ja powinnam zadzwonić to jego rodziców z pytaniem "jak z takich cudownych ludzi wyszło takie coś i dlaczego puścili to w świat?" Nie wiem co sobie myślał, tatko nigdy się nie wtrącał w nasze życie i odesłał go do mnie bo to ze mną jest w związku. Żenua... Tylko tyle i aż tyle.
Widać, że wciąż "szalejesz". Uspokój się i skup na sobie. Dobrze ci radzę.
Nie zadzwonię przecież, to nie moja rola informowanie jego rodziców, ja musze pomyśleć jak swojemu przekaże powód rozstania w najdelikatniejszy sposób, ale o tym to pomyśle jutro... A przynajmniej spróbuje.
Nie zadzwonię przecież, to nie moja rola informowanie jego rodziców, ja musze pomyśleć jak swojemu przekaże powód rozstania w najdelikatniejszy sposób, ale o tym to pomyśle jutro... A przynajmniej spróbuje.
Nie chodzi o to, że będziesz gdzieś dzwonić. Chodzi o to, że nie myślisz o sobie tylko wciąż o innych. To ty byłas w związku z tym faciem i ciebie tylko dotyczy rozstanie, ciebie i jego.
Na razie w ogóle to zostaw i wyjedź gdzieś ... Ochłoń, przemyśl kilka spraw. Wrócisz do rzeczywistości uspokojona, z jaką taką perspektywą i planem na przyszłość
Co nagle to po diable, jak to mówią
Odetnij się od gościa, odseparuj, daj sobie czas...
Potem realizuj wszystko, ale na zimno
I co tam u Ciebie słychać autorko?
Mickiewicz kombinuje, jakby tu Ciebie ugłaskać?
Ja się trzymasz?
Krew pobrana, pieniądze zapłacone i tydzień czekania na wyniki. Oby były dobre dla mnie. Choć już mi powiedzieli, że na HIV musze powtórzyć za 3 miesiące żeby mieć pewność.
Ex już się nie rozpisuje tylko wysyła krótkie acz (pewnie dla niego) treściwe wiadomości... kocham, tęsknie, czekam, odezwij się, a ja milczę, ale czytam. I myślę, że cały mój związek to było jakieś paskudne oszustwo. Nawet te dobre wspomnienia są jakieś takie oślizgle, obleśne... To było moje życie? Jak to możliwe, że ja tych kropek nie połączyłam?
ile byliście razem?
7 lat znajomości, 5 związku
Wszystko co z nim związane było dla mnie pierwsze, dosłownie wszystko. Pierwsze zakochanie, które jakoś tak naturalnie i płynnie przeszło w kochanie. Pierwszy mężczyzna, który widział mnie rano i wieczorem, mnie prawdziwą, w tych gorszych i lepszych chwilach, znaliśmy się jak łyse konie, a nie przepraszam ja dałam się poznać on niekoniecznie. Myślałam, że mnie kocha, czułam to... Ale co ja tam wiem... NIC.
Doszedł zapewne do wniosku, że krótkie hasłowe wiadomości bardziej zapiszą Ci się w głowie. Założył zapewne, że elaboratów nie czytasz.
Spryciarz ale dość zabawny.
Pewnie ma dobrze wypracowane techniki manipulacji słownej. Nic dziwnego ćwiczył przecież na tyłu kobietach. Pewnie czuł się w tych znajomościach z nimi niczym główny dowodzący.
Teraz to, czego się wyuczył stosuje na Tobie.
Krótki komunikat - aport, do nogi moja kochana.
Dobrze, że zrobiłaś sobie te badania. Trzymam kciuki, żeby wyniki były dobre.
Nie tylko przebadanie się na HIV jest rozciągnięte w czasie, także i na obecność wirusa HPV.
Życie w napięciu i w stresie. Scheda po cudownym związku.
Napisałaś, że związek był wieloletni. W takim razie wokół Waszego rozstania powstanie mnóstwo szumu i różne siły będą starały się wpłynąć na Twoją decyzję. Członkowie ekipy ratunkowej raczej nie będą namawiać Cię do powrotu, ale kto wie, jak zachowają się inni Wasi znajomi lub osoby z rodziny.
Bedziesz musiała mocno się uodpornić na sugestie innych.
Czy wszystko między Wami było kłamstwem? No niekoniecznie było kłamstwem. To co łączyło go z Tobą było dla niego bardzo ważne oraz silne, ale ten facet posiada też druga twarz, wykrzywiona zła gębę, której Ty nie widziałaś, ponieważ ocenialas go przez pryzmat własnej osoby.
Miałaś do czynienia z fałszywym człowiekiem i pojęcia nie miałaś, że pod maską miłego człowieka kryje się ktoś, kto systematycznie i z satysfakcją wbija Ci nóż w plecy.
Na pewno nie był to Twój przyjaciel. W najmniej spodziewanym momencie któregoś dnia zostawiłby Cię po prostu, gdyby tylko, według jego standardów, spotkał lepsza od Ciebie.
Nie pisał przecież dla rozrywki, tylko konkretnie szukał innej.
Na pewno też spotykał się z większością z tych kobiet.
Ja np co jakiś czas zaliczałam ni z gruszki, ni z pietruszki glosting ze strony faceta, po prostu nagle znikał. Wtedy ja z nim zrywałam, a on miał wolna przestrzeń dla innych kobiet. Gdy czas pokazywał mu, że to jednak nie to, wtedy dzwonił do mnie jak gdyby nigdy nic i od słowa do słowa wracałam do niego. Przerwy były kilkutygodniowe a dwie prawie roczne. Zawsze jednak wracał do mnie - jakże byłam wtedy dumna. Uważałam, że jestem na tyle wyjątkowa, że żadna inna mnie nie przebije.
Owszem, miałam rację.
Żadna mnie nie przebiła.
Drugiej takiej idiotki, jaka ja byłam długo mógł szukać, a i tak by nie znalazł.
Zrobił sobie ze mnie bazę wypadową.
Trzymam kciuki za Ciebie.
Droga o.n.l.s, muszę się od razu do czegoś przyznać, że jak czytałam Twoje posty, to moja twarz szeroko się uśmiechała . Spokojnie, nie jestem psychopatką radującą się czyimś nieszczęściem
, zwyczajnie widziałam tam siebie sprzed lat i moje słowa i moich znajomych z jednej strony nie wierzących w to co się stało, a z drugiej obwiniających o moją ślepotę i tych teściów i rodziców i te same akcje i schematy. Krótka rada na teraz: nie daj się takim praktykom, Ci ludzie robią to aby natychmiast obwinić kogoś o swoją własną ślepotę, bo nie mogą przyznać, że też się mylili, a poza tym to zbyt ciężkie brzemię dla nich, aby je z Tobą ponieść. Obawiam się, że nie zostaną tymi znajomymi na długo (ja też wielu w tej sytuacji straciłam tzw. przyjaciół i znajomych, teraz będzie trochę czas próby nie tylko dla Ciebie, ale też dla nich i ich relacji z Tobą), chyba, że prędko się opamiętają. A takie słowa są ekstremalnie krzywdzące ofiarę zdrady - możesz im to powiedzieć.
Co do Twojego stanu, to efekt szoku i niedowierzania, już tu wszyscy widzę zidentyfikowali, ale czas na żal też nadejdzie. Byle to był żal nad sobą samą, bo tylko Ty jesteś tego warta, wątpliwy "partner" i związek z nim - nie jest. Na wszystkie etapy żałoby nadejdzie czas. Najlepszy jest czas złości - bardzo produktywny polecam.
Będziesz mieć różne stany i różne sytuacje - pozwól sobie je przeżyć, nie daj się wbić w poczucie winy, nie daj się "doprowadzić do porządku", że zachowujesz się nieracjonalnie, bo masz do tego pełne prawo i pozwól sobie na to, to naprawdę przyspieszy rekonwalescencję. A pisz tutaj co tylko chcesz, to będzie pomagać, a mamy tu kilka dziewczyn z podobnych sytuacji, które znają temat od kuchni, mają dobre rady, współodczuwają. Będziesz mieć gdzie się wywrzeszczeć, jeśli najdzie ochota. "Jego prywatność" znam to, HAHAHA! Jego prywatność, to jesteś TY, moja Droga
, a nie panny z netu
Jeśliś ciekawa, jak to będzie po latach - to ja Ci powiem - nigdy w życiu nie było lepiej ALE zanim to, czeka Cię jeszcze trochę roboty z sobą samą, bo z tym kawalerem, to chyba nie ma co nawet komentować
Ulle tak coś czułam, że nam do siebie blisko . Maja z "dwóch głów" była także i moją biblią, jedną z wielu
. Nawet udało mi się z autorką skontaktować osobiście i trochę z nią pokorespondować. Fajna pozycja, czytałam wielokrotnie na różnych etapach. Polecam dla partnerek zdradzonych. W szczególności dla tych, które miały kontakt z psychopatą.
