Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 256 ]

131

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Dziwne to było. Nie to, że myślałam, że stanie się jakiś cud, olśni mnie czy momentalnie odblokuje, ale jakoś inaczej to sobie wyobrażałam. Bardziej na zasadzie wiwisekcji, a nie spotkania z wujkiem na kawie. Nie wiem czemu uznałam, że gabinet będzie sterylnym, jasno oświetlonym miejscem rozbierania człowieka na części, coś na zasadzie emocjonalnego prosektorium. A nie pokoikiem pełnym książek, z sofą i fotelami i człowiekiem z miłym uśmiechem, że będzie tak normalne. Niczego nie próbował na siłę wyciągnąć, tak pytał ogólnie i też nie o pizdę glizdę, tylko o mnie, czy jem, czy śpię, czy popijam (dobry węch), co robię w pracy, po pracy, no takie spotkanie z wujkiem. Trochę pomamrotałam, pomruczałam, większość przemilczałam... a on nic, tylko patrzy, ale wiecie jak... no tak, że ja wiem, ze on wie, za ja wiem, że on WIE.

Żadnych wniosków końcowych nie było, pracy domowej też nie, powiedział tylko, że gdy już będę gotowa i będę chciała porozmawiać to żebym dzwoniła. Podziękowałam, poszłam i co teraz? Żadnych „co cię nie zabije to cię wzmocni”, „siła jest w tobie”, „cierpienie uszlachetnia”. Zostawił mnie taką gotową na starcie bez starcia?

Boże co ja pisze, ja tego nie rozumiem to jak wy macie to zrozumieć...

Spoko wszystko czaimy, przynajmniej ja wink. Z terapeutą/psychologiem jest trochę jak z księdzem. trzeba się wyspowiadać. Tylko, że tu nie ma prawidłowych odpowiedzi, bo wszystkie są dobre. A im bardziej szczere tym lepsze. Nie należy się nawet zastanawiać zbytnio jak ubrać to w słowa, i broń boże, nie zastanawiać się "czy dobrze wypadłam". DOBRY psycholog będzie wiedział co się tu wyprawia wink. Te pytania, które zadawał tyczyły się identyfikacji Twojego obecnego stanu, niejedzenie, niespanie, natrętne myśli jest oznaką ostrego stanu. Poza tym, że trochę poznać, to chciał Cię nieco ośmielić do mówienia poprzez zwykłe pytania o życie, styl bycia. Następnym razem (jeśli się zdecydujesz) może Ci zaproponować jakieś leki na uspokojenie. Sprawa indywidualna czy chcesz to brać czy nie. Na pewno nie powinnaś liczyć na podanie przez niego porad, ani kierowanie Twoim życiem. Jeśli to zrobi, to nie jest z niego dobry psycholog. To ile i CO chcesz mu powiedzieć będzie świadczyło o tym co Cię najbardziej boli - dlatego czeka. Pytanie jednak brzmi, jak Ty to widzisz - czy byłabyś w stanie mu zaufać i wylać wszystko, i jak trzeba się poryczeć, i jak trzeba zabluźnić - czy to jest taka osoba, na pierwszy rzut oka? (Skoro nazywasz go "wujkiem", to może jest szansa) Czy jest chemia i czy czujesz, że on jest charyzmatyczny, a jednocześnie ciepły?  Czy słuchał chętnie i z uwagą, czy nawiązała się jakaś więź (no może mała nitka teraz)?

Czy ja widzę w tej wypowiedzi nową nazwę naszego zdradzacza - pizda glizda? - to on? smile

Co do pomocy i dyskusji pozostałych. Ewidentnie widać, ze nasza Autorka jest w kryzysie, należy się jej zatem pomoc w tym zakresie. Szacuje się, ze ostry stan kryzysowy, często wzbogacony przez epizody psychotyczne trwa 6-8tygodni. Po tym czasie "przeciętna" osoba może dopiero powoli zacząć skutecznie myśleć (jeszcze nie do końca logicznie, bo wciąż będą targały nią emocje). Tutaj mamy do czynienia ze zdarzeniem kryzysowym, które zdarzyło się zdaje się 5 dni temu. Osoba, która się z nim zderzyła doświadcza głębokiej traumy (wliczając w to często PTSD) i wymaga wszelakiego wsparcia ze strony otoczenia - czasem nawet dyrektywnego jeśli popada w niebezpieczne dla siebie skrajności (wpada w cugi alkoholowe, wykazuje tendencje samobójcze, jest agresywna wobec otoczenia itd.). Na szczęście nie jest potrzebna tego typu interwencja u naszej Autorki, ALE powtarzanie jej cały czas, jak to trzeba sobie "chlapnąć 3 wina, otrząsnąć się i iść dalej" jest tylko drogą do katastrofy i zamiecenia pod dywan, a nie rozwiązania problemu. Będąc w tym czy innym wątku bierzmy trochę odpowiedzialność za taką osobę, bo swoimi słowami możemy do takiego nieprzewidzianego stanu doprowadzić. W okresie wrażliwości, w jakim jest obecnie nasza Autorka, każde bolesne słowo może doprowadzić do nie przewidzianych skutków. W zależności od jej osobowości, której przecież nie znamy, będzie sobie z tym radzić lub nie, ale my nie damy gwarancji, że poradzi sobie ze wszystkim. Więc skoro, ktoś nie chce jej pomóc, wesprzeć w trudnym momencie, to po co w tym wątku jest?

Tego typu "ogarnij się" ignoruje jej potrzeby i uczucia i spycha ją do kąta w momencie, kiedy potrzebuje zwykłego ludzkiego traktowania i wysłuchania. Czasem trzeba będzie ją przytulić, czasem rozwinąć jej ambiwalencję, jeśli się zapętli. Tylko to możemy jej zapewnić. Ona nie potrzebuje żadnych RAD czy konkretnych diagnoz (chociaż to jest ta "łatwa" droga), bo sama powinna dojść do swoich wniosków, ale w SWOIM czasie i tempie - inaczej niczego nie zrozumie, niczego się nie nauczy. Osoby, które mają takie traumatyczne przeżycia za sobą wiedzą czego w tamtym momencie potrzebowały i jak się czuły. Nie spychajcie takich przeżyć na stertę nic nieznaczących (może to być równie ciężkie w przeżyciu jak wypadek czy gwałt - to również zalicza się do przeżyć kryzysowych tak jak rozstanie). Burzliwe rozstanie, rozwód, a w szczególności, gdy mamy do czynienia z oszustwem na szeroką skalę jest tak samo traumatycznym przeżyciem jak śmierć bliskiej osoby. Czy po 5 dniach po śmierci kogoś bliskiego dajecie osobie w żałobie wskazówki jak powinna albo jak nie powinna się zachowywać, co czuć itd? Każdy przechodzi swoją żałobę jak chce, a my możemy służyć ramieniem, ciepłym słowem, może czasem trzeźwiejszym spojrzeniem, wyjaśnieniem, WSPARCIEM.

Osoba123 widziałam prośbę - nie ma sprawy, prześlę Ci na priv jak zbiorę zestaw - jestem na wakacjach, zatem nie wiem czy uda mi się wszystkie ciekawe pozycje znaleźć smile.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Może lepiej by Ci się rozmawiało z psychologiem kobietą, zawsze możesz pójśc gdzie indziej.

133

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Evergreen napisał/a:
o.n.l.s. napisał/a:

Dziwne to było. Nie to, że myślałam, że stanie się jakiś cud, olśni mnie czy momentalnie odblokuje, ale jakoś inaczej to sobie wyobrażałam. Bardziej na zasadzie wiwisekcji, a nie spotkania z wujkiem na kawie. Nie wiem czemu uznałam, że gabinet będzie sterylnym, jasno oświetlonym miejscem rozbierania człowieka na części, coś na zasadzie emocjonalnego prosektorium. A nie pokoikiem pełnym książek, z sofą i fotelami i człowiekiem z miłym uśmiechem, że będzie tak normalne. Niczego nie próbował na siłę wyciągnąć, tak pytał ogólnie i też nie o pizdę glizdę, tylko o mnie, czy jem, czy śpię, czy popijam (dobry węch), co robię w pracy, po pracy, no takie spotkanie z wujkiem. Trochę pomamrotałam, pomruczałam, większość przemilczałam... a on nic, tylko patrzy, ale wiecie jak... no tak, że ja wiem, ze on wie, za ja wiem, że on WIE.

Żadnych wniosków końcowych nie było, pracy domowej też nie, powiedział tylko, że gdy już będę gotowa i będę chciała porozmawiać to żebym dzwoniła. Podziękowałam, poszłam i co teraz? Żadnych „co cię nie zabije to cię wzmocni”, „siła jest w tobie”, „cierpienie uszlachetnia”. Zostawił mnie taką gotową na starcie bez starcia?

Boże co ja pisze, ja tego nie rozumiem to jak wy macie to zrozumieć...

Spoko wszystko czaimy, przynajmniej ja wink. Z terapeutą/psychologiem jest trochę jak z księdzem. trzeba się wyspowiadać. Tylko, że tu nie ma prawidłowych odpowiedzi, bo wszystkie są dobre. A im bardziej szczere tym lepsze. Nie należy się nawet zastanawiać zbytnio jak ubrać to w słowa, i broń boże, nie zastanawiać się "czy dobrze wypadłam". DOBRY psycholog będzie wiedział co się tu wyprawia wink. Te pytania, które zadawał tyczyły się identyfikacji Twojego obecnego stanu, niejedzenie, niespanie, natrętne myśli jest oznaką ostrego stanu. Poza tym, że trochę poznać, to chciał Cię nieco ośmielić do mówienia poprzez zwykłe pytania o życie, styl bycia. Następnym razem (jeśli się zdecydujesz) może Ci zaproponować jakieś leki na uspokojenie. Sprawa indywidualna czy chcesz to brać czy nie. Na pewno nie powinnaś liczyć na podanie przez niego porad, ani kierowanie Twoim życiem. Jeśli to zrobi, to nie jest z niego dobry psycholog. To ile i CO chcesz mu powiedzieć będzie świadczyło o tym co Cię najbardziej boli - dlatego czeka. Pytanie jednak brzmi, jak Ty to widzisz - czy byłabyś w stanie mu zaufać i wylać wszystko, i jak trzeba się poryczeć, i jak trzeba zabluźnić - czy to jest taka osoba, na pierwszy rzut oka? (Skoro nazywasz go "wujkiem", to może jest szansa) Czy jest chemia i czy czujesz, że on jest charyzmatyczny, a jednocześnie ciepły?  Czy słuchał chętnie i z uwagą, czy nawiązała się jakaś więź (no może mała nitka teraz)?

Czy ja widzę w tej wypowiedzi nową nazwę naszego zdradzacza - pizda glizda? - to on? smile

Co do pomocy i dyskusji pozostałych. Ewidentnie widać, ze nasza Autorka jest w kryzysie, należy się jej zatem pomoc w tym zakresie. Szacuje się, ze ostry stan kryzysowy, często wzbogacony przez epizody psychotyczne trwa 6-8tygodni. Po tym czasie "przeciętna" osoba może dopiero powoli zacząć skutecznie myśleć (jeszcze nie do końca logicznie, bo wciąż będą targały nią emocje). Tutaj mamy do czynienia ze zdarzeniem kryzysowym, które zdarzyło się zdaje się 5 dni temu. Osoba, która się z nim zderzyła doświadcza głębokiej traumy (wliczając w to często PTSD) i wymaga wszelakiego wsparcia ze strony otoczenia - czasem nawet dyrektywnego jeśli popada w niebezpieczne dla siebie skrajności (wpada w cugi alkoholowe, wykazuje tendencje samobójcze, jest agresywna wobec otoczenia itd.). Na szczęście nie jest potrzebna tego typu interwencja u naszej Autorki, ALE powtarzanie jej cały czas, jak to trzeba sobie "chlapnąć 3 wina, otrząsnąć się i iść dalej" jest tylko drogą do katastrofy i zamiecenia pod dywan, a nie rozwiązania problemu. Będąc w tym czy innym wątku bierzmy trochę odpowiedzialność za taką osobę, bo swoimi słowami możemy do takiego nieprzewidzianego stanu doprowadzić. W okresie wrażliwości, w jakim jest obecnie nasza Autorka, każde bolesne słowo może doprowadzić do nie przewidzianych skutków. W zależności od jej osobowości, której przecież nie znamy, będzie sobie z tym radzić lub nie, ale my nie damy gwarancji, że poradzi sobie ze wszystkim. Więc skoro, ktoś nie chce jej pomóc, wesprzeć w trudnym momencie, to po co w tym wątku jest?

Tego typu "ogarnij się" ignoruje jej potrzeby i uczucia i spycha ją do kąta w momencie, kiedy potrzebuje zwykłego ludzkiego traktowania i wysłuchania. Czasem trzeba będzie ją przytulić, czasem rozwinąć jej ambiwalencję, jeśli się zapętli. Tylko to możemy jej zapewnić. Ona nie potrzebuje żadnych RAD czy konkretnych diagnoz (chociaż to jest ta "łatwa" droga), bo sama powinna dojść do swoich wniosków, ale w SWOIM czasie i tempie - inaczej niczego nie zrozumie, niczego się nie nauczy. Osoby, które mają takie traumatyczne przeżycia za sobą wiedzą czego w tamtym momencie potrzebowały i jak się czuły. Nie spychajcie takich przeżyć na stertę nic nieznaczących (może to być równie ciężkie w przeżyciu jak wypadek czy gwałt - to również zalicza się do przeżyć kryzysowych tak jak rozstanie). Burzliwe rozstanie, rozwód, a w szczególności, gdy mamy do czynienia z oszustwem na szeroką skalę jest tak samo traumatycznym przeżyciem jak śmierć bliskiej osoby. Czy po 5 dniach po śmierci kogoś bliskiego dajecie osobie w żałobie wskazówki jak powinna albo jak nie powinna się zachowywać, co czuć itd? Każdy przechodzi swoją żałobę jak chce, a my możemy służyć ramieniem, ciepłym słowem, może czasem trzeźwiejszym spojrzeniem, wyjaśnieniem, WSPARCIEM.

Osoba123 widziałam prośbę - nie ma sprawy, prześlę Ci na priv jak zbiorę zestaw - jestem na wakacjach, zatem nie wiem czy uda mi się wszystkie ciekawe pozycje znaleźć smile.

Evergreen bardzo dziękuję smile

134

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Dziwne to było. Nie to, że myślałam, że stanie się jakiś cud, olśni mnie czy momentalnie odblokuje, ale jakoś inaczej to sobie wyobrażałam. Bardziej na zasadzie wiwisekcji, a nie spotkania z wujkiem na kawie. Nie wiem czemu uznałam, że gabinet będzie sterylnym, jasno oświetlonym miejscem rozbierania człowieka na części, coś na zasadzie emocjonalnego prosektorium. A nie pokoikiem pełnym książek, z sofą i fotelami i człowiekiem z miłym uśmiechem, że będzie tak normalne. Niczego nie próbował na siłę wyciągnąć, tak pytał ogólnie i też nie o pizdę glizdę, tylko o mnie, czy jem, czy śpię, czy popijam (dobry węch), co robię w pracy, po pracy, no takie spotkanie z wujkiem. Trochę pomamrotałam, pomruczałam, większość przemilczałam... a on nic, tylko patrzy, ale wiecie jak... no tak, że ja wiem, ze on wie, za ja wiem, że on WIE.

Żadnych wniosków końcowych nie było, pracy domowej też nie, powiedział tylko, że gdy już będę gotowa i będę chciała porozmawiać to żebym dzwoniła. Podziękowałam, poszłam i co teraz? Żadnych „co cię nie zabije to cię wzmocni”, „siła jest w tobie”, „cierpienie uszlachetnia”. Zostawił mnie taką gotową na starcie bez starcia?

Boże co ja pisze, ja tego nie rozumiem to jak wy macie to zrozumieć...


Psychologa i psychoterapeutę trzeba sobie wybrać smile jesli czujesz ze cos było nie tak na wizycie, to poszukaj kogos innego warto dbac o swoj stan psychiczny  smile))))

135 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-17 16:14:20)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Onls, jeśli chodzi o psychologów, to raczej rzadko się zdarza, żeby człowiek tak od razu trafił na swojego. Czasem w ogóle cały czas można trafiać niczym kula w płot. Ja tak miałam, już pisałam na którymś tam wątku. Zrobiłam trzy podejścia na przestrzeni jakiegoś tam czasu i niestety, ale nie zaskoczyło. Może też po części dlatego, że w tamtym czasie ja już na tyle dobrze sama ogarnialam temat, że niczego nowego te panie nie mogły mi powiedzieć, czegoś czego sama sama bym nie wiedziała i prawdę mówiąc nawet ja mogłam je oświecić w niektórych tematach. Ich sposób bycia i mówienia był też tak cudaczny, że uwierz mi, chwilami zastanawiałam się czy to przypadkiem nie ja jestem ich terapeutka. Nie chodzi o to, żebym teraz chciała przedstawiać się, jako nie wiadomo jaka to mądra - chce tylko zobrazować Ci, że bywa różnie z tą fachową pomocą psychologiczną.
Za moich czasów opłaty też nie były jeszcze takie obłędne, jak dzisiaj
Ja dałam radę sama wykorzystując wszystkie materiały dydaktyczne, jakie tylko potrafiłam zdobyć i zgromadzić.
Opedzilam więc temat prawie za darmo.
Cieszę się z tego, bo dzisiaj mogę smialo powiedzieć, że nie wykosztowałam się na tego faceta.
W sumie dość tania znajomość.
Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz.
Ciekawa jestem czy babski sołtys próbuje skontaktować się z Tobą.
A może już jesteś po jakiejś rozmowie z nim czy, nie daj Boże, po wielkim powrocie do niego?
Co u Ciebie słychać?

136

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Oj Ulle ja to jestem głupia jak but z lewej nogi...

137

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Dziwne to było. Nie to, że myślałam, że stanie się jakiś cud, olśni mnie czy momentalnie odblokuje, ale jakoś inaczej to sobie wyobrażałam. Bardziej na zasadzie wiwisekcji, a nie spotkania z wujkiem na kawie. Nie wiem czemu uznałam, że gabinet będzie sterylnym, jasno oświetlonym miejscem rozbierania człowieka na części, coś na zasadzie emocjonalnego prosektorium. A nie pokoikiem pełnym książek, z sofą i fotelami i człowiekiem z miłym uśmiechem, że będzie tak normalne. Niczego nie próbował na siłę wyciągnąć, tak pytał ogólnie i też nie o pizdę glizdę, tylko o mnie, czy jem, czy śpię, czy popijam (dobry węch), co robię w pracy, po pracy, no takie spotkanie z wujkiem. Trochę pomamrotałam, pomruczałam, większość przemilczałam... a on nic, tylko patrzy, ale wiecie jak... no tak, że ja wiem, ze on wie, za ja wiem, że on WIE.

Żadnych wniosków końcowych nie było, pracy domowej też nie, powiedział tylko, że gdy już będę gotowa i będę chciała porozmawiać to żebym dzwoniła. Podziękowałam, poszłam i co teraz? Żadnych „co cię nie zabije to cię wzmocni”, „siła jest w tobie”, „cierpienie uszlachetnia”. Zostawił mnie taką gotową na starcie bez starcia?

Boże co ja pisze, ja tego nie rozumiem to jak wy macie to zrozumieć...

Nie wiem, jaki nurt wybrałaś, ale pierwsze spotkania mogą mieć charakter konsultacyjny, na diagnozowanie przyjdzie czas i wiwisekcje. Po jednym spotkaniu to może być za mało. To że skupia się na tobie i na tym co czujesz nie jest ani trochę dziwne. Fakt, że na zakończenie nie dał Ci cochowego trolololo uznałabym za plus.

Niemniej jednak jak ci coś nie odpowiada, to szukaj gdzie indziej, skuteczność terapii zależy przede wszystkim od tego jak dobrego masz terapeutę.

138

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Oj Ulle ja to jestem głupia jak but z lewej nogi...

A co się stało? Zrobiłaś coś głupiego?
Czy chodzi Ci generalnie o całokształt, czyli o notoryczne wyrzucanie sobie, jak mogłaś być taka ślepa i głupia?
Pisz szczerze, bo tu wszyscy niejedno już przeczytali i dalej żyją, a nawet żyje im się lepiej, bo wzbogacili się o kolejną cegiełkę wiedzy na temat złożonej psychiki ludzkiej.

Co zrobiłaś?

139

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
ulle napisał/a:
o.n.l.s. napisał/a:

Oj Ulle ja to jestem głupia jak but z lewej nogi...

A co się stało? Zrobiłaś coś głupiego?
Czy chodzi Ci generalnie o całokształt, czyli o notoryczne wyrzucanie sobie, jak mogłaś być taka ślepa i głupia?
Pisz szczerze, bo tu wszyscy niejedno już przeczytali i dalej żyją, a nawet żyje im się lepiej, bo wzbogacili się o kolejną cegiełkę wiedzy na temat złożonej psychiki ludzkiej.

Co zrobiłaś?

Wczoraj późnym wieczorem zadzwoniła koleżanka, znaczy ona się wyświetliła, ale nie ona mówiła. Mówił p.g. Dużo i szybko. Mogłabym napisać, że byłam w szoku, że to on i dlatego się nie rozłączyłam, ale to nieprawda... Chciałam przez chwilę posłuchać jego głosu, tak prawdziwa żenada. Więc słuchałam tęskniąc za facetem, którego już nie ma, NIE... którego nigdy nie było. Rozłączyłam się po chwili, kolejny numer zablokowałam i pracowałam całą noc, bo musiałam czymś zająć umysł i ręce. Bałam się, że przez „przypadek” coś jednak odblokuje.
Nie sadziłam, że tak mną trzepnie, że mnie tak rozmaże. Galareta się ze mnie zrobiła.
Plan się nie zmienił, nie wrócę do p.g. Nie zrobię sobie tego, ale chyba teraz wszystko dopiero dotarło i mi się ulało.

p.g. - pizda glizda (na razie mi pasuje nazwa dla ex)


Terapeuta był ostrożny bo ja byłam najeżona (zostałam tam dostarczona), wrażenie ogólnie pozytywne, wydawał się sympatyczny tylko ja nie chciałam rozmawiać, jeszcze czuje wstyd, wam tutaj mogę napisać o swoich uczuciach, ale nie mam jeszcze odwagi zrobić tego w realu... może w netto będzie łatwiej... sorry...

140

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

W netto będzie łatwiej? Chyba nie jestem na bieżąco, nie wiem, co to za netto.
Chciałaś więc posłuchać jego głosu, chociaż przez chwilę. To jeszcze nic takiego się nie stało. Nie masz czym się przejmować. To jeszcze żaden dowód na to, że jesteś głupia i to jak but z lewej nogi.
Troszkę przesadzasz z tą samokrytyka.
Bo jeszcze rozumiem, że wdawalabys się z nim w jakieś dyskusje, wpadła w histerię albo ton błagalny itd, ale Ty tylko przez chwilę przytrzymałas telefon przy uchu, żeby ostatni raz usłyszeć jego głos.

Gorzej, że tak fatalnie czułas due po tym telefonie. Istny kłębek nerwów.
Targają Tobą niezwykle silne emocje, cała aż się trzęsiesz od środka.
Za jakiś czas Twoje nerwy wycisza się i chociaż zawsze Tobą szarpnie, gdy usłyszysz o nim albo zobaczysz go gdzieś w terenie, jednak Twoje emocjonalne reakcje będą coraz krótsze i mniej intensywne.
To tylko kwestia czasu.
Dobrze, że nasz takie mocne postanowienie, by nie wracać do niego. Być może ochroni Cię ono przed huśtawka emocji, która jest najgorsza w takich przypadkach. Chodzi mi o to, że jeśli w swojej głowie stworzysz sobie chociaż cień szansy i nadziei na powrót, to będziesz żyła w wiecznym napięciu, w nerwowym oczekiwaniu np na jego telefon. To doprowadzi Cię do konkfliktu samej że sobą, a dysk już prosta droga w kierunku nerwicy, której możesz nabawić due przez to wydarzenie.
Tak więc zawsze rób tak, żebyś w swojej głowie wszystko miała poukładane jak należy, czyli nie wrócę znaczyć ma, że nie wrócisz. Będą silne emocje związane z takim postanowieniem, ale Ty przynajmniej będziesz miała jasność sytuacji i nie zapetlisz się w znakach zapytania.
Chroń po prostu swoje zdrowie psychiczne.
Ja takich rzeczy wtedy nie wiedziałam i dlatego nie zrobiłam nic, żeby siebie chronić. Bardzo tego żałuję, bo do dzisiaj nie wiedziałabym czym jest nerwica.

Wstydzisz się przed psychologiem i generalnie wstydzisz się tego, że doszło w Twoim życiu do czegoś takiego
To normalne, że bardzo się tego wstydzisz, ja też się wstydziłam i wstydzę nawet do dzisiaj. Nie jest to bowiem coś, czym człowiek chętnie by się chwalił. Jest raczej vwprist przeciwnie.
Jesteś osobą wrażliwa oraz ambitna i niestety nie spłynie to wszystko po Tobie jak po kaczce.
Nie opowiadaj więc o tym nikomu, nie skarż się szukając u kogoś współczucia. Niech to, co się wydarzyło pozostanie dla Ciebie, przynajmniej na jakiś czas, tematem tabu.

Nie wiem, jak długo ciągnął on na kilka frontów - czy było tak od samego początku, czy zaczął dopiero od roku albo od kilku miesięcy? Nie wiem tego, Ty chyba też tego nie wiesz.
Tak czy siak pewne jest, że kogoś szukał. Szukał albo na Twoje miejsce, albo szykował sobie jakąś stała boczną.
Nie wierzę w to, by pisał o tak sobie z innymi kobietami np dla rozrywki. Musiałby być naprawdę na poziomie gimnazjum.
Zwyczajnie więc było - on szukał kobiety w sobie tylko wiadomym celu.
Trzymaj się.

141

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

W netto będzie łatwiej? Chyba nie jestem na bieżąco, nie wiem, co to za netto.
Chciałaś więc posłuchać jego głosu, chociaż przez chwilę. To jeszcze nic takiego się nie stało. Nie masz czym się przejmować. To jeszcze żaden dowód na to, że jesteś głupia i to jak but z lewej nogi.
Troszkę przesadzasz z tą samokrytyka.
Bo jeszcze rozumiem, że wdawalabys się z nim w jakieś dyskusje, wpadła w histerię albo ton błagalny itd, ale Ty tylko przez chwilę przytrzymałas telefon przy uchu, żeby ostatni raz usłyszeć jego głos.