Te slajdy z życia, które tu przytoczyłaś z odnalezionymi słodkimi fotkami, to jakby z mojego życia wzięte, tylko ja miałam wersję filmową . I doskonale wiem, co to znaczy zwymiotować po czymś takim - ja wymiotowałam. Reakcja z badaniami, genialna - ja zrobiłam to samo, jeszcze zanim ujawniłam moją wiedzę obiektowi. Chwała Panu, byłam czysta, a po filmach wiedziałam, że Pan się nie zabezpieczał w żadnym stopniu, także niezła ze mnie farciara
Wydmuszka. Tym się stałam, bez emocji jakiejkolwiek. Nie tylko nie poznaje siebie w lustrze, mój głos jest inny, taki jakiś bez wyrazu. Nie mogę się skupić. Zawieszam się wpatrując się w ścianie i tak tempo patrzę do momentu aż coś mi nie ścierpnie wtedy zmieniam pozycje i dalej to samo... Nawet posty tutaj są jakieś takie martwe. Zmęczona jestem tą pustką. A tu co chwilę pytania - jak się czuje?, co jadłam?, chodź na jogę, pomoże, chodź na zumbę, basen... na lody, obiad, zupę mleczną... Kochani są, doceniam i rozumiem, ale... No właśnie od środy jestem mistrzynią tego cholernego ALE.
Dużo miałam w swoim życiu g*wnianych sytuacji, na które nie miałam żadnego wpływu, a jednak mierzyłam się z nimi raz lepiej raz gorzej, ale zawsze do przodu. Problemy się rozwiązuje, kłopoty przezwycięża, żałobę przechodzi etap po etapie, ale wydmuszka znalazła nowe ciekawe pęknięcie na suficie, super już wiecie co będę robić czekając na poranek. Byle do niedzieli.
Rozmawiaj z psycholożką online, będzie Ci łatwiej, żebyś przez tego gnojka nie wpadła w depresję, bo jednak trochę niepokojacy jest Twój stan psychiczny.
Wydmuszka. Tym się stałam, bez emocji jakiejkolwiek. Nie tylko nie poznaje siebie w lustrze, mój głos jest inny, taki jakiś bez wyrazu. Nie mogę się skupić. Zawieszam się wpatrując się w ścianie i tak tempo patrzę do momentu aż coś mi nie ścierpnie wtedy zmieniam pozycje i dalej to samo... Nawet posty tutaj są jakieś takie martwe. Zmęczona jestem tą pustką. A tu co chwilę pytania - jak się czuje?, co jadłam?, chodź na jogę, pomoże, chodź na zumbę, basen... na lody, obiad, zupę mleczną... Kochani są, doceniam i rozumiem, ale... No właśnie od środy jestem mistrzynią tego cholernego ALE.
Dużo miałam w swoim życiu g*wnianych sytuacji, na które nie miałam żadnego wpływu, a jednak mierzyłam się z nimi raz lepiej raz gorzej, ale zawsze do przodu. Problemy się rozwiązuje, kłopoty przezwycięża, żałobę przechodzi etap po etapie, ale wydmuszka znalazła nowe ciekawe pęknięcie na suficie, super już wiecie co będę robić czekając na poranek. Byle do niedzieli.
Niom, znam - "katatonia" to nazywałam, zdarza się . 2 tygodnie bez praktycznie żadnego snu - też znam. Jeśli będziesz chciała coś w takich momentach komuś powiedzieć (nie napisać), zawsze możesz pogadać "z krzesłem" - dobry patencik na załatwienie kilku spraw, bez udziału osób trzecich.
Nie jest łatwo, wiem. Ale bądź dla siebie miła teraz. Ta Wydmuszka, to też jakaś Twoja nowa kuzynka przywitajcie się dziewczyny, bo pewnie jeszcze się zobaczycie.
Z koleżanką wydmuszką to my się nie polubimy tego to jestem pewna (wywalę ja przez okno jak tylko będę wiedziała jak to zrobić). Ja to gadam do poduszki w kształcie kupy o kolorze tęczy jakoś wydawała mi się odpowiednia dla mojego problemu, choć krzesło też niczego sobie pomysł. Dzięki.
Psycholog/terapeuta po niedzieli, podobno dobry, polecany, pójdę bo obiecałam... Tam też pewno są jakieś pęknięcia, bo u mnie teraz z rozmową słabo, poduszkowy monolog to już prędzej.
35 2022-08-12 15:01:05 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-08-12 15:02:38)
Ja to gadam do poduszki w kształcie kupy o kolorze tęczy jakoś wydawała mi się odpowiednia dla mojego problemu.
Może mi teraz nie uwierzysz, ale wróżę Ci świetlaną przyszłość
Ścieżka, którą obrałaś, jest dobra, a upiorne poczucie humoru uratuje Ci życie. Byle tak dalej
Krzesło może być równie dobrze "kupczaną" poduszką
Jak wolisz.
Z koleżanką wydmuszką to my się nie polubimy tego to jestem pewna (wywalę ja przez okno jak tylko będę wiedziała jak to zrobić)
Owszem, a do tego czasu: "Heja Wydmuszka! Co dzisiaj na wokandzie?" Pozdrów ją ode mnie, może mnie pamięta
36 2022-08-12 16:03:27 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-12 16:18:02)
Droga o.n.l.s, muszę się od razu do czegoś przyznać, że jak czytałam Twoje posty, to moja twarz szeroko się uśmiechała
. Spokojnie, nie jestem psychopatką radującą się czyimś nieszczęściem
, zwyczajnie widziałam tam siebie sprzed lat i moje słowa i moich znajomych z jednej strony nie wierzących w to co się stało, a z drugiej obwiniających o moją ślepotę i tych teściów i rodziców i te same akcje i schematy. Krótka rada na teraz: nie daj się takim praktykom, Ci ludzie robią to aby natychmiast obwinić kogoś o swoją własną ślepotę, bo nie mogą przyznać, że też się mylili, a poza tym to zbyt ciężkie brzemię dla nich, aby je z Tobą ponieść. Obawiam się, że nie zostaną tymi znajomymi na długo (ja też wielu w tej sytuacji straciłam tzw. przyjaciół i znajomych, teraz będzie trochę czas próby nie tylko dla Ciebie, ale też dla nich i ich relacji z Tobą), chyba, że prędko się opamiętają. A takie słowa są ekstremalnie krzywdzące ofiarę zdrady - możesz im to powiedzieć.
Co do Twojego stanu, to efekt szoku i niedowierzania, już tu wszyscy widzę zidentyfikowali, ale czas na żal też nadejdzie. Byle to był żal nad sobą samą, bo tylko Ty jesteś tego warta, wątpliwy "partner" i związek z nim - nie jest. Na wszystkie etapy żałoby nadejdzie czas. Najlepszy jest czas złości - bardzo produktywny
polecam.
Będziesz mieć różne stany i różne sytuacje - pozwól sobie je przeżyć, nie daj się wbić w poczucie winy, nie daj się "doprowadzić do porządku", że zachowujesz się nieracjonalnie, bo masz do tego pełne prawo i pozwól sobie na to, to naprawdę przyspieszy rekonwalescencję. A pisz tutaj co tylko chcesz, to będzie pomagać, a mamy tu kilka dziewczyn z podobnych sytuacji, które znają temat od kuchni, mają dobre rady, współodczuwają. Będziesz mieć gdzie się wywrzeszczeć, jeśli najdzie ochota. "Jego prywatność"znam to, HAHAHA! Jego prywatność, to jesteś TY, moja Droga
![]()
, a nie panny z netu
Jeśliś ciekawa, jak to będzie po latach - to ja Ci powiem - nigdy w życiu nie było lepiej
ALE zanim to, czeka Cię jeszcze trochę roboty z sobą samą, bo z tym kawalerem, to chyba nie ma co nawet komentować
Ulle tak coś czułam, że nam do siebie blisko
. Maja z "dwóch głów" była także i moją biblią, jedną z wielu
. Nawet udało mi się z autorką skontaktować osobiście i trochę z nią pokorespondować. Fajna pozycja, czytałam wielokrotnie na różnych etapach. Polecam dla partnerek zdradzonych. W szczególności dla tych, które miały kontakt z psychopatą.
Te slajdy z życia, które tu przytoczyłaś z odnalezionymi słodkimi fotkami, to jakby z mojego życia wzięte, tylko ja miałam wersję filmową. I doskonale wiem, co to znaczy zwymiotować po czymś takim - ja wymiotowałam. Reakcja z badaniami, genialna - ja zrobiłam to samo, jeszcze zanim ujawniłam moją wiedzę obiektowi. Chwała Panu, byłam czysta, a po filmach wiedziałam, że Pan się nie zabezpieczał w żadnym stopniu, także niezła ze mnie farciara
Też czułam, że nam do siebie blisko, że nadajemy po tych samych falach.
Masz świetny styl pisania oraz poczucie humoru - właśnie kierując się ciekawością przeczytałam sobie teraz Twój wątek, chyba z kwietnia tego roku.
Nawet napisałam w Twoim wątku, że generalnie jest lipa. No jest lipa.
Ja również nawiązałam kontakt z Mają, także korespondencyjny. Nigdy nie zapomnę tej dziewczyny, ponieważ każde jej słowo napisane do mnie przeszywało mnie jak sztylet i trafiało do mnie z wielką mocą.
Ciężkie były te początki.
Również wymiotowałam i to nie raz, i nie dwa razy.
Dostałam takiego liścia prosto w twarz, że gdy wyszłam już z etapu zastygniętej lawy zaczęłam zmieniać się w potwora.
Podobnie, jak Ty uważam, że jak już przetoczy się wszystko, co najgorsze, to potem zacznie się wszystko, co najlepsze.
I znowu, podobnie jak Ty, również byłam farciara, bo okazało się, że na nic nie zachorowałam, chociaż nie tak do końca, bo niestety ale nabawiłam się nerwicy, która od czasu do czasu mnie nawiedza będąc jednak litościwa dla mnie, bo od kilku lat mam z nią spokój.
Trzeba zająć się teraz ta dziewczyną, bo my w porównaniu z nią jesteśmy oddalone od niej o jakieś lata świetlne, więc coś tam możemy jej podpowiedzieć i może uda się nawet spłacić dług, jaki mamy u Mai, nie tylko zresztą u niej. W moim powrocie do żywych pomogło mi sporo osób, nie tylko Maja.
Też czułam, że nam do siebie blisko, że nadajemy po tych samych falach.
Masz świetny styl pisania oraz poczucie humoru - właśnie kierując się ciekawością przeczytałam sobie teraz Twój wątek, chyba z kwietnia tego roku.
Nawet napisałam w Twoim wątku, że generalnie jest lipa. No jest lipa.
Ja również nawiązałam kontakt z Mają, także korespondencyjny. Nigdy nie zapomnę tej dziewczyny, ponieważ każde jej słowo napisane do mnie przeszywało mnie jak sztylet i trafiało do mnie z wielką mocą.
Ciężkie były te początki.
Również wymiotowałam i to nie raz, i nie dwa razy.
Dostałam takiego liścia prosto w twarz, że gdy wyszłam już z etapu zastygniętej lawy zaczęłam zmieniać się w potwora.
Podobnie, jak Ty uważam, że jak już przetoczy się wszystko, co najgorsze, to potem zacznie się wszystko, co najlepsze.I znowu, podobnie jak Ty, również byłam farciara, bo okazało się, że na nic nie zachorowałam, chociaż nie tak do końca, bo niestety ale nabawiłam się nerwicy, która od czasu do czasu mnie nawiedza będąc jednak litościwa dla mnie, bo od kilku lat mam z nią spokój.
Trzeba zająć się teraz ta dziewczyną, bo my w porównaniu z nią jesteśmy oddalone od niej o jakieś lata świetlne, więc coś tam możemy jej podpowiedzieć i może uda się nawet spłacić dług, jaki mamy u Mai, nie tylko zresztą u niej. W moim powrocie do żywych pomogło mi sporo osób, nie tylko Maja.
Ja już ten dług spłacam od pewnego czasu w realu (z resztą to jest "śmieszna" historia, ale to może na jakiś priv, kiedyś
) - też czuję, ze powinnam, tak jak Ty Ulle - jak to czytałam co tu napisałaś, to uśmiech mi z twarzy nie schodził, bo dokładnie odczuwałam/odczuwam to samo wobec Mai.
Na razie, czy na szczęście żadne objawy nerwicowe mnie nie dopadły i liczę, że żadna taka bestia łba swego nie podniesie. Współczuję zatem Twoich przeżyć z tym podarunkiem .
Co do tego okresu, mogę z pełną świadomością powiedzieć, że był to jednocześnie najgorszy i najlepszy czas w moim życiu i nigdy nie chciałabym, żeby ktoś mi go wymazał z pamięci. Był bezcenny. Taki test: "sprawdzam". I okazało się, że dałam radę i mogę zażądać pomnika (kto mi zabroni ). Niestety, bez żadnej większej pomocy (no chyba, że literatury wszelakiej), a nawet przeciw "światu" i lękom innych - raczej ja byłam z tych co przecierają ścieżki w moim otoczeniu.
Etap "suki" (Twój etap "potwora") też mam za sobą, ale wiesz co pomogło? Pomoc innym w podobnej sytuacji, to napięcie (energia) schodziła wtedy na takie zadania, a korzyść z tego też płynęła, bo kilka duszyczek się uratowało, i fruwają teraz te anioły w pełni opierzone, same zupełnie, bez pomocy Radują me oczy.
A jak Ciebie Ulle czytałam w różnych wątkach, to mnie się wydawało, że dostaję w knajpie stek, krwisty, z sosem z zielonego pieprzu i masłem czosnkowym, tak jak lubię Mniam
P.S. Pain też tu zgarnęłam osobiście, gdyż dziewczyna czai tą czaczę podobnie
P.S.2 Sorry za delikatny offtop o.n.l.s, ale właśnie wiedźmy zmawiają się na sabacie, aby uwarzyć dla Ciebie miksturę uzdrowienia
Dlaczego byle do niedzieli?
Jutro masz przecież podjechać po rzeczy.
Chyba, że masz na myśli to, że w niedzielę będziesz przeżywała wizytę w tym mieszkaniu i w ogóle sam fakt, że zabrałaś rzeczy.
Zabierz wszystkie, nawet zepsute nic niewarte rzeczy, tak żeby tam nawet ślad po Tobie nie został.
Jeśli u siebie masz jakieś jego rzeczy, to też pozbieraj je wszystkie i oddaj.
To ważna sprawa, bo po pierwsze wpłynie na Twoją psychikę, a po drugie wytracisz z ręki temu człowiekowi chociaż jeden pretekst do odzywania się do Ciebie. Jakakolwiek rzecz potem urasta do rangi mostu, łącznika między Wami.
Ja też miałam inny głos, zwracali mi nawet na to uwagę różni ludzie. Jakbym miała zaciśniętą krtań, chociaż nie czułam żadnego ściśnięcia. Mój głos brzmiał jednak inaczej. Był naprawdę dziwny i nie mój.
Poczucie pustki w głowie jest także stanem normalnym i jest to takie uczucie, którego nie da się opisać. Jest o wiele gorsze niż samo brzmienie tego zdania o pustce w głowie.
To jest po prostu szok
Zrozumie to tylko ten, który przeżył w życiu tak wielki szok.
Super, że już po niedzieli spotkasz się z psychologiem. Oby tylko był dobry i żebyś już od wejścia do gabinetu poczuła te nić porozumienia.
Ja pod tym względem nie miałam szczęścia, ale może Tobie się fartnie ( cóż to za słowo, ale niech już będzie).
Związek trwał siedem lat, czyli że po siedmiu latach tłustych przyszedł czas na siedem lat chudych? Nie, tak źle nie będzie. Emocje będą targały Tobą jeszcze długo, minimum rok albo nawet dwa, jednak etap pojmowania sprawy rozumowo potrwa kilka miesięcy. Potem będzie już z górki.
Ważne, żebyś przez ten czas znalazła jakąś fajną aktywność dla siebie, ale o tym innym razem, bo teraz nie jesteś na etapie planowania takich rzeczy. To dopiero za kilka tygodni.
Podejrzewam, że teraz czujesz się tak, jakby ktoś walnął Cię z całej siły obuchem w głowę. Jakby cały świat runął Ci nagle, wszystkie plany oraz marzenia poszły w siną dal, nawet już nie pamiętasz, jakie dokładnie były to plany i marzenia.
Myślę, że jesteś teraz przede wszystkim mocno przerażona.
Co robić w takiej sytuacji? Jakich błędów nie popełnić? Co robić?
Otóż, zacznij od tego, żeby pod żadnym pozorem nie szukać kontaktu z tym człowiekiem, nie próbować niczego z nim wyjaśniać, o nic go nie pytaj, nie rób żadnych wyrzutów, nie wypłakuj się mu, nie wyzywaj go od najgorszych itd.