Gorzej, że tak fatalnie czułas due po tym telefonie. Istny kłębek nerwów.
Targają Tobą niezwykle silne emocje, cała aż się trzęsiesz od środka.
Za jakiś czas Twoje nerwy wycisza się i chociaż zawsze Tobą szarpnie, gdy usłyszysz o nim albo zobaczysz go gdzieś w terenie, jednak Twoje emocjonalne reakcje będą coraz krótsze i mniej intensywne.
To tylko kwestia czasu.
Dobrze, że nasz takie mocne postanowienie, by nie wracać do niego. Być może ochroni Cię ono przed huśtawka emocji, która jest najgorsza w takich przypadkach. Chodzi mi o to, że jeśli w swojej głowie stworzysz sobie chociaż cień szansy i nadziei na powrót, to będziesz żyła w wiecznym napięciu, w nerwowym oczekiwaniu np na jego telefon. To doprowadzi Cię do konkfliktu samej że sobą, a dysk już prosta droga w kierunku nerwicy, której możesz nabawić due przez to wydarzenie.
Tak więc zawsze rób tak, żebyś w swojej głowie wszystko miała poukładane jak należy, czyli nie wrócę znaczyć ma, że nie wrócisz. Będą silne emocje związane z takim postanowieniem, ale Ty przynajmniej będziesz miała jasność sytuacji i nie zapetlisz się w znakach zapytania.
Chroń po prostu swoje zdrowie psychiczne.
Ja takich rzeczy wtedy nie wiedziałam i dlatego nie zrobiłam nic, żeby siebie chronić. Bardzo tego żałuję, bo do dzisiaj nie wiedziałabym czym jest nerwica.

Wstydzisz się przed psychologiem i generalnie wstydzisz się tego, że doszło w Twoim życiu do czegoś takiego
To normalne, że bardzo się tego wstydzisz, ja też się wstydziłam i wstydzę nawet do dzisiaj. Nie jest to bowiem coś, czym człowiek chętnie by się chwalił. Jest raczej vwprist przeciwnie.
Jesteś osobą wrażliwa oraz ambitna i niestety nie spłynie to wszystko po Tobie jak po kaczce.
Nie opowiadaj więc o tym nikomu, nie skarż się szukając u kogoś współczucia. Niech to, co się wydarzyło pozostanie dla Ciebie, przynajmniej na jakiś czas, tematem tabu.

Nie wiem, jak długo ciągnął on na kilka frontów - czy było tak od samego początku, czy zaczął dopiero od roku albo od kilku miesięcy? Nie wiem tego, Ty chyba też tego nie wiesz.
Tak czy siak pewne jest, że kogoś szukał. Szukał albo na Twoje miejsce, albo szykował sobie jakąś stała boczną.
Nie wierzę w to, by pisał o tak sobie z innymi kobietami np dla rozrywki. Musiałby być naprawdę na poziomie gimnazjum.
Zwyczajnie więc było - on szukał kobiety w sobie tylko wiadomym celu.
Trzymaj się.

142

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Wczoraj późnym wieczorem zadzwoniła koleżanka, znaczy ona się wyświetliła, ale nie ona mówiła. Mówił p.g.

Jesteś pewna, że to koleżanka? To określenie zakłada jednak jakiś tam procent sympatii, tymczasem ktoś kto tak postępuje względem Ciebie - z całą pewnością sympatią Cię nie darzy.
Przecież to podłe.

143 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-18 12:11:48)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Podjęłam decyzje i wiem, że jest dla mnie dobra czyli najtrudniejsze za mną (tak myślałam). Mam nowa drogę, skorygowany kurs i co... i nico. Stoję jak to ciele, patrzę może i w dobrym kierunku, ale stoję... Przecież wiem, że będzie bolało, jeszcze jakiś czas będzie bolało, będzie łzawo, smutno, no do d*py tak ogólnie, ale nie da się inaczej, trzeba to przejść. Niby rozumiem, niby wiem, a jednak tel. p.g. uświadomił mi, że mój plan to ja sobie mogę na lodówce powiesić, powtarzać, że dobrze robię, a jakbym go teraz spotkała to wiesz co... najprawdopodobniej wylądowałabym w jego łóżku... dlatego Ulle uważam, że głupia jestem. Przeceniłam swoje siły. A Pain ostrzegała...

Co do dziewczynek p.g. myślę, że one były i przede mną, nie wierzę, że to tylko kilka miesięcy trwało. Najpierw były one, później ja się pojawiłam w jego życiu. I też nie wierze, że z nimi nie sypiał tylko gadał.

Co zrobię z koleżanką to jeszcze nie wiem, choć happy endu między nami nie przewiduje.

144 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-08-18 12:10:41)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Oj tam o.n.l.s. od razu "głupia" - nic się takiego nie stało, lecz niepokojące jest to, że "koleżanka" udostępniła telefon P.G. (słuszna uwaga Dracarys). Co z tego, że go wysłuchałaś, ludzki gest, chyba, że coś jeszcze ukrywasz, to spowiadaj się zaraz (!!) big_smile. Główna mantra: "nie chcę z nim być" nadal widzę jest w głowie i to jest najważniejsze.
Wstyd Ci przed psychologiem? On nie będzie Cię oceniać i komentować tego co zrobiłaś lub czego nie zrobiłaś, ani tego jakich wyborów dokonałaś. To Twoje decyzje i Twoja sprawa. On powinien wesprzeć Cię tylko w tym, abyś sama grzebnęła w rejony, które ewentualnie są problemowe. Niczego nie może arbitralnie powiedzieć, ani doradzić (chyba, że na wyraźną Twoją prośbę) ani skomentować negatywnie. Z resztą, wstydzisz się, że byłaś uczciwa wobec PG? Chyba powinnaś być z tego dumna, że stać Cię na taki gest, bo jego na pewno nie tongue

Edit: To co otrzymałaś przez telefon zatem, to musiała być "akcja-manipulacja" stąd w tym momencie takie kontakty są bardzo niekorzystne dla Twojego poczucia wartości. UNIKAĆ.

145

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

To musi być toksyk, skoro tak bardzo się od niego uzależniłaś.
Z jednej strony Ci słodził, a swoje robił... Dlatego myślalaś, że spotkałaś swoją połówkę i tak ciężko przeżywasz.
Ale mimo wszystko za bardzo... Szukaj psycholożki, myślę, że prędzej się otworzysz przed kobietą.

146 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-18 15:21:51)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Czym innym jest przestrzelić się z czymś, a czym innym jest myślenie o sobie, iż jest się głupią. Bądź dla siebie bardziej wyrozumiała, bo nie chodzi teraz o to, żebyś całkiem straciła wiarę w siebie, wpadła w jakieś kompleksy, tylko o to, zebys pojęła, iż nie jest w Twoim interesie robić coś, co Ci szkodzi.
Nie będziesz przecież z pełną świadomością chodziła do łóżka z facetem, o którym wiesz, że byłaś jedna z wielu, chociaż on był dla Ciebie jedynym.
Jaka to niby miałabyś przyjemność w tym, że poszłabyś z nim do łóżka?
Owszem przyjemnie jest kochać się z facetem, dla którego jest się jedyna kobietą, ale Ty nie masz i nie miałaś takiej sytuacji.
On od lat prowadzi określony styl życia, w którym kobiety traktuje czysto instrumentalnie.
Może i byłaś dla niego kimś więcej, a może byłaś tylko ta, która wytrzymała najwięcej?
I dlatego to wszystko jakoś trwało i toczyło się swoim tokiem.
Może inne kobiety szybciej orientowały się co to za człowiek i kończyły z nim?
Może Ty jesteś po prostu taka osobą, która posiada bardzo wysoka tolerancję na innych ludzi?
Może jesteś mniej wymagajaca i to, co on Ci dawał w zupełności Ci wystarczyło, podczas gdy inne kobiety chciały więcej i dostawały więcej, ale Ty nawet pojęcia nie masz, ile ten facet może z siebie dać, jeśli zależy mu na kobiecie?
Bo nawet sobie nie wyobrażasz, jakie wymagania potrafią mieć inne kobiety.
Nawet tutaj czytając wątki różnych facetów można złapać się za głowę.
Kobiety naprawdę potrafią docisnąć faceta na wszystko, nie tylko na kasę albo prezenty, a oni wychodzą ze skóry, żeby tylko zadowolić swoją kobietę.
Baby są po prostu cwane.
Ty natomiast kochałaś bezwarunkowo i byłaś w stanie zadowolić się choćby i ochłapem, żeby tylko było miło między Wami i żeby on chciał spotykać się z Tobą.
Może tu jest pies pogrzebany?
Dlatego czujesz się teraz fatalnie, bo ktoś wykorzystał Twoja prostolinijność i szczerość?
Jakim cudem może jeszcze pociągać Cię chłop, który chodzi z wywalonym na światło dzienne wackiem?
Niestety, ale to tego to wszystko się sprowadza.
Ja myślę, że gdybyś naprawde znalazła się w takiej konkretnej sytuacji z nim, to i tak nic by z tego nie wyszło, bo zwyczajnie odrzuciloby Cię od tego mena.
A nawet, jeśli do czegoś by doszło, to potem czułabys okropny niesmak.
Żałowałabyś tego, że jednak uległas.
Znowu napompowałabys i tak wielkie ego tego chłopa, a sobie tylko byś odjęła.
On przecież nie oddałby Ci tego, co byś straciła.
Nie masz żadnego interesu w tym, żeby chodzić z nim do łóżka.
On miałby w tym interes, ale Ty nie.
Jest to więc sens dawać coś komuś a sobie odejmować?
On ze zorganizowaniem sobie baby do łóżka nie będzie miał problemu, ale dlaczego Ty miałabyś jeszcze ułatwiać mu życie?
Czy on ułatwił coś Tobie?
Przestań w ogóle rozważać opcje pójścia z nim do łóżka, bo potem będziesz pluła sobie w brodę, że zrobiłaś coś takiego.
Już i tak teraz jest Ci bardzo ciężko, więc dlaczego chciałabyś dowalić sobie jeszcze bardziej?
Jemu ma być w życiu tylko dobrze, a Tobie tylko źle?
No z jakiej racji?
A nawet jeśli jemu ma być w życiu tak dobrze, to niech mu będzie, ale dlaczego Twoim kosztem i na Twoich plecach?
Niech Tobie będzie lepiej kosztem jego osoby, jeśli już, a nie odwrotnie.
Twoja każda minuta życia jest bardzo cenna.
Stać go na Ciebie?

147

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

o.n.l.s. jak tam?

o.n.l.s. napisał/a:

... najprawdopodobniej wylądowałabym w jego łóżku... dlatego Ulle uważam, że głupia jestem. Przeceniłam swoje siły. A Pain ostrzegała...

Ulle ma pełną rację w tym względzie – nie wolno Ci tego zrobić. Jeżeli tak się stanie gość wygra, a Ty będziesz jeszcze bardziej podatna na jego wpływ. Skruszy się mur, który właśnie budujesz i w efekcie Twoja rekonwalescencja po tym wszystkim będzie znacznie dłuższa i boleśniejsza. Dlatego „po tym wszyskim”, ponieważ i tak się to zawali, tylko później i ze znacznie większym hukiem. Facet może odpuści przez chwilę, ale dalej będzie Cię zdradzał. Chcesz tego?

Także...nie.

o.n.l.s. napisał/a:

Co zrobię z koleżanką to jeszcze nie wiem, choć happy endu między nami nie przewiduje.

Skoro znana jest Jej Twoja sytuacja, to zacznij rozmowę od pytania jak bardzo długo, czule i namiętnie ją przekonywał do oddania telefonu...

148

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Z tym telefonem nie wiadomo jak było... Mógł tę koleżankę podejść... Akurat jemu się rozładował, a chciał coś....

149

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

4 dni bez żadnego wpisu... czy tylko ja mam wrażenie, że autorka uległa?

150

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Nie piszę bo tak naprawdę ciągle mną miota (choć podobno nie powinnam tak przeżywać), bo ciągle szukam tych „trupków w naszej byłej szafie” (choć podobno nie mogły być schowane tylko ja taka ślepa), ogólnie robię wszystko za bardzo, za dużo, za długo itd. Skoro włączyła mi się autocenzura to chyba nie ma sensu pisać okrojonych postów.
Więcej pracuje, później poprawiam to co zrobiłam, zapełniam sobie czas tak jak umiem, a że w tej chwili jest to tylko robota, no to trudno.
Nie ulegnę, bo dla mnie znaczyłoby to, że poległam i tyle.

151

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Nie piszę bo tak naprawdę ciągle mną miota (choć podobno nie powinnam tak przeżywać)

Dlaczego "podobno" nie powinnaś tak przeżywać?
To, że masz rollercoaster uczuć oznacza po prostu, że byłaś bardzo zaangażowana w tą relację i że...jesteś normalna.

152

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

przede wszystkim nie słuchaj nikogo kto takiego czegoś nie przeżył. nie ma pojęcia. jakbyś nie przeżywała to bym się dziwiła. oczywiście trzeba iść do przodu, ale w swoim tempie i żałobę musisz przejść bo inaczej dopadnie Cię znienacka w najgorszym możliwym momencie.

153

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Nie piszę bo tak naprawdę ciągle mną miota (choć podobno nie powinnam tak przeżywać), bo ciągle szukam tych „trupków w naszej byłej szafie” (choć podobno nie mogły być schowane tylko ja taka ślepa), ogólnie robię wszystko za bardzo, za dużo, za długo itd.

Skąd te przekonanie, że w kilka dni masz już być ponad to? Lepiej się wypłacz, jeśli czujesz, że potrzebujesz, to jak najbardziej w porządku. Tłumienie emocji może się skończyć za parę lat depresją albo nerwicą.

I nie ma co siebie ganić, że nie okazałaś się psychologiem-detektywem, który by rozgryzł partnera niczym fikcyjny Sherloc Holems zagadkę.