Nie rób po prostu NIC w jego kierunku.
Nie odbieraj telefonów od niego, nie odpisuj.
Staraj się teraz zagłuszać ciszę w domu. Włączaj więc telewizor, niech cały czas brzęczy Ci coś w tle.
Pij np melisę, będziesz spała w ciągu dnia, to dobrze, w czasie snu regenerują się nerwy, bierz magnez, jedz gorzkaa zresztą nie tylko gorzką czekoladę, zrób sobie pachnąca kąpiel, obejrzyj jakąś dobrą komedię, rób dla siebie wszystko to, co sprawia Ci przyjemność.
Może to głupi pomysł, a raczej infantylny, ale ja wpisałam sobie tego faceta na telefonie jako skur....la, za chwilę zmieniałam na coś innego np zamiast imienia wpisywałam jego nazwisko, albo pisałam po prostu ON, no różne takie głupoty, ale pomagało, bo czasem nawet się z tego śmiałam.
Po jakimś czasie wpisałam znowu jego imię i to już oznaczało, że powoli mam tego człowieka w doopie.
Wyjdziesz z tego, jednak troszkę się pomeczysz. Poczucie humoru, które niewątpliwie posiadasz bardzo Ci w tym pomoże.
Pytaj i pisz.
Ulle ma rację o.n.l.s., ale wiem, że Ty tego nie jesteś jeszcze w stanie przyswoić w tym momencie. Dam Ci dzisiaj spokój, ale tylko jedno: każda, nawet najmniejsza decyzja i postanowienie w każdym dniu da Ci siłę na dzień następny.
Z Twoich postów wynika, że jesteś typ zadaniowy, może powinnaś sobie to wykorzystać do swoich celów i wykonywać zadania, takie jak proponuje Ulle. Im szybciej się odetniesz tym szybciej wyzdrowiejesz.
Z drugiej strony, to co odbiera Ci siłę, to kontakt z nim. Każdy sms, każdy telefon, każda informacja płynąca od innych na jego temat, zabiera Ci energię i będziesz to odchorowywać. Przyglądaj się swojemu ciału, jak reaguje, ono powie Ci prawdę.
Każdy mózg potrzebuje czasu na przetworzenie informacji, zatem tyle ode mnie na dzisiaj o.n.l.s. - oby dzisiaj był dzień pod znakiem o.n.l.s. i każdy następny też. Trzymaj się siebie :*
40 2022-08-12 18:24:47 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-12 18:31:48)
Co do książki "Moje dwie głowy" to przyznam wam szczerze, że na razie nie mogę jej ogarnąć, miota mną, nie mogę się skupić, przerzucam kartkami jakbym nie wiedziała jak powinno się czytać tzn. od początku. Wyłapuje takie krótkie słowa klucze, które mój mozg jest w stanie teraz zrozumieć i trochę się lubię bo podświadomie robię dobrze dla siebie, a trochę nie lubię bo sama sobie szkodzę. Czy to ostatnie zdanie w ogóle ma sens?
OT mile widziane i chętnie czytane.
A teraz kolacja na mieście pod czujnym okiem przyjaciółki, bo tak coś chudo wyglądam i ona musi zobaczy, że jem dopiero wtedy uwierzy. Niewierna Tomaszka.
Byle do niedzieli... Żeby już ta cholerna wyprowadzka była za mną. A w niedzielę będzie już po...
Ulle znamy się od 7 lat, a razem od 5. A teraz musze już uciekać. Przytulas ode mnie
Ulle, Evergreen, ale zajebiscie się Was czyta siedzę sobie właśnie u kosmetyczki zaczynając celebracje weekendu bez córeczki pedikiurem ze złotymi drobinkami i zamiast czytadelka czytam Was i się uśmiecham myśląc jakie kobiety są silne i jak bardzo doceniam że a) znalazłam to forum i b) że mam też takie w realu.
Ściskam Was mocno, Autorko Ciebie też - wiem że nastrój masz podły ale jak już dziewczyny zauważyły, poczucie humoru masz fantastyczne. I od razu czuć sile. Podziwiam Cie za to! I czekam na Twoje posty za pół roku, czuje ze będę płakać że śmiechu.
42 2022-08-12 19:10:23 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-08-12 19:17:40)
Co do książki "Moje dwie głowy" to przyznam wam szczerze, że na razie nie mogę jej ogarnąć, miota mną, nie mogę się skupić, przerzucam kartkami jakbym nie wiedziała jak powinno się czytać tzn. od początku. Wyłapuje takie krótkie słowa klucze, które mój mozg jest w stanie teraz zrozumieć i trochę się lubię bo podświadomie robię dobrze dla siebie, a trochę nie lubię bo sama sobie szkodzę. Czy to ostatnie zdanie w ogóle ma sens?
OT mile widziane i chętnie czytane.
A teraz kolacja na mieście pod czujnym okiem przyjaciółki, bo tak coś chudo wyglądam i ona musi zobaczy, że jem dopiero wtedy uwierzy. Niewierna Tomaszka.
Byle do niedzieli... Żeby już ta cholerna wyprowadzka była za mną. A w niedzielę będzie już po...Ulle znamy się od 7 lat, a razem od 5. A teraz musze już uciekać. Przytulas ode mnie
Ja też skakałam po tematach z początku. A za każdym razem jak ją czytałam na kolejnych i kolejnych etapach znajdowałam coraz to nowe "no nie wierzę!". Spokojnie i powoli.
A schudnąć, to schudniesz, nie wiem czy to korzystne czy nie dla Ciebie, ale tak będzie, bo wiem, że jedzenie smakuje teraz jak papier, zgadza się?
Edit: Hej Anna dziękuję za miłe słowo i jeśli Ci to sprawia radość, co się tam nabazgrze czasem, to smacznego posiłku życzę
i spokojnego lub szalonego weekendu (w zależności od preferencji
)
43 2022-08-12 20:19:54 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-12 20:38:20)
Co do książki "Moje dwie głowy" to przyznam wam szczerze, że na razie nie mogę jej ogarnąć, miota mną, nie mogę się skupić, przerzucam kartkami jakbym nie wiedziała jak powinno się czytać tzn. od początku. Wyłapuje takie krótkie słowa klucze, które mój mozg jest w stanie teraz zrozumieć i trochę się lubię bo podświadomie robię dobrze dla siebie, a trochę nie lubię bo sama sobie szkodzę. Czy to ostatnie zdanie w ogóle ma sens?
OT mile widziane i chętnie czytane.
A teraz kolacja na mieście pod czujnym okiem przyjaciółki, bo tak coś chudo wyglądam i ona musi zobaczy, że jem dopiero wtedy uwierzy. Niewierna Tomaszka.
Byle do niedzieli... Żeby już ta cholerna wyprowadzka była za mną. A w niedzielę będzie już po...Ulle znamy się od 7 lat, a razem od 5. A teraz musze już uciekać. Przytulas ode mnie
Pięć lat - świetnie, bo już odpada Ci fatalistyczne myślenie o siedmiu latach tłustych i siedmiu chudych.
Możesz się śmiać, ale ja i taki etap miałam, że chcąc zrozumieć zachowania tego faceta i moc odgadnąć, co będzie ze mną dalej czasami czytałam znaki z otoczenia, tzn ja pewne rzeczy widziałam jako znaki, bo czego to człowiek w siebie nie wmówi, jeśli jest w czymś, czego totalnie nie rozumie?
Tak więc szłam sobie np chodnikiem i robiłam wyliczanki na płytach chodnikowych, czyli jedna przekroczona płyta na tak, kolejna na nie i tak na zmianę. Gdy dochodziłam do krawężnika i wychodziło mi tak, to byłam szczęśliwa, bo dla mnie było to wróżbą, że wszystko dobrze mi się z nim ułoży. Jeśli płyta była na nie, smutnialam, ale zaraz przypominałam sobie, że w ciągu dnia więcej wychodziło mi na tak już na nie.
Istny obłęd. Mój dobry kolega potem powiedział mi, że martwił się o mnie, bo czasami myślał, iż naprawdę zwariowałam.
A ja chciałam tylko wiedzieć dlaczego, na czym stoję i co dalej będzie.
Przez bardzo długi czas kompletnie nie rozumiałam tego, że wszystkich tych odpowiedzi mogę udzielić sobie sama, tzn ja o tym wiedziałam, ale miałam tak niskie mniemanie o sobie, że byłam ostatnia osobą na świecie, do której miałabym zaufanie, nie byłam dla siebie żadnym autorytetem.
No jakim cudem miałabym być dla siebie autorytetem, skoro tak dałam się komuś zrobić w jajo. I to przez tak długi czas.
Toż każda zdrowa na umyśle kobieta kapnelaby się góra po miesiącu znajomości, a nie odkryła prawdę dopiero po latach i to przez przypadek.
Jakaz więc musiałam być głupia.
Sama siebie miałam za nic i bardzo długo takie właśnie zdanie na swój temat mi towarzyszyło.
To było chyba gorsze od tego, co odkryłam na temat tego człowieka.
Nie chodziło mi bowiem o żadna zazdrość. Ja chyba w ogóle nie byłam o te kobiety zazdrosna, może nawet współczułam im, bo ja już wiedziałam, a one jeszcze nie.
Tak więc dla mnie najbardziej gorzka pigułką do przełknięcia nie była zazdrość, tylko względu ambicjonalne, że jak mogłam być taka głupia.
Dużo wody upłynęło i mnóstwo mojej ciężkiej pracy nad sobą, zanim zaczęłam wierzyć w siebie i w to, że jak widzę czarne, to widzę czarne a nie białe, bo ktoś tak mi wmówił.
Wrócisz do domu że spotkania z koleżanką i mam nadzieję, że humor troszkę Ci się poprawił.
Książkę przeczytasz, przyjdzie taki dzień, że przeczytasz ja jednym tchem.
Ja wiedziałam o czym jest ta książka i wiesz co? Bałam się jej otworzyć. Naprawdę.
Bałam się, bo wiedziałam, że we wszystko, co tam przeczytam uwierzę i że potem nie zostanie mi już nic, bo nawet ten milimetr iluzji zniknie mi na amen, a ja jeszcze byłam na takim etapie, że nie dojrzałam do stanu pełnej świadomości.
Jeszcze kłóciłam się sama ze sobą.
Rozumiesz ten absurd. Ja kłóciłam się sama ze sobą o zwykłego pustego chłopa, który igrał z moim zdrowiem i innych kobiet.
Taka wielka figura był dla mnie ten mały facecik.
Bałam się przeczytać książkę o nim.
Ok, na dzisiaj koniec.
Wszystko przed Tobą. Powolutku.
Anno, ja też dziękuję. Oczywiście, że dobrze się stało, że trafiłaś na to forum, chociaż niestety mocno ono podupadło na jakości w porównaniu z tym, jak było tu kiedyś.
Pozdrawiam Was dziewczyny i na dzisuaj kończę posiedzenie, bo łeb mi pęka, nie od forum, tylko w ogóle chyba jestem zmęczona.
Na razie.
Stek o smaku trocin i J. przy każdym moim kęsie komentująca "przełknij już pogryzłaś". Coś ciepłego do jedzenia, coś mokrego do popicia, tonę wsparcia, garść wyrozumiałości dla nie tylko mojego żucia, ale i wydmuszkowści (chyba nie ma takiego słowa, a tak dobrze pasuje) i szczypta, dosłownie odrobina bluzgów na ex, aż się bidula zapluła. Dobrze, było dobrze
Ulle jesteś w mojej głowie, właściwie obie jesteście z Evergreen w mojej głowie. O tym teraz myślę wręcz obsesyjne dlaczego niczego nie zauważyłam, nie wyczułam, nie wywąchałam. Musiały być przecież jakieś znaki, słowa, które powinny mnie naprowadzić na trop, przecież kłamał prosto w oczy, bez zająknięcia, bez zawahania... To jak ja mam teraz ufać sama sobie, czy to co widzę czy słyszę jest prawdą, każda wypowiedź teraz jest przeze mnie interpretowana, zastanawiam się co autor miał na myśli. Nie odpisuje, nie odbieram, raz z nim rozmawiałam po ucieczce i wystarczy. Jutro zabieram wszystko co moje i tylko moje, resztę może wywalić, oddać innej czy obsikać od jutra będzie mi to wisieć i powiewać.
Aniu miałam u Ciebie napisać coś mądrego, bo dziewczyno dajesz radę, ale na razie serwuje "nie wiem, nie znam się, ja tu tylko czytam o zdradach", dlatego wysyłam przytulasy dla Ciebie i Malutkiej.
Stek o smaku trocin i J. przy każdym moim kęsie komentująca "przełknij już pogryzłaś".
No wiem, tak będzie jeszcze przez jakiś czas
dosłownie odrobina bluzgów na ex, aż się bidula zapluła.
To co mówiła Ulle, wymyśl dla niego określenie, jak chcesz może być jak najbardziej obleśne jakie potrafisz wymyślić (nie tylko wierzę w Ciebie, że to zrobisz, ale jestem tego pewna ) będzie Ci łatwiej.
Ulle jesteś w mojej głowie, właściwie obie jesteście z Evergreen w mojej głowie.
Twoje DWIE GŁOWY tak?
O tym teraz myślę wręcz obsesyjne dlaczego niczego nie zauważyłam, nie wyczułam, nie wywąchałam. Musiały być przecież jakieś znaki, słowa, które powinny mnie naprowadzić na trop, przecież kłamał prosto w oczy, bez zająknięcia, bez zawahania... .
Bo go kochałaś, bo chciałaś, żeby się udało, bo widziałaś go przez swoje "okulary" czyli nie przychodziło Ci na myśl, że ta druga strona może być zwyczajnie złym człowiekiem. A zło istnieje - niestety. Myślisz sobie, czy dobrze wybrałaś wtedy, kiedyś tam. Wybrałaś tak jak podpowiadało Ci serce, ale to serce nie było wcale złe czy głupie, tylko ufne. Niestety, jest pewna rzecz, którą teraz stracisz na zawsze i bezpowrotnie - NIEWINNOŚĆ. Już nigdy nic nie będzie takie samo o.n.l.s. jak kiedyś... Ale o tym na innym etapie, spokojnie. Poza tym, PAMIETAJ: to nie jest TWOJA WINA. to jest JEGO WINA. To on Cię wykorzystał, okłamał, oszukiwał itd. To bardzo ważne!
To jak ja mam teraz ufać sama sobie, czy to co widzę czy słyszę jest prawdą, każda wypowiedź teraz jest przeze mnie interpretowana, zastanawiam się co autor miał na myśli..
o.n.l.s. Masz tak naprawdę tylko siebie, wiec prędzej czy później będziesz musiała sobie zaufać (ale to nie temat na dzisiaj o zaufaniu, jeszcze do tego wrócimy). Teraz jesteś w amoku i mimo wszystko w emocjach, które zaburzają Twoją interpretację rzeczywistości. Masz dwa wyjścia: uciec lub rozkminić. Ja w swojej walce wybierałam rozkminki - czasem i wielo- wielogodzinne przez całą noc. Dochodziłam do jakiegoś wniosku, decyzji, postanowienia i z uśmiechem kładłam się spać (lub szłam do roboty ). Jeśli bierzesz na spokojnie: możesz pomyśleć, czego NIE CHCESZ, NIE ŻYCZYSZ SOBIE. I powiedzieć sobie o tym głośno. Postanowić. Myślę, że jesteś na to gotowa, bo widzę to co niżej:
Nie odpisuje, nie odbieram, raz z nim rozmawiałam po ucieczce i wystarczy. Jutro zabieram wszystko co moje i tylko moje, resztę może wywalić, oddać innej czy obsikać od jutra będzie mi to wisieć i powiewać..
I dlatego też uważam, że Ci się super uda. Bo wykonałaś wielki krok, na którego mało kogo stać. Postanowiłaś i wyprowadziłaś się i zdania nie zmieniasz. Znaczy, że masz w sobie siłę i moc sprawczą, znaczy, że masz godność i swój honor. I wiem, że teraz w siebie wątpisz, ale jeszcze za chwilę będziesz miała wręcz nadprzyrodzone moce - będziesz przewidywać przyszłość Mówię całkiem serio
Ale powoli. Narazie, kładź się spać i pomyśl sobie, że zrobiłaś dobrą robotę dzisiaj
o.n.I.s. za dwa miesiące:
Aaaa jaki przecudnej urody sabat tutaj się zleciał!!!:))) Jestem obecnie daleko poza PL, internet marny, jestem w trybie "chillout" więc teraz się mocno nie rozpisze. Ale wyczuwam znajome wibracje i nie mam cienia wątpliwości, że Autorka to równa babeczka i za pół roku będzie lata świetlne od tego psychopaty. Tak, psychopaty. Ktoś, kto po tylu latach związku nie jest w stanie się głębiej emocjonalnie związać z drugą osobą - ma w sobie otchłań. Taka mega czarna dziurę, która musi wypełniać tanią atencją innych ludzi, jednocześnie mając w dupie prawdziwe coś co ma obok.