154

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Ktoś cię pyta „jak się czujesz?” tylko po to żeby wytknąć ci, że robisz coś źle, że właściwie wszystko robisz źle. Zaczynając od zbyt ostrej reakcji na „pisaninkę” p.g. po zbyt długie przeżywanie rozstania, bo przecież nie byliśmy małżeństwem. Jakby to coś zmieniło. Na szczęście mam 3 lwice, które zaczęły bronić do mnie dostępu, bo „ja nie jestem od oglądania”... jak jakieś dziwadło z cyrku, popatrzą, kijkiem poszturchają, ocenią i mądrują się...
Oj coś czuje, że mi się grono znajomych skurczy, no i dobrze.

155

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

(...) Oj coś czuje, że mi się grono znajomych skurczy, no i dobrze.

To świetny, choć bolesny, test eliminujący "serdecznych" ludzi.

(...) Nie piszę bo tak naprawdę ciągle mną miota (choć podobno nie powinnam tak przeżywać) (...)

Każdy ma własne tempo, a wszelkie "powinnam", "muszę", "trzeba", warto poddać utylizacji.

156

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Ktoś cię pyta „jak się czujesz?” tylko po to żeby wytknąć ci, że robisz coś źle, że właściwie wszystko robisz źle. Zaczynając od zbyt ostrej reakcji na „pisaninkę” p.g. po zbyt długie przeżywanie rozstania, bo przecież nie byliśmy małżeństwem. Jakby to coś zmieniło. (...)
Oj coś czuje, że mi się grono znajomych skurczy, no i dobrze.

To bardzo toksyczni znajomi. Tacy są najgorsi.
Ich także trzeba odciąć, tak jak Twojego byłego.
Masz pełne prawo do czucia się tak jak czujesz.
Ktokolwiek twierdzi inaczej i zaczyna coś wytykać w Twoim zachowaniu - do odstrzału.

157

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Nie piszę bo tak naprawdę ciągle mną miota (choć podobno nie powinnam tak przeżywać), bo ciągle szukam tych „trupków w naszej byłej szafie” (choć podobno nie mogły być schowane tylko ja taka ślepa), ogólnie robię wszystko za bardzo, za dużo, za długo itd. Skoro włączyła mi się autocenzura to chyba nie ma sensu pisać okrojonych postów.
Więcej pracuje, później poprawiam to co zrobiłam, zapełniam sobie czas tak jak umiem, a że w tej chwili jest to tylko robota, no to trudno.
Nie ulegnę, bo dla mnie znaczyłoby to, że poległam i tyle.

Cieszę się - rzadko zdarza się ktoś taki jak ty. Jeżeli nie zejdziesz z obranej ścieżki, w przyszłości mogą cię wystawić w Sevres jako wzorzec rozstania z niewiernym chujkiem;)

158

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

A ja Ciebie rozumiem, jestem w identycznej sytuacji tylko na pokładzie małe bobo i kredyt na dom.
I cóż. Podjęłam decyzję że koniec - co się że mną dzieje / jakie targają emocje / ile wylanych łez to tylko ja wiem.
Wiem też że gdyby tu teraz stanął to rzuciłabym mu się w ramiona.
A nie mogę...

Przed nami ciężki czas, naprawdę wien co czujesz

159 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-08-25 23:38:42)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Fizyczne ciągle jestem zmęczona, słaba, taka szara. Brak spokojnego snu czy konkretnych posiłków zaczyna na mnie wpływać. Czuję się źle. Tu to łatwiej napisać, nie znacie mnie, tu nie muszę udawać. Bo tak już zaczęłam udawać, wiecie maska na pysk pt. „jest OK”. Moim troszeczkę zaczęło odbijać z ilością różnych zajęć, bo to pomaga podobno... Im tak, ale mi nie. Na hura, wszystko naraz, a ja muszę wolniej, spokojniej, chce to teraz przerobić, przeboleć, krok za krokiem i zostawić tę kupkę nieszczęścia, razem z koleżanką wydmuszką i panną wścieklizną za sobą. I już nigdy do tego nie wracać. Jak mam być szczera to drogę już wybrałam, ale jeszcze nią nie ruszyłam, tak sobie stoję na niej... Jeszcze potrzebuję odrobiny czasu, dosłownie kilku chwil.
Tylko jak komuś się wygadacie to się wyprę, powiem że już 25km przebiegłam i lecę dalej. Także cicho sza. 
Padam na twarz, ale żyję.

160

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Fizyczne ciągłe jestem zmęczona, słaba, taka szara. Brak spokojnego snu czy konkretnych posiłków zaczyna na mnie wpływać. Czuję się źle. Tu to łatwiej napisać, nie znacie mnie, tu nie muszę udawać. Bo tak już zaczęłam udawać, wiecie maska na pysk pt. „jest OK”. Moim troszeczkę zaczęło odbijać z ilością różnych zajęć, bo to pomaga podobno... Im tak, ale mi nie. Na hura, wszystko naraz, a ja muszę wolniej, spokojniej, chce to teraz przerobić, przeboleć, krok za krokiem i zostawić tę kupkę nieszczęścia, razem z koleżanką wydmuszką i panną wścieklizną za sobą. I już nigdy do tego nie wracać. Jak mam być szczera to drogę już wybrałam, ale jeszcze nią nie ruszyłam, tak sobie stoję na niej... Jeszcze potrzebuję odrobiny czasu, dosłownie kilku chwil.
Tylko jak komuś się wygadacie to się wyprę, powiem że już 25km przebiegłam i lecę dalej. Także cicho sza. 
Padam na twarz, ale żyję.


Jednym słowem wszystko w normie. Nie oszalałaś, nie zaciągnęłas długów, nie pozbylas się dorobku życia, nie wsiadłaś do pociągu byle jakiego itd
Na razie troszkę sobie wegetujesz, ale to minie.
Trudno, żebyś po otrzymaniu takim ciężkim obuchem w głowę chodziła teraz promienna, z błyskiem w oku i tryskała energią.
Otrzymałaś przecież cios prosto w plecy.
Musialas na to zareagować.
Jeśli odrzucilo Cię od jedzenia, to staraj się jeść takie potrawy, które dodadzą Ci energii i nie wymagają stania przy garach, by je przyrządzić. Skubnij kawałek jakiegoś owocka, zrób sobie kogel mogiel ( ja zawsze gdy mam stres mam ochotę na kogel mogel z kakaem), kawałek jakiejś kiełbasy, batonika czy czekolady i pij dużo wody albo soków, dobrze zrobi Ci pomidorowy, gdyż ma dużo potasu.
Krok po kroku wdrozysz się w normalne odżywianie.
Łykaj magnez z witaminami z grupy b - nie poddawaj się. Nie warto z powodu chłopa.

Wiem, że nie chodzi Ci teraz o niego, lecz o utratę marzeń i poczucia sensu.
Gdy byłaś z nim widziałaś przed sobą jakieś jutro, snulas plany i miałaś dobry humor.

Dziś zostałaś pozbawiona wszystkich swoich pozytywnych zasobów. Gdybyś chociaż mogła jakiś to przewidzieć, to miałabyś przynajmniej czas, by przygotować się psychicznie na taki bieg sprawy.
Na Ciebie jednak cały ten syf spadł nieoczekiwanie.
Nie miałaś nawet jednego dnia, nawet jednej godziny na to, by przygotować się na cios. Mogłabyś przyjąć jakąś postawę obronną, a tu nic.
Dlatego siedzisz teraz i patrzysz jak ciele na malowane wrota i tchu nie możesz złapać z wrażenia.
To minie.
Za kilka tygodni zaczniesz odczuwać wyraźną poprawę, jeśli chodzi o sen i Twoje samopoczucie fizyczne. Będziesz viraz silniejsza.
Potem powoli zaczniesz wracać też do równowagi psychicznej.
Musisz być po prostu cierpliwa, bo na takie sprawy potrzebny jest przede wszystkim czas. Ważne, że masz przyjaciół, którzy pamiętają o Tobie. Gorzej byłoby, gdybyś była z tym wszystkim sama, chociaż ja uważam, że wtedy wyszlabys z opresji o wiele bardziej silna niż ucząc się, że w Twoim otoczeniu zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże.
Za jakiś rok sama sobie będziesz się dziwiła, że mogłaś być z tym człowiekiem.
Spotkasz go któregoś dnia, najpewniej przypadkiem, może zobaczysz go gdzieś z daleka i że zdumieniem odkryjesz, że on w ogóle nie jest w Twoim typie. Przestaną działać czary, bo miłość taka trochę jest, że człowiek chodzi, jakby był zaczarowany.
Uczeni stan zakochania porównują nawet do choroby psychicznej. Podobno pokazały to konkretne wyniki badań pewnych obszarów mózgu.

Dbaj o siebie i nie daj się pokonać życiowym problemom, bo problemy z facetami, to nic więcej, jak i inne kłopoty, które życie nam niesie.
Ktoś ma problem z urzędem skarbowym, ktoś nie wyrabia z finansami, inny użera się z dzieckiem a Tobie przydarzyła się nieprzyjemna sprawa z jakimś facetem.
Nie stało się przecież nic wielkiego, żeby można było nazwać to wydarzeniem dziejowym
Za jakiś czas pojawi się inny i też będziesz miała z nim problemy, oczywiście inne problemy, ale uwierz mi, nigdy w życiu nie będziesz miała tak, że zero problemów.
Należy tylko nauczyć się je przyjmować w taki sposób, by one nie zniszczyły Ciebie.
Życzę Ci siły.

161 Ostatnio edytowany przez Herne (2022-08-25 18:40:52)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

(...) a ja muszę wolniej, spokojniej, chce to teraz przerobić, przeboleć, krok za krokiem i zostawić tę kupkę nieszczęścia, razem z koleżanką wydmuszką i panną wścieklizną za sobą. I już nigdy do tego nie wracać. Jak mam być szczera to drogę już wybrałam, ale jeszcze nią nie ruszyłam, tak sobie stoję na niej... Jeszcze potrzebuję odrobiny czasu, dosłownie kilku chwil.  (...)
.

Jak już pisałem wink

Herne napisał/a:

(...) Odpowiednio i inteligentnie identyfikujesz problem (...)

Naprawdę będzie ok. Zobaczysz.

PS. Tove Lo - Habits
(zamiast niedotykanego jaja)

162

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Taka silna i fajna babeczke to naprawde chetnie czytać! Jesteś na świetnej drodze do wyleczenia. Nie rozumiem tylko czemu się tak biczujesz. Trochę więcej self love. Przytul się, wybacz sobie, bądź dla siebie łagodna. Swietnie zdałas test jak PG zadzwonił. Naprawdę świetnie Ci idzie!

163

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
PainIsFinite napisał/a:

Taka silna i fajna babeczke to naprawde chetnie czytać! Jesteś na świetnej drodze do wyleczenia. Nie rozumiem tylko czemu się tak biczujesz. Trochę więcej self love. Przytul się, wybacz sobie, bądź dla siebie łagodna. Swietnie zdałas test jak PG zadzwonił. Naprawdę świetnie Ci idzie!

Bo sama go wpuściłam do swojego życia, dlatego tak mnie to gniecie, tak uwiera.
Dlaczego wybrałam akurat tego? Co to innych już nie było??? Byli, ale ten mnie zaskoczył, potraktował jak człowieka, a nie jak gadające cycki. Słuchał, ba nawet pytał, chętnie odpowiadał, jeszcze chętniej opowiadał. W tamtym okresie miałam nalot poje*ów, zmasowany atak panów „ruchasz się” czy bardziej subtelnych „a o czym ty chcesz gadać, po której stronie łóżka będziesz spać”. Pomyślałam sobie „nareszcie jakiś normalny, taki prawdziwy, biorę, proszę nie pakować”.
Taaa... ja myślałam, że to perełka, a to szef wszystkich szefów tych poje*usów. Mój instynkt samozachowawczy dał radę nie ma co. To już wiecie kogo pierwszego trafi szlak kiedy przyjdzie ten koniec świata. BRAWO JA

164

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Autorko to w jaki sposob zwracasz sie na forum do ludzi i sposob wypowiedzi.Pokazuje ze jestes ponad przecietnym czlowiekiem.

Nie katuj sie czynami byłego.To jego zycie i jego wybory.Jesli by kochal i nawet cos bys tam robila co on nie chcial.To zawalczyl by o zwiazek i rozmawial o tym z toba.

Szukaj stron ktore stawiaja cie w lepszej pozycji od innych.Moze warto zwizualizowac siebie jako matke z dwojke malych dzieci, i  z tym ze teraz nie masz mieszkania a musisz odejsc.I zaplacic za sprawe rozwodowa i szukac prawnikow i byc dzielna dla maluchow,Ktore pytaja co zrobil tato.


Odnajdz czas dla siebie.Wypiekniej.I podziekuj zyciu, ze przed slubem a nie po to sie stalo

165

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Omg a skąd miałaś wiedzieć PRZED faktem że gość jest poyyyy-ebany? Masz szklaną kulę? Padlas ofiarą nie fajnego gościa, jesteś w traumie i zamiast teraz dać sobie właśnie trochę miłości i wsparcia to w siebie uderzasz?? To jest zastanawiające - może to właśnie ten brak miłości do siebie sprawia że przyciągasz toksykow? Pomyśl nad tym. Przyznam, że z przyjemnością Cię czytam ale jak dochodzę do tego jak po sobie jeździsz to aż mnie w środku gniecie. Mam ochotę Tobą potrząsnąć i powiedzieć "Dziewczyno, to nie Ty zrobiłaś coś złego, to ON". Dlaczego bierzesz na siebie odpowiedzialność za to co się stało? "Wybrałaś" tego mężczyznę bo w tamtym momencie wydawał Ci się dobry. Bazowałas na doświadczeniach. Potraktuj to co się stało jako NAUKĘ a nie pole by pojazd sobie zrobić. Ja bym na tym się zatrzymała właśnie bo to mnie zastanawia...

166 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-26 18:46:13)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Taka silna i fajna babeczke to naprawde chetnie czytać! Jesteś na świetnej drodze do wyleczenia. Nie rozumiem tylko czemu się tak biczujesz. Trochę więcej self love. Przytul się, wybacz sobie, bądź dla siebie łagodna. Swietnie zdałas test jak PG zadzwonił. Naprawdę świetnie Ci idzie!

Bo sama go wpuściłam do swojego życia, dlatego tak mnie to gniecie, tak uwiera.
Dlaczego wybrałam akurat tego? Co to innych już nie było??? Byli, ale ten mnie zaskoczył, potraktował jak człowieka, a nie jak gadające cycki. Słuchał, ba nawet pytał, chętnie odpowiadał, jeszcze chętniej opowiadał. W tamtym okresie miałam nalot poje*ów, zmasowany atak panów „ruchasz się” czy bardziej subtelnych „a o czym ty chcesz gadać, po której stronie łóżka będziesz spać”. Pomyślałam sobie „nareszcie jakiś normalny, taki prawdziwy, biorę, proszę nie pakować”.
Taaa... ja myślałam, że to perełka, a to szef wszystkich szefów tych poje*usów. Mój instynkt samozachowawczy dał radę nie ma co. To już wiecie kogo pierwszego trafi szlak kiedy przyjdzie ten koniec świata. BRAWO JA

Nie mogłaś przewidzieć takich rzeczy, ponieważ faceci tego pokroju posiadają wielką umiejętność rozciągania przed innymi ludźmi zasłony dymnej.
W jego pojęciu i według jego standardów życiowych, priorytetów, wartości (zwał jak zwał) nabijanie kobiet w butelkę jest super zajęciem i czymś, co czyni go absolutnie wyjątkowym.
Puste, głupie i bezmyślne chłopisko -- kiedyś tak na niego spojrzysz.
To tak, jak odmiana takiej żeńskiej latawicy, z która " przyjemność" miał zadawać się jeden z autorów całkiem świeżego wątku.

Czy był on szefem pojebow?
Oj, kochana są jeszcze lepsi od niego, uwierz mi.
Tak, jak napisała Pain - najgorsze jest to, że Ty tak łatwo poddajesz się złym myślom na swój temat.
Nie powinnaś tak o sobie myśleć, ponieważ rzeczą ludzką jest błądzić. Ważne jest tylko to, żeby każda życiową porażkę umieć przekuć na własną korzyść i prawidłowo oceniać innych ludzi. Chodzi mi o to, że niektórzy ludzie są tak beznadziejni, że nie warto aż tak bardzo się nimi przejmować.
Nie był to dla Ciebie jakiś autorytet, nie jest to żaden wartościowy człowiek, żebyś musiała non stop o nim myśleć.
Myśl raczej o sobie i to dobrze myśl, bo zupełnie bez sensu tracisz energię na kogoś, kto nie jest wart ani jednej minuty Twojego czasu. Tylko Ty jesteś dla siebie ważną, gdyż gdzie byś nie pojechała i gdzie byś nie poszła wszędzie musisz zabierać sama siebie.
Z nim zrośnięta nie byłaś.
Był i jest autonomiczna jednostką. Wspólnych żeber ani innych organów nie mieliście przecież.

167

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Bo sama go wpuściłam do swojego życia, dlatego tak mnie to gniecie, tak uwiera.
Dlaczego wybrałam akurat tego? Co to innych już nie było??? Byli, ale ten mnie zaskoczył, potraktował jak człowieka, a nie jak gadające cycki. Słuchał, ba nawet pytał, chętnie odpowiadał, jeszcze chętniej opowiadał. W tamtym okresie miałam nalot poje*ów, zmasowany atak panów „ruchasz się” czy bardziej subtelnych „a o czym ty chcesz gadać, po której stronie łóżka będziesz spać”. Pomyślałam sobie „nareszcie jakiś normalny, taki prawdziwy, biorę, proszę nie pakować”.
Taaa... ja myślałam, że to perełka, a to szef wszystkich szefów tych poje*usów. Mój instynkt samozachowawczy dał radę nie ma co. To już wiecie kogo pierwszego trafi szlak kiedy przyjdzie ten koniec świata. BRAWO JA

Widzisz…nikt poważnie myślący o danym związku nie zakłada, że to się nie uda. A czasem wystarczy, że ktoś jest „inny” od ogółu, zwraca naszą uwagę szczegółami niezauważalnymi u innych, a ważnymi z naszego punktu widzenia i wpadamy w relację całym sobą...Każdy ma marzenia. Każdy chce szczęścia, cokolwiek je definiuje. Znakomita większość piszących tutaj, na tym forum, na pewno kochała osoby, z którymi się wiązała w przeszłości i nie dopuszczała myśli, że będzie źle. A teraz popatrz, w samym wątku „rozstanie, flirt, zdrada, rozwód” jest 11 tysięcy tematów.

Niech Cię nie gniecie i nie uwiera – potraktuj to jako lekcję, która wydarzyła się z jakiegoś konkretnego powodu. Może tym powodem jest początek nowego, znacznie lepszego życia?
Dlaczego wybrałaś tego? Na pewno myślałaś, że wybierasz dobrze. I na pewno Twój wybór w danym momencie życia był dobry. Nie neguj tego. Nie udało się, ponieważ najwyraźniej nie miałaś wszystkich informacji na jego temat, ale TO NIE TWOJA WINA. To wina tego gościa, szczerość/otwartość/lojalność to w obecnych czasach towar mocno deficytowy...

Jesteś bardzo inteligentna, to widać w pewnym małych niuansach Twojej wypowiedzi, w sposobie formuowania myśli, w podejściu do całego tematu. Poradzisz sobie. Już sobie doskonale radzisz, jesteś na dobrej drodze.

To co było, jest już za nami. Z utęsknieniem trzeba czekać na przejście do kolejnego levelu.

168

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Fizyczne ciągle jestem zmęczona, słaba, taka szara. Brak spokojnego snu czy konkretnych posiłków zaczyna na mnie wpływać. Czuję się źle. Tu to łatwiej napisać, nie znacie mnie, tu nie muszę udawać. Bo tak już zaczęłam udawać, wiecie maska na pysk pt. „jest OK”. Moim troszeczkę zaczęło odbijać z ilością różnych zajęć, bo to pomaga podobno... Im tak, ale mi nie. Na hura, wszystko naraz, a ja muszę wolniej, spokojniej, chce to teraz przerobić, przeboleć, krok za krokiem i zostawić tę kupkę nieszczęścia, razem z koleżanką wydmuszką i panną wścieklizną za sobą. I już nigdy do tego nie wracać. Jak mam być szczera to drogę już wybrałam, ale jeszcze nią nie ruszyłam, tak sobie stoję na niej... Jeszcze potrzebuję odrobiny czasu, dosłownie kilku chwil.
Tylko jak komuś się wygadacie to się wyprę, powiem że już 25km przebiegłam i lecę dalej. Także cicho sza. 
Padam na twarz, ale żyję.

Wiem, dlaczego udajesz... żeby dali Ci spokój co? Gdyż nie chcesz się już tłumaczyć i widzieć tych zmartwionych spojrzeń, komentarzy, że powinnaś coś, nie powinnaś czegoś, hmmm? Jest tak? Chciałabym, aby było inaczej, ale czuję, że tak jest w Twoim wypadku. Chcę się mylić wink - jak to jest o.n.l.s. tongue?

"Wpuściłam do mojego życia" ?? - wprosił się, wkupił, "zasłużył"o.n.l.s. i tyle. A Ty byłaś zachwycona, bo oni potrafią być zachwycający. Powiem Ci tylko, że największe mózgi i wszyscy psycholodzy odmawiają kontaktu z psychopatami, gdyż boją się, że zostaną zmanipulowani. Widziałam tą manipulację na własne oczy - teatr niezwykły, jak wiesz co się w danym momencie wyprawia smile, a psychologowie wpadają do tego kompotu jak te śliweczki - chlup i chlup big_smile. Osoby, które miały już kontakt (przeszły swoje lata przedstawień) z takimi kawalerami lub pannami zyskują nową zdolność i superantypsychopaci radar, którego psycholodzy mogą tylko pozazdrościć smile.

Ulle i Pain trzepią Cie miotłami, o to, że się tak kobieto niepotrzebnie biczujesz. I słusznie, LECZ one pokazują Ci, Kochana, tą krótszą drogę, a może Ty chcesz iść na około. Dojdziesz do tych samym wniosków, co my tutaj wypisujemy Ci od początku, pewnie po swojemu i pewnie swoim tempem, ale to się wydarzy (bo to już widać). Twój wybór, ale mam prośbę i zadanie domowe. Przeczytaj proszę wszystko co tu wypisywaliśmy do Ciebie od początku. Pierwsze wiadomości mogły jeszcze nie dotrzeć w sensownej i zrozumiałej dla Ciebie formie, a dziś może znajdziesz tam coś, co Cię nagle oświeci, coś pstryknie i powiesz "HA!" smile To jest tak jak z tą książką "Moje dwie głowy", w zależności w jakim momencie czytasz, to rejestrujesz inne fragmenty, gdyż mózg Twój jest nastawiony na inne treści w danym okresie.

P.S. Herne będzie z Ciebie niezły "wspieracz" big_smile Jeśli mogę, to zapytuję: w jakim przedziale wiekowym się mieścisz? smile Z ciekawości pytam smile

169

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Evergreen napisał/a:

P.S. Herne będzie z Ciebie niezły "wspieracz" big_smile Jeśli mogę, to zapytuję: w jakim przedziale wiekowym się mieścisz? smile Z ciekawości pytam smile

Dzięki.
Żebym to ja wiedział kiedyś to, co wiem teraz...
A w odpowiedzi na pytanie mogę także swobodnie zacytować "A imię jego 40 i..."
...no dobra, minus trzy wink

170

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Herne napisał/a:
Evergreen napisał/a:

P.S. Herne będzie z Ciebie niezły "wspieracz" big_smile Jeśli mogę, to zapytuję: w jakim przedziale wiekowym się mieścisz? smile Z ciekawości pytam smile

Dzięki.
Żebym to ja wiedział kiedyś to, co wiem teraz...
A w odpowiedzi na pytanie mogę także swobodnie zacytować "A imię jego 40 i..."
...no dobra, minus trzy wink

Hmmm... wiek słuszny albo na wiekową mądrość, albo na kompletną głupotę, czytaj: kryzys wieku średniego wink Ciekawe, do którego należysz/należałeś Herne smile Jak na razie... pozwól, że się będę przyglądać wink
Brawa także, za bystrość literacką big_smile, a dla mnie, za bdb z matmy tongue

Sorry za offtop. Mea Culpa.

171

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Ever oni tak naprawdę żyją moim życiem, za mnie planują dni tak jak ja je przeżywałam. Zadania były zawsze rozdzielane, jak ktoś nie nadążał to go wrzucałam na saneczki i z dodatkowym ładunkiem zasuwałam do przodu. A teraz siedzę w mieszkaniu i pracuje (tak jakby)... wychodzę tylko do najbliższego monopolowego, mogłabym napisać, że warzywniaka, ale nie będę ściemniać... browary sobie donoszę.
Co do tego „trzepania miotłą” samej siebie to już wiem czemu. Domyśliłam się czytając dziewczyny, może kiedyś dam radę to opisać w całości na razie to powinnam podziękować kobiecie, która mnie urodziła.
A tak na teraz w piątek moja ulubiona „skamielinka” pojawiła się u mnie, wyprzytulała, wysłuchała, zasugerowała obicie p.g. i przypominała, że zawsze mogę wrócić do domu.
I tak sobie myślę, że może to będzie dla mnie rozwiązanie, może wtedy ruszę z kopyta w nowym mieście, bez możliwości spotkania p.g? Tylko czy to nie będzie ucieczka? Nie lubię uciekać...

Co do OT jest mile widziany jak już pisałam, to ja już wiem kto ile ma lat... chyba.

172

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Ever oni tak naprawdę żyją moim życiem, za mnie planują dni tak jak ja je przeżywałam. Zadania były zawsze rozdzielane, jak ktoś nie nadążał to go wrzucałam na saneczki i z dodatkowym ładunkiem zasuwałam do przodu.

Saneczki?! Latem?! Wywal do piwnicy, kobieto i powiedz, że skończyły się przejażdżki wink Przychodzi taki moment, że na pytania "jak się czujesz?" zaczynasz odpowiadać "dobrze" mimo iż niedobrze. Są tacy znajomi, którzy po czasie wpadają w załamkę, że to "taka tragedia" i jeszcze ich ciężar musisz nieść dodatkowo (wtedy dochodzisz do wniosku, że koniec tych informacji w tym kierunku) i drudzy, którzy widząc Twoją słabość chcą przejąć nad Tobą kontrolę (jak sępy nad padliną - drugie ekstremum - ci byli wrzucani za chwilę do otchłani niebytu)

o.n.l.s. napisał/a:

A teraz siedzę w mieszkaniu i pracuje (tak jakby)... wychodzę tylko do najbliższego monopolowego, mogłabym napisać, że warzywniaka, ale nie będę ściemniać... browary sobie donoszę.