Autorko - jesteś w szoku dziś. Ja po odkryciu zdrady męża wpadłam w derealizację, nie obyło się bez leków. Byłam za szybą. Jestem dwa lata po. Już po rozwodzie. Mąż mi zwisa. Dawno go już nie kocham. Panowie się kręcą, życie jest fajne ogólnie, zawodowo poszłam w górę bez mezowego hamulca mocno, mam fajne stado wokół siebie. To co w Tobie wyczuwam to autentyczność i ogromną siła. Dasz radę, to on tutaj więcej stracił.
Jedna ważna rada jednak - mimo siły jesteś teraz wyjątkowo wrażliwa. Teraz jego scena i błagania mogą Ci namieszać w głowie. Więc dziewczyny dobrze radzą - szara skała. Nie rozmawiaj z nim. Nie słuchaj tłumaczeń, błagań, nie wierz w to że to Twoja wina (hahah wina że śmiałas odkryć wieko szamba, zabawny ten Twój ex). Nawet jeśli wiesz że go już nie chcesz - to zaufaj mi, w tym stanie on może Cię jeszcze urobic. Uwierzysz bo zobaczysz jeszcze tego "starego" go, tego co kochałaś. To jest mindfuck. Dlatego naprawdę zero kontaktu. Zabierz rzeczy i uciekaj.
Ten gość jest psychopata. Nie daj się wciągnąć w jego szambo gdzie będziesz musiała tańczyć o jego uwagę ze strachu żeby za rok czy dwa nie powtórzył Ci traumy.
Masz świetne poczucie humoru, widać że mądra i fajna z Ciebie babeczka. Dasz radę, ale jeśli byś z nim została to zdradzisz najbardziej siebie i zasabotujesz swoją przyszłość, która może być super. Uwierz mi. Za tym zakrętem jest fajniutko:)
W sumie dobrze się stało, że od razu tu przyszłaś po odkryciu tego bagna. Dziewczyny jak widać dobrze się Tobą zaopiekują. Masz dużą szansę wyjść z tego na samym początku, na pewno będzie ciężko, ale widać, że masz do tego taką życiową mądrość. Powodzenia - nie daj się omotać smieciowi, bo na pewno tak szybko nie odpuści.
Całą noc czekałam na ranek, spięta i gotowa, z planem działania w punktach co, jak, o której... Miałam z 50 planów B, od tego co zrobię jak się niespodziewanie pojawi po zalanie, pożar czy zawalenie budynku. Miałam plan. Tak sobie odtwarzałam krok po kroku, moment wejścia - wyjścia... Po raz setny...
Rano dziewczyny znalazły mnie z otwartymi oczami wbitymi w sufit, leżącą na podłodze, mamroczącą coś bez ładu... I oczywiście nie gotową bo planowałam. Ogarniecie samej siebie trochę zajęło, ale w końcu z workami i pudełkami, zwinnymi dziewczynami u boku stanęłam w drzwiach mieszkania, wkładam klucz w zamek i... i nic nie robię... Zamieram, nie mogę się ruszyć, w środku zaczynam panikować, nagle jakaś ręka otwiera mieszkanie. J. pyta czy się wyprowadzam, nie wiem chyba kiwnęłam bo dziewczyny wchodzą do środka i zwijają moje rzeczy, a ja stoję jak to ciele w progu i patrzę... Patrzę, a one ładnie i delikatnie pakują książki, dokumenty czy jakieś tam moje bibeloty i w moim mózgu zaczyna wyć, że robią to za wolno... Jak mnie nie szarpnie, wpadłam i zaczynam wrzucać wszystko co chciałam zabrać. Salon, łazienka, kuchnia mamy to... Sypialnia i szafa i już mnie tu nie ma...
No i się zaczęło, płacz, nie to było wycie... Zaryczana, na kolanach pośród latających gatek, skarpet, bluzek i czego tam w tej mojej byłej sypialni dziewczyny nie znalazły do zabrania.
Przestałam nad sobą panować, jak jeszcze godzinę wcześniej nie czułam nic tak w tamtym momencie poczułam wszystko. Ból, strach, obrzydzenie, rozczarowanie... Dusząco - kłujące uczucie.
Niestety taki obraz końca zapamiętam. Końca, nie tylko mojego związku, ale tak naprawdę końca mnie... takiej, którą naprawdę lubiłam, optymistki bo przecież szklanka zawsze, ale to zawsze jest do połowy pełna (powietrze przecież jest), wesołej, zupełnie nieszkodliwej wariatki z chęcią do bycia z kimś w zdrowiu i chorobie, w szarości i w kolorach, w nudzie codzienności i niespodziewanych momentach życia. Przecież najważniejsze, najciekawsze i inne równie ważne naj... jest to co się dzieje po "i żyli długo i szczęśliwie". Prawda? Ja tak przynajmniej myślałam.
Do puenty kobieto... Rzeczy zabrane, klucze w skrzynce pocztowej, wszędzie zablokowany... To było łatwe (nie kłamie, to było trudne), ale teraz mam czas tylko dla siebie, czas na wyrywanie po kawałeczku z mojego życia, ze mnie samej człowieka, który tak naprawdę nie istniał, iluzja miłości.
A teraz głęboki wdech i co... Wasze zdrowie!
To mój pierwszy post na tym forum bo chyba dwóch latach tylko poczytywania....
Dzielna kobieta jesteś! Wierzę, że dasz radę tylko proszę nie trać pozytywnego nastawienia do ludzi!
51 2022-08-13 21:42:42 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-13 21:49:50)
Byłam bardzo ciekawa, jak pójdzie Ci z tymi rzeczami. Obstawiałam opcje, że facet będzie w domu i skończy się na tym, że zostaniesz.
Z drugiej jednak strony pomyślałam, że skoro nie wybierasz się tam sama, to nawet jeśli on będzie w domu, to namówienie Ciebie do jakiekolwiek rozmowy będzie dość utrudnione, więc raczej weźmiesz te rzeczy.
Z tego, co napisałaś zrozumiałam, że on był w domu? Jakaś ręką otworzyła drzwi i J zapytał czy się wyprowadzasz. Skinelas głową, koleżanki od razu zabrały się do roboty, a Ty dołączyłas do nich po chwili?
Czy dobrze Cię zrozumiałam?
Nie wiem tylko dlaczego zostawiłaś klucze do jego mieszkania w skrzynce. Czyżby w trakcie Waszego pakowania Ciebie on wyszedł z domu?
Czy ataku płaczu dostałaś u niego w domu? Bo napisałaś, że w Twojej byłej sypialni.
Czy on był tego świadkiem?
Zachowałas się fantastycznie w całej tej sytuacji. Praktycznie od razu od zajrzenia do szamba od razu ruszyłas ze sprawami zdrowotnymi i już masz załatwiona kwestie swoich rzeczy.
Reakcja błyskawiczna i prawidłowa.
Zachowałas się po prostu genialnie.
Gratuluję Ci także dobrych koleżanek. To musiała być naprawdę mega akcja.
Jak słusznie zauważyłaś zaczął się właśnie trudny czas wyrywania z siebie tego człowieka kawałek po kawałku. Będzie ciężko, ale ważne, że masz koleżanki, które na pewno nie zostawia Cię z tym samej.
Trafiłaś też na to forum, może przydać Ci się bardziej niż myślisz. Po niedzieli idziesz do psychologa.
Początek wygląda dobrze, a czas pokaże, co będzie dalej.
Scenariusze mogą być różne.
Pain napisała, że to psychopata. Zobaczymy, kto wyłoni się nam na podstawie Twoich opisów jego zachowań.
Może rzeczywiście okaże się, że to psychopata.
Na ten moment z całą pewnością uznać można, że facet ma coś z głową i to naprawdę musi być nieźle walnięty.
Na pewno ma dwie twarze, a coś takiego od razu nasuwa przypuszczenie, że zdrowy on nie jest. Daleko mu też do dobrego i przyzwoitego człowieka.
W moim przypadku było tak, że odkrywszy te zdjęcia ja uciekłam z jego domu. Zostawiłam jednak album z rozwalonymi zdjęciami na biurku.
Od tamtej pory nie odezwał się do mnie ani razu. Też miałam u niego swoje rzeczy, ale nie upomniałam się o nie, on też nie kontaktował się ze mną w tej sprawie. Nie widzieliśmy się ani nie rozmawialiśmy ze sobą prawie rok.
Już stawałam na nogi, gdy pewnego dnia zadzwonił, jak gdyby nigdy nic.
Odebrałam. Był już zapisany na moim telefonie swoim imieniem. Po prostu powoli zaczęłam mieć go tam, gdzie słońce nie dochodzi.