Hmmm.. pewnie na jakiś czas to wystarczy, tylko mam nadzieję, że będziesz wiedzieć kiedy "starczy". Może być taki okres, ale jak poczujesz dyskomfort, to wiesz co masz robić.

o.n.l.s. napisał/a:

Co do tego „trzepania miotłą” samej siebie to już wiem czemu. Domyśliłam się czytając dziewczyny, może kiedyś dam radę to opisać w całości na razie to powinnam podziękować kobiecie, która mnie urodziła.

O, Kochana, kawał dobrej roboty zrobiłaś smile Kminki nigdy nie idą w las wink

o.n.l.s. napisał/a:

zasugerowała obicie p.g. i przypominała, że zawsze mogę wrócić do domu.
I tak sobie myślę, że może to będzie dla mnie rozwiązanie, może wtedy ruszę z kopyta w nowym mieście, bez możliwości spotkania p.g? Tylko czy to nie będzie ucieczka? Nie lubię uciekać...

Nie będzie to ucieczka (bo tą możesz rozpatrywać jako ucieczkę od KOGOŚ, a masz przecież do czynienia z NIKIM), może to być nowe, lepsze życie. Myślę, że jeśli Tobie to odpowiada i będziesz się z tym dobrze czuć, to to zrób. Zrób wszystko, żeby ze sobą poczuć się szczęśliwie. Czy to będzie w tym czy innym miejscu. Zastanów się co jest ważne, radosne dla Ciebie, a nie w kontekście do Pana Nikt. Jego nie ma tongue

173

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Kiepski tydzień za mną. Wydawało mi się, że jasny przekaz dostał, brak kontaktu z mojej strony, blokada wszędzie gdzie się dało, szybka wyprowadzka i znikniecie mu z oczu to przecież czytelny sygnał, że nas już nie ma i nie będzie. p.g. jednak myśli inaczej, przez ostatnie kilka dni dostałam mnóstwo wiadomości wspominających stare, dobre czasy, wyznania miłości i inf. że może znowu tak być tylko muszę dać mu szanse. Dostałam lekkiej paranoi, teraz każdy nowy numer blokuje z automatu, maile też trafiają do kosza, a ja zaczęłam podskakiwać na każdy nawet normalny dźwięk, jak wariatka oglądam się przez ramie, klucze czy przemykam wracając do mieszkania.
Kolega na wszelki wypadek sprawdził wszystkie sprzęty i nakazał zmianę haseł. Zastosowałam się bo to dla mojego bezpieczeństwa, tylko nie mogłam nic wymyślić oprócz tego cholernego 1234, nawet z tym miałam problem, jakbym cofała się w rozwoju.
Tak szczerze to pojawił się lęk, choć nigdy się go nie bałam, tak teraz czuje niepokój. Nie spodziewałam się, że takiej szajby dostanie, myślałam, że odpuści, trochę tam poudaje, przeprosi i jak się nie uda to da sobie spokój. Takiego go nie znałam, kolejna twarz?

174

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

(...) Takiego go nie znałam, kolejna twarz?

Przecież nie tak miało być, jego skoki miały się nie wydać, a nawet jeśli, to miałaś przejść nad nimi do porządku dziennego. A tak, azyl z wyrozumiałą kobietą zniknął. Nie tak miało być.

175

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Kiepski tydzień za mną. Wydawało mi się, że jasny przekaz dostał, brak kontaktu z mojej strony, blokada wszędzie gdzie się dało, szybka wyprowadzka i znikniecie mu z oczu to przecież czytelny sygnał, że nas już nie ma i nie będzie. p.g. jednak myśli inaczej, przez ostatnie kilka dni dostałam mnóstwo wiadomości wspominających stare, dobre czasy, wyznania miłości i inf. że może znowu tak być tylko muszę dać mu szanse. Dostałam lekkiej paranoi, teraz każdy nowy numer blokuje z automatu, maile też trafiają do kosza, a ja zaczęłam podskakiwać na każdy nawet normalny dźwięk, jak wariatka oglądam się przez ramie, klucze czy przemykam wracając do mieszkania.
Kolega na wszelki wypadek sprawdził wszystkie sprzęty i nakazał zmianę haseł. Zastosowałam się bo to dla mojego bezpieczeństwa, tylko nie mogłam nic wymyślić oprócz tego cholernego 1234, nawet z tym miałam problem, jakbym cofała się w rozwoju.
Tak szczerze to pojawił się lęk, choć nigdy się go nie bałam, tak teraz czuje niepokój. Nie spodziewałam się, że takiej szajby dostanie, myślałam, że odpuści, trochę tam poudaje, przeprosi i jak się nie uda to da sobie spokój. Takiego go nie znałam, kolejna twarz?

Czyli cechy osobowości psychopatycznej.
Mam nadzieję, że utwierdza Cię to w słuszności podjętej decyzji.

176

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Uuuuu... Kochana, serdecznie gratuluję posiadania w swej kolekcji rasowego psychofaga gładkowłosego smile. Pain go od razu wywęszyła i wiedźmowym palcem wskazała. My z ulle jeszcze się wahałyśmy. A teraz, bierzemy sobie biblię "Moje dwie głowy" i szukamy hasła "hoovering", bo to się właśnie dzieje i to jest szczytowa forma tegoż właśnie. U mnie wyglądała ona nieco bardziej subtelnie (jeśli nie obrazisz się, że będę swojego rasowca ze szlachetnym Twoim rasowcem porównywać) - mianowicie podsłuchy w domu (nie jesteś u siebie więc unikasz), detektyw łażący za mną przez okres 1 roku i 2 miesięcy (cóż za wspaniały gest! Nieprawdaż?! Koszt takiego detektywa to minimum 2000zł dziennie + opłaty noclegowe w hotelach i wyżywienie, a oni byli spoza granic mojego miasta), dręczenie długaśnymi mailami pisanymi przez kochankę, prawników, wszystkich co się dało, pisma od prawników - regularnie raz na 2 tyg. przez okres 1.5 roku itp. itd. Moja, wydawało mi się niesłuszna paranoja (znajomi też uważali, że popadam w nią i pukali się w głowę), że ktoś za mną łazi była w 100% słuszna i wychodziła w pismach sądowych. Na pocieszenie dodam, że bardzo przysłużyły mi się te raporty detektywistyczne od jego szpiegusów, gdyż widać na nich było tylko moją wersję wydarzeń, którą opisywałam w swoich pismach sądowych big_smile No taki niespodziewany psikus big_smile. Przykro mi, ale takich subtelności nie zakosztujesz, bo nie macie żadnych wspólnych punktów, lecz będziesz miała zasysanie w sposób klasyczny, mniej wysublimowany.

I teraz, co możesz z tym zrobić? Możesz, tak jak ja sięgnąć po ramię sprawiedliwości. Piekielnie skuteczna broń - zewnętrzne instytucje. To co się dzieje, zbieraj dane, zapisuj, nagrywaj, zagroź, że zgłosisz go na policję. Jeśli nie przestanie, musisz ten stalking zgłosić na policję, więc zanim zagrozisz musisz być gotowa to wszystko złożyć. Jeśli boisz się takich akcji - spróbuj udawać martwą, nie ma Cię, może zmień numer (wiem, ciężka akcja, w ostateczności skuteczna w połowie, gdyż wtedy będzie nękał wszystkich Twoich krewnych i znajomych królika z Twojego otoczenia - to też znam, akurat z innej walki z psychofagiem, po zmianie numeru telefonu). Jeśli uzna, że ma szanse na sukces, to do samego papieża i Dalajlamy też się uda, byle dotrzeć do Ciebie. No i teraz uwaga: może być taka sytuacja, że zagrozi Ci np. swoim samobójstwem. Co należy zrobić? Na jego adres wysłać jednostkę interwencyjną policji, bo facet chce się targnąć na życie - broń boże nie przyjeżdżać do niego (!!). Oczywiście, że to będzie z jego strony kit, a facio dość, że będzie miał nieprzyjemności z policją, to będzie wiedział, że nie żartujesz i umiesz używać dostępnych środków przymusu bezpośredniego.
Ze swojej strony, jeśli masz życzliwego kolegę od sprzętów, to niech Ci zainstaluje nagrywanie w telefonie i rób screeny wiadomości i zapisuj. Jeśli tylko zdecydujesz się pójść tą ścieżką, to będziesz miała wszystko gotowe i na przestrzeni czasowej, co jest dla policji baaardzo ważne (wiem, bo zgłaszałam).

Reakcje ciała znane i zrozumiałe, mnie wzdrygały dźwięki smsów, bo na innych kanałach go poblokowałam, żeby je odpsychofażyć i mieć bezpieczną przestrzeń (niestety klasycznych smsów, zablokować na stałe nie mogłam, bo mamy wspólne dzieci, ale Ty możesz blokować co się tylko da... lub zmienić numer). Nie wolno Ci odpowiedzieć, nie wolno Ci z nim gadać, nie wolno się kontaktować, bo cały wysiłek pójdzie na marne, a jeśli mu się uda, to tylko zwiększy skalę tego nękania, bo szanse mu się w jego głowie zwiększą.

No i pytanie dlaczego to robi? To już Ci Wielokropek zapodała big_smile. Poza tym byłaś jego kołderką, wizerunkiem, którym się naokoło chwalił, bazą, domem, centrum świata, źródłem informacji i ssania energii i wykorzystywania Cię w każdym calu, a teraz mu ten chleb powszedni zabrałaś i nie ma co żreć. Cruella z Ciebie o.n.l.s.!

Wielokropek fajno i krótko i super przekaz, bardzo się uśmiałam big_smile

P.S. A w ogóle o.n.l.s. już miałam dzisiaj do Ciebie pisać, bo czułam, że jakaś jazda jest. No i pyk, post się zmalował wink

177 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-09-06 20:33:46)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Kiepski tydzień za mną. Wydawało mi się, że jasny przekaz dostał, brak kontaktu z mojej strony, blokada wszędzie gdzie się dało, szybka wyprowadzka i znikniecie mu z oczu to przecież czytelny sygnał, że nas już nie ma i nie będzie. p.g. jednak myśli inaczej, przez ostatnie kilka dni dostałam mnóstwo wiadomości wspominających stare, dobre czasy, wyznania miłości i inf. że może znowu tak być tylko muszę dać mu szanse. Dostałam lekkiej paranoi, teraz każdy nowy numer blokuje z automatu, maile też trafiają do kosza, a ja zaczęłam podskakiwać na każdy nawet normalny dźwięk, jak wariatka oglądam się przez ramie, klucze czy przemykam wracając do mieszkania.
Kolega na wszelki wypadek sprawdził wszystkie sprzęty i nakazał zmianę haseł. Zastosowałam się bo to dla mojego bezpieczeństwa, tylko nie mogłam nic wymyślić oprócz tego cholernego 1234, nawet z tym miałam problem, jakbym cofała się w rozwoju.
Tak szczerze to pojawił się lęk, choć nigdy się go nie bałam, tak teraz czuje niepokój. Nie spodziewałam się, że takiej szajby dostanie, myślałam, że odpuści, trochę tam poudaje, przeprosi i jak się nie uda to da sobie spokój. Takiego go nie znałam, kolejna twarz?

Minął zaledwie miesiąc od Twojej ucieczki - tak, to była ucieczka, bo raczej nie zerwanie z nim, w takim sensie, że na spokojnie i stanowczo zakomunikowałas mu, że to koniec.
Ty uciekłaś, czyli zrobiłaś coś w emocjach.
On o tym wie, gdyż podejrzewam, że jest na tyle inteligentny, by móc odróżnić, kiedy ktoś dziala w emocjach, a kiedy naprawdę ma czegoś dosyć.
On wie, że jego akcje nie są jeszcze całkowicie pogrzebane i dlatego próbuje odzyskać kontrolę nad sytuacją.
Ty robisz za padlinę i dla niego to jest największy dowód na to, że nie masz odwagi powiedzieć mu prosto w oczy, żeby odpierd...lil się od Ciebie. Schowalas się w swojej jaskini i czujesz się jak zaszczute zwierzę. Za chwilę będziesz bała się otworzyć okno w obawie, że ten gościu zaśpiewa serenadę albo zacznie drzeć się pod oknem, żebyś wyszła do niego.
Gdy Ty chowasz się po kątach i pomykasz pod ścianami budynków on chodzi sobie wszędzie swobodnie i nawet przez sekundę nie myśli o tym, że mógłby naciąć się na Ciebie. Wychodzi z domu i załatwia swoje sprawy.
On jest wolny, a Ty stałaś się niewolnica swoich leków.
On o tym wie i dlatego pisze do Ciebie, kiedy tylko ma na to ochotę, pisze to, na co ma ochotę i w nosie ma czy to Tobie odpowiada, czy nie albo co o nim pomyślisz. Jest po prostu bezczelny i kompletnie się z Tobą nie liczy.
On robi po prostu to, na co ma ochotę, a na razie ma ochotę przypominać Ci o sobie, więc robi to. Nikt mu przecież nie zabroni.

Ty nie robisz natomiast niczego na co masz ochotę.
Twoje życie i stany psychiczne uzależnione są od widzimisię tego gościa.
Jeśli on nagle przestanie odzywac się do Ciebie, wtedy dopiero dostaniesz do wiwatu. Będziesz męczyć się sto razy bardziej niż do tej pory.
Tak naprawdę wcale nie chcesz, żeby on przestał się odzywać, bo w pewnym sensie daje Ci to satysfakcję. Sprawa między Wami trwa, chociaż przebieg Waszej znajomości wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś.
Tak naprawdę wcale się nie rozstaliście.