Zaczął dzwonić i tak od słowa do słowa zgodziłam się spotkać z nim. Nigdy nie przeprosił mnie, niczego nie wyjaśnił, a ja nigdy o nic go nie zapytałam. Po prawie rocznej przerwie nasze spotkanie przebiegło tak, jakbyśmy widzieli się wczoraj.
Sprawa została totalnie zamieciona pod dywan.
Tyle mojej pracy nad sobą, tyle przeczytanych książek, tyle obietnic składanych sobie każdego dnia, tyle gadania do moich bliskich i zapewniania ich i wiesz co? Wszystko to poszło się bujać, żeby nie powiedzieć wulgarnie.
Wszystko na nic.
Wystarczyło jedno spotkanie, wystarczył jeden jego telefon i chwila udawania przed sobą nieprzejednanej i poleciałam do niego, jak na skrzydłach. Jakby tego było mało nawet nie śmiałam pytać go o nic, robić wyrzutów, bo bałam się, że znowu zniknie mi bez słowa na kolejny rok.
Wyobrażasz to sobie?
Do tego stopnia zależało mi na tym człowieku i do tego stopnia przez to, że kompletnie ignorował mnie przez prawie cały rok ja ukradłam sobie sama siebie.
Dlatego przestrzegam Cię przed tym, żebyś absolutnie nie dawała się temu facetowi wciągać w jakiekolwiek dyskusje, w jakiekolwiek kontakty.
Dobrze, że zablokowałas go, gdzie tylko mogłaś i obyś w tym wytrwała.
Myślę, że on da Ci jeszcze chwilę na ochłonięcie i zacznie szukać kontaktu z Tobą.
Co zrobisz, gdy przyjdzie do Ciebie albo zapoluje na Ciebie pod Twoją praca lub pod Twoim domem?
Jakie masz plany na jutrzejszą niedzielę? Zamierzasz zostać w domu, by przeżywać czy też spotkasz się z jakąś koleżanką? Jutro niedziela, więc będziesz miała mnóstwo dolnego czasu.
Podziwiam! Tylko Twoje zdrowie teraz!
Domyślam się że to było trudne. Ogarnęłaś i wielki szacun dla Ciebie. Niech się dzieją już tylko najlepsze rzeczy. Zasługujesz na to
ja rozumiem, że gościa nie było, tylko o.n.l.s. zastygła w trakcie otwierania drzwi a J to koleżanka, ta sama co od steka
czytałam z wypiekami. trzymam kciuki by wyrywanie było jak najszybsze i skuteczne. no contanct czyni cuda i masz duże szanse się szybko podnieść. choć wiadomo że żałobę trzeba przejść, to był kawałek życia
będę czytać i kibicować, pisz!.
i za steka mimo wszystko podziwiam. pierwsze 2 miesiące prakycznie żywiłam się drożdzówkami. jedna co 2 dni. najlesza dieta odchudząjąca ever.
54 2022-08-13 22:19:53 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-13 23:06:41)
ja rozumiem, że gościa nie było, tylko o.n.l.s. zastygła w trakcie otwierania drzwi a J to koleżanka, ta sama co od steka
czytałam z wypiekami. trzymam kciuki by wyrywanie było jak najszybsze i skuteczne. no contanct czyni cuda i masz duże szanse się szybko podnieść. choć wiadomo że żałobę trzeba przejść, to był kawałek życia
będę czytać i kibicować, pisz!.i za steka mimo wszystko podziwiam. pierwsze 2 miesiące prakycznie żywiłam się drożdzówkami. jedna co 2 dni. najlesza dieta odchudząjąca ever.
Chyba masz rację. Przeczytałam jeszcze raz uważniej i faktycznie J to ta koleżanka od steka.
To dobrze, bo już się bałam, że dziewczyna rozryczala się w tej jego sypialni, gdy był w domu.
Ale musiał mieć minę, gdy wrócił do domu.
Jestem pewna, że myślał, iż dziewczynie przejdzie złość ( gdyby chodziło tylko o złość, to pół biedy, ale to facet, więc w życiu nie kapnie się o jakie uczucia teraz chodzi, (są tacy prości i malodomyslni) ochlonie i wszystko rozejdzie się po kościach.
Super dziewczyna.
A Ty Aniu? Zadowolona jesteś z paznokietkow? Ja dzisiaj robiłam porządek z cerą, parówki, maseczki, pillingi itd, ostatnio mam fisia na punkcie włosów, zakrywają mi już plecy i cery.
Wzięłam się też za zęby.
Ulle - jak widać na Twoim przykładzie przeżycia kształtują. A błędy rozwijają.
Autorko - czeka Cię gówniany czas, ale po nim będzie już tylko lepiej. Dasz radę, pasujesz do sabatu:)
no ba! w sumie po rozstaniu odkryłam instytucję kosmetyczki, wcześniej taka samosia ze mnie była i nie miałam pojęcia że to takie relaksujące trochę na tym moim odpoczywaniu ucierpiała praca, ale trudno, się wygrzebię jakoś
włosów zazdroszczę, nie daję rady mieć dłuższych niż do ramion
"ale to facet, więc w życiu nie kapnie się o jakie uczucia teraz chodzi, są tacy prymitywni" - mocna żenada Ulle...
"ale to facet, więc w życiu nie kapnie się o jakie uczucia teraz chodzi, są tacy prymitywni" - mocna żenada Ulle...
Nie wyszło fajnie - fakt. Chciałam napisać, że są tacy prości i też nic złego nie mam na myśli, tylko to, że wam trzeba mówić pewne rzeczy wprost. Zaraz usunę tamto zdanie.
Autorki, jesteś fantastyczną babką! To, jak się uwinęłas, robi na mnie ogromne wrażenie. Ta akcja z koleżankami powinna być stawiana za wzór postępowania w takich przypadkach. Niczym wzór metra w Serves.
Tak, jak wszyscy tu pisza- przed Tobą trudny czas. Ale masz to miejsce, pisz , żal się, złość, i co tam tylko.
Poza tym posiadasz dar do pisania i poczucie humoru.
Ściskam Cię mocno.
PAAAIN! Akurat świetnie trafiłaś na pyszne pieczyste z kolejnego zdradzacza na sabacim ognisku
Pięknie sobie poradziłaś o.n.l.s. A jak mnie się to Twoje wycie do księżyca podobało! Jakież to one piękne było! A jakie przepełnione żalem nad sobą - miód dla mych uszu. Wyj wilczyco ile wlezie ile czujesz, że musisz. A teraz gładzę Cię po wilczym grzbiecie i przychodzę z wiadomością z przyszłości: otóż, owszem dzisiejsza Ty umrze wkrótce, tylko, że okaże się, że to nie byłaś "TY" tylko "ONA". Nie martw się, Twój optymizm nie zniknie (bo widać po Twoich postach, że tak się nie stanie), ale chwilowo będzie na bezrobociu . Jeszcze się przekonasz, że TY się jeszcze nie narodziłaś, czy raczej (spojler) jeszcze do siebie nie wróciłaś
. Pamiętam, jak ja wróciłam. Och! To był moment niezwykły.
I teraz, niestety trochę dziegciu do tej słodyczy dołożę: nie będzie od teraz "tylko lepiej" teraz będzie kiepsko, i jeszcze się wiele razy na sobie zawiedziesz. Ulle się ze swoich błędów wyspowiadała a jak widzisz nawet po całym roku można głupotę popełnić. Nie doceniła swojego wroga Nie wiem czy ten Twój... eeee... (no i jak go nazwałaś?) jest psychopatą czy nie, gdyż mam za mało danych, ale jeśli tak, to jeszcze wiele przed Tobą niespodzianek. Jednym z najlepszych numerów mojego było kupowanie dla "nas" kolejnego domu, bo jego "miejsce na ziemi jest przy mnie i dzieciach" i prosił, abym się z nim wybrała i zatwierdziła to gniazdko, które wynalazł
(żeby mi tu nikt się nie pokusił, to była "prawda" na TEN moment, dopóki, po odrzuceniu awansów 3 dni później nie wróciła do niego stara kochanka
). Strzeż się psychopacich sztuczek, jeśli takiego właśnie w domu trzymałaś.