Ostrzegam Cię więc, że cała ta sytuacja jest dla Ciebie bardzo niebezpieczna, ponieważ on w końcu odczepi się od Ciebie np za jakieś dwa, trzy miesiące, a Ty przyzwyczajona do tego, że on jednak nie odpuszcza nagle staniesz wobec faktu, że w najmniej spodziewanym momencie odebrano Ci Twój dobrostan.
Co wtedy zrobisz?
Będziesz szukała kontaktu z nim?
Będziesz szeroko otwierała okno w nadziei, że on tam stoi?
Jak wtedy dasz sobie radę?
Przedluzysz sobie męczarnie, podczas gdy już teraz mogłabyś odzyskać spokój.
Nie wrócisz do niego - to rzecz dla Ciebie pewna. Skoro więc jesteś tego pewna, to przestań chować się za krzakami, tylko śmiało staw czoła problemom. Zadzwoń do niego albo napisz mu konkretnie, żeby raz na zawsze odwalił się od Ciebie. Niczego mu nie wyjaśniaj, tylko powiedz mu wprost, że ośmiesza się w Twoich oczach u traci czas.
Inaczej sama siebie skazesz na miesiące życia w napięciu czy napisze, czy nie napisze itd.
Utnij tę sytuację, bo dla niego problem z Tobą to pryszcz, a dla Ciebie walka o życie w świętym spokoju.
Nie graj w jego grę, gdyż jemu właśnie i to chodzi.
Ma się od Ciebie odczepić i tyle, a Ty masz zacząć normalnie żyć, a nie pomykać pod ścianami.
Takie typy nie odczepiaja się tak łatwo, a jeśli się odczepiaja, to zawsze wtedy, gdy najmniej się tego spodziewasz.
Nie igraj więc ze swoim zdrowiem psychicznym.

178

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
ulle napisał/a:

(...)
Nie wrócisz do niego - to rzecz dla Ciebie pewna. Skoro więc jesteś tego pewna, to przestań chować się za krzakami, tylko śmiało staw czoła problemom. Zadzwoń do niego albo napisz mu konkretnie, żeby raz na zawsze odwalił się od Ciebie. Niczego mu nie wyjaśniaj, tylko powiedz mu wprost, że ośmiesza się w Twoich oczach u traci czas.
(...)

o.n.l.s. jeżeli zdecydujesz się skorzystać z powyższego to mała rada praktyczna - miej swoje przyjaciółki w tym momencie gdzieś blisko.

179

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Ulle dobry plan, aby napisać, żeby się odczepił - przyda się na policji, bo wtedy zaznaczasz, ze nie odpowiada Ci ten kontakt i możesz powtarzać kopiuj-wklej ten sam tekst, jak robot. Ale dzwonienie do niego niebezpieczne, bo może zasiać w Tobie "ziarno". Nie chcemy żadnych ziaren, bo z nich może wyrosnąć jakaś poczwara. Jak nie teraz to później.

180

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Evergreen napisał/a:

Ulle dobry plan, aby napisać, żeby się odczepił - przyda się na policji, bo wtedy zaznaczasz, ze nie odpowiada Ci ten kontakt i możesz powtarzać kopiuj-wklej ten sam tekst, jak robot. Ale dzwonienie do niego niebezpieczne, bo może zasiać w Tobie "ziarno". Nie chcemy żadnych ziaren, bo z nich może wyrosnąć jakaś poczwara. Jak nie teraz to później.

Z dzwonieniem masz rację - po to właśnie pisałem o przyjaciółkach. Bedzie bezpieczniej, ze względu na ewentualne emocje temu towarzyszące i ogólną kontrolę sytuacji.

181

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
Evergreen napisał/a:

Ulle dobry plan, aby napisać, żeby się odczepił - przyda się na policji, bo wtedy zaznaczasz, ze nie odpowiada Ci ten kontakt i możesz powtarzać kopiuj-wklej ten sam tekst, jak robot. Ale dzwonienie do niego niebezpieczne, bo może zasiać w Tobie "ziarno". Nie chcemy żadnych ziaren, bo z nich może wyrosnąć jakaś poczwara. Jak nie teraz to później.

Fakt, że dzwonienie do niego byłoby jeszcze za bardzo ryzykowne, bo dziewczyna nie dojrzała jeszcze do takiego etapu. Mogłaby się poryczec do tej słuchawki, pleść od rzeczy itd.
Układanie sobie w głowie scenariusza rozmowy z gościem mija się z celem, bo gdy usłyszy jego głos zapomni nawet jak się nazywa, a co dopiero, żeby mówiła to, co sobie zaplanowała.
Może jednak napisać konkretnie, żeby przestał pisać, jednak tylko jedno zdanie, kritko i na temat.
Kolega zamiast pomagać jej wymyślać sposoby blokowania tego chłopa powinien pójść z jakimś kumplem do gościa i przemówić mu do rozsądku.
Pomoc mógłby też np brat.
Jeśli w grę wchodziłoby bezpośrednie pójście do faceta, to rada Herni jest świetna, nigdy sama, zawsze z koleżankami

On odczepi się od niej, gdy pojmie, że jest już pozamiatane. Dopóki będzie czuł że dziewczyna boi się go, wstydzi się rozmawiać z nim, to on uważa, że ona ciągle należy do niego, a ten zły czas minie.
Zaczął z nią grę, która on wygra i dlaczego dziewczyna musi to skończyć.
Szkoda, że ona nie jest jeszcze na tyle silna, żeby spotkać się z tym panem na pięć minut by powiedziec KONIEC, bo w taki sposób natychmiast odzyskałaby pewność siebie, uroslaby bardzo we własnych oczach. No to na razie marzenie ściętej głowy.

182

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
ulle napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Ulle dobry plan, aby napisać, żeby się odczepił - przyda się na policji, bo wtedy zaznaczasz, ze nie odpowiada Ci ten kontakt i możesz powtarzać kopiuj-wklej ten sam tekst, jak robot. Ale dzwonienie do niego niebezpieczne, bo może zasiać w Tobie "ziarno". Nie chcemy żadnych ziaren, bo z nich może wyrosnąć jakaś poczwara. Jak nie teraz to później.

Fakt, że dzwonienie do niego byłoby jeszcze za bardzo ryzykowne, bo dziewczyna nie dojrzała jeszcze do takiego etapu. Mogłaby się poryczec do tej słuchawki, pleść od rzeczy itd.
Układanie sobie w głowie scenariusza rozmowy z gościem mija się z celem, bo gdy usłyszy jego głos zapomni nawet jak się nazywa, a co dopiero, żeby mówiła to, co sobie zaplanowała.
Może jednak napisać konkretnie, żeby przestał pisać, jednak tylko jedno zdanie, kritko i na temat.
Kolega zamiast pomagać jej wymyślać sposoby blokowania tego chłopa powinien pójść z jakimś kumplem do gościa i przemówić mu do rozsądku.
Pomoc mógłby też np brat.
Jeśli w grę wchodziłoby bezpośrednie pójście do faceta, to rada Herni jest świetna, nigdy sama, zawsze z koleżankami

On odczepi się od niej, gdy pojmie, że jest już pozamiatane. Dopóki będzie czuł że dziewczyna boi się go, wstydzi się rozmawiać z nim, to on uważa, że ona ciągle należy do niego, a ten zły czas minie.
Zaczął z nią grę, która on wygra i dlaczego dziewczyna musi to skończyć.
Szkoda, że ona nie jest jeszcze na tyle silna, żeby spotkać się z tym panem na pięć minut by powiedziec KONIEC, bo w taki sposób natychmiast odzyskałaby pewność siebie, uroslaby bardzo we własnych oczach. No to na razie marzenie ściętej głowy.

Ulle masz rację.
TERAZ O.N.L.S. NIE CZYTAJ!

Oczywiście, że najlepiej by było, żeby miała z nim jeszcze większy kontakt, aby psychofag nie stał się demoniczny i zarazem nie urastał do poziomu boskiego/szatańskiego widzenia, bo to też przywiązuje i nadal są wtedy w związku. Takie trenowanie siebie w tych sytuacjach jest fantastyczne, ale to w momencie kiedy jesteś pewna swego i już nie taka wrażliwa. Ja celowo początkowo na takie widzenia wychodziłam (podczas przekazywania dzieci np.), aby się sprawdzić czy moje ciało reaguje już prawidłowo czy nie, a poza tym jak jego słowa wpływają na mnie, a jak moje na niego (to się akurat przydało w procesie sądowym) - robiłam sobie takie oswajanie. Co oczywiście na początku kończyło się przechorowaniem minimum pół dnia, ale potem było tylko lepiej. Oni jednak nie muszą się widzieć, bo nie ma powodu, ale kiedyś wypadałoby, aby się zobaczyła z nim i się sprawdziła w tej tematyce. Żeby przekonała się, że to nie jest książe/potwór tylko mała żałosna i samotna pasożytnicza pchła. Ale chyba jeszcze nie teraz. Musi wyjść do ludzi i świata zanim to zrobi. Musi poczuć moc i się w sobie zakochać. Jeszcze tego nie ma.

Co do koleżanek - racja lepiej mieć świadków (którzy potem zamienią się w takich obrońców, którzy widzieli na własne oczy) ALE niestety to też może go nie powstrzymywać przed "akcjami" - u mnie tak było, koleżanki i świadkowie mu nie przeszkadzali, a nawet gorzej, robił albo teatr, że on taki wspaniały a ja wariatka, albo był niby miły, a jak mu się chciało to agresywny.

Zatrudnienie łysych karków big_smile big_smile dobre - środki przymusu bezpośredniego, coś jak moje legalne źródło w postaci policji big_smile

183 Ostatnio edytowany przez o.n.l.s. (2022-09-06 23:32:14)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

NIE CHCE Z NIM BYĆ! NIE CHCE GO W MOIM ŻYCIU POD ŻADNĄ POSTACIĄ! To po pierwsze. Po drugie brak odpowiedzi to dla niego największa ujma, on nie znosi jak ludzie go ignorują czy nie zauważają. Po trzecie nie pozwolę, nie dopuszczę do tego żeby moi bracia spotkali się z nim, bo choć jeszcze miesiąc temu o tym bym nie pomyślała tak teraz jestem pewna jak p.g. by się zachował... Dałby sobie pysk obić, pobiec na obdukcje i czego wtedy by chciał ode mnie... Szantażyk jest pewny. To glizda nie zapominajcie o tym, skrzywdził mnie i wystarczy... moich bliskich nie pozwolę zranić.   
Nie przestałam go nagle kochać, tego udawanego, wiem, że nie jest prawdziwy. Puściłam to uczucie, nie walczę z nim, przez to raz ryczę, raz się wściekam, później znowu ryczę i tak w kółko... Moje życie w tej chwili tak właśnie wygląda, żałośnie...


Dzisiaj upijam się na smutno, jutro będą musiała sztucznie się uśmiechać, już trenuje wytrzeszcz... wychodzi tragedia... ehhhh idę spać, co będzie to będzie... wiecie, że środy to g*wniane dni, nie lubię nawet bardziej niż poniedziałków... 

Oj Ever Ty to mnie chyba znasz... U mnie jest veni vidi vvyściskałam big_smile (nareszcie pierwsza emotka do Ciebie Ever)

184

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

NIE CHCE Z NIM BYĆ! NIE CHCE GO W MOIM ŻYCIU POD ŻADNĄ POSTACIĄ! To po pierwsze. Po drugie brak odpowiedzi to dla niego największa ujma, on nie znosi jak ludzie go ignorują czy nie zauważają. Po trzecie nie pozwolę, nie dopuszczę do tego żeby moi bracia spotkali się z nim, bo choć jeszcze miesiąc temu o tym bym nie pomyślała tak teraz jestem pewna jak p.g. by się zachował... Dałby sobie pysk obić, pobiec na obdukcje i czego wtedy by chciał ode mnie... Szantażyk jest pewny. To glizda nie zapominajcie o tym, skrzywdził mnie i wystarczy... moich bliskich nie pozwolę zranić.

Uuuu... podobasz mi się w tej odsłonie o.n.l.s nawet bardzo! smile To rozumiem! Jednak znamy swojego psychofaga wink, a tak się zarzekała, że nie poznaje go w ogóle, jednak znasz go całkiem nieźle. Przewidujesz, zatem już masz zdolności jasnowidzenia - świetnie. No to ja proponuję teraz: ubrać się najlepiej jak potrafisz, tak, żebyś wyglądała jak milion dolarów (dla siebie masz być tym milionem nie dla innych) i wyjść na miasto z koleżankami, do restauracji, do klubu, wyjechać może do spa i zamówić sobie masaż (erotyczny wink), albo pójść na zakupy ciuchowe, ale nie przemykać się między wieszakami tylko veni vidi vici. Z tym wściekiem i całą mocą powinnaś w tym uczestniczyć.

o.n.l.s. napisał/a:

Nie przestałam go nagle kochać, tego udawanego, wiem, że nie jest prawdziwy. Puściłam to uczucie, nie walczę z nim, przez to raz ryczę, raz się wściekam, później znowu ryczę i tak w kółko... Moje życie w tej chwili tak właśnie wygląda, żałośnie...

Nie wiem czy to już miłość pozostała czy uzależnienie od stworzonych wizji. Ty musisz do tego dojść sama. A puszczenie emocji jest dobre, bo się kiedyś wyczerpią. Nie jest żałosne, przestań. Możesz uznać, że... nobliwe jest, cierpisz "w celu" i "z powodu".

185 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2022-09-07 09:17:29)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Hmm ja też nie rozumiem dlaczego nie możesz mu po prostu spokojnie powiedzieć że ma wypier****ć, że dla Ciebie zdrada to koniec związku i że nie widzisz szans na powrot do siebie bo wszystko w Twoich uczuciach się zmieniło i już widzisz go zupełnie inaczej. Ja jestem na stanowisku by używać argumentu właśnie tego ostatniego. Zawsze to robię gdy idę na randki, Pan mi jakoś nie przypada do gustu ale on chciałby kontynuować - wtedy mówię właśnie, że nie poczułam iskry, że nic się we mnie nie obudziło. Wiesz czemu? Bo z tym się nie dyskutuje. Do różnych rzeczy ktoś może chcieć Cię przekonać ale jak nie masz jakichś emocji to trudno tu rozmawiać.
Zgadzam się, że Ty uciekłaś. To oczywiście zrozumiałe, każdy ma swoje mechanizmy. Ale jeśli on nie odpuszcza to ja bym już odebrała ten telefon, nie dała mu za bardzo dojść do słowa żeby nie ryzykować zasiania ziarna - i bardzo spokojnie, bez żadnych histerii, bez rozgrzebywania i analizowania tego co zrobił - powiedziała właśnie, że nie jesteś zainteresowana taka relacja i nie widzisz szans na zmianę tego stanu. Krótko, zwięźle, na temat. I prosisz o brak kontaktu.
Inaczej będziesz właśnie zaszczutym zwierzątkiem zamiast się otrzepac i żyć jak TY chcesz. Bo teraz żyjesz pod dyktando Pana mimo że z nim nie jesteś.
I żadnych kumpli ani braci nie włączaj w to. Pokaż mu swoją siłę i pewność decyzji. Jeśli pokażesz że potrzebujesz zewnętrznych osób to on wie, że jesteś słabiutka i kruchutka na tyle, że nawet się z nim nie umiesz skonfrontować. Idealna ofiarą dla psychofaga. Jeśli jesteś w stanie mu powiedzieć po żołniersku, że nie chcesz z nim być, że inaczej widzisz związku, że po tym już zobaczyłaś go w innym świetle i nie uważasz za atrakcyjnego partnera - to z czym on tu miałby dyskutować? A zobaczyłby pewna swojej decyzji kobietę, która już go nie kocha i nie chce. Ja bym poszła w tym kierunku. Nie tylko masz większą szansę na to że się od Ciebie odpierdzieli to nie ryzykujesz sytuacji o których piszesz. Problemy są teraz Ci niepotrzebne.

186

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Jeśli uważasz, że on specjalnie sprowokowalby sytuację tak, żeby faceci dali mu w mordę, to rzeczywiście nie włączaj w to braci ani kumpli. Rzeczywiście miałby zrobić obdukcję i narobić jeszcze większego syfu.
W takim razie, jeśli chcesz mieć go z głowy, to musisz sama tutaj zadziałać. Nie ma już sensu dalej się chować.
Trzymam kciuki.

187

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Gość stracił "grunt pod nogami" i teraz zachowuje się trochę jak taki przestępca, kytóry chce za wszelką cenę zrzucić z siebie winę. Traci właśnie to, na czym mu najbardziej zależało, czyli "spokojną przystań" i możliwośc jednoczesnego szaleństwa na boku. Jak tyko się pojawi widmo utraty tego, zaczyna się tak plątać, że sam pewnie nie wie, co mówi, byle tylko próbować przebłagać Autorkę. Skoro jedno czy drugie nie pomaga zachowuje się już jak desperat a stąd tylko krok to tego, żęby zaczął ją prześladować. Jeśli taka jedna krótka rzeczowa rozmowa nie pomoże, to jasny komunikat o ewentualnym udziale organów ścigania z powodu nękania zazwyczaj zamyka sprawę.
Swoją drogą, ten "facet" to moralna zgnilizna.

188

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Mierze siły na zamiary. Nie mam tej pewności co Wy, że na spokojne będę mu w stanie powiedzieć żeby się od*ierdolił. Moje uczucie nie było (nie jest) udawane, co prawda obiekt westchnień był iluzją, ale to jeszcze za bardzo boli. On mnie poznał, wie co mówić czy co robić, a ja jeszcze nie panuje nad sobą, nie panuje nad płaczem, złością... i taka ja miałabym mu wychlipać, że nie chce z nim być, na pewno od razu by się odczepił...
Skoro tak naprawdę go nie znam to zakładam, że może zrobić wszystko co najgorsze, najpodlejsze co mu wpadnie do tego zgniłego łba. Na dzisiaj za duże ryzyko jak dla mnie. Na dzisiaj siły na unikanie go mi tylko wystarcza.

189

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

Mierze siły na zamiary. Nie mam tej pewności co Wy, że na spokojne będę mu w stanie powiedzieć żeby się od*ierdolił. Moje uczucie nie było (nie jest) udawane, co prawda obiekt westchnień był iluzją, ale to jeszcze za bardzo boli. On mnie poznał, wie co mówić czy co robić, a ja jeszcze nie panuje nad sobą, nie panuje nad płaczem, złością... i taka ja miałabym mu wychlipać, że nie chce z nim być, na pewno od razu by się odczepił...
Skoro tak naprawdę go nie znam to zakładam, że może zrobić wszystko co najgorsze, najpodlejsze co mu wpadnie do tego zgniłego łba. Na dzisiaj za duże ryzyko jak dla mnie. Na dzisiaj siły na unikanie go mi tylko wystarcza.

Dobra, to zanim to, czy coś innego zrobisz lub nie zrobisz, spróbuj tego świata posmakować. On nie jest bez tego gościa gorszy, ani nawet taki sam. Uwierz mi, że jest lepszy bez niego. Tylko musisz to sama zobaczyć na własne oczy i doświadczyć całą sobą.

Cieszę się na emotki big_smile nawet jak wychodzą spod smarkającego nosa wink. Takie są najsmaczniejsze tongue i najprawdziwsze. Oby więcej ich tutaj było. Zapraszamy smile

190

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

„szaro wszystko widzę bo szare mam myśli” - sparafrazowałam sobie jednego takiego śpiewaka.

Ever skąd Ty to wiesz? Piszesz tak jakbyś mnie znała i co gorsza widywała w obecnej formie. Tak teraz u mnie jest szaro, ja jestem szara, staram się wtopić w tło, niczym się nie wyróżniać, zniknąć dla innych ludzi. Zakrywam twarz i włosy czapą, rozciągnięte cuchy, brak makijażu no i w drogę do monopolowego wink

I tak wiem, że świat bez niego istnieje, że dam sobie radę, że jeszcze będzie kolorowo, tylko ja na razie nie chcę... nie to złe słowo... ja na razie boje się wystawić nosa ze swojej „norki”, przestałam ufać sama sobie, dziwne, ale tak się stało.

191

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

„szaro wszystko widzę bo szare mam myśli” - sparafrazowałam sobie jednego takiego śpiewaka.

Ever skąd Ty to wiesz? Piszesz tak jakbyś mnie znała i co gorsza widywała w obecnej formie. Tak teraz u mnie jest szaro, ja jestem szara, staram się wtopić w tło, niczym się nie wyróżniać, zniknąć dla innych ludzi. Zakrywam twarz i włosy czapą, rozciągnięte cuchy, brak makijażu no i w drogę do monopolowego wink

I tak wiem, że świat bez niego istnieje, że dam sobie radę, że jeszcze będzie kolorowo, tylko ja na razie nie chcę... nie to złe słowo... ja na razie boje się wystawić nosa ze swojej „norki”, przestałam ufać sama sobie, dziwne, ale tak się stało.

Oj o.n.l.s. ja i Pain i Ulle też tam byłyśmy, w tym Twoim świecie smile. To, że Cię widzę oczyma duszy mej, to nie miej z tego powodu jakiegoś stresu, ukrywać się przede mną nie musisz, jeszcze ten nos wysmarkam jak będzie trzeba. Nie ma się czego wstydzić, bo wstydzić ma się p.g, nie Ty. Ale się teraz raz dwa spowiadaj:

1. Dlaczego jest "szaro"?
2. Dlaczego się boisz wyjść?
3. Monopolowy pomaga?

Nie ufasz teraz sobie, bo walczą Twoje dwie głowy ze sobą, a organizm (konkretnie mózg) reaguje automatycznie według utartych ścieżek, według koktajlu hormonów, chce do tego "znanego" wrócić. A Ty masz za zadanie powtarzać sobie swoją mantrę. Tylko, że aby nie siedzieć w tym kołowrotku jak chomik musisz zacząć wychodzić (nie do monopolowego). Może najpierw sama i się rozglądać wokół. Jak nie do ludzi to do lasu chociaż, na samotny spacer. Jak nie masz psa, to pożycz tongue, będzie towarzystwo.

192

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

To ja może też w punktach odpowiem smile
1. Bo ja jestem teraz szara, sama swój świat obryzgiwałam kolorami (a właściwie różnymi odcieniami zieleni), a teraz, nie wiem przestałam się znać na kolorach?
2. Boje się go spotkać, boje się spotkać kogokolwiek z kim trzeba będzie chwile porozmawiać, boje się siebie, bo już mi się zdarzyło odwarczeć nieznajomemu na zwykłe pytanie, po prostu się boje, że taka zostanę.
3. Monopolowy miał pomóc coś poczuć, wtedy tylko mohito zgniatało pannę wydmuszkę, a teraz... teraz pomaga zasnąć i nie śnić, bo to co mi się śni ostatnio... zresztą nieważne.

Ciągle szukam tych oznak jego ku*estwa i niczego nie widzę. Nie tylko ja nic nie widziałam, tak zaczęłam wypytywać swoich czy oni coś, gdzieś, ale nie, oni też nic nie widzieli. Oni widzieli szczęśliwych ludzi...
A teraz poudaje, że się pakuje, jutro tata po mnie przyjeżdża. Wymyślił coś na cały weekend skoro wczoraj nie mógł ze mną być.

193 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2022-09-08 16:52:45)

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
o.n.l.s. napisał/a:

To ja może też w punktach odpowiem smile
1. Bo ja jestem teraz szara, sama swój świat obryzgiwałam kolorami (a właściwie różnymi odcieniami zieleni), a teraz, nie wiem przestałam się znać na kolorach?
2. Boje się go spotkać, boje się spotkać kogokolwiek z kim trzeba będzie chwile porozmawiać, boje się siebie, bo już mi się zdarzyło odwarczeć nieznajomemu na zwykłe pytanie, po prostu się boje, że taka zostanę.
3. Monopolowy miał pomóc coś poczuć, wtedy tylko mohito zgniatało pannę wydmuszkę, a teraz... teraz pomaga zasnąć i nie śnić, bo to co mi się śni ostatnio... zresztą nieważne.

Ciągle szukam tych oznak jego ku*estwa i niczego nie widzę. Nie tylko ja nic nie widziałam, tak zaczęłam wypytywać swoich czy oni coś, gdzieś, ale nie, oni też nic nie widzieli. Oni widzieli szczęśliwych ludzi...
A teraz poudaje, że się pakuje, jutro tata po mnie przyjeżdża. Wymyślił coś na cały weekend skoro wczoraj nie mógł ze mną być.

Ja tu widzę już na liczniku 3 emotikony - zatem nie jest źle smile

ad.1. Też mi odpowiedź: "szare, bo niezielone" tongue, a ja chcę słyszeć "szare, bo czuje się jak...."
ad.2. No i dobrze, w takim razie zwiewaj dalej poza dom, gdzie nikt nie dorwie. Pokarm wiewiórki, posłuchaj ptaszków, kopnij szyszkę. Na razie. Potem pójdziesz do ludzi.
ad.3. Co się śni?

Wydmuszka się już spakowała i wyniosła? Wkurw jest widzę i Smuta też. Po co ta Smuta? Czego ona żałuje? Ku.wstwo albo tzw. "Idźstąd" to masz w reakcji na pytania i ludzi, potem się przemieni w "Walczącą". A jeśli z tatą jest bomba kontakt, to pokaż mu swoją prawdziwą twarz, ulży Ci, że nie musisz udawać. Może zejdzie z Tobą do tych śmierdzących piwnic i z Tobą tam posiedzi. Byłby do tego zdolny?

194

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Oj tak, potwierdzam słowa kochanej Evergreen - każda z nas w tej studni była. Trzeba trochę w niej pobyć. Ale potem jak już wyjdziesz i zaczniesz widzieć kolory to nie uwierzysz, że mogłaś tęsknić za kimś takim jak Twój ex. Jak zobaczysz, że nawet w solo wieczory jest fajnie, jak pojawia się nowe dusze na Twojej drodze, nowe miłostki lub wielkie miłości, nowe seksy, nowe hobby, nowe podróże, nowe doświadczenia. I wtedy raz na jakiś czas spojrzysz wstecz z niedowierzaniem, że myślałaś że cały świat się kończył tam z tym Panem.

195

Odp: Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować
PainIsFinite napisał/a:

Oj tak, potwierdzam słowa kochanej Evergreen - każda z nas w tej studni była. Trzeba trochę w niej pobyć. Ale potem jak już wyjdziesz i zaczniesz widzieć kolory to nie uwierzysz, że mogłaś tęsknić za kimś takim jak Twój ex. Jak zobaczysz, że nawet w solo wieczory jest fajnie, jak pojawia się nowe dusze na Twojej drodze, nowe miłostki lub wielkie miłości, nowe seksy, nowe hobby, nowe podróże, nowe doświadczenia. I wtedy raz na jakiś czas spojrzysz wstecz z niedowierzaniem, że myślałaś że cały świat się kończył tam z tym Panem.

OJ TAAK. Te kolejne "pierwsze razy", były ekstra! Nie spodziewałam się, że w takim wieku można tyle pierwszych razów zakosztować, i pluć sobie w brodę, że dopiero teraz smile

Posty [ 131 do 195 z 256 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wybaczcie, nie wiem jak to zatytułować

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024