A poza tym, jestem z Ciebie dumna, że się wyniosłaś z tamtego życia (wyprowadzka, hasła, blokady), to ważny krok i wyszukaj w pamięci co jeszcze może Was łączyć i wielkimi nożycami odetnij ostatnie sznurki. Nie będzie pokusy, powodu, aby on się z Tobą kontaktował, ani Ty z nim (!!!!! - nie żartuję), przynajmniej w tych sprawach.
anna.zakochana No rozbawiłaś mnie . Ja też dopiero PO (czyli w Afterlife
) odkryłam magiczny świat SPA, kosmetyczek, farbowania u fryzjera i innych uciech
Wcześniej oszczędzało się na marzenia małżonka, teraz spełniam własne
Autorko! Nie umarła Twoja lekkość, poczucie humoru, Ty. Uwierz mi. Ja też myślałam, że już nigdy nie będę taka pozytywną, radosna, że już koniec. Ale życie takie jest - są czasem górki i czasem dołki. Ale to okoliczności. I na nie reagujemy, chwilowo się zmieniając, wpadając w smutek, depresję, złość, żal i co tam jeszcze...Ale potem wstajemy. Krok po kroku. I łapiemy się na tym, że właśnie się szczerze zasmialismy na filmie, a myśleliśmy że umarło to w nas...Że czujemy promyk szczęścia, a myśleliśmy że już nigdy..Zaufaj mi. Masz w sobie taką siłę i taka autentyczność że będzie jeszcze lepiej. Potem opadną klapki i zaczniesz patrzeć i widzieć w tym związku coś co już się nie zgadzało. I potem podziękujesz wszechświatowi, że dał Ci drugie życie. Jestem tego pewna w 100%. Tylko nie daj się mu wkręcić z powrotem.
62 2022-08-14 12:38:47 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-14 12:47:24)
Ulle przepraszam, wczoraj posta już podchmielona pisałam, wydawał mi się taki logiczny i spójny.
Teraz też nie jestem jeszcze do końca trzeźwa, ale już odtajam. Po kolei...
Baraniego bobka nie było, u niego mamona musi się zgadzać, a zresztą on "robi to dla nas". Ręka była mojej wieloletniej przyjaciółki J. która wiedziała, że wszystko może się zdążyć, ale ja chce, nie ja musze się wyprowadzić, zapytała podejrzewam, że z przyzwyczajenia. Także wszystko co się ze mną działo widziały i słyszały moje dziewczyny, tak naprawdę pierwszy raz mnie taką widziały, same też są w szoku. Taki ze mnie typ, który zawsze musi sobie poradzić, nie poddaje się choćby nie wiem co, czasami dłużej, czasami krócej myślę nad wyborem drogi, ale jak już wybiorę to nią podążam. Nikt za mnie ani moich marzeń nie spełni, a tym bardziej życia nie przeżyje.
Mieszkam w mieszkaniu J. (dupa śledzia nie wie o tym mieszkaniu), taka mała klitka do generalnego remontu, dla mnie wystarczy. Jednak jest coś co mnie martwi, właściwie przeraża, bo ja pracuje w domu, jestem na swoim, ale mam taki magazyn (tak to nazwijmy) gdzie czasami się pojawiam, bo muszę i ten adres lep na muchy już zna. No właśnie... Wdrażam nowa nazwę dla ruchacza pospolitego, słabo mi idzie, ciągle szukam.
Jedno pytanie mnie męczy i gnębi... DLACZEGO? Nie dlaczego on mnie zdradzał tylko dlaczego ja, jako podobno dość inteligentny osobnik, nie zauważyłam niczego, nie sprawdziłam chociaż raz... Ten jeden raz by wystarczył np. 4 lata temu... DLACZEGO?
Dziewczyny i chłopaki dzięki, że wam chce się to czytać. Także ten wasze zdrowie po raz drugi, ale tym razem sokiem pomidorowym, bleee
Wilczym grzbiecie hihi... Evergreen raczej oposim grzbiecie, tak zdecydowanie, teraz najlepiej wychodzi mi udawanie trupa.
Ja myślę że wymyślanie nazw idzie Ci wybornie, na dupie śledzia parsknelam śmiechem az dzieci z basenu pytały "co mamo, co?":))))
Nie podoba mi się Twój tok myślenia jednak. Tak jakbyś Ty obwiniała siebie o co...o ufność? O to, że ufalas, mierzyłas swoją miarą i nie podejrzewałas, że ten Twój duchowy brat, przyjaciel najlepszy, miłość życia czy jakkolwiek jeszcze o nim myślałaś - wbija Ci nóż w plecy dość regularnie?
Nie.
Miałaś prawo ufać bo na tym polegają związki. Nikt nikogo na siłę nie trzyma, każdy ma wolną wolę i jeśli nie wystarcza mu obecny partner - ma język by zwerbalizować swoje niezadowolenie. Dlatego ja nie uznaję kontroli w związku. Nie chcesz być że mną? Rozumiem, masz prawo. Nie powinnaś sobie NIC zarzucać jeśli chodzi o kontrolowanie go. To on okazał się gnojkiem, który chciał mieć fajna partnerkę na życie a jednocześnie adrenalinie na boku bo takim przegrywem jest, że musi łatać te swoje braki tak tanio. Ty się moja droga od siebie odczep. Ufalas bo normalni ludzie w dorosłych związkach tak robią i tego oczekują od partnera.
Nie wiem jak to się robi, jak opisać coś, z czym sobie nie wiem jak poradzić, w zrozumiały sposób w internecie. Nigdy tego nie robiłam, nawet nie wiem jak zacząć...
Zupełnie zwyczajna para, ze zwykłymi kłopotami, bolączkami, nic nadzwyczajnego. Życie kiedyś bardziej niepewne teraz normalnie, dla mnie fantastyczna codzienność taka tylko nasza, dla niego NUDA jak się okazało.
Dowiedziałam się, że mój wieloletni partner przez cały okres naszego związku regularnie i z pełną premedytacja romansował czy może romansuje (bo wątpię, że teraz tego nie robi) z dziewczynami przez internet. Trafił mi się taki gawędziarz erotoman, że hoho... Przez pomyłkę nie ten pendrive podłączyłam do kompa... no i trochę sobie poczytałam. Nie sadziłam, że mam takiego pomysłowego partnera, ba nie wiedziałam, że takie pikantnie i bardzo śmiałe wiadomości potrafi sam tworzyć. Ja za trochę śmielsze smsy dostawałam w odpowiedzi „ale ty zabawna jesteś” czy „a tobie to tylko jedno w głowie”. Kopiował sobie wszystkie maile, po co nie wiem. Ilość ogromna, ale przecież to nie jedyny jego pędrak. Nie doczytałam do końca, bo jak mam być szczera nie chciałam się porzygać to po drugie, a po pierwsze chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Zabrałam trochę swoich gratów i uciekłam do przyjaciółki. Zleciała się ekipa ratunkowa, wydusili zeznania i uradzili wiecie co... ze głupia jestem bo go nie sprawdzałam. Dorosłego człowieka, nieraz odpowiadał za ludzkie życie, a ja jak mogłam być tak łatwowierna, że wierzyłam, że gra, coś czyta czy jakiś filmik ogląda. Najwidoczniej sama jestem sobie winna. Mi nawet do tego głupiego łba nie przyszło, że on nie chce ze mną być, bo skoro jest codziennie, mamy plany, marzenia to jak inaczej to odbierać. Przyszły i poszły, nawet mnie nie zdenerwowały bo od rana żyje jakby w nie swoim ciele, zupełnie nic nie czuje, nawet się nie popłakałam choć oczy to ja mam zamontowane w mokrym miejscu. Wieczorny tel. od sami wiecie kogo (wybaczcie nie mogłam się powstrzymać – piszemy to ja i mohito) jednak utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem głupia, bo uwaga (i to będzie mocne) on ma prawo do prywatności to po pierwsze, po drugie on jest wolnym człowiekiem, po trzecie to tylko pisanie, po czwarte „a ja nie mam prawa do wyluzowania, tylko praca” i po piąte „skoro się śmiejesz to nic się nie stało” (chichot był nerwowy i chyba to mnie uratowało bo się rozłączyłam i już nie wdawałam się w dyskusje z panem to moje prywatne sprawy).
I teraz tak sobie siedzę i dumam, poczytałam trochę, w sumie nie jest źle bo nie mam z nim dzieci, wspólnego majątku czy kredytu. Jestem niezależna i od dzisiaj wolna (choć muszę przyznać, że nie czułam się uwiązana w związku). I w sumie mam czas żeby zacząć od nowa... tylko po co...
Z tego co tylko tu przeczytałam to nie ma sensu zaczynać od nowa, bo za chwile będę stara, znana i co za tym idzie nudna... czyli do wymiany...
Czy bedac w zwiazku z nim.nic nie czulas, jakis sygnałow ze cos jest nie tak , nie mialas brakow emocjonalnych czy tez za malo sexu.Trudno w to uwierzyc ze facio dawał innym siebie, a tobie wystarczyło to czym cie obdarowywal.Jak Ci bylo w zwiazku?
W sensie, że ona ma szukać teraz w sobie czegoś? Że ona nie zauważyła bla bla?